Capricorne Kostucha w Hogwarcie


Capricorne

Kostucha w Hogwarcie



Pewnej styczniowej nocy, w pewnym zamku, w pewnym gabinecie znajdującym się w pewnych lochach siedział pewien nauczyciel. Zapewne nie byłoby w owej sytuacji nic dziwnego, ani nadzwyczajnego, gdyby nie wyjątkowo przebiegły, przewrotny, budzący grozę potwór znajdujący się na biurku oraz siekiera trzymana przez wyżej wymienionego nauczyciela. Stwór wpatrywał się obojętnie wyłupiastymi, czarnymi ślepiami w Severusa Snape'a całkowicie ignorując zawisłe nad sobą ostrze. Jeszcze przez kilka sekund trwała walka na spojrzenia, aż w końcu siekiera z całym impetem wbiła się w blat biurka tuż obok potwora nie wyrządzając mu najmniejszej krzywdy.
- Cholera! - warknął Snape przyglądając się z obrzydzeniem żywemu dowodowi na istnienie szatana i wszystkich innych sił nieczystych.
Czymże były przy tym stworze trójgłowe psy, trolle górskie, bazyliszki, wielkie pająki i cały ród Weasleyów? Mury Hogwartu widziały już wiele, ale to obrzydlistwo, według Snape'a, przekraczało wszelkie normy i zdecydowanie prowadziło w rankingu na najstraszliwszego mieszkańca Hogwartu. Chyba tylko jedna istota była w stanie konkurować z tym czymś. Gilderoy Lockhart. Ale to już inna historia.
Obecny główny potwór Hogwartu siedział spokojnie na biurku nauczyciela Eliksirów. Te wielkie oczy i nieustannie poruszające się wąsiki zaczęły doprowadzać Severusa do szału. Brązowo-biały chomik dalej stał na tylnich łapkach i obojętnie spoglądał na swojego przeciwnika. Na dodatek to-to było... puchate i milusie.
- Cholera! - powtórzył Snape przeklinając w duchu własną głupotę.
Wątroba rzadko spotykanego, magicznego chomika była mu niezbędnie potrzebna do wyprodukowania eliksiru dla Dumbledore'a. Tymczasem Snape nie posiadał w swoich prywatnych zbiorach chomików, a tym bardziej ich wątrób. W sklepach twierdzono, że takowego składnika się nie sprzedaje. Pani Norris zamykana na siłę w lochach nie przynosiła ze sobą nawet marnego szczura, a co dopiero mówiąc o chomiku. Zresztą po czterdziestej szóstej ucieczce z lochów na kota już za bardzo nie wyglądała (pajęczyny, kurz, wilgoć i tak dalej zrobiły swoje) i Snape szczerze wątpił czy była teraz w stanie złapać coś szybszego od ślimaka. Więc Severusowi zostało tylko jedno wyjście. I po wykorzystaniu tego ostatniego wyjścia stwierdził, że już nigdy nie kupi niczego żywego na Nokturnie. To diabelskie nasienie, zwane chomikiem, nie chciało umrzeć. Zaklęcia odbijały się od brązowego futerka, a bardziej mugolskie sposoby były, krótko mówiąc, do chrzanu. Trucizny, proca, pogrzebacz, a nawet siekiera nie dawały pożądanego rezultatu. Dumbledore kategorycznie odmówił mordowania bezbronnego, w jego mniemaniu, zwierzęcia. Na dodatek Filch wykręcił się z ponownego wypożyczenia Pani Norris mówiąc, że schowała się w zbroi na trzecim piętrze i nie chce wyjść...

***
Tymczasem w zaświatach.

Śmierć, zwana również Kostuchą, zasiadła przed dużym, starym lustrem. Narzuciła kaptur na czaszkę, dla lepszego efektu wzięła do ręki kosę i odchrząknęła. Po chwili spod kaptura wydobył się zachrypnięty, dudniący głos:
- Lustereczko, powiedź przecie,
kto jest najstraszniejszy w świecie?
Lustereczko zastanowiło się chwilę, po czym powiedziało ponuro:
- Kostucho, jesteś straszna jak robale w glebie,
ale chomik jest tysiąckroć straszniejszy od ciebie...

***

Snape wstał zza biurka i zaczął przechadzać się szybko po gabinecie. W głowie mu się nie mieściło, jak można takie potwory sprzedawać na lewo. Do tego ta nazwa... Zmyliła już pewnie niejednego nieszczęśnika... Chomik. Severus podejrzewał, że w jego gabinecie znajduje się nowy kandydat do określenia "Sami-Wiecie-Kto".
Te głębokie przemyślenia zostały brutalnie przerwane przez gwałtowne otwarcie się drzwi do gabinetu, które uderzyły Mistrza Eliksirów prościutko w głowę. Oczywiście drzwi nie otwarły się same, bo zazwyczaj takich możliwości nie posiadają. Chociaż z drugiej strony są na tym świecie rzeczy, które się nawet Potterowi nie śniły... W każdym razie, jeśli nawet drzwi otwierają się od czasu do czasu same, to te gabinetowe widocznie zaliczały się do mniej samodzielnych. Zostały otwarte przez Kostuchę.
Śmierć nie zwracając uwagi na znokautowanego Snape'a ruszyła prosto na chomika, który po prostu zeskoczył z biurka i, jak to chomik, w ciągu kilku sekund zniknął z pola widzenia.
Kostucha kontemplując w zaświatach doszła do słusznego wniosku, że chomika trzeba znaleźć i unicestwić. Bo to się nie godziło, żeby jakiś gryzoń był tysiąckroć straszniejszy od śmierci.
Mocniej uścisnęła kosę w chudej łapie i ruszyła w pogoń za uciekinierem. Jeszcze zanim opuściła gabinet do czaszki wpadł jej pewien pomysł. Przecież nie mogła chodzić po zamieszkanym zamku pod postacią Kostuchy. Pochyliła się nad Snapem i przez chwilę pozostała w takiej pozycji. Kilka sekund później Śmierć wyszła z gabinetu. Z kosą w ręku, kapturem na głowie i twarzą Severusa Snape'a ruszyła na podbój Hogwartu.

***

Albusa Dumbledore'a obudziły dziwne odgłosy wydobywające się z jego gabinetu. Wstał z łóżka, nałożył na siebie swój ulubiony, jasnoróżowy szlafrok w odblaskowe gwiazdki i włożył okulary na nos. Wszedł do gabinetu i zauważył przed sobą w ciemnościach jakąś postać.
- Kto tu jest? - spytał groźnie.
Kostucha obróciła się do niego i wydała z siebie zduszony jęk. Zakryła natychmiast dłońmi oczy. Dumbledore spojrzał na swój odblaskowy szlafrok. Może faktycznie nie najlepiej wyglądał w tych kolorach, ale żeby aż tak się bulwersować? Reakcja na jego kreację skojarzyła mu się tylko z jedną osobą.
- Severusie, czy to ty?
- Yyyy... - groźnie mruknęła Kostucha.
Miała pewne problemy z mówieniem w tak trudnych warunkach. Powietrze i takie tam inne... Zaświaty były o wiele przyjaźniejszym miejscem.
Dumbledore wytężył wzrok. Tak, tak. Ta czerń, ta znajoma wrogość, wrażliwość na kolory inne niż czarny...
- Co tu robisz?
- Uuu... - odparła Kostucha wykonując skomplikowane ruchy rękami, aby odstraszyć niepokojąco odblaskowego demona.
- Hm... uciekła ci wątroba do mojego eliksiru? - spytał dyrektor, gdy Kostucha sięgała po kosę opartą o ścianę.
- Yyy...
- A to w takim razie nie będę ci przeszkadzał - rzekł Dumbledore. - Dobranoc - i wycofał się do swojej sypialni.
Kostucha jęknęła prawie radośnie. Już chciała opuścić gabinet dyrektora (za duże ryzyko powrotu odblaskowej poczwary), gdy zauważyła coś interesującego na małym stołku. Wzięła w dwa palce Tiarę Przydziału i potrzepała nią niepewnie. Pogmerała łapą w środku, pojęczała dla zasady i ostrożnie spróbowała nałożyć dziwny przedmiot na siebie. Gdy tylko Tiara dotknęła głowy Kostuchy wrzasnęła na cały głos:
- HUFFLEPUFF!
Śmierć z niesmakiem odłożyła Tiarę i wyszła z gabinetu dyrektora.
***

Minerwa McGonagall wracała właśnie do swojego gabinetu, gdy doznała jednego z najgorszych wstrząsów w swoim życiu. Przez parę długich sekund była stuprocentowo pewna, że stoi przed nią Śmierć. Jednak szybko skarciła się w duchu za tak głupie myśli.
- Uważasz chodzenie po zamku i udawanie śmierci za zabawne? - spytała łapiąc Kostuchę za kaptur i zdejmując jej go z głowy - Z którego jesteś domu i jak się nazy... ekhem... Severusie, co ty robisz?
Kostucha przyjrzała się z niepokojem starej, dziwnej kobiecie.
Minerwa zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu:
- Czy ty masz na sobie... strój Śmierciożercy?!
- Rrrr... - odparła Kostucha złowrogo.
- Nie takim tonem - ostrzegła ją McGonagall - Jak możesz chodzić po Hogwarcie z kosą? Co będzie, jeśli ktoś cię zobaczy?
- Fyyy...
Kostucha ruszyła przed siebie nie zwracając uwagi na kobietę, gdy poczuła, że owa dziwaczka wyrywa jej kosę z rąk.
- Chyba nie najlepiej się czujesz... Muszę ci to skonfiskować.
Minerwa McGonagall z kosą w ręku skierowała się w kierunku swojego gabinetu. Nie słyszała za sobą kroków, więc gdy pod wpływem dziwnego impulsu obejrzała się za siebie krzyknęła krótko przerażona.
- Co ty wyprawiasz? - spytała groźnie Kostuchy, która cały czas podążała za nią - Nie oddam ci kosy! Nie mogę ryzykować życia uczniów! Skąd mogę mieć pewność, że nie naszła cię ochota odwiedzenia Harry'ego Pottera? To dla twojego dobra...
- Yyy... - odparła śmierć wyciągając przed siebie rękę.
Minerwa bezlitośnie zdzieliła Kostuchę różdżką po łapie i weszła do swojego gabinetu. Zamknęła drzwi zaklęciem przed samym nosem Kostuchy.
- Co się z tymi ludźmi dzieje - westchnęła głośno.
Rozległo się donośne łomotanie w drzwi.
- Odejdź stąd! - krzyknęła Minerwa - Nie wiem do jakich perwersyjnych czynów była ci potrzebna kosa, ale nie dostaniesz jej z powrotem!
Kostucha stała przed drzwiami pomrukując z niezadowoleniem. Nie zamierzała stracić tak cennej rzeczy. Tam za drzwiami, w łapach tej dziwaczki, znajdowała się jej ukochana, zniewolona kosa z nierdzewnej stali. Jej ukochana Persefona 2001.
I wtedy pojawił się chomik...

***

Kostucha ścigała chomika aż do szczytu jakieś wieży. Potem zgubiła trop, ale wcale jej to nie zasmuciło. Chomik był w pułapce. Prawdopodobnie wszystko skończyłoby się zwycięstwem Śmierci, gdyby nie to, co pojawiło się niespodziewanie w drzwiach.
- No proszę! - powiedziało dziwadło tajemniczym głosem - Kto by się spodziewał!
Kostucha nie umiała powiedzieć, co przed nią stało. Wygląd tego czegoś był poza granicami jej percepcji. Po chwili Śmierć doszła do straszliwej prawdy. Mimo maskujących szmat i świecidełek narzuconych na odwłok Kostucha poznała potwora. Te wielkie owadzie oczy mówiły wszystko. Stała przed nią ogromna, zamaskowana modliszka.
- Severusie, a jednak zdecydowałeś się! - ucieszyła się Sybilla Trelawney - Jak się cieszę, że mogę ci powróżyć. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ten dzień... rzecz jasna widziałam to w swojej kuli. Siadaj!
Kostucha została pociągnięta do najbliższego stolika i pchnięta na niską pufę. Nieufnie usiadła na niej. Sybilla usadowiła się na pufie naprzeciwko Kostuchy.
- Podaj mi dłoń - powiedziała tajemniczo.
- Uuu...
- Nie? Tak, masz rację. Powróżę ci z kuli.
Sybilla postawiła przed sobą magiczną kulę i zaczęła się jej przyglądać. Patrzyła w nią i patrzyła. Kostucha zaczęła powoli odsuwać się razem z pufą jak najdalej od modliszki.
- A więc... - zaczęła Trelawney - Widzę... Widzę... morze, fale... piaszczysta plaża, słońce... palmy... Wygląda na to, że czeka cię coś dobrego! Czyżby jakiś mały urlop na Kanarach, hm?
Kostucha wstała przerażona. Słońce nie skojarzyło jej się z niczym przyjemnym. Palmy też nie przypadły jej do gustu, nie mówiąc już o Kanarach. Nie wiedziała, czym był urlop, ale wolała nie doświadczyć tego czegoś na własnych kościach. Uciekła czym prędzej z jaskini modliszki zapominając o chomiku.
***

Hermiona Granger wracała po kryjomu do pokoju wspólnego. Zasiedziała się w kuchni u skrzatów wpajając im ich prawa do wolności, swobody i równości. Miała ze sobą całą torbę nalepek z wielkim, czerwonym napisem WESZ, którymi obiecała sobie obdarzyć każdą napotkaną osobę. Pech chciał, że pierwszą z tych osób była przerażona Kostucha, która właśnie uciekła Sybilli Trelawney.
- J-ja przepraszam, panie profesorze - wyjąkała Hermiona - Naprawdę nie wiedziałam, że jest tak późno!
Kostucha nie odpowiedziała.
- E... nie będzie żadnego odejmowania punktów?
- Yyy...
- Naprawdę? Czy... dobrze się pan czuję?
- Nnn...
Hermiona zdecydowała się na ten drastyczny ruch. Tak dobry nastrój nauczyciela Eliksirów mógł się już nigdy nie trafić. A jeśli raz sobie coś obiecała to zawsze starała się dotrzymać obietnicy.
- Proszę! - powiedział i wepchnęła Śmierci jedną z nalepek WESZ, po czym uciekła.
Kostucha przez chwilę wpatrywała się w przedziwny przedmiot ofiarowany przez jakieś dziewczę. Niepewnie rozkleiła dwie części, po czym wybadała dokładnie obie z nich. Po chwili tą bardziej przyczepną ulokowała sobie na samym środku czoła i zadowolona z siebie ruszyła dalej. Z przekonaniem, że pradawny amulet podarowany przez dziewkę o napuszonych kłakach skutecznie odstraszy odblaskowego i modliszkę poczuła się o wiele lepiej.

***

Kostucha zmierzała szybko do wyjścia z zamku. W chwili obecnej chomik przestał ją interesować. Bardziej bała się o swoje nadwerężone zdrowie psychiczne. Jeśli Śmierć mniej straszna od chomika była pośmiewiskiem, to czym była Śmierć ze stanami lękowymi?
Czuła, że wolność jest już na wyciągnięcie ręki. Nic jej nie powstrzymywało. Minęła jeszcze tylko jednego ducha, który na jej widok mruknął ze zdziwieniem "Deja vu". Przeszła przez kilka korytarzy. Jeszcze tylko stoczyła walkę z rudym, krzywołapym kotem, który chciał ją oskalpować (w rzeczywistości kocur zamierzał tylko odzyskać nalepkę swojej właścicielki, misję tę później kontynuował w pokoju wspólnym Gryffindoru, co następnego dnia wywołało spory chaos wśród wszystkich, którzy nalepki otrzymali) i znalazła się na wolności.
Kostucha obróciła się jeszcze w stronę zamku i pogroziła mu pięścią. Przejrzała już śmiertelników. Byli bardziej przewrotni niż myślała. Weszli w układ z chomikiem... Chcieli ją podstępnie zabić kolorami, nasłali na nią szaloną modliszkę i zabrali Persefonę. Do tego cały czas używali jakiejś dziwnej obelgi. "Severus", czy jakoś tak...
Obrażona Kostucha z twarzą Mistrza Eliksirów i nalepką Stowarzyszenia Walki o Emancypacje Skrzatów Zniewolonych na czole wróciła do zaświatów.

***

Minerwa McGonagall wstała wcześnie rano i złapała chomika, który rozpoczął prace nad robieniem sobie legowiska w jej tiarze. Później zaniosła go Severusowi, który uskarżał się na amnezję i ból głowy, co jednoznacznie wskazywało na kaca i tłumaczyło jego wcześniejsze zachowanie. Kosy postanowiła na wszelki wypadek nie oddawać. Po zaprowadzeniu kilku Gryfonów, którzy zostali zaatakowani przez kota Hermiony Granger do skrzydła szpitalnego usiadła w swoim gabinecie i wzięła do rąk kosę.
- Ciekawe skąd to wziął - mruknęła do siebie obracając ją w dłoniach.
Podeszła bliżej okna, aby lepiej widzieć małe literki znajdujące się na ostrzu. Uniosła wysoko brwi i przeczytała na głos:
- Made in Hades.

KONIEC


W trakcie pisania nie ucierpiał żaden chomik, żaden Snape, ani żadna Kostucha. Pani Norris przeszła krótką terapię i już w tydzień później była zdolna do normalnej egzystencji.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kostucha w Hogwarcie
I W Hogwarcie kryteria
Droga do Hogwartu, METODYKA, ZABAWY TEMATYCZNE
poprawa kolokwium IV [[...]], Medycyna, Biochemia (HogwartZabrze)
Ostatnie tango w Hogwarcie, Fanfiction, Harry Potter, ss hg
RAlLLa Gryffindoru czyli Hogwar Nieznany
Ukrzyżowanie strażniczki Hogwartu part II, mrochna cwoorca
Egzamin z biochem, Medycyna, Biochemia (HogwartZabrze)
Fizjologia egzamin [[...]], medycyna, Fizjologia (HogwartZabrze)
KOSTUCHA, zmorkowe
Hogwart, rok piąty
Hogwart, rok piąty do Romance
FIZJO zagadnienia na sem z hormonów [[...]], medycyna, Fizjologia (HogwartZabrze)
EGZAMIN Z FIZJOLOGII 2011, medycyna, Fizjologia (HogwartZabrze)
Morderstwo w Hogwart Expressie
Hogwart, rok piaty
my little pony in hogwart, mrochna cwoorca
Rozdział1 Bitwa o Hogwart
Pizza capricciosa, KUCHNIA

więcej podobnych podstron