Strona ramki
Meandry poznania
Leszek Żądło
Ludzie nauki i medycyny, na co dzień bardzo
logiczni, okazują się zupełnie pozbawionymi zdolności logicznego myślenia, gdy
chodzi o ich wierzenia. Szczególnie jeśli te wierzenia nazywają nauką.
- Jak człowiek wykształcony może mówić takie
bzdury - oburzał się świeżo upieczony magister fizyki. - Mój profesor
udowodnił, że człowiek nie emituje żadnych energii. Przecież to niemożliwe!
- Na pewno udowodnił? - zapytałem rozsierdzonego
kolegę.
- Na pewno!
Poprosiłem kolegę, by wyciągnął dłoń i
zbliżył do mojej. Wiedziałem, że moja dłoń jest ciepła, więc nie
miałem wątpliwości, jaka będzie jego reakcja. Jednak potrafił mnie
zadziwić. Zapytałem, czy coś czuje.
- Oczywiście, że nie! - odparł pewny siebie i
przekonany, że ma na mnie haka.
- A ciepło czujesz? - wypytywałem dalej.
- Ciepło... Co ma do rzeczy ciepło? Pewnie że
czuję.
- No to - kontynuowałem - kolego fizyku, powiedz
mi, co to jest ciepło?
Otworzył usta ze zdziwienia, a w gardle
utkwiło mu słowo, którego jako żywo nie potrafił przełknąć. Po chwili
wyjąkał: pro... mie... nio... wanie!? No nie! Tak podłego podstępu się po tobie
nie spodziewałem! - wykrzyczał zdenerwowany.
W tej chwili autorytet naukowy jego profesora o
mało co nie legł całkiem w gruzach. Ale kolega szybko zreflektował się:
- Profesor miał zapewne na myśli inne promieniowania, jak np to, o którym mówią
bioenergoterapeuci.
- Myśl logicznie młody naukowcu -
upomniałem kolegę. - Twój profesor mówił, że człowiek nie emituje żadnej energii
i ty w to uwierzyłeś. A teraz jeszcze pomyśl, że przez nerwy płynie prąd
elektryczny. Czy i on nie emituje energii? A energia życiowa, to niby co? Czy
między żywym a trupem nie ma żadnej różnicy?
Kolega nie wiedzieć czemu posmutniał i
odtąd już nigdy nie chciał ze mną rozmawiać na podobne tematy. Wybrał wiarę w
swego nieomylnego profesora.
Ludzie podobni do mego kolegi nie zamierzają
kompromitować się zainteresowaniem takimi bzdurami, jak bioenergia,
uzdrawianie duchowe czy mentalne, moc myśli, czy siła skoncentrowanej woli.
Wolę bezpieczniejszy grunt.
Ludzie, którzy czuli więcej i byli świadomi
tego, czego nie widziało oko i nie słyszało ucho innych, istnieli zawsze.
I zwykle byli traktowani jako dziwacy. No bo kto by tam dał wiarę, że istnieje
coś, o czym nie wspominają święte księgi bądź naukowe autorytety?
Były jednak społeczności, w których ludzie
widzący i słyszący więcej cieszyli się autorytetem. Jednak w
większości społeczeństw wyparli ich znawcy cudzych opinii. Ci przynajmniej byli
przewidywalni.
Człowiek, który doświadcza wrażeń
pozazmysłowych, bywa nieprzewidywalny. Ponadto - o zgrozo- nie przejmuje się
opinią autorytetów, czyli ludzi doświadczonych.
Jeden z mędrców naucza, że człowiek
rozwija się wtedy, gdy zmienia się jakość jego doświadczeń, a nie mnoży ich
ilość. Tę zasadę znali od tysięcy lat i Kahuni - strażnicy tajemnej wiedzy z
Polinezji. Oni nie tylko przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie prawa
duchowe. Wiedzieli, że bez odpowiedniej praktyki nie byłyby one nic warte.
Uczyli więc, jak doświadczać tego, co było przedmiotem ich nauk. Dzięki temu
powstał system wiedzy weryfikowany tysiące lat przez zasadę: jedynym kryterium
prawdy jest (praktyka, czyli) fakt, że coś jest skuteczne, albo nie. To, co
jest prawdziwe, musi być skuteczne. A jeśli nie jest, to znaczy, że należy się
tego pozbyć jak śmiecia.
Myśl ta do dziś dnia nie podoba się
elitom kulturalnym i filozoficznym w Europie. Ale... zwykły człowiek, który
chce żyć i w miarę dobrze funkcjonować, nie ma innego wyjścia, jak
wykorzystywać to, co skuteczne, a odrzucać to, co nie przynosi rezultatów.
Nawet jeśli czuje się przy tym niespełniony intelektualnie.
Huna umożliwia uruchomienie takich
sposobów postrzegania rzeczywistości, które pozwalają zmienić jakość
doświadczeń. Sposoby te są z reguły nieznane szerszemu ogółowi.
Owszem, jakość doświadczeń możemy zmienić
używając alkoholu, ekstazy, czy innych środków odurzających, co wielu dziś
pociąga, ale.... Taka zmiana jakości postrzegania nie wnosi do naszego
doświadczenia nic pozytywnego. Nic poza przekonaniem się, że można świat
widzieć inaczej.
Huna oferuje co innego. Otóż można widzieć
świat inaczej, choć na trzeźwo i przytomnie. Ponadto, widząc świat inaczej,
można zacząć go zmieniać zgodnie z własnymi oczekiwaniami.
Ba, po tych pierwszych odkryciach człowiek
zaczyna zauważać, że zawsze spotyka go to, co jest zgodne z jego
oczekiwaniami. A jeśli chce zmienić to, co go spotyka, to?
No właśnie. Pomyślmy!
Tak. Brawo! Musi zmienić swoje oczekiwania!
I tu pojawia się mnóstwo możliwości.
Bowiem oczekiwania są zależne i od jakości, i od ilości naszych doświadczeń. U
jednych przewagę ma ilość nad jakością, u innych liczy się przede
wszystkim jakość.
A od czego zależy jakość naszych doświadczeń?
Czy to znaczy, że jeśli wybierzemy się do
bogatszego kraju i zwiedzimy droższe sklepy, to jakość naszych doświadczeń
ulegnie zmianie?
Na pewno tak, ale to za mało. Takie
doświadczenia to tylko fragmenty całości. Dzięki nim nie dowiedzieliśmy się np.,
jak to jest być człowiekiem, który zarabia tyle, by się w takich
sklepach zaopatrywać na co dzień. Możemy to sobie tylko wyobrazić. No
i.... stąd mamy rodaków, którzy pragnęliby żyć jak Carringtonowie, a pracować
jak kołchoźnicy. Ich doświadczenie wyższej jakości życia jest cząstkowe.
Jakość naszego doświadczenia
uwarunkowana jest czasem poświęconym na badanie i jakością narzędzi
badawczych. Przez krzywą soczewkę zauważymy rozmyty lub wykrzywiony obraz.
Przez lunetę nie da się obserwować bakterii. To jasne. Nie jest jednak jasne,
w jaki sposób ludzie, którzy nie mieli busoli, teleskopów, lornetek
czy nawet wiadomości z geografii, wiedzieli, gdzie płynąć po nieznanych
przestworzach oceanu i po ilu dniach na horyzoncie ukaże się nie odkryta
dotąd przez innych wyspa. A takich wyczynów dokonywali Kahuni na bieżąco i z
konieczności. I nikt nie poddawał w wątpliwość ich "objawień". Bo jedynym
instrumentem poznania odległych lądów i prognozowania przyszłości był w
Polinezji ludzki umysł. Dodajmy - umysł odpowiednio przeszkolony i
wytrenowany.
Wyszkolony umysł potrafił wiele. W różnych
kulturach umożliwiał zgłębianie tajemnic kosmosu bez użycia lunet i
teleskopów. Astrologowie przecież od dawna znali ilość planet układu
słonecznego. Dogoni, a wcześniej Egipcjanie, wiedzieli o istnieniu
Syriusza B i C. Z kolei Indianie z Ameryki płd. znali budowę chromosomów. To
wszystko jednak nic w porównaniu z tym, do czego wykorzystywali umysł
wyszkoleni Kahuni. Praktykowali uzdrawianie, chodzenie po zastygającej
lawie, czy po ogniu, "zaklinanie" rekinów i wiele innych "niezwykłych
sztuczek".
Szkolenie umysłu zaczynało się od prostych
ćwiczeń.
Np. poproś przyjaciela, by stanął przed tobą,
tyłem do ciebie w odległości co najmniej 5 metrów. Poproś, by się skoncentrował
na odczuciach. Wyciągnij przed siebie dłonie i wyobraź sobie, że dotykasz
go. Spróbuj go pogłaskać, uszczypnąć, klepnąć w siedzenie. A potem
poproś, by zrelacjonował ci, co i w jakiej kolejności odczuwał.
Potem zamieńcie się rolami.
Jeśli zauważysz, że wasze relacje nie mogą być
przypadkowe, to nie wyciągaj od razu wniosku, że z ciebie to już wielki
bioenergoterapeuta czy jasnowidz. Umówmy się, że to dobry powód, by zacząć
szkolić swój umysł. On naprawdę potrafi postrzegać wszystko. Bez mędrca
szkiełka i oka.
Friko.pl - Darmowe serwery WWWFriko_stopka.style.display = 'none';
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Meandry poznaniaTrasa 6 Zielony Poznanezoteryczny poznanI przykładowy 2008 matura OKE Poznań2008 marzec OKE Poznań model odp prhuna joga szamanizm2011 styczeń OKE Poznań biologia podstawowa arkuszTrasa 1 Najstarszy PoznanTramwaje Poznańwięcej podobnych podstron