Kolor życia - rockman czy księgowy?
Panowie, prawda o relacjach i związkach jest taka - to nie Ty jesteś z kobietą, ale kobieta jest z Tobą.
Kontrowersyjne stwierdzenie? Być może.
Opowiem Wam dlaczego tak myślę.
A zanim opowiem przypomnij sobie, jak to było kiedy była w Twoim życiu kobieta, była otoczona Twoim permanentnym uwielbieniem, była centrum Twojego życia, i jedynym źródłem Twojego szczęścia. Całe życie kręciło się wokół niej. Jak się ta historia skończyła? Jeżeli tak jak myślę - czytaj dalej.
Ewolucyjnie - nasze obwody emocjonalne nie rozwinęły się bardzo od czasów wspólnot plemiennych, kiedy mieszkaliśmy w szałasach. Rozejrzyj się wokół - pomimo tak wielkiego rozwoju umysłów, osiągnięć cywilizacji i rozwijającej się inteligencji, wciąż dokonujemy wyborów emocjonalnych tak samo jak za dawnych czasów. Mężczyzna będzie wciąż wybierał kobietę o wysokich walorach reprodukcyjnych, która da mu potomstwo. Kobieta będzie wciąż wybierała mężczyznę o wysokich walorach przetrwania, który się nią zaopiekuje, obroni przed złem tego świata i sprawi że poczuje się bezpieczna - ona i jej potomstwo. Te podświadomie rozpoznawane walory nazywamy świadomie krótko - "atrakcyjność".
Dobra wiadomość dla nas mężczyzn jest taka - mając przed oczami kobietę widzimy od razu to co dla nas jest w niej atrakcyjne, bądź nie jest. Jesteśmy niewolnikami tego mechanizmu. Nie wybieramy tego że kobieta się nam za chwilę spodoba. Po prostu ją widzimy i przez ułamek sekundy nasza podświadomość przeanalizuje jej wygląd i nam to powie. Druga dobra wiadomość jest następująca - kobiety też są niewolnikami podobnego mechanizmu. Poznając mężczyznę i rozpoznając w nim cechy odpowiedniego samca też nie będą w stanie wybrać czy on się im spodoba.
A teraz zła wiadomość - cechy po których kobieta oceni nas w pełni jako atrakcyjnych są niewidoczne. Bo są to głównie cechy charakteru. Nasz wygląd może być jedynie zaproszeniem do poznania nas jako mężczyzn natomiast nie powie kobietom wiele o naszych wartościach przetrwania.
Przypomniała mi się tutaj opowieść koleżanki która poznała modela - "Jaki on był ładny i cudowny... dopóki się nie odezwał..." I dla kontrastu inna opowieść - "Jaki on był brzydki... Ale jak podszedł i porozmawiał ze mną... zmiękły mi kolana".
Po wstępnej zachęcie jaką będzie stanowił Twój zewnętrzny wygląd, twój charakter zostanie przetestowany. Czy to co mówisz i to co sobą reprezentujesz jest spójne? Czy wiesz czego w życiu chcesz i masz jaja żeby to realizować? Czy dajesz się wyprowadzić z równowagi? Czy dasz sobie wejść na głowę i dasz się zdominować? Czy masz ciekawe życie? Czy dajesz się rozpraszać przez błahostki? Czy kobieta będzie mogła się od Ciebie czegoś nauczyć? Czy będziesz od niej silniejszy i bardziej zaradny życiowo? Czy będziesz się rozwijał i stawał się coraz lepszy?
Taka seria pytań może skłonić do zastanowienia - jak wygląda Twoje życie i kim tak naprawdę jesteś?
Może też dać Tobie podpowiedź - kobieta będzie chciała być częścią czegoś większego niż ona sama, niż życie jakie dotychczas prowadzi. Teraz rozumiesz dlaczego dałem taki wstęp do artykułu.
Jeżeli zapytasz kobiet jaki masz być żeby się im podobać, często usłyszysz "bądź sobą". Ale jak być sobą? "Mam same porażki, a przecież jestem sobą" - powiesz. A czy na pewno nim jesteś? Czy jesteś najlepszą wersją siebie? Skąd pewność że to za czym podążasz i to co chcesz osiągnąć to jesteś prawdziwy Ty? Kiedy ostatnio miałeś czas żeby spędzić wieczór na rozmyślaniu "Czego ja naprawdę chcę w życiu..." Czy studia które wybrałeś były Twoją pasją? Czy praca którą wykonujesz daje Ci spełnienie? Czy masz wrażenie że osiągasz coraz więcej dla siebie i że gromadzisz coraz więcej ciekawych wspomnień? Mogę się założyć że mając 65 lat, nie będziesz wspominał nowego samochodu, nowego mieszkania, czy awansu w pracy - żadnej z rzeczy o które cały świat konkuruje. Będziesz wspominał Twoje ukochane kobiety, wspaniałe wieczory z nimi, szalone wyjazdy w plener, spontaniczny seks w przebieralni podczas zakupów, a dalej też rodzinne wydarzenia, narodziny dziecka, i inne podobne.
Zastanów się co Cię czeka w życiu, albo co już przeżyłeś. Przeanalizuj ostatnie trzy, pięć, czy dziesięć lat. Każdy z nas miał kiedyś wielkie plany. A co z tego zrealizowaliśmy...? Dlaczego nie dostaliśmy od świata tego o czym kiedyś marzyliśmy?
Co mamy teraz?
Cytując Zana Perrion:
Chcieliśmy wielkiej przygody... A mamy dwa tygodnie urlopu.
Chcieliśmy misji... A mamy trawnik do skoszenia.
Chcieliśmy celu... A mamy przegródkę na open space w biurze.
Chcieliśmy pięknych dam... A mamy zestresowane kobiety goniące za karierą.
Chcieliśmy zamku... A mamy kredyt hipoteczny.
Chcieliśmy mądrości... A mamy ogłupiające talk shows.
Chcieliśmy skarbu... A co mamy? Niekończące się długi.
Po studiach zacząłem pracę w korporacji. Szeregowe stanowisko, ustalony zakres zadań, kreatywność ograniczana do standardów korporacyjnych, ustalone godziny pracy, wiecznie niezadowolony szef i wyścig szczurów po nieliczne wyższe stanowiska w hierarchii firmy. Po kilku latach odszedłem. Wybrałem pracę w której będę mógł rozwijać skrzydła. Zmieniłem profil zawodowy zupełnie. Początkowo zajmowałem się sprzedażą usług finansowych, potem przez kilka lat byłem headhunterem, a końcowo zająłem się tym co od dawna było moją pasją - szkoleniami. Według mojej miary - odniosłem sukces. Życie nabrało tempa, koloru i rozmachu. Po drodze miałem wielką wyprawę - przemierzyłem sam całe Stany Zjednoczone - od Nowego Jorku do Seattle i z powrotem.
Będąc w Seattle spełniłem moje marzenie z dzieciństwa - odwiedziłem grób Bruce'a Lee (mając 6 lat obejrzałem pierwszy raz "Wejście Smoka":) ). Poznałem w tym czasie wspaniałych ludzi a nowych przyjaciół mogę określić krótko - wyjątkowi ludzie. Kobiety które poznałem w międzyczasie były ciekawymi, bardzo ciepłymi i szalonymi niekiedy istotami. Teraz czeka mnie wyjazd do Emiratów Arabskich. Kolejna przygoda. Nie wiem jak długo tam zagoszczę, w każdym razie wiem na pewno że gdybym nie zdecydował się na propozycję którą otrzymałem - żałowałbym tego bardzo.
Patrzę teraz na znajomych których poznałem w pierwszej korporacji. Niektórzy się dochrapali stanowiska dyrektorskiego, służbowej fury, zakupili mieszkania bądź całe domy w kredycie, niektórzy z nich mają rodziny i wiodą życie podporządkowane temu co się w firmie dzieje.
I wiecie co...? Nie zamieniłbym sie z żadnym z nich.
Smutne jest życie człowieka o którego losie decyduje szef, koniunktura na rynku czy wysokie raty kredytu zaciągniętego ponad stan. Dzień jest podobny do dnia, miesiąc do miesiąca a rok do roku. Wielkie plany odkładane są na później, bo "teraz nie mam do tego głowy, mam projekt do zrobienia".
Moja dobra znajoma miała kiedyś sen. Sen bardzo realistyczny. To co się w nim wydarzyło sprawiło że zaczęła inaczej myśleć o życiu. Przytoczę go w skrócie.
Siedziałam sama w domu, zajmowałam się porządkami. Zadzwonił telefon. Nieznajomy głos oznajmił "Za godzinę będzie koniec świata". Szok.
Usiadłam w fotelu żeby zebrać myśli i... wpadłam w panikę. Jest przecież tyle niedokończonych spraw, tyle planów do zrealizowania. Od dwóch lat odkładałam wycieczkę z mężem i dzieckiem na Karaiby, cały czas tylko praca i praca. Pokłóciłam się z siostrą pół roku temu. Nie widziałam moich dziadków od dawna. Co zrobić? Może przynajmniej zdążę odwiedzić mamę i się pożegnać...
Wybiegłam z domu. Dobiegłam do drzew, przebiegłam przez park... Wciąż biegłam... Spojrzałam na zegarek - minęło już 20 minut od tamtego telefonu. Nie zdążę... W głowie miałam gonitwę myśli - złość na samą siebie, żal, smutek. I to okropne poczucie bezradności... Załamałam się w jednej chwili. Zawróciłam, żeby przynajmniej we własnym domu doczekać końca. Kiedy wróciłam do siebie, było już tylko dziesięć minut do kolejnej pełnej godziny. Dziesięć minut i wszystko się skończy.
Usiadłam w fotelu i zaczęłam sobie wyrzucać - "Goniłam za pieniędzmi, goniłam za karierą... i co mi z tego przyszło? Cztery lata jestem mężatką, mam dwuletniego synka, co było mi dane przeżyć z nimi? Gdybym tylko mogła cofnąć czas..."
Minuty mijały. Została ostatnia.
Przyspieszony oddech, nerwy ściskające gardło, drżenie rąk. Zegar wybił kolejną godzinę. Czekałam aż skończy, spięta jak nigdy w życiu. A kiedy skończył... nic się nie wydarzyło... Zadzwonił telefon. Drżącą ręką odebrałam, przyłożyłam słuchawkę do ucha. I czekam...
Ten sam nieznajomy głos powiedział - "Witaj w nowym życiu...".
Podobno lepiej jest wieść życie najmarniejszej gwiazdy rocka niż życie najlepszego księgowego - to stwierdzenie lepiej traktować metaforycznie niż dosłownie, lecz jest w nim ukryta głębsza prawda. Który z nich będzie bardziej atrakcyjny dla kobiet - rockman czy księgowy? Z którym z nich kobietę będzie czekała wielka przygoda, wielki romans i nieustająco ciekawe życie?
Metaforyczny księgowy będzie mężczyzną który poznając kobietę będzie miał odwagę wejść w jej życie i je poznać, natomiast jego własne życie będzie wypełnione demonami z którymi się nigdy nie zmierzył, szwankującą samooceną oraz nudą. Dlatego nigdy nie zaprosi kobiety do swojego świata. Za to uczyni ją centrum swojego życia, uczyni ją swoją przygodą i źródłem szczęścia. Kiedy kobieta odejdzie (a może ją szybko znudzić pozycja księżniczki noszonej na rękach), księgowy się załamie.
Metaforyczny rockman to mężczyzna który wie czego ON konkretnie chce robić w życiu, a nie żyje według tego co mu wpojono (dlatego często rockmani kreowani są na "buntowników"), każdy dzień przeżywa jakby miał być jednym z tych ostatnich, jest spójny wewnętrznie - mentalnie, emocjonalnie, duchowo i seksualnie. Rockman chętnie wejdzie w życie kobiety żeby je poznać, ale zaraz potem ujmie ją za dłoń i poprowadzi do swojego świata, świata przygody i romansu w którym mężczyzna jest mężczyzną a kobieta jest kobietą. Jeżeli nawet zdarzy się że nie będzie mógł już być z tą kobietą, jego przygoda będzie trwała nadal. A wkrótce inna interesująca kobieta może pojawić się w jego życiu.
A więc...
Jak wygląda Twoje życie?
Jesteś księgowym czy rockmanem, a może jesteś gdzieś na skali pomiędzy nimi?
Teraz pozostawiam Cię z Twoją gonitwą myśli...
Tupak