FIL0KALIA
teksty o modlitwie serca
Przekład i opracowanie:
ks. Józef Naumowicz
Wstęp
Filokalia, największa i najbardziej znana w duchowości wschodniej antologia pism ascetyczno-mistycznych, zajmuje ważne miejsce w całej tradycji chrześcijańskiej. Obejmuje teksty autorów IV — XV wieku, niemal wyłącznie greckich i bizantyńskich, ale ważnych również dla kultury zachodniej.
Niniejszy tom zawiera fragmenty tej antologii, traktujące o modlitwie Jezusowej, zwanej też modlitwą serca. Jest to temat obszerny, trudno bowiem wyłączyć modlitwę z właściwego kontekstu, pomijając jej ścisłe związki z ascezą i sakramentami, ze słowem Bożym i całym życiem wiary. Należy ufać, że takie ujęcie, właściwe dla Filokalii, pomoże czytelnikowi nie tylko poznać oryginalną metodę nieustannej modlitwy, ale w ogóle lepiej i chętniej się modlić.
1. Filokalia — jej powstanie i charakter
Omawianą antologię w końcu XVIII wieku ułożyli dwaj greccy duchowni: Nikodem Hagioryta i Makary z Koryntu. Pierwszy z nich, uczony mnich z Góry Atos, zajmował się wydawaniem tekstów ascetycznych, pisał także traktaty o modlitwie Jezusowej i częstej komunii świętej. Drugi, pozbawiony stolicy biskupiej przez Wielką Portę otomańską, prowadził życie wędrowne i eremickie. Kilka razy odwiedzał Świętą Górę Atos, gdzie spotykał się z Nikodemem.
Obaj duchowni dokonali wyboru i opracowania tekstów, w części nigdy nie drukowanych jeszcze w greckim oryginale. Całą księgę Nikodem poprzedził programowym wstępem, a do poszczególnych autorów dodał krótkie wprowadzenia, najczęściej o charakterze biograficznym.
Ze względu na to, iż zbiór nie mógł się ukazać w kraju zajętym przez Turków, został wydany w 1782 roku w Wenecji, gdzie znajdowała się znacząca kolonia grecka. Otrzymał pozwolenie władz kościelnych stwierdzające, że nie zawiera poglądów przeciwnych wierze katolickiej.
Dzieło cytowane jest najczęściej pod skróconym tytułem Filokalia. Wyrażenie to znaczy dosłownie: „miłość tego, co piękne i dobre”, zwłaszcza do Boga jako źródła piękna i do wszystkiego, co prowadzi do jedności z owym pięknem. Zastosowane do książki, słowo przyjmuje sens: „zbiór wybranych części”, „antologia”1.
Pełny tytuł jest dłuższy: Filokalia świętych ojców neptyckich, ułożona z pism świętych i teoforycznych Ojców, w której przez duchową filozofię działania i kontemplacji, umysł zostaje oczyszczony, oświecony i udoskonalony.
Nazwa ta jest znacząca. Wskazuje, że spośród ascetycznych autorów, którzy doświadczyli Bożej obecności — stąd zwanych teoforycznymi czyli „noszącymi Boga” — zostali wybrani głównie „Ojcowie neptyczni”. Byli to duchowi mistrzowi nauczający o tym, w jaki sposób osiągnąć stan wewnętrznej czujności (gr. népsis), potrzebnej, by skupić się na obecności Boga. Czujność tę, zwaną też „uwagą” lub „strażą serca”, traktowano jako podstawę modlitwy, wręcz — całego życia duchowego.
Z tytułu wynika również, że antologia uwzględnia dwa poziomy duchowości: „działanie” (práxis) i „kontemplację” (theoría), a więc zarówno ascezę prowadząca do opanowania siebie, kontroli serca i wypracowania cnót, jak też samo zjednoczenie z Bogiem.
Bogaty zbiór tekstów duchowej tradycji bizantyńskiej, pisał Nikodem Hagioryta we wstępie, był przeznaczony „zarówno dla mnichów jak i dla świeckich”. Stanowił, po prostu, „duchową szkołę modlitwy wewnętrznej”. Chociaż powstała ona w środowisku monastycznym, w zebranych tekstach odnajdujemy jednak zapewnienia, że można ją praktykować nie tylko na pustyni i w klasztorach...
Autorzy Filokalii pragnęli, by ich praca pobudziła autentyczne życie chrześcijańskie w całym Kościele. Zakładali też, że jest ono ściśle złączone z uczestnictwem w liturgii i sakramentach. Przypominali o ascezie ciała, opanowaniu umysłu i wewnętrznym skupieniu. Głównie jednak wskazywali na wartość nieustannej modlitwy, zanoszonej w sercu do Chrystusa. Dlatego ich antologię słusznie nazywa się „sumą modlitwy Jezusowej”.
2. Etapy rozwoju duchowości filokalicznej
Filokalia przedstawia — pochodzące z IV — XV wieku — pisma około 36 autorów, podając je w układzie chronologicznym. Ilustruje w ten sposób ponad tysiąc lat rozwoju piśmiennictwa ascetyczno-mistycznego, ukazując nadto jego różne oblicza.
W dziejach tych można wyróżnić cztery główne okresy: tradycję Ojców Pustyni, synajską, studycką i atonicką. W każdym z nich dominował inny ośrodek duchowości: najpierw Egipt, później Synaj, Konstantynopol, wreszcie Góra Atos. Granice między wspomnianymi ośrodkami nie zawsze rysowały się wyraźne. Zacierały się bowiem — wskutek przenikania się kultur i duchowości — stosunkowo łatwo i szybko. Należy jednak dokonać możliwie prostej klasyfikacji, aby lepiej ukazać rozwój twórczości filokalicznej i praktyki nieustannej modlitwy Jezusowej.
2.1 Ojcowie Pustyni
Filokalię otwiera pismo zachowane pod imieniem św. Antoniego, który był pierwszym wielkim pustelnikiem egipskim. Rozpoczyna on serię pisarzy monastycznych, eremitów i ascetów, związanych przede wszystkich z Egiptem. Poza Antonim, na egipskiej pustyni przebywali — obecni w antologii — Ewagriusz, Jan Kasjan i Izajasz Anachoreta. Żył na niej Makary Wielki, któremu przydzielono pisma nieznanego autora z kręgów mesaliańskich, a także Filemon, działający w ostatnich latach przed zajęciem tych terenów przez Arabów w 640 roku. Mowa bardzo pożyteczna, przedstawiająca Filemona, stanowi swego rodzaju testament egipskiego eremityzmu. Jest to — być może nie tylko w Filokalii — ostatni bezpośredni dokument ascetyczny egipskich Ojców Pustyni.
Do antologii włączono także pisma wczesnych autorów, pochodzących spoza Egiptu. Marek Eremita, Nil z Ancyry i Diadoch z Fotyki związani byli z Azją Mniejszą, Palestyną i Grecją. Biografie tych pisarzy znane są jednak tylko szczątkowo i niezmiernie trudno jest określić ich relację do egipskich „starców”. Wyraźnie jednak czerpią oni także z doświadczeń życia eremickiego. Reprezentują podobny typ ascezy, co egipscy pustelnicy.
U początków duchowości przekazanej w Filokalii leży więc doświadczenie, które — za przykładem Jezusa — nakazywało iść na pustynię po to, by całe swe istnienie poświęcić na modlitwę i pogłębienie więzi z Bogiem. Istotą tej duchowości nie była ucieczka od świata i przeżycie pustki, lecz pragnienie wewnętrznego pokoju i samotności, przede wszystkim zaś oczyszczenie i „obudzenie” serca. Pomagało to zjednoczyć się wewnętrznie i, za łaską Ducha Świętego, dojść do wolności ewangelicznej, w której serce mogło stać się mieszkaniem Boga.
Poszczególni autorzy kładli nacisk na różne aspekty życia duchowego. Niektórzy z nich, idąc za św. Bazylim, radzą skupiać rozproszony umysł poprzez pamięć o Jezusie Chrystusie, inni proponują częste powtarzanie „aktów strzelistych”. Ewagriusz zwraca uwagę na oczyszczenie „umysłu”, w pismach Pseudo-Makarego główną rolę odgrywa „serce”. Pustelnicy zalecali trwać przy jednej formule, wymawiając ją — głośno, półgłosem, szeptem lub jedynie w myśli — w różnych okolicznościach: przy pracy, posiłku bądź spoczynku. U pustelników egipskich pojawia się temat skruchy i żalu za grzechy, Diadoch zaś podkreśla duchową pociechę, jakiej doznaje serce pod wpływem łaski Ducha Świętego.
Mimo różnicy akcentów, u Ojców Pustyni odnajdywano wzór ascezy, pokuty i modlitwy. W ich pismach, zwłaszcza Diadocha, Ewagriusza i Pseudo-Makarego, w zalążku zawarte jest też zasadnicze przesłanie Filokalii: opanowanie ciała, wewnętrzne skupienie i uwaga, oczyszczenie umysłu z wyobrażeń i myślowych namiętności, przeżycie obecności Boga, wreszcie nieustanna modlitwa skierowana do Jezusa 2.
2.2. Klasztor synajski: wspólnota na pustyni
Drugi okres piśmiennictwa filokalicznego, ważny w kształtowaniu się nieustannej modlitwy serca, wyznaczyła duchowość synajska.
Synaj, podobnie jak sąsiednie pustynie Egiptu, był idealnym schronieniem dla pustelników. Już w V wieku rozwijało się tam życie mnisze. Głównym jego ośrodkiem stał się klasztor, powstały za panowania cesarza Justyniana (527 — 565). Był on położony u podnóża Góry Mojżesza, na „świętym miejscu”, gdzie - według tradycji — Mojżesz rozmawiał z Bogiem w płonącym krzewie. Zwano go klasztorem „Płonącego krzewu” albo później - „Świętej Katarzyny”. Przez wieki promieniował on na cały chrześcijański Wschód, mimo iż od połowy VII wieku znajdował się w świecie muzułmańskim, daleko poza granicami Cesarstwa Bizantyńskiego.
Przejście od egipskich pustyń do Góry Synaj oznaczało przejście od eremu do wspólnoty. W klasztorze nie wystarczało mnichowi zdobywanie naturalnych cnót pustelniczych — wyrzeczenia, samotności, ciszy. Obecnie przeżywał on je wraz ze swymi braćmi i wobec nich. Ważne było wspólne ćwiczenie się w cnotach, wzajemna miłość, posłuszeństwo, panowanie nad myślami i uczuciami.
Mnisi z synajskiego klasztoru, żyjący we wspólnocie, nie porzucili jednak ideałów ducha pustelniczego, ascezy i modlitwy. Tym bardziej nie odeszli od nich eremici żyjący wokół klasztoru. Dzięki temu, na Synaju dokonała się synteza duchowości Ojców Pustyni i życia wspólnotowego.
Na Synaju powstał też nowy, by tak określić, system kontemplacji, rozwijany później na Atosie, zwany hezychazmem. Oznaczał on stan wewnętrznego wyciszenia, opanowania myśli i duchowego pokoju, będący warunkiem modlitwy i trwania przy Bogu. Poszukiwanie takiego stanu ducha stało się podstawą życia mniszego.
Do istotnych elementów hezychazmu należał kult Imienia Bożego. Nie było dziełem przypadku, że w szczególny sposób rozwinął się on na Synaju. Wszak klasztor stał w miejscu, gdzie — według tradycji, jak już wspomniałem — Bóg objawił swe Imię (Jahwe) Mojżeszowi. Tam też w specjalny sposób rozwinęła się praktyka krótkich wezwań, wyrażających wiarę w moc Imienia Jezusa.
Za ojca hezychazmu uważa się św. Jana Klimaka, w duchowości synajskiej uważanego za postać przełomową. Poznał on życie wspólnotowe w klasztorze, ale ponad pół wieku spędził w pustelni poza wspólnotą. Zasady wewnętrznego wyciszenia (hezychii) przedstawił w dziele Drabina do nieba. Ukazał w nim, poza wszystkim innym, także system ascetyczny, odnoszący się zarówno do ciała jak i umysłu.
Uczniowie Klimaka, Hezychiusz i Filoteusz, położyli jeszcze większy nacisk na pokój serca, czujność, trzeźwość w myślach, czynach i słowach, a także na nieustanną modlitwę skierowaną do Jezusa. Mniej zaś mówili, zwłaszcza Hezychiusz, o umartwieniach ciała. Miejsce zasadniczej ascezy, zmierzającej do opanowania namiętności i zdobycia cnót, zostało zastąpione przez czujność i kontrolę myśli (népsis) 3, związane z nieustanną modlitwą zwróconą ku Jezusowi.
W czasach Jana Klimaka żyli trzej inni autorzy VII wieku, obecni w Filokalii, działający poza Synajem. Jan, biskup z wyspy Karpatos położonej koło Krety, związany był ze szkołą synajską. Maksym Wyznawca, jeden z największych teoretyków ascezy w starożytności, pochodził z Konstantynopola, jego przyjaciel Talasjusz Afrykański pełnił zaś funkcję przełożonego klasztoru w Libii. Wszyscy, rzec wypada, zapowiadają rolę, jaka stanie się udziałem mnichów żyjących w klasztorach miejskich. Wskazują przez to, że praktyka nieustannej modlitwy, związana początkowo ze środowiskiem pustelniczym, następnie cenobitycznym, nie stroniła od miast i życia „w świecie”. Zasada ta jeszcze bardziej będzie widoczna w następnych wiekach.
2.3. Ośrodek konstantynopolitański i duchowość studycka (IX-XII w.)
Gdy w VII wieku Egipt, Palestyna i Syria dostały się pod panowanie arabskie, wzrosło znaczenie Konstantynopola, jako ośrodka życia duchowego na chrześcijańskim Wschodzie.
W cesarskiej stolicy wyróżniał się klasztor Studytów. Założony przez konsula Studiosa w 463 roku, zdobył szczególne znaczenie w VIII — IX wieku, gdy zasłużył się w obronie kultu obrazów. Zreformowany przez Teodora Studytę (759 — 826)4, kierował się zasadami ściśle cenobitycznymi (wspólnotowymi). Duch klasztoru różnił się od ducha Synaju akcentem położonym na „praktykę”, a więc na zasadniczą ascezę, zmierzającą do opanowania namiętności i zdobycia cnót. Klasztor miał też charakter względnie „czynny” w świecie. Mnisi zajmowali się bowiem pracą fizyczną, nauką, kopiowaniem rękopisów i innymi praktycznymi czynnościami. Tym niemniej, modlitwa i liturgiczny cykl monastycznych obrzędów pozostawały ośrodkiem życia. Studios stanowi przykład duchowości, która nie przeciwstawia sobie życia cenobitycznego i kontemplacyjnego.
Znaczące jest, że to mnich studycki z Konstantynopola, św. Symeon Nowy Teolog stał się pierwszym wielkim, może nawet największym, mistykiem bizantyńskim. Mnichem z klasztoru Studytów był także uczeń i biograf Symeona, Niketas Stetatos, który opisał doświadczenia mistyczne swego mistrza.
Spośród autorów obecnych w Filokalii, nie tylko Symeon i Niketas należeli do klasztorów miejskich. Prawdopodobnie współczesny im był Eliasz Ekdikos z Konstantynopola, sędzia, kapłan i zapewne także mnich, mający wielkie doświadczenie modlitwy. Duchowości studyckiej bliski był Piotr Damasceński (XII w.), którego traktatom, obok dzieł Maksyma Wyznawcy, Filokalia zapewniła w antologii najwięcej miejsca. Wiadomo o nim niewiele, choć z jego pism wynika, iż był mnichem, piszącym z punktu widzenia „praktycznego”, umiejętnie łącząc konkretne wskazania ascetyczne i mistyczną głębię 5.
Tak więc Filokalia, gromadząca głównie teksty eremitów i hezychastów, nie pominęła autorów żyjących w klasztorach miejskich, położonych zwłaszcza w Konstantynopolu i okolicy. Wspólnoty te preferowały duchowość o zabarwieniu liturgicznym, aktywnym w świecie i humanistycznym, tym niemniej stanowiły też miejsce rozwoju mistycyzmu i hezychazmu. Potwierdzą to autorzy XIV wieku, związani z Atosem i wielkimi miastami cesarstwa.
2.4. Góra Atos i zwycięstwo hezychazmu (XIII — XV w.)
Wiek XIII — XIV, określany często jako okres syntezy w teologii bizantyńskiej, jest też decydujący w rozwoju hezychazmu i modlitwy Jezusowej. Działał wówczas Grzegorz Palamas, który zajął dominujące miejsce w teologii bizantyńskiej, a następnie prawosławnej. Tworzyli wtedy także inni wielcy autorzy obecni w Filokalii: Teoleptos z Filadelfii, Nicefor Pustelnik, Grzegorz z Synaju, Kalikst i Ignacy z Ksantopulos, Symeon z Tesalonik. Ich życie toczyło się między Atosem, Tesalonikami i Konstantynopolem, między klasztorami i urzędami kościelnymi, wśród zawirowań i niepokojów, które zapowiadały zniknięcie cesarstwa bizantyńskiego (formalnie przestało ono istnieć w 1453 roku, wraz z zajęciem Konstantynopola przez Turków osmańskich).
W tym okresie głównym ośrodkiem życia duchowego pozostawał Atos. Położony na Półwyspie Chalcydyckim w północno — wschodniej Grecji, nabrał w końcu X wieku szczególnego znaczenia w dziejach monastycyzmu. Przyczynił się do tego zwłaszcza św. Atanazy Atonita, duchowy kierownik cesarza Nicefora Fokasa, „ascety na tronie”. W 963 roku, Atanazy założył na półwyspie pierwszy klasztor cenobityczny, zwany Wielką Ławrą. Od tego czasu, Atos wspomagany przez cesarzy, szybko stał się głównym centrum życia monastycznego w Bizancjum. W XI wieku został ogłoszony „Świętą Górą”. W XIV wieku posiadał już 25 wielkich zespołów klasztornych. Jedne przybrały formę cenobityczną, w których wszystko było wspólne: modlitwy, posiłki i codzienna praca. Inne zaś — idiorytmiczną, w których jedynie oficjum niedzielne było wspólne, w tygodniu zaś każdy mnich, według swego rytmu, organizował sobie czas, pracę, posiłki i życie modlitwy, kierując się wskazaniami swego ojca duchowego. Na Atosie znajdowały się też „cele” — małe domki, w których trzech lub czterech mnichów mieszkało wokół ojca duchowego. Wreszcie, żyli tam eremici, całkowicie oddzieleni od świata, opuszczający swe pustelnie jedynie w wielkie święta.
Atos kontynuował tradycje hezychazmu synajskiego. Ciągłość między duchowością synajską i hezychazmem atonickim symbolizuje przybycie na Świętą Górę Grzegorza z Synaju (1255 — 1346). Przejął on tradycję modlitwy Jezusowej na Synaju, potem udał się na Atos, zapoczątkowując nowy okres w tamtejszym życiu monastycznym. Wówczas Atos stał się ośrodkiem praktyki i szerzenia się modlitwy Jezusowej i duchowości hezychastycznej.
Wielkim rzecznikiem duchowości praktykowanej na Atosie stał się w XIV wieku Grzegorz Palamas. Wskazywał on. na wartość skupienia umysłu we wnętrzu człowieka, bronił udziału ciała w modlitwie oraz możliwości doświadczenia nadprzyrodzonego światła, podobnego do jasności, jaką apostołowie widzieli na obliczu Chrystusa na Górze Tabor. Palamas dokonał nadto teologicznego rozróżnienia między istotą Boga i Jego atrybutami (energiami), które również są niestworzone 6. Naukę Palamasa poparł cesarz Jan VI Kantakuzen. Potwierdziły ją synody w Konstantynopolu w 1341, 1347 i ostatecznie w 1351 roku. Odtąd stała się ona oficjalną nauką Kościoła, obowiązującą w Bizancjum.
Podczas tych sporów w XIV wieku Góra Atos osiągnęła najwyższy poziom swych wpływów na sytuację duchową i na oficjalne życie w Cesarstwie 7.
Na Świętej Górze została ostatecznie uformowana też modlitwa Jezusowa, która zdobyła tam dominującą pozycję w życiu duchowym. Mimo zachowania śpiewu psalmów i modlitw liturgicznych, stała się sercem wszystkich modlitw. Nabrała także innego wyrazu, niż na Synaju. Jak pisał Mnich Kościoła Wschodniego, „na Atosie straci ona swoją pierwotną płynność, nieokreśloność formalną. Atos stopniowo ustali formułę modlitwy Jezusowej opatrzoną wskazaniem ne varietur, szczególny nacisk zaś będzie kładł na towarzyszącą modlitwie technikę psycho-fizjologiczną. Krótko mówiąc, Atos miał stać się bardziej sformalizowany. Drobna domieszka czułości i spontaniczności z Synaju zagubiła się na Świętej Górze i wolno nam tego żałować” 8.
Przez wieki Atos był największym ośrodkiem zakonnym świata chrześcijańskiego. Z tamtejszych klasztorów, modlitwa Jezusowa promieniowała na cały Wschód, a także na kraje słowiańskie. W XVII wieku ze Świętą Górą związani byli główni twórcy Filokalii: Nikodem Hagioryta (1749 — 1809) i metropolita Makary z Koryntu (1731 — 1805). Przez wiele lat przebywał tam rosyjski mnich Paisjusz Wieliczkowski (1722 — 1794), który przełożył Filokalię na język cerkiewno-słowiański, nadając jej tytuł Dobrotolubie. Mnisi z rosyjskiego monasteru św. Pantelejmona na Atosie sfinansowali wydanie Dobrotolubia, które, opracowane przez Teofana Pustelnika (1815 – 1894), ukazało się w 1877 – 1889 roku w Moskwie.
Przygotowana w klasztorach Atosu Filokalia, stanowiła podsumowanie ascetyczno-mistycznego dziedzictwa wczesnego chrześcijaństwa i duchowości hezychastycznej. Zawierała również naukę o nieustannej modlitwie Jezusowej, która jest przedmiotem zainteresowania nie tylko mnichów ze Świętej Góry czy innych klasztorów wschodnich. Przynajmniej od pięćdziesięciu lat, w szczególny sposób popularna i zgłębiana jest ona także na Zachodzie.
3. Główne elementy modlitwy Jezusowej
Specyficzna modlitwa, zwana „Jezusową” 9 lub nieustanną, w ostatecznej formie ukształtowana w XIII — XIV wieku, składa się z kilku elementów. Jej istotą jest ciągłe wzywanie Jezusa za pośrednictwem krótkiej formuły, stanowiącej akt wiary i prośbę o miłosierdzie. Brzmi ona: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną”. Jej powtarzaniu towarzyszy czujność i uwaga serca, a niekiedy także specjalna technika oddychania i koncentracji.
Warto omówić poszczególne elementy tej modlitwy oraz wskazać, jak ukształtowały się one w dziejach duchowości filokalicznej. Natomiast lektura pism zamieszczonych w niniejszym tomie dokładniej ukaże, na czym polega jej doświadczenie i jakie były stopnie jej praktykowania: od form prostych i zwyczajnych, aż do bardziej złożonych i wiodących do wewnętrznej przemiany tego, który się modli.
3.1. Modlitwa nieustanna
Ewangelie przekazały intrygujące polecenie Jezusa: Zawsze należy się modlić i nie ustawać (Łk 18,1). W podobnej formie, powtórzył je św. Paweł: Nieustannie się módlcie (1Tes 5,17). Nakaz ten budził szczególne zainteresowanie kolejnych pokoleń autorów chrześcijańskich. Żaden z nich nie ośmielił się nazwać go przesadnym czy nierealnym. Sformułowano jedynie różne opinie na temat sposobu jego realizacji.
Część pisarzy, jak choćby Orygenes czy św. Augustyn, głosiła, iż nakaz ten spełniany jest wówczas, gdy pewne modlitwy odmawiane są regularnie, o tych samych porach. Taka praktyka wiedzie bowiem do powstania „modlitewnego stanu”, dzięki któremu myśl nieustannie pozostaje przy Bogu. Gdy modlitwy mają miejsce o określonych godzinach w ciągu dnia, są one kontynuowane w międzyczasie poprzez spełnianie dobrych dzieł, rozumianych jako „modlitwa niebezpośrednia”.
Także pierwsi pustelnicy egipscy, całkowicie oddani poszukiwaniu Boga, głosili, że wielbienie Stwórcy winno ogarnąć całe życie i dokonywać się nieustannie, a nie tylko w określonych porach, przeznaczonych na recytowanie psalmów czy inne akty pobożności. „Jeżeli bowiem mnich modli się tylko wtedy, gdy staje do modlitwy, to nigdy się nie modli” — twierdzili·.
Niektórzy asceci pojmowali jednak nakaz ciągłej modlitwy w sposób bardziej dosłowny, zwiększając głównie jej częstotliwość. Akoimeci („nieśpiący”), w swym klasztorze w Konstantynopolu, sprawowali nieustanne oficjum liturgiczne, czyniąc to na trzy zmiany. Nie było to jednak rozwiązanie osobiste 10. Natomiast mesalianie głosili prymat modlitwy do tego stopnia, że poświęcali jej cały swój czas, odrzucając wszelką aktywność w świecie, pracę, a nawet działalność charytatywną11.
Ważną rolę w pojęciu modlitwy nieustannej odegrał św. Bazyli Wielki. Wskazywał on, iż biblijnego nakazu o nieustanności modlitwy nie należy traktować w sensie jej długości czy liczby odmawianych wezwań. Stanowi on bowiem raczej zachętę do osiągnięcia pewnego „stanu modlitwy”, rozumianego jako stała postawa duchowa. Jest to taki sposób przeżywania obecności Pana, który pozwala kierować ku Niemu wszystkie myśli, słowa i czyny, także modlitwy, jak i każdą rzetelną pracę. Modlitwa więc i praca nie stanowią dwóch różnych czynności. Sama praca staje się modlitwą, jeśli tylko wykonywana jest sumiennie, z uwagą i otwartością na Boga. Według niego, Stwórcę można wielbić każdym działaniem, jeżeli zachowamy nieustanną „pamięć o Bogu”12.
U egipskich Ojców Pustyni natomiast rozwinęła się praktyka „wewnętrznej medytacji” (krypté meléte). Oznaczała ona ustawiczne rozważanie czy recytację — z pamięci i najczęściej szeptem lub jedynie w myśli — wybranych „słów”. Były to teksty z Pisma Świętego, którego — we fragmentach lub całości — uczono się na pamięć, albo też powiedzenia Ojców. Tym „słowem” mnich miał zajmować się w swym wnętrzu, powtarzać je w różnych okolicznościach: podczas pracy, w drodze, w czasie spoczynku tak, by stało się w końcu częścią jego życia. Chodziło o rozważanie w skrytości serca, niewidoczne na zewnątrz, dlatego niekiedy nazywano je „uwewnętrznionym”13, w odróżnieniu od śpiewu psalmów i innych praktyk pobożnościowych. Służyło jako jeden ze środków unikania rozproszenia, skupienia myśli na Bogu i utrzymywania nieustannej pamięci o Nim. Pozwalało łączyć pracę i wciąż trwającą modlitwę. Rozważając wybrane „słowo”, mnich dostrzegał też swoją małość, słabość i całkowitą zależność od Stwórcy. Odkrywał również Jego prymat w swoim życiu, siebie samego zaś postrzegał jako dziecko Boże.
Szczególnym rodzajem tej ciągłej medytacji i pamięci o Bogu, było częste powtarzanie jednego, niezmiennego wezwania. W takiej praktyce mnisi dostrzegali najprostszą drogę ustawicznego wielbienia Boga. Jedna modlitwa, wciąż ponawiana — wskazywał Diadoch z Fotyki — winna stać się spontaniczna i automatyczna. To samo wezwanie, jak zalecali późniejsi mnisi bizantyńscy, należy powtarzać dziesiątki, setki i tysiące razy, aż się do niego przywyknie tak, by wciąż dokonywało się w sercu.
3.2. Modlitwa „jednosłowna” (monologiczna)
Praktyka krótkich modlitw, często powtarzanych, rozwinęła się w IV — VII wieku. Zazwyczaj stosowano jeden wiersz psalmu, werset Ewangelii lub innego tekstu biblijnego, który zawierał — skondensowaną w kilku słowach — prośbę o pomoc czy miłosierdzie, albo też wyrażał uwielbienie Boga.
Te krótkie wezwania na Zachodzie, od św. Augustyna, nazywano aktami strzelistymi (List 130). Na Wschodzie mówiono o modlitwie monologicznej („jednosłownej”) lub, po prostu, o monologii. Jest to pojęcie szersze. Oznacza bowiem nie tylko fakt powtarzania jednej krótkiej formuły, zwrotu czy zdania 14, ale określa także odpowiedni duchowy stan, wyrażający się w skupieniu umysłu jedynie na Bogu.
Pojęcie monologii łączy się bowiem z ewagriańska nauką o „czystej modlitwie”. By umysł mógł rozmawiać z Bogiem — głosił Ewagriusz — winien być „głuchy i niemy” na wszelkie doznania zmysłowe. Należy więc unikać nieświadomego i natrętnego napływu „myśli” oraz stać się wolnym od wszelkich pojęć i wyobrażeń. To z kolei wiedzie do duchowego wyciszenia i pokoju, pomagając skupić się wyłącznie na Bogu. Takie pojęcie modlitwy odnajdujemy także u Maksyma Wyznawcy, Jana Klimaka, Hezychiusza z Synaju i wszystkich późniejszych autorów hezychastycznych.
Jan Klimak wyjaśniał sens monologii w kontekście słów Chrystusa: „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi, jak poganie; oni sądzą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo (polylogia) będą wysłuchani” (Mt 6,5—6). Jezusowy zarzut wielomówstwa nie odnosi się do praktykowania dłuższej modlitwy wewnętrznej, lecz do czczej „gadaniny” i pokładania nadziei w wielości wypowiadanych słów. Takie postępowanie — wskazywał Klimak — rozprasza jedynie myśl, rodząc wewnętrzny zamęt. Przeciwieństwem „wielomówstwa” jest modlitwa monologiczna (monologia), połączona ze skupieniem, koncentracją, prostotą i pokojem serca.
Praktyczną metodę osiągnięcia takiego stanu modlitwy podawał Diadoch z Fotyki w V wieku. Zalecał on powtarzanie krótkiego niezmiennego wezwania zawierającego Imię Jezus. Trud powtarzania krótkiej i prostej modlitwy — akcentował — zadowala potrzebę aktywności umysłu, a zarazem zabezpiecza umysł przed rozproszeniem wielością pojęć i obrazów, pomaga uczynić swój umysł stałym i skupić się na jednym punkcie. W ten sposób Diadoch połączył ewagriańskie pojmowanie modlitwy wolnej od wyobrażeń z powtarzaniem jednego, niezmiennego wezwania, zawierające Imię Jezus.
Rozważanie tej samej formuły pozwala wciąż odkrywać jej głębię, coraz bardziej przyswajać każde słowo i znacznie więcej słuchać, niż mówić. Pomaga też bardziej skupiać się na Tym, do kogo się zwraca, a nie na własnych marzeniach, pomysłach i koncepcjach. Tylko taka modlitwa kształtuje ludzkie serca, jest twórcza i przynosi pożytek. Będąc trwaniem w obecności Boga, pomaga nawiązać z Nim silniejsze więzy. Prowadzi do wspólnoty człowieka ze Stwórcą.
Modlitwa monologiczna, jako taka, nie sprzeciwia się użyciu różnorodnych krótkich formuł, często jednak powtarzanych. Spośród wielu wezwań, używanych w pierwszych wiekach, jedna z nich zajęła z czasem miejsce uprzywilejowane.
3.3. Specyficzna formuła
Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną — to wezwanie zdobyło szczególne znaczenie i stało się standardową formułą modlitwy Jezusowej. Może być ono używane w formie krótszej, albo też rozwijać się w pewne odmiany brzmieniowe. W sensie ścisłym jednak, modlitwa serca polega na powtarzaniu powyższych słów.
Formuła ta pojawia się w VI — VIII wieku. Wcześniejsi Ojcowie Pustyni używali natomiast różnych wezwań, nawet jeśli mieli także swoje ulubione modlitwy. Makary Wielki nauczał, aby wciąż wołać: Panie, zgodnie z Twoją wolą zmiłuj się nade mną, albo też: Wspomóż mnie. Jan Kasjan nakazywał powtarzać werset psalmu: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu (Ps 70,2). Diadoch z Fotyki natomiast zalecał trzymać się krótkiego zdania: Panie Jezu. Ojcowie Pustyni znali też formułę, która weszła do liturgii: Panie, zmiłuj się (Kyrie eleison). Uważa się ją za źródło modlitwy Jezusowej.
Te krótkie wezwania zasadniczo miały dwojaki charakter. Jedne stanowiły — skondensowaną w kilku słowach — ufną prośbę o pomoc, zawierając sformułowanie: „Wspomóż mnie” lub „Broń mnie”. Inne natomiast wyrażały skruchę i błaganie o miłosierdzie: „Bądź mi litościw”, „Zmiłuj się nade mną”. Mnisi polecali i praktykowali obie formy.
U pustelników egipskich i innych autorów ascetycznych IV — V wieku nie odnajdujemy jeszcze wyraźnych świadectw standardowej formuły modlitwy Jezusowej. Nie można też stwierdzić, by jakiś jeden rodzaj aktów strzelistych zdobył wyraźną przewagę. Używano różnych wezwań modlitewnych.
Jednak niektórzy autorzy, jak Kasjan i Diadoch, już w V wieku zdają się wskazywać na konieczność trzymania się tylko jednej formuły, upatrując w tym najlepszy środek modlitwy i ciągłego myślenia o Bogu.
Praktykę powtarzania wezwań, w treści bliskich modlitwie Jezusowej, można spotkać w początkach VI wieku u palestyńskich mnichów spod Gazy: Barsanufiusza i Jana oraz Doroteusza 15. Natomiast formuła: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną”, po raz pierwszy pojawia się w Żywocie abba Filemona. Pismo to jest trudne do datowania, przypuszcza się, że mogło powstać w VI wieku, albo też dwa lub trzy stulecia później. W każdym razie, zawiera ono najwcześniejsze świadectwo takiej modlitwy 16.
Natomiast dłuższa jej forma, kończąca się słowami „zmiłuj się nade mną grzesznikiem”, po raz pierwszy pojawiała się bodaj dopiero w XIV wieku, w Żywocie św. Grzegorza z Synaju, napisanym przez patriarchę Kaliksta. Sam Grzegorz jednak w swych pismach podaje wybór zdań, m.in.: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, lub krótszy zwrot: Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną. Nie odrzuca on ani jednej, ani drugiej formy, sugeruje jedynie, by ich zbyt często nie zmieniać, może to bowiem utrudniać utrwalenie się przyzwyczajenia modlitewnego. Formę skróconą zaś uważa za bardziej odpowiednią dla początkujących.
Mimo iż około XIII wieku ustaliła się już formuła Panie Jezu, Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nad mną (grzesznikiem), nie zawsze i nie wszędzie odmawiano ją w ten sam sposób. Niekiedy dodane zostaje słowo „grzesznikiem”, kiedy indziej zaś pominięte wyrażenie „Synu Boży”. Wezwanie może też kończyć się słowami: „zmiłuj się nade mną” lub „nad nami”.
Formuła modlitwy Jezusowej głęboko zakorzeniona jest w Biblii. Nawiązuje do błagania niewidomego żebraka Bartymeusza, który u bram Jerycha, z wiarą i ufnością, prosił Chrystusa o uzdrowienie: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną (Mk 10,47; Łk 18,38; zamiast Synu Dawida, chrześcijanie powiedzą Synu Boży). Łączy się ona też z pokorną prośbą celnika, który bił się w piersi, oczekując zbawienia, niesionego przez Boże miłosierdzie, a nie przez dzieła Prawa, mówiąc: Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu (Łk 18,13). Kananejka w okolicach Tyru i Sydonu wołała: Panie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną (Mt 15,22). Wreszcie, podstawą tej modlitwy są wyznania wiary: Jezus jest Panem (2 Kor 4,5), Synem Boga (J 1,34 i 1,49 itd.). Istotną rolę odgrywa, zwróćmy uwagę, Pawłowy hymn chrystologiczny, głoszący cześć dla Chrystusa: Bóg darował Mu imię, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zginało się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych; i aby wszelki język wyznał, że Jezus jest PANEM — ku chwale Boga Ojca (Flp 2,9-11).
Na podstawie powyższych fragmentów Nowego Testamentu powstała formuła nieustannej modlitwy, w której wyróżnić można dwie części. Pierwsza: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży” zawiera wyznanie wiary, uwielbienie i adorację, druga natomiast: „zmiłuj się nade mną”, wyraża skruchę i jest prośbą o miłosierdzie Boga nad człowiekiem, który stoi przed Nim jako grzesznik.
Mimo iż modlitwa Jezusowa posiada stałą formułę, jest nie tylko mechanicznym powtarzaniem słów. Ma sens jedynie wtedy, gdy odmawia się ją świadomie, w skupieniu; gdy jej tekst został dogłębnie przemyślany — przez co stał się swoistą własnością serca. Powtarzanie formuły bowiem ma stanowić jedynie pomoc w nawiązaniu świadomej i osobowej więzi z Panem.
3.4. Imię Jezus
Istotą nieustannej modlitwy, rozpoczynającej się słowami: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży”, jest jej skierowanie do Zbawiciela człowieka. Jej wartość nie tkwi więc w rozbudowanej treści, która w tym wypadku jest prosta i jasna, ani też w sile powtarzania wezwań, czy stosowania szczególnych technik medytacji. Płynie ona raczej z wiary w moc Imienia Chrystusa.
„Imię Boga” ma wielkie znaczenie w Biblii. W psalmach i księgach prorockich określało samego Stwórcę. Podobnie Nowy Testament skupia się na Imieniu Jezus. Dzieje Apostolskie mówią o cudach dokonanych „w Imię Jezusa”, a więc Jego mocą. Imię to jest jedyne dane ludziom pod niebem, w którym mogą być zbawieni (Dz 4,12).
Poczynając od V wieku Imię Jezus coraz częściej pojawiało się krótkich modlitwach monologicznych, używanych w środowiskach ascetycznych 17. Stało się to powszechne w VI — VIII wieku. Świadczą o tym Diadoch z Fotyki, autorzy palestyńscy spod Gazy, późne apoftegmaty koptyjskie i arabskie. Wzywanie Jezusa weszło wówczas na stałe do wschodniej tradycji ascetycznej i mniszej.
Szczególny rozwój tej praktyki przypisuje się mnichom żyjącym na Synaju. Tamtejsi ojcowie, Klimak, Hezychiusz i Filoteusz, całe życie duchowe skupiają na modlitwie skierowanej do Jezusa. Głoszą oni, iż stałe wzywanie tego Imienia przynosi pokój, słodycz i radość. Ma ono moc wypędzania demonów, usuwania zbędnych myśli i ożywiania pamięci o Bogu, wreszcie otwiera drogę kontemplacji. Należy zatem wzywać Zbawiciela nieustannie, ciągle, nieprzerwanie, jednocześnie rozważając Jego obecność w głębi serca. W VI wieku kult Imienia Jezus był już tak silny, że określenie: „wzywać święte Imię Boga”, odnosiło się już najczęściej do Chrystusa 18.
Nie ma jednak na greckim Wschodzie wyraźnych świadectw praktyki polegającej na powtarzania samego słowa „Jezus”. Używano dłuższej formuły, która brzmi: „Panie Jezu Chryste...”, lub podobnie, i niemal zawsze połączona jest z pokorną prośbą o pomoc lub miłosierdzie. Ponadto, modlitwa Jezusowa nie musi koniecznie zawierać słowa „Jezus”. Jest nią bowiem każde wezwanie, skierowane do Chrystusa jako Pana i Syna Bożego.
Imię Jezusa, w ten sposób rozumiane, jest jednak w tej modlitwie decydujące. Asceta winien przywiązać się do niego i nigdy o nim nie zapominać. Stanowi to główny cel jego duchowych praktyk, stałe zajęcie, zasadnicze dzieło, któremu winien oddawać się, gdziekolwiek przebywa i cokolwiek czyni, Gdy jego umysł i serce wyciszą się i pozostają w pokoju, wzywa on tego Imienia, szepcze je nieustannie, powtarza, rozważa albo wymawia głośno. To wzywanie Imienia winno zjednoczyć się z rytmem oddechu, poruszyć głębię człowieka, zamieszkać w jego wnętrzu. Wtedy właśnie można mówić o modlitwie serca.
Imię jest wyrazem bliskości, zażyłości, przyjaźni, serdecznej więzi. Dlatego modlitwa Jezusowa — to nie powtarzanie martwej czy bezosobowej formuły, na wzór hinduskiej mantry. Polega ona bowiem na nieustannym zwracaniu się ku Jezusowi Chrystusowi, by nawiązać z Nim świadomą wspólnotę miłości i osobową więź19. Kto bowiem wymawia Imię Jezus, ten zaczyna dialog z Bogiem, który miłuje człowieka i który sam ten dialog zapoczątkował. Imię to przecież określa i obejmuje Boga — Człowieka, Jezusa Chrystusa, zawierając też w sobie ideę współpracy (greckiej „synergii”) człowieka ze Stwórcą.
Modlitwa Jezusowa opiera się na przekonaniu, że Imię ma w sobie moc obecności Bożej20. Nie posiada ono obecności, ale ją przywołuje. Poprzez nie, Chrystus staje się obecny, wchodzi w serce człowieka i czyni z niego swoje mieszkanie. Wzywanie Imienia wiedzie więc do stałej obecności Boga w życiu chrześcijanina.
3.5. Prośba o miłosierdzie
Poza wzywaniem Imienia Jezus, istotnym elementem tej modlitwy jest postawa żalu, skruchy i ukorzenia się. Wyraża się ona w prośbie o miłosierdzie, sformułowanej na wzór pokornego błagania celnika: „Panie, zmiłuj się nade mną grzesznym!”
Modlitwa Jezusowa, powstała w środowisku monastycznym, wyraża pokutne nastawienie życia mniszego. Ważne miejsce zajmuje w nim skrucha i żal za grzechy, łzy i pokora. Świadczą o tym Ojcowie Pustyni IV — V wieku, a także późniejsi autorzy hezychastyczni, którzy przestrzegali również przed zatwardziałością serca, jaka gubi modlitwę.
Skrucha wynika z uznania naturalnego dla człowieka stanu grzeszności. Wiąże się też z poczuciem winy, odczuwanym na skutek poszczególnych upadków. Ujawnia również żal nad nieprawościami całego świata.
Mylny jest pogląd, iż w modlitwie Jezusowej ważne jest samo wzywanie Imienia, natomiast prośba o miłosierdzie stanowi jedynie przypadkowy i zbędny dodatek21. Gdyby tak właśnie miało być, to silne akcentowanie w tradycji hezychastycznej surowej, ciągłej ascezy oraz płacz nad grzechem, nie miałyby sensu. Gdyby modlitwę tę oddzielić od życia wypełnionego skruchą i żalem, byłaby ona czymś niezrozumiałym. Wołanie o miłosierdzie stanowi jej pierwotne źródło, mimo iż zasadniczym jej elementem pozostaje zawsze wzywanie Imienia Jezus.
Skrucha nie polega jednak na smutku, który był zaliczany do głównych wad ludzkich, oznacza natomiast „żal rodzący radość” 22. Uznanie swej grzeszności przynosi pokój i wolność, jaką zyskuje bezradny i słaby człowiek, zwracając się do Zbawiciela. Nadto ukorzenie się przed Bogiem jest dziękczynieniem za przebaczenie win. Stanowi też pełne wdzięczności uwielbienie miłosierdzia Bożego. Jest ufnym zdaniem się na moc Zbawiciela.
Zatem w jednym krótkim zdaniu: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną”, modlitwa Jezusowa wiąże dwa bardzo istotne składniki chrześcijańskiej pobożności: adorację i skruchę. Mówi o chwale Bożej i grzechu człowieka. Wyraża dziękczynienie za zbawienie, jak i poczucie ludzkiej małości. Wysławia Boga, dobrego i miłosiernego, prosząc Go również o zmiłowanie. Modlitwa ta jest więc pełna radosnej wiary, i — to nie paradoks — zarazem pokutna.
3.6. Modlitwa serca
Modlitwa Jezusowa nazywana jest także „modlitwą serca”, dokonuje się bowiem „w skrytości” serca (Mt 6,6), albo „jedynie w sercu”, w przeciwieństwie do modlitwy odmawianej wyłącznie ustami (Mt 6,7).
Serce, pojęte w sensie przenośnym, oznacza najgłębsze wnętrze człowieka. Jest siedzibą umysłu, życia, pamięci. Jezus uczył, że z serca pochodzą wszelkie poruszenia oraz dobre i złe zamiary (Łk 6,45). W pojęciu biblijnym, to właśnie w sercu powstają myśli i podejmowane są decyzje. W nim też człowiek szuka Boga, służy Mu, wielbi Go i kocha.
Dlatego też w duchowości serce nie oznacza jedynie uczuciowości i woli, jak przyjmuje się to w potocznym rozumieniu. Jest ono raczej związane z umysłem, będąc jego ośrodkiem i siedzibą. Staje się też miejscem skupienia i kontemplacji Boga.
W związku z tym, główny wysiłek ascetyczny hezychastów polega na „straży serca” 23. Pojęcie to, powstałe na podstawie wersetu Septuaginty: Z całą czujnością strzeż swego serca (Prz 4,23), oznacza skupienie umysłu oraz strzeżenie go przed myślami pochodzącymi z zewnątrz, przed namiętnościami i podszeptami szatana.
Ojcowie synajscy, Jan Klimak i Hezychiusz, połączyli straż serca z „duchową trzeźwością” (népsis). Określa ona stan duszy czujnej i uważnej, świadomej siebie samej i obecności Boga, i dbającej o to, by nie pozwolić się zaskoczyć podstępom szatana.
W późniejszych traktatach hezychastycznych, datowanych na XIII — XIV wiek, to wewnętrzne skupienie przedstawiane jest jako „wprowadzenie umysłu w serce”. Co to oznacza?
Otóż, umysł ludzki wciąż pozostaje rozproszony. Nieustannie bowiem zajęty jest różnymi sprawami, skoncentrowany na przedmiotach i sytuacjach, które znajdują się na zewnątrz. Dlatego bywa wyjątkowo niestały i trudno nad nim zapanować. Aby mógł być skupiony, a przez to zajęty Bogiem, winien wrócić do samego siebie, a więc do serca, jako swojej siedziby.
Serce natomiast ma już w tym okresie inny sens niż u Pseudo-Makarego, Diadocha i Hezychiusza. Nie oznacza jedynie rzeczywistości duchowej, ale „serce cielesne”, w którym znajduje się rozum. Umiejscowienie w nim umysłu jest nie tylko symboliczne, ale materialne i konkretne. Dlatego Nicefor Pustelnik mógł doradzać w ten sposób: „Usiądź, skup swój umysł, wprowadź go drogą, przez którą tchnienie wchodzi do serca. Nakłaniaj go i zmuszaj, aby zstąpił do serca wraz z wdychanym powietrzem”.
Należy więc dążyć do tego, aby umysł skupić wewnątrz siebie. W ten sposób można zrealizować jedność umysłu i serca oraz uzyskać wewnętrzną uwagę, która jest pierwszym warunkiem autentycznej, czystej modlitwy.
Ów świadomy powrót do serca jest powrotem do Boga. W sercu bowiem obecny jest Pan i tam dokonuje się spotkanie z Nim 24.
Podczas modlitwy zatem umysł winien przebywać w sercu, tak by go nie opuszczać i z jego wnętrza zanosić wołanie do Boga. I wtedy właśnie zaczyna się modlitwa kontemplacyjna, bez słów (poza wzywaniem Imienia Jezus), podczas której serce w milczeniu otwiera się przed Bogiem i zaczyna doświadczać Jego obecności.
3.7. W żywej ciszy Boga: modlitwa kontemplacyjna
Chociaż modlitwa Jezusowa stanowi — pełne skupienia — powtarzanie słów: „Panie Jezu Chryste, Synu Boże, zmiłuj się nade mną”, nie polega na rozmyślaniu nad tą formułą. Nie jest też rozważaniem życia Pana Jezusa i Jego „tajemnic”, charakterystycznym dla zachodnich sposobów medytacji. Nie dąży do zdobycia jakiejś wiedzy czy umiejętności. Pragnie raczej osiągnąć stan modlitwy niedyskursywnej25. Zmierza do powtarzania słów modlitwy Jezusowej bez żadnej innej intencji, prócz utrzymania pełni uwagi na tych słowach i na Tym, do kogo się one odnoszą. Zasadnicza uwaga koncentruje się w niej na osobie Chrystusa i przeżywaniu Jego obecności. Jest to modlitwa kontemplacyjna. Jej celem jest zjednoczenie z Bogiem w najgłębszym wnętrzu duszy.
Drogą, która wiedzie do modlitwy kontemplacyjnej, jest swoiście pojęte „działanie” ascetyczne (práxis), jak również „życie czynne” (bíos praktikós) 26 Nie oznacza ono zaangażowania w służbie świata, na przykład, poprzez pracę, nauczanie, głoszenie Ewangelii czy działalność społeczną. Polega natomiast na wiernym spełnianiu przykazań oraz na wewnętrznej walce, wiodącej do opanowania namiętności i zdobycia cnót. Obejmuje zarówno miłość wyrażoną w czynach, jak też — w szczególny sposób — kontrolę myśli. To nimi bowiem posługują się demoniczne moce, aby odwieść człowieka od pamięci o Bogu i pogrążyć w zapomnieniu o sprawach duchowych. Tak rozumiane „życie czynne” prowadzili eremici i mnisi, którzy pozostawali w odosobnieniu i całkowitym oderwaniu od świata.
Do nieustannej modlitwy wiedzie również uwewnętrznione rozważanie oraz modlitwa „jednosłowna”, a także: straż Serca, czujność i trzeźwość, oraz wprowadzanie umysłu do wnętrza. „Działania” te, omówione wyżej, łączą się ściśle z innym kluczowym pojęciem filokalicznym: hezychią.
Słowo to oznacza stan pokoju, głębokiej ciszy połączonej z natężoną uwagą i czujnością. Może wiązać się z zewnętrznym odosobnieniem w życiu pustelniczym, sprzyjającym osiągnięciu takiego stanu. Ważniejsza jednak niż odejście od świata jest cisza wewnętrzna. Nie polega ona bowiem jedynie na tym, aby nic nie mówić, ale oznacza pozbywanie się wewnętrznego hałasu i zamętu, wyzwalanie się z troski o siebie, eliminację wyobrażeń. Jest to taki rodzaj duchowego uporządkowania i skupienia, kiedy cała uwaga człowieka zwrócona jest na obecność Boga w jego własnym sercu.
Jan Klimak, pierwszy wielki teoretyk hezychii, sugerował, że nie jest ona niczym innym, jak „nieustannym oddawaniem czci Bogu i trwaniem w obecności przed Nim” (Drabina 27). Wyciszenie nie jest więc stanem bierności, ale posiada charakter czynny. Wymaga wewnętrznego wysiłku i ustawicznej uwagi. Dlatego bizantyńscy mistycy, dla określenia tego stanu, chętnie cytowali werset Pieśni nad pieśniami 5,2: Ja śpię, a serce moje czuwa.
Hezychia ma jednak wartość nie tylko ascetyczną, oczyszczając słowa i myśli. Posiada też wymiar mistyczny — wiedzie do jedności z Bogiem. Polega na tym, by pozbawić umysł wszelkich wyobrażeń i by w duchowym ogołoceniu, móc kontemplować królestwo Boże. Nie jest ona zatem celem samym w sobie. Stanowi drogę do zjednoczenia z Bogiem.
„Przeżywając wyciszenie i stan uwagi, niezakłóconej żadną myślą, serce wciąż, bez ustanku wzywa jedynie Jezusa Chrystusa” — mówił Hezychiusz z Synaju. Ważnym elementem hezychii jest zatem nieustanne wzywanie Imienia Jezus. Tak więc, modlitwa Jezusowa, chociaż zasadniczo ma charakter niedyskursywny, nie jest pozbawiona słów. Uzdalnia jednak do tego, by znaleźć się poza słowami, w żywej ciszy Boga.
3.8. Udział ciała w modlitwie
Z modlitwą Jezusową niekiedy wiąże się „metoda”, dotycząca udziału całego człowieka w drodze do Boga, zwana współcześnie „psycho-fizyczną”. Łączy ona wzywanie Imienia Bożego z instynktownym rytmem ciała. Zawiera zazwyczaj trzy elementy: (a) powtarzanie wezwania połączone są z koncentracją na oddychaniu i zharmonizowane z jego rytmem; (b) zalecana jest postawa siedząca, ze schyloną głową i ramionami; (c) wzrok i uwaga skupiają się na określonej części ciała (serce, pępek).
Metody tej nie znali pierwsi pisarze filokaliczni, nawet jeśli doceniali wartość zewnętrznych warunków, sprzyjających modlitwie. O jej stosowaniu nic nie mówią asceci V—VI wieku: Diadoch, Barsanufiusz czy abba Filemon. Autorzy ci, co najwyżej, informują o wartości odosobnienia i wyciszenia oraz powtarzania jednej formuły. Właściwa metoda fizyczna powstawała stopniowo na przestrzeni wieków.
Najpierw pojawiła się praktyka, by modlitewne wezwanie skierowane do Jezusa, zjednoczone było z własnym oddechem. Punkt wyjścia tej tradycji stanowiło słynne zdanie z Drabiny Jana Klimaka: „Niech pamięć o Jezusie złączy się z twym oddechem, a wtedy poznasz pożytek wewnętrznego wyciszenia”. Trudno rozstrzygnąć, czy stwierdzenie to autor pojmował w sensie dosłownym, czy też czysto metaforycznym, nie mając na względzie żadnej specyficznej metody fizycznej 27. Można je bowiem rozumieć jedynie w tym znaczeniu, że hezychasta nigdy nie powinien tracić pamięci o Jezusie. Pamięć ta ma być tak nieustanna, jak oddychanie. W tradycji hezychastycznej natomiast zdanie to wskazywało na to, by wzywanie Imienia Jezus łączyć z rytmem oddechu. Przytaczano je na dowód starożytności tej praktyki.
Prawdą jest jednak, iż już w czasach Jana Klimaka pojawia się przekonanie, że czynnikiem wspomagającym i konsolidującym modlitwę jest oddychanie, i że powinno ono być włączone w jej rytm. O takiej praktyce zdają się świadczyć apoftegmaty koptyjskie VII — IX wieku.
Znacznie później powstał dokładny opis psychosomatycznej metody modlitwy, praktykowanej przez bizantyńskich hezychastów na Atosie. Zawierał instrukcję, w jaki sposób siadać do modlitwy, kontrolować oddychanie, szukać w swym wnętrzu serca i jednoczyć z nim umysł. Zasady te odkrywamy już w pisanych dokumentach XIII — XIV wieku, mianowicie w Metodzie świętej modlitwy i uwagi, w dziełach Nicefora Pustelnika, Grzegorza z Synaju oraz Kaliksta i Ignacego Ksantopuloi.
Grzegorz z Synaju radził, aby w czasie „sprowadzania modlitwy do serca” siedzieć na niskim stołku. Głowa i ramiona powinny być opuszczone, wzrok skierowany w stronę serca. Stwierdzał jednak, że taki stan, po pewnym czasie, staje się uciążliwy i można wówczas praktykować inne sposoby modlitwy, Natomiast Grzegorz Palamas, broniąc udziału ciała w modlitwie, wskazywał, że zwalnianie oddechu sprzyja skupieniu umysłu. Inni autorzy mówią o jego wstrzymywaniu lub o skupieniu uwagi na powolnym i głębokim oddychaniu. Mimo krytyki tych metod przez Barlaama z Kalabrii, hezychaści z Palamasem na czele bronili ich wartości, przyznając zarazem, iż mają one rolę jedynie pomocniczą.
Nadto, w późnym hezychazmie pojawia się praktyka, stosowana we współczesnej pobożności atoskiej, aby dwie części modlitwy serca łączyć z wdechem i wydechem: pierwszą: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży” wymawiać podczas wdechu, drugą zaś „zmiłuj się nade mną grzesznym” w czasie wydechu. Nie ma wyraźnych świadectw takiej praktyki w tekstach Filokalii. Kalikst i Ignacy Ksantopuloi w XIV wieku wyróżniali jedynie podwójny ruch w formule modlitwy serca: skierowanie się ku Jezusowi w pierwszej części („Panie Jezu Chryste, Synu Boży”) oraz powrót ku sobie w drugiej („zmiłuj się nade mną”). Nie stwierdzali jednak, że do tego dwuwymiarowego ruchu powinien się dostosować rytm oddechu 28.
Do metod zewnętrznych należy też używanie — od czasów średniowiecza — „komboskionu” czy „cziotki” (oba terminy, grecki i rosyjski, oznaczają „różaniec” składający się ze stu ziarenek). W Kościele wschodnim, podczas ślubów zakonnych mnich przyjmuje taki różaniec. Otrzymuje też lub wybiera pewien „kanon”, a więc zasadę odmawiania określonej liczby wezwań modlitwy Jezusowych w ciągu dnia, na przykład sto czy tysiąc razy 29. Komboskion pomaga liczyć kolejne wezwania.
Wymienionych metod fizycznych i technik słusznie można bronić. Osoba ludzka stanowi jedność duszy i ciała. Zarówno dusza jak i ciało odgrywają pozytywną rolę w dziele modlitwy. Powstrzymanie oddechu, skierowanie wzroku w jedno miejsce oraz pozycja siedząca, pomagają oderwać umysł od zewnętrznego rozproszenia i sprowadzić do wewnątrz siebie. Techniki, źle użyte, mogą jednak mieć zgubne skutki, koncentrując uwagę na elementach mniej istotnych dla modlitwy. Dlatego winny być stosowane rozważnie, najlepiej — jak zachęcają ascetyczni pisarze — pod kierownictwem doświadczonego ojca duchowego.
Jednak wśród mnichów bizantyjskich pojawiały się nadużycia tej metody. Łatwo też jest odnaleźć jej paralelne formy w niechrześcijańskich wschodnich praktykach duchowych. Jednakże najwybitniejsi reprezentanci XIV-wiecznego hezychazmu zgodni są co do tego, że tej psychosomatycznej metody nie można traktować jako celu samego w sobie. Nie stanowi ona też zasadniczej części modlitwy Jezusowej. Jest jedynie zewnętrzną pomocą, pożytecznym narzędziem, które pomaga uzyskaniu „uwagi”, a poprzez nią — czyni nas gotowym do przyjęcia łaski Boga (założywszy, oczywiście, że człowiek zasługuje na nią przez „przestrzeganie przykazań” i życie wiary).
Autorzy XIV wieku są zgodni co do tego, że określony stan duchowy nie wynika jedynie z czysto mechanicznego użycia techniki, gdyż praktyki zewnętrzne zakładają wcześniejsze przygotowanie moralne i duchowe. Według Metody świętej uwagi i modlitwy winno ono obejmować: wyzbycie się trosk, czyste sumienie i wolność od wszelkiej namiętności.
Z pewnością, modlitwa Jezusowa, zsynchronizowana z powolnym i głębokim oddychaniem, stała się uprzywilejowaną drogą kontemplacji na Górze Atos. Ta technika medytacyjna jest też jedną z przyczyn współczesnego zainteresowania tą modlitwą. Posiada ona prawie wszystkie elementy nowoczesnej medytacji głębi, która również zwraca uwagę na określoną pozycję ciała, sposób oddychania oraz specjalną technikę powtarzania.
Należy jednak być świadomym, że nieustanną modlitwę Jezusową można w pełni praktykować bez stosowania jakiejkolwiek metody psychosomatycznej. Nawet wówczas, gdy wykrystalizowała się ostatecznie w XIII — XIV wieku, nie była ona powszechnie przyjmowana. Po pierwsze, znano ją w kilku wariantach. Nie pokrywa się bowiem całkowicie ze sobą to, co o niej pisali jej główni teoretycy: Pseudo-Symeon, Nicefor i Grzegorz z Synaju. Po drugie, nie wszyscy autorzy tego okresu, piszący o modlitwie Jezusowej, łączą ją z techniką psychosomatyczną. Teoleptos, który uchodził za bezpośredniego ucznia Nicefora Pustelnika i był współczesnym Grzegorzowi z Synaju, nie wspominał o niej ani słowem, chociaż zalecał nieustanne wzywanie Imienia Bożego. O tej metodzie nic nie mówi również Grzegorz Palamas (poza tekstami apologetycznymi czy polemicznymi) czy Godna podziwu mowa o słowach świętej modlitwy.
Ogólnie mówiąc, metoda psychosomatyczna nie jest nigdy czystą techniką, ale częścią pewnej całościowej relacji do Chrystusa, zakładającej osobistą więź ze Zbawicielem. Ma ona na celu tylko jedno: ułatwić skupienie, pomóc skoncentrować całą uwagę na słowach: „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną grzesznym” i skierować serce ku kontemplacji.
4. Praktyka modlitwy serca: sugestie i wskazania
Przedstawione wyżej istotne elementy modlitwy serca wskazują również na sposób jej praktykowania. Należy jednak dodać kilka dalszych uwag na ten temat.
Przede wszystkim trzeba uświadomić sobie, że modlitwa Jezusowa złączona jest z całym życiem ascetyczno — mistycznym. Nie może być prawdziwa bez pójścia za Chrystusem w Jego ofierze i cierpieniu. Wymaga uczestnictwa w liturgii i sakramentach, nawet jeśli Filokalia mówi o tym stosunkowo rzadko30. Związana jest też z ciągłym zgłębianiem Słowa Bożego 31. Wreszcie autorzy antologii zakładają, że w życiu duchowym konieczne jest poddanie się doświadczonemu przewodnikowi.
Mówiąc o modlitwie, ojcowie filokaliczni wychodzą z założenia, że tylko sam Bóg może udzielić daru rozmowy i więzi z Nim. Stanu tego nie osiąga się wyłącznie naturalnymi siłami ludzkimi, ale dostępuje się go przez moc Ducha Świętego.
Od człowieka wymaga się trudu i wysiłku, a więc wchodzenia we współpracę z łaską Boga. Dojście do prawdziwej modlitwy, przypomina Filokalia, nie jest rzeczą prostą. W porównaniu z nią, inne cnoty nabywa się łatwiej. Potrzeba wiele czasu i trudu, zanim osiągnie się upragnione etapy obcowania i zjednoczenia z Panem. Wielu natomiast zatrzymuje się na pierwszych etapach tego długiego procesu.
Modlitwa Jezusowa może być praktykowana w każdym czasie i w różnych okolicznościach. Nie polega jednak na mechanicznym powtarzaniu formuły. Ważna jest bowiem nie tylko ilość wezwań, lecz sposób ich odmawiania. Istotne, by modlić się powoli i w skupieniu, mając poczucie obecności Boga.
Pisarze filokaliczni zachęcają do wytrwałości w modlitwie i przestrzegają przed niecierpliwym wyczekiwaniem na wyraźne rezultaty. Podkreślają, iż Bóg pragnie naszego trwania z Nim, a nie natychmiastowych, widocznych wyników. Dlatego nie należy pragnąć szybkich „osiągnięć”. Modlitwa nie powinna być wymuszana, ani nie można jej też odkładać na czas lepszego nastroju czy dobrego samopoczucia. Winna być wyrazem czystej i bezinteresownej miłości, która wciąż szuka Boga i tęskni za Nim. Gdy ktoś przez długi czas, nieustannie będzie się modlił, Pan zamieszka w jego wnętrzu.
Modlitewną formułę Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, można odmawiać głośno lub w ciszy, albo też jedynie myślnie. Nie trzeba koniecznie powtarzać jej bez przerwy. Mogą bowiem następować okresy ciszy i samego wewnętrznego czuwania. Celem, do którego należy dążyć, nie jest ustawiczne dosłowne powtarzanie, ale ukryte i spokojne przebywanie Imienia Jezusa w naszym sercu.
Początkującym jednak zaleca się głośne wymawianie wezwania. Powtarzanie go przez dłuższy czas głośno, przechodzi w modlitwę umysłu, która odmawiana jest w sercu bez wysiłku i przymusu. Pokora i cierpliwość są tu nieocenione, wręcz niezbędne. Punktem zwrotnym jest stan, w którym usta przestaną wymawiać słowa modlitwy. Wtedy zamilknie także umysł, by cieszyć się jedynie obecnością Pana.
Jeśli autorzy hezychastyczni mówią o „metodzie”, mają na myśli nie technikę, ale drogę do osiągnięcia pewnego stanu duchowego. Modlitwa bowiem nie jest sposobem zachowania się wobec Boga, ale sposobem istnienia, bliskości, spostrzeżenia Jego obecności. Stąd też nasze pokorne i skupione trwanie na modlitwie przed Panem jest Mu najmilsze.
Można poszukiwać analogicznych form modlitwy w innych religiach, szczególnie w islamie, buddyzmie czy hinduizmie. Wskazuje się zwłaszcza na zewnętrzne podobieństwa do technik hinduskich, polegających na powtarzaniu — możliwie często — krótkiej formuły mistycznej (mantra), stanowiącej wezwanie do bóstwa. W tradycjach tych znane jest też skupienie uwagi na oddechu, zwłaszcza na powolnym i głębokim oddychaniu.
Wskazując te zewnętrzne analogie, należy jednak stwierdzić, że istota modlitwy Jezusowej jest zupełnie inna. Wychodzi ona z rzeczywistości, którą człowiek posiada już w swoim wnętrzu, stąd uaktywnia i rozwija życie otrzymane w sakramentach. Skierowana jest też do Jezusa, jedynego pośrednika między Bogiem i człowiekiem.
Natomiast wartość fizycznej metody koncentracji nie polega, jak w technikach hinduskich, na monotonii powtórzeń, ale na znaczeniu powtarzanej formuły. Nie jest też poszukiwaniem „ciszy” własnego bytu, wyłącznym skoncentrowaniem się na własnym wnętrzu, czy jedynie zintegrowaniem własnych mocy, skierowanym na rozpłynięcie się w nieskończonym Bycie. Nie stanowi zatem metody prowadzącej do zatraty własnej świadomości, ani wejścia we własne „ja”, polega natomiast na spotkaniu z osobowym Bogiem, poprzez zjednoczenie z Chrystusem.
Najważniejszym elementem chrześcijańskiej modlitwy jest zatem stała świadomość, że kieruje się ona ku Wcielonemu Zbawicielowi, Jezusowi Chrystusowi, Synowi Bożemu. Zakłada żywy związek z Panem, a jej jedynym celem jest pogłębianie tego związku, aż do całkowitej jedności.
Autorzy filokaliczni uważają, że ich pisma, wypływające z głębi doświadczenia Boga, mają zasadniczo charakter uniwersalny. Nawet jeśli żądają trwałego odosobnienia i rezygnacji z zaangażowania w sprawy tego świata, kierują ją do wszystkich. Dlatego też w ich tekstach wielokrotnie spotyka się zapewnienia, że nieustanną modlitwę serca można praktykować nie tylko na pustyni i w klasztorach. Także w świecie należy oczyszczać swój umysł z wyobrażeń i namiętności, oraz strzec stanu skruchy, pamiętając, że Stwórca przebywa w każdym miejscu swojego królestwa. Życie zwykłych chrześcijan nie jest wyłączone z tej praktyki. Modlitwa Jezusowa zatem, pełna prostoty, przeznaczona jest dla wszystkich wierzących, każdego stanu i wszystkich czasów.
Filokalia została utworzona w XVIII wieku w podwójnym kontekście: z jednej strony widoczny był wpływ racjonalistycznych idei Oświecenia, z drugiej zaś — wzrost zainteresowania życiem duchowym. Podobne czynniki można wskazać obecnie. Dlatego antologia ta ma wartość nie tylko historyczną. Nie straciła ona bowiem na aktualności do dziś i to nie tylko w Kościele Wschodnim.
5. Filokalia grecka, słowiańska, francuska...i niniejszy wybór
Pierwsze wydanie Filokalii, które ukazało się w 1782 roku w Wenecji, nie znalazło oddźwięku na Zachodzie. Tylko kilka egzemplarzy pozostało w zachodnich bibliotekach, a nakład, niemal w całości, został przewieziony na Wschód. Tam, jak się wydaje, odegrała znaczącą rolę, przyczyniając się, zwłaszcza na Górze Atos, do odrodzenia duchowości hezychastycznej. Dzięki tej publikacji, praktyka modlitwy Jezusowej mogła być wyniesiona poza granice klasztorów i udostępniona wszystkim znającym grekę.
Wkrótce Filokalia wkroczyła także do świata słowiańskiego. W 1793 roku ukazała się w Moskwie w języku cerkiewno- słowiańskim pod tytułem Dobrotolubie („Miłość dobra”). Tłumaczem był rosyjski mnich Paisjusz Wieliczkowski, który wiele lat spędził na Górze Atos, następnie zaś przebywał w klasztorze w Mołdawii, z zapałem studiując i tłumacząc ascetyczne teksty bizantyńskie.
W 1883 roku Dobrotolubie ukazało się po rosyjsku, w wersji nieco zmienionej i rozszerzonej, którą opracował Teofan Pustelnik.32 Zrzekłszy się biskupstwa, przebywał on w pustelni przy klasztorze w Wyszy koło Tambowa, oddając się modlitwie i pisarstwu. Przez ponad dwadzieścia lat pracował nad przekładem greckiej Filokalii, do której włączył inne ważne teksty ascetyczne: Drabinę Jana Klimaka, Mowy Izaaka Syryjczyka, Listy Jana i Barsanufiusza, pisma Efrema, Doroteusza z Gazy i Zosimosa z Palestyny, wreszcie Katechezy Teodora Studyty, którym poświęcił cały czwarty, najobszerniejszy tom33. Biskup Teofan opuścił natomiast obszerne pismo Piotra Damasceńskiego, opublikowane nieco wcześniej po rosyjsku w osobnym wydaniu, ale także niektóre traktaty, które wydawały się zbyt subtelne i teoretyczne, np. Rozdziały fizyczne, teologiczne, etyczne i praktyczne Grzegorza Palamasa czy pismo Kaliksta Katafygiotesa. Skrócił też teksty Nicefora, Pseudo-Symeona i Grzegorza z Synaju, które z modlitwą Jezusową łączyły kontrolę oddychania. Uważał, że ta „zewnętrzna” metoda może wprowadzić zamieszanie w praktyce modlitwy, a nawet wywoływać szkodliwe skutki, jeśli byłaby stosowana niewłaściwie, bez zasięgania rady doświadczonych mistrzów. W rosyjskim Dobrotolubiu większy akcent w rezultacie został położony na ascetyczny wymiar Filokalii, kosztem pism spekulatywnych i mistycznych.
Oba przekłady, Wieliczkowskiego i Teofana, wywarły wielki wpływ na duchowość prawosławną w Rosji w XIX wieku. Dzięki nim modlitwa serca stała się wówczas ważnym elementem duchowości rosyjskiej. Znamienne jest, że obie wersje wielokrotnie były wydawane w XIX i na początku XX wieku 34 podczas gdy Filokalię grecką, w latach 1782 — 1957, publikowano tylko raz.
Do zapoznania ludzi świeckich z Dobrotolubiem, a także z modlitwą Jezusową, przyczyniło się anonimowe pismo Szczere opowieści pielgrzyma, wydane w Kazaniu w 1870 roku 35. Przedstawia ono rosyjskiego wędrowca, tajemniczą postać z państwa carów, należącą do „ubogich Boga”. Pielgrzym ten, przemierzając Rosję i Syberię, z Biblią, starym egzemplarzem przekładu Wieliczkowskiego i suchym chlebem w torbie, praktykował modlitwę serca. Szczere opowieści nieustannie odwołują się do Filokalii, a ich wydanie z 1884 roku zawiera także przekład fragmentów tej antologii36. Rosyjscy emigranci przynieśli Opowieści pielgrzyma do Francji i innych krajów zachodnich, a kiedy przetłumaczono je na języki zachodnioeuropejskie, pozwoliły one lepiej zapoznać się z modlitwą Jezusową chrześcijanom Zachodu, jak też zainteresowały samą Filokalią.
Współcześnie pojawiły się nowe przekłady Filokalii. Najbardziej znaczące ukazały się w języku angielskim, francuskim i włoskim. Podają one pełne tłumaczenia tekstu greckiego w takiej formie, jaką nadali jej Nikodem Hagioryta i Makary z Koryntu. Zostały uzupełnione jedynie nowymi notkami biograficznymi autorów, zawierają też cenne wprowadzenia i komentarze. Zainteresowanie budzi również przekład rumuński, który prezentuje wersję rozszerzoną w stosunku do oryginału greckiego, uwzględniając wielu nowych autorów, np. tom 9 zawiera kompletny tekst Drabiny Jana Klimaka.
Pojawiło się również wiele wyborów z Filokalii. Najbardziej znana jest oryginalna antologia francuska, autorstwa Jeana Gouillarda 37. Wzorując się na rosyjskim Dobrotolubiu, badacz ten dodał fragmenty pism Izaaka Syryjczyka, Jana i Barsanufiusza oraz Jana Klimaka. Na początku zamieścił także osobny rozdział zawierający wybór z apoftegmatów, a tom zakończył apendyksem o technikach modlitewnych muzułmańskich sufi. Ta cenna i oryginalna praca wzbudziła duże zainteresowanie, była wielokrotnie wydawana. Nie szczędzono jej jednak słów krytyki. Zarzucano, iż koncentruje się na metodzie psychosomatycznej modlitwy Jezusowej oraz izoluje ją z eklezjalnego, teologicznego i ascetycznego kontekstu. Należy jednak stwierdzić, że zawiera pisma dobrze opracowane i tłumaczone, ułożone w ścisłym porządku chronologicznym, istotne dla zrozumienia modlitwy serca.
Niniejszy tom jest również wyborem z wielkiej antologii greckiej Nikodema — Makarego. Został przetłumaczony na podstawie wydania Filokalii, które ukazało się w Atenach w wydawnictwie Astir w latach 1974 — 1976. Jeśli chodzi o wybór tekstów, układ tomu i opracowanie, wiele zawdzięcza poprzednim publikacjom. Za przykładem Dobrotolubia oraz Małej Filokalii J. Gouillarda, włączono fragmenty pism Jana i Barsanufiusza oraz Jana Klimaka. Pominięto Teodora Studytę, obszernie reprezentowanego w Dobrotolubiu, ale zamieszczono Bazylego Wielkiego, który stanowił wzór dla Teodora Studyty i należał do częściej cytowanych mistrzów w pismach autorów „filokalicznych”. Również wstęp i notki biograficzne autorów wiele zawdzięczają licznym publikowanym opracowaniom. Przy Janie Kasjanie skorzystano z istniejącego już polskiego przekładu.
Każda antologia stanowi wybór, dlatego z konieczności jest dyskusyjna i niepełna. Można ją traktować jako wprowadzenie do duchowości hezychastycznej i praktyki modlitwy Jezusowej. Należy też mieć nadzieję, że wybór ten zachęci do przetłumaczenia i publikacji całej Filokalii.
Niniejsza książka nie powstałaby bez serdecznej, wciąż ponawianej zachęty do zajęcia się przekładem greckich tekstów o modlitwie Jezusowej — ze strony pana Piotra Słabka z Wydawnictwa „M” w Krakowie oraz ojca Włodzimierza Zatorskiego OSB z Wydawnictwa Benedyktyńskiego w Tyńcu. Zainteresowanie Filokalią wspierał ks. prof. Marek Starowieyski, dzięki któremu mogłem mieć na własnym biurku — trudno osiągalne — greckie wydanie tego dzieła, podstawę przekładu. Za pomoc w ustaleniu terminologii ascetyczno-mistycznej dziękuję ks. prof. Stanisławowi Urbańskiemu, za przeczytanie zaś Wstępu i poczynione uwagi — ks. dr. Janowi Sochoniowi i ks. dr. Markowi Szymuli. Tłumacząc natomiast i opracowując fragmenty filokalicznych traktatów, mogłem nawiązać duchową więź z autorami, którzy, pisząc o modlitwie, dzielili się jej doświadczeniem. Dlatego są to teksty, do których sam chętnie wracam.
Warszawa, 14 maja 1998 r.
Pseudo-Antoni Egipski
Filokalię otwiera zbiór wskazań i pouczeń przypisanych św. Antoniemu (ok. 250—356), pierwszemu wielkiemu pustelnikowi egipskiemu.
Przez ponad 70 lat wiódł on życie ascetyczne w Egipcie. Gromadzili się przy nim uczniowie, a jego oddziaływanie nie ograniczało się jedynie do okolicznej pustyni. Pełen heroicznej ascezy, przez wieki był wzorem życia pustelniczego w świecie chrześcijańskim.
Zachowane pod imieniem św. Antoniego Pouczenia o moralnym życiu i uczciwym postępowaniu, nie pochodzą jednak od niego. Powstały, być może, w V lub VI wieku i stanowią przeróbkę wcześniejszych zbiorów myśli filozofów stoickich i neopitagorejskich. Nie pojawiają się w nich cytaty biblijne ani określenie „chrześcijanin”. Nie rozwijają one — istotnej dla Filokalii — problematyki modlitwy.
Mówią o doskonałości ludzkiej, polegającej na życiu zgodnym z zasadami rozumu. Głoszą konieczność panowania nad namiętnościami i poddania ich kontroli umysłu. Ponieważ wszystko pochodzi z woli Opatrzności, jedyną postawą „rozumną” jest przyjąć ją z wdzięcznością.
Zasady te, zaadaptowane na użytek mnichów, przedstawiają to, co Ojcowie nazwali „filozofią praktyczną” (lub „życiem aktywnym” — bíos praktikós). Oznacza ona pierwszy etap życia ascetycznego, polegający na spełnianiu przykazań, walce z namiętnościami i rozwijaniu moralnych sprawności, zwanych cnotami.
Dzieło to, przypisane św. Antoniemu, Nikodem Hagioryta zamieścił na czele swej antologii. Podobnie podaje je wersja Filokalii cerkiewno-słowiańska i rosyjska oraz jej współczesne przekłady.
Zgodnie z rozumem i wolą Bożą
Z Pouczeń o moralnym życiu i uczciwym postępowaniu
27. Staranie o piękne życie i troska o duszę, czynią ludzi dobrymi i miłymi Bogu. Kto bowiem szuka Pana, znajduje Go. We wszystkim zwycięża pożądliwość i nie ustaje w modlitwie. Taki człowiek nie obawia się demonów.
40. Nie jest możliwe, aby ktoś nagle stał się dobry i mądry. Do takiej przemiany potrzebne jest niestrudzone ćwiczenie, ciągła i długotrwała asceza oraz pragnienie dobrych czynów. Człowiek prawy i miły Bogu, który prawdziwie Go zna, nie przestaje żarliwie czynić tego wszystkiego, co podoba się Panu. Tacy ludzie należą jednak do rzadkości.
55. Po co został stworzony człowiek? Po to, aby poznając dzieła Stwórcy, mógł kontemplować i wielbić Tego, który uczynił je dla człowieka. Umysł zaś, miły Bogu, stanowi niewidzialne dobro, jakim obdarzył On tych, którzy — ze względu na szlachetne postępowanie — są tego godni.
56. Wolny to ten, kto nie jest niewolnikiem przyjemności, ale kto przez mądrość i czystość potrafi panować nad ciałem oraz, z wdzięcznością, zadowala się dobrami, danymi mu przez Boga, nawet jeśli są one skromne. Jeśli bowiem umiłowane przez Stwórcę umysł oraz dusza, współdziałają ze sobą, całe ciało — nawet wbrew sobie — odzyskuje spokój. Gdy dusza tego pragnie, wygasa wszelkie poruszenie ciała.
60. Wszystko, co dzieje się zgodnie z naturą, nie stanowi grzechu. Grzech bowiem to wybór zła. Nie jest nim więc samo jedzenie, ale spożywanie pokarmu bez opanowania, pozbawione umiaru oraz wdzięczności wobec Stwórcy. Niezależnie bowiem od złego usposobienia, należy utrzymywać ciało przy życiu. Spojrzenie, jeśli jest czyste, również nie stanowi grzechu. Grzech — to patrzenie zawistne, dumne czy chciwe. Nie jest nim też słuchanie spokojne, ale pełne gniewu. Nie jest też zachowywanie mowy dla chwały Pana i modlitwy, lecz mówienie bezużyteczne i próżne. Grzechem nie jest przykładanie rąk do pracy, by przyjść z pomocą innym, ale używanie ich do zabijania i kradzieży. W ten sposób każdy z naszych członków grzeszy według własnego wyboru, gdy czyni zło zamiast dobra, wbrew woli Bożej.
64. Wdzięczność wobec Boga i szlachetne zachowanie, są plonami życia ludzkiego, które podobają się Stwórcy. Owoce ziemi nie dojrzewają w ciągu jednej godziny: do tego potrzeba czasu, deszczu i troskliwości. Podobnie rezultaty działania człowieka pojawiają się dzięki ascezie, nauce, upływowi czasu, staranności, wysiłkowi i cierpliwości. Może ktoś, widząc je w tobie, uzna cię za człowieka pobożnego, ty jednak, dopóki żyjesz, nie ufaj sobie. Uważaj, że nic z tego, co posiadasz, nie dosyć podoba się Bogu. Wiedz również, że człowiekowi nie jest łatwo aż do końca pozostać wolnym od wszelkiego błędu.
67. Jeśli chcesz, możesz być niewolnikiem namiętności. Jeżeli pragniesz, możesz także być wolnym i nie poddawać się im. Bóg bowiem stworzył cię wolnym. Kto więc pokona namiętności ciała, otrzyma wieniec nieskazitelności. Gdyby zaś nie było namiętności, nie byłoby też cnót ani wieńców zwycięstwa, darowanych przez Boga tym, którzy są tego godni.
71 Ludzie niczego nie powinni zdobywać w nadmiarze, a jeśli mają wiele, winni zdawać sobie sprawę, że w tym życiu z natury wszystko jest kruche, szybko znika, traci wartość i przemija. Nie muszą więc niepokoić się tym, co się zdarza.
72. Wiedz, że ból fizyczny jest naturalny dla ciała, jest ono bowiem kruche i materialne. Wobec takich cierpień, doświadczona dusza powinna więc być wytrwała i uzbroić się w cierpliwość, a nie zarzucać Bogu, iż stworzył ciało.
73. Ci, którzy stają do zawodów w igrzyskach olimpijskich, nie zostaną nagrodzeni wieńcem, jeśli pokonają jednego, dwóch lub trzech przeciwników. Otrzymają go dopiero wówczas, gdy zwyciężą wszystkich. To samo dotyczy każdego człowieka, który pragnie otrzymać nagrodę od Boga. Jego dusza musi więc ćwiczyć się w mądrości: nie tylko w sprawach cielesnych, ale też we wszystkim, co dotyczy zysków i strat, zazdrości, pożywienia, próżnej chwały, porażek, śmierci i innych tego rodzaju doznań.
92. Nasz Bóg dał nieśmiertelność rzeczom niebieskim, sprawy ziemskie zaś uczynił nietrwałymi. Tchnął życie i ruch w cały wszechświat, stwarzając wszystko dla człowieka. Nie pozwól więc się omamić obrazami świata, które pochodzą od demona, podpowiadającego twej duszy złe myśli. Natomiast pomyśl o dobrach niebieskich i powiedz sobie: „Jeśli zechcę, będę miał w sobie dość siły, aby odeprzeć atak namiętności. Nie uda mi się jednak tego uczynić, jeśli zechcę zaspokoić pożądliwość”. Prowadź więc walkę, która może ocalić twą duszę.
100. Człowiek otrzymuje dobra od miłosiernego Boga. Z tego też powodu został stworzony. Sam na siebie ściąga on jednak zło, z którego rodzą się w nim: złość, żądza i brak wrażliwości.
120. Opatrzność jest tym wszystkim, co przydarza się z woli Bożej, podobnie jak to, że każdego dnia wschodzi i zachodzi słońce, czy że ziemia przynosi plony. Podobnie mówi się, że prawo jest tym, co dzieje się z woli ludzkiej. Ale wszystko zostało stworzone dla człowieka.
127. Istota ludzka nie może dokonać tylko jednej rzeczy: być nieśmiertelną. Ma natomiast możliwość zjednoczenia z Bogiem, skoro tylko zrozumie, że jest w stanie to osiągnąć. Jeśli więc tego chce i pojmuje to, jeśli wierzy i żyje w miłości, dzięki cnotliwemu życiu obcuje z Bogiem.
132. Stwórca słucha tylko człowieka. Jedynie jemu się objawia. Bóg kocha nas do tego stopnia, że tam, gdzie jesteśmy, tam również znajduje się On. Tylko człowiek godzien jest uwielbiania Stwórcy. To dla niego Bóg się przemienia.
133. Dla człowieka Pan stworzył niebo, ozdobione gwiazdami. Dla niego stworzył ziemię, aby mógł uprawiać ją dla samego siebie. Ci, którzy nie dostrzegają tego rodzaju Opatrzności Bożej, są nierozumni.
151. Pobożna dusza poznaje Boga, Pana wszechświata. Pobożność nie jest bowiem niczym innym, jak tylko spełnianiem woli Bożej: poznaniem Stwórcy poprzez bycie hojnym, mądrym, łagodnym, dobroczynnym jak tylko jest to możliwe, życzliwym dla wszystkich, zgodnym i czyniącym wszystko, czego Bóg pragnie.
154. W duszy czystej i miłej Bogu, rozum prawdziwie widzi Boga niezrodzonego, niewidzialnego i niepojętego, jedynego czystego dla czystych sercem.
160. Nic nie jest trudne dla tego, kto wierzy i chce pojąć Boga. Jeśli więc naprawdę Go pragniesz i chcesz rozmyślać o Nim, rozważaj porządek wszechświata oraz Opatrzność, która kieruje wszystkim, co istniało i co istnieje. Pomyśl, że wszystko to jest właśnie dla człowieka.
165. Czyń dobro temu, kto wyrządził ci zło, a będziesz miłowany przez Boga. Nie oskarżaj przed nikim swego nieprzyjaciela. Staraj się być pełen miłości, opanowania, wytrwałości, wstrzemięźliwości, i tak dalej. Na tym bowiem polega poznanie Stwórcy: na naśladowaniu Go poprzez pokorę i cnoty jej podobne. Nie każdy jednak może tego dokonać, ale jedynie ci, którzy posiadają rozumne dusze.
170. Jeśli udając się na spoczynek, chwalisz Boga, przypominasz sobie Jego dobrodziejstwa i Opatrzność, będziesz wówczas pełen dobrych myśli i bardziej radosny, a sen twego ciała stanie się czuwaniem duszy. Zamknięcie oczu będzie prawdziwym widzeniem Boga. A twoje wyciszenie, będące źródłem dobra, pozwoli ci świadomie, z całej duszy i mocy, wysławiać Pana wszechświata. Kiedy człowiek nie dopuszcza do siebie zła, uwielbienie Boga podoba Mu się bardziej niż wszelka, nawet największa, ofiara. Chwała Mu na wieki wieków. Amen.
Św. Bazyli Wielki
(329-378)
Jeden z wielkich doktorów Kościoła Wschodniego. Zasłynął jako wybitny teolog, twórca liturgii, organizator życia kościelnego. Zdobył znakomite wykształcenie, po czym wiódł życie ascetyczne w pustelni w Poncie niedaleko Morza Czarnego. Został kapłanem, a następnie biskupem w Cezarei Kapadockiej.
Odegrał przełomową rolę w rozwoju życia monastycznego. Stworzył teologiczne i organizacyjne podstawy cenobityzmu, którego dominującym elementem nie jest indywidualna asceza, ale życie wspólnotowe, łączące modlitwę liturgiczną, pracę i miłość bliźniego.
Jedną z głównych zasad duchowości bazyliańskiej określającej stosunek wierzącego do Stwórcy, stanowi nieustanna pamięć o Bogu. Nie polega ona na stałym myśleniu o Nim (chociaż tego nie wyklucza), ani też — jak w późniejszej duchowości bizantyńskiej — na recytowaniu krótkich wezwań, powtarzanych dla podtrzymywania tej pamięci. Stanowi nieustanne przeżywanie obecności Stwórcy, który wciąż na nas patrzy, jest przed nami, a także w nas. To z kolei pozwala osiągnąć wewnętrzne skupienie i pokój oraz kierować wszystkie myśli, słowa i czyny ku Bogu.
W swej treści „pamięć” ta ma być przede wszystkim aktem wdzięczności wobec Stwórcy. Można ją wyrażać każdym działaniem, zarówno poprzez modlitwę jak i inne zajęcia. W świecie naznaczonym zapomnieniem o Bogu, chrześcijanin żyje bowiem pamięcią o Nim.
Tak rozumianą nieustanną modlitwę, Bazyli wprowadził w krąg spraw dostępnych ludziom żyjącym w każdych warunkach. Idea ta, rozwijana przez następnych autorów, stała się podstawą modlitwy Jezusowej.
Pisma kapadockiego autora nie weszły w skład Filokalii, do której włączono przede wszystkich teksty eremitów i hezychastów. Autorzy zamieszczeni w antologii często jednak powołują się na biskupa Cezarei, widząc w nim głównego ojca duchowego. Jego „Reguły monastyczne” (Reguły moralne, Reguły dłuższe i Reguły krótsze) należą do kanonu lektur duchowych na Wschodzie.
Nakaz nieustannej modlitwy
Z homilii „Na cześć męczennicy Julitty”:
3—4. Apostoł powiedział: Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie, w każdym położeniu dziękujcie (1Tes 5,16-18). Czy musimy modlić się bez przerwy i czy jest to wykonalne — na to pytanie oczekujecie ode mnie odpowiedzi...
Modlitwa stanowi prośbę o dobro, jaką wierni kierują do Boga. Nie ogranicza się ona jednak do samych słów, Stwórca wie przecież, co jest dla nas pożyteczne, nawet gdybyśmy Go nie prosili. Nie trzeba Mu przypominać: Co chcemy przez to powiedzieć? To, że nasza modlitwa nie powinna kończyć się na słowach. Jej siła bowiem bardziej polega na usposobieniu duszy oraz na dobrych i cnotliwych czynach, które winny rozciągać się na całe życie. Przeto, czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie (1 Kor 10,31).
Gdy zasiadasz do stołu, pomódl się. Gdy bierzesz do ręki chleb, złóż Dawcy dziękczynienie. Wzmacniając winem słabe siły fizyczne, wspomnij na Tego, który dał ci dar dla rozweselenia serca i ulżenia w dolegliwościach. Minęła już pora posiłku? Niech jednak nie minie pamięć o hojnym Dawcy. Dziękuj Mu, gdy się ubierasz. Gdy wdziewasz płaszcz, okaż większą miłość Bogu: On bowiem użyczył nam stosownego odzienia na zimę i na lato, dzięki czemu chronimy swoje zdrowie i okrywamy ciało. Okaż wdzięczność Temu, który dał nam słońce, by pomagało nam przy dziennych zajęciach. Bądź wdzięczny Bogu, który darował ogień, by rozjaśniał mrok i służył w innych życiowych potrzebach.
Jeszcze inne okazje do modlitwy daje nam noc. Kiedy bacznym okiem spojrzysz na niebo i ogarniesz piękno gwiazd, skieruj modlitwę do Pana i wielkiego artysty wszechświata, i oddaj cześć Temu, który to wszystko w swej mądrości stworzył. Kiedy ujrzysz, jak zapada w sen cała ożywiona przyroda, ponownie złóż hołd Temu, który — nawet wbrew naszej woli — pokrzepia nas snem po pracy i przez ten krótki spoczynek od nowa wzmacnia nasze siły. Niech więc noc nie będzie jedynie uśpieniem (...) Sam sen może być pobożnym rozważaniem, gdyż marzenia senne stanowią echo naszych codziennych zajęć: jakie są troski życia, takie są też nasze sny!
Będziesz zatem modlił się nieustannie, jeśli nie ograniczysz modlitwy jedynie do słów, ale całym swoim postępowaniem i sposobem myślenia przylgniesz do Boga. Wtedy twoje życie stanie się ciągłą i nieustanną modlitwą.
Wdzięczność wobec Stwórcy
Reguły dłuższe:
2,2 Nie bądźmy obcy i bez serca wobec Tego, który nas stworzył. Jeżeli nie poznaliśmy Go takim, jakim jest, na podstawie Jego dobroci, to chociażby tylko z tej przyczyny, że nas stworzył, winniśmy miłować Go ponad wszelką miarę. Należy być nieustannie przywiązanym do pamięci o Nim, jak dzieci do swoich matek.
Wśród tych, których, z natury rzeczy, kochamy najbardziej, znajduje się dobroczyńca. Doznanie to jest nie tylko właściwe człowiekowi, ale wspólne niemal wszystkim istotom żyjącym.
Jeżeli więc w naturalnym odruchu, ogarnia nas uczucie życzliwości i miłości względem dobroczyńców, i podejmujemy wszelki trud, aby odwzajemnić się za otrzymane dobro, to jakim słowem można wyrazić wdzięczność za dary Boże? Są one tak obfite, że nikt ich nie zliczy, tak wielkie i tego rodzaju, że nawet jeden wystarczy, by nas zobowiązać do bezmiernej wdzięczności wobec Dawcy.
5,2 — 3. Z wielką czujnością winniśmy strzec naszego serca, nie tylko po to, aby uniknąć rozproszenia myśli o Bogu czy też skalania pamięci o Jego cudach próżnymi wyobrażeniami. Także po to, aby — przez nieustanną i czystą pamięć — nie rozstawać się ze świętymi myślami o Bogu, które istnieją w naszych duszach niby niezniszczalna pieczęć (Pnp 8,6). W ten sposób pozostaje w nas żywa miłość Stwórcy, pobudzająca do przestrzegania przykazań Pana...
Aby z całą gorliwością wypełnić wolę Bożą, w naszym działaniu winniśmy jednoczyć się z Bogiem przez pamięć o Nim. Zobaczmy, na przykład, kowala, który ma wykonać topór. Jeżeli pamięta o zamawiającym, wciąż ma na uwadze również kształt i wielkość tego przedmiotu i dostosowuje swą pracę do woli zleceniodawcy. Jeżeli jednak o nim zapomni, wykonuje tę rzecz inaczej, albo też wytwarza inny przedmiot, a nie to, co zostało mu zlecone. W podobny sposób chrześcijanin wszelką czynność, drobną czy wielką, poddaje woli Bożej i spełnia wiernie swoje zadanie, idąc za myślą Tego, który je zlecił. W ten sposób też przestrzega słów: Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy, nie zachwieję się, bo On jest po mojej prawicy (Ps 16,8), i zachowuje nakaz: Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie (1 Kor 10,31). Kto natomiast w swoim działaniu nie wypełnia wymogów przykazań, wykazuje, że jego pamięć o Bogu jest nikła. Powinniśmy więc wykonywać każdą czynność, mając przed oczyma Pana i zwracać ku Niemu wszystkie nasze myśli tak, jak gdyby On je przenikał. W ten również sposób nasza miłość będzie wznosić się na wyżyny doskonałości, spełniając to, o czym Pan powiedział: Nie szukam własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał (J 5,30).
6,2 Pośród zamętu i spraw, jakie zwykło nieść ze sobą życie w społecznością dusza może zostać oderwana od bezcennej pamięci o Bogu. Traci wówczas zdolność, by móc cieszyć się Bogiem i znaleźć w Nim upodobanie, by rozkoszować się Panem i odczuwać słodycz Jego słów. Wówczas nie może już powiedzieć: Wspominałem na Boga i rozradowałem się (Ps 77,4), oraz: Jak słodka jest dla mego podniebienia Twoja mowa, ponad miód dla ust moich (Ps 119,103). Przyzwyczaja się także do lekceważenia Jego wyroków i zapominania o nich. Nie może zaś być zła większego i bardziej zgubnego, niż to właśnie.
Modlitwa i praca
Reguły dłuższe:
37,2 — 5. Skoro niektórzy chcą zaniedbywać pracę, by poświęcić się wyłącznie modlitwie i odmawianiu psalmów, powinni pamiętać o tym, że dla każdej rzeczy jest określona pora, zgodnie ze słowami Kaznodziei: Wszystko ma swój czas (Koh 3,1). Jest przeznaczony czas na modlitwę i odmawianie psalmów, jak i na inne działanie. Gdy ręce są zajęte przy pracy, trzeba posługiwać się mową, jeśli to przynosi pożytek innym. Można też, jak napisano, wielbić Boga sercem przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha (Kol 3,16). W ten sposób należy wypełnić obowiązek modlitwy podczas pracy. Możemy wówczas dziękować Temu, który dał siłę naszym rękom, a nadto mądrość umysłu i Który stworzył wszystko, co istnieje. Chcemy przy tym prosić, aby nasze dzieło osiągnęło swój cel: by podobało się Bogu.
Będziemy więc utrzymywać umysł w skupieniu, przy każdej pracy błagając Stwórcę o jej powodzenie, dziękując Mu za to, że dał jakieś zadanie do wykonania. Nie wolno też tracić z oczu — jak już powiedziano — celu, jakim jest podobanie się
Jemu. Jeżeli tego nie rozumiemy, to przypomnijmy sobie słowa Apostoła: Nieustannie się módlcie (1 Tes 5,17), i: Pracowaliśmy we dnie i w nocy (2 Tes 3,8)38.
Składanie dziękczynienia o każdym czasie, zlecone również Prawem, jest nieodzowne w naszym życiu. Wynika ono z natury rzeczy i z przesłanek rozumu. Nie wolno nam zaniedbywać przepisanych pór na modlitwę zgromadzonych braci. Wybraliśmy je nie bez racji, albowiem każda z nich, w szczególny sposób, przypomina o wyświadczonych nam dobrodziejstwach Bożych (dalej autor opisuje kolejne liturgiczne modlitwy, praktykowane w klasztorach w ciągu dnia i nocy: po wstaniu, następnie o godzinie dziewiątej, dwunastej, piętnastej, wieczorem, przed spoczynkiem, o północy i przed świtem). Ci, którzy zdecydowali się gorliwie czuwać na chwałę Boga i Chrystusa, żadnej z tych pór nie powinni zaniedbać.
Jak uniknąć rozproszenia uwagi
Reguły krótsze:
21. Pytanie: Skąd pochodzi rozproszenie uwagi i nieuporządkowanie myśli? I jak to naprawić?
Odpowiedź: Rozproszenie powstaje z opieszałości umysłu, który nie zajmuje się tym, co konieczne. Jest on leniwy i niedbały, gdy nie wierzy w obecność Boga, który przenika serca i nerki (Ps 7,10). Jeśli bowiem wierzyłby w to, zapewne starałby się wypełnić słowa: Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy, bo On jest po mojej prawicy, abym się nie zachwiał (Ps 16,8). Kto zaś stosuje się do tego rodzaju słów, nie odważy się, ani nie będzie miał czasu rozmyślać o czymś, co nie wiedzie do umocnienia wiary, nawet jeśli wydawałoby się to dobre. Tym bardziej nie będzie zajmować swej uwagi tym, co jest zakazane i co nie podoba się Bogu.
157. Pytanie: Z jakim usposobieniem należy służyć Bogu? I na czym ono w ogóle polega?
Odpowiedź: Sądzę, że dobre usposobienie jest gorącym, nienasyconym, silnym i niezmiennym pragnieniem podobania się Bogu. Osiąga się je przez pilne i ustawiczne rozważanie wielkości chwały Boga oraz przez wdzięczną myśl i nieprzerwaną pamięć o Bożych dobrodziejstwach. W ten sposób rodzi się w duszy to, co powiedziano: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją mocą i całym swoim umysłem (Mk 12,30). Należy stać się podobnym do tego, który rzekł: Jak jeleń tęskni do źródeł wód, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże (Ps 42,1). Z takim właśnie usposobieniem duszy należy służyć Stwórcy, wypełniając słowa Apostoła: Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? (Rz 8,35), i tak dalej.
196. Pytanie: W jaki sposób ktoś może jeść i pić na chwałę Bożą (1Kor 10,31)?
Odpowiedź: Uczyni to wówczas, gdy będzie pamiętał o Dobroczyńcy i pozostawał w takim usposobieniu ducha, które przejawi się również w zachowaniu ciała. Nie spożywa zatem pokarmów machinalnie, lecz ze świadomością, że patrzy na człowieka Bóg. A posilając się, ma na uwadze to, żeby nie jeść jedynie dla rozkoszy i przyjemności, lecz jak sługa Boży: po to, by nabrać sił do spełnienia czynów według przykazań Chrystusa.
201.Pytanie: Co czynić, by pozostać nierozproszonym podczas modlitwy?
Odpowiedź: Należy być przekonanym, iż przed oczyma ma się samego Boga. Jeśli bowiem ktoś patrzy na władcę albo przełożonego, podczas rozmowy z nim nie rozprasza swego wzroku. O ileż więc bardziej ten, kto modli się do Boga, cały umysł bez reszty będzie kierował ku Temu, który bada serce i nerki (Ps 7,10), i postara się wypełnić to, co jest napisane: Podnosząc ręce czyste, bez gniewu i sporu (1Tm 2,8).
202. Pytanie: Czy możliwe jest, by w każdej sytuacji ustrzec się rozproszenia? Jak to osiągnąć?
Odpowiedź: Fakt, że może się tak stać, unaocznił nam ten, który powiedział: Oczy me zawsze zwrócone na Pana (Ps 25,15), i: Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy, bo On jest po mojej prawicy, abym się nie zachwiał (Ps 16,8). Jak można to osiągnąć: nie dając duszy żadnej sposobności do zaniechania myśli o Bogu, Jego dziełach i darach, wielbiąc Pana i dziękując Mu za wszystko.
294. Pytanie: Z jakiego powodu ktoś przestaje nieustannie pamiętać o Bogu?
Odpowiedź: Gdy zapomina o dobrodziejstwach Stwórcy i staje się niewdzięczny wobec Dobroczyńcy.
306. Pytanie: W jaki sposób uniknąć rozproszenia umysłu?
Odpowiedź: Przyjmując postawę, która wyróżniała wybrańca, jakim był Dawid. Powiedział on: Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy, nie zachwieję się, bo On jest po mojej prawicy (Ps 16,8), oraz: Oczy me zawsze zwrócone na Pana, gdyż On sam wydobywa nogi moje z sidła (Ps 25,15), a nadto: Oto jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów i jak oczy służącej na ręce jej pani, tak oczy nasze ku Panu Bogu naszemu (Ps 123,2).
Posłużmy się mniej znaczącym przykładem, który pobudzi nas do okazywania większej gorliwości w sprawach ważniejszych. Niech każdy pomyśli o tym, w jaki sposób postępuje w obecności innych, nawet jeśli są mu równi: jak usiłuje okazać się bez zarzutu w każdej sytuacji. Gdy więc staramy się uważać na siebie przed ludźmi, którzy nas widzą, to tym bardziej potrafimy skupić uwagę, gdy jesteśmy przekonani, iż mamy przed sobą Boga, który na nas patrzy i przenika nasze serce (Ps 7,10). Mamy też przed oczyma Jednorodzonego Syna Bożego, wypełniającego obietnicę: Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20), i Ducha Świętego, który przewodzi, rozdziela, dary, rodząc je w duszy. Mamy wreszcie aniołów, stróżów każdego, według słów Pana: Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie (Mt 18,10). Kto posiada takie przeświadczenie, ten na różne sposoby i tym usilniej zabiega o to, by pogłębiać pobożność, którą miła jest Bogu, i tą drogą, mocniej i doskonalej utwierdzić się w postawie wolnej od rozproszenia.
Nadto osiągnie ten stan, jeśli postara się wypełniać słowa: Będę sławił Pana w każdym czasie, Jego chwała będzie zawsze na moich ustach (Ps 34,2), oraz: Nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą (Ps 1,2) — a to w tym celu, aby poprzez ciągłe i ustawiczne rozmyślanie i rozpamiętywanie woli oraz chwały Boga, umysł nie miał czasu na rozproszenie.
Sakramenty — pokarmem modlitwy
Reguły moralne:
80. Co jest właściwe dla tych, którzy spożywają Chleb i piją kielich Pana? Zachowywać nieustanną pamięć o Tym, który za nas umarł i zmartwychwstał (2 Kor 5,15).
Co wyróżnia tych, którzy zachowują taką pamięć? Nie żyć już dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał...
Co cechuje chrześcijanina? Stawiać sobie zawsze Pana przed oczy (Ps 16,8). Każdego dnia i o każdej godzinie, czuwać i być gotowym, aby doskonale spełniać to, co podoba się
Bogu, wiedząc, że w chwili, w której się nie spodziewamy, Pan przyjdzie (Łk 12,40).
Sławić Boga w swym wnętrzu
Homilia na Psalm 34:
1. Zawsze Jego chwała na ustach moich (Ps 34,2). Zdawać by się mogło, że Prorok obiecuje coś niemożliwego. Jakże bowiem usta ludzkie mogą nieustannie wychwalać Boga? Gdy człowiek mówi o zwykłych, codziennych sprawach, wówczas tego nie czyni. Gdy śpi, jego usta milczą. Podobnie, gdy je lub pije, jak może głosić chwałę Boga?
Odpowiedź nasza jest prosta: istnieją także pewnego rodzaju duchowe usta człowieka wewnętrznego 39. Pokrzepia się on nimi, przyjmując Słowo życia, to jest chleb zstępujący z nieba (J 6,33). Prorok powiedział o nich: Otwieram swe usta i chłonę Ducha (Ps 119,131). Ponadto Pan zachęca nas, abyśmy usta te mieli szeroko otwarte na przyjmowanie prawdziwego pokarmu w obfitości, gdy mówi: Otwórz szeroko usta, abym je napełnił (Ps 81,11).
Oznacza to, że myśl o Bogu, raz zrodzona i uformowana w głębi duszy, może być nazywana chwałą Bożą, zawsze przebywającą w duszy. Człowiek gorliwy, według słów Apostoła, wszystko może czynić na chwałę Bożą. Każde więc dzieło, każde słowo i poruszenie umysłu — mogą stanowić formę wysławiania Boga. Przeto sprawiedliwy czy je, czy pije, czy cokolwiek innego robi, wszystko na chwałę Bożą czyni
(1 Kor 10,31). W takim człowieku, nawet kiedy śpi, jego serce nie zasypia, jak mówi Pieśń nad Pieśniami: Ja śpię, a serce moje czuwa (Pnp 5,2).
Ewagriusz z Pontu
(345-399)
Autor ogromnie ważny w dziejach duchowości, nazywany „filozofem na pustyni” lub „pierwszym mnichem teologiem”. Pochodził z Pontu w Azji Mniejszej, był uczniem Bazylego Wielkiego i Grzegorza z Nazjanzu. Około 383 roku wycofał się na pustelnie egipskie, gdzie pozostawał w kręgu Makarego Wielkiego i jego uczniów.
W nauce Ewagriusza, praktyczna mądrość Ojców pustyni łączy się z wielką kulturą umysłową i znajomością psychologii, przede wszystkim jednak z doświadczeniem mistycznym. Był pierwszym mnichem egipskim, który rozwinął działalność piśmienniczą. Stał się teoretykiem życia pustelniczego i duchowego.
Z czterech pism Ewagriusza zamieszczonych w Filokalii, najważniejszy jest traktat O modlitwie. Głosi on ideał czystej modlitwy, wynikającej z kontroli myśli i opanowania namiętności. Należy stać się — głosił autor — „głuchym i niemym” na wszelkie postrzeżenia zmysłowe i wykluczyć działanie wyobraźni. Trzeba uwolnić się od myślenia refleksyjnego, tak by umysł, pozbawiony wszelkiego rozproszenia, otwarty był jedynie na spotkanie z Bogiem.
W nauce Ewagriusza, „myśli” (logismoí) oznaczają nie tylko podsuwane przez demona marzenia i wyobrażenia, rozbudzające namiętności. Stanowią także wszelkie zainteresowanie tym, co podlega zmysłom i burzy wewnętrzny pokój, co przeszkadza pamięci o Bogu, a przez to oddala od Niego.
Ze względu na to, iż Ewagriusz utożsamia człowieka z „umysłem”, modlitwę pojmuje jako rozmowę i zjednoczenie umysłu z Bogiem. Z tego zrodziła się ewagriańska koncepcja „modlitwy umysłu”. Stanie się ona wzorem w bizantyńskim hezychazmie, który był jednak bardziej skupiony na Osobie Wcielonego Słowa, i dzięki temu uwzględniał całościową wizję człowieka.
Ewagriusz nie mówi o praktyce powtarzania krótkich „monologicznych” formuł, ani o znaczeniu wzywania Imienia Jezus. Tym niemniej, jego rozumienie „modlitwy czystej”, polegającej na wyzbyciu się myśli i wiodącej do kontemplacji, stało się zasadniczym elementem modlitwy Jezusowej.
Wzniesienie umysłu do Boga
Z Rozdziałów o modlitwie:
3. Modlitwa jest rozmową umysłu z Bogiem. W jakim więc stanie musi znajdować się umysł, aby bezpowrotnie mógł wznosić się do Pana i rozmawiać z Nim bez żadnego pośrednika?
4. Jeśli Mojżesz nie mógł zbliżyć się do płonącego na ziemi krzewu, dopóki nie zdjął z nóg sandałów (Wj 3,5), dlaczego ty nie miałbyś najpierw uwolnić się od wszelkiej namiętnej myśli, aby móc się zbliżyć do Tego, który istnieje ponad wszelką myślą i zmysłami?
5. Módl się przede wszystkim o dar łez, tak, byś skruchą pokonał zatwardziałość serca. Później wyznaj Panu twoje nieprawości, a otrzymasz od Niego odpuszczenie grzechów.
6. Módl się ze łzami w oczach, a prośba twa będzie wysłuchana. Nic tak nie raduje Pana, jak błaganie zanoszone pośród łez.
11. Czyń wysiłki, aby w czasie modlitwy swój umysł zachować głuchym i niemym. Wówczas bowiem będziesz mógł się modlić.
13. To, co uczynisz, by pomścić się na bracie, który cię skrzywdził, stanie się przeszkodą, jaką napotkasz w czasie modlitwy.
14. Modlitwa wyrasta z łagodności i braku gniewu.
15. Modlitwa jest owocem radości i dziękczynienia.
16. Modlitwa stanowi osłonę przed smutkiem i zniechęceniem.
17. Idź, sprzedaj co masz, pieniądze rozdaj ubogim, weź swój krzyż i zaprzyj się samego siebie (Mt 16,24), a wtedy będziesz mógł modlić się bez rozproszeń.
18. Jeśli chcesz modlić się godnie, w każdej chwili wyrzekaj się samego siebie, a gdy musisz znosić utrapienia, przyjmij je dla dobra modlitwy.
19. Wszelki trud, który przyjąłeś we właściwy sposób, okaże się pożyteczny w czasie modlitwy.
20. Jeśli pragniesz modlić się, jak należy, nie zasmucaj nikogo. W przeciwnym razie, na próżno się trudzisz.
21. Zostaw dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim (Mt 5,24), i wtedy przyjdź, a będziesz się modlić bez zamętu. Niewłaściwy stosunek do braci zaślepia bowiem rozum modlącego się i zaciemnia jego modlitwy.
22. Ci, którzy w czasie modlitwy gromadzą w sobie urazy i smutki, podobni są do czerpiących wodę po to, by wlać ją do dziurawego dzbana.
23. Jeśli potrafisz wiele znieść, zawsze będziesz się modlił z radością.
25. Strzeż się, abyś, pragnąc uśmierzyć czyjś gniew, sam mu nie uległ i nie przeszkodził swojej modlitwie.
26. Jeśli powstrzymasz się od gniewu, znajdziesz miłosierdzie, okażesz się mądry i będziesz mógł się modlić.
29. Niekiedy zdarza się, że gdy tylko oddasz się modlitwie, od razu modlisz się dobrze. Innym razem zaś, mimo trudu i wielu wysiłków, nie dojdziesz do celu. Dzieje się tak, byś czynił dalsze starania, aby - kiedy osiągniesz to, do czego dążyłeś — nikt ci już tego nie mógł odebrać.
31. Nie módl się o spełnienie twej woli. Niekoniecznie bowiem musi się ona zgadzać z wolą Boga. Módl się raczej tak, jak zostałeś nauczony, mówiąc: Bądź wola Twoja (Mt 6,10). I tak w każdej sprawie proś Boga, by spełniła się Jego wola. Pragnie On bowiem dla twojej duszy dobra i pożytku, których ty nie zawsze szukasz.
33. Cóż jest dobrego poza Bogiem? Oddajmy Mu więc wszystko, co nas dotyczy, a naprawdę będzie nam dobrze. Kto bowiem jest dobry, obdarza dobrem także innych.
34. Nie dręcz się, jeśli od razu nie otrzymasz tego, o co prosisz. Bóg pragnie dać ci jeszcze więcej, jeśli tylko wytrwasz z Nim na modlitwie. Cóż bowiem może być większego nad rozmowę z Bogiem, i przebywanie w Jego obecności?
35. Modlitwa bez rozproszeń jest najwyższą aktywnością umysłu 40.
36(35). Modlitwa jest wzniesieniem się umysłu do Boga.
37(36). Jeśli pragniesz się modlić, wyrzeknij się wszystkiego, aby posiąść wszystko.
38(37). Módl się najpierw o oczyszczenie z namiętności, następnie o wyzwolenie z niewiedzy i zapomnienia, wreszcie, z wszelkiej pokusy i opuszczenia.
39(38). W modlitwie szukaj sprawiedliwości i królestwa, a więc cnoty i wiedzy, a wszystko inne będzie ci dodane (Mt 6,33).
40(39). Jest rzeczą właściwą modlić się nie tylko o własne oczyszczenie, lecz także za cały rodzaj ludzki, tak by w ten sposób naśladować postępowanie aniołów.
42(41). Niezależnie od tego, czy modlisz się sam, czy wspólnie z braćmi, staraj się nie czynić tego z przyzwyczajenia, lecz świadomie.
44(43). Jeżeli w czasie modlitwy umysł twój ciągle się rozprasza, oznacza to, iż nie umie modlić się jak mnich, lecz wciąż jeszcze pozostaje w świecie, zajmując się upiększaniem ciała.
45(44). Kiedy się modlisz, usilnie czuwaj nad swoją pamięcią, by nie przywoływała wspomnień, ale pomagała w pełnieniu świadomej służby Bożej. Rozum bowiem skłonny jest do tego, aby w czasie modlitwy rozpraszał się, przypominając sobie minione zdarzenia.
46(45). Kiedy się modlisz, pamięć podsuwa ci obrazy przeszłości bądź nowe troski, albo też postać tego, kto cię skrzywdził.
47(46). Demon zazdrości człowiekowi, który się modli, i używa wszelkiego podstępu, aby udaremnić jego zamiar. Dlatego, posługując się pamięcią, nie przestaje ożywiać myśli, a także rozbudzać wszelkich namiętności ciała. Czyni to, by przeszkodzić mu w drodze do Boga.
54(53). Kto chce prawdziwie się modlić, powinien nie tylko opanować swój gniew i pożądliwość, ale uwolnić się od wszelkiej namiętnej myśli.
55(54). Kto kocha Boga, zawsze rozmawia z Nim, jak z ojcem, odwracając się od wszelkiej namiętnej myśli.
61(60). Jeżeli jesteś teologiem 41, to prawdziwie się modlisz. Jeśli prawdziwie się modlisz, jesteś teologiem.
66(65). Kiedy pragniesz się modlić, nie czyń niczego, co nie byłoby do pogodzenia z modlitwą, tak, by Bóg stał przy tobie i cię prowadził.
70(69). Stań na straży swojej (Ha 2,1), strzegąc podczas modlitwy swego umysłu od wyobrażeń, by mógł on trwać w spokoju, jaki mu jest właściwy. Wówczas Ten, który lituje się nad niewiedzącym, nawiedzi również ciebie, i otrzymasz najbardziej chwalebny dar modlitwy.
71(70). Nie będziesz mógł modlić się w sposób czysty, jeśli jesteś zajęty sprawami materialnymi i oddajesz się ustawicznym troskom. Modlitwa bowiem polega na odsunięciu myśli i wyobrażeń.
72(71). Nie sposób biec, będąc spętanym, a i rozum, gdy podlega namiętnościom, nie zdoła dojrzeć miejsca modlitwy duchowej. Gwałtowne myśli miotają nim, co sprawia, że nie może zachować stałości.
80. Jeżeli prawdziwie się modlisz, uzyskasz całkowitą pewność. Aniołowie będą ci towarzyszyć, jak prorokowi Danielowi, i oświecą cię wglądem w istotę rzeczy (Dn 2,19).
82. Módl się należycie i spokojnie, śpiewaj psalmy ze zrozumieniem i żarliwie, a staniesz się jak orzeł, szybujący w górze.
83. Śpiewanie psalmów łagodzi namiętności i uspokaja nieopanowanie ciała. Modlitwa wzmacnia siłę umysłu.
84. Modlitwa jest działaniem, które odpowiada godności umysłu. Stanowi jego najlepsze i najczystsze użycie.
87. Jeśli jeszcze nie otrzymałeś daru modlitwy lub psalmodii, oczekuj z uporem, a otrzymasz.
98. W czasie wewnętrznego zamętu, używaj krótkiej, ale intensywnej modlitwy.
101. Jak chleb jest pokarmem dla ciała, a cnota dla duszy, tak i duchowa modlitwa jest pokarmem umysłu.
102. W świętym miejscu modlitwy, módl się nie jak faryzeusz, ale jak celnik, abyś był usprawiedliwiony przez Pana (Łk 18,10-14).
103. W swej modlitwie staraj się nikogo nie oskarżać, abyś nie niszczył tego, co budujesz, czyniąc swą modlitwę odrażającą.
104. Niech będzie ci przykładem ten, który był winien dziesięć tysięcy talentów: jeśli nie darujesz swemu winowajcy, ty także nie otrzymasz odpuszczenia. Powiedziano bowiem: Wydal go katom (Mt 18,34).
110. Podczas modlitwy miej wzrok nierozbiegany, zaprzyj się swego ciała oraz duszy i żyj zgodnie z umysłem.
113. Przez modlitwę mnich staje się równy aniołom, pragnąc zobaczyć oblicze Ojca, który jest w niebie (Mt 18,10).
114. Podczas modlitwy w ogóle nie staraj się dostrzegać jakiegoś kształtu czy postaci.
118. Błogosławiony umysł, który, modląc się bez rozproszenia, doznaje coraz głębszego pragnienia Boga.
119. Szczęśliwy jest umysł, który w czasie modlitwy stał się niematerialny i ubogi.
120. Szczęśliwy jest umysł, który w czasie modlitwy stał się doskonale nieczuły na wrażenia zmysłowe.
121. Szczęśliwy jest mnich, który uważa wszystkich ludzi za Boga, po Bogu.
122. Szczęśliwy mnich, który z wielką radością patrzy na postęp i zbawienie wszystkich, jak na swoje własne.
123. Szczęśliwy jest mnich, który siebie uważa za odrazę dla wszystkich (1Kor 4,13).
124. Mnich to ten, kto jest oddzielony od wszystkich, a zarazem złączony ze wszystkimi.
125. Mnichem jest ten, kto uważa siebie za jednego spośród wszystkich przez to, że zdaje się nieustannie widzieć siebie w każdym.
128. Jeśli chcesz modlić się w duchu, nie miej urazy do nikogo, a nie będziesz miał obłoku, który zaciemniałby twój umysł podczas modlitwy.
149. Jeśli z uwagą szukasz modlitwy, znajdziesz ją. Do niej bowiem, bardziej niż co innego, prowadzi uwaga. Dlatego też należy się o nią starać.
150. Jak wzrok jest najlepszym ze wszystkich zmysłów, tak modlitwa jest bardziej wzniosła, niż wszystkie cnoty.
151. Wspaniałość modlitwy nie polega na ilości, ale na jakości. Wskazują na to: perykopa o dwóch, którzy przyszli do świątyni (Łk 19,10), a także słowa: Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi (Mt 6,7), i tak dalej.
153. Jeśli trwanie na modlitwie przewyższy wszelką inną radość, wówczas prawdziwie znalazłeś modlitwę.
Pseudo-Makary Egipski
(W WYBORZE SYMEONA METAFRASTESA) (IV/V W.)
Makary Wielki należał do najsławniejszych mnichów egipskich i wielkich mistrzów życia duchowego w IV wieku (zm. ok. 390). Tradycja przypisuje mu znaczny dorobek: pięćdziesiąt Homilii duchowych, Wielki List i kilka innych pism. Nie był on jednak ich autorem. Pochodzą one od nieznanego kaznodziei z przełomu IV i V wieku, zwanego Pseudo-Makarym, a utożsamianego z Symeonem, działającym w kręgach mesaliańskich na terenie Syrii i Azji Mniejszej.
Pod imieniem Makarego Wielkiego, Filokalia podaje 150 rozdziałów o doskonałości w Duchu Świętym. Są to fragmenty pism przypisanych sławnemu Ojcu Pustyni, wybrane przez Symeona Metafrastesa w IX wieku. Podana niżej część tego wyboru, poświęcona modlitwie, pochodzi z Wielkiego Listu.
Dla autora tych fragmentów, modlitwa — to najważniejszy element życia ascetycznego. Jest doskonalsza niż praktykowanie wszelkich innych cnót, winna natomiast wyraźnie prowadzić do ich rozwoju, zwłaszcza miłości i pokoju, prostoty życia i dobroci. Traktując ją jako „główne ludzkie działanie” i „najlepszą cząstkę”, Pseudo-Makary nie głosił jednak pogardy dla pracy i posługiwania braciom, nie pomniejszał też znaczenia ludzkich uczynków ani roli sakramentów na rzecz modlitwy osobistej, jak czynili to mesalianie.
Podczas gdy Ewagriusz utożsamiał człowieka z „umysłem”, w homiliach Pseudo-Makarego główną rolę odgrywa serce. To właśnie w nim rozgrywa się walka między dobrem i złem. Stanowi ono właściwy ośrodek wiary, pobożności i modlitwy. Jest miejscem spotkania z Bogiem, któremu towarzyszy „poczucie” obecności Pana zamieszkującego serce. W ten sposób ewagriańska „modlitwa umysłu” stała się „modlitwą serca”, rozwijaną później w bizantyńskim hezychazmie.
Przed fragmentami wyboru Symeona Metafrastesa, warto poznać krótki apoftegmat Makarego Wielkiego z Egiptu, świadczący o roli modlitwy „jednosłownej” (monologicznej) u Ojców Pustyni w IV wieku.
Makary Wielki i jego formuły modlitewne
Apoftegmaty Ojców Pustyni 12,10:
Zapytano pewnego razu abba Makarego: „Kiedy powinniśmy się modlić?” Starzec rzekł: „Nie trzeba na modlitwie dużo słów (Mt 6,7), lecz często wyciągać ręce i mówić: «Panie, zgodnie z Twoją wolą, zmiłuj się nade mną». Jeśli w duszy zrodzi się walka, mów: «Wspomóż mnie». A ponieważ On sam wie, co jest pożyteczne, zmiłuje się nad nami” 42
Modlitwa jest najważniejsza
Pseudo-Makary, 150 rozdziałów o doskonałości w Duchu Świętym (podtytuł rozdziałów 18-32: O modlitwie):
18. Najważniejszą rzeczą spośród wszystkich dobrych starań, a także szczytem właściwych dokonań jest wytrwałość w modlitwie.
Dzięki niej zyskujemy również inne cnoty, albowiem Bóg, kiedy tylko Go przyzywamy, wyciąga ku nam swoją pomocną dłoń. Ci, którzy są tego godni, poprzez modlitwę dostępują duchowej mocy. Wznoszą się również do stanu świętości, umysłem zaś jednoczą się z Panem w niewysłowionej miłości. Powiedziano bowiem: Wlałeś w moje serce radość (Ps 4,8). Sam Pan zaś mówi: Królestwo Boże jest wewnątrz was (Łk 17,21).
Fakt, że istnieje ono „wewnątrz”, cóż innego mógłby oznaczać jeśli nie to, że w sercach, które są tego godne, wyraźnie zaznacza się niebiańska radość Ducha?
Ci, którzy są godni, już na tym świecie — dzięki żywej wspólnocie Ducha — otrzymują zaczątek i zadatek radości, wesela i duchowej szczęśliwości, czego doznają wszyscy święci uczestniczący w światłości wiecznej królestwa Chrystusa. To właśnie, jak wiemy, ukazuje także święty Apostoł, mówiąc: On bowiem (Jezus Chrystus) pociesza nas w utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, którzy są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której sami doznajemy od Boga (2Kor 1,4). Ale również: Moje Serce i ciało rozradowały się w Bogu żywym (Ps 84,3); i: Dusza moja syci się niby sadłem i tłustością (Ps 63,6), oraz podobne wersety, mówiące o radości i o pełnym mocy pocieszeniu pochodzącym od Ducha.
19. Tak, jak dzieło modlitwy przewyższa inne, tak również ten, który jest w niej rozmiłowany, musi wykazać więcej trudu i troski, aby niespostrzeżenie nie wkradło się zło. Albowiem szatan większymi pokusami atakuje tych, którzy zabiegają o większe dobro. Muszą więc oni wykazać wielką czujność i trzeźwość, aby każdego dnia trwając na modlitwie, ukazywali w życiu jej liczne skutki: miłość i pokorę, prostotę i dobroć, a nadto rozeznawanie dobra i zła. Będzie to wyrazem ich postępu i wzrastania w sprawach Bożych. Zachęci też, być może, innych do podobnej gorliwości.
20. Tenże Boży Apostoł, idąc za słowami Chrystusa, uczy, iż należy modlić się nieustannie (1Tes 5,17) i że trzeba trwać na modlitwie (Rz 12,12). Pan powiedział: O ileż bardziej Bóg weźmie w obronę tych, którzy dniem i nocą wołają do Niego? (Łk 18,7), i: Czuwajcie i módlcie się (Mt 26,41). Należy więc modlić się zawsze i nigdy nie ustawać (Łk 18,1).
Kto trwa na modlitwie, a więc wybrał główne ludzkie działanie, powinien też podjąć zdecydowaną wewnętrzną walkę i niestrudzony wysiłek. Przeciwko wytrwałości staną bowiem liczne przeszkody stawiane przez zło: senność, zniechęcenie, ociężałość ciała, rozbieganie myśli, niestałość umysłu, wewnętrzne rozluźnienie i inne zasadzki szatana. Dojdą do tego ataki i napór złych duchów, które zawzięcie walczą przeciwko nam i rozbijają nas od wewnątrz. Przeszkadzają one, aby dusza mogła pozostawać w prawdzie, bez wytchnienia szukać Boga i do Niego się zbliżyć.
21. Ten, kto poświęca się modlitwie, powinien umacniać się podejmując wszelki wysiłek i czujność, cierpliwość i walkę duchową oraz trud ciała. Dzięki temu nie ustanie w swym dziele, nie pozwoli na błąkanie się myśli, ani też nie podda się zbytnio senności, zniechęceniu, niedbałości i bezładowi. Nie będzie używał nieuporządkowanych i niestosownych słów ani nawet nie pomyśli o nich. Nie zadowoli się jedynie tym, że długo trwa na modlitwie w postawie stojącej lub klęcząc, podczas gdy umysł błądzi gdzieś daleko.
Musi zatem przygotować się do pilnego, trzeźwego czuwania, przeciwstawiając się próżnym myślom, badając je i rozeznając, i pragnąc zawsze Pana. Jeżeli bowiem tego nie uczyni, nic nie stanie na przeszkodzie, aby niepostrzeżenie, w różny sposób, nie został wciągnięty przez zło lub by nie wynosił się wobec tych, którzy nie potrafią jeszcze wytrwać w modlitwie. Ulegając zaś tym podstępom zła, zniweczyłby swoje dobre działanie i oddałby je na własność demonowi.
22. Jeśli pokora i miłość, prostota i dobroć nie będą towarzyszyły naszej modlitwie, będzie ona raczej pozorem modlitwy, nie mogąc być dla nas pożyteczną. A dotyczy to nie tylko modlitwy, ale każdego wysiłku i trudu: czystości albo postu, czuwania, śpiewu psalmów, posługi braciom czy jakiejkolwiek innej działalności podjętej z miłości do cnoty.
Gdybyśmy nie starali się o to, by rozwijały się w nas miłość, pokój, radość, prostota, pokora, ale także łagodność, otwartość i należyta wiara, cierpliwość i życzliwość — trudzilibyśmy się bez żadnego pożytku. Ze względu na te wartości podejmujemy się bowiem znoszenia trudów. Jeżeli zaś nie znajdujemy w nas miłości, próżne jest nasze działanie. Wtedy niczym nie różnimy się od pięciu głupich panien: nie miały one w swoich sercach duchowej oliwy, oznaczającej ujawnienie się — za pośrednictwem Ducha — wymienionych cnót. Zostały więc nazwane „głupimi” i żałośnie wykluczone z królewskich zaślubin. Nie zyskały żadnego pożytku za trud dziewictwa.
Przy uprawie winorośli, ludzie dokładają wszelkich trudów i starań, mając nadzieję, że zbiorą owoce, ale jeśli tak się nie stanie, ich wysiłek jest daremny. Podobnie, jeśli nie dostrzegamy w sobie — pochodzących od Ducha — miłości, pokoju, radości i innych cnót, jakie wylicza Apostoł (Ga 5,22) i jeśli, z całą pewnością, nie możemy — w wyraźnym duchowym odczuciu — stwierdzić ich zaistnienia w nas, to trud dziewictwa, modlitwy i psalmodii, postu i czuwania okazałby się próżny. Albowiem owe wysiłki duszy i ciała winny być podjęte, jak już powiedzieliśmy, z nadzieją na wewnętrzny rozwój. Jeżeli zaś owe cnoty objawią się w naszym życiu, będzie to duchowym weselem połączonym z niezniszczalną radością, jaką Duch Święty, w niewymowny sposób, daje sercom wiernym i pokornym.
Tak więc, trudy i wysiłki niech będą oceniane według tego czym są: jako trudy i wysiłki. Jeśli zaś ktoś, z braku rozeznania, uzna, że one same są owocami Ducha Świętego, niech nie trwa w nieświadomości, pocieszając i zwodząc siebie samego i pozbawiając się wówczas prawdziwych darów duchowych.
23. Kto całkowicie oddaje się grzechowi, ten z rozkoszą i przyjemnością, jakby w sposób naturalny, ulega bezecnym namiętnościom przeciwnym naturze, takim jak: bezwstyd, nierząd, chciwość, nienawiść, oszustwo i inne przejawy zła. Kto natomiast jest chrześcijaninem, ten w prawdzie i doskonałości, z wielką radością i duchową rozkoszą, bez trudu i z łatwością, w sposób jakby naturalny, zabiega o wszystkie cnoty i nadprzyrodzone owoce Ducha: o miłość, pokój, cierpliwość, wiarę, pokorę i cały — prawdziwie złoty — rodzaj cnót. Nie walczy już z namiętnościami zła, został bowiem całkowicie wyzwolony przez Pana. Od Ducha dobroci zaś przyjął do serca doskonały pokój i radość Chrystusa. Takim jest ten, kto przylgnął do Boga i stał się jednym duchem z Nim (1Kor 6,17).
24. Ci, którzy są niedojrzali pod względem duchowym i nie mogą — w najwyższym stopniu — poświęcić się dziełu modlitwy, powinni podjąć się posługiwania braciom. Trzeba, by czynili to gorliwie, z wiarą i Bożą bojaźnią, uważając, że w ten sposób wypełniają przykazanie Boże i oddają się zajęciu duchowemu. Niech nie oczekują od ludzi wynagrodzenia, albo czci i podziękowania. Niech nie pozwalają sobie na żadne narzekanie, pychę, zaniedbania czy próżność, aby nie splamić ani nie zniweczyć tego dobrego dzieła. Niech starają się natomiast uczynić je miłym Bogu, wykonując je gorliwie, z bojaźnią i radością.
25. Pan zstąpił między ludzi z tak wielką miłością i dobrocią — o jak wielkie jest Boże miłosierdzie względem nas! — iż poniósł ofiarę po to, aby żaden dobry ludzki uczynek nie pozostał bez wynagrodzenia. Pragnie On wszystkich prowadzić od mniejszych do większych cnót. Nie chce nikogo pozbawić nagrody nawet za kubek czystej wody. Powiedział bowiem: Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody (Mt 10,42). I dalej: Wszystko, co uczyniliście jednemu z nich, Mnieście uczynili (Mt 25,40). Byle uczyniono to z miłości Boga, a nie dla chwały ludzkiej. Dodał bowiem: dlatego, że jest uczniem, to znaczy — z powodu czci i miłości dla Chrystusa. Pan zganił zaś tych, którzy czynią dobro na pokaz, stwierdzając w sposób stanowczy: Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę (Mt 6,3),
26. Fundamentem braterskiej wspólnoty43 niech będą przede wszystkim: prostota, szczerość, wzajemna miłość, radość i pokora, które należy okazywać na wszelki sposób, abyśmy nie zniweczyli naszego wysiłku, wynosząc się i szemrząc jedni przeciw drugim. Kto nieustannie trwa na modlitwie, niech nie wynosi się nad tego, który nie potrafi tak czynić. A kto poświęcił się posługiwaniu innym, niech nie szemrze przeciwko temu, kto oddaje się modlitwie. Jeśli jedni odnoszą się do drugich z wielką prostotą i w dobrym nastawieniu, wtedy nadmiar dóbr, jakim cieszą się oddający się modlitwie, dopełni ich braku u tych, którzy poświęcają się posłudze innym, a gorliwa praca tych ostatnich dopełni tego, czego brakuje modlącym się. W ten właśnie sposób zostanie zachowana równość według tego, co jest napisane: Ten, który miał wiele, nic mu nie zbywało, a ten, kto miał mało, nic mu nie brakowało (2 Kor 8,14; Wj 16,18)44.
27. Wola Boża spełnia się jako w niebie tak i na ziemi (Mt 6,10) wówczas kiedy, jak zostało powiedziane, nie wynosimy się jedni ponad drugich. Kiedy nie tylko bez zawiści, ale z prostotą, z miłością, w pokoju i radości jesteśmy złączeni jedni z drugimi, uważając postęp naszego bliźniego za własny. To zaś, czego mu brakuje — jako swoją stratę.
28. Kto jest opieszały w modlitwie, lekkomyślny i niedbały w posługiwaniu braciom czy w innym dziele poświęconym Bogu, wyraźnie nazywany jest przez Apostoła leniwym i uznanym za niegodnego, aby jadł chleb. Powiedział bowiem: Kto nie chce pracować, ten niech też i nie je! (2Tes 3,10). W innym miejscu powiedziano: Bóg nienawidzi leniwych i leniwy nie może być wiernym. A Mądrość powiedziała: Lenistwo nauczyło wiele złego (Syr 33,28). Przystoi więc, aby każde dzieło poświęcone Bogu, jakiekolwiek by ono było, przynosiło owoce. Powinno też prowadzić chociażby do jednego z dóbr, aby człowiek nie stał się całkowicie bezużytecznym i nie był także zupełnie wyłączony z wiecznych dobrodziejstw.
29. Są tacy, którzy mówią, iż niemożliwe jest dojście ku doskonałości, do uwolnienia się raz na zawsze od namiętności lub do osiągnięcia wspólnoty i pełni dobrego Ducha. Należy im przypomnieć świadectwa Bożych Pism i wykazać, iż mało oni je znają i mówią rzeczy błędne i niebezpieczne. Pan bowiem głosi: Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5,48), wskazując w tych słowach na całkowitą czystość; i nadto: Chcę, aby tam, gdzie Ja jestem, także oni byli ze Mną, aby widzieli chwałę moją (J 17,24). Są to słowa Tego, który powiedział: Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą (Mt 24,35). Mówi o tym także Apostoł: Abyśmy każdego człowieka okazali doskonałym w Chrystusie (Kol 1,28); a nadto: Aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa (Ef 4,13).
Tak więc, dwie najpiękniejsze rzeczy dane są tym, którzy zmierzają do doskonałości: podjąć wytężoną i nieustanną walkę, i — mając nadzieję wznoszenia się coraz wyżej — prowadzić ją aż do kresu, oraz: nie zatracić się w pysze, ale zachować pokorę, to jest uznawać się za małych, skoro nie zostało osiągnięte jeszcze to, co jest doskonałe.
30. Ci którzy twierdzą, iż osiągnięcie doskonałości jest niemożliwe, wyrządzają duszy największą szkodę i to w trojaki sposób. Po pierwsze, wydają się wątpić w Pisma natchnione przez Boga. Po drugie, nie starając się osiągnąć najwyższego, doskonałego celu chrześcijaństwa, nie mogą podejmować właściwego trudu i starania, ani odczuwać głodu i pragnienia sprawiedliwości (Mt 5,6); polegają też jedynie na formach i zachowaniach zewnętrznych oraz jakichś nielicznych prawych czynach. W ten sposób zaś pozbawiają się błogosławionej nadziei na osiągnięcie doskonałości i całkowitego oczyszczenia z namiętności. Po trzecie, jeżeli sądzą, iż osiągnęli już szczyt, gdy doszli do kilku cnót i nie dążą do tego, co jest doskonałe, nie mogą w najmniejszym stopniu posiadać pokory, ubóstwa i skruchy serca. Usprawiedliwiając też siebie samych jakby już osiągnęli cel, nie dokonują codziennego postępu ani wzrostu.
31. Są tacy, którzy za niemożliwe uważają odzyskanie czystego serca (Ps 51,12), dokonujące się przez Ducha na znak nowego stworzenia (2 Kor 5,17). Apostoł jednak określa ich otwarcie jako podobnych do ludzi, których nie uznano za godnych wejścia do ziemi obiecanej z racji niedowiarstwa. Ich ciała natomiast zostały rozrzucone na pustyni (Hbr 3,17). To, co wtedy — w sferze świata widzialnego — było ziemią obiecaną, teraz — w sposób ukryty — oznacza wyzwolenie od namiętności. Stanowi ono zaś, jak wskazał Apostoł, cel i kres wszystkich przykazań. Jest prawdziwą ziemią obiecaną i to ze względu na nią zostały opisane owe wydarzenia, jako zapowiedź i wzór rzeczy przyszłych. Ponadto święty Paweł, starając się umocnić uczniów, aby przypadkiem któregoś z nich nie ogarnęła myśl niedowiarstwa, mówi: Uważajcie, bracia, aby nie było w kimś z was przewrotnego serca niewiary, której skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego (Hbr 3,12). Słowa „odstąpienie” użył nie w sensie „zaparcia się”, ale w znaczeniu „niewiary w Jego obietnice”. Mówiąc w sposób alegoryczny o zapowiedziach starotestamentalnych i przyrównując je z rzeczywistością, dodaje: Kim są ci, którzy, gdy usłyszeli, zbuntowali się? Czyż to nie wszyscy ci, którzy wyszli z Egiptu pod wodzą Mojżesza? Na kogo to gniewał się przez czterdzieści lat? Czy nie na tych, którzy zgrzeszyli, a których trupy porozrzucał po pustyni? Którym to zaś złożył przysięgę, że nie wejdą do Jego odpoczynku, jeśli nie tym, którzy nie byli posłuszni? Widzimy zatem, iż nie mogli wejść z powodu niedowiarstwa (Hbr 3,16—19). I dodaje: Lękajmy się przeto, gdy jeszcze trwa obietnica wejścia do Jego odpoczynku, aby ktoś z was nie mniemał, iż jest jej pozbawiony. Albowiem i myśmy otrzymali dobrą nowinę, jak i tamci, lecz tamtym słowo usłyszane nie było pomocne, gdyż nie łączyli się przez wiarę z tymi, którzy je usłyszeli. Wchodzimy istotnie do odpoczynku my, którzy uwierzyliśmy (Hbr 4,1—3). I zaraz dodaje: Spieszmy się więc z wejściem do tego miejsca wypoczynku, aby nikt nie padł w ten sam rodzaj nieposłuszeństwa (Hbr 4,11). A jakiż to inny, prawdziwy „wypoczynek” może być dla chrześcijan, niż wyzwolenie od namiętności grzechu oraz pełne i czynne zamieszkanie Ducha dobrego w czystym sercu? W ten sposób Apostoł na nowo prowadził ich do wiary, mówiąc: Przystąpmy więc z sercem prawym, z wiarą pełną, oczyszczeni na duszy od zła świadomego (Hbr 10,22). I dalej: O ile bardziej krew Chrystusa oczyści wasze sumienia z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu i prawdziwemu? (Hbr 9,14). Ze względu na zapowiedzianą w tych słowach, niezmierzoną dobroć Boga względem ludzi, przystoi więc, abyśmy wyznali to będąc wdzięcznymi sługami i uznali za prawdziwe i pewne wszystko, co zostało obiecane. Nawet jeśli z powodu opieszałości oraz braku woli nie oddaliśmy się raz na zawsze Temu, który nas stworzył, ani nie osiągnęliśmy wielkich i doskonałych postępów w cnocie, będziemy mogli znaleźć miłosierdzie w nagrodę za prawość i za stałość ducha oraz prawdziwą wiarę.
32. Właściwie spełnione dzieło modlitwy i posługi słowa (Dz 6,4) znaczy więcej od wszelkiej cnoty i przykazania.
Świadczy o tym sam Pan. Kiedy bowiem wszedł do domu Marty i Marii, Marta pochłonięta była posługiwaniem, Maria zaś siedząc u Jego stóp, rozkoszowała się, jakby świętym pokarmem, słodyczą Bożych słów. Siostra ganiła ją, że nie pracuje tak jak ona. Z tą sprawą zwróciła się też do Pana. On zaś, stawiając to, co najważniejsze przed tym, co drugorzędne, rzekł do niej: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona (Łk 10,41-12). Powiedział to, jak już zaznaczyliśmy, nie po to, aby odrzucić dzieło posługiwania, ale aby to, co jest ważniejsze, wyraźniej postawić przed tym, co mniej ważne. On sam zaś pozwalał, by był obsługiwany i dobrowolnie stał się sługą, umywając stopy uczniów (J 13,5n). Do tego stopnia nie chciał odrzucać posługi, iż nakazał im, aby wobec siebie postępowali podobnie (J 13,14n). Zobacz także, że sami apostołowie, chociaż najpierw trudzili się przy obsługiwaniu stołów, ustanowili pierwszeństwo dla dzieła większego, a więc dla modlitwy i posługi głoszenia Słowa. Powiedzieli bowiem: Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbywali słowo Boże, a obsługiwali stoły. Wybierzmy zatem mężów pełnych Ducha Świętego i im zlecimy to zadanie. My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa (Dz 6,2—4). Czy widzisz, jak przedłożyli to, co główne nad rzecz drugorzędną, chociaż wiedzieli, że jedno i drugie stanowi odrośl tego samego, dobrego, korzenia?
Św. Makary w tradycji modlitwy Jezusowej
Z pisma „Cnoty św. Makarego Wielkiego ” 45 (VII—IX w.):
Brat prosił ojca Makarego, aby wyjaśnił mu werset: Rozmyślanie mego serca przed Tobą zawsze (Ps 19,15). Starzec odpowiedział mu: „Nie ma rozważania bardziej potrzebnego niż to, które obejmuje zbawcze i błogosławione Imię Pana naszego Jezusa Chrystusa. Nieustannie powinieneś podtrzymywać je w sobie, jak jest napisane: Jak jaskółka wołam, wzdycham jak gołębica (Iz 38,14). Tak czyni sługa Boży, który wciąż trwa przy zbawczym Imieniu naszego Pana Jezusa Chrystusa”.
Abba Makary Wielki mówi: „Z sercem skruszonym zważaj na Imię naszego Pana Jezusa Chrystusa. Niech ono będzie na twoich ustach i nieustannie miej je sobie. W swym umyśle nie staraj się Go sobie wyobrażać. Myśl jedynie o wezwaniu: „Mój Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”. Zachowując wewnętrzny pokój, ujrzysz Jego Bóstwo, spoczywające w tobie. Rozproszy On mroki namiętności, które są w tobie i oczyści człowieka wewnętrznego — na wzór czystości Adama w raju. Sprawi to owo błogosławione Imię, które wzywał Jan Ewangelista, mówiąc: „Światłość świata (J 8,12), niewyczerpana słodycz, prawdziwy pokarm życia”.
Pewien brat zapytał Makarego: „Jakie działanie najlepsze jest dla mnicha, który oddaje się ascezie?” On mu odpowiedział: „Szczęśliwy ten, który nieustannie, ze skruszonym sercem, trwa przy błogosławionym Imieniu naszego Pana Jezusa Chrystusa. W życiu ascetycznym nie ma bowiem działania, które byłoby lepsze, niż ten błogosławiony pokarm. Ustawicznie to Imię rozważaj: przeżuwaj46, jak czyni to owca, która sprowadza pokarm do swych ust i rozkoszuje się słodyczą przeżuwania go, aż przeniknie on do jej serca i rozpłyną się słodycz oraz soki, pożyteczne dla żołądka i całych wnętrzności. Czy nie widzisz, jak piękne są wówczas jej policzki, napełnione słodyczą tego, co przeżuwa ona w swych ustach? Oby nasz Pan Jezus Chrystus udzielił nam takiej łaski przez swoje słodkie i pełne życiodajnych soków Imię”.
Spór o modlitwę Jezusową47
Z „Ogrodu mnichów” (VII—VIII w.):
Starzec powiedział: „Jeżeli, jak mówi Apostoł, cała pełnia Bóstwa mieszka, na sposób ciała, w Chrystusie Panu (Kol 2,9), to nie ulegajmy podszeptom nieczystych duchów, które mówią: „Jeśli wzywacie Imię Jezus, wówczas nie modlicie się do Ojca ani Ducha Świętego”. Czynią oni to po to, aby przeszkodzie wzywaniu słodkiego Imienia naszego Pana Jezusa Chrystusa. Wiedzą oni bowiem, że bez tego Imienia zupełnie niemożliwe jest otrzymanie zbawienia, jak mówi Apostoł Piotr: Nie dano ludziom pod niebem żadnego innego Imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni (Dz 4,12). My zaś głęboko wierzymy, że wzywając Imienia naszego Pana Jezusa, w rzeczywistości modlimy się do Ojca, Syna i Ducha Świętego. Nie dopuszczamy Ich oddzielenia ani podziału w Bóstwie. Wierzymy również, że nasz Pan Jezus Chrystus jest pośrednikiem, przez którego ludzie mogą zbliżyć się do Boga i rozmawiać z Nim, jak to powiedział Apostoł: W tych dniach Bóg przemówił do nas przez Syna (Hbr 1,2).
Św. Jan Kasjan
(Ok. 360 - 435)
Jedyny autor łaciński włączony do Filokalii greckiej. Przez wiele lat żył wśród Ojców Pustyni w Egipcie. Około 415 roku przybył do Marsylii i założył tam klasztor, przyczyniając się do rozwoju życia monastycznego w Galii.
W swoich dziełach, pisanych na użytek tamtejszych mnichów, przedstawiał ascetyczne praktyki i nauki pustelników egipskich. Pisma te, zwłaszcza Rozmowy z Ojcami, zdobyły wielkie uznanie na Zachodzie jak na Wschodzie, i częściowo zostały przełożone także na język grecki.
Najcenniejsze rozdziały traktatu dotyczą modlitwy. Wskazują, że całe życie człowieka, mającego serce oczyszczone i wolne od namiętności, stanowi nieustanną modlitwę.
Jan Kasjan zalecał, by w różnych okolicznościach powtarzać krótki werset z Psalmu 70,2: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie, po śpiesz ku ratunkowi memu. Wyliczał wartości trwania przy jednej psalmicznej formule, służącej podtrzymaniu stałej pamięci o Bogu. Wezwanie to rozpowszechni się w monastycyzmie zachodnim i zostanie dodane na początku każdego oficjum Liturgii Godzin, która była pojmowana jako liturgiczny i wspólnotowy wyraz nieustannej modlitwy.
Przygotowanie do modlitwy
Rozmowy z Ojcami:
IX,3. Abyśmy mogli się modlić z należytym zapałem i czystością, przede wszystkim powinniśmy przestrzegać następujących zasad:
Najpierw całkowicie trzeba odsunąć troskę o rzeczy cielesne tak, by nie tylko nie martwić się żadnymi sprawami, ale nawet nie dopuścić do serca wspomnienia o nich. Należy także wyzbyć się obmowy, czczej gadaniny, wielomówstwa i niestosownych żartów. Przede wszystkim jednak trzeba wykorzenić namiętności gniewu i smutku oraz pożądliwość ciała i chciwość.
Gdy pozbędziemy się już tego typu wad, przejawiających się także w życiu zewnętrznym, i gdy dokonamy, jak już powiedziałem, takiego oczyszczenia duszy, że osiągniemy prostotę, niewinność i czystość, musimy wówczas położyć fundament pokory, który uniósłby wieżę, mającą sięgnąć nieba. Na nim należy wznosić duchową budowlę cnót, strzec umysłu od rozmów i niebezpiecznych rozproszeń, tak by powoli zaczął dochodzić do stanu Bożego myślenia i oglądania rzeczy duchowych.
Cokolwiek bowiem napełni naszą duszę przed rozpoczęciem modlitwy, przypomni nam się podczas jej trwania. Jacy więc chcemy być na modlitwie, tacy musimy być w czasie przygotowania do niej. Bowiem wedle stanu, w którym umysł znajdował się uprzednio, kształtują się myśli modlącego. Gdy więc przystąpimy do pobożnych praktyk, natychmiast zaczyna działać wyobraźnia, stawiając nam przed oczy czyny, przeżyte słowa i myśli. Stosownie do ich treści, na nowo pobudzają nas one do gniewu lub smutku. Poruszone zostają bowiem stare żądze lub odnowione troski. A ileż to razy ogarnia nas niedorzeczny śmiech, spowodowany jakimś małym żartem czy śmiesznym zdarzeniem? Wówczas myśl nasza gubi się w pogoni za dawnymi wspomnieniami.
To zatem, co nie powinno wkraść się do naszego serca podczas modlitwy, musimy niezwłocznie wypędzić jeszcze przed jej rozpoczęciem, tak, byśmy wypełnili przykazanie Apostoła: Nieustannie się módlcie (1Tes 5,17), i: Na każdym miejscu, podnosząc czyste ręce, bez gniewu i sporu (1Tm 2,8). Przykazania tego nie zdołamy dochować w inny sposób, jak tylko w ten, że umysł nasz, oczyszczony od wszelkich przywar i oddany jedynie cnotom — niczym swemu naturalnemu dobru — zacznie się karmić nieustanną kontemplacją wszechmogącego Boga.
Wzór nieustannej modlitwy
Tamże:
X,10. Pragnę podać wzór modlitwy i sposób jej praktykowania. Każdy mnich, dążący do ciągłej pamięci o Bogu, powinien przyzwyczaić się do nieustannego rozmyślania tą jedną formułą, odrzucając wszelką różnorodność myśli. Nie będzie w stanie przy niej trwać, jeśli nie uwolni się od wszelkich trosk i kłopotów cielesnych. Nauczyłem się jej z podania najstarszych Ojców, których mała część dożyła moich czasów i wyjawiam ją tylko nielicznym, naprawdę pragnącym doskonałości 48.
Otóż, dla zdobycia stałej pamięci o Bogu, nieprzerwanie miejcie przed oczyma następujący wzór modlitwy: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu (Ps 70,2)49.
Z całego skarbca Pism słusznie został wybrany ten właśnie wiersz. Zawiera on bowiem w sobie wszystkie uczucia, które mogą powstać w ludzkiej naturze. W odpowiedni sposób można też zastosować go do każdego stanu duszy i do wszelkich przejawów zła.
Słowa te zawierają w sobie wezwanie do Boga o pomoc we wszelkim niebezpieczeństwie, a także akt pokory w szczerym wyznaniu własnej niemocy. Wyraża również wzmożoną i pełną bojaźni czujność. Wyraża świadomość naszej ułomności, a także nadzieję wysłuchania i ufność, że pomoc zawsze jest bliska nas. Kto bowiem nieustannie wzywa swego Obrońcy, ten z całą pewnością doznaje Jego nieprzerwanej obecności.
Werset ten mieści w sobie gorącą miłość i przywiązanie, czujność wobec zasadzek i lęk przed nieprzyjaciółmi. Widząc bowiem, że we dnie i w nocy jesteśmy przez nich oblężeni, wyznajemy, iż nie możemy się od nich uwolnić bez Bożej pomocy.
Dla wszystkich, których dręczy zły duch, werset ten stanowi jakby niezdobyty mur, nieprzebity pancerz i mocną tarczę.
Chroni on od rozpaczy, gdy ogarnie nas opieszałość i trwoga duchowa, przygnębi smutek lub opanują złe myśli. Przypomina zarazem, iż Ten, którego wzywamy, nieustannie widzi naszą walkę i znajduje się blisko wołających o pomoc.
Werset ten napomina nas wśród postępów duchowych i wesela serca, byśmy nie unosili się pychą, spowodowaną dotychczasowymi osiągnięciami. Zaręcza nam bowiem, iż nie zdołamy wytrwać w takim stanie bez Bożej opieki. Jest przecież wołaniem nie tylko o ustawiczną, lecz także o szybką pomoc.
Jak powiadam, wezwanie to jest koniecznym i pożytecznym dla każdego z nas, w jakimkolwiek znajdowalibyśmy się położeniu, Kto bowiem we wszystkim tęskni za pomocą, dowodzi, iż nie tylko W sprawach ciężkich i smutnych, lecz również, w pomyślnych i radosnych nie obejdzie się bez opieki Bożej. Zdaje sobie sprawę, że Stwórca musi wyrwać go z tych pierwszych i udzielić trwałości drugim, ludzka ułomność nie ostoi się bez Jego wsparcia, zarówno W szczęściu, jak i w nieszczęściu.
Ogarnia mnie chęć obżarstwa, pragnę potraw nieznanych na pustyni. Przypominają mi się zapachy królewskich przysmaków, i czuję, jak skłania mnie do nich wbrew mej woli — dlatego muszę powtarzać: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Mam nieodparte pragnienie, by przyśpieszyć godzinę regularnego posiłku, zdarza się też, że w wielkim bólu serca, borykam się z pokusą, chcąc zachować miarę słusznego i zwyczajnego umartwienia — wówczas żarliwie powinienem wołać: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Z uwagi na pokusy cielesne potrzeba mi w umartwieniach bardziej surowych praktyk, ale nie pozwala mi na to słabe zdrowie, lub też odstrasza od nich nadmierne osłabienie ciała. Aby stłumić żądze cielesne bez ścisłego postu, muszę się modlić: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Przepisana godzina przypomina mi, abym przystąpił do posiłku, okazuje się jednak, że mimo przyrodzonej potrzeby straciłem wszelką ochotę do jedzenia — z jękiem trzeba mi więc wołać: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Dla skupienia serca chciałbym gorliwie zająć się czytaniem, ale nawiedza mnie ból głowy i przeszkadza tej czynności. Zdarza się też, że o dziewiątej rano, sen przygniata moją twarz do świętej księgi, zmuszając mnie do przekroczenia lub uprzedzenia określonego czasu spoczynku. Nie mogę nawet wytrwać we właściwy sposób na wspólnym nabożeństwie i śpiewie psalmów, dręczy mnie bowiem ciężki sen. Znowu więc trzeba mi wołać: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Sen uleciał z moich oczu i przez wiele nocy szatan męczy mnie bezsennością, odbierając powiekom moim pokrzepienie, jakie daje nocny spoczynek. Wzdychać mi i modlić się trzeba: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Zmagam się jeszcze z wadami, a naraz ogarnia mnie pożądliwość ciała, wabiąc rozkoszami. Aby znienawidzony ogień nie wybuchnął i nie zniszczył kwiatu czystości, trzeba mi wołać: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Czuję, że przygasła we mnie pożądliwość i uspokajają się emocje. Aby ta cnota zdobyta, a raczej łaska Boża, trwała we mnie na zawsze, trzeba mi gorliwie powtarzać: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Ogarnia mnie gniew, chciwość lub smutek, zmuszając do przerwania upragnionego wyciszenia. Aby nie uniósł mnie gniew i wzburzenie, trzeba mi wołać głośno: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Kusi mnie opieszałość lub nadyma próżna chwała i pycha, dusza moja zaś schlebia sobie w tajemnych myślach niedbalstwem i oziębłością wobec innych. Aby nie zwyciężyły we mnie te zgubne podszepty szatana, trzeba mi się modlić z sercem szczerze skruszonym: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Odsunąłem od siebie pychę i, przez ciągłe skruszenie ducha, uzyskałem łaskę pokory i prostoty — aby ponownie nie nastąpiła na mnie noga zuchwałości i ręka grzesznika nie ruszyła mnie (Ps 36,12), i abym nie doznał jeszcze cięższej rany, trzeba mi wołać z całej siły: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Rozkołysały się, w mojej duszy fale niezliczonych i najróżniejszych rozproszeń, niestałe jest moje serce i nie umiem opanować gubiących się myśli. Co więcej — nawet modlitwy mojej nie potrafię odmawiać bez przerw i marnych widziadeł oraz wyobrażeń, a także bez przypominania sobie rozmów i zdarzeń. Tak bardzo czuję się obezwładniony tą oschłością i niemocą ducha, iż nie może się we mnie zrodzić ani jedna pobożna myśl. Abym zasłużył na uwolnienie od tego stanu ducha, którego nie mogę się pozbyć za pomocą wielu westchnień i błagań, będę wołał: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Innym razem spostrzegam, że dzięki nawiedzeniu Ducha Świętego odzyskałem właściwy kierunek duszy, stałość umysłu i żarliwość serca wraz z niewysłowioną radością i duchowym zachwytem. Poznaję, że zaczyna ogarniać mnie bogactwo duchownych myśli, przez oświecenie Pańskie odsłaniają mi się nagle najgłębsze i nigdy dotąd niedostrzeżone znaczenia Pisma. Abym zdołał dłużej trwać w takich myślach, trzeba mi wołać często i z uwagą: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
Trwożę się w nocy, bo niepokoją mnie widziadła duchów nieczystych. Drżę ze strachu i tracę już wszelką nadzieję życia wiecznego. Ucieknę się wówczas do zbawiennej przystani tego wersetu i z całych sił będę krzyczeć: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu!
I tak, w nieustannych modłach, powtarzajmy ten werset: w nieszczęściu — abyśmy zostali wybawieni, w chwilach powodzenia — abyśmy je zachowali, nie unosząc się pychą. O wersecie tym, jak powiadam, nieprzerwanie rozmyślaj w swym sercu. Nie przestawaj go wypowiadać w czasie pracy, pośród jakiejkolwiek posługi lub w drodze. Rozmyślaj o nim we śnie i przy spożywaniu posiłku oraz wśród różnych spraw życia. Niech myśl o nim stanie ci się zbawienną formułą. Wówczas nie tylko ustrzeże cię ona od wszelkiej napaści szatana, lecz oczyści także od ziemskich przywar i doprowadzi do kontemplacji niewidzialnych i niebieskich rzeczy, wiodąc do niewysłowionej, a bardzo niewielu znanej, żarliwości modlitwy.
Rozmyślaj o tym wersecie, gdy sen klei twe oko. Czyń tak do momentu, aż przez ciągłe ćwiczenie przyzwyczaisz się śpiewać go nawet we śnie. Niech on, jako pierwszy, przypomni ci się, gdy budzisz się rano, niech wyprzedzi wszystkie myśli na jawie. Gdy wstałeś z łóżka, niech on zgina twoje kolana do modlitwy, by od niej prowadzić cię do każdej pracy i czynności. Niech towarzyszy ci w każdym czasie. Będziesz o nim rozmyślał według przykazania Prawa, siedząc w domu i będąc w drodze, śpiąc i wstając. Napiszesz go na podwoju i na drzwiach ust twoich (Pwt 6,7n), umieścisz go na ścianach twego domu i we wnętrzu twego serca. Niech pochyla się z tobą, będąc twoim pokornym śpiewem, gdy padasz na ziemię przed Bogiem, a gdy wstaniesz i przystąpisz do jakichkolwiek życiowych zajęć, niech i on stanie się twoją nieprzerwaną modlitwą.
Trzymać się jednej formuły
Tamże:
X,11. Niechaj dusza nieustannie trzyma się tej, tak krótkiej, formuły, aż wzmocniona nieprzerwanym i ciągłym jej rozmyślaniem, porzuci bogate i rozległe myśli, a ograniczy się do ubóstwa tego jednego wersetu. W ten sposób szybko i łatwo dostąpi błogosławieństwa Ewangelii, które wśród wielu innych, zajmuje pierwsze miejsce: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest królestwo niebieskie (Mt 5,3). Ubóstwo takie będzie wyborne, a kto je posiądzie, wypełni słowa Proroka: Biedni będą wysławiali Imię Twoje (Ps 74,21).
Czyż może być zatem większe i świętsze ubóstwo, jak to, gdy ktoś uznaje, iż sam nie posiada żadnej obrony i siły, dlatego żąda ich nieustannie od kogoś drugiego? Gdy ktoś sobie uświadamia również to, iż w każdej chwili, Bóg — swoją mocą - musi utrzymywać jego życie i to, co posiada, słusznie uznaje się za ubogiego i codziennie woła do Pana błagalnie: Biedny ja jestem i ubogi, ale Pan mnie wspomaga (Ps 40,18)?
Wzniesie się przez to, dzięki Bożemu światłu, także do owego wielorakiego poznania Boga i odtąd zacznie się karmić bardziej wzniosłymi i świętymi tajemnicami50 (...)
W ten sposób nasza dusza dojdzie do owej modlitwy bez skazy, gdzie umysł nie zajmuje się już postaciami wyobraźni, nie wymawia nawet głośno słów, nie zatrzymuje się nad sensem wyrazów, lecz gdzie serce płonie ogniem, pełne jest nie- wysłowionego zachwytu, a w duchu panuje nienasycone pragnienie. Dusza zaś unosi się ponad wszystkie zmysły i widzialne przedmioty, by wzdychając, w niewypowiedzianych jękach, zanosić modlitwę do Boga!
Praktyka nieustannej modlitwy: trudna, ale dostępna wszystkim
Tamże:
X,14. Istnieją trzy rzeczy, które przyczyniają się do osiągnięcia wewnętrznego pokoju: czuwanie, rozmyślanie i modlitwa. Do nich użyjcie pilności i wytrwałości, a dadzą one duszy siłę i stałość.
Próżne będą wszystkie duchowe wysiłki, dopóki — za pomocą ciągłej i wytrwałej pracy — nie pozbędziemy się wszelkich trosk i kłopotów życia doczesnego. W ten sposób zdołamy wypełnić przykazanie Apostoła: Nieustannie się módlcie! (1Tes 5,17). Albowiem bardzo mało się modli ten, kto zwykł modlić się tylko wówczas, gdy klęczy. Nigdy zaś się nie modli ten, kto nawet klęcząc nie utrzymuje skupienia serca i w jakikolwiek sposób się rozprasza. Jacy więc pragniemy być podczas modlitwy, tacy musimy być przed jej rozpoczęciem. Albowiem umysł z konieczności zachowuje w czasie modłów swój poprzedni stan. Te same myśli, które zaprzątały go przed modlitwą, i w jej trakcie, albo skierują uwagę ku sprawom niebieskim, albo też pogrążą w ziemskich.
Tymi słowy Ojciec Izaak zakończył drugą rozmowę o modlitwie. My słuchaliśmy zdumieni. Nieugięcie też postanowiliśmy wprowadzić w czyn jego naukę o owym krótkim wersecie, który nam polecił jako przedmiot nieustannego rozmyślania dla początkujących. Bardzo podziwialiśmy ją, uznając ten sposób modlenia się za krótki i łatwy. Doświadczenie pokazało nam jednak, że przestrzeganie tej rady jest znacznie trudniejsze, aniżeli nasz dotychczasowy zwyczaj swobodnego rozmyślania nad najrozmaitszymi częściami Pisma, bez zachowania ciągłości i wytrwałości.
Jest więc rzeczą stwierdzoną, że nieznajomość nauk nikogo nie wyklucza z osiągnięcia doskonałości, oraz że brak wykształcenia nie stanowi przeszkody dla uzyskania czystości serca i duszy. Istnieje bowiem środek bardzo krótki: ów werset, którego jednak należy używać z prawdziwą i niepodzielną gorliwością, nieustannie o nim rozmyślając i łącząc się przezeń z Bogiem.
Izajasz Pustelnik
(V w.)
Znany mnich egipski V wieku, pojawia się w apoftegmatach Ojców Pustyni, pomiędzy Agatonem, Pojmenem, Pafnucym, Sisoesem...
Przebywał w kolonii monastycznej Sketis, założonej przez Makarego. W połowie V wieku przeniósł się do Palestyny i wiódł życie pustelnicze przy klasztorze koło Gazy. Tam zmarł około 490 roku.
Zachował się zbiór jego nauk ascetycznych, Asketikon, oparty o Pismo Święte i tradycje pustelniczą. Nikodem Hagioryta nie zamieścił w Filokalii całego pisma, ale jedynie krótki wybór, obejmujący 27 rozdziałów, zatytułowany O straży umysłu. O wybranych fragmentach tak pisał: „Uczą, jak pozbywać się natłoku myśli i mieć nienaganne sumienie, jak prowadzić wewnętrzną medytację i świadomie zachowywać duszę w całkowitym spokoju”.
Dzieło Izajasza stanowi wierne echo nauczania wielkich mnichów egipskich, ma jednak charakter bardziej dydaktyczny i syntetyczny. Ascezę pojmował on jako wierne naśladowanie Jezusa. Dla zachowania wewnętrznego pokoju zalecał opanowanie myśli, zwane strażą umysłu. Praktyka ta, przez późniejszych autorów zwana także uwagą i czujnością (népsis), albo też — „wejściem umysłu w serce”, stanowiła ważny element duchowości hezychastycznej i modlitwy Jezusowej.
Potrzeba kontroli myśli
Z Rozdziałów o straży umysłu
12. Nasz nauczyciel Jezus Chrystus, wiedząc, jak groźne są ataki zła, pełen litości dla rodzaju ludzkiego, stanowczo nakazał: Bądźcie gotowi w każdej porze, bo nie wiecie, o której godzinie przyjdzie złodziej (Mt 24,42n), by przyszedłszy, nie zastał was śpiących (Mk 13,36). A nadto: Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka (Łk 21,24). Trwaj zatem przy swym sercu i zważaj na zmysły. Jeśli zaś podtrzymujesz nieustanną pamięć o Bogu, schwytasz — zakradających się do niej — duchowych złodziei. Kto bowiem dokładnie bada swoje myśli, ten z łatwością rozpozna owych złodziei. Nie dopuści, by weszli i niepokoili umysł, czyniąc go roztargnionym i bezczynnym. Znając ich złość, może pozostać niewzruszonym, gdy będzie się modlił do Pana.
15. Proszę cię, byś nie przestawał strzec swego serca, dopóki żyjesz. Rolnik nie może pokładać nadziei w plonie, który jeszcze rośnie na polu. Do czasu, gdy nie zgromadzi go w swych spichlerzach, nie wie, co może się zdarzyć. Tak też nikt, dopóki ma oddech w sobie (Hi 27,3), nie powinien ustawać w czuwaniu nad myślami. Do ostatniego tchnienia nie wie, jaka choroba go spotka. Także jak długo żyje, nie może zaprzestać strzec swego serca. Zawsze natomiast powinien wołać do Boga, prosząc Go o pomoc i zmiłowanie.
22. Bacz na siebie samego, aby nic nie oddaliło cię od miłości Boga. Kontroluj swe serce i nie ulegaj zniechęceniu, mówiąc: „Jakże mogę go strzec, będąc grzesznym?” Gdy człowiek porzuca swe występki i zwraca się ku Bogu, przez nawrócenie odradza się i staje się nowym.
23. Pismo Święte, Starego i Nowego Testamentu, często mówi o straży serca. Najpierw psalmista Dawid woła: Synowie ludzcy, dokąd będziecie sercem ociężali? (Ps 4,3). A nadto: Serce ich jest próżne (Ps 5,10). O tych zaś, którzy snują próżne myśli, powiada: Rzekł bowiem w sercu swoim: Nigdy się nie zachwieję (Ps 10,6). A nadto: Mówi wszak w sercu swoim: Bóg zapomniał (Ps 10,11), i wiele innych tego rodzaju rzeczy.
Mnich powinien zwracać uwagę na intencje Pisma. Musi też nieustannie trzymać się duchowej walki i zważać na ataki zła, by — niby sternik — wiedziony łaską, przeprawił się przez burzliwe fale i nie zboczył z właściwej drogi, wciąż zważając na siebie samego. Winien rozmawiać z Bogiem w ciszy swego serca, mając niewzruszonego ducha i niczym niezmącony umysł.
26.Należy pozbyć się z serca natłoku myśli, sprzeciwiając się im podczas modlitwy. Nie może być bowiem tak, że tylko ustami rozmawiamy z Bogiem, nasze serce zaś zajęte jest niestosownymi myślami. Stwórca nie przyjmuje od hezychasty modlitwy nieprzejrzystej i lekceważącej.
Pismo często wskazuje, iż powinniśmy strzec zmysłów duszy. Trzeba, by wola mnicha poddana była prawu Bożemu, a umysł kierował wszystkim, co podporządkowane jest jego władzy: wszelkimi poruszeniami duszy, szczególnie gniewem i pożądaniami — one bowiem podlegają rozumowi. Wówczas postępujemy cnotliwie i sprawiedliwie. Pragnienia bowiem kierujemy ku Bogu i Jego woli, gniew zaś — przeciw diabłu i grzechowi. Czego więc należy szukać? Wewnętrznego rozważania 51.
27. Gdy siedzisz w celi i do twego serca zakradną się bezwstydne myśli, bacznie opieraj się złu, tak, by nie zapanowało ono nad tobą. Staraj się pamiętać o Bogu, który zawsze na ciebie patrzy. Myśli twego serca są bowiem przed Nim odkryte. Powiedz więc swej duszy: „Jeśli lękasz się, by podobni do ciebie grzesznicy nie ujrzeli twoich występków, to o ileż bardziej powinnaś bać się Boga, który widzi wszystko?” Ze świadomości tej zrodzi się w duszy bojaźń Boża. Jeśli pozostaniesz z nią, będziesz niewzruszony pośród namiętności, jak powiedziano: Ci, którzy ufają Panu, są jak góra Syjon; na wieki nie będzie zachwiany ten, który mieszka w Jeruzalem (Ps 125,1). I we wszystkim, co czynisz, pamiętaj o Bogu, który widzi każdą twoją myśl, a nigdy nie zgrzeszysz. Jemu chwała na wieki wieków. Amen.
Św. Marek Eremita
(V w.)
Ważny wczesnochrześcijański autor ascetyczny, który pozostawił po sobie szereg traktatów. O jego życiu jednak nie wiadomo nic pewnego. Identyfikuje się go z Markiem, który był przełożonym klasztoru w Ancyrze w Azji Mniejszej w pierwszej połowie V wieku, później zaś - eremitą na Pustyni Judzkiej.
Filokalia zawiera trzy pisma Marka. Pierwsze dwa: O prawie duchowym i O tych, którzy sądzą, że z uczynków będą usprawiedliwieni początkowo tworzyły jeden traktat. W ślad za św. Pawłem głoszą, że królestwo niebieskie jest darem, a nie nagrodą za uczynki. Zbawienie stanowi łaskę. Autor podkreśla zarazem konieczność zachowywania przykazań. Dobre czyny i asceza nie wystarczają do wypełnienia prawa duchowego, są jednak źródłem pokory, wiodącej do miłosierdzia Pana.
List do mnicha Mikołaja wskazuje, że główną zasadą życia chrześcijańskiego jest postawa wdzięczności wobec Boga. Wszystko otrzymaliśmy od Stwórcy jako łaskę, nasze życie winno więc być nieustannym dziękczynieniem. Zapomnienie o Bożej dobroci lub niedbałość w pamiętaniu o niej, są źródłem duchowego zła.
W ascetycznych pismach Marka Eremity pojawiają się też tradycyjne tematy duchowości monastycznej: pamięć o Bogu, walka z myślami, czysta modlitwa, a więc pozbawiona rozproszeń, identyfikowana praktycznie z miłością Boga.
Marek Mnich cieszył się popularnością. Cytują go: Hezychiusz i Grzegorz z Synaju, Symeon Nowy Teolog i Kalikst Patriarcha. Na Zachodzie jego pisma zgłębiali protestanci, chętnie czytano je również w nowicjatach jezuickich.
„Beze Mnie nic nie możecie uczynić”
Z traktatu „ O prawie duchowym”52:
4. Mocna wiara to wieża warowna (Ps 61,4). Chrystus zaś dla człowieka wierzącego jest wszystkim.
5. Wszelkie twoje zamierzenia rozpoczynaj z Tym, który jest początkiem wszelkiego dobra, tak, by twe plany realizowały się zgodnie z wolą Boga.
12. Zawiłego problemu nie próbuj rozwiązać, z uporem stawiając na swoim, lecz przez to, co nakazuje prawo duchowe (Rz 7,14): cierpliwość, modlitwę i trwałą nadzieję.
40. U początku każdej cnoty znajduje się Bóg, jak słońce u początku dnia.
41. Gdy dokonałeś cnotliwego dzieła, pomyśl o Tym, który powiedział: Beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15,5).
47. Każde dobro pochodzi od Boga, będąc Jego zrządzeniem. Dzieje się jednak tak, że nie dociera ono do ludzi niewdzięcznych, nierozumnych i bezczynnych.
69. Jeśli szukasz uleczenia, troszcz się o swoje sumienie i czyń to, co ci ono nakaże, a będziesz miał z tego pożytek.
89. Nigdy nie lekceważ niedbalstwa umysłu. Przed Bogiem żadna myśl się nie ukryje.
132. Lepiej jest ze czcią pomodlić się za bliźniego, niż przy każdej okazji go upominać.
163. Wytrwale czuwaj nad swymi myślami, a nie utrudzisz się podczas pokus. Jeżeli jednak tego zaprzestaniesz, poniesiesz konsekwencje.
168. Jeśli ktoś ulega myślom, będzie przez nie zaślepiony. Dostrzeże wprawdzie działanie grzechów, lecz nie dojrzy ich przyczyn.
169. Zdarza się, że ktoś na zewnątrz wypełnia przykazanie, lecz służy jakiejś namiętności i przez złe myśli niweczy dobry uczynek.
170. Jeśli wszedłeś w kontakt ze złem, to nie mów: „Ono mnie nie pokona!” Skoro zetknąłeś się z nim, już zostałeś pokonany.
174. Nie myśl, że każde utrapienie dane jest człowiekowi z powodu grzechu. Wielu bowiem jest ludzi, którzy mili są Bogu, bywają jednak poddawani próbom. Napisane jest: Nikczemni i nieprawi będą wytępieni (Ps 37,28), podobnie też: Tych, którzy chcą żyć zbożnie w Chrystusie, spotkają prześladowania (2 Tm 3,12).
180. Chmura nie powstanie bez powiewu wiatru, tak i namiętność nie zrodzi się sama bez udziału myśli.
184. Bóg osądza czyny według zamierzeń. Powiedziano bowiem: Pan ci udzieli, czego w sercu pragniesz (Ps 20,5).
185. Ten, kto nie jest wytrwały w badaniu swojego sumienia, nie podejmie się też z pobożnością cielesnych trudów.
186. Sumienie jest księgą natury. Kto pilnie ją czyta, dozna Bożej pomocy.
188. Kto zna wolę Bożą i, na miarę swych możliwości, ją wypełnia, ten przez małe trudy uniknie wielkich.
189. Kto bez modlitwy i wytrwałości chce zwyciężyć pokusy, nie pozbędzie się ich, lecz jeszcze bardziej się w nie uwikła.
190. Pan jest ukryty w swych przykazaniach. W miarę ich wypełniania, znajdą Go ci, którzy Go szukają.
191. Nie mów: „Spełniałem przykazania i nie odnalazłem Pana”. Żyjąc bowiem sprawiedliwie — powiada Pismo — często znalazłeś poznanie. Ci, którzy godziwie szukają Pana, odnajdują pokój (Prz 16,8).
192. Pokój polega na wyzwoleniu się z namiętności. Nie można go jednak odnaleźć bez pomocy Ducha Świętego.
196. Ten, kto głośno rozprawia, nie wypełniając uczynków i wypowiada jedynie słowa, wzbogaca się w nieprawość. Trudy jego pójdą — mówi Pismo — do cudzych domów (Prz 5,10).
198. Dobre sumienie odnajduje się przez modlitwę, a czystą modlitwę — poprzez właściwe sumienie. Jedno bowiem jest w sposób naturalny złączone z drugim.
Łaska Boża a przykazania
Z traktatu „O tych, którzy sądzą, że z uczynków
mogą być usprawiedliwieni”:
2. Pan, chcąc pokazać, że jesteśmy zobowiązani do przestrzegania wszystkich przykazań, ale że przyjęcie za synów jest łaską udzieloną ludziom przez wylanie Jego Krwi, rzekł: Gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, tak mówicie i wy: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać” (Łk 17,10). Królestwo niebieskie nie jest bowiem nagrodą za uczynki, ale łaską Pana, przygotowaną dla wiernych sług.
18. Niektórzy, nie spełniając przykazań, sądzą, iż wierzą w sposób właściwy. Inni wprawdzie ich przestrzegają, lecz oczekują, że królestwo Boże będzie im dane jak należna zapłata. Jedni i drudzy daleko są od prawdy.
19. Pan nie ma obowiązku wynagradzania sług. Kto jednak nie spełnia dobrze swych zadań, nie osiąga wolności.
29. Kto pragnie przetrwać duchowe zmagania, winien starać się o cierpliwość, pokorę, czujność i wstrzemięźliwość. Jeśli zaś usiłuje tego dokonać bez tych czterech cnót, zatrwoży swe serce, a nie przetrwa.
30. Hezychia, a więc wewnętrzne wyciszenie, oddziela od zła. Jeśli jednak — poprzez modlitwę — pozyska ona owe cztery cnoty, to nic innego nie przyczyni się do szybszego opanowania namiętności.
31. Duch nie może się wyciszyć, pomijając sprawy ciała. Nie można też zburzyć muru dzielącego ducha i ciało bez wewnętrznego wyciszenia i modlitwy.
33. Nie ma doskonałej modlitwy bez wzywania Pana w swym wnętrzu. Wysłuchuje On głosu umysłu, który woła nieustannie.
34. Umysł, który nieustannie się modli, porusza serce. Sercem zaś skruszonym i upokorzonym Bóg nie pogardzi (Ps 51,19).
35. Modlitwa także nazywa się cnotą, chociaż jest raczej matką cnót. Ona bowiem je rodzi, poprzez zjednoczenie z Chrystusem.
36. To, co czynimy bez modlitwy i dobrej nadziei, staje się później szkodliwe i niedoskonałe.
50. Nic nie stracisz z tego, co ofiarowałeś ze względu na Pana. We właściwym czasie odda ci wielokrotnie.
57. Kto uczyni coś dobrego i szuka zapłaty, nie służy Bogu, lecz własnej woli.
59. Niektórzy powiadają: „Nie możemy czynić dobra, jeśli nie otrzymamy mocy i łaski Ducha Świętego”.
61. Łaska została sakramentalnie podarowana tym, którzy zostali ochrzczeni w Chrystusie. Działa ona jednak w miarę wypełniania przykazań. Nie przestaje ona wspierać nas w ukryty sposób. Musimy jednak czynić dobro, wedle możliwości.
62. Łaska najpierw, w Boży sposób, budzi sumienie. Dlatego Bogu podobają się złoczyńcy, którzy się nawracają.
63.Ponadto łaska jest ukryta w pouczeniach bliźniego. Niekiedy towarzyszy myślom podczas lektury i, w naturalny sposób, uczy rozum swej własnej prawdy. Jeśli tylko nie ukryjemy talentu, a więc naszego udziału w jej rozwoju, naprawdę wejdziemy do radości Pana (Mt 25,14—30).
64. Kto żąda działania Ducha Świętego, zanim wypełnił przykazania, podobny jest do niewolnika na targu, który w chwili, gdy się go nabywa, domaga się, by spisano poświadczenie zarówno jego kupna, jak i wolności.
70. Ziarno nie wzrośnie bez gleby i wody. Podobnie człowiek, nie znajdzie pożytku bez podjęcia trudu i pomocy Bożej.
71. Bez chmury nie spadnie deszcz, a bez czystego sumienia nie można podobać się Bogu.
73. Jeśli serce, by oddać się jakiejś przyjemności, przestanie się trudzić, wówczas niełatwo będzie go można powstrzymać, niczym ciężki kamień spadający w dół.
78. Nikt nie jest tak dobry i litościwy jak Bóg. Ale i Stwórca nie przebaczy człowiekowi, jeśli się on nie nawróci.
79. Wielu z nas cierpi z powodu grzechów, dopuszczamy jednak chętnie ich przyczyny.
92. Każdy, kto prawowiernie został ochrzczony, otrzymał w pełni sakramentalną łaskę. Później jednak utwierdza się w niej w miarę wypełniania przykazań.
94. W każdej sprawie módl się wytrwale. Nie potrafisz bowiem niczego dokonać bez pomocy Bożej.
95. Nic nie jest silniejsze od modlitwy, by otrzymać moc Bożą; nic też od niej bardziej pożyteczne, by pozyskać upodobanie Boże.
96. Każde wypełnienie przykazań zawiera się w modlitwie. Nie ma bowiem nic wyższego od miłości do Boga.
97. Modlitwa bez rozproszeń jest oznaką miłości do Boga ze strony tego, kto na niej trwa. Natomiast zaniedbywanie modlitwy i rozproszenia świadczą o oddaniu się przyjemnościom.
98. Kto bez trudu czuwa, jest wytrwały i modli się, ten w widoczny sposób żyje w łasce Ducha Świętego. Kto zaś ma z tym trudności, ale trwa w postanowieniach, szybko otrzyma pomoc.
115. Łaska Ducha Świętego jest jedna i niezmienna. Działa zaś w każdym człowieku tak, jak chce (1 Kor 12,11).
116. Kiedy deszcz spada na ziemię, nadaje roślinom jakość, właściwą ich naturze: słodkim — słodycz, gorzkim — gorycz. Podobnie łaska, która niezmiennie przenika serca wierzących, udziela im mocy właściwych dla cnót.
117. Dla tego, kto jest głodny ze względu na Chrystusa, łaska staje się pokarmem, dla pragnącego — słodkim napojem, dla marznącego - odzieniem, dla trudzącego się — ulgą, dla modlącego się zaś — utwierdzeniem, dla smutnego — pocieszeniem.
118. Słyszysz, jak Pismo mówi o Duchu Świętym, że spoczął na każdym z apostołów (Dz 2,3), zstąpił na proroka (1 Sm 11,6), działa (1 Kor 12,11), zostaje zasmucony (Ef 4,30), jest gaszony (1 Tes 5,19), oburza się, albo też, że jedni posiadają pierwsze dary Ducha (Rz 8,23), inni zaś są Nim napełnieni (Dz 2,4 i in.). Nie uważaj jednak, że Duch Święty się dzieli, zmienia czy posiada odmiany. Wierz natomiast, jak powiedzieliśmy, że jest On niezmienny, stały i wszechmocny.
Dlatego w swych mocach pozostaje tym, czym jest, w Boży sposób udziela każdemu to, co dla niego konieczne. Niby słońce, rozlewa się w pełni na ochrzczonych. Każdy jednak z nas zostaje oświecony, w miarę jak rozprasza ciemne namiętności i je nienawidzi. Gdy zaś je kocha i wiąże się z nimi, pozostaje w ciemnościach.
131. Pamięć o Bogu jest trudem, jaki serce podejmuje dla pobożności. Kto natomiast zapomina o Bogu, oddaje się namiętnościom i traci duchową wrażliwość.
Pamięć o dobrodziejstwach Bożych
Z „Listu do mnicha Mikołaja”:
Oto, mój synu, co musisz uczynić, pragnąc wieść życie według Boga. W nieustannej medytacji należy rozważać — nigdy nie zapominając i wciąż rozpamiętując - wszystkie dary Boże i dobrodziejstwa, dawne i obecne. Udzielił ci ich Stwórca w swej miłości do ludzi i nadal udziela dla zbawienia duszy. Nie dopuść, aby zło przesłoniło ci pamięć o wielu łaskach, albo, byś o nich zapomniał przez niedbalstwo. Wówczas bowiem resztę twego życia spędzisz bez pożytku i w niewdzięczności.
Tego rodzaju nieustanna pamięć, pobudzająca serce niby oścień, skłania je do nieustannego uwielbienia Pana, do ukorzenia się i dziękczynienia ze skruszoną duszą. Przynagla też do gorliwości, do odwzajemniania się Panu właściwym sposobem życia i postępowania, oraz praktykowaniem wszelkiej cnoty według Jego woli. Nigdy też nie przestanie rozmyślać, z całą świadomością, słów proroka: Cóż oddam Panu za wszystko, co mi wyświadczył (Ps 116,12).
Dusza winna rozważać dobrodziejstwa, jakie od narodzenia otrzymywała od Boga miłującego ludzi, a także wszelkie nie- bezpieczeństwa, z jakich wielokrotnie została uratowana. Winna też przypomnieć sobie, w jakie zło wpadła i jakich grzechów się dopuściła, często z własnej woli. Nie została jednak wydana zwodniczym duchom, wedle sprawiedliwości, na zatratę i śmierć. Mimo bowiem jej win, Pan miłujący ludzi, strzegł jej i oczekiwał nawrócenia. Winna też rozważyć, że wówczas, gdy poprzez namiętności, dobrowolnie służyła wrogim i złym duchom, On ją żywił, chronił i dbał o nią na wszelkie sposoby. W końcu, gestem swojej dobroci, przywiódł ją na drogę zbawienia. Wzbudził w jej sercu miłość do życia ascetycznego. Dał jej też siłę, aby z radością porzuciła świat i ułudę cielesnych rozkoszy. Przyozdobił ją anielską szatą, właściwą dla ascetycznego stanu. Sprawił, że przez świętych ludzi łatwo została przyjęta do grona wspólnoty. Któż zatem, rozważając to wszystko w czystości sumienia, nie zachowa na zawsze skruszonego serca? Skoro otrzymał wiele dobrodziejstw wcześniej, zanim sam uczynił coś dobrego, czyż nie wytrwa na zawsze w mocnej nadziei?
Uświadamiam też sobie, że nie tylko nie uczyniłem nic dobrego, ale popełniłem też wiele grzechów wobec Boga, żyjąc w nieczystościach ciała i w wielu innych występkach. On jednak nie postąpił ze mną według moich win, ani nie odpłacił mi wedle moich nieprawości (Ps 103,10). Przeciwnie, dla zbawienia obdarzył mnie wieloma darami i łaskami. Jeśli zatem całkowicie oddam się Jego służbie, wiodąc życie w czystości, jaką daje nawrócenie i w prawości praktykowanych cnót — jakich wówczas dóbr i duchowych darów uczyni mnie godnym? Jaką siłę da mi do czynienia dobra, kierując mnie i prowadząc ku niemu?
Dlatego też, jeśli ktoś zawsze ma to w swej myśli i nie zapomina o Bożych dobrodziejstwach, czuje się zmieszany i zmienia swe postępowanie, żarliwie podąża ku dobremu ćwiczeniu się w cnotach i ku wszelkiemu dziełu sprawiedliwości. Wciąż jest pełen ducha, zawsze gotowy czynić wolę Bożą.
Ze względu na to, ukochany synu, iż przez łaskę Chrystusa z natury dane ci jest zrozumienie, zawsze strzeż w sobie owego rozmyślania i dobrego zajęcia. Nie pozwól, aby okryła cię zgubna niepamięć. Nie dopuść, aby przeszkodziła ci niedbałość, która czyni umysł bezużytecznym i odwraca go od życia.
Diadoch z Fotyki
(Ok. 400-ok. 485)
Wraz z Ewagriuszem i Pseudo-Makarym, należy do wielkich poprzedników bizantyńskiego hezychazmu. Był mnichem, następnie biskupem Fotyki, miasteczka w starożytnym Epirze, w dzisiejszej północnej Grecji. Uczestniczył w Soborze Chalcedońskim w 451 roku. Jest autorem — bardzo cenionych na Wschodzie — Stu rozdziałów o doskonałości oraz kilku mniejszych pism.
Istotny motyw jego nauczania stanowi wewnętrzne doświadczenie bliskości i miłości Stwórcy. Zwracał uwagę na „odczucie” obecności Ducha Świętego w sercach. Zachęcał do ustawicznej pamięci o Bogu, która pomaga usunąć wszelkie wyobrażenia, zespolić duszę rozbitą przez grzech oraz wewnętrznie doświadczyć łaski.
Pamięć ta wyraża się w skupieniu na świętym i chwalebnym Imieniu Boga, na jego rozważaniu w głębi serca. Należy też wołać nieustannie: Panie Jezu (rozdz. 59), lub Panie Jezu Chryste (61). Ustawiczne wspominanie Boga przeradza się w modlitwę Jezusową, polegającą na ciągłym wzywaniu Imienia Zbawiciela.
Diadoch podkreślał rolę Ducha Świętego w życiu wewnętrznym. Przeciwko mesalianom bronił wartości sakramentu chrztu. Jego definicję wiary chrześcijańskiej jako osobistego doświadczenia, przyjęli Symeon Nowy Teolog i inni bizantyńscy pisarze ascetyczni.
Pamięć o Bogu i wzywanie Imienia Jezus
Sto rozdziałów o doskonałości:
28. Oczyszczenia umysłu może dokonać jedynie Duch Święty. Jeżeli bowiem nie wkroczy mocniejszy, nie pokona złodzieja i nie zabierze mu łupów (Łk 11,2ln), nie zostaną one odzyskane w żaden inny sposób. Tak więc, jak tylko to możliwe, zwłaszcza przez wewnętrzny pokój, należy przyjmować działanie Ducha, aby nieustannie mogło płonąć w nas światło poznania. Gdy ustawicznie jaśnieje ono w głębi duszy, umysł wówczas nie tylko rozpoznaje wszelkie mroczne i podstępne napaści demonów, ale ataki te, pod wpływem świętego i chwalebnego światła, zostają całkowicie pozbawione mocy.
Dlatego Apostoł mówi: Ducha nie gaście (1 Tes 5,19), znaczy to: nie zasmucajcie Ducha Świętego przez złe czyny i przewrotne myśli, aby nie przestał On osłaniać was owym światłem. Wieczne i ożywiające światło Ducha Świętego nigdy nie gaśnie. Zasmucenie Ducha, a więc oddalenie się od Niego, pozostawia natomiast umysł w ciemnościach i mroku, bez światła poznania.
31. Kiedy nasz umysł świadomie zaczyna doznawać pociechy Ducha Świętego, wówczas szatan także pociesza duszę jakimś odczuciem fałszywej słodyczy (...). Jeżeli umysł, poprzez głęboką pamięć, mocno trzyma się świętego Imienia Pana Jezusa i użyje tego świętego i chwalebnego Imienia jako broni przeciw złudzeniom, wówczas uwodziciel wycofuje swe przebiegłe zamiary, ale natychmiast atakuje duszę w otwartej walce. Umysł jednak, który dokładnie poznał oszustwa demona, czyni odtąd większe postępy w doświadczeniu rozeznawania.
56. Wzrok, smak i inne zmysły, jeśli posługujemy się nimi ponad miarę, rozpraszają pamięć serca.
Uczy nas tego pierwsza Ewa. Dopóki bowiem nie patrzyła z rozkoszą na drzewo noszące zakazany owoc, starannie zachowywała pamięć o Bożym poleceniu. Dlatego pozostawała jakby osłonięta skrzydłami Bożej miłości i nieświadoma nawet swojej nagości. Kiedy jednak z rozkoszą spojrzała na drzewo, gdy go dotknęła z wielkim pożądaniem, następnie zaś z upodobaniem spróbowała jego owocu, natychmiast została przyciągnięta do więzi cielesnych i, ze względu na swą nagość, oddała się namiętności. Całe swoje pragnienie skierowała ku przyjemności rzeczy doczesnych. Przez to, że owoc sprawiał wrażenie słodkiego, wciągnęła do swego upadku także Adama (Rdz 3,6) 53.
Odtąd umysł ludzki z trudem może zachować pamięć o Bogu i Jego przykazaniach. Zawsze zatem kierujmy spojrzenie w głąb swego serca, zachowując nieustanną pamięć o Bogu. Przez życie ziemskie, lubiące pozory, przechodźmy jakby niewidomi. Prawdziwa mądrość duchowa wiedzie bowiem do tego, że osłabiona zostaje miłość do rzeczy widzialnych (staje się bez polotu). I tego właśnie uczy nas także, w swym wielkim doświadczeniu, Hiob, kiedy mówi: Jeżeli za oczyma mymi poszłoby serce moje (Hi 31,7). Tego rodzaju słowa świadczą o najwyższej powściągliwości.
57. Ten, kto wciąż przebywa w swoim sercu, wyzbywa się wszelkich uciech i rozkoszy ziemskiego życia54. Gdy bowiem postępuje według ducha, nie może spełnić pożądań ciała (Ga 5,16). Odtąd taki człowiek przechadza się w twierdzy cnót, które są strażnikami u bram miasta czystości. Dlatego daremne pozostają wówczas knowania demonów wobec niego, nawet jeśli strzały pospolitej miłości dosięgają aż bram jego natury.
58. Z chwilą, kiedy nasza dusza przestaje już pragnąć uroków ziemskich, wówczas często ogarnia ją duch zobojętnienia55. Nie pozwala on duszy ochoczo oddawać się posłudze słowa i nie pozostawia jej wyraźnego pragnienia dóbr przyszłych. Pomniejsza on także wartość życia doczesnego, jakby nie przynosiło ono żadnego uczynku godnego cnoty. Lekceważy również znaczenie wiedzy, tłumacząc, że jest ona dostępna wielu innym lub dlatego, że nie prowadzi do doskonałości.
Unikniemy takiego poczucia letniości i rozleniwienia, gdy będziemy trzymać umysł w bardzo wąskich granicach i skierujemy go wyłącznie na pamięć o Bogu. Jedynie wtedy umysł szybko powróci do swego zapału i będzie w stanie wyjść z niedorzecznego roztargnienia.
59. Kiedy przez pamięć o Bogu zamkniemy wszystkie drogi rozpraszania się rozumu, wymaga on od nas koniecznie jakiegoś czynu, który zadowoliłby potrzebę jego działania. Dla całkowitego wypełnienia tego celu należy mu dać (słowa): „Panie Jezu” jako jedyne zajęcie56. Powiedziano bowiem: Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus (1 Kor 12,3). Niech w głębi swego wnętrza zawsze rozważa wyłącznie to słowo, aby nie zwrócić się ku wyobrażeniom 57. Ci bowiem, którzy w swym sercu nieustannie rozważają owo święte i chwalebne Imię, mogą kiedyś ujrzeć także światło swego rozumu.
Kiedy Imię to zostaje otoczone ścisłą troską przez myśl, wypala — w mocnym odczuciu — cały pokrywający duszę brud. Powiedziane jest bowiem: Bóg nasz jest ogniem trawiącym zło (Pwt 4,24). Dlatego Pan wzbudza w duszy wielką miłość do Jego chwały.
Gdy owo chwalebne i bardzo upragnione Imię, poprzez żarliwość serca, pozostaje nieustannie w pamięci rozumu, stwarza w nas zdolność miłowania Jego dobroci do tego stopnia, że nic nie jest już w stanie temu przeszkodzić58. To jest właśnie bezcenna perła, którą można nabyć, sprzedawszy całą swoją majętność, i cieszyć się niewypowiedzianą radością, gdy się ją znalazło (Mt 13,45).
61. Kiedy dusza poruszana jest gniewem, podniecana pijaństwem albo nękana ciężkim przygnębieniem, umysł nie jest w stanie, nawet gdyby go zmuszać, wciąż trzymać się pamięci o Panu Jezusie.
Kiedy bowiem umysł zaciemniony jest gwałtownymi namiętnościami, traci właściwą sobie wrażliwość. Dlatego pragnienie nie ma gdzie wycisnąć swojej pieczęci, aby umysł mógł nieść niezatarty znak medytacji. Pamięć umysłu ulega bowiem stwardnieniu pod wpływem gwałtownych namiętności.
Jeśli natomiast umysł wolny jest od tych namiętności, to nawet jeśli — przez zapomnienie — zostaje mu na krótki czas odjęty upragniony przedmiot, natychmiast powraca on do właściwego mu działania i żarliwie odnajduje owo bardzo upragnione i zbawcze zajęcie. Dusza posiada wówczas tę łaskę, która pomaga jej rozważać i wołać: Panie Jezu Chryste. Zachowuje się jak matka, która uczy własne dziecko imienia „ojciec” i powtarza je z nim dotąd, aż, zamiast jakiegoś dziecięcego szczebiotu, będzie w stanie wyraźnie wymawiać, nawet we śnie, „ojcze” 59. Apostoł mówi więc: Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8,26). Ponieważ w stosunku do doskonałości cnoty modlitwy jesteśmy jak dzieci, we wszystkim potrzebujemy pomocy Ducha: po to, by wszelkie nasze myśli zostały przeniknięte i napełnione Jego niewysłowioną słodyczą, i byśmy całym naszym uczuciem mogli dojść do pamięci i miłości naszego Boga Ojca. Toteż w Nim wołamy, jak mówi święty Paweł, który przynagla nas, by nieustannie wzywać Boga Ojca: Abba, Ojcze (Ga 4,6).
70. Gdy drzwi łaźni są ciągle otwarte, szybko ucieka z niej ciepło na zewnątrz. Podobnie i dusza, gdy chce wiele mówić, nawet jeśli wypowiada tylko dobre rzeczy, rozprasza swą pamięć, ulatującą poprzez te drzwi, z których wydostaje się tyle słów. Dlatego zostaje odtąd pozbawiona stosownych pojęć i wystawia bez ładu, dla kogo bądź, natłok swoich myśli. Nie ma bowiem Ducha Świętego, który mógłby zachować ją od złudnych wyobrażeń.
Dobro bowiem zawsze unika gadatliwości i jest dalekie od wszelkich zamętów i złudzeń. Cisza zatem, zachowywana we właściwym czasie, stanowi piękną cnotę: nie jest niczym innym, jak matką bardzo mądrych myśli60.
73. Kiedy dusza bogata jest w swe naturalne owoce, wtedy też donośniej śpiewa psalmy i więcej pragnie modlić się na głos. Gdy jednak pozostaje pod działaniem Ducha Świętego, odmawia psalmy z całym spokojem i słodyczą, i modli się jedynie w sercu.
Pierwszemu usposobieniu towarzyszy widoczna radość, drugiemu — duchowe łzy, po nich zaś pewnego rodzaju rozweselenie, przynoszące pokój. Pamięć bowiem, która dzięki stonowaniu głosu zachowuje żarliwość, przygotowuje serce, by wydawało myśli łagodne i pełne skruchy. Można wówczas ujrzeć ziarna modlitwy, zasiane wraz ze łzami na glebie serca, spodziewając się radości żniw (Ps 126,5).
Kiedy jednak przygniata nas przygnębienie, należy śpiewać psalmy głosem nieco mocniejszym, tak, by tony duszy rozbrzmiewały radością nadziei, zanim ciężka chmura nie zostanie rozproszona powiewem melodii.
76. Niektórzy przypuszczali, że łaska i grzech, to jest duch prawdy i duch błędu, ukryte są razem w ochrzczonych, w głębi ich umysłu. Mówią oni zatem, że jeden duch nakłania myśl ludzką do dobra, drugi do rzeczy przeciwnych61.
Ja jednakże, na podstawie Bożych Pism i samego duchowego rozeznania, zrozumiałem, że, przed świętym chrztem, łaska z zewnątrz nakłania duszę ku dobremu, a szatan osiadł w jej głębi, usiłując przeszkodzić wszelkim prawym drogom umysłu. Jednakże od chwili, kiedy rodzimy się na nowo [we chrzcie], szatan znajduje się na zewnątrz, a łaska natomiast jest w nas.
Wynika stąd, że jak dawniej nad duszą panował grzech i błąd, tak po chrzcie panuje nad nią prawda. Szatan także później wywiera nacisk na duszę, jak czynił to przedtem, a często nawet jeszcze mocniej. Dzieje się tak nie dlatego, że pozostaje tam razem z łaską — nie może tak być! — lecz, poprzez uległość ciała, niejako rozpala ducha przyjemnością nierozumnych rozkoszy. Wszystko to za dopuszczeniem Bożym, żeby człowiek przeszedłszy przez burze i ogień próby, doszedł do radowania się dobrem. Powiedziano bowiem: Przeszliśmy przez ogień i wodę, ale przywiodłeś nas do ochłody (Ps 66,12).
85. Jeżeli ktoś utrzymuje, że w umyśle mieszkają jednocześnie Duch Święty i diabeł, ponieważ jednocześnie miewamy dobre i złe myśli, niech wie, że dzieje się tak dlatego, że jeszcze nie skosztowaliśmy i nie zobaczyliśmy, jak dobry jest Pan (Ps 34,9). Albowiem, jak powiedziałem wyżej, w ochrzczonych łaska ukrywa swą obecność, czekając na decyzję duszy. Kiedy człowiek całym sobą zwróci się ku Panu, wówczas, w niewyrażalnym odczuciu, ujawnia ona swą obecność w sercu. Potem ponownie czeka na poruszenie duszy, pozwalając strzałom demona docierać aż do jej wnętrza, aby dusza szukała Boga z większym pragnieniem i pokorą. Jeśli zatem człowiek zaczyna czynić postępy przez spełnianie przykazań
i nieustannie wzywa Pana Jezusa 62, wówczas ogień świętej łaski przenika nawet zewnętrzne zmysły serca, spalając całkowicie chwasty, jakie wyrastają na ziemi ludzkiej...
97. (...) Kto pragnie oczyścić własne serce, niechaj nieustannie rozpala je pamięcią o Panu Jezusie, mając to jako jedyne zajęcie i stałą praktykę. Ci, którzy pragną odrzucić własne zepsucie, nie powinni modlić się od czasu do czasu, ale zawsze oddawać się modlitwie, praktykując strzeżenie umysłu, nawet gdyby wypadło im przebywać z dala od domów modlitwy.
Podobnie jak ten, który pragnie otrzymać czyste złoto, jeśli tylko przez chwilę wstrzyma dopływ ognia do tygla, powoduje na nowo twardnienie oczyszczanej materii, tak samo ten, co raz pamięta o Bogu a innym razem nie pamięta, nie zdaje sobie sprawy z tego, że to co — jak mu się wydaje — zyskał modlitwą, teraz traci na skutek zaniedbania.
Dla człowieka, który kocha cnotę, właściwe jest — przez pamięć o Bogu — nieustannie niszczenie tego, co w jego sercu ziemskie. W ten sposób zło z wolna będzie pochłaniane przez ogień dobrej pamięci. Dusza zaś w większej chwale całkowicie powróci do naturalnego jej blasku.
Św. Barsanufiusz i Jan z Gazy
(VI W.)
Barsanufiusz, pochodzący z Egiptu i jego uczeń Jan, zwany Prorokiem, żyli w pierwszej połowie VI wieku w klasztorze abby Seridosa, w Palestynie w okolicach Gazy.
Pozostawili Książkę najbardziej pożyteczną dla duszy, która stanowi zbiór 849 pytań i odpowiedzi, ujętych w formie listów. Jest to niezrównany dokument, zarówno gdy chodzi o naukę Starców, jak i szczerość pytań stawianych przez uczniów. Dzieło zawiera wskazania o życiu ascetycznym, zaleca pokorę, wyciszenie, wyrzeczenie się własnej woli, jak też poddanie się duchowemu kierownictwu. Mówi o znaczeniu wzywania Imienia Bożego i o powtarzaniu stałych wezwań modlitewnych, które przybierały różne formuły, m.in.: „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”.
Do kręgu uczniów Barsanufiusza należał znany pisarz ascetyczny, Doroteusz z Gazy, który był mistrzem nowicjuszy w klasztorze ojca Seridosa. Propagował on modlitwę monologiczną, powtarzaną nieustannie i skierowaną do Jezusa. Ma ona charakter prośby o miłosierdzie: „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”, albo o pomoc: „Synu Boży, wspomóż mnie”. O zwyczaju odmawiania jednego, stałego wezwania świadczy, podany niżej, fragment Życiorysu św. Dosyteusza.
Pisma Barsanufiusza, Jana oraz Doroteusza, wskazują na rolę, jaką palestyńscy mnisi spod Gazy odegrali w kształtowaniu się modlitwy Jezusowej.
Zasady nieustannej modlitwy i znaczenie wzywania imienia
Z „Książki najbardziej pożytecznej dla duszy"”:
39. Bracie Janie, nie bój się pokus, które powstają przeciw tobie, dla twojego doświadczenia (1 P 4,12). Albowiem Pan nie wyda cię na ich łup. Kiedy zatem nadejdzie jakaś próba, nie zastanawiaj się nad nią, ale wzywaj Imienia Jezus: „Jezu, wspomóż mnie”. On cię usłyszy, ponieważ jest blisko tych, którzy Go wzywają (Ps 145,18). Nie upadaj na duchu, ale działaj z zapałem, a osiągniesz cel, w Chrystusie Jezusie Panu naszym.
79. Pytanie: Gdy reumatyzm wykręca mi ręce i nogi, mam wrażenie, że to demony zsyłają go na mnie. Powiedz mi więc, ojcze, jak to jest. I co mam czynić w mojej chorobie? Dręczę się bowiem tym, że nie mogę pościć i jestem zmuszony bardzo często przyjmować pokarm...
Odpowiedź Barsanufiusza: Nie dręcz się, mój kochany. To, co cię spotyka, nie pochodzi bowiem od demonów, jak myślisz, ale jest to reumatyzm. Choroba jest doświadczeniem od Boga i służy temu, aby za wszystko zawsze dziękować Stwórcy. Czyż Hiob nie był prawdziwym przyjacielem Boga? A ileż zniósł, błogosławiąc i wielbiąc Stwórcę? W rezultacie jego cierpliwość doprowadziła go do nieporównywalnej chwały. Tak też i ty, jeśli potrafisz niewiele znieść, zobaczysz chwałę Boga (Hi 11,40).
Nie smuć się, jeśli z powodu choroby nie możesz praktykować postu. Bóg bowiem nigdy nie wymaga trudu, który przewyższałby możliwości człowieka. Ponadto, czym jest post, jeśli nie środkiem do opanowania ciała, uczynienia go uległym i uśmierzenia namiętności. Powiedziano bowiem: Ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 12,10). Choroba jednak jest czymś więcej niż takim środkiem. Stanowi bowiem post właściwy i uważana jest za większą zasługę. Kto z cierpliwością ją znosi, dziękując Bogu, jako nagrodę za swoją cierpliwość otrzyma zbawienie. Chore ciało osłabione jest niemocą, nie potrzeba więc dodatkowo jeszcze odbierać mu sił, poszcząc. Dziękuj Bogu, że nie zostałeś pozbawiony trudu postu. Nie martw się nawet tym, że musisz jeść dziesięć razy na dzień. Nie będziesz za to sądzony, nie czynisz bowiem tego dla przyjemności...
88. Powiedz mi, ojcze, jaka jest miara nieustannej modlitwy (1 Tes 5,17) i czy powinienem zachować jakąś normę?
Odpowiedź Barsanufiusza: Raduj się w Panu, bracie; raduj się w Panu, ukochany; raduj się w Panu, współdziedzicu. Miarą nieustannej modlitwy jest nieuleganie namiętnościom63. Doznaje się wówczas nawiedzenia Ducha, który poucza o wszystkim (J 14,26). Jeśli o wszystkim, to oczywiście i o tym, co dotyczy modlitwy64. Apostoł mówi bowiem: Nie wiemy, o co byśmy prosić mieli jak potrzeba, ale sam Duch prosi za nami wzdychaniem niewymownym (Rz 8,26). Po co jednak mam ci teraz mówić o budowlach Rzymu, skoro tam nigdy nie byłeś?
Człowiek żyjący w wyciszeniu, zwłaszcza obłożnie chory, nie musi zachowywać ścisłej reguły. Bądź jednak, jak ten, który może jeść i pić, ile tylko zapragnie. Tak więc: kiedy zabierasz się do czytania i dostrzeżesz w swoim sercu skruchę, czytaj, ile możesz. Podobnie w śpiewie psalmów, w składaniu dziękczynienia i wezwaniach Kyrie eleison, trwaj stosownie do twych sił. I nie obawiaj się. Bo dary Boże są nieodwołalne (Rz 11,29).
140. Pewien pustelnik zapytał tego samego wielkiego Starca (tj. Barsanufiusza): „Jak należy się modlić? Czy odmawiać Ojcze Nasz (Mt 6,9—13)? Czy mówić tak, jak abba Makary ze Sketis: Panie, zgodnie z Twoją wolą, zmiłuj się nade mną. A jeśli w duszy toczy się walka: Panie, jeśli się Tobie podoba, przyjdź mi z pomocą65. Czy odmawianie Ojcze nasz jest zalecane jedynie doskonałym?”
Odpowiedź: Ojcze nasz przeznaczone jest i dla doskonałych, i dla grzeszników. Dla pierwszych — by wiedząc, czyimi są synami, starali się nie upaść. Dla grzeszników zaś — by zawstydzeni faktem, że nazywają Ojcem Tego, którego tak często obrażali, nawracali się i czynili pokutę. Natomiast według mojego rozeznania, modlitwa ta bardziej nadaje się dla grzeszników. Im bowiem wypada mówić: Odpuść nam nasze winy. Jakież bowiem występki mają doskonali, którzy stali się dziećmi Ojca niebieskiego? Słowa zaś: Nie wódź nas na pokuszenie, ale zbaw nas od złego, odpowiadają wezwaniom ojca Makarego: „Zmiłuj się” i „Przyjdź mi z pomocą”.
150. Proszę cię Ojcze, powiedz mi, jak nabywa się pokorę albo modlitwę doskonałą. Co powinien czynić ten, kto wydaje się ulegać rozproszeniom? Czy wypada wspomagać się lekturą?
Odpowiedź: Jeśli chodzi, bracie, o nabycie doskonałej pokory, pouczył o tym Pan, mówiąc: Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych (Mt 11,29). Skoro zatem pragniesz osiągnąć doskonały pokój, ucz się tego, co On zniósł i znosi. We wszystkim też porzuć twoją wolę, On bowiem powiedział: Z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Ojca mego, który jest w niebie (J 6,38 i Mt 6,9). Na tym polega doskonała pokora: znosić zniewagi i obelgi oraz to wszystko, co wycierpiał nasz Nauczyciel, Jezus.
Doskonała modlitwa natomiast polega na mówieniu do Boga bez zamętu, skupiając wszystkie myśli uczucia bez rozproszenia. By do tego dojść, należy umrzeć dla każdego człowieka i dla świata oraz dla wszystkiego, co w nim jest.
Nie powinieneś mówić w modlitwie do Boga nic więcej nad to: Wybaw mnie od Złego. Niech się spełni wola Twoja wobec mnie (Mt 6,13.10). Myśl twoja później niech będzie obecna przed Bogiem, pozostając na rozmowie z Nim.
Modlitwa ma miejsce wtedy, gdy oddala się od rozproszeń, a ty widzisz, że umysł raduje się, oświecony w Panu 66. Znakiem, że ktoś osiągnął taki stan, jest to, że nie ulega zamętom i rozproszeniom, chociażby kusił go cały świat. Doskonale modli się ten, kto umarł dla świata i jego spraw. A jeżeli ktoś troskliwie, z miłości do Boga, spełnia swoją pracę i zadania, nie jest to zamęt, ale Boża gorliwość. Jest rzeczą pożyteczną czytać żywoty ojców: w ten sposób bowiem umysł zostaje oświecony w Panu.
175. Pytanie: Czy powinienem oddawać się modlitwie: Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną, czy raczej powtarzać z pamięci fragmenty Bożego Pisma i odmawiać psalmy?
Odpowiedź: Należy czynić obie rzeczy, trochę jedną i trochę drugą. Napisano bowiem: To należało czynić, a tamtego nie opuszczać (Mt 23,23).
196. Ponieważ nasz Pan Jezus Chrystus powiedział: Proście a będzie wam dane, szukajcie a znajdziecie, kołaczcie a otworzą wam (Mt 7,7), wzywaj zatem dobrego Boga, aby zesłał ci Ducha Świętego Pocieszyciela. On przychodząc, pouczy cię o wszystkim (J 14,26) i objawi wszelkie tajemnice. Proś, aby On cię prowadził. Nie dopuści On błędu ani zamętu w sercu. Nie dozwoli na zniechęcenie ani senność myśli. Oświeci oczy (Ps 19,9), umocni serce, wzniesie myśl. Przylgnij do Niego, zaufaj Mu, ukochaj Go. On bowiem czyni mądrymi głupich, daje słodycz umysłowi, udziela mocy, naucza i pomaga być świętym, radosnym i sprawiedliwym, wielkodusznym i łagodnym, pełnym miłości i pokoju. Niech On będzie dla ciebie mocną skałą (Łk 9,51). Nie trać więc ducha, wiatry bowiem ani deszcze, ani wody nie mogą zburzyć powstałej na niej budowli (Mt 7,24-25). Niech On będzie ci wielkim przewodnikiem, który rozkazuje wichrom i morzu, a one uciszają się (Mt 8,26) i statek wówczas nie ulega rozbiciu. On jest dobrym nauczycielem, który pouczy cię, abyś zapominał o tym, co za tobą, a wytężał siły ku temu, co przed tobą (Flp 3,13)... Módl się zatem żarliwie i nieustannie, aby zstąpiła na nas łaska Ducha. Napełnieni nią ojcowie, przylgnęli do Pana doskonałą miłością, wołając: Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? (Rz 8,35). I odpowiadali: Nic. Miłujmy więc, abyśmy byli miłowani, przybliżmy się całym sercem, byśmy zostali przyjęci. Pozwólmy się głęboko uniżyć, aby On nas wywyższył (Mt 23,12). Płaczmy, byśmy mogli się śmiać (Łk 6,21). Smućmy się, abyśmy otrzymali radość, okażmy żal i skruchę, byśmy byli pocieszeni (Mt 5,5). Wzywajmy, by zstąpił na nas Duch Święty i doprowadził nas do całej prawdy (J 16,13). Nie są to bowiem złudne słowa: Proście a otrzymacie (J 16,24). Niech Pan będzie z nami we wszystkim według swego miłosierdzia, abyśmy mogli poznać, kim jesteśmy, czego nam potrzeba i czego chcemy. Jemu chwała na wieki. Amen.
255 (...) Nie ustępuj, bracie, i nie załamuj się, byłaby to bowiem wielka radość szatana. Módl się natomiast nieustannie, mówiąc: „Panie, Jezu Chryste, wybaw mnie od bezecnych namiętności”. W ten sposób znajdziesz miłosierdzie Boże i otrzymasz siłę, poprzez modlitwy świętych.
266. Pytanie: Oświeć mnie, w jaki sposób powinno trudzić się moje serce, aby nauczyło się rozeznawania. Wracając zaś do sprawy nieustannej pamięci o Bogu: skoro uważasz mnie za godnego tej ciągłej medytacji, wskaż mi ją, mój mistrzu, i umocnij mnie w niej. Myśl moja bowiem się trwoży, że nie jestem w stanie jej osiągnąć...
Odpowiedź: Trud serca polega na tym, by zawsze się modlić, aby nie dozwolić na błądzenie myśli albo kierowanie się własną wolą. Przez to zaś dojdziesz do rozeznania. Jeśli chodzi zaś o nieustanną pamięć, a więc stałą medytację, rozpocznij ją i nie obawiaj się, Bóg da ci do tego moc i zdolność. Trwaj przy niej z nadzieją, abyś mógł zebrać plon, o ile nie ustaniesz (Ga 6,9). Miłosierny Bóg, który ci błogosławi na początku twej drogi, udzieli ci siły wytrwania, stosownie do twej miary.
304. Pytanie: Jeżeli do mego serca dociera jakaś namiętna myśl, w jaki sposób mam ją wypędzić? Czy powinienem sprzeciwić się jej, ganić ją i jakby gniewać się na nią, czy też uciekać się do Boga, stawiając przed Nim swoją niemożność?
Odpowiedź Jana: Bracie, namiętności są utrapieniem i Pan ich nie wykluczył, ale powiedział: Wzywaj Mnie w dniu utrapienia, Ja cię uwolnię, a ty Mnie uwielbisz (Ps 50,15). Zatem przy każdej namiętności nie ma nic bardziej pożytecznego, jak wzywanie Imienia Boga. Nie każdy człowiek natomiast jest w stanie sprzeciwić się jej, ale jedynie ci, którzy mają moc od Boga i którym duchy się poddają (Łk 10,20). Jeśli natomiast pragnie sprzeciwić im się ktoś z tych, którzy nie mają tej mocy, duchy szydzą z niego: będąc bowiem im poddany, usiłuje stawić opór. To samo odnosi się do ganienia ich.
Mogą to czynić wielcy, którzy mają nad nimi władzę. Czyż jednak znajdzie wśród świętych takiego, jak święty Michał, który przestraszył diabła obelgami (Jud 9)? Uczynił on to dlatego, że miał władzę. Dla nas, słabych, pozostaje jedynie uciekać się do Imienia Jezus 67.
424. Kiedy podczas śpiewu psalmów bądź poza nim, jestem obciążony myślami i wzywam na pomoc Imienia Boga, nieprzyjaciel podpowiada mi, że jest to oznaką wyniosłości, chociaż, jak się wydaje, pomaga to nieustannie pamiętać o Bogu. W jak sposób zatem należy zachować się w takiej sytuacji?
Odpowiedź: Wiemy, że ci, którzy są chorzy, zawsze potrzebują lekarza i jego lekarstw. Ci, którzy miotani są burzą, ustawicznie kierują się ku portowi, aby nie ulec rozbiciu. Dlatego prorok woła: Panie, Ty dla nas byłeś ucieczką, z pokolenia na pokolenie (Ps 90,1), a nadto: Bóg jest dla nas ucieczką i mocą, łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach (Ps 46,2). Jeśli jest naszą ucieczką, pamiętajmy, co mówi: Wzywaj Mnie w dniu twego utrapienia, Ja cię uwolnię, a ty Mnie uwielbisz (Ps 50,15).
Uczmy się zatem, że kiedy pojawią się trudności, nieustannie winniśmy wołać do miłosiernego Boga. Jeśli zaś wzywamy Imienia Bożego, nie jest to oznaka wyniosłości myśli.
Gdy zatem potrzebujemy Boga, przyzywajmy na pomoc Jego Imienia przeciw nieprzyjaciołom. Miejmy świadomość, że to nieustanne wzywanie jest lekarstwem, które nie tylko uśmierza wszystkie namiętności, ale odsuwa samo działanie nieprzyjaciela. Jak bowiem lekarz stosuje lekarstwo, które działa, chociaż chory nie wie jak, tak też Imię Boże, kiedy jest wzywane, uśmierza wszystkie namiętności — nawet jeśli nie wiemy, jak to się dzieje.
425. Pytanie: Kiedy wydaje się, że umysł jest spokojny i pozbawiony zamętów, wtedy, być może, nie jest dobrze przystępować do wzywania Imienia Chrystusa Pana. Myśl moja podpowiada mi bowiem: Skoro jesteśmy w takim stanie, nie potrzeba czynić wezwań.
Odpowiedź: Nie możemy posiadać takiego spokoju, jeśli uważamy się za grzeszników. Pan powiedział bowiem: Nie ma pokoju dla upadłych (Iz 48,22). Jeśli więc nie istnieje on dla grzeszników, to czymże on jest? Lękajmy się, albowiem napisano: Kiedy będą mówić: „Pokój i bezpieczeństwo” — tak niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie ujdą (1 Tes 5,3).
Jest także możliwe, że niekiedy nieprzyjaciele podstępnie pozostawiają serce w spokoju, tak aby nie wzywało Imienia Bożego. Wiedzą bowiem, że wołanie to ich unicestwia. Świadomi tego, nie przestawajmy zatem wzywać Imienia Bożego na pomoc. I na tym właśnie polega modlitwa. Powiedziano: Módlcie się nieustannie (1 Tes 5,17), to znaczy bez końca i miary.
430. Pytanie: Jeżeli podczas śpiewu psalmów albo przebywania z ludźmi, trapią mnie myśli, wówczas wzywam Imienia Bożego w moim sercu, gdyż nie mogę czynić tego ustami, albo po prostu jedynie pamiętam o Nim. A może to nie wystarczy, by otrzymać pomoc?
Odpowiedź: Gdy trwasz na modlitwie psalmów albo przebywasz z ludźmi, i zaczniesz wzywać Imienia Bożego, nie myśl, że Go nie wzywasz, jeśli nie wymawiasz Imienia ustami. Przypomnij sobie, że On zna serca (Dz 1,24) i patrzy na serce (1 Sm 16,7). Wzywaj więc Jego Imienia w swym sercu. O tym właśnie mówi Pismo: Zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu (Mt 6,6). Należy zatem zamknąć usta i modlić się w sercu. Ten, kto zamyka usta i wzywa Imienia Bożego, lub modli się Nim w swoim sercu, spełnia wymienione przykazanie. Jeśli jednak nie wymawiasz Imienia i tylko o Nim pamiętasz, jest to nawet bardziej wymowne, niż wzywanie. Wystarczające też dla ciebie, by otrzymać pomoc.
441. Kiedy zasiadam do czytania albo do pracy i pragnę się modlić, myśl moja domaga się, bym zwrócił się ku wschodowi. Ojcze, jak należy postępować?
Odpowiedź: Czy jesteś w drodze, czy siedzisz, pracujesz, spożywasz posiłek lub czynisz cokolwiek innego, albo też zaspakajasz potrzeby ciała, czy jesteś zwrócony na wschód czy na zachód, nigdy nie wahaj się modlić. Otrzymaliśmy bowiem nakaz, aby czynić to nieustannie i w każdym miejscu (Mk 11,23; 1 Tes 5,17; 1 Tm 2,8). Nadto jest napisane: Czyńcie drogę Temu, który wstąpił nad Zachodzie, Pan Mu na imię (Ps 68,5). Wskazuje to, że Bóg jest wszędzie. Gdy też masz głowę nakrytą, nie powstrzymuj się od modlitwy: zważaj tylko na to, aby nie okazywać w ten sposób lekceważenia (1 Kor 11,4-10).
444. Pytanie: Jeśli rozpraszam się podczas modlitwy, co powinienem czynić?
Odpowiedź: Jeśli modlisz się do Boga i rozpraszasz się, walcz, aby udało ci się modlić bez rozproszeń. Pobudzaj swoją myśl, aby nie błąkała się w przestworzach. Jeśli jednak ze względu na to, iż jesteśmy słabi, stan ten trwa nadal, przynajmniej na końcu modlitwy skrusz swoje serce i powiedz z żalem: „Panie, zmiłuj się nade mną i przebacz mi wszystkie moje przewinienia”. Wtedy otrzymasz przebaczenie wszystkich twoich uchybień oraz rozproszeń, jakie miałeś podczas modlitwy.
446. (...) módl się świętym Imieniem Boga68, mówiąc: „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną” 69.
659. (...) wzywaj na pomoc świętego Imienia Boga, mówiąc: „Panie Jezu, chroń mnie i przybądź na pomoc mojej słabości”. Nabierz odwagi, albowiem złamie On łuk nieprzyjaciół (Oz 1,5). W Jego Imieniu bowiem tkwi moc powstrzymania się od zła.
709. Pytanie: Czy dobrze jest, kiedy przebywając z kimś, wzywam Imienia Boga?
Odpowiedź: Spotykając kogoś, czy też przed spotkaniem albo po nim, w każdym momencie i na każdym miejscu, należy wzywać Imienia Boga, jest napisane bowiem: Módlcie się nieustannie (2 Tes 5,17). W ten sposób zostaje unicestwiona każda pokusa.
710. W jaki sposób można nieustannie się modlić?
Odpowiedź: Jeżeli ktoś jest sam, powinien modlić się słowami psalmów: ustami i sercem. Jeżeli zaś znajdzie się z innymi w miejscu publicznym, nie potrzeba ustami wypowiadać słów psalmów, lecz modlić się samą myślą. Trzeba natomiast strzec oczu przed rozbieganiem i unikać zasadzek szatana.
Stała formuła modlitwy
Doroteusz, „Żywot Dosyteusza”:
10. Dosyteusz zachowywał ciągłą pamięć o Bogu, ponieważ święty Doroteusz przyzwyczaił go mówić nieustannie: „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”, a czasem: „Synu Boży, wspomóż mnie”. A on wciąż w ten sposób się modlił. Kiedy więc był już chory, Doroteusz powiedział mu: Dosyteuszu, pilnuj modlitwy; uważaj, abyś jej nie stracił. On odparł: Dobrze, panie; módl się za mnie. Kiedy jego stan pogorszył się, znów mówi mu święty: Jak, Dosyteuszu, jest z modlitwą? Czy ciągle trwa? On na to: Tak, panie, dzięki twoim modlitwom. A kiedy był już bardzo chory, osłabł bowiem tak, że przenoszono go na prześcieradle, ponownie pyta go Doroteusz: Jak z modlitwą, Dosyteuszu? On odparł: Wybacz, panie, już nie mam sił trzymać się jej. Doroteusz na to: Więc zostaw ją, tylko pamiętaj o Bogu i myśl o Nim, jako obecnym przy tobie.
O Abba Filemonie
Mowa bardzo pożyteczna (VII w.)
Pismo to nie jest autorstwa Filemona, stanowi opowieść o nim i jego duchowych doświadczeniach. Zawiera przykłady z życia tego świętego, jego przemowy, a także rady, jakie dawał uczniom, niekiedy przypominające apoftegmaty Ojców Pustyni.
Mowa bardzo pożyteczna stanowi jedyne źródło informacji o życiu Filemona. Wynika z niej, że był mnichem i kapłanem, poważanym Starcem i duchowym ojcem (abba). Żył w Egipcie, w okresie pokoju w tym regionie, stanowiącym wówczas część cesarstwa bizantyńskiego. Jego działalność można datować na VI — VII wiek, a więc przed zajęciem tych terenów przez Arabów w 640 roku. Cytuje on kilku pisarzy IV—V wieku: Bazylego Wielkiego, Grzegorza z Nazjanzu, Diadocha z Fotike. Nic więcej o Filemonie nie wiadomo.
Mowa odzwierciedla doświadczenie i nauczanie Ojców pustyni. Poruszane w niej tematy, to przede wszystkim: wewnętrzne wyciszenie (hezychia), duchowa czujność i kontrola („straż”) umysłu, nieustanna modlitwa. W piśmie spotykamy, po raz pierwszy poświadczone, tradycyjne formuły tej modlitwy: Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną i Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną.
Asceza i modlitwy pustelnika
Z „Mowy bardzo pożytecznej o abba Filemonie”:
O abba Filemonie, anachorecie, mówiono, że zamknął się w małej grocie niedaleko klasztoru zwanego „Rzymskim”, i wiódł ascetyczną walkę, powtarzając w myśli te same słowa, które mówił wielki Arseniusz: „Filemonie, po to wyszedłeś”70.
Przez długi czas pozostawał w tej grocie, splatając sznury, a z nich kosze, które zanosił szafarzowi, aby otrzymać od niego trochę pożywienia. Całymi dniami nie jadł niczego poza chlebem z solą. W ten sposób nie troszczył się o ciało (Rz 13,14). Oddając się kontemplacji, stał się natomiast uczestnikiem Bożego oświecenia, i, doszedłszy do niewypowiedzianych tajemnic, trwał w radości. Gdy w każdą sobotę i niedzielę udawał się do świątyni, szedł samotnie i w skupieniu. Nie pozwalał, aby ktoś się do niego przybliżył, by nie przerwał mu pracy umysłu. W świątyni, stojąc z boku, z głową spuszczoną ku ziemi, wylewał strumienie łez. Miał w sobie nieustanną skruchę, pamiętał o śmierci i przykładzie świętych ojców, zwłaszcza wielkiego Arseniusza, w którego ślady pragnął iść.
Gdy w Aleksandrii i jej okolicach zaczęła szerzyć się herezja, odszedł stamtąd i udał się do klasztoru, położonego w pobliżu miasta Nikanor. Przyjął go miły Bogu Paulin, który oddał mu swoją ustronną celę i umieścił go w niej w całkowitym wyciszeniu 71. Przez cały rok, ani razu nikomu nie pozwolił się z nim spotkać. Nawet on sam nigdy nie przeszkadzał mu, przychodził jedynie po to, by przynieść niezbędny do życia chleb.
Gdy spotkali się w czasie świętego Zmartwychwstania Chrystusa, rozmawiali ze sobą o stanie pustelniczym. Filemon, wiedząc, że bardzo pobożny brat wyznaczał sobie ten sam cel, mówił mu o ascezie, Piśmie i Ojcach, ukazując, że nie można podobać się Bogu bez doskonałego wyciszenia. Powoływał się na słowa wspaniałego ojca Mojżesza: „Wyciszenie rodzi ascezę, asceza rodzi łzy, łzy — bojaźń, bojaźń — pokorę, pokora — widzenie prorockie, widzenie prorockie — miłość, miłość zaś uwalnia duszę od chorób i namiętności. Wówczas też człowiek poznaje, że nie jest daleko od Boga” 72.
Mówił mu więc: „Trzeba, abyś — poprzez wyciszenie — całkowicie oczyścił umysł i zajął go nieustanną pracą duchową. Jak oko zwraca się w stronę przedmiotów dostrzegalnych zmysłami i zachwyca się ich widokiem, tak czysty umysł kieruje się w stronę rzeczywistości dostępnej jedynie rozumowi. Pod wpływem duchowej kontemplacji, umysł przekracza samego siebie73 i z trudem powraca do stanu poprzedniego. Człowiek staje się godnym tak wielkiego poznania, o ile — poprzez wyciszenie — uwalnia się od namiętności i oczyszcza się. Umysł jest doskonały wówczas, gdy przekroczył konkretne poznanie rzeczy i zjednoczył się z Bogiem; i gdy uczynił to w tym stopniu, że mając godność królewską, nie chce dopuścić, by został jej pozbawiony i nie ulega już ziemskim pożądaniom, nawet gdyby ofiarować mu wszystkie królestwa.
Jeśli więc pragniesz dojść do wszystkich tych cnót, nie miej względu na żadnego człowieka, oddal się od świata i żarliwie podążaj drogą świętych. Nie staraj się też o swój wygląd. Niech twoje odzienie będzie liche, szaty ubogie, zachowanie proste, mowa szczera. Postępuj dyskretnie, głos miej naturalny. Żyj w ubóstwie i pozwól, aby wszyscy tobą gardzili. Przede wszystkim zaś staraj się zachować straż umysłu i duchową czujność. Bądź też wytrwały we wszystkich przeciwnościach losu. Zachowaj nienaruszone i nietknięte wszystkie podarowane ci dobra. Dokładnie zważaj na siebie, abyś nie akceptował żadnych przygodnych przyjemności.
Namiętności duszy uspokajają się poprzez wyciszenie. Gdy jednak są pobudzane i potęgowane, zazwyczaj coraz bardziej dają o sobie znać. A jeśli kimś zawładną, zmuszają go, aby więcej grzeszył. Stają się też trudne do uleczenia, podobnie jak rany ciała, jeśli są drażnione i rozdrapywane.
Tak więc, nawet jedno niepotrzebne słowo czy próżna myśl mogą odwieść umysł od pamięci o Bogu, jeśli zmuszają do tego demony, a zmysły im ulegają. Straż serca polega zaś na wzmożonej walce i bojaźni. Trzeba więc, abyś oddalił się od całego świata, usunął z duszy wszelkie przywiązanie do spraw ciała, i abyś był bez miejsca zamieszkania, bez domu, pozbawiony wszelkich własności, pieniędzy i dóbr, byś nie był z nikim ani z niczym związany, daleki od spraw ludzkich, pokorny, życzliwy, dobry, łagodny, spokojny, gotowy przyjąć sercem wyrazy Bożego poznania. Nawet na wosku bowiem nie można pisać, jeśli przedtem się go nie wygładziło, usuwając poprzednio wyryte znaki. Tego uczy nas wielki Bazyli74.
Taki jest chór świętych, całkowicie oddzielonych od życia, jakie prowadzi się w świecie. Zachowując w sobie czyste myśli o niebie, otrzymali światło Bożych praw. I zajaśnieli świątobliwymi czynami i słowami, poprzez powściągliwość, bojaźń i pragnienie Boga, zadając też śmierć temu, co przyziemne w ich członkach (Kol 3,5).
Dzięki nieustannej modlitwie i rozważaniu Świętych Pism, otwierają się bowiem rozumne oczy duszy, które widzą władcę Potęg. Ona zaś zostaje ogarnięta wielką radością i gorącym pragnieniem. Gdy przez Ducha uniesione jest także ciało, człowiek staje się całkowicie duchowy. Ci, którzy oddali się błogosławionemu wyciszeniu i wiedli przykładne życie, dalecy są od szukania jakiejś pociechy ludzkiej. W czystości bowiem rozmawiają sam na sam z Panem, który jest w niebie”.
Gdy ów umiłowany przez Boga brat, usłyszał te słowa, z duszą przenikniętą Bożym pragnieniem, dotarł z Filemonem do Sketis, gdzie najwięksi ze świętych ojców podążali drogą pobożności. Zamieszkali w klasztorze świętego Jana Kolobosa, pozostawiając troskę o siebie tamtejszemu szafarzowi, chcieli bowiem praktykować wyciszenie.
I dzięki Bożej łasce, żyli w całkowitym wyciszeniu, wychodząc jedynie w soboty i niedziele. W pozostałe dni tygodnia zaś każdy z nich trwał na modlitwie i w służbie Bożej.
Liturgia świętego starca była następująca: w nocy recytował on cicho cały psałterz i hymny, a także jeden fragment z Ewangelii. Potem siadał w skupieniu, mówiąc: „Panie, zmiłuj się!”6 Słowa te powtarzał tak długo i intensywnie, aż nie mógł wydobyć z siebie głosu. Następnie zasypiał i o świcie znowu śpiewał pierwszą godzinę, siadał na swym miejscu, zwrócony ku wschodowi i odmawiał kolejno psalmy. Ponownie też recytował z pamięci fragmenty listów Apostoła i Ewangelii. I tak, codziennie trwał na nieprzerwanej modlitwie i śpiewie psalmów, umacniając się kontemplacją rzeczywistości niebieskiej. Jego umysł zaś często wznosił się wówczas do tego stopnia, że nie wiedział, czy jeszcze przebywał na ziemi.
Gdy brat widział go, tak niezłomnie oddanego służbie i całkowicie zatopionego w Bożych myślach, zapytał: „Czy ze względu na podeszły wiek nie męczy cię, ojcze, że umartwiasz swe ciało i bierzesz je w niewolę” (1 Kor 9,27). A on odpowiedział: „Wierz mi, synu, to Pan obdarzył moją duszę tak wielką żarliwością i pragnieniem służby Bożej, ponieważ sam nie byłbym zdolny dojść do tak intensywnej modlitwy. Pragnienie Boga i nadzieja przyszłych dóbr są jednak mocniejsze niż słabość ciała”. W ten sposób całe dążenie jego umysłu wznosiło się ku niebu, zarówno w czasie posiłku, jak i w innych chwilach.
Kiedyś pewien brat, który z nim mieszkał, zapytał go, co stanowi tajemnicę kontemplacji. A on, widząc jego gorliwość i pragnienie nauczenia się, odrzekł: „Mówię ci, mój synu, że jeśli czyjś umysł zostaje oczyszczony do najwyższego stopnia, Bóg objawia mu widzenie mocy i zastępów, oddających Mu właśnie chwałę”.
A on zapytał go jeszcze: „Dlaczego, ojcze, bardziej napełnia cię słodyczą śpiew Psałterza niż czytanie całego Pisma Świętego, i dlaczego, śpiewając spokojnie psalmy, wymawiasz słowa, jakbyś z kimś rozmawiał?” A on odparł: „Mówię ci, synu, że Bóg wpoił mej uniżonej duszy moc i znaczenie psalmów — niczym prorokowi Dawidowi. I nie mogę uwolnić się od słodyczy wszelkiego rodzaju intuicji i treści mistycznych, które w nich się znajdują. Psalmy bowiem zawierają całe Pismo Boże”. Bardzo przynaglany, z wielką pokorą mówił o tych sprawach, mając na względzie pożytek pytającego.
Pewien brat imieniem Jan, pochodzący z klasztoru z Wybrzeża, przybył do świętego i wielkiego ojca Filemona i, objąwszy jego nogi, rzekł: „Ojcze, co mam czynić, by zostać zbawionym? Widzę bowiem, że mój umysł błąka się i zwraca tam, gdzie nie trzeba”. On po chwili odrzekł: „Namiętność ta właściwa jest ludziom, którzy żyją w świecie. Trwa ona, ponieważ nie masz jeszcze doskonałego pragnienia Boga. Nie zostałeś bowiem jeszcze ogarnięty żarem pragnienia i poznania Boga”.
Zapytał go brat: „Co mam czynić, ojcze?” Odparł mu: „Odejdź, aż będziesz miał w twym sercu wewnętrzne rozważanie 75, które może oczyścić z tego wszystkiego twój umysł. Brat, nie wiedząc o tym, co mówiono, rzekł do starca: „Ojcze, co to jest wewnętrzne rozważanie?”. Ten odrzekł: „Idź, bądź uważny i trzeźwy w swym sercu i, zachowując czujność, z bo- jaźnią i drżeniem powtarzaj w swym umyśle: Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną. Błogosławiony Diadoch 76 zaleca to początkującym”.
Odszedł więc i, z pomocą Boga i modlitw ojca, doznał wyciszenia. Przez rozmyślanie zaś na pewien czas napełnił się słodyczą. Ale ponieważ ono nagle go opuściło i nie mógł praktykować go z czujnością, ani modlić się, powrócił do Starca i opowiedział, co się zdarzyło. A on rzekł: „Oto przez chwilę poznałeś ślad wyciszenia i duchowego działania, i doświadczyłeś słodyczy, która od nich pochodzi. Zawsze więc zachowaj to w swym sercu: czy jesz, czy pijesz, czy znajdujesz się w czyimś towarzystwie, czy jesteś poza celą, czy w drodze, nie zaprzestawaj odmawiać tej modlitwy, zachowując czujną myśl oraz stały i niewzruszony umysł, a także odmawiać i rozważać modlitwy i psalmy. Nawet w jakiejś szczególnej sytuacji twój umysł niech nie przestaje medytować i modlić się w skrytości. W ten sposób będziesz mógł zrozumieć głębię Pisma Bożego i ukrytą w nim moc. Dasz przez to umysłowi nieustanne zajęcie77 i wypełnisz zalecenie Apostoła, które nakazuje: Módlcie się nieustannie (1 Tes 5,17). Bądź zatem bardzo uważny i strzeż swego serca, aby nie przyjęło złych czy też próżnych i bezużytecznych myśli. Zawsze jednak, kiedy śpisz i wstajesz, kiedy jesz i pijesz, czy kogoś spotykasz, niech twoje serce w swych myślach, w skrytości rozważa psalmy, albo też zanosi wezwania: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną 78. A nadto, kiedy głośno śpiewasz, bądź uważny, aby twoje usta nie wypowiadały słów, podczas gdy myśli błądzą gdzie indziej”...
Św. Maksym Wyznawca
(Ok. 580-662)
Jest najwybitniejszym teologiem greckim VII wieku i jednym z największych w całej tradycji bizantyńskiej, związanym także z Kościołem zachodnim. Nazwany został „Wyznawcą”, nie tylko bowiem nauczał chrześcijańskich prawd, ale również cierpiał w ich obronie.
Urodzony w Konstantynopolu, był sekretarzem cesarza Herakliusza. W 614 roku wstąpił do klasztoru Chrysopolis w pobliżu stolicy Bizancjum, przez wiele lat przebywał też w Afryce północnej w Kartaginie, a także w Rzymie. Wiódł heroiczną, niemal samotną, walkę z monoteletyzmem, w imię prawdy o Boskiej i ludzkiej naturze Jezusa. Należał do wielkich nauczycieli i obrońców Wcielenia.
Filokalia zawiera obszerny wybór pism ascetycznych Maksyma, zapewniając mu najwięcej miejsca wśród wybranych autorów. Najbardziej znane są Rozdziały o miłości, składające się z 400 krótkich pouczeń, ułożonych w cztery „setki” (centurie). Przedstawiają one życie duchowe, skupione wokół prymatu najważniejszej z cnót. Dzięki niej możliwa jest jedność z Bogiem, ona też nadaje wartość modlitwie. „Czynna miłość”, a więc spełnianie przykazań, w bizantyńskiej duchowości pozostanie zarówno warunkiem, jak i koniecznym aspektem życia mistycznego.
Za główne zadanie chrześcijanina Wyznawca uważał ascezę umysłu, wiodąc do kontroli myśli i opanowania zmysłów — co zresztą jest wspólne z całą tradycją filokaliczną. Autor ten głosił jednak bardzo wyważoną naukę ascetyczną. Opierał ją na gruntownych podstawach teologicznych, wskazując na konieczność połączenia życia duchowego z teologią.
Prymat miłości w życiu duchowym
Z Rozdziałów o miłości:
I.4. Kto miłuje Boga, ten ponad wszelkie Jego stworzenia stawia poznanie Jego samego. Swoim pragnieniem nieustannie dąży do obcowania z Nim.
19. Szczęśliwy umysł, który wzniósł się ponad wszystkie rzeczy i nieustannie cieszy się Bożym pięknem.
23. Kto miłuje Boga, ten całym sercem kocha także bliźniego. Taki człowiek nie może zachowywać dla siebie tego, co posiada, ale z prawdziwie Bożą hojnością dzieli się z potrzebującymi.
24. Kto udziela pomocy, naśladując samego Boga, ten nie czyni różnicy między dobrym i złym człowiekiem, między sprawiedliwym i niesprawiedliwym. Wszystkich obdarowuje stosownie do ich potrzeb, jakkolwiek, ze względu na prawość, bardziej ceni człowieka dobrego niż niegodziwca.
26. Miłość wyraża się nie tylko w rozdawaniu mienia, ale jeszcze bardziej, w dzieleniu się Bożą nauką i w osobistej posłudze bliźniemu.
39. Nie mówcie — powiada prorok Jeremiasz — jesteśmy świątynią Pana. Ty także nie chciej twierdzić: „Jedynie sama wiara w Pana naszego Jezusa Chrystusa może mnie zbawić”. Nie stanie się tak, jeśli czynami swoimi nie zdobędziesz miłości ku Niemu. W sprawie zaś samej wiary, pamiętaj: Także de duchy wierzą i drżą (Jk 2,10).
49. Nie zanieczyszczaj swego umysłu, dopuszczając myśli pożądliwe i pełne gniewu, tak, abyś nie stracił czystej modlitwy i nie wpadł w stan duchowego zobojętnienia (acedii).
50. Gdy umysł daje przystęp złym i nieczystym myślom, wówczas odchodzi od przyjaźni z Bogiem.
53. Jeśli nie chcesz utracić Bożej miłości, nie dopuść, aby twój brat poszedł spać, zagniewany na ciebie. A i ty sam nie udawaj się na spoczynek, chowając urazę do niego. Pojednaj się z twoim bratem i z czystym sumieniem przyjdź, i w żarliwej modlitwie złóż Chrystusowi dar miłości (Mt 5,24).
85. Tak jak wróbel uwiązany za nogę, jeśli chce wzlecieć, upada na ziemię, ponieważ zatrzymują go więzy, tak i umysł, który nie osiągnął jeszcze całkowitej kontroli zmysłów, jeśli chce wznieść się ku poznaniu rzeczy niebieskich, spada na ziemię, zatrzymywany przez namiętności.
II.35. Liczne uczynki ludzkie, dobre ze swej natury, stają się złe ze względu na ich intencje. Na przykład post, czuwanie, modlitwa i śpiew psalmów, jałmużna i gościnność, będące dobre z natury, przestają nimi być, jeśli zostały spełnione dla próżnej sławy.
36. Przy wszystkich naszych czynach Bóg zważa przede wszystkim na intencję: czy spełniamy je ze względu na Niego, czy też z innego powodu.
61. Za najwyższy stan modlitwy uważa się taki, w którym umysł wykracza poza ciało i świat, będąc wolnym od wszelkich spraw materialnych i wyobrażeń 79. Gdy ktoś na stałe osiągnął taki stan, można o nim powiedzieć, że nieustannie się modli (1 Tes 5,17).
78. Nie dopuszczaj do siebie niewłaściwych myśli, abyś nie musiał później popełniać także niewłaściwych czynów. Jeśli ktoś nie grzeszy najpierw w wyobraźni, nigdy nie zgrzeszy również w uczynkach.
III. 40. Umysł człowieka miłego Bogu nie zwalcza rzeczy ani myślenia o nich, lecz związane z nimi namiętności. Na przykład nie występuje przeciw kobiecie ani krzywdzicielowi, ani nawet wyobrażeniom o nich, lecz przeciw namiętnościom, jakie wiążą się z tymi myślami.
68(69). Według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy (2 Kor 5,7), i poznajemy jakby w zwierciadle i niejasno (1 Kor 13,12). Wiele uwagi zatem musimy poświęcić sprawom Bożym, abyśmy — poprzez długie i nieprzerwane rozważanie ich — doszli do stanu kontemplacji, od której trudno będzie nas oddzielić.
89(90). Jeśli czujesz do kogoś urazę, módl się za niego, a przeszkodzisz jej się rozwijać. Poprzez modlitwę wymażesz z pamięci zło, którego doznałeś. Gdy dojdziesz do miłości i życzliwości do ludzi, z duszy całkowicie znikną wszelkie urazy. A jeśli ktoś inny ma do ciebie żal, czyń mu dobrze, bądź skłonny do ustępstw, żyj z nim w pokoju, a uwolnisz go od urazy.
IV. 25. Nie trać łatwo duchowej miłości, albowiem nie pozostawiono ludziom żadnej innej drogi do zbawienia.
33. Z całą starannością badaj swoje sumienie, pytając, czy nie z twojej winy twój brat nie pojednał się z tobą. Nie próbuj oszukiwać tego głosu, gdyż zna on tajniki twej duszy, oskarży cię, gdy będziesz odchodzić z tego świata. On też da o sobie znać podczas modlitwy.
42. Jeśli nie mówisz i nie czynisz nic niegodziwego w swych myślach, ani nie chowasz urazy do tego, kto cię skrzywdził lub źle o tobie mówił, i gdy podczas modlitwy oddalasz swój umysł od wszelkiej materii i obrazów, wiedz, że osiągnąłeś wolność od namiętności i doskonałą miłość.
63. Nie poświęcaj całego swego czasu na zajmowanie się ciałem, ale nakaż mu ascezę odpowiadającą jego siłom, a cały twój umysł skieruj do swego wnętrza. Bo ćwiczenie cielesne nie na wiele się przyda, pobożność zaś przydatna jest do wszystkiego (1 Tm 4,8), i dalsze słowa.
72. Dlatego Zbawiciel mówi: Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5,8). Ujrzą zarówno Boga, jak i Jego skarby, gdy się oczyszczą przez miłość i wstrzemięźliwość. Zobaczą Go tym jaśniej, im bardziej będą czyści.
76. Uwolnij swój umysł od gniewu, urazów i złych myśli, a spostrzeżesz, że mieszka w tobie Bóg.
82. Staraj się, jak tylko możesz, kochać każdego człowieka. Jeśli to trudne, to przynajmniej nie miej do nikogo nienawiści. Jednakże i tego nie będziesz mógł dokonać, jeśli nie potrafisz wznieść się ponad rzeczy tego świata.
86. Miłość i powściągliwość uwalniają duszę z namiętności, czytanie i rozważanie wyzwalają umysł z niewiedzy, wytrwała modlitwa zaś stawia go przy samym Bogu.
Czysty umysł podstawą modlitwy
Z Dialogu o życiu wewnętrznym:
19. Brat: Cóż więc należy czynić, by wciąż przebywać z Bogiem?
Starzec: Jest rzeczą niemożliwą obcować z Bogiem bez nabycia trzech cnót: miłości, powściągliwości i modlitwy. Ta pierwsza bowiem ucisza gniew, powściągliwość natomiast uśmierza pożądania. Modlitwa oddziela umysł od wszelkich myśli i stawia go nagim przed Bogiem. Te trzy cnoty zawierają w sobie wszystkie inne. Bez nich zaś dusza nie może przebywać z Bogiem.
24. Brat: Proszę cię, byś wyjaśnił, dlaczego modlitwa oddziela umysł od wszelkich myśli i pojęć?
Starzec: Myśli i pojęcia dotyczą rzeczy. Rzeczy zaś jedne postrzegane są zmysłami, inne umysłem. Przebywając wśród nich, umysł wciąż obraca się w obrębie myśli o nich. Natomiast łaska modlitwy łączy umysł z Bogiem, oddzielając go od wszelkich myśli i pojęć. Wówczas nagi umysł rozmawia z Bogiem i do Niego się upodabnia. Gdy już to uczyni, prosi tylko o rzeczy stosowne i jego modlitwa zawsze jest wysłuchana. Dlatego Apostoł każe nieustannie się modlić, abyśmy umysłem wciąż byli złączeni z Bogiem, stopniowo uwalniając się od wszelkich ziemskich przywiązań.
25. Brat: W jaki sposób umysł może się modlić nieustannie? W czasie śpiewu psalmów, lektury, podczas rozmowy i posługiwania, jest on przecież pochłonięty wieloma sprawami i myślami.
Starzec: Pismo Święte nie nakazuje niczego niemożliwego. Apostoł śpiewał psalmy, czytał i usługiwał, a jednak modlił się nieustannie. Można stwierdzić, że ktoś nieustannie się modli, kiedy z wielką czcią i miłością przylgnął do Boga, oraz gdy we wszystkim, co robi i co mu się przydarza, w Nim pokłada nadzieję. Takie swoje wewnętrzne nastawienie wyraża Apostoł: Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk? (Rz 8,35), i dalsze słowa. I następnie: Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy, znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele (2 Kor 4,8—10).
26. Mając takie wewnętrzne nastawienie, Apostoł modlił się nieustannie. We wszystkich czynach i wydarzeniach pokładał nadzieję w Bogu. Dlatego wszyscy święci zawsze cieszyli się ze swych cierpień i trudów, gdyż przez nie utwierdzali się w Bożej miłości. Stąd też mówi Apostoł: Najchętniej będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa (2 Kor 12,9). I dalej: Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 12,10).
Jan z Karpatos
(VII w.)
Cieszył się wielkim szacunkiem w tradycji ascetycznej, niekiedy określany jest jako „święty”. Jego żywot pozostaje jednak nieznany. Wiadomo jedynie, że był mnichem, następnie biskupem na niewielkiej wyspie Karpatos, położonej na Morzu Śródziemnym między Kretą i Rodos. Utożsamia się go z Janem, który podpisał akta Soboru w Konstantynopolu z 680-681 roku.
Filokalia zamieszcza dwa pisma Jana z Karpatos, skierowane „do mnichów z Indii”: zbiór myśli i rad, pt. Sto rozdziałów zachęt, oraz długi list, zatytułowany Pocieszenie napisane na prośbę mnichów z Indii. Treść i charakter obu utworów pozwalają datować ich powstanie na okres między V a VIII wiekiem.
Autor zachęca w nich do wytrwania, nadziei, podnoszenia się z grzechów oraz oczyszczania się z wad. Wskazuje też na wartość i skuteczność ciągłej modlitwy.
Jan z Karpatos tworzył w duchu nauki Ewagriusza z Pontu i Maksyma Wyznawcy, bliski też jest autorom synajskim. Przypominał o straży umysłu i wewnętrznej walce. Jego pisma jednak, mające charakter dydaktyczny, nie wznoszą się do poziomu późniejszej mistyki bizantyńskiej. Są natomiast cennym świadectwem ascezy monastycznej.
Wezwanie do wytrwałości
Sto rozdziałów zachęt 80:
28. Nie byłbyś w stanie stąpać po wężach i żmijach... (Ps 91,13), gdybyś — usilnie błagając Boga licznymi modlitwami — nie otrzymał od Niego aniołów, które cię chronią, podnoszą swymi rękoma i strzegą od złych myśli (Ps 91,11).
29. Jeśli ktoś został pokonany po dzielnej walce, niech nie zraża się i nie poddaje. Powinien się podnieść i ponownie nabrać ufności, powtarzając słowa Izajasza: Byliście silni, złe demony, ale będziecie zwyciężeni. A jeśli się wzmocnicie, na nowo zostaniecie pokonani. Jeśli opracujecie plan, udaremni go Pan, albowiem z nami jest Bóg (Iz 8,10). Bóg zaś podtrzymuje tych, którzy upadają (Ps 145,14) i gotów jest zawsze niweczyć naszych wrogów, skoro tylko się nawracamy.
30. Nie jest możliwe, by człowiek doświadczany przez pokusy, mógł przejść przez nie bez utrapień. Później jednak ci, którzy doznawali w swych sercach trudu i udręki, będą napełnieni wielką radością, słodkimi łzami i Bożymi myślami.
35. Czasem nauczyciel wystawiony jest na wzgardę, znosząc próby dla dobra tych, którzy otrzymali od niego duchową pomoc. Napisane jest bowiem: „My jesteśmy bez czci, niegodni ze względu na oścień [dla ciała] i niemocni, wy zaś otrzymacie cześć i moc w Chrystusie” (1 Kor 4,10 i 2 Kor 12,7).
40. Bóg zbawia jednego przez mistyczne poznanie, drugiego zaś przez czystość i niewinność. Powinieneś wiedzieć: Bóg nigdy nie odrzuci niewinnego (Hi 8,20).
41. Ci, którzy żarliwie oddają się modlitwie, oni właśnie narażeni są na straszliwe i gwałtowne pokusy.
45. Napisane jest, że Ojciec nasz da dobre rzeczy tym, którzy Go o nie proszą (Mt 7,11). Powiedziano też gdzie indziej, że da On Ducha Świętego tym, którzy Go o to proszą (Łk11,13). Przez te słowa rozumiemy, że ci, którzy błagają Boga i umocnieni są w takim przekonaniu, otrzymują nie tylko odpuszczenie win, ale również dar Bożych łask. Pan bowiem obiecuje te dobra nie sprawiedliwym, ale grzesznikom. Powiedziano: Jeśli wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec, który jest w niebie, da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą (Łk 11,13). Proś więc nieustępliwie i bez wahań, nawet gdybyś był ostatnim w cnotliwym życiu, bardzo słaby i niegodny, proś, a otrzymasz wielkie rzeczy81.
52. Gdy święty Dawid doszedł do późnego wieku i dziękował Bogu, który go wybrał, powiedział na końcu błogosławieństwa: Teraz Twój sługa znalazł w sobie odwagę, by skierować do Ciebie tę modlitwę (2 Sm 7,27). Napisano to dlatego, byśmy wiedzieli, że wiele trudu i czasu należy poświęcić modlitwie, zanim odnajdziemy niezmącony stan umysłu, który we wnętrzu serca jest drugim niebem: tam mieszka Chrystus, zgodnie z tym, co mówił Apostoł: Czyż nie wiecie, że Jezus Chrystus mieszka w was? (2 Kor 13,5).
53. Jeśli Chrystus jest dla nas sprawiedliwością i mądrością (1 Kor 1,30), to w oczywisty sposób stał się dla nas również odpoczynkiem. Powiedziano bowiem: Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja wam dam odpoczynek (Mt 11,28). A zatem bardzo słusznie napisano, że szabat, a więc odpoczynek, został ustanowiony dla człowieka (Mk 2,27). Jedynie bowiem w samym Chrystusie rodzaj ludzki znajdzie ukojenie i odpoczynek.
56. Zbawienie możemy uzyskać od Pana nie tylko przez słowo, tak jak było to w przypadku łotra, wołającego z krzyża, ale również poprzez myśl. Napisano bowiem: Kobieta, która cierpiała na krwotok, mówiła sobie (w myśli): Żebym się dotknęła choć frędzli Jego płaszcza, a będę zbawiona (Mt 9,20n). Podobnie sługa Abrahama rozmawiał w myśli z Bogiem o Rebece (Rdz 24,12-15).
57. Nawet sam grzech może skierować ku Bogu tego, kto żałuje oraz uświadamia sobie zły smak, ciężar i szaleństwo swojego przewinienia. Nie zwraca się jednak ku Bogu ten, który nie skłania się ku skrusze. Gdy grzech trzyma go przy sobie, nakłada na niego nierozwiązalne więzy i powoduje, że coraz mocniej i gwałtowniej pragnie własnej zguby.
61. Piotrowi najpierw powierzono klucze (Mt 16,19), następnie zaś dozwolono na zaparcie się Jezusa (Mt 26,70). Upadek ten poskromił jego myślenie. Ty również, jeśli otrzymałeś klucz poznania, a później ogarnęły cię różnorodne myśli, nie bądź zaskoczony. Wychwalaj raczej jedynego Mądrego, naszego Pana, który poskramia w ten sposób zarozumiałość, pojawiającą się wtedy, gdy poznanie staje się bardziej Boże. Pokusy bowiem są cuglami, które, z woli Bożej, mogą pohamować ludzkie myślenie.
62. Niekiedy Pan odbiera nam dobra, tak jak Hiobowi jego bogactwo: Bóg dał, Bóg zabrał (Hi 1,21). Z pewnością jednak zarazem zabierze z naszych rąk nieszczęścia, które Wieczny na nas zesłał. Napisano bowiem: Dobra i niedole pochodzą od Pana (Syr 11,14). Ten, który zesłał na nas niedole, sprowadzi także, wraz z wieczną chwałą, radość bez końca. Tak samo, mówi Pan, jak czuwałem nad nimi, by niszczyć i sprowadzać nieszczęście, tak samo odbuduję a nie zniszczę, zasadzę a nie wyrwę (Jr 31,28 i 24,6). Nie zamilknie więc pospolite przysłowie, mówiące: „Gdzie jest źle, tam nie będzie już dobrze”. Pan bowiem, który sprawił, iż coś miało gorszy obrót, z całą pewnością może nagle przywrócić większy blask.
68. Niektórzy bracia, przewlekle chorzy i nie mogący z tego powodu oddawać się postom, pytali mnie: „W jaki sposób można uwolnić się od diabła i od namiętności bez postów?” Należy im odpowiedzieć: „Nie tylko przez powstrzymywanie się od pokarmów, ale również poprzez wołanie serca, możecie wykorzenić zło oraz usunąć tych, którzy wam je podszeptują”. Powiedziano bowiem: W swoim ucisku wołali do Pana, a On ich uwolnił od trwogi (Ps 107,6). Napisano też: Z głębokości Szeolu wołałem do Ciebie, a Ty usłyszałeś mój głos. Niech życie moje wyjdzie z przepaści (Jon 2,3:7).
Dlatego, aby przeminęła nieprawość, to znaczy udręka grzechu, będę wołał — napisano — do Boga Najwyższego (Ps 57,ln). Swą dobroczynną wielką mocą powstrzymuje On bowiem ataki zła. Wymazuje też złudzenia namiętnych myśli i wyzwala — napełnione nimi — nasze słabe serca.
Nawet jeśli nie otrzymałeś łaski powściągliwości, wiedz jednak, że dzięki modlitwie i nadziei, Pan chce wysłuchać twej prośby. Skoro zatem znasz sąd Pański, nie zrażaj się słabością twej ascezy. Staraj się natomiast usilnie, poprzez modlitwę i wdzięczną cierpliwość, wyzwolić spod panowania wroga. Jeżeli więc świadomość własnej słabości i myśl o potrzebie trudu usuwają was z miasta, w którym panuje post, podążcie ku drugiemu (Mt 10,23), to znaczy: oddajcie się modlitwie i dziękczynieniu.
70. Zdarza się, że ktoś, dzięki łasce Bożej, przez jakiś czas otrzymywał światło i wytchnienie, a następnie, gdy łaska ta została pomniejszona, wpadł w zamęt i szemrał. Nie usiłował też, poprzez modlitwę, powrócić do owej zbawiennej pewności, lecz pozostawał zniechęcony. Podobny on jest do biedaka, który otrzymuje jałmużnę z pałacu i oburza się, że nie wszedł do wnętrza, by ucztować z królem.
71. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,29). Błogosławieni także ci, którzy nie szukają pocieszenia w samych sobie, gdy pomniejszona została im łaska. Widząc zaś, jak narastają nieustanne zmartwienia i nieprzeniknione ciemności, nie oddają się rozpaczy. Szukają natomiast mocy w wierze, mając nadzieję, że dzięki niej zobaczą Niewidzialnego oraz będą mogli wytrwać (Hbr 11,27).
72. Pokora, jakiej według łaski Bożej dostępują w swoim czasie z nieba — po wielu walkach, trudach i łzach — ci, którzy jej pilnie i świadomie poszukują, jest o wiele bardziej mocna i większa od pokory, do jakiej prowadzą jedynie nasze upadki. Ci, którzy stali się godni tej pierwszej, są ludźmi prawdziwie doskonałymi i nienagannymi.
83. Błogosławiony ten, kto w tym życiu, dniem i nocą, karmi się i poi, ciągle nienasycony, modlitwami i psalmami oraz umacnia się chwalebną lekturą Pisma. Gdy tak czyni, otrzyma trwałą radość w przyszłym świecie.
84. Z całych swoich sił strzeż się, by nie upaść. Upadek nie przystoi bowiem temu, który jest silny i walczy. Jeśli jednak to ci się zdarzy, natychmiast się podnieś i na nowo podejmij dobrą walkę. Gdybyś nawet upadł niezliczoną ilość razy i utracił łaskę, to niezliczoną ilość uczyń to samo: podnieś się z upadku. I tak aż do śmierci. Napisano bowiem: Siedmiokroć upadnie sprawiedliwy — to znaczy w ciągu całego życia — to i siedmiokroć powstanie (Prz 24,16). Dopóki trzymasz broń świętego habitu oraz ze skruchą i łzami modlisz się do Boga, dopóty jesteś zaliczany do tych, którzy stoją, nawet jeśli często byś upadał.
Dopóki bowiem pozostajesz mnichem, otrzymujesz, jak dzielny żołnierz, ciosy od przodu. Głównie z powodu tych ciosów jesteś też chwalony, bowiem, nawet ranny, nie zgodziłeś się poddać ani wycofać. Jeśli jednak opuścisz klasztor, wówczas będziesz narażony na ciosy z tyłu, jak uciekinier i tchórz, jak ten, kto zdezerterował i nie może się bronić otwarcie.
85. Rozpacz jest czymś gorszym niż grzeszenie. Gdy bowiem Judasz zdrajca, małoduszny i niedoświadczony w walce, popadł w rozpacz, wróg rzucił się na niego i założył mu sznur na szyję (Mt 27,5). Gdy Piotr natomiast, owa mocna skała, doznał straszliwego upadku, jako doświadczony w walce, nie uległ ani nie poddał się rozpaczy, ale poderwał się, i z sercem skruszonym i pokornym, płakał gorzkimi łzami (Mt 26,75). Kiedy dostrzegł to nasz przeciwnik, jakby porażony gwałtownym ogniem, natychmiast wycofał się i, straszliwie krzycząc, uciekł daleko.
94. Nie powinniście się dziwić, widząc, jak wyśmiewają się z waszego duchowego pokoju (hezychii) ci, którzy nie potrafią w nim trwać. Módlcie się raczej za nich, a nie chowajcie urazy. Przeciwstawcie im większą siłę waszego posłuszeństwa Bogu. Wołacie bowiem w swych hymnach: Bądź poddana Bogu, dusza moja (Ps 62,6), oskarżali mnie, zamiast mnie miłować, ale ja modliłem się o moje i ich zbawienie (Ps 109,4).
98. Niech na ołtarzu twojej duszy nieustannie płonie ogień najpiękniejszych modlitw, będących świętym rozważaniem nad słowami pełnymi Ducha.
Jan Klimak
(zm. ok. 650 r.)
Należy do najbardziej popularnych wschodnich pisarzy ascetycznych. Uważa się go za ojca hezychazmu. Ze względu na swą wiedzę i mądrość nazywany jest Scholastykiem, powszechnie zaś znany pod imieniem Klimaka — z racji tytułu jego głównego dzieła Drabina do nieba (gr. klimax, drabina).
W wieku 16 lat został mnichem w klasztorze na Synaju, później przez pół wieku wiódł życie pustelnicze, u stóp góry, na której Mojżesz spotkał się z Bogiem. Przez krótki czas był też przełożonym synajskiej wspólnoty.
Drabina do nieba stanowi sumę nauczania Ojców Pustyni, chociaż zasadniczo wynika z wewnętrznego doświadczenia samego Jana Klimaka. Pismo należy do klasycznych dzieł duchowości wschodniej.
Synajski asceta wykazywał, że na duchowy rozwój człowieka składa się wiele etapów, wiodących aż do stanów mistycznych, a więc do pełnego zjednoczenia z Bogiem. Nawiązując do wizji Jakuba i obrazu trzydziestu ukrytych lat życia Jezusa, Klimak opisał drogę duchowego rozwoju, wznoszącą się poprzez trzydzieści stopni „duchowej drabiny”. Poszczególne jej etapy wyznaczają: walka z wadami, opanowywanie myśli, wyzbywanie się trosk i potrzeb, rozwijanie cnót, dążenie do wewnętrznego pokoju i skupienia (hezychii) oraz nieustannej czci Boga.
Poniżej zamieszczone zostały dwa zasadnicze rozdziały dzieła Jana Klimaka: Stopień 27 poświęcony hezychii, czyli wewnętrznemu wyciszeniu i Stopień 28 traktujący o modlitwie. Oba są ze sobą ściśle związane, duchowy pokój bowiem stanowi podstawę modlitwy. Hezychasta dąży do osiągnięcia wewnętrznej czujności i uwagi, ciszy i skupienia, „straży serca” tak, by nieustannie móc stawać w obecności Boga. Ideałem jest dla niego modlitwa pokoju, pozbawiona wszelkich wyobrażeń.
Osiąga się ją poprzez nieustanną pamięć o Chrystusie, obecnym w nas i przemieniającym człowieka, który się modli.
Hezychazm, jaki pojawiał się wraz z Janem Klimakiem, rozwijał się wśród mnichów synajskich, następnie zaś w klasztorach na Górze Atos. Wiernymi czytelnikami Drabiny do nieba byli hezychaści bizantyńscy XIII i XIV wieku, którzy praktykowali łączenie modlitwy wewnętrznej z oddychaniem. Teofan włączył to dzieło do Filokalii rosyjskiej, to jest Dobrotolubia.
Modlitwa hezychasty
Drabina do nieba
Stopień 27: O wewnętrznym pokoju ciała i duszy82
Pokój ciała jest stanem uporządkowania sposobu życia i wyciszenia zmysłów. Spokój duszy zaś — to opanowanie myśli i wewnętrzna niewzruszoność.
Wyciszeniu temu sprzyja odważna i niestrudzona myśl, zawsze czuwająca u drzwi serca, tak, by odpierać lub niszczyć wdzierające się tam wyobrażenia. Kto w głębi swego wnętrza praktykuje wyciszenie, ten rozumie, co mówię. Jeśli natomiast ktoś jest początkującym, nie zaznał omawianego stanu. Hezychasta zaś, który tego doświadcza, nie potrzebuje słów, oświecają go bowiem raczej czyny, a nie słowa.
Początek pokoju wewnętrznego stanowi oddalenie wszelkiego zamętu, który wprowadza zamieszanie w głębi duszy. Końcowy jej punkt — to wyzbycie się lęku w obliczu wszelkich zamętów i pozostawanie wśród nich niewzruszonym.
Jeśli ktoś wychodzi na zewnątrz i nie pozbawia się wewnętrznej ciszy — jest łagodny, stając się mieszkaniem miłości. Nie będzie skory do mówienia, nie zapłonie też gniewem. Gdy natomiast ktoś postępuje w sposób odmienny, skutki tego są oczywiste.
Hezychastą jest ten, kto w mieszkaniu ciała stara się ogarnąć rzeczy niecielesne — co stanowi swoisty paradoks.
Hezychasta — to ten, kto otwarcie może zawołać: Gotowe jest serce moje, Boże (Ps 57,8).
Hezychastą jest ten, kto stwierdza: Ja śpię, lecz serce moje czuwa (Pnp 5,2).
Zamknij drzwi swojej celi dla ciała, drzwi swojego języka dla wszelkiej mowy, a swoją wewnętrzną bramę przed złymi duchami.
Ucho hezychasty usłyszy od Boga słowa nadzwyczajne. Dlatego w księdze Hioba, owa mądra postać mówi: Czyż moje ucho nie przyjęło od Niego słów niezwykłych? (Hi 4,12).
Hezychastą jest ten, kto unika wszystkich ludzi (nie czyniąc tego z nienawiści), podczas gdy inni gamą się do nich bez umiaru. On zaś ani na chwilę nie chce być pozbawionym słodyczy Boga.
Nikt, kogo nękają gniew i zarozumiałość, zawiść i urazy, nie może wejść na drogę skupienia, wzmoże bowiem jedynie niepokój. Kto uwolni się od tych doznań, sam zrozumie, jaki będzie z tego pożytek. Może jednak się zdarzyć, że nawet i on tego nie pojmie.
Tych, którzy w sposób właściwy praktykują wyciszenie, cechuje: spokojny umysł, oczyszczona wyobraźnia, gorące pragnienie Pana, rozważanie wiecznych kar i chęć zbliżenia się do śmierci, nienasycony głód modlitwy, nieustanne czuwanie, wygaśnięcie żądz, brak przywiązań, śmierć dla świata, przezwyciężenie łaknienia, otwartość na rzeczy Boże, posiadanie daru rozeznania i łez, wyzbycie się wielomówstwa i wiele innych rzeczy tego rodzaju, zazwyczaj obcych ogółowi ludzi.
A oto przymioty tych, którzy na drogę wyciszenia wchodzą w sposób niewłaściwy: przede wszystkim ubóstwo dóbr duchowych, wzmaganie się gniewu, nagromadzenie urazów, zanikanie miłości, przyrost próżności. Nie chcę już wspominać o innych cechach.
Pierwszym przejawem wyciszenia jest oderwanie się od troski o wszelkie rzeczy, zarówno niezbędne jak zbędne. Kto bowiem otwiera drzwi niezbędnym, z pewnością wkroczy także w te drugie. O wewnętrznym skupieniu świadczy również wytrwała modlitwa, trzeci przejaw zaś stanowi stała czujność serca. Niemożliwe jest, aby ten, kto nie zna alfabetu, studiował księgi; tym bardziej, aby ci, którzy nie dopełnili pierwszego dzieła, w stosowny sposób przeszli do dwóch następnych.
Mała drzazga podrażnia oko, a niewielka troska burzy wewnętrzną ciszę. Cisza ta bowiem dotyczy myśli i przejawia się odrzuceniem wszelkich, nawet dobrych trosk.
Kto osiągnął prawdziwy pokój wewnętrzny, nie troszczy się już o swoje ciało. Wie bowiem, że obietnice Boże nie są złudne (Tt 1,2; Mt 6,25-34).
Kto pragnie stanąć przed Bogiem z czystym umysłem, a nie wyzbył się trosk, podobny jest do człowieka, który mocno związał sobie nogi i usiłuje szybko biec.
Niewielu jest wybitnych znawców filozofii świeckiej. Mniej liczni zaś, sądzę, są ci, którzy rzeczywiście poznali filozofię wewnętrznego pokoju.
Kto nigdy nie doświadczył Boga, nie jest zdolny do wyciszenia i wystawia się na liczne niebezpieczeństwa. Cisza przytłacza niedoświadczonych. Nie zakosztowawszy jeszcze słodyczy Boga, tracą oni czas na bycie zniewalanym i ograbianym przez zło, na zniechęcenia i wewnętrzne niepokoje.
Kto zewsząd osaczony jest namiętnościami i żyje na pustyni, ma uwagę właśnie zajętą przez nie. Powiedział mi o tym— dla mego pouczenia — ów święty starzec, Jerzy Arsilaites, który nie jest ci 83 całkiem nieznany. Był on kiedyś nauczycielem mojej ubogiej duszy oraz przewodnikiem na drodze do wewnętrznego pokoju. Mówił mi: „Zauważyłem, że rankiem zazwyczaj atakują nas demony próżności i pożądania, w południe — zniechęcenia, smutku i gniewu, wieczorem zaś — podłe i natarczywe demony żołądka”.
Lepiej być lichym cenobitą niż takim hezychastą84, który nie panuje nad myślami.
Jeśli ktoś we właściwy sposób poświęcił się wyciszeniu, ale nie dostrzega jego przejawów na co dzień, znaczy, że niewłaściwie praktykuje osiągnięcie tego stanu, albo też pozwala ograbiać się przez pychę.
Wyciszenie to nic innego, jak nieustanne oddawanie czci Bogu i trwanie w obecności przed Nim.
Niech pamięć o Jezusie złączy się z twym oddechem, a wówczas poznasz pożytek wyciszenia (hezychii)85.
Upadek cenobity pochodzi z jego własnej woli, klęską hezychasty jest przerwanie modlitwy.
Jeśli cieszysz się z przybycia do celi odwiedzających, wiedz, że w ten sposób współdziałasz ze zniechęceniem, a nie z Bogiem.
Przykład modlitwy niech stanowi dla ciebie wdowa oskarżana przez swego przeciwnika (Łk 18,1—8), wzorem wyciszenia zaś - niech będzie wielki Arseniusz, równy aniołom. Pamiętaj w twej samotności o postępowaniu tego hezychasty i zobacz, ile razy odsyłał on odwiedzających, aby nie być pozbawionym najlepszej cząstki (Łk 10,42).
Wyjawię — mówi ktoś — przy harfie moją trudność (Ps 49,5) i zamysł, gdyż nie mam wystarczającego rozeznania. Ja zaś moją wolę ofiaruję na modlitwie Panu i wtedy otrzymam wewnętrzną pewność.
To wiara sprawia, że modlitwa staje się wzniosła. Bez niej moja modlitwa powróci do mojego łona (Ps 35,13).
Wiara — to niezachwiana stałość duszy, której nie mogą naruszyć żadne przeciwności losu.
Wierzącym nie jest ten, kto uważa, że Bóg może uczynić wszystko, ale kto ufa, że wszystko otrzyma.
Wiara sprawia to, czego się nie spodziewamy, o czym świadczy przykład łotra.
Wiara rodzi się z trudu i prostoty serca. Trud buduje wiarę, prostota zaś czyni ją stałą.
Wiara jest matką hezychasty. Jeśli bowiem on by nie wierzył, jakże mógłby żyć w wewnętrznym pokoju?
Niektórzy spośród tych, którzy weszli na drogę wyciszenia, nieustannie mają przed sobą te słowa: Widzę zawsze Pana mego przede mną (Ps 16,8); inni: Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie (Łk 21,19); inni: Czuwajcie i módlcie się (Mt 26,41); inni: Przygotuj twoje dzieła na czas śmierci (Prz 24,27); a inni: Byłem uniżony, a On mnie wybawił (Ps 116,6); jeszcze inni: Cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić (Rz 8,18); inni zaś rozważali zawsze ten werset: Aby was nie porwał, a nie będzie nikogo, aby was wybawić (Ps 50,22). Wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko zwycięża i otrzymuje nagrodę (1 Kor 9,24).
Często jeden łyk ukazuje smak wina. Podobnie — jedno słowo hezychasty tym, którzy umieją smakować, objawia całe jego wewnętrzne działanie i stan ducha.
Niech oko twojej duszy nieustannie czuwa nad pychą, żadna pułapka bowiem nie jest bardziej zgubna.
Święty Apostoł mówi: Kto bowiem poznał myśl Pana (Rz 11,34). Ja zaś mówię: Kto poznał myśl człowieka, będącego hezychastą na ciele i duszy?
Bogactwo i obfitość stanowią potęgę króla; mocą hezychasty zaś jest siła modlitwy.
Stopień 28: O trwaniu umysłem i ciałem na świętej modlitwie, będącej źródłem cnót
Modlitwa, w swojej istocie, jest rozmową i zjednoczeniem człowieka z Bogiem. Swym działaniem podtrzymuje ona świat, wiedzie do pojednania ze Stwórcą. Można ją nazwać matką a także córą skruchy, przebłaganiem za grzechy, mostem wzniesionym ponad pokusami, warownią przeciw utrapieniom. Wygasza ona duchowe walki, przecina korzenie rozpaczy, dowodzi posiadania nadziei, oddala smutek. Jest bogactwem mnichów, skarbem hezychastów.
Gdy zamierzasz stanąć przed Panem, niech cała twoja duchowa szata będzie oczyszczona, a więc utkana z niepamięci o doznanych urazach (Mt 5,24). W przeciwnym razie natomiast twoja modlitwa będzie bezużyteczna.
Niech treść twej modlitwy nie będzie zbyt zawiła. Jedno słowo wystarczyło celnikowi i marnotrawnemu synowi, aby zyskać łaskawość Boga.
W akcie naszej modlitwy, najpierw wyraźmy gorącą wdzięczność, później wyznajmy grzechy i okażmy szczerą skruchę duszy, następnie zaś zwróćmy się do Króla wszechświata z naszymi prośbami. Jest to najlepszy sposób modlitwy, jak objawił to jednemu z braci anioł Pański.
W modlitwie nie używaj wyszukanych słów, często bowiem proste i nieupiększone gaworzenie dzieci było miłe dla ich Ojca w niebie. Nie staraj się mówić za dużo, tak, by twój umysł nie rozproszył się na szukanie pojęć. Jedno słowo celnika zjednało Boga i jedno słowo wiary uratowało łotra. Wielomówstwo na modlitwie często gromadzi w umyśle wszelkiego rodzaju obrazy i rozprasza, podczas gdy pozostawanie przy jednym słowie 86 wiedzie zazwyczaj do skupienia.
Jeśli jakieś słowo modlitwy napełni cię szczególną pociechą lub skruchą, zatrzymaj się przy nim, wtedy bowiem modli się z nami nasz anioł stróż.
Nawet jeśli udało ci się osiągnąć czystość, nie bądź zbyt pewny. Na spotkanie z Bogiem idź raczej z najgłębszą pokorą, a otrzymasz od Niego większą pewność.
Choćbyś wszedł na najwyższy szczebel drabiny cnót, także wówczas módl się o odpuszczenie win, pamiętając o tym, co św. Paweł mówi o grzesznikach: Wśród nich ja jestem pierwszy (1 Tm 1,15).
Oliwa i sól są przyprawą pokarmu; wstrzemięźliwość i łzy stanowią natchnienie w modlitwie.
Jeżeli nieustannie ćwiczysz swój umysł, aby się nie rozpraszał, znajdzie się on przy tobie nawet podczas posiłku. Jeśli zaś pozwalasz mu błąkać się bez przeszkód, nigdy nie będzie przebywać z tobą.
Dopóki znajdujemy się w niewoli namiętności, słuchajmy Tego, który mówi do Piotra: „Przepasz się pasem posłuszeństwa i oddal od siebie własne pragnienia, a ogołociwszy się z nich, stań przed Panem na modlitwie, szukając jedynie Jego woli. Wtedy pozyskasz Boga, który weźmie ster twojej duszy i będzie tobą bezpiecznie kierował” (por. Dz 12,8).
Gdy uwolnisz się od spraw tego świata i od pożądliwości zmysłów, pozbądź się trosk, oczyść myśli, wyrzeknij się swego ciała. Modlitwa bowiem — to nic innego jak oddalenie się od świata, widzialnego i niewidzialnego. Cóż ja mam w niebie? Nic. Albo czego chciałem na ziemi oprócz Ciebie? Niczego nie potrzebuję z wyjątkiem nieustannego trwania przy Tobie, w skupieniu i na modlitwie. Jedni pragną bogactwa, drudzy — sławy, a inni — zysków. Mnie zaś dobrze jest przebywać przy Bogu, pokładać w Panu nadzieję dla mojej beznamiętności (Ps 73,25-28).
Wiara daje skrzydła modlitwie, bez niej nie może ona wzlecieć ku niebu.
Będąc poddani namiętnościom, musimy wytrwale prosić Pana, abyśmy mogli dojść do stanu beznamiętności.
Gdy spędziłeś wiele czasu na modlitwie, nie mów, że nic nie zyskałeś. Przez sam ten fakt już bowiem zyskałeś: jakież jest wyższe dobro niż przylgnięcie do Pana i nieustanne trwanie w zjednoczeniu z Nim?
Do czasu wyznaczonego na modlitwę przygotuj się poprzez nieustanną modlitwę w duszy, a wkrótce uczynisz postępy.
Widziałem tych, których wyróżniało posłuszeństwo. Na ile to było możliwe, starali się też zachować w swym umyśle nieustanną pamięć o Bogu. Po przystąpieniu do modlitwy mogli oni szybko opanować swój umysł i na znak skruchy wylewać strumienie łez. Już wcześniej bowiem byli przygotowani poprzez święte posłuszeństwo.
Miłość żołnierza do króla uwidacznia się podczas bitwy, a miłość mnicha do Boga — w czasie modlitwy i w trwaniu na niej.
Modlitwa ukazuje twój duchowy postęp. Ojcowie duchowni twierdzą, że jest ona zwierciadłem mnicha.
Jeśli ktoś — oddany jakiemuś zajęciu — nie przerywa go nawet wówczas, gdy nastał czas modlitwy, oznacza to, że stał się igraszką demonów. Taki właśnie cel mają owi złodzieje, zagrabiając nam godziny, jedną po drugiej.
Jeśli ktoś prosi cię o modlitwę za jego duszę, nie odmawiaj, nawet jeśli brakuje ci daru modlitwy. Często bowiem wiara proszącego uratuje również tego, kto modli się za niego ze skruchą.
Nie bądź pełen pychy, gdy modliłeś się za innych i zostałeś wysłuchany: to ich wiara bowiem okazała się mocna i skuteczna.
To, co uzyskamy dzięki wielu modlitwom, praktykowanym też przez wiele lat — jest trwałe.
Kto pozyskał Pana, ten nie modli się już własnymi słowami, albowiem Duch Święty modli się za niego i w nim błaganiami, których nie można wyrazie słowami (Rz 8,26).
Podczas modlitwy nie dopuszczaj żadnego zmysłowego wyobrażania, tak, by twój umysł się nie zagubił.
Bądź niezwykle miłosierny dla wszystkich, gdy gorliwie oddajesz się modlitwie. Dzięki miłosierdziu mnisi jeszcze za życia otrzymają stokrotną zapłatę, a jeszcze więcej w przyszłości (Mt 19,29).
Gdy ogień zamieszka w sercu, pobudza modlitwę. Gdy zostanie ona rozbudzona i wzniesie się ku niebu, wówczas ogień zstępuje do wieczernika duszy (Dz 2,3).
Niektórzy mówią, że modlitwa jest lepsza niż pamięć o śmierci; ja zaś sławię obie, w istocie bowiem są one tym samym.
Okrutną rzecz stanowi odebranie wody spragnionemu, lecz bardziej okrutne — dla duszy modlącego się ze skruchą — jest oderwanie go od upragnionej modlitwy przed jej całkowitym zakończeniem.
Nie odstępuj od modlitwy, dopóki nie zobaczysz, że jej żar i łzy ustały za zrządzeniem Opatrzności. Być może w ciągu całego życia nie będziesz miał podobnej sposobności, aby otrzymać odpuszczenie grzechów.
Ten, kto zasmakował modlitwy, często jednym nierozważnym słowem kala umysł, a gdy powraca do niej, na ogół nie znajduje już tego, czego pragnął.
Należy zauważyć, że nasz dobry Król, podobnie jak król ziemski, niekiedy sam bezpośrednio rozdaje dary swoim żołnierzom, niekiedy przez przyjaciela, niekiedy przez sługę, a niekiedy także w sposób nie dający się poznać. Sposób ten uzależniony jest od stopnia naszej pokory.
Podobnie jak dla króla ziemskiego obrzydliwym jest ten, kto stojąc przed nim odwraca się od niego i paktuje z wrogiem, tak i dla Pana odrażającym jest ten, kto stając do modlitwy pozwala się pochłonąć nieczystym myślom.
Proś ze skruchą, szukaj przez posłuszeństwo, pukaj z wielką cierpliwością. Kto bowiem w ten sposób prosi, otrzymuje, kto szuka — znajduje, a pukającemu będzie otwarte (Mt 7,8).
Pamiętaj, abyś podczas modlitwy nie rozmyślał o potrzebnych ci rzeczach, nawet z dziedziny duchowej; w przeciwnym razie stracisz najlepszą cząstkę.
Kto zawsze podpiera się modlitwą, ten się nie potknie. A jeśli się potknie, to nie upadnie. Modlitwa stanowi — czynione ze czcią — wymuszanie pomocy na Bogu (Łk 18,5).
Pożytek, jaki daje modlitwa, poznajemy po przeszkodach, które stawia przed nami szatan podczas liturgicznych zgromadzeń. Korzyści płynące z modlitwy zaś — po zwycięstwie nad wrogiem. Po tym poznam, mówi autor Psalmu, żeś dla mnie łaskawy, że mój wróg nie będzie cieszył się nade mną w czasie walki (Ps 41,12). Z całego serca wołałem, mówi psalmista (Ps 119,145), to jest ciałem, duszą i duchem. A gdzie ci dwaj — dusza i duch — zebrani są razem, tam Bóg jest pośród nich (Mt 18,20).
Bądź dzielny w każdej sytuacji, a sam Stwórca będzie twoim nauczycielem w modlitwie. Nikt nie nauczy się patrzeć przy pomocy słów, wzrok bowiem dany jest nam z natury. Podobnie piękna modlitwy nie można poznać przez nauczenie się jej od kogoś drugiego. Posiada ona w sobie własnego mistrza — Boga, który ludzi naucza mądrości (Ps 94,10). On udziela daru modlitwy temu, kto się modli i błogosławi lata życia tych, którzy są sprawiedliwi (1 Krl 2,9). Amen
Hezychiusz z Synaju
(VIII-IXW.)
Jeden z kluczowych autorów w Filokalii, mimo iż o jego życiu wiadomo niewiele. Był mnichem, zapewne też przełożonym, w klasztorze Płonącego Krzewu na Synaju. Dlatego nazywany jest Hezychiuszem z Synaju lub z Batos (gr. batos oznacza „krzew”). Żył zapewne w VIII lub IX wieku, po Janie Klimaku i Maksymie Wyznawcy, z których pism korzystał.
Jego 203 rozdziały O czujności i modlitwie koncentrują się wokół jednego tematu: duchowej trzeźwości, straży serca, wewnętrznej walki.
„Duchowa trzeźwość” (nepsis) oznacza czujność i wewnętrzną uwagę. Polega na odpieraniu wszelkich myśli i wyobrażeń, od których biorą początek złe czyny. Prowadzi do czystości serca i zapewnia stan wewnętrznej ciszy, zwany hezychią.
Drugi motyw, dominujący w rozdziałach Hezychiusza, wiąże się z pierwszym: by czujność była skuteczna, potrzebna jest nieustanna modlitwa. Nic bowiem nie możemy uczynić bez obecności Jezusa w sercu. Zapewnia ją pamięć o Nim i ciągłe wzywanie Go. Hezychiusz jest pierwszym autorem w Filokalii, który wyraźnie ukazuje bliską, serdeczną więź z Chrystusem i wyraźnie podkreśla rolę wzywania Imienia Jezus. W duchowości Hezychiusza modlitwa Jezusowa zyskuje dojrzały kształt.
Wskazania, zawarte w jego rozdziałach, dotyczące związku czujności i modlitwy, rozpowszechnią się szczególnie w bizantyńskiej duchowości hezychastycznej. Miały one zasadniczy wpływ na pisma głównych mistrzów modlitwy Jezusowej: Pseudo-Symeona, Nicefora Pustelnika i Grzegorza Synajskiego.
Istota modlitwy wewnętrznej
Z rozdziałów „O czujności i modlitwie ” 87:
1. Czujność to duchowe ćwiczenie, które jeśli jest stosowane wytrwale i gorliwie, z Bożą pomocą, pozwala człowiekowi całkowicie uwolnić się z namiętnych myśli i słów, oraz ze złych uczynków. Daje też, na ile to możliwe, pewne poznanie niepojętego Boga i ukazuje Jego ukryte tajemnice. Pomaga wypełnić każde przykazanie Starego i Nowego Testamentu, i prowadzi do wszelkiego dobra przyszłego wieku. Jest właściwą czystością serca, która przez swoją szczególną wzniosłość i piękno lub — lepiej powiedziawszy — wskutek naszego zaniedbania i nieuwagi, jest obecnie bardzo rzadko spotykana wśród mnichów. Chrystus błogosławi ją, mówiąc: Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5,8). Ponieważ jest tak wzniosła, wiele kosztuje.
Gdy długo praktykuje się czujność, staje się ona przewodnikiem ku życiu prawemu i miłemu Bogu. Wiedzie też do kontemplacji, która uczy odpowiednio kierować poruszeniami trzech części duszy, wciąż kontrolować zmysły i rozwijać każdego dnia cztery cnoty główne, dając im udział w swoim działaniu 88.
2. Wielki prawodawca Mojżesz, albo raczej Duch Święty, wskazał, jak bardzo owa cnota jest nienaganna i czysta, jak wszystko obejmuje i podnosi. Pouczył nas również, w jaki sposób należy ją praktykować na początku, a następnie udoskonalać. Powiedział: Bacz na siebie, aby głos ukryty w twym sercu nie stał się występkiem (Pwt 15,9). „Głosem ukrytym” nazywa samo pojawienie się myśli o złym czynie, ohydnym
Bogu. Ojcowie nazywają go także „podszeptem”, podsuwanym sercu przez szatana. Skoro głos ten pojawi się w umyśle, nasze myśli idą za nim i kierują się ku niemu, stając się namiętne.
3. Czujność jest drogą dla wszystkich cnót i przykazań Bożych. Nazywa się ją także wyciszeniem serca. Polega ona na całkowitym uwolnieniu od wszelkich wyobrażeń, stąd też jest strażnikiem umysłu.
5. Uwaga stanowi nieustanny spokój wewnętrzny, pozbawiony wszelkiej myśli. Dusza wciąż nieustannie i nieprzerwanie wdycha i wzywa Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i Boga, i tylko Jego. Wraz z Nim odważnie staje przeciw wrogom. Jemu wyznaje grzechy, tylko On bowiem ma moc je odpuścić. Nieustannie obejmuje swym wezwaniem Chrystusa, gdyż wyłącznie On zna tajniki serca. Wszelkimi sposobami natomiast stara się ukryć przed ludźmi doświadczaną słodycz i swą wewnętrzną walkę, tak, by zły nie znalazł wejścia, przez które po kryjomu wprowadziłby złość, niszcząc tak piękne dzieło.
6. Czujność jest stałym skupieniem umysłu, stojącym u bramy serca. Potajemnie bada nadchodzące myśli, słucha tego, co mówią i co czynią śmiertelni wrogowie. Dostrzega również, jaką postać wyrzeźbiły demony i wzniosły niby stele, usiłując omamić rozum wyobrażeniami. Gdy całkowicie oddajemy się tej czujności, daje to nam, jeżeli tylko tego chcemy, wielkie doświadczenie w walce duchowej.
13. Jakie są sposoby, aby dojść do czujności, zdolnej stopniowo oczyścić umysł od namiętnych myśli? Nie zawaham się wskazać ci je, używając niewyszukanego i nieupiększonego języka. Uznałem bowiem, że gdy nadchodzi czas walki, nie należy słowami zasłaniać pożytku, jakie niesie to pojęcie, szczególnie ludziom prostym. Lecz ty synu Tymoteuszu, jest powiedziane, uważaj na to, co czytasz (1 Tm 4,13).
14. Tak więc, pierwszy sposób czujności polega na ścisłym badaniu wyobrażeń i podszeptów zła, albowiem bez wyobrażeń szatan nie może wzbudzać myśli ani poddawać ich rozumowi i fałszywie go łudzić.
15. Drugi sposób polega na tym, by serce zachować zawsze w głębokim milczeniu oraz, by osiągnąć wyciszenie, dające wolność od wszelkiej myśli. I na tym, aby się modlić.
16. Dalszy sposób polega na pokornym, nieustannym błaganiu o pomoc naszego Pana Jezusa Chrystusa.
17. Kolejnym sposobem jest posiadanie w duszy nieprzerwanej pamięci o śmierci.
18. Wszystkie te działania, najdroższy, uniemożliwiają — niby strażnicy przy bramie — dostęp złych myśli. Natomiast to, że patrzenie w niebo i pogarda spraw ziemskich jest sposobem skutecznym na równi z innymi — wyłożę, jeżeli Bóg da, dokładniej w innym miejscu.
19. Gdy na jakiś czas usuniemy przyczyny namiętności, oddajmy się rozważaniu duchowemu: jeżeli jednak nie będziemy w nim trwać i uważać je za właściwe nasze zajęcie, to ponownie zwrócimy się ku namiętnościom ciała. Nie osiągniemy wówczas niczego innego, jak tylko stan całkowitego zaciemnienia umysłu i nawrót ku temu, co ziemskie i materialne.
20. Ten, kto prowadzi wewnętrzną walkę, w każdym czasie winien posiadać następujące cztery rzeczy: pokorę, najwyższą uwagę, odpieranie pokus i modlitwę.
Pokorę — ponieważ musi toczyć walkę przeciw wyniosłym demonom; przez pokorę serce otrzymuje pomoc Chrystusa, Bóg bowiem nienawidzi pysznych (Rz 3,24). Uwagę - aby zachować serce zawsze wolne od wszelkiej myśli, nawet gdyby wydawała się ona dobra. Odpieranie pokus - aby dokładnie rozpoznając przychodzące zło, natychmiast ostro mu się przeciwstawić. Jest napisane: I odpowiem tym, którzy złośliwie drwią ze mnie: Czyż Bogu nie będzie poddana dusza moja? (Ps 62,2). Modlitwę zaś - by, po sprzeciwieniu się pokusom, natychmiast wołać do Chrystusa w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8,26). Wtedy ten, który walczy, ujrzy, jak — przez chwalebne Imię Jezus — wróg zostaje rozbity lub wypędzony, niby pył na wietrze albo dym, który ulatnia się i znika wraz ze swymi złudnymi obrazami.
21. Ten, kto nie dochodzi do modlitwy wolnej od myśli, nie ma oręża do walki. Mówię o modlitwie, która działa nieustannie w niedostępnych głębiach duszy, aby przez wzywanie Chrystusa chłostać i spalić nieprzyjaciela, skrycie walczącego.
22. Musisz mieć przenikliwy i uważny wzrok umysłu, aby rozpoznawać tych, którzy przychodzą, rozpoznawszy zaś, natychmiast zmiażdżyć głowę węża przez przeciwstawianie się złu. Jednocześnie wzywaj w błaganiach Chrystusa, a doświadczysz niewidzialnej pomocy Bożej. Wówczas wyraźnie ujrzysz prawość swego serca.
23. Gdy ktoś, znajdując się wśród wielu osób, trzyma w ręku lustro i patrzy w nie, to widzi w nim nie tylko swoją własną twarz, ale także inne, odbijające się w tym samym lustrze. Podobnie, jeśli ktoś bacznie spogląda w swoje serce, dostrzega w nim stan swojego wnętrza, jak również czarne twarze niewidzialnych etiopczyków89.
24. Umysł jednak o własnych siłach nie może zwyciężyć wyobrażeń pochodzących od demonów. Niech się na to nawet nie waży! Ponieważ są oni podstępni, udają, że zostali zwyciężeni, w rzeczywistości zaś spowodują upadek przez próżność. Gdy jednak będziesz wzywał Jezusa Chrystusa, nie przetrwają nawet chwili, aby się ostać i oszukiwać cię.
27. Jeśli decydujesz się walczyć, niech przykładem i regułą w zachowaniu ciszy serca będzie zawsze małe zwierzątko, pająk. Jeżeli nie postępujesz jak on, nie osiągnąłeś w swym umyśle należytego stanu wyciszenia. Pająk bowiem chwyta i zabija muszki. Ty zaś, jeżeli jesteś w stanie wyciszenia i, jak on, trudzisz się w swej duszy, nigdy nie możesz ustać w uśmiercaniu dzieci Babilonu. Za to uśmiercanie Duch Święty nazywa cię błogosławionym przez usta Dawida90.
28. Podobnie, jak niemożliwe jest, aby Morze Czerwone pojawiło się na niebieskim firmamencie pośród gwiazd, i to, aby człowiek chodzący po ziemi nie oddychał powietrzem, tak też, bez długotrwałego wzywania Jezusa Chrystusa, niemożliwe jest oczyszczenie naszego serca z namiętnych myśli i wyrzucenie z niego duchowych wrogów.
29. Jeżeli zawsze z uwagą obserwujesz swoje serce, pamiętasz o śmierci, oskarżasz siebie samego i odpierasz pokusy, jeśli też jesteś pełen pokornych myśli i wzywasz Jezusa Chrystusa, a nadto, gdy, uzbrojony tym orężem, każdego dnia bacznie chodzisz drogą umysłu — wprawdzie wąską, ale miłą i radosną — wówczas dojdziesz do kontemplacji świętych tajemnic. Ich głębię oświeci ci Chrystus, w którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i wiedzy (Kol 2,3) i w którym mieszka cała Pełnia: Bóstwo, na sposób ciała (Kol 2,9). W Jezusie pojmiesz, że twą duszę przeniknął Duch Święty, który oświeca rozum człowieka, aby mógł patrzeć z odsłoniętą twarzą (2 Kor 3,18). Napisano: Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus (1 Kor 12,3). Może zaś to uczynić wtedy, gdy utwierdzony jest w Tym, którego szuka.
39. Szatan, wraz ze swymi mocami, jak lew ryczący krąży szukając, kogo pożreć (1 P 5,8). Niech przeto nigdy nie ustają: ciągła uwaga serca, czujność, sprzeciwianie się złu i modlitwa do Chrystusa Jezusa naszego Boga. Albowiem w całym twym życiu nie znajdziesz większej pomocy poza Jezusem. On sam, jedyny Pan, jako Bóg, zna podstępy, zasadzki i przebiegłość demonów.
40. Niech przeto dusza zaufa Chrystusowi i wzywa Go, i niech się nie obawia. Nie walczy bowiem sama, lecz z pomocą potężnego Króla, Jezusa Chrystusa, Stworzyciela wszystkich rzeczy cielesnych i niecielesnych, to jest widzialnych i niewidzialnych.
41. Jak deszcz, im częściej pada, tym bardziej zwilża ziemię, tak również święte Imię Chrystusa, jeśli się je często wymawia i wzywa, napełnia ziemię naszego serca radością i weselem.
42. Dobrze jest, by niedoświadczeni wiedzieli również to, że mamy wrogów — od czasów Adama aż do naszych dni — którzy są niecieleśni i niewidzialni, złośliwi i pomysłowi w złu, przebiegli, zręczni i doświadczeni w walce. My zaś, ociężali ciałem i myślą, skłaniający się ku ziemi, w żaden inny sposób nie możemy ich zwyciężyć, jak tylko przez nieustanną czujność umysłu i wzywanie Jezusa Chrystusa, Boga i naszego Stwórcy.
Niedoświadczonych, modlitwa do Jezusa Chrystusa niech pobudza, by wybierali i poznawali dobro. Dla doświadczonych zaś najlepszą metodą i nauczycielem jest czynienie dobra oraz utwierdzanie się w nim.
43. Małe, a więc także niewinne dziecko, widząc sztukmistrza, cieszy się i, w swej prostocie, naśladuje go. Tak również nasza dusza, która jest prosta i dobra — gdyż taką ją stworzył jej dobry Władca — raduje się podstępnymi sztuczkami diabła, pozwala się zwieść i podąża za gorszym, jakby to było dobre. Tak jak gołębica goni za tym, kto zastawia sidła na jej dzieci. W ten sposób dusza łączy własne myśli z wyobrażeniami wzbudzonymi przez szatana. Jeśli, na przykład, ujrzy oblicze pięknej kobiety lub jakąś inną rzecz, której ściśle zakazują przykazania Chrystusa, usiłuje znaleźć sposób na osiągnięcie tego, co ukazało się jej jako piękne. Ulegając wyobrażeniom swego umysłu popełnia zło, czyniąc to na swą zgubę.
44. W taki sposób postępuje demon, który swymi strzałami zatruwa każdą duszę. I dlatego, dopóki umysł nie zyska wielkiego doświadczenia w walce, nie jest rzeczą rozsądną pozwolić myślom wejść do naszego serca. Zwłaszcza na początku, gdy nasza dusza rozkoszuje się jeszcze podszeptami diabła, znajduje w nich przyjemność i podąża za nimi. Trzeba je natomiast jedynie rozpoznać i natychmiast eliminować, skoro się pojawią i zaczną atakować. Trwając w tym wspaniałym dziele, umysł wyćwiczy się, zrozumie i przyzwyczai się do prowadzenia nieprzerwanej wojny. Pozwala mu to prawdziwie rozpoznawać myśli, będąc zdolnym — jak mówi prorok — pojmać małe lisy (Pnp 2,15). Wówczas winien świadomie dopuścić myśli, by je zdemaskować i odrzucić.
45. Jak niemożliwe jest, aby ogień i woda przechodziły jednocześnie tym samym kanałem, tak grzech nie może dostać się do serca, jeżeli wcześniej nie zapuka do jego drzwi, posługując się złymi wyobrażeniami, pochodzącymi z podszeptów szatana.
46. Najpierw pojawia się pokusa, następnie przyjęcie jej, gdy nasze myśli łączą się z myślami złych demonów. Po trzecie, przyzwolenie na to, co ma się dokonać między jednymi a drugimi myślami, które zamierzają zły czyn. I w końcu dokonuje się czyn zmysłowy, a więc grzech. Jeśli zatem umysł jest uważny, trzeźwy i czujny, oraz — poprzez odrzucanie pokus i wzywanie Pana Jezusa — odpiera ataki szatana od chwili ich pojawienia się, nie będą one miały żadnych następstw. Demon bowiem, będąc rozumem niecielesnym, może zwieść duszę jedynie przez wyobrażenia i myśli. O atakach zaś złego Dawid mówi: Każdego dnia będę tępił (Ps 101,8), i tak dalej 91. A wielki Mojżesz powiada o przyzwoleniu: Nie łącz się z nimi (Wj 23,).
49. Czuwaj, abyś nigdy nie miał w sercu żadnej myśli, ani rozumnej, ani nierozumnej, tak byś w ten sposób łatwiej poznał Filistynów — pierworodnych synów Egipcjan (tj. duchowych wrogów).
51. Czujność podobna jest do drabiny Jakuba, na której pozostaje Bóg i na którą wstępują aniołowie (Rdz 28,12). Ona bowiem usuwa z nas wszelkie zło, eliminuje wielomówstwo, złorzeczenie, oszczerstwo i szereg innych zmysłowych występków. Nie dopuszcza też, aby inni przez nie pozbawieni byli, chociażby przez chwilę, wewnętrznej radości.
53. Jeśli umysł nie zaniedbuje swej ukrytej działalności, wówczas wraz z innymi dobrami, które daje mu nieprzerwane praktykowanie straży serca, doprowadzi pięć zmysłów ciała do wolności od grzechów zewnętrznych. Jeśli bowiem całkowicie skupia się na własnej cnocie i czujności, a także zawsze pragnie cieszyć się dobrymi myślami, to nie dopuszcza, aby był okradany przez cielesne i próżne myśli, atakujące poprzez pięć zmysłów. Wiedząc, jak bardzo są one zwodnicze, poskramia je stanowczo wewnątrz siebie.
54. Czuwaj nad swym umyłem, a nie będziesz miał trudności z pokusami. Jeżeli jednak tego zaprzestaniesz, ponieś konsekwencje92.
62. Z doświadczenia znamy prawdziwie wielkie dobro: kto pragnie oczyścić swe serce, winien nieustannie wzywać Pana
Jezusa przeciwko niewidzialnym wrogom. I zobacz, jak bardzo to co mówię, a o czym wiem z doświadczenia, jest zgodne ze świadectwem Pisma, które mówi: Przygotuj się Izraelu, by wzywać imię Pana Boga twego (Am 4,12). I Apostoł: Nieustannie się módlcie (1 Tes 5,17). I nasz Pan: Beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto trwa we Mnie a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, a nadto: Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl (J 15,5—6). Wielkie dobro stanowi modlitwa, która zawiera wszelkie inne dobra. Oczyszcza serce, miejsce, gdzie Bóg pozwala się zobaczyć wiernym.
65. Wielki nasz ojciec Bazyli, który jest ustami Chrystusa i kolumną Kościoła powiedział: „Aby nie grzeszyć i znowu nie popadać w te same grzechy, wielce pożyteczne jest pod koniec każdego dnia dokonywać rachunku sumienia, tak, by zobaczyć, co było naszym uchybieniem i co uczyniliśmy dobrego” 93. To właśnie praktykował Hiob, zarówno w odniesieniu do siebie samego jak i swoich dzieci (Hi 1,5). Codzienne badanie sumienia bowiem w innym świetle stawia poszczególne obowiązki.
66. Inny spośród mędrców, znających sprawy Boże, powiedział: „Zaczątkiem owocu jest kwiat, zaczątkiem ascezy wstrzemięźliwość” 94. Bądźmy więc wstrzemięźliwi, ale z umiarem i rozwagą, jak nauczali tego Ojcowie. Przez cały dwunastogodzinny dzień trwajmy na straży naszego umysłu. Jeśli będziemy tak postępować, wówczas, pracując nad sobą, będziemy mogli, z Bożą pomocą, uśmierzyć i pomniejszyć zło. Trzeba wymóc na sobie cnotliwe postępowanie, poprzez które zdobywa się królestwo niebieskie (Mt 11,12).
67. Drogą, która prowadzi do wiedzy, jest opanowanie zmysłów (apatheia) i pokora. Bez nich nikt nie ujrzy Pana.
68. Kto nieprzerwanie zajmuje się swym wnętrzem, ten jest czysty. Nadto może kontemplować, może być teologiem 95 i modlić się. O tym właśnie mówi Apostoł: Postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała (Ga 5,16).
70. Ten, kto wyrzekł się spraw tego świata: posiadania żony, bogactw i tym podobnych rzeczy, został mnichem na zewnątrz, lecz nie jest nim jeszcze w swym wnętrzu. Kto natomiast wyrzekł się namiętnych myśli, które tkwią wewnątrz człowieka, a więc w umyśle – ten prawdziwie jest mnichem. Łatwo bowiem jest, jeśli się chce, zostać mnichem na zewnątrz, bycie nim w swym wnętrzu natomiast — wymaga niemałej walki wewnętrznej.
71. Któż w tym pokoleniu całkowicie uwolnił się od namiętnych myśli i stał się nieustannie godnym modlitwy czystej i niematerialnej? — To zaś jest znakiem mnicha wewnętrznego.
73. Nie zajmuj się tylko ćwiczeniem ciała, lecz narzuć mu ascezę na tyle, na ile możesz, a cały twój umysł skieruj na rzeczy wewnętrzne. Bo ćwiczenie cielesne nie na wiele się przyda, pobożność zaś przydatna jest do wszystkiego (1 Tm 4,8).
74. Kiedy przestają się budzić namiętności, ponieważ zostały usunięte ich przyczyny albo też demony podstępnie się wycofały — wtedy przychodzi pycha.
75. Pokora i cierpienie uwalniają człowieka od wszelkiego grzechu: pierwsza przecina namiętności duszy, a cierpienie zaś — ciała. Dlatego mówi Pan: Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5,8). Będą oglądać Boga i skarby, które są w Nim, gdy oczyszczą się przez miłość i wstrzemięźliwość. I będą oglądać tym więcej, im bardziej osiągną czystość serca 96.
79. Nasz Pan, chcąc udowodnić, że każde przykazanie obowiązuje i że przybranie nas za synów zostało ofiarowane ludziom przez Jego krew, mówi: Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Sługami nieużytecznymi jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać (Łk 17,10). Dlatego też królestwo niebieskie nie jest zapłatą za trud, lecz łaskawym darem Pana przygotowanym dla wiernych sług. Sługa nie żąda jako zapłaty wolności, ale jako dłużnik jest za nią wdzięczny i odbiera ją jako łaskę.
80. Chrystus umarł za nasze grzechy, zgodnie z Pismem (1 Kor 15,3) i obdarzył wolnością tych, którzy wiernie Mu służą. Powiedział bowiem: Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wiemy w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana! (Mt 25,21). Wierny sługa — to nie ten, który polega na samej wiedzy, ale ten, który przez posłuszeństwo jest wierny Chrystusowi i Jego nakazom.
84. Napisano: Wszyscy pragnący, pójdźcie do wód (Iz 55,1). Pragnący Boga, dążcie do czystości myśli! Kto jednak dzięki czystości wznosi się wysoko, musi również dostrzegać marność swego życia. Nikt bowiem nie wznosi się tak wysoko, jak człowiek pokorny. Kiedy zabraknie światła, wszystko staje się ciemne i mroczne. Podobnie też, gdy zabraknie pokory, wszystko to, co staramy się czynić według naszej woli, staje się daremne i próżne.
86. Jeżeli człowiek nie czyni woli Boga i nie przestrzega Jego prawa w swym sercu, nie może też łatwo czynić tego na zewnątrz. Ten, który nie praktykuje czujności i nie jest gorliwy, powie Bogu: Nie chcę znać dróg Twoich (Hi 21,14). Uzna tak, ponieważ brakuje mu Bożego oświecenia. Kto natomiast w nim uczestniczy z całym przekonaniem, stanie się wytrwały i otwarty na rzeczy Boże.
88. Z podszeptów szatana rodzą się liczne myśli, a z nich zły czyn. Kto zaś z Jezusem, od razu na początku, je stłumi, uniknie następstw i wzbogaci się słodkim Bożym poznaniem, poprzez które odnajdzie Stwórcę wszędzie obecnego. Ustawiając przed Bogiem lustro swego umysłu, jest nieustannie oświecony, niby czysty kryształ, w którym odbija się słońce. Wtedy też umysł, osiągnąwszy kres upragnionych rzeczy, znajdzie spoczynek, wolny od wszelkiej innej kontemplacji.
89. Każda myśl wchodzi do serca poprzez wyobrażenie jakichś rzeczy zmysłowych. Kiedy zaś umysł jest całkowicie wolny od wszelkich myśli i od wywołanych przez nie wyobrażeń, oświeca go wówczas błogosławione światło Boskości. Cały ten blask ukaże się czystemu rozumowi — o ile nie pozostają w nim żadne myśli.
90. Im więcej będziesz zważał na swój umysł, tym gorliwiej będziesz modlił się do Jezusa. Im bardziej zaś będziesz niedbały w badaniu swej myśli, tym bardziej oddalisz się od Niego. Jak zachowanie uwagi najlepiej oświeca przestrzeń myśli, tak też również zaniedbanie czujności i słodkiego wzywania Jezusa w sposób naturalny wiedzie do całkowitego jej zaciemnienia. Dzieje się tak, jak powiedzieliśmy, w sposób naturalny, co zrozumiesz z własnego doświadczenia. Nie można bowiem nauczyć się cnoty, a zwłaszcza tego wdzięcznego działania rodzącego światło, inaczej jak tylko na podstawie swych doznań.
91. Nieustanne wzywanie Jezusa, idące w parze z gorącym i radosnym pragnieniem Go, powoduje, że przestrzeń serca napełnia się radością i pokojem. Wszystko to dzięki natężonej uwadze wewnętrznej. Najwyższe oczyszczenie serca daje Jezus Chrystus, Syn Boży i Bóg, Przyczyna i Stwórca wszelkich dóbr. Mówi On bowiem: Ja, Bóg, czynię pokój (Iz 45,7).
92. Dusza, napełniona przez Jezusa dobrodziejstwami i słodyczą, z weselem i miłością wielbi swego Dobroczyńcę. Dziękuje i wzywa z wielką radością Dawcę pokoju. Swym umysłem widzi wewnątrz siebie Tego, który rozprasza złudne twory demonów.
93. Dawid mówi: Moje duchowe oko widzi moich duchowych wrogów. Moje ucho słyszeć będzie tych, co powstają na mnie i zamierzają zło (Ps 92,12). Ujrzałem we mnie odpłatę, jaką otrzymują od Boga grzesznicy (Ps 91,8). Jeśli nie ma w sercu żadnych wyobrażeń, wówczas umysł znajduje się w swym naturalnym stanie, będąc gotowym do podjęcia każdej duchowej, radosnej i miłej Bogu kontemplacji.
94. Tak oto, jak powiedziałem, czujność i modlitwa stanowią integralną całość. Natężona uwaga sprzyja nieustannej modlitwie, modlitwa zaś pomaga najwyższej czujności i uwadze, zachowanej w umyśle.
97. Ciągłe wspomnienie i wzywanie Pana naszego Jezusa Chrystusa tworzy w naszym umyśle pewien Boży stan, pod warunkiem, że nie zaniedbamy ani ciągłej modlitwy, jaką w naszym umyśle zanosimy do Niego, ani stałej czujności, ani też aktu uwagi. Starajmy się zawsze czynić to w ten sam sposób, oddajmy się wzywaniu Jezusa Chrystusa naszego Pana, wołając płomiennym sercem, aż będziemy mieć udział w świętym Imieniu Jezusa. Częstotliwość przechodzi bowiem w przyzwyczajenie zarówno do cnoty jak i do wady — przyzwyczajenie natomiast staje się naturalną skłonnością. Gdy umysł osiągnie taki stan, szuka nieprzyjaciół, jak pies myśliwski poszukuje w gęstwinie zająca. Pies jednak czyni tak, aby zdobyć pożywienie, umysł zaś, aby unicestwiać tych wrogów.
98. Tak więc za każdym razem, kiedy pojawią się w nas złe myśli, przeciwstawmy im wzywanie Pana naszego Jezusa Chrystusa a ujrzymy ich natychmiastowe — niczym dym w powietrzu — rozproszenie. Gdy umysł pozostanie sam, wówczas ponownie podejmijmy ciągłą uwagę i wzywanie. Ilekroć też doznajemy takiej próby, tak czyńmy.
99. Jak niemożliwe jest stawać do walki bez zbroi, czy też przepłynąć szerokie morze w ubraniu, albo żyć bez oddychania, tak też bez pokory i ciągłego błagania Jezusa niemożliwe jest nauczenie się ukrytej walki duchowej, ani umiejętnie tropić i wyeliminować zło.
100. Wielki Dawid, doświadczony w sprawach duchowych, powiedział: Moc moją przy Tobie zachowam (Ps 59,10). Tak więc, moc, jaką jest wyciszenie serca i rozumu, rodzące wszystkie cnoty, jesteśmy w stanie zachować w sobie, ze względu na pomóc od Pana, który daje nam przykazania. Jeśli Go wciąż przyzywamy, usuwa z nas skazę zapomnienia. Owo zapomnienie zaś niszczy zwłaszcza ciszę serca, niczym woda, która gasi ogień. Dlatego, mnichu, nie zasypiaj przez nie- dbałość w śmierci (Ps 13,4), ale smagaj swoich wrogów imieniem Jezusa. Jak powiedział pewien mędrzec: „Niech Imię Jezusa przylgnie do twego oddechu, a wtedy poznasz pożytek ciszy (hezychii)” 97.
102. Zapomnienie potrafi zgasić straż umysłu, tak jak woda gasi ogień. Stała modlitwa do Jezusa, połączona z natężoną czujnością, pomaga całkowicie usunąć zapomnienie z serca. Modlitwie bowiem niezbędna jest czujność, podobnie jak lampie płomień.
103. Strzeżenie rzeczy cennych wymaga trudu. Prawdziwie zaś cenne jest to, co zachowuje nas od wszelkiego zła — zarówno zmysłowego, jak i duchowego. Są to: straż umysłu połączona z wzywaniem Jezusa Chrystusa, patrzenie zawsze głęboko w serce i stałe zachowywanie wewnętrznego pokoju, aby się uwolnić także od myśli, które wydają się dobre. Należy wyzbyć się myśli, aby nie skryli się w nich złodzieje. Nawet jeśli musimy dołożyć wiele trudu, by trwać w sercu, blisko jest pocieszenie.
104. Ten, kto nieprzerwanie czuwa nad swoim sercem i nie dopuszcza do niego żadnych wyobrażeń i złudnych obrazów pochodzących od mrocznych i złych duchów, szybko dojrzy, jak jego serce — ze swej natury — promieniuje świetlistymi myślami. Węgiel wydaje płomień, płomień zaś zapala świecę, o ileż bardziej więc Bóg, który mieszka w naszym sercu od chrztu świętego, rozpala myślenie ku kontemplacji. Czyni to jednak pod warunkiem, że znajdzie przestrzeń naszych myśli oczyszczoną od powiewów zła i strzeżoną przez czujność umysłu.
105. Obszary naszego serca zawsze powinno przenikać Imię Jezusa Chrystusa, niczym błyskawica przenikająca sklepienia podczas nadchodzącego deszczu. Doskonale zdają sobie z tego sprawę ci, którzy doświadczyli działania umysłu oraz wewnętrznych zmagań. Prowadźmy zatem walkę duchową, tak byśmy byli przygotowani jak do bitwy. Najpierw, zachowajmy uwagę, później, poznawszy, że nieprzyjaciel powziął przeciw nam zły zamiar, odpierajmy go w sercu z gniewem, słowami przekleństwa; po trzecie, należy natychmiast się modlić, aby się mu przeciwstawić, skupiając serce przez wzywanie Jezusa Chrystusa. W ten sposób od razu rozproszymy twory demona, aby umysł nie podążał za ułudą, wzorem dziecka omamionego przez czarodzieja.
106. Wołajmy wytrwale, jak Dawid, mówiąc: „Panie Jezu Chryste!” Niech ochrypnie nam głos, a nasze duchowe oczy niech nie przestaną pokładać nadziei w Panu Bogu naszym (Ps 69,4).
107. Jeśli nie zapomnimy przypowieści o niegodziwym sędzi, przez którą Pan do nas przemawia, przekonując, że należy zawsze się modlić i nie ustawać — znajdziemy pożytek i obronę (Łk 18,1).
108. Jak niemożliwe jest, aby ktoś patrzący prosto w słońce nie otrzymał obfitego światła dla oczu, tak niemożliwe jest, aby ten, który wpatruje się zawsze w przestrzeń serca, mógł być nieoświeconym.
109. Jak niemożliwe, by ktoś wiódł życie doczesne bez wody i pożywienia, tak niemożliwe jest, by dusza osiągnęła wartości duchowe i miłe Bogu bez strzeżenia umysłu oraz czujności i czystości serca. Nie może też uwolnić się od grzechu ten, który popełnia go w umyśle, chociażby, z obawy przed karą, przymuszał się nie grzeszyć.
112. Stary Testament daje obraz ascezy cielesnej, zewnętrznej i dostrzegalnej zmysłami. Święta Ewangelia natomiast, a więc Nowy Testament, stanowi obraz czujności, czyli czystości serca. Stary Testament nie uczynił doskonałym człowieka wewnętrznego. Cześć zaś oddawana Bogu nie była pełna. O tym mówi Apostoł: Prawo nikogo nie czyniło doskonałym (Hbr 7,19). Zabraniało ono jedynie „grubych” grzechów. Natomiast usunięcie z serca myśli i złych pragnień — co nakazuje Ewangelia — dla czystości duszy oznacza coś więcej niż zakaz, by nie krzywdzić bliźniego. Podobnie dzieje się ze sprawiedliwością i ascezą cielesną, a więc z postem, wstrzemięźliwością, snem na ziemi, trwaniem na stojąco, czuwaniem i innymi rzeczami, które z natury odnoszą się do ciała, prowadzą do wewnętrznego pokoju i wyzbycia się pożądliwości, uwalniając ciało od grzechu uczynkowego. Takie rzeczy, jak powiedziałem, uważane były za dobre także w Starym Testamencie. Kształtują one bowiem naszego człowieka zewnętrznego i chronią nas od zła uczynkowego. Nie chronią jednak ani nie zabraniają nam grzeszyć w myślach, tak by, z Bożą pomocą, wyzwolić nas z zazdrości, złości i innych ułomności.
117. Jak doliny obfitują w zboże (Ps 65,14), tak filozofia umysłu 98 daje obfitość każdego dobra w twoim sercu. A raczej to Pan nasz Jezus Chrystus da ci to dobro, bez którego nic nie możemy uczynić (J 15,5). Najpierw odkryjesz, że jest ono drabiną 99, następnie przeczytaną księgę. Czyniąc postępy, zobaczysz, że jest niebiańskim miastem Jeruzalem i ujrzysz w sposób duchowy Chrystusa — Króla mocy, z współistotnym Ojcem i uwielbionym Duchem Świętym.
137. Modlitwa Jezusowa połączona z czujnością, w naturalny sposób, z rozumnej części serca usuwa myśli, które, nawet wbrew naszej woli, utkwiły w nim i tam pozostają.
148. Zachowywanie duszy w stanie wyciszenia, wolnej od wszelkiej myśli, wydaje się ludziom trudne. Rzeczywiście bowiem wymaga wiele pracy nad sobą. Ogarnąć to, co bezcielesne, w mieszkaniu ciała 100 — stanowi trudne zadanie dla tych, którzy nie mają doświadczenia w wojnie. Także dla tych, którzy już je zdobyli prowadząc niematerialną walkę wewnętrzną. Ten jednak, kto dzięki ciągłej modlitwie — ogarnął Pana Jezusa, nie utrudzi się idąc za Nim, jak mówi Prorok (Jr 17,16). Nie będzie pragnął sądu ludzkiego, olśniony pięknem, urokiem i słodyczą Jezusa. Nie zawstydzą go jego wrogowie - nieczyste demony, które krążą wokół niego. Będzie z nimi rozmawiał u bramy swego serca. I dzięki Jezusowi, wniwecz je obróci.
150. Gdy żeglujesz po duchowym morzu, ufaj Jezusowi, który mówi tajemnie w twoim sercu: Nie bój się, Jakubie, moje dziecko, Izraelu, moje maleństwo. Nie bój się, Izraelu, robaczku. Ochronię cię (Ja cię poratuję) (Iz 41,13). Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? (Rz 8,31). Ten, który nazwał błogosławionymi czyste serca (Mt 5,9), On, słodki Jezus, jedyny czysty, ustanowił prawo, że pragnie w Boży sposób wejść w czyste serca i w nich zamieszkać. Nie ustawajmy zatem, naśladując świętego Pawła, w ćwiczeniu naszego umysłu w pobożności (1 Tm 4,7). Doprawdy słusznie nazwana jest nią cnota, która z korzeniami wyrywa to, co zły zasiał. Pobożność jest ścieżką rozumu, a więc drogą umysłu i myśli.
152. Gdy nasze życie zaczęła przenikać czujność umysłu, jeśli złączymy pokorę z czujnością, a modlitwa będzie zespolona z odpieraniem napaści szatana, wówczas należycie podążymy drogą skruchy. Oświeceni światłem uwielbionego i świętego Imienia Jezusa Chrystusa, porządkujemy, sprzątamy, ozdabiamy i oczyszczamy ze zła dom naszego serca. Jeśli jednak polegamy wyłącznie na sobie, na własnej czujności i uwadze, wówczas nasze wnętrze przenikną wrogowie. Upadniemy i opanują nas przebiegli oszuści. Coraz bardziej zaplączemy się w ich sieci. Złe myśli z łatwością będą się pastwić nad nami, gdyż zabraknie nam potężnej broni: Imienia Jezusa Chrystusa. Tylko ten czcigodny miecz, gdy będziemy nim nieustannie obracać w wyciszonym sercu, potrafi ich ugodzić, poćwiartować, spalić i wytracić, tak jak ogień trawi słomę.
153. Zadaniem nieustannej czujności, przynoszącej duszy wielką korzyść i pożytek, jest dostrzeganie w umyśle wyobrażeń, skoro tylko one powstaną. Zadaniem odpierania ataków szatana jest ujawnienie i odrzucenie myśli, próbującej przeniknąć do przestrzeni naszego umysłu poprzez wyobrażenie jakiejś rzeczy zmysłowej. Tym jednak, co natychmiast wygasza i rozprasza wszelką myśl, wszelkie słowo, wszelkie wyobrażenie, wszelki obraz, wszelką złą postać podsuwaną nam przez wrogów, jest wzywanie Pana. I sami dostrzegamy w umyśle ich ogromną klęskę, zadaną przez wielkiego Jezusa, naszego Boga i obronę dla nas słabych, nędznych i bezużytecznych.
156. Serce, całkowicie wolne od wszelkich wyobrażeń, zrodzi w sobie myśli Boże i tajemne, które podskakują, jak ryby pluskające na spokojnym morzu albo wyskakujące nad wodę delfiny. Morze porusza się przy łagodnym powiewie, a głębia serca przy działaniu Ducha Świętego. Powiedziano: Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! (Ga 4,6).
168. Gdy zabraknie wody, okręt nie popłynie daleko. Tak też straż umysłu nie posunie się naprzód, jeśli będzie pozbawiona czujności, połączonej z pokorą i modlitwą do Jezusa Chrystusa.
169. Fundamentem domu są kamienie, zaś fundamentem i zwieńczeniem tej cnoty jest uwielbione i święte Imię Pana naszego Jezusa Chrystusa. Nierozważny sternik łatwo rozbije okręt w czasie sztormu, jeśli, wypędziwszy marynarzy i wrzuciwszy wiosła i żagle do morza, sam śpi. A jeszcze łatwiej dusza zostanie pochłonięta przez demony, jeśli w czasie ataków szatana zaniedba czujności i wzywania Imienia Jezusa Chrystusa.
174. Modlitwa monologiczna101 zabija i obraca w proch podstępy złych duchów. Jezus, Bóg i Syn Boga, nieustannie i gorliwie przez nas przyzywany, nie pozwala ukazywać umysłowi, w zwierciadle myśli, nawet zaczątku napaści szatana, czy też jakiejkolwiek ich postaci. Nie dopuszcza też, by przenikały do naszego serca podszepty złego. Jeśli zaś nie przenikną one do naszego wnętrza, nie złączą się, jak mówiliśmy, z myślami. To poprzez myśli bowiem demony mają zwyczaj rozmawiać z duszami i skrycie uczyć je zła.
175. Poprzez ciągłą modlitwę oczyszczają się zatem przestworza myśli z mrocznych chmur i duchowych powiewów zła. Kiedy zaś przestrzeń serca zostaje oczyszczona, niemożliwe jest, by nie świeciło w nim Boskie światło Jezusa. Pod warunkiem jednak, że nie nadyma nas pycha, próżność i zarozumiałość, i nie wznosimy się ku temu, co nieosiągalne, gdyż wówczas pozbawieni będziemy pomocy Jezusa. Albowiem Chrystus, wzór pokory, nienawidzi takich rzeczy.
182. Jeśli naprawdę pragniesz, by twoje myśli okryły się wstydem i bez trudu chcesz żyć w stanie wewnętrznego pokoju, oraz z łatwością osiągnąć czujność serca, niech modlitwa Jezusa przylgnie do twego oddechu, a wkrótce zobaczysz, że tak się dzieje.
183. Jak niemożliwe jest pisać litery w powietrzu, aby bowiem były trwałe, muszą być wyryte na jakimś materiale, tak też do naszej wytrwałej czujności niech przylgnie modlitwa skierowana do Jezusa Chrystusa, aby cnota czuwania na zawsze się z nią zjednoczyła i była zachowywana.
189. Z twym oddechem złącz czujność i Imię Jezusa, oraz szczere rozważanie o śmierci i pokorę: jedno i drugie jest, jak wiadomo, bardzo pożyteczne.
193. Oczyszczenie serca, przez które otrzymujemy zstępujące na nas z góry (Jk 1,17) pokorę i wszelkie dobro, nie jest niczym innym, jak całkowitym niedopuszczaniem, aby do naszej duszy weszły nachodzące myśli.
196. Prawdziwie błogosławionym jest ten, kto w swym umyśle tak przylgnie do modlitwy skierowanej do Jezusa i bez ustanku Go wzywa w swym sercu, jak powietrze jednoczy się z naszymi ciałami, a płomień ze świecą. Słońce, gdy wschodzi nad ziemią, czyni dzień. Święte zaś i chwalebne Imię Pana Jezusa, gdy nieprzerwanie świeci w naszym umyśle, rodzi niezliczone jaśniejące myśli.
203. Oto, Teodulu, co pisze ci ten, który swoje imię (Hezychiusz) wywodzi od „stanu ciszy” (hezychii), nawet jeśli w praktyce mu nie sprostał. To wszystko nie pochodzi jednak od nas, ale jest tym, co dał Bóg, który w Ojcu i Synu, i Duchu Świętym jest czczony i wielbiony przez wszelką istotę rozumną, aniołów i ludzi, i wszelkie stworzenie, które ukształtowała niewysłowiona Trójca, jedyny Bóg. Byśmy mogli dojść do światła Jego królestwa, przez modlitwy Przeczystej Bogarodzicy i naszych świętych Ojców.
Bogu nieogarnionemu chwała na wieki. Amen.
Filoteusz z Synaju
(IX-xii w.)
Mnich i prawdopodobnie przełożony klasztoru Płonącego Krzewu (Batos) na Synaju. Żył z pewnością po Janie Klimaku i Hezychiuszu — być może w IX wieku albo później. Niewiele o nim wiadomo, poza tym, co ukazuje zbiór jego krótkich pouczeń, publikowanych jedynie w Filokalii. Zatytułowane są: Czterdzieści rozdziałów o czujności.
Filoteusz, duchowo bliski Janowi Klimakowi, przywiązywał większą wagę do nieustannego powtarzania krótkich modlitw, skierowanych do Jezusa. Był mniej spontaniczny i poetycki od Hezychiusza, ale bardziej pouczający i precyzyjny. Jego styl wyróżnia prostota i czystość.
W stosunku do Hezychiusza, Filoteusz wyraźniej też podkreślał rolę spełniania przykazań w życiu duchowym. Stawiał je na równi z opanowaniem umysłu. Tym niemniej w Rozdziałach o czujności znajdują się wszystkie główne tematy duchowości synajskiej: straż serca, wewnętrzna czujność i uwaga, pokora i posłuszeństwo, nieustanna pamięć o Bogu, a przede wszystkim walka z myślami, w której szczególną rolę odgrywa nieustanne wzywanie Jezusa.
Asceza ciała, duchowa walka i modlitwa
Czterdzieści rozdziałów o czujności:
1. Na płaszczyźnie duchowej toczy się w nas walka, która jest cięższa od widzialnej. Kto stara się o świętość, ten w swym umyśle wytrwale winien dążyć do celu: dokładnie zachować w sercu pamięć o Bogu, niby perłę albo inny drogocenny kamień (Mt 13,44n). Trzeba wyrzec się wszystkiego, także ciała i mieć w pogardzie życie doczesne, aby tylko posiadać w sercu Pana. Wystarczy bowiem, mówi święty Chryzostom, oglądać Boga w umyśle, by unicestwić złe duchy102.
2. Ci, którzy prowadzą wewnętrzną walkę, muszą wybrać z Bożych Pism duchowe praktyki i zastosować je do umysłu niby zbawienne lekarstwa. Od rana, jak powiedziano, u drzwi serca — odważnie i stanowczo — powinna czuwać żywa pamięć o Bogu i nieustanna modlitwa, zanoszona w duszy do Jezusa Chrystusa. Poprzez straż umysłu należy tępić wszystkich grzeszników ziemi (Ps 101,8), natężając zaś i rozwijając wierną pamięć o Bogu — dla Pana ścinać głowy możnych (Hb3 14), to jest unicestwiać pierwsze przejawy wrogich myśli...
3. Bardzo rzadko można spotkać ludzi, których rozum pozostaje w stanie wyciszenia (hezychii). Jest to cecha jedynie tych, którzy czynią wszystko, aby przybliżyć się do Bożej łaski i pociechy. Jeżeli chcemy przyjąć sposób życia w Chrystusie — duchową ascezę polegającą na straży umysłu i czujności — rozpocznijmy tę drogę od powstrzymywania się od nadmiaru pożywienia. Stosujmy wstrzemięźliwość, jak tylko to możliwe, w pokarmach i napojach.
Słusznie twierdzi się, że czujność stanowi drogę wiodącą do królestwa, zarówno znajdującego się w nas, jak i przyszłego. Jest ona również ascezą duchową, o ile kształtuje i oczyszcza skłonności umysłu oraz przemienia je, wiodąc od stanu namiętności do wyciszenia. Podobna jest do oświetlonego okna, z którego wychyla się Bóg, ukazując się umysłowi.
4.Gdzie znajduje się pokora, pamięć o Stwórcy umocniona czujnością i uwagą, a także częsta modlitwa, powstrzymująca wrogów - tam właśnie jest miejsce Boga (Rdz 28,16n). Serce staje się wówczas niebem. Zastępy złych duchów boją się w nim pozostawać, ze względu na Boga, który w tym miejscu mieszka.
6. Pierwszą bramę, wiodącą do duchowej Jerozolimy, a więc do uwagi umysłu, stanowi świadome milczenie ust, nawet jeśli umysł nie osiągnął jeszcze wyciszenia. Drugą jest właściwa wstrzemięźliwość w pokarmach i napojach. Trzecią — nieustanna pamięć i rozmyślanie o śmierci, które oczyszczają umysł i ciało... Zawsze pragnąłem, aby owa, jak powiedziałem, córa Adama — mam na myśli pamięć o śmierci — była mi towarzyszką życia. Chciałem z nią zasypiać i rozmawiać oraz razem dochodzić tego, co się stanie, gdy opuszczę ciało. Często jednak nie pozwala mi na to straszne zapomnienie, mroczna córa szatana.
7. Ukryty charakter ma walka, którą — za pośrednictwem myśli — duchy zła wiodą przeciw duszy. Ze względu na to, iż dusza jest niecielesna, owe złośliwe moce, stosownie do jej natury, atakują ją w sposób niewidzialny. W walce tej jednak można zobaczyć oręż, ustawienie szyków, zwodnicze podstępy, podjazdy i starcia, zwycięstwa i przegrane po obu stronach. Brakuje tylko jednej rzeczy względem wojny materialnej: ustalenia momentu walki. Wojna widzialna zna bowiem także czas, potrzebny do ustawienia szyków. Ta natomiast, bez ostrzeżenia, nagle rzuca główne oddziały w sam środek serca i zadaje śmierć duszy poprzez grzech.
Dlaczego i w jakim celu ma miejsce to zmaganie i walka przeciw nam? Dzieje się tak, abyśmy nie mogli spełnić woli Bożej, o którą się modlimy, mówiąc: Bądź wola Twoja (Mt 6,10), a więc, byśmy nie przestrzegali przykazań Bożych. Jeżeli jednak ktoś, stosując czujność i uwagę, z pomocą Pana zachowuje swój umysł od błędu, ten dokładnie dostrzeże podstępy złośliwych mocy i zauważy ich ataki, jakich dokonują za pośrednictwem wyobraźni. Dochodzi się do tego w wyniku długiego doświadczenia. Dlatego też Bóg, by przeciwstawić się występnym demonom — zna bowiem z góry ich zamiary — ustanowił przykazania, grożąc tym, którzy je przekraczają.
8. Kiedy osiągniemy pewien stan wstrzemięźliwości, a więc powstrzymania się od jawnych grzechów, dokonujących się za pośrednictwem pięciu zmysłów, wówczas będziemy też mogli strzec serca wraz z Jezusem i otrzymać Jego światłość. Gorącym pragnieniem, doświadczymy też w umyśle Jego dobroci.
Z tego właśnie powodu otrzymaliśmy wezwanie do oczyszczenia swego wnętrza. Kiedy bowiem chmury zła opuszczą przestrzeń serca i zostaną rozproszone przez nieustanną uwagę — w czystości, niby na pogodnym niebie, możemy ujrzeć Jezusa, słońce sprawiedliwości. Dostrzeżemy także, w jakiej mierze w naszym umyśle jaśnieją formy Jego wielkości. Nie objawiają się one bowiem wszystkim, lecz jedynie tym, którzy oczyszczają swój umysł.
9. Tak więc, każdego dnia powinniśmy zachowywać siebie takimi, jakimi winniśmy być, by móc stanąć przed Bogiem. Prorok Ozeasz mówi bowiem: Strzeż pilnie miłości i prawa, i przybliżaj się do twego Boga (Oz 12,7). Malachiasz zaś głosi w imieniu Boga: Syn czci ojca, a sługa swego pana. Lecz skoro Ja jestem Ojcem, gdzież jest cześć moja, a skoro Ja jestem Panem, gdzież szacunek dla Mnie? — mówi Pan Wszechmocny (Ml 1,6). Także Apostoł poleca: Oczyśćmy się z wszelkich brudów ciała i ducha (2 Kor 7,1). Podobnie Mądrość: Z całą pilnością strzeż swego serca, bo życie ma tam swoje źródło (Prz 4,23). Sam Pan nasz Jezus Chrystus mówi: Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta (Mt 23,26).
20. Ze wszystkich sił trzymajmy się Chrystusa, ze względu na tych, którzy ustawicznie usiłują zabrać Go z duszy. Dbajmy, aby Jezus nie odsunął się od natłoku myśli w naszym sercu (J 5,13). Nie jest zaś możliwe trzymać się Go z wszystkich sił, jeśli dusza nie dołoży trudu.
Rozważajmy Jego życie w ciele, abyśmy nasze wiedli w pokorze. Trzymajmy się też Jego Męki, byśmy mogli znieść utrapienia, starając się Go naśladować. I skosztujmy Jego niewymownego miłosierdzia, które kazało Mu zstąpić na ziemię ze względu na nas. Gdy dusza dozna Jego słodyczy, wówczas zobaczy, jak dobry jest Pan (Ps 34,9). I we wszystkim, albo przede wszystkim bez wahania wierzmy w to, co mówi. Każdego dnia przyjmijmy to, co zsyła nam Jego Opatrzność. I cokolwiek nam ona przynosi, przyjmijmy z dziękczynieniem, radośnie i ochoczo. Przez to nauczymy się patrzeć jedynie na Boga, który rządzi światem według zasad swej mądrości. Gdy wszystko to uczynimy, wówczas nie będziemy daleko od Boga, przyjmując, że pobożność jest doskonałością wciąż nie spełnioną, jak powiedział jeden z ludzi noszących Boga i doskonałych w duchu103.
22. Radosna pamięć o Bogu, a więc więź z Jezusem, połączona z gniewem serca i zbawienną surowością, niweczy wszelkie zniewolenie myśli, knowania, pojęcia, wyobrażenia i ciemne złudzenia. Udaremni wszystko, co niszczyciel zuchwale wystawia do walki przeciwko duszy, aby ją atakować i pochłonąć. Szybko wypali to Jezus, kiedy Go wezwiemy. W nikim innym nie ma bowiem zbawienia, jedynie w Jezusie Chrystusie. Zbawiciel sam powiedział: Beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15,5).
23. W każdej godzinie i w każdej chwili strzeżmy więc gorliwie swego serca (Prz 4,23), zachowując je wolnym od myśli, które zaciemniają zwierciadło duszy. Ono zaś nosi w sobie odbicie i promienny obraz Jezusa Chrystusa, który jest mądrością i mocą Boga Ojca (1 Kor 1,24). Ustawicznie szukajmy królestwa niebios wewnątrz serca (Mt 6,33). Jeśli tylko oczyścimy oko naszego umysłu, znajdziemy ukryte w nas ziarno gorczycy (Łk 13,19), perłę (Mt 13,45), zaczyn (Mt 13,33) i wszystko inne. Dlatego też Pan nasz Jezus Chrystus powiedział: Królestwo Boże jest wewnątrz was (Łk 17,21). Oznacza to, że Bóg pozostaje w sercu.
26. Z najwyższą uwagą strzeż swego umysłu. Kiedy więc rozpoznasz jakąś myśl, odrzucaj ją i zaraz pospiesznie wezwij na pomoc Chrystusa. Gdy jeszcze nie skończysz mówić, słodki Jezus powie: „Oto jestem przy tobie, aby cię wesprzeć”. Gdy twoja modlitwa uśmierzy wszystkich wrogów, ponownie zważaj na umysł. Znowu bowiem nastąpią uderzenia fal liczniejsze od poprzednich, jedna po drugiej, miotając twoją duszą. Ale oto znów powraca Jezus, zbudzony przez swego ucznia i, jako Bóg, rozkazuje złym wiatrom (Mt 8,23—27). Gdy one się uspokoją, może na godzinę lub chwilę, uwielbiaj Tego, który cię ocalił i żyj myślą o śmierci.
27. Podążajmy naprzód z pełną uwagą serca i czujnością duszy. Jeśli uwaga i pokorna modlitwa pozostają sprzęgnięte na co dzień, podobne są do ognistego wozu Eliasza (2 Krl 2,11), unosząc człowieka do wysokości nieba. Co chcę przez to powiedzie? Kto mianowicie dochodzi do czujności lub stara się ją osiągnąć, ten w błogosławionym sercu rozpościera duchowe niebo, wraz ze słońcem, księżycem oraz gwiazdami. Dzięki kontemplacji i mistycznemu wznoszeniu, serce staje się przestrzenią nieogarnionego Boga.
Kto więc pragnie świętości, powinien usilnie wzywać i wielbić Pana oraz gorliwie przemieniać słowa w czyny. Jeśli z mocą poskramia swoje zmysły, które mogą szkodzić duszy, zmagania serca będą lżejsze dla jego rozumu. Wszystkie myśli, które pochodzą z zewnątrz — odeprzyj, stosując uwagę umysłu. Te zaś, które wskutek nich rodzą się w twym wnętrzu, zwalczaj duchowymi i świętymi metodami. Oddal przyjemności, podejmując trud czuwania. Bądź wstrzemięźliwy w spożywaniu pokarmów i napojów oraz umartwiaj ciało, aby przez to lżejszą stała się wojna serca. W ten sposób wyświadczysz dobro jedynie sobie samemu.
Przyjdź też z pomocą duszy, rozważając o śmierci. Skup twój rozproszony umysł poprzez pamięć o Jezusie Chrystusie.
Umysł bowiem, zwłaszcza nocą, ma zwyczaj rozjaśniać się w blaskach kontemplacji o Bogu i Bożych rzeczach.
28. Nie odrzucajmy trudów ascezy cielesnej. Jak bowiem zboże wyrasta z ziemi, tak też z tego wysiłku powstaje duchowa radość i doświadczanie dóbr.
Nie stawiajmy oporu sumieniu, które mówi nam o tym, co służy zbawieniu i wskazuje, jak postępować; nieustannie też przypomina o naszych zadaniach i obowiązkach. Czyni to zwłaszcza wówczas, gdy staje się oczyszczone za pomocą czynnej, skutecznej i starannej czujności umysłu. Wtedy, z racji na swą czystość, sumienie wydaje stosowne, wyraźne i pewne osądy. Z tych właśnie powodów nie należy go oszukiwać. W naszym wnętrzu zwiastuje ono bowiem życie miłe Bogu. Surowo oskarża duszę, gdy pogrąża ona serce w grzechu. Wskazuje też, jak podnieść się z upadku, napomina upadłe serce do skruchy, ukazuje środek zaradczy i przyjaźnie mu go podsuwa.
29. Gdy rozpala się drwa, najpierw unosi się dym, dokuczliwy dla oczu. Później jednak ukazuje się światło płomienia, cieszące wzrok. Także uwaga, gdy jest nieustannie skupiona, zaczyna nam ciążyć. Kiedy jednak wzywasz Jezusa w modlitwie, oświeca On serce. Pamięć o Nim przynosi bowiem duchową światłość i największe dobra.
33. Niemożliwe jest, aby człowiek, który oddaje się złym myślom, wolny był od grzechów w działaniu zewnętrznym. Podobnie niemożliwe jest, by ten, kto nie wykorzenia z serca złych myśli, nie przekształcał ich w złe uczynki…
34. Najpierw następują podszepty, później przystąpienie do nich, potem zgoda, zniewolenie, wreszcie namiętność powstająca z przyzwyczajenia i ciągłości. Oto jest zwycięstwo wroga w walce z nami. Tak właśnie określają to święci Ojcowie.
37. Wielu mnichów nie dostrzega szkody, jakiej doznaje
umysł od złych duchów. Oddają się oni praktykom i walczą o właściwe postępowanie, nie dbają zaś o umysł, gdyż są prości i nieświadomi. Przechodzą przez życie, jak myślę, nie zakosztowawszy czystości serca, nie znając całkowicie wewnętrznych mroków namiętności. Iluż więc nie wie nic o walce, o której mówi Paweł (Ef 6,12), ani też nie zaznało jej w doświadczeniu. Uważają, że wyłącznie grzechy uczynkowe są upadkami, nie biorąc pod uwagę porażek i zwycięstw poniesionych w myśli. Oczywiste jest, że nawet wzrok nie dostrzeże tej walki, gdyż jest ona skryta i poznawalna tylko Bogu, jedynemu sędziemu zawodów, oraz w sumieniu tego, który walczy. W związku z tym, jak sądzę, napisane zostały słowa Pisma Świętego: Powiedzieli „Pokój”, podczas gdy pokoju nie było (Ez 13,10). Módlmy się za braci, których prostota stawia w takim stanie i pouczmy ich, o ile to możliwe, aby unikali zła, popełnianego czynem. Tych zaś, których napełnia Boże pragnienie oczyszczenia duchowego wzroku, czeka inne działanie w Chrystusie oraz inna tajemnica.
Symeon Nowy Teolog
(949-1022)
Był jednym z największych bizantyńskich autorów mistycznych, któremu potomni nadali tytuł „Nowy Teolog”.
Pochodził z Paflagonii w Azji Mniejszej. Po studiach w Konstantynopolu pozostał w stolicy i pracował jako zarządca domu jednego z patrycjuszy. Korzystał z porad swego ojca duchowego — mnicha Symeona ze sławnego klasztoru Studytów. Wówczas też miał wizję światłości, którą opisał — w przytoczonej poniżej — katechezie O wierze. Gdy miał około 27 lat, wstąpił do klasztoru Studytów w Konstantynopolu, by następnie, za radą swego duchowego ojca, przenieść się do małej wspólnoty św. Mamasa.
Pisma Symeona obejmują: Katechezy skierowane do mnichów, Rozdziały praktyczne i teologiczne, Hymny. Traktat pt. Metoda świętej modlitwy i uwagi, przypisywany mu także przez autorów Filokalii, pochodzi z późniejszego okresu.
Nowy Teolog wiele pisał o roli wiary. Według niego jest ona doświadczeniem żywego Boga i znaczy więcej niż praktykowanie radykalnej ascezy czy samo odejście od świata. Autor ten dobitnie podkreślał, iż więź ze Stwórcą, sięgająca nawet stanów mistycznych — właśnie dzięki wierze - dostępna jest także temu, kto żyje pośród spraw tego świata i oddaje się codziennym zajęciom.
Symeon, jako jeden z niewielu mistyków bizantyńskich, opisywał swe wewnętrzne doznania. Należy do nich wspomniana już wizja światła. Nie stanowi ona celu samego w sobie, ale jest wyrazem osobistego spotkania i zjednoczenia z Chrystusem, objawiającym się właśnie w jasności. W mistyce późnego Bizancjum doświadczenie to stanie się ważnym motywem modlitwy Jezusowej. Dlatego też pisma Symeona, mimo iż nie skupiają się na wzywaniu Imienia Jezus, wywarły wielki wpływ na rozwój hezychazmu i na modlitwę serca.
Różne drogi do zbawienia
Z Rozdziałów praktycznych i teologicznych:
47.... widzisz, że Zły, który skrycie zasiewa chwasty zniechęcenia (Mt 13,25), przeszkadza ci wznosić się do szczytu świętości i podsuwa ci myśli tego rodzaju: „Nie możesz osiągnąć zbawienia pośród świata, ani zawsze zachować wszystkich przykazań Boga”. Wówczas usiądź w odosobnieniu, skup się, zbierz swoje myśli i powiedz swej duszy: „Czemu smucisz się, duszo moja, i czemu trwożysz się we mnie? Zaufaj Bogu, jeszcze bowiem wzywać Go będę (Ps 42,6). Zbawieniem moim nie są bowiem moje dzieła, ale Bóg. Któż bowiem zostanie usprawiedliwiony za pomocą uczynków przez wypełnianie Prawa (Ga 2,16)? Nikt żyjący nie będzie sprawiedliwy przed Bogiem (Ps 143,2). Posiadając jednak wiarę, mam nadzieję być zbawionym poprzez łaskę, jakiej udziela Stwórca w swym niewysłowionym miłosierdziu. Idź precz, szatanie! Panu Bogu mojemu oddaję hołd (Mt 4,10) i Jemu służę od mej młodości — Temu, który może mnie zbawić jedynie przez swe zmiłowanie”.
88. Wielu uważa za błogosławione życie pustelnicze, inni — życie we wspólnocie, a więc cenobityczne104, inni zaś — sprawowanie rządów, wychowanie, nauczanie, zakładanie kościołów, przynosi to bowiem pożytek duszy i ciału różnych ludzi. Ja natomiast nie przedkładam jednego rodzaju życia nad drugi, ani też nie mówię, że jeden jest godny pochwały, drugi zaś wzgardy. Jakiekolwiek więc byłyby czyny i dzieła, błogosławione jest życie dla Boga i według Boga.
89. Egzystencję człowieka wypełniają różne rodzaje wiedzy i umiejętności. Każdy zajmuje się określoną dziedziną i spełnia swoją rolę. Ludzie żyją w ten sposób, że służą jedni drugim i pomagają sobie nawzajem, zaspokajając przez to wszelkie potrzeby. Podobnie jest w sprawach ducha. Ktoś praktykuje jeden rodzaj cnoty, drugi zaś inny. Drogi życia bywają różne. Wszyscy jednak zmierzają do tego samego celu.
90. Celem tych, którzy żyją i trudzą się dla Boga, jest podobanie się Chrystusowi, naszemu Bogu, pojednanie z Ojcem przez wspólnotę Ducha Świętego, a przez to osiągnięcie zbawienia. Na tym właśnie ono polega, w odniesieniu do każdego człowieka. Jeżeli jednak ten cel nie został osiągnięty, ludzkie wysiłki stają się próżne, wszelkie działanie zaś daremne. Bez pożytku też jest każda droga życia, która, kroczących nią ludzi, nie prowadzi do zbawienia.
Doświadczenie zachwytu i wizja światła
Katecheza 22, „O wierze”:
Zawiera pouczenie dla tych, którzy mówią, że pośród życia w świecie niemożliwe jest osiągnięcie doskonałości cnót. Na początku jednak opowiadanie budujące.
Działanie wiary
Bracia i ojcowie! Dobrą rzeczą jest głosić wszystkim miłosierdzie Boże i ukazywać naszym bliźnim łaskawą miłość i niewysłowioną dobroć Stwórcy. Ja, jak wiecie, nie pościłem, nie spałem na ziemi ani nie czuwałem, ale uniżyłem się i - zgodnie ze słowami Bożego Dawida — Pan mnie wybawił (Ps 116,6). A krócej mówiąc: Tylko uwierzyłem (Ps 116,10), a Pan mnie przygarnął (Ps 27,10).
Wiele rzeczy utrudnia zyskanie pokory, nic jednak nie przeszkadza w odnalezieniu wiary. Jeżeli bowiem z całej duszy pragniemy jej, natychmiast się ona w nas pojawia. Wiara jest darem Pana, ale leży też w naturze człowieka, podlegając wolności naszego wyboru: nawet Scytowie i inni barbarzyńcy (Kol 3,11) wierzą sobie nawzajem.
Aby jednak ukazać wam wewnętrzne działanie wiary na przykładach, posłuchajcie, a na potwierdzenie moich słów opowiem zdarzenie, o którym usłyszałem z wiarygodnych ust.
„Jerzy” (Symeon) czyta Marka Pustelnika
Był pewien człowiek, imieniem Jerzy105, całkiem młody, mający około dwudziestu lat. Mieszkał w Konstantynopolu, żył zaś w naszych czasach.
Miał piękny wygląd, właściwy ubiór, zachowanie i sposób bycia. Nie stawiali mu żadnych zarzutów nawet ci, którzy zwracają uwagę jedynie na wygląd zewnętrzny, a w postępowaniu innych doszukują się przede wszystkim zła.
Jerzy poznał pewnego świętego mnicha, który pozostawał w jednym z klasztorów w mieście (tj. w Konstantynopolu). Gdy powierzył mu sprawy swej duszy, otrzymał od niego drobną radę, o której miał zawsze pamiętać. Poprosił go również o książkę z opowiadaniami o życiu mnichów i ich ascezie. Starzec podarował mu traktat Marka Eremity o prawie duchowym106. Młodzieniec przyjął dzieło, jakby pochodziło od samego Boga. Miał nadzieję, że znajdzie w nim coś bardzo cennego. Przejrzał je więc w całości, z wielką uwagą i starannością.
Czerpał on pożytek z lektury całego pisma, szczególnie jednak poruszyły go trzy rozdziały. Pierwszy — wyrażony był w następujących słowach: „Jeśli szukasz uleczenia, troszcz się o swoje sumienie i czyń to, co ci ono nakaże, a będziesz miał z tego pożytek”.
Drugi rozdział: „Ktokolwiek przed wypełnieniem przykazań poszukuje działania Ducha Świętego, podobny jest do niewolnika na targu, który w chwili, gdy się go nabywa, domaga się, by spisano poświadczenie zarówno jego kupna, jak i wolności”.
Trzeci rozdział: „Niewidomym wołającym: Synu Dawida, zmiłuj się nade mną! (Mk 10,47n) jest ten, który modli się w sposób cielesny i nie doszedł jeszcze do poznania duchowego. Gdy jednak ów niewidomy odzyskał wzrok i ujrzał Pana, wówczas oddał Mu cześć, wyznając nie tylko, że jest On synem Dawida, ale Synem Bożym” (J 9,35—38).
Modlitwa „Jerzego” w świecie
Czytając te słowa, młodzieniec zachwycił się nimi i — trwając w tym stanie — uwierzył, że troszcząc się o własne sumienie, znajdzie pożytek; natomiast poprzez zachowanie przykazań, doświadczy działania Ducha Świętego i, dzięki Jego łasce, odzyska duchowy wzrok oraz ujrzy Pana. Zraniony (Pnp 2,5; 5,8) miłością do Boga i pragnieniem Go, pełen nadziei szukał najwyższego piękna, nawet wówczas, gdy wydawało mu się ono nieosiągalne.
Nic innego jednak nie czynił - mówił pod przysięgą — jak jedynie to, że każdego wieczoru wypełniał drobne wskazanie, które otrzymał od świątobliwego starca. Dopiero wówczas udawał się na nocny spoczynek. Jeśli więc jego sumienie wskazywało mu: „Odmawiaj jeszcze wezwania i dodaj do nich inne psalmy, a nadto powtarzaj: Panie zmiłuj się 107, możesz bowiem jeszcze to uczynić!” — Jerzy słuchał tego głosu ochoczo i bez wahania, jakby przemawiał do niego sam Bóg. I zawsze postępował w ten sposób. Od tej pory nigdy nie kładł się spać, jeżeli sumienie wyrzucało mu: „Dlaczego tego nie zrobiłeś?” Szedł więc za swym wewnętrznym głosem, który każdego dnia żądał, aby czynił coraz więcej i więcej. Dlatego też, w krótkim czasie, jego wieczorne oficjum bardzo się wydłużyło.
W ciągu dnia zarządzał on domem pewnego patrycjusza i codziennie chodził do pałacu, zajęty sprawami tego świata, tak, że nikt nawet nie mógł zauważyć jego praktyk. Każdego wieczoru natomiast z jego oczu płynęły łzy skruchy, czynił pokłony ku ziemi, przez cały czas mając obie nogi złączone i nieruchome. W ten sposób zanosił usilnie modlitwy do Bogarodzicy. Wzdychając, ze łzami w oczach — jakby Pan był tam obecny ciałem — padał do Jego nieskalanych stóp. Błagał Go, jak ów niewidomy, by się nad nim zmiłował (Mk 10,47n) i aby przejrzały oczy jego duszy. Każdego wieczoru ta modlitwa się wydłużała, tak że trwał na niej aż do północy. Modlił się bez odpoczynku, nieprzerwanie, a jego ciało nie doznawało najmniejszego poruszenia. Nie odwracał się ani nie podnosił oczu, ale stał nieruchomo, niczym posąg albo czysty duch.
Przeżycie światłości
Kiedy pewnego dnia stał i mówił — bardziej w myśli, niż ustami (1 Kor 14,14n): Boże, zmiłuj się nade mną, grzesznym108, nagle z góry obficie zajaśniał Boży blask, który napełnił całe pomieszczenie. Młodzieniec nie zdawał sobie sprawy z tego, co się stało. Nie uświadamiał też sobie, czy był w domu, czy znajdował się na zewnątrz. Dookoła dostrzegał jedynie światłość i nie wiedział, czy stąpał po ziemi; nie obawiał się jednak, że upadnie. Jego myśli nie były bowiem opanowane przez troski tego świata ani inne rzeczy, których doznają ludzie i wszelkie istoty obdarzone ciałem. Znajdował się w niematerialnym świetle i, jak mu się wydawało, sam stał się światłem. Zapomniał o całym świecie. Jego oczy były napełnione łzami, on sam zaś — nieopisaną radością i weselem.
Swym umysłem młodzieniec wzniósł się wówczas do nieba i oglądał inną światłość, jaśniejszą od tej, jaka była przy nim. Zjawił mu się wówczas, stojący blisko światła, wspomniany starzec, który dał mu ową radę i dostarczył książkę. Ja zaś mogłem zdać sobie sprawę, jak wielkiego wsparcia Jerzy doznał za pośrednictwem tego świętego oraz że — za zrządzeniem Bożym — ukazano mu szczyty cnoty, jakie zdobył jego mistrz.
Kiedy skończyło się widzenie i młodzieniec, jak stwierdził, wrócił do siebie, przepełniony był radością i zdumieniem. Płakał z głębi serca, a jego łzom towarzyszyła słodycz. W końcu upadł na swe łoże i w tej samej chwili zapiał kogut, oznajmiając środek nocy. Gdy nieco później w kościołach zadzwoniono na jutrznię, on wstał, aby — zgodnie ze zwyczajem — — śpiewać psalmy. Przez całą noc nawet nie pomyślał o śnie.
Światło owocem wiary
To wszystko zdarzyło się — o czym wie Bóg, działający według planów, które zna jedynie On sam — mimo że ów młodzieniec nie dokonał niczego innego od tego, co usłyszeliście. Żył zaś w prostocie wiary i z niezachwianą nadzieją.
Oby ktoś nie sądził, że uczynił on to na próbę. Nawet nie pomyślał w ten sposób, ani tak nie mówił. Kto bowiem postępuje jedynie dla zyskania doświadczeń, ten nie posiada wiary. Ów młodzieniec zaś odrzucał wszelką myśl namiętną, szukającą przyjemności. Jak stwierdził pod przysięgą, tak bardzo brał sobie do serca to, co mówiło mu sumienie, że mógł pozostać nieczuły na wszystkie inne doznania zmysłowe obecnego życia. Nie pragnął nawet częstego spożywania pokarmów czy napojów.
Czy usłyszeliście, moi bracia, do czego zdolna jest — potwierdzona czynami — wiara w Boga? Czy zrozumieliście, że ani młodość nie zasługuje na wzgardę, ani starość nie przynosi pożytku, jeśli nie posiadła mądrości i bojaźni Boga? Czy dowiedzieliście się, że życie pośrodku miasta nikomu nie przeszkadza w przestrzeganiu przykazań Bożych, jeśli jesteśmy gorliwi i czuwający? I że wyciszenie (hezychia) lub odejście od świata nie przyniosą pożytku, gdy cechuje nas lenistwo i niedbałość?
Niewątpliwie, wszyscy znamy to, co powiedziano o Dawidzie i się tym zachwycamy: „Był jeden Dawid i nie było innego!” - a oto tu jest mocniejszy, niż Dawid (por. Mt 12,42; Łk 11,31). Otrzymał on bowiem świadectwo od Boga, namaszczony był jako prorok i król, stał się uczestnikiem Ducha Świętego i wielokrotnie doświadczył dobroci Pana. Zgrzeszył jednak i został pozbawiony łaski Ducha oraz daru proroctwa, a także wykluczony ze zwykłego obcowania z Bogiem. Cóż zaś dziwnego, że wówczas, pamiętając o utraconej łasce, na nowo szukał tych dobrodziejstw?
Nasz młodzieniec natomiast niczego takiego przedtem nie doznał. W swoim umyśle oddany był wyłącznie sprawom tego świata, spotykał się jedynie z tym, co przemijające, a jego myśl nie wyobraziła sobie niczego wyższego ponad rzeczy ziemskie. A jednak — o jakże tajemnicze są Twoje sądy, Panie! — zaledwie usłyszał pouczenie, natychmiast uwierzył tak bardzo, że ukazał dzieła połączone z wiarą (Jk 2,18). Jego myśl zaś, nabrawszy skrzydeł, wzniosła się do nieba, wzbudzając litość Matki Chrystusa109. Przez Jej wstawiennictwo Bóg okazał miłosierdzie i udzielił mu łaski Ducha Świętego. Ta zaś dała mu siłę wzniesienia się ku niebu i uczyniła go godnym ujrzenia światła, którego wszyscy pragną, otrzymuje zaś niewielu.
Wspaniałość oświecenia
Młodzieniec ów przez długie lata nie pościł, nie leżał na ziemi, nie wdziewał włosiennicy, nie obcinał włosów, nie uciekał od świata. Niewiele też czuwał, a pod względem duchowym okazał się wyższym od Lota, tak sławionego w Sodomie (Rdz 19). Trzeba raczej powiedzieć, że był aniołem w ciele — uchwytnym i nieuchwytnym, widzianym a nieogarniętym, człowiekiem z wyglądu, w rzeczywistości zaś czystym duchem. Wszelkie spojrzenia kierował do wszystkich, sam natomiast oddany był jedynemu Bogu, który zna wszystko. Dlatego, po zachodzie słońca dostrzegalnego zmysłami, następuje owo słodkie światło duchowe, które potwierdza i poświadcza nieskończoną światłość, mającą po nim nadejść.
I słusznie. Miłość tego, czego on poszukiwał, kazała mu bowiem wyjść ze świata i wszystkich jego spraw, i doprowadziła do tego, że całkowicie był oddany Duchowi i cały stał się światłem. To zaś miało miejsce wówczas, kiedy mieszkał w środku miasta i — jako odpowiedzialny za dom — sprawował pieczę nad niewolnikami i wolnymi, a wszystkie jego prace i zajęcia dotyczyły życia doczesnego.
Wszystko to wystarczy, aby pochwalić naszego młodzieńca i zachęcić was do podobnego pragnienia i naśladowania go. Czy chcecie, bym powiedział wam także o rzeczach jeszcze większych, których, być może, wasze ucho nie będzie zdolne przyjąć? Cóż jednak znajdzie się jeszcze wspanialszego i bardziej doskonałego? Zapewne nie ma nic większego, jak stwierdził Grzegorz Teolog: „Początkiem mądrości, rzekł, jest bojaźń Pana. Gdzie bowiem znajduje się bojaźń, tam jest przestrzeganie przykazań, gdzie zaś przestrzeganie przykazań, tam oczyszczenie ciała, które jak chmura zacienia duszę, nie pozwalając jej widzieć czysto promienia boskiego. Gdzie zaś jest czystość, tam oświecenie. Oświecenie natomiast — to spełnienie pragnienia tych, którzy spośród wielkich dóbr pragną największego, bądź tego, które jest ponad wszelką wielkością” 110. W tych słowach ukazał on, że najwyższym celem każdej cnoty jest oświecenie Ducha. Kto do niego doszedł, osiągnął cel i kres wszystkiego, co podlega zmysłom. Dotarł również do początku poznania rzeczywistości duchowych.
Nie pozostawać poza Królestwem
Oto, moi bracia, cudowne sprawy Boże. Po to Bóg wyjawia swoich świętych, którzy są ukryci, by jedni ludzie współzawodniczyli z nimi, a inni nie mogli się usprawiedliwiać. Także po to, by ci, którzy chcą pozostać wśród zamętów tego świata, jak i ci, którzy wiodą życie prawe, zostali zbawieni i byli uznani przez Boga za godnych wielkich dóbr jedynie ze względu na wiarę w Niego. By też ci, którzy niczego nie osiągnęli przez niedbalstwo, nie mieli też nic do powiedzenia w dniu Sądu. Prawdomównym bowiem, moi bracia, jest Ten, który obiecał zbawienie tym, którzy wierzą w Niego.
Zmiłujcie się zatem nad sobą i nad nami, którzy was kochamy, płaczemy i przelewamy łzy za was — tak bowiem nakazuje czynić nasz miłosierny i litościwy Bóg. Całą waszą duszą wierzcie w Pana, zostawcie ziemię i wszystko, co przemija. Przystąpcie do Boga (Ps 34,6) i przylgnijcie do Niego, niedługo bowiem niebo i ziemia przeminą (Mt 24,35). Poza Bogiem nie ma oparcia ani kresu, nie ma nic, co powstrzymałoby zagładę grzeszników. Stwórca zaś jest nieskończony i nieogarnięty. Jakież więc — powiedz, jeśli możesz — będzie miejsce tych, którzy odłączyli się od Jego królestwa?
Ogarnia mnie żal, moje serce spala się i roztapia z waszego powodu. Mamy bowiem Pana, który miłuje ludzi i jest niezmiernie hojny w swych dobrodziejstwach. Jedynie za wiarę w Niego, obdarza On łaskami, które przekraczają nasz rozum, zdolność słuchania i myślenia. Serce człowieka zaś nie zdoła ich pojąć (1 Kor 2,9). My natomiast, jak nierozumne zwierzęta, wolimy samą ziemię i to, co — dzięki wielkiemu miłosierdziu Boga — wydaje ona dla nas, by zaspokoić potrzeby ciała. Używając z umiarem jej dóbr, również nasza dusza bez przeszkód może torować drogę ku temu, co w górze i żywić się pokarmem duchowym, który otrzymuje od Ducha, według miary swego oczyszczenia i duchowych postępów.
Mało jest prawdziwych chrześcijan
Oto, kim jest człowiek, do czego zostaliśmy stworzeni i do jakiego celu byliśmy przeznaczeni. Po otrzymaniu kilku drobnych dobrodziejstw tu, na ziemi, dzięki naszej wdzięczności i dobrej woli względem Boga, tam, w wieczności, możemy cieszyć się wszelkimi dobrami! Jednak mało zatroskani o dobra przyszłe, nawet nie żywimy wdzięczności za to, co już posiadamy. Stajemy się podobni do demonów, a, prawdę mówiąc, nawet gorsi od nich. Dlatego, jeśli otrzymaliśmy więcej dobrodziejstw, zasługujemy na cięższą karę. Znamy przecież Boga, który — dla nas — stał się podobny do nas we wszystkim, oprócz grzechu (Flp 2,7). Uczynił to, by wyzwolić nas z zagubienia się i zła. Ale po co więcej mówić? Wyznajemy to wszystko, prawdę mówiąc, jedynie słowem, uczynkami zaś temu przeczymy (Tt 1,16). Czyż nie wzywa się wszędzie Chrystusa — w miastach, w wioskach, w klasztorach i w górach? Zobacz jednak, jeśli chcesz, i zbadaj starannie, czy zachowuje się Jego przykazania! Wśród tysięcy lub dziesiątków tysięcy, może znalazłoby się jednego prawdziwego chrześcijanina w czynach i w słowach. Czyż nasz Pan i Bóg nie powiedział w Świętej Ewangelii: Kto we Mnie wierzy, będzie dokonywał takie tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem i większe od tych uczyni (J 14,12). Któż więc spośród nas ośmieli się powiedzieć: „Ja czynię dzieła Chrystusa i w sposób właściwy wierzę w Chrystusa”? Czyż nie widzicie, bracia, że w dniu Sądu możemy znaleźć się jako niewierzący i poniesiemy karę gorszą niż ci, którzy nie znali Pana? Potrzeba bowiem albo osądzić nas jako wierzących, albo Chrystusowi wykazać kłamstwo: co jest niemożliwe, moi bracia, to niemożliwe!
Ucieczka od świata
Nie napisałem tego, by przeszkodzić w odejściu od ludzi i zachęcić do pozostawania pośród życia w świecie. Wszystkich, którzy przeczytają to opowiadanie, pragnąłem raczej przekonać o tym, że kto chce czynić dobro, otrzymał od Boga taką możliwość, by dokonać tego w każdym miejscu.
W pewnym sensie jednak omawiany wypadek stanowi zachętę do porzucenia świata. Ów człowiek wprawdzie pozostawał w nim i nigdy nie myślał o ascezie, ubóstwie czy posłuszeństwie. Otrzymał też wiele miłosierdzia, posiadał bowiem głęboką wiarę i wzywał Boga. O ileż jednak większych łask powinni oczekiwać ci, którzy porzucają wszelkie dobra i wszystkich ludzi, a nadto siebie samych wydają na śmierć ze względu na Boga, tak jak On to przykazał? Kto bowiem czyni dobro z niezachwianą wiarą i całkowitym oddaniem, i odczuwa płynący z tego pożytek, taki człowiek sam pozna, jak wielką przeszkodą dla tych, którzy wybrali życie według Boga, jest troska o sprawy świata i pozostawanie w nim.
To, co powiedzieliśmy o owym młodzieńcu, jest zadziwiającym i niesłychanym przypadkiem. Nie słyszeliśmy, by coś takiego miało miejsce w życiu kogoś innego. Jeśli zaś komuś to się zdarzyło lub może zdarzyć, i jeśli szybko nie usunie się ze świata, niech wie, że utraci wielkie dobro. O tym bowiem również dowiedziałem się szczegółowo od tego młodzieńca.
Zabłąkanie się „Jerzego”
Spotkałem go później, po trzech lub czterech latach od wstąpienia do zakonu, w trzydziestym drugim roku jego życia111. Dobrze bowiem znałem go jako mego przyjaciela i rówieśnika. Wówczas opowiedział mi nowe zdarzenie: Po owej zadziwiającej przemianie i nadludzkiej pomocy, którą otrzymałem, nie minęło wiele dni — mówił — a oto ciągłe pokusy życia zaatakowały mnie, co utrudniało mi moje ukryte praktyki. Czułem się pozbawiony tego dobra, jednocześnie usilnie pragnąłem, by znaleźć się poza całym światem i poszukiwać w samotności Tego, który mi się ukazał. Jedynie w tym celu bowiem, bracie — o czym jestem przekonany — zjawił mi się. Chciał mnie niegodnego pociągnąć do siebie i całkowicie oderwać od świata. Ponieważ jednak nie byłem w stanie uczynić tego szybko, coraz bardziej zapominałem o wszystkim, co opowiedziałem i znalazłem się w zupełnej ciemności, do tego stopnia, że już w ogóle niczego nie pamiętałem. Co więcej, popadłem w grzechy jeszcze liczniejsze od tych, które mi się zdarzyły wcześniej. Znalazłem się w takim stanie, jak gdybym nigdy nie rozważał ani nie słyszał świętych słów Chrystusa. I jakbym nie spotkał owego świętego męża, który wówczas zlitował się nade mną i dał mi małą radę, oraz przysłał wymienioną księgę. Uważałem go już za jednego ze zwykłych ludzi i w ogóle nie wracałem myślami do tego, co dzięki niemu mi się objawiło.
To wszystko — mówi — opowiedziałem ci, abyś dokładnie wiedział, do jakiego zatracenia doprowadziła mnie, nieszczęsnego, niedbałość. Byś też podziwiał niewymowną dobroć, jaką okazał mi Bóg.
Miłosierdzie, powrót i nowe łaski
Nie wiem, jak to wyjaśnić, ale w jakiś nieświadomy sposób, miłość i ufność — względem świętego starca — pozostawały w moim nędznym sercu. Dlatego, jak sądzę, po długim czasie, Bóg miłujący ludzi, dzięki jego modlitwom, zlitował się nade mną, i za jego pośrednictwem, ponownie wyzwolił mnie z wielkiego zagubienia, by uwolnić mnie z grzechów. Chociaż byłem niegodny, nie oderwałem się całkowicie od niego, ale też wyznałem mu to, co się wydarzyło. Kiedy byłem w mieście, często udawałem się do jego skromnej celi, nawet jeśli — głuchy na głos sumienia — nie przestrzegałem jego poleceń.
Teraz zaś, jak widzisz, miłosierny Pan, nie zważając na wielką liczbę mych grzechów, sprawił, że stałem się mnichem dzięki temu świętemu starcowi. I chociaż byłem niegodny, uczynił mnie godnym, abym mógł z Nim ciągle przebywać. Dzięki wielkiemu trudowi i łzom, zupełnemu odosobnieniu i doskonałemu posłuszeństwu, poprzez całkowitą rezygnację z własnej woli i inne ascetyczne, ścisłe praktyki i czyny, podążałem w biegu, którego nic nie może zatrzymać ani opóźnić. Zostałem wówczas uznany za godnego, by jeszcze raz ujrzeć, w jakiś niewyraźny sposób, mały promyk najmilszego Boskiego światła. Jednakże widzenia, takiego, jakie wtedy ujrzałem, ani razu — do dziś — nie byłem godny oglądać.
Zarówno to, jak i wiele innych rzeczy, opowiadał mi ze łzami w oczach. Ja zaś, nieszczęsny, słuchając jego świętych słów, zdawałem sobie sprawę, że, napełniony łaską Bożą, był on prawdziwie mądry. Działo się tak, nawet jeśli nie władał językiem mądrości świeckiej. Jednakże, poprzez praktyczne poznanie, zdobył dogłębną wiedzę. Prosiłem go więc, by wyjaśnił mi, jaka wiara zdolna jest dokonać takich cudów. Pragnąłem też, by przedstawił mi to pisemnie w sposób poglądowy. Podjął się opowiedzieć, odmawiając jednak spisania tego, co mówił. My zaś, by nie przedłużać tej mowy, przedstawiliśmy to z radością dla tych, którzy z wiarą przystępują do tekstów pisanych.
Przestroga końcowa
Dlatego proszę was, bracia w Chrystusie, my także stanowczo trzymajmy się drogi przykazań Bożych, a nasze oblicza nie zapłoną wstydem. Każdemu, kto puka z uporem, otwiera On drzwi swojego Królestwa, a proszącemu daje Ducha prawego i świętego. Jest też niemożliwe, aby ten, kto poszukuje z całej swojej duszy, nie znalazł i nie napełnił się bogactwem Jego łask. Tak i wy skosztujcie rozkoszy Jego niewypowiedzianych dóbr, jakie przygotował tym, którzy Go miłują. Udziela ich obecnie w sposób częściowy (1 Kor 13,12), stosownie do większej mądrości. W przyszłym wieku zaś otrzymamy je w pełni, wraz ze wszystkimi, którzy od początku wieków byli świętymi w Chrystusie Jezusie Panu, któremu chwała na wieki wieków. Amen.
Niketas Stetatos
(ok. 1005 - ok. 1090)
Mnich bizantyński, jeden z przedstawicieli teologii mistycznej. Wierny uczeń Symeona Nowego Teologa, napisał biografię swego mistrza i publikował jego dzieła. W młodym wieku wstąpił do klasztoru Studios w Konstantynopolu, gdzie pod koniec życia był przełożonym.
Filokalia zawiera jego trzy Centurie praktyczne, gnostyckie i teologiczne, omawiające — chociaż w sposób mało systematyczny — trzy etapy życia duchowego, ujęte na wzór nauki Ewagriusza. Pierwszy — to asceza ciała, zwana życiem czynnym, działaniem lub praktyką (praxis), wiodącą do opanowania namiętności. Drugi stanowi kontemplacja (theoria) stworzeń, a więc poznanie naturalne, związane z wysiłkiem i ascezą umysłu. O tym stopniu Niketas jedynie wspomina, zapewne dlatego, że w jego nauce odgrywa on niewielką rolę. Trzeci etap — to teologia (theologia), oznaczająca mistyczne poznanie Boga. Przy wszystkich stopniach autor zaleca nieustanną modlitwę, nadaje też wielkie znaczenie skrusze, wyrażonej przez łzy (łez nie należy rozumieć jedynie w sposób przenośny!). Studycki mnich nie wspomina jednak w sensie ścisłym o modlitwie Jezusowej, chociaż to, co wiadomo o jego mistrzu, pozwala sądzić, że ją praktykował.
Etapy życia duchowego
Centurie praktyczne, gnostyckie i teologiczne (Centuria druga):
68. Powściągliwość, post i duchowa walka hamują skłonności i niesforność ciała. Czytanie Pisma Świętego łagodzi zapalczywość duszy i wzburzenie umysłu. Nieustanna modlitwa przynosi ukojenie, skrucha zaś raduje niby balsam.
69. Nic tak nie tworzy więzi człowieka z Bogiem, jak czysta i duchowa modlitwa. Potrafi ona jednoczyć, ze Słowem tego, kto nieprzerwanie się modli i jego dusza zostaje obmyta łzami żalu, przepojona słodyczą skruchy oraz oświecona światłem Ducha Świętego.
70. Długie trwanie na śpiewie psalmów jest także bardzo ważne, jeśli kierują nim wytrwałość i skupienie. Jednakże tym, co ożywia duszę i zapewnia owoce, jest jakość psalmodii i modlitwy. Polega ona na tym, aby modlić się duchem i umysłem (1 Kor 14,15).
Ktoś modli się umysłem, jeśli podczas modlitwy i śpiewu psalmów dokładnie zważa na sens, zawarty w Bożym Piśmie i z tych świętych pojęć czerpie wzniosłe myśli dla swego serca (Ps 84,6). Przez te myśli dusza zostaje porwana ku przestrzeniom światła. Staje się też coraz bardziej oświecona i oczyszczona, cała wznosi się ku niebu i kontempluje piękno dóbr, jakie przygotowane są dla świętych. Żarliwie ich pragnie i natychmiast objawia oczyma skutki modlitwy. Pod działaniem Ducha, źródła światła, wylewa łzy skruchy. Ich smak jest tak słodki, że ci, którzy je otrzymują, zapominają nawet o pożywieniu ciała. Takie jest oddziaływanie modlitwy, jakiego dostępują dusze, które prawdziwie modlą się psalmami.
71. Tam, gdzie widzi się owoce Ducha Świętego, tam można mówić o jakości modlitwy. A gdzie jest jakość modlitwy przy śpiewie psalmów, tam jej długie trwanie staje się rzeczą bardzo dobrą. Jeśli jednak nie pojawiają się owoce, to marna jest jej jakość, a jeśli marna — długotrwały śpiew staje się wówczas zbędny. Mimo trudu ciała, dla większości nie przyniesie on pożytku.
72. Gdy się modlisz lub śpiewasz Panu psalmy, zważaj na chytrość diabła. Podstępnie chce on bowiem odwieść duszę od treści modlitw... Sugeruje także, że godzina jest późna, a modlitwa długa. Chce przez to zasiać pośpiech i zniechęcenie, i pozbawić nas skutków modlitwy. Przeciwstaw się jednak temu odważnie. Tym wolniej recytuj psalmy, aby, przez rozważanie wersetów dostąpić łaski płynącej z modlitwy i wzbogacić się światłem Ducha Świętego, jakie rodzi się w duszach tych, którzy prawdziwie się modlą.
73. Jeśli zdarzy się ci coś podobnego, gdy rozumnie śpiewasz psalmy (Ps 47,8), nie dopuść, byś okazał się niedbałym i uległ zniechęceniu. Nie przedkładaj też odpoczynku ciała nad pożytek duszy, myśląc o długim trwaniu psalmów i że godzina jest późna. Zatrzymaj się w tym miejscu, w którym umysł został zniewolony. Jeśli zdarzy się to na końcu psalmu, znów zacznij go ochoczo od początku. A gdy i wówczas dałeś się zaskoczyć, natychmiast powtórz jeszcze raz psalm, nawet gdyby w czasie godziny zdarzyło się wielokroć ulec rozproszeniu. Jeżeli będziesz postępować w ten sposób, demony nie zniosą, że jesteś tak cierpliwy i wytrwały, oraz masz taką siłę pragnienia, i odejdą okryci hańbą.
74. Wiedz na pewno, że nieprzerwana modlitwa to ta, która nigdy nie ustaje w duszy, przez cały dzień i noc. Nie wyraża się na zewnątrz wzniesieniem rąk, nieporuszonością ciała czy też dźwiękiem głosu. Ci, którzy potrafią to pojąć, wiedzą, że polega ona na duchowym działaniu: na czynności umysłu i pamięci o Bogu, połączonych z wytrwałą skruchą.
75. Ktoś może oddawać się zawsze modlitwie, gdy w wielkim spokoju i pobożności skupia swoje myśli pod przewodnictwem rozumu, gdy wnika w głębokości Boga, starając się tam dostąpić słodyczy kontemplacji. Kiedy jednak zabraknie duchowego wyciszenia, staje się to niemożliwe. By osiągnąć ciągłą modlitwę, siły duchowe — poprzez poznanie — muszą dojść do pokoju.
76. Jeśli śpiewasz pieśń modlitwy dla Boga i przybywa brat pukając do drzwi twojej celi, nie przedkładaj dzieła modlitwy nad dzieło miłości i nie zaniedbuj brata, który puka. Nie byłoby to miłe Bogu, który pragnie życzliwej miłości, a nie ofiary modlitwy (Mt 9,13; 12,7). Pozostaw więc swój modlitewny dar, przyjmij z miłością brata, zatroszcz się o niego. I dopiero wówczas przyjdź ofiarować Ojcu dar modlitwy (Mt 5,23n), ze łzami i sercem skruszonym, a duch prawy zostanie odnowiony w twoim wnętrzu (Ps 51,19.12).
77. Tajemnica modlitwy nie dopełnia się w określonym czasie i miejscu. Jeśli ustalasz dla niej godziny, chwile lub miejsca, wówczas próżny staje się pozostały czas, poświęcony innym zajęciom112. Modlitwę określa się jako nieustanny ruch umysłu ku Bogu. Jej dziełem jest skierowanie duszy ku sprawom Bożym. Cel zaś to przylgnięcie myśli do Boga, aby stać się z Nim jednym duchem, jak określa to i mówi Apostoł (1 Kor 6,17).
85. Zgodnie z porządkiem i stopniami życia oddanego mądrości, na wszelki sposób musimy podążać naprzód i wznosić się gorliwie ku temu, co wyższe — jako ci, którzy zawsze znajdują się w drodze do Boga i nigdy nie zatrzymują się w postępie ku dobru. Dlatego też należy wznosić się od ascezy czynnej do naturalnej kontemplacji stworzenia, od niej zaś ku mistycznej teologii Słowa113, by w niej odpocząć od wszelkich form ascezy cielesnej. Wówczas bowiem jesteśmy wyżej niż poniżenie ciała, otrzymujemy jasne poznanie prawdziwego rozeznania. Jeśli jednak nie dostąpiliśmy jeszcze tego poznania, i dlatego nie potrafimy iść ku temu, co przed nami, ani dążyć do stanu bardziej doskonałego, jesteśmy gorsi od tych, którzy żyją według świata. Oni bowiem nie znają warunków postępu, który przynosi nagrodę, ani duchowych stopni, by mogli wznieść się ku temu, co przekracza inne godności i spocząć tam od dążenia, które do tego wiedzie.
86. Dusza, zupełnie oczyszczona w żarliwości, do której prowadzą ją nieustanne trudy ascezy, zostaje oświecona Bożym światłem. Powoli zaczyna też, w sposób naturalny, widzieć piękno, jakie Bóg jej dał od początku i wzrasta w miłości do swego Stwórcy. Im bardziej — poprzez oczyszczenie — przyjmuje jaśniejące promienie słońca sprawiedliwości (Ml 3,20), które odsłaniają i objawiają jej naturalne piękno, tym więcej też dokłada ona trudów ascezy, aby dojść do większego oczyszczenia. W ten sposób, w czystości, pragnie poznać chwałę otrzymanego daru, na nowo przyjąć dawną szlachetność i odzyskać obraz Stworzyciela — czysty i niezmieszany. Postępuje dalej w swych trudach, aż zostanie oczyszczona od wszelkiej plamy i zmazy, i będzie godna kontemplować Boga i z Nim rozmawiać.
87. Uchyl zasłony sprzed oczu moich, a będę rozważać cuda Twego prawa (119,18) — woła do Boga ten, kto zakryty jest jeszcze mgłą trosk doczesnych. Nieznajomość, jaka cechuje umysł ziemski, staje się mgłą i głęboką nieprzejrzystością, zakrywającą widzenie duszy. Okrywa ciemnościami i mrokiem jej zdolność pojmowania rzeczy Bożych i ludzkich. Przeszkadza jej wytężać wzrok ku promieniom Boskiego światła, albo cieszyć się dobrami, których ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć (1 Kor 2,9). Kiedy jednak, poprzez nawrócenie i skruchę, oczy duszy zostaną odsłonięte, widzi ona w sposób czysty, słyszy poznając i pojmuje rozumem. Stopnie w swym sercu określił dla takich myśli (Ps 84,6). Odtąd, doświadczając ich słodyczy, osiąga coraz jaśniejsze poznanie. Przez słowo też Bożej mądrości opowiada każdemu o wielkich dobrach, jakie Bóg przygotował dla tych, którzy Go miłują (1 Kor 2,10). Zachęca też wszystkich, aby poprzez wiele walk i łez doszli do uczestnictwa w tych darach.
Metoda świętej modlitwy i uwagi
(XIV W.)
Obok pism Nicefora i Grzegorza z Synaju — to główny traktat o modlitwie Jezusowej. Przypisany Symeonowi Nowemu Teologowi, jest dziełem zapewne Nicefora Hezychasty z końca XIV wieku albo innego współczesnego mu autora.
Pismo zawiera zasady dojrzałej modlitwy serca. Zgodnie z tradycją hezychastyczną podkreśla związek między modlitwą a wewnętrzną czujnością, której nadaje różne nazwy: „trzeźwość”, „straż serca”, a najczęściej „uwaga”.
Traktat opisuje trzy formy modlitwy i uwagi, wskazując przy tym na to, że dwie z nich kryją niebezpieczeństwa. W pierwszej uwaga skoncentrowana jest na wyobrażeniach, obrazach i pojęciach. Modlący się rozważa treści Pisma Świętego, czyni wysiłki, aby miłować Boga, zanosi błagania i prośby. Taka modlitwa zasadniczo praktykowana jest w monastycyzmie wspólnotowym, pojmowanym jedynie jako wstępny etap do życia samotnego (anachoreckiego). Pustelnik natomiast, pragnący przejść do czystej kontemplacji, winien wykluczyć wyobrażenia, które, w jego przypadku, mogą prowadzić jedynie do obłąkania i pychy.
Drugi sposób modlitwy polega na walce z myślami, na powściąganiu zmysłów i namiętności. Czyni to umysł po to, by oderwać się od rzeczy tego świata. Walka jednak nie może wypełnić życia duchowego ani też być celem samym w sobie, naraża bowiem na niebezpieczeństwo, na przykład ulegania próżności.
Trzeci stopień modlitwy, który autor Metody poleca jako dobry i pożyteczny, polega na modlitwie wewnątrz serca, a więc zupełnie pozbawionej wszelkich wyobrażeń i pojęć. Zamiast walczyć z myślami, należy je zatem całkowicie wyeliminować. Trzeba zachować prawdziwą „straż serca”, z jej warunkami wstępnymi: ścisłym posłuszeństwem ojcu duchowemu, zachowywaniem czystego sumienia czy też praktyką technik oddechu.
Autor nakazuje mnichowi, by usiadł w spokojnej celi i uwolnił swój umysł od wszelkiej myśli, skupił się i zwolnił oddech, by wszedł w swoje wnętrze szukając miejsca serca, wreszcie, by z głębi swego wnętrza wzywał Jezusa, „unicestwiając” nawet najmniejszą myśl. Podczas modlitwy umysł winien przebywać w sercu, tak by go nie opuszczać i z niego zanosić wołanie do Boga. I wtedy właśnie zaczyna się modlitwa bez słów (poza wzywaniem Imienia Jezusa), a więc kontemplacyjna, podczas której serce w milczeniu otwiera się przed Bogiem.
W drugiej części pisma autor Metody usprawiedliwia niewystarczalność i względną wartość pierwszych form uwagi i modlitwy, opisując jednocześnie etapy wzrostu duchowego.
Pismo uważane jest za pierwszy wykład techniki psychosomatycznej, towarzyszącej modlitwie Jezusowej.
O metodzie świętej modlitwy i uwagi 114
Istnieją trzy sposoby modlitwy i uwagi, poprzez które dusza wznosi się lub opuszcza: wznosi się wtedy, gdy stosuje te sposoby w odpowiednim czasie, opuszcza zaś, jeśli podejmuje je niewłaściwie i nie w porę.
Uwaga i modlitwa jednoczą się ściśle ze sobą, podobnie jak dusza i ciało. Jeśli jednego elementu zabraknie, drugi nie może istnieć. Łączą się one w dwojaki sposób. Najpierw uwaga odpiera grzechy, będąc jakby strażnikiem i zwiadowcą. Następnie wkracza modlitwa, która natychmiast niszczy i unicestwia złe myśli, opanowane przez czujność. Sama uwaga bowiem nie byłaby zdolna tego dokonać. Oto jest brama do życia i śmierci, a więc: uwaga i modlitwa. Jeśli modlitwę oczyścimy poprzez uwagę, stajemy się lepsi, jeżeli natomiast skalamy ją brakiem czujności, wiele tracimy.
Istnieją zatem, jak powiedzieliśmy, trzy sposoby uwagi i modlitwy. Własności każdego z nich należy wyłożyć, aby ten, kto pragnie przystąpić do ich praktykowania i osiągnąć życie, mógł wybrać najlepszy — bez narażania się na ryzyko, że nieświadomie opowiadając się za gorszym sposobem, zostanie pozbawiony lepszej części.
O pierwszej modlitwie
Jej własności są następujące: gdy ktoś do niej przystępuje, wznosi do nieba ręce i oczy a zarazem swój umysł. Umysł tworzy wówczas Boże pojęcia, wyobraża sobie niebiańskie dobra, hierarchie aniołów i przybytki sprawiedliwych. Jednym słowem, podczas modlitwy skupia on w umyśle wszystko, czego nauczył się ze Świętych Pism, pobudza duszę do miłości Boga — wciąż kierując swój wzrok ku niebu. Zdarza się nawet, że z jego oczu płyną łzy, a serce powoli staje się zarozumiałe i pyszne. To, czego doświadcza, uważa za Boże pocieszenie i zawsze pragnie pozostawać w takim stanie. To jednak są oznaki zbłądzenia, dobro bowiem nie jest dobrem, gdy niewłaściwie się je wykona.
Jeśli więc taki człowiek wiedzie życie samotne i całkowicie mu się oddaje, nie może uniknąć obłędu. A gdyby nawet nie popadł w chorobę, przez tę praktykę nie będzie mógł dojść do cnót i beznamiętności.
Właśnie ten rodzaj uwagi zgubił tych, którzy widzą namacalnie światło i odczuwają jakąś woń, słyszą głos i mają wiele innych doznań tego rodzaju. Jedni zostali całkowicie owładnięci przez demony, przenosząc się z miejsca na miejsce, z krainy do krainy. Inni, nie rozpoznawszy „tego, który przemienił się w anioła światłości”, pozwolili się zwieść i sprowadzić na manowce, i nigdy nie będą skłonni do poprawy, ponieważ nie przyjmują żadnego upomnienia od ludzi. Jeszcze inni natomiast sami sobie zadali śmierć, doprowadzeni do tego przez zwodziciela: niektórzy rzucili się ze skały w przepaść, inni użyli pętli. A któż wymieni wszystkie podstępy diabła?
Z tego, co powiedziano, człowiek mądry zrozumie, jaki pożytek rodzi się z pierwszego rodzaju uwagi. Jeśliby jednak ktoś — ze względu na to, że żyje we wspólnocie — uniknął takich skutków (przydarzają się zaś one anachoretom), przez całe swe życie nie uczyni żadnego postępu.
O drugiej modlitwie
Ma następujące cechy: umysł odstępuje od rzeczy dostrzegalnych zmysłami, pilnuje doznań przychodzących z zewnątrz i skupia wszystkie swe myśli, zapominając o marnościach. Zajmuje się niekiedy badaniem swoich myśli, innym razem kieruje uwagę na prośby zanoszone przez jego usta do Boga, to znów wznosi do Niego swe zniewolone myśli. Czasem zaś ogarnięty przez namiętności, przymusza się, by dojść do siebie.
Kto w ten sposób walczy, nigdy nie zazna pokoju ani też nie zdobędzie wieńca zwycięstwa. Podobny jest do człowieka, który walczy nocą: słyszy okrzyki wrogów i otrzymuje od nich rany, ale nie może wyraźnie zobaczyć, kim oni są, skąd pochodzą ani jak albo dlaczego atakują, ograniczają go bowiem ciemności umysłu. Kto wiedzie walkę w ten sposób, nie uniknie zmiażdżenia przez duchowych najeźdźców. Poniesie wprawdzie trud, ale bez nagrody. Będąc rzekomo uważnym, ulegnie próżności, a przez nią opanowany, stanie się jej zabawką, gdy wyniośle będzie zarzucał innym, że nie są podobni do niego. Sam zaś, postrzegając się pasterzem owiec, staje się podobny do niewidomego, który chciałby prowadzić niewidomych!
Takie są cechy drugiej modlitwy. To wystarczy, by człowiek gorliwy poznał jej braki. Ta druga modlitwa góruje nad pierwszą, podobnie, jak noc z pełnią księżyca nad nocą bezgwiezdną i ciemną.
O trzeciej modlitwie
Jest ona dziwna i trudna do opisania, a tym, którzy jej nie doświadczyli, wydaje się wręcz niewiarygodna. Spotkać można ją u niewielu! Sądzę, że to wielkie dobro zniknęło wraz z posłuszeństwem.
Kto miłuje posłuszeństwo, ten uwalnia się od złych więzów istniejących w świecie, od trosk i namiętnych przywiązań, staje się gorliwy i stanowczy w dążeniu do celi — jeśli tylko znajdzie niezawodnego przewodnika. Gdy jest mu poddany i przez to umarł dla wszelkiego upodobania wobec świata i ciała, to wówczas jakiż mamy przedmiot może jeszcze pociągnąć jego umysł? Albo jaki rodzaj upodobań może skusić tego, który całą troskę o swoją duszę i ciało złożył Bogu i swemu duchowemu ojcu, i nie żyje już dla siebie ani nie pragnie ludzkiego uznania? Wówczas pękają niewidzialne więzy buntowniczych mocy, które — niby sznury — otaczają umysł tysięcznymi splotami myśli. Przez posłuszeństwo staje się on wolny, może swobodnie zwalczać i przenikać myśli wrogów, skutecznie je wypędzać i czystym sercem zanosić modlitwy. Kto zaś nie zaczyna od takiego postępowania, będzie zmiażdżony bez pożytku.
Istota trzeciej modlitwy nie polega na tym, aby ze wzniesionymi rękoma spoglądać w górę, skupiać myśli i wzywać pomocy nieba. To bowiem, jak powiedzieliśmy, są cechy pierwszego zbłądzenia. Trzecia modlitwa nie zaczyna się także, jak druga, wtedy, gdy umysł — zwracając uwagę na doznania z zewnętrz — nie dostrzega wrogów wewnętrznych. Wówczas bowiem, jak powiedzieliśmy, można być uderzanym i nie móc uderzyć, być ranionym i nie zdawać sobie z tego sprawy, być prowadzonym w niewolę, nie mogąc odeprzeć tych, którzy zniewalają. Zewsząd grzesznicy orzą na jego grzbiecie (Ps 129,3), albo raczej na jego czole i czynią go próżnym i wyniosłym.
Ty zaś, jeśli chcesz podjąć owo miłe i rodzące światłość dzieło, ochoczo stwórz dla niego podstawy. Poza wymienionym wyżej ścisłym posłuszeństwem, potrzeba też, abyś wszystko czynił zgodnie z sumieniem (nie można zaś tego dokonać bez posłuszeństwa).
Czyste sumienie zaś powinieneś zachować najpierw wobec Boga, następnie wobec twego duchowego ojca, i wreszcie — wobec ludzi i przedmiotów materialnych. Okażesz się czystym wobec Boga wówczas, gdy nie będziesz czynić tego, o czym wiesz, że jest przeciwne Jego czci; wobec twego duchowego ojca — jeśli czynisz to, co on ci mówi, zgodnie z jego zamiarem, nic do tego nie dodając ani nie ujmując; wobec ludzi natomiast — nie czyniąc im tego, czego sam nie chcesz dla siebie; wobec przedmiotów materialnych zaś — gdy we wszystkim będziesz wystrzegał się nadużycia: w pokarmach, piciu, sposobie ubierania, i gdy będziesz postępował tak, jakbyś czynił wszystko przed obliczem Boga. Będziesz wtedy zabezpieczonym przed wszelkim wyrzutem twego sumienia.
Gdy już wyznaczyliśmy i przygotowaliśmy drogę do pojęcia prawdziwej uwagi, powiedzmy też, proszę, kilka jasnych i krótkich słów o jej własnościach.
Prawdziwa i niezawodna uwaga i modlitwa polegają na tym, aby w czasie modlitwy umysł strzegł serca. Winien on wówczas wciąż przebywać wewnątrz serca i z jego głębi zanosić wołanie do Boga. A kiedy we wnętrzu serca umysł zakosztuje, jak słodki jest Pan (Ps 34,9), już nigdy, nie zechce porzucać przybytku serca i wraz z Apostołem zawoła: Dobrze, że tu jesteśmy (Mt 17,4). Oglądając zaś ciągle owe wewnętrzne miejsca, wyszuka i wyrzuci wszelkie myśli rozsiewane przez nieprzyjaciela.
Nieobeznani w tej dziedzinie uznają ten rodzaj postępowania za bardzo surowy. Rzecz jest prawdziwie trudna i ciężka nie tylko dla niewtajemniczonych. Także dla tych, którzy otrzymali już pewne doświadczenie, ale nie zakosztowali rozkoszy w głębi serca. Ci zaś, którzy jej doświadczyli i doprowadzili jej słodycz do wnętrza serca, razem z Pawłem mogą zawołać: Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej (Rz 8,35), i tak dalej.
Nasi święci Ojcowie, przyjmując słowa Pana: Z serca pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa i że to właśnie czyni człowieka nieczystym (Mt 15,19—20), a nadto Jego wezwanie: Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna strona stała się czysta (Mt 23,26) porzucili wszelkie inne formy rozwijania cnót i zajmowali się jedynie strzeżeniem serca. Dobrze bowiem wiedzieli, iż wraz z tą praktyką bez trudu zdobędą także wszystko inne, bez niej zaś nie może się ostać żadna cnota.
Niektórzy ojcowie metodę tę nazwali „odpoczynkiem serca”, inni „uwagą”, „badaniem myśli” lub „strażą umysłu”. Wszyscy zaś zgodnie pracowali na glebie ich serc i dzięki tej metodzie doszli do spożywania Bożej manny.
O tej metodzie mówi Eklezjastes: Ciesz się, młodzieńcze w młodości swojej i chodź drogami serca swego w czystości. Usuń rozdrażnienie ze swego serca (Koh 11,9—10). Jeśli gniew władającego przeciw tobie się podniesie, miejsca swego nie opuszczaj (Koh 10,4). Mówiąc „miejsce” ma na myśli serce. Tak też Pan mówił: Z serca pochodzą złe myśli (Mt 15,19), i nadto: Nie bądźcie niespokojni (Łk 12,29), a także: Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia (Mt 7,14) i: Błogosławieni ubodzy w duchu (Mt 5,3) — a więc ci, którzy nie dopuścili do siebie żadnej myśli tego świata.
Mówi też Apostoł Piotr: Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć (1 P 5,8), i tak dalej. Także Apostoł Paweł wyraźnie pisze o strzeżeniu serca w Liście do Efezjan: Nie toczymy walki przeciw krwi i ciału (Ef 6,12), i tak dalej115. Co zaś o strzeżeniu serca mówili nasi święci Ojcowie w swych pismach — wiedzą ci, którzy wytrwale je zgłębiają.
Przede wszystkim zaś potrzeba, byś pozyskał trzy rzeczy i w ten sposób rozpoczął drogę do zamierzonego celu: wolność od trosk o uzasadnione i nieuzasadnione rzeczy, to znaczy obumarcie dla wszystkiego, następnie czyste sumienie — strzegące cię przed wszelkim potępieniem ze strony twego własnego serca, Wreszcie wolność od wszelkiej namiętności, wiążącej cię z tym światem lub własnym ciałem.
Następnie usiądź spokojnie w celi, w odosobnionym miejscu i staraj się uczynić to, co mówię: zamknij drzwi, wznieś się myślami ponad wszystko, co doczesne i błahe. Później skłoń brodę ku piersi, skieruj spojrzenie twych oczu i cały umysł na środek brzucha116, powstrzymuj wdychanie powietrza przez nos, abyś oddychał nie całkiem swobodnie i myślami badaj swe wnętrze, by znaleźć miejsce serca, w którym zwykły przebywać wszelkie władze duszy. Początkowo natkniesz się na ciemności i nieprzenikniony gąszcz. Jeśli jednak z wytrwałością będziesz powtarzał to ćwiczenie w dzień i w nocy, wówczas — dziwna rzecz — zyskasz radość bez końca.
Skoro twój umysł znajdzie miejsce serca, natychmiast dojrzy to, czego nie znał nigdy dotąd. Dojrzy obszary istniejące w sercu a także siebie samego jaśniejącym i napełnionym darem rozeznawania. Myśl, która się odtąd pojawi, zanim się dopełni i nabierze kształtu, zostanie usunięta przez umysł i zniweczona przyzywaniem Imienia Jezusa. Odtąd też umysł, żywiąc odrazę do demonów, będzie pobudzał naturalny gniew przeciw duchowym nieprzyjaciołom, ścigał ich i wyganiał. Reszty nauczysz się z Bożą pomocą, uprawiając straż umysłu i zachowując w sercu Jezusa. Powiedziano bowiem: „Usiądź w celi a ona nauczy cię wszystkiego” 117.
Pytanie: A dlaczego pierwsza i druga forma uwagi nie może doprowadzić mnicha do doskonałości?
Odpowiedź: Ponieważ nie występują one we właściwym porządku. Ustalił go Jan Klimak, posługując się przykładem drabiny. Mówi on: „Jedni oddają się uśmierzeniu namiętności, inni śpiewaniu psalmów — czemu poświęcają większość czasu, jeszcze inni zaś trwają na modlitwie albo kontemplują, mając wzrok utkwiony w głębi. Tę sprawę należy przedstawiać na wzór drabiny” 118. Ci zatem, którzy chcą wejść na drabinę, nie idą z góry na dół, ale z dołu do góry, i najpierw wchodzą na pierwszy szczebel, potem na następny i tak kolejno na wszystkie. W ten właśnie sposób można wznieść się z ziemi i wspinać się aż do nieba. Jeśli więc chcemy dojść do człowieka doskonałego (Ef 4,13) w Chrystusie, zacznijmy wchodzić na drabinę, jak to czynią małe dzieci: musimy przejść wszystkie etapy wzrastania, aby — idąc krok po kroku — dojść do miary człowieka dojrzałego, później zaś osiągając wiek starca.
Pierwszy etap życia monastycznego polega na umniejszeniu namiętności, co jest zadaniem początkujących.
Drugi stopień, czyli wzrastanie oznaczające przejście z wieku chłopięcego do duchowego młodzieńca, stanowi skupienie się na śpiewie psalmów. Gdy bowiem namiętności zostają uśpione i uśmierzone, psalmodia jest radością ust i nabiera wartości u Boga. Nie można bowiem śpiewać Panu na ziemi obcej, to znaczy sercem pełnym namiętności. Tymi cechami odznaczają się ci, którzy czynią postępy.
Trzeci stopień i wzrastanie w wieku — od młodzieńca do duchowej męskości — polega na wytrwałości w modlitwie. Jest to cecha tych, którzy uczynili postępy. Stosownie do stopnia, na którym się znajdujemy, modlitwa tak różni się od śpiewu psalmów, jak człowiek dojrzały od młodzieńca i chłopca.
Dochodzi do tego czwarty stopień i duchowe wzrastanie na kolejnym etapie: chodzi o wiek starca i człowieka o siwych włosach. Polega on na niewzruszonym skupieniu się na kontemplacji (theoria), co stanowi cechę doskonałych. Tak oto droga zostaje ukończona i szczyt drabiny osiągnięty.
Gdy to wszystko jest w ten sposób ustalone i zarządzone przez Ducha, nie ma innych możliwości, aby dziecko stało się dorosłym i doszło do stanu starca o siwych włosach, jak tylko ta, by, zaczynając od pierwszego stopnia, przejść przez wszystkie cztery i dojść do doskonałości.
Kto chce odrodzić się duchowo, początkiem jego postępowania ku światłości jest uśmierzenie namiętności, czyli zachowanie straży serca — nie można bowiem uśmierzyć namiętności w inny sposób.
Następnie przychodzi intensywna modlitwa psalmami. Gdy bowiem namiętności zostają uśmierzone i osłabione poprzez przeciwstawianie im się serca, umysł rozpala pragnienie pojednania z Bogiem. A wówczas, będąc pełen mocy i praktykując uwagę, umysł ściga i wypędza myśli, które powiewają na powierzchni serca. I ponownie oddaje się drugiej modlitwie i uwadze. Wtedy też roznieca się złość duchów i podmuchy namiętności natychmiast zaczynają straszliwie niepokoić głębię serca. Poprzez wzywanie Pana Jezusa Chrystusa, oni topnieją i ulatniają się jak wosk. Gdy zostają stamtąd wyrzuceni, na nowo rozniecają powierzchnię umysłu poprzez zmysły. Potem zaś szybko odczuwa się uspokojenie. Nie można jednak całkowicie ich uniknąć i nie walczyć z nimi. Jest to dane jedynie temu, kto doszedł do „człowieka doskonałego” (Ef 4,13), kto jest całkiem oddany anachorezie i nieprzerwanie trwa przy uwadze serca.
Wówczas ten, kto zdobył uwagę, powoli dochodzi do mądrości człowieka o siwych włosach, czyli wznosi się do kontemplacji, co jest cechą doskonałych. Jeżeli ktoś zatem oddaje się takiej praktyce w stosownym czasie i porządku, może, po usunięciu z serca namiętności, trwać na modlitwie psalmami. Jest też w stanie należycie odpierać myśli wzbudzane przez zmysły oraz bronić się przed zamętem na powierzchni serca. Może też, jeśli zachodzi potrzeba, kierować do nieba oko ciała, jak też oko duchowe i w całej prawdzie zanosić modlitwę czystą, ale ze względu na nieprzyjaciół czyhających w powietrzu — czyniąc to jedynie od czasu do czasu. Wymaga się od nas jedynie tego, aby nasze serce było oczyszczone poprzez czujność. Jeśli korzeń jest święty, to jasne, jak mówi Apostoł, że i gałęzie i owoc (Rz 11,16). Jeżeli natomiast ktoś wznosiłby oko i umysł do nieba w inny sposób niż powiedzieliśmy, i chciałby tworzyć w nim jakieś wyobrażenia, oznaczałoby to, że woli oglądać jedynie widma w lustrze, a nie prawdę. Ze względu na to, że serce nie jest czyste, pierwsza i druga uwaga nie przyczyniają się do postępów.
Kto buduje dom, nie stawia dachu, zanim nie położy fundamentów — jest to bowiem niemożliwe. Czyni natomiast odwrotnie: najpierw kładzie fundamenty, później stawia mury, wreszcie dach. Podobnie w tych sprawach: jako pierwszy kładziemy duchowy fundament domu, strzegąc serca i uśmierzając w nim namiętności; następnie, odpychając poprzez drugą uwagę powiew złych duchów pobudzonych przez zmysły zewnętrzne, unikamy natychmiastowej walki i na fundamentach stawiamy mury duchowego domu; a wreszcie, poprzez doskonałość naszego dążenia do Boga albo odosobnienia (anachorezy), rozciągamy dach naszego domu i w ten sposób kończymy duchowy dom w Chrystusie Jezusie naszym Panu, któremu chwała na wieki. Amen.
Nicefor Pustelnik
(2 poł. XIII w.)
Jeden z pierwszych świadków praktykowania modlitwy Jezusowej połączonej z techniką oddychania, nazywany także Niceforem Hezychastą, Samotnikiem lub Hagiorytą.
Pochodził z Italii, ale przeniósł się do Bizancjum i tam związał się z prawosławiem. Około 1240 roku osiadł na Górze Atos, gdzie wiódł najpierw życie cenobityczne, później zaś eremickie. Stał się też — jak pisał o nim Grzegorz Palamas — „przewodnikiem dla tych, którzy w świecie umysłu, wydają walkę duchom zła”. Dla swych uczniów opracował metodę wewnętrznej uwagi, wiodącej do nieustannej modlitwy. Zmarł około 1285 roku.
Pismo Nicefora O czujności i straży serca, napisane w latach 1260- 1275, składa się z trzech części. Pierwsza, wstępna, zapowiada wykład „metody” życia duchowego, ułatwiającej osiągnięcie beznamiętności. Drugą część tworzy wybór czternastu tekstów patrystycznych lub hagiograficznych — od Antoniego Wielkiego do Symeona Nowego Teologa — wskazujących jednomyślnie na potrzebę straży umysłu i czujności. Ostatni fragment przedstawia metodę uzyskiwania uwagi poprzez kontrolę oddychania i „wprowadzania umysłu do serca”. Mówi też o wzywaniu Imienia Jezus.
Metodę tę krytykował Barlaam i inni przeciwnicy hezychazmu. Bronił jej natomiast Grzegorz Palamas, chociaż dodawał, że pismo Nicefora ma charakter „prosty i niewyszukany”. Autor Triad wyjaśniał, iż stosowanie technik fizycznych może być pożyteczne głównie dla początkujących w życiu duchowym. Sam Nicefor opracował je dla nowicjuszy, gdy widział, że wielu spośród nich nie było w stanie opanować niestałości umysłu 119.
Większe znaczenie nadawali tej metodzie dwaj pisarze hezychastyczni XIV wieku, Ignacy i Kalikst Ksantopuloi, którzy przedstawili ją niemal na początku swego dzieła (rozdz. 18-19). Natomiast opis techniki oddychania został częściowo pominięty lub jedynie sparafrazowany w rosyjskim przekładzie Filokalii, a więc Dobrotolubiu. Teofan Rekluz uważał bowiem, iż metoda ta może przynieść szkodę, jeśli byłaby praktykowana nierozważnie i stałaby się celem samym w sobie.
Będąc świadomym tych opinii, warto jednak poznać pismo Nicefora w całości.
Metoda wewnętrznej uwagi i modlitwy
O czujności i straży serca 120:
Wy, którzy pragniecie dostąpić Bożej światłości, objawiającej naszego wielkiego Zbawiciela Jezusa Chrystusa; którzy chcecie odczuć w sercu nadniebiański ogień; którzy usiłujecie doznać pojednania z Bogiem; którzy porzuciliście wszystkie sprawy tego świata, by odnaleźć i posiąść skarb ukryty w swym wnętrzu; którzy dążycie, by wasze dusze płonęły odtąd radosnym światłem i dlatego wyrzekliście się wszelkich rzeczy doczesnych; którzy świadomie chcecie poznać i przyjąć królestwo niebieskie, jakie jest w was (Łk 17,21) — przyjdźcie, a ja wam przedstawię wiedzę o życiu wiecznym, czyli niebieskim.
Tak więc ukażę wam metodę, która, jeśli jest stosowana, bez trudu i wysiłku wprowadza do przystani beznamiętności.
Nie są dla niej groźne pokusy i ataki demonów. Należy ich się obawiać jedynie wówczas, gdy przez nieposłuszeństwo znajdziemy się daleko od źródła życia, do którego drogę pragnę wam wskazać. Uważajmy zatem, by nie przydarzyło nam się to, co niegdyś Adamowi. Lekceważąc Boży nakaz, stał się on przyjacielem węża, którego uznał za godnego zaufania. Przez niego też, do sytości najadł się owocu zła, i nieszczęśliwie doprowadził do upadku — własnego i wszystkich swoich potomków, którzy znaleźli się w otchłani śmierci, ciemności i zatracenia.
Powróćcie zatem, a raczej my powróćmy do siebie samych, bracia. Z odrazą, raz na zawsze, odrzućmy podszepty szatana i błędy kierujące nas ku ziemi. Nie można bowiem dojść do pojednania oraz stanu zażyłości i więzi z Bogiem, jeżeli najpierw — o ile to w naszej mocy, — nie wrócimy do samych siebie, albo raczej — nie wejdziemy w nas samych 121. Po to bowiem wyrzekamy się zgiełku świata i próżnych trosk, by wytrwale dochodzić do królestwa niebieskiego, jakie jest w nas (Łk 17,21).
Dlatego właśnie życie monastyczne nazwane jest sztuką sztuk oraz wiedzą nad wiedzami. Jego świętość nie zapewnia nam rzeczy, kruchych i podległych zniszczeniu, które jedynie odwracają nasz umysł od tego, co lepsze i pogrążają w ciemności. Obiecuje natomiast osiągnięcie niezwykłych, niewymownych dóbr, jakich ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć (1 Kor 2,9). Dlatego nie toczymy walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności (Ef 6,12).
Skoro obecny wiek jest ciemnością, unikajmy go, oderwijmy się od niego naszą myślą. Niech nic nie łączy nas z wrogami Boga, jeżeli bowiem ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga (Jk 4,4). Któż zaś może pomóc temu, kto stał się wrogiem Stwórcy? Dlatego naśladujmy naszych ojców i, jak oni, szukajmy skarbu, znajdującego się w naszym sercu. A gdy już go odnajdziemy, trzymajmy go bardzo mocno, rozwijajmy i strzeżmy (Rdz 2,15). Tak bowiem nakazano nam od początku. Może się jednak zdarzyć, że ktoś, niby drugi Nikodem, zacznie toczyć spór, mówiąc: „Jak to możliwe, aby ktoś wszedł do serca, działał w nim i przebywał?” Jeżeli też, jak tamten, zarzuci Zbawicielowi: Jak może ktoś powtórnie wejść do łona matki i się narodzić, kiedy jest starcem? (J 3,4), także usłyszy odpowiedź: Wiatr wieje tam, gdzie chce (J 3,8). Skoro więc, z braku wiary, wątpimy w dzieła życia czynnego4, to w jaki sposób dojdziemy do dzieł kontemplacji? Zycie czynne zaś jest drogą do niej.
Człowieka nieufnego nie można przekonać, nie podając mu pisemnych dowodów. Dlatego, na potwierdzenie naszych słów — z pożytkiem dla wielu — przytoczmy teraz żywoty świętych oraz ich spisane wypowiedzi, tak, by odrzucić wszelką wątpliwość. Zaczęliśmy od naszego Ojca, Antoniego Wielkiego. Dalej, według naszych możliwości, na potwierdzenie zebraliśmy po części słowa i czyny następnych autorów.
Z Żywotu naszego Ojca świętego Antoniego
Pewnego razu dwaj bracia zdążali do Antoniego i brakło im po drodze wody. Jeden umarł, a drugi był bliski śmierci. A ponieważ nie miał siły na dalszą wędrówkę, także położył się przy drodze, oczekując śmierci. Tymczasem Antoni, który przebywał w pustelni, przywołał dwu mnichów, którzy właśnie wtedy tam byli, i kazał im wyjść szybko, mówiąc: „Weźcie naczynie z wodą i skierujcie się na drogę do Egiptu. Z tych dwu bowiem, którzy tam szli, jeden już zmarł, drugi zaś skona niebawem, jeśli się nie pośpieszycie. Objawione mi to zostało, kiedy się modliłem”. Mnisi wyszli, znaleźli ciało zmarłego i pochowali go. Drugiego zaś orzeźwili wodą i zaprowadzili do starca; a była to odległość jednego dnia drogi. Gdyby ktoś pytał, dlaczego przed śmiercią pierwszego nie wydał takiego polecenia, niesłusznie by dociekał, decyzja bowiem o śmierci tamtego nie zależała od Antoniego, lecz od Boga, który jednemu kazał umrzeć, a powiadomił o niebezpieczeństwie drugiego. To jest tylko godne podziwu u Antoniego, że pozostając na pustyni zachował serce czuwające i że Pan mu objawił to, co działo się daleko122.
Czy dostrzegasz, że Antoni, dzięki czujności serca, zdołał oglądać Boga i stał się przewidujący? 123 Albowiem Stwórca przede wszystkim objawia się umysłowi w sercu, najpierw - jak mówi Jan Klimak — niby ogień oczyszczający tego, który kocha, następnie niby światło, która oświeca umysł i upodobnia go do Boga124.
Powiedzmy teraz o innych.
Z Żywotu św. Teodozjusza Cenobiarchy
Święty Teodozjusz tak mocno został ugodzony słodką strzałą miłości i przez tę miłość ogarnięty, że do końca wypełnił najwyższe przykazanie Boże: Będziesz miłował Pana,
Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił (Pwt 6,5). Nie można zaś dokonać tego w inny sposób, jak tylko natężając naturalne moce duszy jedynie ku pragnieniu Stwórcy, a nie ku innym sprawom tego świata.
Kiedy więc Teodozjusz zachęcał do takiej aktywności umysłu, a więc do działania duchowego, u wielu wywoływał podziw. Kiedy też napominał innych, czynił to z miłością i łagodnością we wszystkim. Któż jak on, był dla wielu tak bardzo pomocny swoją mową? Kto bardziej niż on potrafił skupić swoje zmysły i starał się kierować je do wnętrza? Dzięki jego nauce większego spokoju mogli doznawać ci, którzy przebywali pośród zgiełku świata, niż żyjący na pustyni? On pozostawał taki sam, zarówno gdy znajdował się w tłumie, jak też na pustkowiu? 125
Tak więc, ponieważ ten wielki Teodozjusz skupiał swoje zmysły i wprowadzał je do wnętrza, został zraniony miłością Pana (Pnp 2,5).
Z Żywota Arseniusza Wielkiego
Godny podziwu Arseniusz wystrzegał się zadawania pytań na piśmie i wysyłania listów. Nie dlatego, by nie mógł w ten sposób czynić. Któż bowiem potrafił przemawiać tak łatwo, jak on i jasno mówić do innych? Przyczyną tego był jednak fakt, że przywykł do milczenia i nie lubił, by był przedmiotem uwagi. Z tego też powodu nawet w kościele, podczas liturgii, starał się zająć takie miejsce, z którego nikogo nie widział i sam był niewidoczny dla innych. Stawał za kolumną albo chował się za inną zasłoną, by uniknąć spotkania z innymi.
Tak bardzo bowiem pragnął zważać na siebie i skupić umysł w swym wnętrzu, by w ten sposób wznieść się ku Bogu 126.
Również ten Boży mąż, ziemski anioł, skupiał umysł w swym wnętrzu, aby stamtąd łatwo wznieść się ku Bogu.
Z Żywotu Pawła Latryjskiego
Święty Paweł cały czas przebywał w górach i na pustkowiach, gdzie sąsiadował z dzikimi zwierzętami, dzieląc z nimi pożywienie. Niekiedy schodził do laury127, uważając za słuszne odwiedzić swoich braci. Zachęcał ich wówczas i nauczał, by nie byli małoduszni oraz nie zaniedbywali trudnych dzieł cnoty, ale by z największą uwagą i rozeznaniem wiedli życie według Ewangelii, a także odważnie przeciwstawiali się złym duchom. Przekazał im także metodę, dzięki której byli w stanie rozpoznawać zmysłowe skłonności i przeszkodzić zakorzenieniu się namiętności128.
Jakiej to metody ów święty ojciec uczył swoich nieobeznanych wychowanków, aby dzięki niej mogli odpierać ataki namiętności? Nie była ona niczym innym, jak strażą umysłu. Jedynie ta metoda posiada taką skuteczność. Pójdźmy jednak dalej.
Z Żywotu świętego Saby
Gdy święty Saba widział, że ktoś wyrzekł się świata, dokładnie nauczył się reguły życia monastycznego, że mógł też strzec swego umysłu oraz eliminować z niego pamięć o sprawach tego świata oraz zwalczać myśli przeciwne, wówczas — gdy okazał się on fizycznie słaby i schorowany — przydzielał mu celę w klasztorze; jeśli zaś był zdrowy i silny — pozwalał mu zbudować sobie oddzielną celę 129.
Widzisz, że także Boży Saba wymagał od uczniów przede wszystkim straży umysłu. Jedynie wtedy przydzielał im oddzielną celę i zezwalał, by w niej przebywali. Cóż więc uczynimy my, którzy bezczynnie siedzimy w celach, nie wiedząc nawet, czy istnieje straż umysłu?
Z Żywotu ojca Agatona
Brat zapytał abba Agatona: „Powiedz mi ojcze, co jest ważniejsze, asceza ciała czy wewnętrzna straż?” On odpowiedział: „Człowiek jest jak drzewo. Asceza fizyczna to liście, a straż umysłu to owoce. A ponieważ, jak napisano, każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone (Mt 3,10) — całą naszą troskę powinniśmy skupić na owocach, czyli straży umysłu. Potrzebna jest także owa osłona i ozdoba liściasta, czyli wysiłek fizyczny” 130.
Godne podziwu jest to, że ten święty wypowiedział się przeciwko wszystkim, którzy nie zachowują straży umysłu i chlubią się jedynie życiem czynnym. Powiedział im, że każde drzewo, które nie rodzi owoców, a więc straży umysłu, i posiada jedynie liście, a więc życie czynne (praxis), zostaje wycięte i wrzucone do ognia 4. Straszliwe są, ojcze, twoje słowa!
Z Listu ojca Marka do Mikołaja
Chcesz, synu, w swym wnętrzu dojść do jasności, jaką daje światło umysłu i duchowe poznanie, abyś nienagannie mógł kroczyć pośród głębokiej nocy tego świata i by Pan kierował twoimi krokami (Ps 37,23). Pragniesz przez to, zgodnie z prorockim słowem, z wielkim upodobaniem iść drogą Ewangelii (Ps 112,1), a więc, z żarliwą wiarą przyjąć doskonałe przykazania Pana i stać się ich uczestnikiem przez modlitwę i pragnienie. Ukażę ci przeto godną podziwu metodę lub duchowy sposób osiągnięcia tego celu. Metoda ta nie wymaga wysiłku czy walki ciała, lecz duchowego trudu, uwagi umysłu i myśli, połączonych z Bożą bojaźnią i miłością. Przez nią z łatwością możesz zmusić do ucieczki zastępy zła.
Jeśli więc pragniesz zwyciężyć namiętności, to przez modlitwę i Boże wpółdziałanie wejdź w siebie i, zanurzony w głębi serca, odszukaj owych trzech możnych olbrzymów: niepamięci, niedbałości i niewiedzy. Stanowią one podporę dla obcych myśli, przez które inne namiętności zła przenikają do dusz lubiących rozkosze, w nich działają, żyją i umacniają się. Z wytężoną czujnością i uwagą umysłu, ze skuteczną pomocą z góry, powinieneś odnaleźć to zło, nieznane dla wielu. W ten sposób — z wielką uwagą i modlitwą — będziesz mógł pozbyć się złośliwych olbrzymów.
W sercu bowiem, które stara się pozostać stałym i pilnie strzeże siebie, a także pragnie prawdziwej wiedzy, pamięci o Słowie Bożym oraz właściwego pokoju — dzięki łasce w nim działającej — znikną wszelkie ślady zapomnienia, niewiedzy i niedbałości131.
Czy dostrzegasz zgodność stwierdzeń duchowych ojców? Czy widzisz, jak jasno wyrażają oni naukę o modlitwie? Zobacz też dalej, co mówią nam nasi przodkowie.
Święty Jan Klimak
Hezychastą jest ten, kto w mieszkaniu ciała stara się ogarnąć rzeczy niecielesne, co stanowi swoisty paradoks. Hezychasta może powiedzieć: Ja śpię, lecz serce moje czuwa (Pnp 5,2). Zamknij drzwi swojej celi dla ciała, drzwi swojego języka dla wszelkiej mowy, a swoją wewnętrzną bramę przed złymi duchami.
Siedząc wysoko, obserwuj, jeśli tylko potrafisz, a wówczas dojrzysz, jakim sposobem, kiedy, skąd, w jakiej liczbie i jacy złodzieje chcą wejść i ukraść winogrona. Gdy obserwujący zmęczy się, wówczas wstaje i modli się, potem znowu siada i dzielnie podejmuje to samo zajęcie.
Inną rzeczą jest straż myśli, a inną pilnowanie umysłu. Jak odległy jest wschód od zachodu (Ps 103,12), tak druga czynność jest daleka od pierwszej i bez porównania trudniejsza. Podobnie jak złodzieje nie odważają się wejść tam, gdzie widzą królewskie zbroje, tak również ten, kto modlitwę złączył z sercem, nie naraża się, że okradną go złodzieje duchowi132.
Czy znasz te słowa, ukazujące godne podziwu działanie wielkiego Ojca? My jednak, krocząc jakby w ciemnościach, depczemy, niby w nocnej walce, po tych wskazaniach Ducha, które są pożyteczne dla duszy. Dobrowolnie też stając się głusi, pomijamy je.
Teraz zobacz także dalsze wypowiedzi, prowadzące do duchowej czujności, które ojcowie napisali dla nas.
Ojciec Izajasz
Gdy ktoś oddali się od lewej strony, wówczas dokładnie pozna wszystkie swoje przewinienia, popełnione wobec Boga. Nie dostrzega bowiem grzechów, jeśli nie oddzieli się od nich, dokonując bolesnego zerwania z nimi. Ci, którzy osiągną ten stan, odnajdą skruchę i modlitwę. Będą też zawstydzeni przed Bogiem, wspominając swą wcześniejszą uległość namiętnościom.
Walczmy zatem, bracia, jak tylko możemy, a Bóg nas wspomoże według swego wielkiego miłosierdzia. Jeśli nie ustrzegliśmy serc naszych, jak nasi ojcowie, to postarajmy się uczynić to, co możliwe, by zachować nasze ciała bez grzechu, jak oczekuje tego Bóg. I wierzmy, że jeśli przyjdzie na nas czas głodu, to On okaże także nam miłosierdzie, jak swoim świętym 133.
Ten wielki Ojciec zachęca tych, którzy są bardzo słabi, mówiąc: „Jeśli nie ustrzegliśmy naszych serc, jak nasi ojcowie, to postarajmy się uczynić to, co możliwe, by zachować nasze ciała bez grzechu, jak oczekuje tego Bóg, a On okaże nam miłosierdzie”.
Wielka jest litość i łaskawość tego ojca.
Makary Wielki
Dla, duchowego wojownika najważniejsze jest to, aby wszedł on do swego serca, toczył walkę z szatanem i znienawidził go, by przeciwstawiał się jego zamysłom i walczył z nim. Jeśli ktoś na zewnątrz chroni swe ciało przed zepsuciem i nierządem, a wewnątrz oddaje się cudzołóstwu przed Bogiem i uprawia nierząd w myślach, to nie ma żadnego pożytku zachowanie ciała w dziewictwie. Napisano bowiem: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa (Mt 5,28). Istnieje nierząd popełniany ciałem i istnieje nierząd duszy, łączący nas z szatanem 134.
Może się wydawać, że ten wielki Ojciec przeciwny jest przytoczonym wyżej słowom abby Izajasza. Ale tak nie jest. Ten bowiem również nakazuje nam zachować nasze ciała, jak domaga się tego Bóg. Stwórca zaś żąda nie tylko czystości cielesnej, lecz i duchowej. W ten sposób, wychodząc z przykazań Ewangelii, nakazuje nam on to samo.
Diadoch
Ten, kto wciąż przebywa w swym sercu, wyzbywa się wszelkich rozkoszy życia. Gdy bowiem postępuje zgodnie z duchem, nie może spełnić pożądań ciała (Ga 5,16). Odtąd taki człowiek przechadza się w twierdzy cnót, która posiada je jako strażników. Dlatego ataki demonów na niego odtąd pozostają daremne 135.
Dobrze powiedział Święty, że podstępy wrogów pozostają daremne wówczas, gdy przebywamy w głębi naszych serc, i tym bardziej próżne, im dłużej tam pozostajemy.
Wiem jednak, że zabraknie mi czasu, jeśli w tym wykładzie chciałbym przytoczyć wypowiedzi wszystkich ojców. Wspomnę jeszcze jednego czy dwóch, by doprowadzić dzieło do końca.
Izaak Syryjczyk
Staraj się wejść do izdebki swego wnętrza 136, a zobaczysz skarbiec niebiański. Jeden i drugi przybytek są bowiem jednym. Przez jedno wejście, dostrzeżesz je oba.
Drabina do królestwa niebieskiego jest ukryta w tobie, a więc w twej duszy. Zanurz się w sobie samym, z dala od grzechu, a znajdziesz tam stopnie, po których możesz się wspiąć.
Jan z Karpatos
Wiele wysiłku i trudu należy poświęcić modlitwie, zanim odnajdziemy niezmącony stan umysłu, który w sercu człowieka staje się drugim niebem: tam mieszka Chrystus, jak powiedział Apostoł: Czyż nie wiecie o samych sobie, że Jezus Chrystus mieszka w was? (2 Kor 13,5)137.
Symeon Nowy Teolog
Kiedy szatan, wraz z demonami, doprowadził człowieka do tego, że, wskutek nieposłuszeństwa, został on wygnany z raju i odszedł od Boga, dniem i nocą może teraz wzburzać umysł każdego z ludzi: jednego silniej, drugiego słabiej, a innego — bardzo mocno. Nie można się przed tym obronić w inny sposób, niż przez nieustanną pamięć o Bogu. Jeśli zostanie ona odciśnięta w sercu przez moc krzyża, utwierdza umysł i czyni go niezachwianym. Wiedzie ku temu duchowa walka, do której przygotowany jest każdy chrześcijanin. Prowadzi on ją na arenie Chrystusowej wiary. Nie można w tych zmaganiach nie postępować w ten sposób. Wówczas bowiem na próżno walczyłby ten, kto stosując wszelkie formy ascezy, trudzi się dla Boga i pragnie poprzez to pobudzić litość dobrego Stwórcy. Daremnie starałby się, by Chrystus przywrócił mu najwyższą godność i pozostawił swoje znamię w jego umyśle. Tak bowiem mówi Apostoł: Dzieci moje! Oto ponownie w bólach was rodzę, aż Chrystus w was się ukształtuje (Ga 4,19) 138.
Czy zrozumieliście, bracia, czym jest ta duchowa sztuka, a więc metoda 139, która każdego, kto ją praktykuje, szybko wiedzie ku beznamiętności i do oglądania Boga? Czyż przekonaliście się, bracia, że całe nasze czynne życie traktowane jest przez Boga niby liście na drzewie, jeśli nie rodzi owocu? Podobnie każda dusza, która nie zachowuje straży umysłu, daremnie trudzi się w tych sprawach. Zatroszczmy się zatem o to, byśmy nie musieli na próżno żałować, jeśli dojdziemy do końca, nie przyniósłszy owocu.
Pytanie: Z przytoczonych pism dowiadujemy się, w jaki sposób postępowali ci, którzy podobali się Bogu, a także, jakie jest działanie szybko uwalniające duszę od namiętności i łączące ją z miłością Boga. Działania tego potrzebuje każdy, kto wiedzie duchową walkę dla Chrystusa. Nie wątpimy w to, jesteśmy o tym głęboko przekonani. Chcielibyśmy jednak wiedzieć, co to jest uwaga i co należy czynić, by ją odnaleźć. Zupełnie bowiem tego nie znamy.
Odpowiedź (Nicefora): W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, który powiedział: Beze Mnie zaś nic nie możecie uczynić (J 15,5) — wzywając Jego pomocy i wsparcia— spróbuję pokazać, w miarę możliwości, czym jest uwaga140 i w jaki sposób, za wolą Boga, ją osiągnąć?
Sam Nicefor
Niektórzy ojcowie nazywają uwagę strażą umysłu, inni — strzeżeniem serca, inni czujnością, inni — duchowym wyciszeniem, a jeszcze inni w odmienny sposób. Wszystkie te określenia oznaczają to samo 141 Podobnie mówi się: „chleb”, ale też: „kromka” lub „kawałek chleba”. Tak również jest z tymi określeniami. Poznaj więc dokładnie, czym jest uwaga i jakie są jej własności.
Uwaga — to oznaka szczerej skruchy, wezwanie dla duszy, wzgardzenie świata i wzniesienie się ku Bogu. Oznacza odrzucenie grzechu i przyjęcie cnót. Wyraża niezachwiane przekonanie o odpuszczeniu win. Uwaga to początek kontemplacji, albo raczej — jej podstawa. To przez nią Bóg, wejrzawszy na nas, objawia się umysłowi.
Uwaga jest spokojem umysłu, albo ściślej - stanem takiego spokoju, udzielonym duszy z miłosierdzia Bożego. Uwaga oznacza oczyszczenie myśli, świątynię pamięci o Bogu. Zachowuje ona, niby skarb, cierpliwość we wszystkim, co się zdarza.
Uwaga przyczynia się do wiary, nadziei i miłości. Jeżeli bowiem ktoś nie wierzy, nie potrafi znosić utrapień, przychodzących z zewnątrz. Jeśli nie przyjmuje ich ochoczo, nie może powiedzieć do Pana: Jesteś moim wspomożycielem i ucieczką moją (Ps 91,2). Kto bowiem nie wierzy, że Najwyższy jest jego ucieczką, nie szuka oparcia w Jego miłości.
Jest to najważniejsze spośród wielkich dobrych dzieł. Staje się ono udziałem wielu, albo wszystkich, dzięki nauce. Bez uczenia się, jedynie nieliczni otrzymali je od Boga, dzięki swemu usilnemu działaniu i żarliwej wierze. To jednak, co zachodzi rzadko, nie jest powszechnym prawem. Dlatego musimy szukać niezawodnego przewodnika, aby według jego wskazań nauczyć się rozpoznawać odchylenia od uwagi, jakie zagrażają ze wszystkich stron. Mam tu na myśli niedostatki i wykroczenia, do których prowadzi nas zły.
Taki przewodnik — na podstawie tego, co sam zniósł będąc doświadczany — wyjaśni nam wszystko i bez żadnej wątpliwości wskaże tę duchową drogę. My zaś łatwo dojdziemy wówczas do celu. Jeśli nie masz takiego przewodnika, winieneś go usilnie szukać 142. Gdybyś go nie znalazł, to wezwawszy Boga ze skruszonym duchem i łzami oraz w swym niedostatku zaniósłszy błagania do Niego, uczyń to, co ci mówię.
Wiesz, że oddychamy powietrzem, które wdychamy i wydychamy, ze względu na serce. Ono zaś stanowi ośrodek życia i zarazem ciepła ciała. Serce wciąga więc powietrze, aby w czasie wydechu pozbyć się na zewnątrz swego ciepła, a w zamian uzyskać właściwą temperaturę. W procesie tym współdziałają albo raczej służą mu, płuca. Stwórca celowo uczynił je porowatymi, niby jakieś miechy, aby mogły bez trudu wprowadzać i wyprowadzać powietrze. W ten sposób serce, które przez oddech uzyskuje chłód i pozbywa się własnego ciepła, regularnie spełnia to zadanie, przydzielone mu ze względu na stałość funkcjonowania organizmu 143.
Zatem usiądź, skup swój umysł, wprowadź go — umysł — drogą, przez którą tchnienie wchodzi do serca. Nakłaniaj go i zmuszaj, aby zstąpił do serca wraz z wdychanym powietrzem. Gdy wreszcie tam się znajdzie, to we wszystkim, co później nastąpi, nie będzie nic niemiłego czy nieradosnego. Jak mąż, który przebywał z dala od domu i po powrocie nie posiada się z radości, że dane jest mu znów widzieć dzieci i żonę, tak też i umysł, gdy połączy się z duszą, napełnia się niewysłowioną rozkoszą i weselem.
Dlatego, bracie, musisz przyzwyczaić swój umysł, aby nie wychodził stamtąd zbyt szybko. Na początku bowiem jest on zniechęcony, z powodu wewnętrznego zamknięcia i ciasnoty. Gdy jednak przyzwyczai się, nie będzie chciał przebywać na zewnątrz. Królestwo niebieskie jest bowiem wewnątrz nas (Łk 17,21). Kto je rozważa w swym sercu i poszukuje go przez czystą modlitwę, to cały świat zewnętrzny wydaje się niegodny uwagi i zupełnie przestaje go obchodzić.
Tak więc, jeśli od razu, jak powiedziano, wejdziesz w obszar serca, które ci wskazałem — Bogu składaj dzięki. Wysławiaj Go i w Nim się rozraduj. Trzymaj się też ustawicznie tego działania, a ono nauczy cię tego, czego nie dowiesz się w inny sposób. Powinieneś jednak pamiętać o tym, że gdy umysł twój znajdzie się w sercu, to odtąd nie pozostawaj milczącym i bezczynnym, lecz miej jako stałe zajęcie i rozważanie to wezwanie: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną!144 Niech umysł nigdy w tym nie ustaje! To uchroni go od trosk i rozproszeń, uczyni nieuchwytnym i niedostępnym dla podszeptów szatana, nadto każdego dnia, będzie go wznosić ku miłości i pragnieniu Boga.
Jeśli zaś, bracie, mimo wielkiego wysiłku, nie zdołasz wejść do wnętrza serca, tak jak ci nakazaliśmy — to uczyń, co ci teraz powiem, a z Bożą pomocą odnajdziesz to, czego szukasz 145. Wiesz, że w piersi każdego człowieka znajduje się zdolność rozumowania. Tam właśnie, wewnątrz piersi, nawet gdy usta nasze milczą, rozmawiamy i zastanawiamy się, zanosimy modlitwy i psalmy, i wiele innych rzeczy.
Z tego ośrodka rozumu pozbądź się zatem wszelkich myśli. Potrafisz to uczynić, jeśli będziesz chciał. Podaj mu wówczas wezwanie: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną. Przymuszaj go, aby zawsze wołał je w twym wnętrzu, jednocześnie wyłączając wszelką inną myśl. Jeśli w tym wytrwasz przez pewien czas, to otworzy ci się wejście do serca, jak ci pisałem, bez żadnej wątpliwości. Sam poznałem to z doświadczenia.
Wraz z bardzo upragnioną i wdzięczną uwagą przyjdzie do ciebie cały korowód cnót: miłość, radość, spokój i wiele innych. Dzięki nim będzie wysłuchana każda twoja prośba w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Jemu, wraz z Ojcem i Duchem Świętym — chwała, wielka cześć i uwielbienie, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
Grzegorz z Synaju
(1255-1346)
Bardzo ważny autor hezychastyczny, nauczyciel i propagator modlitwy serca. Na początku XIV wieku przyczynił się do odrodzenia życia kontemplacyjnego na górze Atos.
Urodził się koło Kladzomenai na zachodnim wybrzeżu Azji Mniejszej. Znalazł się w niewoli tureckiej, skąd wykupili go chrześcijanie. Udał się wówczas na Cypr, gdzie został mnichem. Przebywał także na Synaju i na Krecie, gdzie Arseniusz wprowadził go w praktykę straży umysłu, czujności serca i czystej modlitwy. Wreszcie udał się na Górę Atos, gdzie — jak pisze w Filokalii Nikodem Hagioryta — zetknął się z życiem monastycznym skupionym wyłącznie na dziełach ascetycznych i przestrzeganiu reguły zakonnej. Zapomniano tam natomiast całkowicie o tym, co najważniejsze i do czego należy dążyć: o więzi z Bogiem i kontemplacji. Zachowywanie surowej ascezy i praktyka cnót - dodał Nikodem — są do nich jedynie drogą i środkiem.
Wśród mnichów na Górze Atos Grzegorz rozpowszechniał swą naukę o nieustannej modlitwie Jezusowej. Około 1325 roku, pod wpływem zagrożenia tureckiego, opuścił świętą Górę. Życie zakończył w Macedonii, gdzie założył trzy klasztory u bram Rumunii i świata słowiańskiego.
Filokalia zawiera cztery pisma Grzegorza. Jego naukę duchową najpełniej przedstawiają Rozdziały bardzo pożyteczne. Kolejne trzy krótkie traktaty zawierają przeważnie szczegółowe pouczenia dotyczące praktyki modlitwy Jezusowej. Wskazują też na konieczność doświadczenia łaski oraz działania Ducha Świętego w sercu człowieka. To działanie, otrzymane w chrzcie i zasłonięte mrokiem namiętności, ujawnia się w duszy stopniowo poprzez zachowywanie przykazań, a zwłaszcza dzięki oczyszczającej żarliwej modlitwie.
Modlitwa serca jako duchowa liturgia
Rozdziały bardzo pożyteczne:
7. Jeśli w sercu wolnym od wszelkich myśli działa Duch Święty, staje się ono, jeszcze przed przyszłym życiem, prawdziwą świątynią. Wszystko bowiem dokonuje się w nim i wyraża według Ducha. Kto jeszcze tego nie osiągnął, dzięki innym cnotom może być dobrym kamieniem do budowy świątyni Bożej. Nie jest jednak świątynią Ducha, ani Jego kapłanem.
17. Przykazania, ze swej natury, wskazują zawsze na pierwsze przykazanie, które obejmuje wszystkie pozostałe, przykazanie pamięci o Bogu: Pamiętaj o Panu, Twoim Bogu nieustannie (Pwt 8,18)146. Poprzez nie wszystkie mogą być zaprzepaszczone lub zachowane. Zapomniane bowiem na początku doprowadziło do utraty pamięci o Stwórcy, zaciemniając też inne przykazania. I w ten sposób ogołociło człowieka z wszelkiego dobra.
19. Prawo Ducha dającego życie, według Apostoła, działa i wyraża się w sercu, podobnie jak prawo litery wypełnia się w ciele. Pierwsze wyzwala umysł spod prawa grzechu i śmierci (Rz 8,2). Drugie zasłaniając się pozorami dokonuje dzieła faryzejskiego — spełniając i pojmując prawo jedynie w sposób cielesny i przestrzegając przykazań tylko po to, żeby się pokazać ludziom (Mt 23,5).
24. Zrozum, że Prawem przykazań jest wiara, która działa bezpośrednio w sercu. Przez nią bowiem wszelkie przykazanie jest źródłem i sprawcą oświecenia dusz. Owocami przykazań zaś, pochodzącymi z prawdziwej, czynnej wiary, są powściągliwość i miłość, a wreszcie pokora, ów dar Boży, który jest początkiem i siłą miłości.
28. Do zbawienia wystarczy człowiekowi jedynie wiara wypełniona łaską Ducha, działająca poprzez wypełnianie przykazań. Pod warunkiem jednak, że zachowa on tego rodzaju wiarę, nie przedłoży też wiary martwej i bezwładnej nad żywą w Chrystusie. Wiernemu wystarczy bowiem wiara, która swoje formy i moc czerpie z Jezusa. Niewiedza jednak nauczyła ludzi wiary wyrażanej tylko w słowach, martwej i niewrażliwej, a nie wiary przeżywanej w łasce.
111. Początkiem modlitwy umysłu jest działanie. Następnie przychodzą oczyszczająca moc Ducha oraz mistyczny kult spełniany przez umysł147. Podobnie początkiem wyciszenia jest skupienie wolne od trosk, stanem środkowym zaś — oświecająca moc i kontemplacja. Krańcem jest ekstaza, porwanie umysłu ku Bogu.
113. U początkujących modlitwa jest niczym ogień radości, pochodzący z serca, u doskonałych zaś — jakby udzielające się światło, które wydaje miłą woń.
Nadto modlitwa to apostolskie nauczanie, działanie wiary, albo raczej sama wiara. To poręka dóbr, których się spodziewamy (Hbr 11,1), czynna miłość, anielskie poruszenie, moc istot bezcielesnych, ich dzieło i wesele. To dobra nowina o Bogu, pewność serca, nadzieja zbawienia, znamię uświęcenia, droga do świętości. To poznanie Boga, ujawnienie się chrztu, oczyszczające obmycie się, zadatek Ducha Świętego, rozradowanie się Jezusa i wesele duszy. To łaskawość Boga, znak pojednania, pieczęć Chrystusa, promień duchowego słońca, poranna zorza serc, umocnienie chrześcijaństwa, wyraz Bożego przebaczenia, łaska i mądrość Boża, albo lepiej — początek mądrości w nas samych. To Boże objawienie, właściwe dzieło mnichów, życie tych, którzy oddali się wyciszeniu i źródło wyciszenia, świadectwo anielskiego życia. Co można powiedzieć nadto? Modlitwą jest Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkim (1 Kor 12,6). Jedno jest bowiem działanie Ojca, Syna i Ducha Świętego, które dokonuje wszystkiego w Chrystusie Jezusie.
Jak odnaleźć działanie Ducha Świętego
O duchowym wyciszeniu i modlitwie:
3. Działanie Ducha Świętego, jakie sakramentalnie otrzymaliśmy w chrzcie, odnajduje się na dwa sposoby.
Po pierwsze: poprzez spełnianie przykazań, przez co, jak mówi Święty Marek148, po wielu trudach i długim czasie objawia się dar. Im bardziej tych przykazań przestrzegamy, tym jaśniej ów dar oświeca nas swoim blaskiem.
Po drugie: poprzez świadome i nieustanne wzywanie Pana Jezusa, a więc pamięć o Bogu. Wówczas dar ten objawia się przez poddanie się Stwórcy.
Gdy stosuje się pierwszy sposób, postępuje się wolniej, drugi zaś jest szybszy: pod warunkiem, że ktoś jest w stanie nauczyć się wytrwale to czynić, jakby w znoju kopać ziemię, by szukać złota 149.
Jeżeli natomiast pragniemy odnaleźć i poznać prawdę, bez popełniania błędów, szukajmy jedynie takiego działania serca, które całkowicie byłoby wolne od zmysłowych form. Nie starajmy się, niby w zwierciadle, zobaczyć w wyobraźni obrazów i postaci jakby rzeczy świętych, ani widzieć światła150. Są to bowiem fałszywe wyobrażenia, którymi złudzenie zwodzi zazwyczaj na początku umysł niedoświadczonych.
My natomiast będziemy dążyć do tego, by posiąść moc modlitwy działającej w naszym sercu. Rozgrzewa ona i raduje umysł, a także rozpala duszę do niewymownej miłości Boga i ludzi. Zauważymy też, że modlitwa rodzi pokorę i wielką skruchę, jeśli tylko u początkujących staje się umysłowym i bezustannym działaniem Ducha Świętego. Na początku jest jakby płomieniem radości, który pochodzi z serca, na końcu zaś jakby udzielającym się światłem, które wydaje miłą woń.
Praktyczne wskazania dla hezychastów
O duchowym wyciszeniu i dwóch sposobach modlitwy:
Jak odmawiać modlitwę
2. Rankiem siej swoje ziarno, powiada Salomon mając na myśli modlitwę. I do wieczora nie pozwól spocząć swej ręce, aby nie przerwać jej ciągłości i nie pominąć chwili, gdy modlitwa będzie wysłuchana. Nie wiesz bowiem, powiedziano, które ziarno wzejdzie, jedno czy drugie (Koh 11,6).
Od rana siedź na niskim151 stołku, wprowadź swój umysł z głowy do serca, tam go skup i zatrzymuj. Mocno pochylony, aż do silnego bólu w piersiach, ramionach i szyi, wołaj wytrwale w myśli lub duszy: Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną! 152 Następnie przenieś swój umysł do drugiej części formuły i mów: Synu Boży, zmiłuj się nade mną 153. Możesz uczynić tę zmianę unikając trudu i wysiłku, albo też uciążliwego trwania, ale na pewno nie z niechęci do potrójnego Imienia154 jako jedynego i stałego pokarmu, gdyż powiedziano: Którzy mnie spożywają, dalej łaknąć będą (Syr 24,21). Powtarzaj często tę drugą połowę. Nie powinieneś jednak nieustannie zmieniać słów wskutek niedbalstwa lub beztroski, bowiem rośliny stale przesadzane nie zapuszczają korzeni.
Wstrzymuj również ruch oddechu tak, byś nie oddychał swobodnie. Tchnienie powietrza, pochodzące z serca, zaciemnia przecież umysł i pobudza intelekt. Oddala również umysł od serca, wiodąc ku zapomnieniu, albo też prowadzi od jednej rzeczy ku drugiej, aby, zanim się spostrzeże, odnalazł to, czego nie powinien.
Jeżeli w swym umyśle dostrzegasz nieczyste myśli lub obrazy, które pochodzą od złych duchów, nie przerażaj się. Jeśli zaś ukażą ci się dobre pojęcia, nie zważaj na nie. Powstrzymuj natomiast, o ile to możliwe, wydech, zamknij umysł w sercu i wytrwale, nieustannie wzywaj Pana Jezusa. W ten sposób szybko unicestwisz i stłumisz owe myśli, niewidzialnie smagając je Bożym Imieniem. Mówi przecież Klimak: „Imieniem Jezusa będziesz smagać wrogów. Nie ma bowiem potężniejszej broni na ziemi i na niebie” 155.
O oddychaniu
3. O tym, że powinieneś powstrzymywać wydech, świadczy Izajasz Anachoreta i wielu innych.
Jeden z nich powiada: „Opanuj nieposkromiony umysł”, jest on bowiem pobudzany i rozpraszany przez wrogą moc. Ona zaś, wskutek naszego zaniedbania po chrzcie, ponownie wraca do beztroskiej duszy wraz z innymi złośliwszymi duchami. Jak powiada Pan, późniejszy stan człowieka staje się gorszy niż był poprzedni (Mt 12,45).
Inny autor powiada, że u mnicha pamięć o Bogu winna być jak oddech. Inny wreszcie, że miłość Boga musi poprzedzać wydech. A Nowy Teolog poleca: „Powstrzymuj także wdychanie powietrza przez nos, tak, byś oddychał nie całkiem swobodnie” 156; Klimak zaś: „Niech pamięć o Jezusie złączy się z twym oddechem, a wówczas poznasz pożytek Wyciszenia” 157. Apostoł natomiast głosi, że już nie on żyje, lecz żyje w nim Chrystus (Ga 2,20), który daje moc i tchnienie życia Bożego.
Wiatr wieje tam, gdzie chce (J 3,8), mówi Pan, dając przykład powiewu naturalnego wiatru. Kiedy bowiem staliśmy się czyści, otrzymaliśmy zadatek Ducha (2 Kor 1,22) i, jak mówi Jakub, brat Pański (Jk 1,21), niczym ziarno zostało w nas zaszczepione słowo, które zasadzone i złączone z nami w pełnym udziale, samo nie ulegając zmieszaniu i umniejszeniu, pozwala nam spełniać dzieło Boże, gdyż przepełnione jest dobrocią. My jednak zaniedbaliśmy przykazania, które są strażnikami łaski, i przez naszą niedbałość ponownie oddaliśmy się namiętnościom. Zamiast oddychać Duchem Świętym, zostaliśmy napełnieni tchnieniami złych duchów. Stąd, jak mówią ojcowie, pochodzą zapewne ziewanie i przeciąganie się.
Kto zaś posiadł Ducha Świętego i przez Niego został oczyszczony i ogrzany, ten oddycha życiem Bożym. Przemawia on, myśli i żyje według słów Pana: Nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca mego będzie mówił przez was (Mt 10,20). Kto natomiast ma ducha przeciwnego i jest przezeń opanowany, wyraża się i czyni w sposób przeciwny.
Jak modlić się psalmami?
4. „Gdy ktoś jest zmęczony, powiada Klimak, powstanie, by się modlić. Potem znów usiądzie i stanowczo podejmie poprzednie dzieło” 158. Mówi on o tym, co powinien czynić umysł, kiedy doszedł do straży serca. To samo można powiedzieć o psalmodii.
Pytano niegdyś wielkiego Barsanufiusza, w jaki sposób modlić się psalmami. I starzec odpowiedział: „Godziny i hymny należą do tradycji Kościoła i są dobre dla użytku całego ludu. Pustelnicy ze Sketis natomiast nie recytują psalmów ani nie znają hymnów. Wykonując prace ręczne, praktykują rozważania w samotności i regularne modlitwy. Gdy wstajesz do modlitwy, powinieneś odmówić Hymn uwielbienia (Trisagion) i Ojcze nasz. Proś też Boga, by wyzwolił cię ze starego człowieka. Ale nie musisz przedłużać modlitwy, twój umysł bowiem przez cały dzień znajduje się w modlitwie” 159. Starzec chciał pokazać, że samotne rozważanie jest modlitwą serca 160, regularne modlitwy natomiast oznaczają powstawanie do odmawiania psalmów.
Podobnie wielki Jan Klimak mówi jasno: „Dziełem duchowego wyciszenia jest wyzbycie się wszelkich trosk, a także gorliwa modlitwa — to znaczy stawanie do niej, oraz nienaruszalne działanie serca”161, które właśnie jest przebywaniem w modlitwie, a więc w wewnętrznym wyciszeniu.
Duchowa lektura
11. „Jeżeli przyłożyłeś się do dzieła — mówi Klimak — czytaj, byś mógł umacniać się i trwać w tym działaniu. Czytanie czegoś innego jest zbędne” 162.
Wciąż czytaj to, co dotyczy duchowego wyciszenia i modlitwy. Są to na przykład pisma Jana Klimaka, świętego Izaaka i Maksyma, Nowego Teologa, jego ucznia Stetatosa, Hezychiusza, Filoteusza z Synaju i wszelkie podobne dzieła. Inne pozostaw, nie dlatego, że należy je odrzucić, ale z tego względu, że nie służą celowi. Zajmują umysł swą treścią i odrywają go od modlitwy.
Czytaj w samotności, nie podnosząc głosu, nie zważając na płynność wymowy czy piękne brzmienie. Czytaj nie w sposób namiętny, nieświadomy, jakbyś był nieobecny tam, gdzie jesteś, lub też by podobać się innym. Nie bądź też nienasycony lekturą, ponieważ wszelki umiar jest najlepszy. Nie należy również czytać powierzchownie czy niedbale, lecz z powagą, rzetelnie, łagodnie, spokojnie, rozważnie i równomiernie. Czytaj umysłem, duszą i rozumem.
W ten sposób doznasz wewnętrznego umocnienia, nabierzesz siły, by żarliwie się modlić. Wszelkie inne czytanie natomiast przyniesie ci ciemność, rozluźnienie i zamęt, tak, że głowa zacznie cię boleć, umysł zaś straci żarliwość w modlitwie.
Wytrwałość w modlitwie wewnętrznej
W jaki sposób hezychasta ma siadać do modlitwy i nie wstawać zbyt szybko:
Czasami jak najdłużej siedź na stołku, gdyż wymaga to trudu. Czasami zaś, ale rzadziej, wyciągnij się na chwilę na posłaniu, by odpocząć. Powinieneś siedzieć cierpliwie, ze względu na Tego, który powiedział: Trwajcie gorliwie na modlitwie (Kol 4,2). I nie należy powstawać zbyt szybko przez niedbałość, nawet jeśli wewnętrzne wołanie umysłu i ciągłe trwanie sprawiają uciążliwy ból. Mówi wszak Prorok: Boleści mnie ogarnęły jak rodzącą (Iz 21,3).
Pochyl się zatem ku ziemi, skupiając umysł w sercu, jeżeli tylko się otworzy, i wzywaj na pomoc Pana Jezusa. Gdy będziesz odczuwał ból w ramionach i nie jeden raz rozboli cię głowa, trwaj niestrudzenie i z miłością, szukając w swym sercu Pana. Królestwo Boże należy bowiem do ludzi gwałtownych i oni je zdobywają (Mt 11,12). Oto Pan prawdziwie ukazał, w jaki sposób powinniśmy podejmować takie trudy. Cierpliwość i wszelka wytrwałość dają moc ciału i duszy.
O tym, jak odmawiać modlitwę
Niektórzy ojcowie zalecali mówić w całości: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, inni jedynie w części: Jezu, Synu Boży, zmiłuj się nade mną — co jest łatwiejsze ze względu na słabość umysłu. Nikt bowiem sam z siebie nie może powiedzieć czysto i doskonale w swym wnętrzu: Pan Jezus, jak tylko w Duchu Świętym (1 Kor 12,3). Podobnie dziecko, które dopiero zaczyna mówić, nie jest w stanie w pełni wymówić modlitwy.
Nie należy zbyt często zmieniać wezwania przez lekceważenie, ale raczej czynić to rzadko, by zachować ciągłość.
Jedni też uczą, by modlić się ustami, inni zaś umysłem. Uważam, że należy czynić jedno i drugie. Niekiedy bowiem umysł jest zmęczony i niezdolny do zanoszenia wezwań, innym razem zaś w takim stanie znajdują się usta. Dlatego też należy praktykować oba sposoby modlitwy, zarówno ustami jak w umyśle. Trzeba wzywać spokojnie i bez zamętu, aby brzmienie głosu nie zakłócało i nie utrudniało percepcji i uwagi umysłu. I tak aż do chwili, w której umysł, przyzwyczajony do tego działania, poczyni postępy i otrzyma siłę od Ducha Świętego, by modlić się w pełni i z mocą. Wtedy nie ma już potrzeby mówić ustami i nie jest to nawet możliwe: całe dzieło wystarczy wykonać jedynie umysłem.
O tym, jak opanować umysł
Zrozum, że nikt sam nie może opanować swego umysłu, jeżeli nie ogarnie go Duch Święty. Umysł jest bowiem nieposkromiony, nie dlatego jednak, że z natury znajduje się w ciągłym ruchu, ale ponieważ przez naszą niedbałość przyswoił sobie owo błądzenie i przyzwyczaił się do niego od początku. Przekraczając bowiem przykazania Tego, który nas odrodził, oddaliliśmy się od Boga i utraciliśmy jedność z Nim, a także możność doświadczenia Go w duchowym i umysłowym doznaniu. Umysł bowiem, po odejściu od Boga i oddzieleniu się od Niego, wiedziony jest w różne strony niczym więzień. Nie może też zatrzymać się, chyba że przez poddanie się Bogu. Nie potrafi spocząć inaczej, jak tylko trwając przy Panu i jednocząc się z Nim w radości, a także modląc się do Niego nieustannie i wytrwale, codziennie wyznając Mu w duchu swoje winy. Bóg bowiem natychmiast wybacza wszystkim, którzy Go błagają z pokorą i skruchą, oraz wciąż wzywają Jego świętego Imienia. Powiedziano bowiem: Wyznawajcie Panu 163 i wzywajcie Jego święte Imię (Ps 105,1).
Powstrzymywanie oddechu, z zamkniętymi ustami, również zatrzymuje umysł. Czyni to jednak tylko częściowo. Później bowiem ponownie się on rozprasza. Kiedy jednak przychodzi działanie modlitwy, wówczas ona sama prawdziwie opanowuje go, cieszy i strzeże przed niewolą.
Zdarza się, że kiedy umysł modli się, pozostając w sercu, wówczas myśl błądzi, zajęta innymi sprawami. Nie poddaje się nikomu, oprócz doskonałych w Duchu Świętym, którzy osiągnęli wewnętrzny pokój w Jezusie Chrystusie.
Jak odpędzać myśli
Nigdy początkujący nie opanuje myśli, jeżeli nie uczyni tego Bóg. Z myślami bowiem mogą walczyć i usunąć je jedynie silni. Jednak także oni nie wypędzają ich swoją mocą, lecz podejmują z nimi walkę z pomocą Boga, przyodziani w Jego zbroję.
Kiedy więc opanowują cię myśli, wzywaj nieustannie i wytrwale Pana Jezusa, a one znikną. Nie zniosą żaru, jaki z modlitwy wstępuje do serca, i uciekną, niby porażone ogniem. „Imieniem Jezus”, powiada Klimak, „smagaj przeciwników” 164. Nasz Bóg bowiem jest ogniem niszczącym występność (Pwt 4,24). Pan, który szybko przychodzi z pomocą, natychmiast weźmie w obronę tych, którzy całą duszą dniem i nocą wołają do Niego (Łk 18,7).
Kto natomiast nie posiada mocy modlitwy, może zmusić myśli do ucieczki w inny sposób, naśladując Mojżesza (Wj 17,11). Jeśli wstaje i wyciąga ręce ku niebu, i tam kieruje wzrok, Bóg je wygania. Następnie siada on ponownie i wytrwale rozpoczyna modlitwę.
Teoleptos z Filadelfii
(1250-1322)
Urodzony w Nicei, zdobył znakomite wykształcenie. Po krótkotrwałym małżeństwie opuścił żonę i wybrał życie pustelnicze jako mnich na Górze Atos. Następnie, przez około 40 lat, był biskupem Filadelfii w zachodniej Azji Mniejszej.
Związany ze znaną bizantyńską rodziną Chumnajnów, podjął się kierownictwa duchowego Ireny, córki wielkiego uczonego i państwowego dostojnika Nicefora Chumnosa. W wieku 12 lat została ona wydana za mąż za cesarza Jana Paleologa, a cztery lata później, po śmierci męża, odeszła do klasztoru Zbawiciela w Konstantynopolu, przybierając imię Eulogia.
Filokalia zawiera pouczenie, pierwotnie skierowane do Ireny Eulogii Chumnajny, pt. O ukrytym działaniu w Chrystusie, oraz Dziewięć rozdziałów. Teoleptos nie prezentuje systematycznej nauki o modlitwie, ale podaje zbiór porad i wyjaśnień. Zaleca skupienie umysłu na Bogu, czujność, nieustanne wzywanie Pana, skruchę. Uwzględnia różne formy modlitwy indywidualnej i liturgicznej: recytację psalmów, medytacyjną lekturę Pisma Świętego (lectio divina), pamięć o Bogu oraz modlitwę umysłu.
Biskup Filadelfii zajmował się jednak nie tyle rodzajami modlitwy, ile znaczeniem różnych funkcji umysłu podczas jej praktykowania. Wskazywał też drogę do kontemplacji, którą opisywał jako widzenie i poznanie Boga, dokonujące się bez użycia obrazów i pojęć, a także ja- ko doświadczenie światła.
Teoleptos uchodził za bezpośredniego ucznia Nicefora Pustelnika i był współczesnym Grzegorzowi z Synaju. Żył więc w okresie rozwoju metod psychosomatycznych, związanych z modlitwą Jezusową. Nigdy jednak do nich nie nawiązywał. Kierując swe pisma do mniszek, zalecał jedynie ciągłą pamięć o Bogu i nieustanne wzywanie świętego Imienia. Oryginalność tego autora polega na tym, że nie przedstawiał modlitwy zarezerwowanej dla wąskiego grona eremitów (nazywanych „hezychasta- mi”). Traktował ją raczej jako ważny element wspólnotowego życia monastycznego, albo ogólnie, kościelnego, które skupia się na liturgii i miłości braterskiej.
Modlitwa przylgnięciem umysłu do Boga
O ukrytym działaniu w Chrystusie 165:
Siedząc w swojej celi, staraj się pamiętać o Bogu, wznieś umysł ponad wszystkie sprawy i bez słów skieruj się ku Panu. Otwórz przed Nim całe swe serce i przylgnij do Niego z miłością.
Pamięć o Bogu jest kontemplacją Stwórcy, który przyciąga ku sobie wzrok i pragnienie umysłu, i oświeca duszę swoim światłem.
Umysł, który zwraca się do Pana, zawiesza wszelkie myśli odnoszące się do bytów i widzi nie posługując się pojęciami. Ze względu na niedostępność chwały, dochodzi do najwyższej niewiedzy i przez to rozjaśnia swoje widzenie. Nie poznaje, gdyż to, co postrzega, pozostaje niepojęte. Poznaje natomiast prawdę Tego, który rzeczywiście jest i który — jako jedyny — jest ponad bytem. Bogactwem Jego dobroci ożywia swą miłość i, utwierdzając własną gorliwość, zaznaje szczęścia i bezgranicznego pokoju. Takie właśnie cechy ma prawdziwa pamięć o Bogu.
Jeżeli zaś chodzi o modlitwę, jest ona rozmową intelektu z Panem. Zanoszone są w niej słowa błagania, podczas gdy umysł cały zwraca się ku Bogu 166. Kiedy intelekt nieustannie wypowiada Imię Pana i umysł wyraźnie skupia się na wzywaniu świętego Imienia, światło Bożej wiedzy, niby jaśniejący obłok, okrywa swym cieniem całą duszę.
Ciągłej pamięci o Bogu towarzyszy miłość i radość. Powiedziano bowiem: Wspomniałem na Boga i rozradowałem się (Ps 77,4). Z czystej modlitwy rodzi się też wiedza i skrucha, gdyż napisano: W dniu, kiedy Cię wezwałem, oto wiem, że jesteś moim Bogiem (Ps 56,10), a nadto: Żertwą dla Boga jest duch skruszony (Ps 51,19). Gdy bowiem umysł i intelekt zwracają się ku Stwórcy poprzez intensywną uwagę i żarliwe błaganie, w duszy pojawia się skrucha. Kiedy zaś umysł, rozum i duch korzą się przed Bogiem - pierwszy przez uwagę, drugi przez wzywanie, trzeci przez skruchę i miłość — wówczas cały człowiek wewnętrzny oddaje Mu cześć, zgodnie z przykazaniem: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem (Łk 10,27).
Pragnę, byś przystępując do modlitwy, nie dopuszczał do tego, że znajdziesz się daleko od niej. Wtedy bowiem trudzisz się daremnie i biegniesz na próżno (Ga 2,20). Zdarza się to wówczas, gdy ustami śpiewa się psalmy, podczas gdy umysł unosi się gdzie indziej, rozproszony przez różne doznania i rzeczy. Wtedy bowiem traci się świadomość śpiewu psalmów. Intelekt często przebiega słowa modlitwy, umysł zaś nie postępuje za nią, nie jest skupiony na Bogu, z którym podejmuje rozmowę w modlitwie. Zostaje odwrócony przez inne pojęcia. Intelekt wymawia wówczas słowa modlitwy jedynie z przyzwyczajenia, umysł zaś oddala się od poznania Boga. Dusza natomiast traci zdolność rozumienia i swą gorliwość, gdy umysł rozprasza się i błąka pośród rzeczy, które pociągnęły go lub których szukał.
Jeżeli w modlitwie brakuje poznania i modlący się nie jest obecny przed Bogiem, którego ma wzywać, to w jaki sposób dusza zostanie napełniona słodyczą? Jak rozraduje się serce, jeśli przystępując do modlitwy, prawdziwie się jej nie oddaje? Rozraduje się serce szukających Pana (Ps 105,3). Szuka zaś Pana ten, kto korzy się przed Bogiem całym swym intelektem i żarliwym usposobieniem; kto odrzuca też wszelkie troski doczesne ze względu na poznanie i miłość Boga, które udzielane są przez nieustanną i czystą modlitwę...
Do czystej modlitwy doprowadzi cię przykład zachowania się przed władcą ziemskim. Gdy bowiem zbliżyłeś się do króla i stoisz przed jego obliczem, błagasz go słowami, mając oczy utkwione w niego. W ten sposób pozyskujesz sobie przychylność królewską. To samo czyń wówczas, gdy jesteś w zgromadzeniu Kościoła albo też w samotności twego domu. Kiedy bowiem zgromadziłeś się w Panu z braćmi167, aby znajdować się przed Nim cieleśnie, i zanosić do Niego śpiew ustami, staraj się, aby także twój umysł zważał na słowa i na Boga, i był świadomy, do Kogo mówi i przed Kim się znajduje. Gdy bowiem intelekt, pozostając czysty, całkowicie oddaje się modlitwie, serce otrzymuje wówczas niezmienną radość i niewymowny pokój.
Kiedy natomiast samotnie siedzisz w celi, oddawaj się modlitwie w sobie samym, zachowując czujny umysł i skruszonego ducha. Poprzez czujność swoim cieniem okryje cię kontemplacja, przez modlitwę zamieszka W tobie poznanie, przez skruchę zaś otrzymasz mądrość, która oddali nierozumną przyjemność i utwierdzi miłość Boga.
Wierz mi, gdyż to, co mówię, jest prawdą. Jeśli w całym twym działaniu nierozdzielnie pozostajesz z matką dóbr, modlitwą, to ona nie odstąpi cię, dopóki nie ukaże ci ślubnej komnaty i nie wprowadzi do jej wnętrza, nie napełni chwałą i niewymowną radością. Usuwa ona bowiem wszelkie przeszkody, wyrównuje drogę cnoty, i czyni ją łatwą dla tego, kto szuka.
Zobacz więc, jak działa modlitwa duchowa. Rozmowa z Bogiem wymazuje namiętne myśli. Skupienie umysłu na Nim nie dopuszcza pojęć tego świata. Skrucha duszy odsuwa miłość ciała. Modlitwa, polegająca na powtarzaniu Imienia Bożego, staje się zgodnością i zjednoczeniem umysłu, rozumu
duszy. Powiedziano bowiem: Gdzie dwaj albo trzej zebrali się w imię 8moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20). W ten sposób modlitwa przywołuje władze duszy podzielone przez namiętności, łączy je ze sobą i z samą trzyczęściową duszą 168, jednocząc się z jedynym Bogiem w trzech Osobach.
Przede wszystkim jednak modlitwa, umacniając cnoty, wymazuje z duszy hańbę grzechu. Wiodąc do świętego poznania, odtwarza piękno Bożych rysów i stawia duszę przed Bogiem. Wówczas natychmiast poznaje ona swego Stwórcę, powiedziano bowiem: W dniu, w którym cię wezwę, oto będę wiedział, że Ty jesteś moim Bogiem (Ps 55,10). I sama jest poznana przez Boga, jak jest napisane: Pan poznał tych, którzy są Jego (2 Tm 2,19). Dusza poznaje dzięki czystości obrazu, jako że wszelki obraz odnosi się do swego pierwowzoru. Zostaje natomiast poznana dzięki podobieństwu (Rdz 1,26), jakie dają cnoty. Dzięki nim właśnie zyskuje poznanie Boga i jest poznana przez Niego.
Ten, kto chce otrzymać królewską przychylność, może to czynić w trojaki sposób: prosi słowami, pozostaje w ciszy albo też rzuca się do nóg tego, który może mu pomóc. Także czysta modlitwa zespala w sobie umysł, rozum i ducha: rozumem wzywa Imię, umysłem bez rozproszenia zwraca się ku Bogu, którego wzywa, duchem zaś objawia skruchę, pokorę i miłość. W ten sposób błaga Przedwieczną Trójcę Świętą, Ojca, Syna i Ducha Świętego, jedynego Boga.
Jak różnorodność potraw pobudza pragnienie do ich spożywania, tak też różne formy cnót rozbudzają działanie umysłu. Dlatego też, w myśli powtarzaj słowa modlitwy i wciąż rozmawiaj z Panem, nie ustawaj w wołaniu do Niego. Proś Go nieustannie, naśladuj natrętność wdowy, naprzykrzającej się sędziemu, który nie liczył się z ludźmi (Łk 18,1—5). Wówczas postępujesz według Ducha (Ga 5,16), nie słuchasz pragnień cielesnych, ani nie przerwiesz ciągłości modlitwy myślami tego świata. Stajesz się świątynią Boga i wielbisz Go bez rozproszeń. W ten sposób gdy modlisz się w myśli, dane ci będzie przejść do pamięci o Bogu, wejść do sanktuarium umysłu, w mistycznej kontemplacji widzieć to, co niewidzialne i w odosobnieniu składać cześć samemu Bogu, przyjmując dar poznania i miłości.
Jeśli spostrzeżesz, że twoja modlitwa załamuje się, szukaj pomocy w książce. Czytaj ją uważnie, by zrozumieć jej znaczenie. Nie zadowalaj się pobieżną lekturą, lecz, skupiając swój umysł, zgłębiaj sens słów. Następnie zastanów się nad tym, co przeczytałeś, tak by znaczeniem tekstu poruszyć swój umysł, by pozostał na nim niezatarty ślad. W ten sposób święte przemyślenia coraz bardziej będą pobudzały twój zapał. Powiedziano bowiem: Gdy rozważałem, zapłonął we mnie ogień (Ps 39,4). Tak jak długie mieszanie składników potrawy czyni jej smak przyjemniejszy, tak i Boże słowa obracane w duszy cieszą umysł. Napisano: Jak słodkie dla mego podniebienia słowa Twoje (Ps 119,103). Naucz się na pamięć słów Ewangelii i wypowiedzi (apoftegmatów) błogosławionych Ojców. Poznawaj dokładnie ich życie, aby móc rozmyślać o tym w czasie nocy. W ten sposób, poprzez lekturę i rozważanie Bożych słów, odnowisz swą oschłą myśl i przygotujesz ją, by podejmowała wciąż bardziej gorliwą modlitwę.
Św. Grzegorz Palamas
(1296-1359)
Jeden z największych teologów późnego Bizancjum, znany obrońca duchowości hezychastycznej. Urodzony w Konstantynopolu, wychował się na dworze cesarza Andronika II Paleologa. Mimo iż przygotowywano go do pracy w administracji cesarskiej, wybrał życie monastyczne. Przez trzydzieści lat był mnichem na Górze Atos, a od 1347 roku — arcybiskupem Tesalonik. W niewiele lat po śmierci, w 1368 roku, został kanonizowany.
Filokalia zawiera m.in. fragment wielkiego dzieła Palamasa, pt. W obronie świętych hezychastów (inaczej Triady). Tekst ten ukazuje istotę sporu między hezychastami a Barlaamem z Kalabrii.
Barlaam był wszechstronnie wykształconym Grekiem z Italii. Gdy przebywał czasowo w Bizancjum, krytykował nadzwyczajne praktyki ascetyczne, polegające na wprowadzaniu umysłu do serca, kontrolowaniu wdechów i wydechów oraz skupieniu uwagi na jednym z ośrodków ciała. Protestował też przeciwko poglądom, iż modlitwa, połączona z tymi praktykami, prowadziła do oglądania — cielesnymi oczyma — Boga w postaci światła.
W pierwszej Triadzie, napisanej w 1338 roku, Palamas bronił udziału ciała w modlitwie. Uzasadniał też, dlaczego należy skupiać się na swym wnętrzu i tam szukać spotkania z Bogiem. Opowiadał się również za metodami fizycznymi, chociaż ich stosowanie zalecał głównie początkującym. Dowodził, iż pomagają one oderwać umysł od zewnętrznego rozproszenia i sprowadzić go do swego wnętrza, a więc skupić w sercu.
W dalszej części swego dzieła Palamas wykazywał, że celem modlitwy kontemplacyjnej jest wizja niestworzonego światła, pojmowanego na wzór jasności, jaka objawiała się na obliczu Chrystusa podczas przemienienia na Górze Tabor. Światłość tę bizantyński autor uważał za jeden z aspektów Boskich „energii” udzielanych człowiekowi, odmiennych od istoty Boga, która jest niedostępna i niepoznawalna.
W Triadach Palamas nie tylko bronił ascetycznych praktyk, ale wyjaśniał je, dając teologiczne podstawy teorii i praktyce monastycznej kontemplacji. Chociaż więc fragment tego dzieła, zamieszczony w Filokalii, ma charakter polemiczny i bezpośrednio nie mówi o modlitwie Jezusowej, należało go uwzględnić także w niniejszym wyborze.
Dlaczego udział ciała w modlitwie?
W obronie świętych hezychastów (Triada 1,2):
Ciało samo w sobie nie jest złe
1. Słyszysz, bracie, słowa Apostoła: Ciała nasze są świątynią Ducha Świętego, który w nas jest (1 Kor 6,19), a nadto: Jesteśmy domem Boga (Hbr 3,6). Tak też mówi Bóg: Zamieszkam i będę chodził w nich, i będę ich Bogiem (2 Kor 6,16). Czyż więc, będąc człowiekiem rozumnym, można oburzać się na stwierdzenie, że nasz umysł mieszka w tym, co w naturalny sposób staje się przybytkiem Boga? A dlaczego Bóg od początku umieścił umysł w ciele? Czyżby i On źle uczynił? Tego rodzaju słowa, bracie, mogą wypowiadać jedynie heretycy, którzy twierdzą, że ciało jest złe i stanowi twór złego. My natomiast uważamy, iż złem jest to, że rozum pozostaje w myślach cielesnych, a nie to, że znajduje się w ciele, ponieważ ciało nie jest złe 169.
Dlatego każdy z tych, którzy przez całe życie oddani byli Bogu, woła do Stwórcy wraz z Dawidem: Zapragnęła Ciebie dusza moja, jak bardzo tęskniło za Tobą ciało moje (Ps 63,1);
i: Serce moje i ciało moje radośnie wołają do Boga żywego (Ps 84,3)- Woła też z Izajaszem: Wnętrzności me, jak cytra, brzmieć będą, a moje wnętrze jak mur z brązu, który odnowiłem (Iz 16,11), oraz: Ze względu na bojaźń przed Tobą, Panie, wydaliśmy w swym wnętrzu Ducha Twego zbawienia (Iz 26,18)...
Serce siedzibą rozumu
3. Dusza człowieka jest jedna, chociaż obdarzona wieloma władzami. Posługuje się ciałem jako organem, ono zaś z natury dostosowuje się do niej. Jakimi natomiast narządami, w swym działaniu, posługuje się władza duszy, zwana „umysłem”?
Nikt nie zakładał kiedykolwiek, że intelekt zamieszkuje w paznokciach lub w powiekach, a na pewno nie w nozdrzach czy w wargach. Wszyscy są zgodni co do tego, że mieści się on wewnątrz nas. Niektórzy wahają się z określeniem, jakim narządem posługuje się w naszym wnętrzu jako pierwszym? Jedni bowiem umieszczają umysł w mózgu, niczym w grodzie położonym na górze, inni zaś jako siedzibę przydzielają mu sam środek serca i to, co w nim jest czyste od tchnienia ziemskiego.
My sami zaś wiemy z pewnością, że nasz rozum nie znajduje się wewnątrz nas, jakby w naczyniu, ponieważ jest bezcielesny, ani na zewnątrz nas, gdyż związany jest z ciałem. Jest on natomiast w sercu jak w jakimś organie. Nie poucza nas o tym człowiek, ale sam Stwórca człowieka, który mówi, że nie to, co wchodzi, ale co z ust wychodzi, czyni człowieka nieczystym, z serca bowiem — dodaje — pochodzą myśli (Mt 15,11.19).
Tak samo nauczał wielki Makary: „Serce kieruje całym organizmem. Kiedy bowiem łaska ogarnie wszystkie obszary serca, wówczas panuje ono nad wszystkimi myślami i członkami. W nim właśnie znajduje się rozum i wszystkie myśli duszy”170. Nasze serce stanowi zatem siedzibę myśli i pierwszy cielesny organ umysłu.
Jeżeli zaś usiłujemy kontrolować nasz rozum i doskonalić go poprzez zachowanie dokładnej czujności, to w jaki sposób to czynimy? Czy moglibyśmy sprawować ową kontrolę, jeśli nie skupimy naszego rozumu, który przez zmysły rozprasza się na zewnątrz i jeśli nie sprowadzimy go do wnętrza, właśnie do samego serca, które jest siedzibą myśli?
Dlatego też Makary, słusznie noszący takie imię171, natychmiast po wyżej przytoczonych słowach, dodaje: „Tam zatem należy patrzeć, by doświadczyć, czy przez łaskę zostały wypisane prawa Ducha” 172. Tam, to znaczy gdzie? W główny ludzki narząd, na tron łaski, gdzie mieści się rozum i wszystkie myśli duszy, a więc w serce.
Czy widzisz, jak dla tych, którzy w duchowym wyciszeniu postanowili zważać na siebie, niezbędne jest, aby sprowadzać i zamykać swój umysł w ciele, a szczególnie w jego najgłębszej części ciała, którą nazywamy sercem?
Powrót do siebie samego
4. Jeżeli, jak mówi psalmista, wszelka chwała córy królewskiej jest wewnątrz (Ps 45,14), to dlaczego mielibyśmy jej szukać na zewnątrz? Jeśli, jak głosi Apostoł, Bóg wysłał do serc naszych Ducha, który woła: Abba, Ojcze (Ga 4,6), to jakże nie mamy modlić się wraz z Duchem w naszych sercach? Skoro też, według Pana proroków i apostołów, królestwo niebios jest w nas (Łk 17,21), jak nie miałby się znaleźć na zewnątrz królestwa niebios także ten, kto postarał się, by wyprowadzić rozum ze swego wnętrza? Prawe serce, mówi Salomon, szuka doznania (Prz 15,14), które w innym miejscu nazywa „umysłowym” i „boskim”. Wszyscy ojcowie starają się je osiągnąć, mówiąc: „Duchowy rozum z pewnością przyswaja sobie duchowe doznanie. Nie powinniśmy przestać go szukać, gdy jest ono w nas i poza nami” 173.
Widzisz, że jeżeli ktoś pragnie oprzeć się grzechowi i pozyskać cnotę, a także nagrodę za walkę o nią, albo lepiej zadatek nagrody za cnotę, konieczne jest, aby odnalazł duchowe doznanie174, wprowadzając umysł do wewnątrz ciała i siebie samego. Natomiast wyprowadzanie go poza samo ciało, tak by mogło tam doznać duchowych wizji, jest największym błędem Greków, korzeniem i źródłem wszelkiego fałszu. Stanowi też wymysł demonów, naukę rodzącą bezmyślność i pochodzącą z obłędu. Dlatego też ci, którzy przemawiają natchnieni przez demonów, „wychodzą z siebie” i nie rozumieją nawet tego, co mówią 175.
My natomiast, nie tylko każemy wprowadzać umysł do ciała i serca, ale także do wnętrza jego samego.
Kolisty ruch umysłu
3. Niech zatem wypowiedzą się ci, którzy mówią, że umysł nie jest oddzielony od duszy, ale z nią zjednoczony, i pytają, w jaki sposób można go jeszcze wprowadzać do wewnątrz?
Nie wiedzą oni, jak się wydaje, że czymś innym jest istota umysłu, a czymś innym jego działanie 176...
Nie powinni oni zapominać, iż umysł nie jest taki jak wzrok, który dostrzega inne przedmioty widzialne, nie widząc samego siebie. Umysł zaś postrzega inne dostępne mu rzeczy co Dionizy Wielki nazywa „ruchem po linii prostej” — ale wraca do siebie i ogarnia siebie samego swoim spojrzeniem. Ten sam autor określa to mianem ruchu „kolistego” 177. Jest to najwłaściwsze i najlepsze działanie umysłu, poprzez które, przekraczając siebie, łączy się z Bogiem. „Rozum bowiem — mówi wielki Bazyli — nie rozprasza się na rzeczy zewnętrzne”. Widzisz więc, że on może wychodzić? A jeśli wychodzi, trzeba, aby wrócił. Dlatego autor ten dodaje: „Powraca do siebie i poprzez siebie samego”, jako nieomylną drogą, „wznosi się do Boga” 178. Także Dionizy, który w nieomylny sposób ujmował rzeczywistość duchową, mówi, że taki ruch umysłu zabezpiecza go przed zbłądzeniem 179.
Chrystus przyjął ciało ludzkie
6. Ojciec kłamstwa zawsze pragnie odwieść człowieka od tego ruchu i poprowadzić ku drugiemu, który zawiera w sobie błędy. Dotychczas jednak, o ile nam wiadomo, nie znalazł wspólnika, który swą uwodzicielską mową starałby się przyciągnąć innych ku takiemu ruchowi. Teraz jednak, jak się wydaje, zdobył pomocników, skoro, jak powiedziałeś, są tacy, którzy napisali w tym celu traktaty i podejmują się przekonać wielu — nawet tych, którzy wybierają najbardziej wzniosłe życie w wyciszeniu — że umysł w modlitwie lepiej jest utrzymać na zewnątrz ciała.
Nie mają oni względu nawet na to, co Jan, który swymi mowami zbudował drabinę prowadzącą do nieba, powiedział w formie definicji: „Hezychastą jest ten, kto w swoim ciele stara się ogarnąć to, co niecielesne”180. Taką samą naukę przekazali nam również nasi ojcowie duchowi. I słusznie. Jeśli bowiem hezychasta nie potrafi ogarnąć w swym ciele tego, co jest bezcielesne, jak może uczynić, by zamieszkał w nim Ten, który przywdział ciało i przenika całą materię zorganizowaną?...
Metoda duchowa dla początkujących181
7. Widzisz, bracie, jak Jan Klimak wykazał, że — rozważając kwestię nie tylko od strony duchowej, ale również ludzkiej — konieczne jest wprowadzenie i utrzymanie rozumu wewnątrz serca. I że winni to czynić ci, którzy postanowili prawdziwie opanować siebie i stać się mnichem w pełnym znaczeniu tego słowa, wedle człowieka wewnętrznego. Tak więc nie jest rzeczą niewłaściwą nauczanie, szczególnie początkujących, aby patrzyli w siebie i wprowadzali własny umysł poprzez oddychanie 182. Czy zatem ktoś rozsądny mógłby przeszkadzać, by ten, kto nie doszedł jeszcze do kontemplacji samego siebie, stosował pewne sposoby, by móc skupiać się w sobie?
Ci, którzy właśnie przystąpili do tej duchowej walki, widzą, że ich rozum, zaledwie zostaje skupiony, wciąż się rozprasza. Nieustannie muszą więc oni sprowadzać go do siebie. Z braku doświadczenia nie wiedzą, że opanowanie umysłu jest czymś najtrudniejszym w dążeniu do kontemplacji i najbardziej zmiennym ze wszystkiego.
Dlatego niektórzy zalecają im zwracanie uwagi na wydychanie i wdychanie, i zatrzymywanie oddechu 183, tak aby kontrolując oddychanie, jednocześnie zatrzymać umysł. Powinni oni wykonywać to, aż — z pomocą Bożą — poczynią postępy w opanowaniu siebie, uniemożliwiając własnemu rozumowi wychodzenie ku temu, co go otacza. I gdy w ten sposób oczyszczą swój umysł z zamętu, mogą doprowadzić go do „doskonałej jedności swoich własnych mocy” 184.
Można stwierdzić, że dokonuje się to niejako samoistnie dzięki uwadze umysłu. Podczas każdego skupionego myślenia bowiem wdychanie i wydychanie staje się spokojne, szczególnie zaś u tych, którzy żyją w wyciszeniu ciała i umysłu. Oni właśnie oddają się duchowemu szabatowi (odpoczynkowi). Wyzbywają się, w miarę możliwości, wszelkich własnych dzieł, ze swej duszy odsuwają wszelkie poznanie, które jest zmienne i przejściowe w swej różnorodności, także wszystkie doznania zmysłów i, w ogóle, wszelkie działania ciała, zależne od naszej woli. To wszystko zaś, co nie jest całkiem od nas zależne, jak na przykład oddychanie, jak tylko mogą, ograniczają.
Cel stosowanej metody
8. Wszystko dokonuje się bez trudu i specjalnego zatroskania, jeśli ktoś osiągnął postęp w duchowym wyciszeniu. Następuje to niejako samoistnie i z konieczności poprzez doskonałe wejście duszy do siebie samej.
U początkujących jednak nic z tego, co powiedziano, nie przychodzi bez trudu. Zobaczmy: cierpliwość jest owocem miłości, albowiem miłość wszystko znosi (1 Kor 13,7), my zaś nauczeni jesteśmy użyć wszelkich sił, by zdobyć się na cierpliwość i w ten sposób dojść do miłości. Podobnie jest w tym przypadku.
Ale po cóż mówić o tym więcej? Wszyscy mający doświadczenie, mogą tylko śmiać się z tych, którzy wskutek braku doświadczenia dyktują prawo przeciwne. Nauczycielami tych pierwszych nie są bowiem słowa, ale trud oraz doświadczenie, które przychodzi przez trudy, przynosi dobre owoce i odrzuca próżną gadaninę tych, którzy lubią spierać się i oskarżać.
Jeden z wielkich nauczycieli mówi: „Po upadku, człowiek wewnętrzny w naturalny sposób dostosowuje się do form zewnętrznych” 185. Czyż więc ten, kto usiłuje skupić rozum w sobie samym tak, by zamiast ruchu po linii prostej, nadać mu ruch kolisty i nieomylny 186 — nie odniesie wielkiego pożytku, gdy nie będzie kierować swego oka w różne strony, ale ku własnej piersi lub innemu ośrodkowi ciała 187 niby ku jakiemuś punktowi oparcia?
Zwijając swoje ciało, w miarę możliwości, jakby w kłębek, na kształt kolisty, analogicznie do ruchu wewnętrznego, jaki ma przyjąć umysł - przez taką postawę zewnętrzną można wprowadzić do serca moc umysłu, która natomiast przez wzrok jest rozpraszana na zewnątrz.
Ciało może być przemienione
9. Bacz na siebie samego (Pwt 15,9), mówi Mojżesz. To znaczy, na siebie całego, a nie tylko na jedną część siebie, a na inną nie. Przy pomocy jakiego narządu? Oczywiście umysłu. Żadnym innym organem bowiem nie można zważać w całości na samego siebie. Postaw go jako strażnika duszy i ciała, gdyż dzięki niemu z łatwością uwolnisz się od złych namiętności duchowych i cielesnych. Zważaj więc na siebie samego, kontroluj siebie i badaj, a raczej broń siebie, czuwaj i sprawdzaj. W ten sposób oporne ciało podporządkujesz duchowi, a w sercu nie powstanie wówczas skryte słowo (Pwt 15,9)...
Ci, którzy oddają się zmysłowym i zgubnym przyjemnościom, tracą właściwe pragnienia duszy. Dlatego stają się całkowicie „ciałem”. Natomiast Duch Boży, według tego, co napisano, nie może pozostawać w nich (Rdz 6,3). U tych zaś, którzy wznieśli umysł ku Panu i związali duszę z Bożym pragnieniem, również ciało, przemienione wraz z duszą, wznosi się i razem cieszy się wspólnotą z Bogiem, stając się także Jego własnością i przybytkiem. Nie mieszka w nim bowiem nie- przyjaźń do Stwórcy, nie ma pragnień przeciwnych Duchowi.
Nauczyciele hezychazmu
12. Znasz życie Symeona, Nowego Teologa188. Niemal wszystko w nim jest cudem, gdyż tak bardzo Bóg wsławił go nadprzyrodzonymi darami. Znasz także jego dzieła: jeśli nazwać je „pismami życia”, nie będzie to błąd. Znasz też (owego świętego Nicefora, który wiele lat spędził w samotności i wyciszeniu, następnie przebywał na najbardziej odosobnionych miejscach Świętej Góry 189. Poświęcił się zebraniu wszystkich świadectw ojców i przekazał nam ich praktykę czujności i trzeźwości 190. Obaj jasno nauczają tych, co wybrali drogę tej praktyki191 jaką, według ciebie, niektórzy zwalczają.
Dlaczego mówię o dawnych świętych? Oto ci, którzy wcześniej świadczyli przed nami, i byli napełnieni mocą Ducha Świętego (Dz 2,20), przekazali nam wszystko własnymi ustami. Na przykład, ów prawdziwy teolog, głęboko wnikający w tajemnice Boga, sławiony w naszych czasach, ten, który nosi imię „Natchniony przez Boga” (Teoleptos)192. Był on biskupem Filadelfii. Z tego miasta jednak niby pochodnia oświecał świat. I ów Atanazy193, który przez wiele lat zasiadał na tronie jako patriarcha. Ów Nil, z Italii, naśladowca wielkiego Nila, podobnie jak Seliotes i Eliasz, którzy nie są w niczym mniejsi od niego. Także Gabriel i Atanazy, uznani za godnych proroczego daru194. Z całą pewnością znasz ich wszystkich, jak i wielu innych, którzy żyli przed nimi, wraz z nimi i po nich. Chwalą oni i zachęcają tych, którzy pragną zachować tę tradycję. Nowi mistrzowie duchowego wyciszenia zaś, nie znając nawet jej śladów, ostrzegają nie na podstawie doświadczenia, ale z zamiłowania do wielomówności. Starają się też ją odrzucić, zniekształcić oraz wyszydzić, nie przynosząc żadnego pożytku dla swych słuchaczy.
My natomiast mieliśmy nawet okazję osobiście rozmawiać z niektórymi z owych świętych. Oni byli naszymi mistrzami. Jakże więc możemy mieć za nic tych, którzy otrzymali nauki przez doświadczenie i łaskę, i ulec tym, którzy oddali się nauczaniu z pychy i zamiłowania do sporów o słowa? Nigdy to nie nastąpi!
Ty więc oddal się od takich ludzi, mówiąc rozumnie do siebie samego, wraz z Dawidem: Błogosław, duszo moja, Pana i całe moje wnętrze — święte imię Jego (Ps 103,2). Pozwól przekonać się ojcom. Słuchaj, jak zachęcają cię, by zawsze wprowadzać umysł do swego wnętrza.
Św. Maksym Kausokalybos
(ZM. OK. 1365)
Jedna z ciekawych i fascynujących postaci hezychazmu bizantyńskiego, wędrowny mnich i eremita z Góry Atos. Cieszył się wielką sławą. O porady i modlitwę prosili go cesarze i duchowni. Tak bardzo jednak umiłował on życie samotne i kontemplacyjne, że za każdym razem, gdy napływali do niego odwiedzający i, uczniowie, palił swą pustelnię i chronił się w innym miejscu 195.
Nie pozostawił po sobie żadnych pism, powstały natomiast przynajmniej cztery jego biografie. Jedną z nich, w końcu XIV wieku, napisał Teofan z Vatopedi, z której pochodzi fragment włączony do Filokalii. Zawiera on znaczący dialog między Maksymem i Grzegorzem Synajskim, przypominający opowiadanie o Filemonie z VI wieku. Grzegorz stawia zasadnicze pytanie o nieustanną modlitwę, która staje się źródłem zachwytu umysłu i ekstazy. Maksym potwierdza wartość tej modlitwy i ukazuje jej istotę, odrzuca jednak poszukiwanie nadzwyczajnych stanów, jakie mogą jej towarzyszyć.
Modlitwa Jezusowa w życiu świętego eremity
Żywot naszego świętego ojca Maksyma Kausokalibosa:
Boski Grzegorz z Synaju 196 spotkał świętego Maksyma i rozmawiał z nim. Mówił mu między innymi: „Mój najczcigodniejszy ojcze, proszę cię, powiedz mi, czy posiadasz modlitwę umysłu?”197
On uśmiechnął się i odparł mu: „Przed tobą, wielebny ojcze, nie będę ukrywał cudu, jaki uczyniła mi Bogarodzica. Od dzieciństwa miałem wielką ufność w stosunku do mojej Pani, Bożej Rodzicielki. Modliłem się do Niej ze łzami, aby udzieliła mi łaski modlitwy umysłu. Pewnego dnia, jak czyniłem to zazwyczaj, udałem się do kościoła i modliłem się do Niej żarliwym sercem. I wówczas, gdy oddawałem cześć Jej świętemu obrazowi, nagle w piersi i w sercu poczułem ciepło i ogień, które pochodziły ze świętego obrazu. Nie paliły mnie one, ale jakby zwilżały, napełniając słodyczą i wnosząc wielką skruchę do mej duszy. Od tej chwili, ojcze, moje serce zaczęło mówić w swym wnętrzu modlitwę, a mój umysł — ze względu na nieustanną pamięć o Jezusie i o Bogarodzicy198 — doznał słodyczy. Od tego czasu modlitwa nie opuściła mego serca. Wybacz mi”.
Boski Grzegorz mówi do niego: Powiedz mi, święty ojcze, czy zdarzyło ci się, że wówczas, gdy modliłeś się wezwaniem: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, niekiedy zaznałeś Bożego uniesienia, albo ekstazy czy też jakiegoś innego daru Ducha Świętego?”
Boży Maksym odpowiedział mu: „Ojcze, po to udałem się na miejsce pustynne i zawsze pragnąłem wewnętrznego pokoju, by cieszyć się skutkami modlitwy, jakimi są ogromna miłość do Boga i zachwyt, jakiego doznaje umysł w Panu”.
Święty Grzegorz mówi mu: „Proszę cię, ojcze, powiedz mi, czy masz w sobie to, o czym mówisz”. Boży Maksym znowu uśmiechnął się i odpowiedział: „Daj mi jeść i nie dopytuj się o złudzenia”.
Boski Grzegorz odparł wtedy: „Gzy ja także mogę mieć takie złudzenia, jak ty, świątobliwy ojcze? Proszę cię, byś mi powiedział, co twój umysł widzi swymi duchowymi oczyma w chwili, gdy zachwycony jest w Bogu? I czy może on wówczas razem z sercem wznosić modlitwę?”
Święty Maksym odpowiedział mu: „Nie, nie jest w stanie. Kiedy bowiem, przez modlitwę, łaska Ducha Świętego przyszła na człowieka, wtedy modlitwa ustaje. Umysł bowiem cały ogarnięty jest łaską Ducha Świętego i nie może już działać swoimi mocami. Pozostaje bezczynny. Poddany jedynie Duchowi Świętemu, idzie tam, gdzie On chce: ku niematerialnej przestrzeni Bożego światła albo ku innej niewyrażalnej kontemplacji, albo często także ku rozmowie z Bogiem. Pocieszyciel bowiem, Duch Święty, utwierdza swoje sługi tak, jak sam chce, i udziela im stosownej łaski.
To, o czym mówię, można wyraźnie zobaczyć u proroków i apostołów, którzy stali się godni takich kontemplacji. Z tego powodu ludzie nawet śmiali się z nich i uważali ich za pomylonych i pijanych (Dz 2,13). Prorok Izajasz ujrzał Pana na wysokim i wyniosłym tronie, i serafinów dokoła Niego (Iz 6,2). Szczepan, pierwszy męczennik, zobaczył niebiosa otwarte i Jezusa po prawicy Ojca (Dz 7,56). W ten sam sposób jeszcze dzisiaj słudzy Chrystusa zasłużyli na różne widzenia. Niektórzy nie wierzą w to i w żaden sposób nie dopuszczają, że są one prawdziwe. Tych zaś, którzy je mają, uważają za pomylonych. Dziwię się bardzo i pytam, dlaczego ci ludzie stali się zamknięci i jakby niewidomi w duszy. Nie wierzą, że sam Bóg, który nie kłamie, przez usta proroka Joela obiecał, że da to swoim wiernym, mówiąc: Wyleję łaskę mego Ducha na wszystkich wiernych, na sługi i służebnice (Jl 3,2). Nasz Pan udzielił tej łaski i udziela jej także dziś. Jak to obiecał, będzie jej udzielał wszystkim swoim wiernym sługom aż do końca świata.
Zatem, kiedy ta łaska Ducha Świętego przyjdzie na kogoś, nie ukazuje mu tego, co zazwyczaj widzi, ani też — dostrzegalnych zmysłami — rzeczy tego świata. Objawia natomiast to, czego on nigdy nie widział ani sobie nie wyobrażał. Umysł tego człowieka zostaje wtedy pouczony przez Ducha Świętego o wzniosłych i zakrytych tajemnicach, jakich nie może zobaczyć cielesne oko człowieka. Nie zdoła go też pojąć swoim rozumem jego umysł, jak mówił o tym św. Paweł (1 Kor 2,9).
Aby zrozumieć, w jaki sposób umysł widzi te rzeczy, zastanów się nad tym, co chcę ci powiedzieć. Wosk, gdy znajduje się daleko od ognia, jest stały i można go trzymać w ręku. Jeśli jednak włożysz go do ognia, topi się, zapala i sam płonie, staje się światłem i niknie cały w ogniu. Nie może nie topić się w ogniu, czy stać się jak woda. Tak też umysł człowieka, gdy pozostaje sam i nie spotkał Boga, pojmuje jedynie to, co jest w jego mocy. Gdy jednak zbliża się do ognia Boskości i do Ducha Świętego, odtąd całkowicie zostaje ogarnięty przez światło Boga. Sam staje się światłem i tam zapala się w płomieniu Najświętszego Ducha oraz roztapia się pod wpływem Bożych pojęć. Odtąd niemożliwe jest dla niego, aby tam, w ogniu Bóstwa, mógł pomyśleć to, co jest mu właściwe i czego chce”.
Boski Grzegorz mówi mu wtedy: „Czy istnieją, mój Kausokalybo, inne, podobne rzeczy, należące do złudzeń?”
Wielki Maksym odpowiedział mu: „Jedne są znakami złudzeń, inne zaś łaski. Zły duch bowiem, duch kłamstwa i złudzeń, gdy zbliża się do człowieka, mąci oraz wzburza umysł. Serce czyni twardym i zaciemnia je. Wzbudza strach, lęk i pychę. Zatrważa oczy i mąci rozum. Rozdrażnia całe ciało. Jego oczom objawia w wyobraźni światło, które nie jest jasne ani czyste, ale szkarłatne. Wyprowadza jego umysł poza niego samego, czyniąc go demonicznym. Zmusza go, by usta mówiły słowa niestosowne i bluźniercze. Ten, który dostrzega złudzenie, przeważnie jest podrażniony, pełen gniewu. Nie zna on pokory, prawdziwej skruchy ani łez. Wciąż chełpi się natomiast swymi dobrymi rzeczami i jest próżny. Nie mając żadnych oporów ani bojaźni Bożej, ciągle żyje w swych namiętnościach. W końcu wychodzi zupełnie poza swe wnętrze, idąc na zupełną zgubę. Oby Pan przez twe modlitwy wyzwolił nas od takiego złudzenia.
Znaki łaski natomiast są następujące: Kiedy łaska Najświętszego Ducha przyjdzie na człowieka, skupia jego umysł, sprawiając, że jest on uważny i pokorny. Pobudza też jego pamięć o śmierci i grzechach, o przyszłym sądzie i karze wiecznej. Napełnia jego duszę skruchą, płaczem i żalem. Jego oczy czyni łagodnymi oraz pełnymi łez. Im bardziej zbliża się do człowieka, tym bardziej uspokaja jego duszę, umacniając ją przez świętą mękę naszego Pana Jezusa Chrystusa oraz Jego nieskończoną miłość do człowieka. Ludzkiemu umysłowi udziela najwyższej i prawdziwej kontemplacji. Najpierw kontemplacji niepojętej potęgi Boga: jak jednym słowem stworzył On wszechświat, prowadząc go od niebytu do bytu. Następnie kontemplacji nieskończonej mocy, którą kieruje wszystkim, podtrzymuje oraz ogarnia wszystko w swej wielkiej Opatrzności. Wreszcie kontemplacji niepojętej tajemnicy Trójcy Świętej i niezmierzonego Bożego bytu. Kiedy umysł człowieka zachwyca się nadprzyrodzonym światłem i jest oświecony blaskiem Bożego poznania, wtedy jego serce staje się pogodne i łagodne, i objawia skutki działania Ducha Świętego: radość, pokój, cierpliwość, dobroć, uprzejmość, miłość, pokorę (Ga 5,22). Jego dusza zaś cieszy się niewymowną radością”.
Słysząc te słowa, święty Grzegorz Synajski zachwycał się, podziwiając to, co mówił Boski Maksym. I nie nazywał go już człowiekiem, ale aniołem na ziemi.
Kalikst i Ignacy Ksantopuloi
(XIV W.)
Dwaj mnisi z Góry Atos, autorzy pierwszego podręcznika ascezy hezychastycznej. Żyli u schyłku Bizancjum. Był to okres, kiedy ustały palamickie spory i gdy wypracowano już „metodę” skupienia umysłu i modlitwy wewnętrznej. W okresie tym ostatecznie ukształtowana była też modlitwa Jezusowa, która zajęła ważne miejsce w duchowości. Nadszedł więc czas podsumowań, komentarzy i syntezy, a nie tworzenia oryginalnych rzeczy.
Kalikst i Ignacy pochodzili z klasztoru Ksantopulos, wchodzącego w skład wielkiego atonickiego monasteru Pantokratora. Pierwszy z nich przez krótki czas był patriarchą Konstantynopola, znany jako Kalikst II. Zmarł po trzech miesiącach, w 1397 roku. O Ignacym natomiast, poza tym, że był mnichem na Atosie, nic nie wiadomo.
Obaj mnisi napisali wspólne dzieło, zatytułowane Centuria (Sto rozdziałów), pełne prostoty i ładu, a także wyjątkowej żarliwości. Starali się oni przedstawić nie tyle teorię życia duchowego, ile praktyczne wskazania i zasady, jakie należy stosować w codziennej ascezie. Chętnie oddawali głos swym wielkim poprzednikom, często cytując ich dzieła.
Centuria skupia się na nieustannej modlitwie serca, skierowanej do Jezusa. Ukazuje ją w kontekście ascetycznym i sakramentalnym. Podaje więc konkretne wskazania dotyczące zachowania wewnętrznego pokoju, skruchy, postu, lektury Pisma Świętego, nocnych czuwań, przyjmowania komunii czystym sercem. Przypomina, iż nie można mówić o wyciszeniu (hezychii) bez wiary i dobrych uczynków.
O tym traktacie słusznie pisał Mnich Kościoła Wschodniego: „Centurie to bardzo wartościowy podręcznik. Nawet dziś nie potrafilibyśmy wskazać lepszego — po kilku niezbędnych adaptacjach — przewodnika, a przynajmniej lepszego wprowadzenia dla tych, którzy w modlitwie Jezusowej odnajdywaliby swą łaskę i swą drogę, a byliby w stanie zorganizować życie w oparciu o tę modlitwę” 199.
Podręcznik praktyki modlitwy Jezusowej
Centurie 200:
8. Początkiem wszelkiego miłego Bogu działania jest pełne wiary wzywanie zbawczego Imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa. On sam bowiem powiedział: Beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15,5). Łączy się z tym pokój, bo, jak napisano, należy modlić się bez gniewu i złości (1 Tm 2,8); następnie — miłość, albowiem Bóg jest miłością, a kto trwa w miłości, ten trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim (1 J 4,16). Ów pokój i miłość rodzą się i powstają z modlitwy, sprawiają też, że staje się ona godna przyjęcia. Wspólnie też wzrastają i dopełniają się, niby dwa promienie pochodzące od Boga.
13. Nasi sławni przewodnicy i nauczyciele, wraz z Duchem Świętym, który w nich mieszka, mądrze nauczają, aby przed wszelkim innym dziełem i rozważaniem modlić się w Panu i z ufnością szukać Jego miłosierdzia. Także, by nieustanne mieć w pamięci i rozważać najświętsze i najsłodsze Jego Imię, nosić je wciąż w swym umyśle, w sercu i na ustach. W nim i z nim oddychać i żyć, spać i budzić się, chodzić, jeść i pić, oraz, powiedzielibyśmy, to, co możliwe, czynić w ten sposób. Zalecają to wszystkim, a zwłaszcza tym, którzy chcą stanąć do walki o Boży pokój, odejść od świata i poświęcić się Panu, by świadomie żyć w wyciszeniu.
18. Dobrą i — jak się nam wydaje — bardzo pożyteczną rzeczą jest przedstawienie najpierw naturalnej metody błogosławionego Nicefora. Wskazuje ona, jak wejść do serca drogą oddychania, usiłując w ten sposób doprowadzić do skupienia intelektu.
Ten Boży mąż, poza wieloma innymi stwierdzeniami opartymi na pisemnych świadectwach świętych autorów, mówi, co następuje: „Wiesz, że oddychamy powietrzem, które wdychamy i wydychamy, ze względu na serce...”201.
A nieco dalej pisze: „Powinieneś jednak pamiętać o tym, byś od momentu, gdy twój umysł znajdzie się w sercu, nie pozostawał milczącym i bezczynnym. Wciąż natomiast miej w pamięci i rozważaj to wezwanie: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną! Niech umysł nigdy nie ustaje w takim działaniu! To uchroni go od trosk i rozproszeń, uczyni nieuchwytnym i niedostępnym dla podszeptów szatana, a nadto, każdego dnia, będzie go wznosić ku miłości i pragnieniu Boga”202.
19. Tak pisał ów błogosławiony ojciec. Pragnął on przede wszystkim, by poprzez działanie naturalnej metody umysł odszedł od właściwego mu błąkania się, zniewolenia i rozproszenia, oraz by powrócił do czujności. By też dzięki czujności na nowo złączył się z samym sobą i w ten sposób związał się z modlitwą. Wreszcie, by wraz z modlitwą wszedł do serca i tam zawsze pozostawał.
Inny spośród Bożych mędrców, jakby wyjaśniając przedstawioną metodę na podstawie doświadczenia tego świętego dzieła, mówi:
20. „Temu, kto żądny jest wiedzy, należy wyjaśnić: jeśli przyzwyczaimy nasz umysł, aby wchodził w nas wraz z oddechem, wówczas dokładnie będziemy wiedzieli, że umysł, który wchodzi, nie wyjdzie, zanim nie oddali wszelkiej myśli i nie stanie się jednolity i wolny. Zanim też nie będzie pamiętał o niczym innym, jak tylko o wzywaniu Imienia Jezusa Chrystusa. Kiedy zaś opuści serce, powraca na zewnątrz do pamięci rozproszonej, i nawet wbrew sobie, staje się podzielny”203.
23. Święci Ojcowie i nauczyciele, na podstawie swego doświadczenia, uczą i nakazują, aby ten, kto stara się zachować w sercu duchową czujność, zwłaszcza początkujący, zawsze siadał w ciszy i w miejscu bez światła, szczególnie w czasie wyznaczonym na modlitwę. Spojrzenie oczu i oglądanie sprawiają bowiem, że myśl w naturalny sposób rozprasza się i rozdziela, stając się roztargnioną i zmąconą. Gdy jednak, jak powiedziano, zostanie ona zamknięta w cichej i ciemnej celi, przestaje być podzielna i zmienna z powodu widzenia i oglądania. W ten sposób, mimowolnie, umysł częściowo się uspokoi i nauczy się być skupionym w sobie.
24. Jednak bardziej niż wskutek tych i wszelkich innych rzeczy, umysł czyni postępy w walce dzięki łasce Bożej. Otrzymuje ją przez stałe204, czyste i pełne skupienia wzywanie Jezusa Chrystusa, czynione z wiarą w sercu. Nie jest to prosty wynik stosowania przedstawionej wyżej naturalnej metody, a więc oddychania i pozostawania siedzącym w cichym i ciemnym miejscu. Oczywiście, że nie! Święci Ojcowie postrzegali ją jedynie jako pomoc w skupieniu umysłu oraz w tym, by odwodząc rozum od naturalnego mu rozproszenia, doprowadzić go do niego samego i do uwagi. Dzięki temu w umyśle rodzi się stała, czysta i niezmącona modlitwa. Tak mówi św. Nil: „Uwaga, która szuka modlitwy, znajduje ją. Za uwagą bowiem modlitwa podąża, bardziej niż co innego. Dlatego należy o tę uwagę się starać”205. Powiedzieliśmy o tym wystarczająco. Ty zaś, synu, jeśli miłujesz życie i pragniesz oglądać szczęśliwe dni (Ps 34,13), oraz „żyć w swym ciele jak bezcielesny”, przestrzegaj tych reguł i prawideł.
25. O zachodzie słońca, wzywając na pomoc Pana Jezusa Chrystusa, nieskończenie dobrego i potężnego, usiądź na swym łóżku, w cichej celi i bez światła, skup swój umysł, odwiedź go od naturalnego mu rozproszenia i błąkania się. Kieruj go powoli do wnętrza serca wraz z oddechem, i ściśle trzymaj się wezwania: Jezu Chryste, Synu Boga, zmiłuj się nade mną! Równocześnie z oddechem wprowadzaj słowa modlitwy 206, jak powiedział Hezychiusz: „Z oddechem swym złącz czujność oraz Imię Jezusa, a także szczere rozważanie o śmierci i pokorę: jedno i drugie, jak wiadomo, jest bardzo pożyteczne” 207. Wraz z modlitwą i innymi rzeczami, o których mówiliśmy, zachowaj także pamięć o Sądzie i zapłacie za dobre i złe czyny. Z całej duszy uważaj, że jesteś bardziej grzeszny, niż wszyscy ludzie... Niech taka myśl przyniesie ci skruchę, żal i łzy. Pozostań przy niej, aż skrucha przyjdzie sama. Jeśli nie otrzymałeś jeszcze daru łez, walcz i proś pokornym sercem, aby je uzyskać. Przez nie bowiem zostajemy oczyszczeni z namiętności i skalania, i naszym udziałem stają się rzeczy dobre i zbawienne, zgodnie ze słowami Klimaka: „Jak ogień unicestwia trzcinę, tak czyste łzy — brud duszy i ciała”208. A inny ojciec mówi: „Kto chce okupić swe grzechy, łzami je okupuje, a kto chce nabyć cnoty, za łzy je nabywa”209
Jeśli nie masz w sobie skruchy, to znak, że jesteś próżny. Próżność bowiem przeszkadza duszy wzbudzać żal. Jeśli łzy nie nadejdą, siedź przez godzinę, skupiony zarówno na tych myślach jak i na modlitwie. Następnie wstań, uważnie zaśpiewaj „małą kompletę” 210, później usiądź ponownie, skup wszystkie swoje siły na modlitwie w sposób czysty i bez rozproszenia. Stań się więc wolny od wszelkich trosk, myśli czy też jakichkolwiek wyobrażeń, pozostając w całkowitej czujności przez pół godziny, zgodnie z tym, który powiedział: „Jeśli chcesz pozostać jedynie ze swym umysłem podczas modlitwy, pozbądź się wszystkiego innego, poza oddychaniem i pożywieniem”211. Uczyń na sobie znak chwalebnego i życiodajnego krzyża, podobnie przeżegnaj swoje łoże i usiądź na nim. Myśl o przyszłej szczęśliwości i karach, o zmienności i złudzeniu rzeczy doczesnych, oczywiście o nagłej i powszechnej konieczności, jaką jest śmierć, o strasznym Sądzie po końcu i przed końcem. Przypomnij krótko całość twoich win i gorąco proś o ich wybaczenie. Zrób sobie dokładny rachunek sumienia, jak spędziłeś miniony dzień, następnie połóż się, nie odrywając się od modlitwy, zgodnie ze słowami: „Pamięć o Jezusie niech zasypia z tobą” 212. Śpij pięć albo sześć godzin, a raczej, stosownie do długości nocy, niech odpowiednio długi będzie twój sen 213.
26. Kiedy obudzisz się, oddaj chwałę Bogu, wezwij Go na pomoc i od razu zacznij pierwszą czynność: modlitwę serca,
praktykując ją w sposób czysty i nierozproszony, przez godzinę. W tym czasie umysł jest zazwyczaj bardziej spokojny i niezmącony. Nakazano nam bowiem składać Bogu w ofierze rzeczy pierwsze i najlepsze (Wj 22,29), a więc, o ile to możliwe, niewzruszenie wznieść naszą pierwszą myśl ku Jezusowi Chrystusowi przez czystą modlitwę serca... Następnie jak najbardziej starannie i z największą uwagą odmówisz jutrznię. Później ponownie usiądziesz i będziesz modlił się w swoim sercu w sposób czysty i bez zamętu, czyniąc to, jak pokazałem, przez godzinę, albo dłużej, jeśli Dawca wszelkich dóbr da ci tę łaskę. Mówi bowiem Klimak: „Nocą oddawaj się głównie modlitwie (serca), mniej zaś psalmodii, w dzień natomiast czyń tak, jak siły ci na to pozwalają” 214.
38. Wiedz też, bracie, że każda metoda (reguła, jeśli chcesz) i wszelkie inne działanie dlatego zostały ustalone i określone, ponieważ sami nie jesteśmy zdolni modlić się w naszym sercu w sposób czysty i skupiony. Gdy dzięki dobroci i łasce naszego Pana Jezusa Chrystusa do tego stanu dojdziemy, porzucimy wielość rzeczy z ich różnorodnością i podziałami, i złączymy się bezpośrednio, ponad rozumem, z Tym, który jest jeden i jednoczący, jak głosi sławny Teolog: „Bóg z Bogami zostaje zjednoczony i przez nich poznawany” 215. Pojawia się osobowe 216 oświecenie Ducha Świętego w sercu, które rodzi się, jak powiedziano, z czystej i niezmąconej modlitwy serca. Występuje to jednak rzadko: zaledwie jeden na tysiąc stał się godny, by, za łaską Chrystusa, dojść do takiego stanu.
45. Ten, który zaczyna oddawać się wyciszeniu, w dzień i w nocy winien podejmować owe pięć dzieł, przez które oddaje cześć Bogu. Najpierw — modlitwę, a więc pamięć o Panu Jezusie Chrystusie, które nieustannie i spokojniej wraz z tchnieniem oddechu, należy wprowadzać do serca, później zaś ponownie wyprowadzać z zamkniętymi ustami, nie dopuszczając żadnej myśli ani wyobrażenia. Tę modlitwę osiąga się przez ogólną wstrzemięźliwość w jedzeniu i spaniu, oraz przez kontrolę innych zmysłów, praktykowane w celi, ze szczerą pokorą. Następnie psalmodia, lektura świętego psałterza, Apostoła, świętych Ewangelii, dzieł Bożych Ojców, a zwłaszcza rozdziałów o modlitwie i czujności, a także innych Bożych pouczeń. Należy przy tym zachować wytrwałą pamięć serca o grzechach, rozważanie o Bożym Sądzie, albo o śmierci lub o karze czy nagrodzie i tym podobnych rzeczach. Trzeba też wykonać jakąś pracę fizyczną, aby zapobiegać duchowemu zniechęceniu. Następnie należy powrócić do modlitwy, nawet jeśli wymaga to wysiłku, aż do chwili, gdy umysł przyzwyczai się, by unikać z łatwością swego rozproszenia. Będzie bowiem całkowicie zajęty Panem Jezusem Chrystusem, poprzez nieustanną pamięć o Nim i ustawiczne pochylanie się ku swemu wewnętrznemu skarbcowi — ukrytemu obszarowi serca — i głębokie zakorzenienie się w nim. Pisze bowiem św. Izaak: „Staraj się wejść do izdebki swego wnętrza, a zobaczysz skarbiec niebiański. Jeden i drugi przybytek są bowiem jednym. Przez to samo wejście dostrzeżesz je oba”. I święty Maksym: „Serce kieruje całym organizmem. Kiedy zaś łaska ogarnie cały obszar serca, wówczas panuje ono nad wszystkimi myślami i członkami. Tam bowiem znajduje się rozum i wszelkie myśli duszy. Tam zatem należy patrzeć, by doświadczyć, czy przez łaskę zostały wypisane prawa Ducha. Tam, to znaczy gdzie? W główny ludzki narząd, na tron łaski, gdzie mieści się rozum i wszystkie myśli duszy, a więc w serce”217.
48. Modlitwa winna być zanoszona z uwagą i czujnością w sercu, jak powiedziano, bez innych myśli, a więc bez jakichkolwiek wyobrażeń. Poprzez zwrot: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, całkowicie kieruje ona i wznosi umysł, w sposób duchowy i bez słów, do Pana Jezusa Chrystusa, którego przywołuje w pamięci. Przez wyrażenie zaś: zmiłuj się nade mną, umysł zawraca i kieruje się ku sobie, jakby nie mógł znieść tego, że nie modli się za siebie. Gdy poczyni postępy w miłości poprzez doświadczenie, zwraca się wyłącznie ku Panu Jezusowi Chrystusowi, otrzymał bowiem jasną i całkowitą pewność co do drugiej części wezwania 218.
49. Dlatego nie wszyscy Boży ojcowie wydają się przekazywać zawsze całą modlitwę, ale raczej jeden podał ją w całości, drugi - w połowie, inny w części, inny w odmienny sposób, wedle mocy i stanu tego, kto się modli.
Święty Chryzostom przekazuje nam ją całą. Mówi w ten sposób: „Proszę was, bracia, abyście nigdy nie odrzucali tej reguły modlitewnej ani jej nie zaniedbywali... Mnich kiedy je czy pije, posługuje czy chodzi, czy czyni coś innego, nieustannie powinien wołać: Panie, Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną... Imię naszego Pana Jezusa Chrystusa, zstępując do głębi ludzkiego serca, pokona panoszącego się w tych obszarach węża, zbawi duszę i obdarzy ją życiem. Przebywaj zatem nieustannie z Imieniem Pana naszego Jezusa Chrystusa, aby twe serce ogarnęło Pana, a On twoje serce, i by tych dwoje stało się jednością. Nie da się jednak dokonać tego przez dzień czy dwa, wymaga to długiego czasu. Potrzeba bowiem długiej walki i czasu, by przeciwnik został wypędzony i by zamieszkał w nas Chrystus... Proszę was, nie oddalajcie waszych serc od Boga, ale wytrwajcie i strzeżcie je zawsze przez pamięć o Panu naszym Jezusie Chrystusie, aż Jego Imię zaszczepi się w waszych sercach, które nie będą już myśleć o niczym innym: aby Chrystus był uwielbiony w was” 219.
Wcześniej jednak, wielki Paweł, pisząc „Jezus Chrystus”, mówi: Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych — osiągniesz zbawienie. Bo wiara przyjęta sercem prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami — do zbawienia (Rz 10,9n). A nadto: Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus (1 Kor 12,3). Dodaje: bez pomocy Ducha Świętego, to znaczy, że serce, przyjmując działanie Ducha Świętego, przez to także się modli. Jest to cecha tych, którzy poczynili postępy i ubogacili się Chrystusem, wyraźnie w nich mieszkającym.
52. Owa nieustanna modlitwa w sercu i to, co z nią się wiąże, nie dokonuje się w sposób prosty i przypadkowy, po krótkim i małym wysiłku, chociaż czasami u niektórych mogło się to zdarzyć przez niewypowiedziane zrządzenie Boże. Trzeba jednak poświęcić wiele czasu i trudu, wysiłku ciała i duszy, i ciągłego przezwyciężania siebie, by do tego dojść.
54. Modlitwą serca, czystą i niezmąconą jest ta, z której, jak się mówi, pojawia się ciepło w sercu, zgodnie ze słowami: Serce w mym wnętrzu rozgorzało i podczas mego rozważania zapłonął w nim ogień (Ps 39,4). Jest to ogień, jaki Pan Jezus Chrystus przyszedł rzucić na ziemię naszych serc, które najpierw były pełne cierni z powodu namiętności, teraz zaś posiadają Ducha dzięki łasce. Mówi bowiem Pan nasz Jezus Chrystus: Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął (Łk 12,49). Czy nie jest to ten ogień, który kiedyś rozpalił się i zapłonął w Kleofasie i jego towarzyszu, sprawiając, że mówili nawzajem do siebie: Czy serce nie pałało w nas, gdy byliśmy w drodze? (Łk 24,32).
91. Nic tak nie prowadzi do oczyszczenia naszej duszy i nie przyczynia się do oświecenia umysłu, uświęcenia ciała, przemienienia obu przez Boga, do nieśmiertelności i raczej do odrzucenia namiętności i demonów, albo, dokładniej mówiąc, do zjednoczenia oraz świętej i nadprzyrodzonej więzi, łączącej z Bogiem — jak częste przyjmowanie, czystym i gorącym sercem, świętych, nieskalanych, nieśmiertelnych i życiodajnych tajemnic, a więc czcigodnego Ciała i Krwi Pana i Boga, Zbawcy naszego Jezusa.
92... Święty Apollos mówi, że mnich, jeśli może, winien codziennie przystępować do sakramentów Chrystusa. Kto zaś oddala się od nich, oddala się od Boga. Jeśli natomiast często do nich przystępuje, to często przyjmuje Ciało Chrystusa. Zbawczy głos mówi bowiem: Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, trwa we Mnie, a Ja w nim (J 6,54.56). Jest to więc pożyteczne dla mnichów, którzy nieustannie zachowują pamięć o Męce Zbawiciela. Każdego dnia należy być gotowym na przyjęcie świętego Sakramentu.
Św. Symeon z Tesalonik
(pocz. XV w., zm. 1429)
Gorliwy hezychasta i pisarz kościelny, działający na początku XV wieku, w czasie, gdy znikało cesarstwo bizantyńskie. Pozostawił liczne pisma, w tym obszerny Dialog w Chrystusie, złożony z 373 rozdziałów.
O jego życiu jednak wiadomo jedynie to, że był mnichem, być może w klasztorze ton Xantopulon w Konstantynopolu, a od około 1416 roku — arcybiskupem Tesalonik.
Filokalia nie przedstawia sylwetki Symeona, podaje natomiast dwa krótkie rozdziały jego głównego dzieła, którym nadaje tytuł: O świętej i przebóstwiającej modlitwie. Podkreślają one wartość modlitwy Jezusowej i zalecają ją do odmawiania wszystkim: mnichom, kapłanom i świeckim.
O świętej i przebóstwiającej modlitwie
Na czym polega ta modlitwa, rozdział 236:
Owa Boska modlitwa, czyli wzywanie naszego Zbawcy słowami: Panie, Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną — jest prośbą, oddaniem siebie220 i wyznaniem wiary. Pobudza Ducha Świętego, udziela Bożych darów, oczyszcza serca i wypędza demony. Jest obecnością Jezusa Chrystusa w nas, źródłem duchowych zamiarów i świętych myśli. Wyzwala z grzechów, uzdrawia dusze i ciała, obdarowuje Bożym światłem i miłosierdziem. Pokornym przydziela objawienie niebiańskich tajemnic i samo zbawienie. Zawiera w sobie drogę do zbawienia, jaką jest Imię naszego Boga, Imię Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, jedyne, jakie wzywamy w nas; w żadnym też innym, jak mówi Apostoł, nie możemy być zbawieni (Dz 4,12).
Modlitwa ta jest prośbą, ponieważ przez nią wypraszamy miłosierdzie Pana. Jest oddaniem siebie, ponieważ ofiarujemy się Chrystusowi, poprzez przyzywanie Go. Jest wyznaniem, ponieważ Piotr, który wyznał taką wiarę, został nazwany błogosławionym (Mt 16,17). Pobudza Ducha, ponieważ nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus (1 Kor 12,3). Udziela Bożych darów, ponieważ przez nią dam tobie, mówi Chrystus do Piotra, klucze królestwa niebieskiego (Mt 16,19). Oczyszcza serca, ponieważ wzywa i widzi Boga, oraz czyni czystym tego, który ogląda Go. Wypędza demony, ponieważ - w imię Jezusa — były i są wypędzone wszystkie demony. Jest zamieszkaniem i obecnością Chrystusa, ponieważ Chrystus jest w nas, gdy o Nim pamiętamy, a poprzez pamięć zamieszkuje On w naszym sercu i napełnia je radością. Powiedziano bowiem; Wspomniałem na Boga i uradowałem się (Ps 76,4). Modlitwa ta — to źródło myśli i zamysłów duchowych, ponieważ Chrystus jest skarbcem wszelkiej mądrości i wiedzy (Kol 2,3) i udziela On owych darów tym, których zamieszkuje. Wyzwala ona z grzechów, ponieważ przez nią jest powiedziane, co rozwiążesz, będzie rozwiązane w niebie (Mt 16,19; 18,18). Uzdrawia dusze i ciała, jak jest napisane: W imię Jezusa Chrystusa, wstań i chodź! (Dz 3,6), i: Eneaszu, Jezus Chrystus cię uzdrawia (Dz 9,34). Obdarowuje Bożym światłem, ponieważ Chrystus jest prawdziwą światłością (J 1,9), udziela też jasności i łaski tym, którzy Go wzywają. Powiedziano: Niech będzie jasność Pana Boga naszego nad nami (Ps 89,17), i: Kto idzie za Mną, będzie miał światło życia (J 8,12). Napełnia Bożym miłosierdziem, albowiem szukamy miłosierdzia, Pan zaś jest miłosierny i litościwy dla wszystkich, którzy Go wzywają (Ps 85,5; 144,8), i weźmie w obronę tych, którzy wołają do Niego (Łk 18,7). Pokornym przydziela ona objawienia i rozumienie Bożych tajemnic. Stało się to udziałem rybaka Piotra dzięki objawieniu Ojca, który jest w niebie (Mt 16,17). Paweł zaś został porwany aż do trzeciego nieba i usłyszał objawienie (2 Kor 12,2).
Skutki tej modlitwy są zawsze te same. Jest ona jedyną drogą zbawienia, ponieważ, jak mówi Apostoł, w nikim innym nie możemy być zbawieni (Dz 4,12), i: On jest Chrystusem, Zbawicielem świata (J 4,42). Dlatego też w dniu ostatecznym wszelki język, dobrowolnie lub wbrew sobie, wyzna i obwieści, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca (Flp 2,11). Jest to znak naszej wiary, ponieważ jesteśmy chrześcijanami i tak się nazywamy. Świadczy ona, że jesteśmy z Boga, zgodnie ze słowami, które już przypominaliśmy: Każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga. I każdy duch, który nie wyznaje tego, nie jest z Boga (1 J 4,2—3). A to jest duch Antychrysta, który nie wyznaje Jezusa Chrystusa (1 J 4,3).
Trzeba zatem, aby wszyscy wierni nieustannie wyznawali to Imię ze względu na głoszenie wiary i na miłość naszego Pana Jezusa Chrystusa, od której nic nie powinno nas oddzielić (Rz 8,35). Ze względu też na łaskę, która pochodzi od Jego Imienia, na odpuszczenie grzechów, odkupienie, uzdrowienie, uświęcenie, oświecenie i przede wszystkim zbawienie. W tym Bożym Imieniu Apostołowie czynili cuda i nauczali. Święty Ewangelista mówi: Te rzeczy zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Chrystusem, Synem Bożym (J 20,31). Oto wiara. Abyście też wierząc, mieli życie w Imię Jego (J 20,31). Oto zbawienie i życie.
Tego samego autora, rozdział 237:
O tym, że wszyscy chrześcijanie, kapłani, mnisi i świeccy, powinni modlić się w określonym czasie, stosownie do swych możliwości, Imieniem Jezusa Chrystusa.
Niech zatem każdy wierny ustawicznie mówi zarówno w swym umyśle jak i mową tę modlitwę Imienia Jezus. Gdy przebywa w domu i podczas podróży, kładąc się spać i wstając ze snu (Pwt 6,6-7), gdy mówi lub coś czyni, niech zawsze jej się oddaje. Znajdzie wówczas wielką radość i wesele, jakich zaznali ci, którzy starannie tę modlitwę praktykują. Dotyczy ona także ludzi, którzy zajęci są sprawami życia doczesnego, a także samych mnichów, jeśli nawet muszą pozostawać pośród zgiełku świata. Potrzeba jednak każdemu przypomnieć jego powinność, aby wszyscy, kapłani, mnisi i świeccy mieli przed sobą wzór tej modlitwy i mogli ją praktykować według swych możliwości.
Przede wszystkim dotyczy ona jednak mnichów, ponieważ zostali oni dlatego ustanowieni i są nieodzownie zobowiązani. Nawet jeśli zajęci są różnymi posługami, niech zawsze, zgodnie ze swą powinnością, usiłują oddawać się wzywaniu Boga i modlić się nieustannie do Pana (1 Tes 5,17). Niech tak postępują, nawet jeśli przeżywają niepokój i zamęt, i gdy ich umysł znajduje się, że tak powiem, w niewoli. Niech nie będą niedbali, by nie zostali ograbieni przez nieprzyjaciela. Powinni wciąż powracać do praktyki modlitwy i zawsze cieszyć się, gdy mogą to czynić.
Kapłani także niech oddają się tej modlitwie, jako dziełu apostolskiemu i głoszeniu Boga, ponieważ ona napełnia Bożym działaniem i objawia miłość Chrystusa.
Także ci, którzy są w świecie, niech praktykują ją według możliwości. Niech trzymają się jej jako swej pieczęci i znaku wiary. Ona bowiem strzeże ich i uświęca, a także odpędza wszelką pokusę.
Trzeba zatem, aby wszyscy, kapłani, świeccy i mnisi, gdy tylko budzą się ze snu, mieli najpierw w myśli Chrystusa, i pamiętali najpierw o Nim. Niech przedstawią Mu tę modlitwę jako początek wszelkiej myśli i swą ofiarę. Zanim pomyślą o czymś innym, powinni pamiętać o Jezusie, który nas zbawił i tak bardzo umiłował. Jesteśmy bowiem chrześcijanami i nosimy Imię Chrystusa. Przywdzialiśmy Go przez Boży chrzest (Ga 3,27). Zostaliśmy opieczętowani Jego namaszczeniem. Uczestniczyliśmy i uczestniczymy w świętym Ciele i Krwi Pańskiej. Jesteśmy Jego członkami (1 Kor 12,27) i świątynią (2 Kor 6,16). Przywdzialiśmy Go i On przebywa w nas. Dlatego powinniśmy okazać Mu miłość i zawsze o Nim pamiętać.
Zatem, każdy niech wyznaczy dla tej modlitwy, wedle możliwości, określony czas i pewną liczbę wezwań, jako zobowiązanie.
Wystarczy to, co powiedzieliśmy. Skorzystają z tego także ci, których dążenia duchowe są wyższe.
Świętego Anonima
Godna podziwu mowa o słowach świętej modlitwy (l poł. XV w.)
Mowa, podana w Filokalii jako anonimowa, stanowi parafrazę pisma Marka Eugenikosa, arcybiskupa Efezu, zmarłego w 1445. Autor ten brał udział w Soborze Ferraro — Florenckim (1438-1439), gdzie okazał się przeciwny unii z Zachodem. W Kościele prawosławnym jest czczony jako święty.
Godna podziwu mowa, ilustrowana dwoma wykresami graficznymi, wskazuje na apostolskie pochodzenie modlitwy Jezusowej i jej wymowę teologiczną. Główne znaczenie ma przyzywane Imię: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży”. Zostało ono przekazane przez trzech głównych świadków Nowego Testamentu: Piotra, Jana i Pawła. Słowa „Pan Jezus” pochodzą od Pawła, symbolizującego życie aktywne (praxis), „Jezus Chrystus” — od Jana, nauczyciela kontemplacji, „Chrystus, Syn Boży” — od Piotra, który jest przykładem miłości. Formuła wskazuje na boską i ludzką naturę Chrystusa, podkreśla jedność i odmienność obu natur w jednej Osobie. Zawiera zarazem zwięzłą i prostą odpowiedź na błędy chrystologiczne.
Obok Imienia drugim elementem tej modlitwy jest wzywanie łaski i miłosierdzia, wyrażone w słowach: „zmiłuj się nad nami”.
Pochodzenie i sens modlitwy Jezusowej
Godna podziwu mowa o słowach świętej modlitwy: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nad mną”
Jaką moc posiada modlitwa Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną? I jakimi łaskami napełnia ona tych, którzy ją praktykują? Do jakiego też stopnia godności ich wynosi? Nie możemy mówić o tym i tego wyjaśnić, ponieważ przekracza to nasze możliwości. Powiemy tylko, skąd ta modlitwa bierze początek i kim byli ci, którzy pierwsi wypowiedzieli jej słowa.
Tak więc, modlitwa ta ma swój początek w Piśmie Świętym. Jej słowa powiedzieli trzej wielcy Apostołowie Chrystusa Pana: Paweł, Jan i Piotr. Od nich otrzymaliśmy je jako dziedzictwo przekazane przez ojców. Słowa te są wyrocznią i głosem Boga, zostały objawione przez Ducha Świętego. Wierzymy, że to, co powiedzieli lub napisali Boży Apostołowie, pełni Ducha — są to słowa Chrystusa, który je powiedział przez usta Apostołów. Nasz Pan w świętej Ewangelii obiecał im, że On sam, Syn, Ojciec i Duch Święty, przyjdzie i będzie w nich przebywać (J 14,23). I nie tylko w Apostołach, ale też w każdym chrześcijaninie, który strzeże Jego przykazań.
Tak więc od Bożego Pawła, który stał się godnym wyniesienia aż do trzeciego nieba, pochodzą słowa: Panie Jezu. Mówi on bowiem: Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: „Panem jest Jezus” (1 Kor 12,3). Stwierdzając, że nikt nie może wymówić Imienia Pana Jezusa poza Duchem Świętym, Apostoł Paweł objawia, że jest Ono bardziej wzniosłe niż wszystkie inne imiona i jest ponad nie wszystkie. Dlatego też nie można wymówić go inaczej, jak z Duchem Świętym.
Jan Teolog, który głosił, niby grom, rzeczy duchowe i teologiczne, przyjął ostatnie słowo z określenia Pawła, a więc „Jezus”, i od niego zaczął. Mówi: Każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga (1 J 4,2). Stwierdzając, że każdy duch, który wyznaje Imię Jezusa Chrystusa, jest z Boga, święty Apostoł wskazuje przez to, że Imię i wyznanie Jezusa Chrystusa pochodzą z Bożej i duchowej łaski, i nie pojawiły się przypadkowo.
Podobnie Piotr, przewodzący Apostołom, przyjął słowo, na którym kończy Jan, a więc Chrystus i od niego zaczął swoje stwierdzenie. Wówczas gdy nasz Pan zapytał uczniów: A wy za kogo Mnie uważacie?, Piotr odpowiedział: Ty jesteś Chrystus, Syn Boga (Mt 16,15—16). Bóg Ojciec objawił mu to z nieba, jak o tym świadczy nasz Pan w świętej Ewangelii (Mt 16,17).
Zauważ, że ci trzej święci Apostołowie Chrystusa łączą się ze sobą w Bożych słowach i tworzą jakby okrąg. Jeden przejmuje od drugiego Boże słowa w ten sposób, że te z nich, które pierwszy wypowiada jako ostatnie, drugi umieszcza na początku i trzeci czyni to samo. I tak tworzą oni formułę modlitwy.
Paweł mówi bowiem: Pan Jezus.
Jan: Jezus Chrystus.
Piotr: Chrystus Syn Boży.
Powstaje w ten sposób wspaniały okrąg. Ostatnie słowa, a więc Syn Boży, łączą się z pierwszym, a więc ze słowem: Pan. Nie ma bowiem różnicy, gdy mówi się: Pan i Syn Boży, ponieważ oba określenia ukazują Bóstwo Jednorodzonego Syna Bożego. By każdy mógł to zrozumieć, narysujmy okrąg:
I w ten sposób święci Apostołowie nauczyli nas mówić w Duchu Świętym i wyznawać: Panie Jezu Chryste, Synu Boży. Ze względu na to, że jest ich trzech, są oni wiarygodni. Każde słowo bowiem jest potwierdzone przez trzech świadków (Mt 18,16).
Jednakże kolejność, w jakiej Apostołowie powiedzieli te Boże słowa, nie jest bez znaczenia, ale posiada swe wyjaśnienie. Pierwszym, który je mówi, jest Paweł. W środku jest Jan, a na końcu Piotr.
Tradycja mistyczna modlitwy: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zaczęła się od Pawła, który jest ostatnim z uczniów Chrystusa, następnie przez Jana przeszła do Piotra, który jest pierwszym, i tu się kończy. Wskazuje to, moim zdaniem, na nasz stopniowy postęp duchowy i nasze zjednoczenie z Bogiem, które dokonują się poprzez działanie, kontemplację i miłość. Paweł oznacza bowiem działanie, o czym mówi on sam: Pracowałem więcej od innych (1 Kor 15,10). Jan oznacza kontemplację, na co wskazuje także jego imię Teolog. Piotr wyraża miłość, jak poświadcza nasz Zbawiciel, gdy mówi do niego: Piotrze, czy miłujesz Mnie? Paś baranki moje (J 21,16). W ten sposób ten, kto oddaje się modlitwie, czyni postępy najpierw w cnotach i życiu czynnym, potem wznosi się od działania do kontemplacji, wreszcie dochodzi do miłość Boga i jednoczy się z Nim.
Te Boże słowa modlitwy nie oznaczają tylko tego, co powiedzieliśmy. Objawiają nadto prawdziwą naukę wiary i usuwają wszelką herezję. Albowiem Pan ukazuje naturę Bożą Chrystusa. Obala też błędne poglądy tych, którzy twierdzą, że jest On jedynie człowiekiem i nie jest Bogiem. Jezus wskazuje na naturę ludzką Chrystusa. Usuwa także herezję głoszącą, że jest On tylko Bogiem i nie jest człowiekiem, a jako człowiek pojawił się jedynie pozornie. Chrystus objawia dwie natury, Bożą i ludzką, dwie w jednej osobie, w jednej hipostazie, i obala błędne teorie utrzymujące, że Chrystus ma dwie hipostazy, oddzielone jedna od drugiej. Natomiast Syn Boży ukazuje, że w Chrystusie natura Boża, po zjednoczeniu się z ludzką, nie miesza się z nią i że podobnie natura ludzka nie miesza się z Bożą. W ten sposób Syn Boży usuwa herezję tych, którzy mówią, że natura Boska i natura ludzka w Chrystusie zmieszały się i połączyły jedna z drugą.
Ze względu na to, iż te cztery słowa mają Boży charakter i stanowią duchową obronę, usuwają i zbijają dwie pary herezji, które przeciwne są sobie w swych złych intencjach i podziałach, ale łączą się i zgadzają w bezbożności.
Teraz zaś, dla lepszego zrozumienia, przedstawmy wykres.
1Paweł z Samosaty — uważany za prekursora Nestoriusza. Jego naukę, że Chrystus nie jest Bogiem i że tytuł Syna Bożego jest tylko metaforą, potępił synod w Antiochii w 268 roku. Nestorianie zwolennicy Nestoriusza, którzy zaprzeczali doskonałej jedności dwóch natur Chrystusa w jednej Osobie. Potępieni na Soborze w Efezie w 431 rok. Monofizyci — negowali prawdę o naturze ludzkiej Chrystusa; potępieni na Soborze w Chalcedonie w 451 roku. Teopaschici — głosili, że Chrystus podlegał cierpieniu nie tylko w swej ludzkiej naturze, ale też W swym Bóstwie. Znaleźli zwolenników w Armenii.
Oto, co przekazali nasi ojcowie, którzy posiadali Bożą mądrość, byli ludźmi doskonałymi i pełnymi Ducha. Przyjęli oni całym sercem i bardzo umiłowali — jak nas o tym pouczyli Apostołowie - owe Boże słowa: Panie Jezu Chryste Synu Boży, a zwłaszcza najsłodsze Imię Jezus. Je samo przyjęli jako doskonałą i pełną modlitwę. Nieustannie przez całe swe życie starali nasycić się słodyczą Jezusa. Zawsze mieli głód i pragnienie Jezusa, chociaż zostali napełnieni niewymowną radością duchową, otrzymali Boże dary i byli raczej poza ciałem i tym światem, żyjąc niby Aniołowie ziemscy albo ludzie niebiańscy. Do takiej wysokości cnoty zostali wyniesieni poprzez ową słodycz Imienia Jezus.
Słusznie przekazali oni nam, początkującym i niedoskonałym, aby mówić także zmiłuj się nade mną. Cała formuła brzmi bowiem: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną. Nakazali dodawać prośbę o zmiłowanie tylko dlatego, byśmy poznali naszą ludzką miarę i nasz stan, i byśmy wiedzieli, że potrzebujemy wielkiego i bogatego miłosierdzia świętego Boga. Ze jesteśmy też jak niewidomy, ukazany w świętej Ewangelii, który swymi oczyma pragnął ujrzeć światło i dlatego wołał do przechodzącego Pana: Jezusie, zmiłuj się nade mną (Mk 10, 47). Podobnie my, którzy jesteśmy niewidomymi w duszy, wzywajmy Boga, aby objawił nam swoje miłosierdzie i otworzył oczy duszy tak, abyśmy mogli widzieć w sposób duchowy. Dlatego ustanowiono, by mówić również: zmiłuj się nade mną.
Inni zaś, chcąc w tej modlitwie zachować także miłość bliźniego, mówią ją w ten sposób: Panie Jezu Chryste, nasz Boże, zmiłuj się nad nami. Modlą się za wszystkich swych braci. Wiedzą bowiem, że miłość jest wypełnieniem Prawa i Proroków (Mt 22,40) i że jest ona jedną cnotą, która zawiera w sobie wszystkie przykazania i wszelkie dzieła duchowe. Do swej modlitwy dołączają więc miłość bliźniego. Wzywają Boga, aby zmiłował się nad nimi i nad ich braćmi. W ten sposób wypraszają u Boga, aby okazał miłosierdzie wszystkim. Wzywają Go, myśląc o innych. Nazywają Go naszym Bogiem, Bogiem nas wszystkich i proszą Go o tę samą litość dla wszystkich braci. Miłosierdzia najlepszego Boga dostępujemy zazwyczaj wtedy, gdy widzi On, że zachowujemy prawdziwą wiarę w zakresie dogmatów i wypełniamy przykazania swymi czynami. Te właśnie rzeczy zawiera w sobie ów mały werset modlitwy: Panie Jezu Chryste, nasz Boże, zmiłuj się nad nami.
Jeżeli chcielibyśmy też wskazać czas, kiedy zostały powiedziane na początku te Boże Imiona: Panie Jezu Chryste, odnajdziemy je ponownie w tej samej kolejności, w jakiej je mówimy. Najpierw powiedziano bowiem: Panie, potem Jezu, na końcu Chryste. Wszędzie w Starym Testamencie, przed Prawem i po nim, Syn i Słowo Boże są nazywane Panem. W czasach Lota powiedziano: Pan zesłał deszcz ognia pochodzący od Pana (Rdz 19,24). W psalmach zaś Dawid stwierdza: Rzekł Pan do Pana mego (Ps 110,1). Podobnie w Ewangelii, w czasie, gdy Gabriel zwiastował Bogarodzicy, że Syn i Słowo Boże stanie się człowiekiem, powiedział on: Nazwiesz Go Imieniem Jezus (Łk 1,31). Albowiem Syn i Słowo Boże, Pan, Władca wszystkiego i Bóg, zechciał w swej dobroci i najwyższym miłosierdziu stać się człowiekiem dla zbawienia człowieka. Dlatego też został nazwany Imieniem Jezus — co znaczy Zbawiciel i Odkupiciel człowieka.
Natomiast Chrystus ukazuje przebóstwienie natury ludzkiej, którą przyjął nasz Pan, kiedy się wcielił i stał człowiekiem. Przed swą męką i śmiercią zakazywał uczniom, by nazywali Go Chrystusem, nie pozwalał im na to. Jednakże po Męce i Zmartwychwstaniu z całą otwartością Apostoł Piotr przed ludem żydowskim nazywał Go Chrystusem, mówiąc: Niech cały dom Izraela wie, że Bóg uczynił Go Panem i Chrystusem (Dz 2,36). Dlatego też natura ludzka, którą przyjął Syn i Słowo Boże, szybko wówczas została namaszczona i uświęcona Jego Boskością. Stała się podobna Bogu, gdy Chrystus został ukrzyżowany, powstał z martwych, wstąpił do niebios i zasiadł po prawicy Ojca. Zatem po wniebowstąpieniu nastał czas, gdy zostało objawione imię Chrystus. Apostołowie głosili wówczas, że Jezus jest Chrystusem, Synem Bożym i Bogiem.
W ten oto sposób zostało najpierw powiedziane Pan, potem Jezus, w końcu Chrystus i Syn Boży. W takiej kolejności występują też te słowa w modlitwie: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną. To wezwanie nasi ojcowie w swej Bożej mądrości otrzymali od świętych Apostołów jako ojcowskie dziedzictwo i nam je przekazali.
O słowach tej modlitwy powiedzieliśmy tylko tyle, co było w naszej mocy. To tak, jakbyśmy ścięli kwiaty z wielkiego i pięknego drzewa. o owocu jednak, który ukryty jest w tych Bożych słowach, niech powiedzą inni: ci, którzy po długim czasie i doświadczeniu uczynili postępy w działaniu tej modlitwy, zasmakowali słodyczy owocu i doszli do doskonałości.
Filokalię ojców neptycznych należy odróżnić od Filokalii, ułożonej w IV wieku przez Bazylego Wielkiego i Grzegorza z Nazjanzu i zawierającej wyciągi — w 27 rozdziałach — z pism Orygenesa.↩
Nie wszystkie najważniejsze pisma ascetyczne wczesnego chrześcijaństwa weszły w skład Filokalii. Nie ma w niej osobnego rozdziału dla Księgi Starców. Brak też pism wielkich autorów kapadockich, Jana Chryzostoma czy Pseudo-Dionizego Areopagity. Zostali również pominięci dwaj inni pisarze, bardzo cenieni przez Nikodema Hagiorytę: Izaak Syryjczyk, którego pisma po grecku ukazały się nieco wcześniej w Lipsku, a także Barsanufiusz i Jan. Korespondencję tych ostatnich Nikodem przygotował do wydania później; ukazała się ona w Wenecji już po śmierci wydawcy.↩
Mnich Kościoła Wschodniego tak charakteryzuje duchowość synajską: ma ona „pewien delikatny charakter emocjonalny kontrastujący z trzeźwością bazyliańską i studycką. Pobożność tę przenika czułość” (Modlitwa Jezusowa, Kraków 1993,22).↩
4 Autor ten nie został włączony do Filokalii greckiej. Natomiast w rosyjskiej wersji tej antologii, Dobrotolubiu, Katechezy Teodora Studyty zajęły centralne miejsce.↩
Podobne wskazania odnajdujemy u innych autorów Filokalii, dlatego autor ten z konieczności został pominięty w niniejszym wyborze.↩
Dzięki temu rozróżnieniu Palamas chciał wytłumaczyć możliwość doświadczenia Boga, który w swej istocie jest transcendentny, ale udziela się człowiekowi w swoich energiach. W pojęciu Barlaama natomiast, mówienie o niestworzonych energiach w Bogu oznaczało wprowadzanie nowej osoby do Trójcy Świętej.↩
Mnisi z Góry Atos z czasem zorganizowali się w rodzaj samodzielnej republiki, niezależnej od władzy państwowej, z własnymi statutami i prawami. Niezależność tę uszanowali nawet Turcy, którzy od połowy XV w. władali ziemiami dzisiejszej Grecji. W szczytowym okresie rozwoju „republikę mniszą” zamieszkiwało ponad 20 tys. zakonników różnych narodowości. Klasztory miały w większości grecki rodowód, ale w skład federacji wchodziły także klasztory pochodzenia rosyjskiego, bułgarskiego, gruzińskiego, serbskiego, rumuńskiego i innych narodów. Obecnie na Atosie czynnych jest niespełna 20 klasztorów, a liczba zakonników spadła do ok. 1,2 tysiąca.↩
Mnich Kościoła Wschodniego, Modlitwa Jezusowa, 40.↩
Lub: „skierowaną do Jezusa”. Greckie euche Iesou przełożono w języku rosyjskim: molitwa Iesusowa. Nie jest to „modlitwa Jezusa”, a więc zanoszona przez samego Pana, chociaż „łączy się ona z Jego modlitwą, z Jego tajemniczą zażyłością z Ojcem” (J. Serr, o. Clément, Modlitwa serca, Lublin 1993, 43). W modlitwie nie tylko zwracamy się do Jezusa, ale również On modli się w nas. Dlatego modlitwa do Jezusa, staje się modlitwą Jezusa w nas.↩
Przystępowały do niego kolejno poszczególne grupy mnichów w ten sposób, aby nie zostało ono przerwane w obrębie jednej wspólnoty. Podobna zasada obowiązuje przy „nieustannej adoracji” lub „nieustannym różańcu”, znanych w tradycji zachodniej.↩
Mesalianie — syr. „ludzie modlitwy”. Ich radykalny ruch ogarnął Syrię i Azję Mniejszą na przełomie IV i V wieku.↩
Zob. rozdział o św. Bazylim↩
Dosł. ukrytym (krypté).↩
15 Greckie wyrażenie monologistos (jedno-słowny, jednozdaniowy) nie musi oznaczać, dosłownie, używania „jednego słowa”, odnosi się raczej do krótkiej formuły czy myśli, której struktura może być złożona. Termin monologiczny pojawia się u pisarzy ascetycznych V wieku. Na określenie modlitwy — używa go dopiero Jan Klimak w VII wieku.↩
Zob. rozdział o Barsanufiuszu.↩
17 Znaczeniu wzywania Imienia Jezus bardzo wiele miejsca poświęcają pisarze synajscy: Klimak, Hezychiusz i Filoteusz. Nie polecają oni jednak określonych stałych wezwań. Trudno jest z całą pewnością stwierdzić, czy dla podtrzymania pamięci o Jezusie używali oni specjalnej formuły.↩
Anachroniczną rzeczą jednak byłoby mówić o modlitwie Jezusowej u pustelników egipskich i innych autorów IV i V wieku. Imię Jezus nie pojawia się wówczas często w formule monologicznej. Nie zajmuje w pobożności i modlitwie szczególnego miejsca, jakie zdobyło w następnych stuleciach.↩
Barsanufiusz, na przykład, używał zamiennie sformułowań: „wzywać Imienia Bożego” lub „Imienia Jezusa Chrystusa”. U tego autora spotykamy też następujące wyrażenia: „Módl się świętym Imieniem Boga mówiąc: Panie Jezu Chryste zmiłuj się nade mną (zob. niżej, rozdział o Barsanufiuszu, List 446), lub: „Wzywaj na pomoc świętego Imienia Boga, mówiąc: Panie Jezu broń mnie” (659). Dodajmy, iż w modlitwach monastycznych stosowano często liturgiczną formułę Kyrie eleison. Miała ona sens ogólnego wzywania Boga, jednakże słowo „Pan” (Kyrios), zgodnie z tradycją Nowego Testamentu, odnoszono do Chrystusa.↩
Nieustanne wzywanie Najświętszego Imienia praktykowano także w Kościele zachodnim. Tutaj powstała litania do Imienia Jezus. Do rozprzestrzenienia się tej formy pobożności przyczynili się św. Bernard z Clairvaux i św. Bernardyn ze Sieny.↩
O roli wzywania Imienia „Jezus” mówi Katechizm Kościoła Katolickiego: „Modlić się, mówiąc Jezus, oznacza wzywać Go, wołać do Niego w nas. Tylko Jego imię zawiera Obecność, którą oznacza. Jezus jest zmartwychwstałym i ktokolwiek wzywa Jego Imienia, przyjmuje Syna Bożego, który go umiłował i siebie samego wydał za niego” (2666).↩
Dowodził tego wielki francuski badacz dziejów duchowości, I. Hausherr, [w:] Noms du Christ et voies d'oraison, Roma 1960, 104 i 187n. Krytykował on opinię Mnicha Kościoła Wschodniego (Lew Gillet), że wystarczające jest wzywanie samego Imienia Jezus (Modlitwa Jezusowa, 62).↩
Św. Jan Klimak, Drabina do nieba 7.↩
Ponieważ serce uważano za siedzibę myśli, dlatego niektórzy autorzy, jak Hezychiusz z Synaju, używają zamiennie określeń: „straż serca” i „straż umysłu”.↩
W modlitwie Jezusowej nie chodzi więc o samo skoncentrowanie się na swoim wnętrzu, ale o wejście w głąb serca tylko po to, by odkryć tam Boga.↩
Nie znaczy to oczywiście, że medytacja dyskursywna jest obca Wschodowi. Przykładem jest tu Życie w Chrystusie Mikołaja Kabazilasa, w którym świecki autor rozwija głęboką teologię sakramentalną, opartą na zasadniczych tajemnicach Chrystusa.↩
Termin ten można rozmieć jako „praktykowanie życia duchowego”.↩
Przenośny sens ma np. zdanie św. Antoniego Pustelnika: „Zawsze powinniście oddychać Jezusem” (Św. Atanazy Wielki, Żywot), które nieraz jest cytowane jako jedno z pierwszych świadectw połączenia oddechu i wzywania Imienia Jezusa. Podobnie Grzegorz z Nazjanzu pisał: „Większa jest potrzeba o Bogu pamiętać aniżeli oddychać” (Mowa 27,4). Pewnego rodzaju technikę oddychania sugerują jednak wyraźnie źródła koptyjskie datowane na VII czy VIII wiek, jak wskazują prace A. Guillaumonta o modlitwie u mnichów egipskich.↩
Rosyjskie pismo z XIX wieku, Szczere opowieści pielgrzyma, zaleca nadto, by powtarzanie modlitwy było złączone nie tylko z rytmem oddychania, ale i z biciem serca. Każde kolejne słowo modlitwy odnosi się do uderzenia serca. Praktyki tej nie sugeruje żaden z tekstów filokalicznych.↩
W Kościele Wschodnim, recytacja modlitwy Jezusowej, praktykowana często wraz z pokłonami (górnej tylko części ciała lub pełnymi pokłonami aż do ziemi), może zastępować część lub nawet całość liturgicznego oficjum, według tablicy ustalonych równoważności. Dlatego modlitwa Jezusowa jest czymś więcej niż tylko pobożnością prywatną, należy bowiem, w pewnym stopniu, do modlitwy kanonicznej Kościoła.↩
Nikodem, który przyczynił się do odrodzenia modlitwy Jezusowej, jednocześnie pisał traktaty o uczestnictwie w liturgii i częstej komunii świętej.↩
Przykładem jest rosyjski pielgrzym, znany ze Szczerych opowieści, który w harmonijny sposób łączył modlitwę Jezusową z lekturą Biblii i Dobrotolubia.↩
Cenne opracowanie o Teofanie: J. Pryszmont, Życie chrześcijańskie jako realizacja zbawienia. Doktryna moralna Teofana Pustelnika, Warszawa 1979. Por. też M. Van Parys, La Filocalia nella versione russa di Teofane il Recluso, w: T. ŠPIDLIK i inn., Amore del bello. Studi sulla Filocalia, Magnano 1991, 243-276.↩
Katechezy studyckie, skierowane do mnichów żyjących w wielkim klasztorze, podkreślały wspólnotowy wymiar ascezy i życia mniszego, Włączenie tego pisma zdecydowało o charakterze całej antologii, w wydaniu greckim skupiającej zasadniczo teksty eremitów i hezychastów.↩
Przekład Filokalii, dokonany przez Teofana, pierwszy i dotychczas jedyny na język rosyjski, wydawany był pięciokrotnie.↩
Szczere opowieści pielgrzyma opowiedziane jego ojcu duchowemu, tłum. A. Wojnowski, wyd. 2, Poznań 1993.↩
Części tej, zatytułowanej Pouczenia świętych Ojców o wewnętrznej modlitwie serca, nie zawiera polski przekład Opowieści. Publikują ją: Otkroviennyje raskazy strannika duchownomu swoemu Otcu, Optina 1991, 126—181; tłum. włoskie: Anonimo russo, La via di un pellegrino: racconti sinceri di un pellegrino al suo padre spirituale, a cura di A. PESCETTO, Milano 1972, 137- 191.↩
Petite Philocalie de la Prière du coeur, traduite et présentée par J. GOUILLARD, Paris 1979.↩
Charakterystyczne zestawienie dwóch cytatów św. Pawła, wskazujące, że człowiek winien łączyć nieustanną modlitwę i pracę.↩
Rozróżnienie: człowiek zewnętrzny — człowiek wewnętrzny upowszechnił Orygenes. Jak człowiek zewnętrzny posiada swoje członki, ma je również człowiek wewnętrzny. Dlatego, obok ust cielesnych, istnieją także usta duchowe. Ta zasada leży u podstaw orygenesowskiej nauki o duchowych zmysłach, którą przejął także Bazyli, a później Diadoch z Fotyki i inni autorzy.↩
Wydanie w Patrologia Graeca nie zawiera tego zdania, stąd, przy następnych rozdziałach (36-77), wydanie to posiada inną numerację, która tutaj podana jest w nawiasach.↩
Być teologiem — poznawać Boga w osobistym doświadczeniu, a nie tylko mieć wiedzę o Nim.↩
Apoftegmaty Ojców Pustyni, t. 2, Kolekcja systematyczna, (ŹM 9), Kraków-Tyniec 1995.↩
Braterska wspólnota - w ten sposób Pseudo-Makary, idąc za św. Bazylim Wielkim i innymi autorami kapadockimi, nazywał klasztory. Powyższy fragment, wybrany przez Metafrastesa, pochodzi z Wielkiego Listu, który stanowił rodzaj reguły dla mnichów.↩
Nauka św. Bazylego o uzupełnianiu się darów Ducha Świętego we wspólnocie (Reguły dłuższe 7,2), została tu zinterpretowana w sensie wyodrębnienia grupy modlących się i pracujących. Biskup Cezarei Kapadockiej, w przeciwieństwie do Makarego, bardziej stanowczo występował przeciwko poglądom mesaliańskim, zmierzającym do tworzenia wspólnot, poświęconych wyłącznie modlitwie. Żądał on, aby każdy modlił się i pracował w odpowiednich godzinach (tamże 37,3; zob. wyżej, rozdział o św. Bazylim).↩
Pismo to, zawierające nauki przypisane św. Makaremu, powstało niemal trzy stulecia po śmierci wielkiego pustelnika z IV wieku. W najstarszych zbiorach apoftegmatów, zachowanych w języku greckim, łacińskim czy syryjskim, nie ma tak dokładnie opracowanej i rozwiniętej nauki, dotyczącej rozważania i wzywania Imienia Jezus. Natomiast apoftegmaty koptyjskie, podobnie jak arabskie, świadczą o wielkiej roli tej praktyki w życiu mnichów VII—VIII wieku, to jest po czasach Diadocha z Fotyki i Barsanufiusza z Gazy, a współczesnych Janowi Klimakowi i Hezychiuszowi z Synaju.↩
Przeżuwanie (łac. ruminatio) — tak nazywano nieustanne wewnętrzne rozważanie wybranego, wersetu Pisma Świętego albo też wezwania zawierającego Imię Jezus. Podane w tym apoftegmacie zaskakujące porównanie ma na celu zobrazowanie tej praktyki.↩
Podany apoftegmat wskazuje, iż modlitwa Jezusowa, praktykowana wśród mnichów koptyjskich, była też przedmiotem sporów. Apoftegmat ten, zachowany po arabsku, niemal w identycznej formie cytowany jest w inskrypcji koptyjskiej z VII—VIII w., odnalezionej w Celach.↩
Ojciec Izaak przedstawił Kasjanowi i innym uczniom praktykę nieustannej recytacji wersetu Psalmu 70 jako naukę zarezerwowaną dla nielicznych, przekazywaną przez najstarszych Ojców ze Sketis.↩
Przekład wersetu, powtarzanego na początku każdej nowej części codziennych kapłańskich modlitw, wzięty został z obecnej Liturgii Godzin (t. 1, Pallotinum 1982). Łaciński werset: Deus, in adiutorium meum intende, Domine ad adiuvandum mihi festina (Ps 70,2), L. Wrzoł tłumaczył: Boże, przybądź mi na pomoc, Panie, pośpiesz z pomocą Twą ku mnie!↩
Nieustannemu powtarzaniu i ciągłej medytacji jednej formuły, Jan Kasjan przydzielał moc zwyciężania wszelkich pokus i chorób duszy, podtrzymywania ciągłej pamięci o Bogu, kształtowania w sercu nieustannej modlitwy i prowadzenia do najwyższej kontemplacji. W nauce tej zawarł więc wszystkie elementy nieustannej modlitwy monologicznej, nie połączonej jednak z wzywaniem Imienia Jezus czy stosowaniem jakiś technik psycho-fizycznych.↩
Dosł. „ukryta medytacja” (krypté meléte) — jedno z ważnych pojęć duchowości Ojców Pustyni, oznaczające wewnętrzne życie, niewidoczne dla innych. Obok bowiem recytowania tradycyjnych modlitw i śpiewu psalmów, mnich wiódł niewidzialną walkę przeciwko mocom zła, usiłującym oddalić jego myśl od Stwórcy. Troszczył się też o zachowanie czystości serca oraz ciągłej pamięci o Bogu. Za najlepszy środek uważano nieustanne rozważanie wybranych wersetów Pisma Świętego. Mogły one mieć formę krótkich wezwań, często powtarzanych, które później staną się podstawą modlitwy Jezusowej. Grecki termin meléte oznacza: dbałość, długotrwałe ćwiczenie, zajęcie, przedmiot rozważań.↩
Traktat jest komentarzem, chociaż nie zupełnie spójnym i wyczerpującym, do słów św. Pawła: Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe, a ja cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu (Rz 7,14).↩
Grzech pierwszych rodziców spowodował podział pojedynczego i jednolitego ludzkiego zmysłu i zwrócił człowieka od tego co niewidzialne, do tego co widzialne. Tak powstała wielorakość zmysłów cielesnych, która rozprasza siły duszy. Droga powrotu polega na wejściu w serce, skupieniu duchowych mocy w jednolitym sercu. Dokonuje się to dzięki nieustannej pamięci o Bogu.↩
Ten rozdział cytuje, niemal dosłownie, Nicefor w traktacie O czujności i straży serca — pośród świadectw mówiących o skupieniu umysłu wewnątrz serca, będącym podstawą nieustannej modlitwy.↩
Gr. akedeia (acedia) — zniechęcenie, zobojętnienie, oschłość. Stan ten, przezwyciężany przez pamięć o Bogu, może stać się etapem duchowego dojrzewania.↩
Diadoch nie mówi wyraźnie, czy słowa te należy powtarzać, czy jedynie rozważać. Zapewne chodzi o jedno i drugie. W podobny sposób, w rozdz. 61, autor podaje zwrot: Panie Jezu Chryste. Biskup Fotyki nie zaznacza też, czy do tych wezwań powinna być dodana prośba o pomoc lub miłosierdzie. Nie zna dodatku: „zmiłuj się nade mną”, charakterystycznego dla modlitwy Jezusowej.↩
Modlitwę monologiczną, polegającą na rozważaniu i powtarzaniu krótkiej formuły, Diadoch łączy z ewagriańską „czystą modlitwą”, wolną od myśli i wyobrażeń.↩
Pamięć o Imieniu Jezus nie tylko skupia i oczyszcza serce (31), ale rozbudza też miłość do Chrystusa.↩
Diadoch wskazuje, iż wzywanie Imienia Bożego winno stać się spontaniczne i automatyczne. Do takiego stanu wiedzie nieustanna pamięć o Bogu (rozdz. 56, 58, 59, 85), która winna być „jedynym zajęciem i stałą praktyką” (97). Należy też wciąż „trzymać się” Imienia Jezus (31), zawsze o nim pamiętać, rozważać je (59 i 61) i wzywać (85). Trzeba skupić się jedynie na słowach Panie Jezu (59), i modlić się ciągle, a nie tylko od czasu do czasu (97). U Diadocha nieustanna modlitwa połączona jest ze czcią dla Imienia Jezus.↩
Milczenie, o którym często mówią pisma zebrane w Filokalii, oznacza nie tylko powstrzymywanie się od mówienia, ale także wewnętrzny spokój, wiodący do jedności z Bogiem.↩
Według mesalian, zło pozostaje w duszy człowieka także po chrzcie, w głębi serca zaś toczy się walka między zamieszkującymi tam łaską i grzechem. Diadoch wskazuje natomiast, iż we chrzcie zostaje obalona władza, jaką szatan miał w wyniku grzechu pierwszych ludzi. Odtąd w sercu człowieka zamieszkuje łaska, demony zaś mogą go atakować jedynie z zewnątrz. Obecność łaski jest jednak ukryta — stajemy się jej świadomi jedynie współpracując z nią.↩
Jedynie w tym miejscu Diadoch mówi wyraźnie o nieustannym „wzywaniu” Pana Jezusa. Świadczy to, że zachęcał on nie tylko do pamięci o Jezusie w szerokim sensie i „rozważania” Jego świętego Imienia (jak sugeruje HAUSHERR, Noms du Christ, Roma 1960, 202—210), ale także do „wzywania” Go. Taki sens mają również formuły modlitewne podane w rozdz. 59 i 61. Pamięć o Jezusie wiąże się zatem z wzywaniem Jego Imienia.↩
Dosł. apátheia. Nieuleganie namiętnościom, będące warunkiem nieustannej modlitwy, jest jednak czymś innym niż stoicka „niewzruszoność”. Oznacza wewnętrzną wolność, a więc wyzbycie się wszelkich trosk i rozproszeń, aby pozyskać czystą i niezmienną radość życia z Bogiem.↩
W czasie nieustannej modlitwy doświadcza się przyjścia Ducha Świętego, który poucza o wszystkim i wspomaga także modlitwę. O wzywaniu i łaskach Ducha Świętego, zob. list 196.↩
O wymienionych, stałych wezwaniach Makarego ze Sketis mówi apoftegmat przytoczony wyżej, w rozdziale: Pseudo-Makary Egipski.↩
Warunkiem doskonałej modlitwy jest skupienie myśli i brak rozproszeń, a więc duchowa walka i oczyszczenie się ze zła. Warunkiem jest także pokora i pragnienie szukania woli Bożej. Ze względu na to, iż takiego usposobienia człowiek nie osiąga jedynie własnymi siłami, dlatego istotne są dwa wezwania: Wybaw mnie od Złego i Niech się spełni wola Twoja wobec mnie. Celem jednak modlitwy jest zawsze radość płynąca z jedności z Panem.↩
Barsanufiusz z Gazy, podobnie jak Diadoch z Fotyki, a później pisarze synajscy, świadczą, iż w duchowości V—VIII wieku szczególne miejsce zajęły modlitewne wezwania, zawierające Imię Jezus.↩
ciu — na wyzwaniu samego Imienia, ale na użyciu dłuższej formuły, połączonej z prośbą o pomoc lub zmiłowanie (list 39; 446; 659).↩
U palestyńskich mnichów z Pustyni Gaza spotykamy w początkach VI wieku formuły bliskie modlitwie Jezusowej. Barsanufiusz i Jan z Gazy proponowali powtarzać: Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną (bez zwrotu: Synu Boży). Natomiast Św. Dosyteusz z Gazy przyzwyczajony był ustawicznie mówić: Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną, a czasem: Synu Boży, wspomóż mnie. Chodzi o nieustanną modlitwę monologiczną, gdyż mnich ten „wciąż się w ten sposób modlił” i dzięki temu „bezustannie utrzymywał pamięć o Bogu”.↩
Słowo „wyjście”, zgodnie z tradycją biblijną, oznacza oddalenie się od ludzi i świata, a także porzucenie dotychczasowego sposobu życia. Arseniusz należał do najpopularniejszych postaci wśród Ojców pustyni pierwszej połowy V wieku. Urodził się w Rzymie, sprawował ważne funkcje państwowe, wiodąc wystawne życie. Około 395 roku usłyszał wezwanie: „Uciekaj od ludzi”. Konsekwentnie je realizował. Opuścił wszystko i udał się do Sketis. Wyróżniała go praktyka surowej ascezy i intensywnej modlitwy. Cytowane przez Filemona wyrażenie, zob. Apoftegmaty Ojców Pustyni, t. 1, Gerontikon. Księga Starców, (ŹM 4), Kraków — Tyniec 1994,149, abba Arseniusz 40.↩
Wyciszenie = hezychia (podobnie w przekładzie dalszej części Mowy).↩
Są to słowa Izajasza Pustelnika ze Sketis.↩
Dosł. „wychodzi z siebie” (eksίstatai). Chodzi o swego rodzaju „ekstazę”, określającą doznania mistyczne człowieka, który traci niemal całkowicie łączność z otoczeniem i doświadcza zjawisk niedostępnych innym ludziom, a często zachwytu i cierpienia o najwyższym natężeniu. Podobne stany opisywał Symeon Nowy Teolog, w przytoczonej poniżej katechezie O wierze.↩
Św. Bazyli z Cezarei (zm. 378), List 2,2.
Kyrie eléeson.↩
Krypté meléte: ukryte, wewnętrzne „zajęcie”, oznaczające modlitwę umysłu czy serca, a więc: powtarzanie wezwań i kontemplację. Por. też wyżej s. 100, przyp. 1.↩
Diadoch z Fotyki - pisarz ascetyczny V wieku, zamieszczony także w Filokalii. W jego pismach nie pojawia się jednak formuła: Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną (Kýrie Iesú Christé, eléesón me). Zalecał on wezwania: Panie Jezu, lub Panie Jezu Chryste, nie wskazując, czy powinna być dodana prośba o pomoc lub miłosierdzie (por. Rozdziały o doskonałości 59 i 61).↩
Podobnie Diadoch pisał, iż powtarzanie jednej formuły zaspokaja potrzebę działania umysłu, a zarazem pomaga mu się wyciszyć i skupić (Sto rozdziałów o doskonałości 59). Modlitwa nieustanna zaś - to modlitwa bez rozproszeń.↩
Jest to standardowa formuła modlitwy Jezusowej. W późnym hezychazmie bizantyńskim i w pobożności rosyjskiej, niekiedy kończyła się słowami: zmiłuj się nade mną grzesznikiem.↩
Maksym pozostawał pod wpływem ewagriańskiego pojęcia „modlitwy czystej”. Ta czystość nie dotyczy jedynie stanu moralnego, wolności od zła, ale oznacza wyzbycie się wszelkich myśli i wyobrażeń, aby umysł oczyszczony („nagi” jak mówi Maksym w Dialogu o życiu wewnętrznym 19 i 24), mógł stanąć przed samym Bogiem.↩
Dokładny nagłówek dzieła: Naszego świętego Ojca Jana z Karpatos do mnichów z Indii, którzy do niego napisali, sto rozdziałów zachęt.↩
Wytrwałość, natarczywość i pełen ufności upór w błaganiu Boga, są zaliczane do elementów nieustannej modlitwy.↩
O wewnętrznym pokoju: dosł. O świętej hezychii. Cały rozdział mówi o hezychii, a więc o stanie duchowego wyciszenia, który pomaga spotkać Boga. Termin hezychia tłumaczono: wewnętrzny pokój, spokój, wyciszenie, skupienie. Pozostawiono zaś termin hezychasta (= ten, który osiągnął hezychię - duchowe uspokojenie i zjednoczył się z Bogiem).↩
Ci — Janowi z Raithu, któremu Jan Klimak dedykował Drabinę do nieba.↩
Hezychasta zasadniczo oznacza pustelnika, chociaż na Synaju termin ten mógł odnosić się do każdego mnicha. Życie we wspólnocie (cenobityzm) traktowano jedynie jako etap wstępny do ascezy anachoreckiej, to jest pustelniczej, hezychastycznej. Głównym zadaniem hezychasty było opanowanie myśli.↩
Zdanie to, do którego nawiązywał zarówno Hezychiusz z Synaju (O czujności 100), jak inni autorzy ascetyczni, było w tradycji hezychastycznej odnoszone do koordynacji rytmu oddechu ze słowami modlitwy Jezusowej. Stanie się ono podstawą praktyki modlitwy polegającej na wymawianiu Imienia Jezus, zharmonizowaniu z oddechem tego, który się modli.↩
Pozostawanie przy jednym słowie — gr. monologia. Modlitwa monologiczna była środkiem przeciwko rozproszeniu umysłu, które towarzyszy „wielomówstwu”.↩
Dokładny tytuł w Filokalii: Do Teodula. Mowa o czujności i cnocie. Czujność = népsis (trzeźwość duchowa).↩
Trzy części duszy: rozumna, popędliwa i pożądliwa. Cztery cnoty główne: roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo.↩
To klasyczne określenie demonów w tradycji Ojców Pustyni.↩
Por. Ps 137,9: Szczęśliwy, kto schwyci i rozbije o skałę twoje dzieci. Chrystus jest skałą, o którą asceta winien rozbijać „dzieci Babilonu”, tzn. złe myśli pochodzące od szatana.↩
Cały werset: Każdego dnia będę tępił wszystkich grzeszników ziemi, aby wygubić w mieście Pańskim wszystkich złoczyńców.↩
Dokładny cytat z: Marek Eremita, O prawie duchowym 163.↩
Por. Reguły dłuższe 37,4 (ŹM 6,149—150).↩
Cytat z: NIL ASCETA, O ośmiu duchach zła.↩
Być teologiem = poznawać Boga w osobistym doświadczeniu.↩
Por. Maksym Wyznawca, Księga miłości 4,12.↩
Jan Klimak, Drabina do nieba 27,62. U Klimaka zdanie brzmi: „Niech pamięć o Jezusie złączy się z twym oddechem, a wtedy poznasz pożytek hezychii”. Cytując to zdanie, Hezychiusz zastąpił termin „pamięć o Jezusie” (he Iesou mneme) przez bardziej konkretny: „Imię Jezusa” (Iesou onoma), zaś czasownik „złączy się” (henotheto) — wyrażeniem mocniejszym: „przylgnie” (kolletheto — dosł. „przyklei się, przylepi i dopasuje”; tego czasownika Hezychiusz używa także w rozdziale 182 i 189).↩
Tzn. czujność połączona z modlitwą skierowaną do Jezusa.↩
O przykładzie drabiny mówi traktat O metodzie świętej modlitwy i uwagi (zob. niżej).↩
Jan Klimak, Drabina do nieba 27.↩
Modlitwa monologiczna: polegająca na powtarzaniu jednego krótkiego wezwania skierowanego do Jezusa.↩
Jan Chryzostom, Homilie na Ew. św. Jana 3.↩
Św. JAN KLIMAK, Drabina do nieba 39,4.↩
Niektórzy asceci uważali, iż życie w wielkiej wspólnocie, dobrze zorganizowanej, a więc Cenobityczne, nie sprzyjało osiągnięciu wewnętrznego pokoju oraz praktyce nieustannej modlitwy. Inni natomiast podkreślali, iż wspólnota daje większą możliwość realizowania głównego przykazania, to jest miłości.↩
Katecheza ma charakter autobiograficzny. Symeon Nowy Teolog opowiada w niej o własnych przeżyciach duchowych. Jerzy — było to zapewne imię świeckie autora, Symeon zaś — jego imię zakonne, które przyjął na cześć swego ojca duchowego Symeona, zwanego Studytą albo Pobożnym.↩
Marek Eremita — pisarz z V wieku. Niniejsza katecheza O wierze podaje fragmenty jego dwóch pism: O prawie duchowym 13-14 i 69, oraz O tych, którzy sądzą, że przez uczynki mogą być usprawiedliwieni 64 (oba pisma tworzyły początkowo jeden traktat, noszący tytuł pierwszego z nich).↩
Kýrie eléeson (w okresie późnobizantyńskim wymawiano: Kyrie eleison).↩
Boże, zmiłuj się nade mną, grzesznym — słowa celnika z przypowieści Jezusa (por. Łk 18,13). Poza tym wersetem, Symeon nieustannie powtarzał także liturgiczne wezwanie: „Panie zmiłuj się” lub — za radą dzieła Marka Eremity — słowa niewidomego spod Jerycha: Synu Boży, zmiłuj się nade mną! (Mk 10,47n). Te biblijne formuły stały się podstawą modlitwy Jezusowej. Modląc się nimi, Symeon przeżył wizję niebiańskiego światła. Dlatego z autorem tym wiązano powstanie metody kontemplacji opartej na wzywaniu Świętego Imienia i wiodącej do spotkania z Bogiem w światłości.↩
Symeon podkreśla rolę Maryi, Matki Chrystusa, w swej pierwszej wizji światła. Jej litości i wstawiennictwu zawdzięcza otrzymanie łaski Ducha Świętego. Na początku katechezy O wierze autor mówił o „usilnych modlitwach do Bogarodzicy”, jakie zanosił przed wizją.↩
Mowa 39,8, [w:] Św. Grzegorz z Nazjanzu, Mowy wybrane, praca zbiorowa, Warszawa 1967,428.↩
To znaczy w 981 roku. Symeon był już wówczas w klasztorze św. Mamasa i został jego przełożonym (był nim przez ponad dwadzieścia pięć lat).↩
Por. Jan Kasjan: „Bardzo mało się modli ten, kto zwykł modlić się tylko wówczas, gdy klęczy” (Rozmowy z Ojcami X,14).↩
Mistyczna teologia Słowa — najwyższy stopień życia duchowego, oznaczający zjednoczenie z Chrystusem. Teologia bowiem jest poznaniem Boga w osobistym doświadczeniu, a mistyka — więzią z Nim.↩
W tytule występują dwa terminy, które w języku greckim brzmią podobnie: „uwaga” (prosoché) i „modlitwa” (proseuché). Zbieżność brzmienia obu terminów pomagała podkreślać związek między modlitwą a wewnętrzną czujnością, zwaną w traktacie także: „trzeźwość” (népsis) i „straż serca” (phylaké). Pismo jest znane także pod tytułem: O trzech sposobach modlitwy (i uwagi).↩
Cały werset brzmi: Nie toczymy walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich.↩
Dosł. na środek brzucha, a więc na pępek. Pępek — gr. omphalós (znaczy także: środek, punkt środkowy), stąd hezychaści, praktykujący tę metodę, byli ironicznie nazywani przez swych przeciwników, np. Barlaama z Kalabrii, omphalópsychoi („umieszczający duszę w pępku”, „pępkoduszni”). Wymawiając modlitwę Jezusową pochylali oni głowę, kierując nieporuszony wzrok ku środkowi ciała, dla ułatwienia „powrotu umysłu do serca”.↩
Apoftegmat o abba Mojżeszu [w:] ZM 4, Mojżesz 6.↩
Drabina do nieba 27.↩
Triady 11,2,2—3. Por. także I,2,7 (zob. rozdział o Palamasie).↩
Dosł. tytuł: Mowa o czujności i straży serca, pełna niezwykłego pożytku (Perì nepseós kaì phylakés kardías...).↩
Zachęta do wejścia w swe wnętrze stanowi główny motyw traktatu Nicefora.
Życie czynne (praktiké) — życie ascetyczne polegające na opanowaniu namiętności i praktykowaniu cnót. Obok niego, jak dowodzi eremita z Góry Atos, niezbędna jest również asceza wewnętrzna, oznaczająca straż umysłu i czujność serca. Podobną wymowę posiada — przytoczony niżej przez Nicefora — fragment z żywotu Agatona.↩
Św. Atanazy Aleksandryjski, Żywot świętego Antoniego 59, tłum. Z. Brzostowska, Warszawa 1987,91-92.↩
Dzięki czujności (népsis), Antoni mógł z daleka zobaczyć dwóch braci, umierających z głodu. Wszystkie świadectwa, przytoczone przez Nicefora, wskazują na rolę wewnętrznej uwagi i czujności w życiu duchowym, zwanych też strażą serca.↩
Drabina do nieba 28.↩
Zob. PG 114,448AB i 509B.↩
Zob. ŹM 4, Arseniusz 42, ŹM 4, 149. Apoftegmat podany przez Nicefora jest sparafrazowany, cytowany z pamięci bądź też pochodzi z innej redakcji.↩
Laura (ros. Ławra) - rodzaj klasztoru. Zbiorowisko cel zgromadzonych wokół kościoła. Mnisi żyli przez cały tydzień samotnie, gromadzili się zaś na wspólne nabożeństwa w dni świąteczne.↩
Św. Paweł — asceta z X wieku, nauczał swych metody polegającej na straży umysłu, jedynej skutecznej, by opanować namiętności. Vita s. Pauli Iunioris in Monte Latro, wyd. H. Delahaye, „Analecta Bollandiana” 11 (1892) 136 — 182, zwł. 157 n.↩
Por. CYRYL ZE SCYTOPOLIS, Żywot św. Saby, wyd. E. SCHWARTZ, Leipzig 1939,113.↩
Zob. ŹM 4, Agaton 8,153-154.↩
Nicefor streszcza część Listu Marka Eremity, ukazującą „godną podziwu” metodę, bez trudu pomagającą zwyciężyć trzy wielkie zagrożenia życia duchowego. Zob. PG 65,1048. O Liście do mnicha Mikołaja, zob. rozdział o Marku Eremicie.↩
Paragraf ułożony z różnych fragmentów Drabiny do nieba, stopnie 26 i 27. Ostatni fragment zacytowany ze względu na wyrażenie: „modlitwę złączył z sercem”.↩
Rozdziały o straży umysłu 17.↩
Pseudo-Makary, Homilie duchowe 26,12, wyd. H. DÖRRIES i in., Berlin 1965, 210.↩
Sto rozdziałów o doskonałości 57.↩
Aluzja do słów: Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu (Mt 6,6). Słowa te często tłumaczono w sensie przenośnym: należy wejść do swego wnętrza, by tam odnaleźć Boga.↩
JAN Z KARPATOS, Sto rozdziałów zachęt 52.↩
Cytat Symeona - niezidentyfikowany.↩
Metoda — to straż serca i umysłu, czujność, jedność umysłu z sercem, charakterystyczna dla modlitwy Jezusowej.↩
Uwaga (prosoché) — u Nicefora zostaje połączona z techniką oddechu, jest niezbędnym warunkiem nieustannej modlitwy.↩
Podobnie Pseudo-Symeon stwierdzał, że metodę tę niektórzy ojcowie nazywali „odpoczynkiem serca”, inni „uwagą”, „badaniem myśli” lub „strażą umysłu” (Metoda świętej modlitwy i uwagi).↩
Na konieczność przewodnika wskazuje także Metoda świętej uwagi i modlitwy oraz inne pisma zawarte w Filokalii.↩
Według starożytnych koncepcji fizjologicznych serce jest ośrodkiem ciepła ciała, płuca natomiast spełniają funkcję ochładzającą.↩
Częścią metody Nicefora jest modlitwa Jezusowa, a więc nieustanne powtarzanie i rozważanie krótkiego wezwania skierowanego do Chrystusa. Opisana technika wprowadzania umysłu do serca i skupienia uwagi pełnią zatem, funkcję jedynie przygotowawczą. Gdy umysł wróci do siebie i myśl znajdzie się w sercu, możliwa jest prawdziwa modlitwa.↩
Drugi sposób uzyskiwania uwagi polega na wyzbyciu się myśli i powtarzaniu modlitewnego wezwania w umyśle.↩
Podstawowe przykazanie, a więc pamięć o Bogu, ściśle wiąże się z nieustanną modlitwą. Dlatego serce zachowujące to przykazanie, jest jak świątynia, w której nieustannie celebrowana jest służba Słowu.↩
Mistyczna ofiara składana przez umysł. — szczyt modlitwy serca. Trzem stopniom modlitwy odpowiadają trzy etapy duchowego wyciszenia (hezychii).↩
Por. 4w. Marek Eremita, O chrzcie 15.↩
Grzegorz przypisuje wielką rolę nieustannej modlitwie Jezusowej, widząc w niej szybszą i skuteczniejszą drogę do odnalezienia mocy Ducha Świętego niż spełnianie przykazań. Tym niemniej głosi, że modlitwie towarzyszy spełnianie przykazań. Wskazuje też, że działanie Ducha Świętego otrzymanego w chrzcie objawia się w duchowym wyciszeniu (hezychii).↩
Ewagriańska idea modlitwy czystej, kontemplacyjnej, pozbawionej obrazów i wyobrażeń.↩
Niski — dosł. „mający wysokość jednej piędzi”, a więc ok. 20-25 cm (piędź — odległość między kciukiem a małym palcem rozpostartej dłoni).↩
Gr. Kyrie Iesu Christe, eléesón me.↩
Nie jest to formuła typowa. Grzegorz dokonuje podziału tradycyjnej formuły modlitwy Jezusowej, tworząc jakby hierarchię wezwań, dostosowane do stopni w rozwoju życia duchowego.↩
Imię potrójne, gdyż składa się z trzech elementów: Pan - Jezus - Chrystus.↩
Drabina do nieba 20.↩
O metodzie świętej modlitwy i uwagi (zob. wyżej).↩
Drabina do nieba 27.↩
Drabina do nieba 27.↩
Por. Barsanufiusz i Jan z Gazy, List 143.↩
Samotne rozważanie — polega na nieustannej pamięci o Bogu i pełnym skupienia powtarzaniu krótkiego wezwania w swoim wnętrzu, czyli w sercu. Dlatego to rozważanie staje się modlitwą serca.↩
Drabina do nieba 27↩
Tamże.↩
Albo: Wyznawajcie Pana. Gr. eksomologein — oznacza sławić, wielbić oraz wyznawać (winy).↩
Drabina do nieba 20.↩
Ukryte działanie (kryptè ergasía) — wyrażenie nawiązuje do praktyki, którą starożytni anachoreci nazywali „ukrytą medytacją” (kryptè meléte) — niewidocznym i czysto wewnętrznym rozważaniem, które było jednym ze środków unikania rozproszenia, skupienia myśli na Bogu i utrzymywania nieustannej pamięci o Nim.↩
Teoleptos wyznacza poszczególnym funkcjom umysłowym człowieka, właściwą rolę w praktyce nieustannej modlitwy. Stosuje — znane w antropologii filozoficznej — rozróżnienie między umysłem (noûs), intelektem (diánoia, utożsamiany z rozumem, lógos) oraz duchem. Umysł, w przeciwieństwie do intelektu i rozumu, nie określa poznania dyskursywnego, ale przyjęcie prawdy Bożej w sposób intuicyjny, dzięki oświeceniu łaski. Jest miejscem i narzędziem skupienia, poznania oraz kontemplacji Boga.↩
Z braćmi — pismo, skierowane pierwotnie do Ireny Eulogii Chumnajny, w wersji filokalicznej adresowane jest do anonimowego mnicha.↩
Potrójny podział duszy na część rozumną, impulsywną i pożądliwą oznacza nie tyle strukturę duszy, ile jej ukierunkowanie: bądź ku zbawieniu poprzez skupienie się na tym co niestworzone, bądź ku zatraceniu.
Jan Klimak, Drabina do nieba 26.↩
Przypominając, że ciało nie jest złe, Palamas broni konieczności jego udziału w modlitwie.↩
Hom. 15,20, PG 29,598B. Palamas przyjął pogląd Pseudo-Makarego, że umysł i myśli człowieka znajdują się w sercu.↩
Makary — błogosławiony.↩
Hom. 15,20, PG 29,598B.↩
Jan Klimak, Drabina do nieba 25↩
Duchowe doznanie (gr. noerá aísthesis) — zdolność, jaką posiada umysł, wprowadzony przez modlitwę do serca, aby doświadczać Boga.↩
Palamas broni tradycji hezychastycznej, w której życie kontemplacyjne nie polega na wizjach, objawieniach czy swego rodzaju ekstazie („wyjściu z siebie”), ale na doświadczeniu Boga wewnątrz serca. N tym zresztą polega istota mistyki nie tylko bizantyńskiej.↩
Umysł w swej istocie jest zjednoczony z duszą, ale posiada „energię”. Może, w sposób naturalny, działać „w ruchu po linii prostej”, kierując się, poprzez zmysły, ku temu, co zewnętrzne, a więc w kierunku świata, albo też, przeciwnie, „w ruchu kolistym”, wejść w miejsce, gdzie przebywa Bóg, a więc w serce.↩
Imiona Boskie 4,9: „Dusza porusza się również ruchem kolistym, wtedy, gdy wchodząc w samą siebie, opuszcza świat rzeczy zewnętrznych i zbiera wszystkie moce intelektualne w jedność. W tym ruchu kolistym, który zabezpiecza ją przed zbłądzeniem, odwraca się od wielości rzeczy, które są na zewnątrz, i skupia się najpierw na sobie... Jej ruch prosty wreszcie ma miejsce wtedy, kiedy dusza nie wchodzi w siebie i nie koncentruje się na jednym akcie intelektu (to bowiem, jak powiedziałem, należy do ruchu kolistego), a raczej zwraca się ku temu, co go otacza i na podstawie świata zewnętrznego... dochodzi do prostych i jednolitych kontemplacji” (tłum. M. Dzielska, [w:] Pseudo-Dionizy Areopagita, Pisma teologiczne, Kraków 1997,85-86).↩
List 2,2, tłum. W. Krzyżaniak, Warszawa 1972, 34-35.↩
Imiona Boże 4,9.↩
Jan Klimak Drabina do nieba 27↩
Autor Triad ostrzega, że wprowadzenie umysłu w serce nie jest rzeczą łatwą dla początkujących w ascezie. Dlatego doradza im różne metody, które ułatwiają wprowadzenie umysłu w serce i trzymanie go w nim, a nie rozpraszanie się na rzeczy zewnętrzne, np. powstrzymanie oddechu, skierowanie wzroku w jedno miejsce.↩
„Metodę” wprowadzania umysłu do serca poprzez oddychanie opisywał Nicefor. Sam Palamas stwierdza, że pierwszą ze swych Triad napisał w obronie Nicefora (Triady 11,2,27).↩
Zaleca to szczególnie Pseudo-Symeon w Metodzie świętej modlitwy i uwagi.↩
Por. Dionizy, Imiona Boskie 4,9.↩
Makary, Homilia 16.↩
Por. Dionizy, Imiona Boskie 4,9.↩
Dosł. ku własnemu pępkowi. Skoncentrowanie wzroku na jednym z ośrodków ciała ma pomóc skupieniu umysłu.↩
Znany jest Żywot Symeona Nowego Teologa autorstwa Niketasa Stetatosa.↩
Nicefor przybył na Atos około 1240 roku, a jego działalność jako nauczyciela „metody” modlitwy serca przypada na lata 1260-1275.↩
Pismo Nicefora Pustelnika, pt. O czujności i straży serca, zawiera wybór tekstów patrystycznych i hagiograficznych, do których dołączony jest opis metody skupienia umysłu i nieustannej modlitwy wewnętrznej.↩
Obok Nicefora do mistrzów metody psychofizycznej Palamas zalicza „Symeona” (chodzi o Pseudo-Symeona, autora Metody świętej modlitwy i uwagi)↩
Teoleptos wprowadził Palamasa w życie hezychastyczne↩
Patriarcha Konstantynopola, 1289—1293 i 1303-1309.↩
Nil z Italii, Seliotes i Eliasz — mało znani mistrzowie hezychazmu poł. XIII wieku. Gabriel zaś był współczesny Palamasowi.↩
Maksym wielokrotnie palił (kausoo) swój domek (kalybe), stąd przydomek Kausokalybos (zmieniane też na Kapsokaliwa): Ten, który pali chaty, Chatopalca.↩
Znany autor hezychastyczny, fragmenty jego pism, zob. wyżej.↩
3Modlitwa duchowa - synonim modlitwy Jezusowej, dokonującej się nieustannie we wnętrzu człowieka.↩
Jedyny znany w XIV wieku przykład połączenia pamięci o Jezusie, oznaczającej wzywanie Imienia, z pobożnością maryjną. Zespolone są ze sobą nieustanna pamięć o Jezusie i Bogarodzicy.↩
Modlitwa Jezusowa, 49 — 50↩
W Filokalii dzieło nosi tytuł: Metoda i dokładna reguła — z pomocą Bożą — poświadczona przez świętych, dla tych, którzy wybrali życie hezychastyczne i monastyczne.↩
Zob. tekst podany w rozdziale: Nicefor Pustelnik, s. 243.↩
Zob. s. 244n.↩
Cytat niezidentyfikowany.↩
Dosł. monologiczne — polegające na nieustannym powtarzaniu jednego krótkiego wezwania.↩
Ewagriusz z Pontu, O modlitwie 149 (traktat ten w Filokalii przypisany jest św. Nilowi).↩
Autorzy nie identyfikują modlitwy Jezusowej z „metodą”, ale też nie oddzielają jej od niej↩
O czujności i modlitwie 189↩
Drabina do nieba 7.↩
ŹM 4, 395, abba Pojmen 119.↩
Mała kompleta — codzienna kompleta w Kościele wschodnim, w odróżnieniu od wielkiej komplety, dłuższej, sprawowanej w okresie Wielkiego Postu i w niektóre wigilie.↩
Eliasz Ekdikos, Antologia 93↩
Jan Klimak, Drabina do nieba 15.↩
Stosownie do różnej długości nocy letnich i zimowych.
Drabina do nieba 27.↩
Drabina do nieba 27.↩
Św. Grzegorz z Nazjanzu, Mowa, (Mowy wybrane, Warszawa 1967, 418). „Bogami” nazywa św. Grzegorz ludzi w pełni do Boga podobnych. Chodzi o obecność Boga w człowieku, stąd pisownia dużą literą. Cytowane zdanie pada w następującym kontekście: „Gdy zaś stanie my się [podobnymi do Boga], aby już z jako bliskimi obcował, — tu mowa moja porywa się na coś zuchwałego — Bóg z Bogami zostaje zjednoczony i przez nich poznawany, o tyle o ile już zna poznawanych” (por. J 10,14).↩
18 Dosł. enhypostatyczne - takie, które w sposób istotowy, osobowy sprawia Duch Święty w duszy wierzącego.↩
Jest to Homilia 15,20 Pseudo-Makarego (PG 29,598B).↩
Kalikst i Ignacy wyróżniali podwójny ruch w formule modlitwy serca: skierowanie się ku Jezusowi w pierwszej części (Panie Jezu Chryste, Synu Boży) oraz powrót ku sobie w drugiej (zmiłuj się nade mną).W późniejszym hezychazmie natomiast pojawia się praktyka, aby do tego dwuwymiarowego ruchu dostosować rytm oddechu: pierwszą część modlitwy wymawiać podczas wdechu, drugą zaś w czasie wydechu.↩
Pseudo-Chryzostom, List do mnichów (PG 60,752-753). Pismo niesłusznie przypisywane św. Janowi Chryzostomowi.↩
Prośba (proseuché) i oddanie siebie (euché) — oba terminy w języku greckim najczęściej używane są synonimicznie na określenie modlitwy. Znaczenie tych słów rozróżniał Orygenes: proseuché wyraża prośbę, euché zaś — obietnicę, ślub bądź przysięgę składane Bogu przez człowieka (O modlitwie 3,2). Podobnie głosił Palamas w kazaniu na temat przypowieści o celniku i faryzeuszu: proseuché to wzniesienie błagania lub dziękczynienia Bogu, natomiast euché jest obietnicą daną Stwórcy (PG 151,21CD).↩