Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
III.97)
Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana
Maria Valtorta
Księga III - Drugi
rok życia publicznego
–
POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA –
97.
MAGDALENA
W
DOMU FARYZEUSZA SZYMONA
[por. Łk 7,36-50]
Napisane 21 stycznia 1944. A,
1556-1564
Aby mnie
pocieszyć w licznych cierpieniach i pomóc mi zapomnieć o
złości
ludzi, mój
Jezus udziela mi tej słodkiej wizji.
Widzę bardzo
okazałą salę. Kosztowna lampa o licznych ramionach
wisi pośrodku i jest cała zapalona. Na ścianach – bardzo piękne sukna,
miejsca do
siedzenia ozdabia markieteria. Są inkrustowane kością słoniową i
kosztownymi
blaszkami. Są tu też bardzo piękne meble.
Pośrodku
czworokątny stół, uformowany z czterech połączonych
[mniejszych] stołów. Z pewnością ustawiono go tak dla licznych
biesiadników (to sami
mężczyźni) i przykryto bardzo ładnymi obrusami oraz kosztowną zastawą.
Znajdują
się na nim liczne amfory i drogocenne puchary. Słudzy zaś kręcą się
wokół niego,
przynosząc półmiski z daniami i nalewając wino. Pośrodku czworokąta nie
ma nikogo.
Widzę bardzo piękną posadzkę, w której odbija się światło lampy
oliwnej. Za to na
zewnątrz znajdują się liczne łoża biesiadne, wszystkie zajęte przez
ucztujących.
Mam wrażenie,
że znajduję się w mrocznym rogu, w głębi sali,
blisko drzwi szeroko otwartych na zewnątrz. Równocześnie wejście
zasłania ciężkie
sukno lub dywan zwisający z odrzwi.
W miejscu
najbardziej oddalonym od drzwi znajduje się pan domu wraz ze
znaczącymi zaproszonymi. To mężczyzna starszy, odziany w białą obszerną
tunikę,
ściśniętą w talii haftowanym pasem. Cała szata, także przy szyi i
mankietach, ma
haftowane pasy. Wykonane są w taki sposób, jakby to były wyhaftowane
wstęgi lub
galony, jeśli ktoś tak to woli nazwać. Twarz tego starszego mężczyzny
nie podoba mi
się. To twarz złośliwa, zimna, pyszna i chciwa. Po przeciwnej stronie,
naprzeciw niego,
znajduje się mój Jezus. Widzę Go z boku, a właściwie nawet z tyłu. Ma
Swą zwykłą
białą szatę, sandały, włosy o zwyczajnej długości, przedzielone z
przodu
przedziałkiem.
Zauważam, że
zarówno On jak i wszyscy biesiadnicy nie leżą
prostopadle do stołu – sądziłam, że tak leży się na łożach biesiadnych
– lecz
równolegle. W wizji wesela w Kanie nie zwróciłam na ten szczegół
większej uwagi.
Widziałam, że jedzono opierając się na lewym łokciu, ale wydawało mi
się, że nie
leżeli, bo łoża nie były tak zbytkowne i o wiele krótsze. Te to
prawdziwe łoża,
podobne do współczesnych tureckich kanap.
Jezus ma za
sąsiada Jana i ponieważ opiera się lewym łokciem (jak
wszyscy), dlatego uczeń znajduje się unieruchomiony pomiędzy stołem, a
ciałem Jezusa.
Jego lewy łokieć znajduje się na wysokości pachwiny Nauczyciela, tak że
Mu nie
przeszkadza w jedzeniu. Może też oprzeć się o Jego pierś, gdyby chciał.
Nie ma
niewiast. Wszyscy mówią, a pan domu zwraca się od czasu do
czasu do Jezusa z poufałością pełną ostentacji i z widoczną wyższością.
Jest
oczywiste, że chce pokazać Jezusowi, a także pozostałym obecnym, że
uczynił Mu
wielki zaszczyt zapraszając Go do swego bogatego domu –
Jego, biednego proroka, którego osądza się też jako nieco
egzaltowanego...
Widzę, że
Jezus odpowiada grzecznie, spokojnie. Uśmiecha się lekko
jak zwykle do tych, którzy Mu zadają pytania; Jego uśmiech staje się
natomiast
promienny, jeśli tym, który pyta albo nawet tylko patrzy, jest Jan.
Widzę, jak
podnosi się kosztowne sukno okrywające otwór drzwiowy, i
wchodzi niewiasta – młoda,
przepiękna, bogato
odziana i starannie uczesana. Ma bardzo gęste jasne włosy, które tworzą
na jej głowie
prawdziwą ozdobę z kosmyków uczesanych artystycznie. Wygląda jakby
nosiła złoty
kask, cały rzeźbiony, tak bardzo fryzura jest błyszcząca i gęsta. Ma na
sobie szatę,
którą określiłabym jako bardzo ekscentryczną i skomplikowaną, jeśli
porównam ją z
suknią, którą zawsze widywałam u Dziewicy Maryi. Sprzączki na
ramionach, klejnoty dla
podtrzymania marszczeń, na piersiach złote łańcuszki, aby je uwydatnić,
pas ze
złotymi guzami i drogocennymi kamieniami... Szata prowokująca, która
ukazuje linie jej
przepięknego ciała. Na głowie ma welon tak delikatny, że... niczego nie
zakrywa.
Stanowi tylko ozdobę i nic więcej. Na nogach ma kosztowne sandały ze
złotymi ozdobami – sandały z
czerwonej skóry, splecione w kostkach.
Wszyscy z
wyjątkiem Jezusa odwracają się, żeby na nią spojrzeć.
Jan obserwuje ją przez chwilę, potem odwraca się do Jezusa. Inni
wpatrują się w nią
bacznie i pożądliwie. Jest to wyraźne i niestosowne. Niewiasta jednak
nie patrzy na
nich wcale i nie zważa na szept –
jaki się podnosi
od chwili, gdy weszła – ani na
mrugnięcia oczyma
wszystkich biesiadników z wyjątkiem Jezusa i ucznia. Jezus zachowuje
się, jakby niczego
nie zauważył: nadal mówi do pana domu, kończąc rozmowę, jaką z nim
rozpoczął.
Niewiasta
idzie w stronę Jezusa i klęka u stóp Nauczyciela. Stawia
na ziemi małą wazę w kształcie amfory, bardzo wybrzuszonej. Zdejmuje z
głowy welon,
odpinając kosztowną spinkę, która go mocowała do włosów. Zdejmuje
pierścienie z
palców i kładzie wszystko na łożu, przy stopach Jezusa. Potem ujmuje w
swe ręce Jego
stopy – najpierw prawą, potem lewą
– i zdejmuje Mu sandały. Stawia je
na posadzce, potem
szlochając całuje Mu stopy i opiera o nie czoło. Głaszcze, a jej łzy
spadają jak
deszcz, błyszczą w świetle lampy i zwilżają te kochane stopy.
Jezus lekko,
nieznacznie odwraca głowę i Jego lazurowe spojrzenie
pada przez chwilę na pochyloną głowę. To spojrzenie, które udziela
rozgrzeszenia.
Potem ponownie patrzy na środek [sali]. Nie przeszkadza kobiecie
płakać. Inni jednak
– nie. Żartują między sobą, mrugają do siebie, szydzą. A faryzeusz
siada na
chwilę, aby lepiej widzieć. Jego wzrok wyraża pragnienie, gniew,
ironię. Pożąda tej
kobiety, jego uczucie jest jawne. Z drugiej strony jest rozgniewany, że
weszła tak
swobodnie, a to mogłoby innym nasunąć myśl, że kobieta... jest bywalcem
tego domu. I
wreszcie ironiczne spojrzenie przeznaczone jest dla Jezusa...
Niewiasta na
nic nie zważa. Nadal wylewa obfite łzy, bez krzyku.
Jedynie wielkie łzy i rzadki szloch... Wreszcie rozplata włosy,
wyjmując złote spinki,
które podtrzymywały na miejscu jej skomplikowane uczesanie, i także te
spinki kładzie
obok pierścieni i wielkiej zapinki do podtrzymywania welonu. Złote
włosy rozsypują
się na ramiona. Bierze je dwiema rękami, przekłada do przodu i ociera
nimi mokre stopy
Jezusa, aż stają się suche. Potem zanurza palce w wazie i wyjmuje z
niego balsam lekko
żółty i bardzo pachnący. Woń przypominająca lilie i tuberozy rozchodzi
się po sali.
Niewiasta wyjmuje olejek szczodrze. Nakłada, rozciera, całuje i
głaszcze.
Jezus od czasu
do czasu patrzy na nią z pełną miłości litością.
Jan, który odwrócił się zaskoczony, słysząc szloch, nie potrafi oderwać
wzroku od
Jezusa i niewiasty. Patrzy to na Niego, to na nią.
Twarz
faryzeusza staje się coraz bardziej odpychająca. Tu słyszę
słowa znane z Ewangelii... a słyszę je wypowiadane takim tonem
i towarzyszy im takie
spojrzenie, że głowa starego zawziętego faryzeusza pochyla się.
Słyszę słowa
odpuszczenia grzechów skierowane do niewiasty, która
odchodzi, zostawiając klejnoty u stóp Jezusa. Welonem okryła
rozplecione włosy,
związując jak najlepiej. Jezus –
wypowiadając
słowa “Idź w pokoju” – kładzie jej
z wielką
słodyczą na chwilę ręce na pochylonej głowie.
Przekład: "Vox Domini"
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
863 03ALL L130310?lass101Mode 03 Chaos Mode2009 03 Our 100Th Issuejezyk ukrainski lekcja 03DB Movie 03 Mysterious AdventuresSzkol Okres pracodawców 03 ochrona ppożFakty nieznane , bo niebyłe Nasz Dziennik, 2011 03 162009 03 BP KGP Niebieska karta sprawozdanie za 2008rid&657Gigabit Ethernet 03Kuchnia francuska po prostu (odc 03) Kolorowe budynie10 03 2010więcej podobnych podstron