"Wojna nie jest przygodą (...) Wojna jest chorobą."
');
//-->
"Wojna nie jest przygodą (...) Wojna jest chorobą.",
Antoine de Saint-Exupery był pisarzem. Był też pilotem. Był wreszcie żołnierzem. Latał
wielokrotnie w misjach nad Północną Afryką. Lądował nawet awaryjnie na Saharze. Lecz jego
wojenne doświadczenia nie były chyba aż tak wstrząsające jak te, które stały się udziałem wielu
mieszkańców Starego Kontynentu. Mimo to ten wnikliwy obserwator życia i ludzkiej psychiki tak
trafnie oddał charakterystyczną cechę wojny - jej przerażającą chorobliwość.
Wojna to przede wszystkim chorobliwa sytuacja. Nic nie dzieje się tak, jak zwykło się dziać
w czasach pokoju. Społeczności ludzkie przestają prawidłowo funkcjonować. Podstawowe
czynności dnia codziennego zaczynają sprawiać znaczne kłopoty. Bo przecież jak wyobrazić
sobie na dłuższą metę życie w wielkim mieście bez prądu, gazu i wody? Do tego dochodzą
kłopoty z aprowizacją. Coraz trudniej zdobyć pożywienie i wodę do picia. Dodajmy jeszcze
dywanowe naloty, ostrzał z ciężkiej artylerii lub choćby snajperów na ulicach, a każdy dzień
spędzony w takich warunkach okaże się istnym piekłem.
Taka chorobliwa sytuacja wielkiego miasta objętego wojenną pożogą ukazana jest w "Pamiętniku
z powstania warszawskiego" Mirona Białoszewskiego. Autor z kronikarską skrupulatnością
zapisuje dzień po dniu przebieg powstania w Warszawie. Relacja ta jest o tyle wartościowa
i interesująca, iż Białoszewski opisuje powstanie z pozycji zwykłego cywila, postronnego
świadka wydarzeń.
Żołnierze powstańczej Warszawy pojawiają się w opowieści narratora nader rzadko. Nie ma się
czemu dziwić, wszak kieruje się on zdrowym instynktem przeżycia i unika przebywania na
pierwszej linii ulicznych frontów. Opisy powstańców i ich walki pozbawione są występującego
w innych źródłach heroizmu i patosu. Żołnierze AK i innych zbrojnych ugrupowań stolicy
pokazani są bardzo naturalnie. Źle uzbrojeni, często głodni, pozbawieni sprawnego kierownictwa
i działający w sposób nieskoordynowany z powodu trudności w przepływie informacji. Przekazy
o ich sukcesach i niepowodzeniach są lakoniczne, choć nie pozbawione emocji: "Mokotów padł",
"Nasi zdobyli wodociągi".
Bardzo rzetelnie autor ukazuje funkcjonowanie miasta i jego obywateli w bitewnych warunkach.
Zupełnie zmienia się katalog codziennych czynności mieszkańców. Na plan pierwszy już
w początkowych dniach walki wysuwa się sprawa zaopatrzenia. Zdobycie pięciu kilogramów
kartofli staje się sukcesem na miarę zakupu trzykrotnie przecenionego futra z szynszyli
w czasach pokoju. Udział w akcjach gaśniczych staje się sprawą powszednią. Nikogo również
nie dziwią codzienne naloty. Przedostanie się do sąsiedniej dzielnicy czasem graniczy z cudem,
czasem jest zupełnie niemożliwe ze względu na ciągłe zmiany przebiegu linii frontu. Niektórzy
z tych, których wybuch powstania zaskoczył choćby dwie przecznice od domu, powracali do
swych domów dopiero po kilkunastu dniach, nie mając żadnych wieści od rodziny, ani nie mogąc
przesłać jej informacji o sobie. W ogóle wszelakie nowiny, rozkazy dowództwa skierowane do
mieszkańców miasta rozchodziły się metodą z ust do ust. Życie przenosi się ze względu na
bezpieczeństwo do piwnic. Wybija się w ich ścianach otwory, aby umożliwić komunikację bez
konieczności wychodzenia na ulicę. Ulicami przemieszcza się Wehrmacht lub ci, którzy
naprawdę muszą.
Wszystkie działania ludzkie noszą znamię prowizoryczności. Piwniczna kuchnia zrobiona
z dwóch cegieł, legowisko z zapasowego odzienia, ścianka dzieląca piwniczne pomieszczenie
ze znalezionego gdzieś kawałka blachy i paru cegieł. Żyje się z dnia na dzień, bez planu.
Może jutro to się skończy, może coś się zmieni, a może w ogóle do jutra się nie dożyje.
Jeszcze bardziej zwyrodniałą sytuację odmalowuje Marek Edelman w wywiadzie-rzece "Zdążyć
przed Panem Bogiem". Rzecz dotyczy wcześniejszych niż powstanie warszawskie wydarzeń
- powstania w warszawskim getcie.
Podczas gdy mieszkańcy Warszawy w czasie powstania mieli całkiem realną nadzieję na
przeżycie, żydowscy bojownicy takiej nadziei żywić nie mogli. Było ich zaledwie niewielu więcej
ponad dwustu, źle uzbrojonych, zdanych wyłącznie na swe siły. Naprzeciw nim stanęły trzy
doborowe dywizje Schutz Schtaffeln, w tym jedna pancerna, wszystkie zaprawione w miejskich
walkach. Jedynym celem żydowskich powstańców stało się "umrzeć godnie na oczach świata".
W warszawskim getcie nie było walki. Było programowe palenie i wyburzanie budynku po
budynku, niszczenie bunkra po bunkrze. Wyłapywano pozbawionych amunicji żydowskich
żołnierzy jak szczury z nory. Zresztą mało który oddawał się żywcem w ręce hitlerowskich
oprawców. Obraz zawarty w "Zdążyć przed Panem Bogiem" nie jest już nawet obrazem choroby,
która zawsze jest przecież zaburzeniem jakiegoś porządku. To obraz totalnego chaosu. Obraz
końca cywilizowanego świata.
Lecz wojna to nie tylko schorzała sytuacja. Ta daje się wyleczyć. Wystarczy upływ kilku lat od
zakończenia działań zbrojnych, aby z punktu widzenia społeczno-gospodarczego o niej
zapomnieć. Znacznie gorsze jest to, że wojna to także chore, psychicznie zdeformowane
jednostki. Tych zazwyczaj uleczyć się nie udaje. W wyniku wojen cierpią zarówno osobowości
ofiar, jak i oprawców.
Bardzo interesującym i wnikliwie zanalizowanym przykładem skrzywienia osobowości wojennego
zbrodniarza jest postać Jurgena Stroopa, naszkicowana przez Moczarskiego w "Rozmowach
z katem". Z punktu widzenia Stroopa nie uczynił on niczego złego, miał po prostu pecha urodzić
się w niewłaściwych czasach i niewłaściwym miejscu. Był on najlepszym typem Niemca, jakiego
mogła sobie wymarzyć III Rzesza. Obowiązkowy, skrupulatny, pełen energii, elastyczny
w działaniach i dyspozycyjny. Jednak te wszystkie atuty żołnierza doskonałego zostały
wykorzystane do zbrodniczych celów. Jako wysoki oficer SS Stroop organizował eksterminację
rdzennych narodów na podbitych terenach, poszerzając tym samym tak niezbędną dla Niemców
przestrzeń życiową. On też dowodził akcją tłumienia powstania w warszawskim getcie.
Przebywając w powojennym polskim więzieniu z wyrokiem śmierci, ani na moment nie zwątpił
w słuszność swojej wojennej kariery. Wyrok przyjął ze zrozumieniem, ale nie dlatego, iż
poczuwał się do odpowiedzialności za zarzucane mu zbrodnie przeciw ludzkości. Uważał, iż
naturalne jest, że zwycięzcy pozbywają się przegranych. Jedyną więc winą, do jakiej się
przyznawał, było to, że należał do przegranej armii. Wykazuje w ten sposób całkowity zanik
zwykłych ludzkich uczuć, zupełne zniszczenie wrażliwości. Zaczął on funkcjonować w odmiennej
rzeczywistości, w realiach świata nazistowskiej propagandy. Nie był w stanie myśleć
kategoriami powojennymi, on wciąż był przedstawicielem pokonanej, acz nie zniszczonej,
"rasy panów".
Po stronie ofiar, dotkniętych chorobą wojny, stoi Tadeusz Borowski. Przebywa on większą
część wojny w Oświęcimiu. Tam, aby utrzymać się przy życiu, należało przyjąć twarde realia
obozu. Nie było tam miejsca na humanitarne odruchy, przeżyć mogli tylko najsilniejsi
i najbardziej bezwzględni.
Tadeusz wkrótce staje się człowiekiem zlagrowanym, poddanym całkowicie prawidłom
obozowego życia. Taka akceptacja obozowej rzeczywistości pozwala mu w niej utrzymać się
przy życiu, lecz zabija w nim najmniejsze okruchy człowieczeństwa.
Wszelkie takie przypadki w sposób dobitny i nader przygnębiający potwierdzają tezę
Saint-Exupery'ego, iż wojna to wszechogarniająca choroba, nie mająca niczego wspólnego nawet
z cieniem przygody. Trawi ona nie tylko społeczeństwa, ale i poszczególne jednostki,
a okrucieństwo jej polega głównie na tym, iż kładzie się niezatartym cieniem na życiu tych,
którzy w niej uczestniczą.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Zalecenia WHO Porod nie jest chorobaPrawo do zasiłku chorobowego nie jest uzależnioneADHD nie jest wymyśloną chorobąChoresterol nie jest groźny margaryna art Polityki2006 01 Niepełnosprawność nie jest barierąCzytanie nie jest trudne kl6 test12Polska jest moją Ojczyzną, nie jest moim państwemCzym PR nie jestCzytanie nie jest trudne kl6 test1Jacek Jerzycki Upadłość nie jest klęskąNie jest dopuszczalna droga sądowaupadlosc nie jest kleskaCzytanie nie jest trudne kl6 test3Chromosom Y się regeneruje Wyglada na to iż nie jest on strukturą szczątkowąmUpadlosc nie jest kleska (upadłość, firma, biznes, działalność)Upadlosc nie jest kleska(1)Czytanie nie jest trudne kl6 test11więcej podobnych podstron