Prawdziwe serce smutku
Czogjam Trungpa Rinpocze
Wyobraz
sobie, ze siedzisz nago na ziemi dotykajac golymi posladkami ziemi.
Poniewaz nie nosisz czapki ani szalika, zostajesz takze wystawiony na
wplyw nieba nad toba. Jestes wcisniety miedzy niebo a ziemie: nagi
mezczyzna lub naga kobieta siedzaca pomiedzy niebem a ziemia.
Ziemia
to zawsze ziemia. Zawsze pozwala kazdemu usiasc na sobie, nigdy sie
nie wycofuje. Nigdy cie równiez nie wypusci - nie oderwiesz sie od
niej i nie ulecisz w przestrzen kosmiczna. Tak samo, niebo to zawsze
niebo, zawsze pozostaje niebem ponad glowa . Jest tam przez caly
czas, niezaleznie od tego czy pada snieg, czy deszcz, czy swieci
slonce, czy jest dzien, czy noc. Dzieki temu wiemy, ze niebo i ziemia
sa godne zaufania.
Logika
podstawowej dobroci jest bardzo podobna. Kiedy mówimy o podstawowej
dobroci, nie chodzi nam o stanie po stronie dobra i odrzucanie zla.
Podstawowa dobroc jest dobra, poniewaz jest bezwarunkowa,
fundamentalna. Juz istnieje, tak samo jak istnieje juz niebo i
ziemia. Nie odrzucamy atmosfery. Nie odrzucamy slonca i ksiezyca, ani
chmur czy nieba. Akceptujemy je. Akceptujemy, to ze niebo jest
niebieskie; akceptujemy krajobraz i morze. Akceptujemy autostrady,
budynki i miasta. Podstawowa dobroc jest tak wlasnie podstawowa i
bezwarunkowa. Nie ma tu mowy o "za" i "przeciw",
podobnie jak swiatlo slonca nie jest ani "za" ani
"przeciw".
Naturalne
prawo i porzadek tego swiata nie sa ani "za", ani
"przeciw". Zasadniczo rzecz biorac nie istnieje nic, co
zagrazaloby albo popieraloby nasz wlasny punktu widzenia. Cztery pory
roku nastepuja niezaleznie od czyichkolwiek zadan, czy oddanych
glosów. Ani nadzieje, ani leki nie moga zmienic ich kolejnosci.
Istnieje dzien i istnieje noc. W nocy jest ciemno, a w dzien jasno i
nie zalezy to od nacisniecia zadnego przelacznika. Istnieje naturalne
prawo i porzadek, które pozwalaja nam przetrwac i jest to dobre w
podstawowym sensie, dobre w tym znaczeniu, ze porzadek ten istnieje,
dziala i jest skuteczny.
Czesto
to podstawowe prawo i porzadek panujace we wszechswiecie uznajemy za
oczywiste, ale powinnismy dobrze sie nad tym zastanowic. Powinnismy
docenic to, co mamy, poniewaz bez tego znalezlibysmy sie w wyjatkowo
klopotliwej sytuacji. Bez swiatla slonca nie byloby roslinnosci, ani
zadnych zbiorów, nie moglibysmy przyrzadzic posilku. Tak wiec,
podstawa dobroc jest dobra, poniewaz
jest tak podstawowa, tak fundamentalna. Jest naturalna, dziala i
wlasnie z tego, a nie z przeciwstawienia zlu, wynika jej dobroc.
Ta
sama zasada odnosi sie do naszej kondycji jako istot ludzkich. Jest w
nas namietnosc, agresja i niewiedza. To znaczy, ze dbamy o
przyjaciól, bronimy sie przed nieprzyjaciólmi, a czasem jestesmy
obojetni. W tym przypadku nie uznajemy tu tych sklonnosci za wady.
Stanowia one czesc naturalnej elegancji naszego wyposazenia jako
ludzkich istot. Jestesmy wyposazeni w paznokcie i zeby, zeby bronic
sie przed atakiem, posiadamy usta i genitalia, zeby wchodzic w
zwiazki z innymi i mamy tyle szczescia, ze dysponujemy kompletnym
systemem trawiennym i oddechowym, mozemy wiec przerabiac to, co nasze
cialo wchlonelo, a nastepnie wydalac pozostalosci. Ludzkie zycie jest
czyms naturalnym i tak samo da sie z niego skorzystac i skutecznie
dziala, jak prawo i porzadek swiata. Tak naprawde, jest cudowne, jest
idealne.
Niektórzy
ludzie mogliby powiedziec, ze swiat jest dzielem jakiejs boskiej
przyczyny , jednak nauki Siambhali nie zajmuja sie sprawa boskiego
pochodzenia . Istota sciezki wojownika polega na osobistym
rozpracowaniu sytuacji, takiej jaka ona jest w chwili obecnej. Z
punktu widzenia Siambhali, kiedy mówimy, ze ludzkie istoty sa z
gruntu dobre, mamy na mysli to, ze posiadaja one wszystkie zdolnosci
jakich potrzebuja i wobec tego nie musza walczyc ze swoim swiatem.
Nasza istota jest dobra, poniewaz nie stanowi podstawowego zródla
agresji ani skarg. Nie mozemy sie skarzyc, ze mamy oczy, uszy, nos i
usta. Nie mozemy przerobic swojej fizjologii ani zmienic zasad
funkcjonowania umyslu. Podstawowa dobroc jest tym co posiadamy, tym w
co zostalismy wyposazeni. Znajdujemy sie w naturalnej sytuacji, która
odziedziczylismy w chwili narodzin.
Powinno
nam towarzyszyc uczucie, ze wspaniale jest byc na tym swiecie. To
cudownie widziec kolor czerwony i zólty, niebieski i zielony,
fioletowy i czarny! Wszystkie te kolory przeznaczone sa dla nas.
Odczuwamy cieplo i zimno, czujemy smak slodki i kwasny. Te doznania
sa naszym udzialem i zaslugujemy na nie. Sa dobre.
Tak
wiec, pierwszym krokiem w odkrywaniu podstawowej dobroci jest
docenienie tego, co posiadamy. Ale potem, powinnismy sie rozejrzec i
dokladniej przyjrzec sie temu, czym i kim jestesmy, gdzie i kiedy
zyjemy. Dlaczego jako istoty ludzkie mozemy posiadac podstawowa
dobroc. Nie jest to w rzeczywistosci kwestia wlasnosci, niemniej
jednak zaslugujemy na nia.
Podstawowa
dobroc bardzo scisle wiaze sie z pochodzacym z tradycji buddyjskiej
pojeciem bodhiczity.
Bodhi
znaczy "przebudzony" lub "przytomny", natomiast
czita znaczy
"serce", zatem bodhiczita
to
"przebudzone serce". Takie przebudzone serce rodzi sie z
gotowosci do stawienia czola wlasnemu stanowi umyslu. Moze sie
wydawac, ze to wielkie wymaganie, ale jest ono konieczne. Powinienes
przeanalizowac swoje zachowanie i zadac sobie pytanie, jak czesto tak
naprawde próbowales nawiazac pelny kontakt ze swoim sercem. Jak
czesto unikales tego w obawie, ze odkryjesz cos strasznego o sobie?
Jak czesto byles gotowy spojrzec sobie w twarz w lustrze, nie
doswiadczajac przy tym zaklopotania? Jak czesto chowales sie za
zaslona gazety, uciekales w ogladanie telewizji albo pozwalales sobie
po prostu na chwile odlotu? Pytanie za 64 tysiace dolarów: jaki
zwiazek nawiazales ze soba samym w ciagu calego swego zycia?
Praktyka
medytacji podczas siedzenia, jak to zostalo juz wczesniej omówione,
stanowi srodek do ponownego odkrycia podstawowej dobroci, a ponadto
umozliwia prawdziwe rozbudzenie serca. Siedzac w postawie
medytacyjnej, jestes wlasnie takim nagim mezczyzna czy kobieta,
znajdujacym sie pomiedzy niebem a ziemia. Kiedy siedzisz niedbale,
próbujesz ukryc swoje serce, starasz sie je ochraniac garbiac sie
nad nim. Kiedy natomiast siedzisz w postawie medytacyjnej
wyprostowany, ale rozluzniony, twoje serce jest nagie. Cala twoja
istota zostaje odslonieta - odkryta przede wszystkim przed toba
samym, ale tez i przed innymi. Tak wiec, dzieki praktyce siedzenia w
bezruchu i obserwacji wychodzacego i rozpuszczajacego sie w
przestrzeni oddechu, nawiazujesz kontakt z wlasnym sercem. Kiedy po
prostu jestes soba, rozwijasz w stosunku do siebie autentyczne
wspólczucie.
Budzac
serce w ten sposób, ku swemu zdumieniu odkrywasz, ze jest one puste.
Odkrywasz, ze spogladasz w przestrzen kosmiczna. Czym jestes, kim
jestes, gdzie jest twoje serce? Jesli dobrze sie przyjrzysz, nie
znajdziesz niczego namacalnego, niczego konkretnego. Oczywiscie
mozesz natknac sie na cos bardzo
twardego, jesli masz do kogos zal, albo gdy zakochales sie zaborcza
miloscia. Ale nie ma to nic wspólnego z przebudzonym sercem. Jesli
szukasz przebudzonego serca, to kiedy siegniesz reka do klatki
piersiowej, zeby go dotknac, nie znajdziesz tam nic prócz
delikatnosci. To bolesne i delikatne miejsce, a jesli otworzysz oczy
na reszte swiata, poczujesz gleboki smutek. Ten rodzaj smutku nie
wynika z tego, ze ktos cie zle potraktowal. Nie czujesz smutku z
powodu obrazy czy biedy. To doswiadczenie smutku jest
nieuwarunkowane. Pojawia sie, poniewaz serce zostalo calkowicie
odsloniete. Nie okrywa go ani skóra, ani zadna inna tkanka, jest to
czyste, surowe mieso. Nawet kiedy siadzie na nim tylko komar,
poczujesz go. Takie doswiadczenie jest swieze, delikatne i bardzo
osobiste.
Prawdziwe
serce smutku wylania sie z odczuwania tego, ze to nieistniejace serce
jest przepelnione. Chcialbys z niego wylac krew, dac je innym. Dla
wojownika to doswiadczenie smutnego, czulego serca oznacza narodziny
nieustraszonosci. Zazwyczaj bycie nieustraszonym jest rozumiane jako
brak leku, albo odpowiedz atakiem, kiedy ktos uderzy. Nie mówimy tu
jednak o nieustraszonosci na poziomie ulicznego zabijaki. Prawdziwa
nieustraszonosc wywodzi sie z czulosci, z tego, ze pozwalasz, zeby
swiat laskotal twoje odkryte i piekne serce. Jestes gotowy, by bez
oporu i wstydu otworzyc sie i stawic swiatu czola. Jestes gotowy
dzielic sie swoim sercem z innymi.
Tekst
pochodzi z ksiazki: Chogyam Trungpa,
"Shambhala,
The Sacred Path of the Warrior"
O sciezce wojownika
Czogjam Trungpa Rinpocze
Kiedy
mówimy o byciu wojownikiem, nie chodzi nam o umiejetnosci konieczne
do prowadzenia wojny w konwencjonalnym sensie. Nie mówimy o tym jak
nauczyc sie wyzwalac wlasna agresje albo jak poslugiwac sie
smiercionosna bronia, zeby poszerzyc swoje terytorium i pokonac
wszystkich wrogów. W tym przypadku stan wojownika odnosi sie do
urzeczywistnienia mocy, godnosci i przebudzenia, wrodzonych nam
wszystkim jako ludzkim istotom. To przebudzenie naszej podstawowej
ludzkiej pewnosci i zaufania dodaje nam otuchy, rozwija wizjonerski
umysl i umozliwia sukcesy w tym co robimy.
Poniewaz
stan wojownika jest wrodzony ludzkim istotom, sposób umozliwiajacy
stanie sie wojownikiem - wejscie na sciezke wojownika - polega na
zobaczeniu tego kim i czym jestesmy jako ludzkie istoty i na dalszym
tego kultywowaniu. Jesli spojrzymy na siebie bezposrednio, bez
zazenowania czy zwatpienia, odkryjemy wiele mocy i mozliwosci, które
caly czas pozostaja do naszej dyspozycji. Patrzac z tego punktu
widzenia, jesli poczujemy, ze brak nam energii, ze nie jestesmy do
niczego zdolni, albo, ze nie mamy wyobrazni, wtedy mówi sie o ataku
wroga. Idea stanu wojownika pokazuje nam, ze dzieki naszemu ludzkiemu
potencjalowi mozemy pokonac wroga tchórzliwego umyslu i odkryc
ogromne rezerwy mozliwosci i inspiracji tkwiacych w naszym
wnetrzu.
Tchórzliwy
umysl znajduje oparcie w leku przed smiercia. Zwykle próbujemy sie
chronic przed wszystkim, co mogloby nam przypomniec o tym, ze musimy
umrzec. Ciagle wytwarzamy sztuczne oslony przed wszystkimi ostrymi
krawedziami. Wokól siebie bezustannie przedziemy cieple kokony, w
których przez caly czas mozemy czuc sie wygodnie i drzemac.
Próbujemy nad wszystkim sprawowac kontrole, tak aby nic nie moglo
niespodziewanie wyskoczyc i przyprawic nas o przykry szok,
przypominajacy nam o wlasnej nietrwalosci i nieuchronnosci smierci.
Robiac tak, usilujemy uchronic sie przed smiercia, która jak sadzimy
stanowi przeciwienstwo celebracji zycia. Utrzymujac obronna postawe
otaczamy sie znajoma mgla. Zyjemy dzieki poglebianiu depresji i
poczucia braku szczescia. W rzeczywistosci ta niezmienna atmosfera
depresji jest tym co sprawia, ze tworzone przez nas otoczenie wydaje
sie znajome i podobne do gniazdka. Ale poniewaz wszystko to opiera
sie na walce, nasza tchórzliwa postawa jest bardzo odlegla od
odczuwania rzeczywistej radosci i zabawy zwiazanej ze stanem
wojownika.
Bycie
wojownikiem oznacza, ze potrafimy bezposrednio spojrzec na siebie i
zauwazyc nature wlasnego tchórzliwego umyslu i wyjsc poza nia.
Mozemy przehandlowac nasza malostkowa walke o bezpieczenstwo w zamian
za duzo rozleglejsza wizje - nieustraszonosci, otwarcia i
autentycznego heroizmu. Nie wydarza sie to od razu ale w trakcie
stopniowo przebiegajacego procesu. Pierwsze przeczucie takiej
mozliwosci pojawia sie kiedy zaczynamy odczuwac klaustrofobie i
zaduch w zbudowanym przez siebie kokonie. W tym momencie w swoim
wlasnym bezpiecznym domu czujemy sie jak w pulapce i nabieramy
przekonania, ze alternatywa jest mozliwa. Zaczynamy odczuwac ogromna
tesknote za swiezym powietrzem i w koncu rzeczywiscie udaje sie nam
nabrac wdech cudownego czystego powietrza, które naplywa do naszego
zatechlego gniazda.
Wtedy
uswiadamiamy sobie, ze przez caly czas, to my sami dokonywalismy
wyboru pelnego ograniczen zycia. Ale teraz cos zmienia sie w naszej
tchórzliwej i obronnej mentalnosci. Równoczesnie odkrywamy, ze
bardzo latwo mozemy zamienic to uzaleznienie i jestesmy w stanie
wyrwac sie z wlasnego ciemnego, dusznego wiezienia na swieze
powietrze, gdzie mozemy rozprostowac nogi, przejsc sie, pobiec, a
nawet tanczyc i bawic sie. Uswiadamiamy sobie, ze potrafimy porzucic
uciazliwa walke, konieczna do podtrzymywania tchórzostwa i rozluznic
sie wiekszej przestrzeni zaufania.
Wazne
jest zrozumienie tego co dla wojownika znaczy zaufanie, pewnosc.
Wojownik do
niczego
nie rozwija zaufania. Nie uczy sie po prostu jakiejs umiejetnosci,
jak np. sztuki walki mieczem, na której zawsze móglby polegac. Ani
tez nie staje sie wyjatkowo upartym, uwazajac, ze jesli wystarczajaco
dlugo wytrwa i nigdy sie nie podda, to odniesie sukces. Te
konwencjonalne idee zaufania stalyby sie tylko nastepnymi kokonami,
opartymi na rozwinietych stylach obrony i agresji.
W
tym przypadku mówimy, ze wojownik posiada samoistne zaufanie,
pewnosc. Oznacza to, iz pozostaje on w stanie
pewnosci, wolnym od wspólzawodnictwa i jakiegokolwiek poczucia
walki. Zaufanie wojownika pozostaje nieuwarunkowane. Innymi slowy,
poniewaz nie jest on rozproszony przez zadne tchórzliwe mysli, moze
spoczywac w niezachwianym i przebudzonym stanie umyslu, który w
ogóle nie potrzebuje zadnych punktów odniesienia.
Z
drugiej strony, nie znaczy to, ze gdy tylko wojownik odkryje swoja
wrodzona pewnosc, nie ma juz nic do zrobienia. Istnieje wiele
podobienstw pomiedzy sciezka wojownika, a buddyjska sciezka nie
egoistycznego dzialania bodhisattwy. Bodhisattwa to praktykujacy,
którego nie satysfakcjonuje mozliwosc wyzwolenia siebie samego z
bólu samsary, ale heroicznie zobowiazuje sie nie spoczac, dopóki
nie pomoze wyzwolic sie wszystkim czujacym istotom. W ten sam sposób,
posiadajacy pewnosc wojownik, nie pozostaje jedynie dumny z tego, ze
spostrzegl nature swego kokona i wyszedl z niego. Nie moze pozostawac
zadowolony z siebie i swoich osiagniec, ani cieszyc sie z samego
poczucia ulgi i wolnosci. Zamiast tego jego zrozumienie i osobiste
doswiadczenie klaustrofobii tchórzliwego umyslu, sluza jako
inspiracja w uwolnieniu zarówno siebie jak i innych. Wojownik
naprawde nie potrafi ignorowac cierpienia i depresji jakie spostrzega
wokól siebie. Tak wiec, z jego nieuwarunkowanego zaufania, pewnosci
spontanicznie rodzi sie wspólczucie.
Wspólczucie
wojownika manifestuje sie poprzez rózne wlasciwosci, które
wszystkie powstaja z natury jego podstawowej pewnosci. Poniewaz pelen
pewnosci stan umyslu wojownika jest samoistniejacy, nie wytworzony
przez agresje, wojownik nie jest ani arogancki ani nadety. Zamiast
tego pozostaje pokorny, zyczliwy i zachowuje sie z pewna rezerwa w
stosunku do innych. Wojownik nie poddaje sie watpliwosciom i z tego
powodu ma poczucie humoru, pozostaje w dobrym nastroju i posiada
pelne przekonanie do tego co robi. Nie daje sie zlapac w pulapke
malodusznej nadziei czy strachu i dlatego jego wizja staje sie
rozlegla, a on nie obawia sie popelniania bledów. W koncu sam jego
umysl przeradza sie w niezmierzona przestrzen i w ten sposób
uzyskuje calkowite panowanie nad swiatem zjawiskowym. Oprócz tych
wszystkich wlasciwosci, wojownik posiada ogromne zdolnosci
wizjonerskie. Innymi slowy, nie ograniczaja go ani nie wpedzaja w
depresje zadne przeszkody, poniewaz z autentyczna ciekawoscia i
radoscia wlacza on je wszystkie jako elementy skladowe swojej
sciezki.
Pelen
zaufania do siebie, wojownik postepuje delikatnie, nieustraszenie i
inteligentnie. Jego lagodnosc to cieplo ludzkiego serca,. Dzieki
cieplu serca, pewnosc wojownika nie jest ani zbyt twarda ani zbyt
krucha. Natomiast okazuje on wrazliwosc, otwartosc i lagodnosc. To
wlasnie nasza lagodnosc pozwala nam odczuwac cieplo i dobroc, a takze
zakochiwac sie. Ale równoczesnie nie stajemy sie przesadnie czuli.
Jestesmy zarazem twardzi i lagodni. Tak nieustraszeni jak i lagodni.
Wojownik odnosi sie do swiata z pewnym poczuciem braku przywiazania,
z dystansem i precyzja. Taki aspekt pewnosci to naturalny instynkt
nieustraszonosci, który pozwala wojownikowi radzic sobie z
wyzwaniami bez utraty wlasnej integralnosci. W koncu nasza pewnosc
wyraza sie jako wrodzona inteligencja, która podnosi zwykla
lagodnosc i nieustraszonosc do stanu wojownika. Innymi slowy, jest to
inteligencja nie dopuszczajaca do tego, aby delikatnosc stala sie
tanim romantyzmem bez zadnych perspektyw, a nieustraszonosc aby nie
przerodzila sie w zachowanie "maczo". Inteligencja jest
naszym poczuciem przebudzonej ciekawosci ukierunkowanej na swiat. To
cos, co pozwala nam docenic i czerpac rozkosz z barwnych przejawów
swiata wokól nas.
Ale
co to wszystko moze miec wspólnego z poteznym wojownikiem i królem
[tybetanskim], Gesarem z Ling, który poslugiwal sie magiczna bronia,
dosiadal cudownego, skrzydlatego rumaka i zabil niezliczona ilosc
demonów i innych wrogów swietych nauk? Jesli uzyjemy bardziej
tradycyjnego jezyka dotyczacego sciezki wojownika, lepiej zrozumiemy
to o czym do tej pory mówilismy.
Nazwalismy
juz tchórzostwo wrogiem wojownika. Tchórzostwo jest kuszaca i
rozpraszajaca wlasciwoscia naszych wedrujacych i neurotycznych
umyslów, która nie pozwala nam spoczac w naturalnym stanie, stanie
niezachwianej czujnosci, która nazwalismy pewnoscia wojownika.
Tchórzostwo w rzeczywistosci jest sila zla, wznoszaca przeszkody
temu, co mozemy nazwac nasza wewnetrzna pewnoscia, z natury
pozbawiona tchórzostwa i agresji oraz wolna od zla. Z tego punktu
widzenia, celem wojownika jest pokonanie wroga, opanowanie zla
naszych tchórzliwych umyslów i odkrycie wlasnej dobroci, wlasnej
pewnosci.
Kiedy
mówimy o pokonaniu wroga, wazne jest zrozumienie, ze nie chodzi
tutaj o wykorzystanie agresji. Prawdziwy wojownik nie obraza sie ani
nie jest arogancki. Taka ambicja czy arogancja bylaby po prostu
jeszcze jednym aspektem tchórzliwego umyslu, nastepnym wrogiem
samego stanu wojownika. Tak wiec, dla wojownika absolutnie konieczne
jest poskromienie swojej wlasnej ambicji zwyciezania, wtedy kiedy
wlasnie ujarzmia swoich najbardziej jawnych wrogów. Cala idea bycia
wojownikiem polega na tym, zeby z nieustraszonoscia, delikatnoscia i
inteligencja stanac twarza w twarz z wrogiem, dzieki czemu jestesmy w
stanie rozwijac sie i osiagnac samourzeczywistnienie.
Posiadajac
takie zrozumienie sciezki wojownika mozemy znowu zajac sie historia
Gesara z Ling. W tym momencie uwazamy cala te opowiesc za pokaz
dzialania umyslu wojownika. Gesar reprezentuje ideal wojownika,
zasade wszystko pokonujacej pewnosci. Jako centralna moc tego, co
zdrowe, zwycieza on kazdego ze swoich wrogów, zle moce czterech
kierunków, które odwracaja umysly ludzi od autentycznych nauk
buddyzmu, gloszacych, ze mozliwe jest osiagniecie ostatecznego
samourzeczywistnienia. Wrogowie z czterech stron w obrazowy sposób
reprezentuja rózne manifestacje tchórzliwego umyslu, które idealny
wojownik pokonuje dzieki mocy swojej niewzruszonej pewnosci.
Magiczny
orez Gesara i jego wspanialy skrzydlaty rumak, stanowia równiez
wazne zasady energii w swiecie wojownika. Bron jest symbolem samego
stanu wojownika. Nosi on ja nie dlatego, ze boi sie ataku, ale po to,
zeby dac wyraz temu czym naprawde jest. Bron w rzeczywistosci
przyciaga wlasciwosci stanu wojownika i inspiruje jego odwage i
delikatnosc. Skrzydlaty kon Gesara symbolizuje pewnosc wojownika.
Jest on idealnym wyobrazeniem czegos pieknego, romantycznego,
zywotnego i dzikiego, co wojownik moze pochwycic i dosiasc. Taki kon
móglby byc bardzo niebezpieczny i nieprzydatny, ale w tym przypadku
wojownik wyzwal i zwyciezyl wrogów z czterech kierunków i dlatego z
godnoscia i duma moze dosiasc wielkiego, skrzydlatego wierzchowca
pewnosci i sukcesu.
Tekst
pochodzi ze wstepu do ksiazki Alexandry David Neel i Lamy
Yongden,
"Nadludzkie
zycie Gesara"
MEDYTACJA
Czogjam Trungpa Rinpocze
Medytacja
stanowi rozlegly temat i na przeciagu wieków rozwijala sie w wielu
kierunkach, a wsród róznych religijnych tradycji istnieje wiele jej
odmian. Ogólnie mówiac, podstawowy charakter medytacji przyjmuje
jedna z dwóch form. Pierwsza wywodzi sie z nauk, które dotycza
odkrywania natury egzystencji, druga zwiazana jest z komunikacja z
zewnetrzna czy uniwersalna koncepcja Boga. W kazdym jednak przypadku
medytacja stanowi jedyny sposób zastosowania nauk w praktyce.
Tam
gdzie wystepuje koncepcja zewnetrznej, "wyzszej" Istoty,
tam tez pojawia sie wewnetrzna osobowosc, znana jako "Ja"
albo Ego. W tym przypadku praktyka medytacji staje sie sposobem
nawiazania komunikacji z zewnetrzna Istota. Oznacza to, ze czlowiek
uwaza sie za cos gorszego i stara sie nawiazac kontakt z czyms
wyzszym, lepszym. Taka medytacja opiera sie na oddaniu. Jest to
glównie wewnetrzna czy tez introwertyczna praktyka medytacji, dobrze
znana w hinduskich naukach, gdzie kladzie sie nacisk na wejscie w
wewnetrzny stan samadhi, dotarcie do glebi swego serca. Mozna znalezc
podobna technike w ortodoksyjnych naukach chrzescijanstwa, gdzie
uzywa sie modlitwy serca i zwraca sie uwage na koncentracje na sercu.
Jest to srodek prowadzacy do utozsamienia sie z zewnetrzna istota i
wymaga oczyszczenia. Podstawowe wierzenie opiera sie na przekonaniu,
ze czlowiek jest oddzielony od Boga, ale istnieje ogniwo z nim
laczace i czlowiek jest wciaz czescia. Czasami jednak powstaje
zamieszanie z tym wszystkim i po to zeby je usunac konieczna jest
wewnetrzna praca i staranie sie wyniesienia jednostki na poziom
swiadomosci. To podejscie wykorzystuje emocje i praktyki dewocji,
których celem jest nawiazanie kontaktu z Bogiem, czy bogami albo z
jakims konkretnym swietym. Takie dewocyjne praktyki moga równiez
obejmowac recytacje mantr.
Druga
zasadnicza forma medytacji, prawie calkowicie stanowi przeciwienstwo
pierwszej, chociaz w koncu moze prowadzic do takich samych
rezultatów. Tutaj nie ma zadnego wierzenia rozrózniajacego to co
wyzsze i to co nizsze, nie pojawia sie idea róznych poziomów czy
bycia w nierozwinietym stanie. Czlowiek nie czuje sie czyms gorszym,
ani tez nie stara sie osiagnac czegos wyzszego od siebie. Dlatego
praktyka medytacji nie wymaga wewnetrznej koncentracji na sercu. Nie
ma zadnej centralistycznej koncepcji. Nawet takie praktyki jak
koncentracja na czakrach czyli psychicznych centrach wykonuje sie w
inny sposób. Chociaz niektóre buddyjskie nauki wspominaja o
czakrach, to jednak praktyki z nimi zwiazane nie opieraja sie na
rozwijaniu wewnetrznego centrum. Tak wiec, ta podstawowa forma
medytacji zwiazana jest z próbowaniem zobaczenia tego co jest.
Istnieje wiele wariacji tej formy medytacji, ale generalnie opieraja
sie one na róznych technikach otwierania sie. Dlatego tez w tego
rodzaju medytacji nie osiaga sie rezultatu po dlugotrwalej, zmudnej
praktyce polegajacej na wznoszeniu sie do "wyzszego" stanu,
ani tez nie jest konieczne wprowadzanie sie w jakis rodzaj
wewnetrznego transu. Jest to bardziej cos, co moglibysmy nazwac
"pracujaca medytacja" albo ekstrawertyczna medytacja, w
której zreczne srodki i madrosc musza pozostawac ze soba polaczone
jak dwa skrzydla ptaka. Nie chodzi tutaj próbowanie wycofania sie ze
swiata. W rzeczywistosci, bez zewnetrznego swiata, swiata pozornych
zjawisk, praktyka medytacji bylaby prawie niemozliwa, poniewaz
jednostka i zewnetrzny swiat nie sa od siebie oddzielone, ale
koegzystuja ze soba. Dlatego tez nie powstaje tutaj koncepcja
próbowania komunikacji i stania sie jednoscia z jakas wyzsza Istota.
W
tego rodzaju praktyce medytacji pojecie terazniejszosci
odgrywa bardzo wazna role. W rzeczywistosci stanowi istote medytacji.
Niezaleznie od tego co sie robi, co próbuje sie praktykowac, nie
jest to ukierunkowane na osiagniecie wyzszego stanu czy podazaniem za
jakas teoria czy idealem. Po prostu chodzi tutaj o spróbowanie
zobaczenia tego co jest tutaj i teraz bez zadnego celu czy ambicji.
Trzeba stac sie swiadomym chwili obecnej, korzystajac z takich
srodków jak koncentracja na oddechu, która rozwinela sie w
buddyjskiej tradycji. Opiera sie ona rozwijaniu znajomosci
terazniejszosci, poniewaz kazdy oddech jest unikalny i stanowi
ekspresje teraz.
Kazdy oddech jest oddzielony od nastepnego, zostaje w pelni zauwazony
i odczuty, nie w wizualizowanej formie, ani jako pomoc w
koncentracji, ale powinien zostac wlasciwie i dokladnie potraktowany.
Tak jak kiedy wyglodnialy czlowiek, kiedy je nie jest nawet swiadomy
tego, ze je. Jest tak pochloniety jedzeniem, ze calkowicie utozsamia
sie z tym co robi i niemalze staje sie jednoscia ze smakiem i z
zadowoleniem. Podobnie z oddychaniem, cala idea polega na tym, zeby
starac sie widziec poprzez kazdy moment. Tak wiec, w tym przypadku
koncepcja usilowania stawania sie czyms wyzszym w ogóle nie
powstaje, a opinie nie maja wiekszego znaczenia. W pewnym sensie
opinie stanowia droge ucieczki, wytwarzaja pewien rodzaj lenistwa i
zaciemniaja klarownosc wizji. Przejrzystosc swiadomosci zostaje
zaslonieta przez sfabrykowane koncepcje i wszystko cokolwiek widzimy
staramy sie zaszufladkowac albo dostosowac do wlasnych z góry
przyjetych idei. Dlatego tez koncepcje i teorie - w tym przypadku
takze teologia - moga stac sie przeszkodami. W tym miejscu mozna
zadac pytanie, jaki jest wiec sens studiowania buddyjskiej filozofii?
Poniewaz istnieja Pisma i teksty, z pewnoscia jest jakas filozofia,
która trzeba przyjac i czyz nie jest to pewna koncepcja? A wiec,
zalezy to od jednostki ale generalnie tak nie jest. Od samego
poczatku próbuje sie przekroczyc koncepcje i byc moze w bardzo
krytyczny sposób odkryc to, co jest.
Trzeba rozwinac krytyczny umysl, który stymuluje inteligencje. Na
poczatku moze to doprowadzic do odrzucenia tego co mówia nauczyciele
czy co jest napisane w ksiazkach, ale pózniej zaczyna sie cos
odczuwac i samemu odkrywac. Nastepuje wtedy to, co znane jest jako
spotkanie wyobrazni z rzeczywistoscia, kiedy odczucie pewnych slów
czy koncepcji spotyka sie z intuicyjna wiedza, byc moze jeszcze w
niejasny i niezbyt precyzyjny sposób. Czlowiek moze nie byc pewny
czy to czego sie uczy jest wlasciwe czy nie, ale generalnie czuje, ze
cos odkryje. Nie mozna zaczac od bycia doskonalym, ale od czegos
trzeba zaczac. I jesli kultywuje sie ten inteligentny, intuicyjny
wglad, wtedy stopniowo, krok po kroku, rozwijaja sie prawdziwe
intuicyjne odczucia i element wyobrazni czy halucynacji stopniowo sie
wyklarowuje i w koncu zanika. W koncu stopniowe uczucie odkrycia
staje sie bardzo przejrzyste, tak ze prawie nie pozostaja zadne
watpliwosci. Nawet na tym poziomie jest mozliwe, ze nie jest sie w
stanie wyjasnic swego odkrycia werbalnie czy przelania go na papier i
w rzeczywistosci jesli próbuje sie cos takiego zrobic, bedzie to
ograniczenie, które moze okazac sie niebezpieczne. Jednak, kiedy to
odczucie rosnie i rozwija sie, w koncu uzyskuje sie bezposrednia
wiedze, zamiast zdobywac cos, co jest oddzielone od poznajacego. Tak
jak w przykladzie glodnego czlowieka, stajesz sie jednoscia z
przedmiotem. Mozna to osiagnac jedynie dzieki medytacji. Dlatego
medytacja jest raczej kwestia cwiczenia - to robocza praktyka. Nie
chodzi tutaj o wejscie w jakas wewnetrzna glebie ale o otwarcie sie i
rozszerzenie na zewnatrz.
Takie
sa podstawowe róznice pomiedzy tymi dwoma rodzajami medytacyjnej
praktyki. Pierwsza moze byc odpowiednia dla jednych ludzi, a druga
dla innych. Nie jest to kwestia tego, ze jedna jest lepsza albo
dokladniejsza od drugiej. Ale w kazdej z tych medytacji najpierw
trzeba przezwyciezyc wielkie uczucie wymagania i ambicji, które
dzialaja jako glówna przeszkoda. Wymagania w stosunku do kogos
takiego jak Guru albo ambicje osiagniecia czegos dzieki temu co sie
robi powstaja z wrodzonego pozadania czy chcenia, które stanowi
centralizujace pogladu. Ten centralizujacy poglad jest z gruntu
slepy. To tak jak posiadanie tylko jednego oka, które umieszczone
jest na piersi. Kiedy chcesz isc nie mozesz obrócic glowy i widzisz
tylko ograniczony obszar. Poniewaz widzisz tylko w jednym kierunku,
brakuje ci inteligencji sluzacej do obracania glowy. Dlatego istnieje
wielkie niebezpieczenstwo upadku. To chcenie dziala jak zaslona i
tworzy przeszkode w odkryciu chwili terazniejszosci, poniewaz chcenie
opiera sie albo na przyszlosci albo na próbowaniu kontynuowania tego
co istnialo w przeszlosci i dlatego terazniejszosc zostaje calkowicie
zapomniana. Moze pojawic pewien wysilek do skupienia sie na
terazniejszosci, ale byc moze dwadziescia procent swiadomosci opiera
sie na terazniejszosci a reszta jest rozproszona na przeszlosc i
przyszlosc. Dlatego nie ma wystarczajacej mocy zeby zobaczyc
bezposredni co jest teraz.
Tutaj
nauki o braku "ja" odgrywaja równiez bardzo wazna role.
Nie jest to jedynie kwestia zaprzeczenia egzystencji Ego, poniewaz
jest ono czyms wzglednym. Tam gdzie jest zewnetrzna osoba, wyzsza
Istota albo koncepcja czegos co pozostaje oddzielone od podmiotu,
wtedy mamy sklonnosc zeby myslec, ze istnieje cos wewnatrz, poniewaz
jest na zewnatrz. Zewnetrzne zjawisko staje sie czasami czyms tak
przytlaczajacym i wydaje sie posiadac wszelkie uwodzicielskie i
agresywne wlasciwosci, ze budujemy przeciw niemu pewien rodzaj
obronnego mechanizmu, nie zauwazajac ze sam stanowi kontynuacje
zewnetrznego zjawiska. Staramy sie odizolowac od tego co zewnetrzne,
a to stwarza rodzaj gigantycznej banki w nas, która sklada sie
sklada sie tylko z powietrza i wody albo w tym przypadku ze strachu i
odbicia zewnetrznego zjawiska. Tak wiec, ta ogromna banka nie
dopuszcza zadnego swiezego powietrza i to jest wlasnie "ja",
Ego. W tym sensie mówimy o egzystencji Ego, ale w rzeczywistosci
jest ono iluzoryczne. Kiedy zostanie to juz zbudowane, zwykle pragnie
sie stworzyc jakis zewnetrzny idol albo schronienie. Podswiadomie
czlowiek wie, ze to "ja" jest banka, która w kazdej chwili
moze peknac, a wiec usiluje ja jak tylko sie da chronic - albo
swiadomie albo podswiadomie. W praktyce uzyskalismy taka zrecznosc w
ochranianiu tego Ego, ze udaje sie nam zachowac go przez setki lat.
To tak, jakby ktos posiadal bardzo cenne okulary i zamykal je w
pudelku albo w róznych pojemnikach, zeby bezpiecznie je przechowac,
tak ze nawet kiedy wszystko inne sie rozbije one ocaleja. Moze
odczuwac, ze inne rzeczy duzo wytrzymaja, ale one nie i dlatego musza
dluzej przetrwac. W ten sam sposób, Ego trwa dluzej, poniewaz
czujemy, ze moze ono w kazdej chwili peknac. Istnieje lek przed
zniszczeniem, poniewaz byloby to zbyt duzo, mozna by za bardzo sie
odslonic. I jest taki charakter, taki fascynujacy wzorzec zbudowany
na zewnatrz nas, chociaz w rzeczywistosci jest naszym wlasnym
odbiciem. Dlatego tez koncepcja braku "ja" nie jest kwestia
tego czy istnieje "ja" albo Bóg, ale kwestia usuniecia tej
koncepcji banki. Kiedy juz sie to zrobi nie musi sie rozmyslnie
niszczyc Ego, albo rozmyslnie potepiac Boga. Kiedy ta bariera zostaje
usunieta mozemy sie rozszerzac i odplynac. Ale da sie to osiagnac
tylko dzieki praktyce medytacji, do której trzeba podejsc w bardzo
praktyczny i prosty sposób. Wtedy mistyczne doswiadczenie radosci,
czy Laski, albo cokolwiek to moze byc zostaje odnalezione w kazdym
przedmiocie. To wlasnie próbuje sie osiagnac przez medytacyjna
praktyke Wipasjany czyli "Wgladu". Kiedy juz ustabilizuje
sie podstawowy wzorzec dyscypliny i rozwinie regularny sposób
postepowania z sytuacja - czy bedzie to oddychania, chodzenie, czy
cos innego - wtedy, na pewnym poziomie technika stopniowo zanika.
Rzeczywistosc stopniowo sie rozszerza, tak ze wcale nie musimy uzywac
zadnej techniki. I w tym przypadku nie trzeba sie koncentrowac na
wnetrzu, bo nastepuje coraz to wieksze i wieksze rozprzestrzenianie
sie na zewnatrz. A im wiecej czlowiek sie rozszerza, tym bardziej
zbliza sie do pozbawionej centrum egzystencji.
Taki
jest podstawowy wzór tego rodzaju medytacji, która opiera sie na
trzech fundamentalnych czynnikach, po pierwsze, brak wewnetrznego
scentralizowania, po drugie, brak pragnienia stania sie czyms wyzszym
i po trzecie, calkowite utozsamianie sie z tu i teraz. Te trzy
elementy biegna przez cala praktyke medytacji, od samego poczatku, az
do momentu urzeczywistnienia.
Pytanie:
Wspomnial pan w swoim wykladzie o terazniejszosci i ciekawi mnie, jak
mozna stac sie swiadomym tego co absolutne poprzez swiadomosc
relatywnego momentu w czasie?
Odpowiedz:
Musimy zaczac od pracy z relatywnym aspektem dopóki w koncu ta
terazniejszosc nie przybierze tak zywotnej cechy, ze nie bedzie juz
dluzej uzalezniona od relatywnego sposobu wyrazania terazniejszosci.
Mozna powiedziec, ze teraz
istnieje przez caly czas, poza koncepcja relatywnosci. Ale poniewaz
wszystkie koncepcje opieraja sie na idei relatywnosci, niemozliwe
jest znalezienie slów, które by wychodzily poza nia. Tak wiec
terazniejszosc stanowi jedyny sposób na bezposrednie widzenie.
Najpierw znajduje sie pomiedzy przeszloscia a przyszloscia - teraz.
Nastepnie stopniowo odkrywa sie, ze terazniejszosc wcale nie jest
uzalezniona od relatywizmu. Odkrywa sie, ze przeszlosc nie istnieje,
przyszlosc nie istnieje a wszystko dzieje sie teraz. Podobnie, zeby
wyrazic przestrzen, mozna na poczatku stworzyc wazon, potem go rozbic
zeby zobaczyc, ze pustka w wazonie jest taka sama jak na zewnatrz.
Takie jest cale znaczenie stosowania techniki. Na poczatku,
terazniejszosc w pewnym sensie nie jest doskonala. Albo mozna
powiedziec, ze medytacja nie jest doskonala, jest czystym wytworem
czlowieka. Siada sie, próbuje sie pozostawac w spokoju i
koncentrowac na oddechu, itd. Ale kiedy tak sie zaczyna, stopniowo
odkrywa sie cos wiecej. Tak wiec wysilek, który sie wlozylo - w
odkrycie terazniejszosci - nie zostaje zmarnowany, chociaz wtedy
mozna zauwazyc, ze byl raczej glupi. Ale to jedyny sposób, zeby
zaczac.
Pytanie:
Czy zanim uczen zacznie medytowac powinien pozbyc sie Ego, czy tez
przyjdzie to w naturalny sposób podczas nauki?
Odpowiedz:
Przychodzi to w naturalny sposób, poniewaz nie mozesz zaczac bez
Ego. Z gruntu Ego nie jest zle. Dobro i zlo naprawde nigdzie nie
istnieja, sa drugorzedne. W pewnym sensie Ego jest czyms falszywym,
ale niekoniecznie zlym. Musisz zaczac razem z Ego, wykorzystac je , a
z czasem zuzyje sie ono, jak para butów. Ale musisz je wykorzystac i
calkowicie je zuzyc, tak zeby nic nie przetrwalo. W przeciwnym
przypadku, jesli spróbujesz odepchnac Ego i byc doskonalym od samego
poczatku, wtedy mozesz stac sie coraz bardziej i bardziej doskonalym
z jednej strony, ale z drugiej strony nagromadzi sie taka sama ilosc
niedoskonalosci, w podobny sposób jak intensywne swiatlo stwarza
równiez intensywna ciemnosc.
Pytanie:
Stwierdzil pan, ze istnieja dwie podstawowe formy medytacji -
praktyka dewocyjna czyli próbowanie nawiazania kontaktu z czyms
wyzszym oraz taka, która jest prosta swiadomoscia tego co jest - ale
praktyka dewocyjna jednak odgrywa duza role równiez w buddyzmie, na
przyklad dewocyjne piesni, itp. Nie wiem w jak sposób sie to dzieje,
to znaczy, jak te dwa rózne aspekty lacza sie ze soba?
Odpowiedz:
Tak, ale ten rodzaj dewocyjnej praktyki, który wystepuje w buddyzmie
stanowi jedynie proces otwierania sie, poswiecania Ego. To proces
stwarzania naczynia. Nie zamierzam potepiac innego rodzaju dewocji,
ale jesli spojrzy sie na nia z punktu widzenia kogos, kto w
niezreczny sposób uzywa tej techniki, to wtedy oddanie staje sie
pragnieniem uwolnienia sie. Taki czlowiek czuje sie bardzo
oddzielony, uwieziony i niedoskonaly. Traktuje siebie jako z gruntu
zlego i stara sie wyzwolic. Innymi slowy, niedoskonala czesc zostaje
utozsamiona z "ja", a wszystko co doskonale z jakas
zewnetrzna istota, a wiec pozostaje tylko wydostanie sie z wiezienia.
Ten rodzaj oddania to zbytni nacisk kladziony na swiadomosc Ego,
negatywnego aspektu Ego. W buddyzmie istnieja setki róznych
dewocyjnych praktyk, wiele relacji o poswieceniu dal Guru albo o
komunikowaniu sie z Guru, o osiagnieciu Przebudzonego Stanu umyslu
dzieki oddaniu. Jednak we wszystkich tych przypadkach oddanie nigdy
nie zaczyna sie od centralizacji Ego. We wszystkich spiewach czy
ceremoniach, na przyklad tych, które wykorzystuja symbolizm albo
wizualizacje buddów, przed rozpoczeciem wizualizacji najpierw robi
sie bezforemna medytacje, która stwarza calkowicie otwarta
przestrzen. Na koncu zas, zawsze recytuje sie to co znane jest jako
Potrójne Kolo: "Ja nie istnieje, zewnetrzna wizualizacja nie
istnieje, akt wizualizacji nie istnieje" - cala idea polega na
tym, ze kazde uczucie osiagniecia zostaje wrzucone w otwartosc, takze
nie czuje sie ze cokolwiek sie zbiera. Uwazam, ze jest to podstawa.
Mozna odczuwac wielkie oddanie, ale jest to pewien rodzaj
abstrakcyjnej formy oddania, które nie centralizuje sie we wnetrzu.
Po prostu nastepuje identyfikacja z odczuciem oddania i to wszystko.
Jest to zapewne inna koncepcja oddania, gdzie nie ma zadnego centrum
a istnieje tylko oddanie. Natomiast we wszystkich innych przypadkach
oddanie zawiera w sobie wymaganie. Istnieje nadzieja uzyskania czegos
w zamian.
Pytanie:
Czy móglby pan podsumowac jaki jest cel medytacji?
Odpowiedz:
No cóz, medytacja stanowi cel sam w sobie. Medytacji nie robi sie w
jakim celu, ona sama jest celem. Zwykle we wszystkim co robimy mamy
jakis cel: cos ma sie wydarzyc w przeszlosci, dlatego to co teraz
robie jest wazne - wszystko ma taki punkt odniesienia. Ale cala idea
medytacji polega na rozwinieciu zupelnie innego sposobu odnoszenia
sie do rzeczy, takiego w którym nie ma wcale zadnego celu. W
rzeczywistosci medytacja zajmuje sie pytaniem, czy jest cos takiego
jak cel. A kiedy czlowiek nauczy sie innego postepowania z sytuacja,
nie ma juz dluzej celu. Nie jest na drodze prowadzacej dokads. Albo
bardziej, jest równoczesnie w drodze i u jej celu. Po to faktycznie
jest medytacja.
Pytanie:
Czy byloby to stopienie sie z rzeczywistoscia?
Tak,
poniewaz rzeczywistosc jest przez caly czas. Rzeczywistosc nie jest
oddzielna istota i chodzi o to, zeby stac sie jednoscia z
rzeczywistoscia - nie osiagnac
jednosc, ale utozsamic sie nia. Czlowiek jest juz czescia tej
rzeczywistosci i pozostaje tylko pozbyc sie watpliwosci. Wtedy
odkrywa sie, ze tak bylo zawsze.
Teraz
chyba powinienem zwrócic uwage na jedna czy dwie drobne sprawy
dotyczace medytacji, chociaz omówilismy juz zasadnicze podstawy tego
tematu.
Generalnie,
instrukcje medytacyjne nie moga zostac podane na wykladzie. Powinien
istniec osobisty zwiazek pomiedzy nauczycielem a uczniem. W kazdej
podstawowej technice, takiej jak swiadomosc oddechu wystepuja pewne
wariacje. Ale chyba powinienem w skrócie wyjasnic podstawowy sposób
medytowania, a wy jesli pózniej zechcecie przejsc dalej z pewnoscia
bedziecie mogli otrzymac dalsze wskazówki od nauczyciela medytacji.
Jak
juz wczesniej powiedzialem, medytacja nie jest zwiazana z rozwijaniem
koncentracji. Chociaz wiele ksiazek o buddyzmie, opisuje takie
praktyki jak Samatha
jako rozwijajace koncentracje, to uwazam, ze ten termin w pewnym
sensie jest mylacy. Mozna z tego by wywnioskowac, ze medytacje da sie
wykorzystac do komercyjnych celów i uzywac jej do liczenia pieniedzy
czy czegos podobnego. Ale medytacji nie wykorzystuje sie do
komercyjnych celów, rózni sie od koncentracji. Widzicie, zasadniczo
nie da sie na prawde skoncentrowac. Kiedy czlowiek usiluje sie mocno
skoncentrowac, wtedy musi myslec, ze koncentruje sie na przedmiocie i
potrzebuje jeszcze czegos do przyspieszenia. W ten sposób wystepuja
dwa procesy, ten drugi stanowi pewien rodzaj straznika, który
sprawdza czy robi sie to we wlasciwy sposób. Ta czesc musi zostac
usunieta, w przeciwnym przypadku konczy sie bedac bardziej swiadomym
siebie, a mniej samej koncentracji i nie jest sie juz w stanie
koncentracji. Staje sie to blednym kolem. Dlatego nie da sie rozwijac
samej koncentracji bez usuniecia scentralizowanego pilnowania,
usilowania bycia uwaznym - czyli Ego. Tak wiec, praktyka Samathy,
swiadomosci oddechu nie polega na koncentrowaniu sie na oddechu.
Na
Wschodzie zwykle stosuje sie postawe ze skrzyzowanymi nogami i jesli
ktos potrafi w niej siedziec, to powinien jej uzywac. Nastepnie
powinno sie cwiczyc w tym, zeby siedziec i medytowac w kazdym
miejscu, nawet na srodku pola. Nie powinno sie szczególnie zwracac
uwagi na to, ze sie siedzi ani na poszukiwaniu czegos do siedzenia.
Takze fizyczna postawa jest dosc wazna. Na przyklad, kiedy sie lezy
mozna miec sklonnosc do zasypiania, kiedy sie stoi moze to sklaniac
do chodzenia. Ale ci, którym trudno jest siedziec ze skrzyzowanymi
nogami, równie dobrze moga siedziec na krzesle. W buddyjskiej
ikonografii postawa siedzenia na krzesle jest znana jako Maitreja
asana
i w pelni akceptowana. Wazne jest zeby miec wyprostowane plecy, tak
zeby nie wystepowaly napiecia podczas oddychania. Sam oddech nie
stanowi przedmiotu koncentracji, jak juz juz mówilismy, ale chodzi o
to zeby stac sie jednym z odczuwaniem oddechu. Na poczatku konieczny
jest pewien wysilek, ale po pewnym czasie praktyki, kiedy uwaga jest
utrzymywana na ruchu oddechu, wszystko nastepuje zupelnie naturalnie
i nie trzeba specjalnie wiazac umyslu z oddechem. Odczuwa sie oddech
- wydech, wdech, wydech, wdech - zwykle dzieje sie tak, ze wydech
jest dluzszy od wdechu, co pomaga w staniu sie swiadomym przestrzeni
i rozprzestrzenianiu sie oddechu na zewnatrz.
Bardzo
wazne jest równiez unikanie bycia zbyt powaznym czy poczucia, ze
uczestniczy sie w jakims specjalnym rytuale. Powinno czuc sie calkiem
naturalnie i spontanicznie i po prostu starac sie identyfikowac z
oddechem. Wszystko juz w tym jest i nie ma to zwiazku z zadnymi
ideami czy analiza. Kiedy pojawiaja sie mysli, obserwujcie je po
prostu jako mysli a nie jak jakis przedmiot. Zwykle kiedy pojawiaja
sie mysli nie jestesmy swiadomi, ze sa to mysli. Przypuscmy, ze ktos
planuje wycieczke na weekend - jest wtedy tak pochloniety myslami, ze
prawie juz znajduje sie na tej wycieczce i nawet nie uswiadamia
sobie, ze sa to mysli. Natomiast, kiedy widzi sie, ze jedynie mysli
stwarzaja taki obraz, odkrywa sie, iz posiada mniej realnosci. Nie
powinno sie tlumic mysli w medytacji, ale starac sie zobaczyc ich
przemijajaca i przezroczysta nature. Nie powinno sie angazowac w nie,
ani ich odrzucac, tylko po prostu obserwowac je i ponownie powracac
do swiadomosci oddechu. Chodzi tu o kultywowanie akceptacji
wszystkiego, dlatego nie powinno sie rozrózniac ani angazowac w
jakikolwiek rodzaj walki. Taka jest podstawowa technika medytacji,
która jest zupelnie prosta i bezposrednia. Nie powinno sie robic
zamierzonego wysilku, nie próbowac niczego kontrolowac ani usilowac
byc spokojnym. Dlatego wlasnie uzywa sie oddechu. Latwo odczuwac
oddech, nie potrzeba go kontrolowac ani starac sie z nim cokolwiek
robic. Oddech jest latwo dostepny i powinno sie go po prostu
odczuwac. Taki jest powód tego, ze rozpoczyna sie od metody. Taki
jest podstawowy sposób rozpoczynania, ale pózniej nastepuje jego
kontynuacja i rozwija sie on na swój wlasny sposób. Calkiem
spontanicznie, czasami odczuwa sie pózniej troche inaczej niz na
samym poczatku. Nie klasyfikuje sie tutaj zaawansowanej techniki czy
dla poczatkujacych. Rozwija sie ona stopniowo.
Tekst
pochodzi z ksiazki Chogyam Trungpa
"Meditation
in Action"