Syrena Zeszyty literacki nr 3

Giuseppe Tomasi di Lampedusa "Syrena"

Mówiłem ci już, Corbera, że była zwierzęciem, lecz jednocześnie była też i boginią - Nieśmiertelną. Szkoda, iż mówiąc o niej nie można stale dawać wyrazu tej syntezie, którą ona przedstawiała swym ciałem z tak absolutną prostotą. Nie tylko w akcie cielesnym przejawiała radość i delikatność zupełnie różną od ponurego szału zwierzęcego, lecz i sposób jej mówienia odznaczał się tak ogromną bezpośredniością, jaką znalazłem tylko u niektórych wielkich poetów.

Nie darmo jest się córką Kaliopy: nietknięta kulturą, nieświadoma mądrości, gardząca wszelkim nakazem moralnym, była jednak u źródła wszelkiej kultury, wszelkiej mądrości, wszelkiej etyki i umiała wyrazić tę swoją pierworodną wyższość w kategoriach esencjalnego piękna. "Jestem wszystkim, ponieważ jestem tylko strumieniem życia pozbawionego przypadkowości; jestem nieśmiertelna, ponieważ łączę w sobie wszelką śmierć, od śmierci dorsza sprzed paru chwil, do śmierci Zeusa, i we mnie staje się ona znów życiem, już nie indywidualnym i zdeterminowanym, ale żywiołowym, a zatem wolnym".

I mówiła dalej: "Jesteś piękny i młody. Powinieneś teraz pójść ze mną w morze, a uniknąłbyś bólów i starości. Znalazłbyś się w mojej siedzibie, pod ogromnymi górami wód nieruchomych i ciemnych, gdzie wszystko jest spokojem i ciszą tak naturalną, że kto je osiągnie, nawet tego nie zauważy. Kochałam cię i pamiętaj o tym, że gdy poczujesz się zmęczony, kiedy będziesz miał już naprawdę dosyć, wystarczy ci się pochylić nad morzem i zawołać mnie: zawsze tam będę, ponieważ jestem wszędzie, i twoje pragnienie snu zostanie zaspokojone". Opowiadała mi o swoim podwodnym życiu, o brodatych trytonach, o zielonkawych grotach, świecących rybach, ale mówiła też, że są to zjawiska iluzoryczne, ponieważ prawdy trzeba szukać znacznie głębiej, w ślepym i głuchym pałacu wód bezkształtnych, odwiecznych, bez świateł, bez szmerów.

Razu jednego powiedziała mi, że odchodzi na dłużej, aż do następnego wieczoru. "Muszę udać się daleko, tam gdzie znajdę podarunek dla ciebie".
Powróciła nazajutrz ze wspaniałą gałązką purpurowego koralu, inkrustowanego muszlami i morskimi porostami. Przechowywałem ją długo w szufladzie i co wieczór całowałem miejsca, o których wiedziałem, że dotknięte zostały palcami Bezdusznej czyli Łaskawej. Jednak pewnego dnia Maria, gospodyni, która tu była przed Bettiną, ukradła mi ją i dała w prezencie jakiemuś gachowi. Odnalazłem ją później sprofanowaną u jubilera na Ponte Vecchio, oczyszczoną i wypolerowaną niemal nie do poznania. Wykupiłem ją i nocą wrzuciłem do Arno: przeszła przez zbyt wiele brudnych rąk.
Opowiadała mi także o licznych ziemskich kochankach, których miała w swej tysiącletniej młodości: o rybakach i marynarzach greckich, sycylijskich, arabskich, kapryjskich. Byli wśród nich także rozbitkowie unoszeni przez prąd na zbutwiałych szczątkach okrętów, którym ukazywała się na chwilę w błyskawicach burzy, ażeby zmienić w rozkosz ich przedśmiertne rzężenie. "Wszyscy przyjmowali moje zaproszenie, powracali do mnie. Jedni od razu, inni po upływie jakiegoś czasu, bardzo dla nich długiego. Tylko jeden nie pokazał się więcej; był to ładny chłopak o jasnej skórze i rudych włosach, z którym kochałam się na dalekiej plaży, tam gdzie nasze morze łączy się z wielkim Oceanem; pachniał czymś, co było mocniejsze od tego wina, którym mnie kiedyś poczęstowałeś. Przypuszczam, iż nie pokazał się więcej nie dlatego, że był szczęśliwy, ale dlatego, że kiedy się spotykaliśmy, był tak pijany, że nic już nie rozumiał; musiałam mu się wydać jedną z jego zwykłych rybaczek".
Te trzy tygodnie w pełni lata przeszły szybko jak jeden poranek. Kiedy minęły, spostrzegłem, że w rzeczywistości przeżyłem całe stulecia. Ta lubieżna dziewczyna, choćby i była okrutnym zwierzątkiem, ale także Matką pełną mądrości, która samą swą obecnością sprawiała, iż wiary zaczynały się chwiać, a metafizyki rozwiewać; delikatnymi, często zakrwawionymi palcami pokazywała mi drogę ku prawdziwym wiecznym odpoczywaniom, a także ku ascetyzmowi życia, pochodzącemu nie z rezygnacji, lecz z niemożności zgodzenia się na inne, niższe przyjemności. Na pewno nie będę tym drugim, który nie usłuchał wezwania, nie wyrzeknę się tej Łaski pogańskiej, która mi została udzielona.

Tamto lato, właśnie dlatego, że tak gwałtowne, było krótkie. Zaraz po dwudziestym sierpnia zaczęły się gromadzić pierwsze nieśmiałe chmury i spadło kilka pojedynczych kropel, ciepłych jak krew. Noce stały się jednym łańcuchem powolnych, niemych błysków, widocznych na dalekim horyzoncie, które wynikały jedno z drugiego, niby myśli jakiegoś boga. Rankiem morze koloru turkawki jak turkawka żaliło się, wyrażając swój tajemny niepokój, a wieczorem marszczyło się, choć się nie czuło żadnego powiewu, i przybierało różne odcienie szarości dymnych, szarości stalowych, szarości perłowych, bardziej delikatnych i czułych od jasności, jaka panowała poprzednio. Całkiem daleko strzępy mgły dotykały powierzchni wód: być może na wybrzeżach greckich już padało. Także nastrój Lighei zmieniał barwę, przechodząc od promiennej jasności do czułości szarzyzny. Częściej milczała, spędzała całe godziny leżąc na skale i patrząc na horyzont, który przestał już być nieruchomy, mało się oddalała. "Chcę zostać jeszcze z tobą. Jeżeli teraz odpłynęłabym na pełne morze, moi morscy towarzysze by mnie zatrzymali. Czy słyszysz? Wzywają mnie". Czasem wydawało mi się rzeczywiście, że słyszę między ostrymi krzykami mew jakiś głos odmienny, niższy od tamtych, że widzę jakieś przelotne kotłowaniny pośród morskich skał. "Grają na muszlach, wzywają Ligheę na święto burzy".
Burza zerwała się dwudziestego szóstego o świcie. Ze skały widzieliśmy, jak wiatr spieniał dalekie wody, a w pobliżu nas leniwe, ołowiane fale szeroko wezbrały. Szybko dopadł nas huragan, gwizdał nam w uszach, łamał wysuszone rozmaryny. Morze otworzyło się pod nami, już ośmieliła się podpłynąć pierwsza fala okryta bielą. "Addio, Sasa. Nie zapomnisz nigdy". Grzbiet fali rozbił się o skałę, syrena rzuciła się w tęczowy rozprysk wody; nie widziałem jak się pogrąża w toni; jakby się rozpłynęła w pianie morskiej.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kundera Milan Zachód porwany albo tragedia Europy Środkowej Zeszyty Literackie, 1984, nr 5
ZESZYTY NAUKOWE NR 2 PROBLEM SAMODZIELNOŚCI FINANSOWEJ
Zeszyt Ćwiczeń nr 4
Zeszyt Ćwiczeń nr 10
Zeszyt Ćwiczeń nr 8
Zeszyt Ćwiczeń nr 12
Zeszyty naukowe nr 553 Akademia Ekonomiczna w Krakowie
Zeszyt Ćwiczeń nr 3
Zeszyty naukowe nr 4 Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Bochn
Zeszyt Ćwiczeń nr 2
Zeszyt Ćwiczeń nr 13
Zeszyt Ćwiczeń nr 11
Zeszyt Ćwiczeń nr 5
Zeszyt Naukowy nr 13 Bezpieczeństwo 1
Zeszyt Ćwiczeń nr 1
Zeszyt Ćwiczeń nr 9
Zeszyt Ćwiczeń nr 6(1)
ZESZYTY NAUKOWE NR 2 PROBLEM SAMODZIELNOŚCI FINANSOWEJ

więcej podobnych podstron