123 (50)


wyjściem z wojska. Właśnie wtedy zakochałem się w Aruk. Razem z Barbarą postanowiliśmy kupić na wyspie jakąś działkę i wybudować dom nad wodą Chciała malować morze. Powiedziała o tym Hoffmanowi, a on poinformował nas, że marynarka chce odsprzedać posiadłość. Nie znajdowała się wprawdzie nad oceanem, ale była imponująca. Powiedział, że zadba o to, abyśmy mieli prawo pierwokupu za przystępną cenę.

W zamian za to, że w tajemnicy przeprowadzisz program badawczy
nad szczepionkami.

- Nigdy nie ujął tego tak dosadnie, ale zrozumiałem jego intencje
i skwapliwie na to przystałem. Żyłem tak w błogiej ignorancji, aż w miesiąc
po zakończeniu zastrzyków jedna z kobiet urodziła martwego, pozbawionego
kończyn, bezmózgiego wcześniaka. Nawet wtedy jeszcze niczego nie pode­
jrzewałem. Takie rzeczy zdarzają się. Uznałem jednak, że powinniśmy sprawę
wyjaśnić.

- Ta kobieta brała udział w eksperymencie?
Spuścił oczy.

Tak. Na początku miałem pewne wątpliwości ale Hoffman mnie
uspokoił. Kiedy powiedziałem mu o narodzinach martwego dziecka, upierał
się, że „rajska igła" jest całkowicie bezpieczna. Jakoby potwierdziły to inne
badania. — Pochylił się nisko nad stołem. — Dziecko... bez mózgu, wiotkie
jak meduza. Przypomniałem sobie to, co widziałem na Wyspach Marshalla.
A potem zachorowało jedno z dzieci. Czteroletnie. Rak gruczołów limfatycz-
nych. — Uniósł głowę. Oczy miał wypełnione łzami. — Następny był
marynarz. Silnie powiększona tarczyca i guzy na tkance nerwowej, a potem
gwałtowny rozwój rzadkiej odmiany raka, na którą zwykle cierpią wyłącznie
starzy ludzie. Po tygodniu miał również białaczkę. Choroba rozwijała się
szybko w zadziwiająco szybkim tempie. Znów pomyślałem o próbach
jądrowych na Wyspach Marshalla. Znałem objawy napromieniowania.

Od lat pragnął spowiedzi, i chciał ode mnie dostać rozgrzeszenie.

Nie odważył się jednak powiedzieć mi wszystkiego. Zachował się jak pacjent wobec nowego terapeuty: dając wskazówki, nadużywając niuansów i symboli, owijając fakty w kłamstwa i oszustwa.

Miałem nadzieję, że w końcu nadejdzie taka chwila jak ta, że okażesz
się człowiekiem, z którym będę mógł się porozumieć. — Jego oczy błagały
o przebaczenie. — Przepraszam, że cię okłamałem, synu. Wszystko w swoim
czasie — wszystko ma swój czas i miejsce. Życie może się wydawać
przypadkowe, ale z chaosu wyłania się prawidłowość. Dostrzega to nawet
dziecko wrzucające kamienie do kałuży. Fale mają regularny kształt. Wszystk'

250

składa się z wydarzeń, które przebiegają w sobie tylko właściwym rytmie... Czas jest jak pies goniący za własnym ogonem — im bardziej staramy się go uchwycić, tym bardziej nam ucieka. Otarł oczy.

Wziąłem Robin za rękę. — Powiedziałeś Hoffmanowi o nowych zachorowaniach?

- Oczywiście. Spodziewałem się, że wpadnie w popłoch, podejmie jakieś działania. A on tylko się uśmiechnął. Miał trzydzieści lat, ale uśmiechał się jak stary, zły człowiek. Nędznym, plugawym uśmieszkiem. Sącząc martini. „Chyba nie rozumiesz, Nick — powiedziałem. — Zrobiliśmy tym ludziom coś takiego, że są śmiertelnie chorzy. Zabiliśmy ich". Poklepał mnie po plecach i powiedział, żebym się nie przejmował, bo ludzie stale chorują. -Jego oczy były pełne nienawiści. — Noworodek pozbawiony mózgu — powiedział. — Czterolatek w ostatnim stadium raka, ten nieszczęsny marynarz ze starczą odmianą nowotworu. A on mi mówi, że to nie ma nic wspólnego ze szczepieniami, bo już je wypróbowano. I znowu się uśmiechnął. Tak samo jak wtedy, gdy oszukiwał przy grze w karty i myślał, że tego nie zauważam. Jakby chciał mnie przekonać, że jest wszechwiedzący. Zamierzałem zrobić sekcję zwłok noworodka następnego dnia, ale zmieniłem zamiar i po­stanowiłem zrobić ją od razu. Kiedy poszedłem do kostnicy, okazało się, że ciało zniknęło. Zniknęła również wszelka dokumentacja. Marynarz, który był moim asystentem, został zastąpiony przez innego, przysłanego przez Hoffmana. Popędziłem do Hoffmana i spytałem, co się dzieje. Powiedział, że rodzice dziecka zażądali natychmiastowego pogrzebu, więc zwolnił ich i odesłał zeszłej nocy do Guam. Poszedłem na wieżę kontrolną, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście odleciał jakiś samolot. Kiedy wróciłem do mego biura, zastałem tam Hoffmana. Wziął mnie na spacer dookoła bazy i zaczął mówić o posiadłości. Wyglądało na to, że raptem pojawili się jacyś nowi nabywcy, ale udało mu się utrzymać moje nazwisko na pierwszym miejscu i nawet obniżyć cenę. Jakimś cudem nie skoczyłem mu do gardła. — Włożył okulary. — Zamiast tego... — powiedział i odetchnął kilka razy głęboko. -Zamiast tego podziękowałem mu i uśmiechnąłem się z wdzięcznością. Zaprosiłem łajdaka i jego żonę na brydża. Teraz, kiedy wiedziałem, do czego jest zdolny, musiałem chronić Barbarę. I Pam, która była wtedy niemowlęciem. Jednak ukradkiem zacząłem badać innych zaszczepionych. Większość wy­glądała dobrze, ale niektórzy czuli się źle — bliżej nie określone dolegliwości, stany podgorączkowe. A potem kilkoro dzieci zaczęło wysoko gorączkować. — Wpił sobie paznokieć w skroń. — Starałem się być dla nich miłym doktorem, pocieszającym ich, dającym środki przeciwbólowe, polecającym, aby jak najwięcej pili, gdyż miałem nadzieję, że część toksyn zostanie wypłukana. Nie mogłem jednak powiedzieć im prawdy — bo i cóż by to dało? Czy istnieje gorsze przekleństwo niż wiedza o bliskiej śmierci? A potem następne dziecko umarło na skutek przerzutu choroby na mózg. I następna rodzina fcekomo odleciała nocą. Tym razem Hoffman poinformował mnie, że mój

251



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
(50) Środki przeczyszczająceid 1089 ppt
09 1993 46 50
123 607 pol ed01 2007
130507143708 bbc tews 123 born yesterday
50 104 id 40827 Nieznany (2)
50 Common Birds An Illistrated Guide to 50 of the Most Common North American Birds
C++ 50 efektywnych sposobów na udoskonalenie Twoich programów
04 2005 123 124
Perswazyjny telemarketing 50 narzedzi sprzedazy i obslugi klienta przez telefon do zastosowania od z
50 55
123 roz uprawnienia D20140176id Nieznany
7018 pyszczak moora delfinek 123 l4
07 1994 50 52
2010 01 22 21;50;57

więcej podobnych podstron