MICHALKIEWICZ DYPLOMACJA DLA PASAŻERÓW (2)


Stanisław Michalkiewicz: Dyplomacja "dla pasażerów" 2004-10-06 (00:09) ASME

0x01 graphic

0x01 graphic

W koszmarnych czasach sanacji dowódcą transatlantyku "Kościuszko" był kapitan Eustazy Borkowski. Jego umiejętności żeglarskie oceniane były rozmaicie, natomiast był niedościgniony w sztuce czarowania pasażerów. Późnym wieczorem zapraszał wybrane grono na mostek i pytał oficera wachtowego: "jak steruje?". Oficer podawał aktualny kurs, a wtedy kapitan Borkowski nakazywał jego zmianę o pół stopnia. Znający zwyczaje kapitana Eustazego sternik Budzisz natychmiast meldował wykonanie rozkazu, chociaż oczywiście nawet nie próbował takiego niemożliwego manewru. Kiedy pewnego razu kapitan Borkowski wydał taki rozkaz innemu sternikowi, nie wtajemniczonemu w jego zwyczaje, oficer wachtowy musiał sternika próbującego zmienić kurs o pół stopnia kopnąć ukradkiem w kostkę i szeptem pouczyć, że to nie jest komenda dla niego, tylko dla pasażerów. Pasażerom oczywiście niezmiennie podobał się kapitan, który czujnie korygował pomyłki niedbałych oficerów. Z takim kapitanem mogliby płynąć bez lęku choćby i na koniec świata.

Metodę kapitana Eustazego Borkowskiego zastosował niedawno Sejm, niemal jednogłośnie podejmując uchwałę zobowiązującą rząd do podjęcia starań o uzyskanie od Niemiec reparacji wojennych dla Polski oraz do skłonienia rządu niemieckiego, by przyjął na siebie zobowiązania, wynikające z "bezprawnych" roszczeń wypędzeńców. Premier Belka oświadczył wkrótce, że ani myśli wykonywać tę uchwałę, zaś minister Cimoszewicz bardzo się nawet zdumiał zuchwałością Sejmu, który podjął był taką uchwałę, chociaż wiedział przecież, że stanowisko rządu jest całkiem inne. Sejm, chociaż zlekceważona uchwała przeszła niemal jednogłośnie, przyjął tę felonię rządu dość spokojnie, co skłania do podejrzeń, że nie traktował własnego polecenia serio, tylko wydał je z takich samych powodów, dla których kapitan Eustazy Borkowski nakazywał zmianę kursu o pół stopnia. Krótko mówiąc, wszystko wskazywało na to, że i ta uchwała jest "dla pasażerów", czyli wyborców, żeby przed wyborami zobaczyli, jak to Sejm broni interesów narodowych.

O ile jednak Sejm bardzo ładnie się "pasażerom" zaprezentował, o tyle rząd - już trochę gorzej. Opinia publiczna nie wiedziała dobrze, co o tym wszystkim myśleć; czy rząd, lekceważąc tak stanowcze polecenie Sejmu ma rację, czy też zwyczajnie przeszedł na żołd króla pruskiego i sabotuje nawet tak zbawienne rezolucje. To nieprzyjemne wrażenie trzeba było jakoś zatrzeć, ale jak? Wszystko wskazuje na to, że minister Cimoszewicz musiał przypomnieć sobie pewną metodę, jaką partia stosowała za pierwszej komuny, kiedy chciała skołować ludność tubylczą. Oto UB nakłaniało agenta zatrudnionego jako dziennikarz w, dajmy na to, "L´Humanite" lub innej "Morning Star", żeby zamieścił w swojej gazecie jakąś zmyśloną informację, która z jakichś powodów była korzystna dla partii w Polsce. Agent informację zamieszczał, a następnego dnia "Trybuna Ludu" albo w ważniejszych sprawach również wszystkie inne media, przytaczały ją na czołówkach, powołując się na "doniesienia prasy zachodniej", która cieszyła się trochę większą wiarygodnością niż tubylcza, chociaż w tubylczej pisywał również i wtedy pan red. Stefan Bratkowski, podobnie jak i inni członkowie Rady Etyki Mediów.

Taka sama metoda została uzgodniona z kanclerzem Schröderem podczas wizyty premiera Belki w Berlinie. Rząd polski i rząd niemiecki powoła "komitet ekspertów" składający się z jednego wynajętego Niemca i jednego Polaka. Ci eksperci, na obstalunek obydwu rządów, będą wygłaszać opinie, że roszczenia wypędzeńców są "bezprawne", a rząd polski będzie następnie na te, przez siebie obstalowane opinie się powoływał, jako na stanowisko "niemieckich ekspertów". Jest to typowe polskie blagierstwo "dla pasażerów", na które kanclerz Schröder zgodził się, być może w ramach przysługi dla "stronnictwa pruskiego" w Polsce, ale oczywiście ani to uzgodnienie, ani wynajęci "eksperci" nie mają najmniejszego wpływu na niemiecką doktrynę prawną, według której "wypędzenie" było aktem bezprawia w stosunkach międzynarodowych. Ta doktryna została potwierdzona w uchwale Bundestagu z 29 maja 1998 roku, która - w odróżnieniu od uchwały podjętej przez nasz Sejm - nie była przeznaczona "dla pasażerów", tylko dla "wszystkich przyszłych rządów niemieckich".

Jest atoli w uzgodnieniach obydwu rządów pewien element zagadkowy, a mianowicie deklaracja intencji, że ci "eksperci" będą "utrudniać" Niemcom "skuteczne składanie pozwów". Zagadkowe są tu dwie sprawy; po pierwsze, na czym konkretnie mają polegać te "utrudnienia" i jak mają się one do zagwarantowanego w europejskich i międzynarodowych konwencjach "prawa do bezstronnego i niezawisłego sądu", a po drugie - co konkretnie ma oznaczać udaremnianie "skutecznego" składania pozwów w sytuacji, kiedy sądy niemieckie są tak samo niezawisłe jak polskie, a może nawet bardziej i to od czasów Fryderyka Wielkiego i jego sprawy z młynarzem z Sans-Souci? Gdyby potraktować tę deklarację serio, to można by pomyśleć, że kanclerz Schröder uknuł do spółki z premierem Belką jakiś zamach na niezawisłość nie tylko sądów niemieckich, ale i międzynarodowych trybunałów, bo przecież i do nich zamierza apelować Powiernictwo Pruskie. Ale nie ma najmniejszych powodów, by rozsiewać takie podejrzenia, bo znacznie bardziej prawdopodobne jest, że deklaracja ta została złożona na prośbę premiera Belki, a być może nawet przez niego wymyślona nie po to, by komukolwiek w czymkolwiek przeszkodzić, tylko zwyczajnie - "dla pasażerów". Wprawdzie premier Belka ani fizycznie nie przypomina kapitana Eustazego Borkowskiego, bo tamten był mężczyzną olbrzymiego wzrostu, ani też nie jest takim jak on causerem, ale być może zamiłowanie do blagi ma równie silne, chociaż niewątpliwie mniejszy talent aktorski. Przy tych wszystkich podobieństwach może być jeszcze jedna różnica, o której nie sposób zapomnieć. Kapitan Borkowski miał niewiarygodne szczęście i udało mu się żadnego statku nie zatopić podobno dlatego, że zamykał nad sobą "magiczny krąg". Czy premier Belka ma też jakiś magiczny krąg, który mógłby ewentualnie zamknąć, gdy nie daj Boże jakiś niemiecki czy inny sąd przejdzie do porządku nad deklamacjami wynajętych "ekspertów"?

Stanisław Michalkiewicz



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dyplom dla Babci
Ogolne zasady formatowania prac dyplomowych dla MiBM
MICHALKIEWICZ OFERTA DLA SZABESGOJÓW (2)
dyplom dla rodzica - podziękowanie, szkolne
dyplom 4, Dla dzieci i nie tylko, to i owo z myślą o dzieciakach
dyplom pzredszkolaka przyjaciela przyrody, DYPLOMY dla dzieci Przedszkole Szkoła
Tematyka seminarium dyplomowego dla II roku BP
,Pytania kierunkowe na egzamin dyplomowy dla specjalności EiD ETA,EIT W4
Promieniowanie kosmiczne może być niebezpieczne dla pasażerów linii lotniczych , Promieniowanie kosm
1 UWAGI DOTYCZĄCE PISANIA PRACY DYPLOMOWEJ DLA GRUPY DYPLOMANTÓW
DYPLOM DLA STRZELCA
pytania na egzamin dyplomowy dla studentow i stopnia, PRACA INŻYNIERSKA
Dyplom dla..., szkolne
DYPLOM DLA DZIECI POLICJANT
Strategia pisania pracy dyplomowej dla studentów
DYPLOM DLA BRAMKARZA
dyplom dla, Wycieczki szkolne i kolonie
METODOLOGIA PISANIA PRAC DYPLOMOWYCH dla studentów

więcej podobnych podstron