91 111


Zrozumieć materię i Wszechświat.

Chcąc zrozumieć proces powstania materii, musimy zrezygnować z euklidesowskiej geometrii, do której od dziecka w szkole, do dnia dzisiejszego, przyzwyczailiśmy się i stosu-jemy. Podstawowe pojęcia, jak prosta czy przestrzeń, nie są definiowane. Nie możemy prostej zdefiniować tak, że prosta to jest taka prosta, która jest prosta, prosta i prosta. Intuicyjnie jednak rozumiemy, co to jest prosta. To samo jest z przestrzenią. Musimy jednak przyjąć prostą, która występuje w przyrodzie, a nie teoretyczną, z geometrii Euklidesa. Ta prosta, to droga promienia słonecznego, który ulega przyciąganiu przez gwiazdy i galaktyki, gdyż jak wiemy energia jest materią. Zjawisko soczewkowania grawitacyjnego potwierdza słuszność tej zmiany. Przestrzeń, w ten sposób rozumiana, może być wklęsła, wypukła, zakrzywiona, zwinięta, ponieważ podlega grawitacji, czyli przyciąganiu przez masywne obiekty i galaktyki. Jest, więc odkształcana. Przestrzeni może być dużo, ponieważ każda czarna dziura, z której promień świetlny nie może się wydostać z powodu ogromnej grawitacji, ma własną przestrzeń zwiniętą.

Rozumiemy, więc, że przed powstaniem materii w Wielkim Wybuchu, (początek Wszechświata, dla innych Akt Stworzenia) nie było przestrzeni ani czasu. Ten stan nazywamy osobliwością. Rozumiejąc w ten sposób przestrzeń, możemy przyjąć fakt, że przestrzeń może być rozciągana z prędkością znacznie przekraczającą prędkość światła. Teoria Einsteina traktuje, więc grawitację jako zakrzywienie przestrzeni w obecności materii, czyli im więcej jest materii, tym bardziej zakrzywiona jest przestrzeń i jest to fakt potwierdzony wieloma

obserwacjami. Jeżeli gęstość materii we Wszechświecie będzie większa od krytycznej, to suma sił grawitacyjnych wszystkich galaktyk i innej materii spowoduje skurczenie się wszystkiej materii do punktu. Wszechświat zakończy "życie" w Wielkim Kresie. Jeżeli gęstość jest mniejsza od krytycznej, to Wszechświat będzie rozszerzał się w nieskończoność. Przy równowadze sił, (grawitacji i ekspansji), czyli równej krytycznej, Wszechświat będzie względnie stabilny. Obecnie obserwowalnej materii, łącznie z ciemną materią jest tylko, około 30 %. Trzeba znaleźć 70% materii, o której nic nie wiemy, nawet nie wiemy, gdzie jej szukać, ale wiemy, że cechuje ją grawitacja. Ale możliwy jest scenariusz, i bardzo prawdopodobny, że już nic nie powstrzyma rozszerzającego się Wszechświata, ponieważ systematycznie przyśpiesza.

Wielki Wybuch rozpoczął się od stanu osobliwości (punktu). Nie istniała przestrzeń, ani czas. Jest to zgodne z faktycznym zachowaniem przestrzeni, na którą ma wpływ materia. Przestrzeń ograniczała się do stanu osobliwości. Może-my ją sobie wyobrazić jako kształt kuli. Czyli cała przestrzeń stanu osobliwości brała w nim udział. To musimy zrozumieć i przyjąć. Jest to dobrze udokumentowane całym szeregiem zależności, dobrze poznanych. Są to fakty, co, do których naukowcy nie mają większych wątpliwości. Tak, więc patrząc z pozycji czytelnika w niebo na wszystkie gwiazdy i galaktyki, Wielki Wybuch nie nastąpił gdzieś w przestrzeni, bo tej przestrzeni nie było. Ale nastąpił tu, gdzie obecnie jesteśmy, jak również w każdym punkcie obecnego Wszechświata. Wszystkie miejsca, które teraz istnieją, były w jednym punkcie w stanie osobliwości. Ogromna koncentracja energii w stanie osobli-wości, rozciągana przez przestrzeń, stygła i w pewnym momen-cie zakrzepła jako materia.

Spotkałem się w powątpiewaniem w poprawność tłumaczeń zjawisk astronomicznych. Wynika to z niezro-zumienia zagadnienia a dokładnie z niewiedzy. Pewien Św. J. replikował tak: W czasie wybuchu wszystko rozlatuje się równomiernie we wszystkich kierunkach a środek pozostaje pusty. Nie widać tego w rozkładzie galaktyk. Po drugie, jeżeli Wszechświat się rozszerza we wszystkich kierunkach, dodatkowo jeszcze im dalej od nas tym szybciej, to znaczy, że jesteśmy pępkiem Świata. Logiczne tłumaczenie, ale przy nieznajomości naukowej interpretacji zagadnienia. Przeana-lizujmy poniższy rysunek a zmienimy zdanie Większość przestrzeń traktuje jak nicość, pustkę, jak pojęcie. A tak nie jest. Przestrzeń to jednak rzeczywisty byt, który się rozszerza.

0x01 graphic

Rys 4.

Jeżeli znajdujemy się w punkcie "A" np. (nasza Galaktyka) to punkt "B" (inna galaktyka) ucieka od nas z prędkością 11 x ( jakaś określona prędkość). Galaktyka w punkcie "C" ucieka od nas z prędkością 5 x (określona prędkość). Czy jesteśmy pępkiem Wszechświata? Nie, bo jeśli przyjmiemy, że nasza Galaktyka jest w punkcie "B" to inna galaktyka w punkcie "A" ucieka od nas z prędkością 11 x (określona prędkość) a galaktyka w punkcie "D" 3 x (określona prędkość). Wniosek: rozszerza się przestrzeń i nie ma żadnego centralnego punktu, od którego rozpoczyna się rozszerzanie, czyli nie może być, centralnego, pustego punktu po "wybuchu". Naukowcy jednak się nie mylą. Nie znajdziemy w ich rozumowaniu luki. Jeśli coś nam nie pasuje, to tylko z tego powodu, że w naszym mózgu mamy nienaukowy zapis. Oczywiście mówię o utrwalonej naukowej wiedzy, a nie o hipotezach, zwłaszcza roboczych. Kontynuujmy poprzednie rozważania.

Dostrzegam tu pierwsze celowe działanie, jakiejś inteligencji i mocy, którą nazywam, jak wszyscy Bogiem. Bez tej energii, zmagazynowanej jako materia, nie byłoby życia, ani na Ziemi, ani we Wszechświecie. Zauważ Czytelniku, że ten magazyn energii, czyli materia, jest tak urządzony, tak skonstruowany, by stał się jednocześnie budulcem życia. Każdego z nas można zamienić z powrotem na energię i ta energia istniałaby, ponieważ energia jest niezniszczalna.

Wszystkie gwiazdy i pierwiastki promieniotwórcze zamie-niają materię z powrotem na energię, czyli promieniowanie. Dzięki tej energii żyjemy. Chcę to bardzo mocno podkreślić, nie odkryto żadnego innego źródła energii we Wszechświecie.

Proszę również zwrócić uwagę na następny, bardzo ważny fakt. Energia nie zakrzepła w bezpostaciową materię. A przecież mogłaby. Zakrzepła jednak w podstawowe cegiełki materii, z których zbudowane są protony, neutrony i inne niezbędne do istnienia życia składniki, jak choćby elektrony. Nie mogłoby istnieć życie, gdyby nie nadzwyczaj skomplikowana budowa podstawowych składników materii, jakimi są protony i neutrony. Nie byłoby życia bez elektronów, biorących udział w wiązaniach kowalencyjnych i jonowych. Te ogromne możli-wości różnych wiązań, zapewniających cały wachlarz trwałych i nietrwałych związków niezbędnych do istnienia życia, są drobną cząstką warunków istnienia życia.

Model standardowy jest fundamentalną teorią materii. Świat nasz składa się, (jak na razie), z trzech podstawowych rodzajów cząstek materii, powiązanych czterema oddziaływa-niami, czyli siłami wiążącymi materię. Te podstawowe cząstki to znane wszystkim elektrony, mniej znane kwarki, i neutrina. Na tym podstawowym poziomie budowa materii nie ma jeszcze żadnej zasady, prawa, którym podlegałyby cząstki i oddziały-wania. Po prostu takie są, bez słowa, "bo". W następnych, wyższych strukturach, prawa już są. Co dla naszych rozważań jest tu najważniejsze? Najważniejsze jest to, że te siły, czyli oddziaływania, jak również własności czy inaczej mówiąc parametry charakteryzujące np. elektron, czyli jego ładunek lub kwarki, i inne cząstki, muszą być dokładnie takie, jakie są, w przeciwnym przypadku nie mogłyby powstać trwałe struktury jak proton, neutron i w konsekwencji atom. Gdyby masa neutronu była tylko o 2 % większa, nie byłoby stabilnych jąder atomowych, a więc i naszego świata. W jądrze atomowym działają dwie siły: przyciągająca i odpychająca. Równowaga tych sił decyduje o stabilności jądra atomowego, czyli całej materii i życia. To samo dotyczy ładunku elektronu. Gdyby siła grawitacji była dwa razy większa, życie gwiazd zmniejszyłoby się dziesięciokrotnie. Nie jest możliwe wyliczenie wszystkich zależności czy wartości, decydujących o istnieniu świata i życia.

Budowa jądra atomu jest skomplikowana i trudna w opisie ze względu na zjawiska kwantowe, które są inne od wszystkich znanych nam zjawisk makroskopowych. Proton wygląda jak kulka o średnicy 2 x 10-12 mm. Żeby go zobaczyć, należy go powiększyć bilion razy. W nim znajdują się dwa kwarki górne i jeden dolny, ich ładunki i spiny się dodają, co decyduje o właściwościach. Występują również siły utrzymu-jące je razem. Siły te to jednak cząstki, gluony. Niepewność i niemożliwość opisu zjawisk kwantowych jest ogromna. Występują antycząstki, więc antykwarki. Również pojawiające się i znikające wirtualne cząstki, niektóre nie są uważane za materialne, różnorodność spinów wzajemnie się znoszących lub dodających. Tu nic nie stoi w bezruchu. Wszystko jest zmienne a konfiguracje chwilowe. Wielkości kwantowe są wielkościami uśrednionymi, w dodatku według innej zasady, niż średnia z kilku liczb. Rozwój badań w tej dziedzinie obejmuje zaledwie przedział II połowy XX wieku. Co będziemy wiedzieli za lat 100 ?

Najważniejszy wniosek: Parametry modelu standar- dowego muszą być właśnie takie, jakie są i to z wielką dokładnością, w przeciwnym przypadku nie byłoby wszystkich następnych struktur, czyli pierwiastków, ich wiązań, związków nieorganicznych i organicznych, łącznie z gwiazdami. Łatwo obliczyć, i uczeni już to zrobili, jakie jest prawdopodobieństwo przypadkowego powstania takiego Wszechświata, w jakim żyjemy, mając tylko parametry modelu standardowego do dyspozycji. Okazuje się, że prawdopodobieństwo przypa-dkowego powstania takiego Wszechświata jest jak jeden, dzielone przez dziesięć do potęgi dwieście dwadzieścia dziewięć. "Wiedza i Życie" nr.1 r 2000. Czyli niemożliwe. A to tylko warunki modelu standardowego, a dochodzą jeszcze warunki biologiczne i inne. Czy logicznie jest mówić o przypadkowości? W rozważaniach przypadkowości, należy jeszcze uwzględnić dwie strategiczne zasady: Ilość przechodzi w jakość. Struktura przestrzenna cząsteczek, okazała się decydująca o istnieniu życia.

Analizując ilość warunków, które doprowadziły do naszego istnienia, moglibyśmy podzielić je na kilka grup. Np. prawa energii, związane z przemianą jej w materię i odwrotnie, jako zabezpieczenie przyszłych istot w energię. Ogrom praw związanych z budową elementarnych cząstek materii, elektron, proton, neutron itd. Prawa i właściwości wszystkich pierwia-stków chemicznych, ich wiązań umożliwiających budowę bardziej skomplikowanych struktur. Wyjątkowość praw pierwiastka węgla. Wyjątki w regule cząsteczek np. wody. Ogrom praw, zasad związanych z chemią organiczną, podstawą żywych istot. Ogrom warunków fizycznych, związanych z środowiskiem żywych istot, np. pole magnetyczne ziemi itd.

Nie ma odpowiedzi na pytanie, ile warunków trzeba spełnić, od elementarnych cząstek materii i oddziaływań, czyli wiążących je sił, do tak skomplikowanych struktur, jak żywe organizmy, łącznie z budową mózgu. Gdyby ich było tylko sto, to wyobraźmy sobie, że rzucamy sto kostek do gry, i wszystkie ustawiają się szóstką do góry. Gdyby jedna kostka ustawiła się piątką do góry, życie nie mogłoby powstać, i to tylko w przypadku, gdy kostka ma sześć ścian. A przecież różnorodność mogłaby być większa od sześciu możliwych przypadków? Różnorodność może mieć dowolną liczbę. Nasza kostka może mieć nie sześć ścian, ale, np., sześćdziesiąt. Możesz sobie wyobrazić czytelniku przypadkowość praw materii, które doprowadziły do powstania życia i człowieka? A przyjęliśmy tylko sto warunków, czyli kostek. Bez wątpienia jest ich znacznie i to znacznie więcej.

Wielki Wybuch jest dobrze udokumentowany obserwa-cjami otaczającego nas świata. 75 % znanej materii pozostało jako wodór z jednym protonem w jądrze atomowym, a pozostała materia, po różnych przemianach, jakie nastąpiły w gorącej materii wczesnego wszech świata, pozostała jako hel, ze śladowymi częściami litu.

Co działo się dalej? Rozproszona materia, czyli wodór i hel, na skutek sił grawitacji łączyła się w większe skupiska, zapadające się w gęstą i gorącą materię, w której zaszły reakcje jądrowe, czyli powstały gwiazdy. Na skutek reakcji jądrowych powstały cięższe pierwiastki, a wybuchy supernowych, powodowały rozproszenie tych cięższych pierwiastków, które następnie pod wpływem tych samych sił grawitacji tworzyły nowe gwiazdy, planety i całą różnorodność występujących obecnie struktur. Ten scenariusz jest również prawdziwy, ponieważ stare gwiazdy mają mniej ciężkich pierwiastków niż młode. Im dalej w przestrzeń, tym więcej spotyka się kwazarów. Najbliższe kwazary leżą w odległości 2 miliardów lat świetlnych. Im dalej patrzymy w przestrzeń, tym galaktyki są bardziej niebieskie, czyli gorętsze (oczywiście po odjęciu poczerwienienia, wynikającego ze zjawiska Dopplera), ponie-waż są młodsze itd., Czyli rozumowanie naukowców jest słuszne. Wyżej opisany scenariusz potwierdza fizyka kwantowa, przewidująca mikrofalowe promieniowanie tła, odkryte w kilka lat po teoretycznych przewidywaniach.

Co było przyczyną Wielkiego Wybuchu, czyli powstania materii z istniejącej energii, może pierwotnej piany, strun, dziesięciowymiarowej przestrzeni? Każda analiza przyczyny i skutku doprowadzi nas w ślepy zaułek, ponieważ regresja nie ma końca.

Oto przykład. Materia powstała z energii, to przyjmuje wielu. Wobec tego, skąd wzięła się energia? Możemy odpowiedzieć: Stworzył ją Bóg. No tak, ale kto stworzył Boga? itd. Można powiedzieć, że energia była wieczna. Budzi to sprzeciw naszego rozumu i nasuwa kolejne pytania. Skoro zawsze była, to, dlaczego w nieskończoności czasu nastąpił moment zamiany jej w materię? I co było tego przyczyną? Skoro była wieczną, to mogła sobie być i być. Jeżeli powiemy, że proces rozszerzania, to znowu zapytamy o przyczynę. Był skutek, więc pytamy o przyczynę.

Powiedzieć, że energia, czyli "coś", powstało z niczego, też budzi sprzeciw rozumu, gdyż łamie zasadę zachowania energii. "Układ o zerowej energii, jeśli nie dodamy do niego energii, pozostanie układem zerowym".

Wychodząc z założenia, że nie ma skutku bez przyczyny, problemu rozwiązać się nie da. Wniosek: Analizą naukową nie wyjaśnimy Aktu Stworzenia, lub według innych, powstania Wszechświata.

Do ciekawego wniosku doszedł Anglik Williams Jovons, bo już w 1873 r wywnioskował z teorii ciepła, że albo przyjąć trzeba akt stworzenia, albo niewytłumaczalną zmianę praw materii. A jeśli zmiana praw, to znowu pytanie, dlaczego? Przyjęcie teorii światów równoległych, też nie jest odpowiedzią, ponieważ dodatkowo dochodzi nam mnóstwo różnorodnych światów, a podstawowe pytania i tak pozostają bez odpowiedzi.

Zjawiska kwantowe. Na poziomie atomów i elektronów świat zaczyna być trochę inny. A Wielki Wybuch to właśnie świat cząstek elementarnych. Tu jest pole do działania uczonych, którzy próbują wyjaśnić "coś z niczego" i "coś bez przyczyny". Trzeba przyznać, że podstawy do takich analiz podsuwa sama materia. Gdyby udało się przeprowadzić jakiś dowód, w oparciu o ugruntowaną wiedzę naukową, potwierdzić przypadkowość a nie celowość praw materii, czyli wyjaśnić zagadnienie bez wątpliwości, przyjąłbym ten naukowy punkt widzenia, ponieważ nie jest moim celem udowodnienie istnienia Boga, ale obiektywna prawda o świecie. Ja nie poczyniłem założenia, że Bóg jest, a teraz poszukuję dowodów na poparcie tej tezy. Myśli wyżej zawarte, nieodparcie nasuwają się sama.

Np. "coś bez przyczyny". Rozpad promieniotwórczy pierwiastków i izotopów, jest dobrze uczonym znany. Czas połowicznego rozpadu jest bardzo różny, od ułamka sekundy do milionów i miliardów lat. Czyli połowa promieniotwórczego pierwiastka lub izotopu przejdzie proces rozpadu po ściśle określonym czasie. Ale gdybyśmy obserwowali jedno jądro atomu jakiegoś pierwiastka, którego czas połowicznego rozpadu jest krótki, to moglibyśmy bardzo długo czekać i mogłoby zabraknąć nam życia, by ten proces zauważyć, ponieważ kwantowe wyniki są wielkością średnią. Wiemy, że połowa atomów danego pierwiastka lub izotopu rozpadnie się w określonym czasie, ale nie wiemy, które atomy się rozpadną. Wiemy, że dany atom się rozpadnie, ale nie wiemy, kiedy. Wygląda na to, że rozpad następuje bez żadnej przyczyny. Nie wpływa na ten proces ani temperatura, ani żadna inna przyczyna. A jednak prawidłowość jest, bo w określonym czasie musi rozpaść się połowa atomów danego pierwiastka, ale dlaczego ten atom się rozpadnie, np. za minutę, a inny "czeka" ze swym rozpadem w kolejce długi czas i dlaczego się rozpadnie właśnie wtedy, by zachować zasadę połowicznego rozpadu? Przecież wszystkie atomy w danej próbce są jednakowe i jeśli to jest sztucznie wytworzony izotop, to powstały w tym samym czasie. Czy ten rozpad jest bez przyczyny? A może do końca nie znamy praw, które rządzą tym zjawiskiem? Wiemy, że są to wyniki uśrednione, ale to, do końca nie tłumaczy zagadkowości tego zjawiska.

Wykorzystując zasady kwantowe, które rzeczywiście są inne od praw makroskopowych, uczeni "przymierzali" różne hipotezy powstania Wszechświata. Zawsze jednak ciągnęło się za nimi pytanie: Skąd się to "coś" wzięło?

Jedna z teorii mówi, że Wszechświat mógł powstać jako skutek pewnego rodzaju fluktuacji. Ale zawsze pozostaje pytanie, czego fluktuacja? - i znów, skąd się to "coś" wzięło? Ani teoria pól skalarnych, ani teoria strun, która tworzy wszystko z dziesięciowymiarowej przestrzeni, nie rozwiązuje problemu, bo nigdy nie wiemy, kto wybrał tę dziesię-ciowymiarową przestrzeń, lub skąd się wzięły pola skalarne? Przypadkowość również nie rozwiązuje zagadnienia, bo dodatkowo jeszcze nie wiemy, czy pod pozorem przypadko-wości nie kryje się logiczny porządek, jak w przypadku promieniotwórczości. Tak, więc, mimo usilnych prób, nie udało się ominąć pytania o przyczynę, podsuwającego odpowiedź, że przyczyną może być Bóg.

Celowe działanie jest cechą inteligencji. Należy zauważyć regularność i uporządkowanie w całej materii.

Układ okresowy pierwiastków dobrze znamy. Przyzwy- czailiśmy się i nie robi to na nas wrażenia. Ale że w naszym układzie planetarnym, odległości planet od Słońca układają są według wzoru, jest pewnym zaskoczeniem. A jednak i w tym przypadku rządzą prawa. Już w 1772 r.J. Titus i J. Bode podali wzór na obliczenie średnich odległości od Słońca planet, w kolejności ich występowania w układzie słonecznym. Wzór przewidywał istnienie planet, w tym czasie nie odkrytych. Były to: Uran i Pluton oraz rój planetek między Marsem a Jowiszem. Po odkryciu, okazało się, że średnie odległości były zgodne z obliczonymi. To przypomina wspomniany wcześniej układ okresowy i puste miejsca nie odkrytych jeszcze pierwiastków. Potwierdza to wniosek, działania praw.

W historii Wszechświata możemy wyodrębnić trzy największe wydarzenia:

1. Wielki Wybuch, czyli powstanie materii.

2. Powstanie życia.

3. Powstanie inteligencji.

Powstanie inteligencji jest zagadką dla uczonych. Nie ma na razie odpowiedzi, co jest przyczyną i jakie prawa spowo-dowały jej powstanie u człowieka. Należy zauważyć zaskakujący fakt. Wszystkie istniejące zwierzęta, od płazów do człowieka, mają budowę, począwszy od pojedynczej komórki a na budowie anatomicznej kończąc, podobną. Zwierzęta i człowiek posiadają: system pokarmowy, kostny, system nerwowy, z mózgiem jako ośrodkiem decyzyjnym, zmysłami wzroku, słuchu, czucia, powonienia, odczuwaniem zagrożenia itd. Podobna budowa komórkowa całego organizmu płaza i ssaka. Identyczne procesy biologiczne, podstawa istnienia płazów i nas. Podobna budowa DNA i identyczne procesy jego przekazywania. Jak niewspółmiernie do tej zaawansowanej budowy zwierząt, porównywalnej z naszą, pozostaje ich inteligencja. Podstawową ich potrzebą jest, pożywienie i reprodukcja. U ssaków dopiero pojawia się potrzeba zabawy. Dlaczego my, ludzie, mając podobne organizmy, mamy w nich "zainstalowaną" nieporównywalną z nimi, inteligencję? Na to pytanie nie ma odpowiedzi, ponieważ ewolucja najpra-wdopodobniej, nie jest autorem inteligencji. Inteligencja nie jest warunkiem przetrwania gatunku. Wyprzedza ona znane prawa ewolucji. Może być prawdopodobne, że we wszechświecie istnieje ogromna ilość planet, na których bujnie rozwija się życie, ponieważ prawa i materia są identyczne jak na naszej Ziemi, ale bez inteligencji. Inteligencja nie jest potrzebna do rozwoju życia. Inteligentna istota powinna z tego faktu wyciągnąć ważny dla siebie wniosek.

Zasada antropiczna.

Zasada ta nie została odkryta, tak jak szereg praw, wzorów czy zależności. Zasada ta polega na wyciąganiu wniosków z obserwacji. Początkowo uznała ją mała grupa naukowców, systematycznie jednak zdobywała coraz większe uznanie, a obecnie znaczna większość uczonych uznaje ją za fakt. Zasadę antropiczną można streścić w słowach:

"Wszechświat istnieje dla życia". Czyli wszechświat istnieje nie wyłącznie dla nas, ale dla wielu, nieznanych nam na razie, form życia opartych na węglu. Rozszerzając tę myśl, możemy powiedzieć: Wszystkie prawa materii, odkryte prze fizykę, chemię, biologię, astronomię i każdą inną dyscyplinę naukową, są precyzyjnie dobrane, by mogło we wszechświecie istnieć i rozwijać się życie. Spośród tysięcy tych praw, na szczególną uwagę zasługują prawa dotyczące pierwiastka węgla, a zwłaszcza jego poziomu rezonansowego. Gdyby był o 0,5 % wyższy, to połączyłby się z helem i powstałby tlen. Natomiast gdyby był o 4 % niższy, to atomy węgla nie mogłyby powstać w ogóle. Nie byłoby życia i oczywiście nas. Połowa procentu istniejącej wartości, zadecydowała o życiu, jako zjawisku i naszym istnieniu.

Jakie wnioski możemy wyciągnąć z zasady antropcznej? Skoro wszystkie prawa wszechświata są dopasowane, by wytworzyć życie, to życie musi być powszechne we Wszech-świecie. Czy ogromne przestrzenie kosmosu miałyby być bezużyteczne? Najnowsze odkrycia udowadniają nam w jak bardzo niesprzyjających warunkach rozwija się życie. Jeszcze kilka lat temu, stanowczo wykluczylibyśmy istnienie i rozwój życia w tych warunkach. Dzisiaj wiemy, że się myliliśmy. Sumując dotychczasową wiedzę o warunkach, w jakich rozwija się życie, którą tu pominę, jestem przekonany, że życie oparte na węglu, i być może na znanym nam DNA, istnieje nie tylko w skałach marsjańskich, ale jest powszechne wszędzie gdzie temperatura nie jest za wysoka np. Wenus. Może być przeno-szone przez komety i na dziesiątki innych sposobów.

Życie jest podmiotem, a nie dodatkiem do materii. Materia jest usłużną wobec życia. Skoro materia i cały Wszechświat stworzony jest dla życia, to życie ma wielką, pierwszoplanową wartość i śmierć fizyczna inteligentnej istoty nie powinna być jej unicestwieniem, ale przejściem do innej formy materialnego życia. Pamiętamy, że wszystko, co nas otacza jest materią i tylko materią. To, co nazywamy duchem, jest tworem naszego umysłu i oprócz pojęć abstrakcyjnych jest również materią.

Celowe dopasowanie wszystkich praw materii do nadrzę- dnego celu, jakim jest życie, świadczy, że materia jest budulcem, a przecież ten materialny budulec może mieć różne formy. Możemy się spodziewać, że życie zostało stworzone do wyższego celu. Nie możemy znać jego etapów skoro być może, jesteśmy na pierwszym etapie.

Wniosek, jaki wyciągnąłem z tych rozważań, i którym dzielę się z Czytelnikiem jest jednoznaczny. Twórcza siła, inteligencja, powszechnie określana jako Bóg, jest twórcą materii.

Trochę refleksji. Około 20 lat temu, analizując różne aspekty wiary, nauki i różne fakty z życia, doszedłem do wniosku, że Bóg stworzył materię o określonych prawach. Prawa te są tak dobrane i tak przez to kreatywne, że wytworzyły życie i w dalszym ciągu kreowały jego rozwój. Doszedłem do wniosku, że Bóg nie ingeruje w nasz świat. Wszystkim rządzą niezmienne prawa, jednakowe we wszechświecie.

Zostałem bardzo miło zaskoczony, gdy przeczytałem książkę "Cały ten kram, czyli raport o stanie wszechświata" Timothy Ferris. Polecam ją wszystkim. Okazało się, że nauko-wcy, którzy przyjęli istnienie Boga, a jest ich znaczna większość, przyjmują właśnie ten sam punkt widzenia. Według naukowców "Bóg nie ingeruje w wyniki bitew, czy działalność jednostki". Przyjmują wyjątkowość praw i stałych materii jako podstawę kreatywności. Ewolucja kosmosu, jak i gatunków, jest wynikiem praw.

Rozumiemy, więc, że cały łańcuch pokarmowy i pasożyt- nictwo, które nam tak nie pasują do miłosiernego Boga, jest wynikiem praw materii. Możemy, więc zapytać, czy prawa nie mogłyby być inne? Tu mam pewne spostrzeżenia. Może tak być musi, ponieważ we wszystkich procesach biologicznych, nie ma odpadów. Wyobraźmy sobie, że świat jest inaczej urządzony i że w jakimś procesie biologicznym powstawałby odpad. Kilka miliardów lat istnienia procesów biologicznych doprowadziłby do nagromadzenia takiej ilości odpadów, że życie byłoby niemożliwe. Np. gdyby odpadem był dwutlenek węgla, szybko doszłoby do termicznego zniszczenia życia z powodu efektu cieplarnianego. Może ten scenariusz zaistniał na Wenus? U nas istnieje równowaga, wprawdzie chwiejna, ale stabilna.

Czarne dziury.

By lepiej zrozumieć i zaakceptować powstanie Wszechświata ze stanu osobliwości, oraz przyjąć za fakt ograniczenia przestrzeni i czasu do wyjątkowego stanu materii, powinniśmy zapoznać się z istniejącymi czarnymi dziurami, jako miniaturowymi modelami początkowego stanu materii. Sam fakt istnienia takich obiektów potwierdza słuszność koncepcji początku Wszechświata. W jądrze atomowym skupia się niemal cała masa atomu. Jądro jest około 10 000 razy mniejsze od rozmiaru atomu, więc pod wpływem grawitacji, która wzrasta proporcjonalnie do ilości skupionej materii, zapada się ona do niewyobrażalnych gęstości. Czarne dziury są tak gęstymi obiektami, że światło nie jest w stanie pokonać grawitacji i nie opuszcza tego obiektu są, więc niewidoczne. Stwierdzono, że masywne czarne dziury gromadzą masę nawet do około miliarda mas Słońca, a gigantyczna galaktyka M 87, zawiera w swym wnętrzu czarną dziurę o masie trzech miliardów mas Słońca. Czarne dziury są niewidoczne, ale pochłaniają wszystko, co zbliży się do pewnej granicy wokół tego obiektu, nazwanym horyzontem zdarzeń. Teleskop Hubblea, rejestruje w galaktyce NGC 4258 zjawisko strugi rozgrzanej materii w kształcie stożka, który urywa się, ponieważ przekroczył horyzont zdarzeń i żadna informacja o dalszym losie tej materii, już nie wydostanie się z tego obiektu. Czarna dziura ma, więc przestrzeń zwiniętą wokół tego obiektu i wszystko, co poniżej horyzontu zdarzeń, jest już innym światem. Te obiekty gromadzące miliony mas naszego Słońca, mają w proporcji do tej zgromadzonej masy, małe rozmiary.

Nasz Wszechświat, w momencie stworzenia, a dla innych w momencie zaistnienia, był znacznie gęstszym i znacznie mniejszym, takim małym punktem, bez czasu i przestrzeni.

Czy wiemy w jakim świecie żyjemy?

Czy naprawdę wiemy, w jakim świecie żyjemy? Czy wiemy, jak ogromny jest Wszechświat i jak dużo w nim, takich jak nasze - Słońc? Nie, tego nie wiemy. Dopiero po wyliczeniach, które przeprowadziłem, uzmysłowiłem sobie, czym jest Wszechświat i pojąłem wielkość jego Twórcy. Nasze Słońce traci w ciągu jednej sekundy kilka milionów ton swej masy. Część rozprasza, pozostałą masę zamienia na energię, czyli promieniowanie, wysyłając ją w przestrzeń. Jest to około dwa tysiące dużych pociągów towarowych. Przy tej rozrzutności materii wystarczyłoby na trzydzieści bilionów lat. Jednak zapas "paliwa" wystarczy na 4 miliardy lat.

Droga Mleczna - nasi sąsiedzi, jest tak ogromna, że jej średnica wynosi aż 150 000 lat świetlnych. 150 000 lat temu na Ziemi żył dopiero neandertalczyk i miał jeszcze 100 000 lat rozwoju. Jego miejsce zajął kromaniończyk, czyli my, i do naszych czasów, upłynęło jeszcze 50 000 lat.

Jak dużo jest w Drodze Mlecznej gwiazd takich, jak nasze Słońce, najlepiej zobrazuje porównanie. Zmniejszamy nasze Słońce do takiej małej, świecącej diody, średnicy 1 mm. Na paznokciu zmieściłoby się sto sztuk, czyli na 1 m2 milion Słońc. W naszej galaktyce jest tyle podobnych świecących diod, że pokrylibyśmy nimi 16 ha. gospodarstwo. Na peryferiach tej świecącej łąki, o wymiarach 400 m x 400m, byłaby świecąca dioda, czyli nasze Słońce. Takie świecące łąki, czyli galaktyki, skupiają się w większe struktury, grupy lokalne, te w jeszcze większe, czyli gromady galaktyk, one w jeszcze większe, czyli super gromady, ale na tym nie koniec struktur, bo Wszechświat jest jeszcze znacznie, znacznie większy.

Liczba galaktyk, czyli takich średnio przyjmując 15 hektarowych. świecących łąk, jest około 50 miliardów. Przypuszczalnie, nie jest to liczba ostateczna, gdyż rozwój metod badawczych powiększa szansę dalszego poznania Wszechświata, a więc odkrywania galaktyk, których istnienie pozostaje obecnie w sferze hipotez. Nie wiemy również, ile galaktyk pozostanie na zawsze poza możliwościami obserwacji.

Pięćdziesiąt miliardów galaktyk, a każdą przyrównaliśmy w zaokrągleniu do piętnastohektarowej "świecącej łąki", daje nam po pomnożeniu siedem i pól miliarda kilometrów kwadratowych. Powierzchnia Ziemi to zaledwie pięćset dziesięć milionów kilometrów kwadratowych. Przyrównując nasze Słońce do świecącej maleńkiej diody i pamiętając, że na 1 m2 jest ich milion, pokrylibyśmy piętnaście takich planet, jak nasza Ziemia, zakrywając wszystkie lądy, oceany i bieguny świecącym całunem, utkanym z maleńkich, świecących diod. Wyliczenie jest poprawne przy założeniu, że jesteśmy w centralnym punkcie Wszechświata. Jeżeli jednak znajdujemy się bliżej "krawędzi" (o ile taka istnieje) to 15 globów jest za mało.

Nasze Słońce w całości Wszechświata znaczy tyle, ile jedna świecąca dioda na którymś z piętnastu lub więcej globów, wielkością odpowiadających Ziemi.

Pomyślmy. Ile to jest milion kilometrów kwadratowych? To powierzchnia ponad trzech państw, odpowiadających powierzchni Polski. A jak duża jest Polska, oceni się po przejechaniu pociągiem z Rzeszowa do Szczecina. Powierzchnia Ziemi to pięćset dziesięć milionów kilometrów kwadratowych, czyli ponad 1600, takich państw jak nasze, szczelnie pokrytych milimetrowymi diodami. A to powierzchnia zaledwie jednej planety. Jeżeli nasze Słońce ma dziewięć planet, w tym jedną zamieszkałą, to ile miliardów takich zamieszkałych planet może być we Wszechświecie? Odpowiedź - niewyobrażalnie dużo! A czy nasze Słońce czymś się wyróżnia? Nie, niczym szczególnym. Znajduje się w "ciągu głównym" wykresu Hertzsprunga-Russella, czyli jest podobne innym, "przeżyło" już cztery i pół miliardów lat, czyli znajduje się w połowie swojej drogi życia. Stabilne, przez niewyobrażalny dla nas okres czasu, jak większość gwiazd. A czy nasza galaktyka, Droga Mleczna, jest w jakiś sposób uprzywilejowana? Też nie. Wprawdzie jest znacznie większa od sąsiadów, Małego i Dużego Obłoku Magellana, ale poza tym niczym więcej się nie wyróżnia. We Wszechświecie nie wyróżnia się też żadnego uprzy-wilejowanego kierunku, rozszerza się też we wszystkich kierunkach jednakowo i jest we wszystkich kierunkach jednakowy pod względem zagęszczenia i temperatury. Jest więc izotropowy. Czy na podstawie poznanych faktów możemy wyrobić sobie jakieś pojęcie o Twórcy lub Stwórcy tego Wszechświata?

Podstawowym budulcem materii są jej elementarne cząstki. Z kwarków np. zbudowany jest proton i neutron. To jest jądro atomowe. Rozbicie jądra atomowego uranu, to dobrze nam znana bomba atomowa, natomiast płynące w przewodzie elektrony, to dobrze nam znany prąd elektryczny. Każdy atom, jakiegokolwiek pierwiastka, to jądro atomu, potem dużo, ale to bardzo dużo pustki, w której są elektrony. Czyli atom to niewyobrażalna pustka. Kamień czy żelazo jest niewyobrażalnie pusty w swej strukturze. Gdyby wyeliminować tę pustkę, co za nas już wielokrotnie zrobiły prawa materii, otrzymalibyśmy gwiazdę neutronową, jakich bardzo wiele i w naszej Galaktyce. Łyżeczka od herbaty, napełniona materią z wnętrza tej gwiazdy, ważyłaby 50 miliardów ton. To już mniej proste, bo tej pustki nie widzimy. Ale nie widzimy pustki w nawet bardzo rzadkim lesie, gdy patrzymy na niego z odległości kilku kilometrów, tylko jednolitą szarą ścianę, tak jak nasz kamień czy żelazo. Taką gwiazdę neutronową można jeszcze bardziej ścisnąć i to wielokrotnie. To też zrobiły za nas prawa materii, tworząc obiekty znane jako czarne dziury. Małe, a niewyobrażalnie gęste. Analizowaliśmy te obiekty wcześniej. Różnorodność obiektów jest duża. Np. kwazary: emitują taką niewyobrażalną ilość energii, jaką emitowałoby 100 bilionów naszych Słońc. Są to najbardziej wydajne źródła energii we Wszechświecie.

Zaobserwowano pola magnetyczne, tak niewyobrażalnie silne, że tworząca je gwiazda neutronowa, będąc w połowie drogi od nas do Księżyca, wywierałaby jeszcze wpływ na urządzenia elektroniczne uniemożliwiając ich budowę.

Od niedawna dopiero poznajemy nasz Wszechświat. Fascynacja nim dopiero się zaczyna. Jeżeli obecny stan wiedzy, przekracza nasze możliwości ogarnięcia umysłem wielkość jego Twórcy, to, jeśli za sto lat, wiedzę naszą pomnożymy, jakie wtedy będziemy mieli wyobrażenie o Twórcy tego Wszech-świata? Z niewyobrażalnej wielkości, precyzji praw, cudu, jakim jest życie i inteligencja, możemy wnioskować, że jest nie dającą się ogarnąć naszym umysłem, Mocą, Inteligencją, Wiecznością, i tu brakuje nam słów, by wyrazić cokolwiek więcej. Jakiekolwiek użyte słowa nie oddadzą nawet w najmniejszym stopniu Potęgi Twórcy Wszechświata. Jest to mój wniosek oparty na naukowych dowodach i obserwowanej rzeczywistości. Nie ma znaczenia, że do tego wniosku doszło wielu wcześniej również w buddyzmie. Poglądy na istnie siły twórczej zostały sklasyfikowane i nazwane. Wielu usiłowało zrozumieć, ale rozwój nauki rozszerza możliwości głębszego wniknięcia w początek Wszechświata, a więc i głębszej, pełniejszej oceny zagadnienia.

Jaki jest powszechnie przyjęty wzorzec?

Jakie wyobrażenie mamy o Bogu? Takie, jakie mieli twórcy religii judaistycznej, ponad trzy tysiące lat temu, z późniejszymi dodatkami, jak choćby "koronacja Marii w Niebie", Trójca itp.

Postęp w tworzeniu wyobrażenia Boga jeden raz tylko się zmienił pod wpływem nauki. Nie przyjmujemy już słów Psalmu 75 dosłownie, że "Ziemia stoi na słupach" i słów Joba, (Hijoba) że "słupy Ziemi będą trzeszczeć". Rozumiemy, że tak przyjmowano trzy tysiące lat temu. Ale przyjmujemy Boga jako Trójcę, bo tak przyjęto na Soborze Nicejskim w 325r. A więc znowu prawie tysiąc siedemset lat temu. Czy z przytoczonego opisu Wszechświata można to wywnioskować? A jak długo przyjdzie nam czekać na zmianę tego poglądu na podstawie osiągnięć nauki, tak jak zmieniliśmy wyobrażenie o słupach Ziemi? Czy nie lepiej wiarę zamienić na dowody i kierować się rozumem? Ale powszechnie przyjęte wyobrażenie Boga to nie tylko Trójca. Wielu uznaje to za prawdę, bo słyszy z ambony, że Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza dech żywota, że spuścił z Nieba potop, by wytracić bezbożnych,

ale po potopie nic się nie zmieniło i bezbożni mają się dobrze, że na naszą modlitwę na jakiś czas i w określonym miejscu Bóg zmieni prawa natury, by nam pomóc, a zaszkodzić naszym wrogom, którzy akurat modlą się o odwrotny skutek i też mają nadzieję być wysłuchani.

W Starym Testamencie 1 Moj. spotykamy określenia: "zapalczywy", " pomsta do mnie należy, Ja odpłacę" lub: " żało-wał Bóg, że stworzył człowieka i bolał w sercu swoim" czyli się pomylił. Bóg Izraelitów, którego przyjęło chrześcijaństwo, wielokrotnie żałował tego, co zrobił - jak podaje Stary Testa-ment. Starożytni stworzyli sobie wyobrażenie Boga na wzór ludzki. A my przyjęliśmy te wyobrażenia i nie zmieniliśmy ich. Próba innego, naukowego spojrzenia na Boga, na pewno zostanie uznana za herezję. Tymczasem, jak pogodzić cały łańcuch pokarmowy i pasożytnictwo z istnieniem Miłosiernego Boga? Tego wytłumaczyć się nie da. Albo Bóg nie jest miło-sierny, jeśli stworzył zabijanie i cierpienie i całe wszech-obejmujące pasożytnictwo, albo powstało ono wbrew Jego woli, a wtedy nie jest wszechmocnym. Ludzie epoki kamienia, nie znając praw rządzących przyrodą, stworzyli sobie wyobrażenie bóstw, i bogów podobnych do otaczającej przyrody, czyli okrutnych, krwiożerczych, bezwzględnych. Taka jest przyroda, więc i jej twórcy nie mogli być inni. Popatrzmy na figurki bogów azteckich, a w Palestynie na Molocha, któremu składano ofiary z dzieci. Nie dziwmy się, nie mogli stworzyć innego wyobrażenia boga, mając za przykład otaczającą przyrodę, którą ci bogowie stworzyli. To Jezus powiedział "po owocach ich, poznacie ich" i "nie zbiera się fig z cierni ani winogron nie zbiera się z głogu." Jeżeli po owocach poznaje się kogoś, to kto jest twórcą tej krwiożerczej, bezwzględnej, nie znającej litości przyrody? Jeżeli dla Ciebie Czytelniku Jezus jest Bogiem, a dokładniej Osobą Boską, to On stwarzał tę okrutną przyrodę. Dlaczego od ludzi wymaga miłosierdzia mówiąc "błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią." Od koga tego miłosierdzia mamy się spodziewać?

Jeżeli jakaś hipoteza nie tłumaczy czegoś logicznie, lub są w niej sprzeczności, nie może być prawdziwą. A taka właśnie hipoteza, ze sprzecznościami, jest przyjmowana przez chrze-ścijan, mahometan i wyznawców judaizmu. To niewolnicze przywiązanie do dogmatów jest nierozsądne.

Opis stworzenia Adama i Ewy jest odzwierciedleniem wiedzy, ludzi żyjących kilka tysięcy lat temu. Łatwo przyjmu-jemy, że Bóg stworzył Adama i Ewę. Ale opis czynności już nam nie pasuje. W Starym Testamencie czytamy: "Ulepił tedy Bóg człowieka", Czy Bóg musiał go lepić? To już nam nie pasuje, ale niewolniczo trzymamy się stworzenia Adama. A stworzenie Ewy, czy ten opis nam odpowiada? Tu też lepiej by brzmiało: "stworzył Bóg Adama i Ewę", zamiast historii o stworzeniu jej z żebra. Należy dodać, że położenie ręki na boku, biodrze, w czasie przysięgi, Rodzaju. 24, w. 2, znaczyło przy-sięgę na życie, ponieważ żebro symbolizowało życie. Możliwe jest, więc rozumowanie: wziął z życia Adama a nie z żebra.

Dziesiątki milionów, fundamentalistów chrześcijańskich trzyma się niewolniczo tego opisu i nie zadaje sobie trudu, przeanalizowania jego wiarygodności. Dodatkowo jeszcze słyszą, co tydzień od swoich kapłanów potwierdzenie staro-żytnych legend, uznanych kiedyś za obowiązujące i uznawane do dziś. Jeżeli większość ludzi nie ma dostępu do naukowych osiągnięć np. archeologii, to jest obowiązkiem kapłanów wyjaśnić tę rażącą różnicę, dotyczącą opisu kreacji, (stworzenie człowieka) a ewolucyjnej rzeczywistości.

Wyobrażenie Boga na podstawie dowodów naukowych jest skrajnie inne, od opartego na Starym i Nowym Testamencie, oraz na wprowadzonych dogmatach. Naukowo udowodniony, (według mojej oceny) Twórca Wszechświata, czyli Bóg, tworzy z energii, (może z pierwotnej piany), tu kończą się nasze domysły, materię o określonych prawach, jednakowych i nie-zmiennych w całym Wszechświecie. Prawa materii tworzą życie drogą ewolucji, w takiej formie, jaką znamy obecnie. Światem, w którym żyjemy, rządzą prawa. Przypadek to też jedno z praw. Rachunek prawdopodobieństwa zaistnienia zdarzeni to też jedno z praw. Światem, więc rządzą niezmienne prawa, obejmujące wszystko i wszystkich. Prawa tłumaczą nam wszystko, logi-cznie, naukowo, również pasożytnictwo. Prawa życia mogą się różnić. Jedynie w jednakowych warunkach mogą wyewoluować jednakowe istoty żywe, ale przy różnych warunkach mogą być różne, np. bez pasożytnictwa. Chcę jeszcze zwrócić uwagę na prawa ekonomiczne, którymi również kieruje się przyroda. Kości nasze są nie za cienkie, bo łamałyby się, ale i nie za grube, bo ilość wapnia, potrzebna do ich budowy, byłaby zbyt duża, byłaby, więc potrzeba zjadania dużej ilości pokarmu. Wszystko jest optymalne. Nawet zmysły słuchu, wzroku, smaku i powonienia są usytuowane blisko mózgu ze względu na długość połączeń, czyli szybkość przekazu informacji. Wszy-stko jest, więc optymalne, zgodne z prawami materii i przyrody.

Istnienie Boga, jako twórcy materii być może z energii i energii z czegoś wcześniejszego, łącznie z prawami tej materii, jest podstawą mojej koncepcji istnienia świata, życia i inteligencji, opartej na mojej wiedzy naukowej i obserwowanej rzeczywistości. Nie oznacza to, że dostrzegam jakąkolwiek ingerencję Boga w nasz świat, jak również w życie jednostki. Takiej ingerencji nie dostrzegam!.

96

93



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
91 Nw 05 Amator stereo
111 Twórcy widowiska teatralnego Iid 12853
F1 91 Układy arytmetyczne 6
111 114 Markowska Rehabilitacja foniatryczna
91 93
89 91
91 Nw 04 Dwa biosy
Opara S, Filozofia Współczesne kierunki i problemy, s 98 111
91 94
89 91
111 analiza systemowaid850
przebieg negocjacji PL UE id 91 Nieznany
91 Zdania podrzedne z ze 1 id Nieznany (2)
91 114 spiewy miedzylekcyjne F Raczkowski 2
highwaycode pol c6 motocykle (s 27 28, r 84 91)
98 91
Mazowieckie Studia Humanistyczne r2008 t12 n1 2 s75 91

więcej podobnych podstron