— Adelko - z nieukrywaną złością odezwał się do milczącej dziewczyny
dyrektor szkoły - co ty znowu zbroiłaś? To już twój kolejny wybryk!
Tym razem poszło o rozbitą doniczkę w klasie. Niby nic nadzwyczajnego, bo tak łatwo ją stłuc. Ale tego było już za wiele.
— Czy naprawdę ty to zrobiłaś? - dopytywała się wychowawczyni.
Na próżno jednak oczekiwali odpowiedzi. Adelka spuściła wzrok na ziemię. Milczenie, jak zwykle, nie rozwiązywało problemu. To już kolejne jej takie zachowanie. W ubiegłym tygodniu, gdy nauczyciel zastał salę zamkniętą na klucz, to właśnie na nią wskazali inni, a ona nie zaprzeczyła.
Wychowawczyni, która dobrze znała Adelkę, nie mogła tego zrozumieć. Przecież dziewczyna uczy się dobrze, nie zaniedbuje żadnych prac domowych, zawsze jest przygotowana do lekcji, ładnie prowadzi zeszyty. Za jednym wyjątkiem: dwa dni temu zeszyt do matematyki miała cały w plamach. Znowu nie wskazała winnego, więc wszystko spadło na nią. Ale i wówczas nie odezwała się ani słowem i nikogo nie oskarżyła.
Kilka dni wcześniej Adelka i Monika obiecały przynieść do szkoły krzew z chmielu. Ta rzadka roślina jest mało znana, więc na lekcji biologii będzie doskonała okazja, by ją zaprezentować. Adelka postarała się o duży korzeń i łodygę z zielonymi liśćmi. Jednak gdy nadszedł czas pokazów, okazało się, że słowa dotrzymała tylko Monika. Choć Adelce chmiel Moniki wydawał się być bardzo podobny do tego, który jej zaginął. Nie rzekła ani słowa podejrzenia.
Taka postawa dziewczyny rozochociła niektórych do zrzucania wszystkich win na milczącą Adelkę. Nauczyciele nie umieli sobie z tym poradzić.
Niestety, pączków już nie ma - usłyszała kiedyś od szkolnej kioskarki.
Ale ja wcześniej zamawiałam i pani obiecała... - próbowała tłumaczyć dziewczynka.
Przykro mi, ale nic na to nie poradzę - bez przejęcia odesłała Adelkę.
Takich sytuacji nazbierało się wiele. Z tego powodu wychowawczyni zdecydowała się na rozmowę z rodzicami Adelki, by wyjaśnić niewłaściwe zachowanie ich córki.
Na spotkanie z nauczycielką wybrała się mama dziewczyny. Rozmowa była długa. Mama próbowała tłumaczyć swoją córkę na różny sposób, ale żadne argumenty nie były dobre. Nawet dorastający wiek niczego nie tłumaczył, a tym bardziej nie usprawiedliwiał takiego postępowania.
Teraz była kolej na osobistą rozmowę z mamą. Adelka bardzo się bała spotkania, zwłaszcza że mama nie miała dużo czasu i chciała szybko załatwić tę bolesną i wstydliwą dla niej sprawę.
— Myślę, że przeżywasz jakieś trudności. Postępujesz co najmniej dziw
nie, jeśli nie całkiem nierozsądnie. Pozwalasz, by wszystko co złe, spadało na
ciebie. Choć nie bardzo wierzę, że to twoje wybryki - mama bacznie obserwowała reakcję córki.
Nie doczekała się jednak odpowiedzi i musiała kontynuować rozmowę.
— Może powiesz mi wreszcie, co się z tobą dzieje? - nalegała jak nigdy.
Po chwili nieznośnej ciszy Adelka odważyła się wreszcie na wyznanie.
— Tak, to prawda. Postępuję bardzo nierozsądnie godząc się na wszystko, co boli - teraz Adelka obserwowała mamę. - Ale chyba pamiętasz, mamo, jak wyjechałam do Rychwałdu, aby modlić się w waszej intencji, o uratowanie waszego małżeństwa?
Mama nie mogła o tym zapomnieć. Lecz co to ma do rzeczy...
— Będąc tam u stóp Maryi w cudownym obrazie, gorąco modliłam się
o łaski dla naszej rodziny. Wówczas usłyszałam w sercu głos, aby iść do po
bliskiej kapliczki i tam prosić o to Pana Jezusa. Kiedy znalazłam się
w kapliczce, ujrzałam okrutnie zbiczowanego Zbawiciela przywiązanego do pala. Pan Jezus znosił ludzkie razy w milczeniu, wpatrzony w serca tych, których ukochał i dla których cierpiał. Zrozumiałam, że mam się stać
podobna do Niego...
Adelka zauważyła łzy w oczach swojej mamy, która dopiero teraz wszystko zrozumiała.
— Dziękuję ci, moja kochana córeczko... - wyrwało się z bolesnego serca matki.
- Nigdy nie zapomnę tego, co dla nas zrobiłaś.
— Co zrobił Pan Jezus... - sprostowała dziewczynka, gdy już znalazła się w objęciach zapłakanej mamy.
RyM
MRN 2 (2007) s. 16-17