PO, czyli postpolityka
Andrzej Nowak
Czy w Polsce nadszedł koniec historii?
Słowem kluczem do nowego sposobu funkcjonowania relacji rząd społeczeństwo, zaistniałego po wyborach
w 2007 roku, ma być postpolityka. Słowo jest być może nowe, ale nie zjawisko. Istotę postpolityki wyraził
bowiem już przed ponad 25 wiekami taoizm chodzi o ucieczkę od konfliktu, od wszelkiego trudnego wyboru,
ostatecznie od wyboru w ogóle.
To zapewne naturalna reakcja na zmęczenie walką. W Chinach od połowy VII wieku trwały bezustanne wojny
między księstwami; był to trwający blisko 400 lat tzw. okres walczących królestw. Upowszechniało się w tej
epoce coraz większe zmęczenie ciągłym konfliktem. Jedną z odpowiedzi na tę sytuację przyniósł Stary Mistrz
(Laozi) naczelną zasadą, jaką zaproponował, była zasada niedziałania (wuwei). Choremu społeczeństwu
potrzebny jest tylko spokój. Błędem jest każda ingerencja w stosunki społeczne, każda próba reform tylko
bowiem przez niedziałanie można wyprowadzić państwo z chaosu. Laozi nauczał: Władca, sprawując rządy,
opróżnia serca, a napełnia brzuchy, osłabia wolę, a wzmacnia kości. Zabiega stale, aby lud niczego nie wiedział
i niczego nie pożądał. Kiedy uprawia się niedziałanie wówczas są dobre rządy .
Piękny program. Ale jak go zrealizować? Jak nie dopuścić do powstawania nowych konfliktów? Laozi i jego
uczniowie poszli drogÄ… bardzo przypominajÄ…cÄ… dzisiejszy dryf w kierunku postpolityki. To droga do kontroli
nad rzeczywistością poprzez opanowanie dyskursu. Taoiści podjęli próbę rozwiązania problemu niezgody na
poziomie języka: odrzucili wszystko, co sugeruje izolowanie, rozdzielenie i definiowanie. Odrzucili słowa:
nazwy definiujÄ…ce, odrÄ™bne koncepcje. PowinniÅ›my zgÅ‚adzić jest« i nie jest«, tak« i nie tak«. Gdzie sÄ…
słowa będzie niezgoda . Chodzi więc o sparaliżowanie weryfikującej rzeczywistość funkcji słowa,
sparaliżowanie tego, co nazywamy racjonalną argumentacją.
Okresy postpolityki występowały także w historii Polski, choć nie dopracowały się tak pięknych filozoficznych
formuł. Najdłuższy bodaj zdarzył się w epoce saskiej. Znużone wojnami XVII wieku społeczeństwo
szlacheckie uznało prowadzenie polityki państwowej za dalece przerastające jego siły. Brzuchy się napełniały,
serca opróżniały, kości wzmacniały, wola słabła. Rzeczpospolita została przez jej gospodarzy puszczona z
pełną świadomością na fale postpolitycznego dryfu.
Chin nawet w okresie walczących królestw nikt nie był w stanie skutecznie podbić. Chiny zawsze
pozostawały Chinami, stopniowo tylko zmieniając swe wewnętrzne formy. Rzecząpospolitą w fazie
postpolityki mogli, a nawet musieli zająć się sąsiedzi. Polskie elity wróciły do świata polityki, kiedy trzeba już
było decydować, czy w świecie jest w ogóle jeszcze miejsce dla Rzeczypospolitej. Rywalizowały wówczas
między sobą dwie formuły polskiego patriotyzmu, który można by nazwać politycznym. Jedną określało
akcentowanie znaczenia niepodległości, suwerenności zewnętrznej: chcemy, żeby w Polsce było dobrze, a w
Polsce nie może być dobrze, jeżeli nie jesteśmy u siebie. Drugi wzór określało rozumienie znaczenia
obywatelskiej wolności: jeśli chcemy być w Polsce, to znaczy u siebie, musimy ją urządzać aktywnie w
obywatelskiej wspólnocie politycznej.
Pojawiła się jednak w XVIII wieku jeszcze trzecia formuła patriotyzmu: modernizacyjna. Streścić ją można
słowami: jeśli chcemy, żeby w Polsce było dobrze, to musi tu być tak jak gdzie indziej. Ten model patriotyzmu
łączył się często z wzorem niepodległościowym i republikańsko-wolnościowym. Jednak czasem się od nich
odrywał i wtedy lądował w próżni: tam, gdzie modernizacja polega na wyzwoleniu od ciężaru niepodległości,
od państwa narodowego, na uwolnieniu od brzemienia polityki i obywatelskiego udziału.
Credo Tuska
Miejsce do takiego lądowania w próżni przygotowywało kolejne wielkie znużenie: znużenie ponaddwustuletnią
walką, poniesionymi w niej ofiarami, w końcu samym obowiązkiem pamięci o tych ofiarach. Stan wojenny był
doskonałą szkołą takiego znużenia.
Jeśli chcemy zrozumieć fenomen polskiej postpolityki roku 2009, powinniśmy sobie przypomnieć, że jej
korzenie wyrastają z tamtego czasu z drugiej połowy lat 80. Dwadzieścia kilka lat temu tak wielu młodych
ludzi chciało z Polski wyjeżdżać i tak wielu wyjechało. Ci, którzy zostali, przygnębieni byli często poczuciem
beznadziei. Byli zmęczeni jeszcze jedną przegraną walką, jak się wtedy wydawało. Te właśnie nastroje i
swoją wobec nich odpowiedz wyraził wówczas w sposób bardzo dobitny młody absolwent historii z Gdańska.
Pozwolę sobie przytoczyć kilka cytatów z jednej z najważniejszych, moim zdaniem, fundatorskich, jak to w
dzisiejszej perspektywie można chyba uznać, wypowiedzi dotyczących istoty postpolityki III RP. Ich autorem
jest Donald Tusk. Zacytuję jego wypowiedz pod tytułem Polak rozłamany , opublikowaną w Znaku w
ankiecie o polskości w listopadzie roku 1987.
Zapytany, z czym kojarzy mu się polskość, 30-letni wtedy Donald Tusk odpowiedział: Pustka, tylko gdzieś w
oddali przetaczają się husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą Dzikie Pola i Jasna Góra. Dziejowe
misje, polskie miesiące, polskie miesiące. Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-
ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń? Polskość to nienormalność. Gdzie inni
mówią: kultura, cywilizacja i pietyzm, Polacy krzyczą: Bóg, Honor i Ojczyzna. Kiedy inni budują, kochają się i
umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy. I tylko w krótkich chwilach przerwy rozważamy nasz
narodowy etos odrobinę krytyczniej. Polskość nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem.
Polskość kojarzy się z przegraną, z pechem, z nawałnicami. I trudno by było inaczej .
Tusk cytuje dalej młodego Andrzeja Bobkowskiego, który w Szkicach piórkiem także zmagał się z
polskością. Uwagę gdańszczanina przykuły słowa pisarza: Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl? Do
niczego. Do opowiadań, prawie do legend tego kraju, który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez
dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem pokoju z osobnym
wejściem, wyczerpując całą swoją energię w kłótniach i walkach z przechodzącymi. Jak myśleć o urządzeniu
tego pokoju ładnymi meblami, bibelotami, serwantkami, gdy błocą ciągle podłogę, rozbijają i obtłukują
przedmioty? To nie jest życie, to ciągła tymczasowość życia motyla. I dlatego w charakterze naszym jest tyle
motylich cech (& ). Jakim cudem mamy być mrówkami? .
Cytat długi, ale ważny, albowiem zawiera się w nim pewien program: jak zrobić z Polaków mrówki? Jak
urządzić nasz pokój w Europie, wyposażyć w ładne meble, bibeloty, serwantki, zapomnieć o położeniu
geopolitycznym Polski i uznać je za mit, mit dwóch wrogów. Kluczowe jest tutaj założenie, że polskość to
nienormalność czyli ciągła walka, ciągłe obowiązki. Jeśli przyjąć takie założenie, w ostatnich 20 latach
możemy dostrzec ogromny postęp na drodze do normalności, z krótkimi tylko nawrotami choroby polskości.
Widać sukcesy na tej drodze. Mamy na pewno więcej bibelotów, ładnych mebli. Sąsiedzi przez 20 lat nie
błocili nam, na szczęście, podłogi ani nie obtłukiwali serwantek. Staliśmy się mrówkami, przynajmniej
niektórzy z nas. I efekty dobrej pracy, piszę to bez najmniejszej ironii, we względnie spokojnych, stabilnych
warunkach, bardzo wielu z nas odczuwa jak najlepiej. Może mogłyby być lepsze, ale przecież i tak są całkiem
dobre na tle niejednego z sąsiadów w naszym regionie Europy. Poza tym Dzikie Pola i Jasną Górę, husarie i
ułanów udało się relegować na margines edukacji. Zła historia trafia na śmietnik wiecznej terazniejszości.
Żadnych konfliktów!
Wychowani w szkole III RP przez media tworzące taką właśnie wizję utęsknionej normalności młodzi Polacy
uznali ten wzór za swój. W każdym razie duża ich część. Mówił o tym niedawny raport CBOS o pokoleniu
1989 roku, o dzisiejszych 20-latkach. Jaki jest ich stosunek do polskiej wspólnoty? Raczej nie polityczny.
Postawa pokolenia 1989 roku ujawniona w badaniach CBOS została streszczona w taki oto, chyba trafny
sposób: Chcą sami budować swoją przyszłość, a od polityków oczekują tylko tego, żeby im w tym nie
przeszkadzali . To nie patriotyzm, tylko pozytywny stosunek wobec stylu życia panującego w Polsce tak z
kolei wyniki badań skomentował prof. Marcin Król. Swoją analizę skonkludował, nie bez pewnej dumy:
Chodziło nam o wychowanie ludzi, którzy będą potrafili żyć w liberalnej demokracji, i właśnie to się udało. Są
obywatelami Europy, pozostajÄ…c w Polsce . Mamy tu wizjÄ™ Polski jako spokojnego suburbium Europy: tam
jezdzimy uczyć się i pracować, tu śpimy, odpoczywamy, zażywamy rozrywek z kolegami. Sielska wizja świata
bez polityki bo polska polityka jest brzydka. I przede wszystkim niekonieczna. Przecież jest Europa, są jej
normy, administracja, zarzÄ…dzanie, dyrektywy...
Jest więc miejsce na postpolitykę. Przynajmniej w wyobrazni dużej części młodych (choć zapewne nie tylko
młodych) mieszkańców tego kraju. To miejsce mościła na pewno dodatkowo pamięć niedawnych rządów
Prawa i Sprawiedliwości, w których podziały i konflikty, nie tylko polityczne, ale także kulturowe, zostały
wyeksponowane przez medialną histerię w stopniu sugerującym możliwość wręcz wojny domowej. Po takiej
wojnie, wirtualnej, ale angażującej emocje nie mniej niż realna, przyszedł czas na relaks. Jedynym jego
ograniczeniem ma być grozba i przypomnienie: PiS, czyli konflikt, może wrócić. To ma być jedyny powód do
niepokoju w postpolitycznej Polsce.
Żadnych innych konfliktów! Jest tak dobrze, że w ciągu blisko dwóch lat rządów PO ani jeden minister nie
został wymieniony rekord zbliżający się do wyników innej jeszcze postpolitycznej formacji, jaką stanowiły
PRL i jego gabinety (na czele z wiecznym premierem Cyrankiewiczem). Służba zdrowia minister Kopacz?
Świetnie. Wojsko ministra Klicha znakomicie. Szkoła minister Hall rewelacyjnie. Wyższe szkolnictwo i
nauka minister Kudryckiej nigdy nie było lepiej... A nade wszystko finanse pod serdeczną kontrolą (to
genialna formuła postpolityki, ukuta osobiście przez premiera Tuska) ministra Rostowskiego.
Przypominam sobie, jak na początku 2009 roku minister Rostowski stwierdził, że Polsce nie zagraża w
najbliższym czasie konflikt zbrojny, zatem można odłożyć na kilka lat program modernizacji polskiej armii i
zredukować budżet obrony do poziomu, który znamy z czasów saskich. Minister finansów jest obywatelem
brytyjskim. Teraz wyobrazmy sobie sytuację odwrotną. W Zjednoczonym Królestwie kanclerz skarbu i
obywatel polski mówi, że finansowanie floty brytyjskiej należy radykalnie obciąć, ponieważ Wielkiej Brytanii
raczej nikt nie zaatakuje w najbliższych miesiącach. Otóż tego właśnie sobie wyobrazić nie mogę. Brytyjczycy
wiedzą, że ich państwo, ich instytucje mają dla ich bezpieczeństwa, dla ich tożsamości, dla ich poczucia
pewności i ważności zasadnicze znaczenie. Mogą się z tym państwem, z jego instytucjami i ich reprezentantami
spierać, ale nie mogą sobie wyobrazić ich zastąpienia przez inne, np. europejskie. Niemiecki Trybunał
Konstytucyjny rozpatrzył właśnie skargę na traktat lizboński. Skargę wniesioną przez grupę obywateli RFN,
którzy uznali, że instytucje oraz prawo europejskie nie są lepszym zastępstwem dla niemieckich i mogą je w
niektórych ważnych aspektach pogorszyć. Trybunał tę skargę rozpatrzył, zalecając poprawki, gwarantujące
nadrzędność niemieckiego prawa. Czy w polskim Trybunale możemy sobie w ogóle wyobrazić rozpatrywanie
na poważnie podobnej skargi? Zawieszam i to pytanie...
Kuba Wojewódzki i narodziny nowego człowieka
Retoryka to jest z kolei słowo klucz do nowoczesnej postpolityki. Ale nie byle jaka retoryka. Operacja na
języku, na inteligencji pacjentów postpolityki jest, tak jak w założeniach taoizmu, najważniejsza. Odsyła nas to
skojarzenie do jeszcze jednej, może bliższej nam, szkoły postpolityki. To szkoła greckich sofistów. Retorów
potrafiących odwrócić rzeczywistość tak, by jej nowy, językowy obraz najlepiej służył potrzebom klienta.
Postpolityka zakłada konieczność powrotu do tej szkoły. Kto ciekaw, może zapoznać się z apologią
neosofistycznej cywilizacji, jaką przedstawił guru amerykańskiej teorii literatury Stanley Fish. Jak przekonuje
w swej książce Doing What Comes Naturally , polityka to świat fundamentalizmu platońskiego, postpolityka
to wyzwolony od fundamentalizmu prawdy świat pragmatyzmu i relatywizmu. Dla Fisha jedyny istotny
konflikt w dziejach przeciwstawia dwie formacje: homo seriosus (to człowiek starego świata, konfliktów o
prawdę, przywiązań do tożsamości, rodziny, ojczyzny, miejsca, polityki) i homo rhetoricus. Ten ostatni,
nowy człowiek, jest wyszkolony nie tak, aby odkrywać rzeczywistość, lecz tak, aby nią manipulować . Dla
homo rhetoricus rzeczywistość jest tym, co zostało uznane za rzeczywistość, tym, co jest dla niego przydatne .
To jest człowiek postpolityki. Widz Szkła kontaktowego , uczeń Kuby Wojewódzkiego i ministra Sławka
Nowaka. Człowiek, który nie musi widzieć rzeczywistości geopolitycznych skutków zerwania
(uzasadnionego przez ministra Sikorskiego) na linii Warszawa Kijów, upadku polskiego przemysłu
stoczniowego, skutecznej likwidacji Wojska Polskiego czy obniżających po raz kolejny poziom polskiej szkoły
nowych reform. To człowiek, który jednego dnia może oklaskiwać wsadzanie polskiej flagi w psie odchody, a
drugiego wrzeć świętym oburzeniem na autora książki, który nie dość pochlebnie opisze Lecha Wałęsę, uznając
to za obrazę legendy Solidarności.
Sztuka postpolityki polega na retorycznym manipulowaniu obrazem rzeczywistości i emocjami. Jak długo rząd
dysponuje narzędziami, o jakich Laozi czy sofiści mogli tylko marzyć, tak długo sen o skutecznej postpolityce
będzie mógł trwać. Może go przerwać jednak brutalna interwencja rzeczywistości, której ekrany medialne nie
będą w stanie przykryć np. jakiś akt ze strony Rosji albo Stanów Zjednoczonych (te państwa żyją jeszcze w
świecie polityki). Ale może nie przerwie go żaden zgrzyt. Może postpolityka zdobędzie w końcu świat. Może
w ślad za postpolityką polską pójdzie jednak niemiecka i brytyjska, w końcu nawet rosyjska i chińska, i
amerykańska?
Może być i tak. Jeśli narzędzia postpolitycznej manipulacji wygrają z rzeczywistością i będą w stanie
skutecznie zabawić nowego człowieka. Ale cena będzie duża... Będzie nią ostateczne zdziecinnienie człowieka
i upadek jego cywilizacji.
Andrzej Nowak
ur. 1960, historyk, publicysta, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i PAN, redaktor naczelny
dwumiesięcznika Arcana . Jeden z najwybitniejszych znawców historii stosunków polsko-rosyjskich.
Opublikował m.in. książki Jak rozbić rosyjskie imperium? Idee polskiej polityki wschodniej (1733-1921)
(1999), Od imperium do imperium: spojrzenia na historiÄ™ Europy Wschodniej (2004) oraz Historie
politycznych tradycji. Piłsudski, Putin i inni (2007). W Europie nr 277 z 25 lipca br. zamieściliśmy jego
tekst Portret medialnego hegemona
http://www.newsweek.pl/artykuly/po--czyli-postpolityka,46830,1/print
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Nowak, fizyka budowli, zagadnienia prawne i ogolne pytaniaDrzazga Seria Miętowa Ewa Nowak ebookKATA OCEN ZALICZEŃ I EGZAMINÓW 4sem NOWAKNowak St Rodzaje twierdzeń, Uzasadnianie twierdzeńi Folia 9 10 zasad etycznego postpowania psychologa wobec14 Nowak?rtosz ćw6więcej podobnych podstron