Reporter na wojnie. Omów temat, analizując podany fragment utworu Krzysztofa Millera. Zwróć uwagę na funkcję języka w opisie rzeczywistości wojennej i ukazywaniu przeżyć narratora.
Krzysztof Miller to reporter wojenny, podróżujący po całym świecie, który swoimi zdjęciami pokazał nam cywilom, jak wygląda rzeczywistość wojenna. Fotografował wiele wojen: w RPA, Rumuni, Kongo oraz w Czeczeni. Niedawno zapragnął przelać dzieje swoich zdjęć na papier i napisał książkę „13 wojen i jedna. Prawdziwa historia reportera wojennego”, gdzie za pomocą narracji pierwszoosobowej, pamiętnikarskiej wprowadza czytelnika w świat grozy i niebezpieczeństwa, w świat krwawej wojny. Podany fragment opisuje konflikt czeczeńsko-rosyjski, obronę Groźnego. Reporter, którego utożsamiamy z samym autorem, jest świadkiem wydarzeń. Na froncie przemieszcza się z grupą czeczeńskich żołnierzy oraz z dziennikarzem Wojciechem Jagielskim. Wojna pozostawia, na każdym jakieś piętno, człowiek, który znalazł się na froncie nigdy nie będzie taki sam. Reporter ma za zadnie ukazanie wojny takiej jaka jest naprawdę, wszystkich tych krwawych, ale i tych nie licznych wesołych momentów. Dzięki jego pracy my zwykli ludzie mogą poznać całą prawdę.
Reporter wraz z pięcioosobową grupką przemieszcza się po terenach Czeczeni, jedzie na linię frontu, na miejsce najbardziej niebezpieczne, w sam środek piekła. Jest to specyficzny oddział, oprócz Millera jest tam też dziennikarz, ich ochroniarz- żołnierz i jego dwóch kompanów. Na wojnie nie liczą się ludzie, dla tych partyzantów ważniejsza jest broń, dlatego każdy z nich niesie inną, równie ważną część uzbrojenie, nie mogą pozwolić sobie na stratę wszystkiego za jednym zamachem, ponieważ sprzętu zawsze mogłoby być więcej. Narrator ma oczywiście przy sobie aparat, chce pokazać to, co najważniejsze, samo sedno tej walki, nie chce stracić ani jednaj ważnej sceny, to jego obowiązek i ma tego świadomość. Chce ukazać miejsca, gdzie kiedyś były zakłady przemysłowe, domy, a teraz zniszczyła je wojna, zajęli je żołnierzy. Sam reporter traktowany jest jak zwykły szeregowiec. Śpi na podłodze, je to, co inni, nie ma żadnej taryfy ulgowej, żadnych udogodnień, a przy tym chce bardzo dokładnie zrelacjonować każdy moment. Jeszcze przed zaśnięciem, po męczącym dniu, robi zdjęcia, fotografie tak wydawałoby się spokojnych ludzi, których pochłonęły objęcia morfeusza. Tak rzadko zdarza się, by zapanowała chwila, gdy się nic nie dzieję, gdy jest spokój, ale to tylko cisza przed burzą. Miller wraz z oddziałem udaje się na pierwszą linie walk, miejsca narażonego na największe poświęcenie. Front przebiegał na starorzeczu rzeki Terek. Pierwsze wystrzał ze strony wroga były ciężkim przeżyciem, reportera opanował strach, jednak jak na razie potrafił utrzymać nerwy na wodzy. Siedział w jakim dole i robił zdjęcia wystrzału rakiet osa, chciał ukazać całą prawdę tej wojny, każdy etap od celowania, do samego momentu odpalenia broni. W czasie takich konfliktów nie liczą się ludzie, nie ma ich, są tylko cele. Czeczeni mają mniej ludzi i są gorzej uzbrojeni od Rosjan, których odpowiedzi na pojedyncze wystrzałyi są nieadekwatne do ataku, szaleńcze. Odgłosy z pola walki są nie do wytrzymania, według narratora można porównać to do odgłosu wybuchające puszki karbidu, którą bawił się w latach dziecinnych, są one tylko o wiele bardziej brutalne, głośniejsze, pozbawiające oddechu. Sprawiają, że niedoświadczonego na polu walki człowieka przepełnia lęk, paniczna próba zniknięcia stamtąd, chronienia własnego ciała. Miller nie wie, jak się zachować, jaka pozycję przybrać, kuli się, nie ma pojęcia, którą część ciała powinien chronić, jest tak niebezpiecznie. Przestaje myśleć o zdjęciach, pociski są dla niego jak piłki golfowe, a on jest dołkiem i ma wielka nadzieję, że Rosjanie nie trafią akurat w ten dołek, bo nie ma ochoty wybierać się jeszcze na tamten świat. Jednak nadal myśli racjonalnie, wie, że artylerzyści przeciwnika szkoleni są tak, by trafiać i zabijać, a tam, gdzie trafi kula to tylko kwestia przypadku. Huk jest taki wielki, że nie przyzwyczajone bębenki mężczyzny zaczynają krwawić, strach opętał jego ciało, chęć ucieczki jest ogromna, jednak ciągle pozostaje świadomość, że odwrót jest jeszcze bardziej niebezpieczny, niż pozostanie w okopie. Jednak wojna kieruje się własnymi zasadami, momentami przestaje liczyć się rozwaga, wygrywają pierwotne emocje, robi się różne rzeczy, zmieniają się priorytety, groźba samotności, groźba osamotnionej śmierci jest nie do wytrzymania. Narrator przedziera się do współtowarzyszy, choć jest to decyzja bardzo nie roztropna. Ale każdemu inne rzeczy pomagają przetrwać sytuację kryzysową. Wydawać by się mogło, że reporter zapomniał o swojej pracy, jednak on nadal myśli o niej, chce poczuć uczucia współobecnych. Gdy udaje mu się przedostać do innego dołka, w każdy możliwy sposób próbuje przetrwać, chowa się pod innych, jest to szaleńcze poszukiwanie bezpieczeństwa, choć na moment, bo ciężko jest je znaleźć na polu bitwy, wszyscy przecież są narażeni tak samo. Na dziennikarza spada odłamek pocisku, jednak wszystko kończy się dobrze, wszyscy są cali, choć tak naprawdę, nic nie jest dobrze. Czeczeni walczą w imię Allaha, w imię wyższych celów, w imię wolności, wierzą w wygrana, jednak reporter nie jest jej aż tak pewny, przecież on jest tylko obserwatorem. Krzyk żołnierzy porównuje do swojego, głośnego wrzasku, gdy potrzebuje wyrzucić z siebie stres. Krew coraz bardziej wylewa się z uszu mężczyzny i wiąże się z obecnie panującym pyłem i piaskiem . Choć krwawa skorupa swędzi, on nadal żyje, ogień nie ustaje, a on nadal żyje. W czasie ostrzału różne myśli krążą wokół człowieka. Miller ma dość tej wojny, przepełnia go strach, co powoduję, że zmieniają się jego priorytety. Nie chce więcej jeździć po świecie, nie chce robić zdjęć w tak niebezpiecznych miejscach, pragnie zamknąć się w studiu fotografować modelki, a najlepiej to zostać celebrytą i zarabiać duże pieniądze bez narażania zdrowia, bez ryzyka. Spędzić resztę lat w spokoju i ciszy. Gdy pada następna seria pocisków muzułmanie modlą się, jednak nie jest to czynność, która wykonuje fotograf. Nie wykonuje też zdjęć, siedzi w bezruchu i czeka na koniec niebezpieczeństwa. Nie jest jednak w stanie powiedzieć ile trwał ostrzał, było to dla niego i dla Jagielskiego bardzo subiektywne odczucie. W końcu nastała cisza, tylko w uszach wszystkim dzwoniło od potwornego huku wystrzałów. Powrót do bazy, który miał się okazać bezpieczna ostają, nie był jednak tak przyjemny. Okazało się, że życie ludzkie nie jest ważne, że Czeczeni wykorzystali jego, dziennikarza i resztę oddziału. Stali się wabikiem, żywa przynętą, by dowódca mógł wykonać plan na kolejne starcia. Reporter czuje się jak mięso i wie jak nic nie znaczące jest życie ludzkie wobec wygranej, a szczególnie życie jakiegoś reportera, dziennikarza, który nie przyda się w walkach, a tylko przeszkadza.
Cały tekst napisany jest specyficznie. Możemy zauważyć , że narrator jest członkiem wydarzeń, możemy utożsamić go z samym autorem tekstu, nie jest też wszechwiedzący – narracja pierwszoosobowa, a przy tym opisuje sytuację, która zdarzyła się kiedyś, jak w pamiętniku. Narrator ma swój własny styl, często używa języka potocznego. Wydarzenia ukazane są w sposób bardzo dokładny, możemy tu zauważyć obrazowość przedstawienia. Autor podaje dokładne nazwy miejsc. Robi to wszystko, by uwiarygodnić tekst. Przy tym przeżywa wszystko bardzo emocjonalnie, stosuje wykrzyknienia podkreślające uczucia jakie w danej chwili przeżywa- strach. Używa też krótkich, często jedno wyrazowych zdań, by podkreślić dynamizm akcji, ale i grozę zdarzeń. Narrator stosuje również liczne porównania do rzeczy, odgłosów znanych czytelnikowi, chce przekazać dokładny obraz, pomóc w wyobrażeniu sobie choć w małej część tego, co sam doświadcza, pragnie przy tym taki właśnie porównaniami odciągnąć się chociaż na chwilę od tego, gdzie się znajduję i jak strasznie tam jest. W tym samym celu stosuje też liczne epitety. W tekście możemy odnaleźć również elementy języka wojskowego, lakoniczność, zwięzłość wypowiedzi, ale i specyficzne, fachowe nazwy broni i opisy wystrzału pocisków. Ale i sformułowania typowe dla języka fotografów, potwierdzające kim jest narrator tekstu. Liczne powtórzenia czasowników nadają tępa wydarzeniom, przyspieszają akcję.
Reporter na wojnie nie ma łatwego losu. Żyje w ciągłym strachu, niebezpieczeństwie. Żyje jak zwykły szeregowiec, ale musi liczyć na innych. Sam się przecież nie obroni, jego jedyną bronią jest aparat. Na każde zdjęcie, które tak pragnie zrobić, składają się godziny spędzone w okopach, gdzie z każda sekunda niebezpieczeństwo staje się coraz większe, nerwy zaczynają puszczać, stoi się na granicy szaleństwa. Główną role zaczynają odgrywać instynkty, a nie rozsądek. Gdy zaczyna być ciężko przestaje się myśleć o fotografiach, tylko o tym jak przeżyć. Żołnierze często nie są przychylni, a dowództwo traktuje fotografa jak dodatkowy balast, którego trzeba się pozbyć. Reporter widzi rzecz, które wpływają na jego osobowość już do końca życia. Wspomnień z tych wydarzeń nie da się wymazać. Demony nigdy nie przestaną mieszkać w myślach człowieka.