104 105

To właśnie zdarzyło się Charlesowi i Helen. Charles zlekceważył wszelkie oznaki płytkości uczuciowej partnerki, gdyż pochlebiało mu samo zainteresowanie ze strony tak atrakcyjnej kobiety. Nie był bynajmniej bezwolną ofiarą jej machinacji i manipulacji; w sposób czynny nie dopuszczał do świadomości tych cech charakteru Helen, które nie pasowały do jego wizji samego siebie — wizji podsycanej przez Helen i nadal kuszącej dla Charlesa — wizji mężczyzny niezwykle pociągającego, o nieodpartym erotyzmie. Przez wiele lat żył wraz z Helen w starannie skonstruowanym świecie ułudy, nie chciał rozwiać złudzeń wypieszczonych przez własne ego. Gniew po śmierci żony w znacznej mierze kierował przeciwko sobie, kiedy poniewczasie przyznawał się do odrzucenia prawdziwego obrazu i widział rolę, jaką odegrał w tworzeniu i przedłużeniu iluzji wszechogarniającej miłości, zakończonej najbardziej sterylnym z małżeństw.

Russell: trzydzieści dwa lata; dyplomowany opiekun społeczny (po ułaskawieniu przez gubernatora); pracuje z nieletnimi przestępcami

Na dzieciakach, z którymi pracuję, zawsze robi wrażenie ten tatuaż: moje imię i nazwisko wydziergane na lewym przedramieniu. Sporo mówi

0 tym, jak żyłem. Kazałem go sobie zrobić, kiedy miałem siedemnaście lat,
bo byłem pewien, że kiedyś mnie znajdą martwego na ulicy i nikt nie
będzie wiedział, kim jestem. Uważałem się za cholernie złego faceta.

Do siódmego roku życia mieszkałem z matką. Potem wyszła za mąż

1 jakoś nie mogłem się dogadać z ojczymem. Zacząłem uciekać z domu,
a wtedy za to zamykali. Najpierw Izba Dziecka, później różne rodziny
zastępcze i znowu Izba Dziecka. Niezadługo Obóz Młodocianych
i wreszcie poprawczak. Lata mijały, ciągle trafiałem do aresztów,
a w końcu do więzienia. W wieku dwudziestu pięciu lat zaliczyłem już
wszelkie tego rodzaju instytucje w Kalifornii, od obozów wakacyjnych
po zakłady o zaostrzonym rygorze.

No tak, w tamtych czasach częściej siedziałem, niż byłem na wolności. Ale mimo wszystko spotkałem Monikę. Któregoś wieczora w San Jose razem z kumplem, którego znałem z poprawczaka, jeździliśmy sobie „pożyczonym" samochodem. Zatrzymaliśmy się w barku hamburgerowym na wolnym powietrzu, tuż obok tamtych dwóch dziewczyn. Zaczęły się rozmowy i żarciki, wkrótce siedzieliśmy na tylnym siedzeniu ich wozu.

Z mojego kumpla był prawdziwy bawidamek. Gadanie miał nie z tej ziemi, więc jak się trafiały jakieś dziewczyny, on nawijał. Zawsze umiał ugadać parę panienek, ale też wybierał pierwszy, bo taki był pistolet, no i odwalał całą robotę. Ja brałem tę drugą. Tamtego wieczora nie narzekałem, on wziął seksowną blondynkę, która prowadziła wóz, a mnie się dostała Monika. Piętnaście lat, bardzo ładna, sama subtelność i niewinność, no i zainteresowana. Od samego początku pokazywała, naprawdę uroczo, jak bardzo jej zależy.

W więzieniu człowiek się uczy, że niektóre kobiety uważają faceta po wyroku za szmatę i nie chcą mieć z takim do czynienia. Ale innym owszem, nawet się to podoba. Fascynuje. Jesteś dla nich wielki i zły, więc robią się okropnie uwadzicielskie, próbują cię oswoić. Albo też myślą, że ktoś cię zranił, współczują ci i chcą pomóc. Monika zdecydowanie należała do tych współczujących. No i była naprawdę miła. Żadnych ostrych startów, nic z tych rzeczy. Kiedy kumpel zabawiał się ze swoją panienką, myśmy spacerowali przy księżycu i rozmawiali. Chciała się wszystkiego o mnie dowiedzieć. Mocno ocenzurowałem swoją historię, żeby się dziewczyna nie wystraszyła, opowiedziałem sporo smutnych kawałków: jak to ojczym mnie nienawidził i do jakich parszywych rodzin zastępczych trafiałem, jak mi tam dawali same łachmany, a pieniądze przeznaczone na mnie wydawali na własne dzieci. Tak mówiłem, a Monika mocno ściskała i poklepywała moją rękę, nawet miała łzy w tych wielkich piwnych oczach. Chryste, kiedyśmy się żegnali, byłem po uszy zakochany. Koleś zaczai opowiadać o swoich wyczynach z blondynką, opisywał wszystko z soczystymi szczegółami, ale nie chciałem słuchać. Monika dała mi swój adres i numer telefonu. Miałem zadzwonić nazajutrz, ale kiedyśmy wyjeżdżali z miasta, zatrzymały nas gliny, przez ten samo­chód. Myślałem tylko o Monice. To koniec, myślałem, bo przecież jej mówiłem, jak bardzo się staram poprawić i żyć uczciwie.

Postanowiłem zaryzykować i napisać do niej z poprawczaka. Znowu siedzę, pisałem, ale za coś, czego nie zrobiłem — gliny mnie aresztowały, bo byłem już karany i mam u nich kreskę. Monika odpisała natychmiast, a potem już pisała niemal codziennie przez następne dwa lata. W naszych listach było tylko o tym, jak bardzo się kochamy, jak tęsknimy, co będziemy razem robić, kiedy wyjdę.

Matka nie pozwoliła Monice spotkać się ze mną w Stockton, więc pierwszego dnia na wolności pojechałem autobusem do San Jose. Byłem cały rozgorączkowany na myśl, że znowu ją zobaczę, ale też

104

105


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
highwaycode pol c20 sygnaly policjii innych (str 104,105)
104, 105
104 105
104 i 105, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
104 105
104 105 307 POL ED02 2001
highwaycode pol c20 sygnaly policjii innych (str 104,105)
104 105
104, 105
104 105 c5 pol ed01 2010
104 105 308cc pol ed01 2009
Budujemy Dom 2008 03 104 105
104, 105
104 105 206cc pol ed02 2006
D19230589 Ustawa z dnia 6 lipca 1923 r w przedmiocie zmiany artykułów 103, 104 i 105 ustawy z dnia
104 105
Instrukcja AK 102, 104, 105