Miej mniej, gdy chcesz więcej

Miej mniej, gdy chcesz więcej

Aleksandra Klich, Robert Siewiorek

Najsławniejszy polski minimalista fotograf Orest Tabaka wynajmuje mieszkanie we Wrocławiu. Ma w nim kanapę, dwa stoliki, krzesło i szafkę. Jego rzeczy zajmują dwie szuflady (Monika Bereżecka, Orest Tabaka/www.orest.tabaka.eu)

Odrzucone przez rynek pracy, zniesmaczone chciwością swych rodziców pokolenie Y odwraca się od świata zawłaszczonego przez rzeczy. Nadchodzą minimaliści

W połowie XIX w. cesarz Napoleon III zaprosił na obiad króla Syjamu. Cesarscy oficerowie jedli srebrnymi sztućcami, Napoleon złotymi, gościowi zaś dano sztućce aluminiowe. Zamiast się obrazić, król aż spuchł z dumy, aluminium było bowiem wówczas najcenniejszym metalem na świecie. Cenniejszym od złota i platyny.
Ta anegdota, którą Peter Diamandis z Uniwersytetu Osobliwości, amerykańskiej kuźni innowacji, posłużył się podczas wykładu o tym, że czeka nas era dobrobytu, przypomniała nam czasy studenckie. Epokę niedoboru, w której powyginane aluminiowe sztućce w barach mlecznych były znakiem biedy, dziadostwa i upadku przaśnej ''cywilizacji PRL''.
Dzieje przedmiotów, którymi francuski cesarz zachwycił syjamskiego króla, są świetną metaforą absurdu rządzącego kulturą naszej codzienności. Jesteśmy bowiem zanurzeni w świecie, w którym to przedmioty - choć to, co jest w jednej chwili cenne, w następnej może być śmieciem - a nie dokonania, wiedza czy wykształcenie są wyznacznikiem wartości i statusu człowieka.
Żyjemy w kulcie aluminiowej łyżki.

Człowiek jako towar
Czcimy rzeczy, choć nigdy jeszcze nie były one tak nietrwałym elementem rzeczywistości i nigdy tak prędko nie stawały się bezużyteczne. Dziesiątki przedmiotów, bez których kilka lat temu nie wyobrażaliśmy sobie życia, nagle zamieniły się w rupiecie, bo ich funkcje przejęły inne. Kilka czy kilkanaście lat temu ciężko zarobione pieniądze wydawaliśmy na takie ornamenty prestiżu, jak: faksy, pagery, odtwarzacze CD, magnetowidy, magnetofony, gramofony, projektory filmów czy kalkulatory. Kto to dziś pamięta?
A ponieważ w świecie rynku nie ma próżni, kosztem obecności wśród bliskich, biorąc nadgodziny i kredyty, pracujemy na nowe rzeczy. Musimy, skoro uwierzyliśmy, że bez nich jesteśmy nikim. Czujemy się ludźmi o tyle, o ile jesteśmy konsumentami. A konsument to ktoś taki, kto ''chłonie świat produktów, dóbr i rzeczy, jaki mu się wpaja, a tym samym podbija go, a jednocześnie jest przez ten świat definiowany - przez marki, znaki towarowe oraz tożsamość konsumencką - jak w ''Skonsumowanych'' pisze Benjamin Barber. - Obnosi się z fałszywą władzą konsumenta, wyrzekając się jednocześnie prawdziwej władzy obywatela. Zaciera się granica oddzielająca go od rzeczy, które kupuje. Przestaje nabywać towary jako instrumenty służące innym celom, sam staje się natomiast towarami, które kupuje''.
Staliśmy się ludźmi uprzedmiotowionymi, uzależniającymi poczucie szczęścia i sens życia od gromadzenia dóbr, którymi nie potrafimy i nie mamy czasu się cieszyć. Ludźmi, których zachłanność wyniszcza emocje, tłamsi duchowość i pustoszy intelekt.
Ludźmi, którzy - o ile chcą ocaleć w tym cyrku kupowania-posiadania - powinni zwrócić wzrok w stronę nowego plemienia buntowników. W stronę minimalistów.

Bunt przeciw pustce
''Mniej obaw, a więcej nadziei. Mniej jedzenia, a więcej przeżuwania. Mniej narzekania, więcej oddychania. Mniej gadania, więcej mówienia. Więcej kochania. Rób to, a wszystko, co dobre, będzie twoje'' - radzi szwedzkie przysłowie, które jest kwintesencją minimalizmu.
To coraz powszechniejszy nieformalny ruch oporu wobec kultury konsumpcji i posiadania. Bunt przeciw uprzedmiotowieniu człowieka, sprowadzeniu jego życia do zachłannej krzątaniny. I próba uświadomienia nam, że zagracając każdy zakamarek swojego życia, zastępując rzeczami ludzi i przeżycia, zsuwamy się w pustkę.
Na życzenie brytyjskiego rządu New Economics Foundation (NEF), londyński think tank zajmujący się mierzeniem dobrostanu w różnych krajach świata, opracowała zbiór rad na temat tego, co należy robić, by czuć się dobrze z samym sobą.
W wywiadzie dla ''Wysokich Obcasów'' Saamah Abdallah, analityk z NEF, wymienił ''pięć dróg do dobrostanu'': 1. bądź w kontakcie z ludźmi; 2. bądź aktywny; 3. dowiaduj się nowych rzeczy; 4. bądź hojny dla przyjaciół lub zostań wolontariuszem; 5. bądź uważny, czyli świadom siebie i świata, który cię otacza.
Te wskazówki niemal pokrywają się z zasadami, których trzymają się minimaliści. Wystarczy zajrzeć do książki Leo Babauty, światowego guru minimalizmu, zatytułowanej ''Przez minimalizm do szczęścia. Praktyczny przewodnik po życiu zgodnie z filozofią minimalizmu'', by się przekonać, że gdy w życiu zewnętrznym minimalista jest niemal eremitą, w wewnętrznym jest renesansowo rozpasanym maksymalistą. Tak wiele od siebie wymaga.
Od swych naśladowców Babauta oczekuje, że nigdy nie przestaną się uczyć, będą potrafili współczuć, znosić niewygody, uprawiać sport, podchodzić z dystansem do tego, co jest źródłem stresu, staną się otwarci na zmiany, nie będą się bali popełniać błędów i nie uzależnią poczucia własnej wartości od opinii innych.
Fragmenty dokumentu - manifestu antykonsumpcyjnego ''Nadprodukcja. Terror konsumpcji.

Postaw na Tolka Banana
Wyliczanie rzeczy, które składają się na majątek wzorcowego minimalisty, przywodzi na myśl ''Piosenkę o Tolku Bananie'': ''Stare miał dżinsy, starą koszulę, w dziurawych kamaszach szedł...''. Parę ciuchów, laptop, komórka lub smartfon, rower, dobre słuchawki, kubek, rondel plus ze dwa talerze, kilka książek, parę domowych sprzętów, materac, plecak i garść innych niezbędnych do życia rzeczy, z których żadna nie dubluje funkcji pozostałych.
Niektórzy minimaliści swój inwentarz zredukowali do stu lub mniej przedmiotów - i wciąż go zmniejszają, przekonani, że miejsce po odrzuconych przedmiotach to świat odzyskany, więcej przestrzeni, wolności i skupienia. Że mniej rzeczy to dodatkowy luz. I więcej szans na to, by używać tych rzeczy, które przy sobie pozostawili.

Minimalista wierzy, że powinien mieć tylko te przedmioty, które są niezbędne do wykonywania podstawowych życiowych czynności. Lub takie, które są źródłem przeżyć, doświadczeń, dzięki którym stale się czegoś dowiaduje, poznaje nowych ludzi i nowe historie, rozwija się. Przedmioty muszą ciężko zapracować na każdą chwilę, którą im poświęca, zasłużyć na uwagę, na prawo do bycia z nim. Nie mogą marnować jego czasu, rozpraszać go czy ograniczać.
W tym sensie minimalista - jak podkreśla Dominique Loreau w ''Sztuce minimalizmu w codziennym życiu'' - żyje w luksusie. Tyle że jest to luksus epikurejski, wynikający z czerpania radości z piękna każdej chwili, którą przeżywamy, z poczucia harmonii. To luksus niespieszenia się, dokonywania sensownych wyborów, niezawierania kompromisów z bylejakością. ''Luksus to eliminowanie setek drobnych wyborów, jakich wymaga od nas codzienność, bez jednoczesnego zamykania się w sztywnym schemacie'' - zaznacza Loreau.

Sfreecycluj swoje rzeczy
Filozofia ascetycznego urządzania sobie otoczenia, co pomaga uwolnić bogactwo wewnętrznych przeżyć, ma długie tradycje i minimaliści chętnie się do nich odwołują. Loreau przypomina, że w epoce Edo, okresie największego rozkwitu Japonii, każda rodzina posiadała ściśle określony zestaw mebli i sprzętów: jeden mebel kuchenny (na żywność i sprzęt), jeden mebel na ubrania na każdego domownika, jeden mały kufer na osobę do przechowywania rzeczy osobistych, jedną ''skrzynię-stół-tacę'' (wieko skrzyni stawało się po odchyleniu stołem albo tacą) dla każdego członka rodziny i po materacu na głowę.
Internetowe portale w rodzaju Life Edited czy Tiny-Ass Apartment podsuwają więc minimalistom coraz to nowe pomysły dotyczące tego, jak funkcjonalnie i małym kosztem urządzić minimalistyczne mieszkanie, np. usuwając z niego większość mebli.
Pozbywanie się rzeczy nie oznacza jednak bezmyślnego ich wyrzucania. W nieokiełznanej skłonności do redukcji minimaliści są bardzo ekologiczni i pragmatyczni, czego przykładem może być potężna Freecycle.org - sieć, która składa się z ponad 5 tys. grup działających na całym świecie, zrzeszających 9 mln ludzi. Dzięki niej możesz w swoim mieście oddać dowolną rzecz lub dostać za darmo coś, czego potrzebujesz - o ile ktoś chce się tego pozbyć.

Idea, o której czytamy na warszawskiej witrynie Freecycle, głosi: ''Chcesz pomóc innym i miastu? Nie wyrzucaj swoich klamotów - freecycluj je! = oddaj osobie, której mogą się przydać''.
Francine Jay, autorka ''The Joy of Less'' (Radość z mniej), poza argumentami na rzecz ''sfreecyclowania'' mebli, takich jak: stół, kredens, kanapa, stolik pod telewizor czy regały na książki, podpowiada też, jak zmienić nawyki, by minimalista stał się bogatszy. Wystarczy zawsze płacić gotówką (wiesz, ile wydajesz), nie chodzić do galerii handlowych częściej niż raz w miesiącu, nie robić zakupów, by poprawić sobie nastrój (wyznawcy Babauta wydają przynajmniej 30 proc. mniej, niż mają dochodu), nie zaciągać kredytów, zrezygnować z kablówki (dobre filmy są za darmo w sieci).

To wystarcza do komfortowego życia Orestowi Tabace.

Bo szczęście jest w przepływie
Minimalizm to życie na własnych warunkach. Tak żyje Orest Tabaka, jeden z bardziej znanych polskich minimalistów. W niedawnym wywiadzie dla Instytutu Obywatelskiego opisał swoją codzienność: ''Ciężko mówić o typowych dniach, ale mogę je dla uproszczenia podzielić na te >>w domu<<, >>w podróży<< i >>zadaniowe<<. Dni w domu wyglądają tak, że budzik nie istnieje. Dopiero po godzinie 12 czy 14 wybieram się z kimś bliskim na spacer. Po obiedzie przychodzi czas na różne zajęcia, czy to sportowe, jak rower i bieganie, czy to artystyczne. Chodzę na szczudłach, trochę tańczyłem, liznąłem też zajęć teatralnych. Dzień kończę w bliskim gronie, zwlekając z pójściem spać do godzin mocno nieprzyzwoitych''. Ale kiedy Orest dostaje zlecenie, wpada w trans pracy, z którego wyzwala się dopiero po zakończeniu projektu.
Wiele wskazuje na to, że Tabaka, podobnie jak tysiące podobnych mu ludzi w różnych zakątkach świata, szuka w swym życiu innego spełnienia niż pokolenia jego rodziców i dziadków. Szczęścia, którego źródłem nie jest posiadanie, status, satysfakcja czerpana z porównywania się do innych, lecz własne przeżycia.
Teorię tak pojętego szczęścia, które jest tzw. przepływem - rodzajem euforii towarzyszącej poczuciu spełniania się w doświadczaniu stanów, które uważamy za ważne, tworzeniu czegoś, co ma dla nas największe znaczenie - ukuł prof. Mihály Cs~kszentmihályi, psycholog i dyrektor Quality of Life Research Centre. Szczęście jest według niego kreatywnym momentem, w którym człowieka całkowicie pochłania to, co daje mu poczucie zadowolenia i spełnienia.
Nie wynika ono natomiast ze stanu posiadania - dowodzi Csikszentmihályi, przywołując na dowód badania, według których w 1965 r. 30 proc. Amerykanów twierdziło, że wiodą szczęśliwe życie. I choć od tamtych czasów poziom zamożności wzrósł w USA trzykrotnie, szczęśliwych ludzi nie przybyło.

Wychowani w przedpokoju
Do motywacji duchowych i psychologicznych, którymi kierują się minimaliści, dochodzą motywacje społeczne: to, że coraz więcej młodych ludzi chce żyć skromniej, mieć mniej niż ich rodzice, jest także swoistym odruchem obronnym. To reakcja na odrzucenie przez system, za którą kryje się logika: ''Zbudowaliście świat głównie dla siebie, nas ten świat co najwyżej toleruje. Dlatego stworzymy własne reguły uczestnictwa w nim''. Pokolenie Y nie może sobie pozwolić na uwięzienie w pułapce konsumpcji, skoro system, który popękał po 2007 r., nie jest w stanie zapewnić mu ani pracy, ani przyszłości.

Pod podszewką tej rozsądnej logiki kryje się gorycz i rozczarowanie. Czuje się ją podczas lektury minimalistycznych blogów, słychać też jej echo w rozmowach z nasto- czy dwudziestolatkami, których generacja zachłannych japiszonów - bodaj ostatnia na tak wielką skalę zauroczona konsumpcją - wychowywała jakby pokątnie, w biegu, przy okazji dorabiania się.

W przedpokoju prawdziwego życia.
Konflikt wartości wynika tu po części z rozczarowania młodych minimalistów buntowników zobojętnieniem i infantylnością generacji ojców dorobkiewiczów. Dlatego zdolność skupienia się na innych ludziach, poświęcenia czasu sprawom naprawdę istotnym należy do dekalogu minimalisty.

Minimaliści to ludzie bardziej obecni w życiu bliskich im ludzi, choć intensywność tej obecności nie jest mierzona liczbą znajomych na Facebooku.
Ale jest jeszcze jeden argument decydujący o tym, że minimalizm to dziś rozsądny wybór. Powód cywilizacyjny. Generacja yuppies dorastała w świecie analogowym, pokolenie Y żyje cyfrowo. Dla dzisiejszych nasto- i dwudziestolatków dostęp, współuczestnictwo, dzielenie doświadczeń, mobilność i niezależność są ważniejsze od posiadania, które zawsze ogranicza swobodę - tym bardziej że używanie rzeczy nie musi wiązać się ze zdobyciem jej na własność. Świat jest dla nich odpowiednikiem internetu: nie trzeba go mieć, by móc w nim być.
Rzeczy stają się mało istotne także z tego względu, że w ciągle zmieniających się realiach technologicznych straciły użytkową długowieczność, choć, paradoksalnie, wiele z nich jest bardziej solidnych niż kiedykolwiek dotąd. W latach 70. ledwie jeden na dziesięć produkowanych w Polsce telewizorów kolorowych nie miał wad fabrycznych. Dziś tysiące zachodnich czy japońskich odbiorników codziennie lądują na śmietnikach nie dlatego, że są popsute, lecz dlatego, że nie są płaskie.

Orest Tabaka

Pora uciec ze stada
''Kupowanie, nieustanne podróżowanie, imprezowanie i wydawanie pieniędzy na różne rozrywki, bezmyślne oglądanie telewizji, pozwalanie na to, by być bombardowanym setkami reklam... Są tacy ludzie, którzy z tego czerpią przyjemność oraz w tym poszukują szczęścia. Nie krytykuję ich za to, choć uczciwie mówię: to nie dla mnie'' - pisze Leo Babauta w ''Przez minimalizm do szczęścia''.
Jeśli minimalizm przestanie być życiową przygodą nielicznych poszukiwaczy bardziej nasyconego życia, a stanie się postawą wśród młodych ludzi powszechną - ''generacja minimum'' może wpłynąć nie tylko na zasady działania rynku, relacje między ludźmi i kulturę.
Ma też szansę zmienić demokrację, bo społeczeństwem złożonym z ludzi niezależnych, których nie da się kupić obietnicą kolejnych materialnych dobrodziejstw, znacznie trudniej rządzić niż gromadą konsumentów.
Minimalizm jest przecież ucieczką ze stada, indywidualizmem otwartym na współpracę z innymi. Minimalizm to samokontrola i życiowa samosterowność. I dojrzała odpowiedzialność człowieka za swój los. Konsumpcjonizm redukuje w nas obywateli, a tuczy klientów.
Pogardzający nim minimalizm jest podglebiem dla postaw obywatelskich. Dzięki niemu jestem czymś więcej niż tylko klientem sklepów, dłużnikiem banków, odbiorcą medialnej tandety, posiadaczem auta czy daczy. I jestem czymś więcej niż tylko elektoratem, z którego inteligencją nie trzeba się liczyć.
Wobec władzy staję się wymagającym partnerem i sędzią jej poczynań. Kimś, kogo nie można nie szanować - bez względu na to, czego się dorobi.
Dla takich zysków warto mieć mniej.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Chcesz więcej zarabiać ożeń się
Gdy chcesz
szokujace zdania, gdy chcesz w lozku wyprowadzic?ceta z rownowagi
MNIEJ ZWIERZĘCIA TO WIĘCEJ CZŁOWIEKA Marcin Ryszkiewicz
jak pracujac mniej zarabiac wiecej
Jak pracujac mniej zarabiac wiecej
(Reflek)-Gdy z drzewa spadał liść - jak więcej widzieći, ● Wiersze moje ♥♥♥ for Free, ☆☆☆Religijne ☆
Im więcej ciebie tym mniej
Na początek może coś z prostszych rzeczy, tak mniej więcej z poziomu niższego 3 kyuu
bsi egzam, BSI egzamin pytania 2008, Mniej wiecej do 40 pytania, to pytania jakie zebralem od roznyc
zarządzanie z Grudziądza miało w tym roku mniej więcej
Jak pracując mniej zarabiać więcej
jak pracujac mniej zarabiac wiecej 2
jak pracujac mniej zarabiac wiecej
jak pracujac mniej zarabiac wiecej
jak pracujac mniej zarabiac wiecej(fragment)
więcej mniej tyle samo, karty pracy
Kojarzą mi się jeszcze mniej więcej takie zagadnienia, dermatologia

więcej podobnych podstron