Wilkołak z włosami do psa, czyli wyrwij celom zęby krat
Witajcie!
W tym tygodniu przygotowałyśmy analizę krótszą niż zazwyczaj - gonią nas inne obowiązki, a i blogasek trafił się tak nudny, że nie dałyśmy rady przebrnąć przez niego dalej. Opowiada on o paczce krejzi stworzeń magicznych, a co jedno to większe dziwo. Mamy tu parkę młodych gniewnych wampirów płci obojga, wilkołaczycę z włosami do psa i rusałkę z syndromem attention whore. Paradę niesamowitości zamyka istota, która prawdopodobnie jest rasową klaczą, ale równie dobrze może być owłosioną brukwią lub portugalską sekutnicą. W bonusie: wilkołak miniaturka, leże nadprogramowych przecinków i piórko w dupie.
Miłego!
Adres blogaska: http://kroniki-camelii.blog.onet.pl
Zanalizowały: Kalevatar i Pigmejka
Camelia
Noc. To jest właśnie ta część doby, podczas której dziękuje, że jestem wampirem. A już w noc z księżycem w pełni czuje się jak prawdziwe zwierze.
Powarkujesz, znaczysz teren, ocierasz się o pnie drzew i zbierasz pchły?
Od kiedy wampir to zwierzę?
Może chodzi o TEGO?
Wyzwala we mnie instynkt drapieżcy, wtedy czuje się wolny.
Tylko potem muszę wypluwać gęsie pierze i kocią sierść spomiędzy zębów.
Bo za dnia to tylko wstawać o piątej, godzina w podmiejskim i o siódmej podbić kartę w fabryce... A potem fajrant, podmiejski, kapcie i telewizor - i tak to leci.
Zawsze poluje sam. Biegnąc jak najszybciej potrafię, po wyczuciu jakiejś zwierzyny nie mam zamiaru pilnować tego, aby ktoś za mną nadążył. Wtedy liczą się tylko dwie rzeczy, ja i mój cel. Kiedy czuje wabiącą i ciepłą woń krwi, płynącej w żyłach jakiegoś bezbronnego zwierzątka. Na przykład takiej małej, żółtej kaczuszki. Albo jeża. Nie panuje nad tym. Po prostu poluje. A potem muszę się tłumaczyć, czemu zagryzłem już trzeciego pudla Iksińskich spod czwórki. Biegnę za zapachem, dopadam cel, zanurzam w nim zęby i nic więcej nie ma już znaczenia. Krew, krew, krew.
Właśnie za nią nienawidzę ludzi. W ich żyłach jest jej dostatek.
*ma wizję emo tnącego się żyletką i wydłubującego rubiny i karty kredytowe z rany*
Oni nie muszą polować żeby się nią pożywić.
Jak nie jak tak! Jak któryś tydzień z rzędu nie mogę nigdzie dostać ulubionego jogurtu, to czuję się jak wściekła tygrysica na tropie ofiary!
No ale po krew to wystarczy do rzeźnika skoczyć, gdzieniegdzie mają. Nie żeby pożywianie się krwią było ludzkim zwyczajem czy coś. Z tego samego powodu boCHater mógłby nienawidzić krewetek.
Moi rodzice, moja siostra, kuzynka i jej przyjaciółki polują tylko na zwierzęta, a po moim ostatnim wyskoku, a raczej, jak to ujęła moja mama ,, bezprawnej rzeźni” w poprzedniej szkole, zostaliśmy przeniesieni tu. Do Mista. Jest to małe miasteczko na końcu świata, a my mieszkamy w wielkim domu położonym wśród pól, za którym mamy ogromny las . Teraz musze się pilnować i nie dać się sprowokować cudownemu zapachowi ludzkiej krwi. I jestem zmuszony do przestrzegania tego, gdyż powiedziano mi, że jeszcze jedno takie zdarzenie i przebiją go kołkiem? odeślą mnie do ciotek, do Camelii.
A ciotki są złe i groźne, bo co? Będą go karmić tylko owsianką z krwi?
A do tej, mamy teraz niezmiernie blisko, bo brama prowadząca do niej jest gdzieś pośród drzew naszego lasu.
Codziennie gdzie indziej.
Biegnąc tak i rozmyślając o przeszłości, dobiegłem do potoku przy, którym znajduje się leże niepotrzebnych przecinków jaskinia. Nigdy do niej nie wchodziłem, ale wiem, że często kręci się wokół niej Strix. Jest to przyjaciółka mojej siostry , a więc trochę i moja. Jest wilkołakiem i mieszka z nami, tak jak moja kuzynka Spiletta, która jest bruksą
Brukwią? Bo przecież nie mogło chodzić o TO słowo. Nie chcę wiedzieć, jak to się dzieje, że wampir i brukiew są jedną rodziną. Nie chcę wiedzieć, co wyjdzie z dalszych krzyżówek.
Stawiałabym bardziej na TO, jednak biorąc pod uwagę portugalskie pochodzenie słowa, nie należałoby tego czytać jako "bruksa"... Ewidentnie z tą brukwią coś jest na rzeczy.
W każdym razie wilkołak o imieniu "Strzyga" wygląda bardzo uciesznie.
oraz Lotis – rusałka.
Z wilkołaka i rusałki zapewne wyszedłby bardzo włochaty, szczekający motyl.
Wampir, wilkołak i rusałka w jednym stali domu. W drugim domu stały sukkuby, dziwożony i Matka Teresa.
Cała nasza piątka idzie jutro do nowej szkoły. Wszyscy zastanawiamy się, czy w tej zabitej dechami dziurze są jakieś smaczne ludzkie kąski do pożarcia inne istoty magiczne.
Ja na waszym miejscu zastanawiałabym się, czy są tu wiedźmini.
Gdzieś daleko Dean Winchester wpatrywał się w ekran laptopa.
- Sammy, 200 kilometrów od nas, tydzień temu, miało miejsce masowe morderstwo. Jakiś szaleniec zamordował i utoczył krew z kilkunastu ludzi. Tydzień później w okolicznej wsi zaczęły ginąć zwierzęta. Ostatnio zniknęła też jedna z kobiet. Jak sądzisz?
- Brzmi jak wampir. Jedziemy tam?
Usiadłszy kilka kilometrów dalej na klonie,
Szkoda, że nie na świerku. Wyglądałby jak aniołek zatknięty na czubku choinki.
czekałem na dziewczyny w miejscu spotkania. Wpatrując się w piękny księżyc roztaczający bajkową srebrną łunę tuż przede mną,
Facet, to się nazywa mroczki przed oczami, a nie bajkowa łuna, idź do okulisty!
usłyszałem szelesty.
Jeż jak Byk nadchodził.
Krótką chwilę później moich uszu dobiegło wycie. Strix, zbliżała się do mnie bardzo szybko . Po sekundzie widziałem już jej połyskujące w srebrzystym świetle księżyca jasnobrązowe futro. W mgnieniu oka dotarła do sosny, Sosny? Drzewo w ciągu kilku minut pogubiło liście i obrosło igłami? Może to jest taki las w wersji demo, po jednym drzewku z każdego gatunku, i w ten sposób określa się w nim położenie? rozejrzała się i położyła pod drzewem. Zerknąwszy ponownie na księżyc, stwierdziłem, iż jest około 3 w nocy. Dziewczyny zazwyczaj zjawiały się po 4. Zdziwiony tym faktem zeskoczyłem i z drzewa lądując tuż przed położonym na ziemi nosem wilka. Wystraszona Strix poderwała się z ziemi, jak oparzona i skoczyła na nadprogramowy przecinek mnie. Przygnieciony jej ciężarem ciała (a myślałam, że ciężarem biustu...) padłem na runo. Nie trwało to nawet ułamka sekundy, kiedy dziewczyna zrozumiała na kim siedzi i z wielką zwinnością zeszła ze mnie dokonując natychmiastowej przemiany.
-Musisz wciąż to robić? – zapytała – Mogłeś się chociaż odezwać, byłam zdolna rozszarpać twoje gardło.- Powiedziała z wyrzutem.
W jasnym świetle księżyca wyglądała pięknie z chaotycznie nieokiełznanymi blond włosami (e, chaotycznie okiełznane byłyby ciekawsze) spływającymi do psa
No i teraz widzę coś takiego:
i połyskującymi na zielono, dzikimi oczami. Jej biała bluzka pokryta była ziemią i zaschniętą krwią, jeden rękaw był podarty odsłaniając zranioną rękę.
-Sokoro (Totoro skrzyżowany z Sakurą? A fuj, zostaw biednego Totoro!) wciąż to robie, to powinnaś być na to przygotowana. (...) –Co ci się stało w rękę?
- Ehh… trafiłam na bardzo nieprzyjemną pumę i trochę się z nią szarpałam, ale… – uśmiechnęła się dziko – wygrałam. A ta rana szybko się zagoi. – dodała pośpiesznie i zaczęła wdrapywać się na drzewo, z którego poprzednio zeskoczyłem. Widząc, że prawie dotarła na szczyt wskoczyłem na drzewo jednym susem i usiadłem obok niej, na jednej z najwyższych gałęzi.
A potem uwili gniazdo.
Patrzyła w na pełnie, w końcu księżyc, który był taki idealny. A właśnie że nie, bo idealną kulą (prawie) jest Słońce! Choć dobrze wiedziałem, że wpatruje się w niego, jej nieobecna mina wskazywała, iż intensywnie nad czymś myśli i widocznie się tym martwi.
Nie zwykła intensywnie myśleć. To może grozić przegrzaniem zwojów!
W pewnym momencie odwróciła głowę w moim kierunku i rzekła swoim ,,nawiedzonym” głosem:
- Czy zastanawiałeś się, jaki plan ma wobec ciebie Bóg?
- Czy oni nas zaakceptują?
-Kto? – zapytałem choć znałem odpowiedź na to pytanie.
-Nie udawaj, że nie wiesz. – obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem – przecież, tak jak ja, myślałeś o tym przez większość polowania. Wiem, że nie chcesz, aby było to po tobie widać, ale boisz się, aby wypadek z poprzedniej szkoły nie zdarzył się znowu . Jej głos coraz bardziej zaczął mnie przerażać.
Bać się i przerażać powinni chyba nie oni, tylko ich przyszli koledzy ze szkoły... no chyba że te ciotki bohatera są naprawdę strrrraszne.
- Ja nie… nie wiem o czym ty mówisz Strix. – skłamałem.
-Dobrze, że jesteś świadomy tego, że skłamałeś. - powiedziała Strix, patrząc narratorowi przez ramię. - Czy to nie godne politowania, że chłopcy boją się przyznawać do swoich lęków. Uśmiechnęła się smutno i znów zwróciła oczy wprost na księżyc.
Narrator westchnął smutno i usiadł na ławce "Team Useless", razem z Poprawnym Zapisem Dialogów.
,,Po co ja próbuje cokolwiek przed nią ukryć? – myślałem - wciąż zapominam o blokowaniu mojego umysłu, a ona to wykorzystuje czytając moje myśli. Lecz mało co może się ukryć przed tak uzdolnioną telepatką, - myślałem dalej chcąc ją poderwać, bo wiedziałem, że ona również teraz wie, o czym myślę - Potrafię ukrywać przed nią tylko niewielką część moich myśli, -stwierdziłem- Szkoda, że nie zawsze i nie wszystkie.” Teraz postanowiłem postawić na szczerość. Mojej siostry ani Lotis ze Spilettą nie było w pobliżu,
Próbowałam wyguglać tę Spilettę, ale trafiłam tylko na bazę rodowodową koni. W sumie, w takim towarzystwie nie zdziwiłoby mnie to zbytnio.
Ale ona mnie już nie słuchała. Inna rzecz teraz zaprzątała jej uwagę. Odgłos wycia i roztaczający się wokół zapach świeżej krwi.
-Wilki? Tutaj? -Powiedziawszy te dwa słowa z gracją zeskoczyła z drzewa i błyskawicznie przemieniła się w locie.
Padając, połamała wszystkie łapy.
Wilki w lesie? Nie do pomyślenia!
Spadła na cztery łapy zostawiając po sobie tylko odbite w runie odciski łap.
Taaajasne. Zmieniasz się w psa, słonko, nie w kota.
Nawet kot skaczący z czubka sosny miałby dość przerąbane. Chyba że siedzieli na TAKIEJ sośnie.
Przez chwile mignął mi przed oczami jej brązowy ogon, ale i on po chwili skrył się pomiędzy drzewami. ,,Ciekawe co to było?” zadziwiony tym faktem zeskoczyłem i po wciągnięciu powietrza ruszyłem niezwłocznie za tropem likantropki. Z tym powietrzem w płucach. Dobrze, że i tak nie musi oddychać, bo wstrzymywanie wydechu mogłoby mieć nieco nieprzyjemne skutki. Jej zapach poprowadził mnie za strumyk i jeszcze dalej na północ. Mijane przeze mnie drzewa, krzaki i drobniejsze rośliny były takie wyraźne choć, poruszałem się niezmiernie szybko, dostrzegałem najmniejszą kroplę rosy szklącą się na płatku zmarzniętej niezapominajki.
Kroplę rosy? O trzeciej w nocy? Na roślinie pokrytej SZRONEM? Reklamuj ten superwzrok, kolego.
Oj no, szła sarenka, poczuła, że musi zrobić miejsce w pęcherzu i mamy efekt rosy...
Zapachy, jakie unosiły się w powietrzu były relaksujące Wonie, których zwyczajny śmiertelnik niebyłby w stanie poczuć.
Jako wampir widzę i czuję świat takim, jakim jest naprawdę.
I tu następuje koniec opka, bowiem boCHater i narrator zarazem został zabity śmiechem przez - kolejno - filozofów, fizyków i neurobiologów.
Nie, czekaj, on mówi, że w powietrzu unosiła się waluta Korei Południowej! (Ale czemu go to relaksuje, to nie wiem.)
Oprócz woni lasu w powietrzu wciąż unosił się dolar łąk zapach wilkołaka. Podążałem za nim lecz, po długim biegu trop się urwał.
Wilkołak skoczył w nadprzestrzeń?
Zatrzymałem się gwałtowanie i rozejrzałem. Tak daleko jeszcze nigdy się nie zapuściłem. (...) Przede mną rozpościerała się łąka, na środku której stał kamień wielkości dorosłego trolla górskiego.
My, ograniczeni w postrzeganiu ludzie korzystamy z systemu metrycznego, ale rozumiem, że mierzenie rzeczy w trollach jest właściwsze.
Cóż, w TEJ analizie mierzyli wszystko chłopem, więc tu mogą mierzyć trollem...
“Poproszę 5 długości trolla jedwabiu...”
[Bohater dociera na jakąś polanę, na której widzi ochlapany krwią głaz i czuje zapach innego wilkołaka.]
Obszedłem kamień dookoła, lecz nie było tam śladu ani Strix, ani innego stworzenia.
Podnieś go, może schowała się pod nim. -_-
Po chwili usłyszałem szloch dochodzący zza moich pleców. Odwróciłem się gwałtownie i poczułem ulgę widząc, że Strix nic się nie stało Jednak jedno spojrzenia na nią wystarczyło, aby to uczucie znikło całkowicie. Stała przede mną, cała we krwi i ze spuszczoną głową. Spod kurtyny zasłaniających twarz włosów wydobywał się szloch.
-Co… co się stało?
- No... no... nową bluzkę sobie pobrudziłam!!!
Na to pytanie nie odpowiedziała. Na chwile znikła za drzewami i wróciła stamtąd trzymając w rękach martwe ciało wilkołaka.
Miętosiła je w garści, był to bowiem wilkołak miniaturka - człowiek podczas pełni zmieniający się w yorka.
Położyła ją (tę miniaturkę) koło mnie i uklękła przy niej pozwalając by łzy kapały na trupa.
Nie wiedziałem co robić, więc po prostu ją objąłem, a ona wtedy podniosła głowę do księżyca i wydała z siebie najbardziej przeraźliwy dźwięk, jaki do tej pory słyszałem.
A dowiemy się choć z grubsza, o co właściwie chodzi?
Od tego wycia zjeżyły mi się włoski na karku i przeszły mnie dreszcze. W tym dźwięku można było usłyszeć cierpienie, wściekłość, bezradność i żal. Te wszystkie uczucia składały się na jeden przeraźliwy dźwięk, na dźwięk, który był skargą skrzywdzonego dziecka księżyca. Stworzenia, który zemści się za krzywdy gatunku, stworzenia, które nie jest teraz ani trochę podobne do dziewczyny, którą znam.
Acha, czyli nie dowiemy się, o co chodzi.
***
Biec. Czuć wiatr we włosach. Poczuć kropelki rosy na twarzy. Iść, ciągle iść w stronę słońca. Polować. Żyć. Szaleć! Wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet! Ściskając w ręku kamień zielony, ofkors. To jedyne wartości, które są dla mnie ważne, kiedy w środku ciemniej nocy przemierzam las. Biegnę szybko, a swoim celą zadaje pewne i ostre ciosy i tak też zbijam swoje ofiary .
Wyyrwij celom zęby krat!
Zerwij kajdany, połam bat!
A cele runą, runą, runą...
A ich krew jest tak rozkosznie ciepła, że byłoby grzechem nie zanurzyć w niej kłów. Sioooorb, sioooorb... A zaraz po krwi na mojej liście ulubionych rzeczy figuruje szaleństwo. Bo co to za polowanie z dziewczynami, bez szaleństw i wybuchów dzikiego śmiechu?
-Jak zwykle wleczecie się daleko w tyle – zażartowałam – ile można na was czekać?
-Pewnie byłybyśmy szybciej, - mówiła Spiletta- gdyby KTOŚ nie będę mówiła kto, Lotis, zmoczyła mi pióra i musiałyśmy biec.
*sprawdza, jakiego gatunku jest Spiletta* *wyklucza wersję z koniem* Bruxy co prawda mogły zmieniać się w ptaki, ale nie wiem, w czym mokre pióra miałyby przeszkadzać w lataniu. Chyba że chciała je sobie w tyłek wsadzić.
Złej Bruxie przeszkadza i pióro u spódnicy.
,,Stara, dobra Spiletta – śmiałam się w duchu- wciąż skora do kłótni i jak zwykle rozebrana jak do rosołu” tym razem zaśmiałam się głośno.
Szczególnie rozebranie do rosołu jest taaakie dobre. Że zacytuję klasyka:
“Malarze i pisarze zawsze mieli trochę przesadzone wyobrażenia o tym, co dzieje się podczas sabatu czarownic (...) Na przykład kwestia tańczenia nago. W klimacie umiarkowanym tylko kilka nocy w roku nadaje się do tańca bez ubrania – pomijając nawet problem kamieni, ostów i nie wiadomo skąd się pojawiających jeży.”
-Co? -Zapytała zdenerwowana bruksa - co cię tak rozbawiło?!
-Nie, nic. – uśmiechnęłam się i podeszłam do dziewczyn, które wyglądały, jakby ciskały sobie z oczu błyskawicami– Po prostu pewne rzeczy się nigdy nie zmienią. - Przytuliłam je do siebie, a one odwzajemniły uścisk. I przy okazji posłały jeszcze kilka błyskawic, co w końcu wywołało pożar, kiedy jedna z nich spadła na ściółkę.
-Pewne rzeczy? – zaczęła swoim wyzywającym tonem Letta – takie jak ta, że Lotis dalej nie będzie umiała polować, tak?-
A na co rusałka ma polować? Znaczy oprócz tych młodzieńców, których powinna wabić w leśne ostępy - ale obawiam się, że obecność wiedźmy (lub brukwi lub klaczy) i wampirzycy jej w tym nie pomoże.
Lotis spojrzała na nią wzrokiem, który mówił sam za siebie.I właśnie to jest w nich najlepsze – ich przewidywalność.
Myślałam, że to zaleta harlequinów i filmów rozrywkowych, a nie przyjaciół, ale może ja się nie znam.
[Potok niemożliwego ględzenia. Dziewczyny słyszą wycie wilkołaczycy i wszyscy spotykają się na polance, gdzie znaleziono trupa wilkołaka. Strix poprzysięga krwawą i patetyczną Zemstę w Imieniu Księżyca.]
-Wygląda na to, że jest już przed 5 – zaczęła [wilkołaczyca] swoim normalnym już, głosem – rodzice zaczną się martwić, no i oczywiście nie chcemy się spóźnić i zrobić złe wrażenie w nowej szkole, prawda? Wymusiła uśmiech i pierwszeństwo przejazdu zaczęła biec przed siebie. Wzruszywszy ramionami (jakiś trup, whatever) i odwzajemniwszy uśmiech, pognałam za nią. Wilczyca miała racje, trzeba było zrobić dobre wrażenie, choć zazwyczaj nasz wygląd zawsze robił to za nas.
Biegał po szkole pomagając nauczycielom nosić dzienniki i prawiąc komplementy paniom szatniarkom.
A w międzyczasie roztaczał tęczową aurę marysuizmu. Gdzie przebiegł, tam młodzieńcy padali na ziemię, ogarnięci miłosnym szałem.
Jednak zawsze chodziliśmy do szkół w duży miejscowościach, a przynajmniej większych niż ta. Nie wiadomo, jak zareagują ludzie, którzy przyjaźnią się ze sobą, jak to się mówi, z pokolenia na pokolenie. No i męczące nas najważniejsze pytanie. Czy w szkole będą jeszcze jakieś istoty ze świata Camelii?
W feudalnej Japonii kamelie były symbolem męskiego homoseksualizmu. Tak tylko mówię.
Oczywiście wszyscy mamy taką nadzieję. Mamy też, nadzieje iż Blake powstrzyma swoje instynkty i nie ,,zje” , znowu, uczniów szkoły.
Bo inaczej wszyscy będziemy mieli szlaban.
-Jutro trzeba zrobić wrażenie na ludziach ze szkoły – mówiła Spiletta po dołączeniu do nas – będę musiała wyglądać lepiej niż zwykle, żeby nie zrazić do siebie nikogo i… poderwać od razu kilku facetów, jak na rusałkę przystało, a potem załaskotać ich na śmierć.
-…a my będziemy musiały cię pilnować – zaczęła z błyskiem w oku Lotis – żebyś się pilnowała i nie rzucała z zabójczym wyrazem twarzy na każdego, kto Ci nie powie, że ładnie wyglądasz. Eee... ale wabienie chyba nie tak wygląda. Ale pewnie ja się nie znam... Może to nie rusałka, tylko macocha Śnieżki za młodu? Wszyscy oprócz Spiletty, która udała wielce obrażoną i Blaka, który ciągnął się z tyłu jak zwykle pogrążony w myślach, zareagowaliśmy na to śmiechem.