Zestaw Nr.37
1. Spowiada się spowiednica mała, że zgrzeszyła, po francusku dała. Młody katecheta nie znał tego słowa i powiada, dziś mnie boli głowa, przyjdź no jutro dam ci rozgrzeszenie. Katecheta pyta proboszcza: Proboszczuniu mój ty złoty ile mam dać za grzech po francusku? Na to proboszcz: daję 200 złotych, ty się targuj, może coś opuści z kwoty. Jam już słaby, w wieku stary, nie mam dawnej siły, ani pary, wy jesteście prężni, silni, młodzi, potargować się nie szkodzi. Katecheta stuknął się po głowie czemu nie wziął danych w tej rozmowie miał by adres, proboszczunia wsparcie jak i ulgi w usługowej karcie.
2. Przekonywał pewien młodzian, swoją to wybrankę Już od progu, że ją kocha i chce za ... kochankę. Dziewczę rezolutne było i niby się godzi „Ale powiedz jak mnie kochasz”, młodzieniaszka zwodzi, „Kocham cię boś taka śliczna, że kochać cię muszę” „Skoro tak to bardzo dobrze, zdejmę ja kożuszek” „Kocham cię bo twoje lico jest takie... prześliczne” „Dobrze, za wyznanie twoje, zdejmę ja szaliczek” „Oczy masz takie okrągłe, niczym dwa guziczki” Kiedy tak ci się podobam, zdejmę rękawiczki. Myśli młodzian: „dobrze idzie, co tu jeszcze wyznać’ aby wszystko szybko zdjęła, przestała się guzdrać” I brnie dalej, „śliczne dłonie, właśnie takie lubię”, „Skoro tak, to daj mi kapcie, zdejmę ja obuwie”. Niecierpliwość się podnosi i nie tylko, u młodziana. Ona, choć coś z siebie z rzuca, ciągle jest ubrana „Kocham ciebie miła całą i twe małe stopy. Pozwól proszę za to, zdjąć twoje rajstopy” „Co do rajstop, to powoli możesz je uszkodzić. Wiatr za oknem mocno wieje w czym ja będę chodzić” Czuje młodzian, że nie zdąży dobrać się do miodu. Cały płonie, chęć w nim rośnie, ale też i z przodu. Kusi dalej, - „siądź na łóżku, będzie nam wygodnie”. A sam czuje nie wytrzyma, chyba pękną spodnie „ Czy mogę cię pocałować w ten śliczny policzek. Zdejmij proszę tu gorąco, ten ładny staniczek” „Ależ miły, po co ci to, stanik tak malutki. Zapal świece i zgaś światło, zrób nastrój milutki” „Dobrze, wiedz, że Ciebie kocham i przy blasku świeczki. Miła szybko nie wytrzymam, zdejmij choć majteczki”. Gdy to mówił, na myśl samą, że jest już u bram. Wyobraźnia zadziałała... i po wszystkim, został sam.
3. Opowiem Ci Kotuś może bajeczkę, a bajka ogólnie to z innej szuflady. O Tym jak kotek palił traweczkę i jakie to po niej robił wypady. Kotuś jak kotuś bury i szary. Jego to takie jest zabarwienie. Już nie za młody, a jeszcze nie stary, co chwila podnosił sobie ciśnienie. Lubił też mleczko w innym wymiarze, te od tej krowy troszeczkę szalonej. Wypijał go tyle bo aż w nadmiarze, prosto z butelki tej zabronionej. Więc kotek chyba nie za ciekawy, ma swoje drogi, życia zakręty. Nie stroni od dobrej dla niego zabawy, a czasem wraca jak szmata wymięty. Nazajutrz rano już kombinuje, zamiast na myszy polować w ukropie, jaką to kotkę dziś zbajeruje. Bo kiciuś przecież na wiecznym urlopie.
4. Raz małżonka na tapczanie..., zamiast spełnić swe zadanie, rzekła wymownymi usty: "Mężu, ty masz mieszek pusty...” Że nie lubiła z "golasem"... Chłop się ubrał i tymczasem .... Poszedł do swojej sąsiadki... Nie mogąc znieść takiej gadki. Drogie panie! - Na tapczanie..., nie zawsze popłaca paplanie! Czasem trzeba od "orzeszków" , zacząć, a skończyć na "mieszku"- Zobaczycie jaki cud się stanie...!
5. Pod latarnią dama stoi, występuje w lekkiej roli. Brwi do góry unosiła, gdy wnet chłopca zobaczyła. Powiekami zamrugała, tylko chwilkę poczekała. By ów chłopiec wystrojony, zdjął swe złote pantalony. Ona będąc mądrą damą, poruszyła szybko głową, i swą rękę wyciągając wcale się nie ociągając. Bez kozery w dłonie bierze tylko nie to dzikie zwierze. A przepięknie wyprawiony, portfel jego pogrubiony. Gdy już swoje odliczyła i pieniążki gdzieś wsadziła. Wnet Oczkami zamrugała i jak słowik zapytała. Czy pan jest arystokratą ? Czy tam dziewki się bogacą ? Ma pan może nałożnice ? Lub też chociaż niewolnice ? Ja się chętnie w tym udzielę ! Bo ja dobra jest w tym dziele. Wszystko zrobię, przygotuje. Nosek sobie przypudruje. Będę nawet Tobie wierna. Póki sakwa będzie pełna.
6. Siedzę pół dnia tu nad brzegiem. Jestem taki już znudzony. Czy coś złowię tego nie wiem? Spławik ciągle niewzruszony. Woda całkiem przezroczysta. Widzę na dnie ryb ławicę. Chciałbym wybrać je do czysta. Jednak żadnej dziś nie chwycę. Siedzę pół dnia i rozmyślam. Jak tu złowić rybkę złotą? Niech przypłynie tu z Powiśla. A przygarnę ją z ochotą. Aż tu nagle... wypłynęła! Kostium złoty, piękna dama. Lewym oczkiem mi mrugnęła I do auta wsiadła sama. Będę twoja już na wieki. Życie całe ci odmienię. I porzucę morza, rzeki Twoim jestem wszak marzeniem. Tyle szczęścia! takie branie! Jeszcze mam spocone dłonie. A zadręczam się pytaniem: Co ja w domu powiem żonie? Cudownego dnia .
7. Przyszła raz dziewczyna na dróg rozdroże. Tu kręci, tam spojrzy- zdecydować nie może. Ciężka chwila przed nią teraz nastała. Którą drogę wybrać - decyzja nie mała! Marszczy się,myśli, a czas umyka. Siadła więc cicho na brzegu kamyka. Czekając na pomysł w pełnym skupieniu, nie dostrzegła nawet jak świat utonął w cieniu. Godzina za godziną, czas leniwie płynie. Już świtać zaczęło w tejże dolinie. W końcu, o dziwo! dziewczyna wstała, lecz kątem oka chłopca dojrzała. Ten wcale nie czekał na znaki na niebie, ruszył pewnym krokiem, dokładnie przed siebie... Morał z tej bajeczki taki, że kobieta z reguły czeka na znaki. Mężczyzna zaś podąża drogą wybraną I zawsze zdobędzie niepewną ukochaną!.
8. Na piecu garnek srebrzysty jak gwiazda. Pokrywka na nim, przejrzysta szklana. Podnoszę pokrywkę a w garze zupa. Co widzę, to widzę, że w zupie coś chlupie. Mieszam kopyścią, widzę buraczki. Podnoszę do góry, są i ziemniaczki, marchew z pietruszką psioczą do siebie. Boczku brakuje,- a gdzie jest przecier? Dodałam czosnku, cebulki, majeranku, pieprzu i soli. Cytryny do smaku. Teraz już wszystko , w mej zupie chlupie, nawet fasola, śmietana i cukier.
9. Była sobie nimfomanka, co nosiła skąpe wdzianka. Jej sąsiadem był Jacenty, który pragnął zastać świętym. Atrakcyjnym był chłopaczkiem. Erotycznym słodkim smaczkiem. Tyłek jak u Apollina i do tego boska mina. Bohaterka wiersza tego, napaliła się na niego. Ciągle czegoś pożyczała, wieczorami w drzwi pukała. On opierał się jej wdziękom, co dla niego było męką. W erekcyjne stany popadł, błagał wacka by mu opadł. Ale wacek był uparty, stroił z błagań sobie żarty. W końcu Jacuś postanowił i na wacku supeł zrobił. Tak też chodził tydzień cały, pokrzywiony obolały. Odwiązywał go na chwilkę, gdy mu pęcherz wkłuwał szpilkę. Pewno by źle skończył chłopak, bo z naturą był na opak. Jednak koniec tej przygody, skończył się około środy. Pani w drzwi znów zapukała, supeł zręcznie rozwiązała. Popieściła przytuliła, była przy tym bardzo miła.Nasz Jacenty uśmiechnięty, nie chciał już zostawać świętym. Bo jak tu zostawać w cnocie, gdy popadniesz w babskie moce.
10. Była sobie nimfomanka, co nosiła skąpe wdzianka. Jej sąsiadem był Jacenty, który pragnął zastać świętym. Atrakcyjnym był chłopaczkiem. Erotycznym słodkim smaczkiem. Tyłek jak u Apollina i do tego boska mina. Bohaterka wiersza tego, napaliła się na niego. Ciągle czegoś pożyczała, wieczorami w drzwi pukała. On opierał się jej wdziękom, co dla niego było męką. W erekcyjne stany popadł, błagał wacka by mu opadł. Ale wacek był uparty, stroił z błagań sobie żarty. W końcu Jacuś postanowił i na wacku supeł zrobił. Tak też chodził tydzień cały, pokrzywiony obolały. Odwiązywał go na chwilkę, gdy mu pęcherz wkłuwał szpilkę. Pewno by źle skończył chłopak, bo z naturą był na opak. Jednak koniec tej przygody, skończył się około środy. Pani w drzwi znów zapukała, supeł zręcznie rozwiązała. Popieściła przytuliła, była przy tym bardzo miła.Nasz Jacenty uśmiechnięty, nie chciał już zostawać świętym. Bo jak tu zostawać w cnocie, gdy popadniesz w babskie moce.