Posługa spowiednika wobec emigrantów odwiedzających Polskę, odnowa-charyzmaty


Posługa spowiednika wobec emigrantów odwiedzających Polskę

W dobie rozwiniętych środków komunikacji i otwartych granic zjawisko migracji ludzi stało się czymś powszechnym i rodzi nowe wyzwania moralne. Ludzie przebywający w nowych miejscach zamieszkania znajdują się w nietypowych okolicznościach, które prowokują rozmaite zachowania. Tak jak kiedyś wielka fala urbanizacji wywoływała zmiany społeczne, które miały swe odzwierciedlenie w moralności, tak też dziś wyjazdy za granicę modyfikują zachowania osób poszukujących chleba i wolności ekonomicznej.

Oderwanie od środowiska rodzinnego, zanurzenie w obcej kulturze oraz swoista anonimowość powodują, że człowiek nie czuje się zakorzeniony w tradycji i łatwo ulega nowym wzorcom, które spotyka w swym otoczeniu, lub też które dotąd ukrywał w swoich marzeniach. Owo wyzwolenie się z okowów dotychczasowej kultury, może objawiać się zatem w zachowaniu nieskrępowanym moralnymi obyczajami, albo też pójść w odwrotnym kierunku schronienia się w sztywnych schematach tradycyjnych zachowań. Ta pierwsza postawa jest wyrazem zagubienia swej tożsamości, ta druga stanowi element dramatycznej jej obrony. Obie jednak mają to do siebie, że nie umieją wypracować twórczego podejścia do wyzwań nowego środowiska. Nie potrafią znaleźć stylu życia gwarantującego zachowanie własnej tożsamości i jednocześnie pomagającego zasymilować się w kraju docelowym. Dlatego optymalną postawą jest wierność prawdzie o swoim życiowym powołaniu i kierowanie się wartościami, które pozwalają na twórcze włączenie się w życie społeczne.

Zaangażowanie się w życie polskich parafii i włączenie w duszpasterstwo nie jest zatem tylko elementem religijnym i duchowym, ale ma też swój wymiar rozwojowy na płaszczyźnie osobowej i społecznej. Zachęcanie kogoś do uczęszczania na niedzielną Mszę świętą i przyjmowania sakramentów, w kontekście emigracji ma jeszcze większe znaczenie „osobotwórcze”, niż w zwyczajnej sytuacji polskiej parafii w kraju. Chodzi bowiem o zabezpieczenie warunków do integralnego rozwoju i obronę podstawowych wartości, które pozbawione podtrzymującej ich kultury, łatwiej narażone są na utratę. Człowiek wykorzeniony ze swego środowiska musi znaleźć właściwy grunt do nadawania sensu swemu życiu. Taką pomocą może być religia, odnosząca człowieka do Boga i włączająca go w życie społeczności.

W tym kontekście zachodzi swoiste sprzężenie zwrotne i nie tylko widać większą użyteczność wyznawania wiary na emigracji, ale też pozbawienie religijności emigranta dotychczasowej formy kulturowej, może pomóc mu w odkryciu głębi swej więzi z Bogiem, która posługuje się praktykami religijnymi, ale jej istota jest głębsza i polega na osobowym przylgnięciu do Boga, którego poznaje się i wyznaje jako jedynego Zbawcę i Przewodnika[1]. Dlatego poszukiwanie lepszego sposobu docierania do serc i umysłów emigrantów jest dla Kościoła nie tylko kwestią zapewnienia wpływu Kościoła na osoby przebywające za granicą, ale stanowi wyraz autentycznej troski o tych ludzi, dla których podtrzymywanie swej wiary jest też formą ocalania własnej tożsamości.

W niniejszym przedłożeniu zostają podjęte kwestie dotyczące posługi w konfesjonale, które mają na celu pomoc w formacji sumienia i zapewnienie dostępu do ożywiającego strumienia łaski sakramentalnej. Po przedstawieniu sytuacji, w których spowiednik spotyka osoby powracające z zagranicy zostaną podane wskazania traktowania niektórych kwestii, które mają istotne znaczenie w życiu duchowym chrześcijanina.

1. Czas i miejsce spowiedzi emigrantów

Osoby, które przychodzą do konfesjonału nie zawsze się przedstawiają na początku spotkania i nie zawsze wiemy z kim mamy do czynienia. Jednak w trakcie spowiedzi wytrawny spowiednik zorientuje się w sytuacji penitenta, bo przecież jest nastawiany na udzielenie mu duchowej pomocy i zarazem zobowiązany do zachowania integralności wyznania grzechów w spowiedzi. Sytuacjami, w których przy konfesjonale pojawiają się emigranci, to są najczęściej pragnienie odbycia spowiedzi przedświątecznej, korzystanie ze spowiedzi w okresie wakacyjnym, lub też konieczność zyskania podpisu na kartce wydawanej w związku z przystępowaniem do sakramentów.

Dwie pierwsze sytuacje wynikają z własnego pragnienia pojednania się z Bogiem, które będąc niekiedy nawet zwyczajowym sposobem postępowania, nie tracą zasługi dobrowolnego podjęcia starań o pojednanie z Bogiem. Na ogół takie osoby mają uregulowaną sytuację w zakresie prawa kościelnego i spełniają warunki do udzielenia im rozgrzeszenia. Ich dłuższy lub krótszy okres od ostatniej spowiedzi naznaczony jest zwykłym zmaganiem się chrześcijanina, który doświadcza, że chce dobra, a narzuca mu się zło. Rozliczenie się przed Bogiem z własnych grzechów jest też próbą poukładania swojego życia, które z biegiem czasu zaczyna się gdzieś „rozłazić” i traci blask trwania w przyjaźni z Bogiem. Pomoc kapłana w konfesjonale oznacza gotowość do wysłuchania i podtrzymania na duchu oraz udzielenie rozgrzeszenia, które zawsze pozostaje najcenniejszym darem udzielanym w sakramentalnym spotkaniu przy konfesjonale.

Nieco trudniejsza sytuacja jest z osobami, które mają być świadkami na chrzcie lub ślubie kogoś innego, czy też sami mają zamiar przyjąć sakrament małżeństwa. Zobowiązani do spowiedzi mogą, choć to przecież nie jest regułą, nie do końca rozumieć przykry dla nich wymóg Kościoła i spełniają go od niechcenia. Zdarza się, że takie osoby tylko luźno są związane ze wspólnotą Kościoła i nie spełniają praktyk religijnych. Ich spowiedź staje się rutynowym wymaganiem klienta, który musi odbyć rozmowę w konfesjonale z księdzem.

Nastawianie się jednak na takie spowiedzi, jako coś mało owocnego i uprzedzanie się do penitenta przychodzącego w takiej sytuacji, nie jest właściwą postawą szafarza Jezusowego miłosierdzia. Spotkanie grzesznika, który przybliża się do Jezusa, nawet nie do końca rozumiejąc tę sytuację, stwarza okazję do powtórzenia się ewangelicznego objawienia się Bożego miłosierdzia wobec człowieka poranionego przez życie. Pasterska miłość kapłana stanowiąca uczestnictwo w Jezusowej trosce o ludzi, którzy są jak owce nie mające pasterza, podpowiada sposób postępowania wobec człowieka, który nie zawsze ma złą wolę, ale zawsze doświadcza autentycznych trudności w zrozumieniu sensu swego życia.

Inną sytuacją ważną dla naszych rozważań o spowiedzi emigrantów jest krótki wyjazd do obcego kraju i kilkutygodniowy pobyt o charakterze sezonowym. Ma to najczęściej miejsce w okresie urlopowym, gdy nasi rodacy wyjeżdżają do prac na plantacjach przy zbiorach owoców lub podejmują wakacyjne posługi w barach i ośrodkach turystycznych. Takie sytuacje najczęściej wiążą się z pracą od świtu do nocy, łącznie z niedzielą i świętami. Duża odległość do kościoła z plantacji lub obowiązkowy dyżur w pracy w weekendy uniemożliwia uczestnictwo we Mszy świętej. O ile można zrozumieć takie czasowe opuszczenie Mszy świętej, które nie wynika ze złej woli i nie przyczynia się do utraty wiary, to jednak nie sposób nie dostrzec w tym elementu osłabiania więzi z Bogiem i przyzwyczajana się do stawiania przynajmniej okresowo na pierwszym miejscu innych rzeczy zamiast Boga.

Warto w tym kontekście przytoczyć pierwsze przykazanie Dekalogu, które przypomina, by nie mieć innych bogów przed Panem. Kwestia niedzielnej Mszy świętej, to nie tylko sprawa spełnienia moralnego obowiązku wyznaczonego przez etyczną zasadę, ale to przede wszystkim okazanie stosunku synowskiej więzi wobec Boga, którego nazywamy Ojcem troszczącym się także o chleb powszedni. Ilustracją do zachowania tego przykazania przez pracę w niedzielę jest obecna w kulturze polskiej bajka o diable, który ofiaruje człowiekowi kocioł złotych talarów, byle ten zapomniał o Bogu i podpisał pakt z diabłem. Choć jak to w bajkach sytuacje są wyostrzone i mają swój radykalny wymiar, to jednak wskazuje ona na istotę problemu, w którym człowiek pragnie się wzbogacić, nie licząc się z Bogiem. Ludzie jadący do innego kraju do pracy zarobkowej narażają się niejednokrotnie na płacenie poważnych kosztów społecznych i psychicznych. „Przeludnione domostwa, niski standard budynków mieszkalnych, wysoka wilgoć. Ze względów finansowych w jednym pokoju miesiącami mieszkają obcy sobie ludzie, podobnie małżeństwa z dzieckiem żyją przez dłuższy czas w jednym pokoju. Trudno wtedy o spokój, o chwile prywatności”[2].

Dzisiaj nasi rodacy jadąc do pracy za granicą mogą zatrudniać się legalnie i korzystać z ochrony prawnej. Powstaje pytanie, czy korzystają z przysługującego im prawa do wypoczynku? Czy praca w niedzielę i święte jest w rzeczywistości wymogiem pracodawcy? Czy też wynika z chęci najowocniejszego wykorzystania czasu i nie stracenia jednego dnia, skoro jechało się tak daleko i wydało dużo pieniędzy na podróż? Każda z tych motywacji zmienia kwalifikację czynu i inaczej ustawia odpowiedzialność. Z pewnością możemy być w konfesjonale posądzeni o niezrozumienie realiów twardego życia i potraktowani jako ci, którzy się czepiają, sami mając wygodne życie i możliwość dorobienia na zagranicznej parafii w niedzielę. Jednak chodzi przecież o formacje sumień i zbawienie naszych wiernych, dla których szukanie Boga jest drogą do zbawienia.

Po powrocie do kraju, gdy tacy ludzie się spowiadają i mówią, że w czasie pobytu w Polsce regularnie chodzą do kościoła w niedzielę, to nie trzeba wtedy robić większych trudności. Wystarczy zatem zachęta do wierności i udzielenie rozgrzeszenia. Przecież ci ludzie wiedzą, że popełnili grzech i sami cierpią z tego powodu, ale nie potrafią sobie wyobrazić, że można inaczej. Są ciężko spracowani i trudno oczekiwać, że ich trud wakacyjny można tak łatwo potraktować jako grzeszny epizod.

2. Motywy wyjazdu

W traktowaniu penitenta przy konfesjonale istotne jest poznanie motywów jego wyjazdu na emigrację, który może wpływać na moralną odpowiedzialność za zaistniałe sytuacje upadku w grzech. Wśród motywów wyjazdu do obcego kraju może być poszukiwanie pracy i możliwości wyższego zarobku potrzebnego do utrzymania rodziny lub też zarobienia na studia, czy też zyskanie kapitału do usamodzielnienia się w życiu. Trudność w znalezieniu dobrze płatnej pracy w Polsce oraz zniechęcenie mnożonymi administracyjnymi barierami biurokratycznymi w otwarciu własnej działalności gospodarczej sprawiają, że za granicę wyjeżdżają specjaliści i ludzie z większym stopniem inicjatywy, którzy odczuwają dyskomfort trwania w sytuacji, która zdaje się ograniczać ich rozwój osobowy.

Prawo do emigracji, nie stanowi jednak czegoś nadrzędnego ponad obowiązki względem rodziny i ojczyzny oraz nie usprawiedliwia wystawiania się na duże ryzyko utraty wiary, rodziny i zdrowia. Jak stwierdza Jan Paweł II „Człowiek ma prawo do opuszczenia kraju swego pochodzenia z różnych motywów, ażeby szukać warunków życia w innym kraju. (…) A jednak - jeśli nawet emigracja jest pewnym złem - jest to w określonych okolicznościach tzw. zło konieczne. Trzeba uczynić wszystko - i z pewnością wiele się czyni w tym celu - ażeby to zło w znaczeniu materialnym nie pociągnęło za sobą większych szkód w znaczeniu moralnym, owszem, by - o ile możności - przyniosło nawet dobro w życiu osobistym, rodzinnym i społecznym emigranta”[3].

Trzeba zatem podkreślić odpowiedzialnych różnych podmiotów za zjawisko emigracji. Na pierwszym miejscu stoi państwo ze swymi organami władzy ustawodawczej i administracyjnej, które stwarza określone warunki makro i mikroekonomiczne sprawiające wzrost koniunktury gospodarczej albo polepszenie warunków zatrudnienia i podejmowania inicjatyw gospodarczych. Na ten temat Jan Paweł II zabrał głos w Ecclesia in Europa: „Biorąc pod uwagę, że nędza, niedorozwój czy również brak pełnej wolności, niestety, wciąż jeszcze znamienne dla licznych krajów, należą do przyczyn, które skłaniają wielu do opuszczenia własnej ziemi, potrzeba odważnego zaangażowania ze strony wszystkich dla urzeczywistnienia bardziej sprawiedliwego międzynarodowego porządku ekonomicznego”[4].

Ważna jest też rola rodziny, która może przyczyniać się do szybszego usamodzielnienia młodego człowieka, albo też utrzymywania go w długim okresie uzależnienia od środków utrzymania. Takie uzależnienie sprawia, że młody człowiek nie potrafi znaleźć warunków do podejmowania własnych inicjatyw i czuje się przytłoczony sytuacją krępującej dla niego konieczności proszenia o wszystko swoich rodziców. W procesie usamodzielniania młodego człowieka w rodzinie nie chodzi jedynie o uwarunkowania ekonomiczne, ale o takie wychowanie, w którym dzieci doświadczając miłości rodziców zarazem uczą się współpracy w utrzymaniu domu i przejmowaniu współodpowiedzialności za utrzymanie rodziny. Powoli wdrażane do podejmowania własnych inicjatyw wspieranych przez rodziców nabywają pewności i zaufania do siebie oraz innych.

Innym powodem wyjazdu za granicę może być nadmiernie rozbudzone pragnienie posiadania środków materialnych, gdy mimo nienajgorszego statusu materialnego ludzie decydują się na wyjazd z kraju, skłonieni opowieściami o mitycznym eldorado w obcych krajach, lub powodowani zazdrością, że innym się lepiej powodzi. W przypadku motywacji czysto materialistycznej ma się też do czynienia z hedonistycznym nastawieniem do życia, które sprawia, że mniej liczą sie sprawy duchowe[5]. Dla takiego człowieka, niezależnie, gdzie mieszka i pracuje, przystępowanie do sakramentów nie jest czymś częstym i zdarza się w raczej w sytuacjach koniecznych, wymuszonych okolicznościami rodzinnymi lub kartkami do spowiedzi.

Niekiedy ludzie wyjeżdżają ze względów losowych, gdy nie powiodło się im w kraju rodzinnym i ufają, że znajdą życiową szansę na obczyźnie. Ucieczka za granicę od długów, kłopotów w pracy, lub wyjazd ze względu na rozbite małżeństwo, staje się jeszcze jednym elementem powodującym narastanie stresu i nie sprawia, że taki człowiek automatycznie potrafi wykrzesać w sobie nowe pokłady energii psychicznej. Niekiedy trudności w aklimatyzacji do warunków społecznych zwiększają się ze względu na spotęgowaną samotność oraz nierozumienie języka i kultury nowego kraju. Ucieczka z ojczyzny motywowana niepowodzeniem życiowym nie nastraja optymistycznie do pracy i poszukiwania sposobów zaradzenia sytuacjom trudnym.

3. Praktyki religijne

Wśród kwestii, które stają się zarówno przedmiotem wyznania penitenta, jak i ewentualnego pytania spowiednika, na pierwszym miejscu winny się znaleźć sprawy odpowiedniej relacji do Pana Boga. Postawienie Boga na pierwszym miejscu pomaga ustawiać inne kwestie na odpowiednim miejscu. Jednym z poważnych problemów ludzi pracujących jako emigranci jest opuszczanie Mszy świętej w niedzielę. Przyczynami takiego stanu są zarówno obiektywne okoliczności w postaci pracy w niedzielę, niemożności dojechania do kościoła, czy konieczność opiekowania się dziećmi lub chorymi. Mogą jednak pojawiać się motywy osobiste w postaci zaniedbania, lenistwa lub wręcz niechęci uczestniczenia w niedzielnej Eucharystii. Najczęściej dochodzi do połączenia kilku czynników, to znaczy że ktoś przy pewnym wysiłku mógłby znaleźć miejsce, gdzie się odprawia Mszę świętą, ale nie zadał sobie nawet trudu, by zorientować się, gdzie jest najbliższy kościół katolicki. Niektórzy tłumaczą się nieznajomością języka obcego, inni usprawiedliwiają się brakiem czasu, jeszcze inni składają to na karb przejęcia się nową sytuacją i zagubieniem w obcym środowisku.

Gdy taka sytuacja trwa miesiącami i latami, trudno tu zauważyć dobrą wolę pragnienia realnego sakramentalnego kontaktu z Bogiem i Kościołem. Najczęściej ma się tu do czynienia ze słabą wiarą, która zbliża się do sytuacji opisanej przez Jana Pawła II słowami „milcząca apostazja człowieka sytego”[6]. Tacy ludzie nie mają serca do zajmowania się Bogiem i żyją, jakby Boga nie było, gdyż uważają, że na pierwszym miejscu muszą być zaspokojone ich życiowe plany i aspiracje, i dlatego nie mogą ich przesłaniać, lub utrudniać kwestie życia duchowego.

Dlatego, gdy penitent wyznaje, że nie był na Mszy świętej niedzielnej z tej racji, że przebywał za granicą, spowiednik nie może poprzestać na tym tłumaczeniu. Gdyby bowiem nie pytał dalej, czy rzeczywiście była możliwość uczestniczenia w Eucharystii, to po cichu dawałby przyzwolenie na tłumaczenie penitenta, że sam pobyt w obcym kraju wystarczy, by zaniedbać obowiązek niedzielnej Mszy świętej. Postawione pytania często ukazują, że opuszczający liturgię nie podjęli trudu pójścia na nią, mimo iż mieli realną możliwość dotarcia do kościoła. Tworzenie się społecznego zwyczaju wyjazdu w weekendy i zagranicznych wyjazdów wypoczynkowych sprawia, że gubi się sens świętowania, które nie łączy się z celebrowaniem swej wiary i uczestnictwem w spotkaniu z Bogiem, ale przybiera jedynie charakter odpoczynku i oderwania się od codziennych zajęć.

Niekiedy emigranci podnoszą problem, że nie rozumieją tekstów Mszy świętej w języku angielskim, włoskim czy niemieckim i dlatego nie chodzą do kościoła w niedzielę, a jedynie od czasu do czasu pojadą do kościoła, gdzie jest Msza święta odprawiana po polsku. Spowiednik nie podzielając oczywiście tego poglądu, że Msza święta nie po polsku jest nieważna, winien jednak zachęcać do udziału w Eucharystii i wskazywać na obowiązek uczestniczenia w takiej liturgii. Musi jednak pamiętać, że dla niektórych osób obecność w kościele, w którym sprawuje się liturgię w obcym języku, nie jest czymś łatwym i traci dla nich sens samo zaliczanie świętych praktyk. Gdy ktoś chce być już bardzo w porządku, może słuchać polskiej Mszy świętej poprzez media elektroniczne, a uczestniczyć w liturgii w obcym języku, by przyjąć Komunię świętą.

Podobnie kształtuje się sytuacja z przystępowaniem do spowiedzi świętej. Chodzi o spowiedź wielkanocną oraz korzystanie z sakramentu pokuty i pojednania, gdy zdarzają się rodzinne okazje do przyjmowania Komunii świętej. Ludzie narzekają, że mają daleko do polskiego kościoła, albo nie mogą do niego dotrzeć, gdyż w tym czasie, gdy jest możliwość skorzystania ze spowiedzi, oni pracują. Ksiądz obsługujący kilka kościołów nie ma zaś czasu na spowiadanie w innym terminie. Odwlekanie spowiedzi może być też powodowane wstydem przed kapłanem, którego się zna i ma się z nim relacje przyjaźni, gdyż małe środowiska sprzyjają większej integracji lokalnej społeczności.

Kościół przewiduje możliwość spowiadania się przez tłumacza, albo nawet wobec spowiednika nie znającego języka penitenta, o ile nie ma innych możliwości. Jednak taka sytuacja jest jedynie przywilejem i może być wykorzystywana przez penitenta pragnącego tego z jakiś racji i przy jego wystarczającej świadomości teologicznej. Nie można jednak tego wymagać od zwykłych penitentów, którzy nie rozumiejąc obcego języka nie rozumieją też sensu wyznawania grzechów przed kimś, kto ich nie rozumie i kogo oni też nie rozumieją.

Dlatego zadaniem spowiednika w Polsce jest najpierw upewnienie się, czy rzeczywiście penitent nie miał możliwości skorzystania z sakramentu pokuty i pojednania, i czy podejmował w tym kierunku jakieś starania. Najczęściej bowiem już sama trudność do dotarciu do kościoła, nie jest tak wielka, by nie była do pokonania. Zaś odkładanie lub zaniedbanie spowiedzi było winą samego penitenta, który nie przykładał do tego należnej uwagi. Kapłan w konfesjonale musi zatem zwrócić uwagę na formowanie wiary penitenta i zachęcić go do odnowienia swej więzi z Bogiem.

Jeszcze innym problemem pozostaje brak możliwości indywidualnej spowiedzi ze względu na praktykowanie przez duszpasterzy za granicą zbiorowego rozgrzeszenia, co sprawia, że Polacy chcący się spowiadać indywidualnie są traktowani jako dziwacy, nie podporządkowujący się miejscowym zwyczajom. Tacy penitenci przyjeżdżający do Polski mają problem, czy spowiadać się z tego okresu, gdy korzystali z absolucji generalnej. Zgodnie z wytycznymi Kościoła praktyka spowiedzi z ogólnym rozgrzeszeniem nie jest właściwa dla krajów, gdzie są regularne struktury duszpasterskie i istnieje możliwość indywidualnego wyznania grzechów. Penitenci, którzy otrzymali w takiej sytuacji rozgrzeszenie mają obowiązek w najbliższym czasie poddać swe grzechy władzy kluczy i wyznać je w indywidualnej spowiedzi przed upoważnionym do tego szafarzem[7].

4. Zamieszkanie przed ślubem

Jednym z poważnych problemów, które pojawiają się w spowiedziach młodych emigrantów jest zamieszkanie razem przed ślubem i podejmowanie współżycia seksualnego. Ze względów ekonomicznych, towarzyskich i praktycznie już dziś obyczajowych (gdyż to stało się szeroko akceptowanym zwyczajem), młodzi ludzie traktują zamieszkanie razem przed ślubem, jako właściwy krok w kierunku bliższego zapoznania się i wzajemnej troski o siebie oraz oszczędzenia pieniędzy i podejmowanie starań o lepsze zabezpieczenie przyszłości materialnej[8]. Tendencja do zamieszkania przed ślubem obok podejmowania grzesznego współżycia wyraża się też w odkładaniu decyzji o zawarciu sakramentalnego małżeństwa, albo też całkowitym zrezygnowaniu z tego sakramentu. Kultura życia z partnerem czy partnerką zamiast z żoną lub mężem, staje się obecna w mediach i rozszerza się wśród ludzi ulegającym kulturze przez nie lansowanej.

Mimo pojawiającego się coraz częściej przyzwolenia na takie postępowanie Kościół katolicki, powołując się na Pismo Święte (por. Mt 19, 9), wyraźnie stwierdza, że zamieszkanie przed ślubem jako sytuacja, która doprowadza do współżycia seksualnego, albo też staje się tylko okazją bliższą do tego grzechu, jest niegodziwe moralnie i jeśli brak postanowienia poprawy i zmiany sytuacji, nie zasługuje na otrzymanie rozgrzeszenia. Trzeba sobie zdawać sprawę, że u podstaw takich zachowań ludzi młodych leżą głębokie przyczyny sięgające wewnętrznego uformowania osoby. Na ten temat Jan Paweł II w Familiaris consortio mówi następująco: „Zwykle takiej sytuacji nie można zmienić, jeśli osoba ludzka nie została wychowana od dzieciństwa do odważnego, z pomocą łaski Chrystusowej, opanowywania budzącej się pożądliwości i do nawiązywania z innymi więzów miłości czystej. Nie osiąga się tego bez prawdziwego wychowania do autentycznej miłości i do właściwego korzystania z płciowości”[9].

Reagowanie na zamieszkanie przed ślubem, które to zamieszkanie przyjmuje formę małżeństwa na próbę, lub też rzeczywiście wolnego związku, jest poważnym wyzwaniem dla Kościoła, gdyż wpływa na kształtowanie się etosu chrześcijańskiego. Tak na ten temat mówi Jan Paweł II: „Każdy z tych elementów stawia Kościół wobec trudnych problemów duszpasterskich, ze względu na konsekwencje tak religijne i moralne (zatracenie religijnego sensu małżeństwa widzianego w świetle Przymierza Boga z Jego ludem; pozbawienie łaski sakramentalnej; poważne zgorszenie), jak i społeczne (zniszczenie samego pojęcia rodziny; osłabienie poczucia wierności, także wobec społeczeństwa; możliwość psychicznych urazów u dzieci; potwierdzenie egoizmu)”[10].

Gdy zdarza się sytuacja, że młodzi mieszkają ze sobą z konieczności ekonomicznej i nie podejmują współżycie seksualnego, to nawet wtedy ich prośba o udzielenie rozgrzeszenia stawia spowiednika w trudnej sytuacji. Obok zgorszenia, które może się pojawić, istnieje tu przeszkoda osłabienia świętości sakramentu małżeństwa, który zostaje przez ich życie ukazywany jako coś, co staje się mniej ważne od subiektywnego przekonania dwojga młodych ludzi, którzy się kochają. Obiektywna dyscyplina Kościoła zostaje przedstawiona jako więzy krepujące ludzką spontaniczność. Ludzie widzą w nich jedynie bezsensowne przeszkody, nie mające realnego zastosowania w drodze do osiągnięcia szczęścia.

Chociaż sytuacja współżycia przed ślubem uniemożliwia udzielenie rozgrzeszenia, to trzeba jednak rozważyć przypadek, gdy młodzi podjęli starania o zawarcie sakramentalnego związku i w ramach przygotowań otrzymali w kancelarii parafialnej kartki do spowiedzi przed zawarciem sakramentu. Jeśli przychodzą do konfesjonału na kilka tygodni przed ślubem i wiedząc o wymogu zachowania czystości, decydują się na jej dochowanie do momentu zaślubin, to należy im udzielić rozgrzeszenia. Takie postępowanie jest wyrazem zaufania do tych ludzi, którzy są słabi, ale obiecują szukać dróg do uregulowania swego statusu kanonicznego. Ponadto odmówienie rozgrzeszenia w bliskości zawieranego małżeństwa sakramentalnego było by wyrazem schizofrenii, gdy z jednej strony zachęca się ich do podjęcia odnowy życia religijnego, z drugiej zaś odmawia się im możliwości sakramentalnej łaski.

Spotykając w konfesjonale penitentów, którzy nie mieszczą się w ramach wymagań stawianych do otrzymania rozgrzeszenia w Polsce, musimy sobie zdawać sprawę, że ludzie przychodzący z różnymi problemami nie zawsze są winni, że je mają. Żyją bowiem w innej kulturze, w której także Kościół stosuje inną praktykę duszpasterską[11]. Tak więc spotyka się ludzi, którzy nie zachowują wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych w piątki, przyjmują Komunię świętą na rękę, korzystają z rozgrzeszenia ogólnego oraz otrzymują rozgrzeszenie w sytuacji zamieszkania przed ślubem, albo stosowania środków antykoncepcyjnych. Tego typu postępowanie nie jest samodzielnym wymysłem tych katolików, ale bywa przyjętą i usankcjonowaną praktyką pastoralną Kościoła w miejscu życia emigranta.

Mając świadomość, że praktyka pastoralna obowiązująca w Polsce jest właściwa i powinna być wymagana od wiernych, trzeba też wziąć pod uwagę, że ludzie żyjący w innej kulturze nie muszą być gorsi, albo też uważani za wielkich grzeszników. Oni po prostu żyją w innych uwarunkowaniach bez własnej winy i nie rozumieją, że ksiądz w Polsce patrzy na nich jak na potencjalnych burzycieli dyscypliny kościelnej. Pierwszą rzeczą jest zachowanie szacunku dla praktyki Kościoła na Zachodzie i nie dyskredytowanie tamtejszych duszpasterzy za niewłaściwe uczenie wiernych. Jest to istotne dlatego, że nie zawsze przekonania penitentów prezentowane w konfesjonale w celu usprawiedliwienia swego działania, są w rzeczywistości prawdziwą informacją, jak jest naprawdę w tamtym Kościele. Niekiedy nasi penitenci przesadzają w karykaturalnym odbiorze życia niepolskich parafii i przekazują nam opowiadania o pewnych przesadnych praktykach, które nie dają prawdziwego obrazu pobożności i troski o życie wiarą.

Nie unoszenie się gniewem i poważne, pełne szacunku potraktowanie penitenta może nam pomóc w odkryciu prawdy o jego zaangażowaniu w życie parafii. Może bowiem tak być, że nie praktykując swej wiary, polscy penitenci usprawiedliwiają się, że się nie mieszczą w zwyczajach Kościoła na obczyźnie i nie są w stanie przyjąć praktyk tam stosowanych. Brakujące lub inaczej sprawowane elementy obrzędowości nie stanowią istoty kultu i pobożności oraz nie wyczerpują życia religijnego katolików. Tworzone przez kulturę danego kraju sposoby wyrażania swej więzi z Bogiem mają swą wartość i nie mogą być oceniane wyłącznie z polskiej perspektywy.

Spotykając się w wyznaniach penitentów z relacjami o przesadnym liberalizmie, lub niezrozumiałych praktykach skrajnego zracjonalizowania pobożności, musimy wiedzieć, że takie przypadki mogą jednak zachodzić i chociaż pozostają jednostkowe, to są realne i wpływają na postępowanie wiernych. Praktyka rozgrzeszania osób żyjących w związkach niesakramentalnych usprawiedliwiana jest przez niektórych duszpasterzy na Zachodzie tym, że osoby dopuszczające się rozwodu i związania z nowym partnerem w związku niesakramentalnym, nie mieli wcześniej odpowiedniej formacji i dlatego są bez winy. W 2004 ukazała się książka dziekana wydziału teologii katolickiej Kolegium św. Jana Uniwersytetu w Cambridge, ks. prof. Duncana Dormora pt. „Just Cohabiting? The Church, Sex and Getting Married”. Autor wzywa Kościół katolicki do rozważenia tego, co już wcześniej uczynił Kościół anglikański, gdy uznał, że zamieszkanie przed ślubem nie jest stanem zastępującym małżeństwo, ale przygotowaniem do małżeństwa. Powołując się na historyczne rozumienie małżeństwa prof. Dormor twierdzi, że jest to przede wszystkim relacja dwóch osób, a nie związek prawny i dlatego trzeba go traktować z większą wyrozumiałością. W tej perspektywie „Seks nie jest grzechem, ale darem Boga dla człowieka. Seks to jeden ze sposobów - i wcale nie najważniejszy - w jaki ludzie wyrażają sobie miłość i tą miłością dzielą się w sposób pełen intymności”.

Jeśli jednak katolicy z doświadczeniem innej dyscypliny kościelnej Zachodu znajdują się już w Polsce, nie mogą też bezkrytycznie przenosić wszelkich zwyczajów, gdyż podobnie jak my szanujemy zwyczaje liturgiczne i pastoralne Kościoła poza Polską, tak też mamy prawo oczekiwać, że ktoś nie będzie patrzył z pogardą i poczuciem wyższości na ludową pobożność Kościoła w Polsce. Ludowa pobożność zakorzeniona w kulturze kraju wcale nie musi być gorsza i opierać się tylko za zewnętrznych praktykach stanowiących bezduszny folklor. Kultura stanowi naturalną formę wyrażania wiary i niesie odpowiedni ładunek treści teologicznej, która gdy jest wydobyta i uświadomiona, staje się wspaniałym narzędziem przekazu i rozwijania wiary. Dlatego też, jeśli ktoś chce w Polsce otrzymać rozgrzeszenie musi spełniać wymagania stosowane w praktyce Kościoła w naszym kraju. Dopuszczanie do sakramentów osób żyjących w niesakramentalnych związkach nie jest praktyką, której ktoś może się domagać, tylko dlatego bo gdzie indziej tak czynią[12].

5. Troska o rodzinę w Polsce

W kontekście spowiedzi emigrantów warto też zwrócić uwagę na kwestię troski o rodzinę, która zostaje zaniedbania i opuszczona. Pogoń za pieniądzem rodzi rozbite związki małżeńskie oraz prowadzi do powiększania się liczby eurosierot. Jest ich w Polsce obecnie dziesiątki tysięcy. Tylko w 2007 roku 1299 polskich dzieci znalazło się w domach dziecka lub u rodzin zastępczych dlatego, że przestali się nimi interesować pracujący za granicą rodzice. Szkody psychiczne i emocjonalne ponoszone przez takie dzieci są nie do policzenia. „Dziecko, które trafia do domu dziecka, bo rodzic wyjechał za granicę, będzie żyło w przekonaniu, że jest niepotrzebne i bezwartościowe - mówi dr Huflejt-Łukasik psycholog dziecięcy. Efektem tego jest wysokie ryzyko poważnych zaburzeń emocjonalnych, problemów z nawiązywaniem normalnych relacji z ludźmi, a w przypadku najmłodszych dzieci może się to skończyć nawet ciężkimi chorobami psychicznymi”[13]. Dzieci te tracą motywację do wysiłku i pracy nad sobą. Ich opiekunowie, najczęściej babcie i dziadkowie, nie radzą sobie z wychowaniem, co odbija się w postaci obniżonych wyników kształcenia i trudności z zachowywaniem dyscypliny.

Rodzice niekiedy pozostają w kontakcie telefonicznym, ale i to nie zawsze jest takie częste, jak by się chciało. Braku osobistego kontaktu nie da się zastąpić przesyłanymi pieniędzmi, albo rozmową przez internetowy komunikator. Dzieci mają świadomość, że są spychane na kolejne miejsce, które zajmują po rzeczach materialnych i wygodzie, do której dążą ich rodzice. Do kuriozalnych przypadków należą sytuacje, gdy dzieci błąkały się po lotnisku w Londynie, gdyż ojciec wysłał je do matki, a ta nie zgłosiła się po nie. Po ich deportacji do Polski, ojciec wyjechał i pozostawił dzieci same. Kilka lat temu w Lublinie dwoje dzieci z początkowych klas szkoły podstawowej zostało samych w domu, gdyż po wyjeździe matki do pracy za granicą, ojcu znudziła się samotna opieka nad potomstwem i wyjechał z Polski. Po kilku dniach w szkole zorientowano się, że dzieci są zaniedbane i stwierdzono, że radziły sobie same.

Odpowiedzialność za rodzinę, wychowanie dzieci, opieka nad starszymi i schorowanymi rodzicami należą do obowiązków wypływających z czwartego przykazania Dekalogu i nie mogą być łatwo dyspensowane[14]. Spowiednik, który napotka taką sytuację w konfesjonale, winien zwrócić uwagę na poważny obowiązek moralny w tym zakresie i wskazać na istotną potrzebę zaradzenia przez rodziców sytuacji. Gdy zna taką sytuację, może wezwać do powrotu do rodziny, wskazując na brak dyspozycji do rozgrzeszenia w przypadku odmowy spełnienia takiego wezwania.

6. Wykroczenia moralne na obczyźnie

Pobyt za granicą, gdy nie ma się bliskich osób, brak przyjaciół i ujawnia się dokuczająca samotność, łatwo rodzi wyobcowanie i zagubienie moralne. Trudności w znalezieniu pracy, podejmowanie obowiązków znacznie poniżej wykształcenia, niedostateczna aklimatyzacja w nowym otoczeniu oraz brak języka powodują niebezpieczeństwo frustracji i depresji. Gdy do tego dojdzie klimat wpływający na zachowania depresyjne oraz niechęć okazywana wobec imigrantów, to ujawniają się wcześniej nierozwiązane kryzysy osobowościowe, które znajdują swój wyraz w ucieczce w alkohol, narkotyki i poszukiwanie przygód seksualnych[15]. Zaspokajanie pożądania i ucieczka w euforyczny nastrój powodowany przez środki i czynności psychoaktywne sprawiają, że trudności adaptacyjne jeszcze się potęgują, a sytuacja człowieka wikłającego się w uzależnienia staje się dramatyczna.

Od takiego stanu tylko niewielka odległość dzieli człowieka od wkroczenia na drogę przestępstwa, gdy rozprowadzając narkotyki, biorąc udział w burdach i dopuszczając się kradzieży, wchodzi w konflikt z prawem, wcześniej zaśmieciwszy znieczuleniem swoje sumienie. Zwykle jest tak, że zanim ktoś źle działa, wcześniej doprowadza się do takiego odczytywania świata, w którym jego działanie zaczyna mu się wydawać nie tylko uprawnione, ale jedynie możliwe. Ludzie kradnący w pracy cudzą własność, są przekonani, że tak należy czynić i w ten sposób kompensują sobie odczuwaną niesprawiedliwość. Ucieczka w alkohol wydaje się sposobem na pozbycie się dojmującego odczucia o przegranej i nie tylko na jakiś czas poprawia samopoczucie, ale staje się jedynym „przyjacielem”, który rozumie sfrustrowanego człowieka.

Rolą spowiednika jest pomoc penitentowi w dostrzeżeniu problemu, od którego on ucieka i danie mu przekonanie, że ksiądz w konfesjonale rozumie dramat sytuacji swego penitenta. Zarazem kapłan, świadomy jak trudno jest nie grzeszyć, musi umieć pokazać, że w konsekwencji grzeszenie jest o wiele trudniejsze, bo w istocie łączy się z wiele większymi kosztami, ekonomicznymi, psychicznymi i duchowymi[16]. Choć nawet te koszty nie są od razu widoczne i zdają się być dla niektórych w ogóle niedostrzegalne, to jednak perspektywa mądrości ewangelicznej, wielowiekowej tradycji Kościoła i osobistego doświadczenia duszpasterskiego kapłana, umiejącego odczytywać życie w świetle wiary, musi prowadzić spowiednika do podjęcia trudu przekonywania o tym swego penitenta. Tylko wtedy, gdy pomoże grzesznikowi dostrzec, że niegrzeszenie jest lepszym wyborem niż grzeszenie, ma szansę otworzyć go na potrzebę łaski Bożej.

Samo znienawidzenie grzechu, ani też nawet dostrzeżenie piękna życia w cnocie nie wystarczą do prowadzenia życia moralnego. Takie życie nie jest bowiem owocem osobistego wysiłku człowieka, który w automatyczny sposób przekuje swoje piękne przekonania w heroiczny czyn. Tylko pomoc łaski Bożej może prowadzić człowieka do zrealizowania Bożego wezwania do świętości. Kapłan nie ma cudownych recept dla swoich penitentów. Może im tylko pokornie świadczyć o wielkości Bożego Miłosierdzia i po bratersku zachęcać, by zaufali Temu, który jest większy niż oskarżenia ludzkiego serca. Tylko tam, gdzie rodzi się zaufanie w dobroć Ojca, możliwe jest staranie się o przyjęcie mocy Ewangelii, która nie polega tylko na wzniosłości wskazań moralnych, ale bardziej jeszcze na udzieleniu Bożej mocy ludziom cichego i pokornego serca.

Andrzej Derdziuk OFMCap, Lublin

[1] Por. M. Lisak. Zmagania emigranta. „List” 2008 nr 3 s. 25.

[2] Por. tamże, s. 24.

[3] Jan Paweł II. Encyklika Laborem exercens. Watykan 1981 nr 23.

[4] Jan Paweł II. Adhortacja apostolska Ecclesia in Europa. Watykan 2003 nr 100.

[5] Por. K. Glombik. „Homo supermercatus”. Współczesne wyzwania etyczne zjawiska konsumpcji. W: Haurietis de fontibus. Społeczno-etyczne kwestie wczoraj i dziś. Red. P. Morciniec. Opole 2005 s. 356-357.

[6] Jan Paweł II. Adhortacja apostolska Ecclesia in Europa nr 9.

[7] Por. Jan Paweł II. List apostolski Misericordia Dei. Watykan 2002 nr 8.

[8] Por. J. S. Płatek. Sprawowanie sakramentu pokuty i pojednania. Częstochowa 2001 s. 510-511.

[9] Jan Paweł II. Adhortacja apostolska Familiaris consortio. Watykan 1981 nr 80.

[10] Jan Paweł II. Adhortacja

apostolska Familiaris consortio. Watykan 1981 nr 81.

[11] Por. J. Balicki. Imigranci, wielokulturowość i integracja. W: Haurietis de fontibus, s. 275.

[12] Por. A. Zwoliński. Kultura fundamentem współczesnego patriotyzmu. W: Jan Paweł II nauczycielem patriotyzmu. Red. A. Bałabuch. Świdnica 2008 s. 74.

[13] http://www.tvn24.pl/0,1558507,0,1,eurosieroty-liczymy-w-tysiacach,wiadomosc.html 21.08.2008.

[14] Por. S. Witek. Duszpasterstwo w konfesjonale. Poznań. 1988 s. 89; A. Derdziuk. Moralna problematyka spowiedzi małżonków. W: Solidarni z rodziną. Red. Cz. Murawski. Sandomierz 2006 s. 109-111.

[15] Por. H. Skorowski. Niebezpieczeństwo marginalizacji emigrantów i uchodźców w kontekście integracji Europy. W: Haurietis de fontibus, s. 282-284.

[16] Por. Derdziuk, s. 108.

«

4



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Podstawowe wyzwania dla spowiedników w Polsce, odnowa-charyzmaty
Posługa muzyczna na Mszy św, odnowa-charyzmaty
Posługa uzdrawiania, odnowa-charyzmaty
Posługiwanie charyzmatami a miłość, odnowa-charyzmaty
Soborowa wizja charyzmatów, odnowa-charyzmaty
ROZLICZ SIĘ Z WŁASNYM SUMIENIEM, odnowa-charyzmaty
Bioenergoterapia wśród ludzi wierzących, odnowa-charyzmaty
T A J E M N I C A KO Ś C I O Ł A, odnowa-charyzmaty
Komplementarna rola charyzmatów w strukturze Kościoła, odnowa-charyzmaty
PRZEBIEG MODLITWY WSTAWIENNICZEJ O UWOLNIENIE I UZDROWIENIE, odnowa-charyzmaty
Uzdrowienie wewnętrzne i przebaczenie, odnowa-charyzmaty
WSTAŃ, odnowa-charyzmaty
Charyzmat proroctwa, odnowa-charyzmaty
Charyzmaty są dla wszystkich, odnowa-charyzmaty
Życie w mocy Ducha Świętego, odnowa-charyzmaty
Nadobfitość, odnowa-charyzmaty
Każdy ma własny charyzmat od Boga, odnowa-charyzmaty
Techno, odnowa-charyzmaty
Odnowa, odnowa-charyzmaty

więcej podobnych podstron