wieczn 12



12. "STAŃ POŚRODKU CHWILI OBECNEJ"

Na szczęście wieczność nie jest dostępna tylko w modlitwie. Cokolwiek robisz, możesz pokonać przemijalność czasu i doświadczyć wieczności. Warunkiem jest jednak, abyś respektował głos swego sumienia, a przez to pozostawał w zgodzie z wolą Bożą tu i teraz.

ŻYJ W RZECZYWISTOŚCI!
Potrzeba tylko jednego, abyś był obecny w rzeczywistości chwili obecnej. Słowo "rzeczywistość" łączy się ze słowem "urzeczywistniać" (czynić, działać) , a tym, kto działa, jest Bóg. Rzeczywistość więc zbiega się z działaniem Boga. Poza nią żadna rzeczywistość nie istnieje. Może zawiera ona w sobie twoje cierpienie, twoje napięcia i lęki. Jednak akceptując stan, w jakim się znajdujesz, trwasz w rzeczywistości, pośrodku Bożego działania, a poprzez to także i w Nim. Wówczas otwiera się wieczność.
Nie myl jednak akceptacji swego obecnego stanu z rezygnacją! Trzeba wciąż powtarzać jedno: prawdziwa akceptacja jest otwartością na przemieniającą moc Bożą.
Drogę do siebie Bóg uczynił tak krótką i łatwą, że mamy trudności, aby ją znaleźć. Przecież cały czas znajdujemy się na niej. "Z chwilą zaprzestania podróży osiągamy cel" - pisał 10 marca 1947 roku w swoim dzienniku Thomas Merton (1915-1968) . Spotykasz Boga we wszystkim, co teraz stanowi twoją konkretną rzeczywistość. Nie działa On w tobie zgodnie z dawnym planem, jaki powziął na początku, kiedy zaczął cię stwarzać, ale nieustannie dostosowuje się do tego stanu, w jakim się aktualnie znajdujesz, choćby był on konsekwencją twojej niewierności i grzechu. Jeżeli ktokolwiek jest realistą, to jest nim naprawdę Bóg. "Chodzi o to, że tam, gdzie jesteś, właśnie w tym stanie, w jakim aktualnie trwasz, tam jest On. Tam jest Jego bliskość z tobą i twoja bliskość z Nim" - pisał Hjalmar Ekstróm (1885-1962) . Tu, i tylko tu i teraz, jesteś całkowicie jedno z Bogiem.
Nie musisz więc na siłę chcieć wyjść ze swego stanu. Masz go zaakceptować, spocząć w nim, otworzyć się na swój lęk i ból, spotkać Boga pośrodku samego siebie, w twoim centrum. Jan od Krzyża mówi, że możesz być w swoim centrum, nie będąc jeszcze w swym najgłębszym centrum . To pocieszające!
Może wcale tego nie potrafisz. Spocznij więc w twej niemożności odpocznienia i zawierzenia. Bóg wykorzystuje nawet twój niepokój i napięcie. "Takie napięcie i niepokój nie są daremne - pisze Hjalmar Ekstróm - ale mają swoje tajemnicze zadanie do spełnienia. Sami tylko nie wiemy, j ak to się ma stać" .Mądrość Boża wykorzystuje wszystko, aby nas pociągnąć do siebie. "Ze wszystkim, co nam się w życiu przydarza, z naszym grzechem i naszymi niedostatkami, z lenistwem i brakiem rozsądku - ze wszystkim wprowadza nas tam ( w niebiański świat) i my wchodzimy
Akceptując to, co jest teraz, spoczywając w tym, zawierzasz siebie Bogu. W momencie, kiedy masz odwagę stanąć oko w oko z chwilą obecną, natychmiast wpadasz w Boże ręce. Wówczas On może tę sytuację wykorzystać na urzeczywistnienie swojej woli względem ciebie, choć sytuacja jest bezpośrednim następstwem twojego grzechu albo grzechu innych ludzi. W tym kryje się tajemnica rekordów, jakie bili święci w drodze do Boga. Wszystko przyjmowali jako dar od Niego, wszystko było wykorzystane w stu procentach, wszystko z wdzięcznością oddawali Jemu. Każda chwila wprowadzała ich w głębszą relację z Bogiem.
Jeżeli nie chcę akceptować tego, co jest teraz, to uciekam od rzeczywistości, wymykam się z Bożych rąk. Wówczas dane sytuacje nie przynoszą owoców ani mnie, ani innym ludziom. Jednak kiedy akceptuję, wszystko staje się owocne. Każde cierpienie można włączyć w odkupieńcze dzieło Jezusa. "Wszelkie ludzkie cierpienie, skądkolwiek by przychodziło, kiedy oddasz się Panu, zostaje przemienione w dźwiganie krzyża na Jego drodze. Tak, zostanie ono przemienione w "cierpienie dla Chrystusa, choć początkowo wypływało z innego źródła" . "Z cierpienia Pan sporządza krzyż dla nas, jeżeli i my z pokorą umiemy go przyjąć wraz z jego Dawcą" .
PEŁNA OBECNOŚĆ
Stanąć w chwili obecnej znaczy być całkowicie w tym, co robisz. Age ąuod agis (czyń, co czynisz), brzmi stare powiedzenie. Kiedy jesz, to jedz i lepiej nie czytaj gazety! Kiedy spacerujesz, to spaceruj! Otwórz wszystkie swoje zmysły, kosztuj piękna natury i nie żyj swoimi myślami! Gdy słuchasz drugiego człowieka, to słuchaj go i nie myśl o tym, co masz mu odpowiedzieć. Kiedy śpisz, śpij jak możesz najlepiej i nie rozmyślaj o niepowodzeniach minionego dnia! Rób jedno po drugim! Wszystko ma swój czas! Pozwól, aby były jasne i wyraźne granice pomiędzy poszczególnymi czynnościami. Zaangażuj się w pełni w to, co teraz robisz, i zostaw to zupełnie, kiedy zaczynasz coś innego.
Nigdy nie powinniśmy mieć wrażenia, że mamy "dużo" do zrobienia. Właśnie teraz mamy tylko jedną jedyną rzecz do zrobienia. Nie potrzebujemy martwić się o to, co nastąpi za chwilę. Owa chwila sama zatroszczy się o siebie. Każda chwila ma dość swojej biedy (por. Mt 6,34).
Zarozumialstwem jest chcieć zawsze robić wiele rzeczy naraz. W tym znaczeniu zawsze chcemy być jak Bóg (Rdz 3,5). W Nim istnieje doskonała równoczesność pomiędzy ideą i spełnieniem, między słowem i aktem. "Powiedział i stało się". W idei jesteś podobny do Boga i możesz dokonać przeglądu swego życia, jego początku i celu. Możesz nawet przebiec myślą całą historię, ale gdy chodzi o wykonanie tego, co zobaczyłeś "oczami duszy", tutaj musisz stawiać krok po kroku, tutaj napotykasz na własną ograniczoność. Jeżeli jej nie zaakceptujesz, szkodzisz samemu sobie. To, co masz uczynić w danej chwili, to tak niewiele, ale za to ambicje masz niezmierzone!
A jednak właśnie akceptując swoje ograniczenia i będąc zupełnie zadowolonym z tego niewiele, które masz zrobić w danej chwili, najbardziej zbliżasz się do wieczności. Przegląd całej historii ludzkości daje zadowolenie na płaszczyźnie intelektualnej, ale żadnego przeżycia wieczności. Daje je natomiast pełna obecność w owym "teraz". Kiedy akceptujesz wyraźne granice chwili obecnej i nie usiłujesz zapełnić ich wieloma sprawami równocześnie, wówczas chwila obecna zyskuje taką moc, że eksploduje w wieczności. Zaczyna być podobna do Bożego wiecznego teraz. To najmniejsze prowadzi do tego, co największe.
Całkowita obecność oznacza, że jesteś w pełni zaangażowany w zadanie danej chwili. Skoncentrowane są wszystkie siły. Z uwagi na to, że całą swoją uwagę skupiasz na jednym zadaniu, sam stajesz się jednością. Rozbicie zostaje przezwyciężone. Obecność w "teraz" ma tajemniczą zdolność odbudowywania wewnętrznej jedności, a nawet uaktywniania niepotrzebnych dotychczas rezerw. Skupienie uwagi budzi nowe siły, głębsze pokłady istniejące w tobie, zaczynają przyłączać się do danej pracy. Koncentrując się na pracy danej chwili, sam stajesz się bardziej "zogniskowany w centrum". Pracujesz, czerpiąc z coraz głębszych pokładów swojej istoty.
Jednak pełna obecność nie wyklucza dystansu. Typowo ludzki sposób bycia cechuje dystans. Bez dystansu nie ma wolności. Pełna obecność nie oznacza, że masz się rzucać w wir pracy, dając się przez nią pochłonąć. Dystans jest częścią składową respektu, jaki okazujemy zarówno samym sobie, jak i stworzeniu. Zachowanie właściwego dystansu sprawia, że w każdej chwili jesteśmy w stanie przerwać pracę. Nie jesteśmy do niej przywiązani i ona nas nie goni. Ma ona swój wyraźny początek i jest też jej jasno wyznaczony koniec. Nie wleczemy za sobą żadnych resztek, które grają w naszej świadomości albo w snach.
W Maestring Sadhana Carlos Valles, jezuita, opowiada o swoim spotkaniu ze znanym hinduskim mędrcem - Krishnamurtim, który wyjawia mu, że czasami spaceruje całymi godzinami, nie myśląc zupełnie o niczym . Jest świadom tego, że przeczy to wszelkim psychologicznym twierdzeniom, ale on nie może przeczyć faktom. Mówi też, że w czasie snu nigdy nie miewa marzeń sennych. I to przeczy wiedzy psychologicznej. Jego zdaniem wyjaśnienie tego zjawiska jest takie: jest on całkowicie obecny w tym, co robi, tak "totalnie" wchłonięty we wszystkie swoje czynności, że nie ma już miejsca na podświadomość, której resztki musiałyby znaleźć jakieś ujście. Ponieważ jest cały w tym, co robi, nie ma w nim nic, co byłoby sfrustrowane albo stłumione. Tym samym nie ma nic, co musiałby podjąć potem.
Zapewne niewielu z nas dojdzie do takiego stopnia obecności, ale każdy krok naprzód w tę obecność oznacza również zwiększoną radość i wolność, a przede wszystkim większą dyspozycyjność wobec Boga i Jego działania.
Bycie obecnym prawie zawsze idzie w parze z odprężeniem. Czym obecność jest na płaszczyźnie psychologicznej i duchowej, tym jest odprężenie na płaszczyźnie fizycznej. Potrzeba nam attention without tension (uwagi bez napięcia). Wyrażenie "napięta uwaga" jest właściwie wewnętrznie sprzeczne, sugeruje bowiem, że uwaga zostaje zwiększona przez to, że się "napinamy". W gruncie rzeczy przez napięcie uwaga zostaje zahamowana. Przez napięcie jesteśmy odcięci od poziomu naszej głębi. To, co w nas najważniejsze, jest nieobecne. Działanie nie ma kontaktu ze źródłem i dlatego w mniejszym czy większym stopniu pozostaje bezowocne. Brakuje właściwej "inspiracji"; Bóg nie ma szans. Równocześnie brak dystansu. Dystans bierze się właśnie stąd, że jest włączony poziom naszej głębi, że działanie wypływa z centrum duszy i łączność z centrum przez cały czas jest utrzymywana. Dzięki tej łączności w centrum powstaje idealna równowaga pomiędzy poruszeniem, pochodzącym z wnętrza, a obecnością w sobie samym, która odróżnia człowieka od zwierzęcia.
Odprężenie jest królewską drogą do głębi i do wolności, równocześnie jest ono konsekwencją tego, że człowiek rzeczywiście żyje pogodzony z głębią, którą kryje w sobie. W pełni odprężony jest tylko tęn, kto skapitulował we wszystkim oprócz jednego: by być otwartym wobec Boga tu i teraz.

"OTO JA DOKONUJĘ RZECZY NOWEJ" (Iz 43,19)
Słowa "teraz" i "nowe", choć etymologicznie nie mają ze sobą nic wspólnego, to jednak w rzeczywistości są ze sobą spokrewnione. Życie w chwili obecnej sprawia, że staje się ono wspaniałą przygodą dlatego, że wszystko, co się wydarza, jest zawsze nowe.
Życie często to nic innego jak wieczne powtarzanie, a to, co nazywamy "doświadczeniem" w wielu wypadkach oznacza, że człowiek raz na zawsze uczepił się określonego sposobu postępowania, które powtarza przez resztę swego życia. Często pięćdziesięcioletnie doświadczenie jest niczym innym jak doświadczeniem jednego roku powtarzanym pięćdziesiąt razy . Nic dziwnego, że życie wydaje się nudne!
"Patrz, oto wszystko czynię nowe" (Ap 21,5). Każda chwila w twoim życiu może być nowa, ponieważ każdą Bóg stwarza na nowo. Stwarzać znaczy powoływać do istnienia z niczego. Zapewne masz swoje uwarunkowania, które zewnętrznie mniej lub bardziej kierują twoim życiem. Jednak ta horyzontalna, pozioma perspektywa nie jest pełnią prawdy. Każda chwila łączy cię, pionowo, z twoim Stwórcą, a On stwarza cię na nowo zawsze w chwili obecnej. W każdym momencie oferuje ci szansę, abyś z tej może bezkształtnej, ale przede wszystkim dającej się formować masy, jaką jest twoja przeszłość, utworzył coś zupełnie nowego.
Decydujące są nie twoje uwarunkowania, ale sposób, w jaki posłużysz się nimi. Zewnętrzne ramy twego życia, te odziedziczone i ukształtowane dziedzicznie i przez środowisko oraz przez wszystkie twoje dotychczasowe doświadczenia i wybory, zdają się ograniczać twoją wolność i wciskać cię w nudną jednolitość. Głębiej jednak, poza zewnętrzną ramą, istnieje wolność, aby samodzielnie wybierać jak chcesz odpowiedzieć na wyzwanie płynące z tej zewnętrzności. Tutaj nigdy nie napotykasz na żadne ostateczne granice. Nieustannie możesz dojrzewać i wzrastać w sztuce dawania nowych odpowiedzi na stare pytania.
Bóg jest Omegą, końcem i celem wszystkiego; jest zawsze też Alfą, początkiem (por. Ap 21,6). On jest zawsze "na początku" (Rdz 1,1; J 1,1). Zazwyczaj o "początku" myślimy jako o określeniu czasu. Powinniśmy raczej wiązać je z określeniem położenia. U Boga nigdy nic nie jest stare. On zawsze stwarza teraz.
Odróżnienie creatio (stwarzać) od consewatio (podtrzymywać, konserwować) to marna teologia stworzenia. Żyć nie oznacza nigdy "coś podtrzymywać". Żyć to zawsze zaczynać..
Dzisiaj jest tym pierwszym dniem reszty twojego życia.

BEZOWOCNE "TERAZ"
Istnieje jednak i zła "chwilowość". Gabriel Marcel, którego słowa już cytowałem, mówi o instantaneisme, o życiu dla chwili, wchodzeniu całkowicie w "aktualność".
Przede wszystkim środki społecznego przekazu mają ten nieszczęsny "charyzmat" prowokowania nas do życia dla chwili. Poprzez środki masowego przekazu mogę widzieć i słyszeć to wszystko, co dzieje się "teraz". Owo teraz łatwo jednak może stać się puste, bezowocne, ponieważ jest wyrwane ze swego kontekstu. Tutaj brak jakiegokolwiek kontaktu, zarówno z czasem przeszłym, jak i przyszłym, a już zupełnie nie ma go z Bogiem. Wymiar pionowy jest nieobecny, a ten poziomy jest tak wyjałowiony, że można mówić o wycieńczonym "teraz", "teraz" bez siły życiowej.
Oto dlaczego tak często czujemy się bezradni, oglądając telewizję. Zalewa nas potok wiadomości, wszystko, co okropnego i tragicznego wydarzyło się na świecie, zostaje streszczone w kilkuminutowym programie. Nikt jednak nie mówi o wyzwaniach, jakie niosą ze sobą te zdarzenia, ani o ich ukrytych możliwościach. O tym, co ludzie, dotknięci danymi wydarzeniami, z nimi robią. O tym się nie mówi; o tym raczej mówić nie należy.
W konsekwencji otrzymujemy skrzywiony obraz rzeczywistości. Ta, którą widzimy na ekranie naszego telewizora, nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, którą Bóg teraz stwarza. Głęboki wymiar rzeczywistości jest nieobecny, pozostaje tylko cienka powłoka.
Jednak zamiast winić środki społecznego przekazu, powinniśmy raczej szukać winy w naszym sposobie korzystania z nich. Jeżeli jesteśmy zbyt hojni w poświęcaniu im swojego czasu, to rodzi się niebezpieczeństwo, że nie widzimy już lasu, ale tylko drzewa; i choć widzimy i słyszymy wszystko, to nie wiemy, co właściwie się dzieje.
Także i w pracy możemy żyć pustą chwilą obecną, pustym "teraz". Stracić poczucie czasu nie oznacza od razu, że żyje się z Bogiem w wiecznym "teraz"! Możemy utonąć w naszej pracy, zatracić w niej własną "duszę". Możemy mieć poczucie, że czas stanął w miejscu, ale prawdopodobnie to samo czuje kot, który goni mysz. Bez tego dystansu, o którym mówiłem, nie ma postępowania właściwego człowiekowi. Ta "bezczasowość" jaką ewentualnie przeżywasz, nie wynika z tego, że żyjesz chwilą obecną, ale z tego, że praca jest dla ciebie ucieczką przed samym sobą.
Istnieje więc "teraz", które jest ubogie, nieciekawe, sterylne, choćby nawet w danej chwili dawało radość i zadowolenie. Hans Urs von Balthasar mówi o bezczasowym "teraz", bez przeszłości i przyszłości, będącym jakby negatywną wiecznością z powodu braku Boga . "Wszystko idzie parami, jedno naprzeciw drugiego", czytamy w Księdze Syracha (42,24). Pozytywnej wieczności odpowiada negatywna.
Pozytywna, autentyczna chwila nie jest wyspą, "monadą" bez drzwi i okien (Leibniz, 1646-1716). Pozytywna chwila zawiera w sobie przyszłość i przeszłość, jest syntezą wszystkich wymiarów czasu. Twoje wspomnienia i nadzieje wchodzą w chwilę obecną i ją rozszerzają. W niej spotykasz swoją przeszłość, która prosi cię: Stwórz mnie na nowo! Przekształć mnie! W chwili obecnej kładziesz podstawy swojej przyszłości. Czy istnieje lepszy sposób przygotowania przyszłości niż zaakceptowanie całym sercem swego zadania właśnie teraz?
Chwila obecna to brama wieczności. A wieczność zawiera wszystko.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Hebr 9 w 12 WIECZNOTRWAŁE WYZWOLENIE
248 12
Biuletyn 01 12 2014
12 control statements
Rzym 5 w 12,14 CZY WIERZYSZ EWOLUCJI
12 2krl
Fadal Format 2 (AC) B807 12

więcej podobnych podstron