GRANICA
Biografia
Zofia NAŁKOWSKA (primo voto RYGIER, secundo voto GORZECHOWSKA), urodziła się 10 XI 1884 r. w Warszawie, zmarła 17 XII 1954 r., tamże. Była powieściopisarką, publicystką i dramatopisarką.
Ojciec Zofii, Wacław Nałkowski, był geografem, publicystą, krytykiem sztuki; jego osobowość wywarła olbrzymi wpływ na ukształtowanie się charakteru i postawy intelektualnej córki.
Po ukończeniu prywatnej pensji w Warszawie (1901) Zofia Nałkowska nie mogła studiować, gdyż w zaborze rosyjskim dziewczęta nie mogły wstępować na uniwersytet, zaś sytuacja materialna rodziny nie pozwalała na studia zagraniczne. Kształciła się jednak dalej, uczęszczała na wykłady tajnego „Uniwersytetu Latającego”. Debiutowała bardzo wcześnie, w 1898 roku, wierszem Pamiętam w „Przeglądzie Tygodniowym”. Pierwsze opowiadanie drukowała w 1903 roku w „Ogniwie”, pierwszą powieść ogłosiła - mając lat dwadzieścia! - w 1904 roku w „Prawdzie”. W tym samym roku poślubiła poetę i pedagoga, L. Rygiera; w latach 1906-07 mieszkała z mężem w Kielcach. Na przełomie lat 1909-10 spędziła niecały rok w Krakowie, potem - do 1922 roku - mieszkała w Warszawie lub w rodzinnym domu „Górki” pod Wołominem, poświęcając się pracy pisarskiej. W roku 1916 poznała bojowca PPS i dowódcę żandarmerii Legionów, J. Jura-Gorzechowskiego, i poślubiła go w 1922 roku. W 1920 współdziałała w organizowaniu Związku Literatów Polskich, pracowała też w Biurze Propagandy Zagranicznej przy Prezydium Rządu. W latach 1922-26 mieszkała kolejno pod Wilnem i w Grodnie, gdzie pracowała społecznie w Towarzystwie Opieki nad Więźniami. W roku 1926 powróciła do Warszawy, w 1929 rozstała się z mężem.
Brała udział w pracach Zarządu ZLP, a także Pen Clubu, którego - od 1928 roku - była wiceprezesem, pełniąc tę funkcję również po wojnie. Często wyjeżdżała na kongresy międzynarodowe.
Organizowała protesty w sprawie więźniów politycznych. Od roku 1933 była członkiem Polskiej Akademii Literatury, od tegoż roku należała do grupy literackiej Przedmieście; była też członkiem belgijskiej Akademii Kobiecej. Podczas okupacji niemieckiej mieszkała w Warszawie z matką i siostrą, utrzymując się z prowadzenia sklepu tytoniowego. Brała udział w konspiracyjnym życiu literackim, pod koniec okupacji wróciła do pisania. Po utworzeniu Krajowej Rady Narodowej przyjęła mandat poselski. Powstanie warszawskie przebyła u przyjaciół w Adamowiznie pod Grodziskiem. Po wyzwoleniu znalazła się w Krakowie, gdzie zasiadała w Głównej Komisy Badania Zbrodni Niemieckich. W lutym 1945, po przeniesieniu się do Łodzi, zorganizowała miejscowy oddział Komisji, jeździła po Polsce, odbywając wizje lokalne. W 1945 roku weszła w skład redakcji tygodnika „Kuźnica”. Brała udział w posiedzeniach Krajowej Rady Narodowej i w racach Komisji Kultury i Sztuki w Warszawie. Od 1945 roku przewodniczyła Towarzystwu Przyjaźni Polsko-Francuskiej, prowadziła szeroką działalność propagandową, wyjeżdżała z delegacjami pisarzy polskich. W styczniu 1947 została wybrana do Sejmu Ustawodawczego, a w 1952 - do Sejmu PRL, pracowała w komisy kultury i sztuki. W 1950 roku przeniosła się na stale do Warszawy. Była czynną działaczką Komitetu Obrońców Pokoju.
Pochowana została na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Była laureatką licznych nagród - nagrody literackiej m. Łodzi (1929), Złotego Wawrzynu PAL (1936), nagrody państwowej (1936 i 1953).
Przebieg drogi twórczej
Twórczość młodzieńcza
Światopogląd Nałkowskiej kształtował się pod wpływem ojca oraz kręgu współpracowników „Głosu”, J. W. Dawida i działaczy rewolucyjnych. Jej postawa twórcza wywodzi się z programu filozoficznego modernizmu, z rozległych lektur, zwłaszcza XVIII-wiecznych moralistów francuskich, następnie Stendhala i Flauberta, a także ze studiów nad Dostojewskim. Istotny był też wpływ S. Brzozowskiego i K. Irzykowskiego. W książkach młodzieńczych: powieściach Kobiety (1906), Książę (1907), Rówieśnice (1909), Narcyza (1910), Węże i róże (1915), zbiorach nowel Koteczka, czyli białe tulipany (1909) i Lustra (1913), analizuje odrębność psychiki kobiecej stylizowanej na wzór dandyzmu Oskara Wilde'a i nietzscheańskiego indywidualizmu, poddanej jednak próbie historii. Już wtedy stara się ustalić mechanizmy osobowości, szuka ich we współzawodnictwie natury i kultury. Istotnym rysem prozy Nałkowskiej jest dążność do filozoficznej hipotezy, refleksji i scalającej formuły. Twórczość Nałkowskiej tego czasu powstawała pod wpływem dwu odrębnych wzorców, dwóch modeli sztuki. Pierwszy, wywodzący się z kultury Europy XIX-wiecznej, zrodził się z kryzysu wartości oraz istniejących systemów filozoficznych, skłamał się ku irracjonalizmowi i pesymizmowi. Drugi wzorzec sztuki i literatury posiadał rodzimy rodowód, ukształtował się w specyficznie polskich warunkach, w kraju od ponad stu lat nie posiadającym własnej osobowości. Nurt ten, mimo - w różnym stopniu - podleganiu wpływom modernizmu, miał zasadniczo charakter realistyczny, podejmował najbardziej aktualną wówczas problematykę obywatelską i społeczną. Prawie we wszystkich ważniejszych utworach pierwszego okresu pisarstwa Nałkowskiej możemy zauważyć swoiste napięcie pomiędzy akceptowaniem estetycznych i ideowych założeń modernizmu a próbą ich przezwyciężenia, dążeniem do wyjścia ku nowej problematyce oraz ku innym środkom i sposobom jej artystycznej wypowiedzi.
Kreacje kobiet we wczesnych powieściach Nałkowskiej miały jeszcze wiele cech typowych dla literatury młodopolskiej; niektóre z nich sportretowane zostały jako tak zwane „kobiety fatalne”, inne znów - jako ofiary demonicznych istot. Jednocześnie z portretami psychologicznymi bohaterów powstawały także, nakreślone z dużą dozą krytycyzmu, realistyczne obrazy życia społecznego. Młodzieńcze powieści Nałkowskiej z sarkazmem ukazują koszmarną, odczłowieczoną wizję kapitalistycznego urbanizmu, piętnują pasożytniczy tryb życia ziemiaństwa i kapitalistów-dorobkiewiczów oraz syty aż do przesady świat żydowskiej burżuazji, rozwijają też problematykę zagubienia człowieka, wyobcowania, alienacji.
W stylu Nałkowskiej tego czasu współistnieją na zasadzie pewnej opozycji dwie skrajne tendencje. Z jednej strony widoczna jest modernistyczna skłonność do rozległej frazy, do secesyjnej ornamentyki, nadużywania określeń, zwykle w odniesieniu do stanów wewnętrznych bohaterek, z drugiej zaś - dbałość o jasność i przejrzystość narracji, troska o precyzję wypowiedzi, często aforystyczna zwięzłość, umiejętność przedstawiania życia z realistyczną, niekiedy nawet brutalną otwartością.
Tę pierwszą fazę swojej twórczości Nałkowska z perspektywy lat oceniła bardzo krytycznie:
W pierwszym okresie mego pisania miałam oczy obrócone w głąb siebie - z surowym badaniem i jednocześnie z podziwem. [...] Byłam sama dla siebie miarą rzeczy, wystarczającym kryterium sądu o świecie. W książkach swych pisałam o miłości i myślałam, że każdy ma do niej prawo. Pisałam też o sztuce, o piękności filozoficznego myślenia: Kobiety, Książę, Koteczka, Rówieśnice, Narcyza, Węże i róże, Lustra - te książki należą do mojej tamtej przeszłości i dzisiaj są mi obce.
To się zmieniło, gdy wybuchła wojna. Świat okręcił się w swoich posadach. Ujrzałam wtedy, czym jest drugi człowiek, czym są l u d z i e . Zobaczyłam rzecz, mało mi dotąd znaną: cudze cierpienie. Nowa seria mych książek jest inna, prawie jakby pisał ją ktoś drugi. Nie tylko inne podejmuje tematy, ma także odmienną zupełnie formę. Inne już jest to miejsce, z którego patrzę - więc świat wydaje mi się inny i inaczej musi być pisany Ta forma, przez krytyków nazwana p r o s t o t ą, odpowiada takiemu widzeniu świata, w którym właśnie rzeczy małe i mali ludzie godni są uwagi i współczucia, a u t e n t y c z n o ś ć staje się najwyższym postulatem artystycznego piękna.1
Dojrzałość twórcza
Po 1918 roku uwidocznił się w pisarstwie Nałkowskiej - zapowiadany wcześniej - doniosły zwrot: od indywidualistyczno-estetyzującej koncepcji osobowości do zjawisk ludzkich zwyczajnych, a przez to uniwersalnych. Analizowała teraz pisarka kulturowe konwencje świadomości i zachowań, ich mistyfikacje (Charaktery 1922) śledziła formowanie człowieka przez napór rzeczywistości, rolę społeczeństwa, interakcję ludzką oraz przez spojrzenie i jakość innych, ukazywała zmienność ludzkiej osobowości w czasie i historii (powieści Romans Teresy Hennert 1924, Niedobra miłość 1928, dramat Dom kobiet 1930). Konfrontowała świadomość jednostki z wzorami świadomości zbiorowej, ukazywała, jak wojna obnaża pokłady barbarzyństwa i kompromituje konwencjonalne zachowania (Hrabia Emil 1920, powieść uderzająca odrębnością spojrzenia na tle literatury wojenno-legionowej). Nałkowska bardzo wcześnie umiała dostrzec w powojennej, niepodległej Polsce zjawiska, które ją rozczarowały i odpychały; powieści tego okresu (zwłaszcza Romans Teresy Hennert) wyrażały to rozczarowanie i ostro krytykowały ówczesną rzeczywistość. Analiza charakterów i prywatnych więzi ludzkich prowadziła pisarkę do uogólnień, z których powstawała bezkompromisowa diagnoza moralna i polityczna.
Ostrość i - na tle ówczesnej prozy polskiej - odrębność spojrzenia Nałkowskiej musi zaskakiwać tym bardziej, jeżeli się pamięta, iż poprzez swoje drugie małżeństwo sama weszła w krąg sfer rządowych. Fakt ten jednak dostatecznie tłumaczy źródła wiedzy pisarki o realiach, stanowiących podstawę jej krytycznej analizy obozu piłsudczykowskiego. Nałkowska naocznie śledziła funkcjonowanie mechanizmu rządzenia, konfrontowała dawne ideały piłsudczyków z rzeczywistością powszedniego dnia. Powieść (poza głównym wątkiem romansowym) stanowi zatem kalejdoskop figur politycznych, tyleż swojskich, co groźnych i niebezpiecznych dla przyszłości nowo powstałego państwa. Wizja Polski jako siedliska korupcji, kraju „wielkiej afery” i prywaty, kraju, w którym protekcja, łapownictwo i wielkie interesy są oznaką istnienia niepodległości, świadczyła o „niekobiecej” przenikliwości i odwadze autorki.
Łącząc gatunek powieści-romansu z wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości Nałkowska dokonuje syntezy i dopełnienia swoich dawnych poszukiwań i doświadczeń powieściowych: z kręgu modernizmu i realizmu. Romans Teresy Hennert rozpoczyna cykl utworów, które krytyka międzywojnia zalicza do nurtu realizmu psychologicznego (psychologizmu), nazywanego nowym realizmem lub neorealizmem.
Psychologizm - tendencja do ujmowania postaci w utworze literackim w kategoriach przede wszystkim psychologicznych z wyłączeniem lub marginalnym potraktowaniem uwarunkowań społeczno-obyczajowych. W Polsce tendencje psychologiczne w podanym rozumieniu uwidoczniły się po raz pierwszy już w prozie modernistycznej (Pałuba K. Irzykowskiego), a najszerzej i w sposób niejako programowy wystąpiły w literaturze okresu międzywojennego. Sam termin pojawił się w opracowaniach i dyskusjach krytycznych około roku 1930, m.in. u S. Kołaczkowskiego, K. Czachowskiego, S. Napierskiego; lansowane było też określenie „realizm psychologiczny” (L. Pomirowski). Znamiennych cech psychologizmu doszukiwano się zwłaszcza w utworach Zofii Nałkowskiej (Niedobra miłość, Niecierpliwi, Dom kobiet i późniejsze), lansujących tezę swoistego relatywizmu psychologicznego, niepoznawalności człowieka, którego osobowość jest wciąż zmienna, nie dająca się uchwycić, bo każdorazowo określana przez ustawicznie zmieniające się układy sytuacyjne. Inni „sztandarowi” przedstawiciele psychologizmu w literaturze polskiej to M. Kuncewiczowa i M. Choromański.2 Przemiany w prozie Nałkowskiej były częścią ewolucji całej powieści międzywojennej: prócz nowego języka i bohatera zmiany te obejmowały również zwrot ku powszedniości, kult „autentyczności”, nobilitowanie gatunków faktograficznych, dokumentalnych. W powieściach największych polskich prozaików tego okresu bez trudu odnajdujemy wątki autobiograficzne, a rozmaite „klucze” pozwalają z łatwością rozpoznawać w poszczególnych postaciach literackich ich pozaliterackie pierwowzory. Nie przypadkiem też niemal wszyscy wybitni (i mniej wybitni) twórcy epoki międzywojnia na marginesie swojej twórczości artystycznej uprawiali różnorodne formy „literatury faktu”, od rozmaitych gatunków reportażowych po dzienniki i pamiętniki, które - publikowane po latach - teraz dopiero zostały udostępnione w całości lub wyborze czytelnikom, przynosząc nam często wiele fascynujących informacji o epoce i ludziach. Również Nałkowska od wczesnych lat młodości nieprzerwanie prowadziła Dziennik, a ponadto - obok twórczości epickiej - pisała eseje, szkice krytycznoliterackie oraz pracowała nad biograficzną opowieścią o ojcu, W. Nałkowskim. Stąd też w wielu powieściach dojrzałego okresu można odnaleźć wątki autobiograficzne i skupienie zainteresowania na zwyczajnych wydarzeniach i prostych, zwyczajnych ludziach - Dom nad łąkami (1925) oraz swoistą reportażowość i afabularność - Choueas (1927). W tej ostatniej powieści Nałkowska zestawia elementarne sprawy ludzkiej egzystencji: miłość, chorobę, starość i śmierć ze zjawiskiem „osobowości nacjonalnej”, wyrażając protest przeciw wszelkim formom nacjonalizmu i militaryzmu krzewiącym się w powojennej Europie. Autobiograficzny charakter ma również narracja tomu opowiadań Ściany świata (1931), w którym relacje więzienne przekształcają się w rozważania nad zjawiskiem zbrodni, jej społecznych i egzystencjalnych źródeł. Jeden z tych problemów, potencjalnej zbrodni utajonej w każdym człowieku, rozwinęła Nałkowska w swojej drugiej sztuce, Dzień jego powrotu (1931). W dramacie tym i we wcześniejszych opowiadania.ch Nałkowska wykorzystała obserwacje i wrażenia z okresu pracy w „Patronacie”.
Powieści i sztuki teatralne tego okresu w coraz większym wymiarze nasycone są krytycyzmem społecznym. Penetracja ludzkiej osobowości, analiza psychologiczna poszczególnych bohaterów składa się w utworach Nałkowskiej w mozaikę charakterów i postaw, będącą wielkim portretem zbiorowym polskiego społeczeństwa. Coraz większe zaangażowanie pisarki w działalność społeczną i polityczną pozwala jej opisywać różnorodne środowiska i warstwy. Przedstawia więc Nałkowska obraz politycznej elity państwa, panoramę społeczno-politycznego i obyczajowego życia kresowej, wschodniej prowincji, portrety przedstawicieli sfer rządowych i wojskowych oraz uciskane i poniżane masy proletariatu i biednego chłopstwa; nie cofa się przed podejmowaniem problematyki mniejszości narodowych, wobec których państwo polskie sprawowało funkcję zaborcy. Demaskuje narastający antagonizm międzyklasowy, ucisk i terror polityczny, stopniowo i niepostrzeżenie narastający po przewrocie majowym, pasożytniczy tryb życia kresowego ziemiaństwa, z uporem kultywującego swoje mity „dobrego gospodarza” i „kulturowego przedmurza”.
Kulminacją wiedzy Nałkowskiej o człowieku i społeczeństwie, o zdeterminowaniu osobowości przez rolę społeczną i schematy kulturowe, jest najwybitniejsza jej powieść, stanowiąca manifest ideowy, filozoficzny i artystyczny pisarki, Granica (1935). Sumę filozoficznych hipotez na temat egzystencjalnej sytuacji jednostki, jej postawy wobec zła, cierpienia i śmierci, zawarła Nałkowska w nowatorskiej powieści Niecierpliwi (1939). W Granicy Nałkowska zespoliła w jedność głęboką wiedzę o człowieku z wysokim artyzmem narracji, stylu i kompozycji. Zajęła się wielką problematyką filozoficzno-moralną, psychologiczną i społeczną na miarę dokonań literackich Marii Dąbrowskiej, Andre Malraux, Francois Mauriaca, Tomasza Manna. Wakół tej generalnej problematyki, stanowiącej centrum konstrukcyjne powieści, ogniskują się wszystkie ideowo-artystyczne elementy składowe Granicy. Postawiła tu pisarka pytanie dotyczące istoty człowieka zarówno jako jednostki, jak też jako części składowej społeczeństwa, podjęła refleksję nad funkcjonowaniem norm i ocen moralnych, nad kryteriami oceny człowieka, nad wyborem postaw życiowych.
Ponadto Nałkowska ogłosiła w okresie przed- i międzywojennym zbiory opowiadań Moje zwierzęta (1915, przedruk w tomie Księga o przyjaciołach 1927; wspólnie z M. J. Wielopolską), Tajemnice krwi (1917), Między zwierzętami (1934), słuchowisko Noce Teresy (1935), adaptację teatralną Niedobrej miłości pt. Renata Słuczańska (1935, wystawiona w 1936 pod pierwotnym tytułem), Wspomnienia o sprawie Brzozowskiego (1936). W rozpoczętej w styczniu 1939 powieści Węzły życia (1948, wydanie 2. rozszerzone, t. 1-2, 1950-54) ukazała schyłek i katastrofę środowiska rządzącego w międzywojennej Polsce.
Twórczość powojenna
Pierwszą książką Nałkowskiej wydaną po II wojnie światowej był tomik opowiadań Medaliony (1946), arcydzieło światowej literatury antyfaszystowskiej. Ponadto Nałkowska chciała jeszcze wydrukować rozpoczętą wiele lat wcześniej biografię ojca, jednak ogłosiła jedynie kilka jej fragmentów, zaś do oddzielnej publikacji przygotowała jedynie skróconą wersję adresowaną do młodzieży pt. Mój ojciec (1953). W zbiorze Charaktery dawne i ostatnie (1948) ukazało się 19 nowych miniatur, już po śmierci pisarki ogłoszono natomiast tom esejów i szkiców pod wspólnym tytułem Widzenie bliskie i dalekie (1957).
Wydarzeniem literackim stało się udostępnienie Dzienników prowadzonych przez pisarkę od 1899 roku do przedednia zgonu, wydane w opracowaniu Hanny Kirchner - początkowo tylko w wyborze, obejmującym okres okupacji niemieckiej (Dzienniki czasu wojny 1970, wydanie 3. poprawione - 1974), następnie zaś - w kolejnych tomach - za lata 1899-1905 (1975), 1909-17 (1976), 1918-20 (1980). Ten dokument samowiedzy intelektualnej, intymnej introspekcji i psychologicznej obserwacji (portrety osób bliskich i postaci ze środowiska literackiego i politycznego) jest zarazem autokomentarzem twórczym, ukazującym kształtowanie się światopoglądu ideowo-artystycznego Nałkowskiej, odsłaniającym źródła jej pomysłów literackich i tajniki warsztatu pisarskiego.
Nałkowska była nie tylko wybitną pisarką, ale i głośną postacią życia kulturalnego. Słynąc z rzadkiego daru konwersacji, prowadziła ostatni chyba salon literacki, skupiała wokół siebie najwybitniejsze osobowości polskiej kultury. Opiekowała się rzeszą młodych talentów, wspierała nowatorskie poczynania literackie (m.in. lansowała Brunona Schulza).
Twórczość Nałkowskiej należy do trzech ostatnich okresów w dziejach naszej najnowszej literatury. Jej debiut ma miejsce w szczytowej fazie Młodej Polski, dojrzałość artystyczną osiągnęła w dwudziestoleciu międzywojennym, po wojnie pomnożyła swój dorobek o dalsze dzieła najwyższej miary artystycznej.
Streszczenie i omówienie powieści
Skomplikowana konstrukcja powieści w swoim głównym ciągu fabularnym przedstawia losy jej głównego bohatera, Zenona Ziembiewicza. Dzieje tej postaci śledzimy od momentu, gdy jako syn zbiedniałego ziemianina (aktualnie zarządzającego cudzym majątkiem) i uczeń ósmej klasy gimnazjum zakochuje się w swojej rówieśnicy (późniejszej żonie), Elżbiecie Bieckiej - do chwili jego tragicznej śmierci, będącej skutkiem młodzieńczego romansu z nieślubną córką domowej kucharki, Justyną Bogutówną, romansu, którego nie umiał czy nie chciał zakończyć w chwili zrealizowania swoich planów życiowych (awans polityczny i sukces finansowy oraz szczęśliwe, uwieńczone narodzinami syna, małżeństwo). Obok losów głównego bohatera na wątek pierwszoplanowy składają się dzieje szeregu osób z nim powiązanych, których portrety psychologiczne zostały nakreślone z równą wnikliwością. Są to rodzice, wspomniane wcześniej żona i kochanka, przyjaciel z okresu studiów w Paryżu oraz koledzy i współpracownicy. Każda z tych postaci nie tylko - jak już wspomnieliśmy - została sportretowana wyrazistą i odrębną kreską, ale także wyposażona we własne „dzieje”, powiązania rodzinne i towarzyskie, składające się na wielopoziomową i wielowątkową konstrukcję, odzwierciedlającą rozmaitość i zmienność relacji międzyludzkich - na poziomie jednostki i zbiorowości. Kariera Zenona (głównej postaci powieści) posłużyła do nakreślenia szerokiej panoramy społeczeństwa międzywojennej Polski.
Powieść ma budowę ramową, to jest rozpoczyna się od prezentacji zdarzeń, które zgodnie z porządkiem chronologicznym powinny być na końcu, i - metodą kolejnych retrospekcji, uściśleń, przybliżeń i wyjaśnień - na tych ostatnich wydarzeniach się zamyka. Od początku zatem los głównego bohatera nie jest dla czytelnika tajemnicą. Dzięki takiej konstrukcji uwaga narratora skupia się na wyjaśnianiu logiki przyczynowo-skutkowego ciągu faktów, na tym, jak doszło do tragedii, a nie na tym, „co” się wydarzyło. Prezentowane niczym w kolejnych odsłonach teatralnych sceny - na przemian opisywane przez niezaangażowanego narratora (niczym chór w dramacie greckim lub anonimowa zbiorowość) pozbawionego jednak całości wiedzy o faktach, to znów widziane z punktu widzenia którejś z postaci, w subiektywnej deformacji rzeczywistości - składają się na posępną i groteskową zarazem opowieść o paradoksalnym i absurdalnym wymiarze świata. Kalejdoskopowa zmienność perspektywy prezentowania świata powoduje, że tylko jedna osoba otrzymuje kompletną wiedzę o wszystkich wydarzeniach i postaciach - jest nią czytelnik. Zakończenie odsłania przed nim nie fakty, ale ich sens istotny, a wraz z nim rzeczywiste relacje pomiędzy osobami, prawdziwe, skomplikowane motywacje ich czynów oraz najgłębiej skrywane, często nie uświadamiane do końca cechy osobowości i charakteru.
Otwierająca powieść rama, stanowiąca zarazem rodzaj przedakcji, przedstawia główne osoby dramatu: nieżyjącego dygnitarza (prezydenta miasta) oraz sprawczynię zamachu, ubogą sierotę niewiadomego pochodzenia. Związków pomiędzy niedoszłą morderczynią i ofiarą możemy się jedynie domyślać, tym bardziej, że narrator przytacza sprzeczne często i niespójne komentarze mieszkańców miasta, wstrząśniętych dokonanym zamachem i późniejszym samobójstwem ofiary. Zarazem dostajemy garść informacji dotyczących przeszłości nieżyjącego Ziembiewicza, poznajemy jego dzieciństwo, naznaczone buntem wobec pauperyzacji życia rodziców i wybujałą ambicją, pokrywającą ubóstwo i kompleksy wyniosłym lekceważeniem wobec otoczenia.
W drugim rozdziale poznajemy dziewczynę, w której ucieleśniło się marzenie bohatera o miłości idealnej. Jest to Elżbieta Biecka, uczennica żeńskiego gimnazjum. I ona skrywa kompleksy - wynikające z faktu odrzucenia jej przez matkę - pod maską chłodu i obojętności. To wszystko, co podziwia w niej Zenon - kobiecość, bogactwo, kultura - dla Elżbiety jest źródłem udręki: cierpi z powodu nieszczęśliwej miłości do starszego od siebie mężczyzny, zamartwia się ubóstwem i złymi warunkami życia mieszkańców kamienicy będącej własnością jej rodziny, wreszcie nie potrafi przełamać konwenansów i pokonać bariery dzielącej ją od ciotki, którą przecież kocha. Od początku zatem relacje pomiędzy parą głównych bohaterów oraz pomiędzy nimi a osobami z ich rodzin oparte są na nieprawdziwych założeniach. Elżbietę i Zenona łączy fascynacja i odraza, odczuwają równocześnie przyciąganie i odpychanie, prowadzą wobec siebie odrębne gry, pełne sprzeczności i fałszu. Więzy emocjonalne, jakie wytwarzają się między nimi, opierają się na wzajemnych wyobrażeniach i projekcjach własnych oczekiwań zamiast obserwacji i zrozumienia. Już te pierwsze spotkania w salonie pani Kolichowskiej, gdzie Zenon udziela Elżuni matematycznych korepetycji, kryją w sobie cały - niedostrzeżony przez bohaterów dramat ich późniejszego niezrozumienia.
Kolejne dwa rozdziały pogłębiają wiedzę czytelnika o uczuciowych rozterkach dorastającej Elżbiety. Jej wrażliwość pogłębiona została dotkliwie odczuwaną krzywdą osobistą - dziewczynka została odrzucona przez matkę (piękną i bogatą lecz przy tym egocentryczną i kapryśną) i dotkliwie cierpi z powodu jej braku. Ciotka, zgorzkniała po dwóch nieudanych małżeństwach, nie jest w stanie wypełnić pustki uczuciowej, jaka otacza Elżbietę.
W rozdziale 5. i b. przenosimy się do domu rodzinnego Zenona, do Boleborzy. Poznajemy historię podstarzałej i chorowitej kucharki Bogutowej, dożywającej swoich dni w służbie u Ziembiewiczów i jej „naturalną” córkę, Justynę, dziewczę hoże i poczciwe, nadzwyczaj cenione przez chlebodawców z racji pracowitości i wyjątkowych uzdolnień do ręcznych robótek. Rozmowy z uroczą i prostą dziewczyną, haftującą bieliznę, są początkowo tylko miłym urozmaiceniem dla Zenona, radykalizującego studenta, który wrócił właśnie z Paryża na wakacje. On sam czuje, że jego prawdziwe życie jest tam, daleko, dokąd na razie wędruje w myślach i wspomnieniach, a wkrótce wyruszy naprawdę, by zrealizować swoje marzenia o awansie i karierze. Jednak prostoduszna Justyna nie dostrzega ani (niewielkiej przecież) różnicy statusu społecznego, ani dystansu kulturowego i zakochuje się w paniczu. Zostaje kochanką Zenona. Relacje pomiędzy bohaterami (znowu) nie są wynikiem ich prawdziwych uczuć, lecz tylko wzajemnych wyobrażeń na swój temat, nieporozumień, słabości charakteru, inercji duchowej Zenona oraz nacisku środowiskowego konwenansu (było to normalne, że panicz miewał romanse z dworskimi dziewczynami).
Zenon rzeczywiście wkrętce wyjeżdża, ale - z braku pieniędzy nie do Paryża, by ukończyć studia, lecz do miasta. Tutaj podejmuje pracę, mającą zapewnić mu środki na dalsze kształcenie. Jest przekonany, że sytuacja, w jakiej się znalazł, jest tymczasowa oraz - że w ten sposób zachowuje samodzielność. Nie dostrzega, iż rozpoczynając pracę dziennikarską, popada w cały system powiązań, które krępują go mocniej, niż dotychczasowa zależność od rodziny. Zamieszkanie w mieście pozwala jednak Zenonowi odnowić znajomość z Elżbietą, która tymczasem dorosła i wypiękniała. Zenon zwierza się dziewczynie ze swojego - jak mówi, skończonego - paryskiego romansu. Jego szczerość jest jednak pozorna, gdyż nie ujawnia przed Elżbietą ani prawdziwych przyczyn, dla jakich romans został przerwany, ani też nie opowiada jej o swoim najnowszym związku z Justyną. To, co jemu wydaje się zupełnie nieważne, Elżbieta uznałaby zapewne za zasadnicze - ale brakuje jej całości wiedzy o Zenonie. Rodzące się między młodymi uczucie oparte jest na pozorach, gdyż Elżbieta również gra. Oceniając Zenona na podstawie własnych wyobrażeń - nie ujawnia swojej wrażliwości, uczuciowości oraz surowości ocen moralnych, gdyż nie chce zrazić go do siebie a ponadto jest przekonana, iż w gruncie rzeczy ich postawy i poglądy są sobie bliskie. Następująca rozłąka (Zenonowi w końcu udaje się zrealizować marzenie o wyjeździe - po zaciągnięciu pożyczki) i tęsknota umacniają uczucia bohaterów, jednocześnie pozbawiając ich szansy na dokładniejsze wzajemne poznanie.
W czasie, gdy Zenon jest w Paryżu, umiera stara Bogutowa, zaś Justyna przenosi się do miasta, gdzie mieszka kątem u dalekich krewnych, zajmujących jedną z suteren w kamienicy pani Kolichowskiej.
Zenon powraca do kraju, decydując się osiąść w mieście i pracować nad własną karierą. Już pierwszego dnia, po wyjściu z hotelu nieoczekiwanie natyka się na Justynę, która zaczyna mu opowiadać o swoim nieszczęściu. Chcąc uniknąć komentarzy gapiów na ulicy, Zenon zabiera dziewczynę do swojego hotelowego pokoju, co Justyna przyjmuje jako oczywistość. Wypłakuje przed Zenonem swoje sieroctwo i opuszczenie, znajdując ulgę w jego ramionach. Zenon jest zakłopotany, ponieważ okazuje się, że jego rodzice nie wypłacili dziewczynie zaległej pensji, obiecuje więc, że zdobędzie pieniądze. Odnowienie romansu z „paniczem” jest dla Justyny całkiem normalne, przecież wierzyła, że „jej” Zenon wróci do niej - dla Zenona chwila miłosnego zapomnienia jest nic nie znaczącym epizodem. Po rozstaniu z Justyną natychmiast telefonuje do Elżbiety i w słowach pełnych tęsknoty i namiętności prosi ją o spotkanie. Długo oczekiwane odwiedziny wypadają jednak niezręcznie - Zenon nie rozumie lęku Elżbiety przed narastającym w niej uczuciem, Elżbieta przypisuje Zenonowi inne od rzeczywistych motywy życiowych decyzji.
Kiedy Justyna zgłasza się do Zenona po pieniądze, on nie ma jeszcze całej kwoty. Ich spotkania przeradzają się w regularne schadzki. Zakochana Justyna sądzi, że Zenon podziela jej uczucia. Tymczasem jego stosunek do dziewczyny jest ambiwalentny: traktuje z mieszanin lekceważenia i pogardy, ale równocześnie uświadamia sobie, że Justyna jest mu potrzebna, gdyż zaspokaja jego namiętność.
Zenon zostaje naczelnym redaktorem miejskiej gazety, stanowisko łączy się z koniecznością coraz częstszego rezygnowania z własnych, radykalnych poglądów politycznych i społecznych. Jedyną jasną stroną jego aktualnej sytuacji życiowej jest związek z Elżbietą, ale i w tej dziedzinie tymczasowość, chaos i kompromisy zwyciężają - „idealną” miłość uzupełnia niejako „ciemny” romans z Justyną. W konsekwencji ciągnącego się „podwójnego życia” kłopoty Zenona jeszcze się pogłębiają - dowiaduje się, że Justyna będzie miała dziecko. Przerażony usiłuje ją namówić na usunięcie ciąży, ale wobec jej sprzeciwu - kapituluje.
Jedyną formą przezwyciężenia kłopotów jest dla Zenona ucieczka (jak było w przypadku jego romansu paryskiego) lub podzielenie się swoimi problemami z kimś, na czyją pomoc mógłby liczyć. Podczas spotkania z Elżbietą opowiada jej o romansie z Justyną. Elżbieta przeżywa szok, gdy uświadamia sobie wszystkie szczegóły dwoistości życia ukochanego. Gdy dowiaduje się o ciąży Justyny, chce odejść, ale Zenon zmuszają, by pozostała, wysłuchała go do końca i pogodziła się z sytuacją. Aby zapewnić sobie przebaczenie Elżbiety i utwierdzić w podjętych zobowiązaniach, sięga po argument ostateczny: po raz pierwszy dochodzi między nimi do fizycznego zbliżenia.
Elżbieta w poczuciu klęski i wewnętrznego sprzeciwu próbuje się przełamać i dotrzymać słowa danego Zenonowi. Do rozmowy z Justyną wykorzystuje wiarygodny pretekst - wzywa dziewczynę, mieszkającą przecież w jej domu, do wypełnienia karty meldunkowej i przy tej okazji zaczyna rozmowę z niczego nie świadomą rywalką. Jednak jej zasady moralne nie pozwalają jej wypełnić przyrzeczenia: zamiast namawiać Justynę na zabieg, Elżbieta obiecuje jej pomoc oraz oświadcza, że zrywa z Zenonem. Nazajutrz wyjeżdża do Warszawy, do matki, zostawiając list zrywający zaręczyny.
Po otrzymaniu listu Zenon jeszcze nie rozumie przyczyn decyzji narzeczonej, dopiero rozmowa z Justyną wyjaśnia mu wszystko. Naiwna dziewczyna dopatrywała się w słowach Elżbiety jakiegoś przesłania od ukochanego, liczyła, że może i on życzy sobie, by urodziła dziecko. Zenon jednak robi jej awanturę i wręcza pieniądze - jest to ostatnia rata zaległej pensji, ale zarazem kwota dokładnie wystarczająca na wykonanie nielegalnej aborcji.
Dwumiesięczny pobyt Elżbiety w Warszawie upływa jej na miłych, ale powierzchownych rozrywkach. Obserwując miejskie życie, w którym konwenans jest maską najrozmaitszych form zdrady, Elżbieta nabiera przeświadczenia, że jej decyzja była niedojrzała i nieracjonalna. Dodatkowy wpływ na jej rozumowanie ma narastająca fizyczna tęsknota za Zenonem, będąca wynikiem rozbudzonej namiętności. Gdy Zenon przyjeżdża, Elżbieta przyjmuje jego słowa, że „wszystko załatwione” za dobrą monetę i nie pyta o szczegóły. Wierzy, że wszystko będzie dobrze, bo chce wierzyć. Przedstawia matce swojego narzeczonego i postanawia jak najszybciej wrócić do miasta i rozpocząć przygotowania do ślubu.
Jednak po powrocie do miasta Elżbieta przekonuje się, że nic nie zostało załatwione: wprawdzie nie ma już mowy o dziecku Justyny, ale ona sama ciągle jest obecna w życiu Zenona. Przygotowania do ślubu, awans zawodowy Zenona, budowa ich przyszłego domu, wszystko ta przesycone jest myślami o Justynie. Zenon odwiedza ją regularnie, w obawie, by załamana po usunięciu ciąży dziewczyna nie zrobiła czegoś drastycznego. Dla uniknięcia plotek w mieście Elżbieta bierze na siebie ciężar załatwiania jej pracy w sklepie tekstylnym, później w cukierni, zapewnia jej też opiekę lekarską.
Problemów z Justyną nie przerwały nawet takie zasadnicze zmiany w życiu młodych jak ślub, kilkumiesięczna zagraniczna podróż poślubna i przeprowadzka. Państwo Ziembiewiczowie zamieszkują w nowym domu (Zenon jest prezydentem miasta) otoczonym ogrodem, wkrótce też przychodzi na świat ich syn. Elżbiecie w opiece nad dzieckiem pomaga owdowiała teściowa, która po śmierci męża opuściła Boleborzę. Samotność ciotki Elżbiety pani Kolichowskiej, łagodzi jej syn-inwalida, Karol Wąbrowski, który powraca do niej po długoletnim pobycie na leczeniu i studiach w Paryżu (przyjaźnili się tam z Zenonem). Niestety, pani Kolichowska wkrótce umiera, a Elżbieta nie potrafi poradzić sobie z uczuciem żalu do siebie, że nigdy nie potrafiła okazać ciotce prawdziwych uczuć.
Młodzi państwo Ziembiewiczowie są szczęśliwi, zdrowi, bogaci, kochający się niezmiernie. Sielankowe życie rodzinne zakłóca tylko raz po raz Justyna: samotność i depresja przeradzają się u niej w trwałą chorobę nerwową, a może nawet umysłową. Nieszczęśliwa dziewczyna wzywa do siebie Zenona, ale nie domaga się już niczego, tylko wypłakuje się przed nim i uskarża na prześladujące ją całe życie troski. Zenon i Elżbieta są poruszeni jej stanem, ale jednocześnie dostrzegają coraz silniejszy destrukcyjny wpływ Justyny na ich małżeństwo. Elżbieta obawia się nawet o bezpieczeństwo swojej rodziny (kilka razy widziała, jak Justyna przychodziła w pobliże ich domu i przyglądała się ich synowi). Zenon oburza się na te sugestie, twierdzi, że agresja nigdy nie leżała w charakterze dziewczyny i że co najwyżej można się obawiać, by nie popełniła ona samobójstwa.
Kariera Zenona zaczyna się chwiać. Piękny dom i samochód, rauty, polowania, bale, służba, piękna żona i dziecko, aprobata rodziny życzliwość prasy i przychylność wpływowych przyjaciół - protektorów w czasach młodości - okazują się tylko fasadą. Ogólnokrajowy (ogólnoświatowy zresztą) kryzys społeczny dosięga i miasta. Zenon coraz bardziej wikła się w swoich decyzjach. Plany poprawy sytuacji najbiedniejszych i awansu socjalnego mas proletariackich nie powiodły się: najpierw trzeba przerwać prace interwencyjne, potem zatrzymać budowę tanich domów dla robotników, wreszcie nawet zwalniać pracujących w miejskich fabrykach. Kiedy wzburzony tłum strajkujących dociera przed magistrat, Zenon wymyka się tylnym wyjściem, pozostawiając policji polecenie rozpędzenia demonstrantów strzałami.
Krew zabitych i rannych obciąża Zenona, ale on jeszcze nie chce przyznać się do klęski swoich ideałów. Na zarzuty Elżbiety odpowiada agresją, zamyka się w swoim biurze lub w gabinecie domowym i w samotności przetrawia myśli.
Gdy pewnego poranka do jego biura przychodzi Justyna, dyżurująca urzędniczka wpuszcza ją bez zastanowienia, bo zabiedzony wygląd dziewczyny sprawiał wrażenie, jakby przyszła ona prosić o wsparcie pieniężne (dzięki konsekwentnej postawie Elżbiety mało kto w mieście wiedział, jakie powiązania łączyły w rzeczywistości Zenona i Justynę). Po wejściu do gabinetu dziewczyna wpadła w szał, najpierw oblała żrącym kwasem twarz i głowę ukochanego, a potem usiłowała wyskoczyć przez okno. Początkowo sądzono, że Zenon nie przeżyje, później okazuje się, że chory wraca do zdrowia, tyle, że nie odzyska wzroku. W tydzień po powrocie do domu Zenon popełnia samobójstwo, strzelając sobie w głowę.
Po śmierci Zenona całą sprawę wyciszono, gdyż uznano, iż skandal może tylko zaszkodzić rodzinie zmarłego. Justyna Bogutówna pozostała w areszcie, a jej czyn wyjaśniono oficjalnie jako wynik silnej choroby umysłowej. Elżbieta powtórzyła los matki - wyjechała na stałe za granicę, pozostawiając synka pod opieką teściowej, która zamieszkała na Staszica, w domu należącym niegdyś do zmarłej pani Kolichowskiej.
Geneza powieści
Granica powstała w latach 1932-35, ogłoszona została w pierwszej wersji w latach 1932-34 w kilku czasopismach, osobno wydana w 1935 roku w Warszawie. Powieść jest oskarżeniem rzeczywistości społecznej w Polsce sanacyjnej, obrazem przeciwieństw klasowych oraz różnic dzielących ludzi niezależnie od pozorów ich wzajemnej bliskości i wspólnoty.
Tytuł jest metaforyczny i można interpretować go na wiele sposobów równocześnie. Może oznaczać granicę między ludźmi, dzielącą ich pomimo złudnego i fałszującego prawdę poczucia wspólnoty. Tytuł rozumieć można również jako granicę poznania - innych i siebie samego, nigdy bowiem nie potrafimy przewidzieć własnych reakcji na sytuacje, jakie nas przerastają, tym bardziej nie może być mowy o rozumieniu pobudek i motywów postępowania innego człowieka. Można także uznać, że powieść mówi o granicy odpowiedzialności moralnej, mechanizmy władzy każą bowiem głównemu bohaterowi nieustannie odsuwać „na później” realizację własnych planów osobistych i społecznych, zmuszając go da ciągłych kompromisów i rozmijania się ze swoimi intencjami i poglądami. „Granica” dotyczyć też może problemu wolności osobistej jednostki i jej podatności na wpływ otoczenia, tego, w jakim stopniu człowiek może pozwolić innym na ingerowanie w swoje działania. Wreszcie tytuł rozumieć można jako pytanie o „granicę” ludzkiej wytrzymałości na cierpienie moralne i fizyczne, a pytanie to dotyczyć może zarówno każdego z jej bohaterów, jak i całych grup ludzkich czy klas społecznych (przejmujące obrazy nędzy ludzkiej stłoczonej w suterenie jako przeciwstawienie luksusu mieszkania i ogrodu Kolichowskiej).
Tytuł powieści dotyczy także problematyki filozoficznej: antynomii świadomości jednostki i społecznych skutków jej czynów. Osobowość człowieka determinują w przekonaniu autorki konwencje, stereotypy kulturowe; role społeczne i układy klasowe („jest się takim jak miejsce, w którym się jest”), które Nałkowska nazywa schematami. Tym formułom z zakresu psychosocjologii towarzyszy dyskusja między zwolennikami ontologii materialistycznej (reprezentowanymi w powieści przez Karola Wąbrowskiego) i teologicznej (ksiądz Czerlon). „Granica” jest więc również granicą poznawalności świata.
Nałkowska rozpatruje też podstawowe zjawiska egzystencji: miłość, starość, chorobę, zło, cierpienie i śmierć, zajmuje się rolą czasu, jego wpływem na zewnętrzne i wewnętrzne przemiany człowieka i wyobrażenia o nim, co wyraża się też w samej kompozycji dzieła, poprzez odwrócenie tradycyjnego następstwa chronologicznego wydarzeń.
Mistrzowska, zwarta kompozycja pozwoliła Nałkowskiej zawrzeć w powieści wiele realiów środowiskowych. Aforystyczny język odtwarza wielorakie punkty widzenia, ustępując często miejsca zindywidualizowanej mowie postaci z różnych warstw (narracja subiektywna).
Przedstawione wydarzenia i sytuacje oceniane są tutaj ze stanowiska kilku powieściowych postaci, przede wszystkim Zenona Ziembiewicza i jego żony, Elżbiety. W ten sposób uzupełniają się i krzyżują, czasem wzajemnie wykluczają różne prawdy o faktach i bohaterach. Co wiedzą o sobie nawzajem bohaterowie? Co z tego, co o sobie myślą, jest prawdą, a co subiektywnym wyobrażeniem? Myślimy o sobie zawsze lepiej niż inni myślą o nas. Nie wiemy właściwie, jacy jesteśmy, dopóki inni nas nie ocenią, póki nie przejrzymy się w oczach innych ludzi. „Jest się takim, jak myślą ludzie, nie jak myślimy o sobie my, jest się takim jak miejsce, w którym się jest” - stwierdza bohater Granicy dochodząc do uświadomienia sobie własnych błędów.
Powieść powstawała w latach kryzysu społecznego oraz radykalizacji poglądów inteligencji, kiedy Nałkowska brała udział w pracach grupy literackiej „Przedmieście”, interesowała się literaturą radziecką, inspirowała twórczością i postawą chorwackiego pisarza realisty i rewolucjonisty M. Krležy.
Granica wzbudziła żywe zainteresowanie czytelnicze (cztery wydania do 1939 roku) i dyskusje, głównie na tematy społeczno-etyczne (wzięła w nich udział sama pisarka, publikując w 1936 roku Komentarz do „Granicy” w „Obliczu Dnia”). Powieść była wielokrotnie wznawiana po wojnie (ponad trzydzieści wydań) i tłumaczona na wiele języków, a także ekranizowana (w 1938 i 1977 roku) i adaptowana w radiu i telewizji.
Problematyka powieści
Problematyka filozoficzna Granicy wiąże się przede wszystkim z dziejami jej pierwszoplanowego bohatera, Zenona Ziembiewicza, co pozwoliło autorce tak skonstruować główny wątek, by przesłanie ideowe utworu wynikało z fabularnej treści. Komentarze autorskie uzupełniające ciąg wydarzeń i przeplatające się z nim - stanowią jedynie dopełnienie i podane zostają w formie zsubiektywizowanych wypowiedzi poszczególnych postaci. Dzięki takim sposobom narracji powieść nie rozstrzyga jednostronnie żadnego ze stawianych problemów: czy człowiek mieści się w sferze schematu - czy wyjątku, czy funkcjonuje w dziedzinie psychologicznej - czy społecznej, czy jest zdeterminowany - czy wolny. Pozwala to czytelnikowi na samodzielne wyciąganie wniosków wraz ze stopniowym odtwarzaniem wydarzeń oraz z równolegle odsłanianymi motywami postępowania i poglądami poszczególnych postaci.
Nałkowska zdaje sobie sprawę, że wolność jednostki jest wypadkową jej własnych popędów, dążeń i świadomych działań oraz wpływów, nacisków i determinant, jakim ta jednostka podlega. W rozumieniu pisarki człowiek jest równocześnie indywiduum i cząstką społeczności, obie te funkcje łączą się i uzupełniają. Jednak za ważniejszą uznaje Nałkowska sferę społeczną człowieka; według niej każdy określa się w pełni i ostatecznie dopiero poprzez swój stosunek do innych ludzi, do społeczeństwa, do zbiorowości - a zatem funkcja społeczna posiada znaczenie ważniejsze niż indywidualne pragnienia, dążenia i intencje.
Pisarkę interesuje problem niewspółmierności, która zachodzi pomiędzy subiektywnym, własnym mniemaniem człowieka o sobie a oceną jego osoby dokonaną przez ogół, przez zbiorowość, przez innych ludzi. Nieprzystawalność samooceny i tego, jak postrzegani jesteśmy z zewnątrz, została w powieści doskonale zilustrowana przez zmienność widzenia świata (tych samych postaci i faktów) za pośrednictwem zmieniających się punktów widzenia narratora. Najdrobniejszy fakt może być rozmaicie traktowany i interpretowany, rzeczy pozornie błahe mogą mieć - z innej perspektywy - zasadnicze znaczenie. Chodzi więc o niewspółmierność prawdy psychologicznej (subiektywnej) i prawdy społecznej (obiektywnej). Przy czym okazuje się, że „obiektywna” wiedza o wydarzeniach i ludziach jest również fałszywa i niepełna, jednak jej moc kreatywna wynikająca z przekonania zbiorowego ma znaczenie decydujące. Pisarka ukazuje fakt, jak wiotkie są własne mniemania jednostki o sobie - żyją zaledwie tak długo, jak długo żyje sama jednostka. Natomiast prawda społeczna jest trwalsza i istotniejsza. Wystarczy, że braknie jednostki, aby pozostał po człowieku nagi schemat, prawda społeczna.
Do wniosku tego prowadzi nas pisarka dopiero poprzez rekonstrukcję całego życia bohatera powieści, Zenona Ziembiewicza. Bohater ten, idąc przez życie, jest przekonany, iż stanowi wyjątek od schematów, między którymi przychodzi mu funkcjonować. Schemat prostej dziewczyny i panicza, schemat dobrego ziemianina i krnąbrnego chłopa, schemat postępowca i radykała otoczonego konserwatywną w swych poglądach zbiorowością, schemat dygnitarza zaniedbującego własne obowiązki na rzecz luksusowych rozrywek, wreszcie schematy i wzorce regulujące najintymniejsze więzi między ludźmi - to dla Zenona jedynie rzeczywistość zewnętrzna, nie dotycząca go osobiście. Schematy owe widzi i potępia, ale sam w nich uczestniczyć nie chce i nie potrafi - a przynajmniej tak mu się wydaje. Jeśli nawet przystaje - pod naciskiem okoliczności lub z winy własnej słabości - na któryś z tych układów, to ma wrażenie, iż jest to przyzwolenie tymczasowe, nie mające żadnego wpływu na zasadnicze cechy jego osobowości. Bohater jest przekonany, iż jego dobre intencje równoważą czyny i ich skutki, wsłuchuje się jedynie we własne racje, unikając ich sprawdzenia w konfrontacji z opinią innych. Najdobitniejszym przykładem ilustrującym jego postawę jest jego niefortunny romans z Justyną Bogutówną. Zenon ma świadomość, że czynem swoim wchodzi w banalny i typowy układ, dzielący życie na dwie sfery - oficjalną i wstydliwą, że również jego życie emocjonalne zostało poddane typowemu, schematycznemu podziałowi na miłość idealną - jasną i czystą i miłość cielesną, brudną i wstydliwą. Jednak odsuwa od siebie prawdę o sobie, nie potrafi zaakceptować ani nawet po prostu z o b a c z y ć siebie takim, jakim go widzą inni. Nie chce nawet sam przed sobą przyznać się, że romans z Justyną jest realizacją jakichś jego najintymniejszych, fizycznych i psychicznych potrzeb, których nie zaspokaja miłość do Elżbiety. Uspokaja sam siebie, całą winą obciążając albo innych - Justynę, a nawet Elżbietę (!) - albo ślepy los, niekontrolowany splot przypadków, presję okoliczności. Uwiedzenie służącej i kontynuowanie tego romansu równolegle z oficjalnym związkiem z panienką z dobrego domu wydaje mu się jedynie pomyłką, w której stroną najbardziej pokrzywdzoną jest on sam. Daleki jest od uznania swojego postępowania za obrzydliwe czy choćby naganne.
- Słuchaj, Elżbieto, nie powinnaś patrzeć na to tak, jak to wygląda. Powiesz, co zechcesz - i tak będzie, jak będziesz chciała. Ale musisz to zrozumieć, ty właśnie musisz, że to nie jest jak zawsze, że to nie jest takie pospolite, ,że tam ona, a tutaj ty Tak często bywa, ja wiem, ale to tylko pozór jest taki... A dno jest inne.3
Dopuszczając do głosu bohatera powieści, narrator ma na celu właśnie nie przyznanie mu racji, lecz zdemaskowanie subiektywizmu jego samooceny, ukazanie, jak jednostkowa prawda deformuje postrzeganie świata.
Nie umiał powiedzieć, na czym polega ta różnica. Chyba że każda rzecz niepospolita od wewnątrz jest jedyna. Ale już mówiąc to myślał, że wewnętrzny stosunek do tych rzeczy jest złudzeniem perspektywy, że nie orzeka o niczym. Zostaje fakt ordynarny i nagi, schemat nie pozostawiający .żadnej wątpliwości. Justyna była w samej rzeczy uczciwą dziewczyną, którą uwiódł, korzystając z jej zakochania. Elżbieta była narzeczoną, którą zdradził. To ostatecznie było istotne, taki był faktyczny sens rzeczy.4
Tak więc Zenon, który dotychczas tak bardzo krytycznie patrzył na romanse ojca i „boleborzański schemat” życia rodzinnego, pojmował jako upokarzające go doświadczenie wyniesione z wczesnej młodości, Zenon, który tak dalece chciał być od ojca inny, że wręcz - do momentu oficjalnych zaręczyn z Elżbietą - zerwał stosunki z rodzicami, w gruncie rzeczy powiela wyniesione z dzieciństwa (przekazane w genach?) wzorce. Elżbieta Biecka pełni wobec niego taką rolę, jak pani Żańcia wobec Waleriana. To, czego chciał, to był boleborzański schemat. Musiała przebaczyć.5
Również w działalności publicznej Zenon Ziembiewicz przyjmuje podobną postawę. Wbrew wielokrotnym ostrzeżeniom swojej narzeczonej przystaje na współpracę z reżimem, odkładając wyjaśnienie wszystkich wątpliwości z tym związanych na później. I tutaj również najważniejszą sprawą stają się nie szlachetne intencje i zamiary budowy domów robotniczych, lecz obiektywne skutki wynikające ze sprawowania przez niego urzędu prezydenta miasta. Współczucie Zenona dla biedoty (karykaturalnie odbite w charytatywnej „działalności” jego matki) nie ma znaczenia w zestawieniu z rozkazem strzelania do manifestujących robotników.
Zenon nie dostrzega tego, co doskonale widoczne jest dla osób patrzących na niego z zewnątrz. Elżbietę przeraża jego skwapliwa łatwość wchodzenia w układy, przystosowywania się do otoczenia, podlegania prawu mimikry. Do ostatka wierzy, że postępowanie Zenona jest tylko taktyką. Nie odczuwa takich niepokojów pani Żańcia, dla której „schemat” jest oczywistym i jedynym sposobem egzystencji, i która - dzięki swemu ograniczeniu - jako jedyna potrafi zaakceptować syna bez żadnych wątpliwości.
Z radością widziała, że Zenon staje się wciąż bardziej podobny do ojca. Polował teraz często, nieraz dwa razy w tygodniu, nie bronił się także przed piciem. Jego życie obrosło w cały ceremoniał męskich obrzędów. Znajdował zadowolenie w nie rzucającym się w oczy, dyskretnym i zarazem kosztownym zbytku łowieckim, jego gabinet zawieszony był przyborami do polowania: dubeltówki takie i inne, torba myśliwska na naboje, pętelki z rzemienia do zawieszania na nich za szyjki ubitego ptactwa. Miał buty futrzane i filcowe; buty z gumy, sięgające do pachwin, kurtki ze skóry, z zamszu, futra, czapki odmienne na każdą okazję. Kamizelka skórzana miała jedwabne rękawy, żeby ręka przy strzale chodziła miękko w zwierzchnim rękawie kurtki. Tak się organizował, sadowił i zagospodarowywał w tej rzeczywistości, w której przyszło mu żyć i w której nie zaznawał jednak spokoju.6
Na marginesie - warto zwrócić uwagę na technikę wprowadzania do opisu komentarza autorskiego. Narrator najpierw wylicza sprzęty i luksusowe gadżety, którymi z lubością otacza się Ziembiewicz, po czym z tego zobiektywizowanego opisu niepostrzeżenie i subtelnie wyprowadza ogólny wniosek dotyczący postawy etycznej bohatera i nieuchronnej przemiany wewnętrznej, jakiej ulega.
Dramatyczne przejścia, konfrontacja własnych intencji z czynami, własnych pragnień z niepodważalną wymową faktów, zmusza w końcu bohatera do drastycznego kroku. Utrata wzroku - jak w greckiej tragedii - przyczynia się do tego, że zaczyna widzieć rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Ale czy rzeczywiście? Autorka i tu pozostawia miejsce na wątpliwości. Samobójstwo można przecież interpretować jako dowód słabości, tchórzostwa, jako formę ucieczki przed odpowiedzialnością. Suchy, beznamiętny opis zachowania Elżbiety, po śmierci męża opuszczającej dom i syna, zdaje się sugerować, iż to jej przypadła w tej historii największa porcja cierpienia.
Główny problem Granicy, wynikający z dziejów Zenona Ziembiewicza, pisarka usytuowała w konkretnych realiach społeczno-politycznych. Pokazała prawie wszystkie środowiska Polski międzywojennej, rysując szeroką panoramę środowisk, z którymi powiązani byli pierwszoplanowi bohaterowie powieści. Podobnie jak we wcześniejszej powieści - Niedobra miłość - na przykładzie rodziny Tczewskich poznajemy pasożytujące na pracy robotników rolnych bogate ziemiaństwo oraz tych, którzy sami zubożeni i wysadzeni z siodła, bronią jego interesów (Walerian Ziembiewicz). W surowym szkicu domu przy ulicy Staszica pisarka wyraziła bolesne zdziwienie tym, że ludzie „żyją na sobie warstwami”, nadając tej dosłownej konstatacji głęboki, metaforyczny sens. Na pierwszym piętrze przedstawicielka drobnomieszczaństwa, Kolichowska, opływa w dostatki, w suterenach wegetują i umierają ci, których bezwzględnie wyzyskuje - bezrobotny, zżerany kryzysem, niedostatkiem, zmartwieniami i chorobami proletariat.
Wielkim osiągnięciem pisarki jest to, że w owych robotnikach, Chąśbach i Borbockich, dostrzega - utajone, ale obecne - wielkie wartości moralne, zdrowe siły społeczne, dysponujące świadomością polityczną, zdolne do wystąpień w obronie interesów swojej klasy.
Wrażliwość na krzywdę ludzką w wymiarze jednostkowym i zbiorowym, wewnętrzna niezgoda na zastany i powszechnie akceptowany układ czy schemat, pozwoliły Nałkowskiej zachować świeżość ocen moralnych, niezależność sądów i obiektywizm w postrzeganiu świata, niezwykłą umiejętność „dziwienia się” tym, co dla innych wydawać by się mogło zwyczajne, czy wręcz oczywiste.
O tej umiejętności autorki Granicy pisze wielu krytyków i badaczy jej spuścizny, Kazimierz Wyka, Hanna Kirchner, Michał Głowiński, Włodzimierz Wójcik, Helena Zaworska. Wszyscy oni wskazują na nieprzemijającą wartość pisarstwa Nałkowskiej, jaką jest wyczulenie na etyczny wymiar egzystencji człowieka.
Znaczące są słowa, jakimi komentuje Granicę Czesław Miłosz.7 Jest on krytykiem bardzo szczególnym, gdyż na historię polskiej literatury patrzy z dużą dozą dystansu, a w swoich sądach bywa niezwykle subiektywny. Ponadto, mówiąc oględnie, nie należy do entuzjastów literatury pisanej przez kobiety. Pomimo to nie waha się zaliczyć Granicy do zbioru literackich arcydzieł, a jej autorki nazwać najznakomitszą przedstawicielką powieści psychologicznej:
Cała myśl autorki, która przeszła wszystkie odcienie mód intelektualnych, kolejno następujących po sobie w Europie, doszła w tej powieści do szczytu, ale została tu poddana nowej dyscyplinie. Postaci, które przedtem analizowała jako oderwane od narzuconych im przez społeczeństwo ról, tutaj umieszczone zostały na solidnym tle ich społecznej sytuacji. Jest to powieść o więźniach „schematów”, które są tak silne, że nie tylko modyfikują zachowanie protagonistów, ale przenikają aż do rdzenia ich wewnętrznych motywacji. Jest to również szeroka analiza polskiej inteligencji, zwłaszcza inteligencji postępowej i socjalistycznej, wszystkich tych czytelników Żeromskiego i Struga, którzy po r. 1918, wierząc we własne dobre intencje, stopniowo wysysani byli przez ustalony porządek rzeczy i odgrywali to, co dyktował dany „schemat”. Dramatyczna fabuła, wikłająca mnóstwo drugoplanowych postaci, służy dla ukazania tej linii granicznej, którą ludzie na próżno usiłują przekroczyć, nawet jeżeli z całych sil starają się dotrzeć do swego prawdziwego „ja”. Linii tej nie wyznacza ani ich własna wola, ani pojęcia dobra i zła. Zależy ona od miejsca, jakie zajmują oni w sieci powiązań, determinujących ich stosunki z ludźmi, zależy od pochodzenia społecznego, zawodu i pieniędzy W ten sposób Nałkowska kwestionowała samą ideę charakteru jako pewnej autonomicznej całości, zachowującej swoją istotę wśród zmiennych kolei losu, choćby nie wiem jak przygniatających i groźnych. Według niej „schemat” jest tak niszczący, że niweczy wszelką zamierzoną ciągłość zachowania i, być może, człowiek nie jest niczym więcej, jak tylko tym, czym jest w oczach innych. Filozoficzne i polityczne implikacje takiej tezy zostały z zadowoleniem zauważone przez krytyków, sympatyzujących z marksizmem. „Granica” miała naturalnie także znaczenie jako powieść dokonująca analizy społecznej, a data jej ukazania się czyni ją jednym z kamieni milowych „mrocznych lat trzydziestych”.
Wiele autokomentarzy, znakomicie poszerzających naszą wiedzę nie tylko o samym krystalizowaniu się zamysłu i o procesie twórczym, ale także o filozoficznych podstawach powieści, znajdziemy w Widzeniu bliskim i dalekim oraz w Dziennikach, a ponadto w esejach i artykułach publicystycznych. Nałkowska przeciwstawiała się narzucaniu twórczości literackiej cech posłannictwa; powinność pisarza rozumiała jako nakaz realizmu, przy tym jednak oceniała swoje dokonania literackie z wielką skromnością i dystansem. Słowa jej jeszcze raz potwierdzają, że pisarka miała w sobie nieustanną gotowość słuchania, otwierania się na to, co mówią do niej inni i co odsłania przed nią świat, umiejętność ciągłego „dziwienia się” światem i człowiekiem:
Nie czuję się w prawie do takiego wynoszenia się nad czytelnika, który niczym mnie do tego nie upoważnia, o którym nic nie pozwala mi mniemać, że łaknie pociechy czy pocieszania. To natomiast, do czego czuję się zobowiązana z tytułu mego zawodu i co uważam za jego moralność, to jest odtworzenie i interpretacja rzeczywistości tematycznej wedle mojej „najlepszej wiedzy”. Gdy opisując rzeczywistość wedle naszej najlepszej wiedzy deformujemy ją jednak naszą relacją, nie odchodzimy od niej tak daleko. Deformujemy ją bowiem nie tak zupełnie własnym kosztem, ale czerpiąc z zasobów, przez nią samą w nas zdeponowanych.8
Takie założenia pozostawiają twórcy pełnię swobody artystycznej, lecz jednocześnie wymagają od niego dyscypliny wewnętrznej, odpowiedzialności, z której zdaje sprawę przed sobą samym.
Rozważania Nałkowskiej o człowieku można zatem odczytywać nie tylko jako refleksje o losach jej powieściowych bohaterów, ale również jako szczególną formę autorefleksji. Jakże osobiście i intymnie brzmią wyznania autorki, że człowiek nie j e s t , lecz się s t a j e , stwarza siebie wciąż na nowo w zależności od innych ludzi, w relacjach z nimi, w konfrontacji z konkretnym zdarzeniem, okolicznościami czy faktami. Drugą konstatacją mającą wszelkie cechy wyznania jest twierdzenie, że żaden człowiek nie j e s t obiektywnie, ale bywa postrzegany i oceniany przez innych, i to, jak wypada ta ocena, decyduje o nim samym. Można powiedzieć, że to skrajny determinizm - ale Nałkowska dostrzega w nim nie tylko klęskę, lecz i nadzieję.
Człowiek Nałkowskiej nie istnieje jako charakter w formie gotowej, już ukształtowanej. Mnie się wydaje, że człowiek rodzi się każdy możliwy [...] Wszystko w nim może być - najbardziej odmienne, najbardziej mu zaprzeczające, najdalsze. Charakteru nie ma właściwie, póki rozważamy go w oderwaniu, charakter nie istnieje sam przez się. Przedłużenie każdej z cech wrodzonych sięga w nieobjętą głąb możliwości. Dopiero obcy świat, następujący zewsząd i z bliska, zamyka te otwarte drogi, każdej z możliwości wyznacza ostateczną granicę. Dopiero ludzie decydują wreszcie jakoś tę sprawę. Przecież w stosunku do każdego człowieka stajemy się, jesteśmy kimś innym. Nie po kolei, w biegu życia, ale o jednej i tej samej godzinie. Cudzy charakter jest naszego charakteru jedyną miarą.9
Przypisy
Z. Nałkowska, Widzenie bliskie i dalekie, Warszawa 1957, s. 14.
Literatura Polska. Przewodnik encyklopedyczny, Warszawa 1987, t. 2, s. 262-263.
Z. Nałkowska, Granica, Warszawa 1974, s. 153.
Tamże, s. 153-154.
Tamże, s. 154.
Tamże, s . 249.
Cz. Miłosz, Historia literatury polskiej, Kraków 1993, s. 494-495.
Z. Nałkowska, O pisaniu, „Studio” 1936, nr 2.
Z. Nałkowska, Niedobra miłość, Warszawa 1952, s. 234.
Spis treści
Biografia
Przebieg drogi twórczej
|
Twórczość młodzieńcza Dojrzała twórczość Twórczość powojenna |
Streszczenie i omówienie powieści
Geneza powieści
Problematyka powieści
Przypisy