Kim jest drag queen? Jesień, środek tygodnia. Późny wieczór. Klub już prawie pełen, tylko dwa stoliki wolne: jeden z rezerwacją, drugi akurat dla mnie. Dwie trzydziestoletnie pary: pan i pani, randka przy piwie, tulipany, uśmiechy. W rogu matka z półrocznym dzieckiem, po narożnikach grupki modnie ubranych studentów. Wszyscy spowici czerwoną poświatą.
Jazzgot, Teatr Dramatyczny, 22 października 2002
Przy barze ekscentryczna dama rodem z lat osiemdziesiątych, poprawiając kapelusz, zamawia kolejną pięćdziesiątkę. Dwa ospałe wiatraki raczej pracują na klimat, niż mącą papierosowe powietrze. Nastrojowa muzyka, gwar, brzęk szkła, zapełniające się popielniczki.
Wysoki, chudy mężczyzna w kabaretkach i kolorowych szelkach podtrzymujących papierowe torby u pasa, przechadza się od stolika do stolika. Rozmawia z klubowiczami, nie z widownią. Tutaj nie istnieje podział na aktora i widza. Klub mieści się w teatrze – kultura imprezowa w gościach u Melpomeny.
Ostroczerwona peruka przykuwa uwagę. Następnym wabikiem są buty na dwudziestopięciocentymetrowym obcasie i dziesięciocentymetrowym koturnie, kabaretki, obcisła, najkrótsza z najkrótszych lateksowa mini, długie, czarne atłasowe rękawiczki, kusa kurteczka z futerkiem. Nie można nie zauważyć Królowej Przebieranek – drag queen Darumy, pani tego wieczoru. Zwinnie przeciska się do stolika obok mojego, wygodnie zasiada, rzuca okiem po klubie, sprawdzając, jakie miała wejście. Od razu zaczepia kobietę z tulipanami, prosząc ją o długiego, cienkiego vogue. Dystyngowanie pali papierosa, ale rozmowę prowadzi niskim, męskim głosem. Nie próbuje walczyć z naturą. Operuje własnym głosem, nadając mu tylko miękkość intonacji. Pięciocentymetrowe rzęsy uniemożliwiają spojrzenie jej w oczy, ale i tak nic nie zdradza tremy. Pieprzyk na prawym policzku podkreśla przypudrowane sztuczne rumieńce.
– Przepraszam, czy udzieliłabyś mi wywiadu?
– Nie ma sprawy, kochanie – odpowiada z promiennym uśmiechem. Dostaję numer telefonu i tajemniczy pseudonim – Daruma. Kim jest? Jak się poznamy? To pytanie na potem.
– Zadzwonię.
– Czekam...
Zawiesza głos, wypuszczając dym, trzepocze pięciocentymetrowymi rzęsami, jakby się z nimi urodziła. Podchodzi mężczyzna przepasany papierowymi torebkami.
– Would you like something to drink, madame?
– Nie, nie, nic nie piję i żadnego seksu, kochanie. Nic na „p” – i rzuca uwodzicielskie spojrzenie.
Kobieta w kosmicznym kloszu na głowie rozdaje cukierki, niczym stewardessa pasażerom samolotu odlatującego w nieznane. Na ścianie wyświetlany czarno-biały film z lat siedemdziesiątych: wijacą się w spazmach rozkoszy panią zabawia trzech panów.
„Mamy do zaprezentowania wiele tego dnia, ale przede wszystkim idzie nam o zabawę!”
Daruma, siedząc na krawędzi sceny, owija się kablem mikrofonu, bawi się nim, z gracją kotki kładzie się na proscenium. Część klubowiczów zamienia się w widownię, nie rozmawiają, zaczynają patrzeć... Kelner roznosi piwo w gęstniejącym tłumie. Muzyka sprzyja rytmicznemu bujaniu się na parkiecie. Kobieta-kosmitka na prawym biodrze posadziła półrocznego malca, który nie buntuje się, gdy mama podryguje w rytmie salsy. Daruma obdarza chłopczyka całusami.
Wysokie do kolan buty numer czterdzieści cztery to dwieście dwadzieścia pięć złotych polskich na każdej z nóg (jak dowiem się potem z rozmowy); wkładanie każdego trwa dwie minuty. Buty krępują ruchy, ale Daruma nadrabia to gibkością ramion, mimiką zbliżoną raczej do grymasów mima niż do dyskretnych uśmiechów damy.
Daruma bierze mikrofon i zaczyna śpiewać z playbacku. „A pod latarnią stoi kurwa...”
To początek show. Rozbrzmiewają zachęcające brawa i gwizdy męskiej części widowni. Drag queen na scenie jest tak samo prowokująca i uwodzicielska jak wtedy, gdy przechadzała się po klubie. Z tą różnicą, że teraz jest piosenkarką. Choreografia, playback dopracowane są perfekcyjnie.
Po małej przerwie Daruma powraca w nowym stroju, puszczając papierowe samolociki. Ma na sobie czarny, długi do kostek habit z białą koloratką, turban oraz pokaźną rudą brodę – Bin Laden w habicie. W rytm I’m sorry, so sorry... powoli zrzuca strój; pod spodem nosi skórzany, w miejscu biustu nabijany ćwiekami gorset. Love is blind. Znowu jest Kobietą, ale to nie koniec - zrzuca czerwoną perukę, pod którą kryje się krótko przystrzyżona męska głowa. Nowe wcielenie: buty-szczudła, gorset sado-maso, pejczyk, naga głowa. Rozbrzmiewają pierwsze takty hitu lat osiemdziątych - Józek, nie daruję ci tej nocy. Daruma wkłada skórzaną harleyowską czapkę z daszkiem, gnie w rękach szpicrutę... Publiczność pokrzykuje, bije rytmicznie brawo, śpiewa, jedni piszczą, drudzy gwiżdżą, chyba nikt nie pozostał obojętny.
Kim jest drag queen?
Nocnym motylem w ogrodach rozpusty? Wodzirejką znudzonych imprezowiczów? Komiczną orędowniczką mniejszości seksualnych? Zagubioną w obcym ciele seksualnością? Wyznawczynią camp? Elementem gejowskiego folkloru? Kabaretowym błaznem szydzącym z uwierających norm obyczajowych? Multiplikacją kobiecości w dobie unifikacji płci?
Według definicji drag queen to „potoczna nazwa męskiego homoseksualisty wkładającego kobiecy kostium, wcielającego się w kobietę w przerysowany sposób”[1].
Drag queen tworzy tak zwane drag queen show, na które składa się taniec do znanych utworów wykonywanych z playbacku. Podstawowym elementem show jest drag – kiczowaty kostium: buty-szczudła, szpilki, barwne pióra, fluorescencyjne boa, cekiny, peruki, treski, barokowy przepych zmultiplikowany cyberpomysłami, lateks, tiul, plastik. Ważne, by świeciło, błyszczało, wabiąc, kusząc, krzycząc: patrz na mnie! Oto ja! To ja dziś króluję!
Najbardziej spektakularne takie kostiumy można zobaczyć w filmie Stephana Elliotta Priscilla, królowa pustyni, za które Tim Chappel i Lizzy Gardiner otrzymali w Oscara w 1994 roku. Polskie drag queen bez filmowych budżetów zaopatrują się w sklepach z używaną odzieżą, sex-shopach, u znajomych, a Desdemonę ubiera mama. Dla Sławka-Darumy stroje szyje koleżanka: „Od razu pod rolę. Mam to, co chcę”.
Każda drag queen inaczej buduje swoje show. Dla Sławka-Darumy inspiracją jest piosenka. Słowa służą jako scenariusz do choreografii. Drag queen wymyśla ruchy i gesty, które dopełniają tekst piosenki. Nadaje mu przeważnie inne znaczenie, niż zamierzał autor. Interpretuje tekst według własnego pomysłu, własnej wizji.
Repertuar drag queen to piosenki dyskotekowe (na przykład Kylie Minogue), kontestacyjne (na przykład Janis Joplin), nastrojowe (na przykład Anna Jantar). Niektóre specjalizują się w repertuarze intrygujących kobiet: Marleny Dietrich, Tiny Turner, Marilyn Monroe, Madonny. Przyciągająca jest tu silna, czasami „męska” osobowość piosenkarek.
Drag queen show to teatr jednoosobowy, o którym pisze Richard Schechner[2] jako o widowisku, w którym władza nad zajściem performatywnym z rąk pisarza przeszła przez reżysera w ręce wykonawcy. Autor scenariusza (tekstu piosenki) jest nieistotny; reżyser jest zarazem wykonawcą, przeważnie też jest projektantem kostiumów.
Makijaż-maska ukrywa to, co tego wieczoru niepotrzebne. Mocny zarys żuchwy złagodzić można starannie dobranym cieniem. Zarost niknie, gdy nałoży się odpowiednią warstwę make-upu. Męski rozstaw oczu znika, gdy powieki pokryją się fantazyjnymi kolorami, a plastikowe rzęsy zastąpią normalne. Na co dzień większość drag queen nie walczy z naturą, wręcz przeciwnie – pielęgnuje trzydniowy zarost. Drag queen nie jest transseksualistą, który udaje kobietę wobec siebie, udaje ją wobec widza.
W Polsce pierwsze drag queen shows to początek lat dziewięćdziesiątych; odbywały się w lokalach mniejszości seksualnych - Paradise czy Mykanos. Z biegiem czasu drag wyszły poza światek homoseksualny, na spotkanie z ciekawskim, coraz bardziej tolerancyjnym widzem – mieszkańcem dużych miast. Publiczność drag queen show można określić jako inteligencką; średnia wieku to dwadzieścia-trzydzieści lat. Widzów przede wszystkim określa zdolność rozszyfrowywania kodu, jakim posługuje się drag queen, umiejętność odczytywania gry z kiczem.
Historia
Mężczyzna grający postać kobiety nie jest nowym zjawiskiem w historii teatru. Istniało ono od samego początku w Europie (antyczna Grecja, teatr elżbietański), jak i w Azji (no, kathakali, opera pekińska). Podczas II wojny światowej w brytyjskiej armii popularne były pokazy „drag” (po wojnie nazwane przedstawieniami „żołnierzy w spódnicach”). W połowie lat pięćdziesiątych spektakle te przeniosły się do klubów nocnych. W USA odbywało się corocznie coś na kształt drag-festiwalu - Jewel Box Revues. Podobne przedstawienia kwitły w Zachodnim Berlinie (Chez Nous, L’Ang Blen), Paryżu (Alcazar). Niektórzy aktorzy przechodzili terapię hormonalną, by zbliżyć się do kobiecego ideału (jak Bardot Coccinelle).
Druga połowa lat sześćdziesiątych to czas wcielania się w kobietę jako system znaków, nie w kobiecość zindywidualizowaną. Hanowerski klub Danny La Rue’s (działający w latach 1964-1970) był centrum drag-mimów, tańca do muzyki z playbacku. Hanowerski styl osiągnął apogeum w paryskim spektaklu La Grande Eugene (1976). Scena balu transwestytów w Portrait of Me (Royal Court, 1965) została ocenzurowana przez angielskie władze, powodując wybuch zainteresowania zjawiskiem dragu.
W 1968 roku powstał dokumentalny film Franka Simona (współpraca Sven Lukin) The Queen. Przedstawia on I Konkurs Piękności Queens (Nowy Jork 1967). Dokument (zachowała się tylko jedna kopia) ukazuje zjawisko cross-dressingu jeszcze przed wydarzeniami ze Stonewall Inn (czerwiec 1968), kiedy to grupa drag queen odparła atak policji rewidującej lokal, co przekształciło się w kilkudniowe zamieszki. Wydarzenia uznawane są za początek emancypacji ruchu mniejszości seksualnych. Festiwal odbył się w obskurnym teatrze, nie było tam przepychu dzisiejszych rewii, które są świetnym przedsiębiorstwem dochodowym.
Na widowni z 1967 roku można było spotkać Andy’ego Warhola. Transwestyci, hermafrodyci, drag queen to stali rezydencji Fabryki. Do bardziej znanych należeli: Jackie Curtis, Candy Darling, Holly Wood. Od 1972 roku Jayne Country regularnie prezentuje drag queen show w Max’s Kansas City – nadwornym barze pokolenia punk. Tu Alice Cooper śpiewał w sukienkach swoich kochanek, Debbie Harry dorabiała jako kelnerka, a Iggy Pop miał zwyczaj tarzać się po podłodze. To właśnie tam miały miejsce pierwsze koncerty inspiratorów punk rocka – The New York Dolls (1971). Po ich europejskim turnee Malcolm McLaren założył Sex Pistols.
Podczas koncertów występowali w przebraniu, na które obowiązkowo składały się: peruki, szpilki bądź koturny, krótkie spódniczki. Magnetyzująco działali na kobiety, większość świadków tamtych czasów podkreśla ich heteroseksulizm. Na ich koncertach męska część publiczności przebierała się w damskie ciuchy. Po jednym z koncertów New York Dolls Iggy Pop został aresztowany, kolega uiścił za niego kaucję, by ujrzeć wytaczającego się z więzienia Popa: „- Iggy, masz na sobie damską sukienkę! - Przepraszam bardzo, to męska sukienka…”
W 1971 roku Theatre of Ridiculous wystawił sztukę Warhola Pork (reżyseria Tony Ingrassia). Dialogi powstały z taśm nagranych przez Warhola, który przechodził wtedy fascynację dyktafonem, nagrywając dosłownie wszystko. Aktorami byli znajomi z Fabryki. Sztuczne penisy, monstrualne piersi, campowe gadżety jak peruki, kolie, kabaretki. Jeden z widzów, drobny nastoletni hipis koniecznie chciał dostać się za kulisy. Nie zbierał autografów, wnikliwie studiował makijaże aktorów. W ten sposób z Davida Bowiego narodził się androgyniczny Ziggy Stardust, na którego pierwszym koncercie Cyrinda Foxe rozpoznała własny kostium z Pork.
W roku 1975 powstała filmowa wersja The Rocky Horror Pictures Show (reżyseria Jim Sharman), kultowe dzieło dla wielbicieli camp. Młoda mieszczańska para trafia do zamku doktora Frank-N-Furtera, który sam określa się mianem „słodkiego transwestyty z Transseksualnej Transylwanii”. Odziany w czarne pończochy, podwiązki i gorset wprowadza przybyszów w świat eksperymentów seksualnych. W finale wszyscy w dragu odśpiewują hymn Don’t dream it, be it!. W trzydzieści lat po premierze, raz w miesiącu w londyńskim Princes Charles Cinema organizowane są specjalne pokazy. Na widowni zasiadają widzowie ubrani w stroje utrzymane w stylistyce filmu i śpiewają razem z aktorami nieśmiertelne hity.
Od końca lat osiemdziesiątych w USA kobiety weszły na scenę cross-dressingową z drag king shows. W krajach zza byłej „żelaznej kurtyny” drag queen nie są już rewelacją. Ruch ten zaczyna grzęznąć w konformizmie, ciągłej gonitwie za glamour, rezygnując z wywrotowych korzeni. W Londynie większość lokali ma w repertuarze tego typu wieczorki, wydawane są miesięczniki, gdzie opisuje się modę, wydarzenia, ceny peruk, sposoby depilacji, a drag queen ozdabiają foldery poczty brytyjskiej ze świątecznymi promocjami. Bywają elementem dekoracyjnym lokalu, jak kosmiczne sofy czy podwieszony pod sufitem DJ. Rewolucyjny duch Max’s Kansas City przeniósł się do londyńskiego WoteverClub, który ogniskuje performerów z kręgu cross-dressing (w szczególności drag king show), prezentuje zaangażowane politycznie widowiska, wskrzesza atmosferę przedwojennych kabaretów. W Polsce scena drag king dopiero zaczyna się kształtować.
Camp
„Opresywna definicja homoseksualizmu jako wrodzonej płciowej inwersji doprowadziła do wykształcenia specyficznego stylu życia. Przymrużenie oka, maskarada, transwestytyzm, ambiwalencja stały się głównymi elementami gejowskiej subkultury. W ten sposób narodził się camp, zjawisko kulturowe przekraczające swoim zasięgiem zamknięty świat gejowskich klubów i odciskając piętno również na intelektualnej i estetycznej wrażliwości reszty świata”[3].
Termin „camp” pojawił się na początku XX wieku na określenie afektowanego zachowania na ulicy. Oxford Advanced Dictionary of Current English odnosi camp do zniewieściałego wyglądu i zachowania, do zjawisk przesadnie stylowych, zabawnie staroświeckich. Źródeł campu upatruje się w modernistycznym dandysie. Cytuje się Camusa: „Dandys gra swoje życie, skoro nie może go przeżyć”. Z tą różnicą, że camp gra, nie tracąc poczucia humoru. Dandys uciekał od mieszczańskiej estetyki, nienawidził pospolitości. Dziś, gdy nie ma wyroczni, która określałaby arystokratyczny gust, camp rozkoszuje się gustem mas, multiplikując pospolitość. Camp to sekretny kod małych grup mieszkańców wielkich aglomeracji miejskich. Rodzaj wrażliwości, bardzo trudnej do określenia i zdefiniowania. „Odmiana wyrafinowania, która jednak wyrafinowaniem nie jest”[4].
Pierwszą próbę przyjrzenia się temu zjawisku podjęła w latach sześćdziesiątych Susan Sontag. W Notatkach o kampie określa go jako nienaturalną wrażliwość, która powagę zawsze chce obrócić w żart. Nie szuka piękna, lecz patrzy na wszystko poprzez pryzmat ironii, szuka w świecie sztuczności, stylizacji.
Mistrzami takiej stylizacji w fotografii jest francuski tandem Pierre et Gilles. Portretują oni postaci show-biznesu (i pięknych anonimowych młodzieńców), przekształcając fotografię w obrazy-ikony. Stylizują swoich bohaterów na słodkie świętości pop-kultury. Pozbawieni wszelkich defektów, bez zmarszczek, piegów, pryszczy, modele wyglądają jak woskowe figury. Pierre et Gilles bawią się stylistyką opartą na stereotypowym postrzeganiu religijności, seksualności, kultury. Ich twórczość przypomina przedwojenne monidła[5], tyle że zarówno modele, jak i Pierre et Gilles wiedzą, że zabawiają się kiczem.
Camp nigdy nie zapomina o intelekcie, wszystko filtruje przez rozum, szukając intertekstualności, kontekstów, ukrytych znaczeń; przez to jest elitarny, dostępny dla wąskiej grupy odbiorców-wyznawców. Camp widzi wszystko w cudzysłowie, ale jednocześnie jest też tym, co określa. Mogą śmieszyć stare teledyski Michaela Jacksona, ale też świetnie można się przy nich bawić, ponieważ są perfekcyjną muzyką rozrywkową. „Ludzie podzielający ten rodzaj wrażliwości, nie śmieją się z rzeczy, które określają jako camp, lecz nimi się cieszą. Camp jest tkliwym uczuciem.”[6]
Jako camp Sontag wymienia: lampy Tiffany’ego, Jezioro łabędzie, damskie ubiory z lat dwudziestych (boa z piór, suknie z frędzlami), filmy pornograficzne oglądane bez podniecenia. Paweł Łopatka rozszerza tę listę o trójwymiarowe kartki z Marią lub Jezusem, festiwal Eurowizji, dyskotekowe lustrzane lampy-kule, image Boya George’a, film The Rocky Horror Pictures Show.[7] Wyznawcy camp fascynują się zespołem ABBA, Boney M., Violettą Villas – reliktami minionej epoki. Trudno uwierzyć, aby owi artyści z premedytacją stylizowali się na ikony kiczu; po prostu wtedy panowała taka moda – i tę modę dziś wskrzesza camp. Współcześnie świadomą stylizacją będą teledyski zespołu Pet Shop Boys, Outside George’a Michaela, image Robbiego Williamsa, estradowe stroje Army of Lovers, fotografie Pierre et Gilles’a.
Współczesny smak camp nie zgadza się z naturą, wręcz stara się ją niwelować. „Najbardziej wyrafinowana forma atrakcyjności seksualnej polega na postępowaniu wbrew własnej płci”[8]. W bardzo męskich mężczyznach najbardziej urzekający jest element kobiecości, w najbardziej kobiecych kobietach pociąga męski pierwiastek.
Tematem camp jest niespójność, niestosowność, jego stylem – teatralność, strategią – humor. Drag queen operuje cechami zachowań kobiecymi, ale nie ukrywa swojej męskości. Mocno zarysowane łydki, choć opięte kabaretkami, nie tracą męskich kształtów. Sprężystość ruchów, afektacja zachowania byłaby niestosowna dla kobiety. W niektórych widowiskach drag queen rozwiewa iluzję poprzez zdjęcie peruki, pokazanie sztucznej piersi. Zdarza się, że wychodzi z roli, komentując swój strój, czyniąc aluzje do swojej orientacji seksualnej, flirtując z widzem. Zawieszenie spektaklu to kolejna warstwa zabawy w teatralność. Kolejny teatr w teatrze. Drag queen jakby podpytuje widza: kim teraz jestem dla ciebie? Intelektualne rebusy na obszarze do tej pory zdefiniowanym przez naturę, a dziś przeorganizowane poprzez pryzmat camp są jednym z elementów współczesnej sztuki.
Drag queen show to „czysty” camp, cechuje je: afektacja zachowania, dążąca do zatarcia męskiej physis; humor (drag queen przede wszystkim chcą bawić widza); fascynacja brzydotą (Daruma w stroju policjantki i ze słodkim lizakiem daleka jest od uosobienia piękna); brak zgody z naturą (płeć zostaje zanegowana); świadome posługiwanie się stylistyką kiczu; przywołanie przeszłości poprzez muzykę. Wymóg zaangażowania intelektu, konieczność rozszyfrowywania specyficznego kodu sprawia, że drag queen show, tak jak camp, jest zjawiskiem elitarnym.
Dalekowschodni aktor nie odtwarza kobiety, lecz ją oznacza. Podobnie jest z kobiecością drag queen, którą należy odczytać, nie zobaczyć. Poddać się uwodzicielskiej sile, która wbrew świadectwu wzroku kazała widzom wierzyć, że przed ich oczyma tańczy kobieta. Widz musi chcieć być oszukany.
Dariusz Balejko, rozwijając myśl Judith Butler o performatywności płci stwierdza, iż ufamy kobiecości tylko u kobiety; gdy kobiecość występuje u mężczyzny, wywołuje niepokój, lęk, niechęć. „Panika ta wiąże się z niewypowiedzianym podejrzeniem, że kobiecość dostępna jest także mężczyznom, czyli że źródło kobiecości tkwi poza podmiotem”[9].
Stwierdzenie to wydaje się przestarzałe, drag queen nie wywołują niczyjej paniki, a raczej bawią się pojęciami „gender” i „sex”. Zgodzić się należy z Partycją Bieszk[10], określającą drag queen show jako performatywną grę między anatomią wykonawcy a performatywnym gender. Najbardziej intrygującym w drag queen show wydaje się moment przeskoku, transfiguracji, który zachodzi w garderobie. „Drag queen raczej traktuje płeć instrumentalnie – pożycza ją i oddaje.”[11] Płeć w dzisiejszych czasach to jedna z konwencji, którą – przy dołożeniu pewnych starań – dowolnie można łamać.
Postawangarda
Rozpatrywanie zjawiska drag queen show w kategoriach sztuki wydaje się ryzykowne. Otoczka światka homoseksualnego, z którego wyrosło zjawisko, umieściła je wśród tematów tabu. Drag queen nie narzucają się z postulatem klasyfikowania ich w obrębie sztuki. Camp plasuje się w przestrzeni „pomiędzy”: pomiędzy sztuką a życiem, sztuką wysoką a sztuką niską. To my decydujemy, czy drag queen jest dla nas chwilowym performerem, orędownikiem sztuki socjologicznej, sprawnym wodzirejem.
Według Jean Paul Thenot sztuka socjologiczna to „sztuka zadawania pytań codzienności, rozbudzania krytycyzmu, artystyczna praktyka realizująca się, spełniająca się w przestrzeni społecznej, a nie w specyficznej i elitarnej przestrzeni artystycznej.”[12] Drag queen show stawia pytania: czym jest dla mnie płeć kulturowa? Czym płeć anatomiczna? Czy istnieje podział świata na homo i hetero? Czy istnieje granica sztuki, gdy tylko poprzez eklektyzm camp tworzymy nową jakość? Czy estetyka szoku jest tylko konwencją? Czym są dla mnie symbole religijne? Czym jest kobiecość?
Sztuka socjologiczna działa wtedy, gdy jest wtopiona w rzeczywistość. Z pewnością drag queen show nie jest codziennością, ale rzeczywistością imprez w dużych miastach. Drag queen oddychają powietrzem kultury masowej, zjawiając się w przestrzeniach zwykle nieodwiedzanych przez sztukę.
Nazywanie drag queen shows sztuką socjologiczną jest nadużyciem, ale ocieranie się o pewne już w miarę zdefiniowane rejony sztuki może zaowocować powstaniem w przyszłości nowych „izmów”, bardziej w tym przypadku odpowiednichh.
Drag queen wynajmowane są na różnego rodzaju imprezy. Otwarcie domu towarowego, potańcówki w jednostkach wojskowych, wieczorki emerytów i rencistów, Christmas-Party organizowane przez agencje reklamowe. Ich zadaniem jest zabawienie publiczności, dostarczenie emocji, poruszenie ospałych uczestników imprezy. Sławek/Daruma: „Nie uważam, żeby wszyscy powinni patrzeć jak na teatr. Lepiej, gdy jedni patrzą, inni gadają, robią co chcą. Tak jak w przedwojennych kabaretach. Choć tak jak w teatrze też jest fajnie”[13].
Show składa się nie tylko z piosenek wykonywanych z playbacku; show trwa, dopóki Królowa nie zmyje makijażu. Często po części muzycznej wchodzi w publiczność, popija z nią drinki, żartuje, tańczy. Nie znika, nie gaśnie po ostatnich oklaskach. Dopiero w garderobie kończy się drag queen show: gdy waciki zmyją ciężki makijaż-maskę, powraca człowiek, który na co dzień jest mężczyzną.
Daruma ma w planie urządzenie show w środkach miejskiej komunikacji. Razem z grupą fotografów zamierzają przemierzyć trasę z Wilanowa do centrum Warszawy. Ona w „dragu” – oni z aparatami. Wyjście poza zamkniętą przestrzeń zawsze wiąże się z ryzykiem. Tu widz jest anonimowy, nieznany, ale dzięki temu podejmuje się dialog. Jedno z zadań performance’u według Grzegorza Dziamskiego to „ożywić sztukę poprzez odrzucenie starych, zużytych, sztucznych form artystycznych i sięgnięcie do naturalnych, spontanicznych, osobowościowych źródeł twórczości.”[14]
Już awangarda początku XX wieku dążyła do przełamania bariery między sztuką a życiem. Część współczesnych artystów-performerów pragnie zaktualizowania haseł „sztuka jest życiem, życie sztuką”. Bycie Kobietą w świetle jupiterów często umożliwia zaakceptowanie siebie jako mężczyzny za dnia. Nocne przebieranki są elementem życia-sztuki mężczyzn grających drag queen. Może więc nie istnieje moment transgresji? Nie ma przejścia z „męskiego” stadium w „kobiece”? Może nie należy dokonywać takiego podziału? Być może mężczyzna grający drag queen cały czas jest sobą? Można by rzec, cytując Marka Chaimowicza, że prowadzi „życie mniej kompromisowe, życie zintensyfikowane”[15], mając odwagę przemienić swój dualizm w zjawisko performatywne.
Happening „polega na tym, że nie posiada ciągłej akcji, lecz jest zbiorem wydarzeń tak zaprogramowanych, że istnieje stała możliwość wprowadzenia improwizacji.”[16] Drag queen show ma scenariusz. Inaczej dobiera się piosenki do miejsc, gdzie widzowie mogą tańczyć, inaczej, gdy siedzą przy stolikach. Inny będzie repertuar na dancingu dla emerytów, inny na imprezie agencji reklamowej. Choreografia jest wyćwiczona. Ale i tak drag queen pozostawia miejsce na improwizację – nie można przewidzieć, jak zachowają się widzowie. Happening zakłada udział publiczności. W przypadku drag queen show widz przeważnie jest wplątany w akcję. Bywają wieczory bardziej „teatralne”, gdy publiczność w skupieniu przygląda się widowisku. Ale i tak drag queen i widz wspólnie na siebie oddziałują. Performer jak barometr wychwytuje każde wahnięcia emocji na sali. Zdolności improwizacyjne pozwalają na objęcie panowania na czas wieczoru.
Boska dekadencja[17]
Podobnie jak kabaret, drag queen show odbywa się w kameralnych wnętrzach, niedostępnych dla przypadkowych widzów, gdzie każdy gość oglądając wieczorne wydarzenie, może też palić, rozmawiać, jeść i pić. Przeważnie są to lokale gejowskie bądź przyjaźnie nastawione do mniejszości seksualnych. Kluby Sikstinajn czy Kokon każdej niedzieli zapraszają na drag queen show. Wstęp - utrudniony dla przypadkowego przechodnia: aby ujrzeć gwiazdę wieczoru, należy znać kod otwierający drzwi. Informacje o tego typu wydarzeniach rozchodzą się ścieżką internetową. Stałym zabiegiem, aby dobrać odpowiednio przyjaźnie nastawionych widzów jest facecontrol (obsługa lokalu decyduje, kto może wejść do środka). Procedury te mają na celu wyeliminowanie potencjalnych agresywnych gości, których przypadkowe znalezienie się na takim wieczorze mogłoby skończyć się nieprzyjemnie zarówno dla performerów, jak i innych.
Mimo że drag queen show wywodzi się z „tęczowych klubów”, coraz częściej zwykłe kluby zapraszają drag queen jako hit wieczoru (na przykład comiesięczne występy Loli Lu w Wyjściu Ewakuacyjnym). Lokal nabiera wtedy modnego „queer” charakteru, stając się miejscem otwartym dla wszystkich, nie zamykając się na żadne (byle nie agresywne) zachowanie. Drag queen show traktowane jest również jako przerywnik, dodatek do imprezy (cykliczna „Noc Walpurgi” w Centralnym Domu Qltury, „POMIMO – Różnorodności Kobiecości” w Galerii off). Drag queen pełni wtedy funkcję zbliżoną trochę do wodzireja.
Nastrój wieczoru bywa bardzo różny, zależy od miejsca, w którym się odbywa. Przeważnie organizatorzy wieczoru chcą wytworzyć „atmosferę pikanterii”. Czerwone, bardziej intymne oświetlenie sprzyja ośmieleniu publiczności; ni to ciemno, ni to jasno, ale przytulniej. Łatwiej wtedy dotrzeć do widza, wciągnąć do wspólnej zabawy. Ściany ozdobione aktami, zdjęciami innych drag queen, kolorowe slajdy rzucone na ściany również przykuwają wzrok.
Drag queen show to poniekąd scena satyryczna. Wyginająca się w erotycznych spazmach Madonna w habicie chce szokować. Podrygująca krakowianka z czerwonymi policzkami jest żartem z polskiego folkloru. Przerysowana kopia Britney Spears szydzi z plastikowego świata muzyki popularnej. Bin Laden celujący papierowymi samolocikami w widzów może szokować - niektórzy widzowie uważają, że „z takich spraw nie żartuje się”.
Sławek/Daruma: „śpiewam tylko I’m sorry, so sorry..., a za co przepraszam, to już każdy sam może sobie dośpiewać. Temat aktualny, szydzi się z tego, co jest aktualne. To tak jak Chaplin robił Hitlera. Ja tam nic nie robię, przecież tylko sobie śpiewam...” Drag queen shows najbardziej przypominają berliński kabaret lat trzydziestych. Podobnie szydzą ze wszystkiego: z obyczajów, polityki, kultury. Im większa świętość, tym bardziej jest eksploatowana. Najchętniej drwią z religijności oraz seksualności – dwóch tematów tabu.
Kabaret był zawsze formą elastyczną. Drag queen shows ulegają zmianie razem z modami. Idąc dalej w stronę karykatury kobiecości, coraz więcej drag queen przerysowuje swoje kształty, wkładając pod kostium duże poduszki: ogromny biust, pokaźne pośladki. Utwory Madonny wracają na scenę poprzez uwielbiający ekstrawagancję camp i nostalgiczne wspomnienie lat osiemdziesiątcyh. Britney Spears to aktualna ikona świata muzycznej pop-kultury. Z polskich współczesności muzycznych pojawia się czasem gwiazda disco polo Shazza (jej utworem Lady Charry wygrała „Złotą Trzepaczkę ’99” dla najlepszej drag queen; festiwal odbył się w Teatrze Rampa).
Podobnie jak kabaretowy aktor czy konferansjer drag queen przekracza linię dzielącą widownię od sceny, burzy tradycyjny podział teatralny widz – aktor. Jest zaczepna w stosunku do publiczności, głaszcze siedzących przy stolikach mężczyzn po karku swoim fluorescencyjnym boa, wabi wzrokiem potencjalnego tancerza, aby dołączył do niej, zachęca do bicia brawa i śpiewania, kobiety zagaduje, gdy zobaczy jakąś kiczowatą błyskotkę, prawi komplementy, szturcha cekinową torebką. Nikt nie jest bezpieczny, gdy tego wieczoru rządzi drag queen.
Berliński kabaret okresu międzywojennego wypełniali ekspresjoniści, seksuologowie, tancerze-nudyści, królowie czarnego rynku, narkomani, transwestyci, kokoty, homoseksualiści, prorocy wegetarianizmu, magii, apokalipsy. Liczni emigranci nadawali miastu kosmopolityczną atmosferę. Socjologiczny tygiel podobny do dzisiejszej atmosfery wielkich miast „globalnej wioski”.
Dzisiejsze drag queen shows wydają się kontynuacją tamtej epoki poprzez: atmosferę „elitarnych” klubów, krytyczno-satyryczne spojrzenie na codzienność, kontakt z widzem oparty na elastycznej, pozwalającej na improwizację formie. Twórców tamtych kabaretów oraz drag queen przede wszystkim łączy nieskrępowana chęć zabawy.
[1] John Gay Money, Straight, and In-Between: The Sexology of Exotic Orientation, Oxford University Press, 1990, s. 26
[2] Richard Schechner, Zmierzch i upadek (amerykańskiej) awangardy, „Dialog”, 1983, nr 2
[3] Joanna Bator, Polityka i obyczaje, Gazeta Wyborcza, 15.11.1999
[4] Susan Sontag Notatki o Kampie, „Literatura na Świecie”, tłum. Wanda Wertenstein, 1979, nr 9
[5] Podretuszowane kolorem czarno-białe ślubne zdjęcia.
[6] Susan Sontag Notatki o Kampie, „Literatura na Świecie”, tłum. Wanda Wertenstein, 1979, nr 9
[7] Paweł Łopatka, Okolice campu, „Didaskalia. Gazeta Teatralna”, nr 41, luty 1997
[8] Susan Sontag Notatki o Kampie, „Literatura na Świecie”, tłum. Wanda Wertenstein, 1979, nr 9
[9] Dariusz K. Balejko Teatr ról płciowych. Teorie o performatywnym charakterze tożsamości płciowej opartej na filmie Jennie Livingston ‘Paris is Burning’ oraz tekstach teoretycznych Judith Butler, red. Anna Kuligowska-Korzeniewska, Marta Kowalska, Gender dramat teatr, Rabid, Kraków 2001, s. 67
[10] Patrycja Bieszk De/konstrukcja gender poprzez camp: Devine, Frank N. Furter i Rocky Horror, red. Anna Kuligowska-Korzeniewska, Marta Kowalska, Gender dramat teatr, Rabid, Kraków 2001, s. 114
[11] Balejko Dariusz K., Teatr ról płciowych. Teorie o performatywnym charakterze tożsamości płciowej opartej na filmie Jennie Livingston ‘Paris is Burning’ oraz tekstach teoretycznych Judith Butler, red. Anna Kuligowska-Korzeniewska, Marta Kowalska, Gender dramat teatr, Rabid, Kraków 2001, s. 69
[12] Grzegorz Dziamski Awangarda po awangardzie, Wydawnictow Fundacji Humaniora, Poznań 1995, s. 157
[13] Ten i następne cytaty pochodzą z przeprowadzonego przeze mnie wywiadu ze Sławikiem/Darumą.
[14] Dziamski Grzegorz Awangarda po awangardzie, Wydawnictow Fundacji Humaniora, Poznań 1995, s. 123
[15] tamże
[16] Rudomino Tomasz, Mały leksykon sztuki współczesnej, Wydawnictwo „collage”, Warszawa 1990
[17] cytat z filmu Kabaret, reż. Bob Fosse, 1972
KATARZYNA SZUSTOW
Data publikacji w portalu: 2004-11-26
Didaskalia
Gazeta Teatralna
http://kiosk.onet.pl/art.html?NA=1&ITEM=1205129&KAT=238