Zagubieni nastolatkowie
Jak bardzo samotnym można być wśród innych ludzi przekonuje się wielu naszych rówieśników. Samotni w swej rzeczywistości, ukryci za osłonkami szczęścia. Zamknięci w swych wnętrzach z nienawiści malują swój kolejny dzień. Krzyczą, a głos grzęźnie w gardle.
Mijamy ich codziennie, w klasie, na szkolnym korytarzu, na ulicy. Nawet nie wiemy, kim tak naprawdę są. W naszym mniemaniu to spokojni, ułożeni, wiecznie smutni rówieśnicy. Ale czy ktoś z nas wie, kim są naprawdę ? Nie. Potrafimy się im tylko dziwić, dlaczego ciągle chodzą z nadąsaną miną. A oni? Zamknięci w swych skorupach, zagubieni między rzeczywistością, a fikcją. Miotający się w samotnej codzienności. Bezsilni, szukający swej drogi, chcący coś znaczyć. Oni jeszcze nie znaleźli sensu istnienia. Budują kruche konstrukcje marzeń i stawiają je w swej chwiejnej rzeczywistości. Marzenia domagają się wolności, ale ich właściciele boją się podnieść głowę.
Są też tacy, którzy choć zagubieni, na co dzień zakładają maski. Udają kogoś, kim nie są, ich każdy dzień jest, jednym wielkim przedstawieniem teatralnym. Dopiero, gdy zostają sam na sam, z lustrem, są sobą. Ta codzienne gra chyba tez wynika z zagubienia, z poszukiwania siebie. Jednak, co jest lepsze? Gra w szczęście, czy prawda o smutku. Dlaczego my rzadko kiedy zauważamy ludzi, którzy z bezsilnej złości tracą sens życia? Czy naprawdę tego nie widzimy, czy może po prostu nie chcemy widzieć? No, bo niby co nas obchodzą uczucia kolegi, czy koleżanki z klasy. Pewnie, jeśli by chcieli pomocy, to by powiedzieli. Jakie to naiwne myślenie. Codziennie na szkolnym korytarzu, a może nawet w klasie, spotykamy osobę, w której zapisana jest historia kilku ludzkich istnień. Nie zawsze jest to historia ze szczęśliwym zakończeniem…