Święty Paweł, wzór wiary i życia - katecheza z 2 VII 2008
Drodzy bracia i siostry,
chciałbym dziś zapoczątkować nowy cykl katechez, poświęcony wielkiemu apostołowi świętemu Pawłowi. Jak wiecie, został mu poświęcony ten rok, który trwa od uroczystości liturgicznej świętych Piotra i Pawła 29 czerwca 2008 do tego samego święta w roku 2009. Apostoł Paweł, postać wybitna i niemal niedościgła, a jednak pobudzająca do działania, jawi się nam jako wzór całkowitego oddania Panu i Jego Kościołowi, a także wielkiego otwarcia na ludzkość i na jej kultury. Słusznie więc zajmuje on szczególne miejsce nie tylko w naszej czci, ale też w wysiłku zrozumienia tego, co ma on do powiedzenia także nam, chrześcijanom dnia dzisiejszego. Podczas tego naszego pierwszego spotkania chcemy zatrzymać się nad rozważeniem środowiska, w jakim przyszło mu żyć i działać. Wydaje się, że tego rodzaju temat mógłby nas zaprowadzić daleko od naszych czasów, zważywszy że musimy cofnąć się do świata sprzed dwóch tysięcy lat. Jest to jednak prawdą tylko pozornie a w każdym razie tylko częściowo, ponieważ będziemy mogli stwierdzić, że pod wieloma względami dzisiejszy kontekst społeczno-kulturowy nie bardzo odbiega do ówczesnego.
Pierwszorzędnym i podstawowym czynnikiem, o którym należy pamiętać, jest związek między środowiskiem, w jakim urodził się i wzrastał Paweł, a kontekstem globalnym, w jakim potem działał. Pochodził on z dokładnie określonej i umiejscowionej kultury, niewątpliwie mniejszościowej, jaką była kultura narodu Izraela i jego tradycji. W świecie starożytnym, a zwłaszcza w imperium rzymskim, jak mówią nam specjaliści z tej dziedziny, Żydzi musieli stanowić około 10% ogółu ludności; ale tu, w Rzymie, ich liczba w połowie I wieku była proporcjonalnie jeszcze mniejsza, sięgając co najwyżej 3% mieszkańców miasta. Ich wierzenia i ich styl życia, jak to bywa i dzisiaj, wyróżniały ich zdecydowanie na tle środowiska; mogło to mieć dwa skutki: albo pośmiewisko, które mogło prowadzić do nietolerancji, albo podziw, który wyrażał się w różnych formach sympatii, jak w przypadku "bogobojnych" czy "prozelitów", to znaczy pogan, którzy garnęli się do Synagogi i podzielali wiarę w Boga Izraela. Jako konkretne przykłady owej dwojakiej postawy możemy przytoczyć, z jednej strony, jadowitą ocenę takiego mówcy, jakim był Cyceron, który pogardzał ich religią a nawet miastem Jeruzalem (por. Pro Flacco, 66-69), a z drugiej stronę postawę żony Nerona - Poppei, którą Józef Flawiusz wspomina jako "sympatyzującą" z Żydami (por. Starożytności żydowskie 20,195.252; Żywot 16), nie wspominając o tym, że już Juliusz Cezar oficjalnie przyznał im szczególne prawa, o których wspomina nam wymieniony już historyk żydowski Józef Flawiusz (por. tamże 14,200-216). Pewne jest, że liczba Żydów, jak to zresztą dzieje się także dzisiaj, była znacznie większa poza Izraelem, a zatem w diasporze, niż na obszarach zwanych przez innych Palestyną.
Nie dziwi więc, że sam Paweł był przedmiotem dwojakiej, sprzecznej oceny, o której mówiłem. Jedno jest pewne: partykularyzm kultury i religii żydowskiej znajdował bez trudu miejsce dla siebie w łonie tak wszechogarniającej instytucji, jaką było cesarstwo rzymskie. Trudniejsze i boleśniejsze będzie położenie grupy tych, Żydów czy pogan, którzy z wiarą przystaną do osoby Jezusa z Nazaretu, w miarę jak zaczną się różnić zarówno od judaizmu, jak i od dominującego pogaństwa. W każdym razie dwa czynniki sprzyjały działalności Pawła. Pierwszym była kultura grecka czy raczej hellenistyczna, która po Aleksandrze Wielkim stała się wspólnym dziedzictwem, przynajmniej na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego i na Bliskim Wschodzie, chociaż przyswajała sobie też wiele elementów kultur narodów tradycyjnie uważanych za barbarzyńskie. Jeden z pisarzy tamtych czasów stwierdzał w związku z tym, że Aleksander "rozkazał, aby wszyscy uznawali za ojczyznę całą ekumenę ... i żeby Grecy i Barbarzyńcy niczym się już nie różnili" (Plutarch, De Alexandri Magni fortuna aut virtute, §§ 6.8). Drugim czynnikiem była struktura polityczno-administracyjna cesarstwa rzymskiego, która zapewniała pokój i stabilizację od Brytanii po południe Egiptu, łącząc obszary o niespotykanych dotychczas rozmiarach. W przestrzeni tej można się było poruszać z wystarczającą swobodą i bezpiecznie, korzystając m.in. z niezwykłego systemu dróg i znajdując w każdym punkcie docelowym podstawowe cechy kulturowe, które nie naruszając miejscowych wartości, tworzyły jednak wspólną tkankę, łączącą super partes, tak iż żydowski filozof Filon Aleksandryjski, współczesny samemu Pawłowi, sławi cesarza Augusta, gdyż "zgromadził w zgodzie wszystkie dzikie narody ... stając się strażnikiem pokoju" (Legatio ad Caium, §§ 146-147).
Wizja uniwersalistyczna, typowa dla osobowości św. Pawła, przynajmniej dla Pawła chrześcijanina, po wydarzeniu na drodze do Damaszku, swój podstawowy bodziec zawdzięcza niewątpliwie wierze w Jezusa Chrystusa, jako że postać Zmartwychwstałego jawi się już poza jakimkolwiek partykularnym ograniczeniem; w istocie dla Apostoła "nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie" (Gal 3, 28). Jednakże również sytuacja historyczno-kulturowa jego czasów i jego środowiska musiała wywrzeć wpływ na jego decyzje i działanie. Ktoś nazwał Pawła "człowiekiem trzech kultur", mając na myśli jego żydowskie pochodzenie, jego język grecki i jego przywilej "civis romanus", czego dowodzi nawet imię łacińskiego pochodzenia. Należy pamiętać przede wszystkim o filozofii stoickiej, jaka panowała w czasach Pawła i wpływała, choć marginesowo, także na chrześcijaństwo. W związku z tym nie możemy pominąć imion filozofów stoickich, jak twórcy Zenon i Kleantes, a następnie chronologicznie bliższych Pawłowi, jak Seneka, Muzoniusz i Epiktet: znajdujemy u nich najwyższe wartości humanizmu i mądrości, które oczywiście przejęło chrześcijaństwo. Jak doskonale pisze jeden ze znawców tej materii, "Stoa... głosiła nowy ideał, który co więcej nakładał na człowieka obowiązki wobec sobie podobnych, ale jednocześnie uwalniał go od więzów fizycznych i narodowych i czynił zeń istotę czysto duchową" (M. Pohlenz, La Stoa, I, Firenze2 1978, str. 565 i nast.). Wspomnijmy na przykład o doktrynie wszechświata, pojmowanego jako jedno wielkie harmonijne ciało, a w konsekwencji o doktrynie równości wszystkich ludzi, bez różnic społecznych, o równości, przynajmniej co do zasady, między mężczyzną a kobietą, a następnie o ideale wstrzemięźliwości, złotego środka i panowania nad sobą dla uniknięcia wszelkiej przesady. Kiedy Paweł pisze do Filipian: "Wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie... to miejcie na myśli" (Flp 4, 8), nie robi nic innego, jak przejmuje koncepcję typowo humanistyczną, właściwą dla tej mądrości filozoficznej.
W czasach św. Pawła panował też kryzys religii tradycyjnej, przynajmniej w jej aspektach mitologicznych a także obywatelskich. Po polemicznym stwierdzeniu Lukrecjusza już wiek wcześniej, że "religia doprowadziła do wielu zbrodni" (De rerum natura, 1,101), taki filozof jak Seneka, wychodząc poza wszelki zewnętrzny rytualizm, uczył, że "Bóg jest blisko ciebie, jest z tobą, jest w tobie" (Listy do Lucyliusza, 41,1). Podobnie, gdy Paweł zwraca się do audytorium filozofów epikurejskich i stoickich na ateńskim Areopagu, powiada dosłownie, że "Bóg... nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką... w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (Dz 17, 24.28). W ten sposób odzwierciedla on niewątpliwie żydowską wiarę w Boga, którego nie można wyrazić w terminach antropomorficznych, ale ucieka się także do długości fali religijnej, którą dobrze znali jego słuchacze. Musimy zresztą liczyć się z faktem, że wiele kultów pogańskich nie miało oficjalnych świątyń w mieście i odbywało się w miejscach prywatnych, co sprzyjało inicjacji adeptów. Nie było więc powodów do zdziwienia, że także spotkania chrześcijan (ekklesíai), jak o tym świadczą przede wszystkim Listy Pawłowe, odbywały się w domach prywatnych. Nie istniały zresztą wówczas żadne budynki publiczne. Dlatego zgromadzenia chrześcijan musiały się wydawać współczesnym zwykłą odmianą ich własnych najtajniejszych praktyk religijnych. W każdym razie różnice między kultami pogańskimi a kultem chrześcijańskim nie są błahe i dotyczą zarówno świadomości tożsamości ich uczestników, jak i wspólnego udziału mężczyzn i kobiet, sprawowania "wieczerzy Pańskiej" i lektury Pisma.
Na zakończenie, z tego pobieżnego oglądu kulturowego środowiska pierwszego wieku ery chrześcijańskiej, wynika wyraźnie, że nie sposób właściwie zrozumieć św. Pawła bez umieszczenia go na tle, tak żydowskim, jak i pogańskim, jego czasów. W ten sposób jego postać nabiera historycznej i ideowej wartości, ukazując jednocześnie wspólnotę i oryginalność w stosunku do otoczenia. Ale podobnie dotyczy to chrześcijaństwa w ogóle, którego apostoł Paweł jest właśnie pierwszoplanowym wzorcem, od którego wszyscy możemy się ciągle jeszcze wiele nauczyć. Oto cel Roku Pawłowego: uczyć się od św. Pawła, uczyć się wiary, uczyć się Chrystusa, nauczyć się w końcu wejścia na słuszną drogę.
Źródło: Wiara.pl
Paweł wzorem głoszenia Ewangelii dzisiejszemu światu - katecheza z 27 VIII 2008
Drodzy bracia i siostry,
w ostatniej katechezie przed wakacjami - dwa miesiące temu, na początku lipca - rozpocząłem nową serię tematyczną z okazji Roku św. Pawła, omawiając świat, w którym on żył. Chciałbym dzisiaj podjąć i nadal rozwijać refleksję nad Apostołem Narodów, proponując jego krótki życiorys. Ponieważ przyszłą środę poświęcimy na omówienie niezwykłego wydarzenia, do jakiego doszło na drodze do Damaszku, czyli nawrócenia Pawła, które stało się zasadniczym zwrotem w jego istnieniu w następstwie spotkania z Chrystusem, dziś zatrzymajmy się wspólnie pokrótce nad jego życiem. Biograficzne granice Pawła znajdujemy odpowiednio w Liście do Filemona, w którym określa się on jako "stary" (Flm, 9; presbýtes) i w Dziejach Apostolskich, które, opisując ukamienowanie Szczepana, nazywają go "młodzieńcem" (Dz 7,58; neanías). Oba te określenia są oczywiście ogólnikowe, ale - według starożytnej rachuby czasu - "młodzieńcem" był mężczyzna w wieku ok. trzydziestu lat, "starcem" natomiast nazywano tego, kto dochodził do siedemdziesiątki. Używając określeń absolutnych, data narodzin Pawła zależy w wielkim stopniu od ustalenia daty powstania Listu do Filemona. Tradycyjnie jego redakcję umieszcza się na czas uwięzienia rzymskiego, czyli na połowę lat sześćdziesiątych. Paweł miał się urodzić w roku 8, a zatem miałby mniej więcej 60 lat, podczas gdy w chwili ukamienowania Szczepana był trzydziestolatkiem. Taka chronologia powinna być słuszna. I trwające obecnie obchody Roku Pawłowego przebiegają właśnie zgodnie z tą chronologią. Rok 2008 został wybrany z myślą o jego narodzinach mniej więcej roku 8.
W każdym razie urodził się on w Tarsie w Cylicji (por. Dz 22,3). Był to ośrodek administracyjny regionu i w roku 51 przed Chrystusem jego prokonsulem był ni mniej ni więcej tylko sam Marek Tuliusz Cyceron, podczas gdy w 10 lat później, w roku 41 Tars był miejscem pierwszego spotkania Marka Antoniusza z Kleopatrą. Paweł był Żydem z diaspory, mówił po grecku, chociaż nosił imię pochodzenia łacińskiego, utworzone zresztą ze względu na podobieństwo z hebrajskim oryginałem Saul/Saulos, oraz miał obywatelstwo rzymskie (por. Dz 22, 25-28). Paweł jawi nam się zatem na pograniczu trzech różnych kultur - rzymskiej, greckiej i żydowskiej - i być może także z tego powodu był przygotowany do płodnego otwarcia uniwersalistycznego, do pośredniczenia między kulturami, do prawdziwej powszechności. Opanował również rękodzieło, być może po swoim ojcu - zajmował się mianowicie "wyrobem namiotów" (por. Dz 18,3; skenopoiós), aby pracować prawdopodobnie jako wytwórca surowej wełny koziej lub włókna lnianego do wytwarzania mat bądź namiotów (por. Dz 20,33-35). Mając 12-13 lat, a więc osiągnąwszy wiek, w którym chłopiec żydowski stawał się bar micwa ("syn pełnoletni"), Paweł opuścił Tars i przeniósł się do Jerozolimy, aby kształcić się pod kierunkiem Rabbiego Gamaliela Starszego, potomka wielkiego Rabbiego Hillela, według najsurowszych norm faryzejskich i osiągnąć wielką gorliwość dla Tory mojżeszowej (por. Gal 1,14; Flp 3,5-6; Dz 22,3; 23,6; 26,5).
Na fundamencie tej głębokiej prawowierności, której nauczył się w szkole Hillela w Jerozolimie, dostrzegł w nowym ruchu, który odwoływał się do Jezusa z Nazaretu, ryzyko, zagrożenie dla tożsamości żydowskiej, dla prawdziwej ortodoksji ojców. Wyjaśnia to fakt, że był dumny z "prześladowania Kościoła Bożego", jak to trzykrotnie zaznaczył w swych Listach (1 Kor 15,9; Gal 1,13; Flp 3,6). Nawet jeśli trudno jest wyobrazić sobie konkretnie, na czym polegało to prześladowanie, to jednak ogólnie odznaczał się postawą nietolerancji. I tu dochodzi do wydarzenia z Damaszku, do którego powrócimy w następnej katechezie. Jest oczywiste, że od tej chwili jego życie zmieniło się i stał się niezmordowanym apostołem Ewangelii.
Rzeczywiście Paweł przeszedł do historii bardziej za to, co zrobił już jako chrześcijanin, co więcej jako apostoł, aniżeli jako faryzeusz. Tradycyjnie dzieli się jego działalność apostolską na podstawie trzech podróży misyjnych, do których dodaje się jako czwartą jego przybycie do Rzymu w roli więźnia. Wszystkie je opisał Łukasz w Dziejach Apostolskich. Mówiąc jednak o trzech podróżach misyjnych, trzeba wyróżnić pierwszą z nich od dwóch pozostałych.
Za pierwszą bowiem (por. Dz 13-14) Paweł nie jest bezpośrednio odpowiedzialny, gdyż powierzył ją Cypryjczykowi Barnabie. Razem wypłynęli z Antiochii nad Orontesem, wysłani przez tamtejszy Kościół (por. dz 13,1-3) i wypłynąwszy z portu w Seleucji na wybrzeżu syryjskim, przemierzyli wyspę Cypr od Salaminy do Pafosu; stamtąd przypłynęli do południowych wybrzeży Anatolii, dzisiejszej Turcji i nawiedzili miasta Atalia, Perge w Pamfilii, Antiochię Pizydyjską, Ikonium, Listrę i Derbe, skąd powrócili do punktu wyjścia. W ten sposób narodził się Kościół narodów, Kościół pogan. A w międzyczasie, przede wszystkim w Jerozolimie, wybuchła ostra dyskusja wokół pytania - w jakim stopniu ci chrześcijanie, którzy przychodzili z pogaństwa, byli zobowiązani do wchodzenia również w życie i prawa Izraela (różne przepisy i nakazy, które oddzielały Izrael od reszty świata), aby rzeczywiście mogli uczestniczyć w obietnicach proroków i naprawdę wejść w dziedzictwo Izraela. Aby rozwiązać ten problem o podstawowym znaczeniu dla narodzin przyszłego Kościoła, zebrał się w Jerozolimie tak zwany Sobór Apostolski w celu rozstrzygnięcia tego zagadnienia, od którego zależały skuteczne narodziny Kościoła powszechnego. I postanowiono nie nakładać na nawróconych pogan obowiązku przestrzegania prawa mojżeszowego (por. Dz 15,6-30): nie zostali więc zobowiązani do zachowywania norm judaizmu; jedynym wymogiem było bycie z Chrystusem, życie z Chrystusem i zgodnie z Jego słowami. Tak więc, będąc Chrystusowymi, byli także Abrahamowymi, Bożymi i mieli udział we wszystkich obietnicach. Po tym decydującym wydarzeniu Paweł oddzielił się od Barnaby, wybrał Silasa i rozpoczął drugą podróż misyjną (por. Dz 15,36-18,22). Pozostawiwszy za sobą Syrię i Cylicję, znalazł się znów w Listrze, gdzie przyjął do siebie Tymoteusza (bardzo ważna postać rodzącego się Kościoła - syn Żydówki i poganina) i dał go obrzezać, przemierzył Anatolię środkową i dotarł do Troady na północnym wybrzeżu Morza Egejskiego. A tam doszło do nowego ważnego wydarzenia: we śnie widzi jakiegoś Macedończyka z drugiej strony morza, to znaczy w Europie, który mówi do niego: "Chodź i pomóż mi!". Była to przyszła Europa, która prosiła o pomoc i światło Ewangelii. Pobudzany tym widzeniem przybył do Europy. Dlatego wyruszył do Macedonii, wkraczając w ten sposób do Europy. Wylądowawszy w Neapolis, przybył do Filippi, gdzie założył piękną wspólnotę, po czym dotarł do Tesaloniki i opuściwszy to miasto ze względu na trudności czynione mu przez Żydów, przemierzył Bereę i przybył do Aten.
W tej stolicy starożytnej kultury greckiej nauczał, najpierw na Agorze, a następnie na Areopagu, pogan i Greków. I właśnie przemówienie na Areopagu, opisane w Dziejach Apostolskich, jest wzorem tego, jak należy przekładać Ewangelię na kulturę grecką, jak doprowadzić do zrozumienia przez Greków, że ten Bóg chrześcijan, żydów, nie jest Bogiem obcym ich kulturze, ale jest nieznanym Bogiem, oczekiwanym przez nich, prawdziwą odpowiedzią na najgłębsze pytania ich kultury. Później z Aten przybył do Koryntu, gdzie spędził półtora roku. I tu mamy do czynienia z wydarzeniem bardzo pewnym, najpewniejszym w całej jego biografii, gdyż w czasie tego pierwszego pobytu w Koryncie musiał on stanąć przed zarządcą prowincji senatorskiej Achai, prokonsulem Galionem, oskarżony o nielegalny kult. Na temat owego Galiona i czasu jego panowania w Koryncie istnieje starożytny napis znaleziony w Delfach, stwierdzający, iż był on prokonsulem w Koryncie w latach 51-53. Stąd mamy datę bezwzględnie pewną. Pobyt Pawła w Koryncie przypada na te lata. Dlatego możemy przypuszczać, że przybył on tam mniej więcej w r. 50 i pozostał do 52. Następnie z Koryntu, przez Kenchry - port na wschód od miasta - udał się do Palestyny, osiągając Cezareę Nadmorską, skąd wyjechał do Jerozolimy, aby powrócić później do Antiochii nad Orontesem.
Trzecia podróż misyjna (por. Dz 18,23-21,16) rozpoczęła się jak zawsze w Antiochii, która stała się miejscem narodzin Kościoła pogan, misji wśród pogan i która była także miejscem, gdzie narodziło się pojęcie "chrześcijanie". To tu po raz pierwszy, jak mówi nam św. Łukasz, wyznawców Chrystusa nazwano "chrześcijanami". I stąd Paweł udał się do Efezu - stolicy prowincji Azji, gdzie spędził dwa lata, rozwijając posługę, która owocnie oddziaływała na cały ten region. Z Efezu Paweł napisał listy do Tesaloniczan i Koryntian. Ludność miasta została jednak podburzona przeciw niemu przez miejscowych złotników, którzy widzieli zmniejszenie się swych zysków z powodu osłabnięcia czci oddawanej Artemidzie (poświęcona jej w Efezie świątynia - Artemizjon - była jednym z siedmiu cudów starożytności); dlatego musiał uciekać na północ. Przemierzywszy ponownie Macedonię, znalazł się znów w Grecji, prawdopodobnie w Koryncie, pozostając tam trzy miesiące i pisząc sławny List do Rzymian.
Stamtąd znów odwrócił swe kroki: wrócił do Macedonii, aby statkiem wypłynąć do Troady, a następnie, otarłszy się jedynie o wyspy Mitylenę, Chios i Samos, przybył do Miletu, gdzie wygłosił ważną mowę do Starszych w Kościele Efezu, kreśląc portret prawdziwego pasterza Kościoła, por. Dz 20. Stąd wypłynął, biorąc kurs na Tyr, skąd wyruszył do Cezarei Nadmorskiej, aby jeszcze raz udać się do Jerozolimy. Tutaj aresztowano go na podstawie nieporozumienia: niektórzy Żydzi wzięli za pogan innych Żydów pochodzenia greckiego, wprowadzonych przez Pawła na teren świątynny zastrzeżony tylko dla Izraelitów. Przewidziana dla niego kara śmierci została mu oszczędzona w wyniku wmieszania się w sprawę rzymskiego trybuna z kohorty przy Świątyni (por. Dz 21,27-36); wydarzyło się to w czasie, gdy prokuratorem cesarskim był w Judei Antoniusz Feliks. Spędziwszy jakiś czas w więzieniu (jego długość jest przedmiotem dyskusji) i będąc obywatelem rzymskim, Paweł odwołał się do Cezara (którym w owym czasie był Neron), a wówczas następny prokurator Porcjusz Festus wysłał go pod strażą wojskową do Rzymu.
Podróż do Rzymu objęła wyspy śródziemnomorskie Kretę i Maltę, a następnie miasta Syrakuzy, Regium i Puteoli. Chrześcijanie Rzymu wyszli mu na spotkanie na Via Appia aż do Forum Appiusza (ok. 70 km na południe od stolicy), inni zaś aż do Trzech Gospód (ok. 40 km). W Rzymie spotkał przedstawicieli wspólnoty żydowskiej, którym się zwierzył, że to "dla nadziei Izraela" dźwiga swe łańcuchy (por. Dz 28,20). Ale opowieść Łukasza kończy się na wzmiance o dwóch latach spędzonych w Rzymie pod łagodną strażą wojskową, bez wspominania ani o wyroku Cezara (Nerona), ani tym bardziej o śmierci oskarżonego. Późniejsza tradycja mówi o jego wyzwoleniu, które sprzyjało zarówno jego podróży misyjnej do Hiszpanii, jak i późniejszej wyprawie na Wschód, a zwłaszcza na Kretę, do Efezu oraz do Nikopolis w Epirze. Opierając się w dalszym ciągu na hipotezach, domyślamy się, że został ponownie aresztowany i po raz drugi uwięziony w Rzymie (o czym miał napisać trzy Listy, tak zwane Duszpasterskie, to znaczy dwa do Tymoteusza i jeden do Tytusa) z drugim procesem, który okazał się niekorzystny. Jednakże cała seria przesłanek prowadzi wielu badaczy św. Pawła do zakończenia życiorysu Apostoła Narodów na łukaszowej opowieści z Dziejów Apostolskich.
Do jego męczeństwa powrócimy później w cyklu naszych katechez. Na razie w tym krótkim przeglądzie podróży Pawła wystarczy poprzestać na wiedzy o tym, jak oddawał się on głoszeniu Ewangelii, nie szczędząc energii, stawiając czoła całej serii ciężkich doświadczeń, których wykaz pozostawił nam w Drugim Liście do Koryntian (por. 11,21-28). Zresztą to on sam pisze: "Wszystko zaś czynię dla Ewangelii" (1 Kor 9,23), wypełniając to, co z bezwzględną wielkodusznością sam nazywa "troską o wszystkie Kościoły" (2 Kor 11,28). Widzimy zaangażowanie, które wyjaśnia jedynie dusza całkowicie pociągnięta światłem Ewangelii, zakochana w Chrystusie, dusza wspierana przez głębokie przekonanie, iż konieczne jest niesienie światu światła Chrystusa, głoszenie Ewangelii wszystkim. Wydaje mi się, że to powinno pozostać z tego krótkiego przeglądu podróży św. Pawła: widzieć jego namiętność ku Ewangelii, wyczuwać tym samym wielkość, piękno, co więcej - głęboką potrzebę Ewangelii dla nas wszystkich. Módlmy się, aby Pan, który sprawił, że Paweł dostrzegł Jego światło, pozwolił mu usłyszeć Jego Słowo, poruszył głęboko jego serce, pozwolił również nam widzieć Jego światło, aby także nasze serce zostało poruszone Jego Słowem i abyśmy również my mogli w ten sposób dawać dzisiejszemu światu, który jest tego spragniony, światło Ewangelii i prawdę Chrystusową.
Źródło: Wiara.pl
Spotkanie Chrystusa otwiera na bogactwo prawdy - katecheza z 3 IX 2008
Drodzy bracia i siostry,
dzisiejsza katecheza poświęcona będzie przeżyciu, jakiego św. Paweł doznał na drodze do Damaszku, a zatem temu, co powszechnie nazywane jest jego nawróceniem. Właśnie na drodze do Damaszku na początku lat trzydziestych I wieku i po okresie, gdy prześladował Kościół, doszło do decydującego momentu w życiu Pawła. Wiele o tym napisano, oczywiście z różnych punktów widzenia. Pewne jest, że nastąpił tam zwrot, co więcej, odwrócenie perspektywy. Wówczas niespodziewanie zaczął on uważać za "stratę" i "śmieci" to wszystko, co wcześniej stanowiło dla niego najwyższy ideał, niemal rację bytu jego istnienia (por. Flp 3,7-8). Cóż takiego się stało?
Mamy tu dwa rodzaje źródeł. Pierwszym, najlepiej znanym, są relacje Łukasza, który aż trzy razy opowiada o tym wydarzeniu w Dziejach Apostolskich (por. 9,1-19; 22,3-21; 26,4-23). Przeciętny czytelnik być może ulega pokusie zbyt długiego zatrzymywania się na szczegółach, jak światłość z nieba, upadek na ziemię, głos wzywający, oślepnięcie, uzdrowienie niczym opadnięcie łusek z oczu i post. Jednakże wszystkie te szczegóły odnoszą się do sedna wydarzenia: Chrystus zmartwychwstały jawi się niczym zachwycające światło i zwraca się do Szawła, przemienia jego myślenie i całe jego życie. Blask Zmartwychwstałego oślepia go: jawi się więc także zewnętrznie to, co stanowiło jego wewnętrzną rzeczywistość, jego zaślepienie na prawdę, na światło, którym jest Chrystus. A później jego ostateczne "tak" dla Chrystusa w chrzcie otwiera na nowo jego oczy, pozwala mu rzeczywiście przejrzeć.
W pierwotnym Kościele chrzest nazywany był również "iluminacją" - oświeceniem, ponieważ sakrament ten obdarza światłem, pozwala rzeczywiście przejrzeć. To, na co wskazuje się tu z teologicznego punktu widzenia, u Pawła dokonuje się także fizycznie: uzdrowiony ze swej wewnętrznej ślepoty, widzi on dobrze. A zatem św. Pawła przemieniła nie myśl, lecz wydarzenie, nieodparta obecność Zmartwychwstałego, w którą nie będzie mógł już nigdy zwątpić, tak bowiem silna była oczywistość tego wydarzenia, tego spotkania. Odmieniło ono zasadniczo życie Pawła; w tym znaczeniu można i należy mówić o nawróceniu. Spotkanie to stanowi serce opowieści św. Łukasza, który, co bardzo możliwe, wykorzystał wersję powstałą prawdopodobnie we wspólnocie Damaszku. Pozwala się tego domyślać lokalny koloryt, jaki wnosi obecność Ananiasza oraz nazwy tak drogi, jak i właściciela domu, w którym zatrzymał się Paweł (por. Dz 9, 11).
Drugi rodzaj źródeł na temat nawrócenia stanowią Listy samego św. Pawła. Nie mówił on nigdy szczegółowo o tym wydarzeniu, jak sądzę dlatego, iż mógł zakładać, że wszyscy znali istotę jego historii, wszyscy wiedzieli, że z prześladowcy stał się gorliwym apostołem Chrystusa. To zaś nastąpiło nie w następstwie własnej refleksji, lecz w wyniku wielkiego wydarzenia - spotkania ze Zmartwychwstałym. Choć nie mówi o szczegółach, to jednak wielokrotnie wspomina on o tym niezwykle ważnym wydarzeniu, to znaczy o tym, że także on jest świadkiem zmartwychwstania Jezusa, którego objawienie otrzymał bezpośrednio od samego Jezusa wraz z misją apostolską. Najwyraźniejszy tekst na ten temat znajduje się w jego opowieści o tym, co stanowi centrum historii zbawienia: śmierć i zmartwychwstanie Jezusa oraz ukazywanie się świadkom (por. 1 Kor 15). W słowach zaczerpniętych z prastarej tradycji, które również on otrzymał od Kościoła Jerozolimskiego, mówi, że Jezus zmarły na krzyżu, pogrzebany, po zmartwychwstaniu ukazuje się najpierw Kefasowi, czyli Piotrowi, następnie Dwunastu, potem pięciuset braciom, którzy w większości żyli jeszcze w tym czasie, z kolei Jakubowi i wreszcie wszystkim Apostołom. Do tej opowieści, przejętej od tradycji, dodaje: "W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie" (1 Kor 15, 8). W ten sposób daje do zrozumienia, że stanowi to podstawę jego apostolstwa i jego nowego życia.
Są też inne teksty, w których pojawia się to samo: "Przez Jezusa Chrystusa otrzymaliśmy urząd apostolski" (por. Rz 1,5); i dalej: "Czyż nie widziałem Jezusa, Pana naszego?" (1 Kor 9,1), są to słowa, w których nawiązuje do tego, o czym wiedzą wszyscy. W końcu w najbardziej rozpowszechnionym tekście czytamy: "Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom, natychmiast, nie radząc się ciała ani krwi, ani nie udając się do Jerozolimy, do tych, którzy apostołami stali się pierwej niż ja, skierowałem się do Arabii, a później znowu wróciłem do Damaszku" (Ga 1, 15-17). W tej "autoreklamie" podkreśla zdecydowanie, że również on jest prawdziwym świadkiem Zmartwychwstałego, ma własną misję, otrzymaną bezpośrednio od Zmartwychwstałego.
Możemy zatem zauważyć, że oba źródła: Dzieje Apostolskie i Listy św. Pawła, są zbieżne i zgodne w zasadniczym punkcie: Zmartwychwstały przemówił do Pawła, powołał go do apostolstwa, uczynił zeń prawdziwego apostoła, świadka zmartwychwstania, powierzając mu szczególne zadanie głoszenia Ewangelii poganom, światu grecko-rzymskiemu. Jednocześnie zaś Paweł nauczył się, że mimo swego bezpośredniego związku ze Zmartwychwstałym, musi on wstąpić do wspólnoty Kościoła, musi dać się ochrzcić, musi żyć w zgodzie z innymi apostołami. Tylko w tej jedności ze wszystkimi będzie mógł być prawdziwym apostołem, jak pisze wprost w Pierwszym Liście do Koryntian: "Tak więc czy to ja, czy inni, tak nauczamy i tak wyście uwierzyli" (15,11). Jest jedno tylko przepowiadanie Zmartwychwstałego, ponieważ jeden tylko jest Chrystus.
Jak widać, we wszystkich tych fragmentach Paweł nie interpretuje nigdy tego momentu jako faktu nawrócenia. Dlaczego? Jest wiele hipotez, według mnie jednak powód jest oczywisty. Ten zwrot w jego życiu, ta przemiana całego jego jestestwa nie była owocem procesu psychologicznego, dojrzewania czy ewolucji intelektualnej i moralnej, lecz przyszła z zewnątrz: była owocem nie jego myśli, lecz spotkania z Chrystusem Jezusem. W tym sensie nie była zwykłym nawróceniem, dojrzewaniem własnego "ja", lecz była śmiercią i zmartwychwstaniem jego samego: umarło jedno jego istnienie, drugie zaś narodziło się z Chrystusem Zmartwychwstałym. W żaden inny sposób nie da się wytłumaczyć tej odnowy Pawła. Wszystkie analizy psychologiczne nie są w stanie wyjaśnić i rozwiązać tego problemu. Dopiero to wydarzenie - mocne spotkanie z Chrystusem stanowi klucz do zrozumienia tego, co się wydarzyło: śmierć i zmartwychwstanie, odnowa przez Tego, który ukazał się i przemówił do niego. W tym głębszym znaczeniu możemy i powinniśmy mówić o nawróceniu. Spotkanie to jest rzeczywistą odnową, która odmieniła wszystkie jego parametry. Teraz może powiedzieć, że to, co wcześniej było dla niego zasadnicze i podstawowe, stało się dla niego "śmieciem"; nie jest już "zyskiem", lecz stratą, albowiem liczy się już tylko życie w Chrystusie.
Nie powinniśmy jednak sądzić, że Paweł był aż tak zamknięty w ślepym wydarzeniu. Prawda jest odwrotna, gdyż Chrystus Zmartwychwstały jest światłem prawdy, światłością samego Boga. To poszerzyło jego serce, otworzyło je dla wszystkich. W tym momencie nie utracił tego, co było piękne i prawdziwe w jego życiu, w jego dziedzictwie, lecz zrozumiał w nowy sposób mądrość, prawdę, głębię prawa i proroków, w nowy sposób wszedł w ich posiadanie. Zarazem rozum jego otworzył się na mądrość pogan; otwierając się na Chrystusa całym sercem, stał się zdolny do szerokiego dialogu ze wszystkimi, stał się zdolny do tego, aby być wszystkim dla wszystkich. W ten sposób rzeczywiście mógł być apostołem pogan.
Przechodząc teraz do nas samych, zapytujemy się, co to oznacza dla nas. Oznacza to, że także dla nas chrześcijaństwo nie jest nową filozofią czy nową moralnością. Chrześcijanami jesteśmy jedynie wtedy, jeżeli spotykamy Chrystusa. Niewątpliwie nie objawia się On nam w ten sam nieodparty, świetlisty sposób, jak to uczynił Pawłowi, aby stał się on apostołem wszystkich narodów. Ale my również możemy spotkać Chrystusa w lekturze Pisma Świętego, w modlitwie, w życiu liturgicznym Kościoła. Możemy dotknąć serca Chrystusa i poczuć, jak On dotyka naszego. Tylko w tej osobowej relacji z Chrystusem, tylko w tym spotkaniu ze Zmartwychwstałym stajemy się rzeczywiście chrześcijanami. I tak otwiera się nasz rozum, otwiera się cała mądrość Chrystusa i całe bogactwo prawdy. Prośmy zatem Pana, aby nas oświecił, aby obdarzył nas w naszym świecie spotkaniem ze swoją obecnością: i dał nam w ten sposób żywą wiarę, otwarte serce, wielką miłość do wszystkich, zdolną odnowić świat.
Źródło: Wiara.pl
Apostoł współtwórcą prawdziwej radości - katecheza z 10 IX 2008
Drodzy bracia i siostry,
w ubiegłą środę mówiłem o wielkim przełomie, jaki dokonał się w życiu św. Pawła w następstwie jego spotkania z Chrystusem zmartwychwstałym. Jezus wkroczył w jego życie i przemienił go z prześladowcy w apostoła. Spotkanie to oznaczało początek jego misji: Paweł nie mógł już żyć tak jak do tej pory, czuł się teraz obarczony przez Pana zadaniem głoszenia Jego Ewangelii w charakterze apostoła. I dzisiaj chciałbym mówić właśnie o tym nowym jego położeniu, to znaczy, gdy stał się apostołem Chrystusa. Zazwyczaj, idąc za Ewangeliami, tytuł apostołów utożsamiamy z Dwunastoma, pragnąc w ten sposób wskazać na tych, którzy byli towarzyszami życia i słuchaczami nauczania Jezusa. Ale również Paweł czuje się prawdziwym apostołem i dlatego wydaje się oczywiste, że jego pojmowanie apostolstwa nie zacieśnia się do grupy Dwunastu. Oczywiście Paweł potrafi doskonale odróżnić własny przypadek od tych, "którzy apostołami stali się pierwej" niż on (Ga 1,17): uznaje ich zupełnie wyjątkowe miejsce w życiu Kościoła. Jednakże, jak powszechnie wiadomo, św. Paweł uważa też samego siebie za Apostoła w ścisłym znaczeniu tego słowa. Jest oczywiste, że w pierwszym okresie chrześcijaństwa nikt nie przemierzył tylu kilometrów, co on, na lądzie i na morzu, w jednym tylko celu głoszenia Ewangelii.
A zatem jego pojmowanie apostolstwa wykraczało poza pojęcie związane wyłącznie z grupą Dwunastu a przekazał je przede wszystkim św. Łukasz w Dziejach Apostolskich (por. Dz 1,2.26; 6,2). W Pierwszym Liście do Koryntian Paweł wyraźnie rozróżnia "Dwunastu" od "wszystkich apostołów", wspominanych jako dwie odrębne grupy beneficjentów objawień Zmartwychwstałego (por. 14,5.7). W tym samym tekście przechodzi następnie do pokornego wymienienia samego siebie jako "najmniejszego ze wszystkich apostołów", porównując się wręcz do "poronionego płodu" i stwierdzając dosłownie: "Niegodzien [jestem] zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży. Lecz za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną" (1 Kor 15,9-10). Metafora poronionego płodu wyraża skrajną pokorę; odnajdziemy ją także w Liście do Rzymian św. Ignacego Antiocheńskiego: "Jestem ostatnim z wszystkich, jestem poronionym płodem; zostanie mi jednak coś dane, jeśli osiągnę Boga" (9,2). To, co biskup Antiochii powie na temat swego rychłego męczeństwa, przewidując, że odmieni ono jego niegodne położenie, św. Paweł powiada w odniesieniu do swego apostolskiego zaangażowania: to w nim ukazuje się owocność łaski Boga, który potrafi nieudanego człowieka przemienić w znakomitego apostoła. Z prześladowcy stał się założycielem Kościołów: oto co Bóg uczynił z tym, który z ewangelicznego punktu widzenia mógłby zostać uznany za odpad!
Co zatem, zgodnie z pojęciem św. Pawła, czyni z niego i z innych apostołów? W jego Listach pojawiają się trzy główne cechy charakterystyczne, które tworzą apostoła. Pierwsza to fakt, że "widział Pana" (por. 1 Kor 9,1), to jest przeżył spotkanie z Nim, które zadecydowało o dalszym życiu. Podobnie w Liście do Galatów (por. 1,15-16) powie, że został powołany, niemal wybrany, z łaski Bożej przez objawienie Jego Syna, aby głosił dobrą nowinę poganom. W końcu to Pan ustanawia apostołem, nie własne mniemanie. Apostołem nie staje się sam z siebie, lecz Pan go nim czyni; apostoł musi zatem nieustannie odnosić się do Pana. Nie bez kozery Paweł mówi, że jest "z powołania apostołem" (Rz 1,1), a więc "nie z ludzkiego ustanowienia czy zlecenia, lecz z ustanowienia z ustanowienia Jezusa Chrystusa i Boga Ojca" (Ga 1,1). Oto pierwsza cecha charakterystyczna: widzieć Pana i być powołanym przez Niego.
Druga cecha to "zostać zaproszonym". Już sam grecki termin apóstolos oznacza właśnie "wysłanego, posłanego", czyli posła i doręczyciela przesłania; musi on zatem działać jako pełnomocnik i przedstawiciel posyłającego. Dlatego Paweł określa się mianem "Apostoła Jezusa Chrystusa" (1 Kor 1,1; 2 Kor 1,1), czyli Jego przedstawiciela, pozostającego całkowicie na Jego służbie, tak iż nazywa siebie "sługą Chrystusa Jezusa" (Rz 1,1). Raz jeszcze wychodzi na pierwszy plan idea inicjatywy kogoś innego, a mianowicie Boga w Chrystusie Jezusie, wobec którego ma się pełnię obowiązków; przede wszystkim jednak podkreśla się fakt, że otrzymało się od Niego misję do wypełnienia w Jego imieniu, odkładając całkowicie na drugi plan wszelki osobisty interes.
Trzecim wymogiem jest pełnienie "głoszenia Ewangelii" wraz z wynikającym z tego zakładaniem Kościołów. Tytuł "apostoła" nie jest bowiem i nie może być tytułem honorowym. Angażuje on w sposób konkretny, a nawet dramatyczny całe jestestwo zainteresowanej osoby. W Pierwszym Liście do Koryntian Paweł woła: "Czyż nie jestem apostołem? Czyż nie widziałem Jezusa, Pana naszego? Czyż nie jesteście moim dziełem w Chrystusie?" (9,1). Podobnie w Drugim Liście do Koryntian stwierdza: "Wy jesteście naszym listem... listem Chrystusowym dzięki naszemu posługiwaniu, listem napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego" (3,2-3).
Nie dziwi nas zatem, że Jan Chryzostom mówi o Pawle jako o "duszy z diamentu" (Panegiryki, 1, 8), i dalej powiada: "W ten sam sposób, jak ogień podkładany pod rozmaite materiały, nasila się jeszcze bardziej..., słowo Pawła pozyskiwało dla jego sprawy tych wszystkich, z którymi się kontaktował, a ci, którzy walczyli z nim, porwani jego mową, stawali się pożywieniem dla tego duchowego ognia" (tamże, 7,11). Tłumaczy to, dlaczego Paweł nazywał apostołów "pomocnikami Boga" (1 Kor 3,9; 2 Kor 6,1), którego łaska działa przez nich. Cechą charakterystyczną prawdziwego apostoła, ukazaną dobrze przez św. Pawła, jest swego rodzaju utożsamianie Ewangelii z ewangelizatorem - czeka ich ten sam los. Nikt bowiem tak, jak Paweł, nie ukazał, że głoszenie Chrystusowego krzyża jawi się jako "zgorszenie i głupstwo" (1 Kor 1,23), na który wielu reaguje brakiem zrozumienia i odrzuceniem.
Było tak w tamtych czasach i nie powinno dziwić, że podobnie dzieje się także dziś. W owym "zgorszeniu i głupstwie" uczestniczy zatem apostoł i Paweł wie o tym: jest to doświadczenie jego życia. Do Koryntian, nie bez nuty ironii, pisze: "Wydaje mi się bowiem, że Bóg nas, apostołów, wyznaczył jako ostatnich, jakby na śmierć skazanych. Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom; my głupi dla Chrystusa, wy mądrzy w Chrystusie, my niemocni, wy mocni; wy doznajecie szacunku, a my wzgardy. Aż do tej chwili łakniemy i cierpimy pragnienie, brak nam odzieży, jesteśmy policzkowani i skazani na tułaczkę, i utrudzeni pracą rąk własnych. Błogosławimy, gdy nam złorzeczą, znosimy, gdy nas prześladują; dobrym słowem odpowiadamy, gdy nas spotwarzają. Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich aż do tej chwili" (1 Kor 4,9-13).Oto autoportret apostolskiego życia św. Pawła: we wszystkich tych cierpieniach górę bierze radość z bycia nosicielem błogosławieństwa Bożego i łaski Ewangelii.
Paweł podziela zresztą wyznawaną przez filozofię stoicką swoich czasów ideę upartego wytrwania we wszystkich trudnościach, jakie napotyka; przekracza on jednak perspektywę czysto humanistyczną, odwołując się do składnika, jakim jest miłość Boga i Chrystusa: "Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym" (Rz 8, 35-39). Oto pewność, radość głęboka, jaka prowadzi apostoła Pawła we wszystkich tych działaniach: nic nie może odłączyć nas od miłości Boga. A miłość ta jest prawdziwym bogactwem życia ludzkiego.
Jak widać, św. Paweł oddał się Ewangelii całym swoim życiem; moglibyśmy powiedzieć: dwadzieścia cztery godziny na dobę! I pełnił swoją posługę z wiernością i radością, "żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych" (1 Kor 9,22). A w stosunku do Kościołów, choć wiedział, że ma do nich stosunek ojcowski (por. 1 Kor 4,15), jeśli nie wręcz macierzyński (por. Ga 4,19), zachowywał postawę całkowitej służby, oświadczając w podziwu godny sposób: "Nie żeby okazać nasze władztwo nad wiarą waszą, bo przecież jesteśmy współtwórcami radości waszej" (2 Kor 1,24). Taka pozostaje misja wszystkich apostołów Chrystusa we wszystkich czasach: mają być współtwórcami prawdziwej radości.
Źródło: Wiara.pl
Przekazać otrzymane - katecheza z 10 IX 2008
Drodzy bracia i siostry,
chciałbym dziś mówić o związkach między św. Pawłem a Apostołami, którzy wcześniej niż on poszli za Jezusem. Stosunki te odznaczały się zawsze głębokim szacunkiem i tą szczerością, która wynikała u Pawła z obrony prawdy Ewangelii. Chociaż w praktyce był on współczesny Jezusowi z Nazaretu, nigdy nie miał okazji spotkać się z Nim podczas Jego publicznej działalności. Dlatego, po oświeceniu na drodze do Damaszku, odczuwał potrzebę skonsultowania się z pierwszymi uczniami Mistrza, których On sam wybrał, by nieśli Ewangelię aż po krańce świata.
W Liście do Galatów Paweł składa ważną relację o kontaktach, jakie utrzymywał z niektórymi spośród Dwunastu: przede wszystkim z Piotrem, który wybrany został na Kefasa, słowo aramejskie oznaczające skałę, na której wznosił się Kościół (por. Ga 1,18), z Jakubem, "bratem Pańskim" (por. Ga 1,19) i z Janem (por. Ga 2,9): Paweł nie waha się uznać ich za "filary" Kościoła. Szczególnie znaczące jest spotkanie z Kefasem (Piotrem), do którego doszło w Jerozolimie: Paweł zatrzymał się u niego piętnaście dni, aby "zapoznać się z nim" (por. Ga 1,19), to znaczy, aby dowiedzieć się o ziemskim życiu Zmartwychwstałego, który "porwał" go na drodze do Damaszku i zmieniał w sposób radykalny jego życie: z prześladowcy Kościoła Bożego stał się ewangelizatorem tej wiary w ukrzyżowanego Mesjasza i Syna Bożego, którą w przeszłości starał się zniszczyć (por. Ga 1, 23).
Jakiego rodzaju informacje o Jezusie Chrystusie otrzymał Paweł w ciągu trzech lat po spotkaniu w Damaszku? W Pierwszym Liście do Koryntian wskazać możemy dwa fragmenty, które Paweł poznał w Jerozolimie i które zostały już sformułowane jako centralne elementy tradycji chrześcijańskiej, tradycji konstytutywnej. Przekazuje je dosłownie, tak jak je otrzymał, w bardzo podniosłej formule: "Otrzymałem to, co wam przekazałem". Tym samym kładzie nacisk na swoją wierność temu, co sam otrzymał i co wiernie przekazuje nowym chrześcijanom. Są to elementy konstytutywne i dotyczą Eucharystii i Zmartwychwstania; chodzi o fragmenty sformułowane już w latach trzydziestych. I tak dochodzimy do śmierci, pogrzebania w sercu ziemi i zmartwychwstania Jezusa (por. 1 Kor 15,3-4). Weźmy oba te urywki: słowa Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy (por. 1 Kor 11,23-25) są rzeczywiście dla Pawła centrum życia Kościoła: Kościół budowany, począwszy od tego centrum, staje się samym sobą. Oprócz tego centrum eucharystycznego, w którym Kościół rodzi się wciąż na nowo - także dla całej teologii świętego Pawła, dla całej jego myśli - słowa te wywarły znaczny wpływ na osobisty stosunek Pawła do Jezusa. Z jednej strony poświadczają one, że Eucharystia oświeca przekleństwo krzyża, czynią zeń błogosławieństwo (por. Ga 3,13-14), z drugiej zaś wyjaśniają znaczenie samej śmierci i zmartwychwstania Jezusa. W jego Listach owe "za was", odnoszące się do ustanowienia Eucharystii, staje się "za mnie" (Ga 2,20), uosabiając, wiedząc, że w owym "was" on sam został poznany i umiłowany przez Jezusa, a z drugiej strony "za wszystkich" (2 Kor 5,14): to "za was" staje się "za mnie" i "za Kościół" (Ef 5,25), czyli również "za wszystkich" ekspiacyjnej ofiary krzyża (por. Rz 3,25). Przez Eucharystię i w Eucharystii Kościół buduje się i zostaje uznany za "Ciało Chrystusa" (1 Kor 12,27), karmione codziennie mocą Ducha Zmartwychwstałego.
Inny tekst, o Zmartwychwstaniu, przekazuje nam ponownie tę samą formułę wierności. Pisze św. Paweł: "Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł - zgodnie z Pismem - za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem: i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu" (1 Kor 15,3-5). Także w tej tradycji, przekazanej Pawłowi, powraca owo "za nasze grzechy", które kładzie nacisk na dar, jaki Jezus uczynił z siebie Ojcu, aby wyzwolić nas od grzechów i śmierci. Z tego daru z siebie Paweł zaczerpnie wyrażenia najbardziej porywające i urzekające na temat naszego związku z Chrystusem: "On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą" (2 Kor 5,21); "Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który, będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić" (2 Kor 8,9). Warto wspomnieć komentarz, jaki ówczesny mnich augustiański Marcin Luter opatrzył te paradoksalne słowa Pawła: "Oto jest wielka tajemnica łaski Bożej względem grzeszników: że za sprawą zdumiewającej zamiany grzechy nasze nie są już nasze, lecz Chrystusa, a sprawiedliwość Chrystusa nie jest już Chrystusa, lecz nasza" (Komentarz do Psalmów z lat 1513-1515). I tak jesteśmy zbawieni.
W oryginalnym kerygmacie (obwieszczeniu), przekazywanym z ust do ust, zasługuje na wskazanie użycie czasownika "zmartwychwstał" zamiast "został wskrzeszony", który podpowiadałaby logika, tak jak "umarł... i został pogrzebany". Forma "zmartwychwstał" wybrana została dla podkreślenia, że zmartwychwstanie Chrystusa wpływa na obecne życie wierzących: możemy je przetłumaczyć: "zmartwychwstał i nadal żyje" w Eucharystii i w Kościele. W ten sposób wszystkie Pisma dają świadectwo śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, albowiem - jak pisał Hugo od św. Wiktora - "całe Pismo Boże stanowi jedną księgę i tą jedyną księgą jest Chrystus, ponieważ całe Pismo mówi o Chrystusie i w Chrystusie znajduje swe wypełnienie" (De arca Noe, 2, 8). Jeżeli św. Ambroży z Mediolanu może powiedzieć, że "w Piśmie czytamy Chrystusa", to dlatego, że pierwotny Kościół odczytał wszystkie Pisma Izraela, wychodząc od Chrystusa i powracając do Niego.
Ukazywanie się Zmartwychwstałego kolejno Kefasowi, Dwunastu, ponad pięciuset braciom i Jakubowi zamyka wzmianka o osobistym objawieniu, jakie Paweł miał na drodze do Damaszku: "W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi" (1 Kor 15,8). Ponieważ prześladował on Kościół Boży, w wyznaniu tym wyraża, że nie zasługuje na to, by uważano go za apostoła na tym samym poziomie, jak tych, którzy go poprzedzili: jednakże łaska, jaką Bóg mu okazał, nie okazała się daremna (1 Kor 15,10). Dlatego przemożne ukazanie się łaski Bożej upodabnia Pawła do pierwszych świadków zmartwychwstania Chrystusa: "Tak więc czy to ja, czy inni, tak nauczamy i tak wyście uwierzyli" (1 Kor 15,11). Ważna jest tożsamość i wyjątkowość orędzia Ewangelii: tak oni, jak i ja głosimy tę samą wiarę, tę samą Ewangelię Jezusa Chrystusa umarłego i zmartwychwstałego, który daje się w Najświętszej Eucharystii.
Znaczenie, jakie przywiązuje on do żywej Tradycji Kościoła, którą przekazuje swoim wspólnotom, pokazuje, jak błędna jest wizja tego, kto przypisuje Pawłowi wynalezienie chrześcijaństwa: przed ewangelizowaniem Jezusa Chrystusa, swego Pana, spotkał Go on na drodze do Damaszku i spotykał w Kościele, obserwując Jego życie w Dwunastu i w tych, którzy poszli za Nim drogami Galilei. W następnych katechezach będziemy mieli okazję pogłębić ten wkład, jaki Paweł wniósł do początków Kościoła; jednakże powierzona mu przez Zmartwychwstałego misja ewangelizowania pogan musi być potwierdzona i zagwarantowana przez tych, którzy podali jemu i Barnabie swoje prawice na znak aprobaty dla powadzonego przez nich apostolatu i ewangelizacji oraz przyjęcia do jedynej komunii Kościoła Chrystusowego (por. Ga 2,9). Wówczas można zrozumieć, że wyrażenie "jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa" (2 Kor 5,16) oznacza nie to, że Jego ziemskie życie miało znikome znaczenie dla naszego dojrzewania w wierze, ale raczej że od chwili Jego Zmartwychwstania zmienia się nasz sposób kontaktów z Nim. Jest On jednocześnie Synem Bożym, "pochodzącym według ciała z rodu Dawida, a ustanowionym według Ducha Świętości przez powstanie z martwych pełnym mocy Synem Bożym", jak przypomni Paweł na początku Listu do Rzymian (1,3-4).
Im bardziej staramy się odnaleźć ślady Jezusa z Nazaretu na drogach Galilei, tym łatwiej możemy zrozumieć, że wziął On na siebie nasze człowieczeństwo, dzieląc je we wszystkim z wyjątkiem grzechu. Nasza wiara rodzi się nie z mitu ani z jakiejś idei, lecz ze spotkania ze Zmartwychwstałym, w życiu Kościoła.
Źródło: Wiara.pl
Spór w dobrej sprawie - katecheza z 1 X 2008
Drodzy bracia i siostry,
szacunku i czci, jakie Paweł żywił zawsze wobec Dwunastu, nie zabrakło wtedy, gdy szczerze bronił on prawdy Ewangelii, którą był nie kto inny, jak Jezus Chrystus, Pan. Dziś chcemy się zatrzymać na dwóch epizodach, ukazujących poważanie, a jednocześnie wolność, z jaką Apostoł zwracał się do Kefasa i innych Apostołów: na tak zwanym "Soborze" jerozolimskim i na incydencie w Antiochii Syryjskiej, o których wspomina List do Galatów (por. 2,1-10; 2,11-14).
Każdy Sobór i Synod Kościoła jest "wydarzeniem Ducha" i niesie z sobą pragnienia całego ludu Bożego: doświadczyli tego osobiście ci, którym dane było uczestniczyć w Soborze Watykańskim II. Dlatego św. Łukasz, mówiąc o pierwszym Soborze Kościoła, który odbył się w Jerozolimie, tak oto wprowadza list, jaki Apostołowie wystosowali z tej okazji do wspólnot chrześcijańskich diaspory: "Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my" (Dz 15,28). Duch, który działa w całym Kościele, prowadzi za rękę Apostołów w poszukiwaniu nowych dróg dla realizacji swoich planów: to On jest głównym twórcą gmachu Kościoła.
Jednakże zgromadzenie w Jerozolimie odbyło się w chwili poważnego napięcia wewnątrz pierwotnej wspólnoty. Chodziło o znalezienie odpowiedzi na pytanie, czy należy wymagać od pogan przystępujących do Jezusa Chrystusa, Pana, obrzezania czy też można zwolnić ich z Prawa mojżeszowego, to znaczy z przestrzegania norm koniecznych do tego, aby być prawym mężem, posłusznym Prawu, a przede wszystkim wolnym od norm dotyczących rytualnych obmyć, pokarmów czystych i nieczystych oraz zachowania szabatu. O zgromadzeniu w Jerozolimie opowiada także św. Paweł w Ga 2,1-10: po czternastu latach od spotkania ze Zmartwychwstałym w Damaszku - jesteśmy w drugiej połowie lat czterdziestych po Chrystusie - Paweł wyrusza z Barnabą do Antiochii Syryjskiej i zabiera Tytusa, swego wiernego współpracownika, który, choć pochodzenia greckiego, nie został zmuszony do obrzezania, by wstąpić do Kościoła. Przy tej okazji Paweł wykłada Dwunastu, opisanym jako osoby najbardziej godne szacunku, swoją ewangelię wolności od Prawa (por. Ga 2,6).
W świetle spotkania ze zmartwychwstałym Chrystusem zrozumiał on, że z chwilą przejścia na Ewangelię Jezusa Chrystusa poganom nie były już niezbędne obrzezanie, reguły dotyczące pożywienia, szabatu jako oznaki sprawiedliwości: to Chrystus jest naszą sprawiedliwością i "sprawiedliwe" jest to wszystko, co jest z Nim zgodne. Nie są konieczne inne oznaki, aby być sprawiedliwym. W Liście do Galatów Paweł opisuje w kilku słowach przebieg posiedzenia: z entuzjazmem przypomina, że ewangelię wolności od Prawa przyjęli Jakub, Kefas i Jan, "filary", którzy podali jemu i Barnabie prawicę na znak eklezjalnej wspólnoty w Chrystusie (por. Ga 2,9). Jeżeli, jak zauważyliśmy, dla Łukasza Sobór Jerozolimski wyraża działanie Ducha Świętego, dla Pawła stanowi decydujące uznanie wolności, dzielonej przez wszystkich, którzy w nim uczestniczyli: wolności od zobowiązań wypływających z obrzezania i z Prawa; tej wolności, do której "wyswobodził nas Chrystus, byśmy byli wolni" i nie pozwolili sobie więcej nałożyć jarzma niewoli (por. Ga 5,1). Dwa sposoby, w jakich Paweł i Łukasz opisują zgromadzenie w Jerozolimie, łączy wyzwalające działanie Ducha, albowiem "gdzie jest Duch Pański - tam wolność", jak powie w Drugim Liście do Koryntian (por. 3, 17).
Wszelako, jak ukazuje się to bardzo wyraźnie w Listach św. Pawła, wolność chrześcijańska nie utożsamia się nigdy z rozwiązłością czy z samowolą; wypełnia się ona w zgodności z Chrystusem i tym samym w prawdziwej służbie braciom, przede wszystkim najbardziej potrzebującym. Dlatego relację Pawła ze zgromadzenia kończy przypomnienie polecenia, jakie skierowali do niego Apostołowie: "Byleśmy pamiętali o ubogich, co też gorliwie starałem się czynić" (Ga 2,10). Każdy Sobór rodzi się z Kościoła i do Kościoła powraca: przy tej okazji powraca z troską o ubogich, którymi, sądząc z rozlicznych zapisków Pawła w jego Listach, są przede wszystkim biedni z Kościoła Jerozolimskiego. W trosce o ubogich, której dowód mamy szczególnie w Drugim Liście do Koryntian (por. 8-9) i w końcowej części Listu do Rzymian (por. Rz 15), Paweł ukazuje swą wierność decyzjom dojrzałym podczas tego zgromadzenia.
Być może nie jesteśmy już w stanie zrozumieć w całej pełni znaczenia, jakie Paweł i jego wspólnoty przypisywały zbiórce na rzecz ubogich jerozolimskich. Chodziło o inicjatywę całkowicie nową w panoramie działalności religijnej: nie była obowiązkowa, lecz dobrowolna i spontaniczna; wzięły w niej udział wszystkie Kościoły założone przez Pawła na Zachodzie. Zbiórka ta wyrażała dług, jaki miały jego wspólnoty wobec Kościoła macierzystego w Palestynie, od którego otrzymały niewypowiedziany dar Ewangelii. Tak wielkie jest znaczenie, jakie Paweł przypisuje do tego gestu dzielenia się, że rzadko nazywa go po prostu "zbiórką": dla niego jest to raczej "służba", "błogosławieństwo", "miłość", "łaska", a nawet "liturgia" (2 Kor 9). Zaskakujący jest szczególnie ten ostatni termin, który nadaje zbiórce pieniędzy wartość wręcz kultu: z jednej strony jest ona gestem liturgicznym lub "służbą", okazaną Bogu przez każdą wspólnotę, z drugiej jest czynem miłości, dokonanym na rzecz ludu. Miłość do ubogich i boska liturgia idą w parze, miłość do ubogich jest liturgią. Te dwa horyzonty obecne są w każdej liturgii, sprawowanej i przeżywanej w Kościele, który ze swej natury sprzeciwia się rozdzielaniu kultu od życia, wiary od uczynków, modlitwy od miłości do braci. Tym samym Sobór Jerozolimski rodzi się, aby rozwiązać sprawę postępowania wobec pogan, którzy przyjmowali wiarę, wybierając wolność od obrzezania i od nakazów narzuconych przez Prawo, oraz staje się instancją kościelną i duszpasterską, stawiającą w centrum wiarę w Chrystusa Jezusa oraz miłość do ubogich Jerozolimy i całego Kościoła.
Drugim epizodem jest znany incydent w Antiochii Syryjskiej, który dowodzi wewnętrznej wolności, jaką cieszył się Paweł: jak zachowywać się przy stole z udziałem wierzących pochodzenia żydowskiego i tych wywodzących się od pogan? Ujawnia się tu inne epicentrum przestrzegania Prawa mojżeszowego: rozróżnienie między potrawami czystymi i nieczystymi, które głęboko różniło praktykujących Żydów od pogan. Początkowo Kefas, Piotr dzielił stół z jednymi i drugimi; jednakże po przybyciu niektórych chrześcijan związanych z Jakubem, "bratem Pańskim" (Ga 1,19), zaczął on unikać przy stole kontaktów z poganami, aby nie gorszyć tych, którzy przestrzegali nadal praw dotyczących czystości pokarmowej; decyzję tę podzielał Barnaba. Wybór ten dzielił głęboko chrześcijan przybyłych z obrzezania i tych pochodzenia pogańskiego. Postępowanie to, które naprawdę zagrażało jedności i wolności Kościoła, wywołało gwałtowne reakcje Pawła, który posunął się do oskarżenia Piotra i innych o zakłamanie: "Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz według obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?" (Ga 2,14). W rzeczywistości inne były obawy Pawła z jednej strony oraz Piotra i Barnaby z drugiej: dla tych ostatnich rozdział od pogan był sposobem, by ochronić i nie gorszyć wierzących, pochodzących z judaizmu; dla Pawła stanowił natomiast ryzyko opacznego rozumienia powszechnego zbawienia w Chrystusie, dostępnego zarówno poganom, jak i Żydom. Jeśli usprawiedliwienie możliwe jest tylko na mocy wiary w Chrystusa, zgodności z Nim, bez żadnego działania Prawa, jaki sens ma dalsze przestrzeganie czystości pożywienia przy okazji wspólnych posiłków? Jest bardzo prawdopodobne, że cele Piotra i Pawła były odmienne: pierwszy nie chciał utracić Żydów, którzy przystąpili do Ewangelii, drugi natomiast nie chciał pomniejszyć zbawczego znaczenia śmierci Chrystusa dla wszystkich wierzących.
Ciekawe, że pisząc do chrześcijan Rzymu kilka lat później (około drugiej połowy lat 50. po Chrystusie) sam Paweł znajdzie się w podobnej sytuacji i wezwie silnych, aby nie jedli nieczystego pokarmu, aby nie utracić bądź nie zgorszyć słabych: "Dobrą jest rzeczą nie jeść mięsa i nie pić wina, i nie czynić niczego, co twego brata razi, gorszy albo osłabia" (Rz 14,21).
Tak to incydent w Antiochii okazał się lekcją tak dla Piotra, jak i dla Pawła. Tylko szczery dialog, otwarty na prawdę Ewangelii, mógł wyznaczyć kierunek drogi Kościoła: "Królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym" (Rz 14,17). Oto lekcja, której my także powinniśmy się nauczyć: z różnymi charyzmatami powierzonymi Piotrowi i Pawłowi pozwólmy się wszyscy prowadzić Duchowi, starając się żyć w wolności, która znajduje swe ukierunkowanie w wierze w Chrystusa a realizuje się w służbie braciom. Najistotniejsza jest coraz większa zgodność z Chrystusem. To w ten sposób zostaje się rzeczywiście wolnym, tak wyraża się w nas najgłębszy rdzeń Prawa: umiłowanie Boga i bliźniego. Prośmy Pana, aby nauczył nas dzielić Jego uczucia, aby nauczyć się od Niego prawdziwej wolności i ewangelicznej miłości, która obejmuje każdą istotę ludzką.
Źródło: Wiara.pl
Znać Jezusa, to poznać Go w prawdzie - katecheza z 8 X 2008
Drodzy bracia i siostry,
w ostatnich katechezach na temat św. Pawła mówiłem o jego spotkaniu ze zmartwychwstałym Chrystusem, które odmieniło dogłębnie jego życie, a następnie o jego związkach z dwunastoma Apostołami, powołanymi przez Jezusa - w szczególności z Jakubem, Kefasem i Janem - oraz o jego relacji z Kościołem Jerozolimy. Pozostaje teraz pytanie, co św. Paweł wiedział o ziemskim Jezusie, o Jego życiu, Jego nauczaniu, Jego męce. Zanim zagłębimy się w tę kwestię, warto może wspomnieć, że sam św. Paweł rozróżnia dwa sposoby poznania Jezusa i ogólnie biorąc dwa sposoby poznania danej osoby. Pisze w Drugim Liście do Koryntian: "Tak wiec i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób" (5,16). Znać "według ciała", w sposób cielesny, to znaczy poznać w sposób wyłącznie zewnętrzny: można było widzieć jakąś osobę wiele razy, poznać więc jej rysy i rozmaite szczegóły zachowania: jak mówi, jak się porusza itd. Jednakże, choć zna się kogoś w ten sposób, w rzeczywistości nie zna się go naprawdę, nie zna się sedna osoby. Tylko sercem można prawdziwie poznać jakąś osobę. W istocie faryzeusze i saduceusze poznali Jezusa w sposób zewnętrzny, dowiedzieli się o Jego nauczaniu, wielu szczegółów na Jego temat, ale nie poznali Go w Jego prawdzie. Podobne rozróżnienie występuje w jednym słowie Jezusa. Po Przemienieniu zapytał On apostołów: "Za kogo uważają Mnie tłumy?" i "A wy za kogo Mnie uważacie?". Ludzie znają Go, ale powierzchownie; różne rzeczy wiedzą o Nim, ale nie poznali Go naprawdę. Dwunastu natomiast, dzięki przyjaźni, która wymaga serca, zrozumiało przynajmniej istotę i zaczęło poznawać, kim jest Jezus. Również dziś występuje ten odmienny sposób poznania: są osoby wykształcone, które znają Jezusa w wielu Jego szczegółach i ludzie prości, którzy nie mają wiedzy o tych szczegółach, poznali Go jednak w Jego prawdzie: "serce przemawia do serca". A Paweł mówi w zasadzie o tym, że tak właśnie poznał Jezusa - sercem, i że w ten sposób poznał osobę w jej zasadniczej prawdzie, a potem, w drugiej kolejności, poznał szczegóły o niej.
Powiedziawszy to, pozostaje jednak pytanie: co wiedział św. Paweł o konkretnym życiu, o słowach, męce, cudach Jezusa? Wydaje się pewne, że nie spotkał Go w czasie Jego życia ziemskiego. Dzięki Apostołom i rodzącemu się Kościołowi na pewno poznał nawet szczegóły ziemskiego życia Jezusa. W jego Listach możemy odnaleźć trzy formy odwołania do Jezusa sprzed Zmartwychwstania. Po pierwsze istnieją wyraźne i bezpośrednie odniesienia. Paweł mówi o Dawidowym pochodzeniu Jezusa (por. Rz 1,3), zna istnienie Jego "braci" czy krewnych (1 Kor 9,5; Ga 1,19), znany mu jest przebieg Ostatniej Wieczerzy (por. 1 Kor 11,23), zna inne słowa Jezusa, na przykład o nierozerwalności małżeństwa (por. 1 Kor 7,10 z Mk 10,11-12), o tym, że ten, kto głosi Ewangelię, ma być utrzymywany przez wspólnotę, jako że robotnik godny jest swej zapłaty (por. 1 Kor 9,14 z Łk 10,7); Paweł zna słowa, wypowiedziane przez Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy (por. 1 Kor 11,24-25 z Łk 22,19-20) i zna także krzyż Jezusa. Są to bezpośrednie odwołania do słów i zdarzeń z życia Jezusa.
Po drugie, w niektórych zdaniach Listów św. Pawła możemy dostrzec różne nawiązania do tradycji poświadczonej w Ewangeliach synoptycznych. Na przykład słów, które czytamy w Pierwszym Liście do Tesaloniczan, według których "dzień Pański przyjdzie tak, jak złodziej w nocy" (5,2), nie dałoby się wytłumaczyć odwołaniem się do proroctw starotestamentalnych, gdyż porównanie do złodzieja w nocy znajduje się tylko w Ewangeliach Mateusza i Łukasza, a zatem przejęto je właśnie z tradycji synoptycznej. I tak, kiedy czytamy, że "Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata", (1 Kor 1,27-28), słyszymy wierne echo nauczania Jezusa o prostaczkach i ubogich (por. Mt 5,3; 11,25; 19,30). Z kolei mamy słowa wypowiedziane przez Jezusa w czasie jubileuszu mesjańskiego: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom". Paweł wie - jest to jego doświadczenie misyjne - jak prawdziwe są te słowa, to znaczy, że właśnie prości ludzie mają serce otwarte na poznanie Jezusa. Również wzmianka o posłuszeństwie Jezusa "aż do śmierci", którą znajdujemy w Fil 2,8, musi przywołać całkowitą gotowość ziemskiego Jezusa do wypełnienia woli swego Ojca (por. Mk 3,35; J 4,34). Pawłowi znana jest zatem męka Jezusa, Jego krzyż, sposób, w jaki przeżywał ostatnie chwile swego życia. Krzyż Jezusa i tradycja tego wydarzenia krzyża znajduje się w centrum Pawłowego kerygmatu. Innym filarem znanego Pawłowi życia Jezusa jest Kazanie na Górze, z którego przytacza niektóre fragmenty niemal dosłownie, gdy pisze do Rzymian: "Miłujcie się wzajemnie... Błogosławcie tym, którzy was prześladują... Żyjcie w pokoju z wszystkimi... Zło dobrem zwyciężaj...". Tak więc w jego Listach znajduje się wierne odbicie Kazania na Górze (por. Mt 5-7).
I wreszcie znaleźć można trzeci sposób obecności Jezusa w Listach Pawła: wtedy, gdy przenosi on tradycję przedpaschalną do sytuacji po Wielkanocy. Typowym przykładem jest temat Królestwa Bożego. Niewątpliwie znajduje się ono w centrum przepowiadania Jezusa historycznego (por. Mt 3,2; Mk 1,15; Łk 4,43). U Pawła można znaleźć transpozycję tej tematyki, gdyż po zmartwychwstaniu jest oczywiste, że Jezus we własnej osobie, Zmartwychwstały, jest Królestwem Bożym. Królestwo przychodzi zatem tam, dokąd przychodzi Jezus. I tak nieuchronnie temat Królestwa Bożego, w którym zapowiedziana została tajemnica Jezusa, przekształca się w chrystologię. Ale dokładnie te same zalecenia, których wymagał Jezus, by wejść do Królestwa Bożego, obowiązują - według Pawła - w związku z usprawiedliwieniem przez wiarę: zarówno wejście do Królestwa, jak usprawiedliwienie wymagają postawy wielkiej pokory i gotowości, wolnej od zarozumiałości, aby otrzymać łaskę Bożą. Na przykład przypowieść o faryzeuszu i celniku (por. Łk 18,9-14) przynosi naukę, którą znajdujemy żywcem przeniesioną u Pawła, kiedy kładzie on nacisk na obowiązek odrzucenia jakichkolwiek przechwałek przed Bogiem. Również słowa Jezusa o celnikach i nierządnicach, którzy łatwiej od faryzeuszy przyjmą Ewangelię (por. Mt 21,31; Łk 7,36-50) oraz Jego decyzje o dzieleniu z nimi stołu (por. Mt 9,10-13; Łk 15,1-2) znajdują pełne potwierdzenie w nauce Pawła o miłosiernej miłości Boga do grzeszników (por. Rz 5,8-10; a także Ef 2,3-5). I tak temat Królestwa Bożego zostaje ukazany w nowej formie, ale zawsze w całkowitej wierności wobec tradycji historycznego Jezusa.
Innym przykładem wiernego przekształcenia rdzenia nauki Jezusa są odnoszące się do Niego "tytuły". Przed Paschą On sam przedstawia się jako Syn człowieczy; po Wielkanocy staje się oczywiste, że Syn człowieczy jest także Synem Bożym. Dlatego ulubionym przez Pawła tytułem dla Jezusa jest Kýrios, 'Pan" (por. Flp 2,9-11), który wskazuje na boskość Jezusa. Pan Jezus - pod tym tytułem jawi się w pełnym świetle zmartwychwstania. Na Górze Oliwnej, w chwili skrajnego niepokoju Jezusa (por. Mk 14,36), uczniowie, zanim usnęli, usłyszeli, jak rozmawiał On z Ojcem i nazywał Go "Abba - Ojcze". Jest to słowo bardzo rodzinne, odpowiadające naszemu "tato", używanemu jedynie przez dzieci pozostające w zażyłości ze swym ojcem. Do tego czasu było nie do pomyślenia, aby Żyd używał podobnego słowa zwracając się do Boga; jednakże Jezus, będąc prawdziwym synem, w owej godzinie intymności tak właśnie przemawia i powiada: "Abba, Ojcze". W Listach św. Pawła do Rzymian i do Galatów niespodziewanie owo słowo "Abba", które wyraża wyłączność synostwa Jezusa, pojawia się na ustach ochrzczonych (por. Rz 8,15; Ga 4,6), ponieważ otrzymali "Ducha Syna" i teraz noszą w sobie tego Ducha i mogą mówić tak jak Jezus i wraz z Jezusem jak prawdziwi synowie swego Ojca, mogą mówić "Abba", ponieważ stali się synami Syna.
Na koniec chciałbym wspomnieć o zbawczym wymiarze śmierci Jezusa, jaki znajdujemy w słowach Ewangelii, według których "Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu" (Mk 10,45; Mt 20,28). Wierne odbicie tych słów Jezusa znajdujemy w Pawłowej nauce o śmierci Jezusa jako okupie (por. 1 Kor 6,20), jako odkupieniu (por. Rz 3,24), wyzwoleniu (por. Ga 5,1) i jako pojednaniu (por. Rz 5,10; 2 Kor 5,18-20). Tutaj tkwi centrum teologii Pawłowej, która opiera się na tym słowie Jezusa.
Podsumowując - św. Paweł nie myśli o Jezusie jako o postaci historycznej, jako o osobie należącej do przeszłości. Zna niewątpliwie wielką tradycje o życiu, słowach, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, lecz nie traktuje tego wszystkiego jako czegoś z przeszłości; przedstawia je jako rzeczywistość Jezusa żywego. Dla Pawła słowa i czyny Jezusa nie należą do czasu historycznego, do przeszłości. Jezus żyje teraz i mówi teraz z nami i żyje dla nas. Oto prawdziwy sposób poznania Jezusa i przyjęcia tradycji o Nim. My także musimy nauczyć się poznawać Jezusa nie według ciała, jak osobę z przeszłości, lecz jako naszego Pana i Brata, który jest dziś z nami i pokazuje nam, jak żyć i jak umierać.
Źródło: Wiara.pl
Święty Paweł o Kościele - katecheza z 15 X 2008
Drodzy bracia i siostry,
w katechezie w ubiegłą środę mówiłem o związku św. Pawła z Jezusem przedpaschalnym w Jego ziemskim życiu. Pytanie brzmiało: co wiedział Paweł o życiu Jezusa, Jego słowach i Jego męce? Dziś chciałbym mówić o nauczaniu św. Pawła na temat Kościoła. Musimy zacząć od stwierdzenia, że słowo "Kościół" po włosku (Chiesa) - podobnie jak francuskie "Église" i hiszpańskie "Iglesia" - pochodzi od greckiego "ekklesía"! Sięga ono Starego Testamentu i oznacza zgromadzenie ludu Izraela, zwołane przez Boga, a zwłaszcza wzorcowe zgromadzenie u stóp Synaju. Słowem tym nazwana została obecnie nowa wspólnota wierzących w Chrystusa, którzy czują się zgromadzeniem Bożym, nowym powołaniem wszystkich narodów przez Boga i przed Jego obliczem. Słowo "ekklesía" pojawia się jedynie pod piórem Pawła, który jest pierwszym autorem utworu chrześcijańskiego. Występuje to we wstępie do pierwszego Listu do Tesaloniczan, gdzie Paweł zwraca się dosłownie "do Kościoła Tesaloniczan" (por. z kolei także "Kościół w Laodycei" w Kol 4,16). W innych Listach mówi on o Kościele Bożym, który jest w Koryncie (1 Kor 1,2; 2 Kor 1,1), który jest w Galacji (Ga 1,2 itd.) - a zatem o Kościołach partykularnych - ale mówi też, że prześladował "Kościół Boży": nie jakąś określoną wspólnotę lokalną, lecz "Kościół Boży". I tak widzimy, że słowo to "Kościół" ma znaczenie wielowymiarowe: wskazuje na jedną część zgromadzeń Bożych w określonych miejscach (mieście, wiosce, domu), ale oznacza również cały Kościół jako taki. Tak więc widzimy, że "Kościół Boży" nie jest tylko sumą różnych Kościołów lokalnych, ale że różne Kościoły lokalne są z kolei urzeczywistnieniem jedynego Kościoła Bożego. Wszystkie razem są "Kościołem Bożym", który poprzedza pojedyncze Kościoły i wyraża się, realizuje się w nich.
Istotne jest spostrzeżenie, że niemal zawsze słowu "Kościół" towarzyszy określenie "Boży": nie jest to stowarzyszenie ludzkie, zrodzone ze wspólnych idei czy interesów, lecz powołał je Bóg. On zwołał go i dlatego jest jeden we wszystkich swych przejawach. Jedność Boga tworzy jedność Kościoła we wszystkich miejscach, w których się on znajduje. Później, w Liście do Efezjan, Paweł szeroko wypracuje pojęcie jedności Kościoła, w kontynuacji z pojęciem Ludu Bożego, Izraela, uważanego przez proroków za "oblubienicę Boga", powołaną do oblubieńczej relacji z Nim. Paweł przedstawia jedyny Kościół Boży jako "oblubienicę Chrystusa" w miłości, jedno tylko ciało i jeden tylko duch z samym Chrystusem. Wiadomo, że młody Paweł był zagorzałym przeciwnikiem nowego ruchu, jaki stanowił Kościół Chrystusowy. Był jego przeciwnikiem, ponieważ widział w tym nowym ruchu zagrożenie dla wierności tradycji Ludu Bożego, ożywianego przez wiarę w jedynego Boga. Wierność ta wyrażała się przede wszystkim w obrzezaniu, w przestrzeganiu reguł czystości kultu, w powstrzymywaniu się przed spożywaniem określonych pokarmów, w szacunku dla szabatu. Tę wierność Izraelici okupili krwią męczenników w okresie Machabeuszów, gdy reżym hellenistyczny chciał zmusić wszystkie narody do upodobnienia się do jednej kultury hellenistycznej. Wielu Izraelitów broniło krwią właściwego powołania Izraela. Męczennicy życiem przypłacili tożsamość swego narodu, która wyrażała się w tych elementach. Po spotkaniu ze zmartwychwstałym Chrystusem Paweł zrozumiał, że chrześcijanie nie byli zdrajcami; przeciwnie, w nowej sytuacji Bóg Izraela przez Chrystusa rozciągnął swe powołanie na wszystkie ludy, stając się Bogiem wszystkich narodów. W ten sposób zrealizowała się wierność jedynemu Bogu; nie były już konieczne znaki wyróżniające, polegające na szczególnych normach czy przepisach, ponieważ wszyscy zostali powołani, w swej różnorodności, do przynależności do jedynego ludu Bożego w "Kościele Bożym" w Chrystusie.
Dla Pawła w nowej sytuacji jedno było od razu jasne: podstawowe i ustanawiające znaczenie Chrystusa i "słowa", które Go zapowiadało. Paweł wiedział, że nie tylko nie można zostać chrześcijaninem pod przymusem, ale że w wewnętrznej strukturze nowej wspólnoty składnik instytucjonalny był nieuchronnie związany z żywym "słowem", z głoszeniem żywego Chrystusa, w którym Bóg otwiera się na wszystkie narody i jednoczy je w jeden lud Boży. Znamienne jest, że Łukasz w Dziejach Apostolskich używa wielokrotnie, także w związku z Pawłem, syntagmy "głosić słowo" (Dz 4,29.31; 8,25; 11,19; 13,46; 14,25; 16,6.32), z wyraźnym zamiarem podkreślenia jak najbardziej decydującego znaczenia "słowa" w głoszeniu. Konkretnie słowo to zasadza się na krzyżu i na zmartwychwstaniu Chrystusa, w których Pismo znalazło swe wypełnienie. Tajemnica paschalna, która spowodowała przełom w jego życiu na drodze do Damaszku, znajduje się oczywiście w centrum przepowiadania Apostoła (por. 1 Kor 2,2; 15,14). Tajemnica ta, głoszona w słowie, realizuje się w sakramentach Chrztu i Eucharystii i z kolei urzeczywistnia się w miłości chrześcijańskiej. Dzieło ewangelizacyjne Pawła ma na celu wyłącznie zaszczepienie wspólnoty wierzących w Chrystusie. Idea ta znajduje się w samej etymologii słowa "ekklesía", które Paweł, a wraz z nim całe chrześcijaństwo, przedłożyło nad słowo "synagoga": nie tylko dlatego, że początkowo pierwsze z nich jest bardziej "świeckie"(pochodzi bowiem od greckiej praktyki zgromadzenia politycznego, a nie religijnego we właściwym znaczeniu), ale także dlatego, że zakłada ono bezpośrednio bardziej teologiczną ideę powołania ab extra, a zatem nie zwykłego zebrania się razem; wierzący powołani są przez Boga, który gromadzi ich w jedną wspólnotę, swój Kościół.
Idąc za tym rozumowaniem możemy zrozumieć także oryginalne pojęcie, wyłącznie Pawłowe, Kościoła jako "Ciała Chrystusa". W związku z tym należy pamiętać o dwóch wymiarach tego pojęcia. Jedno ma charakter socjologiczny, zgodnie z którym ciało składa się ze swoich członków i nie istniałoby bez nich. Interpretacja ta pojawia się w Liście do Rzymian i w Pierwszym Liście do Koryntian, gdzie Paweł posługuje się obrazem, występującym już w socjologii rzymskiej: powiada on, że lud jest niczym ciało posiadające różne członki, z których każdy ma swoją funkcję, wszystkie zaś, nawet te najmniejsze i pozornie nic nie znaczące, są niezbędne do tego, aby ciało mogło żyć i pełnić właściwe sobie funkcje. Słusznie Paweł zauważa, że w Kościele jest wiele powołań: prorocy, apostołowie, nauczyciele, prostaczkowie, a wszyscy powołani do codziennego życia miłością, wszyscy niezbędni do budowy żywej jedności tego duchowego organizmu. Druga interpretacja odwołuje się do Ciała samego Chrystusa. Paweł twierdzi, że Kościół nie jest tylko organizmem, ale staje się rzeczywiście ciałem Chrystusa w sakramencie Eucharystii, gdzie wszyscy otrzymujemy Jego Ciało i rzeczywiście stajemy się Jego Ciałem. W ten sposób urzeczywistnia się oblubieńcza tajemnica, że wszyscy stajemy się jednym ciałem i jednym duchem w Chrystusie. W ten sposób rzeczywistość przekracza obraz socjologiczny, wyrażając swą prawdziwą głęboką istotę, to znaczy jedność wszystkich ochrzczonych w Chrystusie, uważanych przez Apostoła za "jedno" w Chrystusie, ukształtowanych do sakramentu Jego Ciała.
Mówiąc to, Paweł pokazuje, że doskonale wie i daje nam wszystkim do zrozumienia, ze Kościół nie jest jego i nie jest nasz: Kościół jest Chrystusa, jest "Kościołem Bożym", "uprawną rolą Bożą i Bożą budowlą" (1 Kor 3,9.16). To ostatnie określenie jest szczególnie ciekawe, ponieważ przypisuje sieci stosunków międzyosobowych termin, który powszechnie służył do wskazania miejsca fizycznego, uważanego za święte. Związek między Kościołem a świątynią nabiera zatem dwóch uzupełniających się wymiarów: z jednej strony przypisuje wspólnocie kościelnej cechy izolacji i czystości, jakie przysługiwały budowli sakralnej, z drugiej jednak przezwyciężone zostaje pojęcie przestrzeni materialnej, aby przenieść to wartościowanie na rzeczywistość żywej wspólnoty wiary. O ile wcześniej świątynie uważane były za miejsce obecności Boga, o tyle teraz wiadomo i widać, że Bóg nie mieszka w budowlach wykonanych z kamienia, lecz miejscem obecności Boga w świecie jest żywa wspólnota wierzących.
Na oddzielne rozważanie zasługiwałoby określenie "lud Boży", które u Pawła odnosi się zasadniczo do ludu Starego Testamentu, a następnie do pogan, którzy byli " nie-ludem", ale również oni stali się ludem Bożym dzięki przyjęciu ich do Chrystusa przez słowo i sakrament. I wreszcie ostatni odcień. W Liście do Tymoteusza Paweł nazywa Kościół "domem Bożym" (1 Tm 3,15); jest to określenie naprawdę oryginalne, odnosi się bowiem do Kościoła jako struktury wspólnotowej, w której panują gorące relacje międzyosobowe o charakterze rodzinnym. Apostoł pomaga nam coraz dogłębniej zrozumieć tajemnicę Kościoła w jego rozmaitych wymiarach zgromadzenia Bożego na świecie. Oto wielkość Kościoła i wielkość naszego powołania: jesteśmy świątynią Boga, miejscem, gdzie rzeczywiście mieszka Bóg, a zarazem jesteśmy wspólnotą, rodziną Boga, który jest miłością. Jako rodzina i dom Boży winniśmy realizować w świecie miłość Bożą i w ten sposób być, dzięki mocy, płynącej z wiary, miejscem i znakiem Jego obecności. Prośmy Pana, aby pozwolił nam być coraz bardziej Jego Kościołem, Jego Ciałem, miejscem obecności Jego miłości w tym naszym świecie i w naszej historii.
Źródło: Wiara.pl
Uniżony i wywyższony w centrum Pawłowej katechezy - katecheza z 22 X 2008
Drodzy bracia i siostry,
w katechezach w poprzednich tygodniach rozważaliśmy "nawrócenie" św. Pawła, owoc osobistego spotkania z Jezusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym i zastanawialiśmy się nad związkami Apostoła Narodów z ziemskim Jezusem. Dziś chciałbym mówić o nauczaniu, jakie św. Paweł pozostawił nam na temat centralnego miejsca zmartwychwstałego Chrystusa w tajemnicy zbawienia, o jego chrystologii. Istotnie Jezus Chrystus zmartwychwstały, "wywyższony ponad wszelkie imię", znajduje się w centrum każdej jego refleksji. Chrystus stanowi dla Apostoła kryterium oceny wydarzeń i spraw, cel każdego wysiłku, jaki podejmuje on, by głosić Ewangelię, wielką pasję, kierującą jego krokami na drogach świata. A chodzi tu o Chrystusa żywego, konkretnego: Chrystusa, który - jak mówi Paweł - "umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie" (Gal 2,20). Ta osoba, która miłuje mnie, z którą mogę rozmawiać, która mnie słucha i mi odpowiada, jest rzeczywiście zasadą zrozumienia świata i znalezienia drogi w historii.
Ten, kto czytał pisma św. Pawła, dobrze wie, że nie zależało mu na opowiedzeniu pojedynczych faktów, składających się na życie Jezusa, choć możemy przypuszczać, że w swoich katechezach mówił znacznie więcej o Jezusie sprzed Zmartwychwstania, niż pisze o tym w swych Listach, które są upomnieniami w konkretnych sytuacjach. Jego cele duszpasterskie i teologiczne były do tego stopnia nastawione na budowanie rodzących się wspólnot, że spontanicznie skupiał się całkowicie na głoszeniu Jezusa Chrystusa jako "Pana", żyjącego teraz i obecnego teraz wśród swoich. Stąd tak znamienna istotowość Pawłowej chrystologii, która zgłębia tajemnicę ze stałą i ścisłą troską: głosić oczywiście Jezusa żywego, Jego nauczanie, ale głosić przede wszystkim centralną rzeczywistość Jego śmierci i zmartwychwstania jako wypełnienie Jego ziemskiego życia i źródło późniejszego rozwoju całej wiary chrześcijańskiej, całej rzeczywistości Kościoła. Dla Apostoła zmartwychwstanie nie jest wydarzeniem samym w sobie, oderwanym od śmierci: Zmartwychwstałym jest zawsze ten, który najpierw został ukrzyżowany. Również jako Zmartwychwstały nosi swoje rany: obecna jest w Nim męka i można powiedzieć za Pascalem, że cierpi On aż do skończenia świata, chociaż jest Zmartwychwstałym oraz żyje z nami i dla nas. To utożsamianie Zmartwychwstałego z Chrystusem ukrzyżowanym Paweł zrozumiał podczas spotkania na drodze do Damaszku: ujrzał wówczas wyraźnie, że Ukrzyżowany jest Zmartwychwstałym, a Zmartwychwstały Ukrzyżowanym, który mówi Pawłowi: "Dlaczego Mnie prześladujesz?" (Dz 9,4). Paweł prześladuje Chrystusa w Kościele i dlatego pojmuje, że krzyż jest "przeklęty przez Boga" (Pwt 21, 23), ale jest ofiarą dla naszego odkupienia.
Urzeczony Apostoł rozważa ukrytą tajemnicę Ukrzyżowanego-Zmartwychwstałego i przez cierpienia, jakich doznał Chrystus w swoim człowieczeństwie (wymiar ziemski) dochodzi do owego istnienia wiecznego, w którym stanowi On całkowitą jedność z Ojcem (wymiar przedczasowy): "Gdy jednak nadeszła pełnia czasu - pisze on - zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo" (Ga 4,4-5). Oba te wymiary, wieczna praegzystencja u Ojca i zstąpienie Pana we wcieleniu, zapowiedziane są już w Starym Testamencie, w postaci Mądrości. W księgach mądrościowych Starego Testamentu znajdujemy kilka tekstów, które wynoszą rolę Mądrości istniejącej przed stworzeniem świata. W tym znaczeniu należy odczytać takie fragmenty, jak ten z Psalmu 90: "Zanim góry narodziły się w bólach, nim ziemia i świat powstały, od wieku na wieki Ty jesteś Bogiem"(w. 2); czy fragmenty jak ten, który mówi o stwórczej Mądrości: "Pan mnie zrodził jako początek swej mocy, przed dziełami swymi, od pradawna. Od wieków zostałam ustanowiona, od początku, przed pradziejami ziemi" (Prz 8,22-23). Sugestywna jest również pochwała Mądrości, zawarta w księdze noszącej to samo imię: "[Mądrość] Sięga potężnie od krańca do krańca i włada wszystkim z dobrocią" (Mdr 8,1).
Te same teksty mądrościowe, które mówią o wiecznych pradziejach Mądrości, mówią także o zstąpieniu, o zniżeniu się tej Mądrości, która rozbiła swój namiot między ludźmi. W ten sposób słyszymy już echo Ewangelii Jana, mówiącej o namiocie ciała Pańskiego. Jeden namiot zbudowano w Starym Testamencie: chodzi tu o świątynię, kult zgodnie z Torą; jednakże z punktu widzenia Nowego Testamentu możemy zrozumieć, że była to dopiero zapowiedź bardziej rzeczywistego i znaczącego namiotu: namiotu ciała Chrystusa. Już w księgach Starego Testamentu widzimy, że to zniżenie się Mądrości, jej zstąpienie w ciało, zakłada także możliwość, że zostanie ona odrzucona. Święty Paweł, rozwijając swą chrystologię, odwołuje się właśnie do tej perspektywy mądrościowej: uznaje w Jezusie wiekuistą mądrość istniejącą od zawsze, mądrość, która zstępuje i tworzy sobie namiot pośród nas, i dlatego może opisać Chrystusa jako "moc Bożą i mądrość Bożą", może powiedzieć, że Chrystus stał się dla nas "mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem" (1 Kor 1,24.30). Podobnie Paweł wyjaśnia, że Chrystus, tak samo jak Mądrość, może zostać odepchnięty przede wszystkim przez władców tego świata (por. 1 Kor 2,6-9), tak że w Bożych planach może powstać paradoksalna sytuacja, krzyż, który odwróci się na drodze zbawienia dla całej ludzkości.
Dalszy ciąg tego cyklu mądrościowego, w którym Mądrość zniża się, by następnie zostać wyniesiona mimo odrzucenia, znajdujemy w słynnym hymnie, zawartym w Liście do Filpian (por. 2,6-11). Jest to jeden z najwznioślejszych tekstów Nowego Testamentu. Zdecydowana większość egzegetów uważa, że perykopa ta nawiązuje do utworu wcześniejszego od Listu do Filipian. Ma to ogromne znaczenie, ponieważ oznacza, że judeochrześcijaństwo, przed św. Pawłem, wierzyło w boskość Jezusa. Innymi słowy, wiara w boskość Jezusa nie jest wynalazkiem hellenizmu, który pojawił się znacznie później po ziemskim życiu Jezusa, wynalazkiem, który zapominając o Jego człowieczeństwie, miał Go ubóstwić; w rzeczywistości zaś widzimy, że wczesne judeochrześcijaństwo wierzyło w boskość Jezusa, co więcej, możemy powiedzieć, że sami Apostołowie, w wielkich momentach życia swego Nauczyciela, zrozumieli, że był On Synem Bożym, jak powiedział św. Piotr w Cezarei Filipowej: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego" (Mt 16,16).
Powróćmy jednak do hymnu z Listu do Filipian. Strukturę tego tekstu można podzielić na trzy strofy, które mówią o najważniejszych chwilach życiowej drogi Chrystusa. O Jego pradziejach mówią słowa: "istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem" (w. 6); potem następuje dobrowolne uniżenie się Syna w drugim wersecie: "ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi" (w. 7), aż do upokorzenia samego siebie "stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej" (w. 8). Trzeci werset hymnu przynosi odpowiedź Ojca na uniżenie Syna: "Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię" (w. 9). Tym, co uderza, jest kontrast między radykalnym uniżeniem a późniejszym wywyższeniem w chwale Bożej. Jest oczywiste, że drugi werset stoi w sprzeczności z roszczeniem Adama, który sam chciał być Bogiem, przeciwstawia się także zamiarom budowniczych wieży Babel, którzy chcieli samodzielnie wznieść pomost do nieba i stać się bóstwem. Jednakże ta, podyktowana pychą inicjatywa skończyła się samozniszczeniem: nie tą drogą sięga się nieba, prawdziwej szczęśliwości, Boga. Gest Syna Bożego jest dokładnie przeciwny: nie pycha, lecz pokora, będąca realizacją miłości, miłość zaś jest boska. Inicjatywa uniżenia się, radykalnej pokory Chrystusa, z którą kłóci się ludzka pycha, jest rzeczywiście wyrazem boskiej miłości; po niej następuje owo wyniesienie do nieba, do którego Bóg pociąga nas swoją miłością.
Oprócz Listu do Filipian są inne miejsca w literaturze Pawłowej, gdzie temat pradziejów i zstąpienia na ziemię Syna Bożego są z sobą powiązane. Potwierdzenie upodobnienia Mądrości i Chrystusa, wraz ze wszystkimi związanymi z tym aspektami kosmicznymi i antropologicznymi, znajdujemy w Pierwszym Liście do Tymoteusza: "Ten, który objawił się w ciele, usprawiedliwiony został w Duchu, ukazał się aniołom, ogłoszony został poganom, znalazł wiarę w świecie, wzięty został w chwale" (3,16). Przede wszystkim na tych przesłankach lepiej można określić rolę Chrystusa jako jedynego Pośrednika na tle jedynego Boga Starego Testamentu (por. 1 Tm 2,5 w odniesieniu do Iz 43,10-11; 44,6). To Chrystus jest prawdziwym pomostem, który nas wiedzie do nieba, do jedności z Bogiem.
Na koniec jedynie wzmianka o ostatnim rozwoju chrystologii św. Pawła w Listach do Kolosan i do Efezjan. W pierwszym z ich Chrystus zostaje określony jako "pierworodny wobec każdego stworzenia" (1,15-20). To słowo "pierworodny" zakłada, że pierwszy spośród wielu synów, pierwszy z wielu braci i sióstr, zstąpił, aby pociągnąć nas i uczynić nas swymi braćmi i siostrami. W Liście do Efezjan znajdujemy piękny wykład Bożego planu zbawienia, gdy Paweł mówi, że w Chrystusie Bóg chciał podsumować wszystko (por. Ef 1,23). Chrystus jest podsumowaniem wszystkiego, podsumowuje wszystko i prowadzi nas do Boga. I tak włącza nas w ruch zstępowania i wstępowania, zapraszając nas do udziału w swej pokorze, to jest do swojej miłości wobec bliźniego, abyśmy w ten sposób mieli także udział w Jego wysławianiu, stając się razem z Nim synami w Synu. Módlmy się, aby Pan pomógł nam upodobniać się do swojej pokory, do swojej miłości i abyśmy w ten sposób stali się uczestnikami Jego boskości.
Źródło: Wiara.pl
Krzyż centrum historii ludzkości - katecheza z 29 X 2008
Drodzy bracia i siostry,
do osobistego doświadczenia św. Pawła należy niezaprzeczalny fakt: podczas gdy na początku był on prześladowcą i dopuszczał się przemocy wobec chrześcijan, od chwili swego nawrócenia na drodze do Damaszku przeszedł na stronę ukrzyżowanego Chrystusa, czyniąc z Niego rację swego życia i motyw swego przepowiadania. Życie swoje w całości poświęcił dla dusz (por. 2 Kor 12,15), nie było ono wcale spokojne ani wolne od niebezpieczeństw i trudności. W spotkaniu z Chrystusem zrozumiał wyraźnie centralne znaczenie krzyża: zrozumiał, że Jezus umarł i zmartwychwstał dla wszystkich i dla niego samego. Obie te rzeczy były ważne; powszechność: Jezus umarł rzeczywiście dla wszystkich, i podmiotowość: On umarł również za mnie. W krzyżu zatem objawiła się bezinteresowna i miłosierna miłość Boga. Miłości tej doświadczył on przede wszystkim na sobie (por. Ga 2,20) i z grzesznika stał się wierzącym, z prześladowcy apostołem. Dzień po dniu w swoim nowym życiu przekonywał się, że zbawienie było "łaską", że wszystko brało początek ze śmierci Chrystusa, a nie z jego zasług, których zresztą nie było. Tym samym "Ewangelia łaski" stała się dla niego jedynym sposobem pojmowania krzyża, kryterium nie tylko jego nowego istnienia, ale także odpowiedzią dla jego rozmówców. Wśród nich byli przede wszystkim Żydzi, którzy pokładali swe nadzieje w czynach i spodziewali się za nie zbawienia; następnie byli to Grecy, którzy przeciwstawiali krzyżowi swoją ludzką mądrość; i wreszcie były to grupy heretyków, którzy wytworzyli sobie własną ideę chrześcijaństwa zgodnie z własnym modelem życia.
Dla św. Pawła krzyż ma podstawowy prymat w historii ludzkości; stanowi on centralny punkt jego teologii, gdyż powiedzieć krzyż, to powiedzieć zbawienie jako łaska dana każdemu stworzeniu. Temat krzyża Chrystusowego staje się zasadniczym i pierwszorzędnym elementem przepowiadania Apostoła: najwyraźniejszy tego przykład dotyczy wspólnoty Koryntu. W obliczu Kościoła, w którym w sposób niepokojący dochodziło do zamętu i skandali, gdzie jedności zagrażały partie i wewnętrzne podziały, które podważały jedność Ciała Chrystusa, Paweł stanął nie ze wzniosłością słowa czy mądrości, lecz z orędziem Chrystusa, Chrystusa ukrzyżowanego. Siłą jego nie był przekonujący język, ale paradoksalnie słabość i drżenie tego, kto zawierza się całkowicie "mocy Bożej" (por. 1 Kor 2,1-4). Krzyż, ze względu na to wszystko, co reprezentuje, a więc także ze względu na zawarte w nim przesłanie teologiczne, jest zgorszeniem i głupstwem. Apostoł stwierdza to z robiącą wrażenie mocą, którą warto usłyszeć w jego własnych słowach: "Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas... spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących. Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan" (1 Kor 1,18-23).
Pierwsze wspólnoty chrześcijańskie, do których zwraca się Paweł, wiedzą doskonale, że Jezus już zmartwychwstał i żyje; Apostoł chce przypomnieć nie tylko Koryntianom czy Galatom, ale nam wszystkim, że Zmartwychwstały jest zawsze Tym, który został ukrzyżowany. "Zgorszenie" i "głupstwo" krzyża polegają właśnie na fakcie, że tam, gdzie zdaje się być wyłącznie niepowodzenie, cierpienie, porażka, tam właśnie jest cała moc bezgranicznej Miłości Boga, ponieważ krzyż jest wyrazem miłości, a miłość jest prawdziwą mocą, która objawia się właśnie w tej pozornej słabości. Dla Żydów krzyż jest zgorszeniem, to znaczy pułapką bądź kamieniem zawadzającym na drodze: wydaje się ona przeszkadzać wierze pobożnego Izraelity, który z trudem próbuje znaleźć coś podobnego w Piśmie Świętym. Paweł z wielką odwagą zdaje się tu mówić, że stawka w tej grze jest bardzo wysoka: dla Żydów krzyż sprzeczny jest z samą istotą Boga, który objawiał się w cudownych znakach. Akceptacja krzyża Chrystusa oznacza więc dokonanie głębokiego nawrócenia w sposobie odnoszenia się do Boga. O ile dla Żydów powód odrzucenia krzyża znajduje się w Objawieniu, to znaczy w wierności Bogu Ojców, to dla Greków, a więc pogan, kryterium osądu, by oprzeć się krzyżowi, stanowi rozum. Dla tych ostatnich bowiem krzyż to moria - głupstwo, dosłownie ciemnota, to znaczy pokarm bez soli; a zatem coś więcej niż błąd, to obraza zdrowego rozsądku.
Sam Paweł wielokrotnie doznał goryczy odrzucenia przesłania chrześcijańskiego, uznanego za "niedorzeczność", pozbawioną znaczenia, niegodną nawet rozpatrywania jej na płaszczyźnie logiki rozumowej. Dla tych, którzy - jak Grecy - doskonałość upatrywali w duchu, w czystej myśli, nie do przyjęcia było już to, że Bóg mógł stać się człowiekiem, zanurzając się we wszystkich ograniczeniach miejsca i czasu. Zdecydowanie niepojęta była następnie wiara, że Bóg mógł znaleźć się na krzyżu! I widzimy, że ta grecka logika jest także wspólną logiką naszych czasów. Jakże pojęcie apátheia, obojętności, jako brak namiętności u Boga, mogłoby ogarnąć Boga, który stał się człowiekiem i poniósł porażkę, który miałby się wręcz odzyskać ciało, ażeby żyć jako zmartwychwstały? "Posłuchamy cię o tym innym razem" (Dz 17,32) - powiedzieli pogardliwie do Pawła Ateńczycy, kiedy usłyszeli o wskrzeszeniu umarłych. Uważali za doskonałość uwolnienie się od ciała pojmowanego jako więzienie; jakże nie uznać za aberrację odzyskanie ciała? W kulturze starożytnej nie było, jak się wydaje, miejsca dla orędzia Boga wcielonego. Całe wydarzenie "Jezusa z Nazaretu" wydawało się być naznaczone całkowitą niedorzecznością i niewątpliwie krzyż był jej najbardziej symbolicznym punktem.
Dlaczego więc Paweł właśnie z tego, że słowa krzyża, uczynił podstawowy punkt swego przepowiadania? Odpowiedź nie jest trudna: krzyż ukazuje "moc Bożą" (por.1 Kor 1,24), która jest odmienna od mocy ludzkiej; objawia bowiem Jego miłość: "To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi" (tamże, w. 25). Z perspektywy stuleci po Pawle widzimy, że w historii zwyciężył krzyż, a nie mądrość, która sprzeciwia się krzyżowi. Ukrzyżowany jest mądrością, gdyż pokazuje naprawdę, kim jest Bóg, to jest potęgę miłości, która sięga aż krzyża, aby zbawić człowieka. Bóg używa sposobów i narzędzi, które na pierwszy rzut oka wydają się nam jedynie słabością. Ukrzyżowany objawia z jednej strony słabość człowieka, a z drugiej prawdziwą moc Boga, to znaczy bezinteresowność miłości: właśnie ta całkowita bezinteresowność miłości jest prawdziwą mądrością. Św. Paweł poznał to już na własnym ciele i zaświadcza o tym w różnych miejscach swej drogi duchowej, która stała się punktem odniesienia dla każdego ucznia Jezusa: "lecz [Pan] mi powiedział: " (2 Kor 12,9); i dalej: "Bóg wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć" (1 Kor 1,28). Apostoł do tego stopnia utożsamia się z Chrystusem, że on także, choć wśród tak wielu prób, żyje w wierze Syna Bożego, który umiłował go i dał samego siebie za grzechy jego i za grzechy wszystkich (por. Gal 1,4; 2,20). Ten fakt z życiorysu Apostoła staje się dla nas wzorcowy.
Św. Paweł dał godną podziwu syntezę teologii krzyża w Drugim Liście do Koryntian (5,14-21), gdzie wszystko zawarte zostało w dwóch podstawowych stwierdzeniach: z jednej strony Chrystus, którego Bóg dla nas uczynił grzechem (w. 21), umarł za wszystkich (w. 14); z drugiej, Bóg pojednał nas ze sobą, nie przypisując nam naszych win (w. 18-20). To dzięki temu "posłannictwu jednania" wszelka niewola została już wykupiona (por. 1 Kor 6,20; 7,23). Tu okazuje się, jak to wszystko ważne jest dla naszego życia. My także powinniśmy wejść w to "posłannictwo jednania", które zakłada stałą rezygnację z własnej wyższości i wybór głupstwa miłości. Św. Paweł wyrzekł się własnego życia, oddając się całkowicie posłudze pojednania, krzyża, który jest zbawieniem dla nas wszystkich. I to powinniśmy my także umieć robić: naszą siłę odnaleźć możemy w pokorze miłości, a naszą mądrość w słabości wyrzeczenia, aby wejść w ten sposób w moc Bożą. Wszyscy musimy ukształtować nasze życie na tej prawdziwej mądrości: nie żyć dla siebie samych, lecz żyć w wierze w tego Boga, o którym wszyscy możemy powiedzieć: "Umiłował mnie i dał siebie samego za mnie".
Źródło: Wiara.pl