1116

28 czerwca 2016 Wchodzą w życie przepisy ograniczające wyłudzenia VAT

1. Już od najbliższego piątku wchodzą w życie przepisy, które powinny w znacznym stopniu ograniczyć wyłudzenia podatku od towarów i usług (VAT). Nie dawno Parlament przyjął, a prezydent podpisał nowelizację ustawy o VAT, która zdaniem resortu finansów w zasadniczy sposób ograniczy wyłudzanie podatku VAT w tzw. karuzelach podatkowych. Chodzi o wprowadzenie przepisów o tzw. Jednolitym Pliku Kontrolnym (JPK) czyli zestawie informacji jakie drogą elektroniczną będą musieli przesyłać przedsiębiorcy do urzędów skarbowych od 1 lipca tego roku, ci którzy zatrudniają więcej niż 250 osób albo mają obroty wyższe niż 50 mln zł rocznie (pozostałe firmy od 1 lipca 2018 roku).

Do urzędów skarbowych maja być przesyłane przede wszystkim dane finansowo-księgowe i handlowe, a więc między innymi ewidencja zakupów i sprzedaży, informacje o wpływach i płatnościach, obniżkach cen, rabatach ale nawet wyciągi bankowe i przebiegi pojazdów firmowych. Ponieważ dane te będą przekazywane drogą elektroniczną i w sposób jednolity w odniesieniu do wszystkich firm, urzędy skarbowe przy pomocy specjalnych programów, będą w stanie bardzo szybko wyłapać fikcyjne transakcje dokonywane przez tzw. firmy słupy, które po przeprowadzeniu kilkuset tego rodzaju transakcji w ciągu 2-3 miesięcy znikają.

2. Zdaniem resortu finansów na przykład analiza w tym systemie 1000 faktur będzie trwała zaledwie 3 minuty, co więcej pozwoli na bardzo szybkie typowanie przedsiębiorstw do tzw. kontroli krzyżowych, będących podstawą wyłapywania transakcji służących tylko i wyłącznie wyłudzaniu podatku VAT. JPK wprowadziły już niektóre kraje unijne (Portugalia, Francja, Luksemburg, przygotowuje się Litwa) i jak się okazuje z bardzo dobrymi rezultatami (np. w Portugalii w pierwszym roku obowiązywania tego rozwiązana wpływy z VAT wzrosły o 13%). Resort finansów spodziewa się, że w pierwszym roku po wprowadzeniu tego rozwiązania w Polsce dodatkowe wpływy podatkowe z VAT mogą wzrosnąć przynajmniej o 15 mld zł czyli w tym roku dodatkowe wpływy z podatku VAT powinny sięgnąć przynajmniej kilku miliardów złotych (przepisy obejmują na razie jak już wspomniałem tylko duże firmy).

3. Uchwalony został również przez Parlament i niedługo wejdzie w życie tzw. pakiet paliwowy czyli jednoczesne zmiany w ustawach o o podatku od towarów i usług, podatku akcyzowym ale także w prawie energetycznym. Celem tych zmian jest uszczelnienie systemu poboru podatku VAT przy wewnątrzwspólnotowych nabyciach paliw oraz uszczelnienie procesu koncesjonowania obrotu paliwami w wymiarze międzynarodowym. Zasadniczą zmianą w przepisach jest powiązanie obrotu paliwami z zagranicą z miejscem działalności gospodarczej w kraju, a więc nabywanie paliw z państw UE z wykorzystywaniem usług zarejestrowanego odbiorcy lub składu podatkowego, będzie możliwe tylko przez podmiot, który posiada koncesję na obrót paliwami z zagranicą, siedzibę lub zarejestrowany oddział w kraju, a nabycie jest dokonywane w ramach działalności gospodarczej prowadzonej w kraju. Koncesje na obrót paliwami z zagranicą będą więc w rezultacie przyznawane wyłącznie podmiotom z siedzibą na terytorium naszego kraju lub takim, które zarejestrują w kraju oddział i za jego pośrednictwem będą sprowadzać paliwo. Wprowadzenie w życie tzw. pakietu paliwowego jest przewidywane już w III kwartale tego roku i wg szacunków resortu ma przynieść dodatkowe wpływy z VAT i akcyzy w wysokości około 2,5 mld zł rocznie.

4. Szara strefa w obrocie paliwami jest szacowana w Polsce od kilku lat przynajmniej na kilkanaście procent krajowej konsumpcji paliw, a tym samym uszczuplenia wpływów podatkowych z tego tytułu na co najmniej 2-3 mld zł rocznie.

Ale wprowadzenie proponowanych przez resort finansów nowych przepisów w obrocie paliwami z zagranicą oprócz dodatkowych pokaźnych wpływów podatkowych, przyniesie także poprawę funkcjonowania całego rynku paliwowego, ponieważ poważnie ograniczy obrót paliwami od którego nie odprowadzono VAT i akcyzy albo odprowadzono je tylko częściowo. Wchodzą więc w życie przepisy podatkowe, które nie tylko przyniosą dodatkowe liczone w miliardach złotych wpływy podatkowe ale także poprawią funkcjonowanie uczciwych firm, które ponoszą wszystkie obciążenia podatkowe. Kuźmiuk

Kaczyński przeszkodą w budowie upiornej Europy Hitlera Adolf Hitler, 1937 "Jesteśmy może bardziej zainteresowani Europą niż inne kraje... Nasz kraj, nasz lud, nasza kultura i nasza gospodarka wyrastają z ogólnoeuropejskich warunków. Dlatego musimy przeciwstawiać się wszelkim próbom wprowadzania niezgody i destrukcji do europejskiej rodziny narodów"....(źródło )

JÓZEF GOEBBELS, 19401 "Jestem przekonany, że w za pięćdziesiąt lat ludzie nie będą już myśleli w kategoriach ojczyzn" ...(źródło )

WD 90 „"W 1942 roku odbyła się w Berlinie rzadowo-partyjna konferencja na temat utworzenia pod egidą Niemiec Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Referaty tam wygłoszone zostały następnie wydane w formie broszury pt. Europaische Wirtschaftsgemeinschaft. Celem realizacji planów wynikłych z tej konferencji Adolf Hitler powołał ściśle tajny Komitet Europejski, a jego sekretarzem mianował 5 IV 1943 r. jednego z dyplomatów Heinza Trützschler von Falkenstein. Otóż tej właśnie osobistości ze starej gwardii Ribbentropa Adenauer powiwerzył w 1949r. podobne stanowisko, dzięki czemu Komitet Europejski przetrwał wojnę." J.Chodorowski, Rodowód ideologiczny Unii Europejskiej, Krzeszowice 2005, s. 112-113 „ (więcej )

Rymkiewicz „ ? No i co wy na to, Polacy? Jesteście gotowi "uderzyć duchem"? Macie tyle siły? Czy położycie się do trumny i zdechniecie z całą Europą? To już jak wolicie „....” Nie ma co liczyć na dzieci Hitlera - będzie dobrze, jeśli w ogólnym zamęcie, który nastąpi, nie wjadą tu ze swoimi czołgami i nie założą nowej Generalnej Guberni „...”....”Cywilizacja europejska kona i nie wiadomo, czy coś ją może uratować. Ale my mamy za sobą wieki polskiej cywilizacji, która potrafiła - wedle wzorów rzymskich i greckich, i chrześcijańskich - ustanowić swoją tutejszą odrębność. Jeśli zachowamy tę odrębność, to upadek cywilizacji europejskiej nie zagrozi Polsce. „....”Ale przecież my wiemy, że ten kryzys się nie skończy, ponieważ nie jest to kryzys bankowy czy ekonomiczny, lecz pęka serce Europy. To jest koniec i musimy dać sobie z tym radę sami, bo Niemcy i Francuzi oraz ich Unia i ich banki nic nam nie pomogą „....” prof. Nowak pyta również o to, czy (i jak) zachęcać Polaków niezainteresowanych sprawami Polski i stojących gdzieś z boku „....” Poeta....Przez wiele lat, jak wiesz, odpowiadałem na to pytanie trzema słowami - jebał was pies. Kto chce się do nas Polaków, przyłączyć, ma do tego prawo, ale nie za bardzo należy o to zabiegać. „.. (więcej )

Paweł Łepkowski „Europa zjednoczona pod swastyką”...”Zjednoczona Europa pod przywództwem Berlina? Taką ponadnarodową strukturę znamy doskonale, ponieważ w niej żyjemy. Ale czy zdajemy sobie sprawę, że jej pierwowzór zrodził się w wyobraźni Adolfa Hitlera? „...”11 września 1940 r. dr Joseph Goebbels, minister propagandy Trzeciej Rzeszy i gauleiter Berlina, wygłosił w Monachium przemówienie do goszczącej w Niemczech delegacji intelektualistów i twórców kultury Protektoratu Czech i Moraw. Słowa, jakie padły w czasie tego przemówienia, zachowały zdumiewającą aktualność: „W chwili, w której potęga Anglii padnie na ziemię, będzie nam dana możliwość zorganizować na nowo Europę, według zasad odpowiadających społecznym, gospodarczym i technicznym możliwościom XX stulecia – wskazywał Goebbels. – Nasza Niemiecka Rzesza przeszła podobny proces przed około stu laty. Była wówczas tak podzielona na wiele większych i mniejszych części, jak dziś Europa. (…) Oczywiście, Bawarczyk nie przestał być Bawarczykiem, Sas Sasem, a Prusak Prusakiem. Jednakże poprzez te ograniczenia pochodzenia dostrzegli wspólnotę, a z biegiem dziesięcioleci zrozumieli, że dzięki urzeczywistnieniu tej wspólnoty mógł zostać rozwiązany cały szereg problemów natury gospodarczej, finansowej, zewnątrzpolitycznej i militarnej”. „...”Czescy słuchacze wcale nie byli zdumieni tymi słowami. Od lat w czeskiej prasie państwowej wydawanej pod butem niemieckiej cenzury ukazywały się artykuły sławiące koncepcję zjednoczenia starego kontynentu pod ,,socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. Stąd też niemal prorocze słowa ministra propagandy Trzeciej Rzeszy były jedynie potwierdzeniem tego, o czym od lat myślał sam Adolf Hitler '..(źródło )

Jan Piński „ „Celem walki hitlerowców było utworzenie zjednoczonej Europy w miejsce podziału”, bo ich zdaniem „koncepcja państwowej suwerenności jest po prostu przestarzała” – dowodził w swojej książce „Zatrute źródła Unii Europejskiej” John Laughland. Do dziś autorstwo planu „Europy bez granic” jest tematem tabu, skrzętnie przemilczanym przez elity. A każdy, kto go podnosi i przypomina, naraża się na etykietkę oszołoma. „...”Po latach, gdy idea europejskiego superpaństwa zaczęła się stawać coraz bardziej realna, fakty dowodzące, kto pierwszy rzucił hasło zjednoczenia Europy, stały się niewygodne. Z uporem godnym lepszej sprawy eurosocjaliści różnej maści przypisywali Adolfowi Hitlerowi skrajnie prawicowe poglądy, chociaż nawet w nazwie swojej partii miał on narodowy socjalizm. Tępiono również publikowanie i analizowanie „Mein Kampf”, nie tyle z racji siły propagandowej tego dzieła, ile właśnie z powodu obawy, aby za często nie wskazywano na pomysłodawców Europy bez granic. Ronald Reagan mawiał, że komunista to człowiek, który przeczytał „Kapitał” Karola Marksa, antykomunista zaś to ten, który nie tylko przeczytał to dzieło, ale również je zrozumiał. Podobnie można powiedzieć o „Mein Kampf” Hitlera. „...”Unia Europejska nie jest oczywiście państwem totalitarnym, jakim były hitlerowskie Niemcy, ale wiele z tamtych pomysłów zostało twórczo zaadaptowanych do współcześnie akceptowanych wartości. Hitlerowcy chcieli zrobić ze Słowian, przede wszystkim Polaków, tanią, niewolniczą siłę roboczą, a z Polski ziemie pozbawione realnego przemysłu i samodzielności. Obecna formuła Unii Europejskiej – z zachowaniem proporcji – realizuje właśnie taki neokolonializm. Nie tylko bowiem potrzebna jest dziś tania siła robocza, ale wręcz jakakolwiek, bo zdegenerowane socjalizmem państwa Zachodu zwyczajnie się starzeją. Rozpoczyna się powolny proces redukcji populacji w krajach zachodnich. Skutki tego procesu złagodziło kilka milionów Polaków, którzy wyjechali głównie do Niemiec i Wielkiej Brytanii, zapełniając powstające tam wakaty i utrzymując wysoką stopę życia tamtejszych społeczeństw. Jednocześnie wyjazd polskiego żywiołu osłabił naszą rodzimą gospodarkę. Po przystąpieniu do UE zaczęliśmy się rozwijać ponad dwa razy wolniej niż wcześniej. Nie mamy realnych szans na dogonienie zachodnich gospodarek. Transfer unijnych funduszy ma łagodzić neokolonialną politykę, a także stanowić sposób na korupcję naszych elit. W końcu to one decydują o tym, które firmy dostaną fundusze. Wspólny rynek bez barier gospodarczych jest oczywistym drenażem słabszych gospodarek zarówno z zasobów ludzkich, jak i szans na zbudowanie konkurencyjnych firm. W gospodarce jest jak w sporcie. Żaden amator rozpoczynający treningi nie ma szans na wygraną z zawodowcem trenującym boks kilkanaście lat.
UE nie zależy na dobrobycie ludzi zamieszkujących tereny superpaństwa. Raczej na ich zamianie w jeden naród, żyjący według zaprojektowanych dla niego zasad. Różnica w stosunku do pomysłu hitlerowskich Niemiec jest w zasadzie tylko jedna. W ich planach stolicą wspólnej Europy, w której miały zapadać decyzje, był Berlin. Obecnie zaś jest to Bruksela. Z tą różnicą, że decyzje i tak zapadają w Berlinie.”..(źródło )

NOWA EUROPA! - Adolf Hitler przed wojna i w czasie swojej calej kariery politycznej zawsze mowil o Europie. Uwazal, ze system europejski oparty na niepodleglych panstwach narodowych jest koncepcja przestarzala i dlatego male narody musza byc polaczone.  - Joseph Goebbels uwazal, ze technologia zblizy ludzi i uczyni granice miedzy panstwami rzecza przestarzala.To Goebbels pierwszy uzyl wyrazenia "obalic granice". Pomniejszal znaczenie narodow Europy, blednie nazywajac je "regionami". Uwazal, ze historia zjednoczenia Niemiec ma sluzyc jako model dla nowej Europy. W swojej ksiazce "Das Europa der Zukunft" (Europa przyszlosci) Goebbels twierdzil, ze za 50 lat ludzie juz nie beda mysleli kategoriami panstwa.  - Werner Daitz, czolowy ekonomista nazistowski uwazal, ze wspolne interesy Europy maja pierwszenstwo przed "egoistycznymi interesami narodow" i ze bez silnej Niemieckiej Rzeszy nie moze byc silnej Europy. 

- 22 czerwca 1940 r. Hermann Goering zarzadzil rozpoczecie realizacji na wielka skale projektu Europejskiej Wspolnoty Gospodarczej, ze stala wartoscia marki niemieckiej w stosunku do walut krajow nalezacych do wspolnoty, z obalonymi barierami celnymi i stworzeniem wolnoclowej strefy marketingu. 
- W 1941 r. Alfred Six i wspomniany Werner Daitz zorganizowali konferencje "Nowa Europa", w ktorej bralo udzial ponad 300 osob z 38 krajow, a w marcu 1943 r. opracowano oficjalne plany konferencji europejskiej! 
- W 1943 r. Joachim von Ribbentrop poinformowal Hitlera, ze jak tylko Niemcy osiagna zupelne powodzenie militarne, to nalezy natychmiast proklamowac Konferencje Europejska, w sklad ktorej mialy wejsc: Niemcy, Wlochy, Francja, Dania, Norwegia, , Finlandia, Slowacja, Wegry, Rumunia, Bulgaria, Chorwacja, Serbia, Grecja i Hiszpania. 
- Biskup T. Pieronek: "Biskupi sa absolutnie za zjednoczeniem Europy". 
- W 1999 r. abp Jozef Zycinski: "Trzeba przezwyciezyc mity mowiace, ze zjednoczenie z Unia bedzie piatym rozbiorem Polski. Tego typu wypowiedzi to demagogia nie majaca nic wspolnego z postawa chrzescijanska". „...(źródło )

Anne Applebaum , żona Sikorskiego tak nowy kolonializm jakiemu poddana jest Grecja tak opisuje „ Chociaż nikt nie robi z niej tajemnicy, mało się dotąd mówi o jej politycznym znaczeniuNie jest to bowiem zwykły produkt eurokracji. Przypomina raczej akt kapitulacji, który naczelny wódz podpisuje w stojącym w lesie wagonie na zakończenie krwawej wojny.”…” Ale decyzja ta stanowi przejaw czegoś zupełnie nowego. Wprawdzie Unia Europejska od zawsze wymagała od krajów członkowskich rezygnacji z części suwerennościale Grecja właściwie nie zachowa już żadnej suwerenności „....”Nie sądzę, by ktokolwiek zdawał sobie sprawę, że UE ma aż taką władzę nad swoimi członkami. A na pewno nie wiedzieli o tym Grecy.”…” jawne narzucenie Grecji woli UE posłuży także jako ostrzeżenie dla innych,”…” Ale jeśli łamiesz zasady, ryzykujesz znalezienie się pod obcą finansową okupacją. Jeszcze chyba nie ukuliśmy nazwy na to zjawisko – może neo-euro-kolonializm? – ale niepostrzeżenie już nadeszło ...

https://naszeblogi.pl/41762-zona-sikorskiego-w-unii-latwo-zainstaluje-sie-totalitaryzm

Plan nazistów w 1942, by zachować kontrolę: zjednoczona Europa bez nacjonalizmów, każdy pracuje dla Rzeszy z własnej woli”...”W sierpniu 1942 r. Walter Schellenberg w tajemnicy przed Hitlerem udał się do kwatery Reichsführera SS Heinricha Himmlera w Żytomierzu,by zaproponować wykorzystanie pomyślnej dla Niemców koniunktury i rozpoczęcie tajnych rozmów pokojowych z aliantami z pozycji siły. Plan Schellenberga zakładał projekt uzależnienia od Niemiec większości państw Europy, w tym Polski.Oto jak Schellenberg opisał rozmowy z Himmlerem w sierpniu 1942 r.
– Reichsführerze (…) dzisiaj Niemcy znajdują się jeszcze u szczytu potęgi. Dzisiaj możemy się targować, nasza siła czyni z nas wartościowych partnerów dla naszych wrogów. Kilkoma kreskami zarysowałem mu układ sił w świecie, tak jak go sobie wyobrażałem. W miarę mówienia Himmler zaczynał się wyraźnie uspokajać. Uwagi moje zaczęły go coraz bardziej interesować. Co chwila potakiwał. Mój prawie półtoragodzinny wywód przerwał tylko kilka razy (…) [W końcu] wstał z miejsca i zaczął chodzić po pokoju. (…) Podszedł do biurka i otworzył wielką mapę w atlasie Brockhausa. Przez kilka minut studiował ją uważnie. Ja sam także wstałem. Himmler wezwał mnie do swego biurka.
– Jak pana plany mają wyglądać w praktyce? — zapytał. – Sądzę, że przecenia pan potęgę Rosji, ale mnie samego bardzo niepokoi, co się stanie, gdy amerykański przemysł zbrojeniowy zacznie pracować na pełnych obrotach. Co właściwie mamy uczynić? Nie możemy pozwolić na to, aby Bormann dowiedział się o naszych planach. Zniweczyłby nasz plan lub tak go przeinaczył, aby stał się on kompromisem ze Stalinem, a na to nie możemy się zgodzić (…) Skąd pan wie, czy to wszystko nie zwróci się przeciw nam jak bumerang? Co będzie, jeżeli posłuży umocnieniu mocarstw zachodnich w ich dążeniu do jedności ze Wschodem? Odparłem:
– Przeciwnie, Reichsfuhrerze, jeżeli negocjacje rozpoczną się we właściwy sposób, zapobiegnie to właśnie tej możliwości (…) Ogólnie biorąc, plan ten wydawał się Himmlerowi do przyjęcia. Nie powiedział wiele na ten temat, ale stale kiwał głową, jak gdyby potwierdzając to, o czym mówiłem. Następnie odwrócił się znowu i przez chwilę studiował mapę Europy.
– Zacznijmy od Anglików – powiedział.
– A więc – rzekłem – z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że Anglicy nalegaliby na wycofanie naszych wojsk przynajmniej z północnej Francji. Nigdy by się nie zgodzili na obecność niemieckich baterii nadmorskich w okolicach Calais (…) Droga od stanu wojny do przymierza poprzez wynegocjowany pokój jest bardzo długa. Himmler skinął głową. – No a co będzie z tak germańskimi obszarami jak Holandia i Belgia?
– Powinny się one stać przedmiotem negocjacji — odparłem. Wydaje mi się jednak, że obszarom tym należałoby przywrócić ich uprzedni status. Gdyby jednak chciał pan coś uratować w ramach pańskiej polityki rasowej, to tych, którzy by się poczuwali do więzi rasowej z nami, można by przesiedlić do Niemiec. Himmler nerwowo kreślił zielonym ołówkiem po mapie i oznaczył jako obszary przetargowe Holandię, część Belgii i północną Francję.
– No, a sama Francja?
– Reichsführerze – odparłem. – Myślę o rozwiązaniu, którego celem byłaby gospodarcza integracja interesów Niemiec i Francji. Należałoby przywrócić Francji jej własne polityczne oblicze, ale zarówno Niemcy, jak i Francję muszą łączyć wzajemne więzy. Francja z jej kolonialnymi posiadłościami mogłaby przynieść Rzeszy ogromne korzyści.Dlatego nie można zawężać pola działania jakimiś doktrynerskimi koncepcjami lub polityczną niechęcią do partnera (…)
– Czy sądzi pan, ze takie rozwiązanie zadowoliłoby Anglików? Odparłem, że nie jestem w stanie przewidzieć ich stanowiska, ale wydaje mi się, że uznaliby oni takie rozwiązanie za godne rozważenia. Anglików interesowałaby głównie forma, jaką miałaby przybrać nowa Europa. (…)
Z kolei Himmler zwrócił się ku Włochom. Patrzył przez dłuższą chwilę przed siebie, a następnie rzekł:
– Tak, tak, Mussolini. Nie możemy zrezygnować z obszaru przemysłowego północnych Włoch.
Odparłem, że jestem pewien, że przemysły północnych Włoch i Niemiec mogłyby się doskonale uzupełniać, ale dodałem, że nie sądzę, by Włochom należało odbierać jakąkolwiek część terytorium. Będą one musiały i tak zrezygnować ze swoich kolonialnych ambicji w wyniku kompromisowego pokoju. I znów Himmler skinął głową jak Budda. Nie przekonał mnie pan co do północnych Włoch — rzekł. – No a co z Czechosłowacją?
– Terytoria sudeckie pozostaną przy Rzeszy, politycznie i administracyjnie. Czechy i Słowacja będą miały autonomiczne rządy, ale gospodarczo zostaną zintegrowane z Rzeszą Niemiecką. Wydaje mi się, że to samo będzie z Europą południowo-wschodnią – Chorwacją, Serbią, Bułgarią, Grecją i Rumunią. Z początku Himmler się temu sprzeciwiał, ale po krótkiej dyskusji przyznał, że terytoriów tych nie dałoby się inaczej włączyć do organizmu nowej Europy. Kiedy wyjaśniałem swój punkt widzenia, Himmler przerwał mi znowu mówiąc:
– Na dłuższą metę przekształci się to znowu w wyścig gospodarczy z Wielką Brytanią i znów powrócą dawne nieporozumienia i tarcia. Reichsführerze – rzekłem. – Nie myślmy teraz o tarciach, jakie się może i wytworzą w przyszłości. Zastanówmy się przede wszystkim nad tym, jak usunąć obecne napięcia, które przeszkadzają w utworzeniu nowej Europy. To zaś oznacza, że musimy znaleźć jakąś podstawę do kompromisowego rozwiązania, aby zakończyć tę wojnę. Himmler przeskoczył znów na mapie do Polski i powiedział:
– Ale Polacy będą musieli dla nas pracować? Odparłem:
– Musimy stworzyć taką sytuację, aby wszyscy współpracowali z nami z własnej woli. Wszyscy musimy znaleźć się w tej samej łodzi, a każdy, kto nie zechce wiosłować, utonie. Następnie Himmler spojrzał znów na mnie.
– No a co z Rosją?
– Musimy poczekać na dalszy bieg wypadków – odparłem.
I znów zapadła cisza. (…) Następnie kontynuowałem swoje wywody mówiąc, że rdzeń tak zrekonstruowanej Europy – Rzesza Niemiecka – będzie mogła przystąpić do rozwiązania własnych problemów społecznych z nową energią.
[quote]- Prywatną inicjatywę winno się powiązać z jakimś ukierunkowaniem i planowaniem państwowym. Jestem przekonany, że aby stworzyć nową Europę, trzeba będzie powściągnąć tendencje nacjonalistyczne. Te kwestie będą jeszcze wymagały rozpatrzenia przez ekspertów. Obecnie, Reichsführerze, najważniejsze jest to, by szukać kompromisu wtedy, kiedy znajdujemy się u szczytu potęgi. Ten kompromisowy pokój, jeżeli uda się do niego doprowadzić, stworzy nam właściwą podstawę, na której będziemy mogli stawić czoła Wschodowi. Już w tej chwili prowadzimy wojnę na dwa fronty, a kiedy Stany Zjednoczone rzucą na wagę swój ciężar, szala może się przechylić na naszą niekorzyść. Przypomniałem, co Laval powiedział Hitlerowi:

Panie kanclerzu, prowadzi pan wielką wojnę, aby zbudować nową Europę. W rzeczywistości jednak trzeba najpierw zbudować tą Europę, aby wojnę dalej prowadzić
Walter Schellenberg, „Wspomnienia” (za padre.info.pl) Walter Schellenber (1910 – 1952) –  szef wywiadu Sicherheitsdienst (SD). Co stało się z jego propozcyją? Alianci zachodni odrzucili ofertę zawarcia separatystycznego pokoju na Zachodzie, a Hitler na dwa dni przed samobójczą śmiercią (28 kwietnia 1945) roku dowiedział się o sprawie z zachodnich mediów i zdegradował Himmlera, na jego miejsce mianując Karla Hanke.'..(źródło )

Cichocki w swoim artykule „ Nowy porządek w Europie„ snuje bardzo niebezpieczne dla Polski i demokracji koncepcje autorytarnej niemieckiej Europy . „....” „Europa nie pogrąży się w ciemności, ale z kryzysu Unii, prawdopodobnie na bazie unii walutowej, może nie całej, wyłoni się jej nowy polityczny i gospodarczy kształt. „....”Z jednej strony mamy tych, którzy coraz głośniej twierdzą, żeza fasadą kolejnych programów ratunkowych oraz walki z kryzysem powstaje jakiś rodzaj oświeconej, absolutystycznej władzy z siedzibą w Pałacu Elizejskim oraz berlińskim Kancleramcie – le Groupe de Francfort (Grupa Frankfurcka). Używając UE i MFW, obala on oporne demokratyczne rządy, narzuca drakońskie programy reform, buduje plany nowych europejskich rozwiązań, nie pytając nikogo o zdanie. Jego działania w istocie relatywizują lubcałkiem podważają demokratyczną wolność suwerennych państw oraz narodów. „....”jest nią nowa kultura stabilizacji i bezpieczeństwa, o której tak często i tak chętnie w ostatnim czasie mówi Angela Merkel „....”I czy dzisiaj nie da się stwierdzić, że narodowe polityki gospodarcze oraz społecznedyktowane przez demokratyczne wyroki obywateli, może i są wyrazemsuwerennej wolności, ale w efekcie na południu Europy przyniosły przede wszystkim korupcję, życie ponad stan, bezrobocie, zadłużenie państwa, a dalej stały się śmiertelnym zagrożeniem dla ekonomicznej i społecznej stabilności całej Europy? „.....”Na fundamencie euro, albo na jego gruzach, powinien powstać zarządzany w nowy sposób, bardziej autorytatywnie, obszar bezpieczeństwa, wzrostu oraz rozwoju. Niektórzy nazwą go europejskim państwem rozwojowym, inni przypomną sobie w tym kontekście o starym niemieckim pojęciu Leistungsraum. „....”Chodzi tak czy inaczej o nowy sposób rządzenia, który przywróci wewnętrzną stabilność oraz globalną konkurencyjność. Autorytatywność tego nowego sposobu rządzenia nie musi wcale – i nie będzie – oznaczać łamania prawa. Współcześni filozofowie polityki z różnych stron, Habermas, Gray czy Rawls, już dawno odkryli, że możliwa jest autorytatywna władza zachowująca praworządność. Dotąd jednak widzieli ją jako fenomen możliwy tylko poza Europą. Dlaczego jednak w stanie wyższej konieczności, jakim jest kryzys, nie miałaby zawitać także do nas? 

https://naszeblogi.pl/41762-zona-sikorskiego-w-unii-latwo-zainstaluje-sie-totalitaryzm

Grzegorz Kostzrewa Zorbas „ Unia bez Brytyjczyków zmieni się w Stany Zjednoczone Europy. Wzrośnie znaczenie Niemiec i Francji. Nowa rola przypadnie NATO. Stary Kontynent czekają wielkie zmiany. Cały Zachód i cała Europa nie będą już takie same „...”Unia Europejska 28 państw była największą gospodarką świata. Po wyjściu Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii zmniejszona Unia spada na trzecie miejsce - plasuje się za Chinami i USA. Traci także wielką część potęgi militarnej i kulturowej. Aby nie zginąć w światowej grze, ucieknie do przodu. Rozległość zastąpi zwartością i trwałością. Zbuduje państwo federalne wzorem Stanów Zjednoczonych Ameryki. Trzon krajów założycielskich - sukcesorów imperium cesarza Karola Wielkiego, na czele z Francją i Niemcami - umocni swoje przywództwo. Wzrośnie znaczenie NATO jako jedynej - nawet wewnątrz Europy - instytucji całego Zachodu, a szczyt Sojuszu w Warszawie musi potwierdzić świadomośćnowego wyzwania „...”Państwo członkowskie wychodzi z Unii Europejskiej po raz pierwszy od jej narodzin w postaci Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, która zaczęła działać w 1952 r. - prawie jednocześnie z NATO. Unia i Sojusz Północnoatlantycki to dwa filary instytucjonalne Zachodu. Po raz pierwszy jeden z tychże filarów staje się cieńszy i słabszy. Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii odrzuciło „specjalny status” w UE, przygotowany w Radzie Europejskiej pod słabym i nieskutecznym przewodnictwem Donalda Tuska, z udziałem brukselskiej biurokracji oderwanej od rzeczywistości – czytamy w tekście. Historyczny wstrząs Brexitu powoduje, że nic nie będzie takie jak dotąd. W szczególności Unia nie będzie taka, jaką znamy. Zmniejszona będzie się starać, aby pierwsze wyjście pozostało ostatnim — aby Brexit nigdy nie znalazł naśladowców. A przynajmniej aby nie wyszło z Unii już żadne państwo duże i istotne dla Zachodu „...(źródło )

Adolf Hitler, 1937 "Jesteśmy może bardziej zainteresowani Europą niż inne kraje... Nasz kraj, nasz lud, nasza kultura i nasza gospodarka wyrastają z ogólnoeuropejskich warunków. Dlatego musimy przeciwstawiać się wszelkim próbom wprowadzania niezgody i destrukcji do europejskiej rodziny narodów"...”Brunatna Europa
Mitteleuropa Faszyzm powszechnie kojarzony jest z nacjonalizmem, choć w rzeczywistości jego rdzeniem jest imperializm. Nazizm wyrastał z gleby bismarckowskich tradycji imperialistycznych, przejmując koncepcje polityki zagranicznej Drugiej Rzeszy. Sięgają one roku 1800, kiedy to Johann Fichte wydał pracę "Der geschlossene Handelsstaat" (Zamknięte państwo handlowe), proponując w niej stworzenie z Niemiec "autarkicznego", tj. samowystarczalnego gospodarczo organizmu politycznego w naturalnych granicach. Idea ta, rozwijana przez ludzi takich jak Friedrich List ("Narodowy system ekonomii politycznej", 1841) czy Paul de Lagarde (1850), propagowana przez Związek Wszechniemiecki (Alldeutscher Verband), na początku XX w. skonkretyzowała się w postaci dwóch komplementarnych idei: koncepcji Wielkiego Obszaru Gospodarczego i doktryny geopolityki. Idea Grossraumwirtschaft (Gospodarki Wielkiego Obszaru) zasadzała się na stworzeniu bloku samowystarczalnego ekonomicznie, a więc na określeniu wielkości obszaru według kryterium opłacalności autarkii i powiększaniu go w różnych strefach geograficznych w celu urozmaicenia produkcji. Takie terytorium musiało mieć odpowiedni potencjał przestrzenny (własne zasoby naturalne i źródła energii, korzystne warunki komunikacyjne) i demograficzny (dużą siłę nabywczą ludności, nadwyżkę rąk do pracy), wysoki poziom techniki, wreszcie centralny obszar wiodący (Kernland) dla zapewnienia jednolitego kierownictwa gospodarczego. Granice takiego obszaru spróbował zakreślić Friedrich Naumann pisząc w 1915 r. pracę "Mitteleuropa", wedle której tereny od Morza Północnego i Bałtyku do Alp, Adriatyku i południowego krańca Równiny Naddunajskiej tworzyły geograficzną jedność. "Ten obszar - pisał - należy rozpatrywać jako całość, jako wielkie bratnie państwo, jako sojusz obronny, jako ekonomiczny okręg". Uzupełnieniem tej "Europy Środkowej" miały być (oprócz rzecz jasna zamorskich kolonii) także Bałkany, Turcja i Bliski Wschód; Naumann przewidywał też rozszerzenie tego obszaru na Europę Wschodnią po Kaukaz. Klęska Rzeszy w I wojnie bynajmniej nie zmniejszyła niemieckich apetytów - np. w marcu 1931 r. Carl Duisberg z IG Farben mówił o "zamkniętym bloku gospodarczym od Bordeaux do Sofii" po przewodnictwem Niemiec. Także Hitler to aprobował, polemizując z domagającym się autarkii Strasserem: "Jesteśmy uzależnieni od importu wszystkich ważnych surowców i nie mniej uzależnieni od eksportu produktów przemysłowych. (...) naszym zadaniem jest wziąć w swe ręce organizację całego świata, tak aby każdy kraj produkował to, co dla niego najbardziej odpowiednie; to białej rasie, rasie nordyckiej, przypadła w udziale realizacja tego gigantycznego planu". Na początku 1934 r. miał powiedzieć: "Nie możemy ograniczać swoich celów do ram narodowych, jak Bismarck. Będziemy panować nad Europą albo jako naród rozpadniemy się...", przy czym wyjaśniał: "Nie chodzi o to, by stworzyć jakąś taką miniaturkę spokojnej Paneuropy z Niemcami pośrodku jako dobrym wujkiem...". Naukowe uzasadnienie ekonomicznej ekspansji Niemiec dawała geopolityka - dyscyplina rozpatrująca państwo jako organizm geograficzny (zjawisko w przestrzeni) i biologiczny. Jej prekursorami byli niemiecki uczony Friedrich Ratzel (1844-1904) i szwedzki prawnik Rudolf Kjellen (1864-1922), ale rozwiniętą formę nadał doktrynie prof. Karl Haushofer, od 1919 r. prowadzący na uniwersytecie w Monachium cykl wykładów o geopolityce. Zdaniem geopolityków zmiany granic nie powinny naruszać naturalnych linii oddzielających różne obszary geograficzne, natomiast granice polityczne w tym obrębie były dla nich czymś względnym i płynnym. Zasady współżycia ograniczające możliwość zmiany terytorium kwestionowali jako sztuczne. Rudolf Hess, "człowiek numer dwa" w NSDAP, zaczynał jako asystent Haushofera, nic więc dziwnego, że naziści zaadaptowali geopolitykę jako "narodowosocjalistyczne stanowisko wobec narodu i przestrzeni, wobec państwa i jego bytu". Nazizm dodał kolejne piętro do tej konstrukcji, formułując piórem swego "nadwornego jurysty" Carla Schmitta teorię Grossraumordnung (Ładu Wielkiego Obszaru) w dziedzinie prawa międzynarodowego. W kwietniu 1939 r. przedstawił on plan zorganizowania przestrzeni świata na wzór amerykańskiej doktryny Monroego. Jego zdaniem w polityce międzynarodowej podmiotem mają być nie państwa, ale "wielkie przestrzenie", z których każda ma swego hegemona w postaci państwa najsilniejszego, ograniczającego suwerenność państwową pozostałych. Postuluje oparcie bloków na hegemonii rasowej i jednolitym światopoglądzie oraz redukcję prawa międzynarodowego; twierdzi, że istotne znaczenie mające granice między blokami, a nie państwami (Hitler uzupełnia to ideą likwidacji mniejszych państw: "Czasy małych państewek już minęły"). Prawnomiędzynarodowe koncepcje Schmitta znajdują swe odzwierciedlenie w układach o podziale stref wpływów z Włochami, ZSRR i Japonią. Ich echa można też usłyszeć w wywiadzie, jaki Hitler udzielił w czerwcu 1940 r. amerykańskiemu dziennikarzowi Wiegandowi: oznajmia w nim, że III Rzesza nie będzie tolerowała mieszania się jakiegokolwiek państwa pozaeuropejskiego w sprawy, które leżą w niemieckiej strefie wpływów. Europa należy do Europejczyków, tak samo jak Ameryka do Amerykanów. Opierając się na wielkoniemieckim dziedzictwie narodowy socjalizm udowadniał swój na wskroś szowinistyczny charakter. W przemówieniu wygłoszonym w grudniu 1919 r. Hitler uznał za wrogów Niemiec absolutnie wszystkie państwa. Ale już pisząc "Mein Kampf" szuka potencjalnych sojuszników, za których uznaje Wielką Brytanię i - o dziwo! - niegermańskie Włochy. Pomimo swego rasizmu Hitler zawierał przymierza kierując się względami czysto pragmatycznymi, co jeszcze dobitniej udowodnił zawierając alianse z Japonią czy Rosją. Znajduje to jednak swoje uzasadnienie w wyborze strategii. W II tomie "Mein Kampf" pisze: "Zatrzymujemy odwieczny pochód Germanów na południe i zachód Europy i zwracamy wzrok ku krajom na wschodzie", a w "Zweites Buch" stawia kropkę nad "i": "nie ma ofiary, która byłaby zbyt wielka dla zdobycia przychylności Anglii". Hitler pozostał jednak szowinistą. Latem 1932 r. mówił: "Nigdy nie przyznam innym narodom takich samych praw, jakie posiadać będzie naród niemiecki. Naszym zadaniem jest podporządkowanie sobie innych narodów, a nie udzielanie im przywilejów. Tylko my jesteśmy powołani do tworzenia nowej warstwy panów". Ale ideologia nazistowska coraz częściej odwoływała się do pojęcia Europy: Martin Heidegger w artykule "Narodowy socjalizm jako opiekun europejskiego bytu" (1935) przeciwstawiał Europę Rosji i Ameryce, które - "patrząc metafizycznie" - są tak samo materialistyczne. Ważniejsza była jednak książka "Das Reich und die Krankheit Europas", napisana w 1938 r. stypendystę Fundacji Rockefellera (!) Christopha Stedinga; wywarła ona wielkie wrażenie na Heydrichu, który polecił ją Himmlerowi. Steding głosi, że semityzacja zagraża całej Europie, wobec czego przed Niemcami stoi heroiczna misja ocalenia Europy od chaosu i ustanowienie nowego ładu. Odwołując się do modelu średniowiecznego Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego pisze: "(...) wyższe historyczne prawo Niemiec leży w fakcie, że przywracanie zdrowia politycznej organizacji Mitteleuropy nieuchronnie pociąga za sobą odkrycie Europy jako całości".
Antikomintern Oprócz realnej czy wyimaginowanej wspólnoty interesów bazą współpracy Hitlera z innymi narodami była też doktrynalna wspólnota europejskich faszystów. Wspólną płaszczyznę tworzył przede wszystkim antykomunizm interpretowany w kategoriach rasowych. Ideolog nazizmu Alfred Rosenberg pisał np.: "Bolszewizm oznacza bunt mongoloidów przeciwko nordyckim formom kultury, jest żądaniem stepu, oznacza próbę zrzucenia Europy w przepaść". Tu jednak palma pierwszeństwa z pewnością należała się Włochom. Włoski faszyzm, stworzony przez dysydentów z lewicy, prawicowych nacjonalistów i zafascynowanych nowoczesnością futurystów, w większym stopniu odwoływał się do imperialnej idei starożytnego Rzymu niż do liberalno-masońskich tradycji narodowego Risorgimento. Mussolini w październiku 1930 r. mówił: "faszyzm jako idea, doktryna i realizacja jest uniwersalny: włoski w swoich poszczególnych instytucjach, powszechny w swoim duchu"; w marcu 1934 r. ogłosił, że faszyzm ze zjawiska włoskiego przekształcił się w uniwersalne. Był to fakt. We Francji redagowane przez poetę Roberta Brasillacha pismo "Je suis partout" głosząc uniwersalizm doktryny faszystowskiej stało się "czymś w rodzaju oficjalnego organu faszyzmu międzynarodowego". W obozach organizowanych w imię pojednania dla młodzieży francuskiej i niemieckiej uczestniczyła od 1932 r. też francuska młodzież prawicowa - zarówno faszyści, jak konserwatyści - znajdując wspólny język z członkami Hitlerjugend (Eisler opisuje: "Starzy nacjonaliści francuscy patrzyli z podejrzliwością na tych młodych obywateli świata"). Faszyzm pociągał jednak nie tylko prawicowców uważających że "lepszy Hitler niż Stalin", ale też liberałów ("radykałów") jak Bergery, socjalistów jak Deat, komunistów jak Doriot. W 1928 r. Asvero Gravelli tworzy miesięcznik "Anti-Europa" z podtytułem "organ faszyzmu uniwersalnego", na łamach którego wzywa do tworzenia międzynarodówki faszystowskiej. Można tam było przeczytać: "Faszyzm jest antyeuropejski, ponieważ współczesna Europa (...), wciąż jest częściowo pod wpływem nieśmiertelnych zasad (Rewolucji Francuskiej - J.T.), podczas gdy liczne elementy ludności widzą w Moskwie swego przewodnika. Wobec takiej Europy, faszyzm jest antyeuropejski. Antyeuropejskość faszyzmu jest (...)tymczasową pozycją historyczną, która zostanie porzucona gdy faszyzm pomoże Europie odzyskać równowagę idei i ducha, warunek wstępny nowej roli Europy w świecie". W 10-lecie marszu na Rzym z inicjatywy Mussoliniego w listopadzie 1932 r. odbywa się wielki zjazd poświęcony jedności Europy, a w lipcu 1933 r. powstają Komitety Akcji na rzecz Uniwersalności Rzymu (Comitati d'azione per l'universalita di Roma). Wreszcie w grudniu 1934 r. ma miejsce wszecheuropejski zjazd faszystów w Montreaux, w którym wzięli udział delegaci z Francji, Norwegii, Irlandii, Szwajcarii, Belgii, Danii, Holandii, Szwecji, Portugalii, Hiszpanii, Litwy, Rumunii, Grecji, Austrii, Polski i Węgier. Zwraca uwagę nieobecność reprezentacji NSDAP; prawdopodobnie to sprawiło, że kongres zdystansował się od programowego antysemityzmu ("Zjazd ogłasza, że problem żydowski nie może się przekształcić w powszechną kampanię nienawiści przeciw Żydom"). Utworzono z inicjatywy kongresu Komisję Koordynacyjną Faszyzmu Uniwersalnego (Comissione di Coordinamento per l'Intesa del Fascismo Universale), organizacje młodzieżowe Światowy Związek Uniwersytecki na rzecz Nowego Ładu (Union Universitaire Mondiale pour l'Ordre Nouveau) i "Europa Giovane" (cel: wzmocnienie poczucia przynależności do "wielkiej cywilizacji Zachodu, w istocie swej grecko-rzymskiej, katolickiej, faszystowskiej"), pismo "Antibolscevismo". Rychło jednak faszyści włoscy zostali zdystansowani przez niemieckich nacjonalsocjalistów. W 1933 r. z połączenia różnych niemieckich organizacji antykomunistycznych powstał pod auspicjami Ministerstwa Propagandy Antikomintern, który w odpowiedzi na komunistyczne hasło "frontu ludowego" wzywa do złączenia wszystkich antykomunistów. W latach 1934-1940 działa też Międzynarodowa Wspólnota Pracy Nacjonalistów (Internationale Arbeitsgemeinschaft der Nationalisten) Hansa Kellera. Z kolei przywódca HJ Baldur von Schirach planował utworzenie międzynarodowej faszystowskiej organizacji młodzieżowej.

Grossraumwirtschaft Ekspansja ekonomiczna Trzeciej Rzeszy wyprzedzała działania militarne. Najlepiej widać było to na Bałkanach, systematycznie uzależnianych przez kapitał niemiecki. Wypieraniu firm francuskich i angielskich towarzyszy kampania propagandowa głosząca, że obecność Niemców na tych terenach przyczyni się do uzdrowienia miejscowej gospodarki i otworzy w Niemczech chłonny rynek zbytu na miejscowe produkty rolne. Przytoczmy jeden przykład: koncern IG Farben najpierw zachęca bałkańskich rolników do uprawy roślin oleistych zamiast zbóż (skupując je po korzystnych cenach), a po uzależnieniu znacznej części rolnictwa dokonuje w 1937 r. drastycznej obniżki dotychczasowych cen skupu. Po 1938 r. Niemcy kontrolują gospodarkę nie tylko Austrii i Czech, ale też krajów formalnie niepodległych, gdzie zgadzają się na rozwój tylko tych gałęzi przemysłu, które są potrzebne III Rzeszy. Wydawać się to może sprzeczne z hitlerowskim ideałem gospodarczej autarkii. Skoro jednak Niemcy nie mogą być samowystarczaln, a do samowystarczalności dążą - jedynym wyjściem jest autarkia w skali kontynentu. Werner Daitz, kierownik Urzędu Polityki Zagranicznej NSDAP już w 1936 r. planował stworzenie "antykomunistycznego bloku gospodarczego" - kierowanego przez Niemcy europejskiego porozumienia przemysłu, rolnictwa i handlu. Świat w jego wizji miałby być podzielony na trzy strefy: Wielka Europa z Afryką pod hegemonią Niemiec, Azja Wschodnia z Australią pod hegemonią Japonii i obie Ameryki pod hegemonią USA. Wojna daje okazję realizacji tego programu. W lipcu 1940 r. minister gospodarki Funk przedstawia dyrektywy: szeroka kooperacja ekonomiczna i planowanie produkcji na długie okresy, stabilizacja kursów wymiany walut, wymiana doświadczeń, racjonalny podział pracy, uproszczenie wymiany towarowej, oparcie systemu płatniczego na marce, kontrola międzypaństwowego obrotu towarowego i polityki gospodarczej oraz finansowej krajów europejskich. W ślad za tym idą porozumienia kartelowe, kierowanie specjalistów, opanowanie kapitałowe najważniejszych przedsiębiorstw. Niemcy wykorzystując okupację starają się wzmocnić swe pozycje ekonomiczne. Przedstawiciele niemieckiego górnictwa domagają się stworzenia zachodnioeuropejskiego syndykatu węglowego, także IG Farben chce kartelizacji w swej branży. Niemieckie hutnictwo sprzeciwia się rozwojowi hut we francuskiej Lotaryngii, podobne postulaty zgłasza przemysł optyczny. W Rzeszy tworzy się rezerwy kosztem krajów okupowanych. Pojawiają się plany europejskiej unii celnej i walutowej: Europa stanowić ma zwarty obszar gospodarczy, z marką jako walutą i jednolitą polityką gospodarczą. Planowanie usunie wpływ zmiennych koniunktur i zapewni stabilność gospodarki: dyrektywy wydaje państwo, a realizuje je gospodarka prywatna. Europa będzie samowystarczalna gospodarczo, Berlin stanie się centrum handlu europejskiego. Kernland stanowić będą - oprócz Rzeszy - terytoria Polski, Czechosłowacji, Belgii, Holandii, Luksemburga, Alzacji i Lotaryngii; dyskutowany jest akces Danii, Szwecji, Grecji... Gospodarki państw europejskich upodobnią się do niemieckiej i będą się wzajemnie uzupełniać. Niemcy i Europa Zachodnia mają zarezerwowaną produkcję dóbr pierwszej potrzeby. Zakupy na potrzeby europejskie będą dokonywane centralnie. Koordynacja gospodarki w okupowanej Europie zyskiwała uzasadnienie teoretyczne. G. Jensch w 1940 r. teoretyzował: "niemiecka przestrzeń życiowa musi stanowić obszar odpowiednio rozległy i odpowiednio do rozbudowy gospodarczej różnorodny, aby umożliwić żyjącym na nim grupom ludzkim dostateczną produkcję, nowoczesny podział pracy, wystarczającą ilość dóbr i wymianę kapitału, tzn. odpowiednie w XX w. utrzymanie stopy życiowej oraz niezależność od gospodarczej polityki wielkich potentatów surowcowych i innych przestrzeni życiowych". Hans S. V. Heister na łamach miesięcznika NSDAP "Nationalsozialistische Monatsschriften" (lipiec 1941) podkreśla, że Nowy Ład ma na celu zabezpieczenie pomyślności nie tylko samych Niemiec: "(...) w obrębie wspólnej przestrzeni życiowej europejskiej rodziny ludów, współpraca narodowych gospodarek w Europie opartej na przyjaźni i partnerstwie będzie pielęgnowana dla wspólnego dobra wszystkich zainteresowanych, tak jak będzie dawało się to pogodzić z zachowaniem ich tożsamości i niezależności". Rosenberg wieścił dobrodziejstwa płynące z ekonomicznego podporządkowania Wielkiej Rzeszy: honorowi małych krajów nie ubliży, jeżeli uciekną pod opiekuńcze skrzydła wielkiego narodu. Dyskusje w pewien sposób podsumowało sympozjum naukowe, jakie miało miejsce na początku 1942 r. w Berlinie. Ekspert gospodarczy NSDAP H. Hunke w referacie zatytułowanym "Europaische Wirtschaftsgemeinschaft" (Europejska Wspólnota Gospodarcza) stwierdził, że ruch nazistowski dąży do stworzenia w Europie wspólnej przestrzeni życiowej "jednej rodziny narodów", jednolitej "pod względem krwi i kultury", dzięki czemu walka między narodami na kontynencie ograniczy się do sfery duchowej. Ze względu na naturalny podział na narody wyższe i niższe rolę kierowniczą odgrywać będą Aryjczycy, ale mimo uprzywilejowania Niemiec EWG będzie dobrodziejstwem także dla podbitych ludów. Hunke przypominał, że w wyniku zjednoczenia wszystkich niemieckich plemion powstały Prusy, z których wyrosła Rzesza. Można więc wierzyć - mówił - że w obecnych czasach w podobny sposób może się ukształtować nowa europejska wspólnota gospodarcza pod sztandarami narodowego socjalizm.

L'Europe contre les patries Hasła te z entuzjazmem podchwycili kolaboranci w całej Europie. Zepchnięci na pozycje wasala Niemiec nie mogli odwoływać się do tradycyjnego nacjonalizmu, musieli więc znaleźć sobie inne ideologiczne uzasadnienie współpracy z Trzecią Rzeszą. Pionierem faszystowskiego paneuropeizmu był Sir Oswald Mosley. Lider brytyjskich faszystów już w 1936 r. nakreślił na łamach "Fascist Quarterly" wizję Europy pokojowej i zjednoczonej przez faszyzm, proponując "unię europejską zbudowaną na fundamencie sprawiedliwości i ekonomicznej rzeczywistości". W tej Europie nie było wszakże miejsca dla Rosji - Mosley pisał o niej: "Nie szukamy wojny z żadnym narodem, lecz do Rosji mówimy: 'Ręce precz od Europy! Wracaj na wschód, gdzie przynależysz!'". Na fundamencie wspólnoty interesów, ucieleśniającej się w Bloku Czterech Mocarstw faszystowskich, miał być ustanowiony "najwyższy ideał narodowego i światowego obywatelstwa". Podkreśla "uniwersalizm faszyzmu i nazizmu", kończąc patetycznie: "Walczymy nie tylko o ocalenie ziemi którą kochamy, walczymy również o Pokój dla Ludzkości!". W czasie wojny laboratorium nowej ideologii stała się Francja, gdzie pojawiło się hasło "O czystą Francję w zjednoczonej Europie". Znaleźć tu można było fanatycznych germanofili, którzy głosili - jak np. Alphonse hr. de Chateaubriant - "Niemcy wiedzą, czego chce Francja. Wiedzą to nawet lepiej niż sama Francja". Albo jeszcze dobitniej: "Poza wszystkim cóż to jest Francja? Jest to kraj Franków. Kim byli Frankowie? Niemcami. W gruncie rzeczy słowo Francja jest synonimem słowa Niemcy" (Quenau). Ale byli też ludzie tacy jak Pierre Drieu La Rochelle. Ten uzdolniony pisarz, autor publikacji takich jak "Le jeune Europeen" (1927) czy "L'Europe contre les patries" (1931), nigdy nie był germanofilem. Pisał o sobie:"Jestem faszystą, ponieważ zmierzyłem postęp dekadencji Europy. (...) nie aprobując wtrącania się obcych imperiów w sprawy naszego kontynentu, takich jak Stany Zjednoczone czy Rosja, nie znalazłem innego ratunku niż Hitler i hitleryzm". Nacjonalizm jest dla niego anachronicznym dziedzicem XIX-wiecznego materializmu. Podziwia Hitlera jako "europejskiego socjalistę", w 1940 r. zostaje we Francji, by uczestniczyć w budowie "zjednoczonej i socjalistycznej Europy". W obliczu klęski wyznaje: "Tak, jestem zdrajcą. Byłem w porozumieniu z wrogiem". I dalej wyjaśnia: "Nie jestem zwyczajnym patriotą, nie jestem zakutym nacjonalistą. Jestem internacjonalistą. Nie jestem tylko Francuzem, jestem Europejczykiem". Podobną orientację reprezentowali Marcel Deat, Marc Augier czy Pierre Laval. Nieraz krytykowali oni nazizm jako zbyt niemiecki i nie dość uniwersalny. Laval mówił do Hitlera: "Chcecie wygrać wojnę, by stworzyć ład europejski, zamiast tak zorganizować Europę, by wygrać wojnę". Francuscy kolaboranci znajdowali oparcie w Ottonie Abetzu, ambasadorze Rzeszy w Paryżu. Ten były funkcjonariusz Hitlerjugend, uprzednio związany z "Jeune Europe" (Liga Zwolenników Stanów Zjednoczonych Europy), należał do najgorętszych zwolenników współpracy niemiecko-francuskiej. Być może jemu to zawdzięczano, że nazistowska propaganda wycofała się z twierdzenia o "żydowsko-murzyńskiej Francji". Na pewno koneksje Abetza w świecie literackim Francji umożliwiły nazistom utworzenie w październiku 1941 r. Europejskiego Związku Pisarzy (z udziałem m.in. norweskiego noblisty Knuta Hamsuna). Zbliżeniu kulturalnemu narodów Europy służyć miało pismo "Das Neue Europa" (utworzone jesienią 1941 r.), a także plany stworzenia europejskiej unii radiowej, swego rodzaju ponadpaństwowego radia europejskiego pod niemiecką dominacją. Ideologię "Nowego Ładu Europejskiego" oddawała książka "Zdradzony socjalizm" (w latach 1941-43 ukazał się milion jej egzemplarzy!). Jej autor Karl I. Albrecht pisał, że "Wehrmacht niemieckiego ludu, niemieckich robotników i chłopów" wspólnie z towarzyszami broni z całej Europy "walczy o dobrą sprawę, o socjalizm przeciw bolszewizmowi!". Owocem zwycięstwa tej wojny będzie "świat prawdziwej socjalistycznej wspólnoty narodów w Europie i w całym świecie".

Germanische Reich Deutscher Nation Podstawową płaszczyzną współpracy między narodami był jednak rasizm. Według wytycznych NSDAP z 1940 r. asymilacja miała objąć ludy nordyckie, Estończyków i Łotyszy, w mniejszym stopniu Francuzów (tylko mieszkańców Normandii, Pikardii i Artois), w ogóle zaś nie nadawały się do niej narody radzieckie i bałkańskie łącznie z Węgrami. O ile ludy romańskie uznano za "pokrewne rasowo", to słowiańskie miały być "rasowo obce". Ich losem miała być eksterminacja, wypędzenie za Ural lub los niewolników. Wspólnym wrogiem wszystkich narodów aryjskich (ba, ludzkości całej!) byli Żydzi - "wizerunek szatana". Hitler deklarował się jako "nacjonalista oceniający ludzkość przez pryzmat rasy". Jego były współpracownik Hermann Rauschning przypisuje mu jeszcze bardziej radykalne wyznanie: "Pojęcie narodu stało się pojęciem pustym. (...) Naród to pomocniczy środek demokracji i liberalizmu. Musimy zlikwidować to fałszywe pojęcie i zastąpić go nie zużytym jeszcze politycznie pojęciem rasy. (...) Pod pojęciem rasy narodowy socjalizm przeprowadzi swoją rewolucję aż po stworzenie nowego porządku świata. (...) W każdym narodzie, (...), dokona się proces rozkładu i przewarstwienia. Aktywna część narodów, wojownicza, nordycka, ponownie wysforuje się na czoło, stając się elementem panującym nad kramarzami i pacyfistami, (...). A pewnego dnia zawrzemy sojusz z nowymi ludźmi w Anglii, Francji, Ameryce. (...) Niewiele wówczas zostanie z obiegowego nacjonalizmu, także u Niemców. Pojawi się natomiast zrozumienie pomiędzy mówiącymi różnymi językami członkami tej samej szlachetnej rasy panów". Faktem jest, że polityka Trzeciej Rzeszy coraz mocniej akcentowała germańską wspólnotę losów i interesów. Rosenberg w lipcu 1940 r. przemawiał: "Los tak chciał, że Rzesza Niemiecka wzięła pod swoją opiekę całe terytorium, z którego kiedyś wywędrowały germańskie plemiona. (...) Rysuje się więc jedyna dla wszystkich germańskich plemion życiowa konieczność: stworzenie na zewnątrz jednolitego politycznie i gospodarczo frontu, gwarantującego im ład i porządek". Heydrich w październiku 1942 r. głosił, że narody germańskie - w odróżnieniu od pozostałych - mają być traktowane twardo, ale sprawiedliwie i po ludzku. Miały one dostąpić przywileju zniemczenia, uczestnicząc wraz z Niemcami w podboju i kolonizacji wschodu. Co ciekawe, rekrutację do SS rozpoczęto wśród narodów germańskich wcześniej niż wśród Niemców etnicznych (volksdeutschów): w Skandynawii rozkaz o utworzeniu skandynawskiej chorągwi SS "Nordland" wydano w dwa tygodnie po zajęciu Danii, nieco później powstała niderlandzka jednostka "Westland". Podkreślić trzeba, że werbunek prowadzono w momencie, gdy Rzesza nie odczuwała jeszcze braku żołnierza. Żołnierze Waffen-SS pochodzenia germańskiego mieli w przyszłości stać się nową elitą w swych krajach, mieli być nosicielami idei jedności świata germańskiego. Obywateli Holandii, Danii i Norwegii pozyskiwano też do osadnictwa na terenach wschodnich, czemu służyć miała organizacja "Ostwerk Ukraine". Himmler jeszcze w czerwcu 1944 r. mówił o zasiedleniu Europy Wschodniej przez 30 milionów kolonistów pochodzenia germańskiego z innych grup etnicznych i narodów. Zwieńczeniem germańskiej solidarności miało być obywatelstwo Rzeszy - wiosną 1941 r. Komisarz Rzeszy w Holandii Seyss-Inquart, poparty przez Himmlera, zaproponował dopuszczenie podwójnej "przynależności państwowej". Czołowym propagatorem pangermanizmu był Reichsfuehrer SS Heinrich Himmler. Oskarżany o sympatie wobec nazizmu historyk David Irving napisał: "To nie kto inny, a Himmler był najwytrwalszym propagatorem nowego, europejskiego ducha. W dywizji pancernej SS Wiking młodzi ludzie ze Skandynawii i Holandii walczyli na Kaukazie ramię w ramię z kwiatem niemieckiej młodzieży". Reichsführer dlatego nakłaniał do traktowania rekrutów z Norwegii i Holandii ze zrozumieniem i delikatnością. Himmler uważał, że jednym z jego najważniejszych zadań jest "przyciągnięcie i włączenie ludów germańskich". Marzył o czasach, "kiedy wielka Rzesza Niemiecka stanie się Rzeszą Germańską, (...) Rzesza Germańsko-Gocka sięgnie Uralu". Snuł dalekosiężne plany: "Niemcy liczą w zasadzie 85 do 90 milionów ludzi. Jeśli włączymy do Rzeszy ludy germańskie - a Führer tego pragnie - oznacza to wzrost o 30 milionów ludzi o germańskiej krwi, co stanowi rdzeń Europy - dokładnie tak samo jak 90 milionów Niemców stanowi rdzeń germańskiej Rzeszy - a więc w przyszłości w północnej części Europy będzie istniało zrzeszenie około 250, 300, 400 milionów ludzi, co oznacza sprawowanie kontroli nad kontynentem, reprezentację praw białej, nordyckiej rasy na tej planecie. Kwestia pozyskania ludów germańskich, które już teraz są głęboko zaangażowane w tę wojnę (...) - musimy się temu poświęcić na zawsze". Cały czas miał nadzieję na porozumienie z Anglikami i Amerykanami przeciw Rosji. Latem 1942 r. wyjaśniał: "(...) mamy do czynienia z konfliktem między Europą a Azją. Mamy do czynienia z konfliktem między germańską Rzeszą a podludźmi". Rosja to forpoczta Azji, za Rosją stoją hordy Azjatów, których bolszewicy szkolili i zbroili z zamiarem rzucenia ich na Europę. To sprawiło, że ten najbardziej ortodoksyjny nazista wytrwale szukał porozumienia z Zachodem przeciw ZSRR: pierwszy projekt pojawił się już latem 1942 r., na początku 1943 r. SS nawiązuje w Szwajcarii kontakty z rezydentem wywiadu amerykańskiego Dullesem, jeszcze w styczniu 1945 r. mają miejsce rozmowy przedstawiciela Himmlera, gen. Wolffa z aliantami. Sprawiły one, że Hitler uznał Himmlera za zdrajcę i w swym testamencie politycznym usunął go z partii.
Festung Europas Himmler pozostawał zarazem najbardziej bezkompromisowy w stosunku do Słowian. O ile Goebbels już w grudniu 1941 r. wycofuje się z propagandy o podludziach, to Himmler jeszcze w 1943 r. podtrzymuje ten nazistowski dogmat. Wojenna rzeczywistość była jednak nieubłagana. Peter Gosztony w książce "Cudzoziemskie wojska Hitlera" pisze o przemianach w umysłowości Hitlera - od bezmiernej pychy w 1941 r. po szukanie rezerw w 1943 r. Już w 1942 r. zorientowano się, że siłami samych Niemców nie przeprowadzi się szeroko zakrojonych planów osiedleńczych, rozszerzono więc akcję germanizacyjną: Walonów zaliczono do rasy germańskiej, akceptowano nawet absurdalną teorię o germańskim pochodzeniu chorwackiej elity. Wobec załamania się wojny błyskawicznej Wehrmacht naciska na zmianę polityki wschodniej. Zimą 1942/43 marsz. v. Küchler zażądał rekrutacji cudzoziemców i w styczniu 1943 r. Hitler zgodził się na powołanie legionów łotewskiego i litewskiego, w lutym - na dywizję muzułmańską, wiosną - na ukraińską... Nordyckie pochodzenie staje się mniej ważne, zaczęto podkreślać pokrewieństwo krwi w Europie spowodowane w przeszłości przez germańskie wędrówki ludów. Himmler musi ustąpić: "Każdy środek, który (...) prowadzi do tego, że Rosjanin umiera zamiast Niemca, jest właściwy". W latach 1940-1944 po stronie Rzeszy walczyło 125.000 ochotników z Europy zachodniej, a 200.000 ze wschodniej i południowej. Liczba ta rośnie gwałtownie pod koniec wojny. Madajczyk ocenia liczebność sił cudzoziemskich w połowie 1944 r. na 3 miliony (w tym ponad 800.000 obywateli ZSRR). Swoje jednostki w szeregach sił Rzeszy mieli Hiszpanie (Division Azul), Francuzi (Legion des Volontaires Francais), Holendrzy, Flamandowie, Walonowie, Norwegowie, Duńczycy, Włosi, Węgrzy, Rumuni, Bułgarzy, Albańczycy, Bośniacy ("muzułmańscy Germanie"), Chorwaci, Serbowie, Łotysze, Estończycy, Litwini, Ukraińcy, Kozacy, Białorusini (Białoruska Samoobrona Krajowa), Rosjanie (Rosyjska Armia Wyzwoleńcza), Tatarzy, mieszkańcy Kaukazu i Azji Środkowej, a nawet Indii... Rzuca się w oczy brak Polaków - wobec nich Hitler odrzucał wszelką możliwość współpracy. Zakaz werbowania Polaków został uchylony w październiku 1944 r., zgłosiło się jednak tylko 300 ludzi. Rekrutacja cudzoziemców pociągała za sobą konieczność zmiany stosunku do nich. W styczniu 1943 r. Sztab Generalny opracowuje memorandum postulując liberalizację polityki i uznanie wszystkich walczących z bolszewizmem Rosjan za pełnoprawnych Europejczyków. O liberalizację polityki występują też Seyss-Inquart (postuluje przyznanie na wschodzie samorządu i własności prywatnej) i Quisling (proponuje utworzyć rząd marionetkowy na wzór chiński). Zmiana kursu popierana jest przez Goebbelsa, Rosenberga, ministrów Speera i Schwerina v. Krosingka, K. Rascha z Banku Drezdeńskiego, W. Daitza z NSDAP. W lutym Goebbels przedkłada Fuehrerowi projekt skierowanej do mieszkańców ZSRR tzw. Proklamacji Wschodniej, w którym czytamy m.in.: "Walczcie dalej wraz z nami przeciw znienawidzonemu bolszewizmowi, krwawemu Stalinowi i jego żydowskiej klice, walczcie o wolność osoby, wolność religii i wolność sumienia, o zniesienie pracy niewolniczej, o własność, (...), o sprawiedliwość społeczną, (...) o wszystko, co zabrał wam bolszewizm". Hitler przekonany jest jednak, że wojna zostanie wygrana wyłącznie niemieckimi siłami. Na nic zdały się też naciski włoskiego sojusznika. G. Bastianini, pełniący od lutego 1943 r. obowiązki ministra spraw zagranicznych Italii, proponuje ogłoszenie przez państwa Osi "Karty Europejskiej" prezentującej ich cele polityczne - niejako faszystowską odpowiedź na "Kartę Atlantycką" aliantów. Niemcy nie chcą sobie jednak wiązać rąk nierealnymi obietnicami: wierzą, że są w stanie pokonać wroga, a zarazem są przekonani konieczności ograniczenia suwerenności państw w imię bezpieczeństwa kontynentu. "Siła i tylko siła jest metodą, którą należy stosować, ażeby imponować Europie" - oto ich stanowisko. Zmienia się jednak ton propagandy. Goebbels określa nowe wytyczne: "1. Wszystkie siły Europy, w tym narody wschodu, należy włączyć w walkę z żydowskim bolszewizmem; (...) 4. Nowego ładu nie należy przedstawiać tak, iż wynika z tego trwałe zniewolenie jako cel władz niemieckich...". Na konferencji prasowej dla dziennikarzy zagranicznych w marcu 1943 r. Goebbels uznaje "twarde metody" za przejściowe. Obiecuje, że Nowy Ład oparty będzie na dobrowolności, a poszczególne narody będą mogły wybrać własny system polityczny (nawet demokratyczny). Rezerwuje jednak dla mocarstw Osi "prawo ochrony interesów mniejszych narodów europejskich". Nawet Himmler w 1944 r. mówi już innym językiem: "Teraźniejszość wymaga, aby każdy oficer SS, bez względu na narodowość (...) troszczył się o Lebensraum dla całej rodziny narodów germańskich. (...) Połączenie wszystkich tych narodów w jedna wielką rodzinę jest dzis najważniejszym zadaniem. Jest przy tym rzeczą naturalną, że naród niemiecki, jako największy i najsilniejszy, musi objąć rolę przywódcy. Ale owo zjednoczenie musi nastąpić na zasadzie równości (...). Później rodzina (...) będzie musiała podjąć misję włączenia wszystkich narodów romańskich, a następnie słowiańskich, albowiem i one należą do białej rasy. Tylko przez zjednoczenie całej białej rasy da się uchronić zachodnią kulturę przed zagrożeniem ze strony rasy żółtej..." . Wojna określana jest jako "europejska krucjata przeciw bolszewizmowi". Za rosyjskimi dywizjami widać "terror, upiór głodu, ogarniającego miliony ludzi, obraz pełnej anarchizacji Europy". Niemieccy żołnierze bronią europejskiej kultury i cywilizacji, zagrożonej przez "czerwone hordy z azjatyckich stepów". Głoszone są hasła takie jak "Międzynarodowy bolszewizm walczy z pokojową Europą" czy "Europa zwycięży z Niemcami lub utonie w bolszewickim chaosie". Hitler w październiku 1944 r. powiada: "Wojna, którą (...) prowadzę, jest wojną o godność Europejczyków". Wtóruje mu jeszcze w 1945 r. Mussolini: "Siła 300 milionów Europejczyków, prawdziwych Europejczyków, ponieważ nie zaliczam jako Europejczyków ludności Bałkanów i pewnych obszarów Rosji, a nawet tej znad Wisły: materialna i duchowa siła do zmobilizowania przeciw wrogim siłom Azji i Ameryki". Im bliższa była klęska, tym silniej rozbrzmiewały wszecheuropejskie tony. Opracowany 3 kwietnia 1945 r. w Berlinie dokument "Ruch na rzecz wolności Niemiec" w zakresie polityki zagranicznej wysuwa m.in. żądania "(...) 5. Związek europejski na zasadzie federacji. (...) 8. Europejski sąd arbitrażowy. (...) 12. Ekonomiczne zjednoczenie Europy".

Hitler kaputt Po śmierci Hitlera władzę nad resztkami Rzeszy przejął admirał Karl Dönitz. Mając do wyboru szukanie porozumienia z Rosjanami (ku czemu skłaniał się Goebbels) lub z Anglosasami skłania się ku linii reprezentowanej wcześniej przez Himmlera. Gauleiter Bremy Wegener (najwyższy komisarz obrony Rzeszy dla obszaru północnych Niemiec) już pod koniec kwietnia proponował, by rozpocząć pertraktacje z Zachodem i rzucić wszystkie siły przeciw ZSRR. Tego samego chce Dönitz obwieszczając w odezwie do narodu 1 maja: "Przejmuję dowództwo (...) z pragnieniem kontynuowania walki przeciw bolszewikom dopóty, dopóki (...) setki tysięcy rodzin z niemieckiego wschodu nie zostaną uratowane przed zniewoleniem i zagładą. Muszę prowadzić walkę przeciwko Anglikom i Amerykanom dopóty, dopóki będą mi oni przeszkadzać w prowadzeniu walki przeciwko bolszewikom". Najbliższym współpracownikiem Dönitza (pełniącym obowiązki kanclerza) był dotychczasowy minister finansów Lutz hr. Schwerin von Krosigk. Ten absolwent uniwersytetów w Lozannie i Oxfordzie, stypendysta fundacji Cecila Rhodesa, członek zakonu joannitów, przełożony domu misyjnego Klasztor Grobu Świętego był konserwatystą i paneuropeistą. Wielbił Stresemanna, który "przełamał w sobie nacjonalizm i stał się Europejczykiem z przekonania" oraz Lavala - "jednego z pierwszych Europejczyków". Nie poczuwał się do winy za niedawną przeszłość: "Cztery lata Niemcy w bohaterskiej walce (...) tworzyły bastion Europy i tym samym świata przeciwko czerwonemu zalewowi". Zarazem jednak o konferencji założycielskiej ONZ mówił: "Również i my wierzymy, że musi nadejść taki porządek świata, który nie tylko będzie mógł zapobiegać przyszłym wojnom, ale i we właściwym czasie zlikwidować ogniska pożaru, z których wyrastają źródła wojny". 7 maja Schwerin v. Krosigk wygłosił przemówienie, w którym zaakcentował przynależność narodu niemieckiego do "europejskiej rodziny narodów". Dönitz podkreślał, że "jego pogląd w polityce zagranicznej, że Niemcy należą do zachodniej Europy, pokrywał się z moimi poglądami". Nie był w tym osamotniony. Dr Stellrecht, szef sztabu Rosenberga, wystąpił z memoriałem "W sprawie orientacji wschodniej lub zachodniej". Uznając, że trzeba przyłączyć się do którejś ze stron wśród zwycięzców, postulował nadal zjednoczenie narodów germańskich - tym razem jednak pod kierunkiem Wielkiej Brytanii.”..(źródło )

„ Déat i zjednoczona Europa…”...”4 maja 1939 przejdzie do historii Francji jako dzień hańby i zapowiedź jeszcze większej hańby tego kraju w okresie niemieckiej okupacji. Przejdzie też do historii Polski jako zapowiedź zdrady „sojuszników”. Tego dnia w dzienniku „L’Oeuvre” ukazał się artykuł Marcela Déata Mourir pour Danzig?(Umierać za Gdańsk?).
Marcel Déat (*1894 †1955) był francuskim socjalistą i tak jak każdy socjalista wykazywał wielki „realizm” w polityce. Ten „realizm” mówił mu, że francuski socjalizm jest do niczego w porównaniu z brunatnym socjalizmem niemieckiej NSDAP, który jest skuteczniejszy... W swoim haniebnym artykule dowodził, że nie warto bronić Polski przed Hitlerem, że nie jest to w interesie Francji. Znamienne, że Déat opublikował swój artykuł kilka dni po tym, jak Hitler wypowiedział Polsce traktat pokojowy i postawił ultimatum w sprawie „korytarza” i Gdańska. Déat – były minister rządu francuskiego – występował więc przeciwko oficjalnej polityce swego państwa, wzywał do niedotrzymania przez to państwo jego obietnic sojuszniczych i wspierał propagandowo Hitlera! Kiedy Hitler zajął Francję, Déat został ministrem w kolaboranckim rządzie Vichy. Ale nie był z tego zadowolony! Uważał, że marszałek Filip Pétain nie kolaboruje szczerze z Niemcami! Że to tylko bierna kolaboracja, obliczona na przetrwanie. A on chciał kolaborować „szczerze”! Więc założył 13 grudnia 1940 r. – za niemieckie pieniądze – kolaboranckie Zgromadzenie Narodowo-Ludowe (RNP), do którego przystąpiła cała lewacka, komunistyczna szumowina, jaka wtedy żyła we Francji. Wszystkich połączyło głębokie przekonanie, że Hitler już wojnę wygrał i że dobrze jest się trzymać ze zwycięzcą, bo to on rozdaje konfitury! Znów ten socjalistyczny „realizm”, tak dobrze nam znany ze współczesnej polityki w Europie i w Polsce! Déat i RNP krytykowali Pétaina i rząd Vichy za „intrygowanie przeciwko Niemcom”! Ich program – z punktu widzenia dzisiejszej Unii Europejskiej – był fascynujący!
1. Miejsce Francji jest w Europie!
2. Francja musi się zintegrować z Europą!
3. Trzeba budować ekonomiczną, polityczną i duchową wspólnotę europejską!
4. W interesie Francji leży pokojowa współpraca z Niemcami!
5. Potępiamy konserwatyzm i ciasny nacjonalizm!
Czyj to program?! Déat stał się postacią sztandarową francuskiego kolaboracjonizmu. Francuzi zrozumieli po niewczasie, dlaczego odradzał im umieranie za Gdańsk... Ruch oporu próbował go zlikwidować, ale Déat wyszedł z tego cało, został tylko ranny. Nie poprzestał na działalności w RNP. Założył Front Rewolucyjno-Narodowy i jako rasowy socjalista ogłosił program zlikwidowania... niesprawiedliwości społecznej oraz przeprowadzenie francuskiej i ogólnoeuropejskiej rewolucji socjalistycznej przeciwko siłom wielkiego kapitału międzynarodowego! Do wrogów dopisał, też bolszewizm, co było pożądane na tym etapie, gdyż Hitler toczył właśnie śmiertelny bój z bolszewikami... Został ministrem pracy i... narodowej solidarności w kolaboranckim rządzie innego znanego szubrawca – Pierre’a Lavala.
Po wojnie obu skazano na śmierć. Lavala rozstrzelano, Déata uratowali – w imię „chrześcijańskiego miłosierdzia” – ojcowie z opactwa pod Turynem, gdzie zbiegł, dopingowany doniesieniami z frontu. Umarł tam w roku 1955. Paradoksalne jest to, że na karę śmierci skazano także sędziwego, prawie dziewięćdziesięcioletniego marszałka Filipa Pétaina, którego Déat tak zawzięcie zwalczał za brak entuzjazmu do współpracy z Niemcami...
Czy warto umierać za Gdańsk..? „...(źródło )
 Profesor John Laughland Zatrute korzenie Unii Europejskiej JÓZEF GOEBBELS, 19401 "Jestem przekonany, że w za pięćdziesiąt lat  ludzie nie będą już myśleli w kategoriach ojczyzn" ..."Zgodnie z administracyjnym rozumieniem rządzenia narodowość prowadzi do nacjonalizmu, a nacjonalizm do wojny. Słynne było ostrzeżenie byłego niemieckiego kanclerza i architekta europejskiej unii monetarnej, Helmuta Kohla (teraz w niełasce z powodu nielegalnego finansowania Partii Chrześcijańskich Demokratów, którą prowadził przez dwie dekady). Podczas przemówienia w Louvain w Belgii w lutym 1996 r. powiedział on, że integracja europejska jest "kwestią wojny lub pokoju w XXI wieku".2 Joschka Fischer, długoletni przywódca niemieckich Zielonych, który został ministrem spraw zagranicznych Niemiec w 1997 r., wyraził tę samą myśl bardziej prowokacyjnie, mówiąc, że po Auschwitz nie można już dłużej być "przeciwko Europie". Proeuropejskość* jest, jak widać, papierkiem lakmusowym politycznego statusu. Twierdzi się również, że projekt integracji europejskiej zrodził się w następstwie II Wojny Światowej, jako antidotum na nią. Podczas owego konfliktu, według tej argumentacji, nacjonalizm przejawił się w sposób najbardziej ohydny, tak więc pro-Europejczycy doszli do wniosku, że państwa europejskie muszą być powiązane instytucjami ponadnarodowymi w celu zabezpieczenia Europy przed katastrofą wojny. W tym duchu członek dyrekcji Bundesbanku oświadczył w listopadzie 1995 r., że unia monetarna ma być postrzegana jako "ostatni krok na drodze integracji, która się rozpoczęła zaledwie parę lat po II Wojnie Światowej w celu zapewnienia Europie pokoju i pomyślności i która znalazła swój pierwszy jasny wyraz w Traktacie Rzymskim". Według tej wersji historii wiara w ponadnarodowość ma swoje korzenie w myśli politycznej kół związanych z Ruchem Oporu podczas II Wojny Światowej. W Political Thesis and General Dirctives (Polityczne Tezy i Generalne Dyrektywy) ruchu "Movimento Federalista Europeo" z 1943 r. oświadczono, że narody nie powinny już nigdy mieć prawa wywoływania wojen ani ustanawiania pokoju. Autorzy tych tez uważali, że jeżeli w powojennym świecie państwom pozostawi się narodową niezależność, to wciąż będzie istniał powód do wybuchu III wojny światowej. "Militaryzm, despotyzm i wojny" pisali, "mogą zostać przezwyciężone tylko za pomocą utworzenia Federacji Europejskiej, której przekaże się prawa państwowe dotyczące interesów wszystkich Europejczyków: prawa, które są dzisiaj w rękach państw narodowych i przynoszą tylko śmierć i destrukcję".4 Argumentem jest to, że wolne państwa będą walczyć jedno z drugim i dlatego ich wolność musi zostać ograniczona, a ich suwerenne prawa poddane ponadnarodowej kontroli. Myśl, że społeczności same mogłyby zapobiec nieodpowiedzialnym działaniom swych rządów, nie wchodzi, jak widać, w rachubę. Jednakże rodowód tych teorii jest znacznie mniej politycznie poprawny, niż się to wydaje ich propagatorom. W szczególności nie jest prawdą, że ideologia unifikacji Europy pochodzi z czasów po II Wojnie Światowej ani że powstała ona tylko jako reakcja na najgorsze wojenne doświadczenia. Przeciwnie, nie tylko hitlerowcy, ale i faszyści oraz kolaboranci z wielu państw europejskich szeroko stosowali ideologię europejskiej jedności do usprawiedliwiania swojej agresji. Naziści, zwolennicy rządu Vichy, włoscy faszyści i inni podczas wielu lat wojny - tak samo jak ich ideologiczni ojcowie w latach trzydziestych - rozwijali przemyślne programy politycznej i ekonomicznej integracji Europy. W tym czasie niemiecka propaganda w krajach okupowanych czyniła ogromne wysiłki w celu przekonania reszty Europy, że warunki pracy niemieckich robotników, system opieki społecznej i warunki mieszkaniowe, infrastruktura transportu i generalnie niemiecka gospodarka są w Europie najlepsze i dlatego Europa powinna zostać zintegrowana według modelu niemieckiego. Żądza Hitlera utworzenia z całej Europy jednolitej jednostki politycznej, jego potrzeba uzyskania poparcia w okupowanych krajach i faktycznie wiele centralistycznych elementów filozofii narodowosocjalistycznej (włączając fascynację gospodarką planową) - wszystko to razem można nazwać spójną nazistowską myślą proeuropejską. Jeśli już w ogóle uznaje się istnienie hitlerowskiej europejskiej koncepcji zjednoczeniowej, to umniejsza się jej znaczenie, traktując ją jako obłudny, spreparowany w latach czterdziestych wymysł, będący listkiem figowym niemieckiej agresji. Chronologia temu jednak przeczy. Hitler robił odniesienia do Europy podczas całych swoich rządów, wliczając w to czas przed wojną (są one zebrane m.in. w bogato ilustrowanej książeczce, zatytułowanej po prostu "Europa", do której wstęp napisał Ribbentrop5). W roku 1937 na zjeździe Partii Narodowosocjalistycznej w Norymberdze Hitler powiedział na przykład: "jesteśmy może bardziej zainteresowani Europą niż inne państwa. Nasze państwo, nasz naród, nasza kultura i nasza gospodarka wyrosły z ogólnych europejskich warunków. Musimy zatem być wrogami wszelkich usiłowań wprowadzenia elementów nieładu i destrukcji do europejskiej rodziny narodów".6 Rudolf Hess zorganizował w 1938 r. na Kongresie Partii Narodowosocjalistycznej wystawę zatytułowaną "Walka Europy o swój los na Wschodzie", która wyjaśniała, dlaczego niemiecka kolonizacja Rosji ma przynieść barbarzyńskim Słowianom europejską cywilizację.7 Natomiast Alfred Rosenberg, prominent hitlerowski, wziął udział w "Europe Congress" w Rzymie w 1932 roku, przed dojściem hitlerowców do władzy. Hitlerowskiej propagandy nie należy bagatelizować. Była zbyt wyrafinowana na zwyczajną propagandę, co można stwierdzić dogłębnie ją studiując. Nie tylko poszczególne tematy łączyły się w niej w spójną filozofię - można wręcz powiedzieć, że przekonanie hitlerowców, iż bezinteresownie walczą o nową Europę, precyzyjnie oliwiło tryby niemieckiej agresji.
Zwrócenie uwagi na szczegóły hitlerowskiej propagandy dotyczącej Europy nie ma na celu przypisywanie dzisiejszym pro-Europejczykom cech faszystowskich. Byłoby to absurdalne. Współcześni pro-Europejczycy nie są oczywiście ani rasistami, ani też nie są militarnie agresywni. Mamy tu jednak na uwadze cztery sprawy. Po pierwsze, do ściśle historycznego zakresu zainteresowań należy pokazanie tego - co nie było dotąd wystarczająco przebadane - że idee te były dyskutowane podczas wojny przez najbardziej odrażających europejskich fanatyków. Po drugie należy odeprzeć zarzut, że opozycjoniści integracji europejskiej w swoim poparciu dla narodowości są w pewnym sensie sprzymierzeńcami złego. Jak zobaczymy, rzecz ma się całkiem odwrotnie. Po trzecie, trzeba pokazać, jak łatwo posługiwać się obłudą: udając, że wszystko robi się dla "Europy", można przeprowadzić wiele akcji służących tylko własnemu interesowi. Wreszcie po czwarte, a jest to temat najbardziej drażliwy, należy uzmysłowić ludziom, że odrzucenie państw narodowych, jako politycznych i ekonomicznych podmiotów zdolnych do życia, wymierzone jest przeciwko wolności. Myśl ta będzie jeszcze dalej rozwinięta. Rozdział kończy się jednak konkluzją dzisiejszych proeuropejskich pisarzy, którzy wprost przyznają, że myśl proeuropejska czerpie soki z prac hitlerowskich teoretyków. Warto również zwrócić uwagę na pewne personalne powiązania pomiędzy czasem wojny we Francji i Belgii a powojenną budową Europy. Mając te uwagi w pamięci trzeba głębiej przyjrzeć się temu, co faktycznie mówili hitlerowcy i ich sprzymierzeńcy.
Faszystowska pogarda dla suwerennych państw narodowych Na ogół uważa się, że faszyści, jako histeryczni nacjonaliści, wychwalali państwo narodowe i wszystkie jego dokonania. Było inaczej. Po pierwsze, oczywiste jest, że Hitler nie dbał o suwerenność narodową krajów, które podbijał. Po drugie, bardziej istotne jest uzmysłowienie sobie, że faszyści nie tylko nie wychwalali państw narodowych, ale ich nienawidzili. Aby to zobaczyć, trzeba zrozumieć istotę faszyzmu i niebezpieczną apolityczną mentalność, jaką inspirował. Krytyczne przedstawienie ideologicznych korzeni hitleryzmu i faszyzmu wykracza poza ramy tej książki. Jednakże jest jasne, że były to ruchy zasadniczo antyindywidualistyczne, antyliberalne, antyparlamentarne i antykapitalistyczne. Jak powiedział francuski faszystowski pisarz, Pierre Drieu La Rochelle: "Jesteśmy przeciwko wszystkiemu. Walczymy z każdym. To jest faszyzm"9. Przede wszystkim faszyzm nienawidził idei małych narodów lub indywidualności, które miały własne zdanie i same podejmowały decyzje. Gdy popatrzymy dokładniej na to, co mówili hitlerowcy i inni faszyści, stanie się jasne, że byli oni przekonani, iż duże jest piękne, a pluralizm mieli w głębokiej pogardzie. Wielorakość według nich powoduje nieporządek. Rasizm ponadto, jako forma materialistycznego determinizmu, jest koncepcją nienarodową. Rasy przenikają granice narodowe i państwowe a teoria rasistowska jest z definicji doktryną internacjonalistyczną. Jest to również koncepcja niepolityczna, ponieważ głosi, że zachowania polityczne są zdeterminowane przez siły biologiczne, nie zaś przez wolną wolę lub zrozumiałe zachowania społeczne. Faktycznie rasizm często uważa wolną wolę i wolność za pojęcia irracjonalne - w porównaniu z "nauką", za jaką się uważa. Jeżeli zaś jednostki nie są lub nie powinny być wolne, nie ma powodu, dla którego miałyby być wolne grupy ludzi lub narody. Z pewnością pisarze hitlerowscy lub prohitlerowscy nie odrzucają jawnie narodowości jako takiej. Tak jak Niemiecki Instytut Badań Spraw Zagranicznych, twierdzili oni, że powszechnie głoszona "idea europejska" była ideą duchowego i politycznego współdziałania, które prowadziłoby do większej jedności, nie niszcząc narodowych różnic.10 Pewien hiszpański zwolennik hitleryzmu napisał stereotypowo, że nowy europejski porządek nie może zostać stworzony bez mocnych podstaw ducha narodowego; ale tak jak i inni, twierdził, że Europa w przeszłości nie była w stanie przemówić własnym głosem, ponieważ była podzielona na grupy narodowe.11 Pewien włoski faszysta napisał o potrzebie stworzenia organicznej europejskiej jedności i zachowania narodowych i politycznych odrębności europejskich ludów.12 A dyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Zagranicznych, Karl-Heinz Pfeffer, dowodził w 1944 r., że "europejski nacjonalizm" choć jest niezbędny, nie musi zniszczyć nacjonalizmów europejskich narodów, "lecz przenosząc je na wyższy w sensie heglowskim poziom będzie nadal istniał jako żywotny element większej wspólnoty (...) To, co proponujemy, nie jest faktycznie programem, lecz ideą - ideą samej Europy". Z drugiej strony, nieuznawanie suwerennych państw narodowych za zdolne do życia jednostki polityczne i ekonomiczne było w hitlerowskiej i faszystowskiej myśli wyrażone jasno. Werner Daitz, prominentny hitlerowski ekonomista, atakował samą koncepcję suwerenności i państwowości, dowodząc w 1938 r., że hitlerowska myśl ludowa (völkisch*) zlikwidowała prymat państwa, ideę, której korzenie sięgają brytyjskiej myśli politycznej i rewolucji francuskiej. "Jeżeli naturalny biologiczny proces, dzięki któremu ponownie rozrasta się europejska rodzina narodów, wymaga częściowego zlikwidowania państwowej suwerenności poszczególnych ludów, która była przejaskrawiona w brytyjskiej filozofii politycznej i prawnej w ciągu ostatnich czterystu lat, to wówczas konieczne zlikwidowanie państwowej suwerenności będzie zrównoważone przez wzrost suwerenności ludowej (völkisch)". Myśl ludowa (völkisch), jak wyjaśnił Daitz, była przeciwieństwem liberalizmu, kapitalizmu i parlamentaryzmu, które są po prostu różnymi aspektami tej samej rzeczywistości społecznej. Suwerenność państwowa, wyjaśniał dalej, nigdy nie powinna być na pierwszym miejscu, ani nawet być celem samym w sobie. "Przez tą fałszywą angielską filozofię polityczną biologiczna wspólnota, biologiczna całość europejskiej rodziny narodów jest poszatkowana na państwowe suwerenności, które nie mają ze sobą żadnych powiązań".15 Daitz utrzymywał, że naród jest mały i egoistyczny w porównaniu z wielkim wspólnym przedsięwzięciem, jakim jest Europa. "Ta nowa moralność europejskiej rodziny narodów (...) musi również zakładać lub zaakceptować uprzywilejowanie jednych narodów Europy w stosunku do innych zarówno w dziedzinie politycznej, jak i kulturalnej. Wspólny interes Europy ma pierwszeństwo przed egoistycznymi interesami narodów". Według powszechnej opinii, dziewiętnastowiecznej Europie brakowało zmysłu wspólnotowego. Zamiast tego była ona podzielona przez egoistyczne rywalizacje i konkurencje. Jest to częsta w dzisiejszych proeuropejskich rozprawach koncepcja odróżniająca bronioną przez siebie ideę "wspólnoty" od egoistycznych narodowych interesów, według niej samodestrukcyjnych i chaotycznych. W prohitlerowskiej pracy z 1944 r., zatytułowanej German Deeds for Europe (Niemieckie czyny dla Europy), napisano, że przed Bismarckiem "Europa była w stanie bolesnego rozdarcia, państwa ścierały się ze sobą. Dawno znikł cały sens wspólnoty. Jej poszczególne części rozwinęły się w wyraźnie rozdzielone rejony interesu, rozmieszczone bez ładu i składu na małej przestrzeni. Mieszkańcy poszczególnych rejonów traktowali inne rejony z wrogością i podejrzliwością, obserwując zazdrośnie ich powodzenie. Faktycznie, często dążyli do powiększenia swojej potęgi kosztem słabszych sąsiadów".17 W podobnym tonie pisał Swede: "Musimy nauczyć się bycia Europejczykami. Musimy zrozumieć, że czasy europejskiej wojny domowej powinny się zakończyć i powinny rozpocząć się czasy współdziałania". W 1938 r. Arthur Seyss-Inquart, austriacki minister bezpieczeństwa i spraw wewnętrznych, który później został komisarzem w okupowanych Niderlandach, również utrzymywał, że państwa narodowe są małe i słabowite w porównaniu z wielkim związkiem, jaki Niemcy tworzą w Europie. Adresując swe słowa do Duńczyków mówił:  Ponad i poza pojęciem państwa narodowego idea nowego społeczeństwa przekształci przestrzeń życiową daną nam wszystkim przez historię w nowe duchowe dziedzictwo (...) nowa Europa solidarności i kooperacji wszystkich ludzi, Europa bez bezrobocia, bez ekonomicznych i finansowych kryzysów, Europa planowania i podziału pracy, rozporządzająca najbardziej nowoczesnymi technologiami produkcji i obejmująca cały kontynent rozwiniętym na wspólnej bazie systemem wymiany handlowej i komunikacji, znajdzie solidne podstawy i gdy tylko ekonomiczne bariery narodowe zostaną usunięte, nastąpi gwałtowny wzrost dobrobytu. Mając bez wątpienia na celu przyciągnięcie uwagi swojego audytorium, ciągnął dalej: "Talenty są hamowane, gdy są zamknięte w małych narodowych politycznych i geograficznych granicach. W większym otoczeniu nawet małe państwa i ich obywatele w pełni rozwiną, być może, swój kulturalny, ekonomiczny i ludzki potencjał. Narody i ludzie tylko wtedy w pełni się rozwijają, gdy aktywnie uczestniczą w wielkim wspólnym przeznaczeniu". Walter Funk, hitlerowski minister finansów, zgodził się, że wspólne interesy mają pierwszeństwo przed indywidualnymi. "Musi istnieć gotowość podporządkowania w pewnych przypadkach własnych interesów interesom społeczności europejskiej", pisał.20 Podobnie ekonomista rządu Vichy, Francis Delaisi, dowodził, że cele wojenne Niemiec i ich sprzymierzeńców obejmują nie tylko zniszczenie liberalizmu, ale również przezwyciężenie podziału świata na państwa narodowe: "Dla państw Osi, wszechświat jest za obszerny (...) naród jest za mały: świat musi być podzielony na "życiowe przestrzenie". Tak jak współcześni pro-Europejczycy, hitlerowcy wierzyli, że system państw narodowych stymuluje podziały i wojny w Europie oraz że jeżeli można by go zmienić, nastąpiłby koniec z wojnami. Jeden z hitlerowskich propagandzistów twierdził, że Nowy Europejski Porządek usunąłby przyczyny, które w przeszłości prowadziły do wewnątrzeuropejskich wojen. Narody Europy przestałyby być wrogami i wiek europejskiego partykularyzmu skończyłby się na zawsze. "W pokojowej Europie, zorganizowanej jako jedność wyższego rzędu, wszystkie europejskie narody znajdą pełnoprawne i pełnowartościowe miejsce".22 Podobnie Vidkun Quisling, norweski lider kolaborantów, dowodził, że tylko zjednoczona Europa byłaby silna i pokojowa: "Musimy stworzyć Europę, która nie roztrwoni swojej krwi i sił w morderczym konflikcie i utworzy spoistą całość. W ten sposób stanie się bogatsza, silniejsza i bardziej cywilizowana i odzyska swe dawne miejsce na świecie".23 Pewien urzędnik hitlerowskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych pisał podobnie, że celem Nowego Europejskiego Porządku będzie wyeliminowanie przyczyn, które w przeszłości powodowały wybuch wojen w Europie, położenie kresu bratobójczym walkom i "przezwyciężenie europejskiego partykularyzmu". "Europa stała się za mała na wojny wewnętrzne i samodzielne suwerenne państwa. Podzielona Europa jest za słaba, aby zachowując swoją indywidualną naturę i pokój, utrzymać się jako światowa siła.24 Inny hitlerowski urzędnik podzielając to przekonanie mówił: "Napięcia narodowe i mało ważne zazdrości stracą swoje znaczenie w Europie zorganizowanej wolno i na podstawach federacyjnych. Światowy rozwój polityczny nieuchronnie wymaga tworzenia większych politycznych i ekonomicznych stref". Hitler, chociaż był mniej zainteresowany ideą europejską niż jego szef propagandy, Joseph Goebbels, albo jego minister spraw zagranicznych, Joachim von Ribbentrop, wyrażał pogląd, że europejski system, oparty na państwach narodowych, jest anarchiczny. W sierpniu 1941 r. on i Mussolini wydali wspólny komunikat, mówiący, że Nowy Europejski Porządek, który nastąpi po zwycięstwie państw Osi powinien zlikwidować powody, jakie w przeszłości prowadziły w Europie do wojen. "Zlikwidowanie niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą bolszewizm i wyzysk plutokracji, stworzy możliwość pokojowej, harmonijnej i owocnej współpracy między narodami kontynentu europejskiego zarówno w dziedzinie politycznej, jak i ekonomicznej i kulturalnej". W podobnym duchu w 1943 r. wyrażał się Hitler, mówiąc, że "rupieciarnia małych narodów" (używał pełnego pogardy określenia "Kleinstaatengerümpel") musi zostać zlikwidowana. (Słowo "kleinstaaterei" jest używane przez dzisiejszych Niemców dla ośmieszenia, jako anachronicznego, podziału Europy na indywidualne państwa). Celem walki hitlerowców było utworzenie zjednoczonej Europy w miejsce podziału.27 Po inwazji na Związek Radziecki Hitler mówił ciepło o tym "uczuciu europejskiej solidarności" w rozmowie z hrabią Ciano, włoskim ambasadorem.28 Przypisuje się mu twierdzenie, że przyszłość "nie należy do tej dziwacznej, półcywilizowanej Ameryki, ale do nowo powstałej Europy, która zdecydowanie górowałaby, ze swoją ludnością, gospodarką oraz intelektualnymi i kulturalnymi wartościami, pod warunkiem że Wschód służyłby idei europejskiej, a nie działał przeciwko Europie (...) Stara kultura i wyższy intelektualny poziom Europy w końcu zwyciężą..." Faszyści wierzyli, że są zwiastunami Nowego Porządku (myśl faszystowska była w dużej mierze otwarcie futurystyczna), utrzymywali, że koncepcja państwowej suwerenności jest po prostu przestarzała - pogląd, który jest dzisiaj usilnie krzewiony przez pro-Europejczyków. Wielbiciel Hitlera, Jacques Benoist-Méchin, który od czerwca 1941 do września 1942 r. był w rządzie Vichy sekretarzem stanu odpowiedzialnym za stosunki francusko-niemieckie, oświadczył, że francuska polityka współpracy wymaga "porzucenia starych złudzeń". Zapewniał, że Francja będzie gotowa dołączyć do nowej Europy "tylko wówczas, gdy pozbędzie się kruchych form nacjonalizmu - który w rzeczywistości jest tylko anachronicznym partykularyzmem - i gdy z honorem zajmie swoje miejsce w europejskiej wspólnocie..." Włoscy faszyści mieli podobne poglądy. Aldo Bertele w swym eseju "On the Principle of Nationality: the Origins, Life and Overcoming of Nationalities" ["O zasadach narodowości: pochodzenie, życie i przezwyciężenie narodowości"] dowodził, że międzynarodowa anarchia wynika z prymatu państw narodowych, jako podstawy porządku światowego.31 Inny włoski komentator zapewniał, że sama zasada narodowości pozostaje w sprzeczności z życiem gospodarczym współczesnych państw.32 Faktycznie, jeden z najbardziej prominentnych i inteligentnych współpracowników Mussoliniego, minister edukacji Giuswppe Bottai, który był wydawcą pisma Critica Fascista (i którego nazwisko dostało się na łamy prasy w 1995 r., gdy burmistrz Rzymu chciał nazwać jego imieniem ulicę), napisał w 1943 r.:  Nacjonalizm może być postrzegany albo jako nieodłączna część ludzkich poglądów na świat, albo jako skostnienie politycznych zasad, które się już przeżyły. Zgodnie z tym ostatnim poglądem nadchodzi czas, kiedy nacjonalizm stanie się przeszkodą ogólnego postępu cywilizacji. Może tak działać albo przypadkowo, pogłębiając żywotne problemy, dla których nie znajduje się innego rozwiązania niż ucieczka w kierunku komunizmu, albo też za pomocą swej wrodzonej właściwości hamowania rozwoju najbardziej wzniosłych wytworów ludzkiego ducha - czy to na polu kultury, czy przemysłu - przez unicestwienie jego wyższych potrzeb. Z kolei Alberto de Stefani, wykładowca finansów i ekonomii politycznej, od czasu Marszu na Rzym (październik 1922) do 1925 r. minister finansów związany z deflacyjną polityką równoważenia budżetu i ograniczania wydatków rządowych (w jawnej opozycji do hitlerowskiego ministra ekonomii, Wathera Funka, którego publiczne deklaracje były stałym odniesieniem dla włoskich faszystów przy formułowaniu ekonomicznego Nowego Porządku34), napisał:  Narodowości nie tworzą silnych podstaw dla planowanego nowego porządku z powodu ich różnorodności i tradycyjnej bezkompromisowości (...) Historia pokazuje, że niemożność pogodzenia się, wynikająca z nacjonalistycznej bezkompromisowości, i wyolbrzymione poczucie autonomii są źródłem tarć i wojen (...) Jest oczywiste dla wszystkich, że dalsze trwanie nieprzejednanych nacjonalizmów, ślepych na potrzeby polityki kontynentu, popchnęło w końcu Europę przeciwko sobie (...) Jeżeli możemy pokonać podstawy nacjonalizmu, w sensie pogodzenia ich z zasadą jedności, to takie rozwiązanie powinno znaleźć swe gwarancje i właściwy odpowiednik w postaci respektowania określonych duchowych autonomii i interesów poszczególnych narodów w odpowiedniej proporcji do autonomii i interesów kontynentu jako całości. Jeżeli nowy porządek ma być stabilny i płodny, musi być oparty na tej zasadzie. Wszyscy doświadczyli rezultatów wybujałego nacjonalizmu i terytorialnego podziału. Jedyną nadzieją na pokój jest zatem proces, który z jednej strony respektuje niezbywalne, fundamentalne dziedzictwo każdego narodu, ale z drugiej strony łagodzi je i podporządkowuje polityce kontynentu (...) Unia europejska nie mogłaby podlegać zmiennej polityce wewnętrznej, która charakteryzuje rzady liberalne.'.."Uderzające jest, jak olbrzymia część hitlerowskiej propagandy pozbawiona jest agresji i jak bardzo jest przez to zwodnicza. Goebbels miał czelność twierdzić, że "nigdy nie mieliśmy zamiaru wprowadzać siłą tej nowej organizacji Europy. W żadnym wypadku nie należy sądzić, że kiedy Niemcy zaprowadzą określony porządek w Europie, będzie to dokonane w celu zdławienia poszczególnych narodów".86 Przytoczył następnie wyświechtany argument, że tylko integracja europejska jest realistyczna: "Według mnie narody muszą pojęcie swojej własnej wolności zharmonizować z obecnym stanem rzeczy oraz z prostymi kwestiami efektywności i celu. Tak jak żaden członek rodziny nie ma prawa dla swoich egoistycznych celów zakłócać spokoju, tak też żaden europejski naród nie może na dłuższą metę stać na drodze procesu organizowania się narodów"87 W tym samym duchu urzędnik hitlerowskiego Ministerstwa Zatrudnienia oświadczał, że Niemcy mają prawo utrzymywać, iż nie walczą dla siebie, tylko dla Europy. Często podkreślano, że państwa powinny dołączyć do Nowej Europy na zasadach dobrowolności. "Przywództwo nie znaczy dominacji, ale zewnętrzną ochronę i wewnętrzną odpowiedzialność," deklarował pewien propagandzista. Intencją Niemiec i Włoch nie było ujarzmianie narodów, lecz szczera współpraca. "Do nowej Europy zaproszone są wszystkie europejskie narody, które historycznie udowodniły swą wartość. Gwarantuje się im narodowy i kulturalny rozwój w wolności i niezależności". W niewiarygodny sposób wywodził on, na przykładzie Finlandii, Węgier, Bułgarii, Rumunii, Chorwacji i Słowacji, że Niemcy nie miały intencji ingerowania w wewnętrzne sprawy innych narodów: "Naszym jedynym wymaganiem w stosunku do narodów europejskich jest, aby były szczerymi i entuzjastycznymi członkami Europy".89 Niemcy stworzyły nową metodę kierowania Europą, bez jednoczesnej jej dominacji: "Idea przywództwa, która będzie dominującą koncepcją nowego międzynarodowego życia w Europie, jest zaprzeczeniem imperialistycznych metod przeszłego wieku: oznacza uznanie ufnej współpracy niezależnych małych państw w rozwiązywaniu wspólnych zadań". W podobnym duchu Arthur Seyss-Inquart pisał, że nikt nie chce widzieć Europy zdominowanej przez Niemców. "Naszym jedynym życzeniem jest, aby Europa stała się prawdziwie europejska i świadoma swej europejskiej misji.91 Po inwazji na Związek Sowiecki popularne czasopismo Signal również twierdziło, że Europa nie będzie niemiecka: "W rzeczywistości żołnierze Rzeszy nie tyle bronią po prostu swojej własnej ojczyzny, co ochraniają każdy europejski naród wart tej nazwy". Faktycznie, mówienie o niemieckich "partnerach i sąsiadach" i przekonywanie, że wzajemne dążenie do wspólnych interesów zastąpiło nieprzyjazną konkurencję, było stałym elementem samookłamywania. Znaczna część propagandy poświęcona była sprawom pokrewnym, jak "europejskie poczucie wspólnoty".93 Dr Anton Reithinger z I. G. Farben przemawiając w 1942 r. na konferencji "Europejska Wspólnota Gospodarcza" mówił o równowadze pomiędzy różnymi interesami poszczególnych partnerów europejskiego obszaru ekonomicznego z jednej strony i o wspólnym interesie wszystkich europejskich narodów z drugiej: "Ich praktyczne zastosowanie wymaga (...) wiary w ideę europejską i posłannictwo niemieckie w Europie". Tak jak wielu współczesnych Niemców, Goebbels uważał, że niemiecki regionalizm może być modelowy dla Europy, ponieważ został rozwiązany delikatny problem wchłonięcia niemieckich państw do Niemieckiego Cesarstwa. Tak więc europejskie państwa mogą zintegrować się harmonijnie, bez naruszania swej tożsamości: "Jeżeli my, z naszą wielką niemiecką perspektywą, nie mamy interesu w naruszaniu ekonomicznych, społecznych lub kulturowych odrębności na przykład Bawarczyków, czy Saksończyków, to tak samo nie leży w naszym interesie naruszanie ekonomicznej, społecznej czy kulturowej odrębności, powiedzmy, Czechów".95 Błąd Goebbelsa - powielany przez współczesnych pro-Europejczyków - polegał oczywiście na założeniu, że kraje Europy to po prostu jej "regiony". Jego poplecznicy w całej Europie również zgadzali się z tym, że Niemcy są modelem: Vidkun Quisling deklarował, że "Niemiecka Konfederacja" może być modelowym przykładem kooperacji dla innych europejskich państw.96 Faktycznie, późniejsza wersja noty na temat Konfederacji Europejskiej twierdzi, że rola Niemców w Europie sprowadza się do "godzenia interesów poszczególnych europejskich państw z interesami Europy jako całości". Do tych, trochę genscheritowskich, sentymentów dodaje, że "interesy i potrzeby Niemiec są z natury i niepodzielnie związane z europejskimi". Dokument powrócił również do tematu federalizmu, mając nadzieję na znalezienie rozwiązania problemu sprzeczności pomiędzy różnorodnością i jednością. Dowodził, że szczególną cechą problemu europejskiego jest to, że różnorodne narody muszą mieszkać na stosunkowo niewielkiej powierzchni, godząc jedność z niepodległością.(źródło )

Sąd Najwyższy USA unieważnił w poniedziałek restrykcyjne przepisy stanu Teksas dotyczące klinik aborcyjnych, uznając, że nie oferując wystarczających korzyści zdrowotnych, ograniczają one konstytucyjne prawo do przerywania ciąży.Za unieważnieniem regulacji głosowało 5 sędziów, 3 było przeciw. Wprowadzony w 2013 roku przepis wprowadza ograniczenia, z których „żadne nie oferuje wystarczających medycznych korzyści, by usprawiedliwić utrudnienia w dostępie (do zabiegów), jakie każde z nich narzuca” - napisał w uzasadnieniu wyroku sędzia Stephen Breyer.”...”W słynnym wyroku z 1973 roku w sprawie znanej jako „Roe przeciwko Wade” Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał prawo do aborcji za „fundamentalne prawo konstytucyjne” każdej kobiety i tym samym usankcjonował w USA aborcję na życzenie. Sąd zakazał wówczas poszczególnym stanom uniemożliwiania aborcji do czasu, kiedy lekarz będzie mógł stwierdzić, że płód jest w stanie przeżyć poza łonem kobiety. Za ten czas uważa się 24. tydzień ciąży. „..(źródło )

\Kaczyński „ bezpośrednią odpowiedzialność za Brexit ponosi D. Tusk i powinien zniknąć z europejskiej polityki”..”– Szczególna niechęć w UE odnosi się do państw narodowych, przy czym, realnie rzecz biorąc, nie do wszystkich, tylko do tych słabszych i oczywiście to trzeba odrzucić. Brexit jest wielką, straszliwą klęską tej polityki – stwierdził prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak podkreślił, bezpośrednią winę za Brexit ponosi przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, który prowadził rokowania z Brytyjczykami. – Po prostu powinien zniknąć z europejskiej polityki, ale to dotyczy całej Komisji Europejskiej w jej obecnym składzie – dodał Kaczyński. „...(źródło )

Prof. Rybiński: „UE, która się integruje, żeby promować interesy Niemiec, dla wielu krajów będzie nie do przyjęcia"....”Jeżeli Niemcy będą dalej forsowały swoją wizję to kto wie czy za dziesięć lat z Unii nie zostanie rdzeń kilku lub kilkunastu krajów krajów skupionych wokół Niemiec z silnym niemieckim euro i niemiecką wizją przyszłości. „...”Mamy Unię Europejską, w której rządzą Niemcy i dalsze procesy integracji podporządkowane są interesom niemieckim. Doświadczyłem tego dekadę temu, kiedy jako wiceprezes NBP byłem członkiem Komitetu Ekonomiczno-Finansowego, w którym byli wiceministrowie finansów i wiceprezesi banków centralnych, gdzie w zasadzie żadne decyzje, nie zapadały bez zgody Niemiec. UE, która się integruje, żeby promować interesy Niemiec,  „...(źródło )

Wyjście Wielkiej Brytanii z UE może mieć niespodziewany skutek uboczny dla działalności wspólnoty. Bez Brytyjczyków język angielski straci swój status jednego z języków urzędowych Wspólnoty i np. przestaną być nań tłumaczone wszystkie dokumenty.„..”„Taka sytuacja byłaby poważnym problemem dla unijnej machiny biurokratycznej. Język angielski, choć w teorii równoważny dla pozostałych 23 języków urzędowych UE, w praktyce jest dominujący i najczęściej używany do komunikacji."..(źródło )

Antoni Dudek „Zgodnie z oczekiwaniami, Niemcy jako pierwsi pokazali swoją pobrexitową ofertę. Jest nią jeszcze ściślejsza integracja pod  przewodem Berlina sześciu państw-założycieli EWG, do którego (być może) ktoś jeszcze zostanie przyjęty. Z całą pewnością nie będzie to jednak Polska i nie ma sensu nad tym lamentować. Na naszych oczach Europa dwóch, a może nawet trzech prędkości, staje się faktem. Nie musi to oznaczać powrotu do stanu rzeczy znanego nam z okresu międzywojennego. Nie tylko dlatego, że historia z zasady się nie powtarza i wciąż jeszcze na szczęście istnieje NATO. Także i dlatego, że bilans gospodarczy minionego ćwierćwiecza jasno pokazał, ze wspólny rynek ma znacznie więcej korzyści niż wad. Teraz przed Polską stanie konieczność wynegocjowania relacji z mającą powstać francusko-niemiecką federacją, od której nasza gospodarka jest bardzo głęboko uzależniona. Będzie to proces bolesny i kosztowny, ale niepodległość zawsze kosztuje, a przy naszym położeniu geopolitycznym kosztuje podwójnie. O spokojnym przejadaniu unijnych dotacji przez kolejną dekadę możemy już zapomnieć, podobnie jak o narzekaniu na brukselską biurokrację. Już wkrótce zobaczymy jak wygląda polityka europejska bez tworzonej przez dekady fasady politycznej poprawności. Nie będzie to niestety przyjemny widok. I dlatego prezes Kaczyński ma rację: stało się coś bardzo złego.”..(źródło )

Filip MemchesOkupacja hitlerowska utrwaliła się w polskiej pamięci zbiorowej jako jeden wielki koszmar. To oczywiście truizm. Chociaż nie dla kogoś, kto czerpałby wiedzę na ten temat z ówczesnych źródeł. W tym przypadku chodzi o tak zwane gadzinówki, czyli polskojęzyczne tytuły wydawane w Generalnej Guberni z upoważnienia jej władz. „...”Jest super. Polacy żyją, jakby nic się nie stało. Życie rozrywkowe kwitnie. „Tak się już ułożyło, że wieczorki odbywają się w nocy, fajfy o siódmej wieczorem, a poranki w południe i w niedzielę. Stało się to już niejako prawem zwyczajowym, że w »niedzielę, po mszy świętej, lud się bawi jak najęty”....”Cywilizowanie tubylców. Władze niemieckie troszczą się o ludność Generalnej Guberni. W gruncie rzeczy chodzi o to, żeby ją „cywilizować" i „modernizować". Jednym z przejawów tego jest zalegalizowanie w roku 1943 – po raz pierwszy na ziemiach polskich – „spędzania płodu" (aborcji), a więc coś, co współcześnie należy do lewicowo-liberalnego katalogu podstawowych „praw człowieka"....”Idea zjednoczonej Europy.„Nowy Kurier Warszawski" nie stroni od zaangażowanej publicystyki. W licznych tekstach autorzy (zazwyczaj anonimowi lub podpisani inicjałami) wskazują konieczność solidarnego współdziałania narodów europejskich. Szczególnie, że trwa wojna z bolszewizmem. „Idea solidarności europejskiej wysuwana przez mocarstwa Osi, nieomal od początku obecnej wojny, posiada głębokie przesłanki natury gospodarczej i politycznej. Rozwój ekonomiczny tworzy coraz więcej stosunków wzajemnej zależności pomiędzy poszczególnymi krajami naszego kontynentu. Stan przedwojenny, gdy państwa Europy dążyły do odgrodzenia się od siebie nieprzeniknionymi barierami ceł prohibicyjnych, uniemożliwiał zdrowy rozwój wszystkich twórczych sił gospodarki każdego narodu i powodował ustawiczne konflikty" ….”Z dumą cytowana jest wypowiedź autorstwa pewnego sowieckiego oficera: „Niemcy zawdzięczają swoje zwycięstwa tak nowoczesnej doktrynie wojennej, jak i przygniatającej przewadze" ….”Gdy czytamy „Nowy Kurier Warszawski" (typowy dziennik opinii) czy wychodzący w Krakowie „Ilustrowany Kurier Polski" (prawdziwy tabloid tamtych czasów, urzeka wspaniała szata graficzna),zdumiewa w nich brak jakichkolwiek doniesień dotyczących okupacyjnego dramatu. Właściwie nic nie ma na temat codzienności polskich miast: strzelanin, łapanek, aresztowań, egzekucji.Nawet jeśli przyjmiemy kolaborancką perspektywę walki z „polskimi bandytami". Są najwyżej wzmianki, jakie znamy z obecnej prasy: o ofiarach wypadków drogowych, bójek, napadów, utonięć, samobójstw, pożarów. Wszystko, co budzi trwogę, rozgrywa się daleko na frontach wojny. Jeśli skończy się ona zwycięstwem III Rzeszy, to nastanie szczęśliwy koniec historii (i nie będzie do tego wcale potrzebna liberalna demokracja). Wydarzenia tuż obok, jak powstanie w getcie warszawskim, okryte są milczeniem. Co jest w takim razie w zamian? 

(http://naszeblogi.pl/51458-rezimowe-i-kolaboracyjne-gadzinowki-o-marszu-kaczynskiego 
Ważne Rymkiewicz „ ? No i co wy na to, Polacy? Jesteście gotowi "uderzyć duchem"? Macie tyle siły? Czy położycie się do trumny i zdechniecie z całą Europą? To już jak wolicie „....” Nie ma co liczyć na dzieci Hitlera - będzie dobrze, jeśli w ogólnym zamęcie, który nastąpi, nie wjadą tu ze swoimi czołgami i nie założą nowej Generalnej Guberni „...”....”Cywilizacja europejska kona i nie wiadomo, czy coś ją może uratować. Ale my mamy za sobą wieki polskiej cywilizacji, która potrafiła - wedle wzorów rzymskich i greckich, i chrześcijańskich - ustanowić swoją tutejszą odrębność. Jeśli zachowamy tę odrębność, to upadek cywilizacji europejskiej nie zagrozi Polsce. „....”Ale przecież my wiemy, że ten kryzys się nie skończy, ponieważ nie jest to kryzys bankowy czy ekonomiczny, lecz pęka serce Europy. To jest koniec i musimy dać sobie z tym radę sami, bo Niemcy i Francuzi oraz ich Unia i ich banki nic nam nie pomogą „....”prof. Nowak pyta również o to, czy (i jak) zachęcać Polaków niezainteresowanych sprawami Polski i stojących gdzieś z boku „....” Poeta....Przez wiele lat, jak wiesz, odpowiadałem na to pytanie trzema słowami - jebał was pies. Kto chce się do nas Polaków, przyłączyć, ma do tego prawo, ale nie za bardzo należy o to zabiegać (więcej )
Mój komentarz Upiorne, obłąkane marzenie Hitlera jest bliskie realizacji. Zjednoczona Europa pod hegemonia Niemiec. Miliony tanich polskich robotników w niemieckich i europejskich fabrykach. Brexit po Traktacie lizbońskim to kolejny krok w kierunku budowy wymarzonej hitlerowskiej niemieckiej Unii Europejskiej Hitlerowi we współpracy z oligarchami niemieckimi , czyli rodami Siemensów, Boschów, , Porsche, Boss, i reszta elity tak naprawdę rządzącej do dziś Niemcami budowa socjalistyczno oligarchicznej niemieckiej zjednoczone Europy się nie udała. Czy teraz rodom oligarchów niemieckich we współpracy z Merkel się to uda? I znowu Polska stoi na drodze nehitlerowców rządzących w Niemczech. w realizacji projektu Hitlera jakim jest Unia Europejska . Kaczyński nie chce w odróżnieniu od Tuska, Petru, czy Schetyny zostać neo hitlerowskim kolaborantem . Kaczyński nie chce budowy Czwartej Rzeszy. Teraz dopiero poznamy jak silna jest niemiecka agentura w Czechach, Słowacji, Bułgarii, czy Rumuni . Od tego zależy czy Niemcom , czy niemieckim neohitlerowcom uda się odizolować i zmarginalizować Polskę. Zobaczymy., kto wyjdzie zwycięsko z tego starcia . Wyznawcy Hitlera, czy wyznawcy Jana Pawła II. Marek Mojsiewicz

Bliższe i dalsze skutki Brexitu Chociaż referendum, w którym nieznaczna większość Brytyjczyków zdecydowała o wyprowadzeniu tego kraju z Unii Europejskiej, zaledwie zapoczątkowuje proces „wychoda”, to Niemcy, najwyraźniej rozwścieczone rozwojem sytuacji, natychmiast podjęły kroki zmierzające nie tylko do rozpoczęcia przywracania pruskiej dyscypliny w Unii, ale również zmierzające do intensyfikacji „regionalizowania” poszczególnych krajów. Brytyjskie referendum bowiem zobowiązuje tamtejszy rząd do złożenia w UE stosownego wniosku, który następnie staje się przedmiotem negocjacji na temat warunków wyjścia zainteresowanego kraju z UE. Jeśli negocjacje doprowadzą do porozumienia, to zostaje ono przedstawione do zatwierdzenia Radzie Europejskiej i Parlamentowi Europejskiemu. Jeśli obydwie te instytucje porozumienie zatwierdzą, to kraj opuszcza Unię na uzgodnionych warunkach. Jeśli natomiast negocjacje nie doprowadzą do porozumienia, albo jeśli nie zostanie ono zatwierdzone, to zainteresowany kraj tez może opuścić Unię, ale dopiero po 2 latach od złożenia wniosku. Wynika z tego, że wyjście nie jest automatyczne, że referendum może zapoczątkować proces, który może przeciągnąć się nawet do 2 lat, a poza tym rząd zainteresowanego państwa na każdym etapie opisanej procedury może swój wniosek zwyczajnie wycofać, więc tak naprawdę nic jeszcze nie jest przesądzone. Niemniej jednak Niemcy, to znaczy – niemiecki minister spraw zagranicznych Walter Steinmeier natychmiast zwołał spotkanie szóstki „założycieli” Unii: Francji, Holandii, Włoch, Belgii i Luksemburga, w celu zasygnalizowania, że „nie pozwolą odebrać sobie Europy”. Nie wiem, czy Luksemburg, Belgia, i Holandia rzeczywiście czuja się posiadaczami Europy, bo już prędzej takie poczucie mogłaby mieć Francja, niż dajmy na to – Włochy, ale wydaje się pewne, że Niemcy czuja się posiadaczami, a nawet – że czują się właścicielami Europy. Najwyraźniej uważają, że skoro tyle zainwestowały w zabawę w europejską integracją, to znaczy – w mozolne budowanie IV Rzeszy środkami pokojowymi, a nie metodą „radosnej wojny”, to kupiły sobie Europę na wieki. Pozostali uczestnicy spotkania najwyraźniej musieli mitygować rozwścieczonego ministra Waltera Steinmeiera, bo komunikat końcowy po spotkaniu „wielkiej szóstki” był już znacznie łagodniejszy, dopuszczając nawet „elastyczność” Unii w postępowaniu wobec krajów członkowskich, nie wykazujących dostatecznego entuzjazmu dla „pogłębiania integracji”. Ale – jak powiada poeta – mogą to być „słowicze dźwięki w mężczyzny głosie”, mające skrywać „lisie zamiary”. Bo prawie natychmiast ujawnione zostały separatyzmy na Wyspach Brytyjskich i Szkocja ogłosiła, że ona do Unii chce należeć. Czy rzeczywiście Szkoci tak się rozkochali w brukselskiej biurokracji, że aż się od niej uzależnili, niczym narkoman od narkotyków, czy też pragną odegrać się na Angielczykach za różne historyczne niepowodzenia, czy też wreszcie Niemcy zaktywizowały rozbudowaną tam agenturę wpływu – tego dowiemy się w stosownym czasie, albo nawet nigdy, podobnie jak nigdy nie dowiedzieliśmy się, dlaczego w 1919 roku w Paryżu wybuchł strajk pracowników miejskiej komunikacji by „nie doprowadzać Niemców do rozpaczy”. Rzecz w tym, że kiedy po uzgodnieniu w Wersalu tekstu traktatu pokojowego przesłano go niemieckiemu rządowi, ten zażądał 2 dni do namysłu. Powiało grozą, bo wprawdzie rządy zwycięskiej koalicji wiedziały, ze Niemcy nie są już w stanie kontynuować wojny, ale ulica nie wiedziała i na myśl o powrocie do błotnistych okopów zamarła z przerażenia. W kierowniczych kolach francuskich zapanowała jednak przekonanie, że strajkiem kieruje zatajona ręka niemiecka. Jeśli by tak było, to należy podziwiać prężność Niemiec, które nawet w chwili klęski zachowały jeszcze tyle sekretnych rezerw, że dzięki nim mogły w stolicy państwa zwycięskiego wywołać polityczny strajk na swoją korzyść. Bo Niemcy pod dwóch dniach, czy nawet trochę wcześniej nadesłały telegraficzną zgodę. Jakby w odpowiedzi na berlińskie spotkanie „wielkiej szóstki” pan minister Waszczykowski ogłosił „rozpoczęcie konsultacji” nad zwołaniem do Warszawy ministrów spraw zagranicznych krajów UE w sprawie Brexitu. Obawiam się, czy ta deklaracja nie została ogłoszona zbyt wcześnie – bo co pan minister Waszczykowski nam powie, jeśli żaden minister spraw zagranicznych do Warszawy nie przyjedzie? A to wydaje się całkiem prawdopodobne, bo skoro już Niemcy przemówiły, to o czymże tu jeszcze dyskutować? Przedmiot dyskusji, owszem, by się znalazł, bo nie jest wykluczone, że przywracanie w Unii pruskiej dyscypliny zacznie się właśnie od Polski, wobec której Komisja Europejska wszczęła już w styczniu br. bezprecedensową procedurę sprawdzania stanu demokracji i praworządności. Wszczęta procedura musi się jakoś zakończyć. Obecnie jesteśmy na etapie odpowiedzi, jaka polski rząd ponoć już przygotował w związku z przedstawioną mu wcześniej przez Komisję „opinią” na temat stanu demokracji w naszym nieszczęśliwym kraju. Wygląda na to, że odpowiedź polskiego rządu będzie wymijająca, a w takim razie trzeba spodziewać się „zaleceń”, jakie KE sformułuje pod adresem Polski. A co będzie, jeśli polski rząd, kreujący się obecnie na głównego obrońcę suwerenności, odmówi wykonania w podskokach tych zaleceń? Czy Unia Europejska, to znaczy – czy Berlin – puści taką niesubordynację płazem? Po spotkaniu „wielkiej szóstki” wydaje się to raczej mało prawdopodobne, bo „elastyczność” – elastycznością, ale Ordnung muss sein, a w tej sytuacji „nowe fronty”, o których wspominał niedawno były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Bronisław Komorowski – że mianowicie zostaną u nas „otwarte” jak tylko opuści Polskę papież Franciszek – otóż czy te „fronty” nie przybiorą aby postaci „klauzuli solidarności” z traktatu lizbońskiego? Taka możliwość, zwłaszcza w tej sytuacji, staje się całkiem prawdopodobna, również jako realizacja scenariusza rozbiorowego, gdyby Niemcy przy okazji przywracania demokracji w naszym nieszczęśliwym kraju, uległy pokusie załatwienia remanentów, które oczekują na to już ponad 70 la, a z kolei Żydzi wykorzystali to zamieszanie dla załatwienia sprawy swoich „roszczeń”. Obawiam się, że Nasz Najważniejszy Sojusznik, właśnie próbujący montować antyrosyjską krucjatę, nie musi mieć specjalnych oporów przed wyrażeniem zgody na rewizję postanowień konferencji poczdamskiej w sprawie „ziem utraconych”, zwłaszcza, gdyby dokonało się to w ramach transakcji wiązanej, ze zrealizowaniem roszczeń żydowskich.

Stanisław Michalkiewicz

29 czerwca 2016 W. Brytania ma być wyrzucona z UE “na zbity pysk”

1. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz po decyzji Brytyjczyków o wyjściu z UE, zwołał nadzwyczajne posiedzenie na 28 czerwca w Brukseli, choć już od 2 lipca w Strasburgu będzie się odbywało comiesięczne jego posiedzenie. Martin Schulz, któremu już pod koniec tego roku kończy się II już kadencja na stanowisku przewodniczącego PE, dwoi się i troi, żeby zwrócić na siebie uwagę, ponieważ ubiega się o stanowiska w niemieckim rządzie, stąd zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia i wręcz kreowanie się na męża opatrznościowego Europy. Jedynym punktem obrad była rezolucja w sprawie decyzji o wystąpieniu z UE w wyniku referendum w Wielkiej Brytanii i po 2 godzinnej dyskusji z udziałem Rady, Komisji i szefów frakcji w PE, została ona przyjęta, za głosowało 395, przeciw było 200, a wstrzymało się od głosu 71 europosłów.

2. Niestety wydźwięk przyjętej przez PE rezolucji jest mniej więcej taki, że W. Brytanię trzeba wyrzucić z UE wręcz „na zbity pysk” i to najlepiej natychmiast, bo tak sobie życzą europejskie elity, sądząc prawdopodobnie, że taki, a nie inny sposób rozstania z tym krajem, wpłynie ostrzegawczo na inne kraje, w których rodziłyby się tego rodzaju pomysły. Stąd zdecydowane wypowiedzi szefów chadeków, socjalistów i liberałów, którzy wręcz domagali się aby premier W. Brytanii David Cameron już na posiedzeniu Rady w dniach 28-29 lipca złożył wniosek w oparciu o art. 50 Traktatu Lizbońskiego o wyjściu tego kraju z UE. Tego rodzaju stwierdzenia znalazły się we wspomnianej rezolucji mimo, że premier Cameron w brytyjskim parlamencie w ostatni poniedziałek bardzo wyraźnie zapowiedział, że tego rodzaju wniosek złoży już następny premier dopiero na jesieni tego roku.

3. Z przeprowadzonej w PE debaty niestety wynika, że establishment europejski z głosowania Brytyjczyków nie wyciągnął żadnych wniosków, ponieważ dominowały wypowiedzi, że winni za taki stan rzeczy są nacjonaliści i populiści z Nigelem Faragem na czele. Ani przewodniczący KE Jean Claude Juncker, ani przedstawicielka Rady, holenderska minister do spraw europejskich Jeanine Hennis-Plasschaert, ani szefowie największych frakcji PE, nie widzieli żadnych win instytucji europejskich, co więcej „nabuzowani” złością wobec Brytyjczyków, gotowi są wymuszać na instytucjach europejskich decyzje w stylu „na złość mamie odmrożę sobie uszy”. W. Brytania powinna wyjść z UE jak najszybciej, ba powinna na tym wyjściu ucierpieć, więc nie może nawet liczyć na takie rozwiązania jakie mają w relacjach z UE takie kraje jak Norwegia czy Szwajcaria (czyli państwa Europejskiego Obszaru Gospodarczego). A przecież W. Brytania to druga pod względem potencjału gospodarka europejska i piąta gospodarka świata, więc na dobrych z nią relacjach, powinno zależeć wszystkim pozostałym 27 krajom członkowskim.

4. Ale nie tylko potencjał gospodarczy W. Brytanii powinien skłaniać establishment europejski do wstrzemięźliwości, do tego samego powinny skłaniać działania przedstawicieli Szkocji i Irlandii Północnej, którzy coraz wyraźniej opowiadają się za tym, żeby w UE zostać (oznaczałoby to rozpad W. Brytanii i odejście ze Zjednoczonego Królestwa obydwu krajów). Reprezentant Szkocji w PE Alyn Smith z Zielonych mówił wczoraj w PE, że jego kraj ze względu na wynik głosowania referendalnego chce pozostać w UE, podobnie wypowiadała się zasiadająca we frakcji komunistów Irlandka Martina Anderson (zarówno w Szkocji jak w Irlandii Północnej w referendum zwyciężyli zwolennicy pozostania W. Brytanii w UE). Trudno więc w tej chwili rozstrzygnąć kiedy brytyjski rząd złoży wniosek o wyjście z UE w oparciu o art. 50 Traktatu Lizbońskiego, tym bardziej nie do zaakceptowania są pomysły wyrzucenia tego kraju z UE na „zbity pysk” w sytuacji kiedy nie rozpoczęła się jeszcze ta procedura.

5. W tej sytuacji bardzo mocno wybrzmiało wczoraj w PE wystąpienie prof. Ryszarda Legutko, który podkreślił odpowiedzialność KE pod przewodnictwem Jaen Claude Junckera, za to co się stało i kompletny brak rozeznania przyczyn tego stanu rzeczy. Legutko stwierdził nawet, że człowiek jako istota żyjąca ponoć potrafi wyciągać wnioski z własnych błędów ale on poważnie obawia się czy ta prawda ogólna dotyczy również tych, którzy rządzą UE. Delegacja polska w ramach ECR głosowała nawet za jedną z poprawek zawartej we wspomnianej rezolucji domagającej się odejścia Jaen Claude Junckera ale większość w PE uznała, że winni za cała tę sytuację są jedynie Brytyjczycy. Kuźmiuk

Życie z exitem, czyli druga szansa Bismarcka Problemy, jakie ściąga na Polskę brytyjskie referendum, nie są warte satysfakcji, jaką niesie ze sobą kopniak wymierzony przez wyspiarzy w tyłek różnych Junckerów, Timmermansów i Schulzów. Tym bardziej, że ci ostatni raczej nie nabiorą po nim rozumu, nie uderzą się w pierś, że wkurzenie brytyjskich, i przecież nie tylko brytyjskich wyborców na Unię (sondaże pokazują na przykład, że za wyjściem z UE zagłosowaliby też dziś, gdyby mogli, Francuzi) to owoc ich polityki. Reakcja na rozpychanie się łokciami Komisji Europejskiej, która usiłuje być czymś, czym traktaty wspólnotowe jej nie czynią, jakimś europejskim nad-rządem, dyscyplinującym państwa członkowskie, choćby na razie tylko te słabsze, które, jak Polskę, można poniżać bezkarnie i we współpracy z miejscowymi kolaborantami. Na ideologiczny obłęd genderu, multikulturalizmu, politycznej poprawności i głaskania imigrantów, na arogancję biurokratów, pozwalających sobie pouczać suwerenne państwa i ich przywykłych od pokoleń do demokracji obywateli tonem przemądrzałych arystokratów - i tak dalej. Teoretycznie, brytyjskie referendum powinno być impulsem do opamiętania i zejścia z dotychczasowej drogi, do znalezienia dla wspólnoty nowych, odbudowujących zaufanie i poparcie wyborców rozwiązań, słowem - do przypomnienia sobie, co to jest demokracja, o której europejskie elity tak dużo mówią, że już na śmierć zapomniały. Spójrzmy choćby na europarlament, gdzie dominujące frakcje - socjaldemokratyczna i chadecka (pytanie za milion: czym się różni europejska socjaldemokracja od chadecji, bo ja takiej różnicy nijak nie umiem dostrzec) - od lat zwykły demonstracyjnie pokazywać mniejszym, że nie mają i nigdy nie będą miały nic do powiedzenia. To wszystko należałoby zmienić, wrócić do Schumana i ojców założycieli, przemyśleć przyczyny, dla których Europa potrzebuje integracji, i skupić się na nich, a nie na wykorzystywaniu wspólnotowych struktur do odgórnej rewolucji, która pierwotny pomysł na wspólną Europę zaczęła przepoczwarzać w jakąś parodię niesławnej pamięci Związku Sowieckiego. Jestem jednak dziwnie spokojny, że takiego otrzeźwienia nie będzie. Eurokracja oraz polityczne elity Niemiec już bowiem dokonały swojej oceny sytuacji i przyczynę problemów znalazły nie tam, gdzie ona jest naprawdę, ale zupełnie gdzie indziej. Konstrukcja Unii jest w porządku, my, jej elity, też jesteśmy w porządku, więc co nie jest? Po pierwsze, Wielka Brytania, która ciągle odstaje, nie weszła do euro, stale odgrywa rolę hamulcowego integracji (a więcej integracji jest przecież oczywistym i jedynym lekiem na wszelkie problemy integracji) i opóźnia marsz. Po drugie - nowe kraje członkowskie, które, trzeba to sobie wreszcie powiedzieć, na fali ogólnego entuzjazmu przyjęto do Unii za wcześnie. To jednak kraje cywilizacyjnie zapóźnione, dzikie, katolickie, autorytarno-nacjonalistyczne i tak dalej. Unia bez Wielkiej Brytanii będzie siłą rzeczy Unią bardziej jeszcze niż dotąd niemiecką, zwłaszcza że Francja coraz bardziej podupada, nie mogąc sobie poradzić z własnym socjalnym rozwydrzeniem. A niemieckie elity zawsze skłonne są do poczucia wyższości i przeświadczenia, że prawo urządzenia wszystkim gorzej zorganizowanym i mniej pracowitym narodom świata tak, jak być powinien urządzony, nie tylko należy im się jak psu buda, ale wręcz stanowi ich historyczną misję. Szczególnie dotyczy to "międzymorza". Kanclerz Bismarck, półtora wieku temu odsunięty przez niezrównoważonego Kajzera, co było praprzyczyna kataklizmów, dostał właśnie drugą szansę. Nie ma się co rozwodzić nad tym, co już przećwiczone i znane od wieków. Tam, gdzie oficjalnie mówi się o cywilizacyjnej misji, modernizowaniu zacofanych ludów i tak dalej, tam z reguły w praktyce idzie o ich eksploatowanie i maksymalizowanie zysków. To nie ideolodzy określają praktykę "cywilizowania", ale menadżerowie wielkich korporacji, jak dziś nazwały się dawne, kolonialne kompanie handlowe.

Jeśli Unia pójdzie w kierunku bardziej scentralizowanej "starej" Europy i wschodnich rubieży, o ograniczonym wpływie na polityczne działania wspólnoty, traktowanych jako obszar dopiero "cywilizowany", czyli jako rezerwuar siły żywej i rynek zbytu, to znajdziemy się w sytuacji wymagającej zarazem politycznej giętkości, jak i uporu. Formuła, której użyłem wyznaczając zadania dla stowarzyszenia Endecja - cała Polska musi być Wielkopolską, tą z czasów Cieszkowskiego i Cegielskiego - wydaje mi się dzisiaj jeszcze bardziej stosowna niż wczoraj. Pytanie, czy Polska ma elity zdolne sprostać takiemu wyzwaniu. Na razie, moim skromnym zdaniem, nie, a czasu coraz mniej. Polityczną odpowiedzią eurokracji na "brexit" będzie więc raczej szybkie domknięcie go, zanim by się Brytyjczycy rozmyślili - niech idą mąciciele do diabła i nam nie przeszkadzają! - zacieśnienie kontroli nad strefą euro i nasilenie presji na Polskę oraz inne kraje Europy Środkowej. Podejrzewam zresztą - pisałem tu już - że ten plan przyjęto w Brukseli i Berlinie już dawno, i wszystkie wzmacniające antyunijne nastroje posunięcia Komisji i Parlamentu Europejskiego nie były głupotą, ale prowokacją. Oczywiście, był to pomysł równie ryzykowny jak niemieckie "herzlich willkommen" dla imigrantów, bo zwycięstwo brytyjskich eurosceptyków doda skrzydeł wrogom obecnego kształtu Unii w innych krajach. Ale Junckery, Timmermansy i Schulze mają głębokie przekonanie, że nad tym zapanują. Czy tak się stanie, Bóg jeden raczy wiedzieć, bo dalszy rozwój wypadków jest zupełnie nieprzewidywalny, i tłumy ekspertów wróżące dziś zawzięcie z fusów można z pełnym spokojem zignorować - oczywiście, któryś z nich ze swymi przepowiedniami trafi na mocy zwykłego rachunku prawdopodobieństwa, ale dopiero po fakcie dowiemy się, który. Na razie wiadomo tylko tyle, że po raz kolejny wiara w "koniec historii" okazała się śmiechu warta. Rafał Ziemkiewicz

Macierewicz Teraz Niemcy spróbują obalić Kaczyńskiego Kaczyński o Brexicie: „„stało się coś bardzo złego, nie złego, ale bardzo złego”.  (więcej )

Marian Kowalski: Nie możemy pozwolić na stworzenie IV Rzeszy z Polską jako Generalną Gubernią”..”Jak Pana zdaniem polski rząd powinien zareagować na propozycję Niemiec i Francji stworzenia europejskiego superpaństwa pod dyktatem Niemiec?– Z tego co wiem, to minister Waszczykowski ten pomysł całkowicie odrzucił, z czego się bardzo cieszę. W każdym razie widzimy, że formuje się całkowicie nowa sytuacja polityczna, czyli Wielka Brytania wiąże się ze Stanami Zjednoczonymi, a tutaj miałaby powstać jakaś IV Rzesza z Polską i regionem jako Generalną Gubernią. Na to nigdy nie możemy sobie pozwolić.”...”Minister Witold Waszczykowski, a przynajmniej tak wynika z notatki MSZ dostępnej na stronie internetowej resortu, mówi, że trzeba rozmawiać na temat nowego kształtu UE. Dla mnie taka reakcja jest nieadekwatna, za mało ostra. – To znaczy rozmawiać można, ale ja cały czas jestem zwolennikiem stworzenia tego porozumienia polsko-węgierskiego plus okolic – ja to nazywam nową Jagiellonią – i na wypadek dalszego takiego postępowania z nami, zwłaszcza przez Niemcy, podziękować za uczestnictwo w Unii Europejskiej na rzecz tego nowego tworu politycznego z ważną rolą Polski w tym projekcie. Należy już używać tego argumentu wobec państw starej Unii, że jeżeli będą nas traktować w sposób niepartnerski, to my mamy własną koncepcję. Tylko nie wiem, na ile są gotowi nasi partnerzy z Grupy Wyszehradzkiej do realizacji tego projektu.  A czy uważa Pan, że polski rząd jest gotowy do realizacji takiego projektu? – Cóż, kontakty z Węgrami, Czechami, Słowakami są bardzo obiecujące. Ja nie wiem, jakie deklaracje rządy złożyły sobie w cztery oczy. W każdym razie większa nadzieja jest na realizację tego projektu przy udziale tego rządu polskiego niż poprzedniego. To chyba oczywiste. Gdyby dzisiaj w Polsce rządziła pani Kopacz, to już byśmy byli załatwieni na dobre.”..”a dlatego mam duży sentyment do tego rządu, bo obiecuje, że nie wpuści żadnych uchodźców. Jak długo będzie dotrzymywał słowa, tak długo będzie cieszył się moim poparciem, ponieważ obawiam się powrotu do władzy Platformy, czy szerzej, takiego KODziarskiego tworu politycznego, który przekreśli nasze ambicje suwerennościowe na zawsze. .Rozmawiała Anna Wiejak „...(źródło )

Antoni Macierewicz o sytuacji po Brexicie: "Dążenia do odsunięcia tej ekipy od władzy niewątpliwie będą coraz bardziej intensywne"...”Jestem przekonany, że siły społeczne, siły gospodarcze, ale także siły duchowe, jakie się udało wyłonić przez te 24 lata, są na tyle skonsolidowane, że chociaż warunki zewnętrzne wobec których teraz staniemy niewątpliwie będą trudniejsze niż te, w których znajdowaliśmy się od 1989 roku, to damy sobie z tym radę. Będziemy potrafili umocnić niepodległość Polski -”...”Trzeba mieć świadomość, że pewien okres wraz z Brexitem się zakończył. Wchodzimy w zupełnie nową epokę. Oby to była epoka odbudowy Europy ojczyzn, bardzo bym tego chciał. Ale aby to uzyskać trzeba włożyć bardzo dużo wysiłku. I mówię to z pełną świadomością, że w jakimś sensie jest nałożenie obowiązków na nas, czyli na tych którzy spełniają różnorodne funkcje polityczne. Ale także jest to nałożenie gigantycznego obowiązku na cały naród i społeczeństwo. Chodzi także o obowiązek solidarności i wsparcia dla naszych działań politycznych. Bo to będzie się działo w sytuacji nasilającego się ataku. Atak na nas będzie się nasilał, musicie Państwo zdawać sobie z tego sprawę. On będzie zwielokrotniony w najbliższym czasie, nie tylko w sensie personalnym, ale i w sensie politycznym.Dążenia do odsunięcia tej ekipy od władzy niewątpliwie będą coraz bardziej intensywne. Dlatego właśnie, że teraz będzie się rozstrzygało, czy państwa narodowe będą państwami suwerennymi, czy też będą spełniały wolę tych, którzy chcą wyeliminować pojęcie suwerenności, niepodległości narodowej i państwowej z mapy Europy. „...”To zagadnienie będzie dla nas bardzo trudne. A to tylko jedno zagadnienie. Drugim skrzydłem jest zagrożenie ze wschodu. Narastające zagrożenie. Bardzo bym prosił, by będąc skoncentrowanym na problemach wewnętrznych Unii Europejskiej, nie zapominać, że naszym egzystencjalnym, a więc warunkującym samo istnienie państwowości polskiej problemem, jest jednak to, co narasta na wschodzie. To wymaga olbrzymiej dojrzałości narodowej, intelektualnej i politycznej. To w warunkach informacyjnych w jakich się znajdujemy wciąż jest bardzo trudne. „..(źródło )

Ryszard Petru, lider partii Nowoczesna, w TVN24 przyznał, że jest zwolennikiem tego, by Polska weszła do strefy euro. Jego zdaniem wokół tej strefy "będzie dokonywać się integracja" i "nie możemy zostać na marginesie z Węgrami".  P. Petru podkreślił, że jego zdaniem "Polska to najbardziej eurosceptyczny kraj w Unii Europejskiej".
- Wszędzie w gazetach europejskich pisze się o stosunku do UE Jarosława Kaczyńskiego, nikt jego stanowiska nie traktuje poważnie, a pomysł o traktacie europejskim jest absurdalny - powiedział. Wg Petru wypowiedzi p. Kaczyńskiego odsuwają Polskę od grona państw, które liczą się w UE.”..(źródło )

Grupa muzułmańskich uczonych w Pakistanie wydała fatwę, która akceptuje możliwość zawierania małżeństw pomiędzy osobami transpłciowymi.Aż 50 uczonych uznało, że zgoda na transpłciowe małżeństwa oznacza także zgodę na wszelkie konsekwencje z tym związane, takie jak prawo do dziedziczenia, a także prawo do pochówku zgodnego z muzułmańskim obyczajem. Akceptująca te odchylenia płciowe fatwa wydana została tylko przez uczonych należących do islamskiej organizacji Ittehad-i-Ummat Pakistan. Uczeni postawili jednak warunek: na czas ceremonii jeden z partnerów musi mieć "znacznik" męski, a drugi żeński.”...(źródło )

P. Katarzyna Sloan, prominentna amerykańska feministka, w niedawnym artykule stwierdziła, że ruch transseksualny jest zagrożeniem dla kobiet.P. Sloan odnosi się szczególnie do starań lewicowych środowisk, które chcą umożliwić transseksualistom korzystanie z toalet odpowiadających ich tożsamości płciowej. Aktywistka przypomina, że feministki od początku starały się o toalety przeznaczone wyłącznie dla kobiet i udostępnienie ich transseksualistom będzie odebraniem paniom uzyskanych praw. Wg feministki uderzy to też w bezpieczeństwo kobiet.”...(źródło )
Ważne Macierewicz „trzeba włożyć bardzo dużo wysiłku. I mówię to z pełną świadomością, że w jakimś sensie jest nałożenie obowiązków na nas, czyli na tych którzy spełniają różnorodne funkcje polityczne. Ale także jest to nałożenie gigantycznego obowiązku na cały naród i społeczeństwo. Chodzi także o obowiązek solidarności i wsparcia dla naszych działań politycznych. Bo to będzie się działo w sytuacji nasilającego się ataku. Atak na nas będzie się nasilał, musicie Państwo zdawać sobie z tego sprawę. On będzie zwielokrotniony w najbliższym czasie, nie tylko w sensie personalnym, ale i w sensie politycznym.Dążenia do odsunięcia tej ekipy od władzy niewątpliwie będą coraz bardziej intensywne. Dlatego właśnie, że teraz będzie się rozstrzygało, czy państwa narodowe będą państwami suwerennymi, czy też będą spełniały wolę tych, którzy chcą wyeliminować pojęcie suwerenności, niepodległości narodowej i państwowej z mapy Europy. „
Mój komentarz Macierewicz po Brexicie mówi o najgorszej sytuacji geopolitycznej Polski od 25 lat . Sytuacja po Brexicie jest bardzo poważna, bo jest on efektem uzgodnień USA z Niemcami. Niemcy dostały wolna rękę w Europie i w Polsce zamian za antychiński sojusz O tym, że tak jest, że Polska nie może liczyć na pomoc USA świadczą słowa Kaczyńskiego i Macierewicza Niemcy bez zgody USA nie odważyłyby się szybko robić niemieckich porządków w Polsce.

Macierewicz alarmuje . Mówi dramatycznie o o konieczności mobilizacji zjednoczenia narodu w obliczu obcego i zewnętrznego zagrożenia . Mówi o realnej możliwości dokonania przewrotu politycznego w Polsce sterowanego z zewnątrz, czyli z Niemiec O dążeniu obcych sił i przy użyciu wszystkich środków , w tym oczywiście kolaborantów i agentury do obalenia Kaczyńskiego i zlikwidowania suwerenności Polski. Marek Mojsiewicz

30 czerwca 2016 Kolejne zobowiązanie wyborcze prezydenta Andrzeja Dudy zostanie zrealizowane

1. Jak poinformował szef Komitetu Stałego Rady Ministrów już dzisiaj na jego posiedzeniu odbędzie się debata nad przygotowaniem stanowiska dla rządu w sprawie obniżenia wieku emerytalnego na 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Jest to jedno ze sztandarowych zobowiązań wyborczych prezydenta Andrzeja Dudy ale także Prawa i Sprawiedliwości obok takich jak program 500 plus, podniesienie kwoty wolnej od podatku w podatku dochodowym od osób fizycznych, czy program mieszkanie plus. Program 500 plus jest sprawnie realizowany wpłynęło już ponad 2,5 mln wniosków dotyczących ponad 3 milionów dzieci, dzięki dużemu zaangażowaniu samorządów sprawnie przebiegają także wypłaty środków dla poszczególnych rodzin. Ogłoszony został także program mieszkanie plus, budowy tanich mieszkań na wynajem na gruntach skarbu państwa, tak aby zainteresowani mogli wejść w ich własność po 25-30 latach ich użytkowania. Prezydent złożył w Sejmie ustawę o podwyższeniu kwoty wolnej w podatku PIT ale rząd chce ją zrealizować przy okazji wprowadzenia rozwiązania do podatku PIT polegającego na połączeniu w jedno: podatku dochodowego, składki zdrowotnej i składki na ubezpieczenia społeczne. Prace nad skonstruowaniem takiego wspólnego obciążenia trwają w Kancelarii premiera pod nadzorem ministra Kowalczyka a ze względu na poziom ich skomplikowania jego wejście w życie jest przewidziane na początek 2018 roku.

2. Prezydent Andrzej Duda złożył w Sejmie także projekt ustawy o obniżeniu wieku emerytalnego, a rząd właśnie przygotowuje do niej swoje stanowisko w konsultacjach z pracodawcami i związkami zawodowymi. Jak zapowiedział minister Henryk Kowalczyk obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn jest „sprawą pewną”, a Komitet Stały zaprezentuje rządowi to rozwiązanie w 3 wariantach. Pierwszy to proste obniżenie wieku emerytalnego do odpowiednio 60 i 65 lat, drugi to połączenie tego obniżenia z koniecznością posiadania odpowiedniego stażu pracy (35 lat dla kobiet i 40 lat) dla mężczyzn), wreszcie trzeci wariant który przedstawiły związki zawodowe spełnienie albo kryterium wieku albo kryterium stażu pracy identycznego jak w drugim wariancie.

Ostateczną decyzję i wybór któregoś z przedstawionych wariantów, podejmie Rada Ministrów, tak aby projekt mógł być uchwalony wczesną jesienią i wejść w życie od początku 2017 roku.

3. Ministerstwo Finansów oszacowało skutki finansowe ale tylko wariantu prostego obniżenia wieku emerytalnego i według resortu będzie to kosztowało 8,6 mld zł w roku 2017, 102 mld zł w roku 2018 i 11,9 mld zł w roku 2019 przy czym tego rodzaju dodatkowe koszty zostaną poniesione przez system ubezpieczeniowy wtedy jeżeli wszyscy uprawnieni do przejścia na emeryturę z tego skorzystają. W rzeczywistości część uprawnionych z tego rozwiązania nie skorzysta, będzie chciało pracować dalej ponieważ ich bieżące wynagrodzenia będą wyraźnie wyższe od spodziewanej emerytury. Niezależnie jednak od tego jakie będą ostateczne dodatkowe obciążenia dla systemu ubezpieczeń społecznych, jak widać rząd Prawa i Sprawiedliwości realizując zobowiązania wyborcze swoje i prezydenta Andrzeja Dudy, postępuje racjonalnie rozkładając je w czasie i jednocześnie dokonuje uszczelnień w systemie podatkowym. To uszczelnianie już przynosi dobre skutki, wpływy podatkowe za 5 miesięcy tego roku są wyraźnie wyższe od tych z analogicznego okresu roku ubiegłego (o około 6,5 mld zł), a zapewne po wprowadzeniu kolejnych zmian w zakresie podatku VAT, wydajność podatkowa będzie jeszcze wyższa. Ponieważ w mediach nieprzychylnych rządowi co i rusz pojawiają się informacje, że Prawo i Sprawiedliwość wycofuje się z obniżenia wieku emerytalnego, przygotowanie pozytywnego stanowiska rządu do prezydenckiego projektu, zdecydowanie przecina te spekulacje.

Kuźmiuk

Kaczyński ogra Niemcy wprowadzając zamęt w Unii ? Jarosław Kaczyński: „Powinniśmy wydawać 2 proc. PKB na armię unijną”...”Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” pytany, czy jest za powstaniem wspólnej armii UE, ocenił, że należy dążyć do tego, by Unia Europejska stała się realnym podmiotem polityki międzynarodowej również w sferze militarnej. „...”Jeśli chcemy traktować to serio, powinniśmy wydawać rzeczywiście 2 proc. PKB na armię unijną – stwierdził prezes PiS w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.Oczywiście każde państwo mogłoby też mieć własną. Jeśli państwa europejskie gotowe byłyby do takiego wysiłku, to taka armia byłaby partnerem dla Stanów Zjednoczonych– zaznaczył. Według Jarosława Kaczyńskiego Unia Europejska „powinna mieć też prezydenta wybieranego na długą kadencję [..] W jego kompetencjach leżałoby też dysponowanie tą armią”.”...(źródło )

„W symulowanej walce sztuczna inteligencja pokonała pilota wojskowego”...”Najpierw komputer pokonał człowieka szachy. Później w Go. Teraz okazało się, że sztuczna inteligencja jest też lepszym pilotem bojowym niż ludzie.Pułułkownik Gene Lee to doświadczony pilot US Air Force, który podczas swojej kariery spędził tysiące godzin w powietrzu i dowodził 366. Skrzydłem Myśliwskim. Swoją karierę wojskową zakończył jako szef bazy lotniczej, w której wyszkolił setki innych amerykańskich pilotów. Teraz starł się w symulatorze ze sztuczną inteligencją o nazwie ALPHA i został doszczętnie rozgromiony.”...(źródło )
Mój komentarz No to Kaczyński teraz namieszał Niemcom. Ogrywa ich niczym stetryczałego lewaka Rzeplińskiego Silny prezydent Europy , który dysponuje potężna armią. Do tego trzeba zmienić traktat, a przed jego zmiana długa wieloletnia dyskusja i ratyfikacja Taki Kaczyński jawi się teraz jako największym euroentuzjasta. Po co dyskutować o emigrantach, o pogłębionej integracji jak można od razu o potężnym prezydencie Europy. Kaczyński chce związać Niemcy dyskusja do końca świata , a przynajmniej do końca Unii Europejskiej i do czasu powstania Federacji Międzymorza Na pewno Kaczyński i jego ludzie swoimi pomysłami wprowadzą spory zamęt w Unii . Zamęt , który który da Polsce czas Czas, który w tej poważnej sytuacji przyspieszonej germanizacji Unii jest Polsce bardzo potrzebny.

Mojsiewicz

Niemcy przywracają dyscyplinę Wprawdzie na przestrzeni wieków retoryka się zmienia, mimo to jednak do niektórych sytuacji również i teraz pasują, zdawałoby się, archaiczne, sformułowania biblijne – na przykład, że brytyjskie referendum w sprawie wyjścia tego kraju z Unii Europejskiej sprawiło, iż „wyszły na jaw zamysły serc wielu”. Oto kiedy tylko okazało się, że większość głosujących Brytyjczyków opowiedziała się za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, rozwścieczony niemiecki minister spraw zagranicznych Walter Steinmeier zwołał do Berlina spotkanie sześciu państw-założycieli Unii Europejskiej pod hasłem: „nie oddamy Europy!” Najwyraźniej Niemcy uważają Europę za swoją własność i „wielka szóstka” tego prawa im nie zaprzeczyła, łagodząc tylko brutalną szczerość tej deklaracji wzmianką o możliwej „elastyczności” w postępowaniu z krajami nie potrafiącymi jeszcze wykrzesać z siebie entuzjazmu dla „pogłębiania integracji”. W przełożeniu na język ludzki owo „pogłębianie integracji” od samego początku oznaczało zmianę pierwotnej formuły jednoczenia Europy z konfederacji, czyli związku państw, na federację, czyli państwo związkowe. Decyzja w tej sprawie zapadła już w roku 1993, kiedy to wszedł w życie traktat o Unii Europejskiej, potocznie zwany „traktatem z Maastricht” - więc nikt nie może czuć się zaskoczony tym, że niemiecki minister spraw zagranicznych, bez ceregieli wszystkim o tym przypomniał. Nie tylko przypomniał, ale potwierdził tę linię, więc jeśli ktoś jeszcze w tej sytuacji snuje rzewne opowieści o konieczności zmian w traktatach europejskich, to albo jest bardzo mało spostrzegawczy, albo nadal próbuje utrzymywać swoich wyznawców w rzeczywistości podstawionej. Jedyna zmiana, na którą zgodzą się Niemcy, to brutalne przyspieszenie budowy IV Rzeszy środkami wprawdzie pokojowymi, ale dyskretnie wspieranymi rozmaitymi naciskami. Warto bowiem zwrócić uwagę, że kiedy tylko ogłoszone zostały wyniki brytyjskiego referendum, natychmiast zaktywizowały się separatystyczne ruchy w Szkocji i Północnej Irlandii. Czy dlatego, że Szkoci i mieszkańcy Irlandii już nie mogą wytrzymać bez brukselskiej biurokracji, czy też dlatego, że uruchomiona została niemiecka agentura wpływu – tego oczywiście nie wiemy – ale nie od rzeczy będzie wspomnieć, że niemiecka agentura w naszym nieszczęśliwym kraju jest obecnie znacznie bardziej rozbudowana i wpływowa, niż w Szkocji i Irlandii Północnej. Nie tylko zresztą u nas – bo zaproszenie pana ministra Waszczykowskiego do Warszawy przyjęli ministrowie spraw zagranicznych zaledwie 8 krajów, wśród których nie było ani jednego reprezentanta republik bałtyckich: Estonii, Łotwy i Litwy. Ale bo też w ramach „wzmacniania wschodniej flanki NATO” na Litwie ma stacjonować Bundeswehra – oczywiście żeby straszyć złego ruskiego czekistę Putina – więc jakże w tej sytuacji litewski minister spraw zagranicznych ma przyjmować zaproszenia do Warszawy, żeby się namawiać przeciwko Niemcom? Warto w związku z tym przypomnieć, że w 1989 roku, kiedy zapowiedź ewakuacji imperium sowieckiego ze Środkowej Europy wytworzyła tu polityczną próżnię, niektóre państwa regionu próbowały ją wypełnić faktami dokonanymi w postaci „Heksagonale”, to znaczy – porozumienia Włoch, Jugosławii, Węgier i Austrii, do którego w 1990 roku dołączyła Czechosłowacja – jeszcze przed aksamitnym rozwodem, a w 1991 roku Polska. Jednak Niemcy, które po 12 września 1990 roku, kiedy to w Moskwie został podpisany traktat „2 plus 4” to znaczy – cztery mocarstwa „poczdamskie” i dwa państwa niemieckie – odzyskały swobodę ruchów w Europie, natychmiast przystąpiły do wysadzenia Heksagonale w powietrze. Wysłuchawszy niemieckiej zachęty, dwie republiki jugosłowiańskie: Słowenia i Chorwacja, w czerwcu 1991 roku proklamowały niepodległość, co wkrótce postawiło Jugosławię, która miała być bałkańskim filarem Heksagonale, w ogniu krwawej wojny domowej. Pozostali sygnatariusze Heksagonale, widząc, czym grozi politykowanie za niemieckimi plecami, natychmiast się od tej inicjatywy zdystansowali i w rezultacie polityczną próżnię po ewakuacji imperium sowieckiego ze Środkowej Europy zaczęły wypełniać Niemcy przy pomocy rozszerzania na wschód Unii Europejskiej, a więc przedsięwzięcia, którego były i są politycznym kierownikiem, co teraz w tak szczery sposób przypomniały. Obecne przywracanie pruskiej dyscypliny w Unii może rozpocząć się od Polski, wobec której już w styczniu wszczęta została procedura, która Bóg jeden wie, czym się dla nas zakończy. Możliwe zatem, że po wakacyjnej przerwie - o ile w ogóle będziemy jeszcze mogli spotykać się na antenie – spotkamy się w całkiem innych, być może nawet dramatycznych okolicznościach. Stanisław Michalkiewicz

1 lipca 2016 Uszczelnianie systemu podatkowego przynosi pozytywne rezultaty

1. Ministerstwo finansów opublikowało szacunkowe dane dotyczące wykonania budżetu za 5 miesięcy tego roku i wszystko wskazuje na to, że po stronie dochodowej mamy już pozytywne rezultaty uszczelnienia systemu podatkowego. Według wstępnych szacunkowych danych za okres styczeń – maj dochody budżetu państwa były wyższe aż o 11% w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego, przy czym dochody podatkowe wzrosły o 7,2%. Odnotowano w okresie styczeń-maj wzrost dochodów we wszystkich rodzajach podatków w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego. I tak dochody z podatku VAT były wyższe o 6,7% tj. aż o 3,3 mld zł dochody z podatku akcyzowego i podatku od gier były wyższe o 6,4% czyli o ok. 1,6 mld zł, z podatku PIT były wyższe o 8,7% tj. o około 1,5 mld zł wreszcie z podatku CIT o 1% tj. o około 0,1 mld zł. W związku z wprowadzeniem podatku bankowego dochody z tego tytułu w okresie jego obowiązywania (marzec-maj) wyniosły 1,1 mld zł. A więc dochody z 4 podstawowych podatków (VAT, akcyza, PIT i CIT), były wyższe aż o 6,5 mld zł za pierwsze 5 miesięcy tego roku w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego, a razem z tzw. podatkiem bankowym (który w poprzednim roku nie obowiązywał), aż o 7,6 mld zł o tych z roku poprzedniego.

2. Mimo zastrzeżenia, że z danych za pierwsze 5 miesięcy dotyczących wpływów podatkowych nie można wyciągać zbyt daleko idących wniosków, można jednak stwierdzić, że przynoszą rezultaty zdecydowane działania, które już podjął resort finansów w stosunku do niektórych grup podatników. Przypomnijmy tylko, że w grudniu poprzedniego roku resort finansów zwrócił się do podatników podatku dochodowego od osób prawnych (CIT), którzy stosowali tzw. ceny transferowe w latach 2011-2015 do złożenia stosownych korekt w zeznaniach podatkowych, za ten okres. W oświadczeniu stwierdzono także, że spółki, które zdecydują się na dobrowolną korektę deklaracji podatkowych za lata 2011-2015, będą mogły skorzystać z 50% obniżki stawki ustawowych odsetek za zaległe zobowiązania podatkowe. Resort finansów przypomniał przy tej okazji, że każda transakcja prowadzona przez podmioty gospodarcze powinna odpowiadać naturalnym warunkom rynkowym, a jej cena powinna być zbliżona do ceny rynkowej, podczas gdy w przypadku podmiotów powiązanych bardzo często zdarza się, że spółka-córka płaci spółce – matce w grupie, znacznie wyższą kwotę niż wynosi wartość rynkowa określonego dobra lub usługi (najczęściej jest to korzystanie z logo, doradztwo, dostarczanie know-how). Najczęściej tego rodzaju operacje nazywane w teorii podatków stosowaniem cen transferowych, dokonywane są przez firmy zagraniczne mające swoje spółki – córki w Polsce z reguły w ostatnim kwartale roku podatkowego, wtedy kiedy jest jasne, że musiałyby one zapłacić duże kwoty podatku dochodowego w naszym kraju. W komunikacie zawarto ostrzeżenie, że stosowanie cen transferowych przez podmioty powiązane, będzie przedmiotem wnikliwych badań urzędów skarbowych w II połowie 2016 roku

3. W rządzie Prawa i Sprawiedliwości nie ma również przyzwolenia politycznego na wyłudzanie podatku VAT i stąd bardzo szybkie prace nad rozwiązaniami, dzięki którym do budżetu państwa powinno wpłynąć dodatkowo przynajmniej kilka miliardów złotych w ciągu całego roku 2016. Do tej pory mieliśmy do czynienia z rosnącą z roku na rok skalą zjawiska wyłudzeń VAT w naszym kraju, w 2015 roku wyłudzenia te sięgnęły 3% PKB (około 54 mld zł) co wręcz sugerowało swoiste przyzwolenie polityczne rządzącej koalicji Platformy i PSL-u na ten proceder. Tak więc informacja resortu finansów o wyraźnie wyższych dochodach podatkowych w pierwszych 5 miesiącach tego roku w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego zdecydowanie potwierdza, że rządy Prawa i Sprawiedliwości doprowadzają do wyraźnego wzrostu wydajności podatkowej bez podnoszenia podatków (w 2007 roku wydajność podatkowa wyniosła aż 17,5% PKB i była o ponad 3 % PKB wyższa niż pod koniec roku 2015). Dodatkową nadzieję na wzrost dochodów podatkowych w II połowie tego roku w stosunku do tych zaplanowanych w budżecie budzi wprowadzenie od 1 lipca tego roku tzw. Jednolitego Pakietu Kontrolnego dla dużych firm ograniczające wyłudzanie podatku VAT, a także tzw. podatkowego pakietu paliwowego, ograniczające wyłudzanie podatku VAT i podatku akcyzowego w obrocie paliwami. Kuźmiuk

Totalna paranoja totalnej opozycji Już się kiedyś tym spostrzeżeniem z Państwem dzieliłem, ale że ważne i niestety bardzo - coraz bardziej - na czasie, powtórzę. Mieć złą władzę to w demokracji tylko połowa problemu. Prawdziwa tragedia to mieć do tego złą opozycję. A najgorsza opozycja to taka, która zamiast odnosić się do rzeczywistości, żyje w świecie własnych urojeń i fantazmatów, i wciąga w ten świat swoich stronników. Szeroko rozumiany obóz pomagdalenkowy odlatuje zaś w tempie naprawdę ekspresowym. Tydzień w prasie otworzył wywiad z Mateuszem Kijowskim (opatrzony wziętym z pułkownika Northa tytułem "Pod ostrzałem"), w którym lider KOD skarży się, a wie o tym od swoich ludzi w służbach, iż jest stale inwigilowany. "Nie rozmawiamy teraz w cztery oczy, tylko co najmniej w sześć" - omal słyszę, jak charakterystycznie ścisza głos, informując o tym dziennikarkę. Chodzą za nim, zbierają haki, atakują, wyciągnęli mu te zaległe alimenty, posadę w PZU... Chciałby facet być politycznym liderem, obalić ustrój i rząd, ale tak, żeby mu nie szukali brudów w życiorysie - paradne, jak bokser, który pcha się na ring, ale żeby tylko go nie bić po twarzy, bo będzie płakał. Cóż, po ćwierćwieczu obracania się w różnych kręgach znam doskonale ten syndrom wirtualnego prześladowania: chodzą za nami, będą nas się starali złamać aresztami, prowokacjami, zewrzyjmy szeregi... Jeśli ktoś jest podatny na paranoję, a tacy ludzi lgną do polityki ponadprzeciętnie, szybko wytwarza się zamknięty układ, w którym jeden wariat nakręca drugiego. Dziś z kolei czytam w wywiadzie Hanny Gronkiewicz Waltz, było nie było wiceprzewodniczącej PO i - na nieszczęście warszawiaków - prezydent stolicy, że następnych wyborów już nie będzie, będą za to aresztowania i tragedie, i w ogóle "zrobią z nami to, co z Blidą" (to tytuł wywiadu). Bzdury o tym, co rzekomo "zrobili" z Blidą, są równie nieśmiertelne jak te o czterech tysiącach Żydów, co to niby nie przyszli feralnego dnia do WTC albo o maybachu Ojca Dyrektora. Nieważne, że są cztery wyroki sądowe potwierdzające i niezbite podstawy do wydania wniosku o aresztowanie, i prawidłowość samej akcji zatrzymania, że nawet z raportu Kalisza wynika, iż nieboszczka próbowała uniknąć aresztu przez samookaleczenie, tylko dokonała go w sposób cokolwiek nieprzemyślany - bajki o świętej Barbarze męczennicy od Ziobry i Kaczyńskiego wracają regularnie jak bumerang. Co prawda, pani Gronkiewicz Waltz snując opowieści o terrorze i aresztowaniach, jakie mają nastąpić zaraz po wyjeździe z Polski Papieża, zachowuje się bardziej racjonalnie niż Mateusz Kijowski. Już ona sama wie, ile ma za uszami i do jakiego stopnia nie jest w swojej partii wyjątkiem. Przecież skręcona "reprywatyzacja" działki przy Chmielnej 70, do której dogrzebali się miejscy aktywiści Jana Śpiewaka, to swoisty wierzchołek góry lodowej. CBA bada trzy inne, podobne sprawy, ale na "reprywatyzacjach" się nie kończy - ja osobiście nie mogę się doczekać zbadania okoliczności rozprawy pani prezydent z kupcami z KDT, którzy tak bardzo psuli interes zżytym z PO galeriom handlowym. Mówiąc nawiasem, po latach, przypomnę, w miejscu, które rzekomo było potrzebne już, zaraz, i pod tym właśnie pretekstem kupców zniszczono, wciąż nic się nie dzieje i wciąż nie ma nawet planów tak jakoby pilnej budowy muzeum czegośtam... Cóż, nie pamiętam w dziejach III RP aferzysty, który przyłapany na aferze nie krzyczałby, jak pani prezydent: "To są zarzuty polityczne! Chcą mnie zniszczyć wrogowie!". Ale jeśli nawet snuje ona paranoiczne opowieści o rewolucyjnym terrorze i o tym, że PiS nie dopuści do wyborów z pełnym peowskim cynizmem (dokładnie te same opowieści snuli wszak antypisowcy w latach 2005-2007, proszę sprawdzić w starych rocznikach "Wyborczej"), to ziarna paranoi padają na podatny grunt i wschodzą szybko. Nic nie integruje lepiej struktury tego rodzaju, co KOD, niż budowane przez liderów poczucie zagrożenia, obsesja prześladowań i wirtualne męczeństwo. Zaczyna się od dęcia propagandowych balonów, że straszny Kaczor ło Jezu ło Jezu jak was brzydko nazwał, powiedział ZOMO, wykształciuchy albo gorszy sort - ale samo czucie się "najgorszym sortem" nie wystarcza na długo - bodźce trzeba stale intensyfikować. Kijowski wie od ludzi ze służb, że jest na celowniku, Gronkiewicz Waltz zapowiada, że wyborów już nie będzie, prezes Rzepliński ze śmiertelną powagą opowiada publicznie, że wie, iż "są plany wyprowadzenia go w kajdankach", a cała propagandowa orkiestra nagłaśnia te rojenia z podobnym zapałem, z jakim kolportowała męczeńskie fantazje Wojewódzkiego, Demirskiego czy Rafalali o napaściach rosłych, przystojnych narodowców czy kiboli, wykrzykujących przy każdym kopniaku "niech żyje Polska!". I proszę zwrócić uwagę, nagłaśniają te, mówiąc Zajdlem, ciężkie urmany (czyli urojenia maniakalne) te same tefałeny, te same wyborcze i niusłyki, które latami szydziły z "sekty smoleńskiej" i zajadle tropiły spiskowe wątki na prawicowych forach internetowych.

"Nie jestem histeryczką ani panikarą, ale wiem, że kolejnych wyborów za 3,5 roku nie będzie" - normalny człowiek czytając te słowa wzruszy ramionami, ale przecież nie dla takiego będzie gazeta - równie niezależna i pozapartyjna, jak HGW nie-histeryczna i nie-panikarska - dołączać do jutrzejszego wydania deklarację członkowską KOD (a może w promocji dla każdego, kto się zapisze, prenumeratę? Albo odwrotnie - członkostwo w KOD w promocji do każdej wykupionej prenumeraty, co?). Poza tym jest jeszcze Zachód. A ludzie na Zachodzie generalnie o Polsce wiedzą tyle, co my o Górnej Wolcie, patrzą na tytuły - kto tam alarmuje, że w Polsce krwawy reżim prześladuje, inwigiluje, aresztuje? Prezes Trybunału Konstytucyjnego, prezydent stolicy, były "legendarny przywódca", "twórca polskich reform"... Hm... Co prawda, powoli i tam dociera świadomość, że to wszystko zmyślenia agitpropu. Dotarła na przykład, jak wynika z bloga zasiedziałej w Brukseli Katarzyny Szymańskiej-Borginon, do eurokratów, których nieustające pielgrzymki Schetyny, Petru i Kijowskiego proszących o kolejne debaty, rezolucje i sankcje przeciwko Polsce zaczęły już wkurzać. W sumie zrozumiałe - przegrały pierdoły wybory, nie są w stanie nic zrozumieć ani zaradzić, to płaczą, żeby im Timmermans z Gujem Verhofstadtem odzyskali utracone stołki i obrywy. Na dodatek snując opowieści, jak ten - jak mu tam było - iracki mitoman, który kiedyś przekonał CIA i całą Amerykę, że w Iraku istnieje silna, gotowa do akcji opozycja (z nim na czele) i byle tylko puknąć Sadama, cały kraj powstanie i dokończy dzieła. PiS wygrał tylko przez przypadek, wszyscy są przeciwko nim, wyprowadzamy na demonstracjach regularnie po ćwierć miliona ludzi, dajcie tylko sygnał, a cała Polska na rękach zaniesie PO i PSL z powrotem do koryta. Nawet się udało na to Komisję Europejską i liderów europarlamentarnych frakcji nabrać, ale teraz mają na głowie większe problemy niż restytuowanie "demokracji" nad Wisłą. Skoro się już jednak zapędzono w kanał "totalnej opozycji", to pogłębianie paranoi staje się nie tylko odruchem, ale i polityczną koniecznością. Albo ona, albo rozczarowanie i irytacja, skrupiająca się na tych, którzy obiecywali ludowi kodowemu, że na wiosnę poprą ich miliony. Że to hodowla kolejnych Cybów? Tym bardziej niebezpieczna, że KOD roi się od byłych milicjantów, ubeków i zawodowych żołnierzy LWP, obeznanych z bronią i raczej wolnych od moralnych przesądów? Pewnie. Ale przecież ani ci, którzy szerzą paranoję, bo sami jej ulegli, ani tym bardziej ci, którzy robią to z cynicznego wyrachowania, nie będą się takimi skrupułami przejmować Rafał Ziemkiewicz

Kaczyński wprowadza system prezydencki Skowyt Giertycha Kazik , rockman „”Urząd prezydenta w Polsce jest pomyślany ni w chuj, ni w oko, że tak brzydko powiem. Nie może tworzyć prawa, a może je negować, ma siłę destrukcyjną …..

http://naszeblogi.pl/55117-kaczynski-desygnowal-andrzeja-dude-na-swojego-sukcesora

Zbigniew Brzeziński - były doradca prezydenta USA „Najgorsza i najgłupsza na świecie (o polskiej ordynacji wyborczej) „...(więcej)

Paweł Kukiz chce nowej konstytucji. Mówi o systemie prezydenckim”...(źródło )

Roman Giertych „ W dniu dzisiejszym za zgodą Jarosława Kaczyńskiego Prezydent RP Andrzej Duda wprowadził ustrój prezydencki. Nie wiem czy dobrze to czy źle, ale jest to faktem. „...”Przyznanie sobie przez Prezydenta prerogatywy do odmawiania realizacji wniosku konstytucyjnego w sprawie sędziów oznacza bowiem, że przyznaje on sobie prawo do odmowy odwoływania ministrów. Zobaczcie Państwo treść dwóch artykułów Konstytucji, które o tym stanowią: Art. 161. Prezydent Rzeczypospolitej, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, dokonuje zmian w składzie Rady Ministrów
Art. 179. Sędziowie są powoływani przez Prezydenta Rzeczypospolitej, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, na czas nieoznaczony. I dzisiaj PiS oficjalnie poparł działania Prezydenta w sprawie sędziów, więc ich ewentualny sprzeciw wobec podobnej odmowy wnioskowi premiera byłby zupełnie nielogiczny. Albo Prezydent jest władny odmawiać wnioskom organów konstytucyjnych albo nie. Dotychczas uznawano, że Prezydent jest w tych przypadkach wyłącznie notariuszem.Obecnie akceptując działania Głowy Państwa wobec sędziów wprowadzono uzus, że Prezydent może odmówić premierowi odwołania ministra. To oznacza system prezydencki w całej pełni, gdyż ministrowie przestaną podlegać premierowi.  „..(źródło )

Wydane w środę oświadczenie Stowarzyszenia Sędziów Polskich IUSTITIA również nie ukrywa oburzenia środowiska połączonego z deprecjonowaniem roli Prezydenta: Postanowieniem z 22 czerwca 2016 r. Prezydent RP Andrzej Duda odmówił powołania 10 kandydatów przedstawionych przez Krajową Radę Sądownictwa do pełnienia urzędu na stanowiskach sędziów: Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, Sądu Apelacyjnego, Sądu Okręgowego i Sądu Rejonowego. Decyzji swojej Prezydent RP w żaden sposób nie uzasadnił. Zgodnie z Konstytucją RP Prezydentowi nie przysługuje prerogatywa oceny i wyboru kandydatów na sędziów. Rola głowy państwa ogranicza się do ceremonialnego aktu powołania. Procedura oceny osób zgłaszających się na wolne stanowiska sędziowskie została szczegółowo uregulowana w przepisach ustawy o KRS. Biorą w niej udział m. in. zasiadający w Radzie: przedstawiciel Prezydenta RP, posłowie, senatorowie, Minister Sprawiedliwości, sędziowie. Prezydent RP w odróżnieniu od Rady nie dysponuje procedurą ani narzędziami oceny merytorycznej przydatności do zawodu sędziego. Decyzja Prezydenta nie znajduje oparcia w przywołanym w treści postanowienia art. 179 Konstytucji. Działanie takie stanowi powtórzenie niebezpiecznego dla ogółu obywateli precedensu, zmierzającego do wyłaniania sędziów na podstawie niejasnych kryteriów. Powoduje, że proces nominacji sędziowskich staje się mniej transparentny i bardziej podatny na wpływy polityczne. „..(źródło)

Andrzej Duda odmówił powołania sędziów. Dr Tomczyński: To wyłączna prerogatywa prezydenta. Jakim cudem w 2016 roku mogą być takie wątpliwości?”...”est jasne, że prezydent powołuje sędziów i czyni to tylko na wniosek KRS. Jedyną osobą, która może decydować jest prezydent i nie ma innej możliwości, to jest jego dyskrecjonalna władza (…) mamy dość bogate orzecznictwo w tej sprawie i jest to prerogatywa prezydenta. Nie może wtrącać się w proces ustalania kandydatów przez KRS, ale ma ostateczny głos, ponieważ może mieć inny ogląd oceny kandydata niż KRS – powiedział były wieloletni sędzia, dr Adam Tomczyński z Wyższej Europejskiej Szkoły Prawa i Administracji.Przypomnijmy, że prezydent Andrzej Duda odmówił nominacji dziesięciu sędziom sądów powszechnych. Wśród zaproponowanych przez Krajową Radę Sądownictwa nazwisk był m.in. sędzia, który uznał słowa Janusza Palikota "zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż w Europie" za wypowiedź w konwencji bajkowej, czy też sędzia, która miała oddalić pozew zbiorowy ws. Amber Gold".."Prezydent musi dbać o to, żeby wymiar sprawiedliwości działał, jak najlepiej" Dr Tomczyński stwierdził także, że według jego wiedzy decyzje prezydenta uzasadnione są dobrem Polski. W jego ocenie, jeśli propozycja awansu ma dotyczyć osoby, która trzymała w areszcie przez 3,5 roku kibica Legii i za każdym odpowiadała, że jeszcze nie czas na jego zwolnienie, bo prokuratura szuka dowodów, to należy się zastanawiać. – No ile można szukać dowodów? Nie można trzymać człowieka w areszcie przez 3,5 roku, a już na pewno nie może być to podstawą do awansu. Ten przykład wyraźnie wskazuje, że pan prezydent musi dbać o to, żeby wymiar sprawiedliwości, z którym są pewne problemy działał, jak najlepiej. Kiedy będzie najlepszy? Jak będą tam najmądrzejsi ludzie..(źródło)

25 at temu, 1 lipca 1991 roku w Pradze podpisany został protokół o likwidacji Układu Warszawskiego. Był to sojusz polityczno-wojskowy o charakterze ofensywnym, całkowicie podporządkowanyZSRS.Sojusz utworzyło osiem państw komunistycznych Europy Środkowej i Wschodniej, w tym Polska, 14 maja 1955 r. w Warszawie. Układ Warszawski, którego oficjalna nazwa brzmiała Układ o Przyjaźni, Współpracy i Pomocy Wzajemnej, stworzono z inicjatywyZSRS jako odpowiedź na powstanie NATO i „imperialistyczne zagrożenie” ze strony USAi Europy Zachodniej. Państwa układu zobowiązywały się do udzielania sobie pomocy w przypadku napaści na jednego z członków.Układ został podpisany przez przywódców Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji, NRD, Polski, Rumunii, Węgier i ZSRS. „..(źródło )

maj 2015 Słowa szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że nowy premier "powinien złożyć u prezydenta dymisję bez daty" nie mają umocowania w konstytucji - oceniają konstytucjonaliści. Gdyby jednak traktować je jako zapowiedź - mówią - to zmiany ustrojowe szłyby w kierunku systemu prezydenckiego. „...”Również prof. Marek Chmaj ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej ocenił, że wypowiedź Kaczyńskiego należy rozumieć "w kategoriach politycznych, bo to nie jest wypowiedź ustrojowa". "Prezes PiS podkreślił, że przyszły premier ma być zakładnikiem w rękach prezydenta. To jest pozaprawne i nieprzewidywane przez konstytucję" - dodał. „...”Prezes PiS Jarosław Kaczyński w czwartek w wywiadzie cytowanym na stronie TV Republika powiedział, że w lipcu partia zaprezentuje ekipę, która - jeśli PiS wygra wybory - pokieruje poszczególnymi dziedzinami życia. Zapytany o to, kto tą ekipą pokieruje, odpowiedział: "Ekipą będzie kierował ten, którego wskaże najważniejszy człowiek w polskim życiu publicznym, czyli Andrzej Duda". „..”"Partia desygnuje tego, kogo wskaże. Andrzej Duda jest człowiekiem, który już dokonał w Polsce zmiany i jest człowiekiem, który ma przeprowadzić Polskę ku lepszym czasom, dlatego musi mieć prawo do podejmowania decyzji. Nie wiem, kto będzie premierem, ale powinien on od razu złożyć u prezydenta dymisję, tyle że bez daty. Uważam, że to, czego dokonał, daje mu taką legitymację, której nikt nie ma" – mówił Kaczyński. „...”Według eksperta, można by też odczytywać słowa J. Kaczyńskiego, jako zapowiedź próby przebudowy ustroju państwa w kierunku systemu prezydenckiego. Trzeba jednak pamiętać - dodał - że nie da się zmienić konstytucji nie mając większości 2/3 w Sejmie. "Jeśliby potwierdziłyby się sondaże mówiące o tym, że potencjalna koalicja PiS i ruchu Pawła Kukiza miałaby taką większość, to oczywiście można takie wrażenie mieć. Tym bardziej, że przecież PiS opowiadał się zawsze za wzmocnieniem pozycji prezydenta" - zaznaczył Uziębło. Jak mówił, dwa podstawowe modele ustroju prezydenckiego to model amerykański bądź francuski. Według eksperta na model amerykański, w którym prezydent nie odpowiada przed parlamentem, w Polsce szanse są niewielkie. "Możemy natomiast wzmocnić prezydenta na wzór francuski, na przykład poprzez wprowadzenie podwójnej odpowiedzialności rządu, zarówno przed parlamentem, jak i przed prezydentem, czyli dążenie w kierunku systemu prezydencko-parlamentarnego" powiedział konstytucjonalista. (więcej )

2012 rok „ Polska potrzebuje nowej konstytucji- ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas konferencji poświęconej 15-leciu polskiej ustawy zasadniczej W ocenie Kaczyńskiego, są przesłanki, by w obecnej kadencji parlamentu wrócić do kwestii zmiany konstytucji. Jego zdaniem, świadczy o tym sytuacja Polski w Unii Europejskiej i zmiany zachodzące we wspólnocie, które "trzeba oceniać negatywnie". - To, co zdarzyło się przeszło 23 lata temu, to powstał system, który prof. Jadwiga Staniszkis określiła jako postkomunizm - powiedział Kaczyński. Jak dodał, jest to system antyrozwojowy, który został spetryfikowany przez obecnie obowiązującą konstytucję. Jak mówił, usytuowanie władzy wykonawczej w ustawie zasadniczej uniemożliwia m.in. zmianę tego systemu. Jego zdaniem, kształt konstytucji "utrudnia realizację części praw obywateli".Jak przekonywał, Polska potrzebuje nowej konstytucji. - Musimy tego dokonać– podkreślił.”

http://naszeblogi.pl/55117-kaczynski-desygnowal-andrzeja-dude-na-swojego-sukcesora

Antoni Dudek” Zaletą tej konstytucji była jej spójność i zwięzłość. Spójność wizji ustrojowej wynikała z założenia, że najlepszy dla Polski jest system prezydencki. Ustrój państwa został zbudowany wokół urzędu prezydenta, który miał pozycję arbitra, jego uprawnienia były bardzo szerokie. Zdaniem niektórych zbyt szerokie, wprowadzały bowiem pewien rodzaj dyktatury prezydenckiej. „...”Konstytucja kwietniowa była najkrótszą ze wszystkich, które mieliśmy w dziejach Polski. To niewątpliwy plus, obecna konstytucja jest za bardzo rozbudowana. „...” Prezydent był zwierzchnikiem władzy wykonawczej, mógł w dowolnym momencie rozwiązać Sejm i Senat. Władza sądownicza była od niego zależna, nominował sędziów. Miał też prawo wydawania dekretów, co czyniło z niego główny ośrodek władzy. Z konstytucji wynikało również to, że prezydent jest odpowiedzialny przed Bogiem i historią – czyli nie przewidywała odpowiedzialności prawnej prezydenta przed jakimkolwiek organem. Do tego dochodziła jeszcze siedmioletnia kadencja i skomplikowany sposób powoływania prezydenta, który tylko w jednym wypadku zakładał wybory powszechne „...”Normalnie prezydent miał być wybierany przez Zgromadzenie Elektorów złożone z 80 osób. Ale jeśli ustępujący prezydent skorzystał z prawa wskazania swojego kandydata, wówczas dochodziło do wyborów powszechnych. O urząd ubiegali się kandydat prezydencki i kandydat Zgromadzenia Elektorów. Prezydent miał więc zasadniczy wpływ na to, kto zostanie jego następcą „...”Gdybyśmy się zdecydowali na powrót do systemu prezydenckiego, to kilka z nich. Np. to, że prezydent jest zwierzchnikiem władzy wykonawczej albo ma możliwość wydawania dekretów. Nie mielibyśmy wówczas sporów wynikających z dzisiejszej dwugłowej władzy wykonawczej. Z tym że dziś większość klasy politycznej chce systemu parlamentarno-gabinetowego.  „...(więcej )

Bogusław Chrabota „ Potrzebna nowa Konstytucja „....”„Państwo polskie w zaklętym kręgu niemożności". „Państwo polskie w systemowym dryfie". To częste opinie o Polsce drugiej dekady tego wieku. Obok komentarzy o „pułapce średniego rozwoju" może najczęstsze. „...”nie radzimy sobie z reformami, legislacją, standardami wymiaru sprawiedliwości, rozwiązywaniem pilnych problemów społecznych i aparatem urzędniczym „....”Myślmy o nowej konstytucji, by wzmocniona władza mogła podjąć nowe, trudne wyzwania „...”Rządzący w większości spraw są sparaliżowani koniecznością zawierania zgniłego kompromisu. Parlament gubi sens zadumy nad dobrem publicznym w krzyżujących się interesach partii. Politycy stali się beneficjentami systemowych przywilejów, a reformatorzy ich zakładnikami. Skąd ten dryf ćwierć wieku po odrodzeniu się polskiej państwowości? Czy aby nie ma związku z systemem sprawowania władzy? „...”Początek lat 90. to budowa zrębów polskiej niepodległości. Odnowiciele nowoczesnego państwa mieli z jednej strony pasję i zapał do reform, z drugiej uzasadnioną niechęć do państwa autorytarnego. Wiara w demokrację i teorię Fukuyamy o końcu historii kazały wybrać kierunek reform w stronę systemu parlamentarno-gabinetowego, z rozproszoną władzą, skazanymi na trudną koabitację prezydentem i premierem, finezyjnym mechanizmem wzajemnych ograniczeń i parlamentem odpowiedzialnym za inflację prawa.Uchwalona w 1997 r. konstytucja była zwieńczeniem takiej filozofii.”....” Nie mam wątpliwości co do jednego. Geopolityka rozstrzygnęła, że Polska zaczyna doświadczać tzw. momentu konstytucyjnego, w którym w interesie dobra publicznego trzeba myśleć o radykalnej zmianie systemowej państwa. „...”Nie chcemy przesądzać, czy powinien być nim system prezydencki z głową państwa z powszechnego wyboru i szerokimi kompetencjami władczymi czy system kanclerski ze wzmocnioną rolą premiera, z prezydentem wybranym przez Sejm i sprawującym funkcje reprezentacyjne. „ ...(więcej )
Ważne 2009 Prezydent Lech Kaczyński chce siedmioletniej kadencji. Znów wraca pomysł zmian w konstytucji i roli prezydenta. „..(źródło )

Mój komentarz Kaczyński chce wprowadzić system prezydencki w Polsce i go wprowadza rękami Dudy. Państwo bez silnego suwrenennego ośrodka politycznego jest tylko kolonią . Absolutny trójpodział władzy to fikcja, , kolejny zabobon w który każe wierzyć lewactwo. Każdy naród , każdy suwerenny kraj potrzebuje silnego przywództwa. Polska też.

Dlaego Giertych i reszta kolaborantów skowycze za każdym razem kiedy dochodzi do próby wzmocnienia władzy w Polsce, czy budowy silngo ośrodka politycznego . Michnik, Smolar, Petru i reszta niemieckiego polskojęzycznego lewactwa pazurami broni nierządu politycznego w Polsce . Kaczyński i Duda bardzo dobrze robąi stawiając wrogów Polski w sytuacji faktów dokonanych , które wzmacniają pozycję prezydenckiego ośrodka władzy. Marek Mojsiewicz

Dodatnie i ujemne plusy Brexitu Ajajajajajajaj! Co to będzie? Panie Cyngielman, pan ruszaj na ratunek Europie, a jak pan nie możesz, to przyślij mi pan te dwanaście tuzinów gaci! Ajajajajajajaj! Jak tak dalej pójdzie, to europejsy ogłoszą paneuropejską żałobę („A my wszyscy w żałobie!”) jako nieutuleni w żalu po brytyjskim referendum. Premier Cameron najwyraźniej tego się nie spodziewał, skoro natychmiast złożył dymisję. Chodziło mu raczej o podlizanie się angielskim narodowcom, no i wytargowanie dla Wielkiej Brytanii Korzystniejszych warunków w Eurokołchozie, co nawiasem mówiąc, mu się udało, bo Nasza Złota Pani opowiedziała się za mniejszym złem – ale niczym uczeń czarnoksiężnika uruchomił proces, który nabrał własnej dynamiki, zwłaszcza w kontekście muzułmańskiej inwazji, której zorganizowanie węgierski premier Orban przypisuje żydowskiemu grandziarzowi finansowemu Jerzemu Sorosowi. Jaki Soros ma w tym interes? Jakiś musi mieć; warto przypomnieć, że Żydzi są mściwi, jak mało kto, a w tej sytuacji nie można wykluczyć, że wpadli na pomysł, by zemścić się na mniej wartościowych europejskich narodach rękami bisurmanów. Powodem tej wędrówki ludów jest bowiem wtrącenie licznych krajów Bliskiego i Środkowego Wschodu oraz Afryki Północnej w stan krwawego chaosu. Licznych – ale nie wszystkich, bo taka np. Jordania, którą przecież rządzi tyran, ale która jeszcze bodajże w 1994 roku podpisała z bezcennym Izraelem traktat pokojowy w następstwie którego stała się rodzajem „bliskiej zagranicy” dla Tel Awiwu, nie doświadcza ani żadnych jaśminowych rewolucji, ani wojen o pokój i demokrację, jaką w sąsiedniej Syrii toczą z tamtejszym tyranem „bezbronni cywile”, wynajęci i wytresowani przez CIA, ani „misji pokojowych”, które w stan krwawego chaosu wtrąciły Irak , ani „misji stabilizacyjnych”, które, przy niejakim udziale naszej niezwyciężonej armii („tam wódz taliby gromi, a wzdycha do Kraju”), ściągnęły na Afganistan straszliwe paroksyzmy. Tedy pod pretekstem krwawego chaosu setki tysięcy młodych bisurmanów ruszyły na Europę. O żadnej integracji nie może być mowy, bo mniej wartościowe europejskie narody, poddawane przez europejsów od kilkudziesięciu lat politpoprawnej tresurze, chcą już tylko wypić i zakąsić, no i oczywiście rżnąć się z kim popadnie bez żadnych konsekwencji, w związku w tym wzbudzają w wyznawcach Allaha bezgraniczną pogardę. Nie można tedy wykluczyć, że starsi i mądrzejsi, którzy potrafili owinąć sobie wokół palca nawet sławnych na cały świat amerykańskich twardzieli, którzy skaczą przed nimi z gałęzi na gałąź, wykombinowali sobie, że przy pomocy bisurmanów zrobią porządek z mniej wartościowymi narodami europejskimi („wnet by ją ubrał w gelabiję, spuściłby suce lanie kijem, po czym umieścił ją w haremie pod czujną eunucha strażą”), przekształcając je w niewolniczą masę, podobną do tej w jaką bolszewicy przekształcili Rosjan. To by nawet dobrze wyjaśniało przyczynę, dla której żydowscy szowiniści tak energicznie zwalczają ruchy nacjonalistyczne w krajach swego osiedlenia, między innymi przy pomocy piekielnej triady w postaci państwowego monopolu edukacyjnego, mediów i przemysłu rozrywkowego, do którego coraz szerszym frontem włącza się Kościół katolicki w ramach stręczenia tak zwanego „judeochrześcijaństwa”. Wróćmy jednak a nos moutons, czyli do brytyjskiego referendum. Zapoczątkowuje ono nakreśloną w traktacie lizbońskim procedurę „wychoda”. Brytyjski rząd, zobligowany rezultatem referendum, musi złożyć wniosek o wystąpienie z Unii Europejskiej, który następnie stanie się przedmiotem negocjacji na temat warunków wystąpienia. Jeśli negocjacje doprowadzą do porozumienia, to przedstawione ono będzie do zatwierdzenia Radzie Europejskiej i Europejskiemu Parlamentowi i po ewentualnym zatwierdzeniu Wielka Brytania opuści UE na uzgodnionych warunkach. Te procedury muszą trochę potrwać, a jeśli nawet do porozumienia by nie doszło, albo nie zostało ono zatwierdzone, to Wielka Brytania mogłaby opuścić UE nie wcześniej, niż za dwa lata od złożenia wniosku. Warto dodać, że brytyjski rząd w każdej chwili może swój wniosek wycofać, więc tak naprawdę nic nie jest jeszcze przesądzone. Niemniej jednak niemiecki minister spraw zagranicznych Walter Steinmeier, zwołał spotkanie „założycieli Unii” Nietrudno domyślić się – po co. Niemcy chcą wysondować, czy „ojcowie założyciele” zaakceptują program przywracania pruskiej dyscypliny w reszcie Eurokołchozu, czy nie. Jeśli zaakceptują – a wiele wskazuje na to, biurokratyczne środowiska „ojców założycieli” dla zachowania swoich alimentów zgodzą się na wszystko, no to przywracanie pruskiej dyscypliny rozpocznie się niezwłocznie i to być może – właśnie od Polski. Warto przypomnieć, że właśnie wobec Polski w styczniu br. została wszczęta bezprecedensowa procedura sprawdzania stanu demokracji i praworządności i jest ona w pełnym toku. Pan minister Waszczykowski poinformował, że rząd wygotował „odpowiedź” na „opinię” Komisji Europejskiej, która w następnym ruchu sformułuje pod adresem polskiego rządu „zalecenia”. Rząd te zalecenia może wykonać, albo nie; jeśli wykona, no to skapituluje – oczywiście pod hasłem umacniania suwerenności, bo jakże by inaczej? Jeśli je zlekceważy, no to Unia Europejska dla podtrzymania swego prestiżu będzie musiała rozstrzygnąć die polnische Frage przy pomocy procedury przewidzianej w traktacie lizbońskim pod nazwą „klauzuli solidarności”, przewidującej usuwanie zagrożeń dla demokracji również przy pomocy interwencji wojskowej. W takiej sytuacji możliwy jest nawet scenariusz rozbiorowy, zwłaszcza gdyby stare kiejkuty zobowiązały się, że nowy rząd, np. z panem Kijowskim jako premierem, w podskokach zrealizuje żydowskie roszczenia wobec Polski. Czyż możemy się łudzić, że Nasz Najważniejszy Sojusznik nie tylko się temu nie sprzeciwi, tylko z radości przyklaśnie? A skoro przyklaśnie temu, to dlaczego miałby nie zgodzić się na rewizję postanowień konferencji poczdamskiej odnośnie „ziem utraconych”? Skoro w ramach kaptowania Niemiec do krucjaty przeciwko złemu ruskiemu czekiście Putinowi, co to chciałby „judeochrześcijańską” Europę „sputinizować” właśnie pozwolił na tworzenie Europejskiej Straży Granicznej, która – co tu ukrywać – jest początkiem tworzenia „europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO”, czyli wyprowadzania Bundeswehry spod amerykańskiej kurateli, to znaczy, że możemy spodziewać się wszystkiego. Bo gdyby Brexit spowodował tylko „efekt domina” to znaczy – postępującą likwidację projektu politycznego pod nazwą „Unia Europejska”, który został nałożony na pierwotny projekt ekonomiczny w postaci Wspólnego Rynku, to mogłaby to być felix culpa, bo Wspólny Rynek by przetrwał, a nawet otrzymałby potężny impuls rozwojowy dzięki rozluźnieniu biurokratycznego gorsetu. Ale nie możemy zapominać o zasadzie Murphy’ego, że jeśli tylko coś złego może się stać, to na pewno się stanie. Stanisław Michalkiewicz

2 lipca 2016 Już po 3 miesiącach sukces programu 500 plus

1. Wczoraj premier Beata Szydło razem z ministrami Elżbietą Rafalską, Anną Streżyńską i Pawłem Szałamachą dokonała pierwszych podsumowań realizacji programu 500 plus w związku z upływem 3 miesięcy od daty rozpoczęcia jego realizacji. Jest to ważny moment jego realizacji ponieważ jest on tak skonstruowany, że złożenie wniosku o świadczenie w ciągu tych pierwszych miesięcy daje możliwość uzyskania świadczenia z wyrównaniem od 1 kwietnia tego roku, złożenie wniosku po tym terminie wprawdzie także uruchamia wypłaty ale już bez rekompensaty za poprzedni okres. Jak podała minister pracy Elżbieta Rafalska do 30 czerwca samorządy wydały 2,1 mln decyzji o wypłacie świadczeń, decyzje te dotyczą ponad 3 mln dzieci, a do tej pory wypłacono rodzinom 4,1 mld zł. Do rozpatrzenia przez samorządy zostało jeszcze 410 tysięcy wniosków i w związku z tym, że do tej pory przeciętnie na 1 złożony wniosek przypadało 1,4 dziecka, wszystko wskazuje na to, że po ich rozpatrzeniu świadczenia będzie otrzymywało w każdym miesiącu około3, 6 mln dzieci (szacowano na początku jego wdrażania, ze takich uprawnionych będzie około 3,7 mln dzieci).

2. Przypomnijmy tylko, że wsparcie rodzin wychowujących dzieci było jednym z głównych przesłań w kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości i trzeba wyrazić uznanie dla rządu premier Beaty Szydło, że tak szybko możemy wywiązać się z deklaracji wyborczych w tej sprawie. Po zaledwie 5 miesiącach funkcjonowania rząd premier Beaty Szydło, mimo tego, że otrzymał w spadku od koalicji PO-PSL projekt budżetu państwa, który nie posiadał żadnych rezerw finansowych, ale w krótkim czasie udało się go na tyle przepracować, że znaleziono kwotę 17 mld zł aby ten program finansować w ciągu 3 kwartałów tego roku. Przypomnijmy także, że tzw. program 500+, to wydatki 500 zł (bez podatku i bez zaliczania tej kwoty do dochodu rodziny) na drugie i każde kolejne dziecko we wszystkich rodzinach bez ograniczeń dochodowych, a w rodzinach mniej zamożnych o dochodach do 800 zł na głowę i 1200 zł na głowę w rodzinach wychowujących dziecko niepełnosprawne, także na pierwsze dziecko.

3. Minister finansów Paweł Szałamacha podkreślił, że mimo znacznych wydatków związanych z realizacją programu realizacja deficytu budżetowego za 5 miesięcy jest niewielka stanowi zaledwie 1/4 deficytu na cały rok. Ponadto znacznie lepiej niż w roku poprzednim „idzie” realizacja dochodów podatkowych. Dochody z 4 podstawowych podatków (VAT, akcyza, PIT i CIT), były wyższe aż o 6,5 mld zł za pierwsze 5 miesięcy tego roku w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego, a razem z tzw. podatkiem bankowym (który w poprzednim roku nie obowiązywał), aż o 7,6 mld zł o tych z roku poprzedniego. Według ministra nie ma więc żadnych zagrożeń związanych z realizacją tego programu, ani do końca tego roku, ani w roku następnym. Z kolei minister pracy Elżbieta Rafalska ustosunkowała się do pojawiającego się w mediach często zarzutu, że w rodzinach dysfunkcyjnych środki z tego programu nie są wykorzystywane na rzecz dzieci ale na inne cele np. alkohol. Minister poinformowała, że od 1 kwietnia samorządy prowadzą zaledwie 237 spraw o zamianę świadczenia pieniężnego na świadczenia rzeczowe, co stanowi zaledwie 0,01% w stosunku do wszystkich wydanych decyzji w ramach tego programu. Stwierdziła także, że w środowiskach wiejskich zlikwidowana została sprzedaż w sklepach na tzw. zeszyt (bardzo powszechna w ostatnich latach), a rodziny wielodzietne nie tylko uzyskały stabilne finansowanie ale odzyskały godność. Po raz pierwszy od wielu lat stać je na zakup nowej odzieży i obuwia dla dzieci, wyposażenia w przybory szkolne, a także na wspólny wyjazd na chociaż krótkie wakacje poza miejsce swojego stałego zamieszkania. Nie ulega wątpliwości, że już po 3 miesiącach funkcjonowania programu 500 plus można ogłosić jego wielki sukces. Kuźmiuk

Poproszę pieczywko! Stefan Kisielewski opowiadał kiedyś, jaka jest różnica między pielęgniarką polską i żydowską. Polska pielęgniarka rankiem relacjonuje lekarzowi, jak pacjenci spędzili noc, podczas gdy żydowska rozpoczyna od egzaltowanego wyznania: panie doktorze, co JA przeżyłam! Niedawno zakończył się, a właściwie nie tyle zakończył, co został „zawieszony” do stycznia strajk pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka. Jak wszystkie strajki, tak i ten miał na celu przychylenie nieba pacjentom – w tym przypadku - „małym pacjentom”. Okazało się, że – przynajmniej do stycznia - „mali pacjenci” będą mieli przychylone niebo za – bagatela – 300 zł miesięcznie dla każdej pielęgniarki. Co będzie później – czy strajk zostanie odwieszony do następnej podwyżki, czy też zostanie przekształcony w „kroczący” - o tym przekonamy się w odpowiednim czasie. Strajk bowiem strajkowi nierówny i w tej materii istnieje straszliwa i rozbudowana wiedza („powstała wnet straszliwa wiedza, że byt się zgęszcza i rozrzedza”). Na przykład strajk włoski polega na tym, że pracownicy nie porzucają pracy; przeciwnie – pracują bardzo dokładnie, skrupulatnie przestrzegając wszystkich przepisów i procedur, ustanowionych jak wiadomo – bo jakże by inaczej? - gwoli sprawnego funkcjonowania przedsiębiorstwa czy instytucji. Najciekawsze jest to, że rezultat strajku włoskiego jest zawsze taki sam, jak strajku zwyczajnego, kiedy pracownicy przestają pracować. Nieomylny to znak nie tylko tego, że te wszystkie przepisy i procedury na pewno nie są obliczone na sprawne funkcjonowanie, tylko ustanowione w jakimś innym celu, ale również – że wszyscy o tym wiedzą, bo w przeciwnym razie nikt nie organizowałby strajku włoskiego. Bardzo możliwe, że w styczniu pielęgniarki w CZD rozpoczną właśnie strajk włoski, chociaż z drugiej strony niesie on za sobą pewne ryzyko dekonspiracji dla obydwu stron: strajkujących pracowników i pracodawcy – w tym przypadku – rządu, który uparł się sprzedawać obywatelom usługi medyczne. To znaczy – nie bezpośrednio, Boże uchowaj, tylko za pośrednictwem Narodowego Funduszu Zdrowia. Narodowy Fundusz Zdrowia dostaje od rządu pieniądze na sfinansowanie umów ze szpitalami i przychodniami. Słowem – urzędnicy NFZ decydują nie tylko o standardzie sprzedawanych obywatelom usług medycznych, ale i o wynagrodzeniach w sektorze ochrony zdrowia. Warto przypomnieć, że reformie ochrony zdrowia, przeprowadzonej jeszcze w latach 90-tych przez rząd charyzmatycznego premiera Buzka, przyświecało hasło: „pieniądze idą za pacjentem”. Może i idą – ale w takiej odległości, że nie tylko wzrokowy, ale w ogóle wszelki kontakt między nimi a pacjentem już dawno został zerwany. Ale bo też wiekopomne reformy mają dwojakie cele: deklarowane i rzeczywiste. Deklarowanym celem wiekopomnej reformy było przychylenie pacjentom nieba – ale wydaje się, że jest ono co najmniej tak samo daleko, jak przedtem, a może nawet dalej. Osiągnięty został natomiast cel rzeczywisty, który, w odróżnieniu od celu deklarowanego, ma to do siebie, że nie tylko musi się pojawić, ale pojawia się natychmiast. W przypadku reformy ochrony zdrowia było to skokowe zwiększenie w sektorze publicznym liczby synekur, czyli posad nie związanych z żadną odpowiedzialnością za cokolwiek. I o to właśnie chodziło – o czym świadczą dalsze losy reformy. W pierwotnej postaci ochrona zdrowia miała być finansowana za pośrednictwem „kas chorych” - 16 terytorialnych i jednej „mundurowej”. Rząd charyzmatycznego premiera Buzka powsadzał do tych kas ludzi tworzących zaplecze polityczne ówczesnej koalicji, to znaczy – Akcji Wyborczej „Solidarność” i Unii Wolności, stwarzając im tym samym możliwość pasożytowania na Rzeczpospolitej, a więc – na współobywatelach. Jak bowiem słusznie zauważył amerykański ekonomista Maurycy Rothbard, funkcjonariusze publiczni, w odróżnieniu od zwykłych ludzi, swoje dochody wymuszają siłą, bez konieczności wykonywania jakiejkolwiek pożytecznej pracy. Bo pewność, że praca jest pożyteczna, uzyskujemy dopiero wtedy, gdy inny człowiek dobrowolnie za nią zapłaci. Funkcjonariusze publiczni wolą nie ryzykować, co – mówiąc nawiasem – podważa teorię umowy społecznej, sformułowaną przez Jana Jakuba Rousseau. Rząd charyzmatycznego premiera Buzka zadbał też o interesy swego zaplecza w taki sposób, by nawet zmiana rządu nie pociągała dla nich ryzyka utraty owych synekur. Toteż kiedy w roku 2001 powstał rząd SLD-PSL, premier Miller, chcąc wypędzić z posad ludzi tworzących zaplecze polityczne upadłego rządu, nie miał innego wyjścia, jak zreformować reformę: zlikwidował „kasy chorych”, a na ich miejsce powołał Narodowy Fundusz Zdrowia liczący 16 oddziałów wojewódzkich i ich delegatur. Dzięki tej reformie reformy, NFZ został obsadzony całkiem innymi osobami, tworzącymi oczywiście polityczne zaplecze zwycięskiej koalicji SLD-PSL. Mimo tych zasadniczych zmian, pieniądze nadal „szły za pacjentem” w nieustalonej dotąd odległości. O tym bowiem, by pieniądze na opłacenie usług medycznych szły nie „za” pacjentem, tylko razem z nim – jakoś nikt nie pomyślał. To znaczy – nikt nie pomyślał, by nie odbierać pacjentom jako podatnikom pieniędzy pod pretekstem zapewnienia im usług medycznych. W 2011 roku odebrano obywatelom prawie 62 miliardy złotych. Gdyby im ich nie odebrano, mogliby sami opłacić usługi medyczne, bez pośrednictwa urzędników NFZ i innych instytucji. To pośrednictwo jest kosztowne; pochłania około połowy pieniędzy odebranych podatnikom. Jeśli dla przykładu pod pretekstem sprzedaży usługi medycznej rząd odbiera podatnikowi 100 zł, to pośrednicy, którzy, nawiasem mówiąc, mają jako pierwsi kontakt z tymi pieniędzmi, przechwytują około 50 procent, a reszta rozdzielana jest między rzeczywistych producentów usługi, tzn. lekarzy i pielęgniarki. Gdyby pieniądze „szły z pacjentem”, ta sama usług mogłaby kosztować nie 100, tylko – dajmy na to – 75 złotych. Pacjent płaciłby mniej, a rzeczywiści sprzedawcy usługi mogliby mieć do podziału więcej – a straciliby na tym tylko pośrednicy, którzy przecież nikogo nie leczą, ani nie pielęgnują, więc dla pacjentów to żadna strata. Niestety ani pielęgniarki strajkujące w Centrum Zdrowia Dziecka, ani młodzi lekarze, którzy niedawno demonstrowali w Warszawie przeciwko niskim zarobkom, z zagadkowych powodów nie wpadli na ten pomysł. A przecież to są wykształceni, inteligentni ludzie, więc przypuszczenie, że zrozumienie takiej prostej rzeczy przekracza ich intelektualne możliwości, byłoby niegrzeczne. Muszą być zatem jakieś inne, zagadkowe przyczyny tej sytuacji, w której młodzi lekarze kontentują się „błyskotkami” w postaci obietnicy pana ministra Pinkasa, że „zrobi wszystko”, ale oczywiście - „w ramach działań systemowych”. „Systemowych”, to znaczy nie naruszających systemu, który zapewnia żerowisko pasożytom. Jeszcze za pierwszej komuny Krzysztof Teodor Toeplitz szydził z polskich inteligentów, że gdyby demonstrowali za poprawą warunków ekonomicznych, to nie pod hasłem: „chcemy chleba!”, tylko - „poproszę pieczywko!” Strajk pielęgniarek w CZD i demonstracja młodych lekarzy pokazuje, ze to szyderstwo było chyba uzasadnione. Stanisław Michalkiewicz

Powraca się zawsze do pierwszych miłości *Przymiarki do „alternatywnego państwa” *Czarnowidztwo?... *Szymek z Budziejowic by wystarczył! On revient toujours aux premiers amours – powiadają Francuzi: Powraca się zawsze do pierwszych miłości… Jak im nie wierzyć słysząc pana Bermana-Borowskiego proponującego powołanie „parlamentu alternatywnego”, który recenzowałby dla brukselskiej centrali „stan demokracji” w Polsce. Ach, ta pierwsza miłość: ta Krajowa Rada Narodowa z Bierutem na czele, jako „alternatywny parlament” dla Rady Narodowej w Londynie… Nawiasem mówiąc: do dzisiaj najuczeńsi historycy nie mogą dojść, kim był jeden z członków tej KRN – tak bardzo zakonspirowanym był agentem!... Tak stać się musiało, ta „alternatywa” w końcu musiała się pojawić, do tego prowadziła cała logika „spisku trybunalskiego”, utworzenia Nowoczesnej i KOD-u. Czemu tylko ten powrót Bermana-Borowskiego do „pierwszej miłości” jest tak wstrzemięźliwy? Czemu nie powrócić od razu także do stalinowskiego „alternatywnego rządu”, więc do PKWN-u (wymyślonego przez Stalina a powołanego przez Jakuba Bermana), alternatywnego wobec legalnego polskiego rządu londyńskiego?...Rozumiem, że Berman-Borowski chce rozłożyć ten powrót na dwa etapy: najpierw powrót do KRN, a zaraz potem – do PKWN, do tworu stryjaszka?... To zrozumiałe: nie można tak od razu zaskakiwać pierwszej miłości nadmiarem sentymentu: ten tlący się w utajeniu żar pierwszej miłość trzeba dozować powoli… Pomysł ten „z grzybkami dobry” – jak powiedziałby Gombrowicz: bo KRN i PKWN flancowała w Polsce Armia Czerwona, ale kto miałby zaflancować dzisiaj najpierw „alternatywny parlament”, potem „alternatywny rząd”, z Petru albo Kijowskim na czele?... No cóż: jeśli taki alternatywny parlament i alternatywny rząd poprosiłyby brukselskich tym razem komisarzy o interwencję „w obronie demokracji”, a brukselscy komisarze, na niemieckiej krótkiej smyczy, uznaliby te dwa alternatywne ciała za uprawnione do składania podobnych próśb - wtedy, rzeczywiście, klauzula o „bratniej pomocy” z Traktatu Lizbońskiego, zwana dla niepoznaki „klauzula solidarności”, mogłaby zostać zastosowana. Konkretnie jednak: czyimi siłami? Czyje bagnety miałyby posadowić „alternatywny parlament” ( Kijowskiego?…) i „alternatywny „rząd” (Petru?...) - ? Tu zaczyna się pewien problem: Francuzi ,najsilniejszy niemiecki partner w UE, nie paliliby się zanadto do tej roboty, a nawet tak dobrze, jak by ją zbojkotowali. Sami Niemcy? Sami Niemcy z pomocą nieistniejących niby WSI?...Gestapo z folksdojczami?... I jakie właściwe stanowisko zajęłaby w tych himilsbachowskich „smutnych okolicznościach przyrody” nasza armia?... Która nawet dzisiaj, na uroczysty pogrzeb rotmistrza Pileckiego, narodowego bohatera, wielkiego patrioty - nie delegowała ani jednego generała?... Oczywiście – wyostrzam sprawę maksymalnie, ale gdy Bermanowi-Borowskiemu marzy się już „alternatywny parlament” – ja staram się myśleć o krok dalej… A przynajmniej równolegle. Na razie – „Bruksela” zamarła w oczekiwaniu. Nie tyle nawet na wyniki referendum w Wielkiej Brytanii (Brytyjczycy już postanowili, ale samo wyjście trochę potrwa) co na wyniki listopadowych wyborów w Ameryce. Jeśli po wyborach pójdą z Waszyngtonu sygnały, że” podział Ukrainy klepiemy” (więc jest reset zresetowanego resetu) – pozycja PiS w Polsce osłabnie. Wówczas Berlin – strategiczny przecież partner Moskwy mimo obłudnych grymasów Merklowej – może przecież zaproponować Ameryce deal: rozluźnimy strategiczne partnerstwo z Moskwą jeśli dostaniemy z powrotem (w tej czy innej euro-formie) nasze dawne „marchie wschodnie”. Na Śląsku mamy już RAŚ – Ruch Autonomii Śląska, wprawdzie jeszcze nie „alternatywny parlament”, ale i jego prośby mogą być z uwagą słuchane przez komisarzy w „Brukseli”, z uwagą nie mniejszą, niż opinie Kijowskiego… Zresztą były już przecież precedensy, gdy mówimy o pierwszych miłościach różnych Bermanów: Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy i Komunistyczna Partia Białorusi próbowały oderwać terytoria Rzeczpospolitej jeszcze zanim Armia Czerwona przyniosła im na swych bagnetach „alternatywne parlamenty” i „alternatywne rządy”! A gdyby tak „alternatywny parlament”( Kijowskiego ?) i „alternatywny rząd”( Petru?) zaproponowały „przywrócenie demokracji” na Ziemiach Zachodnich, zaś pozostawienie „faszystom” z PiS i od Kukiza rządów nad pozostałą Polską, jako kadłubkiem, takim „ Księstwem Warszawskim”-bis? Ma się rozumieć – tymczasowym, słabym, do rychłego „zdemokratyzowania”?... Słyszę ten zarzut: Ach, zapuszczasz się pan za daleko w swym czarnowidztwie, w swych mrocznych spekulacjach! Odpowiem: jak to, za daleko? Naprawdę – za daleko? Gdy Berman-Borowski proponuje „alternatywny parlament” (ten, siłą rzeczy, wyłonić przecież musi „alternatywny rząd”), gdy spodstolnej grandzie nie wystarcza już parlamentarna opozycja i gabinet cieni – ja mam powściągać się w swych spekulacjach? Ani mi to w głowie, przeciwnie: idę tropem tych propozycji patrząc możliwego końca. Na końcu może być i „alternatywne państwo” – zwłaszcza, że już raz było, i było właśnie tą „pierwszą miłością” ówczesnych ukorzenionych „demokratów”. Państwo „w arendzie”, państwo alternatywne – państwo inaczej… Gdyby nie brak wiary w bezgraniczną tolerancję redaktora naczelnego dla moich tekstów – poprzestałbym na skomentowaniu tej bermanowskiej propozycji słowami szwejkowskiego Szymka z Budziejowic: „Nachalne są te k... i zuchwałe!”, ale taki komentarz uznałby, chyba słusznie, za nazbyt lakoniczny. Pozwolę sobie jednak sądzić, że wyrażałby najgłębiej istotę sprawy, sięgając w głębie psychologiczne, mentalne ludzkiej natury. A czyż przyzwyczajenie nie jest „drugą naturą”? Jakże Berman-Borowski ma nie tęsknić za „alternatywnym parlamentem”, gdy marszałkiem normalnego parlamentu, legalnego, i nie-spodstolnego -raczej nigdy już nie zostanie?...

Marian Miszalski

3 lipca 2016 Będę realnym, rzeczywistym szefem tego obozu zmian

1. Podczas wczorajszych obrad V Kongresu Prawa i Sprawiedliwości po wyborze na kolejną kadencję prezes Jarosław Kaczyński, który uzyskał 1008 głosów na 1015 głosujących, powiedział, że ten wynik traktuje jako akt zaufania ale jednocześnie jako upoważnienie do tego, żeby być realnym, rzeczywistym szefem tego wielkiego obozu zmian, który jest u władzy i który musi Polskę zmienić. I dodał „skoro uzyskałem tego rodzaju zaufanie, chciałbym ten proces zmian prowadzić, oczywiście nie sam, z innymi, mamy przecież wspaniałą drużynę ale chciałbym, żeby ta sprawa była jasna, by było to oczywiste. Wydaje się, że taka jest potrzeba, że połączenie mojego doświadczenia i młodości i energii innych, w tym trudnym ale pięknym czasie zmiany, odrodzenia i przebudzenia, się przyda”. Z trybuny Kongresu padło więc jednoznaczne stwierdzenie, że prezes Prawa i Sprawiedliwości będzie nie tylko pilnował realizacji zobowiązań wyborczych zaciągniętych zarówno w kampanii prezydenckiej jak i parlamentarnej ale także uczestniczył w konstruowaniu kolejnych wyzwań o charakterze rozwojowym, które zostaną sformułowane w II części Kongresu, która odbędzie się pod koniec tego roku.

2. Zanim doszło do wyborów prezesa i innych władz Prawa i Sprawiedliwości, prezes Kaczyński miał swoje pierwsze wystąpienie, w którym podsumował dwie wygrane kampanie wyborcze: prezydencką i parlamentarną. Przypomniał długą drogę budowania programu Prawa i Sprawiedliwości, który został ostatecznie zaprezentowany na 2-dniowej konferencji w Katowicach wiosną 2015 roku i był prezentowany zarówno przez naszego kandydata na prezydenta jak i w kampanii parlamentarnej przez wcześniej wskazaną kandydatkę na premiera Beatę Szydło. Stwierdził, że zwycięstwo w obydwu wyborach przyniosły nie tylko ważne deklaracje wyborcze (jak np. 500 plus czy mieszkanie plus) ale niezliczona wręcz ilość spotkań jaką odbył zarówno kandydat na prezydenta Andrzej Duda ale także kierownictwo partii i wszyscy kandydaci na posłów i senatorów. Prosił, żeby w tych kontaktach z wyborcami posłowie i senatorowie Prawa i Sprawiedliwości nie ustawali, żeby z nich nie rezygnowali, że partia ma potencjał aby odbyć spotkania nie tylko we wszystkich gminach w Polsce, a wręcz we wszystkich parafiach.

3. Ale prezes Jarosław Kaczyński mówił nie tylko o przeszłości ale także o przyszłości. W tym kontekście mówił o przygotowywanych zmianach w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym (finalizowane są sejmowe prace nad nowym projektem ustawy o TK, który powstał na podstawie aż 3 projektów które zostały złożone w Sejmie przez PiS, PSL i KOD), która powinna skończyć spory o organizację pracy tego organu. Ocenił także sytuację w UE po tzw. Brexicie i stwierdził, że wyjście W. Brytanii z UE, powinno być ostatecznym sygnałem ostrzegawczym dla jej instytucji i wiodących państw (Niemiec i Francji), co do kierunków przyszłych zmian. Jeżeli odpowiedzią na Brexit, będzie realizacja słynnego unijnego hasła „na problemy UE, więcej integracji” to być może Unię czekają kolejne referenda o wyjściu z niej i to w krajach najbardziej zamożnych „starej” UE. Reforma powinna pójść w kierunku dokładnie przeciwnym, kompetencje jakie ma UE powinny rygorystycznie przestrzegać zasady subsydiarności (na poziomie unijnym realizowane będą tylko te, które przynoszą wszystkim państwom największe korzyści, pozostałe powinny być realizowane na poziomie państw narodowych, KE nie może w nie ingerować ). Jarosław Kaczyński mówił także o kolejnych wyzwaniach rozwojowych jakie stoją przed polską gospodarką i wykorzystaniu jako swoistej dźwigni w tym zakresie środków, które pozostały w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Środki te w dalszym ciągu będą przyporządkowane oszczędzającym gospodarstwom domowym ale jednocześnie będą wykorzystane do realizacji Odpowiedzialnego Planu Rozwoju Mateusza Morawieckiego. Wystąpienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego na V Kongresie Prawa i Sprawiedliwości, wyraźnie pokazuje, że będzie on rzeczywistym szefem obecnego wielkiego obozu zmian. Kużmiuk

„Piłsudski Europy” groźnie kiwa palcem w bucie Ach, tyle się ostatnio wydarzyło wydarzeń, że nie wiadomo, od czego zacząć. Bo to i piłkarze strzelają gole – w czym judeochrześcijański portal „Fronda” dopatruje się interwencji św. Huberta, do którego skierował kolejny „szturm modlitewny” - i „Angielczyków rzesza blada” nieznaczną większością głosów opowiedziała się za wyjściem Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej, na co natychmiast zareagował niemiecki minister spraw zagranicznych Walter Steinmeier, zwołując na spotkanie do Berlina „wielką szóstkę” ojców-założycieli Unii Europejskiej. Zacznijmy tedy od końca, to znaczy – od berlińskiego spotkania, zwołanego pod hasłem: „nie oddamy Europy!” Najwyraźniej Niemcy uważają, że Europa już do nich należy i nie słychać było, by ktokolwiek z „wielkiej szóstki” im tego prawa zaprzeczał. Ojcowie-założyciele musieli chyba tylko nieco mitygować irytację ministra Steinmeiera, bo w komunikacie końcowym znalazły się sformułowania o „elastyczności” w traktowaniu krajów członkowskich, które nie wykazują dostatecznego entuzjazmu do „pogłębiania integracji”. Bo właśnie „pogłębianie integracji” uznano za lek na całe zło, co w przełożeniu na język ludzki oznacza przywracanie pruskiej dyscypliny w Unii. Obejmuje ono nie tylko dyscyplinowanie uzależnionych od unijnych subwencji krajów członkowskich, ale też karcenie tych, którzy próbują uciec spod kańczuga. Ledwo bowiem ogłoszono wyniki brytyjskiego referendum, a już Szkocja oświadczyła, że ona chce do Unii należeć, podobnie jak Irlandia Północna. Być może te separatyzmy to tylko taki spontan i odlot, niczym u „Jurka Owsiaka”, ale nie można też wykluczyć, że porusza je dyskretnie ukryta ręka niemiecka. W rezultacie może się okazać, że z Unii wyjdzie nie żadne „Zjednoczone Królestwo”, tylko Anglia bez Szkocji i Irlandii Północnej, które dochowają wierności Brukseli. Trzeba bowiem wiedzieć, że w następstwie referendum nowy brytyjski rząd (bo premier Cameron podał się do dymisji), powinien złożyć w Brukseli wniosek o wystąpienie ZK z Unii. Zgodnie z procedurą ustanowioną w traktacie lizbońskim, taki wniosek jest przedmiotem negocjacji co do warunków wyjścia zainteresowanego kraju z UE. Jeśli negocjacje doprowadzą do porozumienia, to jest ono przedstawiane do zatwierdzenia Radzie Europejskiej i Parlamentowi Europejskiemu, a jeśli one je zatwierdzą, to zainteresowane państwo opuszcza Unię na uzgodnionych warunkach. Jesli natomiast negocjacje do porozumienia nie doprowadzą, albo jeśli nie zostanie ono zatwierdzone, to zainteresowane państwo też może opuścić Unię, ale dopiero po 2 latach od złożenia wniosku. Jeśli dodamy, że na każdym etapie tej procedury rząd może swój wniosek w każdej chwili zwyczajnie wycofać, to widzimy, że wyjście Wlk. Brytanii z Unii Europejskiej nie jest jeszcze wcale przesądzone, że mogą jeszcze zdarzyć się różne niespodzianki. Natomiast przywracanie pruskiej dyscypliny wydaje się przesądzone, chociaż prezes Jarosław Kaczyński, któremu chyba komplementy pochlebców (niedawno judeochrześcijański portal „Fronda” okrzyknął go „Piłsudskim Europy”) uderzyły do głowy, domaga się przeprowadzenia w Wielkiej Brytanii drugiego referendum i w ogóle – rewizji traktatów tworzących Unię Europejską, żeby więcej do powiedzenia miały tam „państwa narodowe”. Szkoda, że nie pomyślał o tym wcześniej, a jeśli nawet i pomyślał, to nic nie powiedział swoim wyznawcom – bo kierunek na „pogłębioną integrację”, czyli na budowę europejskiego imperium, został zatwierdzony jeszcze w roku 1993, kiedy to wszedł w życie traktat o Unii Europejskiej, potocznie zwany traktatem z Maastricht. Zatem uprzejmie zakładam, że stręcząc Polakom podczas referendum akcesyjnego w roku 2003 Anchluss do Unii Europejskiej, podobnie jak w roku 2009 ratyfikację traktatu lizbońskiego, który dodatkowo amputował Polsce ogromny kawał suwerenności, prezes Jarosław Kaczyński nie mógł tego wszystkiego nie wiedzieć, podobnie jak nie mogli tego nie wiedzieć przedstawiciele obozu zdrady i zaprzaństwa, którzy w tej sprawie postępowali identycznie. Wprawdzie pan minister Waszczykowski natychmiast zainicjował spotkanie przedstawicieli państw „grupy Wyszehradzkiej” w Pradze – ale cały show skradł mu minister Steinmeier, który się do Pragi bezceremonialnie wprosił i to nie tylko wprosił, ale też poinformował wszystkich – jak ma być. Nie można tego wydarzenia skomentować inaczej, jak wulgarnym staropolskim porzekadłem: „jak wół pierdzi, to obora słucha!” Toteż na zwołane przez pana ministra Waszczykowskiego do Warszawy spotkanie ministrów spraw zagranicznych pozostałych krajów UE, przyjechało tylko kilku przedstawicieli i to nie zawsze w randze ministra, a charakterystyczna była nieobecność przedstawicieli Estonii, Łotwy i Litwy, gdzie w ramach „umacniania wschodniej flanki NATO” ma stacjonować Bundeswehra. Słowem – zarówno prezes Jarosław Kaczyński jak i członkowie rządu Prawa i Sprawiedliwości, na użytek swoich zachwyconych wyznawców, groźnie kiwają palcem w bucie. Cóż innego bowiem mogą zrobić, skoro w poniedziałek Nasza Złota Pani w towarzystwie francuskiego prezydenta Hollanda (czyżby Francja pogodziła się już z rolą owczarka niemieckiego?) i premiera Włoch Mateusza Rienziego ogłosiła konieczność nadania Europie „nowych impulsów”? Co to za „impulsy” - tego możemy dowiedzieć się z niemiecko-francuskiego dokumentu, który jak raz „wyciekł” do mediów. Mowa jest tam o konieczności stworzenia europejskich sił szybkiego reagowania i marynarki wojennej – oczywiście z odpowiednio rozbudowanymi dowództwami, no i „międzynarodowej” straży granicznej, która obsadzi zewnętrzne granice Unii, a na deser – powszechną unię walutową. Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko budowę europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO, a więc realizację niemieckiego projektu wyprowadzenia Bundeswehry spod amerykańskiej kurateli. Przypomnijmy, że w roku 1954 USA i Kanada oraz inne państwa, przyznały Niemcom prawo posiadania armii, ale bez dostępu do broni masowej zagłady. Zatem kiedy w roku 1955 utworzona została Budeswehra, USA zadbały o włączenie jej w struktury NATO by za ich pośrednictwem mieć na nią oko na wypadek gdyby Hitler zmartwychwstał. Do tej pory Stany Zjednoczone zawsze sprzeciwiały się wszelkim próbom budowania europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO. Zatem „impulsy”, które właśnie „wyciekły” do mediów oznaczają, że coś się w tej sprawie musiało zmienić. Czyżby Stany Zjednoczone w ramach przekonywania Niemiec do porzucenia strategicznego partnerstwa z Rosją na rzecz udziału w antyrosyjskiej krucjacie pod amerykańskim kierownictwem wyraziły zgodę na militarną emancypację Niemiec, a więc na uchylenie przedostatniego skutku przegranej wojny? Jeśli tak, to tylko patrzeć, jak Niemcy podniosą poprzeczkę i zechcą anulować ostatni skutek przegranej wojny, w postaci postanowień konferencji w Poczdamie. Obietnica amerykańskiej zgody na rewizję tych postanowień mogłaby być argumentem przeważającym szalę, a gdyby jeszcze powiązać tę transakcję z wymuszeniem na szefie jakiegoś marionetkowego rządu w Polsce, na przykład – panu Mateuszu Kijowskim – realizacji żydowskich roszczeń majątkowych, to taka polewa umożliwiłaby Amerykanom łatwiejsze przełknięcie gorzkiej pigułki. I cóż w tej sytuacji rozkaże zrobić pan prezes Jarosław Kaczyński, który właśnie wygłosił w Białymstoku wiernopoddańczą deklarację wobec Izraela? „Ach, żadna mnie muzyka dzisiaj nie pocieszy” - wzdychał Jan Lechoń i dodawał, że „chyba »Aria z kurantem« ze »Strasznego dworu«”. Obawiam się, że my i na to nie możemy liczyć, więc nie pozostaje nam nic innego, jak znieczulać się narkotykiem, jakiego w obfitości dostarcza nam właśnie przemysł rozrywkowy w postaci goli strzelanych przez piłkarzy – oczywiście za wstawiennictwem świętego Huberta, bo jakże by inaczej? Stanisław Michalkiewicz

4 lipca 2016 Kancelaria Prezydenta – tzw. ustawa frankowa zostanie złożona w Sejmie

1. Kancelaria Prezydenta ustami dyrektora ds. Narodowej Rady Rozwoju Przemysława Bryksy potwierdziła, że kończą się konsultacje dotyczące tzw. ustawy frankowej i w najbliższym czasie prezydent Andrzej Duda ją podpisze i skieruje do Sejmu. Przypomnijmy tylko, że projekt ustawy „o sposobach przywrócenia równości stron niektórych umów kredytów i umów pożyczki” powstał kilka miesięcy temu w Kancelarii Prezydenta z udziałem przedstawicieli środowiska tzw. frankowiczów. W wyniku prac zespołu ekspertów powołanego przez prezydenta powstał projekt którego podstawą jest przeliczenie tzw. frankowych kredytów hipotecznych na złote po tzw. „kursie sprawiedliwym”, przy czym to przeliczenie może się dokonać w sposób dobrowolny, bądź przymusowy, a trzecią formą może być przeniesienie własności nieruchomości na bank w zamian za zwolnienie z długu.

2. Mimo istniejących w projekcie ustawy aż 3 sposobów przewalutowania tzw. kredytów frankowych zarówno Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) jak Narodowy Bank Polski (NBP) przygotowały szacunki jej skutków idące w dziesiątki miliardów złotych. KNF opublikowała komunikat o skutkach tzw. ustawy frankowej przygotowanej przez Kancelarię Prezydenta, z mocnym stwierdzeniem, że jej wprowadzenie w życie będzie skutkowało stratami rzędu 67 mld zł dla banków, które takich kredytów udzielały (co wchodzi w skład tych strat, KNF jednak nie wyjaśnił). Z kolei w lutym tego roku NBP ogłosił, że według jego wyliczeń przewalutowanie tzw. kredytów frankowych według mechanizmu przygotowanego w prezydenckim projekcie ustawy dotyczącej tych kredytów będzie kosztowało banki około 44 mld zł. Jak stwierdził NBP taki byłby koszt zwrotu tzw. spreadów walutowych pobranych od klientów spłacających tzw. kredyty frankowe, a także koszt przewalutowania tych kredytów po tzw. kursie sprawiedliwym liczonym indywidualnie dla każdego kredytobiorcy.

3. To spore rozbieżności, Kancelaria Prezydenta zwracając się do KNF z konkretnymi pytaniami o policzenie kosztu każdej umowy tzw. kredytu frankowego, oczekiwała precyzyjnej odpowiedzi, natomiast Komisja znowu oparła się niestety na ankietach skierowanych do zainteresowanych banków, które przyjęły jak się wydaje strategię straszenia prezydenta i rządu skutkami przewalutowania. Taka strategia straszenia jest zresztą realizowana w sprawie tzw. kredytów frankowych od momentu kiedy stała się ona publiczna, straszyli już poprzedni rząd zagraniczni właściciele banków, które takich kredytów udzielały, Związek Banków Polskich (ZBP), a także KNF (NBP jeszcze pod kierownictwem Marka Belki zachęcał banki do wyjścia z indywidualnymi propozycjami do poszczególnych klientów, którzy sygnalizują problem z obsługa kredytów frankowych).

4. Po kolejnej rundzie konsultacji dyrektor Bryksa stwierdził, że w projekcie znajdzie się jako podstawa tzw. kurs sprawiedliwy, obligatoryjne przeliczenie kredytu dla uprawnionych kredytobiorców (tylko kredytobiorcy hipoteczni mieszkający w lokalu na który został zaciągnięty kredyt) ci którzy nie będą tego chcieli złożą odpowiednie oświadczenia w banku, możliwość zwrotu mieszkania na rzecz banku i w konsekwencji zwolnienie z długu, wreszcie ustalenie, że koszty tzw. spreadów w całości poniosą banki). Zdaniem Kancelarii Prezydenta prace nad projektem należy przyśpieszyć na tyle aby mogła być ona uchwalona jesienią tego roku tak aby mogła obowiązywać już od 1 stycznia 2017 roku. Banki z kolei uzyskają możliwość rozłożenia kosztów tych operacji w czasie i powinny możliwie jak najszybciej wesprzeć idę przewalutowania ze względu na coraz większą niepewność sytuacji w Europie po tzw. Brexicie, co może skutkować kolejną falą słabnięcia złotego w stosunku do franka szwajcarskiego i jeszcze większymi problemami finansowymi posiadaczy tzw. kredytów frankowych. Kuźmiuk

Niemcy zmieniają Bundeswehrę w armię islamskich żołdaków? Ponad 1/4 niemieckiej armii ma korzenie imigranckie. Niedługo będą mogli w niej służyć obcokrajowcy”...” 26 proc. żołnierzy Bundeswehry w stopniu szeregowca i starszego szeregowca pochodzi z rodzin imigranckich - podał w niedzielę „Bildam Sonntag”. Wśród oficerów od stopnia majora w górę odsetek osób o korzeniach imigranckich wynosi 7 proc. „..”W białej księdze, która ma zostać opublikowana w lipcu, rząd Niemiec zapowiada stworzenie możliwości służby w Bundeswerze także ochotnikom z innych krajów Unii Europejskiej. Obecnie obowiązująca ustawa o obronności stanowi, że warunkiem służby w Bundeswehrze żołnierzy zawodowych i ochotników na czas określony jest posiadanie obywatelstwa niemieckiego. „..(źródło )

012 rok „Trybunał konstytucyjny w Karlsruhezezwolił Bundeswehrze na prowadzenie działań z użyciem sprzętu bojowego na terenie Niemiec. Pozostawił jednak kilka zastrzeżeń ograniczających możliwość użycia wojska na terenie kraju.Pierwsze przymiarki do złagodzenia bardzo restrykcyjnego prawa dotyczącego użycia Bundeswehry na terenie Niemiec podjęto już w 2006 roku. Wtedy trybunał zezwolił na „wyprowadzenie wojska na ulice” w wypadku stanu nadzwyczajnego, czyli do „zwalczania zorganizowanych i wojskowo uzbrojonych grup powstańczych”....”Obecny wyrok uchwalony stosunkiem głosów 15:1 zezwala wojsku na użycie „militarnych środków walki” w operacjach antyterrorystycznych. „...(więcej )

Macierewicz: Polska armia powinna liczyć przynajmniej 150 tys. żołnierzy. "Liczy się siła odstraszania"...”Po prostu zmaterializowało się to, przed czym ostrzegaliśmy. (…) Okazało się, że mówiąc o imperializmie rosyjskim także po rozpadzie ZSRS, mieliśmy rację. Mieliśmy rację, że przemówienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Tibilisi w sierpniu 2008 roku było oparte nie na emocjach momentu i jego dramatyzmie, ale na precyzyjnej analizie przebiegu wydarzeń, sił społeczno-politycznych w Rosji i tendencji politycznej, że ostrzegając przed agresywnymi zamiarami, po 2010 roku trafnie zrozumieliśmy, co znaczy tragedia smoleńska „...”Macierewicz był też pytany, czy Unia Europejska powinna mieć własną armię.Nie widzę takiej perspektywy”..(źródło )

Armia polska będzie kształtowana w oparciu o wartości chrześcijańskie i narodowe” - powiedział  ..Antoni Macierewicz. „...”Minister Obrony Narodowej podkreślił, że bez wyższej motywacji siły zbrojne nie poradzą sobie z poważniejszym zagrożeniem:W ostatnich tygodniach wraca atak na ministerstwo obrony dlatego, że w wielu wystąpieniach, ale także i regulacjach, decyzjach (…) wskazujemy na wagę moralności chrześcijańskiej, na wagę tradycji chrześcijańskiej, na wagę wartości narodowych i chrześcijańskich w formowaniu i kształtowaniu morale wojska, pokazując, że bez nich wojsko może się stać jedynie tępym narzędziem działającym obosiecznie z punktu widzenia polskiego interesu narodowego.Szef MON podkreślił, że „nie ma co tworzyć wrażenia jakby kwestia wartości chrześcijańskich miała zastąpić tak fundamentalne kwestie jak wyszkolenie, wyposażenie, dyscyplina”. Dodał jednak, że warto pamiętać o doświadczeniu ukraińskim:Wtedy gdy wojska rosyjskie zdobywały Krym, wtedy gdy wojska rosyjskie zdobywały przyczółki na wschodniej rubieży Ukrainy. Trzeba sobie jasno powiedzieć:armia ukraińska wtedy się po prostu rozpadała. Armia ukraińska pozbawiona ducha patriotycznego, pozbawiona wartości wyższych była bezradna. Nie tylkowobec siły ognia i wyszkolenia przeciwnika rosyjskiego. Była bezradna ze względu na brak fundamentalnego spoiwa jakim są wartości wyższe. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to albo jest niemądry, albo świadomie działa na szkodę narodu i państwa polskiego.Armia polska musi być silna uzbrojeniem, wyszkoleniem, dyscypliną i sojuszami. Ale bez fundamentu narodowego, bez moralności chrześcijańskiej, rozsypie się jak piasek. Dlatego nie będziemy ustępowali wobec tych nagonek i tych pseudoargumentów” - podkreślił Antoni Macierewicz.”.. (więcej )

Andrzej Talaga „ Bolesna afrykańska lekcja Brukseli „....”Wraz z zaostrzeniem się kryzysu na Ukrainie Unia Europejska stała się celem krytyki za słabość jej polityki wobec Janukowycza. '...”Austria i Słowacja praktycznie zezłomowały sprzęt ciężki, zmieniając własne armie w coś na kształt milicji terytorialnych. Sztab generalny Szwecji po analizie stanu sił zbrojnych królestwa doszedł do wniosku, że wytrzymałyby one ewentualny atak rosyjski ledwie przez kilka dni, Litwa, Łotwa i Estonia w ogóle nie posiadają lotnictwa wojskowego, a cała Europa Środkowa ma najmniejsze nasycenie samolotami bojowymi na kontynencie i ani myśli nadrobić tych zaległości.Spośród europejskich członków NATO realne wydatki zbrojeniowe rosną tylko w Polsce, a utrzymują się na stałym poziomie w Grecji. Reszta tnie i oszczędza.”...”struktura wydatków zbrojeniowych Europy na tle innych potęg. Według danych Sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem państwa UE w 2012 r. (najnowsze dane) wydały na obronę  ponad 270 mld dol., czyli 1,7 proc. PKB, choć zalecenie NATO mówi o 2 proc. Stany Zjednoczone dla porównania – ponad 680 mld dol., co daje 4,4 proc. PKB. Przypomnijmy, że Unia ma niewiele mniejszy potencjał ekonomiczny od USA i jej wydatki mogłyby być teoretycznie niższe tylko o kilka, a nie o 60 proc.Wciąż słabsze gospodarczo Chiny wyłożyły ponad 160 mld dol., a ubogi krewny w tym gronie – Rosja – aż 90 mld dol., prześcigając Wielką Brytanię, Japonię i Francję. Japonia zresztą, w przeciwieństwie do Europy, nie myśli ustępować pola i chce w 2014 r. dogonić, a może nawet przebić Rosję. Nawet maleńki Singapur przeznacza na obronę porównywalne pieniądze co Polska – ponad 9 mld dol.”... (więcej )

Korwin Mikke „Przypominam, że Niemcy - to nasz jedyny poważny wróg, bo ma do nas poważne (choć doskonale ukrywane) pretensje terytorialneReżymowa (a także posiadana przez Niemców...) prasa skrzętnie ukrywa to, że Niemcy z Polską (podobnie jak Japonia z Rosją) nadal nie mają podpisanego traktatu pokojowego, że wprawdzie rozmaite traktaty i "deklaracje" uznają granicę na Odrze i Nysie - ale zgodnie z Konstytucją RFN Niemcy "istnieją nadal w granicach z 1938 roku" i w każdej chwili (pardon: w odpowiedniej chwili) ktoś zgłosić się może do Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe po orzeczenie, że traktaty, układy i deklaracje sprzeczne z Konstytucją RFN są nieważne. I Trybunał tak orzeknie - całkiem słusznie. Bo taki jest porządek prawny. Tylko w Polsce politycy robią sobie z Konstytucji śmichy-chichy.”…”! Jeśli to, co piszę, to strachy na Lachy - to dlaczego Niemcy nie zmieniają Konstytucji? Dlaczego kategorycznie odmawiają podpisania traktatu pokojowego? „ ...(więcej )

Eksport niemieckiej broni uległ podwojeniu”..”Niemcy wyeksportowały w 2015 roku broń i sprzęt wojskowy o wartości 7,86 mld euro. Kwota transakcji wzrosła niemal dwukrotnie w porównaniu z rokiem 2014 - podał w niedzielę niemiecki dziennik "Welt am Sonntag" (WamS), powołując się na raport rządu.....:(źródło )

Andrzej Gajcy „Kaczyński wodzem prawicy”...”Ponowny wybór Jarosława Kaczyńskiego na prezesa PiS nie tylko potwierdza jego niezachwianą pozycję w partii. Wskazuje realnego wodza na prawicy, będącego ponad prezydentem i premier. „...”prawdziwe przeświadczenie ogromnej większości polityków PiS o geniuszu prezesa, jego strategii, umiejętności czytania historii, a nawet dobroci, czy politycznym wizjonerstwie. ...”prawdziwe przeświadczenie ogromnej większości polityków PiS o geniuszu prezesa, jego strategii, umiejętności czytania historii, a nawet dobroci, czy politycznym wizjonerstwie. „...(źródło )

Mariusz Janik „"Soros - ojciec polskich nieszczęść", "Kto stoi za inwazją islamskich imigrantów? Soros", "Soros winny podpalania chrześcijaństwa", "Soros otwarcie mówi o nowym porządku świata", "W wywiadzie Soros aż zieje nienawiścią do Kaczyńskiego". Mało który z miliarderów rozpala nad Wisłą takie emocje. Aż dziw, bo George Soros nigdy nie ukrywał ani swoich intencji, ani poglądów.”..” Grupa największych inwestorów (…) nie jest liczna, biznesmeni znają się nawzajem, wiedzą, jakich decyzji mogą się po sobie spodziewać, dlatego wspólnie kształtują nastroje na rynku - pisze David Rothkopf, autor książki "Superklasa. Kto rządzi światem?". - Jak powiedział mi doświadczony gracz giełdowy: Ceny ustala kilkunastu facetów. Czasami, kiedy ludzie są zaniepokojeni dużym inwestorem, powiedzmy Sorosem, może niepokoi ich, co myśli jeden człowiek (…), ale może raczej to, co im się wydaje, że on myśli - dorzuca. „...”Nie inaczej było w wywiadzie dla "Wirtschaftswoche" kilka miesięcy temu. - Reguły otwartego społeczeństwa nie są silnie zakorzenione w tej części świata - dowodził Soros. - Premier Węgier Viktor Orban promuje tożsamość węgierską i chrześcijańską. Mieszanie tożsamości narodowej z religią to potężny mix. I Orban nie jest tu sam. Lider partii rządzącej w Polsce, Jarosław Kaczyński, ma podobne podejście. Nie jest tak inteligentny, jak Orban, ale to przebiegły polityk i wybrał migrację jako centralną kwestię swojej kampanii. Polska to jedno z najbardziej homogenicznych etnicznie i religijnie państw w Europie. Muzułmański imigrant w katolickiej Polsce to uosobienie Innego. Kaczyński z sukcesem sportretował go jako diabła - perorował. „...”Jak szacują eksperci, od 1979 roku Soros wydał na cele pozabiznesowe 11 miliardów dolarów. Zaczynał relatywnie skromnie, fundując stypendia czarnoskórym studentom w RPA. Pięć lat później pojawił się w swojej dawnej ojczyźnie - Fundacja Sorosa podpisała wówczas umowę z Węgierską Akademią Nauk, na mocy której powstała Fundacja Sorosa Budapeszt (w przyszłości Soros miał jeszcze na Węgrzech ufundować Uniwersytet Środkowoeuropejski). Z niej wypączkowały kolejne organizacje w bloku wschodnim, które w dyskretny - lecz skuteczny - sposób dystrybuowały pieniądze i materiały w środowiskach opozycji. Już po upadku komunizmu w 1993 r. po szeregu zmian organizacyjnych powstał Open Society Institute – ach, ten nieśmiertelny Popper – na długie lata okręt flagowy politycznych i prospołecznych inicjatyw miliardera. „..”Open Society Institute (od sześciu lat Open Society Foundations) obrósł miriadami organizacji angażujących się w tysiące przedsięwzięć, które nie są osobiście kontrolowane przez Sorosa, ale odpowiadają jego poglądom. W ciągu dwóch dekad miliarder wydał niemal 3 miliardy dolarów na obronę praw człowieka (w tym kobiet, mniejszości etnicznych, religijnych, rasowych, seksualnych), ratowanie narkomanów i prostytutek. Ponad dwa miliardy dolarów poszły na edukację; 1,6 mld dol. na działania prodemokratyczne we Wschodniej Europie i na terenie dawnego Związku Radzieckiego; 1,5 mld dol. na reformy i działania prodemokratyczne w USA; ponad 700 mln dol. na opiekę zdrowotną; przeszło 200 mln dol. na wsparcie wspólnot Romów w Europie. „...”Jak to działało? A choćby tak, jak w czasie wyborów prezydenckich w USA w 2004 roku, kiedy to Soros - zdeklarowany przeciwnik George’a W. Busha - oliwił sumą kilkudziesięciu milionów dolarów łańcuch przeszło pół tysiąca organizacji, przekonujących Amerykanów, by głosować na Johna Kerry’ego. „...”O ironio, w tym samym czasie, gdy Soros zwalczał Busha, organizacje działające pod parasolem i z pieniędzy Open Society Institute działały ramię w ramię z Białym Domem. Tropy wiodące do Sorosa odnajdywano w przypadku obalenia reżimów Slobodana Miloszevicia w Serbii ("rewolucja buldożerów" w 2000 r., a więc jeszcze za czasów Billa Clintona), Eduarda Szewardnadze w Gruzji, Wiktora Janukowycza na Ukrainie czy Askara Akajewa w Kirgistanie (2003, 2004, 2005 - zatem już w okresie rządów Busha juniora).  „..”Fundusze z jego kieszeni zaczęły wówczas płynąć do "Solidarności", a od 1988 roku - do stworzonej wówczas Fundacji im. Stefana Batorego.Fundacja została stworzona przez miliardera wraz z grupą ówczesnych działaczy opozycyjnych, a jej pierwsze władze zostały wybrane w porozumieniu z Sorosem. Nic jednak nie wskazuje na to, by później fundator - lub Open Society Institute czy Open Society Foundations obecnie - wpływał na decyzje organizacji. Niewątpliwie Soros mógł mieć za to wpływ na budżet organizacji: w połowie lat 90. Fundacja szybko zwiększyła pulę środków, jakie przeznaczała na swoje projekty - z 15 do 40 mln złotych w latach 1994-1998.”...”W tym samym czasie cele Fundacji ewoluowały - początkowo miały charakter społeczny, m.in. Fundacja wspierała działania na rzecz równouprawnienia kobiet lub zwalczania przemocy domowej. Z czasem organizacja włączyła się w kampanię na rzecz akcesji Polski do Unii Europejskiej, a od przeszło dekady zajmuje się tym, co Sorosowi jest wyjątkowo bliskie: budową popperowskiego społeczeństwa otwartego oraz promocją zaangażowania w życie publiczne - od wspólnot lokalnych po politykę na poziomie krajowym. Przy czym z każdym kolejnym rokiem Fundacja dysponuje coraz mniejszą pulą pieniędzy od Sorosa - tegoroczna dotacja to kwota 850 tys. dol., podczas gdy głównym donatorem jest Mechanizm Finansowy Europejskiego Obszaru Gospodarczego, a więc rządy Islandii, Liechtensteinu oraz Norwegii. „...(źródło )

Marc Lanthemann „ Początek dała wojna „....”Niemiecka historia może Europę wiele nauczyć o prawdziwych kosztach unifikacji. Ze swej strony Berlin powinien mieć w pamięci lekcje zjednoczenia, gdy próbuje dziś wykuć Unię Europejską na swój obraz i podobieństwo. „...”to tylko ostatnie z serii europejskich marzeń o zjednoczonym Kontynencie.”...”W 1862 roku, po mianowaniu na stanowisko premiera i ministra spraw zagranicznych Prus, Bismarck wystąpił w parlamencie i wygłosił historyczne przemówienie, prosząc deputowanych o zgodę na radykalne zwiększenie wydatków militarnych. Bismarck zauważył, że wielki problem zjednoczenia Niemiec może zostać rozwiązany tylko przy pomocy „krwi i żelaza". Bismarck dobrze rozumiał, że połączenie interesów ekonomicznych, dzięki któremu powstała unia celna, wyczerpało swój potencjał i następny etap tworzenia zamożnego i bezpiecznego państwa europejskiego będzie wymagał użycia przymusu”...”Współczesne Niemcy narodziły się na polach dwóch bitew, oddalonych od siebie o 800 kilometrów i cztery lata. W 1866 roku armia pruska pokonała Austrię i jej niemieckich sojuszników w Bitwie pod Sadową w dzisiejszych Czechach. Bitwa zakończyła wojnę prusko-austriacką i położyła kres ambicjom Austrii, by przewodzić państwom niemieckim, dla których stało się jasne, że jedynym wiarygodnym sposobem na zapewnienie sobie bezpieczeństwa i pomyślności jest sojusz z Prusami. Bismarck złamał całą wewnętrzną opozycję przeciwko zjednoczeniu Niemiec pod egidą Prus. Co ciekawe, nie wcielił tych krajów na siłę, choć z łatwością mógł to zrobić. Wykreował za to zagraniczne zagrożenie ze strony historycznego wroga „.....”Dziś jest nie do pomyślenia, by Merkel wygłosiła w Parlamencie Europejskim przemówienie o „krwi i żelazie". Jednak budowanie państw z kilku części składowych wymaga redystrybucji majątku i władzy, co stoi w sprzeczności z ich suwerennością. W pewnym momencie państwa musiałyby zostać do tego zmuszone, choć przymus militarny nie jest z pewnością jedyną opcją. „.....”Nie wydaje się jednak, by na Niemcy była wywierana jakakolwiek presja, aby to one zmuszały inne państwa do większej integracji. Wielu Europejczyków ma nadzieję, że wrześniowe wybory w Niemczech przyniosą bardziej zdecydowany rząd i zakończą europejski kryzys. Ludziom tym przydałaby się porządna lekcja niemieckiej historii, by w pełni zrozumieli koszty unifikacji.”.”.....

http://naszeblogi.pl/40867-usa-pchaja-niemcy-do-zjednoczenia-europy-krwia-i-zelazem 

rzestawiam tutaj radę Friedmana z jego innego tekstu „Polska musi bronić się sama „Tymczasem powinna się wzorować na Izraelu”... „...Macie państwo między Niemcami a Rosją. Żaden Polak nie może przewidzieć, co się stanie z sąsiadami w przyszłości, a liderzy polityczni powinni przygotowywać kraj na najgorsze. „....”Niemcy są do nas dobrze nastawione, Rosja też na razie chyba nam nie zagraża. „....”akie myślenie jest ekstremalnie niebezpieczne. „.....”Izrael wydaje na obronę narodową dominującą część budżetu. „....”Wydajemy na obronę narodową niecałe 1,95 proc. PKB. Nie mamy pieniędzy na armię według izraelskiego wzorca.„.....”Oczywiście, że macie. Jeśli kraj chce chronić swoje bezpieczeństwo, wymaga to wyrzeczeń. Jak w Izraelu.Izrael na obronę narodową wydaje ponad 6 proc. PKB , a ma podobny udział państwa w gospodarce co Polska. Na czym oszczędza? Izrael pamięta o swojej historii i chroni siebie najlepiej jak potrafi - kosztem państwa opiekuńczego. „....(więcej)

„Chiński podwykonawca Apple’a pozbędzie się 60 tys. osób na rzecz robotów. Kiedy automat zabierze pracę Kowalskiemu?Decyzja Foxconna, producenta smartfonów i podwykonawcy Apple’a, nie powinna dziwić. Nie da się utrzymać niskich cen produktów przy drożejącej sile roboczej. Za najlepsze rozwiązanie zarząd firmy uznał zastąpienie pracowników maszynami. Tym bardziej że do 2018 r. Chiny będą odpowiadały za jedną trzecią światowych dostaw robotów.Eliminacja tzw. czynnika ludzkiego z rynku pracy to proces powolny, ale o skali międzynarodowej.Dowodzi tego chociażby podejście Eda Rensiego, byłego dyrektora generalnego McDonald’sa, który stwierdził, że taniej jest kupić robota za 35 tys. USD, niż zatrudniać człowieka, który pracując nieefektywnie, pobiera 15 USD za godzinę pakowania frytek.”...(źródło )
Ważne 2012 rok „Trybunał konstytucyjny w Karlsruhezezwolił Bundeswehrze na prowadzenie działań z użyciem sprzętu bojowego na terenie Niemiec. Pozostawił jednak kilka zastrzeżeń ograniczających możliwość użycia wojska na terenie kraju.Pierwsze przymiarki do złagodzenia bardzo restrykcyjnego prawa dotyczącego użycia Bundeswehry na terenie Niemiec podjęto już w 2006 roku. Wtedy trybunał zezwolił na „wyprowadzenie wojska na ulice” w wypadku stanu nadzwyczajnego, czyli do „zwalczania zorganizowanych i wojskowo uzbrojonych grup powstańczych”....”Obecny wyrok uchwalony stosunkiem głosów 15:1 zezwala wojsku na użycie „militarnych środków walki” w operacjach antyterrorystycznych. „...(więcej )

Ponad 1/4 niemieckiej armii ma korzenie imigranckie. Niedługo będą mogli w niej służyć obcokrajowcy”...” 26 proc. żołnierzy Bundeswehry w stopniu szeregowca i starszego szeregowca pochodzi z rodzin imigranckich - podał w niedzielę „Bildam Sonntag”. Wśród oficerów od stopnia majora w górę odsetek osób o korzeniach imigranckich wynosi 7 proc. „..”W białej księdze, która ma zostać opublikowana w lipcu, rząd Niemiec zapowiada stworzenie możliwości służby w Bundeswerze także ochotnikom z innych krajów Unii Europejskiej. Obecnie obowiązująca ustawa o obronności stanowi, że warunkiem służby w Bundeswehrze żołnierzy zawodowych i ochotników na czas określony jest posiadanie obywatelstwa niemieckiego. „..(źródło )

Armia polska będzie kształtowana w oparciu o wartości chrześcijańskie i narodowe” - powiedział  ..Antoni Macierewicz. „...”Minister Obrony Narodowej podkreślił, że bez wyższej motywacji siły zbrojne nie poradzą sobie z poważniejszym zagrożeniem:W ostatnich tygodniach wraca atak na ministerstwo obrony dlatego, że w wielu wystąpieniach, ale także i regulacjach, decyzjach (…) wskazujemy na wagę moralności chrześcijańskiej, na wagę tradycji chrześcijańskiej, na wagę wartości narodowych i chrześcijańskich w formowaniu i kształtowaniu morale wojska, pokazując, że bez nich wojsko może się stać jedynie tępym narzędziem działającym obosiecznie z punktu widzenia polskiego interesu narodowego.Szef MON podkreślił, że „nie ma co tworzyć wrażenia jakby kwestia wartości chrześcijańskich miała zastąpić tak fundamentalne kwestie jak wyszkolenie, wyposażenie, dyscyplina”. Dodał jednak, że warto pamiętać o doświadczeniu ukraińskim:Wtedy gdy wojska rosyjskie zdobywały Krym, wtedy gdy wojska rosyjskie zdobywały przyczółki na wschodniej rubieży Ukrainy. Trzeba sobie jasno powiedzieć:armia ukraińska wtedy się po prostu rozpadała. Armia ukraińska pozbawiona ducha patriotycznego, pozbawiona wartości wyższych była bezradna. Nie tylkowobec siły ognia i wyszkolenia przeciwnika rosyjskiego. Była bezradna ze względu na brak fundamentalnego spoiwa jakim są wartości wyższe. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to albo jest niemądry, albo świadomie działa na szkodę narodu i państwa polskiego.Armia polska musi być silna uzbrojeniem, wyszkoleniem, dyscypliną i sojuszami. Ale bez fundamentu narodowego, bez moralności chrześcijańskiej, rozsypie się jak piasek. Dlatego nie będziemy ustępowali wobec tych nagonek i tych pseudoargumentów” - podkreślił Antoni Macierewicz.”.. (więcej )

http://naszeblogi.pl/62506-macierewicz-polska-protektorem-chrzescijan-na-bliskim-wschod
Mój komentarz Jak widzimy Niemcy przekształcają Bundeswehre w w armie obcych kulturowo , religijnie najemnych żołdaków. Armia, która bez skrupułów będzie bombardowała miasta europejskie i mordowała ich mieszkańców. Szkoda że nie opublikowano składu etnicznego i religijnego nowej Bundeswehry . Ale chyba nie bez kozery Merkel wpuściła do Niemiec półtroramilionową armię muzułmanów w wieku poborowym.. Czyżby między innymi chodziło Niemcom o nienawidzące chrześcijan i Europejczyków mięso armatnie dla niemieckiej armii w czasie coraz większego zamętu politycznego, gospodarczego , społecznego i ideologicznego w Europie i eskalacji przemocy. Warto nie tylko odnotować, ale i obserwować ten niebezpieczny proces .Bo kto wie , czy już niedługo Polska i jej chrześcijańska armia nie będzie musiał stawić czoła składającej się z najemników Bundeswehrze ,która będzie siła zaprowadzała Pax Gemanica w Europie.. Być może znowu Polacy i ich hufce będą musieli stanąć na drodze do siłowego zbudowania, kolejnej Rzeszy,  IV Rzeszy Marek Mojsiewicz

5 lipca 2016 To nie jest “skok na kasę” w OFE

1. Wczoraj wicepremier Mateusz Morawiecki przedstawił koncepcję zmian w Otwartych Funduszach Emerytalnych (OFE), której celem jest przekazanie zgromadzonych tam środków Polakom, a także wykorzystanie części z nich jako swoistej dźwigni finansowej do projektów inwestycyjnych realizowanych w ramach Planu Odpowiedzialnego Rozwoju. Media nieprzychylne rządowi Prawa i Sprawiedliwości natychmiast zaprezentowały tę koncepcję jako kolejny „skok na kasę” identyczny z tym którego dokonał rząd Donalda Tuska w 2013 roku przejmując blisko 150 mld zł aktywów OFE. Wtórowali im przedstawiciele głównych partii opozycyjnych w Sejmie, którzy używali różnych określeń od ostatecznej likwidacji OFE, poprzez nacjonalizację, po wspomniany już „skok na kasę”.

2. Przypomnijmy tylko, że dzięki przechwyceniu wspomnianych150 mld zł aktywów OFE w roku 2013, rząd PO-PSL zmniejszył wydatki budżetu państwa na 2014 rok o 23 mld zł (o 8 mld zł mniejsze wydatki na obsługę części krajowej długu publicznego i o ponad 15 mld zł zmniejszone dotacje do FUS) i w związku z tym deficyt budżetu państwa na rok 2014 wyniósł „tylko” 47,7 mld zł, a nie około 70 mld zł. Drugim „osiągnięciem” wynikającym z tzw. reformy OFE była wyraźna poprawa dramatycznej do tej pory sytuacji w całym systemie finansów publicznych. Przypomnijmy także, że rok 2013 zakończył się deficytem sektora finansów publicznych w wysokości 70, 6 mld zł czyli 4,3% PKB i był wyższy od tego w 2012 roku, kiedy to wyniósł on 3,9% PKB (po zmianie metody liczenia PKB wprowadzonej przez Eurostat te wskaźniki po ponownym przeliczeniu są trochę lepsze).

3. Przechwycenie z OFE wspomnianych 150 mld zł obligacji skarbowych, spowodowało także zmniejszenie „na papierze” wielkości długu publicznego o tę właśnie sumę. Umorzenie obligacji skarbowych będących w posiadaniu OFE na taką sumę, spowodowało, że jak już wspominałem dług publiczny zmalał o około 8% PKB, a to z kolei pozwoliło rządzącej koalicji uniknąć konieczności wykreślenia z ustawy o finansach publicznych II progu ostrożnościowego (przekroczenia przed dług publiczny wartości 55% PKB) i zbliżenia się do progu konstytucyjnego 60% PKB, a więc uniknąć także zarzutu zdemolowania finansów publicznych w ciągu 7 lat rządzenia. Wprawdzie dług w takiej wysokości zniknął z tego jawnego, który pokazuje unijna metoda ESA95, zamienił się jednak w ten ukryty w ZUS, bowiem powiększył zobowiązania Skarbu Państwa wobec przyszłych emerytów.

4. Propozycje przedstawione przez wicepremiera Morawieckiego oznaczają, że od 1 stycznia 2018 roku 75% obecnych aktywów OFE (103 mld zł) zostanie przekazane na indywidualne Konta Emerytalne wszystkich 16,5 mln uczestników OFE, a pozostałe 25% (35 mld zł) zostanie przekazanych na Fundusz Rezerwy Demograficznej (FRD). Jednocześnie nastąpiłoby przekształcenie OFE w „Fundusze Inwestycyjne Polskich Akcji”, a Powszechne Towarzystwa Emerytalne (PTE) byłby przekształcone w Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych (TFI). TFI zarządzałyby środkami w kwocie ponad 100 mld zł pomnażając je na rzecz przyszłych emerytów z daleko większą efektywnością niż do tej pory OFE (środki im powierzone z roku na rok maleją zamiast rosnąć), natomiast FRG stałby się realnym buforem finansowym obecnego systemu emerytalnego, po wydaniu większości zgromadzonych w nim środków przez koalicję PO-PSL.

5. A więc wicepremier Morawiecki chce przeznaczyć środki, które pozostały w OFE na wsparcie rozwoju kraju (przyporządkowując je wcześniej 16,5 milionów Polaków poprzez IKE) i jednocześnie wzmacniając obecny system emerytalny poprzez uwiarygodnienie FRG. Jest to zasadnicza różnica w stosunku do „skoku na kasę” jaki przeprowadził rząd Donalda Tuska w roku 2014, który przejął 160 mld zł z OFE i umarzając obligacje skarbowe na tę kwotę zmniejszył dług publiczny i koszty jego obsługi. Zrobiono to jednak pod swoistym „pistoletem„ przekroczenia przez polski dług publiczny wskaźnika zawartego w Konstytucji RP, że dług ten nie może przekroczyć 60% PKB, co groziło postawieniem przed Trybunałem Stanu ówczesnego ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego i ówczesnego premiera Donalda Tuska. Kuźmiuk

Handełesy udają arystokrację Jak przenikliwie zauważył klasyk demokracji Józef Stalin, walka klasowa zaostrza się w miarę postępów socjalizmu. To oczywiście prawda, wystarczy rozejrzeć się dookoła, by się o tym przekonać, z tą tylko poprawką, że zmieniła się retoryka walki klasowej. Złożyło się na to kilka zagadkowych przyczyn. Po pierwsze – od rewolucjonistów, co to w imię swoich fantasmagorii chcieliby wywrócić cały świat, tradycyjny proletariat, czyli pracownicy najemni, się odwrócił. Zamiast „na barykady” („na barykady ludu roboczy, czerwony sztandar do góry wznieś!”), lud roboczy woli strajkować pod hasłem „poproszę pieczywko!” o większe stawki godzinowe i za nadgodziny. Patosu w tym nie ma nawet na lekarstwo, w poza tym, jakże tu patosować takie zachowania, kiedy właścicielami lub udziałowcami spółek, z którymi proletariusze przepychają się o stawki, są właśnie rewolucjoniści? Weźmy taką spółkę „Agora”, która wydaje żydowską gazetę dla Polaków. Jej udziałowcem jest finansowy grandziarz, który potrafi wycisnąć pieniądze już nie to, że z proletariusza, tylko nawet z kamienia. Jednak – po drugie – rewolucjoniści bez proletariatu, który mogliby „wyzwalać” i o niego „walczyć”, by potem na nim pasożytować, jako „awangarda rewolucji” - otóż rewolucjoniści bez proletariatu istnieć nie mogą. Rewolucjonista bez proletariatu to jak Cygan bez drumli; postać groteskowa. Toteż obrotni rewolucjoniści, potomkowie krzykliwych handełesów z żydowskich miasteczek Środkowej i Wschodniej Europy, zakrzątnęli się wokół proletariatu zastępczego. Ich argusowe oko spoczęło najpierw na kobietach. One są nawet lepszymi kandydatkami na proletariat zastępczy, niż pracownicy najemni. Tradycyjny proletariusz marzył, by się dorobić, by przestać być proletariuszem i jeśli mu się to udało, stawał się nieprzejednanym wrogiem rewolucjonistów, nie bez racji podejrzewając ich, że zechcą mu odebrać to, co z takim trudem zdobył. Rewolucjoniści szóstym zmysłem to wyczuwali i – jak pamiętamy – o ile ich stosunek do plutokratów i innych „krwiopijców” był wprawdzie niechętny, ale bez zimnej, nieprzejednanej wrogości, to „drobnomieszczanina”, a więc – wzbogaconego proletariusza utopiliby w łyżce wody. Tymczasem kobieta – wszystko jedno – biedna, czy bogata – kobietą być nie przestanie i trzeba jej tylko wmówić, że jest oprymowana przez „męskie szowinistyczne świnie”, to znaczy – najbliższe jej osoby – i że z tej opresji wyzwolą ją rewolucjoniści. Naturalnie nie wszystkie kobiety się tej perswazji poddają, większość pozostaje normalna, podczas gdy adeptkami rewolucyjnych idei z reguły zostają panie z – jak powiadał marszałek Piłsudski - „z rozdziwaczoną płcią”. Znakomitą tego ilustracją jest np. pani Paulina Młynarska, udzielająca w telewizji rozmaitych życiowych porad. Kiedyś o takich osobach mawiano, że są „po przejściach” - bo też p. Młynarska zaliczyła już cztery małżeństwa, a nie sądzę, by było to ostatnie słowo. Takie rzeczy zdarzały się również w Średniowieczu; ciotka naszej królowej Jadwigi, Joanna Neapolitańska, zwana „Krwawą”, też miała czterech mężów, których zresztą podobno wywróżył jej astrolog („maritabitur cum A.L.G.O.” co się wykłada – będziesz poślubiona A.L.G.O.) To A.L.G.O. to pierwsze litery imion owych mężów; trzech pierwszych zgładziła Joanna, a czwarty zrobił porządek z nią. No, ale jej nie przyszłoby nawet do głowy, żeby w telewizji udzielać życiowych porad innym kobietom – co skądinąd dobrze świadczy o Średniowieczu i panujących wtedy obyczajach. Zatem – o ile z punktu widzenia rewolucjonistów kobiety lepiej nadają się na proletariat zastępczy od tradycyjnych proletariuszy, to tyle jeszcze lepszym materiałem na zastępczy proletariat są sodomici i gomorytki. Najpierw Światowa Organizacja Zdrowia, podejrzewam, że nie bezinteresownie, przegłosowała, że sodomia i gomoria nie jest ohydnym zboczeniem płciowym, tylko szlachetną „orientacją” (czyż nie miał racji Józef Stalin przywiązując taka wagę do językoznawstwa?), a potem przez miasta Europy i Ameryki ruszyły „parady”, których uczestnicy płci obojga demonstrowali „dumę”. Z czego? Ano – ze sposobów, za pomocą których doznają seksualnych satysfakcji. Przypomina to nieco dialog z pewnego opowiadania Janusza Głowackiego: „ - O czym pisze ten Maks F? - O wojnie. - O wojnie? Mnie też Niemcy raz postawili pod ścianę; zesrałem się oczywiście, ale żeby to zaraz opisywać?” W tej propagandzie, dochowując wierności leninowskim przykazaniom o organizatorskiej funkcji prasy, przoduje oczywiście żydowska gazeta dla Polaków. W sobotnio-niedzielnym numerze prezentuje europejską awangardę rewolucji w osobach rodziców seksualnych zboczeńców, którzy po ochłonięciu z pierwszego wrażenia, ruszyli do boju pod tęczowym sztandarem. Podejrzewam, że cwani rewolucjoniści w gruncie rzeczy pogardzają swoim zastępczym proletariatem, traktując go jako rodzaj „mięsa armatniego”, przy pomocy którego zwalą bastiony znienawidzonej cywilizacji łacińskiej, a potem zabiorą się za nie, na przykład „produktywizując” sodomitów i gomorytki tak samo, jak Naftali Aronowicz Frenkiel produktywizował „wrogów ludu” w Rosji: „Z więźnia musimy wycisnąć wszystko z ciągu trzech pierwszych miesięcy; potem nic nam po nim!” Przyglądając się tej rewolucji niepodobna nie zauważyć pewnej prawidłowości. Otóż o ile przodkowie dzisiejszych rewolucjonistów, co to uważają się za sól ziemi, w swoich kramikach, albo nawet w ramach handlu obnośnego, oferowali przeraźliwą tandetę przemysłową lub rzemieślniczą, to współcześni rewolucjoniści w swoich kramikach oferują podobnie przeraźliwą tandetę intelektualną. Upowszechnienie obowiązkowego wykształcenia sprawia, że jego poziom systematycznie się obniża, bo skoro wszyscy muszą ukończyć szkołę, to poziom edukacji trzeba dostosować do najgłupszego, podobnie jak prędkość konwoju musi być dostosowana do najwolniejszego statku. To właśnie sprzyja upowszechnianiu owej tandety, doprowadzając narody objęte ta operacją do stany najpierw psychicznej, a potem również dosłownej bezbronności – co właśnie obserwujemy w Europie. Oczywiście handełesy nie zdają sobie sprawy, że rozkładając znienawidzoną cywilizację łacińską, niszczą swojego żywiciela, podobnie jak tasiemiec uzbrojony nie zdaje sobie sprawy, że doprowadzając swego żywiciela do śmierci z wycieńczenia, wydaje wyrok również na siebie. To oczywiście go nie usprawiedliwia, a tylko pokazuje powagę sytuacji – że idzie o życie. Stanisław Michalkiewicz

6 lipca 2016 Dzisiaj Sejm zdecyduje o powstaniu komisji śledczej w sprawie Amber Gold

1. Dzisiaj większość sejmowa najprawdopodobniej podejmie decyzję o powołaniu komisji śledczej w sprawie Amber Gold, w której znajdą się przedstawiciele 3 największych klubów parlamentarnych i której przewodniczącą ma być poseł Małgorzata Wasserman. Trwa wprawdzie proces dotyczący tej afery (ponad 18 tysięcy poszkodowanych, ponad 850 mln zł strat) ale jedynymi oskarżonymi w tej sprawie Maciej P. i jego żona Katarzyna P., a przed sądem ma zeznawać pond 400 świadków i wszystko wskazuje na to, że będzie on trwał miesiącami jeżeli nie latami. Co więcej przed sądem badany jest tylko jeden watek tej afery, odpowiedzialność zarządu spółki za powierzone jej przez klientów środki finansowe ale przecież doskonale wiadomo, ze ma ona inne wątki i to one będą jak sądzę, badane przez sejmową komisję śledczą.

2. A „interesujących przypadków” w karierze Marcina P. i jego małżonki, było co nie miara. Przypomnijmy tylko, że Marcin P. 28 – letni właściciel Amber Gold, miał wcześniej aż 9 wyroków wydanych przez sądy rejonowe z całego województwa pomorskiego, co więcej wszystkie za przestępstwa o charakterze finansowym. Wszystkie one w zawieszeniu, w niektórych warunkiem tego zawieszenia było naprawienie szkód poszkodowanym (czyli po prostu zwrot wyłudzonych pieniędzy), co odbywało się pod nadzorem kuratorów sądowych. Jak było możliwe wydanie 9 wyroków w zawieszeniu w ciągu kilku ostatnich lat na terenie jednego województwa, za podobny rodzaj przestępstw i jednocześnie zarządzać dużą firmą z sektora finansowego?

3. Z kolei sąd rejestrowy w Gdańsku rejestruje w ostatnich paru latach aż 10 różnych spółek w których Marcin P. jest albo członkiem zarządu albo członkiem rady nadzorczej i w żadnym przypadku sąd nie potrzebuje zaświadczenia o niekaralności, w sytuacji kiedy przedstawienie takiego zaświadczenia jest rutynowym żądaniem każdego sądu rejestrowego. Ówczesny prezes KNF Stanisław Kluza składa w grudniu 2009 roku zawiadomienie do prokuratury w Gdańsku o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarząd Amber Gold, stwierdzając, że ta firma prowadzi działalność bankową bez odpowiedniej licencji, ale prokuratura odmawia jego wszczęcia. KNF składa do sądu zażalenie na decyzję prokuratury i sąd nakazuje prokuraturze ponownie rozpatrzenie sprawy. Prokuratura w sierpniu 2010 roku je umarza (a więc po pół roku badania tej sprawy). Po kolejnym zażaleniu KNF tym razem na decyzję o umorzeniu, sąd nakazuje prokuraturze powtórnie zająć się tą sprawą tyle tylko, że prokuratura prowadzi je prawie 2 lata bez żadnych sukcesów i dopiero skandal wokół Amber Gold powoduje, że śledztwo to w sierpniu 2012 roku, przejmuje prokuratura okręgowa w Gdańsku.

4. Jest także wątek działalności służb skarbowych. Każdy kto prowadził nawet najmniejszych rozmiarów działalność gospodarczą doskonale wie, że po złożeniu pierwszej deklaracji podatkowej, właściwy dla tej działalności urząd skarbowy już bardzo upomina się o następne, a jeżeli działalność jest większych rozmiarów to szybko się nią interesuje właściwy Urząd Kontroli Skarbowej (tzw. policja skarbowa). W przypadku Amber Gold mimo ogromnych rozmiarów działalności, obrotów przez 2,5 roku sięgających 2 mld zł i podejmowaniu kolejnych przedsięwzięć gospodarczych o ogromnym rozmachu takich jak OLT Ekspres, urząd skarbowy zainteresował się spółką dopiero po blisko 3 latach tyle tylko, że rozpoczął kontrolę tej firmy w styczniu 2012 roku, a dokumenty do niej zabrał ze spółki w połowie sierpnia, kiedy to jej zarząd zapowiedział jej likwidację. Kolejny wątek to sprawa ewidentnego nepotyzmu i konfliktu interesów związanych z zatrudnieniem bez konkursu syna ówczesnego premiera Tuska, Michała w gdańskim porcie lotniczym będącym spółką przedsiębiorstwa państwowego Polskie Porty Lotnicze i samorządów województwa pomorskiego, Gdańska, Sopotu i Gdyni, w których Platforma samodzielnie sprawuje władzę. Tusk ani ówczesny minister transportu Sławomir Nowak nie dostrzegali konfliktu interesów do jakiego doprowadzili syn premiera i szef, prezes gdańskiego portu lotniczego, który rekomendował go do zatrudnienia w prywatnych liniach, które korzystały z tego portu lotniczego. W porcie lotniczym bowiem Michał Tusk zajmował się pozyskiwaniem kontrahentów, a więc właśnie kolejnych linii lotniczych, a w OLT Express doradzał jak obniżyć koszty korzystania z infrastruktury lotniskowej w portach do których te linie latały czyli mówiąc, wprost działał na niekorzyść swojego pierwszego pracodawcy. To tylko niektóre wątki afery Amber Gold, którymi powinna się zająć sejmowa komisja śledcza. Kuźmiuk

Cukiernik ONZ chce utworzyć gejowskie gestapo! TOMASZ CUKIERNIK”ONZ chce utworzyć gejowskie gestapo!...”Rada Praw Człowieka ONZ zarejestrowała projekt rezolucji o orientacji seksualnej i identyfikacji płciowej.Propozycja tworzy urząd specjalnego przedstawiciela, którego zadaniem byłoby monitorowanie przestrzegania specjalnych praw społeczności LGBT.Projekt rezolucji, który idzie znacznie dalej niż przyjęte podobne rezolucje w 2011 i 2014 roku, ustanawia specjalne prawa dla ludzi o orientacji LGBT, które są bardzo wątpliwe i niejednoznaczne.”..(źródło ) 

Benedykt XVI: Istniało gejowskie lobby w Watykanie”..”Papież dzieli się tymi sensacjami w swoich wspomnieniach, które ukażą się na całym świecie we wrześniu. Dziennikarze dotarli do fragmentów wywiadu-rzeki. Włoski dziennik "Corriere della Sera" pisze, że papież "przyznaje, iż dowiedział się o istnieniu gejowskiego lobby w Watykanie, złożonego z 4, 5 osób i stwierdza, że zdołał rozwiązać tę wpływową grupę". „...(źródło )

Znaleziono dokumenty niemieckiego obozu dla dzieci. Naziści byli zdolni do wszystkiego!”...”Niedaleko Raciborza, w Pogrzebieniu, znaleziono dokumenty z 1943 r. - głównie listy obozowe i transportowe z danymi polskich dzieci, odebranych aresztowanym rodzicom. Więzione były w niemieckim obozie dla Polaków, który powstał w 1942 r. „...”"Szczególnie wymowna jest instrukcja obozowa komendanta, która w punkcie 11. stanowi, że +Polak powinien ciągle odczuwać, że on jest naszym wrogiem, nad którym my dzisiaj panujemy+" – „...”Tym bardziej dziwi, że w tekście PAP-u, w kontekście słowa „obóz” używa się określeń: hitlerowski czy nazistowski. Takiego państwa nigdy nie było! Obozy w czasie drugiej wojny światowej na terenie okupowanej Polski tworzyli i mordowali w nich ludzi Niemcy. „..(źródło)

Waldemar Łysiak „ Dużo gorzej, patrząc od strony „Salonu, ma się sprawa z gejami i faszystami. Dla „postępowych” elit – vulgo: dla lewicy inteligenckiej – świat był pod tym względem prosty do niedawna. „Geje” to byli ci „dobrzy ludzie”, których trzeba wspierać, a wszelka prawica, konserwa, kler, narodowcy, antykomuniści, antysemici itp., wszelki „ciemnogród” i „oszołomstwo – to byli „faszyści”, marszałka Piłsudskiego nie wyłączając. Jasne i proste jak drut. Ale ten drut stanął „Salonowi” kością w gardle, gdy holenderski „Faszysta”, „rasista” i „antysemita” do tego zadeklarowany, jawny gej, P. Fortuyn, słysząc zarzut, iż nienawidzi muzułmanów, publicznie parsknął „- Ja miałbym ich nienawidzić ?! Przecież wczoraj wieczorem obciągnąłem jednemu druta!”. Fortuyna dało się uciszyć kulą strzeloną mu w łeb przez „ekologa”, lecz nie dało się wyciszyć wewnątrz salonowej konfuzji. Wszystko zaczęło się biedakom terminologicznie mieszać: „faszysta”+ „rasista” + „gej” + wielbiciel Arabów – trochę tego było za dużo”...” Przypadek Fortuyna można dziś określić jako drobiazg, pestkę. Wydarzyły się ważne rzeczy. Choćby takie, jak powstanie silnych antysemickich organizacji pederastów: Geje Przeciw Semityzmowi, Korpus Aryjskiego Oporu, Gejowska Rasa Białych Panów, etc… lejące Żydów czym popadnie. Internet pęka dziś od takich stron. Kosmopolityczny „Salon” zgłupiał, zaczęły go rozdzierać spory i pytania bardzo „niepoprawne politycznie”: dlaczego, u diabła, bronimy pedałów ?! Koniec z poparciem dla tych świń, które walą swoim dobroczyńcom nóż w plecy ! Rytualny „coup de gra^ce” (dobijający „cios miłosierdzia” sztyletem – aż się prosi, by rzec : cios „tolerancji” ) wymierzyło „Salonowi” sztandarowe pismo anglosaskich homoseksualistów, „Attitude” (lipiec  2004) piórem czołowej figury „ruchów gejowskich” J.Hariego który wielostronicowym artykułem udowodnił, że prawie wszystkie (z wyjątkiem jednej) organizacje faszystowskie globu ( partie, stowarzyszenia, grupy neohitlerowskie, grupy skinheadów, itp.) są dowodzone przez gejów i w dużym stopniu składają się z gejów ! Pedryle uwielbiają faszyzm ! Dla „Salonu” to jest niewyobrażalny szok. „Ręka w nocniku” par excellence ! „.....”Hari zaczął od przypomnienia rzeczy dobrze znanych historykom. Mianowicie od przypomnienia faktu, iż ruch nazistowski w III Rzeszy był bardzo mocno przesiąknięty homoseksualizmem. Faraon tego nurtu pedalskiego, szef SA, E. Rohm, polecał starogrecki zwyczaj wysyłania do boju par homoseksualistów, gdyż uważano w Antyku, że pedalskie tandemy najzacieklej walczą ( głośnych Termopili broniło 300 Spartan, czyli 150 par pederastów) i – co przedkłada historyk L. Synder – „ marzył o porządku społecznym z homoseksualizmem traktowanym jako chlubny wzorzec ludzkich zachowań”. Hitler później wykończył Rohma i mordował homoseksualistów, by uciszyć ciągłe pogłoski i spekulacje na temat własnego homoseksualizmu (miał być „chłoptasiem” Rohma, a znaleźli się też świadkowie jego młodzieńczych stosunków z płcią własną) /w literaturze spotkałem się też z informacją, że Hitler studiując malarstwo w Wiedniu , ze względu na brak pieniędzy prostytuował się homoseksualnie, homoseksualistą lub biseksualistą miał być H. Goring – przypis Józef1962/ Hari detalicznie przypomniał całe to nazistowskie „gejstapo”, zacytował wypowiedzi różnych znanych gejów (m.in. Szefa Korpusu Aryjskiego Oporu, W. Powersa : „ – Zawsze wiedziałem, że faszyzm i homoseksualizm są tożsame. Nie widzę żadnego konfliktu między jednym a drugim. To opanowane przez Żydów światowa prasa próbuje nam wmówić, że jest inaczej”) i podsumował krótko: „Paradoksalnie prawda jest taka, że homoseksualiści znajdowali się w centrum wszystkich ruchów faszystowskich, jakie narodziły się kiedykolwiek, nie wyłączając Trzeciej Rzeszy i nazistów. Z wyjątkiem Jean-Marie Le Pena  - wszyscy najbardziej znani faszyści europejscy ostatnich trzydziestu lat ( Eduard Pfeiffer, Neil Griffin, Jorg Heider, Pim Fortuyn i in) neonaziści (Michael Kuhner i in.), skini (Nicky Crane i in.)   byli i są gejami !”. „Salon” światowy wciąż nie może otrząsnąć się z tego szoku. Tymczasem „Salon” polski „rżnie głupa” i siedzi cicho. Kiedy latem tego roku (2004) organizowano w Krakowie szumną paradę homosiów, nasz „Salon” nie znał jeszcze tekstu Hardego, więc salonowe ikony, mistrz Cz. Miłosz  oraz mistrzyni W. Szymborska, mogły głośno poprzeć zboczeńców, co mi przypomniało Goethe’ owskie słowa Mefistofelesa: „I wiedzę swoją opierają mistrze  Na obracaniu niskiego w najwyższe  „...(więcej )

Nowoczesna, czyli formacja, której lideruje WCz. Ryszard Petru, zapowiedziała, iż niebawem złoży w Sejmie projekt zmian w kodeksie karnym. Ma on dotyczyć zwiększenia kar dla osób, które posługują się tzw. „mową nienawiści”. Według Nowoczesnej szczególnie zagrożeni takim działaniem są homosie. „...”Posłowie Nowoczesnej chcieliby, aby za znieważenie osoby orientacji homoseksualnej groziło do 3 lat pozbawienia wolności! W przypadku gróźb składanych pod adresem takich osób kara wynosiłaby 5 lat pozbawienia wolności. „...(źródło)

W artykule Daily Mail, Adam Lebor ujawnia, jak odkrył w raporcie “US Military Intelligence EW-Pa 128”, znanym również pod nazwą “The Red House Report”, szczegóły opisujące, jak najważniejsi naziści potajemnie spotkali się w hotelu Maison Rouge w Strasburgu w dniu 10 sierpnia 1944 r. Niemcy wiedząc, że są na krawędzi klęski militarnej, tworzą plan budowy Czwartej Rzeszy – paneuropejskiego imperium gospodarczego opierającego się na wspólnym rynku europejskim. Główni nazistowscy przemysłowcy dostali rozkazy od SS Obergruppenführera dr Scheida do utworzenia spółek zależnych, które były by frontem niemieckim za granicą w celu osiągnięcia penetracji gospodarczej i stworzeniu podstawy do ponownego objawienia się partii nazistowskiej. „Trzecia Rzesza została pokonana militarnie, ale potężni nazistowscy bankierzy, przemysłowcy i urzędnicy służby cywilnej, odrodzą się jako demokraci, by wkrótce przewodzić w nowych Niemczech Zachodnich. Tam wypracowali nowy cel: Europejska integracja gospodarcza i polityczna „, pisze Lebor.”...'Bogaci przemysłowcy tacy jak nazista Alfried Krupp właściciel “Krupp Industries” i Friedrich Flick, jak również spółki fronty/zależne takie jak BMW, Siemens i Volkswagen, zostały powołane do realizacji zadania budowy nowego paneuropejskiego imperium. Według historyka dr Michaela Pinto-Duschinskyego, doradcy byłych żydowskich robotników przymusowych, „Po pokonaniu Hitlera, dla wielu czołowych postaci przemysłowych działających w kręgach nazistowskiego reżimu, Europa stała się przykrywką dla realizacji niemieckich interesów narodowych… Ciągłość gospodarki Niemiec w powojennej Europie jest uderzająca. Niektóre z wiodących postaci w nazistowskiej gospodarce stały się wiodącymi producentami z Unii Europejskiej. ” ….”Hermann Abs- Bankier, który dołączył do zarządu Deutsche Bank w czasach „nazistów, także siedział w radzie nadzorczej IG Farben, firmie, która produkowała Zyklon B gaz stosowany do zabijania ofiar obozu koncentracyjnego. „Abs został powołany do redystrybucji środków planu Marshalla – funduszy odbudowy – w przemyśle niemieckim. W 1948 roku był odpowiedzialny za efektywne ożywienie gospodarcze w Niemczech „, pisze Lebor. „Przede wszystkim, Abs został również członkiem Europejskiej Ligi Współpracy Gospodarczej, elitarnej intelektualnej grupy nacisku, założonej w 1946 roku. Liga była dedykowana do ustanowienia wspólnego europejskiego rynku, prekursora Unii Europejskiej. ” Europejska Liga Współpracy Gospodarczej opracowała strategie na rzecz integracji europejskiej, która jest niemalże wierną kopią zaproponowanych wcześniej nazistowskich rozwiązań. W swojej książce „Europe’s Full Circle”, Rodney Atkinson zawiera listę projektów politycznych zaproponowanych przez nazistów i ich podobieństwa do dzisiejszej Unii Europejskiej.”...”Oryginalne założenia nazistów
System zaproponowany Aliantom
Europaische Wirtshaftsgemeinschaft
Europejska Wspólnota Gospodarcza
Europejski System Walutowy
Europejski mechanizm kursowy
Europabank (Berlin)
Europejski Bank Centralny (Frankfurt)
Zasada Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Komitet Regionów
Wspólna Polityka Pracy
Polityka Społeczna
Gospodarcze i handlowe umowy Jednolity rynek „Czy to możliwe, że Czwarta Rzesza przewidziana przez nazistowskich przemysłowców przynajmniej częściowo, się spełniła?” pyta Lebor. „Te trzy strony maszynopisu przypominają nam, że dzisiejsze dążenia do europejskiego państwa federalnego są głęboko splecione z planami SS i przemysłowcami niemieckimi do stworzenia Czwartej Rzeszy – która miała być imperium gospodarczym, a nie wojskowym”.
Jak pokazuje nam przeszłość, nazizm i UE mają bardzo niepokojące paralele. Rzeczywiście, obydwa twory są zasadniczo ze sobą powiązane, a pochodzenie UE można bezpośrednio przypisać nazistom. Fundamenty dla UE i ostatecznie euro-waluty zostały określone przez tajemniczą organizację Bilderberg Group w połowie lat 50-tych. Dokumenty, które wyciekły będące własnością grupy Bilderberg dowodzą, że program utworzenia wspólnego rynku europejskiego i wspólnej waluty zostały sformułowane przez Bilderberg w 1955 roku. Jeden z założycieli grupy to książę Bernhard z Holandii, były oficer hitlerowskiego SS. Ale ideologiczne ramy Unii Europejskiej sięgają jeszcze dalej, do 1940 roku, kiedy to główni nazistowscy ekonomiści i naukowcy przedstawił plan dla jednolitej europejskiej wspólnoty gospodarczej, plan działań który został uruchomiony po zakończeniu drugiej wojny światowej. Walther Funk nazistowski minister gospodarki i zbrodniarz wojenny, w książce “The European Community”, napisał o potrzebie stworzenia „Centralnej Unii Europejskiej” i „Europejskiego Obszaru Gospodarczego”, a o stałych kursach wymiany walut, napisał „Żaden naród w Europie nie może uzyskać własnego najwyższego poziomu wolności gospodarczej, która jest kompatybilna ze wszystkimi wymaganiami społecznymi…Tworzenie bardzo dużych obszarów gospodarczych jest konsekwencją naturalnego prawa rozwoju…umowy międzypaństwowe w Europie będą kontrolować [siły ekonomiczne]…Musi istnieć gotowość do podporządkowania własnych interesów w niektórych przypadkach do interesów Centralnej Europejskiej Unii.”...”Współautorzy Funka odczuwają podobne sentymenty. Akademicki nazista Heinrich Hunke napisał: „Klasyczna gospodarka narodowa… umarła … wspólnota losu, która jest w gospodarce europejskiej … losu i zakresu współpracy europejskiej zależy od nowej jedności gospodarczego planu”. Jego hitlerowski kolega Gustaw Koenig zauważył: „Mamy prawdziwą Wspólnotę Europejską przed nami … Jestem przekonany, że ta wspólnota będzie czymś co będzie trwało po kończeniu wojny.” W roku 1940 minister propagandy Joseph Goebbels zarządził utworzenie „zjednoczenie/unifikację gospodarczą Europy”, wierząc, że „w ciągu pięćdziesięciu lat” [ludzie] nie będą już myśleć w kategoriach państw. „. I tak 53 lata później Unia Europejska w jej obecnej formie została ustanowiona.
Inni główni naziści, którzy wzywali do stworzenia paneuropejskiego superpaństwa federalnego to Ribbentrop, Quisling i Seyss-Inquart, który mówił o „nowej Europie, solidarności i współpracy między wszystkimi ludźmi …która stworzy… szybko rosnący dobrobyt jak tylko krajowe granice ekonomiczne zostaną usunięte.” Taka retoryka nie jest dziś obca takim organizacjom jak Bilderberg, Komisja Trójstronna czy CFR. Naziści zabijali ludzi, którzy opowiadali się przeciwko III Rzeszy, UE wprowadziła całkowicie bardziej wydajne rozwiązanie – po prostu zabijając wolności słowa.
Holenderskiemu posłowi niedawno odmówiono wjazdu do Wielkiej Brytanii, ponieważ jego poglądy polityczne były obraźliwe na mocy przepisów UE. Konserwatywny euro-poseł próbował zakazać „niebezpiecznych i nieuregulowanych blogów” próbując zamknąć wolności słowa w Internecie. W 1999 r. wg orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (sprawa 274/99), jest nielegalnym krytykować UE, a UE jest w trakcie misji do zakazania wszelkich partii politycznych, które nie idą na rękę Europejskiemu federalnemu superpaństwu.”...”Fakt, że UE jest pomysłem głównych nazistowskich ekonomistów i przemysłowców, i została sformułowana jako sposób na zachowanie dyktatorskiej władzy, co następnie wcielał w życie były hitlerowski działacz pod patronatem grupy Bilderberg w 1955 roku, udowadnia, że cały system Unii Europejskiej wykiełkował na dorobku totalitaryzmu „...(źródło )

TOMASZ CUKIERNIK”Niemcy i Francja stawiają ultimatum!„..”erwis tvp.info informuje, że Frank-Walter Steinmeier, niemiecki minister spraw zagranicznych na spotkaniu w Pradze przedstawi państwom Grupy Wyszehradzkiej ultimatum dotyczące utworzenie europejskiego superpaństwa zamiast Unii Europejskiej!Według niemiecko-francuskiego projektu w nowym państwie decydujące zdanie miałby Berlin i Paryż, a pozostałe dotychczasowe kraje członkowskie nie miałyby prawa do „własnej armii, własnych służb specjalnych, odrębnego kodeksu karnego, odrębnego systemu podatkowego – w tym wysokości podatków, własnej waluty, czy banku centralnego zdolnego do realnej obrony interesów finansowych państwa narodowego”.Dotychczasowe państwa nie mogłyby już prowadzić własnej polityki zagranicznej, a także straciłyby kontrolę nad własnymi granicami oraz procedurami wpuszczania i relokowania uchodźców.”...(źródło)

Łukasz Warzecha „Jazgot homoseksualnego lobby „.....”Homoseksualiści są trochę jak Adam Michnik, który pozwał Rafała Ziemkiewicza między innymi za stwierdzenie, że terroryzuje oponentów pozwami. Są gotowi wprowadzić cenzurę wobec każdego, kto stwierdzi, że chcą wprowadzać cenzurę i ograniczać wolność słowa „....”społeczeństwo wciąż jeszcze nie spełnia oczekiwań homoseksualnych hunwejbinów. „....”Areszt za poglądy'....”Walka homoaktywistów nie jest walką o tolerancję wobec nich czy o równe prawa. To walka o dominację i zamknięcie ust wszystkim, którzy mogliby się im przeciwstawić. Tę walkę trzeba jednak toczyć pod kłamliwymi sztandarami „praw człowieka" i stawiania tamy „faszyzmowi". Nie można przecież powiedzieć otwarcie, o co chodzi, bo istnieje niebezpieczeństwo, że wówczas większa liczba ludzi mogłaby się zorientować, co im grozi. Cele są zatem dwa i należy je realizować równolegle. Pierwszym jest stopniowe rozmywanie norm i pojęć. Najpierw związki partnerskie, potem homomałżeństwa, na koniec adopcja dzieci. Dokładnie tak jak choćby we Francji: najpierw PACS (związki partnerskie) przy akompaniamencie obietnic, że to już kres żądań i kolejnych nie będzie. A kilka lat później – reszta praw. „....”Drugim celem jest wprowadzanie cenzury, ukrytej pod płaszczykiem poszanowania mniejszości. To konieczne dla realizacji pierwszego celu. Francja jest tutaj doskonałym przykładem. Masowe demonstracje, w których Francuzi okazywali swój sprzeciw wobec homomałżeństw i umożliwienia parom homoseksualnym adopcji dzieci, były wyjątkowo brutalnie tłumione przez policję, a ich uczestnicy lądowali w aresztach. Nie za agresję, ale za poglądy. „.....”Homodziałacze mają problem ze słowem „dyktatura". „Słowo dyktatura rozumiane jest najczęściej jako totalitarna, autorytarna forma rządzenia. Rażące jest jego zastosowanie w zestawieniu z jakąkolwiek mniejszością, w tym mniejszością seksualną, gdyż od wieków w dyktaturach to właśnie mniejszości i grupy marginalizowane były najbardziej prześladowane" – stwierdzają działacze KPH w swojej skardze do KRRiT.Wywód ten jest absurdalny. Pojęcie dyktatury ma znaczenie dosłowne – to, do którego odwołują się homodziałacze – i figuratywne. W tym ostatnim sensie możemy mówić o „dyktatorze mody" czy „dyktacie Niemiec w Unii Europejskiej", ale też właśnie o „dyktaturze mniejszości" w demokracji. Nie chodzi, rzecz jasna, o formę rządów, lecz o sytuację, gdy niewielka grupa, korzystając z demokratycznych instrumentów, stopniowo coraz bardziej ogranicza swobodę wypowiedzi i wyborów wbrew woli większości. To się właśnie dzieje w Polsce, a dokonało się już w wielu innych państwach.”......” rzekome prześladowania i dyskryminacja ustałyby jedynie w momencie, gdyby przyjęte zostały wszystkie postulaty: homomałżeństwa, adopcja dzieci i restrykcyjne przepisy dotyczące krytyki homoseksualistów i ich aktywności. „.....”Nie ma mowy o dialoguCzy zatem dzisiaj dyktatura lobby homoseksualnego jest w Polsce faktem? Jeśli zestawić naszą sytuację z przywoływaną wcześniej Francją czy z Hiszpanią, która podczas rządów socjalistów przyjęła ustawodawstwo radykalnie sprzyjające postulatom homolobby – odpowiedź brzmi: jeszcze nie. Wciąż jeszcze małżeństwo w Polsce oznacza związek mężczyzny i kobiety, wciąż udało się nie uczynić pierwszego kroku w kierunku legalizacji homomałżeństw, czyli zezwolić na związki partnerskie”.....”Tu nie ma mowy o żadnym dialogu, kompromisie, uzgadnianiu. Cele są maksymalistyczne i zamordystyczne. A to właśnie cechy dyktatury. „.....”Zdaniem działaczy gejowskich używanie słowa „dyktatura” w kontekście mniejszości seksualnych jest „mową nienawiści”. Cóż to znaczy „mowa nienawiści”? To nie znaczy nic. Lub może znaczyć cokolwiek, w zależności od tego, co jest wygodne dla gejowskich lobbystów – „....”Niedopuszczalne naszym zdaniem jest bezrefleksyjne powielanie nienawistnego dyskursu na antenie i na łamach strony internetowej publicznej stacji radiowej. Podobnie jak niedopuszczalne byłoby publikowanie sondy zatytułowanej »Czy w Polsce mamy dyktaturę Żydów?«. Fakt, że pewne wyrażenia funkcjonują w debacie społecznej, nie oznacza, iż należy je legitymizować autorytetem Polskiego Radia i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji".”.....”Zdaniem działaczy KPH używanie słowa „dyktatura" w kontekście mniejszości seksualnych jest „mową nienawiści"”....”Cała koncepcja mowy nienawiści to wymysł nawet nie lewicy, ale po prostu radykalnego lewactwa, które potrzebuje wygodnego instrumentu krępowania ust swoim oponentom. Mową nienawiści może się stać wszystko, co jako mowę nienawiści zdefiniują przedstawiciele tego nurtu. Może nią być stwierdzenie, że aborcja to zabicie nienarodzonego dziecka, że homoseksualizm nie jest normą albo że celem homolobby jest delegalizacja wszelkich wypowiedzi je krytykujących”. ...(więcej )

Leszek Szymowski„Trzy miesiące – taki czas może spędzić w specjalnym ośrodku odosobnienia każdy, kto w Amsterdamie zostanie przyłapany na wypowiadaniu się negatywnie o homoseksualizmie i homoseksualistach.Na mocy decyzji rady miasta w jednej z dzielnicwybudowano ośrodek izolacji, w którym „homofob” ma zostać poddany reedukacji.Na specjalnych kursachwyszkoleni „eksperci” mają „wyleczyć” go z nienawiści.W internecie trudno znaleźć informacje, jak wygląda taka „reedukacja”. Dowiedzieć się można jedynie, żeodbywają się liczne „rozmowy” z „homofobami”, które mają wpłynąć na zmianę ich postawy. Ewenementem jest natomiast to, żena osadzenie kogokolwiek w tym ośrodku odosobnienia nie potrzeba zgody sądu.Odbywa się tow trybie decyzji administracyjnej. Po raz pierwszy w dziejach nowożytnej Europy ipo raz pierwszy w historii „demokracji” do zamknięcia obywatela nie jest potrzebna zgoda sądu! „….(więcej)

Memches „”„Wilders zgłosił postulat izolowania recydywistów w „wioskach dla szumowin".„...”Niedawno media donosiły o inicjatywie władz miejskich Amsterdamu mającej na celu resocjalizację osób, które są uciążliwe dla otoczenia. „....”Do kontenerów w przemysłowych rewirach holenderskiej stolicy mają być eksmitowani ludzie, którym zostanie dowiedzione, iż są szczególnie agresywni albo że prześladują homoseksualistów. „....(więcej)

Piotr Cywiński” Dzieci nie są już sprawą małżeństw heteroseksualnych, ba, wkrótce nie będą nawet sprawą „rodzin” lesbijek czy gejów. Tego w każdym razie domaga się Melissa Harris-Perry z nowojorskiego kanału telewizji MSNBC. Ta czterdziestoletnia moderatorka magazynu politycznego twierdzi:”Musimy pożegnać się z ideą, że dzieci należą do ich rodziców i rodzin, i uznać, że należą do społeczeństwa.”.....”Na Harris-Perry spadła lawina krytyki, jakoby czerpała natchnienie z ideologii głoszonej przez Hitlera, Marksa, Lenina, Stalina i Mao Zedonga. Ona sama odparowuje na swym blogu: podoba się komuś czy nie, społeczeństwo ma i będzie miało interes w narodzinach dzieci, niezależnie od interesów i potrzeb rodziców - koniec, kropka.„...(więcej)

Polska wyemituje chińskie obligacje”..” Polska będzie pierwszym państwem w Europie, które przeprowadzi emisję chińskich papierów wartościowych. Na mocy umowy naszego resortu finansów oraz Banku Chin, Polska wyemituje najbliższych 3 latach na chiński rynek tzw. obligacje Pandy o wartości 3 mld juanów (452 mln USD). Wcześniej podobne działania podjęła m.in. Korea Południowa.Chińczycy zachęcają do podobnych inicjatyw, mając nadzieję na mocniejszą integrację ich rynku finansowego z globalnym systemem.”...(źródło)

Ważne Marzena Nykiel „.”W krótkim czasie zręczna i bystra kampania medialna może przemienić wspólnotę gejowską w matkę chrzestną cywilizacji zachodniej— pisał Marshall Kirk w 1987 r. na łamach gejowskiego pisma „Guide Magazine”. Swoje abecadło homopropagandy rozwinął w wydanej dwa lata później książce „Po balu. Jak w latach 90. Ameryka pokona swój strach i nienawiść wobec gejów”. ...”Aby skutecznie przebić się z przekazem, trzeba dotrzeć do najbardziej konserwatywnych struktur za pomocą mediów i „pożytecznych idiotów”. Jak to zrobić? Bardzo prosto:„wykorzystać film i telewizję, atakować Kościoły”.Przepisy szczegółowe mówią o tym, by wplatać wszędzie wątki homoseksualne, zwłaszcza w filmach, reklamach, literaturze, programach telewizyjnych, pismach kolorowych. Przy rozmiękczaniu przekazu medialnego, należy budować front walki z Kościołem – ośmieszać, pomawiać, kompromitować, lekceważyć, mówić o zacofaniu i zaściankowości. Gdy już uda się osłabić jego autorytet, oddawać głos pseudo-katolikom, którzy będą mówić o tolerancji, zgodności też tu nieustanną walkę z Kościołem katolickim. Lobby homoseksualne podkopuje jego autorytet, wyciąga na wierzch bolesne, ale jednostkowe skandale i rozdmuchuje je do monstrualnych rozmiarów, przedstawia Kościół jako średniowieczny zaścianek, który nie nadąża za nowoczesną psychologią. „...(więcej )

Mój komentarz Sojusz rodów plutokratycznych, lewactwa i homo lobby to silnik technologi społecznej , która zniszczyła gospodarkę, społeczeństwo, rodzinę, chrześcijaństwo , generalnie wszystkie elementy cywilizacji Zachodu.
Proszę zwrócić uwagę na dążenie rodów plutokratów do uczynienia członków homo lobby kasta kapłanów religii politycznej jaką jest polityczna poprawność i gender , do uczynienia ich elita nadzorców niższych klas niewolniczych społeczeństw , których rody lichwiarskie chcą pozbawić prawa do wierzenia w Boga, do posiadania rodziny i do posiadania własności Marek Mojsiewicz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
H 1116
(6) Pomoc psychologicznaid 1116 Nieznany
1116
1116 ?agio?ntabile niebiesko czarni ALLF3LFN6P2KS3SPPUGX33ZDXX76D6U56RO24TA
1116
1116
1116
H 1116
2006 1116 VHDL status at DASC Nov06
1116 Hallingdal March (Marsz) partytura
cathinone an investigation of several N alkyl and methylenedioxy substituted analogs pharmacolbioche
1116 instr 10[1] 2006
1116
1116 Louisenlund March (Marsz) partytura
CSB 1116 1 No display Issue

więcej podobnych podstron