— Wiec w czym rzecz? — nie dawałem za wygraną.
Roześmiała się percie. JeJtwarz odprężyła się, dzięki czemu wygiąda,a jeszcze młodziej. Podeszła bliżej.
Chodzi o to, doktorze Delaware, że chłopak me popisał się, jegQ
dziewczyna nie była specjalnie zadowolona. — Zaśmiała się jeszcze głośnjej
Jej biodro zawadziło o moje. — Wie pan: bam, bam, dziękuję madam.
Aha — powiedziałem.
Ano właśnie. — Uśmiechnęła się, ujęła mocniej patelnię i zeskrobał*
coś z jej uchwytu. -- Fartuch podwinął się, a rozpięta sukienka odsłoniła
brązowe udo.
30
W
eszła do biura pierwsza. Wsunąłem głowę do środka i zobaczyłem Dennisa, naradzającego się z rodziną Betty. Szybko się wycofałem. Czekałem na zewnątrz, przy samochodzie policyjnym, i patrzyłem na ulice- Na wybrzeżu panował już spokój. Chmury deszczowe nasiąkały wodą. Po chwili wyszedł zastępca Ed Ruiz i powiedział:
— Chodźmy.
Drogę do posiadłości odbyliśmy w milczeniu. Zatrzymał się przed bramą.
Czy to wystarczy? — zapytał.
Dziękuję. — Wysiadłem.
Kiedy opuszczacie Aruk?
- Jak tylko przypłyną łodzie,
Wystawił głowę z samochodu.
— Niech pan posłucha, ja nie mam nic przeciwko doktorowi Billowi.
Kilka lat temu pomógł mojej córce w bardzo trudnej sytuacji. Skaleczyła się
o rafę, dostała zakażenia. Myśleliśmy, że straci nogę, ale on ją uratował.
Zmarszczył bezzębne usta.
— Powiem doktorowi, że jest mu pan wdzięczny.
- Nie każdy jest przeciwko niemu. Niektórzy ludzie znają go lepiej
nizinni.
— Ci, którym pomagał bezpośrednio?
- Tak. A inni po prostu go nie znają. -- Ujął kierownicę. — Ben
załatwił te dziewczyny i pan o tym wie.
- Powiedzmy, że załatwił, ale co ma z tym wspólnego doktor Bili?
Cisza.
— Myśli pan, że jest w to jakoś zamieszany?
Nie odpowiedział.
- Ludzie gadają, że jest zamieszany?
— Tak gadają.
A może ktoś chce, żeby doktor Bili opuścił wyspę? To wspaniała żeby się go pozbyć.
209