20
N
astępnego ranka chmury przybliżyły się nieco i stały się ciemniejsze. O dziesiątej byliśmy już gotowi do nurkowania. Spike zachowywał si$ bardzo niespokojnie, wiec postanowiliśmy go zabrać ze sobą. Potrzebowaliśmy czegoś, żeby zakryć go od słońca, wiec wstąpiliśmy do kuchni i spytaliśmy Gladys, czy nie ma czegoś odpowiedniego. Przywołała Carla Sleeta, pracującego z sekatorem w ogrodzie różanym. Całe włosy, ubranie robocze i brodę miał pokryte kawałeczkami ścinanych roślin. Poszedł do zabudowań gospodarczych i przyniósł stary parasol w biało-granatowy deseń.
Zanieść do samochodu?
Nie, dziękuję. Sam to zrobię-
Założyłem wczoraj w nocy nowe zamki w domu dla owadów. Mocne
zaniki. Nie powinno być żadnych kłopotów.
Dziękuje-
Nie ma za co. Gladys, czy nie zostało ci trochę czekoladowego ciasta?
Owszem. — Dała mu kawałek i Carl poszedł do swoich zajęć.
Gladys odprowadziła nas do drzwi kuchni.
Doktor Bili czuje się okropnie z powodu tego, co się wydarzyło w nocy.
Powiem, że nie mamy mu tego za złe.
To będzie bardzo... wspaniałomyślne. Bawcie się dobrze.
Ustawiłem parasol na południowym wybrzeżu i zorientowałem wtedy, że nie wzięliśmy nic do picia. Zostawiłem Robin i Spike'a na i pojechałem do sklepu ciotki Mae. Okna przysłonięte były tymi sa wyblakłymi i upstrzonymi przez muchy firankami. Wnętrze przypomina stodołę, półki były z pokrytego trocinami drewna, a ściany z desek.
Większa cześć pomieszczenia świeciła pustkami. Głównym zapełniającym stoiska były tanie niemodne ubrania. Poza tym znajdowały J tu sandały, olejek do opalania i pamiątki dla turystów — miniaturowe cha*
128
strzechą, plastikowe tańczące dziewczyny, ryby z łupin orzechów osowych. Pachniało mączką kukurydzianą i zatęchłą wodą morską, jedyną żywą istotą była młoda kobieta o płaskiej twarzy. Miała na sobie opalacz. Oglądała telewizję, siedząc w jednym ze stoisk przy starej, j kasie. Obok stały puszki z mieloną wołowiną i marynowanymi i. Z przodu wystawiono cukierki oraz chipsy — ziemniaczane i kuku-Hziane. Z tyłu znajdowała się ściana z wahadłowymi drzwiami oraz półkami stawionymi pudełkami słodyczy. Telewizor umieszczony był obok automatu ^fonicznego na ścianie rozdzielającej stoiska.
Zauważyła mnie, ale w dalszym ciągu wpatrywała się w ekran. Obraz był zamazany, od czasu do czasu pojawiały się białe smugi. Program nadawano Guam- Dostrzegłem dużą salę o gładkich, drewnianych ścianach, długi stół ^ankietowy pod godłem znanej sieci hotelowej.
Pośrodku siedział senator Hoffman nad szklanką wody, z mikrofonem. Miał na sobie ręcznie malowaną koszulę w biało-brązowe wzory oraz kilka girland kolorowych kwiatów. Po jego obu stronach siedzieli biali mężczyźni w takich samych strojach. W jednym z nich rozpoznałem senatora z Midwest. Dalej siedziało czterech Azjatów.
Hoffman zajrzał do swoich notatek i uśmiechnął się.
— A więc pozwólcie, że na tym zakończę. Jestem szczęśliwy, że
podzieliliśmy się wizją ożywienia gospodarczego Mikronezji, wielokulturowej
Mikronezji, która z rozmachem wkracza w następne stulecie.
Znów się uśmiechnął i lekko skłonił głowę. Oklaski. Ekran zamigotał, poszarzał i zgasł. Teraz pojawiła się reklama Island Fever Restaurant, popularny temat muzyczny w wykonaniu gitar, półmiski pupu i płonące desery, „miejscowe piękności biegle wykonujące dla was stare tańce". Karykaturalny mały, pyzaty facecik w spódniczce z trawy, kręcący biodrami i mrugający do publiczności: „Przyjeżdżajcie, chłopaki".
Kobieta przycisnęła guzik pilota. Popatrzyła na ciemniejący ekran, a potem spytała:
Co podać? — Miała miły, niemal dziecinnie brzmiący głos. Około
dwudziestki, cera z trądzikiem, krótkie kręcone włosy. Pod bluzką nie miała
biustonosza. Niezbyt ładna, ale mile uśmiechnięta.
Poproszę coś do picia.
Mam kole i sprite, a na zapleczu piwo.
— Dwie kole i dwa sprite*y. — Zauważyłem kilka leżących na ladzie
w tanim wydaniu. — I może jeszcze coś do czytania.
Podsunęła mi Stephena Kinga, którego już czytałem, i kieszonkowy atlas Wlata, obie książki w zniszczonych okładkach. —- Ma pani jakieś czasopisma?
~~ Hm, może coś tutaj znajdę. — Zajrzała pod ladę. — Nie. Sprawdzę a zapleczu. Pan jest tym lekarzem, co przyjechał do doktora Billa?
Alex Delaware. — Uścisnęliśmy sobie ręce. Na jej serdecznym palcu tani pierścionek z diamencikiem.
ezyn.
129