Clegg Bez Polaków Brytyjczycy zdychaliby pod szpitalami WD 90 „"Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta." ….”W przededniu przystąpienia Wielkiej Brytanii do EWG, Harold Wilson, przywódca Parrtii Pracy, rozpraszał wszelkie wątpliwości i stwierdzał kategorycznie, że przyszła zjednoczona Europa będzie socjalistyczna. Podczas pierwszego przemówienia tego polityka w Izbie Gmin a'propos członkostwa w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej zaznaczył dobitnie, że „Uważamy, więc ten plan (...) nie za upowszechnienie wolnej gospodarki, ale zmianę polityki (...), a w naszym rozumieniu będzie to oznaczać więcej kontroli, więcej pozytywnych narzędzi planowania socjalistycznego, więcej posługiwania się własnością publiczną(...) „...(więcej)
Milton Friedman („Podstawowym złem paternalistycznych programów jest ich wpływ na szkielet naszego społeczeństwa. Osłabiają rodzinę, zmniejszają bodźce do pracy, oszczędności, innowacji, ograniczają naszą wolność" – napisał w „Wolnym wyborze") czy Friedrich Hayek („Im bardziej pozycja ludzi staje się zależna od działań rządu, tym bardziej będą się domagali, aby ten dążył do (...) sprawiedliwości rozdzielczej. Tak długo, jak długo wiara w sprawiedliwość społeczną kieruje działaniem politycznym, proces ten musi stopniowo przybliżać się do systemu totalitarnego"). „...(więcej )
Jarosław Gowin „Lewicowy elektorat nie jest nam potrzebny” …..””Brytyjski konserwatyzm, któremu nadaje ton David Cameron, popiera małżeństwa homoseksualne. „...”Poglądy Davida Camerona nazwałbymzgniłym konserwatyzmem.„. ...(więcej )
Naukowcy brytyjscy „ imigranci zapłacili więcej podatków niż pobrali zasiłków”...” ogłoszone właśnie badania University College sugerują coś wręcz przeciwnego. Ich autor, profesor Christian Dustmann - sam pochodzący z Niemiec – powiedział BBC , że imigranci, którzy przybyli między rokiem dwutysięcznym a 2011, zwłaszcza z państw Europejskiego Obszaru Ekonomicznego, wnieśli znacznie więcej w postaci podatków, niż uzyskali w formie zasiłków. "W tym okresie wyniosło to około 22 miliardów funtów." - dodał profesor. „...(źródło )
„Davida Camerona zalała fala krytyki za jego słowa o imigrantach podczas ostatniego szczytu w Brukseli. Jak pisze "Daily Mail", brytyjski premier miał stwierdzić, że "wielkim błędem" było pełne otwarcie granic dla Polaków i obywateli innych krajów przyjętych do Unii 9 lat temu. - Myślę, że powinniśmy wyciągnąć wnioski z historii. Myślę, że błąd popełnił poprzedni rząd, dając nieograniczony, natychmiastowy dostęp do brytyjskiego rynku pracy Polsce, Węgrom i innym krajom bałtyckim za jednym razem. To był ogromny błąd. Wiecie, ludzie nie przewidzieli, że półtora miliona ludzi przemieści się w Europie, ponieważ takie kroki zostały podjęte „....” Według "Daily Mail", Cameron jako argument za zmianami w przepisach podał "wielki błąd", jakim miało być według niego nieograniczone otwarcie granic dla Polski i innych krajów 9 lat temu, co przyniosło napływ setek tysięcy obywateli nowych członków UE do pracy na Wyspach. „...”Deklarację Camerona skrytykował dziś wicepremier Nick Clegg, który zapowiedział, że zablokuje wprowadzanie dalszych ograniczeń praw obywateli UE do emigracji do W. Brytanii. Rząd ogłosił już niedawno, że zredukowany zostanie dostęp imigrantów do świadczeń - zdaniem Clegga to wystarczy. „...”W artykule w tygodniku "Sunday Times", lider liberalnych demokratów stwierdził, że przeciwny jest sugerowanym ostatnio przez MSW planom zmniejszenia migracji z UE do 75 tys. netto rocznie, argumentując, że miałoby to negatywny wpływ na publiczną służbę zdrowia i londyńskie City.Taki limit nazwał "arbitralnym", "niecelowym", "odwracającym uwagę od innych spraw". Według niego, to krok w stronę wyjścia Wielkiej Brytanii z UE źródło )
Cytaty te zaczerpnąłem z tekstu Marczuka „Welfare State .Pożegnanie z iluzja„ Inny cytat „„Jeśli państwo opiekuńcze ma jakąś oficjalną datę powstania, to jest to 5 lipca 1948 r." – pisze w książce „Ekonomika polityki społecznej" prof. Nicholas Barr, brytyjski ekonomista z London School of Economics. To właśnie wtedy w liberalnej Wielkiej Brytanii został wprowadzony tzw. plan Beveridge'a. Powstał na podstawie raportu przygotowanego przez Komitet ds. Ubezpieczeń Społecznych i został przekuty w plan zabezpieczenia społecznego. Uznano, że to państwo powinno odpowiadać za wiele czynników ryzyka, m.in. za bezrobocie, niezdolność do pracy, starość, zgon żywiciela rodziny czy niepełnosprawność. Jak się okazuje, to, co wydaje nam się dzisiaj oczywistością, przez całe wieki istnienia ludzkości wcale nią nie było. „.....”Mnożą się więc przywileje, emerytury dla 50-latków, zasiłki dla bezrobotnych tak wysokie, że nie opłaca się pracować, renty dla zdrowych, państwowe gwarancje kredytu dla „golców", czterodniowy tydzień pracy, pomoc dla wszystkich. Państwo może wszystko, możemy zadłużać się w nieskończoność, jesteśmy coraz bliżej raju – opowiadają wyborcom politycy. Na przykład w Europie wydatki na cele socjalne przekraczają 30 proc. PKB. „ „...(więcej )
Profesor Niall Ferguson „ Od państwa militarnego do państwa opiekuńczego „....”pierwszy obowiązkowy system obowiązkowych państwowych emerytur wprowadzono nie w Wielkiej Brytanii, ale w Niemczech „....”Prawo o ubezpieczeniu społecznym wprowadził Otto Bismarck „.....”Ku zaskoczeniu swoich liberalnych oponentów przyznawał otwarcie ,że to „ państwowo – socjalistyczna idea „ ….” Bismarck nie kierował się jednak motywami altruistycznymi „ Każdy kto opowie się za ta ideą – stwierdzał – dojdzie w przyszłości do władzy „....(więcej )
Profesor Niall Ferguson” Pierwszą na świecie superpotęgą , która wcieliła w życie zasady państwa opiekuńczego w sposób najpełniejszy i z najbardziej imponującym skutkiem , nie była jednak Wielka Brytania, ale Japonia . Trudno znaleźć bardziej klarowny przykład ilustrujący bliskie więzi łączące państwo opiekuńcze z państwem militarnym „....”W rzeczywistości Japończycy wypracowali własny model państwa opiekuńczego i zaczęli to robić na długo przed zakończeniem II Wojny Światowej . Nie kierował nimi bynajmniej społeczny altruizm , ale typowe dla połowy XX wieku zapotrzebowanie na sprawnych młodych żołnierzy i robotników Jak stwierdził amerykański politolog Harold D Lasswell , Japonia w latach 30 XX wieku była państwem garnizonowym . Zawierała jednak w sobie obietnicę państwa militarnego , a zarazem opiekuńczego, oferują Japończykom bezpieczeństwo socjalne w zamian za ponoszenie ofiar wojennych „Niall Ferguson Potęga pieniądza (strona 208-209 (więcej)
Juan Ramon Rallo „ Wenezuela. Porażka socjalizmu „ …..”W 1998 r. Wenezuela była czwartym najbogatszym krajem Ameryki Łacińskiej (pod względem PKB per capita). W 2012 r. spadła na siódme miejsce — pomimo istotnych zasobów ropy i korzystnych warunków, które panowały w całym regionie. Spuścizna tych czternastu lat socjalizmu XXI wieku doprowadziła do skromnego wzrostu przeciętnego realnego dochodu o 0,8 proc. rocznie, cztery razy mniej niż w nieboliwiariańskich krajach, takich jak Chile, Kolumbia, Peru i Urugwaj. „...”Są tacy, którzy pomimo tych faktów próbowali dowieść wartości ekonomicznej spuścizny Chaveza, odwołując się do wielkich sukcesów społecznych odniesionych przez reżim, jak chociażby poprawa jakości życia obywateli. „....”Ponieważ niektóre wskaźniki wykazywały pewną poprawę pod rządami Chaveza (jednak znacznie mniej niż jej sąsiedzi), część ludzi ocenia reżim boliwiarański bez uwzględnienia kontekstu, w jakim się znajdował. „.....”Stąd należy porównać swoje rzekome „osiągnięcia” społeczne z sąsiednimi krajami, które nie mogły liczyć na takie roczne dochody z eksportu ropy na wartość 40 proc. PKB, ale przynajmniej się uratowały od większości socjalistycznych nonsensów. Aby to zrobić, przywołamy dane Banku Światowego, porównując ewolucję różnych analizowanych parametrów od 1998 r. do dziś. „....”Ubóstwo, zdrowie oraz długość życia Wiele zostało napisane o wskaźniku ubóstwa społecznego w Wenezueli, który spadł z 50,4 proc. do 31,9 proc., ale nie powinno się zapominać, że w Chile spadł z 21,6 proc. do 15,1 proc.; w Urugwaju z 24,3 proc. do 13,7 proc.; w Kolumbii z 49,7 proc. do 34,1 proc.; zaś w Peru z 58,7 proc. do 27,8 proc. Oczywiście względna stopa ubóstwa nie jest najlepszym miernikiem nierówności ekonomicznej, ale w przypadku wskaźnika absolutnego ubóstwa — tj. jaki procent populacji zarabia mniej niż dwa dolary dziennie — mamy bardzo podobne wyniki (w tym przypadku dane na koniec 2007 r.), w Wenezueli spadł on z 20,4 proc. do 12,9 proc.; w Chile z 6,2 proc. do 3,2 proc.; w Kolumbii z 27,2 proc. do 17,7 proc.; w Peru z 26,3 proc. do 18,2 proc.; zaś w Urugwaju pozostaje na poziomie około 3 proc. Jak widać, redukcja ubóstwa nie nastąpiła tylko w Wenezueli. „.....”W tym samym czasie warunki sanitarne również doświadczyły pewnej poprawy podczas urzędowania Chaveza. Procent populacji z obszarów wiejskich z dostępem do wody wzrósł z 74 proc. do 94 proc.; w Peru z 53 proc. do 89 proc., w Chile z 62 proc. do 99 proc., w Kolumbii z 70 proc. do 98 proc., natomiast w Urugwaju z 85 proc. do 99 proc. Podobnie procent populacji z dostępem do lepszych urządzeń sanitarnych w Wenezueli tylko między 1998 a 2007 r. (ostatnie dostępne dane) wzrosła z 88 proc. do 91 proc., podczas gdy w Peru wzrosła z 61 proc. do 69 proc., w Kolumbii 71 do 76 proc., w Chile, od 91 proc. do 96 proc., a w Urugwaju z 96 proc. do 100 proc „....”Wenezuela zajmuje bardzo słabe miejsce w Indeksie Percepcji Korupcji (im wartość niższa, tym korupcja wyższa), Wenezuela uzyskała 19 punktów, wobec 36 w Kolumbii, 38 w Peru czy 72 w Chile i Urugwaju. Podobnie wenezuelskie obciążenie podatkowe jest o wiele wyższe niż u swoich sąsiadów. Całkowita stopa podatkowa przedsiębiorstw (według rankingu Doing Business za rok 2012 r.) w Wenezueli wyniosła 61,7 proc., podczas gdy w Urugwaju 41,9 proc., w Chile — 27,7 proc., zaś w Peru 36,4 proc.; jedynie w Kolumbii wyniosła 76 proc „....”Równie niekorzystnie wypada Wenezuela pod względem ilości i niedogodności związanych z płaceniem podatków: w Wenezueli przedsiębiorstwa muszą stawić czoła 71 różnych podatków, a jednostki muszą spędzić 792 godzin rocznie na rozliczenia płatności podatków, podczas gdy w Urugwaju istnieją tylko 33 podatki, zaś ich płacenie wymaga 310 godzin; w Peru — 9 podatków i 293 godzin; w Kolumbii — 9 podatków i 203 godzin; zaś w Chile — 6 podatków i 291 godzin. Wszystko to odzwierciedla niską atrakcyjność kraju dla przedsiębiorców: Wenezuela otrzymała 180 punktów, podczas gdy Urugwaj 89, Kolumbia 45, 43 Chile i Peru 37 punktów (im mniej punktów, tym dany kraj jest atrakcyjniejszy dla przedsiębiorców). „....”Pod koniec rządów Chaveza było wielu, którzy chwalili jego reżim za zmniejszenie nierówności społecznych. Oczywiście indeks Giniego (gdzie zero wyraża maksymalną równość) spadł z 47,2 do 43,5, ale w Chile i Peru spadł podobnie albo więcej: w Chile poprawił się z 55,5 do 51,9, a w Peru obniżył się z 56,1 do 47,2. Tymczasem w Kolumbii pozostał stabilnie na poziomie 56,5, zaś w Urugwaju poprawił się nieznacznie do 45,3. „....”W Chile i Urugwaju, które w 1998 r. były tak samo bogate jak Wenezuela, odnotowano obecnie znacznie lepsze wskaźniki społeczne w niemal wszystkich pozycjach w porównaniu z Wenezuelą, a Peru i Kolumbia, które w 1998 były znacznie uboższe, mogą pochwalić się znacznie lepszą dynamiką prawie wszystkich wskaźników. W przeciwieństwie do tych krajów Wenezuela zanotowała niewielką poprawę, niemniej jednak zbudowała ją na glinianych nogach, korzystając z nadwyżki ropy, nacjonalizując gospodarkę, nakładając nowe podatki oraz niszcząc klasę średnią. „....(źródło
”Deklarację Camerona skrytykował dziś wicepremier Nick Clegg, który zapowiedział, że zablokuje wprowadzanie dalszych ograniczeń praw obywateli UE do emigracji do W. Brytanii. Rząd ogłosił już niedawno, że zredukowany zostanie dostęp imigrantów do świadczeń - zdaniem Clegga to wystarczy. „...”W artykule w tygodniku "Sunday Times", lider liberalnych demokratów stwierdził, że przeciwny jest sugerowanym ostatnio przez MSW planom zmniejszenia migracji z UE do 75 tys. netto rocznie, argumentując, że miałoby to negatywny wpływ na publiczną służbę zdrowia i londyńskie City.Taki limit nazwał "arbitralnym", "niecelowym", "odwracającym uwagę od innych spraw". Według niego, to krok w stronę wyjścia Wielkiej Brytanii z UE.”....(źródło )
W pierwszej dekadzie nowego tysiąclecia aż o 620 tysięcy spadła liczba białych rdzennych Brytyjczyków w Londynie. „....”Różnica 400 tysięcy spowodowana jest natomiast po części spadkiem liczby urodzeń, a po części emigracją białych Brytyjczyków do różnych krajów świata, między innymi do Australii i Nowej Zelandii. źródło
Setki tysięcy rdzennych Brytyjczyków drzwiami i oknami „ spieprzają „ z socjalistycznego raju Camerona . Cameron to podły i slaby polityk. Szczuje motłoch brytyjski na tych którzy utrzymują prymitywny socjalistyczny społeczny Wielkiej Brytanii. Rdzenni Brytyjczycy z demograficznego punktu widzenia to podobnie jak Polacy naród zdychający Gdyby nie emigranci , w tym Polacy to brytyjska księżycowa wysokopodatkowa ekonomia socjalizmu już by padła., a Brytyjczycy zdychaliby pod szpitalami bez lekarzy, pielęgniarek i leków na które rząd brytyjski nie miałby pieniędzy Cała socjalistyczna Unia Europejska , wszystkie państwa są w fazie upadku Aby uzmysłowić sobie uniwersalne argumenty propagandy zdychających socjalistycznych gospodarek przytoczyłem dane dotyczące Wenezueli Dane dotyczące ubytku rdzennej ludności Wielkiej Brytanii z powodu niskiego przyrostu naturalnego tej grupy ludnościowej zadaje kłam tezom że zasiłki są remedium na problemy demograficzne Jednym z hochsztaplerów ekonomicznych , który doradza Kaczyńskiemu jest Rybiński .Opisy upadku społecznego, gospodarczego Polski Rybińskiego są prawidłowe , ale pomysły na przywrócenie wzrostu demograficznego to jakieś lewicowe szamaństwo „Marczuk „Prof. Krzysztof Rybiński do czerwoności rozpalił emocje uczestników debaty publicznej swoją propozycją fundowania tzw. stypendium demograficznego. „...”Chodzi o wypłacanie wszystkim dzieciom w Polsce 1000 zł, comiesięcznego świadczenia. - W najlepszym przypadku mogę powiedzieć, że to jest szalony pomysł – ocenił przed chwilą na konferencji pasowej tę propozycję premier Donald Tusk. „....”Szyderstwo władz i dziennikarzy byłoby może trochę mniejsze gdyby zdali sobie sprawę z dramatu jaki dzieje się na naszych oczach oraz fatalnej polityki społecznej prowadzonej przez nasz kraj – m.in. dramatycznego faworyzowania osób starszych, kosztem młodych. Klika zaledwie danych. The World Factbook: Polska zajmuje 211 miejsca na świecie, na 224 kraje, pod względem wskaźnika dzietności. GUS: wskaźnik ten spadł w 2012 r. poniżej 1,3. GUS: Polska znajduje się w głębokiej depresji urodzeniowej. GUS: na emerytury i renty wydajemy rocznie 200 mld zł, na rodzinę ok. 25 mld. GUS: na stałe poza Polskę wyjechało 1,3 mln, głównie młodych Polaków. MSWiA: Polska nie ma praktycznie żadnej polityki migracyjnej. ZUS: do emerytur w tym roku budżet dopłaci 37 mld zł, otwarta jest też kwestia 12 mld zł pożyczki. MPiPS: na wydatki socjalne przeznaczamy 15 proc. PKB, z tego 12,5 proc. na starszych, 1,5 proc. na młodych. „.....(źródło)
Wielka Brytania bez emigrantów nie mogłaby już normalnie funkcjonować. Zasiłki są niewystarczające , aby utrzymać liczebnie soli ziemi, czyli klasę średnia. Wychowanie i wykształcenie dzieci jest bardzo kosztowne , a socjalistyczne państwo okrada podatkami głownie tą klasę , nie dając zasiłków w odpowiedniej wysokości . Zabawa lewicowych przygłupów z inżynierią społeczna skutkuje rozwojem klasy pasożytów społecznych i nisko wykwalifikowanych robotników . Recepta Rybińskiego jedynie do czego tylko doprowadzi , to do zbudowania w szybkim tempie afropolskiego , arabopolskiego pozbawionego polskiej inteligencji społeczeństwa Jedynym wyjściem , aby Polska wyszła z zapaści demograficznej jest likwidacja socjalizmu i zaprzestania okradania podatkami ,zusami i vatmi ojców rodzin . Jedyną rzeczą jaka musi zrobić państwo polskie , aby pomóc polskim rodzinom to się po prostu od polskich rodzin „ odpier....ć „
Prof. HANS-HERMANNEM HOPPE „wszystkie państwa opiekuńcze zbankrutują – tak jak zbankrutowały państwa komunistyczne „....”Systemy socjalne w większości krajów są na granicy załamania.”....”Chciałbym być optymistą, że Unia Europejska wkrótce upadnie „...(więcej
„Coraz więcej Brytyjczyków, również tych którzy pracują w sektorze medycznym, placówkach oświatowych i w mediach, pracuje na kontraktach zerowych – wynika z przeglądu brytyjskiego rynku pracy. W ramach takich umów nie płaci się m.in. za urlopy. Osobom zatrudnionym na kontraktach zerowych (ang. "zero hours") płaci sie tylko za przepracowane godziny. Nie otrzymują one wynagrodzenia za przestoje, okresy urlopowe, ani zwolnienia chorobowe. Nie mają też prawa do świadczeń, ani odprawy w razie zwolnienia.Tego rodzaju umowami posługuje się obecnie około jednej czwartej brytyjskich pracodawców, m. in. sieć handlu detalicznego Boots, kin Cineworld, Izba Lordów, prywatna sieć szpitali Bupa, publiczna służba zdrowia NHS i spółdzielnie świadczące usługi pogrzebowe.” „...(więcej )
David Cameron „- Nie chciałbym tego. Chciałbym doprowadzić do reformy UE i sądzę, że Unia do tego dojrzała. Bierzemy udział w globalnym wyścigu, współzawodnicząc z Indiami, Chinami, Indonezją i Malezją. Potrzebujemy Europy bardziej otwartej, konkurencyjnej, elastycznej, która wyjdzie naprzeciw współczesnemu światu.”...”( I.K ) Pański rząd szuka prawnego rozwiązania, by zatamować rzekę zasiłków rodzinnych płynących z Wielkiej Brytanii do Polski. Czy dzieci imigrantów, którzy pracują na Wyspach i płacą podatki, przyczyniając się do rozwoju brytyjskiej ekonomii, zasługują na pomoc finansową, czy nie?”.....”( D.C ) Zdrowy rozsądek podpowiada, że tak jak brytyjski rząd powinien wypłacać zapomogi rodzinom mieszkającym w Wielkiej Brytanii, w tym i polskim, tak polski rząd powinien je płacić rodzinom mieszkającym w Polsce. Z wielu przyczyn nie działa to w ten sposób. Myślę, że nadszedł moment, by spróbować zreformować systemy świadczeń społecznych w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem.”....”( I.K ) Zmiany mają dotyczyć nie tylko zasiłku na dzieci. Kilka dni temu zaproponował pan cięcia w zasiłkach dla bezrobotnych. Imigranci z UE stracą do nich prawo po sześciu miesiącach, jeśli nie udowodnią, że mają "prawdziwą szansę" na znalezienie zatrudnienia. Kolejne na liście są mieszkania socjalne - imigranci będą musieli mieszkań na Wyspach dwa lata, zanim będą się mogli o nie starać. Uderzy to też w Rumunów i Bułgarów, dla których od 1 stycznia 2014 r. Wielka Brytania otworzy swój rynek pracy. Nie zastanawiał się pan, że może być odbierany jako osoba zaszczepiająca ksenofobię?”...”( D.K) Ludzie czasem myślą, że City to tylko jedna mila kwadratowa w Londynie. Tymczasem Wielka Brytania odpowiada za 40 proc. europejskiej branży usług finansowych. Nie wykonywałbym należycie swojej pracy, jeśli nie wstawiłbym się za tą branżą. To tak, jakby niemiecka kanclerz nie wsparła branży samochodowej. To bardzo ważny biznes dla całej Europy. Trzeba sobie zadać pytanie, jakie są przewagi konkurencyjne Europy w globalnym świecie w następnych 50, 100 latach. Usługi finansowe, ubezpieczenia, bankowość - to są bardzo ważne rzeczy dla przyszłości Unii Europejskiej i chciałem, żeby ludzie zobaczyli londyńskie City w tym kontekście.”.....wywiad Iwona Kadłuczka z Davidem Cameronem „...(więcej )Marek Mojsiewicz
Jak zostać rentierem? Podstawowym celem inwestowania nadwyżek finansowych jest ich pomnażanie. Wielu z nas chciałoby zostać rentierami możliwie jak najszybciej. Chcemy zajmować się tym co sprawia nam przyjemność, a przy okazji żyć sobie z naszych inwestycji czy z kapitału, który zarobiliśmy przez lata. Niemniej aby osiągnąć wymarzony cel musimy w pierwszej kolejności zgromadzić wystarczający kapitał. Od najmłodszych lat wmawiano nam, że kluczem do sukcesu jest mieć dobre oceny, ukończyć dobre studia i znaleźć dobrą pracę. Nie do końca się z tym zgadzam. Otóż edukacja jest oczywiście bardzo ważna lecz to czego uczą wykładowcy na większości uczelni ma za zadanie przygotować nas do roli dobrego wyrobnika. Nie szkoli się nas abyśmy przejawiali własną inicjatywę, myśleli nieszablonowo a tymczasem to jest właśnie kluczem do sukcesu. Jeżeli przyjrzeć się głębiej młodym rentierom do okazuje się, że ponad 70% osób zbudowało majątek dzięki własnej firmie. Kolejne 20% osiągnęło sukces dzięki inwestowaniu w nieruchomości. Ostatnie 10% to tzw. pozostałe przypadki. Co więc zrobić aby osiągnąć poziom pozwalający nam żyć z dala od zmartwień finansowych?
1. Własna firma
Otóż podążając metodą, która jak się okazuje jest najbardziej skuteczna powinniśmy zainwestować w siebie. Rozwój własnej osoby jest bez wątpienia najlepszą ze wszystkich inwestycji. Kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy jako kapitał inwestycyjny to nie wiele lecz jest to kwota w zupełności pozwalająca na założenie własnego biznesu. Większość małych firm funkcjonuje na granicy zysku i straty przez pierwsze kilka miesięcy, a zaoszczędzony wcześniej kapitał pozwala bezstresowo prowadzić firmę we właściwym kierunku bez konieczności walki o zysk już od samego początku.
Własna firma to jednak nie to samo co praca na etacie. Wiele osób jest przyzwyczajona do regularnego dochodu co miesiąc przez co ma spory problem ze zmianą sposobu podejścia do pieniędzy. Poza tym rozwój własnej firmy to już nie praca od 9 do 17 lecz walka o przetrwanie przynajmniej we wczesnym etapie rozwoju. Poza pozyskiwaniem klientów, dostawców, unowocześnianiem produktów czy usług musimy walczyć z potężną biurokracją. Nic jednak nie daje takiej przyjemności jak widok własnej organizacji, która rośnie z kwartału na kwartał osiągając coraz to większe zyski. Pracując w korporacjach nasze wynagrodzenie zawsze jest limitowane wynagrodzeniem innej osoby, która może nas zastąpić. Zyski własnej firmy zależą wyłącznie od nas i nie podlegają żadnym ograniczeniom. Najważniejszy jest jednak fakt, że nigdzie nie dostaniemy takiej lekcji życia jak prowadząc własny biznes. Problemy z jakimi przychodzi nam się zmierzyć przewyższają teoretyczne wykłady wielokrotnie. To jak z nimi sobie poradzimy wpłynie na to jakimi menadżerami będziemy w przyszłości. Polacy jako naród znani są z innowacyjności. Mało jest na świecie takich kombinatorów jak u nas i jest to ogromny atut. Połączenie pomysłowości i ciężkiej pracy to doskonała recepta na sukces. Nie chodzi o to abyśmy od razu wdrażali pomysły na miarę kolejnej „naszej klasy” lecz wystarczy rozejrzeć się dookoła i zadać sobie kilka pytań w stylu:
- w którym sektorze mógłbym świadczyć usługi na wysokim poziomie przy ograniczonej konkurencji z relatywnie wysokimi marżami?
- jakich produktów brakuje na rynku i jak mogę przebić się z moim produktem?
- czy mój unikatowy produkt / usługę łatwo będzie skopiować i co zrobić aby być 2 kroki przez naśladowcami?
Generalnie im, coś bardziej nietypowego tym większą mamy szansę na sukces. Wiele osób osiągnęło spektakularne sukcesy w różnych branżach tylko dlatego, że robili to co wielu uznawało za niemożliwe. Kluczowy jest jednak wybór branży czy kierunku. Pomocne mogą okazać się w tym celu publikacje osób zajmujących się prognozowanie trendów socjo-ekonomicznych. Świetnym specjalistą w tej dziedzinie jest np. Gerald Celente. Uważam, że zdecydowanie lepiej jest poświęcić trochę więcej czasu na wyszukanie interesującej nasz niszy i relatywnie łatwy rozwój przez wiele lat niż bezproduktywna walka o przetrwanie w sektorze cechującym się ogromną konkurencją i minimalnymi marżami.
2. Nieruchomości
Kolejny sektor, który przyczynił się do powstanie znacznej ilości sporej wielkości majątków to nieruchomości. Inwestowanie w nieruchomości wydaje się proste lecz nic bardziej błędnego. Wiele osób nie wiedząc co zrobić z wolnymi środkami kupuje nieruchomości bo akurat jest na nie moda, bo ich ceny rosną czy też w przekonaniu, że „nieruchomości nigdy nie tracą”. Gdyby tak było wszyscy bylibyśmy milionerami. Dobrze dobrane nieruchomości mieszkalne czy komercjalne generują nam co najmniej 8% zysku brutto. Oznacza to, że roczny dochód jaki otrzymujemy z tytułu najmu odpowiada 8% wartości nieruchomości. Od przychodu jaki otrzymujemy musimy odjąć podatek, musimy odliczyć część kwoty na pokrycie przyszłych napraw jak i musimy uwzględnić iż nasz budynek stale traci na wartości choćby dlatego, że starzeje się podobnie jak cała dzielnica. Ostatecznie większość z nas woli mieszkać w nowych dzielnicach. Wyjątek od tej reguły oczywiście stanowią ścisłe centra miast. Po odjęciu kosztów z owych 8% realnie zostaje nam około 6% co sprawia, że odzyskujemy zainwestowany kapitał po okresie ok 15 lat. W sytuacji gdy prognozowany zysk z inwestycji jest mniejszy niż wspomniane 8% cena nieruchomości jest zwyczajnie zbyt wysoka w stosunku do zysku z najmu jaki może ona generować. Wahania cen są czymś absolutnie normalnym i są zdecydowanie większe w przypadku lokali użytkowych niż mieszkalnych. Podczas gdy w latach 2000 – 2007 ceny lokali mieszkalnych uległy podwojeniu, ceny nieruchomości komercyjnych wzrosły 4-5 krotnie. Przyczyną był łatwy kredyt oraz dobra koniunktura gospodarcza. W okresie prosperity, której szczyt wypadł właśnie na rok 2007 większość lokali komercyjnych miała solidnych najemców, którzy w walce o dobrą lokalizację podbijali ceny najmu. Jednocześnie łatwo dostępny kredyt sprawił, że wiele osób uznało zakup nieruchomości pod wynajem za łatwy biznes. Skoro rata kredytowa wynosi 5 tys. zł. podczas gdy najemca płaci mi 6 tys. z tytułu wynajmu to nic tylko kupować lokal. Gdy jednak gospodarka uległa schłodzeniu okazało się, że wiele sklepów nie może sobie pozwolić na czynsze w dotychczasowej wysokości. Albo zatem właściciel lokalu zgodzi się na obniżkę np. o 50% albo sklep ulegnie likwidacji. W efekcie tego zjawiska ceny lokali usługowych spadły niebywale przez ostatnie kilka lat, a mimo to brakuje chętnych na ich zakup lub wynajem. Pisząc o nieruchomościach nie mógłbym pominąć strategii Kiyosakiego który masowo kupuje lokale pod wynajem. Jego strategia polega na kupnie lokalu z jak najmniejszym udziałem własnym oraz kredytowaniu w oparciu o stałe oprocentowanie. Z założenia czynsz najemny pozwala na spłatę raty kredytowej oraz generuje pewien zysk.
Dla przeciętnej osoby w Polsce strategia ta jest niemożliwa do realizacji z 2 powodów. W naszym kraju banki udzielają wyłącznie kredytów o zmiennej stopie procentowej, wobec czego rata kredytowa znacznie wzrośnie w kolejnych latach gdy tylko zaczną się podwyżki stóp procentowych. Po drugie kupując jeden lokal cena jaką płacimy jest nieporównywalnie większa niż gdybyśmy kupili np. wszystkie 50 lokali jakimi dysponuje dany deweloper. Innym przykładem pasywnego inwestowania w nieruchomości jest kupno gospodarstwa rolnego, a następnie podnajmowania go lokalnym rolnikom oraz korzystanie z licznych dopłat oferowanych przez UE. W sytuacji, w której cena ziemi rolnej w Polsce rosła systematycznie przez wiele lat znalezienie dobrej jakości ziemi rolnej w rozsądnej cenie wymaga nie lada pracy. Podsumowując, nieruchomości są bardzo ciekawym sektorem do budowania majątku. Najważniejsze jest jednak znalezienie prawdziwych okazji co wymaga sporej znajomości rynku lokalnego. Drugim kluczem jest umiejętność sprzedaży przeszacowanych nieruchomości w czasie gdy są jeszcze kupujący oferujący odpowiednie środki.
3. Pozostałe
W tej grupie najczęściej zajmują się wysoko wynagradzani menadżerowie najwyższego szczebla. Są to osoby, które zdecydowały się poświęcić karierze zawodowej i przez lata zbudowały wystarczająco duży kapitał aby pozwolić sobie na spokojne życie. Całkiem innym przykładem lecz moim zdaniem wartym przytoczenia są osoby, które przez wiele lat mieszkały i pracowały w drogich krajach o silnej walucie (Norwegia, Szwajcaria). Oszczędności zgromadzone przez wiele lat pracy mogą nie być powalające lecz mogą zapewnić więcej niż komfortowe życie w krajach o niskich kosztach życia i fantastycznym klimacie (Ekwador, Chile, Indonezja). Pisząc to zapewne zasmucę wiele osób lecz osobiście nie znam ani jednej osoby, która została rentierem wyłącznie inwestując środki na rynkach finansowych. Osoby medialne, kojarzone z rynkami finansowymi jak Schiff czy Rogers zbudowali kapitał od budowania własnych firm inwestycyjnych a nie od pomnażania własnych oszczędności. Wiele osób zadaje pytania czy warto posiłkować się kredytem aby zwiększyć zyski z inwestycji. Moim zdaniem absolutnie nie. Aby być dobrym inwestorem należy poznać wiele aktywów, stracić część kapitału, wyciągnąć odpowiednie wnioski i nauczyć się inwestować bez emocji, no prawie. Nauka inwestowania kosztuje, a straty bolą. Potęgowanie emocji strachem przed utratą aktywa kupionego na kredyt może co najwyżej doprowadzić do błędnych decyzji inwestycyjnych.
4. Jak zacząć?
Niezależnie od tego jak dużo mamy kapitału inwestowanie prawdziwych pieniędzy to coś zupełnie innego niż wirtualne portfele oferowane przez instytucje finansowe. Inwestując własne ciężko zarobione pieniądze nasza motywacja do nauki jest zwielokrotniona, a lekcje z prawdziwej nauki na długo zapadają w pamięć. Najważniejsze w nauce jest nieuleganie modzie czy sugestii tzw. doradców finansowych, którzy są wynagradzani w zależności od tego ile sprzedadzą nam produktów, a nie ile dla nas zarobią. Prawdziwa nauka wywodzi się ze znajomości historii, poznania jak działa system. Dopiero wtedy możemy zacząć przyglądać się mechanizmom rynkowym. Co z tego, że z analizy technicznej wyszło nam, że cena akcji spółki X powinna wzrosnąć skoro w skutek globalnych problemów z płynnością inwestorzy wyzbywają się całych pakietów z rynków wschodzących. Media uczą nas abyśmy koncentrowali się na szczegółach zapominając o szerszym spojrzeniu i tu właśnie leży wyjaśnienie czemu większość inwestorów traci kapitał. Gdyby młodzi ludzie pchający się na Forex wiedzieli o tym, że średnio co miesiąc organa nadzoru nakładają na banki kary idące w setki milionów dolarów za manipulowanie rynkiem może zastanowiliby się dwa razy czy aby na pewno chcąc grać znaczonymi kartami. Generalnie nie ważne jakimi środkami dysponujemy, mając odpowiednią wiedzę i chęci do jej poszerzania inwestowanie na rzeczywistych rynkach pomoże nam zarówno w pomnażaniu środków jak i pogłębianiu wiedzy. Nawet mały kapitał odpowiednio zarządzany przez kilka lat może okazać się wystarczający do nabycia nieruchomości czy to założenia własnej firmy.
5. Kryzys jako źródło możliwośc
Załamanie gospodarcze kojarzy się niewątpliwie bardzo negatywnie. Dla niektórych osób kryzys może jednak stanowić ogromne możliwości. Osoby dysponujące zasobami gotówki niewątpliwie znajdą prawdziwe perełki inwestycyjne. Posłużę się przykładem z życia wziętym. Niecały rok temu kolega mieszkający na pewnej wyspie w ciepłym klimacie nabył nieruchomość pod wynajem za niecałe 200 tys. Euro. Widząc jakie są ceny nieruchomości w okolicy oraz potencjalny dochód z najmu była to niewątpliwie okazja. Jak się okazało, poprzedni właściciel domu kupił go w roku 2006 za ponad 500 tys. Euro. Nie była to jego jedyna nieruchomość lecz jedna z wielu. Problem polegał na tym że wszystkie domy były obciążone kredytami. Owy dom był wystawiony na sprzedaż od 2 lat przy czym cena nieustannie spadała aż do 350 tys. Euro. Było to zbyt wiele dla mojego kolegi. Gdy bank ostatecznie zagroził licytacją którejś z nieruchomości dotychczasowy właściciel domu szukając wyjęcia z sytuacji zaakceptował kwotę 200 tys. co odpowiadało 40% ceny sprzed 7 lat. Transakcję zamknięto w ciągu 4 dni. Warunkiem koniecznym była gotówka tu i teraz. Ktoś może stwierdzić, iż szukanie takich okazji jest niemoralne. Być może ale taki jest świat. Rozwijając własną firmę przyczyniamy się do eliminacji konkurencji. Ktoś traci pracę w kiepsko zarządzanej firmie, ktoś inny znajduje ją w u nas. Tak już jest. W trakcie kryzysu majątek nie wyparowuje tylko zmienia właścicieli. Najważniejsze jednak to nauczyć się budować majątek. IndependentTrader.pl
W Kijowie Kaczyński odsłonił się całkowicie! Polsce nie opłaca się Ukraina w UE Byliśmy ostatnio świadkami kilku zaskakujących wydarzeń na Ukrainie. Niektóre z nich przewróciły nasze wyobrażenia o kulturze dyplomacji, inne natomiast odsłoniły rzeczywiste oblicze niektórych polityków. Wszystkie zaś pokazały słabość ukraińskiej państwowości. Zacznijmy od kultury dyplomacji. Jak świat światem państwa silniejsze (mocarstwa) usiłowały się mieszać w sprawy wewnętrzne swoich sąsiadów, gdy tylko byli od nich słabsi lub gdy państwa te ulegały wewnętrznej dezintegracji. Posłowie mocarstw ościennych kupowali posłów na polskie sejmy, aby ci krzyczeli „Liberum veto!”, wsiadali na konia i uciekali za Wisłę, uniemożliwiając reformę kraju. Widziano polskie wyprawy na Kreml w celu odebrania tronu dla Dymitrów zwanych Samozwańcami. Widywano przypadki, gdy mocarstwa ościenne dostarczały jednej z partii pieniędzy, broni i ochotników. Znamy też przypadki podburzania mniejszości narodowych i religijnych, aby wywołać chaos i narzucić słabszemu państwu rozmaite pacyfikacje czy protektoraty. Wszystkie wskazane powyżej przypadki (i wiele innych) cechuje jeden charakterystyczny element, definiujący Jus Publicum Europaeum: wszystkie te interwencje robiono w przysłowiowych białych rękawiczkach. Rządy Prus czy Rosji „nic nie wiedziały” o łapówkach dla polskich posłów; polskie wyprawy na Moskwę podejmowali magnaci w celu restauracji „prawowitej” władzy carskiej; rządy generalnie „nic nie wiedziały” o dostarczaniu broni, zaopatrzenia i rekrutacji ochotników dla opozycji; „nie miały też nic wspólnego” z irredentami mniejszości narodowych. I oto wszystko się zmieniło, gdy Jarosław Kaczyński, a zaraz za nim cała grupa polskich polityków, pojechał na kijowski Majdan, aby publicznie nawoływać do buntu przeciwko legalnemu rządowi Ukrainy, który odmówił podpisania traktatu stowarzyszeniowego z Unią Europejską na warunkach podyktowanych przez Brukselę. Czekamy teraz, aż przed następnymi wyborami w Polsce przyjadą do nas politycy z Niemiec, Francji czy Hiszpanii i będą agitować na wiecach i w telewizji, aby głosować na PO, a nie na PiS. Kaczyński stracił moralne prawo protestu przeciwko takiej bezczelnej ingerencji w wewnętrzne sprawy Polski. Kwestia druga także dotyczy Jarosława Kaczyńskiego oraz Prawa i Sprawiedliwości. Partia ta od dawna próbuje pozować na eurosceptyczną, choć to Lech Kaczyński – mimo zaciętego oporu zacinającego się długopisu – podpisał traktat lizboński. Osoby bliżej analizujące politykę dobrze wiedziały, że PiS jest za integracją europejską, ale pozuje od czasu do czasu na partię eurosceptyczną, aby zagospodarować były elektorat Ligi Polskich Rodzin i uniemożliwić odbudowę narodowej i konserwatywnej prawicy podnoszącej hasła niezależności Polski od Unii, a także obrony tradycyjnej kultury przed europejskimi genderami i promocją rozmaitych dewiacji. W Kijowie jednak Kaczyński odsłonił się całkowicie, pokazując, że jest zwolennikiem nie tylko utrzymania, ale i poszerzenia Unii Europejskiej. Stanowisko PiS wobec Unii od zawsze było takie samo i dobrze charakteryzuje je wielokrotnie cytowana opinia Romana Dmowskiego, że są tacy patrioci, którzy bardziej nienawidzą Rosji niż kochają Polskę. PiS było za wejściem do Unii, aby „wyrwać się” z rzekomo zagrażających nam rosyjskich szponów. Lech Kaczyński wielokrotnie opowiadał się za centralizacją Unii, aby stworzyć „wspólną politykę energetyczną”, aby uniezależnić nas od dostaw rosyjskiego gazu. Dziś jego brat chce poszerzać Unię, aby wyrwać Rosji Ukrainę. Aby uciec spod rzekomego zagrożenia ze strony Rosji, rzekomo panującego tam „komunizmu” i „oficera KGB” rządzącego na Kremlu, gotowy jest zamknąć Polskę w socjalistycznym kołchozie unijnym, będącym grobem tradycyjnej kultury i wolnej przedsiębiorczości. Nie jestem entuzjastą obecności Polski w Unii Europejskiej, ale trudno nie zauważyć, że ewentualne przyjęcie Ukrainy do tej organizacji międzynarodowej zdecydowanie pogorszyłoby pozycję Polski. Po pierwsze – środki finansowe płynące z instytucji unijnych zostałyby przydzielone Ukrainie kosztem innych biedniejszych krajów, w tym Polski. Po drugie – przyłączenie do Unii Ukrainy zmienia znacząco mapę geopolityczną Europy. Dziś jesteśmy krajem peryferyjnym Unii. Po włączeniu Kijowa zostalibyśmy otoczeni przez kraje unijne praktycznie ze wszystkich stron, wyjąwszy granice z Rosją w obwodzie kaliningradzkim i z Białorusią. Z tego „kotła” naprawdę nie byłoby już jak wyjść i zmusiłoby to nas do przemyślenia sensu postawy eurosceptycznej. Dlatego przyłączenie Kijowa do Unii byłoby domknięciem okowów wokół naszego kraju. I Jarosław Kaczyński chce nam ten los zgotować. Nie z miłości do Polski, ale z nienawiści do Rosji. Po trzecie wreszcie – pojawia się pytanie, jaki rząd ukraiński najlepiej odpowiada polskim interesom. Donald Tusk, Jarosław Kaczyński i Adam Michnik zgodnie wydają się stawiać na partie Tymoszenki, Kliczki i nacjonalistów ze Swobody dlatego, że przekształcą Ukrainę we wzorcową „kolonię praw człowieka” o antyrosyjskim charakterze. Pamiętajmy jednak, że nacjonaliści ukraińscy tak jak nienawidzą Rosji, tak i nienawidzą Polski. Pamiętajmy o Wołyniu, gdyż zachodni Ukraińcy pamiętają i nie mają najmniejszej ochoty uznać tej gigantycznej zbrodni za ludobójstwo. Wiktor Janukowycz reprezentuje Ukrainę Wschodnią, której całkowicie obcy jest nacjonalizm banderowski i która nie szuka konfrontacji z Polską, nie nastaje na polską mniejszość i nasze zabytki. Nie jest też prawdą, że jest to polityk prorosyjski. To zręczny lawirant pomiędzy Rosją a Unią Europejską, który dąży do zachowania niezależności państwa między dwiema potęgami, biorąc raz pieniądze od jednych, innym razem tani gaz od drugich. Jest to polityka odpowiadająca obiektywnym interesom Ukrainy. Ale to także polityka odpowiadająca Polsce, gdzie Kijów stanowi rodzaj wielkiego buforu pomiędzy Polską a Rosją. Radykalne pchnięcie Ukrainy do Unii lub Rosji może spowodować destabilizację, a nawet rozpad tego państwa. Proponuję nie dotykać status quo. Wielomski
Co by się stało gdyby Jaruzelski nie wprowadził stanu wojennego? Jak co roku przy okazji kolnej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego rozgorzała debata, czy był konieczny, zbrodniczy, a może był zbrodniczą koniecznością? Strony przerzucają się argumentami, czy Armia Czerwona interweniowałaby w Polsce, czy by nie interweniowała? Dyskusja ta nie ma końca i skończyć się nie może z prostego powodu: cała wiedza o tej sprawie znajduje się w moskiewskich archiwach i głowach stojących nad grobami byłych sowieckich generałów. Nigdy więc nie wiemy, czy dowiadujemy się z tamtej strony wszystkiego, czy tylko tego, co stronie rosyjskiej jest wygodne. Tymczasem mało kto zastanawia się nad sprawą fundamentalną, jaką jest pytanie następujące: gdyby w grudniu 1981 roku Wojciech Jaruzelski nie wprowadził stanu wojennego, to co by się stało w roku 1982? Wydaje się, że możliwości były następujące:
1) Wariant prymitywny, ale i oczywisty, to interwencja zbrojna Armii Czerwonej i ziejących do nas szczególną nienawiścią armii „sojuszniczych”, szczególnie enerdowskiej. Byłoby to zgodne w 100% z doktryną Breżniewa, która obowiązywała wtenczas na Kremlu. Dla Polski i Polaków to wariant najbardziej krwawy, a więc najgorszy z możliwych.
2) Wariant bardziej finezyjny, jakim jest wymuszenie na wierchuszce PZPR rozwiązania militarnego, ale uczynionego własnymi siłami. Sam Jaruzelski pisze o tym często, twierdząc, że dostał ultimatum w postaci groźby radykalnej redukcji dostaw gazu ziemnego i ropy naftowej od 1 stycznia 1982 roku. Historycy dodają, że gdyby Jaruzelski zawiódł, to zostałby – w wyniku kilku telefonów z Moskwy – odsunięty od władzy i zastąpiony kimś bardziej posłusznym i bezwzględnym, kto nie cackałby się z „Solidarnością”. Biorąc pod uwagę, że jak na ogrom przedsięwzięcia, jakim był stan wojenny, zginęło w nim nieco ponad 100 osób, trzeba powiedzieć, że WRON nie był nastawiany na masakrę. Piłsudski i Pinochet musieli przelać więcej krwi, aby dojść do władzy. Wykonanie operacji wariantu siłowego przez bardziej twardogłowego generała byłoby więc także rozwiązaniem gorszym i dla Polski, i dla Polaków.
3) Wariant optymistyczny to zgoda PZPR i samego Jaruzelskiego na oddanie władzy „Solidarności” i przeprowadzenie zmian ustrojowych w 1982 roku. Dodajmy od razu, że prace historyczne Lecha Mażewskiego dowodzą, iż przywódcy „Solidarności” nie akceptowali kompromisu zaproponowanego w ostatniej chwili przez władze, aby podzielić się władzą 50:50 pod warunkiem, że PRL pozostanie w Układzie Warszawskim. Strona opozycyjna żądała 2/3 i prawa Polski do wyjścia z systemu „sojuszy”. Wyobraźmy sobie, że gen. Wojciech Jaruzelski podjął decyzję, aby stanąć na czele narodu, zawrzeć historyczne porozumienie z opozycją i rozmontować w Polsce komunizm. Czy był to wariant możliwy? Myślę, że gdyby ledwo żywy Leonid Breżniew, jego otoczenie i generałowie usłyszeli o podobnej propozycji dla Bułgarii, to być może machnęliby ręką i się zgodzili. Problemem Polski było jej położenie geograficzne. Nie jest w zasadzie możliwe płynne dostarczanie zaopatrzenia do liczącej 400 tys. ludzi Armii Czerwonej stacjonującej w NRD, gdy linie zaopatrzenia nie biegną przez Polskę, będącą pewnym elementem Układu Warszawskiego.
Alternatywy są wtenczas dwie:
1) dostarczanie zaopatrzenia przez Bałtyk, ale to jest trudne, gdyż sowiecka marynarka nawodna jest znacznie słabsza od NATO-wskiej, nie posiada także przewagi powietrznej;
2) dostawy przez Czechosłowację, które są równie trudne ze względu na niezwykle górzyste ukształtowanie powierzchni tego kraju. Innymi słowy: wyjście Polski z Układu Warszawskiego oznacza konieczność wycofania pancernych armii uderzeniowych z NRD, a w perspektywie zjednoczenie Niemiec i utratę przez Sowietów owoców zwycięstwa II wojny światowej.
Zadaję więc publiczne pytanie wszystkim tym, którzy chcieliby osądzić i oskalpować gen. Jaruzelskiego: czy wierzycie w to, że w 1981 roku na Kremlu pogodzono by się ze stratą Europy Wschodniej i owoców zwycięstwa 1945 roku, utratą Polski i NRD? Czy umiecie sobie wyobrazić Leonida Breżniewa godzącego się na wolne i „kontrrewolucyjne” wybory w Polsce? Ktoś spyta: a co takiego stało się, że na wybory takie Kreml zgodził się zaledwie osiem lat później, w 1989 roku? Stało się bardzo wiele. Program Wojen Gwiezdnych Ronalda Reagana zmienił zasadniczo międzynarodowy układ sił. Aż do tej pory gospodarka sowiecka rozwijała się wolniej niż amerykańska, ale na zbrojenia wydawano podobne kwoty, a może nawet Sowieci wydawali więcej, oszczędzając na konsumpcji, czyli – mówiąc wprost – kosztem przemysłu lekkiego i alimentacyjnego. Nie dojadali, ale produkowali czołgi. Reagan zwiększył kwoty wydawane na cele wojskowe i ZSRR, mimo dalszego ograniczenia konsumpcji, nie był zdolny ich zrównoważyć. Podczas gdy USA wydawały na zbrojenia 7% budżetu, to ZSRR aż 56%. Żaden kraj nie wytrzyma takiej struktury budżetu i każdy w końcu bankrutuje. W dodatku wejście do wojskowości nowoczesnej elektroniki i komputerów spowodowało, że mając podobną liczbę czołgów i samolotów, Sowieci – technologicznie znajdujący się w innej epoce – zaczęli znacząco ustępować wartością bojową. Reagan i elektronika pokonali ZSRR. Najpierw sytuację zrozumiał radziecki wywiad, a na podstawie jego raportów, kierownictwo KPZR. Zimna wojna była przegrana i należało złożyć broń, rozmontować system i pogodzić się z rzeczywistością. Ale ta zmiana świadomości nastąpiła w połowie lat osiemdziesiątych, czyli kilka lat po grudniu 1981 roku. Wtedy nadszedł czas Michaiła Gorbaczowa. W latach 1980-1981 Polacy, PZPR, Jaruzelski, Rosjanie, KPZR i Breżniew byli święcie przekonani, że Związek Radziecki był, jest i będzie przez całe następne dziesięciolecia. Wszyscy powszechnie wierzyli, że ludzie rodzą się, żyją i umierają, gdy ZSRR jest nie usuwalnym elementem świata, a Polska jest trwale w jego sferze wpływów. Dlatego dla stanu wojennego były tylko dwie alternatywy: sowiecka interwencja albo bardziej krwawy komunistyczny generał, który zastąpi nazbyt liberalnego Jaruzelskiego. Człowiek nie tworzy rzeczywistości, ale płynie wraz z nią. Wielomski
Powstanie partii Gowina jest dla KNP wielką podporą W sprawie Wielkiego Bloku Prawicy głos zdążył zabrać p. Rafał A. Ziemkiewicz – tym razem postulując sojusz Wielkiej Trójki: KNP – RN – Polska Razem. Miałby on te zaletę, że wyborcy Prawicy „nie mieliby gdzie uciekać”. Mogliby jednak zostać w domach… mogliby też wrócić do PiS, PO lub SP.
Start „partii Gowina” okazał się zresztą totalnym niewypałem. Przewidywałem to zresztą, tłumacząc życzliwie, że należało ogłosić wspólny start, a nie zajmować się uzgadnianiem szczegółów programu… – bo programów i tak żaden normalny wyborca nie czyta. Tymczasem pp. Gowin, Kowal i Wipler zajęli się mozolnym sklejeniem wspólnego programu z trzech programów – co z konieczności rozbudziło ambicyjki i spory czysto prestiżowe. W efekcie nie tylko nie wiadomo, jaki PR będzie miała program, ale i (co gorsza!) wiadomo, że programu uzgodnić nie zdołała. Co więcej – nie podjęto jeszcze decyzji, czy będzie to jedna partia, czy tylko jakiś (jaki?) sojusz! Typowe w Polsce. Słowiańska miękkość, brak zdecydowania – i partykularyzmy. O ile przed tygodniem typowałem, że „partia G-PJN-W” nie uzyska w wyborach do PE nawet 1% – to teraz twierdzę, że może nie uzyskać nawet pół procenta. Po prostu nie jest stworzona do tych wyborów – i tyle. A czy w ogóle zostanie utworzona – to się zobaczy w najbliższych tygodniach. Życzę jej jak najlepiej. Dla KNP jej powstanie jest wielką podporą. To sygnał dla wyborców: „Kierunek, jaki wytyczyła Nowa Prawica, jest słuszny! Ludzie rozsądni mogą się pod tym podpisać!”. Z czego wielu wyciągnie racjonalny wniosek: „w takim razie po co robić reformy na 1/3 gwizdka? Idźmy w tym kierunku na całość!”. Chciałbym jednak, by „Polska Razem” była partią poważną, a nie postulowaną ongiś przez śp. Jarosława Haška (nota bene agenta NKWD!) „Partią Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa”. Więcej bojowości, Panowie! Chociaż – jeśli ma tylko odbierać głosy PO i PiS…? JKM
Epidemia niewinności Starsi ludzie z pewnością pamiętają, że za Gomułki było więcej śniegu, niż za Gierka, zwłaszcza podczas Świąt Bożego Narodzenia, kiedy to, jak wiadomo, nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem, więc i Polskie Radio w Wigilię nadawało „pastorałki”, czyli po prostu kolędy. Potem było jeszcze gorzej, chociaż generałowi Jaruzelskiemu, w nagrodę za usmirenije polskawo miatieża, caryca Leonida trochę śniegu dosypywała w ramach „bratniej pomocy”. Dzisiaj śniegu jak na lekarstwo, niby z powodu „globalnego ocieplenia”, ale jakie tam „ocieplenie”, kiedy zimno jest jak dawniej, tyle, że śniegu nie ma? Od razu widać, że to kryzys, bo w przeciwnym razie Nasza Złota Pani z Berlina, co to właśnie po raz trzeci została tamtejszym kanclerzem, śniegu by przecież nie żałowała nie tylko nam, ale przede wszystkim - Ukraińcom, którzy na Majdanie Niepodległości w Kijowie aż przebierają nogami, nie mogąc doczekać się Anschlussu Ukrainy do Rzeszy. Ale to nie taka prosta sprawa, bo właśnie „kryminalista” - jak ukraińskiego prezydenta Janukowycza wyzywa z turmy piękna Julia - dogadał się z zimnym rosyjskim czekistą Putinem, który w zamian za pozostanie Ukrainy przy Matuszce Rasiei nie tylko obniżył prezydentu Janukowyczu cenę gazu o 35 procent, ale również obiecał wykupienie ukraińskich obligacji za całe 15 miliardów dolarów! Nasza Złota Pani śniegu może by Ukraińcom dała, ale o takich, a właściwie o żadnych pieniądzach dla nich nie chciała nawet słyszeć. Toteż nowy niemiecki minister spraw zagranicznych, który zastąpił na tym stanowisku sodomitę Gwidona Westerwelle pewnie będzie w Warszawie namawiał Radka Sikorskiego, żeby - podobnie jak Jerzy Soros na Pomarańczową Rewolucję - wyłożył 20 milionów dolarów na podtrzymanie przywiązania Ukraińców do demokracji. Ale jeśli nawet nasz bufonowaty minister takie pieniądze by wyłożył, to cóż to znaczy wobec rosyjskich 15 miliardów? To nie znaczy nic, więc skoro nawet my się domyślamy, komu Ukraina teraz rozłoży nogi, to tym bardziej muszą się tego domyślać nie tyle może demonstranci, co ich liderzy; bokser Witalij Kliczko, który właśnie utracił tytuł mistrza świata, więc chciałby zostać przynajmniej prezydentem Ukrainy, no i banderowiec Oleg Tiahnybok, któremu też się marzy czapka Monomacha. Teraz jednak będą musieli szybko dogadać się z prezydentem Janukowyczem który dla świętego spokoju gotów jest zarekomendować ich do spółdzielni właścicieli Ukrainy - żeby trochę posunęli się na ławce, by zrobić im miejsce - tak samo jak soldateska w Polsce w 1989 roku. Posunęła się na ławce, żeby zrobić miejsce dla Kuronia Michnika (Michnik to nazwisko), ale przecież z niej nie zeszła. Przeciwnie - rozpiera się aż miło popatrzeć i raz po raz uruchamia konfidentów - tym razem akurat w ramach „gry operacyjnej” przeciwko znienawidzonemu Antoniemu Macierewiczowi. Ale nawet po tandetności tej „gry” widać, że ta cała razwiedka to kupa gówna, która poza rozkradaniem państwa i rabowaniem obywateli niczego już nie potrafi. Oto bowiem w tygodniu „Wprost”, prowadzonym aktualnie przez Sylwestra Latkowskiego, kolegę Janusza Kaczmarka, co to na 40 piętrze warszawskiego hotelu Marriott o północy składał meldunek sytuacyjny swojemu prawdziwemu zwierzchnikowi, ukazał się sygnał do nagonki na Macierewicza, że mianowicie kazał przetłumaczyć na rosyjski Raport o rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych. Oliwy do ognia dolał niezawodny Kazio Marcinkiewicz, podczas przesłuchania u „Stokrotki” w TVN zeznając, iż Macierewicz „zachowuje się tak, jakby był rosyjskim agentem”. Ciekawe skąd Kazio wie, jak zachowują się rosyjscy agenci - bo przecież Izabel chyba mu o tym nie powiedziała? Ale mniejsza z tym, chociaż warto odnotować, że i „Stokrotka” łyknęła tę rewelację bez zdziwienia. Ale w jej przypadku to nic osobliwego; można powiedzieć, że wśród agentów się wychowała, podczas gdy Kazio debiutował na odcinku chrześcijańsko-narodowym. Ale już wkrótce się okazało, że to tylko taki dym bez ognia, że pełniący obowiązki szefa kontrrazwiedki wojskowej podpułkownik Piotr Pytel nie ma żadnych dowodów, że takie tłumaczenie w ogóle było zlecone. Słowem - kicha totalna i w rezultacie nieudolności soldateski, która najwyraźniej nie potrafi zmontować nawet porządnej prowokacji, na durniów wyszli nie tylko Umiłowani Przywódcy z SLD, Platformy i dziwnie osobliwej trzódki posła Palikota, ale nawet „Stokrotka” no i oczywiście - biedny Kazio. Ale nie ma co go żałować, skoro postanowił zostać celebrytą na razwiedkowych plecach. Już tam oni go powiozą, niechby i do piekła o którym przewielebny ksiądz profesor Wacław Hryniewicz utrzymuje, że go „nie ma”. W ten oto sposób piekło dołącza do rzeczy i zjawisk, w przypadku których oficjalne nieistnienie jest tylko wyższą formą obecności, jak na przykład: Wojskowe Służby Informacyjne, czy izraelska broń jądrowa. Warto w tym miejscu przypomnieć opinie prof. Tadeusza Kotarbinskiego, którego zdaniem „nieistnienie jest atrybutem zaszczytnym, przysługującym także Bogu i sprawiedliwości”. Pewnie dlatego, w miarę postępowania „rzezi schetyniątek”, która jak dotąd doprowadziła do wymiksowania Grzegorza Schetyny ze wszystkich partyjnych stanowisk w PO, w czym upatruję zepchnięcie lansującej go watahy do głębokiej defensywy, rozlewa się po naszym nieszczęśliwym kraju prawdziwa epidemia niewinności. Oto prokuratura oczyściła, jak powiadają, z zarzutów korupcyjnych prezydenta Sopotu Karnowskiego, bo nagranie korupcyjnej oferty nie było oryginałem, tylko kopią. Uniewinniony został również senator Krzysztof Piesiewicz, bo nie udowodniono, by biały proszek, który zażywał przez nos, był kokainą, a nie, dajmy na to, niewinnym cukrem pudrem. Słowem - Polska staje się krajem ludzi niewinnych, co oznacza, że niezależna prokuratura i niezawisłe sądy dostały rozkaz uporządkowania wszystkich papierów. I pomyśleć, że były czasy, kiedy gwoli zobaczenia, jak wyglądają ludzie niewinni, trzeba było jechać na Okęcie, gdzie akurat wylądowali tzw. „karabinierzy”, którym amerykański sąd wystawił certyfikat niewinności w sprawie handlu bronią. Na tym tle kontrastowo odbija się sprawa przewielebnego księdza Wojciecha Lemańskiego, który otrzymał ostateczną decyzję Stolicy Apostolskiej w sprawie dekretu abpa Hosera, pozbawiającego go probostwa w Jasienicy. „Gazeta Wyborcza” strasznie z tego powodu ubolewa, a w tej sytuacji nie można wykluczyć, że po Bożym Narodzeniu michnikowszczyna podejmie próbę wykreowania „Kościoła Otwartego” w oparciu o kadrową bazę duchownych suspendowanych. Przewielebny ksiądz Lemański z racji swego zaangażowania w dialog z judaizmem wydaje się naturalnym kandydatem na głowę tego Kościoła, który z powodzeniem będzie pełnił rolę Żywej Cerkwi. Stanisław Michalkiewicz
Pochwała apartheidu Stanisław Michalkiewicz: Pochwała apartheiduApartheid nie ma u nas dobrej reputacji. Jakby powiedział dzielnicowy - „cieszy się złą opinią”. Ale – podobnie jak wiele rzeczy i zjawisk potępionych przez mądrych, roztropnych i przyzwoitych, również apartheid ma swoje dobre strony. Oznacza on bowiem oddzielny rozwój. A cóż właściwie w tym złego, żeby się rozwijać, tyle – że oddzielnie? Kiedyś rosyjski cesarz, chcąc okazać swą wyższość, napisał do Napoleona III list, używając zamiast tradycyjnej między monarchami formuły: „Mój Bracie” - intytulacji „Mój Przyjacielu”. Francuski cesarz zrobił dobrą minę i oświadczył, że czuje się szczególnie pochlebiony tą intytulacją, „bo na braci jesteśmy skazani, podczas gdy przyjaciół możemy sobie dobierać”. Otóż to! Wprawdzie postępactwo dostrzega ideał stosunków społecznych w zapędzeniu wszystkich ludzi do wspólnej obory, ale ludzie normalni wcale przecież nie muszą postępactwu tak we wszystkim ulegać. Sprzyja temu właśnie apartheid, który w pewnych okolicznościach może nawet doprowadzić do naturalnej eliminacji postępactwa. Oto burzę w szklance wody wywołała deklaracja pani Katarzyny Bratkowskiej, że akurat 24 grudnia dokona aborcji. Z jednej strony doniesiono na nią do prokuratury, a z drugiej – krakowski jezuita, ojciec Kramer zadeklarował gotowość wystąpienia z zakonu, jeśli tylko pani Bratkowska odda mu swoje dziecko do adopcji. Patrząc na fotografię pani Bratkowskiej mam poważne wątpliwości, czy rzeczywiście jest ona w ciąży, chociaż popularne porzekadło głosi, że nie ma brzydkich kobiet, a najwyżej – za mało wina. Bardzo tedy możliwe, że postanowiła tylko przelicytować inne panie, co to przechwalają się, że były w dzieciństwie molestowane, zwłaszcza przez duchownych. Im wyższy rangą duchowny molestował, tym wyższa pozycja w towarzystwie. Molestowanie – owszem, to mocna rzecz, ale co ciąża, to ciąża. Za komuny było inaczej i w wytwornych towarzystwach przechwalano się rzadkimi chorobami, co w warszawskiej „Kulturze” opisał kiedyś felietonista Hamilton. Wówczas furorę robił pan, któremu od kilkunastu lat robiło się coś w głowie. Dzisiaj trudno byłoby znaleźć kogoś, komu w głowie nic się nie robi, więc modne jest molestowanie, ale kto wie, czy pani Bratkowska nie zapoczątkuje nowej mody? I w tym właśnie tkwi potencjalna zaleta apartheidu. Powiadają, że przysłowia są mądrością narodów, a popularne przysłowie głosi, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Zgodnie z tym przysłowiem jest wielce prawdopodobne, że dziecko pani Bratkowskiej byłoby do niej podobne, niekoniecznie fizycznie, chociaż właściwie dlaczegóż by nie – ale przede wszystkim – mentalnie. Inne przysłowie powiada, że gdzie drwa robią, tam wióry lecą, więc jeśli postępactwo pozostaje w zaostrzającym się konflikcie ze wstecznictwem, to apartheid wydaje się nie tylko środkiem ratunkowym, ale również – skuteczną bronią. Bo popatrzmy: jeśli postępactwo będzie masowo mordowało własne dzieci w ramach tzw. aborcji, to jest szansa, że w ciągu jednego, a najwyżej dwóch pokoleń zostanie absolutnie zdominowane przez wsteczników, którzy swoich dzieci mordować nie będą. Nie jest to wcale możliwość tylko teoretyczna; demograficzna ofensywa muzułmanów w Europie i Stanach Zjednoczonych jest najlepszą ilustracją skuteczności apartheidu jako oręża. Właśnie apartheidu – bo muzułmanie wprawdzie żyją w środowisku prawnym wytworzonym tam przez postępactwo, ale nie korzystają z legalności aborcji, podobnie jak nie korzystają z przywilejów dla sodomitów, pozostawiając i jedno i drugie zdegenerowanym poganom. Nietrudno się domyślić, że po stu latach postępactwo zupełnie zaniknie, co, nawiasem mówiąc, przewidział Janusz Szpotański, opisując, co zrobi Ali z feministkami: „Ali nie znosił zaś tych bab. Wnet by ją ubrał w gellabiję, spuściłby suce lanie kijem, po czym umieścił ją w haremie pod czujną eunucha strażą.” Jak widzimy, apartheid otwiera przez nami nęcące perspektywy, tylko trzeba pamiętać o jednym: o bezwzględnym zablokowaniu postępactwu dostępu do naszych, wsteczniczych pieniędzy. Niech się mordują między sobą za własne, a nie za nasze. Krótko mówiąc – niech postępactwo żyje w socjalizmie, a wstecznictwo – w normalności. Stanisław Michalkiewicz
Do 2030 roku ma powstać Ge- Russia Niemco Rosja Jarosław Kaczyński ' Kaczyński „Platforma i jej zaplecze doskonale zdają sobie sprawę, że Polska, która uczci pamięć Lecha Kaczyńskiego nie będzie tą Polską, której oni chcą (...) Tak jak Piłsudski nie mógł być symbolem PRL.Tak samo Lech Kaczyński - przy całej nieporównywalności postaci - nie może być symbolem kondominium rosyjsko-niemieckiego w Polsce" – mówi Kaczyński. „..2010 rok .( więcej )
2010 rok Profesor Krasnodębski „Wszyscy wiemy, że prezydent Kaczyński sprzeciwiał się rosyjskiej dominacji w Europie Wschodniej i był liderem, wokół którego skupiali się przywódcy państw niepokornych. W Tbilisi rzucił bezpośrednie wyzwanie imperium, które – jak pokazuje ludobójcza wojna w Czeczenii, wojna w Gruzji, działania na Ukrainie – nie jest bynajmniej imperium łagodnym”…” Niestety, w ostatnim czasie mnożyły się sygnały świadczące o tym, że Rosja zaczęła grać polską polityką wewnętrzną..”…” Całe zachowanie pokazuje słabość obozu rządzącego, to, że nie jest on zdolny w stosunkach z silnymi państwami do minimum asertywności, do polityki innej niż polityka skwapliwego przytakiwania i czekania na nagrody. W rezultacie premier Donald Tusk stał się zakładnikiem Putina.”…” Potrafimy spojrzeć na kraje sąsiadujące z nami na wschodzie jako pole krzyżujących się interesów, walki o wpływy i próby grania polityką przez zewnętrzne podmioty. Irracjonalnie z góry wykluczamy jednak tego typu myślenie w stosunku do samej Polski”…” Od dawna wiemy, że nie tylko wschodni sąsiedzi starają się wpływać na polską politykę. Donald Tusk obsypywany był w Niemczech pochwałami za spotkanie z Putinem 7 kwietnia, 13 maja odbierze w Akwizgranie prestiżową nagrodę”…” Coraz silniejsza ingerencja w naszą politykę nie byłaby możliwa bez procesu rozkładu polityki polskiej, nazwanego eufemistycznie postpolityką. Miała ona oznaczać rezygnację z głębszych reform i ograniczenie się do administrowania, podejmowania tylko takich działań, które przynosiły sondażowe poparcie „...( więcej )
Prof. Tadeusz Marczak „...'Powrót do paktu Ribbentrop Mołotow „...”Wpływowy rosyjski dziennik „Kommiersant” opublikował 28 listopada 2013 roku artykuł zatytułowany „Koniecznie należy budować Wielką Europę” (Nieobchodimo stroit’ Bolszuju Jewropu). '….”Ten sam tekst pod tytułem „Nowy projekt paneuropejski” opublikowała, uchodząca w oczach poniektórych za opiniotwórczą, warszawska „Gazeta Wyborcza”; bez podania źródła i nazwiska tłumacza, ale za to już tego samego dnia! Jako autorzy figurują: Desmond Browne – b. minister obrony Wielkiej Brytanii w socjalistycznym gabinecie Tony’ego Blaira, Igor Iwanow – b. minister spraw zagranicznych Rosji, i Adam Rotfeld – b. minister spraw zagranicznych Polski w postkomunistycznym rządzie Marka Belki. „....”Zadaniem projektu jest przeanalizowanie kwestii związanych z budową „Wielkiej Europy”. ….”„Kommiersant” daje do zrozumienia, że nieprzypadkowa jest data publikacji: czwartek, 28 listopada 2013 – pierwszy dzień szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, na którym mogło dojść do podpisania umowy o stowarzyszeniu Ukrainy z Unią Europejską. Tekst jest wyzwaniem i przeciwwagą dla tej inicjatywy, stanowiąc swoisty manifest geopolitycznej doktryny eurazjatyzmu. „....”Z naszego punktu widzenia nie powinniśmy przeoczyć scenariuszy wojny między Rosją a Ameryką autorstwa eksperta RSMD Walerija Aleksiejewa z 22 października 2013 roku. Autor wychodzi z założenia, że w ciągu najbliższych 10-15 lat możliwy jest konflikt wojenny między Rosją a Stanami. Będzie on miał w dużej mierze charakter „wojny zastępczej”. Rosja zdecyduje się zaatakować jednego z bliskich sojuszników USA. Wojna będzie miała ograniczony zasięg, ale w świetle amerykańskiej i rosyjskiej doktryny wojennej, obniżających próg zastosowania taktycznej broni jądrowej, może dojść do jej użycia. „....”Aleksiejew widzi trzy zasadnicze scenariusze wojenne:– Rosja zaatakuje Japonię z powodu sporu terytorialnego o Kuryle, co spowoduje reakcję wojenną Stanów Zjednoczonych.Możliwy jest atak Rosji na Kanadę z racji sporu o Arktykę, a przede wszystkim ze względu na bogactwa naturalne, które ona skrywa.– Konflikt wojenny możliwy jest także na zachodzie. Jego powodem może być np. chęć Białorusi uwolnienia się od Rosji i wystąpienia ze ZBiR. Inny powód konfliktu to separatyzm obwodu kaliningradzkiego, kwestia Krymu czy Morza Czarnego.W tym ostatnim wypadku Aleksiejew nie pisze, jaki sojusznik Stanów Zjednoczonych będzie zaatakowany, ale komentator „Regnum” stawia kropkę nad i; będzie to Polska. Scenariusz taki już przetestowano w trakcie ćwiczeń wojskowych Zapad 1 w 2009 roku, które obejmowały symulację nuklearnego ataku na nasz kraj.”.....”Detronizacja Ameryki”...”Zgoła inaczej wszelako prezentuje się projekt przedstawiony przez Iwanowa, Browne’a i Rotfelda. Zmierza on do zmiany globalnego układu sił, obalenia prymatu Stanów Zjednoczonych w postzimnowojennym świecie.”...”Postulowany przez b. ministrów projekt paneuropejski „obejmowałby obszar szeroko rozumianej Europy – w sensie geograficznym i politycznym: od Norwegii na północy po Turcję na południu, od Portugalii na zachodzie po Rosję na kierunku wschodnim”. Ale wbrew temu, co twierdzą, projekt wcale nie jest nowy. Ma on już długą, ponad 100-letnią historię i – co gorsza – złowrogie precedensy. Jest on bowiem niczym innym, jak powtórzeniem słynnej koncepcji „bloku kontynentalnego”, jaką rozwijał w końcu lat 30. XX wieku znany geopolityk niemiecki gen. Karl Haushofer. „....”Wstępem do jej praktycznej realizacji był osławiony pakt Ribbentrop-Mołotow i – co za tym idzie – wybuch II wojny światowej, która tak boleśnie dotknęła nasz kraj. Ale w sensie geopolitycznym pakt był wymierzony w Wielką Brytanię. Po klęsce Polski w kampanii wrześniowej 1939 roku uniesiony tryumfem Haushofer oświadczał Brytyjczykom, że mają teraz do czynienia z wielkim blokiem od Morza Północnego i Renu aż do Pacyfiku. „...”Zjednoczenie w jednym geopolitycznym organizmie III Rzeszy, Związku Sowieckiego i Japonii miało być – w jego opinii – punktem zwrotnym w dziejach, położeniem kresu supremacji anglosaskiej potędze morskiej. W listopadzie 1940 roku Hitler mówił do Mołotowa, że „wyłania się nowa kombinacja państw”, blok eurazjatycki, który będzie podstawą nowego ładu globalnego. „....”Belgijski geopolityk Jean Thiriart wytrwale w dekadzie lat osiemdziesiątych XX wieku rozwijał koncepcję „imperium eurosowieckiego”, którą po rozpadzie imperium zła zamienił na „Europę od Dublina do Władywostoku”. Austriacki generał Heinrich Jordis von Lohausen występował z programem „Europy od Madrytu do Władywostoku”. Ernst Niekisch, deputowany do Izby Ludowej NRD, kreślił kontury „Europy od Vlissingen do Władywostoku”. Do ojcostwa tej koncepcji przyznaje się także rosyjski geopolityk Aleksandr Dugin. „....”Zwolennicy rozwiązania eurazjatyckiego nadzieje swoje wiążą z Władimirem Putinem. Francuz Henri de Grossouvre, propagator osi Paryż – Berlin – Moskwa, uzasadnia to tym, że wywodzi się on z KGB, który już w epoce zimnej wojny reprezentował orientację „proniemiecką i proeuropejską”. Putin dał zresztą tego dowody, wzywając na forum Bundestagu 25 września 2001 do połączenia potencjałów Europy i Rosji, co spotkało się z gorącą owacją niemieckich deputowanych. „.....”Po 9 latach, na zasadzie próby sondażowej, doradca Kremla Siergiej Karaganow zaproponował utworzenie „Związku Europy i Rosji”. Widocznie uznano, że wypadła ona pomyślnie, bo 25 listopada 2010 roku na łamach „Sueddeutsche Zeitung” Putin wezwał do utworzenia „wspólnej przestrzeni ekonomicznej od Władywostoku do Lizbony”. „....”Ge-RussiaLenin, przywódca rosyjskich bolszewików, powiedział swego czasu: „Kto ma Niemcy, ten ma Europę. A kto ma Europę, ten ma w swym ręku świat”. Dążenia do hegemonii globalnej carskiej Rosji symbolizowała doktryna III Rzymu i kategoryczny postulat zdobycia Konstantynopola. Ale w końcu XIX wieku nad Newą zapanowało przekonanie, że droga do Konstantynopola prowadzi przez Bramę Brandenburską.”...”Także firmowana przez Iwanowa, Browne’a i Rotfelda Bolszaja Jewropa sprowadza się w istocie do stworzenia osi Moskwa – Berlin. Włoski geopolityk gen. Carlo Jean określa ją jako Ge-Russia (od Germania i Russia) i opisuje jako osobliwy projekt geopolityczny oparty na „kombinacji niemieckiej technologii z zasobami energetycznymi Unii Eurazjatyckiej”. „....”Dostrzega także niesłychaną intensywność współpracy niemiecko-rosyjskiej: „W Skołkowo, w rosyjskiej Dolinie Krzemowej, częściej słychać niemiecki niż angielski; Siemens zaniechał współpracy z francuską firmą Areva i przyłączył się do Rosatomu, żeby uczestniczyć w jego megaprojektach nuklearnych; Rheinmetall współpracuje z rosyjskim Ministerstwem Obrony, Alenia z Łukoil itd.”...”Trzej ministrowie piszą, że projekt Wielkiej Europy może być „przydatny dla przezwyciężenia obecnych sporów co do Ukrainy”. Powtarzają w tym miejscu argumentację Putina z 3 października 2011 roku, kiedy to przekonywał m.in. Ukraińców, że „Związek Eurazjatycki będzie budowany na uniwersalnych, integracyjnych zasadach jako nieodłączna część Wielkiej Europy”. Zatem ich obawy przed zamknięciem im drzwi do Europy traktował jako nieuzasadnione, bo i tak znajdą się w niej jako członkowie Unii Eurazjatyckiej. „.....”Propagowania tezy Putina podjął się także prof. Nicolai Petro z Rhodes Island University na łamach „New York Times” (3.12.2013). Stwierdził on, że Ukraina stawiana jest jakoby przed fałszywym, wyborem: z Unią Europejską czy z Unią Eurazjatycką (Rosją), fałszywym ponieważ ostatecznym celem jednej i drugiej jest zjednoczenie się we wspólną przestrzeń od Dublina do Władywostoku.Jak będzie wyglądało zjednoczenie? Geopolityk rosyjski Aleksandr Dugin stawia sprawę jasno: na porządku dnia stoi zabór (zachwat) Europy, aneksja UE do Związku Eurazjatyckiego. Tylko tak bowiem można zwieńczyć dzieło budowy Wielkiej Europy. W tym celu – apeluje Dugin – należy tworzyć „piątą kolumnę”, która będzie odgrywać w Europie rolę, jaką kiedyś spełniały partie komunistyczne – będzie narzędziem Kremla w jego polityce.”..”Autor jest kierownikiem Zakładu Studiów nad Geopolityką Uniwersytetu Wrocławskiego. „.....(źródło)
Karaganow „Związek Europejski - podobnie jak UE - może zostać stworzony mocą jednego dużego traktatu oraz czterech umów regulujących główne sfery współpracy oraz wielu drobnych umów sektorowych. Pierwszy duży traktat może dotyczyć utworzenia wspólnego obszaru strategicznego zakładającego ścisłą koordynację polityk zagranicznych. Miękka siła Europy mogłaby się połączyć z twardą siłą niemałego potencjału strategicznego Rosji. Ktoś może powiedzieć, że UE nie jest dla nas partnerem. Ale zaraz odpowiem mu, że powinniśmy być zainteresowani wzrostem jego wpływów. Słaba Europa będzie osłabiać Rosję.”… …”Jeszcze gorzej rysują się geopolityczne perspektywy Europy. Projekt integracyjny zaszedł w ślepą uliczkę. Na fali euforii spowodowanej zwycięstwem nad komunizmem Unia popełniła sporo błędów, za które teraz musi płacić. Po pierwsze, bez ustanowienia silnego centrum politycznego dopuszczono do strefy euro kraje, które mają inną kulturę gospodarczą niż Europejczycy z Zachodu. Po drugie, rozszerzenie Unii było zbyt szybkie i praktycznie bezwarunkowe. W efekcie klub państw z problemami poszerzył się, a podejmowanie wspólnych decyzji stało się jeszcze trudniejsze. Potem nastąpiło zmęczenie rozszerzeniem, więc waga polityczna UE w oczach takich państwach, jak: Turcja, Ukraina, Rosja się zmniejszyła. Błędem była też próba stworzenia wspólnej polityki zagranicznej. Dziś ta słaba wspólna polityka wiąże ręce wielkim państwom i nie pozwala zwiększać wpływów całej Europie. Po strasznym wieku XX, który złamał kręgosłupy prawie wszystkim państwom europejskim, Europejczycy nie są gotowi niczego poświęcać dla wielkiej polityki strategicznej. I pozostają coraz bardziej na jej obrzeżach. „.. „Rywalizując o wpływy w strefie naszego sąsiedztwa - w krajach zachodniej części postsowieckiej Wspólnoty Państw Niepodległych – „…”Rywalizując na linii Rosja - UE czy też niedokończone boje linii Rosja - NATO obie części Europy zaczęły przegrywać w geopolitycznej rywalizacji nowego świata. Przespaliśmy rozwój nowej Azji oraz ruchy tektoniczne w światowej gospodarce i polityce.”…”Główny interes. Aby uniknąć nieporozumień, należy więc sformułować wspólny interes łączący Europę i Rosję w sferze geopolityki i geogospodarki. Zaczynają to powoli rozumieć zarówno w Moskwie, jak i w stolicach starych państw Unii” ..„Dlatego Rosja i Europa powinny dążyć do stworzenia wspólnego Związku Europy i do włączania do niego państw, które dotąd jeszcze nie określiły swej orientacji: Turcji, Ukrainy, Kazachstanu itp.”....(więcej )
Sirgjej Karaganow „Pomruki przyszłej wojny ”Wracam do przekonania, że region szeroko pojętego Bliskiego Wschodu już dawno przekroczył granicę destabilizacji: gdzie nie spojrzeć, gdzieś trzaskają fundamenty, gdzieś tli się pożar. Indie i Pakistan, Iran o krok od posiadania broni jądrowej, Irak w stanie agonalnym, Syria, Libia, otoczony przez wrogów Izrael, Egipt i Tunezja w stanie zapaści, Libia w stanie rozpadu. Angażowanie się po którejkolwiek ze stron, jak chcieliby niektórzy politycy rosyjscy jest równie nieodpowiedzialne, co nierozsądne. (…). I tak jesteśmy bliżej, niż byśmy chcieli, granic tego regionu: zarówno Rosja, jak jej najbliżsi sąsiedzi również mogą paść ofiarą rozprzestrzeniającego się chaosu. Czekają nas wieloletnie manewry, "skracanie frontu", raz i drugi przyjdzie zapewne również sięgnąć po groźbę użycia siły, kiedyś przejść do obrony czynnej.”Wielkie ruchy i przesilenia w światowej gospodarce i polityce, rozwój państw Bliskiego Wschodu, wreszcie gorączkowa aktywność lub przeciwnie – bierność starych, wielkich potęg czynią wybuch wielkiego konfliktu w tym regionie czymś właściwie nieuchronnym „.....”Również strategię gospodarczą naszego kraju trzeba zacząć wykuwać, biorąc pod uwagę wysoce prawdopodobną perspektywę dziesięcioleci wojen i konfliktów na naszej południowej flance. Ten konflikt wpłynie nie tylko na kondycję rynku paliw i surowców czy przebieg gazo- i ropociągów – warunkować będzie światową koniunkturę gospodarczą, prowadząc do ograniczenia popytu na wiele towarów i usług. Praktycznie upadnie rynek nieruchomości i usług turystycznych, musimy liczyć się z ogromnym naciskiem migracyjnym, a w ślad za nim – religijnym i terrorystycznym. Destabilizacja Bliskiego Wschodu zmusza nas do radykalnych zmian w polityce wewnętrznej i gospodarczej.„...”Równolegle ma miejsce zjawisko trudne do wytłumaczenia na płaszczyźnie racjonalnej: powrót do ideologii na poziomie światowej polityki. Osłabiony i zepchnięty do defensywy w rywalizacji z "nowymi" krajamiZachód nie tylko wrócił do prozelickiego zapału w głoszeniu demokracji, ale wręcz gotów jest to robić zbrojnie. Równolegle postępuje "reideologizacja" na płaszczyźnie religijnej, szczególnie w świecie muzułmańskim, a także w relacjach między kręgiem islamu a innymi kulturami i cywilizacjami.„....” Starczy dodać do tegokryzys systemowy, jaki zgodnie z przewidywaniami dotknął UE, spadek notowań USApo dwóch poważnych porażkach wojskowych i politycznych oraz prestiżową porażkę amerykańskiego modelu gospodarczego – i obraz jest już prawie pełny. „....”Nieuchronność nowego konfliktu.Jak się wydaje, przesłanek, które pozwalałyby przewidywać niebezpieczeństwo wybuchu nowej wojny światowej, jest aż za wiele. Osobiście przekonany jestem, że wybuchłaby ona już dawno, gdyby nie mistyczny lęk, jaki wywołuje zachowany potencjał jądrowy Rosji i USA oraz mniejsze, lecz również niewiarygodnie groźnie arsenały innych krajów.”.....”W Izraelu, bez względu na duży potencjał jądrowy i potężne siły zbrojne coraz częściej dochodzą do głosu nastroje, które można określić jedynie mianem "bliskich panice"."Arabska wiosna" i początek upadku kolejnych nieprzyjacielskich, lecz relatywnie słabych reżimów, z którymi można było się porozumieć, tylko umacnia ten stan, czemu trudno się dziwić, skoro reżimy te po kolei zastępowane są przez rządy mniej stabilne, mniej odporne na postulaty demosu, mówiąc wprost – będące często zakładnikami tłumu. To zaś oznacza bardziej antyizraelskie.„.....”To pytanie zbliża nas do jeszcze jednej kwestii,przesądzającej o (de)stabilizacji na Bliskim Wschodzie: do pytania o rolę Zachodu. Daleki jestem od tego, by doszukiwać się jego inspiracji w kolejnych "rewolucjach arabskich": nie sposób było to dostrzec ani w Egipcie, ani w Tunezji. Można raczej uznać, że wyniki tamtejszych zrywów "zagospodarowywane" były przez polityków Zachodu, usiłującego zrekompensować swoją słabość geopolityczną. Gdzie indziej jednak Zachodowi rzeczywiście zdarza się odgrywać negatywną rolę, po prostu ze względu na fakt, że poważny kryzys, jakiego doświadcza, zmusza go do poszukiwania taktycznych zwycięstw, odwracających uwagę wyborców i utwierdzających ich w przekonaniu o przewadze. Europejskie elity intelektualne i polityczne jeszcze intensywniej niż dotąd zajmują się "krzewieniem demokracji" (…). Rosyjscy czytelnicy tych wersów mogą w tym momencie przypomnieć sobie, per analogiam, hasło "Więcej socjalizmu!", z którym rozpoczynał swoją pierestrojkę Gorbaczow. „.....”Autor jest przewodniczącym Rady Polityki Zewnętrznej i Obronnej, jednym z najbardziej wpływowych analityków i strategów rosyjskich, nieraz określanym mianem „moskiewskiego Kissingera".„....(więcej )
Władimir Putin „Putina „. Powojenne pojednanie historyczne Francji i Niemiec utorowało drogę do powstania Unii Europejskiej. Z kolei mądrość i wspaniałomyślność narodów rosyjskiego i niemieckiego oraz przezorność działaczy państwowych obu krajów pozwoliły uczynić zdecydowany krok w kierunku budowy Wielkiej Europy. Partnerstwo Rosji i Niemiec stało się przykładem wychodzenia sobie naprzeciw, patrzenia w przyszłość przy zachowaniu troskliwego stosunku do pamięci o przeszłości. I dzisiaj rosyjsko-niemiecka współpraca odgrywa wielce ważną, pozytywną rolę w polityce międzynarodowej i europejskiej. „...(więcej )
Des Brown, Igor Iwanow, Adam Daniel Rotfeld”....” Budujemy Wielką Europę”....wierzymy, że jest potrzebny nowy wspólny europejski projekt, który pojmuje Europę w najszerszym sensie geograficznym i politycznym, od Norwegii na północy do Turcji na południu i od Portugalii na zachodzie, do Rosji na wschodzie. Jego celem nie powinno być tworzenie jednej instytucji, ale stworzenie strefy Wielkiej Europy [w oryg. ang. Greater Europe, ros. Bol’szaja Jewropa – przyp. tłum.], zapewniającej i pogłębiającej bezpieczeństwo, współpracę gospodarczą, polityczną i kulturalną między wszystkimi państwami i instytucjami w regionie. „....”Po trzecie, musimy zbudować Wielką Europę poprzez pogłębione powiązania handlowe i inwestycyjne. Na UE przypada ponad połowa obrotu handlu zagranicznego Rosji i około 70 procent wszystkich inwestycji zagranicznych w Rosji. W ciągu ostatniej dekady Rosja stała się trzecim co do wielkości partnerem handlowym UE, zaraz po Stanach Zjednoczonych i Chinach, co stanowi 7 procent eksportu UE i 11 procent importu. Jednak stosunki handlowe mają charakter asymetryczny. 63% całkowitych obrotów handlowych między Rosją a UE stanowi ropa naftowa. Negocjacje handlowe między obiema stronami utknęły. Tymczasem potencjał rozszerzenia i pogłębienia stosunków w tej dziedzinie jest ogromny. „.....”Po piąte, powinniśmy rozwijać kontakty międzyludzkie. Dziś, łatwość podróżowania na obszarze wielkiej przestrzeni europejskiej różni się ogromnie w zależności od miejsca wyjazdu i punktów docelowych. Ogranicza to możliwości dla naszych obywateli zarówno w podróżowaniu w celach biznesowych lub turystycznych i ogranicza ich zdolność zobaczenia, jak żyją inni Europejczycy. „....(źródło )
To oczywiście mrzonki lewackich popaprańców . Niemcy i Rosja to kolosy na glinianych nogach. Rosją rządzi de facto grupa przestępcza ,o mentalności drobnych złodziei , zbyt prymitywna , aby nie tylko patrzeć dalekosiężnie , a co dopiero tak działać . Pomimo tego ,że za chwilę Chiny czy nawet Indie będą tak silne ,że zaczną grać na wewnętrznej scenie rosyjskiej nie robią nic , aby dać ludziom wolność i rozwijać Rosję technologicznie i gospodarczo . Obłąkani złodzieje rządzący Rosją nigdy nie zgodzą się , aby ich bandyckie apetyty zostały ograniczone przez powstanie jakiegoś uczciwego tworu euroazjatyckiego. To samo tyczy się Niemiec, których elity już pokazały swoja mentalność pruskiego żołdaka., która sprowadza się do grabienia ziem i eksploatacji ich mieszkańców .Tak robiły Prusy, ich następca , socjalistyczne Niemcy hitlerowskie , a teraz RFN w Unii Europejskiej . Prawdziwe Niemcy zostały ostatecznie podbite przez Prusy w 1871 roku ,które przejęły ich nazwę Obie te grabieżcze „elity” które swego czasu stworzyły socjalistyczne obozy koncentracyjne i socjalistyczne obozy zwane gułagami nie są w stanie stworzyć wspólnego obszaru politycznego i gospodarczego , bo jedynie co mogą to to co robią grupy kryminalistów , czy rozgraniczyć obszary żerowania Jak na razie Unia Europejska jet obszarem zerowania elit pruskiego żołdactwa, a obszary na wschód od Odry opricznina z Łubianki „Opricznina (ros. Опричнина) – określenie okresu w historii Rosji (1565-1572) i jednocześnie polityki zastosowanej w tym czasie przez cara Iwana IV Groźnego. Słowo pochodzi od słowa rosyjskiego opricz - oprócz, osobno. Głównym celem opriczniny było zdławienie wszelkiej opozycji wewnętrznej i umocnienie władzy carskiej. Polegała ona na wydzieleniu znacznej części państwa moskiewskiego spod władzy bojarów (pozostała im reszta zwana ziemszczyną) i poddaniu jej bezpośredniej władzy cara i terrorowi jego gwardzistów zwanych opricznikami. „...(źródło)
Dopiero na tle tych dwóch bandyckich ośrodków władzy i ich bandyckich metod poszerzania obszaru władzy kosztem wolności innych widać jakim osiągnięciem było zbudowanie przez Polaków, Ukraińców, Litwinów i Białorusinów Republiki . Federacji . Rzeczpospolitej Obojga Narodów Romuald Szeremietiew ”Rzeczpospolita: Polska – Białoruś – Ukraina?”....”Od pewnego czasu w gronach analityków i znawców polityki międzynarodowej pojawiają się głosy, że Europa znowu może być miejscem sprzecznych interesów prowadzących do konfliktów, podobnych do tych z przeszłości. Wydaje się, ze w interesie odpowiedzialnego kształtowania relacji między narodami leży, aby Europa Środkowa także z racji takich obaw stała się mocnym ogniwem spajającym europejski system. Dlatego też Rzeczpospolita, jako związek Polaków, Białorusinów i Ukraińców powinna wrócić na polityczną mapę świata.Taką potrzebę powinniśmy uświadamiać odwołując się do doświadczeń z przeszłości.Amerykański historyk Timothy Snyder w książce „Skrwawione ziemie” przedstawił europejskie terytoria, na których w pierwszej połowie XX wieku dochodziło do największych zorganizowanych mordów ludności cywilnej. Na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej między latami trzydziestymi a pięćdziesiątymi reżimy Stalina i Hitlera wymordowały co najmniej 14 milionów ludzi. W książce znajduje się mapka „skrwawionych ziem”. Zarysowany na niej obszar w całości pokrywa się z terytorium dawnej Rzeczypospolitej. Bez wątpienia to jej brak umożliwił ludobójstwo ludności białoruskiej, estońskiej, litewskiej, łotewskiej, polskiej, ukraińskiej, żydowskiej. Zarówno Stalin jak i Hitler mordowali narody Rzeczypospolitej. Rzeczypospolitą trzeba odbudować także przez pamięć dla tych ofiar.” ….(więcej) Marek Mojsiewicz
24/12/2013 „Całkowity zakaz palenia wszędzie, w każdym miejscu kuli ziemskiej”- postuluje pan Wojciech Cejrowski w jednym ze swoich odcinków serialu podróżniczego,. w których odwiedza ten piękny świat – stworzony Przez Pana Boga, dla wszystkich ludzi o różnych skłonnościach osobistych- w tym i dla palących. Oglądałem ten odcinek w TV PLUS – o produkcji cygar. Dlaczego pan Wojciech Cejrowski, znany podróżnik, człowiek centroprawicy, akurat uwziął się na palaczy? Może sam nie pali- tak jak ja, ale do głowy by mi nie przeszło, żeby komuś zakazać palenia czy to papierosów -czy to cygar.. Pan Wojciech Cejrowski ma olbrzymie zasługi w propagowaniu konserwatywnych, czyli normalnych poglądów na świat.. Bardzo duże zasługi – poprzez swoje programy, których zrealizował bez liku przez ostatnich dwadzieścia lat.. Nie wiem czy jest taki artysta i podróżnik, który tyle dobrego zrobił dla podtrzymywania normalności w naszym kraju..? Sądzę, że nie ma.. I ma wielki autorytet- milionową publiczność, która go słucha i która akceptuje jego poglądy.. Przydałby się nam, jako jedynej prawicy w Polsce, żeby pomóc nam przebić się przez zwały lewicowej propagandy zalewającej już dosłownie wszystko.. A on popierał pana marszałka Marka Jurka podczas jednej z kampanii.. Pan Marek Jurek ma w sobie tylko jeden punkt programu zaliczanego do prawicowego.. Chodzi mi o nie zabijanie dzieci nienarodzonych.. Reszta to są programy lewicowe.. Nawet jak mówi o rodzinie.. Chciałby rodzinom polskim oddać prawie cały budżet państwa socjalistycznego, a chodziłoby nie o dawanie- ale o nie zabieranie.. Obecnie socjalistyczne państwo rozdaje rodzinom- uwaga!- 50 miliardów złotych rocznie(!!!!) I co w związku z tym? Więcej dzieci się rodzi? Nie! Wprost przeciwnie- mniej! Bo nie o to chodzi, żeby rozdawać cudze pieniądze.. Chodzi o to, żeby przywrócić normalność.. To znaczy zlikwidować państwowy ZUS, który rozbija i likwiduje rodzinę.. Gdy ZUS-u- nie było- ludzie traktowali dzieci jako inwestycję w przyszłość i na starość.. Dzisiaj funkcję tę przejęło socjalistyczne i demokratyczne państwo prawne, które z prawem ma tyle wspólnego co ja z buddyzmem. Tak jak pan Wojciech Cejrowski zresztą- z buddyzmem nie ma nic wspólnego wprost przeciwnie stwierdzeniem, że nie jest to religia- wywołał burzę wśród poprawnych politycznie wandali współczesnych. -niszczących naszą cywilizację łacińską.. „Chcącemu nie dzieje się krzywda”- to jest naczelna zasada prawicy wszelakiej opartej o zasadę wolności człowieka, zgodnie z wolą Bożą. Pan Bóg dał człowiekowi wolną wolę i rozum.. Żeby się tymi elementami w życiu posługiwał.. Naczelny Kowboy zapomniał w przypadku palenia o tej zasadzie.. Dlaczego? Przecież ona dotyczy wszystkiego co nie narusza wolności innych.. Co mi przeszkadza człowiek co sobie pokopci papierosa na swój własny rachunek i za własne pieniądze.? Tak jak ktoś biorący narkotyki, pijący alkohol, czy raczący się kwasem solnym.. Każdy powinien mieć prawo na własny rachunek postępować tak jak uważa, jeśli nikomu nie robi krzywdy… Najwyżej sobie, bo wszystko na tym Bożym świecie oczywiście szkodzi. Zależy od ilości i od organizmu.. Ale na szczęście to samo co szkodzi w dużych ilościach, może być stosowane jako lekarstwo- w małych. I całość się uzupełnia. .Currara jako zabójstwo- currara jako lekarstwo.. I powiedzmy, że panu Wojciechowi Cejrowskiemu , człowiekowi którego mam, książki i płyty-udałoby się zakazać palenia na całym globie ziemskim, a nawet w całej galaktyce. To żeby wyegzekwować ten zakaz, należałoby powołać na całym globie ziemskim i w całej galaktyce- policję obywatelską globalną i galaktyczną, żeby miała na oku wszystkich obywateli świata, którzy próbują sięgnąć po papierosa lub cygaro. A nawet wszystkich tych wszystkich, którzy potencjalnie mogliby stanowić zagrożenie dla powietrza i przymierzają się do palenia czegokolwiek. Należałoby stworzyć gigantyczny system inwigilacji obywateli świata, a także tych, którzy jeszcze obywatelami nie są, – są poddanymi swoich królewskich mości, ale jak Ludowa Republika Stanów Zjednoczonych opanuje pozostałe kraje nieobywatelskie- to wszyscy zostaną obywatelami. Będą mili niezliczoną ilość praw- tak ja my- w demokratycznym państwie prawnym i obywatelskim. Te prawa nas już przytłaczają tworząc wielką gęstwinę prawną, przez którą nie przeciśnie się już nikt. Ale za to, że jesteśmy ”obywatelami_ mamy jeden obywatelski obowiązek prawdziwy: PŁACIĆ PAŃSTWU I ŁOŻYĆ NA BIUROKRACJĘ!. Bo dopiero w 130 krajach globu są obywatele, tam gdzie stacjonują wojska Ludowej Republiki Stanów Zjednoczonych.. No i w galaktyce nie ma „obywateli” czyli niewolników państw demokratycznych i prawnych.. Ale w przyszłości- kto wie! Jak Ludowa Republika Obywatelska Stanów Zjednoczonych zdobędzie całą galaktykę, zanim nie zbankrutuje – pod ciężarem własnego socjalizmu.. Dlaczego współczesne państwa prawne i demokratyczne zajmują się prywatnym życiem swoich „obywateli”? Logicznie rzecz biorąc to dlatego, że „obywatele” – tak naprawdę są własnością państwa demokratycznego i wszystkie jego rzeczy, które jego są.… W końcu demokratyczne państwo prawne prowadzi spisy własności jaką posiadają niewolnicy demokratycznego państwa prawnego. Spisy domów, dzieci, samochodów, firm, nieruchomości, ziemi– które posiadają. No, jeszcze nie prowadzą spisów rzeczy drobniejszych- jak pralki , odkurzacze czy lodówki.. A skoro są niewolnikami, to właściciel niewolników musi chociaż trochę zadbać o swoich poddanych.. Szczególnie tych zdatnych jeszcze do pracy… Starszym zafundować eutanazję, a młodych, żeby się rodziło jak najmniej. No i oczywiście, żeby” obywatele” nie palili… Właściciel niewolników władny jest spowodować, żeby jego niewolnicy nie palili. Bo być może- „palenie szkodzi”, ale nie szkodzi akcyza pobierana w związku z paleniem.. To znaczy palenie akcyzy nie szkodzi, ale samo palenie- jak najbardziej.. Ale mimo to jestem za wolnością do palenia, tak jak za wolnością do wielu innych rzeczy, które człowiek w sposób naturalny ma prawo realizować bez zakazów państwowych i pana Wojciecha Cejrowskiego.. Z wielkiego globalnego zakazu palenia – wyniknęłaby wielka globalna szopka i wielka globalna kontrola. Człowiek stałby się jeszcze bardziej zniewolony.. kontrolami kontrolującym palących. A co zrobić z Indianami? Czy oni nadal palą fajki nie tylko pokoju przesiadując w rezerwatach? Szaleństwo niepalenia zapoczątkował w Europie towarzysz Adolf Hitler.. Organizował całe kampanie- jak to się mówi dzisiaj społeczne- przeciwko paleniu- trzeba przyznać, że sam nie palił. Ale jak sam nie palił, to dlaczego innym próbował zakazywać.?. Tak jak namawiać na wegetarianizm., .Każdego wybór- każdego decyzja.. Ale dlaczego angażować w walkę z niepaleniem całe państwo? Przecież państwo może nie palić.. Nikt go nie zmusza.. Chociaż” palenie szkodzi”, taka jak alkohol.. Jednemu szkodzi- innemu- nie szkodzi, tak jak to w życiu… Ale na pewno decydentom w demokratycznym państwie prawnym- szkodzi. I jeszcze jedno.. Palenie papierosów nie powinno być ani problemem społecznym ani problemem państwowym ani problemem światowym.. palenie powinno być problemem- jak ktoś taki ma- indywidualnym… Niech każdy radzi sobie sam i sam problem rozwiązuje.. I nie miesza do tego innych.. Ale nie wolno mu zakazywać palenia pod żadnym pozorem. Nawet pozorem , zdrowotnym. Jego zdrowie- jego pieniądze..
Panie Wojtku! W następnym odcinku o cygarach niech Pan zweryfikuje swój pogląd na temat palenia.. Co to Panu szkodzi, jak palenie Panu szkodzi? A że szkodzi innym? WJR
25/12/2013 Last Christmas - „ W ostatnie święta”- taki tytuł nosi piosenka pana George’a Michaela, puszczana notorycznie w rozgłośniach radiowych przed Światami Bożego Narodzenia, ja ją setny, a może trzechsetny raz usłyszałem przez ostatnie lata w państwowym radiu zwanym publicznym- a gdy już mój ulubiony redaktor pan Roman Czejarek powiedział, że ta piosenka ” zawsze kojarzy mi się ze Świętami”- postanowiłem pójść tym tropem i zapoznać się dokładnie z tekstem tej piosenki, która kojarzy się panu redaktorowi Romanowi Czejarkowi ze Świętami Bożego Narodzenia.. Przyznam się Państwu, że ta piosenka mi się nie kojarzy ze Świętami Bożego Narodzenia- oprócz słowa ”Christmas” występującego w tytule.. No i piosenki puszczanej akurat przez Świętami Bożego Narodzenia.. Mogę nawet powiedzieć, że po latach wałkowania tej piosenki- mam już jej dość serdecznie, tym bardziej , że wokalista….. No to zobaczmy co jest w tekście tej piosenki, która kojarzy się panu redaktorowi Romanowi Czejarkowi ze Świętami Bożego Narodzenia.? I gave you my heart- oddała ci serce,but the very next day-ale już nanstępnego dnia, you gave it away- zwróciłaś mi je,this year- w tym roku, to save from tears- aby uchronić się od łez,I’ll give to someone special- dam je komuś wyjątkowemu. To jest pierwsza zwrotka- powtarzana dwukrotnie.. A teraz druga: Once bitten and twice shy- kto na gorącym się sparzył, ten na zimne dmucha, I keep my distance- trzymam się z dala, but you still coth my eye- a ty ciągle przykuwasz mój wzrok, tell my baby- powiedz min kochanie, do you recognize me? -czy poznajesz mnie, well- cóż, It’s been a year- minął rok, It doesn’t suprise me- jakoś mnie nie dziwi.. I dalej.. I wrapped it up and sent it- spakowałem je i wyjechała, with a note saying”I love you” wraz z notką” KOcham Cię”, I meant it- naprawdę tak uważałem ,now I know what a fool I’ve been- teraz wiem, że byłem głupi, if you kissed mi now- ale pocałowałabyś mnie teraz, I know you’d fool me again- znowu dałbym się oszukać.. I dalej.. A crowded room- zatłoczony pokój, Friends with tired eyes- przyjaciele ze zmęczonymi oczami, I’m hiding from you- ukrywam się przed tobą,, and your soul of ice- i Twoją lodowatą duszę, My God I thought you were- Mój Boże, myślałem , że byłaś, someone to relyon- kimś na kim można polegać, Me?- JA?, I guess I was a shoulder to cry on- Myślę, że byłem tylko ramieniem do wypłakania się.. I jeszcze.. A face on a lover with a fire in his heart- twarz kochanka z ogniem w jego sercu, a man undercover but you tore me apart, mężczyzna pod przykryciem, ale ty mnie zniszczyłaś, now I’ve fund a real love you I’ll never fool me again- znalazłem prawdziwą miłość, już mnie nigdy nie oszukasz.. No i co w tej piosence ma coś wspólnego ze Świętami Bożego Narodzenia oprócz czasu i miejsca, w którym odbywają się zwierzenie autora o miłości do kobiety i jednego zwrotu odruchowego wobec swojego stanu uczuć” Mój Boże?”. W” Ostatnie święta” zebrało mu się na amory, ale nie wobec Boga- ale wobec jakieś kobiety.. I taką piosenkę puszczają we wszystkich stacjach laickich w całym kraju, mało w kraju- w Europie aż pan George Michael powiedział, że” dzięki tej piosence nie muszę pracować do końca życia”..(???) Chyba tylko ojciec Tadeusz nie puszcza „Last Christmas”- i to przed Świętami Bożego Narodzenia.. Bo wie, że tekst tej piosenki, ani jej autor-wykonawca – nie ma wiele wspólnego ze Świętami Bożego Narodzenia.. Tekst jest napisany, jakby służył odwróceniu uwagi od Świat Bożego Narodzenia.. Minęło wiele czasu od czasu gdy tata pana Michaela przybył jako emigrant grecki z Cypru do Zjednoczonego Królestwa.. George M. urodził się 25 czerwca 1963 roku jako Georgios Kyriacos Panayiotou- w północnej części Londynu. Lubił grać i śpiewać co nie podobało się ojcu.. Ojciec prowadził restaurację i chciał, żeby syn poszedł w jego ślady, ale syn był uparty- postanowił śpiewać.. Podczas koncertu Rock in Rio, George Michael poznał pierwszą swoją miłość.. Tą miłością była miłość do Anselmo Feleppy- brazylijskiego projektanta mody płci męskiej. To był rok 1991 i jeszcze wtedy nie było głośno o tym, że pan Georgie M. jest homoseksualistą. Projektant homoseksualny okazał się być nosicielem wirusa HIV i w roku 1993- zmarł…. na udar mózgu. George Michael pozostał w żałobie po zmarłym kochanku. Ale przyszedł rok 1998- przełomowy jeśli chodzi o skandale.. W tym właśnie roku oskarżony został w Los Angeles- Mieście Aniołów, ale okazuje się, że jednego Diabła o „ czyny lubieżne” jakich dopuścił się w toalecie w Will Rogers Park w Bevery Hills.. Wtedy dla lewicowej stacji CNN przyznał, że jest homoseksualistą.. Zanim, to wszystko się stało spotykał się z aktorką Brooke Shields.. I nic nie zapowiadało zmiany orientacji .. A potem był Anselmo, potem Kenny Gross- kolekcjoner sztuki i przedsiębiorca- były też narkotyki. W 2006 roku tabloid”New of thr world” opublikował zdjęcia. wokalisty w parku Hampstead w Londynie.. To jest taki park gdzie za potrzebą seksualną spotykają się ludzie innej orientacji niż normalna.. Gazeta twierdziła, że był tam w celu” anonimowego seksu”.. Wielki gwiazdor w poszukiwaniu anonimowego seksu, ale go przypiliło.. Z byle kim – byle jakoś.. Jak nie w parku- to w toalecie.. Potem zatrzymywany wielokrotnie za posiadanie narkotyków- nawet dostał wyrok – 8 tygodni.. W wolnej kiedyś Wielkiej Brytanii- skazują obecnie za posiadanie narkotyku.. Choć chcącemu nie dzieje się krzywda- w końcu to nie zgorszenie jak seks w publicznej toalecie siejący niemoralność. Kiedyś można było kupić arszenik bez recepty w aptece- bo traktowano ludzi jak ludzi odpowiedzialnych, a nie jak bezrozumne zwierzęta. Dzisiaj zwierzęta traktuje się jako bardziej odpowiedzialne niż ludzie… Wszystko się zmienia- ale nie samo się zmienia. Jest zmieniane przez określone środowiska.! Jeszcze dwadzieścia lat temu homoseksualizm był wstydliwy- dzisiaj to powód do wieńca sławy .George Michael lansuje Frediego Merkurriego i Eltona Johna….. Obaj po tej samej linii zaspokajania- co on. Ale dlaczego .”Last Christmas” puszczają przed Świętami Bożego Narodzenia w nadmiarze? Może Chrześcijanom na złość? Bo przecież nie jest to piosenka w jakikolwiek sposób związana z narodzinami Syna Bożego.. A tym bardziej, że ”homoseksualizm jest grzechem”- jak powtarzał papież Jan Paweł II.. Homoseksualista śpiewający nam piosenkę o miłości do kobiety- być może, a nie mężczyzny- w „Ostatnie święta”.. i to słowo” Christmas” wprowadzające w błąd.. WJR
Ostry list Kaczyńskiego do Camerona
1. Premier W. Brytanii David Cameron odpowiadając na pytanie jednego z posłów w Izbie Gmin pod koniec listopada tego roku, a także na konferencji prasowej podczas ostatniego unijnego szczytu w Brukseli, stwierdził, że otwarcie granic jego kraju w 2004 roku dla obywateli państw Europy Środkowo-Wschodniej było „ogromnym błędem”. Sugerował także, że wielu obywateli pochodzących z krajów Europy Środkowo-Wschodniej ma zbyt łatwy dostęp do systemu zasiłkowego W. Brytanii, ba że przyjeżdżają tutaj nie do pracy tylko po to aby z tych zasiłków korzystać. Podobne rozważania zamieścił w artykule opublikowanym niedawno w „Financial Times”, wymieniając tutaj wprost Polaków jako tych, którzy najczęściej korzystają z brytyjskiego systemu wsparcia socjalnego.
2. Cameron przed przyszłorocznymi wyborami do Parlamentu Europejskiego w ten sposób, próbuje upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Mówiąc o ogromnym błędzie popełnionym przez brytyjski rząd w 2004 roku, atakuje Partię pracy, która w tym czasie rządziła w tym kraju i w ten sposób osłabia jej szanse wyborcze. Z kolei kiedy zwraca uwagę na korzystanie przez cudzoziemców z systemu wsparcia socjalnego i zapowiadając ograniczenie tej pomocy od 1 stycznia 2014 roku, próbuje wybijać argumenty przedstawicielom eurosceptycznej i antyimigracyjnej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), która okrąża go z prawej strony.
3. Mimo tego, że europosłowie Prawa i Sprawiedliwości pracują od blisko 5 lat w tej samej frakcji Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, prezes Jarosław Kaczyński zdecydował się napisać do premiera Davida Camerona ostry w tonie list, w którym wyraża stanowczy sprzeciw wobec ostatnich wystąpień szefa brytyjskiego rządu. Pisze, że ze zdziwieniem i zaskoczeniem odebrał te wypowiedzi i zapowiada, że podtrzymywanie tego rodzaju retoryki przez brytyjskiego premiera, znacząco utrudni współpracę w ramach tej samej frakcji w Parlamencie Europejskim. Prezes Kaczyński w ten sposób dowodzi, że polityczne sojusze są w Europie są ważne ale jeszcze ważniejsze są dla niego, a także Prawa i Sprawiedliwości polskie interesy, w tym przypadku interesy Polaków, którzy najczęściej „za chlebem” wyemigrowali do W. Brytanii.
4. Niestety mimo tego, że David Cameron wystąpił z tymi „rewelacjami” podczas szczytu w Brukseli, a także tuż po nim na konferencji prasowej, nie spotkał się tam z żadną reakcją premiera Tuska. Ba tej reakcji nie ma do tej pory, a od rzeczników rządu i prezydenta RP, można było wczoraj usłyszeć, że żadnej interwencji w tej sprawie jednak nie będzie. Niestety żadnej reakcji nie było i nie ma do tej pory kiedy w maju tego roku pojawiły się mediach bulwersujące informacje o tym, że cztery kraje W. Brytania, Niemcy, Austria i Holandia, podjęły intensywne starania w prezydencji irlandzkiej o przygotowanie przepisów ogólnounijnych pozwalających na wprowadzenie w poszczególnych krajach UE ograniczeń w korzystaniu z systemu zabezpieczenia społecznego (np. zasiłków chorobowych, macierzyńskich, dla bezrobotnych) przez pracowników cudzoziemskich z krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
5. Po krytyce Komisji Europejskiej w trzech krajach Niemczech, Austrii i Holandii prace na tymi ograniczeniami zostały spowolnione, natomiast W. Brytania takie ograniczenia wprowadza dla wszystkich tych którzy przybędą do tego kraju po 1 stycznia 2014 roku. Wprawdzie oficjalnie mówi się, że ma to przeciwdziałać wykorzystywaniu systemu wsparcia socjalnego przez Bułgarów i Rumunów, dla których od tego momentu brytyjski rynek pracy także będzie otwarty ale wygląda na to, że restrykcje dotkną wszystkich imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej. Zasiłek dla bezrobotnych będzie przysługiwał dopiero po 3 miesiącach od zarejestrowania się, po 6 miesiącach korzystania z niego będzie on blokowany jeżeli bezrobotny nie ma realnych szans na zatrudnienie, wstrzymuje się zasiłki mieszkaniowe dla bezrobotnych, a zasiłek wyrównawczy przysługujący nisko wynagradzanym pracownikom, będzie przysługiwał tylko tym, którzy spełnią wymogi specjalnego testu oceniającego ich zarobkowy potencjał. Ale niestety i w tej sprawie choć wygląda ona na jawną dyskryminację cudzoziemców w tym głównie Polaków, rząd Donalda Tuska, siedzi cicho. Kuźmiuk
25/12/2013 „Coś musi być za zakrętem?” - twierdzi autor tekstu piosenki z filmu ‘Zmiennicy” pana Stanisława Barei, którego trzy odcinki przypomniałem sobie w pierwszy dzień Świat Bożego Narodzenia.. No właśnie co za tym zakrętem jest? Polska miała już kilka tych zakrętów, za którymi zawsze coś było- przynajmniej nadzieja- i jakoś nadal istniejemy.. A to 56, a to 68, a to 70 a to 89.. Czy będzie kolejny zakręt z którym pojawi się kolejna nadzieja?” Bareizm”- termin ten wymyślił pan Kazimierz Kutz, który krytykował twórczość Stanisława Barei jako synonim kiczu.. Ten PRL- był synonimem kiczu, ale pod pewnymi względami było to państwo- choć zależne od ZSRR- poważniejsze od obecnego.. Na przykład jeśli chodzi o armię, autorytet nauczyciela w szkole, prawo, rolę rodziców, milicję, sądy, brak praw dla homoseksualistów. .Ale z homoseksualistami.. No i nie było tych potwornych długów których odsetki „od”- zżerają nas na co dzień. 60 miliardów złotych odsetek rocznie! Czy wyciągną z nas jeszcze więcej w przyszłym roku? Wszystko być może, a nawet- tak.. Pan Stanisław Bareja nakręcił wiele zabawnych komedii, które pokazywały rzeczywistość socjalizmu lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Zmarł w roku 1987 w Essen na atak serca.. Szkoda, że pan Breja umarł tak wcześnie, ale widocznie Pan Bóg tak chciał.. Może nakręciłby jeszcze kilka komedii w duchu III Rzeczpospolitej- ale oczywiście nie koniecznie. Bo na przykład pan Stanisław Tym, bardzo wyśmiewający się z Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, jakoś nie wyśmiewa się z III Rzeczpospolitej.. Czyżby nie było z czego się śmiać? A co ja robię na swoim blogu od siedmiu lat- bo jutro mija właśnie siedem tłustych lat od czasu, gdy podjąłem decyzję o pisaniu i opisywaniu tego co widzę? Może dlatego się nie wyśmiewa, że związał się z różnymi uniami demokratycznymi, wolności czy platformami- no i nie wypada wyśmiewać się ze swoich kolegów.. Tak jak pan Jacek Fedorowicz.. Jakoś się nie wyśmiewa z III Rzeczpospolitej- tak mu się podoba- ale PRL- mu się nie podobał! No bo czy nie jest śmiesznym i zabawnym, że pan premier Donald Tusk ogłosił kilka dni temu- może w prezencie dla nas wszystkich- że w końcu rozprawi się z kolejkami stojącymi do leczenia się w państwowej służbie zdrowia? Bardzo mnie to zainteresowało, jak pan premier to zrobi w systemie reglamentacji ogólniej i reglamentacji organizowanej przez biurokrację Narodowego Funduszu Zdrowia? W tym systemie muszą być kolejki, jak za PRL-u, bo służba zdrowia państwowa- to właśnie PRL.. Bo jakby wyglądał socjalizm bez kolejek? To tak jak pies bez ogona.. I jak socjaliści pokonywaliby bohatersko przeszkody nieznane w innych ustrojach.. Musi być socjalizm, muszą być przeszkody, i musi być góra pieniędzy, żeby za to wszystko zapłacić.. Jak twierdził towarzysz Lenin w bajkach „O państwie:” Nie ma i nie może być rewolucji bez kontrrewolucji”.(!!!) Pan premier na poważnie- zresztą pan premier we wszystkim co mówi i robi, to robi to na poważnie i na serio- zobowiązał pana Bartosza Arłukowicza- aktora, który aktualnie po przejściu z Sojuszu Lewicy Demokratycznej do Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej gra rolę ministra od naszego zdrowia , żeby rozprawił się z kolejkami w ciągu najbliższych trzech miesięcy. .I nareszcie problem kolejek, tak jak w poprzednim PRL-u- problem sznurka do snopowiązałek zostanie rozwiązany administracyjnie- a nie rynkowo. Zresztą , żeby został rozwiązany rynkowo- nie ma takiej potrzeby.. Rynek- rynkiem- ale ktoś tym wszystkim musi kierować- to jasne! Przynajmniej w przekonaniu gdańskiego liberała, gdański liberał to jest coś innego niż liberał normalny. Tak jak śledzie gdańskie- są inne niż inne śledzie spoza Gdańska… „W ciągu kilku miesięcy musi mi zameldować, że problem rozwiązał. Jeśli powie, że nie da rady- przyjdzie następny, który to zrobi po Bartoszu Arłukowiczu”(???)- twierdzi pan premier w wywiadzie dla ”Polska The Times’. Wygląda na to, że pan premier ma awaryjnego ministra zdrowia, który nareszcie rozwiąże problem kolejek w państwowej służbie zdrowia, gdyby tej sprawy nie udało się załatwić panu Bartoszowi Arłukowiczowi.. Ja wierzę panu premierowi: socjaliści liberalni i demokratyczni nie takie rzeczy robili to i rozprawią się z kolejkami- tym bardziej, że poszedł rozkaz i musi być meldunek. .”Panie premierze- melduję, że rozwiązałem problem kolejek w państwowej służbie zdrowia”- powie minister Arłukowicz premierowi.. Tak jak podczas posiedzenia Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego pod przewodnictwem pana generała Wojciecha Jaruzelskiego.. Gdyby żył Stanisław Breja. i nie przyłączył się do rządzących tak jak pan Stanisław Tym czy pan Jacek Federowicz to by mógł nakręcić różne sposoby rozwiązywania problemu kolejek w PRL-u bis, czyli w III Rzeczpospolitej.. Na przykład można byłoby stworzyć eskadrę helikopterów, które latałyby nad przychodniami i szpitalami i poprzez megafony nawoływałyby kolejkowiczów do rozejścia się.. W przeciwnym razie nastąpiłby atak gazami przeciwkolejkowymi.. Albo można byłoby wcześniej przepchnąć ustawę eutanazacyją, żeby mniej starszych ludzi tworzyło kolejki i psuło krajobraz po reformie pana profesora Jerzego Buzka…. Więcej eutanazji- mniej emerytów w kolejkach.. Można też rozdawać bony dwudziestozłotowe, które uprawniałyby do nie przychodzenia w kolejkę.. A można byłoby za nie sobie kupić coś słodkiego w sklepiku szpitalnym.. Pomysłów może być więcej- łącznie z zamykaniem wcześniej przychodni i szpitali w obronie przed pacjentami.. Można też dawać dodatkowe premie urzędnikom Narodowego Funduszu Zdrowia, żeby jeszcze bardziej ograniczali dostęp pacjentów do usług medycznych, żeby wyznaczali coraz dalsze terminy wizyt w szpitalach i u lekarzy pierwszego kontaktu. Za małe spóźnienia pacjentów skreślali pacjentów w ogóle z listy oczekujących . Może kolejek nie udałoby się od razu zlikwidować, ale poważnie ograniczyć.. I pan Bartosz Arłukowicz pozostałby na stanowisku, a tak może stać się kozłem ofiarnym ratującym tymczasem skórę pana premiera Donalda Tuska. Mam wątpliwości, czy żyjący dzisiaj pan Stanisław Bareja kręciłby takie filmy, które demaskowałyby postępowanie pana Donalda Tuska. Miałby kłopoty, albo- co bardziej prawdopodobne- wtopiłby się w aktualny system. W końcu pomagał Niezależnej Oficynie Wydawniczej NOWA- kolportować lewicowe wydawnictwa podziemne.. Może do końca nie zdawał sobie sprawy dla kogo pracuje- a nad całością mieli kontrolę pan Adam Michnik, i pani Ewa Milewicz. I pan Mirosław Chojecki- KSS KOR.. Bo kto dzisiaj pamięta takie nazwiska jak: Marek Chimiak, Piotr Szwajcer, Jan Walc, Grzegorz Boguta, Konrad Bieliński, Janusz Krupski, Piotr Jegliński, czy Wit Wojtowicz I przewoził na dachu fiata 125p pięćdziesięcio- kilogramową maszynę drukarską dla Niezależnej Oficyny Wydawniczej NOWA.. Wydawali Brandysa, Konwickiego, Grassa, J,. Józefa Lipskiego, Nowaka Jeziorańskiego.. Ale wydali też prawicową Hannę Arendt:” Korzenie totalitaryzmu”.. Co będzie za kolejnym zakrętem losów naszej ojczyzny? Męczy mnie to pytanie nachalnie akurat w Święta Bożego Narodzenia… WJR
Chiny zgodzą się postawić krzyż na Księżycu ? „Pierwsze odkrycie chińskiego łazika . Księżyc ma inny kolor niż ten ze zdjęć NASA „....”Na pierwszych zdjęciach przesłanych z powierzchni naszego naturalnego satelity widać wyraźnie, że jej kolor jest szarobrązowy. Jest to na tyle zaskakujące, że na wcześniejszych zdjęciach wyglądało na to, że powierzchnia jest po prostu w różnych odcieniach szarości. Trudno się, zatem dziwić, że coraz więcej specjalistów spogląda na te obrazy z niedowierzaniem stwierdzając, że ktoś tu oszukuje społeczeństwo. „....”Aż trudno w to uwierzyć, że sonda Chang'e 3, która przywiozła na Księżyc łazik Yutu to pierwsze urządzenie wykonane przez człowieka, które dokonało miękkiego lądowania na tym globie od grudnia 1972 roku. Wtedy wylądowali tam Amerykanie, Eugene Cernan i Harrison Schmitt. Wszystko odbyło się w ramach misji Apollo 17. „...”Sugestia, że kolor Księżyca na oficjalnie udostępnionych fotografiach z NASA jest inny od rzeczywistego znana jest od kilku lat. Niektórzy badacze wprost oskarżali Amerykanów o to, że z niewiadomych powodów celowo retuszują zdjęcia, czego rezultatem jest to, że wszystkie przedstawiają powierzchnię naszego satelity w odcieniach szarości. „...”Okazuje się, że już astronauci uczestniczący w misji kosmicznej Apollo-10 zwracali uwagę na to, że kolory naszego satelity mienią się jak to określono "we wszystkich odcieniach czekolady". Tak przynajmniej wynikało z oficjalnych raportów, ale nie wiadomo dlaczego informacje te nie zostały upublicznione. „...(źródło )
Parę lat temu „A w Chinach wzrost nakładów na badania w dziedzinie High Tech skoczył do poziomu Japonii liczony bezwzględne , poziomu Europy / Europa i Chiny przeznaczają po 1 procencie PKB. Jak skokowo wzrastają nakłady na tajny Chiński program podboju Księżyca można na sobie tylko wyobrazić. W każdym razie są naukowo i technicznie daleko przed Europą w tej dziedzinie „...(więcej )
Główne tezy i informacje z eseju Lombora . 40 lat temu ludzkość została ostrzeżona ,że wzrost ekonomiczny skończy się dla niej zniszczeniem . Klub Rzymski , gromadzący ludzi ze szczytów nauki , polityki i biznesu zgromadzonych razem przez Wocha Aureli Peccei przedstawił tą sprawę w 1972 roku w cienkim woluminie zatytułowanym 'The Limits to Growth „ „ Granice wzrostu „ Opieral się on na serii matematycznych modeli opracowanych przez profesorów MIT . Tezy tej książki ta stała się fundamentalną ideą owych czasów . Wierzono ,że rozwój rodzaju ludzkiego jest na kolizyjnym kierunku z zasobami surowców , i że krach jest tuż za rogiem . Założony w 1968 roku Klub Rzymski , który reklamował się jako zespól najlepszych światowych analityków , zdolnych do przewidzenia przyszłości rodzaju ludzkiego. Profesor Jay Forrester z MIT opracował komputerowy model globalnego systemu ,nazwanego World2 , który służył do stworzenia modelu przyszłości planety w oparciu o szereg danych. Klub Rzymski dodatkowo zatrudnił dwóch innych profesorów MIT Donella Meadows i Dennis Meadow .aby stworzyli wersję World3 . Model wygenerowany przez World3 stał się podstawą opracowania „ The Limits to Growth „ Generalnie zasoby naturalne , w tym żywność miały się wkrótce wyczerpać. Jedynym wyjściem było doprowadzenie do zatrzymania rozwoju cywilizacji i wyludnienia . Propagowani posiadania maksimum jednego dziecka . Okazało się to kompletną bzdurą , gdyż pomimo wzrostu ludności świata ilość produkowanej żywność na głowę wzrosła . To samo dotyczyło ilości zasobów naturalnych . Polucja zaś pomimo gigantycznego wzrostu gospodarczego świata zmniejszyła się . Rozwój cywilizacyjny przyspiesza dzięki Chinom, Indiom . Setki milionów ludzi wydobywa się z ubóstwa . Pomimo tego idea dążenia do wyludnienia Europy i świata jest głęboko zakorzeniona w umysłach elit . Jest to dziwne i zastanawiające .Świat wbrew dążeniom tych elit potrzebuje więcej wzrostu gospodarczego , a nie jego zahamowania, czy permanentnej recesji więcej
„Czy Księżyc stanie się wielką kopalnią uranu? Najnowsze badania naukowe nie pozostawiają żadnych wątpliwości.„....”Naukowcy między innymi z Japonii, Stanów Zjednoczonych i Indii dokładnie skanują powierzchnię iwnętrzeKsiężyca za pomocą swoich sond. Celem jest oczywiście znalezienie pierwiastków chemicznych, które pozwolą eksploatować naszego naturalnego satelitę, kiedy ich zapasy skończą się na Ziemi.Jednym z głównych pierwiastków jest uran,”...”Potwierdzenie istnienia uranu w księżycowym gruncie otrzymaliśmy od Japończyków, a dokładniej od zarządzanej przez nich sondy Kaguya. „....”Naukowcy za pomocą niego tworzą szczegółowe mapy Księżyca pod kątem występujących tam cennych dla ludzkości minerałów. Dowiedzieliśmy, że występują tam m.in. magnez, potas, żelazo i tytan. Chociaż eksploatowanie Księżyca budzi wśród Ziemian wiele kontrowersji, to jednak pewne jest, że prędzej czy później człowiek zacznie wydobycie na dużą skalę, a wtedy nic nie będzie go w stanie powstrzymać. „ ...(więcej )
Ideolog Platformy Obywatelskiej , szef Instytutu Obywatelskiego „„Obywatele Unii muszą sobie zdać sprawę, że kierunek rozwoju karmiący się mitem o nieustannym postępie i wzroście zaprowadził nas w ślepą uliczkę Dlatego jednym z kluczowych słów, które każdy z nas musi sobie powtarzać, jest „dość": dość kupowania, dość życia na kredyt, dość bezmyślnego dewastowania Matki Ziemi. Rozwój polegający na samoograniczaniu się jest obecnie nie tylko naszym wymogiem moralnym, ale wręcz ostatnią deską ratunku „....(więcej
"Jakakolwiek cena rewolucji chińskiej to oczywiście sukces nie tylko jeśli chodzi o profesjonalne zarządzanie, ale także o morale i wspólnotę celów. Eksperyment społeczny w Chinach pod kierownictwem przewodniczącego Mao jest jednym z najważniejszych i najbardziej udanych w historii ludzkości."- David Rockefeller, członek Klubu Rzymskiego i Rady Stosunków Zagranicznych (CFR). „...(więcej )
Constanza „Czy taka przemiana światopoglądu i celów politycznych jest w ogóle możliwa? „....„Potrzebny jest nam obecnie zrównoważony ekologicznie, sprawiedliwy i korzystny ekonomicznie wzrost dobrobytu nie tylko w zakresie PKB. Co więcej, w niektórych krajach może to oznaczać spadek PKB. „....”wzrost PKB ….dalsze stosowanie go jako głównego celu polityki w krajach „nadmiernie rozwiniętych" może być niebezpieczne i przynosić skutki odwrotne do zamierzonych „....”Musimy stworzyć instytucje, które pomogą nam pozostać w granicach naszej planety „....ryzyko narastających szkód w naszych zasobach naturalnych, jakie może się wiązać z niekontrolowanym rozwojem gospodarczym „.....” ścieżka rozwoju gospodarczego …...wyraźnie niezrównoważona ekologicznie …..przestała być także sposobem na poprawę ludzkiego dobrobytu i szczęścia „....”kapitał naturalny i społeczny, którego nie uwzględnia wskaźnik PKB, stanowi obecnie czynnik ograniczający poprawę dobrobytu w zrównoważonym rozwoju człowieka i do oceny rzeczywistego postępu potrzebne są inne mierniki. „...(więcej )
Amerykanie ostatnio zmodyfikowali swoje plany. Zamiast wyprawy na Marsa skoncentrowały się na asteroidach , które będą gigantycznym źródłem surowców , pozwalającym faktycznie kontrolować cały ziemski rynek surowców . Dla przykładu asteroida typu M , niklowo żelazowa o nazwie (6178) 1986 DA wielkości o 2.3 kilometra zawiera 10 tysięcy ton złota, 100 tysięcy ton platyny , 10 miliardów ton żelaza i miliard ton niklu .”...(więcej )
Marek Magierowski „ Chiny na nowo rozbudziły kosmiczną gorączkę. Czy czeka nas militarny wyścig wśród gwiazd? „.....”W czerwcu 1959 r. najwyżsi urzędnicy Pentagonu zapoznali się z raportem na temat „Projektu Horyzont", przygotowanym przez amerykańską Wojskową Agencję Pocisków Balistycznych (ABMA). Zawierał on plany stworzenia stałej bazy militarnej na Księżycu. Miała zostać uruchomiona już w roku 1966 i obsadzona oddziałem 12 żołnierzy. Notabene, dyrektorem technicznym ABMA był wówczas słynny projektant niemieckich rakiet V-2, były sturmbannführer SS Wernher von Braun, a osobą odpowiedzialną za „Projekt Horyzont" jeden z jego podwładnych – ekspilot Luftwaffe Heinz-Hermann Koelle. Baza miała służyć „ochronie interesów Stanów Zjednoczonych" oraz „badaniom powierzchni i zasobów mineralnych Księżyca". Transport materiałów potrzebnych do budowy ośrodka miał się odbywać przy pomocy rakiet Saturn A – w tym celu zaplanowano w sumie 147 lotów. Baza miała być zasilana w energię przez dwa reaktory atomowe. Zakładano również wyposażenie załogi w broń – m.in. mobilne wyrzutnie pocisków jądrowych małej mocy oraz zmodyfikowane miny typu Claymore. Tak, by żołnierze mogli odeprzeć ewentualny atak Sowietów.”.....”Wybrano już nawet trzy konkretne miejsca na konstrukcję, ale projekt nigdy nie wyszedł poza sferę opisów i rysunków. „.....”25 maja 1961 roku prezydent John F. Kennedy wyznaczył nowy cel: załogową podróż na Księżyc. Tak jak generał Medaris, myślał, że „prostaccy" Rosjanie nigdy nie wystrzelą w kosmos satelity, tak Rosjanie nie wierzyli, że amerykański astronauta postawi kiedykolwiek nogę na powierzchni Księżyca. „...”NASA posadziła na Marsie łazik „Curiosity", John Holdren, profesor Massachusetts Institute of Technology i doradca prezydenta Obamy ds. nauki i techniki, stwierdził: „Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości co do amerykańskiej dominacji w kosmosie, proszę spojrzeć na ten owoc amerykańskiego geniuszu, na to jednotonowe cacko wielkości samochodu, które właśnie wylądowało na Marsie". „....”Podbijanie kosmosu przestało podniecać ludzkość. Po co komu księżycowe bazy czy podróże międzyplanetarne, skoro w powszechnym odczuciu jedynymi namacalnymi korzyściani wynikającymi z naszej obecności w przestrzeni kosmicznej jest nawigacja, dokładniejsza prognoza pogody, telewizja satelitarna i Google Earth. Wielkie ambicje zostały sprowadzone do rzeczy trywialnych, choć nader praktycznych.Tak było do niedawna. Dopóki, dopóty na scenę nie wkroczył jeszcze jeden potężny gracz, który na nowo wzbudził kosmiczną gorączkę.”.....”Ta misja była pełna trudnych wyzwań, ale efekt jest wspaniały. Czuję się dumny z mojego kraju" – mówił we wrześniu 2008 roku Zhai Zhigang, pierwszy chiński taikonauta, który odbył kosmiczny spacer „....”Kiedy na początku minionej dekady chiński program kosmiczny nabierał rozpędu, niektórzy amerykańscy politycy i publicyści wpadli w popłoch. Sekretarz obrony Donald Rumsfeld roztaczał wizję „kosmicznego Pearl Harbor", a Robert Walker, szef Komisji ds. Nauki Izby Reprezentantów, przekonywał, iż najpóźniej w 2010 r. Chińczycy wylądują na Księżycu i zbudują tam stałą bazę. Al Neuharth, założyciel najpoczytniejszej amerykańskiej gazety „USA Today", pisał w jednym z komentarzy: „Jeśli Chiny zrealizują swoje plany, czeka nas szok podobny do tego, jaki przeżyliśmy w 1957 roku". „....”Cztery lata później Amerykanie otrzymali kolejny cios. 11 stycznia 2007 r. Chińczycy zestrzelili specjalnym kinetycznym pociskiem własnego, przestarzałego satelitę meteorologicznego. „.....”W 2008 roku sekretarz stanu Condoleezza Rice ostrzegała Chińczyków: „Każda ingerencja w amerykańską obecność w kosmosie zostanie uznana za naruszenie praw USA i próbę eskalacji konfliktu. Stany Zjednoczone będą się bronić przy pomocy wszelkich środków, dyplomatycznych i wojskowych". …..”Amerykanie utrzymują embargo na eksport do Państwa Środka jakiegokolwiek sprzętu i jakiejkolwiek technologii, która mogłaby pomóc chińskim komunistom w urzeczywistnieniu ich gwiezdnych planów. Podczas czerwcowego szczytu Obama–Xi Jinping w kalifornijskim Sunnylands podpisano kilka dwustronnych umów, ale żadna z nich nie dotyczyła badań kosmicznych. Chiny chcą zbudować własną stację orbitalną, zorganizować wyprawę na Księżyc (obecnie obowiązująca data to 2024–2025 rok) oraz rozciągnąć na cały świat sieć Beidou, odpowiednik amerykańskiego GPS. Mają odpowiednie zaplecze techniczne, dużo czasu i dużo pieniędzy”....(więcej )
Jakakolwiek cena rewolucji chińskiej to oczywiście sukces nie tylko jeśli chodzi o profesjonalne zarządzanie, ale także o morale i wspólnotę celów. Eksperyment społeczny w Chinach pod kierownictwem przewodniczącego Mao jest jednym z najważniejszych i najbardziej udanych w historii ludzkości."- David Rockefeller, członek Klubu Rzymskiego i Rady Stosunków Zagranicznych (CFR). „...(więcej )
eseju Lombora . 40 lat temu ludzkość została ostrzeżona ,że wzrost ekonomiczny skończy się dla niej zniszczeniem . Klub Rzymski , gromadzący ludzi ze szczytów nauki , polityki i biznesu zgromadzonych razem przez Wocha Aureli Peccei przedstawił tą sprawę w 1972 roku w cienkim woluminie zatytułowanym 'The Limits to Growth „Granice wzrostu „Opieral się on na serii matematycznych modeli opracowanych przez profesorów MIT . „...” Wierzono ,że rozwój rodzaju ludzkiego jest na kolizyjnym kierunku z zasobami surowców , i że krach jest tuż za rogiem . Założony w 1968 roku Klub Rzymski , który reklamował się jako zespól najlepszych światowych analityków , zdolnych do przewidzenia przyszłości rodzaju ludzkiego. „Program Apollo – seria amerykańskich lotów kosmicznych przygotowywanych od roku 1961 zrealizowanych w latach 1966-1972. Celem programu było lądowanie człowieka na Księżycu, a następnie jego bezpieczny powrót na Ziemię. Zadanie zostało zrealizowane w 1969 roku, w czasie misji Apollo 11. Program był kontynuowany do roku 1972 „....( źródło )
Aż trudno w to uwierzyć, że sonda Chang'e 3, która przywiozła na Księżyc łazik Yutu to pierwsze urządzenie wykonane przez człowieka, które dokonało miękkiego lądowania na tym globie od grudnia 1972 roku. Dlaczego Amerykanie zrezygnowali z lotów na Księżyc i faktycznej aneksji tego ciała kosmicznego. Biorąc pod uwagę istnienie ogromnych złóż w tym uranu, złota , pierwiastków ziem rzadkich oraz pchnięcia technologicznego i gospodarczego i politycznego to chyba największa głupota kolejnych rządów USA . Czas rozpoczęcia „ kosmicznego izolacjonizmu „ zbiega się ze wzrostem wpływów Klubu Rzymskiego , który dąży do zahamowania rozwoju gospodarczego i doprowadzenia do depopulacji całego globu. Robi to pod hasłami wyczerpywania się zasobów surowcowych w tym szczególnie paliw kopalnych. Jednocześnie rozpoczęto walkę z energetyką jądrowa , która mogłaby być źródłem energii . Spowolniono badania i rozwój prototypowych technologio związanych z syntezą jądrową . Ideologia depopulacji globu ziemskiego i zahamowania rozwoju gospodarczego nosi nazwę „ rozwoju zrównoważonego „Idea tak zwanego rządu światowego, cz jak go inaczej nazywają Nowego Porządku Świata to nic innego jak plan zbudowania globalnego państwa totalitarnego o ustroju gospodarczym opartym na socjalizmie hitlerowskim zwanym też socjalizmem niemieckim . Lichwiarstwo i kilkaset rodzin nowej arystokracji Zachodu nazwanych bardzo trafnie przez Henryka Pająka „Niewidzialnymi „ w pewnym momencie kontrolowali gospodarki krajów stanowiących większość globalnego PKB
Tak czy inaczej próba zbudowania globalnego socjalistycznego gułagu się nie powiodła .USA zmuszone zostały w odpowiedzi na jawne dążenie Chin do opanowania Księżyca do otworzenia przestrzeń kosmicznej dal firm prywatnych .
Wracając jednak do kwestii postawienia krzyża i zbudowania katolickiej kaplicy pod wezwaniem świętego Jana Pawła II na Księżycu jest to dosyć poważny temat . Ten kto będzie decydował o tym jacy ludzie , jaką wiarę wyznający będą pionierami osadnictwa kosmicznego zdecyduje o tym na jakiej religii i etyce oparte będzie społeczeństwo ludzkie poz Ziemią Dlatego dla chrześcijan i katolików tak ważne jest zdobycie przyczółka na Księżycu i postawienia tam Krzyża . Bo liczenie na to że Chińczycy , czy lewacki rząd Stanów Zjednoczonych zrobią to za chrześcijan jest raczej mrzonką
Nawet małe kraje mogą zacząć przygotowywać się do kolonizacji Kosmosu. „Iran twierdzi, że wysłał drugiego rezusa na orbitę. Zwierzę miało bezpiecznie powrócić na Ziemię. Prezydent kraju Hassan Rouhani pogratulował inżynierom udanej misji. Kapsuła z rezusem miała osiągnąć 120 km wyniesiona przez Pajohesh (po persku „badania") — pierwszą irańską rakietę na paliwo ciekłe.Telewizja rządowa pokazała startującą rakietę i na osobnych zdjęciach małpkę o imieniu Fargam w kabinie statku kosmicznego.”....”Pierwszego zbudowanego własnymi siłami satelitę Iran wystrzelił w kosmos w lutym 2009 roku. W następnym roku udało się wystrzelić rakietę Kawoszgar -3, która wyniosła na orbitę szczura, dwa żółwie i robaki. W latach 2011 i 2012 Iran umieścił na orbicie satelity obserwacyjne. „...(źródło )
Do serdecznych życzeń świątecznych , które składam wszystkim dołączam fragment świetnego tekstu Marka Oramusa. Marek Oramus „Nasza planeta, uświęcona Bożym Narodzeniem i fizyczną obecnością Boga, zyskała status sanktuarium na skalę wszechświata „....”Teolog wychodzi z tego dylematu obronną ręką, twierdząc, że do śmierci męczeńskiej Chrystusa doszło jeden jedyny raz: na Ziemi. Tu właśnie Syn Boży odkupił w jednym akcie swej Męki od razu cały kosmos. Jeżeli więc gdziekolwiek żyją obce istoty rozumne, to, co się stało na Ziemi, stało się również w ich intencji. „.....”Równie trudne byłoby podołanie przez ludzkość faktowi, że nasza planeta jako miejsce zstąpienia Boga zyskuje wyróżniony status pośród planet i ras kosmicznych wszechświata. Jeżeli śmierć Chrystusa dokonuje się dla całego kosmosu, automatycznie stajemy się sanktuarium w odpowiednio wielkiej, bo kosmicznej skali, czymś w rodzaju kosmicznej Częstochowy albo kosmicznego Betlejem, jak woli to nazywać teolog ojciec Jacek Salij. Nie tylko Palestyna, gdzie żył i nauczał Chrystus, zasługuje na miano Ziemi Świętej, cała nasza planeta staje się święta. „. „...(więcej )
Urbański „USA, Chiny, Rosja i Japonia chcą budować bazy na Srebrnym Globie. A prywatne firmy zamierzają wysyłać tam turystów. „.Sprzęt i technologie to nie wszystko. Trzeba jeszcze dysponować sporymi pieniędzmi, które pozwolą zorganizować wyprawę, nie mówiąc o budowie jakiejś nawet najprostszej bazy. Czy plany np. Chińczyków, którzy po roku 2020 chcą dotrzeć na Księżyc, czy Rosjan współpracujących z Japończykami, są realne? „....”Mimo że dziś astronauci dysponują nieporównywalnie mocniejszymi komputerami, precyzyjne łączenie pojazdów w kosmosie nadal jest wyzwaniem. Chińczycy – ku zdziwieniu specjalistów – pokazali, że dysponują już technologią, która na to pozwala – połączyli bez problemu na orbicie statek kosmiczny ze stacją orbitalną Tiangong. „...(więcej )
Kosmiczne plany Berlina. Dotarcie niemieckiej misji na Księżyc w 2015 roku ma podnieść prestiż kraju jako potęgi technologicznej” …..- Sądząc po wyrazie twarzy ministrów po prezentacji mojego projektu, spotkał się on z wielkim zainteresowaniem – mówił wczoraj Peter Hintze. Jego zdaniem, aby z realizować ten projekt, Niemcy nie potrzebują wsparcia Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) ani współpracy z innymi krajami. Dlaczego? Dysponujemy odpowiednią technologią, aby zrealizować nasze zamiary samodzielnie. Nie potrzebujemy pomocy innych krajów – tłumaczył Hintze. Dopiero gdyby się okazało, że w budżecie nie znajdzie się 1,5 miliarda na ten projekt, Niemcy byliby gotowi zaoferować współpracę Francji albo Stanom Zjednoczonym. „ ….. Opowiada się za rozwojem badań Księżyca w ramach współpracy międzynarodowej. Niemieckie lobby kosmiczne nie chce jednak o tym słyszeć. Liczy też na przyszłe korzyści w postaci ustalenia miejsc występowania na Księżycu rzadkiego izotopu helu 3. Mógłby być on używany do celów energetycznych, gdyż umożliwia dokonanie tzw. czystej fuzji jądrowej”więcej
„Amerykanie ostatnio zmodyfikowali swoje plany. Zamiast wyprawy na Marsa skoncentrowały się na asteroidach , które będą gigantycznym źródłem surowców , pozwalającym faktycznie kontrolować cały ziemski rynek surowców . Dla przykładu asteroida typu M , niklowo żelazowa o nazwie (6178) 1986 DA wielkości o 2.3 kilometra zawiera 10 tysięcy ton złota, 100 tysięcy ton platyny , 10 miliardów ton żelaza i miliard ton niklu .”...(więcej )
Piotr Kościelniak „Podczas gdy NASA wciąż tylko planuje załogowe wyprawy, komercyjne firmy przygotowują budowanie stałych baz na Srebrnym Globie. „....”Do największych prywatnych graczy na tym rynku należą firmy SpaceX, Sierra Nevada Corp. i Boeing przygotowujące pojazdy kosmiczne. Shackleton Energy Company i Moon Express zamierza wydobywać surowce na Księżycu. Planetary Resources (inwestorami są tam m.in. Larry Page i Eric Schmidt z Google czy reżyser James Cameron) oraz Deep Space Industries przygotowują urządzenia do pobierania surowców z asteroidów. Plany mówią o testowych lotach już w 2015–2016 roku. Golden Spike w 2020 roku (czyli na długo przed misją NASA na asteroidę) chce wysyłać dwuosobowe wycieczki na Księżyc i z powrotem. Prawie gotowa jest Virgin Galactic – pierwszy lot komercyjny zapowiadany jest już na przyszły rok. Bilet kosztuje 250 tys. dolarów. Zapłaciło już 550 osób. „.....”Jest wreszcie sama firma Bigelow Aerospace, specjalizująca się w elastycznych, rozkładanych modułach, z których można złożyć stację orbitalną. A właściwie orbitalny hotel,”...” Zanim jednak stworzy kosmiczny hotel, technologia rozkładanych modułów zostanie przetestowana na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.A w planach Bigelow ma budowę własnej bazy księżycowej. – Taka stacja byłaby główną nagrodą. Być może zbudujemy ją w porozumieniu z innymi firmami, może nawet zagranicznymi więcej
Kosmos surowce naturalne „Amerykańska prywatna firma chce wysłać w kosmos plejadę satelitów, które zajmą się poszukiwaniem cennych minerałów. „.....”Przedstawiciele Deep Space Industries twierdzą, że mają patent na trójwymiarowe drukarki, które wykorzystują lasery do nakładania niklu w zerowej grawitacji. „...”Deep Space Industries jest drugą instytucją, która chce poszukiwać minerałów na asteroidach. W zeszłym roku powstała firma Planetary Resources z siedzibą w Bellevue w stanie Waszyngton, powołana przez znanych inwestorów. Są wśród nich członkowie kierownictwa firmy Google: Larry Page i Eric Schmidt, oraz m.in. reżyser i eksplorator James Cameron. Firma chce wysyłać w kosmos małe teleskopy do poszukiwania bogatych w minerały asteroid. „... (więcej )
Badania kosmosu ciągle kojarzą się nam z nauką, nie z biznesem, ale prędzej czy później to będzie biznes. Istotnym krokiem na drodze w tym kierunku może być misja, którą ogłosiły dwie prywatne firmy - International Lunar Observatory Association (ILOA) oraz Moon Express, Inc.Misja ma być naukowa i komercyjna zarazem. Jej celem jest dostarczenie na południowy biegun Księżyca urządzenia International Lunar Observatory (ILO), które umożliwi ciągłe obserwacje kosmosu z tego dogodnego punktu i będzie podstawą komercyjnych księżycowych systemów komunikacji dla badaczy zawodowych i amatorów. Urządzenie ILO zostanie umieszczone na biegunie przez robotyczny lądownik od Moon Express. „......”Biegun południowy Księżyca jest obszarem niezbadanym. Moon Express ma zamiar wykorzystać misję, aby zbadać ten obszar pod kątem dostępności zasobów mineralnych i wody. „ „..(więcej )
Marek Mojsiewicz
26/12/2013 Siedem lat temu - dwudziestego szóstego grudnia 2006 roku podjąłem decyzję, że założę swój blog internetowy i będę opisywał rzeczywistość, którą widzę ja- a nie będę akceptował rzeczywistości podstawionej i nie zgodzę się z tymi, którzy rządzą telewizją i innymi wpływowymi mediami, narzucając mi swój punkt widzenia.. I narzucają swój punkt widzenia milionom ludzi w Polsce, często nieświadomych jakiej presji propagandowej podlegają.. Minęło właśnie siedem długich lat, gdy ukazywały się moje felietony.. Czasami z opóźnieniem, bo coś nie działało technicznie- czasami z powodów osobistych – szpitalnych, ale wierzcie mi Państwo.. Nie ma ani jednego dnia, w którym nie ukazałby się mój felieton.. Moja dyscyplina- narzucona samemu sobie- została zachowana.. Niezależnie czy to piątek czy to świątek- felieton w sieci był.. Wczoraj nadrobiłem jeden brakujący felieton.. Jest ich w sieci 2611- plus dzisiejszy.. Dzieląc liczbę 2611 przez siedem tłustych lat- otrzymujemy liczbę 373.. Dni w roku mamy 365.. Skąd wynika różnica? Początkowo pisywałem po dwa felietony dziennie. Czasami ukazywały się powtórzenia dotyczące wielkich wydarzeń w historii Polski. Mam na myśli Bitwę Warszawską, Konstytucję 3 Maja.. Powtórzenia były i są, ale jednocześnie ukazywał się felieton nowy.. Nie uwierzycie Państwo.. Na początku pisywałem felietony ręcznie na kartce papieru, potem dyktowałem napisany felieton synowi, który wklepywał go do komputera.. Było to bardzo czasochłonne i niewygodne.. Ale przyszedł taki moment kiedy samodzielnie zacząłem pisywać bezpośrednio na komputerze i wrzucać na blog.. W tej formie , felieton kosztuje mnie dwie godziny dziennie, gdy trzeba czegoś poszukać i tracę na to więcej czasu- do dwóch i pół godzin.. Czasami uda mi się go zmieścić w półtorej godzinie.. Ale to rzadko, gdy niczego nie szukam w notatkach a piszę z głowy kompletnie.. Sam jestem zdziwiony, że przez siedem długich lat nie zdarzyło mi się, żeby żyjąc w demokratycznym państwie prawnym urzeczywistniającym wielki brak zasad i bałagan- brakowało mi tematu.. W normalnym państwie nie byłoby o czym pisać.. Wszystko byłoby normalne i wszystko by działało sprawnie.. No więc o czym pisać? W wielkim bałaganie i absurdzie w którym nam przyszło żyć- jest o czym pisać. Tym bardziej, że jesteśmy na wyboistej drodze budowy orwellowskiego państwa przymusu i kontroli, państwa policyjnego opartego o biurokrację przeciwko wolności człowieka. Różne projekty przeciw nam mogą się wygaszać niczym obsikane ognisko tylko wtedy gdy zabraknie na nie naszych pieniędzy zabranych nam pod przymusem państwowym. Projekt budowy totalitarnego państwa demokratycznego jest realizowany w pełni, pod chwytliwymi hasłami praw człowieka i demokracji- według propagandy- synonimem wolności.. Demokracja nie jest synonimem wolności- jest zbiorową tyranią.. „Nienawidzę demokracji, bo kocham wolność” – pisał jeden z konserwatystów. Demokracja opiera się o Liczbę.. Im większa Liczba tym słuszniejsza Racja zbiorowości; a co z jednostką uwikłaną w demokrację większościową? Tyranów demokratycznych i zbiorowych jednostka nie interesuje- musi się podporządkować większości.. A co z wyobrażeniem jednostki o swoim życiu? Jak realizować swój projekt życia jak wszędzie wszędobylskie państwo wciskające swoje paluchy wszędzie i mające pod kontrolą już prawie wszystko.. Oddechy nie są jeszcze wyregulowane państwowo i demokratycznie. Jeszcze pomyśleć można samodzielnie, bo władza nie ma skanerów myśli w powszechnym użyciu.. Wielki Brat obserwuje i notuje.. Ale jeszcze dla triumfu demokracji totalitarnej potrzebne są skanery myśli. No i obojętność ludzi dobrych- obojętność manipulowanego tłumu.. Wtedy demokracja zatriumfuje totalnie.. Dla zwycięstwa zła zawsze najbardziej potrzebna jest obojętność ludzi dobrych.. Trzeba tłum wprowadzić w stan odrętwienia i wszelkiego niezrozumienia.. A uczciwy urzędnik niech coś dobrego robi w niepotrzebnych demokratycznych urzędach.. I niech to wszystko narasta.. Aż do przełamania, zagotowania i eksplozji.. I tak sobie opisuję rzeczywistość już siedem lat- jak ten czas leci, chciałoby się powiedzieć. Socjalizm biurokratyczny się pogłębia, głupota narasta, a pan premier w pierwszy Dzień Świąt Bożego Narodzenia ociepla swój wizerunek razem z żoną.. Pani Agata Młynarska pomaga w ciepłym przedstawieniu pana premiera- jaki to dobry i rozsądny gospodarz, jaki dobry ojciec i mąż.. A co z państwem w którym gospodarzy już ponad sześć lat? Czy czasami nie doprowadził razem z panem Jackiem Vincentem Rostowskim- jak twierdzi pan profesor Robert Gwiazdowski- Polskę do bankructwa? Im biedniejsze państwo tym droższe limuzyny decydentów i więcej biurokracji.. Przyznam się Państwu, że to siedmioletnie opisywanie rzeczywistości jest bardzo pouczające. .Ciągle człowiek sięga po nowe informacje, zapoznaje się z nowymi faktami, kojarzy ze sobą i wyciąga wnioski.. Ciągle się uczy- to jest fascynujące. I sam dochodzi do wielu wniosków.. Mam u siebie kilkadziesiąt szkicowników zapisanych przeze mnie przez ostatnich dwadzieścia lat-różnymi wypowiedziami, mądrymi i głupimi zdaniami wypowiadanymi przez mądrych i głupich ludzi przez ostatnie lata” wolnej i demokratycznej” Polski.. Jest tego naprawdę wiele, ale wiele lat temu popełniłem błąd.. Nie zapisywałem tych wszystkich mądrości i głupot w jakiś szczególny sposób, żeby można było bez problemu znaleźć potrzebną mi w danym momencie informację lub wypowiedź.. Z tym mam największy kłopot! Nie mogę nigdy odnaleźć informacji lub zdania wtedy, gdy mam taką potrzebę.., A – wierzcie mi Państwo- w tych szkicownikach jest bardzo wiele mądrości.. Sam czasami jestem zdziwiony jak do nich zaglądam.. I sam je zapisywałem- niektóre niechlujnie i niewyraźnie i nie mogę się domyślić co tam jest napisane.. W każdym razie zapraszam Państwa do dalszego uczestnictwa w moim opisywaniu rzeczywistości – oczywiście z mojego punktu widzenia- konserwatywnego liberała. Jak się Państwo czegoś nauczycie ode mnie- będzie to wielka przyjemność po mojej stronie. Ilość wejść na mój blog jest dla mnie osobistą satysfakcją, że są jeszcze czytelnicy, którzy chcą myśleć, bo uważają, że myślenie nie boli.. Może być jedynie niebezpieczne- dla władzy. Żadna władza nie lubi ludzi myślących, za wyjątkiem tych, którzy z daną władzą trzymają.. I myślą razem z nią, jakby tu przechytrzyć rządzonych. To jasne! Ale tych co są po drugiej stronie barykady nie lubi.. I tak na razie pozostanie.. WJR
Do 2030 roku ma powstać Ge- Russia Niemco Rosja Jarosław Kaczyński ' Kaczyński „Platforma i jej zaplecze doskonale zdają sobie sprawę, że Polska, która uczci pamięć Lecha Kaczyńskiego nie będzie tą Polską, której oni chcą (...) Tak jak Piłsudski nie mógł być symbolem PRL.Tak samo Lech Kaczyński - przy całej nieporównywalności postaci - nie może być symbolem kondominium rosyjsko-niemieckiego w Polsce" – mówi Kaczyński. „..2010 rok .( więcej )
2010 rok Profesor Krasnodębski „Wszyscy wiemy, że prezydent Kaczyński sprzeciwiał się rosyjskiej dominacji w Europie Wschodniej i był liderem, wokół którego skupiali się przywódcy państw niepokornych. W Tbilisi rzucił bezpośrednie wyzwanie imperium, które – jak pokazuje ludobójcza wojna w Czeczenii, wojna w Gruzji, działania na Ukrainie – nie jest bynajmniej imperium łagodnym”…” Niestety, w ostatnim czasie mnożyły się sygnały świadczące o tym, że Rosja zaczęła grać polską polityką wewnętrzną..”…” Całe zachowanie pokazuje słabość obozu rządzącego, to, że nie jest on zdolny w stosunkach z silnymi państwami do minimum asertywności, do polityki innej niż polityka skwapliwego przytakiwania i czekania na nagrody. W rezultacie premier Donald Tusk stał się zakładnikiem Putina.”…” Potrafimy spojrzeć na kraje sąsiadujące z nami na wschodzie jako pole krzyżujących się interesów, walki o wpływy i próby grania polityką przez zewnętrzne podmioty. Irracjonalnie z góry wykluczamy jednak tego typu myślenie w stosunku do samej Polski”…” Od dawna wiemy, że nie tylko wschodni sąsiedzi starają się wpływać na polską politykę. Donald Tusk obsypywany był w Niemczech pochwałami za spotkanie z Putinem 7 kwietnia, 13 maja odbierze w Akwizgranie prestiżową nagrodę”…” Coraz silniejsza ingerencja w naszą politykę nie byłaby możliwa bez procesu rozkładu polityki polskiej, nazwanego eufemistycznie postpolityką. Miała ona oznaczać rezygnację z głębszych reform i ograniczenie się do administrowania, podejmowania tylko takich działań, które przynosiły sondażowe poparcie „...( więcej )
Prof. Tadeusz Marczak „...'Powrót do paktu Ribbentrop Mołotow „...”Wpływowy rosyjski dziennik „Kommiersant” opublikował 28 listopada 2013 roku artykuł zatytułowany „Koniecznie należy budować Wielką Europę” (Nieobchodimo stroit’ Bolszuju Jewropu). '….”Ten sam tekst pod tytułem „Nowy projekt paneuropejski” opublikowała, uchodząca w oczach poniektórych za opiniotwórczą, warszawska „Gazeta Wyborcza”; bez podania źródła i nazwiska tłumacza, ale za to już tego samego dnia! Jako autorzy figurują: Desmond Browne – b. minister obrony Wielkiej Brytanii w socjalistycznym gabinecie Tony’ego Blaira, Igor Iwanow – b. minister spraw zagranicznych Rosji, i Adam Rotfeld – b. minister spraw zagranicznych Polski w postkomunistycznym rządzie Marka Belki. „....”Zadaniem projektu jest przeanalizowanie kwestii związanych z budową „Wielkiej Europy”. ….”„Kommiersant” daje do zrozumienia, że nieprzypadkowa jest data publikacji: czwartek, 28 listopada 2013 – pierwszy dzień szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, na którym mogło dojść do podpisania umowy o stowarzyszeniu Ukrainy z Unią Europejską. Tekst jest wyzwaniem i przeciwwagą dla tej inicjatywy, stanowiąc swoisty manifest geopolitycznej doktryny eurazjatyzmu. „....”Z naszego punktu widzenia nie powinniśmy przeoczyć scenariuszy wojny między Rosją a Ameryką autorstwa eksperta RSMD Walerija Aleksiejewa z 22 października 2013 roku. Autor wychodzi z założenia, że w ciągu najbliższych 10-15 lat możliwy jest konflikt wojenny między Rosją a Stanami. Będzie on miał w dużej mierze charakter „wojny zastępczej”. Rosja zdecyduje się zaatakować jednego z bliskich sojuszników USA. Wojna będzie miała ograniczony zasięg, ale w świetle amerykańskiej i rosyjskiej doktryny wojennej, obniżających próg zastosowania taktycznej broni jądrowej, może dojść do jej użycia. „....”Aleksiejew widzi trzy zasadnicze scenariusze wojenne:– Rosja zaatakuje Japonię z powodu sporu terytorialnego o Kuryle, co spowoduje reakcję wojenną Stanów Zjednoczonych.Możliwy jest atak Rosji na Kanadę z racji sporu o Arktykę, a przede wszystkim ze względu na bogactwa naturalne, które ona skrywa.– Konflikt wojenny możliwy jest także na zachodzie. Jego powodem może być np. chęć Białorusi uwolnienia się od Rosji i wystąpienia ze ZBiR. Inny powód konfliktu to separatyzm obwodu kaliningradzkiego, kwestia Krymu czy Morza Czarnego.W tym ostatnim wypadku Aleksiejew nie pisze, jaki sojusznik Stanów Zjednoczonych będzie zaatakowany, ale komentator „Regnum” stawia kropkę nad i; będzie to Polska. Scenariusz taki już przetestowano w trakcie ćwiczeń wojskowych Zapad 1 w 2009 roku, które obejmowały symulację nuklearnego ataku na nasz kraj.”.....”Detronizacja Ameryki”...”Zgoła inaczej wszelako prezentuje się projekt przedstawiony przez Iwanowa, Browne’a i Rotfelda. Zmierza on do zmiany globalnego układu sił, obalenia prymatu Stanów Zjednoczonych w postzimnowojennym świecie.”...”Postulowany przez b. ministrów projekt paneuropejski „obejmowałby obszar szeroko rozumianej Europy – w sensie geograficznym i politycznym: od Norwegii na północy po Turcję na południu, od Portugalii na zachodzie po Rosję na kierunku wschodnim”. Ale wbrew temu, co twierdzą, projekt wcale nie jest nowy. Ma on już długą, ponad 100-letnią historię i – co gorsza – złowrogie precedensy. Jest on bowiem niczym innym, jak powtórzeniem słynnej koncepcji „bloku kontynentalnego”, jaką rozwijał w końcu lat 30. XX wieku znany geopolityk niemiecki gen. Karl Haushofer. „....”Wstępem do jej praktycznej realizacji był osławiony pakt Ribbentrop-Mołotow i – co za tym idzie – wybuch II wojny światowej, która tak boleśnie dotknęła nasz kraj. Ale w sensie geopolitycznym pakt był wymierzony w Wielką Brytanię. Po klęsce Polski w kampanii wrześniowej 1939 roku uniesiony tryumfem Haushofer oświadczał Brytyjczykom, że mają teraz do czynienia z wielkim blokiem od Morza Północnego i Renu aż do Pacyfiku. „...”Zjednoczenie w jednym geopolitycznym organizmie III Rzeszy, Związku Sowieckiego i Japonii miało być – w jego opinii – punktem zwrotnym w dziejach, położeniem kresu supremacji anglosaskiej potędze morskiej. W listopadzie 1940 roku Hitler mówił do Mołotowa, że „wyłania się nowa kombinacja państw”, blok eurazjatycki, który będzie podstawą nowego ładu globalnego. „....”Belgijski geopolityk Jean Thiriart wytrwale w dekadzie lat osiemdziesiątych XX wieku rozwijał koncepcję „imperium eurosowieckiego”, którą po rozpadzie imperium zła zamienił na „Europę od Dublina do Władywostoku”. Austriacki generał Heinrich Jordis von Lohausen występował z programem „Europy od Madrytu do Władywostoku”. Ernst Niekisch, deputowany do Izby Ludowej NRD, kreślił kontury „Europy od Vlissingen do Władywostoku”. Do ojcostwa tej koncepcji przyznaje się także rosyjski geopolityk Aleksandr Dugin. „....”Zwolennicy rozwiązania eurazjatyckiego nadzieje swoje wiążą z Władimirem Putinem. Francuz Henri de Grossouvre, propagator osi Paryż – Berlin – Moskwa, uzasadnia to tym, że wywodzi się on z KGB, który już w epoce zimnej wojny reprezentował orientację „proniemiecką i proeuropejską”. Putin dał zresztą tego dowody, wzywając na forum Bundestagu 25 września 2001 do połączenia potencjałów Europy i Rosji, co spotkało się z gorącą owacją niemieckich deputowanych. „.....”Po 9 latach, na zasadzie próby sondażowej, doradca Kremla Siergiej Karaganow zaproponował utworzenie „Związku Europy i Rosji”. Widocznie uznano, że wypadła ona pomyślnie, bo 25 listopada 2010 roku na łamach „Sueddeutsche Zeitung” Putin wezwał do utworzenia „wspólnej przestrzeni ekonomicznej od Władywostoku do Lizbony”. „....”Ge-RussiaLenin, przywódca rosyjskich bolszewików, powiedział swego czasu: „Kto ma Niemcy, ten ma Europę. A kto ma Europę, ten ma w swym ręku świat”. Dążenia do hegemonii globalnej carskiej Rosji symbolizowała doktryna III Rzymu i kategoryczny postulat zdobycia Konstantynopola. Ale w końcu XIX wieku nad Newą zapanowało przekonanie, że droga do Konstantynopola prowadzi przez Bramę Brandenburską.”...”Także firmowana przez Iwanowa, Browne’a i Rotfelda Bolszaja Jewropa sprowadza się w istocie do stworzenia osi Moskwa – Berlin. Włoski geopolityk gen. Carlo Jean określa ją jako Ge-Russia (od Germania i Russia) i opisuje jako osobliwy projekt geopolityczny oparty na „kombinacji niemieckiej technologii z zasobami energetycznymi Unii Eurazjatyckiej”. „....”Dostrzega także niesłychaną intensywność współpracy niemiecko-rosyjskiej: „W Skołkowo, w rosyjskiej Dolinie Krzemowej, częściej słychać niemiecki niż angielski; Siemens zaniechał współpracy z francuską firmą Areva i przyłączył się do Rosatomu, żeby uczestniczyć w jego megaprojektach nuklearnych; Rheinmetall współpracuje z rosyjskim Ministerstwem Obrony, Alenia z Łukoil itd.”...”Trzej ministrowie piszą, że projekt Wielkiej Europy może być „przydatny dla przezwyciężenia obecnych sporów co do Ukrainy”. Powtarzają w tym miejscu argumentację Putina z 3 października 2011 roku, kiedy to przekonywał m.in. Ukraińców, że „Związek Eurazjatycki będzie budowany na uniwersalnych, integracyjnych zasadach jako nieodłączna część Wielkiej Europy”. Zatem ich obawy przed zamknięciem im drzwi do Europy traktował jako nieuzasadnione, bo i tak znajdą się w niej jako członkowie Unii Eurazjatyckiej. „.....”Propagowania tezy Putina podjął się także prof. Nicolai Petro z Rhodes Island University na łamach „New York Times” (3.12.2013). Stwierdził on, że Ukraina stawiana jest jakoby przed fałszywym, wyborem: z Unią Europejską czy z Unią Eurazjatycką (Rosją), fałszywym ponieważ ostatecznym celem jednej i drugiej jest zjednoczenie się we wspólną przestrzeń od Dublina do Władywostoku.Jak będzie wyglądało zjednoczenie? Geopolityk rosyjski Aleksandr Dugin stawia sprawę jasno: na porządku dnia stoi zabór (zachwat) Europy, aneksja UE do Związku Eurazjatyckiego. Tylko tak bowiem można zwieńczyć dzieło budowy Wielkiej Europy. W tym celu – apeluje Dugin – należy tworzyć „piątą kolumnę”, która będzie odgrywać w Europie rolę, jaką kiedyś spełniały partie komunistyczne – będzie narzędziem Kremla w jego polityce.”..”Autor jest kierownikiem Zakładu Studiów nad Geopolityką Uniwersytetu Wrocławskiego. „.....(źródło)
Karaganow „Związek Europejski - podobnie jak UE - może zostać stworzony mocą jednego dużego traktatu oraz czterech umów regulujących główne sfery współpracy oraz wielu drobnych umów sektorowych. Pierwszy duży traktat może dotyczyć utworzenia wspólnego obszaru strategicznego zakładającego ścisłą koordynację polityk zagranicznych. Miękka siła Europy mogłaby się połączyć z twardą siłą niemałego potencjału strategicznego Rosji. Ktoś może powiedzieć, że UE nie jest dla nas partnerem. Ale zaraz odpowiem mu, że powinniśmy być zainteresowani wzrostem jego wpływów. Słaba Europa będzie osłabiać Rosję.”… …”Jeszcze gorzej rysują się geopolityczne perspektywy Europy. Projekt integracyjny zaszedł w ślepą uliczkę. Na fali euforii spowodowanej zwycięstwem nad komunizmem Unia popełniła sporo błędów, za które teraz musi płacić. Po pierwsze, bez ustanowienia silnego centrum politycznego dopuszczono do strefy euro kraje, które mają inną kulturę gospodarczą niż Europejczycy z Zachodu. Po drugie, rozszerzenie Unii było zbyt szybkie i praktycznie bezwarunkowe. W efekcie klub państw z problemami poszerzył się, a podejmowanie wspólnych decyzji stało się jeszcze trudniejsze. Potem nastąpiło zmęczenie rozszerzeniem, więc waga polityczna UE w oczach takich państwach, jak: Turcja, Ukraina, Rosja się zmniejszyła. Błędem była też próba stworzenia wspólnej polityki zagranicznej. Dziś ta słaba wspólna polityka wiąże ręce wielkim państwom i nie pozwala zwiększać wpływów całej Europie. Po strasznym wieku XX, który złamał kręgosłupy prawie wszystkim państwom europejskim, Europejczycy nie są gotowi niczego poświęcać dla wielkiej polityki strategicznej. I pozostają coraz bardziej na jej obrzeżach. „.. „Rywalizując o wpływy w strefie naszego sąsiedztwa - w krajach zachodniej części postsowieckiej Wspólnoty Państw Niepodległych – „…”Rywalizując na linii Rosja - UE czy też niedokończone boje linii Rosja - NATO obie części Europy zaczęły przegrywać w geopolitycznej rywalizacji nowego świata. Przespaliśmy rozwój nowej Azji oraz ruchy tektoniczne w światowej gospodarce i polityce.”…”Główny interes. Aby uniknąć nieporozumień, należy więc sformułować wspólny interes łączący Europę i Rosję w sferze geopolityki i geogospodarki. Zaczynają to powoli rozumieć zarówno w Moskwie, jak i w stolicach starych państw Unii” ..„Dlatego Rosja i Europa powinny dążyć do stworzenia wspólnego Związku Europy i do włączania do niego państw, które dotąd jeszcze nie określiły swej orientacji: Turcji, Ukrainy, Kazachstanu itp.”....(więcej )
Sirgjej Karaganow „Pomruki przyszłej wojny„”Wracam do przekonania, że region szeroko pojętego Bliskiego Wschodu już dawno przekroczył granicę destabilizacji: gdzie nie spojrzeć, gdzieś trzaskają fundamenty, gdzieś tli się pożar. Indie i Pakistan, Iran o krok od posiadania broni jądrowej, Irak w stanie agonalnym, Syria, Libia, otoczony przez wrogów Izrael, Egipt i Tunezja w stanie zapaści, Libia w stanie rozpadu.Angażowanie się po którejkolwiek ze stron, jak chcieliby niektórzy politycy rosyjscy jest równie nieodpowiedzialne, co nierozsądne. (…). I tak jesteśmy bliżej, niż byśmy chcieli, granic tego regionu: zarówno Rosja, jak jej najbliżsi sąsiedzi również mogą paść ofiarą rozprzestrzeniającego się chaosu. Czekają nas wieloletnie manewry, "skracanie frontu", raz i drugi przyjdzie zapewne również sięgnąć po groźbę użycia siły, kiedyś przejść do obrony czynnej.”Wielkie ruchy i przesilenia w światowej gospodarce i polityce, rozwój państw Bliskiego Wschodu, wreszcie gorączkowa aktywność lub przeciwnie – bierność starych, wielkich potęg czynią wybuch wielkiego konfliktu w tym regionie czymś właściwie nieuchronnym „.....”Również strategię gospodarczą naszego kraju trzeba zacząć wykuwać, biorąc pod uwagę wysoce prawdopodobną perspektywę dziesięcioleci wojen i konfliktów na naszej południowej flance. Ten konflikt wpłynie nie tylko na kondycję rynku paliw i surowców czy przebieg gazo- i ropociągów – warunkować będzie światową koniunkturę gospodarczą, prowadząc do ograniczenia popytu na wiele towarów i usług. Praktycznie upadnie rynek nieruchomości i usług turystycznych, musimy liczyć się z ogromnym naciskiem migracyjnym, a w ślad za nim – religijnym i terrorystycznym. Destabilizacja Bliskiego Wschodu zmusza nas do radykalnych zmian w polityce wewnętrznej i gospodarczej.„...”Równolegle ma miejsce zjawisko trudne do wytłumaczenia na płaszczyźnie racjonalnej: powrót do ideologii na poziomie światowej polityki. Osłabiony i zepchnięty do defensywy w rywalizacji z "nowymi" krajamiZachód nie tylko wrócił do prozelickiego zapału w głoszeniu demokracji, ale wręcz gotów jest to robić zbrojnie. Równolegle postępuje "reideologizacja" na płaszczyźnie religijnej, szczególnie w świecie muzułmańskim, a także w relacjach między kręgiem islamu a innymi kulturami i cywilizacjami.„....” Starczy dodać do tegokryzys systemowy, jaki zgodnie z przewidywaniami dotknął UE, spadek notowań USApo dwóch poważnych porażkach wojskowych i politycznych oraz prestiżową porażkę amerykańskiego modelu gospodarczego – i obraz jest już prawie pełny. „....”Nieuchronność nowego konfliktu.Jak się wydaje, przesłanek, które pozwalałyby przewidywać niebezpieczeństwo wybuchu nowej wojny światowej, jest aż za wiele. Osobiście przekonany jestem, że wybuchłaby ona już dawno, gdyby nie mistyczny lęk, jaki wywołuje zachowany potencjał jądrowy Rosji i USA oraz mniejsze, lecz również niewiarygodnie groźnie arsenały innych krajów.”.....”W Izraelu, bez względu na duży potencjał jądrowy i potężne siły zbrojne coraz częściej dochodzą do głosu nastroje, które można określić jedynie mianem "bliskich panice"."Arabska wiosna" i początek upadku kolejnych nieprzyjacielskich, lecz relatywnie słabych reżimów, z którymi można było się porozumieć, tylko umacnia ten stan, czemu trudno się dziwić, skoro reżimy te po kolei zastępowane są przez rządy mniej stabilne, mniej odporne na postulaty demosu, mówiąc wprost – będące często zakładnikami tłumu. To zaś oznacza bardziej antyizraelskie.„.....”To pytanie zbliża nas do jeszcze jednej kwestii,przesądzającej o (de)stabilizacji na Bliskim Wschodzie: do pytania o rolę Zachodu. Daleki jestem od tego, by doszukiwać się jego inspiracji w kolejnych "rewolucjach arabskich": nie sposób było to dostrzec ani w Egipcie, ani w Tunezji. Można raczej uznać, że wyniki tamtejszych zrywów "zagospodarowywane" były przez polityków Zachodu, usiłującego zrekompensować swoją słabość geopolityczną. Gdzie indziej jednak Zachodowi rzeczywiście zdarza się odgrywać negatywną rolę, po prostu ze względu na fakt, że poważny kryzys, jakiego doświadcza, zmusza go do poszukiwania taktycznych zwycięstw, odwracających uwagę wyborców i utwierdzających ich w przekonaniu o przewadze. Europejskie elity intelektualne i polityczne jeszcze intensywniej niż dotąd zajmują się "krzewieniem demokracji" (…). Rosyjscy czytelnicy tych wersów mogą w tym momencie przypomnieć sobie, per analogiam, hasło "Więcej socjalizmu!", z którym rozpoczynał swoją pierestrojkę Gorbaczow. „.....”Autor jest przewodniczącym Rady Polityki Zewnętrznej i Obronnej, jednym z najbardziej wpływowych analityków i strategów rosyjskich, nieraz określanym mianem „moskiewskiego Kissingera".„....(więcej )
Władimir Putin „Putina „. Powojenne pojednanie historyczne Francji i Niemiec utorowało drogę do powstania Unii Europejskiej. Z kolei mądrość i wspaniałomyślność narodów rosyjskiego i niemieckiego oraz przezorność działaczy państwowych obu krajów pozwoliły uczynić zdecydowany krok w kierunku budowy Wielkiej Europy. Partnerstwo Rosji i Niemiec stało się przykładem wychodzenia sobie naprzeciw, patrzenia w przyszłość przy zachowaniu troskliwego stosunku do pamięci o przeszłości. I dzisiaj rosyjsko-niemiecka współpraca odgrywa wielce ważną, pozytywną rolę w polityce międzynarodowej i europejskiej. „...(więcej )
Des Brown, Igor Iwanow, Adam Daniel Rotfeld”....” Budujemy Wielką Europę”....wierzymy, że jest potrzebny nowy wspólny europejski projekt, który pojmuje Europę w najszerszym sensie geograficznym i politycznym, od Norwegii na północy do Turcji na południu i od Portugalii na zachodzie, do Rosji na wschodzie. Jego celem nie powinno być tworzenie jednej instytucji, ale stworzenie strefy Wielkiej Europy [w oryg. ang. Greater Europe, ros. Bol’szaja Jewropa – przyp. tłum.], zapewniającej i pogłębiającej bezpieczeństwo, współpracę gospodarczą, polityczną i kulturalną między wszystkimi państwami i instytucjami w regionie. „....”Po trzecie, musimy zbudować Wielką Europę poprzez pogłębione powiązania handlowe i inwestycyjne. Na UE przypada ponad połowa obrotu handlu zagranicznego Rosji i około 70 procent wszystkich inwestycji zagranicznych w Rosji. W ciągu ostatniej dekady Rosja stała się trzecim co do wielkości partnerem handlowym UE, zaraz po Stanach Zjednoczonych i Chinach, co stanowi 7 procent eksportu UE i 11 procent importu. Jednak stosunki handlowe mają charakter asymetryczny. 63% całkowitych obrotów handlowych między Rosją a UE stanowi ropa naftowa. Negocjacje handlowe między obiema stronami utknęły. Tymczasem potencjał rozszerzenia i pogłębienia stosunków w tej dziedzinie jest ogromny. „.....”Po piąte, powinniśmy rozwijać kontakty międzyludzkie. Dziś, łatwość podróżowania na obszarze wielkiej przestrzeni europejskiej różni się ogromnie w zależności od miejsca wyjazdu i punktów docelowych. Ogranicza to możliwości dla naszych obywateli zarówno w podróżowaniu w celach biznesowych lub turystycznych i ogranicza ich zdolność zobaczenia, jak żyją inni Europejczycy. „....(źródło )
To oczywiście mrzonki lewackich popaprańców . Niemcy i Rosja to kolosy na glinianych nogach. Rosją rządzi de facto grupa przestępcza ,o mentalności drobnych złodziei , zbyt prymitywna , aby nie tylko patrzeć dalekosiężnie , a co dopiero tak działać . Pomimo tego ,że za chwilę Chiny czy nawet Indie będą tak silne ,że zaczną grać na wewnętrznej scenie rosyjskiej nie robią nic , aby dać ludziom wolność i rozwijać Rosję technologicznie i gospodarczo . Obłąkani złodzieje rządzący Rosją nigdy nie zgodzą się , aby ich bandyckie apetyty zostały ograniczone przez powstanie jakiegoś uczciwego tworu euroazjatyckiego.To samo tyczy się Niemiec, których elity już pokazały swoja mentalność pruskiego żołdaka., która sprowadza się do grabienia ziem i eksploatacji ich mieszkańców .Tak robiły Prusy, ich następca , socjalistyczne Niemcy hitlerowskie , a teraz RFN w Unii Europejskiej . Prawdziwe Niemcy zostały ostatecznie podbite przez Prusy w 1871 roku ,które przejęły ich nazwę Obie te grabieżcze „elity” które swego czasu stworzyły socjalistyczne obozy koncentracyjne i socjalistyczne obozy zwane gułagami nie są w stanie stworzyć wspólnego obszaru politycznego i gospodarczego , bo jedynie co mogą to to co robią grupy kryminalistów , czy rozgraniczyć obszary żerowania Jak na razie Unia Europejska jet obszarem zerowania elit pruskiego żołdactwa, a obszary na wschód od Odry opricznina z Łubianki „Opricznina (ros. Опричнина) – określenie okresu w historii Rosji (1565-1572) i jednocześnie polityki zastosowanej w tym czasie przez cara Iwana IV Groźnego. Słowo pochodzi od słowa rosyjskiego opricz - oprócz, osobno. Głównym celem opriczniny było zdławienie wszelkiej opozycji wewnętrznej i umocnienie władzy carskiej. Polegała ona na wydzieleniu znacznej części państwa moskiewskiego spod władzy bojarów (pozostała im reszta zwana ziemszczyną) i poddaniu jej bezpośredniej władzy cara i terrorowi jego gwardzistów zwanych opricznikami. „...(źródło)
Dopiero na tle tych dwóch bandyckich ośrodków władzy i ich bandyckich metod poszerzania obszaru władzy kosztem wolności innych widać jakim osiągnięciem było zbudowanie przez Polaków, Ukraińców, Litwinów i Białorusinów Republiki . Federacji . Rzeczpospolitej Obojga Narodów Romuald Szeremietiew ”Rzeczpospolita: Polska – Białoruś – Ukraina?”....”Od pewnego czasu w gronach analityków i znawców polityki międzynarodowej pojawiają się głosy, że Europa znowu może być miejscem sprzecznych interesów prowadzących do konfliktów, podobnych do tych z przeszłości. Wydaje się, ze w interesie odpowiedzialnego kształtowania relacji między narodami leży, aby Europa Środkowa także z racji takich obaw stała się mocnym ogniwem spajającym europejski system. Dlatego też Rzeczpospolita, jako związek Polaków, Białorusinów i Ukraińców powinna wrócić na polityczną mapę świata.Taką potrzebę powinniśmy uświadamiać odwołując się do doświadczeń z przeszłości.Amerykański historyk Timothy Snyder w książce „Skrwawione ziemie” przedstawił europejskie terytoria, na których w pierwszej połowie XX wieku dochodziło do największych zorganizowanych mordów ludności cywilnej. Na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej między latami trzydziestymi a pięćdziesiątymi reżimy Stalina i Hitlera wymordowały co najmniej 14 milionów ludzi. W książce znajduje się mapka „skrwawionych ziem”. Zarysowany na niej obszar w całości pokrywa się z terytorium dawnej Rzeczypospolitej. Bez wątpienia to jej brak umożliwił ludobójstwo ludności białoruskiej, estońskiej, litewskiej, łotewskiej, polskiej, ukraińskiej, żydowskiej. Zarówno Stalin jak i Hitler mordowali narody Rzeczypospolitej. Rzeczypospolitą trzeba odbudować także przez pamięć dla tych ofiar.” ….(więcej) Marek Mojsiewicz
27/12/2013 Urugwaj - jako pierwszy kraj na świecie „zalegalizował” uprawianie, sprzedaż i zażywanie marihuany. Tamtejsza ustawa przewiduje, że można będzie nabyć w licencjonowanych aptekach do 40 g marihuany miesięcznie, a nabywca musi mieszkać w Urugwaju, mieć ponad 18 lat i musi być zarejestrowany w bazie danych. Można będzie hodować do sześciu krzaków marihuany rocznie i powoływać kluby palaczy liczące od 15 do 45 członków- wtedy mogą uprawiać do 99 krzaków Marihuanę będzie można kupić w aptekach od kwietnia przyszłego roku. I nie jest to prima aprilis. Tak będzie naprawdę. Nareszcie jakiś krok we właściwym kierunku w tej sprawie.. Teraz kolej na krok ze strony wpływowych gangów żyjących do tej pory z zakazu – żeby kontratakowały.. Będą wysadzały w powietrze apteki sprzedające marihuanę. Cena marihuany oczywiście spadnie, jak powstanie jako taki rynek… Podejrzewam, że nie tylko gangi żyją w Urugwaju z zakazu uprawiania, rozpowszechnia i sprzedaży marihuany.. Może to być domena tamtejszej władzy.. Ale chęć napełniania budżetu państwa jest silniejsza.. Dewiza w Urugwaju to’ Libertad o Muerte”- Wolność albo śmierć.. Zupełnie inaczej niż do niedawna na Kubie’ Socialismo o muerte- socjalizm albo śmierć.. Na Kubie prywatyzują państwowe spółdzielnie produkcyjne.. 50 lat budowy socjalizmu, i pięćdziesiąt lat strat gospodarczych i zastoju.. Kwitły jedynie burdele.. Jeden wielki burdel publiczny.. Okazuje się, że nic tak nie uczy mądrości jak głód..
Oczywiście będzie wielkie zamieszanie w związku z reglamentowaną formą wprowadzenia obrotu marihuaną.. Można będzie kupić tylko 40 gramów miesięcznie..(???) A jak ktoś ma większe potrzeby? Albo inni będą mieli większe potrzeby? Będzie wiele patologii, oszukaństwa, krzywdy, ingerencji organów ścigania.. W końcu chcącemu nie dzieje się krzywda.. Trzeba będzie licencjonować apteki, kontrolować, żeby nie sprzedawały więcej niż 40 g w ciągu miesiąca,, prowadzać rejestrację w bazie danych no i kontrolować te sześć krzaków marihuany, czy aby nie jest siedem czy więcej.. Wszystko będzie pod państwową kontrolą.. teraz państwo będzie doić kasę z marihuany, a nie marihuanowe gangi- we Wschodniej Republice Urugwaju. Marihuana- tak jak każdy towar powinien być sprzedawany na wolnym rynku marihuany.. Kto chce kupuje i zażywa- kto nie chce- nie kupuje i nie zażywa.. Tak jak papierosy czy alkohol.. Kwas solny w Urugwaju wolno kupować i wolno zażywać.. Państwo nie ma nic przeciw temu.. A w takich Indiach, bardzo dynamicznie rozwijającym się gospodarczo kraju- Sąd Najwyższy uznał, że stosunek homoseksualny to ” niezgodny z naturą czyn przestępczy” i przywrócił prawo pochodzące z czasów kolonialnych. Za stosunek homoseksualny dorosłych osób grozi teraz do 10 lat więzienia. Cztery lata temu przepisy częściowo zostały anulowane, a sąd w Delhi uznał, że stosunki homoseksualne osób dorosłych, które odbywają się za ich zgodą, nie stanowią przestępstwa, zaś art. 377 kk z 1860 roku stanowi” naruszenie podstawowych praw człowieka”. Było wtedy wiele zamieszania ,ale obecnie przepisy z 1860 roku pozostają w mocy. Ale uwaga- decyzje o ich zmianie może podjąć parlament- w Indiach istnieje największa demokracja na świecie.. Jak zbiorą miliardową większość- mogą przegłosować.. Oczywiście ja jako konserwatywny liberał daleki jestem od karania stosunków homoseksualnych, które odbywają się za obopólną zgodą i są robione prywatnie, a nie publicznie chociaż to wielki grzech w naszej cywilizacji, ale w Indiach jest inna cywilizacja i panują inne obyczaje.. Chociaż to dawna kolonia Brytyjska.. Tam przywracają dawne prawo angielskie, a w Zjednoczonym Królestwie „ legalizują” związki homoseksualne.. Tylko patrzeć jak homoseksualiści dostaną dzieci na wychowanie.. I to robią „ konserwatyści” brytyjscy.. Homoseksualizm nie jest cnotą, i do poziomu cnoty nie powinien być podnoszony.. To co robi człowiek prywatnie w swoim domu nie powinno być problemem państwa, gdyby nawet kochał się w kozie. Oczywiście co innego prywatność, a co innego domaganie się określonych praw dla siebie i swojej ukochanej kozy. I podnoszenie miłości do kozy- jako cnoty.. W naszej cywilizacji prawo sankcjonuje związek kobiety z mężczyzną- a nie sankcjonuje innych związków, chociaż już niektóre landy socjalistyczne Unii Europejskiej sankcjonują- wbrew zasadom cywilizacji łacińskiej- związki ludzi tej samej płci.. Jak to się skończy? Wiadomo- Sodomą i Gomorą.. Zresztą w Unii Europejskiej już prawie nie ma zasad cywilizacji łacińskiej.. Jest jedno wielkie gruzowisko antycwilizacyjne.. Począwszy od demokracji, która jako sposób na istnienie państwa nigdy nie była elementem cywilizacji łacińskiej. Formą władzy była monarchia katolicka.. Mądrzeją też w Australii…Australijski Sąd Najwyższy cofnął prawo pozwalające homoseksualistom na zawieranie” związków małżeńskich”. W październiku regionalny parlament Australijskiego Terytorium Stołecznego jako pierwszy w kraju zezwolił na zawieranie ”małżeństw” osobom tej samej płci. W Canberze i na terenie całego otaczającego stolicę regionu „ślub” mogły wziąć pary homoseksualne z całego kraju.. Władze zakwestionowały jednak zgodność przepisów lokalnych z prawem federalnym i zwróciły się o rozstrzygnięcie sporu do Sądu Najwyższego.. Australijskie prawo federalne z 2004 roku podkreśla, że małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety, a więc 27” ślubów” udzielonych niedawno w Australii osobom tej samej płci, zostanie uznanych za nieważne zaledwie po kilku dniach istnienia.. Lepiej późno niż wcale.. I pomyśleć, że dwie kolonie brytyjskie idą po rozum do głowy, a Zjednoczone Królestwo brnie w płciową głupotę.. Gender im się zachciewa.. Ten Cameron to bardzo” nieudany” konserwatysta”.. Przynosi wstyd temu prądowi.. Czas, żeby Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa w końcu zdobyła władzę.. Wygląda na to, że czas mody na homoseksualizm „ zalegalizowany” powili mija, jak grypa żołądkowa. W Federacji Rosyjskiej też jest zakaz propagowania homoseksualizmu.. W Europie socjalnej rak ten postępuje- i pytanie jak długo.?. Ale wygląda na to, że nie za długo.. Podnoszą głowę coraz bardziej ugrupowania prawicowe, które nie zgadzają się na legalizowanie wszelkich patologii.. I wygląda na to, że jest to tendencja trwała.. Najbliższy sprawdzian- wybory do Europarlamentu.. Przewiduję duży sukces eurosceptyków wobec niszczenia europejskiej cywilizacji,. Czas na jej odbudowę.. Życzmy sobie, żeby Pan Bóg miał nas w swojej opiece.. WJR
Cicha woda brzegi rwie
* W PO - „centralizm demokratyczny” *Zmiana traktatów, czyli koniec szmalu?
* Strasburg czeka na dogodny moment * Rosja już się nie cofa...
Platforma Obywatelska upodobnia się do PZPR z lat 60-ych, kiedy to pośród ogarniającej ją degrengolady Władysław Gomułka diagnozował: „Ryba śmierdzi od głowy”. Wśród założycieli PO, jak pamiętamy, był i wysoki funkcjonariusz SB, Gromosław Czempiński, co to skłócał i inwigilował Polonię amerykańską, zanim został spalony i otrzymał inne „odpowiedzialne zadania”, był i Andrzej Olechowski, kontakt operacyjny Czempińskiego... Teraz sekretarzem generalnym PO został Paweł Graś, także ukorzeniony w służbach, obstawiający dotąd Donalda Tuska w charakterze rzecznika prasowego rządu, a zmarginalizowany został Grzegorz Schetyna, dotąd numer 2 w PO. Najwyraźniej PO musi być teraz trzymana mocno za pysk, żeby nie rozleciała się, a nikt lepiej nie dyscyplinuje partii, jak byli funkcjonariusze tajnych służb ( z których, jak wiadomo, nigdy się nie wychodzi...) w roli partyjnych prominentów. Takie dyscyplinowanie PO (znany z PZPR „centralizm demokratyczny”...) jest najwyraźniej tym bardziej potrzebne, że smród wydzielający się z tej formacji staje się nie do zniesienia. Afera hazardowa, afera informatyczna (podobno największa po 1989 roku), najnowszy rabunek zasobów emeryckich oraz haniebna rola rządu Tuska w katastrofie smoleńskiej (gdzie wszystko wskazuje na starannie przygotowany zamach) stwarzają wokół PO cuchnącą, gęstą atmosferę wychodka, z którego dobiegają odgłosy głośnych pierdnięć antyPISowskich posła Niesiołowskiego. No cóż, każdy okadza swego „wodzusia” jak umie najlepiej. Tusk próbuje więc z jednej strony dyscyplinować partię (z której wcześniej odszedł Jarosław Gowin), z drugiej strony rozrzedzić jakoś medialnie smród, gęstniejący wokół partii.(Przypomnijmy, że już we wcześniejszym wcieleniu PO, czyli Kongres Liberalno-Demokratyczny, nazywany był powszechnie „Kongresem Aferałów”; czym skorupka za młodu nasiąknie...). Dla „przykrycia” fetoru – zaproponował więc ostatnio „okrągły stół” z udziałem partii opozycyjnych celem „przedyskutowania sytuacji na Ukrainie”. Dziwi, że premier Tusk musi aż zwoływać „okrągły stół” z udziałem wszystkich partii, żeby wyrobić sobie opinię co do pożądanej polityki swego rządu względem Ukrainy. Czyżby bał się odpowiedzialności i chciał ją przerzucić na innych? To do niego podobne. No i czemu dopiero teraz? Odpowiedzialności tymczasem nie ma na kogo zrzucić w sprawie zaniechania starań o „tarczę obronną”. Jeszcze za Busha jr. była szansa, którą rząd Tuska zaprzepaścił, a potem już Obama wycofał się z polityki wschodniej. Teraz wyszło na to, że zamiast tarczy obronnej w Polsce – mamy rosyjskie rakiety „Iskander” rozlokowane w rejonie Kaliningradzkim! Kto wie, czy wkrótce nie będzie to znów nasza „tarcza obronna” przed „amerykańskim imperializmem”?...Gdy Ukraina wzięta – i przyjdzie pora na „bliską zagranicę”, ma się rozumieć w porozumieniu ze strategicznym partnerem co do szczegółów. A tu właśnie zaraz po utworzeniu w Niemczech rządu chadeków z socjaldemokratami (ciekawe połączenie: kto się z kim zadaje...) kanclerzyna Merkel zapowiedziała „możliwą zmianę traktatów unijnych”. Koniec forsy na przynętę, pora na „oszczędności”? Ho,ho – no, no! W jakim dokładnie kierunku pójdą te zmiany – na razie nie wiadomo, ale wiadomo już, że Rosja też przestała się cofać: nie odpuściła Syrii, i – toutes proportions gardees – nie odpuściła na odcinku polskim, ani w sprawie Katynia, ani śledztwa smoleńskiego, ani rakiet w Kaliningradzie. Można nawet powiedzieć, że z defensywy ostrożnie przechodzi do ofensywy, żeby lepiej zagospodarować przypadłą im w Polsce część strefy buforowej. Wizyta ministra Ławowa w Warszawie minęła pod znakiem ironii ze strony gościa, i bezsiły ze strony gospodarza. Co tam uzgodniono tajnie, tego nie wiemy, ale jawnie – tyle co kot napłakał: dni polskie w Rosji, dni rosyjskie w Polsce...Poruszono temat „niedawnej deklaracji Cerkwi i Kościoła Katolickiego”...Sikorski „zbada sprawę” jakiegoś rosyjskiego biznesmena, którego szykanowano podobno w Lublinie, a Ławrow „zbada sprawę” sporu kompetencyjnego w zarządzie Euro-Pol-Gazu...Kompletna nędza negocjacyjna, nawet jak na przykrywkę dla ustaleń tajnych. A przecież chętnie dowiedzielibyśmy się na przykład, na czym polega obecnie i będzie polegać w przyszłości współpraca służb kontrwywiadu wojskowego Polski i Rosji, co to ją nawiązał gen.Nosek? Bo gdy poprzebierani za dziennikarzy agenciaki z mainstreamowych mediów dostali „prikaz”: Szczuć na Macierewicza! ( bo kazał przetłumaczyć na rosyjski, więc na jeden z języków obowiązujących na kongresach międzynarodowych, „Raport o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych” ) nas bardziej interesuje, jaki jest zakres współpracy polskiej służby kontrwywiadu wojskowego z odpowiednią służbą rosyjską. Wymiana informacji? Ależ to dokonuje się na bieżąco w interesujących obydwie strony sprawach... Więc co jeszcze? Jakieś „szkolenia” w Moskwie?...Coś jeszcze więcej?... Pułkownik Pytel milczy na ten temat, za to podlegli mu funkcjonariusze krzątają się nad ustaleniem daty tłumaczenia „Raportu o likwidacji WSI” na rosyjski tylko po to, żeby stwierdzić, że daty ustalić nie mogą... I to ma być ta robota kontrwywiadowcza? W dodatku ujawniło się, że płk Pytel podczas weryfikacji „nie potrafił wytłumaczyć charakteru swych kontaktów z Rosjanami”, a mimo (czy właśnie dlatego?...) szybko awansował w służbach za sprawą m.in.gen.Noska! W Strasburgu tymczasem odroczono o kilka miesięcy orzeczenie w sprawie tajnych więzień CIA w Polsce. Miecz nad Millerem powisa więc nadal, ale jego polisą ubezpieczeniową jest Kwaśniewski: jeśli premier wiedział, to i prezydent – złapał Kozak Tatarzyna. Jeśli jednak Kwaśniewskiemu jeszcze jedno kłamstwo więcej niewiele by zaszkodziło, jako że na estradę polityczną już nie wróci – to upadek Millera może pogrążyć całe SLD, łącznie z jego ambicją przewodzenia całej „zjednoczonej lewicy”. Chyba, żeby...Na przykład w ramach wspomnianej współpracy polskiej i rosyjskiej służby kontrwywiadu wymieniono się jakimiś danymi dotyczącymi innych rywali do „jednoczenia lewicy”, rekrutujących się z „Nowych Puław”. Ostateczna rozgrywka na lewicy zatem jeszcze przed nami. Wydaje się, że dla PO SLD byłoby korzystniejszym koalicjantem, niż pozostała lewica razem. PO przecież najpierw zlało się – jako Kongres Liberalno-Demokratyczny - z Unią Demokratyczną w Unię Wolności, w której „drogi Bronisław” wedle kryteriów rasowych zmarginalizował kompletnie nieukorzenionych, obcych rasowo „liberałów”, wskutek czego gen.Czempiński, wspomagany przez Olechowskiego skutecznie namówił ich do wystąpienia z Unii Wolności i założenia Platformy Obywatelskiej... Fakt, że PO i wewnętrznie upodabnia się coraz bardziej do PZPR, może też sprzyjać takiej preferencji co do koalicjanta. I gdy na takim politykowaniu „upływa szybko życie, jak potok płynie w dal” – zauważyłem, że przez miniony rok wzrosły zauważalnie ceny: gazu, czekolady, węgla, usług budowlanych i motoryzacyjnych, mięsa, cementu, serów, drewna, ryb... – a od nowego roku wzrosną ceny alkoholu i tytoniu. Cicha woda brzegi rwie.
Marian Miszalski
Miałki wywiad Komorowskiego taki jak i jego prezydentura
1. Prezydent Komorowski tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, udzielił obszernego wywiadu dziennikowi Rzeczpospolita pod zastanawiającym tytułem „Reformatorów w Polsce już nie ma”. W sytuacji kiedy od ponad 6 lat rządzi w Polsce niepodzielnie Platforma, której jeszcze 3 lata temu prezydent Komorowski był członkiem, tego rodzaju stwierdzenie, uderza bardzo mocno także w jego wizerunek. Szczególnie zwracają uwagę odpowiedzi prezydenta Komorowskiego na 3 kwestie, o które pytają dziennikarze w tym wywiadzie: reakcja na zmiany w OFE przeforsowane przez sejmową większość Platforma -PSL, ocena korupcji w rządzie Donalda Tuska i ocena sytuacji na Ukrainie i roli polskiej polityki zagranicznej w tej kwestii.
2. W tej pierwszej sprawie, a więc zmianach w OFE, prezydent Komorowski mówi wręcz wprost o zakwestionowaniu przez rząd Tuska reformy emerytalnej, wprowadzonej przez Buzka i Balcerowicza w 1998 roku i że główną przyczyną tego posunięcia jest bardzo trudna sytuacja budżetu. Przy czym już na stwierdzenie dziennikarzy , że rząd Tuska sięga po środki zgromadzone w OFE, aby załatać dziurę budżetową mówi o tym, że finanse państwa są sprawą nas wszystkich. Dalej na stwierdzenie dziennikarzy, że rząd nazywa te zmiany w OFE – systemowymi i w ten sposób wprowadza opinię publiczną w błąd, Komorowski reaguje już nerwowo i odsyła dziennikarzy do rządu z tą kwestią. Najdziwniejsza jest jednak konkluzja tego stanu rzeczy, Prezydent ubolewa, że w Polsce kurczy się „partia reform” przy czym nie odnosi tego do rządzących Platformy i PSL-u ale do reformatorów we wszystkich partiach politycznych, tak jak to oni mieli jakiś wpływ na posunięcia rządu Tuska w sprawie OFE.
3. W sprawach korupcji w rządzie Tuska, jest już tylko odwracanie przysłowiowego kota ogonem. W sprawie afery informatycznej, zdaniem prezydenta państwo reaguje właściwie, choć pierwsze zatrzymania miały miejsce w 2010 roku, później było blisko 3 lata przerwy, skorumpowane firmy informatyczne dalej wygrywały przetargi i dopiero w ostatnich miesiącach mamy kolejne zatrzymania. O kupowaniu głosów przez ludzi Platformy w zamian za miejsca pracy w KGHM i umorzeniu śledztwa przez prokuraturę w tej sprawie, mówi że zdarzało się to wcześniej w innych partiach. Wreszcie o „zegarkach ministra Nowaka” prezydent mówi, że zadziałał w tym przypadku mechanizm odpowiedzialności politycznej i trwa postępowanie prokuratorskie, a on przestrzega przy okazji wszystkich polityków aby niczego nie ukrywali, bo wtedy właśnie wybuchają afery.
4. Wreszcie w sprawie Ukrainy twierdzi, że w zasadzie nic się nie stało, Rosja udzieliła Ukrainie pożyczki w zamian za nie podpisywanie umowy stowarzyszeniowej z UE, a zdaniem prezydenta ten kraj będzie dalej lawirował między Wschodem i Zachodem. Unia pozostawia dla Ukrainy drzwi otwarte, a władze tego kraju zdaniem prezydenta nie wyrzekają się dążenia do integracji europejskiej, tylko odsuwają ją w czasie. Polskie władze w tej sprawie nie popełniły żądnych błędów, ba przekonały Unię, że Ukraina to nie tylko sprawa naszego kraju ale sprawa ogólnounijna.
5. Stosunek Komorowskiego do tych trzech spraw, pokazuje jak partyjna jest jego prezydentura i niestety jak miałkie są jego przemyślenia o polskiej i europejskiej polityce. To wszystko potwierdza także miałkość całej prezydentury Komorowskiego i tylko wsparcie głównych mediów powoduje, że kolejne badania opinii publicznej, są tak korzystne dla obecnego prezydenta.
Kuźmiuk
O liberalizmach. Balcerowicz doszlusował do ludzi normalnych! O panu profesorze Andrzeju Walickim usłyszałem podczas mojego pierwszego pobytu w Stanach, w 1986 roku. Miał kilka rozsądnych wypowiedzi, odcinających się zarówno od języka propagandy reżymowej jak i od maniaków „Solidarności” – więc specjalnie wybrałem się z Chicago do Indiany, na uniwersytet Notre Dame, gdzie wykładał. Byłem tylko trochę rozczarowany – bo w Jego wypowiedziach było mało „liberalizmu” rozumianego po amerykańsku… ale trochę było. Niedawno „Kultura Liberalna” zamieściła obszerny z Nim wywiad, w którym na rozsądne pytanie „Kultura Liberalna”: „Mnie trochę zaskoczyło, że w ostatniej książce opowiedział się pan za liberalizmem lewicowym, bo do tej pory słowo liberalizm zasadniczo obywało się w pana pracach bez przymiotników” p. Profesor odpowiedział: „Tak to prawda, choć pisywałem, na przykład w mojej autobiografii, o lewicy liberalizmu”.
KL: Rozumiem, że pojęcie liberalizm lewicowy nagle zaczęło być potrzebne, żeby zdystansować się od neokonserwatyzmu, żeby pokazać, że można liberalizm rozumieć inaczej niż Leszek Balcerowicz. Z drugiej strony jednak dla mnie to przesunięcie się w lewą stronę pozbawia nas najcenniejszego liberalizmu, który zachowuje rozsądny dystans tak wobec lewicy, jak i prawicy. W takim kraju, jak Polska widziałbym raczej miejsce na liberalizm centrowy, jaki możemy znaleźć w pismach Johna Stuarta Milla, Raymonda Arona czy Isaiaha Berlina.
AW: To jest moja oczywista reakcja na zawłaszczenie pojęcia liberalizm przez prawicę, czego skrajnym i karykaturalnym przykładem jest nazywanie liberałem radykalnego konserwatysty [Janusza] Korwin-Mikkego tylko dlatego, że popiera wolny rynek. Okazuje się, że p. Profesor zradykalizował się, bo jest to reakcja na radykalizację Prawicy. Dlaczego jednak nie zauważa, że ten straszny JKM jest również przeciwnikiem np. zakazu ćpania i wielu innych liberalnych – ale prawicowych – rozwiązań. Zawsze myślałem, że anarcho-kapitalizm mieści się w szeroko rozumianym klasycznym liberalizmie; czytając wywody p. Profesora można by odnieść wrażenie odwrotne – i nieodparte: liberalizm mieści się w szeroko rozumianym socjalizmie. Cóż: kwestia definicji… Kiedyś za prawicowych liberałów biegała UPR, za centrowych KL-D, a za lewicowych Unia Wolności. Niestety: obecna PO, następczyni KL-D, zjechała na lewo – w związku z czym Unia Wolności straciła rację bytu. A KNP dzielnie niesie sztandar szeroko pojmowanego liberalizmu konserwatywnego, prawicowego. UPR zaś szuka swojej szansy w zarażeniu prawicowym liberalizmem narodowców; szczerze życzę jej powodzenia! Redaktorzy zastanawiają się: „Co w Polsce XXI wieku oznacza wolność? Przez dwa stulecia mówiono: »za wolność waszą i naszą«. A dziś? O czyją wolność chodzi – pojedynczych ludzi, rynków, firm, narodów? Czy ma być ona wartością absolutną, czy też niekiedy należy podporządkować ją innym celom? I, przede wszystkim, jak powinniśmy ją rozumieć?” W wydanym niedawno, opasłym zbiorze tekstów zatytułowanym „Odkrywając wolność” redaktor tomu Leszek Balcerowicz twierdzi, że „zakres wolności jest wprost proporcjonalny do zakresu praw wolnościowych i odwrotnie proporcjonalny do listy działań nakazywanych lub zakazywanych przez państwo” [s. 19]. Jest to więc definicja skrajnie negatywna. Wolność kończy się tam, gdzie zaczynają się jakiekolwiek regulacje, a głównym (jeśli nie jedynym) wrogiem tak pojmowanej wolności jest zdaniem autora państwo. I choć powyższa opinia brzmi na pozór przekonująco, to podobnie jak w przypadku wszystkich prostych wyjaśnień skomplikowanych pojęć, przy bliższej analizie ujawnia poważne niedostatki.
Po pierwsze, automatycznie odrzuca się w niej wszystkie inne sposoby rozumienia wolności, jak choćby tę zaproponowaną przez Bertranda Russela, gdzie określana jest ona jako „prawo do jedzenia, picia, zdrowia, życia płciowego i posiadania potomstwa”, czyli innymi słowy jako prawo do pewnego minimum bezpieczeństwa pozwalającego na godne życie. Ale przecież – pomijając to, czy to powinno być gwarantowane, to nazywa się „prawo do…” a nie „wolność”!
Po drugie, państwo jest tu przedstawione nie tylko jako siła ograniczająca wolność, ale właściwie jako główny jej wróg. Stąd już tylko krok do twierdzenia, że im mniej państwa, tym wolność zawsze jest większa. No, cóż: to głównie państwo używa dziś siły, by naszą wolność ograniczać? Obie te tezy prowadzą do niedorzecznych konkluzji. Przyjmując je, ignorujemy bowiem wiele innych czynników warunkujących naszą wolność, jak choćby istniejące między nami nierówności. Od dawna liberałowie zadają sobie pytanie o to, czy działaniem sprzyjającym wolności nie byłoby przynajmniej częściowe wyrównanie ich szans, by potem każdy mógł korzystać z prawa dążenia do szczęścia. (a co ma piernik do wiatraka??? – JKM)
KL pisze: Zdaniem naszego rozmówcy, wybitnego historyka idei Andrzeja Walickiego, rozpowszechniony w Polsce
sposób myślenia o nieograniczonej gospodarczej wolności z liberalizmem w istocie nie ma nic wspólnego. Bliższy jest raczej „anarchokapitalizmowi” niż doktrynie stawiającej na piedestale jednostkową wolność. A ja zawsze myślałem, że to właśnie nazywane było „liberalizmem”.
Czytamy dalej: „I tak jeden z [anarchokapitalistów?] mówi, że liberalizm i demokracja są nie do pogodzenia, bo liberalizm to jest autokracja własności, a demokracja zawsze chce wyrwać pewne przywileje dla gorzej sytuowanych grup społecznych. Liberalizm nie da się więc w ogóle pogodzić ze społeczeństwem obywatelskim, bo społeczeństwo obywatelskie to jest nacisk na parlament, żeby uwzględnił jakieś grupowe interesy, a tymczasem rządzić powinien wyłącznie rynek i nic więcej. A zatem wszyscy popierający i liberalizm, i demokrację powinni pamiętać, że Leszek Balcerowicz opowiada się po stronie tych, którzy widzą między tymi wartościami wyraźną sprzeczność. Dalej w tej samej książce czytamy, że Bernard Madoff, słynny oszust finansowy, został niesłusznie skazany na 150 lat więzienia. Jego miejsce powinni zająć prezydenci Franklin Delano Roosevelt za politykę New Deal i Lyndon B. Johnson za stworzenie systemu opieki zdrowotnej dla osób starszych i biednych”. A nie mówiłem, że p. prof. Balcerowicz wreszcie doszlusował do ludzi normalnych? Witamy!
Ziemkiewicz: Wieczna wojna "Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli", powtarzały w ostatnich dniach po kościołach miliony Polaków − wciąż jeszcze miliony, mimo wszystkich starań "opiniotwórczych elit" III RP. Często jest tak, że gdy powtarzamy rytualną, uświęconą tradycją formułę, to umyka nam jej sens. Więc na wszelki wypadek powtórzę raz jeszcze najistotniejszą na dziś część tego przesłania: "pokój ludziom DOBREJ WOLI". Nie "wszystkim bez wyjątku", jak by to niektóre "autorytety" chciały zasugerować. Ludziom złej woli, jak logicznie z tego wynika, pokój się nie należy, ani w Boże Narodzenie, ani przy żadnej innej okazji. Ofiarowanie pokoju człowiekowi złej woli jest bowiem zgodą na czynione przez niego zło, a więc de facto "współudziałem po fakcie", wzięciem za owo zło współodpowiedzialności i udzieleniem mu wsparcia. Przepraszam za teoretyzowanie ("nie teoryzuj, Docent", chce się powtórzyć) ale mam dość mącenia ludziom w głowach przez tzw. środowiska opiniotwórcze, szczególnie intensywnego w ostatnich dniach. Kończy się rok 2013, który Kościół Katolicki obchodził jako Rok Wiary, zachęcając swych wyznawców, by przemyśleli swą życiową postawę i swą wiarę do gruntu, do samych podstaw. Szczególnie intensywnie zmuszał do tego nowy Papież, prowadząc niełatwą grę z lewicowymi mediami, których dysponenci, głęboko niechętni Kościołowi oraz katolicyzmowi, starali się Franciszka od pierwszej chwili sformatować i użyć do swoich celów. A ponieważ, mówiąc Villonem, "w Tey Wierze pragnę żyć yak y umierać", nie widzę ważniejszego tematu, któremu mógłbym poświęcić ostatni w tym roku felieton. Nie, proszę się nie obawiać z mojej strony teologicznych dociekań. Jest taki song − kto ciekaw, niech znajdzie w sieci − Jacka Kowalskiego "Kazanie św. Jacka Odrowąża". Odkąd on to napisał i zaśpiewał, osobiście czuję się dożywotnio zwolniony od tłumaczenia, co w moim przekonaniu znaczy być katolikiem, bo poeta w kilku zwrotkach oddał moje przekonania lepiej, niż sam bym kiedykolwiek umiał, choćbym poświęcił temu cała książkę. Gdy jestem czasem na spotkaniach proszony przez publiczność o określenie swego stosunku do Kościoła, używam felietonowego grepsu, że wolę być potępiony przez ojca Rydzyka niż pobłogosławiony przez księdza Bonieckiego. Oczywiście nie chodzi o personalia, ale o te dwie sprzeczne strategie bycia katolikiem. Albo się swoją wiarę traktuje poważnie, nawet, gdy się nie jest w stanie sprostać wszystkim jej wyśrubowanym wymaganiom − albo się jest "katolikiem bezobjawowym", czyniącym z krzyża bibelot, rodzaj rodzinnej pamiątki, darzonej nawet sentymentem, ale tylko tyle, z Chrystusa kogoś w rodzaju starożytnego Jurka Owsiaka, a z Jego nauki pseudopoczciwą papkę, że skoro Jezus kocha każdego, to każdy zasługuje na pogłaskanie po główce, choćby nie wiem jakim był złamasem i jakie swołoctwa publicznie głosił i się ich dopuszczał. Pokój ludziom dobrej woli − a więc ludziom złej woli wojna. Nie jesteśmy otoczeni i nigdy nie byliśmy otoczeni przez przyjaciół. Nie żyjemy, my Polacy-katolicy, jak naiwnie wierzono w początkach lat dziewięćdziesiątych, "w swoim własnym domu". W tym domu nadal rządzi partyjna nomenklatura, postkolonialni kompradorzy, którzy zawłaszczyli państwo i używają go przeciwko większości Polaków − jako narzędzia do trzymania ich w posłuchu i "dojenia". A żeby Polacy dali się pokornie strzyc i doić jak owce, trzeba ich stale poddawać "pierekowce" dusz, praniu mózgów. I temu służą media, które wbrew oficjalnej propagandzie nie są − szczególnie te największe − ani wolne, ani komercyjne, ale wmontowane zostały ściśle w system władzy III RP, podobnie jak organa administracji czy specsłużby. Trzeba było wszystko zmienić w dziedzinie "nadbudowy", żeby "bazę" uchronić przed jakimikolwiek zmianami. Święto 11 listopada uczcił agit-prop III Rzeczpospolitej pseudouczonymi wywodami pewnego pana z naukowym tytułem, choć o dorobku nieszczególnie przez naukowców poważanym, że niepodległość tylko Polsce szkodzi, bo sami z siebie jesteśmy niecywilizowaną dziczą i ciemnotą i wszystko, co w nas znośne, zawdzięczamy kolejnym okupantom. Święto Bożego Narodzenia − prowokacją wariatki, zapowiadającej, że na złość Bogu, w którego oczywiście nie wierzy, dokona w Wigilię aborcji. A gdy prowokacja wywołała krytykę, nawiedzona feministka uczyniona została przez propagandystów męczennicą Sprawy. Zamiast zbyć przejaw zbydlęcenia milczeniem, medialne elity uderzyły w lament, jakież to na biedną aborcjonistkę spływają "pomyje" ze strony "prawdziwych Polaków" (które to określenie podobnie jak określenie "patriota", jest w mowie agit-propu obelgą). Pokój ludziom dobrej woli. Czy targetowy czytelnik "Gazety Wyborczej", który pod wywiadem z wdową po jednej z ofiar katastrofy w Smoleńsku dopisuje "a ja właśnie postawiłem smoleńskiego klocka - wielki jak tupolew, pół kibla zajmuje" i czy redakcja, która ten wpis i setki podobnych hoduje od miesięcy na swej witrynie internetowej, są ludźmi dobrej woli? Albo niejaki Jacek Kochanowski (ponoć doktor i wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego!), który apel pewnego Jezuity do wariatki, aby nie zabijała dziecka i oddała je do adopcji, skomentował publicznie "Bratkowska powinna wyskrobaną zygotę zapeklować w butelce i oddać księdzu, żeby ją ogłosił św. Zygotą patronką oszołomów" − jest człowiekiem dobrej woli? Czy to z "dobrej woli" wynikła przemożna troska salonów o ofiary pedofilii w Kościele, przy jednoczesnej ogromnej ich wyrozumiałości dla "efebofilii" i wszelkich innych zboczeń politycznie poprawnych "autorytetów"? Czy to ludzie dobrej woli tak kierują mediami, żeby ich świąteczny przekaz zdominowały tak ważkie informacje, jak to, że naćpane dziwadło uważa naszych biskupów za "pasożytów"? Albo że jakiś facet z nazwiska i twarzy podobny zupełnie do nikogo pouczył Papieża Franciszka, by natychmiast podżyrował dywersyjne działania księdza Lemańskiego, bo inaczej redakcja "Wyborczej" "straci do niego cierpliwość"? Albo że jakiś inny kompletnie nikomu nieznany kolo z "tygodnika katolickiego dla niewierzących", od dawna, bodaj zresztą czy nie od samego początku, pełniącego w polskim Kościele rolę "piątej kolumny", wzywa proboszczów do buntu i zbojkotowania w niedzielę listu pasterskiego biskupów? Żarty. Tyle samo w nich dobrej woli, co w ich poprzednikach, a często wprost przodkach, toczących wszelkimi metodami walkę z "miejscowym elementem reakcyjnym, klerykalnym i nacjonalistycznym" w czasach, gdy politycznym priorytetem państwa z nazwy polskiego też była jak najszybsza i najpełniejsza integracja w strukturach międzynarodowych, tylko na przeciwległym kierunku geograficznym.
Pokój ludziom dobrej woli − pełna zgoda. Walczyć trzeba z grzechem, nie z grzesznikiem, pamiętając, że ten ostatni zawsze otrzymać może łaskę przebaczenia, jeżeli zrozumie swe błędy, pożałuje ich i naprawi. Z akcentem na "jeżeli". "Za to ludziom woli złej" - jak pisał wielki Hemar − "wojna, wojna, wieczna wojna!". RAZ
Człowieki sowieckie się zatroskały Z niczym nie ma tyle i takiej uciechy, jak z tak zwanymi racjonalistami. Chętnie nadymają się własnym gazem – jacy to są mądrzy, racjonalni i nowocześni. To takich pewnie miał na myśli Franciszek książę de La Rochefoucauld, kiedy pisał, że „nikt nie jest zadowolony ze swojej fortuny, każdy – ze swego rozumu”. A cóż dopiero racjonaliści, którzy wszystkich usiłują przekonywać o swojej rozumności? W czasach stalinowskich bywało, że racjonaliści sekretarzami partii mianowali analfabetów, i pamiętam, jak jeden taki, podczas akademii ku czci rewolucji październikowej, zmożony alkoholem nie tylko zasnął przy prezydialnym stole, ale nawet przez sen załatwił płynną potrzebę fizjologiczną, co mimo panującego wtedy przygnębienia wzbudziło wśród publiczności wesołość i komentarze, że „partia się zeszczała”. Przypomniała mi się tamta scena i tamten komentarz po wystąpieniu przewodniczącego SLD Leszka Millera, w którym dał wyraz zatroskaniu obniżaniem się poziomu intelektualnego polskich biskupów. Podobnie żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją Adama Michnika zatroskała się, że JE abp Michalik zamienił bożonarodzeniowe kazanie na „manifest polityczny”. Najwyraźniej judeochrześcijanie, znaczy się – marranowie, nie tylko gorącą linię do Najwyższego, ale również polityczne zaangażowanie uznali za swój monopol.
Wracając tedy do przewodniczącego Millera, pretekstem był list w sprawie nowego lewicowego szamaństwa naukowego w postaci tzw. studiów genderowych, o których ja również tu pisałem, wskazując na ich podobieństwo do rewelacji Trofima Łysenki, przynajmniej w podstawowych założeniach. Gdyby tak, dajmy na to, Leszek Miller zamierzał zostać księdzem, jego troska o poziom intelektualny biskupów byłaby bardziej zrozumiała. Nic jednak nie wskazuje na to, by poczuł on wokację do stanu duchownego, bo przecież i żonaty, no i w ogóle – zaangażowany, więc jego zatroskanie jest osobliwe, tym bardziej że można mieć wątpliwości, czy akurat pod tym względem wykazuje wystarczające kompetencje. Wprawdzie jest utytułowanym absolwentem sławnej akademii pierwszomajowej przy KC PZPR, ale przecież wiadomo, że marcowi docenci i inni tacy faszerowali tam elewów opowieściami o naukowym charakterze socjalizmu, wyższości socjalistycznego ustroju, o centralizmie demokratycznym, a więc czymś, czego nigdy nie było, nie ma i nie będzie, słowem – gdzie specjaliści od duraczenia duraczyli prostaczków, żeby ci później duraczyli tak zwane masy, przerabiając w ten sposób ludzi normalnych na człowieków sowieckich. Jak wiadomo, człowiek sowiecki tym się różni od normalnego człowieka, że raz na zawsze wyrzekł się wolnej woli, podporządkowując swój umysł tak zwanej zbiorowej mądrości partii, to znaczy – każdorazowym urojeniom i fantasmagoriom aktualnego ścisłego kierownictwa. Jak zauważył pewien autor, „głupiec zawsze znajdzie głupca, który go uwielbia”, toteż wypustnikom akademii pierwszomajowych niestety udało się oduraczyć sporą część naszego społeczeństwa. Nawiasem mówiąc, w tym właśnie upatrywałbym przyczynę nie tylko paroksyzmów, jakie wstrząsają naszym Narodem, nie tylko naszych niepowodzeń w różnych dziedzinach, ale również, a może nawet przede wszystkim – przyczynę tego, że tak źle się ze sobą czujemy. Rzeczywiście – obawiam się, że normalny człowiek z człowiekiem sowieckim nigdy się nie dogada, bo jakże tu dyskutować z osobnikiem, który raz na zawsze wyrzekł się wolnej woli? Z takim samym skutkiem można by przemawiać do ściany, więc tego rodzaju kohabitacja może być tylko źródłem niekończącej się udręki, rodzajem prefiguracji piekła. Genderaki utrzymują, że zachowania określane jako „płciowe” są determinowane kulturowo, a nie biologicznie. No i pięknie – ale taki np. Konrad Lorenz, któremu nie tylko Leszek Miller, ale nawet Agnieszka Graff nie byłaby godna zawiązać rzemyka u sandałów – więc taki np. Konrad Lorenz uważał, iż zachowania uważane za kulturowe są w gruncie rzeczy determinowane biologicznie, i to niekiedy w wysokim stopniu, np. ceremonialne zwroty typu „Wasza Wysokość” czy „uniżony sługa” są przejawami postawy imponującej i postawy pokory, występujących również w świecie zwierzęcym. No i co z tym zrobimy? Stanisław Michalkiewicz
Papa Gorbi? Takiego. Subotnik Ziemkiewicza Dla świata rok 2013 będzie zapewne rokiem Papieża Franciszka. Rok 2014 pewnie też, tylko że w przyszłym roku będzie to zupełnie inny Franciszek. Opieram swą pewność w tej kwestii na pewnym dziennikarskim doświadczeniu. Otóż na dwudziestą rocznicę pontyfikatu Jana Pawła II jedna z gazet zamówiła u mnie artykuł o tym, jak zmieniał się wizerunek naszego Papieża w zachodniej prasie. Usiadłem w czytelni, naściągałem z prasowych archiwów tekstów z końca lat siedemdziesiątych oraz początku osiemdziesiątych i dłuższą chwilę przecierałem oczy. Dopiero wtedy (no, bo za komuny tych gazet na bieżąco nie czytałem, niby jak) dowiedziałem się, że Jan Paweł II, za naszych czasów wyklinany w liberalnych zachodnich mediach jako zakuty konserwatysta, z początku był przez nie witany wielkim entuzjazmem. Jako papież lewicowy, postępowy, ten, który na pewno dokona w Kościele reform wieńczących dzieło Soboru Watykańskiego II (czyli dorzynających go do reszty). Głupolom z różnych Le Mondów i Guardianów wydało się, że skoro nowy biskup Rzymu pochodzi z kraju komunistycznego, to na pewno sam też jest komunistą. A skoro jest luzak, ma poczucie humoru i odrzuca celebrę, to na pewno popiera ekspansję homoseksualizmu i feminizm, zniesienie celibatu, kapłaństwo dla wszystkich etc. Z Papieżem Franciszkiem powtarza się ta historia niemal dokładnie – tyle, że teraz już także w mediach polskojęzycznych. Tymczasem pierwszą decyzją personalną Papieża było usunięcie z urzędu, a bodaj i z Kościoła, australijskiego duchownego, który zaczął otwarcie głosić swój homoseksualizm i urządzać po kościołach jakieś genderowe hucpy. Kilka następnych też poszło w tym kierunku, i utarcie nosa nadętemu ex-proboszczowi, któremu uznanie Czerskiej tak uderzyło do głowy, że zabrał się do dyscyplinowania swoich przełożonych, zaskoczyć mogło tylko kompletnie oderwanych od rzeczywistości indoktrynerów salonu. Uprawianie propagandy niesie ze sobą podobne niebezpieczeństwo, jak, powiedzmy, dokonywanie oprysków na polu − co poniektóry sam się nałyka świństwa, które rozpyla na innych, i zaczyna wierzyć w sprokurowaną dla frajerów wizję świata. Na przykład, w wizję postępowego, genderowego Franciszka, który naszych tutaj nienowoczesnych biskupów zdyscyplinuje. Owszem, w pewnych sprawach zdyscyplinuje, daj Boże. Nowa miotła zawsze lepiej zamiata, więc pewnie przykróci Papież klerowi zamiłowania do luksusu, dobierze się skuteczniej niż poprzednicy do różnych zboczonych, wzajemnie się kryjących (w różnych sensach tego słowa) układów, które się potworzyły w Owczarni Pańskiej. Ale nie po to, by Kościół osłabić, ale by go wzmocnić w głoszeniu powierzonego mu przesłania. A już na pewno nie po to, by Kościół „otworzył się” na to, co biskupi nazywają ostatnio „ideologią gender”, a co, jakby akurat nie było nazywane, jest tylko nową maską dla starej i w każdym historycznym wcieleniu prędzej czy póżniej zbrodniczej utopii jakobinów, obiecującej, że jak się przewróci świat do góry nogami, zniszczy podstawy ładu i porządku − mordując, księży, bogatych, likwidując monarchię, własność, religię, czy w obecnej inkarnacji, znosząc różnicę między płciami i zastępując rodzinę powrotem do plemiennego stada − to się wskutek tego nagle ziemia stanie rajem. Kościół za dobrze tę zarazę zna, żeby się na jej recydywie nie poznać, i sam Franciszek ze swym doświadczeniem z Argentyny też dobrze wie, co się kryje za fałszywymi hasełkami o „nauce” badającej „rodzaj”. Zabawne jest swoją droga obserwować, w co wierzą ludzie, którzy dumni są z tego, że nie wierzą w Boga. Swego czasu wierzyli w Gorbaczowa, że uratuje „ojczyznę proletariatu”, na której skupiali swe nadzieje i oczekiwania. Gorbaczow tymczasem swoimi reformami doprowadził ją do upadku. Oczekiwania wobec Franciszka wydają się kalką uniesień zapomnianej dziś już „gorbomanii” Zachodu − tylko tym razem postępowy półświatek wierzy, że skutki reform Franciszka będą takie same, jak „pierestrojki”, że się od nich mury Watykanu zawalą i postępowcy wreszcie będą mogli znienawidzoną instytucję zaorać. Gdyby ateusze czytali Ewangelię, wiedzieliby, że jest tam napisane jasno i wyraźnie, iż nie doczekają się tego nigdy. RAZ
28/12/2013 88 000 tysięcy kontroli ma zamiar zrobić pracodawcom Państwowa Inspekcja Pracy w kolejnym roku socjalizmu, roku 2014 – organ przestrzegania Prawa Pracy. Prawo Pracy – to jest taka gruba księga, w której zawarte są wszystkie przywileje pracownika wobec pracodawcy. Prawo Pracy wymierzone jest- zgodnie z marksistowską teorią walki klas i konfliktu pomiędzy kapitałem, a pracą- w pracodawcę i kapitał. Na straży przestrzegania tego pozorowanego konfliktu- stoi Państwowa Inspekcja Pracy. Taka ważna instytucja w socjalizmie biurokratycznym powinna mieć swojego patrona, a na razie nie ma… Wielkie niedopatrzenie. Nie wiem jak Państwo- ale ja mam dwóch kandydatów.. Jeśli chodzi o pozorowany marksistowski konflikt pomiędzy kapitalistą- posiadającym kapitał, a pracobiorcą nie posiadającym kapitału- to jest oczywiście nieprawda. Konfliktu między nimi nie ma, i być nie może, bo obaj płyną w jednej łodzi. Pracobiorca może jedynie zazdrościć pracodawcy posiadanego kapitału zgromadzonego w wyniku kumulacji wartości pracy- na przykład przez kilka pokoleń całej rodziny.. Firma w której pracuje pracownik konkuruje z inną firmą- i to jest przeciwnik prawdziwy, i pracownika i pracodawcy pracujących w jednej firmie.. Konkurencja innej firmy na wolnym rynku jest prawdziwą konkurencją dla firmy już będącej na rynku.. A Państwowa Inspekcja Pracy jedynie paraliżuje i zakłóca konkurencyjność firm pracujących na wolnym rynku. Oczywiście dopóty istnieje Państwowa Inspekcja Pracy dopóki – nie może być mowy o wolnym rynku.. Wolny rynek powinien realizować się bez jakiegokolwiek nadzoru biurokratycznego i państwowego.. Sprawy dotyczące pracy zainteresowani powinni załatwiać pomiędzy sobą za pomocą umów. Niedotrzymanie którejkolwiek ze stron warunków umowy powinno skończyć się w prawdziwie niezawisłym sądzie, którzy rozstrzygnie sprawiedliwie, która ze stron złamała warunki umowy.. Ale nie w ciągu kilku lat- ale w ciągu doby.. Wtedy mielibyśmy państwo prawa- a tak mamy kulawe państwo demokratycznego prawa.. Rozkład państwa- przy pomocy narzędzia demokracji -postępuje systematycznie.. Kandydatów na patronów mam dwóch. Towarzysz Józef Piłsudski ps. Ziuk z Polskiej Partii Socjalistycznej Frakcja Rewolucyjna, i pan Lech Kaczyński- nieżyjący już dzisiaj prezydent III Rzeczpospolitej- socjalista. Dlaczego? Marksistowski byt o nazwie Państwowa Inspekcja Pracy powstał w wyniku dekretu wydanego przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego w grudniu 1918 roku(!!!) Popatrzcie Państwo! W roku 1918 twórcy niepodległego państwa polskiego nie mili nic innego do roboty i ważniejszych spraw- jak utworzenie Państwowej Inspekcji Pracy, Jeszcze nie było ustabilizowanej sytuacji państwa, jeszcze trwały walki ustanawiające kształt przyszłej Polski- II Rzeczpospolitej, a tu socjaliści zajmowali się tworzeniem socjalistycznych bytów biurokratycznych.. Czyżby to wszyto było zaplanowane w różnych gremiach międzynarodówek socjalistycznych? Wygląda na to, że tak.. Bo taki Sanepid został utworzony natychmiast po wygranej Bitwie Warszawskiej- w roku 1920. Jeszcze nie ostygły trupy Bitwy Warszawskiej- a Sanepid już był.. Bo biurokracja socjalistyczna jest najważniejsza.. A dlaczego drugim kandydatem na patrona Państwowej Inspekcji Pracy powinien być pan Lech Kaczyński? Ponieważ całe swoje dorosłe życie poświęcił doskonaleniu socjalizmu w zakresie socjalistycznego Prawa Pracy.. Był nawet” profesorem” od socjalizmu w zakresie socjalistycznego Prawa Prawy wymierzonego w kapitalistę.. No to chyba takie wyróżnienie mu się należy.. Gdyby udało się kiedykolwiek zlikwidować tomisko Prawa Pracy- należałoby poodbierać wszystkim tytuł” naukowe”, które pozdobywali na bazie i w nadbudowie tej” nauki”, „ nauki” wyrosłej na nienawiści do prywatnego pracodawcy.. I nie byłoby tych 88 000 kontroli, których celem jest grzebanie po kieszeniach pracodawcom III Rzeczpospolitej socjalistycznej, w której państwo socjalistyczne śmiertelnie nienawidzi prywatnych właścicieli.. Państwowa Inspekcja Pracy może wlepiać mandaty od 1000 do 30 000 złotych i kierować sprawy do sądów grodzkich przeciwko pracodawcom. Dla równowagi socjalistycznej należałoby powołać Państwową Inspekcję Pracowników w Pracy.. Żeby pracownikom wlepiać po 30 000 złotych za złe sprawowanie się w Pracy.. Państwowi inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy mogą nawet zatrzymywać samochody na drogach, tak jak Inspekcja Transportu Drogowego- i gnębić pracodawców drogowych poprzez swoich pracowników, którzy przewożą różnego rodzaju towary po drogach demokratycznego państwa prawnego.. Dzieje się to na mocy ustawy” o swobodzie działalności gospodarczej”(???)( prawda, że piękna orwellowska nazwa?)- która nowelizowana przez Platformę Obywatelską z dnia 19.10,2008 roku daje Państwowej Inspekcji Pracy taką możliwość… Ustawa o” swobodzie działalności gospodarczej”(???) Powinna się raczej nazywać ustawą o krępowaniu działalności gospodarczej.. A przecież „niewola to wolność.”. Nad całością dobra socjalistycznej pracy czuwa Rada Ochrony Pracy(!!!!), składająca się z 23 osób stojących na straży ochrony pracy.. Sejmowa Rada Ochrony Pracy ostatnio na wniosek pani marszałek Ewy Kopacz powołała na stanowisko Głównego Inspektora Pracy, panią Iwonę Hickiewicz. A w ogóle [pierwszym w roku 1918 do 1920 inspektorem był pan Franciszek Sokal, a drugim i ostatnim przed II Wojną Światową- był pan Marian Klott- on tak rozwijał działalność Państwowej Inspekcji Pracy aż do 1939 roku.. Towarzysze z Narodowo- Socjalistycznej Partii Niemiec włączyli Państwową Inspekcję Pracy do urzędu pracy- Arbeitsamt. Nie zlikwidowali- jako socjaliści- ale włączyli do pracy w ramach socjalistycznych urzędów pracy.. Prawda jaka piękna kontynuacja? To samo z działalnością biurokracji Państwowej Inspekcji Pracy na Wschodzie bolszewickim.. Mogą różnić się pięknie co do wymordowanych ludzi- ale urzędy takie same muszą pozostać, niezależnie czy rządzą socjalni naziści, czy socjalni- bolszewicy.. A w „ wolnej Polsce” ten biurokratyczny wrzód nadal istnieje i zatrudnia obecnie 2640 funkcjonariuszy państwowej inspekcji pracy za 270 milionów naszych pieniędzy rocznie.(!!!). Średnie wynagrodzenie do funkcjonariusza bezpieki socjalnej to uwaga!- 5822 złote(!!!!). Dochody tego wariactwa to 5,6 miliona złotych…. Głosowania Rady Ochrony Pracy są tajne.. W skład tej pasożytniczej organizacji tworzącej Kraj Rad Pracy wchodzi dziewięciu posłów i dwóch senatorów- reszta to przedstawiciele premiera, związków zawodowych, organizacji pracodawców i samorządu gospodarczego.. I tak sobie ustalają co im pasuje ponad głowami ludzi ciężko pracujących.. I jeszcze opowiadają bajki, że socjalizm został w Polsce zlikwidowany.. Ach, zlikwidowany! Przejawem socjalizmu jest oczywiście i między innymi Państwowa Inspekcja Pracy.. Teraz ruszy na łowy robiąc 88 000 kontroli, marnując czas i nasze pieniądze.. A swoją drogą zrobić 88 000 kontroli tylko przy pomocy 2640 funkcjonariuszy? To wielki wyczyn.. Nie czas zwiększyć siły funkcjonariuszy bezpieki socjalnej do co najmniej 10 000 tysięcy? Albo symbolicznie – wpisując się w liczbę projektowanych kontroli-do 88 000 tysięcy? Niech się święci święto pracy i powiewa czerwony sztandar ponad głowami klasy robotniczej dla jej dobra i przeciw kapitalistycznym wyzyskiwaczom. Patronem Państwowej Inspekcji Pracy powinni być jednak obaj panowie- Józef Piłsudski i pan Lech Kaczyński. Obaj piłsudczycy.. Jeden bardziej, a drugi- mniej. A Ministerstwa Pracy i Spraw Socjalistycznych- tyko jeden patron i to nie pan Kosiniak- Kamysz z Polskiego Stronnictwa Ludowego.. Patronem powinien zostać pan Jacek Kuroń. A jego pomnik powinien być umieszczony gdzieś obok ministerstwa od socjalizmu- z termosem w ręku.. Obok pamiątkowej tablicy pani Jarugi – Nowackiej.. Wielki termos z wielką tajemnicą co w nim jest- nie wyjaśnioną do tej pory.. Czy to nie byłby wielki hołd złożony temu wielkiemu socjaliście z obrządku trockistowskiego? Nareszcie jedno wielki biuro.. I „ jego zupa”. Moja zupa, moja zupa, moja bardzo wielka zupa.. I wielka chochla na Rynku Krakowskim. Żeby było czym mieszać.. Chociaż od samego mieszania zupa nie staje się gęściejsza- ale od jej zawartości.. A jedzenie zupy powinno pochodzić z pracy, a nie z pomocy charytatywnej.. Taka zupa musi mieć gorzki smak.. Pomoc charytatywna to ostateczność, a nie motyw przewodni demokratycznego państwa prawnego.. Promowanie biedy a nie promowanie bogactwa… To jest istota socjalizmu! WJR
To już pewne, prostytucja wliczana do polskiego PKB
1. W grudniowym numerze Wiadomości Statystycznych, Główny Urząd Statystyczny (GUS) potwierdza, że od 1 września 2014 roku, dane dotyczące polskiego PKB będą publikowane w kraju i przekazywane do Unii Europejskiej w tzw. standardzie ESA 2010 (do tej pory były publikowane w standardzie ESA 1995). Przypomnijmy więc, że jest to rezultatem rozporządzenia Parlamentu i Rady UE z 21 maja 2013 roku, wprowadzającego zmiany do obowiązującego Europejskiego Systemu Rachunków Narodowych i Regionalnych (ESA), który służy do analizy sytuacji gospodarczej i statystycznego pomiaru wyników gospodarczych we wszystkich krajach o gospodarce rynkowej. Zmiany te polegały głównie na tym, że do dotychczas objętych tymi rachunkami sektorów działalności gospodarczej, dołączono właśnie usługi prostytucji, obrót narkotykami i przemyt głównie towarów akcyzowych (papierosy, alkohol, paliwa). Dodatkowo każdy kraj członkowski może samodzielnie zdecydować o wliczaniu do PKB wartości obrotu jeszcze jednego nielegalnego sektora działalności, specyficznego dla jego gospodarki (w przypadku Polski będzie to obrót towarami podrobionymi).
2. Ponieważ tego rodzaju akty prawne UE, są stosowane bezpośrednio w prawie krajów członkowskich, GUS rozpoczął intensywne przygotowania do szacowania wartości usług w tych 3 sektorach. Zadanie zostało zlecone Ośrodkowi Badań Gospodarki Nieobserwowanej (OGN), który jest częścią Oddziału GUS w Kielcach i według informacji medialnych zatrudnia zaledwie 6 pracowników. Ośrodek ten do tej pory zajmował się szacowaniem obrotów w tzw. szarej strefie czyli dotyczących podmiotów gospodarczych zarejestrowanych, a ukrywających część swoich obrotów i zatrudnienia.
Szacunki związane z szarą strefą są corocznie doliczane do PKB i za lata 2007-2010 były szacowane przez OGN na 12-13% PKB, a więc na kwotę około 200 mld zł. Według wstępnych szacunków z tytułu wliczania prostytucji, handlu narkotykami i przemytu, polskie PKB będzie średnio corocznie wyższe o 0,5% co w wymiarze wartościowym oznacza kwotę około 8 mld zł (w warunkach roku 2013).
3. Ale doliczanie do PKB wartości usług, które są przez polskie prawo traktowane jako przestępstwa (a wszystkie te rodzaje działalności są według naszego prawa przestępstwami), jest rzeczywiście szokujące zarówno w wymiarze ekonomicznym jak i moralnym. Jak się wydaje, UE zdecydowała się na tak kontrowersyjną decyzję, głównie ze względu na podreperowanie statystyk krajów UE, a także ze względu na chęć ściągnięcia wyższej składki do swojego budżetu (wszak zdecydowana jej część zależy od wielkości PKB kraju członkowskiego). Podreperowanie statystyk dotyczących PKB ma głównie na celu poprawienie obrazu zadłużenia poszczególnych krajów członkowskich. Ponieważ zarówno deficyt budżetowy i szerzej deficyt całego sektora finansów publicznych jest określany w relacji do PKB, podobnie jest także z długiem publicznym, to statystyczne podwyższenie mianownika tego ułamka przy niezmieniającym się liczniku, zmniejsza tę relację, a to jest dobra informacja dla tzw. rynków finansowych, a tym samym zachęca je do tańszego finansowania długu.
4. Wcześniejsze szacunkowe zaliczanie do PKB tzw. szarej strefy, powoduje obecnie coraz intensywniejsze próby wprowadzania jej opodatkowania przez poszczególne rządy krajów członkowskich UE. W związku z tym pojawiają się poważne obawy, że po statystycznym doliczaniu wartości usług z działalności przestępczej tj. osiągania dochodów z prostytucji, przemytu, czy obrotu narkotykami, może spowodować pojawienie się pomysłów zalegalizowania przynajmniej niektórych z tych usług i ich opodatkowania. Wszystko to niestety dobitnie pokazuje, że instytucje unijne, a za nimi niestety i państwa narodowe, są gotowe wprowadzać rozwiązania, które są co najmniej wątpliwe aby choćby tylko przejściowo poprawić statystyczny obraz tego co się dzieje w gospodarce i w finansach publicznych krajów członkowskich. Kużmiuk
Papa Gorbi? Takiego. Subotnik Ziemkiewicza Dla świata rok 2013 będzie zapewne rokiem Papieża Franciszka. Rok 2014 pewnie też, tylko że w przyszłym roku będzie to zupełnie inny Franciszek. Opieram swą pewność w tej kwestii na pewnym dziennikarskim doświadczeniu. Otóż na dwudziestą rocznicę pontyfikatu Jana Pawła II jedna z gazet zamówiła u mnie artykuł o tym, jak zmieniał się wizerunek naszego Papieża w zachodniej prasie. Usiadłem w czytelni, naściągałem z prasowych archiwów tekstów z końca lat siedemdziesiątych oraz początku osiemdziesiątych i dłuższą chwilę przecierałem oczy. Dopiero wtedy (no, bo za komuny tych gazet na bieżąco nie czytałem, niby jak) dowiedziałem się, że Jan Paweł II, za naszych czasów wyklinany w liberalnych zachodnich mediach jako zakuty konserwatysta, z początku był przez nie witany wielkim entuzjazmem. Jako papież lewicowy, postępowy, ten, który na pewno dokona w Kościele reform wieńczących dzieło Soboru Watykańskiego II (czyli dorzynających go do reszty). Głupolom z różnych Le Mondów i Guardianów wydało się, że skoro nowy biskup Rzymu pochodzi z kraju komunistycznego, to na pewno sam też jest komunistą. A skoro jest luzak, ma poczucie humoru i odrzuca celebrę, to na pewno popiera ekspansję homoseksualizmu i feminizm, zniesienie celibatu, kapłaństwo dla wszystkich etc. Z Papieżem Franciszkiem powtarza się ta historia niemal dokładnie – tyle, że teraz już także w mediach polskojęzycznych. Tymczasem pierwszą decyzją personalną Papieża było usunięcie z urzędu, a bodaj i z Kościoła, australijskiego duchownego, który zaczął otwarcie głosić swój homoseksualizm i urządzać po kościołach jakieś genderowe hucpy. Kilka następnych też poszło w tym kierunku, i utarcie nosa nadętemu ex-proboszczowi, któremu uznanie Czerskiej tak uderzyło do głowy, że zabrał się do dyscyplinowania swoich przełożonych, zaskoczyć mogło tylko kompletnie oderwanych od rzeczywistości indoktrynerów salonu. Uprawianie propagandy niesie ze sobą podobne niebezpieczeństwo, jak, powiedzmy, dokonywanie oprysków na polu − co poniektóry sam się nałyka świństwa, które rozpyla na innych, i zaczyna wierzyć w sprokurowaną dla frajerów wizję świata. Na przykład, w wizję postępowego, genderowego Franciszka, który naszych tutaj nienowoczesnych biskupów zdyscyplinuje. Owszem, w pewnych sprawach zdyscyplinuje, daj Boże. Nowa miotła zawsze lepiej zamiata, więc pewnie przykróci Papież klerowi zamiłowania do luksusu, dobierze się skuteczniej niż poprzednicy do różnych zboczonych, wzajemnie się kryjących (w różnych sensach tego słowa) układów, które się potworzyły w Owczarni Pańskiej. Ale nie po to, by Kościół osłabić, ale by go wzmocnić w głoszeniu powierzonego mu przesłania. A już na pewno nie po to, by Kościół „otworzył się” na to, co biskupi nazywają ostatnio „ideologią gender”, a co, jakby akurat nie było nazywane, jest tylko nową maską dla starej i w każdym historycznym wcieleniu prędzej czy póżniej zbrodniczej utopii jakobinów, obiecującej, że jak się przewróci świat do góry nogami, zniszczy podstawy ładu i porządku − mordując, księży, bogatych, likwidując monarchię, własność, religię, czy w obecnej inkarnacji, znosząc różnicę między płciami i zastępując rodzinę powrotem do plemiennego stada − to się wskutek tego nagle ziemia stanie rajem. Kościół za dobrze tę zarazę zna, żeby się na jej recydywie nie poznać, i sam Franciszek ze swym doświadczeniem z Argentyny też dobrze wie, co się kryje za fałszywymi hasełkami o „nauce” badającej „rodzaj”. Zabawne jest swoją droga obserwować, w co wierzą ludzie, którzy dumni są z tego, że nie wierzą w Boga. Swego czasu wierzyli w Gorbaczowa, że uratuje „ojczyznę proletariatu”, na której skupiali swe nadzieje i oczekiwania. Gorbaczow tymczasem swoimi reformami doprowadził ją do upadku. Oczekiwania wobec Franciszka wydają się kalką uniesień zapomnianej dziś już „gorbomanii” Zachodu − tylko tym razem postępowy półświatek wierzy, że skutki reform Franciszka będą takie same, jak „pierestrojki”, że się od nich mury Watykanu zawalą i postępowcy wreszcie będą mogli znienawidzoną instytucję zaorać. Gdyby ateusze czytali Ewangelię, wiedzieliby, że jest tam napisane jasno i wyraźnie, iż nie doczekają się tego nigdy. RAZ
29/12/2013 Ku pokrzepieniu serc ludzi utożsamiających się z prawicą, nie identyfikujących się z europejskim kołchozem opartym o niewolę jednostki, o wysokie podatki, o centralne rozdawnictwo ukradzionych podatnikom pieniędzy, o” wartości” antycwilizacyjne wobec cywilizacji łacińskiej, o polityczną walutę euro, o potężną biurokrację rządzącą zamiast rynku, o olbrzymie marnotrawstwo środków- mam dobrą wiadomość.. Przyznam się Państwu, że z prawicową świeczką można szukać informacji o tym co wydarzyło się na Słowacji pod koniec listopada Roku Pańskiego 2013.. Sprawa kompletnie przemilczana w” polskich” mediach niezależnych.. Taki wielki news- i nic! W tamtejszych wyborach samorządowych, konkretnie w kraju Bańska Bystrzyca- na Słowacji jest 8 krajów- wygrał słowacki patriota, zwany przez propagandę tamtejszą „faszystą”, „ nacjonalistą”,”Hitlerem”.. Nazywa się Marian Kotleba stojący na czele Partii Ludowej Nasza Słowacja.. W Roku Pańskim 2012 jego partia zdobyła 1,5 % głosów, a w Roku Pańskim 2013- zdobył – uwaga!-55,5% wszystkich głosów przy frekwencji 25%.. To właśnie jest polityczne trzęsienie ziemi.. Cały dotychczasowy establishment w wyborach demokratycznych i prawnych-powędrował do kosza- wszyscy ci lewicowi demokraci, socjaliści, socjaldemokraci lewaccy i pozostali przewracacze świata w tym przewracający Słowację do góry nogami.. Został tamtejszym wojewodą- żupanem- grzebiąc socjaldemokratę- Vladymira Mańkę. Pan Marian Kotleba jest. słowackim narodowcem, jest konserwatystą, nie jest liberałem. .Wsławił się marszami przeciw Cyganom, które organizował pod hasłem ”niesprawiedliwego uprzywilejowania nie tylko cygańskich pasożytów”. Powiedzmy sobie szczerze: wszyscy, którzy pobierają wszelkiego rodzaju zasiłki z budżetu państwa konstruowanego z pieniędzy zrabowanych ludziom pracującym- uczestniczą w niesprawiedliwości Oczywiście jak dają- ludzie biorą.. Już dawno hamulce moralne puściły.. Pobieranie skradzionej” darmochy”, uczestnictwo w paserstwie- nie jest już niczym nagannym.. Zło zostało usankcjonowane – przez socjalistyczne państwa demokratyczne. I do tego wielkie rozdawnictwo dotacyjne.. Nikt z pobierających nie pyta skąd pochodzą skradzione przez państwo pieniądze? A skądś pochodzą- nie spadają z Nieba- tym bardziej, że Pan Bóg zasiłków nie rozdaje.. Bo musiałby być też złodziejem i paserem.. Sam zresztą ustanowił, że siódme nie kradnij. Jak napisał pan redaktor Olgierd Domino, w swoim artykule „”Hitler” zza Tatr”, który ukazał się w świątecznym numerze” Najwyższego Czasu”: Kotleba jest popularny, bo nie kryje się pod parasolem politycznej poprawności i nowomowy. Otwarcie mówi to co myśli, a co inni słowaccy politycy boją się nawet pomyśleć. Niejednokrotnie podkreślał, że ceni na przykład księdza Józefa Tiso, prezydenta Słowacji z czasów II wojny światowej, który na dobre i na złe związał swój kraj z państwami Osi, gdy Hitler wsparł secesyjne dążenia Słowaków w państwie czechosłowackim.( Księdza Tiso skazano na śmierć i powieszono w roku 1947. Kotleba nazywa ten wyrok zbrodnią sądową i twierdzi z odrazą, że” skazanemu odmówiono szacunku kul plutonu egekucyjnego, a powieszono na szubienicy niczym zwykłego gwałciciela) Jasno też wyrażał swą niechęć do ”pasożytniczego” stylu życia Cyganów mieszkających na Słowacji, a także wobec roszczeń Żydów, które nie ominęły tego kraju” Co jeszcze nie podoba się panu Marianowi Kotlebie- obecnie wojewodzie regionu Bańskiej Bystrzycy na Słowacji? Ciekawe, czy pan Sting – piosenkarz będzie namawiał do nie jeżdżenia na narty w Tatry słowackie- tak jak namawiał do nie jeżdżenia w Alpy austriackie. Bo Haidder został premierem Karyntii.. Wszędzie „faszyzm” i” nacjonalizm”.. No i „hitleryzm”. Każdy kto jest przeciwnikiem nowych zasad obowiązujących w Europie w ramach politycznej poprawności- jest „ faszystą”’ nacjonalistą” i „ hitlerowcem”- mimo, że projekt Unii Europejskiej- jest jak najbardziej hitlerowski gospodarczo… Żupan Kotleba twierdzi, że NATO jest organizacją terrorystyczną i będzie dążył do zaprzestania wysyłania słowackich żołnierzy na tzw. misje pokojowe.. Jest też za odrzuceniem euro i nie chce też współpracować- tak jak Orban- z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, nazywając organizatorów wyłudzania pieniędzy od narodów- wydrwigroszami”. Chce też przywrócenia chrześcijańskich zasad, jako podstawowego fundamentu życia narodu.. No właśnie.. To wszystko nie podoba się rządzącym w Bratysławie, a co dopiero w Brukseli.. W końcu Unia ufundowana jest na innych zasadach niż dotychczasowe życie narodów, w swoich ojczyznach… W przyszłości ma być jedna ojczyzna- Unia Europejska-, a my mamy być „Europejczykami”.. Europa ojczyzn nie jest biurokratom europejskim potrzebna.. Chyba ,że Wielkie Niemcy.. W 2009 roku Marian Kotleba już ubiegał się o urząd wojewody Bańskiej Bystrzycy.. Zdobył wtedy 10,03 % głosów.. A z okazji 70 rocznicy powstania państwa słowackiego wygłosił przemówienie, w którym wzywał swoich rodaków by wzięli odpowiedzialność za swój kraj i stanęli na straży chrześcijańskiej cywilizacji. Kolebę aresztowano i oskarżono o próbę” obalenia podstawowych praw i wolności obywatelskich”(???) Jak można kogoś oskarżać, że chce obalić wolności, jak on chce te wolności przywrócić.. Zaczęto go gnębić sądownie za „ rasizm”, „ ksenofobię” i nawoływanie do waśni narodowościowych… Bo wypowiadał się o Cyganach jako” pasożytach”… O Słowakach pobierających zasiłki- nie wypowiadał się jako o pasożytach.. Ostatecznie nie został za nic skazany.. „Koniec demokracji na Słowacji” i „klęska społeczeństwa obywatelskiego”. Tak ogłaszają zwycięstwo Kotlęby różni aktywiści partii demokratycznych , które poniosły druzgocącą klęskę wyborczą.. Vladymir Mańka, którego pokonał Marian Kotleba był kandydatem nie tylko socjaldemokracji, ale szerokiej koalicji partyjnych mas takich jak: Zielonych,, Ruchu na rzecz Demokratycznej Słowacji., Ruchu na Rzecz Demokracji,, Partii Nowoczesnej Słowacji, Ruchu Chrześcijańskiej Demokracji oraz ugrupowań mniejszości węgierskiej. Wygrana Kotleby zupełnie zaskoczyła słowackich polityków establishmentu.. Celebrysi, ludzie” kultury”, sztuki i nauki- odżegnywali się od wyników wyborów i potępili je jako przejaw ciemnogrodu . Podobnie będzie u nas w nadchodzących wyborach do Europarlamentu, bo mam cichą nadzieje, że eurosceptycy zdobędą w końcu głosy.. Wokół Bratysławy jeszcze, jeszcze, ale poza Bratysławą „obywatele” Słowacji żyją wściekli na siebie, na swój kraj na Unię Europejską.. Tak jak u nas – poza większymi aglomeracjami- ludzie żyją z budżetówki.. Powstało kolejne ognisko eurosceptyzmu.. Tym razem na Słowacji… Zjednoczone Królestwo idzie na czele, potem Francja, Belgia, Węgry, Czechy, Słowacja, Włochy.. Europa się budzi przeciw europejskiej biurokracji i nonsensu gospodarczego jakim jest Unia Europejska.. Czym bardziej się całość projektu trzęsie się w posadach- tym więcej eurosceptyków.. To oczywiste! Czas się do nich przyłączyć, żeby dobić Lewiatana... WJR
Krajobraz po „bitwie” o OFE
1. Po podpisaniu przez prezydenta Komorowskiego ustawy o zmianach w OFE wydaje się, że wszyscy którzy podejmowali w tej sprawie decyzje, sprawiają wrażenie zadowolonych, tylko przyszli emeryci przede wszystkim ci, którzy pozostaną w Funduszach, poniosą koszty tych zmian. Szczególnie szczęśliwy jest premier Tusk, który wręcz stwierdza, że nie boi się skierowania ustawy przez prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego i nie ma na okoliczność zakwestionowania jej zapisów, żadnego „wariantu B”. Premier Tusk i większość koalicyjna Platformy i PSL-u cieszą się, bo dzięki przechwyceniu około 150 mld zł aktywów OFE, zmniejszyli wydatki budżetu państwa na 2014 rok o 23 mld zł (o 8 mld zł mniejsze wydatki na obsługę części krajowej długu publicznego i o ponad 15 mld zł zmniejszone dotacje do FUS) i w związku z tym deficyt budżetu państwa na przyszły rok wynosi „tylko” 47,7 mld zł. Ponadto zmniejszenie na papierze długu publicznego o 150 mld zł, wynikające z umorzenia obligacji skarbowych będących w posiadaniu OFE na taką sumę, spowoduje że dług publiczny zmaleje przynajmniej o 8% PKB, a to z kolei pozwoli rządzącej koalicji uniknąć konieczności wykreślenia z ustawy o finansach publicznych II progu ostrożnościowego (przekroczenia przez dług publiczny wartości 55% PKB), a więc uniknąć także zarzutu zdemolowania finansów publicznych w ciągu 6 lat rządzenia.
2. Zadowolony jest także prezydent Komorowski, bo trochę przy tej okazji powybrzydzał na rząd Tuska, pokazując jaki to jest „ponadpartyjny” ale ostatecznie żadnej krzywdy rządzącym nie uczynił, bo ustawę o zmianach w OFE podpisał.
Usatysfakcjonował także protestujących w sprawie zmian w OFE, bo w końcu podpisaną ustawę skierował jednak do Trybunału Konstytucyjnego, a ten być może za kilkanaście miesięcy jakieś zapisy tej ustawy (raczej te mniej istotne), uzna za niezgodne z Konstytucją RP, a więc wywiąże się z funkcji „jej strażnika”. Ba zapowiedział także ponadpartyjną debatę o przyszłości systemu emerytalnego w Polsce, a więc wysyła sygnał do Polaków, że dba o ich przyszłość.
3. Zadowolone są także Powszechne Towarzystwa Emerytalne właściciele OFE, bo rządzący umieścili w tych zmianach, trzy istotne „bonusy”, bardzo dla nich korzystne. Pierwszy to rezygnacja z tzw. minimalnej wymagalnej rocznej stopy zwrotu, która do tej pory była ważnym instrumentem ochrony interesów ubezpieczonych w OFE. Jeżeli jakiś Fundusz w danym roku takiej stopy nie osiągnął, dopłacić musiał jego właściciel czyli PTE. Teraz takiego bezpiecznika już nie będzie więc skutki ewentualnych strat obciążą samych ubezpieczonych, nie ulega więc wątpliwości, że to jeden z największych prezentów rządu (kosztem ubezpieczonych na rzecz Funduszy). Drugi bonus na rzecz Funduszy, to rezygnacja z obniżenia tzw. opłaty za zarządzanie, pobieranej co miesiąc przez Fundusze od całości zgromadzonych aktywów. Wprawdzie w rządowym projekcie znajduje się zapis o obniżeniu o połowę prowizji od wpłacanej składki przez ubezpieczonych (z dotychczasowych 3,5% do 1,75%) ale to nie tutaj, są główne „frukta” OFE. Otóż to właśnie opłata za zarządzanie była głównym źródłem dochodów OFE i ich właścicieli, przy dotychczasowych aktywach Funduszy w wysokości około 300 mld zł wynosiła około 3 mld zł rocznie więc nawet po umorzeniu 150 mld zł aktywów obligacyjnych, będzie ona sięgała około 1,5 mld zł rocznie. Wreszcie trzeci bonus, to możliwość inwestowania przez Fundusze za granicą (do tej pory ograniczona do 5% aktywów). Wprawdzie powiększenie możliwości inwestowania następuje na skutek rozstrzygnięcia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu ale rządowa propozycja aby tą możliwość powiększyć aż do 30% aktywów, jest niewątpliwie kolejnym prezentem dla OFE i ich właścicieli w szczególności tych zagranicznych (a takich jest przecież w Polsce większość).
4. Poszkodowani są tylko ubezpieczeni w OFE. Otóż PTE do tej pory z ich kapitału „wygospodarowały” około 18 mld zł zysków i wywiozły je za granicę. Zresztą jak pokazują wymienione wyżej „bonusy”, będą zarabiały nadał tylko na mniejszą skalę. Szczególnie poszkodowani mogą zostać ci, którzy pozostaną w OFE ponieważ po zmianach stają się one agresywnymi funduszami podwyższonego ryzyka (inwestycje głównie w akcje, do 30% aktywów za granicą), a nigdzie na świecie nie ma tak skonstruowanych funduszy emerytalnych. Poszkodowany w przyszłości i to na miliardy złotych, może być Skarb Państwa jeżeli okaże się, że PTE będą dochodziły przed międzynarodowymi trybunałami arbitrażowymi swoich roszczeń w związku brakiem ochrony inwestycji zagranicznych przez państwo polskie. Tak mniej więcej wygląda krajobraz po „bitwie” o OFE.
Kuźmiuk
30/12/2013 „Demokracja jest najgorszym z możliwych ustrojów, bowiem są to rządy hien nad osłami”- twierdził Arystoteles I popatrzcie Państwo…- tyle lat temu. Jak to mądry człowiek był ten Arystoteles.? A nie było jeszcze wtedy na Ziemi Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości, Polskiego Stronnictwa Ludowego , Sojuszu Lewicy Demokratycznej czy Twojego Ruchu.. Mało tego! Nie było wtedy Ziemi Obywatelskiej.. Obecnie- tam gdzie stacjonują wojska amerykańskie w 130 krajach świata- istnieją państwa obywatelskie a w nich demokracja.. A jak demokracja- to wola demokratycznej większości i wybory. A co za tym idzie wielki chaos .. No i mnóstwo hien nad osłami… Pod działaniem istnienia demokracji rozkładane są poszczególne organizmy państwowe. .Normalne kiedyś państwa przestają funkcjonować.. Wszędzie panuje korupcja, nepotyzm, demagogia, oszukaństwo i zwykłe złodziejstwo. Demokratyczne państwa bankrutują powoli- acz systematycznie. Hieny próbują spełniać westchnienia demokratycznego ludu- i przegłosowują coraz to nowe zadłużenia i zobowiązania.. Jako wśród ludzi nieokrzesanych, bo za takich uważał Arystoteles demokratów….Wczoraj obejrzałem kolejny raz Karierę Nikosia Dyzmy.. Czy można coś dodać do całości modelu demokracji po obejrzeniu tego filmu, tak jak oryginału w postaci Kariery Nikodema Dyzmy? Nic dodać- nic ująć.. Za tę książkę przed wojną” nieznani sprawcy” pobili Dołęgę -Mostowicza- wybili mu nawet oko- i wrzucili do glinianki na Pradze.. Ale obejrzałem też wczoraj rozmowę ze zmarłym Wojciechem Kilarem. To znaczy rozmowa była nagrana przed śmiercią artysty, a nie po jego śmierci. Bo „ ze zmarłym” mogło zabrzmieć, że już po śmierci, albo w czasie umierania. Jego twórczość muzyczno-filmowa- jest imponująca.. Do tylu filmów, do ilu pan Wojciech napisał muzykę… To naprawdę imponujące.. Można powiedzieć, że był wybitnym kompozytorem muzyki filmowej.. Ale w swoim życiu popełnił moim zdaniem dwa błędy: popierał socjaldemokratyczną partię o nazwie Prawo i Sprawiedliwość, która jest jedną z partii prowadzących Polskę do katastrofy i….. na starość zobowiązał się do podpisania jakiejkolwiek listy, która by…. likwidowała hiszpańską Corridę.(????) Były czas, kiedy pan Wojciech Kilar potrafił pojechać na trzy tygodnie do Hiszpanii i tam oglądać przez trzy tygodnie codziennie la corridę.. Jak to piszą obecnie lewicowe „ gazety” krwawą” walkę matadora, któremu towarzyszą toreadorzy.. El matador y los toreos z bykiem- el toro. Lata temu, ten średniowieczny zwyczaj fascynował pan Wojciecha Kilara, a teraz podpisywałby listy likwidujące w obcym kraju tę tradycję.. Bo przecież pan Wojciech mieszkał w Polsce, związany z Jasną Górą- a nie w Hiszpanii.. Zawsze mnie zastanawia w takiej sytuacji, co spowodowało zamianę stosunku człowieka do czegoś co go fascynowało, zmianę stosunku uwielbienia- w nienawiść.. Coś musiało spowodować tak diametralną zmianę nastroju.?. Bo przecież uwielbienie plaza de toros, na którym el matador ubrany w traje de luces- przepiękny kolorowy strój, i przy pomocy los banderillas- krótkie włócznie ozdobione wstążkami- rozprawia się z el toro- miał pan Wojciech Kilar zakodowane. El matador ma również przy sobie el capote- w intensywnym kolorze czerwieni lub fuksji po jednej stronie oraz żółtym, niebieskim lub różowym z drugiej strony.. Muleta służy do drażnienia el toro. Lewicowe gremia ideologiczne od lat prowadzą ideologiczną nagonkę na corridę, jako przejaw okrucieństwa wobec zwierząt.. Chcą ją po prostu zlikwidować, tak jak wiele spraw związanych ze zwierzętami.. Bo zwierzęta są ich”: braćmi” – tak twierdzą. Zrobili to już w Katalonii. Walki z bykami są już zakazane poprzez demokratyczny parlament większościowy.. Wystarczy coś przegłosować- i już sprawy nie ma.. A można przegłosować wszystko.!. Wystarczy mieć większość, która zawsze w demokracji ma rację.. Chociaż- tak naprawdę- prawie nigdy jej nie ma.. To jakie muszą być naprawdę konsekwencje demokratycznych ustaw? Jeden z biskupów publicznie zadawał sobie i innym pytanie : dlaczego naród polski jest tak podzielony? I apelował do narodu, żeby nie był podzielony.. Pomyślałem wtedy, że biskup nie kojarzy faktów i nie potrafi wyciągać wniosków z tego co się dzieje wokół niego.. A wokół niego i nas wszystkich panuje totalna demokracja.. A co robi naprawdę demokracja? Dzieli, dzieli i jeszcze raz dzieli. W każdej sprawie- a spraw jest tysiące- jedni w demokracji są po jednej stronie muru demokracji, a inni po drugiej stronie muru demokracji.. Jeśli te tysiące spraw codziennych pomnożymy . przez tysiące spraw niezgody, które powstają przy uchwalaniu demokratycznych ustaw- to zobaczymy skalę chaosu jaki wywołuje coś tak kuriozalnego jak demokracja większościowa.. Jak bardzo dzieli ludzi. I w pewnym momencie- jak w totolotku wobec kumulacji wygranej- nastąpi kumulacja złości i nienawiści, po obu stronach muru demokracji… Każda demokracja parlamentarna wcześniej czy później musi doprowadzić do wojny domowej.. Tak było we Francji, tak było w Meksyku, tak było w Hiszpanii, tak było w Rosji.. Demokracja totalna oparta jest na sprzeczności przeciwieństw- a nie jedności przeciwieństw.. I to wiecznie lejące się kłamstwo w demokracji.. Hieny panują nad osłami.. W lewicowych wydawnictwa turystycznych piszą w sprawie corridy, że: ”Widowisko to od lat wzbudza wiele kontrowersji, tak w samej Hiszpanii, jak i w innych zakątkach świata. Z biegiem lat corrida została uznana za spektakl zbyt okrutny. Część młodych Hiszpanów przestała się interesować tym krwawym brutalnym sportem. Coraz mniej chłopców marzy o byciu torreadorem. Corrida staje się powoli reliktem przeszłości”. Nie dość, że kontrowersje są w samej Hiszpanii, to jeszcze poza granicami- na przykład nad Amazonią..” Spektakl zbyt okrutny”, bo Średniowiecze to bardzo „ okrutna „epoka naszej cywilizacji- najokrutniejsza.. Ale czy tyle ludzi zginęło w Średniowieczu co w jednej Rewolucji Francuskiej w Oświeceniu? Albo w czasie rewolucji komunistycznej w Rosji? Trupy idą w miliony.. A w Średniowieczu- epoce tak znienawidzonej przez Lewicę- bili się żołnierze ze sobą.. Proszę pojechać do Hiszpanii i zobaczyć, czy młodzi ludzie nie interesują się corridą? Lewica obecnie nie morduje swoich przeciwników, bo musiałaby zacząć mordować masy.. Prowadzi zatem propagandę, której celem jest zmiana świadomości mas.. My nie zbijamy naszych wrogów- my ich zmieniamy.. Bo na przykład czemu miała służyć wczorajsza wrzutka słowna w głównym dzienniku propagandowym o 19.30, a dotycząca stosunku do listu odczytanego we wszystkich parafiach w sprawie obłędnej ideologii Gender? A wrzutka ta brzmiała:” Listu nie odczytano we wszystkich parafiach”(???) Jak to nie we wszystkich? A w których nie odczytano? I skąd czytający wiedział, że nie odczytano? Czyżby proboszczowie wymówili posłuszeństwo biskupom?
To są właśnie rządy propagandowe hien nad osłami -przy telewizorach.. I jak przyjdą wybory demokratyczne, to osły znowu pójdą zagłosować na hieny.. I tak w kółko! Bo demokracja to rządy hien nad osłami.. Ale mądry człowiek z tego Arystotelesa., nieprawdaż? WJR
Tuska skok na kasę Lasów Państwowych
1. W ostatniej rekonstrukcji rządu dokonanej przez premiera Tuska, nowym ministrem środowiska, został Maciej Grabowski, do tego momentu podsekretarz stanu w ministerstwie finansów. Szef rządu uzasadniał zmianę na tym stanowisku, koniecznością przyśpieszenia prac nad projektem ustawy umożliwiającej zwiększenie intensywności poszukiwań, a w konsekwencji wydobycia gazu łupkowego w Polsce. Minister Grabowski przyśpieszył prace ale nad projektem ustawy o lasach, w którym to zasadnicze zmiany dotyczą gospodarki finansowej lasów państwowych, a dokładniej chodzi o sięgnięcie przez ministra finansów do ich zasobów finansowych. W projekcie ustawy, który został przyjęty przez Komitet Stały RM 18 grudnia tego roku, proponowane przez ministra środowiska zmiany można wręcz określić ordynarnym „skokiem na kasę” w Lasach Państwowych. Jest to o tyle dziwna propozycja, ponieważ opracował ją minister środowiska, ustawowo przecież zobligowany, żeby zapewnić jak najlepsze warunki rozwoju Lasom Państwowym.
2. W tym miejscu wypada przypomnieć, że w okresie rządów AWS i UW w latach 1998-2001, powstał rządowy projekt ustawy o powołanie w miejsce przedsiębiorstwa Lasy Państwowe , jednosobowej spółki Skarbu Państwa, co zostało wtedy jednoznacznie odebrane przez środowisko leśników jako przygotowanie do prywatyzacji i po jego silnych protestach, rząd premiera Buzka się z tego pomysłu wycofał. W 2010 roku w 3 roku rządów Donalda Tuska, pomysł wrócił choć w łagodniejszej formie. Otóż ówczesny minister finansów Jan Vincent Rostowski zaproponował zaliczenie przedsiębiorstwa Lasy Państwowe do sektora finansów publicznych, co oznaczałoby wykorzystywanie środków będących w jego posiadaniu do finansowania obsługi długu publicznego. Ale i ten pomysł spowodował ogromne protesty środowiska leśników, a profesor Jan Szyszko, były minister środowiska w rządzie Jarosława Kaczyńskiego przy ogromnym zaangażowaniu słuchaczy Radia Maryja, zebrał ponad 1 milion podpisów pod protestem w tej sprawie. Rząd Donalda Tuska pod takim naciskiem społecznym, wycofał się chyłkiem z forsowania tej ustawy zwłaszcza, że i niektórzy koalicyjni posłowie zarówno z Platformy jak i PSL-u, przerażeni masowymi protestami, nie chcieli głosować za tym rozwiązaniem.
3. Teraz nowy minister środowiska, proponuje w ustawie o lasach zmiany w ich gospodarce finansowej, które nie zostawiają już żadnych złudzeń.Otóż od 2016 roku Lasy Państwowe, mają co roku wpłacać do budżetu państwa kwotę 100 mln zł rocznie i to niezależnie od tego czy ich wynik finansowy w danym roku budżetowym, będzie zyskiem czy stratą. Ale jeszcze ciekawszy jest zapis w projekcie ustawy o lasach, zobowiązujący przedsiębiorstwo Lasy Państwowe do wpłaty do budżetu państwa w latach 2014-2015, jak to ujęto z kapitału własnego, astronomicznej kwoty 1,6 mld zł po 0,8 mld zł rocznie (w ratach kwartalnych).
4. Lasy Państwowe to wielkie przedsiębiorstwo pokrywające koszty swej działalności z osiąganych przychodów ale żaden rząd po 1989 roku, nie zdecydował się aby tak ostentacyjnie sięgnąć po jego środki finansowe. Ze względu na liczne zadania gospodarcze ale także przyrodnicze i społeczne, realizowane przez to przedsiębiorstwo, do tej pory uznawano za satysfakcjonującą taką sytuację, że Lasy Państwowe finansują je wszystkie ze swoich przychodów i nie wymagają wsparcia z budżetu państwa. Rząd Donalda Tuska widocznie uznał, że trzeba wreszcie sięgnąć po zasoby, którymi dysponują Lasy Państwowe, a po ogołoceniu ich ze środków finansowych kiedy okaże się, że przynoszą straty, powtórzy się propozycję powołania na ich majątku spółki, a stąd tylko krok do prywatyzacji. A majątek Lasów Państwowych ostrożnie szacowany jest na 300 mld zł, to dokładnie tyle ile zgromadzono w OFE. Za chwilę po środkach z OFE będzie tylko wspomnienie, dla ludzi Tuska to sygnał, żeby się zabrać za ostatni zasób polskich aktywów zgromadzonych w Lasach Państwowych. Kuźmiuk
31/12/2013 „Dzięki waszemu demokratycznemu prawu dokonamy inwazji na wasze terytorium, a dzięki naszemu prawu religijnemu będziemy nad wami panować”. Takie słowa wygłosił w roku 1999 Giuseppe Gernano Bernardini OFMCap, arcybiskup Izmiru- podczas synodu biskupów. Przytoczył on słowa, z jakimi pewien muzułmanin, uczestnik spotkania dotyczącego dialogu islamsko- chrześcijańskiego, chrześcijańskiego pełnym przekonaniem i zachowując całkowity spokój, zwrócił się do chrześcijańskich uczestników spotkania. Ot – tak sobie.. Normalnie! Jak gdyby nigdy nic.. Powiedział chrześcijanom co z nimi będzie za jakiś czas.. Skoro życie człowieka w antycywilizacji, w której żyjemy – a nie jest to cywilizacja łacińska jest najwyższą wartością.. U muzułmanów nie jest ono najwyższą wartością.. Wyższą jest religia, honor, ojczyzna.. Zdanie to znalazłem w Książce Roberto de Mattei- profesora historii nowożytnej ”Turcja w Europie- dobrodziejstwo czy katastrofa” na stronie 104. I jeszcze: „Europejczycy są chorzy. Podarujemy im lekarstwo. Cała Europa stanie się islamska. Podbijemy Rzym”(!!!!) Jest to deklaracja wygłoszona przez Necmettina Erbakana w roku 1989 podczas wizyty w niemieckim mieście Arnham. To zdanie jest na stronie 106.. I takich zdań w książce jest więcej.. No właśnie! A co robi biały człowiek preferując demokrację parlamentarną opartą o większość? Żeby nie urazić uczuć muzułmanów- likwiduje symbole chrześcijańskie, a wrogom funduje zasiłki. Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym żeby spostrzec co może być w niedługim czasie.. Już w Europie jest 50 milionów muzułmanów- a płodzą się jak króliki.. Demokracja pomoże im w zdobyciu władzy.. Wystarczy mieć większość.. I taką większość będą mieli, tym bardziej, że nasze zasady- zasady białego człowieka- więdną.. Z cywilizacji łacińskiej pozostało już tylko gruzowisko. Demografia „ Europejczyków” jest już pod zdechłym psem.. Sami siebie unicestwimy.. Wobec propagandy hedonizmu, tumiwisizmu, permisywizmu, relatywizmu.- i nic niezrobienia.. Czym zajmuje się biały kiedyś człowiek, dziś czerwony jak burak? Czerwony ideologicznie. Ano problemem homoseksualizmu- jako największym problemem białego człowieka, problemem płci- żeby nowo narodzony człowiek mógł sobie wybrać płeć- najlepiej już przy samym narodzeniu, rozdawaniem- na skalę nieprawdopodobną- wszelkiego rodzaju zasiłków. W takiej Ludowej Republice Stanów Zjednoczonych- kiedyś normalnym państwie pracy- 50 milionów Amerykanów pobiera karty żywnościowe(???) Czy jest w Ludowej Republice Stanów Zjednoczonych już Centralny Urząd Aprowizacji Ludowo- Demokratycznej Republiki Stanów Zjednoczonych? Jak nie ma- to pora powołać jak najszybciej.. Biały człowiek zajmuje się urojonym problemem „ przemocy w rodzinie”, lewacki towarzysz Jurek Owsiak rozdaje jakieś misie, domaga się większych kar podczas „ przemocy w rodzinie” na przykład podczas dawania klapsów, ale dla morderców- jakoś nic nie słyszę, żeby domagał się kary śmierci.. Średni wyrok za morderstwo w socjalistycznej Europie umierającej na naszych oczach pod ciężarem socjalizmu, wyrzeknięcia się zasad łacińskiej cywilizacji, no i głupoty- to 6 lat(!!!!). Niedalej jak wczoraj dwudziesto- dwu letni morderca, zabił ojca rodziny młotkiem murarskim , zabił jego dziecko, wziął sobie samochód ofiary, tysiąc złotych- wziął dziewczynę i pojechał na zakupy.. Jak gdyby nigdy nic.. Gdyby nie przypadkowa stłuczka tak jeździłby sobie po mieście jak gdyby nigdy nic, cieszył się życiem i robił zakupy- aż skończą mu się pieniądze ofiary. Oczywiście propaganda ogłosiła natychmiast , że grozi mu 25 lat dożywocia(???) Jak tylko 25 lat- to nie jest dożywocie- minus ulga za dobre sprawowanie.. Może posiedzi 12, a może 7 lat.. Obrońcy praw morderców będą działali na rzecz złagodzenia kary- to przecież też człowiek.. Ale tamten którego zabił- to nie człowiek? Bo ciężko pracując dorobił się samochodu i paru groszy. Właśnie wrócił z robót z Niemiec. Nie pojechał tam z łapanki- pojechał ,bo wygoniło go własne państwo.. Wydrwigrosz go zabił, bo sam nie potrafił pracować i zarobić dla siebie.. Jurek Owsiak tymczasem układał misie pod drzwiami, bo gdzieś odbywała się” przemoc w rodzinie”.. Czy to wszystko nie jest pod zdechłym psem? Wiecie już Państwo, że czasami wtrącam informacje dotyczące” gwiazd.” W bardzo wielu wypadkach tzw. gwiazdy służą władzy – moim oczywiście zdaniem-do uwiarygodniania narzucanych nam sytuacji, których jeszcze jakiś czas temu naród by nie zaakceptował.. A obecnie łyka jak świeże bułeczki.. W wieku przypadkach tzw. gwiazdy są częścią budowanego w Polsce systemu wywracania wszystkiego do góry nogami.. Są przy tym bardzo dobrze opłacane- i mają wiele do stracenia, gdyby coś było nie tak. Czy jest to świadome czy też nie—efekt jest przez władzę pożądany. Najlepsze dla władzy „ gwiazdy” są takie, które samodzielnie- bez żadnych podpowiedzi- propagują zło,. nihilizm, antychrześcijaństwo, relatywizm, hedonizm, rozwiązłość, brak zasad…. Takie są najlepsze! Ale dobre są też takie, które za podszeptem wpływają destrukcyjnie na świadomość mas.. Oczywiście nie wiem, które robią to świadomie, a które nieświadomie.. Musicie Państwo sami się domyślić i zgadywać.. Tak jak ja.. Na przykład Magazyn Rewia dowiedział się, jak świąteczny czas spędza „ znana i lubiana polska aktorka” Joanna Brodzik. Okazuje się, że pani Joanna przygotowuje się do” świąt’ już w listopadzie. To znaczy nie podano, czy od pierwszej niedzieli Adwentu, czy może wcześniej,. ale na pewno w listopadzie.. Adwent zaczyna się od I nieszporów czwartej z kolei poprzedzającej Święta Bożego Narodzenia niedzieli do zmierzchu 24 grudnia.- okres przypominający o oczekiwaniu na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. I niedziela adwentowa to początek roku liturgicznego.- można się wtedy wybrać na roraty. I tak jest od IV wieku od narodzin Chrystusa Pana -w Hiszpanii od Synodu w Saragossie. w roku 380 . W Rzymie od VI wieku -dopiero.. Gazeta nie podaje czy pani Joanna Brodzik zaczyna od pierwszej niedzieli Adwentu, ale podaje, że już w listopadzie przygotowuje prezenty, sporządza listę” którym obdarowuje swoich mężczyzn: synów i partnera”. Partnerem pani Joanny jest pan Paweł Wilczak.. Mają dwoje dzieci- bliźniaków- Jana i Franciszka. Szczęść im Boże! „Chłopaki robią łańcuchy, aniołki z papieru i gwiazdki. W kuchni garną się do pomocy. Wycinają ciasteczka i dekorują je”- twierdzi pani Joanna. Ach ta moja dociekliwość.” ”Para planuje ślub, ale dopiero gdy chłopcy będą duzi’(???) Gazeta nie pisze kiedy dzieci będą duzi, ale są ludzie którzy nigdy nie dorośleją- do końca życia pozostają dziećmi.. I być może nigdy pani Joanna i pan Paweł- nie pobiorą się.. Oczywiście daleki jestem od narzucania komukolwiek czegokolwiek w sprawach prywatnych.. Ja tylko opisuję. .”Teraz narzeczeni twierdzą, że tak jest dobrze”(???)- twierdzi gazeta. Co prawda- narzeczeni- to przed ślubem.. Chociaż- okazuje się- można być narzeczonym mając na karku na przykład siedemdziesiątkę , nie mieć ślubu ale za to dwoje dorosłych dzieci oraz dorosłe wnuki..(??? Czy to wszystko nie jest powywracane do góry nogami? Samo się wywraca ,czy jest powywracane? I najważniejsze są prezenty. A przy okazji: wygląda na to, że partnerzy w ogóle nie wiedzą o co chodzi z tym Bożym Narodzeniem,,.. Przypominam: Bóg się rodzi -wtedy moc truchleje, jak pięknie śpiewała pani Natasza Urbańska w chórze w Święta Bożego Narodzenia.. I to wszystko w Święta Bożego Narodzenia. A ja się zastanawiam: kiedy przyjdą ci muzułmanie naprawdę? Nie będą mieli wielkich problemów ze zlikwidowaniem resztek chrześcijaństwa.. Na takim pobojowisku..??? Wystarczy uprzątnąć gruz.. WJR
Radosne „ćwierkanie” premiera Tuska
1. Premier Tusk i jego PR-owcy ciągle poszukują sposobów choćby na zahamowanie spadku notowań szefa rządu i całej Rady Ministrów, a w konsekwencji także utraty poparcia społecznego dla Platformy. Była przecież pod koniec listopada głęboka rekonstrukcja rządu, polegająca między innymi na odwołaniu bardzo niepopularnego wicepremiera i ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego i powołaniu na wicepremiera dobrze ocenianej minister rozwoju regionalnego Elżbiety Bieńkowskiej, było kolejne już 5 expose premiera Tuska i wszystko to nie daje żadnego „odbicia” notowań rządzącej Platformie. Wczoraj premier Tusk zdecydował się odpowiadać przez ponad godzinę na Twitterze na niektóre pytania internautów, chcąc w ten sposób pokazać jaki to jest otwarty na zwykłych ludzi.
2. To „twittowanie” jednak specjalnie nie wyszło, bo po 6 latach rządzenia premier Tusk, nie ma się czym specjalnie chwalić, a internauci zadawali pytania o najbardziej drażliwe kwestie gospodarcze i społeczne. Szef rządu musiał się więc przyznać do dwóch największych porażek w 2013 roku: wysokiego bezrobocia i dramatycznej sytuacji w ochronie zdrowia czego wyrazem są wydłużające się kolejki do lekarzy specjalistów i na zabiegi szpitalne. Pogarszająca się sytuacja na rynku pracy czego wyrazem jest blisko 14% bezrobocie na koniec tego roku, mimo wyjazdu za granicę ponad 2 milionów Polaków, jest jednym wielkim oskarżeniem pod adresem rządzących Platformy i PSL-u. Nie lepiej wygląda sytuacja w ochronie zdrowia. Reformy minister Kopacz, a teraz ministra Arłukowicza, mimo rosnących nakładów na ochronę zdrowia nie tylko nie przynoszą pozytywnych rezultatów dla pacjentów, a wręcz przeciwnie pogarsza się ich dostępność do usług zdrowotnych, najwyższe w Europie są także dopłaty pacjentów do leków.
3. A jakże premier Tusk wymienił sukcesy swojego rządzenia. Jednym z nich jest wynegocjowanie dużych środków dla Polski w budżecie UE na lata 2014-2020 i wydłużenie urlopu macierzyńskiego do 1 roku. W tej pierwszej sprawie sukces jest niestety połowiczny. Tusk osiągnął wprawdzie 300 mld zł w funduszu spójności ale stało się do kosztem środków dla naszego kraju na wspólną politykę rolną. Po prostu chcąc mieć sukces, który przecież obiecał Polakom w kampanii wyborczej 2011 roku (słynne spoty o 300 mld zł), poświęcił interesy polskiej wsi, dla której środki są przynajmniej o 14 mld euro mniejsze, niż rolnikom obiecano. Wydłużenie urlopu macierzyńskiego do roku, to zaledwie „kroczek” w dobrym kierunku, ale dotyczy on tylko matek (ojców), którzy pracują na podstawie umów o pracę, wszystkie inne formy zatrudnienia z tego przywileju niestety wykluczają, co oznacza bardzo ograniczona liczbę beneficjentów tego rozwiązania. Zresztą dramatyzm sytuacji demograficznej w Polsce potwierdzają dane dotyczące urodzeń i zgonów w 2013 roku. Na postawie danych za I półrocze tego roku, jest już jasne, że ten rok będzie pod tym względem najgorszy od zakończenia II wojny światowej. Urodzeń będzie zaledwie 380 tysięcy, zgonów około 420 tysięcy, a więc pierwszy raz od 1945 roku tylko z tego względu liczba ludności naszego kraju, zmniejszy się o 40 tysięcy.
4. Premier Tusk ma oczywiście plany na 2014 rok. Tym głównym zamierzeniem jak to określił szef rządu, ma być „przełożenie niezłej kondycji gospodarki na poprawę sytuacji materialnej polskich rodzin”. Tyle tylko że skoro do tej pory mimo skumulowanego 18% wzrostu PKB w latach 2008-2012, to się nie udało, to dlaczego ma się udać w roku 2014, kiedy ten wzrost ma wynieść zaledwie 2,5% PKB. Priorytetem ma być znowu gaz z łupków (jest nim od 2011 roku), węgiel (mimo podpisania przez premiera Tuska paktu klimatyczno- energetycznego w Brukseli w grudniu 2008 roku), a także atom. Wprawdzie znawcy problematyki energetycznej, twierdzą, że zwiększenie finansowania poszukiwań i w konsekwencji wydobycia gazu łupkowego, wyklucza jednoczesną budowę elektrowni atomowej w Polsce(zwyczajnie nas na to nie stać) ale jak widać premier się tym nie przejmuje. Wyraźnie więc widać, że to wszystko o czym pisze na Twitterze premier Tusk, to „bujda na resorach” ale eksperci od marketingu politycznego już są zachwyceni otwartością i nowoczesnością szefa rządu. Kuźmiuk
Lista Ziemkiewicza Subotnik Ziemkiewicza Zacznę od powtórzenia czegoś, co zawarłem już we wczorajszym felietonie dla interii: nie mam sobie za złe, że przed referendum akcesyjnym namawiałem do głosowania za wejściem do Unii Europejskiej. I nie uważam, żeby w tym kontekście moje dzisiejsze teksty były dowodem braku konsekwencji. Mówiłem wtedy wyraźnie, że uważam wejście do Unii za mniejsze zło niż pozostanie poza nią, i nadal tak uważam. Gdyby wschodnia granica Europy zapadła dekadę temu na Odrze, nie na Bugu, to − na przykład − ani jedna gazrurka w Polsce nie należałaby już do nas, by wspomnieć o umowie z Gazpromem podpisanej przez wicepremiera Pawlaka a zakwestionowanej przez Komisję Europejską. A patrząc, jak pomiata dziś Kreml nawet Polską należącą do UE i NATO, trudno nie dostrzec, że bez tej przynależności zapewne już dawno zupełnie otwarcie osadziłby Putin w Warszawie jakiegoś swojego Bidzinę-bis. Niemniej, w najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że sytuacja w Unii rozwinie się tak źle. Że w dziewięć lat po akcesji będziemy członkami organizmu tak bardzo innego, niż ten, do którego wstępowaliśmy − unii, która z zaprojektowanej wspólnoty zmienia się powoli w polityczny egzoszkielet dla egoistycznej polityki coraz bardziej dominujących w niej Niemiec. Unii toczonej biurokratyczną puchlina, wskutek której jest ona kompletnie bezradna wobec istotnych problemów, a skuteczna wyłącznie w załatwianiu partykularnych interesów międzynarodowych koncernów. Organa wspólnotowe stały się maszynką do wymuszania na milionach europejczyków kupowania towarów drogich i bezużytecznych zamiast tańszych i lepszych (zwłaszcza pod pretekstem „ekologii”) oraz zmuszania ich do podporządkowania ideologicznym szaleństwom neobolszewickich sekciarzy, którzy w ramach kolejnego „relaunchu” swej obłąkańczej ideologii zmienili sierp i młot na tęczę. Oczywiście, Unia oderwana od wyborców, wzięta na pasek przez międzynarodowe korporacje i antykosciół od „ruszania z posad bryły świata” skazana jest na rozkład, ale byłoby wielką nieodpowiedzialnością założyć kciuki za pasek i powtarzać sobie duchu, że skoro Unia skończy jak Związek Sowiecki, to nie ma się nią co zajmować. Coś tak dużego jak Unia Europejska nie może zniknąć ot, po prostu, pozwalając światu wrócić do stanu sprzed jej powołania. Uruchomione procesy będą musiały znaleźć jakiś dalszy bieg. Lepszy albo gorszy. Pisze ten tekst − jak wszyscy już zauważyli, odmienny od mojej zwykłej publicystyki − przygnębiony widokiem naszej klasy politycznej, która kompletnie jest na te sprawy ślepa, i skupiona na tutejszych przepychankach niczego nie rozumie, w niczym nie ma woli uczestniczyć. Nie mam wątpliwości, że dla głównych partii wybory do europarlamentu będą tylko okazją do próby sił przed wyborami krajowymi. Że na listy wyborcze trafią ludzie lojalni wobec prezesów, oddani swoim koteriom i dający partiom udział w tej wielkiej kasie, jaką obdarowuje się eurodeputowanych. A tymczasem badania zachodniej opinii publicznej coraz wyraźniej pokazują wielką szansę, by w przyszłym roku trafili do europarlamentu liczniej niż kiedykolwiek dotąd politycy zdający sobie sprawę, że Wspólnota Europejska wymaga gruntownej reformy − odbiurokratyzowania, odideologizowania, powrotu do pierwotnej idei wspólnoty gospodarczej. Kogo tam spotkają z Polski? Politycznych emerytów, pieczeniarzy i aparatczyków? Nie życzę sobie tego jako Polak i jako wyborca. Piszę ten tekst, żeby zaapelować do wszystkich sił eurorealistycznych, czy też − mniejsza o nazwę − eurosceptycznych, aby nie zmarnowały nadchodzącej okazji. W Polsce, o ładnych kilka lat spóźnionej za Zachodem, wciąż jeszcze panuje zachwyt Unią Europejską, postrzeganą jako dobra ciocia obdarowująca nas łaskawie pieniędzmi. Eurosceptycy są na marginesie sceny politycznej. Na dodatek rozdrobnionym. Jeśli siły takie jak Kongres Nowej Prawicy czy Ruch Narodowy wejdą w tę samą logikę co PO, PiS, SLD i PSL, czyli uznają wybory europejskie za okazję do zaistnienia, do policzenia zwolenników, w nadziei, że niska zwykle frekwencja wyborcza sprzyja małym ugrupowaniom − efekt łatwo przewidzieć: będą się użerać między sobą o ułamki procenta elektoratu, gdzieś na marginesie biegu wypadków. Dla kogoś, kto, jak ja na przykład, pamięta jeszcze żenadę „jednoczenia centroprawicy” w latach dziewięćdziesiątych i mikrowojenek w „Konwencie Świętej Katarzyny” zapowiada się to na powtórkę z rozrywki. A przecież, przynajmniej teoretycznie, można inaczej. Pod względem stosunku do Unii Europejskiej nie widać wielkiej różnicy między obecną władzą a parlamentarną opozycją. Wybór między PO a PiS jest wyborem między oddawaniem pola eurokratom z entuzjazmem a oddawaniem im go z przekąsem. I tu, i tam nie ma ani woli, ani pomysłu włączenia na włączenie się we wzbierającą w Europie falę oburzenia tupetem i samowolą brukselskich „federastów” oraz przekucie tego oburzenia w konkretne, naprawiające Europę działania. A Polska powinna w tych działaniach uczestniczyć i dbać, aby uwzględniały one także nasze interesy. Nastroje społeczne temu nie sprzyjają, bo zmasowana propaganda żebraczych sukcesów III RP robi swoje − przeciętny Polak przyjmuje bezrefleksyjnie, że Europa to nasz Biały Człowiek, a my, głupie murzyny, powinniśmy tylko podziwiać, słuchać pilnie i chwytać rzucane podarki. Lista eurosceptyczna nie może w tej chwili liczyć na masowe poparcie. Mimo to sądzę, że jeśli w wyborach będzie jedna taka lista, uda się z niej wprowadzić przynajmniej kilku, może kilkunastu europarlamentarzystów. Stawiam pod rozwagę, proszę, apeluję i namawiam − szczególnie narodowców, wolnościowców skupionych wokół Korwina, Kolibrów i Republikanów oraz wszystkich sympatyków ruchu, który starają się oni obecnie stworzyć ze zwolennikami Jarosława Gowina: zrezygnujcie z pokusy popisania się w eurowyborach zdobyciem o 0,05 proc. więcej głosów niż inne partie i organizacje z obrzeży sceny politycznej. Nie pakujcie się w rachuby „przy frekwencji 20 proc. nasze sondażowe 2 proc. zmieni się w 5 proc.” To wszystko do niczego nie prowadzi. Pójdźcie, póki czas, po rozum po głowy, znajdźcie ludzi mających autorytet, wiedzę i kompetencje niezbędne do pracy w Europie, raczej nie z kręgu swych działaczy, ale nastawionych opozycyjnie ekspertów i autorytetów, i namówcie ich do kandydowania z jednej, niepartyjnej listy Euroreformatorów (mniejsza o nazwę, ale zwrócenie w niej uwagi na potrzebę reformy Wspólnoty wydaje mi się celniejsze, niż akceptowanie niechęci do Unii w obecnym kształcie czy sceptycyzmu co do integracji według scenariusza eurokratów). Taka lista, jeśli będzie zgodnie poparta przez wszystkie wyżej wymienione organizacje i zyska życzliwość opozycyjnych mediów (nie chcę udzielać rad Ojcu Dyrektorowi, ale sądzę, że jego radio i telewizja także powinny być zainteresowane takim przedsięwzięciem) sprawi, że obok jedynego i wszechogarniającego sporu pomiędzy Kaczorem a Donaldem postawiony wreszcie zostanie w polskiej debacie spór między akceptacją Traktatu Lizbońskiego a jego rewizją. I zbierze rozproszone głosy zwolenników tej drugiej opcji, którzy w głównym nurcie życia politycznego jak na razie nie mają żadnej reprezentacji. Co więcej, jeśli uda się stworzyć taką listę kandydatów, wyraziście promujących inne niż establishment spojrzenie na Europę, i jeśli odniesie ona choćby nawet umiarkowany sukces, wszyscy, którzy zaangażują się w jej poparcie, zyskać mogą więcej, niż w pojedynkę. Nie chcę brnąć w polityczne szczegóły, bo nie jestem politykiem, niech ich odkrywaniem zajmą się sami zainteresowani − zwrócę uwagę tylko na fakt, że jasno sformułowany głos eurorealistów może przyciągnąć uwagę wielu tych, których nie przyciągną metki „narodowy” „wolnościowy” czy „republikański”, tych, którzy w chwili obecnej nie widzą powodu, by sprawie europarlamentu fatygować się do urn. Nie namawiam do koalicji organizacji bardzo różnych i w polityce krajowej zwracających się do innych środowisk. Namawiam je tylko do zgody w kwestii, w której powinno im być do siebie blisko, i która na ewentualne przyszłe alianse w polityce krajowej przenosić się może, ale nie musi. Po prostu marzą mi się Polacy mądrzy przed szkodą. Mam nadzieję, że w tych marzeniach nie odrywam się od rzeczywistości bardziej, niż to potrzebne, by za mną podążyła. RAZ
Rafał A.Ziemkiewicz o Unio-wyborach Bardzo lubię i szanuję p.Rafała A. Ziemkiewicza. Toteż, gdy otrzymałem wiadomość, że zamieścił On tekst n/t KNP i startu w unio-wyborach natychmiast wziąłem się za czytanie. Niestety: odniosłem wrażenie, że tym razem RAZ pisze raczej odRzeczy, niż doRzeczy. Więc najpierw wytknę Mu oczywiste błędy - a potem przejdę do meritum.. RAZ zaczyna od przyznania się: „w najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że sytuacja w Unii rozwinie się tak źle. Że w dziewięć[???-JKM] lat po akcesji będziemy członkami organizmu tak bardzo innego, niż ten, do którego wstępowaliśmy − unii, która z zaprojektowanej wspólnoty zmienia się powoli w polityczny egzoszkielet dla egoistycznej polityki coraz bardziej dominujących w niej Niemiec. Unii toczonej biurokratyczną puchliną, wskutek której jest ona kompletnie bezradna wobec istotnych problemów(...)” Otóż dobrze byłoby, by RAZ posłuchał raz tego, który nie tylko „przypuszczał” - ale był swych przypuszczeń pewny, bo znał i zna mechanizmy działania organizacyj. A poza tym RAZ jest kompletnie oderwany odRzeczywistości. Niemcy mają w UE kłopoty znacznie większe, niż my; wystarczy popatrzeć na zadłużenie RFN i tempo jej „rozwoju”. RFN zapłaciła gigantyczne pieniądze za fantasmagorie federastów. UE namówiła Niemcy do wprowadzenia €uro i przyjęcia Karty Praw Podstawowych – a z nami jej się to nie udało (i dlatego Polska ma tempo rozwoju +0,5% a Niemcy -2%). RAZ: pisze „nie mam sobie za złe, że przed referendum akcesyjnym namawiałem do głosowania za wejściem do Unii Europejskiej. I nie uważam, żeby w tym kontekście moje dzisiejsze teksty były dowodem braku konsekwencji. Mówiłem wtedy wyraźnie, że uważam wejście do Unii za mniejsze zło niż pozostanie poza nią, i nadal tak uważam”. Jest to, niestety, racjonalizacja: każdy (ja też!), kto zrobi głupstwo, ma potem racjonalne uzasadnienie. RAZ pisze: „Gdyby wschodnia granica Europy [Jakiej „Europy”??? Politycznego egzoszkieletu toczonego biurokratyczną puchliną! -JKM] zapadła dekadę temu na Odrze, nie na Bugu, to − na przykład − ani jedna gazrurka w Polsce nie należałaby już do nas, by wspomnieć o umowie z Gazpromem podpisanej przez wicepremiera Pawlaka, a zakwestionowanej przez Komisję Europejską”. Ale przecież gdy p.Waldemar Pawlak ją podpisywał (w 2008 roku), Polska od dawna należała do Wspólnoty Europejskiej!!
A ponadto: pamiętam chyba ze trzy teksty, w których RAZ pisze, że UE w gruncie rzeczy popiera Rosję... Czytamy dalej: „patrząc, jak pomiata dziś Kreml nawet Polską należącą do UE i NATO, trudno nie dostrzec, że bez tej przynależności zapewne już dawno zupełnie otwarcie osadziłby Putin w Warszawie jakiegoś swojego Bidzinę-bis”. To już zupełny absurd. Gdyby Polska nie należała do wrogiego Rosji NATO stosunek Rosji do Polski byłby znacznie lepszy. A „Bidziny-bis” nie udało się Rosji osadzić nawet na Białorusi i na Ukrainie, nawet w Mołdawii czy w Mongolii! (A ponadto mogę się założyć, że sąd RAZ o JE Bidzinie Ivanishvilim jest równie niesprawiedliwy, jak sądy, jakie wygłaszał był parę lat temu o JE Wiktorze Janukowyczu i JE Aleksandrze Łukaszence!) Teraz przechodzę doRzeczy.
RAZ jest „przygnębiony widokiem naszej klasy politycznej, która kompletnie jest na te sprawy ślepa, i skupiona na tutejszych przepychankach niczego nie rozumie, w niczym nie ma woli uczestniczyć. Nie mam wątpliwości, że dla głównych partii wybory do europarlamentu będą tylko okazją do próby sił przed wyborami krajowymi” Oczywiście! Unio-Parlament mam głęboko w sempiternie, polityków, którzy obiecują, że tam coś „załatwią dla Polski” uważam za albo kompletnych idiotów, albo cynicznych oszustów – bo po prostu to ciało ma praktycznie zerowy wpływ na tego trupa, jakim jest Unia. RAZ jest, powtarzam, oderwany odRzeczywistości: „W Polsce, o ładnych kilka lat spóźnionej za Zachodem, wciąż jeszcze panuje zachwyt Unią Europejską, postrzeganą jako dobra ciocia obdarowująca nas łaskawie pieniędzmi. Eurosceptycy są na marginesie sceny politycznej". Otóż: nieprawda! Unio-sceptycy to dziś 30% opinii – i KNP chce przekonać przynajmniej połowę z nich, by na nas zagłosowali. Przy frekwencji 30% wynik może być interesujący. Najbardziej paradny jest ten passus: »Dla kogoś, kto, jak ja na przykład, pamięta jeszcze żenadę „jednoczenia centroprawicy” w latach dziewięćdziesiątych i mikro-wojenek w „Konwencie Świętej Katarzyny” zapowiada się to na powtórkę z rozrywki«. Więc co nam proponuje RAZ? „Konwent Św.Katarzyny bis!!!!!!! Nieprawdopodobne – ale dokładnie to samo: »Stawiam pod rozwagę, proszę, apeluję i namawiam − szczególnie narodowców, wolnościowców skupionych wokół Korwina, Kolibrów i Republikanów oraz wszystkich sympatyków ruchu, który starają się oni obecnie stworzyć ze zwolennikami Jarosława Gowina: zrezygnujcie z pokusy popisania się w eurowyborach zdobyciem o 0,05% więcej głosów niż inne partie i organizacje z obrzeży sceny politycznej. Nie pakujcie się w rachuby „przy frekwencji 20% nasze sondażowe 2% zmieni się w 5%” To wszystko do niczego nie prowadzi«. Pójdźcie, póki czas, po rozum po głowy, znajdźcie ludzi mających autorytet, wiedzę i kompetencje niezbędne do pracy w Europie, raczej nie z kręgu swych działaczy, ale nastawionych opozycyjnie ekspertów i autorytetów, i namówcie ich do kandydowania z jednej, niepartyjnej listy Euroreformatorów (mniejsza o nazwę, ale zwrócenie w niej uwagi na potrzebę reformy Wspólnoty wydaje mi się celniejsze, niż akceptowanie niechęci do Unii w obecnym kształcie czy sceptycyzmu co do integracji według scenariusza eurokratów)«. Teraz mówię twardo: KNP ma teraz w sondażach stabilne 4% - co przy niskiej frekwencji gwarantuje nam wejście do PE, bo nasi zwolennicy to entuzjaści: oni do urn pójdą. Ale pójdą tylko wtedy, gdy nie zdradzimy naszych ideałów. Jeśli nie będziemy mówili o reformowaniu – lecz o wsadzeniu do więzień tej bandy złodziei i oszustów! O wsadzeniu do więzień aferzystów od „świńskiej grypy”, od "dziury ozonowej", i od „walki z globalnym ociepleniem”. Idziemy do tych wyborów by obśmiać (co łatwe) i rozpieprzyć (co trudniejsze...) Unię – a nie, by naprawiać coś, co było od początku (powtarzam: OD POCZĄTKU!) skazane na to, co z tego wyszło.
Przy takiej retoryce tacy skądinąd zacni ludzie, jak WCzc.Jaroslaw Gowin, WCzc.Przemyslaw Wipler, p.Marek Migalski (CEP) itp. byliby kompromitacją naszej listy. Trzeba by Ich nieustannie pilnować, by nie ośmieszyli nas twierdzeniem ,że „Jednak UE to dobra instytucja” lub podobną głupotą. No, i w końcu prezesi partyj, do jakich należeli, to Płatni Zdrajcy, Pachołki KE. Dla nich nie ma po prostu luzu. Miejsca zwolenników istnienia UE już są zajęte przez Bandę Sześciorga. Jeśli w/w Panowie zrobiliby głupotę i wystartowali w tych wyborach – nie uzyskają nawet 1%. Nie ukrywam przy tym, że będziemy wrzeszczeli, że robią to wyłącznie dla kasy... albo na zlecenie WCzc.Jarosława Kaczyńskiego i JE Donalda Tuska – by osłabić prawdziwą prawicową konkurencję.. Co innego w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Tam można zrobić coś konkretnego, tam można Polskę zmienić – i w takich wyborach jesteśmy otwarci na wszelką współpracę! JKM
Mitologia Napoleona. Polemika z Łysiakiem Pan Waldemar Łysiak, jeden z moich ulubionych pisarzy, ma stałe hobby: kocha mianowicie Napoleona i Piłsudskiego. Artyści mają prawo do rozmaitych dziwactw – toteż zawsze jego ataki na mnie za krytykę tych postaci spływają po mnie jak woda po kaczce. Jest to jednak pisarz wpływowy – i jeśli wkracza na grunt polityczny, trzeba mu jego błędy wskazać. Bo czyni szkodę nieuzbrojonym umysłom. P. Łysiak przypomina polemikę między „Uważam Rze – Historia” a „Gazetą Wyborczą” – i mówi o „czarnej legendzie Bonapartego szerzonej przez Salon przez dwa stulecia”. Otóż zawiadamiam zacietrzewionego Polemistę, że w całej Europie – od Lizbony po Moskwę i od Glasgow po Syrakuzy – Buonaparte nazywany jest „korsykańskim bandytą”. Oczywiście wiek XIX był wiekiem rozkwitu ludzkości, a wieki XVIII i XX wiekami upadku – stąd jakobini mordowali ludzi, ale bonapartyści już rzadko – natomiast bolszewicy mordowali na skalę ogromną, zaś staliniści na znacznie mniejszą… ale i tak znacznie większą niż bonapartyści. Co jest ciekawe: ludzie zazwyczaj nie mylą jakobinów z bonapartystami; pamiętają nawet, że bonapartyści wysłali jakobinów do Gujany, zmuszali do emigracji lub nawet mordowali. Natomiast nagminnie mylą bolszewików ze stalinistami – nie zdając sobie sprawy, że staliniści robili z bolszewikami mniej więcej to samo, zamieniając tylko Gujanę na Syberię. Antyrosyjski paradygmat każe nieraz tym ludziom utożsamiać nawet bolszewizm z samodzierżawiem, a rządy Stalina z rządami Putina!
Są wyjątki Wyjątkiem w tej ocenie Napoleona jest połowa Francji (z Korsyką na czele, rzecz jasna) – oraz cała Polska, gdzie trwa terror miłośników N. i tylko na salonach można czasem nieśmiało skrytykować Słoneczko Jeny. Nieśmiało – bo na salonach też 90% (ale tylko 90%) to miłośnicy Cesarza. Przyczyną tej miłości jest to, że N. zgodził się utworzyć Księstwo Warszawskie – i nawet wyraził zgodę, by w Księstwie (jako jedynym państwie Imperium!) nadal obowiązywała pańszczyzna! Wikipedia pisze o Księstwie tak: „Księstwo Warszawskie – istniejące w latach 1807-1815, formalnie niepodległe, jednak w rzeczywistości podporządkowane napoleońskiej Francji państwo, było namiastką państwa polskiego. Zostało stworzone przez cesarza Francuzów Napoleona I oraz cesarza Rosji Aleksandra I w 1807 roku na mocy traktatów pokojowych, jakie Cesarstwo Francuskie podpisało 7 i 9 lipca 1807 w Tylży z Imperium Rosyjskim i Królestwem Prus. Utworzone z ziem drugiego, trzeciego oraz częściowo pierwszego zaboru pruskiego, w 1809 za sprawą nieudanego ataku Austrii zostało powiększone o ziemie austriackie trzeciego zaboru. (…) Słabe państwo miało więc już na starcie znacznie ograniczony potencjał gospodarczo-militarny. Stało się tak, ponieważ Napoleon od początku niechętnie odnosił się do sprawy polskiej (dowodem tego było wysłanie Legionów Polskich na Haiti w 1802 i 1803 r.). Wytrwanie Polaków przy Napoleonie przez 10 lat uświadomiło mu, że jeśli nie da im chociaż minimalnej nagrody, mogą przestać być po jego stronie. Cesarz Francji szczególnie obawiał się działalności księcia Adama Jerzego Czartoryskiego (przyjaciela cesarza Rosji Aleksandra I i głównego polskiego przeciwnika Napoleona), dlatego musiał stworzyć państwo, które byłoby (chociaż formalnie) niepodległe i w którym mieszkaliby Polacy. Aleksander I był gotów wyrazić zgodę na przywrócenie Polsce niepodległości, jednak Napoleon w Tylży niechętnie odnosił się do tego tematu. Aby uciąć dyskusje o Polsce, Bonaparte powiedział: »Obaczę, jeśli Polacy są godni być narodem« i utworzył Księstwo Warszawskie”. Ciekawa jest analogia między Księstwem (kto wie, kto był jego władcą?) a Generalną Gubernią. GG liczyła 95.742 km², a po przyłączeniu ziem zabranych przez Sowiety podczas IV rozbioru Polski – 145.200 km². Księstwo Warszawskie było nieco większe – 110 tys. km², a po przyłączeniu ziem zabranych przez Austrię podczas III rozbioru – 157.194 km². GG istniała pięć lat; Księstwo było nie tylko większe, ale i trwało dłużej – teoretycznie osiem lat, do 1815 roku (w praktyce do 1812). Powstałe potem Królestwo Polskie liczyło 128 tys. km². Największym jednak podobieństwem obydwu tworów był niemiłosierny wyzysk gospodarczy. Jak na ówczesne czasy był to bandytyzm. Oczywiście ani Hitler, ani Napoleon nie wyzyskiwali Polaków tak, jak wyzyskiwali nas (i wyzyskują) właściciele PRL i III Rzeczypospolitej – ale dziś, gdy nauka i technika produkują nieprawdopodobne ilości wszelakich dóbr, nawet 85% podatku uważane jest za znośne. Jednak to „sumy bajońskie” (20 mln franków w złocie wypłacone Napoleonowi przez Księstwo) przeszły do historii jako symbol łupiestwa. P. Łysiak ma jednak główne pretensje do p.Adama Zamoyskiego, „brytyjskiego historyka polskiego pochodzenia” – będącego, zdaniem p.Łysiaka, „rusofilem”. Napisał był on, że N. „Grabił nas i wysyłał na śmierć”. Tego mu p. Łysiak nie może darować, więc pisze: „Zamoyski wyraźnie eliminuje ze swej świadomości, że Cesarz suwerenną Polskę wskrzesił, przepędzając mieczem jej zaborców – Prusy, Austrię i ukochaną Rosję pana Zamoyskiego. Szczególnie kuriozalnym fragmentem jego artykułu była część ostatnia, puentująca cały wykład – clou egzegezy, Zamoyski zżymał się tam na warszawski pomnik wyzwoliciela Polaków [nawet nie wiedziałem, że takowy istnieje!! – JKM], twierdząc, iż gloryfikujący monument winniśmy wystawić nie Bonapartemu, tylko…carowi Aleksandrowi »za jego zasługi dla sprawy polskiej« (sic!!!); dodał przy tym, że byłby to dzisiaj »elegancki gest wobec Rosjan«. Hospody, pomyłuj! – człowiek czytając taki apel, przeciera oczy i chce mu się »pawia puścić«. Całowanie ruskiego knuta nie jest ulubionym sportem Polaków, więc gdy ktoś nas do tego agituje”…
To jest naprawdę obrzydliwe – i tylko dlatego zabieram w tej sprawie głos, po raz kolejny. Powiem więcej: jest to ohydne zakłamanie historii w służbie polityki.
Divide et impera Po pierwsze: N. istotnie utworzył Księstwo Warszawskie. A także (jako generał, I konsul lub cesarz): Republikę Alby, Republikę Ankony, Republikę Batawską, Republikę Bergamo, Księstwo Bergu, Republikę Bolońską, Republikę Bouillonu, Republikę Brescii, Republikę Cisalpińską (jej wojskiem były… Legiony Polskie!), Republikę Cispadańską, Republikę Cisreńską, Republikę Connaught, Republikę Cremy, Królestwo Etrurii, Republikę Helwecką, Królestwo Etrurii, Wolne Miasto Gdańsk, Prowincje Iliryjskie, Republikę Liguryjską, Republikę Moguncji, Republikę Partenopejską, Republikę Pescary, Republikę Raurakiańską, Związek Reński, Republikę Rodańską, Republikę Rzymską, Republikę Subalpejską, Republikę Transpadańską, Republikę Tyberyńską, Republikę Vaud, Królestwo Westfalii, Republikę Włoską, Królestwo Włoch (sam został królem – a na Nowym, Lepszym Tronie hiszpańskim posadził swojego brata Józefa), Wielkie Księstwo Würzburga, a na koniec Księstwo Kurlandii, Semigalii i Piltynia – istniało kilka miesięcy w 1812 roku, między marszem Wielkiej Armii na Moskwę a ucieczką Znacznie Mniejszej Już Armii z zajętych terytoriów. Gdyby zwyciężył w Rosji, na pewno dodałby Księstwu trochę ziem wschodnich. Ktoś przecież musiałby je okupować. I utworzyłby Republikę Nowogrodu, Republikę Pskowską, Królestwo Moskiewskie i Wielkie Księstwo Smoleńskie. Proszę przy tym zauważyć (to nie było bez znaczenia w tamtych czasach, że Polakom utworzył „księstwo”, a innym na ogół „wielkie księstwa” albo i „królestwa”. Rozumiem, że ci wszyscy Westfalczycy, Reńszczycy, Cisalpińczycy, Lombardczycy – a zwłaszcza Hiszpanie – mają mu być za to wdzięczni? Byłoby dobrze, by p.Łysiak przyjął wreszcie do wiadomości, że Napoleon tworzył państwa i państewka, kierując się wyłącznie względami imperialnymi – i nie miał żadnych szczególnych uczuć w stosunku do Polaków. Byli użyteczni i naiwni – i tyle. Tymczasem czytając polskich historyków, można by odnieść wrażenie, że N. myślał wyłącznie o Polakach, a jedyną kobietą jego życia była śp. Maria Walewska. Natomiast śp. Aleksander II (w Rosji: I) też myślał w kategoriach imperialnych, ale miał do Polaków stosunek osobisty – i to pozytywny. Śp. Adam Jerzy Czartoryski był jego osobistym przyjacielem (mając inną kochankę, osobiście zaniósł mu do łóżka swoją żonę Elżbietę!), był potem znakomitym królem Polski, cała wiara napoleońska – z generalicją na czele – przeniosła się pod jego, wskrzesiciela Królestwa Polskiego, sztandary, na jego cześć napisano hymn znany dziś jako „Boże, coś Polskę…”. I pomnik mu się należy – bez zastanawiania się, czy byłby to gest wobec Rosjan! I nie jest jego winą, że po jego śmierci rozzuchwaleni Polacy domagali się ustępstw i oddania Królestwu części ziem Cesarstwa – ani to, że śp. Mikołaj I był dla Polaków obojętny i jako namiestnika dał nam śp. ks. Konstantego, co skończyło się nieszczęsnym powstaniem listopadowym… Oczywiście nie można polityków oceniać po tym, czy kochali nasz naród – co wydają się robić polscy i (w absurdalnie już wysokim stopniu!) żydowscy historycy. Do którego to stylu dopasowuje się p.Waldemar Łysiak – przy okazji, niestety, obrzydliwie fałszując historię. Stara się bowiem wykazać, że N. był nie tylko wielki, ale i dobry. Dla wszystkich – a dla Polaków w szczególności P. Walewska też na pewno była przekonana, że jest Jedyną Wybranką Jego Serca; i to jest poziom rozumowania p.Łysiaka i jemu podobnych. Którzy uwielbiają, gdy zostaną *********eni przez Wielkiego Człowieka. N. był wielkim wodzem; „wielkim” – bo zrujnował całą Europę. Do czasu Hitlera był też największym Geniuszem Zła. Między jedną a drugą wojną raczył był jednak podpisać Kodeks Napoleona – i to mu się liczy na plus. Tylko o tym akurat p. Łysiak nie wspomina.
Janusz Korwin Mikke
Liberaliści to ubecy
http://gps65.salon24.pl/457226,liberalisci-to-ubecy
Blogosfera to siedlisko ubeków i liberalistów - to na pewno są też żydzi i masoni, bo wszyscy liberaliści do masoni. Ci liberaliści propagują straszną żydowską koncepcję by pracownik sam mógł się umawiać z pracodawcą co do warunków umowy o pracę! Oni knują masoński spisek, by Polacy mogli się sami na starość zabezpieczać. Oni mają ubeckie pomysły, by dzieci posyłać do prywatnych szkół, które będą uczyć tego, czego oni chcą. Ci przebrzydli libertyni chcieliby wszystko prywatyzować! To okropne, to doprowadzi Polskę do ruiny, nie może tak być! Przecież Polak sam nie może decydować o swoich warunkach pracy, o swojej emeryturze, czy o tym, do jakiej szkoły posłać swoje dziecko, bo Polacy to idioci i zdecydują na pewno źle. O warunkach umowy o pracę i o składce emerytalnej powinna decydować władza, powinien to określać kochany pan minister. To mądry pan premier powinien ustalać terminy wypowiedzeń, urlopy i wszelkie inne warunki umowy, a nie ci, którzy się umawiają - oni zawsze zawrą złą umowę, bo jeden to głupek a drugi to oszust. To mądry pan minister powinien ustalać obowiązkową składkę ubezpieczeń społecznych, bo Polak gdyby nie ten obowiązek, wszystkie swoje przychody przepije, a na starość będzie żebrał. To kochany pan prezydent powinien decydować czego się uczą dzieci w szkołach, bo bez tego Polacy byliby jeszcze głupsi niż są. Tacy liberaliści jak Gwiazdowski, Korwin-Mikke, Kluska, Michalkiewicz, to ubecy, bo to liberałowie, a każdy liberał to pijak i złodziej. Tych ubeckich liberalistów ich przełożeni ze służb posyłali na szkolenia do Waszyngtonu z Hayekizmu-Misesizmu! Ubeków się poznaje po poglądach. Cała blogosfera jest ubecka, bo opanowany przez liberalistów. Polacy nie powinni móc samodzielnie umawiać się z pracodawcami co do warunków pracy, bo Polacy to głupie lemingi i sami nic dobrze nie zrobią. Te wszystkie ich prywatne działania powinna przejąć mądra władza państwowa, która lepiej zdecyduje i zapewni lepsze warunki umów. Władza powinna wszystko ustalać - nie tylko ilość urlopu i terminy wypowiedzenia, nie tylko płacę minimalną i maksymalną, nie tylko to, ile z tej umowy zabierze dla siebie, nie tylko to, ile trzeba zapłacić na składki ubezpieczenia społecznego i zdrowotnego, tak jak jest teraz, ale w ogóle kwoty wszystkich umów powinien ustalać mądry pan minister, a nie pracownik i pracodawca, bo jeden to idiota, a drugi to bandyta. Obecna władza Tuska i Komorowskiego jest głupia. Liberaliści w opozycji to też głupki. W ogóle wszyscy Polacy są głupi i rządzą nami głupcy. I to należy zmienić. Oczywiście głupoty Polaków nie zmienimy, za nas zawsze władza powinna decydować, a nie my sami, ale powinniśmy zmienić władzę na mądrą i wtedy ona będzie za nas mądrze decydować - podpisze za nas dobre umowy o pracę, ustali ilość urlopu, termin wypowiedzenia, ustali w odpowiedniej wysokości wszelkie składki, odbierze dla siebie tyle ile potrzeba i ustali ile pracownikowi potrzeba. O wszystkim co dotyczy zatrudnienia powinna decydować mądra władza kochanego pana prezydenta, a nie pracownik czy pracodawca. Podstawowa sprawa to wybrać mądrą i dobrą władzę, która nami mądrze pokieruje, bo my sami nigdy tego nie będziemy w stanie zrobić, bo jesteśmy za głupi i zawsze tacy będziemy. Byliśmy głupi, jesteśmy głupi i będziemy głupi - bez opieki kochanej władzy pana premiera sobie nie poradzimy w niczym. Pan minister i pan premier póki co nie ustalają konkretnie wysokości każdej pensji, ale uchwalają różnorodne wskaźniki i parametry, które w dużym stopniu na tą wysokość wpływają. I to jest dobre. Teraz premier i ministrowie są źli, ale wymienimy ich na dobrych i ci dobrzy będą wreszcie wszystko nam prawidłowo ustalać i się nami wreszcie dobrze zaopiekują. Dlatego powinno być coraz więcej tych wskaźników i parametrów, którymi mądry pan minister będzie żonglował by precyzyjnie ustalić wszystkie pensje. Przecież to głównie od jego decyzji powinny zależeć pensje, a nie od przygłupiego pracownika i krwiożerczego pracodawcy. W Polsce najpoważniejszym problemem jest to, że kodeks pracy jest zbyt elastyczny i daje za duże możliwości negocjowania warunków umowy przez pracownika i pracodawcę. No i płaca minimalna dla zwykłych ludzi jest zbyt niska, a dla burżujów płaca maksymalna jest zbyt wysoka. Stąd nierówności społeczne. Koszty pracy też są za małe. W Polsce szaleje straszliwy liberalizm i to jest nasz najpoważniejszy problem - władza ma za mały wpływ na stosunki pracy, za mały wpływ na emerytury i szkolnictwo. Głupi pracownicy i krwiożerczy pracodawcy ustalają sobie sami warunki pracy i stąd bieda i bezrobocie. A to powinien ustalać kochany pan minister.
Powinno się oczyścić blogosferę z liberalistów! Komuno wróć! GPS