Ciasto na naleśniki
Składniki:
0,5 l mleka
2 całe jajka
2 szklanki mąki
2 łyżki oleju
około 180 - 200 ml zimnej wody
szczypta soli (niekoniecznie)
olej do smażenia
Do garnka wlewamy mleko, wbijamy (sparzone) jajka, wsypujemy mąkę i wlewamy połowę wody, ewentualnie dodajemy sól. Ciasto mieszamy bardzo dokładnie - tak, aby nie zostały grudki mąki - trzepaczką lub mikserem. Odstawiamy na około 20 minut, aby mąka napęczniała. Po tym czasie sprawdzamy konsystencję ciasta - prawdopodobnie jest nieco zbyt gęste - i dodajemy odpowiednią ilość wody. Właściwa konsystencja ciasta powinna być emulsyjna, trochę jak dość rzadka śmietana albo farba do ścian, albo jak mydło w płynie… więcej porównań do głowy mi nie przychodzi, trzeba metodą prób i błędów nabrać doświadczenia i wprawy. Zawsze można - po pierwszym usmażonym naleśniku - zmodyfikować ciasto. Niestety, nie mam możliwości podać dokładnych proporcji ciasta, gdyż jego gęstość zależy m.in. od rodzaju mąki czy wielkości jajek.
A teraz etap drugi - smażenie.
Na mały spodek wylewamy odrobinę oleju. Zanurzamy w nim gazę lub pędzelek i smarujemy cienką warstwą patelnię. Stawiamy ją na gazie i mocno rozgrzewamy - ale nie aż tak, aby tłuszcz zaczął dymić - ma być po prostu bardzo gorąca. Czynność smarowania powtarzamy co 2-3 usmażone naleśniki.
Nabieramy chochelką ciasta i wlewamy je na uniesioną nieco patelnię, poruszając nią tak, aby ciasto cieniutką warstwą pokryło całe dno, ewentualnie pomagamy sobie spodem chochelki przy rozprowadzaniu ciasta. Pierwszy naleśnik przeważnie się nie udaje - nie wiem, z czego to wynika, ale mimo doświadczania i wprawy, w 8 przypadkach na 10, pierwszy naleśnik przywiera albo robią się w nim dziury. Nie należy się jednak zniechęcać, tylko odlepić dokładnie nieudany placek i dać psu - jeśli go mamy - lub odłożyć na talerzyk i podjadać podczas smażenia następnych placków.
Smażenie pierwszego naleśnika to też ważny moment próby dla naszego ciasta. W zależności od problemów, jakie wystąpiły przy pierwszym placku, możemy odpowiednio zmodyfikować ciasto. I tak:
- jeśli naleśnik jest zbyt gruby, ciasto jest zbyt gęste - należy je rozrzedzić wodą lub odrobiną mleka,
- jeśli naleśnik zrobił się bardzo cieniutki i pełen dziurek - trzeba dosypać odrobinę mąki, bo najwidoczniej ciasto jest zbyt rzadkie,
- jeśli naleśnik jest zbyt mało elastyczny, jest kruchy i rozdziera się przy obracaniu - trzeba dodać jajko i ewentualnie trochę mąki, bo jajko rozrzedzi ciasto,
- jeśli występują grudki mąki, należy jeszcze raz dokładnie wymieszać ciasto.
Prawdopodobnie, po tych modyfikacjach, następne naleśniki będą idealne. Nie wysmażamy ich zbyt mocno, gdyż będziemy je jeszcze zapiekać.
W tym momencie przygotowywanie potrawy można przerwać, naleśniki ostudzić, razem z talerzem szczelnie zawinąć w folię spożywczą i przechować w lodówce. Ja często dzień wcześniej smażę naleśniki, a dopiero w dniu przyjęcia robię farsz i zapiekam całą potrawę.
Gotowe placki można też zamrażać - w taki wypadku stosik wraz z talerzem - szczelnie owinięty folią spożywczą i do tego zapakowany w woreczek - po prostu pakuję do zamrażalnika. W celu użycia, zamrożone naleśniki trzeba około dobę wcześniej wyjąć z zamrażalnika do lodówki - nie polecam odmrażania ich w kuchence mikrofalowej.
Oczywiście, podstawowy przepis na ciasto może być modyfikowany:
- zamiast zwykłej wody do ciasta można użyć: wody gazowanej (ciasto bardziej puszyste) lub piwa (ciasto bardziej puszyste i o charakterystycznym smaku),
- można użyć mąki razowej lub gryczanej (w takim wypadku trzeba będzie użyć nieco więcej wody),
- do ciasta można dodać przyprawy - np. suszone zioła, drobno posiekaną i przysmażoną cebulkę,
- zamiast wody można użyć soku z buraków lub ze szpinaku - uzyskamy naleśniki w kolorze czerwonawym lub zielonym.