KOSTUCHA, zmorkowe


KOSTUCHA

Piękne historie zazwyczaj zaczynają się życiem, nikt jednak nie powiedział, że wszystkie historie muszą być piękne. Historie szczęśliwe życiem się kończą, jednak nie jest koniecznością mówienie tylko o tym co dobre. W świecie ogarniętym przez paradoks często bywa tak, że najlepszą przyjaciółką jest śmierć. Największy wróg to czas. Najtrudniejsze zadanie, życie.

Byli starzy. Śmierć czaiła się gdzieś za rogiem wyliczając kogo zabrać tym razem. Oni wykłócali się o prawo do spotkania z kostuchą. On chciał umrzeć po niej, ona po nim. Żadne pierwsze. Żadne nie chciało zostawić drugiego. Oboje od kilku lat licytowali się z sobą, Śmiercią i Bogiem. Kostucha siedziała zaś na schodach wyrywając płatki rumianku. Dziad. Baba. On czy ona. Każdy kwiatek mówił co innego. Postawiła więc kostucha na łut szczęścia. Miała pukać do drzwi. Nie zdążyła.

Gdzieś na końcu świata, w zapomnianej przez cywilizację wiosce, mieszkała młoda duchem staruszka. Ani myślała żegnać się z życiem. Wiele razy widząc czającą się kobietę z kosą, robiła uniki, okłamywała los, uciekała przed przeznaczeniem. Kostucha chodziła więc pod jej oknem szukając czasu i miejsca. Podejść cicho, niepostrzeżenie. Zrobić swoje. Bez ceregieli, zbędnych pytań, niepotrzebnych uników. Kto by pomyślał, że ktoś pozbawi śmierć pracy.

Zakradła się śmierć na plac otoczony drutem kolczastym. Zobaczyła tłum ludzi zmierzających do łaźni. Pomyślała więc: dobrze niech idą, zrobię to gdy wyjdą. Znajdę go, spojrzę mu w oczy i zaprowadzę tam gdzie dla niego najlepiej. Czekała pół godziny. Tyle minęło od zamknięcia drzwi, do wyniesienia martwych ciał.

Bloki ogrodzone murem. Głodni, wyczerpani, pozbawieni czegokolwiek ludzie. Karani za wiarę i pochodzenie. Niewinni niczego. Oskarżeni o życie. Kostucha rozgląda się, szuka. Widzi. Biegnie, sięga po kosę, wyciąga rękę. Strzał. Ten od karabinu patrzy na nią szyderczo i śmieje się bo upolował króliczka. Mierzy w jej stronę. Kula przeszywa szatę. Obok upada dziewczynka dotąd bawiąca się kamykiem. Nawet nie było jej na liście.

Malutka wioska na Podlasiu. Siwowłosa smutna kobieta wygląda przez okno. Widzi. Uśmiecha się. W jej stroną powolnym, chwiejnym krokiem zmierza zrezygnowana kobieta z przytępioną kosa na plecach. Tak samo leciwa, przygarbiona i niedołężna jak ona. Staruszka człapie do drzwi, otwiera, wpuszcza gościa. Uśmiechnięta patrzy jej w oczy i oddycha z ulgą.

- Myślałam, że nie zdążysz. Że spętali Ci ręce. Że zamknęli w najgłębszym, najciemniejszym lochu. Że przeszyje mnie kula, zabraknie chleba, skończy się powietrze. Że ludzie nie mogą już godnie umierać. Że może zawarłaś pakt z tym, który uważając się za Boga, wybiera kto ma zginąć, a komu życie darować. Myślałam ze oni będą ty pierwsi.

Śmierć wzięła ją za rękę, przeprowadziła obok zmierzających w stronę chatki wysłanników boga samozwańca i zatrzymała się dopiero na miejscu. Chwilę później płakała przy wielkiej, pordzewiałej bramie, a Piotr w rytm kolejnych szlochów ostrzył jej kosę.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pilipiuk Andrzej Kostucha
Capricorne Kostucha w Hogwarcie
12 Tomasz Kostuch Operacja Pierwszy Most
Konspekt lekcyjny dla kostuchy
Bożena Kostuch
Części składowe lekcji dla kostuchy
Kostucha w Hogwarcie

więcej podobnych podstron