Jak rozumiesz słowa: "Jest się takim, jak miejsce w którym się jest"?
Rozwiń myśl wykorzystując znajomość lektury "Granica" oraz własne przemyślenia.
Człowiek to istota społeczna, istota, na którą ciągle coś oddziaływuje. Rodzina, środowisko, miejsce, w którym żyje. Mieszkając, funkcjonując w danym obszarze wciąż jesteśmy kształtowani; pokazywane nam są wzorce zachowań, gesty, spojrzenie na świat. Przesiąknięci atmosferą owego miejsca; stajemy się niejako jego częścią, a już po chwili sami je tworzymy. Często nie mamy wpływu na to jacy się stajemy, ale częściej nie chcemy go mieć. Bo takie życie jakie nam jest zaoferowane nam odpowiada. Nie jest dla nas istotne, to, że stać nas na więcej, że możemy zrobić coś dobrego dla siebie. Dla nas liczy się wygoda.
To jedna strona medalu; bo z drugiej jego strony widać ludzi, którzy za wszelką cenę chcą być inni, niż środowisko w jakim żyją. Lecz albo nie mają takich możliwości, albo jest dla nich za późno, albo po prostu wstydzą się swojej tożsamości. Wstydzą się biedy, gorszych możliwości rodziny, chociaż tak naprawdę wcale nie muszą czuć się gorsi.
Niezależnie od pobudek zawsze będzie się miało chociażby cechy miejsca, w którym się jest.
W „Granicy” Zofii Nałkowskiej bardzo mocno zarysowane jest utożsamienie osoby z miejscem, w którym żyje. Zaczynając od Zenona Ziembiewcza. Młody, zdolny, utalentowany, bogaty, wykształcony. Syn rządcy, dziennikarz, późniejszy prezydent miasta. Nie rozumie on swojej kochanki, nie swej żony. Wychowany w domu, gdzie ojciec zdradzał matkę na jej oczach, staje się wbrew sobie podobnym do niego człowiekiem. Za młodu postanawia nigdy nie upodobnić się do swego rodzica, lecz z roku na rok przejmuje coraz więcej jego cech. Przykłady wyniesione z domu zaczyna wprowadzać we własne życie. Zenon nie potrafi wyrazić własnego zdania. Dąży do kompromisu, byle tylko nie ponosić całej odpowiedzialności. Wciąż się usprawiedliwia przed sobą, że to sytuacja zmusza go do złych zachowań. Cały czas ulega Justynie mimo, świadomości, że rani ją, żonę i siebie. Najchętniej byłby bierny we wszystkich życiowych sprawach, chciałby , aby same się rozwiązywały.
Na pewno jest w tym dużo jego winy, bo nie stara się nic zmienić. Ale to czym przesiąkł za młodu jest silniejsze. To matka nie przekazała mu ideałów, nie pokazała jak kochać, dlatego on nie potrafi być szczęśliwy nie może odnaleźć swego miejsca, miejsca, w którym mógłby żyć jak jego ojciec. Do tego ogranicza go status społeczny; boi się, że jego romans wyjdzie na jaw. Ze względu na piastowaną funkcja uważa, że nie powinien okazywać słabości. W powieści przegrywa on walką z miejscem, w którym jest. Nie potrafi się od niego się oderwać, co powoduje jego ostateczną klęskę.
Przykładem osoby, która potrafiła wyrwać się z ram pozycji i miejsca w życiu jest Elżbieta Biecka. Ona się przełamała; wyrwała z kanonów. Mimo, że była żoną prezydenta potrafiła pomóc biedocie żyjącej w mieście. Wcześniej pomagając w zarządzaniu kamienicą, umiała zejść do tych ludzi, porozmawiać z nimi. Nie musiała tego czynić, miała przecież zupełnie inny status społeczny. Mimo, że matka nie potrafiła przekazać jej miłości, mimo, że ciotka, która ją wychowywała nie rozumiała jej, ona odnalazła siebie. Przekonała się, że może być tym kim chce i nikt nie zmusi ją by była jak chociażby jej ciotka Cecylia Klichowska. To właśnie Elżbieta pomagała Zenonowi opiekować się Justyną. Doradzała mu co należy czynić. Autentycznie kochała swego męża, a także żal jej był niewinnej prostej dziewczyny. A wydawałoby się, że dobrze wykształcona i dobrze usytuowana młoda kobieta nie będzie się przejmować biednymi i pokrzywdzonymi.
Wspomniani mieszkańcy kamienicy i Justyna to osoby, które uległy miejscu. Nie chciały walczyć o zmiany. Przecież Justyna nosząc dziecko prezydenta mogła walczyć o godne życie, walczyć o należne jej przywileje. Jednak wychowanie od młodości w ubóstwie, wyuczenie tylko pracy i posłuszeństwa, oraz tego, że jest nic nie znaczącą osobą; sprawiły, że po prostu nawet jej do głowy, nie przyszło, że coś jej się może należeć, że ktoś ją krzywdzi, a nie ma do tego prawa. Jej późniejsze działanie jakim było oblanie twarzy kochanka kwasem, było raczej wynikiem bezsilnego cierpienia, niż zemstą za krzywdy i próbą walki.
Podobnie mieszkańcy kamienicy. Godzą się na życie w takim ubóstwie, poddają się Cecylii Kolichowskiej. Tak naprawdę żyjąc wciąż oczekują swojej śmierci, która powoli nadchodzi. Nie szukają oni pomocy, z góry zakładają, że skoro są biedni, chorzy, to i tak im nikt nie pomoże. Osuwają się w marazm i śmierć właściwie jest dla nich wybawieniem.
Na przykładzie powieści „ Granica” Zofia Nałkowska pokazała, jak trudno zerwać, z miejscem, w którym żyjemy. Jak trudno pokonać granice statusów społecznych, intelektualnych. W ten sposób autorka uświadamia nam jak bardzo czasem dajemy się zamknąć w ramy pozycji, miejsca. Ta powieść ma już 77 lat, ale moim zdaniem dziś jest najbardziej aktualna. Każdego dnia widzimy bogatych i biednych, wykształconych i niewykształconych, dyrektorów i podwładnych, ludzi z tzw. patologicznych rodzin i tych doskonałych. Codziennie obserwujemy kontrastujący ze sobą świat, w którym o porozumienie, jest tak trudno. Przewija się myśl: „jestem taki, jakie mnie miejsce, w którym żyje ukształtowało”. To dobrze, bo nie da się żyć w oderwaniu od środowiska, ale wciąż mamy wolny wybór mamy sumienie. Nikt nie mówi, że skoro mamy w rodzinie alkoholika to będziemy alkoholikiem, albo skoro jesteśmy bogaci to nie interesują nas problemy biedniejszych. Oczywiście i tak może się stać, ale my mamy sprawiać, by świat był lepszy, by ludzi wokół nas nie byli krzywdzeni. Mamy przełamywać bariery i granice, które nas ograniczają w byciu dobrym człowiekiem. Bo przecież o to w życiu chodzi.