Neoromantyzm Wesela
Mówiąc o neoromantyzmie w Weselu, można brać pod uwagę nawiązania do światopoglądu romantycznego, do budowy dramatu, jego funkcji dramatu narodowego, wreszcie do przekonań o roli poety i poezji w życiu narodu.
Myśląc o nawiązaniach, trzeba pamiętać o indywidualizmie Wyspiańskiego, o jego oryginalności i cudownej umiejętności przetwarzania wszelkich wzorów po swojemu.
Najbardziej narzuca się świadomości czytelników przekonanie, że Wesele, jak Dziady, jak Kordian to dramat narodowy. Brono wieka chata w tę listopadową noc weselną staje się Polską, weselnicy reprezentantami różnych grup społecznych. Poeta poddaje ich surowej ocenie, dotyczącej wzajemnych stosunków, poglądów na temat przeszłości i perspektyw na przyszłość. Tak jak w Dziadach Mickiewicz, rozważa Wyspiański szansę Polski na odzyskanie wolności, zastanawia się nad sposobami i możliwościami.
Szczególnie surowo ocenia Wyspiański inteligencję pochodzenia szlacheckiego jako spadkobierczynię tych, którzy rządzili Polską, a obecnie nadal sprawują przynajmniej „rząd dusz”. Są oni przedstawieni jako ludomani, bawiący się przebieraniem w chłopów, łudzący się, że wieś zawsze pozostanie cicha i spokojna. Niektórzy z nich widzą w chłopach potomków króla Piasta, a wszyscy sądzą, że lud jest zdrowy, rześki, choć surowy. Widzą w nim głównie zdrowie, siłę, moc. Tak naprawdę nic o chłopach nie wiedzą, boją się ruchów chłopskich, łudzą się, że hasłami sojuszu chłopsko-inteligenckiego zażegnają niebezpieczeństwo.
Marzą o wolności, ale nie wychodzą poza mówienie o tym, paraliżuje ich myślenie o przeszłości, o wadach Polaków i grzechach przodków. Myślą o wskrzeszeniu dawnej Polski, ale mają świadomość obecnej słabości i mierności. W sumie w chwili próby, jaką jest powstanie, okazują się niezdolni do działania i pokierowania chłopami. Pijany Gospodarz oddał złoty róg Jaśkowi, a sam zasnął i o posłaniu Wernyhory zapomniał.
Chłopi są ciekawi świata, rwą się do walki o wolność, ale sami nic nie zdziałają, oglądają się na przywództwo inteligencji, są niedojrzali, nieodpowiedzialni. Są siłą, z którą trzeba się liczyć, trzeba ich koniecznie brać pod uwagę, gdy myśli się o niepodległości. Mają świadomość narodową (Czepiec), czasami słabo rozbudzoną, co zostało ukazane w słynnej scenie, gdy Panna Młoda pyta „A kaz tyz ta Polska, a kaz ta?”. Budzi się w nich poczucie wartości, ale wciąż czekają na kierownictwo panów, choć jednocześnie są wobec nich nieufni. O tym, że nie dorośli do współodpowiedzialności i współobywatelstwa świadczy to, że Jasiek zgubił zloty róg i zaprzepaścił sprawę powstania.
Najsurowszy osąd zawarty jest w ostatnich symbolicznych scenach dramatu, gdy wszyscy najpierw czekają na cud, a potem tańczą jak im gra Chochoł - zaklęty taniec bierności, niemocy, zajęcia się swymi małymi, przyziemnymi sprawami, wciąż w kółko to samo, małe ambicje, niewielkie marzenia, trochę nostalgii i skrzecząca pospolitość. Weselem zasłużenie pretenduje Wyspiański do miana narodowego wieszcza.
Także konstrukcja Wesela nawiązuje do dramatu romantycznego. Luźna kompozycja, sceny nie powiązane w ciąg zdarzeń, ale w układ ideowy, problemowy, to cechy dramatu romantycznego. Wesele różni się od niego zachowaniem klasycznych jedności miejsca, czasu i akcji, choć w innych utworach (np. Noc listopadowa) nie zachowuje Wyspiański tej reguły. Ważną cechą wspólną jest synkretyzm - mieszanie konwencji, rodzajów i gatunków. Początek Wesela utrzymany jest w konwencji komedii satyrycznej, realistycznej, potem pojawiają się duchy przeszłości, świat fantastyczny, symbole i wizje. Dramat staje się psychologiczny, symboliczno-wizyjny, narodowy. Oprócz różnych konwencji literackich pojawiają się w Weselu wpływy innych dziedzin sztuki (malarstwo, muzyka), wreszcie na kształt spektaklu mają wpływ scenografia i światło - też zaplanowane przez autora.
Mieszanie się świata realnego z fantastycznym, wpływanie przez postacie z, zaświatów na losy ludzi to także cecha zaczerpnięta z romantyzmu.
Mimo tych nawiązań, Wesele nie jest dziełem naśladowczym, jest utworem neoromantycznym, ale także modernistycznym, wykorzystującym zdobycze kierunków artystycznych przełomu XIX i XX wieku (impresjonizm, symbolizm).
I wreszcie sprawa chyba najważniejsza - stosunek Wyspiańskiego do romantyzmu jako światopoglądu. Już we wcześniejszych jego utworach (Warszawianka) można było zauważyć, że ustosunkowywał się do romantyzmu krytycznie. W Warszawiance sformułował zarzut, że romantyczna ideologia była bardziej nastawiona na apoteozę bohaterskiej śmierci za ojczyznę, niż na gruntowanie wiary i nadziei. W słowach pieśni „dziś twój triumf albo zgon” nacisk kładziono na „zgon” nie na zwycięstwo. Powstańcy idący walczyć szli złożyć ojczyźnie największą ofiarę -umrzeć za nią. W Nocy listopadowej skorygował poeta tę ocenę, wprowadzając mitologiczny wątek Kory i Demeter, które głoszą, że wysiłek powstańców 1831 r. nie był daremny, bo stanowił zasiew pod plon, który później będzie zebrany:
|
„Po ojcach wielkich - wielkie wskrzeszę syny - Kiedyś - będziecie wolni”. |
Tak więc romantyzm obecny jest w twórczości Wyspiańskiego od początku - ustosunkowuje się do niego raz krytycznie, to znowu kontynuuje myśl o problemie narodu - ale zawsze jest to pogląd własny.
Rozrachunek z romantyczną „poezją grobów” przeprowadził Wyspiański w Wyzwoleniu. Konrad wyraźnie stwierdza, że jedyną realną ideą jest Polska posiadająca niezależny byt. Wszystko inne należy odrzucić: wszelkie programy, koncepcje polityczne, a szczególnie dziedzictwo romantyzmu, odwracające się od życia i jego potrzeb, a koncentrujące uwagę na przeszłości i śmierci. Podobnie jest w Weselu. Przeszłość, wspomnienia paraliżują, odwracają uwagę od teraźniejszości. Polemizuje Wyspiański z kultem grobów i śmierci, przypomina, że dzwon Zygmunta nie dźwięczał tylko na pogrzebach, ale także w chwilach triumfu. Należy odrzucić kompleksy, myśl o klęskach, winach, grzechach, a wyciągnąć wnioski z przeszłości, uczyć się od historii - mówi Wyspiański w dramacie, wskrzeszając duchy przeszłości na scenie.
Polemizuje także z pewnymi utrwalonymi w świadomości narodowej mitami, których rodowód jest często romantyczny. Jednym z nich był mit solidaryzmu narodowego, sformułowany najwyraźniej przez Zygmunta Krasińskiego:
|
„Jeden tylko, jeden cud: Z szlachtą polską - polski lud...” |
Dokładnie pokazał Wyspiański w Weselu jak ten sojusz wygląda w praktyce, że sprowadza się do chłopomanii i powierzchownych stosunków towarzyskich, za którymi kryją się nieufność i lęk, związane ze wspomnieniami 1846 r. Gdy doszło do wspólnego działania, nie sprawdził się. Nie sprawdził się też mit o szlachecko-inteligenckim przywództwie. Taka inteligencja, jak ukazana w Weselu, nie poprowadzi narodu do zwycięstwa. A więc kto? Tego Wyspiański nie mówi, bo i chłopi też zawodzą.
Obala poeta jeszcze jeden mit o rodowodzie romantycznym - mit o wyjątkowej wartości, niezwykłej sile moralnej chłopów, właściwie dwa mity: mit wsi spokojnej i mit chłopa Piasta. Wyspiański pokazuje chłopów realnie jako żywych ludzi, nie tworzy mitologii. Z mitem chłopa Piasta związany był mit racławickich kos, przeświadczenie, że jak chłopi postawią kosy na sztorc to wywalczą wolność. Powstał on wtedy, gdy forsowano pogląd o konieczności wciągnięcia chłopów do udziału w powstaniach narodowowyzwoleńczych. Obalając te mity pragnie Wyspiański, by na sprawę odzyskania niepodległości spojrzeć realnie, bez obciążenia przeszłością, by wyciągnąć z niej wnioski i stworzyć nowe koncepcje. Pesymistyczne zakończenie utworu świadczy, że na razie takiej koncepcji nie ma.
I jeszcze jedna sprawa - problem roli sztuki i artysty w społeczeństwie. Z moich dotychczasowych rozważań wynika, że Stanisław Wyspiański był przekonany, że sztuka winna wobec społeczeństwa pełnić rolę wychowawczą, być jego ideową przewodniczką. Rozumiał więc swoją rolę podobnie jak romantycy. Z tych pozycji ocenił w Weselu środowisko artystów. Po pierwsze zaatakował ich zainteresowanie wsią jako ucieczkę od cywilizacji i dekadentyzmu. Skrytykował chłopomanię i traktowanie wsi wyłącznie w kategoriach literackiego tematu. Surowo ocenił też młodopolską poezję w osobie jej czołowego barda Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Potępił pesymizm, smutek, zniechęcenie, bawienie się pięknymi słowami, jak w salonowym flircie. Pokazał, jak marzenia Poety, by pisać o heroicznych czynach i wielkich bohaterach, przykrywają faktyczną pustkę, niewiarę, zwątpienie. Krytykę włożył w usta Gospodarza:
|
,,Dramatyczne, bardzo pięknie - u nas wszystko dramatyczne, w wielkiej skali, niebotyczne - a jak taki heros jęknie, to po całej Polsce jęczy, to po wszystkich borach szumi, to po wszystkich górach brzęczy, ale kto tam to zrozumi”. |
Najwyraźniej o rozbieżności między rzeczywistością a poezją młodopolską świadczą słowa Poety:
|
„tak by się nam serce śmiało do ogromnych, wielkich rzeczy, a tu pospolitość skrzeczy”. |
Więc uciekają od tej pospolitości w marzenia, poezję, na wieś, w mity i nie wypełniają dydaktycznej powinności literatury. I to Wyspiański ma im za złe. Dostało się i cyganerii artystycznej w osobie wiecznie pijanego weselnika Nosa. Z jego bełkotów można odczytać elementy światopoglądu „dzieci szatana” z otoczenia Stanisława Przybyszewskiego:
|
„Wszystko nudzi Wszystko m i się przykrzy już, (...) evviva l 'arte kult Bachusa i As tar te (...) Piję, piję, boja muszę”. |
Zdaniem Wyspiańskiego dekadentyzm, oderwanie od życia poezji młodopolskiej pogłębiają kryzys ideowy, który przeżywa społeczeństwo polskie końca wieku.
Sądzę, że zebrane przeze mnie argumenty wystarczają do uzasadnienia tezy, że Stanisław Wyspiański był neoromantykiem, bo ustosunkowywał się w całej swej twórczości do tego wielkiego prądu i jego dokonań. Nie naśladował, a przetwarzał zdobycze romantyzmu, doskonalił, polemizował, zwalczał, ale czuł i żył romantyzmem. A przede wszystkim sam był jeszcze jednym wieszczem, odpowiedzialnym głęboko za los narodu, przeżywającym jego porażki, oceniającym surowo, by uczyć, wskazywać drogę.