I. Szukaj Boga jako Ojca
Ojcostwo jest dawaniem życia na podobieństwo samego Stwórcy. Rodząc nowe życie mężczyzna i kobieta spełniają Boże wezwanie: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię (Rdz 1,28). W ten sposób uczestniczą w stwórczej mocy samego Boga. Zrodzone życie nie należy jednak do nich. Należy do Boga.
Tylko doświadczenie Boga jako Ojca kochającego odwieczną miłością swojego Syna może być ostatecznym fundamentem ludzkiej miłość rodzicielskiej: ojcowskiej i macierzyńskiej. Odkrywanie ojcowskiego obrazu Boga staje się więc dla mężczyzny najgłębszym fundamentem, na którym może on zbudować świadomą i dojrzałą odpowiedź na powołanie do bycia ojcem.
II. Stawaj się dobrym synem, abyś mógł być dobrym ojcem.
Dla młodego mężczyzny drogą do doświadczenia ojcostwa jest doświadczenie synostwa. Nie ma innej drogi. Wielu mężczyzn zaprzepaszcza szansę na dojrzałe ojcostwo tylko dlatego, iż kierując się męską dumą, nie chce przyjąć pokornej postawy uległości i synostwa wobec swoich rodziców, szczególnie wobec ojca. Postawa pokornej i przebaczającej miłości do rodziców jest konieczna szczególnie wówczas, kiedy ich postawa rodzicielska była raniąca. Trzeba najpierw nauczyć się być miłosiernym, wiernym i pokornym synem, aby móc stawać się następnie miłosiernym, wiernym i pokornym ojcem.
Partnerstwo dorosłego syna z własnym ojcem i matką winno łączyć się z pokorą i głębokim szacunkiem: Słuchaj ojca, który cię zrodził, i nie gardź twą matką, staruszką! (...) Niech się weselą twój ojciec i matka, twa rodzicielka niech będzie szczęśliwa (Prz 23,22.25).
III. Opuść ojca i matkę, jak nakazuje Biblia
Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24).
Rzeczywiste, fizyczne i emocjonalne, opuszczenie rodziców jest koniecznym warunkiem dobrego małżeństwa i ojcostwa.
Opuszczenie to dokonuje się jednak nie tyle poprzez oddzielenie od rodziców ale poprzez wewnętrzne pojednanie się z nimi.
Wyjście z domu rodzinnego bez rzeczywistego wewnętrznego pojednania się z matką i ojcem
sprawia, iż jest ono bardziej ucieczką niż "męskim odejściem". Do pełnej autonomii wobec rodziców konieczna jest wolność wobec nich. Wielu mężczyzn nie jest w stanie naprawdę wewnętrznie "opuścić ojca i matki" dlatego, że nie umie - często tylko dlatego, iż tak naprawdę nie chce - przebaczyć im i pojednać się z nimi.
Wolność wobec rodziców sprawia, iż mężczyzna może korzystać z jednej strony w pełni z darów, które od nich otrzymał, z drugiej zaś może stopniowo uwalniać się od tych uwarunkowań, którymi było naznaczone ich wychowanie.
IV. Ofiaruj dzieciom bezpieczeństwo i miłość w pełnej rodzinie
Dziecko potrzebuje nie tylko indywidualnej miłości ojca i matki, ale także wzajemnej miłości obojga rodziców. Poprzez tę miłość dziecko dowiaduje się, czym jest ludzka miłość, rodzina, małżeństwo; w pełnej rodzinie
doświadcza oparcia i poczucia bezpieczeństwa. Bardzo ważnym zadaniem ojca jest więc zbudowanie najpierw kochającego się małżeństwa, a następnie pełnej i kochającej się rodziny, w której od samego początku istniałby klimat zgody, rodzicielskiej miłości, poczucia bezpieczeństwa i wzajemnej troski.
Bez wzajemnej miłości małżeńskiej i rodzinnej miłość ojcowska będzie zawsze niepełna, ograniczona i raniąca.
V. Zaufaj swoim dzieciom
Wiara ojca w syna czy córkę jest fundamentem prawdziwego ojcostwa. Ojciec, który zachowuje wiarę w swego syna pomimo wydarzeń, które mogą ich rozdzielić, a nawet poróżnić, zasługuje nadal na miano ojca (M. Lagaut).
Ojciec może jednak zaufać dziecku tylko wówczas, kiedy - choćby w małym stopniu - zaufa sobie. Ojciec nie może zobowiązywać dziecka do zaufania. Winien sobie na zaufanie zasłużyć. Mówiąc bardziej obrazowo, winien "wydobyć" z niego zaufanie.
Zaufanie jest darem wymiennym. Dziecko spontanicznie ufa ojcu, kiedy czuje się przez niego kochane i doświadcza jego zaufania. Zaufanie może być zbudowane na wzajemnej miłości i trosce o siebie. Zaufanie rodzi zaufanie. Dorastający synowie nie oczekują od swoich ojców, aby byli nieomylni i nienaganni we wszystkim.
Oczekują od nich przede wszystkim zaufania i wiary: wiary w ich pragnienia, w ich możliwości, w ich dobre intencje.
VI. Buduj własny autorytet wobec dzieci
Być ojcem znaczy oddać się do dyspozycji rodziny i dzieci, służyć im i być za nie odpowiedzialnym. Tylko ojciec odpowiedzialny nauczy odpowiedzialności swoje dzieci. Autorytet ojca nie jest jego przywilejem, ale służbą.
Mężczyzna nie staje się ojcem, aby mu służono, ale by sam służył i dzielił się z dziećmi swoim życiem (por. Mt 20,28). Postawą odpowiedzialności, ofiarności, troski i służby ojciec buduje swój autorytet.
Mężczyzna zakładający rodzinę winien rozumieć potrzebę zbudowania swojego autorytetu. Dziecko potrzebuje autorytetu ojca i ma do niego prawo. Nie mając autorytetu w oczach dzieci ojciec nie może ofiarować im poczucia bezpieczeństwa, oparcia i nie zdoła ich uczyć mądrości życia. Dziecko nie zaufa ojcu, jego radom i pouczeniom, jeżeli nie będzie on dla swej pociechy autorytetem.
VII. Kochaj dzieci miłością bezinteresowną
Ojciec i matka dają życie swoim dzieciom nie po to, aby móc "coś" w zamian otrzymać, ale by przedłużyć trwanie w swoich dzieciach miłości i życia. Dawanie życia dziecku jest dzieleniem się tą miłością, którą wcześniej otrzymali i którą też wzajemnie się obdarzyli w małżeństwie.
W zamiarze Boga dziecko winno rodzić się jako owoc wzajemnej miłości swoich rodziców oraz bezinteresownej miłości do "nowej istoty", którą wydadzą na świat. Bezinteresowna miłość ojca jest zwierciadłem bezinteresownej miłości Boga Ojca.
Dzięki niej ojciec staje się dla dziecka drogowskazem do Boga. Jeżeli ojcowie kochają swoje dzieci za ich osiągnięcia w nauce, zdolności czy też jakieś inne szczególne cechy, wówczas ograniczają swoją miłość.
VIII. Naucz dzieci radości zmagania i walki
Szczególnym zadaniem ojca wobec dzieci jest wprowadzenie ich w "sztukę walki", w najlepszym rozumieniu tego pojęcia. Miłość, z której rodzi się radość życia, domaga się nieraz wielkiej walki wewnętrznej oraz zmagania z trudnościami i przeciwnościami zewnętrznymi. Najpierw będzie to wewnętrzna walka z własną słabością: niestałością woli, skłonnością do zniechęcania się, tendencją do ucieczki.
Będzie to także walka "zewnętrzna" o miejsce w świecie: wysiłek zdobywania pozycji zawodowej, zmaganie się z niesprawiedliwym zachowaniem innych, z nieuczciwą rywalizacją. Walka ta jest walką o swoje". Jest to zmaganie się o godne i uczciwe życie własne oraz swoich najbliższych. Zadaniem ojca jest bronić swoich dzieci. Szczególnym zadaniem ojca jest nauczyć syna radości zmagania się z własną słabością i umiejętnego współżycia z rówieśnikami. Syn powinien umieć nie tylko wygrywać, ale także przegrywać. Umiejętność przyjmowania porażek lepiej nieraz świadczy o sile młodego człowieka niż jego zwycięstwa nad rówieśnikami.
IX. Stwarzaj w domu klimat wolności
Prawdziwe spotkanie ojca z dzieckiem może dokonać się tylko w klimacie pełnej wolności. Klimat zaufania i wolności sprawia, że dziecko spontanicznie utożsamia się z wartościami reprezentowanymi przez ojca i przyjmuje je jako swoje. Wolność i zaufanie pomiędzy ojcem a dzieckiem wpływa na stopniowe przekształcenie się więzi budowanej na zależności w relacje wzajemnego partnerstwa, braterstwa i przyjaźni. Ojciec nie jest panem swojego dziecka.
Także wówczas, kiedy zależy ono całkowicie od niego, spełnia on wobec dziecka jedynie służebną rolę. Ojciec jest tylko "starszym bratem w wierze" swojego dziecka. Ponieważ dziecko nie jest jego własnością, ojciec nie może całkowicie władać jego wolnością. "Władzę rodzicielską" może sprawować odwołując się do wolności dziecka. Brak uwzględniania pragnień, potrzeb i odczuć dziecka jest zawsze odbierane przez nie jako nadużywanie autorytetu rodzicielskiego. Postawa ofiary i oddania nie może być w jakiejkolwiek formie wymuszona na człowieku. Nie można "nakazać" dziecku wbrew jego woli - także kiedy jest jeszcze bardzo małe - postawy miłości, zaufania, szczerości, uczciwości, ofiarności. Są to wartości, które rodzą się w sercu dziecka i na które ono samo stopniowo się decyduje.
X. Ofiaruj dzieciom każdego dnia trochę czasu
Jednym z najważniejszych darów, jakie ojciec może ofiarować swoim dzieciom, jest poświęcenie im odrobiny czasu każdego dnia. Ojcostwo od chwili przyjścia na świat dziecka wymaga czasu. Niczym nie da się tego ani zastąpić, ani zrekompensować. Słaba więź spowodowana brakiem czasu ojca rzutuje negatywnie na rozwój emocjonalny, intelektualny i duchowy dziecka. Szczególnie dotkliwie brak ten odczuwają synowie.
Intensywność życia zawodowego ojców sprawia, iż poświęcanie czasu dziecku jest dziś jednym z najtrudniejszych tematów dotyczących ojcostwa. Wielu zapracowanym ojcom brakuje czasu dla dzieci. Czasu poświęconego dziecku nie da się jednak nagromadzić i ofiarować w jednym momencie. Ojcostwo domaga się systematycznego, codziennego ofiarowania dziecku choćby trochę uwagi.
Anioły i święty Mikołaj
Gdy umarł, miałam 4 i pół roku. Zawdzięczam mu zamiłowania plastyczne, zdolności manualne i ... umiłowanie aniołów. Razem wykonywaliśmy ozdoby choinkowe przed ostatnimi wspólnymi świętami. Podawałam patyczki, trzymałam pędzelek, wyszukiwałam odpowiednie części, dmuchałam, żeby wyschło, Pamiętam, trzymałam gwiazdę, na której ojciec nakleił najpiękniejszego w moim życiu anioła.
Zachowałam w pamięci przyjemność kroczenia na jego stopach. To od niego otrzymałam pierwszą prawdziwą książkę z obrazkami - "Lokomotywę" ( 1953 rok). Poznałam również smak kary za kupienie cukierków za pieniądze zabrane bez pytania z portmonetki mamy.
Dzięki niemu zachowałam sentyment do Świętego Mikołaja i pachnących, maleńkich czerwonych jabłek na choince.
Gośka
Nadzieja i ambicje
Pochodzę z rodziny wielodzietnej (mam ośmioro rodzeństwa), w której tylko tato pracuje - bo mama zajmowała się naszym wychowaniem - jednak nigdy nie brakowało nam pieniędzy na chleb. Czasem znajomi pytali, jak to jest możliwe, że tato sam na nas wszystkich zarobił!? To jest właśnie fenomen mojego taty - ciężko pracował.
Teraz, kiedy patrzę w przyszłość, mam nadzieję, że nawet w trudnych momentach będę w stanie zapewnić rodzinie to, co najważniejsze.
Natomiast ambicję, aby uczyć się i zdobywać wiedzę, zawdzięczam obojgu rodzicom. Skończyłem szkolę średnią, potem studia. Teraz jestem pracownikiem naukowym na jednej z wyższych uczelni Krakowa.
Rodzice nam powtarzali: My nie mogliśmy się uczyć, ale wy, jeżeli tylko będziecie chcieli, zawsze dostaniecie pieniądze na naukę.
Krzysiek
Lektura na dobranoc
Pomimo nieporozumień między mamą i tatą, ojciec zawsze znajdywał czas, aby mi czytać, kiedy już leżałam w łóżku gotowa do spania. A kiedy już sama potrafiłam czytać, to uczył mnie deklamacji.
Przygotowywał mnie do konkursów recytatorskich. Potem wspólnie cieszyliśmy się, gdy zdobyłam jakieś miejsce. To jego zaangażowanie - uznał, że mam talent - było dla mnie wielkim wsparciem i zachętą do samodzielnej pracy. W wieku dorastania i później, dzięki niemu szczególnie pokochałam też polską literaturę.
Dziękuje ci tato za twoje zainteresowanie mną... nawet jeżeli trwało tylko pnez jakiś czas.
Delfina
Nigdy mi tego nie powiedział
Już jako maleńka dziewczynka jeździłam z moim tatą na żaglówki i narty. Tato zabierał mnie na koncerty do filharmonii, przez co zaszczepił we mnie miłość do muzyki, która stała się później moją pasją. Nauczył mnie być ciekawą świata; wymagać od siebie więcej niż tylko tego, czego chce mi się w danym momencie.
Dzięki mojemu tacie mogę wspominać bardzo barwne i pełne wspaniałych przygód dzieciństwo. Jednak przede wszystkim dzięki niemu wiem, że miłość to odpowiedzialność Mam poczucie bezpieczeństwa i pewność, że jestem kochana (choć nigdy mi tego nie powiedział). Zawdzięczam mu także i to, że znam swoją wartość, lubię i szanuję samą siebie.
Kocham mojego tatę.
Alina
Żebym była zadowolona
Tacie zawdzięczam pewne cechy charakteru, swoje niektóre umiejętności, świadomość, że mnie kocha i poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji, że mogę mu zaufać.
Jest dla mnie dobry, jest moim autorytetem, spełnia moje marzenia i życzenia. Dba i troszczy się o mnie: Stara się, żebym była zadowolona i zawsze jest przy mnie.
Ela, l2lat
Miałam być chłopcem
Jestem ,jedynaczką i w dzieciństwie uwielbiałam rnojego ojca. Potem zaczęłam się zastanawiać nad jego stosunkiem do mnie i doszłam do wniosku, że nie akceptował mnie. Prawdopodobnie dlatego, że jestem dziewczyną. W chwilach dobrej komitywy zwracał się do mnie jak do chłopca.
Całe życie starałam się zasłużyć na jego podziw, ale udało mi się to tylko na polu nauki. Uznawał moje kolejne sukcesy z tej dziedziny, jaką akurat się naukowo zajmowałam.
Dużo gorzej było, gdy chodzi o mnie samą. Wypowiadał się niejednokrotnie i to przy obcych o moim charakterze w niewybredny sposób. Kiedy mój obecny mąż poprosił o moją rękę; ojciec powiedział: Zastanów się, czy ty wiesz; kogo bierzesz sobie za żonę! Dziś, po wielu latach mojego małżeństwa, zawsze broni męża; nigdy nie ujmie się za mną. W przypadku konfliktu atakuje mnie z wielką jadowitością. A przecież bywa dobry i troskliwy, pomaga w wielu rzeczach, jest otwarty i gościnny, nie znosi obgadywania. Patrząc na te dobre cechy uczyłam się go naśladować.
Myślę, że odziedziczyłam po nim temperament, urodę i inteligencję. Zranienia i cierpienia spowodowane brakiem akceptacji mojej mocnej osobowości przedstawiałam niejednokrotnie Bogu na modlitwie i muszę wyznać, że - bez względu na wszystko - kocham mojego ojca.
Ilona
Zdejmowałam mu buty
Interesował się mną i moim rodzeństwem w konkretnych przypadkach i trudnościach. Przy nim czułam się bezpiecznie; mogłam z nim pojechać na koniec świata. Bardzo imponowała mi jego pracowitość, co sprawiało, że jeszcze bardziej go szanowałam.
Pamiętam, że sprawiało mi wielką radość, gdy był zmęczony, a ja mogłam mu pomóc zdjąć buty.
Anka
Pozytywne strony
Mam po nim wrażliwość na piękno przyrody, spontaniczność reakcji i chyba tę umiejętność dostrzegania pozytywnych stron nawet wtedy, gdy ciężko. Również wrażliwość uczuciową, której nigdy ojciec nie próbował ukryć.
Adam
Sztuka przewracania
Wśród wielu różnych umiejętności mój tata nauczył mnie... sztuki przewracania się. Zobaczył kiedyś, jak małe dziecko upadło na ulicy. Przeraziło się ran, siniaków, pozdzieranej z buzi skóry. Postanowił, że jego córeczka będzie zawsze padała na "cztery łapy", bezpiecznie. Zabrał mnie więc (miałam ok. 2 lat) na plażę nad Wisłę i urządził zabawę w gonitwy, ściganie, berka. Gdy ja radośnie biegałam, mój tata podstępnie podstawił mi nogę. Przewróciłam się i wstałam z buzią pełną piasku. Zanim się rozpłakałam, tata zaproponował zabawę w wesołe upadki, bez piasku w buzi. Trening trwał kilka godzin i był przez kilka dni powtarzany.
Tej nauki na nadwiślańskiej plaży nie pamiętam, ale na własnej skórze doświadczyłam jej skuteczności. Choć byłam dzieckiem bardzo żywym i uwielbiałam wspinaczki po najwyższych drzewach, dachach, skoki ze skarp i rowerowe szaleństwa, jedyną szkodą ponoszoną na ciele była zdrapana skóra na kolanach. Nigdy nic poważniejszego! Dziś z perspektywy kilkudziesięciu lat zaryzykuję to twierdzenie, że ta przydatna w zabawach umiejętność, dała mi też poczucie bezpieczeństwa w wielu innych życiowych momentach.
Tata zaszczepił wtedy we mnie wiarę, że mogę sobie poradzić z każdą trudnością, że wysiłek nauki się opłaca i że jestem bardzo dzielna.
Irena
Tato Williama Whartona
"Mój ojciec wracał z pracy z General Electric Inc. o wpół do szóstej. Pięć mil dzielących nasz, dom od fabryki pokonywał zawsze na piechotę. Nieważne, jak bardzo był zmęczony, zawsze czochrał mnie po głowie, a kiedy byłem jeszcze bardzo mały, podnosił mnie wysoko na rękach (...).
Po powrocie z pracy zasiadał na swoim krześle, stojącym koło okna, a ja podawałem mu gazetę. Zawsze chciał czytać komiksy na głos. Później, kiedy moja młodsza o trzy lata siostra Jean podrosła, ona również do nas dołączyła. Mój tata czytał komiksy spokojnym urywanym głosem, najlepiej ze wszystkich znanych mi osób. Wskazywał każde słowo w dymkach umieszczonych nad głowami bohaterów, mówiąc nam co kto powiedział. Rytuał ten powtarzał się, odkąd sięgnę pamięcią".
(W. Wharton jest m.in. autorem powieści "Tato")
Przestaje dziwić ojciec z dzieckiem w nosidełku czy ten obecny na sali porodowej. Coraz więcej mężczyzn przekonuje się, że warto cieszyć się ojcostwem i aktywnie zaangażować w życie i rozwój dziecka.
Ważny początek
Mężczyźnie trudno poczuć się od razu tatą. Kobieta przez 9 miesięcy oswaja się z maleństwem i jest pośrednikiem pomiędzy nim a ojcem. Wspólny poród może być dla mężczyzny szansą nawiązania pierwszej więzi z dzieckiem. Nie jest to jednak łatwe przeżycie. Cywilizacja nadała mężczyźnie rolę działacza. Dlatego też bardziej od widoku krwi obawia się on niemożności kierowania przebiegiem wydarzeń. W czasie porodu kobieta bardziej od konkretnej pomocy oczekuje od niego czułości, chciałaby czuć się bezpieczna. Ojcowie, którzy odważyli się na uczestniczenie w porodzie, w większości nie żałują. Wielu z nich dowiedziało się sporo o swoich uczuciach i sobie samych, po raz pierwszy poczuło się ojcem.
Spieszmy się kochać dzieci, bo tak szybko rosną
Czy próbujesz okazywać swoim dzieciom to, co do nich czujesz?
Może chciałbyś czasem ocieplić relacje ze swoimi dziećmi, ale nie wiesz jak.
Przytul malca do siebie na powitanie, nawet jeśli twój ojciec nigdy tego nie robił. Szepnij, kiedy zasłuży, słówko pochwały, będzie to dla malucha cenniejsza nagroda od niejednego prezentu.
Dzieci z niecierpliwością oczekują każdej chwili, kiedy z tatą będzie można się poprzewracać, pobawić w "gonionego".
Wymyślaj takie zabawy, w które i ty dobrze się bawisz. Spróbuj zapomnieć na chwilę, że jesteś dorosły, przypomnij sobie swoje dzieciństwo.
Taka zabawa, nawet jeśli trwa tylko kilka minut dziennie, jest okazywaniem ojcowskiej miłości. Usypianie dziecka czy odprowadzanie go do przedszkola też mogą być świetnym sposobem, by zaprzyjaźnić się z malcem.
Tata nie tylko od święta
Psychologowie zauważają, że zaangażowanie ojca w życie domowe i jego aktywność w wychowaniu dzieci dodaje im pewności siebie w przyszłości i pokazuje malcom jasne wzorce zachowania. Aktywni ojcowie muszą jednak przełamać powszechny stereotyp, że tata działa poza domem - tylko zarabia i utrzymuje rodzinę.
Postaraj się wykorzystywać każdą okazję, by włączyć się w życie rodzinne. Zaplanuj niedzielę tak, byś miał czas nie tylko na obejrzenie filmu czy odpoczynek, ale na rozmowę i spacer z dziećmi. Każdy wspólny posiłek przy stole, wspólne zakupy wykorzystuj, by dowiedzieć się, czym żyją, co się wydarzyło dla nich ważnego. To dobry sposób, by być tatą także na co dzień.
Z tatą w świat
Czy opowiadasz swoim dzieciom historie ze swojego dzieciństwa albo bajki? Maluchy od najmłodszych lat uwielbiają takie opowieści. Możesz czytać dzieciom książki, coś wymyślać sam. W ten sposób stajesz się dla dzieci pierwszym przewodnikiem po zawiłym świecie. Przekazujesz im to, co dla ciebie w życiu liczy się najbardziej.
Agnieszka Carasco - Żylicz
psycholog matka czwórki dzieci, żona Olafa Żylicza
Agnieszka Carasco - Żylicz
Ojcem się nie jest, ojcem człowiek się staje, dokonuje wyboru, że chce nim być. Trzeba dar ojcostwa przyjąć, rozwijać go i pomagać wzrastać dzieciom aby na koniec usunąć się i zrobić im miejsce.
Więź łącząca ojca z dzieckiem przebiega poprzez matkę. O wiele bardziej oczywista jest więź pomiędzy matką i dzieckiem; zakorzeniona w sferze materialnej, cielesnej. Tymczasem więź ojciec-dziecko musi się dopiero urzeczywistnić.
Kruche więzi
Więź ojciec-dziecko znajduje o wiele mniejsze oparcie w społeczeństwie. Zwróćmy w tym miejscu uwagę na trzy czynniki tej kruchości. Pierwszy związany jest z aktualną tendencją zacierania różnic między mężczyzną a kobietą. Model "ojca patriarchy" uznano za przestarzały, ale nie udało się jeszcze stworzyć żadnego nowego wizerunku. Jakie są - przykładowo - typowe obowiązki i funkcje ojca różne od obowiązków i funkcji matki? Ojciec - w porównaniu z matką - cechuje się bardziej brakami niż jakimś cechami specyficznymi. Według pewnego kanadyjskiego socjologa: "Dobrymi ojcami są ci, którzy zachowują się jak dobre mamusie. Tym, co podtrzymuje wizerunek ojca, jest postępowanie kobiece".
Druga trudność wynika z faktu, iż ojciec pełniąc swoją funkcję często bywa osamotniony, rzadko otrzymuje wsparcie. Istnieje głęboki związek pomiędzy kryzysem więzi ojcowskiej, a kryzysem więzi społecznych. Matka daje dziecku ciało fizyczne, ojciec ma to dziecko wprowadzić w "ciało" społeczne. Zadanie to musi znajdować poparcie w społeczeństwie. Mam na myśli autorytet ojca oraz przekazywane przez niego wartości. Owe wartości będą nośne jedynie wtedy, gdy przekazywane będą także przez innych, kiedy także inni ludzie będą nimi żyć i w ten sposób je potwierdzą, uwiarygodnią. Nie można być ojcem samotnym wśród ojców. Ojcostwo musi być w pewnym sensie wspierane przez innych ojców. Ludzie wierzący szczególnie powinni o tym pamiętać.
Wreszcie więź ojcowska zależna jest od więzi małżeńskiej, która stała się dziś tak bardzo nietrwała, podatna na kryzysy i rozmaite pęknięcia. Ciągle wzrasta liczba rozwodów. W sytuacji rozbicia małżeństwa, w ośmiu przypadkach na dziesięć, opieka nad dziećmi przyznawana jest matce.
Co trzecie dziecko (proporcja ta jest dwukrotnie większa, gdy chodzi o związki pozamałżeńskie) już nigdy więcej nie zobaczy swego ojca.
Wizerunek ojca
Jaką rolę w tej trudnej sytuacji ma pełnić ojciec, jakie są jego specyficzne cechy, które powinien w sobie odkrywać i rozwijać?
Jest silny
Przede wszystkim ojciec to siła, na którą można liczyć. Jedną z podstawowych rzeczy, której syn lub córka oczekują, jest to, aby był silny - nie tylko fizycznie, ale i moralnie. Silny tą siłą, która potrafi służyć temu, co słabe. Jednym z najpiękniejszych symboli ojcostwa jest obraz dorosłej dłoni trzymającej małą, dziecięcą. Ze wzruszeniem wyobrażam sobie, jak ta mała dłoń mówi do dużej: "Zostań z nami, nie zostawiaj nas". Dzisiejsi ojcowie tak łatwo odchodzą ... lub są odprawiani.
Otwiera na to, co pochodzi "z zewnątrz"
Ojciec jest tym, który wprowadza w życie dziecka i rodziny to, co pochodzi "z zewnątrz". Już w momencie poczęcia ojciec wnosi do dziedzictwa genetycznego kobiety nową informację. Potem już stale - wychodząc na zewnątrz i wracając - przynosi wiadomości o innej rzeczywistości. Jest tym, który wnosi nowe elementy do relacji matka-dziecko; relacji, która mogłaby łatwo zamknąć się w sobie. Ojciec wnosi pewien dystans; jest tym, który popycha ku czemuś większemu niż on sam.
Prowadzi w nieznane
Ojciec pomaga iść dalej, ku przyszłości, pełni rolę jakby przewoźnika. Jest on tym, który pomaga przeprawić się z jednego brzegu na drugi; z tego, co bliskie i znane ku temu, co odlegle i tajemnicze; z teraźniejszości w przyszłość. Przypomnijmy sobie legendę o św. Krzysztofie - obraz dorosłego mężczyzny, trzymającego na ramionach dziecko, aby przenieść je na drugi brzeg. Dziecko staje się coraz cięższe i kiedy Krzysztofowi wydaje się już, że utonie, dostrzega, iż niesie samego Chrystusa.
Potrafi zejść na drugi plan
Być ojcem to przekazać życie, które nie należy do niego. Poprzez ojca dziecko otrzymuje życie od Boga Ojca. Oto dlaczego między ojcem a synem istnieje radykalne rozdzielenie. Ojcostwo jest tajemnicą "wywłaszczania". Każdy ojciec mógłby o swoim synu powiedzieć to, co Jan Chrzciciel mówi o Jezusie: "Potrzeba, by on wzrastał, a ja się umniejszał".
Ks. prof. Xavier Lacroix,
dziekan Wydziału Teologicznego w Lyonie
Tł. Joanna Kokowska
Czy wiesz, że...
Jeżeli oboje rodzice pracują zawodowo, mężczyźnie przysługuje prawnie urlop wychowawczy (maksimum 3 lata). Także ojciec - podobnie jak matka - ma prawo do otrzymywania zasiłku wychowawczego (przez 24 miesiące trwania urlopu wychowawczego).
Ks. prof. Xavier Lacroix
Jakiś czas po nawróceniu znów ogarnęły mnie wątpliwości. Powróciły dawne pytania: "Skąd tyle zła na świecie?", "Dlaczego są różne religie?", "Czemu w Kościele tyle rozłamów?".
Moim prawdziwym problemem było jednak to, że nie umiałem odczytać własnego powołania. Bałem się. Jeżeli zdecyduję się oddać swoje życie Bogu, to zażąda On ode mnie, żebym został księdzem. W dodatku wiele osób mówiło mi, że powinienem rozważyć taką możliwość. Myślałem więc, że tak musi być.
Zacząłem mieć trudności z modlitwą. "Panie - wołałem - pomóż mi zaakceptować Twoją wolę względem mnie. Wiesz, żeś, bardzo chciałbym się ożenić i mieć dzieci, ale jeśli wzywasz mnie; abym został księdzem, spraw, żebym zaczął choć trochę tego chcieć".
Działo się tak, ponieważ byłem przekonany, że jeśli ktoś chce służyć Bogu, to musi zachować celibat i przyjąć święcenia. Ta sytuacja trwała wiele miesięcy. Już nawet myśląc, że tak trzeba - zacząłem przygotowywać się do wstąpienia do seminarium. Byłem naprawdę przerażony.
Kiedy opowiedziałem o tym wszystkim mojemu spowiednikowi, powiedział: "Jak sądzisz, czy ojciec chciałby, żeby jego dziecko robiło coś, co je unieszczęśliwi? Postaraj się raczej iść za głosem pragnień, które Bóg złożył w twoim sercu. One są jak światełko w mroku, które pomoże Ci znaleźć drogę. Bóg - który jest przecież naszym Ojcem - nie mógłby powołać Cię do czegoś, co jest dla ciebie tylko i wyłącznie ciężarem. On sprawi, że będzie w tobie powoli dojrzewać pragnienie oddania Mu siebie w całości. To my - ludzie - zniekształcamy obraz Boga Ojca".
Wtedy zrozumiałem, że moje dotychczasowe wyobrażenie o ojcostwie Boga było całkowicie błędne. Wiedziałem już, że Jezus prowadzi mnie i objawia mi miłość Ojca. Zacząłem rozumieć modlitwę Ojcze nasz. Odkryłem, że Bóg jest najlepszym Ojcem. Dwa lata później ożeniłem się. Mogłem - w miłości i szczęściu - oddać Bogu całe moje życie.
Teraz, po kilku latach małżeństwa, widzę coraz wyraźniej, że wolą Bożą było, abym został mężem i ojcem. Będąc sam ojcem codziennie odkrywam - wciąż na nowo - cud Bożego Ojcostwa.
Zbyszek
"Bóg jest miłością!" - słyszałam te słowa od dziecka, a jednak były dla mnie tylko teorią; brakowało treści. Bóg objawiał mi swoją miłość na tysiące sposobów, a ja... bałam się Go: Kocha mnie? - owszem - ale nie za darmo... staram się!
Każdy grzech tylko wzmagał lęk i powiększał niezadowolenie z samej siebie, bo przecież zawiodłam Boga; nie spełniłam Jego oczekiwań, a tyle od Niego dostałam.
Byłam w duszpasterstwie akademickim, potem w Ruchu Rodzin Nazaretańskich. Bóg objawiał mi siebie coraz bardziej, wciąż jednak pozostawała we mnie ta fundamentalna nieufność... wobec surowego, wymagającego Ojca.
Nie, nie napiszę, że nagle stał się cud i wszystko się zmieniło. Jednak w tym roku - Roku Ojca - miłość Boga zaczęła się wreszcie przebijać przez moje ciemności i usuwać lęk.
Nie jest to łatwe. Żeby zrozumieć szaleństwo Bożej miłości, trzeba niestety boleśnie doświadczyć własnej grzeszności. Taką właśnie drogą poprowadził mnie Ojciec w tym roku - odsłaniając przede mną pokłady grzeszności, jakich się w sobie nawet nie spodziewałam - ale jednocześnie czule tuląc do serca.
"Kocham cię, córeczko... pomimo wszystko - słyszę w sercu. Już nie musisz się bać. Pomogę ci, bo przecież obydwoje wiemy, że sama sobie nie poradzisz". To ojcowskie "córeczko" wyzwala we mnie prawdziwie dziecięcą radość i nareszcie czuję, że zaczynam ufać.
Joanna
Najpiękniejsze słowa miłości
Kilka lat temu we Francji dziennikarze radiowi przeprowadzili wśród słuchaczek ankietę na temat: "Najpiękniejsze słowa miłości, jakie pani usłyszała od swojego męża". Pewna młoda mężatka zadzwoniła i powiedziała: "Nasze chore dziecko zaczęło płakać w środku noc . Obudziliśmy się i wtedy mąż powiedział: Ty nie wstawaj, ja pójdę. To najpiękniejsze słowa miłości." A jakimi słowami miłości mogą podzielić się z nami nasi Czytelnicy? 0głaszamy w magazynie "Jezus żyje!" podobną ankietę, poszerzając nasze zaproszenie.
JAKIE NAJPIĘKNIEJSZE SŁOWA MIŁOŚCI USŁYSZAŁEŚ (USŁYSZAŁAŚ) OD DRUGIEGO CZŁOWIEKA (OD MĘŻA, ŻONY, MATKI, OJCA, DZIECKA, PRZYJACIELA...)?
Nasz synek Mikołaj jest prawdziwym prezentem od Pana Boga. Urodził się wcześniej, niż powinien, za to dokładnie w dzień moich imienin. Niespodziewanie, po rutynowym badaniu, zostaliśmy z Terenią w szpitalu. Oczekiwaliśmy na spotkanie twarzą w twarz z naszym dzieciątkiem. Byłem trochę przerażony. Starałem się pomagać jak mogłem, ale czułem się bezradny. Co teraz robić? Jak się zachować? Dzięki Bogu wszystko przebiegło bardzo szybko. Mały przychodził na świat prawie w zupełnej ciszy. Jego mama była bardzo dzielna, a ja dumny z niej. Nagle zobaczyłem maleństwo. Chciało mi się płakać. Wielbiłem w sercu Boga za cud narodzin, za to że mogłem być z żoną w tym momencie pełnym cierpienia i radości. Synek po swojemu coś wykrzykiwał, żeby wreszcie odpocząć na brzuchu mamy. Kiedy wziąłem go na ręce, długo chodziliśmy po pokoju i nie mogliśmy się sobie nadziwić. Modliliśmy się razem za mamusię, która cierpiała i za nas. Błogosławię Ciebie, Wszechmogący Boże, w cudzie stworzenia i narodzin.
Mariusz
8 litopada 1998, niedziela
Siedzę sobie wygodnie w fotelu. Nasze mieszkanie jest kolorowo przystrojone w serpentyny i balony. Wczoraj odbył się tu bal urodzinowy. Dokładnie trzy lata temu urodziła się nasza pierwsza córeczka, Gabriela. Miałem to szczęście, podobnie jak podczas narodzin Michaeli byc przy porodzie. Wszystko odbywało się w nieduzym lecz zapewniającym miłą, domową atmosferę szpitalnym pokoju przygotowanym specjalnie dla tego celu.
Narodziny to wielki trud i ogromny wysiłek tak dla matki, jak dziecka. Moja obecność podcżas porodu miała im pomóc łatwiej przejść przez całe to wydarzenie. Sam moment porodu i związane z nim przeżycia są trudne do opisania. Z jednej strony wielkie napięcie i podniecenie związane z ocżekiwaniem przyjścia na świat maleństwa, z drugiej ból i wyczerpanie osoby bliskiej sercu - Bożenki. Wreszcie jest! Już w górze, na rękach lekarza. Córka! Pamiętam wielkie wzruszenie, wdzięczność Panu Bogu za ten wielki cud i okrzyk radości - "Alleluja! Później moment przecięcia pępowiny przeze mnie, chwila na umycie dziecka przez pielęgniarkę i... Gabrysia jest już w moich ramionach. A wszystko odbywa się w zawrotnym tempie.
Maleńka rybka tuli się do mnie. Od chwili narodzin nie zapłakała jeszcze ani razu. Bożenka wyciąga do mnie rękę. Podaję jej dziecko. Gabrysia leży teraz na jej brzuchu, gdzie czuje. dobrze znany rytm bicia serca i ciepło. Po chwili na dwie godziny lekarze zostawiają nas samych. Zaczyna się wspaniały czas, kiedy zmęczeni, ale pełni radości możemy cieszyć się sobą. Tak, Tatusiu w Niebie (tak nazywa Cię, Ojcze, Gabrysia). Z całego serca dziękuję Ci za Twoją miłość, jaką okazałeś nam poprzez Gabrielę i Mlchaelę. Dzisiaj już wiem, że one są Twoim Darem dla nas i Twoją Własnością. Proszę, strzeż je i błogosław. Tobie, nasz Panie, Jezusie Chrystusie, dziękuję, że umarłeś z nie na krzyżu i obdarowałeś je przywilejem bycia dziećmi Boga. A wam, kochane córki, życzę, by Jezus Chrystus był waszym najlepszym Przyjacielem i źródłem waszej radości.
Darek
Ks. Tadeusz Fedorowicz kapłan pochodzący z diecezji lwowskiej, w czasie wojny dobrowolnie pozwolił się wywieźć przez Rosjan do Kazachstanu, aby tam służyć jako kapłan polskim zesłańcom. Po wojnie pracował jako kapelan niewidomych w Laskach oraz spowiednik w Seminarium Duchownym w Warszawie.
Przez wiele lat każde wakacje spędzał z młodzieżą na wędrówkach, nazywany przez swoich wychowanków "Wujem". Ma dzisiaj 92 lata.
Zwykle do księży diecezjalnych mówi się: "proszę księdza", a do księdza Tadeusza Fedorowicza: "ojcze".
Ojciec Tadeusz, nazywany także Wujem, ma dzisiaj 92 lata
Co jest najważniejsze w ojcostwie duchowym?
Od strony kapłana: ojcowska miłość, delikatność, pokora, szacunek i dyskrecja, zaś od strony penitenta - zaufanie.
Jak wygląda spotkanie pomiędzy ojcem duchowym a penitentem?
Każde spotkanie czy spowiedź zawsze rozpoczynam modlitwą do Ducha Świętego, w której proszę o światło. To On broni przed naturalną skłonnością człowieka do narzucania swoich zapatrywań i opinii. Duch Święty uczy słuchać, aby jak najlepiej poznać osobę - z drugiej zaś strony - nie zadawać niepotrzebnych pytań.
Zawsze staram się naprawdę zrozumieć drugiego człowieka, nigdy jednak nie podejmuję za niego decyzji. Pomagam mu jedynie dostrzec wszystkie aspekty zaistniałej sytuacji. Zwykle bowiem problem powstaje przez jednostronny i bardzo emocjonalny stosunek do zagadnienia. Stawiam pytania, które bardziej potrzebne są rozmówcy niż mnie i staram się być bardzo ostrożny w wydawaniu sądów. Przez cały ten czas proszę też Pana Boga o szczerą pokorę, aby umieć uszanować cale bogactwo i odrębność drugiego człowieka, bo przecież Pan Bóg jest źródłem tej wspanialej różnorodności. A tak w ogóle to dużo łatwiej być ojcem duchowym, niż powiedzieć, na czym to polega.
Używa Ojciec wyrażenia "penitent". Czy z tego wynika, że ojcostwo duchowe zawsze rodzi się z sakramentu pojednania?
Zwykle tak jest, ale nie musi być. Ojcostwo duchowe jest postawą, chciałbym powiedzieć z nadzieją, stałą postawą kapłana względem każdego rozmówcy. W związku z tym faktyczne zaistnienie ojcostwa bywa nawet niekiedy jednorazowe, a od strony kapłana mimowolne.
Czasem człowiek nawet nie przypuszcza, jak wiele pomógł rozmówcy; jak wielki obszar życia mu uporządkował. Jeżeli tylko ksiądz w swych intencjach pragnie być narzędziem Bożej laski, to Pan Bóg chętnie z tego korzysta. Natomiast stałe ojcostwo duchowe - pojmowane jako rola, funkcja - musi się zrodzić na wyraźną prośbę.
Czym się w takim razie różni ojcostwo duchowe od kierownictwa duchowego?
Ta różnica nie jest jasno określona. Kierownictwo duchowe ogranicza się zwykle do regularnie praktykowanego sakramentu pokuty. Ojcostwo jest czymś głębszym. Podobnie jak ojciec jest kimś bliższym niż wychowawca. Możliwa nawet jest taka sytuacja, że kto inny jest ojcem duchowym a kto inny kierownikiem.
Czy z tego wynika, że ojcem duchowym nie musi być kapłan?
I tak bywa, choć rzadko. Rolę ojca duchowego może właściwie spełniać każdy, kto pomaga w dochodzeniu do Boga, prowadzi w wierze, pomaga rozwiązywać problemy i podejmować decyzje.
Czy każdy kapłan nadaje się na ojca duchowego?
Tak zapewne chciałby Pan Bóg, ale praktyka niestety - pokazuje inaczej. Źle jest, gdy ksiądz traktuje rozmówcę książkowo, a nie jak żywego człowieka; gdy jest zbyt pewny siebie i nie umie opanować ciekawości lub daje odczuć swą wyższość... co przecież nie jest prawdą. Niedobrze też, gdy kapłan mówi penitentowi: Jesteś wspaniały! - to skutecznie zamyka rozwój. Poza tym ksiądz nie zawsze jest mądry... święcenia nie dają tej laski automatycznie.
Czy można komuś odmówić ojcostwa duchowego?
Prawdziwy ojciec musi umieć odejść, gdy przestaje być potrzebny. A zatem mogę odmówić bycia ojcem duchowym, gdy mam nieuporządkowane emocje wobec proszącego, gdy nie jestem w stanie być obiektywny lub bardziej pragnę nie sprawić przykrości niż doprowadzić do Boga.
Ojciec duchowy jest świadkiem intymności duszy, ale nie powinien w tej intymności uczestniczyć zbyt głęboko. Oczywiście odmówię, gdy proszący - dotyczy to zwłaszcza kobiet - nie jest wolny emocjonalnie wobec mnie.
Jakie są owoce ojcostwa duchowego?
Na zewnątrz może ich w ogóle nie być przez dłuższy czas. Powierzenie się ojcu duchowemu daje swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa, zapewnia obiektywizm w ocenianiu siebie, nigdy jednak nie zwalnia od osobistej odpowiedzialności.
Czy Ojciec miał lub ma ojca duchowego?
Miałem jednego zaufanego kapłana, z którym mogłem rozmawiać o wszystkim, ale było to około 70 lat temu.
Wobec ilu osób Ojciec spełnia rolę ojca duchowego?
Sam nie wiem, bo jest tak wobec każdego, kto w ten sposób odbiera nasze kontakty.
Raz na rok między wspomnieniem św. Tadeusza (28 października), a św. Karola (4 listopada) gości Ojciec na Watykanie. Czy wobec Ojca Świętego pełni Ojciec rolę ojca duchowego?
Zapytajcie Ojca Świętego.
Z księdzem Tadeuszem Fedorowiczem rozmawiał ks. Zbigniew Kapłański
Zdjęcia z wędrówki z Wujem w 1983 r. pochodzą z archiwum rodzinnego Magdaleny i Krzysztofa Stojowskich
Rozmowa z Olafem Żyliczem, ojcem czwórki dzieci, dr. psychologii z Instytutu Psychologii PAN
- Od kiedy dziecko potrzebuje ojca, jego zainteresowania?
Odwróciłbym to pytanie. Czy ojcu potrzebny jest taki maluch?
W pierwszym okresie życia potrzeby dziecka zaspokaja głównie mama. To ojciec bardziej potrzebuje kontaktu z dzieckiem, by się poczuć tatą. Często ojcowie zamykają się na doświadczenia pierwszych miesięcy, lat życia dziecka. Robią to niekiedy z obawy, że sobie nie poradzą. Wydaje im się, że zmienienie pampersa, kąpiel czy zabawa w piaskownicy to bardziej babskie zajęcie. Nie zdają sobie sprawy z tego, jak dużo tracą stojąc z boku i pełniąc rolę biernego widza. Bycie ojcem na co dzień, uczestniczenie w codziennych czynnościach może ubogacać nasz sposób przeżywania świata, patrzenia na rzeczywistość. Stały kontakt z dziećmi daje poczucie spełnienia w życiu. Człowiek czuje, że warto żyć, niezależnie czy się odnosi sukcesy w pracy, czy jest się biednym czy bogatym. Ma się poczucie, zwłaszcza w trudnych sytuacjach, że zmaganie z życiem ma sens, że się jest dla kogoś kimś ważnym.
- Co Tobie dają dzieci?
To, że mogę się nimi cieszyć, przeżywać taką pierwotną radość, że będąc z dziećmi mogę odkrywać dziecko w sobie. Dziecięcość w takim dobrym znaczeniu ewangelicznym - stańcie się jak dzieci pozwala być otwartym na nowe zdarzenia, na to co jest nieracjonalne. Kiedy dziecko płacze, bo zgubiło kamyczek, to ono naprawdę jest nieszczęśliwe. Aby je zrozumieć, trzeba spojrzeć na świat jego oczami. Wydaje mi się, że ojcostwo to zgoda na codzienny wysiłek wychodzenia ze swojej dorosłości, schematów, masek.
- Czy trudno być takim ojcem?
W każdym z nas drzemie "dziecko". Trudno jest na co dzień je dostrzec, jeżeli nasi rodzice byli zbyt rygorystyczni. Ojciec przekazał nam np. wzór srogiego i karzącego ojca, który nie przytulał, ale trzymał w domu dysyplinę. Ma to wpływ także na obraz Boga jaki później się w nas kształtuje. Ojciec, który wydaje nakazy i zakazy, i nie okazuje dzieciom miłości, jest zaprzeczeniem postawy Chrystusa. Jezus powiedział: pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie. Nie obawiał się, że dzieci będą hałaśliwe, że zabiorą Mu dużo czasu czy zaczną zadawać nieracjonalne pytania. Inny wzór ojca, równie często spotykany też i w katolickich rodzinach, to ojciec nadmiernie liberalny, który z założenia lub po prostu dlatego, że ciągle jest nieobecny, nie stara się ukierunkowywać rozwoju dziecka. Jego rola w życiu rodzinnym jest na tyle niewyraźna, że się rozmywa, staje się dla dziecka niezauważalna.
- Zatem jaki powinien być ojciec?
Powinien być "przy" dziecku. Chodzi mi o bycie w sensie psychicznym, o zaangażowanie emocjonalne. Kiedy tata układa z dzieckiem klocki, ale tak naprawdę myślami jest w pracy, dziecko momentalnie to wyczuwa. Tak samo nie można czekać, aż dzieci dorosną, tak jak w poczekalni, będąc z boku. Dla dziecka jest ważne, żeby ojciec, podobnie jak i mama, cieszył się z nim, przeżywał smutki, dawał ciepło, na co dzień interesował się jego sprawami, miał dla niego czas.
- Właśnie... Jak z tym czasem. Wielu ojców jest bardzo zapracowanych. Rzeczywistość ekonomiczna zmusza, żeby pracowali czasem na kilka etatów.
Mamy też pracują. Ważne jest by chcieć znaleźć czas. Każde pięć minut zabawy czy rozmowy z dzieckiem jest, bezcenne. Ważniejsze jest jednak dobre 5 minut prawdziwego bycia razem niż cały długi weekend, kiedy tata nadrabia zaległości telewizyjne albo zalega na kanapie. Okres kiedy dzieci chcą być blisko nas, przyjść, by pozawracać nam głowę jest krótki. Teraz dzieci o wiele wcześniej, niż było to dawniej, tracą emocjonalny kontakt z rodzicami, zrywają psychiczną więź z domem. Ojcostwa nie można odłożyć na emeryturę.
Wywiad z mężem przeprowadziła Agnieszka Carrasco-Żylicz
Agnieszka Carrasco-Żylicz
W jednym z odcinków cyklu reportaży "Pierwszy krzyk", emitowanego w TYP I zostały zarejestrowane narodziny dziesiątego dziecka państwa Marii i Józefa Chojnackich. Naszą stałą prenumeratorką od pierwszego numeru jest pani Janina, mama Józefa. Dzięki niej mogliśmy szybko skontaktować się z jej synem, bohaterem telewizyjnego reportażu.
Pańska mama żartuje, że z rodzeństwem mogliście stworzyć cztery pary do krakowiaka. Waszych dzieci wystarczyłoby na pięć. Czy to nie ekstrawagancja posiadać 10 dzieci?
Mieliśmy przygotowanie. Zarówno ja, jak i żona pochodzimy z rodzin wielodzietnych. Ja jestem czwarty z ośmiorga, żona jest siódma, najmłodsza. Z doświadczenia wiedzieliśmy, że duża rodzina stwarza inne warunki rozwoju dla dzieci. Dziecko uczy się odpowiedzialności. Przebywanie w gronie rodzeństwa już samo w sobie jest elementem wychowawczym, gdyż sytuuje jednostkę w stosunku do innych, wymuszając ograniczanie własnych wymagań i wszelkich postaw roszczeniowych, gdyż rodzeństwu też się coś należy, nie tylko mnie.
W ostatnim programie z cyklu "Pierwszy krzyk" znalazła się m.in. relacja z porodu Waszego ostatniego dziecka. To był Pana debiut na sali porodowej. Dlaczego tak późno zdecydował się Pan na uczestnictwo w tzw. porodzie rodzinnym?
Myślę, że byłbym znacznie wcześniej na sali porodowej - żona mnie do tego usilnie namawiała - ale wpierw nie było takiej możliwości, a kiedy już się pojawiła, wiązało się to z poważnym, jak na nasz budżet, wydatkiem. Za te pieniądze mogliśmy przeżyć dwa tygodnie. Istniał więc dylemat, czy jest sens zabierać rodzinie te pieniądze.
Czy to znaczy, że ostatni poród był za darmo?
Tak. W drodze wyjątku zostaliśmy zwolnieni z opłat przez pana dyrektora szpitala, za co jesteśmy bardzo wdzięczni.
W jaki sposób ojciec przeżywa narodziny swojego dziecka? Jakie są Pańskie wrażenia?
Wrażenia są niezwykłe. Uczestniczy się w końcowym etapie procesu stworzenia człowieka, któremu towarzyszy się od poczęcia, poprzez ten okres - powiedzmy- "utajony", aż po moment narodzin, kiedy wreszcie naszym oczom ukazuje się to Boże dzieło.
Zwierzyli się Państwo przed kamerą, że będą zabiegać, aby Kasia została ochrzczona przez Jana Pawła II w trakcie jego ostatniej pielgrzymki. Czy rzeczywiście tak się stało?
Spodziewaliśmy się, że Papież, mając bardzo napięty program wizyty raczej nie znajdzie czasu. Dostaliśmy natomiast - bo zdjęcie wysłaliśmy - autograffo di pontificio, taki szczególny dowód sympatii, z błogosławieństwem dla całej rodziny i odręczną dedykacją.
Ma Pan na imię Józef; żona nosi imię Maria. Czy to ma dla Was jakieś znaczenie, że nosicie imiona rodziców Jezusa z Nazaretu? Czy np. dla Pana postać św. Józefa - od wieków uważanego przez Kościół za uosobienie i wzór ziemskiego ojcostwa - jest inspiracją do bycia dobrym ojcem?
Miałem być Pawłem, ale wtrącił się dziadek prosząc, aby jeden z synów odziedziczył imię po nim. To zresztą rodzinna tradycja, pradziadek też nosił to imię.Teraz myślę, że może być w tym także zamysł Boży... i dobrze. Przy tak licznej rodzinie pomoc takiego patrona jest bardzo potrzebna. Te nasze imiona doskonale przydały się, kiedy - jakiś czas temu - zrobiliśmy rodzinną szopkę. Żona była Marią, ja Józefem; do tego dzieci, z których najmłodsze "robiło" za Dzieciątko... i wszystko się zgadzało.
Duża rodzina kojarzy się często z zamierzchłą, patriarchalną wizją wielopokoleniowego rodu, którym rządzi - silną ręką - "pan domu". Czy w domu jest Pan patriarchą, kolegą czy partnerem dzieci?
Nie jestem żadnym patriarchą. Pomiędzy mną i żoną jest układ partnerski, natomiast dzieciom staramy się dać tyle swobody, na ile jest to sensowne. Wymagamy od nich jednak, żeby zachowywały umiar... i one wyczuwają, co mogą, a czego im nie wolno..
Patrząc z perspektywy 23 lat, czy jest Pan dzisiaj lepszym ojcem niż kiedyś?
Na pewno tak. Jestem z całą pewnością mniej impulsywny. Do problemów podchodzę z dystansem, którego brakowało mi wcześniej. Na początku często nie wiedziałem, jak zareagować. Teraz, kiedy rzecz ma miejsce kolejny raz, mogę skorzystać z poprzedni doświadczeń. Widzę też teraz, że nie jednokrotnie w przeszłości zareagowałem nienajlepiej. Człowiek uczy się i zbiera doświadczenia przez całe życie.
Od kogo uczył się Pan bycia ojcem?
Ja miałem szczęście. U nas się nigdy nie przelewało. Wiedzieliśmy, że nie możemy liczyć na zbyt wiele. Za to z całą pewnością - byliśmy wychowywani, kształtowani przez rodziców. Tu nie było żadnej improwizacji. A co najważniejsze... oboje z mamą dawali nam przykład własnym życiem. Jeżeli dzieci widzą, że rodzice sami robią co innego, a czego innego wymagają, to coś tutaj nie gra. W mojej rodzinie był zawsze klarowny, jasny przykład obojga rodziców. A zawężając rzecz do ojcostwa, powiem tak... trudno być dobrym ojcem, jeżeli się nie ma dobrego ojca - choć wierzę - że nie jest to niemożliwe.
Co jest najważniejsze w byciu dobrym ojcem? Gdyby miał Pan udzielić potencjalnym ojcom jednej wskazówki - co by im Pan powiedział?
Najważniejsze jest przykazanie miłości... po prostu miłość. Miłością można przezwyciężyć każdą trudność, a nawet z wroga zrobić przyjaciela. W stosunku do dzieci oznacza to kierowanie się zawsze dobrem dziecka. To nie znaczy rzecz jasna, że należy robić to, czego dziecko od nas oczekuje w danym momencie; mamy je po prostu kochać najlepszą miłością, na jaką nas stać.
Wacław Stawowski
Męskim sposobem modlitwy często jest milczenie. Stosowna dla mężczyzny będzie więc modlitwa adoracji, kiedy nic się nie dzieje, jest cisza, oczekiwanie. Przychodzi mi do głowy porównanie: rybak, który idzie na ryby, zarzuca wędkę i czeka... Drugie porównanie: myśliwy na polowaniu musi być cicho, walczy z zimnem, z sennością, ze swoją samotnością, z obawą, że nic się nie uda, nie przyjdzie zwierzyna. I trzecie porównanie: strażnik, który jest na czatach, nie może zasnąć.
Adoracja to nie tylko głębokie przeżycia, ale także walka z sennością. Sensem tej modlitwy jest wytrwanie w oczekiwaniu. Strasznie jest ważne, żeby nie zagadać adoracji, ponieważ trzeba usłyszeć głos Pana Boga.
Jeżeli przychodzimy do Pana Boga modlić się i czuwać, i walczyć ze snem, to sprawiamy Mu wielką przyjemność. Bóg widzi, jak jest trudno, jak człowiek składa ofiarę z czasu, ze zmęczenia, z senności. Pan Bóg się cieszy, gdy ciągle przychodzimy do Niego w wierności, choć nie zawsze coś się wydarza i pozornie nie odnosimy żadnych korzyści. Najgłębszy sens modlitwy adoracji to: jestem przed Nim, czuwam i oczekuję.
o. Wojciech Prus OP
Ojcostwa najlepiej się uczyć naśladując innego mężczyznę: ojca, dziadka, wujka. Brak wzoru męskiego postępowania to olbrzymi dramat XX wieku, bolesna rana, która wymaga uzdrowienia, by człowiek mógł osiągnąć szczęście.
Powołanie do ojcostwa nie jest dla mężczyzny czymś naturalnym. Inaczej niż w przypadku kobiety, która poczynając dzieciątko, nawet jeżeli nie akceptuje tego faktu i jest wewnętrznie zbuntowana, staje się matką na poziomie naturalnym. Ojcostwo jest natomiast doświadczeniem duchowym. Nie twierdzę, że macierzyństwo nie ma wymiaru duchowego, ale myślę, że dzięki pomocy natury jest troszeczkę łatwiejsze.
Prawdziwy mężczyzna - towar deficytowy
Mężczyzna uczy się być ojcem od innych bliskich mężczyzn: taty, dziadka, wujka, których może naśladować. Myślę, że jednym z największych problemów XX wieku i źródłem wielu współczesnych dramatów jest nieobecność mężczyzny-wzoru w rodzinach, nieobecność ojca. Kryzys ojcostwa w naszym kraju nie jest zjawiskiem nowym. Jesteśmy. narodem, który przez wieki walczył, a na wojnie giną mężczyźni. Wielu młodych ojców zginęło w czasie ostatniej wojny, w Powstaniu Warszawskim, w Katyniu... Trzeba zdać sobie sprawę, że jako społeczeństwo, jako wspólnota znajdujemy się w głębokim kryzysie właśnie dlatego, że zabraklo męskich wzorców i nie ma od kogo się uczyć. Spójrzmy na historię - od zaborów jesteśmy społeczeństwem kalekim. Moim zdaniem przyszłość świata zależeć będzie od tego, czy ponownie zaistnieje charyzmat ojcostwa i męstwa. Jeżeli nie, świat utraci swoją tożsamość, a ludzie nie będą akceptowali tego, kim są. Dlatego tak ważne jest, aby mężczyźni, ojcowie byli wzorami nie tylko dla swoich żon i dzieci, ale również dla innych, pozbawionych obecności-fizycznej lub duchowej - naturalnych ojców. To świadectwo dobrych ojców jest nadzieją dla przyszłości świata.
Boży zamysł dla tatusiów
Jeżeli w domu modlimy się wspólnie, warto zwrócić uwagę, kto rozpoczyna modlitwę. Według tradycji Izraela, a myślę, że ta tradycja nie jest pomyłką - jesteśmy młodszymi braćmi w wierze - modlitwę zawsze rozpoczyna mężczyzna. Ojciec inicjując modlitwę realizuje Boży zamysł, bo ojciec jest odpowiedzialny za wiarę. Pierwszym zobowiązaniem ojca wobec dzieci jest odpowiedzialność za wiarę, a nie za pieniądze i za pracę. To powołanie mężczyzny odnajdujemy w Księdze Rodzaju.
W opisie stworzenia Adama i Ewy mężczyzna określony jest słowem zarak. Oznacza ono przypominanie, czynienie obecnymi rzeczy, które wspominamy. Powołaniem mężczyzny jest więc funkcja kapłańska - czynienie Pana Boga obecnym w tym świecie. Jest to zadanie związane z walką. Jaką? Polega ona na składaniu ofiary ze swojego życia. Naprawdę jest ojcem ten, kto oddaje życie za swoje dzieci. Dobrym pasterzem jest ten, który oddaje życie za swoje owce, który nie ucieka wtedy, gdy przychodzi wilk, który oddaje swoje życie po to, aby Pan Bóg był obecny.
Eucharystia jest tego rodzaju ofiarą. Ofiarą, którą kapłan składa razem z Jezusem. Ofiara zwycięstwa nad złem po to, aby Pan Bóg był obecny i aby zwyciężył. Według tradycji żydowskiej matka daje życie, ojciec zaś nadaje imię. To znaczy, że ojciec daje tożsamość i zapewnia bezpieczeństwo, równowagę. To dzięki ojcu człowiek może odpowiedzieć sobie na pytanie: Kim jestem?. Podczas celebrowania święta Paschy w pewnym momencie najmłodsze dziecko zadaje ojcu pytanie: "Tato, opowiedz, jak to było z nami w Egipcie?" I ojciec rozpoczyna opowieść, która uświadamia dziecku jego tożsamość.
Dziś też możemy zauważyć odruchową troskę mężczyzn o pamięć. Gdy poczęło się dziecko mojej siostry i szwagra, poszli na USG, by obejrzeć maleństwo. Szwagier wziął ze sobą kamerę video, bo chciał utrwalić to wydarzenie. Była to czynność symboliczna. Powołaniem mężczyzny jest troska o pamięć, bo to się wiąże z dawaniem dziecku tożsamości. W naszej liturgii rodzinnej powinny padać pytania: "Tato, jak się z mamą poznaliście? Jak było kiedyś?"
Gest ojcowskiej miłości
Wyobrażam go sobie w ten sposób: Ojciec stoi za plecami dziecka i kładzie rękę na jego ramieniu. To jest gest wyrażający obecność, który nie skupia na sobie, ale wypuszcza dziecko w świat, popycha je mówiąc: Dasz sobie radę! Zadaniem ojca jest wychowanie w cnocie męstwa, objawiającej się tym, że człowiek jest gotowy do konfrontacji ze światem. I jeżeli zabraknie tego, który nadaje imię, który jest wsparciem, skałą i wzorem, dziecko ma kłopoty z określeniem swojej tożsamości. Wielu młodych ludzi mówi: Jestem niezadowolony z tego, kim jestem, chciałbym być kim innym. Tak liczne dramaty związane z tożsamością, płciową i seksualnością - np. coraz silniejszy ruch homoseksualistów - są jedną z konsekwencji braku ojców. Inną jest nieumiejętność autentycznego zaangażowania. Wielu ludzi to tzw. wiecznie dobrze zapowiadający się. Mają 35, 40, 45 lat i ciągle się dobrze zapowiadają. Mówiąc o tym klerykom w Krakowie przytaczam przykłady: "Mike Oldfield miał 16 lat, gdy napisał muzykę do płyty Dzwony Rurowe, a 17 letni Orygenes został szefem szkoły katechetycznej w Aleksandrii." Kolejną konsekwencją jest paraliżujący strach przed podjęciem decyzji. Człowiek nie potrafi znaleźć w sobie sił wewnętrznych, aby się na coś zdecydować. Niedojrzałość psychoemocjonalna to również skutek wychowania bez ojca. Znamy przecież ludzi, których ojcowie wyjechali gdzieś za granicę, gdy ich dzieci miały kilka lat i już do domu nie wrócili. Oni potrafią w ciągu godziny przejść od stanu euforii do absolutnej depresji. Po prostu brak im równowagi. Gdy nie ma ojca, człowiek sobie nie radzi ze światem.
Ucieka od rzeczywistości i w jego życiu, pojawiają się narkotyki, alkohol, seks, przemoc. Problemy tak narastają, że w pewnym momencie dochodzi do tragedii. Popatrzmy na procesy młodych ludzi - tych, którzy zamordowali maturzystę w Lasku Młocińskim czy "baseballami" zabili kolegę. Te dramaty były możliwe, ponieważ w naszym społeczeństwie brakuje wychowujących ojców.
A może rzucić się z mostu
Cóż więc powinni robić ci, którzy nie mają ojców, przyszli na świat w rozbitej rodzinie, których ojcowie są tak zapracowani, że w domu tylko nocują? Czy skazani są na kłopoty z tożsamością, brak zaangażowania, przerażający strach przed światem lub problemy z dojrzałością psychoemocjonalną? To może lepiej rzucić się z mostu? Nie. Pan Bóg nie pozostawia nas bez nadziei.
Bóg przewidział nasze problemy i wskazał rozwiązanie. Jedno to Eucharystia. Jest to przecież opowieść, która przywraca nam tożsamość, bo opowiada o tym, że jesteśmy tak bardzo wartościowi, że Syn Boży umarł za nas. Jeżeli ktoś kiedykolwiek ma depresję, jest niezadowolony z siebie, nie wie, kim jest - to powinien iść na Eucharystię lub powtarzać sobie, że dla niego Syn Boży wydał ciało, wylał krew. To jest gest ojcowski, męski, dający mi tożsamość poprzez Bożą obecność.
Najwspanialszy przykład
Św. Józef jest pomocą dla wszystkich, którym zabrakło mężczyzny w domu rodzinnym. Od niego można się nauczyć męskich cnót. Przypomnijmy sobie ewangeliczną scenę, gdy Anioł przychodzi w nocy do Józefa. Jest to moment, kiedy Józef dojrzewa do ojcostwa i staje się naprawdę mężczyzną. Wydarzenia wymykają się spod jego kontroli i widzimy moment ofiary, najbardziej męskiej rzeczy, jaką robi i do jakiej my, mężczyźni, jesteśmy powołani. Anioł przychodzi do Józefa i mówi: "Weź swoją małżonkę do siebie, ponieważ z Ducha Świętego jest to, co się poczęło", tzn. złóż ofiarę i wyrusz w drogę. I na tym polega ofiara Józefa - zostawia swoją koncepcję, swój plan na życie. Zgadza się na Boży plan, chociaż nic nie wie o przyszłości. I to jest najtrudniejsze. Józef staje się patronem tego rodzaju decyzji, staje się ojcem, który jest obecny w tych wszystkich momentach życia, kiedy Pan Bóg nas wzywa do kroku wiary.
o. Wojciech Prus, dominikanin
Fragmenty konferencji wygłoszonej na spotkaniu ze Wspólnotą Emmanuel wiosną 1999 roku. Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.
o. Wojciech Prus OP
Edmond Michelet (1899-1970) - francuski działacz polityczny i społeczny.
W okresie II wojny światowej organizator francuskiego Ruchu Oporu, aresztowany i wywieziony do Dachau (gdzie zaprzyjaźnił się z Kazimierzem Majdańskim, przyszłym arcybiskupem Szczecina). Po wojnie wielokrotnie pełnił urząd ministra pod rządami Generała de Gaulle'a (m. in. minister obrony narodowej). Wraz z ukochaną żoną Marią wychował siedmioro dzieci. W 1976 r. otwarty został jego proces beatyfikacyjny. Wśród pozostawionych przez niego pism i notatek znaleziono również taki tekst.
Wobec okoliczności obecnych i przyszłych oraz aby pozbawić moją drogą małżonkę jakiegokolwiek pretekstu do niezadowolenia, zobowiązuję się pod słowem honoru przestrzegać następujących zasad:
Moi adiutanci pozostawać będą w ścisłym kontakcie z miejscem mojego stałego stacjonowania i uzgadniać będą z moją żoną wszelkie spotkania i zaproszenia. Naturalnie ostateczne rozkazy wydawane będą przez nią. Żona nie będzie brać pod uwagę zaproszeń, które nie uzyskały jej potwierdzenia.
Godziny posiłków ustalam ściśle na 13 i 20.30, bez żadnej możliwości ich opóźnienia, ażeby dzieci mogły uczestniczyć we wspólnej kolacji. Nie będę respektować żadnego powodu do przedłużenia pobytu w ministerstwie poza tę godzinę, a przede wszystkim w żadnym razie nie udam się tam po posiłku wieczornym. 3
Uznawszy zasadę, że odpoczynek niedzielny jest obowiązkiem sumienia, będę jej przestrzegał i ponad wszystko doprowadzę do tego, aby była ona przestrzegana w moim otoczeniu. Wprowadzam zakaz pracy w niedzielę!
Aby pogodzić obowiązki rodzinne i zawodowe, zobowiązuję się poświęcać mojej żonie i dzieciom jedną godzinę w ciągu dnia poza porą posiłków.
Sobotnie popołudnia będę spędzał w domu; poza tym jako zasadę wprowadzam tydzień angielski (wolna sobota, przyp. red.). Jest to obowiązek społeczny.
Zobowiązuję się zapraszać żonę, aby towarzyszyła mi w moich podróżach, biorąc w tym wzór z metod angielskich i amerykańskich [...].
Jeśli zdarzy się, że któraś niedziela została ukradziona mojej rodzinie z powodu jakichś okoliczności oficjalnych, solennie obiecuję, że oddam ją biorąc jednodniowy urlop w powszedni dzień następnego tygodnia.
Będę czytał jedną książkę w tygodniu, pójdę raz w tygodniu do kina i na koncert, co jest niezbędne dla mojego doskonalenia intelektualnego.
Przynajmniej dwa razy dziennie będę telefonować do domu.
Uznaję, że obowiązki stanu małżeńskiego są święte. Podejmuję się jednak, bez jakiegokolwiek dla nich uszczerbku, wnosić w moje życie odrobinę fantazji i improwizacji, bez których życie byłoby praktycznie nie do zniesienia.
Przepisane w dwóch egzemplarzach i dwa razy przeczytane, aby dobrze zapamiętać.
3 czerwca 1946 r.
Od redakcji:
Tych "dziesięć przykazań" napisał nie Edmond Michelet, a1e jego żona Maria! Żona zapytana kiedyś, czy jej mąż wypełniał je, odpowiedziała: "Nie wypełniał ich dosłownie, a1e ostatecznie nie było aż tak źle."
Edmond Michelet (w środku)
Wielu chrześcijan stwierdza, iż dopiero po doświadczeniu osobistej przyjaźni z Jezusem i przeżyciu napełnienia Duchem Świętym odkryli prawdziwe oblicze Boga Ojca. Przeżyli coś, czego się wcześniej nie spodziewali.
Kiedy zapytamy chrześcijanina: "Do kogo zwracasz się podczas modlitwy?", najczęściej pada odpowiedź: "Do Jezusa ". Inny mówi: "Do Pana ", ale po sprecyzowaniu okazuje się, że miał na myśli Chrystusa. Za to zapytani o to, "Kim jest Bóg?", chętniej mówią o Ojcu niż o Synu.
Tymczasem nasza wiara jest trynitarna. Każdy musi jednak przebyć własną drogę, aby odkryć Osoby Boskie i poznać niepodzielną jedność Trójcy Świętej; aby objąć w uwielbieniu Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Pokaż nam Ojca
Czyż można nie widzieć przedmiotu swojej miłości? Który zakochany zadowoliłby się samymi tylko listami, nawet tak pięknymi, jak Pieśń nad Pieśniami? To prawda, że Bóg, chcąc uchronić nas przed bałwochwalstwem, jest bardzo powściągliwy w objawianiu siebie; ale prawdą jest również i to, że człowiekowi - którego stworzył na swój obraz i podobieństwo - zawsze pragnął ukazać swoje oblicze, aby ten mógł przebywać z Nim twarzą w twarz. Czyż nie po to właśnie Jezus przyszedł na ziemię?
Pragnienie oglądania Boga jest głęboko wpisane w serce człowieka. Jakiś glos wzdycha w nas z tęsknotą: "Chcę ujrzeć Boga!". Apostoł Filip staje się rzecznikiem nas wszystkich, kiedy wola: "Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy". Tymczasem Jezus mu odpowiada: "Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także Ojca" (J 14,8-9).
Odpowiedź Jezusa ma wielką wartość, potwierdza bowiem boskość Syna oraz Jego doskonale podobieństwo do Ojca. Natomiast słowa: "Tak długo jestem z wami" uświadamiają nam, że oblicze Ojca objawiało się nam na każdym etapie życia Jezusa, począwszy od Jego narodzenia. Syn umniejszył się tak bardzo, ażeby poprzez żłóbek pokazać nam, do jakiego stopnia Ojciec pragnie być dla nas bliski, dostępny. "Kto Mnie zobaczył, zobaczył także Ojca ". Ojciec jest pokorny!
Jak bardzo obraz ten jest sprzeczny z naszymi wyobrażeniami Ojca niebieskiego. Często podczas rekolekcji proszę uczestników, aby opowiedzieli mi, jak wyobrażają sobie Ojca. Większość przedstawia Go jako brodatego starca siedzącego na tronie pośród chmur i piorunów. To gromowładny Jowisz świata łacińskiego lub kapryśny i zazdrosny o ludzkie szczęście Zeus, ojciec bogów. To prawda, że żadne ziemskie ojcostwo nie jest wolne od egoizmu i przemocy. Może właśnie dlatego w naszych wyobrażeniach odbijają się wszystkie obawy wobec władzy Boga; strach, że zostaniemy przyłapani na złu i skarceni.
Jak Ojciec wasz jest miłosierny
Ojciec, jakiego Jezus odsłania przed nami w przypowieści o Synu Marnotrawnym, jest całkowicie odmienny od tego, jakiego nasza zraniona psychika umieszcza w niebie. Przede wszystkim szanuje naszą wolność, nawet za cenę buntu i roztrwonienia. Cierpi w milczeniu oczekując powrotu umiłowanego syna. Kiedy ten powraca - kierując się bardziej rozsądkiem niż miłością - nie czyni mu żadnych wymówek, a gdy wyznaje winę: "Zgrzeszyłem wobec Boga i względem ciebie" (Łk 15,21), nawet nie chce tego słuchać; cieszy się i wyprawia ucztę. Jest naprawdę Ojcem miłosierdzia i Bogiem wszelkiej pociechy (2 Kor 1,3).
Miłosierdzie to pojęcie, które znajdujemy jedynie w Biblii. Oznacza nie tylko dobroć, łaskawość, litość i współczucie, ale przede wszystkim miłość, jakiej doświadczyć może jedynie dziecko od matki; miłość szaloną, zdolną do największych poświęceń.
Ta miłość "matczynego łona" (hebrajskie słowo użyte na określenie miłosierdzia oznacza wnętrzności, łono czy wręcz macicę) jest najmocniejsza; pokazuje, że Ojciec jest przede wszystkim tym, który nas zrodził, który nas stworzył.
Siła i czułość
Gdybym miał streścić moje własne doświadczenie Bożego ojcostwa, powiedziałbym dwa słowa: siła i czułość. Tak, Bóg jest silny. Jego wszechmoc nie ma w sobie nic przytłaczającego - przeciwnie - uspokaja mnie, gdyż wiem, że to przez nią świat został stworzony i nieustannie się staje. Wiem, że to ona objawia się w moim życiu i właśnie dzięki niej - chociaż grzeszę - nie mogę zginąć na wieki. Jakim pokojem napełnia mnie świadomość, że jestem w rękach tak silnego Boga!
Owa siła jest w służbie Jego miłości. Gdybym miał określić czułość, powiedziałbym, że jest to ta rzeczywistość, która rodzi się, kiedy siła spotyka słabość. Kiedy pozwalam, aby Boża moc dotknęła mojej słabości, czuję się napełniony nieskończoną czułością.
To oblicze czułego Ojca najpiękniej objawia się w wizerunku odbitym na Całunie z Turynu. Oto cała słabość świata, cala słabość Tego, który uczynił siebie słabym, podźwignięta mocą zmartwychwstania, w rysach młodych i dojrzałych zarazem, w których ubóstwo spotyka się ze szlachetnością. "Kto Mnie zobaczył, zobaczył także Ojca ".
Abba
Uczniowie prosili Jezusa, żeby pokazał im Ojca; prosili Go także, żeby nauczył ich modlić się, to znaczy wejść w relację z Ojcem. Jezus nie nauczył ich żadnej techniki, uczy natomiast Apostołów modlitwy Ojcze nasz (Mt 6,9-13). Wszystkie jej słowa były już znane; stanowiły fragmenty liturgii, szczególnie Kadisz - "modlitwy sierot" - tej, którą każdy osierocony miał odmawiać za swojego ojca w dniach żałoby oraz w każdą rocznicę jego śmierci. Tę właśnie "modlitwę sierot" Jezus czyni modlitwą synów, rozpoczynając ją słowem Ojcze Abba, wyrażającym bliskość, zażyłość, do której nieraz brak nam śmiałości (stąd słowa liturgii: "Ośmielamy się mówić: Ojcze nasz... "). Tak, to modlitwa śmiała i to dobrze, gdyż otrzymaliśmy ducha męstwa. Jezus pozostawił nam imię Boga oraz sposób, w jaki możemy je wymawiać: "Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążać w bojaźni, a1e otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać "Abba, Ojcze" (Rz 8,25), "Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła Abba, Ojcze!" (Ga 4,6).
Brat Efraim
tł. Joanna Kokowska, w: Feu et Lumiere nr 174
Br. Efraim (Gerard Croissant) jest założycielem Wspólnoty Błogosławieństw redaktorem naczelnym francuskiego miesięcznika "Feu et Lumiere".
Bóg miłosierny i syn marnotrawny
Miłosierny Ojciec; który obejmuje utraconego syna, jest ostatecznym obrazem Boga objawionego przez Chrystusa. Jest On przede wszystkim Ojcem. Jest to Bóg Ojciec;' który rozciąga swoje błogosławiące i miłosierne ramiona w stałym oczekiwaniu, nigdy nie zmuszając swoich synów. Jego ręce podtrzymują, ściskają, dodają sił i równocześnie krzepią, pocieszają, pieszczą. Są to równocześnie ręce ojca i matki.
Miłosierny ojciec w przypowieści zawiera w sobie; a równocześnie przekracza, wszystkie cechy ojcostwa i macierzyństwa. Rzucając się na szyję syna przypomina matkę, która pieści dziecko i darzy le swoim ciepłem. W świetle tego objawienia oblicza i serca Boga Ojca można zrozumieć słowa Jezusa, które bulwersują ludzką logikę: "Większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia" (Łk 15,7). A także: "Radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca" (Łk 15,10).
Watykan, audiencja generalna, 08.09.1999 (KAI)
Tylko przez Jezusa możesz poznać Ojca. Nie szukaj innych dróg.
Patrz na Jezusa
Przyjrzyj się Jezusowi, a zrozumiesz, kim jest Ojciec. Dobroć Ojca poznasz patrząc, jak dobry był Jezus dla wszystkich, których spotykał. Każda strona Ewangelii jest świadectwem tej dobroci. Cierpliwość Ojca zrozumiesz, gdy dotrze do ciebie, jak cierpliwie Jezus znosił swoją mękę.
Wszechmoc Ojca objawia się w cudach, które czynił Jezus. "Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni..." (J 5,19-2O).
Nie poznasz Ojca bez znajomości Ewangelii. Rozważając słowa i czyny Syna - a już zwłaszcza Jego Śmierć i Zmartwychwstanie - zrozumiesz, jaki jest Ojcieo. Bardzo pomocne może tu być odprawianie Drogi Krzyżowej. Powoli zaczniesz odkrywać wielką miłośó Ojca, który tak bardzo pragnie zbawienia wszystkich nas, że wydał na śmierć własnego, jedynego Syna (por.1Tm 2,4 i J 3,16).
Czcij Ojca w Duchu i prawdzie
Nie wystarczy poznawać Boga Ojca w sposób czysto intelektualny. Jesteśmy wezwani do tego, aby przez modlitwę nawiązać z Nim osobisty kontakt. Kiedy Jezus uczył tłumy modlitwy, mówił: "Gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu" (Mt 6,6). "Izdebka" to coś więcej niż zamknięte poznieszczenie; to przede wszystkim wnętrze człowieka, jego serce. Modlitwa jest więc obcowaniem ludzkiego serca z Ojcem. To przede wszystkim modlitwa uwielbienia. Jezus powiedział do Samarytanki: "prawdziwi ozciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie i takiech to czcicieli chce mieć Ojciec" (J 4,23). To Jezus jest Prawdą, w której powiniśmy oddawać cześć Ojcu. Adorując Chrystusa obecnego w Najświętszym sakramencie uwielbiamy Ojca. Stąd właśnie ta niezwykła moc adoracji.
Duch Swięty
Modlitwa składa się często z próśb, wypowiadanych z ufnością i wiarą w dobroć Ojca. Jest jednak - przedee wszystkim - aktem zawierzenia siebie samego Bogu, całkowitym poddaniem się Jego woli. W modlitwie do Ojca pomaga nam Duch święty. "Podobnie także Duch prychodzi z pomocą naszej słabości, gdy (...) nie umiemy się modlić tak, jak trzeba..." (Rz 8, 26). "Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła Abba Ojcze!" (Ga 4,6). Bez pomocy Ducha Świętego nie potrafimy żyć jak synowie Boży.
Na szczęście "Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi" (Rz 8,16).
Ważne jest, żeby modlić się codziennie do Ducha Świętego. Ci, którzy przeżyli wylanie Ducha Świętego wiedzą, że to doświadczenie było przełomem w ich relacji z Ojcem. Dostrzegli Jego ciągłą obecność, Jego twórczą miłość; cierpliwość wobec naszej niedoskonałości i nieustanną troskę o nas.
Kościół
Ojciec Niebieski wszystkich "wierzących w Chrystusa postanowił zgromadzić w Kościele Świętym..." (Sob. Wat. II, Konst. dogm. o Kościele, Lumen gentium, 2).
Jeżeli chcesz doświadczyć obecności Ojca ważne jest więc, aby należeć do Kościoła, którego isttnienia Bóg w swej mądrości zapragnął. Nie sposób naprawdę poznać Ojca nie kochając Kościoła, nie będąc żywą częścią Kościoła - w parafii, grupie modlitewnej czy wspólnocie.
Kościół daje możliwośó spotykania się z Ojcem każdego dnia. Poprzez Słowo Boże czy sakramenty, których udziela Kościół, Chrystus prowadzi nas do Ojca. Pomagają nam w tej drodze nasi bracia w wierze - zwłaszcza święci.
Święci
Święci pomagają w poznawaniu Ojca. Szczególną świętą jest Maryja, Matka Pana. Bóg wybrał ją spośród wszystkich kobiet i powierzył niezwykłą misję - wydania na świat Syna Bożego. Maryja odpowiedziała całkowitynl posłuszeństwem: "Oto ja, służebnica Pańska". Ponieważ jest "najbardziej umiłowaną córą Ojca" (Lumen Gentium, 53), na pewno pomoże nam żyć z wiarą i miłością, w sposób godny dziecka Bożego. Św. Józef może nam pomóc w odkrywaniu tajemnicy Bożego ojcostwa. Bóg wybrał go na ziemskiego ojca Jezusa. Będąc dzieckiem Jezus zwracał się do niego "Abba, Tato", podobnie jak zwracał się do Boga Ojca. Józef był więc dla Jezusa - dziecka obrazem Ojca Niebieskiego.
W 1997 r. Doktorem Kościoła ogłoszona została św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Czym zasłynęła? Pozostawiła Kościołowi zupełnie nowe spojrzenie na Ojca i Jego miłość. W czasaach, gdy religijność kojarzyła się często z czymś surowym i smutnym, Teresa odkryła wielką miłość dobrego Ojca do Jego "małych dzieci". To doświadczenie bycia przybranym dzieckiem Boga w Chrystusie stało się podstawą jej "małej drogi", drogi duchowego dziecięctwa. Lektura jej pism i prośba o wstawiennictwo mogą być niezwykle pomocne w drodze do Ojca.
tłum. Maria Owsińska w: Il est Vivant! nr 148
Kochani,
Jestem wielką szczęściarą, którą Pan Bóg obdarzył - posługując się Wami - wspaniałym prezentem... pielgrzymką do Włoch! Bóg zatroszczył się o wszystko. Zadziwiło mnie to bardzo... a zaraz potem zawstydziło. No, bo jeśli mnie to dziwi, to czy tak naprawdę do końca Mu ufam?
Już trochę czasu minęło. Przeglądając zdjęcia, wspominam chwile, które pozostaną dla mnie na zawsze szczególnym wyrazem miłości Boga do mnie... i nieustannie Go uwielbiam.
Od kilku miesięcy nosiłam się z zamiarem wyruszenia "na podbój Rzymu", ale - sami rozumiecie - finanse były granicą nie do przeskoczenia. Usłyszałam natomiast od przyjaciela, że jeśli pragnienie jest od Boga to On je też zrealizuje. "Jeśli chcesz jechać - zakończył - to się módl o to!". Modliłam się.
19 kwietnia przekroczyłam granicę Polski. Pędziłam z zawrotną szybkością ku Alpom, błękitnemu niebu, winnicom i... ku nieznanemu. Cóż to jednak za nieznane, kiedy Bóg już tam na mnie czekał. Czekał, żeby zatroszczyć się dosłownie o wszystko.
Wenecja, Asyż z Franciszkiem, Klarą... zakochanymi w Jedynym Oblubieńcu tak, że zapomnieli o sobie, i... Pompeje. Miast było pełne życia, śmiechu dzieci, kłótni i pokrzykiwań - teraz pełni rolę muzealnego sarkofagu.
No i najważniejsze. Nawet nie przypuszczałam, że słowa św. Pawła-muszę i Rzym zobaczyć (Dz 19,21) - wypełnią się i w moim życiu. To miasto zachwyciło mnie całkowicie. I jeszcze ten deszcz. Deszcz w Rzymie... pachnący i ciepły... jak w Gdyni. Przypomniał mi się wiersz przyjaciela: "Miłość... to jakbyś stał w deszczu i przemókł do samego serca". Zakochałam się w tym mieście.
Pamiętam, chodząc po Tatrach, zatęskniłam za spotkaniem z Człowiekiem o Dobrym Spojrzeniu. Kiedyś Papież chadzał ponoć tędy często. Pomyślałam, że chciałabym Mu tylko spojrzeć w oczy. Nic więcej. Udało się! Ujrzałam cierpienie, smutek, ale przede wszystkim cichą, cierpliwą, wyrozumiałą, nie domagającą się niczego dla siebie... miłość. To były dwie krótkie chwile, ale wystarczyły.
Potem była jeszcze Siena, Florencja, Padwa... wszystko piękne, ale w sercu - gdzieś głęboko - ciągle odbijało się tamto spojrzenie. To był naprawdę dobry czas, bo - co najważniejsze - Bóg był bardzo blisko.
Czym się Panu odpłacę za wszystko, co mi wyświadczył? Podniosę kielich zbawienia i wezwę Imienia Pana.
Agnieszka Muszyńska, Gdynia
Od redakcji:
Agnieszka pojechała do Włoch wygrywając konkurs ogłoszony w naszym czasopiśmie. Wyjazd ten został zorganizowany i sfinansowany przez Biuro Podróży San Antonio z Rybnika. Zapraszamy wszystkich do uczestnictwa w konkursach zamieszczanych na przedostatniej stronie. Tym razem do wylosowania Pielgrzymka do Ziemi Świętej.