1084

Zdążyć przed PiS-em Śpieszę donieść, że PiS opanowało już nie tylko polskie służby specjalne, za pomocą których prowadzi "pełzający zamach stanu", nie tylko prokuraturę, podgryzającą na jego zlecenie fundamenty polskiej wolności, i nie tylko media, które "stworzyły modę na krytykowanie Platformy Obywatelskiej". Opanował także unijny urząd statystyczny Eurostat. Według bowiem najnowszych opublikowanych przez Eurostat danych, zadłużenie w Polsce ruszyło jak z kopyta i w maju (ostatnim miesiącu, którego te dane dotyczą) rosło w tempie 273 miliony złotych dziennie. W pierwszym kwartale roku 2014 polski dług publiczny, liczony według metodologii unijnej, stanowił 48,6 proc. PKB a w I kwartale 2015 - 50,8 proc. A w 2014 wynosił tylko 48,6 proc. dlatego, że, jak pamiętamy, rząd wykradł z OFE i zniszczył znaczną część weksli swego czasu wystawionych obywatelom jako gwarancja ich emerytur; po prostu, nie ma żadnej przesady w tym stwierdzeniu, ukradł Polakom 150 miliardów złotych. Z raportu NIK wynika, że gdyby nie ta wielka kradzież przedsięwzięta przez PO i PSL, to już w tym roku trzeba by zgodnie z konstytucją ogłosić bankructwo państwa. Z danych unijnych natomiast - że co się odwlecze, to nie uciecze. Tak wykorzystuje władza zdjęcie z Polski "procedury nadmiernego deficytu" - można się wreszcie zadłużać w większym niż dotąd tempie. Bank Światowy ogłosił właśnie wczoraj zgodę na udzielenie Polsce kolejnej pożyczki - 913 milionów euro. Na "poprawę warunków dla przedsiębiorczości i promowanie innowacyjności". Jak obecna władza za dotychczas wzięte pożyczki promowała innowacyjność i przedsiębiorczość, proszę spytać fachowców - choćby zerknąć w raport profesora Hausnera. W największym skrócie tak, że polska innowacyjność wygląda dużo gorzej, niż przed tym całym zalewem unijnych i pożyczonych pieniędzy, który pozwala się rządzącym tak bardzo szczycić danymi o wzroście PKB. Więc raczej nie sądzę, by władza teraz zmieniła nagle priorytety. Zresztą, władza czuje, że jest na wylocie. Jej głównym problemem jest zapewnienie sobie miękkiego lądowania. Przy czym jest to problem niejako dwupłaszczyznowy: po pierwsze, zapewnić sobie razem, jako formacji, dość mandatów, aby w następnym Sejmie mogła blokować zmiany i rozliczenia oraz zapewniać swym prominentnym działaczom ochronę. Po drugie - nachapać się jeszcze każdy z osobna ile wlezie prywatnie. Te dwie potrzeby bywają sprzeczne, trzeba między nimi wybierać - a zwykle w takich wyborach obowiązuje zasada: "bliższa koszula ciału". Weźmy taką sprawę, jak prywatyzacja spółki PKP "Energia". Jest to zupełnie bezczelny przekręt, dopychany teraz w pośpiechu, kolanem, z całkowitym lekceważeniem prawa i tzw. opinii publicznej. Spółka w ogóle nie powinna być sprzedawana, bo jest na urzędowej liście przedsiębiorstw o znaczeniu strategicznym. A jeśli już istnieje taka potrzeba, to pierwszeństwo przy jej zakupie mieć powinny z tego powodu polskie firmy energetyczne. Tymczasem ministerstwo faworyzuje spekulacyjny fundusz z Luksemburga (a mówiąc ściślej, utworzoną przez ten fundusz specjalnie na potrzeby transakcji w PKP spółkę-krzak z minimalnym ustawowym kapitałem własnym 5 tysięcy złotych). Tego typu fundusze kupują firmy nie po to, by je w portfelu trzymać, ale by sprzedać i zarobić. W miesiąc po transakcji firma, w której, poza wartym zrabowania majątkiem trwałym złożonym z placów i budynków jest także guzik do wyłączenia za jednym zamachem połowy polskiego transportu, może więc zostać odsprzedana, dajmy na to, któremu z oligarchów Putina. Ciekawe zresztą, czy negocjowana cena spółki do takiego ruchu nie zachęca. W ubiegłym roku - część negocjacji zapisała się podobno na tych taśmach, które wciąż czekają na ujawnienie - rząd sprzedał Janowi Kulczykowi spółkę "Ciech" za 600 milionów peelenów, a na dziś wartość spółki podawana jest 1,5 miliarda. Dwu i półkrotny wzrost wartości spółki bez żadnej rewolucji na rynku, nowej technologii czy bodaj nawet restrukturyzacji - cud po prostu, który się zresztą panu Kulczykowi przydarza nieustannie, i to właśnie takim cudom zawdzięcza on największy w Polsce majątek. W pamięci tkwi mi prywatyzacja Telekomunikacji Polskiej, gdzie na mocy specjalnej ustawy "doktor Hans" został mniejszościowym partnerem krajowym, otrzymując pakiet akcji po cenie preferencyjnej na kredyt udzielony przez ministerstwo, zaczem akcje odsprzedał po pełnej już cenie francuskiemu głównemu udziałowcowi. A skoro jemu, czemu miałby się nie przydarzyć taki biznesowy fart i innym? A skoro pan Marcinkiewicz odkrył w sobie talent bankowca, czemu nagle nie może się okazać, że któryś z obecnych prominentów po bliskim końcu kadencji odkryje w sobie talent do zarządzania finansami i z sutą pensją znajdzie dyrektorskie zatrudnienie w luksemburskim funduszu? Podobnemu przyśpieszeniu, jak prace nad prywatyzacją PKP Energia uległy próby śmigłowca "Caracal", który ten rząd zakupił dla polskiej armii. Próby, niezbędne do podpisania umowy, odbyły się w takim tempie, w jakim chyba nikt jeszcze nigdy śmigłowca przetestować nie zdołał i ministerstwo nie ukrywa, że za wszelką cenę chce dopiąć dealu przed wyborami, no bo po wyborach - wiadomo. Ryszard Kalisz mówił Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, że smród jest tutaj "wyżej" niż na poziomie ministra, i muszę powiedzieć, że jak zerknie się w dzieje przetargu i okoliczności, w jakich posunięty został szef kontrwywiadu, który miał to Kaliszowi zdradzić, to trudno nie zauważyć, że faworyzowanie Caracala dziwnie zbiegło się w czasie z przekonaniem Francuzów do wycofania sprzeciwu przeciwko kandydaturze Donalda Tuska na "prezydenta Europy". Bardzo polecam wszystkim dzieje tego przetargu - nawiasem mówiąc, nie będącego w sensie prawa przetargiem publicznym, co pozwala go teraz na tempo dopychać pomimo toczącego się postępowania sądowego. Obrazowo wyglądało to tak, jakby wojsko ogłosiło przetarg na zakup koni dla kawalerii. Zgłosiło się kilku hodowców, coś tam wstępnie ustalono, a potem nagle pojawił się "w zainteresowaniu" hodowca wielbłądów, i wtedy MON zaczął doprecyzowywać warunki przetargu, dodając, a to że koń kawaleryjski powinien móc wytrzymać tydzień bez pojenia, a to, że musi mieć odpowiednio grubą sierść, a w końcu, zupełnie już na chama, że musi mieć garb. Aż w końcu pan minister mógł oznajmić, że bardzo mu przykro, ale wszyscy oferenci poza jednym nie zdołali spełnić "warunków formalnych" i na placu boju pozostał tylko jeden. I jeszcze, żebyśmy się cieszyli, bo obiecał on założyć hodowlę wielbłądów w Polsce, co stworzy tysiące miejsc pracy i pozwoli użyźnić uprawy wielbłądzim nawozem. Proszę się nie obawiać, polskie wojsko i tak nie będzie latać na tym wielbłądzie - sąd przetarg unieważni, ale wtedy oczywiście Francuzi i tak dostaną to, co im jeszcze przed wyborami minister zdąży podpisać. A minister kto wie, jak wysoko awansuje - w Radzie Europy potrzebują zdolnych ludzi. Tak a propos awansowania, radzę przyjrzeć się liście generałów, których prezydent Komorowski nominuje 1 sierpnia. Tradycyjnie awanse ogłaszano w Święto Wojska Polskiego, 15-go, ale obecny prezydent urzęduje tylko do 6-go, więc już choćby z tego można się domyśleć, jaki jest klucz do zdobycia lampasów. Moim zdaniem klucze są dwa - Smoleńsk i kupno Caracala. Przewałów szykuje się więcej, bo każdy z jako tako ustawionych na rządowej łajbie kleci jak może swoją tratwę. Podczas uchwalania powszechnie oczekiwanej ustawy "antylichwiarskiej" ktoś metodą "lub czasopisma" wetknął w nią zapis, że obostrzenia nie dotyczą firm udzielających pożyczek w domu klienta - ponieważ jest na rynku tylko jedna taka firma, nazwano tę ustawę złośliwie "lex Provident", ale ponieważ tak ją nazwano, to sprawa zaczęła być zbyt głośna i zapis usunięto. Ale to dobry przykład tego, co się dzieje. Oczywiście im więcej takich spraw wychodzi na jaw, tym mniejsze szanse PO na zrealizowanie celu wspólnego, czyli ogłupienie wystarczającej liczby naiwnych, by mieć w Sejmie możliwość zablokowania zmian. Nie przypadkiem pani premier mówi tak często i tak głośno, że tylko PO może obronić wolność - wbrew Państwa przekonaniu, nie do was to mówi i nie chodzi jej o wolność od nakazów religijnych czy moralnych. Mówi to do swojej ekipy by jej przypomnieć, że tylko stosunkowo dobry wynik PO i PSL w wyborach może ich ocalić przed wyrokami skazującymi na pozbawienie wolności. Bo tak: ratując własną skórę platformers zmniejsza szanse swej partii, która jako jedyna może mu w przyszłości uratować skórę. Ale z drugiej strony, czy może ufać, że jeśli sam o swoją skórę nie zadba, to Partia będzie pamiętać o jego ratowaniu? Nawet jeśli odchodzący prezydent daje krzepiący sygnał wspomnianymi nominacjami - to czy to dotyczy również cywilów? Taką zagwozdkę na zachodzie nazywa się "dylematem więźnia". W naszym kontekście bardzo mi się ta nazwa podoba. Rafał Ziemkiewicz

Nowy minister skarbu przyznaje, że Gazoport będzie ...

2015-07-25 08:08

Nowy minister skarbu przyznaje, że Gazoport będzie gotowy dopiero w II połowie 2016 roku

1. Nowy minister skarbu Andrzej Czerwiński udzielił w tym tygodniu wywiadu w programie I Polskiego Radia, w którym przedstawił swoje zamierzenia na najbliższe miesiące i jakby od niechcenia rzucił kilka informacji dotyczących zakończenia budowy Gazoportu w Świnoujściu.

Są one szokujące, ponieważ Czerwiński stwierdził, że technologiczny rozruch terminalu LNG może nastąpić dopiero w II kwartale 2016 roku, natomiast w najbliższym czasie zostanie podpisany już ostatni aneks do kontraktu z włoską firmą Saipem (minister nie ujawnił czy jest to związane z dodatkową płatnością na rzecz tej firmy).

To wyznanie szokuje także w świetle zapewnień jego poprzednika na tym stanowisku Włodzimierza Karpińskiego, a także wicepremiera Janusza Piechocińskiego, którzy jeszcze klika tygodni temu zapewniali, że zostanie on oddany do użytku w październiku tego roku.

O takim terminie zakończenia tej inwestycji zapewniał w Sejmie wiceminister w resorcie skarbu Zdzisław Gawlik, który odpowiadał na pytanie zadane mu przez posłów Prawa i Sprawiedliwości na początku czerwca tego roku.

2. Przypomnijmy tylko, że decyzję w sprawie budowy terminalu LNG w Świnoujściu podjął jeszcze rząd Jarosława Kaczyńskiego pod koniec 2006 roku i przygotował program jej finansowania ze środków krajowych i unijnych ale rząd Tuska niestety przez parę kolejnych lat się wahał czy projekt ten kontynuować.

Sama budowa Gazoportu w Świnoujściu, została fizycznie rozpoczęta dopiero w marcu 2011 (a więc z ponad 3 letnim opóźnieniem), a kamień węgielny wmurował sam premier Donald Tusk.

Jak to miał w zwyczaju na zwołanej wtedy na placu budowy konferencji prasowej podkreślał, że harmonogram realizacji inwestycji został tak przygotowany aby zdążyć pod już zamówione dostawy gazu z Kataru.

3. Przypomnijmy także, że ówczesny minister skarbu Włodzimierz Karpiński w połowie 2013 roku po opracowaniu przez firmę Ernst&Young audytu dotyczącego stanu prac na budowie terminalu, przedłużył realizację tej inwestycji do początku 2015 roku.

Zgodnie z podpisaną umową w II połowie tego roku do Polski powinny już płynąć gazowce z Kataru ze skroplonym gazem, a nie mając terminalu, nie jesteśmy w stanie tego gazu w Polsce odebrać.

Co więcej za dostawy trzeba płacić, a ponieważ roczna wartość kontraktu to około 550 mln USD, to koszty zakupu poniesie PGNiG i w oczywisty sposób rozliczy to na każde przedsiębiorstwo i każde gospodarstwo domowe w Polsce korzystające z dostaw gazu.

PGNiG wynegocjował wprawdzie przesunięcie realizacji tego kontraktu na II połowę 2015 roku (teraz trzeba będzie przedłużyć o kolejny rok), tyle tylko, że będzie musiał dopłacić Katarczykom różnicę pomiędzy ceną wynikającą z kontraktu, a ceną po jakiej sprzedadzą na wolnym rynku przeznaczony dla Polski gaz.

4. Na początku marca tego roku ukazał się długo oczekiwany raport Najwyższej Izby Kontroli (NIK) dotyczący realizacji budowy Gazoportu w Świnoujściu.

Raport nie zostawił przysłowiowej suchej nitki na rządowych instytucjach realizujących tę inwestycję zarówno poszczególnych resortach (skarbu, infrastruktury, gospodarki), podmiotach im podległych (np. na Transportowym Dozorze Technicznym), spółkach będących inwestorami (GAZ-SYSTEM, Polskie LNG), wreszcie wykonawcach w tym włoskiej spółce Saipem.

Wyłonił się z niego wręcz niesłychany chaos organizacyjny i kompetencyjny związany z realizacją tej inwestycji (w tym także niezwykła przychylność rządzących dla generalnego wykonawcy czyli włoskiej Saipem), co świadczy o kompletnym braku nadzoru nad państwowymi instytucjami ze strony poszczególnych ministrów.

NIK zwrócił także uwagę, że jeżeli do końca tego roku inwestycja nie zostanie oddana do użytku i rozliczona, to Polska będzie musiała zwrócić środki z budżetu UE w wysokości około 450 mln zł, które były przeznaczone na realizację tego projektu (w świetle informacji ministra Czerwińskiego środki te są poważnie zagrożone).

Wygląda na to, że termin oddania Gazoportu zostanie w ten sposób wydłużony o ponad 2 lata, a dodatkowe koszty z tego tytułu jakie poniesie państwo polskie idą już w setki milionów złotych (dodatkowe wypłaty dla Saipem, a także odszkodowania dla Katarczyków za ponad roczne opóźnienia w odbiorze skroplonego gazu) i obciążą ceny gazu dla nas wszystkich. Kuźmiuk

Patrioci z „Biedronki” Kupuję coś w np. "Biedronce". Za 100 zł. Marża firmy to 10 zł, zysk Portugalczyka - złotówka (Uwaga: w "Wal-Mart”cie zysk na wszystkim to 1 cent - dlatego supermarkety panicznie boją się wejścia "Wal-Mart”u do Polski!). I on tę złotówkę, oczywiście, wywozi. (Zaraz: a gdyby nie wywiózł? Idę sobie do „salonu masazu”, chcę wydać 200 zł na upatrzona panienkę – a tu przychodzi Osculati czy inny Portugalczyk, wykłada 300 nie wywiezionych złotówek i zdmuchuje mi ją sprzed nosa; to jest lepiej???) Wracamy do gospodarki. Idę kupić mikser za 120 zł. Podchodzi jakiś oberwaniec i mówi: "Daj Pan złotówkę - pokażę Panu, gdzie taki sam mikser kupi Pan za 100 zł".

Nie opłaca się dać mu tej złotówki? I tak samo opłaca się dać ją temu Portugalczykowi. A za zaoszczędzone 19 złotych coś kupię - pobudzając gospodarkę. Polacy kupujący w "Biedronce" to ludzie rozsądni. Co więcej: to patrioci gospodarczy. Jestem w sklepie żelaznym naprzeciwko "Real"a. Facet narzeka na konkurencję super-marketu. I za pół godziny spotykam go - w "Realu". Robi tam spore zakupy. I ma rację. Co traci jako Czlowiek Pracy - z nawiazką odbija sobie jako Konsument. Dygresja. Człowiek, który polskiemu bezrobotnemu daje zasiłek, to nie "patriota", lecz sabotażysta, któremu należy obciąć rękę, która te pieniądze wypłacił. Albo i co więcej. Powiedzmy, że mam syna, który nic nie robi. I jest gruz do wyniesienia z piwnicy. I ja zamiast powiedzieć synowi: "Wynieś ten gruz, dostaniesz stówę!" daje mu stówę za nic - to jestem złym ojcem. Demoralizuję dziecko. Lepiej: chce dać synowi stówę za wyniesienie gruzu. . A tu przechodzący Dobry Wujo mówi: "Dziecko, ja dam ci stówę, tylko nie noś tego gruzu - ani w ogóle nic nie rób!". Czy ja, jako ojciec, nie powinienem temu facetowi obić mordy - za deprawowanie mojego syna??? A w czym jest lepsze to, że robię to sam????!? Koniec dygresji. Otóż polscy producenci narzekają na markety - że cisną, że zmuszają do promocyj i obniżek cen. Ale... stoją w kolejce do działów handlowych tych marketów? Stoją. To znaczy, że im się opłaca. Otóż ten, co pozwoli polskiemu producentowi sprzedać mikser nie za 90 zł, lecz za 110 - jest takim samym deprawatorem kapitalistów, jak ten Dobry Wujo deprawatorem pracowników! Im taniej sprzedają polscy przedsiębiorcy - tym lepiej. Jak markety ich całkiem zduszą - to zaczną tak tanio produkować, że wreszcie będzie się opłacał eksport... I tak wygląda normalna gospodarka - w której liczy się dobro klienta, a nie dobro "General Motors".

Gwoli wyjaśnienia: przedsiebiorca ma prawo - a nawet powinien - chcieć sprzedać za 110, a mnie za 90. Tylko nie mamy obowiazku mu tego ułatwiać. P.Roman Kluska miał, oczywiście, rację, że wykorzystał luki w ustawodawstwie i sprowadzał komputery taniej. Gdy pewien pastor w Brooklynie, by rozbroić murzyńskich nastolatków, zaczął skupować od nich pistolety po $10 (to było 30 lat temu...), to jeden kupił 15 sztuk po $5, sprzedał pastorowi i kupił sobie pistolet maszynowy - i też miał rację. Jednak gdyby nie było podatku dochodowego, a VAT na wszystko wynosiłby 15%, i nie byłoby żadnych ceł ani "premii eksportowych" - to majątki na handlu komputerami robiliby ci co znają się na komputerach - a nie ci, co znają się na podatkach, cłach i premiach eksportowych! I taka właśnie powinna być selekcja naturalna wśród kapitalistów. Bo selekcja powinna być – i to ostra. Tylko obecna jest CHORA! JKM

2015-07-26 Koledzy Platformy dobrze się bawią budową elektrowni atomowej w Polsce

1. Piątkowy dziennik „Rzeczpospolita” napisała, że organizacja Greenpeace dotarła do harmonogramu prac związanych z budową pierwszej w Polsce elektrowni atomowej z której wynika, że może ona dostarczać energię elektryczną do sieci dopiero w 2031.Gazeta przypomina, że pierwotnie zakładano, że pierwsza elektrownia atomowa zacznie dostarczać prąd do sieci już w 2019 i nowy harmonogram oznacza opóźnienie programu budowy aż o 12 lat.Jednocześnie przypomina, że spółka Polska Grupa Energetyczna (PGE) i powołana przez nią do tej budowy spółka-córka PGE EJ 1 wydała na przygotowania od 2009 roku do końca 2014 roku kwotę ponad 182 mln zł.

2. Przypomnijmy tylko, że w czerwcu 2012 roku ówczesny poseł Aleksander Grad (przez poprzednie 4 lata minister skarbu w rządzie Donalda Tuska), zrezygnował z mandatu poselskiego, a już na początku lipca rada nadzorcza PGE powołała go na prezesa spółek PGE EJ i PGE EJ 1. Obydwie spółki miały przygotować i realizować budowę pierwszej elektrowni atomowej w Polsce, a prezes Grad, otrzymał wynagrodzenie w wysokości 55 tys. zł miesięcznie. Podobne wynagrodzenia otrzymało jeszcze dwoje wiceprezesów obydwu spółek. Ale to nie wszystko, prezesi mają prawo także do rocznych nagród (często będących wielokrotnością tych miesięcznych wynagrodzeń) a także inne przywileje, które sumarycznie określa się często mianem tzw. złotych spadochronów. Oczywiście obydwie spółki zatrudniają już licznych pracowników z wysokimi wynagrodzeniami, a przygotowanie budowy elektrowni i wszelkie analizy z tym związane miały kosztować przynajmniej 1,5 mld zł.

3. Przypomnijmy także, że maju 2013 roku szef CBA Paweł Wojtunik zawiadomił w Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarząd spółki celowej PGE Energia Jądrowa 1 powołanej w 2010 roku do budowy dwóch elektrowni atomowych w Polsce. Chodzi o podejrzenie popełnienia przestępstwa przez były już wtedy zarząd spółki PGE EJ1, polegającego na przekazaniu kwoty 11 mln zł do klubu sportowego siatkarek Trefl Sopot w ramach zakupu usługi, która w dokumentach spółki została opisana w sposób następujący „budowanie i propagowanie pozytywnych emocji związanych ze strategicznymi inwestycjami na obszarze Pomorza w szczególności związanymi z energetyką jądrową”. Decyzje o przekazaniu tak ogromnych środków do klubu sportowego podejmowali ludzie mocno związani z Platformą, ówczesny prezes PGE (i jednocześnie spółek PGE EJ i PGE EJ 1) w latach 2008-2011 Tomasz Zadroga i wiceprezes w latach 2010-2012 Witold Dróżdż (wcześniej wiceminister w resorcie spraw wewnętrznych i administracji). Prokuratura Apelacyjna przekazała kilkunastostronicowy wniosek CBA do Prokuratury Okręgowej w Płocku i do tej pory trwa prawdopodobnie postępowanie wyjaśniające w tej sprawie.

4. Z kolei w listopadzie 2014 roku w tygodniku „Do Rzeczy” ukazał się artykuł redaktora Mariusza Staniszewskiego pod znamiennym tytułem „Ile kosztuje stanowisko Tuska”, w którym autor wskazuje na przynajmniej 4 obszary kosztów, które ponosimy lub poniesiemy w przyszłości w związku z jego wyborem na przewodniczącego Rady Europejskiej. Jednym z nich jest jego zdaniem wyraźne spowolnienie w sprawie budowy w Polsce pierwszej elektrowni atomowej. Jaki pisał wówczas autor w sprawie budowy elektrowni atomowych w Polsce rząd Tuska był niezwykle optymistyczny już od początku swojego urzędowania, w 2009 roku przyjęto strategię energetyczną do roku 2030, w której wykazano konieczność budowy pierwszej elektrowni atomowej w Polsce do roku 2020. W tym celu powołano w ramach największego polskiego koncernu energetycznego PGE specjalną spółkę PGE EJ1, której prezesem w roku 2011 został były minister skarbu Aleksander Grad. Spółka wydawała pieniądze na różnego rodzaju opracowania związane z tą inwestycją ale od stycznia 2012 roku kiedy do Komisji Europejskiej wpłynął protest kilku niemieckich landów podpisany przez 50 tysięcy ich mieszkańców, prace nad jej budową przypominają do złudzenia „puszczanie pary w gwizdek”. Ten nowy harmonogram budowy przesuwający oddanie pierwszej elektrowni atomowej do użytku aż 2031, tę tezę dobitnie potwierdza. Koledzy Platformy nieźle się więc bawią za publiczne pieniądze przy przygotowaniach do realizacji tej inwestycji, której nigdy nie zamierzają zrealizować. Kuźmiuk

Burza w szklance Nie pomogły modlitewne szturmy w intencji prezydenta Bronisława Komorowskiego – żeby mianowicie nie podpisywał ustawy o zapładnianiu w szklance – dla niepoznaki nazwaną ustawą o zwalczaniu niepłodności, czy jakoś tak. Złośliwi powiadają, że to dlatego, iż Pan Bóg jest właśnie na wakacjach, ale nawet gdyby nie był, to pewnie i tak puściłby te wszystkie szturmy mimo uszu już choćby z tego powodu, że najwyraźniej i definitywnie postanowił prezydenta Bronisława Komorowskiego zgubić. Pierwszym poważnym ostrzeżeniem była porażka w pierwszej turze wyborów prezydenckich, a potem było już oraz gorzej; prezydentowi Komorowskiemu – a także i jego doradcom doskonałym Pan Bóg zaczął odbierać rozum, co jest nieomylnym znakiem, że postanowił ich wszystkich zgubić. Prezydent Komorowski mianowicie zarządził referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych, dając w ten sposób opinii publicznej sygnał, że gotów jest na wszystko – no a teraz podpisał ustawę o zapładnianiu w szklance. Konferencja Episkopatu Polski dała wyraz swemu „rozczarowaniu”, a nawet „bólowi”, ale prezydent Komorowski, jeśli nawet też doznawał z tego powodu „bulu”, to przecież nie traci „nadzieji”, że w zamian za tę przysługę Salon będzie go wspierał na nowej drodze życia. Najwyraźniej Pan Bóg już całkiem odbiera mu rozum, bo nawet zapomniał, że nadzieja, to matka głupich, a już zwłaszcza nadzieja lokowana w Salonie. Salon, którego najtwardszym jądrem jest żydowska gazeta dla tubylczych Polaków, do żadnej wdzięczności wobec nikogo się nie poczuwa, a już specjalnie – do wdzięczności wobec prezydenta Komorowskiego, którego pracowicie przez całe pięć lat nadymał, więc teraz, kiedy prezydent Komorowski podpisał ustawę o szklance, uważa pewnie, że rachunki się wyrównały. W tym Salon podobny jest akurat do pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który też z tajemniczych powodów uważa, że każdy powinien się dla niego poświęcać, a przynajmniej mu się nie sprzeciwiać. W przypadku Salonu przyczyna leży w jego najtwardszym jądrze, w postaci żydowskiej gazety dla Polaków. Żydzi w ogóle uważają się za „naród wybrany” przez samego Stwórcę Wszechświata, w związku z czym maja skłonność do traktowania narodów mniej wartościowych jako „nawozu historii” - a któż odczuwałby wdzięczność względem nawozu? W przypadku pana prezesa Kaczyńskiego przyczyny muszą być inne, chociaż skutek taki sam. Ale mniejsza z tym, bo chodzi przecież o przyszłość pana prezydenta Komorowskiego i to sub species aeternitatis, to znaczy – w aspekcie wieczności. Rzecz w tym, że pan redaktor Tomasz Terlikowski na łamach portalu „Fronda”, stręczącego tubylczym mikrocefalom „judeochrześcijaństwo”, twierdzi, że pan prezydent Komorowski podpisując ustawę o zapładnianiu w szklance, skończył z katolicyzmem. Skoro tak, to czeka go potępienie w piekle, gdzie w dni parzyste będzie musiał oglądać przedstawienie Izabeli Cywińskiej „Cud Purymowy”, co, jak wiadomo, gorsze jest od śmierci, a w dni nieparzyste – wysłuchiwać kompozycji „Nergala”, uważanego za przedstawiciela Belzebuba na Polskę, a w każdym razie – na województwo pomorskie – w dodatku w towarzystwie Jerzego Urbana, Janusza Palikota i Magdaleny Środy. Taka wizja zaświatów wygląda znacznie gorzej od wizji przedstawionej w „Odysei”, kiedy to Odyseusz odwiedził Krainę Zmarłych. Biorąc dodatkowo pod uwagę okoliczność, że niezależnie od udręk przewidzianych na dni parzyste i nieparzyste, diabły będą bezlitośnie naigrawać się z pana prezydenta Komorowskiego, parodiując jego przemówienia i orędzia do narodu, przyszłość pana prezydenta nie wygląda zachęcająco i na tym tle lepiej rozumiemy melancholijny wiersz, napisany przez innego, znacznie poważniejszego władcę, mianowicie cesarza Hadriana: „Animula, vagula, blandula / Hospes comesque corporis / Quae nunc ab ibis in loca? / Palidula, rigida, nudula / Ne cut soles dabis iocos?” - co się wykłada: Duszyczko, wędrowniczko milutka, Gościu i towarzyszko ciała. W jakie miejsce teraz pójdziesz? Bledziutka, zdrętwiała naugusieńka, Gdzie nie będzie ci do żartów? Ale prognoz pana redaktora Tomasza Terlikowskiego nie musimy traktować zbyt serio choćby z uwagi na wspomniane „judeochrześcijaństwo”, które stręczy on tubylczym mikrocefalom na portalu „Fronda”. Portal „Fronda” bowiem jest tylko filią głównego organu „judeochrześcijanstwa” na nasz nieszczęśliwy kraj, w postaci „Tygodnika Powszechnego”. Tego samego dnia, kiedy pan red. Terlikowski skreślił pana prezydenta Komorowskiego z listy katolików, a Konferencja Episkopatu Polski wyraziła „rozczarowanie i ból” z powodu podpisania wiadomej ustawy, na pierwszej stronie „Tygodnika Powszechnego” można przeczytać, że ta szklanka, to „dar Boży”. Nieomylny to znak, że obok tradycyjnego Kościoła katolickiego, żydokomunie udało się wyhodować „Żywą Cerkiew”, której znakiem rozpoznawczym jest właśnie „judeochrześcijaństwo”, czyli udrapowane w chrześcijański kostium „mądrości etapu”. Trudno, by taki tęgi filozof, jak pan red. Tomasz Terlikowski nie zdawał sobie z tego sprawy, więc skoro też lansuje mikrocefalom „judeochrześcijaństwo”, to co to ma znaczyć? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze, a wiadomo, że nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem. Najwyraźniej osioł ten musiał jakoś dotrzeć zarówno na „świętą ulicę Wiślną” w Krakowie, gdzie jest redakcja „Tygodnika Powszechnego”, jak i do siedziby redakcji portalu „Fronda”. W dodatku może to być ten sam osioł, a jeśli nawet nie – to złoto już na pewno z tego samego źródła. W takiej sytuacji perspektywy prezydenta Komorowskiego nie muszą rysować się aż tak ponuro. Żmudzki szlachcic, pan Surwint, perswadując oficerowi kierującemu egzekucją pana Wołodkowicza, skazanego na rozstrzelanie za rozpędzenie trybunału i porąbanie krucyfiksu, żeby od egzekucji odstąpił i puścił skazańca wolno, taką przedstawił mu argumentację: z Panem Bogiem łatwiej, niż z ludźmi; zmuruje kościół pan mój, chwała Bogu ma z czego... Więc chociaż z jednej strony słyszymy o „rozczarowaniu” i „bólu”, to z drugiej – Katolicka Agencja Informacyjna właśnie przyniosła wiadomość o udekorowaniu przez Jego Eminencję Stanisława kardynała Dziwisza przewodniczącego żydowskiej Ligi Antydefamacyjnej, pana Abrahama Foxmana. Skoro Eminencja z panem Foxmanem piją sobie z dzióbków i obwieszają orderami, to dlaczego prezydent Komorowski nie może, przynajmniej od czasu do czasu, poflirtować sobie nawet z samym Belzebubem? Jestem tedy przekonany, że wszystko zakończy się wesołym oberkiem - być może z wyjątkiem kariery pana Radosława Sikorskiego, który właśnie zrezygnował z kandydowania do Sejmu. Co w tej sytuacji będzie z „tą Polską”, tym bardziej, że niemiecka prasa, która najwyraźniej pamięta panu Sikorskiemu jego „hołd pruski” w Berlinie, nie może się utulić w żalu nie tyle nad panem Sikorskim, co właśnie nad Polską? Stanisław Michalkiewicz

2015-07-27 Komisja śledcza zbada rolę premierów, ministrów i posłów PO w niszczeniu SKOK-ów

1. Po nadchodzących wyborach parlamentarnych powinna zostać powołana sejmowa komisja śledcza do zbadania roli premierów rządu PO-PSL, ministrów (w tym w szczególności ministrów finansów) i prominentnych posłów Platformy w niszczeniu kas oszczędnościowo-kredytowych (SKOK-ów). To co wyprawia w tej sprawie Platforma i jej ludzie i to nie tylko w Sejmie ale także w innych ważnych instytucjach państwa (np. w Komisji Nadzoru Finansowego) jest tak nieprawdopodobnie brutalne w stosunku do tego swoistego skrawka polskiej bankowości, że należy dogłębnie zbadać motywy, które nimi kierują. Próbowano grać tzw. sprawą SKOK-ów w kampanii prezydenckiej i obciążyć Andrzeja Dudę wyssanymi z palca winami w tej sprawie, rykoszetem uderzyło to jednak w kandydata Platformy Bronisława Komorowskiego (sprawa SKOK-u Wołomin i ludzi dawnego WSI, którzy doprowadzili do ogromnych nadużyć w tej Kasie).

2. Teraz ze zdwojoną siłą wraca to w kampanii parlamentarnej, właśnie w Sejmie zakończyły się prace specjalnie powołanej w tzw. sprawie SKOK-ów podkomisji w ramach komisji finansów publicznych, na której czele stanął wspomniany Marcin Święcicki. Święcicki zwołał w Sejmie konferencję prasową, podczas której jak to ma już w zwyczaju, atakował posłów Prawa i Sprawiedliwości za sprzeciwianie nagonce na SKOK-i, a następnego dnia przedstawił sprawozdanie podkomisji z jej prac na posiedzeniu komisji finansów publicznych. Długo wyłuszczał urojone winy PiS w sprawie SKOK-ów, zapomniał tylko poinformować posłów o „zasługach” ludzi Platformy w niszczeniu Kas. Do tego chóru atakujących dołączył niespodziewanie wydawało się apolityczny fachowiec, minister finansów Mateusz Szczurek, który ni z tego ni z owego, wystrzelił na komisji finansów publicznych, że „SKOK-i to piramida finansowa”. Rzeczywiście tego rodzaju stwierdzenie i to ministra finansów może wykończyć nawet najbardziej zasobny bank, a cóż dopiero będące ciągle na dorobku Kasy. Po takiej wypowiedzi, po swoje depozyty może się przecież zgłosić większość oszczędzających, a takiego naporu nie wytrzyma żaden nawet najsolidniejszy bank, wszak depozyty są podstawą prowadzenia akcji kredytowej.

3. Przypomnijmy tylko, że pierwszym sygnałem do tego ataku na SKOK-i, był list przewodniczącego Krajowego Nadzoru Finansowego Andrzeja Jakubiaka (wcześniej zastępcę Hanny Gronkiewicz - Waltz w urzędzie miasta st. Warszawy) do premier Ewy Kopacz przesłany jej na początku marca tego roku. List dotyczył likwidacji Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych i przekazaniu zarobionych przez 20 lat środków w wysokości 77 mln zł do Spółdzielczego Instytutu Naukowego Grzegorza Biereckiego spółka jawna. Operacja likwidacji Fundacji odbyła się jednak zgodnie z decyzją fundatora czyli Światowej Rady Związków Kredytowych z 2009 roku i polską ustawą o fundacjach, która pozwala przeznaczyć środki likwidowanych fundacji tylko na kontynuację realizacji ich zadań. List ten przewodniczący KNF przesłał jednak także do szefów ABW i CBA ale jak się okazuje nie przekazał go do prokuratury, bo przecież doskonale wiedział, że owe 77 mln to nie są wcale środki SKOK-ów i na nic innego jak na cele edukacyjne i naukowe, nie mogą być przekazane, a więc trudno tu sformułować zarzut podejrzenia popełnienia przestępstwa. Dopiero niedawno dowiedzieliśmy się także, że w lutym tego roku na kilka tygodni przed listem KNF, premier Ewa Kopacz złożyła rezygnację z członkostwa w SKOK-u Stefczyka w którym w 2009 roku zaciągnęła kredyt w wysokości 22 tysiące złotych (jak się można domyślać dostała wcześniej sygnał o przygotowywaniu tzw. afery SKOK-ów).

4. Przypomnijmy także, że tzw. afera SKOK-ów tak naprawdę okazała się aferą ludzi Platformy.

Otóż główny udziałowiec tej afery SKOK-u Wołomin okazał się być kierowany przez ludzi rozwiązanej WSI, a wieloletnie wsparcie dla tej organizacji i ludzi się z niej wywodzących ze strony ministra obrony, marszałka Sejmu i wreszcie prezydenta Bronisława Komorowskiego jest na szczęście coraz bardziej znane opinii publicznej. Z kolei drugi udziałowiec SKOK-u Wspólnota był zarządzany przez ludzi związanych z Platformą, a to właśnie oszczędzającym w tych dwóch SKOK-ach z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego wypłacono ponad 3 mld zł - odpowiednio 2,2 mld zł i 0,8 mld zł, utraconych wkładów oszczędnościowych maksymalnie do 100 tys. euro na jednego oszczędzającego.

5. Ba można wręcz postawić tezę, po ponad wielu tygodniach szumu medialnego w sprawie SOK-ów i wielu analitycznych tekstach na ten temat, że gwałtowne pogorszenie sytuacji głównie w SKOK-u Wołomin i SKOK-u Wspólnota, nastąpiło dopiero po przejęciu odpowiedzialności za SKOK-i przez KNF w 2012 roku (można się wręcz pokusić o stwierdzenie, że przejęcie nadzoru nad SKOK-ami przez było sygnałem do rozpoczęcia grabieży KAS). KNF przecież wiedział o nieprawidłowościach, ba o przestępstwach popełnianych w SKOK-u Wołomin (zawiadomiła go o tym Kasa Krajowa SKOK w 2012 roku), a zarząd komisaryczny wprowadził w nim dopiero na jesieni 2014 roku (1,5 roku po zawiadomieniu o przestępstwach prokuratury). Pozwoliło to zarządzającym tym SKOK-iem (byłym oficerom WSI) nie tylko udzielenie setek milionowych kredytów tzw. słupom ale także na skuteczne przeprowadzenie akcji ściągnięcia setek milionów oszczędności z rynku dzięki oferowanym absurdalnie wysokim odsetkom (wielką akcję reklamową telewizyjną i billboardową ten SKOK przeprowadził w roku 2013). W tej sytuacji wszystkie te i inne „ciekawe” wątki, a także zaangażowanie premierów, ministrów i prominentnych polityków Platformy w niszczenie SKOK-ów, powinno zostać zbadane przez sejmową komisję śledczą powołaną już po październikowych wyborach. Kuźmiuk

Bóle porodowe świetlanej przyszłości Co z tą Polską? To znaczy: co się dzieje z naszym nieszczęśliwym krajem, co z nim będzie? Nie wiadomo nawet, czy na to pytanie mógłby odpowiedzieć znany z żarliwego obiektywizmu pan redaktor Tomasz Lis, bo przecież wiadomo, że gdy trzeba się naprawdę dowiedzieć, co jest, a zwłaszcza co i jak będzie, to resortowa „Stokrotka” nie wzywa na przesłuchanie pana red. Tomasza Lisa – być może dlatego, że on jej nie podlega – tylko zaprasza pana generała Marka Dukaczewskiego, a gdy sprawa jest poważna – nawet w towarzystwie generała Gromosława Czempińskiego. To znaczy: nie tyle „zaprasza”, bo – jak się wydaje – inicjatywa wychodzi od panów generałów, którzy za pośrednictwem resortowej „Stokrotki” informują opinię publiczną, w co na danym etapie ma wierzyć i czego się trzymać. Panowie generałowie na pewno mogliby odpowiedzieć na pytanie, co będzie z naszą biedną ojczyzną po decyzji pana Radosława Sikorskiego, który nie będzie już kandydował do Sejmu z okręgu bydgoskiego. Kandydować ma stamtąd pani Teresa Piotrowska z frakcji psiapsiółek pani premierzycy Ewy Kopacz, zwanej potocznie „Koparą” – ale w normalnej sytuacji to nie byłaby dla pana Radosława Sikorskiego żadna przeszkoda. Rzecz w tym, że pan Radosław, akomodując się do kolejnej watahy, złożył był w Berlinie „hołd pruski”, a w podsłuchanej rozmowie dał wyraz swoim wątpliwościom co do korzyści, a raczej co do braku korzyści z przynależności Polski do NATO. Odzyskujące w naszym nieszczęśliwym kraju wpływy Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie takim Zdradkom nie pobłaża – no i stąd kwarantanna, być może nawet dożywotnia. Na tym tle lepiej rozumiemy wyniesienie pani Beaty Szydło, która – podobnie jak wcześniej Aleksander Kwaśniewski, Hanna Suchocka, a nawet Kazimierz „Yes, yes, yes!” Marcinkiewicz – jest absolwentką Szkoły Liderów przy Departamencie Stanu USA. Najwyraźniej również pan prezes Jarosław Kaczyński nie ma w Prawie i Sprawiedliwości władzy absolutnej i jego sytuacja jest podobna do sytuacji ewangelicznego setnika, który wprawdzie „miał pod sobą żołnierzy”, ale sam też był człowiekiem „pod władzą postawionym”. Potwierdza to podejrzenia, że – po pierwsze – w naszym nieszczęśliwym kraju niepodobna być skutecznym politykiem, nie będąc osobą zaufania jakiegoś państwa poważnego, a – po drugie – że rację miał klasyk demokracji Józef Stalin, twierdząc, że jeszcze ważniejsza od tego, kto liczy głosy, jest w demokracji prawidłowa alternatywa polityczna dla wyborców. Poznać ją można – jak wiadomo – po tym, że bez względu na to, kto wybory wygra, będą one wygrane. Pamiętając o tych spiżowych regułach, możemy pokusić się o odpowiedź na postawione na wstępie pytanie: co z tą Polską? Takie pytania zadawano sobie i dawniej – o czym świadczy choćby słynny wiersz Juliana Tuwima „O tę Polskę, o Ojczyznę najboleśniej zatroskani (Bożesz ty mój miłościwy, co to będzie, moja pani?)”. Nawiasem mówiąc, widać, że tytuł audycji pana redaktora Lisa zatrąca o plagiat – oczywiście plagiat w najlepszym gatunku. Mniejsza jednak o to, bo zatroskanie o Polskę osiąga apogeum nie tylko z powodu rozpoczętej właśnie kampanii wyborczej, ale również ze względu na podpisanie przez pana prezydenta Komorowskiego ustawy o zapładnianiu w szklance, zwanej dla niepoznaki ustawą o zwalczaniu niepłodności. Wprawdzie Konferencja Episkopatu dała wyraz swemu „rozczarowaniu”, a nawet „bólowi”, ale pamiętamy skądinąd, że tam, gdzie bul”, tam nie wolno tracić „nadzieji”. Toteż Katolicka Agencja Informacyjna tego samego dnia – konkretnie 22 lipca – przyniosła wiadomość, że 6 sierpnia w kościele Panien Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie odprawione zostanie uroczyste nabożeństwo w intencji pana prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego Małżonki „w podziękowaniu za jego służbę narodowi”. Jak wyjaśnił przewielebny ks. Aleksander Seniuk, delegat kardynała Kazimierza Nycza ds. Kultury, jest to odpowiedź na prośby „wielu wiernych”. Przypuszczam, że wśród tych „wiernych” było też sporo „poszukujących”, a nawet „niewiernych” – ale to też nieważne, bo widać gołym okiem, że te wszystkie solenne zaklęcia przeciwko zapładnianiu w szklance to tylko tak, żeby było ładniej, żeby nikt potem nie powiedział, iż sprawę oddano walkowerem, ale tak naprawdę chodzi o to, by wypić i zakąsić. Z tego założenia wyszedł także pan Amurat, bohater opowiadania Ignacego Chodźki „Łostaje”. Pan Amurat był muzułmaninem, więc objeżdżający po kweście folwarki nowy kwestarz bernardyn postanowił go ominąć. Ten jednak zatrzymał klasztorną furmankę i przedstawił zakonnikowi propozycję nie do odrzucenia: „Na tamtym świecie rozsądzimy się o wiarę, a tymczasem proszę na obiad!”. Podobnie i teraz, zwłaszcza że i z samą „wiarą” sprawa nie jest jasna, bo tego samego dnia, kiedy biskupi dali wyraz „rozczarowaniu”, a nawet „bólowi”, „Tygodnik Powszechny” na tytułowej stronie poinformował swoich mikrocefali, że zapłodnienie w szklance to prawdziwy „dar Boży”. Najwyraźniej prawdy wiary w naszym nieszczęśliwym kraju ustala ten, kto akurat wcześniej wstanie, co tylko potwierdza trafność starego spostrzeżenia, że „kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje”.

Pan Bóg bowiem, jak pamiętamy, jest po stronie silniejszych batalionów, a właśnie zarówno pan minister Siemoniak, reprezentujący u nas obóz zdrady i zaprzaństwa, jak i strategosi z obozu płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm zabiegają o zainstalowanie w naszym nieszczęśliwym kraju jak najsilniejszych batalionów amerykańskich. Starania te zbiegły się z listem, jaki do sekretarza stanu Johna Kerry’ego wystosowało 46 kongresmanów – żeby skutecznie nacisnął Polskę, by ta zadośćuczyniła wreszcie żydowskim roszczeniom majątkowym w kwocie 65 miliardów dolarów. Czy absolwenci Szkoły Liderów przy Departamencie Stanu odważą się sprzeciwić takiemu rozkazowi?

Jest to raczej mało prawdopodobne, więc dopiero w tym kontekście możemy ocenić wartość komplementów, jakimi od pewnego czasu obsypuje nas pan Jerzy Friedman. Konkretnie: że Polska będzie mocarstwem – co prawda dopiero od 2060 roku, niemniej jednak. Ma być tak: w 2050 roku rozpocznie się wojna od zdradzieckiego uderzenia Japonii na Pearl Har… – to znaczy, pardon: jakie tam znowu „Pearl Harbor”! Żadne „Pearl Harbor”, tylko Japonia uderzy na amerykańskie „strategiczne cele w przestrzeni pozaziemskiej”. Potem będzie jeszcze gorzej, bo Turek będzie chciał napoić konie w Wiśle, ale to się nie uda, bo Polskę potężnie wesprze Ameryka, w następstwie czego Polska wyjdzie z tej wojny jako mocarstwo od morza do morza, a nawet do trzech mórz, ale nie na długo, bo Ameryka, którą wojna jak zwykle oszczędzi, będzie dążyła do równowagi… i tak dalej. To skrzyżowanie hollywoodzkich „Gwiezdnych wojen” z „doktryną elastycznego reagowania” Roberta McNamary z lat sześćdziesiątych pokazuje, że świat rządzony jest małą mądrością, bo na razie chodzi o to, by Polska zaangażowała się wojskowo na Ukrainie. Pan Friedman taktownie nie wskazuje, do którego oligarchy mamy przystać na służbę, ale to nic, bo przecież Aleksander Kwaśniewski już przetarł szlaki i w razie czego nasz nieszczęśliwy kraj u swojego pana zaproteguje. Jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej – nawet jeśli Radosław Sikorski na chwilę nas opuści. Stanisław Michalkiewicz

28.07.2015 Kura znosząca złote jaja może zostać zamordowana pod rządami Platformy

1. Wczoraj przewodniczący klubu Prawa i Sprawiedliwość Mariusz Błaszczak na konferencji prasowej w Lubinie, zapowiedział złożenie dzisiaj w Sejmie projektu ustawy o likwidacji tzw. podatku miedziowego wprowadzonego przez rządzącą koalicję Platformy i PSL-u w 2012 roku.Podatek został wprowadzony nagle w trakcie trwania roku podatkowego i już wtedy podczas debaty sejmowej w tej sprawie posłowie Prawa i Sprawiedliwości (w tym piszący te słowa) twierdzili, że rządzący chcą „uciąć głowę kurze znoszącej złote jaja”. Minęło zaledwie 3 lata i okazuje się, że KGHM S.A, której tylko i wyłącznie dotyczy ten podatek, chwieje się w finansowych posadach (także na skutek gwałtownego obniżenia cen miedzi na światowych rynkach), a wartość jej akcji na warszawskiej giełdzie spadła o kilkadziesiąt procent. Choć do tej pory trudno było sobie wyobrazić aby taki potentat w wydobyciu miedzi i srebra jakim jest KGHM, mógł kiedykolwiek mógł popaść w kłopoty finansowe, przepowiednia z sejmowej debaty zaczyna się niestety sprawdzać.

2. Przypomnijmy tylko, że już w momencie ogłoszenia zamiaru wprowadzenia tzw. podatku miedziowego, a więc18 listopada 2011 roku kiedy ówczesny premier Donald Tusk w swoim expose zapowiedział wprowadzenie dodatkowego podatku od wydobycia miedzi i srebra, czyli kopalin, które w Polsce wydobywa tylko KGHM S.A, cena akcji tej spółki spadła z prawie 190 zł do niewiele ponad 100 zł. Tylko w grudniu 2011 roku wartość akcji spółki KGHM S.A. zmniejszyła się o ponad 8 mld zł, co oznaczało poważne zmniejszenie wartości udziałów jakie ma w tej spółce Skarb Państwa posiadający 32% akcji. Ucierpiały wtedy także wartości jednostek rozrachunkowych OFE (oszczędzało w nich wówczas 15 mln Polaków), które regularnie nabywały akcje miedziowego giganta, uznając je za niezwykle perspektywiczne i stabilne papiery wartościowe. Oczywiście zarówno wtedy jak i teraz (akcje spółki znowu tracą na giełdzie) trudno mówić o stratach posiadaczy akcji KGHM do momentu kiedy nie pozbędą się tych walorów po obecnych niskich cenach. Okazało się jednak, że po wprowadzenie rządowej ustawy dotyczącej dodatkowego opodatkowania wydobycia miedzi i srebra w KGHM S.A. przynoszące budżetowi od 1,5 do 2 mld zł rocznie, wpływa jednak bardzo negatywnie na sytuację finansową spółki.

3. Podczas debaty sejmowej nad tym nowym podatkiem zwracaliśmy uwagę, że zaproponowana wielkość nowych obciążeń dla KGHM jest kilkakrotnie wyższa niż w innych krajach wydobywających rudy miedzi, a poza tym nie ma możności wliczenia tego opodatkowania w koszty uzyskania przychodów, co stanie się „przysłowiowym gwoździem do trumny” polskiego górnictwa rud miedzi. Sugerowaliśmy również (zresztą po spotkaniach z przedstawicielami związków zawodowych w spółce), że jeżeli już, to proponowany podatek powinien być pobierany od sprzedanych produktów, a nie półproduktu i powinien być wprowadzony przy vacatio legis ustawy wynoszącym 3 lata, aby spółka mogła się do tego nowego obciążenia, odpowiednio przygotować. Zwracaliśmy także uwagę, że KGHM S.A jest jednym z ostatnich sreber rodowych jakie nam zostało, jest przedsiębiorstwem od którego zależy los dziesiątków tysięcy mieszkańców Dolnego Śląska i kilku miast położonych na tamtym terenie i nie można pochopnymi decyzjami doprowadzić do pogorszenia jej sytuacji finansowej.

4. Wszystko to na nic, koalicja Platformy i PSL-u błyskawicznie przeprowadziła wspomniany projekt przez Parlament i teraz mamy gorzką satysfakcję, iż możemy powiedzieć „a nie mówiliśmy”. Chcąc ratować tę firmę, złożymy jak zapowiedział przewodniczący klubu, projekt ustawy o likwidacji tzw. podatku miedziowego i zobaczymy jak zareaguje na to rządząca koalicja Platformy i PSL-u, wszak do końca kadencji Sejmu zostało jeszcze kilka posiedzeń (giełda na tę propozycję zareagowała wczoraj pozytywnie cena akcji KGHM wzrosła wczoraj z 89 zł do ponad 100 zł ). Niestety nie możemy być jednak dobrej myśli bo już wczoraj przebywająca na Dolnym Śląsku premier Ewa Kopacz na konferencji prasowej, zareagowała bardzo nerwowo na tę propozycję, choć musi już znać trudną sytuację KGHM S.A. Kuźmiuk

Warufakis planował aresztowanie szefa Banku Grecji „Włamanie do bazy danych o podatnikach, przejęcie mennicy i rezerw Banku Grecji, a nawet zatrzymanie jego szefa. „...”Tak miała wyglądać zamiana euro na drachmę. Grecki dziennik „Kathimerini" ujawnił szczegóły planu B, czyli co stałoby się w tym kraju, gdyby nie doszło do porozumienia z wierzycielami. „...”Cipras wiedział o wszystkim Zadaniem Warufakisa było, według jego własnych słów, stworzenie alternatywnego systemu płatności, który potem „jednym kliknięciem" pozwoliłby na przejście z euro na drachmę. Centralną częścią tego planu było włamanie się do bazy danych o podatnikach i skopiowanie jej. Wiedziała o tym tylko mała grupa ludzi, a samego aktu włamania miał dokonać znajomy Warufakisa z amerykańskiego uniwersytetu Columbia. Trzeba było skorzystać z pomocy hakera, bo faktycznie tym systemem zarządzają instytucje zewnętrzne – MFW, Komisja Europejska i Europejski Bank Centralny – które w imieniu wierzycieli nadzorują przebieg kolejnych programów pomocowych dla Grecji. Warufakis zaprzecza, aby planował zamach na pieniądze podatników, ale tak jego akcja została zinterpretowana przez media. Były minister finansów przekonuje, że dla całego spisku miał autoryzację premiera Aleksisa Ciprasa, i to już od grudnia 2014 r. Choć teraz były minister finansów twierdzi, że konkretne zarysy planu były przygotowywane, dopiero gdy rozmowy z wierzycielami zmierzały w złym kierunku.”...”Skok na bank centralny Warufakis zrezygnował z udziału w rządzie Ciprasa po tym, gdy – jak sam twierdzi – zrozumiał, że premier chce ustąpić wierzycielom. Podobnie krytyczny wobec Ciprasa jest były minister energii Panajotis Lafazanis, lider radykalnej frakcji Syrizy, który został usunięty z rządu za głosowanie przeciw programowi reform uzgodnionemu ze strefą euro. To właśnie on miał, zdaniem „FT", odgrywać kluczową rolę w spotkaniu w hotelu Oscar. Planowano tam przejęcie mennicy Nomismatokopeion, w której przechowywane są zasoby gotówki, oraz rezerw banku centralnego. Ponieważ wiadomo było z góry, że nie zgodziłby się na to prezes Banku Grecji Janis Sturnaras, to spiskowcy planowali aresztowanie go. Z przejętych pieniędzy miałyby być regulowane rachunki państwa, zanim drachma na dobre przejęłaby rolę nowego oficjalnego środka płatniczego. W mennicy zgromadzone jest 10 mld euro, a rezerwy dewizowe Banku Grecji sięgają 22 mld euro.”...(źródło )

„Chiny Chiny Wśród kroków, jakie podjął Pekin, by powstrzymać spadki na parkietach jest też półroczny zakaz sprzedaży udziałów w spółkach - obowiązujący akcjonariuszy posiadających ponad 5 proc. akcji danego przedsiębiorstwa. Policja podjęła działania wymierzone w krótką sprzedaż akcji, uznawaną za nielegalną. „...(źródło )

Indeks Shanghai Composite stracił w poniedziałek aż 8,5 proc. i był to największy jego dzienny spadek od lutego 2007 r. Obroty akcjami ponad 1,5 tys. spółek z giełd w Szanghaju i Shenzen zawieszono, bo papiery te traciły w ciągu sesji ponad 10 proc. „...”Giełdom w ChRL zaszkodziły też piątkowe przecieki mówiące, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy zaleca Chinom ograniczenie interwencji na rynku akcji. Przedstawiciele MFW powiedzieli chińskim władzom, że co prawda interwencja może być konieczna w krótkim terminie, ale później cenom akcji powinno pozwolić się ustabilizować poprzez siły rynkowe. Chińscy oficjele rzekomo zapewnili Fundusz, że interwencja jest tymczasowa. „...”To pozwoliło na to, by do poniedziałku Shanghai Composite odbił się o 18 proc. Ale nie wystarczyło, by ustabilizować rynek. „...(źródło )

Krótka sprzedaż – strategia inwestycyjna polegająca na sprzedaży papierów wartościowych, mimo że inwestor ich faktycznie nie posiada. Dla wykonania transakcji można nie mieć danych papierów („goła krótka sprzedaż”), jednak zwykle dopuszczalne jest jedynie sprzedawanie papierów wartościowych, które wcześniej zostały pożyczone. Realizacja krótkiej sprzedaży jest możliwa dzięki dwudniowemu (akcje i obligacje skarbowe) cyklowi rozliczeniowemu transakcji. „...(źródło )

Przed swoim odejściem Stiglitz zabrał z banu Światowego Międzynarodowego Funduszu Walutowego sporą liczbę tajnych dokumentów . Dokument te pokazują ,że MFW żądał od państw ubiegających się o szybka pomoc podpisania tajnej umowy składającej się z 111 artykułów . Wśród nich znajdowały się zobowiązania do wyprzedaży kluczowych aktywów takich jak instalacje wody pitnej , elektrownie, gaz, linie kolejowe , firmy telekomunikacyjne ,ropa naftowa , banki itd.Kraje otrzymujące pomoc musiały zobowiązać się do przeprowadzenia serii radykalnych i niszczycielskich działań gospodarczych . Równocześnie w Banku Szwajcarii otwierano konta dla polityków ,na które transferuje się setki milionów dolarów tytułem odwzajemnienia się Gdyby politycy krajów rozwijających się odrzucili ta umowę , oznaczałoby to całkowite zamkniecie dla ich kraju kredytów na międzynarodowym rynku finansowym .” ...” Przywódcy państw odbiorców pomocy muszą jedynie wyrazić zgodę na wyprzedaż po niskich cenach aktywów państwowych , by w ten sposób otrzymać dziesięcioprocentowa prowizję , która w całości jest przelewana na ich tajne konta w bankach szwajcarskich . Użyjmy słów samego Stiglitza : „można zobaczyć , jak szeroko otwierają im się oczy” na widok gigantycznych przelewów wartości kilkuset milionów dolarów. „...(więcej)

Jan Piński „ Podobno Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy walczą z kryzysem. Dwanaście lat temu Joseph Stiglitz, główny ekonomista BŚ oskarżył swoją instytucję o grabież krajów, którym rzekomo miała pomagać. „....”Stiglitz, to osoba, którą trudno dyskredytować. W 2002 r. dostał nagrodę Nobla z ekonomii. Gdy publicznie skrytykował Bank Światowy i MFW został zmuszony do rezygnacji. Dziś Polska i inne kraje mają przekazać fundusze do MFW, za które będzie on "walczyć" z kryzysem. Zobaczmy jak wyglądała ta "walka" pod koniec ubiegłego wieku. Odchodząc Stiglitz zabrał ze sobą dużo dokumentów. Wynika z nich, żeMFW uzależniał pomoc dla znajdujących się w kryzysie państw od podpisania tajnego protokołu złożonego ze 111 artykułów, w których znajdowały się zobowiązania do wyprzedaży narodowego majątku (surowce naturalne, infrastruktura, banki itp.). Aby "pomóc" klasie politycznej w podejmowaniu decyzji część z pieniędzy ze sprzedaży dóbr była transferowana na tajne konta z przeznaczeniem na łapówki.”....”Teraz przykład z ostatnich tygodni. Gdy Węgry poprosiły w grudniu ubiegłego roku o pomoc, to MFW i UE nie zgodziły się, bo ich zdaniem rząd dopuścił się zamachu na niezależny bank centralny. Zamach ów miał polegać na zwiększeniu liczby członków rady banku wybieranych przez parlament.Nie chodzi oczywiście o niezależność. W polskim systemie bankowym dziś jest pełna jedność działań rządu i Narodowego Banku Polskiego. Chodzi o to, aby kontroli nad bankiem centralnym nie otrzymały osoby, które mogą zachwiać pseudorynkową polityką takich instytucji jak MFW czy Bank Światowy. Marek Belka został nominowany przez Platformę Obywatelską na funkcję szefa NBP, chociaż w czerwcu 2005 r. Donald Tusk w liście do Aleksandra Kwaśniewskiego zarzucał Belce kłamstwo przed komisją ds. PKN Orlen, gdzie premier zeznał iż nie współpracował z SB. Zdaniem Tuska (z czerwca 2005 r.) to członkowie komisji śledczej ds. PKN Orlen, a nie premier mówili prawdę na temat jego współpracy z tajnymi służbami PRL.W sprawie współpracy Belki z SB. Niedźwiedzią przysługę zrobiła Belce "Gazeta Wyborcza" publikując w internecie całość jego teczki, łącznie z instrukcją wyjazdową, w której zgodził się współpracować z wywiadem na zasadach konspiracji. Co ciekawe teksty te od blisko roku nie są dostępne na stronach gazeta.pl (proszę wpisać w google "Belka nie współpracował z SB" i spróbować otworzyć tekst) Warto uważnie obserwować przekazywanie pieniędzy z Polski do instytucji finansowych, które oskarżane są o przestępczą działalność przez byłych pracowników, laureatów Nagrody Nobla.”. ….(więcej )

ohn Haylan „ Rzeczywistym zagrożeniem   dal naszej republiki  jest ów niewidzialny rząd , który przypomina gigantyczną ośmiornicę , gęsto oplatającą swoimi mackami i niezliczoną ilością lepkich przyssawek nasze miasto , nasze strony, nasz kraj . Głową tej ośmiornicy jest Standard  Oil Rockefellera oraz posiadający ogromne wpływy międzynarodowi magnaci finansowi. Ludzi ci w istocie sterują amerykańskim rządem tak , by ten zadowalał ich prywatne pragnienia Władza nad rzędem dokonuje się poprzez kontrolę nad podażą pieniądza – w ten sposób  eksploatacja obywateli tego  kraju i jego zasobów staje się jeszcze prostsza . To właśnie dlatego owi  wielcy arystokraci, od pierwszego dnia powstania tego państwa ,  z całych sił  ( flirtując i bawiąc  z naszymi przywódcami  )  zmierzają do koncentracji posiadanej władzy i majątków (wykorzystując emisję pieniądza  przez Rezerwę Federalną w celu odprowadzenia majątku ze społeczeństwa ) .   Owi międzynarodowi bankierzy , wraz ze standard Oil Rockefellera zdobyli kontrole nad większością dzienników i magazynów w tym  kraju . Wykorzystując prasę  , specjalnie opiniotwórcze rubryki w gazetach , by nakładać kaganiec na urzędników rządowych , a tych którzy nie chcą podporządkować , poprzez sterowaną krytykę ze strony mediów i opinii publicznej , zmuszając do stanowisk w administracji rządowej . Ludzie ci w rzeczywistości kontrolują obie partie ( Partie Republikańską i Partie Demokratyczną ) , formułują ich założenia polityczne , sterują liderami , sprawują funkcje kierownicze w dziesiątkach prywatnych firm i wykorzystują c wszystkie dostępne metody umieszczają na najwyższych stanowiskach służących im skorumpowanym interesom kandydatów . John Haylan . 1927 rok „...(więcej )

Profesor Barbara Liberska „Czy consensus Pekiński zastąpi waszyngtoński „ Noblista Robert Fogel twierdzi, że w roku 2040 wartość chińskiego Produktu Krajowego Brutto osiągnie 123 biliony USD – prawie osiem razy tyle, ile obecnie wynosi amerykańskie PKB. „....”hińscy przywódcy mają już opracowane plany, które mają do tego doprowadzić. Bo to jest kraj, który ma świetnych ekonomistów, znakomite ośrodki badawcze, które są w stanie opracować wszystkie elementy niezbędne dla kreowania najlepszej polityki gospodarczej. Na tym polega fenomen tej gospodarki. Chińczycy na każdym etapie rozwoju są świadomi wewnętrznych i zewnętrznych uwarunkowań i szukają takich rozwiązań, które są dla nich najbardziej korzystne, niezależnie od tego, co mówią inni. „....”Bo Chiny mają nie tylko fabryki pełne niewykształconych wieśniaków, ale także armię naukowców. Jak się podróżuje po Chinach i wjeżdża nawet do średnich jak na warunki tego kraju miast, to widać przepiękne kompleksy nowych uniwersytetów technologicznych, w których w sumie kształci się prawdopodobnie więcej osób niż w całym świecie zachodnim. „....”co roku doktorów matematyki, fizyki czy informatyki w Chinach przybywa więcej niż w USA. Mało tego – wielu z nich zdobyło te doktoraty na najlepszych amerykańskich uniwersytetach. „....”Konsensus pekiński”...”Ja ten model, który przyjęły Chiny, nazywam globalizacją kontrolowaną, niektórzy mówią o globalizacji zarządzanej. To znaczy, że kraj otwiera się na globalizację, ale na swoich własnych warunkach, nie rezygnując z możliwości kontroli nad przepływami kapitału i nad działaniami inwestorów zagranicznych, przyjmując selektywnie reguły wolnorynkowej gry i otwierając się tylko w wybranych sektorach.Ten chiński model jest atrakcyjny dla wielu krajów Trzeciego Świata, które przeżywały w przeszłości rozmaite kryzysy walutowe czy finansowe w efekcie słuchania się rad MFW i otwarcia rynków finansowych. Więc przynajmniej tak długo, dopóki Chiny są w stanie nie dopuścić do podobnego kryzysu u siebie, będą one uważały, że chiński wzorzec jest rozwiązaniem pozwalającym ustrzec się kryzysowych sytuacji. Ktoś nawet użył określenia Bejing consensus w opozycji do pojęcia Washington consensus, czyli neoliberalnego modelu, jaki Międzynarodowy Fundusz Walutowy proponował krajom słabiej rozwiniętym, które chciały wyciągnąć korzyści z globalizacji.” (więcej)

Jan Piński podziela  zdanie Haylan o „ umieszczają na najwyższych stanowiskach służących im skorumpowanym interesom kandydatów” i podaje fakty „Amerykański bank inwestycyjny Goldman Sachs stał się głównym graczem w Europie.Pracowali dla niego obecny szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghinowy premier Włoch Mario Monti, a współpracował nowy premier Grecji Lucas Papademos. „....”Po zakończeniu kariery politycznej dla Goldman Sachs rozpoczął pracę były premier Kazimierz Marcinkiewicz. Na przełomie 2008 i 2009 okazało się, że Goldman Sachs uczestniczył w ataku spekulacyjnym na złotówkę (Marcinkiewicz zaprzeczał, aby jego praca była związana z tym działaniami banku) „...(więcej )

Song Hongbing w swoje książce Wojna o pieniądz przytacza analizę  historyk Carroll Quigley  z 1966 roku  „ Elity kapitału  finansowego posiadają długoterminowy plan realizacji ostatecznego celu , którym jest kontrola nad światem ustanowienie jednego systemu finansowego .Ta machana ma być nadzorowana przez mała grupkę , która będzie w stanie rządzić strukturami politycznymi  i gospodarką światową . System kontroli dział na wzór feudalnego autokratyzmu kontrolowanego przez bankierów z prywatnego banku centralnego , a sterowany jest za pomocą częstych uzgodnień osiąganych w trakcie tajnych konferencji.  Jego rdzeniem jest szwajcarski Bank for International Settlements  w Bazylei  .Znajduje się on w rękach prywatnych  , a kontrolujące go centralne banki również są  własnością prywatną. Każdy bank centralny poprzez pełną kontrolę nad pożyczkami dal skarbu państwa sterowanie kursami walut w wymianie międzynarodowej , wpływ na poziom i aktywność gospodarczą kraju , gwarantowanie nagród dal współpracujących polityków w sferze handlowej itd. egzekwuje pełną kontrolę na rządami  państw „...(więcej )
Ważne Andrzej Sadowski W 2015 roku Polska zajęła 1. miejsce w Europie i 7. na świecie w międzynarodowym rankingu poziomu skomplikowania przepisów dotyczących działalności gospodarczej.”...(źródło )

W Chinach kampania przeciw panice na giełdzie przybierała chwilami - jak pisze Reuters - "nacjonalistyczne tony", gdyż media i popularni komentatorzy wyrażali podejrzenia, że załamanie na rynkach było zaaranżowane przez "zagraniczny spisek". ...(źródło )
Mój komentarz W Grecji w ramach tak chwalonego przez Tuska policentryzmu urzędy skarbowe stały się niezależne od rządu greckiego, bo ten nie ma dostępu do bazy podatników, ale za to dostęp maja zagraniczni lichwiarze .Jak wszędzie tak i w Grecji lichwiarstwo postawiło swojego człowieka na czele Banku Centralnego. Greccy patrioci zakładali aresztowanie agenta lichwiarzy stojącego na czele Banku Grecji . Nie było chyba przypadkiem ,że lichwiarze najpierw napompowali chińska giełdę ,aby teraz w nią uderzyć. To Chińczycy mogli stać za próbą wyjścia Grecji z Euro. Chińczycy wykorzystują w tej chwili kryzys na ich giełdzie , aby wprowadzić nowe zasady jej funkcjonowania., które osłabią lichwiarzy. Zakaz sprzedaży krótkiej , szybkiej sprzedaży dużych pakietów akcji . Prawdopodobnie zrobią to co w gospodarce .Swoboda dla małych inwestorów i kontrola nad korporacjami i funduszami. I zapewne za jakiś czas chińskie rozwiązania uderzające w oligarchów staną się standardem. Trzy lata temu lichwiarstwo zaatakowało Indie i jej rupię. Domagano się od rządu Indii opodatkowani Hindusów, w tej chwili podatek dochodowy płaci 3 procent osób,wprowadzenia ZUS u , otworzenia rynku dla korporacji. Kolos gospodarczy jakim są Indie nawet nie drgnął . Rupia trochę spadła, to wszystko .W tym roku Indie pod nowym premierem Modim , który stawia na gospodarkę rozwijają się w tempie 7, 4 procent . Mało kto zdaje sobie sprawę ,że w w PKB liczonym w sile nabywczej gospodarka Chin rośnie rocznie o ponad dwie całe gospodarki Polski a Indie o całą gospodarkę Polski . To powinno uświadomi o jak potężnych procesach gospodarczych i geopolitycznych mówimy. Zachodni system ekonomiczny w którym klasa panującą są dziedziczne rody lichwiarzy zapada się . ZUS, system bankowy , system podatkowy, system gospodarczy , totalitarny system społeczny w którym państwo kontroluje i opiekuje się obywatelami od urodzeni aż do śmierci jest przestarzały i nie do utrzymania. Unia i tak padnie i się rozsypie , bo gospodarczy i społeczny model pruski Unii Europejskiej jest modelem XIX wiecznym, który w XXI wieku próbuje się zakonserwować i utrwalić na zawsze . W Interakcji z zresztą świata mamy do czynienia z depopulacją, postępującym upadkiem nauki i techniki , załamaniem gospodarczym . To z czym mamy do czynienia w Europie od 8 lat to nie kryzys , ale proces postępującego upadku gospodarczego. Model w którym banki centralne zamiast być podporządkowane rządom są prywatne , tak jak amerykański FED, czy Bank Światowy jest tak prymitywny , przestarzały i co gorsza groźny dla  państwa ,że lada dzień musi się zawalić.Najlepszym wyjściem i to oczywistym jest konfiskata majątku Rotschildów , Rockefellerów, Siemensów , Porsche i jeszcze kilkudziesięciu innych rodów ,które dokonały takiej  kumulacji majątku ,że byli w stanie przejąć kontrolę polityczną nad rządami.Ze nie wspomnę o ich obłędzie i bezgranicznej pysze jaką jest próba stworzenia Nowego Porządku Świata. Marek Mojsiewicz

2015-07-29 Banki proszą się o dodatkowy podatek

1. Wczoraj w „Dzienniku. Gazecie Prawnej”, ukazał się wywiad z członkiem zarządu Narodowego Banku Polskiego (NBP) Małgorzatą Zalewską pod znamiennym tytułem ”Będzie nowy podatek? Banki same się proszą”. Wywiad jest głównie poświęcony sytuacji w strefie euro w tym w szczególności sytuacji Grecji (Zalewska mówi wprost, że Grecja zdecydowanie szybciej wyszłaby z kryzysu, gdyby wróciła do własnej waluty), ewentualnemu przystąpieniu Polski do tej strefy ale na końcu padają pytania o sytuację sektora bankowego w naszym kraju, a także o wprowadzenie podatku bankowego. Członkini zarządu NBP mówi, że podatek bankowy jest częstym rozwiązaniem występującym w krajach tzw. starej Unii, choć z reguły nie jest dochodem budżetu ale funduszu finansującego restrukturyzację banków (choć we Francji, Wielkiej Brytanii i na Węgrzech jest to jednak dochód budżetu). Zwraca uwagę, że korzystniejszy byłby podatek bankowy od pasywów czyli zobowiązań banków (z pominięciem depozytów i kapitałów własnych banków), a nie od aktywów, bo ten mógłby negatywnie wpłynąć na akcję kredytową banków. I przechodząc płynnie od sytuacji sektora bankowego w Polsce mówi, że „prosi się on o ten podatek, ponieważ banki powszechnie skarżą się na bardzo duże obciążenia różnymi daninami, że aż ledwo przędą, a z roku na rok wynik finansowy sektora jest coraz lepszy” i dodaje „te zyski nie biorą się przecież znikąd”.

2. Przypomnijmy tylko, że na jesieni 2010 roku kiedy rządząca koalicja PO-PSL złożyła w Sejmie projekt ustawy o podwyżce stawek podatku VAT z 3% na 5%, z 7% do 8% i z 22% do 23%, posłowie Prawa i Sprawiedliwości zaproponowali jako alternatywę właśnie podatek bankowy. Według tej propozycji banki zapłaciłyby dodatkowy podatek w wysokości 0,45% ich aktywów, co bazując na aktywach na koniec 2009 roku przyniosło by 4,7 mld zł dodatkowych dochodów (podobne wpływy dawała podwyżka stawek podatek podatku VAT). Po zgłoszeniu propozycji, natychmiast zareagował Związek Banków Polskich (ZBP), oczywiście protestując przeciwko temu nowemu obciążeniu. ZBP straszył że jeżeli podatek taki zostałby wprowadzony to jego koszty zostałyby przerzucone na klientów banków: kredytobiorców, oszczędzających, a także wszystkich tych, którzy korzystają z usług bankowych. Bankowcy twierdzili wręcz, że być może będą musieli ograniczyć akcję kredytową, wycofując się z przedsięwzięć obarczonych większym ryzykiem kredytowym, na które to muszą tworzyć rezerwy, które tylko w części mogą wliczać w koszty uzyskania przychodu.

3. Z kolei wręcz histerycznie zareagował minister Rostowski w lutym 2012 roku na powtórną propozycję wprowadzenia podatku bankowego złożoną przez klub Prawa i Sprawiedliwości podczas debaty nad tzw. podatkiem miedziowym. Zapytany przez jednego z posłów, dlaczego rząd chce odrzucenia projektu ustawy o podatku bankowym (czyli chce lekko traktować sektor finansowy), a jednocześnie forsuje bardzo wysoki dodatkowy podatek od wydobycia miedzi, który wykańcza KGHM, a więc proponuje wysokie opodatkowanie gospodarki realnej, „krzyczał, że jest głęboko zeszokowany” (nie zszokowany), „że Prawo i Sprawiedliwość działa na rzecz lobistów” (nie lobbystów) „ inwestorów zagranicznych i nie broni narodu polskiego”. Nie ma już wprawdzie Rostowskiego (nie będzie nawet startował w nadchodzących wyborach parlamentarnych) ale jego następca minister Szczurek wywodzący się przecież wprost z sektora bankowego, także nie chce słyszeć o dodatkowym opodatkowaniu banków. Dobrze, że przynajmniej dla przedstawicieli zarządu NBP dodatkowe opodatkowanie banków w Polsce, nie jest rozwiązaniem nie do przyjęcia, ba uważają, że nie będzie ono wcale takie szkodliwe jak straszy w swoich kolejnych raportach lobbystyczny ZBP.

Kuźmiuk

Kogo podłączyć do prądu? W ostatnią niedzielę („ta ostatnia niedziela...”) Zasrancen zatrudnieni w telewizyjnej urzędówce z Woronicza ostentacyjnie zachodzili w głowę („zachodzim w um z Podgornym Kolą”), gdzież to sowieciarze pochowali AK-owców zamordowanych w tak zwanej „obławie suwalskiej”). Rosjanie odmawiają dostępu do swoich archiwów. No jużci, prawda - „odmawiają” - ale przecież w „obławie suwalskiej” uczestniczyli nie tylko „Rosjanie”. Była to operacja wspólna, podjęta w ramach tak zwanego „braterstwa broni” między Armią Czerwoną i Ludowym Wojskiem Polskim, którego oddziały w niej aktywnie uczestniczyły. Ba – uczestniczył w niej również osobnik niezwykle reprezentatywny dla Służby Bezpieczeństwa, to znaczy – Mirosław Milewski, podówczas wywiadowca Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Augustowie, a później, w następstwie wspinania się z małpią zręcznością po szczeblach kariery ubeckiej i partyjnej, generał Milicji Obywatelskiej i minister spraw wewnętrznych, a także członek Biura Politycznego KC PZPR. Czy o tej pięknej karierze zdecydowały wyłącznie osobiste zalety Mirosława Milewskiego, czy też okoliczność, że już podczas obławy suwalskiej mógł zostać seksotem NKWD, co pozwoliło mu skorzystać z sowieckiego dopalacza? Ale mniejsza już o Mirosława Milewskiego, który zresztą ze wszystkich tych stanowisk w maju 1985 roku został zdymisjonowany pod pretekstem „afery Żelazo”, która polegała na tym, że pod egidą MSW zostały zorganizowane bandy zbrojne, dokonujące za granicą morderstw rabunkowych i rabunków, które miały zasilać tajną kasę bezpieki.Teraz cały nieszczęśliwy kraj został okupowany przez bezpiekę, która przy zasilaniu tajnej kasy nie musi się już obawiać żadnego Biura Politycznego, zwłaszcza, że pani minister Teresa Piotrowska z frakcji psiapsiółek pani premierzycy, już następnego dnia po nominacji na ministrę spraw wewnętrznych, w podskokach zrzekła się nadzoru nad bezpieczniackimi watahy, chociaż ustawa o ministrze spraw wewnętrznych się nie zmieniła. Ale jak oficer prowadzący każe, to kto by się tam przejmował jakimiś ustawami? Nawiasem mówiąc, urzędówka z Woronicza nadaje też propagandowe kawałki sławiące czyny pani premierzycy – że mianowicie „każdemu pomagała” i często „wybiegała z domu, jak stała”, więc pewnie czasami nawet bez majtek, bo kto by tam nakładał majtki, kiedy trzeba pilnie komuś pomóc? Te przypuszczenia potwierdzają przytoczone w propagitce zeznania świadków, którzy przypominają sobie, że „drzwi do niej (tzn. pani premierzycy – SM) były stale otwarte”. Świadkowie taktownie już nie dodają, kto do tych drzwi szturmował, więc nie jest wykluczone, że jeden przez drugiego walili tam spragnieni pomocy panowie – i oczywiście nie doznawali zawodu, to znaczy – nie odchodzili z kwitkiem, bo jakże inaczej, skoro pani Ewa nie odmawiała swojej pomocy „nikomu”? Już na tym przykładzie widać wyraźnie, jak ważny jest umiar w chwaleniu. Owszem – trzeba chwalić, zwłaszcza przed wyborami, ale trzeba uważać, żeby nie przechwalić, bo wtedy pochwały zaczynają nabierać dwuznacznego charakteru. Tak było np. w przypadku Mikołaja Ceaucescu, którego rumuńscy bałwochwalcy prezentowali światu jako „geniusza karpackiego”. Niby „geniusz”, ale przecież tylko „karpacki”, więc jakiś taki parafiański, bardzo prowincjonalny, rodzaj chłopskiego filozofa, podobnego do filozofa biłgorajskiego. Niestety do niedawna przypominający prosię tylko zewnętrznie pan Michał Kamiński jest zbyt młody, żeby to pamiętać, w związku z czym wychwalając panią premierzycę, dopuszcza się szkolnego błędu przechwalenia. Czy z głupoty, czy z wyrachowania – to osobna sprawa. Sztab wyborczy PiS tego nie dyskontuje, bo skoro już zarządzona jest polityczna ustawka, to trzeba przestrzegać reguł; kopiemy się po kostkach, ALE NIE WYŻEJ! Wróćmy jednak do obławy suwalskiej. Dlaczegóż to bez dostępu do ruskich archiwów Instytut Pamięci narodowej nie jest w stanie kiwnąć palcem? Czyżby śledczy IPN nie mieli dostępu do „zbioru zastrzeżonego”, w którym znajdują się dokumenty, jakie Wojskowe Służby Informacyjne zechciały tam przekazać? Jeśli tak, to śledztwo będzie prowadzone pewnie do końca świata, albo nawet i dłużej. Tymczasem wystarczyłoby, żeby resortowa „Stokrotka” wezwała na przesłuchanie pana generała Marka Dukaczewskiego i przepytała go na okoliczność obławy suwalskiej. Ani przez chwilę nie ośmieliłbym się dopuścić do siebie myśli, że pan generał Dukaczewski nic na ten temat nie wie. Na pewno wie i to całkiem sporo, a jeśli nawet by to i owo zapomniał, to mógłby pomóc mu pan Stanisław Kania, w swoim czasie I sekretarz KC PZPR. Oczywiście resortowa „Stokrotka” nie byłaby w stanie wezwać pana generała Dukaczewskiego na przesłuchanie z inicjatywy własnej, nie mówiąc już o panu Stanisławie Kani. Takie przesłuchania są możliwe tylko z inicjatywy samych przesłuchiwanych, jeśli za pośrednictwem resortowej „Stokrotki” pragną oni przekazać tubylczej opinii publicznej do wierzenia jak jest, albo jeszcze lepiej – jak będzie, a najlepiej – jak ma być. Najwidoczniej jednak ani pan generał Marek Dukaczewski, w swoim czasie kierujący Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, będącymi prawną i przede wszystkim – ideologiczną kontynuacją Informacji Wojskowej, nie życzy sobie ujawniania żadnych szczegółów dotyczących obławy suwalskiej, więc Instytut Pamięci Narodowej pod obecnym kierownictwem taktownie się do tej niechęci akomoduje i tylko śledzi i śledzi, pamiętając wszak, żeby niczego nie wyśledzić. Czyż nie po to została zmieniona ustawa o IPN po aferze hazardowej, której naturalnie „nie było”? Właśnie po to, więc nic dziwnego, że pani red. Beata Tadla z woronickiej urzędówki ani słowem nie zająknie się, że przecież można by tego czy tamtego podłączyć do prądu i zaraz wszystko by się wyjaśniło. Niechby tylko spróbowała, to oficer prowadzący, niezależnie od innych represji, wlepiłby jej parę siarczystych klapsów na gołą pupę, od czego reputacja gwiazdy mogłaby zostać zrujnowana. Toteż „zachodzim w um z Podgornym Kolą”, zwalając wszystko na ruskich czekistów, dzięki czemu czekiści tubylczy oraz ich konfidenci mogą nie tylko spokojnie spać, ale i kontynuować tak pięknie rozpoczęte w swoim czasie kariery. Stanisław Michalkiewicz

2015-07-30 Z premier Kopacz podróżują nawet krzesła i stoły

1. Premier Kopacz razem z ministrami swojego rządu od kilku tygodni uprawia kampanię wyborczą i to nawet można zrozumieć (wszak jest szefową rządu i jednocześnie przewodniczącą PO), tyle tylko, że odbywa się to za publiczne pieniądze. Pani premier jeździ pociągami po całym kraju, spotyka się ze zwykłymi ludźmi jak to przedstawia rządowa propaganda ale wszystko to odbywa się za publiczne pieniądze i to bez żadnego skrępowania (ostatnio we Wrocławiu wprost powiedziała, że wydaje te publiczne pieniądze bo chce być bliżej ludzi). Jeden z tabloidów nie tylko napisał o kulisach tych podróży premier Kopacz po Polsce ale także zamieścił film z przygotowań do jej wizyty w Nidzicy, gdzie nie tylko pokazano jak pośpiesznie był przygotowany dworzec i jego otoczenie na ten przyjazd ale także jak ogromną logistykę jaka jest związana z takimi wizytami.

2. Okazuje się, że mimo przejazdu premier Kopacz pociągiem, towarzyszy jej kawalkada rządowych limuzyn, które podążają w ślad za szefową rządu tylko po to aby odebrać ją i jej otoczenie z dworca kolejowego, a później po spotkaniach w terenie odwieźć z powrotem do Warszawy już bez telewizyjnych kamer i radiowych mikrofonów.

Media opisały także jej wcześniejszy wyjazd do Trójmiasta także pociągiem tyle tylko, że do Gdańska poleciał także rządowy samolot, bo nie było pewności, że premier zdąży na pociąg powrotny do Warszawy. Zdążyła, więc samolot wrócił pusty do Warszawy, przelot w obydwie strony jak podały tabloidy, kosztował podatników 100 tys. zł. W tych dniach dowiedzieliśmy się także z niezależnych mediów, że oprócz premier Kopacz i jej ministrów, a także kawalkady samochodów, z Warszawy do miast wojewódzkich w których odbywają się wyjazdowe posiedzenia Rady Ministrów przewożone są także stoły i krzesła (tak było na posiedzeniu w Łodzi i we Wrocławiu). Chodzi o to jak tłumaczy rzecznik rządu aby ministrom zapewnić komfort obrad podczas wyjazdowego posiedzenia, choć trwają one niezwykle krótko i tak naprawdę są tylko swoistym alibi aby tuż po ich zakończeniu premier Kopacz mogła wyjść do dziennikarzy i poinformować ile środków unijnych przywiozła do danego regionu (choć środki te są już dawno podzielone, a regiony poinformowane o strukturze tego podziału).

3. Szefowa rządu podczas tych przejazdów, chce być na tyle "swojską kobitą", że daje się polizać przypadkowo napotkanemu psu, wiąże buty małym przedszkolakom, przybija tzw. piątki zarówno ze starszymi ale i z dziećmi, śpiewa z harcerzami piosenki przy ognisku, a nawet niby przypadkiem reklamuje duże i trochę mniejsze sieci handlowe (w Biedronce warzywa są super- to podczas wywiadu w TVP, delikatesy Alma promują polską żywność- to z kolei podczas wizyty w Tarnowie). Mimo tej swojskości i hasła na rozlepionych w całym kraju tysiącach billboardów ze słynnym hasłem- słucham, rozumiem, pomagam, premier Kopacz jednak nie zawsze chce słuchać szczególnie wtedy kiedy chcą spotkać się z nią protestujący. Tak było ostatnio we Wrocławiu, gdy pod budynkiem teatru gdzie czekali na nią uczestnicy aż 3 grup protestujących, zdecydowała się wejść do budynku tylnym wejściem, a kiedy protestujący obstawili i to wejście, wychodząc chcąc nie chcąc, musiała wysłuchać kilku przykrych opinii na swój temat.

4. Niestety najgorsze jest to, że te ciągłe podróże premier Kopacz pociągami i wyjazdowe posiedzenia Rady Ministrów, powodują że tak naprawę rządzący nie zajmują się najważniejszymi sprawami z punktu widzenia polskich interesów narodowych. Na przykład dowiedzieliśmy się ostatnio dosyć niespodziewanie, że oddanie od użytku Gazoportu w Świnoujściu nastąpi dopiero w II połowie 2016 roku (choć jeszcze przed dwoma tygodniami zapewniano, że zostanie on oddany do użytku na jesieni tego roku), nie powstał także do tej pory w ramach Polskich Inwestycji Rozwojowych nowy fundusz, który miał być podstawą utworzenia Nowej Kompanii Węglowej mającej przejąć 11 kopalń od starej Kompanii i dać im nowe życie, choć miało się to stać już wiosną tego roku. Widać z tego wszystkiego wyraźnie, że doradcy premier Kopacz uznali, że skoro Andrzej Duda wygrał wybory licznymi spotkaniami w terenie, to wystarczy go naśladować, żeby także odnieść sukces. Ale aby tak się stało spotkania muszą być autentyczne (a nie ustawiane jak jest w przypadku Kopacz) a także sam kandydat musi być wiarygodny (wiarygodność szefowej rządu jest co najmniej wątpliwa), więc mimo tego, że z rządem podróżują także stoły i szafy, to z tego jednak z tych wyjazdów poza warszawę „chleba jednak nie będzie”. Kuźmiuk

Nie ma przypadków 19 lipca przez nasz nieszczęśliwy kraj przetoczyły się gwałtowne burze z piorunami; porywisty wicher wyrywał drzewa z korzeniami, zrywał dachy z domów, a jedna osoba poniosła nawet śmierć. Warto zwrócić uwagę, że wszystkie te pożałowania godne wydarzenia miały miejsce w tym samym czasie, w którym pani premierzyca Ewa Kopacz przemierzała nasz nieszczęśliwy kraj, stręcząc mu się w charakterze Umiłowanej Przywódczyni, co to „słucha, rozumie i pomaga”, słowem – bije rekordy bęcwalstwa. Wprawdzie powiadają, że cierpliwość Boska jest nieskończona i można przyrównać ją tylko do ludzkiej głupoty, ale któż może zgłębić wyroki Boskie? Któż zatem może z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że Pan Bóg nie zniecierpliwił się zarówno występami pani premierzycy Ewy Kopacz, jak i peregrynacjami pani Beaty Szydło i nie skierował pod adresem naszego mniej wartościowego narodu tubylczego pierwszego poważnego ostrzeżenia w postaci ulewy, piorunów i wichury? Może ktoś powiedzieć, że to tylko taka przypadkowa zbieżność, ale przypominam, że świętej pamięci ks. Bronisław Bozowski powiadał, że „nie ma przypadków, są tylko znaki”. Zatem wygląda na to, że 19 lipca otrzymaliśmy znak – pewnie po to, byśmy się opamiętali, zanim będzie za późno, to znaczy – zanim zniecierpliwiony naszym brakiem domyślności Pan Bóg nie spuści na nas jakiejś gorszej plagi w postaci potopu, albo nie daj Boże – rozbiorów? Na tym świecie pełnym złości wszystko jest możliwe, zwłaszcza w przypadku takiego nieszczęśliwego kraju, jak nasz, w którym – podobnie jak w wieku XVIII, kiedy to hulały po Polsce pułki „ruskie, pruskie i rakuskie” - rozpychają się trzy stronnictwa: Ruskie, Pruskie i gwałtownie reaktywowane Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie. Wydawać by się mogło, że między tymi stronnictwami panuje bezwzględna rywalizacja, a nawet nieprzejednana wrogość, ale wcale tak być nie musi. Rywalizacja – owszem; na przykład teraz, w związku ze zresetowaniem przez amerykańskiego prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w stosunkach z Rosją 17 września 2009 roku oraz ekscytowaniem na Ukrainie irredenty tamtejszych oligarchów przeciwko oligarchom ruskim, Stronnictwo Ruskie zostało u nas zepchnięte do głębokiej defensywy, w związku z czym lewica „walczy o przetrwanie”, znacznie zmalały też wpływy Stronnictwa Pruskiego, wskutek czego pani premierzyca Ewa Kopacz musi uwijać się jak w ukropie, żeby ratować, co się da, a rośnie w siłę Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie – ale mimo tych różnic da się przecież znaleźć między nimi jakiś wspólny mianownik. Podobnie jest i we Francji, gdzie scena polityczna podzielona jest między zwalczające się partie – ale kiedy przyjrzymy się im bliżej, to ze zdumieniem zauważamy, że na czele każdej z tych wszystkich partii znajdują się absolwenci ENA, czyli Ecole Nationale d’Administration. Zwrócił mi kiedyś na to uwagę Guy Sorman, również absolwent tej uczelni – i rzeczywiście; są wśród nich trzej prezydenci z całkiem odmiennych opcji politycznych, jak np. Valery Giscard d’Estaing, Jakub Chirac i Franciszek Hollande, pięciu premierów (Fabius, Rocard, Balladur, Juppe, Jospin), liczni ministrowie, no i cała masa Umiłowanych Przywódców drobniejszego płazu. Ilu spośród nich pełni jednocześnie obowiązki „honorable correspondant” tamtejszej razwiedki – tego już nie wiadomo, chociaż niejeden musi być, skoro w wywiadzie-rzece pod tytułem „Sekrety szpiegów i książąt”, jaki z hrabią Alexandrem de Marenches, ongiś szefem francuskiej razwiedki, przeprowadziła pani Krystyna Ockrent (z belgijskich Okrętów, bo chyba nie z tych samych, z których pochodzi pani Ludwika Wujcowa?), mówiąc entre nous, „naturalna przyjaciółka” byłego ministra spraw zagranicznych Republiki Francuskiej Bernarda Kouchnera – więc w tym wywiadzie-rzece Alexander de Marenches zapytany, z jakich środowisk rekrutują się konfidenci jego razwiedki, najpierw z oburzeniem prostuje, że u niego żadnych konfidentów nie ma, a tylko „honorable correspondants”, a potem już udobruchany wyjaśnia, że z różnych; może to być kierowca taksówki, duchowny, a nawet – minister stanu – i mówi o tym, jako o rzeczy zwyczajnej. Skoro tedy takie rzeczy zdarzają się nagminnie we Francji, której demokratyczność jest przecież nieposzlakowana, to cóż dopiero w naszym nieszczęśliwym kraju, który z demokracją nadal eksperymentuje? Czy w ogóle można u nas być skutecznym politykiem, nie będąc niczyim agentem? Kiedyś, podczas promocji książki pana Krzysztofa Czabańskiego, poświęconej ruskiej agenturze w strukturach naszego państwa, pochwaliłem autora za podjęcie tematu, wyrażając zarazem nadzieję, że nie poprzestanie na spenetrowaniu ruskiej agentury, ale w następnej książce zajmie się np. agenturą amerykańską – a ponieważ organizatorzy domagali się, by każde wystąpienie zakończyć pytaniem, zapytałem, czy w ogóle można u nas być skutecznym politykiem, nie będąc niczyim agentem. Na to porwał się na równe nogi pan red. Lis oświadczając, że moje pytanie jest nietaktowne, ponieważ na sali siedzi pan Jarosław Kaczyński. Odpowiedziałem, że moje pytanie byłoby nietaktowne, gdyby pan Jarosław Kaczyński był politykiem skutecznym. Jak wiadomo, tak nie jest, co skądinąd dobrze o nim świadczy. Pamiętamy przecież sromotny finał jego rządów w roku 2007, a i przedtem nie było przecież lepiej, jako że na premiera wystrugany został z banana pan Kazimierz Marcinkiewicz. Teraz jednak następczynią pana Kazimierza Marcinkiewicza ma zostać pani Beata Szydło, w związku z czym musimy odnotować pewną ciągłość. Otóż pani Beata Szydło jest absolwentką Szkoły Liderów przy amerykańskim Departamencie Stanu. Elewi tej Szkoły Liderów są wybierani przez dyplomatów z Ambasady USA w każdym kraju. Skąd dyplomaci wiedzą, że trzeba przeszkolić akurat tę, a nie inną osobę – tajemnica to wielka, ale skadś przecież muszą wiedzieć. Wytypowane osoby – jak czytamy na stronie Ambasady USA w Warszawie - „odbywają podróż do Stanów Zjednoczonych, aby wziąć udział w starannie przygotowanych programach, które odpowiadają ich zainteresowaniom zawodowym, jak również celom polityki zagranicznej USA.” Wygląda na to, że w sytuacji, gdy Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie rośnie w naszym nieszczęśliwym kraju w siłę, również dokonany przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego wybór pani Beaty Szydło na następczynię nie tylko Kazimierza Marcinkiewicza, ale również pani premierzycy Ewy Kopacz nie był przypadkowy, jeśli w ogóle był samodzielny. Zresztą mniejsza z tym, bo okazuje się, że tę samą akademię ukończył prezydent Bronisław Komorowski, Aleksander Kwaśniewski, Donald Tusk, Hanna Suchocka i Kazimierz Marcinkiewicz. Wygląda na to, że klasyk demokracji Józef Stalin miał rację mówiąc, że jeszcze ważniejsze od tego, kto liczy głosy, jest to, kto przygotowuje alternatywę polityczną dla wyborców. A po czym poznać, że alternatywa jest przygotowana prawidłowo? Po tym, że bez względu na to, kto wybory wygra – będą one wygrane. Stanisław Michalkiewicz

2015-07-31 Prezydent-elekt chce realizować z żelazną konsekwencją swoje zapowiedzi wyborcze

1. W ostatnią środę prezydent-elekt Andrzej Duda udzielił wywiadu dziennikarce Telewizji Publicznej (jej krakowskiego oddziału), w którym poinformował o swoich pierwszych działaniach po zaprzysiężeniu w dniu 6 sierpnia.

Zdecydowanie potwierdził, że dwa pierwsze projektu ustaw jakie skieruje do Sejmu, będą dotyczyły jego najważniejszych zobowiązań wyborczych; tzn. przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego, oraz podwyższenia kwoty od podatku w podatku od osób fizycznych. W wywiadzie poinformował, że doszło już do pierwszego spotkania z szefem Solidarności Piotrem Dudą w sprawie kształtu projektu ustawy dotyczącej powrotu do wieku emerytalnego 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.

2. Wprawdzie prezydent Andrzej Duda będzie miał na realizację swych obietnic wyborczych przynajmniej 5 lat, i raczej należy się spodziewać, że większość z nich będzie realizował z nowym rządem wyłonionym po październikowych wyborach parlamentarnych, z dużym prawdopodobieństwem wygranych przez zjednoczoną prawicę. To bowiem dosyć oczywiste, że tylko jej wygrana, da szansę na utworzenie większości parlamentarnej, która opowie się zdecydowanie za gruntownymi zmianami w Polsce w tym także w polityce gospodarczej i w zakresie finansów publicznych, co pozwoli na zgromadzenie środków na realizację zapowiedzi prezydenta. Należy jednak z uznaniem przywitać to zdecydowanie prezydenta Andrzeja Dudy w realizacji dwóch najważniejszych zapowiedzi: powrotu do poprzedniego wieku emerytalnego i podniesienia kwoty wolnej od podatku jeszcze we współdziałaniu z obecnym Parlamentem, ze względu na ogromne zainteresowanie społeczne tymi rozwiązaniami.

3. Ponieważ jednak nieznany jest jeszcze ich ostateczny kształt, to trudno szacować jakie będą ich wszystkie skutki finansowe i jaka ich część będzie musiała być sfinansowana w ramach budżetu państwa na rok 2016 (o co taka bardzo natarczywie upomina się rządząca koalicja Platformy i PSL). Z rozmów prezydent Andrzej Duda prowadził z dwoma największymi centralami związkowymi Solidarnością i OPZZ wynika, że związkowcy oczekują powrotu do poprzedniego wieku emerytalnego (60 lat- kobiety, 65 lat- mężczyźni), jednak w powiązaniu z ilością lat pracy, a mówiąc precyzyjniej z ilością lat składkowych (padła w tym rozmowach liczba 40 lat składkowych). Jeżeli w konsultacjach ze związkami zawodowymi tego rodzaju rozwiązania zostaną ostatecznie przyjęte, to ich koszty dla budżetu państwa, będą wyraźnie mniejsze niż się powszechnie sądzi.

4. Drugi projekt prezydenta Andrzeja Dudy, to zwiększenie kwoty wolnej od podatku w podatku PIT do 8 tysięcy złotych, został oszacowany jeżeli chodzi o skutki dla finansów publicznych przez Centrum Analiz Ekonomicznych (CenAZ) na kwotę 21,5 mld zł. Zdaniem ekspertów CenAZ wprowadzenie takiej kwoty wolnej od podatku uszczupliłoby wpływy z PIT o 18,4 mld zł i wpływy ze składek NFZ o kolejne 3,5 mld zł ale jednocześnie zmalałyby wydatki budżetowe na świadczenia rodzinne o około 0,4 mld zł. Zmniejszenie wpływów jednak to tylko jedna strona medalu, przecież te pieniądze pozostałyby w kieszeniach podatników i w dużej mierze zamieniłyby się w dodatkowy popyt prawdopodobnie w podobnej wysokości, co oznacza, że wyraźnie wzrosną wpływy z VAT, a także z podatku CIT od firm które sprzedadzą te dodatkowe dobra i usługi. Co więcej kwota wolna od podatku może być ustanowiona jako kwota degresywna (to także będzie konsultowane ze związkami zawodowymi) czyli zmniejszająca wraz ze wysokością rocznego dochodu, co oznaczałoby że pełną kwotę 8 tys. zł odliczenia mieliby podatnicy o najniższym poziomie dochodów rocznych, więc skutki finansowe takiego rozwiązania, byłyby wyraźnie niższe niż oszacowane przez CenAZ. Podsumowując obydwa projekty ustaw zostaną Sejmowi przedstawione przez prezydenta Andrzeja Dudę najszybciej jak to będzie możliwe razem z oszacowaniem ich kosztów i wskazaniem źródeł ich pokrycia i to pokazuje z jednej strony jego determinację w realizacji zapowiedzi wyborczych, z drugiej ma się to odbywać w dialogu społecznym i w porozumieniu z największymi centralami związkowymi. Kuźmiuk

Śmierć Pasera Ostatnia rzecz, jaką można powiedzieć o zmarłym nagle Janie Kulczyku, to że był w III RP prześladowany albo że został zaszczuty. Mimo wszystko i to zostało powiedziane, a jakże, przez niezawodną Janinę Paradowską. Najbogatszy Polak, okazuje się, padł ofiara pisowskiej nagonki. A dla wielu komentatorów ważniejsze od samego zmarłego było ogłaszanie wszem i wobec, jakiego to straszliwego hejtu "doktor Jan" doznawał za życia i doznaje nawet po śmierci ze strony, wiadomo, obrzydliwych pisowców. Słowem, jak zwykle. Bartoszewski, Mazowiecki, Geremek - stało się już na salonach rutyną, że sławny zmarły to znakomita pała do okładania pisowców. Dawna, tradycjonalistyczna wrażliwość, którą elity III RP skutecznie już w sobie zwalczyły i pracują nad powtórzeniem tego sukcesu wobec całego społeczeństwa, kazała o zmarłym mówić dobrze albo wcale, ocenę jego żywota odkładając na po pogrzebie. Ba, ale po pogrzebie uwagę publiczności zajmie już co innego i zmarły jako narzędzie propagandy się zmarnuje, więc nie ma co czekać, szczególnie gdy trwa kampania wyborcza, i to nie byle jaka kampania, ale decydująca o być albo nie być. Czy Jana Kulczyka można zaliczyć do tej samej czcigodnej ligi co wyżej wymienionych, to kwestia dyskusyjna, ale w praktyce podzielił ich los. W telewizji i prorządowej prasie dokonuje się rozpisana na wiele głosów apoteoza zmarłego jako "papieża polskiego kapitalizmu", lidera ekonomicznych przemian, wzoru biznesmena, uosobienia wolnorynkowej transformacji i owych "25-ciu lat polskiej wolności", o których trąbi bezustannie rządowa propaganda. A na dodatek wielkiego filantropa, nie skąpiącego milionów na różne spektakularne przedsięwzięcia, spośród których straszące nas "państwem wyznaniowym" i biskupami media szczególnie zachwycił remont klasztoru jasnogórskiego. Śmierć człowieka jest zawsze zdarzeniem smutnym, a już śmierć człowieka grzesznego - prawdziwą tragedią, bo definitywnie odbiera mu szansę na nawrócenie i pokutę. Chciałoby się móc to uszanować i pozwolić wybrzmieć żałobie, ale prawda też wymaga uszanowania i niczyja śmierć nie może być powodem do tolerowania oczywistych kłamstw. Jan Kulczyk zrobił majątek jako paser Okrągłego Stołu. Kupował co lepsze kawałki wyprzedawanej przez rządzących masy upadłościowej po PRL (w języku prawicowego hejtu: polskiego majątku narodowego) i odsprzedawał je z zyskiem kolonizującym nasz kraj "podmiotom zagranicznym". A ten zysk miał wielki dlatego, że kupował od politycznych złodziei, po cenie zaniżonej - a sprzedawał po rynkowej. Jak to jest istotą zawodu pasera. Nawet w uładzonych, pośmiertnych artykułach streszczających karierę zmarłego, pełnych eufemizmów o "zręcznym poruszaniu się na styku polityki i biznesu" może uważne oko znaleźć szczegóły jego kolejnych "myków": od Browarów Wielkopolskich i Polskiej Telefonii Cyfrowej, przez Wartę, Orlen i Telekomunikację Polską, aż po "Ciech". Tę ostatnią spółkę, na przykład, rząd Tuska sprzedał mu za 600 milionów złotych, a wedle bieżącej wyceny warta jest 2,5 raza więcej - 1,5 miliarda. Mam wierzyć, że bez żadnej rewolucji technologicznej, żadnego trzęsienia ziemi na rynku, nawet bez jakiejś głębokiej restrukturyzacji wyprzedana przez państwo firma tak gwałtownie zyskała na wartości - czy jednak podejrzewać, iż z wyceną nie wszystko było jak należy? Od miesięcy dziennikarska warszawka huczy od plotek, że wyjaśnienie tej zagadki znajduje się na jednej z kelnerskich taśm (potwierdzają to zresztą zeznania ze śledztwa, wrzucone przez Stonogę do sieci), poczekajmy, może ktoś ją w końcu opublikuje. Słowem, częste w pośmiertnych panegirykach porównywanie Kulczyka z mitycznym Midasem, który dotykiem zmieniał wszystko w złoto, pobrzmiewa niezamierzonym sarkazmem. Zamiast mitologii przywołałbym raczej znany żart, jak polski celnik zawstydził Davida Copperfielda jednym magicznym podpisem zmieniając cysternę oleju napędowego w wolny od akcyzy olej opałowy. Pewnie, że robiąc takie właśnie biznesy bywał Kulczyk krytykowany, wskazywany i piętnowany jako wzorcowy przykład pomagdalenkowych patologii, zdarzyło się nawet, że musiał zeznawać przed sejmową komisją, a za rządów PiS gwałtownie spadł w corocznej hierarchii najbogatszych Polaków we "Wprost" o kilkanaście miejsc (nie do końca daje się ten spadek wyjaśnić, jak czynią to jego obrońcy, rozwodem - gdyby żona zainkasowała aż tyle, musiałaby się sama pojawić na liście, i to wyżej od byłego męża). Ale per saldo mu się opłaciło. Męczennika IV RP robić więc z niego nie ma sensu, nawet jeśli propaganda tonącej władzy bardzo dziś takich męczenników potrzebuje. Bogiem a prawdą, właśnie z powodu słabości tej władzy mądrzej by dziś było ze strony wajchowych zarządzić narrację "ciszej nad tą trumną" - apoteoza Kulczyka, siłą rzeczy przypominająca masom, skąd wziął się jego majątek, słabo pasuje do zapewnień, że teraz się już Partia gwałtownie zmieniła i nie będzie robić przewałów, tylko troszczyć się o obywateli. Ale w ogóle postępowanie szeroko rozumianej władzy coraz trudniej poddaje się rozumowi. Albo kolejne sondaże pogłębiły tam stan zwany potocznie pożarem w agencji towarzyskiej i nikt już nad niczym nie panuje, albo konsekwentnie realizowany jest jakiś makiaweliczny plan samozamiecenia i podarowania Jarosławowi Kaczyńskiemu większości już nie tylko rządzącej, ale zgoła konstytucyjnej. Wydała PO miliony na bilbordy przekonujące, że Ewa Kopacz "słucha, rozumie i pomaga", a kiedy grupa wrocławskich Romów dała się na to nabrać i przyszła się poskarżyć, to pani premier zasłoniła się przed nimi policją oraz ochroniarzami i czmychnęła tylnym wyjściem - wprost do telewizji, w której po raz enty zapewniła, że wydaje pieniądze podatników na wożenie po Polsce mebli, żeby być "bliżej obywateli". Krytykuje PiS za składanie obietnic i sama obiecuje na prawo i lewo. Straszy biskupami, "państwem wyznanionym" i średniowieczem, i lata do Papieża obśliniać mu pierścień, a pikietującym jej wyborcze tournée powiada z emfazą, że się będzie za nich modlić. A do tego jeszcze "Gazeta Wyborcza" uderza w płacz, że takiemu wzorcowemu (z jej punktu widzenia) katolikowi jak Bronisław Komorowski odmawia się, za taką drobnostkę jak demonstracyjne odrzucenie moralnej nauki Kościoła, dostępu do sakramentów świętych - jakby eucharystia należała do praw człowieka i obywatela. Platforma oczyszcza rząd z bohaterów afery taśmowej i umieszcza ich na "jedynkach" list wyborczych, o których sama przewodnicząca-premier mówi, że są one "wizytówką partii". Chóry partyjno-salonowych autorytetów z urzędującym jeszcze prezydentem i nieco dłużej urzędującą jeszcze panią premier na czele w każdym zdaniu głoszą o wolności, o tym jak wolność im jest droga, jak właśnie dla ochrony wolności muszą zostać u władzy - i ostatkiem wymykającej się z rąk władzy przepychają skandaliczne projekty ustaw będące zaprzeczeniem elementarnych demokratycznych standardów: nową ustawę o zgromadzeniach publicznych, przewidującą jako powód rozwiązania demonstracji antyrządowe okrzyki (tak!) czy ustawę o policji niweczącą szanowaną w całym cywilizowanym świecie tajemnicę zawodową, włącznie z dziennikarską, adwokacką i nawet tajemnicą spowiedzi świętej. Przecież to cyrk, obraza dla inteligencji wyborców, przy której blednie już nawet widowiskowa zamiana rządu w wędrowną trupę. Jeśli zaprzedanym do końca sługom pomagdalenkowej opcji wydaje się, że w tej ogólnej żenadzie dadzą radę ją uratować podnosząc krytykę (a jaka postać publiczna w ogóle może nie być krytykowana?) do rangi męczeństwa i budując dla obozu, który prze tyle lat niepodzielnie rządził Polską i bezwzględnie ją łupił, martyrologiczne legendy wokół każdego nadarzającego się zmarłego, to widać całkiem już zatracili kontakt z rzeczywistością. PS. Ponieważ te felietony śledzą nie tylko moi stali czytelnicy, ale także oddelegowani funkcjonariusze medialni, których wiedzy i inteligencji nie mogę być tak pewnym, zanim zaryczą oni z oburzenia uchylę rąbką, że w niniejszym felietonie nawiązuję do sztuki (swego czasu sławnej) Arthura Millera "Dead of a Salesman". Ów "salesman", w Polsce przetłumaczony na komiwojażera, utożsamiał amerykański kapitalizm, taki, jak go widział lewicowy intelektualista. Podobnie i wspomniany paser uosabia polski kapitalizm pomagdalenkowy, taki, jak go widzi dziennikarz. Stąd, nie dla hejtu, ten a nie inny tytuł. Rafał Ziemkiewicz

Bóle porodowe świetlanej przyszłości Co z tą Polską? To znaczy – co się dzieje z naszym nieszczęśliwym krajem, co z nim będzie? Nie wiadomo nawet, czy na to pytanie mógłby odpowiedzieć znany z żarliwego obiektywizmu pan redaktor Tomasz Lis, bo przecież wiadomo, że jak trzeba się naprawdę dowiedzieć zarówno co jest, a zwłaszcza – co i jak będzie, to resortowa „Stokrotka” nie wzywa na przesłuchanie pana red. Tomasza Lisa, być może dlatego, że on jej nie podlega, tylko zaprasza pana generała Marka Dukaczewskiego, a gdy sprawa jest poważna – nawet w towarzystwie generała Gromosława Czempińskiego. To znaczy – nie tyle „zaprasza”, bo, jak się wydaje – inicjatywa wychodzi od panów generałów, którzy za pośrednictwem resortowej „Stokrotki” informują opinię publiczną, w co na danym etapie ma wierzyć i czego się trzymać. Panowie generałowie na pewno mogliby odpowiedzieć na pytanie, co będzie z naszą biedną ojczyzną po decyzji pana Radosława Sikorskiego, który nie będzie już kandydował do Sejmu z okręgu bydgoskiego. Kandydować ma stamtąd pani Teresa Piotrowska z frakcji psiapsiółek pani premierzycy Ewy Kopacz, zwanej potocznie „Koparą” - ale w normalnej sytuacji to nie byłaby dla pana Radosława Sikorskiego żadna przeszkoda. Rzecz w tym, że pan Radosław, akomodując się do kolejnej watahy, złożył był w Berlinie „hołd pruski”, a w podsłuchanej rozmowie dał wyraz swoim wątpliwościom co do korzyści, a raczej co do braku korzyści z przynależności Polski do NATO. Odzyskujące w naszym nieszczęśliwym kraju wpływy Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie takim Zdradkom nie pobłaża, no i stąd kwarantanna, być może nawet dożywotnia. Na tym tle lepiej rozumiemy wyniesienie pani Beaty Szydło, która - podobnie jak wcześniej Aleksander Kwaśniewski, Hanna Suchocka, a nawet Kazimierz „yes,yes,yes!” Marcinkiewicz – jest absolwentką Szkoły Liderów przy Departamencie Stanu USA. Najwyraźniej również pan prezes Jarosław Kaczyński nie ma w Prawie i Sprawiedliwości władzy absolutnej i jego sytuacja jest podobna do sytuacji ewangelicznego setnika, który sprawie „miał pod sobą żołnierzy”, ale sam też był człowiekiem „pod władzą postawionym”. Potwierdza to podejrzenia, że – po pierwsze - w naszym nieszczęśliwym kraju niepodobna być skutecznym politykiem, nie będąc osobą zaufania jakiegoś państwa poważnego, a – po drugie – że rację miał klasyk demokracji Józef Stalin twierdząc, że jeszcze ważniejsza od tego, kto liczy głosy, jest w demokracji prawidłowa alternatywa polityczna dla wyborców. Poznać ją można – jak wiadomo, po tym, że bez względu na to, kto wybory wygra – będą one wygrane. Pamiętając o tych spiżowych regułach, możemy pokusić się o odpowiedź na postawione na wstępie pytanie: co z tą Polską? Takie pytania zadawano sobie i dawniej – o czym świadczy choćby słynny wiersz Juliana Tuwima „O tę Polskę, o Ojczyznę najboleśniej zatroskani (Bożesz ty mój miłościwy, co to będzie, moja pani?)”. Nawiasem mówiąc, widać, że tytuł audycji pana redaktora Lisa zatrąca o plagiat, oczywiście plagiat w najlepszym gatunku. Mniejsza jednak o to, bo zatroskanie o Polskę osiąga apogeum nie tylko z powodu rozpoczętej właśnie kampanii wyborczej, ale również ze względu na podpisanie przez pana prezydenta Komorowskiego ustawy o zapładnianiu w szklance, zwanej dla niepoznaki ustawą o zwalczaniu niepłodności. Wprawdzie Konferencja Episkopatu dala wyraz swemu „rozczarowaniu”, a nawet „bólowi”, ale pamiętamy skądinąd, że tam, gdzie „bul”, tam nie wolno tracić „nadzieji”. Toteż Katolicka Agencja Informacyjna tego samego dnia – konkretnie 22 lipca – przyniosła wiadomość, że 6 sierpnia w kościele Panien Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie odprawione zostanie uroczyste nabożeństwo w intencji pana prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego Małżonki, „w podziękowaniu za jego służbę narodowi”. Jak wyjaśnił przewielebny ks. Aleksander Seniuk, delegat kardynała Kazimierza Nycza ds. Kultury, jest to odpowiedź na prośby „wielu wiernych”. Przypuszczam, że wśród tych „wiernych” było też sporo „poszukujących”, a nawet „niewiernych” - ale to też nieważne, bo widać gołym okiem, że te wszystkie solenne zaklęcia przeciwko zapładnianiu w szklance, to tylko tak, żeby było ładniej, żeby nikt potem nie powiedział, że sprawę oddano walkowerem, ale tak naprawdę, chodzi o to, by wypić i zakąsić. Z tego założenia wyszedł także pan Amurat, bohater opowiadania Ignacego Chodźki „Łostaje”. Pan Amurat był muzułmaninem, więc objeżdżający po kweście folwarki nowy kwestarz bernardyn postanowił go ominąć. Ten jednak zatrzymał klasztorną furmankę i przedstawił zakonnikowi propozycję nie do odrzucenia: „na tamtym świecie rozsądzimy się o wiarę, a tymczasem proszę na obiad!” Podobnie i teraz, zwłaszcza, że i z samą „wiarą” sprawa nie jest jasna, bo tego samego dnia, kiedy biskupi dali wyraz „rozczarowaniu”, a nawet „bólowi”, „Tygodnik Powszechny” na tytułowej stronie poinformował swoich mikrocefali, że zapłodnienie w szklance to prawdziwy „dar Boży”. Najwyraźniej prawdy wiary w naszym nieszczęśliwym kraju ustala ten, kto akurat wcześniej wstanie, co tylko potwierdza trafność starego spostrzeżenia, że „kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje”. Pan Bóg bowiem, jak pamiętamy, jest po stronie silniejszych batalionów, a właśnie zarówno pan minister Siemoniak, reprezentujący u nas obóz zdrady i zaprzaństwa, jak i strategosi z obozu płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, zabiegają o zainstalowanie w naszym nieszczęśliwym kraju jak najsilniejszych batalionów amerykańskich. Starania te zbiegły się z listem, jaki do sekretarza stanu Johna Kerry’ego wystosowało 46 kongresmanów – żeby skutecznie nacisnął Polskę, by ta zadośćuczyniła wreszcie żydowskim roszczeniom majątkowym w kwocie 65 miliardów dolarów. Czy absolwenci szkoły liderów przy Departamencie Stanu odważą się sprzeciwić takiemu rozkazowi? Jest to raczej mało prawdopodobne, więc dopiero w tym kontekście możemy ocenić wartość komplementów, jakimi od pewnego czasu obsypuje nas pan Jerzy Friedman. Konkretnie – że Polska będzie mocarstwem – co prawda dopiero od 2060 roku, niemniej jednak. Ma być tak: w 2050 roku rozpocznie się wojna od zdradzieckiego uderzenia Japonii na Pearl Har... - to znaczy pardon – jakie tam znowu „Pearl Harbor”! Żadne „Pearl Harbor”, tylko Japonia uderzy na amerykańskie „strategiczne cele w przestrzeni pozaziemskiej”. Potem będzie jeszcze gorzej, bo Turek będzie chciał napoić konie w Wiśle, ale to się nie uda, bo Polskę potężnie wesprze Ameryka, w następstwie czego Polska wyjdzie z tej wojny jako mocarstwo od morza do morza, a nawet – do trzech mórz, ale nie na długo, bo Ameryka, którą wojna jak zwykle oszczędzi, będzie dążyła do równowagi... i tak dalej. To skrzyżowanie hollywoodzkich „Gwiezdnych wojen” z „doktryną elastycznego reagowania” Roberta McNamary z lat 60-tych pokazuje, że świat rządzony jest małą mądrością, bo na razie chodzi o to, by Polska zaangażowała się wojskowo na Ukrainie. Pan Friedman taktownie nie wskazuje, do którego oligarchy mamy przystać na służbę, ale to nic, bo przecież Aleksander Kwaśniewski już przetarł szlaki i w razie czego nasz nieszczęśliwy kraj u swojego pana zaproteguje. Jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej – nawet jeśli Radosław Sikorski na chwilę nas opuści. Stanisław Michalkiewicz

2015-08-01 Zadziwiające rozstrzygnięcie TK w sprawie SKOK-ów

1. Po blisko trzech dniach obrad Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnął, że nadzór Krajowego Nadzoru Finansowego (KNF) nad SKOK-ami jest niezgodny z Konstytucją ale tylko w odniesieniu do małych Kas, co oznacza że w odniesieniu do tych dużych jest jednak z ustawą zasadniczą zgodny (niestety blisko 90% zarzutów w tym te zgłoszone we wnioskach posłów i senatorów odrzucił ze względów formalnych). Przewodniczący Trybunału Andrzej Rzepliński uzasadniając wyrok, przywołał art. 20 i art. 22 w związku z art. 31 ust.3 i art.58 ust.1 Konstytucji jako podstawę prawną takiego rozstrzygnięcia. Artykuł 20 Konstytucji mówi o tym, że „społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego RP”, a z kolei art. 22 o tym, że „ograniczenie wolności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy i tylko ze względu na ważny interes publiczny”. Trybunał najprawdopodobniej uznał, że nadzór KNF nad SKOK-ami jest zgodny z Konstytucją właśnie ze względu na ważny interes społeczny ale dlaczego w takim razie dokonał rozróżnienia pomiędzy dużymi i małymi Kasami, tego przecież z ustawy zasadniczej przecież nie da się wywieść.

Co więcej konia z rzędem temu, kto po tym wyroku TK i w oparciu o jakie wskaźniki ma rozstrzygnąć, które z ponad 50 Kas zrzeszonych w SKOK-ach, to Kasy duże, a które z kolei to Kasy małe?

2. Mimo tego co najmniej zastanawiającego rozstrzygnięcia TK poseł Platformy Marcin Święcicki do niedawna przewodniczący sejmowej podkomisji ds. SKOK-ów tak je skomentował na jednym z portali społecznościowych „Pełne zwycięstwo PO nad PiS w Trybunale Konstytucyjnym w sprawie SKOK-ów”. Okazuje, że Platforma traktuje Trybunał jako kolejne pole walki z opozycją, a jego merytoryczne rozstrzygnięcie w bardzo ważnej społecznie (ponad 2 mln oszczędzających w SKOK-ach) i finansowo (blisko 20 mld zł wkładów) sprawie jest dla rządzącej partii zupełnie nieistotne. Po wpisie posła Święcickiego na TT jeden z dziennikarzy skomentował go następująco „że z dwoma przeforsowanymi ostatnio sędziami do TK, Platformie powinno być jeszcze łatwiej wygrywać w Trybunale z PiS-em”.

3. Przypomnijmy tylko, że pierwszym sygnałem do tego ataku na SKOK-i, był list przewodniczącego Krajowego Nadzoru Finansowego Andrzeja Jakubiaka (wcześniej zastępcę Hanny Gronkiewicz - Waltz w urzędzie miasta st. Warszawy) do premier Ewy Kopacz przesłany jej na początku marca tego roku. List dotyczył likwidacji Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych i przekazaniu zarobionych przez 20 lat środków w wysokości 77 mln zł do Spółdzielczego Instytutu Naukowego Grzegorza Biereckiego spółka jawna. Operacja likwidacji Fundacji odbyła się jednak zgodnie z decyzją fundatora czyli Światowej Rady Związków Kredytowych z 2009 roku i polską ustawą o fundacjach, która pozwala przeznaczyć środki likwidowanych fundacji tylko na kontynuację realizacji ich zadań. List ten przewodniczący KNF przesłał jednak także do szefów ABW i CBA ale jak się okazuje nie przekazał go do prokuratury, bo przecież doskonale wiedział, że owe 77 mln to nie są wcale środki SKOK-ów i na nic innego jak na cele edukacyjne i naukowe, nie mogą być przekazane, a więc trudno tu sformułować zarzut podejrzenia popełnienia przestępstwa. Dopiero niedawno dowiedzieliśmy się także, że w lutym tego roku na kilka tygodni przed listem KNF, premier Ewa Kopacz złożyła rezygnację z członkostwa w SKOK-u Stefczyka w którym w 2009 roku zaciągnęła kredyt w wysokości 22 tysiące złotych (jak się można domyślać dostała wcześniej sygnał o przygotowywaniu tzw. afery SKOK-ów).

4. Ostatnio do tego chóru atakujących SKOK-i dołączył niespodziewanie wydawało się apolityczny fachowiec, minister finansów Mateusz Szczurek, który jako przewodniczący Komitetu Stabilności Finansowej, ni z tego ni z owego, wystrzelił na komisji finansów publicznych, że „SKOK-i to piramida finansowa” (po tej wypowiedzi minister w zasadzie przejął pełną odpowiedzialność za przyszłość Kas). Rzeczywiście tego rodzaju stwierdzenie i to ministra finansów może wykończyć nawet najbardziej zasobny bank, a cóż dopiero będące ciągle na dorobku Kasy. Po takiej wypowiedzi, po swoje depozyty może się przecież zgłosić większość oszczędzających, a takiego naporu nie wytrzyma żaden nawet najsolidniejszy bank, wszak depozyty są podstawą prowadzenia akcji kredytowej (tak jest właśnie w kasach spółdzielczych). Wczorajsze dziwne rozstrzygnięcie TK wcale sytuacji wokół Kas nie uspakaja, wręcz przeciwnie wprowadza kolejne wątpliwości jak rozróżnić Kasy duże i małe, jakie kryteria do tego podziału mają być użyte i wreszcie kto tego ma dokonać? Potwierdza to nawet reprezentujący prezydenta Komorowskiego w TK mecenas Roman Nowosielski, który w wywiadzie udzielonym portalowi wPolityce.pl stwierdził między innymi „usłyszeliśmy od Trybunału, że preferuje interes banku, nie obywateli” i radzi aby zapoznać się ze stanowiskami trójki sędziów TK, którzy zgłosili w tej sprawie stanowiska odrębne (w tym dwoje to profesorowie prawa). Kuźmiuk

Taniec z krzesłami Subotnik Ziemkiewicza Nigdy nie jest tak głupio, żeby nie mogło być głupiej. Egzemplum – kampania prezydencka Bronisława Komorowskiego, a po niej kampania parlamentarna PO. Bo choć formalnie kampanii w tej chwili jeszcze prowadzić nie wolno, to przecież nikt nie może mieć wątpliwości, że jakie są przyczyny ponadnormalnej aktywności pani premier. Kto życzy sobie w Polsce daleko idącej zmiany, może się z tej aktywności tylko cieszyć. Jest ona zaprzeczeniem sztuki marketingu politycznego, która – wbrew temu, co sądzą różne misie, które zdołały przekonać politycznych decydentów, że się na tym świetnie znają – nie polega wcale na wymyślaniu retorycznych formułek w rodzaju „ja wydaję pieniądze podatników, żeby być bliżej ludzi, a Kaczyński, żeby się od nich odgradzać”. Polega, jak każdy marketing, na odgadywaniu, wokół jakich wiodących dla pewnych ludzi emocji i oczekiwań formują się tzw. grupy docelowe, i znajdowaniu takiej formuły komunikacji, żeby oczekiwania maksymalnie wielu grup docelowych zaspokoić, nie zrażając do siebie – i tu jest istota problemu – pozostałych. Jeśli ktoś to sobie wyobraża tak: ci chcą dostawać socjal i mają wszystko inne w de, ci chcą pewności, że państwo nie zbankrutuje, ci porządku i bezpieczeństwa, ci niskich podatków, ci poszanowania dla polskiej tradycji i dumy, ci wypchnięcia z życia publicznego Kościoła, a ci chcą jarać marychę bez strachu, to ja wszystkim obiecam czego chcą, i wszyscy mnie poprą – jest zwyczajnie idiotą. Albo idiotką. Jeśli się bowiem obiecuje wszystkim wszystko w sposób nieumiejętny, to się wszystkich do siebie zraża. Uruchamiając falę nienawiści do Kościoła Katolickiego, wskazując go jako źródło ciemnoty, cywilizacyjnego zacofania i przeszkodę w asymilacji w Unii Europejskiej, podchwyciła premier emocje pewnej grupy docelowej, ale uruchomiła wobec siebie emocje negatywne innej grupy. Ale gdy jednocześnie usiłuje podlizać się tej drugiej grupie, używając słownictwa „w imię Boże zaczynamy”, „będę się za was modliła” i wizerunkowo zawłaszczając główną rolę na patriotyczno-religijnych powstańczych uroczystościach, to się podważa swoją wiarygodność w tej pierwszej grupie, a drugiej bynajmniej nie odzyskuje. Wydawałoby się, że taki zimny prysznic, jak upadek Bronisława Komorowskiego powinna władzę i związane z nią na śmierć (bo na życie, to się już raczej nie zapowiada) elity otrzeźwić i uświadomić, że od lat żyją, jak to ujął poeta, „w rajskiej dziedzinie ułudy”. Tymczasem obóz władzy – jak napisał inny poeta – „wziął prysznic i tyż nic”. Chwilę posiedział z kolebiącą się po ciosie głową, jak kot Jinx z kreskówki, a potem sobie wytłumaczył, że wszystko było dobrze, tylko za mało atakowali Kaczyńskiego, za mało straszyli państwem wyznaniowym i za mało obiecywali. Więc zamiast szesnastu bronkobusów mamy objazdowy rząd w pendolino. Tak, ludzie mówili ankieterom, że mają poczucie iż władza jest od nich za daleko, ale przecież nie znaczyło to, że chcieliby, żeby rząd obradował w sali gimnastycznej miejscowej szkoły, a premier z ministrami kręcili się po pobliskiej klubokawiarni wsadzając nos do kotlecika i indagując z zaskoczenia obywateli, czy chcieliby zwiększyć czy zmniejszyć rezerwę walutową albo odpis na FUS. Rządowym pijarowcom popierniczyło się wychodzenie do ludzi z ich molestowaniem. Na dodatek zupełnie nie pomyśleli, że ludzie w lot wyłapują, gdy urzędowy autorytet traci powagę. A rząd w pendolino traci ją nieuchronnie. Zwłaszcza, gdy za pendolino poprztala flota pustych rządowych limuzyn, bo pendolino dojeżdża tylko do Wrocławia, więc dalszą trasę do „miedziowego zagłębia” i tak trzeba zrobić transportem kołowym. Dziwne, że nikt nie wpadł na to, by dalej rząd pojechał taksówkami – nie wyszłoby drożej, a przynajmniej taryfiarze by zarobili (chociaż nie wiem, czy zgodnie z przepisami nie trzeba by najpierw przeprowadzić na te taksówki przetargu, który i tak wygrałby ten kto z góry ma wygrać, ale musiałoby to parę miesięcy potrwać). Ministrowie, którzy tłumaczą, że trzeba krzesła i stoły na te posiedzenia wozić z Warszawy, żeby nikt rządu nie podsłuchał (a kto by podsłuchiwał, jak to wszystko czysty pic?) zwyczajnie się ośmieszają. Przecież wciąż nie milkną echa afery podsłuchowej i Polacy wiedzą, że żaden z kelnerskich podsłuchów nie był zainstalowany w meblu. Wielu nawet może kojarzyć, że mówiło się wtedy coś o „walizeczkach antypodsłuchowych”, zawierających sprzęt, za pomocą którego sprawdza się, czy w pomieszczeniu nie ma podejrzanych obwodów elektrycznych. Taką walizeczkę można przewieźć na rowerze, nie trzeba do tego całego TIR-a. Już lepiej, gdyby jeden z drugim minister próbowali wyborców wzruszyć opowieścią, że, dajmy na to, ma alergię i jak posadzi pupę na czym innym niż jego ulubiony stołek, to dostaje swędzawki. Albo że ten właśnie konkretny stołek daje mu poczucie bezpieczeństwa, jak jednemu z bohaterów komiksów o „Fistaszkach” ulubiony kocyk. Nigdy nie jest tak głupio, żeby nie mogło być jeszcze głupiej. Kiedy były Radosław Sikorski (jakże to dziwne, gdy się dziś pomyśli, jak butnie się wtedy zachowywał) złośliwie wygasił Andrzejowi Dudzie mandat europosła w najszybszym możliwym terminie, żeby tylko znienawidzonemu „chłystkowi” i jego ludziom przysporzyć kłopotów, sądziłem, że bardziej kurduplastym umysłowo już się okazać nie można. Gówniarskie upokarzanie prezydenta elekta podczas rocznicy obchodów Powstania Warszawskiego, złośliwe uniemożliwianie mu zabrania głosu, przebiło to. Czy naprawdę ludzie PO nie zdają sobie sprawy z tego, jakimi pętakami się okazują? Chyba nie. Chyba naprawdę myślą, że stoi za nimi tłum gości takich, o jakich mówił w wywiadzie prof. Śpiewak, że zagłosują na PO zawsze, choćby nie wiedzieć co. Tłum „zrytych beretów” z forum gazeta.pl rzygający tam co dnia nienawiścią do „czarnych” i „państwa wyznaniowego” i straszących się nawzajem, że jak PiS wygra, to będą wsadzać do więzienia za niechodzenie do kościoła, a ateistom każą nosić żółte opaski i wyznaczą im osobne miejsce w środkach komunikacji. I że ten tłum właśnie tego oczekuje – dokopywania na każdym kroku pisowcom, okazywania prezydentowi pogardy i lekceważenia, robienia afrontów i złośliwości. Że, mówiąc krótko, poniżaniem Dudy będą sobie nabijać popularkę.

Sztuka marketingu politycznego polega na rozpoznaniu, czego ludzie tak naprawdę chcą. Nie wystarczy zrobić ankietę: chcesz tego? A tego? A tego? – bo zapewne na wszystko ludzie odpowiedzą „tak”. Pytanie, które z oczekiwań jest dla nich naprawdę ważne. Otóż z dotychczasowego głosowania Polaków i różnych ich zachowań można wnosić, że tkwi w społeczeństwie przemożne oczekiwanie, by się rządzący nie kłócili. By zachowywali pozory zgodnej współpracy, pewne cywilizowane normy. Żeby był spokój. Donald Tusk wywoływał wojny, ale metodą sprytną – nad stołem demonstracyjnie wyciągał do Kaczyńskiego rękę, pod stołem boleśnie kopał go w kostkę, a kiedy drugi Kaczyński krzyczał: oż ty chamie, przeproś natychmiast brata! – tylko znacząco spoglądał ku gawiedzi: no, sami widzicie… To było podłe, ale skuteczne. Dlatego wywołując stałe wojny z Kaczyńskim o krzesło, samolot i rozdzielenie wizyt, wygrywał na tym – bo ludzie winili jego przeciwników. No tak, znowu ci kłótliwi Kaczyńscy, znowu im się coś nie podoba, znowu mącą! Teraz PO powtarza ten numer z odwróconych pozycji – to oni są władzą odchodzącą, niepopularną, i zarazem stroną atakującą prezydenta-elekta nawołującego do zgody. I, co przecież ma w polityce ogromne znaczenie – po prostu sympatycznego. Poza „zrytymi beretami” żyjącymi w pełnym jadu i żółci matriksie Lisa, Kuźniara i Olejnik, każdy widzi, że to oni są agresywni, im brak klasy i elementarnej przyzwoitości. A, powiedzmy sobie szczerze, dla tych, dla których Powstanie Warszawskie naprawdę jest ważne, Kopacz i Komorowski i tak są na obchodach ledwie tolerowanym zgrzytem, tym bardziej irytującym, im bardziej się na nich rozpychają. Zaledwie tydzień temu mówiłem w Klubie Ronina o zerwaniu przez PO z doktryną wizerunkową Tuska – „zawsze być pośrodku”. Przyciskając się do lewej ściany i przejmując oczekiwania skrajnej lewicy kosztem oddania PiS centrum, dała PO dowód, że nie marzy już o władzy, a tylko o tym, by być opozycją dość silną do zablokowania zmian w konstytucji, niezbędnych do okręcenia dopychanych teraz kolanem ustaw i nominacji. I że bardziej od wyniku tych wyborów zależy jej na tym, żeby nie mieć po lewej stronie konkurencyjnej opozycji. To już wyraźne przygotowania do próby powtórzenia przez Ewę Kopacz sukcesu Jarosława Kaczyńskiego, czyli przetrwania kadencji, a kto wie, czy nie dwóch, z dala od władzy. To nawet ma sens, ale pętackie złośliwości wobec prezydenta elekta dają społeczeństwu sygnał, że PO będzie taką opozycją, jakiej właśnie społeczeństwo nie chce. Tańczącą z krzesłami, wyrywanymi złośliwie świeżo wybranemu prezydentowi i jego ludziom spod siedzeń. Znowu jest to zerwanie z doktryną wizerunkową Tuska, inną, ale równie ważną, tą właśnie, że trzeba atakować tak, by sprawiać wrażenie zaatakowanego, i kopiąc pod stołem krzyczeć wniebogłosy „czemu mnie kopiesz, kiedy ja do ciebie z wyciągniętą ręką”?! Pewnie przy okazji rocznicy Powstania chciała PO pokazać swojemu elektoratowi, ze jest bojowa, silna, zdecydowana, że nie boi się ani biskupom, ani Dudzie napluć demonstracyjnie na buty. Pokazała że jest… no, znowu musze powtórzyć – po pętacku złośliwa i pozbawiona klasy. Osobliwe wnioski musiała wyciągnąć z klapy Komorowskiego pani Kopacz, skoro stwierdziła, że kluczem do wyniku jesiennych wyborów będzie przyciągnięcie elektoratu Antyklerykalnej Partii Racja Kotlińskiego i Piotrowskiego. Tą decyzją przyklepała utratę przez PO władzy. Decyzja o powrocie do polityki kłócenia się z prezydentem o krzesła może przyklepać utratę przez PO także szansy na bycie znaczącą i poważną opozycją. I faktyczny „Budapeszt nad Wisłą”, czyli już nie tylko rządzącą, ale konstytucyjną większość dla PiS. Rafał A. Ziemkiewicz

Dlaczego warto uczcić Powstanie „Czekamy na ciebie czerwona zarazo, byś wyzwoliła nas od czarnej śmierci” – napisał pod koniec sierpnia 1944 roku Józef Szczepański, pseudonim „Ziutek”, dowódca drużyny w powstańczym batalionie „Parasol”, znany również jako autor dziarskiej piosenki „Pałacyk Michla”, napisanej w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego – kiedy powstańców ożywiała jeszcze nadzieja. Pod koniec sierpnia nadziei na zwycięstwo już nie było. Groźba „czarnej śmierci” to znaczy – śmierci z rąk Niemców wydawała się nieuchronna i w tej sytuacji nawet „czerwona zaraza” wydawała się jakimś wyjściem. Ale okazało się, że nie można liczyć nawet i na to. Mimo nieprzejednanej wrogości między Hitlerem i Stalinem, w Warszawie doszło między nimi do pewnego rodzaju współdziałania. Stalin nie przeszkadzał Hitlerowi w dobijaniu Powstania. Przeciwnie – starał mu się to ułatwić na wszelkiej sposoby, między innymi odmawiając zgody na lądowanie na sowieckich lotniskach alianckich samolotów, dokonujących zrzutów zaopatrzenia dla walczącej Warszawy. Snop światła na przyczynę takiego zachowania rzucił rosyjski premier Włodzimierz Putin w przemówieniu wygłoszonym 1 września 2009 roku na Westerplatte, gdy powiedział, iż przyczyną II wojny światowej był Traktat Wersalski, który „upokorzył dwa wielkie narody”. W jaki sposób „upokorzył”? Ano w taki, że w obszarze między Niemcami i Rosją zatwierdził istnienie niepodległych państw, m. in. Polski. A ponieważ politycznym celem Powstania Warszawskiego miało być zademonstrowanie przed światem naszej woli odbudowy Polski niepodległej – ówcześni przywódcy obydwu „wielkich narodów”, mimo nieprzejednanej wrogości i prowadzonej między sobą wojny, przecież znaleźli sposoby, by do tego „upokorzenia” nie dopuścić, a wszystkich, którzy do niepodległości Polski dążyli, wszystkich, którzy o nią walczyli – zetrzeć z powierzchni ziemi. Dopiero na tym tle lepiej rozumiemy cały dramatyzm wiersza Józefa Szczepańskiego o oczekiwaniu na „czerwoną zarazę”. Warto dodać, że również alianci, pod wpływem dramatycznych doniesień o mordowaniu wziętych do niewoli AK-owców i ludności cywilnej w Warszawie, dopiero 30 sierpnia ogłosili komunikat o uznaniu żołnierzy Armii Krajowej za integralną cześć Polskich Sił Zbrojnych a więc – za kombatantów. Dlatego niepodobna odmówić racji Janowi Pawłowi II, kiedy podczas swojej pierwszej podróży do Polski powiedział, że Warszawa została „opuszczona przez sprzymierzone potęgi”. Tak rzeczywiście było i to jest dla nas jeszcze jeden dowód, że światu nie jest wcale potrzebna Polska niepodległa. Świat bez niepodległej Polski może istnieć i nawet nie zauważy żadnego braku. Polska niepodległa jest potrzebna wyłącznie nam, Polakom – a jak się okazuje – i to nie wszystkim. W sytuacji, gdy nie było najmniejszych szans na osiągniecie żadnego politycznego celu Powstania Warszawskiego, a walka toczyła się już wyłącznie o przetrwanie, dowództwo postanowiło podjąć z Niemcami rozmowy o kapitulacji. W dniu 3 października o godzinie 2 w nocy działający z upoważnienia generała Bora-Komorowskiego płk Kazimierz Iranek-Osmecki i ppłk Zygmunt Dobrowolski podpisali w kwaterze SS-Obergruppenfuehrera Ericha von dem Bacha, w Ożarowie Mazowieckim, zawieszenie broni. W ten sposób również i Niemcy uznali żołnierzy Armii Krajowej za kombatantów, dzięki czemu uniknęli oni śmierci i mogli pójść do niewoli. Cywilni mieszkańcy Warszawy zostali wypędzeni, najpierw do obozu w Pruszkowie, zaś miasto zostało obrócone w perzynę. Kapitulacja Powstania Warszawskiego była jakby symboliczną pieczęcią nie tylko na grobie polskiej niepodległości, ale nawet – na wszelkich o niej marzeniach. Bo kiedy „czerwona zaraza” w końcu jednak nadeszła, dla żołnierzy niepodległości ani wojna się nie skończyła, ani nie nadszedł kres udręki. Przeciwnie – teraz była ona tym większa, że wszelkie działania, każde słowo, a nawet myśl – krótko mówiąc wszelkie przejawy walki o niepodległość Polski były bezwzględnie i umiejętnie tępione nie tylko przez sowieckich funkcjonariuszy Stalina, ale również – przez rosnące szeregi ich polskich pomocników. Walce tej nie towarzyszyła już żadna nadzieja na czyjąkolwiek pomoc i nawet rozpaczliwa nadzieja na III wojnę światową, która odwróci zły los, okazała się płonna. A jednak nawet w tych warunkach nie zabrakło ludzi, którzy tę walkę podjęli, już to z braku innego wyjścia, już to umiłowania wolności i pragnienia jej odzyskania we własnym, niepodległym państwie. Mimo zamordowania przez komunistycznych kolaborantów co najmniej 20 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej i tak zwanych „formacji poakowskich” – z czego co najmniej 8 tysięcy poległo na skutek morderstw sądowych – mimo masowego terroru, który zapełnił obozy i więzienia dziesiątkami tysięcy patriotów – w latach 1944-1956 co najmniej 200 tysięcy Polaków w taki czy inny sposób kontynuowało walkę o niepodległość. To byli, a właściwie to są – bo niektórym przecież udało się przeżyć – „Żołnierze Wyklęci”, których w najczarniejszych chwilach ożywiała już tylko jedna nadzieja – że kiedyś Polska się o nich upomni. Niestety wydaje się, że w pogoni za różnymi błyskotkami – zapomniała. I dlatego warto o tym obowiązku dzisiaj przypomnieć, domagając się, by 1 marca został ustanowiony Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Powstanie Warszawskie zakończyło się bezprzykładną klęską, podobnie zresztą, jak walka prowadzona przez Żołnierzy Wyklętych. Popularne porzekadło głosi, że sukces ma wielu ojców, a klęska jest sierotą. Ale widocznie i od tej zasady są wyjątki – bo mimo klęski Powstania Warszawskiego, jest ono przedmiotem naszej czci – nawet ze strony tych, którzy ideę niepodległości Polski jeszcze 20 lat temu czynnie zwalczali, a i teraz robią wszystko, by jak najszybciej ten epizod dziejowy zakończyć. Skąd się to bierze, jaka jest tego przyczyna? Czy może – jak twierdzą tak zwani „realiści”, czyli zwolennicy zginania karku przed każdą przemocą – cierpimy na jakąś psychiczną skazę? Na szczęście aż tak źle nie jest – bo jest ważny powód, byśmy jako naród do Powstania Warszawskiego i do postawy Żołnierzy Wyklętych nawiązywali. Bo zarówno Powstanie Warszawskie, jak i oni dają naszemu narodowi rzecz bezcenną – dają nam poczucie miary, dzięki któremu w sytuacjach wątpliwych możemy bez trudu odróżnić dobro od zła, patriotyzm od zdrady, polityczny realizm od kolaboracji. Trudno doprawdy to przecenić zwłaszcza dzisiaj, kiedy w imię jedności narodowej tylu łajdaków nastręcza się nam ze swoją amikoszonerią. Czyż to nie jest wystarczający powód, byśmy i Powstanie Warszawskie i Żołnierzy Wyklętych zachowali we wdzięcznej pamięci? Stanisław Michalkiewicz

2015-08-02 Prezydent Komorowski brzydko kończy

1. Wydawało się, że po przegranych z kretesem wyborach prezydent Komorowski, przez kolejne 2 miesiące do przekazania władzy swemu następcy Andrzejowi Dudzie, będzie administrował i wykonywał tylko te obowiązki, które są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania jego Kancelarii i jednocześnie pozwolą na sprawne przekazanie władzy.

Niestety wydaje się, że trauma w jakiej do tej pory tkwi po przegranych wyborach jest na tyle silna, że nie jest w stanie nawet tak pomyśleć, czego wyrazem było jego wystąpienie przeddzień wybuchu powstania warszawskiego, podczas wręczania odznaczeń powstańcom. W takich dniach powinien się przecież skoncentrować tylko na oddaniu hołdu powstańcom w 71 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, a niestety wdał się w bieżące komentarze polityczne atakując „niejako przy okazji” Prawo i Sprawiedliwość. Ciągle stosuje zresztą tą samą retorykę, podkreśla 25 lat polskiej wolności jako swoisty złoty wiek, którego ponoć wszyscy doświadczyliśmy, choć już teraz powinien zdawać sobie sprawę, że taka, a nie inna ocena ostatnich lat, była jedną z ważnych przyczyn jego klęski wyborczej.

Tego dnia wieczorem okazało się także, że podczas obchodów rocznicy powstania pod Pomnikiem Powstania Warszawskiego na Placu Krasińskich, może przemówić ustępujący prezydent Komorowski, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz ale na wystąpienie prezydenta-elekta Andrzeja Dudy już się nie zgodzono i mimo, że była to ponoć decyzja urzędników prezydent miasta, to nie ulega wątpliwości, że stało się to na życzenie Kancelarii Komorowskiego.

2. Wczoraj z kolei miało miejsce wydarzenie jeszcze większego kalibru, mianowicie okazało się, że prezydent Komorowski będzie wręczał nominacje generalskie, choć do tej pory prezydenci robili to 15 sierpnia w dniu Wojska Polskiego. Tych nominacji było aż 18 (osiem na pierwszy generalski stopień i 10 na kolejne stopnie generalskie) i sam Komorowski wytłumaczył to tak „ale kalendarz polityczny, zmiana na stanowisku prezydenta, zwierzchnika sił zbrojnych, wymusza przesuniecie dzisiejszej uroczystości”. To wyjątkowo obłudne tłumaczenie, budzące niesmak (tak oceniło tę decyzję wielu publicystów), wszak nowy prezydent miałby od momentu swojego zaprzysiężenia ponad tydzień, żeby w konsultacjach z ministrem obrony narodowej takie nominacje przygotować i wręczyć je w dniu 15 sierpnia. W mediach pojawiły się także komentarze, że prezydent Komorowski przyznał te awanse generalskie po konsultacjach z prezydentem-elektem, a przecież wszyscy doskonale wiedzą, że takich konsultacji nie było, była tylko próba badana czy prezydent-elekt Andrzej Duda wręczy awanse przyznane przez Komorowskiego. Ponieważ propozycja była mówiąc najłagodniej co najmniej niestosowna i prezydent - elekt odmówił, prezydent Komorowski zdecydował się awanse przyznać i wręczyć je 2 tygodnie wcześniej.

3. Ale to nie koniec „brzydkich” ruchów Komorowskiego. Ustanowiona przed rokiem przez ministra spraw zagranicznych Nagroda Solidarności miała upamiętniać polskie przemiany antykomunistyczne i w związku z tym miała być wręczona w dniu 31 sierpnia (Dzień Solidarności i Wolności) w Gdańsku podczas oficjalnych uroczystości. Jakież było zaskoczenie działaczy związkowych, kiedy kilka dni temu dostali zaproszenie do Warszawy na uroczystość wręczenia tej nagrody w dniu 4 czerwca przez prezydenta Komorowskiego. W tym roku nagrodę Solidarności otrzyma dziennikarka Żanna Niemcowa, córka skrytobójczo zamordowanego w Moskwie rosyjskiego opozycjonisty Borysa Niemcowa i okazuje się, że nawet tę uroczystość Komorowski potrafi zawłaszczyć. Jeżeli do tego dodamy masowe zatrudnianie w Kancelarii na umowy o pracę pracowników do tej pory zatrudnionych na umowy zlecenia i o dzieło, a także wypłacanie najbardziej zaufanym pracownikom wielotysięcznych premii i nagród, po to tylko aby wykorzystać wszystkie środki płacowe aby następca nie miał w ogóle wolnych środków płacowych do końca tego roku budżetowego, to widać małość prezydenta Komorowskiego i jego najbliższego otoczenia. Reasumując Prezydent Komorowski, wyjątkowo brzydko kończy. Kuźmiuk

2015-08-02 Nacjonalizacja firm niemieckich w planach nowego rządu „Plan awaryjny rządu Grecji na wypadek, gdyby kraj został zmuszony do wyjścia z eurolandu, przewidywał częściową nacjonalizację i agresywne śledztwa antykorupcyjne przeciwko niemieckim firmom - pisze w sobotę grecki dziennik "Efimerida Ton Syntakton"....”Według gazety plan ten zaprojektowano tak, by "zwiększyć koszty" dla wierzycieli Grecji.”...”W planie znalazła się nacjonalizacja firmy OPAP, największego w Europie monopolu gier losowych, sprywatyzowanego w 2013 roku, oraz przejęcie przez państwo przychodów z opłat za przejazd autostradami i przez największy w kraju most - pisze gazeta, powołując się na źródła rządowe. Władze przewidywały także walkę z korupcją, a w jej ramach działania przeciwko takim niemieckim firmom w Grecji, jak Siemens, Lidl, Allianz, MAN i Hochtief.”...”W piątek Cipras powiedział w parlamencie, że jeszcze przed zawarciem tego porozumienia z wierzycielami zażądał od ówczesnego ministra finansów Janisa Warufakisa przygotowania planu awaryjnego na wypadek wymuszonego przez kredytodawców, głównie przez Niemcy, wykluczenia Grecji z unii walutowej.”...”Cipras odpowiadał na pytania posłów opozycyjnej partii Pasok w sprawie planu Warufakisa, zwanego planem B, a polegającym na szukaniu alternatywnych metod finansowania długu na wypadek wyjścia Grecji z eurolandu. Warufakis potwierdził, że sformował mały zespół, który miał przygotować plan B na wypadek zmuszenia Grecji do wyjścia ze strefy euro. (PAP)”...(źródło)

„„Włamanie do bazy danych o podatnikach, przejęcie mennicy i rezerw Banku Grecji, a nawet zatrzymanie jego szefa. „...”Tak miała wyglądać zamiana euro na drachmę. Grecki dziennik „Kathimerini" ujawnił szczegóły planu B, czyli co stałoby się w tym kraju, gdyby nie doszło do porozumienia z wierzycielami. „...”Cipras wiedział o wszystkim
Zadaniem Warufakisa było, według jego własnych słów, stworzenie alternatywnego systemu płatności, który potem „jednym kliknięciem" pozwoliłby na przejście z euro na drachmę. Centralną częścią tego planu było włamanie się do bazy danych o podatnikach i skopiowanie jej. Wiedziała o tym tylko mała grupa ludzi, a samego aktu włamania miał dokonać znajomy Warufakisa z amerykańskiego uniwersytetu Columbia. Trzeba było skorzystać z pomocy hakera, bo faktycznie tym systemem zarządzają instytucje zewnętrzne – MFW, Komisja Europejska i Europejski Bank Centralny – które w imieniu wierzycieli nadzorują przebieg kolejnych programów pomocowych dla Grecji. Warufakis zaprzecza, aby planował zamach na pieniądze podatników, ale tak jego akcja została zinterpretowana przez media. Były minister finansów przekonuje, że dla całego spisku miał autoryzację premiera Aleksisa Ciprasa, i to już od grudnia 2014 r. Choć teraz były minister finansów twierdzi, że konkretne zarysy planu były przygotowywane, dopiero gdy rozmowy z wierzycielami zmierzały w złym kierunku.”...”Skok na bank centralny Warufakis zrezygnował z udziału w rządzie Ciprasa po tym, gdy – jak sam twierdzi – zrozumiał, że premier chce ustąpić wierzycielom. Podobnie krytyczny wobec Ciprasa jest były minister energii Panajotis Lafazanis, lider radykalnej frakcji Syrizy, który został usunięty z rządu za głosowanie przeciw programowi reform uzgodnionemu ze strefą euro. To właśnie on miał, zdaniem „FT", odgrywać kluczową rolę w spotkaniu w hotelu Oscar. Planowano tam przejęcie mennicy Nomismatokopeion, w której przechowywane są zasoby gotówki, oraz rezerw banku centralnego. Ponieważ wiadomo było z góry, że nie zgodziłby się na to prezes Banku Grecji Janis Sturnaras, to spiskowcy planowali aresztowanie go. Z przejętych pieniędzy miałyby być regulowane rachunki państwa, zanim drachma na dobre przejęłaby rolę nowego oficjalnego środka płatniczego. W mennicy zgromadzone jest 10 mld euro, a rezerwy dewizowe Banku Grecji sięgają 22 mld euro.” ...(źródło )

Profesor Barbara Liberska „Czy consensus Pekiński zastąpi waszyngtoński „ Noblista Robert Fogel twierdzi, że w roku 2040 wartość chińskiego Produktu Krajowego Brutto osiągnie 123 biliony USD – prawie osiem razy tyle, ile obecnie wynosi amerykańskie PKB. „....”hińscy przywódcy mają już opracowane plany, które mają do tego doprowadzić. Bo to jest kraj, który ma świetnych ekonomistów, znakomite ośrodki badawcze, które są w stanie opracować wszystkie elementy niezbędne dla kreowania najlepszej polityki gospodarczej. Na tym polega fenomen tej gospodarki. Chińczycy na każdym etapie rozwoju są świadomi wewnętrznych i zewnętrznych uwarunkowań i szukają takich rozwiązań, które są dla nich najbardziej korzystne, niezależnie od tego, co mówią inni. „....”Bo Chiny mają nie tylko fabryki pełne niewykształconych wieśniaków, ale także armię naukowców. Jak się podróżuje po Chinach i wjeżdża nawet do średnich jak na warunki tego kraju miast, to widać przepiękne kompleksy nowych uniwersytetów technologicznych, w których w sumie kształci się prawdopodobnie więcej osób niż w całym świecie zachodnim. „....”co roku doktorów matematyki, fizyki czy informatyki w Chinach przybywa więcej niż w USA. Mało tego – wielu z nich zdobyło te doktoraty na najlepszych amerykańskich uniwersytetach. „....”Konsensus pekiński”...”Ja ten model, który przyjęły Chiny, nazywam globalizacją kontrolowaną, niektórzy mówią o globalizacji zarządzanej. To znaczy, że kraj otwiera się na globalizację, ale na swoich własnych warunkach, nie rezygnując z możliwości kontroli nad przepływami kapitału i nad działaniami inwestorów zagranicznych, przyjmując selektywnie reguły wolnorynkowej gry i otwierając się tylko w wybranych sektorach.Ten chiński model jest atrakcyjny dla wielu krajów Trzeciego Świata, które przeżywały w przeszłości rozmaite kryzysy walutowe czy finansowe w efekcie słuchania się rad MFW i otwarcia rynków finansowych. Więc przynajmniej tak długo, dopóki Chiny są w stanie nie dopuścić do podobnego kryzysu u siebie, będą one uważały, że chiński wzorzec jest rozwiązaniem pozwalającym ustrzec się kryzysowych sytuacji. Ktoś nawet użył określenia Bejing consensus w opozycji do pojęcia Washington consensus, czyli neoliberalnego modelu, jaki Międzynarodowy Fundusz Walutowy proponował krajom słabiej rozwiniętym, które chciały wyciągnąć korzyści z globalizacji.”więcej)

Viktor Orbán powiedział również, że kopiowanie nieefektywnych zachodnich wzorców to swego rodzaju prowincjonalizm, niszczycielski w swoich skutkach.„Będziemy próbować odnaleźć metodę organizacji społeczeństwa, która różni się od dogmatycznych ideologii panujących w świecie zachodnim – nowe państwo węgierskie zdolne do ponownego uczynienia naszej wspólnoty zawodnikiem w wielkim globalnym wyścigu w nadchodzących dekadach.” – mówił premier Węgier.Na koniec przemówienia Viktor Orbán rzekł, iż „era liberalnych demokracji się skończyła”, a  jako inspirujące dla Węgier modele państw wymienił Chiny, Indie, Rosję, Turcję i Singapur.„Nasz czas nadejdzie” – tymi słowami zakończył przemówienie.” ...(więcej 

„"Orban woli iść na Wschód. Wierzy, że Zachód się skończył, że UE jest do niczego i nikomu nie pomoże"”..”Stwierdził, że nie zamierza być kolonią zdominowaną przez MFW i Komisję Europejską.”...”Później Orban pojechał do Chin i został w ten sposób w Pekinie poświęcony jako władca, który będzie jeszcze długo swój urząd sprawował - wyjaśniał prof. Góralczyk. „...(źródło )
„Prof. Szczerski: Duda odbuduje siłę Polski w regionie!”...”"Należy zorganizować coś w stylu okrągłego stołu państw środkowoeuropejskich, bo ostatnie kilka lat było całkowicie zmarnowanych. Pierwsza runda wizyt prezydenta Dudy to będą stolice państw regionu".„...”Prof. Krzysztof Szczerski, który w przypadku wygranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich zostałby jego doradcą ds. zagranicznych, był gościem Telewizji Republika. Przekonywał, że zadaniem polskiej dyplomacji musi stać się „odbudowanie polityki regionalnej ze zgliszcz””...(źródło ) .

Historyk Uniwersytetu Georgetown, profesor Carroll Quigley: „Elity kapitału finansowego posiadają długoterminowy plan realizacji ostatecznego celu, którym jest kontrola nad światem poprzez ustanowienie jednego systemu finansowego. Ta machina ma być nadzorowana przez małą grupkę, która będzie zdolna rządzić strukturami politycznymi i światową gospodarką „ ....(więcej )

Zsolt Zsebesi „Szybka korekta budżetu „.....”W razie potrzeby podniesiona może być również stopa nadzwyczajnego podatku obciążającego przede wszystkim banki oraz wprowadzony byłby nowy, progresywny podatek od dochodów reklamowych mediów. Ten ostatni oznaczałby miliardowe ubytki w dochodach netto największych na Węgrzech zagranicznych firm medialnych takich jak Axel Springer, Ringier, czy RTL. „...(więcej )

Rosja czyści media z inwestorów zagranicznych „....” Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, w piątek uchwaliła ustawę ograniczającą udziały inwestorów zagranicznych w kapitale zakładowym spółek medialnych w Rosji do 20 proc.”...”Ustawa przewiduje, że założycielem środka masowego przekazu (prasa, radio, telewizja i internet) w Federacji Rosyjskiej nie może być obce państwo, organizacja międzynarodowa i obywatel Rosji mający również obywatelstwo innego państwa.”...”Przewiduje ponadto, że kapitał zagraniczny może być obecny w mediach w Rosji, jednak jego udziały w kapitale zakładowym spółek medialnych nie mogą przekraczać 20 proc.”...”Obecnie inwestorzy zagraniczni nie mogą posiadać więcej niż 50 proc. akcji rosyjskich spółek medialnych. Przy czym ograniczenie to dotyczy tylko stacji telewizyjnych i radiowych nadających na terytorium zamieszkanym przez ponad połowę ludności Rosji, a także gazet i czasopism o nakładzie powyżej miliona egzemplarzy.”....”Zmiany dotkną ponad połowę mediów w FR, gdyż wielu rosyjskich właścicieli spółek medialnych rejestruje je w zagranicznych rajach podatkowych.(więcej )

Węgry: kolejne organizacje pozarządowe na celowniku Orbana „...”tym razem na celowniku są węgierskie stowarzyszenia i fundacje korzystające z funduszy szwajcarskich.”.....”Mamy do czynienia nie z członkami społeczeństwa obywatelskiego, ale płatnymi działaczami politycznymi, którzy służą interesom obcych– mówił w lipcu o niektórych organizacjach pozarządowych premier Viktor Orban.”...”Zgodnie z wyznaczoną przez Orbana oficjalną linią rządu służby specjalne i policja prowadzą naloty na siedziby organizacji pozarządowych, rekwirując sprzęt i dokumentację księgową.Od początku roku węgierskie władze prześwietliły w sumie kilkadziesiąt podmiotów, które miały jakikolwiek związek z funduszami norweskimi”...”W pierwszej kolejności uderzono w organizacje lewicowe, ekologiczne i promujące dewiacyjne zachowania jak np. Kobiety dla Kobiet przeciw Przemocy czy Labrisz Lesbian Association. Norwegowie zawiesili więc wypłatę dotacji.”...”We wrześniu policja zrobiła kolejne naloty na dwie organizacje pozarządowe odpowiedzialne za podział norweskich grantów. Rząd zdecydował o rozszerzeniu kręgu podejrzanych instytucji o organizacje NGO korzystające z funduszy pochodzących z Programu Współpracy Szwajcarsko-Węgierskiej.8 września specjalna jednostka policji wkroczyła do siedziby organizacji Ökotárs- Budapeszt, oskarżonej o „sprzeniewierzenie 400 mln forintów” i „nieprawidłowości finansowe”, które są badane przez Biuro Kontroli Rządu.”...”Ludzie premiera przygotowują listy kolejnych – jak je nazywają – „problematycznych instytucji”, które mogą w najbliższym czasie spodziewać się nalotu policji. ….(więcej )
WażneViktor Orban jest zwolennikiem likwidacji podatku dochodowego. Według węgierskiego Ministra Gospodarki pomysł likwidacji PIT jest jak na razie zbyt ambitny, ale należy dążyć do zmniejszenia stawki podatku liniowego z 16% do 9%. „...”Pomysł premiera na likwidację podatku dochodowego jest ambitnym celem, ale jego wprowadzenie jest mało prawdopodobne w najbliższych latach, powiedział minister gospodarki Mihály Varga. W odpowiedzi na komentarz Orbana, że „w idealnym przypadku powinna być zerowa” ….”Wcześniej Wiktor Orban zapowiedział stopniowe obniżanie podatku bankowego, który został wprowadzony na Węgrzech we wrześniu 2010 roku. Od tego czasu węgierski budżet zarobił na tym łącznie 843 mln forintów (11,5 mld zł). '...(więcej )
Mój komentarz Świat się zmienia. System socjalistyczny w Europie upada. Klasa panującą w takim systemie je t wąska grupa rodów lichwiarskich i rodów oligarchów . Cały system socjalistyczny, polityczna poprawność, gender, totalitarny system system podatkowy i przymusowych ubezpieczeń społecznych ma na celu stworzenie społeczeństwa niewolniczego , pracującego w pocie czoła w koncernach na rzecz panów całego tego systemu , czuli dziedzicznych lichwiarzy. Ten system od początku opierał się na osłabieniu, doprowadzeniu do atrofii władzy politycznej. Dzięki kontroli mediów i uniwersytetów przez rody oligarchów system ten był i jest wciąż postrzegany jako jedyny, wieczny, doskonały .Dopiero Chiny z ich modelem silnej władzy wykonawczej kontrolującej kreację pieniądza, czyli bank centralny i główne banku kraju, trzymający za pysk oligarchów stworzyły dobrze funkcjonujący w praktyce , lepszy od tak zwanego Konsensusu Waszyngtońskiego model ekonomiczny w którym istnieje silna władza polityczna, zwykli ludzie i małe firmy mają zapewnione swobody gospodarcze , czyli brak podatku dochodowego , ZUS u i podatku Vat , korporacje trzymane są za pysk ,a jakakowiek próba przejęcia kontroli i wpływania przez oligarchów na władze polityczną kończą się zniszczeniem takiej korporacji i wsadzeniem do wiezienia oligarchów . Podatki w Chinach płacą korporacje prywatne i państwowe. W Chinach Kulczyk , świeć Panie nad jego duszą, za wpływanie na ministrów już dawno zostałby wtrącony do więzienia. Nowy polski rząd musi modernizować kraj na  miarę  XXI wieku , i stworzyć nowoczesny system ekonomiczno - gospodarczy, czyli  repolonizować media, banki, przemysł ,niektóre korporacje zachodnie musi zniszczyć tak jak to planował zrobić rząd Grecki. Chociażby Lidla, który w zmowie i spisku otrzymał miliard euro od kontrolujących MFW rodów lichwiarskich , aby wykończyć  firmy polskie w Polsce i przejąć kontrolę nad rynkiem polskim . Należy zlikwidować wszystkie organizacje tak jak robi to Putin i Orban które otrzymują pieniądze zza granicy. Marek Mojsiewicz

Koordynacja nawaliła Nie da się ukryć – za komuny było lepiej, przynajmniej pod względem koordynacji. Inna rzecz, że była ona znacznie łatwiejsza, bo wprawdzie w PRL była SB i bezpieka wojskowa, ale nad obydwoma watahami czuwali Sowieciarze, więc koordynacja na ogół funkcjonowała. Kiedy, dajmy na to, zginął generał „Walter” czyli Karol Świerczewski, to radio nadawało żałobny rapsod, jak to „ziemia spadła na ciało, zapachniała jak senny las, ale serce zostało na przedmieściach hiszpańskich miast”, bo bez względu na to „gdzie za wolność narodu polski żołnierz umierał, tam zostawał strzęp serca generała Waltera” - głosiły słowa piosenki, taktownie nie precyzując, o jaki naród konkretnie tu chodzi. Ale nie to jest w tej chwili ważne - chociaż nigdy dosyć przypominania, że są narody bardziej i mniej wartościowe, i że te mniej wartościowe powinny się dla tych bardziej wartościowych bezgranicznie poświęcać, aż do taktownego unicestwienia w razie potrzeby – bo ważniejsza jest sprawa koordynacji. Otóż koordynacja nawaliła i to fatalnie. Oto w momencie, gdy cały mniej wartościowy naród tubylczy powinien pogrążyć się w „bulu” nie pozbawionym co prawda „nadzieji”, no i oczywiście – w wymaganej w takich okolicznościach „zadumie” - „Jurek Owsiak” otworzył w Kostrzyniu nad Odrą kolejny „Przystanek Woodstock”. Tegoroczny Przystanek, podobnie zresztą jak i poprzednie, pozostaje w służbie bezpieczeństwa – bo chodzi o to, by uczestnicy nie używali narkotyków, a już specjalnie – nie używali dopalaczy. Pani premierzyca bowiem, pragnąc zatrzeć wrażenie bezradności rządu, animowała specjalny ruch społeczny, wymierzony w złowrogie dopalacze. Do tego ruchu może przystąpił każdy, nawet jeśli nie jest konfidentem, o czym autorytatywnie zapełniła pani Teresa Piotrowska postawiona na stanowisku ministra spraw wewnętrznych. Czyja mocna ręka wyniosła ją na ten wysoki stołek? Wygląda na to, że ta sama, która zaraz potem kazała jej wyrzec się kontroli nad bezpieczniackimi watahy, co pani minister w podskokach wykonała. Więc tegoroczny Przystanek pozostaje w służbie bezpieczeństwa – bo służbę bezpieczeństwa można uznać za naturalne środowisko „Jurka Owsiaka”, który bez tego dopalacza nie byłby przecież nadymany zarówno przez agendy państwowe i samorządowe, jak też przedstawicieli środowisk opiniotwórczych w rodzaju nieboszczyka „Filozofa”, co to uczestnicząc w Akademii Sztuk Przepięknych nie mógł się „Jurka Owsiaka” nachwalić – i dopiero na tym tle możemy zrozumieć przyczyny bezzębności rządowej akcji przeciw dopalaczom. Rzecz w tym, że bezpieczniackie watahy muszą cierpieć na deficyt konfidentów, na co wskazywałby casus pana Marka Falenty. Miał on być konfidentem aż trzech bezpieczniackich watah (CBŚ, CBA i ABW) jednocześnie, przy czym jedna o drugiej, ani tym bardziej – obydwie o trzeciej – nic a nic nie wiedziały, dzięki czemu pan Falenta mógł już bez żadnych przeszkód stanąć na czele straszliwego spisku kelnerów przeciwko III RP i zmontować aferę podsłuchową. Tak w każdym razie podaje do wierzenia opinii publicznej niezależna prokuratura, według podsłuchanej rozmowy Ryszarda Kalisza z Aleksandrem Kwaśniewskim, będąca obok niezawisłych sądów, najgroźniejszym elementem organizacji przestępczej o charakterze zbrojnym, w jaką bezpieczniackie watahy przekształciły III RP. Jak tam było, tak tam było, dość że bezpieczniackie watahy potrzebują konfidentów niczym kania dżdżu. A z konfidentami – jak to z konfidentami – trzeba ich wynagradzać za ich łajdackie usługi. A skąd wziąć na to pieniądze? Bezpieczniacy, jeśli nawet „mają winka i pieczyste, sosy i smaki zawiesiste, jajca kładzione, z octem, świeże”, to przecież „nie są podobni do mularzy, którzy mur wznoszą w wielkim trudzie. Tu się pomocnik nie nadarzy, sami se zżują, dobrzy ludzie” - przewidział jeszcze w Średniowieczu francuski poeta Franciszek Villon. No więc zżują – ale co z konfidentami? Jak w takim razie wynagradzać konfidentów? Konfidentów bezpieczniacy wynagradzają bezkarnością. Niech tam sobie kradną, niech tam sobie rozbijają – byle, jak powiadają Rosjanie, „po czinu”, czyli według rangi, co się wykłada, że tylko w „cywilnym” otoczeniu, a nie w środowisku. Bez kolaboracji konfidentów z niezależnej prokuratury i niezawisłych sądów byłoby to niemożliwe, a w każdym razie – bardzo trudne i ta okoliczność rzuca światło na kryteria doboru kandydatów na te stanowiska, podobnie, jak na bezradność pani premierzycy i jej psiapsiółeczki Teresy Piotrowskiej w kwestii dopalaczy. Trudno, żeby „Jurek Owsiak”, siedzący wszak w samym oku cyklonu, tego wszystkiego nie wiedział, więc jego buńczuczne deklaracje w sprawie dopalaczy musimy potraktować cum grano salis. Myślę, że dilerzy, oczywiście ci dopuszczeni na Przystanek, w ogóle nie rozliczają się z nim, tylko bezpośrednio - z oficerami prowadzącymi. Ale to tylko na marginesie, bo przecież chodzi o brak koordynacji. Rzecz w tym, że w przeddzień rozpoczęcia tegorocznego Przystanku, na którym wyzwolona młodzież oddaje się „drgawom”, w wiedeńskiej klinice, w wieku 65 lat zmarł pan doktor Jan Kulczyk, najbogatszy człowiek w Polsce, filantrop i w ogóle. Wiadomość o śmierci „doktora Jana” wstrząsnęła opinią publiczną, a zwłaszcza tą jej częścią, która z hojności filantropa dotąd korzystała. Nieutulony w żalu Lech Wałęsa uznał nawet pana Jana Kulczyka za „człowieka niezastąpionego”. Zrozpaczeni ludzie stawiali sobie pytania: co teraz będzie? Czy śmierć nieboszczyka oznacza koniec alimentów? Na szczęście sprawa szybko się wyjaśniła – że mianowicie „doktor Jan” wprawdzie umarł, ale wszystko pozostaje po staremu. Skoro tedy wszyscy odetchnęli z ulgą, wypada rozebrać sobie z uwagą kilka okoliczności. Po pierwsze – fortuna nieboszczyka. Jak wiadomo, pierwszy milion dolarów otrzymał on od ojca, który prowadził firmę polonijną w Zachodnim Berlinie – jak powiadają – pozostając w łączności z Polską Misją Wojskową w tym mieście. Wielu podejrzliwców skłaniało to do kolportowania fałszywych pogłosek, jakoby cała fortuna nieboszczyka nie należała do niego, tylko stanowiła majątek powierzony przez RAZWIEDUPR, że nieboszczyk mógł oczywiście na boku dorobić sobie trochę własnego, ale zasadniczo musi się rozliczać, a jedną z form tych rozliczeń jest właśnie „filantropia” to znaczy – wynagradzanie pod tym pozorem konfidentów najbardziej czcigodnych, a przynajmniej – najbardziej wartościowych, jak np. Lech Wałęsa. Naturalnie w tych fałszywych pogłoskach nie ma ani słowa prawdy, chociaż z drugiej strony niepodobna zapomnieć, że kiedy już pan dr Jan Kulczyk otrzymał pierwszy milion, to drugi i następne uzyskał dzięki zakupowi w jego firmie 3000 Volkswagenów dla policji w Polsce i to w okresie, gdy prezydentem naszego nieszczęśliwego kraju był Lech Wałęsa, zaś ministrem spraw wewnętrznych – Andrzej Milczanowski. Wartość tej transakcji oceniana jest na 150 mln złotych. I tak aż do samego końca – co mogłoby wzbudzać podejrzenia, iż pan dr Jan Kulczyk był najbardziej reprezentatywną postacią kapitalizmu kompradorskiego – oczywiście gdyby kapitalizm kompradorski istniał naprawdę, a nie tylko jako element teorii spiskowej. Stanisław Michalkiewicz

Na etapie sztorcowania Na etapie sztorcowania Świat jest pełen zagadek – a wśród nich jedna z największych zagadek jest przyczyna, dla której środowiskiem najbardziej zatroskanym o pion moralny Kościoła katolickiego, jest żydokomuna Logicznie rzecz biorąc, żydokomuny Kościół nie powinien w ogóle obchodzić, bo Żydzi nie uznają przecież chrześcijaństwa, a o Jezusie Chrystusie maja jak najgorszą opinię. Wystarczy zajrzeć do Talmudu, którego w Polsce, tak przecież Żydom nadskakującej, niepodobna znaleźć w żadnej księgarni. Tymczasem przed II wojną w Wilnie była drukarnia Wdowy i Braci Romm, która drukowała Talmudy i rozsyłała je na cały świat. Stanisław Cat-Mackiewicz wspomina, że drukarnia wileńskiego „Słowa” miała tylko jeden linotyp, podczas gdy drukarnia Wdowy i braci Romm – aż 60 linotypów. A dzisiaj pewnie ktoś też drukuje Talmudy – a z księgarni jakby je wymiotło tornado. Czyżby Ministerstwo Prawdy nie chciało zawczasu płoszyć tubylczych chrześcijan? W takim jednak razie Żydom chodzi nie tylko o to, by chrześcijan nie płoszyć, ale również – a może nawet przede wszystkim o to, by ukształtować im Kościół tak, by nie tylko nie zagrażał żydowskim interesom – a chyba nikt nie ma wątpliwości, że skoro Żydzi są, to mają swoje interesy – ale w dodatku, a może nawet przede wszystkim – by Kościół był rodzajem szabesgoja, rodzajem narzędzia, przy pomocy którego żydostwo urabiałoby katolickie masy w pożądanym dla siebie kierunku, a konkretnie – by uczynić z nich przedmiot bezlitosnej, ekonomicznej eksploatacji. Najpierw jest to taktyka umizgów, a potem, gdy już etap umizgów uznany zostanie za zbędny – rozpoczyna się etap sztorcowania. Wydaje się, że etap umizgów mamy już za sobą, a nawet pobieżny przegląd publicystyki żydowskiej gazety dla Polaków, której kierownictwo generał Czesław Kiszczak powierzył Adamowi Michnikowi przekonuje, ze wkroczyliśmy w etap sztorcowania. Do tego żydowskiego cyklu dostosowuje się komuna, która zresztą zawsze to robiła, z krótką przerwą na końcówkę lat 60-tych, kiedy to „syjonistów” próbowała wyekspediować „do Syjamu”. Teraz oczywiście nie ma o tym mowy, a im bardziej ktoś w swoim czasie gardłował za wyekspediowaniem „syjonistów do Syjamu”, tym bardziej dzisiaj Żydom nadskakuje, nie tylko po to, by wyleczyć się politycznie, ale również, a może przede wszystkim – by zostać przez nich dopuszczonym do dalszego pasożytowania na historycznym narodzie polskim. Widać to zwłaszcza po Międzynarodowej Konferencji Naukowej „Most” z 18 czerwca br., kiedy to ubecja starszego i nowego pomiotu, rekomendowana przez ubecję izraelską, zaoferowała Stanom Zjednoczonym Ameryki Północnej swoje usługi w zakresie utrzymywania w ryzach mniej wartościowego narodu tubylczego – jak to przez całe dziesięciolecia czyniła dla Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. I w ten oto sposób na naszych oczach odradza się żydokomuna, którą ludzie starsi pamiętają z czasów stalinowskich, kiedy to aryjscy torturanci instruowani byli i dyrygowani przez semickie kierownictwo. Ale gdy Herery i Baumany albo już przeniosły się na łono Abrahama, albo ostatkiem sił jeszcze zasmradzają atmosferę, przyczyniając się w ten sposób do globalnego ocieplenia, dojrzało nie tylko następne pokolenie, którego wybitnymi przedstawicielami są panowie Seweryn Blumsztajn i Adam Michnik – żeby nie wymienić Głównego Cadyka Rze... to znaczy, pardon – jakiej tam znowu Rzeszy; nie żadnej Rzeszy, tylko oczywiście III Rzeczypospolitej, czyli pana Aleksandra Smolara – ale i pokolenie następne, między innymi w osobie pana Tomasza Piątka, który w żydowskiej gazecie dla Polaków biega za wschodzącą gwiazdę. Pan Piątek jest młody, więc nawet nie wie, że – jak to mówią - „bez swojej wiedzy i zgody” powtarza kropka w kropkę tezy, a nawet sformułowania z „Notatnika Agitatora” z czasów stalinowskich. Nieomylny to znak, że zwłaszcza w żydowskiej gazecie dla Polaków sprawdza się trafność kilku spostrzeżeń, że „z kim przestajesz, takim się stajesz”, albo, że „czym skorupka za młodu nasiąknie...” i tak dalej”. Pan Piątek pryncypialnie skrytykował arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, że nie zaćwierkał z właściwego klucza, tylko wygarnął verba veritatis. Biedny mikrocefal nawet nie wie, że to wszystko już było, że starsze pokolenie szechterów w rozmaitych „Trybunach Ludu”, w identyczny sposób sztorcowało katolickie duchowieństwo, a zwłaszcza prymasa Stefana Wyszyńskiego, przeciwstawiając temu nienawistnikowi „księży patriotów”: „nie potępiamy w czambuł wszystkich księży” - pisały szechtery teksty źródłowe dla agitatorów - „cenimy księży patriotów...” i tak dalej. A za co szechtery tak ceniły „księży patriotów”. A za cóż by, jak nie za to, że ci księża, pod dyktando oficerów prowadzących ćwierkali z nakazanego klucza – tego samego, z którego dzisiaj ćwierka pan Tomasz Piątek do spółki z Włodzimierzem Czarzastym, co to z niejednego komina wygartywał. Jestem pewien, że pan Piątek nie zdaje sobie z tego sprawy, bo w chederze takich rzeczy nie uczyli. W chederze uczyli, że „cztery nogi dobre – dwie nogi złe” - bo nic więcej szabesgojom nie jest przecież potrzebne. Stanisław Michalkiewicz

Jeszcze o Powstaniu Motto: „Pozostaje to tajemnicą i tragedią historii, że naród gotów do wielkiego heroicznego wysiłku, uzdolniony, waleczny, ujmujący - powtarza zastarzałe błędy w każdym prawie przejawie swoich rządów. (...) Najdzielniejszy pośród dzielnych, prowadzony przez najpodlejszych wśród podłych” Winston L.S.Churchill - o Polakach Jak pisałem przed rokiem, zjawisko „racjonalizacji” jest doskonale znane i opisane. Gdy człowiek zrobi głupotę stara się przekonać siebie i innych, że to nie była głupota, tylko działanie racjonalne; ba: konieczne! Ponieważ wywołanie Powstania było mega-głupotą, pęd do racjonalizacji tej decyzji też jest potężny. Wybrałem przykład pierwszy z góry komentarzy – ale bardzo charakterystyczny. Każde jego zdanie jest błędem! P.Maciej Cholewiński: (1) Wielu wiarygodnych historyków twierdzi, że Stalin zdecydowałby o włączeniu Polski do ZSRR, gdyby nie zobaczył jak Polacy są w stanie walczyć o niepodległość przy okazji powstania. (2) Kretynizmem jest co roku podważanie sensu powstania. (3) Nie mamy prawa oceniać tej decyzji siedząc sobie w wygodnych fotelach przed laptopikiem. (4) Wtedy każda walka miała sens.

Odpowiadam:

Ad 1) Stalin nie był romantykiem, lecz wyrachowanym politykiem pytającym: „A ile dywizji ma rzymski papież?”. Po upadku powstania, do którego nawoływał, odnotował niewątpliwie: „Polacy mają o 20.000 mniej ludzi zdolnych walczyć – i nadłamanego ducha bojowego”. Byłby to powód, by Polskę właśnie zająć! Jednak z uwagi na opór aliantów wcielił do ZSRS tylko te kraje, które zajął był w 1940 roku: Estonię, Litwę, Łotwę, Mołdowę i wschodnie regiony II RP. Dlaczego, panie Cholewiński, nie zajął Słowacji, Moraw i Czech – które niczego specjalnego nie pokazały? Jeśli jakiś historyk twierdzi to, co pisze p.Cholewiński, to nie jest wiarygodny.

Ad 2) Nie, nie jest kretynizmem. Jak pisał śp.Józef Szujski:: „Fałszywa historia jest mistrzynią fałszywej polityki”. Jeśli nie chcemy, by Polacy znów popełnili kolejny kretynizm i wiecznie „powtarzali zastarzałe błędy” - musimy wyplenić z umysłów polskiej elity mity o powstaniu „styczniowym” i „warszawskim”. Nie mogę się powstrzymać by nie zacytować tu śpiewanego przez śp.Przemysława Gintrowskiego songu p.Jerzego Czecha – gdzie do śp.margrabiego Wielopolskiego skierowane są słowa:

„Po co w twarze logiką nam chlustasz? Nie czytaliśmy Hegla, Jaśnie Panie! Dla nas Szopen, groch i kapusta I - od czasu do czasu - powstanie (...) Tyle pracy, panie hrabio, i na nic. Nadaremna ta branka w rekruty Będzie to, co ma być - my zwyczajni: Bój bez broni, katorga i knuty Pan narodu, margrabio, nie zmienisz Tu rozsądku rzadko się używa A jedyne, co naprawdę umiemy To najpiękniej na świecie przegrywać.”

(https://www.youtube.com/watch?v=DbNWXiP78rQ )

Bo najwyższa pora byśmy zaczęli wygrywać! A jeśli bokser ma zacząć wygrywać – to nie można go chwalić za sposób w jaki się bił w przegranych walkach!

Ad 3) A jak mamy ją oceniać??!!? Sąd wojenny ocenia i wyrokuje zazwyczaj siedząc w wygodnych fotelach. To, że decyzja o Powstaniu podjęta była w warunkach skrajnego napięcia nie jest wymówką: wszystkie ważne decyzje na wojnie podejmowane są w takich warunkach! I są potem oceniane. Szarża Lekkiej Brygady była wspaniała – ale dowódcy pod sąd wojenny trafili, choć zginęło tylko 110 huzarów, lansjerów i dragonów! Jest rzeczą zdu-mie-wa-ją-cą, że ludzie krzyczący, iż np. politycy PO „powinni odpowiadać przed sądem za swoje postępki” - jednocześnie nie chcą osądzić śp.gen.Tadeusza Komorowskiego (ps.”Bór”)!!

Ad (4) To zdanie pozostawiam bez komentarza. JKM

2015-08-03 Banki chcą zlikwidować SKOK-i, by przejąć wszystkie oszczędności Polaków

1. Pod takim znamiennym tytułem w ostatni piątek ukazał się w dzienniku „Polska The Times” wywiad z Andrzejem Sosnowskim prezesem SKOK Stefczyka jednym z największych w strukturze Kas. Prezes w tym wywiadzie bardzo zdecydowanie zareagował na dwie wypowiedzi ministra finansów Mateusza Szczurka i premier Ewy Kopacz.Minister finansów i jednocześnie przewodniczący Komitetu Stabilności Finansowej Mateusz Szczurek, na ostatnim posiedzeniu sejmowej komisji finansów publicznych niespodziewanie wypalił „ SKOK-i to piramida finansowa”.

Z kolei premier Kopacz powiedziała ostatnio na konferencji prasowej, że „SKOK-i są zagrożeniem dla całego polskiego systemu finansowego”, a także, że Kasy to taka wielka tykająca bomba, która może wysadzić polski sektor finansowy”.

2. Prezes Sosnowski na podstawie raportu zweryfikowanego przez biegłego rewidenta, przytacza podstawowe informacje dotyczące sytuacji jego Kasy, zysk za rok 2014 wyniósł 81 mln zł, a współczynnik wypłacalności 5,7% i stwierdza, że jak usłyszał wypowiedź ministra o piramidzie finansowej, nie wierzył własnym uszom. Zwraca również uwagę na poprzednie miejsce pracy ministra Szczurka czyli bank ING i stwierdza, że SKOK-i z 2,5 milionami oszczędzających, są często dla banków zarówno alternatywą ale coraz częściej konkurencją. Równie surowo ocenia wypowiedź premier Kopacz i przypomina, że jej atak na SKOK-i i jednocześnie wysłanie do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu stanowiska Rady Ministrów, chroniącego interesy banków w sporze z posiadaczami tzw. kredytów frankowych, pokazuje prawdziwe oblicze tego rządu.

3. Niejako przy okazji przypomina, że Kasy w Polsce działają już od ponad 20 lat i nie miały żadnych problemów, nikt z oszczędzających nie stracił swoich wkładów mimo tego, że nie nadzorowała ich Komisja Nadzoru Finansowego, ani nie było gwarancji z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Kłopoty w Kasach zaczęły się od momentu kiedy trafiły one pod nadzór KNF, a gwarantem został BFG, co więcej z miesiąca na miesiąc się one pogłębiają, a Komitet przysyłając kolejnych audytorów wręcz wymusza na nich kolejne „czarne” raporty o sytuacji finansowej SKOK-ów. To właśnie najprawdopodobniej w oparciu o nie KNF przygotował informacje dla ministra Szczurka, a ten mówił o SKOK-ach jako o piramidzie finansowej, a premier Kopacz jako o wielkiej tykającej bombie.

4. Prezes Sosnowski zwraca również uwagę na jeszcze jeden ważny atut SKOK-ów jako ważnego fragmentu polskiej bankowości. Przypomina, że żaden ze SKOK-ów nie był zaangażowany w oferowanie polskim przedsiębiorcom opcji walutowych, nie sprzedawał tzw. poliso-lokat, wreszcie nie udzielał kredytów frankowych. Na wszystkich tych jak się teraz okazuje toksycznych instrumentach finansowych (opcje walutowe, tzw. kredyty frankowe) czy też wręcz oszukańczych propozycjach (poliso-lokaty), polscy przedsiębiorcy i osoby fizyczne straciły do tej pory dziesiątki miliardów złotych, a przecież sprawa kredytów frankowych czy poliso-lokat nie jest ciągle zamknięta. Może między innymi dlatego SKOK-i są tak wściekle atakowane przez przedstawicieli Platformy (w rządzie i Parlamencie), mocno powiązanych z sektorem bankowym, głównie zagranicznym. Żeby było jasne, uważa że objęcie SKOK-ów nadzorem finansowym KNF, może być docelowo dobrym rozwiązaniem, pod warunkiem jednak, że będzie to nadzór sprawiedliwy, a nie patologiczny. I zwraca uwagę, że obecny KNF samowolnie narzuca Kasom kolejne restrykcje, dowolnie interpretuje przepisy, a przepisy ustawy powodują, że jego administracyjne decyzje mają charakter ostateczny i nie można ich skarżyć w sądach administracyjnych. Kuźmiuk

Szydło tuż przed akcesem do PiS była szkolona w USA Rafał Ziemkiewicz „Turboniepokorni”...”Fakt jest faktem, że kształtuje się i krzepnie osobna prawicowa (cokolwiek to słowo jeszcze znaczy) formacja, nazwijmy ją, „turboniepokornych”. Dla nich jesteśmy mięczakami, niepotrzebnie komplikującymi proste sprawy – ale też coraz częściej jesteśmy dla nich tym, czym dla nas była michnikowszczyzna. A na dodatek traktujemy ich często dokładnie tak, jak michnikowszczyzna w czasach, gdy wydawała się sobie zwycięską, traktowała nas. Naprawdę, gdy przypomnę sobie początek lat dziewięćdziesiątych – totalna dominacja rozchamionej swą potęga „Gazety Wyborczej”, prawicowe bieda-pisemka, rachityczną obecność na spotkaniach zepchniętych do salek parafialnych – nie widzę powodu, żeby turboniepokorni, uznający Zachód za co najmniej nie mniejszy, a może nawet i większy syf, niż Moskwę, wolni od fetyszyzowania demokracji i weryfikujący po swojemu uznane przez nas autorytety, nie mogli za lat dwadzieścia stać się istotnymi graczami debaty publicznej. Kto wie, może nawet jej zwycięzcami.”..”To, czy mają na to szansę, zależy od rządów PiS i tego, co będzie się działo po ich przesileniu. Jest taka zasada, że kiedy ktoś zrazi się do drugiej żony, to nie wraca do pierwszej, tylko szuka kolejnej. Jeśli PiS, z przeproszeniem, spieprzy sprawy, to „wahadło społecznych nastrojów”, wbrew tej popularnej przenośni, wcale nie wróci do pozycji „PO”, tak jak nie wróciło do lewicy, tylko przesunie się jeszcze dalej w umowne „prawo”...(źródło )

Elig Emerytka”...”Stanisław Michalkiewicz i Szkoła Liderów w USA”...”Dowiedziałam się ostatnio ciekawych rzeczy.  

Oto Stanisław Michalkiewicz opublikował w tygodniku "Polska Niepodległa"  [nr 29/2015] oraz w Internecie {TUTAJ} artykuł "Nie ma przypadków".  Postawił w nim zasadnicze pytanie: "Czy w ogóle można u nas być skutecznym politykiem, nie będąc niczyim agentem?". Stwierdził następnie, że: "na premiera wystrugany został z banana pan Kazimierz Marcinkiewicz. Teraz jednak następczynią pana Kazimierza Marcinkiewicza ma zostać pani Beata Szydło, w związku z czym musimy odnotować pewną ciągłość. Otóż pani Beata Szydło jest absolwentką Szkoły Liderów przy amerykańskim Departamencie Stanu. Elewi tej Szkoły Liderów są wybierani przez dyplomatów z Ambasady USA w każdym kraju. Skąd dyplomaci wiedzą, że trzeba przeszkolić akurat tę, a nie inną osobę – tajemnica to wielka, ale skadś przecież muszą wiedzieć. Wytypowane osoby – jak czytamy na stronie Ambasady USA w Warszawie - „odbywają podróż do Stanów Zjednoczonych, aby wziąć udział w starannie przygotowanych programach, które odpowiadają ich zainteresowaniom zawodowym, jak również celom polityki zagranicznej USA.” Wygląda na to, że w sytuacji, gdy Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie rośnie w naszym nieszczęśliwym kraju w siłę, również dokonany przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego wybór pani Beaty Szydło na następczynię nie tylko Kazimierza Marcinkiewicza, ale również pani premierzycy Ewy Kopacz nie był przypadkowy, jeśli w ogóle był samodzielny. Zresztą mniejsza z tym, bo okazuje się, że tę samą akademię ukończył prezydent Bronisław Komorowski, Aleksander Kwaśniewski, Donald Tusk, Hanna Suchocka i Kazimierz Marcinkiewicz."...”Podobne programy funkcjonowały w USA od lat 40-tych XX w.   Ten działający dziś został zapoczątkowany w 1952 r., a jego obecna nazwa pochodzi z r.2004.  Silne wrażenie robi zamieszczona w Wikipedii lista ponad 200 nazwisk prezydentów i premierów różnych państw ze wszystkich kontynentów, którzy przeszli takie [najczęściej trzytygodniowe] kursy.  Oprocz polskich polityków, wymienionych przez Michalkiewicza, również i Mieczysław Rakowski był kursantem Departamentu Stanu USA w roku 1978. Warto zauważyć, że angielska Wikipedia pisze jasno, iż celem tej wymiany są: " the public diplomacy objectives of the United States government.".  To całe wyłanianie i kształcenie liderów z różnych państw ma służyć amerykańskiej dyplomacji i realizować amerykańskie cele.  Ciekawym pytaniem jest to, czy gdy USA wyłonią i przeszkolą obiecującego lidera, to używają następnie swych wpływow w danym kraju, by promować jego karierę?  Pewnie tak.”..”wywiad brytyjski nie jest chyba zachwycony takim ksztaltowaniem brytyjskich elit.  To formowanie elit innych państw przez USA ma miejsce także na poziomie lokalnych liderów. Znalazłam w sieci wypowiedź pana Macieja Puławskiego z Tłuszcza, który zakwalifikowal się na 9-dniowa wizyte studyjna w USA, zorganizowaną takze przez IVLP {TUTAJ}.  Wyglada na to, iż Stany Zjednoczone wymyśliły idealną metodę szerzenia amerykańskich wpływów w świecie. .(źródło )

Stanisław Michalkiewicz „ Kiedyś, podczas promocji książki pana Krzysztofa Czabańskiego, poświęconej ruskiej agenturze w strukturach naszego państwa, pochwaliłem autora za podjęcie tematu, wyrażając zarazem nadzieję, że nie poprzestanie na spenetrowaniu ruskiej agentury, ale w następnej książce zajmie się np. agenturą amerykańską – a ponieważ organizatorzy domagali się, by każde wystąpienie zakończyć pytaniem, zapytałem, czy w ogóle można u nas być skutecznym politykiem, nie będąc niczyim agentem. Na to porwał się na równe nogi pan red. Lis oświadczając, że moje pytanie jest nietaktowne, ponieważ na sali siedzi pan Jarosław Kaczyński. Odpowiedziałem, że moje pytanie byłoby nietaktowne, gdyby pan Jarosław Kaczyński był politykiem skutecznym. Jak wiadomo, tak nie jest, co skądinąd dobrze o nim świadczy.”...”Pamiętamy przecież sromotny finał jego rządów w roku 2007, a i przedtem nie było przecież lepiej, jako że na premiera wystrugany został z banana pan Kazimierz Marcinkiewicz. Teraz jednak następczynią pana Kazimierza Marcinkiewicza ma zostać pani Beata Szydło, w związku z czym musimy odnotować pewną ciągłość. Otóż pani Beata Szydło jest absolwentką Szkoły Liderów przy amerykańskim Departamencie Stanu. Elewi tej Szkoły Liderów są wybierani przez dyplomatów z Ambasady USA w każdym kraju. Skąd dyplomaci wiedzą, że trzeba przeszkolić akurat tę, a nie inną osobę – tajemnica to wielka, ale skadś przecież muszą wiedzieć. Wytypowane osoby – jak czytamy na stronie Ambasady USA w Warszawie - „odbywają podróż do Stanów Zjednoczonych, aby wziąć udział w starannie przygotowanych programach, które odpowiadają ich zainteresowaniom zawodowym, jak również celom polityki zagranicznej USA.” Wygląda na to, że w sytuacji, gdy Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie rośnie w naszym nieszczęśliwym kraju w siłę, również dokonany przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego wybór pani Beaty Szydło na następczynię nie tylko Kazimierza Marcinkiewicza, ale również pani premierzycy Ewy Kopacz nie był przypadkowy, jeśli w ogóle był samodzielny. Zresztą mniejsza z tym, bo okazuje się, że tę samą akademię ukończył prezydent Bronisław Komorowski, Aleksander Kwaśniewski, Donald Tusk, Hanna Suchocka i Kazimierz Marcinkiewicz. Wygląda na to, że klasyk demokracji Józef Stalin miał rację mówiąc, że jeszcze ważniejsze od tego, kto liczy głosy, jest to, kto przygotowuje alternatywę polityczną dla wyborców. A po czym poznać, że alternatywa jest przygotowana prawidłowo? Po tym, że bez względu na to, kto wybory wygra – będą one wygrane. „...(źródło )

„Sama Szydło nie ukrywa tej informacji i chwali się nią na swojej stronie internetowej gdzie informuje, że w roku 2004 była „stypendystką departamentu stanu USA w ramach programu The International Visitor Leadership”.

...(źródło )

Beata Maria Szydło z domu Kusińska (ur. 15 kwietnia 1963 w Oświęcimiu) – polska polityk i samorządowiec, posłanka na Sejm VVI i VII kadencji „..”W 2005 wstąpiła do Prawa i Sprawiedliwości i z jego listy została wybrana na posła V kadencji z najlepszym wynikiem w okręgu chrzanowskim (14 499 głosów). W wyborach parlamentarnych w 2007 po raz drugi uzyskała mandat poselski, otrzymując 20 486 głosów. 24 lipca 2010 została wiceprezesem Prawa i Sprawiedliwości[1].”..(źródło )--------
Ważne Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" jako pierwszy napisał tekst o Beacie Szydło  „...”"FAZ" uważa, że Szydło, podobnie jak prezydent elekt Andrzej Duda, w sposób perfekcyjny ucieleśnia zmianę wizerunku PiS - przejście od narodowo-katolickiego oddziałubojowego do konserwatywnej europejskiej partii akcentującej mocno opiekuńczość. „...”Jak zaznacza, Kaczyński jest co prawda niekwestionowanym liderem polskiej prawicy, lecz jego "nieprzejednanie, jego bezkompromisowa retoryka skierowana przeciwko przeciwnikom - liberałom, Niemcom czy gejom", spowodowały, że jest "obiektem trudnej do przezwyciężenia antypatii". „...”"Duda, ale i ten polityk może poważyć się na "wyjście z cienia" przemożnego prezesa. Szydło była szefową sztabu Dudy i jest z nim związana. Jeżeli w październiku zostanie premierem, oboje mogą spróbować zjednoczyć się - pisze dziennikarz "FAZ" Konrad Schuller. „(więcej )

Beata Maria Szydło W 2005 wstąpiła do Prawa i Sprawiedliwości i z jego listy została wybrana na posła V kadencji .

„Sama Szydło nie ukrywa tej informacji i chwali się nią na swojej stronie internetowej gdzie informuje, że w roku 2004 była „stypendystką departamentu stanu USA w ramach programu The International Visitor Leadership”.

...(źródło )

Dzisiaj, zamiast obok Jarosława Kaczyńskiego, mogłaby stać przy Donaldzie Tusku. Bo Beata Szydło, aktualnie wiceprezes PiS, chciała swego czasu być w Platformie Obywatelskiej”...”Beata Szydło zgłosiła akces do Platformy Obywatelskiej w 2005 roku. Obecna wiceprezes PiS była wtedy burmistrzem małopolskiego miasta Brzeszcze, a w perspektywie rysowały się wybory parlamentarne. Lokalni działacze przyznają, że istnieje jeszcze papierowa wersja złożonej przez nią deklaracji członkowskiej – pisze dziennik.pl. „...”O chęci przynależności jednej z najważniejszych dziś postaci PiS do Platformy wspominał na Twitterze europoseł niegdyś związany z tą partią, Marek Migalski. Czy wiecie, że BeataSzydło składała podanie o przyjęcie do PO? To nie żart. Moi ludzie widzieli jej deklaracje. Nie została przyjęta – napisał. „...(źródło )
Mój komentarz Amerykanie to jacyś geniusze. Już w 2004 roku przewidzieli, że bezpartyjna Szydło wejdzie przebojem do polityki, od razu dostanie biorące miejsce na listach do Sejmu, potem szybko zostanie jedną z najważniejszych osób w partii a następnie że zostanie premierem. I dlatego została wytypowana przez jakiegoś rezydenta amerykańskiego w ambasadzie USA na szkolenie No chyba że ci Amerykanie to nie geniusze i nic nie przewidują tylko decydują o karierze politycznej wielu ludzi. A może to tylko zbieg okoliczności? Marek Mojsiewicz

2015-08-04 Niestety polscy rolnicy będą musieli zapłacić 660 mln zł kar

1. Jak poinformował wczoraj wiceprezes Agencji Rynku Rolnego Lucjan Zwolak polscy rolnicy będą musieli zapłacić aż 161,5 mln euro (około 660 mln zł ) kar za przekroczenie limitów produkcyjnych w roku mlecznym 2014/2015, mimo tego, że limitowanie produkcji mleka w UE po 30 latach właśnie z 1 kwietnia 2015 roku zostało ostatecznie zniesione.

Według danych Agencji ilość skupionego mleka w tym roku mlecznym (od marca 2014 do początku kwietnia 2015), wyniosła 10 mld 505 mln kg, czyli krajowa kwota dostaw została przekroczona o 580,3 mln kg (o 5,85%).

Limity produkcyjne przekroczyło 63,5 tysiąca producentów czyli blisko połowa gospodarstw mleczarskich (mleko produkuje w Polsce ok. 150 tys. gospodarstw) z tego najwięcej w dwóch województwach-ok.18 tysięcy w mazowieckim i ok.13 tysięcy w podlaskim. Agencja informuje, że ok. 1/3 gospodarstw (ok. 21 tysięcy) zapłaci karę do 1 tys. zł, kolejna 1/3 od 1tysiąca do 5 tysięcy zł, 2 tysiące gospodarstw powyżej 50 tys. zł, a 11 producentów będzie musiało zapłacić kary powyżej 1 mln zł (to ci co przekroczyli limity o ponad 100%). Kary będzie można rozłożyć na płatność w 3 rocznych ratach (bez oprocentowania), pod warunkiem jednak, że rolnicy możliwie jak najszybciej złożą wnioski o takie rozłożenie, tak Agencja mogła wydać decyzje w tej sprawie do końca września (po wielkich bojach także w Parlamencie Europejskim Komisja ostatecznie zgodziła się na takie rozwiązanie).

2. Przypomnijmy tylko że nie było to pierwsze przekroczenie limitów produkcyjnych i nie pierwsze kary dla polskich rolników. Takie przekroczenie miało także miejsce w roku mlecznym 2013/2014, wyniosło około 1,5% i skutkowało koniecznością zapłacenia przez rolników kar w wysokości 46 mln euro (około 200 mln zł). Kary te zostały bardzo szybko wyegzekwowane (zaledwie przez 4 miesiące) przez Agencję Rynku Rolnego (ARR) na rzecz unijnego budżetu i konieczność ich zapłacenia postawiła w trudnej sytuacji wiele gospodarstw mleczarskich w Polsce.

3. Konieczność zapłacenia kar kolejny raz i to wysokości ponad 3-krotnie większych niż w roku poprzednim, postawi polskich producentów mleka w skomplikowanej sytuacji, a takich gospodarstw jak już wspomniałem jest obecnie tylko około 150 tysięcy. I tak już nastąpiła ich głęboka redukcja, ponieważ tuż po wejściu Polski do UE w maju 2004 roku, produkcją mleka i dostarczaniem jej do mleczarń, zajmowało się ponad 500 tysięcy gospodarstw. Przy cenach skupu nie niewiele przekraczających 1 zł za litr zapłacenie kar w wysokości 60-70 groszy za każdy litr przekroczenia limitu (nawet rozłożonych na 3 lata), będzie oznaczało, że rolnicy nie uzyskają nawet pokrycia kosztów tej produkcji.

W dłuższym okresie taka sytuacja jest trudna do wytrzymania zwłaszcza, że większość gospodarstw mleczarskich bardzo intensywnie się w ostatnich latach modernizowała z wykorzystaniem środków europejskich ale także kredytów (z reguły rolnik musiał pokryć co najmniej 50% kosztów inwestycji) i teraz przychodzi czas ich spłaty.

4. Zniesienie limitów produkcji mleka powoduje, że przeobrażenia czekają także przetwórstwo mleka, które w ostatnich 10 - latach wprawdzie się bardzo mocno zmodernizowało i unowocześniło ale ciągle jest bardzo rozdrobnione.

W naszym kraju przetwórstwem mleka zajmuje się ponad 200 przedsiębiorstw (mleczarń) i trudno będzie im wszystkim utrzymać się na rynku zwłaszcza, że znacznie przyspieszy między nimi konkurencja o pozyskanie dodatkowych dostawców surowca. Konieczność zapłacenia ogromnych kar, a także zniesienie kwot mlecznych jest sygnałem do znacznych przeobrażeń w sektorze mleczarskim i to zarówno dla gospodarstw mleczarskich ale i dla przetwórców, miejmy nadzieję, że branża mleczarska wyjdzie z tego obronną ręką. Kuźmiuk

Ustawa przewiduje likwidację firm za homopropagandę „INFO: Zdaniem p. Witalisa Miłonowa, wiceprzewodniczącego rady miejskiej w Sankt Petersburgu, a także współautora rosyjskiej ustawy o zakazie szerzenia homoseksualnej propagandy, należałoby zakazać sprzedaży marki Nike w Rosji, ponieważ wytwarza ona produkty dla homosiów - podaje wprost.pl.”...”P. Miłonow przypomniał, że Nike w 2012 r. rozpoczęła produkcję ubrań i akcesoriów z serii #BeTrue, które utrzymane były w tęczowej kolorystyce. Zdaniem polityka, kolekcja firmy Nike “może mieć zły wpływ na młodsze pokolenie”....”- Jeśli dla Nike liberalne wartości są ważniejsze od kulturowych wartości narodu rosyjskiego, to nasze państwo nie powinno przejąć się zniknięciem tej marki z rynku. Firma musi zmienić swoją politykę lub zostanie ukarana za nielegalne działania - powiedział polityk. - To kolejny ruch, by narzucić nam zboczone wartości - wskazał p. Miłonow.”...(źródło )

Jakub Jałowiczor „Krasnoludki nie płacą . Lewice sponsoruje biznes Coca Cola sponsorowała Paradę Równości, Microsoft finansował kampanie na rzecz „ ślubów” homoseksualnych, a Konfederacja Pracodawców Lewiatan szukała sponsorów Kongresu Kobiet. Rewolucja obyczajowa kosztuje miliony. Lewica dostaje je od kapitalistów. „...”Walkę o przywileje dla homoseksualistów popierają najważniejsze firmy informatyczne. W czerwcu tego roku w paradzie homoseksualistów w San Francisco wzięła udział 700-osobowa grupa pracowników Facebooka. Przewodził jej twórca serwisu Mark Zuckerberg. „....”W Microsofcie działa oficjalnie grupa pracowników będących homoseksualistami GLEAM. Podobna grupę, zwaną Gayglers, ma Google. Prezes Apple'a, Tim Cook znalazł się na pierwszym miejscu listy najbardziej wpływowych gejów Stanów Zjednoczonych opublikowanej przez adresowany do homoseksualistów magazyn „Out”. Tim Cook nie opowiada publicznie o swoich upodobaniach seksualnych, ale nie oponował wobec publikacji pisma „Out”, a jego firma jest znana z poparcia dla ruchu na rzecz przemian obyczajowych. Najlepszym tego przykładem było wyłożenie 100 tys. dolarów na rzecz kampanii na rzecz utrzymania „ślubów” homoseksualnych w Kalifornii. „....”„Małżeństwa” gejowskie ustanowiono w tym stanie w 2008 r. Po kilku miesiącach obrońcy rodziny zaproponowali poprawkę do konstytucji stanowej, mówiącą, że tylko związek kobiety i mężczyzny może być w Kalifornii uznawany za małżeństwo. Zorganizowano w tej sprawie referendum. Oprócz Apple w walce przeciw poprawce wzięło udział kilka dużych firm oraz celebrytów. Według serwisu Lifesitenews.com, Levi's wpłacił na ten cel 25 tys. dolarów, a 100 tys, dał emerytowany szef Levisa Robert Haas. Twórcy Google Sergey Brin i Larry Page przeznaczyli na kampanię 140 tys. dolarów. Po 250 tys. dołożyli: Pacific Gas & Electric, Kalifornijskie Stowarzyszenie Nauczycieli oraz Kalifornijska Rada Pracowników Usług. Telekomunikacyjna firma AT&T dorzuciła 25 tys, a po 100 tys. dali Steven Spielberg i Brad Pitt. „....”Microsoft wsparł także inne referendum. W 2009 r. w Waszyngtonie głosowano w sprawie nadania różnym związkom, w tym homoseksualnym, praw małżeństw. Jak podaje bizjournals.com, firma Billa Gatesa przeznaczyła na kampanię 100 tys. dolarów. Akcję wsparł także Boeing,Nike oraz mniej znane w Polsce Puget Sound Energy(elektryka i gaz), RealNetworks (oprogramowanie komputerowe) i Vulcan Inc (fundusz inwestycyjny należący do Paula Allena, jednego z założycieli Microsoftu). Na kampanię zebrano w sumie 780 tys. dolarów.Firmą z branży informatycznej wspierającą środowiska homoseksualne jest też IBM, który w 2010 r. został głównym sponsorem Parady Równości w Warszawie.”....”Paradę Pride London w 2012 r. wsparła sieć Tesco, a także Smirnoff.Kilka lat wcześniej podobny marsz w Bolonii finansował Mercedes Benz. W Brazylii, gdzie w tym roku ustanowiono „śluby” homoseksualne, tradycyjnym sponsorem marszów gejowskich jest naftowy gigant Pétrobras. Przedsiębiorstwo w 2011 r. zajęło 8. miejsce na liście najdroższych firm świata „....”Oprócz paliwowego molocha pieniądze na manifestacje wykłada rokrocznie państwowy bank Caixa Econômica. „....”Lista firm wspierających gejów w Polsce nie kończy się na wspomnianym już IBM. W 2006 r. Paradę Równości w Warszawie sponsorowała Coca Cola. „....”W 2010 r. do kieszeni sięgnęły Hotel Westin, biuro podróży Mazurkas Travel oraz First Class Fitness. W lewicowe projekty społeczne zaangażowana jest także Konfederacja Lewiatan. „.....(więcej )

Prezes Goldman Sachs Group, Lloyd Blankfein, jedna z najważniejszych postaci na Wall Street, jako pierwsza osobistość biznesu zdecydował się przyłączyć do międzynarodowej kampanii medialnej na rzecz małżeństw tej samej płciNajwiększa w USA organizacja broniąca prawa gejów, Human Rights Campaign, opublikowała film wideo, w którym Blankfein (od 2006 prezes Goldman Sachs) zachęca Amerykanów do popierania małżeństw tej samej płci.”...(więcej)

Marzena Nykiel „.”W krótkim czasie zręczna i bystra kampania medialna może przemienić wspólnotę gejowską w matkę chrzestną cywilizacji zachodniej— pisał Marshall Kirk w 1987 r. na łamach gejowskiego pisma „Guide Magazine”. Swoje abecadło homopropagandy rozwinął w wydanej dwa lata później książce „Po balu. Jak w latach 90. Ameryka pokona swój strach i nienawiść wobec gejów”. ...”Aby skutecznie przebić się z przekazem, trzeba dotrzeć do najbardziej konserwatywnych struktur za pomocą mediów i „pożytecznych idiotów”. Jak to zrobić? Bardzo prosto:„wykorzystać film i telewizję, atakować Kościoły”.Przepisy szczegółowe mówią o tym, by wplatać wszędzie wątki homoseksualne, zwłaszcza w filmach, reklamach, literaturze, programach telewizyjnych, pismach kolorowych. Przy rozmiękczaniu przekazu medialnego, należy budować front walki z Kościołem – ośmieszać, pomawiać, kompromitować, lekceważyć, mówić o zacofaniu i zaściankowości. Gdy już uda się osłabić jego autorytet, oddawać głos pseudo-katolikom, którzy będą mówić o tolerancji, zgodności też tu nieustanną walkę z Kościołem katolickim. Lobby homoseksualne podkopuje jego autorytet, wyciąga na wierzch bolesne, ale jednostkowe skandale i rozdmuchuje je do monstrualnych rozmiarów, przedstawia Kościół jako średniowieczny zaścianek, który nie nadąża za nowoczesną psychologią. „...(więcej )

Profesor Ryszard Legutko ”natomiast zbudujemy cenzurę myśli i słów prowadzącą do nowego despotyzmu. Szwecja  już się stała Arabią Saudyjską politycznej poprawności. Tam, jeżeli ktoś nie pójdzie na coroczną paradę homoseksualistów, będzie miał wielkie nieprzyjemności.Zupełnie jak u nas za czasów PRL, gdy ktoś nie poszedł na pochód pierwszomajowy. „...”Uniwersytety są raczej lewicowe 
i propagują gender jak opętane „...”Gender to ideologiczna zaraza. Genderyzm stał się oficjalną doktryną UE. Pakują tę ideologię wszędzie, do każdego dokumentu, niezależnie od tego, czego dotyczy. A za genderyzmem mogą iść i często idą represywne regulacje prawne oraz gigantyczny aparat cenzurujący wszystko, co się da.Niedawno dowiedziałem się, że nasze ministerstwo zablokowało podręcznik tylko z powodu zdania „mama krząta się po kuchni". Kiedyś nie wolno było kwestionować przyjaźni ze Związkiem Radzieckim, a dziś nie wolno napisać o mamie, że krząta się po kuchni. I te wszystkie zakazy i nakazy dotyczą spraw coraz bardziej drobiazgowych i coraz bardziej prywatnych. „...(więcej )

Piotr Kościelniak „ Geje nie chcą firefoxa „....”Zwolennikom homoseksualnych małżeństw nie podobają się poglądy nowego szefa Mozilli. Więc bojkotują jej najważniejszy produkt — przeglądarkę Firefox. „...”Aktywiści gejowscy protestują przeciw obsadzeniu Brendana Eicha na stanowisku prezesa Mozilli.”....”Po ogłoszeniu nazwiska nowego prezesa, zarząd opuściła połowa jego członków „...” Duże portale sugerują zmianę przeglądarki na inną, „promującą otwartość na środowiska LGBT". Pracownicy firmy zaś wyrażają rozczarowanie poglądami nowego prezesa i demonstrują poparcie dla związków gejowskich. „....” Pracował w Netscape Communications (wtedy, gdy Netscape Navigator była najpopularniejszą przeglądarką internetową świata). Jest też głównym twórcą JavaScript — języka programowania stosowanego na stronach internetowych. Wydawałoby się, że gdzie jak gdzie, ale na stanowisko szefa Mozilli Eich pasuje doskonale.Ale Brendan Eich ma też wadę. Otóż w 2008 roku przekazał tysiąc dolarów (on sam, nie jego firma) na wsparcie zakazu homoseksualnych małżeństw w Kalifornii”....”Jeden z największych serwisów randkowych OK Cupid gdy wykryje, że użytkownik korzysta z Firefoksa radzi mu zmianę na inny program — np. konkurencyjne Chrome lub Internet Explorer. „Nowy szef Mozilli Brendan Eich jest przeciwnikiem równych praw dla par gejowskich. Dlatego wolelibyśmy, żeby nasi użytkownicy nie korzystali z programów Mozilli"......” Pracująca jako szefowa działu edukacji w Mozilli Christie Koehler (która na swojej stronie określa się jako m.in. pisarka, programistka, weganka, lesbijka i buddystka) oświadczyła zaś, że czuje się osobiście rozczarowana nominacją Eicha. „...”Kilka dni temu Mozilla wydała też specjalnie oświadczenie — o tym, że nie zamierza zmieniać swojego otwartego podejścia do osób LGBT „...”A sam Eich? Na swoim blogu zapewnia, że Mozilla podtrzyma wszystkie dotychczasowe zasady i będzie respektować równouprawnienie gejów  ….(więcej )

Profesor Michał Wojciechowski „ W postmodernistycznej humanistyce zanikł szacunek dla rozumu, faktów i w ogóle zdrowego rozsądku „...”Współczesna lewica, gdy już nie może mordować wrogów klasowych i przeciwników przodującego ustroju, nadal wzorem bolszewików propaguje ułatwienia dla zabijania dzieci poczętych „.....”o tyle w ostatnich latach przynajmniej część z jego radykalnych przekonań stała się podstawą programów partii politycznych. I to nie tylko w Europie Zachodniej, ale też nad Wisłą. „.....”Naczelne tezy tego profesora filozofii są w największym skrócie takie, że dzieci można by zabijać po urodzeniu, a nie tylko przed nim, ponieważ są mało świadome, oraz że eutanazja jest dozwolona.Natomiast dorosłe zwierzęta wyższe powinny być chronione tak jak ludzie.Dodatkowo, że religia jest źródłem zbrodni i zacofania. „.....” Singer idzie w stronę przewidzianą w słynnym opowiadaniu science fiction „Przedludzie" („Pre-Persons", Philip K. Dick), w którym z woli Kongresu USA aborcja jest dopuszczalna do wieku,w którym dzieci zaczynają myśleć abstrakcyjnie, ustalonego na 12 lat. A u nas Palikot już o „przedludziach" mówił i do Singera się odwoływał. Tak zwana późna aborcja, czyli zabijanie dzieci zdolnych do życia poza organizmem matki, jest w niektórych krajach dozwolona.„....”że w świetle genetyki już od poczęcia jesteśmy istotami ludzkimi o określonych cechach, tyle że na wczesnym stadium rozwoju.Dekretuje, że można zabijać dzieci do  trzeciego miesiąca życia i tyle (a licytacja trwa, niejaki Marc Mercer, też „filozof", przedłużył to do 18 miesięcy).„. (więcej )

Autor skandalizującej powieści „Lubiewo” Michał Witkowski potwierdził istnienie lobby homoseksualnego w instytucjach kulturalnych. W jego opinii ułatwia mu to funkcjonowanie w świecie artystycznym.”...”Lobby gejowskie istnieje. To jest tak, że na przykład w instytucjach kulturalnych masz łatwiej. Wszędzie są cioty, gdzie nie spojrzeć. Może nie w górnictwie, nie wiem. Ale już w teatrach, czy wszędzie, gdzie chcesz coś wystawić, w telewizjach, no wszędzie są cioty. Do mnie się odnoszą bardzo dobrze i jest mi łatwiej – podsumował Witkowski.”....”Pisarz przyznał, że w ostatnim czasie otrzymał zaliczkę w wysokości pół miliona złotych. Jego książka, określana przez autora jako „powieść przygodowo - obyczajowa z życia ciot”, została przetłumaczona na dwadzieścia języków. Angielski przekład książki nominowany był do The Independent Foreign Fiction Prize. Pisarz – homoseksualista jest także finalistą Nagrody Literackiej NIKE 2006 i laureatem Paszportu „Polityki”...(więcej )

Jakub Pacan „ Janusz Palikot nie ustaje w wysiłkach zaprowadzenia w Polsce oświeceniowej utopii idealnego społeczeństwa wyzwolonego z religijnych przesądów i nietolerancji. W najbliższych dniach ukaże się jego nowa książka „Zdjąć Polskę z krzyża". ….”„Popieraliśmy politykę represji, często okrutnych, widząc w niej drogę do »nowego wspaniałego świata«, oskarżaliśmy Kościół o reakcyjność i wszystkie inne grzechy główne, nie bacząc na to, że w atmosferze totalitarnego zniewolenia Kościół bronił prawdy, godności i wolności człowieczej" – pisał w książce „Kościół, lewica, dialog" Adam Michnik. Wielokrotnie podkreślał w tamtym czasie rolę Kościoła jako obrońcy praw człowieka i strażnika narodowych wartości. „...”„Nawet ci z nas, którzy świadomie odrzucili wszelkie wierzenia religijne bądź po prostu nigdy nie zwracali na nie uwagi, żywią ukrytą gotowość, czy nawet półświadomy przymus, poszukiwania ładu w tym gigantycznym stosie rupieci, który nazywamy historią ludzkości" – pisał w „Jeśli Boga nie ma" Leszek Kołakowski. „.....”„Demokratycznie ustalonej formy wolności nie da się już dzisiaj bronić taką czy inną formą prawa. Zagadnienie dotyczy bowiem samych podstaw. Chodzi mianowicie o to, kim jest człowiek i jak może on żyć właściwie jako jednostka i jako wspólnota" – pisał kard. Ratzinger. „....”Jeden z twórców nowej lewicy Theodor Wiesengrund Adorno, zapytany kiedyś, czy zagląda do Biblii, która zawsze leży na jego biurku, odpowiedział: „Nigdy! Gdybym zajrzał do niej tylko raz, od razu zostałbym chrześcijaninem". Jean-Paul Sartre z kolei nie wytrzymał grozy śmierci i w ostatniej godzinie życia przystąpił do sakramentu pokuty. „....”Parafrazując wers Kazimierza Wierzyńskiego z utworu „Filozofia", Bóg „mieszka za darmo w każdym z nas". Czy tego chcemy czy nie, czy przyjmujemy tę prawdę do wiadomości czy nie, Bóg nigdy nie zostanie usunięty z historii myśli ludzkiej. „..(więcej )

Leszek Szymowski„Trzy miesiące – taki czas może spędzić w specjalnym ośrodku odosobnienia każdy, kto w Amsterdamie zostanie przyłapany na wypowiadaniu się negatywnie o homoseksualizmie i homoseksualistach.Na mocy decyzji rady miasta w jednej z dzielnicwybudowano ośrodek izolacji, w którym „homofob” ma zostać poddany reedukacji.Na specjalnych kursachwyszkoleni „eksperci” mają „wyleczyć” go z nienawiści.W internecie trudno znaleźć informacje, jak wygląda taka „reedukacja”. Dowiedzieć się można jedynie, żeodbywają się liczne „rozmowy” z „homofobami”, które mają wpłynąć na zmianę ich postawy. Ewenementem jest natomiast to, żena osadzenie kogokolwiek w tym ośrodku odosobnienia nie potrzeba zgody sądu.Odbywa się tow trybie decyzji administracyjnej. Po raz pierwszy w dziejach nowożytnej Europy ipo raz pierwszy w historii „demokracji” do zamknięcia obywatela nie jest potrzebna zgoda sądu! „….(więcej)

To zaskakujące, ale możliwe, że ludzie wyznający pewne poglądy będą leczeni „....”stwierdziła dr Kathleen Taylor z uniwersytetu w Oxfordzie.To zaskakujące stwierdzenie padło podczas wykładu na Hay Literary Festival w Walii, gdzie zastanawiano się, czy wiara "nacechowana negatywnie" może być uznana za zaburzenie psychiczne.”.....”Taylor zapewnia, żeleczenie fanatyków religijnych przyniesie pozytywne skutki dla społeczeństwa, bowiem poglądy, które wynikają z wiary mogą szkodzić większości obywateli. Co najbardziej ciekawe, a zarazem niepokojące, plany dotyczą nie tylko tak drastycznych przypadków jak ostatnie wydarzenia z Wielkiej Brytanii, ale nawet poglądy na... wychowanie dzieci: „.....”Nie mówię wyłącznie o oczywistych kandydatach jak radykalny islam czy niektóre ekstremistyczne kulty, ale także o pogląd taki, jak, ten w porządku jest bić dzieci- oznajmiła dr Taylor.Artykuł okraszony jest stwierdzeniami, że medycyna wkrótce poradzi sobie z takimi przypadkami. Zastanawia nas jedynie, kiedy orwellowskie podejście zostanie zastosowane.”. „....(więcej)

Memches „Wilders zgłosił postulat izolowania recydywistów w „wioskach dla szumowin". Polityk ten jest znany głównie z tego, że najistotniejsze zagrożenie dla Zachodu upatruje w islamie(szczególnie w kontekście imigracji z krajów muzułmańskich) jako religii , której zasady moralne są sprzeczne z laicko-liberalnymi wartościami. Chodzi tu również o piętnowanie przez islam homoseksualizmu. „......”Niedawno media donosiły o inicjatywie władz miejskich Amsterdamu mającej na celu resocjalizację osób, które są uciążliwe dla otoczenia. „....”Do kontenerów w przemysłowych rewirach holenderskiej stolicy mają być eksmitowani ludzie, którym zostanie dowiedzione, iż są szczególnie agresywni albo że prześladują homoseksualistów. „....(więcej)

Korwin Mikke „Wilfred Willi Rudi Dutschke, mający ogromny autorytet wśród lewicowej hołoty, rzucił hasło (znów cytuje Wikipedię) „»Długiego Marszu [wtedy Zé-Dōng Máo był uwielbiany na Lewicy!] poprzez instytucje« władzy”. Miało to polegać „na uczestnictwie działaczy studenckich ruchów lewicowych w aparacie władzy. Jako »integralna część maszynerii« administracyjnej mogliby oni dokonywać radykalnych przemian w społeczeństwie. Koncepcja ta została przejęta od Antonio Gramsciego (komunisty włoskiego) oraz frankfurckiej szkoły marksizmu kulturowego”. I trafił w dziesiątkę. „....”Posłuszni, karmi agenci Dutschkego (zmarł w 1979 roku) zapełnili przedsionki, potem korytarze, a potem gabinety Władzy. „....”Na wezwanie Dutschkegobandyci zapisywali się do policji, zaczynali od referentów – wzajemnie się wspierając. W szczególności najlepiej im szło opanowywanie instytucyj międzynarodowych. Tam ludzie się nie znają – a ONI znakomicie znali się między sobą i mogli się wzajemnie forować.(Znakomitym przykładem jest taki zbydlęciały lewak jak p. Daniel Cohn-Bendit,czujący się równie dobrze w Paryżu, jak w Berlinie. Zaczął od… przedszkola:„w 1972 roku złożyłem podanie o pracę w alternatywnym przedszkolu we Frankfurcie nad Menem. Pracowałem tam ponad dwa lata. Mój ciągły flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać. Kilka razy zdarzyło się, że dzieci rozpięły mi rozporek i zaczęły mnie głaskać. Ich życzenie było dla mnie problematyczne. Jednak często mimo wszystko i ja je głaskałem”.).....”. Kapłani tej Nowej Wiary nadal ją propagują „....”. P. Cohn-Bendit jest wpływowym posłem do Parlamentu Europejskiego. „...(więcej )

Bader „”Du­żo mniej wol­no też obec­nie po­wie­dzieć lub na­pi­sać uczniom w szko­łach pu­blicz­nych. W Wi­scon­sin 15-let­ni chło­pak, któ­ry na­pi­sał w szkol­nej ga­zet­ce ar­ty­kuł wy­ra­ża­ją­cy je­gosprze­ciw wo­bec pra­wa do ad­op­cji dzie­ci przez pa­ry ho­mo­sek­su­al­ne– któ­ry opu­bli­ko­wa­no obok tek­stu po­pie­ra­ją­ce­go ad­op­cje przez ge­jów – zo­stał przez dy­rek­to­ra szko­ły na­zwa­ny igno­ran­tem i pod­że­ga­ją­cym do prze­mo­cy chu­li­ga­nem. Gro­żo­no mu na­wet za­wie­sze­niem w pra­wach ucznia. Szko­ła prze­pro­si­ła zaś wszyst­kich za opu­bli­ko­wa­nie ta­kie­go tek­stu. „....”Czy ta po­li­tycz­na po­praw­ność nie po­zba­wi za kil­ka lat dzien­ni­ka­rza zwy­kłej ga­ze­ty pra­wa do na­pi­sa­nia ar­ty­ku­łu kry­tycz­ne­go wo­bec mał­żeństw ge­jow­skich? Naj­pew­niej tak. W No­wym Jor­ku, któ­ry jest kuź­nią po­par­cia dla mał­żeństw ge­jow­skich, pro­ku­ra­tor za­żą­dał wpro­wa­dze­nia za­ka­zu wy­wie­sze­nia kry­tycz­ne­go wo­bec ho­mo­sek­su­ali­stów bil­l­bo­ar­du. „....(więcej )

Profesor Roberto de Mattei... „Mam na myśli przede wszystkim ideologię gender, zgodnie z którą bycie mężczyzną lub kobietą nie wynika z prawa naturalnego i nie jest faktem niezmiennym. Jest raczej wynikiem historycznych wyborów. Zgodnie z tą ideologią natura ludzka jest zmienna – mężczyzna może stać się kobietą i na odwrót. Ludzie przybierają role krótkotrwałe i prowizoryczne. „.....”W związkach homoseksualnych jest dużo więcej przypadków depresji, samobójstw, gwałtownych napięć, w tym także zbrodni, niż w związkach tradycyjnych. Pokazują to już dziś badania psychologiczne. „.....”Małżeństwo dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet nie może być bowiem szczęśliwe. W związku z tym dziecko, które rodzi się w takiej rodzinie, jest z góry skazane na nieszczęśliwe życie. „.....”Unia Europejska, która poniosła klęskę ekonomiczną (bo euro jest dziś w poważnym kryzysie) oraz polityczną (bo ma problem z przywództwem), sama przekształca się w coś w rodzaju lobby ideologicznego, które chce narzucać różnym krajom swoje zasady „.....”Gdy tradycyjna rodzina traci ochronę i wsparcie państwa, wtedy dochodzi do jej pęknięcia. A w konsekwencji – do pozrywania więzi społecznych. W takim wypadku można by więc spytać: a dlaczego nie zalegalizować kazirodztwa? Dlaczego nie poligamii? Albo zoofilii? „....”rozmawiała Beata Zubowicz Roberto de Mattei jest włoskim historykiem. Wykłada historię chrześcijaństwa i Kościoła na Uniwersytecie Europejskim w Rzymie oraz na uniwersytecie w Cassino....(więcej)

„Węgry: kolejne organizacje pozarządowe na celowniku Orbana „...”tym razem na celowniku są węgierskie stowarzyszenia i fundacje korzystające z funduszy szwajcarskich.”.....”Mamy do czynienia nie z członkami społeczeństwa obywatelskiego, ale płatnymi działaczami politycznymi, którzy służą interesom obcych – mówił w lipcu o niektórych organizacjach pozarządowych premier Viktor Orban.”...”Zgodnie z wyznaczoną przez Orbana oficjalną linią rządu służby specjalne i policja prowadzą naloty na siedziby organizacji pozarządowych, rekwirując sprzęt i dokumentację księgową.Od początku roku węgierskie władze prześwietliły w sumie kilkadziesiąt podmiotów, które miały jakikolwiek związek z funduszami norweskimi”...”W pierwszej kolejności uderzono w organizacje lewicowe, ekologiczne i promujące dewiacyjne zachowania jak np. Kobiety dla Kobiet przeciw Przemocy czy Labrisz Lesbian Association. Norwegowie zawiesili więc wypłatę dotacji.”...”We wrześniu policja zrobiła kolejne naloty na dwie organizacje pozarządowe odpowiedzialne za podział norweskich grantów. Rząd zdecydował o rozszerzeniu kręgu podejrzanych instytucji o organizacje NGO korzystające z funduszy pochodzących z Programu Współpracy Szwajcarsko-Węgierskiej.8 września specjalna jednostka policji wkroczyła do siedziby organizacji Ökotárs- Budapeszt, oskarżonej o „sprzeniewierzenie 400 mln forintów” i „nieprawidłowości finansowe”, które są badane przez Biuro Kontroli Rządu.”...”Ludzie premiera przygotowują listy kolejnych – jak je nazywają – „problematycznych instytucji”, które mogą w najbliższym czasie spodziewać się nalotu policji.”(więcej )
Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, we wtorek uchwaliła ustawęzakazującą "propagowania nietradycyjnych relacji seksualnych" wśród nieletnich.Za jej łamanie Duma wprowadziła kary administracyjne, w tymnawet do 15 dni aresztu. „....”Ustawa, która w pierwotnej wersji miała zakazywać "propagowania homoseksualizmu", ostatecznie zabrania dystrybucji informacji o "atrakcyjności nietradycyjnych stosunków seksualnych" oraz "równorzędności tradycyjnych i nietradycyjnych relacji". Zakazuje także "narzucania informacji wywołujących zainteresowanie takimi relacjami". "Działania" takie ustawa kwalifikuje jako"szkodzące zdrowiu dzieci". „.....” Natomiast w stosunku do cudzoziemców wprowadza - poza karą grzywny - deportację z terytorium FR, którą może poprzedzić areszt do 15 dni. „....”O jej nieuchwalanie apelowała do Federacji Rosyjskiej m.in. Unia Europejska. Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton wezwała Rosję, by dotrzymywała swych narodowych i międzynarodowych zobowiązań, w tym tych podjętych w ramach Rady Europy jako sygnatariusz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. „....”W Moskwie ustanowiono nawet zakaz urządzania parad gejowskich przez najbliższe 100 lat „.(więcej )

Australijski Sąd Najwyższy cofnął prawo pozwalające homoseksualistom na zawieranie związków małżeńskich. Decyzja oznacza, że 27 ślubów udzielonych w miniony weekend w Australii osobom tej samej płci, zostanie uznanych za nieważne zaledwie po kilku dniach „....(więcej )

Sąd najwyższy w Indiach utrzymał w mocy prawo z czasów kolonialnych mówiące, że seks osób tej samej płci to przestępstwo przeciwko naturze, karane nawet 10 latami więzienia. Sędziowie uznali, że tylko parlament może je zmienić'. ….(więcej)

11 tys. zatrzymanych homoseksualistów, upokorzenia w komendach milicji, zwolnienia z pracy - tak wyglądała walka czerwonych z różowymi. Milicja przeprowadziła akcję "Hiacynt" na polecenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, którym w tym czasie kierował Czesław Kiszczak. Akcja przyczyniła się do lepszego zorganizowania się środowiska homoseksualistów, a jeden z liderów społeczności - Waldemar Zboralski stał się dla niej "gejowskim Wałęsą". „...”Akcja "Hiacynt" rozpoczęła się na terytorium całej PRL w piątek 15 listopada 1985 r. Milicja zaczęła zwozić tego dnia do komend mężczyzn podejrzewanych o kontakty intymne z osobami tej samej płci. Wyciągano ich z domów, zakładów pracy, uczelni, a także miejsc znanych MO z tego, że pojawia się w nich "element homoseksualny". Na Dworcu Centralnym w Warszawie urządzono wtedy regularną łapankę. Na życzenie resortu spraw wewnętrznych, kierowanego wówczas przez Czesława Kiszczaka, milicja dokładnie skatalogowała w trakcie akcji około 11 tys. osób. Działania wymierzone przeciwko homoseksualistom trwały - z różnym natężeniem - aż do 1987 r „...”W kwestii orientacji seksualnej Polska Ludowa utrzymała bowiem porządek prawny obowiązujący jeszcze w II RP od 1932 r., kiedy z polskiego prawa zniknęły kary grożące za utrzymywanie intymnych kontaktów pomiędzy osobami tej samej płci. Warto przy tym pamiętać, że rok po tym, gdy II RP zniosła wspomniane przepisy, Stalin wprowadził do sowieckiego kodeksu karnego art. 121, który za czynny homoseksualizm przewidywał karę do pięciu lat ciężkich robót. Co ciekawe, komunistyczne poczucie moralności nie miało nic przeciwko lesbijkom, które nie zostały w żaden sposób wyszczególnione w prawie przez Stalina. „...”Wśród innych komunistycznych sąsiadów PRL podobne prawa zostały zniesione do lat 70.  „...”W ten sposób akcja MSW przyczyniła się do powstania Warszawskiego Ruchu Homoseksualnego, pierwszej organizacji tego typu w historii Polski, która zdecydowała się działać jawnie. Ruch, powstały w stolicy na początku 1987 r., w swoim logo umieścił zmodyfikowany herb Warszawy - syrenka została przerobiona na mężczyznę trzymającego tarczę, na której widnieje skrót nazwy ruchu - WRH. Zboralski został wybrany na przewodniczącego i stał się, według innych członków swojego środowiska, "gejowskim Wałęsą". Ostatecznie jednak Czesław Kiszczak odmówił rejestracji WRH, argumentując to obawą o naruszenie "moralności publicznej". - Po "Hiacyncie" zaczęliśmy się lepiej organizować i przyjęliśmy metody iście konspiracyjne, aby znów nie stać się ofiarami podobnych akcji - twierdzi Zboralski. „...”Tworzą małą społeczność, rządzącą się swoimi własnymi prawami, własną moralnością, jakże inną od tej obowiązującej powszechnie. Nie ma żadnej łączności między homoseksualistami a resztą społeczeństwa. Zarzuca się homoseksualistom, że jedyną rzeczą, jaka ich interesuje, jest znajdowanie nowych partnerów seksualnych. Mój Boże! A co innego mają oni robić! W takich warunkach, jakie istnieją w Polsce, jest bardzo trudno stworzyć sobie trwały związek emocjonalny z drugim mężczyzną"”...(więcej)

Piotr Cywiński” Dzieci nie są już sprawą małżeństw heteroseksualnych, ba, wkrótce nie będą nawet sprawą „rodzin” lesbijek czy gejów. Tego w każdym razie domaga się Melissa Harris-Perry z nowojorskiego kanału telewizji MSNBC. Ta czterdziestoletnia moderatorka magazynu politycznego twierdzi:”Musimy pożegnać się z ideą, że dzieci należą do ich rodziców i rodzin, i uznać, że należą do społeczeństwa.”.....”Na Harris-Perry spadła lawina krytyki, jakoby czerpała natchnienie z ideologii głoszonej przez Hitlera, Marksa, Lenina, Stalina i Mao Zedonga. Ona sama odparowuje na swym blogu: podoba się komuś czy nie, społeczeństwo ma i będzie miało interes w narodzinach dzieci, niezależnie od interesów i potrzeb rodziców - koniec, kropka.„...(więcej)

Mirosław Matuszewski Pisze: „ To wlasnie dzieki takim “prawom ” we Francji Christian Vanneste, francuski parlamentarzysta, został skazany za “homofobię”. A pastor Ake Greene zostal skazany w Szwecji na wiezienie za krytyke homoseksualizmu i cytowanie odpowiednich fragmentow biblii. W Niemczech hitlerowskich “Volksverhetzung” było przestępstwem, na jakie powoływali się naziści przeciwko swoim wrogom. Dzis “Volksverhetzung” używane jest we współczesnych Niemczech nie tylko przeciwko obroncom zycia poczetych dzieci ale przeciw kazdemu kogo nie lubia czerwoni faszysci. Niemieckiego pastora Jana Lerle uwięziono po raz trzeci, a zadna Amnezja International się za International się za nim nie wstawia. Z tego samego też powodu w 2005 roku Gunter Annen z Mannheim odsiedział 50 dni więzienia za wypowiedzenie słów: “Stop niesprawiedliwym aborcjom w praktyce medycznej”, ponieważ - według składu sędziowskiego - wyrażenie niesprawiedliwość kojarzy się ludziom z nielegalnością, a aborcje w Niemczech nie są nielegalne.Wielbiciele Eurokolchozowej “tolerancji” nie widza przez swoje rozowe okulary zamordyzmu Brukseli polaczonego z haniebna nienawiscia do wszystkiego co Polskie. A nic bardziej nie reprezentuje tej pogardy niz toast burmistrza stolicy Unii,Freeddy Thielmans na wiesc o smierci Papieza Jana Pawla II. Na wiec o smierci Papieza zamowil on szampan dla kazdego w restauracji oznajmujac z radoscia smierc
znienawidzonego przez Eurobolszewikow Papieza :  ...(więcej) 

Ważne Profesor Ferguson uważa ,że polityczna poprawność jest „ religią państwową „ Zachodu . Profesor D'Alemo systemy takie jak polityczna poprawność określa jak religie polityczne . Socjalistyczna polityczna poprawność jest bękartem dwóch innych totalitarnych socjalizmów . Niemieckiego socjalizmu Hitlera i rosyjskiego socjalizmu Stalina . „...(więcej

Wolniewicz szerzej tak to ujął „ „ Dzisiaj, mnie polityczna poprawność jawi się jako ideologia nowego państwa policyjnego, wręcz Orwellowskiego. Normy politycznej poprawności mają być etyką tego, co się nazywa „laickim humanizmem”, jego praktycznym ucieleśnieniem. Kodyfikacją tych norm – i ta kodyfikacja uświadomiła mi dopiero powagę tego zjawiska – jest Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Ta Karta to ma być nowy Dekalog. Nowy zestaw zasad moralności, zastępujący ten dany na Górze Synaj. Bo laicki humanizm to jest mutacja komunizmu. Jarosław Marek Rymkiewicz już kilkanaście lat temu powiedział: „komunizm nie umarł, on mutuje”. Takimi mutantami komunizmu są właśnie orędownicy owej politycznej poprawności, czy też jak piszemy w książce, „polit-poprawności”. Dwieście lat temu komunizm startował jako nowe chrześcijaństwo. Ostatnia książka hrabiego de Saint-Simon, jednego z głównych ideologów komunizmu, taki właśnie nosiła tytuł: „Nowe chrześcijaństwo”. Komunizm się zawalił, głównie ze względu na swą niesłychaną niewydolność ekonomiczną, ale aspiracje, by wyprzeć stare chrześcijaństwo i zastąpić je nowym pozostały „....( więcej)

Marzena Nykiel „.”W krótkim czasie zręczna i bystra kampania medialna może przemienić wspólnotę gejowską w matkę chrzestną cywilizacji zachodniej— pisał Marshall Kirk w 1987 r. na łamach gejowskiego pisma „Guide Magazine”. Swoje abecadło homopropagandy rozwinął w wydanej dwa lata później książce „Po balu. Jak w latach 90. Ameryka pokona swój strach i nienawiść wobec gejów”. ...”Aby skutecznie przebić się z przekazem, trzeba dotrzeć do najbardziej konserwatywnych struktur za pomocą mediów i „pożytecznych idiotów”. Jak to zrobić? Bardzo prosto:„wykorzystać film i telewizję, atakować Kościoły”.Przepisy szczegółowe mówią o tym, by wplatać wszędzie wątki homoseksualne, zwłaszcza w filmach, reklamach, literaturze, programach telewizyjnych, pismach kolorowych. Przy rozmiękczaniu przekazu medialnego, należy budować front walki z Kościołem – ośmieszać, pomawiać, kompromitować, lekceważyć, mówić o zacofaniu i zaściankowości. Gdy już uda się osłabić jego autorytet, oddawać głos pseudo-katolikom, którzy będą mówić o tolerancji, zgodności też tu nieustanną walkę z Kościołem katolickim. Lobby homoseksualne podkopuje jego autorytet, wyciąga na wierzch bolesne, ale jednostkowe skandale i rozdmuchuje je do monstrualnych rozmiarów, przedstawia Kościół jako średniowieczny zaścianek, który nie nadąża za nowoczesną psychologią. „...(więcej )
Mój komentarz Lichwiarstwo, rody oligarchów które desygnowało homolobby jako ideologicznych nadzorców miliardów niewolników zmusza zarządy należących do nich koncernów do homopropgandy i wsparcia dla homolobby.
Należy z tym skończyć . Firmy, koncerny ich produkty ,które będą atakowały polską kulturę , polski styl życia, polski model rodziny , wszystko to oparte na chrześcijaństwie powinny być likwidowane na terenie Polski , a sprzedaż ich produktów zakazana. Czasem się nie da tego zrobić w krótkim przedziale czasu jak choćby z facebokiem , czy wydawcami kart kredytowych, ale z jakiś czas rząd mógłby wesprzeć tworzenie polskich tego odpowiedników lub dogadać się z Chińczykami. Aksjologia chrześcijańska jako fundament prawa i państwa polskiego jest polską racją stanu . Atak na nią i próba przeprowadzenia antypolskiego ideologicznego przewrotu przy użyciu homolobby jest atakiem na samą Polskę, na państwo polskie i na Polaków. Dlatego też uzasadnione jest zwalczanie koncernów , które zaczynają być wrogim Polsce narzędziem politycznym w rękach lichwiarstwa. Marek Mojsiewicz

2015-08-05 Leki coraz droższe

1. Media informują, że po lipcowej aktualizacji listy refundacyjnej leków okazuje się, że do 276 pozycji z tej listy pacjenci będą dopłacali mniej ale aż do 425 pozycji więcej i to niestety znacznie. Skrajny przypadek to lek uśmierzający ból przy chorobie nowotworowej pod nazwą Effentora, który do tej pory kosztował 3,20 zł, a po zmianie aż 193,98 zł czyli podrożał on ponad 60 razy. Ale po tej lipcowej aktualizacji podrożały i to znacznie liczne inne leki na różne odmiany choroby nowotworowej, leki antyalergiczne i na odczulanie, przeciwpadaczkowe i na schizofrenię, z których korzystają setki tysięcy pacjentów.

2. To nic nowego, od kilku lat w mediach pojawiły się informacje pokazujące, że dzięki nowej ustawie refundacyjnej NFZ osiąga miliardowe oszczędności w wydatkach na leki, natomiast pacjenci płacą za nie coraz więcej. Przypomnijmy tylko, że głównym celem ustawy refundacyjnej jak mówiła wiosną 2011 roku ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz, miała być poprawa dostępności pacjentów do refundowanych leków, a także ukrócenie tzw. turystyki lekowej czyli wędrowania po aptekach aby szukać leków sprzedawanych w promocji, z rabatami czy różnorodnymi upustami. Ustawa uchwalona w maju 2011 roku (i podpisana w czerwcu przez prezydenta Komorowskiego), miała jednak i cel ukryty przed opinią publiczną, a w szczególności przed ludźmi chorymi, mianowicie znaczące zmniejszenie środków finansowych przeznaczanych corocznie przez NFZ na refundację leków.

3. Środki te z roku na rok rosną i w roku 2011 wyniosły już ponad 20% całości wydatków NFZ, dlatego do ustawy wpisano 17% limit wydatków na leki refundowane, którego Fundusz nie może już od tej pory przekroczyć. Głównym instrumentem, który od tamtej pory ogranicza wydatki na leki refundowane, jest swoisty bat finansowy na lekarzy, w postaci zwrotu kwot nienależnej refundacji razem z odsetkami ustalonej przez kontrolerów NFZ. Kontrole te mogą być przeprowadzane w ciągu 5 lat od daty wystawienia recepty, a kontrolowane są nie tylko uprawnienie pacjenta do leków refundowanych (a więc czy w momencie wizyty u lekarza był on ubezpieczony, a dokładnie czy miał opłaconą składkę zdrowotną) ale przede wszystkim czy przepisany pacjentowi lek podlega refundacji w danej jednostce chorobowej. W ustawie refundacyjnej znajdują się bowiem zapisy nakazujące lekarzowi przepisywanie z refundacją leku tylko w zastosowaniu w stosunku do jednostki chorobowej na którą lek został w Polsce zarejestrowany.

4. Otóż w konsekwencji obowiązywania tej nowej ustawy w 2012 roku, odnotowaliśmy wyraźny wzrost współpłacenia pacjentów za leki na receptę (refundowane i nierefundowane) aż o 5,2 punktu procentowego (z 52,5% do 57,7% ), a w przypadku tylko leków refundowanych o 2 punkty procentowe (z 36,7% w roku 2011 do 38,7% w roku 2012).

Korzystanie więc ze swoistych „dobrodziejstw” ustawy, spowodowało konieczność dodatkowego wydatkowania przez pacjentów w roku 2012 około 0,4 mld zł, podczas gdy jak donosiły media, NFZ zaoszczędził wtedy na refundacji leków blisko 2 mld zł.

5. Tylko dzięki firmie IMS Health badającej rynek leków w Polsce niezależnie od ministerstwa zdrowia (ministerstwo zdrowia po wprowadzeniu nowej ustawy refundacyjnej wręcz utajnia informacje dotyczące odpłatności za leki), znamy odpłatności pacjentów za leki i wydatków refundacyjnych NFZ za cały rok 2013. Według tych danych, współpłacenie pacjentów za leki w 2013 roku, znowu wzrosło z 38,7% w 2012 roku do aż 42% (chodzi o leki refundowane sprzedawane na recepty z częściową i 100% odpłatnością), ponieważ aż 12,2% leków refundowanych pacjenci wykupują na recepty ze 100% odpłatnością. Z kolei wydatki NFZ na refundację, spadły w stosunku do planowanych aż o 1,2 mld zł, a razem ze zmniejszonymi wydatkami do programów lekowych i chemioterapii, były mniejsze w roku 2013 o ponad 1,7 mld zł. Podobnie w roku 2014, znowu oszczędności NFZ na refundacji leków wynoszące ponad 1 mld zł i wzrost współpłacenia pacjentów o kilkaset milionów złotych, niestety ta tendencja co widać po cytowanych w pierwszej części tekstu przykładach, jest kontynuowana także w roku 2015. Sumarycznie więc NFZ zaoszczędził od momentu wprowadzenia ustawy na wydatkach refundacyjnych ponad 5 mld zł, natomiast pacjenci dopłacili do leków w tym samym czasie dodatkowo przynajmniej 1,5 mld zł i to jest kolejne osiągniecie blisko już 8-letnich rządów Platformy i PSL-u. Kuźmiuk

Nowe elity Targalskiego , czyli kwadratura koła Józef Darski „ Jak wymienić zdeprawowane elity”...”Twierdzenie, że w Polsce władzę sprawują postsowieckie elity i należy je zastąpić nowymi jest powszechnie zrozumiałe i akceptowane. Nie wypracowano jednak metody jak do tego doprowadzić i jednocześnie zapobiec by nowe elity nie były jeszcze bardziej zdemoralizowane i bardziej antypolskie od sowieckiej hołoty. Potrzebne są więc dwa mechanizmy: selekcji nowych elit i zastępowania pozostawionych nam elit politycznych. „...”Selekcja elity”Jak więc uruchomić mechanizm pozytywnej selekcji elit politycznych, aspirujących do zastąpienia sowieckiej hołoty i kto może tego dokonać? Partia polityczna, po wygranych wyborach, może przegłosować prawa, które będą ułatwiały pozytywną selekcję, ale nie może ona dokonać wymiany kadr bez użycia przemocy. Ta zaś rodzi patologie. Politycy, zwłaszcza aparat partyjny, z natury rzeczy uwikłani są w kompromisy, układy, muszą często akceptować zdemoralizowanych lub niezdolnych do działania funkcjonariuszy, „bo nasz”, „bo dzięki temu coś uzyskamy”, „zwiększymy wpływy w powiecie lub instytucji”, no i poza tym tak wdzięcznie klęczy na wycieraczce i merda ogonkiem przed kim trzeba.”..”Takiej pozytywnej selekcji mogą dokonać tylko obywatele, w których interesie leży nie zajmowanie stanowisk politycznych i życie z polityki, ale uczciwe funkcjonowanie państwa, bo tylko wtedy sami będą mogli normalnie pracować w swoich zwodach na utrzymanie rodzin,  robić kariery, rozwijać się. Odejście partii złodziei i zdrajców i zastąpienie jej przez partię opowiadającą się za zmianami, może jedynie złagodzić objawy, ale nie zmieni istoty systemu selekcji nowych elit, gdyż każda grupa zawodowych polityków podlega prawom aparatu i rynku politycznego, w którym obecnie demoralizacja i klientelizm stały się powszechne. Trzeba zmienić mechanizm selekcji elit na ludzi, którzy swój interes widzieliby w interesie Polski. Działam nie dlatego, że chcę jak najszybciej ukraść ile się da, pluć na Polskę i szerzyć deprawację, bo dostanę stanowisko lub kasę od wrogów naszego kraju i tożsamości, tylko działam, gdyż chcę stworzyć takie warunki, w których ja będę mógł normalnie funkcjonować. A zatem funkcje kontrolne muszą należeć do obywateli nie polityków. Obywatel, który chce normalnie funkcjonować jest zainteresowany w tym by państwo było uczciwe i na to normalne funkcjonowanie mu pozwalało. To on musi więc kontrolować władzę i stwarzać warunki, w których ta władza będzie rywalizowała o jego głos nie pod hasłem ja ukradnę więcej i pozwolę więcej ukraść moim ludziom, zatrudnię więcej pociotków, ale będę działał w interesie obywateli i sprawię, że to obywatelom będzie się lepiej żyło i pracowało.”..”Z drugiej strony, jeśli Stowarzyszeniu RKW uda się połączyć ludzi o różnych, nawet przeciwstawnych poglądach politycznych, których łączy jednak dążenie do zbudowania instytucji demokratycznych niepodległego państwa polskiego i obrony jego interesów, unikniemy niebezpieczeństwa preferowania jakiejś opcji ideologicznej. „..(źródło )
Ważne drugiej strony, jeśli Stowarzyszeniu RKW uda się połączyć ludzi o różnych, nawet przeciwstawnych poglądach politycznych, których łączy jednak dążenie do zbudowania instytucji demokratycznych niepodległego państwa polskiego i obrony jego interesów, unikniemy niebezpieczeństwa preferowania jakiejś opcji ideologicznej. „.

Mój komentarz Należy doceni fakt ,że pan Targalski poruszył problem elit w Polsce i ich tworzenia Przedstawię kilka luźnych uwag . Prawdziwe elity to te które które efektywnie kontrolują gospodarkę , rząd i parlament . Elity te są suwerenne i nie podlegają władzy innych ośrodków politycznych, czy gospodarczych .Na świecie mamy kilka takich elit, kilka suwerennych ośrodków władzy Amerykańsko angielski rody lichwiarskie do których należą Rotschildowie i rody oligarchów przemysłowych typu Rockeffelerowie . To oni kontrolują USA, Wielka Brytanie, Amerykę Południową, do niedawna Afrykę .Rody oligarchów niemieckich , typu Siemensowei, Porsche'owie, Tyssen itd. Oligarchowie niemieccy w porozumieniu z lichwiarsko oligarchicznym ośrodkiem anglo amerykańskim kontrolują cała Europe. Następnym suwerennym ośrodkiem jest warstwa oligarchów bankowo przemysłowych japońskich , rosyjskich, południowokoreańskich oraz indyjskich. Do elit można dostać się tylko przez urodzenie. Członkowie elit są całkowicie niezależni finansowo . Elity są powiązane więzami krwi i majątku. Prowadza politykę obliczoną na dziesięciolecia . Wszędzie tam rządy , parlamenty, partie to atrapy. Jedynie Chiny wypracowały inna elitę. Oligarchię urzędniczą , które nie dopuszcza do powstania w Chinach suwerennej warstwy oligarchów finansowo – przemysłowych . Ciekawym rozwiązaniem jest Iran. Zobaczymy jak ten model będzie działał po zniesieniu embarga , które deformowało możliwości gospodarcze tego systemu. Oprócz tego mamy do czynienia z elitami narodowymi ,które dopóki nie zamierzają pokusić się o realną władzę polityczną są elitami tolerowanymi Wróćmy do Polski. I do próby obalenia systemu kolonialnego. Jesteśmy nowoczesną kolonią i nie posiadamy ani suwerennej warstwy oligarchów jak w Japonii , czy w Niemczech , ani innego suwerennego ośrodka władzy politycznej jak w Chinach .Jedyną prawdziwą elitą narodową w Polsce są hierarchowie kościoła katolickiego. Aby elity narodowe mogły wybić się na suwerenność muszą stać się hermetyczne, homogeniczne , niemożliwe do infiltracji i przejęcia kontroli nad nimi przez ośrodki zewnętrzne. Paradoksalnie to Ruch Narodowy jest najbliższy zbudowania suwerennego ośrodka elity narodowej . Który kiedyś być może przejmie władzę polityczną w Polsce i w sojuszu z Kościołem obali ustrój socjalizmu lichwiarskiego. Po pierwsze elita Ruchu Narodowego to praktycznie wyłącznie katolicy , osoby żyjące w chrześcijańskich rodzinach , wyznający katolicyzm. Polacy. Niemożliwa jest infiltracji tego środowiska przez osoby o poglądach lewackich , ateistów , członków homolobby , czy wątpliwych moralnie rozwodników, ani przez osoby o poglądach kosmopolitycznych Bo musimy jeszcze odróżnić elity kompradorskie, czyli takie, które bardziej są związane z zagranicznymi ośrodkami władzy niż społeczeństwem , tym elitom im wystarczą korzyści materialne oraz elitami narodowymi, które cecha jest to że chcą przejąć realną władze, przejąć kontrolę nad krajem oraz pozbyć się wszystkich obcych wpływów Problem ideologi, religii jako fundamentu ,na bazie którego może powstać zintegrowana elita dostrzegł również Kaczyński , który podkreśla rolę katolicyzmu ,a na prezydenta Polski wybrał katolika Dudę ,a nie rozwodnika Czarneckiego. Targalski słusznie nie ma zaufania do elit PiS , uważa że bez kontroli się zdegenerują. Nie ma racji, kiedy myśli że możliwa jest budowę elit różnicowanych ideologicznie. Elity muszą być niezależne materialnie, więc kto wie ,czy aby je nie stworzyć nie należałoby zwiększyć radykalnie na przykład 10 krotnie dotacje na partie a do tego wszystkim posłom ,którzy byli w Sejmie przynajmniej dwie kadencje nie przyznać dożywotnio po 10 , czy 20 tysięcy złotych miesięcznie. Bo z zadłużonych dziadów z jakim mamy do czynienia w Sejmie , skomlących o posady i dotacje do różnego rodzaju Kulczyków żadnych elit nie stworzymy Marek Mojsiewicz

Krosta wywołuje stany zapalne Skąd się wzięło Państwo Islamskie? Zakładając, zgodnie zresztą z biblijnym opisem stworzenia świata, z którego można, a nawet należy wyciągnąć wniosek, że świat rządzi się według stworzonej razem z nim zasady przyczynowości – że nie ma skutku bez przyczyny, również złowrogie Państwo Islamskie też musi mieć jakąś swoja przyczynę, a nawet – wiele przyczyn. Żeby nie sięgać zbyt głęboko w przeszłość, warto zatem zwrócić uwagę, gdzie Państwo Islamskie się pojawiło. Otóż pojawiło się ono na obszarach stosunkowo prężnych demograficznie, zamieszkałych przez narody młode, które nie akceptują już miejsca i roli wyznaczonej im przed stu laty przez ówczesnych kierowników Imperium Brytyjskiego i próbujących zająć miejsce odpowiadające ich ambicjom. Tymczasem w roku 1948 pojawiło się w tym regionie nowe państwo w postaci Izraela, który, uznał i zresztą do dnia dzisiejszego uznaje swoich sąsiadów, a może nawet całą resztę świata, za swych wrogów. Nie byłoby w tym może wielkiego nieszczęścia, gdyby nie okoliczność, że Żydzi stanowią niezwykle wpływowe lobby w Stanach Zjednoczonych, będących najpotężniejszym militarnie mocarstwem światowym. Wpływy lobby żydowskiego w USA są tak wielkie, że skłoniły Partyka Buchanana, kandydującego w swoim czasie na prezydenta Stanów Zjednoczonych do stwierdzenia pół żartem, ale i pół serio, że Waszyngton, będący stolicą USA, stanowi „terytorium okupowane przez Izrael”. Mówiąc wprost, coraz częściej, zwłaszcza w ostatnim dwudziestoleciu, można odnieść wrażenie, że „ogon wywija psem”, to znaczy – że Stany Zjednoczone są przez żydowskie lobby w tym kraju używane w charakterze narzędzia izraelskiej polityki. Przyczyniła się do tego również odmiana protestantyzmu, według której era pokoju i szczęśliwości, związana z powtórnym przyjściem Chrystusa nastąpi nie wcześniej, aż Izrael uzyska panowanie nad światem. Podobno wyznawcą tej doktryny był prezydent Jerzy Bush junior, a nie jest wykluczone, że to przekonanie wyniósł z domu rodzinnego. Warto tedy przypomnieć, że prezydentem Stanów Zjednoczonych był również jego ojciec, a kto wie, czy w przyszłym roku prezydentem USA nie zostanie jego brat Jeb, ubiegający się o nominację z ramienia Partii Republikańskiej. Gdyby wygrał, to zdecydowanie proizraelski trend w polityce amerykańskiej mógłby utrzymać się z przerwami przez co najmniej 16, może nawet 20 lat, a tak naprawdę, to znacznie dłużej, ponieważ inni prezydenci też w zasadzie nie odstępowali od tej linii politycznej. Nieukrywana stronniczość polityki amerykańskiej w rejonie Bliskiego i Środkowego Wschodu została oczywiście zauważona przez narody arabskie, co wzbudziło, a w każdym razie – spotęgowało ich wrogość wobec Zachodu i jego cywilizacji. Do tej wrogości w ostatnich dziesięcioleciach dołączyła pogarda, wynikająca z przekonania o degrengoladzie cywilizacji zachodniej. To przekonanie nie jest niestety pozbawione podstaw; zarówno w USA, jak i w Europie mamy do czynienia z rewolucją komunistyczną w pełnym natarciu, z rewolucją sterowaną odgórnie, co łączy się z wykorzystaniem do celów rewolucyjnych instytucji państwa. Ta rewolucja nie jest już prowadzona według odrzuconej strategii bolszewickiej, która składała się z trzech elementów: gwałtownej zmiany stosunków własnościowych, masowego terroru i masowego duraczenia, tylko według strategii zalecanej przez włoskiego komunistę Antoniego Gramsciego. Gramsci głównym polem bitwy rewolucyjnej czynił sferę kultury, w związku z czym na plan pierwszy wysunął masowe duraczenie. Narzędzia terroru są stworzone, ale nie używane w skali masowej, ponieważ duraczenie, prowadzone przy wykorzystaniu piekielnej triady w postaci państwowego monopolu edukacyjnego, mediów i przemysłu rozrywkowego, przynosi znakomite rezultaty. W efekcie zmiana stosunków własnościowych to znaczy – przejęcie własności miliardów ludzi przez finansowych grandziarzy, dokona się bez gwałtowności, a nawet przy aprobacie wywłaszczonych, którzy wskutek oduraczenia będą naprawdę myśleć, że to dla ich dobra. W rezultacie rewolucji komunistycznej Zachód wzgardził ideałami, które przez całe wieki zapewniały mu przewagę w świecie i w ten sposób doprowadza się do stanu bezbronności, ponieważ nie istnieje już nic, dla czego warto by ryzykować życie. Nie dotyczy to oczywiście Izraela, który wprawdzie poza swoimi granicami zwalcza nacjonalizmy, jednak sam kieruje się syjonizmem, czyli ideologią nacjonalistyczną, żeby nie powiedzieć – szowinistyczną, w ogólnych zarysach bardzo podobną do ideologii hitlerowskiej, której najtwardszym jądrem było przekonanie o istnieniu „rasy panów”. Hitlerowcy za taką rasę uważali Aryjczyków, natomiast Żydzi – siebie samych – ale to cała różnica. Podporządkowanie polityki amerykańskiej interesom, a ściślej – żydowskim uroszczeniom doprowadziło na obszarze Bliskiego i Środkowego Wschodu w ostatnim dwudziestoleciu do licznych wojen i krwawych przewrotów, w następstwie których państwa uważane przez Izrael za potencjalne zagrożenie, pogrążyły się w politycznym i militarnym chaosie. Dodatkowo na działanie Stanów Zjednoczonych nałożyły się poczynania Francji, która na szczycie w Deauville w 2010 roku uzyskała niemiecką zgodę na „pogłębianie integracji w ramach Unii Śródziemnomorskiej”, czyli na budowę francuskiego kieszonkowego imperium w basenie Morza Śródziemnego. Doprowadziło to do przewrotów w Tunezji, Egipcie i Libii, zaś Stany Zjednoczone doprowadziły do chaosu w Iraku, Afganistanie i Syrii. Z tego chaosu wyłonił się straszliwy dżin w postaci Państwa Islamskiego, które okazuje ostentacyjną wrogość wobec Zachodu, dostarczając moralnego uzasadnienia dla ostatecznego rozwiązania kwestii arabskiej, co niewątpliwie leżałoby w dalekosiężnym interesie Izraela i to z dwóch powodów; zlikwidowania zagrożenia ze strony narodów arabskich, a w dodatku – wcześniejszego wytępienia na tym obszarze wszelkich śladów chrześcijaństwa. Izrael jest zatem rodzajem krosty, która wywołuje wokół siebie nieustanne stany zapalne. Państwo Islamskie jest stanem szczególnie niebezpiecznym.

Stanisław Michalkiewicz

2015-08-06 Tak wygląda odchodzenie bez klasy

1. We wczorajszym wydaniu „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł red. Pawła Majewskiego pod znamiennym tytułem „Pustki w budżecie Kancelarii Prezydenta”, w którym autor sugeruje, że stan jej finansów, może wręcz sparaliżować początek urzędowania prezydenta Andrzeja Dudy. Z informacji zawartych w artykule wynika, że w tuż przed II turą wyborów prezydenckich 22 maja ale także po raz kolejny 16 lipca, szef Kancelarii dokonał zmian w jej statucie w konsekwencji także w regulaminie organizacyjnym i w regulaminie wynagradzania pracowników. Te decyzje pozwoliły na likwidację niektórych stanowisk pracy, a zwalniani w ten sposób oprócz odpraw przewidzianych przez kodeks pracy w takich okolicznościach, otrzymali także odszkodowania będące równowartością ich kwartalnych zarobków. Co więcej jak pisze Majewski zwalniani w ten sposób pracownicy wcale ostatecznie nie przestali pracować w Kancelarii i w tym kontekście przytacza przypadek doradcy jednego z ministrów, który został zwolniony z wypłaceniem odprawy i wspominanego wyżej odszkodowania, a następnie zatrudniony jako audytor.

2. W rezultacie jak pisze autor kwota przeznaczona na wynagrodzenia w czerwcu w porównaniu z majem wzrosła z 2,5 mln do 3 mln, a ponadto fundusz wynagrodzeń został dodatkowo zasilony środkami w kwocie 600 tys. zł pochodzącymi z Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W czerwcu Kancelaria wypłaciła także pracownikom aż 400 tysięcy złotych z tytułu nadgodzin i różnego rodzaju nagród, a fundusz na świadczenia socjalne został wykorzystany niemal w całości (zostały tylko niewielkie kwoty na wypłaty za tzw. wczasy pod gruszą realizowane zwykle jesienią). Gwałtowny wzrost wydatków w maju i czerwcu miał miejsce nie tylko w działach związanych z wynagrodzeniami ale także w takich działach jak „zakup usług pozostałych” (np. catering czy analizy przygotowywane przez podmioty zewnętrzne) czy „zakup materiałów i wyposażenia” gdzie wzrosły one o kilkaset tysięcy złotych w stosunku do średnich miesięcznych wydatków w tych działach. W rezultacie w połowie roku budżetowego w niektórych działach budżetu Kancelarii wydatki wyniosły aż 70% środków przeznaczonych na cały rok, co oznacza że następcom nie zostawiono żadnego pola manewru. Jak mówi cytowany przy tej okazji w wywiadzie szef Kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego Waldemar Dubaniowski, nigdy wcześniej do zmian regulaminów organizacyjnych i płacowych w tej jednostce, tuż przed oddaniem władzy, nie dochodziło.

3. Także wczoraj na portalach internetowych pojawiły się informacje jak były wydatkowane środki z budżetu Kancelarii Prezydenta w całym I półroczu tego roku. Otóż mimo tego, ze na rzecz prezydenta Komorowskiego pracowało 6 doradców etatowych i aż 9 doradców społecznych, to w I półroczu tego roku Kancelaria zawarła kilkadziesiąt umów na doradztwo i ekspertyzy na łączną kwotę 604 tysięcy złotych (dla porównania w całym roku 2014 tego rodzaju wydatki wyniosły 111,3 tys. zł). Internauci zwrócili uwagę na wiele różnego rodzaju wydatki, które można byłoby nazwać wręcz ekstrawaganckimi np. wykonanie pojedynczych filiżanek i kompletów z białej i różowej porcelany za blisko 65,5 tys. zł, co zostało skomentowane następująco, że ”nawet cesarz Chin by się nie powstydził” czy usługa hostingu strony www wraz z administracją serwera na potrzeby stron internetowych BBN za ponad 54 tys. zł, co z kolei zostało skomentowane następująco, „że na rynku tego rodzaju usługa kosztuje najwyżej 1 tys. zł”.

4. Z tych wszystkich powyższych informacji wynika, że w ostatnich miesiącach w Kancelarii Prezydenta, mieliśmy do czynienia z niezwykłą wręcz hojnością zatrudnieniową i płacową ale także wydatkami w innych dziedzinach, które można śmiało określić „szastaniem publicznym groszem”. A że sparaliżuje to działalność Kancelarii w ostatnich 5 miesiącach tego roku i znacząco utrudni funkcjonowanie nowego prezydenta Andrzeja Dudy, to jego poprzednika i jego najbliższych współpracowników, kompletnie nie interesuje. Kuźmiuk

I pieniądze zarobić – i wianuszka nie stracić Jakież to przykre – uzyskać potwierdzenie z najbardziej autorytatywnego źródła – bo od samej sejmowej marszalicy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej – że naszym nieszczęśliwym krajem rządzi przysłowiowa „kurwa i złodziej”! Kurewstwo bowiem niekoniecznie musi być zawodem. Może być stanem ducha, dobrze określanym przez ludowe porzekadło: „i pieniądze zarobić - i wianuszka nie stracić”. Oczywiście ani w przypadku kurew zawodowych, ani w przypadku polityków o żadnym „wianuszku” nie może być mowy; pieniądze w obydwu przypadkach otrzymuje się jako nagrodę za jawnogrzesznictwo. W przypadku kurew zawodowych – za frymarczenie ciałem, w przypadku polityków – za frymarczenie duszą. Podobnie ze złodziejami. Ktokolwiek miał z nimi do czynienia, mógł się przekonać, że wszelkie romantyczne sagi o „złodziejskim honorze” i temu podobnych historiach, można spokojnie włożyć między bajki. Ja przekonałem się o tym już na tzw. „dołku”, czyli w areszcie milicyjnym przy ul. Malczewskiego w Warszawie, gdzie znalazłem się jako kandydat do internowania w stanie wojennym. Siedział z nami w celi złodziej, mimo ukończonych zaledwie 21 lat – już recydywista. Bardziej obrzydliwej gnidy nie widziałem w życiu, chociaż później, w Białołęce, siedziałem z kryminalistami na których ciążyły zarzuty znacznie poważniejsze. Złodziej charakteryzuje się tym, że nie ma żadnych zasad i gotów jest w każdej chwili zdradzić najlepszego przyjaciela w zamian za nawet przelotną korzyść. Dlatego policja i bezpieka werbuje konfidentów przede wszystkim właśnie wśród złodziei, wynagradzając ich gwarancjami bezkarności – realizowanych później przez konfidentów ulokowanych w niezależnej prokuraturze i niezawisłych sądach. Zaryzykowałbym nawet pogląd, że złodzieje nie mają duszy, podobnie zresztą, jak politycy, którzy zresztą – jak np. pan minister Jerzy Jaskiernia – sami to potwierdzali. Skoro tak, to czyż wypada zaprzeczać? Potwierdzenie, że naszym nieszczęśliwym krajem rządzi „kurwa i złodziej” przyszło za sprawą deklaracji Episkopatu, a właściwie nie tyle Episkopatu, co niektórych biskupów, że politycy głosujący za ustawą o zapładnianiu w szklance, nie powinni przystępować do Komunii. Wprawdzie pan prezydent Bronisław Komorowski, który tę ustawę podpisał, właśnie do Komunii nabożnie przystąpił, ale – po pierwsze – mógł to uczynić w ramach zademonstrowania wyższości porządku demokratycznego nad porządkiem nadprzyrodzonym – co z pewnością spodobałoby się soldatesce, która wystrugała zeń prezydenta – albo – po drugie – po odbyciu spowiedzi, w ramach której od jakiegoś księdza-patrioty otrzymał rozgrzeszenie, kiedy zadeklarował mocne postanowienie poprawy – że takiej ustawy już nigdy jako prezydent nie podpisze. Ale pan prezydent Komorowski – to jedna sprawa, a komentarz pani marszalicy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, to sprawa druga. Otóż oświadczyła ona, że stanowisko biskupów jest „przykre i niesprawiedliwe”, bo JE abp Dzięga powiedział, że głosowanie ma rangę „publicznego oświadczenia woli”, a więc jest rodzajem „grzechu popełnionego publicznie”. „Grzech popełniony publicznie” to nic innego, jak jawnogrzesznictwo, vulgo – kurewstwo. Do tej pory kurewstwo, zwłaszcza kurewstwo polityczne, z punktu widzenie religijnego znacznie przecież gorsze, niż kurewstwo zwyczajne, było traktowane – niestety również przez biskupów – pobłażliwie. Być może zaważyła na tym okoliczność, że wielu spośród nich, podpisując – oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” - deklarację o współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, również dopuściła się kurewstwa, więc przeżywała „wspólnotę losów” z kurewskimi politykami, ale na szczęście ustawa o zapładnianiu w szklance stała się rodzajem „szczęśliwej winy”, która w tej wspólnocie łajdactwa może zapoczątkować jakiś przełom, że przynajmniej w kwestii kurewstwa politycznego, światło zostanie ściśle oddzielone od ciemności. To, że niepokoi to zarówno panią marszalicę Małgorzatę Kidawę-Błońską, najwyraźniej przyzwyczajoną do tego, że można „i pieniądze zarobić i wianuszka nie stracić”, to dowód, że sprawy poszły we właściwym kierunku. Nie ma to absolutnie nic wspólnego z forsowaniem w naszym nieszczęśliwym kraju jakiegoś „państwa wyznaniowego”. Kurwy obydwu obrządków nie muszą przecież akomodować się do żadnych chrześcijańskich zasad – ale nie powinny też oczekiwać, że chrześcijanie zaczną akomodować się do etyki kurewskiej. Więc chociaż potwierdzenie przez oficjalnie drugą osobę w państwie, że naszym nieszczęśliwym krajem rządzi kurwa i złodziej jest wiadomością przykrą, ale – zgodnie z zasadą, iż nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – również i ta konstatacja może mieć swoje dobre strony. Stanisław Michalkiewicz

2015-08-07 Udał się nam prezydent Duda

1. Uczestniczyłem wczoraj we wszystkich czterech uroczystościach związanych z zaprzysiężeniem prezydenta Andrzeja Dudy, w Sejmie gdzie miało miejsce posiedzenie Zgromadzenia Narodowego, w mszy świętej w warszawskiej Katedrze, na zamku Królewskim wreszcie na Placu Piłsudskiego. Nie będę opisywał tych uroczystości, wszyscy mogli je zobaczyć na ekranach telewizorów, relacjonowały je bowiem wszystkie stacje, chce przedstawić raczej swoje obserwacje i odczucia.

2. Pierwsze co chcę podkreślić, to znakomite, bardzo dynamiczne i głęboko merytoryczne cztery wystąpienia prezydenta Andrzeja Dudy. To pierwsze przed Zgromadzeniem Narodowym, półgodzinne, wygłoszone bez kartki poruszające najważniejsze wyzwania jakie stoją przed tą prezydenturą zarówno w polityce krajowej jak i zagranicznej, nie stroniące także od polskich problemów z podkreśleniem polskiej biedy, która ma niestety twarz dziecka. To właśnie ta kwestia wywołała taką niechęć i głośne buczenie części posłów Platformy i gdybym chciał być złośliwy, to posługując się wpisami niektórych internautów na jednym z portali społecznościowych, mógłbym napisać, że w oparciu o ten materiał Prawo i Sprawiedliwość ma gotowy spot na parlamentarną kampanię wyborczą. Buczący posłowie Platformy w sytuacji kiedy prezydent mówi o głodnych dzieciach w Polsce, a przecież nie gołosłownie bo w oparciu o dane GUS, który pisząc o polskiej biedzie w 2014 roku podaje następujące dane: w skrajnym ubóstwie (a więc poniżej progu biologicznego wyniszczenia), żyje w Polsce ponad 2,5 mln obywateli z tego przynajmniej 800 tysięcy to właśnie dzieci.

3. To drugie krótsze wygłoszone na Zamku Królewskim podczas odbierania odznak dwóch orderów: Orderu Orła Białego i Krzyża Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski ale jednak bardzo głębokie z podkreśleniem, że będzie pilnował aby te ordery otrzymywali ludzie mający rzeczywiście znamienite zasługi dla Rzeczpospolitej i że ma nadzieję, iż swoją prezydenturą zasłuży na to by być ich kawalerem. Trzecie wygłoszone w żołnierskim stylu, bardzo zdecydowanie podczas przejmowania zwierzchnictwa nad polską armią z głębokim podkreśleniem wdzięczności dla żołnierzy za ich poświęcenie dla obrony naszych granic. Wreszcie czwarte przed Pałacem Prezydenckim do Polaków, którzy bardzo licznie towarzyszyli kolejnym wczorajszym wydarzeniom związanym z zaprzysiężeniem Andrzeja Dudy, poświęcone głównie polskiej wspólnoty i otwartości tego miejsca na ważne inicjatywy obywatelskie.

4. Ale nie tylko wystąpienia prezydenta Dudy zwracały uwagę ale także atmosfera spotkań z Polakami, podczas wszystkich wczorajszych uroczystości. Te setki wyciągniętych do uściśnięcia rąk, życzenia wypowiadane ściszonymi głosami do ucha nachylającego się prezydenta ale i te wykrzykiwane głośno z wywołującymi ściśnięcie gardła „witamy w domu”. Ta rzucająca się ogromna życzliwość, tych tysięcy ludzi, którzy przez kilka godzin w potwornym wczorajszym upale, wędrowali po Warszawie za przemieszczającym się prezydentem z Sejmu aż po warszawską Katedrę i Plac Piłsudskiego. Ta atmosfera ogromnej nadziei na głęboką zmianę, na którą Polacy naprawdę długo czekali i rozumieją, że prezydentura Andrzeja Dudy jest pierwszym ważnym krokiem na tej drodze. Ba byłem świadkiem jak wiwatujący ludzie zwracali się do strzegących prezydenta Dudę, funkcjonariuszy BOR i mówili „pilnujecie nam tego prezydenta, nie jak ostatnim razem”. Podsumowując, udał się nam prezydent Andrzej Duda, choć zdaję sobie sprawę, że to zaledwie pierwszy dzień ale jednak rokujący wspaniale. Kuźmiuk

Michnik o niszczeniu podstaw godnościowych prezydentury Dudy „Niesłychane! „Życzenia” gazety Michnika dla prezydenta Dudy. „Życzę, by umiał Pan szanować mądrzejszych od siebie””....”Życzę prezydentowi Dudzie, by umiał szanować mądrzejszych od siebie, umiał kierować się zdrowym rozsądkiem, a nie strachem przed mentorami z PiS-u „...(źródło )

Prof. Nowak: „Obawiam się, że w stosunku do prezydenta Dudy rozwinięty zostanie przemysł pogardy”. Symptomy już widać..”...”Obawiam się , że w stosunku do prezydenta Dudy rozwinięty zostanie przemysł pogardy, jak wtedy kiedy prezydentem był Lecha Kaczyński. Jeżeli rzecznik prasowy rządu jeszcze przed zaprzysiężeniem mówi ironicznie, że Andrzej Duda będzie także jego prezydentem, a aktorka Anna Nehrebecka nazywa go [A. Dudę – red.] chłystkiem, nie wróży do dobrze „...(źródło )

2010 rok Mazur „ o używaniu Janusza Palikota przeciw śp. Lechowi Kaczyńskiemu, tak by – jak mówił sam poseł z Lublina – „zniszczyć fundamenty godnościowe tej prezydentury”.

http://naszeblogi.pl/39979-dziwka-putina-podstawy-godnosciowe-premiera-tuska 

Marzena Nykiel „Dzieło naprawy Rzeczpospolitej rozpoczęte.”...”„Wrogów naszego Narodu poznajemy po tym, jak się odnoszą do Boga i do moralności chrześcijańskiej”...”Prymas Tysiąclecia „Wrogowie wiedzą, co narodowi służy, a co mu szkodzi. A jeśli chcą mu szkodzić, niszczą to, co mu pomaga. Dlatego też najeźdźcy zawsze niszczyli Kościół i chcieli zatrzeć ślady moralności chrześcijańskiej w życiu Narodu. Dlatego starali się Naród upodlić i rozpić. Są to lekcje z niedawnej przeszłości. Obyśmy ich szybko nie zapomnieli, mogą się nam bowiem przydać! Wrogów naszego Narodu poznajemy po tym, jak się odnoszą do Boga i do moralności chrześcijańskiej. Umieją oni ocenić sens tej moralności dla nas. Wiedzą, że jest ona siłą i mocą Narodu, że najlepiej służy jego bytowi, całości i jedności. I dlatego chcąc zniszczyć Naród, niszczą jego wiarę i moralność chrześcijańską—alarmował Prymas Tysiąclecia.”...(źródło )

„Gowin zapowiada u Olejnik: „będziemy dążyć do repolonizacji mediów”. Jego słowa wywołały burzę. "To sianie nienawiści..."...”Sprawa wypłynęła, gdy Olejnik przywołała słowa Pawła Kukiza, który krytykował działalność mediów w Polsce. Olejnik wskazywała, że Kukiz zarzucił mediom z zagranicznym kapitałem, że pilnują interesów swoich mocodawców. Jarosław Gowin powiedział, że sposób podejścia Kukiza nie jest bezpodstawny.Gdybym był właścicielem mediów w jakimś kraju to w sytuacji, gdyby doszło do konfrontacji interesów między Polską, a tym krajem, w którym mam media, dążyłbym do tego, by moje media reprezentowały interesy Polski”...”Nie miałbym najmniejszej szansy, by kupić gazety w Niemczech, bo w Niemczech pilnuje się, by media były w niemieckich rękach. Zadałem prosty rebus słuchaczom „..”Krzysztof Gawkowski z SLD też atakował: To jest nieuprawnione mówienie. Zaraz zabrniemy w jakąś paranoje. To jest sianie nienawiści — mówił o słowach Gowina. Iwona Śledzińska-Katarasińska wskazała, że jest wdzięczna za słowa Gowina. Jarosław Gowin powiedział jak Zjednoczona Prawica wyobraża sobie relacje media-państwo, jest przekonany, że właściciel ręcznie steruje dziennikarzami. Tak było za PiSu”...”Cieszę się, że politycy PO i SLD pokazali, że nie widzą nic złego w tym, że media są zdominowane przez kapitał zagraniczny. Będę dążył do tego, by stopniowo, repolonizować media. Niech słuchacze ocenią, który punkt widzenia jest właściwy - tłumaczył Gowin. Stanisław Żelichowski zaznaczył, że słowa lidera Polski Razem są kuriozalne. Musielibyśmy przyjąć, że właściciele mediów kupują media dla celów ideologicznych, a z racji ekonomicznych. Gdyby właściciele chcieli walczyć z interesami narodowymi, to słuchacze by nie słuchali ich mediów.(więcej )

Paweł Kukiz „A tutaj macie co wg naszego programu naprawy Państwa powinniśmy zrobic z mediami:
3.3 Media - Zakazy koncentracji więcej niż 20% mediów lokalnych (dziś prawie 90% mediów regionalnych ma jedna grupa : Verlagsgruppe Pasau) 
- Zakaz koncentracji powyżej 20% rynku mediów centralnych. 
- Kary za rozpowszechniania nieprawdy zwiększone w przypadku nieprawdziwych informacji uderzających w polską rację stanu (kłamstwo oświęcimskie typu „Polskie Obozy”).
- Zakaz reklamy firm państwowych oraz organów władzy publicznej wydawanych w Polsce mediach o kapitale zagranicznym (za wyjątkiem mediów branżowych reklam w mediach wydawanych za granicą do tamtejszego klienta) 
- Zakaz zatrudniania w mediach publicznych dziennikarzy pracujących jednocześnie dla mediów zagranicznych (Vide Tomasz Lis – z jednej strony „dziennikarz” TVP z drugiej płacą mu Niemcy wydający Newsweeka) .
- Zakaz reklamy firm państwowych w mediach ukaranych sądowo za publikację nieprawdziwych materiałów sprzecznych z polską racją stanu.  „..(więcej )

Michał Karnowski „Jeszcze są w szoku,jeszcze pogubieni .Ale Przemysł Pogardy 2.0 już startuje „...”Jak to dokładnie w waszej wizji ma wyglądać? Nasza demokracja ma polegać na tym, że tylko wy i zawsze wy rządzicie? Bo jak ktoś inny chwilę porządzi, to wszystko się kończy i zaczyna dyktatura? Myślicie, że mechanizm polegający na tym, że Adam Michnik donosi na Polskę do komunistycznych i postkomunistycznych mediów, a te są w Polsce cytowane jako „głosy z zagranicy”, wpędzające Polaków w kompleksy i wstyd, to wieczny klucz do panowania nad Wisłą?”...”Jak to dokładnie w waszej wizji ma wyglądać? Nasza demokracja ma polegać na tym, że tylko wy i zawsze wy rządzicie? Bo jak ktoś inny chwilę porządzi, to wszystko się kończy i zaczyna dyktatura? Myślicie, że mechanizm polegający na tym, że Adam Michnik donosi na Polskę do komunistycznych i postkomunistycznych mediów, a te są w Polsce cytowane jako „głosy z zagranicy”, wpędzające Polaków w kompleksy i wstyd, to wieczny klucz do panowania nad Wisłą?”...”Nie może się też dać uwieść. Żadnych kolacyjek z Monikami, żadnych flirtów Pierwszej Damy z dziennikarkami. Wezmą co chcą, fotkę strzelą, ale postawy nie zmienią o krok. To już wiemy bo na grobie cenionego prezydenta straszliwe robili rzeczy. Żadnych też złudzeń, że jak im się potroi dotacje państwowe, to się uspokoją. Nie. Innym panom służą, z wyższymi stopniami wojskowymi. „...”Zanosi się na nową wersję przemysłu pogardy. Po 2005 roku udało się rozpętać nienawiść do śp.LK bo wielu Polaków milczało.Czy teraz będą milczeć? „...”Niestety, tak to wygląda. Jeszcze trwa szok, jeszcze pogubienie. Ale już coraz mniejsze.TVN się nakręca, TVP niestety idzie tym tropem, gazeta Michnika szykuje się do ostrej kampanii. Przegrany Komorowski w pierwszych słowach zapowiedział odwet, a Platforma rusza tym tropem. Pamiętajmy: gdy kończy się kampania, skuteczność mediów skokowo wzrasta. Co robić? To co w ostatnich miesiącach. Społeczna aktywność, oddolna mobilizacja, poczucie, że to bitwa o Polskę, bezinteresowna współpraca - to dało Polsce nadzieję na przełom. Ale te same czynniki muszą złożyć się na tarczę przeciw Przemysłowi Pogardy 2.0. Żadnego świętowania, to nie koniec. Walka o Polskę wchodzi w kolejną fazę.”... ”I tak nowy prezydent musi pamiętać, że mógł wygrać wbrew mediom w kampanii wyborczej, kiedy otwierają się pewne dodatkowe okienka komunikacji z rodakami. Ale całej kadencji w ten sposób nie przejdzie, nie da rady. Zaszczują go. Od pierwszego dnia, od dzisiaj, musi zatem myśleć jak przebudować zwichnięty kształt sceny medialnej, w jaki sposób przywrócić w tym świecie elementarną etyka i uczciwość oceny „..(więcej )

Zsolt Zsebesi „Szybka korekta budżetu „.....”W razie potrzeby podniesiona może być również stopa nadzwyczajnego podatku obciążającego przede wszystkim banki oraz wprowadzony byłby nowy, progresywny podatek od dochodów reklamowych mediów. Ten ostatni oznaczałby miliardowe ubytki w dochodach netto największych na Węgrzech zagranicznych firm medialnych takich jak Axel Springer, Ringier, czy RTL. „...(więcej 

Prof. Zybertowicz: Będzie miał miejsce brutalny atak”...”„Będzie miał miejsce brutalny atak – powtarzanie taktyki walenia prętem w klatkę, żeby środowisko, które niesie ze sobą spore nadzieje było rozdrażnione” „...”gdy rozmawiam z ludźmi, którzy popierali PO, np. przedstawicielami średniego biznesu, to widać bardzo duży lęk przed zmianą. To nie jest powtarzanie schematów myślowych propagandy PO, ale często argumentacja  taka: „Już obecnie system podatkowy nas ciśnie, jeśli PiS przy wsparciu Dudy miał realizować te obietnice, to oni nas przyduszą”. Jeżeli nie uda się z tą częścią środowiska gospodarczego nawiązać dialogu i pokazać, że nie chodzi o strategię prymitywnego fiskalizmu, a uszczelnianie systemu podatkowego ma dotyczyć miejsc, gdzie największe podmioty wykorzystują dojścia polityczne do uzyskania nienależnych ulg lub wymykania się podatkom, jeśli nie uda się powtórzyć przesłania Beaty Szydło z konwencji w Katowicach, że kontakt z małym i średnim sektorom ma być jednym z kół zamachowych wzrostu, to nawet jeśli PiS zdobędzie władzę bez rozproszenia tych obaw, bardzo trudno będzie zmieniać Polskę..(źródło)

Ważne Rosja czyści media z inwestorów zagranicznych „....” Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, w piątek uchwaliła ustawę ograniczającą udziały inwestorów zagranicznych w kapitale zakładowym spółek medialnych w Rosji do 20 proc.”...”Ustawa przewiduje, że założycielem środka masowego przekazu (prasa, radio, telewizja i internet) w Federacji Rosyjskiej nie może być obce państwo, organizacja międzynarodowa i obywatel Rosji mający również obywatelstwo innego państwa.”...”Przewiduje ponadto, że kapitał zagraniczny może być obecny w mediach w Rosji, jednak jego udziały w kapitale zakładowym spółek medialnych nie mogą przekraczać 20 proc.”...”Obecnie inwestorzy zagraniczni nie mogą posiadać więcej niż 50 proc. akcji rosyjskich spółek medialnych. Przy czym ograniczenie to dotyczy tylko stacji telewizyjnych i radiowych nadających na terytorium zamieszkanym przez ponad połowę ludności Rosji, a także gazet i czasopism o nakładzie powyżej miliona egzemplarzy.”....”Zmiany dotkną ponad połowę mediów w FR, gdyż wielu rosyjskich właścicieli spółek medialnych rejestruje je w zagranicznych rajach podatkowych.' ….(więcej )

Filip Memches „Świat według gadzinówki „Niemcy już w czasie wojny doskonale zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Stąd u nich taka dbałość o różnorodność prasy„...” Przeciwbólowe środki perswazji. Co z tego wszystkiego wynika? Niemcy świetnie zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Bo media to bądź co bądź czwarta, nie byle jaka, władza. Kiedy przeglądamy się w nich jak w lustrze, one nad nami panują. Mogą nasze poczucie wartości czy godności zarówno zawyżać, jak i zaniżać. Mogą nasze potrzeby czy nasze kompleksy rozgrywać. Mogą to robić dziś, jak mogły ponad pół wieku temu.”.....”Tymczasem nie możemy zapominać, że skuteczny podbój to nie tylko brutalna przemoc, lecz i miękkie, wręcz przeciwbólowe, środki perswazji. Od zniewolenia fizycznego groźniejsze pozostaje zniewolenie duchowe. „..Okupacja hitlerowska utrwaliła się w polskiej pamięci zbiorowej jako jeden wielki koszmar. To oczywiście truizm. Chociaż nie dla kogoś, kto czerpałby wiedzę na ten temat z ówczesnych źródeł. W tym przypadku chodzi o tak zwane gadzinówki, czyli polskojęzyczne tytuły wydawane w Generalnej Guberni z upoważnienia jej władz „...(więcej)

Prof. Mujahid Kamran – 7.06.2011 tłumaczenie Ola Gordon „Należy także pamiętać, że obecnie 80% amerykańskich elektronicznych i drukowanych mediów należy do tylko 6 dużych korporacji.” „..(więcej) 
Mój komentarz Michnik twierdzący prawie otwarcie ,ze Duda to zwykły głupek , który powinien słuchać się mądrzejszych zmierza do rozpoczęcia akcji wyszydzania i wyśmiewania prezydenta Dudy, pokazywani ago jako chłopa roztropka, jakiś pisowskie popychadło Kaczyńskiego . De facto Michnik rozpoczął przemyślną akcje niszczenia podstaw godnościowych prezydentury Dudy. Kluczowa sprawą dla Polski jest polonizacja mediów, oraz likwidacja agentury wpływu w mediach oraz ośrodków próbujących dokonać kulturowego i ideologicznego zamachu stanu w Polsce .

Przykładem takiego antypolskiego ośrodka jest Gazeta Wyborcza , czy lokalna prasa, czyli de facto gadzinówki niemieckie. Przy okazji należy ograniczyć rolę koncernów na rynku medialnym . Co należy zrobić. Zakaz posiadania udziałów polskich mediach przez obywateli i podmioty gospodarcze innych państw. Zakaz posiadania obligacji polskich mediów przez obywateli i podmioty gospodarcze obcych państw. Zakaz zaciągania pożyczek przez polskie media za granicą. Dodatkowo opodatkowanie dużych koncernów medialnych tak jak na Węgrzech . To samo powinno dotyczyć portali internetowych. Zakaz posiadani udziałów w polskich mediach przez polskie koncerny, których akcje są w rękach obywali lub podmiotów gospodarczych obcych państw. Zakaz koncentracji mediów, dzięki czemu zapewnimy pluralizm mediów. Na świecie bardzo duża część lewackich mediów jest deficytowa . Wydawanie i utrzymywanie ich przy życiu nie ma żadnego ekonomicznego sensu. Rody lichwiarskie ( The Economist należy imiennie do Rothschildów ) oligarchowie wydają je ze względów politycznych, ideologicznych, religijnych .Chodzi głównie o pranie mózgu ludziom , o osłonę ideologiczną i medialną dla realizacji ich celów takich jak ekonomiczna i ideologiczna kolonizacja krajów , do których należy również Polska . Najlepszym przykładem było zwalczanie przez niemiecki gadzinówki oraz medialną agenturę ideologiczną Kaczyńskiego, PiS , katolików, kościoła , polskiej kultury, polskiej tradycji , polskiego modelu rodziny, polskiego stylu życia. Skończy się w końcu w Polsce era Michnika i niemieckich gadzinówek. Marek Mojsiewicz

Buczyzm gorszy od faszyzmu Gdyby ktoś spadł z księżyca i potraktował poważnie tak zwane "wiodące media", to musiałby uznać, że Polska miała w mijającym tygodniu dwa zasadnicze problemy. Po pierwsze - straszliwe barbarzyństwo, polegające na buczeniu na Powązkach (ale już nie w Sejmie, tam można). Po drugie - równie straszliwe prześladowania religijne, polegające na tym, że Episkopat nie chce rozdawać komunii świętej wszystkim, którzy mają na nią apetyt. Ale jak ktoś nie spadł z księżyca, to poważnie się zastanawia, czy to się dzieje naprawdę, czy też może zarzuciło się jakiegoś grzybka czy innego "mocarza" i to wszystko się zwiduje. I kto zarzucił - on czy ci goście, których widzi na ekranie? Cokolwiek kto sądzi o czynieniu z Powstania Warszawskiego centralnego punktu polskiej narracji historycznej (może za tydzień wrócę do tego tematu), musi przyznać, że dziennikarze naprawdę mieli 1 sierpnia co relacjonować. Skupienie całej uwagi na fakcie, że ktoś tam gdzieś zabuczał jest po prostu groteskowe. Nie byłem na Powązkach, ale rozmawiałem z kilkoma nieznającymi się nawzajem uczestnikami obchodów i wszyscy opowiedzieli to dość zgodnie: w momencie, gdy pojawiła się tam premier Kopacz (a więc nie w trakcie uroczystości, tylko przed nią), kilka, góra kilkanaście osób wydało z siebie "dźwięk wyrażający dezaprobatę". Trwało to najwyżej dziesięć sekund, bo ludzie sami szybko "buczących" uciszyli, i jeśli ktoś byłby skupiony na samej uroczystości, mógł w ogóle incydentu nie zauważyć. Media oczywiście nie były na niej skupione. Że z marginalnego incydentu zrobiono główny punkt telewizyjnych relacji z obchodów, to jeszcze. Ale że później przez kilka dni telewizyjne autorytety młóciły te sprawę, jakby Bóg wie co strasznego się stało, że każdy redaktorzyna czuł się w obowiązku zadać rozdzierająco pytanie, czy grozi nam zalew barbarzyństwa, że wraz z rządzącymi politykami tłumnie zaczęli się domagać od polityków opozycji i komentatorów nie rozpłaszczonych przed rządem, aby się stanowczo, zdecydowanie odcięli, i potępili, i to nie jeden raz, tylko dziesięć razy - to właśnie znaczy, że świat mediów III RP jest światem do szpiku paranoicznym. Spróbujcie sobie Państwo wyobrazić, że na Baracka Obamę, ktoś, powiedzmy, gwizdnął z daleka, kiedy szedł na uroczysty capstrzyk na Arlingtonie - niech będzie nawet, że na samym cmentarzu. Spróbujcie sobie wyobrazić, że opowiada on potem z przejęciem i łzami w oczach, że padł ofiarą barbarzyństwa, że to haniebne, gwizdać na swojego prezydenta. Spróbujcie sobie wyobrazić, że w ten ton uderzają spiker Kongresu i prominentni gubernatorzy, że CNN, ABC i NBC, New York Times i Washington Post przez kilka dni zajmują się dowodzeniem, że gwizdać na prezydenta nie wolno, a szczególnie nie wolno tego robić na cmentarzu, na którym leżą amerykańscy bohaterowie, i że całe to towarzystwo natrętnie i w słowach pełnych patosu domaga się potępienia za ten incydent Republikanów, posługując się prostą jak cep logiką, że skoro nieznany sprawca gwizdał na Obamę, to na pewno jest Republikaninem. Nie idzie sobie tego wyobrazić, prawda? To może Niemcy, Francja, Wielka Brytania? Nie, też nie sposób sobie wyobrazić, by taki cyrk urządzono, bo ktoś gwizdnął na Merkel, Hollanda czy Camerona. Gwizdnął, pies go zajmał, mało to głupoli chodzi po świecie - też problem! W przywódców zachodnich regularnie ich obywatele, a czasem przedstawiciele odwiedzanych krajów, rzucają tortami, jajkami, pomidorami, nawet butami - nikt przy zdrowych zmysłach tego nie pochwala, ale też nie robi z nich męczenników. "Zdarza się" - jak pisał Kurt Vonnegut jr. Na Zachodzie przede wszystkim nie pozwoliliby na taki cyrk sami politycy. Bo jest dla nich oczywiste, że władza, która żali się, że ktoś ją wygwizdał, epatuje doznaną z ten sposób krzywdę, staje się żałosna. Wyborców nie zdobywa się "na litość", wyborcom imponują przywódcy twardzi, zdecydowani, którzy potrafią pokonywać przeszkody, a przynajmniej na takich wyglądają. Tam. Bo u nas najwyraźniej platformerscy spece od pijaru i "wajchowi" uznali, że władzy najlepiej zrobi, jak będzie odstawiać męczeństwo. Próbowano tego już z Bronisławem Komorowskim w czasie kampanii, rwąc szaty, że na spotkaniach zamiast tłumów pełnych entuzjazmu ma skandujących wrogie mu hasła "specjalistów od kur", na pewno pisowców, choć dzierżyli (pewnie dla niepoznaki) emblematy narodowców i Korwina. Nie przyniosło mu to sukcesu, ale widocznie PO nastawia się w tych wyborach raczej na zwycięstwo "moralne". Dopełnieniem absurdu z "buczeniem na Powązkach" było użycie go jako usprawiedliwienia dla niestosownego zachowania posłów PO, którzy zaczęli wydawać z siebie analogiczne dźwięki ("to nie było buczenie, to był taki, powiedziałabym, pomruk niezadowolenia" - wyjaśniała posłanka Mucha) podczas inauguracyjnego prezydenckiego orędzia. Na dodatek zupełnie kretyńsko akurat na słowa o niedożywionych dzieciach, które są społecznym faktem, zaświadczonym w raportach GUS, PCK i Eurostatu. Ale wolno im, bo pisowcy buczeli pierwsi, orzekły natychmiast medialne lizusy, najwyraźniej nie widząc nic złego w zrównywaniu posłów, reprezentantów społeczeństwa, w sytuacji oficjalnej, podczas istotnej państwowej uroczystości - z jakimiś diabli wiedzą skąd wziętymi anonimami. Ja już nie pytam, skąd ta pewność, że buczący buczeli z pozycji pisowskich, a nie na przykład korwinistycznych albo narodowo-radykalnych. Albo zgoła radykalnie lewicowych. Dziwię się tylko, że jeszcze żaden z rządowych redaktorów nie sformułował tezy, że Ryszard Cyba właściwie miał prawo zamordować "pisowca", skoro ci buczą, i to cmentarzu. Fakt faktem, że zbrodnia Cyby nie wzbudziła swego czasu w TVN 24 czy Tok FM ani połowy takiej pasji potępienia. Trudno wymyślić coś głupszego, ale obrona Bronisława Komorowskiego i posłów PO przed odebraniem im przez Episkopat komunii jest jeszcze głupsza. Wyznawanie religii katolickiej i przynależność do Kościoła nie jest obowiązkowe, a w III RP i większości krajów UE wręcz przeszkadza w karierze - ale jeśli ktoś wierzy i należy, to wskazania Kościoła są dla niego istotne. A jeśli nauki Kościoła cznia, jak pan od wczoraj już były prezydent i jego partia, to domaganie się komunii jest zachowaniem schizofrenicznym. Albo ci ludzie umysłowo są na poziomie pierwotnych religii animalistycznych i uważają komunię za akt magiczny, który pozwala zapewnić sobie farta, nawet jeśli zostanie wyłudzony - albo uważają ją za zwykły opłatek, ale sądzą, że jego demonstracyjne połykanie przed kamerą pozwala oszukać jakąś tam liczbę katolickich leszczy i wydrwić od nich głosy. Podejrzewam ten drugi wariant. Muszę powiedzieć, że mało co wzbudza we mnie tak pusty śmiech jak dywagacje o jakimś "skrzydle konserwatywnym" w PO, do którego znakiem przynależności ma być to, że się kiedyś pracowało w katolickim radiu czy "Gościu Niedzielnym", latało demonstracyjnie na spotkania Odnowy W Duchu Świętym, a ostatnio wstrzymało od głosu w sprawie, na przykład, rządowego przedłożenia w sprawie in vitro (przy okazji przypomnę, że wbrew rządowej propagandzie, Kościół nie opowiada się przeciwko metodzie in vitro jako takiej, tylko przeciwko takiemu jej traktowaniu, jak we wspomnianej, wyborczej ustawie PO). Moim zdaniem dawne "katolickie" zaangażowania różnych kopaczowych posłów czy wiceministrów, które okazały się nie mieć żadnego wpływu na ich moralną postawę, były tylko i wyłącznie oznaką konformizmu. Były takie momenty w historii III RP, kiedy wydawało się, że przez podlizywanie się biskupom będzie wiodła droga do wielkich karier. I wtedy właśnie dzisiejsi katolicy z PO i jej okolic odstawiali zetchaenowców, charyzmatyków i animatorów katolickich mediów. Potem, jak się okazało, że to nic nie daje, wyrzucili swój katolicyzm do kosza i zaczęli się brzydzić kardynałem Dziwiszem. Bardzo możliwe, że teraz sobie o nim przypomną i zaczną pielgrzymować do hierarchów. Wiem, że powinienem się cieszyć z nawróceń, ale jestem widać kiepskim katolikiem, bo z góry doradzałbym biskupom takich nawróconych odprawić kopniakiem w tyłek. Wracając do sedna sprawy - kraj, w którym o tym, kto zasługuje na komunię świętą, chcą decydować eksperci "Gazety Wyborczej" i TVN 24, a głównym tytułem do chwały dla władzy jest, że ją naród wygwizdał, kwalifikuje się do leczenia psychiatrycznego. Na całe szczęście, możecie się Państwo przyczynić do jego uzdrowienia - już za dwa i pół miesiąca.

Rafał Ziemkiewicz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1084
1084 ciao siciliano umberto tabbi UNPJRCQD5WTSYQA55GM6B3QO33LBR6PKGWK2NNI
31d515193436415abb349e90ce3a67d9FS 1084 2006PL2
1084 Pachnica debowa
1084
1084
1084
1084 butterfly jewelry set
1084
1084
McCaffrey Anne JS 08 Opowieści Nerilki (SCAN dal 1084)
1084 2
CSB 1084 1 Cannot Charge due to the charger (SPN5297A) damaged
1084

więcej podobnych podstron