Tom 03 Dziewczyna z prerii Langan Ruth id 2308844


Ruth Langan

Dziewczyna z prerii

stangów. No, chyba że będziesz miała na to ochotę.

Nie jestem biedny.

Spojrzała na niego nieufnie.

- Nie jesteś biedny?

Bo parsknął śmiechem na widok jej miny i pokręcił głową.

- Nie. Prawdę mówiąc, jestem bardzo bogaty.

Kitty odsunęła się od niego, żeby mu się lepiej

przyjrzeć.

- Naprawdę?

Bo przyciągnął ją do siebie i pocałował w skroń.

- Uhm.

- Chcesz powiedzieć, że masz pieniądze? - upewniła się.

- Pieniądze też - odparł. - Mam nadzieję, że mi

to wybaczysz...

- Wybaczę - zaśmiała się i pocałowała go mocno.

Aaron, który od jakiegoś czasu nadstawiał bacznie

ucha, zamknął teraz oczy. Na jego ustach pojawił się

uśmiech. Kto by pomyślał, że dożyje szczęśliwej

chwili, kiedy jego podopieczni znajdą odpowiednich

partnerów na całe życie.

Zakochani oderwali się od siebie.

- A gdzie nauczyłeś się tak strzelać? - spytała jeszcze zaciekawiona Kitty.

- Ojciec pokazał mi parę sztuczek - odparł. - Poza tym trochę polowałem w Wirginii.

- Raczej dużo, sądząc z tego, co widziałam.

- Ufasz mi już? - spytał jeszcze przekornie.

- Tak. We wszystkim.

- Czy to znaczy, że za mnie wyjdziesz? Nie odpowiedziałaś jeszcze na moje pytanie.

- To chyba jest najlepsza odpowiedź.

- Do licha, Kitty, powiedz mu, że się zgadzasz!

- nie wytrzymał Aaron.

EPILOG

- Nie sądziłem, że doczekam tego dnia - powiedział Gabe, stojąc na ganku domku Aarona i obserwując wozy, które nadjeżdżały z miasteczka na ślub Kitty Conover i Bo Chandlera.

- A ja nie przypuszczałem, że ta farma doczeka

się lepszych czasów - dodał Yale, patrząc na pobielone ściany domostwa i naprawione barierki.

Wziął pudełko drogich cygar ze stolika, który wystawiono tu specjalnie na tę okazję, i poczęstował

brata. Następnie nalał mu do szklaneczki najlepszej

whiskey, jaką udało im się dostać w Misery.

Gabe skinął głową. Dzięki pieniądzom Bo na północnym pastwisku wybudowano corrale, w których hasały zarówno mustangi, jak i rasowe konie z Wirginii. Kitty uwielbiała konie i mogła się nimi zajmować od rana do wieczora, ale Bo i tak zatrudnił trzech chłopaków od Cutlerów, żeby jej pomagali. Dzięki temu Aaron pozbył się już wszystkich trosk i mógł odpoczywać na ganku, nie trapiąc się tym, że jest bezużyteczny.

Właśnie wszedł na ganek, w towarzystwie Bo.

- Jak tam pan młody? - zaśmiał się Gabe.

Ubrany elegancko Bo potrząsnął głową.

- Sam nie wiem. Kitty schowała się w domu

z waszymi żonami, a tu bez przerwy ściągają nowi

goście. A ja przecież chciałem się tylko ożenić. Nie

chodziło mi o to, żeby było z tego wydarzenie na całe

Misery.

Obaj bracia wybuchnęli śmiechem.

- To nasze żony - powiedział szeryf. - Uwielbiają śluby i wesela. Biedna Kitty wpadła w ich ręce i teraz pewnie nawet nie wie, czy to jej ślub.

- Śluby są dla kobiet - mruknął Aaron, sadowiąc

się w wygodnym, nowym fotelu, który Bo specjalnie

dla niego zamówił.

- Zapalisz?

Yale podsunął mu cygaro, które staruszek przyjął

z wdzięcznością. Już po chwili zaciągnął się aromatycznym dymem.

- To może jeszcze whiskey? - zaproponował Bo

i napełnił ponownie szklaneczki.

Gabe podniósł swoją do góry.

- Za to, żeby Dakota została kolejnym stanem

- powiedział. - Słyszałem, że to już wkrótce.

Proponowano mi, żebym został egzekutorem sądowym.

Yale spojrzał na Bo.

- Nie maczałeś w tym palców? Niektórzy mówią,

że masz zostać pierwszym gubernatorem.

Bo machnął ręką.

- Nie interesuję się polityką. Wystarczy mi to, że

zostanę właścicielem ziemskim z niewielką praktyką

prawniczą.

- Czy nie to właśnie powiedział prezydent Lincoln? - rzekł Aaron, a następnie uniósł do góry swoją szklaneczkę. - Wypijmy zdrowie państwa młodych.

Wszyscy zgodnie podnieśli szklaneczki do ust

i spełnili toast. Bo chciał je ponownie napełnić, ale

usłyszał szelest papieru w wewnętrznej kieszeni surduta.

- Byłbym zapomniał o mojej niespodziance!

- Niespodziance? - Aaron spojrzał na niego ciekawie.

- To mój prezent dla Kitty, chociaż dotyczy całej

rodziny - dodał zagadkowo Bo. - Chciałbym jej to

dać jeszcze przed ślubem. Chodźcie. - Skinął na zebranych.

Bez słowa weszli do środka.

- Co to takiego? - spytała Kitty zarumieniona po

kąpieli, na którą namówiły ją bratowe.

Znajdowały się we trójkę w nowej sypialni, którą Bo kazał dobudować do domku Aarona. Na łóżku oraz krzesłach leżały różne damskie fata­

łaszki, z których większość Kitty widziała po raz

pierwszy.

Billie wyciągnęła w jej stronę koronkową suknię.

Kitty potrząsnęła głową.

- Nie mogę jej włożyć. Będę się czuła jak idiotka.

Nie mówiąc o tym, jak będę wyglądała.

- Z twoimi włosami będziesz wyglądała jak anioł,

prawda, Caro?

- Jasne. Po prostu ją włóż.

Obie zbliżyły się do niej, uśmiechając się przebiegle. Nie doceniły jednak determinacji Kitty. Ubranie Kitty w gorset, pończochy i suknię wymagało nie tylko sporo wysiłku, ale też dużej siły przekonywania: Kiedy w końcu udało im się zapiąć guziczki z macicy

perłowej, odetchnęły.

- No, zrobione - westchnęła Cara.

Cofnęły się, by móc ją sobie dobrze obejrzeć.

- A nie mówiłam? - Billie nie kryła zadowolenia.

Cara skinęła głową.

- Wyglądasz naprawdę pięknie.

Poprowadziły ją do wielkiego lustra, które Bo zamówił w St. Louis. Obie wydawały się zachwycone tym, co z nią zrobiły, ale Kitty patrzyła z niesmakiem

na swoje odbicie.

- To tak głupie, że...

Ktoś zastukał, a ona pomyślała z ulgą, że ktoś im

przerwał. Bratowe rzuciły się do drzwi, ale było już

za późno.

Jej bracia weszli do środka z głupimi uśmieszkami

na twarzy. Jednak kiedy ją zobaczyli, aż otworzyli usta ze zdziwienia.

- Kitty! Wyglądasz jak dama. Przypominasz mamę - orzekł Gabe.

- Naprawdę?

Yale skinął głową.

- Wiem, że byłaś za mała, żeby ją pamiętać -

ciągnął starszy z braci - ale tak właśnie wyglądała.

Yale nie mógł wydobyć głosu. Był zbyt wzruszony.

Miał tylko nadzieję, że nie zacznie płakać przy

wszystkich.

- Gabe ma rację - powiedział w końcu.

Kitty znowu zwróciła się do lustra.

- Tak żałuję, że jej nie pamiętam - westchnęła. -

Ani taty...

Dostrzegła w lustrze odbicie Aarona i pod wpływem impulsu skryła się w jego ramionach. Staruszek trzymał ją, gładząc po włosach.

- Nie sądziłem, że możesz aż tak pięknie wyglądać - powiedział.

- A czy ten strój nie wydaje ci się idiotyczny?

- Idiotyczny? Co ty opowiadasz?

- Sama widzisz. - Billie podeszła do niej, trzymając w rękach delikatny welon i długie, jedwabne rękawiczki.

- No, ale tego już nie włożę - zaprotestowała Kitty. - Nigdy czegoś takiego nie widziałam!

Bo stanął w drzwiach.

- A jeśli cię poproszę? - spytał.

- Czy... czy nie uważasz, że wyglądam głupio?

- Nie. Wyglądasz wprost cudownie.

Kitty pozwoliła przypiąć welon i włożyła rękawiczki. Bo przypomniał sobie o niespodziance i sięgnął

do wewnętrznej kieszeni surduta.

- Przyniosłem ci prezent ślubny.

- Naprawdę?

Otworzył kopertę i wyjął z niej dokument. Wszyscy spojrzeli na niego w milczeniu, a on wyjaśnił:

- Mój ojciec miał wielu przyjaciół w Waszyngtonie, dlatego zdecydowałem się ich poprosić o pewną przysługę. Po tym, jak dowiedziałem się o waszym

ojcu, postanowiłem sprawdzić, jak to było naprawdę.

Pewien emerytowany sędzia był w stanie potwierdzić, że Clay Conover istotnie pracował dla rządu.

Sam prezydent Lincoln zlecił mu rozeznanie środowisk przestępczych w Badlandach. Jak wiecie, zaraz po zamordowaniu prezydenta w Białym Domu zapanował chaos i zagubiono lub zniszczono wiele

dokumentów, ale i tak udało się ustalić, że dzięki waszemu ojcu ujęto wielu groźnych przestępców. Zakończył misję z powodzeniem, ale nie mógł liczyć na wsparcie rządu. Cierpiał zresztą z powodu postrzału po wymianie ognia z wojskami federalnymi, kiedy to jeszcze musiał udawać bandytę. Wrócił

jednak na farmę ojca, ale okazało się, że was już tam

nie ma. Zmarł, nie mogąc kontynuować podróży, lecz zostawił wam spadek.

Bo podniósł dokument.

- Za jego zasługi dla kraju rząd postanowił odznaczyć go pośmiertnie i zapisać jego nazwisko wśród innych zasłużonych.

Podał im dokument, widząc, jak dotykają go

z nabożnym szacunkiem. Tylko Yale trzymał się

z boku, jakby z poczuciem, że nie ma prawa do tego

pisma.

Gabe chrząknął.

- O Boże, a ja zostałem szeryfem, bo chciałem

naprawić jego błędy - westchnął.

Yale skinął głową.

- A ja szukałem go wśród bandytów w Badlandach. Strasznie mi teraz wstyd...

Kitty spojrzała na braci przez łzy.

- Nie pamiętam ojca. Nie myślałam o nim i czu­

łam się tak, jakbym go nigdy nie miała. - Zwróciła

się do Bo. - To dzięki tobie go odzyskałam. To najwspanialszy prezent, jaki mogłeś dać mnie i moim braciom.

Aaron podszedł do drzwi.

- Cóż, może zostawimy ich na chwilę samych -

zaproponował.

- Moment. - Cara pocałowała Kitty w policzek

i szepnęła jej do ucha: - Kaznodzieja już jest na miejscu.

- Zaczekamy na ganku z kwiatami - powiedziała Billie.

Wzięła Gabe'a za rękę i wyszli z pokoju.

Kiedy zostali sami, Kitty spojrzała nieśmiało na

Bo. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzają ci moi bracia?

Bo pokręcił głową.

- To najwspanialszy prezent, jaki mogłem dostać.

Jeszcze niedawno byłem sam, a teraz mam wielką rodzinę.

- Tyle że trochę hałaśliwą i mało delikatną.

Bo wzruszył ramionami.

- Nie można mieć wszystkiego.

Oboje się zaśmiali.

- Poza tym będziemy mogli zająć się wychowaniem następnych członków rodziny - dodał. - Może będę lepsi.

- A tak, młode...

- Dzieci, Kitty - poprawił ją. - Ludzie mają dzieci, pamiętaj.

- Nic nie wiem o wychowaniu dzieci, ale mogę się

nauczyć.

- Świetnie radzisz sobie z mustangami - zauwa­

żył.

- Daj spokój! Wiesz, że to nie to samo! Ale na

pewno się nauczę.

- Oczywiście. Wierzę w ciebie. Z pewnością tak

będzie - powiedział.

Próbowała do niego podejść, ale zaplątała się w suknię i omal nie upadła. Bo złapał ją w ostatniej

chwili.

- Do licha! - Spojrzała tęsknie w stronę łóżka. -

Pomożesz mi?

- Z czym?

Już rozpinała guziczki z perłowej macicy. Po

chwili zdjęła suknię i wskazała tasiemki gorsetu.

- Z tym. Mamy mało czasu.

Kiedy w końcu zdjęła gorset, odetchnęła z ulgą

i sięgnęła po swoje skóry.

- Nie będziesz się na mnie gniewał, prawda?

Bo zdjął jej welon.

- Gniewał? Ależ skąd! Kocham cię taką, jaka jesteś, i chcę, żebyś zawsze była sobą - zadeklarował.

- Obiecaj, że nigdy się nie zmienisz.

- Obiecuję.

- I coś jeszcze...

- Co takiego?

- Że zaraz po ślubie zmylisz trop i przyjdziesz do

mnie do stodoły.

Cała zadrżała, kiedy dotarło do niej znaczenie jego

słów.

- Ależ, Bo, mamy tu chyba całe miasteczko...

- Nie obchodzi mnie miasteczko. - Pochylił się

i pocałował ją w policzek. - Chcę tylko ciebie.

Kiedy wyszli na ganek, bratowe Kitty załamały rę-

ce. Kitty jednak czuła się teraz pewniej i wiedziała, czego chce. Nie była już tak zagubiona jak przedtem.

- Chodźmy - powiedziała do rodziny.

Popatrzyła przed siebie na morze głów. Nie przesadziła, zjechało tu chyba całe Misery. Zobaczyła Ingę i Olafa Swensenów, doktora Honeywella, Jesse Cutlera wraz z całą rodziną, a także Moffatów. O dziwo, Emma Hardwick stała tuż koło Jacka Slade'a i, gdyby Kitty jej nie znała, pomyślałaby nawet, że trzyma go za rękę. Nawet Simmonsowie zjechali ze swojej farmy, przywożąc szynki i inne wyroby masarskie.

Kitty oderwała wzrok od zgromadzonych. Wzię­

ła Bo za rękę i ruszyła w stronę kaznodziei, który

czekał na nich na zaimprowizowanym podwyższeniu.

Dopiero teraz dotarło do niej, że połączą się na zawsze węzłem małżeńskim, i uśmiechnęła się ze szczęścia.

Skądś napłynęły do niej słowa matki o tym, że jej

duch zawsze będzie przy dzieciach i że mają w sobie

krew ojca, która pozwoli im przetrwać wszystko, co

najgorsze. Matka nigdy nie zwątpiła w niego tak jak

oni. Ona wiedziała...

- Och, mamo - westchnęła, stając przed kaznodzieją. - Jak szkoda, że tego nie doczekałaś.

Miała jednak wrażenie, że rodzice patrzą na nią

z góry i cieszą się jej szczęściem. Spojrzała na Bo,

który uśmiechnął się do niej. Kaznodzieja poprosił,

żeby powtarzali słowa przysięgi małżeńskiej, a potem ich pobłogosławił.

Nareszcie stali się mężem i żoną.

I to na zawsze. Nie tylko na ziemską wędrówkę.

Kitty wiedziała, że ich miłość będzie jaśniała pełnym

blaskiem niczym słońce przez całą wieczność. Podobnie jak miłość jej rodziców.







Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Mari Mancusi Bractwo Krwi 03 Dziewczyny, które warczą
Juliette Benzoni Katarzyna tom 03
111 USTAWA o drogach publicznych [21 03 1985][Dz U 15 460]id848
lab 03 id 2241693 Nieznany
2010 03 Gnome on Edge id 206180 Nieznany
03 500 polskich najlepszych dowcipów Tom III
2008 03 Sunshine id 2061320 Nieznany
Cecelia Ahern Dziewczyna w lustrze id 2020518
863 03
CISAX01GBD id 2064757 Nieznany
listscript fcgi id=33
Chlopiec czy dziewczynka
ALL L130310?lass101

więcej podobnych podstron