Sadystyczny SS man zabity w samo południe


Sadystyczny SS-man zabity w samo południe
Ta akcja polskiego podziemia pozostawała w cieniu zamachu na Kutscherę. Powstańcy
wykonali wyrok na słynącym z okrucieństwa esesmanie - Ernście Weffelsie - kacie z
Pawiaka.
Więzienie przy ulicy Pawiej w Warszawie cieszyło się ponurą sławą w czasie okupacji
hitlerowskiej. To wszystko, co znamy z niezliczonych filmów i seriali wojennych
(począwszy od "Akcji pod Arsenałem", przez "Polskie drogi", a skończywszy na "Czasie
honoru"), działo się naprawdę. Sadystyczni strażnicy, nieludzkie traktowanie, fatalne
warunki sanitarne, głód i choroby zakazne - taka była codzienność przetrzymywanych tam
ludzi.
Samo więzienie zbudowano w pierwszej połowie XIX wieku. Od czasów powstania
styczniowego przetrzymywano tam więzniów politycznych. Więzieniem śledczym -
zarówno kryminalnym, jak i politycznym - był Pawiak do 1918 roku i taki też charakter
zachował w Polsce niepodległej. Po kapitulacji Warszawy w 1939 roku cały kompleks
przejęli Niemcy, a od marca 1940 roku podlegał on bezpośrednio Wydziałowi IV Tajnej
Policji Państwowej, znanej bardziej jako gestapo. Większość przetrzymywanych tam osób
trafiała do gmachu przy alei Szucha na przesłuchania, po których więzniowie wracali na
Pawiak nierzadko z poważnymi urazami wewnętrznymi, połamanymi kończynami,
wybitymi zębami, wyrwanymi paznokciami, a wielu z nich zostało zakatowanych na śmierć.
Wyrok na Weffelsa
"Pawiak pomścimy" - taki napis malowano na warszawskich murach w czasie okupacji. I nie
było to tylko puste hasło. Najgorsi niemieccy sadyści znani byli wywiadowi Związku Walki
Zbrojnej, a potem Armii Krajowej. Podziemne sądy po krótkich procesach wydawały
wyroki śmierci na najbardziej znienawidzonych i wykazujących się wyjątkowym
okrucieństwem nazistów. Największym problemem było jednak samo wykonanie wyroku,
gdyż esesmani byli uzbrojeni, a poza tym pracowali i mieszkali w dzielnicy, która podlegała
szczególnej ochronie policji i żandarmerii.
Jednym ze skazanych przez podziemny sąd zbrodniarzy był SS-Sturmmann Ernst Weffels -
kierownik zmiany oddziału kobiecego na Pawiaku. Nawet jak na esesmana wykazywał się
niespotykanym bestialstwem. Był grozny z innego jeszcze powodu. W śledztwie
dotyczącym przekazywania grypsów na zewnątrz więzienia odkrył, że stoją za tym polscy
lekarze więzienni. W tej sytuacji kierownictwo walki podziemnej wydało na Weffelsa
wyrok.
Do akcji przygotowano się starannie. Ustalono najpierw, jaki tryb pracy mają strażnicy.
Otóż pełnili oni dyżur przez 24 godziny, następnie mieli dzień odpoczynku, i znów całą
dobę spędzali na służbie. Sprawdzono również, że esesmani są przewożeni na Pawiak z alei
Szucha 23, a po zakończonej pracy odwożeni w to samo miejsce. Dopiero stamtąd wracali
do swoich kwater. Wywiad polegał zatem na codziennej obserwacji ciężarówek
przewożących strażników na Pawiak. Po pewnym czasie rozpoznano osobę odpowiadającą
rysopisowi zbrodniarza.
1
Dalsza obserwacja wykazała, że Niemiec mieszka przy ulicy Koszykowej 6. Potwierdził to
jeden z byłych więzniów Pawiaka, który rozpoznał Weffelsa. Ustalono, że esesman udaje się
co drugi dzień na Szucha około godziny 12.00, a wraca około 14.00 następnego dnia. Dalsze
obserwacje niczego nie zmieniły i 25 września 1943 roku zakończono ten etap akcji.
Agat w akcji
Cała operacja została przygotowana i przeprowadzona przez oddział dywersji bojowej
Kierownictwa Dywersji AK (Kedywu), zwany Agat (od antygestapo). Głównym zadaniem
pododdziału było wykonywanie wyroków śmierci wydawanych przez sądy państwa
podziemnego. Pierwszą dużą akcję Agat przeprowadził 7 września 1943 roku - wykonał
wyrok śmierci na komendancie Pawiaka Franzu Burcklu. Od tamtej pory żaden kat z
gestapo czy SD (niemiecka Służba Bezpieczeństwa) nie mógł czuć się pewnie na ulicach
Warszawy. Każde wyjście z domu, pomimo wzmocnionej ochrony, stało się dla oprawców
niezwykle ryzykowne. Podobnie jak ludność stolicy, żyjąca w ciągłym lęku przed łapankami
i rozstrzeliwaniami, również najbardziej sadystyczni hitlerowcy odczuli strach na własnej
skórze.
Dowodzenie akcją "Weffels" objął podporucznik Kazimierz Kardaś (pseudonym "Orkan").
Miał on do dyspozycji czterech żołnierzy. 1 pazdziernika 1943 roku o godzinie 9.00 w domu
"Orkana" odbyła się odprawa, a o 11.00 żołnierze zaczęli pojedynczo opuszczać mieszkanie.
Wykonanie wyroku miało odbyć się na rogu ulic Koszykowej i 6 Sierpnia (obecnie aleja
Wyzwolenia). W okolicy znajdowały się główny gmach gestapo, dowództwo SS i policji
oraz dwa bataliony Schutzpolizei. Weffels wyszedł z domu zgodnie z przewidywaniami, o
godzinie 12.02. Po dwóch minutach, gdy znajdował się na skrzyżowaniu Koszykowej i 6
Sierpnia, podbiegł do niego "Orkan" i oddał w jego kierunku kilka strzałów z bliskiej
odległości. Niemiec, choć został trafiony kilkoma pociskami, nie upadł. Mało tego - zaczął
uciekać w stronę pobliskiego parku.
Zanim jednak tam dotarł, znów został trafiony przez podporucznika Kardasia, któremu
skończyła się w tym momencie amunicja. Weffels skorzystał z tego, że Polak wymieniał
akurat magazynek, i schronił się w parku. "Orkan" bez trudu odnalazł ciężko rannego
esesmana i z bliskiej odległości strzelił mu w głowę, zabrał broń i dokumenty. Czterej
pozostali żołnierze z ubezpieczenia toczyli w tym czasie walkę z zaalarmowanymi
Niemcami. AK-owcy ostrzelali wojskowy samochód z kilkunastoma żołnierzami. Pojawił
się też motocykl z przyczepą i trzema żandarmami, którzy szybko uciekli, gdy tuż za nimi
wybuchł granat filipinka.
W całym zamieszaniu napatoczył się też nie wiadomo skąd granatowy policjant, który
również uciekł w panice, kiedy zobaczył wycelowaną w siebie broń. Cały czas strzelając,
polscy żołnierze wsiedli w końcu do samochodu i odjechali bezpiecznie z miejsca akcji. Po
stronie polskiej nie zanotowano żadnych strat, nikt nie został nawet ranny.
Strach wśród oprawców
Akcja "Weffels" miała ogromny wydzwięk psychologiczny. I to zarówno wśród Polaków,
jak i funkcjonariuszy niemieckiego aparatu terroru. Społeczeństwo podtrzymywała na
duchu, dawała wyrazny sygnał, że polskie państwo działa. Niemcom natomiast
uświadomiła, że ich zbrodnie nie są bezkarne i że żaden oprawca nie może być pewny dnia
ani godziny. W biuletynie informacyjnym kierownictwa walki podziemnej ukazała się
2
lakoniczna notatka dotycząca akcji "Weffels": "Dnia 1 X o godz. 12.05 w W-wie został
zastrzelony SS-Sturmmann Ernst Weffels, kat i oprawca w więzieniu kobiecym na
Pawiaku".
Ten spektakularny wyczyn oddziału Agat jest stosunkowo mało znany, gdyż przez lata
pozostawał w cieniu najsłynniejszej akcji bojowej sprzed powstania  zamachu na szefa SS i
Policji Franza Kutscherę. W niej również brał udział  Orkan . Niestety, 6 maja 1944 roku
został ciężko ranny w nieudanej akcji  Stamm (była to próba likwidacji wysokiej rangi
funkcjonariusza warszawskiego gestapo) i zmarł tego samego dnia w konspiracyjnym
szpitalu w wieku 25 lat. W miejscu dawnego więzienia przy ulicy Pawiej mieści się obecnie
muzeum.
Jakub Czarniak dla "Polski Zbrojnej"
2011-02-16 (18:55)
3


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
W samo południe
Dozois, Gardner R [SS] The Man Who Waved Hello [v1 0]
Gold, H L [SS] The Man with English [v1 0]
Thrilling Tales Advanced Class Man of Mystery
The Best Way to Get Your Man to Commit to You
man ft 817
Gifune, Greg F obedient flies (SS)(txt)
Kelis Mr UFO Man
t r?ss
les10 man mem20 tell me
Estleman, Loren D [SS] Preminger s Gold [v1 0]
Tracey, Robyn [SS] Siren Singers [v1 0]

więcej podobnych podstron