Drewniane koło
Drewniane koło z przyjemnością toczyło się wzdłuż drogi. Czasem potykało się i podskakiwało na jej nierównościach. Ruch był w jego życiu, a bieg sprawiał mu radość. potem straciło rozpęd. Drewniane koło zmęczyło się i zaczęło się kiwać. Jak pijany człowiek zataczało się, by w końcu upaść na bok. I teraz leżało cicho, bez ruchu. A mimo to jednak żyło. żelazna obręcz, drewniany wieniec i smukłe szprychy żywo ze sobą dyskutowały. Tylko ciężka oś w środku zachowywała milczenie. Opanował ją sen. Wkrótce stała się też tematem rozmowy dla pozostałych części koła.
- Ta oś - oburzyła się jedna ze szprych - chytrze się urządziła. Wypoczywa sobie i pozwala się nosić. My jesteśmy tymi głupimi, które pracują.
- Zawsze tak było i pozostanie - westchnęła inna szprycha. - Właśnie, że nie musi tak zostać - powiedziała pierwsza
- musimy wreszcie nabrać odwagi i wyzwolić się. Powinnyśmy się wyrwać i pójść swoją drogą. Jakżeż ja nienawidzę tego ciągłego uwiązania - zawsze bez wolności!
Nastąpiło pełne zakłopotania milczenie. W końcu odezwała się żelazna obręcz:
- Masz rację, szprycho! Któż to nurza się w brudzie drogi? Kogo boleśnie uderza twardy asfalt? Oś ma się dobrze, kręci się naokoło siebie i zrzuca swój ciężar na innych! Rzeczywiście, powinnyśmy zerwać się siłą, najlepiej teraz, kiedy śpi!
Wkrótce zapadła decyzja. Części koła oderwały się od osi. Wreszcie poczuły się wolne. Jednakże radość z wolności nie trwała długo. Szprychy chciały w końcu wstać i pójść, ale nie znalazły żadnego oparcia i upadły na ziemię. Drewniany wieniec stracił swoje napięcie i rozpękł się na dwoje, a żelazna obręcz bezsilnie kiwała się w trawie.
Tymczasem obudziła się oś, rozejrzała się z przerażeniem widząc nieszczęście, jakie się przydarzyło.
- Rozumiem was - powiedziała smutno - zawsze nieśliście; mój ciężar. Ale uwierzcie mi: także i ja dawałam całą moją siłę; i energię. Nie było łatwo utrzymać koło w całości, kiedy jechaliśmy przez wyboiste drogi. Jesteśmy zdani na siebie i tylko wtedy jesteśmy mocni, kiedy jeden niesie ciężar drugiego.
Na szczęście drogą przechodził właśnie chłop, do którego należało koło. Zebrał wszystkie części i w swoim warsztacie złożył je na nowo.