Przekręt wszechczasów część X
Czym jest kontrakt?
Jesteśmy już świadomi, że tak naprawdę działamy wszyscy w świecie biznesu, w którym istnieją tylko korporacje. Skoro tak, to musi być jakieś uniwersalne prawo, które trzyma pieczę nad wszystkimi interakcjami biznesowymi między ludźmi, działającymi pod postacią korporacji (osoba prawna).
To jest prawo kontraktu, kontraktowe, które jest bardzo jasne i jest podstawą nie tylko do egzekwowania należności, ale również do samego istnienia umowy komercyjnej.
Jest jeszcze jedna strona medalu – skoro już wiemy, że rząd RP to nic innego jak korporacja, która chce robić biznes z naszą osobą prawną, bo z tego biznesu żyje niczym kleszcz - musi dostosować się do panujących zasad – tylko kto tak naprawdę o tym myśli, gdy policjant zatrzymuje nas na drodze??? O tym później.
Więc co to jest to prawo kontraktowe? Jest to zbiór zasad, warunków jakie trzeba spełnić, żeby kontrakt był prawomocny, nic innego. Jeżeli którykolwiek z warunków/praw nie jest dopełniony – kontrakt jest nieważny – z łaciny ab initio – czyli od samego początku, i wszystko, co działo się później również jest nieważne.
To trochę jak z matematyką, jeżeli jest błąd na początku wyliczeń, cała reszta niestety jest też niepoprawna, trzeba wrócić do początku i poprawić ów błąd, nie ma innego wyjścia.
Wyjaśnijmy teraz co to za prawa i jak je rozumieć.
Będę pisać po angielsku i po polsku, bo jeśli coś źle przetłumaczę, ktoś zawsze może mnie poprawić.
1. MEETING OF THE MINDS, czyli wyrażenie woli wstąpienia w umowę. To jest miejsce, gdzie obie strony w sposób jasny dla wszystkich wyrażają wolę robienia razem interesu. To mogą być rozmowy wstępne, wyrażenie woli pracy dla kogoś i ten ktoś chce o tym z nami rozmawiać, itp. W tej części najczęściej składana jest oferta kontraktu.
2. FULL DISCLOSURE czyli jasno i w pełni wyrażone warunki umowy. To jest bardzo ważny element wszystkich kontraktów, jeżeli są klauzule których nie rozumiemy, bądź są one ukryte, kontrakt jest nieważny (tu się kłaniają wszystkie nasze interakcje z rządem RP, ale o tym później). Musimy jasno wyrazić nasze niezrozumienie, i żądać wyjaśnienia. Jeżeli obie strony rozumieją i zgadzają się – tu jest podejmowana decyzja o akceptacji oferty.
3. EQUAL CONSIDERATION, czyli obie strony umowy wprowadzają wartość do tego biznesu – obie strony muszą włożyć coś wartościowego i porównywalnego, np. moja praca za wypłatę, moje zdolności za pieniądze, itp. Kontrakt typu ‘5 zł za nerkę’ nie ma prawa bytu, nawet jeśli się jakiś wariat na to zgodzi – bo intencja jest nieuczciwa.
Jest jeszcze mnóstwo drobniejszych warunków, ale te 3 są podstawowe, są niezbędne, żeby jakikolwiek kontrakt był prawomocny. Nie ma od tego żadnych wyjątków.
I tyle. Teraz chłodnym okiem proszę pomyśleć: ile razy bierzemy udział w kontraktach na co dzień? Proszę bardzo, dzień z życia Jasia:
1. Śpimy w domu, za który płacimy bądź czynsz, bądź „kredyt”.
2. Korzystamy ze światła – mamy umowę z dostawcą,
3. Oglądamy telewizję – mamy umowę z dostawcą kablówki,
4. Jemy kolację – kupiliśmy jedzenie w sklepie, zawarliśmy transakcję ze sprzedawcą,
5. Dzwoni telefon – wcześniej zakupiony, teraz opłacany,
I tak dalej, i tak dalej, od rana do nocy, robimy interesy, a gdzie w tym wszystkim jest nasz ukochany rząd??? No właśnie, z nim też robimy interesy, czy nam się podoba czy nie.
Otóż, żeby fikcyjny twór – rząd, mógł robić z nami interesy i dosłownie żyć z naszej pracy – musi to robić za pomocą drugiej, nieżyjącej, fikcyjnej korporacji – naszej osoby prawnej. Mimo tego, że są to dwie fikcje, są animowane przez żyjących ludzi, bo tylko w ten sposób mogą ze sobą robić biznes.
Wiem, że to brzmi jak głupoty, ale tak jest. Rząd nie ma prawa nikomu nic kazać, żaden człowiek żyjący i stąpający po ziemi nie jest obiektem żadnych ustaw, pseudo-praw, widzimisię public service, ale korporacje tak...
Bronisław Komorowski to tylko mężczyzna w brzuchem i głupawym wąsem – on nie może ani mnie, ani tobie, ani nikomu nic kazać. Podczas gdy występujemy w roli korporacji (wylegitymowany dowodem osobistym z numerem PESEL jako pracownik RP), a ów Bronek jest w swojej oficjalnej roli prezydenta RP – wtedy sprawy nabierają innego obrotu.
Więc jakim cudem ci ludzie, którzy nie orzą ani nie sieją żyją jak pączki w maśle z naszej pracy? Gdzie w tym wszystkim jest prawo kontraktowe? Jak to jest, że oni są korporacją, i my co dzień używający naszej osoby prawnej też jesteśmy korporacją, robimy z nimi interesy, ale nie mamy z tego nic poza problemami??
Tu jest bardzo ciekawy temat. Skoro od momentu urodzenia wchodzimy w jakieś interesy z tzw. rządem, załatwiamy naszej pociesze akt urodzenia, a potem cały szereg innych kontraktów, to nie ma się czemu dziwić, że mości rządzący biorą nas za swoich podwładnych. To jest zupełnie tak samo, jak w każdej firmie: szef będzie doić swoje baranki, a sam zajadać kawior.
Tak, brzmi dziwnie, ale dowód osobisty to kontrakt, prawo jazdy to kontrakt, nawet paszport to kontrakt, mandat przy drodze – kontrakt, grzywna za niezaszczepione dziecko – to kontrakt. I tak bez końca.
Czy te umowy, kontrakty są ważne w świetle prawa? O tym w następnym odcinku.