PARAMAHANSA YOGANANDA
MISTRZ POWIEDZIAŁ
Wypowiedzi i rady dla uczniów
Przekład z drugiego wydania angielskiego 1957 r. - „The Master said. Sayings and counsels to disciples”, Los Angeles, 1957.
Poświęcone
Uczniom Towarzystwa Urzeczywistnienia Jaźni oraz wszystkim poszukującym Prawdy.
Wydano na prawach rękopisu.
Przypisek wydawcy do II wydania
Pierwsza edycja książki „Mistrz powiedział” została przygotowana oraz wydana w 1952 r. - a więc w kilka miesięcy po mahasamadhi Paramahansy Yoganandy.
Obecne wydanie (1957) zostało starannie skorygowane w oparciu o większą ilość notatek oraz staranniejsze sprawdzenie źródłowego materiału.
Książkę opracowano w oparciu o zapiski słów Mistrza, prowadzone przez wielu uczniów, na podstawie wspomnień różnych osób oraz fragmentów niepublikowanych wykładów i pism Guru.
Często różni uczniowie podają odmienne wersje porad Yoganandaji'ego udzielonych zespołowi. W takim przypadku przyjęto, że Mistrz dawał te same wskazówki przy różnych okazjach, naturalnie nie zawsze przy pomocy tych samych słów. W wypadku takiej różnorodności materiału wydawcy drugiej edycji wybrali do zbioru najbardziej wyczerpujące wyjaśnienie lub połączyli kilka wersji w jedną całość.
Skreślono pewną liczbę ustępów, a dodano kilka nowych wyjątków z niepublikowanych pism Paramahansaji'ego.
Towarzystwo Urzeczywistnienia Jaźni
1 października 1957 r.
Słowo wstępne
Kogo można nazwać naprawdę Mistrzem? Zapewne zwyczajny człowiek nie zasługuje na ten tytuł. Lecz od czasu do czasu zdarza się na ziemi, że do kogoś ze świętego zespołu można odnieść słowa Mistrza z Galilei: „Kto wierzy we Mnie, będzie czynił to, co Ja czynię” (J 14, 12).
Ludzie stają się Mistrzami poprzez opanowania małego ja czyli ego; poprzez eliminowanie wszelkich pożądań, poza jednym - pożądaniem Boga; poprzez szczere poświęcanie się Jemu; poprzez głęboką medytację czyli łączność duchową z Duchem Wszechświata. Ten, którego świadomość jest trwale skierowana do Boga, jedynej Rzeczywistości, może słusznie być nazwany Mistrzem.
Paramahansa Yogananda, Mistrz, którego słowa z czcią tutaj powtórzono, był nauczycielem świata. Wskazując na podstawową jedność wszystkich pism świętych usiłował połączyć Wschód i Zachód trwałymi więzami duchowego zrozumieniu. Swoim życiem i pismami zapalił boską iskrę miłości do Boga w niezliczonej ilości serc. Żył bezkompromisowo według zasad religii, głosił, że wszyscy wierzący w Ojca Niebieskiego, bez względu na wyznanie są jednakowo drodzy dla Niego.
Wykształcenie akademickie i wiele lat duchowego doświadczenia w jego rodzinnym kraju Indii, pod wpływem spartańskiej dyscypliny jego duchowego nauczyciela czyli guru Swamiego Śri Yukteswara, przygotowały Yoganandę do misji na Zachodzie. Przybył on do Bostonu w 1920 r. jako delegat Indii na Congress of Religion Liberale i pozostał w Ameryce ponad 30 lat (nie licząc podróży po świecie w latach 1935-1936).
Niezwykły sukces towarzyszył jego wysiłkom rozbudzania u ludzi harmonii z Bogiem. W setkach miast prowadził najliczniejsze w świecie ćwiczenia jogi i osobiście wtajemniczył w nią 100 000 uczniów.
Dla gorliwców, którzy pragnęli pójść ścieżkę zakonną, Mistrz założył kilka kolonii SRF w południowej Kalifornii.
Wielu poszukujących prawdy uczy się tam, pracuje i oddaje praktykom medytacji, które uciszają umysł i rozbudzają duchową świadomość.
Następujące wydarzenie z życia Mistrza w Ameryce ilustruje fakt, że ludzie obdarzeni postrzeganiem duchowym przyjmowali go ze wzruszeniem.
Podczas objazdu różnych części USA, Yoganandaji pewnego dnia odwiedził pewien chrześcijański klasztor. Bracia przyjęli go z pewną obawą, widząc Jego ciemną cerę, długie czarne włosy i ochrową szatę - tradycyjny ubiór mnichów Zakonu Swamich. Uważając go za poganina, odmówili mu audiencji u opata. W tej chwili wszedł do sali sam opat. Z promieniejącym obliczem i otwartymi ramionami zbliżył się i uścisnął Paramahansaji'ego mówiąc: „Człowieku Boży! Jestem szczęśliwy, że przyszedłeś”.
Książka ta w pewnym tylko stopniu podaje historyczne fakty z życia Yoganandy. Uwidacznia raczej pewne rysy jego charakteru, odznaczającego się niezmiernym bogactwem cech. Z treści każdej strony przebija jego współczujące zrozumienie człowieka oraz Jego bezgraniczna miłość do Boga.
SRF z radością przedkłada ten zbiór wypowiedzi Yoganandy do publicznej wiadomości.
Mistrz powiedział
- Panie, co powinienem czynić, aby znaleźć Boga? - pytał jakiś uczeń.
- W każdej wolnej chwili wdrażaj swój umysł do nieustannego myślenia o Nim. Mów do Niego serdecznie. On jest najbliższy z bliskich, najdroższy wśród drogich. Miłuj Go tak jak skąpiec miłuje pieniądze, jak zakochany człowiek miłuje narzeczoną, jak tonący pożąda oddechu. Gdy tęsknisz do Boga intensywnie, On przyjdzie do ciebie.
Pewien uczeń skarżył się Mistrzowi, że nie może znaleźć żadnej pracy. Guru powiedział:
- Nie podtrzymuj tej destruktywnej myśli. Jako cząstka całości, zajmujesz w niej konieczne miejsce. W razie potrzeby porusz świat by znaleźć pracę. Nie ustąp, aż ci się nie powiedzie.
- Pragnę posiąść wiarę, Mistrzu - powiedział jakiś człowiek. Yoganandaji odrzekł:
- Wiara musi wzrastać albo raczej ujawniać się wewnątrz nas. Ona istnieje tam ale musi się uzewnętrznić. Jeśli uważnie obserwujesz swoje życie, zobaczysz wiele sposobów przy pomocy których, dzięki wierze, Bóg działa; wiara twoja w ten sposób rozwija się. Niewielu ludzi widzi Jego ukryte działanie. Większość uważa bieg wydarzeń za naturalny i nieunikniony. Mało oni wiedzą, jakie zasadnicze zmiany są możliwe dzięki modlitwie.
Pewna uczennica czuła się dotknięta wzmianką o swojej wadze. Yoganandaji jej powiedział:
- Dlaczego sprzeciwiasz się krytyce? Czyż nie po to ja tu jestem aby wam we wszystkim pomagać? Mój guru często mnie upominał w obecności innych. Nie czułem się dotknięty wiedząc, że Śri Yukteswarji usiłował usunąć mą niewiedzę. Teraz nie jestem wyczulony na krytykę, nie ma we mnie jakichś chorych miejsc, które mogłyby być bolesne przy kontaktach z ludźmi. To jest powodem, że mówię ci otwarcie o twoich przywarach. Jeśli nie usuniesz bolących miejsc ze swego umysłu, dotknie cię to zawsze wówczas, gdy ktokolwiek je urazi.
Mistrz mówił do grupy uczniów:
- Pan zaplanował dla nas ten pobyt na ziemi, ale większość z nas staje się uprzykrzonymi gośćmi, uważając pewne rzeczy za wyłączną swoją własność. Zapominając o przejściowym charakterze naszego pobytu, tworzymy różne wiążące nas pojęcia: mój dom, moja praca, moje pieniądze, moja rodzina... Lecz kiedy nasza ziemska wiza traci ważność, każdy śmiertelnik zabezpiecza się przed unicestwieniem. Zmuszeni jesteśmy odrzucić od siebie wszystko, cośmy zdobyli myślą, czym władaliśmy. Tylko Jedyne, co towarzyszy nam wszędzie, jest naszym Nieśmiertelnym Przyjacielem, Bogiem. Zrozumcie już teraz, że jesteście duchem a nie ciałem. Po co czekać by śmierć gwałtownie poinformowała was o tym?
Mistrz uznał za konieczne skarcić pewnego ucznia z powodu poważnego błędu. Później wzdychając powiedział:
- Chcę oddziaływać na ludzi tylko przez miłość. Po prostu opadam z sił, kiedy zmuszony jestem prowadzić ich innymi drogami.
Pewien arogancki intelektualista w czasie dyskusji gmatwał problemy filozoficzne, usiłując wprowadzić Mistrza w zakłopotanie. Paramahansaji powiedział z uśmiechem:
- Prawda nigdy nie obawia się pytań.
- Jestem zbyt pogrążony w błędach by osiągnąć jakiś duchowy postęp - zwierzył się Mistrzowi jakiś zasmucony uczeń. - Moje złe nawyki są tak silne, że jestem wyczerpany wysiłkiem w ich przezwyciężaniu.
- Czy będziesz w stanie przezwyciężyć je skuteczniej jutro, czy dzisiaj? - zapytał Mistrz. -Dlaczego dodajesz dzisiejsze błędy do wczorajszych? Musisz się kiedyś zwrócić do Boga i czyż nie jest lepiej uczynić to zaraz? Więc zwróć się do Niego i mów: „Panie, zły czy dobry, jestem Twoim dzieckiem. Ty musisz mnie otoczyć opieką.” Jeśli nie przestaniesz dokładać starań, zostaniesz wysłuchany.
Dodał jeszcze: - Święty jest grzesznikiem, który nigdy nie zrezygnował.
- Przy braku wewnętrznej radości ludzie zwracają się ku złemu - powiedział Mistrz. - Medytowanie o Bogu Szczęśliwości napełnia nas dobrocią.
- Ciało, umysł i dusza są powiązane ze sobą - powiedział Mistrz. - Masz obowiązek w stosunku do ciała - utrzymywać je właściwie, obowiązek w stosunku do umysłu - rozwijać jego siły i obowiązek w stosunku do duszy - codziennie medytować o źródło swej istoty. Jeśli spełniasz swój obowiązek w stosunku do duszy - również ciało i umysł odnoszą korzyść ale jeśli zaniedbujesz duszę, ciało i umysł ostatecznie również ucierpią.
- Wszystko w świecie posiada indywidualność - powiedział Mistrz - Bóg nigdy się nie powtarza. Podobnie w poszukiwaniu Boga przez człowieka, są nieskończone odmiany sposobów podejścia i wyrażania się. Kontakt każdego entuzjasty z Bogiem jest jedyny w swym rodzaju.
- Czy pański system pomaga uczniom osiągnąć pokój wewnętrzny? - pytał jakiś gość. Yoganandaji odpowiedział:
- Tak, lecz to nie jest moja główna nauka. Najlepiej jest być w pokoju z Bogiem.
Jakiś gość w pustelni wyraził wątpliwość odnośnie nieśmiertelności człowieka. Mistrz powiedział:
- Spróbuj pojąć, że jesteś bożym wędrowcem. Jesteś tutaj tylko przez krótką chwilę a później odchodzisz do odmiennego i fascynującego świata. Nie ograniczaj swojej myśli do jednego krótkotrwałego życia i jednej małej ziemi. Miej w pamięci bezmiar Ducha, który przebywa w tobie.
- Człowiek i Natura są nierozerwalnie związani i połączeni wspólnym losem. - powiedział Mistrz - Siły Natury działają wspólnie w służeniu człowiekowi - słońce, gleba, wiatr, deszcz współdziałają w tworzeniu jego pożywienia. Człowiek kieruje Naturą, chociaż zwykle nieświadomie. Powodzie, huragany, trzęsienia ziemi i inne klęski żywiołowe są rezultatem niezliczonych złych myśli ludzkich. Każdy przydrożny kwiat wyraża czyjś uśmiech, każdy moskit uosabia czyjąś zgryźliwą mowę. Usłużna Natura buntuje się i działa niezdyscyplinowanie, gdy Mistrz stworzenia odpoczywa. In więcej duchowych pobudek on otrzymuje, tym łatwiej będzie mógł kontrolować Naturę.
- Mleko wlane do wody miesza się z nią, lecz masło powstałe z mleka pływa po powierzchni wody - powiedział Mistrz. - Podobnie „mleko” przeciętnego ludzkiego umysłu szybko rozcieńcza się w wodach ułudy. Człowiek o duchowej samodyscyplinie przetwarza „mleko” swojego umysłu w masło (stan boskiej trwałości). Wolny od ziemskich pragnień i więzi jest w stanie unosić się spokojnie na wodach życia ziemskiego, wciąż pochłonięty myślą o Bogu.
Gdy pewna uczennica zachorowała, Paramahansaji doradzał jej udać się do lekarza. Jeden z uczniów zapytał:
- Mistrzu, dlaczego jej nie uzdrowiłeś?
- Ci, którzy otrzymali od Boga moc uzdrawiania, używają jej tylko wówczas, kiedy On poleci - odpowiedział Guru. - Pan wie, że dla Jego dzieci czasem jest koniecznością przejście próby cierpienia. Ludzie pragnący boskich uzdrowień muszą być przygotowani do życia zgodnego z prawami Boga. Nie jest możliwe trwałe uzdrowienie, jeśli jednostka popełnia w dalszym ciągu te same błędy i w ten sposób naraża się na powrót dolegliwości. Prawdziwe uzdrowienie jest możliwe tylko na drodze duchowego uzdrowienia. Ludzka nieznajomość swej prawdziwej natury oraz duszy jest ukrytą przyczyną wszelkiego zła - fizycznego, cielesnego i mentalnego.
- Panie, nie wydaje mi się, bym osiągnął postęp w moich medytacjach. Nie widzę i nie słyszę niczego - skarżył się pewien uczeń.
Mistrz odpowiedział: - Poszukuj Boga dla Niego samego. Najwznioślejszym postrzeganiem jest odczuwanie Go jako szczęście wypływające z twojej nieskończonej głębi. Nie oczekuj wizji, duchowych fenomenów lub wzruszających przeżyć. Droga do boskości to nie widowisko.
- Cały wszechświat powstaje z Ducha. Gwiazda, kamień, drzewo i człowiek zawierają jednakowo Jedyną Substancję, Boga.
By powołać do życia różnorodne twory, Pan musiał użyczyć wszystkiemu formy indywidualności. Wnet znużylibyśmy się ziemskim widowiskiem, gdybyśmy bez trudu dostrzegli, że tylko Jedyny kieruje grą - pisząc scenariusz, malując dekoracje, kierując rozdziałem ról, odtwarzając wszystkie partie. Jednak przedstawienie musi trwać, więc Mistrz dramatu wykazał we wszystkich częściach kosmosu nieprawdopodobną pomysłowość i niewyczerpaną różnorodność. Rzeczom nierealnym nadał On emanację pozornej realności.
- Mistrzu, dlaczego to przedstawienie musi się odbywać? - dopytywał pewien uczeń.
- Jest to Boska „lila”, zabawa lub rozrywka - odpowiedział Guru. - Ma On rację, wyodrębniając się z tłumu, jeśli tak Mu się podoba. Sednem sprawy w tym wszystkim jest, by człowiek orientował się w Jego umiejętnościach. Gdyby Bóg nie ukrywał się w zasłonach maji, nie mogłoby być kosmicznej gry światła. Pozwolono nam bawić się z Nim w chowanego, abyśmy mogli odnaleźć Go i zdobyć wielką nagrodę.
Mistrz powiedział do grupy uczniów: - Wiem, że gdybym nie miał nic - wśród was mam przyjaciół, którzy uczyniliby wszystko dla mnie. A wy wiecie, że we mnie posiadacie przyjaciela, który pomoże wam w każdej drodze. Widzimy Boga jeden w drugim. Jest to najpiękniejsze pokrewieństwo.
Mistrz zazwyczaj kładł nacisk na milczenie wśród swego otoczenia. Wyjaśnił to:
- Z głębin milczenia wytryska regularny gejzer szczęśliwości Bożej i opływa istotę człowieka. (tłum. P.F.U.)
Za przywilej uważali uczniowie usługiwanie nauczycielowi, który trudził się nieustannie dla ich dobra. Do grupy entuzjastów, która wykonywała dla niego jakąś posługę, Mistrz powiedział :
- Wszyscy jesteście tak życzliwi dla mnie, świadcząc mi wiele uprzejmości.
- O nie, to właśnie ty jesteś życzliwy dla nas - protestował jeden z uczniów.
- Bóg pomaga Bogu - powiedział Paramahansaji z łagodnym uśmiechem. - To jest akcja Jego dramatu w życiu ludzkim.
- Zniwecz wszelkie pragnienia, uwolnij się od ego - słowa te wzbudzają u mnie Mistrzu wiele sprzeciwu - zauważył pewien uczeń. - Rezygnując z tak wielu rzeczy, cóż mi pozostanie?
- Naprawdę wszystko, ponieważ będziesz bogaty w Istocie Uniwersalnej - odpowiedział Mistrz. - Nie bądź dłużej oszołomionym żebrakiem, zadowolonym z kromki suchego chleba i kilku cielesnych wygód, powrócisz do swojego wspaniałego mieszkania Jako Syn Boga Ojca. To nie jest podrzędne stanowisko!
Dodał jeszcze: - Skazując ego na wygnanie, pozwalasz promieniować prawdziwej Jaźni. Urzeczywistnienie Boga jest stanem niemożliwym do opisania, gdyż niczego nie można do tego porównać.
Objaśniając grupie uczniów zagadnienie Trójcy św., Mistrz użył porównania: - Możemy powiedzieć, że Bóg Ojciec, istniejący poza zjawiskami w pozbawionej wibracji próżni, stanowi kapitał finansujący świat. Syn Boży lub rozumna świadomość Chrystusowa, która utrzymuje wszechświat, stanowi kierownictwo. Natomiast Duch święty lub boska wibracja, która tworzy wszystkie formy w kosmosie - to siła robocza.
- Mistrzu, uczyłeś nas, by nie modlić się o rzeczy materialne, lecz pragnąć jedynie, by objawił się nam Bóg. Czy nigdy nie moglibyśmy Go prosić o zaspokojenie jakiejś szczególnej potrzeby? - pytał pewien uczeń.
- Nie jest uchybieniem mówić Panu, że chcemy czegoś - odpowiedział Paramahansaji - lecz o większej wierze świadczy, jeśli po prostu mówimy: „Niebiański Ojcze, wiem, że Ty przewidujesz każdą potrzebę. Pozwól mi pogodzić się z Twoją wolą”.
Jeśli człowiek opanowany pragnieniom posiadania na własność, np. samochodu, prosi o niego z wystarczającą intensywnością - otrzymuje go. Lecz posiadanie samochodu niekoniecznie musi się stać dla niego najlepszą rzeczą. Czasem Pan odmawia naszym małostkowym prośbom, ponieważ przygotowuje dla nas lepszy dar. Zaufaj bardziej Bogu. Ufaj, że Ten, który cię otworzył, utrzyma cię.
Pewien uczeń, świadomy zaniedbania jakiegoś trudnego ćwiczenia duchowego, potępiał się. Mistrz powiedział:
- Nie myśl o sobie jako o grzeszniku. Postępowanie takie to profanacja boskiego wizerunku w tobie. Dlaczego identyfikujesz siebie ze swoimi słabostkami. Zamiast tego potwierdzaj prawdę: „Jestem dzieckiem Boga”. Módl się do Niego: „Czy zły czy dobry, należę do Ciebie. Wzbudź ponownie moją pamięć o Tobie, o Ojcze Niebieski!”.
- Często myślę, że Bóg zapomina o człowieku - stwierdził jakiś gość w pustelni Encinitas - Pan zapewne utrzymuje dystans.
- To człowiek stwarza dystans - odpowiedział Mistrz. Kto poszukuje Boga? Mentalne świątynie większości ludzi wypełnione są bożkami niespokojnych myśli i pożądań, ignoruje się Pana. Pomimo to od czasu do czasu posyła On swych rozbudzonych synów, by przypominali człowiekowi o jego boskim dziedzictwie. Bóg nigdy nas nie opuszcza. Działa w milczeniu w rozmaity sposób, by pomagać swym ukochanym dzieciom i przyspieszyć ich duchowy postęp.
(Encinitas - to małe, nadmorskie miasto w południowej Kalifornii. Jest to ośrodek SRF - założony przez Yoganandę w 1937 r.)
Pewnemu młodemu zwolennikowi, zasięgającemu jego rady Mistrz powiedział:
- Świat stwarza złe skłonności w tobie, ale świat nie ponosi odpowiedzialności za twoje potknięcia w wyrwaniu się z tych skłonności. Więc dlaczego poświęcasz wszystek swój czas fałszywemu przyjacielowi, jakim jest świat? Poświęć godzinę dziennie na umiejętne przebadanie duszy. Czyż Pan, Dawca twego życia, który obdarzył cię rodziną, pieniędzmi i wszystkim innym - nie zasługuje na jedną dwódziestączwartą część twego czasu?
- Panie, dlaczego niektóre osoby wyśmiewają świętych? - pytał jakiś uczeń.
- Złoczyńcy nienawidzą prawdy a ludzie przywiązani do świata doczesnego zadowoleni są ze zmiennych kolei życia. Nikt nie chce zmiany, więc myśl o świętych działa na nich niepokojąco. Można ich porównać do człowieka, który przez wiele lat żył w ciemnym pokoju. Ktoś wchodzi i zapala światło. Na wpół ślepemu człowiekowi wydaje się nienaturalny nagły blask.
Omawiając pewnego dnia kwestię uprzedzeń rasowych. Mistrz powiedział: - Bóg nie cieszy się ze zniewagi wyrządzonej Mu z powodu Jego ciemnego ubrania.
- Nigdy nie powinniśmy być zatrwożeni koszmarami cierpienia, ani zbyt uniesieni marzeniami o wspaniałych przeżyciach - powiedział Mistrz. - Zastanawiając się nad tymi nieuniknionymi dwoistościami lub parami przeciwstawieństw maji, tracimy myśl o Bogu, Niezmiennym Przybytku Szczęśliwości. Mając otwarte oczy, stwierdzimy, że podlegające śmierci życie jest tylko obrazem, złożonym z cieni i światła, rzuconym na kosmiczny ekran filmowy.
- Chociaż próbuję uciszyć mój umysł, nie mam siły na odpędzanie niespokojnych myśli i na badanie wewnętrznego świata - zauważył pewien gość. - Chyba wykazuję brak głębokiej miłości.
- Zachowując milczenie i próbując odczuć głęboką miłość, niejednokrotnie możesz niczego nie osiągnąć - powiedział Mistrz. - Praktykuj naukowe metody medytacji, które właśnie dlatego wykładam, wówczas będziesz w stanie wyłączyć umysł od zmysłowych rozproszeń i nieustannego przepływu wszelkich innych myśli.
Dodał: - Dzięki Kriya Jodze umysł człowieka działa w wyższych sferach. Wówczas pojawia się samorzutnie głęboka miłość do Boga w ludzkim sercu.
Paramahansaji w następujących słowach opisał stan zaniechania działań, wspomniany w Bhagavad Gicie: - Kiedy prawdziwy jogin dokonuje jakiegoś czynu, karmicznie wygląda to tak, jak pisanie na wodzie. Nie pozostawia żadnego śladu.
Jakiś uczeń miał trudności w wyobrażaniu sobie, że Bóg przebywa w ludzkim ciele. Mistrz powiedział:
- Tak jak rozżarzony do czerwoności węgiel ujawnia obecność ognia, tak dla mnie ciało jest dowodem przyczynowej obecności Ducha.
- Niektórzy sądzą, że jeśli uczeń nie przejdzie trzech wielkich prób, nie może być świętym. Inni twierdzą, że człowiek który urzeczywistnił Boga, ma być wolny od wszelkich cierpień - powiedział Mistrz podczas jakiegoś wykładu.
- Życie każdego mistrza nadąża za jakimś niewidzialnym wzorem. Św. Franciszek był dotknięty chorobą, całkowicie wyzwolony Chrystus pozwolił się ukrzyżować. Inne wielkie osobistości jak Tomasz z Akwinu czy Lahiri Mahasaya przeżyły swoje dni bez kolosalnego wysiłku czy tragedii.
- Święci osiągają ostateczne wyzwolenie od przeszłości zupełnie inaczej. Prawdziwi mędrcy wykazują, że bez względu na zewnętrzne warunki są w stanie odzwierciedlić w sobie Boski Obraz. Odgrywają oni taką rolę, jaką Bóg zechce, odpowiadającą lub nieodpowiadającą opinii publicznej.
Jeden z młodych, stałych mieszkańców pustelni lubił płatać figle. Życie było dla niego ciągłą komedią. Jego wesołość, mile do czasu widziana, ciągle przeszkadzała kandydatom w spokojnym rozmyślaniu o Bogu. Jednego dnia Paramahansaji łagodnie skarcił chłopca:
- Musisz nauczyć się być bardziej poważnym - powiedział.
- Tak, Mistrzu - odpowiedział uczeń, szczerze ubolewając nad swoim brakiem powagi - lecz mój nawyk jest tak silny! Jak mogę się zmienić bez twego błogosławieństwa?
Guru zapewnił go uroczyście: - Oto moje błogosławieństwo! Oto błogosławieństwo Boże! Jeszcze jest potrzebne tylko twoje błogosławieństwo!
- Bóg rozumie was nawet wówczas gdy nikt was już nie rozumie - powiedział Mistrz. - Jest On Umiłowanym, który kocha was zawsze bez względu na wasze błędy. Inni darzą was swoim uczuciem przez chwilę, a potem porzucają was, lecz On nie opuszcza was nigdy. Bóg codziennie we wszelkich okolicznościach żąda twojej miłości. Nie On cię karze, jeśli Go odrzucisz, lecz sam siebie ukarzesz. Dochodzisz do wniosku, że „wszystko cię zdradza, jeśli Mnie zdradzasz.” (”The Hound of Heaven” by Francis Thompson)
- Panie, czy pochwalasz ceremonie kościelne? - pytał jakiś uczeń.
- Rytuały religijne mogą pomagać człowiekowi myśleć o Bogu, jego Wszechmogącym Stwórcy. Lecz jeśli jest za dużo rytuałów, zapomina się o właściwym celu.
- Czym jest Bóg? - pytał pewien uczeń.
- Bóg to Wieczne Szczęście - odpowiedział Mistrz. - Jego istota to: miłość, mądrość i radość. Jest On zarówno bezosobowy jak i osobowy oraz przejawia się w taki, jaki zechce sposób. Zjawia się swoim świętym w takiej postaci, jaką każdy z nich czci. Chrześcijanin widzi Chrystusa, wyznawca hinduizmu widzi Krisznę lub Matkę Boską, itd. Uczniowie, których wielbienie przybiera bezosobowy kierunek, uświadamiają sobie Boga jako bezgraniczną światłość lub jako cudowny dźwięk Aum, pierwotne Słowo czy Ducha Świętego. Najwyższym uniesieniem jakie człowiek może osiągnąć jest doznanie, że Szczęśliwość - w której mieści się każdy aspekt Boskości jak miłość, mądrość nieśmiertelność - jest w pełni urzeczywistniona. Lecz jak mogę w słowach dać ci do zrozumienia, jaka jest natura Boga? Jest On nie do wypowiedzenia, nie do opisania. Tylko podczas głębokiej medytacji poznasz Jego jedyną w swoim rodzaju istotę.
Po rozmowie z jakimś samolubnym człowiekiem Mistrz powiedział: - Deszcze Bożego miłosierdzia nie mogą się gromadzić na górskich szczytach zarozumiałości, ale łatwo spływają w doliny pokory.
Ilekroć Mistrz zobaczył ucznia, który był typem: intelektualisty, mówił mu:
- Zdobywaj cnotę pobożności i pamiętaj słowa Jezusa: „Wsławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś to przed mądrymi w Prawie a objawiłeś ludziom prostym.” (Mt 11,25)
Uczeń ten odwiedził Mistrza w jego bezludnym ustroniu na krótko przed świętami Bożego Narodzenia 1951 r. Na stole leżało kilka zabawek, przeznaczonych na podarki. Paramahansaji w dziecinnym nastroju zabawiał się chwilę nimi, a potem zapytał młodego człowieka: - Jak ci się one podobają?
Uczeń usiłował ukryć zdziwienie, ale śmiejąc się powiedział: - One są wspaniałe, Panie.
- Mistrz uśmiechnął się i zacytował: „Pozwólcie dzieciom przyjść do Mnie i nie przeszkadzajcie im, bo do nich należy królestwo Boże.” (Łk 18,16)
Pewien uczeń nie był pewny swych sił jeśli chodziło o duchową wytrwałość. Chcąc dodać mu odwagi Mistrz powiedział:
- Bóg nie jest daleko lecz blisko. Widzę Go wszędzie.
- Ależ Panie, Ty Jesteś Mistrzem - zaprotestował uczeń.
- Wszystkie dusze są równe - odpowiedział guru.- Jedyną różnicą między tobą a mną jest to, że ja dokonuję wysiłku. Pokazuję drogę do Boga, bo miłuję Go i On przyszedł do mnie. Miłość to magnes, od przyciągania którego Bóg nie może ujść.
- Dlaczego kładziesz specjalny nacisk na chrześcijaństwo od czasu, gdy nazywasz swoją świątynię w Hollywood kościołem wszystkich religii? - pytał jakiś przybysz.
- Jest życzeniem Babaji, bym tak czynił - powiedział Mistrz. - Prosił On mnie o objaśnianie Biblii chrześcijańskiej i Biblii hinduizmu (Bhagavad Gita), by zwrócić uwagę na podstawową jedność chrześcijańskich i wedyckich pism świętych. To On wysłał mnie na Zachód, bym spełnił tę misję.
- Grzech jest tym, co oddala człowieka od Boga - powiedział Mistrz.
- Mistrzu, jak Jezus mógł zamienić wodę w wino? - pytał jakiś uczeń. Yoganandaji odpowiedział:
- Świat jest rezultatem gry światła - wibracji siły życiowej. Ruchome obrazy świata jak scenariusz na ekranie filmowym, są wyświetlane i widoczne dzięki promieniom światła.
Chrystus odczuwa kosmiczną esencję (substancję) jako światło. W Jego oczach nie ma istotnej różnicy między strumieniem światła tworzącym wodę, a strumieniem światła tworzącym wino. Podobnie jak Bóg na początku stworzenia, tak i Jezus mógł rozkazywać, by wibracje siły życiowej przybierały różne formy.
- Wszyscy ludzie, którzy przezwyciężają złudne dziedziny względności i dwoistości wkraczają w prawdziwy świat harmonii. Jednoczą się z Wszechmocą, jak to powiedział Chrystus:
„Kto wierzy we mnie (tj., kto osiągnął świadomość chrystusową), uczynki, które ja czynię, i on czynić będzie, i większe nad nie czynić będzie, bo Ja idę do Ojca (tj., ponieważ wkrótce wrócę do Najwyższego, Niezmiennego Absolutu, będącego poza światem,
poza zjawiskami)”.
- Mistrzu, chyba nie jesteś zwolennikiem małżeństwa? - pytał pewien uczeń. - Często mówisz tak, jakbyś był jego przeciwnikiem. Paramahansaji odpowiedział:
- Małżeństwo nie jest konieczne i stanowi przeszkodę dla tych, którzy rezygnując z uczuć małżeńskich, usilnie poszukują Boga, Wiecznego Umiłowanego. W zwykłych przypadkach natomiast nie jestem przeciwnikiem małżeństwa. Dwie osoby, łączące swe życie, by pomagać jedno drugiemu w urzeczywistnianiu boskości, zakładają swe małżeństwo na słusznej podstawie, na bezwarunkowej przyjaźni. Kobieta kieruje się zwykle uczuciem,
a mężczyzna rozumem. Małżeństwo to równowaga tych wartości. W dzisiejszych czasach niewiele jest prawdziwych jedności duszy, ponieważ młodzi ludzie mało przeprowadzają ćwiczeń duchowych. Emocjonalny niedorozwój i chwiejność - zabarwione zwykle krótkotrwałą atrakcją seksualną lub względami materialnymi ignorują wzniosły cel małżeństwa. Dodał jeszcze:
- Często powiadam: naprzód, nieodwołalnie znajdź się na boskiej ścieżce, a wówczas nie popełnisz błędu jeśli zawrzesz związek małżeński.
- Czyż Bóg nie okazuje obficiej swej łaski jednym ludziom niż innym? - pytał ktoś. Yoganandaji odpowiedział: - Bóg wybiera tych, którzy wybierają Jego.
Dwie panie zostawiały zwykle swój samochód na parkingu nie zamknięty. Mistrz rzekł:
- Zachowujcie należytą ostrożność. Zamykajcie samochód.
- Gdzie jest twoje zaufanie do Boga? - wołały.
- Man zaufanie - odpowiedział Mistrz - lecz nie jest ono równoznaczne z nieostrożnością. Mimo to w dalszym ciągu pozostawiały swój samochód nie zamknięty. Pewnego dnia, gdy pozostawiły wiele kosztownych rzeczy na tylnym siedzeniu, złodzieje ukradli wszystko.
- Dlaczego oczekujecie, by Bóg ochraniał was, jeśli lekceważycie Jego prawa rozsądku i ostrożności? - powiedział Mistrz, gdy one wspomniały o swojej stracie. - Miejcie zaufanie, lecz bądźcie praktyczne i nie kuście innych.
Niektórzy uczniowie porwani w wir codziennej działalności, zaniedbywali się w medytacji. Mistrz ostrzegł ich:
- Nie powiadajcie: „Jutro będę medytował dłużej”. Niespodziewanie odkryjecie, że minął rok od spełnienia się waszych dobrych intencji. Natomiast mówcie: „To może poczekać i tamto może poczekać, lecz nie można odkładać na później poszukiwania Boga!”.
- Panie, - mówił jakiś uczeń - jak to się dzieje, że pewni mistrzowie wydają się bardziej wtajemniczeni niż inni?
- Wszyscy ci, którzy zupełnie się wyzwolili, są równi w mądrości; oni rozumieją wszystko, ale rzadko ujawniają tę wiedzę. By służyć Bogu, odgrywają oni taką rolę, jaką On im wyznaczył. Jeśli wydaje się, że popełniają błąd, to dzieje się tak dlatego, że takie zachowanie się jest częścią ich ludzkiej roli. W duchu są odporni na przeciwieństwa i względności maji.
- Stwierdzam, że trudno jest dotrzymać przyjaźni, które pozawierałem - wyznał pewien uczeń.
- Dobieraj ostrożnie swoje towarzystwo - powiedział Paramahansaji. - Bądź serdeczny i szczery ale zawsze utrzymuj pewien dystans i szacunek. Nie spoufalaj się nigdy z ludźmi. Łatwo jest zyskać przyjaciół, ale by ich zachować, musisz postępować według tej reguły.
- Mistrzu, czy dusza może być potępiona na zawsze?
- To jest niemożliwe - odpowiedział Yoganandaji - Każda dusza jest cząstką Boga i dlatego istnieje wiecznie.
Pewien uczeń miał skłonności do uporczywego poszukiwania w sobie oznak duchowego postępu. Mistrz powiedział mu:
- Jeśli zasiejesz jakieś nasienie i odkopujesz je codziennie, by zobaczyć czy już kiełkuje, to nigdy się ono nie zakorzeni. Wykazuj o nie konieczna troskę lecz nie bądź ciekawy.
- Dla kandydata kroczącego prawą ścieżkę rozwój duchowy jest tak naturalny i tak niezauważalny, jak jego oddech - powiedział Mistrz. - Jeśli człowiek raz odda serce Bogu, zostaje Nim tak głęboko pochłonięty, że z trudem uprzytamnia sobie, iż rozwiązał wszystkie problemy życia. Inni zaczynają go nazywać „guru”. Zdziwiony myśli: „Cóż to! Taki grzesznik został świętym? Boże, Twój wizerunek na mym obliczu niech będzie tak jasny, by nikt nie widział mnie, ale wyłącznie Ciebie!”.
- Jakiż to dziwny człowiek ten pan G.!
Grupa ludzi omawiała osobliwe cechy różnych ludzi.
Mistrz rzekł:
- Dlaczego się dziwicie? Ten świat to tylko Boży ogród zoologiczny.
- Czy twoje nauki o kontrolowaniu uczuć nie przynoszą niebezpieczeństwa? - pytał uczeń. - Wielu psychologów twierdzi, że takie poskramianie prowadzi do umysłowego niedostosowania, a nawet chorób fizycznych.
- Tłumienie jest szkodliwe, gdyż nasuwa myśl, że czegoś pragniecie, lecz nie czynicie nic by to osiągnąć. Samokontrola jest dobroczynna - cierpliwie zastępuje złe myśli dobrymi, a czyny zasługujące na potępienie zamienia na użyteczne. Ci, którzy rozmyślają nad złym, sprawiają sobie ból. Ludzie nasycający swe umysły mądrością i spędzający życie na twórczej działalności, oszczędzają sobie marnych cierpień.
- Bóg doświadcza nas wszelkimi sposobami - powiedział Mistrz. - Odsłania On nasze słabości, abyśmy mogli zdać sobie z nich sprawę i przeobrazić je w moc. On może nam zesłać ciężkie próby, które wydają się nie do zniesienia, a czasem wydaje się, że On nas nieomal odpycha. Lecz prawy kandydat będzie mówił: „Boże, pragnę Cię, nic nie odstraszy mnie w moim poszukiwaniu. Moja z głębi płynąca modlitwa to: Nigdy nie racz mnie poddawać próbie zapominania o Twej Obecności”.
- Panie, czy kiedykolwiek zejdę z duchowej ścieżki? - pytał jakiś gnębiony niepewnością uczeń.
- Jakżesz mógłbyś? Na świecie każdy jest na duchowej ścieżce.
- Panie, użycz mi łaski poświęcania się - prosił błagalnie ktoś.
- W konsekwencji mówisz: „Daj mi pieniędzy, a mogę zakupić co zechcę”. Natomiast ja mówię: „Nie, naprzód musisz zapracować na zapłatę. Potem możesz słusznie cieszyć się z zakupu”.
Chcąc jakiemuś uczniowi pomóc oderwać myśli od spraw przyziemnych. Mistrz opowiedział następujące przeżycie:
- Pewnego razu zobaczyłem ogromną hałdę piasku, po której chodziła maleńka mrówka. Powiedziałem: „Mrówka musi myśleć, że pokonuje Himalaje”. Hałda może się wydawać gigantem dla mrówki ale nie dla mnie. Podobnie milion naszych lat słonecznych w świadomości Boga może znaczyć mniej niż jedna minuta. Powinniśmy uczyć się myśleć w kategoriach wzniosłych wyrażeń: Wieczność, Nieskończoność!
Yoganandaji z grupą uczniów oddawał się ćwiczeniom wieczornym na trawniku pustelni Encinitas. Jeden z młodych ludzi dopytywał się o pewnego świętego, którego nazwiska nie znał.
- Panie - mówił - był to Mistrz, który ukazał się przed tobą parę miesięcy temu.
- Nie przypominam sobie.
- To było na polu, w ustronnej części ogrodu, Panie.
- Wielu mnie tam odwiedza. Widuję kilku, którzy już odeszli oraz kilku, którzy jeszcze przebywają na ziemi.
- Jakież to cudowne, Panie.
- Gdziekolwiek się znajduje wielbiciel Boga, tam pojawiają się Jego święci - guru przerwał na chwilę i wykonał kilka ćwiczeń. Potem mówił:
- Wczoraj medytując w moim pokoju, chciałem dowiedzieć się pewnych szczegółów z życia jednego z wielkich mistrzów starożytności. Zmaterializował się on przede mną. Siedzieliśmy długo na moim posłaniu ramię przy ramieniu, trzymając się za ręce.
- Panie, czy mówił ci o swoim życiu?
- Tak, dzięki wymianie wibracji otrzymałem pełny obraz jego życia.
Chcąc zabezpieczyć swoich wielbicieli przed samozadowoleniem, Mistrz mówił im:
- Dopiero po osiągnięciu stanu nirvikalpa samadhi nie wpada się nigdy w stan ułudy. A dokąd nie osiągnie się takiego stanu, nie można być pewnym. Pewien uczeń sławnego hinduskiego mistrza był tak wielkiego ducha, że zwykle jego guru przedstawiał go jako wzór do naśladowania dla wszystkich. Pewnego razu uczeń nadmienił, że pomagał pewnej pobożnej kobiecie, medytując razem z nią. Guru powiedział spokojnie „Sadhu, strzeż się!”. Parę tygodni później kilka ziaren złej karmy zakiełkowało w życiu ucznia, uciekł z kobietą. Jednakże wrócił szybko do swojego guru i zawołał: „Przepraszam!”. Nie pozwolił, by pomyłka stała się centrum jego życia lecz pozostawił wszystkie błędy poza sobą i powiększył w dwójnasób swe starania o wypełnienie Samourzeczywistnienia. Na podstawie tego opowiadania widzicie, że nawet wielki wielbiciel może chwilowo pogrążyć się w nieświadomości maji. Nigdy nie pozbawiajcie się czujności, dokąd nie osiągniecie ostatecznej szczęśliwości.
- Wiedza materialna jest bardziej teoretyczna niż prawdziwa religia - powiedział Mistrz. - Wiedza jest w możności zbadać zewnętrzną naturę i zachowanie się atomu. Natomiast praktykowanie medytacji obdarza wszechobecnością. Jogin jest w stania zjednoczyć się z atomem.
Pewien pretensjonalny uczeń często przybywał nieoczekiwanie do Centrum Mt. Washington oraz zakłócał podniosły nastrój zebrań telefonowaniem do Mistrza.
- On jest specyficznym typem człowieka - zauważył raz Paramahansaji - lecz jego serce jest w Panu. Pomimo wad osiągnie swój cel gdyż będzie się naprzykrzał Bogu aż do skutku.
Kiedy Mistrz pierwszy raz przybył do Ameryki, ubrany był po hindusku, a jego długie włosy spadały mu na ramiona. Ktoś urzeczony tym niezwykłym dla niego widokiem pytał: „Może jest wróżbitą?”. Yoganandaji odpowiedział:
- Nie, ja przepowiadam ludziom jak mają polepszyć swój los.
Pewnego razu Mistrz opowiadał uczniom o wielkim świętym, który zszedł z duchowej ścieżki przez nadużywanie duchowych sił cudotwórczych. Wkrótce zrozumiał swój błąd i wrócił do swoich uczniów. Przy końcu życia stał się w pełni duchowo wyzwolonym.
- Panie, jak on podniósł się tak szybko? - pytał jakiś słuchacz. - Czy karmiczna kara nie jest bardziej surowa dla człowieka, który spada z wysokiego stopnia rozwoju niż dla zwykłej osoby, która czyni źle zupełnie nieświadomie? Wydaje się dziwne, że ten hinduski święty nie musiał długo czekać na ostateczne wyzwolenie.
Uśmiechając się Mistrz potrząsnął głową: - Bóg nie jest tyranem - powiedział. - Jeśli człowiek był przyzwyczajony do spożywania ambrozji, byłby nieszczęśliwy, gdyby musiał jeść zestarzały ser. Jeśli zrozpaczony będzie błagał ponownie o ambrozję, Bóg mu jej nie odmówi.
Pewien przyjaciel uważał za niewłaściwe poszukiwanie zwolenników dla SRF. Mistrz powiedział:
- Wrigleys (firma) używa reklamy, by skłaniać ludzi do żucia gumy. Dlaczego nie miałbym się posługiwać reklamą, by skłaniać ludzi do żucia dobrych idei?
Mówiąc o możliwości szybkiego wyzwolenia się z ułudy maji, dzięki łasce Boskiej - Mistrz powiedział:
- Wydaje się nam, że na tym świecie pogrążamy się w „morzu zmartwień. Potem zjawia się Boska Matka i potrząsa nami, budząc nas ze strasznego snu. Każdy człowiek wcześniej czy później dozna tego wyzwalającego przeżycia.
Jakiś uczeń wahał się pomiędzy ścieżką wyrzeczenia a dawno upragnioną karierą światową. Mistrz powiedział delikatnie:
- Staraj się o spełnianie wszelkich obowiązków, ale dużo więcej oczekuj od Boga.
Pewnemu uczniowi, który, jak się wydawało, był beznadziejnie zaplątany w złe nawyki, Mistrz zaproponował:
- Jeśli brak ci będzie siły, próbuj wykorzystać siłę, „której nie będzie”.
- Jaką odpowiedzialność bierze ten, kto usiłuje udoskonalać ludzi - powiedział Mistrz. - Róża we flakonie wygląda pięknie. Ktoś patrząc na nią zapomina o wszystkich zabiegach ogrodniczych; które pomogły uczynić ją tak piękną. A jeśli ktoś musi zadać sobie określony trud, aby mieć piękne róże, to o ileż więcej wysiłku trzeba włożyć w ukształtowanie doskonałej istoty ludzkiej.
- Nie obcujcie z ludźmi w sposób zbyt zażyły - powiedział Mistrz. - Przyjaźnie nie przynoszą zadowolenia, jeśli nie opierają się na wzajemnej miłości do Boga. Nasze ludzkie pragnienie miłości, pełnej zrozumienia wszystkiego, jest w rzeczywistości pragnieniem duszy obcowania z Bogiem. Lecz im bardziej chcemy spełnić to pragnienie w sposób zewnętrzny (powierzchowny), tym mniej jest prawdopodobne znalezienie towarzystwa Bożego.
- Są trzy typy ludzi pobożnych - powiedział Mistrz. - Są wierzący, którzy chodzą do kościoła i są zadowoleni. Wierzący, którzy prowadzą uczciwe życie ale nie czynią żadnego wysiłku, by osiągnąć jedność z Bogiem. Wreszcie wierzący, którzy są zdecydowani odkryć swoją prawdziwe tożsamość.
Pytany o definicję Samourzeczywistnienia odpowiedział:
- Samourzeczywistnienie to świadomość wszystkich składników naszej istoty: ciała, ducha i duszy, które obecnie mamy w posiadaniu od Boga i dlatego możemy się nie modlić o ich przejawienie. To świadomość, że przez cały czas jesteśmy nie tylko blisko Boga, ale że Jego wszechobecność jest naszą wszechobecnością. Wreszcie, że On jest tak samo naszym istotnym życiem teraz, jak i zawsze będzie. Wszyscy musimy starać się rozwijać naszą świadomość.
- Bóg szybko zaspakaja potrzeby swoich wielbicieli, ponieważ wyeliminowali oni stojące na przeszkodzie złe prądy ego - powiedział Mistrz. - W początkach działalności Ośrodka Mt . Washington nadszedł termin opłaty hipotecznej. Nie mieliśmy wcale pieniędzy w banku. Modliłem się bardzo żarliwie do Boga: „Dobro organizacji spoczywa w Twoich rękach”. Zjawiła się przede mną Boska Matka, która powiedziała po angielsku: „Ja stanowię twoje akcje i twoje obligacje”. Parę dni później otrzymałem pocztą dużą darowiznę dla Ośrodka.
Jeden z uczniów skrupulatnie i szybko wykonywał zadania zlecone mu przez Mistrza, lecz jeśli wydawał mu je ktoś inny, był niechętny. Przy okazji Mistrz upomniał go słowami:
- Powinieneś innym służyć tak jak służysz mnie. Pamiętaj, że Bóg przebywa we wszystkich. Nie trać okazji przypodobania się Mu.
- Śmierć uczy nas, że nie należy mieć zaufania do ciała lecz do Boga. Dlatego śmierć jest przyjacielem - powiedział Mistrz. - Nie powinniśmy przesadnie martwić się śmiercią kogoś z naszych bliskich. Pragnienie by oni zawsze pozostawali blisko nas dla naszej przyjemności i wygody - jest samolubstwem. Raczej radujcie się, że zostali wezwani do osiągnięcia rychłego wyzwolenia duszy w nowym i lepszym świecie astralnym. Ból rozłąki powoduje że większość ludzi płacze przez chwilę, a później zapomina. Natomiast mędrcy czują się zmuszeni do poszukiwania kogoś ze swoich drogich zmarłych w sercu Boga. To co pobożni tracą na początku życia, odnajduję ją z powrotem w Nieskończoności.
- Jaka modlitwa jest najlepsza? - pytał pewien uczeń. Mistrz powiedział:
- Mów do Najwyższego: „Proszę, objaw mi Twoją wolę!” Nie mów natomiast: „Chcę to albo tamto”. Mając wiarę, że On wie czego ty potrzebujesz, zobaczysz, że otrzymasz dużo więcej rzeczy, gdy On dokonuje wyboru za ciebie.
Mistrz często prosił uczniów, by zajmowali się różnymi drobnymi sprawami. Gdy jedna z uczennic zaniedbała jakąś drobną pracę uważając ją za mało ważną, Paramahansaji łagodnie zwrócił jej uwagę:
- Dokładność w wypełnianiu drobnych obowiązków daje nam silę sprostania trudnym postanowieniom, do jakich pewnego dnia może zmusić nas życie.
Parafrazując uwagę Śri Yukteswara, Mistrz powiedział - Niektórzy ludzie są przekonani, że wejście do pustelni samodyscypliny jest tak wielkim powodem do smutku jak pogrzeb. Przeciwnie oznaczać ono może pogrzebanie wszelkich smutków.
- Niemądrze jest oczekiwać prawdziwego szczęścia od światowych spraw i majątków, gdyż nie posiadają one tej siły by je nim zapewnić - powiedział Mistrz. - Wciąż jeszcze miliony ludzi umiera ze złamanym sercem, na próżno próbując znaleźć w światowym życiu pełnię, która istnieje tylko w Bogu, Źródle wszelkiej radości.
Wyjaśniając, dlaczego mało ludzi rozumie Wszechmocnego Boga, Mistrz powiedział:
- Jak mała filiżanka nie może być zbiornikiem dla bezmiaru wód oceanu, tak ograniczony umysł ludzki nie może objąć powszechnej świadomości Chrystusowej. Lecz gdy jednostka przy pomocy medytacji kontynuuje próby rozszerzenia swojej świadomości, dochodzi w końcu do wszechwiedzy, jednoczy się z Boską Mądrością, która przenika atomy wszechświata. Święty Jan powiedział: „Tym zaś, którzy Je przyjęli, którzy uwierzyli w imię Jego, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1,12). Św. Jan w słowach: „Tym zaś, którzy Je przyjęli” - określa tych ludzi, którzy zdobyli moc odczuwania Boga. Oni sami odzyskali swój stan „synów Bożych”. Oni wierzą w Jego Imię poprzez osiągnięcie
jedności ze Świadomością Chrystusową.
Jeden z uczniów, który mieszkał kiedyś w pustelni, powrócił pewnego dnia i rzekł ze smutkiem do Mistrza:
- Po co w ogóle odchodziłem?
- Czyż nie jest to raj przygotowany dla zewnętrznego świata? - zapytał Mistrz.
- Faktycznie jest nim! - odpowiedział młody człowiek i łkał tak długo, że Yoganandaji współczując płakał również.
Jedna z sióstr Zakonu SRF, narzekała na brak żarliwości. - Rzecz nie polega na tym, że nie mogę poznawać Boga - mówiła - lecz wydaje mi się, że nie mogę ku Niemu skierować miłości. Co ma uczynić ktoś, jeśli, jak ja, doznaje stanu oschłości?
- Nie powinnaś skupiać się na myśli, że brak ci żarliwości, lecz winnaś starać się rozwijać ją. Po co się niepokoić, że Bóg ci się nie objawił? Myśl, jak długo lekceważyłaś Go! Więcej poświęcaj się medytacji, wejdź w głębię, stosuj się do reguł pustelni. Przez przemianę twych nawyków obudzisz w swym sercu wspomnienie o Jego cudownej istocie, a poznawszy co, nie ulega wątpliwości, że Go miłujesz.
Pewnej niedzieli Mistrz udał się do kościoła, w którym chór śpiewał specjalnie ze względu na niego. Po nabożeństwie dyrygent chóru z całą grupą pytał Paramahansaji'ego :
- Podobał ci się śpiew?
- Było wszystko w porządku - powiedział Yoganandaji bez entuzjazmu.
- Ach, chyba ci się nie podobał? - dopytywali się.
- Wolałbym nie mówić. Zmuszony jednak do wyjaśniania powiedział w końcu:
- Jeśli chodzi o technikę koncertu, była doskonała, jednakże nie uświadamialiście sobie dla Kogo śpiewacie. Myśleliście tylko o przypodobaniu się mnie i pozostałej publiczności. Następnym razem śpiewajcie nie z myślą o człowieku lecz o Bogu.
Uczniowie z trwogą rozprawiali o cierpieniach, jakie na przestrzeni historii znosili święci męczennicy. Mistrz powiedział:
- Śmierć ciała jest sprawę zupełnie błahą dla człowieka, który urzeczywistnił Boga w sobie. Fizyczna forma jest jak naczynie, którego żarliwy wielbiciel używa do spożywania życiowego posiłku mądrości. Gdy jego głód zostanie zaspokojony na wieki, po cóż mu naczynia? Można je zniszczyć, a wielbiciel zaledwie to zauważy. Jest zaabsorbowany Panem.
W letnie wieczory na werandzie pustelni w Encinitas, Mistrz do późnej nocy prowadził z uczniami duchowe dyskusje. Przy jednej z takich okazji rozmowa zeszła na temat cudów.
- Większość ludzi interesuje się cudami i pragnie je oglądać. Natomiast mój Mistrz Śri Yukteswar, który opanował wszystkie siły natury, bardzo rygorystycznie zapatrywał się na tę kwestię. Właśnie zanim opuściłem Indie, by mieć wykłady w Ameryce, powiedział do mnie: „Wzbudzaj w ludziach miłość do Boga. Nie przyciągaj ich do siebie przez okazywanie niezwykłych sił”. Gdybym chodził po wodzie i przechodził przez ogień i gdybym zapełnił wszystkie sale zebrań w kraju ludźmi żądnymi ciekawostek, cóż dobrego mogłoby z tego wyniknąć? Spoglądając na gwiazdy, obłoki i ocean, patrzcie na mgłę snującą się po trawie. Czy jakiś cud wykonany przez człowieka może równać się z tymi istotnie niewytłumaczalnymi zjawiskami? Mimo to Natura niewielu ludzi doprowadza do miłości Boga - cudu nad wszelkie cuda.
Grupie, raczej opieszałych uczniów Mistrz powiedział:
- Powinniście usystematyzować swoje życie. Bóg stworzył określony porządek. Słońce świeci do zmierzchu a gwiazdy świecą do świtu.
- Czy mądrość świętych nie wynika z otrzymania przez nich specjalnej łaski od Boga? - pytał jakiś przybysz.
- Nie - odpowiedział Mistrz. - To, że pewne osoby przejawiają mniej boskości niż inne, nie jest spowodowane ograniczeniem spływu Jego łaski lecz tym, że większość ludzi z własnej woli nie dopuszcza do przepływu przez siebie Jego wciąż obecnego światła. Po usunięciu ciemnej zasłony egotyzmu, wszystkie Jego dzieci w równej mierze mogą odzwierciedlać promienie Jego wszechwiedzy.
Jakiś przybysz lekceważąco mówił na temat tzw. kultu posągów w Indii. Mistrz spokojnie odpowiedział:
- Jeśli człowiek, siedząc w kościele z zamkniętymi oczami pozwala swoim myślom zatrzymywać się na sprawach światowych, to jest posągiem materializmu - Bóg zdaje sobie sprawę, że nie jest czczony. Jeśli człowiek kłaniający się kamiennemu posągowi widzi w nim symbol i pamięta o istnieniu wszechobecnego Ducha, Bóg akceptuje taki kult.
- Pójdę w góry, by być sam na sam z Bogiem - informował Mistrza pewien uczeń.
- Na takiej drodze nie osiągniesz postępu duchowego. Twój umysł nie jest jeszcze przygotowany do głębokiej koncentracji w Duchu. Twoje myśli będą się najczęściej zatrzymywać na wspomnieniach i rozrywkach światowych, choćbyś nawet przebywał w jaskini. Pogodne spełnianie ziemskich obowiązków, połączone z codzienną medytacją, jest najlepszą ścieżką.
Kiedy jeden z uczniów pochwalił się, Mistrz powiedział:
- Kiedy powiedziałeś, że jesteś dobrym, nie możesz pozwalać sobie na wytchnienie, lecz powinieneś próbować stać się jeszcze lepszym. Twój ciągły postęp przyniesie ci szczęście, dla twego otoczenia i dla Boga.
- Wyrzeczenie nie jest cechą negatywną lecz pozytywną. To nie jest utrata czegoś, chyba, że utrata cierpienia. Ktoś może nie uznawać wyrzeczenia jako ścieżki świętości. Właściwie jest to boska lokata kapitału, dzięki której nasze kilka centów samodyscypliny przynosi milion duchowych dolarów. Czyż nie jest mądrością zużywania złotych monet naszych przemijających dni dla zdobycia Wieczności?
Przyglądając się pewnego niedzielnego dnia mnóstwu kwiecia, ozdabiającego kościół Mistrz powiedział:
- Ponieważ Bóg to piękno, więc stworzył On wdzięk w kwiatach tak, że mogą one mówić o Nim. One bardziej niż coś innego w przyrodzie naprowadzają na Jego ślad. Jego Jaśniejące Oblicze wychyla się z kwiatów lilii i kwiatów niezapominajek. W zapachu róży zdaje się On mówić: „Odnajdź mnie!”. To jest jego sposób wyrażania się, poza tym zachowuje milczenie. Okazuje swoje dzieło w pięknie stworzenia, lecz nie głosi, że sam jest ukryty.
Dwóch uczniów prosiło Mistrza o zezwolenie na podróż, aby odwiedzić przyjaciół. Mistrz rzekł:
- Na początku próby wyrzeczenia nie jest dobrze obcować często z ludźmi światowymi. Umysł staje się nieszczelny jak sito i nie może utrzymać wód dostrzegania Boga. Podjęcie podróży nie przyniesie wam świadomości Nieskończonego.
Ponieważ metodą guru było dawanie sugestii a nie rozkazów, więc dodał: - Moim obowiązkiem jest ostrzegać was, gdy widzę, że obracacie się w złym kierunku. Lecz czyńcie, co uważacie za stosowne.
- Bóg usiłuje rozwijać na ziemi powszechną umiejętność prawego życia drogą popierania w ludzkich sercach uczucia braterstwa i rozumienia innych. Dlatego zezwolił, by żaden naród nie zamykał się w sobie. Dla członków każdej rasy przeznaczył On pewne specjalne uzdolnienia, pewną niepowtarzalną genialność, dzięki której mogą oni wnieść charakterystyczny wkład w światową cywilizację. Pokój na ziemi osiągnie się przez konstruktywną wymianę między narodami ich najlepszych właściwości. Nie zważając na niedociągnięcia danej rasy powinniśmy zauważać i gorliwie naśladować jej zalety. Jest godne uwagi, że wielcy święci przeszłości uosabiali ideały wszystkich krajów i ucieleśniali dążenia wszystkich religii.
Rozmowy Mistrza skrzyły się od porównań. Pewnego dnia powiedział:
- Widzę ludzi na duchowej ścieżce jakby to były zawody. Jedni biegną, inni poruszają się powoli. Niektórzy biegną nawet do tyłu!
Innym razem zauważył:
- Życie jest walką. Ludzie zwalczają swych wewnętrznych wrogów chciwości i ciemnoty. Wielu odnosi rany od pocisków pożądań.
Mistrz ukarał kilku uczniów z powodu braku sprawności w wykonywaniu przez nich obowiązków. Czuli się bardzo źle, a Paramahansaji powiedział:
- Nie chcę was karcić, ponieważ wszyscy jesteście tak dobrzy. Lecz kiedy widzę skazy na białej ścianie, chcę je usunąć.
Paramahansaji i parę innych osób jechali samochodem, by odwiedzić Towarzystwo SRF. Jakiś starzec z tobołkiem na plecach szedł mozolnie w upale wzdłuż drogi. Mistrz polecił zatrzymać samochód, zawołał człowieka i dał mu trochę pieniędzy. W parę minut później powiedział do uczniów:
- Oto świat i jego okrutne niespodzianki. My jedziemy a ten stary człowiek idzie. Wszyscy powinniście postanowić pozbyć się strachu przed niemożliwymi do przewidzenia kolejami maji. Jeśli tak poszkodowany przez los człowiek urzeczywistni Boga, niedostatek czy bogactwo nie mają znaczenia. W Bogu wszystkie stany świadomości przemieniają się w jeden: W przeżywanie szczęścia wciąż od nowa.
- Panie, który wyjątek z „Autobiografii Jogina” uważasz za najbardziej podnoszący na duchu dla przeciętnego człowieka? - pytał jakiś uczeń. Mistrz zastanawiał się chwilę a potem powiedział:
- Te oto słowa mojego guru, Śri Yukteswara: „Zapomnij o przeszłości. Ludzkie zachowanie jest dotąd niepewne, dokąd człowiek nie zaufa Bogu. W przyszłości wszystko zyska na wartości, jeśli teraz podejmiecie duchowy wysiłek”.
- Bóg pamięta o nas, chociaż my zapominamy o nim - powiedział Mistrz. - Gdyby On na sekundę zapomniał o świecie, wszystko zniknęłoby bez śladu. Kto, prócz Niego, zdoła unosić kulę ziemską na firmamencie niebieskim? Kto, prócz Niego pobudza wzrost drzew i kwiatów? Tylko sam Bóg podtrzymuje bicie naszych serc, ułatwia trawienie pożywienia i codziennie odnawia komórki naszego ciała. Jednak jak mało dzieci oddaje Mu cześć.
- Umysł jest jak cudowna, gumowa wstęga, która może się rozciągać w nieskończoność bez zerwania się.
- W jaki sposób świętobliwy człowiek może przejąć innych złą karmę na siebie? - pytał jeden z uczniów. Mistrz powiedział:
- Gdybyś zobaczył, że ktoś ma zamiar uderzyć kogoś, możesz stanąć przed przewidywaną ofiarą i dopuścić by cios upadł na ciebie. Tak właśnie czyni wielki mistrz. On, obserwując życie swoich wielbicieli, dostrzega, kiedy nadchodzą ujemne skutki ich dawnej złej karmy, by zwalić się na nich. Kiedy uważa to za słuszne, stosując pewną metafizyczną metodę, przenosi na siebie konsekwencje błędów swoich uczniów. Prawo przyczyny i skutku działa mechanicznie czy matematycznie. Jogowie wiedzą jak zmienić jego bieg. Ponieważ święci są świadomi Boga jako nieśmiertelnej istoty i niewyczerpalnej energii życiowej, są w stanie wytrzymać ciosy, które uśmierciłyby zwykłego człowieka. Ich umysły są uodpornione na dolegliwości fizyczne czy ziemskie nieszczęścia.
Mistrz omawiał z uczniami plany rozwoju działalności Towarzystwa:
- Pamiętajcie, że świątynia to rój pszczeli, natomiast Bóg to miód. Nie ograniczajcie się do mówienia ludziom o duchowej prawdzie: pokażcie im, jak sami mogą osiągnąć Bożą świadomość.
Jakiś gość pustelni powiedział z oburzeniem do Paramahansaji'ego:
- Jak możesz głosić, że czcisz Boga chrystianizmu, a równocześnie pozwalać na kult innych bóstw?
- Widzę Boga w Jego świecie. Gdy spoglądam na piękne drzewo, moje serce wzrusza się i szepce; „To On jest tam”. I skłaniam głowę by Go uczcić. Czyż nie przenika On każdego atomu naszej ziemi? Czy nasza planeta mogłaby w ogóle istnieć, gdyby nie spoista moc Boża? Prawdziwy czciciel widzi Go we wszystkich ludziach, we wszystkich rzeczach. Każdy głaz stanowi ołtarz. Kiedy Bóg rozkazał: „Nie będziesz miał żadnych innych bogów oprócz mnie. Nie będziesz tworzył rzeźby (bożka) ani żadnej podobizny tego, co jest w górze na niebie...” (Wj 3,4) - uważał, że nie powinniśmy wychwalać stworzonych przedmiotów bardziej niż Stwórcę. Nasze usiłowanie rodziny, przyjaciół, obowiązków i ulegających zniszczeniu przedmiotów nie może zajmować najwyższego tronu w naszych sercach. Ten należy tylko dla Boga.
Po wytknięciu błędów jakiemuś uczniowi Mistrz powiedział: - Nie powinieneś się czuć dotknięty moim skarceniem cię. Dzięki temu zwyciężysz w bitwie przeciwko samolubnym nałogom, a ja usiłuję ci wskazać drogę samodyscypliny. Nieustannie błogosławię cię dla osiągnięcia wspaniałej przyszłości w dobrym. Przestrzegałem cię dzisiaj wieczorem, żebyś nie przyzwyczajał się do mechanicznego spełniania swoich obowiązków duchowych i nie zapominał podejmować codziennie głębokiego, żarliwego wysiłku odkrycia Boga.
Duchowny pewnego kościoła przeprowadził rozmowę telefoniczną z Mistrzem. Rozmówca powiedział przygnębiony:
- Tak się zagmatwałem w rozważaniach duchowych!
- Dlaczego więc jesteś kaznodzieję?
- Lubię wygłaszać kazania.
- Czyż Chrystus nie mówił nam, że ślepy nie może prowadzić ślepego? (Mt 15,14) - zapytał Mistrz. - Twoje wątpliwości znikną, jeśli nauczysz się i opanujesz w praktyce metodę medytacji o Bogu, Jedynej Prawdzie. Jak możesz przenosić świadomość boską na innych bez jego inspiracji?
W głównej sali pustelni Encinitas uczniowie słuchali skwapliwie jak Mistrz do późnej nocy omawiał wzniosłe tematy.
- Przyszedłem tutaj, aby powiedzieć wam o radości, jaką można znaleźć u Boga - zakończył - o radości, jaka przenika mnie w każdej chwili mojego życie. Dlatego tak jest że Bóg chodzi ze mną i jest moim przewodnikiem po wszystkich drogach. Panie - mówię do Niego - nie ma żadnych zmartwień, Ty jesteś zawsze ze mną. Jestem szczęśliwy. że jestem Twym sługą i wrażliwym instrumentem mogącym pomagać Twoim dzieciom. Jakichkolwiek ludzi czy wydarzenia spotykam, dzieje się to z Twojej woli. Nie będę przeszkadzał w Twoim planie dla mnie przez wysuwanie własnych żądań.
- Jestem głęboko wewnętrznie przekonany, że szczęście znajdę tylko w Bogu. A jednak pociąga mnie jeszcze wiele rzeczy, należących do świata - powiedział jakiś młody człowiek, który przyglądał się wejściu do pustelni.
- Dziecko myśli, że zabawa plackami z gliny jest uciechą, lecz przestaje się tym interesować gdy jest starsze - powiedział Mistrz. - Gdy wzrośniesz duchowo, nie będziesz zauważał przyjemności światowych.
Po wizycie pewnych uczonych ludzi, Mistrz powiedział do uczniów:
- Szereg inteligentów cytujących proroków przypomina mi gramofony. Tak jak mechanizm odtwarza z płyt pisma świętego bez zrozumienia ich znaczenia, tak samo wielu uczniów powtarzających teksty Biblii nie uświadamia sobie ich prawdziwego znaczenia. Nie widzą oni głębokich, przetwarzających życie, wartości Biblii. Tacy ludzie z czytania odnoszą korzyść nie w postaci poznania Boga, a zyskują tylko znajomość słów. Wpadają w pychę i nałóg dyskutowania.
Dodał jeszcze: - Dlatego to mówię wam, byście mniej czytali, a więcej medytowali.
Mistrz powiedział - świat wskazuje na to, że Bóg śpi w minerałach, marzy w kwiatach, budzi się w zwierzętach, a wie, że w człowieku jest On rozbudzony.
Mistrz z zapałem poświęcał swój czas uczniom oraz szukającym prawdy. Jednakże szukał spokoju samotności na odludziu pustelni SRF. Kiedy z małą grupą ludzi dotarł do miejsca przeznaczenia i wyłączono silnik wozu, Paramahansaji pozostał milczący wewnątrz wozu. Wydawało się, że pogrążony jest w bezmiernym spokoju nocy panującym w pustelni. W końcu powiedział:
- Gdziekolwiek wytryska źródło, zbierają się spragnieni ludzie. Lecz czasem, dla odmiany, źródło chce znajdować się na uboczu. We wnętrzu waszej fizycznej formy znajdują się ukryte drzwi do boskości - powiedział Mistrz. - Przysposabiajcie swoją ewolucję przez właściwą dietę, zdrowy tryb życia i szacunek dla swojego ciała jako świątyni Boga. Otwórzcie swoje święte drzwi kręgosłupa przez praktykę naukowej medytacji.
- Mistrzu zawsze usiłowałem odnaleźć Boga, lecz chcę się żenić - powiedział jakiś uczeń. - Czy myślisz, że mogę jeszcze osiągnąć Boski cel?
- Młody człowiek, który woli mieć naprzód rodzinę myśląc, że odnajdzie Boga później, może popełnić poważny błąd - odpowiedział Mistrz. - W starożytnej Indii dzieci w pustelni otrzymywały wskazówki w sprawie samodyscypliny. Dzisiaj na całym świecie brak takiego szkolenia. Współczesny człowiek w niewielkim stopniu kontroluje swoje zmysły, odruchy, nastroje i pragnienia. Szybko ulega wpływom otoczenia. Naturalnym biegiem rzeczy osiąga stan właściciela nieruchomości i zostaje przeładowany światowymi obowiązkami. Zwykle zapomina nawet o króciutkiej modlitwie do Boga.
- Dlaczego cierpienie tak się rozpowszechniło na ziemi? - pytał jakiś uczeń.
- Jest wiele powodów cierpienia. Jedna z przyczyn to uczenie się zbyt wiele od innych, a zbyt mało od siebie. Ból zmusza ostatecznie istoty ludzkie do zastanowienia się: „Czy prawo przyczyny i skutku przejawia się w moim życiu? Czy moje kłopoty nie są wywołane złymi myślami?”.
Zdając sobie sprawę z ciężaru, jaki dźwiga święty, by spełnić obowiązek pomagania innym, jakiś uczeń powiedział pewnego dnia do Paramahansaji'ego:
- Panie, gdy nadejdzie czas, niewątpliwie z radością opuścisz ziemię, by nigdy nie wrócić.
- Jak długo ludzie na tym świecie wołają o pomoc, będę wracał, by poruszać wiosłami swojej łodzi i proponować im przywiezienie do boskiego wybrzeża - odpowiedział guru. Czy mogę chlubić się z wyzwolenia gdy inni cierpią. Widząc, że oni odczuwają nędzę (nawet gdyby Bóg dopuścił, by nie okazać mnie samemu jednemu swej łaski), nie mógłbym nawet cieszyć się w pełni Jego niewymowną szczęśliwością.
- Unikajcie negatywnego podejście do życia - mówił Mistrz do grupy uczniów. - Po co spoglądać w dół na ścieżki, kiedy jest tyle piękna dookoła nas? Ktoś może wyszukać usterkę nawet w największych arcydziełach sztuki, muzyki czy literatury. A czyż nie lepiej cieszyć się z ich uroku i piękna? Życie ma jasną i ciemną stronę, gdyż świat względności składa się ze świateł i cieni. Jeśli pozwolicie swoim myślom zatrzymywać się na złym, będziecie się stawać brzydcy. Szukajcie we wszystkim tylko dobrego, gdyż przez to przyswajacie sobie cechy piękna.
- Mistrzu, jestem świadomy tylko obecnego życia. Dlaczego nie pamiętam poprzednich inkarnacji i nie przeczuwam przyszłego istnienie - dopytywał jakiś uczeń. Yoganandaji odpowiedział:
- Życie to wielki łańcuch w oceanie Boga. Gdy odcinek łańcucha zostanie wyrwany z wód, widzisz tylko tę małą część. Początek i koniec są ukryte. W obecnej inkarnacji oglądasz tylko jedno ogniwo łańcucha życia. Przeszłość i przyszłość są niewidoczne, gdyż pozostają w głębinach Boga. Ujawnia On ich tajemnice tym wiernym, którzy pozostają z Nim w harmonii.
- Czy wierzysz w boskość Chrystusa? - pytał jakiś przybysz. Mistrz odpowiedział:
- Tak. Namiętnie lubię mówić o Nim, ponieważ był człowiekiem, który osiągnął całkowite samourzeczywistnienie. Nie był sam jedynym synem Boga i nie twierdził też, że tylko On nim jest. Przeciwnie, jasno nauczał, że ci, którzy spełniają wolę Boga, stają się - jak on sam - jednym z Nim. Czyż misją Jezusa na ziemi nie było przypominanie ludziom, że Bóg jest ich Ojcem Niebieskim oraz wskazania im drogi powrotu do Niego?
- Nie wydaje mi się słuszne, by Ojciec Niebieski miał pozwalać na tyle niedoli na świecie - zauważył pewien uczeń.
- Nie istnieje jakieś okrucieństwo w planie Bożym - rzekł Yoganandaji - ponieważ w Jego oczach nie ma ani dobra ani zła, tylko obrazy światła i cieni. Bóg chciał byśmy oglądali dualistyczne sceny życia, jakie On dla Siebie odgrywa jako wiecznie radosne świadectwo dramatu kosmicznego. Człowiek fałszywie się zidentyfikował z pseudoduszą albo ego. Kiedy przeniesie uczucie tożsamości na swoją prawdziwą istotę - duszę nieśmiertelną, spostrzega, że wszelkie cierpienie jest nierealne. Nie może już dłużej wyobrażać sobie stanu cierpienia.
Guru dodał:
- Wielcy nauczyciele, którzy przychodzą na ziemię pomagać swoim zdezorientowanym braciom, mają zezwolenie dzielić smutki ludzkości na pewnym poziomie swojej psychiki, jednak ten współczujący udział w uczuciach ludzkich nie może naruszać głębszych poziomów świadomości, na których święci jedynie doznają niezmiennej szczęśliwości.
Dla żarliwców religijnych Mistrz często mówił:
- Pieśń nieznana przez nikogo, a którą ciągle powinniście nucić, brzmi: „Mój Boże, zawsze chcę być Twoim”.
Jeden z wiernych postanowił opuścić pustelnię. Powiedział do Mistrza:
- Obojętnie gdzie się znajdę, będę zawsze medytował i stosował się do twoich nauk.
- Nie, nie będziesz mógł tego czynić. Twoje miejsce jest tutaj. Jeśli wrócisz do dawnego sposobu życia, zapomnisz o twej ścieżce.
Uczeń odszedł. Zaniechał kontynuowania praktyki medytacji i pogrążył się z zamiłowaniem w sprawy doczesne. Guru bolał nad zaginioną owcą. Do uczniów powiedział:
- Zło ma swoją siłę. Gdy staniecie po jego stronie, opanuje was. Gdy zrobicie zły krok, wracajcie natychmiast na drogę prawości.
- Gdyby jakiś człowiek powiedział wam: „Jestem Bogiem”, odczulibyście, że nie mówi prawdy; możemy natomiast słusznie powiedzieć: „Bóg stał się mną”. Z jakiej innej substancji moglibyście być wykonani? On jest jedynym kośćcem świata. Zanim spowodował On przejawianie się zjawiskowych światów, nie istniało nic prócz Niego jako Ducha. Ze Swej istoty stworzył wszystko: świat i dusze ludzkie.
- Czy mam czytać książki? - pytał jakiś uczeń.
- Studiowanie pism świętych wywoła w tobie większą gorliwość ku Bogu, jeśli będziesz powoli czytał strofy i próbował przyswoić sobie ich głębokie znaczenie - odpowiedział Mistrz. - Czytanie świętej literatury bez stosowania się do jej nakazów stwarza pychę, fałszywe zadowolenie i to, co nazywam intelektualną niestrawnością. Od wielu ludzi wymaga się, by poświęcali uwagę świeckim książkom i zarabiali uczciwie na życie, natomiast wyrzeczeńcy, jak ty, nie powinni czytać nienabożnych pism, na których stronnicach nie ma wzmianki o Bogu.
- Czy świat naprawdę przechodzi przez proces ewolucji?
- Ewolucja jest sugestią Boga w stosunku do ludzkiego umysłu i jest prawdą w świecie względności - odpowiedział Mistrz. - Faktycznie wszystko ma miejsce w teraźniejszości. Duch nie podlega ewolucji, tak jak nie ma zmiany w strumieniu światła, przez który przejawiają się wszystkie krótkotrwałe sceny obrazów filmowych w kinie. Bóg może kręcić film świata wstecz lub w przód, ale wszystko dzieje się naprawdę w wieczystym teraz.
- Czy praca dla Boga, a nie dla siebie samego oznacza, że źle jest być ambitnym?
- Nie, powinieneś być ambitnym, by udoskonalić pracę dla Boga - odpowiedział Guru. - Jeśli wola twoja jest słaba a ambicja zamarła, utraciłeś już życie. Lecz nie pozwalaj by ambicja tworzyła przywiązanie do świata. Poszukiwanie majątku tylko dla siebie jest zjawiskiem destruktywnym, a poszukiwanie dla innych ekspansywnym, natomiast poszukiwanie jak przypodobać się Bogu jest najlepszą postawą. Postawa ta prowadzi cię prosto przed Boskie Oblicze.
- Pociąga mnie życie na pustelni - mówił Jakiś człowiek do Mistrza - lecz nie mogę się zdecydować na rezygnację z wolności.
- Bez zrozumienia Boga odczuwasz mało wolności - odpowiedział guru. - Na twe życie wywierają wpływ impulsy, kaprysy, nastroje, nawyki oraz otoczenie. Stosując się do porad jakiegoś mistrza i akceptując jego wymagania, wyjdziesz stopniowo ze zmysłowego niewolnictwa. Wolność oznacza możliwość postępowania wg duchowego kierownictwa a nie z przymusu pragnień i nawyków. Słuchanie „ja” prowadzi do niewolnictwa, słuchanie ducha przynosi wyzwolenie.
- Panie, czy poza Krija Jogą istnieje jakaś naukowa metoda, która doprowadziłaby pobożnego człowieka do Boga?
- Tak - odpowiedział Mistrz. - Pewną i szybką drogą do Boga jest skupianie uwagi na centrum świadomości Chrystusowej między brwiami.
- Czy źle jest mieć wątpliwości? Nie chcę wierzyć na ślepo?
- Są dwa rodzaje wątpienia: destruktywne i konstruktywne. Wątpienia destruktywne to zwyczajny sceptycyzm. Ludzie którzy przybierają taką postawę są zaślepieni niewiarą, unikają wysiłku bezstronnego dociekania. Sceptycyzm jest unieruchomieniem mentalnego radia jednostki, co powoduje, że traci ona program prawdy. Wątpienie konstruktywne, to rozumne kwestionowanie i rzetelny egzamin. Ci, którzy przyjmują taką postawę, nie osądzają z góry spraw ani nie uznają za przekonywujące opinie innych. Na ścieżce duchowej przedstawiciele wątpienia konstruktywnego opierają swe wnioski na doświadczeniach i osobistym przeżyciu. To jest właściwe podejście do prawdy.
- Dlaczego Bóg tak łatwo oddaje Siebie wam? - powiedział Mistrz podczas wykładu. - Wam, którzy pracujecie tak ciężko dla pieniędzy, a tak mało dla zrozumienia Boga! Święci hinduizmu mówią nam, że jeśli poświęcimy tak krótki czas jak 24 godziny na ciągłą, nieprzerwaną modlitwę, Bóg zjawi się przed nami lub da się nam poznać z pewnej odległości. Jeśli natomiast poświęcimy godzinę dziennie na głęboką medytację o Nim, przyjdzie On do nas po pewnym czasie.
Paramahansaji doradzał pewnemu nastawionemu intelektualnie uczniowi, by spróbował rozwijać pobożność. Czując, że młody człowiek zrobił dobre postępy. Mistrz rzekł pewnego dnia do niego z tkliwością:
- Przestrzegaj rzetelnie ścieżki pobożności. Jakże jałowe byłoby twoje życie, gdyś liczył tylko na intelekt. Pragnienia to najbardziej nieubłagani przeciwnicy człowieka: on nie może ich zaspokoić. Miej tylko jedno pragnienie: poznanie Boga. Zaspokojenie pragnień zmysłowych nie może dać ci zadowolenia, ponieważ zmysły to nie ty. One są tylko twoimi sługami, a nie twoja Jaźnią.
Kiedy Paramahansaji i uczniowie siedzieli w salonie pustelni koło kominka i rozmawiali o sprawach duchowych, Mistrz powiedział:
- Oto obraz dwóch ludzi. Po ich prawej stronie leży dolina życia, a po lewej stronie dolina śmierci. Obaj są ludźmi rozsądku, lecz jeden idzie na prawo, a drugi na lewo. Dlaczego? Ponieważ jeden prawidłowo użył swojej zdolności rozeznania, a drugi nadużył tej zdolności przez ugrzęźnięcie w fałszywym racjonalizmie.
- Mistrzu, dr Lewis był twoim pierwszym uczniem w tym kraju, nieprawdaż? Yoganandaji odpowiedział:
- Tak, to prawda.
Widząc, to pytający był trochę zaskoczony. Mistrz dodał: - Nigdy nie mówiłem, że ludzie są moimi uczniami. To Bóg jest ich Guru, oni są Jego uczniami.
Jakiś uczeń ubolewał nad faktem, że w gazetach przeważają doniesienia o złym.
- Zło rozprzestrzenia się z wiatrem. Prawda może wędrować pod wiatr - rzekł Mistrz.
Wielu ludzi było ciekawych, ile lat ma Mistrz. On śmiał się i mówił:
- Nie mam w ogóle lat. Urodziłem się przed atomami i przed zaraniem stworzenia świata.
Uczniom dawał taką wskazówkę:
- Mówcie do siebie następującą prawdę: „Jestem jak bezkresny ocean, przejawiam się w wielu falach. Jestem wieczny i nieśmiertelny. Jestem Duchem”.
- Co powstrzymuje ziemię od opuszczenia swojej orbity? - zapytał Mistrz jakiegoś ucznia.
- Siła dośrodkowa lub grawitacyjna, siła przyciągania słońca, która uniemożliwia, by ziemia zagubiła się w przestrzeni międzyplanetarnej - odpowiedział młody człowiek.
- Cóż w takim razie utrzymuje ziemię przed pogrążeniem się w słońcu?
- Siła odśrodkowa ziemi, dzięki której zachowuje ona pewien stały dystans w stosunku do słońca.
Mistrz uśmiechnął się znacząco. Później ten gorliwy człowiek wznowił rozmowę i zrozumiał, że Paramahansaji mówił w przenośni o Bogu, jako przyciągającym Słońcu oraz o człowieku, jako o ziemi, która zachowuje dystans.
Do jednego z uczniów o nastawianiu intelektualnym Mistrz powiedział:
- Nie myśl, że możesz pojąć nieskończonego Boga za pomocą rozumu. Rozum może opanować tylko przyczynowo - skutkową zasadę, która wchodzi w zakres zjawiskowych światów. Rozum jest bezsilny by zrozumieć prawdę transcendentalną oraz istotę bezprzyczynowego absolutu. Największym darem człowieka jest nie rozum lecz intuicja: odbierania wiadomości pochodzących bezpośrednio i samorzutnie z duszy a nie od omylnego pośrednika, jakimi są zmysły i rozum.
Rozstrzygając dyskusję między dwoma uczniami, Mistrz powiedział:
- Ludzkość ma tylko jednego prawdziwego przeciwnika - ciemnotę. Pozwólmy, by wszyscy razem pracowali dla jej zniszczenia, pomagając sobie wzajemnie i podnosząc jeden drugiego na duchu w czasie życiowej pielgrzymki.
- W jaki sposób Bóg, Nieprzejawiony Absolut, może się objawiać w widzialnej postaci żarliwemu poszukującemu?
- Jeśli wątpisz, nie ujrzysz, a jeśli ujrzysz nie będziesz wątpił.
- Panie - bronił się jakiś uczeń - nie zdawałem sobie przecież sprawy, by moje słowa były powodem nieszczęścia X.
- Nawet gdy nieświadomie naruszymy prawo czyli mimowolnie zadamy komuś ból, to niemniej obraziliśmy go. To jest egoizm, który nadaje nam niewłaściwy kierunek. Święci nie postępują niemądrze, ponieważ odrzucili swoje „ja” i znaleźli swoją prawdziwą tożsamość z Bogiem.
Jakiś uczeń oburzył się na osobę, której zbrodnie ostatnio roztrząsały gazety.
- Żałuję człowieka, który jest chory - powiedział Mistrz. - Po co miałbym nienawidzić człowieka, który popadł w zło? On jest naprawdę chory.
Kiedy ściany zbiornika są zanieczyszczone - powiedział Mistrz - wody rozlewają się we wszystkich kierunkach. Podobnie jest gdy ograniczenia niepokoju i ułudy zostają usunięte przez medytację: świadomość człowieka rozprzestrzenia się w nieskończoność i zlewa się z wszechobecnym Duchem.
- Dlaczego Bóg obdarza nas rodziną, jeśli nie chce, byśmy kochali ją bardziej niż pozostałych ludzi? - pytał jakiś uczeń.
- Przez życie rodzinne Bóg daje nam sposobność przezwyciężania samolubstwa oraz przekonania się, że łatwo jest myśleć o innych. W uczuciach przyjaźni pokazuje nam drogę do dalszego rozszerzenia naszego współczucia. Nie na tym jeszcze koniec. Powinniśmy starać się rozszerzać naszą miłość aż stanie się ona boska, obejmująca wszędzie wszystkie istoty. Jak inaczej możemy osiągnąć jedność z Bogiem, Ojcem wszystkiego?
- Można powiedzieć, że w jednym, bardzo wzruszającym z Jego aspektów, Bóg może być porównany do proszącego o jałmużnę - powiedział Mistrz. - On przyciąga naszą uwagę. Pan wszechświata, dla którego błyszczą wszystkie gwiazdy, słońca, księżyce i drgają planety, biegnie za człowiekiem i mówi: „Czy chcesz mi dać swoją miłość? Czy poszukujesz mnie? Czy Mnie, Dawcę kochasz bardziej niż rzeczy, które stworzyłem dla ciebie?”. A człowiek powiada: „Jestem teraz tak zajęty, mam pracę do wykonania. Nie mogę znaleźć czasu, by spoglądać na Ciebie”. A Bóg mówi: „Poczekam”.
Mistrz mówił o stworzeniu świata i o tym, w jakim celu Bóg to uczynił. Uczniowie zadawali wiele pytań. Paramahansaji roześmiał się i powiedział:
- Życie to mistrzowska opowieść napisana przez Boga, a człowiek byłby niemądry, gdyby próbował zrozumieć ją przy pomocy samego rozumu. Dlatego radzę wam więcej medytować. Poszerzajcie majiczny puchar swojej intuicji, a wówczas będziecie w stanie objąć ocean nieskończonej mądrości.
- Wiem, że Towarzystwo SRF składa się z dwóch rodzajów członków. Tych, którzy żyją w świecie oraz wyrzeczeńców, którzy żyją w pustelni - powiedział ktoś z odwiedzających. - Która droga jest lepsza?
- Niektórzy ludzie miłują Boga tak głęboko, że nic im już nie pozostaje. Oni zostają wyrzeczeńcami i pracują tutaj tylko dla Boga - odpowiedział Mistrz. - Ci, którzy muszą pracować na świecie, by wyżywić siebie i swoje rodziny, nie zostają pozbawiani duchowej łączności z Bogiem. Zwykle dłużej trwa u nich odnalezienie Boga i to wszystko.
Jakiś człowiek biadał, że jego sprawy źle się układają: „To musi być moja karma” - mówił. - „Nie wydaje mi się, bym mógł osiągnąć powodzenie w czymkolwiek”.
- W takim razie powinieneś zwiększyć wysiłek - rzekł Mistrz. - Zapomnij o przeszłości i ufaj Bogu. Nasz los nie jest określony przez Niego, również karma nie jest jedynym czynnikiem, chociaż na nasze żywoty wywierają wpływ nasze dawne myśli i dawne czyny. Jeśli jesteś niezadowolony z drogi, jaką życie się toczy, zmień wzór. Nie lubię słuchać jak ludzie wzdychają i przypisują obecne niepowodzenia błędom przeszłego żywota. Takie postępowanie to duchowe lenistwo. Zabierz się do pracy i oczyść ogród twojego żywota z chwastów.
- Dlaczego Bóg nie karze tych, którzy bluźnią? - pytał jakiś uczeń.
- Boga nie skłaniają do działania ani nieszczere modły czy pochwały ani ignoranckie ateistyczne porywy. On odpowiada człowiekowi tylko za pośrednictwem prawa. Rzuć ręką kamień, napij się kwasu siarkowego, a musisz ponieść konsekwencje. Narusz Jego prawo życia, a przyjdzie cierpienie. Myśl słusznie, postępuj szlachetnie, a spłynie pokój. Natomiast Boga miłuj bez zastrzeżeń, a On przyjdzie!
- Największym człowiekiem jest ten, który uważa się za najmniejszego, jak uczył Jezus. Prawdziwym przewodnikiem jest ten, kto naprzód naucza posłuszeństwa w stosunku do innych, kto odczuwa, że jest sługą wszystkich i kto nigdy nie umieszcza się na jakimś piedestale. Ci, którzy pragną pochlebstwa, nie zasługują na nasz podziw, lecz ten, kto nam służy ma prawo do naszej miłości. Czyż Bóg nie jest sługą swoich dzieci i czy błaga On o pochwałę? On jest zbyt wielki, by wzruszał się tym.
Mistrz udzielał porad duszpasterzom SRF w sprawie przygotowania się do kazań. Mówił:
- Naprzód medytujcie głęboko. Potem, gdy doznacie uczucia ciszy, która nadchodzi z medytacją, pomyślcie o przedmiocie waszego przemówienia. Zanotujcie wasze pomysły i włączcie jedno lub dwa wesołe opowiadania, gdyż ludzie lubią się śmiać, a zakończcie cytatem z lekcji SRF. Potem odłóżcie notatki, zapomnijcie o sprawie. W świątyni przed kazaniem proście, by Duch Święty spływał w waszych słowach. Tym sposobem będziecie czerpać inspirację nie od „Ja” lecz od Boga.
Jakaś kobieta powiedziała Mistrzowi, że chociaż regularnie uczęszcza na nabożeństwa kościelne - nie czuje się bliższa Bogu. Paramahansaji odpowiedział:
- Gdybym mówił ci, że jakiś owoc ma określony kolor, że jest słodki oraz jak rośnie, poza samą informację nic ci to nie da. By poznać jego charakterystyczny smak, musisz go sama zjeść. Podobnie gdy chcesz urzeczywistnić prawdę, musisz ją przeżuć.
Dodał: - Ja mogę tylko pobudzić twój apetyt na boski owoc. Dlaczego nie podejmiesz pracy i nie bierzesz kęska?
- Wszyscy jesteśmy jak fale na łonie oceanu. Morze jest w stanie istnieć bez fal, lecz fale nie mogą istnieć bez morza. Podobnie i Duch może istnieć bez człowieka, lecz człowiek nie może istnieć bez Ducha.
Jakiś żarliwiec religijny usiłował, bez wielkiego sukcesu, pokonać swoje słabostki. Mistrz powiedział do niego:
- Obecnie nie mogę cię prosić byś zwyciężył maję. Wszystko, o co cię poproszę, to abyś się jej nie przeciwstawiał.
Mistrz powiedział jakiemuś nowemu uczniowi opanowanemu pragnieniem unikania życia:
- Boski lekarz trzyma cię w szpitalu ułudy ziemskiej dotąd, dopóki leczy twoją chorobę pożądania rzeczy materialnych. Potem pozwoli ci On iść do domu.
Jakiś wybitny człowiek interesu odwiedził pustelnię. Bezpośrednio po przedstawieniu go Mistrzowi, powiedział:
- Jestem bardzo zdrowy i niezmiernie bogaty.
- Lecz nie jesteś bardzo szczęśliwy, prawda? - zapytał Paramahansaji.
Człowiek zrozumiał sedno rzeczy i został uczniem.
Nawiązując do rozdziału Biblii: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto usłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną (Ap 3,20). Mistrz powiedział:
- Chrystus szuka, jak wejść przez drzwi waszego serca, lecz wy obojętnie zamykacie je.
- Panie, dobrze się stało, że w tym czasie wygłaszasz przemówienia w Ameryce. Po dwóch wojnach światowych ludzie są bardziej wrażliwi na twoje posłannictwo duchowe - zauważył jakiś człowiek, który właśnie przeczytał „Autobiografię Jogina”.
- Tak - odpowiedział Mistrz - 50 lat temu byli oni obojętni. Zacytował: „Wszystkie rzeczy pod słońcem mają swój czas i swe miejsce by przemijać zamierzonym biegiem.” (Ek 3,1).
Mistrz zauważył, że wraz z gwałtownym wzrostem SRF, organizacji przez niego założonej, niektórzy z uczniów zostali zbyt zaabsorbowani pracą. Ostrzegał ich: - Nie bądźcie nigdy tak zajęci, by nie zanucić dyskretnie: „Boże, jesteś mój, ja Jestem Twój!”.
Zauważywszy, że jakiś uczeń popadł w zły nastrój. Mistrz powiedział cicho:
- Kiedy cierń bólu wbija się w twoje serce, usuń go przy pomocy kolca medytacji.
Podczas małego przemówienia wygłoszonego z okazji powitania nowego prezydenta Centrum w Mt. Washington, Mistrz powiedział:
- To nie jest ścieżka dla człowieka leniwego. Człowiek opieszały nie odnajdzie Boga, potężnego Robotnika Świata. Nie pomoże On tym, którzy myślą, że Sam ma wykonać całą pracę. Po cichu pomaga tym, którzy wykonują swoje obowiązki starannie, ze rozumieniem i mówią: „ Boże, Ty uczyniłeś użytecznymi mój umysł i ręce”.
Uczniowi, który skarżył się, że jest zbyt zajęty, by medytować, Mistrz krótko powiedział:
- Przypuszczam, że Bóg jest zbyt zajęty, by oglądać się za tobą.
- Ciało człowieka to wspaniała idea w umyśle Boga - powiedział Mistrz. - Utworzył On nas z promieni nieśmiertelnego światła i zamknął nas w powłoce ciała: „światłem dla ciała jest oko. Jeśli więc oko twoje jest zdrowe, to całe twoje ciało będzie miało światło.” (Mt 6,22). Skupiliśmy swoją uwagę bardziej na słabościach i wątłości psującej się powłoki, aniżeli na energii wiecznego życia wewnątrz niej.
- Bóg wydaje się nieuchwytny i odległy - stwierdził pewien uczeń.
- Wydaje się, że jest daleko, ponieważ uwaga twoja jest skierowana ku Jego zewnętrznemu światu a nie wewnątrz ku Niemu - powiedział Mistrz. - Ilekroć twój umysł błąka się w labiryncie tysiąca światowych myśli, naprowadzaj go cierpliwie z powrotem do pamięci o Bogu. Po pewnym czasie odkryjesz, że on jest zawsze z tobą - Bóg, który mówi z tobą twoim własnym językiem, Bóg, którego Oblicze ukazuje ci się z każdego
kwiatu, krzewu i źdźbła trawy. Wówczas możesz powiedzieć : „Jestem wolny! Jestem odziany w tkaninę Ducha, na skrzydłach światła przelatuję z ziemi do niebios. A jaka radość ogarnia twoją istotę!
- Czy na podstawie wyglądu pewnej osoby możesz powiedzieć, jak daleko jest ona zaawansowana duchowo? - pytał pewien uczeń.
- Natychmiast - spokojnie odrzekł Mistrz. - Widzę ukrytą stronę ludzi, ponieważ to jest moim zadaniem w życiu. Ale nie mówię o moich odkryciach. Kto egoistycznie mówi, że wie, nie wie nic. Kto naprawdę wie, zachowuje milczenie, bo rozumie Boga.
Uczennicy, która wielokrotnie prosiła Mistrza o udzielenie jej świadomości Bożej, chociaż jeszcze nie uczyniła nic, by przygotować się do tego stanu, Mistrz powiedział:
- Prawdziwy miłośnik Boga może natchnąć swoich opieszałych braci i siostry by chcieli wrócić do swojego domu w Bogu, ale oni sami krok po kroku muszą odbyć rzeczywistą podróż.
Każdego roku w Wigilię Bożego Narodzenia uczniowie schodzili się z Mistrzem na medytację w Centrum Mt. Washington. Sesja święta zwykle trwała cały dzień oraz w godzinach wieczornych. Podczas medytacji w Boże Narodzenia 1948 roku Matka Boska objawiła się Mistrzowi, a wystraszeni uczniowie słyszeli, jak mówił do Niej. Zawołał wiele razy z głębokim westchnieniem: „Ach, jakże Ty jesteś piękna!” Pramhansaji oznajmił, że wielu wiernych przedkłada Jej życzenia dotyczące ich życia. Nagle zawołał: „Nie odchodź! Mówisz, że podświadome życzenia materialne tych ludzi odpędzają Cię? Ale wróć! Wróć!”.
- Mistrzu, nie mogę nigdy uwierzyć, że istnieje niebo - stwierdził jakiś nowy uczeń. - Czy faktycznie istnieje takie miejsce?
- Tak - odpowiedział Paramahansaji. - Ci, którzy miłują Boga oraz ci, którzy pokładają w nim nadzieję, przenoszą się tam po śmierci. Jednostka ludzka posiada moc materializowania czegokolwiek w świecie astralnym bezpośrednio przy pomocy jasnej myśli. Ciało astralne jest zbudowane z lśniącego światła. W tej sferze istnieją takie kolory i dźwięki, których do niczego na ziemi nie można porównać. Jest to piękny i radosny świat, ale nawet przeżycie nieba nie jest najwyższym stanem. Człowiek osiąga ostateczną szczęśliwość gdy przekracza sfery zjawisk i pojmie Boga i siebie jako Absolutnego Ducha.
- Diament i węgiel drzewny, leżąc obok siebie, jednakowo przyjmują promienie słońca, lecz dopóki węgiel drzewny nie stanie się diamentem jasnym i czystym, dopóty nie może odbijać światła słonecznego. Podobnie zwyczajny człowiek, ciemny duchowo, nie może się równać w pięknie z oczyszczonym gorliwcem religijnym, który jest w stanie odbić światłość Boga.
- Unikajcie plotkarstwa i rozpowszechniania pogłosek.
Podtrzymujcie działania kłamstwa przez 24 godziny, a z czasem wyda się być nieśmiertelne.
- Pewien pan, który kiedyś przebywał w pustelni, mówił często nieprawdę o innych. Jednego dnia rozsiewał bezpodstawną pogłoskę o jakimś chłopcu. Gdy dotarły do moich uszu te wiadomości - opowiadał Mistrz - szepnąłem kilku osobom nieszkodliwą lecz fałszywą historię o tym panu. Wówczas przyszedł do mnie i powiedział z oburzeniom: - „Posłuchaj, co wszyscy ludzie, mówią tutaj o mnie!” Słuchałem uprzejmie. Gdy skończył zauważyłem:
- Nie podoba ci się to, prawda?
- Oczywiście, że nie!
- Teraz rozumiesz, jak czuł się ten chłopiec, gdy inni powtarzali kłamstwo, które o nim powiedziałeś.
Człowiek ten speszył się. Mówiłem dalej:
- To ja jestem tym, który pierwszy puścił w obieg historię o tobie. Uczyniłem to by dać ci lekcję uszanowania innych - lekcję, której nie mogłeś opanować innym sposobem.
- Powinniście medytować głęboko - powiedział Mistrz do grupy uczniów. - Jak długo pozwalacie byście byli niespokojni, stare dolegliwości wychodzą na jaw: pragniecie seksu, wina i pieniędzy.
- Wydaje się, że człowiek ma za mało wolnej woli - zauważył jakiś uczeń. - Życie moje jest jakby ustawione w wielu przypadkach.
- Zwróć się do Boga, a odczujesz, że pozbyłeś się więzów jakie nakładają nawyki i środowisko - odpowiedział Mistrz. - Chociaż plan kosmiczny kieruje dramatem życia, człowiek może zmienić rolę przez zmianę swego centrum świadomości. Jaźń utożsamiająca się z „Ja” jest ograniczona. Jaźń utożsamiająca się z Duchem jest wolna.
Ktoś goszczący w Centrum Mt. Washington powiedział Mistrzowi:
- Wierzę w Boga, lecz On mi nie pomaga.
- Wiara w Boga a ufność do Boga to różne sprawy. Wiara jest bezwartościowa, jeśli jej nie doświadczasz i nie żyjesz według niej. Wiara przemieniona w doświadczenie staje się ufnością. Dlatego prorok Malachiasz powiedział nam: „Możecie mnie w ten sposób wystawić na próbę - mówi Jahwe Zastępów - czy wam nie otworzę zaworów niebieskich i nie ześlę błogosławieństwa we wszelkiej obfitości” (Mal 3,10).
Pewna uczennica popełniła poważny błąd. Narzekała: - Zawsze przestrzegałam dobrych nawyków. Wydaje się nie do wiary, że mogło mnie spotkać takie nieszczęście!
- Twój błąd polega na tym, że liczyłaś zbyt wiele na dobre nawyki, a zaniedbywałaś praktykowania ćwiczeń prawego rozpoznawania. Twoje dobre nawyki pomagają ci w zwykłych i znanych ci sytuacjach, lecz nie mogą wystarczyć do kierowania sobą, gdy wyłania się nowy problem. Wówczas konieczne jest rozeznanie. Przez głębszą medytację nauczysz się obierać właściwą linię postępowania we wszystkim, w zetknięciu z nadzwyczajnymi okolicznościami. Człowiek nie jest automatem - dodał - i dlatego nie może zawsze mądrze żyć tylko przez postępowanie według ustalonych reguł i surowych nakazów moralnych, w wielkiej różnorodności codziennych problemów i wydarzeń znajdujemy sposobność wykorzystania dobrego postępowania.
Pewnego dnia Paramahansa skrytykował jakiegoś mnicha za złe zachowanie. Uczeń prosił:
- Panie, przecież mi wybaczyłeś, nieprawdaż?
- Tak, cóż więcej mogę uczynić? - rzekł Yogananda.
Na gruntach Kolonii Światowego Braterstwa Towarzystwa Urzeczywistniania Jaźni (S.R.F.), skąd rozciągał się widok na Pacyfik, duża grupa starszych i młodych uczennic spędzała przyjemnie czas na majówce z Mistrzem. Paramahansa powiedział:
- O ile lepsze jest to od będących stratą czasu rozrywek niespokojnych ludzi światowych. Każda z was staje się zasobna w spokój i szczęście. Bóg chce, by Jego dzieci żyły prosto i poprzestawały na niewinnych przyjemnościach.
- Nie interesujcie się błędami innych - powiedział Mistrz. - Używajcie oczyszczającej energii mądrości by utrzymywać pomieszczenie własnego umysłu w jasnym nastroju i bez skazy. Wasz przykład natchnie innych ludzi, by uprzątnęli swój własny dom.
Dwaj uczniowie, zagniewani niesłusznie na jednego ze swoich braci, przedłożyli skargę Mistrzowi. Wysłuchał w milczeniu, a gdy skończyli, powiedział:
- Zmieńcie się!
- Urabiaj wolę u twoich dzieci we właściwym kierunku, z dala od egoizmu powodującego zmartwienia - powiedział Mistrz pewnej matce. - Nie pozbawiaj ich wolności ani nie przeciwstawiaj się im bez potrzeby. Podsuwaj im swoje propozycje z miłością i zrozumieniem ważności ich własnych, małych pragnień. Jeśli je ukarzesz, zamiast przekonać o słuszności, stracisz ich zaufanie. Jeśli któreś dziecko jest uparte, wyjaśnij mu swój punkt widzenia raz i nie mów nic więcej. Pozwól, niech samo otrzyma małe, lecz dotkliwe razy, to nauczy je rozeznania szybciej niż jakiekolwiek słowa porady.
- Trudno bez poruszenia przebywać w pobliżu pachnącej róży lub okropnie śmierdzącego skunksa - powiedział Mistrz. - Dlatego lepiej jest obcować tylko z ludzkimi różami.
- Podobają mi się twoje nauki. Ale czy jesteś chrześcijaninem? - zapytał pewien człowiek po paru chwilach rozmowy z Mistrzem.
- Czyż Chrystus nie mówił nam: „Nie każdy, kto mówi do Mnie: Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego, ale ten, kto spełnia wolę mego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7,21). - odpowiedział Yogananda. - W Biblii określenie „poganin” oznacza bałwochwalcę, człowieka, którego uwaga skupiona jest nie na Bogu lecz na powabach Świata. Materialista może chodzić do kościoła co niedzielę, a pozostanie poganinem. Do ciebie -dodał - należy rozstrzygnięcie, czy uznasz mnie za chrześcijanina.
- Widzisz, jak dobrze jest pracować dla Boga - powiedział Mistrz do chętnego, pracowitego ucznia. - Uczucie egoizmu lub samolubstwa jest w nas sprawdzianem, czy będziemy mądrze pracować dla Ojca Niebieskiego, czy nierozsądnie dla samych siebie. Przez spełnianie czynów we właściwym duchu dochodzimy do zrozumienia, że Bóg jest jedynym Dawcą; dlatego wszelka energia jest boska i wypływa z Jedynej Istoty, Boga.
- Życie to wielki sen Boga. Jeśli jest ono tylko snem, dlaczego cierpienie jest tak realne? - zapytał pewien uczeń.
- Senna głowa uderza w senny mur i wywołuje senne cierpienie - odpowiedział Mistrz. - Śniący nie jest świadomy halucynacyjnego gmachu snu, dopóki się nie zbudzi. Podobnie, człowiek nie rozumie złudnej natury kosmicznego snu świata, dopóki nie rozbudzi się w Bogu.
- Piękna to myśl, że Bóg miłuje nas wszystkich jednakowo - powiedział pewien przybysz - ale wydaje mi się niesprawiedliwe, by miał się On troszczyć tak samo o grzeszników, jak i o świętych.
- Czy diament jest mniej wartościowy, gdy jest pokryty błotem? - zapytał Mistrz. - Bóg widzi nieulegające zmianom piękno naszych duchów. Wie, że my to nie to samo, co nasze błędy.
- Wydaje się, że niektórzy ludzie wzbraniają się przed postępem, woląc utarte koleiny myśli i działania. Nazywam takich ludzi „psychologicznymi antykami” - powiedział Mistrz do uczniów. - Nie bądźcie jednym z nich; gdybyście zmarli, aniołowie powiedzą: „Ach, oto przychodzi jakiś antyk! Wyślijmy go z powrotem na ziemię!”
- Jaka jest różnica pomiędzy człowiekiem światowym a złym? - pytał pewien człowiek.
Mistrz powiedział:
- Najwięcej jest ludzi światowych, niewielu z nich jest naprawdę złymi. Światowy oznacza człowieka nierozsądnego, przywiązanego do znikomych spraw i pozostającego z dala od Boga z powodu nieświadomości. Natomiast zły człowiek oznacza jednostkę rozmyślnie odwracającą się od Boga; niewielu może zdobyć się na to.
Pewien nowy uczeń sądził, że jest możliwe przyswojenie sobie nauk Mistrza tylko poprzez dogłębne studia, bez praktykowania medytacji. Paramahansa powiedział mu:
- Przyjmowanie prawdy musi wyrastać od wewnątrz. Nie może ono być nieuczciwym dochodem.
- Nie rozpaczajcie, jeśli nie widzicie świateł czy obrazów w czasie medytacji - pocieszał Mistrz entuzjastów. - Zagłębiajcie się w przeżywaniu Szczęścia, tam znajdziecie
rzeczywistą obecność Boga. Szukajcie nie cząstki lecz Całości.
Pewien uczeń, którego Mistrz wtajemniczył w Krija Jogę, powiedział innemu:
- Nie praktykuję krija codziennie. Usiłuję zachować pamięć zachwytu, jaki odczułem, gdy pierwszy raz zastosowałem tę technikę.
Gdy Paramahansa usłyszał tę historię, roześmiał się i powiedział:
- On postępuje jak głodny człowiek, który nie przyjmuje pożywienia mówiąc: „Dziękuję, usiłuję utrzymać uczucie zadowolenia, jakie odczułem w czasie posiłku w ostatnim tygodniu”.
Mistrzu, miłuję każdego - powiedziała pewna uczennica.
- Powinnaś miłować tylko Boga.
Ta sama uczennica spotkała guru parę tygodni później. Zapytał ją:
- Czy miłujesz innych? Powinnaś miłować wszystkich tą samą miłością - rzekł Mistrz.
Zawiedziona powiedziała:
- Panie, co masz na myśli? Najpierw mówiłeś, że miłować wszystkich jest źle, później, że wyłącznie kogoś jest też złym.
- Pociąga cię osobowość ludzi, to prowadzi do ograniczonych przywiązań - wyjaśnił Mistrz. - Gdy naprawdę miłujesz Boga, zobaczysz go w każdej twarzy i zrozumiesz, co znaczy miłość wszystkich. To nie będą formy oraz ja, które mamy wielbić, ale ukryty w każdym Bóg. Jedynie On napełnia swoje stworzenia życiem, wdziękiem i indywidualnością.
Jakiś uczeń wyrażał pragnienie przypodobania się Mistrzowi. Paramahansaji powiedział:
- Moje szczęście polega na wiedzy, że jesteś szczęśliwy w Bogu. Miej w Nim źródło ufności.
- Bardzo intensywnie pożądasz Boga - rzekł pewien uczeń. Mistrz odpowiedział:
- Największym szczęściem jest odczuwanie Jego głosu w swoim sercu. Oto jego sposób mówienia: „Za długo bawiłeś się zabawkami mojego świata. Teraz chcę byś był ze mną. Wróć do domu!”.
Niektórzy mnisi i siostry Zakonu SRF prosili o zezwolenie odłożenia ubrań świeckich i włożenie habitów klasztornych. Mistrz powiedział:
- Znaczenie mają nie wasze ubrania lecz wasza postawa. Uczyńcie ze swego serca pustelnię, a z miłości do Boga swój habit .
W czasie dyskusji o szaleństwie dotrzymywania złego towarzystwa Mistrz powiedział:
- Obieranie czosnku lub dotykanie zepsutego jaja pozostawia wstrętny odór na rękach, które wymagają później wiele mycia.
- Jak długo pogrążeni jesteśmy w świadomości ciała, jesteśmy jak obcokrajowcy za granicą - powiedział Mistrz. - Naszym krajem rodzinnym jest wszechobecność.
Grupa uczniów przechadzała się z Mistrzem po trawniku pustelni Encinitas, skąd rozlegał się widok na ocean. Było bardzo mglisto i ciemno. Ktoś zauważył:
- Jak zimno i posępnie!
- To jest coś, jak atmosfera, która otacza materialistycznie nastawioną osobę w chwili śmierci - powiedział Mistrz. - Prześlizguje się z tego świata w coś, co wydaje się być gęstą mgłą. Nic nie jest jasne dla niej, a przez chwilę czuje się zagubiona i przestraszona. Później, stosownie do swojej karmy przechodzi albo do świetlanego świata astralnego, by uczyć się duchowych lekcji, lub pogrąża się w odrętwieniu do czasu, aż nadejdzie dla niej zgodny z planem moment, by narodzić się ponownie na ziemi. Świadomość człowieka pobożnego, który miłuje Boga, nie niepokoi się przy przejściu z tego świata do następnego. Łatwo osiąga sferę światła, miłości i radości.
- Większość ludzi pochłaniają sprawy materialne. Jeśli w ogóle myślą o Bogu to tylko proszą Go o pieniądze czy zdrowie. Rzadko modlą się o największy dar - o ujrzenie Jego Oblicza, o przeobrażające dotknięcie jego rąk. Bóg zna kierunek naszych myśli. Nie objawi się nam, dokąd nie wyrzekniemy się dla Niego naszego ostatecznego światowego pragnienia, dokąd każdy z nas nie powie: „Ojcze prowadź i zabierz mnie sobie”.
- Bez względu na kierunek, w którym obrócicie kompas, igła wskazuje północ. Tak samo dzieje się z prawdziwym joginem. Może być pogrążony w zewnętrznej działalności, lecz Jego umysł pozostaje zawsze przy Bogu. Jego serce stale śpiewa: „Mój Boże,
mój Boże największa miłości ze wszystkiego!”.
- Nie spodziewajcie się każdego dnia duchowego kwiatu w ogrodzie waszego życia - powiedział Mistrz do grupy uczniów. - Wierzcie, że Bóg, dla którego wyrzekliście się siebie, przyniesie wam boską nagrodę we właściwym czasie. Zasialiście już ziarno pragnienia Boga, podlewajcie je modlitwą i prawym działaniem. Usuńcie chwasty zwątpienia, niezdecydowania i ospałości. Gdy pojawią się kiełki boskiego postrzegania, pielęgnujcie je z nabożną uwagą. Pewnego dnia ujrzycie kwiat Samourzeczywistnienia.
Paramahansaji przemawiał do grupy uczniów. Pewien entuzjasta, widocznie pochłonięty słowami Mistrza, pozwolił sobie na dygresję. Gdy nadszedł czas rozejścia się na spoczynek nocny, Yoganandaji powiedział do niego:
- Umysł jest jak rumak, dobrze jest przywiązać go, żeby nie uciekł.
Wielu mężczyzn i kobiet, nie ogarniając duchowych prawd, odrzucało pomoc, jakiej mędrzec pragnął im udzielić. Pewnego dnia Paramahansaji westchnął:
- Ludzie mają taką wprawę w ignorancji!
Pewien sumienny, nowy uczeń, oczekujący nagłych, jak gdyby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rezultatów, był zawiedziony odkryciem, że po tygodniowym wysiłku nie dostrzegł w czasie medytacji oznak obecności Boga w sobie.
- Jeśli nie zauważysz perły przy jednym czy dwóch skokach do wody, nie potępiaj za to oceanu. Znajdź błąd w swoim skoku - powiedział Mistrz. - Nie nurkowałeś jeszcze dostatecznie głęboko.
- Dzięki praktykowaniu medytacji odkryjesz, że posiadasz w swoim sercu przenośny raj.
Mistrz był najłagodniejszy z łagodnych w wielu wypadkach, lecz w pewnych okolicznościach był nieugięty. Pewien uczeń widząc tylko tę delikatną stronę Paramahansaji'ego, zaczął zaniedbywać swoje obowiązki. Guru zganił go ostro. Widząc w oczach młodego człowieka osłupienie po nieoczekiwanej karze, powiedział:
- Kiedy ty zapominasz o wzniosłym celu, jaki sprowadził cię tutaj, ja pamiętam o moim duchowym obowiązku korygowania twoich błędów.
Mistrz kładł nacisk na konieczność zupełnej szczerości w stosunku do Boga. Mówił:
- Boga nie można przekupić ilością wiernych w kościele czy ich bogactwem czy wreszcie prawidłowo wygłoszonym kazaniem. Bóg odwiedza tylko ołtarze serc, które są oczyszczone przez łzy pobożności i oświecone świecami miłości.
Pewien entuzjasta martwił się, ponieważ wydawało mu się, że współuczniowie dokonują większego postępu niż on. Mistrz powiedział:
- Zwracaj swoje oczy na dużą tacę zamiast na swój mały półmisek myśląc czego nie otrzymałeś, zamiast myśleć, co ci dano.
Mówiąc o swojej dużej rodzinie szukających prawdy Mistrz często powiadał:
- Boska Matka zesłała mi te wszystkie dusze bym mógł pić nektar Jej miłości z kielichów wielu serc.
Pewien uczeń zainteresowany wzrostem Kościoła Wszystkich Religii. SRF w Hollywood, unosił się z radości, kiedy frekwencje była szczególnie duża. Lecz Paramahansaji mówił:
- Właściciel sklepu zwraca uwagę, ilu ludzi odwiedza jego skład. Nigdy nie uznaję takiej drogi dla naszego kościoła. Cieszę się z „tłoku dusz”, jak często mówię, lecz moja przyjaźń kierowana jest do wszystkich bez żadnych warunków, obojętnie czy przychodzą tutaj czy nie.
Pewnemu zniechęconemu wielbicielowi Mistrz powiedział:
- Nie bądź negatywny. Nie mów nigdy, że nie robisz postępu; kiedy myślisz: „Nie mogę znaleźć Boga” - sam sobie dyktujesz taki wyrok. Nikt inny nie przeszkadza Bogu w zbliżeniu się do ciebie.
- Mistrzu, powiedz mi, jak mam się modlić by jak najszybciej przyciągnąć do siebie umiłowanego Boga? - pytał jakiś wyznawca hinduizmu. Paramahansaji odpowiedział:
- Ofiaruj Bogu diamenty modlitwy, leżące głęboko w kopalni twojego własnego serca.
Mistrz, zawsze hojny, raczej rozdający niż oczekujący podarków, pewnego razu powiedział:
- Nie wierzę w jałmużnę. Zauważywszy zdziwienie na twarzach uczniów dodał: - Jałmużna zniewala ludzi. Podzielenie się swoją mądrością z innymi tak, by mogli sobie sami pomagać, jest czymś więcej niż jakakolwiek materialna jałmużna.
- Złe przyzwyczajenie można szybko zmienić - powiedział Mistrz uczniowi szukającemu u niego pomocy. - Przyzwyczajenie jest rezultatem koncentracji umysłu. Myślałeś według pewnego kierunku. By uformować nowe, dobre przyzwyczajenie - skoncentruj się właśnie w odwrotnym kierunku.
- Jeśli nauczyliście się być szczęśliwymi teraz - odnaleźliście Boga.
- Przecież bardzo mało ludzi żyje w teraz - zauważył jakiś entuzjasta.
- To prawda - rzekł Paramahansaji. - Najwięcej ludzi żyje myślą o przyszłości lub o przeszłości.
Pewien uczeń, którego spotkało wiele zawodów, począł tracić wiarę w Boga. Mistrz powiedział do niego:
- Chwila, w której Boska Matka uderza cię najmocniej, jest porą, kiedy powinieneś przylgnąć na trwałe do Jej szaty.
Omawiając szkodliwość plotkarstwa, Mistrz mówił:
- Mój guru Śri Yukteswar zwykł był mówić: „Jeśli jest to coś, czego nie mógłbyś powiedzieć każdemu, nie chcę tego słuchać”.
- Bóg powołał do istnienia zarówno człowieka jak i maję - powiedział Mistrz. - Stany ułudy, gniew, chciwość, samolubstwo, itp., to Jego pomysły, a nie nasze. On jest autorem doświadczeń biegu z przeszkodami w życiu. Wielki święty Indii zwykł był się modlić: „Niebieski Ojcze, Ja nie prosiłem, byś mnie stworzył, lecz skoro mnie stworzyłeś, doprowadź mnie do Twojego Ducha”. Jeśli z miłością, będziecie mówić w ten sposób do Boga, wprowadzi was do Swojego Domu.
Niech nie robi na was wrażenia pochwała znajomych, którzy nie znają was naprawdę. Raczej szukajcie bezstronnej opinii u prawdziwych przyjaciół - tych, którzy pomagają wam się udoskonalić i którzy nigdy wam nie pochlebiają, ani nie darowują wam błędów. To Bóg jest waszym doradcą, działającym przez szczerość prawdziwych przyjaciół.
Do Centrum Mt. Washington przybyło dwóch uczniów na ćwiczenia. Inni wierni myśleli o nich, jako o wybitnych. Jednakże, po krótkim czasie obaj uczniowie odeszli. Mistrz powiedział do rezydentów pustelni:
- Zrobiły na was wrażenie ich czyny, a ja obserwowałem ich myśli. Pozornie przestrzegali reguł, lecz w duchu chodzili samopas. Dobre prowadzenie się nie potrwa długo, jeśli jednostka nie przyswoi sobie właściwego znaczenia czystości umysłu.
Pewien człowiek odczuwał głęboką sympatię do Paramahansaji'ego ale nie stosował się do jego rad. Mistrz powiedział:
- Nie mogę być z niego niezadowolony, chociaż popełnia on wiele błędów. Jego serce tęskni do Boga. Gdyby mi pozwolił, doprowadziłbym go szybko do Domu Bożego. Niemniej jednak nadejdzie czas, że znajdzie się tam. Jest on podobny do Cadillaca, który ugrzązł w błocie.
Do niezadowolonego ucznia Mistrz powiedział: - Nie sądź, że Bóg usunie cię z pustelni. Wielu przychodzi tutaj oczekując cudów. Ale mistrzowie nie pozwalają, by Bóg udzielił im władz, chyba, że On poleci im to uczynić. Ludzie nie rozumieją, że największym cudem ze wszystkich będzie przemiana ich życia przez pokorne słuchanie Jego woli.
- Bóg posłał was tutaj w pewnym celu - powiedział Mistrz. - Czy postępujecie w harmonii z tym celem? Przyszliście na ziemię by spełnić boską misję. Zrozumcie, jak to jest przerażająco ważne! Nie pozwólcie by ciasne „Ja” przeszkadzało wam w zdobyciu nieskończonego celu.
Jakiś uczeń tłumaczył brak duchowego postępu tym, że miał trudności w przezwyciężaniu swoich błędów. Dostrzegając intuicyjnie głębszą przyczynę Paramahansaji powiedział:
- Bóg nie zwraca uwagi na twoje błędy. On spostrzega twoją obojętność.
Kiedy Mistrz przebywał w 1923 r. w Bostonie, chcąc rozpocząć transkontynentalną podróż, by głosić nauki SRF, jeden z jego uczniów powiedział:
- Panie, będę się czuł bezradny bez twego duchowego kierownictwa. Mistrz rzekł:
- Nie polegaj na mnie. Polegaj na Bogu!
Pewnym uczniom pustelni, którzy często odwiedzali dawnych przyjaciół w czasie weekendów, Mistrz powiedział:
- Stajecie się niespokojni i marnujecie swój czas. Przyszliście tu dla urzeczywistnienia Boga, a teraz oszukujecie się, zapominając o swoim celu. Po co szukacie światowych rozrywek? Odnajdźcie Boga, a zobaczycie czyście coś stracili!
Dwaj młodzi ludzie wyłącznie sobie dotrzymywali towarzystwa w pustelni. Mistrz powiedział do nich:
- Gdy przywiązujecie się do jednej czy paru osób wyłączając resztę, jest to ograniczenie. Takie postępowanie hamuje wzrost powszechnego współczucia. Powinniście rozszerzyć
granice królestwa waszej miłości. Wszędzie rozsiewajcie waszą miłość do Boga, który jest we wszystkim.
Patrząc na gwiazdy w czasie przechadzki wieczornej z grupą uczniów, Mistrz powiedział:
- Każdy z was składa się z wielu małych gwiazd, gwiazd atomów. Gdyby wasze działanie w życiu było wyzwolone od „ja”, odkrylibyście, że zdajecie sobie sprawę z całego wszechświata. Gdy umierają wielcy entuzjaści, odczuwają, że ich świadomość rozpościera się w bezkresny kosmos. Jest to wspaniałe doświadczenie.
Do parafian kościoła SRF w San Diego Mistrz powiedział:
- Niech kościół przypomina wam wasze własne wnętrze katedry, gdzie powinniście wchodzić w ciemną noc i o świcie. Możecie tam usłyszeć graną na potężnych organach muzykę Aum i posłuchać kazania boskiej mądrości.
Pewnego wieczoru siedząc z uczniami, Mistrz rzekł:
- Majątek nie ma dla mnie żadnego znaczenia, ale przyjaźń jest bardzo cenna. W wiernym towarzystwie jednostka może ujrzeć przelotnie Przyjaciela nad Przyjaciele.
Po chwili kontynuował:
- Nie bądźcie nigdy fałszywymi dla przyjaciół ani nie zdradzajcie nikogo. Postępowanie takie to największe grzechy przed Boskim Trybunałem.
Yoganandaji opuszczał Centrum w Mt. Washington, by wygłosić odczyt, ale zatrzymał się na parę minut, by pomówić z jednym z uczniów:
- Dobry to pomysł prowadzenia umysłowego dziennika. Każdej nocy, nim udasz się do łóżka, siądź na krótko i dokonaj przeglądu dnia. Zobacz, jak postępowałeś i czy podoba ci się kierunek twojego życia. Jeśli nie, zmień go.
Podarowano Mistrzowi odbiornik telewizyjny. Umieszczony został w sali, z której mogli korzystać wszyscy uczniowie. Przychodzili tam tak licznie, że Mistrz powiedział do nich:
- Jak długo nie odnajdziecie Boga, najlepiej jest nie interesować się przyjemnościami. Poszukiwanie rozrywek oznacza zapominanie o Nim. Naprzód nauczcie się miłować Go i rozumieć Go. Zatem nie jest obojętne co czynicie, gdyż On nigdy nie chce opuszczać waszych myśli.
- Uleganie zmysłowym rozkoszom powoduje przesyt i odrazę - powiedział Mistrz. - Te ciągłe dwoiste przeżycia powodują, że człowiek ma ponury nastrój i nie można na nich polegać. Maja, czyli stan ułudy charakteryzuje się parami przeciwieństw, medytując o Bogu, Jedynej Harmonii, wierny odpędza ze swego umysłu zmienne fale przyjemności i cierpienia.
- Mistrzu, gdy będę starszy i zobaczę więcej w życiu, wyrzeknę się wszystkiego i będę szukał Boga. W tej chwili jest za dużo tego, co chciałbym zobaczyć i doświadczyć - powiedział uczeń.
Gdy odszedł z pustelni Paramahansaji zauważył:
- On jeszcze wierzy, że seks to miłość, a rzeczy stanowią bogactwo. Stanie się jak człowiek, którego opuściła żona i któremu spalono dom. Zastanawiając się nad swoimi stratami, człowiek ten zdecydował się porzucić wszystko; Bóg nie bardzo przywiązuje wagę do takiego „wyrzeczenia się”. Uczeń, który właśnie zrezygnował z ćwiczeń tutaj, nie będzie chciał wyrzec się wszystkiego, dokąd będzie coś materialnego posiadał.
- Wydaje się, że człowiek praktyczny z trudem może myśleć o Bogu - zauważył jakiś przybysz. Mistrz rzekł:
- Ten świat podziela twoje zdanie, ale czy świat to szczęśliwe miejsce? Prawdziwa radość wymyka się człowiekowi, który odrzuca Boga. Szczęście Samo w Sobie. Jego wyznawcy na ziemi żyją w ukrytym niebie pokoju, a ci, którzy zapominają, o Nim, spędzają swoje dni w stworzonym przez siebie piekle niepewności i rozczarowania. Stać się przyjacielem Boga to być naprawdę praktycznym.
Paramahansaji prosił pewnego ucznia o wykonanie jakiejś pracy w schronisku SRF na odludziu. Młody człowiek poszedł niechętnie, żałując obowiązków jakie mu pozostały w Centrum Mt. Washington.
- Twoja nowa praca w odludnym schronisku powinna być obecnie twoim jedynym zainteresowaniem - powiedział do niego Mistrz. - Nie przywiązuj się do czegokolwiek. Przyjmuj zmiany ze spokojem umysłu i wykonuj w duchu boskiej wolności obowiązki, jakie tylko staną ci na drodze. Gdyby Bóg rzekł do mnie dzisiaj: „Chodź do domu!”, bez ociągania zostawiłbym tutaj wszystkie swoje obowiązki, organizacje, budynki, plany, ludzi i spieszyłbym aby być Mu posłusznym. Kierowanie światem to Jego sprawa. On jest wykonawcą, a nie ty czy ja.
- Guruji - pytał jeden z uczniów - gdybyś mógł cofnąć czas do momentu, kiedy twój Mistrz prosił cię o podjęcie pracy organizacyjnej, czy chętnie zgodziłbyś się, wiedząc jaki ciężar odpowiedzialności dźwigasz za wielu innych ludzi? Mistrz odpowiedział:
- Tak, taka praca uczy bezinteresowności.
- Głoszenie, że świat jest złudzeniem, bez próby osiągnięcia rzeczywistego zrozumienia tej prawdy w czasie medytacji, może doprowadzić jednostkę do fanatyzmu - powiedział Mistrz. - Mądry człowiek zrozumie, że choćby nawet śmiertelne życie nie było snem, to mieści w sobie senne cierpienia. Przyswaja on sobie naukowe metody, by zbudzić się bez snu.
Kiedy odmalowano kaplicę przy głównej siedzibie SRF - pewien uczeń zaproponował, by Paramahansaji zapalił sanktuaryjną lampę znaną jako „wieczna lampa”.
Mistrz powiedział: - Chciałbym odczuć, że lampa oddania się Bogu, którą zapaliłem w waszych sercach jest wieczna. Żadne inne światło nie jest konieczne.
W ciągu 1951 roku Paramahansaji często dawał do zrozumienia, że pozostaje mu niewiele dni na ziemi.
- Panie - pytali go strapieni uczniowie - gdy nie będziemy cię mogli dłużej oglądać, czy będziesz tak blisko nas jak teraz?
Mistrz uśmiechnął się i powiedział:
- Dla tych, którzy myślą, że jestem blisko, będę blisko.
CELE I IDEE
TOWARZYSTWA URZECZYWISTNIENIA JAŹNI
założonego w roku 1920 przez Paramahansę Yoganandę
Szerzenie wśród narodów wiedzy o dokładnie określonych ćwiczeniach dla bezpośredniego osiągnięcia osobistego doznania Boga.
Sprawdzenie w praktyce prawdy zawartej w nieśmiertelnych naukach Jezusa Chrystusa i urzeczywistniających Jaźń Mistrzach Indii.
Wskazywanie jedynej najprostszej drogi do Boga, na której spotykają się wszystkie boczne ścieżki wyznań religijnych - najprostszej drogi codziennej naukowej medytacji dla osiągnięcia boskiej komunii duchowej.
Wyleczenie i uwolnienie człowieka od jego trojakich cierpień: chorób fizycznych, braku harmonii umysłu i niewiedzy duchowej.
Osiągnięcie trojakiego pełnego rozwoju: ciała, umysłu i ducha.
Dowiedzenie wyższości umysłu nad ciałem a ducha nad umysłem.
Pomaganie w duchowym i kulturalnym zrozumieniu wzajemnym Wschodu i Zachodu oraz ożywienie wymiany ich najpiękniejszych, wyróżniających się cech.
Zharmonizowanie nauki i religii przez studiowanie i praktyczne realizowanie jedności ich podstawowych zasad.
Rozwijanie ducha braterstwa wśród ludzi. Dążenie do zakładania w wielu krajach samoutrzymujących się kolonii światowego braterstwa dla „prostego życia i wzniosłego myślenia”.
Przezwyciężenie zła przez dobro, smutku przez radość, okrucieństwa przez dobroć, ciemnoty przez mądrość.
Służenie ludzkości jako większej Jaźni człowieka.
Tzn., że nie ma żadnego karmicznego zapisu. Tylko Mistrz jest wolnym człowiekiem, wyzwolonym z więzów karmy (nieubłaganego prawa kosmicznego, dotykającego nieświadomych ludzi, odpowiedzialnych za swe myśli i czyny). Nakłaniając Ardżunę do walki na polu bitwy Pan Kriszna zapewnił go, że nie ściągnie na siebie karmy, jeśli będzie działał jako przedstawiciel Boga, bez poczucia egoizmu.
I rzekł Bóg: Niech powstanie światło! I powstało światło (Rodz 1,3).
Ciało ludzkie było zatem nie tylko wytworem ewolucji świata zwierzęcego, ale także zostało utworzone przez Boga aktem osobnego stworzenia. Formy zwierzęce były zbyt surowe aby mogły wyrazić pełnię boskości. Istota ludzka jest jedyną, która została obdarzona ogromną umysłową zdolnością - tysiącpłatkowym Lotosem mózgu. Jak również rozbudzonymi centrami okultystycznymi kręgosłupa” - Autobiografia Jogina - str. 178.
Bóg wyposażył ciało ludzkie, jedyne wśród swych stworzeń, w tajemne centra kręgosłupa, których obudzenie (przez Jogę lub w pewnych przypadkach przez intensywną żarliwość religijną) przynosi boskie oświecenie. Dlatego Pisma Święte Hinduizmu uczą, że:
ciało ludzkie jest drogocennym darem;
człowiek nie może osiągnąć zbawienia poza fizyczną formą. Będzie się wciąż i wciąż reinkarnował na ziemi, dopóki nie stanie się Mistrzem. Dopiero wówczas ludzkie ciało spełnia cel, dla którego zostało stworzone.
W kształceniu swojej duchowej rodziny uczniowskiej Paramahansa postępował według własnej rady. Pomagał dzieciom w każdym wieku rozwijać we właściwym kierunku. Jego propozycje były podsuwane z miłością i pełnym rozeznaniem szczególnych potrzeb i charakteru każdego z uczniów. Rzadko upominał kogoś dwukrotnie i tylko raz zwracał uwagę na jakąś słabość ucznia, a później zachowywał na ten temat milczenie.
Paramahansa Yogananda
Mistrz powiedział
- 6 -
- 7 -