PAKT NA BAKURZE
KATHY TYERS
WIELKIE SERIE SF
cykl Gwiezdne Wojny
Dziedzic Imperium
Ciemna Strona Mocy
Ostatni rozkaz
Pakt na Bakurze
w przygotowaniu
艢lub ksi臋偶niczki Leii
Kryszta艂owa Gwiazda
Han Solo na kra艅cu gwiazd
Zemsta Hana Solo
Han Solo i utracona fortuna
Spotkanie na Mimban
PAKT NA BAKURZE
KATHY TYRES
Przek艂ad
Rados艂aw Kot
Tytu艂 orygina艂u
THE TRUCE AT BAKURA
Ilustracja na ok艂adce
TOM JUNG
Redakcja merytoryczna
DOROTA LESZCZY艃SKA
Redakcja techniczna
WIES艁AWA ZIELI艃SKA
Korekta
RADOS艁AW KUBACKI
Copyright 漏 1995 by Lucasfilm Ltd.
All rights reserved
Published originally under the title
The Truce at Bakura by Bantam Books.
For the Polish edition
Copyright 漏 1995 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83 - 7082 - 917 - 1
Dedykacja
Ilekro膰 przypomn臋 sobie „Gwiezdne wojny", powracaj膮 otwieraj膮ce muzyczn膮 opraw臋 dzie艂a fanfary. Wielki imperialny niszczyciel gwiezdny p艂yn膮cy ponad g艂owami widz贸w kojarzy si臋 nierozerwalnie z rytmiczn膮 triol膮. A czy kto艣 potrafi wyobrazi膰 sobie kantyn臋 w MOS Eisley bez niezr贸wnanego, owadziego jazzbandu?
Skutkiem owych zachwyt贸w dedykuj臋 niniejsz膮 powie艣膰 temu, kto skomponowa艂 muzyk臋 do filmowej trylogii „Gwiezdnych wojen":
Johnowi Williamsowi
ROZDZIA艁 1
Jedyny zamieszkany ksi臋偶yc zwiesza艂 si臋 niczym zasnuty chmurami turkus ponad martwym 艣wiatem. Dla prawiecznych si艂, kt贸re ustanowi艂y niegdy艣 jego orbit臋 i rozpali艂y b艂yszcz膮cy w tle gwiezdny py艂, ca艂e zamieszanie zwi膮zane z wojnami pomi臋dzy Imperium i sprzymierzonymi rebeliantami by艂o epizodem tak drobnym, 偶e nie wartym nawet odnotowania.
Jednak w skali ludzkiej czasu sprawa przedstawia艂a si臋 nieco inaczej. Burty kilku spo艣r贸d okr膮偶aj膮cych obecnie macierzyst膮 planet臋 ksi臋偶yca statk贸w, poznaczone by艂y smolistymi 艣ladami trafie艅, wok贸艂 kr臋ci艂y si臋 zatrudnione przy wymianie fragment贸w poszycia androidy, wida膰 by艂o odziane w kombinezony postacie, zar贸wno ludzi jak i obcych. Zako艅czona zniszczeniem drugiej Gwiazdy 艢mierci bitwa dotkliwie wykrwawi艂a si艂y rebeliant贸w.
Luke Skywalker pod膮偶a艂 przez pok艂ad 艂adowniczy jednego z kr膮偶ownik贸w. Wci膮偶 zm臋czony, z zaczerwienionymi oczami, cieszy艂 si臋 jednak zwyci臋stwem, dopiero co 艣wi臋towanym wraz z Ewokami. Kiedy mija艂 gromadk臋 android贸w, dolecia艂a go wo艅 p艂yn贸w ch艂odz膮cych i smar贸w. Czu艂 b贸l, poobijane ko艣ci dawa艂y o sobie zna膰. To by艂 najd艂u偶szy dzie艅 w jego 偶yciu. Dzi艣... nie, to by艂o wczoraj... spotka艂 osobi艣cie Imperatora i omal nie przyp艂aci艂 偶yciem wiary w trwa艂o艣膰 wi臋z贸w krwi. Plotki rozchodzi艂y si臋 szybko, pasa偶er dziel膮cy z Luke'em miejsce w wahad艂owcu, kt贸rym wracali z wioski Ewok贸w, zd膮偶y艂 wypyta膰 m艂odzie艅ca, czy to naprawd臋 on zabi艂 w艂asnor臋cznie i Imperatora, i Dartha Yadera.
Luke nie czu艂 si臋 jednak jeszcze gotowy og艂osi膰 wszem i wobec, 偶e s艂ynny Darth Vader nie by艂 nikim innym, jak Anakinem Skywalkerem, jego rodzonym ojcem. Na wszelkie pytania w tej sprawie odpowiada艂 zdecydowanie, 偶e to Vader zg艂adzi艂 Imperatora Palpatine'a, wrzucaj膮c go do rdzenia si艂owni drugiej Gwiazdy 艢mierci. W my艣lach dodawa艂, 偶e za kilka tygodni wyja艣ni najpewniej ca艂膮 kwesti臋, na razie jednak chcia艂 przede wszystkim sprawdzi膰 sw贸j czteroskrzyd艂owy my艣liwiec typu X.
Ku swemu zdumieniu zasta艂 maszyn臋 obl臋偶on膮 przez obs艂ug臋 techniczn膮. D藕wig opuszcza艂 R2 - D2 do cylindrycznej wn臋ki znajduj膮cej si臋 za kabin膮 pilota.
- I co tam? - spyta艂 Luke przystaj膮c, by z艂apa膰 oddech.
- Och, komandorze - odpar艂 technik w mundurze koloru khaki, od艂膮czaj膮c przew贸d paliwowy. - Pana boczny ma k艂opoty. Kapitan Antilles zjawi艂 si臋 tu pierwszym wahad艂owcem, ale od razu polecia艂 na patrol. Przechwyci艂 jeden z tych antycznych stateczk贸w, kt贸rych Imperium u偶ywa艂o w celach kurierskich jeszcze przed wojnami klon贸w. Szed艂 kursem z g艂臋bi kosmosu.
Z g艂臋bi kosmosu. A zatem ni贸s艂 wiadomo艣膰 dla Imperatora. Luke u艣miechn膮艂 si臋.
- Pewnie jeszcze nowiny tam nie dotar艂y. A mo偶e Wedge potrzebuje pomocy? Nie jestem a偶 tak zm臋czony, 偶eby nie m贸c si臋 ruszy膰.
Technik spojrza艂 na niego bez u艣miechu.
- Niestety, pr贸buj膮c wydoby膰 zakodowan膮 wiadomo艣膰, kapitan Antilles uaktywni艂 obw贸d destrukcji i teraz 艣ciska bomb臋 w d艂oniach, 偶eby nie wybuch艂a...
- Lec臋 bez bocznego - rzuci艂 Luke i nie czekaj膮c na dalszy ci膮g opowie艣ci, ruszy艂 do sali odpraw.
Wedge Antilles by艂 jego przyjacielem jeszcze z czas贸w wsp贸lnego ataku na pierwsz膮 Gwiazd臋 艢mierci. Chwil臋 p贸藕niej Skywalker pojawi艂 si臋 z powrotem, wci膮gaj膮c w biegu pomara艅czowy skafander ci艣nieniowy.
Luke wspi膮艂 si臋 po drabince do kabiny, wcisn膮艂 he艂m na g艂ow臋 i w艂膮czy艂 generatory stateczku. Rozleg艂 si臋 znajomy pomruk wprawianej w ruch maszynerii.
Technik wspi膮艂 si臋 za nim.
- Ale偶 komandorze, my艣l臋, 偶e admira艂 Ackbar chcia艂by najpierw z panem porozmawia膰...
- Nied艂ugo wracam. - Luke zamkn膮艂 os艂on臋 kabiny i przeprowadzi艂 przyspieszon膮 kontrol臋 system贸w. Wszystko w normie.
Pstrykn膮艂 d藕wigienk膮 艂膮czno艣ci.
- Dow贸dca Hultaj贸w, gotowy do startu.
- Otwieram luk.
Maszyna ruszy艂a i po chwili pulsuj膮cy b贸l si臋 nasili艂, przyspieszenie bezlito艣nie wciska艂o Luke'a w fotel. Gwiazdy zata艅czy艂y mu przed oczami, odg艂osy w s艂uchawkach zla艂y si臋 w jeden be艂kot. Skywalker zmobilizowa艂 si臋, by zgodnie z naukami Yody opanowa膰 zbuntowany organizm...
Trzeba dotkn膮膰... O, tutaj.
Westchn膮艂 g艂臋boko, gdy uda艂o mu si臋 zwalczy膰 b贸l. Gwiazdy przesta艂y wirowa膰... Cokolwiek spowodowa艂o ow膮 niedyspozycj臋, p贸藕niej b臋dzie pora, by si臋 nad tym zastanowi膰. Wykorzystuj膮c wspieraj膮c膮 jego zmys艂y Moc, odszuka艂 w przestrzeni obraz, w kt贸rym znajdowa艂 si臋 Wedge, i lekkimi poruszeniami ster贸w skierowa艂 maszyn臋 ku tylnym formacjom floty.
Po raz pierwszy mia艂 okazj臋 przyjrze膰 si臋 zniszczeniom, kt贸re poczyni艂a bitwa. Mija艂 po drodze roj膮ce si臋 androidy i liczne holowniki. Zauwa偶y艂, 偶e brakuje kilku gwiezdnych kr膮偶ownik贸w Mon Calamari, a przecie偶 te niezgrabne statki by艂y do艣膰 silnie opancerzone, by wytrzyma膰 niejedno bezpo艣rednie trafienie. Podczas zmaga艅 w sali tronowej Imperatora, kiedy walczy艂 o 偶ycie swoje, swego ojca i zachowanie w艂asnej godno艣ci, ani przez chwil臋 nie by艂o mu dane odczu膰 pot臋偶nych zafalowa艅 Mocy, kt贸re musia艂y przecie偶 towarzyszy膰 艣mierci tak wielu istot. Teraz m贸g艂 jedynie 偶ywi膰 nadziej臋, 偶e nie by艂 to skutek zoboj臋tnienia.
- Jak sobie radzisz, Wedge? - spyta艂 przez radio, oddalaj膮c si臋 od g艂贸wnego trzonu floty.
Skanery informowa艂y, 偶e jeden z wielkich transportowc贸w odsuwa si臋 ostro偶nie od czego艣 o wiele mniejszego. Za plecami Luke'a 艣mign臋艂y cztery my艣liwce typu A.
- Jeste艣 tam, Wedge?
- Przepraszam - zabrzmia艂o s艂abo w s艂uchawkach. - Jeste艣 na granicy zasi臋gu mojego radia. Na dodatek, mam tu paskudn膮 fuch臋... - G艂os Wedge'a zanikn膮艂 na chwil臋 i da艂o si臋 s艂ysze膰 odchrz膮kiwanie. - Musz臋 pilnowa膰, by te dwa kryszta艂y pozostawa艂y z dala od siebie. To jaka艣 piekielna machina...
- Kryszta艂y? - spyta艂 Luke, by nie traci膰 kontaktu z Wedge'em. W jego g艂osie wyra藕nie czu艂o si臋 b贸l.
- Co艣 jakby elektrody izolowane blach膮 o艂owian膮. Prawdziwy zabytek z epoki podboju kosmosu, ale jaka艣 podejrzana spr臋偶yna usi艂uje je zepchn膮膰. Jak si臋 stukn膮, to... bum. Dojdzie do wybuchu.
Przesuwaj膮c si臋 z wolna nad l艣ni膮c膮 b艂臋kitem kul膮 Endoru, Luke dostrzeg艂 my艣liwiec Wedge'a. Obok unosi艂 si臋 dziewi臋ciometrowy cylinder z oznaczeniami Imperium na bokach. W zasadzie by艂 to tylko pot臋偶ny, obudowany silnik maj膮cy zapewni膰 przesy艂ce bezpieczne dotarcie na miejsce.
Rebelianci wci膮偶 nie dysponowali podobnym sprz臋tem, chocia偶 dla Imperium ten typ statku kurierskiego by艂 ju偶 tylko szacownym antykiem. Ciekawe, czemu nadawca wiadomo艣ci nie pos艂u偶y艂 si臋 standardowymi kana艂ami 艂膮czno艣ci?
- Nie, z ca艂膮 pewno艣ci膮 偶aden wybuch nas nie interesuje - mrukn膮艂 Luke. Nic dziwnego, 偶e ci z transportowca pragn臋li znale藕膰 si臋 jak najdalej.
- Masz racj臋 - odpar艂 Wedge, wczepiony w koniec cylindra. Ubrany by艂 w skafander ci艣nieniowy, z my艣liwcem 艂膮czy艂 go przew贸d system贸w podtrzymania 偶ycia. Musia艂 chyba odstrzeli膰 os艂on臋 kabiny i znurkowa膰 w kierunku kuriera, gdy tylko zda艂 sobie spraw臋, 偶e podlatuj膮c tak blisko uzbroi艂, niechc膮cy zapalnik. Lekki skafander i he艂m dawa艂y mu tylko kilkuminutow膮 os艂on臋 przed pr贸偶ni膮.
- Jak d艂ugo ju偶 tu wisisz, Wedge?
- Nie mam poj臋cia. Kto by zreszt膮 liczy艂 czas, podziwiaj膮c takie wspania艂e krajobrazy.
Luke da艂 ostro偶nie wsteczny ci膮g. D艂o艅 Wedge'a tkwi艂a wewn膮trz panelu cylindra, g艂owa 艣ledzi艂a nadlatuj膮cy my艣liwiec Kr贸tkimi impulsami silnik贸w Luke zr贸wna艂 si臋 z kurierem.
- Chyba dobrze by艂oby zmieni膰 r臋k臋 - powiedzia艂 Wedge pewny siebie, jednak ton jego g艂osu 艣wiadczy艂 o ca艂kowitym wyczerpaniu. Palce musia艂 mie膰 ju偶 chyba na wp贸艂 wy艂amane. - A co ty robisz w tej okolicy?
- Wpad艂em popodziwia膰 widoki - mrukn膮艂 Luke, rozwa偶aj膮c mo偶liwo艣ci dzia艂ania. Pod膮偶aj膮cy za nim klucz my艣liwc贸w zatrzyma艂 si臋. Widocznie piloci zdecydowali, 偶e Luk sam najlepiej wie, co robi膰.
- Artoo, jaki jest zasi臋g twojego manipulatora? Czy je艣li przysun臋 si臋 dostatecznie blisko, b臋dziesz w stanie mu pom贸c
NIE. 2.76 METRA W NAJLEPSZYM PO艁O呕ENIU - pojawi艂o si臋 na wy艣wietlaczu he艂mu.
Luke zmarszczy艂 brwi, krople potu wyst膮pi艂y mu na czo艂o Gdyby tak mie膰 pod r臋k膮 co艣 niedu偶ego a solidnego... I to szybko, bo je艣li si臋 nie pospieszy, jego przyjaciel zginie. Ju偶 teraz Moc falowa艂a pod wp艂ywem stresu Wedge'a.
Luke spojrza艂 na sw贸j miecz 艣wietlny. Nie, to or臋偶 nie do tych cel贸w...
Naprawd臋? Nawet, je艣li chodzi o 偶ycie Wedge'a? Przecie偶 bro艅 da si臋 odzyska膰. Ostro偶nie wsun膮艂 miecz do wbudowanej w burt臋 my艣liwca wyrzutni flar i wystrzeli艂 w pr贸偶ni臋. Potem, z odleg艂o艣ci dziesi臋ciu metr贸w skierowa艂 go my艣l膮 w pobli偶e Wedge'a, a gdy obiekt si臋gn膮艂 celu, Luke 艣cisn膮艂 r臋koje艣膰.
Zielono - bia艂e ostrze zap艂on臋艂o jasno na tle ciemnej przestrzeni. Wedge a偶 zamruga艂 oczami.
- Na m贸j znak odskoczysz jak najdalej - powiedzia艂 Luke.
- Strac臋 palce.
- M贸wi si臋 trudno. Je艣li tam zostaniesz, stracisz znacznie wi臋cej.
- A nie da艂oby si臋 za艂o偶y膰 mi blokady metod膮 Jedi? Boli jak cholera.
G艂os Wedge'a brzmia艂 coraz s艂abiej. Posta膰 w skafandrze skuli艂a si臋 i zapar艂a kolanami o burt臋 cylindra, by m贸c odepchn膮膰 si臋 jak najmocniej.
W podobnych chwilach Luke 偶a艂owa艂, 偶e nie dane mu by艂o wie艣膰 spokojnego 偶ycia rolnika na farmie stryja Owena na planecie Tatooine. Tam mia艂by do czynienia jedynie z urz膮dzeniami nawadniaj膮cymi.
- Spr贸buj臋 - powiedzia艂. - Poka偶 mi te kryszta艂y. Przyjrzyj im si臋 dok艂adnie.
- W porz膮dku - wymamrota艂 Wedge, obracaj膮c si臋 w kierunku w艂azu.
Luke od艂o偶y艂 miecz i pr贸bowa艂 wnikn膮膰 w zmys艂y przyjaciela. Wierzy艂, 偶e Wedge nie b臋dzie stawia艂 oporu i pozwoli mu...
Walcz膮c z niezno艣nym b贸lem przeszywaj膮cym d艂o艅 Wedge, Luke spojrza艂 oczami przyjaciela do wn臋trza cylindra. Ujrza艂 dwa okr膮g艂e, wielo艣cienne kryszta艂y: jeden, trzymany w zaci艣ni臋tych palcach, drugi, wciskany moc膮 spr臋偶yny w grzbiet d艂oni. Niedu偶e, l艣ni艂y z艂otawo w blasku 艣wietlnego miecza. Wygl膮da艂o na to, 偶e sama r臋kawica nie b臋dzie tu wystarczaj膮c膮 przeszkod膮, chocia偶 takie rozwi膮zanie by艂oby najprostsze. Kr贸tki kontakt cia艂a z pr贸偶ni膮 nie oznacza艂 jeszcze nieodwracalnych zniszcze艅.
Gdy Wedge odskoczy, Luke b臋dzie mia艂 nie wi臋cej, ni偶 sekund臋 na odci臋cie jednego z kryszta艂贸w i niewiele wi臋cej czasu na uratowanie przyjaciela, kt贸ry prawdopodobnie zemdleje. Sama utrata przytomno艣ci nie powinna by膰 gro藕na, m贸g艂 jednak straci膰 zbyt du偶o krwi. Ju偶 teraz mia艂 m臋tne spojrzenie.
Luke os艂abi艂 zdolno艣膰 Wedge'a do odczuwania b贸lu.
Za du偶o na raz. W艂asne dolegliwo艣ci Luke'a zacz臋艂y wymyka膰 si臋 spod kontroli.
- Ju偶 wiem - mrukn膮艂.
- Mia艂e艣 widzenie? - spyta艂 rozmarzonym g艂osem Wedge.
- Wiem, co robi膰. B臋d臋 liczy艂, na trzy odskakujesz. Ale mocno. Raz. - Wedge nie protestowa艂. Zaciskaj膮c z臋by, Luke zaj膮艂 si臋 ponownie mieczem. - Dwa. - Spokojnie, trzeba skupi膰 uwag臋 jednocze艣nie na mieczu, na kryszta艂ach i na tej odrobinie wolnego miejsca, kt贸ra jest do dyspozycji. To ca艂y wszech艣wiat.
- Trzy. I nic.
- Dalej, Wedge! - krzykn膮艂 Luke.
Tamten szarpn膮艂 si臋 ospale i Luke uderzy艂 b艂yskawicznie, odr膮buj膮c jeden z kryszta艂贸w, kt贸ry pop艂yn膮艂, l艣ni膮c zieleni膮, ku g贸rnemu skrzyd艂u my艣liwca.
- Ooch - j臋kn膮艂 Wedge. - Pi臋knie.
Wirowa艂 wok贸艂 w艂asnej osi, przyciskaj膮c do siebie praw膮 r臋k臋.
- Wci膮gnij si臋 do 艣rodka!
Bez reakcji. Luke przygryz艂 warg臋. Unieruchomi艂 kr膮偶膮cy miecz i wy艂膮czy艂 ostrze. Wedge dryfowa艂 bezw艂adnie, wysoko ponad my艣liwcem.
Luke przycisn膮艂 w艂膮cznik cz臋stotliwo艣ci alarmowej.
- Hultaj Jeden do Dom Jeden. Bomba rozbrojona. Pilnie potrzebna pomoc medyczna!
Zza wisz膮cych w tyle my艣liwc贸w wy艂oni艂 si臋 czekaj膮cy w strefie bezpiecze艅stwa kuter - ambulans.
Cia艂o Wedge'a unosi艂o si臋 i opada艂o w rytm oddechu, p艂ywaj膮c swobodnie w przezroczystym zbiorniku wype艂nionym p艂ynem regeneruj膮cym. Palce, ku wielkiej uldze Luke'a, uda艂o si臋 uratowa膰. Android chirurgiczny, 2 - 1B, zostawi艂 panel kontrolny i odwr贸ci艂 si臋 do m艂odzie艅ca.
- Teraz kolej na pana, komandorze - maszyna zamacha艂a smuk艂ymi, l艣ni膮cymi ramionami. - Prosz臋 podej艣膰 do skanera.
- Ze mn膮 wszystko w porz膮dku - odpar艂 Luke, opieraj膮c wygodnie sw贸j sto艂ek o przepierzenie.
A2 - D2 pisn膮艂 co艣, co nie by艂o chyba wyrazem aprobaty dla takiej postawy.
- Bardzo pana prosz臋. To zajmie tylko chwil臋.
Luke westchn膮艂 i pocz艂apa艂 w kierunku wysokiego modu艂u mniej wi臋cej wzrostu cz艂owieka.
- Wystarczy? - zawo艂a艂 z drugiej strony. - Czy mog臋 ju偶 i艣膰?
- Jeszcze moment - rozleg艂 si臋 mechaniczny g艂os, a potem da艂o si臋 s艂ysze膰 jakie艣 stuki i brz臋ki - Chwileczk臋 - powt贸rzy艂 android - czy zdarzy艂o si臋 panu ostatnio widzie膰 podw贸jnie?
- C贸偶... - Luke podrapa艂 si臋 po g艂owie. - Owszem. Ale tylko przez minut臋. - Uzna艂 to za drobiazg bez znaczenia.
Modu艂 diagnostyczny schowa艂 si臋 w 艣cianie i zamiast niego pojawi艂o si臋 podtrzymywane antygrawitorami 艂贸偶ko. Luke a偶 si臋 cofn膮艂.
- A to po co?
- Kiepsko z panem, komandorze.
- Jestem tylko zm臋czony.
- Diagnostyk informuje o nag艂ym i ponadnormatywnym zwapnieniu struktury szkieletu. Jest to rzadki typ schorzenia, kt贸ry mo偶e by膰 wynikiem pozostawania pod wp艂ywem silnego pola energetycznego.
Pole energetyczne. No tak, wczoraj. Imperator Palpatine miotaj膮cy b艂臋kitnobia艂e b艂yskawice na wij膮cego si臋 po pok艂adzie Luke'a. M艂odzieniec obla艂 si臋 potem, przypomniawszy sobie to zdarzenie. My艣la艂 wtedy, 偶e koniec z nim. Faktycznie by艂 bliski 艣mierci...
- Wzrost poziomu mineralnych sk艂adnik贸w krwi powoduje odk艂adanie si臋 szkodliwych substancji we wszystkich tkankach pa艅skiego organizmu.
St膮d ten b贸l. Jeszcze godzin臋 temu nie wysiedzia艂by ani chwili spokojnie. Pora spu艣ci膰 z tonu.
- Czy uszkodzenia s膮 nieodwracalne? Nie trzeba b臋dzie wymienia膰 mi ko艣ci? - Zadr偶a艂 na sam膮 my艣l o tym zabiegu.
- Stan chorobowy przejdzie w stadium chroniczne, o ile nie Po艂o偶y si臋 pan i nie pozwoli mi dzia艂a膰 - odpar艂 2 - 1B. - Inaczej konieczna b臋dzie kuracja w zbiorniku.
Luke spojrza艂 na modu艂 regeneracyjny. Nie, jeden raz wystarczy. Sp臋dzi艂 ju偶 kiedy艣 w czym艣 takim ca艂y tydzie艅. Z wahaniem zdj膮艂 buty i wyci膮gn膮艂 si臋 na 艂o偶u bole艣ci.
Obudzi艂 si臋 jaki艣 czas p贸藕niej. Cierpia艂 nieopisanie.
- Co艣 na u艣mierzenie b贸lu, komandorze? - spyta艂 android.
Luke czyta艂 kiedy艣, 偶e w ka偶dym uchu cz艂owiek ma po trzy ko艣ci, ale dopiero teraz przekona艂 si臋 o tym na w艂asnej sk贸rze. Spokojnie m贸g艂 je wszystkie policzy膰.
- Czuj臋 si臋 o wiele gorzej zamiast lepiej - j臋kn膮艂. - Co to za kuracja?
- Leczenie zosta艂o zako艅czone. Teraz musi pan odpocz膮膰. Czy mog臋 poda膰 panu 艣rodek przeciwb贸lowy? - spyta艂 ponownie 2 - 1 B.
- Obejdzie si臋 - mrukn膮艂 Luke. Jako rycerz Jedi powinien nieustannie trenowa膰 umiej臋tno艣膰 kontrolowania dozna艅 zmys艂owych. Nigdy nie wiadomo, kiedy mo偶e si臋 to przyda膰.
R2 pisn膮艂 co艣 pytaj膮co.
- Wszystko w porz膮dku, Artoo - odpar艂 Luke, domy艣laj膮c si臋, o co chodzi. - Zosta艅 na stra偶y, a ja zdrzemn臋 si臋 troch臋. - Obr贸ci艂 si臋 na drugi bok, a materac przyleg艂 powoli do kszta艂tu jego cia艂a. Oto s膮 ciemne strony bycia bohaterem. Chocia偶, gdyby straci艂 d艂o艅, by艂o o wiele gorzej.
Pociesza艂 go fakt, 偶e zregenerowana r臋ka nie bola艂a.
Najwy偶sza pora by przywr贸ci膰 艣wiatu pradawn膮 sztuk臋 samoleczenia, opracowan膮 przez Jedi. Ale wskaz贸wki udzielone przez Yod臋 by艂y tak fragmentaryczne, 偶e ch臋tny musia艂by domy艣la膰 si臋 wi臋kszo艣ci niuans贸w.
- Zostawiam pana, komandorze - android odsun膮艂 si臋 od i 艂贸偶ka. - Prosz臋 spr贸bowa膰 zasn膮膰. W razie potrzeby prosz臋 wezwa膰 pomoc.
- A co z Wedge'em? - spyta艂 Luke.
- Wraca do zdrowia. Jeszcze dzie艅 i b臋dziemy mogli go wypu艣ci膰.
Luke zamkn膮艂 oczy i pr贸bowa艂 przypomnie膰 sobie nauki Yody. Nagle za otwartym w艂azem za艂omota艂y ci臋偶kie 偶o艂nierskie buty. Luke by艂 ju偶 my艣lami przy Mocy, kiedy stwierdzi艂, 偶e biegn膮cy korytarzem osobnik bardzo si臋 spieszy. Nie uda艂o mu si臋 jednak zidentyfikowa膰 intruza. Yoda m贸wi艂, 偶e umiej臋tno艣膰 rozpoznawania obcych pojawi si臋 z czasem, gdy Luke nab臋dzie zdolno艣膰 dostatecznego wyciszania samego siebie.
Ponownie obr贸ci艂 si臋 na bok. Chcia艂 zasn膮膰. Nakaza艂 to sobie.
Ale niespokojny duch, kt贸ry czai艂 si臋 gdzie艣 w g艂臋bi, nie s艂ucha艂 go i wci膮偶 natarczywie domaga艂 si臋 informacji. Co mog艂o zaalarmowa膰 偶o艂nierza? Luke usiad艂 ostro偶nie, po czym pr贸bowa艂 stan膮膰. Gdyby b贸l zechcia艂 umiejscowi膰 si臋 jedynie w ko艅czynach, w贸wczas mo偶na by wm贸wi膰 sobie, 偶e ich po prostu nie ma... czy co艣 w tym rodzaju. By艂o to bardzo skomplikowane, Moc nie jest czym艣 co mo偶na sobie wyt艂umaczy膰, u偶ywasz jej... je偶eli ci na to pozwoli. Nawet Yoda nie wiedzia艂 wszystkiego.
R2 gwizdn膮艂 zaniepokojony i 2 - 1B pojawi艂 si臋 w progu, za艂amuj膮c r臋ce.
- Prosz臋 si臋 po艂o偶y膰, komandorze.
- Zaraz. - Luke wysun膮艂 g艂ow臋 na korytarz. - Sta膰! - krzykn膮艂.
呕o艂nierz zatrzyma艂 si臋.
- Czy odczytano ju偶 wiadomo艣膰 ze statku kurierskiego?
- Pracuj膮 nad tym, prosz臋 pana.
A zatem miejsce Luke'a by艂o w centrali bojowej. M艂odzieniec opar艂 si臋 o R2 i po艂o偶y艂 d艂o艅 na jego niebieskiej kopu艂ce. Bardzo prosz臋 - nalega艂 android medyczny - niech pan si臋 po艂o偶y. Pana stan pogorszy si臋 znacznie, je艣li nie b臋dzie pan odpoczywa艂.
Perspektywa atak贸w b贸lu doskwieraj膮cych mu przez reszt臋 偶ycia oraz alternatywa d艂u偶szego pobytu w zbiorniku, spowodowa艂y, 偶e Luke przysiad艂 niespokojnie na skraju 艂贸偶ka.
Nagle co艣 przysz艂o mu do g艂owy.
- Too-Onebee, za艂o偶臋 si臋, 偶e masz tu...
Centrala bojowa jednostki flagowej by艂a do艣膰 obszerna, by pomie艣ci膰 setk臋 ludzi, obecnie jednak 艣wieci艂a pustkami. Tylko eden android z obs艂ugi przemyka艂 si臋 wzd艂u偶 krzywizny Ma艂ych 艣cian w stron臋 rz臋du 艂aw. Wok贸艂 zajmuj膮cego centralne miejsce okr膮g艂ego sto艂u nakresowego sta艂o kilka os贸b. Opr贸cz oficera na s艂u偶bie, by艂a tam Mon Mothma, kobieta kt贸ra stworzy艂a niegdy艣 przymierze rebeliant贸w, a teraz dowodzi艂a ich si艂ami, obok sta艂 genera艂 Crix Madine. Odziana na bia艂o Mcm Mothma widoczna by艂a wyra藕nie nie tylko w realnej Przestrzeni, roztacza艂a r贸wnie偶 siln膮 aureol臋 Mocy. Brodaty Madine bez w膮tpienia nabra艂 po ostatnim zwyci臋stwie pewno艣ci siebie.
Oboje spojrzeli na zbli偶aj膮cego si臋 Luke'a i r贸wnocze艣nie zmarszczyli brwi. M艂odzieniec u艣miechn膮艂 si臋 serdecznie i moc niej zacisn膮艂 d艂onie na por臋czach samobie偶nego w贸zka wypo偶yczonego z kliniki, powoli pokonywa艂 stopnie znajduj膮ce si臋 na drodze do centrum sali.
- Czy ty ju偶 nigdy nie zm膮drzejesz? - spyta艂 genera艂, ale zmarszczki znikn臋艂y z jego czo艂a. - Twoje miejsce jest w izbie chorych. Czy mam kaza膰 Too-Onebee przyku膰 ci臋 do pryczy"!
Luke a偶 si臋 skrzywi艂.
- Co z przekazem? Jaki艣 dow贸dca Imperium wyda艂 chybi 膰wier膰 miliona kredyt贸w, by wyprawi膰 ten antyk w drog臋.
Mon Mothma przytakn臋艂a, ograniczaj膮c si臋 do milcz膮ce reprymendy. Wystarczy艂o samo tylko spojrzenie. Na konsoli sto艂u b艂ysn臋艂o 艣wiate艂ko, a ponad nim pojawi艂 si臋 miniaturowy hologram admira艂a Ackbara z wy艂upiastymi oczami, osadzonymi po obu stronach wysoko sklepionej, rudej g艂owy. Na czas bitwy komandor przeni贸s艂 si臋 do centrali, jednak o wiele bezpieczniej czu艂 si臋 na w艂asnym kr膮偶owniku, kt贸rego systemy by艂y lepiej dostosowane do potrzeb Calamarian.
- Komandorze Skywalker - sykn膮艂, poruszaj膮c d艂ugimi osadzonymi pod szcz臋k膮 czu艂kami. - Dobrze by艂oby chyba gdyby艣.... nieco rozwa偶niej podchodzi艂 do sprawy, kiedy przychodzi ci podejmowa膰 ryzykowne przedsi臋wzi臋cia...
- Pomy艣l臋 o tym, admirale. Jak tylko b臋d臋 m贸g艂.
Luke ustawi艂 fotel obok sto艂u nakresowego. Zza plec贸w dobieg艂 go sygna艂 otwieranego luku. R2 - D2, niech臋tny do spuszczenia Luke'a z fotoreceptor贸w na czas d艂u偶szy ni偶 trzydzie艣ci sekund, dotar艂 okr臋偶n膮 drog膮 na miejsce i zatrzyma. si臋 obok m艂odzie艅ca. Przekaza艂 mu przy tym oko艂o tuzina dobrych rad i upomnie艅, prawdopodobnie od 2 - 1B. Genera艂 Madine u艣miechn膮艂 si臋 znacz膮co pod os艂on膮 brody.
Luke nie zrozumia艂, rzecz jasna, ani jednego gwizdu, ale tre艣ci 艂atwo si臋 by艂o domy艣li膰.
- Dobra, Artoo. Spokojna kopu艂ka. Stawaj tu, popatrzymy sobie. To powinno by膰 ciekawe.
- Mamy przekaz - odezwa艂 si臋 m艂ody porucznik Matthews znad bocznej konsoli.
Madine i Mothma pochylili si臋 nad ekranem, a Luka wyci膮gn膮艂 szyj臋, 偶eby lepiej widzie膰.
GUBERNATOR IMPERIALNY WILEK NEREUS Z SYSTEMU BAKURY PRZESY艁A POSPIESZNE POZDROWIENIA JEGO EKSCELENCJI IMPERATOROWI PALPATINE.
Oczywi艣cie, 偶e o niczym jeszcze nie s艂yszeli. Min膮 miesi膮ce, a mo偶e lata, zanim galaktyka dowie si臋 o kresie panowania Imperatora. A i wtedy zapewne nie od razu uwierz膮.
BAKURA ZOSTA艁A ZAATAKOWANA PRZEZ OBCE SI艁Y INWAZYJNE PRZYBY艁E SPOZA OBSZARU PANOWANIA JEGO EKSCELENCJI. FLOT臉 WROGA OCENIAMY W PRZYBLI呕ENIU NA PI臉膯 KR膭呕OWNIK脫W, KILKA TUZIN脫W STATK脫W WSPARCIA I PONAD TYSI膭C MA艁YCH MY艢LIWC脫W. TECHNOLOGIA NIEZNANA. STRACILI艢MY PO艁OW臉 POTENCJA艁U OBRONNEGO I WSZYSTKIE WYSUNI臉TE POSTERUNKI. TRANSMISJE RUTYNOW膭 SIECI膭 艁膭CZNO艢CI DO (1) CENTRUM IMPERIALNEGO I (2) DRUGIEJ GWIAZDY 艢MIERCI POZOSTA艁Y BEZ ODPOWIEDZI. PILNIE, POWTARZAM, PILNIE POTRZEBNA POMOC. PRZY艢LIJCIE SI艁Y SZYBKIEGO REAGOWANIA.
Madine wymin膮艂 porucznika Matthewsa i przycisn膮艂 sensor na konsoli.
- Potrzebujemy wi臋cej danych - za偶膮da艂. - Wszystko, co da si臋 wyci膮gn膮膰.
- S膮 jeszcze dane wizualne, kt贸re mo偶e pan zanalizowa膰, generale - odpar艂 mechaniczny g艂os - a tak偶e zakodowane pliki z danymi numerycznymi.
- To mo偶e poczeka膰. - Madine tr膮ci艂 porucznika w rami臋. - Daj wizj臋.
Po艣rodku sto艂u wysun膮艂 si臋 modu艂 projekcyjny. Scena, kt贸ra ukaza艂a si臋 oczom zebranych, nie nale偶a艂a z pewno艣ci膮 do uspokajaj膮cych. I co ten Yoda mi nagada艂 - pomy艣la艂 Luke. Przygody, mocne prze偶ycia... Jedi pozostaje z dala od takich rzeczy... Przyda艂oby si臋 teraz troch臋 spokoju Jedi. Przera偶ony 艣wiat potrzebuje go nade wszystko.
Ponad sto艂em pojawi艂a si臋 osadzona w szkar艂atno - pomara艅czowej, tr贸jwymiarowej sieci sylwetka imperialnego patrolowca. Luke zna艂 ten typ, chocia偶 osobi艣cie nigdy si臋 z nim nie spotka艂. Chcia艂 przyjrze膰 mu si臋 bli偶ej, sprawdzi膰 laserowe uzbrojenie, ale zanim zdo艂a艂 cokolwiek dostrzec, statek wybuchn膮艂 偶贸艂tym b艂yskiem eksplozji. W pole widzenia wp艂yn膮艂 wi臋kszy kszta艂t o pomara艅czowej barwie, bardziej masywny ni偶 patrolowiec i nie tak smuk艂y jak kr膮偶owniki rebeliant贸w, niemal owoid, z p臋cherzowatymi wypustkami.
- Sprawdzi膰 typ jednostki w rejestrach - rozka偶膮! Madine.
- Statki tego typu nie s膮 u偶ywane ani przez Sojusz, ani przez Imperium - odpar艂 mechaniczny g艂os po nieca艂ych trzech sekundach.
Luke wstrzyma艂 oddech. Jednostka uderzeniowa zawis艂a nad sto艂em. Wida膰 by艂o oko艂o p贸艂 setki dzia艂... a mo偶e to tylko anteny? Napastnik wstrzyma艂 ogie艅, sze艣膰 karmazynowych my艣liwc贸w TIE podesz艂o bli偶ej i zwolni艂o, by nagle przyspieszy膰 w kierunku statku. Podobnie zachowywa艂y si臋 kapsu艂y ratunkowe ze zniszczonego patrolowca, wszystkie z艂apane najwyra藕niej w promie艅 wiod膮cy. Scena zapad艂a si臋 nagle w g艂膮b kosmosu. Ktokolwiek rejestrowa艂 ten obraz, postanowi w po艣piechu ucieka膰.
- Bior膮 wi臋藕ni贸w - mrukn膮艂 zaaferowany Madine. Mon Mothma odwr贸ci艂a si臋 do niewysokiego androida kt贸ry pojawi艂 si臋 obok.
- W艂ama膰 si臋 do zakodowanych plik贸w. Wykorzysta膰 wszystkie posiadane kody Imperium. Ustali膰 lokalizacj臋 tego 艣wiata Bakury.
Luke poczu艂 irracjonaln膮 ulg臋, gdy us艂ysza艂, 偶e nawet przyw贸dczyni rebeliant贸w nie ma poj臋cia, gdzie le偶y 贸w system.
Android pod艂膮czy艂 si臋 do sto艂u nakresowego i scena bitwy zblad艂a, ust臋puj膮c miejsca mapie gwiezdnej przedstawiaj膮ce koniec regionu znanego jako Rim.
- Tutaj, prosz臋 pani - odezwa艂 si臋 android, a jeden z punkt贸w rozb艂ysn膮艂 czerwieni膮. - Wed艂ug naszych danych gospodarka Bakury opiera si臋 na eksporcie podzespo艂贸w do platform antygrawitacyjnych i przetwor贸w z egzotycznych owoc贸w, w tym tak偶e alkoholi. Skolonizowana zosta艂a przez specjalizuj膮c膮 si臋 w spekulacjach gruntami kompani臋 wydobywcz膮 w ostatnich latach wojen klon贸w i przej臋ta przez Imperium oko艂o trzech lat temu ze wzgl臋du na produkcj臋 antygrawitacyjn膮.
- By艂o to na tyle niedawno, by mieszka艅cy Bakury pami臋tali czasy niepodleg艂o艣ci. - Mon Mothma opar艂a d艂o艅 na kraw臋dzi sto艂u. - A teraz poka偶 po艂o偶enie planety wzgl臋dem Endoru.
Inny punkt zapali艂 si臋 b艂臋kitem, a skryty wci膮偶 za ramieniem Luke'a R2 gwizdn膮艂 cicho. Je偶eli Endor znajdowa艂 si臋 na granicy g臋sto zamieszkanego rejonu galaktyki, to Bakur臋 nale偶a艂o nazwa膰 kompletn膮 prowincj膮.
- Dos艂ownie na skraju 艣wiat贸w regionu Rim - zauwa偶y艂 Luke. - Kilka dni drogi w nadprzestrzeni. Imperium nie jest w stanie im pom贸c. - Poczu艂 si臋 dziwnie, m贸wi膮c o Imperium jako o stronie udzielaj膮cej komukolwiek pomocy. Wygl膮da艂o na to, 偶e zwyci臋stwo rebeliant贸w na Endorze przypiecz臋towa艂o r贸wnie偶 i los garnizonu na Bakurze, jako 偶e najbli偶sza temu systemowi grupa bojowa Imperium przesta艂a istnie膰.
- Jak liczne s膮 si艂y Imperium w tym systemie? - rozleg艂 si臋 nagle z g艂o艣nika g艂os Lei.
Ksi臋偶niczka przebywa艂a na powierzchni Endoru, w wiosce Ewok贸w i Luke nie mia艂 poj臋cia, 偶e przys艂uchuje si臋 naradzie, m贸g艂 si臋 tego jednak spodziewa膰. Wykorzystuj膮c mo偶liwo艣ci Mocy musn膮艂 my艣l膮 umys艂 siostry, wyczuwaj膮c lekkie napi臋cie. Leia przychodzi艂a jeszcze do siebie po postrzale w rami臋 i pomocy, kt贸rej udziela艂a Ewokom przy chowaniu poleg艂ych. Han Solo nie opuszcza艂 jej najpewniej ani na krok, tote偶 nowe k艂opoty by艂y ostatni膮 rzecz膮, kt贸rej si臋 mog艂a spodziewa膰. Luke zacisn膮艂 usta. Wci膮偶 kocha艂 Lei臋 i pragn膮艂by... Ale to ju偶 przesz艂o艣膰.
- Bakura obsadzona zosta艂a przez standardowy garnizon - odpar艂 android. - Wys艂annik tej wiadomo艣ci doda艂 jeszcze not臋 skierowan膮 do Imperatora Palpatine, a informuj膮c膮 o potrzebach uzupe艂nie艅, zgodnie z wymaganiami obronnymi systemu.
- Imperator nie oczekiwa艂 widocznie, 偶e ktokolwiek jeszcze wyci膮gnie r臋k臋 po Bakur臋 - mrukn臋艂a lekcewa偶膮co Leia. - A teraz nie ma im kto pom贸c. Min膮 tygodnie, nim imperiami jako艣 si臋 pozbieraj膮, a do tego czasu Bakura padnie... albo przy艂膮czy si臋 do naszego Sojuszu - doda艂a pogodniejszym tonem. - Je艣li oni nie mog膮 pom贸c Bakurze, zadanie to spada na nasze barki.
Admira艂 Ackbar a偶 uni贸s艂 drobne d艂onie w ge艣cie zdziwienia. - Co to ma znaczy膰, Wasza Wysoko艣膰?
Leia opar艂a si臋 o obrzucon膮 glin膮, witkow膮 艣cian臋 nadrzewnego domu Ewok贸w i unios艂a oczy ku powale. Han Solo le偶a艂 obok niej, trzymaj膮c g艂ow臋 na ramieniu i obraca艂 w palcach patyk.
- Je艣li udzielimy pomocy Bakurze - wyja艣ni艂a do mikrofonu - to mo偶e si臋 zdarzy膰, 偶e system przejdzie na nasz膮 stron臋. Uwolnimy ich od Imperium.
- I zdob臋dziemy dost臋p do technologii antigrav - doda艂 szeptem Han.
Leia zastanowi艂a si臋 przez chwil臋.
- Mam wra偶enie, 偶e jest to mo偶liwo艣膰 na tyle kusz膮ca, by wys艂a膰 niewielki oddzia艂. Potrzebny te偶 b臋dzie stosowny rang膮 negocjator.
Han wyci膮gn膮艂 si臋 wygodnie i skrzy偶owa艂 r臋ce pod g艂ow膮.
- Spr贸buj tylko wytkn膮膰 st膮d nos i znale藕膰 si臋 w strefie wp艂yw贸w Imperium, Han. Wyznaczono tam kiedy艣 niez艂膮 cen臋 na twoj膮 g艂ow臋 i kto艣 na pewno zechce si臋 wzbogaci膰 o par臋 kredyt贸w.
Leia zmarszczy艂a brwi.
- A nie da艂o by si臋 tego jako艣 zamaskowa膰? Naszej obecno艣ci, to znaczy...
- Stracili艣my dwadzie艣cia procent si艂 w walce z zaledwie cz臋艣ci膮 Floty Imperium - sykn膮艂 z g艂o艣nika g艂os Ackbara. - Dowolna formacja si艂 imperialnych mog艂aby spisa膰 si臋 o wiele lepiej na Bakurze.
- W贸wczas Imperium odzyska kontrol臋 nad tym systemem, a Bakura jest nam potrzebna nie mniej ni偶 Endor. Potrzebujemy ka偶dego 艣wiata, kt贸ry da si臋 w艂膮czy膰 do Sojuszu. Nagle Han wyrwa艂 radio z r膮k Lei.
- Admirale - powiedzia艂 - w膮tpi臋, czy sta膰 nas na zrezygnowanie z tej wyprawy. Obce si艂y inwazyjne to spory j problem dla ca艂ej tej cz臋艣ci galaktyki. Leia ma racj臋, musimy dzia艂a膰. Najlepiej by艂oby wys艂a膰 statek dostatecznie szybki, by m贸c bezpiecznie urwa膰 si臋 stamt膮d, gdyby imperialnym strzeli艂o nagle do g艂owy co艣 nieprzyjemnego.
- A co z nagrod膮 wyznaczon膮 za twoj膮 bezcenn膮 g艂ow臋? - szepn臋艂a Leia.
Han przykry艂 d艂oni膮 mikrofon.
- Chyba nie s膮dzisz, 偶e uda ci si臋 polecie膰 gdziekolwiek beze mnie, Wasza, a raczej moja, Wysoko艣膰.
Luke 艣ledzi艂 zar贸wno wyraz twarzy Mon Mothmy jak otaczaj膮c膮 j膮 aur臋 Mocy.
- To b臋dzie musia艂 by膰 naprawd臋 ma艂y oddzia艂 - powiedzia艂a cicho Mon Mothma - ale jeden statek to za ma艂o. Admirale Ackbar, prosz臋 wybra膰 kilka my艣liwc贸w. Wespr膮 genera艂a Solo i ksi臋偶niczk臋 Lei臋.
- Ale co ci obcy tam robi膮? - zdumia艂 si臋 g艂o艣no Luke. - Dlaczego bior膮 tak wielu je艅c贸w?
- Nie ma o tym w przekazie ani s艂owa - odpar艂 Madine.
- Dobrze wi臋c b臋dzie wys艂a膰 te偶 kogo艣, kto przeprowadzi 艣ledztwo w tej sprawie. To mo偶e by膰 istotne.
- Owszem, ale na pewno nie ciebie, komandorze. Nie wgl膮dasz na kogo艣, kto m贸g艂by w najbli偶szym czasie dok膮dkolwiek si臋 wybiera膰. - Madine postuka艂 w otaczaj膮c膮 st贸艂 nakresowy obr臋cz. - A zgrupowanie b臋dzie musia艂o wyruszy膰 nie p贸藕niej, ni偶 za jeden standardowy dzie艅.
Luke za 偶adn膮 cen臋 nie mia艂 ochoty pozostawa膰 w cieniu wydarze艅... Nawet wiedz膮c, 偶e Han i Leia 艣wietnie dadz膮 sobie rad臋 i nie opuszcz膮 si臋 wzajemnie w potrzebie.
Kuracja jednak by艂a niezb臋dna, przyzna艂 w duchu, patrz膮c na genera艂a Madine'a, a dok艂adnie, na dw贸ch genera艂贸w o tym samym imieniu i wygl膮dzie. Stan, w jakim by艂 jego nerw wzroku, sugerowa艂 konieczno艣膰 jak najszybszego przybrania pozycji horyzontalnej. Alternatyw膮 by艂a zapewne nie przynosz膮ca wielkiej chluby utrata przytomno艣ci w trakcie narady. Ale czy samobie偶ny fotel pokona te wszystkie stopnie i barierki?
Wyczuwaj膮cy sytuacj臋 R2 zagdaka艂 niczym nadopieku艅cza kwoka.
- Na razie wracam do mojej kabiny, ale i tak prosz臋 w艂膮czy膰 mnie do za艂ogi - powiedzia艂 Luke, muskaj膮c kontrolki fotela.
Genera艂 Madine skrzy偶owa艂 ramiona na piersi odzianej w mundur koloru khaki.
- W膮tpi臋, by艣my byli sk艂onili wys艂a膰 ci臋 na Bakur臋 - stwierdzi艂a Mon Mothma, prostuj膮c si臋 i szeleszcz膮c cicho pow艂贸czyst膮 szat膮. - Jeste艣 dla nas zbyt cenny.
- Co racja, to racja, komandorze - przytakn臋艂a miniaturowa podobizna admira艂a Ackbara.
- Na nic nikomu si臋 nie przydam, le偶膮c tu plackiem - odparowa艂 Luke, ale przyzna艂 im w duchu racj臋.
Ostatecznie Yoda nauczy艂 go wystarczaj膮co wiele, by uczyni膰 ze艅 swego nast臋pc臋. Zadaniem Luke'a by艂o odrodzenie zakonu rycerzy Jedi... tak szybko, jak tylko b臋dzie to mo偶liwe. My艣liwiec mo偶e prowadzi膰 do walki byle pilot, ale w rekrutacji i treningu nowych Jedi nikt nie zast膮pi Luke'a Skywalkera.
Marszcz膮c brwi, skierowa艂 fotel do windy.
- Pomog臋 wam chocia偶 w kompletowaniu zespo艂u uderzeniowego - rzuci艂 jeszcze na odchodnym.
ROZDZIA艁 2
Zostawiwszy naradzaj膮ce si臋 wci膮偶 dow贸dztwo, Luke ruszy艂 w drog臋 powrotn膮 do kliniki. Spotkany po drodze szary i futrzasty stra偶nik z rasy Gotal zasalutowa艂, krzywi膮c si臋 jednak przy tym niemi艂osiernie. Luke przypomnia艂 sobie, 偶e Gotalowie odbieraj膮 przep艂yw Mocy jako szczypanie i 艂askotanie w koniuszkach ich rog贸w recepcyjnych i przyspieszy艂, by nie przyprawi膰 poczciwca o b贸l g艂owy.
R2 za艣wiergota艂 i Luke zwolni艂, by robocik m贸g艂 do niego do艂膮czy膰 i przej膮膰 kontrol臋 nad przemieszczaniem si臋 fotela po korytarzu.
- Tak, Artoo. - Luke opar艂 d艂o艅 na kopu艂ce androida i bez sprzeciw贸w pozwoli艂 si臋 odprowadzi膰 do izby chorych, chocia偶 w my艣lach widzia艂 wci膮偶 setk臋 obcych statk贸w osaczaj膮cych 艣wiat, kt贸rego nie potrafi艂 sobie jeszcze nawet wyobrazi膰.
Nie mia艂 te偶 poj臋cia, po co byli obcym wi臋藕niowie.
Nareszcie m贸g艂 艣ci膮gn膮膰 buty i po艂o偶y膰 si臋 na koj膮co mi臋kkim materacu. Spojrza艂 jeszcze na zbiornik, w kt贸rym znajdowa艂 si臋 Wedge, i przymkn膮艂 oczy. W g艂owie mu 艂omota艂o i 偶a艂owa艂, 偶e nie poprzesta艂 na fonicznym kontakcie z central膮.
Teraz niech oni si臋 martwi膮. By艂 wyko艅czony.
R2 zapiszcza艂 pytaj膮co.
- Co m贸wisz? - spyta艂 Luke.
Android podjecha艂 do w艂azu i si臋gn膮艂 manipulatorem do p艂ytki kontrolnej. Drzwi zasun臋艂y si臋 cicho.
- A tak, dzi臋kuj臋. - R2 uwa偶a艂 najwidoczniej, 偶e Luke b臋dzie potrzebowa艂 odrobiny prywatno艣ci, by zrzuci膰 ubranie.
M艂odzieniec by艂 jednak zbyt zm臋czony, 偶eby si臋 rozbiera膰. Wci膮gn膮艂 tylko nogi na 艂贸偶ko.
- Artoo - powiedzia艂 - wydosta艅 od Too-Onebee przeno艣ny ekran i zdob膮d藕 wszystkie dane, kt贸re uda艂o si臋 uzyska膰 z kuriera. Chcia艂bym na nie zerkn膮膰.
R2 zapiszcza艂 z dezaprobat膮, ale znikn膮艂 za drzwiami, wracaj膮c po minucie z ma艂ym w贸zkiem na holu. Ustawi艂 go przy 艂贸偶ku i pod艂膮czy艂 si臋 do gniazda wej艣ciowego.
- Wszystkie dane o Bakurze - zadysponowa艂 Luke.
Komputer zaj膮艂 si臋 identyfikacj膮 g艂osu Luke'a, by ustali膰 jego kod dost臋pno艣ci, ch艂opak wyci膮gn膮艂 si臋 tymczasem wygodnie na materacu. Nigdy nie s膮dzi艂, 偶e utrata zdolno艣ci pojedynczego widzenia mo偶e by膰 tak dokuczliwa.
Na ekranie pojawi艂a si臋 spowita chmurami kula odleg艂ego 艣wiata.
- Bakura - odezwa艂 si臋 dojrza艂y, kobiecy g艂os. - Imperialny numer indeksu sze艣膰 - zero - siedem - siedem - cztery.
Chmury przybli偶y艂y si臋 i znikn臋艂y, ukazuj膮c d艂ugie pasmo okrytych zieleni膮 g贸r. W g艂臋bokiej dolinie dwie rzeki 偶艂obi艂y r贸wnoleg艂e koryta, by sp艂yn膮膰 nast臋pnie do wsp贸lnej, kipi膮cej 偶yciem delty. Luke wyobrazi艂 sobie bogactwo unosz膮cych si臋 w wilgotnym powietrzu woni. Zupe艂nie jak na Endorze.
- Stolica to Salis D'aar, obecnie siedziba gubernatora. Wk艂ad Bakury w bezpiecze艅stwo Imperium to przekazywane tytu艂em kontrybucji niewielkie ilo艣ci metali strategicznych...
Tak zielona i parna... Luke zamkn膮艂 oczy i odp艂yn膮艂 w sen.
... Le偶a艂 na pok艂adzie obcego statku. Wielki, przypominaj膮cy gada obcy, ca艂y pokryty brunatn膮 艂usk膮, z nieproporcjonalnie wielk膮 g艂ow膮 zbli偶a艂 si臋 do艅, wymachuj膮c broni膮. Luke uruchomi艂 sw贸j miecz 艣wietlny, ale ten wy艣lizn膮艂 si臋 z dziwnie g艂adkiej d艂oni. Nagle rozpozna艂 „bro艅" obcego. To by艂 zwyk艂y bat na androidy, prosta maszynka blokuj膮ca ich funkcje. Ze 艣miechem przyj膮艂 postaw臋 do walki. Obcy w艂膮czy艂 bat i Luke zamar艂 w miejscu.
- Co? - Z niedowierzaniem spojrza艂 na swoje cia艂o. By艂 androidem. Obcy zn贸w uni贸s艂 urz膮dzenie...
Luke z trudem powraca艂 do rzeczywisto艣ci. Odbiera艂 przepot臋偶n膮 emanacj臋 Mocy. Usiad艂 zbyt szybko i od razu poczu艂, jak niewidzialne m艂oty zacz臋艂y 艂omota膰 mu w skroniach.
Ekran by艂 pusty i czarny, ale w nogach 艂贸偶ka siedzia艂... Ben Kenobi, w swym zwyk艂ym, tkanym r臋cznie stroju, b艂yszcza艂 w md艂ym o艣wietleniu kabiny.
- Obi-wan? - mrukn膮艂 Luke. - Co si臋 dzieje na Bakurze! Zjonizowane powietrze wirowa艂o wok贸艂 postaci. Posta膰 jakby falowa艂a.
- Wybierasz si臋 na Bakur臋 - odpar艂 Ben.
- To jest a偶 tak 藕le! - spyta艂 Luke, nie licz膮c specjalnie na odpowied藕.
Kenobi rzadko ich udziela艂, wola艂 rol臋 nauczyciela, sk艂onnego dawa膰 reprymendy nawet tym, kt贸rzy dawno pobrali nauki (chocia偶, prawd臋 m贸wi膮c, Luke nie zd膮偶y艂 doko艅czy膰 szkolenia).
Obi-wan poprawi艂 si臋 na 艂贸偶ku, ale materac nie zareagowa艂 na poruszenie tej ca艂kiem niematerialnej postaci.
- Imperator Palpatine zdo艂a艂 poprzez Moc nawi膮za膰 kontakt z atakuj膮cymi Bakur臋 obcymi - powiedzia艂a zjawa. - Zaproponowa艂 im porozumienie, w艂a艣ciwie transakcj臋, ale teraz, rzecz jasna, nie jest w stanie wywi膮za膰 si臋 z umowy.
- Jak膮 transakcj臋! - spyta艂 pospiesznie Luke. - Co grozi Bakurianom?
- Musisz rusza膰 Luke. - Ben zachowywa艂 si臋 tak, jakby w og贸le nie s艂ysza艂 jego pyta艅. - Je艣li nie we藕miesz spraw w swoje r臋ce, w贸wczas i Bakura, i wszystkie 艣wiaty, zar贸wno te, opanowane przez Imperium jak nale偶膮ce do Sojuszu, znajd膮 si臋 w opresji wi臋kszej, ni偶 potrafisz to sobie wyobrazi膰.
A zatem sprawa rzeczywi艣cie wygl膮da艂a powa偶nie.
- Ale musz臋 wiedzie膰 co艣 wi臋cej. - Luke potrz膮sn膮艂 g艂ow膮. - Nie mog臋 pakowa膰 si臋 w ca艂y ten ba艂agan na 艣lepo, a poza tym jestem...
Jasna posta膰 zapad艂a si臋 w sobie i znikn臋艂a wraz z podmuchem ciep艂ego powietrza.
Luke j臋kn膮艂. B臋dzie teraz musia艂 przekona膰 medyk贸w, 偶eby go pu艣cili, i przekona膰 admira艂a Ackbara, by wpisa艂 go na list臋 za艂ogi. Mo偶e nawet obieca膰, 偶e b臋dzie odpoczywa膰 przez ca艂膮 drog臋 w nadprzestrzeni (o ile uda mu si臋 wymy艣le膰 jaki艣 spos贸b wypoczynku podczas takiej podr贸偶y). Sama perspektywa bitwy dziwnie go ju偶 nie n臋ci艂a.
Zamkn膮艂 oczy i westchn膮艂. Mistrz Yoda by艂by zadowolony.
- Artoo, wezwij admira艂a Ackbara. R2 pisn膮艂 z oburzeniem.
- Wiem, 偶e jest p贸藕no. Przepro艣, 偶e go budzisz i powiedz... - Luke rozejrza艂 si臋. - Powiedz mu, 偶e je艣li nie ma ochoty fatygowa膰 si臋 do kliniki, to mo偶emy zorganizowa膰 spotkanie w centrali bojowej.
- Tak zatem, sami widzicie... - Luke popatrzy艂 na zebranych. Drzwi kabiny otworzy艂y si臋, Han i Leia przystan臋li na chwil臋 w progu, po czym wcisn臋li si臋 pomi臋dzy stoj膮cego przy 艂贸偶ku genera艂a Madine'a a siedz膮c膮 na kontenerze hibernacyjnym Mon Mothm臋.
- Przepraszamy za sp贸藕nienie - mrukn膮艂 Han.
2-1B zgodzi艂 si臋 na zorganizowanie spotkania w nieskazitelnie bia艂ej kabinie, s艂u偶膮cej obecnie jako przechowalnia modu艂贸w hibernacyjnych. Ten, kt贸ry s艂u偶y艂 Mon Mothmie za „krzes艂o", zawiera艂 艣miertelnie rannego Ewoka, oczekuj膮cego w stazie na chwil臋, gdy b臋dzie mo偶na przetransportowa膰 go do w pe艂ni wyposa偶onej kliniki.
Han usiad艂 pod 艣cian膮, a Leia przycupn臋艂a przy Mon Mothmie.
- Kontynuuj - odezwa艂a si臋 z ekranu miniaturowa podobizna popiersia admira艂a Ackbar a, ja艣niej膮ca na pod艂odze obok podtrzymuj膮cego projekcj臋 R2. - Zatem genera艂 Obi-wan Kenobi pojawi艂 si臋, by wyda膰 ci rozkazy?
- Dok艂adnie tak, panie admirale. - Luke nie by艂 zadowolony z tego, 偶e Leia i Han przerwali mu wyja艣nienia w najistotniejszym momencie.
Admira艂 Ackbar musn膮艂 paj臋cz膮 d艂oni膮 brod臋.
- Studiowa艂em rozwi膮zania strategiczne Kenobiego. By艂 艣wietny w ofensywie. Prawdziwy mistrz. Na og贸艂 nie jestem sk艂onny wierzy膰 duchom i zjawom, ale genera艂 Kenobi by艂 jednym z najpot臋偶niejszych rycerzy Jedi, a s艂owom komandora Skywalkera ufali艣my dot膮d bez zastrze偶e艅.
Genera艂 Madine zmarszczy艂 brwi.
- Dobrze by艂oby, 偶eby kapitan Wedge Antilles wr贸ci艂 do zdrowia, zanim jakakolwiek grupa bojowa zd膮偶y dotrze膰 do Bakury. Bez obrazy, generale - doda艂, u艣miechaj膮c si臋 blado do Hana Solo.
- 呕adne takie - warkn膮艂 Han. - Je艣li spr贸bujecie oddzieli膰 mnie od pani ambasador, wycofuj臋 si臋 z interesu.
Luke przykry艂 usta d艂oni膮, by ukry膰 u艣miech. Mon Mothma wyznaczy艂a ju偶 Lei臋 jako oficjaln膮 ambasadork臋 Sojuszu na Bakurze i osob臋 odpowiedzialn膮 zar贸wno za negocjacje z Imperialnymi jak i za ewentualny kontakt z obcymi. „Wyobra藕cie sobie, jakim zagro偶eniem sta艂yby si臋 dla Imperium si艂y Sojuszu, gdyby obcy zechcieli wesprze膰 nasze szeregi" - podsun臋艂a Mon Mothma z niejak膮 ostro偶no艣ci膮.
- Ale偶 komandor Skywalker jest w zdecydowanie gorszej kondycji - stwierdzi艂 Ackbar.
- W chwili dotarcia na Bakur臋 b臋d臋 ju偶 w formie.
- Nie wolno nam o niczym zapomnie膰. - Ackbar pokiwa艂 g艂ow膮. - Musimy zadba膰 o obron臋 Endoru, ponadto obiecali艣my te偶 genera艂owi Carlissianowi pomoc przy wyzwalaniu Miasta w Chmurach...
- Rozmawia艂em ju偶 z Landem - przerwa艂 mu Han. - Powiedzia艂, 偶e ma w艂asne plany i bardzo dzi臋kuje za dobre serce.
Si艂y Imperium zaj臋艂y Miasto w Chmurach, gdy Lando Carlissian, baron - zarz膮dca, ruszy艂 wraz z Leia i Chewitem w po艣cig za 艂owc膮 nagr贸d uwo偶膮cym zamro偶onego Hana Solo. Do czasu uko艅czenia bitwy o Endor Lando musia艂 zapomnie膰 o swym mie艣cie. W rzeczy samej, obiecali mu udost臋pnienie, je艣li b臋dzie w potrzebie, wszystkich, zb臋dnych gdzie indziej my艣liwc贸w. Lando jednak by艂 urodzonym hazardzist膮 i cz臋sto zmienia艂 plany.
- Zatem postanowione. Wysy艂amy na Bakur臋 niewielki, ale dobrze uzbrojony oddzia艂 uderzeniowy - podsumowa艂 Ackbar. - Jego obecno艣膰 powinna u艂atwi膰 ksi臋偶niczce Lei prowadzenie negocjacji. Czeka was zapewne g艂贸wnie walka w przestrzeni, a nie na powierzchni. Jeden ma艂y kr膮偶ownik z pok艂adem dla my艣liwc贸w w eskorcie pi臋ciu korelia艅skich statk贸w artyleryjskich i jednej korwety chyba wystarczy. Co ty na to, komandorze Skywalker?
Luke nagle si臋 ockn膮艂.
- Powierza mi pan dow贸dztwo, admirale?
- Wygl膮da na to, 偶e nie mamy wyboru - powiedzia艂a cicho Mon Mothma. - Skoro sam Kenobi tak nakaza艂... Masz niezr贸wnane do艣wiadczenie w walce. Pozyskaj dla nas Bakur臋 i jak najszybciej do艂膮cz z powrotem do floty.
Uhonorowany w ten spos贸b, Luke zasalutowa艂 w odpowiedzi.
Rankiem nast臋pnego dnia Skywalker przeprowadzi艂 inspekcj臋 艣wie偶o wprowadzonego do s艂u偶by kr膮偶ownika - nosiciela my艣liwc贸w „Szkwa艂".
- Statek gotowy jest do skoku nadprzestrzennego - podsumowa艂 wyniki.
- Gotowy i ch臋tny, komandorze - doda艂a kapitan Tessa Manchisco, tr膮caj膮c 艂okie膰 Luke'a. Kapitan Manchisco, z czarnymi w艂osami sp艂ywaj膮cymi w postaci sze艣ciu grubych warkoczy na kremowy mundur, by艂a 艣wie偶ym nabytkiem kadry oficerskiej. Pojawi艂a si臋 w szeregach rebeliant贸w w wyniku zako艅czenia wojny domowej na jej rodzinnej Yirgilli. Przydzia艂 do floty odlatuj膮cej na Bakur臋 przyj臋艂a z du偶ym zadowoleniem. Jej „Szkwa艂", jednostka niekonwencjonalnie ma艂a jak na reprezentowan膮 klas臋, zosta艂a przez obecnych w艂a艣cicieli zmodernizowana do granic mo偶liwo艣ci poprzez umieszczenie na jej pok艂adach wszelkich imperialnych nowinek technicznych. Obsada mostka rekrutowa艂a si臋 z trzech Yergjllia艅czyk贸w i beznosego, czerwonookiego Duro jako nawigatora. W hangarach „Szkwa艂u" admira艂 Ackbar umie艣ci艂 dwadzie艣cia my艣liwc贸w typu X, trzy typu A i cztery szturmowce typu B, czyli wszystko to, co Sojusz m贸g艂 obecnie oddelegowa膰 na t臋 wypraw臋.
Spogl膮daj膮c przez tr贸jk膮tny iluminator, Luke dojrza艂 dwa spo艣r贸d pozostaj膮cych obecnie pod jego komend膮 statk贸w artyleryjskich. Ponad kr膮偶ownikiem unosi艂 si臋 najniezwyklejszy w tej cz臋艣ci galaktyki frachtowiec, czyli „Tysi膮cletni Sok贸艂" (nawet przy braku grawitacji zwyk艂o si臋 arbitralnie wyznacza膰 „g贸r臋" i „d贸艂" formacji). Han, Chewbacca, Leia i C - 3PO stawili si臋 na jego pok艂adzie nieca艂膮 godzin臋 temu.
Emocje spowodowane mianowaniem Luke'a na stanowisko dow贸dcy zacz臋艂y powoli ust臋powa膰. Sterowanie my艣liwcem pod kierunkiem nap艂ywaj膮cych nieustannie rozkaz贸w, maj膮c na dodatek za plecami sprzymierzon膮 flot臋, to nie to samo, co samodzielne prowadzenie walki. Teraz wy艂膮cznie na nim spoczywa艂a odpowiedzialno艣膰 za wszystkie statki i 偶ycie ka偶dej istoty na pok艂adzie.
Owszem, nie raz studiowa艂 prace dotycz膮ce strategii i tak tyki. Wypatrywa艂 nawet z pewn膮 niecierpliwo艣ci膮 okazji, by sprawdzi膰 ow膮 wiedz臋 w praktyce...
W g艂owie rozbrzmia艂 mu lekko szyderczy 艣miech Yody, kt贸ry przywo艂a艂 m艂odzie艅ca do rzeczywisto艣ci...
Luke przymkn膮艂 oczy i spr贸bowa艂 wyciszy膰 my艣li. Wci膮偶 by艂 obola艂y, ale obieca艂 2-1B, 偶e b臋dzie odpoczywa艂 i zajmie si臋 uzdrawianiem swojej osoby. Z ca艂ego serca pragn膮艂 mie膰 ju偶 te wszystkie dolegliwo艣ci z g艂owy.
- Przygotowanie do skoku - zawo艂a艂a Manchisco. - Komandorze, mo偶e zechce pan zapi膮膰 pasy.
Luke rozejrza艂 si臋 po skromnie urz膮dzonym, sze艣ciok膮tnym mostku. Opr贸cz fotela komandora, by艂y tu jeszcze trzy stanowiska oraz miejsce przeznaczone dla R2, obsadzone teraz przez maszynk臋 Yirgillian. 艢wiat艂a na pulpitach zosta艂y ju偶 przyciemnione przed skokiem w nadprzestrze艅. Zapia艂 pasy, zastanawiaj膮c si臋, jakie te偶 niespodzianki czekaj 膮 na nich w systemie Bakury.
Stoj膮cy na zewn臋trznym pok艂adzie ogromnego kr膮偶ownika liniowego „Shriwirr", Dev Sibwarra po艂o偶y艂 smuk艂膮, brunatn膮 d艂o艅 na lewym ramieniu wi臋藕nia.
- Wszystko b臋dzie w porz膮dku - powiedzia艂 艂agodnie. Czu艂 pulsuj膮cy rytmicznie strach, jaki ogarnia艂 tego cz艂owieka. - Nie b臋dzie bola艂o. Czeka ci臋 wspania艂a niespodzianka. - Zaiste wspania艂a, 偶ycie bez g艂odu, ch艂odu i samolubnych pragnie艅.
Wi臋zie艅, niedawny 偶o艂nierz Imperium, m臋偶czyzna o cerze znacznie ja艣niejszej, ni偶 Deva, skuli艂 si臋 na siedzisku. Przesta艂 ju偶 protestowa膰, s艂ycha膰 by艂o tylko jego ci臋偶ki oddech. R臋ce, kark i kolana spowija艂a mu elastyczna ta艣ma, kt贸rej zadaniem by艂o jedynie utrzymanie delikwenta w stosownej pozycji, wszelkie szamotanie uniemo偶liwia艂a skutecznie dejonizacyjna blokada uk艂adu nerwowego za艂o偶ona wcze艣niej w okolicy ramion. Poprzez cienkie ig艂y bladob艂臋kitny p艂yn s膮czy艂 si臋 z kropl贸wek do t臋tnic szyjnych, bucza艂y miniaturowe serwopompy. Wystarczy艂o kilka mililitr贸w roztworu z magnetytem, by dostroi膰 s艂abe promieniowanie m贸zgowego pola elektromagnetycznego do aparatury Ssiruuvi.
- Czy jest ju偶 spokojny? - spyta艂 w j臋zyku Ssiruuvi stoj膮cy za Devem mistrz Firwirrung.
- W wystarczaj膮cym stopniu - odpar艂, przechodz膮c na t臋 sam膮 mow臋, Dev. - Prawie gotowy.
Ca艂e, dwumetrowe cielsko Firwirrunga, od rogatego pyska PO koniuszek muskularnego ogona, pokryte by艂o rdzaw膮 艂usk膮, na czole za艣 widnia艂o wspania艂e czarne V. Nie by艂 du偶y, Jak na Ssiruu, ale r贸s艂 jeszcze i tylko w kilku miejscach, na jego szerokiej piersi, widoczne by艂y 艣wiadcz膮ce o wieku szczelin pomi臋dzy 艂uskami. Obcy opu艣ci艂 srebrzyste p贸艂kole, kt贸re zakry艂o m臋偶czyzn臋 od po艂owy klatki piersiowej po koniuszek nosa. Dev patrzy艂, jak t臋cz贸wki oczu wi臋藕nia rozszerzaj膮 si臋 z wolna. Zaraz przyjdzie pora, by...
- Teraz - obwie艣ci艂 Dev.
Ogon Firwirrunga a偶 zafalowa艂, zdradzaj膮c narastaj膮ce zadowolenie, kiedy mistrz nacisn膮艂 prze艂膮cznik. Flota mia艂a dzi艣 dobry po艂贸w, pracy starczy do p贸藕nej nocy. Z pocz膮tku, jeszcze przed „wst臋pn膮 obr贸bk膮", wi臋藕niowie byli zwykle ha艂a艣liwi, a czasem nawet niebezpieczni, potem jednak stawali si臋 nader ulegli i bardzo przydatni, u偶yczaj膮c swej energii 偶yciowej wybranym przez Ssiruuvi androidom.
Pomruk maszynerii przeszed艂 w wysoki pisk, wiec Dev odsun膮艂 si臋 nieco. Przesycony roztworem m贸zg wi臋藕nia z w贸l na przestawa艂 funkcjonowa膰. Co prawda mistrz Firwirrun zapewnia艂, 偶e transfer p艂ynu przebiega bezbole艣nie, ale wszy; wi臋藕niowie krzyczeli bardzo g艂o艣no podczas zabiegu.
Ten nie by艂 inny. Kiedy p贸艂kole wpad艂o w wibracje, przekazuj膮c energi臋 m贸zgu elektromagnetycznym obwodom, wrzeszcza艂 wniebog艂osy. Podobne do krzyku fale rozesz艂y si臋 r贸wni w polu Mocy.
Dev powtarza艂 sobie bez ko艅ca to, co us艂ysza艂 wcze艣niej o swego pana: wi臋藕niom zdawa艂o si臋 tylko, 偶e czuj膮 b贸l. Mimo t ulega艂 wra偶eniu, 偶e odbiera sygna艂y ich cierpienia. To tylko cia艂o protestowa艂o przeciwko utracie kieruj膮cej nim si艂y. I po chwili to cia艂o by艂o ju偶 martwe.
- Transfer dokonany - gwizdn膮艂 ze skrywanym rozbawieniem Firwirrung.
Dev czu艂 si臋 niezr臋cznie przy swym mistrzu. Ostatecznie by艂 tylko cz艂owiekiem, istot膮 kruch膮 i podatn膮 na ciosy niczyi bia艂a larwa, kt贸ra nie przesz艂a jeszcze metamorfozy. Wola艂bym przekaza膰 wreszcie sw膮 dusz臋 pot臋偶nemu androidowi bojowemu. Przekl膮艂 po cichu talenty, kt贸re skaza艂y go na tak d艂ugi oczekiwanie.
P贸艂kole zahucza艂o g艂o艣niej, w pe艂ni na艂adowane, o wiele bardziej o偶ywione ni偶 bezw艂adne cia艂o wisz膮ce na fotelu Firwirrung zwr贸ci艂 oblicze w kierunku pokrytej sze艣ciok膮tnymi p艂ytami 艣cianki.
- Gotowi tam, na dole? - zako艅czy艂 kwesti臋 k艂apni臋ci z臋batego dzioba i dwoma kr贸tkimi gwizdni臋ciami.
Dev potrzebowa艂 d艂ugich lat na opanowanie tego j臋zyka, nawet z pomoc膮 niezliczonych sesji hipnotycznego warunkowania, podczas kt贸rych wpajano mu przemo偶ne pragnienie zaspokojenia swego pana.
Praca przy transferze umys艂贸w je艅c贸w nie mia艂a ko艅ca. Energi臋 偶yciow膮, jak ka偶d膮 inn膮 energi臋, mo偶na przechowywa膰 w szczeg贸lnego rodzaju akumulatorze, jednak funkcje m贸zgu ulega艂y z czasem degeneracji, pojawia艂y si臋 zak艂贸cenia cz臋stotliwo艣ci fal m贸zgowych, co prowadzi艂o do obumarcia 偶ywotnych obwod贸w androida. Poddane transferowi osobowo艣ci ulega艂y psychozom uniemo偶liwiaj膮cym normalne funkcjonowanie.
Tak czy inaczej, ludzka energia by艂a wci膮偶 najbardziej wydajna i starcza艂a na d艂u偶ej ni偶 energia jakichkolwiek innych, znanych stworze艅, niezale偶nie od tego, czy wykorzystywana by艂a w obwodach statk贸w, czy do zawiadywania androidami bojowymi.
W ko艅cu nadesz艂a odpowied藕 z pok艂adu szesnastego olbrzymiego kr膮偶ownika liniowego i Firwirrung przycisn膮艂 tr贸j - palczast膮 d艂oni膮 stosowny sensor. P贸艂kole umilk艂o, a umys艂 szcz臋艣ciarza pop艂yn膮艂 do zwoj贸w jednego z niewielkich, sto偶kowatych android贸w bojowych, kt贸ry potrafi艂 wyczuwa膰 nie tylko 艣wiat艂o widzialne, ale tak偶e wszelkie d艂ugo艣ci fal, nie potrzebowa艂 tlenu, sta艂ej temperatury, po偶ywienia ani snu. Zwolniony z konieczno艣ci podejmowania decyzji i ci臋偶aru wolnej woli, wykonywa膰 mia艂 jedynie rozkazy Ssi-ruuvi.
Idealne pos艂usze艅stwo. Dev zazdro艣ci艂 mu. Pragn膮艂 znale藕膰 si臋 na jego miejscu, zapomnie膰 o smutku i cierpieniu. Cudowna zaiste metamorfoza, b艂ogi stan, maj膮cy trwa膰 do dnia, gdy ogie艅 laserowy zniszczy zwoje... ogie艅 laserowy albo osobliwe, psychotyczne zaburzenia...
Firwirrung odsun膮艂 metalowe p贸艂kole, od艂o偶y艂 kropl贸wk臋 i zwolni艂 zapi臋cia siedziska, a Dev 艣ci膮gn膮艂 zw艂oki na pod艂og臋 i cisn膮艂 je do sze艣ciok膮tnego otworu zsypu. Cia艂o znikn臋艂o w ciemno艣ciach.
Z opuszczonym swobodnie ogonem, Firwirrung odsun膮艂 si臋 od sto艂u, by nala膰 sobie kubek czerwonego ksaa, Dev tymczasem si臋gn膮艂 po ko艅c贸wk臋 rozpylacza i spryska艂 kilkakrotnie siedzisko, usuwaj膮c wszelkie biologiczne odpady procesu produkcyjnego. Sp艂yn臋艂y przez otw贸r po艣rodku siedzenia.
Odwiesiwszy zraszacz, w艂膮czy艂 dmuchaw臋 maj膮c膮 osuszy膰 siedzisko.
- Gotowe - gwizdn膮艂, ochoczo kieruj膮c si臋 do w艂azu. Dw贸ch niewielkich, m艂odych P'w'eck贸w przyprowadzi艂o nast臋pnego wi臋藕nia. Osiem blisko osadzonych, czerwonych i niebieskich tr贸jk膮t贸w znaczy艂o jego imperialn膮 szat臋. Wyrywa艂 si臋 pazurzastym 艂apom stra偶nik贸w, cienka tunika by艂a jednak marn膮 os艂on膮 i bia艂a tkanina obficie nasi膮k艂a krwi膮. Gdyby tylko wiedzia艂, jak daremny jest jego op贸r.
- W porz膮dku - powiedzia艂 Dev, bior膮c do r臋ki miotacz jonowy, podr臋czn膮 bro艅, nadaj膮c膮 si臋 akurat do u偶ytku na pok艂adzie statku. - To nie tak. To zupe艂nie co innego, ni偶 my艣lisz.
Oczy m臋偶czyzny rozszerzy艂y si臋, biel zaja艣nia艂a wko艂o t臋cz贸wek. By艂 to paskudny widok.
- A sk膮d wiesz, co ja my艣l臋? - spyta艂 wi臋zie艅, wyra藕nie siej膮c panik臋 w polu Mocy. - Kim jeste艣? Co tu robisz? Czekaj, jeste艣 jednym z tych...
- Jestem twoim przyjacielem. - Przymykaj膮c oczy, by ukry膰 sw膮 odmienno艣膰; mia艂 przecie偶 tylko dwie powieki, a nie trzy, jak jego pan i w艂adca, Dev po艂o偶y艂 d艂o艅 na ramieniu m臋偶czyzny. - Jestem tu po to, by ci pom贸c. Nie b贸j si臋. Prosz臋 - doda艂 w my艣lach. - Tw贸j strach mnie rani. To boli. A przecie偶 jeste艣 blisko wielkiego szcz臋艣cia. Szybko si臋 uwiniemy.
Przycisn膮艂 promiennik do karku wi臋藕nia i naciskaj膮c spust, przejecha艂 luf膮 po kr臋gos艂upie.
Mi臋艣nie oficera zwiotcza艂y i wi臋zie艅, wysuwaj膮c si臋 stra偶nikom z 艂ap, upad艂 na wy艂o偶on膮 kafelkami pod艂og臋.
- Niedorajdy! - Z uniesionym ogonem, Firwirrung skoczy艂 na masywnych 艂apach ku mniejszemu ze stra偶nik贸w, kt贸ry r贸偶ni艂 si臋 od niego w zasadzie tylko wzrostem.
- Uwa偶a膰 na wi臋藕ni贸w - zagwizda艂 艣piewnie obcy, kto: chocia偶 by艂 m艂ody jak na dow贸dc臋, oczekiwa艂 traktowani z pe艂nym szacunkiem i powa偶aniem.
Dev pom贸g艂 ca艂ej tr贸jce podnie艣膰 ci臋偶ko oddychaj膮cego i ziej膮cego niemi艂膮 woni膮 m臋偶czyzn臋. Wi臋zie艅 by艂 w per przytomny, blokada oddzia艂ywa艂a tylko na o艣rodki ruchu. W ko艅cu zosta艂 usadzony na miejscu.
- Odpr臋偶 si臋. - Dev z wysi艂kiem sk艂oni艂 si臋 nad nim: chwytaj膮c go za ramiona. - Wszystko b臋dzie dobrze.
- Nie r贸bcie tego! - krzykn膮艂 wi臋zie艅. - Mam pot臋偶ny przyjaci贸艂. Dobrze zap艂ac膮 za moje uwolnienie.
- Z przyjemno艣ci膮 ich spotkamy, gdy przyjdzie pora, ale to nie pow贸d, by odmawia膰 tobie prawa do zaznania najwy偶szej rado艣ci. - Dev skoncentrowa艂 si臋, by os艂abi膰 strach m臋偶czyzny, niewielki stra偶nik przypasa艂 go tymczasem do siedziska. Dev zwolni艂 uchwyt i rozmasowa艂 w艂asny grzbiet. Firwirrung pod艂膮czy艂 kropl贸wk臋. Nie sterylizowa艂 igie艂, nie by艂o to potrzebne.
W ko艅cu obiekt by艂 gotowy. Przezroczysta ciecz kapa艂a mu z jednego oka i z k膮cika ust. Pompka zacz臋艂a t艂oczy膰 roztw贸r do t臋tnicy szyjnej.
Jeszcze jedna wyzwolona dusza, jeszcze jeden androidalny statek got贸w do walki z ludzkim Imperium.
Dev pr贸bowa艂 po raz kolejny pozosta膰 oboj臋tnym na pot 艣ciekaj膮cy po twarzy m臋偶czyzny i jego narastaj膮ce przera偶enie. Po艂o偶y艂 ciemn膮 d艂o艅 na lewym ramieniu wi臋藕nia.
- Nie b臋dzie bola艂o. Czeka ci臋 wspania艂a niespodzianka.
W ko艅cu uda艂o si臋 za艂atwi膰 szcz臋艣liwie wszystkich pojmanych tego dnia. Wszystkich, pr贸cz jednej kobiety, kt贸ra zdo艂a艂a wyrwa膰 si臋 stra偶nikom i roztrzaska艂a sobie g艂ow臋 o przepierzenie, zanim Dev zd膮偶y艂 j膮 z艂apa膰. Zabra艂 si臋 od razu do reanimacji, ale Firwirrung kaza艂 mu zaprzesta膰 po kilku minutach bezowocnych stara艅.
- Nic z niej nie b臋dzie - gwizdn膮艂 z 偶alem. - Odpad produkcyjny. Do wt贸rnego przetworzenia.
Dev posprz膮ta艂 pomieszczenie. Praca przy transferze by艂a szczytnym zaj臋ciem, nawet je艣li przypada艂a mu w udziale jedynie rola s艂ugi i pomocnika, kt贸ry potrafi艂 wykorzysta膰 Moc do uspokajania wi臋藕ni贸w. Wsun膮艂 promiennik na doln膮 p贸艂k臋 wysoko zawieszonej szafki, jak nale偶y, p艂askim bokiem do g贸ry, wpychaj膮c luf臋 do pochwy tak d艂ugo, a偶 us艂ysza艂 stosowne klikni臋cie. Dziwnie osobliwa, bo zaprojektowana specjalnie dla jego pi臋ciopalczastej d艂oni r臋koje艣膰, wystawa艂a z gniazda.
Firwirrung poprowadzi艂 go przestronnymi korytarzami do kwatery, gdzie nala艂 obu po kubku koj膮cego ksaa. Dev przyj膮艂 dar z wdzi臋czno艣ci膮 i zasiad艂 w jedynym znajduj膮cym si臋 w kabinie fotelu. Ssi-ruukowie nie potrzebowali mebli. Sycz膮c z zadowolenia, Firwirrung opar艂 si臋 na pot臋偶nym ogonie i przysiad艂 na ciep艂ym pok艂adzie kr膮偶ownika.
- Jeste艣 szcz臋艣liwy, Dev? - spyta艂, spogl膮daj膮c czarnymi oczami znad czerwieni ksaa.
Kry艂a si臋 za tym pytaniem propozycja pocieszenia. Ilekro膰 zdarza艂o si臋, 偶e co艣 Deva zasmuci艂o lub wraca艂y wspomnienia utraconej jedno艣ci z Moc膮, w贸wczas Firwirrung bra艂 go do okrytego b艂臋kitn膮 艂usk膮, starego Sh'tk'ith na stosown膮 terapi臋.
- Bardzo szcz臋艣liwy - odpar艂 szczerze Dev. - To by艂 dobry dzie艅. Bardzo mi艂y.
Firwirrung przytakn膮艂 z rozwag膮.
- Bardzo mi艂y - powt贸rzy艂, wysuwaj膮c z nozdrzy wypustki zapachowe i sprawdzaj膮c wo艅 Deva. - Po艂贸偶 si臋, Dev. Ciekawe, co widzisz dzi艣 w ukrytym wszech艣wiecie?
Dev u艣miechn膮艂 si臋 blado. Jego pan powiedzia艂 mu prawdziwy komplement. Ssi-ruukowie byli 艣lepi na Moc. Dev wiedzia艂, 偶e jest jedyn膮 wra偶liw膮 na pole Mocy istot膮, kt贸r膮 obcy kiedykolwiek spotkali.
To od niego Ssi-ruukowie dowiedzieli si臋 o 艣mierci Imperatora, i to tu偶 po fakcie, bo tylko tyle by艂o potrzeba, aby fale wstrz膮su przeby艂y bezmiar wszech艣wiata. Moc istnia艂a tak d艂ugo, jak istnia艂o 偶ycie. Dave potrafi艂 je wyczu膰 naw臋 poprzez bezmiar przestrzeni kosmicznej.
Kilka miesi臋cy wcze艣niej Jego Pot臋ga Shreeftut, gdy Imperator Palpatine zaproponowa艂 wymian臋: odpowiedzia艂 be ogr贸dek wi臋藕niowie za ma艂e, dwumetrowe my艣liwce z androidalnym modu艂em steruj膮cym. Palpatine nie m贸g艂 wiedzie膰 ile dziesi膮tk贸w milion贸w Ssi-ruuk贸w zamieszkuje Lwhek w odleg艂ym systemie gwiezdnym obcych, ale admira艂 Ivpikkis schwyta艂 i przes艂ucha艂 kilku obywateli Imperium, ustalaj膮c, 偶e ludzkie domeny ci膮gn膮 si臋 ca艂ymi parsekami. Imperium mia艂o system贸w gwiezdnych jak piasku, a wszystkie 偶yzne i czekaj膮ce na posiew 偶ycia Ssi-ruuvi.
Potem jednak Imperator zgin膮艂 i nic nie wysz艂o z umowy. Zdradzieccy ludzie zostawili sojusznik贸w i wyciskaj膮c ca艂膮 moc ze statk贸w, ruszyli w drog臋 powrotn膮. W贸wczas admira艂 Ivpikkis wysun膮艂 si臋 na prowadzenie z zespo艂em kr膮偶ownika] liniowego „Shriwirr" i p贸艂 tuzinem jednostek szturmowych] (plus wsparcie logistyczne). G艂贸wne si艂y floty czeka艂y w oddali na informacje o zwyci臋stwie lub pora偶ce.
Gdyby uda艂o im si臋 podbi膰 jaki艣 wi臋kszy ludzki 艣wiat w贸wczas urz膮dzenia transferowe, nad kt贸rymi piecz臋 sprawowa艂 Firwirrung, otworzy艂yby dla nich ca艂e Imperium. Upadek samej Bakury pozwoli艂by zwi臋kszy膰 ilo艣膰 stanowisk transferowych, a ka偶dy mieszkaniec planety o偶ywi艂by jeden my艣liwiec lub zesp贸艂 tarczy obronnej czy te偶 jaki艣 istotny modu艂 kt贸rego艣 z wielkich okr臋t贸w. Maj膮c kilkadziesi膮t zespo艂贸w dokonuj膮cych transfer贸w, flota Ssi-ruuvi mog艂aby ruszy膰 na podb贸j ludzkich 艣wiat贸w, gdzie wiele tysi臋cy planet czeka na mi艂e oswobodzenie. Doprawdy upojne zadanie.
Dev got贸w by艂 podziwia膰 odwag臋 swego pana, kt贸ry dokona艂 ju偶 tak wiele dla Imperium Ssi-ruuvi, wyzwalaj膮c niejedn膮 istot臋. Je艣li zdarza艂o si臋, 偶e Ssi-ruuk umiera艂 z dala od swego ojczystego 艣wiata, jego duch b艂膮ka艂 si臋 samotnie po wsze czasy po galaktyce.
Dev potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.
- Wyczuwam tylko delikatny powiew 偶ycia - odpowiedzia艂. - To na zewn膮trz, bo na pok艂adzie okr臋tu czuj臋 silne roz偶alenie i strapienie twych nowych dzieci.
Firwirrung poklepa艂 Deva po ramieniu, a ten u艣miechn膮艂 si臋, wsp贸艂czuj膮c swemu panu, kt贸ry nie mia艂 partnerki na pok艂adzie, a przecie偶 wojskowy tryb 偶ycia i nieustanne nara偶anie si臋 na ryzyko pot臋gowa艂o poczucie samotno艣ci.
- Panie - odezwa艂 si臋 Dev. - Mo偶e jednak kt贸rego艣 dnia wr贸cimy na Lwhekk?
- Mo偶e by膰 i tak, 偶e nigdy nie ujrzymy domu, Dev. Nied艂ugo jednak za艂o偶ymy nowy dom w twojej galaktyce. Po艣lesz wtedy po swoj膮 rodzin臋...
Firwirrung spojrza艂 na wn臋k臋 sypialn膮, owiewaj膮c przy tym twarz s艂ugi swoim oddechem.
Dev nawet si臋 nie skrzywi艂. Przywyk艂 do tej woni. Za to od贸r ludzkiego cia艂a przyprawia艂 Ssi-ruuk贸w o md艂o艣ci, tote偶 Dev musia艂 k膮pa膰 si臋 cz臋sto i pi膰 cztery razy dziennie specjalne mikstury. Na szczeg贸lne okazje zwyk艂 goli膰 wszystkie w艂osy z cia艂a.
- Rozmno偶ycie si臋...
Firwirrung przechyli艂 g艂ow臋 i spojrza艂 na Deva jednym okiem.
- Twoja praca przyczyni si臋 do tego. Teraz jednak jestem zm臋czony.
- Przepraszam, nie daj臋 ci spa膰. - Dev zerwa艂 si臋 na nogi. - Ju偶 wychodz臋. Zaraz te偶 udam si臋 na spoczynek.
Firwirrung skuli艂 si臋 w ogrzewanej, wys艂anej poduszkami niszy i opu艣ci艂 trzy powieki na pi臋kne, czarne oczy, a Dev poszed艂 wzi膮膰 k膮piel i wypi膰 dawk臋 odwadniaj膮cych napoj贸w.
Czekaj膮c, a偶 min膮 towarzysz膮ce za偶ywaniu leku nieprzyjemne skurcze 偶o艂膮dka, przysun膮艂 fotel do p贸艂kolistego sto艂u z terminalem i przywo艂a艂 z biblioteki ksi膮偶k臋, kt贸rej jeszcze nie sko艅czy艂.
Od paru miesi臋cy pracowa艂 nad projektem, kt贸ry m贸g艂by przyczyni膰 si臋 do szcz臋艣cia ludzko艣ci o wiele bardziej, ni偶 to, co czyni艂 obecnie (obawia艂 si臋 zreszt膮, 偶e w pewnej chwili Ssi-ruukowie wprowadz膮 go raczej w obwody techniczne, by doko艅czy艂 tam sw膮 robot臋, a on wola艂by znale藕膰 si臋 w androidzie bojowym).
Czyta膰 i pisa膰 potrafi艂, zanim jeszcze Ssi-ruukowie adoptowali go, zna艂 nawet zapis muzyczny, dzi臋ki czemu uda艂o mu si臋 stworzy膰 specjalny system notacji, pozwalaj膮cy cz艂owiekowi j pisa膰 w j臋zyku Ssi-ruuvi. Na pi臋ciolinii zaznacza艂 wysoko艣膰 g艂osu, odpowiednimi symbolami wyr贸偶niaj膮c gwizdy gard艂owe oraz przednio i tylnoj臋zykowe. Litery oddawa艂y samog艂oski i sp贸艂g艂oskowe kl膮skanie. Sam zapis s艂owa Ssi-ruuk nie by艂 prosty: zaczyna艂 si臋 tylnoj臋zykowym gwizdem, narastaj膮cym do czystej kwinty przy u艂o偶eniu warg w spos贸b wymagany, aby wypowiedzie膰 g艂osk臋 i, potem nast臋powa艂 modulowany gwizd wargowy obni偶aj膮cy si臋 do ma艂ej tercji. Ssi-ruu oznacza艂o liczb臋 pojedyncz膮, forma mnoga, Ssi-ruuk, ko艅czy艂a si臋 gard艂owym klikni臋ciem. Przypomina艂o to 艣piew ptaka, kt贸ry Dev s艂ysza艂 w m艂odo艣ci sp臋dzonej na prowincjonalnej planecie G'rho.
Dev mia艂 dobry s艂uch, ale i tak ta nie艂atwa praca zajmowa艂a mu sporo wolnego czasu. Gdy tylko skurcze i md艂o艣ci min臋艂y, wy艂膮czy艂 czytnik i przekrad艂 si臋 w mroku do silnie pachn膮cego legowiska Firwirrunga. By艂 istot膮 ciep艂okrwist膮, musia艂 si臋 wi臋c izolowa膰 poduszkami od podgrzewanego pod艂o偶a. Ostatecznie u艂o偶y艂 si臋 w pewnej odleg艂o艣ci od swego pana.
Pomy艣la艂 o domu. Mieszkali wtedy na Chandrili. Matka bardzo wcze艣nie zwr贸ci艂a uwag臋 na niezwyk艂e zdolno艣ci syna,' a poniewa偶 przesz艂a niegdy艣 wst臋pne szkolenie jako adept Jedi, przekaza艂a mu nieco wiadomo艣ci o Mocy, wi臋c potrafili nawet porozumiewa膰 si臋 na odleg艂o艣膰.
Potem jednak pojawi艂o si臋 Imperium. Kandydaci na Jedi, byli prze艣ladowani, 艣cigani... Ca艂a rodzina uciek艂a na odci臋ta od 艣wiata G'rho.
Ledwie si臋 osiedlili, nadci膮gn臋li Ssi-ruukowie. Zdolno艣ci matki znikn臋艂y nagle, kontakt urwa艂 si臋, zostawi艂a ch艂opca z dala od domu, samego i przestraszonego widokiem sp艂ywaj膮cych z nieba statk贸w obcych. Firwirrung powtarza艂 przy ka偶dej okazji, 偶e rodzice najpewniej zabiliby Deva, gdyby tylko mogli, by nie wpad艂 w r臋ce obcych. Zabi膰 w艂asne dziecko, co za straszny pomys艂!
Dev jednak unikn膮艂 艣mierci gro偶膮cej mu z obu stron. Zwiadowcy Ssi-ruuvi znale藕li go skulonego w zwietrza艂ym parowie. Zafascynowany olbrzymimi jaszczurami o du偶ych, czarnych oczach, ch艂opiec zdoby艂 sympati臋 obcych. Zabrali go ze sob膮. Zawie藕li na Lwhekk, gdzie sp臋dzi艂 pi臋膰 lat. Potem dowiedzia艂 si臋, dlaczego nie poddali go transferowi: uznali, 偶e niezwyk艂e zdolno艣ci psychiczne, jakie posiada艂, pozwol膮 uczyni膰 ze艅 po艣rednika w kontaktach z innymi lud藕mi. To dlatego pozwalali mu uczestniczy膰 w zabiegach. Za nic jednak nie potrafi艂 przypomnie膰 sobie, co takiego uczyni艂 lub powiedzia艂, 偶e obcy zorientowali si臋 w jego talentach.
Przekaza艂 Ssi-ruukom ca艂膮 sw膮 wiedz臋 o rodzaju ludzkim, od sposob贸w my艣lenia i zwyczaj贸w, po spos贸b ubierania (szczeg贸lnie rozbawi艂 ich pomys艂 noszenia but贸w). Pom贸g艂 im te偶 upora膰 si臋 z kilkoma wysuni臋tymi posterunkami Imperium. Ale dopiero Bakura b臋dzie prawdziwym sprawdzianem... A jak dot膮d wygrywaj膮! Nied艂ugo Imperium straci wszystkie jednostki w tym rejonie i Ssi-ruukowie b臋d膮 mogli zaj膮膰 si臋 sam膮 planet膮. Tuzin statk贸w wyposa偶onych w rozpylacze gaz贸w parali偶uj膮cych czeka艂 tylko na rozkaz.
Dev przekaza艂 oczywi艣cie mieszka艅com Bakury pozdrowienie na standardowej cz臋stotliwo艣ci. Og艂osi艂 dobr膮 nowin臋, zapowiedzia艂 rych艂e wyzwolenie z ogranicze艅, jakie narzuca艂a wegetacja w ludzkiej postaci. Ludzie zareagowali wrogo, ale Firwirrung wyja艣ni艂, 偶e to ca艂kiem normalne, bo ludzie zawsze opieraj膮 si臋 wszelkim nowo艣ciom. Ssi-ruukowie s膮 inni. Niestety, proces transformacji jest nieodwracalny i nikt nie mo偶e wr贸ci膰 stamt膮d i powiedzie膰, jakie to wspania艂e.
Dev ziewn膮艂 pot臋偶nie. Jego pan obroni go przed Imperium i pewnego dnia wynagrodzi sowicie. Obieca艂, 偶e osobi艣cie b臋dzie obs艂ugiwa艂 maszyn臋...
W p贸艂艣nie Dev dotkn膮艂 szyi. Jedna kropl贸wka wejdzie tutaj, druga tutaj... Pewnego dnia...
Zakry艂 g艂ow臋 ramieniem i zasn膮艂.
ROZDZIA艁 3
Strumienie gwiazd zblad艂y na przednich ekranach i zgrupowanie „Szkwa艂u" wysz艂o z nadprzestrzeni. Sprawdziwszy tarcze obronne, Luke przesun膮艂 si臋 z krzes艂em do g艂贸wnego komputera, by odczyta膰 raport o stanie system贸w wewn臋trznych, oficer 艂膮czno艣ci za艣 wzi膮艂 si臋 za nas艂uch na standardowych cz臋stotliwo艣ciach wykorzystywanych przez flot臋 Imperium. Luke czu艂 si臋 ju偶 o wiele lepiej, przynajmniej je艣li nie pr贸bowa艂 wykonywa膰 zbyt gwa艂townych ruch贸w.
Skanery obwie艣ci艂y obecno艣膰 o艣miu planet, 偶adna jednak nie znajdowa艂a si臋 w miejscu przewidzianym przez nawigator贸w! Sojuszu. Luke z uznaniem pomy艣la艂 o kapitan Manchisco, kt贸ra pu艣ci艂a mimo uszu niecierpliwe sugestie m艂odzie艅ca,! zarz膮dzaj膮c zwolnienie poni偶ej szybko艣ci 艣wiat艂a, kiedy byli j jeszcze na obrze偶ach systemu. Teraz rzuci艂a mu znacz膮c spojrzenie, na co Luke uni贸s艂 brew, uznaj膮c jej triumf, po czym skin膮艂 na nawigatora Duro, kt贸ry mruga艂 czerwonymi oczami i be艂kota艂 co艣 po swojemu.
- M贸wi, 偶e ci臋 lubi - przet艂umaczy艂a Manchisco.
Wok贸艂 trzeciej planety systemu manewrowa艂o sze艣膰 p臋katych owoid贸w w otoczeniu ca艂ego roju ma艂ych my艣liwc贸w. Wszystkie jednostki zosta艂y oznaczone na ekranie jako „wrogie" i kluczy艂y jak szalone, co chwil臋 zmieniaj膮c kurs i formacj膮 w za偶artej walce.
Luke spojrza艂 na wypieszczone „dziecko" genera艂a Dodonna, czyli na Bojowo - Analityczny Komputer. Zgodzi艂 si臋 wzi膮膰 prototypow膮 wersj臋 BAK-a na pok艂ad i teraz nadesz艂a chwila by o偶ywi膰 urz膮dzenie stosownymi danymi.
- Wygl膮da na to, 偶e dobrze si臋 tu bawi膮, kolego - zabrzmia艂 w s艂uchawkach g艂os Hana.
- Te偶 mi si臋 tak wydaje - mrukn膮艂 Luke. - Wywo艂ujemy Imperialnych, ale na razie bez skutku...
- Komandorze - wtr膮ci艂 si臋 艂膮czno艣ciowiec.
- Poczekaj. - Luke podni贸s艂 g艂ow臋, doliczaj膮c do listy swych dolegliwo艣ci skurcz w nodze. By艂 prawie zdrowy. Prawie... - Z艂apa艂e艣 co艣?
M艂ody, szeroki w ramionach Virgillia艅czyk wskaza艂 na mrugaj膮ce, zielone 艣wiate艂ko na swej konsoli. Kto艣 odpowiedzia艂 na transmisj臋. Luke odchrz膮kn膮艂. Jeszcze przed opuszczeniem Endoru Leia przygotowa艂a mu stosowne przem贸wienie, ale Luke jako艣 nie m贸g艂 si臋 przekona膰 do tej propozycji.
Mia艂 przecie偶 rozmawia膰 nie z politykiem czy dyplomat膮, tylko uwik艂anym w walk臋 oficerem, maj膮cym zaledwie sekund臋 na ka偶d膮 decyzj臋.
- Do floty Imperium - odezwa艂 si臋 - tu zgrupowanie bojowe Sojuszu. Przybywamy z bia艂膮 flag膮. Wygl膮da na to, 偶e potrzebujecie wsparcia. Czy przyjmiecie nasz膮 pomoc? Ostatecznie wszyscy jeste艣my lud藕mi.
Oczywi艣cie, w Sojuszu te偶 byli obcy, jak Chewbacca czy nawigator Duro, a jeden ze statk贸w artyleryjskich obsadzony zosta艂 przez siedemna艣cioro Mon Calamari. Tego jednak, szowinistycznie nastawieni oficerowie Imperium nie musieli wiedzie膰. Przynajmniej na razie.
G艂o艣nik zatrzeszcza艂. Luke wyobrazi艂 sobie jakiego艣 starego, imperialnego wiarusa wertuj膮cego gor膮czkowo zakurzone pliki z instrukcjami na wypadek kontakt贸w z rebeliantami. Przeszed艂 na cz臋stotliwo艣膰 Sojuszu.
- Uwaga, wszystkie my艣liwce, stan gotowo艣ci. Tarcze w艂膮czone. Nie wiemy, co wymy艣l膮.
Na mostku „Szkwa艂u" rozleg艂y si臋 jakie艣 strz臋pki muzyki, urwane g艂osy, potem wreszcie kto艣 si臋 odezwa艂.
- Tu grupa bojowa Sojuszu. M贸wi komandor Peter Thanas z floty Imperium. Przedstawi膰 cel przybycia. - Dostojny g艂os mia艂 sugerowa膰, 偶e z nie byle pionkiem ma si臋 tutaj do czynienia.
Przez trzy dni sp臋dzone w nadprzestrzeni Luke zastanawia艂 si臋, czy lepiej uda膰 kompletn膮 ignorancj臋, czy te偶 nie owija膰 niczego w bawe艂n臋. Kapitan Manchisco spogl膮da艂a na niego wyczekuj膮co.
- Przechwycili艣my wiadomo艣膰 wys艂an膮 przez gubernator; Nereusa do dow贸dztwa floty. No c贸偶, w wi臋kszo艣ci flota jest obecnie unieruchomiona. Pomy艣leli艣my, 偶e szykuj膮 si臋 niez艂e tarapaty, wiec przylecieli艣my, by wam pom贸c, je艣li taka b臋dzie wasza wola.
Luke przerwa艂 transmisj臋, poruszony do 偶ywego b贸lem promieniuj膮cym z 艂ydek. Zupe艂nie nie艣wiadomie wsta艂 z fotela lecz czym pr臋dzej usiad艂.
Na wewn臋trznym kanale zg艂asza艂y si臋 jednostki artyleryjskie, wida膰 by艂o na ekranie, jak naznaczone niebieskimi znacz> karni czarne sylwetki 艂膮cz膮 si臋 w pary.
- Troch臋 wi臋cej subtelno艣ci, Luke - odezwa艂 si臋 w s艂uchawkach g艂os Lei. - Ostatecznie rozmawiasz z Imperialnymi kt贸rzy lubi膮 nas jedynie w charakterze zwierzyny 艂ownej.
- Chwilowo nas nie 艣cigaj膮 - zaznaczy艂 Luke. - Jeszcze troch臋, a zostan膮 ca艂kowicie zlikwidowani...
- Nie dziwi nas ju偶, czemu nikt nie odebra艂 naszyci standardowych wezwa艅 - odezwa艂 si臋 nagle suchy, szeleszcz膮cy g艂os komandora Imperium. - Z wdzi臋czno艣ci膮 przyj mierny wasz膮 pomoc. Przekazuj臋 kod dost臋pno艣ci. Kana艂 dwadzie艣cia cykli poni偶ej tej cz臋stotliwo艣ci.
- No i bardzo dobrze - mrukn膮艂 Han.
Musz膮 naprawd臋 znajdowa膰 si臋 w opa艂ach, skoro zgodzili si臋 przyj膮膰 nasz膮 pomoc - pomy艣la艂 Luke, spogl膮daj膮c na oficera 艂膮czno艣ci Delckisa przyjmuj膮cego przekaz kodu. W ci膮gu pani sekund cz臋艣膰 wiruj膮cych punkt贸w zmieni艂a na ekranie barwi na z艂oto偶贸艂t膮. To by艂y jednostki Imperium. Luke gwizdn膮艂 cicho. Olbrzymie owoidy i wi臋kszo艣膰 my艣liwc贸w wci膮偶 jarzy艂a si臋 na czerwono.
BAK zacz膮艂 wypluwa膰 informacje. Komandor Thanas dysponowa艂 o wiele mniejsz膮 si艂膮 ognia ni偶 napastnicy, kt贸rzy skupili si臋 g艂贸wnie wok贸艂 samotnego kr膮偶ownika klasy Carrack, niedu偶ego okr臋tu, z za艂og膮 pi臋ciokrotnie mniejsz膮 ni偶 wielkie niszczyciele, ale i tak kilka razy lepiej uzbrojonego ni偶 „Szkwa艂”.
- Jeste艣 pewien, 偶e o to w艂a艣nie nam chodzi艂o? - mrukn臋艂a Manchisco.
Luke musn膮艂 sensor s艂u偶膮cy do og艂aszania alarmu startowego. My艣liwce czeka艂y zatankowane w katapultach, piloci byli gotowi wsiada膰 do kabin.
- Analizuj臋 wasz膮 formacj臋 - przekaza艂 Luke swemu imperialnemu odpowiednikowi, wci膮偶 jeszcze niezbyt pewny, co w艂a艣ciwie powinien uczyni膰. Spr贸bowa艂 skoncentrowa膰 si臋 przy pomocy metod Jedi.
- Czy mo偶ecie... - odezwa艂 si臋 Thanas i g艂os jego zgin膮艂 w gwizdach.
Luke stuka艂 palcami po konsoli, g艂os Thanasa zabrzmia艂 ponownie.
- Przepraszam, zak艂贸caj膮 nas. Je艣li mogliby艣cie rzuci膰 kilka jednostek w luk臋 pomi臋dzy trzema centralnymi kr膮偶ownikami Ssi-ruuk贸w, to mo偶e zach臋ci艂oby ich to do odwrotu. I da艂o nam nieco czasu.
Ssi-ruukowie. Luke zapami臋ta艂 sobie nazw臋 rasy obcych. Nagle decyzja przysz艂a, jakby gdzie艣 z pod艣wiadomo艣ci.
- Komandorze Thanas, zamierzamy ruszy膰 w stron臋 tych trzech kr膮偶ownik贸w z umownej, pomocnej strony uk艂adu, zgodnie z kierunkiem obrotu. Przyj膮膰 kurs bojowy - rzuci艂 na boku.
Nawigator si臋gn膮艂 do komputera.
- Osiem - siedem N, obr贸t sze艣膰 - wykrztusi艂 w standardowym j臋zyku Duro.
Pilot wprowadzi艂 sprawnymi ruchami palc贸w poprawki do komputera. Luke poczu艂, jak „Szkwa艂" wyrwa艂 si臋 z odr臋twienia, si艂ownia o偶y艂a, wpad艂a w wibracje, kt贸re przenios艂y si臋 a偶 na fotel dow贸dcy. Otwarty wcze艣niej dla poprawy wentylacji w艂az, zatrzasn膮艂 si臋 automatycznie.
Thanas odezwa艂 si臋 dopiero po minucie.
- To najbardziej zagro偶ona strefa. Wchod藕cie... i dzi臋ki. Trzymajcie si臋 tylko z dala od studni grawitacyjnej.
- Co o tym s膮dzisz, m艂ody? - spyta艂 Han. - Paskudnie to wygl膮da.
- Musz臋 dosta膰 si臋 na Bakur臋 - odezwa艂a si臋 Leia. - Musz臋 oficjalnie z艂o偶y膰 gubernatorowi propozycj臋 zawarcia przymierza. W przeciwnym razie na d艂u偶sz膮 met臋 nic nie wsk贸ramy. Nie ze wszystkimi da si臋 doj艣膰 tak g艂adko do porozumienia.
- Han - spyta艂 Luke - domy艣lasz si臋, co chc臋 zrobi膰?
- O tak - odpar艂 Solo z rozbawieniem. - Powodzenia, bohaterze. My艣l臋, 偶e nasz jedyny zawodowy dyplomata powinien przeczeka膰 to zamieszanie gdzie艣 na boku.
- Dobry pomys艂.
- Co? - spyta艂a z oburzeniem Leia. - Co wy knujecie?
- Przepraszam na chwil臋. - Luke wyobrazi艂 sobie Hana, kt贸ry odwraca si臋 ku dziewczynie, by mo偶liwie spokojnie wy艂o偶y膰 swe stanowisko upartej jak o艣lica siostrze Skywalkera] Mo偶e powinien si臋 w to w艂膮czy膰...
- Leia - powiedzia艂 - popatrz tylko na ekran. Bakura jest zablokowana. 艁膮czno艣膰 radiowa jest bez w膮tpienia zag艂uszana, nie us艂yszeli艣my dot膮d niczego, pr贸cz zwyk艂ego jazgotu niskich pasm komercyjnych. A ty jeste艣 dla nas cenna, nie mo偶emy pcha膰 si臋 z tob膮 w sam 艣rodek bitwy.
- A wy to co? - odparowa艂a. - Musz臋 porozmawia膰 z gubernatorem. Nasz膮 jedyn膮 nadziej膮 jest przekonanie go,: nie przybywamy jako wrogowie.
- Zgadzam si臋 - powiedzia艂 Luke. - „Sok贸艂" nadaje si臋 do walki, ale nie z tob膮 na pok艂adzie. W og贸le ciesz si臋, 偶e masz w艂asny kawa艂ek pok艂adu pod nogami. I to uzbrojony.
Zapad艂a grobowa cisza. Luke zaj膮艂 si臋 wydawaniem rozkaz贸w. Chcia艂 ustawi膰 sw膮 grup臋 do kr贸tkiego skoku wewn膮trzsystemowego.
- Dobra - wymamrota艂a w ko艅cu Leia. - Najbli偶ej mamy do sz贸stej planety. Kierujemy si臋 tam. Je艣li b臋dzie mo偶na, wyl膮dujemy i poczekamy na was.
- To dobry pomys艂, Leia. - Luke wyczuwa艂 w jej g艂osie oburzenie i to skierowane nie tylko przeciwko niemu... Leia i Han b臋d膮 musieli nauczy膰 si臋 za偶egnywa膰 podobne konflikty.
Luke st艂umi艂 niezbyt przyjemne wra偶enie odebrane od siostry.
- B膮d藕 w kontakcie z nami, Han. Korzystaj ze standardowych cz臋stotliwo艣ci Sojuszu, ale prowad藕 te偶 nas艂uch na imperialnych.
- Potwierdzam, m艂ody.
Luke odprowadzi艂 wzrokiem uzbrojony frachtowiec, kt贸ry! oddala艂 si臋 z wolna od formacji. B艂臋kitnoniebieski 艂uk dysz J widoczny by艂 nawet z du偶ej odleg艂o艣ci.
Piloci my艣liwc贸w stali w gotowo艣ci przy swoich maszynach. Wedge Antilles sprawdza艂 po raz ostatni przydzia艂y do po - j szczeg贸lnych dywizjon贸w. Miejsce Luke'a by艂o jednak dzisiaj gdzie indziej. Jego statek typu X pozostanie w hangarze, a R2 przeczeka t臋 walk臋 w kabinie, po艂膮czony ze „Szkwa艂em" za pomoc膮 BAK-a. Mo偶e nast臋pnym razem uda si臋 zorganizowa膰 wszystko w ten spos贸b, by Luke dowodzi艂 z pok艂adu my艣liwca razem z operuj膮cym z mostka R2? Tylko gdzie tu zainstalowa膰 dodatkowe stanowiska kontrolne?
- Dane wprowadzone - zapowiedzia艂. - Przygotowa膰 si臋 do skoku.
Niebieskie oznaczenia jednostek nagle pozielenia艂y. Luke 艣cisn膮艂 mocniej por臋cze fotela. - Teraz.
Han Solo nie spuszcza艂 oka z tablicy przyrz膮d贸w „Soko艂a", wprowadzaj膮c legendarny statek w 艂agodny zakr臋t. By艂 zbyt do艣wiadczonym pilotem, by da膰 si臋 porwa膰 fali, kt贸ra towarzyszy艂a wej艣ciu formacji w nadprzestrze艅, ale nie m贸g艂 powstrzyma膰 si臋 od rzucenia okiem na znikaj膮cy kr膮偶ownik. Ca艂a grupa bojowa pod dow贸dztwem tego dzieciaka... Leia skrzywi艂a si臋.
Na pok艂adzie „Soko艂a" Han czu艂 si臋 jak u siebie. Technicy Sojuszu napracowali si臋 solidnie, naprawiaj膮c uszkodzenia powsta艂e w trakcie ucieczki Landa z wn臋trza drugiej Gwiazdy 艢mierci (... ale偶 nie mam 偶alu, Lando. Zmasakrowa艂e艣 mojego grata, ale uczyni艂e艣 to w dobrej sprawie...). To by艂 jego fotel, a obok siedzia艂 Chewie, jego drugi pilot.
Nie wszystko jednak wygl膮da艂o tak samo jak dawniej. Za Wookiem siedzia艂a Leia w szarym, bojowym kombinezonie z szerokim pasem. Pochyla艂a si臋 nad ramieniem futrzaka, jakby chcia艂a go zast膮pi膰 przy sterach.
Niech tam. Ch臋tnie ofiarowa艂by Lei wszystko, co posiada, i jeszcze ca艂膮 galaktyk臋 na dok艂adk臋, ale nie wyprosi Chewie'ego z fotela. Owszem, w razie potrzeby potrafi艂a ca艂kiem nie藕le pilotowa膰, ale nawet wytrzyma艂o艣膰 przemytnika ma sw贸j kres.
Drugie miejsce z ty艂u l艣ni艂o obecno艣ci膮 C - 3PO, kt贸ry ko艂ysa艂 si臋 z boku na bok.
- Ciesz臋 si臋 niezmiernie, pani Leio, 偶e dala si臋 pani przekona膰. Mog臋 si臋 pogodzi膰 z perspektyw膮, 偶e moje rozleg艂e do艣wiadczenie i kwalifikacje nie zdadz膮 si臋 na wiele w tym prowincjonalnym systemie, ale nasze bezpiecze艅stwo jest spraw膮 nadrz臋dn膮. Je艣li mog臋 co艣 zasugerowa膰...
Han wzni贸s艂 oczy ku sufitowi.
- Leia? - powiedzia艂 b艂agalnym tonem. Dziewczyna sprawnie przekr臋ci艂a wy艂膮cznik na karku androida i ten zastyg艂 w teatralnej pozie.
Han westchn膮艂 g艂o艣no z wyra藕n膮 ulg膮. Chewbacca zaszczeka艂, wyra偶aj膮c mniej wi臋cej to samo i potrz膮sn膮艂 cynamonow膮 sier艣ci膮.
- Siedem minut do wej艣cia na orbit臋 - zapowiedzia艂 Han.
Leia odpi臋艂a pasy i przysun臋艂a si臋 do tablicy przyrz膮d贸w przyciskaj膮c nog臋 do uda Hana.
- Imperialni mog膮 si臋 tu kr臋ci膰. Gdzie s膮 skanery?
Han w艂膮czy艂 je i obraz sz贸stej planety wype艂ni艂 ekran] Chewbacca szczekn膮艂 kilkakrotnie i warkn膮艂 gard艂owo.
- Nic, tylko 艣mieci i l贸d - przet艂umaczy艂 Han. - W systemie Bakury jest tylko jeden gazowy gigant i pozbawiona dozoru komety szwendaj膮 si臋 po wszystkich zakamarkach. - Przerwa艂 na chwil臋. - Jak si膮dziemy na tym lodzie, tej rozgrzany „Sok贸艂" wtopi si臋 w niego a偶 po dach.
- Patrzcie - wskaza艂a Leia. - Jakie艣 osiedle w pobli偶u! r贸wnika.
- Widz臋. - Han Solo skierowa艂 statek ku skupisku regularnych bry艂. - Ani 艣ladu satelit贸w obronnych, brak sygna艂贸w! radiowych. - Chewie mrukn膮艂 przytakuj膮co.
Domy by艂y coraz bli偶ej. Han zwi臋kszy艂 skal臋 powi臋kszenia! po czym zatrzyma艂 obraz na kilku, wyra藕nie 艣wie偶ych kraterach i zburzonych murach.
- Ale ruina - stwierdzi艂a Leia.
- Dziesi臋膰 do jednego, 偶e ci tajemniczy obcy z艂o偶yli tu wcze艣niej wizyt臋.
- To mo偶e i lepiej. - Leia zdmuchn臋艂a py艂ek kurzu z w艂os贸w Hana, kt贸ry a偶 odwr贸ci艂 si臋, zaskoczony. - Ta znaczy, 偶e najpewniej ju偶 nie powr贸c膮.
- Odfajkowali i skre艣lili z listy - zgodzi艂 si臋.
- Maj膮 teraz wi臋ksze zmartwienia. Byle tylko Luke uwa偶aj na siebie.
- Tyle, to on potrafi. Dobra, Chewie, to wygl膮da na ca艂kiem mi艂y zak膮tek. B臋dziemy mogli nawet ukry膰 si臋 tu po wyl膮dowaniu. Ob艂o偶ymy grata kamieniami. Zwolnij, schodzimy. Na zimnym ci膮gu, tyle tylko, by wyzerowa膰 tutejsze przyci膮ganie.
Wszystko to brzmia艂o prosto, w realizacji by艂o jednak nieco] trudniejsze. Grawitacja tej kuli lodowej wynosi艂a nie wi臋cej ni偶 0,2 G. brak by艂o atmosfery rozgrzewaj膮cej zwykle kad艂ub, alej si艂ownia pozosta艂a wci膮偶 ciep艂a na skutek niedawnego skoku nadprzestrzennego. Zreszt膮 w tak za艣mieconej przestrzeni] niezliczone drobiny co chwil臋 uderza艂y o pancerz. Pozosta艂ej w艂膮czy膰 dziobowe tarcze i wyrazi膰 szczery 偶al, 偶e statek ni膮 dysponuje zewn臋trzn膮 instalacj膮 ch艂odz膮c膮. Ale sam 偶al w niczym niestety nie poprawia艂 ich sytuacji.
Niedaleko za lini膮 r贸wnika natrafili na krater do艣膰 obszerny, by pomie艣ci膰 ca艂ego „Soko艂a". Han zawiesi艂 statek nad zag艂臋bieniem.
Ju偶 mia艂 opu艣ci膰 go ni偶ej, gdy dostrzeg艂 l艣ni膮c膮 powierzchni臋 cieczy rozlewaj膮cej si臋 na samym dnie krateru.
Nie mog艂a to by膰 woda ze zwyk艂ego lodu, ju偶 pr臋dzej amoniak, tak czy inaczej stopnia艂 szybko, nawet w ch艂odnym podmuchu dysz 艂adowniczych.
I co teraz?
Chewie mrukn膮艂 co艣 tytu艂em propozycji.
- Tak - odpar艂 Han. - Orbita synchroniczna. Dobry pomys艂.
- To nie b臋dziemy l膮dowa膰? - Leia wr贸ci艂a na sw贸j fotel, gdy „Sok贸艂" 艣mign膮艂 nad ruinami i poszed艂 w g贸r臋.
Chewbacca warkn膮艂, informuj膮c o swych w膮tpliwo艣ciach.
- Nie, dzia艂a ca艂kiem dobrze - odpowiedzia艂 Solo.
- Co nie dzia艂a? - spyta艂a Leia.
Han spojrza艂 krzywo na Chewie'ego. Serdeczne dzi臋ki, przyjacielu - pomy艣la艂.
- Skanotraser „Sok贸艂". Do programowania orbit dla autopilota. W艂膮czony do modu艂u, kt贸ry zwykle nie zawiera takich wynalazk贸w.
- A to dlaczego? Han zachichota艂.
- Tak ma艂ego statku nie da si臋 skutecznie zmodyfikowa膰 konwencjonalnymi metodami. Zawsze zostaj膮 jakie艣 cz臋艣ci... Skanotraser dzia艂a ca艂kiem poprawnie, Chewie tylko chce mie膰 pewno艣膰, 偶e nie zejdziemy z kursu. Na tym kursie, nikt nas nie dostrze偶e. - Han nacisn膮艂 palcem sensor. - Tw贸j braciszek w艂膮czy艂 si臋 ju偶 pewnie do walki za spraw臋 Imperium. Mo偶e chcia艂aby艣 zerkn膮膰?
Leia zmarszczy艂a brwi.
- Na tym skanerze nie spos贸b odr贸偶ni膰 kto jest kto. Tak czy inaczej, wcale nie podoba mi si臋 rola, kt贸r膮 mi tym razem wyznaczyli艣cie.
- Joj! - Czy偶by jeszcze jej nie przesz艂o? - Joj! - powt贸rzy艂 Han weso艂o.
Mo偶e w ko艅cu b臋d膮 mieli chwil臋 wytchnienia. Wakacje na Endorze by艂y do bani, du偶o roboty, a Leia wyczerpana i chora. Podczas skoku te偶 ci膮gle by艂o co艣 do wykonania, na dodatek 3PO pl膮ta艂 si臋 nieustannie pod nogami i w艂azi艂 wsz臋dzie bez pukania, niemniej Hanowi uda艂o si臋 uprosi膰 Chewie'ego, b; cichcem przebudowa艂 nieco 艂adowni臋 „Soko艂a". By艂a to modyfikacja stoj膮ca w jawnej sprzeczno艣ci z wymaganiami certyfikacyjnymi dla ma艂ych frachtowc贸w.
Han nie ogl膮da艂 jeszcze rezultat贸w pracy Chewie'ego pozostawa艂o mu zatem 偶ywi膰 nadziej臋, 偶e da si臋 na to popatrze膰 bez b贸lu. Wookie by艂 geniuszem techniki, ale jego zmys艂 estetyczny si艂膮 rzeczy daleko odbiega艂 od ludzkich standard贸w.
Co tu du偶o m贸wi膰, zagro偶enie dzia艂aniami wojennymi ni膮 by艂o wcale najwa偶niejszym powodem, dla kt贸rego Han Solo tak nalega艂 na ten piknik.
Leia w艂膮czy艂a z powrotem C - 3PO i pod膮偶y艂a za Hanem. Od czasu bitwy o Endor przegadali wiele godzin i dziewczyna przekona艂a si臋, 偶e pod cyniczn膮 mask膮 przemytnika Han kryj膮 wiar臋 w podobne co ona idea艂y. G艂臋boko je tai艂, a ponadto obawia艂 si臋 utraci膰 Lei臋, szczeg贸lnie od chwili, gdy Luki ujawni艂 przed ni膮 okrutn膮 prawd臋, 偶e Darth Vader by艂 jej...
Nie.
Odepchn臋艂a t臋 my艣l. Kiedy widzia艂a eksploduj膮c膮 kul臋 planety Alderaan, wyda艂o si臋 jej, 偶e patrzy na 艣mier膰 w艂asne! rodziny. A tymczasem jej ojciec sta艂 tu偶...
Nie! Nigdy nie uzna go za ojca. Nawet, je艣li Luke to uczyni艂!
Pochyli艂a si臋, by omin膮膰 zwisaj膮cy przew贸d. Je艣li mia艂a pozbiera膰 si臋 nieco psychicznie po ostatnich przej艣ciach, ta przyda艂oby si臋 przynajmniej par臋 godzin oddechu. I tali zmarnowa艂a ju偶 szereg dni na rekonwalescencj臋. Potar艂a prawe rami臋. Sw臋dzia艂o lekko pod plastrem z syntetycznej sk贸ry! ale mo偶na by艂o wytrzyma膰. Byle nie my艣le膰 o tym przez ca艂y czas.
Zatrzyma艂a si臋 przy rampie wej艣ciowej, opar艂a o przepierze! nie i spojrza艂a na Hana.
- Zosta艂o co艣 do naprawienia? - spyta艂a, pami臋taj膮c, 偶e „Sok贸艂" jest pierwsz膮 mi艂o艣ci膮 Hana i im szybciej to zaakceptuje, tym rzadziej b臋dzie dochodzi膰 mi臋dzy nimi na tym tle do konflikt贸w. Poza tym g艂upio by膰 zazdrosn膮 o statek.
Han opu艣ci艂 swobodnie r臋ce wzd艂u偶 lampas贸w spodni.
- Przez par臋 godzin b臋dzie teraz pewnie spok贸j. Zreszt膮 Chewie czuwa nad wszystkim.
Nagle Leia spostrzeg艂a, 偶e 偶arz膮ca si臋 od d艂u偶szego czasu oczach Hana gor膮czka bitewna nagle zgas艂a.
- S膮dzi艂am, 偶e jest co艣 do naprawienia. - Podj臋艂a wyzwanie. - No, co to za modyfikacja, kt贸r膮 koniecznie chcesz przetestowa膰 w warunkach polowych?
- No, jest jedna. Tam, w luku towarowym.
Ruszy艂 zakr臋caj膮cym korytarzem, stukn膮艂 w p艂ytk臋 kontroln膮 i zszed艂 do rufowej 艂adowni. Otwart膮 d艂oni膮 odsun膮艂 w艂az do pomieszczenia na prawej burcie.
- Tutaj s膮 generatory tarczy.
Leia do艂膮czy艂a do niego. Dziwnie pachnia艂o w tej 艂adowni.
- Co szmuglujesz tym razem?
- Co艣, co zabra艂em z Endoru.
- Chyba razem to zabrali艣my - poprawi艂a go.
Tyln膮 cz臋艣膰 pomieszczenia oddziela艂o kilka g臋stych kratownic. Han otworzy艂 zamek, dziwnie przypominaj膮cy Lei zamki stosowane w lod贸wkach, si臋gn膮艂 do wn臋ki i wydoby艂 butelk臋.
Dziewczyna wzi臋艂a j膮 do r臋ki i obejrza艂a ze zdumieniem. Prymitywne, szklane naczynie z zatyczk膮 z kory. Wynalazek pochodz膮cy z mocno niehigienicznych czas贸w.
- Co to jest?
- Prezent od znachora Ewok贸w. Pami臋tasz go. To ten, kt贸ry mianowa艂 nas honorowymi cz艂onkami plemienia.
- Tak. - Leia opar艂a si臋 o kratownic臋 i odda艂a mu butelk臋. - Nie odpowiedzia艂e艣 na moje pytanie.
Han poci膮gn膮艂 zatyczk臋.
- To wino... owocowe... - mrukn膮艂. Korek pu艣ci艂. - Co艣 na o艣mielenie, czy te偶, jak powiedzia艂 kiedy艣 pewien poeta: „trunek na rozpalenie 偶ywym p艂omieniem serca, w kt贸rym tli si臋 ju偶 zapr贸szony ogie艅", czy co艣 w tym stylu.
A zatem o to mu chodzi艂o.
- Ale teraz jeste艣my na wojnie.
- A kiedy nie jeste艣my na wojnie? 呕ycie przeleci, a na staro艣膰 oka偶e si臋, 偶e na nic innego nie mieli艣my czasu.
Leia poczu艂a, 偶e lekko si臋 rumieni. Wola艂aby pogada膰 2 Hanem, pok艂贸ci膰 si臋 albo nawet pomocowa膰, ale chowa膰 si臋 tak, by po kryjomu pi膰 wino... owocowe? I to w czasie, gdy w pobli偶u wrze walka. Bail Organa powiedzia艂by, 偶e Han nie jest w najmniejszym stopniu godny jej osoby i 偶e 偶adna z niego Partia. Rozwi膮zywanie wszystkich problem贸w za pomoc膮 blastera, to nie metoda na... Ostatecznie by艂a ksi臋偶niczk膮, je艣li nawet nie z urodzenia, to z adopcji i wychowania.
Nagle cie艅 pad艂 na jej my艣li: Vader. Tak go nienawidzi艂a.
Wino zachlupota艂o w kamionkowym kielichu. Bez w膮tpienia nie by艂 to najlepszy rocznik.
- A mo偶e by艣my raczej... - urwa艂a.
Przecie偶 Luke i tak nie b臋dzie mia艂 teraz g艂owy, by ucinaj sobie pogaw臋dki przez radio.
- Hej! - Han wr臋czy艂 jej kielich. - O czym my艣lisz! Boisz si臋?
- Za wiele dzieje si臋 naraz. - Stukn臋艂a si臋 z nim i pucharki zadzwoni艂y cicho.
- Ty si臋 boisz?
Leia u艣miechn臋艂a si臋. Nie by艂o sensu udawa膰 odwa偶nej! Upi艂a 艂yk, potem pow膮cha艂a zawarto艣膰 kamionki i zmarszczy艂a! nos.
- Za s艂odkie.
- Podejrzewam, 偶e innego tam nie robi膮. - Han postawi艂 sw贸j kielich na jednej z paczek, wzi膮艂 dziewczyn臋 za r臋k臋 i poci膮gn膮艂 do odgrodzonej kratownicami cz臋艣ci 艂adowni. Leia te偶 odstawi艂a naczynie. - Ja... - urwa艂.
Spojrza艂a tam, gdzie on, i zamar艂a, widz膮c ca艂kiem zgrabne gniazdko uwite z... nadmuchiwanych poduszek.
- Chewie... - j臋kn膮艂 Han, opuszczaj膮c r臋ce w gestia rozpaczy. - Chewie i jego genialne pomys艂y. Za grosz gustuj Nie powinienem ufa膰 Wookie'emu w takich sprawach...
Leia roze艣mia艂a si臋.
- Chewie to zorganizowa艂?
- Niech no tylko dostan臋 tego futrzaka w swoje r臋ce... Wci膮偶 chichocz膮c, pchn臋艂a go mocno. Han zd膮偶y艂 z艂apa膰 jej r臋k臋 i run臋li razem na stos poduch.
ROZDZIA艁 4
Chewbacca mia艂 nadziej臋, 偶e dobrze si臋 sprawi艂. Wprawdzie Hanowi brakowa艂o poczucia smaku i wyrobienia estetycznego, by doceni膰 takie starania, ale intencje mia艂 szlachetne i Leia powinna to zauwa偶y膰. Ostatecznie wygl膮da艂a na do艣膰 rozumn膮 i wra偶liw膮 kobiet臋.
3PO pl贸t艂 co艣 od rzeczy na tylnym siedzeniu, a Chewbacca zaj膮艂 si臋 modu艂em 艂膮czno艣ci, usi艂uj膮c odgadn膮膰 przebieg bitwy. Straci艂 kompletnie orientacj臋 i nie wiedzia艂, kt贸ra z tych roj膮cych si臋, jasnych plamek by艂a kr膮偶ownikiem „Szkwa艂".
- To niezbyt dobre schronienie - doda艂 3PO. - Sz贸sta planeta ledwie zas艂uguje na swoj膮 nazw臋. To偶 to wielki g艂az pokryty lodem. Nawet nie ma tu 偶adnej bazy, jedynie ruinka posterunku Imperium. - Przerwa艂 nagle. - Co to by艂o, Chewbacco? Uracz mnie kilkoma kilobajtami danych.
Chewie wzruszy艂 ramionami i z艂o偶y艂 androidowi propozycj臋 nie do odrzucenia.
- Ani my艣l臋 pieprzy膰, jak mi to wmawiasz, ty 藕le wychowany karmicielu pche艂 - pisn膮艂 3PO. - Co za bezczelno艣膰! I to wobec takiej wcielonej doskona艂o艣ci jak ja. Z pewno艣ci膮 s艂ysza艂em co艣 dziwnego.
Tutaj, na skraju systemu? Chewie rozwa偶y艂 mo偶liwo艣膰 wyrwania androidowi r臋ki z metalowego stawu. To by艂aby nauczka... No tak, ale potem trzeba by pracowicie 艂膮czy膰 na nowo wszystkie te druciki.
- Wykry艂em co艣, co bez w膮tpienia nie by艂o naturalnego Pochodzenia. Zr贸b co艣.
Mo偶e zreszt膮... Przyciskaj膮c s艂uchawk臋 do ucha, Chewie Prze艂膮czy艂 skaner na pasma niskich cz臋stotliwo艣ci i poleci艂 przeszukanie najbli偶szego otoczenia statku. Faktycznie, co艣 by艂o. Pomruk by艂 jednak zbyt s艂aby. Przy silnym wzmocnieni) przerywany sygna艂 sta艂 si臋 wreszcie s艂yszalny.
3PO uni贸s艂 dumnie g艂ow臋, jakby w艂a艣nie wymy艣li艂 co艣 niezwyk艂ego.
- To osobliwe, Chewbacco. Przypomina mi kod u偶ywany! przez androidy do przekazywania pilnych polece艅 s艂u偶bowych! Ale sk膮d wzi膮艂by si臋 na tym pustkowiu aktywny android? Mo偶e ocala艂 w ruinach posterunku? Lub jaka艣 maszyneria wci膮偶 tam dzia艂a? Proponuj臋 zawiadomi膰 genera艂a Solo i ksi臋偶niczk臋 Lei臋.
Han zaznaczy艂 wyra藕nie, by mu nie przeszkadza膰, chyba 偶eby supernowa wybuch艂a nagle gdzie艣 w pobli偶u. Chewie przekaza艂 to androidowi.
- Nie zaznam spokoju, dop贸ki nie ustal臋 pochodzenia tych sygna艂贸w. W ko艅cu znajdujemy si臋 w strefie dzia艂a艅 wojennych. To mo偶e by膰 niebezpieczne. Chwil臋... To nie jest ani ko艅 Sojuszu, ani Imperium...
艢lad naje藕d藕c贸w? Chewie nie waha艂 si臋 d艂u偶ej.
- Generale Solo! - zapiszcza艂o nagle w kieszeni koszuli Hana. - Generale Solo! - 3PO nie ustawa艂 w wysi艂kach.
- Wiedzia艂em - mrukn膮艂 Han, a Leia wywin臋艂a mu si臋 z ramion. A by艂o ju偶 tak blisko! - Co jest? - warkn膮艂.
- Panie generale, odbieram transmisj臋, kt贸rej 藕r贸d艂em jest chyba jaki艣 android. Nie mam pewno艣ci, ale chyba si臋 zbli偶a艂
- No, no - mrukn臋艂a Leia i wsta艂a, opieraj膮c si臋 o rami臋 swego genera艂a.
- Dobra, Chewie, zaraz tam b臋dziemy - rzuci艂 Han gro藕nym tonem.
Rozbawiona ca艂膮 sytuacj膮 Leia przela艂a swoje wino z powrotem do butelki i wetkn臋艂a korek na miejsce.
- To naprawd臋 nie moja wina - powiedzia艂a, rozk艂adaj膮 bezradnie ramiona, po czym pobieg艂a korytarzem.
Han wsun膮艂 si臋 ju偶 do kabiny, gdy g艂贸wna tablica kontrolna zap艂on臋艂a alarmem.
- Co to? - spyta艂a Leia.
Wspaniale, naprawd臋 wspaniale. Chewie uruchamia艂 ju偶 kolejne systemy.
- Kiepsko, kochanie. Zostali艣my namierzeni.
- Przez kogo? - Leia opad艂a na tylne siedzenie.
- No? - zwr贸ci艂 si臋 Han do 3PO.
- Panie generale - zacz膮艂 android. - Nie mam jeszcze ca艂kowitej pewno艣ci...
- To si臋 zamknij - przerwa艂a mu Leia. - Tam! - wskaza艂a na 艣rodek ekranu. - Patrzcie! Co to jest?
Zza krzywizny martwej lodowej kuli sz贸stej planety wyp艂yn臋艂o nagle osiem lub dziewi臋膰 niewielkich obiekt贸w kieruj膮cych si臋 prosto na „Soko艂a".
- Nie zamierzam czeka膰 potulnie, a偶 si臋 przedstawi膮 - mrukn膮艂 Han. - Chewie, dzia艂ka.
Wookie wyrazi艂 g艂o艣no pe艂n膮 aprobat臋 dla pomys艂u genera艂a.
- Wiemy, 偶e obcy bior膮 wi臋藕ni贸w - doda艂a Leia. - By艂aby to kiepska pozycja, jak na pocz膮tek negocjacji...
- Nie grozi nam. Dalej, Chewie, idziemy do wie偶yczek. Zobaczymy, z czego robi膮 teraz te maszynki. Leia, zabierz nas, jak najdalej st膮d. Jako艣 nagle straci艂em zaufanie do tej planety.
Leia przesun臋艂a si臋 na miejsce pilota. Uroczyste postanowienia Hana, 偶e nigdy nie odda jej ster贸w, w艂a艣nie trafi艂 szlag. No ale to by艂a wyj膮tkowa sytuacja...
- G艂贸wnym atutem „Tysi膮cletniego Soko艂a" jest mo偶liwo艣膰 szybkiego umkni臋cia przeciwnikowi bez podejmowania walki z my艣liwcami, do czego jest o wiele gorzej przygotowany.
Han ponaglany s艂owami androida, pobieg艂 do wie偶yczki i usadowi艂 si臋 na stanowisku.
- Szybko si臋 zbli偶aj膮 - powiedzia艂a przez interkom Leia. - Czy nasz komputer kojarzy cokolwiek? Kto to jest?
- Tak, generale Solo... - odezwa艂 si臋 android, ale Leia i tak udzieli艂a za niego odpowiedzi.
- Androidy bojowe dalekiego zasi臋gu. Tyle tylko zdo艂a艂 wyplu膰, nie wie nic wi臋cej.
Obiekty rozdzieli艂y si臋. Trzy zawis艂y nad asymetryczn膮 sylwetk膮 frachtowca i otworzy艂y ogie艅, celuj膮c w si艂owni臋.
- Niech komputer sprawdzi, co to za bro艅 - krzykn膮艂 Han, odpowiadaj膮c z dzia艂ek. - Lasery czy co?
Chewbacca zakl膮艂 g艂o艣no.
- Ca艂kiem niez艂e - odpar艂 Han. - Jak na tak ma艂e Jednostki!
- Co? - spyta艂a Leia. - Co na tak ma艂e...
- Pot臋偶ne tarcze. - Han skupi艂 ogie艅 na jednym z android贸w, trzymaj膮c go pod ciosami tak d艂ugo, jakby chodzi艂o o pot臋偶ny my艣liwiec klasy TIE. W ko艅cu jednostka eksplodowa艂a.
„Sok贸艂" zadr偶a艂, gdy kolejny android wzi膮艂 go na celownik. Han poprawi艂 si臋 w fotelu. T臋 zabaw臋 zna艂 a偶 za dobrze. Jeden ze stateczk贸w przemkn膮艂 tu偶 obok burty frachtowca.
- Spryciarze. Szybko si臋 ucz膮.
Statek drgn膮艂 nagle, skr臋ci艂 i android znalaz艂 si臋 w ogniu ca艂ej wi膮zki pocisk贸w, eksploduj膮c p艂omieniem.
- Tak lepiej? - spyta艂a Leia.
- O wiele.
Dwa kolejne pociski przymierzy艂y si臋 do si艂owni, dziwnym trafem omin臋艂y wie偶yczki strzelnicze i kabin臋. No tak, chc膮 nas wzi膮膰 偶ywcem - pomy艣la艂 Han. Ale gdzie jest ich statek macierzysty? A mo偶e zosta艂y tak zaprogramowane, by dzia艂a膰 samodzielnie?
- Za艂o偶臋 si臋, 偶e obcy zostawili ich tu po zniszczeniu posterunku - powiedzia艂a Leia, jakby czytaj膮c my艣li Hana, kt贸ry zdo艂a艂 w艂a艣nie udowodni膰 wy偶szo艣膰 skoncentrowanego ognia nad tarcz膮. Kolejna fala szcz膮tk贸w szybko znikn臋艂a z pola widzenia.
- Przyjmuj臋 zak艂ad - wykrztusi艂 przez z臋by. Cisza.
- To ju偶 wszyscy, Chewie? Rozleg艂 si臋 potwierdzaj膮cy ryk. Dysz膮c ci臋偶ko, Han wr贸ci艂 do kabiny.
- Dok膮d lecimy? - spyta艂 Lei臋.
- W g艂膮b systemu. Tutaj mo偶e by膰 wi臋cej tego dra艅stwa i nie wiem jak ty, ale ja poczuj臋 si臋 bezpieczniej, gdy do艂膮czymy do reszty naszej grupy. - Gdy wstawa艂a z fotela kapita艅skiego, j臋k silnik贸w nagle umilk艂, a 艣wiat艂a w kabinie przygas艂y. - A to co znowu? Nigdy nie wiem, czego oczekiwa膰 po tym ultranowoczesnym z艂omie.
Albo po jego zarozumia艂ym kapitanie - pomy艣la艂 Han. 艢wiat艂a zn贸w rozb艂ys艂y, silniki o偶y艂y.
- Znikamy st膮d. - Solo wr贸ci艂 na swoje miejsce. Leia za艂o偶y艂a wyzywaj膮co r臋ce na piersi.
- Bior膮c pod uwag臋, jak wygl膮da艂a ochrona mojej osoby, r贸wnie dobrze mogliby艣my postrzela膰 sobie, wspieraj膮c Luke'a.
- Lepiej zapnij pasy, kochanie. Ruszamy.
Luke 艣ledzi艂 wzrokiem bieg wydarze艅 ukazywanych na ekranie BAK-a. Jednostki Imperium znajdowa艂y si臋 w odwrocie.
Pojawienie si臋 grupy Sojuszu nie mia艂o nic wsp贸lnego z tym manewrem. Wyj艣cie Luke'a z nadprzestrzeni zbieg艂o si臋 ze pasowanym atakiem si艂 obcych na ostatnie jednostki strzeg膮ce dost臋pu do powierzchni Bakury. Tym samym wroga flota musia艂a os艂abi膰 sw贸j zewn臋trzny pier艣cie艅 os艂ony. Jeden z lekkich kr膮偶ownik贸w zosta艂 praktycznie bez eskorty, stwarzaj膮c skromnej flotylli Luke'a wspania艂膮 okazj臋 do odniesienia szybkiego sukcesu.
- Delckis, daj mi dow贸dc贸w dywizjon贸w.
W s艂uchawkach co艣 sykn臋艂o i Luke poprawi艂 je na g艂owie.
- Dobra, niech wiedz膮, z kim maj膮 do czynienia. - Pod艣wietli艂 na ekranie sylwetk臋 samotnego kr膮偶ownika. - Tu dow贸dca Z艂ocistych, Hultaj Jeden jest wasz.
- Za艂atwimy go, „Szkwa艂" - odezwa艂 si臋 Wedge Antilles tonem zawodowca, dla kt贸rego takie zadanie by艂o chlebem powszednim. - Hultaje, konfiguracja bojowa.
Luke czu艂 si臋 dziwnie nieswojo, pozostaj膮c podczas walki na pok艂adzie ma艂o odpornego na trafienia kr膮偶ownika - nosiciela my艣liwc贸w.
- Dow贸dca Czerwonych, podziel sw贸j dywizjon. Pierwsza czw贸rka obstawia drog臋 ucieczki za grupami Hultai i Z艂ocistych. Odepchniemy ich od planety. - Luke mia艂 nadziej臋, 偶e BAK zbierze przy tej okazji do艣膰 danych, by ustali膰 mo偶liwo艣ci bojowe jednostek obcych.
Ponownie uprzytomni艂 sobie, 偶e te 偶贸艂toz艂ote kreseczki na ekranie to imperialne my艣liwce. Oto przysz艂o mu stan膮膰 w obronie wroga...
- Reszta grupy Czerwonych zostaje w os艂onie „Szkwa艂u" - rozkaza艂.
Siedz膮ca obok niego na wysokim kapita艅skim fotelu Manchisco, odwr贸ci艂a si臋 od g艂贸wnego komputera. Po trzy czarne warkoczyki ko艂ysa艂y si臋 po obu stronach jej g艂owy.
- Dzi臋kuj臋, komandorze.
Luke wyczu艂 jej zapa艂 do walki, jak r贸wnie偶 pe艂ne zaufanie wobec statku, jego za艂ogi, a tak偶e w艂asnych umiej臋tno艣ci.
Dywizjony oznaczone jako Z艂oci艣ci i Hultaje zaatakowa艂y ariergard臋 obcych. Luke odczuwa艂 emocje pilot贸w w艂asnych My艣liwc贸w, jednak nie odbiera艂 偶adnej emanacji z wrogich statk贸w. Ale rozpoznawanie umys艂贸w obcych nigdy nie by艂o 艂atwe.
Wedge podszed艂 do my艣liwca obcych. By艂a to jednostka o ledwie dwumetrowym przekroju. Co艣 tak ma艂ego musi by膰 automatem - pomy艣la艂 Luke. - Chyba, 偶e obcy s膮 niewiele wi臋ksi od mr贸wki...
Wedge otworzy艂 ogie艅. We wn臋trzu obcego my艣liwca co艣 pisn臋艂o, sykn臋艂o i... umar艂o. Luke prze艂kn膮艂 艣lin臋. Czy偶by wyczu艂 w艂a艣nie 艣mier膰 jednej, a mo偶e dw贸ch istot? Tak czy inaczej, nie by艂y to automaty, mia艂y pilota na pok艂adzie. Jakiego艣 pilota. Co艣, co umiera.
Zanim jeszcze doko艅czy艂 t臋 my艣l, nast臋pna formacja wrogich my艣liwc贸w b艂ysn臋艂a, lec膮c tu偶 za dow贸dc膮 dywizjonu Z艂ocistych. Tym razem Luke otworzy艂 si臋 na wszelkie doznania. Rozpacz, smutek, 偶al... bardzo s艂abe, dziwnie st艂umione... ale ludzkie.
Luke nie potrafi艂 wyobrazi膰 sobie, jak cz艂owiek m贸g艂by zmie艣ci膰 si臋 w takiej skorupce, a wszystko wskazywa艂o na to, 偶e w my艣liwcu znajdowa艂y si臋 dwie ludzkie istoty.
BAK pisn膮艂 i pod艣wietli艂 na czerwono sylwetk臋 lekkiego kr膮偶ownika, oznajmiaj膮c, 偶e okr臋t jest ca艂kowicie pozbawiony eskorty.
- „Szkwa艂" do Hultaja Jeden. Bez zw艂oki zaj膮膰 si臋 kr膮偶ownikiem.
- Jestem ju偶 przy nim - zachrypia艂 Wedge, ledwie s艂yszalny poprzez rozlegaj膮ce si臋 w eterze gwizdy. Na ekranie pojawi艂a si臋 sylwetka my艣liwca typu X.
Z luku hangarowego wysypa艂o si臋 nagle jeszcze kilka formacji miniaturowych my艣liwc贸w obcych.
- Zaprzesta膰. Wedge, nadchodzi nast臋pna fala! - krzykn膮艂 Luke.
- Zauwa偶y艂em. - Gwizd by艂 coraz g艂o艣niejszy, bez w膮tpienia celowe zag艂uszanie. - Jak tam BAK? Po艂apa艂 si臋 ju偶 w sytuacji? - My艣liwce Sojuszu podzieli艂y si臋 na pary i zaatakowa艂y obcych.
Miejsce Luke'a by艂o z nimi. Najlepszy pilot marnowa艂 si臋 na mostku...
BAK zn贸w pisn膮艂, zmieniaj膮c nieco uk艂ad symboli na ekranie. Komputer analizowa艂 nieustannie liczb臋 i szybko艣膰 jednostek, ich uzbrojenie i moc tarcz... Imperialni przeformowali szyki i zebrali si臋 do kontrataku. Pter Thanas by艂 niew膮tpliwie dobrym strategiem. Nag艂e poruszenie w polu Mocy zje偶y艂o Luke'owi w艂osy na g艂owie.
Pochyli艂 si臋 bli偶ej ekranu. Wedge nie ustawa艂 w torowaniu sobie drogi do lekkiego kr膮偶ownika i radzi艂 sobie ca艂kiem dobrze. Imperialni te偶 szli do przodu. Tylko tak dalej.
Ale jednak...
Niewielka jednostka obcych, mniejsza ni偶 kr膮偶ownik, ale bez w膮tpienia silnie uzbrojona, od艂膮czy艂a od g艂贸wnych si艂 i skryta za sylwetk膮 lekkiego kr膮偶ownika zbli偶a艂a si臋 do dywizjonu Wedge'a. Wedge nie m贸g艂 jej dojrze膰 na czas. Bez w膮tpienia obcy dow贸dca zamierza艂 poczeka膰 na okazj臋, a偶 b臋dzie m贸g艂 zaatakowa膰 my艣liwce Sojuszu z tylnej p贸艂 - sfery.
- Hultaj Jeden - rzuci艂 Luke. - Wedge, uwa偶aj, za tob膮! Gruba sztuka. Grupa os艂ony, zdejmijcie go Wedge'owi z ogona - doda艂 po chwili.
- Co m贸wisz? - Wedge by艂 ledwie s艂yszalny. Dwa smuk艂e my艣liwce wesz艂y w stref臋 ra偶enia obcego statku i ekran rozb艂ysn膮艂 eksplozjami.
Luke poczu艂 dobrze znany b贸l, kt贸ry pojawia艂 si臋 zawsze, ilekro膰 gin膮艂 kt贸ry艣 z pilot贸w Sojuszu. Nie, to nie Wedge, upewni艂 si臋. Zgin臋艂o dw贸ch innych ludzi. Te偶 byli czyimi艣 przyjaci贸艂mi. Odeszli.
Nie by艂o jednak czasu na op艂akiwanie poleg艂ych. Obcy statek wci膮偶 trzyma艂 si臋 ogona my艣liwca Wedge'a.
Kapitan Manchisco chrz膮kn臋艂a znacz膮co.
- Przepraszam, komandorze, ale zostawia pan „Szkwa艂" zupe艂nie bez eskorty...
Ju偶 mia艂 odwr贸ci膰 si臋 do niej, gdy BAK zakomunikowa艂 nagle, 偶e kr膮偶ownik sta艂 si臋 obiektem ataku. Wrogie my艣liwce przemkn臋艂y przez ekran.
- Nic dziwnego. W ko艅cu go zauwa偶yli. „Szkwa艂" to twoja dzia艂ka, Manchisco.
W czarnych oczach Manchisco pojawi艂 si臋 dziwny b艂ysk. Szybko wyda艂a rozkazy swoim oficerom. Duro zagulgota艂 co艣 z d艂o艅mi uniesionymi nad konsol膮 i kapitan mu odpowiedzia艂a. W r贸wnie niezrozumia艂y spos贸b.
Kr膮偶ownik by艂 ostatecznie samodzieln膮 jednostk膮 bojow膮 nios膮c膮 na pok艂adzie stosowne uzbrojenie i pot臋偶ne generatory pola. Luke przesta艂 my艣le膰 o sobie i ponownie zaj膮艂 si臋 Wedge'em.
Miniaturowe my艣liwce otoczy艂y ju偶 ca艂y dywizjon, tarczami i ogniem z dzia艂ek zamykaj膮c drog臋 ucieczki. Luke stara艂 si臋 nie wpada膰 w panik臋 i wnikn膮艂 w pole Mocy.
Si臋gn膮艂 my艣l膮 do miniaturowego stateczka, kt贸ry rozpad艂 si臋 na kawa艂ki tu偶 przed my艣liwcem Wedge'a. Sonduj膮c ostro偶nie, wyczu艂 obecno艣膰 dw贸ch niemal ludzkich umys艂贸w. Walcz膮c z md艂o艣ciami, musn膮艂 te umys艂y po kolei. Pierwszy zawiadywa艂 tarczami, drugi wszystkimi pozosta艂ymi urz膮dzeniami. Luke skupi艂 si臋 na tym drugim, przekazuj膮c mu energi臋 Mocy. Jak na co艣 tak drobnego i s艂abego, stawia艂 niespodziewany op贸r. Nagle wy艂oni艂a si臋 osobliwa my艣l: nikt nie zas艂uguje na wolno艣膰. Wobec takiej postawy Luke by艂 bezradny, nie m贸g艂 pom贸c ani Wedge'owi, ani sobie, ani 偶adnej z tych nieszcz臋snych istot zamkni臋tych w my艣liwcach obcych. Wszyscy byli skazani na zag艂ad臋.
Wci膮偶 jednak walczy艂, by odp臋dzi膰 n臋kaj膮c膮 umys艂 obsesj臋. Ujrza艂 ca艂e pole zdarze艅 i musia艂 zaw臋zi膰 spojrzenie, by unikn膮膰 zalewu zbyt wielu informacji. Skupi艂 si臋 na my艣liwcu Wedge'a i stateczku obcych. Dojrza艂 tr贸jk膮tne oblicze, skaner i czujniki niby sztuczne oko, dzia艂ko laserowe w ka偶dym rogu.
Strach, gniew, agresja... ciemna strona Mocy. Yoda uczy艂 go, 偶e 偶aden cel nie usprawiedliwia u偶ycia takich 艣rodk贸w. Przyzwanie ciemnej strony Mocy, nawet w samoobronie, zwykle kosztuje przyzywaj膮cego zbyt wiele.
Odpr臋偶y艂 si臋. Wzmacniaj膮c kontrol臋 nad samym sob膮, wzmocni艂 impuls wsp贸艂czucia. Wiedzia艂 ju偶, 偶e 藕r贸d艂em determinacji uwi臋zionych umys艂贸w jest ich cierpienie. Niegdy艣 istnia艂y jako wolne jednostki... Znaj膮c swoje przeznaczenie, mimo wszystko pragn臋艂y podtrzyma膰 egzystencj臋...
Luke spr贸bowa艂 sformu艂owa膰 odpowied藕.
Czasem 艣mier膰 w dobrej sprawie lepsza jest ni偶 偶ycie w niewoli. Spok贸j lepszy jest ni偶 gniew i nienawi艣膰.
Obcy statek zmieni艂 nagle kurs. Przyspieszy艂 i skierowa艂 si臋 na bli藕niacz膮 jednostk臋 i staranowa艂 j膮. Kontakt urwa艂 si臋 i ci臋偶ko dysz膮cy Luke odgarn膮艂 kosmyki opadaj膮ce na zroszone potem czo艂o.
Trzask w s艂uchawkach przywr贸ci艂 go do rzeczywisto艣ci. Min臋艂a chwila, zanim zdo艂a艂 skupi膰 wzrok na mostku kr膮偶ownika.
My艣liwiec Wedge'a wymkn膮艂 si臋 z pu艂apki przez luk臋 pozosta艂膮 po dw贸ch zniszczonych jednostkach obcych.
- Komandorze - odezwa艂a si臋 kapitan Manchisco i Luke ca艂kowicie otrz膮sn膮艂 si臋 z transu. - Wszystko w porz膮dku?
- Tak. Zaraz dojd臋 do siebie. Prosz臋 mi da膰 jedynie minut臋.
- Wtedy ju偶 mo偶e by膰 za p贸藕no.
BAK mruga alarmami, a „Szkwa艂" dr偶y pod ci臋偶kim ogniem. Strzelcy pok艂adowi zdo艂ali rozproszy膰 pierwsze zgrupowanie my艣liwc贸w, natychmiast jednak nadci膮gn臋艂o nast臋pne, wzmocnione przez trzy wi臋ksze jednostki. Na skraju ekranu pojawi艂a si臋 informacja, 偶e tarcze dysponuj膮 ju偶 resztkami energii. Luke uspokoi艂 si臋 ju偶 niemal ca艂kowicie. Pora by艂a zaj膮膰 si臋 bli偶szym zagro偶eniem.
- Si艂ownia daje ju偶 z siebie wszystko - powiedzia艂a Manchisco. - Nie przychodzi panu do g艂owy 偶aden pomys艂?
Inaczej m贸wi膮c, mo偶e by tak s艂awny Jedi wyci膮gn膮艂 ich z tej bryndzy? Pani kapitan wci膮偶 by艂a opanowana, ale i u niej poziom adrenaliny wyra藕nie si臋 podni贸s艂.
Nawigator co艣 zagulgota艂.
- Nie - rozkaza艂a, wyra藕nie zaniepokojona. - Zosta艅 na stanowisku. - Duro przesun膮艂 d艂oni膮 po szarej sk贸rze g艂owy.
- Wszystkie dywizjony - zawo艂a艂 Luke. - „Szkwa艂" potrzebuje wsparcia.
Okr臋t zn贸w zadr偶a艂 i 艣wiat艂a na mostku zamigota艂y.
- Mieli艣my tarcze - oznajmi艂 kto艣 z za艂ogi. - Teraz dowiemy si臋, jak solidny jest kad艂ub.
Dwumetrowa piramidka przemkn臋艂a przez ekran. Luke zacisn膮艂 pi臋艣膰. Pomys艂y roi艂y mu si臋 w g艂owie, ale wszystkie bezu偶yteczne.
Nagle na ekranie pojawi艂 si臋 o艣lepiaj膮cy b艂ysk i to w samym 艣rodku walcz膮cych. Niesymetryczny dysk frachtowca wyszed艂 z nadprzestrzeni pomi臋dzy wrogimi my艣liwcami, dok艂adnie za ruf膮 jednej z wi臋kszych jednostek eskortowych, szybko zamieniaj膮c j膮 jedynie we wspomnienie.
- S膮dzi艂em, 偶e mo偶e potrzebujecie pomocy - odezwa艂 si臋 znajomy g艂os w s艂uchawkach.
- Dzi臋ki, Han - mrukn膮艂 Luke. - Mi艂o, 偶e wpad艂e艣.
My艣liwiec za my艣liwcem, obcy wymykali si臋 obok „Szkwa艂u" w otwart膮 przestrze艅, czerwie艅 alarm贸w gas艂a na ekranie, zast臋powana bursztynowym blaskiem.
- Ilu takich zdj膮艂em ci ju偶 z ogona, m艂ody?
- Kilku - mrukn膮艂 Luke.
Mo偶e to Leia sk艂oni艂a ich do powrotu. Ostatecznie potrafi艂a ju偶 ca艂kiem dobrze orientowa膰 si臋 w subtelno艣ciach Mocy.
Bitwa z wolna wygasa艂a. BAK dalej cz臋stowa艂 obecnych na mostku liczbami i symbolami, ale Luke nie zwraca艂 na nie uwagi. Przydadz膮 si臋 p贸藕niej, gdy b臋dzie ze swoimi pilotami analizowa艂 mo偶liwo艣ci jednostek obcych. Na razie rozwa偶a艂 sytuacj臋, w kt贸rej si臋 znalaz艂.
- Czerwoni - rozkaza艂 w ko艅cu. - Zaj膮膰 pozycj臋 przed dziobem wrogiego kr膮偶ownika. Wzi膮膰 go w kleszcze p贸l.
Nie min臋艂a chwila, a spora jednostka zapali艂a si臋 na ekranie czerwieni膮, wci膮偶 艣lepa na obecno艣膰 my艣liwc贸w Sojuszu. Jeszcze troch臋...
- Dow贸dca Czerwonych?
- Ju偶 si臋 nim zajmujemy.
Luke zacisn膮艂 d艂o艅 na kraw臋dzi pulpitu. Nast臋pnym razem poprosi Ackbara, by kogo innego wyznaczy艂 na dow贸dc臋. Do艣膰 tego. Paskudne zadanie, z kt贸rego trzeba b臋dzie zrezygnowa膰 przy pierwszej nadarzaj膮cej si臋 okazji.
Poczu艂 rozchodz膮ce si臋 w polu Mocy fale, kt贸re zwiastowa艂y zag艂ad臋 kr膮偶ownika. Par臋 milisekund p贸藕niej jaskrawy b艂ysk zala艂 ekran.
- Mamy go! - zacharcza艂 g艂os Wedge'a. - Dobra robota, dow贸dco Czerwonych!
Luke wyobrazi艂 sobie, jak najm艂odszy z dow贸dc贸w dywizjon贸w u艣miecha si臋 pod os艂on膮 he艂mu.
- Dobra robota - powt贸rzy艂 za Wedge'em. - Ale nie usypiajcie tam jeszcze. Bandyci kr臋c膮 si臋 w dalszym ci膮gu po okolicy.
- W porz膮dku, „Szkwa艂". - Formacja my艣liwc贸w przemkn臋艂a przez rejon zniszczenia, by zebra膰 jeszcze troch臋 danych dla BAK-a. Taka sobie inauguracja, Dodonna - Luke zwr贸ci艂 si臋 w my艣lach do tw贸rcy komputera bojowego. BAK by艂 niewiele sprawniejszy i mniej u偶yteczny ni偶 modu艂y celownicze my艣liwc贸w.
- Komandorze - odezwa艂 si臋 gdzie艣 obok porucznik Delckis. - Mo偶e wody?
- Dzi臋ki. - Luke przyj膮艂 p臋katy pojemnik i spojrza艂 na ekran, na kt贸rym ponownie zasz艂y zmiany. Kto艣 po drugiej stronie musia艂 zacz膮膰 wreszcie wydawa膰 konkretne rozkazy, wsz臋dzie bowiem czerwone kreseczki wycofywa艂y si臋 z walki. - Dow贸dcy dywizjon贸w. Bandyci przygotowuj膮 si臋 do skoku. Nie wchodzi膰 im w drog臋, ale reagowa膰 na ka偶d膮 pr贸b臋 ataku.
Koj膮cy wp艂yw Mocy... Ale przecie偶 nie przybyli tu, by zabija膰... Mieli tylko wystraszy膰 wroga. Ich prawdziwym zadaniem s膮 rokowania. A zamiary obcych nie by艂y dot膮d znane. A nu偶 uda si臋 posterowa膰 nimi przeciwko Imperium?
Luke zmieni艂 kana艂.
- Widzia艂 pan to, komandorze Thanas?
Odpowied藕 nie nadesz艂a, ale komandor Thanas mia艂 zapewne pe艂ne r臋ce roboty. Luke patrzy艂 z ulg膮, jak oddalaj膮ce si臋 formacje znikaj膮 z ekranu.
- I to by by艂o na tyle - powiedzia艂. - Jak na razie dobrze si臋 sprawiamy. Obj膮膰 ca艂y system skanowaniem, Delckis. Podejrzewam, 偶e nie odlecieli daleko.
- Tak, komandorze.
Luke upi艂 艂yk pozbawionej smaku wody pochodz膮cej z zamkni臋tego obiegu. Wci膮偶 oddycha艂 z wysi艂kiem. Wi臋cej samokontroli nast臋pnym razem - obieca艂 sobie w duchu.
- Komandorze - odezwa艂 si臋 Delckis. - Mia艂 pan racj臋. Wychodz膮 z nadprzestrzeni. Znajduj膮 si臋 na skraju systemu.
- Hmm - mrukn膮艂 Luke. Prawd臋 m贸wi膮c pragn膮艂, by obcy po prostu zawr贸cili tam, sk膮d przyszli.
Przeci膮gn膮艂 si臋. I co dalej? Postawi艂 naczynie na obudowie BAK-a. Mo偶e by tak od razu przerobi膰 go na stolik?
- Delckis wy艣lij wiadomo艣膰 admira艂owi Ackbarowi. Potrzebujemy wi臋cej jednostek. Do raportu do艂膮cz zapis bitwy. Niech sami zobacz膮, co tu si臋 dzia艂o. Da si臋 to zrobi膰 w p贸艂 godziny?
- Bez trudu, komandorze.
Jakie szcz臋艣cie, 偶e uda艂o si臋 w swoim czasie wykra艣膰 Imperium nowoczesne modu艂y 艂膮czno艣ci.
- Wykona膰. - Trzeba b臋dzie uzupe艂ni膰 paliwo i amunicj臋 na my艣liwcach, a piloci powinni odpocz膮膰. - Dow贸dcy dywizjon贸w, m贸wi „Szkwa艂". Dobra robota. Wracajcie do domu.
Manchisco westchn臋艂a, potrz膮sn臋艂a warkoczykami i poklepa艂a nawigatora po ramieniu.
B艂臋kitne sylwetki my艣liwc贸w zaroi艂y si臋 na ekranie wok贸艂 kr膮偶ownika.
- Do dow贸dcy si艂 Sojuszu - odezwa艂 si臋 nagle g艂os w s艂uchawkach. - M贸wi komandor Thanas. Czy macie odbiornik holo?
- Tak, ale nie najnowszy model. Prosimy o pi臋膰 minut. Porucznik Delckis pracowa艂 wytrwale, by skompletowa膰 improwizowany modu艂 艂膮czno艣ci holowizyjnej.
- Daj mi zna膰, gdy b臋dziesz gotowy - rozkaza艂 Luke.
- Ju偶 jest gotowe. Dzia艂a w obie strony.
Na ekranie pojawi艂 si臋 obraz m臋偶czyzny w wieku oko艂o pi臋膰dziesi臋ciu lat, o w膮skiej g艂owie z kr贸tko przyci臋tymi, lekko k臋dzierzawymi, ciemnymi w艂osami.
- Dzi臋kuj臋 - odezwa艂 si臋 komandor Thanas. - I gratuluj臋 zwyci臋stwa.
- Nie uciekli daleko.
- Wiem. B臋dziemy ich mieli na oku. Mo偶e chcecie przesun膮膰 si臋 gdzie艣 dalej od obszaru bitwy. Obcy zostawili tu wiele gor膮cych szcz膮tk贸w.
- Gor膮cych? - Luke spojrza艂 na odczyt temperatury zewn臋trznej pow艂oki kad艂uba.
- My艣liwce Ssi-ruuvi strzelaj膮 ci臋偶kimi pierwiastkami. Jeszcze jedno okre艣lenie: Ssi-ruuvi. Ciekawe, skoro obcy mieli zamiar podbi膰 Bakur臋, to czemu za艣miecali ten system radioaktywnymi odpadami?
I dlaczego Thanas zada艂 sobie a偶 tyle k艂opotu, by uruchomi膰 艂膮czno艣膰 holo podczas ma艂o istotnej w ko艅cu rozmowy?
Tak, ciekawe - pomy艣la艂 Luke, gdy Thanas znikn膮艂. Mo偶e chcia艂 mie膰 pewno艣膰, 偶e rozmawia z cz艂owiekiem? Albo zamierza艂 sprawdzi膰, czym w艂a艣ciwie dysponuj膮 rebelianci? Bo je艣li maj膮 holo, to trudno wykluczy膰, 偶e dysponuj膮 tak偶e i innymi imperialnymi wynalazkami...
Luke spojrza艂 na 偶贸艂te punkty oznaczaj膮ce statki „sprzymierze艅c贸w".
- Poda膰 analiz臋 obrazu - rzuci艂 BAK - owi.
Odczyt pojawi艂 si臋 po sekundzie. Powa偶nie uszkodzony kr膮偶ownik Imperium dryfowa艂 bez mocy. Reszta si艂 Thanasa ustawi艂a si臋 w szyku obronnym wok贸艂 jednostki... i Bakury.
Luke pomy艣la艂, 偶e on tak偶e nie uwierzy艂by do ko艅ca Imperialnym, gdyby stwierdzili, 偶e przychodz膮 z pomoc膮. Wykorzenienie tej nieufno艣ci b臋dzie zadaniem Lei.
- Dzi臋ki, „Sok贸艂" - powiedzia艂 na prywatnym kanale 艂膮czno艣ci. - Jak tam sprawy na sz贸stej planecie, Han?
- Mo偶e kiedy艣 ci o tym opowiem - wyrwa艂a si臋 z odpowiedzi膮 Leia.
ROZDZIA艁 5
Gaeriela Captison, pani Senator Imperialnej Izby Bakury, siedzia艂a, zsun膮wszy buty i gimnastykowa艂a palce st贸p. W sali zalega艂a cisza, s艂ycha膰 by艂o tylko deszcz贸wk臋 s膮cz膮c膮 si臋 wewn膮trz czterech, wysokich na dwa pi臋tra filar贸w, podtrzymuj膮cych wy艂o偶one ceramik膮, ostro zwie艅czone sklepienie pomieszczenia. Specjalnie zaprojektowane rynny na dachu odprowadza艂y wod臋 do pod艣wietlonych, przezroczystych kolumn, co mia艂o urozmaici膰 wystr贸j dostojnej senackiej izby.
Rankiem tego dnia Gaeriela przystan臋艂a na deszczu, pozwalaj膮c, by krople pada艂y na jej sk贸r臋, w艂osy, wsi膮ka艂y w ubranie, s艂ucha艂a przez chwil臋 szemrz膮cego rytmu wybijanego na targanych lekkim wietrzykiem li艣ciach pokkty. Teraz wci膮gn臋艂a g艂臋boko wonne i wilgotne powietrze Bakury i z艂o偶y艂a d艂onie na stole. Mia艂a za sob膮 rok sp臋dzony w Imperialnym Centrum, jedynym miejscu, gdzie m贸g艂 obecnie odby膰 praktyk臋 student zagadnie艅 politycznych. Stosowna dawka indoktrynacji mia艂a upewni膰 w艂adze, 偶e absolwenci zajm膮 si臋 krzewieniem jedynej s艂usznej ideologii na podleg艂ych Imperium 艣wiatach. Na rodzinn膮 planet臋 wr贸ci艂a zaledwie miesi膮c temu, a poniewa偶 jeszcze jako dziecko wyznaczona zosta艂a do sprawowania funkcji senatorskiej, otrzymawszy wieczorem telefoniczne wezwanie, po raz pierwszy stawi艂a si臋 dzi艣 oficjalnie w siedzibie najwy偶szej lokalnej w艂adzy.
Poziom wy偶ej, po jej lewej stronie, sta艂 fotel gubernatora Nereusa. Masywny, wy艂o偶ony purpurowymi poduchami, na razie 艣wieci艂 pustk膮. S艂abszy z roku na rok senat oczekiwa艂 cierpliwie przybycia swego imperialnego prze艂o偶onego.
Na jej poziomie znajdowa艂y si臋 dwa d艂ugie sto艂y, na trzecim, f najni偶szym, dwa inne, w kszta艂cie p贸艂kola, ogranicza艂y pusty 艣rodek sali. Orn Belden, senior izby, perorowa艂 w艂a艣nie, stukaj膮c palcem w blat.
- Nie rozumiecie? - sycza艂 do senator Govi. - Je偶eli wzi膮膰 pod uwag臋 obszar, kt贸ry Imperator pragnie utrzyma膰 pod swoj膮 kontrol膮, przydzielone do tego zadania si艂y s膮 偶a艂o艣nie s艂abe... Statki maj膮 wi臋cej lat ni偶 ja, a ich mo偶liwo艣ci plasuj膮 si臋 grubo poni偶ej 艣redniej... O za艂ogach ju偶 nie wspomn臋, bo ich kwalifikacje...
- Wszyscy wsta膰 - rozleg艂 si臋 dono艣ny g艂os przy drzwiach.
Stra偶nik, odziany wed艂ug antycznej mody w fioletowy kubrak, stukn膮艂 halabard膮 w pod艂og臋. Gaeriela w艂o偶y艂a szybko buty i wsta艂a. Trzydziestu dziewi臋ciu pozosta艂ych senator贸w zrobi艂o to samo. Imperialni stra偶nicy zasalutowali. Nale偶a艂o 偶ywi膰 nadziej臋, 偶e dzisiejsze posiedzenie nie oznacza kolejnego podniesienia podatk贸w. Ostatecznie mieli obecnie wi臋ksze zmartwienia...
Imperialny gubernator Wilek Nereus wkroczy艂 w otoczeniu czterech doborowych 偶o艂nierzy floty. Wystrojeni w czarne he艂my, dziwnie przypominali d艂ugonogie karakany. Sam gubernator mia艂 na sobie specjalnie dla niego zaprojektowany mundur, kapi膮cy od z艂ota i wymy艣lnych obszy膰, do tego dopasowane czarne r臋kawiczki (艣wiadcz膮ce wymownie o jego niecodziennych gustach). Rysy mia艂 toporne, wargi w膮skie i jak wszyscy urz臋dnicy Imperium, 偶ywi艂 g艂臋bok膮 pogard臋 dla wszelkiej nauki.
- Siada膰 - poleci艂.
Gaeriela rozprostowa艂a swoj膮 d艂ug膮, b艂臋kitn膮 sp贸dnic臋 i usiad艂a. Gubernator sta艂 ci膮gle w pobli偶u wej艣cia. By艂 wy偶szy ni偶 ktokolwiek z tubylc贸w, cz臋sto wykorzystywa艂 wzrost, by zamanifestowa膰 sw膮 przewag臋. Gaeri nie lubi艂a go, ale rok sp臋dzony w centrum nauczy艂 j膮 tolerancji wobec podobnych „zjawisk spo艂ecznych" jak gubernatorzy.
- Nie zamierzam zatrzymywa膰 was zbyt d艂ugo - odezwa艂 si臋 gubernator, wpatrzony w koniec w艂asnego nosa. - Rozumiem, 偶e utrzymanie spokoju w podleg艂ych wam sektorach wymaga czasu. Niekt贸rzy z was radz膮 sobie z tym ca艂kiem dobrze, inni nieco gorzej.
Gaeriela zmarszczy艂a brwi. Jej podopieczni porzucili normalne zaj臋cia i skupili si臋 na kopaniu schron贸w, ale budowania bunkr贸w nie mo偶na przecie偶 uzna膰 za czynno艣膰 bezproduktywn膮. Spojrza艂a na swego wuja, pierwszego ministra Yeorga Captisona. Zarz膮dza艂 w Salis D'aar, gdzie ostatnio zdarza艂y si臋 zamieszki. T艂umi艂 je jednak skutecznie, z u偶yciem bakuria艅skiej policji, co odsuwa艂o gro藕b臋 interwencji ze strony imperialnego garnizonu.
Nereus uni贸s艂 d艂o艅, by uciszy膰 szmery. Spojrza艂 na zebranych i odchrz膮kn膮艂.
- Do systemu Bakury przyby艂o zgrupowanie statk贸w Sojuszu.
To by艂 szok. Rebelianci? Od czasu, gdy trzy lata temu Imperium inkorporowa艂o Bakur臋, zdarzy艂y si臋 tu dwa pomniejsze bunty, skutecznie spacyfikowane. Gaeriela pami臋ta艂a te wydarzenia a偶 nazbyt dobrze. W贸wczas zgin臋li jej rodzice. Przez g艂upi przypadek znale藕li si臋 akurat w pobli偶u walcz膮cych oddzia艂贸w. Teraz zmuszona by艂a zamieszka膰 u wujostwa. Mia艂a nadziej臋, 偶e nie b臋dzie jej dane ujrze膰 wi臋cej 偶adnych powsta艅 i dalszego rozlewu krwi.
Mo偶e ci wichrzyciele chcieli jedynie dosta膰 w swe r臋ce zak艂ady przemys艂u antigrav. To by艂 dystrykt Beldena... Czy si艂y Imperium zdo艂aj膮 obroni膰 Bakur臋 przed dwoma wrogami jednocze艣nie?
Nereus odchrz膮kn膮艂 ponownie.
- „Dominator", nasz jedyny ocala艂y kr膮偶ownik, zosta艂 ci臋偶ko uszkodzony. Za rad膮 sztabu, postanowi艂em wycofa膰 g艂贸wne si艂y i skupi膰 si臋 na os艂onie samej Bakury. Oczekuj臋 od was potwierdzenia tego rozkazu.
Belden wyprostowa艂 si臋 i podkr臋ci艂 zawieszony na piersi wzmacniacz.
- Panujemy nad nimi, gubernatorze? Niech co艣 p贸jdzie 藕le, b臋dziesz m贸g艂 wskaza膰 winnych? A kto powstrzyma Ssi-ruuk贸w?
U偶ycie takiego tonu w rozmowie z imperialnym gubernatorem nie by艂o czynem zbyt rozwa偶nym, ale Belden zdawa艂 si臋 nie zna膰 strachu. Mia艂 sto sze艣膰dziesi膮t cztery lata i by艂 jedn膮 nog膮 w grobie, z drugim syntetycznym sercem w piersi. Mo偶e wi臋c faktycznie nie mia艂 si臋 czego ba膰...
Gaeriela sprawdzi艂a czas. Obieca艂a senatorowi Beldenowi, 偶e zajrzy dzi艣 wieczorem do jego 偶ony. Piel臋gniarz wychodzi艂 o dwudziestej trzydzie艣ci i dziewczyna mia艂a posiedzie膰 ze starsz膮 pani膮 do powrotu senatora z zebrania komisji. Eppie mia艂a zaledwie sto trzydzie艣ci dwa lata, ale jej umys艂 zaczyna艂 Ju偶 szwankowa膰 (tak naprawd臋, to zosta艂 dos艂ownie starty na proch trzy lata temu). Tylko po艣wi臋cenie Orna Beldena i szczere oddanie kilku przyjaci贸艂 rodziny utrzymywa艂y j膮 przy 偶yciu. Dla Gaerieli by艂a pierwsz膮 „doros艂膮" przyjaci贸艂k膮.
Gubernator przesun膮艂 d艂oni膮 po ciemnych w艂osach. Zazwyczaj usi艂owa艂 przybiera膰 mask臋 dobrego republikanina i rzadko si臋ga艂 do gr贸藕b czy dyktatu. Bez zb臋dnego rozlewu krwi mia艂 uczyni膰 prowincj臋 przydatn膮 dla Imperium. Wszyscy dobrze pami臋tali krwawe masakry, kt贸re mia艂y miejsce trzy lata wcze艣niej.
Nereus u艣miechn膮艂 si臋 blado.
- Podj臋te przeze mnie dzia艂ania maj膮 na celu uchronienie Bakury przed atakiem rebeliant贸w.
- Czy to rebelianci uszkodzili „Dominatora", czy Ssi-ruukowie?
- Nie dostarczono mi jeszcze pe艂nych raport贸w, senatorze Belden. Wydaje si臋, 偶e przynajmniej na razie, twoje zak艂ady s膮 bezpieczne. Przydziel臋 tam jeszcze trzy oddzia艂y z garnizonu dla ochrony.
Ta uwaga z pewno艣ci膮 nie spodoba艂a si臋 Beldenowi. Pierwszy minister zn贸w podni贸s艂 si臋 z miejsca. Zielona tunika zako艂ysa艂a si臋 na idealnie prostych plecach.
Wr贸ciwszy ze studi贸w, Gaeriela stwierdzi艂a ze zdumieniem, 偶e Captison posiwia艂, wci膮偶 jednak prezentowa艂 si臋 tak dumnie i dostojnie, 偶e sw膮 postaw膮 onie艣miela艂 nawet Nereusa.
Minister przesun膮艂 znacz膮co dwoma palcami po szwie spodni, co w tutejszym je偶yku gest贸w oznacza艂o d膮偶enie do pojednania. Belden te偶 musia艂 to zauwa偶y膰, usiad艂 bowiem powoli, zostawiaj膮c pole pierwszemu ministrowi.
- Dzi臋kuj臋, senatorze Belden. Wed艂ug wszelkich znak贸w na niebie i ziemi, rebelianci zaj臋li obecnie pozycje pomi臋dzy nami a Ssi-ruukami. Mo偶e tak zreszt膮 jest najlepiej.
Rozejrza艂 si臋 po senatorach, spo艣r贸d kt贸rych wszyscy byli lud藕mi, wyj膮tek stanowi艂o jedynie dw贸ch bladych Kurtzen贸w z dystryktu Kishh. Ka偶da pr贸ba sprzeciwu wobec 偶ycze艅 Imperium zmniejsza艂a realn膮 w艂adz臋 senatu i pierwszego ministra.
- Proponuj臋 poprze膰 gubernatora Nereusa - powiedzia艂 Captison bez 艣ladu entuzjazmu - a tak偶e jego rozkaz dotycz膮cy wycofania grup bojowych.
Zarz膮dzi艂 g艂osowanie. Gaeriela podnios艂a otwart膮 d艂o艅. Tylko Belden i jeszcze dw贸ch senator贸w sprzeciwi艂o si臋 wi臋kszo艣ci.
Dziewczyna westchn臋艂a. Belden nie potrafi艂 poj膮膰, 偶e pok贸j jest najwa偶niejszy. Wyroki losu nic dla niego nie znaczy艂y. Nie chcia艂 wierzy膰 w to, 偶e ci, korzy teraz cierpliwie znosz膮 upokorzenia, zostan膮 docenieni w przysz艂o艣ci, 偶e czeka ich sowita nagroda.
- Dzi臋kuj臋 za poparcie - mrukn膮艂 Nereus i wyszed艂 wraz ze sw膮 eskort膮.
Gaeriela popatrzy艂a za nim. Przed pojawieniem si臋 Imperium najwy偶sz膮 w艂adz臋 na Bakurze stanowi艂 senat pod przewodnictwem pierwszego ministra, ale skutki tego by艂y op艂akane. Nie zdarzy艂o si臋 jeszcze, by trzy osoby w rz膮dzie mia艂y to samo zdanie na jakikolwiek temat. Gdy zaczyna艂a nauk臋, rok szkolny dzieli艂 si臋 na dwa semestry, potem zmieniono system na przemienny, czyli dwa miesi膮ce nauki, miesi膮c wakacji, ostatecznie zagmatwano rzecz w stopniu nies艂ychanym. Skoro rz膮d nie potrafi艂 osi膮gn膮膰 porozumienia w kwestii tak prostej jak kalendarium nauki w szko艂ach, to c贸偶 dopiero mo偶na by艂o m贸wi膰 o sprawach bardziej skomplikowanych. Jako c贸rka senatora i siostrzenica pierwszego ministra, Gaeriela nie raz s艂ysza艂a pog艂oski o r贸偶nych ciemnych machinacjach dotycz膮cych przestrzegania prawa, eksportu urz膮dze艅 antigrav czy ustanawiania podatk贸w.
Co gorsza, nawet w obliczu inwazji, nie uda艂o si臋 senatorom wybra膰 jednomy艣lnie strategii obronnej, Bakura szybko wiec dosta艂a si臋 pod panowanie Imperium.
To ostatnie wyja艣nia艂o, dlaczego gubernator Nereus nie dokona艂 prawie 偶adnych zmian w pierwotnym sk艂adzie rz膮du. C贸偶, do艣wiadczenie uczy艂o, 偶e lepiej nie wypowiada膰 si臋 g艂o艣no na temat senatu, nie ciesz膮cego si臋 zreszt膮 szczeg贸ln膮 sympati膮 mieszka艅c贸w systemu.
Imperialny pok贸j wynagradza艂 w pewien spos贸b Bakurze utracon膮 niepodleg艂o艣膰, a w ka偶dym razie Gaeriela sk艂onna by艂a tak s膮dzi膰. Po艂o偶y艂 kres chaosowi i konfliktom wewn臋trznym, a na dodatek otworzy艂 przed bakuria艅skimi wyrobami wiele nowych rynk贸w zbytu.
Jednak wielu starszych senator贸w mia艂o inne zdanie, kt贸re czasem po cichu wypowiadali. Gaeriela s艂ucha艂a ich, nie komentuj膮c.
W艂a艣nie, skoro o dysydentach mowa, pora uda膰 si臋 do domu Belden贸w. W艂o偶y艂a buty i skierowa艂a si臋 do l膮dowiska na dachu.
Dev przeczekiwa艂 zwykle bitwy w kabinie Firwirrunga, pracuj膮c pilnie nad zasadami t艂umaczenia, gdy偶 nie chcia艂 odczuwa膰 strachu, jaki ogarnia艂 pilot贸w my艣liwc贸w schwytanych w wi膮zk臋 przyci膮gaj膮c膮. Dzi艣 jednak jego pan za偶yczy艂 sobie, aby Dev przyni贸s艂 na pok艂ad dowodzenia tace z posi艂kami i kontener z napojami.
Zmuszony konieczno艣ci膮 silniejszej ni偶 zwykle obrony, admira艂 Ivpikkis zarz膮dzi艂 zwi臋kszenie ilo艣ci android贸w bojowych, co odbi艂o si臋 znacz膮co na stanie android贸w pok艂adowych - na swoich stanowiskach pozosta艂a jedynie stra偶 na mostku. Devowi przypad艂a wi臋c w udziale rola s艂u偶膮cego. „Shriwirr" trzyma艂 si臋 z dala od pola walki, jego zadaniem by艂a j os艂ona ty艂贸w i utrzymywanie - 艂膮czno艣ci pomi臋dzy wysuni臋t膮 flotyll膮 a g艂贸wnym trzonem floty.
Ilekro膰 ludzcy wi臋藕niowie trafiali na pok艂ad, Dev czerpa艂 j skrywan膮 rado艣膰 z ich obecno艣ci... chwilowej obecno艣ci, bo oczekiwanie na transfer nigdy nie trwa艂o d艂ugo. Dev nie potrafi艂by odm贸wi膰 komukolwiek szcz臋艣cia przemiany, nawet w imi臋 w艂asnych, egoistycznych pobudek, ale czasem odczuwa艂 niewyt艂umaczalny smutek. Wiele razy zdarza艂o si臋, 偶e si臋ga艂 w trakcie walki daleko w przestrze艅, by musn膮膰 chocia偶 ludzk膮 obecno艣膰. Wzbudza艂o to w nim poczucie winy, ale by艂o tak mi艂e...
Tym razem uczyni艂 to samo i wyczu艂... prawdziw膮 pot臋g臋. ! Stan膮艂 nieruchomo, trzymaj膮c d艂onie na por臋czy w贸zka z prowiantem. Gdzie艣 poza kr膮偶ownikiem pojawi艂a si臋 osobliwa si艂a... si艂a kojarz膮ca mu si臋 z matk膮... Oczy zasz艂y mu 艂zami. Ale przecie偶 to nie ona? Nie wr贸ci艂a po niego? Czy to mo偶liwe? Przecie偶 by go o tym uprzedzono...
Nie. Je艣li nawet by艂 to umys艂 cz艂owieka, to nie znajdowa艂 si臋 on na Bakurze, ale gdzie艣 o wiele bli偶ej, a tym samym musia艂 to by膰 umys艂 wroga. Poza tym emanacja okaza艂a si臋 o wiele silniejsza, ni偶 w przypadku jego matki. S艂ysza艂, j jak admira艂 wspomina艂 co艣 lekcewa偶膮co o nowej grupie bojowej nadci膮gaj膮cej ku planecie, ale, dziwna sprawa... ten przeciwnik kojarzy艂 si臋 Devowi z domem. Owszem, by艂y te偶 my艣li o walce, ale nie tak zawzi臋te, jakie艣 osobliwie jasne... Dev si臋gn膮艂 dalej, zauroczony kontaktem. Przybysz zdawa艂 si臋 nie zauwa偶a膰 jego obecno艣ci.
W贸zek potoczy艂 si臋 dalej. Nie nale偶y o tym my艣le膰. Oby tylko nie wr贸ci艂o...
Dev dotar艂 ju偶 niemal do mostka, gdy rozleg艂 si臋 gwizd Alarmu: zapi膮膰 pasy na czas manewr贸w.
Zaskoczony Dev pu艣ci艂 w贸zek i przez otwarty luk rzuci艂 si臋 do hamak贸w awaryjnych. W najbli偶szym szamota艂 si臋 ju偶 wielki, rdzawy Ssi-ruu, troch臋 dalej szuka艂 sobie miejsca ma艂y P'w'eck. W ko艅cu Dev znalaz艂 pusty hamak. Wsun膮艂 si臋 do 艣rodka, zapi膮艂 pasy i zacz膮艂 si臋 owija膰 materi膮. Bardziej ni偶 kiedykolwiek, 偶a艂owa艂 teraz, 偶e nie jest wielkim Ssi-ruu, bowiem musia艂 wykona膰 ponad dwana艣cie obrot贸w, nim sie膰 zacisn臋艂a si臋 bezpiecznie.
Przez kilka sekund nic si臋 nie dzia艂o. Pr贸bowa艂 sobie przypomnie膰, czy zabezpieczy艂 rano poduszki na legowisku, czy te偶 b臋dzie musia艂 zbiera膰 je po ca艂ej kabinie. No tak, zostawi艂 w贸zek na korytarzu.
By艂o gorzej, ni偶 si臋 spodziewa艂. Oto niezwyci臋偶ony „Shriwirr" przyspiesza艂 gwa艂townie przed skokiem w nadprzestrze艅. Ale przecie偶 nie ucieka艂... Zwyci臋stwo by艂o tak blisko... Ju偶...
Pobliska 艣ciana sta艂a si臋 na chwil臋 pok艂adem, nast臋pnie sufitem i 偶o艂膮dek Deva zaprotestowa艂 gwa艂townie. Przyspieszenie wgniot艂o mu twarz w sze艣膰 warstw sieci. Pozosta艂o wczepi膰 palce w sploty, zamkn膮膰 oczy i mie膰 nadziej臋, 偶e wszystko to zaraz si臋 sko艅czy.
Gdy ci膮偶enie wr贸ci艂o do normy i gwizdki alarmowe ucich艂y, Dev zaczai szamota膰 si臋 ponownie, tym razem by wypl膮ta膰 si臋 z sieci.
- Co si臋 dzieje? - spyta艂 go s膮siad. - Nie pami臋tam, by od czasu Cattamascar zdarzy艂o si臋 co艣 podobnego.
- Stracili艣my kr膮偶ownik - odpowiedzia艂 znajomy g艂os. - I niemal wszystkie nowe androidy bojowe. B臋dziemy musieli marnowa膰 ludzi dla ochrony pozosta艂ych jednostek. Zanim zn贸w zaatakujemy, musimy dobrze przeanalizowa膰 taktyk臋 nowo przyby艂ych. To by艂a inna formacja. Inne typy statk贸w, inny styl dowodzenia.
Inny styl dowodzenia? Czy偶by pojawi艂 si臋 kto艣 obdarzony Moc膮? Mo偶e... mo偶e to jaki艣 genialny Jedi... Wyszkolony wed艂ug metod, kt贸re jego matka ledwie zaczyna艂a poznawa膰?
Ale podobno Imperium wymordowa艂o wszystkich Jedi. Owszem, jednak Imperator nie 偶yje i mo偶e jaki艣 ocala艂y rycerz odwa偶y艂 si臋 ujawni膰 swe istnienie.
To wszystko przypuszczenia. Dev, ca艂y i zdrowy, wypl膮ta艂 si臋 wreszcie z hamaka. Przed nim sta艂 Ssi-ruu odpowiedzialny za okresowe seanse terapeutyczne, wiekowy Sh'tk'ith zwany B艂臋kitno艂uskim. Pochodzi艂 z innej rasy Ssi-ruuvi, ni偶 Firwirrung, 艂usk臋 mia艂 cienk膮 i jasn膮, smuklejsz膮 twarz, d艂u偶szy ogon. Podobni mu dominowali w macierzystym 艣wiecie obcych, chocia偶 flota opanowana by艂a g艂贸wnie przez pobratymc贸w Firwirrunga.
Dev powinien powiedzie膰 B艂臋kitno艂uskiemu, co wyczu艂 zaledwie kilka chwil temu... ale to oznacza艂oby wyznanie winy, bo przecie偶 nie powinien si臋ga膰 my艣l膮 tak daleko. M艂odzieniec spojrza艂 na pok艂ad.
- Pozdrawiam ci臋, dostojny...
- Co ci臋 gn臋bi? - spyta艂 B艂臋kitno艂uski, wysuwaj膮c czarny, ruchliwy j臋zyk. Spo艣r贸d wszystkich Ssi-ruuk贸w, on najlepiej wyczuwa艂 ludzkie nastroje i stresy.
- Taka... tragedia - odpar艂 ostro偶nie Dev. - Tyle android贸w zgin臋艂o. Tak nagle uci臋to ni膰 ich nowego 偶ywota, pozbawiono szcz臋艣cia... Przystoi mi 偶a艂oba po nich... po tych ludziach, dostojny. To takie smutne, takie smutne...
Dev sam by艂 zdumiony 艣mia艂o艣ci膮 swego k艂amstwa.
B艂臋kitno艂uski mrugn膮艂 oczami i chrz膮kn膮艂 gard艂owo. W j臋zyku Ssi-ruuvi znaczy艂o to tyle, co „hmm". Postuka艂 pazurami o pok艂ad.
- Potem porozmawiamy. Gdy op艂aczesz ju偶 ich 艣mier膰, przyjd藕 do mnie. Przywr贸c臋 ci pogod臋 ducha.
- Dzi臋kuj臋, dostojny. - Dev wycofa艂 si臋 z wolna. - Na razie musz臋 posprz膮ta膰 korytarz. Praca nie przeszkadza w rozmy艣laniach.
B艂臋kitno艂uski machn膮艂 艂ap膮, odprawiaj膮c s艂ug臋.
Dev wymkn膮艂 si臋 przez luk. Poczucie winy doskwiera艂o mu bardziej ni偶 kiedykolwiek. Czy偶by narazi艂 na szwank przednie si艂y systemu? Z pewno艣ci膮 nie. Gdyby tylko to by艂o mo偶liwe, admira艂 Ivpikkis z pewno艣ci膮 by zwyci臋偶y艂. Na razie g艂贸wnym problemem Deva by艂o skry膰 wspomnienie o kontakcie z obcym przybyszem na tyle g艂臋boko, by nie ujawni膰 niczego podczas najbli偶szego seansu u B艂臋kitno艂uskiego.
Ostyg艂e ju偶 jedzenie rozmaza艂o si臋 po 艣cianach, pojemniki z napojami le偶a艂y rozsypane na pod艂odze. Dev pospieszy艂 po co艣 do sprz膮tania. Normalnie by艂 to obowi膮zek P'w'wck贸w, ale tym razem to on czu艂 si臋 odpowiedzialny za ten ba艂agan
Nigdy dot膮d nie pr贸bowa艂 ok艂ama膰 B艂臋kitno艂uskiego. Czy i skrywanie my艣li przed zbawc膮 by艂o rzecz膮 godziw膮? W ko艅cu
Ssi-ruu ocali艂 go od 艣mierci g艂odowej. Dev wiele mu zawdzi臋cza艂.
Ale tak naprawd臋, to nigdy nie mia艂 powodu, by k艂ama膰, dopiero teraz, gdy zazna艂 kontaktu z umys艂em tak jasnym i 艂agodnym... Ten umys艂 nie zas艂ugiwa艂 na zdrad臋. Jeszcze nie...
Otworzy艂 pakamer臋, chwyci艂 odkurzacz i ruszy艂 z powrotem korytarzem.
ROZDZIA艁 6
- Macie woln膮 drog臋 do Salis D'aar. Kontrolerzy sprowadz膮 was na l膮dowisko - zrezygnowany g艂os zako艅czy艂 radiowy raport.
- Dzi臋kuj臋 - odpar艂 Han Solo, wy艂膮czy艂 modu艂 艂膮czno艣ci i opar艂 si臋 wygodnie w fotelu.
- No to bierzemy si臋 do roboty - mrukn臋艂a Leia.
Han uni贸s艂 brew. Wydawa艂o mu si臋, 偶e pracuje pilnie ju偶 od d艂u偶szego czasu.
Leia nie zauwa偶y艂a jego gestu.
- Musimy postanowi膰, co najpierw robi膰 - stwierdzi艂a, poprawiaj膮c jeden ze splot贸w na g艂owie.
- Jak najbardziej - zauwa偶y艂 Han ucieszony, 偶e dziewczyna wreszcie zaczyna m贸wi膰 do rzeczy. - Korzystamy z ich 艣cie偶ki schodzenia czy dajemy sobie spok贸j? Mog膮 by膰 teraz nieco bardziej pewni siebie. Mo偶e najlepszym wyj艣ciem by艂oby zebra膰 flotyll臋 i wynie艣膰 si臋 st膮d jak najdalej.
- Nie o to dok艂adnie mi chodzi艂o, ale rozumiem, co chcesz powiedzie膰. Sama nie do ko艅ca wierz臋 w mo偶liwo艣膰 uk艂ad贸w z Imperialnymi.
- Podejrzewasz co艣? - odezwa艂 si臋 nagle Luke z pok艂adu „Szkwa艂u".
- Jestem troch臋 niespokojna. Mo偶e zaczynam ju偶 my艣le膰 podobnie jak Han. Dziwnie to wszystko wygl膮da.
Han spojrza艂 na Chewie'ego, kt贸ry mrukn膮艂 cicho. Tak, Leia zaczyna艂 chyba kierowa膰 instynkt samozachowawczy, kt贸rego jej brat wydawa艂 si臋 by膰 zupe艂nie pozbawiony.
- Wszyscy jeste艣my zdenerwowani - odpar艂 Luke. - Sam nie rozumiem do ko艅ca, co tu si臋 w艂a艣ciwie dzieje. Mam dziwne przeczucia, ale b臋d臋 musia艂 to jeszcze sprawdzi膰.
Han zerkn膮艂 przez iluminator na „Szkwa艂" unosz膮cy si臋 obok „Soko艂a" na orbicie stacjonarnej ponad stref膮 obronn膮 Imperium.
- Pewien jeste艣? - spyta艂. - Bo wed艂ug mnie najlepiej by艂oby teraz zawr贸ci膰 do domu.
- Jestem pewien. Pora na negocjacje. Leia, czy chcesz si臋 przesi膮艣膰 i wyl膮dowa膰 „Szkwa艂em"?
- Chwil臋, chwil臋 - o偶ywi艂 si臋 Han. - W gr臋 wchodzi tylko l膮dowanie „Soko艂em". Wol臋 go mie膰 pod r臋k膮, gdyby zn贸w trzeba by艂o szybko pryska膰.
- Zn贸w? - spyta艂 Luke. - Czemu zn贸w?
- Potem ci opowiem. - Leia splot艂a palce. - A pomy艣la艂e艣, jakie wra偶enie zrobimy, l膮duj膮c tym... no sam powiedz, czym. Przecie偶 wiesz, jak patrz膮 na „Soko艂a" ci, kt贸rzy nie znaj膮 mo偶liwo艣ci tego statku.
Serdeczne dzi臋ki, Wasza Wysoko艣膰 - pomy艣la艂 Han.
- To tylko kamufla偶.
Leia roz艂o偶y艂a bezradnie r臋ce.
- Ju偶 widz臋, jakie b臋d膮 pierwsze komentarze Imperialnych po naszym wyl膮dowaniu. Sp贸jrz na to z nieco szerszej perspektywy. Chcemy zrobi膰 z nich naszych sprzymierze艅c贸w.
- Wol臋 patrze膰 na to z perspektywy przetrwania.
- „Sok贸艂" nie zmie艣ci si臋 w hangarach „Szkwa艂u". I tak s膮 przepe艂nione.
Leia zerkn臋艂a na tablic臋 przyrz膮d贸w, potem na oblepion膮 rozmaitymi przewodami 艣ciank臋, w ko艅cu na Hana.
- Dobra, Luke. Niech tam... - powiedzia艂a w ko艅cu. - L膮dujemy „Soko艂em". Ale dopiero wtedy, gdy wszyscy ubior膮 si臋 jak nale偶y. Pe艂en ceremonia艂 i etykieta.
Han, a偶 poklepa艂 si臋 po udzie.
- No nie...
- Pr贸cz kapitana, rzecz jasna - doda艂a s艂odkim g艂osem, chocia偶 co艣 dziwnie b艂ysn臋艂o jej w oku. - To tw贸j z艂om. Pilnuj, by si臋 nie rozsypa艂.
Nieco p贸藕niej Leia spogl膮da艂a przez iluminator na chmury P艂yn膮ce ponad lazurow膮 planet膮. Chewie sprawdzi艂 stan mocowa艅 na pok艂adzie i usatysfakcjonowany oddali艂 si臋 korytarzem, a zamiast niego pojawi艂 si臋 Luke z mokrymi jeszcze w艂osami.
Brat spokojnie wys艂ucha艂 jej relacji z wypadk贸w na sz贸stej planecie, potem mrukn膮艂 co艣 o zbawiennych skutkach k膮pieli.
- Lepiej si臋 ju偶 czujesz? - spyta艂a.
- A jak my艣lisz? - Luke zasiad艂 w nazbyt obszernym, jak dla niego, fotelu drugiego pilota. - Mo偶e uda si臋 z艂apa膰 komandora Thanasa.
- Wyczuwam w tym jak膮艣 pu艂apk臋 - stwierdzi艂 Han, wracaj膮c na swoje miejsce. - Thanas mo偶e nawet jest mi艂ym go艣ciem, skoro pozwoli艂 nam w艂膮czy膰 si臋 w ich system obronny, ale rozdzielamy w ten spos贸b si艂y i jaki艣 imperialny gogu艣 mo偶e uzna膰 to za podarunek losu.
- Ich statki s膮 w jeszcze gorszym stanie ni偶 nasze. Solidnie oberwali w bitwie. Sami to widzieli艣my. - Luke postuka艂 w konsol臋.
- Na dodatek wci膮偶 nie wiemy, do czego zdolni s膮 ci obcy i co tu w艂a艣ciwie robi膮 - doda艂a Leia, spogl膮daj膮c na Luke'a. Gotowa by艂a przysi膮c, 偶e co艣 przed ni膮 ukrywa. - Bardzo mi si臋 to nie podoba.
- W ten spos贸b sami nak艂adamy sobie p臋tl臋 na szyj臋 - mrukn膮艂 Han. - Razem z Bakurianami.
- To akurat by艂 dobry pomys艂 - stwierdzi艂a Leia. - W艂膮czy膰 si臋 do walki i nadstawiaj膮c karku, pokaza膰, 偶e przybywamy jako sprzymierze艅cy.
- Grupa Sojuszu? - odezwa艂 si臋 w kabinie g艂os komandora Thanasa.
Leia pochyli艂a si臋 nad ramieniem Luke'a. Jego prawie ju偶 suche w艂osy wci膮偶 parowa艂y w ciep艂ym powietrzu.
- Jeste艣my, komandorze.
- Zgodnie z wcze艣niejszymi ustaleniami, pozwoli艂em, by jednostki Sojuszu w艂膮czy艂y si臋 w nasz system obronny, bez wzgl臋du na rozpocz臋cie negocjacji w Salis D'aar. Oczekuj臋 z niecierpliwo艣ci膮 spotkania z wami.
- My tak偶e. Wy艂膮czamy si臋. - Odczekawszy chwil臋, Luke zmieni艂 cz臋stotliwo艣膰. - Macie wszystkie informacje?
- Zapakowane w BAK-u - odpar艂a kapitan Manchisco. - Bawcie si臋 dobrze.
Luke westchn膮艂 g艂臋boko.
- Wcze艣niej czy p贸藕niej b臋dziesz musia艂 powiedzie膰 Imperialnym, kim jeste艣, Luke - skrzywi艂 si臋 Han.
. - W 偶adnym wypadku! - przerazi艂a si臋 Leia.
- Je艣li ju偶, to w bezpo艣redniej rozmowie - powiedzia艂 cicho Luke.
- Przecie偶 chodzi jedynie o wyjawienie imienia, a nie ca艂ej genealogii - pospieszy艂a mu na pomoc Leia.
- On ma racj臋, Han. W bezpo艣redniej rozmowie lepiej panuje nad sytuacj膮. B臋dzie w stanie wyczu膰, jak przyjm膮 t臋 informacj臋 i ile z niej zrozumiej膮.
- Wci膮偶 uwa偶am, 偶e to pu艂apka - mrukn膮艂 Han. - I wcale mi si臋 to nie podoba. - Usiad艂 jednak do ster贸w. Luke ust膮pi艂 miejsca Chewie'emu.
- Przede wszystkim, Luke jest rycerzem Jedi - przypomnia艂a mu Leia.
- Musimy mie膰 po prostu oczy szeroko otwarte - przytakn膮艂 jej brat.
„Sok贸艂" zszed艂 z orbity parkingowej, kieruj膮c si臋 ku stolicy planety. Mijaj膮c stref臋 obronn膮, Leia dostrzeg艂a stacj臋 naprawcz膮 w kszta艂cie dysku. Wyra藕nie Imperium mia艂o do艣膰 eksperyment贸w ze stacjami sferycznymi, kt贸re przypomina艂y Gwiazd臋 艢mierci. Han zaprogramowa艂 ciasn膮 drog臋 zej艣cia i w ostrym nurkowaniu nie da艂o si臋 podziwia膰 偶adnych widok贸w. Leia zerkn臋艂a pomi臋dzy Hanem i Chewie'em na ekran skanera.
Pomi臋dzy bli藕niaczymi rzekami wyrasta艂a olbrzymia, czysto bia艂a ska艂a. Jarzy艂a si臋 blado w padaj膮cych pod ostrym k膮tem promieniach macierzystej gwiazdy. Obraz a偶 razi艂 oczy.
Han zamruga艂 i w艂膮czy艂 filtr.
- Tak lepiej?
- Patrzcie... - wyszepta艂a Leia.
Na po艂udniowo - wschodniej odnodze skalnej g贸ry le偶a艂o miasto. Na jego po艂udniowych kra艅cach da艂 si臋 zauwa偶y膰 podw贸jny pier艣cie艅 sporych krater贸w otaczaj膮cy wysok膮, metalow膮 wie偶臋. Najpewniej cywilny kosmodrom.
Leia spojrza艂a ku p贸艂nocy. Miasto zbudowane zosta艂o w uk艂adzie radialno - koncentrycznym niczym paj臋czyna. Wida膰 by艂o spory ruch napowietrzny, w centrum wyrasta艂o kilka wysokich wie偶.
- Jaki jest czas lokalny? - spyta艂a.
- Wczesny ranek. - Han potar艂 brod臋. - To b臋dzie bardzo ci臋偶ki dzie艅.
Nieregularne plamy zieleni sugerowa艂y wykorzystanie resztek gleby, kt贸ra uchowa艂a si臋 na skalnym pod艂o偶u.
- Sp贸jrzcie tam. - Luke wskaza艂 na odleg艂e o kilometr od kosmodromu stanowiska laser贸w strzeg膮cych sze艣ciok膮tnego kompleksu budynk贸w.
- Standardowe koszary Imperium - podsumowa艂a Leia.
- Na miejscu b臋dzie si臋 pewnie roi膰 od bia艂ych szturmowc贸w - mrukn膮艂 Han.
- Co? - zawo艂a艂 3PO ze swojego zwyk艂ego miejsca przy stole gier. - Czy kto艣 powiedzia艂 co艣 o szturmowcach?
- Nie przeci膮偶aj sobie obwod贸w - warkn膮艂 Han. - I tak nic na to nie poradzisz.
- Wielkie nieba, wielkie nieba - zacz膮艂 zawodzi膰 android. Luke odpi膮艂 pasy i wymkn膮艂 si臋 z kabiny.
Chewbacca zawy艂 chrapliwie.
- Luke oczekuje od nas g艂adkiego l膮dowania - przet艂umaczy艂 Han. - Dlaczego nie.
Leia wola艂a pozosta膰 na miejscu i wyg艂adzi膰 fa艂dy bia艂ej sp贸dnicy. Na t膮 okazj臋 zam贸wi艂a dla siebie kopi臋 bia艂ej szaty senatora. Mia艂a nadziej臋, 偶e podniesie tym nieco i tak ju偶 mocno nadwer臋偶on膮 reputacj臋 chodz膮cych zwykle w byle 艂achmanach rebeliant贸w, je偶eli w og贸le by艂o to mo偶liwe po wyl膮dowaniu „Soko艂em".
Han dwukrotnie zatoczy艂 kr膮g nad miastem, zahaczaj膮c z obu stron o podzielone biel膮 ska艂y rzeki.
- Na razie do nas nie strzelaj膮 - mrukn膮艂. - To chyba ma oznacza膰 zaproszenie do l膮dowania.
Kontrola lot贸w skierowa艂a Hana ku pustemu kraterowi na zachodnim skraju l膮dowiska. Poranne cienie kilku ruchomych urz膮dze艅 naprawczych k艂ad艂y si臋 na bia艂ym pod艂o偶u.
- Co to jest? - spyta艂a Leia, gdy Han przymierzy艂 si臋 do posadzenia maszyny.
- Skaner twierdzi, 偶e to niemal czysty kwarc - odczyta艂 Han. - Krater wygl膮da tak, jakby tworzy艂y go z grubsza wyg艂adzone, szkliste ska艂y.
„Sok贸艂" wy艂adowa艂.
- Widzicie? Tam? - spyta艂 Han. - Nie ma si臋 czym przejmowa膰.
Chewie szczekn膮艂 kr贸tko. Leia spojrza艂a na gromadk臋 oko艂o dwudziestu os贸b skupionych obok d艂ugiego wahad艂owca zaparkowanego przy okalaj膮cym krater pomo艣cie.
- Pospiesz si臋, Luke - krzykn膮艂 Han.
- Ju偶 id臋 - dobieg艂 z korytarza g艂os zdyszanego Luke'a. Leia ruszy艂a w jego kierunku.
3PO sta艂 obok m艂odzie艅ca odzianego w bia艂y skafander bez dystynkcji i kiwa艂 potakuj膮co g艂ow膮. Leia obejrza艂a brata od st贸p do g艂贸w, Luke tymczasem przypi膮艂 jeszcze do pasa blaster, trzy ma艂e mieszki i miecz 艣wietlny.
- Starczy? - spyta艂, patrz膮c Lei w oczy. Wci膮偶 potrafi艂 spogl膮da膰 naiwnie i niewinnie.
- Rozumiem, 偶e tak w艂a艣nie powinni ubiera膰 si臋 rycerze Jedi - powiedzia艂a niepewnie Leia, sugeruj膮c, 偶e Luke wci膮偶 jednak wygl膮da nieprzyzwoicie dziecinnie.
Ch艂opak spojrza艂 pytaj膮co na Hana, ale ten tylko wzruszy艂 ramionami.
- Co nas obchodzi jego zdanie - roze艣mia艂a si臋 Leia.
- Wygl膮da pan wspaniale, mistrzu Luke - wtr膮ci艂 si臋 3PO. - A pan, generale Solo, prezentuje si臋 nader nieporz膮dnie. Czy nie s膮dzi pan, 偶e nasze szans臋 wzros艂yby, gdyby zechcia艂 pan...
- Chewie? - spyta艂 Han. - Zostajesz na pok艂adzie?
By艂a to istotna kwestia, bowiem w razie czego Chewie m贸g艂 r贸wnie dobrze jak inni reprezentowa膰 rebeliant贸w. Imperialni ponad wszystko pogardzali obcymi, co dodatkowo spaja艂o wszystkie rasy tworz膮ce Sojusz. Chewie rykn膮艂.
- Dobra, przyda nam si臋 jeszcze jeden obserwator. Trzeba mie膰 oczy naoko艂o g艂owy.
Leia zastanowi艂a si臋 przez chwil臋, czy 3PO nie potraktuje tego powa偶nie. Obok niej R2 pisn膮艂 co艣 g艂o艣no.
- Starczy tych przygotowa艅. - Luke przej膮艂 inicjatyw臋. - Wychodzimy.
Leia ustawi艂a si臋 po艣rodku grupy, z prawej mia艂a Luke'a, z lewej Hana, a Chewie'ego z androidami za sob膮. Powoli zesz艂a na l膮d, smakuj膮c przy tym wilgotne, lecz ci臋偶kie od woni egzotycznych ro艣lin powietrze. Pierwszy oddech na nowej planecie zawsze by艂 dla niej jedn膮 wielk膮 niewiadom膮.
Powierzchnia planety zachrz臋艣ci艂a jej pod stopami. Leia obejrza艂a si臋 na statek, wci膮偶 sta艂 pewnie na pylistym pod艂o偶u bia艂ej ska艂y.
Do艣膰 podziwiania widok贸w, czas zabra膰 si臋 do dzie艂a. Ruszy艂a ku oczekuj膮cej przy wahad艂owcu grupce oficjeli.
- Och - mrukn膮艂 z sarkazmem Han. - Jakie pi臋kne, bia艂e mundurki.
- Zamknij si臋 - warkn臋艂a cicho Leia. - Ja te偶 jestem ubrana na bia艂o.
Przypomnia艂a sobie czasy, gdy jako imperialna senatorka lawirowa艂a w politycznym bagnie pomi臋dzy koteriami Imperatora i cichymi stronnikami rodz膮cego si臋 dopiero Sojuszu. Sojuszu, za kt贸ry jej ojciec odda艂 偶ycie...
Jej prawdziwy ojciec, Bail Organa, kt贸ry wychowa艂 j膮 i nauczy艂 wszystkiego, co dobre. Nigdy nie nazwie ojcem nikogo innego, nawet wbrew prawom natury. To wszystko na ten temat.
Ten po艣rodku musi by膰 imperialnym gubernatorem, Wilekiem Nereusem. Wysoki, z ciemnymi w艂osami i topornymi rysami, w mundurze koloru khaki i czarnych r臋kawiczkach... Identycznie ubiera艂 si臋 Wielki Moff Tarkin... Pozostali cz艂onkowie grupki stali nieco z boku, obserwuj膮c przyw贸dc臋. Przyw贸dc臋, szar膮 eminencj臋, wodza i kacyka i kogo tam jeszcze...
Spokojnie - powiedzia艂a sobie Leia. - Jeste艣 silna, wiesz co masz zrobi膰 i potrafisz to uczyni膰. Pisana ci inna droga, ni偶 Luke'owi...
- To zaszczyt ci臋 go艣ci膰, ksi臋偶niczko Leio z Alderaanu. - Sk艂oni艂 si臋 gubernator.
- I zaszczyt dla mnie by膰 twoim go艣ciem, gubernatorze Nereusie - odpar艂a Leia, oddaj膮c uk艂on i pilnuj膮c, by nie by艂 on ani o milimetr ni偶szy, ni偶 gest gospodarza.
- W imieniu Imperatora, witam na Bakurze.
Nie mog艂a liczy膰 na nic lepszego, ni偶 to zgodne z protoko艂em powitanie.
- Dzi臋kuj臋 za dobre s艂owa i prosz臋 o wybaczenie, je艣li nieuprzejmie zabrzmi skorygowanie nieco twoich s艂贸w, ale z przyczyn obiektywnych nie da si臋 ju偶 wita膰 nikogo w imieniu Imperatora Palpatine'a. Zgin膮艂 on bowiem kilka dni temu.
Nereus spojrza艂 uwa偶nie na Lei臋 i za艂o偶y艂 r臋ce na plecach.
- Szanowna ksi臋偶niczko, czy偶by艣 przyby艂a na Bakur臋 szerzy膰 plotki i k艂amstwa?
- Nie jest a偶 tak 藕le, Wasza Ekscelencjo. Imperator zosta艂 zabity przez swego podw艂adnego, Dartha Yadera.
- Vader - mrukn膮艂 Nereus, prostuj膮c kark. Wyra藕nie nie darzy艂 Czarnego Lorda sympati膮. - Vader. Jego Wysoko艣膰 nie powinien by艂 ufa膰 lordowi Sith. Got贸w by艂bym nie da膰 wiary twoim s艂owom, ale nietrudno mi wyobrazi膰 sobie Vadera w roli zab贸jcy.
- Darth Vader tak偶e nie 偶yje, Wasza Ekscelencjo.
Luke poruszy艂 si臋 niespokojnie. Leia wiedzia艂a 艣wietnie, co brat chcia艂by doda膰. Owszem, mo偶e Vader zgin膮艂 bohatersk膮 艣mierci膮, ale kwadrans nawr贸cenia na s艂uszn膮 drog臋 nie wyma偶e lat pod艂o艣ci.
艢wita gubernatora poszeptywa艂a co艣 poruszona. Leia postanowi艂a przej膮膰 inicjatyw臋.
- Gubernatorze, niech mi wolno b臋dzie przedstawi膰 osoby towarzysz膮ce. Oto genera艂 Solo.
W zasadzie Han powinien uk艂oni膰 si臋 lub przynajmniej poda膰 r臋k臋, ale poniewa偶 obca mu by艂a wszelka dyplomacja, sta艂 nieruchomo z naburmuszon膮 min膮.
- Drugi pilot, Chewbacca z Kashyyyk.
Chewie rykn膮艂 cicho i sk艂oni艂 si臋. Imperium potraktowa艂o kiedy艣 Wookiech jak najgorzej i pozostawa艂o tylko mie膰 nadziej臋, 偶e futrzak nie zacznie w ramach zemsty wyrywa膰 r膮k wszystkim cz艂onkom komisji powitalnej.
Przysz艂a pora na pokazanie najsilniejszej karty.
- A oto komandor Skywalker z Tatooine, rycerz Jedi. Luke sk艂oni艂 si臋 niczym dobrze wyszkolony pa藕, a Nereus jakby zmala艂. Dopiero po chwili odda艂 uk艂on.
- Jedi - mrukn膮艂 z wyra藕nym grymasem. - B臋dziemy musieli uwa偶a膰.
Luke sta艂 spokojnie, z艂膮czywszy d艂onie przed sob膮.
Dobrze! - pochwali艂a go w my艣lach Leia. Ta chwila wynagradza艂a jej odsuniecie od g艂贸wnej sceny wydarze艅 podczas bitwy. Wyprawa zaczyna艂a dla niej nabiera膰 sensu.
- Tak, Ekscelencjo. - Gubernator ponownie odwr贸ci艂 si臋 do ksi臋偶niczki. - Naszym zamiarem jest wskrzeszenie Starej Republiki, a Jedi s膮 jej cz臋艣ci膮. Komandor Skywalker przewodniczy zakonowi. - Nie doda艂a, rzecz jasna, 偶e zakon ten jest wci膮偶 jeszcze jednoosobowy. Troch臋 wi臋cej pewno艣ci siebie, Luke!
- Komandor Skywalker - powt贸rzy艂 za ni膮 Nereus Podejrzanie przymilnym tonem. - Ach tak, przypominam sobie. Macie szcz臋艣cie, 偶e Bakura ma dodatni bilans handlowy. Par臋 lat temu wyznaczono astronomiczn膮 wr臋cz sum臋 za Pojmanie pana. Nagrod臋 oferowano wy艂膮cznie za 偶ywego Skywalkera... Musi by膰 pan kim艣 zaiste znacznym po艣r贸d rebeliant贸w, komandorze.
- Zdaj臋 sobie z tego spraw臋 - odpar艂 cicho Luke, bo i nie us艂ysza艂 niczego nowego. Ca艂a gromadka dawno ju偶 znalaz艂a si臋 na listach najpilniej poszukiwanych wrog贸w Imperium.
- Widz臋 jeszcze dwa androidy - powiedzia艂 gubernator. - Na czas pobytu na Bakurze b臋d膮 musia艂y zosta膰 i wyposa偶one w ograniczniki.
To ostatnie by艂o akurat standardow膮 procedur膮 obowi膮zuj膮c膮 na wi臋kszo艣ci planet, szczeg贸lnie tych, kt贸re pozostawa艂y pod wp艂ywem Imperium.
- Dopilnujemy tego - obieca艂a Leia. Przekonana, 偶e zrobi艂a dobre wra偶enie na Nereusie, zdecydowa艂a si臋 oddali膰 o par臋 krok贸w od eskorty. - Gubernatorze, si艂y Sojuszu przechwyci艂y pa艅skie wezwanie o pomoc. Poniewa偶 flota Imperium przesta艂a praktycznie istnie膰 w tej cz臋艣ci galaktyki, zdecydowali艣my si臋 przyby膰 i pom贸c ci upora膰 si臋 z inwazj膮, Potem odlecimy, pozwalaj膮c Bakurze samodzielnie podj膮膰 decyzj臋 co do dalszych los贸w tego 艣wiata. Nie zamierzamy wywiera膰 偶adnej presji politycznej na was... na mieszka艅cach Bakury - poprawi艂a si臋 b艂yskawicznie.
Gubernator u艣miechn膮艂 si臋 p贸艂g臋bkiem, dziwnie ma艂o 偶yczliwie.
Luke rozgl膮da艂 si臋 pilnie. Podobnie podejrzliwy jak Nereus, dobrze wiedzia艂, 偶e gubernatorowi nie艂atwo przyjdzie uzna膰 j rebeliant贸w za sojusznik贸w.
Aura wok贸艂 Nereusa wyra藕nie wskazywa艂a na nieciekawy charakter gubernatora, cz艂owieka obdarzonego osobowo艣ci膮 dominuj膮c膮, sk艂onnego do narzucania swojej woli i gotowego zmia偶d偶y膰 ka偶dego, kto mia艂by odmienne zdanie. Wr臋cz modelowy imperialny gubernator.
Luke otworzy艂 si臋 na wszelkie, dobiegaj膮ce z okolicy bod藕ce. By艂o ich sporo, w wi臋kszo艣ci wskazywa艂y na nerwowe reakcje obecnych. Jemu samemu trudno by艂o utrzyma膰 mask臋 oboj臋tno艣ci, nie chcia艂 jednak, by jaki艣 nazbyt skory do zabaw broni? Bakurianin popsu艂 wszystko, zanim Leia ustanowi warunki porozumienia.
Leia i gubernator zaj臋ci byli tymczasem rozmow膮. Luke si臋gn膮艂 w ich kierunku. Leia by艂a opanowana i daleka od znalezienia si臋 pod wp艂ywem Nereusa, gubernator za艣 pod pozorami spokoju i dobrych manier kry艂 niewygasaj膮ce pragnienie dominacji oraz... strach. Ale nie by艂 to l臋k przed Sojuszem. Luke przypomnia艂 sobie te dziwne umys艂y uwi臋zione w statkach obcych. Czy偶by byli to porwani Bakurianie?
Gubernator got贸w by艂 oczywi艣cie przyj膮膰 ka偶d膮 pomoc, sk膮dkolwiek by nie nadesz艂a. Pomimo 偶e w obecno艣ci swych podw艂adnych zachowywa艂 wrogi dystans, bez 偶adnych skrupu艂贸w przeskoczy艂by w jednej chwili do obozu Sojuszu.
Tymczasowo, oczywi艣cie.
Do miasta udali si臋 cywilnym statkiem. Po drodze Luke podzieli艂 si臋 z Hanem swoimi spostrze偶eniami.
- No tak - mrukn膮艂 Han. - Przeszed艂by do nas za friko. Lub r贸wnie dobrze by nas za艂atwi艂. Chcesz si臋 za艂o偶y膰?
Ubranie Luke'a przesi膮kn臋艂o ju偶 wilgoci膮 planety, nogawki przywiera艂y do 艂ydek. Leia siedzia艂a przed nim, prezentuj膮c si臋 wyj膮tkowo pi臋knie w senatorskiej szacie. Wygl膮da艂a przez okno przekonana, 偶e miejscowy senat za偶膮da ich obecno艣ci podczas najbli偶szej, nadzwyczajnej sesji.
Nagle wyprostowa艂a si臋.
- Threepio, czy jest jeszcze co艣, co powinnam wiedzie膰 o wymogach tutejszego protoko艂u?
- Obawiam si臋, 偶e w moim programie nie ma nic na ten temat - odpar艂 android tonem o wiele bardziej piskliwym ni偶 zwykle; by艂 to skutek dzia艂ania za艂o偶onego ju偶 ogranicznika.
R2 przerwa艂 im, gwi偶d偶膮c uci膮偶liwie.
- Co tam gadasz? Mistrz Luke za艂adowa艂 to wszystko do twojej pami臋ci? To dlaczego wcze艣niej mi o tym nie powiedzia艂e艣? Nadajesz si臋 tylko na odkurzacz.
R2 odpowiedzia艂 d艂u偶sz膮 tyrad膮.
- Wszystko, co wiemy na pewno - przet艂umaczy艂 3PO - to tyle, 偶e najwy偶sze rz膮dy stanowili niegdy艣 na Bakurze wsp贸lnie pierwszy minister i senat, ale prawdziwa w艂adza spoczywa obecnie w r臋kach imperialnego gubernatora.
- Czyli nic nowego - rzuci艂 Han.
Pilot, kt贸ry by艂 jednocze艣nie ich przewodnikiem, zwolni艂, kiedy przelatywali ponad wielkim budynkiem w kszta艂cie klina, otoczonym z dwu stron roz艂o偶ystymi 偶ywop艂otami.
- To zesp贸艂 zwany Bakur - powiedzia艂a druga pilotka, przesuwaj膮c d藕wigni臋 stabilizatora i zerkaj膮c na Chewbacc臋.
Chyba nigdy jeszcze nie widzia艂a Wookie'ego.
Po艂o偶ony pomi臋dzy wst臋gami autostrad zesp贸艂 zajmowa艂 kilkana艣cie hektar贸w, po艂udniowo - zachodnim 艂ukiem przylega艂 do parku w centrum miasta.
- Obejmuje rezydencje w艂adz, a tak偶e pawilony go艣cinne, biura imperialne, g艂贸wne centrum medyczne i wielki stary kompleks parkowy, w kt贸rym za czas贸w „Korporacji Bakury" mie艣ci艂a si臋 siedziba rz膮du.
Przez dach zespo艂u parkowego strzela艂y ku niebu pot臋偶ne, okryte winoro艣l膮 pnie drzew. Leia przygl膮da艂a si臋 im pilnie, j w duchu odtwarzaj膮c szczeg贸艂y imperialnego protoko艂u. Wolno艣膰 Bakury zale偶a艂a teraz od jej talent贸w dyplomatycznych. Siedz膮cy z przodu Han bawi艂 si臋 od niechcenia blasterem.
Po wyl膮dowaniu na dachu, przesiedli si臋 do poci膮gu antigrav, kt贸ry obwi贸z艂 ich wok贸艂 ca艂ego zespo艂u.
- Nale偶膮ce do korporacji skrzyd艂o Gmachu Pami臋ci Bakury zosta艂o zbudowane ponad sto lat temu w pobli偶u Parku Rze藕b w centrum miasta. Prosz臋 pozosta膰 na miejscach do momentu ca艂kowitego wy艂膮czenia silnik贸w. - Pojazd prze - j mkn膮艂 pod oplecionym zieleni膮 艂ukiem bramy i zwolni艂.
- Poczekaj, Leia. - Han wyskoczy艂 pierwszy. Luke wysiad艂 z drugiej strony i rozejrza艂 si臋.
- Mam wra偶enie, 偶e jest do艣膰 bezpiecznie - odezwa艂 si臋 ze 艣rodka 3PO. - Niemniej nale偶y zachowa膰 wszelkie mo偶liwe 艣rodki ostro偶no艣ci.
Leia wyjrza艂a przez w艂az w poszukiwaniu Luke'a.
- S艂uchaj no, je艣li maj膮 zamiar nas uszkodzi膰, to i tak to zrobi膮 i wszystko szlag trafi.
Han spojrza艂 na pojazd.
- Co prawda, to prawda. Dobra, Luke, chod藕cie na t臋 stron臋.
M艂odzieniec obszed艂 pojazd i odczepi艂 R2, kt贸ry gwizdn膮艂 bu艅czucznie i ruszy艂 na trzypunktowym podwoziu. Han i Chewie szli przed Leia i 3PO, Luke z R2 zamykali poch贸d. Od藕wierni w obszytych z艂otem, fioletowych kubrakach i podobnych po艅czochach wprowadzili ich do przestronnego, wy艂o偶onego czarnym dywanem holu. Strop wspierany by艂 przez krzy偶uj膮ce si臋 w po艂owie wysoko艣ci klinowate kolumny o powierzchni 偶y艂kowanej, jakby oplecionej z艂otymi nitkami.
- Czerwony marmur - mrukn臋艂a Leia.
- Warte maj膮tek - Han rzuci艂 jej z cicha przez rami臋. - Gdyby tak przeszmuglowa膰 to st膮d... - Z艂apawszy rytm kroku na dywanie, Solo zacz膮艂 pilnie lustrowa膰 okolic臋, zagl膮daj膮c za ka偶d膮 kolumn臋 i sprawdzaj膮c ka偶de otwarte drzwi.
Luke czyni艂 to samo za po艣rednictwem Mocy, ale nie wyczu艂 偶adnych impuls贸w zapowiadaj膮cych agresj臋. Leia sz艂a spokojnie obok androida protokolarnego.
Od藕wierny zatrzyma艂 si臋 przed 艂ukiem wyciosanym w l艣ni膮cym, bia艂ym kamieniu. Drog臋 blokowa艂a prosta, drewniana 艣ciana ze skanerami strzeg膮cymi wind antigrav i czterema imperialnymi szturmowcami w bia艂ych zbrojach. Spotkania tego typu, kiedy musia艂 wybiera膰 pomi臋dzy ucieczk膮 a walk膮, zawsze powodowa艂y u Luke'a nag艂y przyp艂yw adrenaliny.
- S膮 tu bezprawnie - szepn臋艂a Leia. - Jeste艣my oficjalnymi wys艂annikami w艂adz galaktyki na Bakurze.
- To im to powiedz - mrukn膮艂 Han, a Luke spojrza艂 w zimne oko sensora.
R2 nieustannie obraca艂 kopu艂k膮, lustruj膮c ca艂e wn臋trze.
- Kontrola broni - szczekn膮艂 metalicznym g艂osem jeden ze stra偶nik贸w. - Ca艂e uzbrojenie nale偶y zostawi膰 w podr臋cznym sejfie. - Wskaza艂 na rz膮d szafek pod 艣cian膮.
Leia rozpostar艂a r臋ce, po czym za艂o偶y艂a je na piersi w drwi膮cym ge艣cie. Luke wybra艂 jedn膮 z szafek i przycisn膮艂 d艂o艅 do stosownej p艂ytki, koduj膮c zamek papilarny. Wyj膮艂 blaster z pochwy i schowa艂 go do sejfu.
- Dalej, Han.
Solo niech臋tnie poszed艂 za jego przyk艂adem, wybieraj膮c osobn膮 szafk臋.
Leia chrz膮kn臋艂a g艂o艣no.
Han pos艂a艂 jej gro藕ne spojrzenie, wyj膮艂 n贸偶 zza cholewy i miniblaster z r臋kawa. Pozby艂 si臋 te偶 ulubionego wibrono偶a. Chewie 艣ci膮ga艂 ju偶 艂adownic臋 i zmodyfikowany 艂uk. Zaniepokojony Luke, postanowi艂 ustawi膰 przy sejfach stra偶.
- Chewie - szepn膮艂. - Zosta艅 tutaj. Ty tak偶e R2. Chewie a偶 zmarszczy艂 nos z zadowolenia. Wielki Wookie nie gustowa艂 w polityce, a poza tym nie dowierza艂 Imperialnym. Uwielbia艂 za to s艂u偶b臋 wartownicz膮. Leia poprowadzi艂a reszt臋 grupy do bramy.
- Sta膰 - odezwa艂 si臋 ten sam szturmowiec, kt贸ry za - trzyma艂 ich wcze艣niej. Wskaza艂 na miecz 艣wietlny Luke'a. - To te偶 jest bro艅.
Luke pos艂a艂 w jego kierunku niewielk膮 wi膮zk臋 Mocy.
- To nie jest bro艅 ofensywna, tylko oznaka piastowanej godno艣ci. Przepu艣ci膰.
- Przepu艣ci膰 - powt贸rzy艂 szturmowiec tym samym tonem, a przychodz膮c nieco do siebie, doda艂: - Androidy zostawi艂bym przy wej艣ciu. Awarie podobnych urz膮dze艅 omal nie sta艂y si臋 przyczyn膮 zag艂ady pierwszych kolonist贸w na
Bakurze.
- Prosz臋 pana - zaprotestowa艂 3PO - moim zadaniem jest...
- Dzi臋kujemy - przerwa艂a mu Leia, pami臋taj膮c o bolcach zabezpieczaj膮cych. - Threepio poczeka za drzwiami.
- Ksi臋偶niczka Leia Organa z Alderaanu - zapowiedzia艂 od藕wierny. - Wraz z eskort膮.
ROZDZIA艁 7
Leia pierwsza przesz艂a pod 艂ukiem bramy i po czterech szerokich stopniach wkroczy艂a do wielkiej, kwadratowej sali. Luke i Han wmaszerowali za ni膮 jak na paradzie. M艂odzieniec zastanawia艂 si臋, czy s艂usznie uczyni艂 zatrzymuj膮c miecz 艣wietlny. A je艣li uznaj膮 to za kamie艅 obrazy? Tylko tego nam trzeba... Nie, gdyby istnia艂o takie ryzyko, Leia szepn臋艂aby cho膰 s艂贸wko. Mo偶e zreszt膮 nie zdaj膮 sobie sprawy, jak gro藕na jest ta bro艅.
W rogach sali sta艂y wysokie, szklane kolumny, sufit wy艂o偶ono ceramik膮. Wi臋kszo艣膰 senator贸w by艂a lud藕mi, wyj膮tek stanowi艂y dwie wysokie, bia艂e istoty, kt贸rych 艂yse g艂owy pokryte by艂y pofa艂dowan膮 sk贸r膮. Luke ws艂ucha艂 si臋 w pole Mocy. Z miejsca otoczy艂 go be艂kot kilkudziesi臋ciu spi臋tych umys艂贸w. Zaw臋偶aj膮c odbi贸r, zwr贸ci艂 uwag臋 na z艂oto - purpurowy, samobie偶ny fotel pod przeciwleg艂膮 艣cian膮, masywne urz膮dzenie z dwoma rz臋dami kontrolek na oparciach. Wilek Nereus musia艂 z艂apa膰 jaki艣 szybszy 艣rodek transportu. Promienia艂 wr臋cz dwulicowo艣ci膮 i ob艂ud膮.
Luke przesun膮艂 wi膮zk臋 energii w lewo. Interesowa艂a go reakcja senior贸w na Lei臋. Wyczu艂 ciekawo艣膰 zmieszan膮 z wrogo艣ci膮, pod tymi uczuciami kry艂 si臋 jednak strach. Strach dominowa艂 te偶 w pomieszczeniu. Ostatecznie trwa艂a wojna.
- Zosta艅 tutaj, Threepio. - Leia zatrzyma艂a si臋 u szczytu schod贸w i zmierzy艂a spojrzeniem Nereusa. - Witam ponownie, gubernatorze.
- Prosz臋 - powiedzia艂, marszcz膮c brwi. - Zbli偶cie si臋. Zeszli na 艣rodek sali. Szczeliny w pod艂odze sugerowa艂y, 偶e
Jest to element ruchomy, a Luke'owi przypomnia艂a si臋 pewna zapadnia i wielki Rancor, kt贸ry omal go nie po偶ar艂. Odsun膮wszy niemi艂e skojarzenia, rozejrza艂 si臋. Senatorzy Bakury reprezentowali wszelkie mo偶liwe odcienie ludzkiej sk贸ry, by艂 to wynik wieloletniego stapiania si臋 poszczeg贸lnych szczep贸w ludzko艣ci.
Schludny, atletycznie zbudowany m臋偶czyzna o g臋stych, siwych w艂osach siedz膮cy poni偶ej gubernatora, wyci膮gn膮艂 ku nim r臋k臋.
- Witamy na Bakurze - powiedzia艂. - Jestem premierem, nazywam si臋 Yeorg Captison. Przepraszam za po艣piech, z jakim zorganizowali艣my to spotkanie. W normalnych okoliczno艣ciach protok贸艂 przewiduje wst臋pn膮 odpraw臋, ale chyba sami rozumiecie powag臋 sytuacji.
Ostentacyjnie ignoruj膮c gubernatora, Leia dygn臋艂a dwornie przed starszym panem. Luke przyjrza艂 mu si臋. W polu Mocy otaczaj膮ca premiera charyzmatyczna po艣wiata by艂a tylko o ton ciemniejsza od blasku Mon Mothmy. Luke spojrza艂 na gubernatora i zastanowi艂 si臋 przez chwil臋, dlaczego Nereus nie pozby艂 si臋 do tej pory tej postaci. Captison musia艂 by膰 bardzo ostro偶nym cz艂owiekiem. A mo偶e mia艂 jakie艣 w艂asne powi膮zania z Imperium?
- Przeprosiny s膮 zbyteczne - odpar艂a Leia. - To stan wy偶szej konieczno艣ci.
Zza sto艂u podnios艂a si臋 kolejna posta膰.
- Blai Harris, minister obrony. Nie wyobra偶acie sobie nawet, jak rozpaczliwa jest nasza sytuacja. Stracili艣my wszystkie posterunki na innych planetach systemu. Wys艂ali艣my statki ratownicze. Cz臋艣膰 zagin臋艂a. Te, kt贸re wr贸ci艂y, meldowa艂y, 偶e nikt nie prze偶y艂. Nie znalaz艂y te偶 cia艂 poleg艂ych.
Luke poczu艂 ciarki przebiegaj膮ce mu wzd艂u偶 kr臋gos艂upa. W s艂owach Harrisa czai艂 si臋 strach. Skywalker przesun膮艂 spojrzeniem w lewo. To samo: strach, nadzieja, wrogo艣膰, Dotar艂 do ko艅ca i zabra艂 si臋 za przegl膮d os贸b siedz膮cych przy drugim, wy偶ej ustawionym stole.
M艂oda kobieta o wyra藕nie zarysowanym podbr贸dku siedzia艂a jako trzecia z lewej. Zatrzyma艂 si臋 przy niej zdumiony jej rezonansem wyczuwanym w polu Mocy. Co艣 jakby niskie. powolne pobrz臋kiwanie, silnie wzmocnione echo jego w艂asnej energii. Nie s膮dzi艂, by dziewczyna sama potrafi艂a modulowa膰 pole Mocy, ale ten dziwny efekt przyku艂 jego uwag臋. Luke spotka艂 si臋 z czym艣 takim po raz pierwszy. Szybko ograniczy艂 percepcj臋 do pi臋ciu zmys艂贸w. Lepiej, 偶eby go nie rozprasza艂a.
- Ksi臋偶niczko Leio - zabrzmia艂 dono艣nie ostry g艂os Nereusa. Wida膰 ustawienie tronu uzgodnione zosta艂o ze specjalistami od akustyki. - Czy wiesz, kto w艂a艣ciwie jest naszym wrogiem?
- Nie - stwierdzi艂a Leia, k艂ad膮c d艂o艅 na blacie centralnego sto艂u. - Odebrali艣my wezwanie o pomoc i postanowili艣my udzieli膰 owej pomocy i okaza膰, 偶e Sojusz nie wyst臋puje przeciwko narodom Imperium, a tylko przeciwko Imperium jako instytucji.
Nereus skrzywi艂 si臋 szyderczo.
- Nie s膮dz臋. Ellsworth - rzuci艂 przed siebie - pu艣膰 nagranie Sibwarry. Wasza Wysoko艣膰, prosz臋 podej艣膰 do mnie. I eskort臋 te偶 poprosz臋.
Wchodz膮c za Lei膮 po okrytych dywanem stopniach, Luke ponownie zerkn膮艂 w lewo. M艂oda kobieta odwzajemni艂a spojrzenie. Brod臋 wspar艂a na d艂oni, jasnobr膮zowe w艂osy zata艅czy艂y wok贸艂 jej twarzy, podkre艣laj膮c kremow膮 karnacj臋. Chocia偶 pochyli艂a si臋, smuk艂e ramiona nadal trzyma艂a prosto, dumnie. Luke nie 艣mia艂 musn膮膰 jej ponownie polem Mocy, jeszcze nie teraz, jednak widok dziewczyny go poruszy艂. Nie by艂a ol艣niewaj膮co pi臋kna, ale zrobi艂a na nim wra偶enie. Opanuj si臋! - pomy艣la艂 z wyrzutem. - Jeste艣 tu, by pilnowa膰 Lei!
Gdzie艣 z ty艂u zawy艂y serwomotorki. Leia przysun臋艂a si臋 bli偶ej fotela gubernatora i zerkn臋艂a do ty艂u. Luke tkwi艂 o stopie艅 ni偶ej. Po przeciwnej stronie sali pob艂yskiwa艂 korpus 3PO. Nad miejscem, w kt贸rym dopiero co stali, pojawi艂 si臋 holograficzny obraz m艂odego m臋偶czyzny o sk贸rze koloru kawy z mlekiem, kr贸tkich, czarnych w艂osach i mi艂ym obliczu. Mia艂 na sobie bia艂膮 szat臋 w poprzeczne, niebiesko - zielone paski.
- Cieszcie si臋, mieszka艅cy Bakury - zawo艂a艂... ch艂opak? m臋偶czyzna? - Jestem Dev Sibwarra z G'rgo. Przynosz臋 serdeczne pozdrowienia z Imperium Ssi-ruuvi, wsp贸lnoty wielu 艣wiat贸w. Ta dawna kultura wyci膮ga ku wam pomocn膮 d艂o艅. Nasz statek flagowy to pot臋偶ny „Shriwirr", co w j臋zyku Ssi-ruuvi znaczy „gotowy do zniesienia jaj". Z rozkazu Imperatora zbli偶amy si臋 do waszej galaktyki.
Luke spojrza艂 na m艂od膮 cz艂onkini臋 senatu. Gdy tylko pojawi艂 si臋 obraz naje藕d藕cy, cofn臋艂a si臋 na fotelu, zaciskaj膮c d艂onie na kraw臋dzi sto艂u. Musn膮艂 j膮 ponownie, wyczuwaj膮c strach i obrzydzenie, pod spodem jednak rozmaite emocje iskrzy艂y si臋 wielokolorow膮 g艂臋bi膮. Luke potrz膮sn膮艂 w zdumieniu g艂ow膮. To nie mia艂o sensu, a jednak...
Wybadanie dziewczyny trwa艂o u艂amek sekundy, obraz za艣 przemawia艂 dalej.
- Radujcie si臋, Bakurianie! Nowa rado艣膰, kt贸r膮 wam przynosimy to co艣 o wiele pi臋kniejszego od zwyk艂ych dozna艅 zmys艂owych. Spotka was zaszczyt asystowania Ssi-ruukorn w wyzwalaniu innych 艣wiat贸w. - Przy tej okazji ch艂opak wykona艂 gest, kt贸ry bardziej kojarzy艂 si臋 z zagarnianiem, ni偶 wyzwalaniem. - Wy jeste艣cie pierwsi, stanowicie czo艂贸wk臋! To wielki honor!
Jeste艣cie bezcenni. Moi panowie bardzo sobie ceni膮 ludzi. Darowane zostanie wam 偶ycie bez cierpienia, 偶ycie bez potrzeb, bez strachu.
- Patrzcie teraz! - mrukn膮艂 Nereus.
Obraz si臋 zmieni艂. Kilkana艣cie brunatnych obcych o wygl膮dzie jaszczurek otacza艂o metalow膮 piramid臋. Luke rozpozna艂 j膮 b艂yskawicznie. Z czterech rog贸w stercza艂y dzia艂ka laserowe i anteny, po bokach widnia艂y ruchome dysze nap臋du, ka偶da otoczona pier艣cieniem skaner贸w i czujnik贸w. Ca艂o艣膰 le偶a艂a na czym艣 w rodzaju stanowiska przegl膮dowego.
Nagle Luke przypomnia艂 sobie reszt臋 zdarze艅. Te istoty... widzia艂 je ju偶 w trakcie owego niespokojnego snu, jeszcze na Endorze.
Ch艂opak przemawia艂 nieustannie.
- Oto widzicie najpi臋kniejsz膮 bojow膮 jednostk臋 kosmiczn膮, jaka istnieje w galaktyce. Nawet kto艣, kto nigdy nie 艣mia艂 marzy膰 o podr贸偶ach do gwiazd, teraz mo偶e dosta膰 taki my艣liwiec dla siebie. Wasza energia 偶yciowa przejdzie w takie oto androidy bojowe. B臋dziecie kr膮偶y膰 mi臋dzy planetami...
Energia 偶yciowa. Ta ludzka obecno艣膰 wyczuwalna w statkach obcych podczas bitwy. Rozpacz i w艣ciek艂o艣膰... M艂odzieniec zn贸w pojawi艂 si臋 na wizji.
- Pozw贸lcie, 偶e poka偶臋 wam jeszcze fragment procedury przeniesienia i niech to uspokoi wasze l臋ki. Gdy przyjdzie pora, przywitacie operacj臋 z rado艣ci膮. - Obok pojawi艂 si臋 mniejszy wycinek obrazu. Przedstawia艂 m臋偶czyzn臋 siedz膮cego na krze艣le i przymocowanego do艅 pasami. Bezw艂adna g艂owa. Rurki pod艂膮czone do gard艂a. Bia艂y, metalowy 艂uk zaciskaj膮cy si臋 wok贸艂 czaszki. M臋偶czyzna sztywnieje... Luke'owi zrobi艂o si臋 niedobrze.
- To prawdziwa rado艣膰 - skomentowa艂 ch艂opak. - To spok贸j. I wolno艣膰. Oto nasz dar dla was. - Wyci膮gn膮艂 ku obecnym blad膮 d艂o艅.
Zatem rzeczywi艣cie, to z lud藕mi przysz艂o im walczy膰. Luke zacisn膮艂 pi臋艣ci. Ssi-ruukowie nie byli zwyk艂ymi 艂owcami niewolnik贸w, oni kradli dusze...
Senator Gaeriela Captison wzdrygn臋艂a si臋 i cia艣niej otuli艂a ramiona ciep艂ym, b艂臋kitnym szalem.
- My艣li, 偶e damy si臋 nabra膰? - wyszepta艂a.
- Dostali go, gdy by艂 dzieckiem - odpar艂 senator siedz膮cy po prawej. - Przyjrzyj mu si臋 tylko. Zachowuje si臋 jak jeden z nich. Pewnie nawet my艣li jak obcy.
Gaeri odwr贸ci艂a wzrok. Widzia艂a ju偶 to nagranie dziesi臋膰 razy. Od popo艂udnia wszystkie kana艂y nadawa艂y je na okr膮g艂o. Senat przestudiowa艂 ca艂o艣膰, staraj膮c si臋 wycisn膮膰 z transmisji co艣 wi臋cej ponad zamierzony przekaz, co艣, co dawa艂oby nadziej臋... Wszyscy doszli zgodnie do wniosku, 偶e za wszelk膮 cen臋 trzeba odeprze膰 obcych, alternatywa wydawa艂a si臋 zbyt upiorna.
Zatem rebelianci twierdz膮, 偶e chc膮 nam pom贸c? Mo偶e. Zreszt膮, je艣li przybyli wy艂膮cznie po zwoje antigrav, to wpadli w pu艂apk臋 i teraz pomog膮 Bakurze cho膰by po to, aby uciec.
Gaeri przyjrza艂a si臋 delegacji. Senator ksi臋偶niczka Leia Organa. W tym samym wieku co Gaeri, znana powszechnie w ca艂ym Imperium jako jedna z przyw贸dczy艅 rebelii. Mo偶e by艂a podobna do m艂odej Eppie Belden, kt贸r膮 z艂udzenia pcha艂y wci膮偶 do beznadziejnej walki. Mo偶e. Ale bez w膮tpienia uchodzi艂a obecnie za osob臋 wa偶n膮, kogo艣 z kim ka偶dy si臋 liczy艂. Gaeri ch臋tnie zamieni艂aby z ni膮 kilka zda艅.
Natomiast ciemnow艂osy przyboczny, kt贸ry nie odst臋powa艂 ksi臋偶niczki ani na krok, nie wygl膮da艂 na idealist臋. Rozgl膮da艂 si臋 pilnie, nieustannie szukaj膮c drogi ewentualnej ucieczki. Wed艂ug danych, kt贸re wujek Yeorg przygotowa艂 pospiesznie dla gubernatora, Han Solo by艂 przemytnikiem o niejasnej przesz艂o艣ci. S膮dzony za czyny kryminalne, w tym zab贸jstwa.
Nie znalaz艂a jednak w aktach 偶adnych informacji o trzecim z tej kompanii. Jasnow艂osy i spokojny, roztacza艂 wko艂o jak膮艣 dziwn膮 艂agodno艣膰. Z wyra藕n膮 uwag膮 ch艂on膮艂 przemow臋 Deva Sibwarry, jednak trudno by艂o powiedzie膰, jakie robi to na nim wra偶enie.
Z obrazu dobieg艂o kilka cierpkich pisk贸w i Gaeri zn贸w spojrza艂a na holo. Oto ukaza艂 si臋 wr贸g: masywny jaszczur na dw贸ch nogach, z czarnym V na twarzy. Stan膮艂 przed kamer膮 i czarnym, zimnym okiem spojrza艂 w obiektyw.
- M贸j pan, Firwirrung, zawsze traktuje mnie z wielk膮 serdeczno艣ci膮, przyjaciele.
- Cholerny fleciak - mrukn膮艂 senator po prawej.
- 呕egnani na razie i mam nadziej臋, 偶e spotkam si臋 z ka偶dym z was osobi艣cie. Im szybciej, tym lepiej.
Obraz znikn膮艂.
Dowiedziawszy si臋, po co Ssi-ruukowie bior膮 wi臋藕ni贸w, Leia zrobi艂a si臋 r贸wnie blada jak jej senatorska szata. Tr膮ci艂a 艂okie膰 przemytnika, a gdy ten si臋 pochyli艂, szepn臋艂a mu co艣 do ucha. Gaeri przysz艂o do g艂owy, 偶e ten m臋偶czyzna jest jej towarzyszem r贸wnie偶 prywatnie. M艂odszy powoli lustrowa艂 siedz膮cych za sto艂ami.
- Przyjrzeli艣cie si臋? - zawo艂a艂a Gaeri, nie wstaj膮c z miejsca. - Tak wygl膮da zagro偶enie, kt贸rego nie pojmujemy, i nie wiemy, jak si臋 przed nim broni膰.
M艂odszy przytakn膮艂. Wyra藕nie rozumia艂 ich k艂opotliwe po艂o偶enie.
- Je艣li mog臋 co艣 powiedzie膰 - odezwa艂 si臋 z艂ocisty android spod przeciwleg艂ej 艣ciany - to chcia艂bym zauwa偶y膰, 偶e by艂 to nader pouczaj膮cy pokaz. Wszystkie mechaniczne istoty b臋d膮 wstrz膮艣ni臋te tym przyk艂adem perwersyjnej...
Kilka brz臋czyk贸w wy艂膮czy艂o go jednocze艣nie i android umilk艂. Maszyneria holo zjecha艂a z powrotem pod pod艂og臋, a Leia zesz艂a po stopniach ku 艣rodkowi sali.
- Bakurianie! - krzykn臋艂a. - Cokolwiek s膮dzicie o androidach, zastan贸wcie si臋 i pos艂uchajcie mnie. Opowiem wam moj膮 histori臋.
Gaeri opar艂a brod臋 na d艂oni, za艣 ksi臋偶niczka wyci膮gn臋艂a r臋k臋 w teatralnym ge艣cie.
- Gdy senator Palpatine og艂osi艂 si臋 Imperatorem, m贸j ojciec rozpocz膮艂 walk臋 o wprowadzenie zmian, ale okaza艂o si臋 to niemo偶liwe. Imperium nie by艂o zainteresowane reformami. Pragn臋艂o jedynie w艂adzy i bogactwa.
Gaeri skrzywi艂a si臋. Mo偶e to by艂a prawda, ale po艂owiczna Imperialny system ekonomiczny zapobiega艂 raptownym kryzysom i stabilizowa艂 gospodark臋.
- Gdy tylko przesta艂am by膰 dzieckiem, zacz臋艂am pomaga膰 ojcu jako kurier dyplomatyczny. Nieco p贸藕niej zosta艂am wybrana do imperialnego senatu. - Spojrza艂a z ukosa na gubernatora Nereusa. - Rebelianci dawali ju偶 zna膰 o sobie Imperator trafnie si臋 domy艣li艂, 偶e nie ja jedna spo艣r贸d m艂odszych senator贸w zaanga偶owa艂am si臋 w spraw臋. M贸j ojciec omal nie wypowiedzia艂 tego g艂o艣no, gdy zosta艂am uwi臋ziona przez s艂ugusa Imperatora - lorda Dartha Vadera i dostarczona na pok艂ad pierwszej Gwiazdy 艢mierci.
Imperator og艂osi艂, 偶e Alderaan zosta艂 zniszczony, by pokaza膰 pozosta艂ym zbuntowanym 艣wiatom, co je czeka. To nie jest ca艂a prawda. Sta艂am w贸wczas obok tych, kt贸rzy wydali rozkaz. Uczynili to, aby przerazi膰 mnie i sk艂oni膰 do ujawnienia istotnych informacji.
Gubernator a偶 pochyli艂 si臋 w fotelu.
- Do艣膰 tego, ksi臋偶niczko. W przeciwnym razie ka偶臋 ci臋 aresztowa膰 za twe rozliczne wykroczenia.
Leia unios艂a wyzywaj膮co g艂ow臋.
- Gubernatorze, przecie偶 ja jedynie umacniam tw膮 pozycj臋. Imperium rz膮dzi strachem, a ja w艂a艣nie m贸wi臋 Bakurianom, czemu tym bardziej powinni si臋 ciebie ba膰.
Ba膰, nie znaczy szanowa膰. Gaeri splot艂a nogi w kostkach. Nawet, je艣li nie akceptowa艂a postawy rebeliant贸w, chcia艂a wys艂ucha膰 tego do ko艅ca. Ostatecznie Bakur臋 m贸g艂 spotka膰 ten sam los co Alderaan. Gdyby rebelianci nie zniszczyli Gwiazdy 艢mierci... Dw贸ch senator贸w w pobli偶u zerkn臋艂o trwo偶nie na gubernatora.
- Po zniszczeniu Alderaanu - podj臋艂a mow臋 ksi臋偶niczka - uda艂o mi si臋 uciec do g艂贸wnej siedziby Sojuszu. Mieszka艂am tam, przeprowadzaj膮c si臋 cz臋sto, jako 偶e Imperium nieustannie usi艂owa艂o nas zniszczy膰. Teraz zamierzamy wam pom贸c. Sojusz wys艂a艂 tu jednego ze swych najzdolniejszych dow贸dc贸w, komandora Skywalkera z zakonu Jedi.
Jedi? Zaskoczona Gaeri b艂yskawicznie si臋gn臋艂a d艂oni膮 do wisiorka na szyi. Pomalowany na bia艂o i czarno pier艣cie艅 symbolizowa艂 Kosmiczn膮 R贸wnowag臋. Wed艂ug jej religii Jedi naruszali porz膮dek wszech艣wiata samym swym istnieniem. Skoro istnieje niebotyczna g贸ra, istnie膰 te偶 musi bezdenna przepa艣膰. Wierzy艂a, 偶e ilekro膰 kto艣 opanowuje zdolno艣膰 w艂adania tak wielk膮 pot臋g膮, wywo艂uje mimowolnie ca艂y szereg nieszcz臋艣膰 w jakiej艣 odleg艂ej cz臋艣ci galaktyki. 呕膮dni w艂adzy Jedi si臋gn臋li szczyt贸w ludzkich mo偶liwo艣ci, nie troszcz膮c si臋 zupe艂nie o to, 偶e niszcz膮 w ten spos贸b wiele istnie艅. Znikni臋cie rycerzy zdawa艂o si臋 by膰 aktem dziejowej sprawiedliwo艣ci, s艂usznym mora艂em ca艂ej historii. 艢mier膰 obojga rodzic贸w Gaeri tylko umocni艂a jej wiar臋. W tym kontek艣cie Bakura uchodzi膰 mog艂a za spokojn膮 przysta艅.
Ale czy to ma znaczy膰, 偶e Jedi jednak przetrwali? Komandor Skywalker wygl膮da tak m艂odo, zupe艂nie nie pasuje do znanego powszechnie wizerunku rycerza tego zakonu. Chocia偶 jego koncentracja... Patrzy艂 na Lei臋 z takim skupieniem, 偶e spokojnie mo偶na by s膮dzi膰, i偶 potrafi odczyta膰 my艣li ka偶dego cz艂owieka.
Czy jeden Jedi wystarczy, by 艣ci膮gn膮膰 na nich nieszcz臋艣cie? Czy to zaburzenia w porz膮dku wszech艣wiata przywiod艂y Ssi-ruuk贸w? Czy zniewolenie tych wszystkich ludzkich istot mia艂o zr贸wnowa偶y膰 wzrost pot臋gi tego oto m艂odzie艅ca?
Luke spojrza艂 na ni膮 przenikliwie.
Zamruga艂a oczami, ale wytrzyma艂a jego piorunuj膮cy wzrok. Zauwa偶y艂a z satysfakcj膮, 偶e zmiesza艂 si臋 nieco. Zn贸w zerkn膮艂, ale tylko na moment. Uspokojona Gaeri, bli偶ej przyjrza艂a si臋 m艂odzie艅cowi. W dziwny spos贸b przypomina艂 jej wujka Yeorga.
Chewbacca sta艂 oparty o sejfy z depozytami i bez skr臋powania przygl膮da艂 si臋 stra偶nikom. Uzna艂, 偶e o niczym tak nie marz膮, jak o skonfiskowaniu broni ca艂ej delegacji. Jeden z nich nawet ruszy艂 par臋 minut wcze艣niej w t臋 stron臋, ale jedno warkniecie Chewie'ego po艂膮czone z pokazaniem k艂贸w osadzi艂o go w miejscu i sk艂oni艂o do zawr贸cenia. Ale na jak d艂ugo wystarczy samo warczenie? Stoj膮cy obok R2 niezbyt si臋 przyda na wypadek walki.
Chewbacca jednak nie zamierza艂 martwi膰 si臋 na zapas. Jeden uzbrojony Wookie to do艣膰 na sze艣ciu imperialnych.
Us艂ysza艂 czyje艣 kroki. Nadszed艂 jeszcze jeden 偶o艂nierz, tym razem oficer w s艂u偶bowym mundurze khaki. Stra偶nicy zgromadzili si臋 wok贸艂 niego i co艣 tam poszeptywali.
Chewie sprawdzi艂, czy bro艅 jest na miejscu.
Szepty senator贸w i wymierzone w Luke'a spojrzenia nie umkn臋艂y uwadze Lei. Bez w膮tpienia wra偶enie by艂oby jeszcze wi臋ksze, gdyby to ona nale偶a艂a do zakonu Jedi. Luke proponowa艂, 偶e nauczy j膮 wszystkiego, co niezb臋dne, ale dziewczyna uzna艂a, 偶e to kiepski pomys艂. Nie chcia艂a mie膰 nic wsp贸lnego ze spadkiem po biologicznym ojcu. Poza tym nawet Luke, chocia偶 wspiera艂 dobr膮 spraw臋, budzi艂 w ludziach l臋k.
Musia艂a teraz z powrotem przyci膮gn膮膰 uwag臋 zebranych. Zbli偶y艂a si臋 do siedziska Nereusa.
- Czy偶by艣 nie pojmowa艂 sytuacji, gubernatorze? Pozostaje albo przyj膮膰 pomoc Sojuszu, albo skaza膰 wszystkich mieszka艅c贸w Bakury na los gorszy od 艣mierci. Tylko na nas mo偶esz liczy膰. Pozw贸l, by艣my razem odparli atak Ssi-ruuk贸w. Nie przybywamy z wielk膮 si艂膮, ale jeste艣my dobrze zorganizowani j wyposa偶eni w statki lepsze ni偶 te, kt贸re przydzieli艂o ci Imperium.
Luke pokaza艂 jej wcze艣niej stosowne odczyty BAK-a. Nereus zacisn膮艂 wargi, w ko艅cu odpowiedzia艂.
- W podzi臋ce za udzielon膮 pomoc pozwolimy wam bez przeszk贸d opu艣ci膰 system Bakury i wr贸ci膰 na Endor.
- Je艣li Sojusz tak bardzo chce nam pom贸c, to czemu nie przys艂a艂 liczniejszej floty? - spyta艂 kpi膮co kto艣 z wy偶szego rz臋du.
Luke roz艂o偶y艂 bezradnie r臋ce.
- Robimy co mo偶emy, ale skoro...
- To proste - przerwa艂a mu Leia, pragn膮c uspokoi膰 atmosfer臋. - Po bitwie nad Endorem wi臋kszo艣膰 naszych si艂 przygotowywa艂a si臋 do powrotu na macierzyste planety. Niekt贸rzy zd膮偶yli ju偶 odlecie膰. Pozostali nieliczni.
Nereus obj膮艂 d艂o艅mi por臋cze fotela i u艣miechn膮艂 si臋 z przymusem.
- Wys艂ali艣my na Endor pro艣b臋 o posi艂ki - wtr膮ci艂 Luke. Gubernator zmarszczy艂 czo艂o. Lei nie podoba艂 si臋 ten gest.
- Musz臋 jednak przyzna膰, 偶e nasze si艂y na Endorze s膮 wyczerpane. Posi艂ki nie przyb臋d膮 wcze艣niej ni偶 za kilka dni. O ile w og贸le przyb臋d膮. Me w艂a藕 mi w parad臋, Luke - ostrzeg艂a brata.
- Rzecz w tym, 偶e jeste艣my tu, aby wam pom贸c - nie wytrzyma艂 Han. - My艣l臋, 偶e powinni艣cie przyj膮膰 t臋 propozycj臋, p贸ki jest aktualna.
- Czy udost臋pnicie nam swoje dane? - spyta艂a pospiesznie Leia. - Te zwi膮zane z Ssi-ruukami, rzecz jasna. Oraz dane na temat Bakury. 呕 uwzgl臋dnieniem, oczywi艣cie, waszych wymog贸w bezpiecze艅stwa.
Gubernator zakry艂 usta mi臋sist膮 d艂oni膮. Leia czu艂a si臋 bezradna niczym mr贸wka na dnie wanny. Ze wszystkich si艂 stara艂a si臋 nak艂oni膰 tego cz艂owieka do wsp贸艂pracy. Je艣li spotkanie nie doprowadzi do porozumienia, to ca艂a jej praca p贸jdzie na marne.
Od jednego z ni偶ej stoj膮cych sto艂贸w podni贸s艂 si臋 wysoki, starszy pan.
- Nereusie - zacz膮艂 - przyjmij pomoc, skoro nam j膮 oferuj膮. Wszyscy, na ca艂ej planecie, wiedz膮 ju偶 o rebeliantach i celu ich przybycia. Je艣li odrzucisz ich propozycj臋, sprowokujesz w ten spos贸b wybuch powstania.
- Dzi臋kuj臋, senatorze Belden - powiedzia艂 gubernator, mru偶膮c pomarszczone powieki. - Dobrze, ksi臋偶niczko. Otrzymasz dane, kt贸rych potrzebujesz. Zostan膮 przes艂ane do komputera znajduj膮cego si臋 w twoich apartamentach. Czy masz jeszcze jakie艣 偶膮dania, zanim poprosz臋 ci臋 o udanie si臋 do tymczasowej kwatery?
- Czy nie zamierzasz formalnie zatwierdzi膰 rozejmu? - spyta艂a zaniepokojona.
- Powiedzia艂a艣 ju偶 swoje. Pozw贸l nam rozwa偶y膰 spraw臋.
- Niech b臋dzie i tak. Premierze... - Leia podesz艂a do sto艂u i poda艂a r臋k臋 starszemu panu, kt贸ry bez namys艂u odwzajemni艂 gest. - Mam nadziej臋, 偶e zn贸w si臋 spotkamy.
Leia poprowadzi艂a delegacj臋 ku wyj艣ciu.
- Idziemy, prosz臋 z艂otego z艂omu - wyszepta艂 Han, mijaj膮c 3PO. - I nie gadaj po drodze.
Pospiesznie podszed艂 do szafki z broni膮. Chewbacca przywita艂 go pomrukiem i ostrzeg艂, 偶e stra偶nicy zachowuj膮 si臋 od pewnego czasu ma艂o przyja藕nie.
- A偶 tak 藕le? - Han si臋gn膮艂 po sw贸j blaster.
Luke odsun膮艂 si臋 nieco na bok i wzi膮艂 wy艂膮czony miecz 艣wietlny. Ten dwuznaczny gest nie oznacza艂 jeszcze ataku. Han spojrza艂 na m艂odzie艅ca.
- W porz膮dku - uspokoi艂 go. - Ten oficer ma ich pod kontrol膮.
- Kto taki? - Leia zerkn臋艂a na pogr膮偶onych w rozmowie Imperialnych. - On jest z Alderaanu - wyszepta艂a. - Poznaj臋 po akcencie.
- Mo偶e - mrukn膮艂 Han, pakuj膮c n贸偶 z powrotem do buta i chowaj膮c miniblaster do kieszeni. - Ale czy to ma oznacza膰, 偶e pod imperialnym mundurem kryje si臋 szlachetne serce?
- Nie - odpar艂a. S艂owa te wyra藕nie skierowane by艂y do Luke'a.
Han wyprostowa艂 si臋 i rozejrza艂 uwa偶nie. Czarnow艂osy oficer nie r贸偶ni艂 si臋 niczym od reszty imperialnych. Na mundurze naszyty mia艂 czerwono - niebieski kwadrat, przypominaj膮cy tarcz臋 strzelnicz膮. Nagle obr贸ci艂 si臋 i ruszy艂 w ich stron臋. Han odruchowo po艂o偶y艂 d艂o艅 na blasterze.
Luke przyczepi艂 miecz z powrotem do pasa i wyszed艂 oficerowi na spotkanie. Leia pod膮偶y艂a za nim. Chewie zosta艂 z androidami.
- Jakby co, to kryj nas, Chewie - mrukn膮艂 Han i do艂膮czy艂 do grupy.
- Wasza Wysoko艣膰 - wycedzi艂 oficer - ciesz臋 si臋 wielce z tego spotkania. Kapitan Conn Doruggan, do dyspozycji.
Han ch臋tnie wyda艂by mu z miejsca stosowne dyspozycje, ale bieg艂a w dyplomacji Leia nie pozwoli艂a mu doj艣膰 do g艂osu.
- Kapitanie Doruggan - odpar艂a, wdzi臋cznie sk艂aniaj膮c g艂ow臋 - oto komandor Skywalker, rycerz Jedi. - Raczy艂a te偶 zauwa偶y膰 Hana. - I genera艂 Solo - doda艂a.
Luke 艣cisn膮艂 d艂o艅 oficera. Han, kt贸ry wci膮偶 trzyma艂 r臋ce nisko opuszczone, spojrza艂 przez rami臋 na Chewie'ego. Wookie pilnie 艣ledzi艂 bieg wypadk贸w. Leia mog艂aby wzi膮膰 u niego kilka lekcji czujno艣ci.
- Musimy ju偶 i艣膰 - powiedzia艂a. - Dzi臋kuj臋 za prezentacj臋. Imperialny kapitan wyci膮gn膮艂 r臋k臋. Han b艂yskawicznie uj膮艂 blaster, nie dotykaj膮c jednak spustu. Leia po偶egna艂a si臋 ceremonialnie z oficerem i pozwoli艂a, by musn膮艂 jej d艂o艅 ustami. Luke tymczasem zerkn膮艂 na kompana i Han poczu艂 nagle, jak co艣 szarpn臋艂o jego r臋k膮. Sztuczka z Moc膮. Solo nie cierpia艂 podobnych manewr贸w. Wprawdzie przyzwyczai艂 si臋 ju偶 nieco do istnienia Mocy, ale nadal jej nie akceptowa艂. Ponadto ci膮gle by艂 zazdrosny.
Id膮c za Leia ku l膮dowisku na dachu, Han spojrza艂 z w艣ciek艂o艣ci膮 na Luke'a.
- Nigdy wi臋cej - sykn膮艂. - Nawet nie pr贸buj. - W takich chwilach przypomina艂 sobie dawne nieporozumienia i zazdro艣膰. Niepotrzebnie, podobnie jak zbyteczna by艂a jego obecna reakcja.
- Przepraszam - mrukn膮艂 Luke, nie patrz膮c na kompana. - Musia艂em. Nie mo偶emy sobie pozwoli膰 na 偶adne awantury.
- Dzi臋kuj臋, ale panuj臋 nad sob膮. Lei a obr贸ci艂a si臋 ku nim.
- Co si臋 sta艂o, Luke? - spyta艂a.
- Nic takiego. - Luke potrz膮sn膮艂 g艂ow膮. - Chcia艂bym porozmawia膰... z kilkoma senatorami. I jeszcze komandor Thanas ma si臋 dzisiaj z nami skontaktowa膰. Chod藕my przejrze膰 nowe dane.
ROZDZIA艁 8
Przewodnik i stra偶nik w jednej osobie przewi贸z艂 delegacj臋 kolejk膮 przez ca艂y kompleks mieszkalny, po czym ulokowa艂 przyby艂ych w apartamentach na pi臋trze hotelu. Ledwo drzwi zamkn臋艂y si臋 za Chewie'em, Han obr贸ci艂 si臋 i gro藕nie popatrzy艂 na Lei臋. Nietrudno by艂o si臋 domy艣li膰, co chce powiedzie膰. Mleko bantha mog艂o by si臋 zwa偶y膰 od jednego takiego spojrzenia.
- Za du偶o im powiedzia艂a艣 - krzykn膮艂, wymachuj膮c r臋k膮. - I po co by艂o gada膰 o stanie naszych jednostek na Endorze? Nie musz膮 wiedzie膰, 偶e gonimy resztk膮 si艂. Teraz zbior膮 ca艂y sw贸j z艂om w promieniu wielu parsek贸w i za艂atwi膮 nasz膮 flot臋.
- Nie zrobi膮 tego. Nie maj膮 z nikim 艂膮czno艣ci, a sami s膮 zbyt wyczerpani.
Z ulg膮 po艂o偶y艂a d艂onie na jego piersi i spojrza艂a mu g艂臋boko w ciemne oczy. Przede wszystkim chcia艂a dowiedzie膰 si臋 czego艣 o tym renegacie z Alderaanu. Przez chwil臋 nie istniej膮cy ju偶 艣wiat o偶y艂 we wspomnieniach. B艂ogie i gorzkie jednocze艣nie do艣wiadczenie. Imperialna polityka nie cieszy艂a si臋 nigdy Popularno艣ci膮 na jej macierzystej planecie, wi臋c tym bardziej podejrzany by艂 kto艣, kto wst膮pi艂 ochotniczo do s艂u偶by Imperatora.
- Ty te偶 jeste艣 wyczerpana - mrukn膮艂 Han. - Ale nie m贸w im zbyt du偶o.
- I tak si臋 domy艣la... - zacz臋艂a Leia.
- Chwil臋 - przerwa艂 jej Luke. - S艂yszeli艣cie, co powiedzia艂 ten ludzki obcy? 呕e przybywaj膮 na polecenie Imperatora? Bakurianie zupe艂nie to zignorowali.
- Owszem, zwr贸ci艂am uwag臋. - Leia odsun臋艂a si臋 od Hana. - My艣l臋, jak by to wykorzysta膰.
- To dobrze.
- Ale czy wy... - zacz臋艂a zn贸w Leia.
- Oszcz臋d藕 sobie. - Han okr膮偶y艂 g艂贸wny pok贸j apartamentu, zerkaj膮c pod wszystkie meble i lustruj膮c k膮ty. 艢ciany pokryte by艂y boazeri膮 z jasnego drewna, jedyne okno wychodzi艂o na ogr贸d. W centrum sta艂a sze艣ciok膮tna, pokryta zielon膮 tapicerk膮 kanapa, na kt贸rej pi臋trzy艂y si臋 ma艂e, niebieskie poduszki. Han odwr贸ci艂 ka偶d膮, jakby spodziewa艂 si臋 znale藕膰 tam granat, po czym zaczai ostukiwa膰 艣ciany. - Chyba nie musz臋 wspomina膰, 偶e wola艂bym nocowa膰 na pok艂adzie „Soko艂a".
- Ja zostaj臋 tutaj - westchn臋艂a Leia.
3PO sta艂 przy drzwiach, jedn膮 d艂oni膮 zas艂aniaj膮c bolec ogranicznika. Zupe艂nie jakby si臋 wstydzi艂. Lei臋 艣mieszy艂y czasem skutki posiadania przez androida programu pseudoemocji.
- Komandorze, androidy nie potrzebuj膮 odpoczynku. Czy mog臋 zaproponowa膰 zatem, 偶eby艣cie zdrzemn臋li si臋 troch臋? Artoo b臋dzie trzyma膰 stra偶...
Stoj膮cy pod 偶yrandolem R2 przerwa艂 mu ironicznym gwizdni臋ciem.
Han zastyg艂 przed p贸艂kolistym fragmentem 艣ciany, na kt贸rej umieszczony by艂 ruchomy obraz przedstawiaj膮cy puszcz臋. Ga艂臋zie ko艂ysa艂y si臋 na wietrze jak 偶ywe.
Leia potrz膮sn臋艂a g艂ow膮. Imperialni musieli mie膰 ich na pods艂uchu, to oczywiste. Na pewno 艣ci膮gn臋li dla nas czujniki i pluskwy z ca艂ego kompleksu.
- Nereus dysponuje na Bakurze realn膮 w艂adz膮. Nie chce jednak, by tubylcy zacz臋li si臋 buntowa膰, dlatego pozwala na t? ca艂膮 zabaw臋 z rz膮dem i senatem.
Han odwr贸ci艂 si臋 i opar艂 o obraz.
- To jasne - stwierdzi艂. - I pewnie wola艂by znale藕膰 w 艂贸偶ku szczurzego karalucha, ni偶 pozwoli膰, 偶eby uzbrojone statki rebeliant贸w szw臋da艂y mu si臋 po ca艂ym systemie.
- Ludzie s膮dz膮 inaczej - zaznaczy艂a Leia.
- Niezupe艂nie - stwierdzi艂 Luke. - Oni po prostu chc膮 przetrwa膰. Nereus zreszt膮 te偶.
- Zatem kiedy b臋dzie ju偶 po wszystkim, zajmie si臋 nami troskliwie - powiedzia艂 Han. - B臋dziemy musieli na niego uwa偶a膰.
- B臋dziemy uwa偶a膰. - Luke przyjrza艂 si臋 komputerowi - Jest przesy艂ka - powiedzia艂 lekko zdumiony i przycisn膮艂 sensor.
Han zajrza艂 mu przez rami臋, Leia wcisn臋艂a si臋 pomi臋dzy nich. Na ekraniku holograficznym pojawi艂a si臋 g艂owa imperialnego oficera. Poci膮g艂a twarz z kr臋conymi w艂osami.
- Komandorze Skywalker, zgodnie z umow膮 powinni艣my porozmawia膰. Jak szybko mo偶e pan zjawi膰 si臋 w moim biurze?
Ekran pociemnia艂.
- Komandor Thanas - mrukn膮艂 Luke.
- A gdzie jest jego biuro? - zainteresowa艂 si臋 Han.
- Pewnie gdzie艣 niedaleko. Zaraz sprawdz臋.
Leia cofn臋艂a si臋 na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰. Do艣膰 mia艂a Imperialnych i wola艂a ju偶 ich dzisiaj nie ogl膮da膰. Wci膮偶 mimowolnie ogl膮da艂a si臋 za siebie, jakby oczekuj膮c, 偶e zza rogu wychynie obszerny, czarny he艂m. Vader nie 偶yje! Zosta艂 pokonany! Ponure wspomnienia nie powinny zatruwa膰 jej reszty 偶ycia.
Luke obr贸ci艂 si臋 do ekranu na 艣cianie.
- Odebra艂em wiadomo艣膰 pozostawion膮 przez komandora Thanasa... - Chwila ciszy. - Tak, wszystko w porz膮dku. Zjawi臋 si臋 u pana za jak膮艣 godzin臋.
- I co? - spyta艂a go Leia, gdy wr贸ci艂 na centraln膮 kanap臋. Luke za艂o偶y艂 r臋ce do ty艂u.
- Ci z Ssi-ruuvi wr贸cili. Thanas twierdzi, 偶e wygl膮da to na planow膮 blokad臋. Kr膮偶膮 na granicy skutecznego zasi臋gu naszych si艂, w pobli偶u orbity drugiego ksi臋偶yca Bakury. Mam zaproszenie do koszar garnizonu Imperium.
- Sam? - spyta艂a Leia. Luke przytakn膮艂.
- Nie id藕 - warkn膮艂 Han. - Za偶膮da spotkania na neutralnym gruncie.
Luke wzruszy艂 ramionami.
- Tutaj nie ma ani skrawka neutralnego gruntu. Ca艂a Bakura nale偶y do nich. Je艣li mamy rozmawia膰 o taktyce, to lepiej ju偶 u niego, ni偶 gdziekolwiek indziej. Pewnie ma stosowne wyposa偶enie...
- We藕 ze sob膮 Chewie'ego. Thanas mo偶e ci臋 zaaresztowa膰 Pod byle pretekstem. Chocia偶by za to, 偶e jeste艣 Jedi. To, 偶e Operator usma偶y艂 si臋 jak frytka, nie oznacza jeszcze...
- Ale przecie偶...
- Oni wci膮偶 nie wierz膮, i偶 Palpatine nie 偶yje - wtr膮ci艂a si臋 Leia. - Ale rzeczywi艣cie dobrze b臋dzie wzi膮膰 Chewie'ego. Nawet bez broni robi wra偶enie.
Han muska艂 palcami celownik blastera.
- W razie czego, jak szybko mo偶esz wezwa膰 pomoc?
- Mam tu nadajnik. Dywizjon my艣liwc贸w typu X ze „Szkwa艂u" by艂by tu w ci膮gu... godziny.
- To mo偶e by膰 za p贸藕no - stwierdzi艂a Leia, a Wookie rykn膮艂, 偶e si臋 z ni膮 zgadza.
- S膮dz臋, 偶e ja powinienem raczej pozosta膰 tutaj - powiedzia艂 3PO, jak zwykle pomocny.
- S艂uchajcie, potrafi臋 zadba膰 o siebie. - Luke pad艂 na kanap臋 w rogu tak gwa艂townie, 偶e poduszki a偶 rozlecia艂y si臋 na boki. - Im sugestywniej b臋dziemy udawa膰, 偶e im ufamy, tym wi臋cej zdo艂amy od nich uzyska膰. Leia ju偶 sporo zwojowa艂a w senacie.
- Ale to nie wystarczy. - Ksi臋偶niczka zacisn臋艂a wargi. - Jedyna uczciwa wymiana, to nasza pomoc w zamian za trwa艂y rozejm, kt贸ry natchnie nowym duchem wiele tysi臋cy pozbawionych z艂udze艅 Imperialnych.
- No dalej - rzuci艂 Han. - Powiedzcie jeszcze, 偶e milo wam si臋 z nimi pracuje. Ale patrzcie mi przy tym w oczy.
- No... - Leia spojrza艂a na Luke'a, jakby szuka艂a u niego pomocy. Brat uni贸s艂 brew. - Nie przyznasz mi racji? - spyta艂a w ko艅cu.
- No... chyba nie - odpar艂 Luke. - Dobrze si臋 z nimi nie czuj臋. Ich obecno艣膰 nape艂nia mnie niepokojem.
- W艂a艣nie - powiedzia艂a Leia. - Ale to nie mo偶e przeszkodzi膰 nam w negocjacjach. Trzeba od czego艣 zacz膮膰, a Ba - kura to idealne po temu miejsce.
Luke odchrz膮kn膮艂.
- Mo偶e jednak zabior臋 chocia偶 Artoo.
Milcz膮cy od d艂u偶szej chwili android odezwa艂 si臋 ca艂膮 seri膮 pi艣ni臋膰 i skrzek贸w.
- Dla 艂atwiejszej wymiany danych.
Leia westchn臋艂a tylko, wiedz膮c, 偶e je艣li Luke sobie co艣 postanowi, to przepad艂o.
- Opowiedz mi teraz o senatorach - poprosi艂a. - Co wyczu艂e艣? - Usiad艂a obok Luke'a i podkuli艂a pod siebie nogi Pole antygrawitacyjne oddzielaj膮ce ich od kanapy, sprawia艂" 偶e wisieli w powietrzu, tu偶 nad meblem.
- Nastawieni byli raczej wrogo. Zastanawiali si臋 wci膮偶, kim jeste艣, co tu robisz i czego w艂a艣ciwie od nich oczekujesz. To przede wszystkim. Ale ten starszy pan, Belden, naprawd臋 cieszy艂 si臋 na nasz widok. I nie tylko on. Inni... - Spojrza艂 na Hana, kt贸ry kr膮偶y艂 niespokojnie pod oknem. - Opowie艣膰 Lei uczyni艂a pewien wy艂om. Zacz臋li zmienia膰 nastawienie.
- Tak si臋 ciesz臋 - odezwa艂 si臋 3PO z miejsca przy Drzwiach. - Pragn膮艂bym wr贸ci膰 jak najszybciej do swoich.
R2 wyskrzecza艂 co艣 w rodzaju poparcia.
- A ty tam, co s膮dzisz? - zwr贸ci艂a si臋 do Hana, oczekuj膮c, 偶e raczy powiedzie膰 chocia偶 jedno dobre s艂owo na temat jej wyst膮pienia. Co艣 popsu艂o si臋 miedzy nimi w chwili, gdy renegat z Alderaanu okaza艂 ksi臋偶niczce szczeg贸lne wzgl臋dy. - Przyznaj臋, 偶e nie jest 艂atwo dzia艂a膰 otwarcie, gdy tyle lat pozostawa艂o si臋 w ukryciu.
Han odwr贸ci艂 si臋 wreszcie i zatkn膮艂 kciuki za pas.
- S膮dz臋, 偶e za wcze艣nie odkry艂a艣 karty. To mo偶e si臋 zem艣ci膰. Poza tym nie podoba mi si臋 to wszystko. Ci ludzie mi si臋 nie podobaj膮, a Nereus najbardziej.
Leia skin臋艂a g艂ow膮.
- Zwyk艂y imperialny biurokrata. Ale Luke, czy wyczu艂e艣 jak zareagowali na ciebie?
- Tak jak mo偶na by艂o oczekiwa膰, bior膮c pod uwag臋, 偶e wiadomo艣膰 ich zaskoczy艂a. Ale czemu pytasz?
Leia szuka艂a przez chwil臋 w艂a艣ciwych s艂贸w, ale to Luke odezwa艂 si臋 pierwszy.
- Zn贸w pomy艣la艂a艣 o Vaderze?
- Nie chc臋 mie膰 nic wsp贸lnego ani z Vaderem, ani z niczym, co od niego pochodzi. - Dotkni臋ta do 偶ywego wycelowa艂a oskar偶ycielsko palce w brata.
- Ja pochodz臋 od Vadera...
- No to daj mi spok贸j.
Leia zacisn臋艂a pi臋艣ci. Luke nic nie odpowiedzia艂. I ty te偶 - pomy艣la艂. M贸g艂 to powiedzie膰 g艂o艣no, ale nie zamierza艂 jej robi膰 przykro艣ci. Leia zd膮偶y艂a zreszt膮 ju偶 po偶a艂owa膰 swego wybuchu. Zwykle bywa艂a bardziej opanowana.
- Ej偶e - krzykn膮艂 Han. - G艂owa do g贸ry, ksi臋偶niczko. On tylko chce ci pom贸c.
- Czego wy w艂a艣ciwie oczekujecie ode mnie? - zerwa艂a si臋 z miejsca i podesz艂a do Hana. - 呕e z tym pogodz臋 si臋? I rado艣nie zamelduj臋 wszystko Mon Mothmie?
- O Bo偶e, znowu si臋 zaczyna - mrukn膮艂 Han.
Leia wspar艂a pi臋艣ci na biodrach. Albo pokocha tego typa albo pewnego dnia go zabije.
- Znowu? - spyta艂 nie艣mia艂o Luke.
- Chwileczk臋 - powiedzia艂 Han. - Nikt nie zamierza wyjawi膰 twego sekretu. Nawet Luke. Czy mam racj臋?
- No dobrze. - Luke wzruszy艂 ramionami. - Nikt si臋 nie dowie, z kim jeste艣 spokrewniona. Przynajmniej na razie. - Wyci膮gn膮艂 r臋k臋 na zgod臋.
Leia przyj臋艂a jego gest. Nieoczekiwanie Han podszed艂 do nich i obj膮艂 oboje.
Po chwili kto艣 rykn膮艂 za plecami Lei i futrzasta 艂apa wyl膮dowa艂a na jej ramieniu. Pomrukuj膮c, Chewie wepchn膮艂 si臋 pomi臋dzy nich.
- Co on m贸wi? - spyta艂a. Druga 艂apa Wookie'ego spocz臋艂a na g艂owie Hana.
- M贸wi, 偶e jeste艣my jego rodzin膮 - odpar艂 Solo, usi艂uj膮c uchyli膰 si臋 od pieszczot. - To podstawowa instytucja w ich spo艂ecze艅stwie. Mo偶esz czu膰 si臋 zaszczycona, Leio, bo to oznacza bezgraniczn膮 lojalno艣膰.
Wreszcie zwr贸ci艂 si臋 do niej po imieniu, bez zb臋dnych, pe艂nych ironii okre艣le艅. W jego wykonaniu oznacza艂o to przywi膮zanie nie mniejsze ni偶 w przypadku Chewie'ego.
- No dobrze - powiedzia艂a cicho. - Mamy robot臋 do wykonania. Wykorzystajmy ka偶d膮 chwil臋, jaka nam pozosta艂a do wyj艣cia Luke'a. Potem pewnie zn贸w zaprosz膮 nas na obrady.
Chewbacca j臋kn膮艂. Luke podszed艂 do komputera.
- Trzeba te偶 sprawdzi膰, jak id膮 naprawy - powiedzia艂 Han, wypl膮tuj膮c si臋 z kud艂贸w Wookie'ego. - Nasza grupa dosta艂a do tymczasowej dyspozycji sw贸j k膮t na l膮dowisku. Stanowisko dwunaste. Ale to nale偶y do Chewie'ego.
- Znalaz艂em to, o co prosili艣my. Przejrzyj dane, Artoo. Zobacz, czy jest tam co艣 nowego.
R2 gwizdn膮艂 weso艂o.
- Uwa偶aj, ch艂opaczku - doradzi艂 Han.
- I sugeruj臋 daleko posuni臋t膮 ostro偶no艣膰 - wtr膮ci艂 3PO.
Statek Sojuszu zabra艂 Luke'a z l膮dowiska znajduj膮cego si臋 na dachu kompleksu. R2 zosta艂 zapakowany do tylnego przedzia艂u. Podczas lotu komandor podziwia艂 przesuwaj膮ce si臋 W dole miasto.
Obawia艂 si臋, 偶e jego w艂asne zdenerwowanie b臋dzie mia艂o niekorzystny wp艂yw na Lei臋, i nie o艣mieli艂 si臋 dot膮d wspomnie膰 ani s艂owem o cierpieniu odczuwanym przez uwi臋zione w obwodach osobowo艣ci. A przecie偶 zwi臋ksza艂o to jeszcze niebezpiecze艅stwo, kt贸re zawis艂o nad Bakur膮. Je艣li obcy wygraj膮, w贸wczas mieszka艅cy podbitego 艣wiata (jak i wszystkie zgromadzone tu surowce i potencja艂 przemys艂owy) pomog膮 w opanowaniu nowych planet. Ka偶de zwyci臋stwo doda si艂 naje藕d藕cy. Reakcja 艂a艅cuchowa, kt贸ra mo偶e obj膮膰 nawet 艢wiaty Centralne.
Mo偶e naprawd臋 zamierzali zniszczy膰 ca艂膮 ludzko艣膰 albo te偶 utrzyma膰 jedynie kilka 艣wiat贸w, planet wi臋ziennych, jako 藕r贸d艂a surowca. Nie by艂oby wcale dziwne, gdyby obcy potrzebowali ludzi do sterowania innymi jeszcze maszynami. Na dodatek nikt nie wiedzia艂, jak wielka by艂a flota Ssi-ruuvi.
W tej sytuacji nie nale偶a艂o raczej oczekiwa膰, by senator Gaeriela Captison by艂a wrogo nastawiona w stosunku do Luke'a.
Jednak to, co wyczu艂, charakter jej reakcji na sondowanie, sk艂ania艂y do rozmy艣la艅. Nigdy dot膮d nie spotka艂 si臋 z tak gwa艂town膮 zmian膮 uczu膰, najpierw zaciekawienie, zaraz potem obrzydzenie. Nie mia艂 wyboru, musia艂 z ni膮 porozmawia膰. Je艣li Jedi budzili w niej a偶 tyle opor贸w, to istnia艂a gro藕ba, 偶e dziewczyna spr贸buje zniweczy膰 starania Lei. Nie dopu艣ci do zawarcia porozumienia. Lepiej otwarcie uzna膰 w niej przeciwnika, ni偶 pozostawi膰 sprawy swojemu biegowi.
Wcze艣niej, ni偶 Luke si臋 tego spodziewa艂, wahad艂owiec wyl膮dowa艂 na skraju ciemnego obszaru pokrytego sztuczn膮 nawierzchni膮, w pobli偶u koszar. Zdenerwowany pilot czym pr臋dzej pom贸g艂 Luke'owi wystawi膰 R2, po czym odlecia艂 na pomoc, do portu lotniczego. Ogrodzenie koszar zwie艅czone by艂o drutami pod napi臋ciem, mi臋dzy wysokimi wie偶ami wartowniczymi rozci膮gni臋to k艂adki, po kt贸rych przechadzali si臋 stra偶nicy. Wjazd blokowa艂o roziskrzone pole si艂owe. Patrole android贸w zauwa偶y艂y ju偶 obcego i ruszy艂y ku niemu z trzech stron.
Normalna procedura wojsk imperialnych, nie ma si臋 czym Przejmowa膰. Luke ruszy艂 do bramy.
- Za mn膮, Artoo.
Zza wartowni wysz艂o dw贸ch stra偶nik贸w w czarnych hel. mach. Pole si艂owe znikn臋艂o.
- Komandor Skywalker? - spyta艂 jeden z nich, jego d艂o艅 spoczywa艂a na blasterze.
Przybywam w pokoju. Luke wysun膮艂 r臋ce przed siebie i ze. tkn膮艂 je nadgarstkami.
- Chc臋 rozmawia膰 z komandorem Thanasem.
- A android?
- To m贸j bank pami臋ci.
- Szpiegostwo - za艣mia艂 si臋 kr贸tko stra偶nik.
- Prawdopodobnie zostawi臋 tu wi臋cej informacji, ni偶 uda mi si臋 wynie艣膰.
- Poczeka膰. - Stra偶nik znikn膮艂 w wartowni.
Luke spojrza艂 poprzez ogrodzenie. W pobli偶u dostrzeg艂 przesuwaj膮c膮 si臋 z trudem maszyn臋 bojow膮 typu AT-ST, kt贸ra przypomina艂a swoim wygl膮dem wielk膮, umieszczon膮 na nogach, metalow膮 g艂ow臋. Koszary zajmowa艂y spory obszar. Mo偶e by艂y to standardowe zabudowania, ale z bliska robi艂y wra偶enie. Mia艂y co najmniej siedem pi臋ter. Wie偶yczki z laserowymi dzia艂kami na g贸rze przypomina艂y blanki zamku. Wida膰 te偶 by艂o dwie skierowane w niebo wyrzutnie. Trudno powiedzie膰, ile kry艂o si臋 pod nimi my艣liwc贸w, ale z pewno艣ci膮 艣ci膮ganie tu ca艂ego dywizjonu w艂asnych maszyn nie by艂oby najlepszym pomys艂em. W pojedynk臋 Luke czu艂 si臋 znaczniej bezpieczniej. A przynajmniej wmawia艂 sobie, 偶e tak jest.
Stra偶nik wr贸ci艂 ze sterownikiem ogranicznika. Przyprowadzi艂 te偶 platform臋 antygrawitacyjn膮.
- Android pojedzie na platformie - poinformowa艂. - Wy艂膮czony. Mo偶esz zachowa膰 sw贸j wy艂膮cznik, ale nieuzasadniona reaktywacja zostanie uznana za wrogie dzia艂anie.
R2 pisn膮艂 niespokojnie.
- W porz膮dku - powiedzia艂 Luke. - Nie martw si臋. Poczeka艂, a偶 stra偶nik od艂膮czy g艂贸wny konwerter R2, potem razem umie艣cili androida na platformie i przymocowali pasami. Luke sprawdzi艂 jeszcze zatrzaski, by mie膰 pewno艣膰, i偶 metalowy przyjaciel nie spadnie. Sprawdzi艂, 偶e wy艂膮cznik jest na miejscu, tu偶 obok miecza 艣wietlnego, i zn贸w przypomnia艂 sobie nie tak dawny sen, kt贸ry mia艂 na Endorze.
Nie lubi艂 u偶ywa膰 tego typu wynalazk贸w, niemniej zapewne wszyscy podw艂adni gubernatora dysponowali podobnymi urz膮dzeniami. Ani R2 ani 3PO nie mog艂y w tej sytuacji liczy膰 na swobod臋, w ka偶dej chwili kto艣 m贸g艂 przeszkodzi膰 im w korzystaniu z ich w艂asnego oprogramowania.
- Za mn膮 - powiedzia艂 stra偶nik, podchodz膮c do otwartego 艣lizgacza. Luke zaj膮艂 艣rodkowe miejsce i przyczepi艂 hol platformy, na kt贸rej znajdowa艂 si臋 R2, do burty pojazdu. Ruszyli. Z bliska ciemna powierzchnia okaza艂a si臋 g艂adk膮 p艂yt膮 permakrytu. Je艣li chodzi o ukrywanie wszystkiego, co naturalne, to na imperialnych biurokrat贸w zawsze mo偶na liczy膰 - pomy艣la艂.
Pojazd przemkn膮艂 pomi臋dzy monstrualnymi wie偶ami stra偶niczymi i dotar艂 do parku maszyn. Luke poczu艂 znajom膮 wo艅 olej贸w i gor膮cego metalu.
Zaparkowali przy stanowisku przeznaczonym dla obs艂ugi 艣lizgaczy po艣cigowych. Luke czu艂 艣widruj膮ce go ze wszystkich stron ciekawskie spojrzenia. Przepraszam, 偶e sprawiam zaw贸d - szepn膮艂 do siebie - ale nie jestem wi臋藕niem. Jeszcze nie. Gdy odczepi艂 platform臋 z androidem, ciekawo艣膰 gapi贸w przerodzi艂a si臋 we wrogo艣膰. Poruszy艂 palcem i uruchomi艂 pole mocy. Co艣 jakby oderwa艂o si臋 od przemykaj膮cego obok 艣lizgacza.
Technicy spojrzeli w tamtym kierunku, Luke min膮艂 ich oboj臋tnie i pod膮偶y艂 za stra偶nikiem prowadz膮cym platform臋. Przeszli w膮skim korytarzem o nagich 艣cianach przechodz膮cych 艂ukowato w sufit i wsiedli do superszybkiej windy. Turbiny zawarcza艂y i Luke'owi przez moment wydawa艂o si臋, 偶e jego 偶o艂膮dek przesuwa si臋 coraz ni偶ej.
Wysiedli na jednym z wy偶szych pi臋ter wprost do przestronnego holu. Wszystko tu by艂o szare: 艣ciany, pod艂oga, sufit, meble, twarze... Oficer w czerni, kt贸ry przemkn膮艂 z jednych drzwi do drugich, wyra藕nie odcina艂 si臋 od t艂a. Przy ka偶dym wej艣ciu stali stra偶nicy w bia艂ych zbrojach. Luke mija艂 ich, patrz膮c prosto przed siebie, jednak Moc pozwala艂a mu omiata膰 czujnie ca艂膮 przestrze艅. D艂o艅 trzyma艂 w pobli偶u miecza 艣wietlnego.
W okr膮g艂ym holu recepcyjnym Luke dojrza艂 m臋偶czyzn臋, kt贸ry zbli偶a艂 si臋 korytarzem z naprzeciwka. Wyprostowana sylwetka i r贸wny krok zdradza艂y wojskowego, za艣 szczup艂a twarz i kr臋cone w艂osy pozwala艂y zidentyfikowa膰 osob臋. Luke ruszy艂 mu na spotkanie.
- Komandorze Thanas.
- T臋dy, komandorze Skywalker. - Thanas zerkn膮艂 na m艂odzie艅ca sponad orlego nosa, odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i niespiesznie poprowadzi艂 tam, sk膮d przyszed艂. Wysoki i niezwykle chudy, emanowa艂 niespotykan膮 wprost pewno艣ci膮 siebie, co uprzytomni艂o Luke'owi, 偶e ze wszystkich zakamark贸w 艣ledz膮 ich oczy Imperialnych. Tak, jakby potrzebowa艂 jeszcze dodatkowego ostrze偶enia... Licz膮c widoczne na korytarzu egzemplarze broni, Luke skierowa艂 platform臋 za Thanasem.
Biuro komandora mie艣ci艂o si臋 w ko艅cu korytarza. Bylo sk膮po umeblowane i do przesady funkcjonalne, je艣li nie liczy膰 wyk艂adziny pod艂ogowej imituj膮cej pl膮tanin臋 osobliwie wybuja - 艂ych mch贸w. Na szarych, ponurych 艣cianach nie by艂o ani jednego obrazu czy dokumentu, jak gdyby Thanas by艂 pozbawiony przesz艂o艣ci. Na g艂adkiej powierzchni blatu prostok膮tnego biurka widnia艂 niewielki panel z sensorami, Luke nie dostrzeg艂 niczego wi臋cej.
- Prosz臋 usi膮艣膰. - Thanas pokaza艂 gestem fotel antigrav. Nie w艂膮czaj膮c na razie R2, Luke zaj膮艂 miejsce. Thanas skin膮艂 na mechaniczny barek. - Napije si臋 pan czego艣? Miejscowe alkohole s膮 zdumiewaj膮co dobre.
Luke zawaha艂 si臋. Nawet, je艣li niczego mu nie dosypi膮, sama zawarto艣膰 alkoholu mo偶e wystarczy膰, by zm膮ci膰 nieco jasno艣膰 umys艂u. Lepiej nie ryzykowa膰.
- Nie, dzi臋kuj臋.
Thanas te偶 widocznie nie mia艂 na nic ochoty, bo odszed艂 od barku, usiad艂 i za艂o偶y艂 r臋ce na piersiach.
- Musz臋 wyzna膰, Skywalker, i偶 nie s膮dzi艂em, 偶e pan tu przyjdzie. Spodziewa艂em si臋 raczej pro艣by, 偶eby zorganizowa膰 to spotkanie gdzie艣 indziej.
Luke wzruszy艂 ramionami.
- Miejsce wyda艂o mi si臋 stosowne. Z praktycznych wzgl臋d贸w.
Spr贸bowa艂 wybada膰 nastawienie Thanasa. Czujno艣膰, ale i podziw wobec przeciwnika. Podejrzliwo艣膰, wolna jednak od oszuka艅czych zamiar贸w. Szczery, przynajmniej na razie, W g艂臋bi duszy skrywa sporo dobroci.
- Racja. - Thanas musn膮艂 panel i spod blatu wysun膮艂 si臋 projektor holo. Po艣rodku pokoju ukaza艂 si臋 obraz zielono - b艂臋kitnego globu. - Przyjrzymy si臋 tej bitwie, do kt贸rej tak 艣mia艂o si臋 w艂膮czyli艣cie?
- Z przyjemno艣ci膮. Mog臋? - Luke wskaza艂 wy艂膮cznikiem na R2.
- Prosz臋 bardzo.
Luke uruchomi艂 androida. R2 obr贸ci艂 kopu艂k臋, kieruj膮c fotoreceptor na hologram.
Bitwa rozpocz臋艂a si臋 od frontalnego ataku ca艂ej linii jednostek bojowych Ssi-ruuvi. Luke domy艣la艂 si臋, 偶e mia艂 on zepchn膮膰 os艂abione szyki obro艅c贸w ku planecie i otworzy膰 drog臋 dla inwazji. Si艂y Sojuszu zjawi艂y si臋 dos艂ownie w ostatniej chwili -
- Czy mo偶na powt贸rzy膰? - spyta艂 Luke, gdy b艂臋kitne kreski, kt贸re oznacza艂y jednostki Imperium, przegrupowa艂y si臋 do kontrataku.
Thanas wzruszy艂 ramionami i cofn膮艂 nagranie o kilka sekund.
- Czy to standardowy manewr?
- Wybaczy pan, ale odm贸wi臋 odpowiedzi na to pytanie. Luke przytakn膮艂 i zanotowa艂 sobie ten manewr jako „艣ci艣le tajny".
- Prosz臋 mi powiedzie膰 - spyta艂 Thanas - czy nasze skanery si臋 pomyli艂y, czy te偶 rzeczywi艣cie wprowadzili艣cie do walki zwyk艂y frachtowiec?
Luke u艣miechn膮艂 si臋 pod nosem. Nie zamierza艂 ujawnia膰 prawdy o „Sokole".
- Wie pan zapewne komandorze, 偶e wielu naszych sojusznik贸w to szemrane towarzystwo.
- Przemytnicy? - Thanas sprawia艂 wra偶enie zaskoczonego.
Luke tylko wzruszy艂 ramionami.
- Ale jednostka zosta艂a zapewne zmodyfikowana do granic mo偶liwo艣ci.
- Skradzione wyposa偶enie Imperium wci膮偶 jest w cenie.
- Z pewno艣ci膮. Nie mia艂em poj臋cia, 偶e wasza jednostka flagowa dysponuje 艂膮czno艣ci膮 holo. Dopiero gdy spyta艂em...
Dobrze by艂oby zmieni膰 temat - pomy艣la艂 Luke.
- Czy wie pan, o co toczy si臋 gra? - spyta艂, po czym przedstawi艂 Thanasowi swoje podejrzenia co do zamiar贸w Ssi-ruuk贸w. - Po co w艂a艣ciwie Imperator nawi膮za艂 z nimi kontakt?
Thanas podrapa艂 si臋 w kark. Pr贸bowa艂 zachowa膰 pozory oboj臋tno艣ci, ale oczy mu pociemnia艂y.
- Nawet, gdybym wiedzia艂, to nie m贸g艂bym niczego panu ujawni膰.
- Ale pan nie wie.
Thanas spojrza艂 Luke'owi w oczy i to starczy艂o za ca艂a odpowied藕. Je艣li nawet uda im si臋 zawrze膰 rozejm - pomy艣la艂 m艂odzieniec - nie艂atwo b臋dzie go utrzyma膰.
- Musimy zastanowi膰 si臋 nad bie偶膮c膮 sytuacj膮 taktyczn膮 - zaproponowa艂 Luke. - Wed艂ug moich informacji mamy tu dwa kr膮偶owniki, siedem 艣rednich statk贸w artyleryjskich i oko艂o czterdziestu jednoosobowych my艣liwc贸w. Dwie trzecie z nich czuwa na orbicie, reszta jest w przegl膮dach i naprawach. Zgadza si臋?
Thanas omal si臋 nie u艣miechn膮艂.
- Co za dok艂adno艣膰. Poza tym wy dysponujecie jeszcze mocno nieregulaminowym frachtowcem.
- To te偶. Czy mia艂 pan sposobno艣膰, by oszacowa膰 si艂y wroga?
- W obr臋bie systemu dysponuj膮 trzema kr膮偶ownikami. Dwie mniejsze jednostki znajduj膮 si臋 na ty艂ach, w pobli偶u czwartej planety, s膮 to zapewne jednostki desantowe. Do tego oko艂o pi臋tna艣cie ci臋偶kich my艣liwc贸w lub niedu偶ych patrolowc贸w. Kr膮偶膮 tu偶 przy granicy naszej strefy obronnej. Nie wiadomo, ile maj膮 ma艂ych my艣liwc贸w, ani kt贸ry kr膮偶ownik je przenosi. Mo偶e wszystkie spe艂niaj膮 t臋 funkcj臋.
Kr贸tko m贸wi膮c, paskudna sytuacja.
- Sk膮d pan ma te informacje, komandorze? - spyta艂 Luke, ciekaw sposobu zorganizowania sieci czujnik贸w wewn膮trz systemu.
Thanas uni贸s艂 jedn膮 brew.
- Ze zwyk艂ych 藕r贸de艂. A sk膮d pan czerpie swoje?
- Rozgl膮dam si臋 pilnie.
Rozmawiali jeszcze przez dwie godziny. Nie obesz艂o si臋 bez k膮艣liwych uwag, zdo艂ali jednak uzgodni膰 taktyk臋 rozmieszczania jednostek sieci dozoru. R2 niezbyt si臋 ob艂owi艂, ale kilka ciekawostek czeka艂o w jego banku pami臋ci na p贸藕niejsz膮 analiz臋.
- Komandorze Skywalker - powiedzia艂 spokojnie Thanas - czy by艂by pan uprzejmy zademonstrowa膰 mi dzia艂anie miecza 艣wietlnego? Wiele s艂ysza艂em o tej broni.
- Mo偶e lepiej nie - odpar艂 Luke, sil膮c si臋 na uprzejmo艣膰. - Nie chcia艂bym niepokoi膰 wartownik贸w.
- Mo偶emy temu zapobiec.
Thanas nacisn膮艂 prze艂膮cznik na panelu i do pokoju wesz艂o dw贸ch 偶o艂nierzy w bia艂ych pancerzach.
- Wola艂bym, 偶eby zostawi艂 pan u nas swojego androida. Wy dwaj: aresztowa膰 go!
- Je艣li mo偶na, wezm臋 go ze sob膮.
Luke nie potraktowa艂 gro藕by Thanasa powa偶nie, jednak p艂ynnym ruchem odpi膮艂 i uaktywni艂 miecz. Ostatecznie Thanas, chocia偶 sk艂onny do pertraktacji, nadal pozostawa艂 imperialnym oficerem. Chce demonstracji, to b臋dzie j膮 mia艂.
Stra偶nicy strzelili niemal r贸wnocze艣nie. Chocia偶 艂adunki nadlecia艂y w milisekundowych odst臋pach, Luke odbi艂 obydwa. W膮t艂e p艂omyki zgas艂y w zetkni臋ciu z szar膮 艣cian膮.
- Wstrzyma膰 ogie艅. - Thanas uni贸s艂 d艂o艅. - Odmaszerowa膰.
呕o艂nierze wyszli.
- Nie rozumiem pana. - Luke by艂 wci膮偶 gotowy do walki, z aktywnym mieczem w d艂oni. - M贸g艂 pan straci膰 dw贸ch ludzi.
Thanas wpatrywa艂 si臋 w bucz膮ce, zielone ostrze.
- Sk艂onny by艂em s膮dzi膰, 偶e daruje im pan 偶ycie. Gdyby jednak sta艂o si臋 inaczej, w贸wczas m贸g艂bym rzeczywi艣cie pana uwi臋zi膰. Chyba nie podj膮艂by pan walki z ca艂ym garnizonem, aby opu艣ci膰 koszary.
- Gdybym musia艂, to i owszem - powiedzia艂 Luke, wyczuwaj膮c rozbawienie starszego pana. Mo偶e wrogie nastawienie Thanasa wyp艂ywa艂o bardziej z odruch贸w zawodowych ni偶 z rzeczywistej wiary w pot臋g臋 Imperium, by艂o jednak za wcze艣nie, by mu zaufa膰. Luke wy艂膮czy艂 bro艅. - Musz臋 teraz odebra膰 raport o uszkodzeniach moich statk贸w, komandorze.
Thanas skin膮艂 g艂ow膮.
- Mo偶e pan i艣膰. Prosz臋 zabra膰 androida ze sob膮. Luke zatkn膮艂 kciuki za pas.
- M贸j statek odlecia艂 z powrotem do kompleksu Bakur. Wdzi臋czny by艂bym za u偶yczenie jakiego艣 艣rodka transportu, kt贸ry zawi贸z艂by mnie do portu kosmicznego. Stanowisko dwunaste.
Thanas zawaha艂 si臋.
- Dobrze - u艣miechn膮艂 si臋 w ko艅cu.
Gdyby Thanas zamierza艂 przeszkodzi膰 delegacji w opuszczeniu Bakury, mia艂 po temu wiele okazji.
Podoficer zabra艂 Luke'a ma艂ym statkiem antygrawitacyjnym. To by艂 naprawd臋 bardzo ci臋偶ki dzie艅. Luke zn贸w poczu艂 t臋py b贸l. W my艣li sporz膮dzi艂 list臋 czynno艣ci, kt贸re musia艂 wykona膰: skontaktowa膰 si臋 z Lei膮 i powiedzie膰, 偶e ca艂y i zdrowy opu艣ci艂 koszary; sprawdzi膰, czy z „Soko艂em" wszystko w porz膮dku; upewni膰 si臋, czy my艣liwce zosta艂y zatankowane i uzbrojone i czy piloci za偶ywaj膮 odpoczynku...
Nagle przy艂apa艂 si臋 na tym, 偶e przez ostatni膮 godzin臋 ani razu nie pomy艣la艂 o pani senator, kt贸ra wywar艂a na nim tak wielkie wra偶enie. Teraz, gdy opu艣ci艂 koszary, wspomnienie wr贸ci艂o i chocia偶 pr贸bowa艂 odsun膮膰 od siebie jej obraz, niezbyt mu si臋 to udawa艂o. Ta dziwna reakcja na pole Mocy... Nie by] to jednak czas ani miejsce, by folgowa膰 osobistym emocjom.
Chocia偶... Pierwsza Gwiazda 艢mierci te偶 nie by艂a odpowiednim zak膮tkiem na randki, a to w艂a艣nie tam pokocha艂 Lei臋. Co tylko bardziej skomplikowa艂o ca艂膮 sytuacj臋. Ale gdyby tak Gaeriela Captison potrzebowa艂a kiedy艣 ratunku...
Od odlotu Luke'a min臋艂o niewiele czasu, Pter Thanas przesta艂 wreszcie stuka膰 o blat biurka per艂owym scyzorykiem z Alzoc. Zd膮偶y艂 ju偶 sprawdzi膰, 偶e rzekomy frachtowiec spoczywa w doku dwunastym na cywilnym kosmodromie. Informacja by艂a istotna, niczego jednak nie zmienia艂a.
Wysun膮艂 ostrze scyzoryka i sprawdzi艂 je na swoim palcu wskazuj膮cym. Za nic nie przyzna艂by si臋 m艂odemu Skywalkerowi, jak bardzo pragn膮艂 ujrze膰 miecz 艣wietlny w akcji. To by艂o marzenie jego 偶ycia. Kiedy Vader, wraz z Imperatorem, pozbyli si臋 Jedi, straci艂 nadziej臋, a jednak... To niesamowite, jak skutecznie taki miecz potrafi odbi膰 promie艅 lasera. Ma艂o przydatny na polu bitwy, ale robi wra偶enie. I wzbudza szacunek.
Podobnie jak m艂ody cz艂owiek, kt贸ry przyszed艂 z mieczem. Komandor zrozumia艂 wreszcie, dlaczego nagroda za schwytanie Skywalkera by艂a a偶 tak niebotycznie wysoka.
Thanas wiedzia艂by, co zrobi膰 z tak膮 g贸r膮 kredyt贸w. Przeniesienie na t臋 prowincjonaln膮 plac贸wk臋 zawdzi臋cza艂 odmowie wykonania rozkazu. Nie chcia艂 zetrze膰 z powierzchni ziemi wioski zbuntowanych g贸rnik贸w na planecie Alzoc III.
Nie mia艂 zamiaru odgrywa膰 bohatera... Po prostu zwi臋kszy! podleg艂ym mu g贸rnikom racje 偶ywno艣ci. Robotnicy pochodzili z rasy Talz. Byli do艣膰 rozgarni臋ci i sk艂onni pracowa膰 tym lepiej, im obficiej ich 偶ywiono, a magazyny i tak pozostawa艂y pe艂ne W nieznany spos贸b futrza艣ci i czworoocy Talzowie dowiedzieli si臋, kto by艂 ich dobroczy艅c膮. Thanas nie mia艂 o tym najmniejszego poj臋cia, ale kt贸rego艣 dnia zdarzy艂o si臋, 偶e podszed艂 w kopalni zbyt blisko szybu i straci艂 r贸wnowag臋, w贸wczas trzech Talz贸w rzuci艂o mu si臋 na ratunek. Zawdzi臋cza艂 im 偶ycie.
Sze艣膰 standardowych miesi臋cy p贸藕niej pewien szczeg贸lnie zach艂anny pu艂kownik ponownie obci膮艂 racje 偶ywno艣ciowe, przyw贸dca Talz贸w dor臋czy艂 ostro偶nie sformu艂owany protest, pu艂kownik nakaza艂 w贸wczas Thanasowi dokona膰 pacyfikacji wioski. Mia艂 ukara膰 jej mieszka艅c贸w dla przyk艂adu. Thanas zignorowa艂 ten rozkaz. Pu艂kownik sam wys艂a艂 oddzia艂 egzekucyjny, a Thanasowi kaza艂 pakowa膰 manatki, czym pr臋dzej wsiada膰 na pok艂ad statku i czeka膰 na kolejny przydzia艂 s艂u偶bowy.
Thanas u艣miechn膮艂 si臋 gorzko. Powiedziano mu p贸藕niej, 偶e i tak powinien uwa偶a膰 si臋 za szcz臋艣ciarza. Gdyby zdarzy艂o si臋 to w obecno艣ci lorda Vadera, zosta艂by po prostu uduszony. Ostatecznie wyl膮dowa艂 na prowincjonalnej Bakurze i obj膮艂 kiepsko p艂atn膮 posad臋 bez widok贸w na awans i przeniesienie do 艢wiat贸w Centralnych.
Raz jeszcze pomy艣la艂 o nagrodzie. I o wcze艣niejszej emeryturze. M贸g艂by si臋 znowu o偶eni膰, mo偶e uda艂oby si臋 zamieszka膰 na kt贸rej艣 ze spokojnych, niezrzeszonych planet. Zastanawia艂 si臋 nad tym, obracaj膮c w palcach scyzoryk. Nagroda kusi艂a, ale c贸偶 z tego. Je艣li ktokolwiek mia艂by tu zgarn膮膰 jakie艣 kredyty, to w pierwszym rz臋dzie gubernator Wilek Nereus.
Thanas zmarszczy艂 czo艂o i schowa艂 scyzoryk do kieszeni. Nie b臋dzie wcze艣niejszej emerytury. Odparcie obcych by艂o niemo偶liwe bez posi艂k贸w. A jedyna pomoc, na jak膮 m贸g艂 liczy膰, pochodzi艂a od Sojuszu. Nigdy ju偶 nie opu艣ci Bakury.
Leia skasowa艂a wiadomo艣膰 od Luke'a i wr贸ci艂a do analizowania plik贸w. Fotograficzna pami臋膰 to dobra rzecz, ale opracowanie surowych danych potrwa ca艂e tygodnie. Dowiedzia艂a si臋 od R2, 偶e Bakura osi膮gn臋艂a ten poziom rozwoju technologicznego, kiedy to informacja staje si臋 najcenniejszym dobrem. Wytwarzano tu urz膮dzenia antygrawitacyjne i wydobywano surowce, r贸wnie偶 na eksport. Kopalnie znajdowa艂y si臋 w g贸rach na p贸艂noc od stolicy. Odnotowa艂a te偶 istnienie upraw drzew namany, tropikalnej ro艣liny str膮czkowej, wykazuj膮cej zadziwiaj膮co ma艂膮 tolerancj臋 na warunki klimatyczne. Zgodnie ze zwyczajem tytularnym szefem rz膮du by艂 zawsze potomek kapitana „Korporacji Bakury", pierwszego statku, kt贸ry wy艂adowa艂 na tej planecie. To by艂a jedna nowo艣膰, drug膮 za艣 by艂 fakt, 偶e to senat, a nie og贸艂 niewielkiej spo艂eczno艣ci, wyznacza艂 nowych senator贸w na miejsce tych, kt贸rzy zmarli lub z艂o偶yli rezygnacj臋.
Zaraz jednak u艣wiadomi艂a sobie, 偶e senat by艂 obecnie i tak tylko maszynk膮 do g艂osowania dzia艂aj膮c膮 pod dyktando imperialnego gubernatora, Wileka Nereusa. Dobrze by艂oby po. rozmawia膰 na prywatnym gruncie z kilkoma obywatelami i zorientowa膰 si臋, jak silne antyimperialne nastroje mogliby wzbudzi膰 rebelianci.
Ziewn臋艂a szeroko i przeci膮gn臋艂a si臋 leniwie. Przez uchylone drzwi widzia艂a stopy Hana. Apartament mia艂 cztery sypialnie, dwie z prawdziwymi oknami i dwie z ekranami transmituj膮cymi w czasie rzeczywistym r贸偶ne obrazy. Je艣li Han zasn膮艂 na pod艂odze podczas przegl膮dania danych, to ju偶 jego sprawa.
Sta艂a obecno艣膰 Hana Solo wydatnie podnosi艂a jej ci艣nienie krwi. Te偶 pomys艂, po co mia艂aby si臋 spoufala膰 z renegatem z Alderaanu, kt贸ry przeszed艂 na s艂u偶b臋 Imperium? Ze sprzedawczykiem. Zdrajc膮.
Chewbacca nie dawa艂 znaku 偶ycia, 3PO sta艂 zapewne w pobli偶u g艂贸wnego komputera przy drzwiach, Luke za艣...
Gdy Luke wyszed艂, uspokoi艂a si臋 troch臋. Nie powinna zareagowa膰 tak gwa艂townie na przypomnienie, 偶e to jednak Vader by艂 jej ojcem. Nawet Han nie pozwoli艂 sobie na 偶aden komentarz, gdy nie mog膮c znie艣膰 poni偶aj膮cej 艣wiadomo艣ci, 偶e jest c贸rk膮 kogo艣 takiego, wyzna艂a mu to wreszcie na Endorze. Nic nie powiedzia艂, tylko j膮 przytuli艂. A przecie偶 wiele wycierpia艂 za spraw膮 Yadera, kt贸ry najpierw tropi艂 go po ca艂ej galaktyce, potem u偶ywa艂 jako kr贸lika do艣wiadczalnego, w ko艅cu pokiereszowa艂 jego ukochany statek Han nie 偶ywi艂 najmniejszej urazy do Lei ani do Luke'a. I wszystko by艂oby dobrze, gdyby tylko da艂o si臋 zapomnie膰 o Vaderze i o tej ca艂ej Mocy.
Ale nie by艂o na to szans. Nie teraz i nie tutaj. Po prostu musi bardziej nad sob膮 panowa膰.
- Prosz臋 pani? - odezwa艂 si臋 3PO. Podesz艂a do drzwi sypialni.
- Co jest?
- Wiadomo艣膰 dla pani. Od premiera Captisona.
- Daj to na terminal w sypialni.
Wr贸ci艂a pospiesznie przed ekran. Drzwi zamkn臋艂y si臋 bezszmerowo. Wyposa偶one by艂y w prowadnice antigrav zamiast 艂o偶ysk. Prawdziwe cuda miniaturyzacji, nie spotykane poza t膮 planet膮.
Nawet bez zapowiedzi androida rozpozna艂aby osob臋, kt贸ra dzwoni艂a.
- Mam nadziej臋, 偶e senat zadecydowa艂 po naszej my艣li, panie premierze - powiedzia艂a, przywitawszy si臋 jak najuprzejmiej.
Posta膰 u艣miechn臋艂a si臋 smutno, z godno艣ci膮, zupe艂nie jak niegdy艣 czyni艂 to Bail Organa.
- Nie zapad艂y jeszcze 偶adne decyzje. Mam nadziej臋, 偶e wygodnie was ulokowano?
- Ciesz臋 si臋, 偶e pozwolono mi przem贸wi膰 do wszystkich. Nie wiemy jednak, czy uda艂o mi si臋 przekona膰 imperialny garnizon, 偶e przybyli艣my tu w konkretnym celu i zamierzamy wr贸ci膰 do siebie zaraz po wykonaniu zadania.
- Wasza Wysoko艣膰. - G艂os premiera brzmia艂 z lekka strofuj膮co. - Chyba nie by艂 to jedyny cel waszej wyprawy? Ale dobrze. - Captison uni贸s艂 d艂o艅. - Bakurianie potrzebuj膮 chwili oddechu. Od ponad tygodnia nie my艣l膮 o niczym innym jak tylko o Ssi-ruukach.
- Rozumiem - mrukn臋艂a Leia. - Co mog臋 dla pana zrobi膰, panie premierze?
- Pragn臋 zaprosi膰 pani膮 wraz z osobami towarzysz膮cymi na przyj臋cie dzi艣 wieczorem. Zaczyna si臋 o dziewi臋tnastej.
A tak pragn臋艂a po艂o偶y膰 si臋 wreszcie i wyspa膰. Niemniej...
- To wspaniale. - Oto szansa na chwil臋 rozrywki. A mo偶e i na prawdziwy prze艂om w rozmowach. - Przyjmuj臋 zaproszenie w imieniu genera艂a Solo i komandora Skywalkera. - Nagle przypomnia艂a sobie o Chewie'em. Co z nim? Ci ludzie s膮 wci膮偶 uprzedzeni do obcych. Mo偶e uda mu si臋 to wyt艂umaczy膰. Pewnie zrozumie. I przynajmniej wy艣pi si臋 solidnie. - Dzi臋kuj臋 bardzo.
- Wy艣l臋 po was stra偶 oko艂o osiemnastej trzydzie艣ci - doda艂. - Ach, zapomnia艂bym, zaprosi艂em r贸wnie偶 gubernatora Nereusa. Chcia艂bym stworzy膰 warunki do nieformalnej wydany pogl膮d贸w.
A wi臋c nici z rozrywki. W obecno艣ci tego typa nale偶y ^chowa膰 艣mierteln膮 powag臋.
- To bardzo mi艂o z pana strony, panie premierze
Dzi臋kuj臋.
Wy艂膮czy艂a holo. Idealna sposobno艣膰. Najwy偶sza pora zapyta膰 kt贸rego艣 z Imperialnych, co s膮dz膮 o pomy艣le Palpatine'a by sprowadzi膰 Ssi-ruuk贸w w te strony.
Mia艂a tylko nadziej臋, 偶e Luke wr贸ci z portu kosmicznego na czas, by troch臋 si臋 przygotowa膰 do tego spotkania.
Chcia艂a, by Luke wr贸ci艂 jak najszybciej.
ROZDZIA艁 9
Min臋艂a godzina, nim Dev zdrapa艂 ze 艣cian przyprawiaj膮ce o md艂o艣ci, galaretowate resztki zaschni臋tego jedzenia. Pora by zameldowa膰 si臋 u Starszego Sh'th'ith - B艂臋kitno艂uskiego i to jeszcze przed k膮piel膮 w po艂owie cyklu. Nie dlatego, 偶eby potrzebowa艂 terapii, ale je偶eli B艂臋kitno艂uski uzna, 偶e Dev go unika, stanie si臋 bardziej podejrzliwy. Starszy by艂 niewiarygodnie wyczulony na wszelkie zmiany zapachu (a tym samym i nastroju) Deva. Poza tym by艂 bieg艂ym hipnotyzerem, brak wra偶liwo艣ci na Moc nie mia艂 wi臋c wi臋kszego znaczenia. Dev powinien by膰 zdolny oprze膰 si臋 praktykom hipnotycznym, jako 偶e mo偶liwo艣ci stwarzane przez Moc znacznie je przewy偶sza艂y.
Tylko w jaki spos贸b tego dokona膰? Sam nie potrafi艂 zbyt dobrze kontrolowa膰 Mocy, a nie mia艂 tu nikogo, kto m贸g艂by go tej sztuki nauczy膰.
Tym razem obecno艣膰 bratniej duszy by艂a wyra藕nie odczuwalna. Czy偶by to by艂 Jedi? Ssi-ruukowie wielce by si臋 zainteresowali takim odkryciem, ale Dev nie chcia艂 na razie m贸wi膰 niczego B艂臋kitno艂uskiemu.
Chocia偶... Gdyby postanowili schwyta膰 tego m艂odzie艅ca, Dev mia艂by ludzkiego przyjaciela...
Nie. Przybysz by艂 od niego o wiele silniejszy. W艂ada艂 Moc膮 w spos贸b, do kt贸rego d膮偶y艂a niegdy艣 matka Deva. Gdyby Ssi-ruukowie dostali go w swoje 艂apy, Dev szybko wypad艂by z 艂ask. I zosta艂by wreszcie poddany procesowi, o kt贸rym tak Darzy艂. Sta艂by si臋 androidem.
Lekkim krokiem ruszy艂 przez szeroki korytarz, mijaj膮c spiesz膮cych w obu kierunkach Ssi-ruuk贸w. Poruszali si臋 szybko, ko艂ysz膮c masywnymi g艂owami. Niekt贸rzy nosili paralizatory na wypadek, gdyby jaki艣 zestresowany bitw膮 P'w'eck zwr贸ci艂 si臋 przeciwko swoim panom.
A mo偶e... - Zwolni艂 nieco kroku. - Zechc膮 podda膰 tego nowego operacji. Ludzie zawsze krzycz膮 podczas transferu. Kto艣 obdarzony tak silnym polem Mocy m贸g艂by w czasie agonii zabi膰 Deva.
Nie, niemo偶liwe. Przecie偶 tylko cia艂o odczuwa b贸l.
A je艣li jest to w pe艂ni wyszkolony Jedi?
Korzystaj膮c z turbowindy, dotar艂 do siedziby B艂臋kitno艂uskiego znajduj膮cej si臋 na pok艂adzie android贸w bojowych. Ale hipnotyzera tam nie by艂o. Kilku brunatnych P'w'eck贸w pochyla艂o si臋 nad piramidk膮 z antenami, my艣liwcem odzyskanym z pobojowiska dzi臋ki zdalnemu sterowaniu. M艂odzi, kr贸tko - ogonia艣ci robotnicy o gwa艂townych ruchach reperowali uszkodzone androidy i odstawiali je, by czeka艂y na now膮 grup臋 wi臋藕ni贸w.
Dev przygl膮da艂 si臋 im przez minut臋. Wszyscy P'w'eckowie wykonywali swoj膮 prac臋 bez cienia satysfakcji. Sk膮po ob - j darzona 艣wiadomo艣ci膮 rasa niewolnik贸w tylko zewn臋trznie l przypomina艂a swych muskularnych, dostojnych pan贸w. Podkr膮偶one oczy i obwis艂a sk贸ra zdradza艂y, 偶e m艂odzi robotnicy! nie jadali zbyt dobrze. Za to obs艂ugiwane przez nich maszynki l艣ni艂y jak nowe.
Dev podjecha艂 w pobli偶e mostka i wys艂a艂 androida stra偶niczego najwy偶szej rangi na poszukiwanie B艂臋kitno艂uskiego. Sam czeka艂 przed drzwiami. Ca艂y kompleks mostka otoczony by艂 obwodami stabilizuj膮cymi o mocy wystarczaj膮cej, by dow贸dztwo nie odczuwa艂o 偶adnych waha艅 grawitacji podczas walki. By艂a to tak偶e os艂ona przed ogniem, jednak, jak ka偶dy kondensator, obwody mog艂y ulec przeci膮偶eniu i bezpo艣rednie trafienie do艣膰 silnym 艂adunkiem czyni艂o z mostka 艣mierteln膮 pu艂apk臋. Admira艂 Ivpikkis zawsze pilnowa艂 偶eby „Shriwirr” nie wszed艂 w zasi臋g skutecznego ognia 偶adnej wi臋kszej jednostki wroga.
Android te偶 nie znalaz艂 B艂臋kitno艂uskiego. Uznaj膮c, 偶e sprawa robi si臋 pilna, Dev skierowa艂 si臋 do miejsca pracy Firwirrunga.
B艂臋kitno艂uski sta艂 na korytarzu, wydaj膮c polecenia grupie P'w'eck贸w. Dev zaczeka艂 w stosownej odleg艂o艣ci, a gdy robotnicy pobiegli w swoj膮 stron臋, podszed艂 bli偶ej.
- Chcia艂e艣, bym si臋 zameldowa艂, Starszy.
B艂臋kitno艂uski otworzy艂 luk.
- Wejd藕.
Dev przekroczy艂 pr贸g i rozejrza艂 si臋 ostro偶nie. Nie by艂o to zwyk艂e stanowisko pracy B艂臋kitno艂uskiego. W rogu znajdowa艂 si臋 wpuszczony w pod艂og臋 obszar wielko艣ci mniej wi臋cej metra kwadratowego, oddzielony od reszty pomieszczenia barierkami - Przypomina艂 otwart膮 klatk臋. W podobnych trzymano czasem P'w'eck贸w. Uczono ich w ten spos贸b dyscypliny. Czego艣 takiego Dev nigdy dot膮d nie widzia艂. Wystarczy艂o opu艣ci膰 g贸rn膮 po艂ow臋, by uwi臋zi膰 lokatora. Ch艂opak zaczyna艂 wpada膰 w panik臋.
- Tam?
- Tak. - B艂臋kitno艂uski podszed艂 do niedu偶ego stolika. Niezdolny do jakiegokolwiek oporu, Dev zszed艂 pos艂usznie do klatki. B艂臋kitno艂uski przycisn膮艂 mu co艣 do ramienia.
- Mo偶esz si臋 oprze膰 o pr臋ty.
Zazwyczaj B艂臋kitno艂uski rozpoczyna艂 seans, ka偶膮c Devowi po艂o偶y膰 si臋 wygodnie na pok艂adzie. Terapia nigdy nie przypomina艂a kary... przynajmniej jak dot膮d.
- Czego pragniesz, panie? - wygwizda艂 nerwowo Dev. - Czym mog臋 ci臋 zadowoli膰?
- Porozmawiaj ze mn膮. - B艂臋kitno艂uski u艂o偶y艂 swe l艣ni膮ce cielsko obok klatki. - Jak post臋puj膮 twoje prace?
Uradowany nag艂ym zainteresowaniem ze strony Starszego, Dev opar艂 si臋 wygodniej na barierce dolnej cz臋艣ci klatki.
- Wy艣mienicie. Ostatnio przet艂umaczy艂em ca艂e przes艂anie do mieszka艅c贸w Bakury, kilka tygodni temu...
- Stop - przerwa艂 mu B艂臋kitno艂uski, pochylaj膮c si臋 nad Devem i spogl膮daj膮c na艅 jednym okiem.
Dev u艣miechn膮艂 si臋 blado.
- Jeste艣 cz艂owiekiem. Pomy艣l przez chwil臋 nad konsekwencjami wynikaj膮cymi z tego faktu.
Dev odgarn膮艂 r臋kaw koszuli i spojrza艂 na swoje mi臋kkie, Dzier偶aw臋 przedrami臋.
- To oznacza... ni偶szo艣膰.
- Pewien jeste艣?
Zdezorientowany, Dev zamkn膮艂 oczy. W艣r贸d najg艂臋bszych Pok艂ad贸w emocji czai艂o si臋 co艣 jeszcze, poni偶one i represjonowane, cuchn臋艂o nienawi艣ci膮 i...
Jaszczur zawis艂 tu偶 nad nim. Dev zawy艂 i uderzy艂 d艂oni膮 w przedrami臋.
- Mocniej - sykn膮艂 B艂臋kitno艂uski. - Potrafisz zrobi膰 to lepiej, cherlaku.
Zaciskaj膮c z臋by, Dev wymierzy艂 sobie cios pi臋艣ci膮.
- Unicestwi艂e艣 m贸j 艣wiat. Zabi艂e艣 moich rodzic贸w, wszystkich. Zamordowa艂e艣 ich, okaleczy艂e艣, przerobi艂e艣... - G艂os przeszed艂 w 艂kanie.
- I tylko tyle? Nie ma 偶adnego nowego powodu do nienawi艣ci?
Dev przycisn膮艂 pi臋艣ci do klatki piersiowej. Czego chce ode mnie ten jaszczur, wyci膮gaj膮c s艂owo po s艂owie? Przecie偶 nie mam dla niego 偶adnych informacji.
Smr贸d jaszczura owion膮艂 mu twarz.
- Domy艣lam si臋, 偶e ch臋tnie wybi艂by艣 mi oko.
Dev spojrza艂 w 艣lepie B艂臋kitno艂uskiego. Zdawa艂o si臋 rosn膮膰, otacza膰 go ze wszystkich stron, poch艂ania膰. Spada艂 w otch艂a艅, wolno艣膰 wy艣lizgiwa艂a mu si臋 pomi臋dzy palcami.
Przewr贸ci艂 si臋.
Przera偶ony, skuli艂 si臋 na szarych kafelkach. Obrazi艂 swojego pana. Co go teraz czeka?
- Dev - powiedzia艂 spokojnie jaszczur. - Nie powiniene艣 tak do mnie m贸wi膰.
- Wiem - wymamrota艂 ch艂opak. B艂臋kitno艂uski zamrucza艂 艂agodnie.
- Tyle nam zawdzi臋czasz.
Oczywi艣cie. Jak m贸g艂 kiedykolwiek pomy艣le膰 inaczej?
- Dev.
Niewolnik podni贸s艂 g艂ow臋.
- Wybaczamy ci.
Ch艂opak odetchn膮艂 i podni贸s艂 si臋 na kolana, obejmuj膮c d艂o艅mi dolne pr臋ty.
- Z drugiej strony.
B艂臋kitno艂uski trzyma艂 w 艂apie strzykawk臋 ci艣nieniow膮. De\ z wdzi臋czno艣ci膮 nadstawi艂 rami臋. Wstyd ust膮pi艂 jak r臋ki} odj膮艂.
- Rozmy艣lnie wzbudzi艂em w tobie z艂o艣膰, Dev. Chcia艂em o pokaza膰, jak 艂atwo ulegamy emocjom, jak p艂ytko s膮 ukryte Nie wolno ci wi臋cej okazywa膰 gniewu.
- To si臋 ju偶 nie powt贸rzy. Dzi臋kuj臋. Przepraszam.
- Co tak ci臋 dzisiaj wzburzy艂o, Dev?
Co艣 podpowiada艂o mu, 偶e zamierza艂 zatai膰 jak膮艣 informacj臋 przed B艂臋kitno艂uskim, ale dlaczego, tego ju偶 nie pami臋ta艂, przecie偶 Ssi-ruukowie chronili go, 偶ywili i darowali mu rado艣膰 偶ycia, chocia偶 wcale sobie na to nie zas艂u偶y艂.
- Co艣 szczeg贸lnego - zacz膮艂. - Wyczu艂em jeszcze jednego cz艂owieka zdolnego sterowa膰 Moc膮. By艂 bardzo blisko.
- Zdolnego sterowa膰 Moc膮?
. - Kogo艣 takiego jak ja. Nie jestem jedyny. Chcia艂bym go spotka膰, ale on chyba nale偶y do za艂ogi wrogiej floty, tej kt贸ra niedawno przyby艂a. Nape艂ni艂o mnie to smutkiem.
- On? To samiec?
Dev uni贸s艂 z wysi艂kiem g艂ow臋 i u艣miechn膮艂 si臋 do B艂臋kitno艂uskiego. Zastrzyk musia艂 zawiera膰 艣rodek nasenny, bo ch艂opak ledwie m贸g艂 si臋 rusza膰.
- Mo偶e mi si臋 przy艣ni - mrukn膮艂 i osun膮艂 si臋 na dno klatki.
Gaeriela odpoczywa艂a zawieszona w powietrzu ponad 艂贸偶kiem antigrav. Puszysty koc spowija艂 j膮 od ramion a偶 do kolan. Samo 艂o偶e unosi艂o si臋 tu偶 nad lekko wyblak艂ym dywanem. S艂ysza艂a, 偶e dom Yeorga i Tiree Captison贸w by艂 niegdy艣 jednym z najokazalszych na Bakurze, ale od czasu, gdy podatki wzros艂y niebotycznie, nawet premier musia艂 zacz膮膰 oszcz臋dza膰. Dochody Gaeri by艂y w tej sytuacji licz膮c膮 si臋 pozycj膮 w domowym bud偶ecie. Jej samej nie zale偶a艂o na luksusie, raczej troszczy艂a si臋 o wujka Yeorga i ciotk臋 Tiree.
Od wielu miesi臋cy nie zdarzy艂o si臋 jej po艂o偶y膰 po po艂udniu, ale tym razem nawet drzemka niewiele pomog艂a. Gaeri obudzi艂a si臋 zlana zimnym potem. 艢ni艂o si臋 jej, 偶e rycerz Jedi, Luke Skywalker, pojawi艂 si臋 nagle tu偶 nad jej g艂ow膮. Unosi艂 si臋 na wyczarowanym z Mocy polu antygrawitacyjnym. Nim zdo艂a艂a mu umkn膮膰, ca艂y pociemnia艂, zmieniaj膮c si臋 w Deva Sibwarr臋. Podlatywa艂 coraz bli偶ej i mia艂 ju偶 si臋gn膮膰 przez koc, by wys膮czy膰 z niej 偶ycie...
Mocno sfrustrowana, wypl膮ta艂a si臋 z pos艂ania i wcisn臋艂a kontrolk臋 na 艣cianie. Wok贸艂 rozleg艂a si臋 艂agodna muzyka w wykonaniu Imperialnej Orkiestry Symfonicznej. Podczas Pobytu w Centrum Gaeri zainteresowa艂a si臋 naj艣wie偶sz膮 nowink膮 imperialnej techniki akustycznej: hydrodynamicznym systemem odtwarzania. Wujek Yeorg nakaza艂 wbudowa膰 urz膮dzenie w 艣ciany jej pokoju. Uzna艂 to za stosowny prezent z okazji absolutorium. 艢ciany, a nawet szerokie okno stanowi艂y olbrzymie g艂o艣niki. Kr膮偶膮ca pomi臋dzy 艣cian膮 a wyk艂adzin膮 ciecz przenosi艂a i wzmacnia艂a d藕wi臋k. Kszta艂t pokoju zmieniono na owalny, co poprawi艂o akustyk臋.
Niemniej jedyny pe艂ny zestaw nagra艅 znajdowa艂 si臋 w biurze gubernatora. Wilek Nereus kontrolowa艂 dane komputerowe, literatur臋 i wszelkie nagrania, kt贸re dociera艂y na Bakur臋. Jak dot膮d wsp贸艂praca z gubernatorem uk艂ada艂a si臋 pomy艣lnie, osobi艣cie por臋cza艂 dostarczane Gaeri przesy艂ki. Jednak gubernator nie czyni艂 niczego za darmo.
Sekcja d臋ta wysun臋艂a si臋 na pierwszy plan, przejmuj膮c prowadzenie melodii. Mo偶e faktycznie pomoc Sojuszu da Bakurze szans臋 na odparcie ataku obcych. I jeszcze ten Luke Skywalker. Zupe艂nie bez sensu... Przyci膮gn膮艂 jej uwag臋, nim jeszcze dowiedzia艂a si臋, kim jest. Gdyby mia艂a dziesi臋膰 lat mniej, to pewnie zapragn臋艂aby, aby okaza艂 si臋 kim艣 innym, ni偶 rycerzem Jedi. I 偶eby zosta艂 tu na d艂u偶ej... Gdyby tak mo偶na cofn膮膰 si臋 w czasie i zapomnie膰 o wszystkim, czego nauczyli j膮 w Centrum.
Ale kosmiczne ko艂o fortuny toczy si臋 naprz贸d. Rodzi napi臋cia, po czym je 艂agodzi. Buduje i r贸wnowa偶y.
Rozleg艂 si臋 dzwonek. Gaeriela usiad艂a i spojrza艂a w rozsuwaj膮ce si臋 drzwi. Do pokoju wesz艂a ciotka Tiree w eleganckiej, b艂臋kitnej tunice, z艂oty naszyjnik b艂yszcza艂 na jej szyi.
- Lepiej si臋 czujesz, Gaerielo? B贸l g艂owy przeszed艂? Nie wypada艂o k艂ama膰 ciotce.
- Tak, dzi臋kuj臋, ju偶 lepiej.
- To dobrze. Zaprosili艣my dzi艣 go艣ci na p贸藕ny obiad. To bardzo istotne spotkanie. Prosz臋, ubierz si臋 艂adnie.
- Kto przychodzi? - Gaeri wy艂膮czy艂a muzyk臋. Ciotka rzadko pojawia艂a si臋 osobi艣cie. Zwykle u偶ywa艂a interkomu lub wysy艂a艂a s艂u偶膮cego.
Tiree sta艂a nieruchomo jak manekin. Podobnie jak wujek Yeorg s艂u偶y艂a Bakurze przez trzydzie艣ci standardowych lat, jej bezgraniczny spok贸j sta艂 si臋 wr臋cz przys艂owiowy.
- Delegacja Sojuszu i gubernator. Trzeba stworzy膰 im szans臋 rozmowy na neutralnym gruncie. To nasz obowi膮zek.
- Och.
Co? Rebelianci i Nereus? Po raz drugi w przeci膮gu kilku minut po偶a艂owa艂a, 偶e nie jest o dziesi臋膰 lat m艂odsza. W贸wczas mog艂aby si臋 wy艂ga膰 z tego obiadu.
- Liczymy, 偶e pomo偶esz nam powstrzyma膰 ich od k艂贸tni, kochanie.
No tak. Przysz艂a sama, aby Gaeri doceni艂a, jak wa偶ne jest to spotkanie. Bakura potrzebowa艂a pomocy Sojuszu, a lekkie utarcie nosa gubernatorowi mog艂o, wbrew pozorom, poprawi膰 atmosfer臋 negocjacji.
- Rozumiem. - Pani senator opu艣ci艂a stopy na dywan. Gdzie si臋 podzia艂y te czasy, gdy biega艂a boso po parku? - Przyjd臋. Stosownie ubrana.
Ale ciotka nie wysz艂a, tylko przysiad艂a niespodziewanie na polu antigrav obok dziewczyny.
- Zdajemy sobie spraw臋 ze wzgl臋d贸w, kt贸rymi darzy ci臋 Nereus - powiedzia艂a tak cicho, jakby ujawnia艂a najg艂臋bszy sekret. - Nie zdzia艂a艂 wiele do tej pory, a przynajmniej o niczym takim od ciebie nie s艂yszeli艣my, ale przysz艂a pora, 偶eby postawi膰 spraw臋 jasno. Trzeba ukr贸ci膰 jego zap臋dy.
- Zgadzam si臋 - powiedzia艂a Gaeri z ulg膮. Dobrze, 偶e ciotka my艣li w ten spos贸b.
- Posadz臋 ci臋 obok ksi臋偶niczki Lei Organy, chyba 偶e co艣 pokrzy偶uje mi plany.
Innymi s艂owy, o ile wujek nie wpadnie na jaki艣 genialny pomys艂.
- Mo偶e nale偶a艂oby zaprosi膰 senatora Beldena. - Zawsze to jeszcze jedna przyjazna dusza przy stole. I jeszcze jeden trze藕wy g艂os rozs膮dku. Bez w膮tpienia przydatny.
- Dobry pomys艂, kochanie. Sprawdz臋, czy mo偶e przyj艣膰. Zacznij si臋 ubiera膰. - Ciotka poklepa艂a dziewczyn臋 po ramieniu i wysz艂a.
Gaeri ziewn臋艂a i po艂o偶y艂a si臋 zn贸w na 艂贸偶ku, jednak zerwa艂a si臋 po chwili. Bakura jej potrzebowa艂a. By艂a dzieckiem tego spo艂ecze艅stwa, mia艂a zobowi膮zania wobec Imperium, Bakury i rodziny Captison贸w, chocia偶 niekoniecznie w tej kolejno艣ci.
Czas wraca膰 do pracy. Gaeri nie potrafi艂a wyobrazi膰 sobie innego 偶ycia.
- Ju偶 przyjechali po nas, Luke.
- Nie rozerw臋 si臋! - M艂odzieniec wsun膮艂 g艂ow臋 pod strumie艅 wody i zaczai energicznie tarmosi膰 czupryn臋. Tak gorliwie pomaga艂 przy regulowaniu umocnie艅 silnik贸w, a偶 sk膮pa艂 si臋 ca艂y w wyciekaj膮cym smarowidle.
Powstrzyma艂 si臋 od komentarzy i godnych 3PO lament贸w ale koniec ko艅c贸w, musia艂 pomoczy膰 si臋 nieco w staromodnej wannie i poczeka膰, a偶 paskudztwo samo zejdzie. Wychowany na Tatooine, przez wiele lat nie wierzy艂, 偶e naprawd臋 istnieje co艣 takiego, jak deszcz, pomys艂 za艣, 偶eby mycie polega艂o na ca艂kowitym zanurzeniu si臋 w wodzie, uznawa艂 za najdziksz膮 fantazj臋. Niestety, ju偶 w drzwiach dowiedzia艂 si臋 o zaproszeniu na obiad.
- Uprzedz臋 ich, 偶e si臋 sp贸藕nimy - powiedzia艂a Leia podchodz膮c do kompa. - Wymy艣l臋 co艣.
Ostatecznie Luke wbi艂 si臋 w bia艂y str贸j i do艂膮czy艂 do Lei i Hana, czekaj膮cych na niego w salonie. Leia wygl膮da艂a wspaniale w d艂ugiej, czerwonej sukni ods艂aniaj膮cej ramiona, Han wybra艂 czarny, aksamitny mundur ze srebrnymi obszyciami w stylu Imperium. Ciekawe, gdzie i kiedy wyszabrowa艂 ten str贸j.
Leia mia艂a na r臋ce masywn膮 bransolet臋 z d艂ugimi, spiralnymi wisiorkami. Ozdoba mieni艂a si臋, odbijaj膮c we wszystkich kierunkach promienie 艣wiat艂a.
Ksi臋偶niczka podnios艂a r臋k臋 i pokr臋ci艂a nadgarstkiem.
- Dosta艂am to od wodza Ewok贸w. Pr贸bowa艂am odm贸wi膰, przecie偶 tak bardzo brakuje im metali. Ten skarb musia艂 pochodzi膰 z innej planety. Nalegali jednak, bym przyj臋艂a podarunek.
Luke rozumia艂 sytuacj臋. Czasem trzeba przyj膮膰 jaki艣 niezwyk艂y prezent, je艣li nie chce si臋 obrazi膰 tego, kto go ofiarowuje.
Z s膮siedniego pomieszczenia wyszed艂 Chewie, ca艂y l艣ni膮cy i wyszczotkowany. Starsza pani, kt贸ra czeka艂a na nich przy wej艣ciu, zachwia艂a si臋 lekko i cofn臋艂a o par臋 krok贸w.
- Och... - wykrztusi艂a. - Oczywi艣cie... zaproszenie obejmuje te偶 waszego... przyjaciela.
Luke spojrza艂 na Lei臋 i Hana i poj膮艂, 偶e kwestia zabrania Wookie'ego na przyj臋cie musia艂a by膰 przedmiotem d艂u偶szej sprzeczki. Han wygra艂 wprawdzie t臋 potyczk臋, ale wojn臋 przegrywa艂 na razie z kretesem. Leia unika艂a jego spojrzenia, potrz膮sa艂a tylko gniewnie g艂ow膮. Han pozby艂 si臋 tak偶e kabury z blasterem. Widocznie zaproszenie zaznacza艂o, 偶e po偶膮dany jest raczej str贸j wieczorowy.
- Chod藕my - rzuci艂a Leia. - Ju偶 jeste艣my sp贸藕nieni Nagrywaj wszystkie wiadomo艣ci, Threepio.
Przewodniczka nie poprowadzi艂a ich jednak na l膮dowisko na dachu, tylko przed budynek, gdzie w gara偶u przy wschodniej autostradzie czeka艂 bia艂y wehiku艂 antigrav. Wsiedli, kierowca wywa偶y艂 pojazd i ruszy艂.
Luke bacznie obserwowa艂 drog臋, gdy w贸z sun膮艂 cicho radialn膮 autostrad膮. Nad skrzy偶owaniem p艂on臋艂y niebiesko-bia艂e 艣wiat艂a i ca艂a ulica zdawa艂a si臋 pogr膮偶ona w b艂臋kicie. Bia艂a ska艂a przybra膰 mo偶e dowolny kolor - pomy艣la艂, przejechali pod brz臋cz膮cym strumieniem przypominaj膮cych samochody pojazd贸w napowietrznych i skr臋cili w lewo, w jedn膮 z obwodnic.
Przy tej alei latarnie mia艂y kolor 偶贸艂ty. Ledwo Luke zd膮偶y艂 to odnotowa膰, wehiku艂 skr臋ci艂 na podjazd przed masywnym budynkiem z bia艂ego kamienia. Kolumny portyku l艣ni艂y stonowanym blaskiem. Gmach nie by艂 wysoki, przypomina艂 raczej prywatn膮 rezydencj臋, jakie widuje si臋 w wielu miastach, le偶膮cych na spokojnych 艣wiatach. Luke pomy艣la艂, 偶e dobrze by艂oby wymkn膮膰 si臋 na chwil臋 podczas obiadu i na w艂asne oczy zobaczy膰, jaki u偶ytek robi膮 ze swojej w艂asno艣ci posiadacze a偶 tylu pokoi.
W wej艣ciu pojawili si臋 m臋偶czyzna i kobieta ubrani w zielone przypominaj膮ce mundury stroje. Z pewno艣ci膮 jednak nie by艂y to uniformy Imperium, raczej wz贸r pozosta艂y po czasach niepodleg艂o艣ci Bakury. Otworzyli drzwiczki wehiku艂u i stan臋li obok.
Luke pierwszy wyskoczy艂 na podjazd i rozejrza艂 si臋. Nie dostrzeg艂 niczego podejrzanego. Skin膮艂 na Hana, 偶eby zacz臋li wysiada膰, ale Leia cofn臋艂a si臋 nagle. Podobnie Chewie.
- Jeste艣cie nareszcie - dobieg艂 ich spomi臋dzy kolumn kobiecy g艂os. - Witamy.
Wyczuwaj膮c przera偶enie Lei, Luke si臋gn膮艂 po miecz 艣wietlny i spojrza艂 uwa偶nie, wypatruj膮c 藕r贸d艂a zagro偶enia.
Premier Captison pojawi艂 si臋 w wojskowej, ciemnozielonej tunice przepasanej na krzy偶 z艂otymi szarfami i sk艂oni艂 si臋 Lei.
- Oto moja 偶ona, Tiree - powiedzia艂, przedstawiaj膮c kobiet臋 w l艣ni膮cym stroju i czarnym, kopulastym nakryciu g艂owy.
Pani Captison podesz艂a bli偶ej, szeleszcz膮c d艂ug膮 do ziemi sukni膮 w kolorze hebanu. Materia pokryta by艂a 艂ezkami Przypominaj膮cymi drobne kamienie szlachetne. Ca艂o艣膰 wie艅czy艂 obszerny kaptur, podobny odrobin臋 do he艂mu Dartha Vadera.
- Tiree, pozw贸l, 偶e przedstawi臋 ci...
Leia dygn臋艂a przed kobiet膮. Stara艂a si臋 uspokoi膰. Luke zmarszczy艂 czo艂o. To nie l臋k, to ju偶 obsesja.
Obecno艣膰 Chewie'ego wyra藕nie zaskoczy艂a premiera, ale pani Captison zdawa艂a si臋 by膰 wr臋cz zachwycona. Mimo to Leia spojrza艂a na Hana z wyrzutem.
- Wejd藕my - poprosi艂a Tiree, k艂ad膮c d艂o艅 na wielkiej 艂apie Wookie'ego. - Wszystko ju偶 prawie gotowe.
Ignoruj膮c Hana, Leia przyj臋艂a rami臋 oferowane jej przez premiera. Solo a偶 si臋 zagotowa艂.
- Tylko spokojnie - mrukn膮艂 Luke, gdy wchodzili do 艣rodka. - Lepiej poka偶 im, jaki z ciebie czaru艣.
Han spojrza艂 spode 艂ba.
- Czaru艣 - warkn膮艂. - Ju偶 ja im poka偶臋.
Wzd艂u偶 obu 艣cian sieni wznosi艂y si臋 kolumny podobne do tych, kt贸re widzieli ju偶 w gmachu senatu, tyle 偶e mniejsze. Za nimi ciemnia艂y na bia艂ym murze nieregularne plamy pn膮cej winoro艣li.
Leia przystan臋艂a, by dotkn膮膰 jednej z kolumn, kt贸ra by艂a w rzeczywisto艣ci ozdobn膮, wewn臋trzn膮 rynn膮, i u艣miechn臋艂a si臋 do pana Captisona.
- Nie widzia艂am r贸wnie pi臋knego domu od czasu, gdy opu艣ci艂am Alderaan.
- Ta rezydencja zosta艂a wzniesiona przez kapitana Ardena, za艂o偶yciela miasta. Poczekajcie, a偶 ujrzycie st贸艂, dzie艂o mojego dziadka.
Luke odci膮gn膮艂 Hana na bok.
- To wszystko sprawa polityki. Tak przewiduje protok贸艂.
- Wiem. Ale wci膮偶 mi si臋 to nie podoba. Wola艂bym uczciw膮 walk臋.
Do艂膮czyli do reszty, kt贸ra czeka艂a przed drzwiami jadalni. Sal? otacza艂y rosn膮ce wewn膮trz domu drzewa o nisko zwieszonych, kr臋tych konarach. Winoro艣l kwit艂a tu jeszcze bujniej, po艣rodku widnia艂 st贸艂 o kszta艂cie zbli偶onym do tr贸jk膮ta. T臋po 艣ci臋te rogi umo偶liwia艂y sadzanie biesiadnik贸w wzd艂u偶 ca艂ego obwodu.
Pod przezroczyst膮 pod艂og膮 p艂yn膮艂 pod艣wietlony dyskretnie strumie艅. Czasem przemkn膮艂 w nim cie艅 ryby czy w臋偶a.
Ca艂o艣ci obrazu dope艂nia艂a miniaturowa g贸ra pi臋trz膮ca si臋 po艣rodku sto艂u. Wyciosana z przezroczystego minera艂u, l艣ni艂a 艂agodnym blaskiem, podobnym do 艣wiat艂a roztaczanego przez filary. Po jej zboczach sp艂ywa艂y kaskadami b艂臋kitne strumyki.
Luke odruchowo omi贸t艂 pok贸j spojrzeniem. Kto wie, co mo偶e si臋 czai膰 po k膮tach...
Nagle... Chyba, 偶eby by艂a na tej planecie jeszcze jedna kobieta o podobnej aurze roztaczanej przez Moc. Ale nie. To Ona. Siedzia艂a przy stole, zwr贸cona plecami do drzwi.
- Jakie to wszystko cudowne - westchn臋艂a Leia.
- Dzi臋kuj臋, kochanie - powiedzia艂a pani Captison, ogl膮daj膮c si臋 przez rami臋.
Potem wesz艂a do pokoju i odda艂a nakrycie g艂owy s艂u偶膮cemu. Zdawa艂o si臋, 偶e st膮pa po wodzie, a ga艂臋zie drzew ust臋powa艂y jej z drogi, unosz膮c si臋 lekko i na powr贸t opuszczaj膮c. Luke zastanowi艂 si臋, czy ro艣linno艣膰 jest tutaj sztuczna, a mo偶e to jakie艣 szczeg贸lnie wra偶liwe drzewa? Albo wr臋cz prymitywne organizmy zwierz臋ce?
Chc膮c nie chc膮c, wszed艂 do 艣rodka. Skupieni wok贸艂 sto艂u s艂u偶膮cy-ludzie rozpierzchli si臋. Pewnie poprawiali nakrycia i siedziska z powodu nieoczekiwanej obecno艣ci Chewie'ego. Ciekawe, ale nigdzie nie by艂o wida膰 ani jednego androida. Pan domu poprowadzi艂 Lei臋 do sto艂u, wskaza艂 jej miejsce obok siebie przy jednej z kraw臋dzi, pani Captison siad艂a u szczytu mebla. O jedno krzes艂o dalej siedzia艂 starszy pan z wokoderem na piersi, senator Belden, senior zgromadzenia.
- Spocznij tu, obok tego pana, kochany - powiedzia艂a gospodyni do Chewie'ego.
Luke chocia偶 by艂 zdenerwowany, u艣miechn膮艂 si臋. Rzadko kto m贸wi艂 do Wookie'ego kochany. Sam Chewie te偶 zachichota艂 z cicha. Przeznaczono mu niemal ca艂y bok sto艂u. Nie by艂o tu 偶adnego sprz臋tu antigrav, wy艂膮cznie solidne antyki.
- To, czego dokonali艣cie wczoraj, to by艂 dobry kawa艂ek roboty - powiedzia艂 starszy pan do Luke'a. - Ciesz臋 si臋, 偶e mog臋 wam podzi臋kowa膰. My艣leli艣my ju偶, 偶e b臋dziemy musieli ucieka膰 w g贸ry, przybyli艣cie w sam膮 por臋.
Han usiad艂 obok Lei, co zostawia艂o Luke'owi tylko jedn膮 mo偶liwo艣膰 - zaj臋cie miejsca obok tej dziewczyny. Szurn膮艂 krzes艂em, zacisn膮艂 z臋by i spojrza艂 w prawo.
Gaeriela Captison odsun臋艂a si臋, jak mog艂a najdalej. Mia艂a na sobie sukni臋 w kolorze g艂臋bokiej zieleni, z艂oty szal spowija艂 jej smuk艂e ramiona.
- Nasza bratanica, Gaeriela, komandorze - rzek艂 premier. - Obawiam, si臋, 偶e w po艣piechu nie zdo艂a艂em przed, stawi膰 jej w senacie.
- Wszystko w porz膮dku, stryjku - odpar艂a dziewczyna i zanim Luke zd膮偶y艂 si臋 przywita膰, spojrza艂a na Chewbacc臋. - Je艣li woli pan siedzie膰 w艣r贸d swoich, to ch臋tnie zamieni臋 si臋 na miejsca.
Luke zasugerowa艂 bezg艂o艣nie Chewie'emu, 偶eby odm贸wi艂. Ten zasapa艂 艂agodnie w odpowiedzi.
- M贸wi, 偶e bardzo mu si臋 tam podoba - przet艂umaczy艂 Han. - Prosz臋 mie膰 si臋 na baczno艣ci, pani Captison. Je艣li Wookie si臋 z kim艣 zaprzyja藕nia, to ju偶 na ca艂e 偶ycie.
- Czuj臋 si臋 zaszczycona. - Starsza pani poprawi艂a nerwowo potr贸jny sznur b艂臋kitnych kamieni.
Luke postanowi艂, 偶e nie spojrzy na sw膮 s膮siadk臋, dop贸ki sprawa miejsc nie zostanie ostatecznie rozstrzygni臋ta. Odwr贸ci艂 si臋 ponownie dopiero, gdy towarzystwo pogr膮偶y艂o si臋 w konwersacji.
Ze zdumieniem stwierdzi艂, 偶e spogl膮da prosto w par臋 r贸偶nobarwnych oczu. Jedno by艂o zielone, drugie b艂臋kitne. Oba za艣 czujne, lekko przymru偶one.
- No i jak pan si臋 miewa, komandorze Skywalker?
- To by艂 naprawd臋 ci臋偶ki dzie艅 - odpar艂 cicho, t艂umi膮c jednocze艣nie wra偶enia odbierane za jej spraw膮 w polu Mocy.
Lepiej, 偶eby nie straci艂 dla niej g艂owy ju偶 na pocz膮tku przyj臋cia. Zamieszanie przy drzwiach nie pozwoli艂o mu powiedzie膰 niczego wi臋cej. Przyby艂 gubernator Nereus w towarzystwie dw贸ch oficer贸w ubranych w czarne, galowe mundury. Podszed艂 do wolnego naro偶nika i usiad艂. 呕o艂nierze bez s艂owa stan臋li za jego krzes艂em, obaj wyprostowani niczym podczas pe艂nienia warty honorowej.
Wszystko to wygl膮da艂o straszliwie sztywno i oficjalnie... i wygl膮da艂oby tak nadal, gdyby nie wspania艂e aromaty, kt贸re zacz臋艂y dobiega膰 siedz膮cych przy stole biesiadnik贸w. 呕o艂膮dek Luke'a pocz膮艂 wyczynia膰 dziwne harce i m艂odzieniec poczu艂 si臋 przez chwil臋 jak prosty ch艂opak ze wsi, kt贸rym w istocie by艂. Wspaniale - pomy艣la艂 - tego tylko nam trzeba, bym o艣mieszy艂 si臋 na oczach tych wszystkich ludzi i narobi艂 wstydu Lei. Po偶a艂owa艂, 偶e nie ma jej og艂ady i nie przywyk艂 do oficjalnych obiad贸w. A przecie偶 stawka by艂a bardzo wysoka.
- Dobry wiecz贸r, Captison. Wasza Wysoko艣膰. Generale, komandorze. - Gubernator spojrza艂 z dziwn膮 uni偶ono艣ci膮 na Dziewczyn臋. - Dobry wiecz贸r, Gaerielo.
Podanie zupy po艂o偶y艂o kres wszelkim rozmowom. Zanim Luke upora艂 si臋 z daniem, senator Belden wci膮gn膮艂 do konwersacji pani膮 Captison, Lei臋 i premiera (i bardzo dobrze: Leia zajmie si臋 urabianiem Beldena i gospodarzy). Gubernator odchyli艂 g艂ow臋 i jeden z 偶o艂nierzy szepta艂 mu co艣 do ucha. Han pilnie 艣ledzi艂 wszystkie poczynania Lei.
Tylko senator Gaeriela Captison nie by艂a zaj臋ta konwersacj膮. Luke zaczerpn膮艂 g艂臋boko powietrza. Ostatecznie niczego nie ryzykowa艂.
- Domy艣lam si臋, 偶e 偶ywi pani silne uprzedzenia do Jedi - zacz膮艂 niepewnie.
Tajemnicze oczy zamruga艂y, na czole pojawi艂y si臋 drobne zmarszczki.
- Tak naprawd臋, to jestem o tym przekonany - kontynuowa艂. - Nie zamierzam ukrywa膰, 偶e rano, w senacie, stara艂em si臋 wyczu膰 reakcje obecnych i dowiedzie膰 si臋, kto spo艣r贸d was sk艂onny b臋dzie wsp贸艂pracowa膰 z Sojuszem.
- Jestem wykszta艂cona w imperialnej dyplomacji, komandorze. - Otar艂a usta serwetk膮 i spojrza艂a poprzez st贸艂 na Beldena. - Ale mo偶liwe, 偶e s膮 w艣r贸d nas sympatycy rebelii. Niekt贸rzy czasem b艂膮dz膮.
Trzeba b臋dzie porozmawia膰 z senatorem Beldenem.
- Chcemy pom贸c wam odeprze膰 Ssi-ruuk贸w - powiedzia艂 spokojnie Luke. - Rano przez dwie godziny omawia艂em z komandorem Thanasem kwesti臋 wsp贸lnej strategii. By艂em u niego w koszarach. Przyj膮艂 do wiadomo艣ci nasz膮 tymczasow膮 obecno艣膰. Czy pani nie mo偶e uczyni膰 tego samego? Nawet dla dobra swych bliskich?
- Jeste艣my wdzi臋czni Sojuszowi za udzielon膮 pomoc. Luke od艂o偶y艂 艂y偶k臋. Uzna艂, 偶e pora przej艣膰 do sedna sprawy.
- Zapewne s膮dzi pani, 偶e potrafi臋 czyta膰 w my艣lach. Nie, wyczuwam jedynie stany emocjonalne i to dopiero wtedy, gdy si臋 postaram. Na co dzie艅 jestem takim samym cz艂owiekiem Jak wszyscy.
- Nie w tym rzecz... - odpar艂a, ale jakby nieco si臋 Uspokoi艂a. Musn臋艂a palcami zwisaj膮cy na z艂otym 艂a艅cuszku medalion. - Ambiwalencja mojej oceny ma... religijne Pod艂o偶e.
Luke'a zatka艂o. Ben i Yoda uczyli go, 偶e Moc zawiera w sobie pierwiastki wszystkich religii i nigdy nie jest z nimi sprzeczna
- A jak pani ocenia Sojusz?
- Na pewno nie tak ostro. Zreszt膮, ma pan racj臋, w tej chwili potrzebujemy pomocy i nic innego nie powinno si臋 liczy膰. - Zacisn臋艂a drobn膮 d艂o艅 na obrusie. - Prosz臋 mi wybaczy膰, je艣li wyda艂am si臋 panu osob膮 z gruntu niewdzi臋czna, ale Ssi-ruukowie naprawd臋 nas przerazili. Poza tym na d艂u偶sz膮 met臋 przyj臋cie waszej pomocy mo偶e doprowadzi膰 do niemi艂ych dla nas reperkusji.
- Tak, jak zdarzy艂o si臋 to z Alderaanem - powiedzia艂 ze smutkiem Luke. - Rozumiem. Strach to najpot臋偶niejsza bro艅 Imperium.
Wbi艂a spojrzenie w talerz z zup膮. Luke wyczu艂 zmieszanie dziewczyny. Wyra藕nie nie wiedzia艂a, co odpowiedzie膰.
- Przepraszam - zreflektowa艂 si臋. - Ale brakuje mi og艂ady. Obcy jest mi 艣wiat dyplomacji.
- To mi艂a odmiana.
U艣miechn臋艂a si臋 lekko, ale bardzo wdzi臋cznie. Robi艂a wra偶e nie. To by艂o co艣 wi臋cej, ni偶 tylko urok chwili. Jej obecno艣膰.. Luke przypomnia艂 sobie przepe艂nione wilgoci膮 puszcze Endoru, upalne noce na piaszczystej Tatooine, hipnotyzuj膮c; blask gwiezdnego py艂u w g艂臋bokim kosmosie...
Do艣膰. Nie pora za wzruszenia, trzeba podtrzymywa膰 rozmow臋. Podano g艂贸wne danie, drobne mi臋czaki i nie znane mi warzywa polan臋 mas艂em. Na stole pojawi艂y si臋 te偶 miseczki pe艂ne bladobrunatnych ziarenek jakiego艣 zbo偶a. Luke rozejrz膮 si臋 i zacz膮艂 rozmy艣la膰 nad odpowiednim w tej sytuacji komplementem. Dziewczyna pozostawa艂a uprzejma, ale zachowywa艂a dystans. W ko艅cu nakrycia znikn臋艂y ze sto艂u.
- Przyznaj臋, 偶e senator Belden budzi moj膮 sympati臋. To przyjaciel waszej rodziny?
- Tak. Od wielu lat, chocia偶 czasami uznawany bywa za dziwaka.
Znaczy, naprawd臋 bliski przyjaciel. Nagle dziewczyna jakby zupe艂nie zmieni艂a front. Si臋gn臋艂a po karafk臋 i nala艂a Luke'owi odrobin臋 jasnopomara艅czowego napoju.
- Prosz臋 tego spr贸bowa膰.
Wreszcie co艣 konkretnego. Luke uj膮艂 naczynie i zakr臋膰 kielichem. Ciecz by艂a g臋sta, powoli, jak syrop sp艂ywa艂a f szklanych 艣ciankach.
- 艢mia艂o. - Gaeriela unios艂a brwi. - To nie trucizna. Najlepszy miejscowy trunek. Odmawiaj膮c, obrazi pan Bakur臋 - Nala艂a sobie podobn膮 porcj臋 i wychyli艂a kielich.
Luke upi艂 odrobin臋. Trunek 偶ywym ogniem sp艂yn膮艂 w g艂膮b gard艂a. Dopiero po chwili poczu艂 bukiet i smak. Wo艅 kwiat贸w d偶ungli zmieszana z najs艂odszymi owocami, jakich w 偶yciu pr贸bowa艂.
Dziewczyna spojrza艂a na niego z uwag膮. Bez w膮tpienia bawi艂o j膮 jego zmieszanie.
- Co to jest? - szepn膮艂 Luke, gasz膮c zimn膮 wod膮 po偶ar w prze艂yku.
- Nektar namana. Jeden z najwa偶niejszych produkt贸w eksportowych planety.
- Nawet rozumiem ju偶 dlaczego.
- Jeszcze? - Si臋gn臋艂a po karafk臋.
- Dzi臋kuj臋, ale nie - u艣miechn膮艂 si臋. - Troch臋 za mocny jak na m贸j gust.
Gaeriela roze艣mia艂a si臋 i nape艂ni艂a sw贸j kielich.
- Spodziewam si臋, 偶e nied艂ugo przyjdzie pora na toast.
- Dobrze by by艂o - powiedzia艂 Luke, a w my艣lach doda艂: O ile gubernator nie popsuje atmosfery.
Poda艂a mu kr膮偶膮c膮 wok贸艂 sto艂u pater臋 z przezroczystymi, 偶贸艂topomara艅czowymi cukierkami.
- Mo偶e tak przyrz膮dzona namana bardziej przypadnie panu do gustu.
Spr贸bowa艂. Smak by艂 niemal identyczny, ca艂o艣膰 za艣 koj膮co 艂agodna. Tropikalne kwiaty... odrobina przyprawy... Zamkn膮艂 oczy, delektuj膮c si臋 i smakiem, i jeszcze czym艣...
- To nie trwa d艂ugo - powiedzia艂a dziewczyna, gdy uni贸s艂 powieki. - Przetworzony stosownie owoc namany wywo艂uje ulotne wra偶enie rozkoszy. Wi臋kszo艣膰 ludzi nie zauwa偶a tego od razu. Po prostu zajadaj膮 naman臋 i jest im dobrze, chocia偶 nie maj膮 poj臋cia dlaczego.
- Wywo艂uje uzale偶nienie?
- Wszystko, co dobre, wywo艂uje uzale偶nienie - powiedzia艂a, odgarniaj膮c kosmyk w艂os贸w opadaj膮cy jej na czo艂o. - Nale偶y uwa偶a膰.
Luke da艂 sobie spok贸j z cukierkami. I tak mia艂 ju偶 wra偶enie, 偶e policzki p艂on膮 mu, pokryte wi艣niowym rumie艅cem. Ale najwa偶niejsze, 偶e Gaeriela zacz臋艂a zachowywa膰 si臋 swobodniej.
- W zasadzie nie jestem upowa偶niona do tego, by wypytywa膰 o pog艂oski... - zacz臋艂a. - Ale prawd膮 jest, 偶e nie otrzymali艣my 偶adnej odpowiedzi od Jego Imperialnej Wysoko艣ci, chocia偶 zwr贸cili艣my si臋 do niego z pro艣b膮 o pomoc. To, co powiedzia艂 pan rano, posz艂o od razu we wszystkich mediach. Jest pan pewien, 偶e on nie 偶yje?
Luke wyczu艂 nagle fal臋 wrogo艣ci. Poszuka艂 藕r贸d艂a. Gubernator spogl膮da艂 ma艂o 偶yczliwie w jego kierunku. Zazdrosny? Czy偶by Nereus mia艂 jakie艣 w艂asne plany wzgl臋dem Gaerieli?
- Imperator biegle operowa艂 Moc膮. Posiada艂 siln膮 aur臋. Ju偶 sam ten fakt sprawi艂, 偶e wyra藕nie odczu艂em jego 艣mier膰 - wyszepta艂.
Ku jego zdumieniu dziewczyna zblad艂a raptownie.
- Nie wiedzia艂am... nie wiedzia艂am, 偶e Jego Wysoko艣膰... Gubernator spojrza艂 na Chewie'ego, a Luke odetchn膮艂 z ulg膮.
- S膮dzi艂a pani, 偶e to domena Jedi? Czy pani religia pot臋pia wszystkich, kt贸rzy s膮 wra偶liwi na Moc i wiedz膮, jak j膮 wykorzysta膰?
Ciekawe jak zareagowa艂aby na wiadomo艣膰, 偶e Imperator omal go nie zabi艂? Ale powiem jej o tym p贸藕niej, gdy b臋dziemy sami - postanowi艂 Luke. - Nie jest to najlepszy moment na wychwalanie Jedi i oskar偶anie Imperatora.
- Chwil臋, chwil臋 - g艂os Hana zag艂uszy艂 wszystkie rozmowy.
- Nie przywyk艂em zasiada膰 do sto艂u z obcymi, generale - stwierdzi艂 Nereus, wspieraj膮c r臋ce o blat sto艂u. - Wasza Wysoko艣膰, przykro mi, ale 艣miem pow膮tpiewa膰 w wasze poczucie dobrego smaku, skoro przyprowadzili艣cie Wookie'ego na oficjalne przyj臋cie, i to w chwili, gdy egzystencja Bakury zagro偶ona jest przez obcych.
Luke zmartwia艂.
Leia sp艂on臋艂a rumie艅cem.
- Je艣li pan... - zacz臋艂a.
- Czy s膮dzi pan, 偶e tylko ludzie... - Han pr贸bowa艂 co艣 powiedzie膰, ale Chewie przerwa艂 mu seri膮 warkni臋膰 i pomruk贸w.
Luke uspokoi艂 si臋, widz膮c, 偶e Wookie panuje nad sob膮. Ostatecznie kud艂aty przyjaciel m贸g艂by bez trudu, jedynie w ramach rozgrzewki, przewr贸ci膰 ca艂y ten ci臋偶ki st贸艂.
- M贸j drugi pilot m贸wi - przet艂umaczy艂 Han, nie okazuj膮c cienia skruchy - 偶e nie 偶yczy sobie, abym go broni艂 zaznaczy艂 jednak, 偶e skoro Ssi-ruukowie poluj膮 na ludzi, ryzykuje mniej ni偶 inni, poniewa偶 nie jest cz艂owiekiem.
Han wykona艂 nieokre艣lony gest 艂y偶k膮 do zupy, kt贸r膮 trzyma艂 w d艂oni, a Chewie warkn膮艂 co艣 pod nosem.
- Tak - kontynuowa艂 Han. - W najgorszym razie spotka go tylko 艣mier膰, naje藕d藕cy bowiem nie u偶ywaj膮 Wookie'ech do zawiadywania androidami.
Chewie odezwa艂 si臋 raz jeszcze.
- M贸wi, 偶e je艣li jest wam potrzebny parlamentariusz, to zg艂asza si臋 na ochotnika.
- Och, tak - zadrwi艂 Nereus. - Wspania艂y pomys艂, generale Solo. Ale nie znamy mowy Ssi-ruuvi. Pewnie nigdy nie zostanie przet艂umaczona. Poza tym Imperium nie zatrudnia... obcych.
Chyba 偶e w roli niewolnik贸w - doda艂 w my艣lach Luke.
- Nigdy? - U艣miechn膮艂 si臋 Han, pochylaj膮c si臋 nad sto艂em. - Nigdy to zbyt wielkie s艂owo, gubernatorze.
- W ka偶dym razie, nic nam nie wiadomo o tym, by komu艣 uda艂o si臋 znale藕膰 klucz do ich mowy - wtr膮ci艂a si臋 Gaeriela. - A nawet, gdyby dokonano tego w jakim艣 innym regionie, pozostaje to dla nas bez znaczenia.
- Wookie i tak nie powt贸rzy tych d藕wi臋k贸w - stwierdzi艂 triumfalnie Nereus. - Przecie偶 oni nie opanowali nawet ludzkiej mowy. Co dopiero m贸wi膰 o tych gwizdach, piskach i kl膮skaniach... Ptasie gadanie. To dlatego nazwali艣my ich fleciakami, chocia偶 brzmi to dziwnie.
- Gubernatorze - powiedzia艂a Leia. - Mo偶e jednak mog艂abym zaoferowa膰 us艂ugi naszego androida, kt贸ry specjalizuje si臋 w funkcjach protokolarnych. To C - 3PO. Zna ponad sze艣膰 milion贸w j臋zyk贸w.
Nereus za艣mia艂 si臋 kr贸tko.
- Android reprezentuj膮cy Imperium wobec obcych? Kiepski pomys艂 - warkn膮艂 opryskliwie.
Leia nie odpowiedzia艂a. Chewie ostentacyjnie rozpar艂 si臋 na krze艣le. Dawa艂 jasno do zrozumienia, co s膮dzi o tym wszystkim i 偶e nigdzie si臋 nie ruszy.
- Jeszcze jedno - odezwa艂 si臋 Nereus. - Je艣li ktokolwiek Bacznie namawia膰 Bakurian do buntu, wszystko jedno, publicznie czy prywatnie, zostanie z miejsca aresztowany. Mam nadziej臋, 偶e dobrze si臋 rozumiemy i nie musz臋 rozwija膰 tego w膮tku?
- Nie, gubernatorze - odpar艂a lodowatym g艂osem Leia. - Mam jednak pewne pytanie. Je艣li wierzy膰 nagraniu, kt贸re przedstawi艂 nam pan w senacie, obcy przybyli na zaproszenie zmar艂ego Imperatora. Czy mo偶e pan to jako艣 wyja艣ni膰?
Nereus uni贸s艂 g艂ow臋.
- Nie zwyk艂em podwa偶a膰 decyzji Imperatora, Wasza Wysoko艣膰.
- Mo偶e mia艂 nadziej臋, 偶e ich pokona - zaproponowa艂
g艂o艣no Belden. Han zako艂ysa艂 si臋 na rze藕bionym krze艣le.
- Albo chcia艂 sprzeda膰 obcym zb臋dnych wi臋藕ni贸w. Luke'owi przyszed艂 do g艂owy pewien pomys艂.
- W艂a艣nie - powiedzia艂 i wszyscy spojrzeli na niego. Niekt贸rzy z zaciekawieniem, inni oburzeni. - Co robi w艂a艣ciciel upraw hydroponicznych z tym, co wyhoduje? Gaeriela wzruszy艂a ramionami.
- Przetwarza, p艂ac膮c towarem w艂a艣cicielowi procesora. Oddaje mu cz臋艣膰 finalnego produktu.
Dzi臋kuj臋, wujku Owen - pomy艣la艂 z wdzi臋czno艣ci膮 Luke.
- Palpatine chcia艂 mie膰 w艂asn膮 flot臋 android贸w bojowych - kontynuowa艂a pani senator. - S膮 zwrotniejsze ni偶 wasze my艣liwce typu TIE i na tyle ma艂e, 偶e mo偶na chroni膰 je tarczami o wi臋kszej mocy.
- To prawda - przyzna艂 Nereus. - Te偶 tak s艂ysza艂em.
- Widzieli艣my je na w艂asne oczy i to z bliska - stwierdzi艂a stanowczo Leia.
Przez kilka sekund panowa艂a cisza, a偶 obecni wznowili indywidualne rozmowy. Han pochyli艂 si臋 do dziewczyny.
- ... to nam nic nie da - us艂ysza艂 Luke. - Wracajmy do hotelu z艂apa膰 troch臋 snu.
- Musz臋... z premierem - pad艂a jeszcze cichsza odpowied藕.
- Czy ten m臋偶czyzna jest m臋偶em ksi臋偶niczki? - wyszepta艂a nagle Gaeriela.
Luke omal nie podskoczy艂, kiedy poczu艂 gor膮cy oddech tu偶 obok swojego ucha.
- Mo偶na to tak okre艣li膰.
Spojrza艂 na Hana. Na kilometr wida膰, jak si臋 drocz膮 - doda艂 w duchu.
- Jest troch臋 szorstki, ale to dobry cz艂owiek. Nie zna艂a pani nigdy nikogo takiego?
- Jak by to powiedzie膰. - Poprawi艂a szal. - W zasadzie tak, zna艂am.
Byli w po艂owie deseru, gdy w jadalni pojawi艂 si臋 jeszcze jeden 偶o艂nierz. Podszed艂 do gubernatora i poprosi艂 go na s艂owo. Odeszli pod obro艣ni臋t膮 winoro艣l膮 艣cian臋.
- Co pani o tym s膮dzi? - mrukn膮艂 Luke do Gaerieli.
Gubernator wr贸ci艂 pi臋膰 minut p贸藕niej. By艂 wyra藕nie wzburzony. A nawet przera偶ony. Gaeriela musia艂a to zauwa偶y膰.
- Co艣 nie tak, Wasza Ekscelencjo? - spyta艂 dono艣nie Luke.
Rozmowy ucich艂y.
Nereus wci膮gn膮艂 g艂臋boko powietrze i przeszy艂 Luke'a spojrzeniem.
- Otrzyma艂em poufn膮 wiadomo艣膰 od Pritticka, admira艂a floty, ale mog臋 wam j膮 przekaza膰. Potwierdza to, co us艂yszeli艣my od rebeliant贸w. Druga Gwiazda 艢mierci zosta艂a zniszczona, Imperator Palpatine uznany zosta艂 za zaginionego, nale偶y przypuszcza膰, 偶e nie 偶yje... Podobnie jak lord Vader. Flota przegrupowuje si臋 w pobli偶u systemu Annaj.
- Teraz ju偶 pan wierzy? - spyta艂a Leia. - Komandor Skywalker by艂 obecny przy 艣mierci Imperatora.
- Ale nie ja go zabi艂em - doda艂 pospiesznie Luke, widz膮c, 偶e cia艂em Gaerieli wstrz膮sn膮艂 dreszcz. - Uczyni艂 to lord Vader. I sam zap艂aci艂 za to 偶yciem. Ja by艂em tylko ich wi臋藕niem.
- I jak uda艂o si臋 panu uciec? - zainteresowa艂 si臋 senator Belden, got贸w s艂ucha膰 podobnych historii cho膰by i do rana.
- Po 艣mierci Imperatora na pok艂adzie zapanowa艂 kompletny chaos. Trwa艂 atak Sojuszu. Znalaz艂em drog臋 na pok艂ad startowy...
Spojrza艂 na Gaeriel臋. Dziewczyna usi艂owa艂a opanowa膰 emocje wywo艂ane zaskakuj膮c膮 wiadomo艣ci膮.
Premier Captison zerwa艂 si臋 z miejsca tak gwa艂townie, 偶e a偶 Przewr贸ci艂 krzes艂o.
- A zatem Imperium nie udzieli nam pomocy? Gubernator Nereus wpatrywa艂 si臋 w Luke'a w zamy艣leniu.
Na og贸艂 potrafi艂 zachowa膰 zimn膮 krew, tym razem by艂 jednak 艣miertelnie przera偶ony.
- Wydaje mi si臋 - powiedzia艂 Skywalker - 偶e flota Imperialna jest zbyt zaj臋ta poszukiwaniem ocala艂ych jednostek, by organizowa膰 jak膮kolwiek pomoc dla prowincjonalnego 艣wiata.
- Co by艂o zasadniczym powodem naszej wyprawy - do. da艂a Leia.
- Zdrowo przetrzepali艣my im sk贸r臋 - wyrwa艂 si臋 Han. Zapad艂o k艂opotliwe milczenie. Mi艂y nastr贸j prysn膮艂. Twar2
Lei pokry艂 rumieniec, by艂a w艣ciek艂a. S艂u偶膮cy podni贸s艂 krzes艂o gospodarza i premier usiad艂. Gubernator potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.
- Ksi臋偶niczko - powiedzia艂, wstaj膮c z miejsca. - Zmuszony jestem prosi膰 was o pomoc. Mam nadziej臋, 偶e wasza flotylla zgodzi si臋 wsp贸艂dzia艂a膰 z naszymi jednostkami na warunkach rozejmu.
Leia wyprostowa艂a si臋.
- Oficjalnego rozejmu, Wasza Ekscelencjo?
- Na tyle oficjalnego, na ile le偶y to w zakresie moich kompetencji.
Dla Luke'a brzmia艂o to do艣膰 podejrzanie, Leia wygl膮da艂a jednak na zadowolon膮. Wsta艂a i poda艂a Nereusowi r臋k臋 Masywna bransoleta l艣ni艂a na jej nadgarstku. Na sali zapanowa艂 troch臋 swobodniejszy nastr贸j. Po raz pierwszy w historii rebelianci i Imperialni mieli walczy膰 rami臋 w rami臋 ze wsp贸lnym wrogiem.
Gubernator 艣cisn膮艂 wyci膮gni臋t膮 r臋k臋 ksi臋偶niczki. Drobna d艂o艅 Lei zgin臋艂a w jego mi臋sistej, okrytej r臋kawiczk膮 艂apie. Nereus uni贸s艂 puchar.
- Za nietypowe porozumienie!
Leia si臋gn臋艂a po kieliszek. Belden i Captison uczynili to samo. Luke nie zwleka艂 d艂u偶ej.
- Odparcie Ssi-ruuk贸w nie b臋dzie 艂atwe - powiedzia艂. Podobnie jak ponowne prze艂kni臋cie tego 艣wi艅stwa, doda艂 w duchu. - Konieczna jest pe艂na wsp贸艂praca.
- W艂a艣nie - ucieszy艂 si臋 Han. - W przeciwnym razie wszyscy sko艅czymy jako androidy Ssi-ruuvi. Wszyscy, bez wyj膮tku.
Gaeriela tr膮ci艂a si臋 pucharem z Luke'em. Nawet ma艂y 艂yk pali艂 偶ywcem gard艂o.
Zbli偶a艂a si臋 pora po偶egnania, ale Luke wola艂by zosta膰 jeszcze troch臋, by nacieszy膰 si臋 towarzystwem pani senator. Dlaczego by艂a taka zdenerwowana?
- Co si臋 sta艂o? - zapyta艂.
Dziewczyna wyra藕nie mia艂a do艣膰 wszystkiego i chcia艂a czym pr臋dzej wsta膰 od sto艂u. Ale Luke nie m贸g艂 pozostawi膰 spraw ich w艂asnemu biegowi.
- Je艣li gubernator nie mo偶e liczy膰 na Gwiazd臋 艢mierci, b臋dzie musia艂 zda膰 si臋 na inne 艣rodki, bardziej bezpo艣rednie...
B臋dzie musia艂 poszuka膰 innego straszaka. Luke potar艂 podbr贸dek.
- Gdyby nie Ssi-ruukowie, czeka艂yby was czystki? Gaeriela poblad艂a.
- Sk膮d pan wie...
- Standardowa procedura. Spotkali艣my si臋 ju偶 z tym na wielu 艣wiatach.
Dziewczyna momentalnie zmieni艂a temat. Po drugiej stronie sto艂u Han i Leia wstali jednocze艣nie, ale poszli w przeciwne strony. Nie wygl膮dali na szcz臋艣liwych.
- Czy naprawd臋 wierzy pani w Imperium? - spyta艂 szeptem Luke.
Zmarszczy艂a brwi i zamruga艂a oczami. Wypiwszy resztk臋 nektaru, wsta艂a od sto艂u. Luke podni贸s艂 si臋 r贸wnie偶.
- To kwestia r贸wnowagi. Wszystko ma swoje ciemne i jasne strony. Nawet Jedi. Tak s膮dz臋.
- Owszem, chyba ma pani racj臋 - mrukn膮艂.
Gdyby tylko ten wiecz贸r m贸g艂 trwa膰 przynajmniej o tydzie艅 d艂u偶ej. Popro艣 j膮 o ponowne spotkanie! ... Czy to Ben, czy te偶 pod艣wiadomo艣膰 podsun臋艂a mu rozwi膮zanie?
- Czy mogliby艣my doko艅czy膰 t臋 rozmow臋 jutro? - zapyta艂 niepewnie.
- Nie wiem, czy b臋d臋 mia艂a czas. - Z wyra藕n膮 ulg膮 poda艂a mu r臋k臋.
Luke przypomnia艂 sobie, jak imperialny oficer poca艂owa艂 d艂o艅 Lei. Mo偶e tutaj jest taki zwyczaj?
Zaryzykowa艂. Nie wyrwa艂a si臋. Jej sk贸ra pachnia艂a jak owoc namany. Staraj膮c si臋 opanowa膰 emocje, musn膮艂 jedynie jej d艂o艅. Na nic wi臋cej si臋 nie odwa偶y艂.
Dziewczyna u艣cisn臋艂a jego r臋k臋, po czym podesz艂a do senatora Beldena. Luke zosta艂 sam. Usi艂owa艂 wyobrazi膰 sobie, jak by to by艂o, gdyby w przysz艂o艣ci Gaeriela...
Postanowi艂, 偶e wykorzysta Moc, ale musi znale藕膰 spos贸b, by doko艅czy膰 t臋 rozmow臋.
ROZDZIA艁 10
Dev zerwa艂 si臋 na r贸wne nogi. Obudzi艂 si臋 nagle. Le偶a艂 na pok艂adzie w ciep艂ym pomieszczeniu, wok贸艂 migota艂y liczne 艣wiate艂ka, cisz臋 przerywa艂o popiskiwanie rozmaitych mechanizm贸w. Wkl臋s艂a 艣ciana 艂ukiem przechodzi艂a w sufit.
To musi by膰 mostek kapita艅ski - pomy艣la艂 Dev. Rzadko pozwalano mu zagl膮da膰 a偶 tutaj, mostek by艂 terenem najpilniej strze偶onym. Obok B艂臋kitno艂uskiego sta艂 kapitan kr膮偶ownika „Shriwirr" oraz admira艂 Ivpikkis. Wszyscy trzej wpatrywali si臋 w Deva.
Widocznie pojawienie si臋 drugiej istoty obdarzonej zdolno艣ci膮 poskramiania Mocy uznana zosta艂a za spraw臋 najwy偶szej wagi.
Dlaczego? Wiedzia艂, ale ju偶 zapomnia艂. Co oni z nim zrobili? Jakie sztuczki zastosowali wobec jego umys艂u? Czy by艂 teraz sob膮, czy kim艣 zupe艂nie innym? Manipulacja... A mo偶e kontakt z obcym przybyszem, chocia偶 kr贸tki, zamiesza艂 mu w g艂owie?
- Powt贸rz, co powiedzia艂e艣 Starszemu - rozkaza艂 Firwirrung. - Czy by艂o to podobne do sposobu, w jaki odczuwa艂e艣 obecno艣膰 matki, tyle 偶e dotyczy艂o samca?
Dev ledwo pami臋ta艂 lekkie mu艣ni臋cia jej umys艂u. Wpatrzony w metalowe p艂yty pok艂adu, zat臋skni艂 nagle za domem. Nie zdarzy艂o mu si臋 to od chwili, gdy spotka艂 nowych pan贸w i uzna艂 ich za w艂a艣ciw膮 rodzin臋.
- Podobne - odpar艂 cicho. - Ale nie identyczne.
- Pod jakim wzgl臋dem?
- Ten tutaj, ma swoj膮... posta膰. Ma za sob膮 ten sam trening, co matka, ale ona... ona by艂a o wiele s艂absza.
Admira艂 spojrza艂 lewym okiem na Deva, a potem na kapitana - Firwirrung zastuka艂 pazurami przednich 艂ap.
- Ten jest o wiele mocniejszy? - spyta艂?
- Popatrz na mnie.
B艂臋kitno艂uski przysun膮艂 艂eb do twarzy ch艂opca i wbi艂 w niego przenikliwy wzrok. Dev poczu艂 rado艣膰 i podniecenie. Nareszcie doszed艂 do siebie. To by艂a jego prawdziwa osobowo艣膰. Kocha艂 ich!
- Tak, to znaczy, 偶e je偶eli jest wytrenowany, mo偶e nawi膮zywa膰 kontakt z innymi nawet na spor膮 odleg艂o艣膰!
- To ciekawe - zauwa偶y艂 Firwirrung. - Jak wielki dystans wchodzi w gr臋?
Dev poczu艂 nag艂y przyp艂yw entuzjazmu dla sprawy.
- Nie wiem - odpowiedzia艂. - Ale 艣mier膰 Imperatora wyczu艂em dla was z odleg艂o艣ci wielu lat 艣wietlnych.
- To prawda - gwizdn膮艂 B艂臋kitno艂uski, klepi膮c Firwirrunga w rami臋. - Czy maj膮c do艣膰 silny bezpo艣redni kontakt, by艂by艣 w stanie zawiadywa膰 na odleg艂o艣膰 procesem przekazywania?
- Zapewne. - Firwirrung a偶 machn膮艂 ogonem z wra偶enia. - Musieliby艣my zmodyfikowa膰 aparatur臋... tak, aby by艂a zdolna do utrzymania tej silnej jednostki przy 偶yciu w stanie hipnozy, energia musia艂aby nap艂ywa膰 spoza systemu...
Admira艂 Ivpikkis te偶 poruszy艂 nerwowo ogonem.
- Linia przesy艂owa s艂u偶膮ca do kontaktu z lud藕mi. W ten spos贸b mogliby艣my podbi膰 nie tylko ten 艣wiat, ale ca艂y kosmos.
Wyczuwaj膮c ich podniecenie, Dev spl贸t艂 palce i zacisn膮艂 mocno d艂onie.
- Uwa偶am, 偶e powinni艣my zmieni膰 strategi臋 - stwierdzi艂 admira艂. - Najpierw trzeba odizolowa膰 tego silnego i przetestowa膰 nasz pomys艂. Je艣li rzecz zadzia艂a, b臋dziemy mogli wezwa膰 g艂贸wne si艂y floty...
Pogr膮偶yli si臋 w rozmowie, m贸wili tak szybko, 偶e Dev prawie ich nie rozumia艂. B艂臋kitno艂uski przesta艂 zwraca膰 na niego uwag臋. Dev si臋 zaniepokoi艂. Zawsze by艂 ich ulubie艅cem, ukochan膮 ludzk膮 postaci膮. Czy偶by mieli zamiar go odtr膮ci膰?
Owszem, m贸g艂by sta膰 si臋 wreszcie androidem bojowym, ale za jak膮 cen臋? Co艣 si臋 tu nie zgadza艂o. Transfer mia艂 by膰 nagrod膮, a nie...
Mog膮 zgodzi膰 si臋 na proces po to jedynie, 偶eby si臋 go pozby膰. Owszem, pragn膮艂 metalowego cia艂a, ale pragn膮艂 te偶 mi艂o艣ci.
Wszyscy trzej odwr贸cili si臋 jednocze艣nie do Deva. Firwirrung pog艂aska艂 go po ramieniu, zostawiaj膮c czerwone pr臋gi.
- Pom贸偶 nam. Si臋gnij Moc膮 jak najdalej. Powiedz, jak si臋 nazywa ten osobnik i gdzie jest. Pom贸偶 nam go znale藕膰.
- Panie - wyszepta艂 Dev. - Czy zawsze b臋dziesz mi ufa艂? Firwirrung wzmocni艂 u艣cisk 艂apy, wyciskaj膮c 艂zy z oczu Deva.
- Nigdy nie w膮tpili艣my w twoje ca艂kowite oddanie. Chyba nie b臋dziesz tego kwestionowa艂.
- Nie, nie.
Dev a偶 poblad艂. Firwirrung by艂 jego rodzin膮, jego kabina by艂a domem Deva. Ludzko艣膰 si臋 nie liczy艂a. Je艣li Firwirrung go odtr膮ci, c贸偶 pozostanie?
- Devie Sibwarro - odezwa艂 si臋 B艂臋kitno艂uski - potrzebujemy twej pomocy jak nigdy dot膮d.
Dev nie m贸g艂 oderwa膰 spojrzenia od Firwirrunga. Technik zawsze utrzymywa艂, 偶e kocha Sibwarr臋, ale czy powiedzia艂 to kiedykolwiek wprost? Roztrz臋siony Dev cofn膮艂 si臋 o krok.
Jaki艣 P'w'eck chwyci艂 go za ramiona i pchn膮艂 w kierunku B艂臋kitno艂uskiego. Starszy wyci膮gn膮艂 艂ap臋 ze strzykawk膮.
Nie powinni tego robi膰. Sam zastrzyk prawie nie boli, ale Dev pami臋ta艂, jakie wywo艂uje skutki. Jak mog膮 by膰 tak okrutni, po tym wszystkim, co dla nich zrobi艂. Przecie偶 go kochali? Szczeg贸lnie Firwirrung. Dev nagle przypomnia艂 sobie wszystko. Takie sytuacje ju偶 si臋 zdarza艂y. Nie raz i nie dwa. Oni potrafili by膰 okrutni.
To by艂a w艂a艣ciwa pami臋膰. To by艂 prawdziwy Dev Sibwarra, cz艂owiek odrodzony poprzez kontakt z przybyszem... Ale nie potrafi przecie偶 przezwyci臋偶y膰 dzia艂ania narkotyk贸w ani oprze膰 si臋 dominacji B艂臋kitno艂uskiego. By艂 bezradny, znika艂, odchodzi艂...
Zastrzyk odpr臋偶y艂 go jak nigdy dot膮d, chocia偶 Dev stawia艂 op贸r. By艂o co艣, czego nie chcia艂 zapomnie膰. Firwirrung pochyli艂 si臋 nad ch艂opakiem.
- Si臋gnij jak najdalej, Dev. Pom贸偶 nam. Gdzie on jest? Jak si臋 nazywa? Jak mo偶emy go znale藕膰?
Nap艂ywaj膮ce do oczu 艂zy zamaza艂y obraz g艂owy Firwirrunga. W ko艅cu jednak Dev st艂umi艂 偶al, zacisn膮艂 powieki i uciek艂
Moc. Wszech艣wiat otworzy艂 si臋 i tylko mgliste aury jego pan贸w zamigota艂y na chwil臋 tu偶 obok.
Przybysz by艂 wci膮偶 bardzo blisko, r贸wnie silny, jak przedtem, niezaprzeczalnie rodzaju m臋skiego. Bratnia dusza. Jednak tu偶 obok majaczy艂a druga po艣wiata, o wiele s艂absza, niemal gin膮ca w blasku pierwszej, jakby 偶e艅ska. Echo? Dev nie potrafi艂 tego poj膮膰. Wiedzia艂 teraz tylko jedno, wszelka mi艂o艣膰 i poczucie bezpiecze艅stwa wi膮偶膮 si臋 z Firwirrungiem i tylko z nim. Jak ognia unika艂 dotykania aury przybysza.
- Jest w stolicy - mrukn膮艂 na wp贸艂 艣wiadom swych s艂贸w. - W Salis D'aar. Nazywa si臋 Skywalker. Chodz膮cy Po niebie. Marzyciel - pr贸bowa艂 przet艂umaczy膰 swym panom obco brzmi膮ce nazwisko.
W ko艅cu, wyczerpany, otworzy艂 oczy. Firwirrung promienia艂 szcz臋艣ciem. Nie mia艂, rzecz jasna, poj臋cia, ile zazdro艣ci wzbudzi艂o w Devie zainteresowanie jego pana obcym przybyszem. Dev cierpia艂, ale nikogo to nie obchodzi艂o. Mo偶e Ssi-ruukowie w og贸le nie wiedzieli, co to jest zazdro艣膰.
- Marzyciel - powt贸rzy艂 B艂臋kitno艂uski. - Pomy艣lna to wr贸偶ba, takie nazwisko. Dobrze si臋 spisa艂e艣, Dev.
Dev odpr臋偶y艂 si臋, nie rezygnuj膮c z percepcji w polu Mocy. Wyczuwa艂 rado艣膰 swych pan贸w, ale tak偶e ich chciwo艣膰. Maj膮c nieograniczone praktycznie zasoby ludzi, a tym samym android贸w bojowych, admira艂 Ivpikkis m贸g艂 w kr贸tkim czasie podbi膰 ca艂y znany wszech艣wiat. Dev nale偶a艂 do jego planu.
Mimo wszystko czu艂 si臋 poni偶ony. Co prawda mia艂 偶al do przybysza, 偶e si臋 pojawi艂, ale mimo wszystko pragn膮艂 z nim kontaktu. To by艂o takie mi艂e i 艂agodne... po偶egnanie.
Firwirrung pochyli艂 nad nim 艂eb.
- Czujesz si臋 nieszcz臋艣liwy, Dev?
Hu艣tawka emocji, kt贸re odczu艂 w ostatnich minutach upewni艂a go, 偶e jeszcze jedno takie prze偶ycie, a zacznie mu grozi膰 ob艂臋d. Zamkn膮艂 oczy i pokiwa艂 g艂ow膮.
- Jestem zadowolony, panie.
Nienawidz臋 ci臋, nienawidz臋 ci臋, nienawidz臋. Nie pozbawi膮 Mnie cz艂owiecze艅stwa. Do艣膰 igrania z moim umys艂em - powtarza艂 sobie w duchu, ale nie na wiele si臋 to zda艂o.
Nie m贸g艂 nienawidzi膰 Firwirrunga, ojca i matki w jednej osobie, rodziny, jedynej, ju偶 od pi臋ciu lat posiadanej rodziny. Emocje powoli s艂ab艂y. O艣mieli艂 si臋 otworzy膰 oczy.
- Panie - szepn膮艂 - najwy偶sz膮 rozkosz膮 jest pomaganie tym, kt贸rzy mnie kochaj膮. - Zmusi艂 si臋, by spojrze膰 czule na Firwirrunga.
Szef mrukn膮艂 co艣 w zamy艣leniu, na ch艂odno rozwa偶aj膮c manifestacj臋 uczu膰 Deva. W ko艅cu tr膮ci艂 B艂臋kitno艂uskiego 艂ap膮.
- Starszy, Dev dor贸s艂 do tego, by w pe艂ni pokocha膰 nasz膮 ras臋. Daj mu troch臋 wi臋cej swobody. Niech postanowienie, by s艂u偶y膰 mi wiernie, b臋dzie jego w艂asn膮, w pe艂ni przemy艣lan膮 decyzj膮. To uczucie wy偶szego rz臋du.
Dev zadr偶a艂. Firwirrung zniewoli艂 ju偶 jego dusz臋, odebra艂 mu woln膮 wol臋, a teraz chcia艂, by Dev sam narzuci艂 sobie jeszcze cia艣niejsze p臋ta. To m贸g艂 by膰 pierwszy i zasadniczy b艂膮d Firwirrunga.
Jak umia艂 najlepiej, Dev powt贸rzy艂 gest Ssi-ruuvi, k艂ad膮c d艂o艅 na g贸rnej ko艅czynie Firwirrunga.
- To jest m贸j pan - zanuci艂, chocia偶 w ka偶dej chwili mog艂o si臋 zdarzy膰, 偶e B艂臋kitno艂uski spojrzy mu w oczy i wyczuje oszustwo.
- Widzicie? - powiedzia艂 Firwirrung. - Jeste艣my sobie coraz bli偶si.
- No to bierz swego ulubie艅ca i znikaj - rozkaza艂 admira艂 Ivpikkis. - Czeka nas sporo pracy. R贸b z nim, co chcesz, byle odpowiednio modyfikowa艂 aparatur臋 dla tego tam... Marzyciela.
Firwirrung pokiwa艂 z powag膮 wielkim 艂bem i skierowa艂 si臋 do w艂azu.
Dev ruszy艂 za nim, a ka偶dy krok oddalaj膮cy go od B艂臋kitno艂uskiego by艂 jednocze艣nie krokiem ku wolno艣ci. Wyszli na korytarz i w艂az zatrzasn膮艂 si臋 za Firwirrungiem.
Godzin臋 p贸藕niej Dev zwin膮艂 si臋 po艣rodku ciep艂ej wn臋ki sypialnej. Firwirrung zapomnia艂 o nim, zaj臋ty kre艣leniem schemat贸w. Ch艂opak usi艂owa艂 przypomnie膰 sobie, w jaki spos贸b matka uczy艂a go nawi膮zywania kontaktu. Min臋艂o ju偶 pi臋膰 lat, na dodatek ostatnie prze偶ycia mocno go wyczerpa艂y. Najch臋tniej le偶a艂by tak w ciep艂ym gnie藕dzie, snuj膮c koj膮ce wspomnienia.
Ale musia艂 spr贸bowa膰 i to teraz, zanim B艂臋kitno艂uski zn贸w si臋 za niego we藕mie. Nie mia艂 wiele czasu. W ko艅cu Ssi-ruukowie i tak pewnie go przy艂api膮. Nawet je艣li nie, to czeka艂a go jeszcze rutynowa kontrola odbywaj膮ca si臋 co dziesi臋膰 lub pi臋tna艣cie dni i to niezale偶nie od rzeczywistych potrzeb. Zap艂aci w贸wczas g艂臋bsz膮 ni偶 zwykle ingerencj膮 w jego umys艂, ale winien by艂 gatunkowi ludzkiemu ten jeden wysi艂ek.
Zamkn膮艂 oczy i st艂umi艂 gorycz, 偶al i nadziej臋. Strach nie chcia艂 ust膮pi膰, os艂abiaj膮c odbi贸r wra偶e艅, ale i tak uda艂o si臋 Devowi wnikn膮膰 w pole Mocy.
Niemal natychmiast ponownie wyczu艂 przybysza. Musn膮艂 jego aur臋, by zwr贸ci膰 na siebie uwag臋, a potem przes艂a艂 pilne i nader istotne ostrze偶enie.
Odtr膮cone koce odlecia艂y w ciemno艣膰. Jedno z podgrzewanych okry膰 zsun臋艂o si臋 na pod艂og臋. Przez kr贸tk膮 chwil臋 Luke nie m贸g艂 sobie przypomnie膰, co w艂a艣ciwie go obudzi艂o. Ale sen wr贸ci艂: ciemno艣膰 i strach. Przestroga. Ludzko艣膰 w niebezpiecze艅stwie... za jego spraw膮. Obcy chc膮 uczyni膰 z niego wi臋藕nia, by...
Ufff...
Po艂o偶y艂 si臋 na wznak i westchn膮艂 g艂臋boko. R2, kt贸ry sta艂 przy 艂贸偶ku pisn膮艂 co艣 niezrozumiale.
- W porz膮dku - rzuci艂 Luke.
Co za sen. Trzeba strzec si臋 podobnych infiltracji. Mo偶e jest ostatnim i pierwszym Jedi, ale nie znaczy to jeszcze, by mia艂 jakie艣 podejrzane zamiary wobec ca艂ej ludzko艣ci.
Ale wra偶enie nie ust臋powa艂o. Mo偶e to nie by艂 zwyk艂y sen? Mo偶e kto艣 chcia艂 go ostrzec?
- Ben? Obi-Wan? O co tu chodzi?
Mniejsza o to. Wypytywanie nic nie da. Lepiej poszuka膰 odpowiedzi w sobie.
Odrzuciwszy l臋k i fa艂szyw膮 pokor臋, rozwa偶y艂 sens ostrze偶enia w odniesieniu do znanych mu metod i zamiar贸w Ssi-ruuk贸w. W tym kontek艣cie ca艂a sprawa nabiera艂a sensu. Zimny dreszcz przebieg艂 mu po plecach.
Na czym polega艂 b艂膮d Kenobiego? Straszliwy b艂膮d. Nie Powinien go tutaj wysy艂a膰. Ale Jedi te偶 czasem b艂膮dz膮. Yoda by艂 przekonany, 偶e Luke zginie w Mie艣cie w Chmurach. Ben wierzy艂, 偶e uda mu si臋 wyszkoli膰 Anakina Skywalkera.
Luke zwin膮艂 si臋, przybieraj膮c pozycj臋 p艂odow膮. Je偶eli Yoda i Kenobi pope艂niali omy艂ki, mog艂y si臋 one zdarza膰 r贸wnie偶 Luke'owi. Mog艂y by膰 fatalne w skutkach...
Przysz艂o艣膰 poka偶e, czy ostrze偶enie by艂o prawdziwe. I to ta najbli偶sza. Jakakolwiek sugestia czy cie艅 podejrzenia, 偶e obecno艣膰 Jedi mo偶e pom贸c Ssi-ruukom wygra膰 t臋 wojn臋, b臋dzie tego dowodem.
Uspokoi艂 si臋, opanowa艂 oddech i bicie serca. Spr贸bowa艂 zerkn膮膰 w przysz艂o艣膰. Niekt贸re sprawy pozostawa艂y niejasne, inne wydawa艂y si臋 ca艂kiem nieprawdopodobne. Sekundy, mi - nuty, miesi膮ce... ale jest. Oto mapa Imperium Ssi-ruuvi rozci膮gaj膮cego si臋 a偶 do 艢wiat贸w Centralnych. Tak jak obawia艂 si臋 tego Han, wpadli w pu艂apk臋. O wiele jednak straszniejsz膮, ni偶 mo偶na by艂o przewidzie膰.
Istnia艂a powa偶na szansa, 偶e Ssi-ruukowie podbij膮 Bakur臋.
Dev przekr臋ci艂 si臋 na bok i wpi艂 kurczowo palce w poduszki. Tam naprawd臋 by艂 Jedi. Tym razem wyczu艂 wyra藕nie jego siln膮 osobowo艣膰. Siln膮 i opanowan膮, nawet w chwili przebudzenia.
Kabina by艂a jasno o艣wietlona, ale Dev nie czu艂 si臋 jeszcze wypocz臋ty.
- Panie? - spyta艂. - Czy czas wstawa膰? Firwirrung wydosta艂 si臋 z legowiska.
- Alarm na pok艂adzie. Ale tylko dla mnie. 艢pij dalej. Dev zwin膮艂 si臋 w k艂臋bek. K膮tem oka 艣ledzi艂 sytuacj臋. Drzwi
odsun臋艂y si臋 i w otworze pojawi艂 si臋 masywny 艂eb.
- Wejd藕 - gwizdn膮艂 zaskoczony Firwirrung. - Witam. B艂臋kitno艂uski ruszy艂 prosto ku wn臋ce sypialnej. Dev chcia艂 si臋 wyprostowa膰, ale mi臋艣nie odm贸wi艂y mu pos艂usze艅stwa. Wiedzia艂, co go czeka. Starszy namy艣li艂 si臋 jednak i zamierza艂 zabra膰 si臋 za umys艂 podopiecznego. Z torby zawieszonej na ramieniu B艂臋kitno艂uskiego wystawa艂a kolba promiennika.
- Admira艂 Ivpikkis postanowi艂 powierzy膰 naszemu ludzkiemu sprzymierze艅cowi now膮 misj臋 - zagwizda艂 B艂臋kitno艂uski. - Wcze艣niej jednak trzeba podda膰 go pe艂nej terapii
Dev poczu艂 przyp艂yw paniki. Ucieka膰. Ale dok膮d? Firwirrung zmru偶y艂 艣lepia.
- Zatem powierzam go twojej opiece, przyjacielu.
B艂臋kitno艂uski obj膮艂 pazurami praw膮 r臋k臋 Deva i szarpni臋ciem postawi艂 go na nogi. Ch艂opak ledwo z艂apa艂 r贸wnowag臋.
Starszy pu艣ci艂 go.
- Id藕 przede mn膮 - zagwizda艂. - Firwirrung pod膮偶y za nami.
Dev powl贸k艂 si臋 mrocznym korytarzem. Panowa艂a tu umowna noc. M贸g艂 tego unikn膮膰. M贸g艂 przetrwa膰 jeszcze chwil臋, gdyby powstrzyma艂 si臋 od dzia艂ania i poprzesta艂 na swobodzie my艣li... Ale zosta艂o mu tylko kilka minut. A je艣li B艂臋kitno艂uski zahipnotyzuje go, lub podda dzia艂aniu narkotyk贸w i zmusi do wyjawienia tego, co niedawno uczyni艂... W贸wczas Ssi-ruukowie po prostu go zabij膮. Zmarnuj膮 jego energi臋 偶yciow膮, by wy艂adowa膰 sw贸j gniew. Widzia艂 ju偶, jak masakrowali ogonami opornego P'w'ecka.
Co gorsza, je艣li dowiedz膮 si臋, 偶e Skywalker zna prawd臋 i oczekuje ich, wymy艣l膮 inny spos贸b, 偶eby go porwa膰. Wyrusz膮 wi臋ksz膮 liczb膮, wi臋ksz膮 si艂膮, u偶yj膮 innego sprz臋tu. Nawet Jedi im si臋 nie oprze. Galaktyka padnie.
Tylko jedna droga ucieczki przychodzi艂a Devowi do g艂owy. Niewiele wiedzia艂 wprawdzie o Mocy, ale powinno mu si臋 uda膰 wywo艂a膰 charakterystyczny dla terapii trans, a tym samym unikn膮膰 wst臋pnego przes艂uchania pod wp艂ywem hipnozy.
Nie. Terapia zabije w nim ponownie Deva Sibwarr臋, zabije w nim cz艂owieka. Zapomni wtedy, 偶e mo偶na by膰 wolnym.
Wolnym? Na jak d艂ugo? Skrzywi艂 si臋, zwiesiwszy g艂ow臋. Tyle razy ju偶 usi艂owa艂 kszta艂towa膰 swoje 偶ycie i wszystko na darmo. Znowu przegrywa艂. Tym razem mo偶e ocali膰 wiele milion贸w ludzkich istnie艅... i jednego Jedi. Niewielka to ofiara wobec takiej stawki. Pomo偶e im, je艣li tylko b臋dzie m贸g艂. Pomo偶e, uszanuje pami臋膰 matki.
Unosz膮c g艂ow臋 wy偶ej ni偶 kiedykolwiek w ci膮gu ostatnich pi臋ciu lat, Dev poprowadzi艂 B艂臋kitno艂uskiego ku dobrze znajomym drzwiom.
- Obudzi艂e艣 si臋, drobiazgu?
Dev zamruga艂 oczami. Le偶a艂 na ciep艂ym pok艂adzie, obok pary ow艂osionych, pazurzastych 艂ap. Zna艂 t臋 艣piewn膮 mow臋, kojarzy艂 zapach. B艂臋kitny 艂eb przysun膮艂 si臋 bli偶ej. Dev poczu艂 si臋 tak, jakby przed chwil膮 si臋 narodzi艂.
- Uleczy艂em ci臋 - powiedzia艂...?
Dev usi艂owa艂 przypomnie膰 sobie jego imi臋.
- Witaj zn贸w na tym pi臋knym 艣wiecie.
- B艂臋kitno艂uski! 艁zy zak艂opotania pociek艂y po policzkach m艂odzie艅ca.
- Dzi臋kuj臋 - wyszepta艂.
- Zostawi艂em jedynie te my艣li, emocje i wspomnienia, kt贸re dodadz膮 ci si艂. Usun膮艂em wszystko, co mog艂oby komplikowa膰 ci 偶ycie.
B艂臋kitno艂uski skrzy偶owa艂 smuk艂e r臋ce na piersi. Dev odetchn膮艂 g艂臋boko i rado艣nie.
- Czuj臋 si臋 taki czysty.
Nie pami臋ta艂, dlaczego Starszy podda艂 go terapii. Nie m贸g艂 tego pami臋ta膰 nigdy. Widocznie takie wspomnienie utrudni艂oby pe艂ne oddanie kochanym w艂adcom, nie pozwoli艂oby zazna膰 spokoju. Dbali o niego. Ka偶dy, kto tak dba o przyjaciela, musi by膰 z gruntu dobry. To na pewno nie艂atwe zadanie.
Firwirrung czeka艂 za drzwiami kabiny B艂臋kitno艂uskiego. Zmarszczona sk贸ra na g艂owie 艣wiadczy艂a o tym, 偶e si臋 niepokoi艂. Jego pan martwi艂 si臋 o niego! A wi臋c leczono go z naprawd臋 powa偶nej choroby!
- Czuj臋 si臋 o wiele lepiej, m贸j panie - wyrwa艂 si臋 Dev. - Dzi臋kuj臋 naszemu kochanemu Starszemu. I tobie te偶 dzi臋kuj臋.
Firwirrung dotkn膮艂 jego ramienia 艂ap膮 i pokiwa艂 艂bem.
- Witaj - powiedzia艂, lekko wysuwaj膮c znajduj膮ce si臋 na koniuszkach j臋zyk贸w narz膮dy w臋chu.
- Teraz mo偶emy uda膰 si臋 wszyscy do admira艂a Ivpikkisa - zanuci艂 B艂臋kitno艂uski.
Ach, tak, misja. Ju偶 pami臋ta艂 i o niej. Zaszczyt, najwy偶szy przywilej wsp贸艂tworzenia Imperium Ssi-ruuvi. Dev szed艂 przygarbiony pomi臋dzy swymi panami. Pozbawione pazur贸w d艂onie zaciska艂y si臋 i rozwiera艂y. Mia艂 bia艂e oczy, sk贸r臋 pokryt膮 w艂osem, rachityczne i cuchn膮ce cia艂o bez ogona. Kim偶e by艂, aby zas艂u偶y膰 sobie na ich towarzystwo, radosn膮 s艂u偶b臋, ciekawe i pracowite 偶ycie? To przecie偶 wielki zaszczyt.
Dzwonek wyrwa艂 Luke'a z drzemki. Pok贸j pogr膮偶ony by艂 w mroku, tylko przy 艂贸偶ku migota艂o ma艂e 艣wiate艂ko.
- Co takiego? - spyta艂 niezbyt przytomnie. 艢ni艂o mu si臋 co艣 upiornego... nie, to by艂o ostrze偶enie. - Co jest?
- Komandor Skywalker? - odezwa艂 si臋 m臋ski g艂os. - Nie 艣pi pan?
- Genialne pytanie. Czy co艣 si臋 sta艂o?
- M贸wi臋 w imieniu zarz膮du portu kosmicznego Salis D'aar. Dosz艂o do incydentu z udzia艂em pa艅skich oddzia艂贸w. Trzymamy w kompleksie kilka pojazd贸w przeznaczonych do u偶ytku s艂u偶bowego. Jak szybko mo偶e pan dotrze膰 do l膮dowiska na dachu?
Pu艂apka? Czy mia艂o to co艣 wsp贸lnego z proroczym snem? Wyskoczy艂 z ciep艂ego 艂贸偶ka. W zasadzie si臋 wyspa艂, b贸l te偶 przesta艂 dokucza膰.
- Ju偶 biegn臋.
Ubra艂 si臋 pospiesznie i postanowi艂 obudzi膰 Chewie'ego. Lepiej, 偶eby kto艣 mu towarzyszy艂, a Wookie i tak nie musi si臋 ubiera膰. Poza tym ma bystre oczy, potrafi my艣le膰, no i jest silny. Han niech zostanie z Lei膮. Wspomina艂a co艣 o czekaj膮cym j膮 rano 艣niadaniu z wujkiem Gaerieli.
Incydent. Rebelianci szukaj膮cy guza...?
No dobra. Ostatecznie to te偶 tylko ludzie. Z艂apa艂 miecz 艣wietlny.
Pobieg艂 do pokoju Chewie'ego. Wola艂 jednak nie podchodzi膰 zbyt blisko. Wyrwany raptownie ze snu Wookie bywa gro藕ny.
- Chewie - wyszepta艂. - Obud藕 si臋. Mamy k艂opoty.
- Zwolnij troch臋.
Chewie skr臋ci艂 na drog臋 dojazdow膮 do portu. Stanowisko dwunaste le偶a艂o za nast臋pn膮 przecznic膮, prowadz膮c膮 do wie偶y kontrolnej. O艣wietlona by艂a tylko cz臋艣膰 terenu, w dali miga艂y nik艂e ogniki, jakby strzelano z blastera. Kto艣 wy艂膮czy艂 zasilanie, albo po prostu porozbija艂 latarnie. Gdzie podzia艂y si臋 miejscowe s艂u偶by porz膮dkowe?
Skr臋cili w lewo, min臋li blok stanowiska dwunastego i dotarli do wysokiej, metalowej bramy. By艂a otwarta i nie strze偶ona. Mo偶e wartownicy poszli sprawdzi膰 przyczyny zamieszania. Luke poprawi艂 kurtk臋. Nocne powietrze by艂o ch艂odne i wilgotne.
Cztery wielofunkcyjne stanowiska tworzy艂y jedno skupisko, po艣rodku kt贸rego wzniesiono dwa schodz膮ce si臋 pod k膮tem prostym parterowe baraki pe艂ni膮ce funkcj臋 do艣膰 obskurnej kantyny. Kto艣 sta艂 obok nich i macha艂 do przyby艂ych.
Chewie zaparkowa艂 pojazd pomi臋dzy budynkami. Gdy wy艂膮czy艂 silnik, zaleg艂a martwa cisza, po chwili rozleg艂 si臋 wystrza艂 z blastera. Po plecach Luke'a przebieg艂 dreszcz. Okolica zaja艣nia艂a na moment i Luke dostrzeg艂 kratownic臋 rusztowa艅, a tak偶e ciemnow艂os膮 sylwetk臋 sadz膮c膮 wielkimi susami w kierunku kantyny.
- Manchisco! - krzykn膮艂. - Co si臋 tu dzieje?
Dowodz膮ca „Szkwa艂em" pani kapitan odsun臋艂a energicznym ruchem warkoczyki.
- Nasi sprzymierze艅cy... s膮 tam... twierdz膮, 偶e dopadli dw贸ch Ssi-ruuk贸w pod jednym z naszych statk贸w i trzymaj膮 ich w szachu. Nie mog臋 podej艣膰 do艣膰 blisko, by to sprawdzi膰 Strzelaj膮 do wszystkiego, co si臋 rusza.
- Czy nikt nie ma lornety z mno偶nikiem? - Han posiada tak膮, ale „Sok贸艂" znajduje si臋 膰wier膰 kilometra st膮d.
Manchisco potrz膮sn臋艂a g艂ow膮.
- No dobra, idziemy. Ty te偶, Chewie! - Luke pobieg艂 w kierunku rusztowa艅. Po drodze odpi膮艂 miecz 艣wietlny.
Zanim dotarli na miejsce, rozleg艂y si臋 krzyki.
- Hej! Wy tam! Zmykajcie, je艣li nie macie broni. Obcy wyl膮dowali! Zabili dw贸ch naszych!
Manchisco wybra艂a niepewne schronienie za niewielkim modu艂em naprawczym, Chewie przysun膮艂 si臋 do kratownicy.
- Ssi-ruukowie nie zabijaliby ludzi - mrukn膮艂 Luke. - Oni potrzebuj膮 wi臋藕ni贸w. Chewie, kryj mnie! - Je艣li to naprawd臋 byli Ssi-ruukowie, to lepiej b臋dzie zmierzy膰 si臋 z nimi samemu. Mniejsza o ostrze偶enia.
Tak naprawd臋 jednak Luke nie mia艂 poj臋cia, czego si臋 spodziewa膰. W blasku w艂膮czonego miecza dostrzeg艂 Chewie'ego, kt贸ry celowa艂 w mrok z kuszy.
- Zosta艅 tam - szepn膮艂. - Bli偶ej nie trzeba. Zn贸w zapad艂a cisza.
- Wszyscy wstrzyma膰 ogie艅 - krzykn膮艂 Luke.
Krok po kroku ruszy艂 naprz贸d. Nik艂y blask broni musia艂 starczy膰 za ca艂e o艣wietlenie stanowiska dwunastego.
Obszed艂 statek Sojuszu. Na ziemi pod nim le偶a艂y dwie ludzkie sylwetki. Min膮艂 je, ca艂y spi臋ty, got贸w do obrony. Przed nim b艂ysn臋艂y elementy kolejnego rusztowania.
- Jest tam kto? Pokaza膰 si臋!
Zza os艂ony wychyn臋艂a kopulasta g艂owa Calamarianina. Po chwili pojawi艂 si臋 nast臋pny. Luke j臋kn膮艂 i podbieg艂 do nich.
- A wy sk膮d si臋 tu wzi臋li艣cie? - spyta艂 stanowczym tonem.
- Jeste艣my na przepustce - sykn膮艂 stoj膮cy bli偶ej, prostuj膮c sztywny ko艂nierz munduru.
- Samowolka?
Przecie偶 ich dow贸dca musia艂 mie膰 chyba wa偶niejsze sprawy na g艂owie ni偶...
- 呕adne takie, komandorze. - Calamarianin a偶 zamacha艂 r臋kami. - Przysz艂a nasza kolej. Te偶 jeste艣my zm臋czeni. Ale ci tutaj nas naszli i...
- I dw贸ch zabili艣cie?
- Komandorze, oni nas zaatakowali! By艂o ich dziesi臋ciu! pierwsi zacz臋li strzela膰! W tej chwili Luke 偶a艂owa艂, 偶e nie zosta艂 na Endorze.
- Jeden z was niech idzie ze mn膮.
- Czy to konieczne? - Rozm贸wca a偶 si臋 cofn膮艂, mocniej 艣ciskaj膮c blaster w d艂oniach.
- To rozkaz - powiedzia艂 cicho Luke. - Za mn膮. Blisko 偶ebym m贸g艂 ci臋 kry膰.
Powoli wyszed艂 z ukrycia za rusztowaniem. Kto艣 strzeli艂 z oddali i Luke musia艂 odbi膰 艂adunek kling膮 miecza.
- Wstrzyma膰 ogie艅! Chewie, je艣li b臋dzie trzeba, to mo偶esz naszpikowa膰 ich strza艂ami!
Wookie rykn膮艂 na tyle g艂o艣no, 偶e wszyscy musieli go s艂ysze膰.
- W porz膮dku. Idziemy.
Ruszyli nieco wolniej, jako 偶e Calamarianin nie by艂 zdolny do szybkiego marszu. Wycofali si臋 w kierunku najbli偶szego statku, starannie omijaj膮c oba cia艂a.
- Chewie, gdzie jeste艣?
Zn贸w pad艂 strza艂. Po chwili kolejny. Luke odbi艂 je odruchowo.
Nagle ogie艅 usta艂. Rusztowanie zaskrzypia艂o osobliwie. Chwil臋 potem da艂 si臋 s艂ysze膰 st艂umiony ryk w艣ciek艂ego Chewie'ego. Luke uni贸s艂 miecz, by o艣wietli膰 teren. W g贸rze kilka ciemnych postaci czepia艂o si臋 kurczowo pr臋t贸w rusztowania, puszczaj膮c blastery, kt贸re z hukiem spada艂y na ziemi臋.
- Dobra robota, Chewie. Wystarczy. Wszyscy na d贸艂, przyjrzymy si臋, co z was za ptaszki. Ci tutaj to Calamarianie, a nie Ssi-ruukowie. Przyjrzyjcie im si臋 lepiej! - Kto艣 pogdera艂 co艣 na g贸rze, ale nikt si臋 nie pokaza艂. - Z艂azi膰! - krzykn膮艂 Luke, trac膮c cierpliwo艣膰.
Min臋艂y trzy sekundy, Chewie sapn膮艂 gro藕nie.
Podzia艂a艂o. Ujrzeli dziesi臋ciu ludzi, o艣miu m艂odzie艅c贸w i dwie dziewczyny. Wszyscy mieli na sobie obszerne, bufiaste P艂aszcze i ciep艂e czapki. Prawdopodobnie pozbyli si臋 ju偶 broni. Jeden, ni偶szy i szczuplejszy ni偶 pozostali, wskaza艂 na Calamarianina.
- On ma racj臋, to nie jest fleciak.
Luke rozpozna艂 g艂os. To ten cz艂owiek usi艂owa艂 ich ostrzec.
Do przodu przepchn膮艂 si臋 wysoki osobnik o wy艂upiastych zezowatych i podkr膮偶onych oczach. To prawda, 偶e zielone 艣wiat艂o nie dodaje nikomu urody, ale ten nawet w blasku dnia musia艂 prezentowa膰 si臋 upiornie.
- Spokojnie, Vane - powiedzia艂 do ni偶szego. Chudzielec zamilk艂 i przysun膮艂 si臋 do Luke'a i Calamarianina. W o艣wietlonym kr臋gu pojawi艂a si臋 Tessa Manchisco gotowa zabija膰 samym tylko spojrzeniem.
- Ten dok zarezerwowany zosta艂 dla si艂 Sojuszu - powiedzia艂 Luke. - Co tu robicie?
Chudzielec skrzy偶owa艂 r臋ce na piersi.
- To nasza planeta, rycerzyku. B臋dziemy wdzi臋czni, je艣li zadbasz, aby te nieopierzone ryby i inne kud艂ate stwory trzyma艂y si臋 od niej z daleka.
S艂ysz膮c to, Chewie zbli偶y艂 si臋 o kilka krok贸w do grupki intruz贸w.
Luke musia艂 si臋 dowiedzie膰, o co tu chodzi, i to szybko. Czy to podejrzane towarzystwo pojawi艂o si臋 tu z w艂asnej g艂upoty, czy te偶 mo偶e przys艂ali ich Imperialni? Szczup艂y Bakurianin sta艂 na tyle blisko, by Luke m贸g艂 spr贸bowa膰 wybada膰 jego umys艂. Czu艂, 偶e motywy dzia艂ania ch艂opaka by艂y w pe艂ni uzasadnione i nie mia艂y nic wsp贸lnego z ciemn膮 stron膮 Mocy.
Waha艂 si臋 jednak przed bardziej wnikliwym sondowaniem, poprzestaj膮c na odczytaniu emocji (zmieszanie, strach, zak艂opotanie, podejrzliwo艣膰...). W ko艅cu si臋gn膮艂 jednak g艂臋biej.
Okaza艂o si臋, 偶e nie musia艂 zapuszcza膰 si臋 zbyt daleko. Szybko stwierdzi艂, 偶e dostan膮 nagrod臋 z biura gubernatora, je艣li zbli偶膮 si臋 po cichu do stanowiska dwunastego i sprawdz膮, czy Ssi-ruukowie nie dokonali infiltracji Bakury poprzez zamkni臋ty dla wy艂膮cznego u偶ytku Sojuszu teren l膮dowiska.
Luke opu艣ci艂 miecz i zerwa艂 kontakt.
- Wracajcie do dom贸w. - Mia艂 nadziej臋, 偶e w jego tonie da艂o si臋 wyczu膰 wystarczaj膮co wiele obrzydzenia. - Powiedzcie gubernatorowi, 偶e sami pilnujemy porz膮dku na stanowisku dwunastym.
Nikt si臋 nie ruszy艂.
Chewie rykn膮艂 tym razem tak, 偶e a偶 ziemia zadr偶a艂a.
- Id藕cie. Wierzcie mi, on si臋 dopiero zaczyna denerwowa膰 Chudzielec podszed艂 do bezw艂adnych cia艂. Po chwili do艂膮czyli do niego inni. Powoli ca艂a grupa skierowa艂a si臋 ku bramie stanowiska dwunastego, unosz膮c martwych towarzyszy.
Dopiero gdy znale藕li si臋 na zewn膮trz, zap艂on臋艂y 艣wiat艂a na obwa艂owaniu doku.
Kto艣 musia艂 pilnie czuwa膰 nad ca艂膮 t膮 imprez膮. Gdy przyjdzie co do czego, oka偶e si臋, 偶e miejscowa s艂u偶ba porz膮dkowa by艂a nadzwyczaj zaj臋ta czym艣 nader istotnym w doku drugim, sz贸stym lub dziewi膮tym.
Luke westchn膮艂 ci臋偶ko.
- Chod藕my sprawdzi膰, czy wszystko w porz膮dku z „Soko艂em", Chewie.
Kiedy 3PO obudzi艂 rano Lei臋, znalaz艂a wiadomo艣膰 od Luke'a, 偶e wzi膮艂 Chewie'ego i pojechali do portu sprawdzi膰, jak post臋puj膮 naprawy. Ubra艂a si臋 pospiesznie w 艂azience i upi臋艂a w艂osy. Wracaj膮c, dostrzeg艂a k膮tem oka sylwetk臋 wysokiego m臋偶czyzny, kt贸ry sta艂 pod 艣ciennym obrazem. Zamar艂a w p贸艂 kroku. Posta膰 l艣ni艂a blado, a krajobraz miasta wyra藕nie prze艣wieca艂 przez jego cia艂o.
Luke opowiada艂 jej kiedy艣, 偶e czasami widywa艂 Kenobiego po 艣mierci. Leia cofn臋艂a si臋 przera偶ona. Ten upi贸r nie przypomina艂 starszego pana. W og贸le nikogo jej nie przypomina艂.
Ktokolwiek to by艂, pojawi艂 si臋 tu jako element obcy i nieproszony. Dziewczyna poszuka艂a spojrzeniem broni, ale czy blaster mo偶e by膰 skuteczny przeciwko takim zjawom? A je艣li to nie jest duch?
- Kim jeste艣? - wyj膮ka艂a. - Pilnuj lepiej swoich spraw.
- Nie b贸j si臋 mnie - odpar艂a 艂agodnie posta膰. - Przeka偶 Luke'owi, by strzeg艂 si臋 strachu. Strach jest wys艂annikiem ciemnej strony Mocy.
Kto jest na tyle bezczelny, by u偶ywa膰 jej sypialni jako skrzynki kontaktowej? Jaki艣 tubylec? Imperialny?
- Kim jeste艣?
Upiorny go艣膰 przesun膮艂 si臋 w mroczniejszy k膮t pokoju i jego Posta膰 zaja艣nia艂a silniejszym blaskiem. By艂 wysoki, mia艂 przyjemn膮 twarz i czarne w艂osy.
- Jestem twoim ojcem, Leio.
Vader. Leia czu艂a, jak narasta w niej strach i z艂o艣膰...
- Nie b贸j si臋 mnie, Leio - powt贸rzy艂. - Wiele ju偶 mi wybaczono, ale niejedno pragn膮艂bym jeszcze odpokutowa膰.
Musz臋 usun膮膰 gniew z twego serca i twych my艣li. Gniew te偶 przynale偶y do ciemnej strony Mocy.
Nie, blaster nie za艂atwi tego kaznodziei. Nawet za 偶ycia ojciec potrafi艂 odbija膰 r臋k膮 艂adunki. Widzia艂a kiedy艣, jak robi艂 to w Mie艣cie w Chmurach.
- Zostaw mnie - wyj膮ka艂a przera偶ona. - Zgi艅, przepadnij, rozp艂y艅 si臋 w powietrzu, lub zr贸b cokolwiek, ale zostaw mnie w spokoju.
- Poczekaj.
Nie rusza艂 si臋 spod 艣ciany. Wydawa艂 jej si臋 teraz jaki艣 mniejszy.
- Nie jestem ju偶 tym, kogo si臋 ba艂a艣. Czy nie mo偶esz spojrze膰 na mnie jak na kogo艣, kogo dopiero co pozna艂a艣, zamiast widzie膰 wci膮偶 we mnie wroga?
Zbyt g艂臋boko siedzia艂 w niej strach przed Darthem Vaderem.
- Nie odtworzysz Alderaanu. Nie wskrzesisz ludzi, kt贸rych zamordowa艂e艣. Nie ukoisz 偶alu wd贸w i sierot. Nie naprawisz szk贸d, kt贸re wyrz膮dzi艂e艣 Sojuszowi.
Leia czu艂a, 偶e ta patetyczna mowa rozdrapuje na nowo stare rany.
- Ostatecznie jednak wzmocni艂em Sojusz, chocia偶 nie takie by艂y moje zamiary.
Wyci膮gn膮艂 ku niej l艣ni膮c膮 r臋k臋. Dziwnie brzmia艂 ten melodyjny g艂os. Jedynym rozpoznawalnym 艣ladem dawnej postaci by艂a blado艣膰 oblicza, tak d艂ugo skrywanego za czarn膮 mask膮 systemu podtrzymywania 偶ycia. - Lecz teraz sprawy wygl膮daj膮 inaczej. Nadchodz膮 zmiany. Mo偶liwe, 偶e nigdy ju偶 nie zdo艂am ci臋 odnale藕膰.
Obejrza艂a si臋. Blaster nie le偶a艂 a偶 tak daleko. Mo偶e by jednak spr贸bowa膰?
- S艂ucham.
- Nie ma usprawiedliwienia dla mych... poczyna艅. Jednak偶e tw贸j brat ocali艂 mnie od wiecznych ciemno艣ci. Musisz mi uwierzy膰.
- Opowiada艂 mi. - Skrzy偶owa艂a ramiona i obj臋艂a 艂okcie d艂o艅mi. - Ale ja nie jestem Luke'em. Ani twym mistrzem i nauczycielem. Ani spowiednikiem. Z艂o艣liwym zrz膮dzeniem losu jestem jedynie twoj膮 c贸rk膮.
- To sprawka Mocy, nie losu - zaprzeczy艂. - I by艂 w tym ukryty pewien zamys艂. Dumny jestem, 偶e okaza艂a艣 si臋 silna. Nie prosz臋 o odpuszczenie grzech贸w. Prosz臋 tylko o wybaczenie.
- Mnie prosisz? A czemu nie zwr贸cisz si臋 z tym do Hana? On troch臋 wi臋cej przez ciebie wycierpia艂.
- Mog臋 to uczyni膰 jedynie za twoim po艣rednictwem. M贸j czas si臋 ko艅czy.
Lei zasch艂o w gardle.
- Jestem niemal gotowa ci wybaczy膰, 偶e mnie torturowa艂e艣. 呕e wyrz膮dzi艂e艣 tyle z艂a r贸偶nym ludziom... bo dzi臋ki tobie w艂a艣nie wiele 艣wiat贸w przyst膮pi艂o do Sojuszu. Ale okrucie艅stwo wobec Hana... nie. Za moim po艣rednictwem nie uzyskasz jego wybaczenia. Nigdy.
Posta膰 mala艂a wyra藕nie.
- „Nigdy" to zbyt wielkie s艂owo, moje dziecko.
Darth Vader pouczaj膮cy j膮 w kwestii cn贸t i warto艣ci absolutnych?
- Nigdy ci nie wybacz臋. Zdematerializuj si臋. Odejd藕.
- Mo偶liwe, 偶e ju偶 si臋 nie spotkamy, ale je艣li mnie zawo艂asz, to us艂ysz臋. B臋d臋 czuwa艂 na wypadek, gdyby艣 zmieni艂a zdanie.
Jak 艣mia艂? Po tych wszystkich okrucie艅stwach i pod艂o艣ciach. Na przysz艂o艣膰, niech Luke z nim gada. Ona ma dosy膰.
Jak Luke m贸g艂 przyj膮膰 tak spokojnie nowin臋, 偶e to Vader by艂 ich ojcem? Jak mo偶e z tym 偶y膰?
Wybieg艂a z sypialni. Pierwsze promienie dnia wpada艂y przez okno, wydobywaj膮c z mroku 偶贸艂te 艣ciany i ciemn膮 wyk艂adzin臋 pod艂ogow膮. Han zerwa艂 si臋 z kanapy, stoj膮cej w rogu salonu.
- Sp贸藕nisz si臋, Wasza Wysoko艣膰. 3PO ju偶 drepta艂 w ich kierunku.
- Jeste艣 gotowa, pani...
Z艂apa艂a wy艂膮cznik, uciszy艂a gadaj膮c膮 maszynk臋 i spojrza艂a z l臋kiem na drzwi sypialni. Nikt jednak nie stan膮艂 w progu.
- Jak on m贸g艂! - mamrota艂a. - Nie mia艂 prawa! To moje 偶ycie!
Han spojrza艂 najpierw na zastyg艂ego w groteskowej pozie androida, potem na ni膮, w ko艅cu wykrzywi艂 si臋 niemi艂osiernie.
- Kto niby? Aha! Ten tw贸j kapitan dzwoni艂 do ciebie? Zalotnik...
- Tylko jedno ci w g艂owie? - krzykn臋艂a, 艂api膮c za najbli偶sz膮 poduszk臋. - Ta twoja 偶a艂osna, wstr臋tna zazdro艣膰! Vader ta by艂, o艣le! Ale ty od razu... ach, szkoda gada膰!
- Chwileczk臋, ksi臋偶niczko. - Han pokaza艂 puste d艂onie, na wszelki wypadek... - Vader nie 偶yje. Luke spali艂 jego zw艂oki. Pojecha艂em tam nawet, 偶eby na w艂asne oczy zobaczy膰 t臋 kupk臋 popio艂u.
- To by艂o tylko cia艂o. Ja widzia艂am w艂a艣nie... ca艂膮 reszt臋.
- Te偶 zaczynasz miewa膰 widzenia? - spyta艂, wciskaj膮c d艂onie do kieszeni i unosz膮c znacz膮co brwi. - Albo robisz si臋 coraz lepsza w te klocki, albo Luke ma na ciebie z艂y wp艂yw.
- Mo偶e jedno i drugie - odpar艂a z wyrzutem. - Gdyby tak jeszcze zechcia艂 objawi膰 mi si臋 duch Yody. Albo genera艂a Kenobiego. Z nimi mog艂abym sobie przynajmniej pogada膰. A tu kto przychodzi?
Zniech臋cona, upu艣ci艂a poduszk臋 i uderzy艂a pi臋艣ci膮 w 艣cian臋.
- Spokojnie. To naprawd臋 nie moja wina.
- Wiem.
Teraz na dodatek bola艂a j膮 r臋ka. Opar艂a si臋 o 艣cian臋 i raz jeszcze spojrza艂a na drzwi sypialni.
- Czego chcia艂?
- Spodoba ci si臋. Przyszed艂 przeprosi膰. Han za艣mia艂 si臋 kr贸tko.
- W艂a艣nie. Te偶 tak to widz臋 - mrukn臋艂a Leia.
- Mocna rzecz. Starasz si臋 wymaza膰 z pami臋ci wszystko, co wi膮za艂o si臋 z tym go艣ciem, a tu prosz臋... Pewnego dnia przychodzi bladym 艣witem i pcha si臋 do sypialni. Jednak... Mo偶e tym samym najgorsze ju偶 min臋艂o?
- Nie min臋艂o. - Bezradnie opu艣ci艂a r臋ce. - On wci膮偶 tu jest. Ja... - Zabrak艂o jej st贸w. Zamkn臋艂a oczy.
- No to co? - Han podszed艂 i po艂o偶y艂 jej r臋k臋 na ramieniu. - Bez tego wszystkiego, co potrafi艂, nie sta艂by si臋 tak wielk膮 postaci膮 w Imperium. Nikt nie powt贸rzy jego numer贸w. Ty masz te same zdolno艣ci co on, tylko inaczej ich u偶ywasz!
Jak on mo偶e by膰 tak niewra偶liwy? Tak grubosk贸rny...
- Serdeczne dzi臋ki, Han. - Mimo wszystko Leia rozwa偶a艂a mo偶liwo艣膰 ataku na Hana.
- Leia? - Han rozpostar艂 ramiona. - Przykro mi. Te偶 uwa偶am, 偶e nie ma si臋 z czego cieszy膰. I przepraszani, 偶e czepi艂em si臋 tego go艣cia z Alderaanu.
Wci膮gn臋艂a powoli powietrze i zn贸w opar艂a si臋 o 艣cian臋.
- Zejd藕 mi z oczu.
- Dobrze, dobrze. Niech b臋dzie. Rozumiem aluzj臋. Obszed艂 zamaszystym krokiem kanap臋.
- Han, poczekaj!
Lei zrobi艂o si臋 go 偶al. Po co wci膮偶 przelewa sw贸j gniew na kogo艣, kogo wcale nie pragnie skrzywdzi膰? Han dotar艂 ju偶 niemal do drzwi.
- Han... to Vader si臋 we mnie odzywa. Co ja poradz臋, 偶e taka jestem.
Han zatrzyma艂 si臋 obok komputera i odwr贸ci艂 powoli.
- Niezupe艂nie. To po pierwsze. Po drugie, to wi臋cej w tobie Skywalkera seniora ni偶 Vadera.
To nazwisko, noszone r贸wnie偶 przez Luke'a, nie budzi艂o z艂ych skojarze艅. A w艂a艣ciwie... Nagle przysz艂a jej do g艂owy pewna my艣l. Jaki by艂 Vader, nim zosta艂 Vaderem?
- Jedno ci powiem. Rz膮dy potrzebuj膮 si臋 nawzajem. Wszystkie stworzenia, du偶e i ma艂e, te偶 potrzebuj膮 si臋 nawzajem. Ludzie nie s膮 inni.
W艂a艣nie, rz膮dy... Sp贸藕ni si臋 na 艣niadanie z premierem.
- 艢wi臋ta prawda - stwierdzi艂a, podchodz膮c do stoj膮cego wci膮偶 obok kanapy Hana. - W ka偶dym razie ju偶 poszed艂 sobie. Mo偶e nie b臋dzie mnie wi臋cej niepokoi艂.
- To by艂oby nie藕le.
Han musn膮艂 jej ciasno zawini臋te warkocze. Wyj臋艂a spinki i rozpu艣ci艂a w艂osy. Przygl膮da艂 si臋 jej z uwag膮, gdy rozprostowywa艂a splecione pasma.
- Ale i tak mu nie wybacz臋 - powiedzia艂a cicho.
- Na pewno dobrze si臋 czujesz?
Pog艂aska艂 ciemn膮 kaskad臋 w艂os贸w, potem obj膮艂 dziewczyn臋 w pasie. Jego rami臋 okaza艂o si臋 ca艂kiem wygodnym oparciem.
- Kocham ci臋, Nerfie Herderze.
- Wiem.
- Wiesz?
Pog艂aska艂 j膮 po karku.
- A nie powinienem?
- Przepraszam - wyszepta艂a, prostuj膮c g艂ow臋. Jej usta znalaz艂y si臋 w okolicy jego brody.
Uznaj膮c to za zaproszenie, Han pochyli艂 si臋 i poca艂owa艂 dziewczyn臋, kt贸ra ch臋tnie odda艂a pieszczot臋. Zastygli tak, delektuj膮c si臋 t膮 wspania艂膮 chwil膮, ws艂uchiwali si臋 w bicie swych serc.
W ko艅cu komputer przerwa艂 im sielank臋.
- Mmmmm! - usi艂owa艂 krzykn膮膰 Han, jego usta by艂y Wci膮偶 zaj臋te. - No nie! - odezwa艂 si臋, uwolniwszy je wreszcie. - To nie jest mi艂e!
Leia roze艣mia艂a si臋, przypomnia艂a sobie, jak bardzo zdesperowana czu艂a si臋 jeszcze przed chwil膮 i odrzuci艂a w艂osy do ty艂u
- Odbierzesz? Czy ja mam podej艣膰?
- Jeste艣 kochana - Han obejrza艂 j膮 sobie od st贸p d0 g艂贸w - tylko, 偶e...
- Chcesz powiedzie膰, 偶e nikt nie powinien mnie w tym stanie ogl膮da膰?
- No, wygl膮dasz ma艂o oficjalnie - zgodzi艂 si臋, kiwaj膮c g艂ow膮. - Ja odbior臋.
Leia odsun臋艂a si臋, a Han nacisn膮艂 odpowiedni klawisz.
- Luke! Co nowego?
- Mieli艣my ma艂e k艂opoty.
Leia wr贸ci艂a przed kamer臋 aparatu. Luke wygl膮da艂 ca艂kiem spokojnie. Spr贸bowa艂a si臋gn膮膰 go polem Mocy, ale jej si臋 nie uda艂o. Musia艂a by膰 zbyt... podniecona.
- My艣la艂am, 偶e pojecha艂e艣 zaj膮膰 si臋 naprawami - stwierdzi艂a.
- Wola艂em nie zostawia膰 wiadomo艣ci w powszechnie dost臋pnym komputerze. Za艂oga Mon Calamari dosta艂a wczoraj przepustki. Kilku Bakurian szwendaj膮cych si臋 za namow膮 gubernatora wok贸艂 naszego stanowiska zauwa偶y艂o ich. Pomy艣leli, 偶e to Ssi-ruukowie wyl膮dowali. Do chwili gdy przyby艂em, Calamarianie zd膮偶yli trafi膰 dw贸ch miejscowych w samoobronie.
- Och, nie.
Czy to nie przekre艣li szans na rozejm?
- Szkoda, 偶e mnie tam nie by艂o - mrukn膮艂 Han. - Ale wygl膮da na to, 偶e i tak sobie poradzi艂e艣.
Luke przytakn膮艂.
- By艂o jeszcze ciemno, ale miecz 艣wietlny wystarczy艂 zamiast latarni. Gdy wzi臋li艣my si臋 za nich razem z Chewie'em, Bakurianie przyjrzeli si臋 bli偶ej naszym ludziom i przestali strzela膰.
- Ca艂kiem nie藕le si臋 spisa艂e艣, wie艣niaku.
- Chwileczk臋, Luke. - Leia zn贸w odgarn臋艂a w艂osy na plecy. - A co z rannymi Bakurianami?
Brat zacisn膮艂 usta i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.
- Powiedzia艂em co艣 o rannych? Niestety. Nie 偶yj膮. Trzeba przeprosi膰 oficjalnie ich rodziny. Czy mo偶esz zrobi膰 to za mnie? Lepiej radzisz sobie z takimi sprawami.
Lei wcale si臋 to nie podoba艂o, ale przyzna艂a mu racj臋. Te偶 by艂a zdania, 偶e nale偶y wykaza膰 maksimum taktu i dyplomacji.
- Dobrze, za艂atwi臋 to.
Raz jeszcze spr贸bowa艂a dosi臋gn膮膰 Luke'a w polu Mocy i tym razem jej si臋 uda艂o, jednak to, co odkry艂a, zmrozi艂o jej krew w 偶y艂ach. Co艣 mrocznego, gro藕nego kry艂o si臋 w jego my艣lach.
- Luke, czy nic wi臋cej si臋 nie wydarzy艂o? - zapyta艂a niepewnie.
- Porozmawiamy p贸藕niej. To nie jest bezpieczne 艂膮cze. Luke by艂 naprawd臋 przera偶ony. Tej nocy musia艂o spotka膰 go co艣, o czym nie wiedzieli. Han spojrza艂 wymownie na Lei臋, ale ta tylko potrz膮sn臋艂a g艂ow膮.
- Poczekam. Jedziemy teraz z Hanem do premiera. Przeprosz臋 go w pierwszej kolejno艣ci. Wezm臋 ze sob膮 oba androidy. Spr贸bujemy prze艂o偶y膰 j臋zyk obcych.
- Dobrze. Artoo powinien by膰 pod艂膮czony do komputera znajduj膮cego si臋 w mojej sypialni. Zostawiam tu Chewie'ego, by dopilnowa艂 spokoju. Potem spr贸buj臋 skontaktowa膰 si臋 z Beldenem. O ile go znajd臋.
- Z Beldenem?
- Seniorem izby. Mam pewne podejrzenia.
- Dotycz膮ce strzelaniny? - spyta艂 Han.
- W艂a艣nie. Do zobaczenia. Obraz znikn膮艂.
- Przypuszczam, 偶e im szybciej zaczniemy dzia艂a膰, tym wi臋ksza szansa, 偶e uda nam si臋 wyj艣膰 ca艂o z tej draki.
Leia si臋gn臋艂a do klawiatury.
- Uprzedz臋 premiera, 偶e si臋 sp贸藕nimy.
Bardzo dobrze, 偶e nie wyszli we w艂a艣ciwym czasie, w贸wczas Luke nie zasta艂by ich w hotelu.
Marszcz膮c brwi, wystuka艂a numer premiera. Mo偶e kt贸rego艣 dnia zdecyduje si臋 przyj膮膰 przeprosiny Vadera. Anakina Skywalkera. Kimkolwiek by艂. Ostatecznie zachowa艂 si臋 do艣膰 uprzejmie.
I dalej j膮 obserwuje? W艣ciekle pogrozi艂a pi臋艣ci膮 niewidzialnemu adwersarzowi.
ROZDZIA艁 11
Luke wyszed艂 z budki 艂膮czno艣ci obok stanowiska dwunastego i podzi臋kowa艂 losowi, 偶e nie zadzwoni艂 do hotelu z kantyny, gdzie by艂y zwyk艂e telefony. Widok twarzy Lei i Hana upewni艂 go, 偶e sprawy mi臋dzy przyjaci贸艂mi maj膮 si臋 ca艂kiem dobrze. Korzystaj膮c z okazji, sporz膮dzi艂 pobie偶ny raport dotycz膮cy ostatnich wydarze艅 i zajrza艂 do spisu adresowego.
Chewie sta艂 na stra偶y. Luke podszed艂 do niego i z艂apa艂 go za futro.
- Dzi臋ki, stary.
Wookie poklepa艂 m艂odzie艅ca po ramieniu, po czym obszed艂 podniszczon膮 kantyn臋 i skierowa艂 si臋 do „Soko艂a". Przeprowadzili ju偶 drobiazgowe 艣ledztwo, kt贸re wykaza艂o, 偶e 偶adna z za艂贸g statk贸w Sojuszu nie ponosi odpowiedzialno艣ci za wypadek.
Kapitan Manchisco czeka艂a w baraku. Sta艂a oparta o karbowan膮 艣cian臋 g艂贸wnej sali.
- Wybiera si臋 pan gdzie艣, komandorze? - Na pewno przygotowa艂a si臋 starannie do wyj艣cia na przepustk臋, ale kurz l膮dowiska zd膮偶y艂 poznaczy膰 jej mundur bia艂ymi smugami. Do warkoczyk贸w przyczepi艂y si臋 kawa艂ki li艣ci i ga艂膮zek, niew膮tpliwie pami膮tka po porannych przygodach.
Przed zej艣ciem ze statku poinformowa艂a nawigatora Duro, 偶e otrzyma potr贸jn膮 stawk臋 za nadgodziny, je艣li tylko zgodzi si臋 pozosta膰 na pok艂adzie. Luke po偶a艂owa艂, 偶e dow贸dca Mon Calamari nie wpad艂 wcze艣niej na ten sam pomys艂. Chyba sta膰 jeszcze Sojusz na wyp艂acenie tych kilku dodatkowych kredyt贸w, je艣li ma to pom贸c w unikni臋ciu konflikt贸w z mieszka艅cami Bakury.
- Jak tw贸j statek? - spyta艂 pani膮 kapitan.
- Mieli艣my troch臋 k艂opot贸w z prawoburtow膮 tarcz膮. Jest ju偶 naprawiona, ale musia艂am wpu艣ci膰 na pok艂ad ekip臋 imperialnych technik贸w. Thanas ma ju偶 pewnie w komputerze wszystko, co zdo艂ali wytropi膰.
- Ale zrobili chocia偶, co trzeba?
- Chyba spisali si臋 dobrze. - Wzruszy艂a ramionami. - nie wiem, czy ju偶 ci o tym m贸wi艂am, ale zyskujesz przy bli偶szym poznaniu.
- Ja tak偶e lubi臋 z tob膮 pracowa膰. Mamy tu jeszcze wiele do zrobienia. Jej twarz nieco si臋 rozpogodzi艂a.
- Podobno jeste艣 specjalist膮 od przewidywania przysz艂o艣ci, ale mam dziwne przeczucie, 偶e nie spotkamy si臋 ju偶 nigdy wi臋cej.
Ponowne ostrze偶enie? Czy偶by Manchisco te偶 potrafi艂a wyczuwa膰 niekt贸re sprawy?
- Nie wiem - odpar艂 szczerze. - Przysz艂o艣膰 jest zmienna.
- Mniejsza z tym. Robimy, co mo偶emy. I jak d艂ugo mo偶emy. Co pan o tym my艣li, komandorze?
- Zgadzam si臋 z pani膮.
Przez bram臋 przejecha艂 pojazd antigrav, wy艂adowany cz艂onkami za艂贸g statk贸w Sojuszu. Tego w艂a艣nie Luke potrzebowa艂. 艢lizgacz, kt贸rym przyby艂, nale偶a艂 do portu i zarz膮d z miejsca si臋 o niego upomnia艂.
- To by艂a paskudna noc - zauwa偶y艂a Manchisco. - Miejmy nadziej臋, 偶e ju偶 si臋 nie powt贸rzy.
Za艂oganci mieli niewyra藕ne spojrzenia, ale nie wygl膮dali na wrogo nastawionych.
- Je艣li o nich chodzi to chyba wszystko w porz膮dku. Niech Moc b臋dzie z tob膮, pani kapitan - po偶egna艂 si臋 Luke.
Zarekwirowa艂 艢lizgacz i skierowa艂 si臋 na drog臋 wyjazdow膮.
Pi臋膰 minut p贸藕niej parkowa艂 na dachu wie偶owca mieszkalnego. Apartament senatora Beldena mie艣ci艂 si臋 w pobli偶u wind. Luke przyg艂adzi艂 w艂osy, obci膮gn膮艂 szary mundur i si臋gn膮艂 do dzwonka.
Czekaj膮c pod drzwiami, zlustrowa艂 korytarz w obu kierunkach. By艂o tu wiele drzwi. Mroczne wn臋trze wyra藕nie kontrastowa艂o z wystawn膮 rezydencj膮 Captison贸w. Mo偶e Beldenowie mieli posiad艂o艣膰 poza centrum, a mo偶e po prostu gubernator zadba艂, aby dysydenci nie op艂ywali w kredyty.
Drzwi odsun臋艂y si臋 i Luke wszed艂... Gaeriela? A co ona tutaj robi? - Luke by艂 naprawd臋 zaskoczony.
- Ja... c贸偶, dzie艅 dobry. Chcia艂em porozmawia膰 z senatorem Beldenem.
- Nie ma go w domu.
Ju偶 mia艂 zamiar wymkn膮膰 si臋 po cichu na korytarz, gdy z g艂臋bi mieszkania dobieg艂 skrzekliwy g艂os:
- Wpu艣膰 go, Gaeri. Niech wejdzie.
- To pani Belden. Nie jest z ni膮 najlepiej. - Wyszepta艂a dziewczyna i dotkn臋艂a palcami czo艂a, precyzuj膮c o jaki rodzaj choroby chodzi. - Prosz臋 wej艣膰 na chwil臋. Clis, jej piel臋gniarka, ma jakie艣 k艂opoty rodzinne, wi臋c dzisiaj ja podaj臋 herbat臋.
- Przywitam si臋 tylko - mrukn膮艂. - Nie chcia艂bym przeszkadza膰.
Starsza pani siedzia艂a na wys艂anym poduszkami, rze藕bionym fotelu z oparciem w kszta艂cie skrzyde艂 ptaka. Jej str贸j utrzymany by艂 w tonacji 偶贸艂topomara艅czowej o odcieniu zbli偶onym do barwy owocu namany. Mia艂a rzadkie, ufarbowane na kasztanowo w艂osy.
- Wr贸ci艂e艣, Roviden. Czemu tak d艂ugo kaza艂e艣 na siebie czeka膰?
Luke pos艂a艂 Gaeri zdumione spojrzenie.
- My艣li, 偶e jest pan jej synem - wyja艣ni艂a po cichu dziewczyna. - Zosta艂 zabity podczas aresztowa艅 trzy lata temu. Ka偶dego m艂odego cz艂owieka bierze za swojego syna. Prosz臋 nie protestowa膰. Tak b臋dzie lepiej.
Czy偶by szuka艂a w ten spos贸b ucieczki od swego nieszcz臋艣cia?
Zgromadzone w pomieszczeniu drewniane meble by艂y najprawdopodobniej antykami, ale wida膰 te偶 by艂o nieco elektroniki. Przy okazji zauwa偶y艂 bose stopy wystaj膮ce spod ciemnogranatowej sp贸dnicy Gaerieli...
Jak by tu wycofa膰 si臋 z tej maskarady? Po chwili zastanowienia, uj膮艂 r臋k臋 starszej pani.
- Przepraszam - mrukn膮艂. - Tyle roboty. Wiesz, dla Sojuszu. - R贸wnocze艣nie zaryzykowa艂 przes艂anie my艣lowego komunikatu: Tw贸j syn zosta! zabity.
Pani Belden 艣cisn臋艂a jego d艂o艅.
- Wiedzia艂am, 偶e dzia艂asz gdzie艣 w ukryciu, Roviden. Oni tutaj wmawiaj膮 mi... och, niewa偶ne. Bo widzisz, Gaeri gdzie艣 znikn臋艂a i...
- Nie, ona...
- Jestem tutaj, Eppie. - Gaeri przysiad艂a na futrzastym sto艂eczku antigrav.
- Jeste艣? - Starsza pani przenios艂a spojrzenie na dziewczyn臋 i bezradnie pokiwa艂a g艂ow膮. - A ja...? - zamkn臋艂a oczy, broda zacz臋艂a jej si臋 trz膮艣膰.
Gaeriela wzruszy艂a lekko ramionami.
- Wszystko w porz膮dku, Eppie. Zdrzemniesz si臋 troch臋?
- Zdrzemn臋 - odpar艂a kobieta zm臋czonym g艂osem. Luke poszed艂 za Gaeriela z powrotem do drzwi.
- Jak d艂ugo to ju偶 trwa?
- Trzy lata. - Gaeri potrz膮sn臋艂a ze smutkiem g艂ow膮. - Niestety, by艂a mocno zaanga偶owana w ruch oporu. Za艂ama艂a si臋 po 艣mierci Rovidena. To j膮 zniszczy艂o.
- I mo偶e dlatego pozwolili jej 偶y膰.
- Nie mo偶e pan... - zacz臋艂a dziewczyna gniewnie. Starsza pani poruszy艂a si臋 w fotelu.
- Nie wychod藕 bez po偶egnania! - krzykn臋艂a.
Chc膮c, nie chc膮c, Luke zawr贸ci艂 i przykl臋kn膮艂 przy niej. Uspokoi艂 my艣li i skoncentrowa艂 si臋 na aurze pani Belden. 艢wieci艂a zbyt mocnym blaskiem jak na kogo艣 a偶 tak chorego. Wci膮偶 trwa艂a, niezwykle silna, zdradza艂a cechy... wra偶liwej na pole Mocy. Starsza pani musia艂a posiada膰 w艂asne, nietuzinkowe zdolno艣ci w tym wzgl臋dzie. Jej umys艂 zosta艂... celowo okaleczony. Uszkodzono w nim kilka istotnych centr贸w nerwowych, zawiaduj膮cych komunikacj膮 z otoczeniem, a tak偶e odr贸偶nianiem u艂udy od tak zwanej obiektywnej rzeczywisto艣ci. Luke domy艣li艂 si臋, 偶e musia艂y za tym sta膰 s艂u偶by imperialne.
Spojrza艂 g艂臋boko w smutne, wilgotne oczy. Gaeriela obserwowa艂a go pilnie, stoj膮c nieco z ty艂u. Je艣li u偶yje Mocy, w贸wczas mo偶e wyrzuci膰 go za drzwi. Albo zacz膮膰 docenia膰 jego zdolno艣ci.
Cokolwiek jednak Gaeriela o nim s膮dzi, starsza pani potrzebuje leczenia. Luke pog艂adzi艂 naznaczon膮 plamami, ko艣cisty d艂o艅. Czy powinien uda膰 jej syna? To troch臋 niebezpieczne, a przede wszystkim nieuczciwe.
- Chc臋 ci co艣 pokaza膰 - wyszepta艂, ignoruj膮c Gaeriel臋 i wiedz膮c, 偶e sprawa nie b臋dzie 艂atwa. - Je艣li zdo艂asz to Powt贸rzy膰, to mo偶e wyzdrowiejesz.
Starsza pani wyra藕nie si臋 o偶ywi艂a.
Nie - nakaza艂 - zachowaj spok贸j, s艂uchaj uwa偶nie.
Wnikn膮艂 w jej my艣li i pokaza艂, jak sam zdo艂a艂 doj艣膰 do 艂adu ze swoim wn臋trzem. Cisza... skupienie... koncentracja si艂... By艂 pewien, 偶e dojrza艂a wszystko i nawet je艣li nie zrozumia艂a sedna sprawy, to b臋dzie umia艂a powt贸rzy膰 ca艂y proces. Potem sk艂oni艂 j膮, by spojrza艂a do swego wn臋trza. Co艣 zosta艂o zniszczone - t艂umaczy艂. S膮dz臋, 偶e uczyniono to celowo. Musisz odnale藕膰 uszkodzone miejsca i postara膰 si臋 je obej艣膰 lub zast膮pi膰. Nie poddawaj si臋, Eppie. Niech Moc b臋dzie z tob膮. Yoda powiedzia艂by, 偶e starsza pani jest za stara na trening Jedi, ale przecie偶 nie o trening tu chodzi艂o. Poza tym pani Belden nie szykowa艂a si臋 do walki z Imperium.
Luke poczu艂 op艂ywaj膮c膮 go fal臋 wdzi臋czno艣ci. Westchn膮艂 g艂臋boko i podni贸s艂 si臋 z kl臋czek. Eppie Belden spoczywa艂a na poduszkach, oczy mia艂a zamkni臋te, oddech miarowy.
- Co pan jej zrobi艂? - spyta艂a Gaeriela gotowa zrobi膰 karczemn膮 awantur臋.
Luke spojrza艂 jej w oczy. Szare zdawa艂o si臋 na ch艂odno rozwa偶a膰 sytuacj臋, zielone p艂on臋艂o w艣ciek艂o艣ci膮. Dziwne.
- Ona wci膮偶 trwa, tam w 艣rodku. Szale艅stwo spowija j膮 tylko na wierzchu - mrukn膮艂. - I nie wydaje mi si臋, by by艂 to proces naturalny. My艣l臋, 偶e wywo艂ano go sztucznie.
- Z rozmys艂em? - spyta艂a dziewczyna niepewnie. Luke przytakn膮艂. Czuj膮c, 偶e z艂o艣膰 ust臋puje, poczeka艂 jeszcze chwil臋, a偶 Gaeriela zn贸w zacznie my艣le膰 logicznie. Kto艣 skrzywdzi艂 starsz膮 pani膮. Kto? W gr臋 wchodzili jedynie agenci Imperium.
- Niewiele wiem o autoterapii, ale pokaza艂em jej, w jaki spos贸b mo偶e pr贸bowa膰. To wszystko.
- I uwa偶a pan, 偶e to niewiele? - spyta艂a z wyrzutem. Kto艣, kto nie jest Jedi, nie dokona艂by nawet tego.
- Nic jej nie zrobi艂em. S艂owo... honoru. W ko艅cu dziewczyna wzruszy艂a ramionami, pomniejszaj膮c wag臋 sprawy.
- Chod藕my do drugiego pokoju.
Poprowadzi艂a go do wy艂o偶onej bia艂ymi kafelkami jadalni - Szeleszcz膮c obszern膮 sp贸dnic膮, skin臋艂a, by usiad艂 przy przezroczystym stole, na kt贸rym sta艂 podgrzewacz do herbaty W pomieszczeniu rozchodzi艂a si臋 mi艂a wo艅 napoju.
- Je艣li Moc pozwala panu zrobi膰 co艣 takiego, to czemu nie wsi膮dzie pan po prostu do my艣liwca, nie utoruje sobie drogi do flagowego statku Ssi-ruuvi i nie za艂atwi ich wszystkich?
M贸g艂bym spr贸bowa膰, gdyby艣 mnie o to poprosi艂a - pomy艣la艂 Luke.
- U偶ywanie Mocy ma swoje ograniczenia. Pos艂ugiwanie si臋 ni膮 pod wp艂ywem gniewu czy rozbudzonej agresji, zbli偶a do ciemnej strony. Jedi w swych dzia艂aniach wykorzystuj膮 rozleg艂膮 wiedz臋, dzia艂ania te maj膮 zazwyczaj charakter defensywny...
Pomy艣la艂, 偶e pewnego dnia b臋dzie jednak musia艂 ujawni膰, czyim jest synem. Straszna perspektywa. Przez chwil臋 zapragn膮艂 jak najszybciej mie膰 to za sob膮, ale zwalczy艂 pokus臋. Jeszcze nie teraz. W tej chwili tylko przerazi艂by Gaeriel臋.
- Wielu Jedi ponios艂o kl臋sk臋. Ulegli ciemnej stronie, trac膮c zdolno艣膰 czynienia prostych rozr贸偶nie艅, jak te mi臋dzy dobrem a z艂em, i musieli zosta膰 usuni臋ci.
- Mog艂am si臋 tego domy艣li膰 - mrukn臋艂a Gaeriela, lustruj膮c go wzrokiem. Po chwili spojrza艂a w stron臋 otwartych drzwi i nas艂uchiwa艂a.
Mo偶e Eppie pomo偶e mu zjedna膰 dziewczyn臋 - pomy艣la艂 Luke.
- Je艣li spr贸buje tego, co jej pokaza艂em, to czeka j膮 kilkudniowy letarg. B臋dzie wygl膮da膰, jakby spa艂a.
- By艂oby to prawdziwym b艂ogos艂awie艅stwem. - Gaeri uspokoi艂a si臋 nieco i skrzy偶owa艂a nogi pod sto艂em. - A po co w艂a艣ciwie chcia艂 si臋 pan widzie膰 z Ornem?
Cholera. 艁atwiej by艂o ju偶 dowodzi膰 w bitwie.
- Kilku waszych obywateli zaatakowa艂o nad ranem moich ludzi w porcie kosmicznym. W艣r贸d za艂贸g naszych statk贸w te偶 s膮 obcy i Bakurianie uznali ich za Ssi-ruuk贸w. Podejrzewam, 偶e gubernator Nereus wyszuka艂 par臋 os贸b lubi膮cych wtr膮ca膰 si臋 w cudze sprawy i zadba艂, 偶eby nikomu z nas si臋 nie nudzi艂o.
- By艂y ofiary? - spyta艂a, a Luke wyczu艂 narastaj膮c膮 podejrzliwo艣膰.
- Dw贸ch Bakurian. Ksi臋偶niczka Leia z艂o偶y formalne przeprosiny. Chcieliby艣my jednak uczyni膰 co艣 wi臋cej. Ten incydent nie powinien mie膰 miejsca.
Spojrza艂 w okno. Poranne s艂o艅ce wznosi艂o si臋 coraz wy偶ej, ale Luke'owi by艂o wci膮偶 zimno. Pami臋ta艂 nocne ostrze偶enie. Nied艂ugo pojawi si臋 kto艣, by si臋 nim zaj膮膰. Niebezpiecze艅stwo nie by艂o prawdopodobnie szczeg贸lnie powa偶ne, ale Luke wci膮偶 nie wiedzia艂, po co w艂a艣ciwie obcy chcieli go dopa艣膰. I co on w艂a艣ciwie tu robi艂, zabawiaj膮c Gaeriel臋 i kuruj膮c starsz膮 pani膮 Belden?
- Je艣li senator chcia艂by porozmawia膰 ze mn膮 o tym wyda. r偶eniu i gdyby mia艂 jakie艣 pomys艂y z tym zwi膮zane, to bardzo prosz臋 przekaza膰 mu, 偶e czekam na kontakt.
Wsta艂.
- Mam nadziej臋, 偶e zdrowie starszej pani poprawi si臋 niebawem. Pod skomplikowanymi zawirowaniami jej duszy wyczu艂em co艣 jeszcze... - zawaha艂 si臋, szukaj膮c s艂贸w. - Chyba bym j膮 polubi艂. Czy walczy艂a kiedy艣 z broni膮 w r臋ku?
Gaeriela unios艂a w zdumieniu brwi.
Wspaniale. Zn贸w przypomnia艂 jej o zdolno艣ciach Jedi. Wbi艂 spojrzenie w pod艂og臋, ale nie na wiele si臋 to zda艂o, a to z racji bosych st贸p dziewczyny, r贸wnie偶 dzia艂aj膮cych na jego wyobra藕 - nie. W gruncie rzeczy Eppie Belden musia艂a by膰 osob膮 o pogodnym usposobieniu. Chyba 偶e tylko kr膮偶臋 w pobli偶u prawdy. - Dzi臋kuj臋, lepiej ju偶 p贸jd臋.
Id膮c do drzwi, spojrza艂 jeszcze na starsz膮 pani膮. Nawet nie drgn臋艂a. Gaeriela wymkn臋艂a si臋 za nim na ciemny korytarz.
- Panie Luke! Dzi臋kuj臋, 偶e pan spr贸bowa艂.
Luke... Wreszcie u偶y艂a mojego imienia. W nieco lepszym nastroju pospieszy艂 na g贸r臋.
Leia pospiesznie min臋艂a strze偶one drzwi prowadz膮ce do starego skrzyd艂a korporacji, kt贸re nale偶a艂o do kompleksu Bakur. Przed ni膮 tupota艂 niezgrabnie 3PO, z ty艂u pod膮偶a艂 R2, ca艂o艣膰 pochodu zamyka艂 Han. Wn臋trze gabinetu premiera wy艂o偶one by艂o boazeri膮 z czerwonego drewna, a masywne biurko musia艂o zosta膰 wyci臋te z pnia jakiego艣 gigantycznego drzewa. Po艣rodku, w miejscu, gdzie wypolerowany blat nosi艂 艣lady d艂ugiego u偶ycia, siedzia艂 gospodarz. Jego brwi by艂y wyra藕nie zmarszczone.
Czy偶by si臋 sp贸藕ni艂a? Nagle zrozumia艂a, 偶e premier patrzy z wyrzutem nie na ni膮, tylko na androidy. Podnios艂a wy艂膮cznik, by przypomnie膰 gospodarzowi, 偶e panuje nad maszynkami. Zaprogramowa艂a zreszt膮 3PO tak, aby odzywa艂 si臋 tylko zapytany, co wyda艂o si臋 jej do艣膰 niemi艂ym zadaniem.
- Przepraszam za sp贸藕nienie - powiedzia艂a wchodz膮c. Captison nie by艂 ros艂ym m臋偶czyzn膮, ale podobnie jak Luke emanowa艂 spokojem i pewno艣ci膮 siebie.
- Mam nadziej臋, 偶e uda艂o si臋 pani upora膰 z osobistymi problemami.
- Tak, dzi臋kuj臋.
Wskaza艂 na dwa siedziska. Han podsun膮艂 jedno z nich Lei, sam usiad艂 obok.
- Kocham ci臋, Nerfie Herderze - mrukn臋艂a dziewczyna pod nosem, sadowi膮c si臋 wygodnie.
- Pragn臋 z艂o偶y膰 oficjalne przeprosiny za 艣mier膰 tych, kt贸rzy zgin臋li dzisiejszego ranka. Czy mog艂abym si臋 skontaktowa膰 z ich rodzinami?
Captison skrzywi艂 si臋 lekko, spogl膮daj膮c na Hana.
- Tak, my艣l臋 偶e by艂oby to dzia艂anie na miejscu. Zadbam, by zorganizowano takie spotkanie. Ponadto pragn臋 przekaza膰, 偶e jednostki Ssi-ruuvi przeformowa艂y szyki. Dokonali艣my stosownej korekty w sieci naszych posterunk贸w. Tyle przynajmniej przekaza艂 mi komandor Thanas.
Leia wymieni艂a spojrzenia z Hanem.
- Czy偶by komandor sk艂ada艂 meldunki i panu, i gubernatorowi?
Captison wzruszy艂 ramionami.
- Poprosi艂em go o to. Uzna艂em, 偶e przynajmniej tyle m贸g艂by zrobi膰.
Leia a偶 sapn臋艂a.
- Nie wiem, czy zdaje pan sobie spraw臋, jak niezwyk艂y to precedens. Imperialni oficerowie nie zwracaj膮 zwykle najmniejszej uwagi na tych, kt贸rych oficjalnie broni膮.
- Doprawdy?
Mo偶e wiedzia艂, a mo偶e darzy艂 Thanasa osobistym szacunkiem.
- Mniejsza z tym, oto androidy, o kt贸rych wspomina艂am. Czy mo偶emy zaj膮膰 si臋 zgromadzonym przez pana materia艂em?
- Nie przepadam za androidami - stwierdzi艂 oschle. - Ale skoro mog膮 nam pom贸c, zgadzam si臋 na ich wykorzystanie.
Leia w艂膮czy艂a 3PO. Zapiszcza艂 cicho.
- W艂adam biegle ponad sze艣cioma milionami kod贸w komunikacyjnych, panie premierze - odezwa艂 si臋 android tak, jakby nikt nigdy go nie w艂膮cza艂.
Leia s艂ysza艂a to ju偶 tyle razy, 偶e zapomnia艂a, jakie wra偶enie mo偶e zrobi膰 podobna informacja na kim艣, kto nie zna tej maszynki. Captison o偶ywi艂 si臋 nagle.
- W艂a艣nie, Jej Wysoko艣膰 powiadomi艂a nas o tym w trakcie kolacji.
Dotkn膮艂 kontrolek na wmontowanym w blat pulpicie.
- Zilpha, odtw贸rz nagrania rozm贸w pomi臋dzy statkami Ssi-ruuk贸w. Pochodz膮 z nas艂uchu - wyja艣ni艂, siadaj膮c wygodniej. - Mamy tu mn贸stwo tego pisku. Zupe艂nie, jakby sejmikowa艂o stado ptak贸w. Du偶ych, brzydkich ptak贸w o niskich g艂osach.
- Je艣li kto艣 ma sobie da膰 z tym rad臋, to tylko nasz android. - Han klepn膮艂 z艂ocist膮 maszynk臋 w rami臋.
- Dzi臋kuj臋, generale Solo. - 3PO sk艂oni艂 si臋 wdzi臋cznie. Jedno ze 艣wiate艂ek na pulpicie zmieni艂o kolor.
- Zaczynamy. Niech android pos艂ucha uwa偶nie nagrania.
- Mo偶e pan mu wydawa膰 polecenia bezpo艣rednio - wtr膮ci艂a si臋 Leia. - Jego pe艂na nazwa to See-Three-Pee-Oh, ale mo偶na zwraca膰 si臋 do niego Threepio.
- Dobrze. Pos艂uchaj, Threepio. Przeka偶esz nam, o czym rozmawiaj膮.
Z g艂o艣nika dobieg艂a seria gwizd贸w, kl膮ska艅 i pochrz膮kiwa艅 w pe艂nym rejestrze. To nie by艂y zwyczajne „fleciaki", ale ca艂kiem porz膮dne flety. Leia s艂ucha艂a i uwa偶nie rozgl膮da艂a si臋 po gabinecie Captisona. Podw贸jne okno wychodzi艂o na park pe艂en kamiennych rze藕b, grube szyby ozdobiono z bok贸w wizerunkami wysokich drzew. To zapewne drzewa namany - pomy艣la艂a dziewczyna.
3PO przechyli艂 g艂ow臋.
- Przykro mi, panie premierze, ale nie rozumiem ani jednego d藕wi臋ku. To pozostaje poza moimi mo偶liwo艣ciami. S艂u偶臋 ju偶 od wielu lat i znam wszystkie j臋zyki u偶ywane w dawnych, republika艅skich czasach jak i za panowania Imperium...
- Fleciaki nie s膮 z tego 艣wiata - stwierdzi艂 Captison. - Chyba o tym wspomina艂em.
Han potar艂 podbr贸dek, Leia zastanawia艂a si臋, co powiedzie膰.
Nagle z ty艂u dolecia艂 ich cichy gwizd. Zdumiona, spojrza艂a na R2, kt贸ry sta艂 w rogu i najpewniej odtwarza艂 w艂a艣nie g艂osy Ssi-ruuk贸w zaprezentowane przez premiera.
- Threepio - spyta艂a Leia, gdy R2 sko艅czy艂. - Czy to by艂o to samo nagranie?
- Nie - odpar艂 zdecydowanie. - Jeden d藕wi臋k zosta艂 zniekszta艂cony o ca艂e cztery setne oktawy.
R2 warkn膮艂 co艣 niezrozumiale.
- Nawzajem - odpar艂 3PO. - Nie zamierzam wys艂uchiwa膰 tej rynsztokowej mowy.
- Potrafi, a偶 tak wiernie odtworzy膰 nagranie? - zdumia艂 si臋 Captison.
- Sk艂onna jestem wierzy膰 Artoo, chocia偶 nigdy nie przejawia艂 talent贸w w tej dziedzinie - przyzna艂a Leia. - Panie premierze, pewna jestem, 偶e maj膮c do艣膰 czasu i materia艂u, Threepio zdo艂a rozszyfrowa膰 ten j臋zyk.
. - Je艣li mu si臋 uda - powiedzia艂 Captison, wskazuj膮c na niebiesk膮 kopu艂k臋 androida - to w razie potrzeby b臋dziemy dysponowali wykwalifikowanym t艂umaczem. Prosz臋 zabra膰 swoich metalowych przyjaci贸艂 do biura mej sekretarki. Zilpha da im wszystko, czym dysponujemy. Jest tego do艣膰 na dwa dni przes艂ucha艅.
Gubernator Wilek Nereus odgryz艂 kawa艂ek strucli z namany. Ch艂odna, zielona alejka obramowana wysokimi drzewami i pn膮c膮 winoro艣l膮 sk艂ania艂a do zapomnienia o gro偶膮cym niebezpiecze艅stwie i zadumy nad perspektywami kariery. Wypadni臋cie z gry i Imperatora, i Vadera oznacza艂o, 偶e traktowany pogardliwie we wszystkich komunikatach Sojusz sta艂 si臋 w rzeczywisto艣ci powa偶nym zagro偶eniem.
Niemniej Nereus nadal stawia艂 na Imperium. Na dodatek mia艂 obecnie w zasi臋gu r臋ki dwoje wa偶nych przyw贸dc贸w rebelii. Gdyby chcia艂, m贸g艂by znacznie os艂abi膰 si艂y Sojuszu...
Odp臋dzi艂 t臋 my艣l. Krocz膮c powoli alejk膮, zastanawia艂 si臋, kto obejmie teraz tron. Nereus got贸w by艂 ubiega膰 si臋 o ten zaszczyt, ale niestety znajdowa艂 si臋 na jednym z peryferyjnych 艣wiat贸w, co odbiera艂o mu wszelkie szans臋. Przegrani w tym wy艣cigu ryzykowali nie tylko pozycj臋, ale i 偶ycie. Trzeba b臋dzie mie膰 oko na nowego imperatora, schlebia膰 mu i miodem smarowa膰. Je艣li jeszcze uda si臋 przedstawi膰 Bakur臋 jako spokojne i uleg艂e 藕r贸d艂o znacznych dochod贸w...
Uda si臋, o ile Ssi-ruukowie nie dostan膮 Bakury w swoje 艂apy. Pogardza艂 obcymi niezale偶nie od ich zamiar贸w wobec ludzi. W latach m艂odzie艅czych mia艂 dwie pasje: parazytologia i uz臋bienie obcych. Imperium umiej臋tnie wykorzystywa艂o takie talenty. Obcym proponowano dwa rozwi膮zania: najemni 偶o艂nierze lub tani materia艂 do艣wiadczalny. Nigdy nie by艂o mowy o 偶adnych sojuszach.
Czekaj膮cy przy fontannie sekretarz krzykn膮艂 co艣, by zwr贸ci膰 na siebie uwag臋. Nereus rozkaza艂 jednak wyra藕nie, aby nikt mu nie przeszkadza艂, wys艂annik musia艂 wiec cierpliwie czeka膰. Gubernator pragn膮艂 kilku chwil spokoju i b臋dzie je mia艂 za wszelk膮 cen臋.
Si臋gn膮艂 po nast臋pny k臋s i zapatrzy艂 si臋 w 艣rodek fontanny. Smak namany... Gubernator wmawia艂 sobie, 偶e panuje nad uzale偶nieniem. Nektar - tylko wieczorem i nie wi臋cej ni偶 dwa cukierki lub ciastka dziennie, spo偶ywane zazwyczaj przy fontannie. Woda sp艂ywa艂a tu setk膮 艣piewnych strumyk贸w, wij膮cych si臋 w powietrzu za spraw膮 instalacji antigrav, by w ko艅cu dosta膰 si臋 z powrotem w szpony przyci膮gania i opa艣膰 do wzburzonego, b艂臋kitnego basenu.
Imperium potrafi艂o uspokaja膰 wzburzone wody. Podobni Nereusowi biurokraci rozbudowali machin臋 administracji po - za t臋 trudno uchwytn膮 granic臋, kiedy to nawet niewielki urz膮d zaczyna istnie膰 sam dla siebie. W takiej s艂u偶bie Wilek Nereus mia艂 szans臋 zaj艣膰 wy偶ej i uzyska膰 wi臋cej, ni偶 przy jakimkolwiek innym systemie rz膮d贸w. Jak dot膮d wykorzystywa艂 ka偶d膮 sposobno艣膰. Teraz got贸w by艂 na wszystko, byle tylko Bakura pozosta艂a przy Imperium. Utrata kolejnej Gwiazdy 艢mierci oznacza艂a k艂opoty. Strach by艂 w tych zmaganiach najlepsz膮 broni膮.
C贸偶, na razie tubylcy si臋 boj膮. Westchn膮艂 i podszed艂 do sekretarza.
- Mam nadziej臋, 偶e to co艣 wa偶nego.
- Gubernatorze, flota Ssi-ruuvi przekaza艂a wiadomo艣膰 adresowan膮 bezpo艣rednio do pana.
Od czasu przes艂ania Sibwarry fleciaki opanowa艂y jeszcze kilka jednostek Imperium, i mia艂y teraz swobodny dost臋p do sieci holo.
- Idiota - warkn膮艂 Nereus. - Czemu od razu tego nie powiedzia艂e艣? Da膰 mi to do gabinetu.
Sekretarz wyci膮gn膮艂 komunikator i wyda艂 stosowne polecenia, gubernator za艣 skierowa艂 si臋 alejk膮 z powrotem do d艂ugiego, jasnego tunelu 艂膮cz膮cego jego cieplarni臋 z pozosta艂ymi budynkami. Przy szklanych drzwiach sta艂o dw贸ch wartownik贸w. Nereus skr臋ci艂 w lewo raz, potem drugi, a偶 dotar艂 do kompleksu podporz膮dkowanych mu biur.
Na konsoli na biurku mruga艂o zielone 艣wiate艂ko. Wyprostowa艂 ko艂nierz, przesun膮艂 d艂oni膮 po mundurze, sprawdzaj膮c, czy nie przyczepi艂y si臋 do niego py艂ki, i obr贸ci艂 krzes艂o w kierunku ekranu.
- Jestem got贸w do odbioru - rzuci艂 do mikrofonu, po czym zacisn膮艂 d艂onie na por臋czach. Czego te fleciaki chcia艂y tym razem?
Wysoka na metr posta膰 ukaza艂a si臋 na ekranie. Cz艂owiek w bia艂ej, pasiastej szacie.
- Gubernatorze Nereus. - Posta膰 sk艂oni艂a si臋 w pas - zapewne przypomina pan sobie, jestem...
- Dev Sibwarra - warkn膮艂 Nereus. Oto nowy paso偶yt - Tyle ju偶 wiem. Jakie to radosne wie艣ci czekaj膮 mnie tym razem?
Sibwarra pokr臋ci艂 ze smutkiem g艂ow膮.
- Niestety, tym razem wie艣ci s膮 mniej radosne. Niemniej mo偶liwe, 偶e w pewien spos贸b pana uciesz膮. Pot臋偶ni Ssi-ruukowie zauwa偶yli pa艅skie wahanie w kwestii przy艂膮czenia si臋 do walki o ponadgalaktyczn膮 jedno艣膰, o pozbawion膮 fizjologicznych ogranicze艅 wolno艣膰...
- Do rzeczy. - Nereus si臋gn膮艂 pod blat i wydoby艂 d艂ugi z膮b nale偶膮cy niegdy艣 do Lwelkyna.
Sibwarra wyci膮gn膮艂 r臋k臋 ku rozm贸wcy.
- Admira艂 Ivpikkis got贸w jest wyprowadzi膰 flot臋 z tego systemu, o ile wy艣wiadczy nam pan pewn膮 przys艂ug臋.
- S艂ucham.
Gubernator postuka艂 paznokciem w 偶艂obkowan膮 kraw臋d藕 z臋ba. Gdyby to nie by艂o holo, ale 偶ywa istota, m贸g艂by posieka膰 j膮 na plasterki...
- Po艣r贸d go艣ci bawi膮cych w pa艅skim systemie znajduje si臋 m臋偶czyzna zwany Skywalker. Gdyby m贸g艂 pan przekaza膰 go specjalnej delegacji Ssi-ruuk贸w, wzi臋liby艣my go i niezw艂ocznie odlecieli.
Nereus parskn膮艂 pogardliwie.
- A po c贸偶 on jest wam potrzebny?
Sibwarra przechyli艂 g艂ow臋 i przymkn膮艂 oczy, upodabniaj膮c si臋 do gada.
- Chcemy uwolni膰 pana od kr臋puj膮cej obecno艣ci tego M臋偶czyzny.
- W to akurat nie uwierz臋.
Niemniej... Je艣li Ssi-ruukowie zwr贸ciliby si臋 gdzie indziej W poszukiwaniu ludzkiego materia艂u, mo偶na by im zasugerowa膰 Endor. W贸wczas Bakura odzyska艂aby sw贸j dawny status, a gubernator, posiadaj膮c realn膮 w艂adz臋, m贸g艂by ostrzec Imperium przed nadci膮gaj膮cym niebezpiecze艅stwem.
- S艂ysza艂em, 偶e jest potrzebny w celu przygotowania kilku eksperyment贸w - kontynuowa艂 Sibwarra.
- Och, z pewno艣ci膮.
Ha! Jaki by nie by艂 pow贸d pojmania Skywalkera, musi to mie膰 co艣 wsp贸lnego z tym ich procesem transferu. Gubernator nie ufa艂 ani Sibwarze, ani jego gadzim panom. Je艣li chc膮 Skywalkera, to znaczy, 偶e nie maj膮 prawa go dosta膰. Jednak mo偶e uda si臋 wykorzysta膰 ich zamiary?
- Potrzebuj臋 czasu, by wszystko przygotowa膰.
W gr臋 wchodzi艂o zabicie Skywalkera albo... Tak, pomo偶e Ssi-ruukom, da im m艂odzie艅ca, ale zadba wcze艣niej, by zmar艂, nim zrobi膮 z niego u偶ytek. W ten spos贸b za jednym zamachem pozb臋dzie si臋 dw贸ch przeciwnik贸w.
Ale czy rebelianccy oficerowie podporz膮dkuj膮 si臋 potem Thanasowi? Postuka艂 zn贸w w z膮b. Owszem. O ile b臋dzie to dla nich jedyna szansa przetrwania.
Wci膮偶 skrzywiony, Sibwarra z艂膮czy艂 d艂onie i dotkn膮艂 palcami brody.
- Czy dzie艅 wystarczy?
- Chyba tak. Skontaktuj si臋 ze mn膮 jutro, w po艂udnie lokalnego czasu.
Kto艣 zastuka艂 energicznie do drzwi gabinetu, w kt贸rym Gaeriela usi艂owa艂a odrobi膰 wynik艂e tego ranka zaleg艂o艣ci w pracy. Ca艂膮 drog臋 do biura my艣la艂a o oskar偶eniu, jakie Luke Skywalker wysun膮艂 pod adresem s艂u偶b Imperium. Czy to mo偶liwe, 偶eby kto艣 rozmy艣lnie pomiesza艂 Eppie Belden w g艂owie... Zaraz po przyj艣ciu sprawdzi艂a akta Eppie. Nie by艂a notowana jako kryminalistka, chocia偶 pliki obejmowa艂y w zasadzie wszystkich, kt贸rzy zostali aresztowani podczas przewrotu lub czystek. By艂 tam nawet wujek Yeorg, oskar偶ony o jakie艣 pomniejsze naruszenie prawa.
Eppie jednak nie znalaz艂a. Albo usuni臋to jej dane ze spisu, albo przeniesiono do tajnej kartoteki. Ale czemu Imperium mia艂oby trudzi膰 si臋 ukrywaniem zapis贸w na temat Eppie?
Gaeriela zawiesi艂a edycj臋 programu, nad kt贸rym pracowa艂a
- Wej艣膰!
Smuk艂a kobieta w ciemnozielonym kostiumie zerkn臋艂a przez rami臋 i w艣lizn臋艂a si臋 do gabinetu.
Gaeriela wyprostowa艂a si臋 na krze艣le.
- O co chodzi, Aari?
- Mam co艣 z biura Nereusa - powiedzia艂a dziewczyna niemal samym ruchem warg.
Gaeriela skin臋艂a, by Aari podesz艂a bli偶ej. Jej podw艂adni ganiali kilka zabezpiecze艅 systemu gubernatora, ale ludzie Nereusa z pewno艣ci膮 czynili to samo i to skuteczniej.
- Co s艂ysza艂a艣?
- Ssi-ruukowie z艂o偶yli w艂a艣nie Nereusowi propozycj臋 - wyszepta艂a Aari prosto do ucha prze艂o偶onej. - P贸jd膮 z nim na ugod臋, je艣li wyda im komandora Skywalkera.
Gaeri poczu艂a silny skurcz w 偶o艂膮dku. Luke Skywalker widzia艂 艣mier膰 Imperatora. Bezsprzecznie nie by艂 zwyk艂ym Jedi. Uznawano go za jedn膮 z najwi臋kszych indywidualno艣ci Sojuszu... a nawet ca艂ej galaktyki.
Po co by艂 im potrzebny? Luke pr贸bowa艂 pom贸c Eppie, chocia偶 m贸g艂 si臋 w ten spos贸b pot臋偶nie narazi膰 Gaerieli. I jeszcze otwarcie przyzna艂 si臋 do samowoli. Czy kto艣 z gruntu samolubny i pr贸偶ny ryzykowa艂by a偶 tyle? I to wobec osoby, z kt贸r膮 najwyra藕niej pragnie si臋 zaprzyja藕ni膰?
Ssi-ruukowie musz膮 by膰 przekonani, 偶e mog膮 wykorzysta膰 Skywalkera. Je艣li tak, to nawet Nereus powinien mie膰 do艣膰 oleju w g艂owie, by za wszelk膮 cen臋 chroni膰 m艂odego Jedi. Chyba 偶e gubernator nie rozumie oczywistej prawdy, i偶 wydaj膮c Skywalkera, ska偶e rodzaj ludzki... Nie rozumie lub te偶 nie chce zrozumie膰, ogarni臋ty obsesyjnym pragnieniem pozbycia si臋 jednostek Sojuszu z Bakury...
Je艣li tak, to Nereus mo偶e pr贸bowa膰 zabi膰 Skywalkera, zanim obcy zd膮偶膮 go wykorzysta膰. Ta trzecia mo偶liwo艣膰 oznacza艂a za艣, 偶e Luke nie ma czasu do stracenia.
Czy powinna go ostrzec? Bezczynno艣膰 oznacza艂aby opowiedzenie si臋 po stronie R贸wnowagi... i gubernatora. Pomoc mog艂aby naruszy膰 spok贸j wszech艣wiata.
Ale jak tu my艣le膰 kategoriami ca艂ego wszech艣wiata, gdy 艣miertelne zagro偶enie czeka tu偶 za progiem? Luke przynajmniej zdo艂a艂 j膮 przekona膰, 偶e got贸w jest zrobi膰 wszystko, wykorzysta膰 ca艂o艣膰 swych talent贸w, byle tylko pom贸c Bakurze.
- Dzi臋kuj臋, Aari, zajm臋 si臋 tym.
Pani senator wsta艂a i zerkn臋艂a na zegar. Normalni ludzie Powinni zasiada膰 o tej porze do obiadu.
ROZDZIA艁 12
Luke wl贸k艂 si臋 wybudowanym z bia艂ego kamienia korytarzem do swego apartamentu. Po rozmowie z Gaeriel膮 i pani膮 Belden reszt臋 poranka i po艂ow臋 popo艂udnia sp臋dzi艂 na u偶eraniu si臋 z dzia艂em napraw i serwis贸w w porcie kosmicznym. Szcz臋艣liwie niemal wszyscy na planecie wiedzieli ju偶, kim jest, i nawet urz臋dnicy byli szcz臋艣liwi, 偶e Jedi pofatygowa艂 si臋 do nich osobi艣cie. Wy艂膮cznie dzi臋ki temu zdo艂a艂 ostatecznie przekona膰 ich, by upchn臋li pozosta艂e my艣liwce typu A w kolejce do przegl膮du jeszcze na ten dzie艅. Luke podejrzewa艂, 偶e najlepsze ekipy technik贸w i tak zosta艂y pos艂ane na orbit臋, na pok艂ad imperialnego kr膮偶ownika „Dominator".
Potem, nie maj膮c nawet czasu, 偶eby si臋 troch臋 ogarn膮膰, musia艂 pom贸c kwatermistrzowi zaprowiantowa膰 ca艂膮 grup臋 bojow膮. Wi膮za艂o si臋 to z wydaniem fikcyjnych funduszy nie istniej膮cego rz膮du. Mo偶e uda si臋 to kiedy艣 zmieni膰. Wiele by da艂 za uczestnictwo Lei w tych pertraktacjach. Przez ca艂y czas ogl膮da艂 si臋 przez rami臋, czy jaki艣 Ssi-ruu nie czai si臋 w pobli偶u i rozwa偶a艂, co w艂a艣ciwie mia艂o znaczy膰 senne ostrze偶enie. By艂 ju偶 tym wszystkim solidnie zm臋czony.
Przy drzwiach do jego apartamentu trzyma艂a stra偶 para imperialnych wojak贸w w bia艂ych pancerzach, z blasterami przewieszonymi przez rami臋. Pomimo wyczerpania adrenalina zrobi艂a swoje. D艂o艅 odruchowo poszuka艂a miecza.
Szcz臋艣liwie zd膮偶y艂 si臋 opanowa膰 i opu艣ci艂 r臋k臋.
- Przepraszam - mrukn膮艂 do stoj膮cego bli偶ej stra偶nika. - To tylko przyzwyczajenie.
- To zrozumia艂e, komandorze.
Imperialny odst膮pi艂 o krok, a Luke w艣lizn膮艂 si臋 do wn臋trza i pad艂 na 艂贸偶ko w sypialni. Zachichota艂 na my艣l o odruchowej reakcji. Co za paranoja. 呕eby imperialni 偶o艂dacy trzymali wart臋 honorow膮 przed jego drzwiami...
Spojrza艂 w okno i pomy艣la艂, ile wujek Owen da艂by za taki deszcz. Bakuria艅ska wczesna wiosna by艂aby b艂ogos艂awie艅stwem na Tatooine.
Na minikomputerze b艂ysn臋艂o 艣wiate艂ko. Kto艣 zostawi艂 wiadomo艣膰. Luke podni贸s艂 si臋 z westchnieniem. Senator Belden zaprasza艂 go na wczesny obiad.
Luke j臋kn膮艂. Widocznie Gaeriel膮 przekaza艂a informacj臋 z op贸藕nieniem, skutkiem czego zaproszenie dotar艂o do niego po czasie. M贸g艂by jeszcze zd膮偶y膰, ale pod warunkiem, 偶e zrezygnowa艂by z prysznicu. Nie! Chocia偶 i tak b臋dzie musia艂 porozmawia膰 z senatorem, przynajmniej o historii choroby starszej pani.
Przekaza艂 uprzejme podzi臋kowanie i pro艣b臋 o kontakt w dniu jutrzejszym. Kiedy si臋 pochyli艂, by zdj膮膰 buty, odezwa艂 si臋 dzwonek u drzwi.
- Nie, tylko nie to! - wyszepta艂 z irytacj膮. Przewodnik pokaza艂 im wcze艣niej, jak wykorzysta膰 domowy komputer do zbywania nieproszonych go艣ci. Spr贸bowa艂 wywo艂a膰 odpowiedni膮 funkcj臋, ale bezskutecznie. Przeklinaj膮c zm臋czenie, pospieszy艂 do drzwi by osobi艣cie odprawi膰 intruza. W drzwiach ujrza艂 Gaeriel臋. Sta艂a obr贸cona bokiem, jakby zamierza艂a raczej odej艣膰, a nie wej艣膰 do 艣rodka. Na ramieniu mia艂a lekk膮, plecion膮 z rzemieni torb臋.
- Komandorze? - zagadn臋艂a. - Czy mogliby艣my porozmawia膰 przez chwil臋?
Luke cofn膮艂 si臋, by znikn膮膰 stra偶nikom z oczu.
- Prosz臋.
Ledwo drzwi si臋 za ni膮 zamkn臋艂y, przy艂o偶y艂a stulone d艂onie do ust.
- Ten pok贸j jest na pods艂uchu - szepn臋艂a. - Musimy znikn膮膰 z fonii.
Otworzy艂a torb臋. Wewn膮trz znajdowa艂 si臋 szary aparat podobny do sprz臋tu, jaki Luke widzia艂 w mieszkaniu Belden贸w. Przesun臋艂a spory prze艂膮cznik.
- Generator szum贸w - wyja艣ni艂a p贸艂g艂osem. - Zag艂usza urz膮dzenia pods艂uchowe. Nie mo偶na go jednak w艂膮cza膰 na d艂u偶ej ni偶 na kilkana艣cie sekund, potem trzeba troch臋 odczeka膰. Jest pan w niebezpiecze艅stwie.
- Dlaczego?
- Ssi-ruukowie skontaktowali si臋 z gubernatorem. - Wsun臋艂a r臋k臋 do torby. - Czy wygodnie tu si臋 panu mieszka, komandorze? - spyta艂a g艂o艣no.
- Sytuacja jest troch臋 niezr臋czna - odpar艂 Luke, chwytaj膮c w czym rzecz. - Miewam alergi臋 na bia艂ych szturmowc贸w.
- Dobrze - odpar艂a samym ruchem warg.
Unios艂a brew, t臋 nad zielonym okiem i ponownie pomanipulowa艂a w torbie.
- Chc膮, 偶eby gubernator wyda艂 im pana w zamian za odst膮pienie od inwazji na Bakur臋.
Luke skojarzy艂 wszystko. Zatem zamierzaj膮 dzia艂a膰 przez Nereusa.
- Naturalnie da艂 si臋 przekona膰.
- Nie s膮dz臋. Nie jest g艂upi. Skoro oni chc膮 pana 偶ywego, to zrobi wszystko, by pana nie dostali. - Ponownie spojrza艂a do torby.
- Wszyscy musimy radzi膰 sobie jako艣 z odruchowymi reakcjami.
I to by by艂o na tyle, je艣li chodzi o nadzieje Lei, 偶e gubernator powstrzyma swe pokusy. Zaczyna si臋 zabawa - pomy艣la艂.
- Niemniej apartament urz膮dzony jest komfortowo. - Skierowa艂 si臋 ku kanapce w rogu. - Ca艂y dzie艅 by艂em na nogach. Mo偶e usi膮dziemy?
- Nie wiem, czy powinnam.
- Pragn膮艂bym, 偶eby mi pani zaufa艂a - powiedzia艂, przesy艂aj膮c jej r贸wnocze艣nie podobn膮 wiadomo艣膰 w polu Mocy.
- Podejrzewam, 偶e ja podobnie reaguj臋 na Jedi.
- Je艣li o mnie chodzi, to staram si臋 opanowywa膰 odruchowe reakcje.
- Ja te偶. Eppie wci膮偶 spa艂a, gdy wr贸ci艂am. - Obejrza艂a si臋. - Dzi臋kuj臋. Jeszcze jedno... Pods艂uchali艣my t臋 rozmow臋. Gubernator za偶膮da艂 do jutra czasu na stosowne przygotowania.
- Do jutra - przytakn膮艂 Luke. - Dzi臋kuj臋. Kolejny manewr przy urz膮dzeniu.
- Czy ten obcy, kt贸ry jest z pa艅stwem, ma jakie艣 szczeg贸lne wymagania? Jak go pan nazwa艂? Wook?
- Wookie. Wymagania ma nieszczeg贸lne. Wa偶ne jest tylko, by dostawa艂 je艣膰 dwa razy wi臋cej ni偶 przeci臋tny cz艂owiek.
- Rozumiem. - Uruchomi艂a generator. - Nie przyjd膮 po pana tak, jak po zwyk艂ego obywatela tej planety. Sam pan wie. Gubernator te偶 rozumie, 偶e z panem trzeba post臋powa膰 inaczej. Prosz臋 mie膰 si臋 na baczno艣ci. Mie膰 oko na stra偶nik贸w. Uwa偶a膰 na jedzenie, napoje i dziwne zapachy w powietrzu.
- Do czego jestem im potrzebny? Odpowiedzia艂a jedynie wzruszeniem ramion.
- B臋d臋 ostro偶ny - odpar艂 cicho.
Nereus spr贸buje zapewne jakiej艣 bardziej skomplikowanej sztuczki, by przekona膰 Ssi-ruuk贸w o gotowo艣ci do wsp贸艂pracy. Mo偶e ju偶 co艣 przygotowa艂.
- Jad艂 pan co艣? - spyta艂a Gaeriela. - Mog臋 kaza膰 przes艂a膰 tu lekki obiad, kt贸ry zam贸wi艂am do mojego pokoju.
Poruszony Luke przesun膮艂 d艂oni膮 po brudnym kombinezonie, staraj膮c si臋 zas艂oni膰 wielk膮 plam臋.
- By艂aby pani sk艂onna?
Wyda艂a polecenie do mikrofonu komputera. Zam贸wi艂a potraw臋, kt贸rej nazwy i tak nie potrafi艂by powt贸rzy膰. Zapad艂a niezr臋czna cisza. Luke kr膮偶y艂 po pokoju, w ko艅cu przystan膮艂 pod wielkim oknem. Obserwowa艂 na przemian ogr贸d i sufit, zastanawia艂 si臋, co by powiedzia艂a, gdyby to on zaprosi艂 j膮 na obiad.
- S艂ucha pan moich my艣li? - spyta艂a. Torb臋 od艂o偶y艂a na kanap臋.
- Tego nie potrafi臋 - odpar艂 szczerze. - Moc ujawnia tylko niekt贸re odczucia, to wszystko.
No, niezupe艂nie - doda艂 w duchu.
- To troch臋 nieuczciwe. Ja nie wiem, co pan czuje. Luke wydoby艂 szare pud艂o i odszuka艂 prze艂膮cznik.
- A chce pani wiedzie膰?
- Tak.
Wci膮gn膮艂 g艂臋boko powietrze. Szczero艣膰 to jedno, a g艂upota drugie. Po偶a艂owa艂, 偶e obcy mu by艂 oratorski talent Lei.
- Przyznaj臋, 偶e wiem o pani emocjach wi臋cej ni偶 ktokolwiek inny. Co zreszt膮 tylko pogarsza spraw臋, poniewa偶 wszystko, co pani o mnie s膮dzi, oparte jest na fa艂szywych przes艂ankach. - Czy na pewno powiedzia艂 to, co mia艂 zamiar powiedzie膰? - Ma pani do mnie silnie emocjonalny stosunek. Mocno ambiwalentny.
Podesz艂a do kanapy.
- Nie w tym rzecz, 偶ebym si臋 pana ba艂a, komandorze...
Luke, wystarczy tej zabawy - upomnia艂 sam siebie.
- Mam obiekcje natury religijnej. Nie urodzi艂 si臋 pan Jedi, sta艂 si臋 pan nim, zatem mo偶e pan spraw臋 odwr贸ci膰. I uwa偶am, 偶e tak by艂oby lepiej, bowiem w przeciwnym razie oboje mo偶emy znale藕膰 si臋 w opa艂ach.
Wtedy to poczu艂 - intensywne zawirowanie Mocy, mog膮ce mie膰 tylko jedn膮 przyczyn臋. Jeszcze pi臋膰 lat temu z艂apa艂by j膮 w takiej chwili za r臋k臋 i przysi膮g艂 porzuci膰 wszystko, i flot臋, i Sojusz, i Moc.
Ale te pi臋膰 lat zdecydowa艂o o jego 偶yciu. Mo偶e jeszcze uda si臋 nak艂oni膰 j膮 do zmiany pogl膮d贸w.
A jakie niby mia艂 prawo zmienia膰 jej przekonania? Jakie? Ta dziewczyna przyci膮ga艂a Moc jak ma艂o kto, chocia偶 nie potrafi艂a tego zaakceptowa膰.
Szybko wy艂膮czy艂 urz膮dzenie.
- Jak d艂ugo pe艂ni pani funkcj臋 senatora? - Dla postronnych powinna to by膰 jedynie niewinna rozmowa.
- Senat wybra艂 mnie pi臋膰 lat temu. Wi臋kszo艣膰 tego czasu sp臋dzi艂am na uczelniach, tutaj lub w Centrum Imperialnym. Tak naprawd臋 bycie senatorem nie znaczy a偶 tak wiele. Zajmujemy si臋 g艂贸wnie wynajdywaniem skutecznych metod 艣ci膮gania podatk贸w. Obecnie jest 艂atwiej, bo korzystamy z imperialnych bank贸w pami臋ci i mamy dost臋p do szerszych zasob贸w kulturowych. Niekt贸re z tych rzeczy bardzo si臋 przydaj膮. Inne za艣 trafiaj膮 tylko do tych, kt贸rzy my艣l膮 podobnie jak gubernator Nereus.
W ka偶dym ujarzmionym spo艂ecze艅stwie znajd膮 si臋 ludzie mile witaj膮cy Imperium. Ludzie nosz膮cy je od dawna w sercu.
- Pani chyba do nich nie nale偶y?
Spojrza艂a na generator. Rozmowa robi艂a si臋 chyba zbyt osobista.
- Czy tu zawsze tak pada? - spyta艂 Luke. - Wychowa艂em si臋 na pustynnej planecie.
Wypowiedziawszy jeszcze kilka frazes贸w o pogodzie, zn贸w w艂膮czy艂 generator.
- Szanuj臋 pani przekonania - powiedzia艂. - I rozumiem l臋ki.
Brz臋czyk przy drzwiach da艂 zna膰 o sobie.
Gaeri z ulg膮 zerwa艂a si臋, 偶eby otworzy膰. Nie mia艂a ochoty wyzywa膰 losu podobn膮 konwersacj膮, z drugiej za艣 strony nie wierzy艂a, by uda艂o si臋 jej przekona膰 Luke'a Skywalkera do jej wizji wszech艣wiata.
S艂u偶膮cy wepchn膮艂 w贸zek antigrav i Gaeri skin臋艂a, by ustawi艂 go pomi臋dzy dwoma fotelami. Gdy poszed艂, odkry艂a p贸艂misek.
- Mam nadziej臋, 偶e lubi pan dary morza.
To ju偶 drugi raz w ci膮gu dw贸ch dni... jak na kogo艣 wychowanego po艣r贸d piask贸w pustynnego 艣wiata, ca艂kiem nie藕le.
- Zostanie pani?
- Prosz臋 wybaczy膰 mi moje tch贸rzostwo, ale...
Bez s艂owa odpi膮艂 od pasa cylindryczny przedmiot i po艂o偶y艂 go na w贸zku.
- Czy to jest to, o czym my艣l臋? - spyta艂a.
- Tutaj jest pani bezpieczniejsza ni偶 w domu - powiedzia艂, czuj膮c rumieniec na twarzy. - Przepraszam - zreflektowa艂 si臋. - Zaczynam gada膰 jak wojak Imperium na przepustce.
U艣miechn膮艂 si臋 do swoich my艣li. Zawaha艂a si臋. Zapewne rzeczywi艣cie by艂aby tu bezpieczna.
- Dw贸ch Imperialnych jest na korytarzu - przypomnia艂a. - Na pana miejscu ani troch臋 bym im nie ufa艂a. Niemniej danie na p贸艂misku pachnie bardzo zach臋caj膮co. Podzieli si臋 pan ze mn膮?
Luke musia艂 b艂yskawicznie polubi膰 dary morza, jad艂 bowiem jak kto艣 solidnie wyg艂odzony. Dziewczyna zadowoli艂a si臋 kilkoma k臋sami. Po kilku minutach Skywalker si臋gn膮艂 do zag艂uszacza le偶膮cego na w贸zku obok miecza 艣wietlnego.
- Czy wielu Bakurian podziela pani pogl膮dy? - spyta艂. Zmiana tematu o偶ywi艂a dziewczyn臋.
- Cz臋艣膰 podchodzi do sprawy nawet bardziej ortodoksyjnie. Moja siostra, na przyk艂ad, osi膮gn臋艂a stan pe艂nej ascezy. Porzuci艂a wszelk膮 w艂asno艣膰 osobist膮 i 偶yje niemal wy艂膮cznie powietrzem, pragnie, by wi臋cej zosta艂o dla innych. Ja reprezentuj臋... umiarkowane skrzyd艂o. Jeste艣my tu w mniejszo艣ci, ale przecie偶 r贸wnowaga kosmosu nie opiera si臋 na masie czy liczebno艣ci, wystarczy jeden s艂usznie uplasowany atom...
- Moc podpowiada mi, 偶e jest pani kobiet膮 nietuzinkow膮. O bogatym 偶yciu emocjonalnym.
- A ja s膮dzi艂am, 偶e przekona艂am ju偶 wszystkich, i偶 jestem karierowiczem i mam jedynie polityczne aspiracje.
- Wszystkich innych mo偶e tak.
- To dobrze - odetchn臋艂a.
Nie wolno mi spogl膮da膰 mu w oczy, chocia偶 s膮 tak uroczo b艂臋kitne... - upomnia艂a si臋.
- Ssi-ruukowie czekaj膮. - Wskaza艂 widelcem na sufit. - Mam jeden dzie艅, by przygotowa膰 si臋 na ich powitanie.
- Mniej ni偶 dzie艅.
- Gdy ju偶 si臋 z nimi uporam, wr贸c臋, by z pani膮 porozmawia膰, Gaeri. Mo偶e zmienisz jeszcze zdanie o Jedi. M贸wi膮c, 偶e nie urodzi艂em si臋 jako Jedi, mia艂a艣 tylko troch臋 racji. Ca艂a moja rodzina by艂a wra偶liwa na Moc.
Zdumiona, upi艂a nieco wody. Po cz臋艣ci spodziewa艂a si臋 us艂ysze膰 co艣 podobnego. Nawet pragn臋艂a.
Czemu si臋 do tego nie przyzna膰? Zobaczymy, jak zareaguje - si臋ga艂a po uporczyw膮 my艣l.
- Dzi臋kuj臋 za szczero艣膰. Nie ma czasu na zb臋dne s艂owa. Czuj臋, 偶e co艣 ci膮gnie mnie w twoj膮 stron臋, a to niebezpieczne.
Luke potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.
- Ale偶 ja nie...
- Owszem, m贸g艂by艣. Gdybym ci troch臋 w tym pomog艂a. - Spojrza艂a na swe zaci艣ni臋te d艂onie. - Manipulowanie lud藕mi nie sprawia ci k艂opotu.
- Owszem, ale w twoim przypadku nie o艣mieli艂bym si臋 - powt贸rzy艂 speszony. - To by nie by艂o uczciwe. Poza tym podobne traktowanie nie ma przysz艂o艣ci.
Musn臋艂a palcami medalion.
- Kim jeste艣? Co daje ci prawo w艂ada膰 tymi mocami?
- Jestem... - zawaha艂 si臋. - Zwyk艂ym wie艣niakiem, Ch艂opakiem z farmy.
- Rodzina obdarzonych Moc膮 farmer贸w? - spyta艂a z nut膮 sarkazmu.
Luke poblad艂. Musia艂a trafi膰 w czu艂e miejsce.
- Sp贸jrz na spraw臋 inaczej - powiedzia艂, wybieraj膮c ostatni k臋s z talerza. - Zawsze b臋d膮 ludzie sk艂onni do czynienia z艂a. Je艣li garstka podobnych do mnie mo偶e ochroni膰 przed nimi ca艂e spo艂eczno艣ci, to czy nie warto spr贸bowa膰? Nawet je艣li w twoich przekonaniach jest ziarno prawdy, to czy czyje艣 cierpienie przekre艣la wszelkie starania? Ludzie nieustannie po艣wi臋caj膮 si臋 dla r贸偶nych spraw. Nie prosi艂em nikogo, by za mnie umiera艂.
Gaeri nie czu艂a si臋 zbyt pewnie na tym gruncie.
- Kosmos musi pozostawa膰 w r贸wnowadze - powiedzia艂a.
- Owszem. Ciemna strona sk艂ania do zachowa艅 agresywnych, przekonuje do zemsty, podszeptuje zdrad臋. Im staniesz si臋 silniejsza, tym wi臋ksze pokusy b臋dzie ci podsuwa膰.
- Czy to ma znaczy膰... - spyta艂a, a d艂onie jej zadr偶a艂y - 偶e im silniej kogo艣 si臋 kocha, tym mocniej mo偶na go znienawidzi膰?
Luke spojrza艂 na zag艂uszacz i uni贸s艂 brew. Zmusi艂a si臋, by nie zwraca膰 uwagi na jego pe艂ne wyrzutu spojrzenie.
- Nie trzeba wy艂膮cza膰 - powiedzia艂a. - Uznaj膮, 偶e nie rozmawiamy podczas jedzenia.
- Jest jeszcze inny rodzaj r贸wnowagi - podj膮艂 Luke, przyciskaj膮c d艂o艅 do czo艂a. - Wy偶yny 偶ywota r贸wnowa偶one s膮 przez czarne otch艂anie. Zdarzy艂o mi si臋 straci膰 przyjaci贸艂, rodzin臋, nauczycieli. Wi臋kszo艣膰 z nich zg艂adzi艂o Imperium. Nie ocali艂bym reszty, gdybym zrezygnowa艂 z treningu Jedi. Sam bym w贸wczas zgin膮艂. W dniu, kiedy spotka艂em mego pierwszego mistrza, najechano na nasz膮 farm臋. Nie by艂o mnie w domu, gdy zabili wujka Owena i ciotk臋 Beru. Nie oszcz臋dzili nikogo w ca艂ym gospodarstwie. Czy tutaj post臋powali inaczej? Czy sk艂onna jeste艣 to akceptowa膰?
- To nie艂atwe pytanie.
- Odpowiedz - nalega艂.
Oczywi艣cie, 偶e akceptowa艂a. Nie mia艂a innego wyj艣cia. A mo偶e...?
- Imperium zgromadzi艂o w swoim r臋ku wi臋cej w艂adzy ni偶 jakikolwiek rz膮d. Wi臋cej, ni偶 samo potrzebuje. Potrafi jednak nagradza膰 pos艂usze艅stwo poddanych. Ci, kt贸rzy uznaj膮 w nim swoj膮 zwierzchno艣膰, maj膮 na przyk艂ad dost臋p do rozbudowanego, wspania艂ego systemu edukacji. Najzdolniejsze dzieci studiuj膮 nawet w Centrum Imperialnym.
Luke skrzywi艂 si臋.
- S艂ysza艂em, 偶e te naprawd臋 rozgarni臋te nie wracaj膮 potem do domu.
Sk膮d on to wiedzia艂? Owszem, niekt贸rzy zostawali, skuszeni intratnymi posadami. A niekt贸rzy znikali. Ona wola艂a wr贸ci膰 do domu.
- Powiedzmy, 偶e nauczyli艣my si臋 trzyma膰 nerwy na wodzy. Uznanie w艂adzy Imperium wysz艂o Bakurze na dobre. Uda艂o si臋 przywr贸ci膰 porz膮dek i za偶egna膰 gro藕b臋 wojny domowej. Owszem, ta sytuacja ma pewne minusy, ale nie powiesz chyba, 偶e Sojusz jest idealny?
- Nasze k艂opoty zwi膮zane s膮 z walk膮 o wolno艣膰. Lepiej zmieni膰 temat.
- Wasze przybycie wzbudzi艂o fal臋 strachu. Sojusz kojarzy si臋 raczej z destrukcj膮, a nie z tworzeniem nowego porz膮dku.
- Z imperialnego punktu widzenia zapewne tak to wygl膮da - przyzna艂a. Ale to nie jest prawda. Zapewniam ci臋.
Za grosz dyplomacji - pomy艣la艂 Luke, z艂y na siebie.
- Dzi臋kuj臋 za jasne postawienie sprawy. Troch臋 podnios艂o mnie to na duchu...
- I o to chodzi艂o.
- ... i doda艂o pewno艣ci siebie - sk艂ama艂a g艂adko. Si臋gn臋艂a do torby i wy艂膮czy艂a urz膮dzenie. - Zatem czeka nas wsp贸lna walka z Ssi-ruukami.
Luke wykona艂 gest prze艂膮czania i Gaeri uruchomi艂a generator po raz ostatni.
- Czy da艂o by si臋 zdoby膰 gdzie艣 kilka takich urz膮dze艅? - Wskaza艂 na torb臋.
Potrz膮sn臋艂a g艂ow膮.
- Ten nale偶y do Eppie. Zosta艂o ich tylko kilka, s膮 w posiadaniu dawnych rod贸w. Gubernator nic o nich nie wie.
- Szkoda.
- Te偶 tak my艣l臋. Wezm臋 ten w贸zek.
Luke przypi膮艂 miecz 艣wietlny z powrotem do pasa.
Luke odprowadzi艂 Gaeri do drzwi. Przez moment zapragn膮艂 艣cisn膮膰 jej d艂o艅, porozmawia膰 jeszcze troch臋, pokona膰 op贸r. Mo偶e pomog艂aby ma艂a dywersja w polu Mocy albo po prostu b艂aganie? - Ka偶dy spos贸b wydawa艂 si臋 dobry. Ostatecznie jednak otworzy艂 drzwi i zatkn膮艂 kciuki za pas.
- Dzi臋kuj臋 - powiedzia艂a.
Stra偶nicy patrzyli za ni膮, gdy korytarzem pcha艂a w贸zek. Nie obejrza艂a si臋. Kiedy znikn臋艂a za rogiem, Luke opu艣ci艂 r臋ce i zacisn膮艂 pi臋艣ci. Rozprostowa艂 palce i ponownie zacisn膮艂. Niezwyk艂e zdolno艣ci nigdy nie pozwala艂y mu si臋 nudzi膰. Dostarcza艂y nieustannie nowych wra偶e艅, pakuj膮c go w k艂opoty, zar贸wno te namacalne, daj膮ce si臋 艂atwo okre艣li膰, jak i te bardziej ni偶 inne zwi膮zane ze sferami kosmicznymi i mrocznymi rejonami jego duszy. Zawsze jednak pozostawia艂y mu wolny wyb贸r.
Gaeriela pr贸bowa艂a ocali膰 go przed nowymi k艂opotami, ale chyba jej si臋 to nie uda艂o. Czu艂, 偶e dziewczyna toczy ze sob膮 walk臋. Przecie偶 nie mo偶e opiera膰 mu si臋 w niesko艅czono艣膰. Chocia偶... mo偶e.
Zm臋czony, zamkn膮艂 za sob膮 drzwi i poszed艂 korytarzem w przeciwnym kierunku. Po lewej zobaczy艂 drzwi prowadz膮ce na dach. Skorzysta艂 z nich i wsiad艂 do windy.
W nocy ogr贸d na dachu przypomina艂 niewielk膮 puszcz臋. Ch艂odne powietrze owia艂o twarz Skywalkera. K臋py drzew o bia艂ych pniach z bujnymi korzeniami wznosi艂y wysoko 偶贸艂topomara艅czowe ga艂臋zie, mokre jeszcze od deszczu. Na niebie l艣ni艂o kilkadziesi膮t gwiazd i dwa niewielkie ksi臋偶yce w pe艂ni. Blade 艣wiate艂ka wyznacza艂y 艣cie偶k臋 wij膮c膮 si臋 mi臋dzy wilgotnymi mchami.
Odszed艂 od windy. Na skraju budynku znalaz艂 niewielk膮, skryt膮 za drzewami 艂aweczk臋. Przykl臋kn膮艂 na niej, opar艂 艂okcie o obramowanie dachu i spojrza艂 na miasto. Przed nim rozpo艣ciera艂y si臋 kr臋gi ulic, w centrum o艣wietlono je lampami bia艂ob艂臋kitnymi, nieco dalej 偶贸艂tymi, a potem czerwonawymi...
Przypomina艂o to diagram typ贸w gwiazd. Za艂o偶yciele Salis D'aar musieli uzna膰, 偶e barwy b臋d膮 pomocne w poruszaniu si臋 po mie艣cie. Najznamienitsze domy oznaczono ciep艂ymi kolorami niczym 偶贸艂te, przyjazne s艂o艅ca.
Potrzebowa艂 chwili oddechu. Umiej臋tno艣膰 wykorzystywania wrodzonych zdolno艣ci nie mog艂a przynosi膰 nikomu szkody. Gdyby rozwin膮膰 my艣l zawart膮 w religii Gaerieli, w贸wczas za stan po偶膮dany trzeba by uzna膰 totalny egalitaryzm. Absolutne zr贸wnanie jednostek jako antidotum na l臋k przed zmian膮 statusu. Przed utrat膮 pozycji, wywy偶szeniem, wszelkim nieszcz臋艣ciem.
Oznacza艂o to r贸wnie偶 zrzucenie z bark贸w ci臋偶aru odpowiedzialno艣ci za innych. Na to Luke nie m贸g艂 sobie pozwoli膰.
Spojrzawszy w g贸r臋, pomy艣la艂, 偶e niekt贸re z tych 艣wiate艂ek to statki tworz膮ce orbitalny system obronny. Wielu pilot贸w zostawi艂o kogo艣 w domu. Mieli bliskich, partner贸w i partnerki, kt贸rzy wypatrywali z niepokojem ich powrotu. Niekt贸rych nie ominie 偶a艂oba. Luke jednak napotyka艂 na coraz wi臋ksze trudno艣ci w kontaktach z bliskimi. Im lepiej potrafi艂 w艂ada膰 Moc膮, tym odleglejsza by艂a perspektywa znalezienia kobiety, kt贸ra mog艂aby posi膮艣膰 jego dusz臋.
Rozpostar艂 puste d艂onie.
- Ben - wyszepta艂. - Ben, prosz臋, zjaw si臋. Musz臋 z kim艣 porozmawia膰.
Nikt nie odpowiedzia艂. Nawet wiatr. Tylko na 艣cianie pojawi艂o si臋 jakie艣 stworzenie wielko艣ci ma艂ego palca. Maszerowa艂o dzielnie na dwudziestu nogach. Luke przyjrza艂 mu si臋 bli偶ej, wczuwaj膮c si臋 w rytm krok贸w wielonogi. 艢ledzi艂 j膮, a偶 znikn臋艂a w szparze.
- Mistrzu Yoda? - spr贸bowa艂 raz jeszcze. - Czy jeste艣 gdzie艣 blisko?
G艂upie pytanie. Yoda trwa艂 w Mocy, a zatem by艂 wsz臋dzie. Ale i tak nie odpowiedzia艂.
- Ojcze? - powiedzia艂 po chwili wahania. - Ojcze. Ciekawe, czy Anakin potrafi艂by go zrozumie膰? Luke zastanowi艂 si臋, jak by post膮pi艂 na miejscu Gaeri. Dom zagro偶ony, 偶ycie w niebezpiecze艅stwie, a na dodatek pojawia si臋 budz膮cy l臋k przybysz. Jedi.
Nagle poczu艂 czyj膮艣 obecno艣膰. Kto艣 nadchodzi艂. Ben? Nie, poziom emocji wskazywa艂 na istot臋 偶yw膮. Lekkie kroki przemkn臋艂y po 艣cie偶ce i przystan臋艂y pod baldachimem spl膮tanych ga艂臋zi. Jasny str贸j biela艂 pomi臋dzy kremowymi pniami drzew.
- Tutaj jestem - us艂ysza艂 kobiecy g艂os. Leia podesz艂a do brata.
- Wszystko w porz膮dku? - Ramiona owin臋艂a b艂臋kitnym, bakuria艅skim szalem. - S艂ysza艂am, a raczej poczu艂am, twoje wezwanie.
W ten sam spos贸b odnalaz艂a go w Mie艣cie w Chmurach. Usiad艂 ci臋偶ko na 艂awce.
- To by艂 d艂ugi, m臋cz膮cy dzie艅. A jak tobie posz艂o?
- Ufff. Dobrze. Zostawi艂am Artoo i Threepio u premiera. Pod艣wiadomo艣膰 podpowiedzia艂a Luke'owi, 偶e wydarzy艂o si臋 co艣 jeszcze. Co艣, co wola艂aby przemilcze膰.
- Musisz broni膰 si臋 tak desperacko? - powiedzia艂 Luke. - On te偶 ci臋 kocha.
- Nic si臋 przed tob膮 nie ukryje? - Leia by艂a wyra藕nie rozdra偶niona. - Rozmawiali艣my ju偶 raz i drugi... Ale ci膮gle kto艣 nam przeszkadza. Ani chwili dla siebie.
Luke u艣miechn膮艂 si臋 niepewnie.
- A wi臋c to s膮 te przyjemno艣ci, kt贸re mnie omin臋艂y. Wiesz, wychowywa艂em si臋 bez rodze艅stwa.
- Dobrze jest mie膰 brata. Mo偶na z nim porozmawia膰.
- Ty masz jeszcze Hana. Warto, by kto艣 zadba艂 o dalsz膮 histori臋 rodziny - doda艂 ponuro. - Ja mog臋 nie mie膰 w najbli偶szym czasie po temu okazji.
Po艂o偶y艂a mu d艂o艅 na ramieniu.
- Co si臋 dzieje, Luke? Czy to ta pani senator?
- Jedi nie poddaje si臋 nami臋tno艣ciom.
I to by艂a prawda, przynajmniej po艂owiczna. Nie m贸g艂 dopu艣ci膰, by kto艣 zacz膮艂 manipulowa膰 nim poprzez emocje, odebra艂 zdolno艣膰 wyciszenia samego siebie i koncentracji.
- Czasem jednak zdarza si臋, 偶e Moc bardziej steruje mn膮, ni偶 ja ni膮. C贸偶, Moc opiera si臋 na kulcie 偶ycia.
- To ona. A ju偶 zaczyna艂am si臋 o ciebie niepokoi膰. By艂e艣 tak... oderwany...
Jej intuicja zaczyna艂a go powoli dra偶ni膰. Lepiej zmieni膰 temat. A mo偶e by j膮 tak odrobin臋 zirytowa膰?
- Je偶eli chodzi o ciebie i Hana... Pozw贸l, 偶e spytam o co艣, o co w zasadzie nie mam prawa pyta膰, ale... Czy chcesz mie膰 kiedy艣 dzieci?
- Ej偶e! - Leia cofn臋艂a r臋k臋. - A co to ma do rzeczy?
- Przepraszam. Po prostu zastanawia艂em si臋 nad tym sporo ostatnimi czasy...
Czy偶by? Zabawne, jakie figle potrafi czasem p艂ata膰 pod艣wiadomo艣膰. Przez chwil臋 wyobrazi艂 sobie, jak by wygl膮da艂 w roli ojca klanu m艂odych Jedi. Ca艂ej gromadki, z zielonymi, niebieskimi i szarymi oczami.
- Dziecko osoby czuj膮cej Moc b臋dzie podatne r贸wnie偶 na z艂e wp艂ywy. Nie s膮dzisz?
- To oczywiste. - Leia usiad艂a i u艂o偶y艂a ko艅ce szala na kolanach. - To normalne ryzyko, kt贸re ludzko艣膰 zawsze ponosi艂a. Posiadanie intelektu zmusza nas do dokonywania wybor贸w.
- Nie zastanawia艂o ci臋 nigdy, czemu nasza matka mimo wszystko nie odwa偶y艂a si臋...?
Ku zdumieniu Luke'a reakcja Lei by艂a bardzo s艂aba.
- Och - rzuci艂a lekko. - Przypomnia艂e艣 mi o czym艣. Proszono mnie, bym przekaza艂a ci wiadomo艣膰. Widzia艂am si臋 z Vaderem.
- Z Vaderem? - spyta艂 wstrz膮艣ni臋ty Luke. - Widzia艂a艣... ojca? Anakina Skywalkera? Vader ju偶 nie istnieje.
- Niech ci b臋dzie. Z Anakinem. Naprawd臋 go widzia艂am. Luke poczu艂 si臋 rozczarowany. Dlaczego ojciec pokaza艂 si臋 Lei, a nie jemu?
- Co m贸wi艂?
Popatrzy艂a na widoczn膮 w dole panoram臋 miasta.
- Kaza艂 ci przypomnie膰, 偶e strach s艂u偶y ciemnej strome Mocy. Poza tym przeprosi艂 mnie, a przynajmniej pr贸bowa艂.
- Raz tylko go widzia艂em i to przez chwil臋. Nic w贸wczas nie powiedzia艂.
- C贸偶, ja nie poczuwam si臋 do 偶adnego z nim pokrewie艅stwa i wcale nie chc臋, by gapi艂 si臋 na mnie z ka偶dej 艣ciany.
Luke zastanowi艂 si臋 nad przes艂aniem ojca. Strach s艂u偶y ciemnej stronie. Gaeriela ba艂a si臋 o niego, to tak偶e by艂o sprawk膮 ciemnej strony Mocy.
- Nienawi艣膰 dzia艂a podobnie, Leia - powiedzia艂.
- Ale mo偶na nienawidzi膰 z艂o.
- Czy ojciec powiedzia艂 cokolwiek... hm... Cokolwiek na temat... - Luke urwa艂 w膮tek. - Och, dajmy temu spok贸j. Czy przeszkodzi艂em w czym艣, dzwoni膮c rano?
Nawet w md艂ym blasku gwiazd wida膰 by艂o, 偶e sp艂on臋艂a rumie艅cem.
- Nie, sk膮d偶e. Tylko ma艂o mnie szlag nie trafi艂, 偶e ci膮gle kto艣 nam przeszkadza. Nie mamy ani chwili dla siebie - powt贸rzy艂a.
- Przepraszam. Ale mo偶e ojciec przyda艂 si臋 jednak na co艣, je艣li szuka艂a艣 potem ukojenia u Hana.
- Nie kpij ze mnie. Gdy ujrza艂am go w... ludzkiej postaci... zrozumia艂am, 偶e kiedy艣 by艂 normalnym cz艂owiekiem, dopiero potem zosta艂... Mnie mo偶e spotka膰 to samo.
- Nie b臋dzie tak 藕le. - Poca艂owa艂 j膮 w policzek. Kocha艂 j膮 od dawna, zanim jeszcze dowiedzieli si臋 prawdy o sobie. Lecz ona wci膮偶 nie chcia艂a si臋 z tym pogodzi膰.
- Zobaczymy si臋 rano.
- Chwil臋! Jeszcze nie sko艅czyli艣my.
- Porozmawiamy innym razem. Id藕 do Hana. B臋dziecie mieli czas dla siebie.
Popatrzy艂a mu w oczy, odetchn臋艂a kilka razy g艂臋boko, po czym wsta艂a i pospiesznie odesz艂a.
Luke spojrza艂 na kr臋gi miasta, odprowadzi艂 wzrokiem, 艣wiat艂a przeje偶d偶aj膮cego autobusu. Spl贸t艂 d艂onie i pochyli艂 si臋.
- Ojcze? - wyszepta艂.
Je艣li Anakin pokaza艂 si臋 Lei, a nie jemu, to znaczy, 偶e z synem czu艂 si臋 ju偶 pogodzony.
Spr贸bowa艂 jednego z medytacyjnych trans贸w Yody. Wpatrywa艂 si臋 we w艂asne wn臋trze. K艂opoty osobiste zmala艂y nagle wobec perspektywy ogromu wszech艣wiata. Nie by艂 sam: mia艂 siostr臋. Gdy wyro艣nie wreszcie na dojrza艂ego Jedi, i jemu uda si臋 napotka膰 mi艂o艣膰... bogactwo emocji, rozkosz i b贸l... wszystko to pojawi si臋 jeszcze... W ko艅cu echa wygas艂y, zapanowa艂a cisza.
Otworzy艂 oczy i rozpl贸t艂 palce. Jeszcze nie straci艂 Gaerieli. Zrobi dla niej, co tylko b臋dzie w stanie, a je艣li go odrzuci, bez wielkiego 偶alu opu艣ci Bakur臋.
Z u艣miechem przypomnia艂 sobie r贸偶nobarwne oczy i pow艂贸czyst膮 sp贸dnic臋. O co ten ca艂y raban?
I w og贸le po co stercze膰 tu samotnie?
Wsta艂 i skierowa艂 si臋 do windy.
Dev pog艂adzi艂 bok nowego fotela do transferu. Fotela? A mo偶e nale偶a艂oby nazwa膰 to urz膮dzenie jako艣 inaczej? Trzy tuziny nowych stanowisk znajdowa艂y si臋 w ostatniej fazie monta偶u, to jedno mia艂o jednak szczeg贸lne znaczenie. Na nim spocz膮膰 mia艂 dostarczyciel surowca dla zwyk艂ych modu艂贸w, Luke Skywalker. W zasadzie przypomina艂o 艂贸偶ko, dyskretnie wmontowane silniczki pozwala艂y zmienia膰 k膮t nachylenia od zera do trzydziestu stopni. Zamiast w piersiowej metalowej obr臋czy, obwody umieszczono w materacu. Ich zadaniem by艂o wychwytywanie energii 偶yciowej wi臋藕nia. Po bokach i w nogach widnia艂y obr臋cze s艂u偶膮ce do przytrzymywania ko艅czyn, a dodatkowe oprzyrz膮dowanie sugerowa艂o, 偶e mia艂o to by膰 sta艂e miejsce pobytu wi臋藕nia (te elementy testowali jeszcze wczoraj). Ca艂y w srebrze i czerni, wynalazek l艣ni艂 efektownie w blasku lamp kabiny. - To jest pi臋kne, m贸j panie.
- Przykro mi, Dev - zanuci艂 niskim g艂osem Firwirrung. - Wiem, 偶e zrani to twoje uczucia...
- Szkoda, 偶e to tylko pr贸ba - powiedzia艂 smutno Dev. - Ale wiem, 偶e musimy przetestowa膰 to urz膮dzenie. Zaczynajmy.
Firwirrung skin膮艂 艂bem.
Wi臋kszo艣膰 instalacji Dev zaprojektowa艂 osobi艣cie. Po艂o偶y艂 si臋 teraz ostro偶nie na lekko pochy艂ym materacu. Lewa stopa musn臋艂a wn臋trze obr臋czy, kt贸ra zatrzasn臋艂a si臋 gwa艂townie.
- Dzia艂a! - krzykn膮艂.
- Spr贸buj pozosta艂ych.
Tym razem Dev pilnie obserwowa艂 urz膮dzenie. Zbli偶y艂 praw膮 stop臋 do lekkiej wypuk艂o艣ci i...
艁up.
Zatrza艣ni臋cie drugiej obr臋czy uaktywni艂o kilka obwod贸w. Legowisko podnios艂o si臋 do nachylenia pod k膮tem dwunastu stopni. Kolejna obejma zatrzasn臋艂a si臋 wok贸艂 pasa. By艂o to o wiele skuteczniejsze, ni偶 uchwyty, w kt贸re by艂 wyposa偶ony tradycyjny fotel.
- 艢licznie. - Firwirrung podsun膮艂 si臋 bli偶ej i musn膮艂 pazurem 艣rodkow膮 obr臋cz. - Trzyma?
Dev spr贸bowa艂 si臋 szarpn膮膰.
- Tak. Ale nie utrudnia oddychania.
- Dziwni s膮 ci ludzie - gwizdn膮艂 weso艂o Firwirrung i Dev si臋 roze艣mia艂. - Wygodnie ci? Jego rozmiar贸w mo偶emy si臋 tylko domy艣la膰.
- Jak najbardziej.
- Teraz lewa r臋ka.
Nast臋pna obr臋cz zaskoczy艂a na miejsce, uaktywniaj膮c wmontowany w ni膮 zesp贸艂 czujnik贸w, kt贸ry mia艂 nadzorowa膰 funkcje 偶yciowe. System ten dostosowano specjalnie do mi臋kkiej, pozbawionej 艂uski sk贸ry cz艂owieka. Na pulpicie za Firwirrungiem zacz臋艂y pulsowa膰 blade 艣wiate艂ka. Obcy przyjrza艂 im si臋 bacznie.
- Praw膮 zostaw swobodn膮 - poinstruowa艂.
Dev szczerze 偶a艂owa艂, 偶e to jeszcze nie dzisiaj. Oczami duszy widzia艂 ju偶 t臋 chwil臋, gdy otrzyma nowe, nie znaj膮ce snu ni s艂abo艣ci zmys艂y i pot臋偶ne, wszechw艂adne niemal cia艂o. B臋dzie m贸g艂 w贸wczas jeszcze lepiej s艂u偶y膰 swym panom. Wczoraj rozpocz臋li poddawanie procesowi niedostatecznie rozwini臋tych i nazbyt starych P'w'eckow z innych statk贸w. Pora przygotowa膰 si臋 do inwazji. Niewyros艂e gady by艂y mniej wytrzyma艂e od ludzi i nie starcza艂y na r贸wnie d艂ugo, ale sytuacja zmusza艂a do tego, by ich tak偶e podda膰 zabiegowi.
Firwirrung dotkn膮艂 czerwonego przycisku. Dev poczu艂 uderzenie w po艣ladki.
- I to te偶 dzia艂a! - zawo艂a艂.
Urz膮dzenie mia艂o pozwala膰 na d艂ugotrwa艂e przytrzymywanie wi臋藕nia na le偶ance bez konieczno艣ci dezaktywacji ca艂ego systemu nerwowego.
- Czujesz stopy?
Dev zerkn膮艂 w d贸艂. Podtrzymywane przez materac nogi stercza艂y nad szarymi kafelkami pod艂ogi.
- Nawet nie wiem, 偶e je mam! - zawo艂a艂 rado艣nie.
- Dobrze.
Firwirrung odczepi艂 przezroczyst膮 tub臋 od stela偶u urz膮dzenia, tu偶 obok lewego barku Deva.
- Wiem, jak bardzo chcia艂by艣, 偶eby to nie by艂a tylko pr贸ba - powiedzia艂. - Przykro mi, 偶e musisz przez to wszystko przechodzi膰.
- M贸j czas jeszcze nadejdzie.
Dev zamkn膮艂 oczy. Poczu艂 ucisk na szyi, potem jakby uk艂ucie. Odpr臋偶y艂 si臋, smakuj膮c doznania. Po chwili to samo powt贸rzy艂o si臋 z drugiej strony. Och, pragn膮艂, i to jeszcze jak...
Nagle poczu艂 strach. Prawa r臋ka zadr偶a艂a.
Otworzy艂 oczy. B艂臋kitno艂uski i admira艂 szli ku niemu. Dw贸ch P'w'eck贸w ci膮gn臋艂o za ramiona i g艂ow臋 bezw艂adne cia艂o ludzkiego wi臋藕nia, przygotowanego uprzednio do zabiegu za pomoc膮 promiennika. To nast臋pny, kt贸ry mia艂 w艂a艣nie zosta膰 poddany transferowi. Dev spr贸bowa艂 poruszy膰 stopami. Nic. Idealnie. Mia艂 nadziej臋, 偶e nale偶ycie wywi膮za艂 si臋 z zadania i przestraszony nieszcz臋艣nik nie b臋dzie cierpia艂.
- Prosz臋 o obja艣nienia - powiedzia艂 admira艂. - Czym b臋dzie si臋 to r贸偶ni膰 od standardowego procesu?
Firwirrung z艂膮czy艂 pazurzaste 艂apy.
- S膮dzimy, 偶e obdarzone talentami wyczuwania Mocy indywiduum b臋dzie zdolne przyci膮ga膰 energi臋 偶yciow膮 na odleg艂o艣膰. W przypadku Deva chodzi o niewielkie dystanse. Po w艂a艣ciwym pod艂膮czeniu Deva do obwod贸w, energia 偶yciowa innych istot b臋dzie przep艂ywa膰 przez niego, ale on sam nie ulegnie procesowi, b臋dzie za to w stanie powtarza膰 procedur臋 dowoln膮 ilo艣膰 razy.
- A zatem zupe艂nie inaczej ni偶 z u偶yciem... fotela. - Ivpikkis przyjrza艂 si臋 instalacji.
Dev przypomnia艂 sobie rozbawienie gad贸w, gdy po raz pierwszy opisa艂 im ludzkie meble. P'w'eckowie pok艂adali si臋 ze 艣miechu.
- Owszem - zgodzi艂 si臋 Firwirrung. - W tym przypadku fizyczne pojmanie obiektu nie b臋dzie konieczne. Przy wykorzystaniu Skywalkera obiekt nie b臋dzie musia艂 znajdowa膰 si臋 nawet w sto偶ku promienia wiod膮cego. Tak膮 przynajmniej mamy nadziej臋.
- Na wszelki wypadek wypr贸bujemy system na tym tutaj - powiedzia艂 B艂臋kitno艂uski. - Czy wszystko gotowe? - Obw膮cha艂 wi臋藕nia j臋zykiem. Biedaczysko musia艂 popu艣ci膰.
- Jak najbardziej. - Firwirrung spojrza艂 na starszego, prawym okiem mierz膮c wci膮偶 w Deva. Lewym poszuka艂 wi臋藕nia. Potem przesun膮艂 g艂贸wny prze艂膮cznik.
Szyja Deva zap艂on臋艂a. Tym razem zamiast zwyk艂ego roztworu, serwopompy t艂oczy艂y jeszcze wiele innych domieszek, maj膮cych umo偶liwi膰 systemowi nerwowemu zestrojenie si臋 z obwodami modu艂u. Dzi臋ki temu w艂a艣nie mo偶na by艂o zrezygnowa膰 z metalowej obr臋czy stanowi膮cej cz臋艣膰 wyposa偶enia zwyk艂ego fotela. Najpierw szyja, potem g艂owa, tu艂贸w i ko艅czyny zrobi艂y si臋 ci臋偶kie, jakby sta艂a grawitacji na pok艂adzie statku uleg艂a zmianie. Dev mia艂 wra偶enie, 偶e legowisko si臋 chwieje. Firwirrung i reszta byli tu偶 obok, ale wydawa艂o si臋, 偶e stoj膮 nie na pod艂odze, a na 艣cianie. Z艂udzenie wywo艂ane zaburzeniami pracy b艂臋dnika.
- Czuj臋 - powiedzia艂 - jakby ca艂y uk艂ad nerwowy chcia艂 wyrwa膰 si臋 ze mnie i poszybowa膰 gdzie艣 w dal. Troch臋 boli.
- To nie powinno mie膰 wp艂ywu na podstawow膮 funkcj臋. Czy jeste艣 got贸w?
- Spr贸buj臋.
Darowanie nowego no艣nika by艂o niemal r贸wnie wspania艂e, jak osobiste przej艣cie przez ten proces. Dev zamkn膮艂 oczy i si臋gn膮艂 w polu Mocy ku tej drugiej osobowo艣ci. Zdawa艂o mu si臋, chocia偶 zgranie nie by艂o 艂atwe, 偶e czyni艂 to ju偶 dziesi膮tki razy. Obj膮艂 cudz膮 aur臋 i pozwoli艂 dzia艂a膰 obwodom, kt贸re przenios艂y energi臋 w jego cia艂o. Przez chwil臋 poczu艂 olbrzymi ci臋偶ar, kt贸ry wywo艂a艂 dwa razy silniejszy ni偶 poprzednio b贸l. Nagle wszystko ust膮pi艂o. Dysz膮c ci臋偶ko, Dev uchyli艂 powieki. Wi臋zie艅 le偶a艂 martwy na pok艂adzie.
- Pok艂ad szesnasty? - zawo艂a艂 admira艂 do interkomu.
- To dzia艂a - dolecia艂o z drugiego ko艅ca linii. Dev, Ssi-ruukowie i P'w'eck odetchn臋li z rado艣ci膮.
- Nast臋pny test - za艣piewa艂 Firwirrung. - Musimy sprawdzi膰, czy da si臋 nagi膮膰 Skywalkera do naszej woli. Je艣li szacunki s膮 poprawne, to jest o wiele silniejszy ni偶 nasz Dev.
- Lepiej, 偶eby by艂y - powiedzia艂 B艂臋kitno艂uski, podchodz膮c bli偶ej stanowiska.
Devowi zdawa艂o si臋, 偶e gad schodzi ze 艣ciany. Ch艂opak mimowolnie 艣cisn膮艂 d艂o艅, gdy wielki 艂eb pochyli艂 si臋 nad nim. Oczy uciek艂y w g艂膮b czaszki. Opad艂 bezw艂adnie.
Nagle B艂臋kitno艂uski odszed艂 na bok.
- Teraz - wyszepta艂.
Firwirrung zbli偶y艂 si臋 z ma艂ym tr贸jz臋bem, u偶ywanym do usuwania pazur贸w jaszczurom zwanym Fft, hodowanym na mi臋so. Wcisn膮艂 narz臋dzie w d艂o艅 Deva.
- Tak? - spyta艂 ch艂opak bez l臋ku, jedynie z ciekawo艣ci膮 w g艂osie.
- Przebij sobie d艂o艅.
No tak, to oczywiste. Wykr臋ciwszy si臋 lekko, Dev ustawi艂 tr贸jz膮b w odpowiednim po艂o偶eniu i z ca艂ej si艂y wbi艂 w wierzch d艂oni. Zachrz臋艣ci艂a ko艣膰 i krew pociek艂a po materacu. Nie bola艂o.
- Zostaw tak - poleci艂 Firwirrung.
Dev przygotowa艂 si臋 do wykonania nast臋pnych rozkaz贸w.
- Cofnij r臋k臋.
Gdy d艂o艅 opad艂a na swoje miejsce, Firwirrung wyj膮艂 tr贸jz膮b z cia艂a Deva, otar艂 go o jego szat臋 i oklei艂 ran臋 syntetyczn膮 sk贸r膮, kt贸ra pochodzi艂a zapewne ze zdobycznych medpakiet贸w Imperium. Potem spojrza艂 na admira艂a.
- My艣lisz, 偶e na Skywalkera b臋dzie to dzia艂a膰 r贸wnie dobrze? - spyta艂 Ivpikkis.
- Nie ma powodu, by s膮dzi膰 inaczej. Ludzki instynkt przetrwania jest jednym z najsilniejszych, a sami widzieli艣cie, 偶e w艂a艣nie uda艂o si臋 go wyt艂umi膰. Musimy jeszcze ustali膰, jak d艂ugo indywiduum pozostanie w transie. Teraz mo偶emy pozwoli膰 sobie jedynie na kr贸tk膮 symulacj臋, ale kilka godzin powinno wystarczy膰, by zaobserwowa膰 ewentualne zwiastuny powolnej degradacji funkcji 偶yciowych.
Admira艂 poruszy艂 nerwowo ogonem i zerkn膮艂 na pulpit, potem na Deva, kt贸ry pr贸bowa艂 si臋 u艣miechn膮膰. W ko艅cu opu艣ci艂 pomieszczenie razem z B艂臋kitno艂uskim. Firwirrung rozkaza艂 jednemu z P'w'eckow sprz膮tn膮膰 zw艂oki, drugiemu poleci艂 pozosta膰 z Devem.
- Daj mi zna膰, gdyby cokolwiek zacz臋艂o si臋 dzia膰. - Wskaza艂 uzbrojon膮 w pazury 艂ap膮 na tablic臋 pe艂n膮 wska藕nik贸w.
Po chwili Firwirrung wyszed艂.
Kilka godzin. Le偶e膰 kilka godzin, o w艂os od upragnionej przemiany.
Niewygodnie tu. Nos go sw臋dzia艂, a nie m贸g艂 si臋 podrapa膰. Nikt nie kaza艂 mu si臋 drapa膰... Pulsuj膮cy b贸l d艂oni t艂umi艂 sygna艂y cierpienia, kt贸re nap艂ywa艂y z ca艂ego cia艂a. By zabi膰 czas, zacz膮艂 recytowa膰 urywki wierszy zapami臋tane w dzieci艅stwie. W my艣li t艂umaczy艂 je na j臋zyk Ssi-ruuvi, potem wyobra偶a艂 je sobie zapisane w alfabecie jego pomys艂u.
Wiersze sko艅czy艂y si臋 wcze艣niej ni偶 oczekiwanie. Mia艂 wra偶enie, 偶e ga艂ki oczne zapadaj膮 si臋 w g艂膮b m贸zgu. Biedny b臋dzie ten Skywalker. Skazany na m臋czarni臋, bez perspektyw otrzymania w艂asnego androida bojowego. Skazany za spraw膮 tych samych uzdolnie艅, kt贸re posiada艂 Dev.
Ch艂opak westchn膮艂 i zacz膮艂 liczy膰 uderzenia serca. Krew pulsowa艂a silnie w zranionej d艂oni.
Straci艂 rachub臋 miedzy czwartym a pi膮tym tysi膮cem. Czas mija艂. Niewygoda legowiska pot臋gowa艂a b贸l, a Firwirrung wci膮偶 nie wraca艂. Dev, ot臋pia艂y, zn贸w zacz膮艂 liczy膰.
Nos ci膮gle sw臋dzia艂. Nikt nie kaza艂 mu...
Sam to zr贸b, g艂upku! Zaczyna艂 powoli wpada膰 w z艂o艣膰. Czemu Firwirrung nie czuwa艂 przy 艂贸偶ku? To by艂o okrucie艅stwo. Mo偶e tak wstrzyma膰 oddech na tyle, by zemdle膰? Wtedy t臋py nadzorca zauwa偶y zmian臋. Wci膮gn膮艂 najpierw g艂臋boko powietrze, potem wypu艣ci艂 je gwa艂townie i zacisn膮艂 usta.
Kr贸tki, ale intensywny wstrz膮s elektryczny przebieg艂 mu mi臋dzy 艂opatkami. Odetchn膮艂 mimowolnie.
To on sam zaproponowa艂 to udoskonalenie. Zirytowany, spr贸bowa艂 poruszy膰 praw膮 r臋k膮. Przycisn膮艂 kciuk do ma艂ego palca. Wcisn膮艂 d艂o艅 w materac. Za s艂abo. Jeszcze raz.
Trzysta uderze艅 serca p贸藕niej podda艂 si臋 wreszcie. Odpocz膮艂. Spr贸bowa艂 ponownie.
Nagle drzwi si臋 otworzy艂y. Zdumiony Dev cofn膮艂 d艂o艅 o dost臋pne mu trzy milimetry. Pierwszy wszed艂 Firwirrung. Nie spojrza艂 nawet na Deva, tylko od razu zbli偶y艂 si臋 do pulpitu. B艂臋kitno艂uski prowadzi艂 P'w'ecka, kt贸ry ci膮gn膮艂 kolejnego wi臋藕nia.
- Wspaniale - powiedzia艂 Firwirrung, odwracaj膮c si臋 od kontrolek. - Wszystkie czynno艣ci 偶yciowe w normie. Opisz swoje wra偶enia, Dev.
- Boli - wychrypia艂.
B艂臋kitno艂uski zamruga艂 i zbli偶y艂 si臋 na tyle, 偶e Dev wyczu艂 jego wo艅.
- Nogi te偶?
Dev poruszy艂 stopami.
- Zn贸w mam nad nimi w艂adz臋, ale to boli. S膮 za ci臋偶kie.
- Aha. - Firwirrung przyjrza艂 si臋 odczytom i sykn膮艂 z zadowoleniem. - Kontrola nad mi臋艣niami ko艅czyn wr贸ci艂a po dw贸ch i siedmiu dwunastych godziny. Dok艂adnie tak, jak przewidywali艣my. Naprawd臋 wspaniale. Dev prze艂kn膮艂 z wysi艂kiem 艣lin臋.
- Boli - powt贸rzy艂.
- To bez znaczenia. Nie zaburza zasadniczej funkcji. Zajmij si臋 teraz t膮 kobiet膮, Dev.
- Nie s艂uchacie mnie. To boli.
- Boli? - B艂臋kitno艂uski odwr贸ci艂 si臋 raptownie ku legowisku, i strach zmrozi艂 Deva. Muskularny ogon przejecha艂 mu po nogach z tak膮 si艂膮, 偶e Dev ujrza艂 wszystkie gwiazdy.
- To dobrze, 偶e boli. Eksperyment musi by膰 realistyczny. Odmawiaj wsp贸艂pracy.
Firwirrung podszed艂 z dziwnie wygl膮daj膮c膮 strzykawk膮 w 艂apie.
- Masz racj臋. Najpewniej Jedi nie b臋dzie chcia艂 z nami wsp贸艂pracowa膰. Skoro w艂o偶yli艣my ju偶 tyle wysi艂ku w wygranie tej kampanii, spr贸bujemy wykorzysta膰 Skywalkera... zamiast ciebie. W贸wczas zwyci臋stwo nie b臋dzie zale偶a艂o od przetrwania kt贸regokolwiek z was.
- To mo偶e go zabi膰. - B艂臋kitno艂uski pokiwa艂 ostrzegawczo koniuszkiem ogona.
- Albo go zabije, albo zmusi do pos艂usze艅stwa. Lepiej dokona膰 najpierw wszystkich pr贸b na mniej cennym obiekcie.
Mniej cennym? Panie, co ty m贸wisz?
Ogarni臋ty panik膮 Dev pr贸bowa艂 uchyli膰 si臋 przed strzykawk膮, wype艂nion膮 艣rodkiem stymuluj膮cym trans hipnotyczny. Udo zapiek艂o przez chwil臋. Czeka艂.
- Zajmij si臋 t膮 kobiet膮 - rozkaza艂 Firwirrung.
Dev zacisn膮艂 powieki. A do czego niby innego mogli nadawa膰 si臋 ludzie? Si臋gn膮艂 w jej kierunku. Poczu艂 jeszcze silniejszy b贸l. S艂ysza艂 krzyk. M臋ski krzyk. Potem zn贸w otworzy艂 oczy, czekaj膮c na dalsze polecenia.
B艂臋kitno艂uski ponownie si臋gn膮艂 po n贸偶.
- Nie trzeba - powstrzyma艂 go Firwirrung. - Chc臋 potrzyma膰 go tutaj przez kilka dni, by sprawdzi膰 ca艂y system podtrzymania 偶ycia...
- Ale s艂ysza艂e艣, co powiedzia艂 admira艂. Mamy natychmiast zacz膮膰 ze Skywalkerem.
Kilka dni? Dev zadr偶a艂 i zacisn膮艂 d艂onie. Lewa zn贸w zapiek艂a. Mia艂 chyba pop臋kane ko艣ci i przeci臋tych kilka 艣ci臋gien.
Firwirrung wysun膮艂 nieco j臋zyk, 艂owi膮c zapachy.
- Czasem dziwnie 艣mierdz膮, je艣li si臋 ich przestraszy.
- Zachowuj膮 si臋 niekiedy zupe艂nie, jak istoty inteligentne. Zabawnie by by艂o, gdyby jednak mieli dusze, chocia偶 P'w'eckowie ich nie maj膮.
Niemo偶liwe. Co oni m贸wi膮? Bezlitosny werdykt wstrz膮sn膮艂 Devem.
- Ko艅czymy. Sp贸jrz na mnie - rozkaza艂 B艂臋kitno艂uski. Jego oko by艂o okr膮g艂e, czarne, pi臋kne...
R臋ka bola艂a nie do zniesienia. Jak przez mg艂臋 Dev poczu艂 znajome symptomy pocz膮tku terapii. Firwirrung uwolni艂 go z wi臋z贸w. Mrugaj膮c oczami, Dev spr贸bowa艂 wsta膰. Dziwnie s艂aby, ledwo utrzyma艂 si臋 na nogach mi臋dzy dwoma P'w'eckami. Co艣 cuchn臋艂o. To on sam.
- Dobrze posz艂o? - spyta艂 Firwirrunga. Gard艂o bola艂o przy ka偶dym s艂owie. - Ale... dlaczego terapia, dlaczego teraz?
- Ach, Dev. - Firwirrung tr膮ci艂 go w rami臋 pazurem. - Czy nie by艂oby zbyt wielkim brzemieniem nosi膰 w sobie pami臋膰 chwili, gdy by艂e艣 tak blisko upragnionej przemiany, ale ci jej odm贸wiono?
Dev poczu艂 si臋 wzruszony trosk膮 i zapobiegliwo艣ci膮 opiekuna.
- Ale dzia艂a艂o? Dosta艂 swojego androida? Firwirrung obj膮艂 g艂ow臋 Deva i przycisn膮艂 j膮 do 艂uskowatej piersi.
- Dzia艂a艂o. Teraz brakuje nam ju偶 tylko jednego.
- Skywalkera - wyszepta艂 Dev. Firwirrung odsun膮艂 go 艂agodnie.
- Prosz臋, id藕 si臋 umyj, cz艂owieku.
ROZDZIA艁 13
Gubernator Wilek Nereus wszed艂 do centralnej dyspozytorni. Wszystko by艂o tu czarne - sufit, 艣ciany, pod艂oga i meble - przez co obrazy na olbrzymich projektorach stawa艂y si臋 lepiej widoczne. Przy kr贸tkim stole konferencyjnym czeka艂 ju偶 komandor Thanas, naprzeciwko niego za艣 „genera艂" Solo i komandor Luke Skywalker. Bezczelny m艂odzieniec pewien swej nietykalno艣ci.
- Wszystko w porz膮dku, panowie? - Nereus zaj膮艂 miejsce u szczytu sto艂u i odprawi艂 sw膮 eskort臋. Pozostali te偶 usiedli.
Komandor Thanas wygl膮da艂 na kogo艣, kto dok艂adnie zdaje sobie spraw臋 z faktu, 偶e jego dalsza kariera zale偶y ca艂kowicie od tre艣ci nast臋pnego raportu gubernatora. Zapewne z mi艂膮 ch臋ci膮 wymaza艂by ze swoich akt zapisek o incydencie na Alzoc.
- Wszystkie my艣liwce naprawione - powiedzia艂 Thanas. - Za艂ogi w gotowo艣ci bojowej.
Je艣li Ssi-ruukowie dotrzymaj膮 s艂owa, to atak ju偶 nie nast膮pi. Inna sprawa, 偶e Nereus im nie dowierza艂. Ale nawet je艣li dostan膮 Skywalkera, a spr贸buj膮 mimo wszystko zaatakowa膰, to dysponowa艂 jeszcze nowym rodzajem uzbrojenia, kt贸re powinno zdziesi膮tkowa膰 te ma艂e stateczki...
- A co z uzbrajaniem statk贸w w te...
- Emitory typu DEMP - podpowiedzia艂 Thanas. Zaskoczony wyra藕nie Luke spojrza艂 na komandora, potem na swojego przyjaciela przemytnika.
- To bro艅, kt贸ra emituje impuls elektromagnetyczny, zdolny obezw艂adni膰 ma艂e jednostki bojowe, nawet z du偶ego dystansu - wyja艣ni艂 Thanas. - Zamontowali艣my dwa prototypowe egzemplarze na jednostkach patrolowych, ale me mieli艣my jeszcze okazji ich przetestowa膰.
Solo za偶膮da艂 niezw艂ocznie podobnego uzbrojenia dla statk贸w Sojuszu, ale Nereus tylko pog艂aska艂 si臋 po brodzie i czeka艂, a偶 Thanas wyja艣ni, 偶e nie dysponuje wi臋ksz膮 ilo艣ci膮 egzemplarzy. Sam wyci膮gn膮艂 w tym czasie miniaturowy modu艂 medyczny, po艂o偶y艂 go na stole i wycelowa艂 w Skywalkera.
Zmarszczy艂 brwi, ale by艂 to skutek najwy偶szej koncentracji, a nie jakichkolwiek wyrzut贸w sumienia. Wszystkie odczyty wskazywa艂y niemal idealny stan zdrowia. Jedi po艂kn膮艂 pi臋cioletni kokon, nic o tym nie wiedz膮c. Nereus musia艂 si臋 upewni膰, 偶e zarodki prze偶yj膮 i zaczn膮 si臋 szybko rozwija膰, a pe艂ny przegl膮d medyczny m贸g艂by wzbudzi膰 podejrzenia Skywalkera. Musia艂 pozosta膰 nie艣wiadomy niebezpiecze艅stwa, to by艂 zasadniczy warunek powodzenia.
Nad sto艂em pojawi艂 si臋 obraz holo przedstawiaj膮cy blado - b艂臋kitn膮 kul臋 poznaczon膮 srebrnymi i z艂otymi kreskami przedstawiaj膮cymi statki broni膮ce Bakury. Troch臋 dalej l艣ni艂y oznaczenia jednostek Ssi-ruuk贸w.
- Widz臋, 偶e wy te偶 u偶ywacie czerwonego koloru dla oznaczenia niebezpiecze艅stwa - zauwa偶y艂 Solo.
- Pewnie post臋puj膮 w ten spos贸b wszystkie stworzenia, kt贸re zranione krwawi膮 na czerwono - mrukn膮艂 Skywalker.
Och, tak, ich krew ma czerwon膮 barw臋. Nereus u艣miechn膮艂 si臋 i odchyli艂 na krze艣le, niepostrze偶enie musn膮艂 kontrolki na skraju blatu i po艂膮czy艂 si臋 ze swym centrum medycznym.
Kwadrans p贸藕niej, gdy reszta towarzystwa dyskutowa艂a wci膮偶 o strategii, technicy pod艂膮czyli podr臋czny modu艂 do urz膮dze艅 peryferyjnych wielkiego kompleksu stacji medycznej. Nereus wycelowa艂 dysz臋 w niewielki obszar na piersi Skywalkera...
Dwie mikroskopijne, czternastogodzinne larwy poruszy艂y si臋 w lewym oskrzelu. Prymitywny system zawiadywania 偶yciem walczy艂 o przetrwanie.
W kokonie by艂y trzy jaja, ale ju偶 jedna larwa olabria艅skiego tr贸jniaka wystarcza艂a, 偶eby zabi膰 nosiciela. Wszyscy specjali艣ci w dziedzinie parazytologii o tym wiedzieli.
Solo, kt贸ry od dw贸ch godzin ledwo trzyma艂 nerwy na wodzy, w ko艅cu nie wytrzyma艂.
- Jedno mi si臋 tu nie podoba, komandorze Thanas. Prosz臋 spojrze膰. - Wskaza艂 na projekcj臋. - Cofn膮膰 o trzy fazy. - Tutaj. Widzicie. Dali艣cie...
Nereus wykasowa艂 obraz. Solo zamar艂. Skywalker skin膮艂 na艅, by m贸wi艂 dalej.
- Kluczowe si艂y Sojuszu zosta艂y przydzielone do najbardziej zagro偶onych miejsc, projekcja za艣 nie uwzgl臋dnia szacowanych strat. Je艣li policzymy wszystko, w贸wczas si臋 oka偶e, 偶e srebrne punkty b臋d膮 po kilku fazach bitwy w istotnej przewadze. Wcale mi si臋 to nie podoba.
Chyba jednak ten przemytnik mia艂 jakie艣 poj臋cie o taktyce wojennej. Komandor Thanas wypu艣ci艂 scyzoryk, kt贸rym bawi艂 si臋 w kieszeni.
- Komandor Skywalker nalega艂, abym dysponowa艂 waszymi si艂ami tak, jak gdyby by艂y to moje jednostki. Ustawi艂em je w spos贸b, kt贸ry ma zminimalizowa膰 straty. - Musn膮艂 konsol臋. - Oto faza czwarta z uwzgl臋dnionymi stratami. - Obraz nieco si臋 zmieni艂. - Zast臋puj臋 na po艂owie kluczowych pozycji wasze jednostki regularnymi dywizjonami. Starczy, generale?
Solo rozpostar艂 r臋ce.
- Tak to widz臋. Faza czwarta, straty uwzgl臋dnione po zmianie.
Znaczna liczba punkt贸w znikn臋艂a. Oznacza艂o to wysokie straty w obu formacjach.
Skywalker odetchn膮艂. Kaszel powinien zacz膮膰 go m臋czy膰 dopiero za cztery do sze艣ciu godzin, zale偶nie od indywidualnej odporno艣ci. Dwie godziny p贸藕niej nast膮pi rozleg艂y wylew wewn臋trzny w obr臋bie klatki piersiowej.
- Zgadza si臋 pan, generale Solo?
- Chyba tak.
Skywalker po艂o偶y艂 d艂onie na stole.
- My艣l臋, 偶e mo偶emy to uzna膰. Si艂y Sojuszu znajd膮 si臋 w awangardzie ka偶dego ataku. Przerwiemy blokad臋 i ode - tniemy obiekt, a wy go okr膮偶ycie. Mo偶e utrata tak du偶ej jednostki nieco ostudzi ich zapa艂y. A gdyby uda艂o si臋 zniszczy膰 dwa... C贸偶, zobaczymy jakie si艂y rzuc膮 przeciwko nam. I jeszcze jedno pytanie - zwr贸ci艂 si臋 do komandora Thanasa. - Je艣li Ssi-ruukowie b臋d膮 dalej czeka膰 na nasz ruch, jak d艂ugo mo偶emy zwleka膰?
Nereus odchrz膮kn膮艂, prosz膮c o uwag臋.
- Do jutra wieczorem - odpowiedzia艂.
Do tego czasu, m艂ody Jedi, b臋dziesz ju偶 martwy - doda艂 w my艣lach.
- Wola艂bym ruszy膰 wcze艣niej - zasugerowa艂 ostro偶nie Thanas. - Atakuj膮c, mo偶emy liczy膰 na element zaskoczenia.
- Jutro wieczorem - powt贸rzy艂 Nereus.
Komandor Thanas powinien s艂ucha膰 rozkaz贸w i mniejsza o jego wojskowe uzdolnienia. W przeciwnym razie sam trafi do kopalni. Nereus przypomni mu jeszcze o tym, gdy spotkaj膮 si臋 prywatnie wieczorem.
- Niech b臋dzie - powiedzia艂 Thanas. - Komandorze Skywalker, generale Solo. Do jutra zatem.
Nereus wymieni艂 ze wszystkimi u艣cisk d艂oni. Nie zdj膮艂 przy tym r臋kawiczek. Na tym etapie rozwoju larwy nie rozsiewa艂y jeszcze potomstwa, kt贸re w dojrza艂ej fazie potrafi艂o zmieni膰 偶ywiciela przy byle okazji, jednak sama my艣l o kontakcie z kim艣 zara偶onym nape艂nia艂a go wstr臋tem. Trychoidy mog艂y 偶erowa膰 na niemal wszystkich wy偶szych organizmach. Pr贸bowa艂 ju偶 zarazi膰 nimi Ssi-ruuk贸w, ale widocznie fleciaki niszczy艂y cia艂a wi臋藕ni贸w zaraz po zabiegu. Skywalker po偶yje mi臋dzy nimi wystarczaj膮co d艂ugo, by posia膰 wko艂o wiele doros艂ych osobnik贸w, niemal od razu gotowych do zap艂odnienia. A je艣li nie porw膮 go dzisiejszej nocy... W贸wczas trzeba b臋dzie go zlikwidowa膰. Inaczej ca艂ej planecie grozi艂aby epidemia. Mo偶e nawet zacz膮艂by 艣wiadomie wszystkich zara偶a膰... M艂odzieniec m贸g艂 by膰 sk艂onny do naiwnego idealizmu.
Ale nie. Skywalker odleci w przeci膮gu najbli偶szych o艣miu godzin. Ze stanowiska dwunastego.
Wychodz膮c wraz z Hanem z centrali, Luke czu艂, jak gubernator odprowadza go spojrzeniem. Nereus mia艂 nadziej臋 nigdy ju偶 nie ujrze膰 m艂odego Jedi.
- To jaki艣 ponury 偶art. Jak mo偶na ufa膰 tym ludziom? - mrukn膮艂 Han, gdy tylko min臋li pierwszy zakr臋t.
- Nie my艣l 藕le o Thanasie - odpar艂 Luke p贸艂g臋bkiem.
- Co m贸wisz? - Han uni贸s艂 brew i spojrza艂 w pustk臋 korytarza.
W porz膮dku. Lepiej zachowa膰 czujno艣膰.
- Naprz贸d, prosto - poinstruowa艂 Luke. - Chce dobrze wykona膰 swoj膮 robot臋 i cieszy si臋 ze wsparcia. To nie jest cz艂owiek Nereusa.
- To Imperialny. - Hmm.
- Lubisz go, poniewa偶 prawi ci komplementy? - spyta艂 Han.
- Nie - u艣miechn膮艂 si臋 Luke. - Ale zawsze to jaka艣 odmiana.
- Dobre s艂owo od Imperialnego. Te偶 prawda. Wchodz膮c do przestronnego holu, nieco zwolnili i Luke zbada艂 teren. Nie by艂o nikogo w zasi臋gu wzroku. Han przysun膮艂 jednak d艂o艅 do blastera, gdy szybkim krokiem przemierzali otwart膮 przestrze艅.
- Czy tylko mi si臋 zdaje, czy naprawd臋 zrobi艂e艣 si臋 od wczoraj bardziej czujny? - spyta艂 Han, gdy opu艣cili biuro gubernatora.
- Dosta艂em z pewnego 藕r贸d艂a informacj臋, 偶e gubernator zamierza wyda膰 mnie Ssi-ruukom. Zauwa偶y艂e艣, 偶e dor臋czono Nereusowi wiadomo艣膰 podczas spotkania?
- Owszem. Pora, aby艣 sta艂 si臋 bardziej ostro偶ny.
- Ostro偶ny by艂em ju偶 przedtem. - Ostatecznie roztargnienie nie oznacza jeszcze utraty podstawowych odruch贸w. - A tak na marginesie, czy tylko mi si臋 zdaje, czy w tobie te偶 zasz艂y zmiany, jakby艣 nieco powesela艂...?
Han zatrzyma艂 si臋 w p贸艂 kroku.
- Domy艣lam si臋, 偶e chcesz po prostu spyta膰, jak powa偶ne s膮 moje zamiary wobec twojej siostry?
Luke rozejrza艂 si臋 uwa偶nie i odpr臋偶ony, u艣miechn膮艂 si臋 do Hana.
- Pyta膰 nie musz臋, bo i tak wiem. Ona ci臋 potrzebuje. Nie zawied藕 jej.
Han roze艣mia艂 si臋 g艂o艣no.
- Nie w tym 偶yciu.
Luke klepn膮艂 go w rami臋. Przeszli ju偶 tyle razem, 偶e praktycznie byli dla siebie jak bracia. A teraz jeszcze i to...
Czyje艣 kroki przerwa艂y mi艂膮 pogaw臋dk臋. Schowali si臋 za kolumn膮, Luke odpi膮艂 miecz. Han przycupn膮艂 obok przyjaciela.
Nadchodzi艂y trzy osoby. Luke pozosta艂 w ukryciu, nakazuj膮c spojrzeniem Hanowi, aby si臋 nie rusza艂. Poczekali, a偶 Nereus z ochron膮 przejd膮 dalej.
W biurze by艂 opanowany, teraz jednak co艣 zak艂贸ca艂o jego spok贸j.
- Jest bliski paniki - szepn膮艂 Luke.
- Paniki? On?
- Bliski, powiedzia艂em. Musimy na niego uwa偶a膰.
- To nic nowego.
Gdy weszli do apartamentu, Han znikn膮艂 w swoim pokoju, a Luke wys艂a艂 wiadomo艣膰 do Wedge'a Antillesa, kt贸ry przebywa艂 na orbicie.
Atak planowany na jutro wieczorem. Wsp贸艂dzia艂a膰 z si艂ami gubernatora, wykonywa膰 rozkazy Thanasa, ale nie opuszcza膰 gardy. Tarcze ca艂y czas w艂膮czone.
Han mia艂 zamiar zabra膰 Lei臋 na „Soko艂a", ale w jej apartamencie nikt nie odpowiada艂. Wysz艂a gdzie艣 sama zaraz po 艣niadaniu. Wobec nie najlepszego obrotu spraw lepiej by艂o trzyma膰 si臋 razem. Luke postanowi艂 z艂apa膰 najbli偶szy wahad艂owiec i wr贸ci膰 na pok艂ad „Szkwa艂u". Mia艂 wielk膮 ochot臋 udowodni膰 Manchisco, 偶e si臋 myli艂a.
Zaburcza艂o mu w 偶o艂膮dku. Trzeba by co艣 przegry藕膰, ale mo偶e nie tutaj. Bezpieczniej b臋dzie zam贸wi膰 co艣 w kantynie na l膮dowisku.
- Han, gotowy jeste艣? - zawo艂a艂.
- Leia nie odpowiada!
- Mo偶e znalaz艂a z Captisonem jaki艣 zaciszny zak膮tek, z dala od Imperialnych.
- Mo偶e. Najpierw dostarcz臋 ci臋 na l膮dowisko, a potem pojad臋 jej poszuka膰.
Premier Captison zaproponowa艂 przeja偶d偶k臋. Leia przysta艂a na to, ale zdziwi艂a si臋, gdy r贸wnie偶 senator Orn Belden wsiad艂 do pojazdu. Kiesze艅 na piersi mia艂 wypchan膮, widocznie zabra艂 ze sob膮 wzmacniacz. Bakurianie mieli chyba zamiar porozmawia膰 bez kr臋puj膮cej obecno艣ci android贸w i Chewie'ego.
Odziany w liberi臋 pilot zasun膮艂 drzwi kabiny i pojazd wystartowa艂 z dachu. Belden przy艂o偶y艂 palec do ust.
Leia przytakn臋艂a, rozumiej膮c znak.
- To pi臋kne miasto - powiedzia艂a beztrosko. - Bakura w du偶ym stopniu przypomina mi Alderaan. - Spojrza艂a na poszarpan膮 pow艂ok臋 chmur. - Przynajmniej wilgotniejsze okolice. Czy sprawdzali艣cie zawarto艣膰 metali w tych rozleg艂ych pok艂adach kwarcu?
Siedz膮cy obok Captison u艣miechn膮艂 si臋 przebiegle i za艂o偶y艂 r臋ce na piersi.
- I to dok艂adnie. A jak pani my艣li, czemu miasto za艂o偶ono w艂a艣nie tutaj?
- Rozumiem.
Captison opar艂 si臋 wygodnie. Wygl膮da艂 na zrelaksowanego.
- Po kilku pierwszych latach sukces贸w z艂o偶a zacz臋艂y si臋 wyczerpywa膰, w 艂onie korporacji dosz艂o do podzia艂贸w. Frakcja mego ojca chcia艂a poszuka膰 nowych pok艂ad贸w. Inni sugerowali przestawienie si臋 na nowe surowce, jeszcze inni, g艂贸wnie z pokolenia urodzonych ju偶 tutaj, proponowali sprowadzenie wi臋kszej ilo艣ci osadnik贸w lub budow臋 luksusowych o艣rodk贸w wypoczynkowych.
- Informacje o ka偶dym otwartym dla turystyki 艣wiecie szybko docieraj膮 do najdalszych nawet zak膮tk贸w galaktyki. Czasem taka planeta robi si臋 modna.
- Co wi膮偶e si臋 z nap艂ywem r贸wnie偶 mniej po偶膮danego elementu.
Pewnie mia艂 na my艣li rebeliant贸w i przemytnik贸w, a mo偶e szuler贸w i sprzedawc贸w tandetnych pami膮tek.
- Zdarza si臋. Captison zachichota艂.
- Chwilami do z艂udzenia przypomina pani moj膮 bratanic臋. Wiele bym da艂, aby mie膰 takie proste i nieskomplikowane 偶ycie jak ona.
- To dobre dziecko. - Belden obr贸ci艂 si臋 ku nim z przedniego siedzenia. - Mo偶e by膰 dobrym senatorem.
- Zbyt wcze艣nie i gwa艂townie sta艂a si臋 doros艂a - powiedzia艂 Captison, stukaj膮c w szyb臋 okna. - Wyzby艂a si臋 przez to z艂udze艅.
- Rozumiem - mrukn臋艂a Leia. - Ja tak偶e mia艂am raczej kr贸tkie dzieci艅stwo.
Kierowca przyspieszy艂, wyprzedzi艂 dwa pojazdy i przejecha艂 skrzy偶owanie. Jak we wszystkich wi臋kszych miastach, tak i tutaj ruch powietrzny odbywa艂 si臋 jedynie wytyczonymi arteriami.
- Och - zreflektowa艂 si臋 senator Belden - prosz臋 podzi臋kowa膰 w moim imieniu komandorowi Skywalkerowi, 偶e pr贸bowa艂 pom贸c Eppie. B臋dzie wiedzia艂, o co chodzi.
Potem d艂ugo opowiada艂 o glebie na pog贸rzu, plonach namany i pozyskiwaniu soku.
Leia czeka艂a, a偶 m臋偶czy藕ni dadz膮 jej znak, 偶e mo偶na ju偶 rozmawia膰 bezpiecznie. To mog艂a by膰 jedyna okazja pozyskania ich dla Sojuszu.
Pi臋膰 minut p贸藕niej wyl膮dowali na dachu ma艂ej budowli otoczonej szybuj膮cymi swobodnie na tarczach antygrawitacyjnych znakami. Leia si臋gn臋艂a ku drzwiom, ale Captison j膮 powstrzyma艂.
- Prosz臋 poczeka膰.
Nied艂ugo p贸藕niej kierowca i ochrona Captisona odlecieli rz膮dowym pojazdem, reszta za艣 wsiad艂a do niedu偶ego, wynaj臋tego samochodu. Pojazd by艂 bia艂y z bladoniebieskimi siedzeniami i z konsol膮 sterownicz膮 tego samego koloru.
- Cz臋sto tak post臋pujecie? - spyta艂a rozbawiona ale i zadowolona z takiej zapobiegliwo艣ci.
- Nigdy dot膮d to nam si臋 nie zdarzy艂o - mrukn膮艂 Captison, w艂膮czaj膮c si臋 do ruchu. - To by艂 pomys艂 Beldena.
- Bezpieczniej jest za艂o偶y膰, 偶e kabina 艣lizgacza jest na pods艂uchu. - Stary senator rozsiad艂 si臋 wygodnie i znacz膮co poklepa艂 wypchan膮 kiesze艅. - Teraz nas nie s艂ysz膮.
Captison zmarszczy艂 czo艂o i w艂膮czy艂 radio. Rytm perkusji wype艂ni艂 kabin臋.
- Musi pani zrozumie膰, 偶e sama rozmowa z pani膮 stanowi dla nas ryzyko. Publicznie nie mamy prawa przyzna膰 si臋 nawet, 偶e wsp贸艂czujemy pani z powodu tragedii, jaka spotka艂a Alderaan, prywatnie jednak...
A zatem owo urz膮dzenie nie jest wzmacniaczem g艂osu.
- Co pan tam ma, senatorze? Belden przykry艂 kiesze艅 d艂oni膮.
- Relikt z czas贸w przedimperialnych. Walki w obr臋bie zarz膮du korporacji podkopa艂y nasz膮 pozycj臋, ale zostawi艂y po sobie nieco przydatnych wynalazk贸w. Ta maszynka to generator pola nieprzenikalnego dla urz膮dze艅 pods艂uchowych. Obecnie nikt nie odwa偶y艂by si臋 konstruowa膰 podobnych rzeczy.
Zatem generator by艂 wart mniej wi臋cej tyle kredyt贸w, co „Sok贸艂".
- Szkoda by艂oby to zgubi膰, panowie. Ciekawa jednak jestem, czemu zagro偶enie ze strony Imperium nie sk艂oni艂o Bakury do szukania pomocy w obozie Sojuszu?
- Nereus dzia艂a艂 z wyczuciem, tak bym to nazwa艂 - mrukn膮艂 Captison. - Jest ostro偶ny i wyrafinowany. Z pocz膮tku nie naciska艂 zbyt silnie. Ugotowa艂 nas jak ma艣lane traszki.
- S艂ucham?
- Takie stworzenia. Jadalne. Bardzo prymitywne. Zbyt powolne, by reagowa膰 skutecznie na s艂absze bod藕ce. Je艣li wrzuci si臋 je do zimnej wody i zacznie podgrzewa膰, to ugotuj膮 si臋 na 艣mier膰, zanim dotrze do nich, 偶e co艣 jest nie tak i dobrze by艂oby wyskoczy膰. Nas za艂atwiono w podobny spos贸b. Chyba 偶e... - Szturchn膮艂 Captisona w rami臋.
- Spokojnie, Orn.
Leia zerkn臋艂a na rozci膮gaj膮cy si臋 po prawej stronie pag贸rkowaty park.
- Ile czasu potrzeba, 偶eby pana przekona膰, premierze?
- Niewiele - wtr膮ci艂 si臋 Belden. - Jest bystrzejszy, ni偶 mo偶na by s膮dzi膰.
- Czy istnieje tu jaka艣 podziemna organizacja?
- W zasadzie nie.
- Ze stu ludzi? Dziesi臋膰 kom贸rek? - nalega艂a Leia. Belden zachichota艂.
- Ciep艂o.
- Gotowi do dzia艂ania?
Captison u艣miechn膮艂 si臋 i tr膮ci艂 dr膮偶ek, kieruj膮c pojazd w prawo. Musieli chyba kr膮偶y膰 po peryferiach miasta.
- Nie czas na bunt, szanowna pani. Mamy Ssi-ruuk贸w na karku. 呕yjemy nadziej膮, 偶e Imperium nas obroni i nie zostawi planety na pastw臋 losu.
- Ale偶 wr臋cz przeciwnie. Pora jest stosowniejsza ni偶 kiedykolwiek. Zagro偶enie ze strony obcych zjednoczy艂o mieszka艅c贸w planety. Gotowi s膮 uzna膰 przyw贸dc膮 tego, kto obieca im wolno艣膰.
- Prawd臋 m贸wi膮c - mrukn膮艂 Belden - to trzy lata okupacji zrobi艂y swoje. Ludzie dobrze wiedz膮, co stracili, poddaj膮c si臋 lekkomy艣lnie. Zrozumieli te偶, 偶e tylko wsp贸艂dzia艂anie mo偶e odmieni膰 ich los i przywr贸ci膰 utracony status.
- Ufaj膮 panu, premierze? Captison zapatrzy艂 si臋 przed siebie.
- A czy zaufaj膮 pani? W jakim w艂a艣ciwie celu pani tu przyby艂a?
- By przy艂膮czy膰 Bakur臋 do Sojuszu, rzecz jasna.
- A co z obron膮 przed Ssi-ruukami?
- To zadanie Luke'a. Captison u艣miechn膮艂 si臋 lekko.
- Rozumiem. Ka偶dy robi swoje. Widz臋, 偶e Sojusz zaczyna dorasta膰.
Zrobili kolejn膮 rundk臋 ulicami miasta.
- Premierze, jak rozleg艂a jest realna w艂adza senatu i pa艅ska?
Captison potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.
- Gdyby dana panu zosta艂a wolno艣膰 wyboru i nie musia艂 pan przy tym ryzykowa膰 偶yciem mieszka艅c贸w planety, po kt贸rej stronie by艂by pan sk艂onny opowiedzie膰 si臋 w imieniu Bakury?
- Po stronie Sojuszu - przyzna艂. - Do艣膰 mamy imperialnych podatk贸w i rz膮dzenia nami na odleg艂o艣膰. Nie podoba nam si臋 wcale, 偶e Imperium zabiera nasze dzieci, by s艂u偶y艂y gdzie艣 w odleg艂ych kra艅cach galaktyki. Ale boimy si臋. Belden ma racj臋. Na skutek utraty niezale偶no艣ci nauczyli艣my si臋 wreszcie, ile znaczy uczciwa wsp贸艂praca.
- Czy nie warto podj膮膰 walki, by zrzuci膰 jarzmo? Czy nie warto zaryzykowa膰 偶ycia dla wolno艣ci? Panie premierze, nie podejrzewam, bym mog艂a do偶y膰... pi臋膰dziesi臋ciu lat - powiedzia艂a, domy艣laj膮c si臋 jego wieku - w podobnych warunkach. Zaryzykowa艂abym, byle tylko nie umiera膰 w niewoli.
Captison westchn膮艂.
- Wida膰 jest pani wyj膮tkowa.
- Wszyscy ludzie s膮 wyj膮tkowi. Prosz臋 umo偶liwi膰 mi rozmow臋 z szefami pozosta艂ych kom贸rek, senatorze Belden. Dajcie ludziom szans臋 zdobycia wolno艣ci, a oni... - Z czystego przyzwyczajenia, Leia obejrza艂a si臋 przez rami臋. Kilkadziesi膮t metr贸w za nimi jecha艂 w贸z patrolowy. - Mamy Imperialnych na ogonie - powiedzia艂a cicho.
Captison zerkn膮艂 na tablic臋 i przyspieszy艂. Leia rozejrza艂a si臋 w poszukiwaniu komunikatora. Han powinien by膰 ju偶 w drodze do portu kosmicznego.
- 艢ledz膮 nas. Prosz臋 skierowa膰 si臋 na kosmodrom.
- Jeszcze jeden, nadje偶d偶a z przeciwka. Blokuje drog臋. Z tego pasa nie mog臋 skr臋ci膰 na po艂udnie.
- Wygl膮da na eskort臋 - mrukn臋艂a Leia. Nie maj膮c wyboru, Captison skierowa艂 pojazd na p贸艂noc. Patrolowce jad膮ce z bok贸w odsun臋艂y si臋. - Dok膮d oni nas prowadz膮?
- Z powrotem do centrum. - Captison zmarszczy艂 czo艂o. - Chyba do kompleksu.
- Macie bro艅? - spyta艂a cicho Leia.
Premier si臋gn膮艂 po marynark臋 i pokaza艂 jej zabezpieczony blaster.
- To za ma艂o, maj膮 liczebn膮 przewag臋. Belden, czy m贸g艂by艣 ukry膰 generator?
- Chyba tylko pod siedzeniem. Leia zastanowi艂a si臋 przez chwil臋.
- Lepiej b臋dzie owin膮膰 go w m贸j szal. I upu艣ci膰 gdzie艣, niby przypadkiem. Byle tylko nie trafi艂 w ich r臋ce.
- Nie - odpar艂 stanowczo Belden. - To delikatne i kruche urz膮dzenie. Wszyscy wiedz膮, 偶e u偶ywam wzmacniacza g艂osu. Zostawi臋 je w kieszeni.
Perkusja wci膮偶 towarzyszy艂a im upartym rytmem.
Zamkni臋ty w pustym i pozbawionym okien pokoju z bankami pami臋ci i ko艅c贸wkami terminali 3PO bliski by艂 desperacji.
- Za ka偶dym razem, gdy ju偶 wydaje mi si臋, 偶e skatalogowa艂em wszystkie jednostki, to oni wynajduj膮 nast臋pne. Trudno sobie z nimi poradzi膰.
R2 - D2 pisn膮艂 z dezaprobat膮.
- Nie kracz臋, ty przypadkowy zbiorze chip贸w wi膮zanych sznurkiem. W ostatnim nagraniu nie by艂o niczego nowego. Same powt贸rki. Sze艣膰 milion贸w kod贸w komunikacyjnych, a ci tutaj wynale藕li jeszcze jeden. Dziwne istoty. Co oni jeszcze wymy艣l膮?
R2 si臋gn膮艂 manipulatorem do rejestratora d藕wi臋k贸w.
- Ja to zrobi臋 - warkn膮艂 3PO. - Nie si臋gniesz tak wysoko. 3PO usun膮艂 jedn膮 kostk臋 pami臋ci i wsun膮艂 nast臋pn膮.
- Nawet premier Captison, nie kryj膮cy niech臋ci do android贸w, zgodzi艂 si臋, 偶e tym razem mo偶emy by膰 przydatni. Siedem godzin ju偶 tyramy bez najmniejszej przerwy na smarowanie. - Robot zani贸s艂 si臋 gwizdami i chrz膮kaniem.
- Zamilcz, Artoo.
R2, kt贸ry zachowywa艂 si臋 stosunkowo cicho, pisn膮艂 co艣 nieco g艂o艣niej.
- Mamy tu co艣 odmiennego.
Nie wszystkie d藕wi臋ki tego nagrania by艂y s艂yszalne dla ludzkiego ucha. Obok ptasiej mowy Ssi-ruuvi pojawi艂y si臋 serie elektronicznych impuls贸w. Android por贸wna艂 je b艂yskawicznie ze znanymi mu kodami.
- Jest! - krzykn膮艂. - Artoo, pu艣膰 to raz jeszcze. R2 za艣wiergota艂 wyra藕nie z艂y.
- Oczywi艣cie, wiem, 偶e ja si臋gn臋 tam lepiej. To nie moja wina, 偶e jeste艣 wybrakowany.
Wcisn膮艂 klawisz, tak nastawiaj膮c sensory, by lewy 艣ledzi艂 nagranie, a prawy rejestrowa艂 elektroniczny podk艂ad. Centralny procesor por贸wnywa艂 oba sygna艂y. Na razie wychwyci艂 op贸藕nienie rz臋du dziesi膮tej cz臋艣ci sekundy, powtarzalno艣膰 wzor贸w tonalnych. Aparat mowy obcych zdecydowanie r贸偶ni艂 si臋 od ludzkiego, przewa偶a艂y g艂oski tylnoj臋zykowo - wargowe.
Nagranie dobieg艂o ko艅ca. 3PO pu艣ci艂 je ponownie, tym razem usi艂uj膮c wy艂owi膰 z kontekstu ci膮gi logiczne, sporz膮dzaj膮c alternatywne dekodery i por贸wnuj膮c je z materia艂em zebranym w poprzednich latach.
- Wspaniale! - krzykn膮艂. - A teraz, Artoo, musimy zacz膮膰 od pocz膮tku i przes艂ucha膰 wszystkie nagrania raz jeszcze. Zawarte w nich informacje mog膮 przyda膰 si臋 ksi臋偶niczce Lei.
R2 gwizdn膮艂.
- W艂a艣nie, premierowi Captisonowi tak偶e. Troch臋 cierpliwo艣ci. - 3PO poklepa艂 R2 po kopu艂ce. - Wiem, 偶e to nie twoja specjalno艣膰, ale pomy艣l o tych godzinach, kt贸re sp臋dzi艂em bezczynnie na pok艂adzie.
R2 zaprzeczy艂 niezbyt uprzejmie.
- To wcale nie jest 艣mieszne. - 3PO w艂膮czy艂 odtwarzacz. - Teraz sied藕 cicho i s艂uchaj. B臋d臋 ci t艂umaczy艂.
Tym razem nagrania zosta艂y puszczone z wielokrotnym przyspieszeniem. 3PO s艂ucha艂 pisk贸w, R2 s艂ucha艂 t艂umaczenia 3PO. Wi臋kszo艣膰 przekazu pozbawiona by艂a wi臋kszego znaczenia. Do艂膮czy膰 do formacji i tym podobne.
Nagle jednak 3PO zwr贸ci艂 na co艣 uwag臋.
- Och, nie. Artoo, musimy jak najszybciej zawiadomi膰 pana Luke'a. Natychmiast. To straszne...
R2 toczy艂 si臋 ju偶 ku minikomputerowi.
Leia wysiad艂a z pojazdu stoj膮cego na p艂ycie l膮dowiska w kompleksie. Owion膮艂 j膮 ch艂odny wiatr. Szybko policzy艂a otaczaj膮cych ich 偶o艂nierzy. Osiemnastu, wszyscy uzbrojeni. Raczej pluton egzekucyjny ni偶 kompania honorowa. Po偶a艂owa艂a, 偶e nie wzi臋艂a ze sob膮 Chewie'ego, nawet gdyby mia艂o to popsu膰 nastr贸j Bakurianom. Belden tr膮ci艂 j膮 lekko.
- Komandor Skywalker musi otrzyma膰 wiadomo艣膰, Wasza Wysoko艣膰.
- Uwaga, zaczynamy - mrukn臋艂a przez rami臋. Si臋gn臋艂a po ukryty w r臋kawie miniblaster. Prawdopodobnie zd膮偶y za艂atwi膰 trzech czy czterech, ale potem... Rzuciwszy si臋 na ziemi臋, otworzy艂a ogie艅.
Pi臋膰 bia艂ych postaci pad艂o, nim kto艣 uchwyci艂 j膮 z ty艂u i d艂o艅 w r臋kawiczce odebra艂a blaster. Walczy艂a dzielnie i omal si臋 nie uwolni艂a...
Precyzyjne przewidzenie chwili kl臋ski w bitwie to po艂owa wygranej - przysz艂a jej do g艂owy my艣l. Gdzie to s艂ysza艂a? Chyba na Alderaanie. Wsta艂a powoli, trzymaj膮c r臋ce nad g艂ow膮. Jeszcze nie zosta艂a pokonana. Ale wa偶ne, 偶eby ci tutaj tak my艣leli.
Z szybu windy wyszed艂 gubernator, za nim czterech stra偶nik贸w ze sk艂adu floty.
- Premierze Captison - powiedzia艂 - senatorze Belden, przejedziemy si臋 troch臋?
Wskaza艂 na pojazd. Dw贸ch szturmowc贸w pakowa艂o si臋 do 艣rodka.
Ten, kt贸ry skonfiskowa艂 jej bro艅, zabra艂 te偶 co艣 premierowi. Nast臋pny za艂o偶y艂 mu kajdanki.
- Chyba postrada艂 pan zmys艂y - warkn膮艂 Belden.
By艂 czerwony na twarzy, na jego przegubach b艂yszcza艂y kajdanki.
- To nie ma sensu.
- Je艣li niczego z艂ego nie robili艣cie, to czemu starali艣cie si臋 znikn膮膰?
- Ka偶dy ma prawo do prywatno艣ci - odezwa艂a si臋 Leia.
- Ale nie w贸wczas, je偶eli znajduje si臋 pod opiek膮 imperialnych s艂u偶b bezpiecze艅stwa, droga ksi臋偶niczko.
Jeden z wojak贸w wysiad艂 z samochodu.
- Nic nie ma, gubernatorze.
- Rozdzieli膰 ich. Ty, ty i ty - wskaza艂 na trzech 偶o艂nierzy. - Przeszuka膰 zatrzymanych.
Leia znios艂a to ze stoickim spokojem. Zabrano jej z nadgarstka pust膮 kabur臋, kieszonkowy komunikator, po czym za艂o偶ono kajdanki. Beldenowi odebrano ma艂e, szare pude艂ko.
- Co my tu mamy, senatorze?
Belden podni贸s艂 d艂onie i pogrozi艂 gubernatorowi.
- M贸j wzmacniacz to przedmiot osobistego u偶ytku. Prosz臋 mi go odda膰.
- C贸偶 za oszczerstwo wobec tak prawomy艣lnego obywatela... - Nereus u艣miechn膮艂 si臋. - Od pewnego czasu podejrzewani, 偶e posiadacie pa艅stwo pewne nielegalne urz膮dzenia.
Je艣li jednak, jak pan m贸wi, jest to ca艂kiem niewinny przedmiot, to chyba zgodzi si臋 pan, by moi specjali艣ci zbadali go dok艂adniej.
Leia j臋kn臋艂a. Krople potu wyst膮pi艂y na czo艂o Beldena. Oddycha艂 p艂ytko i wygl膮da艂 tak, jakby zaraz mia艂 zemdle膰. W tym wieku nie wr贸偶y艂o to niczego dobrego.
Tego rodzaju incydent m贸g艂 spowodowa膰, wybuch buntu na Bakurze. Jak to by艂o z tymi stworzonkami? - Leia usi艂owa艂a sobie przypomnie膰 por贸wnanie u偶yte przez senatora.
Premier pospieszy艂, by stan膮膰 obok Beldena i wyprzedzi艂 w tym jednego z czarnych 偶o艂nierzy.
- Gubernatorze Nereus, przekroczy艂 pan...
- Stra偶. Nak艂adam areszt na t臋 tr贸jk臋. Podejrzenie o dzia艂alno艣膰 wywrotow膮 powinno wystarczy膰. Umie艣ci膰 ich w osobnych celach.
Leia podesz艂a do Nereusa, rozmy艣lnie 艣ci膮gaj膮c na siebie ca艂膮 uwag臋.
- To by艂a przeja偶d偶ka dla przyjemno艣ci, gubernatorze. Nereus spojrza艂 na ni膮 z g贸ry.
- Uprzedzi艂em pani膮, co grozi za pr贸b臋 werbowania obywateli Imperium. Zwyk艂em dotrzymywa膰 obietnic. Gdy pojazd pe艂en ludzi nie daje 偶adnego odzewu w czytnikach audio, wzbudza uzasadnione podejrzenia.
Jeden z 偶o艂nierzy d藕gn膮艂 Beldena luf膮 blastera w plecy.
- 呕adnych rozm贸w. Przes艂ucha膰 wi臋藕ni贸w oddzielnie. Lei pozosta艂o udowodni膰 Captisonowi, 偶e jej deklaracja ofiarno艣ci nie by艂a tylko pustym s艂owem. Opu艣ci艂a g艂ow臋 i rzuci艂a si臋 na gubernatora, trafiaj膮c go idealnie w sam 艣rodek korpusu.
Z pe艂nym zdziwienia westchnieniem Nereus upad艂 na ziemie, a Leia przysiad艂a mu b艂yskawicznie na piersi, przytrzyma艂a g艂ow臋 kolanami i przycisn臋艂a kajdanki do nosa.
- Cofn膮膰 si臋. Wszyscy. Albo sprawdzimy wytrzyma艂o艣膰 czaszki jego ekscelencji.
呕o艂nierze wycofali si臋. Wszyscy, z wyj膮tkiem jednego, kt贸rego Leia nie dostrzeg艂a. Niestety, nie mia艂a oczu z ty艂u g艂owy.
ROZDZIA艁 14
Pod bram膮 portu kosmicznego Han zwolni艂 na tyle, by Luke m贸g艂 wyskoczy膰, po czym zawr贸ci艂, pozostawiaj膮c za sob膮 ob艂oki kurzu. Pomys艂 zostawienia Skywalkera samego wcale mu si臋 nie podoba艂, ale m艂ody Jedi utrzymywa艂, 偶e da sobie, rad臋. W ka偶dej chwili mo偶na si臋 by艂o spodziewa膰 przybycia wahad艂owca ze „Szkwa艂u", ale p贸ki co kantyna musia艂a wystarczy膰 za schronienie i ofiarowa膰 w razie potrzeby pomoc. Powinien spotka膰 tam pilot贸w Sojuszu szykuj膮cych si臋 do obj臋cia s艂u偶by. Na pewno przewy偶szali liczebnie za艂og臋 imperialnego wahad艂owca parkuj膮cego w pobli偶u, tu偶 obok dwunastego stanowiska. Poza tym Luke to by艂 Luke, z tym jego mieczem 艣wietlnym i ca艂膮 reszt膮.
Kieruj膮c si臋 na p贸艂noc, Han dojrza艂 k艂臋by dymu unosz膮ce si臋 gdzie艣 w pobli偶u kompleksu. Kilka sekund p贸藕niej na tle mapy miasta na podsufitce pojawi艂o si臋 czyje艣 oblicze.
- Do wszystkich mieszka艅c贸w Bakury, og艂aszam stan alarmu. W艂a艣nie wprowadzono godzin臋 policyjn膮. Nale偶y opu艣ci膰 ulice i przestrze艅 powietrzn膮 miasta. Si艂y bezpiecze艅stwa b臋d膮 strzela膰 bez ostrze偶enia do prowodyr贸w buntu, pozosta艂ych maj膮 prawo og艂usza膰 celem identyfikacji. Godzina policyjna wchodzi w 偶ycie natychmiast.
Co jest grane? Twarz znikn臋艂a, w jej miejsce pojawi艂a si臋 inna.
- Przed chwil膮 dokonano aresztowania premiera Captisona i senatora - seniora Orna Beldena pod zarzutem prowadzenia dzia艂alno艣ci wywrotowej. Razem z nimi pojmano przyw贸dczyni臋 rebelii, Lei臋 Organ臋. Oczekuje si臋 pe艂nego pos艂usze艅stwa wobec w艂adz imperialnych. W ka偶dej chwili mo偶e nast膮pi膰 atak Ssi-ruuvi. Jakakolwiek kolaboracja z obcymi si艂ami karana b臋dzie niezw艂ocznie z ca艂膮 surowo艣ci膮.
Leia aresztowana? Han zignorowa艂 reszt臋 mowy wyg艂aszanej przez gadaj膮c膮 g艂ow臋, wyk艂adaj膮cej nowe prawo dotycz膮ce skr贸cenia godzin pracy i zamkni臋cia niekt贸rych rewir贸w miasta. W oczywisty spos贸b Imperialni usi艂owali zapobiec wybuchowi powstania.
Hana jednak to nie zniech臋ci艂o. W艂a艣nie ukonstytuowa艂 jednoosobowy komitet przyw贸dczy buntu.
- Zap艂acisz mi za to, Nereus - mrukn膮艂 i nacisn膮艂 gaz do deski.
Ale jak? Nie mia艂 nawet poj臋cia, gdzie przetrzymywano Lei臋.
W powietrzu czu膰 by艂o wo艅 spalenizny. Han skierowa艂 si臋 do l膮dowiska na dachu kompleksu. Najbli偶sz膮 wind膮 zjecha艂 na d贸艂. Przed drzwiami sta艂o wci膮偶 dw贸ch bia艂ych szturmowc贸w. Odprowadzili go spojrzeniem, gdy wchodzi艂. Zapewne mieli rozkazy, by nikogo nie wypuszcza膰.
Wewn膮trz czeka艂 3PO.
- Generale Solo! - wykrzykn膮艂. - Dzi臋ki wielkiej bogini, 偶e pan przyszed艂. Pani senator Captison kaza艂a mi tu czeka膰, ale wzi臋艂a Artoo ze sob膮 do swojego biura. Jego ogranicznik...
- Nie teraz. Odszukaj Lei臋.
- Ale偶, generale, Ssi-ruukowie przybywaj膮, by porwa膰 pana Luke'a, a potem zaatakuj膮, i to wszystko wydarzy si臋 ju偶 za chwil臋!
- To ju偶 wiemy. Luke'owi nic nie b臋dzie... - Han zamar艂 w p贸艂 kroku. - Co powiedzia艂e艣? Zaatakuj膮?
- W ci膮gu godziny. Musimy...
- A sk膮d ty... Nie. Potem. Gdzie Leia?
- Zostawi艂a nas rano w biurze premiera Captisona, gdzie t艂umaczyli艣my...
- Wiem, gdzie was zostawi艂a. - Han przemierzy艂 niespokojnie pok贸j, roztr膮caj膮c meble unosz膮ce si臋 na tarczach antygrawitacyjnych. - Zosta艂a aresztowana razem z Captisonem. Ostrzeg艂e艣 Luke'a o ataku?
- Pr贸bowa艂em, generale...
- Zostawi艂em go w kantynie przy stanowisku dwunastym. W艂am si臋 do centralnego komputera. Dowiedz si臋, gdzie trzymaj膮 Lei臋. Natychmiast!
- Generale Solo, tylko Artoo jest nale偶ycie wyekwipowany; do sondowania baz danych. Ja nie.
Han a偶 zap艂on膮艂 z gniewu.
- No to sta艅 przy klawiaturze i pos艂u偶 si臋 ni膮 jak cz艂owiek. Po to w艂a艣nie zrobiono z ciebie humanoida.
3PO podszed艂 do komputera. Han spojrza艂 na niego przez rami臋, ale android pracowa艂 zbyt szybko, by ludzki wzrok m贸g艂 nad膮偶y膰 za ruchami jego r膮k. Pozosta艂o sprawdzi膰 kondensatory blaster贸w i stan wibrono偶a. Han zerkn膮艂 za okno, potem wsun膮艂 g艂ow臋 do sypialni Lei. Ani 艣ladu ba艂aganu. Wida膰 to nie tutaj j膮 aresztowano.
- Generale Solo! - zawo艂a艂 3PO.
- Co? - Han podbieg艂 do androida. - Masz j膮? A Luke?
- Przekaza艂em obs艂udze kantyny wiadomo艣膰 dla pana Luke'a, ale byli tak nieuprzejmi, 偶e nie wiem, czy mu j膮 przeka偶膮. Co za艣 si臋 tyczy pani Lei...
- W jakiej okolicy? Gdzie?
- Wydaje si臋, 偶e zosta艂a przetransportowana powietrzem do niewielkiego kompleksu zabudowa艅 u podn贸偶a g贸r. To chyba jaka艣 prywatna rezydencja.
- Daleko st膮d? Poka偶.
3PO wywo艂a艂 map臋. Han zapami臋ta艂 po艂o偶enie miejsca. Na p贸艂noc od miasta, oko艂o dwudziestu minut szybkiej jazdy.
- Dobrze, teraz zbli偶enie.
Android zmieni艂 skal臋 mapy. Pot臋偶ne ogrodzenie otacza艂o spory budynek w kszta艂cie litery T. Obok rozci膮ga艂 si臋 park. Na dachu widnia艂o dziesi臋膰 komin贸w. T臋sknota za minionymi czasami? Co za bzdury. Musieli tam mie膰 kominki. Do tego nowoczesny 艣lizgacz parkuj膮cy przy p贸艂nocnym ogrodzeniu.
- Dobra. Za艂o偶臋 si臋, 偶e to domek my艣liwski. Czyja艣 bezpieczna meta. Mo偶esz sprawdzi膰 jego wewn臋trzne zabezpieczenia?
- Chyba ju偶 je mam - powiedzia艂 3PO, naciskaj膮c kilka kolejnych klawiszy.
- To je wy艂膮cz.
- Je艣li wolno mi zauwa偶y膰, generale Solo, wy艂膮czenie zabezpiecze艅 spowoduje alarm na ca艂ym obszarze posiad艂o艣ci.
- Niech tam. Wy艂膮cz zatem wszystko, co pozwoli艂oby im wy艣ledzi膰 m贸j przylot. I sprawd藕 jeszcze, ilu maj膮 stra偶nik贸w.
- Dziesi臋ciu. Wygl膮da na minimaln膮 obsad臋. Je艣li wolno mi podzieli膰 si臋 domys艂ami, to w obliczu kryzysu gubernator Nereus zatrzyma艂 wi臋kszo艣膰 ochroniarzy przy swoim boku.
- Wygl膮da to na nast臋pn膮 pu艂apk臋.
Z drugiej jednak strony mo偶e Nereus nie pragn膮艂, a偶 tak dalece zadziera膰 z Sojuszem. Powiedzmy, 偶e chcia艂 jedynie wyeliminowa膰 Captisona i got贸w jest uwolni膰 Lei臋. I wyekspediowa膰 j膮 niezw艂ocznie poza planet臋.
Je艣li jednak 3PO mia艂 racj臋, to nale偶a艂o si臋 zacz膮膰 ba膰. Czasem tch贸rz najlepiej wyczuwa innego tch贸rza.
Han wyci膮gn膮艂 blaster i skierowa艂 si臋 ku drzwiom.
- Idziemy, z艂ocisty. Musimy tylko przekona膰 dw贸ch szturmowc贸w, by nas przepu艣cili.
- Generale! Prosz臋 poczeka膰! Trzeba sporz膮dzi膰 plan dzia艂ania! Zminimalizowa膰 ryzyko!
- A to niby w jaki spos贸b?
- Zamiast strzelaniny przyda艂by si臋 jaki艣 fortel.
- Masz pomys艂?
3PO opar艂 metalowe d艂onie o metalowe biodra.
- Nie posiadam plastycznej wyobra藕ni. Pa艅skie zdolno艣ci kreatywne winny...
- Dobra, zamknij si臋. Daj mi pomy艣le膰.
Policzy艂 uzbrojenie. Dwa blastery, wibron贸偶 i 3PO.
W艂a艣nie! 3PO. Zak艂adaj膮c, 偶e uda im si臋 pokona膰 posterunek przy drzwiach, to jedyn膮 broni膮, na kt贸r膮 naprawd臋 m贸g艂 liczy膰, by艂 dekoder. Omijanie bramek, oszukiwanie identyfikator贸w papilarnych, wokalnych i analizuj膮cych wz贸r siatk贸wki, wszystko to le偶a艂o w zakresie mo偶liwo艣ci tego urz膮dzenia r贸wnie nielegalnego jak ogniste per艂y z Lowick. Na wi臋kszo艣ci 艣wiat贸w nie dawa艂o si臋 go zreszt膮 zmontowa膰, bowiem wszystkie podzespo艂y mia艂y fabrycznie wbudowane zabezpieczenia przeciwko nielegalnemu wykorzystaniu ich przez androidy.
- M膮drze m贸wisz - powiedzia艂, podbiegaj膮c do najbli偶szego fotela antigrav i wyrywaj膮c obw贸d kontrolny. Pozosta艂o jeszcze wy艂uska膰 chip steruj膮cy. - Masz. Wyma偶 wszystko, potem nanie艣 tu imperialny nadrz臋dny kod dost臋pno艣ci.
- Generale! - zapia艂 sopranem przera偶ony 3PO. - Je艣li to podrobi臋, to stopi膮 nas tu wszystkich na rzadk膮 magm臋...
- R贸b, co m贸wi臋 - warkn膮艂 Han. - Nie maj膮 tu android贸w, to pewnie nie stosuj膮 zabezpiecze艅. Powinno p贸j艣膰 jak po ma艣le.
Przytupuj膮c nerwowo, poczeka艂, a偶 3PO odda mu rzeczony chip. Obr贸ci艂 kostk臋 w palcach. G艂adki, sze艣ciocentymetrowy kawa艂ek plastiku pe艂en elektronicznych zagadek powinien otworzy膰 mu praktycznie wszystkie drzwi, w艂膮cznie z wrotami piekie艂. Han wsun膮艂 drobiazg do kieszeni koszuli.
- Generale Solo, czy nie powinni艣my ostrzec mieszka艅c贸w przed rych艂ym atakiem?
- Powiedzia艂e艣, 偶e to senator Captison ci臋 tu przys艂a艂a?
- Tak, ale...
- Te偶 jej to przekaza艂e艣?
- Tak, ale...
- No to ona zrobi ju偶, co trzeba. Zaufaj mi.
Han ustawi艂 blaster na og艂uszanie (tylko przez wzgl膮d na Lei臋 - usprawiedliwi艂 si臋 w duchu).
- Ruszamy. Pora na nast臋pny krok.
Nieca艂膮 minut臋 p贸藕niej drzwi otworzy艂y si臋 i 3PO wybieg艂 na korytarz, skrzecza艂 przy tym niezrozumiale, macha艂 r臋kami i usi艂owa艂 pobiec w trzech kierunkach jednocze艣nie. Han pozwoli艂 stra偶nikom napawa膰 si臋 przez trzy sekundy tym dziwnym widokiem. Pe艂ni rozterki zastanawiali si臋, czy u偶y膰 blastera, czy wy艂膮cznika. Solo pochyli艂 si臋 i podkrad艂 do drzwi. W polu widzenia mia艂 tylko jednego 偶o艂nierza, bez reszty wpatrzonego w android a, kt贸ry zatacza艂 w艂a艣nie ciasne k贸艂ka i be艂kota艂 co艣 w obcym j臋zyku. Han wycelowa艂 starannie, wyszukuj膮c cie艅sze miejsce w pancerzu, i wystrzeli艂, wyskakuj膮c na korytarz. Drugi stra偶nik zd膮偶y艂 zareagowa膰, ale 艂adunek poszed艂 ponad g艂ow膮 przemytnika. Po chwili ca艂y posterunek by艂 obezw艂adniony.
- Dobra, Threepio. Pom贸偶 mi, musimy si臋 spieszy膰. Han uj膮艂 stra偶nika za nogi i wci膮gn膮艂 go do apartamentu.
Po chwili to samo zrobi艂 z drugim, 3PO zaj膮艂 si臋 za艣 ich uzbrojeniem.
- Szybciej. - Wykorzystuj膮c bogate oporz膮dzenie imperialnych, Han zwi膮za艂 ich zgrabnie razem.
- Chyba nie b臋dziemy mieli po co tu wraca膰 - mrukn膮艂. Potem, jasno i dok艂adnie wyra偶aj膮c si臋, gdzie ma wszelkie uprzedzenia Bakurian, usun膮艂 androidowi ogranicznik.
- I bardzo dobrze. Pora si臋 rozdzieli膰. Ja zajm臋 si臋 Lei膮, a ty dopilnuj, 偶eby Luke otrzyma艂 wiadomo艣膰.
- Ale偶, generale... Jak si臋 tam dostan臋? Nawet na 艣wiatach Sojuszu nie wolno androidom samodzielnie pilotowa膰 艣lizgaczy.
Han zastanowi艂 si臋. Mo偶e powinien podrzuci膰 3PO do „Soko艂a"? Poprosi膰 Chewie'ego, by zostawi艂 statek i przyjecha艂 po niego? Nie ma czasu. To zbyt niebezpieczne. C贸偶.
- Dobra, s艂oneczko ty moje. Pora, 偶eby艣 zosta艂 bohaterem.
Rozwi膮za艂 jednego ze stra偶nik贸w i wytrz膮sn膮艂 go z bia艂ego, pancernego mundurka.
- Pom贸偶 mi.
3PO przysun膮艂 si臋 bli偶ej.
- Co teraz... Och, nie. Generale, prosz臋! Prosz臋 nie kaza膰 mi...
- Jak to za艂o偶ysz, to nie b臋d膮 do ciebie strzela膰. Masz dosta膰 si臋 z powrotem na pok艂ad „Soko艂a".
Nied艂ugo potem 3PO stan膮艂 w pe艂nym umundurowaniu szturmowca, tylko jego g艂os dudni艂 dziwnie z wn臋trza bia艂ego he艂mu.
- Ale偶, generale, gdzie ja znajd臋 艣lizgacz?
- Id藕 za mn膮. I nastaw blaster na og艂uszanie. B臋dziesz musia艂 do mnie strzeli膰.
- I jeszcze jedno - za艂omota艂 niewyra藕nie android. - Czy mog臋 prosi膰 o pa艅ski komunikator? B臋d臋 musia艂 skontaktowa膰 si臋 jako艣 z panem Luke'em.
Han rzuci艂 mu urz膮dzenie.
- Idziemy - rozkaza艂 w ko艅cu.
Ruszyli korytarzem do najbli偶szej windy. Han przodem, 3PO w pewnej odleg艂o艣ci za nim. Maszeruj膮cy niezgrabnie android strzela艂 raz za razem minimalnymi 艂adunkami. Tak dotarli do windy.
Na dachu wydarzenia nabra艂y tempa. Wida膰 by艂o unosz膮ce si臋 w powietrzu k艂臋by dymu. Bakurianie musieli przej膮膰 si臋 tymi aresztowaniami. Grupka ludzi spiesz膮cych do najbli偶szej windy rozpierzch艂a si臋, gdy Han wskoczy艂 do najbli偶szego 艣lizgacza, przytkn膮艂 wytrych do stacyjki i zapali艂 silnik. W chwil臋 p贸藕niej w drzwiach windy pojawi艂a si臋 ostatnia oferma kompanijna oddzia艂贸w Imperium. Bia艂a posta膰 strzela艂a gdzie popad艂o, wci膮偶 chybiaj膮c, niemniej obecni na dachu padli na pod艂o偶e.
Han poczeka艂 jeszcze, a偶 3PO wsi膮dzie do nast臋pnego 艣lizgacza, po czym wystartowa艂, kieruj膮c si臋 na p贸艂noc. Raz tylko obejrza艂 si臋 przez rami臋, by sprawdzi膰, czy android nie rozbije maszyny ju偶 przy samym stracie. Potem przyspieszy艂 maksymalnie, koncentruj膮c si臋 tylko na jednym.
Wn臋trze kantyny przy stanowisku dwunastym zalatywa艂o dymem i zje艂cza艂ym t艂uszczem. Tandetne wyposa偶enie, naznaczona czarnymi plamami pod艂oga, migaj膮ce, cz臋艣ciowo popsute o艣wietlenie. 呕adnych automat贸w ani udogodnie艅. Po prostu zwyk艂a nora.
Luke spojrza艂 na powszechnie dost臋pny komputer stoj膮cy na stole po艣rodku sali, potem zlustrowa艂 pomieszczenie za przepierzeniem. Jaki艣 muskularny typ z obs艂ugi za艂贸g siedzia艂 tam przy terminalu prywatnego komputera. W ca艂ym budynku by艂y tylko dwa takie urz膮dzenia oraz aparat na zewn膮trz. Ten ostatni dysponowa艂 wprawdzie 艂膮czem wideo, ale nie mia艂 dost臋pu do sieci orbitalnej.
Pozostawa艂o u偶y膰 tego prywatnego. Publiczny by艂 zbyt widoczny, nie m贸wi膮c ju偶 o brudzie wok贸艂 niego panuj膮cym. Je艣li nawet trzeba b臋dzie poczeka膰 par臋 minut, to trudno. I tak by艂 zale偶ny od terminu przybycia wahad艂owca. Po pierwsze pragn膮艂 skontaktowa膰 si臋 z Wedge'em i sprawdzi膰, jaki jest stan posterunk贸w obronnych. No i spyta膰, czemu wahad艂owiec si臋 op贸藕nia? Jeszcze jeden podst臋p Nereusa? Spojrza艂 w zachodnie okno. „Sok贸艂" sta艂 zaledwie 膰wier膰 kilometra dalej, ale rusztowania naprawcze i inne statki zas艂ania艂y widok.
Jakie艣 dziwne krzes艂o sta艂o na pod艂odze tu偶 za Luke'em. Nie by艂 to typowy dla Bakury fotel antigrav, ale antyczny mebel z metalowych rurek z wy艣cie艂anym siedzeniem. Luke rozejrza艂 si臋 ponownie. Stanowisko w rogu by艂o ju偶 wolne.
Usiad艂 przed ekranem, wystuka艂 sw贸j kod dost臋pno艣ci i za偶膮da艂 po艂膮czenia z Antillesem. O ile to mo偶liwe, g艂osowego ze wsparciem klawiatury.
Na ekranie pojawi艂y si臋 czarne litery:
Kapitan Antilles jest nieosi膮galny, komandorze. Tu porucznik Riemann. W czym mog臋 pom贸c?
Luke przypomnia艂 sobie to nazwisko. M艂ody artysta o mi臋dzyplanetarnej s艂awie, kt贸ry po latach ukrywania si臋 przed Imperium przeszed艂 wreszcie do kontrataku w szeregach Sojuszu.
- Jaki jest stan sieci obronnej? - spyta艂 Luke. - Czy w ci膮gu ostatnich kilku godzin zaobserwowano cokolwiek niezwyk艂ego?
Lepiej, 偶eby R2 nie zwleka艂 zanadto. Ciekawe, czy androidy zdo艂a艂y przet艂umaczy膰 mow臋 obcych?
Pojawi艂a si臋 odpowied藕:
Sie膰 w normie, wszyscy na posterunkach. Nas艂uch wykry艂 wzrost aktywno艣ci radiowej na pasmach u偶ywanych przez fleciaki, ale ich statki, w tym kr膮偶ownik, nie zmieni艂y orbit.
Co艣 si臋 kroi艂o, nawet je艣li Ssi-ruukowie jeszcze nie ruszali. Luke spyta艂 o najbli偶szy wahad艂owiec.
W drodze na d贸艂, komandorze. L膮dowanie za oko艂o 30 minut.
Luke podzi臋kowa艂 porucznikowi i wy艂膮czy艂 si臋.
Co mo偶na zrobi膰 przez trzydzie艣ci minut? Tutaj? Gdzie艣 w oddali pojawi艂 si臋 obraz Bena Kenobiego przekonuj膮cego Yod臋, 偶e m艂ody cz艂owiek jeszcze nab臋dzie cierpliwo艣ci. Pragn膮c dowie艣膰, 偶e Ben jednak mia艂 racj臋, Skywalker spr贸bowa艂 uspokoi膰 rozedrgane nerwy. Nied艂ugo ju偶 b臋dzie na pok艂adzie „Szkwa艂u", a gdy tylko Han odnajdzie Lei臋, do艂膮cz膮 do Chewie'ego w kabinie „Soko艂a". Wsta艂 od stanowiska komputerowego.
Ju偶 mia艂 wyj艣膰 przez pe艂n膮 obcych jadalni臋, kiedy nagle odezwa艂 si臋 jego osobisty komunikator. Luke wyj膮艂 go z kieszeni na piersi i cofn膮艂 si臋 w r贸g pomieszczenia.
- Co jest, Han? - spyta艂 cicho.
- Panie Luke - odezwa艂 si臋 g艂os 3PO. - Tak si臋 ciesz臋, 偶e pana z艂apa艂em. Pani Leia zosta艂a aresztowana, genera艂 Solo ruszy艂 jej na ratunek...
Luke schowa艂 si臋 za przepierzenie i jeszcze bardziej 艣ciszy艂 g艂os. Przerywaj膮c co chwil臋 androidowi, wydoby艂 z niego wreszcie, dok膮d polecia艂 Han.
- Poza tym, komandorze, Ssi-ruukowie zamierzaj膮 zaatakowa膰 za nieca艂膮 godzin臋. Musi si臋 pan pospieszy膰. Prosz臋 uprzedzi膰 Chewbacc臋, 偶e jestem w drodze do „Soko艂a", ale przebrany za szturmowca. Niech do mnie nie strzela.
Za nieca艂膮 godzin臋? I jeszcze wahad艂owiec si臋 op贸藕nia?
- Gdzie jest Artoo?
- Pani senator Captison go wzi臋艂a, komandorze. P贸藕niej po niego wr贸cimy. Je艣li s膮dzi pan, 偶e w najbli偶szych godzinach b臋d臋 bardziej przydatny na powierzchni ni偶 w przestrzeni, to...
- Jed藕 do „Soko艂a". P贸藕niej porozmawiamy.
Luke wcisn膮艂 komunikator do kieszeni i podszed艂 zn贸w do komputera. Czy pos艂a膰 Chewie'ego ze statkiem na pog贸rze, by pom贸g艂 Hanowi? Nie, czasem Han dzia艂a szybciej, ni偶 inni my艣l膮. Mogliby min膮膰 si臋 po drodze.
Z drugiej jednak strony, przemytnik mia艂 talent do 艂adowania si臋 w sytuacje, kt贸rych nie dawa艂o si臋 rozwi膮za膰 nawet ogniem ci膮g艂ym blastera. Luke zagryz艂 wargi. Musia艂 pom贸c Hanowi i Lei, ale trzeba te偶 by艂o zaalarmowa膰 „Szkwa艂". I dosta膰 si臋 na pok艂ad, zanim obcy zaatakuj膮. To by艂 jego obowi膮zek jako dow贸dcy.
Nagle wyprostowa艂 si臋 w niewygodnym fotelu. Dow贸dztwo? Chwil臋!
Ponownie po艂膮czy艂 si臋 z porucznikiem Riemannem.
Jak na miasto, w kt贸rym og艂oszono godzin臋 policyjn膮, Salis D'aar wygl膮da艂o ca艂kiem normalnie. Niewielkie grupy ludzi przemyka艂y pod 艣cianami budynk贸w, omijaj膮c patrole szturmowc贸w. Jaki艣 w贸z policyjny namierzy艂 Hana i przemytnik musia艂 zanurkowa膰 pomi臋dzy dwa wysokie budynki. Prze艣ladowca pod膮偶y艂 za nim, ale strzela艂 niecelnie. Han przyhamowa艂, skr臋ci艂 w w膮sk膮 alejk臋, potem zgrabnym manewrem Immelmana wr贸ci艂 na poprzedni szlak, g贸r膮 wymijaj膮c patrolowiec. Nie dostrzeg艂, by tamten zawr贸ci艂.
Chwil臋 p贸藕niej wydosta艂 si臋 z miasta i zszed艂 nisko nad lustro zachodniej rzeki. Ryzykuj膮c zderzenie z lataj膮cymi rybami (o ile by艂y tu takie), mia艂 nadziej臋, 偶e umknie wszelkiej pogoni. Brzegi ucieka艂y po obu stronach. Poczeka艂, a偶 pag贸rki oka偶膮 si臋 na tyle du偶e, by mo偶na si臋 by艂o miedzy nimi schroni膰 i skr臋ci艂, wybieraj膮c tras臋 ponad niewielkim dop艂ywem rzeki.
Gdy znalaz艂 wreszcie w艂a艣ciw膮 dolink臋, szybko dojrza艂 sw贸j cel. By艂 to budynek z brewion w antycznym stylu, z ciemnozielonym dachem, pokrytym kamiennymi 艂upkami i otoczony murem. Planuj膮c na ca艂e dwie minuty naprz贸d (3PO by艂by z niego dumny), odpi膮艂 pasy i podkurczy艂 stopy, gotuj膮c si臋 do wyskoczenia z pojazdu. Na razie nikt do niego nie strzela艂. Przyhamowa艂 tu偶 nad wierzcho艂kami drzew. Stosownie wolno przelecia艂 nad murem i skoczy艂, l膮duj膮c w k臋pie krzew贸w. Chwil臋 p贸藕niej 艣lizgacz eksplodowa艂 i pod postaci膮 kuli ognia wyr偶n膮艂 w mur po przeciwleg艂ej stronie. Wykorzystuj膮c fakt, 偶e czterech wartownik贸w pobieg艂o do wraku, Han w艣lizn膮艂 si臋 do 艣rodka przez okaza艂e wej艣cie pozostawione chwilowo bez stra偶y.
W przestronnej sieni tylko jedne drzwi by艂y zamkni臋te. Obok sta艂 smuk艂y android stra偶niczy. Oczywi艣cie, tutaj, w g艂uszy, Imperialni nie zwa偶ali na miejscowe przes膮dy dotycz膮ce android贸w. Han wycelowa艂 w korpus maszyny i wystrzeli艂 jeden 艂adunek. B艂臋kitne ogniki spowi艂y androida, kt贸ry strzela艂 iskrami z antenek. Han podszed艂 bli偶ej. Stra偶nik pr贸bowa艂 zareagowa膰, ale sko艅czy艂o si臋 na tym, 偶e wypu艣ci艂 k艂臋by dymu.
Ograniczone 艣rodki bezpiecze艅stwa - pomy艣la艂 Han, przyk艂adaj膮c wytrych do kontrolki drzwi. - Chyba zbyt 艂atwo mi idzie. Je艣li to kolejna pu艂apka...
To i tak dadz膮 sobie rad臋. 3PO powinien by膰 ju偶 z powrotem na pok艂adzie „Soko艂a". Szkoda, 偶e odda艂 androidowi komunikator. No, ale nawet s艂aby sygna艂 艣ci膮gn膮艂by tu wszystkich szturmowc贸w...
- Leia? - zawo艂a艂 cicho w mrok pokoju. - To ja. Zab艂ys艂o 艣wiat艂o.
- Cze艣膰 - us艂ysza艂 nad sob膮.
Leia sta艂a na fotelu antigrav, wisz膮cym dok艂adnie nad drzwiami.
- Mi艂o ci臋 widzie膰. Omal ci臋 nie sp艂aszczy艂am. Sprowadzi艂a fotel na pod艂og臋 tu偶 obok masywnego, tradycyjnego 艂贸偶ka. Han nigdy przedtem nie widzia艂 lataj膮cego fotela. Widocznie Leia musia艂a poprze艂膮cza膰 jakie艣 druciki.
- Nic ci nie zrobili? - Zamkn膮艂 drzwi, zabieraj膮c z sieni spalonego androida.
Mo偶e nie zauwa偶膮, 偶e zosta艂 zniszczony.
- Zupe艂nie nic. Domy艣lam si臋, 偶e Nereus zamierza uczyni膰 ze mnie prezent dla nowego Imperatora. By艂 wr臋cz nachalny z oferowaniem tej go艣ciny. Podali mi smaczny posi艂ek. Mam nawet kominek. - Zamaszystym ruchem zaprezentowa艂a ca艂膮 sypialni臋 w rustykalnym stylu. 艢ciany by艂y z go艂ych belek.
- Zatem jeste艣 tu tylko go艣ciem, ale zbyt cennym, by da膰 mu odej艣膰?
- Ale ju偶 nied艂ugo. Zbierajmy si臋. - Wspar艂a pi臋艣ci na biodrach. - Aha, wiedzia艂e艣 jak tu wej艣膰, ale o drodze powrotnej, jak ci臋 znam, nie pomy艣la艂e艣.
- Jeszcze nie. Wznios艂a oczy do nieba.
- Tylko nie to.
- S艂uchaj, kochanie - powiedzia艂 z namys艂em, siadaj膮c na brzegu 艂贸偶ka. - Czy da si臋 tamt臋dy wyj艣膰 na dach? - wskaza艂 na kominek.
- Jasne, 偶e nie. Za w膮ski przew贸d.
Omal si臋 nie sp贸藕ni艂. Drzwi szcz臋kn臋艂y. Han z艂apa艂 jakie艣 偶elastwo stercz膮ce z przewodu kominowego i wci膮gn膮艂 si臋, jak m贸g艂 najwy偶ej, podkurczaj膮c nogi.
- Czy nic podejrzanego nie pojawi艂o si臋 w oknie? - spyta艂 g艂ucho stra偶nik z g艂臋bi he艂mu. Han zaklinowa艂 si臋 mi臋dzy szorstkimi 艣cianami. Nie by艂a to najwygodniejsza pozycja, ale nie mia艂 odwagi si臋 poruszy膰, by nie str膮ci膰 p艂atu sadzy. Py艂 i wo艅 dymu dra偶ni艂y mu gard艂o. Pomy艣la艂 o uszkodzonym androidzie stra偶niczym stoj膮cym zaraz za drzwiami i a偶 spoci艂 si臋 z wra偶enia.
- Nie sprawdza艂am - odpar艂a Leia tonem zdradzaj膮cym kompletny brak zainteresowania dla sprawy.
- To dobrze. Nie wtr膮ca膰 si臋.
Han us艂ysza艂 powolne kroki dw贸ch os贸b. Wyobrazi艂 sobie, 偶e penetruj膮 wn臋trze, w poszukiwaniu wszystkiego, co si臋 rusza. Czy kamienie chroni膮 go przed czujnikami? Nie zdo艂a艂by dosi臋gn膮膰 blastera. W ka偶dej chwili stra偶nik m贸g艂 zauwa偶y膰 androida, a wtedy...
- W porz膮dku, zrobili艣cie ju偶 swoje, przegl膮d zako艅czony. Teraz wynocha - powiedzia艂a Leia lodowatym g艂osem.
Szturmowcy znikn臋li. Przej臋li si臋 jej serdeczno艣ci膮? Po kilku sekundach ksi臋偶niczka przycupn臋艂a przy kominku.
- Poszli ju偶.
- Odsu艅 si臋 - powiedzia艂 Han i ostro偶nie stan膮艂 w palenisku. Przez chwil臋 spogl膮da艂a na niego z przera偶eniem. Chmura sadzy spowi艂a go od st贸p do g艂贸w.
- Oto nadszed艂 m贸j wybawca - us艂ysza艂 dobiegaj膮cy zza czarnej zas艂ony g艂os Lei.
- Nie wr贸c膮? - spyta艂, wychodz膮c spod komina i przecieraj膮c oczy, by cokolwiek widzie膰.
Ale tu ba艂agan. Android stra偶niczy dalej sta艂 przy drzwiach, udrapowany malowniczo w sztuki r贸偶nej odzie偶y. Przypomina艂 wieszak. Leia te偶 potrafi艂a szybko dzia艂a膰.
- Pewnie wr贸c膮 - odpar艂a dziewczyna. - Nie jest to najlepsza kryj贸wka.
Znikn臋艂a w niedu偶ych drzwiach i pojawi艂a si臋 po chwili z olbrzymim, bia艂ym r臋cznikiem.
- Nie ruszaj si臋, Han. Spr贸buj臋 co艣 z tob膮 zrobi膰. Minut臋 p贸藕niej rzuci艂a czarny r臋cznik na pod艂og臋.
- Teraz wygl膮dasz mo偶liwie. Han spojrza艂 na fotel antigrav.
- Hej偶e! Mam pomys艂.
ROZDZIA艁 15
Gaeriela stan臋艂a przed drzwiami Eppie Belden i poprawi艂a 艣wie偶o przyci臋t膮 wi膮zk臋 sadzonek krzewu malinowego. Ka偶da ga艂膮zka zdolna by艂a zrodzi膰 soczysty owoc, ale pozostawienie ich wszystkich na krzewie powodowa艂o, 偶e owoce ros艂y drobne i kwa艣ne. Zastanowi艂a si臋 nad tym - trzeba usun膮膰 niekt贸re p臋dy, aby pozosta艂e rozwin臋艂y si臋 bujniej. Ma艂a to pociecha, ale zawsze co艣. Czy Eppie zrozumie, 偶e m臋偶czyzna, kt贸ry od ponad wieku by艂 jej m臋偶em nie 偶yje i to za spraw膮 troskliwej opieki samego gubernatora? Czy te偶 i tym razem starsza pani ucieknie w iluzje, jak sta艂o si臋 to w przypadku 艣mierci Rovidena?
Drzwi otworzy艂a piel臋gniarka Eppie.
- Dzie艅 dobry, Clis.
- Cze艣膰, Gaeri. - Clis odsun臋艂a si臋, wpuszczaj膮c go艣cia. Spogl膮da艂a jednak jako艣 dziwnie. - Wejd藕. Szybko.
- Co艣 nie tak? - Gaeriela skierowa艂a si臋 do pokoju, w kt贸rym sta艂 ulubiony fotel Eppie. Starszej pani nie by艂o. - Gdzie...
- W gabinecie.
- W gabinecie?
- Sama zobacz.
Gaeriela przesz艂a przez jadalni臋 do osobistego gabinetu Orna Beldena. Na tle ekranu dojrza艂a niewysok膮, przygarbion膮 posta膰.
- Eppie!
Posta膰 obr贸ci艂a si臋. Pomarszczona twarz starszej pani by艂a pe艂na 偶ycia.
- A kogo niby spodziewa艂a艣 si臋 zasta膰? - spyta艂a, spogl膮daj膮c na Gaeri i po ptasiemu przekrzywiaj膮c g艂ow臋.
- Od rana jest taka - mrukn臋艂a Clis. - Wchod藕. Pyta艂a ju偶 o ciebie.
- I o tego m艂odego cz艂owieka. - Eppie odsun臋艂a fotel od ekranu. - Kto to jest? Sk膮d przyby艂?
Gaeri a偶 usiad艂a ze zdumienia.
- To... rebeliant - wykrztusi艂a po chwili. - Niebezpieczny... Jedi. Jeden z nich.
- Ho, ho. - Eppie poruszy艂a si臋 na krze艣le. - Nasi dawni nauczyciele przekazali nam sporo m膮dro艣ci, ale te偶 kilka wierutnych bzdur. - Unios艂a ko艣cisty palec. - Powinna艣 ocenia膰 tego Jedi po czynach, a nie na podstawie plotek czy umoralniaj膮cych gadek. - Odwr贸ci艂a g艂ow臋. - Clis, zajmij si臋 ro艣linkami Gaeri.
Korpulentna piel臋gniarka wysz艂a, a starsza pani zamkn臋艂a za ni膮 drzwi.
- Eppie... ty jeste艣 zdrowa!
- Przysz艂a艣, by mi powiedzie膰, co spotka艂o Orna, prawda? - spyta艂a starsza pani z wyczuwalnym smutkiem w g艂osie. Wyra藕nie jednak postanowi艂a odsun膮膰 偶a艂ob臋 na p贸藕niej, teraz zajmowa艂a si臋 prac膮. - Dzi臋kuj臋, kochana, ale ju偶 o tym s艂ysza艂am. Nikt nie wpad艂 wprawdzie na pomys艂, 偶eby mnie powiadomi膰, lecz sama w艂膮czy艂am si臋 rano do sieci.
- Ale...
- Od lat nie ogl膮da艂am dziennik贸w, wi臋c pomy艣la艂a艣, 偶e wci膮偶 nie zwracam na nie uwagi? Jak widzisz nasze przypuszczenia nie zawsze s膮 s艂uszne.
- Ale on... Om...
Eppie przygarbi艂a si臋 jeszcze bardziej. Teraz wida膰 by艂o po niej lata.
- B臋dzie mi go brakowa艂o, Gaeri. Bakurze b臋dzie go brakowa艂o. Niech Imperialni m贸wi膮 sobie, 偶e to by艂 wylew krwi do m贸zgu, ale ja wiem, 偶e zgin膮艂 za Bakur臋. Tak jak ja niegdy艣 powinnam.
- Powinna艣?
- Spowied藕 to lekarstwo dla duszy, moje dziecko, aleja nie jestem jeszcze gotowa, by wyzna膰 wszystko do ko艅ca. Ta opowie艣膰 nieca艂kiem nadaje si臋 dla imperialnych uszu.
Obr贸ci艂a fotel i stukn臋艂a w klawiatur臋. Na ekranie pojawi艂o si臋 naj艣wie偶sze wydanie wiadomo艣ci.
- Po偶ary i strajki, walki uliczne w Salis D'aar. Gdybym tak zn贸w mog艂a mie膰 osiemdziesi膮t lat.
- Eppie, co ty zrobi艂a艣?
- Jedynie to, co pokaza艂 mi ten m艂ody cz艂owiek... dobrze, przepraszam, ten 艣miertelnie niebezpieczny m艂ody Jedi. Dobra z ciebie dziewczyna, Gaeri, ale twoja ignorancja kiedy艣 ci臋 zgubi.
Gaeri a偶 otworzy艂a usta ze zdziwienia.
- Naprawd臋 zrobiono ci kiedy艣 co艣...
- Nie b臋d臋 m臋czy膰 ci臋 opowie艣ciami o przesz艂o艣ci. Lepiej zajmijmy si臋 przysz艂o艣ci膮.
- Ale mnie mo偶e czeka膰 to samo co ciebie.
- Mam nadziej臋... - Eppie spojrza艂a na ni膮 bystrymi, b艂臋kitnymi oczami - mam nadziej臋, 偶e nie.
- Ubra艂a艣 si臋 tak, jakby艣 zamierza艂a wyj艣膰 - zmieni艂a temat Gaeriela. - Nie lepiej si臋 po艂o偶y膰 i odpocz膮膰 troszeczk臋?
Eppie potrz膮sn臋艂a energicznie g艂ow膮.
- Straci艂am ju偶 ca艂e lata. Nie b臋d臋 odpoczywa膰 ani minuty d艂u偶ej. Bakura powstaje. Chc臋 wzi膮膰 w tym udzia艂.
Gaeri ledwo uspokoi艂a roztrz臋sione r臋ce. - Powstaje?
- Przeciwko Nereusowi, rzecz jasna.
- Ale my potrzebujemy gubernatora Nereusa i jego oddzia艂贸w. W ka偶dej chwili mo偶e nast膮pi膰 inwazja. Sojusz opowiada nam o wolno艣ci, ale przecie偶 Bakura... bliska by艂a totalnego chaosu. Imperium uchroni艂o nas przed tragedi膮.
- To ostatnie zawsze b臋dzie nam grozi膰, Gaeri. Ale istnieje jeszcze co艣 takiego jak mo偶liwo艣膰 wolnego wyboru i szczeg贸lnie je艣li dotyczy to w艂asnej 艣mierci. A do tego potrzebna jest wolno艣膰.
Gaeri skrzy偶owa艂a nogi w kostkach. Wci膮偶 by艂a w szoku. Jakim cudem niedo艂臋偶na, jeszcze par臋 godzin temu niezdolna do samodzielnego 偶ycia staruszka zdo艂a艂a zmieni膰 si臋 w energiczn膮 i sk艂onn膮 do filozofowania starsz膮 pani膮?
- Nawet po kl臋sce - mrukn臋艂a Eppie - mo偶na si臋 pozbiera膰. 呕y膰 pe艂ni膮 偶ycia, szcz臋艣liwie. Szkoda, 偶e nie zrozumieli艣my tego z Ornem... Tak czy inaczej - powiedzia艂a, prostuj膮c si臋 - mamy jeszcze co艣 do zrobienia. Jeste艣 ze mn膮 czy przeciwko mnie?
- Co... co ty robisz przy tym komputerze, Eppie?
- Chcesz mnie powstrzyma膰? Popatrz tylko na to! Si臋gn臋艂a do klawiatury. Na ekranie pojawi艂 si臋 obraz po偶aru w pobli偶u Kompleksu Bakur. Potem widok szturmowc贸w 艣cigaj膮cych uzbrojonych cywili. Zam臋t w zak艂adach antigrav.
- Salis D'aar w ogniu. Orn nie 偶yje, tw贸j wuj aresztowany. Rebeliancka ksi臋偶niczka internowana. Zamierzasz tak to zostawi膰?
- Je艣li ludzie zaczn膮 teraz walczy膰 ze sob膮, tylko u艂atwi膮 zadanie Ssi-ruukom!
- Dlatego w艂a艣nie nie wolno nam pope艂ni膰 b艂臋du. Ci ludzie na ulicach nie wsk贸raj膮 wiele. Ty, ja, i jeszcze kilku znaj膮cych system w艂adzy poprowadzimy prawdziwe powstanie. Zanim obcy zaatakuj膮, zd膮偶ymy niejedno osi膮gn膮膰.
- Atak nast膮pi za nieca艂膮 godzin臋. Ostrzeg艂am ju偶 gubernatora. Nie ma czasu.
- Czy nikt ci nigdy nie m贸wi艂, 偶e zawsze by艂am dobra w komputerowej partyzantce?
Gaeri zamar艂a. Jak w og贸le mog艂a cho膰 przez chwil臋 rozwa偶a膰 mo偶liwo艣膰 kolaboracji z Eppie i rebeliantami? Sojusz to z gruntu niepraktyczna sprawa. Naiwny idealizm.
Jej w艂asna tragedia. Gdyby los szykowa艂 jej rych艂y koniec, jaki spos贸b odej艣cia by wybra艂a?
Widowiskowy. Kurczowo chwyci艂a si臋 tej my艣li. Nie mo偶e Wilekowi Nereusowi wyda膰 Eppie Belden. I oto masz odpowied藕 - pomy艣la艂a. Nigdy nikomu nie przyzna艂a si臋, jak bardzo kocha Eppie.
Nie ma si臋 nad czym zastanawia膰. Bakura jest jej dro偶sza ni偶 Imperium.
- Jestem z tob膮 - powiedzia艂a cicho. Eppie 艣cisn臋艂a jej d艂o艅.
- Wiedzia艂am, 偶e masz wi臋cej rozs膮dku, ni偶 mo偶na by s膮dzi膰. Wiem, 偶e to nie艂atwa decyzja, dziewczyno, i 偶e b臋dzie ci臋 ona wiele kosztowa膰... ale gratuluj臋. A teraz zobaczmy, co jeszcze da si臋 zrobi膰 w zak艂adach antygrawitacyjnych...
- To ty narobi艂a艣 tam zamieszania?
U艣miech wyg艂adzi艂 cz臋艣膰 zmarszczek na twarzy Eppie, inne si臋 pog艂臋bi艂y.
- Te zak艂ady stanowi膮 o warto艣ci Bakury dla Imperium. Gdy dowiedz膮 si臋, 偶e produkcja spada, wy艣l膮 tam szturmowc贸w z Salis D'aar, by zaprowadzili porz膮dek. W ten spos贸b zostawi膮 Kompleks Bakur dla mnie. I jeszcze paru przyjaci贸艂.
Gaeri poczu艂a, 偶e sprawa poruszaj膮 coraz bardziej.
- O wiele lepiej b臋d臋 mog艂a wam pom贸c, dzia艂aj膮c z mojego biura. Zostawi艂am tam androida rebeliant贸w.
- Poczekaj. - Eppie przeszuka艂a szuflad臋 i wyci膮gn臋艂a niewielk膮, metalowo - plastikow膮 p艂ytk臋. - Znasz cz臋stotliwo艣膰 zastrze偶onego kana艂u 艂膮czno艣ci szturmowc贸w? Gaeri przytakn臋艂a.
- Orn chcia艂 ci da膰 to ju偶 dawno temu, ale nie wiedzia艂, czy mo偶e ci zaufa膰. Zr贸b u偶ytek z tego drobiazgu. Pozwoli pomiesza膰 im nieco szyki, nim ci臋 namierz膮.
Gaeri 艣cisn臋艂a p艂ytk臋 w d艂oni.
- Pospiesz si臋! - Eppie klepn臋艂a j膮 w rami臋.
Gaeri pobieg艂a do kompleksu. Uda艂o jej si臋 wywin膮膰 patrolom, chocia偶 musia艂a przemyka膰 si臋 pomi臋dzy walcz膮cymi stronami. Android rebeliant贸w, R2 - D2, sta艂 tam, gdzie go zostawi艂a, przy biurku. Obraca艂 kopu艂k膮 i popiskiwa艂 co艣 natarczywie.
- Chyba chcesz mi co艣 powiedzie膰, ale ja ci臋 nie rozumiem. Aari?
- Tutaj jestem - oznajmi艂a asystentka.
- Wyci艣nij, ile si臋 da, z sieci informacyjnej Nereusa. Mniejsza o bezpiecze艅stwo. Wszystko, co tylko da si臋 wyrwa膰.
- Zajm臋 si臋 tym.
Ku zdumieniu Gaerieli android podtoczy艂 si臋 do komputera i sam w艂膮czy艂 si臋 do sieci. Widocznie doskonale wszystko rozumia艂 i obdarzony by艂 du偶膮 swobod膮 decyzyjn膮.
- Jest, pani senator. - Aari wskaza艂a na ekran. - Nereus rozkaza艂 oddzia艂om w mie艣cie pacyfikacj臋 trzech demonstracji, za艣 najlepszych ludzi wys艂a艂 do zak艂ad贸w w dystrykcie Beldena. Oficerowie wywiadu pierwsi otworzyli ogie艅, teraz przes艂uchuj膮 ocala艂ych.
Gaeri zacisn臋艂a pi臋艣ci. Musi spr贸bowa膰 uwolni膰 wujka Yeorga i t臋 ksi臋偶niczk臋. Chocia偶 nie. Captison by艂 zawsze przeciwko zbrojnym wyst膮pieniom. Wr臋czy艂a Aari p艂ytk臋 otrzyman膮 od Eppie.
- Zainstaluj j膮, da nam dost臋p do kana艂u szturmowc贸w. Aari unios艂a ciemne brwi. R2 - D2 a偶 pisn膮艂 i zako艂ysa艂 sw膮 beczu艂kowat膮 osob膮. Nawet dla Gaeri by艂 to oczywisty sygna艂 ekscytacji.
R臋ce si臋 jej trz臋s艂y. Mia艂a tylko kilka minut, nim odkryj膮 jej obecno艣膰 na linii i zmieni膮 kod, ale gotowa by艂a zrobi膰 swoje z szacunku dla starszego pana.
- Ju偶 jest - powiedzia艂a po chwili Aari z drugiego stanowiska.
Wykorzystuj膮c sw贸j bank danych, Gaeri zmieni艂a w imperialnych zapisach wsp贸艂rz臋dne fabryki, wprowadzaj膮c na ich miejsce dane dotycz膮ce po艂o偶enia odleg艂ej o pi臋tna艣cie kilometr贸w plantacji namany. Drobiazg, ale pomiesza szyki wszystkim nowym oddzia艂om kierowanym do zak艂ad贸w. Co wi臋cej, zgubi膮 si臋, daj膮c ludziom Beldena do艣膰 czasu, aby... Gaeri nie wiedzia艂a, co w艂a艣ciwie zamierza艂a Eppie, i wcale nie pragn臋艂a tego wiedzie膰.
Wywo艂a艂a na otwartej linii nadzorc臋 zak艂ad贸w i uprzedzi艂a, 偶e wrogie oddzia艂y s膮 w drodze i 偶e ruch oporu ujawni艂 sw膮 obecno艣膰. Mo偶e nie zrobi艂a wiele, ale zawsze co艣. O par臋 minut op贸藕ni艂a reakcj臋 Imperialnych.
- Dobrze, Aari. Wyci膮gnij chip.
Aari pochyli艂a si臋 i wysun臋艂a p艂ytk臋 z pomocniczej kieszeni komputera.
- Najlepiej b臋dzie to spali膰.
- Owszem.
Teraz, gdy ju偶 mog艂a zaj膮膰 si臋 uwolnieniem wujka Yeorga, zda艂a sobie spraw臋 z faktu, 偶e zna tylko jedn膮 osob臋, kt贸ra mo偶e jej pom贸c. Oczy艣ci艂a ekran i pochyli艂a si臋 do androida. Dziwnie si臋 czu艂a, przemawiaj膮c do maszyny.
- Artoo-Detoo, czy mo偶esz pom贸c mi odszuka膰 komandora Skywalkera?
Chewbacca kr膮偶y艂 wolnym krokiem wok贸艂 „Soko艂a" i rozgl膮da艂 si臋 czujnie. Statek got贸w by艂 do startu, wszystkie systemy w艂膮czone. Z daleka wygl膮da艂 nawet dobrze, ale przetarta wielokrotnie w atmosferze wielu planet bia艂a pow艂oka by艂a chropawa i po艂atana. Kto艣 nie wtajemniczony m贸g艂by pow膮tpiewa膰, czy frachtowiec uniesie si臋 jeszcze kiedykolwiek cho膰by o p贸l metra. Chewie omi贸t艂 spojrzeniem zaparkowane w okolicy jednostki i 艣lizgacze. Ani 艣ladu Luke'a.
W ko艅cu rozleg艂 si臋 j臋k nadci膮gaj膮cego 艣lizgacza z otwart膮 kabin膮. Chewie obieg艂 kad艂ub, by w razie potrzeby m贸c prowadzi膰 ogie艅 z ukrycia. Chwil臋 p贸藕niej 艣lizgacz wyl膮dowa艂 obok statku. Bia艂y szturmowiec zacz膮艂 niezgrabnie gramoli膰 si臋 na ziemi臋.
Chyba szykowa艂y si臋 k艂opoty. Imperialny nie zachowywa艂 si臋 agresywnie, cz艂apa艂 w kierunku statku, dziwnie rozk艂adaj膮c ramiona. Albo nie m贸g艂 si臋 odezwa膰, albo mia艂 powody by tego nie robi膰.
Chewie przesun膮艂 si臋 do rampy wej艣ciowej. Nie zamierza艂 pozwoli膰, by jakikolwiek imperialny 偶o艂dak dotyka艂 jego statku. Przestawi艂 blaster na og艂uszanie i wystrzeli艂.
Tamten zachwia艂 si臋, ale szed艂 dalej. Chewie zn贸w przycisn膮艂 spust. Tym razem szturmowiec upad艂. Wookie rozwa偶y艂, czy nie zostawi膰 go tak, ale pomy艣la艂, 偶e bia艂y pancerz mo偶e si臋 jeszcze przyda膰. Wci膮gn膮艂 zdumiewaj膮co ci臋偶kie cia艂o po rampie na pok艂ad. G艂贸wny w艂az zamkn膮艂 si臋 za nim z sykiem. Chewie przykl臋kn膮艂, z艂apa艂 he艂m i zdar艂 go szturmowcowi z twarzy.
Zamiast cia艂a ujrza艂 z艂ociste oblicze. - ... uke! Panie... uke! Panie... - rozleg艂o si臋 w kabinie.
3PO!
Teraz trzeba b臋dzie raz jeszcze powt贸rzy膰 przedstartow膮 kontrol臋 system贸w. Zniech臋cony Wookie zacz膮艂 zdziera膰 z androida reszt臋 pancerza.
Luke spojrza艂 raz jeszcze na pop臋kany zegar w kantynie. Je艣li wahad艂owiec nie przyb臋dzie w ci膮gu pi臋ciu minut, Skywalker do艂膮czy do Chewie'ego na pok艂adzie „Soko艂a".
Spojrza艂 na serwowan膮 tu porcj臋 niedogotowanego i t艂ustego mi臋sa niewiadomego pochodzenia.
- Chyba zam贸wi臋, cokolwiek by to nie by艂o - powiedzia艂. Chewie te偶 pewnie jest g艂odny. - Dobra, niech b臋d膮 trzy porcje.
Wi臋kszo艣膰 pomara艅czowych sto艂贸w by艂a wolna, ale oko艂o po艂udnia kantyna zazwyczaj 艣wieci艂a pustkami. Nieliczne grupki Bakurian siedzia艂y osobno, mrucz膮c co艣 p贸艂g艂osem i rozgl膮daj膮c si臋.
- Aresztowany... - dobieg艂o od kt贸rego艣 stolika.
- Nie 偶yje... - od innego.
Nazwiska Beldena i Captisona powtarza艂y si臋 we wszystkich rozmowach. Niekt贸rzy wspominali te偶 co艣 o Jedi.
Im szybciej st膮d odleci, tym lepiej.
Nagle us艂ysza艂 za 艣cian膮 kroki. Zaniepokojony, si臋gn膮艂 polem Mocy poza kantyn臋. Wyczu艂 Gaerieli, zanim jeszcze stan臋艂a w progu. Spieszy艂a si臋, za ni膮 jecha艂 R2. Jego R2. Luke przypomnia艂 sobie wiadomo艣膰 przekazan膮 przez 3PO. R2 pisn膮艂 na powitanie, a aura Gaeri zaja艣nia艂a... rado艣ci膮? Szeleszcz膮c sp贸dnic膮 po brudnej pod艂odze, dziewczyna podesz艂a do Luke'a, kt贸ry niezw艂ocznie wsta艂 od sto艂u.
- Co si臋 dzieje? Jak mnie znalaz艂a艣?
- Tw贸j android ustali艂, sk膮d ostatnio si臋 艂膮czy艂e艣. Nic nie s艂ysza艂e艣? Zbli偶a si臋 atak. Wujek Yeorg zosta艂 aresztowany. - Spojrza艂a nagle szeroko otwartymi oczami. - I twoja ksi臋偶niczka.
- Tak, to ju偶 s艂ysza艂em. Czekam tylko na wahad艂owiec... R2 wtr膮ci艂 co艣 nagle, ko艂ysz膮c si臋 na boki.
- Poczekaj, Artoo. Nic z tego nie rozumiem. Zamkn膮wszy si臋 chwilowo na pole Gaerieli, Luke spr贸bowa艂 odszuka膰 siostr臋. Ojcze, ojcze...
- Mamy godzin臋 policyjn膮 - ci膮gn臋艂a Gaeri. - I jeszcze... Obok przeszed艂 nadstawiaj膮cy bezczelnie ucha kelner. Gaeriela zaszy艂a g艂os.
- Orn Belden straci艂 przytomno艣膰 podczas aresztowania i zmar艂 p贸艂torej godziny p贸藕niej. W mie艣cie wrze...
- Biedny staruszek - mrukn膮艂 Luke.
W ko艅cu trafi艂 na Lei臋. By艂a bardzo zaj臋ta i nie mniej podekscytowana. Bez w膮tpienia Han ju偶 j膮 odnalaz艂.
R2 przysun膮艂 si臋 bli偶ej, wysun膮艂 manipulator i poci膮gn膮艂 Luka za lew膮 nogawk臋. Wci膮偶 popiskiwa艂.
- Artoo!
Gaeri obejrza艂a si臋 na boki.
- Nadesz艂a twoja chwila, Luke - wyszepta艂a. - Bakura jest z tob膮.
Spojrza艂 na ni膮, czuj膮c, 偶e oto otwiera si臋 przed nim zupe艂nie nowa szansa.
- Dlaczego ich aresztowano?
- Gubernator znalaz艂 przy Beldenie generator DB. Za takie rzeczy grozi tu kara 艣mierci. Miasto oszala艂o. Musisz uwolni膰 ksi臋偶niczk臋 Lei臋 i wujka Yeorga. - Rozejrza艂a si臋 raz jeszcze, jakby dopiero teraz zauwa偶y艂a ludzi obecnych w kantynie. - Ale co ty tu robisz sam? Czy ci臋 nie ostrzega艂am?
- Owszem. Nie chc臋 nikogo nara偶a膰. Sam potrafi臋 o siebie zadba膰, ale ty nie powinna艣 zosta膰 tu d艂u偶ej ni偶 kilka minut. - Zerkn膮艂, czy bia艂e he艂my nie pokazuj膮 si臋 w oknie. - Niech Artoo odszuka twojego wujka. Potrafisz w艂ama膰 si臋 do sieci rz膮dowej z publicznego komputera?
- Chyba tak.
Luke porwa艂 ze sto艂u n贸偶. Kilka sekund p贸藕niej uda艂o mu si臋 oderwa膰 ogranicznik od korpusu R2.
Gaeriela by艂a wr臋cz zgorszona.
- Artoo, do艂膮cz Gaeriel臋 do zestawu os贸b uprawnionych - poleci艂, by nieco udobrucha膰 dziewczyn臋. - I jeszcze jej przyjaci贸艂k臋, Eppie Belden - doda艂 pod wp艂ywem impulsu. - Dobrze? - R2 pisn膮艂 z aprobat膮. - Teraz b臋dzie de s艂ucha艂. Zobaczymy, czy uda si臋 odnale藕膰 premiera Captisona.
R2 potoczy艂 si臋 do stoj膮cego w rogu komputera.
- Trudno porozumie膰 si臋 z nim bez t艂umacza? Luke poszed艂 za androidem.
- Troch臋 go rozumiem - odpowiedzia艂. - W zasadzie to android przeznaczony do astronawigacji i drobnych remont贸w na pok艂adzie. Taki pomocnik pilota. Jednak by艂aby艣 zdumiona widz膮c, jak czasem potrafi sobie poradzi膰 poza pok艂adem.
Luke zerkn膮艂 na drzwi kuchni, gdzie przyrz膮dzano dla niego trzy porcje mi臋sa. Strasznie si臋 z tym grzebali.
- Han polecia艂 ju偶 po Lei臋 - doda艂.
- Luke... - Gaeri wczepi艂a si臋 w jego 艂okie膰. Mi艂e wra偶enie, sporo ciep艂a i troch臋 strachu by艂o w tym dotkni臋ciu. - Gdy to wszystko ju偶 si臋 sko艅czy... Musimy porozmawia膰. Nie teraz. Musimy jednak...
Luke uwolni艂 si臋. Nagle wyczu艂 dobiegaj膮cy z pomieszcze艅 kuchennych sygna艂 agresji. Niemal natychmiast mgliste wra偶enie nabra艂o precyzji, wskazuj膮c na obecno艣膰 trzech obcych osobnik贸w i jednego... cz艂owieka upodobnionego do obcych. Uj膮艂 miecz praw膮 d艂oni膮. Usi艂owa艂 przypomnie膰 sobie, co m贸wi艂 tak niedawno o nara偶aniu innych na niebezpiecze艅stwo.
Czy nie marzy艂, by nadarzy艂a si臋 okazja do ratowania Gaerieli? Lew膮 r臋k膮 poda艂 dziewczynie blaster.
- Umiesz strzela膰? - szepn膮艂. - W budynku s膮 Ssi-ruukowie. Przepraszam, ale chwilowo nie mog臋 pom贸c twojemu wujkowi. We藕 to - ponagli艂 dziewczyn臋. Niezgrabnie chwyci艂a bro艅. - Ka偶 Artoo skontaktowa膰 si臋 ze „Szkwa艂em" i przeka偶 im, co tu si臋 dzieje. Potem odszukajcie Captisona. Uciekaj st膮d. Natychmiast.
Strach opu艣ci艂 Gaeriel臋.
- Nie b臋d臋 kry艂a si臋 za plecami Jedi. Chc臋 pom贸c rebelii, wykorzystuj膮c w艂asne umiej臋tno艣ci.
Luke uspokoi艂 si臋 na chwil臋, obejmuj膮c j膮 polem Mocy.
- Nie mam zamiaru sprawia膰 nikomu k艂opot贸w... Nagle boczne i frontowe drzwi wylecia艂y razem z framug膮.
Najpierw pokaza艂y si臋 w nich lufy ci臋偶kich blaster贸w, potem postacie w bia艂ych pancerzach.
Tym razem nie nale偶y liczy膰 na ich przyja藕艅 - pomy艣la艂 Luke. Chwyci艂 Gaeriel臋 za rami臋 i schowa艂 za siebie. Miejscowi go艣cie zanurkowali pod sto艂y.
Przez kuchenne drzwi wtargn臋艂o trzech Ssi-ruuk贸w. By艂y to wielkie, okryte g艂adk膮 艂usk膮 istoty z muskularnymi ogonami, kt贸re s艂u偶y艂y im do utrzymywania r贸wnowagi. Dw贸ch brunatnych, trzeci intensywnie niebieski. 艁by mieli nieco ptasie, a to za spraw膮 wielkich, z臋batych dziob贸w i ogromnych, ca艂kiem czarnych oczu. Wszyscy d藕wigali na ramionach torby. Byli o wiele wy偶si od kul膮cego si臋 za nimi personelu kuchennego. R2 zastyg艂 w k膮cie obok komputera.
Luke odsun膮艂 si臋 od ogarni臋tej obrzydzeniem Gaerieli. Ostro偶nie wysondowa艂 obcych. Ich emocje emanowa艂y czarnymi aurami. Jaszczury by艂y ca艂kowicie zaprzedane ciemnej stronie. W por贸wnaniu z nimi dziki rancor trzymany przez Jabb臋 by艂 niegro藕nym zwierz膮tkiem domowym.
- Czego chcecie? - spyta艂 Luke, trzymaj膮c miecz w pogotowiu i odpieraj膮c nap艂ywaj膮ce w jego kierunku fale agresji. Szukali jego s艂abego miejsca.
Zza obcych wysun膮艂 si臋 cz艂owiek w pasiastej szacie.
- Szcz臋艣ciarz z ciebie! - powita艂 Luke'a z u艣miechem. - To ty jeste艣 Jedi Skywalker. B臋d臋 t艂umaczy艂 twoje s艂owa.
Luke pozna艂 Deva Sibwarr臋. Wpatrzony g艂臋boko w Moc, uspokaja艂 swe my艣li. Sam by艂 spokojem. Tak, jak uczy艂 go Yoda.
- Spokojnie. Bez nerw贸w.
M艂ody cz艂owiek zagwizda艂 do obcych, potem z艂o偶y艂 smuk艂e, ciemne r臋ce na piersi. Lewa d艂o艅 lekko dr偶a艂a.
- Gubernator Nereus podstawi艂 nam prom, potem kaza艂 posterunkom przepu艣ci膰 go na powierzchni臋 planety. Przybyli艣my w wa偶nej sprawie... kt贸ra dotyczy ciebie. B臋dziesz go艣ciem admira艂a Ivpikkisa. Stanie si臋 to dla ciebie pocz膮tkiem nowego 偶ycia, o kt贸rym dot膮d mog艂e艣 tylko 艣ni膰. Oddaj bro艅 moim towarzyszom i spokojnie chod藕 z nami.
Na 偶ywo Dev Sibwarra wygl膮da艂 m艂odziej, mia艂 mo偶e z pi臋tna艣cie lat. Luke si臋gn膮艂 ku niemu w polu Mocy...
I pozna艂 go. To Dev wys艂a艂 ostrze偶enie. Luke poczu艂 si艂臋 ch艂opaka i zaraz si臋 wycofa艂. Dzieciak zosta艂 poddany praniu m贸zgu i hipnozie, odmieniony na tyle g艂臋boko, 偶e nie m贸g艂 w tej chwili nawet my艣le膰 samodzielnie. Luke nie m贸g艂 jednak go nienawidzi膰. Trzeba b臋dzie spr贸bowa膰 go ocali膰, nie zabija膰 nawet w samoobronie. By艂 do艣膰 m艂ody, by zacz膮膰 jeszcze wszystko od pocz膮tku. O ile, oczywi艣cie, Luke wygra i b臋dzie m贸g艂 zaj膮膰 si臋 jego uzdrowieniem.
- Dzi臋kuj臋 za zaproszenie, ale wol臋 zosta膰 tutaj. Popro艣 twych pan贸w, by usiedli. Porozmawiamy.
- Oni nie zwykli siada膰, przyjacielu. Goszczenie ciebie b臋dzie dla nas zaszczytem. Ale musimy si臋 pospieszy膰.
Gaeri poblad艂a, gdy b艂臋kitny Ssi-ruu zrobi艂 krok do przodu i si臋gn膮艂 pazurem do jej ramienia. Co艣 czarnego wype艂z艂o mu z nozdrzy. Dziewczyna zadr偶a艂a i unios艂a blaster Luke'a.
- Cofn膮膰 si臋 - rozkaza艂 Skywalker.
Obcy spojrza艂 na niego i wysun膮艂 ponownie j臋zyczki zapachowe.
- Odejd藕 od niej. - Luke spr贸bowa艂 maksymalnie nasyci膰 s艂owa Moc膮.
Oko jaszczura zdawa艂o si臋 by膰 bezdenne w swej czerni. Przykuwa艂o uwag臋, pozbawia艂o wolnej woli. Bez w膮tpienia ten albo podobny mu egzemplarz zahipnotyzowa艂 Deva.
Ch艂opak gwizdn膮艂 na b艂臋kitnego. Brzmia艂o to zdumiewaj膮co podobnie do pisk贸w R2. 艁apa odsun臋艂a si臋 od ramienia Gaeri, a obcy wyda艂 seri臋 艣piewnych d藕wi臋k贸w przypominaj膮cych g艂os fletu, dysponowa艂 jednak bogatsz膮 skal膮 ni偶 Dev.
- On m贸wi, 偶e towarzystwo kobiety niew膮tpliwie bardzo by ci si臋 przyda艂o - przet艂umaczy艂 Dev. - Czuje, 偶e darzysz j膮 uczuciem. Popro艣 j膮, by zechcia艂a z nami wsp贸艂pracowa膰. Musimy si臋 spieszy膰.
Artoo zako艂ysa艂 si臋, wyra偶aj膮c na sw贸j spos贸b w艣ciek艂o艣膰. Elektroniczn膮, ale zawsze. Luke nie mia艂 poj臋cia, co android powiedzia艂 obcym. Dw贸ch szturmowc贸w zablokowa艂o R2 dost臋p do drzwi.
- Co macie do zarzucenia tej kobiecie? - zawo艂a艂 Luke do 偶o艂nierzy. - To o mnie im chodzi. Dajcie jej odej艣膰.
- Fleciaki chc膮 j膮 zabra膰 - odpowiedzia艂 chrapliwie szturmowiec. - Tym razem dostan膮 wszystko, czego zapragn膮.
- Niekoniecznie. - Luke uaktywni艂 miecz i z艂apa艂 go w obie d艂onie.
Dev cofn膮艂 si臋.
- Og艂uszcie go! - krzykn膮艂 do 偶o艂nierzy.
Cztery ci臋偶kie blastery mierzy艂y ju偶 w Luke'a. Skuli艂 si臋 i obr贸ci艂 bokiem, by stanowi膰 mniejszy cel.
- Padnij! - poleci艂 Gaerieli, kt贸ra przylgn臋艂a twarz膮 do pod艂ogi. Wygl膮da艂o na to, 偶e straci艂a serce do walki i chyba sama o tym wiedzia艂a. To nie by艂 jej 偶ywio艂.
Ustawieni w 艂uk o promieniu dziewi臋膰dziesi臋ciu stopni szturmowcy otworzyli ogie艅. Luke zag艂臋bi艂 si臋 jeszcze bardziej w Moc. Odruchowo odbi艂 wystrza艂y. Miecz zadr偶a艂 mu w d艂oni, a na 艣cianach kantyny pojawi艂o si臋 kilka nowych plam. Jedi posun膮艂 si臋 o kilka krok贸w, roztr膮caj膮c stoliki i nagle strza艂y umilk艂y. Szturmowcy nie mogli d艂u偶ej prowadzi膰 ognia, nie ra偶膮c siebie nawzajem.
Luke si臋gn膮艂 ku obu grupom i nacisn膮艂 spust. 艁adunki przemkn臋艂y mu nad g艂ow膮 w obu kierunkach. Szturmowcy padali jak muchy.
Atak Imperialnych nieco go wyczerpa艂 i zwolni艂 jego reakcje. Zakaszla艂 nagle.
- Artoo! - krzykn膮艂. - We藕 j膮 st膮d. Sprowad藕 pomoc. Android potoczy艂 si臋 ku dziewczynie. Gaeri pozbiera艂a si臋 z trudem i na czworakach ruszy艂a do frontowych drzwi. Dev Sibwarra roz艂o偶y艂 szeroko r臋ce w ge艣cie rozpaczy.
- Przyjacielu, pozbawiasz j膮 jedynej szansy zaznania niepor贸wnywalnej z niczym rozkoszy.
- Ona wybra艂a wolno艣膰.
- Wolno艣膰? - Dev uni贸s艂 brwi. - A tobie oferujemy wolno艣膰 od g艂odu. - Wskaza艂 na rozrzucone po pod艂odze talerze i gromadz膮c膮 si臋 nad nimi chmur臋 insekt贸w. - I od chor贸b... - Luke poczu艂, 偶e cudze macki Mocy usi艂uj膮 penetrowa膰 jego umys艂. - Ach. Czy to prawda, 偶e ju偶 teraz jeste艣 po cz臋艣ci mechanizmem?
- Co? - Luke cofn膮艂 si臋 o krok.
- Twoja r臋ka. Prawa r臋ka.
Luke spojrza艂 na swoj膮 d艂o艅. Dosta艂 j膮 na Endorze. Proteza do z艂udzenia przypomina艂a normaln膮 ko艅czyn臋.
- To nie by艂o z wyboru.
- Ale czy nie jest lepsza ni偶 cia艂o? Mocniejsza, mniej podatna na b贸l? Pomy艣l tylko, tw贸j bezsensowny op贸r pozbawi niezliczone istoty ludzkie szansy zaznania, pe艂ni 偶ycia. Pozbawi je szcz臋艣cia.
Dev cofn膮艂 si臋 pod 艣cian臋, a Ssi-ruukowie wydobyli co艣 z toreb. Po chwili ka偶dy z nich trzyma艂 w 艂apie przypominaj膮cy kr贸tkie wios艂o przedmiot skierowany r膮czk膮 do przodu.
Luke odsun膮艂 si臋.
- Dev, ostrze偶 ich, 偶e miecz 艣wietlny nie og艂usza, tylko zabija. Je艣li podejd膮 za blisko, b臋d臋 musia艂 ich zabi膰.
- Nie wolno ci! - krzykn膮艂 Dev. - Je艣li umr膮 tutaj, z dala od u艣wi臋conej ojczyzny, to czeka ich wieczne pot臋pienie i tu艂aczka. To dla nich straszna tragedia. Oni chc膮 ci臋 tylko pokona膰, a nie zabi膰. Obiecaj mi, 偶e nie pozbawisz ich 偶ycia.
- Nie. Ostrze偶 ich.
Dev gwizdn膮艂 co艣 bardzo zaniepokojony.
Obcy wycelowali swoje 艂opatki. Gaeri by艂a coraz bli偶ej drzwi, ale jeszcze nie do艣膰 blisko. Dostan膮 j膮, chyba 偶e zaatakuje pierwszy.
Nadszed艂 czas, by wykorzysta膰 Moc i obroni膰 dziewczyn臋.
ROZDZIA艁 16
Jeden z obcych uni贸s艂 dziwn膮 bro艅. Cienki, srebrny promie艅 wystrzeli艂 z w臋偶szego ko艅ca. Luke bez wahania zamierzy艂 si臋 mieczem na wi膮zk臋.
Klinga nie odbi艂a srebrzystej strugi, spowodowa艂a jedynie ugi臋cie promienia. Zanim Luke zd膮偶y艂 odskoczy膰, zosta艂 trafiony. Poczu艂 si臋 lekko odr臋twia艂y i pogratulowa艂 sobie w my艣lach, 偶e nie sko艅czy艂o si臋 gorzej. Drugi obcy przysun膮艂 si臋 o par臋 krok贸w i te偶 uruchomi艂 promiennik, celuj膮c w nogi Jedi. Pierwszy cios nie spowodowa艂 widocznej szkody, ale drugi m贸g艂 by膰 gro藕niejszy. Luke poprawi艂 chwyt na r臋koje艣ci miecza i odskoczy艂, staj膮c w jednej linii z oboma Ssi-ruukami. Ten dalszy musia艂 przerwa膰 ogie艅, ale pojedyncza srebrna wi膮zka i tak zbli偶a艂a si臋 niebezpiecznie.
Niebieski wysun膮艂 si臋 zza plec贸w kompana i skierowa艂 bro艅 na 艣rodek pomieszczenia, ograniczaj膮c Luke'owi pole manewru.
- Nie! - krzykn臋艂a Gaeriela, wspar艂a si臋 na 艂okciach i strzeli艂a do niebieskiego olbrzyma.
Chybi艂a. Obcy przejecha艂 jej promieniem po gardle. Dziewczyna krzykn臋艂a i upad艂a bezw艂adnie.
Luke zaatakowa艂 najmniejszego z tr贸jki, brunatnego jaszczura, odcinaj膮c mu 艂ap臋, w kt贸rej trzyma艂 tajemniczy promiennik. Gwi偶d偶膮c przera藕liwie, ranny Ssi-ruu odskoczy艂 pod 艣cian臋.
- Nie! - krzykn膮艂 Dev. - Nie r贸b im krzywdy!
- A co on zrobi艂 Gaerieli?
- Nic takiego. Przyjdzie do siebie.
Na razie jednak dziewczyna si臋 nie rusza艂a. Jak d艂ugo Luke nie zabije lub przynajmniej nie rozbroi napastnik贸w, Gaeri nie b臋dzie bezpieczna. Wi臋kszy, te偶 brunatny obcy podskoczy艂 bli偶ej, mocarne nogi pracowa艂y jak t艂oki. Nawet bez broni, m贸g艂 sam膮 mas膮 cia艂a zmia偶d偶y膰 cz艂owieka. Luke wypu艣ci艂 szabl臋 niczym bumerang. Po chwili wr贸ci艂a pos艂usznie do jego r臋ki, po drodze jednak 艣ci臋艂a olbrzyma. Bezg艂owe cielsko pad艂o bezw艂adnie na pod艂og臋.
- Przesta艅! - Dev rzuci艂 si臋 z p艂aczem na zw艂oki obcego. Niebieski zn贸w skierowa艂 wi膮zk臋 na Luke'a... a raczej tam, gdzie m艂ody Jedi sta艂 chwil臋 wcze艣niej. Zgrabnym saltem unikn膮艂 promienia i wyci膮gn膮艂 r臋k臋, by wyrwa膰 bro艅 obcemu.
Ssi-ruu by艂 teraz bardzo blisko. Na tyle blisko, 偶e zdo艂a艂 porazi膰 lew膮 nog臋 Luke'a.
Jedi poczu艂, jak traci czucie w ko艅czynie. Desperacko pr贸bowa艂 utrzyma膰 r贸wnowag臋 i skoncentrowa膰 si臋 ponownie na walce. Zatem promiennik oddzia艂ywa艂 na o艣rodkowy uk艂ad nerwowy. Gaeri by艂a prawdopodobnie przytomna.
- Artoo, wyci膮gnij j膮 st膮d! - krzykn膮艂 Luke.
Ma艂y android potoczy艂 si臋 ku dziewczynie, pozostali przy 偶yciu dwaj obcy zacz臋li naciera膰 z ca艂a si艂膮. Pomagaj膮c sobie promiennikami, przyparli Luke'a do blatu przewr贸conego sto艂u. Do nozdrzy m艂odzie艅ca dolecia艂 dziwny, kwa艣ny od贸r.
Podskoczy艂 na lewej nodze na wysoko艣膰 ramion jednego z obcych i zada艂 cios mieczem. Bro艅 bez szmeru przeci臋艂a promiennik i niebieskiemu pozosta艂o tylko odrzuci膰 z艂om. Zagwizda艂 przy tym energicznie.
Jeszcze jeden strzelec zosta艂 wyeliminowany. Artoo chwyci艂 Gaeriel臋 za sk贸rzany pas i poci膮gn膮艂 w kierunku drzwi. Luke wskoczy艂 niezgrabnie na najbli偶szy st贸艂. Lewa noga ugi臋艂a si臋, gdy spr贸bowa艂 j膮 obci膮偶y膰. Potem pewnie zacznie bole膰. - pomy艣la艂. Tylko stymuluj膮cy wp艂yw Mocy pozwala艂 mu sta膰 prosto.
Nag艂y 艣wiergot R2 sprawi艂, 偶e Luke obejrza艂 si臋 przez rami臋. Dev celowa艂 w niego z imperialnego blastera.
Luke si艂膮 woli wyrwa艂 Devowi bro艅. Blaster odp艂yn膮艂 powolnym ruchem, a Jedi szybko przepo艂owi艂 go mieczem. Poszarpane kawa艂ki spad艂y na blat. Czuj膮c, 偶e nadesz艂a odpowiednia pora, si臋gn膮艂 my艣l膮 do umys艂u ch艂opaka. Trzeba wyzwoli膰 go od hipnotycznego wp艂ywu obcych. Wi臋kszo艣膰 wspomnie艅 Deva Sibwarry'ego spowija艂a wyt艂umiaj膮ca wszystko czer艅.
Jednak ch艂opak by艂 naprawd臋 zdolny. Zebrawszy wszystkie si艂y, Luke rozwia艂 czarne ob艂oki jednym, pora偶aj膮cym impulsem blasku.
Dev zatoczy艂 si臋 a偶 na pobliski st贸艂. W jednej chwili wr贸ci艂a mu pami臋膰 wszystkich upiornych zdarze艅. Pojawi艂 si臋 te偶 gniew, niewielkie ale intensywne zarzewie buntu. Zdezorientowany, zamruga艂 powiekami. Ten potworny Skywalker sta艂 si臋 nagle bratni膮 ludzk膮 dusz膮. Dev nie czu艂 ju偶 przygn臋bienia, a tylko w艣ciek艂o艣膰. 呕adnych wi臋cej „terapii"... chyba 偶e...
Popatrzy艂 na Skywalkera, kt贸ry wci膮偶 sta艂 na blacie, odnotowa艂 b艂ysk 艂agodnych oczu i lekkie dr偶enie brody.
Ch艂opak pog艂adzi艂 obola艂膮 d艂o艅. Pami臋ta艂 teraz, za czyj膮 spraw膮 powsta艂a ta rana. Firwirrung! Jego pan zwi膮za艂 go p臋tami lojalno艣ci, przez ca艂e lata nim manipulowa艂. Dev spojrza艂 na 艣wiat innymi oczami. Nie by艂o to 艂atwe ani przyjemne, ale dobrze by艂o zn贸w poczu膰 si臋 cz艂owiekiem. Mimo wszystko uda艂o im si臋 tego dokona膰... by艂 poobijany, ale ca艂y.
- Dobrze si臋 czujesz? - zagwizda艂 B艂臋kitno艂uski.
Dev a偶 si臋 wzdrygn膮艂. Znakomicie pami臋ta艂 wszystkie sztuczki i przemowy stosowane przez nadzorc臋 niewolnik贸w.
- W porz膮dku. A ty, Starszy?
- Powiedz Jedi, by si臋 szybko z nami zabiera艂. Obiecaj cokolwiek.
Dev zrozumia艂, 偶e Ssi-ruukowie zamierzali sprowadzi膰 ludzi do poziomu szybko mno偶膮cych si臋 niewolnik贸w. Proste i tanie 藕r贸d艂o surowca. Gotowi s膮 k艂ama膰, zabija膰, torturowa膰, byle tylko osi膮gn膮膰 przewag臋. Zas艂uguj膮 jedynie na nienawi艣膰.
- Nienawi艣膰 nale偶y do ciemnej strony Mocy. Nie poddawaj si臋 jej - krzykn膮艂 Luke.
Czy to Jedi uwolni艂 go i ponownie obdarzy艂 艣wiadomo艣ci膮?
- Co? - spyta艂 Firwirrung. - Co on powiedzia艂?
- Przeprasza za zabicie jednego z nas, panie - Dev sk艂ama艂 odruchowo.
- Powiedz mu, 偶eby wyszed艂 st膮d. My pod膮偶ymy za nim. Niech si臋 spieszy.
Dev podni贸s艂 g艂ow臋.
- Chc膮, 偶eby艣...
Nagle w kantynie rozleg艂o si臋 wycie syren alarmowych. Dev przypomnia艂 sobie nagle, 偶e gdzie艣 ju偶 s艂ysza艂 ten d藕wi臋k. W dzieci艅stwie... Alarm obrony cywilnej... Zapowied藕 inwazji.
Wstrz膮艣ni臋ty, spojrza艂 na swych pan贸w. Czy偶by admira艂 mimo wszystko zaatakowa艂 jednostki orbitalne? Obieca艂 przecie偶, 偶e Ssi-ruukowie wycofaj膮 si臋, je艣li dostan膮 Skywalkera. Jeszcze jedno 艂garstwo w kr臋tym 艂a艅cuchu k艂amstw!
Zaskoczony Luke spojrza艂 w okno. Zapewne Ssi-ruukowie napadli dysk stacji orbitalnej, pierwsz膮 i zasadnicz膮 przeszkod臋 na drodze do inwazji. Rusztowania wci膮偶 uniemo偶liwia艂y dojrzenie „Soko艂a". Chewie czeka艂 prawdopodobnie na pok艂adzie, Han pr贸bowa艂 uwolni膰 Lei臋. Chocia偶 do tej chwili role mog艂y si臋 odwr贸ci膰, czyli Leia mog艂a ratowa膰 Hana. R2 wr贸ci艂, tym razem bez Gaerieli. Oby tylko zostawi艂 j膮 w naprawd臋 bezpiecznym miejscu. A co z pora偶on膮 nog膮? - Setki my艣li przelatywa艂y przez g艂ow臋 Luke'a.
Ponadto niepokoi艂 si臋 jeszcze o stan Deva. Psychika potencjalnego Jedi nosi艂a 艣lady licznych manipulacji i okalecze艅. Niemniej dowi贸d艂 ju偶 swej si艂y. Cierpienia, kt贸rych do艣wiadczy艂, mog艂yby w przysz艂o艣ci trwale zwi膮za膰 go z jasn膮 stron膮 Mocy. Luke spojrza艂 ponownie na ch艂opaka.
Nagle pok贸j zako艂ysa艂 si臋. Skywalker zemdla艂.
Poch艂oni臋ty w艂asnymi sprawami Dev ledwo zauwa偶y艂 szybki ruch ogona B艂臋kitno艂uskiego i upadek Jedi. Miecz 艣wietlny wypad艂 mu z d艂oni i potoczy艂 si臋 na czarn膮 pod艂og臋. Znieruchomia艂, wydaj膮c dziwny d藕wi臋k.
Dev sta艂 w bezruchu, udaj膮c bezgraniczne pos艂usze艅stwo. Przez ca艂y czas jednak usi艂owa艂 wywo艂a膰 Skywalkera.
B艂臋kitno艂uski przesun膮艂 wi膮zk膮 promiennika po g贸rnej cz臋艣ci kr臋gos艂upa Jedi. Dev zmusi艂 si臋, by podej艣膰 do swego w艂adcy.
- Dobra robota, panie. Czy jest ju偶 og艂uszony?
- Chyba nic mu si臋 nie sta艂o - zagwizda艂 B艂臋kitno艂uski. - Chocia偶 ludzka czaszka jest zdumiewaj膮co krucha. Zaopiekuj si臋 nim. Wygl膮da na pokonanego.
- Och, dzi臋kuj臋. - Dev pami臋ta艂, by wyrazi膰 przy tej okazji stosowny entuzjazm. Ukl臋kn膮艂 i przerzuci艂 sobie Skywalkera przez rami臋.
Skywalker - spr贸bowa艂 raz jeszcze - nic ci nie jest?
Jedi nie odpowiedzia艂. Jakby wcale nie my艣la艂... chyba naprawd臋 by艂 nieprzytomny. Obcy wygrali... na razie. Dev podni贸s艂 si臋 z wysi艂kiem. Gniew nasila艂 si臋, ilekro膰 powraca艂a pami臋膰 kolejnej zniewagi. Robili z jego umys艂em, co chcieli... Nie pozwoli im wygra膰. I to nie tylko przez wzgl膮d na ludzko艣膰 i galaktyk臋. Zabrali mu 偶ycie. Osobowo艣膰. Dusz臋.
- Dobrze - powiedzia艂 B艂臋kitno艂uski. - Teraz pom贸偶 Firwirrungowi.
Ledwo trzymaj膮c si臋 na nogach, Dev podszed艂 do mniejszego jaszczura i wspar艂 go swym ramieniem. Firwirrung mamrota艂 co艣 pod pyskiem, zdrow膮 艂ap膮 艣ciskaj膮c krwawy kikut. Grzbiet Deva zaprotestowa艂 bole艣nie przeciwko takiemu obci膮偶eniu. Ch艂opak zagryz艂 wargi. Musia艂 dalej udawa膰 pos艂usze艅stwo. Ssi-ruukowie widzieli w ludziach jedynie 偶ywy inwentarz... pozbawione duszy zwierz臋ta do艣wiadczalne.
B艂臋kitno艂uski schyli艂 si臋 po miecz 艣wietlny. A co z kobiet膮? Dev pomy艣la艂, 偶e Starszy za nic nie chcia艂by jej nie艣膰. Przynajmniej tyle dobrego wynikn臋艂o z oporu Skywalkera, 偶e ocali艂 dziewczyn臋. Maj膮c tylko Deva za tragarza, Ssi-ruukowie i tak by jej nie zabrali. Musieli zostawi膰 nawet swego skr贸conego o g艂ow臋 kompana.
B艂臋kitno艂uski pierwszy znikn膮艂 w kuchni. Pu艣ci艂 wahad艂owe drzwi tak mocno, a偶 uderzy艂y Deva. Ten straci艂 na chwil臋 r贸wnowag臋 i omal nie upu艣ci艂 wi臋藕nia na rozpalon膮 p艂yt臋 piecyka. Koniuszki w艂os贸w Skywalkera skr臋ci艂y si臋 od 偶aru.
Zanim Dev ponownie z艂apa艂 r贸wnowag臋, B艂臋kitno艂uski wy艂膮czy艂 miecz i wrzuci艂 go do torby na ramieniu. Ruszy艂 pomi臋dzy kuchennymi urz膮dzeniami z opuszczonym promiennikiem w 艂apie. Firwirrung ku艣tyka艂 obok Deva, kt贸ry szuka艂 w pami臋ci stosownej formu艂ki.
- Boli, panie?
Obcy jedynie chrz膮kn膮艂 co艣 w odpowiedzi.
B艂臋kitno艂uski przytrzyma艂 tylne drzwi, aby u艂atwi膰 Firwirrungowi wyj艣cie. Przed budynkiem czeka艂 na nich imperialny wahad艂owiec, kt贸rym pod opiek膮 nieprzytomnych teraz szturmowc贸w przylecieli z pok艂adu „Shriwirr". Syreny zrobi艂y swoje, okolica opustosza艂a ca艂kowicie. Tylko dw贸ch P'w'eck贸w sta艂o na stra偶y pod opuszczonymi skrzyd艂ami wahad艂owc贸w.
- Pom贸偶cie Devowi zabezpieczy膰 wi臋藕nia - zagwizda艂 B艂臋kitno艂uski. Dev wcz艂apa艂 po pochy艂ej rampie. Beczu艂kowaty android Skywalkera usi艂owa艂 wjecha膰 za nim, pogwizdywa艂 przy tym co艣 w mowie obcych, ale dw贸ch P'w'eck贸w zepchn臋艂o go na ziemi臋. Spad艂 z 艂oskotem, odsycza艂 co艣 jeszcze i znieruchomia艂. Dev wci膮gn膮艂 Jedi na tylne siedzenie. Usi艂owa艂 przekona膰 sam siebie, 偶e jeszcze nie wszystko przepad艂o. P'w'eckowie skuli m艂odzie艅ca i zapi臋li mu wszystkie mo偶liwe pasy. Maj膮c chwil臋 swobody, Dev zbada艂 funkcje 偶yciowe Skywalkera. Nawet nieprzytomny, promieniowa艂 ciep艂em i blaskiem silniejszym ni偶 inni ludzie.
Co robi膰? Je艣li Ssi-ruukowie wykorzystaj膮 Skywalkera zgodnie z zamiarami, rodzaj ludzki b臋dzie zgubiony.
Dev zacisn膮艂 d艂onie, lewa r臋ka zap艂on臋艂a b贸lem. Czy mia艂 do艣膰 si艂y, by udusi膰 Jedi, podczas gdy B艂臋kitno艂uski i Firwirrung b臋d膮 pr贸bowali doprowadzi膰 ludzki statek na orbit臋?
Postanowi艂 jeszcze poczeka膰. To mog艂a by膰 kolejna sztuczka Ssi-ruuvi. Skywalker uosabia艂 wszystko, czym Dev pragn膮艂 by膰. Gdyby tylko jego matka nie zgin臋艂a i wyszkoli艂a syna jak nale偶y... Nie m贸g艂 zabi膰 Skywalkera, chyba 偶e w ostateczno艣ci, je偶eli nie uda si臋 powstrzyma膰 Ssi-ruuk贸w innym sposobem.
Gdyby do tego dosz艂o, Dev nie b臋dzie mia艂 zbyt wiele czasu na 偶a艂ob臋 po przyjacielu. Ssi-ruukowie zabij膮 go zaraz potem.
Ale 艣mier膰 Skywalkera da szans臋 ludzko艣ci. Pe艂en rozterek, Dev zapi膮艂 pasy.
- Jak ci idzie? - spyta艂a cicho Leia.
- Ju偶 prawie sko艅czy艂em.
Han sta艂 na przeprogramowanym fotelu antigrav. Fotel wisia艂 dok艂adnie nad 艂贸偶kiem, a Han wycina艂 wibrono偶em owalny otw贸r w drewnianym suficie. Mi艂o pachn膮ce trociny sypa艂y si臋 na po艣ciel.
- Gotowe!
Uderzy艂 d艂o艅mi w wyci臋ty kawa艂ek, kt贸ry wyskoczy艂 do g贸ry. Zn贸w polecia艂y trociny.
- Zmie艣cisz si臋 przez ten otw贸r?
Fotel wzni贸s艂 si臋 jeszcze troch臋 i po艂owa Hana znikn臋艂a w otworze, po chwili schowa艂 si臋 ca艂y. Wyjrza艂 przez dziur臋.
- Ca艂kiem tu przyjemnie - powiedzia艂. - Odsu艅 si臋. Pomanipulowa艂 co艣 przy obwodach fotela i mebel run膮艂 z hukiem na 艂o偶e. Leia z艂apa艂a blaster, pewna, 偶e zaraz wbiegn膮 stra偶nicy, ale nikt si臋 nie pojawi艂. Wesz艂a na 艂贸偶ko, wyprostowa艂a fotel i w艂膮czy艂a go ponownie. Unios艂a si臋 pod sufit, a Han pom贸g艂 jej wci膮gn膮膰 si臋 wy偶ej. Fotel zostawili, niech sobie fruwa, gdzie chce.
Na strychu nie by艂o wiele miejsca, ale pomieszczenie ci膮gn臋艂o si臋 przez ca艂y budynek. Przez otw贸r w szczytowej 艣cianie wpada艂o nieco 艣wiat艂a.
- To wentylacja - mrukn膮艂 Han. - 艢lizgacze parkuj膮 za rogiem na prawo. - Wskaza艂 wywietrznik. - St膮paj cicho, bo jeszcze ci臋 us艂ysz膮.
- Co ty powiesz? Naprawd臋? - spyta艂a Leia z sarkazmem. Strych wygl膮da艂 na starszy ni偶 wszystkie ludzkie siedziby, kt贸re zdarzy艂o si臋 jej kiedykolwiek odwiedzi膰. Obesz艂a z prawej strony gruby, drewniany filar i zbli偶y艂a si臋 do otworu.
- Dawaj n贸偶 - wyszepta艂a przez rami臋.
Han do艂膮czy艂 do niej i odci膮艂 ostro偶nie 艂ebki 艣rub przytrzymuj膮cych krat臋.
- Chwy膰 z tamtej strony - poleci艂. - I poci膮gnij do siebie. Leia podwa偶y艂a ram臋 paznokciami, krata pu艣ci艂a i by艂o ju偶 za co z艂apa膰. Wyci膮gn臋li j膮 ostro偶nie i po艂o偶yli jak najciszej na pod艂odze pokrytej grub膮 warstw膮 kurzu zmieszanego ze szcz膮tkami niezliczonych owadzich pokole艅. Han wysun膮艂 g艂ow臋 przez ciemny otw贸r - wci膮偶 usmarowany sadz膮 by艂 prawie niewidoczny. Leia przysun臋艂a si臋 jeszcze bli偶ej.
Kilka 艣lizgaczy sta艂o w po艂owie drogi pomi臋dzy domem a murem okalaj膮cym posiad艂o艣膰. Pilnowa艂o ich pi臋ciu szturmowc贸w. Uciekinierzy wysun臋li blastery, Leia niewiele widzia艂a przez otw贸r, ale stara艂a si臋 w miar臋 pewnie wycelowa膰.
- Gotowy? - spyta艂a.
- Teraz - wyszepta艂 Han.
Nacisn臋艂a spust. O jednego mniej. Ju偶 dw贸ch. Kolejny upad艂 na traw臋. Czwarty i pi膮ty schowa艂 si臋 za 艣lizgaczem.
- Nic wi臋cej tu nie zwojujemy - powiedzia艂 Han, przeciskaj膮c si臋 przez otw贸r.
Imperialni otworzyli ogie艅, wtedy Leia natychmiast trafi艂a szturmowca, kt贸ry mierzy艂 do Hana. Ostatni wola艂 si臋 ukry膰. Han wyskoczy艂 i podbieg艂 do najbli偶szego 艣lizgacza. Co艣 b艂ysn臋艂o przy jego lewej stopie.
Leia wyskoczy艂a szczupakiem, wywin臋艂a kozio艂ka, aby si臋 zatrzyma膰. Zaraz potem 艂adunek 艂upn膮艂 w miejsce jej l膮dowania. Obr贸ci艂a si臋 i strzeli艂a, ale szturmowiec zd膮偶y艂 si臋 schowa膰.
Rykn膮艂 silnik 艣lizgacza. Leia zygzakiem pobieg艂a do pojazdu, wdrapa艂a si臋 na g贸r臋 i kurczowo z艂apa艂a uchwytu przy siedzeniu. Poczu艂a zapach spalenizny. Han nacisn膮艂 akcelerator, i pojazd uni贸s艂 si臋 o par臋 metr贸w.
- Trafili ci臋? - spyta艂a Leia, przekrzykuj膮c wiatr, gdy mkn臋li nad zielon膮 puszcz膮.
Na po艂udnie rozci膮ga艂o si臋 pog贸rze, dalej miasto i b艂臋kitna kreska odleg艂ego oceanu. W kilku miejscach spomi臋dzy budynk贸w bucha艂y k艂臋by dymu.
- Podeszwa wytrzyma艂a - odpar艂 kr贸tko Han, ale Leia wyczu艂a, 偶e go boli.
Do czasu powrotu na pok艂ad „Soko艂a" nie mog艂a mu pom贸c, niemniej Han zdawa艂 si臋 by膰 w nie najgorszej formie.
Nie mo偶na si臋 z tob膮 nudzi膰 - zawo艂a艂a, drapi膮c go po szczeciniastej brodzie.
- Staram si臋, jak mog臋 - odpar艂 z u艣miechem, a wiatr poni贸s艂 jego s艂owa mi臋dzy drzewami.
Leia obejrza艂a si臋. Odg艂os pracy silnika zdawa艂 si臋 zmienia膰. Ale nie, to inny 艣lizgacz dochodzi艂 ich z boku.
- Han...
- Mamy towarzystwo. O, tam.
- Z tej strony te偶 jest jeden... nie, trzech! Zostali okr膮偶eni.
- A zatem to by艂a pu艂apka - skrzywi艂 si臋 Han. - Teraz mog膮 nas zestrzeli膰 i pozby膰 na dobre.
- Wyt艂umacz膮, 偶e pr贸bowali艣my ucieka膰 - zgodzi艂a si臋 g艂o艣no Leia.
- Trzymaj si臋!
Skr臋cili ostro w kierunku wzg贸rz. Z przodu nadlecia艂y jeszcze dwa imperialne 艣lizgacze. Han wykona艂 klasyczny zwrot bojowy, a dziewczyna ostrzela艂a najbli偶szy pojazd. Czu艂a si臋 jak osaczony przez sfor臋 drapie偶nik, kt贸ry ma do obrony jedynie k艂y i pazury.
呕o艂膮dek podskoczy艂 jej do gard艂a, gdy Han gwa艂townie wzni贸s艂 艣lizgacz.
- Nie jest dobrze - zawo艂a艂. - Oni maj膮 usprawnione modele wojskowe.
Co艣 wygl膮daj膮cego na promie艅 lasera mign臋艂o z prawej strony.
Zanurkowa艂 w kotlink臋 i wyr贸wna艂 lot na poziomie wierzcho艂k贸w drzew.
- Jak powiem: skacz, skoczysz. Ukryj si臋 za jakim艣 g艂azem czy...
- Patrz! - przerwa艂a mu. - Odsiecz!
Z chmurnego nieba spad艂y dwa my艣liwce typu X. Nawet w atmosferze by艂y dwukrotnie szybsze od l膮dowych 艣lizgaczy, nie wspominaj膮c o wi臋kszej sile ognia.
Han momentalnie wyrwa艂 do g贸ry.
- Gdy tylko je zauwa偶膮...
Imperialni ju偶 musieli je dostrzec, bo uciekali na pe艂nej szybko艣ci.
- Szkoda, 偶e nie mam komunikatora - mrukn臋艂a Leia. - Zupe艂nie jakby kto艣 wys艂a艂 je tu 艣wiadomie. Mo偶e Luke?
- Wcale bym si臋 nie zdziwi艂 - odpar艂 Han, kieruj膮c pojazd ku szerokiej rzece. Jeden my艣liwiec ustawi艂 si臋 na godzinie trzeciej, drugi na dziewi膮tej.
Leia im pomacha艂a. Kto艣 odpowiedzia艂 / kabiny odzian膮 w czarn膮 r臋kawic臋 d艂oni膮.
Dziwne wra偶enie robi艂a eskorta z艂o偶ona z kosmicznych my艣liwc贸w typu X, lec膮ca nad zielon膮 puszcz膮. Leia przypomnia艂a sobie Yavin i ukryt膮, podziemn膮 baz臋 rebeliant贸w, w kt贸rej czekali na atak pierwszej Gwiazdy 艢mierci.
Rzeka skr臋ci艂a na po艂udnie. Salis D'aar by艂o blisko. Oba my艣liwce wznios艂y si臋 pionowo i rozp艂yn臋艂y w b艂臋kicie.
- Nie chc膮 pokazywa膰 si臋 nad miastem - zauwa偶y艂a Leia. - Po co niepokoi膰 Bakurian.
- Mi艂o, 偶e kto艣 tam my艣li - stwierdzi艂 Han. Dzi臋kuj臋, Luke. To wci膮偶 by艂 tylko domys艂, niemniej Leia gotowa by艂a si臋 za艂o偶y膰, 偶e to sprawka jej brata.
- Najkr贸tsza droga do „Soko艂a" wiedzie przez przedmie艣cia - powiedzia艂 Han. - Je艣li jaki艣 patrol zechce nas zatrzyma膰 za naruszenie godziny policyjnej, to si臋 b臋dzie mia艂 z pyszna.
Naziemne szlaki komunikacyjne Salis D'aar, a szczeg贸lnie most 艂膮cz膮cy miasto z zachodnim brzegiem rzeki, zat艂oczone by艂y wolno tocz膮cymi si臋 pojazdami. Kto m贸g艂, wywozi艂 ruchomy maj膮tek i rodziny w g贸ry, nawet godzina policyjna nie by艂a przeszkod膮 dla uchod藕c贸w. Leia pomy艣la艂a, 偶e dobrze by艂oby zajrze膰 jeszcze do kompleksu i zabra膰 bransolet臋, prezent od Ewok贸w, ale nie by艂 to drobiazg a偶 tak cenny, by ryzykowa膰 偶ycie. Ruchu powietrznego prawie nie by艂o.
- Wszystko, co mog艂o lata膰, dawno ju偶 si臋 st膮d wynios艂o - powiedzia艂 Han niepewnie.
- A gdzie s膮 androidy?
- Artoo czeka pewnie w biurze Captisona.
Wyja艣ni艂 jej tak偶e, jakim sposobem wyprawi艂 3PO w drog臋. Leia zachichota艂a, wyobraziwszy sobie przybycie androida na pok艂ad „Soko艂a".
- Mam tylko nadziej臋, 偶e Chewie nie postrzeli艂 go z rozp臋du.
- Threepio wzi膮艂 m贸j komunikator. Na pewno zadba艂 o siebie.
Nad portem kosmicznym unosi艂y si臋 wci膮偶 tabuny kurzu wzbitego przez podmuch dziesi膮tk贸w startuj膮cych jednostek. Han przemkn膮艂 nad ogrodzeniem i o ma艂o nie wyl膮dowa艂 na grzbiecie „Soko艂a". Wookie sta艂 samotnie na stra偶y statku.
- Gdzie Threepio? - spyta艂a Leia. Chewbacca parskn膮艂 co艣 i zahucza艂.
- Co zrobi艂e艣? - warkn膮艂 Han. - Chewie, trzeba jak najszybciej zapakowa膰 program t艂umacz膮cy do naszego komputera!
Chewbacca zawy艂 przepraszaj膮co.
- No tak, masz racj臋. C贸偶, naprawimy go.
Chewie postrzeli艂 3PO i za p贸藕no by艂o na wszelkie 偶ale czy przeprosiny. Leia wbieg艂a po rampie na pok艂ad.
- Mam nadziej臋, 偶e statek jest zatankowany - mrukn臋艂a, siadaj膮c na tylnym fotelu.
Chewbacca zaszczeka艂.
- Zatankowany, zaopatrzony i got贸w ruszy膰 nawet do j膮dra galaktyki - przet艂umaczy艂 Han, 艂aduj膮c si臋 do kabiny. - Zajmij si臋 Threepio, Chewie. Leia, pasy.
Pod艂oga zacz臋艂a wibrowa膰.
- Chewie, poczekaj! Co艣 tu si臋 zmieni艂o! - krzykn膮艂 Han. Wookie zawr贸ci艂, ogarn膮艂 kabin臋 spojrzeniem i wyda艂 par臋 niezrozumia艂ych d藕wi臋k贸w.
- Co usun膮艂e艣?
- W czym rzecz? - spyta艂a Leia.
- Uff. Poprosi艂 miejscowych fachowc贸w, by dali troch臋 wi臋cej mocy na tarcze, ale przy okazji uszkodzi艂 mno偶nik hipernap臋du. Jak tylko wyrwiemy si臋 z tej dziury - wycelowa艂 palec w Chewie'ego - to wszystko wr贸ci normy. Ju偶 ja o to zadbam!
Na razie nie ruszali si臋 jednak nigdzie poza system, a do tego hipernap臋d nie by艂 potrzebny.
- Zbieramy si臋 - warkn臋艂a Leia. - Startuj wreszcie!
ROZDZIA艁 17
- Teraz lewa noga.
Gaeriela pos艂usznie poruszy艂a stop膮. Imperialny medyk zmarszczy艂 brwi i z profesjonaln膮 艂agodno艣ci膮 odchyli艂 jej g艂ow臋, badaj膮c lekkie oparzenie na szyi.
- To chyba podra偶nienie jonizacyjne. Tak napisz臋 w raporcie.
Zakaszla艂a.
- Czy mog臋 ju偶 i艣膰?
- Przykro mi, ale poproszono mnie, bym zatrzyma艂 pani膮 pod obserwacj膮.
- Co si臋 dzieje? S艂ysza艂am wycie syren.
- Obcy uderzyli na stacj臋 orbitaln膮.
Zatem zacz臋艂o si臋. Gaeriela ogarn臋艂a spojrzeniem pusty pok贸j - cztery bia艂e 艣ciany, wysoki sufit, 偶adnych okien ani drzwi. Ekipa ambulansu dostarczy艂a j膮 na noszach prosto do kompleksu. Ostatnie, co pami臋ta艂a, to obraz Luke'a ruszaj膮cego na czterech uzbrojonych szturmowc贸w. Potem rozleg艂 si臋 alarm i android wyci膮gn膮艂 j膮 przed budynek, gdzie le偶a艂a tak d艂ugo, a偶 pierwsze patrole dotar艂y do kantyny. Do tego czasu jednak i Skywalker i Ssi-ruukowie znikn臋li w imperialnym wahad艂owcu, a ona odzyska艂a ponownie zdolno艣膰 poruszania si臋 o w艂asnych si艂ach.
Ale wszystko przepad艂o. Luke zosta艂 porwany. Gaeriela nie potrafi艂a sobie wyobrazi膰, aby samotny cz艂owiek, nawet Jedi, m贸g艂 stawi膰 op贸r obcym... w czymkolwiek. Chc膮 mie膰 super - androida? Mo偶e im si臋 nie uda...
Chyba lepiej ju偶 zgin膮膰 na Bakurze, ni偶 sta膰 si臋 wi臋藕niem Ssi-ruuk贸w. Depresja jednak z wolna mija艂a, zbli偶a艂a si臋 pora
odreagowania. Teraz ju偶 nic nie wydawa艂o si臋 jej naprawd臋 gro藕ne.
Lekarz wyszed艂 z pokoju. Gaeri wsta艂a niezgrabnie z 艂贸偶ka i poku艣tyka艂a do drzwi. Mi臋艣nie zn贸w sta艂y si臋 pos艂uszne, chocia偶 odr臋twia艂e i sk艂onne do mimowolnych skurcz贸w.
Drzwi by艂y zamkni臋te; naciskanie kontrolki niczego nie zmienia艂o.
Ale d艂ugo jej tu trzyma膰 przecie偶 nie mog膮. W pokoju nie by艂o nawet... My艣l o oczywistych udogodnieniach cywilizacyjnych by艂a zupe艂nie nie na miejscu. Potrzebowa艂a ich jednak i to pilnie. Przypomnia艂a sobie o Eppie, zawiaduj膮cej rewolucj膮 zza klawiatury domowego komputera. Czy starsza pani zd膮偶y艂a co艣 zdzia艂a膰?
Kompleks Bakur zajmowa艂 samo centrum miasta i mia艂 mn贸stwo wej艣膰... w jaki spos贸b zamierza艂a go opanowa膰? A je艣li jej si臋 uda艂o? Wystarczy艂oby przypilnowa膰 nale偶ycie Nereusa. Komandor Thanas opu艣ci艂 planet臋 wraz z wi臋kszo艣ci膮 si艂. Broni艂 Bakury...
Zaraz, chwileczk臋, przecie偶 ostatnia szansa, by obroni膰 si臋 przed Ssi-ruukami przepad艂a.
Otworzy艂y si臋 drzwi, ukazuj膮c dw贸ch 偶o艂nierzy floty.
- Chod藕 - rozkaza艂 jeden z nich.
Poprowadzili Gaeriel臋 na wy偶sze pi臋tra budynku. Po chwili ju偶 wiedzia艂a, dok膮d zmierzaj膮 i ledwo si臋 opanowa艂a, by nie podj膮膰 pr贸by ucieczki. Dot膮d udawa艂o si臋 jej unikn膮膰 goszczenia w prywatnych apartamentach Nereusa. S艂ysza艂a r贸偶ne plotki o tych wn臋trzach. Gubernator nie nale偶a艂 do ludzi obdarzonych szczeg贸ln膮 subtelno艣ci膮 uczu膰, chocia偶 mia艂 r贸偶ne pasje...
Id膮cy przodem stra偶nik otworzy艂 drzwi i rozkaza艂 dziewczynie, by wesz艂a. Pos艂ucha艂a spokojnie. Lepiej umrze膰 na Bakurze, ale w walce...
Gubernator siedzia艂 za biurkiem o wypolerowanym, bia艂ym blacie pokrytym wzorem przypominaj膮cym s艂oje drzewa. Jednak mebel nie wygl膮da艂 na drewniany. Gospodarz w milczeniu wskaza艂 jej fotel i poczeka艂, a偶 stra偶nicy znikn膮.
Uwag臋 dziewczyny przyci膮gn膮艂 tr贸jwymiarowy obraz znajduj膮cy si臋 na jednej z pobliskich 艣cian: wielki mi臋so偶erca z otwart膮 paszcz膮, w kt贸rej biela艂y cztery bia艂e k艂y.
- To ketrann powiedzia艂 Nereus. Z planety Alk'lellish III.
- Czy te z臋by s膮 prawdziwe?
- Oczywi艣cie. Prosz臋 si臋 rozejrze膰.
W pokoju by艂o wi臋cej takich tr贸jwymiarowych podobizn. Na 艣cianach, pod sufitem... A wszystkie wyposa偶one w prawdziwe z臋by.
- To pa艅ska kolekcja?
- Drapie偶niki. Mam siedemna艣cie 艣wiat贸w, w艂膮cznie z bakuria艅skim Cratsch. - Postuka艂 w przezroczyst膮 kaset臋 le偶膮ca w rogu biurka. - A na tej 艣cianie... - wskaza艂 w lewo - s膮 inteligentni obcy.
Gaeri pomy艣la艂a o wielkich, podobnych do psich k艂ach Wookie'ego i zmarszczy艂a brwi.
- A to najniebezpieczniejszy drapie偶nik. - Nereus rzuci艂 jej wielo艣cienny kryszta艂, w kt贸rym biela艂y dwie pary ludzkich k艂贸w.
W pierwszym odruchu chcia艂a cisn膮膰 tym kryszta艂em w gubernatora, ale si臋 opanowa艂a. Zdo艂a jeszcze zaszkodzi膰 mu o wiele skuteczniej.
- Mam nadziej臋, 偶e doda pan wkr贸tce do tej kolekcji z臋by Ssi-ruu - powiedzia艂a, staraj膮c si臋 zachowa膰 oboj臋tny ton.
- Tak, to ciekawe, oni maj膮 dzioby, z臋bate dzioby... - odchrz膮kn膮艂. - Chocia偶, oczywi艣cie, zwykle wol臋 pobiera膰 materia艂 do kolekcji z w艂asnor臋cznie upolowanych osobnik贸w. O ile wiem, rebeliancka ksi臋偶niczka pogardzi艂a chwilowo moj膮 go艣cin膮. B臋d臋 musia艂 ukara膰 j膮 za tak膮 samowol臋. Moi stomatolodzy nie nale偶膮 do szczeg贸lnie 艂agodnych.
Zupe艂ny wariat - pomy艣la艂a Gaeriela. - Trzeba zyska膰 na czasie. Poka偶臋 ci jeszcze k艂y, ale to ty zawi艣niesz na szpilce w gablocie. Wilek Nereus zap艂aci za swoje zbrodnie. Tylko cierpliwie. Prze艂kn臋艂a 艣lin臋, by st艂umi膰 kaszel. Nie by艂a to pora na chorowanie. Odrzuci艂a kryszta艂.
- Godne podziwu opanowanie sztuki dyplomacji. Nawet teraz potrafi pani zachowa膰 rezerw臋. Czy przyjrza艂a si臋 pani broni, z kt贸rej postrzelili pani膮 obcy?
Gaeriela opisa艂a mu owe niby - wios艂a, Nereus obraca艂 tymczasem kryszta艂 w d艂oniach. Gdy sko艅czy艂a, zn贸w pomy艣la艂a o Eppie. Je艣li atak Ssi-ruuk贸w zostanie odparty, trzeba b臋dzie da膰 starszej pani jeszcze jedn膮 szans臋.
- Gubernatorze, czy by艂by pan sk艂onny wyrazi膰 zgod臋 na publiczny pogrzeb senatora Beldena? Bakurze trzeba...
- Bakurze nie s膮 potrzebne 偶adne publiczne zgromadzenia. Nie. Godzina policyjna zostanie utrzymana. - Spojrza艂 na ni膮 tak, jakby niecierpliwie na co艣 czeka艂.
- Jakie dzia艂anie podj臋艂a w艂adza imperialna wobec pani Belden? - spyta艂a, by nieco zmieni膰 temat.
Gubernator uni贸s艂 brew.
- A dlaczego Imperium mia艂oby jej robi膰 cokolwiek? Sprawdz臋 to. - Uruchomi艂 podr臋czn膮 klawiatur臋. Gaeri pochyli艂a si臋 nad komputerem.
- Jak si臋 pani podoba moje biurko? Jest z jednego kawa艂ka ko艣ci. To kie艂.
Taki du偶y z膮b? O 艣rednicy ponad p贸艂tora metra? Co to za zwierz臋?
- Czy to jaka艣 morska bestia? - spyta艂a, z trudem powstrzymuj膮c kaszel.
Nereus skin膮艂 g艂ow膮.
- Ju偶 wyt臋piona. Oto i mamy. Aha - u艣miech powoli rozja艣ni艂 mu twarz. - Pani Belden przeznaczona by艂a do eksterminacji. Jej m膮偶 zgodzi艂 si臋 na trwa艂e upo艣ledzenie funkcji umys艂owych 偶ony, by dalej mie膰 j膮 przy sobie.
Gaeriela zacisn臋艂a d艂onie. Orn Belden... zgodzi艂 si臋... by Imperium...? Nie mog艂a w to uwierzy膰. Nagle poczu艂a ulg臋, 偶e Orn nie 偶yje i nie b臋dzie okazji spyta膰 go, czy to prawda.
- Bez wahania podda艂a si臋 wyrokowi, by chroni膰 m臋偶a. No prosz臋 - doda艂, wpatruj膮c si臋 w ekran. - Zapomnia艂em ju偶 szczeg贸艂贸w. Wykorzystali艣my male艅kiego paso偶yta z sektora Jospro. 呕eruje na korze m贸zgowej. Uszkadza tylko niekt贸re sektory, upo艣ledzaj膮c pami臋膰 d艂ugotrwa艂膮. Tak naprawd臋, to u艂atwia 偶ycie. Wprowadzenie go to zabieg 艂atwy i bezbolesny, a dzi臋ki temu ma艂偶e艅stwo mog艂o trwa膰 dalej. Je艣li wzi膮膰 pod uwag臋 ich wiek, to naprawd臋 wzorowa para. Nie kr臋puj si臋, kochana pani, i nie wstrzymuj kaszlu. Robisz si臋 czerwona na twarzy.
- Wcale nie musz臋 kaszle膰 - odpar艂a z wysi艂kiem. Nereus po艂o偶y艂 r臋ce na ko艣cianym blacie biurka.
- Ile zjad艂a艣 z porcji Skywalkera?
Co艣 nagle zaci膮偶y艂o jej w 偶o艂膮dku. Te dary morza...
- Co pan chce przez to powiedzie膰?
Machn膮艂 r臋k膮 z wystudiowan膮 beztrosk膮. Palce jednak mu dr偶a艂y.
- Gdy stra偶nik przy apartamencie Skywalkera zameldowa艂, 偶e tam wesz艂a艣, zacz膮艂em oczywi艣cie 艣ledzi膰 ci臋, wykorzystuj膮c sygna艂y twojej plakietki identyfikacyjnej. Przechwyci艂em zam贸wienie posi艂ku. Sprytnie post膮pi艂a艣, ka偶膮c przes艂a膰 to, co wcze艣niej wybra艂a艣 dla siebie, ale i tak ci si臋 nie uda艂o. W kuchni czeka艂o ju偶 specjalnie spreparowane danie. Twoje dzia艂anie, podobnie jak pytania, kt贸re zadajesz, zdradzaj膮, 偶e kolaborujesz z rebeliantami.
Co takiego uczyni艂 Nereus? Czy mia艂a umrze膰? A Luke? Nie, nie powiedzia艂by jej o tym, gdyby zamierza艂 j膮 zabi膰. Uspokoi艂a si臋 nieco.
- Co to by艂o? - spyta艂a nieswoim g艂osem. - Kolejny paso偶yt?
- Olabria艅ski tr贸jniak. Ma zwyczaj sk艂ada膰 jaja w dojrzewaj膮cym owocu. Larwy rozwijaj膮 si臋 w 偶o艂膮dku nosiciela, nast臋pnie podczas jego snu migruj膮 do p艂uc. Tam zostaj膮 przez par臋 dni. Rosn膮 i wykszta艂caj膮 narz膮dy g臋bowe. W postaci doros艂ej zaczynaj膮 wy偶era膰 sobie drog臋 do serca. D艂ugo艣膰 trwania ca艂ego procesu jest r贸偶na, zale偶nie od wielko艣ci organizmu nosiciela i od jego kondycji fizycznej. Gdy dotr膮 na miejsce, rozmna偶aj膮 si臋 w otoczeniu od偶ywczej, z wolna krzepn膮cej krwi. Poblad艂a艣, kochana. Czy chcesz si臋 po艂o偶y膰?
Poczu艂a, 偶e co艣 ro艣nie wewn膮trz jej cia艂a.
- Nie martw si臋. Larwy s膮 szczeg贸lnie wra偶liwe na obecno艣膰 czystego tlenu. Zostaniesz b艂yskawicznie wyleczona. Wystarczy godzina. - Obr贸ci艂 si臋 do mikrofonu. - Sektor medyczny. Dostarczy膰 mi zestaw ce-de dwana艣cie.
- Zjad艂am to zamiast Skywalkera?
Mo偶e jednak Luke mia艂 jeszcze jakie艣 szans臋.
- Nie - odpar艂 oboj臋tnie. - Z kokonu rodz膮 si臋 zawsze trzy larwy. Wiem, 偶e on dosta艂 dwie. Zastanawia艂em si臋 nawet, gdzie podzia艂o si臋 trzecie jajeczko. Mo偶esz by膰 z siebie dumna, Gaerielo. By膰 mo偶e uda si臋 za jego po艣rednictwem zarazi膰 Ssi-ruuk贸w. Jestem niemal pewien, 偶e nie znaj膮 tych paso偶yt贸w. Wystarczy, 偶e wytrzymamy ich nap贸r jeszcze przez jeden dzie艅, a wygramy.
Do pokoju wszed艂 lekarz z mask膮 tlenow膮, butl膮 i pojemnikiem na okazy.
- To zabierze tylko minut臋. Wykonuj polecenia lekarza. Zmierzy艂a butl臋 spojrzeniem. Czy kry艂a co艣 jeszcze opr贸cz czystego tlenu?
- Tylko w贸wczas, je艣li pan pierwszy odetchnie przez t? mask臋.
Nereus wzruszy艂 ramionami.
- Prosz臋 bardzo. Nie ma pan nic przeciwko temu? - spyta艂 lekarza i wykona艂 dwa g艂臋bokie wdechy. - Teraz ty, Gaerielo.
Odczeka艂a, a偶 maska zostanie wysterylizowana i wtuli艂a w ni膮 twarz. Gaz pozbawiony by艂 zapachu. Odetchn臋艂a raz i spojrza艂a w oczy medyka.
- Prosz臋 j膮 przytrzyma膰, a偶...
Nagle zacz臋艂a si臋 d艂awi膰. Lekarz odsun膮艂 mask臋. Zamkn臋艂a oczy i wykrztusi艂a co艣 obrzydliwego. Cofn臋艂a si臋, gdy lekarz wydoby艂 to z wn臋trza maski, bo zrobi艂o si臋 jej niedobrze. Luke - j臋kn臋艂a bezg艂o艣nie. Tak jak si臋 obawia艂a, m贸g艂 umrze膰, zanim Ssi-ruukowie naprawd臋 si臋 do niego dobior膮. Mo偶e Nereus ocali w ten spos贸b rodzaj ludzki, ale jakim kosztem? Po偶a艂owa艂a nagle ka偶dego szorstkiego s艂owa wypowiedzianego pod adresem m艂odego Jedi.
- Bardzo 艂adnie. - Gubernator strzeli艂 palcami. - Oczywi艣cie, niedobrze si臋 sta艂o, 偶e pozna艂a艣 prawd臋 na temat pani Belden.
Gaeriela wci膮偶 dochodzi艂a do siebie.
- Chyba nie jest a偶 tak 藕le, gubernatorze. Czasem trzeba ujawni膰 to i owo, aby ludzie mieli si臋 czego ba膰.
- Dobrze pomy艣lane, niech mnie! Coraz bardziej ci臋 lubi臋. Gdy ju偶 pokonamy rebeliant贸w, b臋d臋 mia艂 ci co艣 do zaoferowania. Sk艂onny by艂bym nawet znale藕膰 ci miejsce w艣r贸d moich bezpo艣rednich wsp贸艂pracownik贸w. To chyba jest dla ciebie nie nowina?
Podpar艂 brod臋 r臋k膮.
- Czy mog臋 prosi膰 o 艂yk wody? - spyta艂a, t艂umi膮c obrzydzenie.
Zam贸wi艂 co trzeba, a lekarz wyszed艂, zabieraj膮c s艂贸j z paso偶ytem. Postanowi艂a zmieni膰 k艂opotliwy temat.
- Domy艣lam si臋, 偶e nadci膮ga bitwa. Czy mam 艣ledzi膰 jej przebieg w centrali?
- Nie musisz tam chodzi膰. - W艂膮czy艂 niezbyt du偶y, ale za to bardzo dok艂adny obraz holo. Potem si臋gn膮艂 do szafki w biurku i wydoby艂 zapiecz臋towan膮 butelk臋 nektaru namany.
- To dla uczczenia imperialnego zwyci臋stwa - powiedzia艂 z u艣miechem.
Dla uczczenia - zakpi艂a w my艣lach, przysi臋gaj膮c sobie nie spr贸bowa膰 ani kropli. I tak ju偶 piek艂o j膮 w gardle.
Serce bi艂o Devowi jak szalone, gdy zbli偶ali si臋 do orbitalnych posterunk贸w Imperium. Tym razem nie by艂o na pok艂adzie nikogo, kto otworzy艂by im drog臋. Dev widzia艂 przez iluminator wolniejsze wahad艂owce cumuj膮ce przy wi臋kszych jednostkach orbitalnych. B艂臋kitno艂uski i Firwirrung przysiedli na pod艂odze kabiny przed fotelami pilot贸w i szczebiotali co艣 do siebie. Ludzie gotowali si臋 do bitwy.
Je艣li ostrzelaj膮 wahad艂owiec, rozwi膮偶膮 tym samym problem Luke'a. Ale starcie by艂o w膮tpliwe. Po pierwsze, nadlatywali ze strefy obronnej, po drugie, byli po prostu jeszcze jedn膮 imperialn膮 jednostk膮. Mogli wie藕膰 za艂og臋 na pok艂ad kr膮偶ownika.
Co艣 mign臋艂o daleko w przedzie. Chwil臋 p贸藕niej min臋li szcz膮tki imperialnego my艣liwca. Ale to nie by艂 atak na nich. Przez 艣wie偶o utworzony wy艂om w szykach obronnych wiewa艂 si臋 w艂a艣nie ca艂y r贸j ma艂ych, mechanicznych my艣liwc贸w oczyszczaj膮cych drog臋 dla „Shriwirr". Ludzkie statki pr贸bowa艂y przechwyci膰 napastnika, ale ma艂ych jednostek by艂o zbyt du偶o i wci膮偶 nap艂ywa艂y nowe. Dev domy艣li艂 si臋, 偶e admira艂 Ivpikkis skierowa艂 atak na kilka miejsc jednocze艣nie, by odci膮gn膮膰 uwag臋 obro艅c贸w od powracaj膮cego wahad艂owca.
Gdy Skywalker zostanie ju偶 pod艂膮czony do instalacji, a Firwirrung w艂膮czy urz膮dzenie, b臋d膮 mogli poddawa膰 procesowi transformacji ludzi z pobliskich statk贸w, a mo偶e nawet z powierzchni planety. A to znaczy艂o, 偶e zdob臋d膮 nowe androidy, potrzebne do ostatecznego podbicia planety. Dev przypomnia艂 sobie te pe艂ne b贸lu chwile, gdy sam le偶a艂 na stanowisku. Spojrza艂 na nieruchomego Jedi.
- Dev? - Firwirrung obejrza艂 si臋 na niego. - Dobrze si臋 czujesz? Nie wygl膮dasz na szcz臋艣liwego.
- Och - pospieszy艂 z odpowiedzi膮 ch艂opak. - Martwi臋 si臋 twoj膮 ran膮, panie. Nie mia艂 prawa ci tego uczyni膰.
Firwirrung zamruga艂 trzema powiekami.
- To skaza na honorze. Ale nie cieszysz si臋, 偶e mamy naszego wi臋藕nia.
Devowi dr偶a艂y palce. Je艣li zdradzi stan swego umys艂u, z miejsca zrobi膮 mu pranie m贸zgu. Gorzej nawet, odseparuj膮 go od Skywalkera. W ko艅cu znalaz艂 stosown膮 odpowied藕.
- Zawiod艂em ci臋, panie. Firwirrung powoli skin膮艂 g艂ow膮.
- Rozumiem. - Odwr贸ci艂 si臋 i wygwizda艂 co艣, ale zbyt cicho, by Dev m贸g艂 to rozszyfrowa膰.
Jedi wygl膮da艂 na nieprzytomnego, usta mia艂 uchylone. Dev przesun膮艂 d艂oni膮 po jego g艂owie. Dzi臋ki Mocy znalaz艂 miejsce, w kt贸re trafi艂 ogon B艂臋kitno艂uskiego. Ju偶 si臋 goi艂o. Zn贸w ogarn臋艂y go w膮tpliwo艣ci.
Skywalker? - spr贸bowa艂. - Jeste艣 przytomny? Jak mog臋 ci pom贸c? Co robi膰?
Odpowiedzia艂y mu jedynie zwyk艂e szumy obecne w przestrzeni kosmicznej.
Proces transferu, zwany teraz technicyzacj膮 by艂 mo偶liwy tylko wobec istot przytomnych. Trzeba go b臋dzie ocuci膰, co potrwa przynajmniej kilka sekund. To ju偶 co艣.
Musisz dzia艂a膰 szybko - my艣la艂 intensywnie Dev. - Poza tym nie dadz膮 ci 偶adnej szansy.
Ch艂opak zadr偶a艂. Sam pom贸g艂 w swoim zniewoleniu. Jeszcze nie tak dawno marzy艂 o wyrzeczeniu si臋 wolnej woli. Mia艂 zamiar zgotowa膰 ten sam los innym ludziom. Spojrza艂 na potylic臋 B艂臋kitno艂uskiego.
„Shriwirr" by艂 ju偶 blisko. Mo偶e jednak si臋 podda膰, pa艣膰 im do st贸p, ocali膰 swoje 偶ycie... Nie, to si臋 nie uda - pomy艣la艂. Wkr贸tce b臋dzie albo wolny, albo martwy. Lub te偶 zazna i jednego, i drugiego...
Drzwi 艣luzy doku zatrzasn臋艂y si臋 za nimi. Skywalker wci膮偶 si臋 nie rusza艂.
Dev pozosta艂 na miejscu, a偶 medycy pomogli wyj艣膰 Firwirrungowi. Przy艂apa艂 si臋 na tym, 偶e wybija rytm palcami. Przycisn膮艂 d艂o艅, by znieruchomia艂a. Pranie m贸zgu pozbawia zdolno艣ci odczuwania emocji, w tym i strachu. Trzeba o tym pami臋ta膰.
Medyk wsun膮艂 g艂ow臋 do pomieszczenia.
- Nieprzytomny? - zagwizda艂.
- Lekkie obra偶enia g艂owy - odpar艂 Dev. - Oszo艂omiony. Medyk skrzywi艂 si臋 i zaklaska艂 z niezadowoleniem.
- Niewiele wiemy o ludzkiej anatomii. Lepiej b臋dzie, je艣li z nim zostaniesz.
Dev zadr偶a艂 na my艣l, 偶e jeszcze zechc膮 go pokroi膰, aby dowiedzie膰 si臋, jak zbudowany jest Skywalker.
- Tak, panie - odpowiedzia艂. - Pozw贸l mi go wynie艣膰.
- Dobrze. Mamy tylko jednego noszowego.
Dev rozpi膮艂 najpierw swoje pasy, potem pasy Skywalkera. Raz jeszcze przesun膮艂 d艂oni膮 po uderzonym miejscu. W ka偶dym razie wyda艂o mu si臋, 偶e to by艂o w艂a艣nie to miejsce, bo wszelkie 艣lady obra偶e艅 znikn臋艂y. Kilka minut walczy艂 potem z bezw艂adnym cia艂em, a偶 dotar艂 do otwartego w艂azu.
Wok贸艂 wahad艂owca t艂oczy艂o si臋 kilkunastu Ssi-ruuk贸w. Dev u艣miechn膮艂 si臋, oczekuj膮c owacji, ale oni milczeli, patrz膮c jedynie, jak zmaga si臋 z je艅cem. Ci臋偶ko zszed艂 po rampie, a odg艂os jego krok贸w przerywa艂 martw膮 cisz臋. Sycili si臋 tym widokiem. Jeden niewolnik ugina si臋, nios膮c drugiego; d藕wiga艂 przy tym na swych barkach brzemi臋 ca艂ego rodzaju ludzkiego.
Dev chwiejnie ruszy艂 za medykiem. Przeszli przez wewn臋trzn膮 艣luz臋 za艂adunkow膮 i pomaszerowali d艂ugim, jasnym korytarzem. Z ty艂u s艂ycha膰 by艂o odg艂os maszeruj膮cych licznych st贸p. Czy偶by wszyscy pod膮偶ali za nim? Dev zastanawia艂 si臋, czy nie udusi膰 po prostu Jedi przy pierwszej nadarzaj膮cej si臋 okazji.
Nie, nie m贸g艂 post膮pi膰 w ten spos贸b. Jak d艂ugo istnieje szansa na ratunek, b臋dzie pr贸bowa艂 ocali膰 przyjaciela, jedynego przyjaciela, kt贸rego zdoby艂 po latach sp臋dzonych po艣r贸d wrog贸w. Chcia艂by odwdzi臋czy膰 mu si臋 za ponowne ucz艂owieczenie, da膰 chocia偶 szans臋 walki.
Wind膮 do g贸ry, zn贸w kilka zakr臋t贸w i znajd膮 si臋 w laboratorium. W zasadzie 艣wiat艂a powinny by膰 tu przyt艂umione, umownie by艂a przecie偶 noc, ale wszystkie lampy p艂on臋艂y jasno. Dev potkn膮艂 si臋 i omal nie upu艣ci艂 wi臋藕nia.
- Ostro偶nie! - warkn膮艂 kto艣 za jego plecami.
- Tak, panie. - Nietrudno by艂o udawa膰 zm臋czenie. - To niechc膮cy. Nic mu si臋 nie sta艂o.
Plecy Deva bola艂y niemi艂osiernie. Ch艂opak przyjmowa艂 cierpienie jak pokut臋.
Nowa instalacja zamontowana zosta艂a przy 艣cianie dziel膮cej pomieszczenie, obok fotela u偶ywanego poprzednio. Dev wreszcie o艣mieli艂 si臋 spojrze膰 przez rami臋. Tylko dw贸ch Ssi-ruuk贸w wesz艂o za nim, reszta wola艂a przygl膮da膰 si臋 z korytarza.
Firwirrung czeka艂 przy pulpicie kontrolnym, do pomocy mia艂 medyka i dw贸ch P'w'eck贸w. 艁膮cznie dawa艂o to pi臋ciu Ssi-ruuk贸w i dw贸ch niewolnik贸w przeciwko jednemu ch艂opcu i jednemu nieprzytomnemu wci膮偶 Jedi.
- Ach, Dev - wygwizda艂 Firwirrung. - Jeste艣 silny. Dobra robota.
Typowe zwodzenie. Teraz Dev rozpoznawa艂 techniki manipulacji. Po艂o偶y艂 wi臋藕nia na pod艂odze. Mia艂 nadziej臋, 偶e Jedi jest jednak przytomny.
- Nie - zaprotestowa艂 Firwirrung. - Nowe stanowisko utrzyma go w lepszej pozycji. Zaraz ci pomog臋.
Dev przykl臋kn膮艂 i ponownie przerzuci艂 sobie Skywalkera przez rami臋.
Ju偶 najwy偶szy czas! - pomy艣la艂 ze wszystkich si艂. - Usidl膮 ci臋 na dobre, je艣li zaraz czego艣 nie zrobisz! Skywalker nie odpowiedzia艂. Dev z 偶alem u艂o偶y艂 go na materacu. Medyk zdj膮艂 mu kajdanki, a Firwirrung przycisn膮艂 wi臋藕nia do stanowiska. Obr臋cze zamkn臋艂y si臋 wok贸艂 kostek i pasa, r臋ce zwisa艂y bezw艂adnie. Firwirrung podni贸s艂 je i po艂o偶y艂 we w艂a艣ciwym miejscu. 艁o偶e przechyli艂o si臋 do ty艂u.
W艂az uchyli艂 si臋 powoli. Dev spojrza艂 i zmartwia艂. B艂臋kitno艂uski wlaz艂 do 艣rodka, zamkn膮艂 drzwi za sob膮 i podszed艂 do Deva.
- S膮dzisz, 偶e ludzki Jedi b臋dzie jeszcze nieprzytomny przez jaki艣 czas?
Dev rozpostar艂 r臋ce. Ssi-ruukowie podobnie rozk艂adali 艂apy, chc膮c wyrazi膰 bezradno艣膰.
- Nie bardzo mo偶emy czeka膰, Starszy. B艂臋kitno艂uski spojrza艂 na Deva jednym, hipnotyzuj膮cym
okiem i wygwizda艂 to, czego ch艂opak najbardziej ba艂 si臋 us艂ysze膰.
- Bardzo mnie niepokoisz.
Dwaj obcy zbli偶yli si臋 do niego z wyci膮gni臋tymi promiennikami.
- Poczekajcie - odezwa艂 si臋 Firwirrung. - Dev dobrze nam s艂u偶y艂. Powinni艣my go nagrodzi膰. - Wskaza艂 stary fotel. - Usi膮d藕, Dev. Mamy chwil臋 czasu. Sam pod艂膮cz臋 ci kropl贸wk臋 i opuszcz臋 艂uk przechwytuj膮cy. Dok艂adnie tak, jak obieca艂em.
Dev zdr臋twia艂. Nie zdo艂a艂 ich oszuka膰 przymilno艣ci膮... Jak beznadziejnie musia艂 si臋 do nich 艂asi膰 przez te wszystkie lata?
- Nie czujesz, jak 艣mierdzisz?
A zatem to tak go rozszyfrowali. Wykorzystuj膮c ostatni膮 chwil臋 wolno艣ci, skoczy艂 na Skywalkera. Zdrow膮 r臋k膮 z艂apa艂 Jedi za gard艂o.
- Nie potrzebuj臋 waszej nagrody! - krzykn膮艂. - Nigdy... Nagle zgas艂y wszystkie 艣wiat艂a. S艂owa zamar艂y mu w ustach.
ROZDZIA艁 18
Prymitywny P'w'eck, kt贸rego umys艂 Luke kontrolowa艂 od d艂u偶szej chwili, zmia偶d偶y艂 ogonem tablic臋 kontroln膮 i wygasi艂 艣wiat艂a w kabinie. Jaszczur dzia艂a艂 zupe艂nie nie艣wiadomie, wrzeszcz膮c i powi臋kszaj膮c jeszcze zamieszanie. Skywalker m贸g艂 mie膰 tylko nadziej臋, 偶e uszkodzi艂 przy okazji sterowniki upiornej maszynerii. Deva potrafi艂 odr贸偶ni膰 od obcych nawet w ciemno艣ciach. Jeden z olbrzym贸w run膮艂 ku zatrza艣ni臋tym na g艂ucho drzwiom. W艂az te偶 mia艂 elektryczny zamek.
Luke dzi臋ki Mocy zwolni艂 ju偶 wi臋zy. Bez trudu zepchn膮艂 Deva i zeskoczy艂. G艂owa go ju偶 nie bola艂a, ale noga wci膮偶 mrowi艂a, pozbawiona czucia.
- Dev! - krzykn膮艂. - Schowaj si臋 pod czym艣. Zadepcz膮 ci臋!
- Ju偶! - da艂o si臋 s艂ysze膰 podniecony, radosny wr臋cz g艂os. Rado艣膰 ch艂opaka utrudnia艂a Luke'owi koncentracj臋. 呕a艂owa艂, 偶e straci艂 blaster, m贸g艂by przynajmniej uzbroi膰 Deva.
Przyczaiwszy si臋 pod przepierzeniem, Luke wyci膮gn膮艂 r臋k臋 i wyobrazi艂 sobie, 偶e trzyma miecz. Musia艂 by膰 gdzie艣 blisko, bo ju偶 po sekundzie uchwyt zaci膮偶y艂 w d艂oni.
- Le偶ysz, Dev? - spyta艂, przekrzykuj膮c kakofoni臋 panicznych gwizd贸w Ssi-ruuk贸w.
- Tak - dobieg艂a go st艂umiona odpowied藕.
- To dobrze. - Luke w艂膮czy艂 kling臋. Komnata rozgorza艂a zieleni膮, a gwizdy obcych przesz艂y w jazgot oszala艂ego ze strachu stada ptak贸w. B艂ysn臋艂a para czarnych 艣lepi, kt贸re zgas艂y, gdy miecz przesun膮艂 si臋 pomi臋dzy nimi. Co艣 zawy艂o. Po chwili kolejny Ssi-ruu pad艂 bez g艂owy.
Wielki b艂臋kitny, mocowa艂 si臋 z w艂azem tak d艂ugo, a偶 w ko艅cu zamek podda艂 si臋 i olbrzym run膮艂 na korytarz. Za nim pobiegli inni.
- Co teraz? - krzykn膮艂 Dev.
- Nie ruszaj si臋! - We w艂azie pojawi艂y si臋 mechaniczne postacie przypominaj膮ce troch臋 R2. Pierwszego androida uda艂o si臋 Luke'owi po prostu przeci膮膰 w p贸艂. Na inne spr贸bowa艂 wp艂yn膮膰 Moc膮. Nie by艂y to prawdziwe androidy, tli艂o si臋 w nich 偶ycie. Jeden z nich wystrzeli艂 dwa 艂adunki og艂uszaj膮ce, lecz klinga odbi艂a je, lokuj膮c strza艂y w napastniku i jego towarzyszu. Oba przeci膮偶one urz膮dzenia wy艂膮czy艂y si臋. Luke poczu艂 ulatniaj膮cy si臋 z metalowych kad艂ub贸w od贸r. Zapach kojarzy艂 mu si臋 z czym艣 na wp贸艂 zgni艂ym. Podobnie by艂o z androidami bojowymi, tymi ma艂ymi my艣liwcami. Ca艂y statek cuchn膮艂 osobliwym, psychicznym rozk艂adem, dra偶ni膮c zmys艂y Jedi. Nap臋d jednostki opiera艂 si臋 na fuzji ci臋偶kich pierwiastk贸w, ale systemy zawiaduj膮ce wszystkimi funkcjami jednostki wykorzystywa艂y si艂臋 偶yciow膮 wydart膮 setkom istnie艅.
Dev wyczo艂ga艂 si臋 zza przypominaj膮cego maszyn臋 do tortur fotela. Mebel otacza艂a czarna aura cierpienia tysi臋cy ofiar.
- Wszystko w porz膮dku? - spyta艂 Luke.
W blasku miecza ciemna sk贸ra Deva przybra艂a oliwkowy odcie艅. W d艂oniach trzyma艂 og艂uszacz.
- To by艂o wspania艂e.
Dobry moment na przyjmowanie wyraz贸w uznania - pomy艣la艂 Luke.
- Dw贸ch twoich Ssi-ruuk贸w nie 偶yje.
- Wiem - j臋kn膮艂 ch艂opak. - Ale jak inaczej...
- W艂a艣nie. Czasem trzeba walczy膰, ale nie wolno tego polubi膰.
Luke mia艂 nadziej臋, 偶e je艣li Yoda go s艂yszy, zdo艂a si臋 jednak nie roze艣mia膰 na ca艂e gard艂o.
- Co robimy?
- Odsu艅 si臋.
Luke wspar艂 si臋 na zdrowej nodze i zamierzy艂 si臋 trzykrotnie na obwieszony licznymi urz膮dzeniami fotel, potem powt贸rzy艂 zabieg na podejrzanym legowisku. Z艂om run膮艂 na pok艂ad, krusz膮c kafelki.
- Maj膮 tu tego wi臋cej?
Poczu艂 strach Deva. Oczy ch艂opaka si臋 rozszerzy艂y. Spojrzenie uciek艂o w k膮t.
- Prawie uko艅czyli nast臋pne trzy dziesi膮tki. Trzydzie艣ci!
- Zbyt wiele czasu zabra艂oby zniszczenie wszystkich. Czy tylko te by艂y czynne?
- Z tego, co wiem, to tak. Pomaga艂em przy...
- Uznajmy zatem, 偶e to by艂y jedyne. - Pot sp艂ywa艂 Luke'owi po twarzy. Nie utrudnia艂o to jednak koncentracji w polu Mocy. - Czy na pok艂adzie te偶 s膮 systemy zasilane ludzk膮 energi膮?
Nie wiem. Nigdy si臋 nad tym nie zastanawia艂em. To mo偶liwe.
- Czuj臋 to. Mo偶esz zaprowadzi膰 mnie do g艂贸wnej rozdzielni?
- Tak.
Nisko trzymaj膮c miecz, Luke podkrad艂 si臋 do w艂azu i zerkn膮艂 na korytarz.
- Jest jeszcze sze艣膰 android贸w, ale Ssi-ruukowie znikn臋li.
- Przestraszy艂e艣 ich na 艣mier膰. A mo偶e nawet bardziej.
- Dlaczego?
- Za nic nie chc膮 ryzykowa膰, 偶e umr膮 poza ojczystymi planetami. To dlatego wykorzystuj膮 niewolnik贸w do walki w przestrzeni. - De v przykucn膮艂 za nim. - Uwa偶aj - szepn膮艂.
- Tylko trzymaj si臋 z ty艂u.
W jednej chwili Luke by艂 ju偶 po drugiej stronie w艂azu. Dev krzykn膮艂 i cofn膮艂 si臋, gdy pocisk 艣wisn膮艂 mu nad uchem, ale Luke odbi艂 mieczem 艂adunek. Android zadymi艂.
O jednego mniej. Nast臋pna pi膮tka musia艂a by膰 zaprogramowana inaczej, mo偶e na... salw臋! Maszynki wystrzeli艂y r贸wnocze艣nie i Luke musia艂 si臋 zdrowo napracowa膰, zanim uda艂o mu si臋 unieszkodliwi膰 wszystkich przeciwnik贸w.
Dev zagwizda艂 z podziwem.
- Jeszcze naucz臋 ci臋 tej sztuczki.
Prawa noga bola艂a wci膮偶 i mrowi艂a. Widocznie oberwa艂 na tym stole o wiele mocniej, ni偶 s膮dzi艂.
- Im szybciej, tym lepiej - odpar艂 gorliwie Dev. - Chc臋 umie膰 to samo co ty.
- Najpierw do dyspozytorni - mrukn膮艂 ucieszony Luke. Dev zg艂asza艂 oficjalny akces, pragn膮艂 by膰 Jedi. - Trzymaj si臋 blisko mnie.
Zacz臋li skrada膰 si臋 jasno o艣wietlonym korytarzem.
- W lewo - szepn膮艂 Dev.
Luke pokaza艂 si臋 na u艂amek sekundy, by sprowokowa膰 ewentualnego przeciwnika do otwarcia ognia. Nie by艂o jednak nikogo. Nas艂uchuj膮c pilnie, ruszy艂 dalej. Cz臋艣膰 swoich mo偶liwo艣ci wykorzystywa艂 do u艣mierzania b贸lu w nodze.
- Teraz w prawo. Do szybu windy antigrav. Luke potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.
- Tam byliby艣my bezradni. Ten du偶y niebieski jest pewnie wci膮偶 na statku. Czy pok艂ady s膮 po艂膮czone schodami?
- Ssi-ruukowie nie u偶ywaj膮 schod贸w. P'w'eckowie te偶 nie potrafiliby po nich chodzi膰. To te mniejsze jaszczury.
- Kolejna grupa niewolnik贸w? - spyta艂 Luke, odchrz膮kuj膮c w po艂owie zdania.
- Tak.
Ssi-ruukom najpewniej obca z gruntu by艂a idea uznania innych ras za r贸wne sobie.
- Czy istniej膮 inne po艂膮czenia mi臋dzy pok艂adami?
- Nie znam. Zawsze u偶ywa艂em tylko wind.
Luke znowu musia艂 zajrze膰 do niewidzialnego 艣wiata. Z miejsca otoczy艂a go sie膰 s艂abej energii 偶yciowej naznaczona tu i 贸wdzie ja艣niejszymi wykwitami istot 艣wiadomych. Przed sob膮 dostrzeg艂 wi臋ksz膮, pust膮 przestrze艅.
- T臋dy - szepn膮艂. Poniewa偶 nie m贸g艂 znale藕膰 偶adnych drzwi, wyci膮艂 mieczem otw贸r w 艣cianie grodzi. Ci膮gn臋艂a si臋 tam spiralna rampa, przeznaczona zapewne dla android贸w lub P'w'eck贸w. Wok贸艂 panowa艂a martwa cisza.
- Dalej.
Dev prze艂o偶y艂 przez dziur臋 nog臋, potem g艂ow臋... Luke przeszed艂 za nim. Ch艂opak pokaza艂 kierunek w d贸艂 i Jedi przej膮艂 prowadzenie. Noga wci膮偶 zgina艂a si臋 z trudem, mi臋艣nie zdradza艂y sk艂onno艣膰 do skurcz贸w. Dev czu艂 b贸l w plecach i rannej d艂oni.
W obwodach statku musia艂y tkwi膰 setki uwi臋zionych dusz. Luke nie by艂 w stanie przywr贸ci膰 im 偶ycia... ale gdyby tak chocia偶 uwolni膰 niekt贸re z nich, ofiarowa膰 spok贸j...
- Jak daleko jeszcze do dyspozytorni? - spyta艂 Luke po d艂u偶szej chwili mecz膮cego marszu.
- Musimy dotrze膰 na osiemnasty pok艂ad. - Dev wskaza艂 na symbol widniej膮cy na w膮skim w艂azie. - Teraz jeste艣my na siedemnastym.
Jeszcze kilka ot臋piaj膮cych obrot贸w wok贸艂 osi rampy i znowu w艂az.
- Tutaj?
- To jest to.
Luke wyczu艂 po drugiej stronie grodzi obecno艣膰 obwodu zasilanego energi膮 偶yciow膮. Nawi膮za艂 z ni膮 kontakt, o偶ywiaj膮c niemal u艣pion膮 woln膮 wol臋 uwi臋zionej istoty.
W艂az otworzy艂 si臋.
Skywalker wydosta艂 si臋 z trudem na kolejny pusty korytarz. Gdy Dev go min膮艂, Jedi obr贸ci艂 si臋 i zniszczy艂 mechanizm zawiaduj膮cy w艂azem. Uwi臋ziona dusza j臋kn臋艂a kr贸tko.
Jeszcze jeden uwolniony.
Dev przyjrza艂 si臋 napisowi na 艣cianie.
- My艣l臋, 偶e to tutaj.
- Nie by艂e艣 tu nigdy?
- Nie. - Dev wzruszy艂 ramionami.
- No dobrze.
Zza nast臋pnej 艣ciany dochodzi艂 intensywny od贸r psychicznego rozk艂adu. Luke ju偶 mia艂 przekroczy膰 pr贸g, gdy co艣 zal艣ni艂o w pomieszczeniu. Odskoczy艂.
- Co jest? - spyta艂 Dev.
Luke przyjrza艂 si臋 przewodom biegn膮cym pod sufitem i przechodz膮cym na drug膮 stron臋 pomieszczenia.
- Poj臋cia nie mam, ale wygl膮da na jaki艣 silny wzmacniacz, do kt贸rego pod艂膮czone s膮 te na wp贸艂 偶ywe obwody.
Oderwa艂 kawa艂ek materia艂u od tuniki, rzuci艂 go na pok艂ad i silnym dmuchni臋ciem skierowa艂 do wn臋trza dyspozytorni.
Szmatka polecia艂a do przodu i po chwili buchn臋艂a niebieskawym p艂omieniem, spalaj膮c si臋 na w臋giel.
Sh'th'ith obejmowa艂 b艂臋kitnymi pazurami pulpit z ekranem przedstawiaj膮cym stan bezpiecze艅stwa na pok艂adach jednostki.
- Jest - powiedzia艂 do stoj膮cych za nim P'w'eck贸w. - Znale藕li艣my go. Pu艂apka obezw艂adniaj膮ca przed dyspozytorni膮.
Pstrykn膮艂 przycisk 艂膮czno艣ci wewn臋trznej.
- I jak tam? - spyta艂 Firwirrunga, kt贸ry zwija艂 si臋 w s膮siednim laboratorium.
- Gotowe. Nie utrzyma Jedi przy 偶yciu r贸wnie d艂ugo, jak poprzednia, ale wystarczy do chwili, gdy wymy艣limy co艣 lepszego. Nie zd膮偶y si臋 zbytnio zmarnowa膰.
Chocia偶 ranny, Firwirrung zdawa艂 si臋 pa艂a膰 偶膮dz膮 odwetu za okaleczenie. Wykorzystuj膮c standardowy fotel i cz臋艣ci zapasowe uko艅czy艂 w艂a艣nie z pomoc膮 ma艂ych jaszczur贸w drug膮 instalacj臋. Mogli zaczyna膰. O ile tylko Sh'tk'ith zdo艂a podporz膮dkowa膰 sobie Jedi... Niemniej wci膮偶 istnia艂a szansa na zwyci臋stwo.
Sh'tk'ith wywo艂a艂 szalup臋 admira艂a Ivpikkisa.
- Prawie go osaczyli艣my. Wys艂a艂em trzy grupy P'w'eck贸w na pok艂ad szesnasty. Gdy tylko si臋 z nim uporamy, b臋dziemy mogli zacz膮膰 wystrzeliwanie android贸w.
- Dobrze. - Podleg艂e Ivpikkisowi patrolowce Ssi-ruuvi wci膮偶 os艂ania艂y „Shriwirr". - Obce kr膮偶owniki wystrzeli艂y ju偶 wszystko, co mia艂y na pok艂adach.
- Firwirrung przypuszcza, 偶e uda mu si臋 dokona膰 po艂膮czenia energii Sibwarry i tego Jedi.
- Zachowajcie obu przy 偶yciu. Gdy uporamy si臋 ju偶 z Bakur膮, za Sibwarr臋 b臋dzie mo偶na dosta膰 ca艂kiem niez艂膮 cen臋.
Sh'tk'ith si臋gn膮艂 do torby po promiennik i gwizdn膮艂 na rozszczebiotanych P'w'eck贸w.
- Za mn膮!
Han by艂 zaj臋ty naprowadzaniem „Soko艂a" na pozycj臋, kt贸r膮 wyznaczy艂 mu komandor Thanas, gdy dziewi臋膰 patrolowc贸w Ssi-ruuvi przyj臋艂o kurs bojowy. Frachtowiec wykona艂 kilka gwa艂townych manewr贸w, 艣cigaj膮c miniaturowe my艣liwce i przeci膮偶aj膮c energi膮 wystrza艂贸w mizerne tarcze. By艂o ich tak du偶o, 偶e uda艂o si臋 nawet usma偶y膰 kilka w p艂omieniach dysz g艂贸wnego nap臋du. Chewbacca pr贸bowa艂 zreperowa膰 3PO, Leia obsadzi艂a doln膮 wie偶yczk臋. Ale gdzie podziewa艂 si臋 Luke?
- Gdzie艣 w przestrzeni - utrzymywa艂a Leia.
- Ale nie na pok艂adzie „Szkwa艂u" - wtr膮ci艂a si臋 Tessa Manchisco.
Nad nimi przemkn臋艂y trzy my艣liwce TIE. Han zacisn膮艂 pi臋艣ci. Mo偶e i byli to sojusznicy, ale nie mia艂 zamiaru darzy膰 komandora Thanasa zaufaniem ani chwili po tym, gdy uda si臋 wreszcie pokona膰 fleciaki. Zaskoczeni w trakcie manewr贸w przedinwazyjnych obcy zachowywali si臋 nieco chaotycznie. Nie zdo艂ali nawet u偶y膰 promieni wiod膮cych i zbijaj膮cych statki z kursu. Jedna z wielkich jednostek Ssi-ruuvi wystrzeli艂a ju偶 kilkana艣cie l膮downik贸w. Utworzy艂y teraz pierwsz膮 lini臋 ataku, chocia偶 by艂y ma艂o zwrotne i dysponowa艂y silnikami niedu偶ej mocy. Han nie dostrzeg艂 na razie 偶adnych 艣lad贸w funkcjonowania nowej, tajnej broni Imperium, ale chcia艂by mie膰 jedno DEMP na pok艂adzie.
Trzy wielkie kr膮偶owniki fleciak贸w p艂yn臋艂y majestatycznie nad Bakur膮, kiedy Han zbli偶y艂 si臋 do jednego z nich, zewn臋trzne kana艂y 艂膮czno艣ci momentalnie wype艂ni艂y si臋 szumami. Trwa艂o zag艂uszanie.
- Jak idzie? - spyta艂 Chewie'ego. Wookie mrukn膮艂, 偶e ca艂kiem nie藕le. - Dobra, oby tak dalej. Leia, gdzie jest Luke?
- Tam! Na pok艂adzie tego olbrzymiego kr膮偶ownika - krzykn膮艂 mu w s艂uchawkach g艂os Lei. - Szybko, przeka偶 naszym, by go nie atakowali!
Na pok艂adzie tego kr膮偶ownika, kt贸ry w艂a艣nie min臋li? Han wzmocni艂 rufow膮 tarcz臋, odbi艂 ogie艅 kilku patrolowc贸w, kt贸re mierzy艂y do „Soko艂a", i rozbi艂 jeden ze stateczk贸w na atomy.
- Co on tam robi?
- A sk膮d mam wiedzie膰!
- Patrzcie! - krzykn膮艂 kto艣, kiedy wr贸ci艂a 艂膮czno艣膰 z reszt膮 si艂. Kr膮偶ownik wystrzeliwuje pospiesznie wszystkie swoje wahad艂owce i kapsu艂y ratunkowe. Kto 偶yw umyka艂 z pok艂adu.
- Masz racj臋 - mrukn膮艂 Han. - Luke jest tam.
Luke spojrza艂 na zw臋glony kawa艂ek tkaniny.
- Nigdy za du偶o ostro偶no艣ci.
- Pu艂apka og艂uszaj膮ca - powiedzia艂 Dev. - Pozwoli przej艣膰 Ssi-ruu, ale nas najpewniej zabije.
Luke zlokalizowa艂 kabel zasilaj膮cy barier臋. Przebiega艂 po 艣cianie mniej wi臋cej na wysoko艣ci ramienia. Za daleko na cios, a nawet rzut mieczem. Dzi臋ki osobliwej energii zawiaduj膮cej wszystkimi wa偶niejszymi funkcjami statku obwody dawa艂y si臋 艂atwo wy艣ledzi膰 i Luke z ka偶d膮 chwil膮 nabiera艂 wprawy w panowaniu nad obc膮 technologi膮. Musn膮艂 delikatnie polem Mocy centrum kontroluj膮ce pu艂apk臋. By艂 zm臋czony, wi臋c pierwsza pr贸ba si臋 nie powiod艂a, ale po chwili zdo艂a艂 pokaza膰, czego naprawd臋 chce. Potem obieca艂 wyzwolenie... Zniewolona psyche jakby drgn臋艂a...
- Szybko, Dev! - Luke skoczy艂 przez pr贸g, Dev pobieg艂 za nim. Nic ich nie porazi艂o.
Luke nagle przystan膮艂.
- Chwilk臋. - Musia艂 dotrzyma膰 obietnicy. Wetkn膮艂 miecz w maszyneri臋 i us艂ysza艂 pe艂ne ulgi i wdzi臋czno艣ci westchnienie.
Pu艂apki powtarza艂y si臋 co sze艣膰 metr贸w. Przy ka偶dej musieli przystan膮膰, ka偶da wymaga艂a osobnego potraktowania. Narasta艂o zm臋czenie, a czasu by艂o coraz mniej.
Doszli do rozwidlenia. Ich korytarz skr臋ca艂 艂agodnym 艂ukiem w prawo, drugi, o wiele w臋偶szy, odbija艂 w lewo. Z g贸ry s膮czy艂o si臋 偶贸艂te 艣wiat艂o. W suficie widnia艂 zamkni臋ty, metalowy w艂az.
Pu艂apka! - krzykn臋艂y zmys艂y Luke'a. Ostro偶nie zerkn膮艂 w praw膮 odnog臋, potem wr贸ci艂, by pos艂ucha膰, co si臋 dzieje na g贸rze. Wyda艂o mu si臋, 偶e wyczuwa tam czyj膮艣 obecno艣膰...
Zd艂awiony krzyk Deva kaza艂 mu si臋 odwr贸ci膰. Ujrza艂, jak klapa w suficie otwiera si臋 i P'w'eck skacze na d贸艂, 艂apie ch艂opaka i przyk艂ada mu pazur do gard艂a. Dev pochyli艂 si臋 i strzeli艂 ponad ramieniem do ty艂u. Ma艂y jaszczur pad艂 na pok艂ad, zostawiaj膮c na szyi ch艂opaka cienki, krwawy 艣lad.
Wiedziony pod艣wiadomo艣ci膮, Luke obr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i zada艂 cios mieczem. Dw贸ch nast臋pnych P'w'eck贸w pojawi艂o si臋 jakby z powietrza, ale po chwili padli z krzykiem. Kolejni t艂oczyli si臋 w otworze, uczynionym chyba napr臋dce, bo nie by艂o tam w艂azu. Zasypywali Luke'a b艂臋kitnymi 艂adunkami z blastera, strzelali, 偶eby og艂uszy膰. Klinga odbi艂a 艂adunki na 艣cian臋 i na samych strzelc贸w. Dev krzykn膮艂 i pad艂 na pok艂ad. Luke nie widzia艂, co ugodzi艂o ch艂opaka.
- Dev!
Przez w艂az zeskoczy艂 wielki, b艂臋kitny jaszczur. Gwizda艂 przy tym i pokrakiwa艂. Strzeli艂 ci膮g艂ym, srebrzystym promieniem, kt贸ry Luke odchyli艂 w kierunku jednego z P'w'eck贸w stoj膮cych we w艂azie. Ten pad艂 bezw艂adnie. B艂臋kitny posuwa艂 si臋 ca艂y czas w kierunku Skywalkera, patrz膮c jedynie na sw贸j cel, dzi臋ki czemu Dev m贸g艂 posuwa膰 si臋 za olbrzymem. Luke zanurkowa艂 w zalany 偶贸艂tym blaskiem korytarz i ponownie odchyli艂 wi膮zk臋 og艂uszaj膮c膮. B艂臋kitny by艂 gro藕ny, m贸g艂 zahipnotyzowa膰, nawet na do艣膰 du偶膮 odleg艂o艣膰. Niewra偶liwy na Moc, sam roztacza艂 ponur膮, czarn膮 aur臋. Zupe艂nie jak cie艅, kt贸ry zalega艂 w pami臋ci Deva.
Ch艂opak podni贸s艂 si臋. Stoj膮c za plecami olbrzyma, wystrzeli艂. Mierzy艂 w nasad臋 ogona. Obcy chcia艂 si臋 jeszcze obr贸ci膰, ale upad艂 z bezw艂adnymi nogami. Luke run膮艂 ku niemu z mieczem w d艂oni, ale Dev by艂 pierwszy. Przytkn膮艂 og艂uszacz do 艂ba obcego i wystrzeli艂. B艂臋kitny szarpn膮艂 si臋 i wrzasn膮艂, ko艅cz膮c dziwnym bulgotem. Dev przejecha艂 jeszcze promiennikiem po jego czaszce. Pozostali napastnicy uciekali coraz dalej, pokrzykuj膮c w g艂臋bi korytarza. Luke z trudem odetchn膮艂. Poczu艂 drapanie w gardle. Zakaszla艂.
Dev usiad艂 na korpusie B艂臋kitnego i kopn膮艂 go. Nie by艂o 偶adnej reakcji. W贸wczas ch艂opak pu艣ci艂 promiennik i schowa艂 lew膮 d艂o艅 pod praw膮 pach膮.
- Uchyli艂em si臋, ale uda艂em, 偶e mnie dosta艂. Ba艂em si臋 walczy膰 - powiedzia艂 zdyszany. - Nie masz ze mnie 偶adnego po偶ytku. - Zadrapanie na szyi z wolna ciemnia艂o. Luke dotkn膮艂 zranionego miejsca. - Nic takiego. P艂ytkie zadrapanie pazurem - stwierdzi艂 Dev.
B艂臋kitny le偶a艂 nieruchomo, tylko w膮ski, czarny j臋zyk wysun膮艂 si臋 z jednego nozdrza i drga艂 spazmatycznie.
- Og艂uszony? - spyta艂 Luke.
- Martwy. - Dev spojrza艂 Jedi w oczy.
Luke ujrza艂 w nich b贸l, poczucie winy i triumfaln膮 rado艣膰.
- Kto to by艂?
- On mnie... tresowa艂. - Dev spojrza艂 na szare kafelki pod艂ogi. - Ale moim panem by艂 Firwirrung, ten niedu偶y, brunatny z liter膮 V na 艂bie. Ten, kt贸remu odci膮艂e艣 艂ap臋. Jest naprawd臋 niebezpieczny. Je艣li ci臋 z艂apie, to koniec z nami. Koniec z nami wszystkimi.
- Dlaczego? Nie wygl膮da艂 mi na g艂贸wnodowodz膮cego.
- On zawiaduje transferem.
- Zawsze u偶ywali takich android贸w?
- Przez stulecia wykorzystywali starych P'w'eck贸w, ale ludzie wytrzymuj膮 d艂u偶ej. Chcia艂 ci臋 zmusi膰, 偶eby艣 wy艂awia艂 ludzkie umys艂y na odleg艂o艣膰. Ssi-ruukowie marz膮 o tym, by opanowa膰 ca艂膮 znan膮 przestrze艅. Nie mam poj臋cia, ile statk贸w liczy flota oczekuj膮ca daleko st膮d na sygna艂 o upadku Bakury.
- Ci tutaj to tylko zwiad? - spyta艂 zaniepokojony Luke. Dev przytakn膮艂 i Skywalker wyczu艂 jego wstyd.
- Uwierz mi, Firwirrung ostrzy na ciebie z臋by.
A ch艂opak pom贸g艂 mu w przygotowaniach... A zatem tak to wygl膮da艂o. Luke wreszcie z艂o偶y艂 kawa艂ki 艂amig艂贸wki. Nic dziwnego, 偶e Dev chcia艂 go udusi膰. Wola艂 zabi膰 przyjaciela, byle tylko pokrzy偶owa膰 plany Ssi-ruuk贸w.
- No c贸偶 - wykaszla艂 Luke. - Zr贸bmy swoje, nim zbiegnie ich si臋 tu wi臋cej.
- Dobrze si臋 czujesz?
Zn贸w kaszel. To chyba 贸w gadzi od贸r tak dra偶ni mu nos i gard艂o.
- Ten smr贸d. Ty pewnie ju偶 przywyk艂e艣. Chod藕my. Dyspozytornia by艂a pe艂na pulpit贸w kontrolnych i przewod贸w, ale Luke bez k艂opot贸w odszuka艂 centralny modu艂. Chimeryczna, pozorna aura 偶ycia by艂a tu tak pot臋偶na i odra偶aj膮ca, 偶e a偶 go odrzuci艂o. Setki istnie艅 trwa艂y tu w stanie chronicznego okaleczenia. Mo偶na by艂o odr贸偶ni膰 te niedawno uwi臋zione. Wykazywa艂y wi臋cej aktywno艣ci od wygasaj膮cych z wolna starych, kt贸rzy przebywali tu zamkni臋ci od niepami臋tnych czas贸w.
G艂臋bokim zamachem Luke przeci膮艂 urz膮dzenie na p贸艂, potem powt贸rzy艂 cios pod innym k膮tem. Kakofonia umilk艂a.
Ostro偶nie si臋 rozejrza艂. Panowa艂 dziwny spok贸j.
Czy nie zamieni艂 w ten spos贸b kr膮偶ownika w 艣mierteln膮 pu艂apk臋?
艢wiat艂a pod sufitem l艣ni艂y tak jak przedtem, nie odci膮艂 zatem zasilania. Pozostawa艂o mu 艣ledzi膰 przebieg zwyk艂ych kabli.
- Dev? Mo偶esz co艣 z tego odczyta膰? - wskaza艂 na pozosta艂e pulpity.
Po pospiesznej konsultacji, doszli do wniosku, 偶e nap臋dy jonowy i hiperprzestrzenny pozosta艂y sprawne. Zerwa艂 jednak po艂膮czenie miedzy dyspozytorni膮 a mostkiem.
- Dziwne - mrukn膮艂 Dev.
Luke omi贸t艂 spojrzeniem pulpity. Nie zniszczy艂 statku, nie i zgin膮 wi臋c w martwym, stygn膮cym kad艂ubie, ale uszkodzenia by艂y i tak do艣膰 powa偶ne. Zn贸w zakaszla艂. Mieli czym oddycha膰, mieli bro艅 i 艂膮czno艣膰. Brakowa艂o 艣rodk贸w medycznych. A przyda艂oby si臋 co艣 na o偶ywienie zdr臋twia艂ych mi臋艣ni nogi, a tak偶e maska, kt贸ra odsiewa艂aby z powietrza co艣, co tak dra偶ni mu gard艂o. B臋dzie musia艂 jeszcze troch臋 pocierpie膰, zanim uda im si臋 st膮d wydosta膰. Ale mo偶e to ju偶 nied艂ugo, szczeg贸lnie je艣li uda艂o si臋 pokona膰 Ssi-ruuk贸w.
- Poszukajmy jakiego艣 艣rodka transportu - powiedzia艂, odst臋puj膮c od pulpitu.
Dev poprowadzi艂 go teraz do 艣luz cumowniczych. Pusto, nie by艂o nawet skradzionego imperialnego wahad艂owca.
- Opu艣cili statek - mrukn膮艂 Luke. - Uciekli przed straszliwym Jedi i jego pot臋偶nym sprzymierze艅cem.
Dev roz艂o偶y艂 szeroko ramiona.
- Zatem to jest nasza 艂贸d藕 ratunkowa. Zaprowadz臋 ci臋 na mostek.
Luke wykaszla艂 nieco flegmy.
- Nic innego nam nie pozosta艂o - odpar艂 niech臋tnie.
- Przykro mi z powodu tych nowych dzia艂 - powiedzia艂 Han, ale jako艣 bez 偶alu.
Oba egzemplarze zawiod艂y, uszkadzaj膮c patrolowiec i pozostawa艂o cieszy膰 si臋, 偶e 偶adne z nich nie zosta艂o zamontowane na „Sokole".
- Wojna poci膮ga za sob膮 ofiary - odpar艂 Thanas. - Dotyczy to r贸wnie偶 komandora Skywalkera. Podziwia艂em go.
- Co si臋 sta艂o? - Leia w艂膮czy艂a si臋 na ich cz臋stotliwo艣膰.
- Gubernator w艂a艣nie nas zawiadomi艂. Obcy porwali komandora.
- Nie skre艣la艂abym go tak 艂atwo - powiedzia艂a Leia zdecydowanym g艂osem.
Han wci膮gn膮艂 powietrze. Poczu艂 sw膮d spalenizny... Zwarcie? Trzymaj si臋, malutki!
- Wasza Wysoko艣膰 - stwierdzi艂 Thanas nieco 艂agodniejszym tonem. - Mam rozkaz, aby zniszczy膰 ten kr膮偶ownik, o ile obcy nie rozpoczn膮 odwrotu.
- Co? - krzykn臋艂a Leia.
W艂os zje偶y艂 si臋 Hanowi na karku. Ju偶 tylko cztery patrolowce zagradza艂y Thanasowi drog臋 do kr膮偶ownika, a „Domina - tor" dysponowa艂 wystarczaj膮c膮 si艂膮 ognia.
- Dlaczego? - spyta艂.
- Gro藕ba epidemii, generale. Nie znam szczeg贸艂贸w, ale nie zwyk艂em kwestionowa膰 rozkaz贸w. To gra niewarta 艣wieczki.
Leia wyskoczy艂a z dolnej wie偶yczki.
- Nie zawsze. Radz臋 zaryzykowa膰. Prosz臋 zaniecha膰 ataku, komandorze.
Nie wierzy艂a w 偶adn膮 zaraz臋, Han podobnie. Gubernator 艂akn膮艂 zemsty, to wszystko. Han wytropi艂 wreszcie smu偶k臋 dymu s膮cz膮c膮 si臋 z p臋ku kabli na 艣cianie i odci膮艂 uszkodzony obw贸d. „Sok贸艂" by艂 tak bogato wyposa偶ony, 偶e wy艂膮czenie kilku nawet system贸w w niczym nie upo艣ledza艂o statku.
Komandor Thanas zaj膮艂 si臋 w艂asnymi si艂ami.
- Dywizjony dziewi膮ty do jedenastego, przechwyci膰 kapsu艂y ratunkowe - rozkaza艂 ostrym tonem.
- Ale偶 oni s膮 bezbronni - zaprotestowa艂a Leia.
- Tego nie mo偶emy wiedzie膰 na pewno - odpar艂 ch艂odno Thanas. - Niekt贸re cywilizacje uzbrajaj膮 nawet kapsu艂y ratunkowe.
- Standardowa imperialna procedura? - spyta艂a zaczepnie Leia. - Dobi膰 rannych, 偶eby oszcz臋dzi膰 na leczeniu?
- Androidami tak si臋 pani nie przejmowa艂a. Tam te偶 s膮 偶ywe istoty.
- Uwi臋zione. Nieodwo艂alnie. Mo偶na je jedynie zabi膰, by skr贸ci膰 cierpienia.
- Zgadzam si臋 - powiedzia艂a kapitan Manchisco z pok艂adu „Szkwa艂u".
Pomaga艂a imperialnemu patrolowi zagna膰 lekki kr膮偶ownik obcych w zasi臋g wi膮zki wiod膮cej „Dominatora".
- A obcy, Wasza Wysoko艣膰? - nalega艂 Thanas.
Leia musia艂a chyba zacisn膮膰 mocno z臋by, bo g艂os jej brzmia艂 nieco dziwnie.
- Walczymy o przetrwanie mieszka艅c贸w Bakury, a zapewne i innych 艣wiat贸w, komandorze. Samoobrona usprawiedliwia niejedno, ale nigdy masakr臋 bezbronnych.
Thanas nie odpowiedzia艂. Dywizjon wi臋kszych my艣liwc贸w Ssi-ruuvi okr膮偶y艂 „Dominatora". Turbolasery kr膮偶ownika wyeliminowa艂y ju偶 dwie jednostki wroga.
- Pr贸buj dalej, Leia - mrukn膮艂 Han na wewn臋trznym kanale. Nagle Chewie zawy艂 mu w s艂uchawkach. - Wspaniale. Do g贸rnej wie偶yczki.
- Co? - krzykn臋艂a Leia.
- Threepio zn贸w dzia艂a. Tylko nie pytaj, co mu by艂o. I tak przy najbli偶szej okazji zaleje nas potokiem swojej mowy. Dali艣my Imperium program t艂umacz膮cy mow臋 fleciak贸w, teraz sami te偶 go mamy.
Leia j臋kn臋艂a.
- A jak Luke?
Han ostrzela艂 nast臋pne skupisko miniaturowych my艣liwc贸w, trafiaj膮c dow贸dc臋. Na drugi raz zastanowi膮 si臋, zanim podlec膮 tak blisko. Jeden z kr膮偶ownik贸w wypu艣ci艂 kolejn膮 chmar臋 android贸w.
- Wci膮偶 w porz膮dku - mrukn臋艂a Leia. - W艂a艣nie upora艂 si臋 z wi臋kszym skupiskiem tej na wp贸艂 martwej energii... - W tym momencie przem贸wi艂y g贸rne dzia艂ka.
- Zapomnij o tych trutniach, kochana. Skoncentruj si臋 na swoim bracie. Ostrze偶 go przed zamiarami Thanasa.
- Pr贸buj臋!
- Niech Threepio pu艣ci to na ich cz臋stotliwo艣ci. Niech co艣 wymy艣li. - Han zacisn膮艂 z臋by. Luke poszed艂 samotnie do pa艂acu Jabby. Sam wyratowa艂 Hana, Lei臋 i Lando, dos艂ownie wyrywaj膮c ich z piaszczystej paszczy sarlacca. Wydawa艂 si臋 wszechmocny, ale te偶 przecie偶 m贸g艂 si臋 potkn膮膰. Pozostawa艂o mie膰 nadziej臋, 偶e wie, co robi.
Co ja robi臋? - Zada艂 sobie pytanie Luke. Kr膮偶y艂 utykaj膮c po mostku „Shriwirr", p贸艂koliste pulpity ci膮gn臋艂y si臋 od pod艂ogi po sufit, pe艂no by艂o na nich niezrozumia艂ych symboli. Do tego kilka wolno stoj膮cych modu艂贸w, nigdzie jednak nie zauwa偶y艂 krzes艂a czy 艂awy. Jedna z zakrzywionych 艣cian s艂u偶y艂a za okno.
- Wiesz, do czego s艂u偶y to wszystko?
- Mog臋 ci tylko odczyta膰 napisy. Nic wi臋cej.
- To jest zap艂on - mrukn膮艂 Luke. Nagle co艣 odwr贸ci艂o jego uwag臋. Cofn膮艂 si臋 o krok i w艂膮czy艂 miecz.
- Co jest? - szepn膮艂 zaniepokojony Dev.
- Nie wiem. - Luke powoli przysun膮艂 si臋 do w艂azu. - Mo偶e mi si臋 zdawa艂o.
- W膮tpi臋.
Dev zostawi艂 otwarte drzwi. Luke by艂 coraz bli偶ej, wyczuwa艂 obecno艣膰 obcych.
- Dev! - krzykn膮艂. - Schowaj si臋.
Do 艣rodka wpad艂 P'w'eck. Luke odci膮艂 mu 艂ap臋 z blasterem. Zauwa偶y艂 zwisaj膮cy na szyi jaszczura, zawieszony na 艂a艅cuszku granat gazowy. Przerwa艂 艂a艅cuszek i si艂膮 woli cisn膮艂 granat z powrotem na korytarz, zanim przeciwnicy zdo艂ali zatrzasn膮膰 w艂az. Na zewn膮trz rozleg艂 si臋 st艂umiony huk. Okaleczony P'w'eck pobieg艂, zawodz膮c, na drugi koniec pomieszczenia.
- Porozmawiaj z nim. - Luke odetchn膮艂 kilka razy g艂臋boko, by zapobiec nast臋pnemu atakowi kaszlu. - Powiedz mu, 偶e nie chc臋 go skrzywdzi膰. Je艣li nam pomo偶e, to damy sobie rad臋 z tym statkiem.
Dev wyszed艂 spod centralnego pulpitu i za膰wierka艂 do jaszczura. Tamten zawaha艂 si臋, potem rzuci艂 si臋 po blaster. Luke przyci膮gn膮艂 bro艅 do siebie.
- Powiedz mu, 偶e dop贸ki gaz nie ulotni si臋 z korytarza, nikt wi臋cej tu nie przyjdzie.
Dev poszczebiota艂 troch臋, ale P'w'eck potrz膮sn膮艂 g艂ow膮. Luke zastanowi艂 si臋, czy sam m贸g艂by wp艂yn膮膰 na obcego. Nie wiedzia艂 jednak, jak si臋 do tego zabra膰. Ta istota nie my艣la艂a w standardowej mowie.
Luke rzuci艂 Devowi blaster jaszczura.
- Nie da艂oby si臋 go jako艣 unieszkodliwi膰? 呕eby nam nie przeszkadza艂?
Dev zmarszczy艂 brwi. Po chwili strzeli艂 obcemu w g艂ow臋.
- Ej 偶e! - krzykn膮艂 Luke. - Nie zabijaj nigdy bez potrzeby.
- Zamordowa艂by nas przy pierwszej okazji. Mamy tylko kilka minut. Do dzie艂a!
- Uwa偶aj - rozbrzmia艂 g艂os w prawym uchu Hana. Nale偶a艂o wzmocni膰 prawoburtow膮 tarcz臋. Kombinowane si艂y Sojuszu i Imperium zamkn臋艂y ju偶 prawie kr膮g wok贸艂 dw贸ch kolejnych kr膮偶ownik贸w obcych, ale Ssi-ruukowie wci膮偶 stawiali op贸r. Przestrze艅 iskrzy艂a si臋 od statk贸w, tarcz i wystrza艂贸w. Kluczowe pozycje ataku obsadzone by艂y przez jednostki rebeliant贸w, tak jak obawia艂 si臋 tego Han.
- „Dominator" do „Soko艂a". Wype艂ni膰 luk臋 w punkcie zero - dwa - dwa.
„Dominator" odpar艂 wprawdzie bezpo艣redni atak, ale dryfowa艂 obecnie na praw膮 burt臋. Han u艣miechn膮艂 si臋 domy艣lnie, zapewne naprawione niedawno boczne silniki manewrowe zn贸w zawiod艂y. Mo偶e Luke zyska jeszcze chwil臋 spokoju. Skierowa艂 „Soko艂a" ku p贸艂nocy wyznaczonej wzgl臋dem osi uk艂adu planetarnego. Luka w szeregach by艂a dostatecznie du偶a, by zmie艣ci艂 si臋 w niej gwiezdny niszczyciel.
- Wykonane - zameldowa艂 Thanasowi. - Do grupy Czerwonych i reszty. Za mn膮.
Sfora my艣liwc贸w typu X do艂膮czy艂a do „Soko艂a", za nimi nadlecia艂o pi臋膰 maszyn typu TIE. Skrzyd艂a zaj臋艂y swoje miejsca po bokach frachtowca.
- Do „Dominatora" - rozleg艂 si臋 zaniepokojony g艂os. - Kontratakuj膮! Zbyt wielka si艂a ognia jak na moje...
Cisza. Han strzeli艂 stawami palc贸w. Nie cierpia艂, gdy gin臋li m艂odzi piloci. Straty ros艂y, ale i Ssi-ruuk贸w by艂o coraz mniej. Ludzie nie dawali 艂atwo za wygran膮.
Trafiony patrolowiec Imperium nie odpowiedzia艂 na wezwanie.
- „Sok贸艂" do „Palca Sze艣膰". Co z wami? Przyspieszy艂 chwiejnie i staranowa艂 lekki kr膮偶ownik obcych.
Jeszcze godzin臋 p贸藕niej Han musia艂 si臋 zdrowo natrudzi膰, by omin膮膰 szcz膮tki pozosta艂e po tej eksplozji. Thanas kr贸tko trzyma艂 swoich pilot贸w, przej膮艂 inicjatyw臋 w bitwie.
Na konsoli 艂膮czno艣ci zapali艂o si臋 ma艂e 艣wiate艂ko. Oznacza艂o to, 偶e fleciaki rozgada艂y si臋 przez radio. Han w艂膮czy艂 ekran, by spojrze膰 na t艂umaczenie. Thanas pewnie uczyni艂 to samo ciekaw, czy obcy dojrzeli do odwrotu. Rebelianci nie mieli takiej mo偶liwo艣ci.
Ekran rozjarzy艂 si臋 nagle rozkazem z pok艂adu flagowej jednostki fleciak贸w. Tekst by艂 powtarzany raz za razem: Zerwa膰 kontakt. Zerwa膰 kontakt. Odwr贸t. Zerwa膰 kontakt...
Han uderzy艂 d艂oni膮 w wy艂膮cznik, odcinaj膮c cz臋stotliwo艣ci imperialnych.
- Do wszystkich jednostek Sojuszu - rozkaza艂. - Fleciaki zmykaj膮. Tarcze na pe艂n膮 moc, uwa偶a膰 na Imperialnych. Wszystkie dywizjony, oddali膰 si臋 od my艣liwc贸w Imperium. Manchisco, jeste艣 w strefie ra偶enia „Dominatora". Zwiewaj stamt膮d!
- Wycofuj膮 si臋? A co z Luke'em? - spyta艂a Leia. - Wci膮偶 tam jest? Nie mo偶na strzela膰 do tego kr膮偶ownika.
Han prze艂膮czy艂 ca艂膮 moc na tarcze.
- Nie strzelamy pierwsi do Imperialnych - przekaza艂 pozosta艂ym. - Te偶 co艣, pomy艣la艂, sumienie przemytnika... Pora wycofa膰 si臋 z zawodu. Sojusz musia艂 mie膰 na niego z艂y wp艂yw. - Nie wiemy, kto panuje nad tym kr膮偶ownikiem - doda艂. - Wci膮偶 towarzysz膮 mu cztery patrolowce.
Kr膮偶ownik, na kt贸rym znajdowa艂 si臋 Luke, by艂 jedynym statkiem obcych, jaki nie podj膮艂 odwrotu. Wszystkie inne jednostki ucieka艂y, ile mocy w dyszach.
„Sok贸艂" zadr偶a艂. Fala uderzeniowa zak艂贸ci艂a na chwil臋 prac臋 przyrz膮d贸w. Chewbacca skuli艂 uszy. Blask drugiej salwy „Dominatora" zala艂 kabin臋. Han zamruga艂 powiekami.
- „Szkwa艂" - krzykn膮艂. - Manchisco! Manchisco! 呕yjesz? „Szkwa艂" dryfowa艂 w ciszy. By艂 ju偶 tylko martwym, rozprutym wrakiem.
- Dostali j膮 - mrukn膮艂 Han. - Nasz jedyny kr膮偶ownik. Wielkie nieba, Manchisco.
Zacisn膮艂 pi臋艣ci, w艣ciek艂y na Thanasa. W my艣lach podzi臋kowa艂 Chewie'emu za wzmocnienie zasilania tarcz. Gdyby tylko m贸g艂 zniszczy膰 „Dominatora", uczyni艂by to z ochot膮. Gdyby nie ten g艂upi pomys艂, by nie otwiera膰 ognia... Po co w艂a艣ciwie wozi艂 te wszystkie dzia艂a na pok艂adzie?
- C贸偶, generale - odezwa艂a si臋 Leia. - Przejmujesz dowodzenie.
Han w艂膮czy艂 si臋 z powrotem na cz臋stotliwo艣膰 operacyjn膮.
- Serdeczne dzi臋ki, Thanas - krzykn膮艂. Wr贸ci艂 na kana艂 rebeliant贸w. - Sami widzieli艣cie. Imperium zerwa艂o rozejm. Wszystko wr贸ci艂o do normy. Pami臋tacie Gwiazd臋 艢mierci? Do艂膮czy膰 formacjami do „Soko艂a".
- „Sok贸艂", tu dow贸dca Czerwonych. Jeste艣my oko艂o tysi膮ca standardowych jednostek od was. Wko艂o pe艂no TIE.
- Wci膮gn膮膰 ich do walki - szczekn膮艂 Han. - Indywidualne pojedynki. Wedge, gdzie jeste艣?
Najwi臋kszy kr膮偶ownik Ssi-ruuvi odwr贸ci艂 si臋 niezgrabnie. Patrolowce wci膮偶 trwa艂y przy nim. Jak tu pom贸c Luke'owi... Mo偶e Jedi zastraszy艂 za艂og臋 i opanowa艂 jednostk臋, a mo偶e... Cokolwiek by si臋 nie wydarzy艂o, nie mia艂 wp艂ywu na cztery okr膮偶aj膮ce przyjaciela patrolowce.
Tymczasem kolejny, owalny w kszta艂cie kr膮偶ownik obcych wykona艂 zwrot. Inny skoczy艂 w nadprzestrze艅 na 艣lepo, bez dokonania koniecznych oblicze艅. To by艂a paniczna ucieczka.
- Po drugiej stronie planety. To moja ostatnia pewna pozycja - odezwa艂 si臋 wreszcie Wedge. - Ledwie was s艂ysz臋 przez satelit臋. Chwil臋... - Kilka sekund ciszy. - Du偶a aktywno艣膰 TIE w sektorze osiem - dziewi臋膰 - dwa - dwa. Mo偶na sprawdzi膰, co si臋 tam dzieje?
- To „Dominator"! - krzykn臋艂a Leia. - Wybra艂 drog臋 dooko艂a planety!
Przera偶ony rozmiarami strat Han zebra艂 ocala艂e my艣liwce rebeliant贸w. Ledwo dwa dywizjony w lu藕nym szyku. Spojrza艂 na miotaj膮cy si臋 niezgrabnie kr膮偶ownik obcych.
- Leia? Powiedz Luke'owi, 偶e mamy k艂opoty.
- Ca艂y czas pr贸buj臋 si臋 z nim skontaktowa膰!
ROZDZIA艁 19
Gaeriela a偶 krzykn臋艂a z rado艣ci, gdy flota obcych rzuci艂a si臋 do ucieczki. Zaraz jednak wszystkie srebrzyste punkty na projekcji Nereusa zmieni艂y barw臋 na czerwon膮 i zacz臋艂y gasn膮膰 jeden po drugim. Dziewczyna zerwa艂a si臋 z fotela.
- Ale偶 oni nie...
- Co nie, pani senator? - spyta艂 gubernator, obracaj膮c w d艂oni ci臋偶ki puchar z nektarem.
- Atakuj膮... zawr贸ci膰... rebelianci... - wyj膮ka艂a. Umykaj膮cy Ssi-ruukowie najpewniej wci膮偶 wi臋zili Luke'a, kt贸ry umiera艂, nawet o tym nie wiedz膮c. Wci膮gn臋艂a g艂臋boko powietrze, mia艂a nadziej臋, 偶e Nereus nie zda sobie sprawy, dlaczego jest tak niespokojna.
- Gubernatorze - powiedzia艂a normalnym tonem. - W imieniu moich wyborc贸w zmuszona jestem z艂o偶y膰 formalny protest przeciwko dzia艂aniom podj臋tym przez flot臋, kt贸ra, jak rozumiem, wykonuje pa艅skie rozkazy. 呕o艂nierze Sojuszu ryzykowali dla nas 偶yciem, niekt贸rzy zap艂acili nawet najwy偶sz膮 cen臋, walcz膮c z Ssi-ruukami. I to ma by膰 wdzi臋czno艣膰?
- Twoich wyborc贸w? - u艣miechn膮艂 si臋 blado Nereus. - Zd膮偶y艂a艣 si臋 z nimi skontaktowa膰? Kto nauczy艂 ci臋 telepatii?
Zignorowa艂a to zakamuflowane oskar偶enie.
- Moi ludzie wdzi臋czni s膮 Sojuszowi za pomoc. Nie pragn膮 wcale, by艣my...
Pisn膮艂 komunikator.
- Tak? - spyta艂 Nereus.
- Gubernatorze, czujniki informuj膮, 偶e oko艂o trzydziestu ludzi zebra艂o si臋 pomi臋dzy Dziesi膮tym Kr臋giem i Ulic膮 Wysok膮 i nadci膮ga tam ich coraz wi臋cej.
- A co mnie to obchodzi? Rozp臋dzi膰 - warkn膮艂. Gaeriela zerkn臋艂a na swoje d艂onie. Dr偶a艂y. Opanowa艂a si臋 b艂yskawicznie. Gubernator przerwa艂 po艂膮czenie i upi艂 艂yk z pucharu.
- Pomoc rebeliant贸w to ju偶 przesz艂o艣膰. Musimy my艣le膰 o tym, co nadejdzie. Czy zastanowi艂a艣 si臋, co czeka艂oby Bakur臋, gdyby Centrum dowiedzia艂o si臋, 偶e przyj臋li艣my ofert臋 Sojuszu?
Gaeri nie odpowiedzia艂a. Eppie Belden wznieca艂a powstanie, przygotowywa艂a mieszka艅c贸w miasta na powr贸t szturmowc贸w. Nie wolno teraz my艣le膰 o Luke'u... chocia偶, gdyby wcze艣niej pomog艂a mu zamiast przeszkadza膰, mo偶e w贸wczas Bakura by艂aby ju偶 wolna.
Ale jak zdo艂aliby odeprze膰 Ssi-ruuk贸w bez pomocy obu po艂膮czonych flot? Jak膮 to sztuczk臋 zgotowa艂 los?
Nereus wzi膮艂 do r臋ki kryszta艂 z ludzkimi z臋bami.
- Nie spr贸bowa艂a艣 nawet nektaru, kochana. Czy偶by jej grozi艂?
- Gard艂o mnie boli.
- Rozumiem. To musi by膰 przykre. Przepraszam. Nie zamierza艂em ci dokuczy膰.
- Czy jest co艣, czego by pan nie zrobi艂... - by dokuczy膰, chcia艂a powiedzie膰, ale rozmy艣li艂a si臋 w ostatniej chwili - ... dla Imperium?
- Ty te偶 zawsze wspiera艂a艣 nasze starania. S艂ysza艂em, jak gor膮co przemawia艂a艣 za gospodarczym powi膮zaniem Bakury z Imperium.
- Owszem, m贸wi艂am o tym. Znam j臋zyk dyplomacji. J臋zyk zdrady - pomy艣la艂a.
- Nie zapomnij, 偶e twoja edukacja na innych 艣wiatach by艂a sponsorowana przez Imperium.
- I ja, i moja rodzina nie raz wyrazili艣my swoje podzi臋kowania.
- Nie zacz臋艂a艣 nawet jeszcze sp艂aca膰 tego d艂ugu. Gdy b臋d臋 mia艂 chwil臋 czasu, zajm臋 si臋 znalezieniem dla ciebie miejsca w艣r贸d mojego osobistego personelu. - Przymru偶y艂 oczy.
Je艣li rewolta si臋 powiedzie, b臋d膮 to tylko czcze s艂owa. W przeciwnym razie przyjdzie jej s艂u偶y膰 w imperialnym mundurze. B臋dzie musia艂a konspirowa膰. Ile te偶 Leia Organa musia艂a wycierpie膰, kiedy by艂a senatorem?
Gubernator przyjrza艂 si臋 obrazowi przestrzeni otaczaj膮cej planet臋. Czerwonych znaczk贸w by艂o teraz znacznie mniej.
- Czy rozkaza艂 pan komandorowi Thanasowi wybi膰 ich wszystkich? - spyta艂a z gorycz膮 w g艂osie.
Nereus zmi贸t艂 jaki艣 niewidoczny py艂ek z blatu.
- Tak. Dla bezpiecze艅stwa mieszka艅c贸w planety. Komandor Skywalker to co innego. Larwy zaczn膮 nied艂ugo rozsiewa膰 jaja. Potrzeba 艣wie偶ej krwi sk艂oni je do migracji w kierunku serca. Nie b臋dzie d艂ugo cierpia艂. Aorta jest bardzo blisko oskrzeli. Zapewne obcy zabrali go ze sob膮, w膮tpi臋, by zniszczyli cia艂o zbyt szybko, starczy przecie偶 jeden dzie艅, by tr贸jniak zarazi艂 Ssi-ruuk贸w. Same larwy nie 偶yj膮 d艂ugo, ale szybko i bujnie si臋 mno偶膮. Nam ju偶 nie zagra偶aj膮. Twoi wyborcy powinni by膰 mi wdzi臋czni. I ty tak偶e.
Nic, ani m膮dro艣膰 dyplomaty, ani strach przez Nereusem, ani nawet ocalenie przez zara偶eniem, nie by艂y w stanie sk艂oni膰 dziewczyny do podzi臋kowania gubernatorowi za zamordowanie Skywalkera. I Lei Organy, i rebeliant贸w, kt贸rzy przyszli Bakurze z pomoc膮. Gdy mieszka艅cy planety pojm膮, co si臋 zdarzy艂o, gubernator b臋dzie potrzebowa艂 kilku dywizji, 偶eby st艂umi膰 powstanie. Zwyci臋stwo by艂o blisko.
Luke uratowa艂 j膮 przed porwaniem, a ona nie mog艂a mu si臋 odwdzi臋czy膰. R贸wnowaga jej 偶ycia uleg艂a zak艂贸ceniu. Gaeriela pog艂adzi艂a palcami wisiorek i pomy艣la艂a, 偶e by膰 mo偶e czeka ich najgorsze: d艂uga, krwawa wojna. Bakuria艅ska odwaga przeciwko imperialnej technologii, a偶... uda im si臋 uwolni膰 planet臋 od Nereusa. Na razie jednak zmusi艂a si臋 do spokojnego oczekiwania na rozw贸j wypadk贸w.
Han nie potrzebowa艂 raport贸w g艂贸wnego komputera, by stwierdzi膰, 偶e przegrywaj膮. Zdo艂a艂 zgromadzi膰 w pobli偶u frachtowca kilkana艣cie my艣liwc贸w typu A i typu X. Niezale偶nie od wszelkich wysi艂k贸w, nie mia艂 szans wyrwa膰 si臋 si艂om Imperium, kt贸re zdo艂a艂y tymczasem otoczy膰 ich formacj臋. Thanas usi艂owa艂 wyj艣膰 ze strefy ra偶enia „Dominatora", uszkodzony i powolny kr膮偶ownik wci膮偶 dysponowa艂 cz臋艣ci膮 uzbrojenia. Sprawne baterie zapewne bra艂y go ju偶 na cel, a „Sok贸艂" goni艂 resztk膮 si艂. Trzeba by wy艂膮czy膰 na pewien czas wszystkie systemy i poczeka膰, a偶 kondensatory zn贸w si臋 na艂aduj膮.
- Dobra, Leia. Przyznaj臋, 偶e twoje z艂e przeczucia si臋 sprawdzi艂y.
Zamarkowa艂 atak na my艣liwiec. Zaraz pojawi艂 si臋 jego wi臋kszy brat, patrolowiec z osmalonym poszyciem. Han si臋 wycofa艂.
- Koniec z nami. Nikt si臋 nie uratuje, chyba 偶e kto艣 wpadnie na jaki艣 genialny pomys艂... i to szybko.
- Musi by膰 jaka艣 szansa - odpar艂a Leia z dolnej wie偶yczki. Wystrzeli艂a, ale 艂adunek by艂 zbyt s艂aby. - Mo偶e jednak...
- Masz do czynienia z Imperialnymi. Ka偶dy z nich jest wystarczaj膮co wa偶ny by wydawa膰 rozkazy, uznaje si臋 za pana 偶ycia i 艣mierci.
- A co z Luke'em? Zostawiamy go?
- Mo偶e jest ju偶 po sprawie... - odpar艂 ponuro Han. - Thanas tak ustawi艂 kr膮偶ownik, by zdryfowa膰 w pobli偶e jednostki fleciak贸w.
Chewie rykn膮艂 z g贸rnej wie偶yczki.
Hanowi co艣 si臋 przypomnia艂o. Jaka艣 gra sprzed wielu lat. Partia rozegrana daleko, pod innymi gwiazdami. Co艣 zaiste genialnego...
- Gdyby艣my tak wyeliminowali „Dominatora", to nasze my艣liwce mog艂yby si臋 wyrwa膰 i rozproszy膰.
Leia poczu艂a nagle, 偶e w wie偶yczce jest zimno.
- Jasne. Ale jak to zrobi膰?
- Sp贸jrz na tamten patrolowiec. Szesna艣cie stopni na p贸艂noc. Je艣li zanurkujemy pod k膮tem dwudziestu stopni i staranujemy go, to wy艂amie si臋 z formacji i uderzy „Dominatora" w ruf臋. Tylko „Sok贸艂" dysponuje wystarczaj膮c膮 mas膮, by to zrobi膰. Thanas sobie na to zas艂u偶y艂.
- Kr膮偶owniki klasy Carrack maj膮 generatory w rufowym sektorze za 艣r贸dokr臋ciem.
- W艂a艣nie. B臋dzie niez艂y wybuch. Leia poczu艂a si臋 dziwnie.
- Licz臋, 偶e dobrze przygotujesz ten karambol. Czy komputer nawigacyjny m贸g艂by to wszystko obliczy膰 dok艂adnie?
- W艂a艣nie to zrobi艂. Przy pe艂nej mocy na tarczach dziobowych utrzymywanej niemal do samego ko艅ca powinno nam si臋 uda膰. Oczywi艣cie „Sok贸艂" tego nie przetrzyma.
- Oczywi艣cie... - Leia stukn臋艂a palcami w celownik. Luke? Co艣 us艂ysza艂a. Zrozumia艂a z tego tyle, 偶e brat jest nadzwyczaj zaj臋ty i bardzo si臋 spieszy.
- S艂uchajcie - odezwa艂 si臋 Han na cz臋stotliwo艣ci operacyjnej. Tym razem przemawia艂 naprawd臋 jak genera艂. - Ustawi膰 si臋 w szyk za „Soko艂em" i przygotowa膰 do ucieczki w otwart膮 przestrze艅. Wracajcie do domu, od tej pory ka偶dy musi sobie radzi膰 sam. Nie wchodzi膰 w nadprzestrze艅 bez towarzystwa kogo艣 z komputerem nawigacyjnym na pok艂adzie.
Lata ca艂e zabierze im ten powr贸t, ale powinno si臋 uda膰.
- Rozniecajcie p艂omie艅 rebelii. Rozpali si臋 jasno wsz臋dzie tam, gdzie ludzie usychaj膮 z t臋sknoty za wolno艣ci膮 - doda艂a Leia.
- Jakie to poetyckie - mrukn膮艂 Han.
- Natchnienie to jedna dziesi膮ta odwagi - wtr膮ci艂 kto艣. Leia ju偶 tego nie s艂ucha艂a. Odpi臋艂a pasy i wspi臋艂a si臋 na g艂贸wny pok艂ad.
- Czy to ju偶 koniec? - spyta艂 3PO, gdy mija艂a st贸艂 gier.
- Tak, prawie - odpar艂a, nie maj膮c ochoty wys艂uchiwa膰 narzeka艅 na ryzykowno艣膰 manewru.
- Och, to dobrze. Moje serwomotory maj膮 ju偶 do艣膰 tych wstrz膮s贸w, ksi臋偶niczko...!
W艣lizn臋艂a si臋 do kabiny. Han spojrza艂 na ni膮 i zmarszczy艂 czo艂o, potem wskaza艂 uprzejmie fotel drugiego pilota.
Drobny gest, ale w wykonaniu Hana oznacza艂 tyle, co wyznanie mi艂o艣ci.
- Dzi臋kuj臋 - odpar艂a, doceniaj膮c po艣wi臋cenie ukochanego m臋偶czyzny.
- Chewie chce zosta膰 w wie偶yczce - wyja艣ni艂.
- Rozumiem.
- Do taranu wystarczy jeden pilot - mrukn膮艂 Han. - Przepraszam, dziewczyno.
Leia otworzy艂a usta, by co艣 wyja艣ni膰, ale jej przerwa艂.
- Nie ty. Starczy sam „Sok贸艂".
Zacz膮艂 odcina膰 dop艂yw mocy do prawie wszystkich system贸w. Silniki, rufowe tarcze, g贸rna wie偶yczka. Zn贸w poszuka艂a Luke'a. Wci膮偶 bezskutecznie.
- Dobra - powiedzia艂 Han. - Wszystko gotowe. Teraz 艂askawie udaj si臋 do kapsu艂y ratunkowej.
- O nie - odci臋艂a si臋. - Chyba, 偶e jest tam do艣膰 miejsca dla dwojga. Czy raczej trojga.
- Nie mo偶na taranowa膰 na autopilocie, potrzebny jest strzelec. Uca艂uj mnie na do widzenia i znikaj. Sojusz ci臋 potrzebuje.
- Bez ciebie nigdzie si臋 nie ruszam.
- Dalej. Jeste艣 zbyt cenna.
- Cenna, denna. Nie uciekam. Te偶 pochodz臋 z rodziny Skywalker贸w. Mo偶e to w艂a艣nie by艂o mi pisane.
- Dobra wi臋c, dla mnie jeste艣 bezcenna. Chewie zajrzyj tu na chwil臋 i odprowad藕 ksi臋偶niczk臋 do...
G艂os Chewie'ego rykn膮艂 w s艂uchawkach. - Powiedzia艂, 偶e nie - odgad艂a Leia.
Po艂o偶y艂a d艂o艅 na przedramieniu Hana i 艣cisn臋艂a je mocno, dzi臋kowa艂a Chewie'emu bez s艂贸w. Czy to nie przepi臋kne - c贸rka Vadera taranuj膮ca imperialny statek dla ocalenia rebeliant贸w? I jakie sprawiedliwe! Nawet, je艣li manewr si臋 nie powiedzie, zrobi wra偶enie. Wreszcie b臋dzie mog艂a my艣le膰 spokojnie o Vaderze. Patrz uwa偶nie, ojcze!
Dwa my艣liwce wy艂ama艂y si臋 z szyku i skierowa艂y w ich kierunku. Mo偶e skanery wykry艂y, 偶e dolna wie偶yczka jest nieobsadzona.
Piloci imperialnych maszyn nie wiedzieli jednak, 偶e maj膮 przed sob膮 co艣 wi臋cej, ni偶 zwyk艂y frachtowiec. Han wykona艂 p贸艂beczk臋 i Chewie dobra艂 si臋 wrogowi do sk贸ry. My艣liwce odskoczy艂y.
Leia poprawi艂a d艂o艅 na przedramieniu Hana, on za艣 艣cisn膮艂 na moment jej palce i zaraz wr贸ci艂 do przyrz膮d贸w. Podchodz膮cy od strony rufowej patrolowiec niemal dwukrotnie zwi臋kszy艂 si艂臋 ognia. Albo zdo艂ano pod艂膮czy膰 tam jeszcze jedn膮 bateri臋 laser贸w, albo te偶 komandor Thanas odgad艂 jednak zamiary „Soko艂a". Han uzupe艂ni艂 program manewru o uniki. j Pozosta艂o siedemna艣cie sekund do zderzenia. 艁adunek sporego kalibru min膮艂 o par臋 centymetr贸w sp贸d frachtowca.
Chewbacca zawy艂.
- 艁askotki - przet艂umaczy艂 Han i wy艂膮czy艂 dziobowe tarcze, by zwi臋kszy膰 si艂臋 uderzenia. - Obejrzyj si臋, Thanas.
Dev ogl膮da艂 ze wszystkich stron wolno stoj膮cy panel, a Luke zanosi艂 si臋 kaszlem. Gdyby nie by艂 tak zapracowany, zaj膮艂by si臋 uzdrowieniem swojej osoby. Sp贸j r偶a艂 na pok艂ad i poruszy艂 praw膮 nog膮. Wci膮偶 jeszcze nie odzyska艂 w niej czucia. Niebezpiecze艅stwo nie zosta艂o za偶egnane, przysz艂o艣膰 rysowa艂a si臋 nader mgli艣cie. Od czasu, gdy uda艂o mu si臋 przewidzie膰 cierpienia Hana i Lei na Bespin, zastanawia艂 si臋, czy dane mu b臋dzie ujrze膰 w艂asn膮 艣mier膰.
Si臋gn膮艂 Moc膮, by sprawdzi膰, co si臋 dzieje z siostr膮.
Zamar艂, zaskoczony jej determinacj膮 i spokojem wobec zbli偶aj膮cej si臋 zag艂ady. Poszuka艂 g艂臋biej i znalaz艂...
Taranowa膰? „Soko艂em"? Luke pozbiera艂 si臋 i usiad艂 na pok艂adzie. Przesta艂 zwraca膰 uwag臋 na pytania Deva, przesta艂 odbiera膰 sygna艂y b贸lu dochodz膮ce z w艂asnego cia艂a. Zapomnia艂 o obecnych wci膮偶 w pobli偶u Ssi-ruukach i w og贸le o wszystkim. Zosta艂y mu ju偶 tylko sekundy.
Nie m贸g艂 opanowa膰 kaszlu. Trzeba co艣 zrobi膰 z tym smrodem! Si臋gn膮艂 my艣l膮 w przeciwnym kierunku, ku komu艣, kogo zna艂 bardzo s艂abo. T膮 osob膮 by艂 komandor Pter Thanas, znajduj膮cy si臋 na pok艂adzie „Dominatora".
Thanas pochyla艂 si臋 w艂a艣nie nad pulpitem, gdy Luke dosta艂 si臋 do jego 艣wiadomo艣ci. My艣li, 藕r贸d艂o woli, spos贸b patrzenia na 艣wiat... Dla niego ta bitwa by艂a tylko gr膮, kt贸r膮 trzeba wygra膰 lub pogodzi膰 si臋 z losem... niewolnika w kopalni? To wiele wyja艣nia艂o! Luke spojrza艂 oczami komandora na wska藕nik szybko艣ci. Ca艂a naprz贸d wypchn臋艂aby kr膮偶ownik ze 艣rodka zgrupowania i zniszczy艂a do reszty i tak ju偶 uszkodzone dysze.
Ca艂a naprz贸d zbli偶y艂aby r贸wnie偶 jednostk臋 Imperium do okula艂ego „Shriwirr". To by艂oby po my艣li Thanasa.
Nagle Luke straci艂 kontakt. Miotany kaszlem zgi膮艂 si臋 w p贸艂 i zdradzony przez w艂asne cia艂o pad艂 na zimny pok艂ad kr膮偶ownika.
- Komandorze? - pilot spojrza艂 z niepokojem na Thanasa. - Co艣 nie tak?
Pter Thanas zamruga艂 powiekami. Z jakiego艣 powodu przypomnia艂 mu si臋 nagle Luke Skywalker. Odepchn膮艂 t臋 my艣l. Nadesz艂a pora podj膮膰 trudn膮 decyzj臋. Musi za偶egna膰 gro藕b臋 zarazy niezale偶nie od tego, ile b臋dzie go to kosztowa膰.
艁agodnie popchn膮艂 d藕wigni臋. Ca艂a naprz贸d.
Leia przechyli艂a si臋 do Hana.
- Czy chcesz ca艂usa na szcz臋艣cie? - spyta艂a.
- Zawsze. W ten spos贸b b臋dzie mi 艂atwiej odej艣膰 z tego pado艂u.
Ju偶 mieli przyst膮pi膰 do akcji, gdy dziewczyna cofn臋艂a si臋 raptownie.
- Luke! - krzykn臋艂a, a Chewie a偶 zaszczeka艂 z zaskoczenia.
- Co, Chewie? - Han zerkn膮艂 na skanery. „Dominator" ruszy艂 do przodu i rozwin膮艂 ju偶 ca艂kiem spor膮, chocia偶 niedorzeczn膮 w jego stanie, szybko艣膰 bojow膮. - Musimy przymierzy膰 si臋 raz jeszcze! Jonizacja przyrz膮d贸w!
Chewie zawy艂, 偶膮daj膮c zmiany kursu.
Han jednym uderzeniem wy艂膮czy艂 autopilota i przej膮艂 stery. Min臋li patrolowiec dos艂ownie o w艂os, zrywaj膮c rufowe anteny obu jednostek.
- Wszystkie dywizjony, za nami! - krzykn膮艂. - Mamy luk臋 w formacji wroga! - Odwr贸ci艂 si臋 do Lei. - Wyprowadzamy ich poza stref臋 zagro偶enia, potem wracamy wyko艅czy膰 „Dominatora".
Dziewczyna nie odpowiedzia艂a.
Leia usiad艂a wygodnie w fotelu i skoncentrowa艂a si臋 na regularnym oddychaniu. Przedtem wyczuwa艂a wyra藕nie niepok贸j i wyt臋偶ony wysi艂ek Luke'a, teraz wszystko wskazywa艂o na to, 偶e brat jest skrajnie wyczerpany.
- Obie grupy, szyk; schody w g贸r臋 po obu burtach. We藕miemy ich w 艣rodek! - krzykn膮艂 Han do mikrofonu.
Statki Imperium mala艂y w oczach. Cztery my艣liwce typu X i jeden A nie zd膮偶y艂y si臋 wymkn膮膰. Leia mia艂a k艂opoty z ostro艣ci膮 wzroku.
- Gdzie jest ten patrolowiec, kt贸ry mieli艣my staranowa膰? - spyta艂a. R臋ce jej si臋 trz臋s艂y.
- Oko艂o dziesi臋ciu kilometr贸w na prawo.
Chewie warkn膮艂 rado艣nie.
Luke? - Wczepi艂a palce w por臋cze fotela. - Co z tob膮?
Luke zamkn膮艂 za艂zawione oczy i wykona艂 kilka g艂臋bokich oddech贸w. Irytowa艂o go, 偶e Thanasa wcale nie obchodzi, kto wygra, byle tylko wyszed艂 na swoje. Mia艂 ochot臋 unicestwi膰 komandora i jego flotyll臋. Ssi-ruuk贸w te偶. Owszem, traci艂 zimn膮 krew, ale nie mia艂 ju偶 si艂, by si臋 tym przejmowa膰. Nade wszystko chcia艂 przesta膰 kaszle膰.
„Dominator" by艂 coraz bli偶ej. Jego kszta艂t r贸s艂 wolno na ekranie.
- Dev, czy ten kr膮偶ownik jest uzbrojony?
- S膮dz臋, 偶e tak.
- Znajd藕... - Zn贸w ten kaszel. - Znajd藕 kontrolki uzbrojenia. - Luke pozwoli艂, by Dev podni贸s艂 go z pok艂adu.
- Dobrze si臋 czujesz?
Nie. Pod 偶adnym wzgl臋dem. Jedi zbli偶y艂 si臋 niebezpiecznie do ciemnej strony Mocy, ale ju偶 si臋 tym nie przejmowa艂. Daj spok贸j, Yoda.
- Potrzebuj臋 maski tlenowej.
- Nie b臋dzie pasowa膰.
- Wiem. Ale mam co艣 do zrobienia.
Z trudem znalaz艂 si艂y, by odzyska膰 kontrol臋 nad w艂asnym cia艂em i skoncentrowa膰 si臋. Nagle pojawi艂a si臋 dodatkowa si艂a, wywo艂ana przez gniew, mroczna i wszechpot臋偶na.
Odtr膮ci艂 j膮. Zdarzy艂o mu si臋 ju偶 raz trafi膰 na to 藕r贸d艂o, musn膮艂 je w sali tronowej Imperatora... Zg艂adzi艂by w贸wczas Dartha Vadera... otrzyma艂 tron, w艂adz臋... I zgin膮艂by z drug膮 Gwiazd膮 艢mierci, gdyby w krytycznej chwili nie odrzuci艂 miecza. Czy偶 mia艂 zaprzeda膰 si臋 jej teraz, chocia偶 gra toczy艂a si臋 o mniejsz膮 stawk臋?
Spojrza艂 na ekran. „Dominator" zniszczy艂 kolejny my艣liwiec typu X. A ja ci zaufa艂em, Thanas. Zaufa艂em ci - pomy艣la艂 ze z艂o艣ci膮. Tyle nadziei wi膮za艂 z tym cz艂owiekiem. Czy偶by 藕le odczyta艂 sygna艂y Mocy? Leia i Han zdo艂ali umkn膮膰, ale i tak w pierwszym rz臋dzie b臋d膮 musieli odnowi膰 potencja艂 „Soko艂a", inaczej daleko nie zalec膮. Trzeba ich ratowa膰.
M贸g艂 to uczyni膰. Ca艂kiem 艂atwo...
Przypomnia艂 sobie, jak wyja艣nia艂 Gaerieli, 偶e zawsze 偶y膰 b臋d膮 ludzie podatni na tak zwane z艂o. I 偶e im kto艣 jest silniejszy, tym wi臋ksze czyhaj膮 na艅 pokusy.
Na pok艂adzie powy偶ej pojawili si臋 obcy. Wyczu艂 ich obecno艣膰.
- Mam systemy uzbrojenia! - krzykn膮艂 Dev.
Luke oczy艣ci艂 wreszcie my艣li ze strachu i podejrzanych pragnie艅. Uda艂o mu si臋 zignorowa膰 syreni 艣piew mrocznych si艂. To one, a nie Thanas, by艂y jego prawdziwym przeciwnikiem. Skywalker podszed艂 do Deva.
- Mo偶esz uruchomi膰 ekran bojowy?
- Mog臋 spr贸bowa膰.
Dev przesun膮艂 si臋 do nast臋pnego pulpitu i zacz膮艂 manipulowa膰 prze艂膮cznikami.
- Chyba uda艂o ci si臋 w艂膮czy膰 dzia艂a jonowe. Spr贸buj je ustawi膰 za pomoc膮 tego pokr臋t艂a. Szybko.
Luke podni贸s艂 oczy na wisz膮c膮 nad nimi tablic臋. „Dominator" znajdzie si臋 w ich zasi臋gu za kilka minut.
- Najpierw sprawd藕my, jak to dzia艂a. - Zgodnie ze wskaz贸wkami Deva poruszy艂 pokr臋t艂em. - Pierwszy cel.
Wystrzeli艂. Na ekranie nic si臋 nie zmieni艂o. Skoncentrowa艂 si臋 i wystrzeli艂 ponownie.
- Jest! - Dev wskaza艂 smug臋 艂adunku przemykaj膮c膮 w艣r贸d pozosta艂ych po bitwie szcz膮tk贸w.
- Widz臋. - Teraz troch臋 w lewo, poszerzy膰 wi膮zk臋 i...
Jeden z towarzysz膮cych „Shriwirr" patrolowc贸w eksplodowa艂. Pozosta艂e porzuci艂y swe miejsca w szyku i szybko znikn臋艂y z pola widzenia.
Teraz wszystko sprowadza艂o si臋 do samoobrony, pojedynku ci臋偶ko uszkodzonych kr膮偶ownik贸w.
Co艣 stukn臋艂o na g贸rze. Luke odskoczy艂 na bok i w艂膮czy艂 miecz. Na pok艂adzie wyl膮dowa艂 brunatny Ssi-ruu i trzech P'w'eck贸w, ka偶dy z promiennikiem w 艂apie. Nie zastanawiaj膮c si臋 ani chwili, Skywalker, trzymaj膮c obur膮cz miecz, zaatakowa艂.
- Panie! - krzykn膮艂 tylko Dev, z miejsca zaszywaj膮c si臋 w k膮cie. Firwirrung odsun膮艂 si臋 od Jedi.
- Zdrajca! - wykrzykn膮艂, wymachuj膮c w艣ciekle okaleczon膮 ko艅czyn膮. - Niewdzi臋cznik!
Dev trzyma艂 w d艂oni wycelowany blaster, ale nie m贸g艂, po prostu nie m贸g艂 strzeli膰 do Firwirrunga. Dzielili st贸艂 i gniazdo - uni偶ony s艂uga u st贸p pana. Co robi膰? 艁zy pop艂yn臋艂y j ch艂opcu z oczu.
- Zdrajca! Niewdzi臋czne bydl臋! - zawodzi艂 wci膮偶 jaszczur, celuj膮c w Deva trzymanym w drugiej 艂apie promiennikiem. Srebrzysty promie艅 przesun膮艂 si臋 po piersi ch艂opaka.
Dev upad艂 do ty艂u, 偶a艂owa艂 swego wahania, niestety by艂o ju偶 za p贸藕no. M贸g艂 porusza膰 jedynie szyj膮. Ssi-ruu skoczy艂 na Skywalkera.
- Uwa偶aj z ty艂u! - krzykn膮艂 Dev.
Zdradliwe my艣li zn贸w zacz臋艂y nawiedza膰 Luke'a. Nienawi艣膰 uczyni ci臋 pot臋偶nym - zwodzi艂 go chrapliwy g艂os Imperatora. A potrzebowa艂 si艂y... Na 艣lepo unieszkodliwi艂 trzeciego i ostatniego P'w'ecka. Gdy Dev upad艂, jaszczur wycelowa艂 promiennik w m艂odzie艅ca.
Si艂膮 woli uda艂o si臋 Jedi st艂umi膰 gniew i lek. Agresja ulecia艂a. Z艂a to doradczyni i kr贸tkotrwa艂e s膮 zrodzone za jej spraw膮 triumfy. Nie zejd臋 z obranej drogi! Nawet za cen臋 偶ycia! Skoczy艂, chwytaj膮c si臋 kraw臋dzi w艂azu znajduj膮cego si臋 nad g艂ow膮, wiedzia艂, 偶e jeszcze chwila, a Ssi-ruu go dopadnie. Nic wi臋cej nie m贸g艂 jednak uczyni膰. Zbli偶a艂 si臋 koniec.
W tej samej chwili, gdy zeskakiwa艂 na pod艂og臋, o艣lepiaj膮cy blask zala艂 pomieszczenie. Ekrany zap艂on臋艂y. Luke'owi uda艂o si臋 zwolni膰 spadanie, na ca艂膮 sekund臋 zawis艂 mi臋dzy sufitem a posadzk膮. B艂臋kitne p艂omienie wy艂adowa艅 omiot艂y pok艂ad. Przyrz膮dy sypn臋艂y iskrami. Potem wszystko zgas艂o, nawet ekrany i lampy na suficie. Luke dotkn膮艂 pod艂o偶a i powoli zn贸w uni贸s艂 si臋 w powietrze.
Salwa oddana przez komandora Thanasa musia艂a wy艂膮czy膰 r贸wnie偶 sztuczn膮 grawitacj臋.
Wyczuwa艂 obecno艣膰 Deva, ale nie znajdywa艂 ani 艣ladu jaszczura. Ostro偶nie opad艂 na podsadzk臋. Ciemno艣膰 rozja艣nia艂 w膮t艂y blask wpadaj膮cy przez jedyny rzeczywisty iluminator. Kaszel zn贸w targn膮艂 Luke'em. Ci膮偶enie jednak by艂o, tyle 偶e o wiele s艂absze.
- Dev?
- Tutaj - odezwa艂 si臋 ch艂opak s艂abo, gdzie艣 spod 艣ciany. Luke przesun膮艂 si臋 w tamt膮 stron臋. Po drodze dotkn膮艂 wielkiego i gor膮cego cielska, pokrytego paruj膮c膮 艂usk膮.
- Gdzie dok艂adnie?
- Tutaj... Buty i ubranie solidnie mnie przypali艂y... Luke omin膮艂 cia艂o obcego i trafi艂 wreszcie na le偶膮cy w pobli偶u ludzki kszta艂t. Przemie艣ci艂 ch艂opaka pod sam膮 艣cian臋. Cia艂o Deva te偶 by艂o rozpalone.
- Moje oczy - j臋kn膮艂 Dev. - G艂owa mi p艂onie.
- Boli ci臋 co艣 jeszcze?
- Nie czuj臋... cia艂a poni偶ej ramion. Tam, gdzie mnie trafi艂...
- Tu prawie nie ma 艣wiat艂a - powiedzia艂 Luke. - Chyba jednak nie o艣lep艂e艣.
- Mostek... trafiony. Przeci膮偶y艂o tarcze.
Dryfuj膮c w powietrzu, Luke dotkn膮艂 ramieniem przepierzenia. Znajdowali si臋 w rogu pomieszczenia. Wyci膮gn膮艂 r臋k臋 nad g艂ow臋 i trafi艂 na sp贸d pulpitu. Mog膮 tu zosta膰 przez chwil臋.
Czy偶by Moc go zdradzi艂a?
Kaszel. Opar艂 si臋 ciemnej stronie. Mrok faworyzowa艂 艣mier膰. Komandor Thanas zabi艂 salw膮 brunatnego Ssi-ruu, ale Dev te偶 przy okazji oberwa艂 .
Zm臋czony jestem, s艂yszysz, Y oda? Nie mam czasu na rozmy艣lania. Daj mi odpocz膮膰. Kaszel z艂o偶y艂 go w p贸艂. - Co z tob膮? - spyta艂 Dev.
Otoczenie wci膮偶 by艂o rozgrzane, upa艂 ot臋pia艂 Luke'a. Leia? By艂 za s艂aby, by nawi膮za膰 kontakt z siostr膮. M贸g艂 jedynie zaj膮膰 si臋 rannym niedorostkiem. Na pocz膮tek trzeba u艣mierzy膰 b贸l. Dev odetchn膮艂 i nieco si臋 uspokoi艂.
Jedi stara艂 si臋 nawi膮za膰 kontakt z Devem.
S艂uchaj - poprosi艂. - Otw贸rz umy艣l. - Tak jak zrobi艂 to wcze艣niej z Eppie Belden, podobnie i teraz pokaza艂 ch艂opakowi, jak uleczy膰 samego siebie. - Wykorzystaj swe si艂y. Nawet nie wiesz, 偶e istniej膮. Mo偶esz to zrobi膰. Musisz wyci膮gn膮膰 nas z tego statku...
Kaszel nie da艂 mu doko艅czy膰. Odruchowo spojrza艂 w g艂膮b w艂asnego organizmu.
Znalaz艂 dw贸ch chciwych paso偶yt贸w. Prymitywne ogniska 偶ycia wiedzione wy艂膮cznie instynktami. Je艣膰. Przywrze膰 do pod艂o偶a. Rozmno偶y膰 si臋. Przetrwa膰.
Nagle zrozumia艂 wszystko. Spr贸bowa艂 dosi臋gn膮膰 ich umys艂贸w, ale stworzenia nie mia艂y m贸zg贸w. Wy偶era艂y sobie tunele ku sercu 偶ywiciela, nie potrafi膮c poj膮膰, 偶e podcinaj膮 ga艂膮藕, na kt贸rej siedz膮. Liczy艂a si臋 tylko krew, du偶o krwi. W Skywalkerze obudzi艂 si臋 instynkt przetrwania. Musia艂 co艣 z tym zrobi膰!
Leia by艂a potwornie przera偶ona. Gwiazdy 艣miga艂y w przednich iluminatorach. W polu widzenia ukaza艂 si臋 wreszcie kr膮偶ownik Ssi-ruuvi. Wielkie, bezw艂adne jajo.
- Wyrok w zawieszeniu - mrukn膮艂 Han. - Mo偶emy odetchn膮膰. Jak on to zrobi艂? Zapomnia艂em o ca艂ym 艣wiecie... Nic mu nie jest?
- Wr臋cz przeciwnie! Musimy mu pom贸c!
- Ale 偶yje? - spyta艂 Han, gwa艂townie odwracaj膮c g艂ow臋.
- Nie czuj臋 go. - W jej g艂osie s艂ycha膰 by艂o rozpacz. Han spojrza艂 na przyrz膮dy, potem na kr膮偶ownik obcych.
- Thanas solidnie mu do艂o偶y艂. Brak mocy, naruszone poszycie. Traci powietrze.
- Ale tu chodzi o Luke'a. Mo偶e chroni艂o go jakie艣 pole lub ukry艂 si臋, dlatego nie mog臋 do niego dotrze膰 - Leia by艂a wci膮偶 pe艂na nadziei. - Czy mo偶emy podej艣膰 bli偶ej? Dosta膰 si臋 na pok艂ad?
- Mo偶e. - Han pomanipulowa艂 przy sterach i gwiazdy zn贸w drgn臋艂y. - Spr贸buj臋. Mo偶e przez 艣luzy cumownicze...
Przysun膮艂 si臋 do wrogiej formacji. Chewie przymierzy艂 si臋 z grzbietowej wie偶yczki do imperialnego patrolowca. Przez czysty przypadek trafi艂 w kondensatory. Jednostka eksplodowa艂a i „Sok贸艂" pomkn膮艂 dalej niczym kometa wlok膮ca za sob膮 ogon niezliczonych szcz膮tk贸w. Po chwili do艂膮czy艂a do niego reszta si艂 rebelianckich.
- Teraz schowajmy si臋 za ten kr膮偶ownik i „Dominator" ju偶 nas nie si臋gnie.
- Dow贸dca Hultaj贸w do „Soko艂a" - odezwa艂 si臋 Wedge. - Jeste艣my gotowi do ataku na „Dominatora".
- Poczekajcie! - krzykn臋艂a Leia. - Zmu艣cie Thanasa do zmiany kursu, by nie m贸g艂 ostrzeliwa膰 jednostki obcych. Nie niszczcie „Dominatora". Przyda nam si臋 imperialny kr膮偶ownik.
- Takie trofeum wojenne? - zachichota艂 Wedge. - Zrobione. O ile si臋 uda, oczywi艣cie. 艢miem w膮tpi膰, czy Imperialni oddadz膮 nam go dobrowolnie.
- W艂a艣nie - mrukn膮艂 Han. - Pomys艂 艣wietny, ale to bydl臋 musi mie膰 wbudowany mechanizm autodestrukcji.
- Wedge, po prostu przeka偶 Thanasowi, 偶e nie ma wyboru - nalega艂a Leia. - Nie b臋dziemy przejmowa膰 si臋 jego instrukcjami i taktyk膮.
Jajowaty kr膮偶ownik by艂 ju偶 bardzo blisko. Han lustrowa艂 mijan膮 burt臋, szukaj膮c miejsca, gdzie mogliby zacumowa膰.
Ju偶 idziemy, Luke - pomy艣la艂a Leia, wci膮偶 nie mog膮c odnale藕膰 brata.
ROZDZIA艁 20
Gaeriela zamar艂a, gdy „Dominator" porazi艂 kr膮偶ownik obcych. Gubernator po艂o偶y艂 jej ci臋偶k膮 d艂o艅 na ramieniu.
- Przecie偶 wiesz, Gaerielo, 偶e on nie mia艂 prawa prze偶y膰. Gdyby wr贸ci艂 na Bakur臋, wybuch艂aby zaraza. Zniszczenie planety przez Gwiazd臋 艢mierci by艂oby mi艂ym i estetycznym ko艅cem cywilizacji w por贸wnaniu z tak膮 epidemi膮.
Odsun臋艂a si臋 i str膮ci艂a jego d艂o艅.
Wci膮偶 promieniej膮c zadowoleniem, zasiad艂 ponownie za ko艣cianym biurkiem i wezwa艂 czterech wartownik贸w.
- Nied艂ugo imperialny pok贸j zapanuje na Bakurze. Pozostaje tylko upora膰 si臋 z jednym jeszcze wichrzycielem.
Gaeri zastanowi艂a si臋, czy nie o niej tu mowa, i czy nie skoczy膰 na gubernatora, ale ten uspokoi艂 j膮 gestem d艂oni.
- Przeceniasz si臋. - Dotkn膮艂 sensora na pulpicie. - Przyprowadzi膰 premiera.
Wujka Yorga?
- Nie! - krzykn臋艂a dziewczyna. - To dobry cz艂owiek. Bakura go potrzebuje. Nie mo偶e pan...
- Sta艂 si臋 ju偶 znan膮 postaci膮. Wzorem. Symbolem oporu. Pr贸bowa艂em traktowa膰 was 艂agodnie, ale wzgardzili艣cie moj膮 dobr膮 wol膮. Poddaj臋 si臋 zatem. B臋d臋 normalnym, imperialnym gubernatorem. Ludzie zaczn膮 ba膰 si臋 Imperium. Chyba 偶e... - Pog艂adzi艂 si臋 po policzku. - Chyba 偶e on, albo inny reprezentant rodziny Captison贸w publicznie poprosi wszystkich mieszka艅c贸w planety o zaakceptowanie mojej osoby w roli nast臋pcy na najwy偶szym urz臋dzie. Mo偶esz ocali膰 偶ycie wujowi, Gaerielo. Masz trzy minuty na decyzj臋. Powiedz, co trzeba, a on b臋dzie 偶y膰.
Dziewczyna wpad艂a w pu艂apk臋 konfliktu sumienia. Nie mog艂a patrze膰 bezczynnie, jak gubernator b臋dzie dokonywa艂 egzekucji na wujku Yeorgu. Ale jak powiedzie膰 Bakurianom co艣 takiego... Zn贸w pomy艣la艂a, czy by nie skoczy膰 na tego... Dw贸ch stra偶nik贸w unios艂o ci臋偶kie blastery.
- Przeszli dobr膮 szko艂臋 - u艣miechn膮艂 si臋 Nereus. - Potrafi膮 odgadywa膰 ludzkie reakcje.
Gaeri rozejrza艂a si臋 po biurze. Holo, kryszta艂y, z臋by, paso偶yty... Co jeszcze ukrywa艂?
- Powiedzia艂 pan, 偶e pozwoli mu 偶y膰. Ale czy naprawd臋? Czy te偶 mo偶e potraktuje go pan jak Eppie Belden? To nie jest 偶ycie.
- Orn te偶 tak s膮dzi艂.
Wszed艂 jeszcze jeden stra偶nik. Luf膮 blastera pchn膮艂 skutego Captisona. Premier wyprostowa艂 si臋. Gaeriela ujrza艂a go w ca艂ym dostoje艅stwie, Nereus nie dorasta艂 starszemu panu do pi臋t.
- Tylko jedna szansa i jedna minuta do namys艂u, Captison - stwierdzi艂 gubernator. - Staniesz przed kamer膮 holo, ka偶esz swoim ludziom z艂o偶y膰 bro艅 i podporz膮dkowa膰 si臋 w艂adzy Imperium. Wyznaczysz mnie na swojego nast臋pc臋. Albo umrzesz na oczach swej bratanicy.
Yeorg Captison nawet si臋 nie zawaha艂.
- Przykro mi, Gaeri. Nie patrz. Wspominaj mnie dobrze.
- Gaerielo? - spyta艂 gubernator, oblizuj膮c g贸rn膮 warg臋. - Przem贸wisz do ludzi? Mo偶e m贸g艂bym ci to jako艣 wynagrodzi膰...
Nagle stra偶nik za premierem zachwia艂 si臋 i upad艂. Z he艂m贸w pozosta艂ych wojak贸w dobieg艂 rozdzieraj膮cy uszy, elektroniczny pisk. Gaeri podskoczy艂a do najbli偶szego mundurowego, wyrwa艂a mu bro艅 i skierowa艂a j膮 na gubernatora. Wyra藕nie nie wiedzia艂, co zrobi膰. Nie si臋gn膮艂 nawet po sw贸j ozdobny blaster.
Ca艂a pi膮tka stra偶nik贸w wi艂a si臋 w b贸lach. Nawet z pewnej odleg艂o艣ci pisk by艂 przera偶aj膮cy. O co tu chodzi?
- Odrzu膰 bro艅, Nereus - powiedzia艂a dr偶膮cym g艂osem. Cokolwiek si臋 dzia艂o, otwiera艂a si臋 przed ni膮 szansa.
- Nie wiesz nawet, jak st膮d wyj艣膰. Gdzie si臋 potem ukryjesz? - odpar艂, ale po艂o偶y艂 pos艂usznie obie d艂onie na blacie biurka.
Wujek Yeorg schwyci艂 niezgrabnie blaster innego stra偶nika. Skute d艂onie nie dawa艂y wielkich szans na sprawne u偶ycie broni, ale przynajmniej stra偶nik ju偶 jej nie mia艂.
Konsola na biurku za艣wieci艂a intensywnie i po chwili ca艂kiem wygas艂a. Drzwi si臋 otworzy艂y i Eppie Belden wmaszerowa艂a do 艣rodka krokiem tak dziarskim, jakiego nikt by nie oczekiwa艂 po kobiecie w wieku stu trzydziestu dw贸ch lat. Za ni膮 ukaza艂a si臋 pulchna piel臋gniarka. Starsza pani pewnie trzyma艂a w d艂oniach blaster.
- No prosz臋! - zakrzykn臋艂a. - Mamy ich wszystkich. - Podesz艂a prosto do gubernatora i wyj臋艂a jego blaster z kabury, potem rozbroi艂a pozosta艂ych stra偶nik贸w. - Clis - rozkaza艂a - we藕 wibron贸偶 i uwolnij Yeorga z tych bransoletek.
Blada i najwyra藕niej ci臋偶ko przera偶ona rozwojem wypadk贸w Clis rzuci艂a si臋 ku starszemu panu. Gaeri wsp贸艂czu艂a dziewczynie. Brawura starszej pani mog艂a zaskoczy膰 ka偶dego.
- Ty, tam - rzuci艂a Eppie gubernatorowi. - Jeden ruch i po tobie. Rozumiesz?
- A ty kim jeste艣, stara kobieto? Eppie roze艣mia艂a si臋.
- Zgaduj - zgadula, dzieciaku. Jestem zemst膮 Orna Beldena. Nereus powt贸rzy艂 to nazwisko bezg艂o艣nie, poruszaj膮c tylko wargami.
- To niemo偶liwe! Uszkodzenia kory m贸zgowej s膮 nieodwracalne!
- Powiedz to komandorowi Skywalkerowi.
- Skywalker nie 偶yje! - krzykn膮艂 gubernator. - Zjedzony 偶ywcem! Od wewn膮trz...
Eppie wyra藕nie si臋 tym przej臋艂a.
- Tch贸rz - wycedzi艂a i unios艂a blaster, ka偶膮c gubernatorowi zamilkn膮膰.
Wci膮gn膮艂 g艂臋boko powietrze, zaciskaj膮c i rozlu藕niaj膮c pi臋艣ci. Jego 偶ycie wisia艂o na w艂osku, ale po paru chwilach Eppie opu艣ci艂a luf臋 blastera.
- Przeka偶臋 ci臋 rebeliantom - powiedzia艂a. - My艣la艂am, 偶eby powo艂a膰 na Bakurze trybuna艂 rewolucyjny, ale je艣li naprawd臋 zabi艂e艣 Jedi, to oni os膮dz膮 ci臋 surowiej ni偶 tubylcy.
Gaeri wola艂aby, 偶eby Eppie zastrzeli艂a gubernatora na miejscu - na pewno r臋ka by jej nie drgn臋艂a - ale starsza pani mia艂a inne plany. Dziewczyna zerkn臋艂a w okno. Na alejce w艣r贸d zieleni le偶a艂 kolejny stra偶nik, inny zmaga艂 si臋 z he艂mem, w ko艅cu go zerwa艂, ukl膮k艂 ot臋pia艂y, i przycisn膮艂 d艂onie do uszu.
- Gdzie by艂a艣 przez ca艂y czas, Eppie?
- Blisko, w kompleksie - mrukn臋艂a starsza pani. - Czy to prawda, co powiedzia艂 o Skywalkerze?
- Niema pewno艣ci, 偶e nie 偶yje, ale gubernator... zarazi艂 go. Jak tego wszystkiego dokona艂a艣? - Gaeri wskaza艂a na obezw艂adnionych szturmowc贸w i cia艂o Nereusa.
- Dzi臋ki garstce starych przyjaci贸艂 na odpowiednich stanowiskach. Potem wystarczy艂o zna膰 kody dost臋pu - powiedzia艂a Eppie. - Wi臋kszo艣膰 jego ludzi by艂a nazbyt przej臋ta inwazj膮 obcych, by obejrze膰 si臋 przez rami臋. Mieli艣my te偶 sprzymierze艅ca. - Odwr贸ci艂a g艂ow臋 ku drzwiom. - No chod藕 tutaj.
Przez pr贸g przejecha艂 android Luke'a, R2 - D2.
- Gdy patrol zabra艂 Skywalkera z kantyny, android w艂ama艂 si臋 do sieci, odszuka艂 m贸j komputer i wezwa艂 pomoc. Wys艂a艂am przyjaciela, by go przywi贸z艂. Ta maszynka warta jest swojej wagi w paliwie rozszczepialnym.
- Zdj臋li艣cie mu ogranicznik? - wyj膮ka艂 Nereus.
- Trzeba co艣 z nim zrobi膰 - szepn臋艂a Gaeriela. - Traci panowanie nad sob膮.
Eppie szcz臋kn臋艂a bezpiecznikiem broni.
- Nie mog臋 si臋 doczeka膰, a偶 straci je do ko艅ca.
Skulony w ciemno艣ci Luke zastanawia艂 si臋 gor膮czkowo, jak za偶egna膰 gro藕b臋. Oddycha艂 powoli, staraj膮c si臋 wczu膰 w spos贸b funkcjonowania prymitywnych organizm贸w, kt贸re buszowa艂y po jego klatce piersiowej. Musn膮艂 jednego z paso偶yt贸w. Nic, pr贸cz jeszcze szybszego wch艂aniania. Dominuj膮cym odczuciem stworzenia by艂 g艂贸d.
Dodatkowo musia艂 walczy膰 z ogarniaj膮c膮 go panik膮, kt贸ra odbiera艂a wszelkie szans臋 skutecznego dzia艂ania. Wyobrazi艂 sobie zapach 艣wie偶ej krwi, jej ciep艂o, lekko metaliczny smak... Podsun膮艂 t膮 wizj臋 jednemu z paso偶yt贸w.
Zaskoczy艂o! Narz膮dy g臋bowe oderwa艂y si臋 od oskrzeli Luke'a i przednia cz臋艣膰 cia艂a obr贸ci艂a si臋 w poszukiwaniu nowego, bogatego 藕r贸d艂a pokarmu. Niesamowicie trudno by艂o jednocze艣nie podsuwa膰 iluzj臋 i obserwowa膰 skutki eksperymentu. Zaj膮艂 si臋 drugim stworzeniem.
Serce wali艂o mu jak m艂otem. Odsun膮艂 z艂udne 藕r贸d艂o pokarmu o kilka milimetr贸w. Jeden z paso偶yt贸w natychmiast o wszystkim zapomnia艂. Trzeba by艂o zacz膮膰 kusi膰 go od nowa.
Nie m贸g艂 zapanowa膰 nad oboma r贸wnocze艣nie. Wci膮偶 odczuwa艂 potrzeb臋 kaszlu, a mia艂 ju偶 do dyspozycji tylko sekundy.
Ostro偶nie wci膮gn膮艂 powietrze i eksplodowa艂 kaszlem. Co艣 wylecia艂o mu z ust.
To jeszcze nie wszystko. Kra艅cowo wyczerpany, podra偶ni艂 drugiego paso偶yta. Uda艂o mu si臋 odwr贸ci膰 na chwil臋 uwag臋 bestii od w艂asnego cia艂a, ale zwierz臋 nadal wola艂o zajmowa膰 si臋 tym, co by艂o w pobli偶u.
W ko艅cu da艂o si臋 je zwie艣膰. Powoli w臋drowa艂o oskrzelem za przyn臋t膮. Wr臋cz emanowa艂o odczuciem g艂odu. Luke pilnowa艂, 偶eby nie zakrztusi膰 si臋 tym 艣wi艅stwem ani go nie po艂kn膮膰. Powoli zaczerpn膮艂 powietrza. P艂uca by艂y pe艂ne.
Potem przesta艂 powstrzymywa膰 kaszel. Intruz polecia艂, ale zdo艂a艂 jeszcze uczepi膰 si臋 z臋b贸w. Wierci艂 si臋 przy tym, piszcz膮c 偶a艂o艣nie. Luke wyplu艂 go i poszuka艂 na pod艂odze. Paso偶yt zatrzeszcza艂 mu pod butem. Drugiej bestii nie m贸g艂 znale藕膰.
Po艂o偶y艂 si臋 na pok艂adzie, zbyt zm臋czony, chc膮c odczuwa膰 zadowolenie czy ulg臋, odci膮艂 si臋 od 艣wiata, chc膮c doprowadzi膰 sw贸j umys艂 do 艂adu. Z wolna uspokaja艂 si臋, zn贸w pomy艣la艂 o Devie. Musz膮 opu艣ci膰 „Shrivirr", zanim pozbawiony mocy statek rozpadnie si臋 pod ogniem jednostek Imperium.
Ale jak... Chcia艂o mu si臋 spa膰, bezwzgl臋dnie potrzebowa艂 paru godzin uzdrawiaj膮cego transu Jedi. Oczy go piek艂y. Gdyby tak zamkn膮膰 je na kilka chwil...
Nagle zobaczy艂 b艂ysk na korytarzu. Pocz膮tek halucynacji?
- Luke? - Us艂ysza艂 g艂os Lei. - Luke! Nie do wiary... Zerwa艂 si臋 z pok艂adu.
- Tutaj! - Gard艂o pali艂o go niemi艂osiernie.
Promie艅 kieszonkowej latarki omi贸t艂 mostek kr膮偶ownika. Za nim pokaza艂o si臋 szczup艂e rami臋, a potem ca艂a posta膰 Lei, odziana w kombinezon, mask臋 do oddychania i buty z magnesami. Za ni膮 nadbiegli Han i Chewie. W膮t艂e 艣wiate艂ko milsze by艂o Luke'owi ni偶 tysi膮c s艂o艅c.
- Jak dosta艂a艣 si臋 na pok艂ad?
- Zostawili otwarte zewn臋trzne 艣luzy. Wszyscy odlecieli. Poza tob膮 nie ma nikogo na ca艂ym statku.
- A gdzie jest... - zacz膮艂 Luke, ale nagle sam spostrzeg艂 Deva.
Ch艂opak le偶a艂 ca艂kiem blisko, zapl膮tany w swoje d艂ugie szaty. Klatka piersiowa unosi艂a si臋 z trudem. Wy艂adowanie zw臋gli艂o mu prawie ods艂oni臋te r臋ce i twarz. Oczy przypomina艂y czarne, puste jamy.
Obok niego wi艂o si臋 na pok艂adzie stworzenie wielko艣ci palca. Wymachiwa艂o rozpaczliwie kr贸ciutkimi odn贸偶ami. Cia艂o mia艂o p臋kate, wilgotne, by艂o ca艂e w czarno - zielone paski, kt贸re zbiega艂y si臋 na ostrzejszym ko艅cu. Leia rozdepta艂a je z obrzydzeniem.
- Dzi臋ki - wyszepta艂 Luke.
- Ju偶 spokojnie, dzieciaku. - Han przykl膮k艂 obok i uj膮艂 Luke'a pod rami臋.
- We藕cie te偶 Deva.
- 呕artujesz chyba... Leia!
Dziewczyna ju偶 pr贸bowa艂a podnie艣膰 ch艂opca. Chewie odsun膮艂 j膮 i wzi膮艂 na r臋ce Deva jak dziecko.
- Idziemy - rozkaza艂 Han.
Gdy wr贸cili bezpiecznie na pok艂ad „Soko艂a", Leia przykl臋k艂a przy koi Luke'a i po艂o偶y艂a mu g艂ow臋 na ramieniu. Przyj膮艂 ten dar, ofiar臋 jej si艂 偶yciowych. Sk膮pa艂 si臋 w podarowanej mu uzdrawiaj膮cej energii, kt贸ra by艂a czysta, ciep艂a i znajoma. Gard艂o przestawa艂o bole膰, m贸g艂 oddycha膰 spokojnie, bez kaszlu.
Gdzie u licha z艂apa艂 te paskudne paso偶yty?
- Odpoczn臋 p贸藕niej - powiedzia艂, siadaj膮c. - Tak naprawd臋 odpoczn臋.
- Kiepski pomys艂 - mrukn臋艂a Leia - ale faktycznie nie ma czasu do stracenia. Musimy zaj膮膰 si臋 „Dominatorem". Pewnie w wielkim po艣piechu 艂ataj膮 teraz okr臋t.
- A co si臋 z nim sta艂o? - Luke a偶 zatrz膮s艂 si臋 na my艣l o Thanasie. Czy偶by skaza艂 imperialnego oficera na niewol臋?
- Kr膮偶ownik zn贸w straci艂 boczny ci膮g. Nie mo偶e sterowa膰. Na dodatek z Bakury dochodz膮 sygna艂y, 偶e wybuch艂a tam rewolucja.
Luke stan膮艂 na nogi. Prawa wci膮偶 bola艂a, ale ju偶 nie tak bardzo.
- Jestem gotowy - powiedzia艂, musia艂 jednak wesprze膰 si臋 na ramieniu Lei. Powolnym krokiem dotarli do kabiny pilota i Leia pomog艂a bratu usi膮艣膰 w fotelu.
- Cze艣膰, m艂ody - przywita艂 go Han. - Wygl膮dasz ca艂kiem dobrze jak na umarlaka. - Chewbacca popar艂 go rykiem.
Luke spr贸bowa艂 odchrz膮kn膮膰.
- Dzi臋ki. - Wskaza艂 na radio nadprzestrzenne. - Czy by艂o co艣 na temat Gaerieli Captison?
- Mo偶e - odpar艂 Han. - Jaka艣 grupa twierdzi, 偶e aresztowa艂a Wileka Nereusa. Zabarykadowali si臋 w imperialnych biurach w kompleksie Bakur.
- Zdawa艂o si臋, 偶e „Dominator" przemyka pod „Soko艂em", cho膰 w rzeczywisto艣ci by艂o odwrotnie, to frachtowiec manewrowa艂.
- Gdy byli艣my na pok艂adzie kr膮偶ownika obcych, Threepio podkr臋ci艂 do maksimum kondensatory. Chyba mo偶emy ju偶 potraktowa膰 Thanasa tak, jak na to zas艂uguje. Potem b臋dziemy si臋 martwi膰 o Nereusa.
- Spokojnie... - wtr膮ci艂a si臋 Leia.
- Poczekaj - powiedzia艂 nieco g艂o艣niej Luke.
Na miejscu komandora Thanasa nakaza艂by zniszczy膰 kr膮偶ownik, byle tylko nie dosta艂 si臋 w r臋ce Sojuszu. Nigdzie nie by艂o wida膰 nawet pojedynczego my艣liwca TIE. Pewnie rozproszy艂y si臋 w obawie przed skutkami ewentualnej fali uderzeniowej. Eksplozja kr膮偶ownika klasy Carrack to nie byle co. Jakby dla potwierdzenia domys艂贸w Luke'a be艂kotliwy g艂os na imperialnej fali oznajmi艂, 偶e generatory tarcz na „Dominatorze" ostatecznie odm贸wi艂y pos艂usze艅stwa. Wcale nie. To on je wy艂膮czy艂, odgad艂 Skywalker.
- Tu go mamy! - Han zawr贸ci艂 „Soko艂a", by zada膰 kr膮偶ownikowi ostateczny cios.
- Poczekaj! - powt贸rzy艂 Luke. - Potrzebny nam ten statek. Przyda si臋, nawet uszkodzony. Niecodziennie trafia si臋 taka gratka. - Pochyli艂 si臋 do mikrofonu. - Do wszystkich. M贸wi komandor Skywalker. Niezw艂ocznie przerwa膰 ogie艅. Oczekuj臋 potwierdzenia na tym kanale.
- Co? - spyta艂 Han.
Trzej m艂odsi piloci te偶 zaprotestowali.
Luke powt贸rzy艂 rozkaz, potem raz jeszcze spr贸bowa艂 si臋gn膮膰 komandora Thanasa my艣l膮. Nie uda艂o si臋. Wprawdzie pozby艂 si臋 paso偶yt贸w, ale wci膮偶 by艂 zbyt wyczerpany. Je艣li Thanas zdecyduje zniszczy膰 „Dominatora", Luke'owi nie pozostanie nic innego, jak tylko przygl膮da膰 si臋 zag艂adzie kr膮偶ownika.
Chyba 偶e...
Luke uspokoi艂 pole Mocy. Pok贸j... to wci膮偶 jeszcze mo偶liwe...
To by艂a ostatnia szansa Thanasa.
Komandor Pter Thanas drgn膮艂, us艂yszawszy rozkaz Skywalkera. Podczas tej bitwy co艣 si臋 w nim obudzi艂o, co艣 cennego schowanego g艂臋boko ca艂e lata temu, jeszcze na Alzoc III.
Nereus nie waha艂by si臋 odes艂a膰 go tam ponownie. Thanas spojrza艂 na d藕wigni臋 opatrzon膮 czerwon膮 naklejk膮. Napis g艂osi艂: AUTODESTRUKCJA. Druga, identyczna, znajdowa艂a si臋 w po艂owie szeroko艣ci mostka. Poci膮gni臋te r贸wnocze艣nie, spowodowa艂yby eksplozj臋 g艂贸wnego generatora kr膮偶ownika, rozpylaj膮c jednostk臋 na atomy i zamieniaj膮c na proch wszystko, co znajdowa艂o si臋 w pobli偶u.
Kariera komandora dobieg艂a ko艅ca.
Odwr贸ci艂 si臋 do swojego adiutanta, do obrzydliwo艣ci ambitnego i przestrzegaj膮cego regulaminu pi臋cioletniego ochotnika.
- Opu艣ci膰 statek - rozkaza艂. - Wszyscy. Cz艂onkowie za艂ogi zd膮偶膮 zapewne uciec do艣膰 daleko, by
ocale膰, ale on nie mia艂 wyboru. W s艂u偶bie Imperium takie wybory by艂y normalne, podobnie jak i to, 偶e detonatory pozbawione by艂y op贸藕niaczy. Eksplozja nast膮pi zaraz po przesuni臋ciu d藕wigni.
Adiutant przest臋powa艂 z nogi na nog臋, oczekuj膮c rozkaz贸w.
Thanas spojrza艂 na jego nieskazitelnie czyste, czarne buty l艣ni膮ce tak samo jak pok艂ad.
Kiedy艣, na Alzoc III, dosta艂 od prze艂o偶onego rozkaz, kt贸rego nie wykona艂. A teraz ma po艣wi臋ci膰 si臋 dla Imperium. Imperium, kt贸re by艂o oboj臋tne na losy swych podw艂adnych... A wszystko w imi臋 nie 偶yj膮cego ju偶 Imperatora.
M贸g艂 te偶 odm贸wi膰 pos艂usze艅stwa. Przyzna膰 si臋 wreszcie, 偶e zmarnowa艂 偶ycie.
Przypomnia艂 sobie ostatnie rozkazy Nereusa przed odlotem. Wyprostowa艂 si臋 i rozejrza艂. Obecna na mostku za艂oga wpatrywa艂a si臋 w dow贸dc臋, wyra藕nie oczekuj膮c po nim owego ostatniego, heroicznego czynu.
- 艁膮czno艣膰 - warkn膮艂. - Po艂膮czy膰 mnie z komandorem Skywalkerem, gdziekolwiek jest.
- Na linii, komandorze.
Pter Thanas stan膮艂 przed modu艂em 艂膮czno艣ci i po艂o偶y艂 d艂o艅 na kolbie blastera, na wypadek gdyby kto艣 z za艂ogi chcia艂 mu si臋 sprzeciwi膰.
- Komandorze Skywalker... - Do diab艂a z tym wszystkim! - pomy艣la艂. - Musz臋 przed czym艣 pana ostrzec. Jest pan zagro偶eniem dla wszystkich ludzi, z kt贸rymi si臋 pan styka. Nereus rozkaza艂 mi, bym si臋 upewni艂, 偶e nie wr贸ci pan na Bakur臋. Stwierdzi艂, 偶e nosi pan w sobie zarazki mog膮ce wywo艂a膰 epidemi臋.
- Ju偶 si臋 tym zaj膮艂em - odpar艂 Skywalker. - Nie zd膮偶y艂y si臋 rozprzestrzeni膰. Ostatecznie jestem Jedi.
Mo偶na by艂o tego oczekiwa膰. Niemniej g艂os m艂odzie艅ca zdradza艂 spore wyczerpanie.
- To prawda? Czy tylko pan tak twierdzi?
- Przebywam na pok艂adzie „Soko艂a" w otoczeniu moich najbli偶szych przyjaci贸艂. W razie jakichkolwiek w膮tpliwo艣ci na pewno bym ich nie nara偶a艂.
Thanas rozejrza艂 si臋 po mostku.
- Dobrze zatem. Je艣li poddam „Dominatora"...
K膮tem oka dostrzeg艂 jakie艣 poruszenie. Kto艣 z za艂ogi podskoczy艂, s艂ysz膮c te s艂owa i si臋gn膮艂 po bro艅. Thanas zd膮偶y艂 go og艂uszy膰. Bezpiecznik Imperium, zamaskowany na pok艂adzie. Ot tak, na wszelki wypadek...
- Komandorze Thanas? Jest pan tam?
- Drobne k艂opoty. Je艣li poddam „Dominatora", czy zagwarantuje pan wolno艣膰 mojej za艂odze i wszystkim tym, kt贸rzy walczyli pod moimi rozkazami?
- Tak - odpar艂 nieco chrapliwie Jedi. - Wszyscy zostan膮 odes艂ani do punktu tranzytowego na neutralnym gruncie, sk膮d b臋d膮 mogli wr贸ci膰 do dom贸w... Chyba 偶e kto艣 zdecyduje inaczej. Musi pan zostawi膰 im mo偶liwo艣膰 wyboru.
- Tego uczyni膰 nie mog臋.
- Ja si臋 tym zajm臋.
Thanas wspar艂 si臋 na barierce biegn膮cej wzd艂u偶 艣ciany. Kim偶e si臋 sta艂, 偶e oddaje w艂asno艣膰 Imperium w cudze r臋ce i jeszcze chce ocali膰 za艂og臋? Czy to zdrada?
A czy zdrad膮 jest pr贸ba sp艂acenia chocia偶 cz臋艣ci d艂ugu, kt贸ry i tak b臋dzie ci膮偶y艂 na nim, nawet po jego 艣mierci? D艂ugu zaci膮gni臋tego wobec niewolnik贸w w kopalniach na Alzoc III?
- Zgoda.. Oddaj臋 si臋 do dyspozycji Sojuszu. Skywalker westchn膮艂 ci臋偶ko.
- Przejmuj臋 pa艅ski statek. Tymczasowo internuj臋 te偶 pana. Prosz臋 przenie艣膰 si臋 na pok艂ad mojej... - zawaha艂 si臋 przez sekund臋 - ...jednostki flagowej. Prosz臋 wzi膮膰 ze sob膮 lekarza. Dopilnuj臋, by nie spotka艂y go 偶adne sankcje.
- Jest pan chory?
- Ju偶 panu powiedzia艂em, 偶e sam skutecznie zaj膮艂em si臋 moj膮 dolegliwo艣ci膮. Mam ci臋偶ko rannego na pok艂adzie. Mo偶e szybka pomoc zdo艂a go uratowa膰.
- Och! - Thanas domy艣li艂 si臋, kim jest 贸w ranny. - Czy to Sibwarra?
- No... Tak.
- Za wiele pan 偶膮da.
Kim偶e jest Skywalker, by wybacza膰 nawet takim wrogom? Komandor zrobi艂 kilka krok贸w na mostku. Wko艂o bucza艂y tablice przyrz膮d贸w.
- Dobrze, wy艣l臋 pomoc medyczn膮, ale chc臋, by Sibwarra stan膮艂 przed s膮dem, imperialnym lub waszym, mniejsza o to, byle by艂 to s膮d ludzki. Zaraz zobacz臋, kim dysponuj臋.
- Przy艣l臋 na „Dominatora" niezb臋dn膮 obsad臋.
- Ale dobrze radz臋, by zjawi艂 si臋 pan tu bez broni - Han wtr膮ci艂 si臋 do rozmowy. - I w kapsule ratunkowej. Tylko wyj膮tkowo godz臋 si臋, by wszed艂 pan na pok艂ad mojego statku.
- Rozumiem... generale. G艂o艣nik umilk艂.
Thanas wci膮gn膮艂 g艂臋boko powietrze. Nie mia艂 poj臋cia, co si臋 stanie dalej, ale przynajmniej nie wci膮ga艂 za艂ogi w 偶adn膮 awantur臋. Sam stawi czo艂o ewentualnej zem艣cie rebeliant贸w, gro藕bie zarazy i tak dalej. No, prawie sam.
- Za艂oga mostku, do statk贸w ratunkowych! Zostawi膰 tylko jedn膮 dwuosobow膮 kapsu艂臋.
- Tak jest, komandorze! - Jeden z oficer贸w wypr臋偶y艂 si臋 na baczno艣膰 i pobieg艂 wykonywa膰 rozkazy.
- Niech kto艣 go wyniesie. - Thanas wskaza艂 na le偶膮cego bezw艂adnie agenta s艂u偶b bezpiecze艅stwa. - We藕cie go ze sob膮. Kapitanie Jamer, przejmuje pan dowodzenie.
- Tak jest, komandorze! - Kr臋py m臋偶czyzna od艂膮czy艂 od ostatniej grupy opuszczaj膮cej mostek.
Thanas potar艂 podbr贸dek i po艂膮czy艂 si臋 z dzia艂em medycznym. Mo偶e Skywalker da艂 sobie ze wszystkim rad臋, ale komandor nie b臋dzie czu艂 si臋 bezpieczny w jego obecno艣ci, dop贸ki jaki艣 godny zaufania lekarz nie potwierdzi s艂贸w m艂odzie艅ca.
Luke obejrza艂 si臋 na Hana, kt贸ry sterowa艂 „Soko艂em" w kierunku niewielkiego, okr膮g艂ego obiektu. Czujniki potwierdzi艂y obecno艣膰 dw贸ch os贸b wewn膮trz kapsu艂y.
- Pewien jeste艣, 偶e chcesz go mie膰 na pok艂adzie? Luke westchn膮艂, zm臋czony ca艂膮 sytuacj膮.
- Tak. Nast臋pne pytanie?
- Dlaczego?
- Wszyscy mamy ju偶 dosy膰. To jedyne miejsce, gdzie mo偶emy go umie艣ci膰. Musimy jak najszybciej sprawdzi膰 plotki dobiegaj膮ce z Salis D'aar.
- Nawet nieuzbrojony, nie b臋dzie szw臋da艂 mi si臋 po statku - Han by艂 wyra藕nie niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Przykujemy go do Chewie'ego... nie, do Threepio i zamkniemy ich w luku 艂adunkowym. Threepio b臋dzie bawi艂 go rozmow膮.
- Starczy za kilka lat katorgi - u艣miechn膮艂 si臋 Luke.
- Biedny Thanas - przytakn臋艂a Leia.
Chewbacca zaj膮艂 si臋 r臋czn膮 obs艂ug膮 艣luzy. Kilka chwil p贸藕niej wszyscy czekali ju偶 przed g艂贸wnym wej艣ciem. Komandor Thanas pojawi艂 si臋 z r臋kami w g贸rze.
- Jestem nie uzbrojony - powiedzia艂. - Prosz臋 mnie sprawdzi膰.
Leia przesun臋艂a wzd艂u偶 wypr臋偶onej sylwetki czujnikiem uzbrojenia.
- Na to wygl膮da - stwierdzi艂a.
Tymczasem niewysoki lekarz, kt贸rzy przyby艂 wraz z Thanasem, skierowa艂 zestaw czujnik贸w medycznych na Luke'a, kt贸ry cierpliwie zni贸s艂 te zabiegi. Wiedzia艂, o co chodzi, i podziwia艂 wyb贸r, jakiego dokona艂 Thanas. Medyk by艂 uosobieniem niewinno艣ci i pogody ducha.
- Co jest w tych pojemnikach? - spyta艂a ostro Leia.
- Wyposa偶enie medyczne. Zestaw do leczenia oparze艅. Komandor Skywalker prosi艂 o...
- T臋dy - Luke ruszy艂 korytarzem. Medyk schowa艂 czujnik do kieszeni.
- Skywalker jest czysty, komandorze. Znalaz艂em kilka nad偶erek w oskrzelu. Ale to czysto mechaniczne obra偶enia, 偶adnej infekcji.
Luke pewien by艂 w艂asnego rozpoznania, ale mi艂o by艂o us艂ysze膰 opini臋 fachowca.
3PO siedzia艂 przed ekranem holo. Za nim, na w膮skiej pryczy, le偶a艂 Dev. Android wsta艂.
- Witam pan贸w - zacz膮艂 serdecznie. - Jestem...
- Cicho - szepn臋艂a Leia. - We藕 kajdanki i przykuj si臋 do komandora Thanasa. Odprowadzisz go potem do luku 艂adunkowego. B臋dziesz go pilnowa艂, dop贸ki si臋 nie odezwiemy. Kajdanki sprawnie znalaz艂y si臋 na wskazanym miejscu.
- Dobrze, Wasza Wysoko艣膰. Prosz臋 ze mn膮, komandorze. Jestem See-Threepio, android protokolarny...
Luke zaprowadzi艂 lekarza do Deva i ostro偶nie odchyli艂 prze艣cierad艂o zakrywaj膮ce jego z艂o偶one r臋ce.
- Jest w uzdrawiaj膮cym transie Jedi - powiedzia艂. - Nie czuje b贸lu. Chwilowo. Mo偶e pan co艣 dla niego zrobi膰?
- Spr贸buj臋 - mrukn膮艂 lekarz. - Jednak szczerze m贸wi膮c, ju偶 nie raz spotka艂em si臋 z takimi obra偶eniami. Do tego dochodzi jeszcze szok po przyj臋ciu wy艂adowania... - Przesun膮艂 czujnikiem nad piersi膮 Deva i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮. - Nic tu po mnie. Mo偶e wytrzyma jeszcze dzie艅, o ile b臋dzie mia艂 szcz臋艣cie... Chocia偶, jakie to szcz臋艣cie. Je艣li odzyska przytomno艣膰, b臋dzie cierpia艂. Obra偶enia wewn臋trzne... W zasadzie nie wiadomo, jakim cudem jeszcze 偶yje.
- Prosz臋 spr贸bowa膰. To ju偶 nie jest ten sam cz艂owiek, kt贸rego znali艣my z transmisji.
Poza tym Dev by艂 tak wra偶liwy na Moc. Musi prze偶y膰.
- Hmm - mrukn膮艂 medyk bez entuzjazmu, ale si臋gn膮艂 po pojemniki.
Luke sam ledwo m贸g艂 si臋 rusza膰. Uda艂o mu si臋 jednak doku艣tyka膰 do kabiny pilota.
- Zapraszaj膮 nas na d贸艂 - powiedzia艂 Han. - Odezwa艂a si臋 pewna starsza pani imieniem Eppie Belden. Twierdzi, 偶e ci臋 zna. Jest w kompleksie Bakur, razem z twoj膮 przyjaci贸艂k膮, Gaeriel膮. Domy艣lam si臋, 偶e chc膮 nam podrzuci膰 pewne cuchn膮ce jajeczko.
- Gubernatora Nereusa? - spyta艂a Leia.
- Na to wygl膮da.
Ostatni raz widzia艂 Gaeri, gdy R2 wywleka艂 j膮 z kantyny. Nagle przypomnia艂 sobie razem zjedzony posi艂ek. Ale wygl膮da艂o na to, 偶e dziewczynie nic nie jest. I Eppie wyzdrowia艂a... Jak uda艂o im si臋 obezw艂adni膰 Nereusa?
- Czy mo偶esz wyl膮dowa膰 „Soko艂em" na dachu?
- Gdyby zaistnia艂a taka potrzeba, wyl膮dowa艂by nawet na kostce lodu - roze艣mia艂a si臋 Leia.
Luke rozejrza艂 si臋 po kabinie, licz膮c obecnych.
- Rozumiem, 偶e wezwa艂e艣 ju偶 posi艂ki?
- Rozkaza艂em nowej za艂odze „Dominatora", by mia艂a na
oku imperialne koszary w stolicy. Gdyby wydarzy艂o si臋 co艣 nieprzewidzianego maj膮 strzela膰. Potrwa chwil臋, zanim b臋d膮 gotowi, maszyny typu B holuj膮 ich w艂a艣nie na pozycj臋. Na wszelki wypadek wzi膮艂em te偶 dwa my艣liwce typu X w charakterze eskorty.
- Dobra robota, Han.
Luke te偶 potwierdzi艂 sw膮 reputacj臋 jako Jedi. Je艣li pozostanie nadal w takiej formie, Imperium b臋dzie musia艂o mie膰 si臋 na baczno艣ci. Mina gubernatora Nereusa, gdy ujrzy Skywalkera wysiadaj膮cego z „Soko艂a", warta b臋dzie ka偶de pieni膮dze.
- Ta twoja starsza pani powiedzia艂a, 偶e spotka si臋 z nami na dachu. Zobaczymy.
- Id臋 si臋 po艂o偶y膰 - powiedzia艂 Luke i odkaszln膮艂, chyba po raz ostatni. - Obud藕cie mnie tu偶 przed l膮dowaniem.
„Tysi膮cletni Sok贸艂" przebi艂 poszarpan膮 pokryw臋 chmur nad Salis D'aar. Miasto spowite by艂o dymami, czarny pi贸ropusz si臋ga艂 zachodniej rzeki. Zwolnili ju偶 wystarczaj膮co i Han przeszed艂 na r臋czne sterowanie. Zerkaj膮c mi臋dzy g艂owami Hana i Chewie'ego, Luke dojrza艂 grupk臋 ludzi skupion膮 za barykad膮 na dachu kompleksu. W艣r贸d nich b艂ysn膮艂 znajomy kszta艂t.
- Artoo! - krzykn膮艂.
Niebieska sp贸dnica umykaj膮ca z l膮dowiska oznacza艂a, rzecz jasna, Gaeriel臋. W pobli偶u sta艂 te偶 premier oraz Wilek Nereus. Bez kajdanek i wci膮偶 arogancki, w imperialnym mundurze ze wszystkimi baretkami.
- Nie robi wra偶enia wi臋藕nia - mrukn臋艂a Leia, wskazuj膮c przez iluminator. - Za艂o偶臋 si臋, 偶e gubernator nie podda koszar. Je艣li zechce, b臋dzie m贸g艂 si臋 tam broni膰 d艂ugie tygodnie.
Han si臋gn膮艂 do kontrolek uzbrojenia.
- Ani mi si臋 wa偶. - Leia potrz膮sn臋艂a g艂ow膮. - 艁owy si臋 sko艅czy艂y, teraz znowu pora na dyplomacj臋.
- Poza tym mamy komandora Thanasa - powiedzia艂 Luke. - On mo偶e podda膰 garnizon.
„Sok贸艂" usiad艂 z pomrukiem silnik贸w i lekko dobi艂 amortyzatorami podwozia.
- Zw艂aszcza, gdy ty go o to poprosisz - odci臋艂a si臋 Leia. - Jak si臋 czujesz? Czy m贸g艂by艣...
- Lepiej nie. Teraz wasza pora.
- S艂usznie - skrzywi艂a si臋 dziewczyna. - Mia艂am ju偶 do czynienia z ruchem oporu i wiem, jak rzecz si臋 sko艅czy, je艣li czego艣 zaniedbamy.
Han zerwa艂 si臋 z miejsca i polu藕ni艂 blaster w kaburze.
- Dobra, z艂ocisty - zawo艂a艂 do mikrofonu. - Przyprowad藕 Thanasa na ramp臋.
Luke wsta艂 o wiele wolniej. Leia ujrza艂a przez chwil臋 jego dwa oblicza: jeden obraz przedstawia艂 silnego i zwyci臋skiego zawadiak臋 i to by艂 portret, kt贸ry Luke usi艂owa艂 narzuci膰 innym. Drugi za艣 przedstawia艂 cz艂owieka zm臋czonego, cierpi膮cego i zaniepokojonego. By艂 na tyle wyczerpany, by pope艂nia膰 b艂臋dy.
- Chcesz zosta膰 na pok艂adzie, a偶 wszystko si臋 wyja艣ni? - spyta艂a.
- Tak... jasne. - Luke podrapa艂 si臋 po karku. - Nereus jest pewny, 偶e mnie zabi艂.
Odsun膮艂 si臋 od w艂azu i przyczai艂 z mieczem w d艂oni pod 艣cian膮. Do艣膰 blisko, by s艂ysze膰 wszystko, samemu nie b臋d膮c widzianym.
- Uwa偶aj na siebie, Leia.
Zza zakr臋tu korytarza wychyn膮艂 3PO maszeruj膮cy r贸wno z komandorem Thanasem.
- Wasz android zna wiele 艣wietnych opowie艣ci - powiedzia艂 komandor oficjalnym tonem. - Chocia偶 wci膮偶 utrzymuje, 偶e kiepski z niego gaw臋dziarz.
- Zacz臋li艣my edukacj臋 wi臋藕nia, Threepio? Komandor Thanas otrzyma艂 zapewne ca艂kiem spor膮 dawk臋 rebelianckiej propagandy.
G艂贸wny w艂az otworzy艂 si臋 z sykiem. Leia zesz艂a po rampie, aby przywita膰 oczekuj膮cych: Captison na czele, zaraz za nim gubernator, obie panie... i R2. Leia obejrza艂a si臋. Han nie zdejmowa艂 d艂oni z kabury. 3PO wyszed艂, wci膮偶 skuty z Thanasem, Chewie zamyka艂 poch贸d z kusz膮 w 艂apach. W powietrzu unosi艂a si臋 nieprzyjemna wo艅 spalenizny.
- Artoo! - krzykn膮艂 3PO. - Nie masz poj臋cia, przez co przeszed艂em...
- Daruj sobie - warkn膮艂 Han.
Komandor Thanas zignorowa艂 sw膮 blaszan膮 eskort臋 i zszed艂 na dach niepewnie, niczym cz艂owiek oczekuj膮cy brutalnej napa艣ci. Wyprzedzi艂 Lei臋 u st贸p rampy i nim ktokolwiek zdo艂a艂 go rozku膰, znalaz艂 si臋 w centrum powszechnej uwagi.
- Nie s膮dz臋, by oczekiwa艂 pan gratulacji. - Gubernator zbli偶y艂 si臋 do niego z r臋kami za艂o偶onymi z ty艂u i zako艂ysa艂 si臋 na pi臋tach. - Jeszcze kilka lat temu, kiedy ja dowodzi艂em kr膮偶ownikiem, komandor poddaj膮cy statek wrogowi zosta艂by po prostu ustawiony pod najbli偶sz膮 艣cian膮 i rozstrzelany.
Leia wysun臋艂a si臋 do przodu.
- Wzi臋li艣my go ze sob膮, aby udowodni膰, 偶e jest naszym je艅cem. Nie twoim, gubernatorze. Jest nasz. Podobnie jak ty.
- Ciekaw jestem, jak niby zamierzacie nas pojma膰.
- Stracili艣cie wszystkie jednostki kosmiczne. Poddaj garnizon, a natychmiast pu艣cimy wolno i ciebie, i twoich ludzi.
Patrol my艣liwc贸w typy X przemkn膮艂 po zasnutym dymami niebie nad miastem.
Gubernator u艣miechn膮艂 si臋 艂agodnie do Lei.
- Zapomnia艂a pani chyba, 偶e wci膮偶 dysponuj臋 trzema tysi膮cami 偶o艂nierzy. Co wi臋cej, ocala艂e za艂ogi l膮duj膮 w艂a艣nie na Bakurze. Warn podda艂 si臋 tylko jeden statek. To wszystko.
- Przesun臋li艣my „Dominatora" na now膮 orbit臋, gubernatorze. - Leia zerkn臋艂a z wdzi臋czno艣ci膮 na Hana. - Jest got贸w do ostrzelania koszar w Salis D'aar. Wiem, 偶e nie zaprojektowano go do ra偶enia cel贸w naziemnych, ale i tak zdo艂a wyrz膮dzi膰 spore zniszczenia. Nawet gdyby艣my ci臋 wypu艣cili, nie zdo艂asz utrzyma膰 w艂adzy na Bakurze wbrew woli jej mieszka艅c贸w.
- Nie? Zwykle Imperium dawa艂o sobie z tym rad臋. W innych cz臋艣ciach galaktyki to dzia艂a. - Nereus pokaza艂 wreszcie d艂onie. By艂y puste. Widocznie blaster Hana wyprowadza艂 go z r贸wnowagi bardziej, ni偶 mo偶na by s膮dzi膰.
Gaeriela wsun臋艂a si臋 mi臋dzy Hana i gubernatora i stan臋艂a dok艂adnie na linii ognia. Leia nie ogl膮da艂a jej jeszcze nastawionej tak bojowo. Szal zawi膮za艂a wok贸艂 talii, pod pach膮 trzyma艂a odbezpieczony blaster. Leia wreszcie zrozumia艂a, co Luke w niej widzia艂.
- Gubernatorze - powiedzia艂a Gaeriela. - Je艣li to ju偶 wszystko, co dla nas przygotowa艂e艣, to pora na m贸j skromny gest. Sk艂adam rezygnacj臋 z imperialnych urz臋d贸w.
Nereus przycisn膮艂 d艂onie do lampas贸w spodni.
- Nie mo偶esz. Nale偶ysz do Imperium.
- Nie s膮dz臋, Wasza Ekscelencjo - odpar艂a spokojnie, ale Leia spostrzeg艂a, 偶e dziewczyna jest bliska p艂aczu. Je艣li z powodu Luke'a, to czeka艂a j膮 niespodzianka.
- Ksi臋偶niczko, prosz臋 przyj膮膰 moje gratulacje z okazji zwyci臋stwa.
Nagle Gaeriela poblad艂a i Leia obr贸ci艂a si臋 na pi臋cie, 偶eby zobaczy膰, co tak poruszy艂o pani膮 senator.
Na rampie „Soko艂a" sta艂 Luke. W d艂oni trzyma艂 wy艂膮czony miecz. W cieniu wn臋trza statku przypomina艂 szare widmo, u艣miecha艂 si臋 jednak; musia艂o to mie膰 co艣 wsp贸lnego z wytrzeszczonymi oczami i otwartymi ustami Gaerieli. Stoj膮ca obok Lei staruszka a偶 poja艣nia艂a.
- Cze艣膰, Jedi!
Cokolwiek chcia艂 powiedzie膰 Wilek Nereus, nie utrwali艂o si臋 to dla potomno艣ci, gubernatora bowiem ca艂kowicie zatka艂o.
- Nie! - wrzasn膮艂 w ko艅cu. - Ciebie nie ma! Wracaj na pok艂ad! Pozara偶asz wszystkich! Nie masz poj臋cia...
Gubernator odwr贸ci艂 si臋 do Gaerieli i ze zdumiewaj膮c膮 szybko艣ci膮 wyszarpn膮艂 jej blaster.
Luke opad艂 na kolano, Han si臋gn膮艂 po bro艅, ale Nereus by艂 szybszy. Wystrzeli艂 dwukrotnie. Jeden 艂adunek zrykoszetowa艂 po burcie „Soko艂a", drugi by艂 celny, ale Luke odparowa艂 go kling膮 miecza. Pocisk odbi艂 si臋 pod idealnie prostym k膮tem i wr贸ci艂 do punktu wyj艣cia.
Wilek Nereus upad艂 z oczami zachodz膮cymi mg艂膮. Luke tak偶e straci艂 r贸wnowag臋. Gaeriela westchn臋艂a przera偶ona Leia zamar艂a. Wstawaj, Luke!
R2 potoczy艂 si臋 z maksymaln膮 szybko艣ci膮 ku rampie, popiskuj膮c przy tym i pogwizduj膮c. Luke podni贸s艂 si臋 powoli. Miecz trzyma艂 wci膮偶 przed sob膮, dziwny d藕wi臋k wydawany przez bro艅 ni贸s艂 si臋 po l膮dowisku, t艂umi膮c mocne bicie serc obecnych. Pokiwa艂 ma艂emu androidowi. Han, z blasterem w d艂oni, pochyli艂 si臋 nad gubernatorem, ale Nereus ju偶 si臋 nie poruszy艂.
Leia obesz艂a cia艂o, by podej艣膰 do premiera. Captison przyszed艂 ju偶 do siebie.
- Panie premierze - powiedzia艂a - od tej chwili Bakura odzyskuje niepodleg艂o艣膰. Je艣li jej mieszka艅cy postanowi膮 pozosta膰 przy Imperium... - skin臋艂a w kierunku komandora Thanasa - w贸wczas wycofamy si臋 i damy wam pe艂n膮 swobod臋 ruch贸w. Komandor Thanas mo偶e zaj膮膰 si臋 obron膮 przed Ssi-ruukami, gdyby wr贸cili przed wyznaczeniem przez Imperium nowego gubernatora. Mo偶ecie zaryzykowa膰 samotn膮 obron臋. Je艣li jednak wybierzecie Sojusz, w贸wczas mo偶emy niezw艂ocznie zawrze膰 odpowiednie porozumienia dotycz膮ce trwa艂ego sojuszu. Captison zasalutowa艂 Lei, potem Luke'owi.
- Wasza Wysoko艣膰, komandorze, dzi臋kujemy. Jednak nie s膮dz臋, by garnizon podda艂 si臋 tak 艂atwo.
Luke zszed艂 na dach. Leia mia艂a nadziej臋, 偶e nikt nie spostrzeg艂, 偶e za powolnym krokiem nie kryje si臋 poczucie godno艣ci, tylko zwyk艂e przem臋czenie.
- Przyj臋li艣my kapitulacj臋 komandora Thanasa. A to oznacza poddanie zar贸wno „Dominatora", jak i si艂 naziemnych, czyli ca艂ego garnizonu.
Leia wstrzyma艂a oddech, czekaj膮c na protest Thanasa, ale ten nic nie powiedzia艂. Szczup艂y oficer zmarszczy艂 tylko brwi. Czy sam postanowi艂 milcze膰, czy te偶 Luke go do tego sk艂oni艂?
- Komandorze, zwalniam pana z aresztu. Je艣li obywatele Bakury za偶ycz膮 sobie, aby imperialne oddzia艂y opu艣ci艂y planet臋, pokieruje pan operacj膮 wycofania si艂.
Thanas skin膮艂 g艂ow膮 i uni贸s艂 r臋k臋, nadal przykut膮 do nadgarstka 3PO.
- Zwolnij go, Threepio.
Android otworzy艂 kajdanki stosownym chipem. Luke podszed艂 i spojrza艂 Thanasowi w oczy.
- Prosz臋 zaj膮膰 si臋 swoimi lud藕mi, komandorze. Nowa za艂oga „Dominatora" czeka na pana rozkazy.
Thanas otworzy艂 usta, jakby chcia艂 co艣 powiedzie膰, ale widocznie si臋 rozmy艣li艂. Patrol policji municypalnej zjawi艂 si臋 z noszami antigrav i pospieszy艂 ku zw艂okom gubernatora.
Komandor Thanas obr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i ponownie przybra艂 wojskow膮 postaw臋.
- Do szeregu! - warkn膮艂 na eskort臋 Nereusa. - Od - maszerowa膰!
Stra偶nicy pos艂usznie pod膮偶yli za nim do najbli偶szej windy.
- Zamierzasz mu zaufa膰? - wyszepta艂a Leia do Luke'a. - Czy wiesz, co robisz?
- Spokojnie. - Luke te偶 odprowadza艂 komandora spojrzeniem. - Nie zapominaj, 偶e „Dominator", cho膰 ma uszkodzony nap臋d i par臋 innych rzeczy, to wci膮偶 dysponuje olbrzymi膮 si艂膮 ognia. To po pierwsze. Po drugie za艣, mam pewne przeczucia.
- Wybaczcie... - Premier uni贸s艂 krzaczaste, siwe brwi. - Musz臋 przygotowa膰 publiczne wyst膮pienie. Mog臋 chyba wam zagwarantowa膰, 偶e po transmisji mieszka艅cy Bakury zgodz膮 si臋 przyst膮pi膰 do Sojuszu. Bior膮c pod uwag臋 to, co si臋 dzisiaj wydarzy艂o... Ale musz臋 ich spyta膰.
Leia te偶 by艂a niemal pewna, 偶e sprawa sko艅czy si臋 w艂a艣nie w ten, a nie w 偶aden inny spos贸b. Z ulg膮 stwierdzi艂a, 偶e Luke zasalutowa艂, nawet Han wykona艂 gest mog膮cy przy odrobinie dobrej woli kojarzy膰 si臋 z wojskowym pozdrowieniem. Captison odszed艂 do windy.
Czy wci膮偶 mnie obserwujesz, ojcze? Leia obejrza艂a si臋 przez rami臋, ale ujrza艂a i wyczuwa艂a jedynie zaniesione szaro艣ci膮 niebo. Oto duch Dartha Vadera dozna艂 jeszcze jednej pora偶ki.
Je艣li jednak Anakin Skywalker rzuci艂 okiem na scen臋 wydarze艅, to nawet dobrze si臋 sta艂o. Leia nie zamierza艂a si臋 tym wi臋cej martwi膰. Paradoksalnie, bitwa uspokoi艂a jej sko艂atane nerwy.
Gaeriela podprowadzi艂a starsz膮 pani膮 do Luke'a. To musi by膰 Eppie Belden - odgad艂a Leia.
- Dobra robota, m艂ody cz艂owieku. - Drobna staruszka uj臋艂a 艂okie膰 Luke'a, potem mocno u艣cisn臋艂a jego d艂o艅. - Dzi臋kuj臋. Gdyby Bakura mog艂a zrobi膰 kiedykolwiek co艣 dla ciebie, zawsze mo偶esz si臋 do nas zwr贸ci膰.
Gaeriela odwr贸ci艂a wzrok, w ko艅cu jednak spojrza艂a na m艂odzie艅ca. - 呕yjesz. Czy...
- Czy mogliby艣my porozmawia膰 p贸藕niej? M贸j przyjaciel le偶y chory... jest na pok艂adzie. Ci臋偶ko poparzony.
Zapomnij o Devie Sibwarrze - chcia艂a krzykn膮膰 Leia. - On ju偶 nie 偶yje. Wreszcie masz t臋 dziewczyn臋. Nie pozw贸l jej odej艣膰. Je艣li naprawd臋 jej pragniesz!
- Och! - Gaeri odst膮pi艂a o krok. - Poczekam.
Leia obejrza艂a si臋 za bratem i zmarszczy艂a brwi. By艂 ju偶 w po艂owie rampy. Szed艂 powoli, z nisko pochylon膮 g艂ow膮.
- Nigdy nie spotka艂am nikogo takiego, jak on, Wasza Wysoko艣膰 - powiedzia艂a Gaeri.
- I nigdy ju偶 nie spotkasz, je艣li zostawi ci臋 tutaj - mrukn臋艂a Leia. - Przepraszam. - I pobieg艂a za Luke'em.
ROZDZIA艁 21
Luke czeka艂 na ni膮 w 艣luzie.
- Jest wystarczaj膮co silny, by go uczy膰 - powiedzia艂. - I m艂ody. Musimy go uratowa膰.
- Zrobi臋, co b臋d臋 mog艂a. Ale, Luke...
Lekarz komandora Thanasa za艂o偶y艂 Devowi mask臋 i podawa艂 mu doustnie p艂yny. Obanda偶owa艂 te偶 wypalone oczy.
- Aplikuj臋 mu roztw贸r stabilizuj膮cy - powiedzia艂 z o偶ywieniem. - Pomo偶e lub nie. Tak czy inaczej, dosta艂 艣rodki u艣mierzaj膮ce b贸l.
Nagle Dev uni贸s艂 r臋k臋. Luke pochyli艂 si臋 i spr贸bowa艂 przywo艂a膰 na twarz pocieszaj膮cy u艣miech.
- Dev? To ja, Luke. Ch艂opak wyci膮gn膮艂 rurk臋 z ust.
- Poczekaj! - zawo艂a艂 lekarz.
G臋sta ciecz zacz臋艂a skapywa膰 na pok艂ad. S艂odkawa wo艅 przypomnia艂a Luke'owi kuracj臋, kt贸r膮 przechodzi艂 na lodowatej planecie Hoth. Medyk z艂apa艂 rurk臋 i zawiesi艂 j膮 na stela偶u.
- Nie pozw贸l mu m贸wi膰 zbyt d艂ugo, je艣li naprawd臋 chcesz go uratowa膰.
Luke przykl臋kn膮艂 przy koi.
- Dev, mo偶esz zacz膮膰 trening, nim jeszcze wyzdrowiejesz. Przynajmniej b臋dziesz mia艂 zaj臋cie.
- Och, Luke... - Ch艂opak u艣miechn膮艂 si臋 blado. - Nigdy nie b臋d臋 Jedi. Moja pami臋膰 ska偶ona jest licznymi bliznami. By艂em... - wci膮gn膮艂 g艂臋boko powietrze i zadr偶a艂 - ... kontrolowany, manipulowany... Za d艂ugo to trwa艂o. Dzi臋kuj臋, 偶e dajesz mi odej艣膰 w spokoju ducha.
Luke uj膮艂 poranion膮 d艂o艅 Deva.
- Protetycy Sojuszu to prawdziwi cudotw贸rcy. Zajm膮 si臋 tob膮 na Endorze.
- Protetycy? - Wida膰 by艂o, 偶e oblicze st臋偶a艂o mu pod banda偶ami. - To kojarzy mi si臋 z...
- Do艣膰! - zaprotestowa艂 lekarz, odsuwaj膮c Luke'a i montuj膮c z powrotem ca艂e urz膮dzenie na twarzy ch艂opaka.
Skywalker podszed艂 do 艣ciany i w my艣lach dodawa艂 Devowi odwagi. Aura Sibwarry l艣ni艂a czysto i jasno. W transie Jedi ch艂opak powinien zaj膮膰 si臋 przede wszystkim swym umys艂em, a cia艂o pozostawi膰 lekarzom.
Jednak co艣 by艂o nie tak. Aura s艂ab艂a. Luke ponownie ukl膮k艂 przy koi i spr贸bowa艂 wesprze膰 Deva sw膮 si艂膮 psychiczn膮, zakotwiczy膰 mocniej dusz臋 w ciele. Dev odpowiedzia艂 uczuciem wdzi臋czno艣ci.
Nagle aura ch艂opca zaja艣nia艂a jak nigdy dot膮d.
- Dev? - krzykn膮艂 zaniepokojony Luke.
Blask przygasa艂. Umys艂 Deva Sibwarry rozp艂yn膮艂 si臋 w oceanie odleg艂ego 艣wiat艂a.
- Stracili艣my go - j臋kn膮艂 lekarz, spogl膮daj膮c na monitor czujnik贸w. - Przykro mi komandorze, ale szans臋 i tak by艂y praktycznie r贸wne zeru.
Luke mia艂 ochot臋 si臋 rozp艂aka膰. Co to za sprawiedliwo艣膰? - wykrzycza艂by najch臋tniej. On dopiero zaczyna艂. Da艂by sobie jeszcze rad臋.
Naprawd臋? Luke'owi zda艂o si臋, 偶e widzi Yod臋, kt贸ry stoi na stole do gier, wsparty na lasce i kr臋ci przecz膮co g艂ow膮.
- Przykro mi - powiedzia艂 lekarz, zbieraj膮c sprz臋t - zrobi艂em, co mog艂em przy pomocy tego wyposa偶enia.
- Nie w膮tpimy - szepn臋艂a Leia. Luke zakry艂 oczy d艂o艅mi i zakaszla艂.
- A pan powinien odpocz膮膰, komandorze.
G艂osy lekarza i Lei brzmia艂y coraz s艂abiej w uszach Skywalkera, kt贸ry nie mia艂 nawet si艂 podnie艣膰 si臋 z kl臋czek. Wci膮偶 widzia艂 tego ch艂opaka, kt贸ry cierpia艂 ponad ludzk膮 miar臋, a jednak uciek艂. By umrze膰 w dniu zwyci臋stwa.
Min臋艂o sporo czasu, gdy nagle poczu艂 drobn膮 d艂o艅 na ramieniu.
- Leia? - spyta艂 cicho. - Czy...
- Nie, Luke. Leia posz艂a wzi膮膰 udzia艂 w negocjacjach. To ja.
G艂os nale偶a艂 do Gaerieli. Czy偶by to Han poprosi艂 j膮 na pok艂ad? Luke spr贸bowa艂 si臋 podnie艣膰, ale lewa noga odm贸wi艂a mu pos艂usze艅stwa.
- Pom贸偶 mi - mrukn膮艂.
Gaeriela chwyci艂a go pod r臋k臋. Ze zdumieniem patrzy艂, jak dziewczyna odwi膮zuje szal i przykrywa nim twarz Deva.
- Dzi臋kuj臋. Nikt o tym nie pomy艣la艂.
- To przez wzgl膮d na ciebie. Czy naprawd臋 sta艂 si臋 pod koniec zupe艂nie innym cz艂owiekiem?
- Tak - odpar艂 cicho Luke.
- Ale dlaczego? Dlaczego w艂a艣nie jego tak bardzo chcia艂e艣 uratowa膰? Tylu innych zgin臋艂o w bitwie.
Unikaj膮c jej spojrzenia, Luke opu艣ci艂 g艂ow膮 i wbi艂 oczy w pok艂ad.
- Przez ca艂e swe 偶ycie tylko cierpia艂. Chcia艂em, by pozna艂 co艣 wi臋cej. By pozna艂 sw膮 prawdziw膮 si艂臋.
- Ale chyba nie tylko to mu pokaza艂e艣. Odkry艂e艣 te偶 przed nim 艣wiat ludzkich uczu膰.
Spokojnie. Tylko spokojnie. Najch臋tniej pad艂by jej w ramiona i zemdla艂. Spr贸bowa艂 si臋 u艣miechn膮膰.
- Nie - powiedzia艂a, obejmuj膮c go. - Wyrzu膰 to z siebie. Wiem, 偶e to boli. Teraz boli. Ale wszystko zawsze d膮偶y do r贸wnowagi.
Trac膮c panowanie nad sob膮, Luke obj膮艂 dziewczyn臋 i zap艂aka艂. Przyj臋艂a to ze zrozumieniem. Chyba nareszcie u艣wiadomi艂a sobie, 偶e nawet Jedi nie przedk艂ada siebie ponad wszystko. Uspokoiwszy si臋 nieco, poprowadzi艂a go do kanapy przy stole z projektorem holo.
- Jak ty to zrobi艂e艣... - umilk艂a na chwil臋. - Domy艣lam si臋, 偶e zabi艂e艣 larwy tr贸jniaka?
- Tak to si臋 nazywa? Sk膮d wiesz?
- Te偶 dosta艂a mi si臋 jedna. Gubernator wezwa艂 lekarza i w kwadrans by艂o po wszystkim. Ale ty nie mia艂e艣 lekarza.
- Mia艂em Moc.
- By艂e艣 wspania艂y w kantynie. Nigdy tego nie zapomn臋.
- A c贸偶 innego mog艂em zrobi膰?
Spojrza艂a na niego. Podmuch klimatyzator贸w burzy艂 miodowe w艂osy.
- 艢wiat jest pi臋kny - mrukn膮艂 Luke. - Ciesz臋 si臋, 偶e mog臋 go wci膮偶 ogl膮da膰.
- Postanowi艂am zosta膰 na Bakurze. Na zawsze.
- Bakura b臋dzie pewnie chcia艂a mie膰 przedstawiciela w Radzie Sojuszu - powiedzia艂 Luke, czepiaj膮c si臋 ostatniej nadziei. - Masz odpowiednie przygotowanie.
- Gdy przyjdzie na to pora, wyznacz臋 kogo艣 innego. Mam tu sporo do zrobienia. Eppie b臋dzie mnie potrzebowa膰, wujek Yeorg te偶. Nale偶臋 do rodziny Captison贸w i to o wszystkim przes膮dza.
- Rozumiem...
Rozczarowany, opar艂 r臋ce na stole i podkurczy艂 nogi. Wci膮偶 odczuwa艂 b贸l, oddech dra偶ni艂 gard艂o. Czas podr贸偶y powrotnej na Endor b臋dzie musia艂 sp臋dzi膰 w transie uzdrawiaj膮cym. W przeciwnym razie 2 - 1B wpakuje go nieuchronnie do zbiornika. Zreszt膮, pewnie i tak to zrobi.
- Prowadzicie rekrutacj臋 w艣r贸d je艅c贸w? - spyta艂a cicho.
- Nie. Przyj臋li艣my, 偶e nie mo偶na zaufa膰 do ko艅ca komu艣, kto lekk膮 r臋k膮 zmienia mundur. Poza tym ka偶dy, kogo ode艣lemy do domu, opowie przynajmniej paru osobom, 偶e Sojusz... No, 偶e m贸g艂 zrobi膰 z nim wszystko, a jednak uwolni艂.
- Luke? - szepn臋艂a, k艂ad膮c mu palce na ramieniu: - Przepraszam.
Poczu艂, 偶e opuszcza „zas艂on臋", ale uczyni艂a to za p贸藕no. Otworzy艂 si臋 na Moc. Niech chocia偶 pod koniec...
- Za co? Zwyci臋偶yli艣my. Zarumieni艂a si臋.
- Chc臋 by膰 twoim sprzymierze艅cem, ale na dystans. Luke musia艂 opanowywa膰 si臋 przez chwil臋. Starczy jeden wybuch p艂aczu. Przecie偶 wcale nie zosta艂o przes膮dzone, 偶e zawsze b臋dzie sam.
- Rozumiem. - Z wahaniem musn膮艂 jej twarz. - Ale chwil臋 mo偶esz jeszcze poczeka膰.
Poca艂owali si臋, rozkoszuj膮c si臋 t膮 wspania艂膮 chwil膮. Odsun膮艂 dziewczyn臋 w stosownym momencie, aby pami臋膰 wydarzenia zosta艂a tym, czym zosta膰 mia艂a.
- Odprowadz臋 ci臋 - mrukn膮艂. Staraj膮c si臋 nie kule膰, ruszy艂 ku wyj艣ciu.
Lekarz zatrzyma艂 go przy rampie.
- Mam wra偶enie, 偶e powinienem pana zbada膰, komandorze. Zapewniam, 偶e jestem ca艂kowicie bezstronny.
- Do widzenia - powiedzia艂a Gaeri.
Luke 艣cisn膮艂 jej d艂o艅. Moc b臋dzie z tob膮, Gaeri. Zawsze. Spogl膮da艂 za ni膮, a偶 znikn臋艂a w windzie. Wiatr ni贸s艂 drobiny sadzy i popio艂u z licznych po偶ar贸w. Ostatni imperialny stra偶nik dawno ju偶 znikn膮艂 z dachu. Luke spojrza艂 na lekarza.
- Jestem do pana dyspozycji - powiedzia艂, pocieraj膮c czo艂o.
Wracamy do codzienno艣ci - pomy艣la艂.
- W艂a艣nie, m艂ody - wtr膮ci艂 si臋 Han. Sta艂 w pobli偶u, oparty o 艣cian臋. - Zr贸bmy u偶ytek z tego doktorka, p贸ki jest pod r臋k膮.
Luke da艂 si臋 poprowadzi膰 do koi, po艂o偶y膰 i przebada膰.
Dobrze, 偶e ani Thanas, ani nikt z Imperialnych nie mieli poj臋cia, 偶e „Dominator" nie by艂 zdolny do 偶adnego ataku. Nowa za艂oga kr膮偶ownika sk艂ada艂a si臋 wy艂膮cznie z dw贸ch Calamarian. Jedynych, kt贸rzy nie dostali tego dnia przepustki.
Ponad tysi膮c imperialnych 偶o艂nierzy, szereg za szeregiem, wmaszerowa艂 na pok艂ad antycznego liniowca pasa偶erskiego nale偶膮cego do Bakury. Pter Thanas nadzorowa艂 ca艂膮 ewakuacj臋. Bakura wyrzek艂a si臋 Imperium. Wyniki referendum og艂oszono ju偶 w dwie godziny po 艣mierci Nereusa. Z osobistego personelu gubernatora pozosta艂a mniej ni偶 po艂owa. Cz臋艣膰 zgin臋艂a lub przepad艂a gdzie艣 w trakcie wydarze艅. Inni uciekli w nocy, obawiaj膮c si臋 wpa艣膰 w r臋ce Sojuszu. I s艂usznie.
Wojskowi byli niemal w komplecie. Z otoczenia Thanasa brakowa艂o jedynie dw贸ch lekarzy i oficera meteo. Materia艂y wojenne, od my艣liwc贸w po bia艂e pancerze szturmowc贸w, zostawa艂y na Bakurze, by mieszka艅cy planety nie musieli budowa膰 si艂 samoobrony od zera. Kilka jednostek ich przysz艂ej floty mia艂o zasili膰 z czasem eskadry Sojuszu.
Zreszt膮, nie zosta艂o tych my艣liwc贸w zbyt wiele. Ssi-ruukowie i rebelianci przetrzebili flotyll臋 Imperium.
Dw贸ch stra偶nik贸w bakuria艅skich, jedynych uzbrojonych m臋偶czyzn w polu widzenia, (chocia偶 nie, jeden z tych stra偶nik贸w by艂 kobiet膮) sta艂o za Luke'em. Czekali, a偶 ostatni obcy 偶o艂nierz wejdzie na pok艂ad.
- Podnie艣膰 ramp臋 - rozkaza艂 Thanas.
Sam jednak sta艂 wci膮偶 na l膮dowisku. Spojrzenia Bakurian musia艂y chyba wypala膰 mu dziury w plecach. Widoczny w iluminatorze kabiny pilot spojrza艂 na dow贸dc臋, a ten zasalutowa艂, gestem nakaza艂 start i wycofa艂 si臋 w bezpieczne miejsce.
Zaj臋cza艂y silniki atmosferyczne. Stra偶nicy te偶 si臋 cofn臋li Statek uni贸s艂 si臋 i rozpocz膮艂 powolny zwrot.
Odlatywali wolni... Mo偶e wolni. Pter Thanas si臋gn膮艂 lew膮 d艂oni膮 do kieszeni. Zacisn膮艂 palce na czym艣 niedu偶ym, ale ci臋偶kim. Jeden z Bakurian wycelowa艂 bro艅. Na wszelki wypadek.
Thanas wyci膮gn膮艂 sw贸j scyzoryk. Ignoruj膮c stra偶nika, wysun膮艂 ostrze, odci膮艂 pagony od munduru i schowa艂 kawa艂ki tkaniny do kieszeni.
Potem odwr贸ci艂 si臋 do wci膮偶 mierz膮cego z blastera stra偶nika.
- Prosz臋 o zaprowadzenie mnie do premiera Captisona. Je艣li chcecie przywr贸ci膰 kr膮偶ownik do s艂u偶by, przyda wam si臋 do艣wiadczony doradca. Znam 艣wietnie jednostki klasy Carrack.
Bakurianin opu艣ci艂 imperialny blaster.
- Pod bander膮 Sojuszu, komandorze? Thanas przytakn膮艂.
- W艂a艣nie, 偶o艂nierzu. Pod bander膮 Sojuszu. Przyznaj臋 si臋 do pora偶ki.
- Prosz臋 za mn膮, komandorze. 呕wawym krokiem poszli razem do 艣lizgacza.
Jeden my艣liwiec typu TIE przypad艂 Sojuszowi w charakterze reparacji wojennych. Komandor Luke Skywalker skompletowa艂 dla niego za艂og臋 i za zgod膮 lekarza wybra艂 si臋 na kr贸tki patrol.
Podszed艂 do dawnego kr膮偶ownika Ssi-ruuvi, obecnie remontowanego i przechrzczonego na „Sibwarr臋" (chocia偶 nieliczna rebeliancka za艂oga i tak przezwa艂a okr臋t „Fleciak", i Luke mia艂 wszelkie powody si臋 obawia膰, 偶e nazwa przylgnie). Si臋gn膮艂 do ster贸w d艂o艅mi odzianymi w grube r臋kawice pr贸偶niowego kombinezonu - w por贸wnaniu z my艣liwcem typu X, TIE by艂 wr臋cz prymitywny. Przyspiesza艂 nier贸wno, chwia艂 si臋 przy ka偶dym manewrze.
Ale nie tylko pragnienie wypr贸bowania zdobycznego sprz臋tu pchn臋艂o Luke'a do lotu. Chcia艂 czym pr臋dzej rzuci膰 ponownie okiem na mostek kr膮偶ownika. Wci膮偶 mia艂 wra偶enie, 偶e mrok tego miejsca czai si臋 gdzie艣 za plecami. Ile jeszcze razy b臋dzie musia艂 zmaga膰 si臋 z ciemno艣ci膮? Czy pokusy b臋d膮 nachodzi膰 go tym cz臋艣ciej, im wy偶ej b臋dzie wyrasta艂?
Ostro偶nie wprowadzi艂 my艣liwiec do pok艂adowego hangaru, niemal w tym samym miejscu, w kt贸rym Han zacumowa艂 nie tak dawno „Soko艂a". Tymczasowa za艂oga z艂o偶ona z Bakurian bez opor贸w podporz膮dkowa艂a si臋 pilotowi Sojuszu. Potrzebowali pojemnego 艣rodka transportu, jako 偶e ich w艂asny kr膮偶ownik, nosiciel my艣liwc贸w, zosta艂 zniszczony. Szykowa艂o si臋 ustanowienie regularnych po艂膮cze艅 mi臋dzy Bakur膮 a planetami Sojuszu. Zdobyczny TIE przyda si臋 mo偶e admira艂owi Ackbarowi do jakiej艣 tajnej operacji, chocia偶 Luke najch臋tniej wykorzysta艂by go jako cel 膰wiczebny podczas ostrego strzelania.
Pospiesznie skierowa艂 si臋 na mostek, gdzie przystan膮艂 na chwil臋 obok w艂azu, przygl膮daj膮c si臋 ci臋偶ko pracuj膮cym technikom.
Wn臋trze nadal wygl膮da艂o obco, ale nie czu艂o si臋 ju偶 w nim aury wrogo艣ci. Ot, zwyk艂y metal i plastik. Jednak gdzieniegdzie w zakamarkach statku czai艂y si臋 jeszcze ponure wspomnienia, obraz udr臋ki Deva i tych wszystkich dusz, kt贸re Luke ostatecznie uwolni艂.
W艂a艣ciwie nic si臋 nie zmieni艂o. Codziennie b臋dzie musia艂 wybiera膰 mi臋dzy 艣wiat艂em i ciemno艣ci膮.
Zwiedzi艂 kr膮偶ownik od dziobu po ruf臋, zajrza艂 do ka偶dego k膮ta. Gdy sko艅czy艂 obch贸d trzy godziny p贸藕niej, z czystym sumieniem opu艣ci艂 jednostk臋. Wszystkie obwody by艂y martwe, nikogo nie pomin膮艂.
Han przycisn膮艂 palec do ucha i skin膮艂 na Luke'a, by usiad艂 za Chewbacc膮.
- Nie obchodzi mnie, co robisz - warkn膮艂 do Chewie'ego - rejestratory maj膮 by膰 ca艂y czas w艂膮czone.
Chewie uderzy艂 jakim艣 przypominaj膮cym klucz narz臋dziem w blach臋 przepierzenia. Widocznie „Sok贸艂" zn贸w pokazywa艂 swoje humory.
- Co jest? - spyta艂 Luke, kt贸ry nie zd膮偶y艂 nawet usi膮艣膰.
- Zakodowany przekaz od Ackbara. Wiadomo艣膰 by艂aby ju偶 gotowa do odczytania, ale ten futrzak wy艂膮czy艂 automatyczny...
- Od Ackbara? - Leia po艂o偶y艂a d艂o艅 na ramieniu Luke'a. Przykry艂 j膮 palcami, wdzi臋czny za wsparcie.
- W艂a艣nie. Jest tam co艣 o imperialnym zgrupowaniu bojowym. Odczyta艂em te偶 s艂owa „ma艂e" i ,jak szybko tylko mo偶ecie".
- Przecie偶 zdziesi膮tkowali艣my ich nad Endorem - powiedzia艂a Leia. - Pewnie zwiadowcy trafili na jakich艣 niedobitk贸w i Ackbar chce, by艣my si臋 nimi zaj臋li. C贸偶, Imperium to rozleg艂y i silny tw贸r. Ale gdy zacznie si臋 wreszcie rozpada膰, 偶adna si艂a nie powstrzyma tego procesu.
- Tak czy inaczej - stwierdzi艂 Luke - musimy wraca膰. Ale przedtem... - Spojrza艂 pytaj膮co na Hana.
- Oczywi艣cie, m艂ody - rykn膮艂 Han. - Mo偶esz ju偶 siada膰, Leia. Luke ma jeszcze co艣 do za艂atwienia. To potrwa tylko chwilk臋.
- A ja skorzystam z okazji, by opowiedzie膰 wam, jak przyby艂em na pok艂ad „Soko艂a" przebrany za szturmowca... - odezwa艂 si臋 w s艂uchawkach g艂os 3PO, kt贸ry wraz z R2 siedzia艂 przy stole do gier.
Luke poszed艂 do g艂贸wnej 艣luzy, gdzie Chewbacca przeni贸s艂 wcze艣niej cia艂o Deva. Wookie omota艂 g艂ow臋 i ramiona ch艂opaka szaleni Gaerieli, reszt臋 zawin膮艂 w stary koc. Luke z 偶alem musn膮艂 palcami delikatn膮, niebiesk膮 materi臋. Straci艂 oboje. Gaeriel臋 i Deva... Jednak czego艣 si臋 dzi臋ki nim nauczy艂. Pozostan膮 na zawsze w jego pami臋ci.
- Dzi臋kuj臋 - wyszepta艂.
- Gotowy, Luke? - spyta艂a Leia przez interkom.
Luke cofn膮艂 si臋 za pr贸g 艣luzy. Drzwi sykn臋艂y, zamykaj膮c si臋 za nim.
- Poczekajcie chwilk臋. - Pospiesznie wr贸ci艂 do kabiny pilota i spojrza艂 w iluminatory.
Leia uj臋艂a jego d艂o艅. Han otworzy艂 zewn臋trzny w艂az 艣luzy i w艂膮czy艂 na sekund臋 boczne dysze. „Sok贸艂" odsun膮艂 si臋, zostawiaj膮c wisz膮ce w przestrzeni cia艂o Deva. Najpierw powoli, potem coraz szybciej zacz臋艂o spada膰 ku planecie. W ko艅cu zap艂on臋艂o czystym i jasnym p艂omieniem w g贸rnych warstwach atmosfery.
Luke spojrza艂 na ognisty 艣lad, ulotne pi臋kno...
Ulotne jak 偶ycie. Mgnienie wobec oceanu czasu. Wieczno艣膰 wobec Mocy.