10
U
słyszeliśmy też inną rozmowę: — Nie ma mowy, absolutnie nie ma mowy — mówiła jakaś Zjawa do jednej z Jaśniejących Kobiet — ani mi się śni zostawać, jeżeli mam spotkać Roberta. Oczywiście, jestem gotowa mu przebaczyć, ale nic ponad to. Jak też on się tu znalazł... no, to już twoja sprawa.
Ale skoro mu przebaczyłaś — odparła jej towa
rzyszka — bez wątpienia...
Przebaczyłam rnu, bo to mój chrześcijański obo
wiązek — odparła Zjawa. — Są jednak rzeczy, któ
rych się nie zapomina.
Nie rozumiem jednak... — zaczęła Kobieta, ale
Zjawa przerwała jej z uśmieszkiem:
No właśnie. Nigdy nic nie rozumiałaś. Zawsze
byłaś zdania, że Robert nie mógłby zrobić nic złego.
Wiem to doskonale. Czy mogłabyś nie przerywać
rni przynajmniej przez chwilę? Nie masz pojęcia, co ja
przeszłam z tym twoirn kochanym Robertem. I ta nie
wdzięczność! Przecież to ja zrobiłam z niego mężczyz
nę! Poświęciłam dla niego całe moje życie! I jak mi się
za to odpłacił? Kompletnym egoizmem. Nie, posłu
chaj. Kiedy wyszłam za niego, zarabiał nędzne sześć
set funtów rocznie. I zapamiętaj sobie moje słowa, Hil-
do: zarabiałby tyle aż do śmierci, gdyby nie ja. To ja
musiałam go popychać na każdym kroku. Nie miał za
grosz ambicji, był bezwładny jak worek węgla. Musia
łam dosłownie zamęczać go, żeby wziął tę dodatkową
76
pracę w ministerstwie, chociaż potem okazało się, że od tego wszystko się zaczęło. Nie masz pojęcia, jak leniwi są mężczyźni! Powiedział wtedy, wyobraź sobie, że nie może pracować więcej niż trzynaście godzin na dobę! Zupełnie jakbym ja nie pracowała znacznie dłużej. Bo moja praca nie kończyła się, gdy on wracał do domu. Musiałam zajmować się nim cały wieczór, jeżeli rozumiesz, co mam na myśli. Gdybym mu pozwoliła, po obiedzie siedziałby tylko obrażony w swoim fotelu. To ja musiałam wyciągać go z odrętwienia i zabawiać rozmową. I to bez najmniejszej pomocy z jego strony. Czasem nie zadawał sobie nawet trudu, żeby mnie słuchać. Mówiłam mu, że, moim zdaniem, dobre wychowanie, jeżeli już nie co innego... zapomniał, że pochodziłam jednak z dobrej rodziny, nawet jeżeli wyszłam za niego. Urabiałam sobie dla niego ręce do łokci, a on w ogóle tego nie zauważał. Czasem całymi godzinami układałam kwiaty tylko po to, żeby rozweselić jakoś ten nasz nędzny, mały dom, a Robert, zamiast mi podziękować, wiesz, co mówił? Że wolałby, abym nie zapychała mu biurka kwiatami, kiedy on chce pracować. A jednego wieczoru zrobił mi straszną awanturę o to, że rozlała mi się woda z wazonu na jakieś jego papiery, chociaż nie miało to najmniejszego znaczenia, bo to w ogóle nie były służbowe papiery. Wpadł wtedy na idiotyczny pomysł napisania książki... jakby o n potrafił coś napisać! W końcu wyleczyłam go z tego.
Nie, Hildo — ciągnęła Zjawa — musisz mnie wysłuchać. Jak ja harowałam, przyjmując gości! Robert uważał, że będzie zupełnie w porządku, jeśli wyniknie się sarn od czasu do czasu na spotkanie ze swoimi „starymi przyjaciółmi", jak ich nazywał... i zostawi mnie, żebym sama wynajdowała sobie rozrywki! Ale ja wiedziałam od początku, że ci jego przyjaciele to nic do-