42. Druga wojna światowa w literaturze polskiej.
Najliczniejsze teksty pojawiły się w latach 1945-1947. Były to zarówno wspomnienia, dokumentalne relacje jak i ujęcia beletrystyczne:
Poli Gojawiczyńskiej Krata (1945) – wspomnienia z więzienia na Pawiaku.
Seweryny Szmaglewskiej Dymy nad Birkenau (1945) – faktograficzna relacja o życiu w obozie o takim stopniu autentyczności, że włączono ją do aktu oskarżenia w czasie procesu w Norymberdze.
Zbiór wierszy Czesława Miłosza Ocalenie (1945). Tom Ocalenie dokumentuje ewolucję myślenia poetyckiego Miłosza. Katastroficzno-patetyczna wizyjność, charakteryzująca wiersze z Trzech zim, ustępuje w tym zbiorze poetyce oszczędniejszego wyrazu i ściszonego tonu. W Ocaleniu dominują obrazy związane z wojną – opisy okupowanej stolicy (Miasto, Rzeka, Błądząc, Podróż, Przedmieście), przejmujące świadectwa – jedne z pierwszych w polskiej literaturze – zagłady Żydów (Campo di Fiori, Biedny chrześcijanin patrzy na getto), poetyckie zapisy dramatycznych faktów – śmierci Witkacego i innych pisarzy-kolegów. Równolegle rozwija się w tym tomie temat odrębny, dotyczący wewnętrznych spraw sztuki.
Zofii Nałkowskiej Medaliony (1946). W „Medalionach” Zofii Nałkowskiej można dostrzec wiele cech wspólnych z tego rodzaju literaturą dokumentarną. Większość opowiadań oparta jest na faktach, zebranych przez pisarkę podczas pracy w Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich. Relacje ludzi, z którymi pisarka rozmawiała o tych czasach, wzmianki o przesłuchaniach świadków, o wizjach lokalnych na miejscach masowych zbrodni czy też w przedsiębiorstwie, produkującym mydło z ludzkiego tłuszczu, ogólna atmosfera opowiadań przybliża zbiór do reportażu. Nałkowska zachowuje autentyzm wydarzeń, faktów, ludzi, miejsc, zamykając go w formie prozy artystycznej, tworząc precyzyjnie zorganizowane obrazy. Główną metodą obrazowania „Medalionów” jest skrót. Autorka przeprowadza surową i ścisłą selekcję faktów, wybierając spośród nich tylko te, które w pełni oddają założenia twórcze tomiku, odpowiednio je porządkuje, opierając się na ekspresji artystycznej i jak największej zdolności przedstawiania wojennej rzeczywistości. Zestawia je na zasadzie kontrastów, które wywołują w odbiorcy zdumienie i przerażenie. W suchych, rzeczowych i zdaniach kryje się głęboka treść emocjonalna, która sprawia, że czytelnik odczuwa, rozumie i przeżywa opisywane wydarzenia i losy bohaterów. Zbiór opowiadań Zofii Nałkowskiej stanowi mistrzowski przykład połączenia literatury, która miała dać świadectwo rzeczywistym zdarzeniom ze świadomą, zorganizowaną koncepcją artystyczną. „Medaliony” przedstawiają powszechność doświadczeń okupacyjnych, ukazują nie tylko cierpienie jednostek, ale przede wszystkim cierpienia milionów, prowadzonych na stracenie, zamkniętych w obozach zagłady. Fragmenty opowiadań zachowują wierność relacji prostych ludzi. Autorka prostymi słowami rozmówców tworzy ich portrety psychologiczne, odsłania ich przeżycia i wewnętrzne przemiany. Nie komentuje ich słów, nie opisuje psychiki swych bohaterów. Skupia się na takim zestawieniu wypowiedzi, aby czytelnik samodzielnie pojmował cały dramatyzm ich losów. Portrety bohaterów „Medalionów” stanowią uogólnienie losów milionów ludzi, którzy w czasie okupacji przeżyli podobne doświadczenia. Nałkowska nie stara się wydobyć cech charakterystycznych, zamieszcza wyłącznie najważniejsze fakty, uczucia, takie jak: strach, zmęczenie, ból, zniechęcenie, pragnienie ocalenia życia. Tworzy portrety, zamknięte w formie miniatury – krótkie, zwięzłe i zaskakująco pełne. W opowiadaniach bohaterowie prezentują się sami – pisarka oddaje im głos, subtelnie zaznacza swą obecność, choć w rzeczywistości tylko oni mówią o przeżytych doświadczeniach i wyłącznie oni określają swoją postawę wobec omawianych sytuacji. To poprzez pryzmat wypowiedzi bohaterów „Medalionów” czytelnik poznaje prawdę o doświadczeniach milionów. Ich losy są losami tysięcy ludzi, urastają do rangi powszechnych, stają się losami ludzi, poddanych faszystowskiemu terrorowi. Tragedia poszczególnych postaci staje się jednocześnie tragedią ogółu. Los człowieka w opowiadaniach Nałkowskiej jest zdeterminowany rzez historię, narzucony przez siłę wroga, nie jest świadomym, indywidualnym wyborem. Pisarka odsłania brutalną prawdę o czasach wojny i okupacji, zamykając je w krótkim zdaniu: „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Zdanie to uświadamia ogrom odpowiedzialności ludzi za to, co się działo, ponieważ to ludzie celowo i świadomie zamordowali miliony ludzi. W „Medalionach” zło ma konkretny charakter, jest zorganizowane systematycznie i realizowane przez hitlerowców. Zło w opowiadaniach jest rezultatem określonego systemu społecznego, związanych z nim planów, wybranych świadomie celów i środków. Jedną z największych wartości „Medalionów” jest racjonalizacja zła, ukazanie jego społecznych i historycznych uwarunkowań. Nałkowska nie szuka zła w mrokach duszy faszystowskich oprawców – hitlerowcy są potworami zrozumiałymi, ukształtowanymi przez system, przez który zostali wychowani i któremu służyli. System ten posiadał bardzo konkretne cele i metody działania, które pisarka wylicza w opowiadaniu „Dzieci i dorośli w Oświęcimiu”. Ogromnym walorem „Medalionów” jest sposób, w jaki autorka zbioru mówi o metodach i celach faszyzmu – czyni to niezwykle rzeczowo, racjonalnie i wprost. Każdy fakt nazywa po imieniu, bez zbędnych słów i z całą bezwzględną prawdą.
Opowiadania Tadeusza Borowskiego (1946-1948). Zarzucano mu cynizm, nihilizm, relatywizm moralny i animalizm. Stworzył postać „Lagermenscha” (człowieka zlagrowanego), który akceptuje obozową moralność odrzucając uznawane dotąd normy, wartości i zasady postępowania jako nieprzydatne w walce o przeżycie, i w ten sposób włącza się w faszystowską machinę zbrodni. Obóz koncentracyjny jako zorganizowane totalitarne społeczeństwo, dochodowe przedsiębiorstwo, dowód kryzysu europejskiej kultury. Technika behawioryzmu. Narrator unika moralizowania i ocen, pozwala mówić i działać bohaterom.
Zbiór wierszy Tadeusza Różewicza Niepokój. Tom stanowiący rozrachunek z doświadczeniem wojny i okupacji. Wojna została ukazana jako katastrofa moralna oraz „koszmar fizjologiczny”. Poeta manifestuje przekonanie o bankructwie wszelkich wartości w powojennej rzeczywistości, największych zniszczeń wojna dokonała w przestrzeni duchowej, bo ukazała iluzoryczność wartości wypływających z religii, filozofii, etyki. Ale destrukcji podległ również język, który okazał się zbiorem pustych nazw. „Niepokój” prezentuje człowieka wydziedziczonego: z kultury, historii, wartości. Doświadczenie katastrofy zostało wyrażone w specyficznej formie wierszy, którą charakteryzuje oszczędność środków lirycznego wyrazu, najprostsza leksyka, eliptyczna składnia, brak ozdobników, rymów. Wg Różewicza odpowiedzialność za katastrofę spoczywa na całej kulturze europejskiej.
Zofii Kossak-Szczuckiej Z otchłani (1947) – zaatakowane przez Borowskiego za interpretację wojennych okrucieństw w duchu chrześcijaństwa (Alicja w krainie czarów).
Utwory obrazujące rozmaite postawy Polaków wobec wojennej tragedii Żydów. (Generalnie temat Żydów dominuje w literaturze wojennej powstającej po 1970 roku.):
Czesław Miłosz - Campo di Fiori, Biedny chrześcijanin patrzy na getto, Traktat moralny, Traktat poetycki.
Krzysztof Kamil Baczyński - Modlitwa i Tren.
Jerzy Andrzejewski - Wielki Tydzień.
Władysław Broniewski - Ballady i romanse.
Tadeusz Różewicz - Warkoczyk, Róża.
Zbigniew Herbert - Pan Cogito pyta o radę.
Wisława Szymborska - Jeszcze.
Wojna odarta z heroizmu i wzniosłości, oglądana z perspektywy prywatnej, oczami pojedynczych, zwyczajnych ludzi, poddanych presji Historii, która niszczy ich życie i spokój duszy oraz wiarę w sens dziejów:
Kazimierz Brandys - Jak być kochaną? (1960)
Bohdan Czeszka - Tren (1961)
Tadeusz Konwicki - Sennik współczesny (1963)
+ Mirona Białoszewskiego - Pamiętnik z powstania warszawskiego (1970). Autor zaczął pisać tę książkę w 1967 r., czyli dwadzieścia trzy lata po upadku powstania. Jest to opowieść o zagładzie Warszawy podczas powstania, prowadzona z perspektywy cywila. Autor nazywa powstanie warszawskie „drugim”, oddając hołd „pierwszemu” – powstaniu w getcie żydowskim. Pamiętnik... jest zatem dokumentem zarówno faktów, jak i osobistych oraz zbiorowych odczuć, przeżyć, doświadczeń. Autor mówi, że nie mógł wcześniej wydać Pamiętnika..., ponieważ jego relacje nie odpowiadały cenzurze. Wydawano po wojnie książki o heroizmie powstańców, o wspaniałych dniach walki z wrogiem niemieckim. Białoszewski pamięta zupełnie inną historię, pozbawioną czasem piękna, patosu, bohaterstwa ludzkiego. Miron przeżył powstanie jako człowiek nie związany z żadną organizacją walczącą. Miał on zarówno wzniosłe, jak i przyziemne potrzeby, obracał się wśród odważnych, ale i tchórzliwych ludzi, był świadkiem wydarzeń napawających dumą, ale też i wstydem. Białoszewski zawiera w utworze czas od l sierpnia do 2 października 1944 r., czyli całe powstanie, a także tydzień od 2 do 9 października 1944 r. Jednak między wersami kryją się wspomnienia z wcześniejszych lat wojny, z okresu życia przedwojennego poety, a także wybiegania w przyszłość, do lat 60. Pamiętnik z powstania warszawskiego obejmuje losy Mirona i jego rodziny w Warszawie od wybuchu do upadku powstania. Następnie opisany jest wyjazd Białoszewskiego wraz z ojcem z obozu przejściowego w Pruszkowie do Łambinowic, a następnie Opola – 9 października 1944. Halina udała się wtedy do Wiednia. Ostatnie zdanie Pamiętnika brzmi: Warszawę zobaczyłem w lutym 1945 roku.
+ Gustawa Herlinga-Grudzińskiego - Inny świat. Zapiski sowieckie (1948-1950). W marcu 1940 roku Gustaw Herling-Grudziński został aresztowany przez NKWD podczas próby przedostania się przez granicę rosyjsko-litewską. Po kilkumiesięcznych przesłuchaniach i śledztwie oskarżono go o szpiegostwo na rzecz niemieckiego wywiadu. Miał o tym świadczyć pierwszy człon jego nazwiska, brzmiący jak niemieckie „Gerling” oraz buty oficerskie. Od czerwca do listopada 1940 roku przebywał kolejno w więzieniach w Witebsku, Leningradzie i Wołogdzie, skąd został przewieziony do obozu pracy w Jercewie, gdzie miał odbyć pięcioletni wyrok. W styczniu 1942 roku otrzymał wymuszone głodówką zwolnienie na podstawie amnestii Polaków, uwzględnionej w pakcie Sikorski-Majski. Z doświadczeń i obserwacji cierpienia fizycznego i psychicznego, rozpaczy, nędzy i poniżenia, wyniesionych z pobytu w łagrze, narodził się „Inny świat” – książka, nad którą Grudziński pracował od lipca 1949 roku do lipca 1950, w Rugby i Londynie pod roboczym tytułem „Martwi za życia”. Pierwsze fragmenty utworu drukowane były w londyńskim tygodniku „Wiadomości”. Wydanie osobne ukazało się w języku angielskim w 1951 roku, w tłumaczeniu Andrzeja Ciołkosza. Powieść zyskała szybko uznanie czytelników oraz krytyki literackiej i przetłumaczono ją na wiele języków: szwedzki, niemiecki, włoski, hiszpański, japoński, chiński i arabski. Wydanie polskie ukazało się najpierw w Londynie, nakładem wydawnictwa „Gryf” w 1953 roku, a następnie w Paryżu w 1965 roku z podtytułem „Zapiski sowieckie”. W Polsce przez wiele lat „Inny świat” wydawany był w „drugim obiegu”, w niskich nakładach. Poza cenzurą ukazało się w 1980 roku, a wydanie oficjalne pojawiło się w 1989. Akcja „Innego świata” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego obejmuje pięć lat – rozpoczyna się w ostatnich dniach lata 1940 roku, a kończy w czerwcu 1945. Akcja właściwa trwa dwa lata, w czasie których główny bohater utworu, Gustaw, odbywa wyrok w sowieckim obozie pracy przymusowej. Epilog dzieła przenosi akcję do roku 1945. Fabuła obejmuje także lata trzydzieste XX wieku, do których odwołują się często losy bohaterów, przybliżone przez narratora. Akcja „Innego świata” rozpoczyna się w więzieniu w Witebsku, gdzie Gustaw przebywa, oczekując na transport do obozu, a następnie w więzieniu w Leningradzie oraz w Wołogdzie, skąd zostaje przewieziony do Jercewa koło Archangielska. W rozdziale „Ural 1942” narrator wymienia szereg miejscowości, w których przebywał, podróżując przez Rosję w poszukiwaniu jednostki wojska polskiego: Buj, Swierdłowsko, Czelabińsk, Ługowoje. Wspomina również miejscowość Pahlevi w Persji, dokąd został ewakuowany z polską dywizją. Z kolei akcja epilogu rozgrywa się w Rzymie, w hotelu na rogu ulic Tritone i Corso Umberto.
+ Hanny Krall - Zdążyć przed Panem Bogiem. W książce Hanny Krall nie ma szczegółowych opisów życia mieszkańców getta. Z urwanych wypowiedzi Edelmana dowiadujemy się stosunkowo niewiele: prezesem gminy żydowskiej był Adam Czerniaków, funkcjonowała szkoła pielęgniarska prowadzona przez Lubę Blumową, szpital, działały zakłady (m. in. wspomniana fabryka szczotek), getto miało także własną policję. Bieda, głód i tyfus bezlitośnie dziesiątkowały ludność za murami. Co rano zbierano z ulic mnóstwo trupów, a następnie grzebano ciała na cmentarzu znajdującym się po aryjskiej stronie. Jedyną szansą przetrwania była bliskość drugiego człowieka. Każdego dnia o 16 z Umschlagplatzu odchodził transport. 10 000 osób z marmoladą i bochenkami chleba w rękach wieziono do obozu zagłady w Treblince. Początkowo wierzono, że to naprawdę „akcja przesiedleńcza” i ludzie dobrowolnie wsiadali do wagonów. W ciągu sześciu tygodni zamordowano w ten sposób 400 000 Żydów. Po zakończeniu akcji pozostało ich w getcie zaledwie 60 000. Liczba ta stopniowo malała. Najbardziej przejmujący jest jednak obraz choroby głodowej, jaki wyłania się z cytowanych fragmentów rozpraw naukowych i opisów badań prowadzonych na ludności getta. Szczegółowy opis degradacji organizmu i zmian w psychice zachodzących pod wpływem głodu podany jest bez emocji i dzięki temu jest o wiele bardziej wstrząsający. Dowiadujemy się też, że w getcie były prostytutki „i nawet jeden alfons”. Autorka przedstawia wydarzenia historyczne, ale prezentuje je przez pryzmat losów jednostki. Odchodzi także od porządku chronologicznego, bo jak sama zauważa „porządek historyczny okazuje się tylko porządkiem umierania”. W swoim reportażu pozwala na powracanie do wydarzeń i postaci, by uzupełnić opowieść o nowe szczegóły, ponadto zdaje sobie sprawę ze złożoności mechanizmu ludzkiej pamięci. Po latach wiele osób pamięta tamte zdarzenia zupełnie inaczej, bo pamiętają to, co tak naprawdę chcą pamiętać, a nie to, co się naprawdę wydarzyło. Jednak prawda obiektywna nie ma tutaj większego znaczenia, bo znaleźć ją można w opracowaniach historycznych. „Przecież nie piszemy historii, piszemy o pamiętaniu” – podsumowuje wątpliwości swego rozmówcy. Na kartach książki życie i śmierć splatają się ze sobą nieustannie. Jak mówi Edelman, w getcie „zawsze chodziło przecież o śmierć, nigdy o życie”. I wszyscy mieli świadomość tego, że jedyne, o czym sami mogą zadecydować, to wybór sposobu umierania. Jedni decydowali się umrzeć w walce, inni – jak Anielewicz – popełniali samobójstwo. Byli też tacy, którzy milcząc, stawali naprzeciw tego, co nieuchronne. W czasie wojny o ludzkim życiu lub śmierci często decydował przypadek, tak jak to miało miejsce dwukrotnie w życiu samego bohatera. Wobec 400 000 zamordowanych życie pojedynczego człowieka zdaje się nie mieć wartości, ale dla niego jest bezcenne i warte każdego poświęcenia, jeśli istnieje choćby cień szansy na jego ocalenie. „Kiedy dobrze zna się śmierć, ma się większą odpowiedzialność za życie.”„Zdążyć przed Panem Bogiem” dotyka spraw ostatecznych, nie może więc nie odnieść się do kwestii Boga. Dla Edelmana-lekarza Najwyższy jest niemal równorzędnym partnerem w grze o życie ludzkie: „Pan Bóg już chce zgasić świeczkę, a ja muszę szybko osłonić płomień, wykorzystując Jego chwilową nieuwagę”. Co daje mu prawo stawiać siebie samego tak wysoko? Owe 400 000 ludzi, którzy przeszli obok niego na placu. To właśnie doświadczenia z tamtego czasu sprawiły, że stosunek Edelmana do Boga zabarwiony jest ironią i dużą dozą krytycyzmu. „On nie jest za bardzo sprawiedliwy”, „potrafi zadać najmniej spodziewany cios” – tak mówi o swoim „Przeciwniku”. Zupełnie inną postawę wobec Boga przyjęła pani Bubnerowa, która przed operacją przekonywała Profesora, że jej zmarły mąż (za życia prawy i bardzo religijny człowiek) „już tam wszystko załatwi jak potrzeba”.