I緕g艂o艣na klinga

R. A. Salvatore


Bezg艂o艣na klinga

(The Silent Blade)


艢cie偶ki Mroku 1


T艂umaczenie: Piotr Kucharski



PROLOG


Wulfgar spoczywa艂 na 艂贸偶ku, rozmy艣laj膮c. Stara艂 si臋 zrozumie膰 gwa艂towne zmiany, jakie zasz艂y w jego 偶yciu. Zostawszy uwolniony od demona Errtu, z jego piekielnego wi臋zienia w Otch艂ani, dumny barbarzy艅ca zn贸w znalaz艂 si臋 po艣r贸d przyjaci贸艂 i sojusznik贸w. By艂 tu Bruenor, jego przybrany krasnoludzki ojciec, oraz Drizzt, jego mrocznoelfi mentor i najdro偶szy przyjaciel. Dzi臋ki odg艂osom chrapania Wulfgar m贸g艂 stwierdzi膰, i偶 Regis, puco艂owaty halfling, 艣pi smacznie w s膮siednim pomieszczeniu.

I jeszcze Catti-brie, droga Catti-brie, kobieta, kt贸r膮 Wulfgar pokocha艂 tak wiele lat temu, kobieta, kt贸r膮 zamierza艂 po艣lubi膰 siedem lat temu w Mithrilowej Hali. Wszyscy byli tutaj, w swym domu w Dolinie Lodowego Wichru, zn贸w razem i zapewne w dobrych stosunkach, dzi臋ki bohaterskim czynom owych wspania艂ych przyjaci贸艂.


Wulfgar nie wiedzia艂, co to znaczy.

Wulfgar, kt贸ry prze偶y艂 straszliw膮 udr臋k臋, sze艣膰 lat tortur w opazurzonych 艂apach demona Errtu, nie rozumia艂.

Wielki m臋偶czyzna skrzy偶owa艂 ramiona na piersi. By艂 wyczerpany, wi臋c si臋 po艂o偶y艂, cho膰 bardzo niech臋tnie, we 艣nie bowiem odnajdywa艂 go Errtu.

Tak by艂o r贸wnie偶 tej nocy. Wulfgar, cho膰 pogr膮偶ony g艂臋boko w rozmy艣laniach podda艂 si臋 swemu zm臋czeniu i zapad艂 w spokojn膮 ciemno艣膰, kt贸ra wkr贸tce przesz艂a w obrazy wiruj膮cych szarych mgie艂, sk艂adaj膮cych si臋 na Otch艂a艅. Siedzia艂 tam gigantyczny, nietoperzoskrzyd艂y Errtu, spoczywaj膮c na swym wyrze藕bionym z grzyba tronie. 艢mia艂 si臋. Zawsze 艣mia艂 si臋 tym strasznym, chrapliwym rechotem. 艢miech 贸w nie rodzi艂 si臋 z rado艣ci, lecz by艂 szyderstwem, zniewag膮 dla tych, kt贸rych demon postanowi艂 torturowa膰. Teraz bestia kierowa艂a t臋 nie ko艅cz膮c膮 si臋 niegodziwo艣膰 w Wulfgara, podobnie jak skierowane by艂y wielkie szczypce Bizmateca, innego demona, s艂ugusa Errtu. Dzi臋ki sile przekraczaj膮cej mo偶liwo艣ci niemal ka偶dego innego cz艂owieka, Wulfgar zaciekle zmaga艂 si臋 z Bizmateciem w zapasach. Barbarzy艅ca odrzuci艂 na bok wielkie, podobne do ludzkich ramiona oraz dwie inne umiejscowione w g贸rnej cz臋艣ci cia艂a ko艅czyny, szczypce. Zacz膮艂 zaciekle boksowa膰.

Naciera艂o jednak na niego zbyt wiele m艂贸c膮cych ko艅czyn. Bizmatec by艂 zbyt wielki i zbyt silny, a pot臋偶ny barbarzy艅ca zacz膮艂 w ko艅cu si臋 m臋czy膰.

Zako艅czy艂o si臋 to 鈥 zawsze si臋 tak ko艅czy艂o 鈥 zaci艣ni臋ciem szczypiec Bizmateca wok贸艂 gard艂a Wulfgara, podczas gdy drugie szczypce oraz dwa ludzkie ramiona demona trzyma艂y go nieruchomo. Bizmatec, bieg艂y w swej ulubionej metodzie torturowania, nacisn膮艂 delikatnie na gard艂o Wulfgara, pozbawiaj膮c go powietrza, po czym pu艣ci艂, pozwalaj膮c mu zaczerpn膮膰 tchu, i tak raz za razem, doprowadzaj膮c do tego, i偶 m臋偶czyzna chwia艂 si臋 na nogach. Tak mija艂y minuty, a nast臋pnie godziny.

Wulfgar usiad艂 na 艂贸偶ku, trzymaj膮c si臋 za gard艂o, pocieraj膮c paznokciem zadrapanie, dop贸ki nie u艣wiadomi艂 sobie, i偶 demona tu nie ma, 偶e jest bezpieczny w swym 艂贸偶ku, w krainie, kt贸r膮 nazywa艂 swym domem, otoczony przez przyjaci贸艂.


Przyjaci贸艂...

C贸偶 znaczy艂o to s艂owo? Co oni mogli wiedzie膰 o jego udr臋ce? Jak mogli mu pom贸c odp臋dzi膰 ten ci膮gn膮cy si臋 koszmar, kt贸rym by艂 Errtu?

M臋偶czyzna nie przespa艂 reszty nocy, a gdy Drizzt przyszed艂 go obudzi膰 na d艂ugo przed 艣witem, zasta艂 go ju偶 przygotowanego do drogi. Mieli wyruszy膰 tego dnia, nios膮c artefakt Crenshinibon daleko, daleko na po艂udnie i zach贸d. Kierowali si臋 do Caradoon na brzegu jeziora Impresk, a nast臋pnie w G贸ry 艢nie偶ne, do wielkiego opactwa nazywanego Duchowym Uniesieniem, gdzie kap艂an o imieniu Cadderly zniszczy niegodziwy relikt.

Crenshinibon. Drizzt mia艂 go ze sob膮, gdy tego poranka przyszed艂 po Wulfgara. Drow nie nosi艂 go na wierzchu, lecz Wulfgar wiedzia艂, 偶e tam jest. M贸g艂 go wyczu膰, odczuwa艂 jego niegodziw膮 obecno艣膰. Crenshinibon pozostawa艂 bowiem po艂膮czony ze swym ostatnim panem, demonem Errtu. Mrowi艂 energi膮 demona, a w zwi膮zku z tym, i偶 Drizzt mia艂 go przy sobie i sta艂 tak blisko, Errtu r贸wnie偶 pozostawa艂 blisko Wulfgara.

Dobry dzie艅 do drogi 鈥 stwierdzi艂 lekko drow, lecz Wulfgar zauwa偶y艂, i偶 jego g艂os jest wymuszony, protekcjonalny. Z niema艂膮 trudno艣ci膮 Wulfgar powstrzyma艂 pragnienie, by uderzy膰 Drizzta w twarz.

Zamiast tego u艣miechn膮艂 si臋 i przeszed艂 obok niskiego mrocznego elfa. Drizzt mia艂 zaledwie oko艂o metra sze艣膰dziesi膮t, podczas gdy Wulfgar przekracza艂 dwa metry i by艂 dwukrotnie ci臋偶szy ni偶 drow. Udo barbarzy艅cy by艂o grubsze od pasa Drizzta, a jednak gdyby dosz艂o mi臋dzy nimi do wymiany cios贸w, rozs膮dniej by艂oby stawia膰 na drowa.

Nie obudzi艂em jeszcze Catti-brie 鈥 wyja艣ni艂 Drizzt. Wulfgar obr贸ci艂 si臋 szybko na wspomnienie tego imienia. Spojrza艂 twardo w lawendowe oczy drowa.

Lecz Regis ju偶 nie 艣pi i je 艣niadanie. Bez w膮tpienia ma nadziej臋 spa艂aszowa膰 dwa lub trzy, zanim wyruszymy 鈥 doda艂 Drizzt z chichotem, ale Wulfgar pozosta艂 nie wzruszony. 鈥 A Bruenor spotka si臋 z nami na polu za wschodni膮 bram膮 Bryn Shander. Jest wraz ze swym ludem, przygotowuj膮c kap艂ank臋 Stumpet, by przewodzi艂a klanowi pod jego nieobecno艣膰.


Wulfgar jedynie na wp贸艂 s艂ysza艂 s艂owa. Nic dla niego nie znaczy艂y. Ca艂y 艣wiat nic dla niego nie znaczy艂.

Obudzimy Catti-brie? 鈥 spyta艂 drow.

Ja to zrobi臋. 鈥 odpowiedzia艂 szorstko Wulfgar. 鈥 Ty zajmij si臋. Regisem. Je艣li b臋dzie mia艂 brzuch pe艂en jedzenia, z pewno艣ci膮 b臋dzie nas spowalnia艂, a ja zamierzam dotrze膰 szybko do twojego przyjaciela Cadderly鈥檈go, aby艣my mogli pozby膰 si臋 Crenshinibona.

Drizzt zacz膮艂 odpowiada膰, lecz Wulfgar odwr贸ci艂 si臋 i poszed艂 wzd艂u偶 korytarza do drzwi Catti-brie. Pukn膮艂 raz, pot臋偶nie, po czym wszed艂 gwa艂townie do 艣rodka. Drizzt wykona艂 krok w tamtym kierunku, by z艂aja膰 barbarzy艅c臋 za niegrzeczne zachowanie 鈥 w ko艅cu kobieta nie odpowiedzia艂a na jego pukanie 鈥 ale zostawi艂 to. Ze wszystkich ludzi jakich drow kiedykolwiek pozna艂, Catti-brie by艂a najbardziej zdolna broni膰 si臋 przed obrazami lub przemoc膮.

Poza tym Drizzt wiedzia艂, i偶 jego pragnienie, by i艣膰 i z艂aja膰 Wulfgara, by艂o wywo艂ane przez zazdro艣膰 o m臋偶czyzn臋, kt贸ry niegdy艣 by艂, a by膰 mo偶e zn贸w b臋dzie, kandydatem na m臋偶a Catti-brie.

Drow przejecha艂 d艂oni膮 po swej przystojnej twarzy i poszed艂 znale藕膰 Regisa.


* * *


Zaskoczona Catti-brie, maj膮ca na sobie jedynie lekk膮 bielizn臋 i do po艂owy wci膮gni臋te spodnie, skierowa艂a zdziwiony wzrok na Wulfgara wchodz膮cego do pokoju.

Mog艂e艣 poczeka膰 na odpowied藕 鈥 powiedzia艂a cierpko, podci膮gaj膮c spodnie.

Wulfgar przytakn膮艂 i podni贸s艂 d艂onie 鈥 mo偶e tylko na wp贸艂 w ge艣cie przeprosin, lecz i tak o po艂ow臋 wy偶ej ni偶 Catti-brie si臋 spodziewa艂a. Kobieta widzia艂a b贸l w b艂臋kitnych jak niebo oczach m臋偶czyzny oraz pustk臋 w jego rzadkich, wymuszonych u艣miechach. Porozmawia艂a w ko艅cu o tym z Drizztem, tak偶e z Bruenorem i Regisem, i wszyscy zdecydowali, by zachowa膰 cierpliwo艣膰. Jedynie czas m贸g艂 uleczy膰 rany Wulfgara.

Drow przygotowa艂 dla nas wszystkich poranny posi艂ek 鈥 wyja艣ni艂 Wulfgar. 鈥 Powinni艣my dobrze zje艣膰, zanim wyruszymy w d艂ug膮 drog臋.


Drow? 鈥 powt贸rzy艂a Catti-brie. Nie zamierza艂a wypowiedzie膰 tego na g艂os, lecz by艂a tak og艂upiona pe艂nym dystansu odniesieniem Wulfgara do Drizzta, i偶 to s艂owo po prostu jej si臋 wymskn臋艂o. Czy Wulfgar nazwa艂by Bruenora krasnoludem? I jak d艂ugo potrwa, nim ona stanie si臋 po prostu dziewczyn膮? Catti-brie westchn臋艂a g艂臋boko i naci膮gn臋艂a tunik臋 na ramiona, przypominaj膮c sobie stanowczo, i偶 Wulfgar przeszed艂 przez piek艂o 鈥 dos艂ownie. Spojrza艂a na niego, przygl膮daj膮c si臋 tym oczom, i ujrza艂a w nich 艣lad zawstydzenia, jakby echo jego nieczu艂ego okre艣lenia Drizzta naprawd臋 ugodzi艂o go w serce. By艂 to dobry znak.

Wulfgar odwr贸ci艂 si臋, by opu艣ci膰 pok贸j. Podesz艂a do niego i wyci膮gn臋艂a r臋k臋, by delikatnie pog艂adzi膰 go po policzku i szorstkiej brodzie, kt贸r膮 postanowi艂 zapu艣ci膰 lub kt贸rej po prostu nie chcia艂o mu si臋 ogoli膰.

Wulfgar spojrza艂 na ni膮, na czu艂o艣膰 w jej oczach, i po raz pierwszy od walki na krze lodowej, gdy wraz ze swymi przyjaci贸艂mi pokona艂 niegodziwego Errtu, w jego u艣miechu pojawi艂a si臋 nuta szczero艣ci.


* * *


Regis dosta艂 swoje trzy 艣niadania i zrz臋dzi艂 przez ca艂y poranek na ten temat, gdy pi臋cioro przyjaci贸艂 wyruszy艂o z Bryn Shander, najwi臋kszego z miasteczek w regionie nazywanym Dekapolis, w dalekiej Dolinie Lodowego Wichru. Z pocz膮tku grupa kierowa艂a si臋 na p贸艂noc, przemieszczaj膮c si臋 na 艂atwiejszy teren, po czym skr臋ci艂a prosto na zach贸d. Na p贸艂nocy, w du偶ej oddali, przyjaciele ujrzeli wysokie budowle Targos, drugiego miasta w okolicy, za艣 za jego dachami wida膰 by艂o l艣ni膮ce wody Maer Dualdon.

Do po艂owy popo艂udnia, zostawiwszy za sob膮 ponad dwadzie艣cia kilometr贸w, dotarli do brzeg贸w Shaengarne, wielkiej rzeki, wezbranej i p艂yn膮cej szybko po wiosennych roztopach. Pod膮偶yli za ni膮 na pomoc, z powrotem do Maer Dualdon, do miasta Bremen oraz oczekuj膮cej tam 艂odzi, kt贸r膮 zorganizowa艂 Regis.

Grzecznie odrzucaj膮c liczne propozycje mieszka艅c贸w, by zostali w osadzie na kolacj臋 i ciep艂y nocleg oraz liczne protesty Regisa, twierdz膮cego, i偶 umiera z g艂odu i jest got贸w po艂o偶y膰 si臋 i zemrze膰, przyjaciele byli ju偶 wkr贸tce na zach贸d od rzeki. Szli szybko, pozostawiaj膮c za sob膮 sw贸j dom.

Drizzt ledwo m贸g艂 uwierzy膰, 偶e wyruszyli tak szybko. Dopiero co Wulfgar do nich wr贸ci艂. Wszyscy byli zn贸w razem w krainie, kt贸r膮 nazywali domem, w spokoju, a mimo to teraz znajdowali si臋 tutaj, zn贸w kieruj膮c si臋 za g艂osem obowi膮zku. Drow naci膮gn膮艂 nisko na twarz kaptur swego podr贸偶nego p艂aszcza, os艂aniaj膮c swe delikatne oczy przed pal膮cym s艂o艅cem.

Przyjaciele nie mogli widzie膰 jego szerokiego u艣miechu.



Cz臋艣膰 1

APATIA


Cz臋sto siadam i zastanawiam si臋 nad zam臋tem, jaki odczuwam, gdy moje klingi spoczywaj膮, gdy ca艂y otaczaj膮cy mnie 艣wiat wydaje si臋 偶y膰 w pokoju. Jest to przypuszczalnie idea艂, do kt贸rego d膮偶臋. A jednak w owych spokojnych czasach 鈥 a zdarza艂y si臋 one naprawd臋 rzadko podczas tych ponad siedmiu dekad mojego 偶ycia 鈥 nie czuj臋 si臋 tak, jakbym znalaz艂 doskona艂o艣膰, lecz raczej jakby czego艣 brakowa艂o mi w 偶yciu.

Wydaje si臋 to tak膮 absurdaln膮 my艣l膮, a jednak u艣wiadomi艂em sobie, i偶 jestem wojownikiem, istot膮 akcji. W czasach gdy nie ma pal膮cej potrzeby akcji, nie czuj臋 si臋 spokojny. Ani troch臋.

Gdy droga nie jest wype艂niona przygod膮 gdy nie ma potwor贸w do pokonania oraz g贸r, na kt贸re trzeba si臋 wspi膮膰, odnajduje mnie nuda. Uda艂o mi si臋 zaakceptowa膰 t臋 prawd臋 o moim 偶yciu, t臋 prawi艂 de o tym, kim jestem, tak wi臋c przy tych rzadkich okazjach potrafi臋 znale藕膰 spos贸b, by pokona膰 nud臋. Potrafi臋 odnale藕膰 g贸rski szczyt wy偶szy ni偶 ten, na kt贸ry ostatnio si臋 wspi膮艂em.

Widz臋 teraz wiele podobnych symptom贸w w Wulfgarze, przywr贸conym nam zza grobu, z wiruj膮cej ciemno艣ci, kt贸ra by艂a zak膮tkiem Errtu w Otch艂ani. Obawiam si臋 jednak, i偶 stan Wulfgara przekroczy艂 zwyk艂膮 nud臋, wlewaj膮c si臋 do krainy apatii. Wulfgar r贸wnie偶 by艂 stworzeniem akcji, lecz to nie wydaje si臋 by膰 lekarstwem na jego letarg ani apati臋. Prosili go, aby obj膮艂 przyw贸dztwo nad plemieniem. Nawet uparty Berkthgar, kt贸ry musia艂by odda膰 po偶膮dane stanowisko w艂adzy, wspiera Wulfgara. On i ca艂a reszta z nich wie, w tych mizernych czasach, i偶 ponad wszystkich to Wulfgar, syn Beornegara, m贸g艂by da膰 wielkie korzy艣ci nomadycznym barbarzy艅com z Doliny Lodowego Wichru.

Wulfgar nie pod膮偶y za tym wezwaniem. To nie skromno艣膰 czy znu偶enie go powstrzymuj膮, jak widz臋, ani te偶 偶adne obawy, i偶 nie by艂by w stanie poradzi膰 sobie z t膮 pozycj膮 lub 偶y膰 zgodnie z oczekiwaniami tych, kt贸rzy go prosz膮. Ka偶dy z tych problem贸w m贸g艂by zosta膰 pokonany, przemy艣lany lub wsparty przez przyjaci贸艂 Wulfgara, w tym mnie. Wszak偶e nie, nie jest to 偶adna z tych naprawialnych rzeczy.

Chodzi po prostu o to, i偶 go to nie obchodzi.

Czy to mo偶liwe, 偶e jego w艂asne cierpienie by艂o tak wielkie i nieustaj膮ce, i偶 utraci艂 zdolno艣膰 wsp贸艂odczuwania b贸lu innych? Czy widzia艂 zbyt wiele grozy, aby s艂ysze膰 ich krzyki?

Tego obawiam si臋 ponad wszystko, jest to bowiem strata, na kt贸r膮 nie ma okre艣lonego lekarstwa. A jednak, 偶eby by膰 szczerym, widz臋 j膮 wyra藕nie wyryt膮 w rysach Wulfgara, w stanie poch艂oni臋cia samym sob膮, w kt贸rym zbyt wiele wspomnie艅 o jego niedawnych udr臋kach zaciemnia mu wzrok. By膰 mo偶e nawet Wulfgar nie dostrzega b贸lu nikogo innego. Albo te偶, je艣li go widzi, odrzuca go jako trywialny w por贸wnaniu do monumentalnych pr贸b, przez jakie musia艂 przej艣膰 podczas tych sze艣ciu lat niewoli u Errtu. Utrata wsp贸艂odczuwania mo偶e by膰 najtrwalsz膮 i najg艂臋bsz膮 blizn膮 ze wszystkich, bezg艂o艣n膮 kling膮 niewidocznego przeciwnika, rozrywaj膮c膮 nasze serca i kradn膮c膮 nam wi臋cej ni偶 tylko si艂臋. Kradn膮c膮 nasz膮 wol臋, czym bowiem jeste艣my bez wsp贸艂odczuwania? Jak膮偶 rado艣膰 mo偶emy odnale藕膰 w naszych 偶yciach, je艣li nie potrafimy zrozumie膰 rado艣ci i smutk贸w tych, kt贸rzy nas otaczaj膮, je艣li nie mo偶emy si臋 nimi dzieli膰 w wi臋kszej spo艂eczno艣ci? Pami臋tam lata w Podmroku po tym, jak uciek艂em z Menzoberranzan. Samotny, poza okazyjnymi wizytami Guenhwyvar, przetrwa艂em te d艂ugie lata dzi臋ki w艂asnej wyobra藕ni.

Nie jestem pewien, czy Wulfgarowi zosta艂a cho膰by taka mo偶liwo艣膰, bowiem wyobra藕nia wymaga introspekcji, si臋gni臋cia do w艂asnych my艣li, a obawiam si臋, i偶 za ka偶dym razem gdy m贸j przyjaciel spogl膮da w ten spos贸b w g艂膮b siebie, wszystkim co widzi, s膮 s艂udzy Errtu, szlam i groza Otch艂ani.

Jest otoczony przez przyjaci贸艂, kt贸rzy kochaj膮 go i z ca艂ego serca b臋d膮 pr贸bowa膰 wspiera膰 go, pomaga膰 mu wydosta膰 si臋 z emocjonalnego lochu Errtu. By膰 mo偶e Catti-brie, kobieta, kt贸r膮 niegdy艣 kocha艂 (a mo偶e wci膮偶 kocha) tak g艂臋boko, oka偶e si臋 postaci膮 kluczow膮 dla jego wyzdrowienia. Przyznaj臋, i偶 boli mnie, gdy ogl膮dam ich razem. Catti-brie traktuje Wulfgara z czu艂o艣ci膮 i wsp贸艂czuciem, lecz wiem, i偶 on nie czuje jej delikatnego dotyku. Lepiej, by uderzy艂a go w twarz, spojrza艂a stanowczo i ukaza艂a mu prawd臋. Wiem o tym, a jednak nie mog臋 jej powiedzie膰, by tak zrobi艂a, bowiem ich zwi膮zek jest znacznie bardziej skomplikowany. Mam obecnie w my艣li i w sercu jedynie najlepszy interes Wulfgara, a jednak gdybym wskaza艂 Catti-brie spos贸b, w kt贸ry mog艂aby by膰 mniej wsp贸艂czuj膮ca, mog艂oby to zosta膰 i zosta艂oby 鈥 przynajmniej przez Wulfgara, w jego obecnym stanie umys艂u 鈥 odebrane jako wtr膮canie si臋 zazdrosnego zalotnika.

Nieprawda. Cho膰 bowiem nieznani uczu膰 Catti-brie wobec tego m臋偶czyzny, kt贸ry kiedy艣 mia艂 zosta膰 jej m臋偶em 鈥 poniewa偶 ostatnio do艣膰 mocno strze偶e ona swych uczu膰 鈥 dostrzegam, i偶 Wulfgar nie jest obecnie zdolny do mi艂o艣ci.

Niezdolny do mi艂o艣ci... czy istniej膮 jakie艣 smutniejsze s艂owa, kt贸rymi mo偶na by opisa膰 m臋偶czyzn臋? Nie s膮dz臋 i 偶a艂uj臋, 偶e nie mog臋 teraz inaczej oceni膰 stanu umys艂u Wulfgara. Mi艂o艣膰 jednak, szczera mi艂o艣膰, wymaga wsp贸艂odczuwania. Jest to dzielenie si臋 鈥 zabaw膮, b贸lem, 艣miechem, 艂zami. Szczera mi艂o艣膰 czyni czyj膮艣 dusz臋 odbiciem nastroj贸w partnera. A tak jak pok贸j wydaje si臋 wi臋kszy, gdy jest wy艂o偶ony lustrami, podobnemu wzmocnieniu ulegaj膮 rado艣ci. A tak jak poszczeg贸lne przedmioty w odbitym pomieszczeniu wydaj膮 si臋 mniej ostre, podobnie b贸l zmniejsza si臋 i zanika, rozci膮gni臋ty poprzez dzielenie si臋.

Na tym polega pi臋kno mi艂o艣ci, czy to w nami臋tno艣ci, czy przyja藕ni. Dzielenie si臋, kt贸re zwi臋ksza rado艣ci, a zmniejsza b贸le. Wulfgar jest teraz otoczony przez przyjaci贸艂, z kt贸rych wszyscy pragn膮 w艂膮czy膰 si臋 w takie dzielenie, jak to niegdy艣 by艂o pomi臋dzy nami. On jednak nie mo偶e w艂膮czy膰 nas w ten spos贸b, nie potrafi opu艣ci膰 tych barier, kt贸re musia艂 postawi膰, gdy otaczali go tacy jak Errtu.

Utraci艂 sw膮 zdolno艣膰 wsp贸艂odczuwania. Mog臋 si臋 jedynie modli膰, by zn贸w j膮 odnalaz艂, by czas pozwoli艂 mu otworzy膰 swe serce i dusz臋 dla tych, kt贸rzy na to zas艂uguj膮, bowiem bez wsp贸艂odczuwania nie odnajdzie celu. Bez celu nie odnajdzie satysfakcji. Bez satysfakcji nie odnajdzie zadowolenia, a bez zadowolenia nie odnajdzie rado艣ci.

A my, my wszyscy, nie b臋dziemy mie膰 sposobu, by mu pom贸c.


Drizzt Do鈥橴rden



ROZDZIA艁 1

OBCY W DOMU


Artemis Entreri sta艂 na kamienistym wzg贸rzu wychodz膮cym na rozleg艂e, zapiaszczone miasto, staraj膮c si臋 przebi膰 przez miriady uczu膰, kt贸re w nim wirowa艂y. Podni贸s艂 r臋k臋, by otrze膰 py艂 i piasek z warg oraz w艂os贸w 艣wie偶o zapuszczonej koziej br贸dki. Dopiero gdy j膮 potar艂, u艣wiadomi艂 sobie, i偶 od kilku dni nie goli艂 reszty twarzy, bowiem teraz jego ma艂a br贸dka, zamiast wyr贸偶nia膰 si臋 na twarzy, zaton臋艂a w poszarpanej g臋stwinie na policzkach. Entreriego to nie obchodzi艂o.

Wiatr wyrwa艂 wiele pasm jego d艂ugich w艂os贸w z w臋z艂a na karku i krn膮brne kosmyki uderza艂y go w twarz, dra偶ni膮c ciemne oczy. Entreriego to nie obchodzi艂o.

Spogl膮da艂 po prostu na Calimport i stara艂 si臋 mocno wejrze膰 w g艂膮b siebie. M臋偶czyzna prze偶y艂 niemal dwie trzecie swego 偶ycia w tym powi臋kszaj膮cym si臋 mie艣cie na po艂udniowym wybrze偶u, osi膮gn膮艂 tam pozycj臋 wojownika i zab贸jcy. By艂o to jedyne miejsce, kt贸re m贸g艂 naprawd臋 nazywa膰 domem. Kiedy teraz spogl膮da艂 na nie, brunatne i zapiaszczone, nieugi臋te pustynne s艂o艅ce odbija艂o si臋 jaskrawo od bia艂ego marmuru wi臋kszych dom贸w. Roz艣wietla艂o r贸wnie偶 liczne n臋dzne cha艂upy, rudery oraz podarte namioty, rozstawione wzd艂u偶 dr贸g 鈥 zab艂oconych, poniewa偶 nie mia艂y odpowiednich kana艂贸w do odprowadzania wody. Kiedy skrytob贸jca spogl膮da艂 teraz na Calimport, nie wiedzia艂, co odczuwa膰. Kiedy艣 zna艂 swoje miejsce w 艣wiecie. Osi膮gn膮艂 szczyt swej niecnej profesji, a ka偶dy, kto wymawia艂 jego imi臋, robi艂 to z czci膮 i strachem. Gdy pasza wynajmowa艂 Artemisa Entreriego, by zabi艂 cz艂owieka, 贸w cz艂owiek wkr贸tce by艂 martwy. Bez wyj膮tku. Pomimo za艣 licznych przeciwnik贸w, kt贸rych w oczywisty spos贸b sobie zrobi艂, skrytob贸jca by艂 w stanie chodzi膰 ulicami Calimportu otwarcie, nie przemykaj膮c si臋 z cienia w cie艅, w ca艂ym przekonaniu, i偶 nikt nie by艂by na tyle 艣mia艂y, by wyst膮pi膰 przeciwko niemu.

Nikt nie o艣mieli艂by si臋 wystrzeli膰 strza艂y w Artemisa Entreriego, chyba 偶e by艂by przekonany, 偶e strza艂 jest idealny. Inaczej to Entreri by艂by g贸r膮.

Uwag臋 Entreriego przyku艂 ruch z boku, lekkie przesuni臋cie cienia. Potrz膮sn膮艂 g艂ow膮 i westchn膮艂, niezbyt zaskoczony, gdy okryta p艂aszczem sylwetka wyskoczy艂a zza g艂az贸w, jakie艣 siedem metr贸w przed nim, i sta艂a blokuj膮c drog臋, skrzy偶owawszy ramiona na krzepkiej piersi.

Wybieramy si臋 do Calimportu? 鈥 spyta艂 m臋偶czyzna z wyra藕nym po艂udniowym akcentem w g艂osie.

Entreri nie odpowiedzia艂, trzyma艂 jedynie g艂ow臋 prosto, cho膰 jego oczy zerka艂y na liczne g艂azy le偶膮ce wzd艂u偶 obu stron szlaku.

Musisz zap艂aci膰 za przej艣cie 鈥 ci膮gn膮艂 krzepki m臋偶czyzna. 鈥 Jestem twoim przewodnikiem. 鈥 Z tymi s艂owy sk艂oni艂 si臋 i podszed艂, ukazuj膮c bezz臋bny u艣miech.

Entreri s艂ysza艂 wiele opowie艣ci o zdobywaniu pieni臋dzy poprzez zastraszanie, cho膰 nigdy wcze艣niej nikt nie by艂 na tyle 艣mia艂y, by mu zablokowa膰 drog臋. Tak, istotnie, zda艂 sobie spraw臋, nie by艂o go tu przez wiele czasu. Wci膮偶 nie odpowiada艂, a krzepki m臋偶czyzna przesun膮艂 si臋, rozpo艣cieraj膮c szeroko sw贸j p艂aszcz, by ukaza膰 miecz wisz膮cy u pasa.

Ile monet proponujesz? 鈥 spyta艂 m臋偶czyzna.

Entreri zacz膮艂 m贸wi膰 mu, by si臋 odsun膮艂, lecz zmieni艂 zdanie i jedynie westchn膮艂.

G艂uchy? 鈥 powiedzia艂 m臋偶czyzna i wyci膮gn膮艂 miecz, po czym post膮pi艂 o kolejny krok. 鈥 Zap艂a膰 mi, albo ja i moi przyjaciele sami we藕miemy monety z twojego poci臋tego cia艂a.

Entreri nie odpowiedzia艂, nie poruszy艂 si臋, nie wyci膮gn膮艂 wysadzanego klejnotami sztyletu, swej jedynej broni. Sta艂 tam po prostu, a jego oboj臋tno艣膰 wydawa艂a si臋 jeszcze bardziej z艂o艣ci膰 krzepkiego m臋偶czyzn臋.

M臋偶czyzna zerkn膮艂 na bok 鈥 na lewo od Entreriego 鈥 dyskretnie, lecz skrytob贸jca wyra藕nie wychwyci艂 to spojrzenie. Pod膮偶y艂 za nim ku trzymaj膮cemu 艂uk jednemu z towarzyszy rabusia, ukrytym w cieniu pomi臋dzy dwoma du偶ymi g艂azami.

No ju偶 鈥 powiedzia艂 krzepki. 鈥 Twoja ostatnia szansa.

Entreri cicho wsun膮艂 stop臋 pod kamie艅, lecz nie wykona艂 偶adnego innego ruchu. Sta艂 czekaj膮c, wpatruj膮c si臋 w krzepkiego m臋偶czyzn臋, lecz trzymaj膮c 艂ucznika na skraju wzroku. Skrytob贸jca tak dobrze m贸g艂 odczytywa膰 ruchy m臋偶czyzn, najmniejszy skurcz mi臋艣ni, i偶 to on zareagowa艂 pierwszy. Entreri skoczy艂 na skos, w prz贸d i w lewo, przetaczaj膮c si臋 i zamachuj膮c praw膮 stop膮. Pos艂a艂 kamie艅 w stron臋 艂ucznika, nie 偶eby go zrani膰 鈥 to przekracza艂oby umiej臋tno艣ci nawet Artemisa Entreri 鈥 lecz w nadziei na rozproszenie jego uwagi. Wykonuj膮c salto, skrytob贸jca rozpostar艂 szeroko p艂aszcz w nadziei, 偶e pochwyci on i spowolni strza艂臋.

Nie musia艂 si臋 o to martwi膰, bowiem 艂ucznik spud艂owa艂 paskudnie i zrobi艂by to, nawet gdyby Entreri w og贸le si臋 nie poruszy艂.

Entreri ustawi艂 odpowiednio stopy i skierowa艂 si臋 ku nacieraj膮cemu miecznikowi, 艣wiadom tego, i偶 kolejni dwaj m臋偶czy藕ni wy艂aniaj膮 si臋 zza g艂az贸w po drugiej stronie szlaku.

Wci膮偶 nie pokazuj膮c broni, Entreri nieoczekiwanie rzuci艂 si臋 w prz贸d, w ostatniej chwili uchylaj膮c si臋 przed zamachem miecza, po czym podni贸s艂 si臋 gwa艂townie za 艣wiszcz膮cym ostrzem, jedn膮 d艂oni膮 chwytaj膮c podbr贸dek napastnika, a drug膮 si臋gaj膮c za g艂ow臋 m臋偶czyzny i 艂api膮c go za w艂osy. Skr臋t i obr贸t powali艂y miecznika na ziemi臋. Entreri pu艣ci艂 go, przesuwaj膮c d艂o艅 w g贸r臋 ramienia z broni膮 m臋偶czyzny, by nie dopu艣ci膰 do pr贸by ataku. M臋偶czyzna upad艂 ci臋偶ko na plecy. W tej chwili Entreri nast膮pi艂 mu na gard艂o. Uchwyt m臋偶czyzny na mieczu os艂ab艂, jakby podawa艂 bro艅 Entreriemu.

Skrytob贸jca odskoczy艂, nie chc膮c, by jego stopy by艂y zapl膮tane, gdy zbli偶膮 si臋 dwaj pozostali, jeden dok艂adnie od przodu, drugi z ty艂u. Miecz Entreriego b艂ysn膮艂 w prostym lewor臋cznym zamachu, nast臋pnie za艣 w b艂yskawicznym pchni臋ciu. M臋偶czyzna z 艂atwo艣ci膮 usun膮艂 si臋 z zasi臋gu Entreriego, lecz atak i tak nie mia艂 za zadanie trafi膰. Entreri przerzuci艂 miecz do prawej d艂oni, trzymaj膮c go od g贸ry, po czym cofn膮艂 si臋 nagle o krok, obracaj膮c d艂o艅 i kling臋. Skierowa艂 j膮 w poprzek swego cia艂a, po czym pchn膮艂 za siebie. Skrytob贸jca poczu艂, jak ostrze wchodzi w pier艣 m臋偶czyzny i us艂ysza艂 gwa艂towne wessanie powietrza, gdy przebi艂 p艂uco.

Czysty instynkt sprawi艂, i偶 Entreri odwr贸ci艂 si臋, obracaj膮c w prawo i utrzymuj膮c napastnika na mieczu. Wykorzysta艂 m臋偶czyzn臋 jako tarcz臋 przeciwko 艂ucznikowi, kt贸ry rzeczywi艣cie zn贸w wystrzeli艂. Zn贸w jednak paskudnie chybi艂 i tym razem strza艂a wbi艂a si臋 w ziemi臋 kilka krok贸w przed Entrerim.

Idiota 鈥 mrukn膮艂 skrytob贸jca, po czym z nag艂ym szarpni臋ciem upu艣ci艂 sw膮 ostatni膮 ofiar臋 na piach. Wykona艂 贸w manewr tak doskonale, 偶e drugi miecznik zrozumia艂 sw膮 g艂upot臋, obr贸ci艂 si臋 i uciek艂.

Entreri zn贸w si臋 odwr贸ci艂, cisn膮艂 miecz z grubsza w kierunku 艂ucznika i rzuci艂 si臋 za os艂on臋. Min臋艂a d艂uga chwila.

Gdzie on jest? 鈥 zawo艂a艂 艂ucznik z wyra藕nym strachem w g艂osie. 鈥 Merk, widzisz go?

Min臋艂a kolejna d艂uga chwila.

Gdzie on jest? 鈥 krzykn膮艂 zn贸w 艂ucznik, staj膮c si臋 przera偶ony. 鈥 Merk, gdzie on jest?

Tu偶 za tob膮 鈥 dobieg艂 szept. B艂ysn膮艂 wysadzany klejnotami sztylet, przecinaj膮c ci臋ciw臋, po czym, zanim oszo艂omiony m臋偶czyzna zdo艂a艂 zareagowa膰, spoczywaj膮c na jego gardle.


Prosz臋 鈥 wyj膮ka艂 m臋偶czyzna, trz臋s膮c si臋 tak mocno, i偶 to jego, nie Entreriego, ruchy spowodowa艂y pierwsze dra艣ni臋cie ostrej klingi. 鈥 Mam dzieci, tak. Wiele, wiele dzieci. Siedemna艣cie...

Zako艅czy艂 gulgotem, gdy Entreri przeci膮艂 mu gard艂o od ucha do ucha, jednocze艣nie wk艂adaj膮c stop臋 pod plecy m臋偶czyzny, a nast臋pnie kopni臋ciem posy艂aj膮c go twarz膮 na ziemi臋.

To powiniene艣 by艂 wybra膰 bezpieczniejsze zaj臋cie 鈥 odpowiedzia艂 Entreri, cho膰 m臋偶czyzna nie m贸g艂 tego us艂ysze膰.

Wygl膮daj膮c zza g艂az贸w, Entreri wkr贸tce dostrzeg艂 czwartego z grupy, przemykaj膮cego wzd艂u偶 drogi od cienia do cienia. M臋偶czyzna wyra藕nie kierowa艂 si臋 do Calimportu, lecz by艂 po prostu zbyt przera偶ony, by wyskoczy膰 i pobiec otwarcie. Entreri wiedzia艂, 偶e m贸g艂by go dogoni膰, albo nawet napi膮膰 ponownie 艂uk i zastrzeli膰 go st膮d. Nie zrobi艂 jednak tego, poniewa偶 niezbyt go to obchodzi艂o. Nie troszcz膮c si臋 nawet o sprawdzenie cia艂 w poszukiwaniu 艂up贸w, Entreri wytar艂 i schowa艂 do pochwy sw贸j magiczny sztylet, po czym wr贸ci艂 na drog臋. Tak, nie by艂o go tu od bardzo, bardzo dawna.

Przed opuszczeniem tego miasta Artemis Entreri zna艂 swoje miejsce w 艣wiecie, w Calimporcie. My艣la艂 o tym teraz, wpatruj膮c si臋 w miasto po kilkuletniej nieobecno艣ci. Rozumia艂 zamieszkiwany przez siebie wcze艣niej 艣wiat cieni i zdawa艂 sobie spraw臋, i偶 w owych alejkach najprawdopodobniej zasz艂o wiele zmian. Starzy wsp贸艂pracownicy odeszli, a jego reputacja najprawdopodobniej nie pomo偶e mu podczas spotka艅 z nowymi, cz臋sto samozwa艅czymi przyw贸dcami rozmaitych gildii oraz sekt.

Co ze mn膮 zrobi艂e艣, Drizzcie Do鈥橴rdenie? 鈥 spyta艂 chichocz膮c, bowiem owa wielka zmiana w 偶yciu Artemisa Entreri rozpocz臋艂a si臋, gdy pasza Pook wys艂a艂 go w misji odzyskania magicznego rubinowego wisiorka od zbieg艂ego halflinga. Do艣膰 艂atwe zadanie, s膮dzi艂 Entreri. Halfling, Regis, by艂 znany skrytob贸jcy i nie powinien by艂 si臋 okaza膰 trudnym przeciwnikiem.

Entreri nie wiedzia艂 wtedy zbytnio, i偶 Regis wykona艂 niesamowicie sprytn膮 robot臋, otaczaj膮c si臋 pot臋偶nymi sojusznikami, w tym mrocznym elfem. Jak偶e wiele lat min臋艂o, zastanawia艂 si臋 Entreri, odk膮d pierwszy raz napotka艂 Drizzta Do鈥橴rdena? Odk膮d pierwszy raz zetkn膮艂 si臋 z wojownikiem r贸wnym sobie, kt贸ry m贸g艂 s艂usznie postawi膰 przed Entrerim lustro i ukaza膰 mu k艂amstwo jego egzystencji? Niemal dekada, u艣wiadomi艂 sobie, i podczas gdy on sta艂 si臋 starszy i by膰 mo偶e troch臋 wolniejszy, drow, kt贸ry m贸g艂 do偶y膰 sze艣ciu stuleci, nie zestarza艂 si臋 w og贸le.

Tak, Drizzt umie艣ci艂 Entreriego na 艣cie偶ce niebezpiecznej introspekcji. Mrok uleg艂 jedynie wzmocnieniu, gdy Entreri zn贸w uda艂 si臋 za Drizztem wraz z pozosta艂o艣ciami rodziny drowa. Drizzt pokona艂 Entreriego na wysokiej p贸艂ce skalnej poza Mithrilow膮 Hal膮, a skrytob贸jca zgin膮艂by, gdyby pewien oportunistyczny mroczny elf o imieniu Jarlaxle nie zabra艂 go wtedy do Menzoberranzan, rozleg艂ego miasta drow贸w, fortecy Lolth, demonicznej kr贸lowej chaosu. Ludzki skrytob贸jca znalaz艂 odmienn膮 rol臋 tam w dole, w mie艣cie intryg i brutalno艣ci. Tam ka偶dy by艂 skrytob贸jc膮, a Entreri, pomimo swych niesamowitych talent贸w w sztuce mordu, by艂 jedynie cz艂owiekiem, i fakt ten zsy艂a艂 go na dno drabiny spo艂ecznej.

To jednak co艣 wi臋cej ni偶 tylko zwyczajne postrzeganie pozycji tak dotkliwie ugodzi艂o skrytob贸jc臋 podczas jego pobytu w mie艣cie drow贸w. By艂o to u艣wiadomienie sobie pustki w艂asnej egzystencji. Tam, w mie艣cie pe艂nym Entrerich, zacz膮艂 dostrzega膰 g艂upot臋 swego przekonania, 艣miesznej my艣li, i偶 umiej臋tno艣膰 walki wznios艂a go w jaki艣 spos贸b ponad mot艂och. Wiedzia艂 o tym teraz, spogl膮daj膮c na Calimport, miasto, kt贸re by艂o dla niego domem, kt贸re wydawa艂o si臋 ostatnim schronieniem na ca艂ym 艣wiecie.

W mrocznym i tajemniczym Menzoberranzan Artemis Entreri zosta艂 upokorzony.

Kieruj膮c si臋 ku odleg艂emu miastu, Entreri zastanawia艂 si臋 wielokrotnie, czy naprawd臋 pragn膮艂 tego powrotu. Wiedzia艂, 偶e pierwsze dni b臋d膮 niebezpieczne, lecz to nie obawa o 偶ycie wprowadzi艂a wahanie w jego normalnie bu艅czuczny krok. By艂a to obawa o to, co dalej.

Pozornie niewiele zmieni艂o si臋 w Calimporcie 鈥 mie艣cie miliona 偶ebrak贸w, jak Entreri lubi艂 je nazywa膰. Istotnie mija艂 tuziny 偶a艂osnych n臋dzarzy, le偶膮cych w 艂achmanach lub nago po obu stronach drogi. Wi臋kszo艣膰 z nich le偶a艂a najprawdopodobniej w tych samych miejscach, w kt贸rych stra偶 miejska rzuci艂a ich o poranku, oczyszczaj膮c drog臋 dla wy艂adowanych z艂otem woz贸w wa偶nych kupc贸w. 呕ebracy wyci膮gali w kierunku Entreriego trz臋s膮ce si臋, ko艣ciste palce, r臋ce tak s艂abe i wychudzone, i偶 nie mogli utrzyma膰 ich w g贸rze nawet przez te kilka sekund, jakich potrzebowa艂 nieczu艂y m臋偶czyzna, by obok nich przej艣膰.

Gdzie p贸j艣膰? 鈥 zastanawia艂 si臋. Jego stary pracodawca, pasza Pook, od dawna nie 偶y艂, pad艂szy ofiar膮 pot臋偶nej panterzej towarzyszki Drizzta po tym, jak Entreri zrobi艂 to, o co m臋偶czyzna go poprosi艂 i zwr贸ci艂 mu Regisa oraz rubinowy wisiorek. Entreri nie pozosta艂 w mie艣cie d艂ugo po tym nieszcz臋snym incydencie, bowiem przywi贸d艂 Regisa i doprowadzi艂o to do zguby pot臋偶nej osobisto艣ci, co niew膮tpliwie by艂o czarn膮 plam膮 na 偶yciorysie skrytob贸jcy po艣r贸d jego niezbyt lito艣ciwych wsp贸艂pracownik贸w. Entreri m贸g艂 zapewne do艣膰 艂atwo naprawi膰 sytuacj臋, oferuj膮c po prostu swe nieocenione us艂ugi kolejnemu pot臋偶nemu mistrzowi gildii b膮d藕 paszy, lecz wybra艂 inn膮 drog臋. Entreri pragn膮艂 zem艣ci膰 si臋 na Drizzcie nie za zabicie Pooka 鈥 skrytob贸jcy niezbyt to obchodzi艂o 鈥 lecz dlatego, 偶e on i Drizzt walczyli zaciekle w miejskich kana艂ach, nie osi膮gn膮wszy rezultatu, za艣 Entreri wci膮偶 wierzy艂, i偶 powinien by艂 wygra膰 t臋 walk臋.

Id膮c teraz brudnymi ulicami Calimportu, musia艂 zastanawia膰 si臋, jak膮 reputacj臋 zostawi艂 za sob膮. Z pewno艣ci膮 wielu skrytob贸jc贸w m贸wi艂o o nim 藕le pod jego nieobecno艣膰, wyolbrzymia艂o jego pora偶k臋 w incydencie z Regisem, aby wzmocni膰 sw膮 w艂asn膮 pozycj臋 w rynsztokowej hierarchii.

Entreri u艣miechn膮艂 si臋, zastanawiaj膮c nad tym faktem, bo wiedzia艂, 偶e te z艂e s艂owa by艂yby przekazywane jedynie szeptem. Nawet pod jego nieobecno艣膰 inni zab贸jcy obawialiby si臋 odwetu. By膰 mo偶e nie zna艂 ju偶 swego miejsca w 艣wiecie. By膰 mo偶e Menzoberranzan postawi艂o ciemne... nie, nie ciemne, lecz po prostu puste lustro przed jego oczyma, lecz nie m贸g艂 zaprzeczy膰, i偶 wci膮偶 cieszy艂 go szacunek.

Szacunek, na kt贸ry mo偶e b臋dzie musia艂 zn贸w sobie zas艂u偶y膰, jak sobie wymownie przypomnia艂.

Gdy szed艂 znajomymi ulicami, wraca艂o do niego coraz wi臋cej wspomnie艅. Wiedzia艂, gdzie umiejscowiona by艂a wi臋kszo艣膰 dom贸w gildii i podejrzewa艂, i偶 je艣li nie zdarzy艂o sienie niespodziewanego ze strony praworz膮dnych przyw贸dc贸w miasta, wiele wci膮偶 sta艂o nienaruszonych, by膰 mo偶e pe艂nych znanych mu niegdy艣 wsp贸艂pracownik贸w. Dom Pooka zosta艂 wstrz膮艣ni臋ty do fundament贸w zabiciem niegodziwego paszy, a nast臋pnie wyznaczeniem leniwego halflinga Regisa na jego nast臋pc臋. Entreri zadba艂 o ten drobny problem, zajmuj膮c si臋 Regisem, a mimo to, pomimo chaosu, jaki wybuch艂 w owym domu, gdy Entreri uda艂 si臋 na p贸艂noc, ci膮gn膮c za sob膮 halflinga, dom Pooka przetrwa艂. By膰 mo偶e wci膮偶 sta艂, cho膰 skrytob贸jca m贸g艂 jedynie zgadywa膰, kto m贸g艂by nim dzisiaj rz膮dzi膰.

By艂oby to miejsce, do kt贸rego Entreri m贸g艂by si臋 uda膰, by odbudowa膰 sw膮 pot臋g臋 w mie艣cie, lecz on po prostu wzruszy艂 ramionami i min膮艂 boczn膮 alejk臋, kt贸ra do niego prowadzi艂a. Zab贸jca pomy艣la艂, 偶e tylko wa艂臋sa si臋 bezcelowo, lecz wkr贸tce dotar艂 do kolejnego znajomego regionu i zda艂 sobie spraw臋, i偶 pod艣wiadomie si臋 tu kierowa艂, by膰 mo偶e, by spr贸bowa膰 nabra膰 otuchy.

By艂y to ulice, na kt贸rych m艂ody Artemis Entreri po raz pierwszy odznaczy艂 si臋 w Calimporcie, gdy b臋d膮c zaledwie nastolatkiem, pokona艂 wszystkich rywali, w tym m臋偶czyzn臋 wys艂anego przez Theeblesa Royuseta, porucznika w gildii pot臋偶nego paszy Basadoniego. Entreri zabi艂 tego zbira, a p贸藕niej paskudnego Theeblesa, a morderstwo zagwarantowa艂o mu 艂ask臋 samego Basadoniego. Entreri sta艂 si臋 porucznikiem w jednej z najpot臋偶niejszych gildii w Calimporcie, w ca艂ym Calimshanie, w wieku czternastu lat.

Teraz jednak niezbyt go to obchodzi艂o, a przypomnienie tej historii nie wywo艂a艂o na jego twarzy nawet najmniejszego u艣miechu.

Cofn膮艂 si臋 jeszcze dalej, wspominaj膮c udr臋k臋 swych m艂odych lat, problemy zbyt wielkie, by ch艂opiec m贸g艂 je pokona膰, oszustwa i zdrady gro偶膮ce ze strony ka偶dego, kogo zna艂 i komu ufa艂, nawet ze strony w艂asnego ojca. Wci膮偶 go to jednak nie obchodzi艂o, nie by艂 nawet w stanie ju偶 d艂u偶ej odczuwa膰 b贸lu. By艂o to bezcelowe, puste, bez korzy艣ci czy sensu.

W cieniu jednej z chat ujrza艂 kobiet臋 rozwieszaj膮c膮 wyprane ubrania. Przesun臋艂a si臋 g艂臋biej w cie艅, wyra藕nie ostro偶na. Rozumia艂 jej trosk臋, bowiem by艂 tu obcy, odziany zbyt bogato. W swym grubym, dobrze zszytym p艂aszczu podr贸偶nym nie pasowa艂 do tej n臋dznej dzielnicy.

Odt膮d dot膮d 鈥 dobieg艂o wo艂anie, g艂os m艂odzie艅ca, pe艂en dumy, lecz z nutk膮 strachu. Entreri odwr贸ci艂 si臋 powoli i zobaczy艂 m艂odego, wysokiego i tyczkowatego ch艂opaka, trzymaj膮cego pa艂k臋 nabijan膮 kolcami i wymachuj膮cego ni膮 nerwowo.

Entreri spojrza艂 na niego stanowczo, widz膮c siebie w twarzy ch艂opca. Nie, nie siebie, zda艂 sobie spraw臋, bowiem ten by艂 zbyt nerwowy. Raczej nie prze偶yje d艂ugo.

Odt膮d dot膮d! 鈥 ch艂opak powiedzia艂 g艂o艣niej, wskazuj膮c woln膮 r臋k膮 od tego ko艅ca ulicy, kt贸rym wszed艂 Entreri, ku przeciwleg艂emu, dok膮d skrytob贸jca si臋 udawa艂.

Przepraszam, m艂ody panie 鈥 powiedzia艂 Entreri, pochylaj膮c si臋 w niskim uk艂onie i jednocze艣nie wyczuwaj膮c sw贸j wysadzany klejnotami sztylet, umieszczony na pasku pod fa艂dami p艂aszcza. Machni臋cie nadgarstkiem mog艂oby z 艂atwo艣ci膮 cisn膮膰 贸w sztylet przez te pi臋膰 metr贸w, przez niezdarn膮 obron臋 m艂odzie艅ca, g艂臋boko w jego gard艂o.

Panie 鈥 powt贸rzy艂 ch艂opak w spos贸b, kt贸ry by艂 w r贸wnym stopniu niedowierzaj膮cym pytaniem, co stwierdzeniem. 鈥 Zgadza si臋, panie 鈥 zdecydowa艂, najwyra藕niej polubiwszy ten tytu艂. 鈥 Panie tej ulicy, wszystkich tych ulic, po kt贸rych nikt nie b臋dzie chodzi艂 bez pozwolenia Taddio. 鈥 Ko艅cz膮c, pukn膮艂 si臋 kilkakrotnie kciukiem w pier艣.

Entreri wyprostowa艂 si臋 i zaledwie na chwil臋 w jego czarnych oczach b艂ysn臋艂a 艣mier膰, a w my艣lach rozbrzmia艂y s艂owa 鈥瀖artwy panie鈥. Ch艂opak w艂a艣nie go wyzwa艂, a Artemis Entreri sprzed kilku lat, m臋偶czyzna, kt贸ry przyjmowa艂 i pokonywa艂 wszelkie wyzwania, po prostu zniszczy艂by m艂odzika tam, gdzie ten sta艂.

Wtedy jednak 贸w przyp艂yw dumy czmychn膮艂, pozostawiaj膮c Entreriego nie zbitego z tropu i nie ura偶onego. M臋偶czyzna westchn膮艂 ze zrezygnowaniem, zastanawiaj膮c si臋, czy czeka go kolejna g艂upia walka, l po co? 鈥 zastanawia艂 si臋, stoj膮c przed tym 偶a艂osnym, zak艂opotanym ch艂opcem na pustej ulicy, do kt贸rej nikt rozs膮dny nie ro艣ci艂by sobie praw.

B艂agam o wybaczenie, m艂ody panie 鈥 powiedzia艂 spokojnie. 鈥 Nie wiedzia艂em, bowiem jestem nowy w tej okolicy i nie znam waszych zwyczaj贸w.

Wi臋c je poznasz! 鈥 odpar艂 gniewnie ch艂opak, nabieraj膮c odwagi ze s艂u偶alczego tonu odpowiedzi Entreriego i podchodz膮c o kilka krok贸w do przodu.


Entreri potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, jego d艂o艅 ruszy艂a ku sztyletowi, lecz zamiast tego uda艂a si臋 do sakiewki przy pasie. M臋偶czyzna wyci膮gn膮艂 z艂ot膮 monet臋 i cisn膮艂 j膮 pod stopy krocz膮cego dumnie m艂odzika. Ch艂opak, kt贸ry pi艂 z kana艂贸w i jad艂 szcz膮tki, kt贸re by艂 w stanie wyszuka膰 w alejkach za domami kupieckimi, nie by艂 w stanie ukry膰 swego zaskoczenia i zachwytu. Chwil臋 p贸藕niej odzyska艂 jednak postaw臋 i zn贸w spojrza艂 na Entreriego w艂adczym wzrokiem.

To nie wystarczy 鈥 rzek艂.

Entreri cisn膮艂 kolejn膮 z艂ot膮 monet臋, a p贸藕niej srebrn膮.

To wszystko, co mam, m艂ody panie 鈥 powiedzia艂, rozk艂adaj膮c szeroko r臋ce.

Je艣li ci臋 przeszukam i oka偶e si臋, 偶e jest inaczej... 鈥 zagrozi艂 ch艂opak.

Entreri zn贸w westchn膮艂 i zdecydowa艂, 偶e je艣li ch艂opiec si臋 zbli偶y, zabije go szybko i lito艣ciwie.

Ch艂opak schyli艂 si臋 i podni贸s艂 trzy monety.

Je艣li wr贸cisz do domeny Taddio, miej ze sob膮 wi臋cej monet 鈥 oznajmi艂. 鈥 Ostrzegam ci臋. A teraz precz! T膮 sam膮 stron膮 ulicy, kt贸r膮 wszed艂e艣!

Entreri obejrza艂 si臋 na drog臋, kt贸r膮 przyszed艂. W istocie w tej chwili jeden kierunek wydawa艂 mu si臋 r贸wnie dobry jak drugi, sk艂oni艂 si臋 wi臋c lekko i odszed艂 z domeny Taddio, kt贸ry nie mia艂 poj臋cia, ile mia艂 dzisiaj szcz臋艣cia.


* * *


Budynek mia艂 trzy pe艂ne kondygnacje i, ozdobiony zawi艂ymi rze藕bami oraz l艣ni膮cym marmurem, by艂 naprawd臋 najbardziej imponuj膮c膮 siedzib膮 ze wszystkich gildii z艂odziejskich. Normalnie tak skryte osobisto艣ci stara艂y si臋 偶y膰 poni偶ej stanu, w domach kt贸re z zewn膮trz si臋 nie wyr贸偶nia艂y, cho膰 w 艣rodku by艂y niczym pa艂ace. Nie by艂o tak z domem paszy Basadoniego. Starzec 鈥 a by艂 ju偶 wiekowy, zbli偶a艂 si臋 do dziewi臋膰dziesi膮tki 鈥 cieszy艂 si臋 luksusem i lubi艂 okazywa膰 pot臋g臋 oraz splendor swej gildii ka偶demu, kto chcia艂 na ni膮 spojrze膰.

W du偶ej komnacie na 艣rodku drugiej kondygnacji, w pokoju zebra艅 g艂贸wnych dow贸dc贸w Basadoniego, dw贸ch m臋偶czyzn i jedna kobieta, kt贸rzy na co dzie艅 kierowali operacjami rozleg艂ej gildii, podejmowa艂o m艂odego ulicznego zbira. Ten by艂 bardziej ch艂opcem ni偶 m臋偶czyzn膮, nieznaczn膮 figurk膮, utrzymywan膮 przez poparcie paszy Basadoniego, a z pewno艣ci膮 nie przez w艂asne sztuczki.

Przynajmniej jest lojalny 鈥 stwierdzi艂 D艂o艅, cichy i subtelny z艂odziej, mistrz cieni, gdy Taddio ich opu艣ci艂. 鈥 Dwie z艂ote monety i jedna srebrna. Niema艂y 艂up dla kogo艣 pracuj膮cego w sekcji rynsztok贸w.

Je艣li to wszystko, co otrzyma艂 od go艣cia 鈥 odpowiedzia艂a Sharlotta Yespers z chichotem. Sharlotta by艂a najwy偶sza z trojga kapitan贸w, mia艂a lekko ponad metr osiemdziesi膮t, szczup艂e cia艂o i pe艂ne gracji ruchy 鈥 takiej gracji, i偶 pasza Basadoni przezwa艂 j膮 Wierzb膮. Nie by艂o tajemnic膮, i偶 Basadoni wzi膮艂 sobie Sharlott臋 jako kochank臋 i wci膮偶 traktowa艂 j膮 w ten spos贸b, przy tych rzadkich okazjach, gdy jego stare cia艂o by艂o zdolne stan膮膰 na wysoko艣ci zadania. By艂o powszechnie wiadome, i偶 Sharlotta wykorzystywa艂a 贸w zwi膮zek dla w艂asnych korzy艣ci i wspina艂a si臋 na kolejne szczeble poprzez 艂贸偶ko Basadoniego. Dobrowolnie si臋 do tego przyznawa艂a, zwykle tu偶 przed zabiciem m臋偶czyzny lub kobiety, kt贸rzy si臋 na to skar偶yli. Potrz膮艣ni臋ciem g艂owy pos艂a艂a d艂ugie do pasa, czarne w艂osy za rami臋, tak by D艂o艅 m贸g艂 wyra藕nie widzie膰 jej cierpk膮 min臋.

Gdyby Taddio otrzyma艂 wi臋cej, dostarczy艂by wi臋cej 鈥 zapewni艂 j膮 D艂o艅, a jego ton, pomimo gniewu, ujawnia艂 贸w 艣lad frustracji, jak膮 on oraz jego towarzysz, Kadran Gordeon, odczuwali zawsze, gdy kontaktowali si臋 z protekcjonaln膮 Sharlotta. D艂o艅 zajmowa艂 si臋 kieszonkowcami i prostytutkami pracuj膮cymi na rynku, podczas gdy Kadran Gordeon opiekowa艂 si臋 偶o艂nierzami ulicznej armii. Jednak Sharlotta, Wierzba, trzyma艂a nad wszystkim piecz臋, b臋d膮c uchem Basadoniego. S艂u偶y艂a za g艂贸wn膮 pomocnic臋 paszy oraz jako g艂os rzadko teraz widywanego starca.

Gdy Basadoni w ko艅cu umrze, ta tr贸jka bez w膮tpienia stoczy walk臋 o w艂adz臋, a cho膰 ci, kt贸rzy rozumieli jedynie powierzchowne prawdy o gildii, ceniliby sobie szorstkiego i g艂o艣nego Kadrana Gordeona, inni, tacy jak D艂o艅, kt贸ry mia艂 lepsze wyczucie spraw, rozumieli, i偶 Sharlotta Yespers podj臋艂a ju偶 wiele, wiele krok贸w, by zabezpieczy膰 i wzmocni膰 sw膮 pozycj臋.

D艂ugo b臋dziemy rozmawia膰 o tym ch艂opcu? 鈥 spyta艂 z nagan膮 w g艂osie Kadran Gordeon. 鈥 Trzech kupc贸w postawi艂o stoiska na rynku o rzut kamieniem od naszego domu, bez pozwolenia. To jest wa偶niejsza kwestia, wymagaj膮ca naszej pe艂nej uwagi.

Ju偶 to om贸wili艣my 鈥 odpar艂a Sharlotta. 鈥 Chcesz, by艣my dali ci pozwolenie na wys艂anie twoich 偶o艂nierzy, a mo偶e nawet bitewnego maga, by dali tym kupcom nauczk臋. Tym razem go od nas nie dostaniesz.

Je艣li zaczekamy, a偶 pasza Basadoni wypowie si臋 w ko艅cu w tej kwestii, inni kupcy dojd膮 do przekonania, 偶e oni r贸wnie偶 nie musz膮 nam p艂aci膰 za przywilej dzia艂ania w granicach naszej strefy ochronnej. 鈥 Obr贸ci艂 si臋 do D艂oni, bowiem niski m臋偶czyzna by艂 cz臋sto jego sprzymierze艅cem w sporach z Sharlotta. Z艂odziej by艂 jednak wyra藕nie zak艂opotany. Wpatrywa艂 si臋 w jedn膮 z monet, kt贸re da艂 mu Taddio. Wyczuwaj膮c, 偶e jest obserwowany, D艂o艅 podni贸s艂 wzrok na pozosta艂膮 dw贸jk臋.

Co to jest? 鈥 ponagli艂 Kadran.

Nigdy nie widzia艂em czego艣 takiego 鈥 wyja艣ni艂 D艂o艅, ciskaj膮c monet臋 krzepkiemu m臋偶czy藕nie.

Kadran schwyci艂 j膮 i szybko obejrza艂, po czym, ze zdumion膮 min膮, poda艂 j膮 Sharlotcie.

Podobnie ja nigdy nie widzia艂em tej piecz臋ci 鈥 przyzna艂. 鈥 Nie jest z miasta ani, jak s膮dz臋, nie z Calimshanu.

Sharlotta przyjrza艂a si臋 uwa偶nie monecie i w jej uderzaj膮co jasnozielonych oczach pojawi艂a si臋 iskra zrozumienia.

Sierp ksi臋偶yca 鈥 stwierdzi艂a, po czym obr贸ci艂a kr膮偶ek. 鈥 Profil jednoro偶ca. Jest to moneta z regionu Silverymoon.

Pozostali dwaj popatrzyli po sobie, zaskoczeni t膮 wiadomo艣ci膮 tak samo jak Sharlotta.

Silverymoon? 鈥 Kadran powt贸rzy艂 niedowierzaj膮co.

Miasto daleko na pomocy, na wsch贸d od Waterdeep 鈥 odpar艂a Sharlotta.

Wiem, gdzie le偶y Silverymoon 鈥 odrzek艂 cierpko Kadran. 鈥 Domena pani Alustriel, jak mniemam. To nie dlatego uwa偶am to za zaskakuj膮ce.

Dlaczego mia艂by kupiec, je艣li by艂 to kupiec, z Silverymoon, b艂膮ka膰 si臋 po slumsach Taddio? 鈥 spyta艂 D艂o艅, wypowiadaj膮c podejrzenia Kadrana.


W istocie uwa偶am za zagadkowe, 偶e kto艣 posiadaj膮cy wi臋cej ni偶 dwie sztuki z艂ota m贸g艂 by膰 w tej okolicy 鈥 zgodzi艂 si臋 Kadran, wydymaj膮c wargi i krzywi膮c usta w sw贸j zwyczajowy spos贸b, kt贸ry ustawia艂 jedn膮 stron臋 jego d艂ugich i podkr臋conych w膮s贸w wy偶ej ni偶 drug膮, co dawa艂o ca艂ej jego ciemnej twarzy asymetryczny wygl膮d. 鈥 A teraz wygl膮da na to, i偶 sta艂o si臋 to jeszcze ciekawsze.

Kto艣, kto zabrn膮艂 do Calimportu, prawdopodobnie przyby艂 przez doki 鈥 stwierdzi艂 D艂o艅 鈥 i zagubi艂 si臋 w miriadach uliczek i zapach贸w. W ko艅cu tak du偶a cz臋艣膰 miasta wygl膮da podobnie. Nie jest trudno zab艂膮dzi膰 obcokrajowcowi.

Nie wierz臋 w zbiegi okoliczno艣ci 鈥 odpar艂a Sharlotta. Cisn臋艂a monet臋 z powrotem do D艂oni. 鈥 Zabierz to do jednego ze stowarzyszonych z nami czarodziej贸w 鈥 Giunta Wieszcz wystarczy. By膰 mo偶e na monetach pozosta艂o wystarczaj膮co wiele 艣lad贸w to偶samo艣ci poprzedniego w艂a艣ciciela, by Giunta m贸g艂 go namierzy膰.

Wygl膮da to na nadmierny wysi艂ek wobec kogo艣, kto zbyt boi si臋 ch艂opca, by odm贸wi膰 zap艂aty 鈥 odrzek艂 D艂o艅.

Nie wierz臋 w zbiegi okoliczno艣ci 鈥 powt贸rzy艂a Sharlotta. 鈥 Nie wierz臋, by kto艣 m贸g艂 zosta膰 tak zastraszony przez tego 偶a艂osnego Taddio, chyba 偶e jest to kto艣, kto wie, i偶 pracuje on dla paszy Basadoniego. A nie podoba mi si臋 wizja, i偶 kto艣 posiadaj膮cy tak膮 wiedz臋 postanowi艂 wej艣膰 na nasze terytorium bez zapowiedzenia. Czy on czego艣 nie szuka? Jakich艣 naszych s艂abych punkt贸w?

Wiele zak艂adasz 鈥 wtr膮ci艂 Kadran.

Tylko tam, gdzie w gr臋 wchodzi nasze bezpiecze艅stwo 鈥 zripostowa艂a Sharlotta. 鈥 Dla mnie ka偶dy jest wrogiem, dop贸ki nie dowiedzie, i偶 jest inaczej, a znaj膮c moich wrog贸w, mog臋 przygotowa膰 si臋 na wszystko, co mog膮 przedsi臋wzi膮膰.

Niewiele kry艂o ironi臋 jej s艂贸w, skierowanych do Kadrana Gordeona, lecz nawet niebezpieczny 偶o艂nierz musia艂 skin膮膰 g艂ow膮, zgadzaj膮c si臋 ze spostrzegawcz膮 i ostro偶n膮 Sharlotta. Nie co dzie艅 kupiec z monetami z odleg艂ego Silverymoon zachodzi艂 do jednych z zapuszczonych slums贸w Calimportu.


* * *


Zna艂 ten dom lepiej ni偶 jakikolwiek inny w mie艣cie. W obr臋bie tych br膮zowych, nie wyr贸偶niaj膮cych si臋 艣cian, pod przykrywk膮 zwyczajnego magazynu, wisia艂y przetykane z艂otem gobeliny i wspania艂a bro艅. Za tymi zawsze zamkni臋tymi bocznymi drzwiami, pod kt贸rych mizern膮 os艂on膮 skuli艂 si臋 teraz stary 偶ebrak, le偶a艂a komnata pi臋knych tancerek, wszystkich w zwiewnych woalach i woniej膮cych perfumami, basen o pachn膮cych wodach oraz kulinarne specja艂y ze wszystkich zak膮tk贸w Krain.

Dom 贸w nale偶a艂 do paszy Pooka. Po jego 艣mierci zosta艂 oddany przez arcywroga Entreriego halflingowi Regisowi, kt贸ry rz膮dzi艂 kr贸tko, dop贸ki Entreri nie uzna艂, i偶 dosy膰 ju偶 g艂upich rz膮d贸w. Gdy Entreri opuszcza艂 Calimport z Regisem, kilka frakcji w domu walczy艂o o w艂adz臋. Entreri podejrzewa艂, i偶 walk臋 wygra艂 Quentin Bodeau, do艣wiadczony w艂amywacz z ponad dwudziestoletnim sta偶em w gildii. Nie wiedzia艂 natomiast, zwa偶ywszy na zam臋t i w艣ciek艂o艣膰 w szeregach, czy owa walka warta by艂a tego, by j膮 wygra膰. By膰 mo偶e inna gildia wkroczy艂a na to terytorium. By膰 mo偶e wn臋trze tego br膮zowego magazynu by艂o teraz r贸wnie niewyr贸偶niaj膮ce si臋 jak fasada.

Entreri nie m贸g艂 odnale藕膰 w my艣lach 偶adnego trwa艂ego punktu zaczepienia. By膰 mo偶e zakradnie si臋 w ko艅cu do 艣rodka, by zaspokoi膰 sw膮 nie tak znowu wielk膮 ciekawo艣膰. By膰 mo偶e nie.

Zab贸jca oci膮ga艂 si臋 przy bocznych drzwiach, zbli偶aj膮c si臋 wystarczaj膮co blisko do jednonogiego 偶ebraka, by rozpozna膰 przemy艣lny w臋ze艂 przytrzymuj膮cy jego drug膮 nog臋 ciasno do tylnej strony uda. M臋偶czyzna ten by艂 wyra藕nie wartownikiem, a wi臋kszo艣膰 z garstki miedziak贸w, kt贸re Entreri widzia艂 w otwartym woreczku przed nim, zosta艂a tam umieszczona przez niego samego, zasilaj膮c sakiewk臋 i wzmacniaj膮c w ten spos贸b przebranie.

Niewa偶ne, pomy艣la艂 skrytob贸jca. Odgrywaj膮c rol臋 nie艣wiadomego go艣cia Calimportu, podszed艂 do m臋偶czyzny i si臋gn膮艂 do w艂asnej sakiewki, wyci膮gaj膮c srebrn膮 monet臋 i wrzucaj膮c j膮 do woreczka. Zauwa偶y艂, i偶 niezbyt stare oczy m臋偶czyzny otworzy艂y si臋 troch臋 szerzej, gdy odci膮gn膮艂 p艂aszcz, by si臋gn膮膰 do sakiewki, ods艂aniaj膮c jednocze艣nie r臋koje艣膰 jego wyj膮tkowego, wysadzanego klejnotami sztyletu, broni dobrze znanej w alejkach i cieniach Calimportu.

Czy g艂upio zrobi艂, pokazuj膮c t臋 bro艅? 鈥 zastanawia艂 si臋 Entreri, odchodz膮c. Zab贸jca nie mia艂 najmniejszego zamiaru ujawnia膰 si臋, przychodz膮c w to miejsce, lecz r贸wnie偶 nie mia艂 zamiaru nie ujawnia膰 si臋. To pytanie, podobnie jak zaduma nad losem domu Pooka, nie zagrza艂o miejsca w jego b艂膮dz膮cych my艣lach. By膰 mo偶e pomyli艂 si臋. By膰 mo偶e pokaza艂 sztylet w desperackim zaproszeniu do odrobiny rozrywki. I by膰 mo偶e m臋偶czyzna rozpozna艂 sztylet jako w艂asno艣膰 Entreriego lub mo偶e zauwa偶y艂 go tylko dlatego, i偶 by艂 naprawd臋 pi臋kn膮 broni膮.

Nie mia艂o to znaczenia.


* * *


LaValle stara艂 si臋 bardzo mocno zachowa膰 miarowy oddech i ignorowa膰 pomruki nerwowych wsp贸lnik贸w obok siebie, gdy jeszcze tej samej nocy zagl膮da艂 nerwowo w kryszta艂ow膮 kul臋. Podekscytowany wartownik doni贸s艂 o incydencie na zewn膮trz, o darze, dziwnej monecie od m臋偶czyzny chodz膮cego cichym, pewnym krokiem wojownika i nosz膮cego sztylet przystaj膮cy do kapitana kr贸lewskiej stra偶y.

Opis tego sztyletu wprawi艂 bardziej do艣wiadczonych cz艂onk贸w tego domu, wliczaj膮c w to czarodzieja LaValle鈥檃, w sza艂. Obecnie LaValle, d艂ugoletni wsp贸lnik 艣mierciono艣nego Artemisa Entreri, kt贸ry widzia艂 贸w sztylet wielokrotnie i zdecydowanie nazbyt cz臋sto z nazbyt bliska, wykorzystywa艂 t臋 w艂a艣nie wiedz臋 oraz kryszta艂ow膮 kul臋, by odszuka膰 obcego. Magiczne oczy czarodzieja przeczesywa艂y ulice Calimportu, przemykaj膮c z jednego cienia w drugi. Nagle mag wyczu艂 powi臋kszaj膮cy si臋 obraz i wiedzia艂 ju偶, 偶e to naprawd臋 ten sztylet. Sztylet Entreriego by艂 z powrotem w mie艣cie. Teraz, gdy obraz zacz膮艂 nabiera膰 kszta艂tu, czarodziej oraz ci, kt贸rzy stali obok niego 鈥 bardzo nerwowy Quentin Bodeau oraz dw贸ch m艂odszych czupurnych zab贸jc贸w 鈥 dowiedz膮 si臋, czy naprawd臋 nosi go najbardziej 艣mierciono艣ny ze skrytob贸jc贸w.

W polu widzenia pojawi艂a si臋 ma艂a sypialnia.

To gospoda Tomnoddy鈥檈go 鈥 wyja艣ni艂 Dog Perry, kt贸ry nazywa艂 si臋 Dogiem Perry Serce, w zwi膮zku ze sw膮 praktyk膮 wycinania ofiarom serca na tyle szybko, i偶 umieraj膮cy m贸g艂 obejrze膰 jego ostatnie uderzenia (cho膰 nikt inny ni偶 sam Dog Perry nigdy nie widzia艂, jak 贸w czyn jest wykonywany).


LaValle podni贸s艂 d艂o艅, by uciszy膰 m臋偶czyzn臋, gdy obraz stawa艂 si臋 ostrzejszy, skupiaj膮c si臋 na pasie zarzuconym na dolny ko艂ek 艂贸偶ka, pasie, na kt贸rym wisia艂 wiele m贸wi膮cy sztylet.

To Entreriego 鈥 powiedzia艂 z j臋kiem Quentin Bodeau.

Znajduj膮cy si臋 w pokoju m臋偶czyzna zapi膮艂 na sobie pas, ukazuj膮c cia艂o ukszta艂towane przez d艂ugie lata ci臋偶kich 膰wicze艅, mi臋艣nie drgaj膮ce przy ka偶dym ruchu. Quentin przybra艂 zagadkow膮 min臋, przygl膮daj膮c si臋 m臋偶czy藕nie, d艂ugim w艂osom, koziej br贸dce oraz drapi膮cemu, zaniedbanemu zarostowi.

Zawsze zna艂 Entreriego jako perfekcjonist臋 w ka偶dym detalu, perfekcjonist臋 do granic. Spojrza艂 na LaValle鈥檃, szukaj膮c odpowiedzi.

To on 鈥 odpowiedzia艂 ponuro czarodziej, kt贸ry zna艂 Artemisa Entreriego chyba lepiej ni偶 ktokolwiek inny w mie艣cie.

Co to znaczy? 鈥 spyta艂 Quentin. 鈥 Wr贸ci艂 jako przyjaciel czy wr贸g?

Raczej jako oboj臋tny 鈥 odpar艂 LaValle. 鈥 Artemis Entreri zawsze by艂 wolnym duchem, nigdy nie okazywa艂 zbytniej lojalno艣ci 偶adnej okre艣lonej gildii. B艂膮ka si臋 po skarbcach ka偶dej, najmuj膮c si臋 u tego, kto daje najwi臋cej. 鈥 Gdy czarodziej to m贸wi艂, zerkn膮艂 na dw贸ch m艂odszych zab贸jc贸w, z kt贸rych obaj znali Entreriego jedynie z reputacji. Chalsee Anguaine, m艂odszy, zachichota艂 nerwowo 鈥 i roztropnie, jak wiedzia艂 LaValle 鈥 lecz Dog Perry zmru偶y艂 oczy, przygl膮daj膮c si臋 m臋偶czy藕nie w kryszta艂owej kuli. LaValle wiedzia艂, i偶 jest on zazdrosny, bowiem ponad wszystko inne Dog Perry pragn膮艂 tego, co posiada艂 Entreri: reputacji najbardziej 艣mierciono艣nego, najgro藕niejszego ze skrytob贸jc贸w.

By膰 mo偶e powinni艣my szybko znale藕膰 zapotrzebowanie na jego us艂ugi 鈥 stwierdzi艂 Quentin Bodeau, wyra藕nie staraj膮c si臋, by jego g艂os nie zdradzi艂 zdenerwowania, bowiem w niebezpiecznym 艣wiecie calimporckich gildii z艂odziejskich nerwowo艣膰 r贸wna艂a si臋 s艂abo艣ci. 鈥 W ten spos贸b b臋dziemy mogli lepiej pozna膰 jego zamiary i cel, dla kt贸rego wr贸ci艂 do Calimportu.

Lub po prostu mogliby艣my go zabi膰 鈥 wtr膮ci艂 Dog Perry, a LaValle st艂umi艂 chichot wobec tak przewidywalnego os膮du. Dog Perry nie rozumia艂 prawdy o Artemisie Entrerim. LaValle, nie b臋d膮c ani przyjacielem, ani mi艂o艣nikiem m艂odego zbira, niemal mia艂 nadziej臋, i偶 Quentin spe艂ni jego 偶yczenie i po艣le go zaraz za Entrerim.

Quentin jednak, cho膰 nigdy nie mia艂 osobi艣cie do czynienia z Entrerim, dobrze pami臋ta艂 liczne, liczne opowie艣ci o dzia艂alno艣ci skrytob贸jcy, a mina, jak膮 mistrz gildii skierowa艂 na Doga Perry鈥檈go, wyra偶a艂a czyste niedowierzanie.

Zatrudnij go, je艣li go potrzebujesz 鈥 powiedzia艂 LaValle. 鈥 A je艣li nie, po prostu obserwuj, ale mu nie gro藕.

On jest sam, a my jeste艣my gildi膮 licz膮c膮 setk臋 鈥 zaprotestowa艂 Dog Perry, lecz nikt go ju偶 nie s艂ucha艂. Quentin zacz膮艂 odpowiada膰, lecz przerwa艂 szybko, cho膰 jego mina dok艂adnie powiedzia艂a LaValle鈥檕wi, o czym my艣la艂. Obawia艂 si臋 najwyra藕niej, i偶 Entreri wr贸ci艂, by przej膮膰 gildi臋, i nie by艂o to bezpodstawne. Z pewno艣ci膮 najbardziej 艣mierciono艣ny ze skrytob贸jc贸w wci膮偶 posiada艂 wiele pot臋偶nych powi膮za艅 w mie艣cie, wystarczaj膮co du偶o, by m贸c obali膰 kogo艣 takiego jak Quentin Bodeau. LaValle nie s膮dzi艂 jednak, by obawy Quentina by艂y uzasadnione, bowiem czarodziej na tyle rozumia艂 Entreriego, by zdawa膰 sobie spraw臋, i偶 cz艂owiek ten nigdy nie pragn膮艂 tak odpowiedzialnego stanowiska. Entreri by艂 samotnikiem, nie mistrzem gildii. Po tym jak obali艂 halflinga Regisa, m贸g艂 obj膮膰 jego miejsce, a jednak odszed艂, po prostu opu艣ci艂 Calimport.

Nie, LaValle nie s膮dzi艂, by Entreri wr贸ci艂, aby przej膮膰 t臋 czy inn膮 gildi臋, i uda艂o mu si臋 przekaza膰 to bezg艂o艣nie Quentinowi.

Jakikolwiek b臋dzie nasz ostateczny wyb贸r, wydaje mi si臋 oczywiste, i偶 najpierw powinni艣my po prostu poobserwowa膰 naszego niebezpiecznego przyjaciela 鈥 powiedzia艂 czarodziej na u偶ytek dw贸ch m艂odszych porucznik贸w. 鈥 I dowiedzie膰 si臋, czy jest przyjacielem, wrogiem, czy te偶 jest oboj臋tny. Nie ma sensu i艣膰 na kogo艣 tak silnego jak Entreri, dop贸ki nie ustalimy, 偶e to niezb臋dne, a nie s膮dz臋, by co艣 takiego mia艂o si臋 zdarzy膰.

Quentin przytakn膮艂, szcz臋艣liwy, 偶e s艂yszy potwierdzenie. LaValle sk艂oniwszy si臋 odszed艂, za nim za艣 pod膮偶yli pozostali.

Je艣li Entreri jest zagro偶eniem, to powinien zosta膰 wyeliminowany 鈥 powiedzia艂 Dog Perry do czarodzieja, dogoniwszy go na korytarzu obok jego pokoju. 鈥 Mistrz Bodeau dostrzeg艂by t臋 prawd臋, gdyby twoja porada by艂a inna.


LaValle wpatrywa艂 si臋 d艂ugo i stanowczo w m艂odzika. Nie podoba艂o mu si臋 to, i偶 w ten spos贸b zwraca si臋 do niego kto艣, kto jest o po艂ow臋 m艂odszy i ma tak niewielkie do艣wiadczenie w takich sprawach. LaValle mia艂 do czynienia z tak niebezpiecznymi zab贸jcami jak Artemis Entreri, zanim Dog Perry w og贸le si臋 urodzi艂.

Nie powiem, 偶e si臋 z tob膮 nie zgadzam 鈥 powiedzia艂 do m臋偶czyzny.

Sk膮d wi臋c twoja rada dla Bodeau?

Je艣li Entreri przyby艂 do Calimportu na pro艣b臋 innej gildii, to ka偶dy krok mistrza Bodeau sprowadzi straszne konsekwencj臋 na nasz膮 gildi臋 鈥 odpar艂 czarodziej, improwizuj膮c, poniewa偶 nie wierzy艂 w ani jedno s艂owo z tego, co m贸wi艂. 鈥 Wiesz oczywi艣cie, 偶e Artemis Entreri uczy艂 si臋 swego fachu pod samym pasz膮 Basadonim.

Oczywi艣cie 鈥 sk艂ama艂 Dog Perry.

LaValle przybra艂 zamy艣lon膮 poz臋, pukaj膮c jednym palcem o wyd臋te wargi.

To mo偶e nie okaza膰 si臋 dla nas w og贸le 偶adnym problemem 鈥 wyja艣ni艂. 鈥 Z pewno艣ci膮, gdy wie艣ci o powrocie Entreriego 鈥 widzisz, starszego i powolniejszego Entreriego, kt贸remu pozosta艂o by膰 mo偶e w mie艣cie niewiele powi膮za艅 鈥 roznios膮 si臋 po ulicach, niebezpieczny m臋偶czyzna sam b臋dzie oznaczony.

Zrobi艂 sobie wielu przeciwnik贸w 鈥 stwierdzi艂 ch臋tnie Dog Perry, wydaj膮c si臋 do艣膰 zaintrygowany s艂owami i tonem LaValle鈥檃.

LaValle potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

Wi臋kszo艣膰 przeciwnik贸w Artemisa Entreri, kt贸ry przed tylu laty opu艣ci艂 Calimport, nie 偶yje 鈥 wyja艣ni艂 czarodziej. 鈥 Nie, nie przeciwnik贸w, lecz rywali. Jak偶e wielu m艂odych i przebieg艂ych skrytob贸jc贸w 艂aknie pot臋gi, kt贸r膮 mogliby znale藕膰 jednym poci膮gni臋ciem klingi?

Dog Perry przymru偶y艂 oczy, w ko艅cu zaczynaj膮c chwyta膰.

Zasadniczo, ten, kto zabije Entreriego, zaw艂aszczy sobie zas艂ugi za zabicie wszystkich tych, kt贸rych zabi艂 Entreri 鈥 ci膮gn膮艂 LaValle. 鈥 Tak膮 reputacj臋 mo偶na zdoby膰 jednym poci膮gni臋ciem klingi. Zab贸jca Entreriego niemal natychmiast stanie si臋 najwy偶ej cenionym skrytob贸jc膮 w ca艂ym mie艣cie. 鈥 Wzruszy艂 ramionami i podni贸s艂 d艂onie, po czym przeszed艂 przez drzwi, pozostawiaj膮c wyra藕nie zaintrygowanego Doga Perry鈥檈go.

Tak naprawd臋 LaValle鈥檃 niezbyt obchodzi艂o, czy m艂ody awanturnik wzi膮艂 sobie te s艂owa do serca, czy te偶 nie, lecz naprawd臋 troska艂 go powr贸t skrytob贸jcy. Entreri wzbudza艂 w czarodzieju niepok贸j wi臋kszy ni偶 wszystkie inne niebezpieczne postaci, z kt贸rymi wsp贸艂pracowa艂 przez tak wiele lat. LaValle przetrwa艂, poniewa偶 nie stanowi艂 dla nikogo zagro偶enia, s艂u偶膮c os膮dem ka偶demu, kto zdoby艂 w艂adz臋 w gildii. Z podziwem s艂u偶y艂 paszy Pookowi, a gdy Pook zosta艂 usuni臋ty, z 艂atwo艣ci膮 przeni贸s艂 sw膮 lojalno艣膰 na Regisa, przekonuj膮c nawet protekcyjnych mrocznoelfich i krasnoludzkich przyjaci贸艂 halflinga, 偶e nie jest zagro偶eniem. Podobnie, gdy Entreri wyst膮pi艂 przeciwko Regisowi, LaValle wycofa艂 si臋 i pozwoli艂 im dwu rozstrzygn膮膰 t臋 kwesti臋 (cho膰 oczywi艣cie LaValle nie mia艂 nigdy najmniejszych w膮tpliwo艣ci, kto z nich zatriumfuje), przerzucaj膮c nast臋pnie sw膮 lojalno艣膰 na zwyci臋zc臋. I tak to si臋 dzia艂o. Mistrz zast臋powa艂 mistrza podczas zam臋tu, jaki nast膮pi艂 po odej艣ciu Entreriego, a偶 nasta艂 obecny mistrz gildii, Quentin Bodeau.

Zwa偶ywszy jednak na Entreriego, pozostawa艂a jedna subtelna r贸偶nica. Przez dziesi臋ciolecia LaValle zbudowa艂 wok贸艂 siebie os艂on臋. Stara艂 si臋 bardzo mocno, by nie czyni膰 sobie 偶adnych wrog贸w w 艣wiecie, w kt贸rym nawet dobroduszny widz m贸g艂 zosta膰 pochwycony i zabity w zwyczajnych walkach. Tak wi臋c zbudowa艂 sobie os艂on臋 z pot臋偶nej magii na wypadek, gdyby z jakiegokolwiek powodu kto艣 taki jak Dog Perry zdecydowa艂, i偶 powodzi艂oby mu si臋 lepiej bez LaValle鈥檃. LaValle wiedzia艂, i偶 nie by艂oby tak z Entrerim, i to dlatego nawet sam widok tego cz艂owieka tak go zdenerwowa艂. Obserwuj膮c skrytob贸jc臋 przez lata, LaValle doszed艂 do przekonania, i偶 tam, gdzie zaanga偶owany by艂 Entreri, po prostu nie istniej膮 wystarczaj膮ce os艂ony.

Czarodziej siedzia艂 na swym 艂贸偶ku do p贸藕nej nocy, staraj膮c si臋 przypomnie膰 sobie ka偶dy szczeg贸艂 ka偶dego kontaktu, jaki mia艂 ze skrytob贸jc膮, i staraj膮c si臋 doj艣膰, co, je艣li w og贸le co艣 szczeg贸lnego, sprowadzi艂o Entreriego z powrotem do Calimportu.



ROZDZIA艁 2

UJE呕D呕ANIE KONIA


Ich tempo by艂o wolne, lecz miarowe. Tundra, wyzwalana stopniowo z u艣cisku lodu, stawa艂a si臋 niczym wielka g膮bka, p臋czniej膮c miejscami i tworz膮c pag贸rki wy偶sze nawet ni偶 Wulfgar. Ziemia zasysa艂a przy ka偶dym kroku ich buty, jakby desperacko pr贸bowa艂a ich zatrzyma膰. Drizzt, najl偶ejszy z nich, mia艂 naj艂atwiej 鈥 przynajmniej z tych, kt贸rzy szli. Regis, siedz膮cy wygodnie na ramionach nie skar偶膮cego si臋 Wulfgara, nie czu艂 wilgoci w swych ciep艂ych butach. Mimo to pozosta艂a tr贸jka, kt贸ra sp臋dzi艂a tak wiele lat w Dolinie Lodowego Wichru i przywyk艂a do problem贸w zwi膮zanych z podr贸偶膮 wiosn膮, par艂a do przodu bez narzeka艅. Podr贸偶nicy od pocz膮tku wiedzieli, i偶 najwolniejszy i najbardziej m臋cz膮cy b臋dzie pierwszy etap podr贸偶y, dop贸ki nie obejd膮 zachodniego skraju Grzbietu 艢wiata i nie opuszcz膮 Doliny Lodowego Wichru.


Co jaki艣 czas znajdowali sp艂achetki wielkich kamieni, pozosta艂o艣ci po drodze zbudowanej dawno temu z Dekapolis do zachodniej prze艂臋czy, kt贸rych obecna rola ogranicza艂a si臋 do tego, 偶e upewnia艂y podr贸偶nych, i偶 znajduj膮 si臋 na dobrej 艣cie偶ce, co wydawa艂o si臋 mie膰 niewielkie znaczenie na rozleg艂ych, otwartych po艂aciach tundry. Wszystkim, co towarzysze tak naprawd臋 musieli robi膰, by艂o kierowa膰 si臋 ku ogromnym g贸rom na po艂udniu. Nie mogli si臋 zgubi膰.

Drizzt ich prowadzi艂 i stara艂 si臋 wybiera膰 drog臋, kt贸ra pod膮偶a艂a najszerszymi obszarami kie艂kuj膮cej 偶贸艂tej trawy, bowiem to zapewnia艂o przynajmniej jak膮艣 stabilno艣膰 na niepewnym gruncie. Oczywi艣cie 鈥 tak drow, jak i jego przyjaciele o tym wiedzieli 鈥 wysoka trawa mog艂a s艂u偶y膰 za kamufla偶 dla niebezpiecznych yeti z tundry, wiecznie g艂odnych bestii, kt贸re cz臋sto 偶ywi艂y si臋 nieostro偶nymi podr贸偶nikami.

Gdy jednak prowadzi艂 Drizzt Do鈥橴rden, przyjaciele mogli czu膰 si臋 bezpiecznie.

Zostawili rzek臋 daleko za sob膮 i znale藕li kolejny fragment pradawnego szlaku, gdy s艂o艅ce by艂o ju偶 w po艂owie drogi ku zachodniemu horyzontowi. Tam偶e, tu偶 za d艂ug膮 kamienn膮 p艂yt膮, natkn臋li si臋 na 艣wie偶e 艣lady.

W贸z 鈥 stwierdzi艂a Catti-brie, widz膮c drugie linie g艂臋bokich kolein.

Dwa 鈥 skomentowa艂 Regis, dostrzegaj膮c w ka偶dym rowku podw贸jne linie.

Catti-brie potrz膮sn臋艂a g艂ow膮.

Jeden 鈥 sprostowa艂a, pod膮偶aj膮c za 艣ladami i zauwa偶aj膮c spos贸b, w jaki czasami si臋 艂膮czy艂y, a czasami rozdziela艂y, zawsze robi膮c szersz膮 kolein臋, gdy jecha艂y oddzielnie. 鈥 艢lizga si臋 po b艂ocie i ty艂 jest czasem nier贸wno z przodem.

Dobra robota 鈥 pogratulowa艂 jej Drizzt, bowiem on r贸wnie偶 doszed艂 do takiego samego wniosku. 鈥 Jeden w贸z podr贸偶uj膮cy na wsch贸d, nie wi臋cej ni偶 dzie艅 przed nami.

W贸z kupiecki opu艣ci艂 Bremen na trzy dni przed tym, jak tam dotarli艣my 鈥 skomentowa艂 Regis, zawsze obznajomiony w tym, co dzieje si臋 w Dekapolis.

To wygl膮da艂oby na to, i偶 maj膮 wielkie trudno艣ci z jazd膮 po b艂otnistej ziemi 鈥 odrzek艂 Drizzt.


Mog膮 te偶 natkn膮膰 si臋 na inne k艂opoty 鈥 dobieg艂o wo艂anie Bruenora z miejsca le偶膮cego kawa艂ek w bok. Krasnolud nachyla艂 si臋 nad ma艂膮 k臋pk膮 trawy.

Przyjaciele podeszli do niego i natychmiast zauwa偶yli przyczyn臋 jego troski 鈥 kilka trop贸w odci艣ni臋tych g艂臋boko w b艂ocie.

Yeti 鈥 powiedzia艂 z odraz膮 krasnolud. 鈥 Podesz艂y tu偶 do 艣lad贸w wozu, a potem wr贸ci艂y. Wiedz膮, 偶e to u偶ywany trakt, albo jestem brodatym gnomem.

艢lady yeti s膮 艣wie偶sze 鈥 stwierdzi艂a Catti-brie, zauwa偶aj膮c stoj膮c膮 w nich wci膮偶 wod臋.

Znajduj膮cy si臋 na ramionach Wulfgara Regis rozejrza艂 si臋 nerwowo dooko艂a, jakby spodziewa艂 si臋, i偶 wyskoczy zaraz na nich setka w艂ochatych bestii.

Drizzt r贸wnie偶 przykl臋kn膮艂, by przyjrze膰 si臋 wg艂臋bieniom i zacz膮艂 kr臋ci膰 g艂ow膮.

S膮 艣wie偶e 鈥 nalega艂a Catti-brie.

Nie sprzeciwiam si臋 twojej ocenie czasu 鈥 wyja艣ni艂 drow. 鈥 Jedynie identyfikacji stworzenia.

Nie ko艅 鈥 powiedzia艂 Bruenor, post臋kuj膮c. 鈥 Chyba 偶e ko艅 ma dwie nogi. Yeti, i to cholernie du偶y.

Za du偶y 鈥 wyt艂umaczy艂 drow. 鈥 Nie yeti, ale gigant.

Gigant? 鈥 krasnolud powt贸rzy艂 sceptycznie. 鈥 Jeste艣my pi臋tna艣cie kilometr贸w od g贸r. Co robi艂by tu gigant?

W艂a艣nie, co? 鈥 odpar艂 drow, a jego ponury ton da艂 wystarczaj膮c膮 odpowied藕. Giganty rzadko opuszcza艂y Grzbiet 艢wiata, i jedynie po to, by powodowa膰 szkody. By膰 mo偶e by艂 to tylko pojedynczy zbir 鈥 taki scenariusz by艂by najlepszy 鈥 albo te偶 zwiadowca wi臋kszej i bardziej niebezpiecznej grupy.

Bruenor zakl膮艂 i opu艣ci艂 wyszczerbione ostrze swego topora na mi臋kki torf.

Je艣li chcesz wraca膰 taki kawa艂 do tych durnych miast, to przemy艣l se to jeszcze raz, elfie 鈥 powiedzia艂. 鈥 Im szybciej wyleziemy z tego b艂ota, tym lepiej. Przez te lata miastom si臋 dobrze 偶y艂o bez naszej pomocy. Nie musimy teraz zawraca膰!

Ale je艣li to s膮 giganty 鈥 zacz臋艂a si臋 sprzeciwia膰 Catti-brie, lecz Drizzt jej przerwa艂.


Nie mam zamiaru zawraca膰 鈥 rzek艂. 鈥 Jeszcze nie. Nie, dop贸ki nie b臋dziemy mie膰 dowodu, i偶 te 艣lady zapowiadaj膮 wi臋ksz膮 katastrof臋, ni偶 jeden, a nawet kilku gigant贸w, mog艂oby wyrz膮dzi膰. Nie, nasza droga biegnie na wsch贸d, a ja chcia艂bym dogoni膰 ten samotny w贸z przed nastaniem ciemno艣ci lub nied艂ugo p贸藕niej. Je艣li ten gigant jest cz臋艣ci膮 wi臋kszej grupy i wie o tym, 偶e niedawno przeje偶d偶a艂 t臋dy w贸z, to kupcy z Bremen mog膮 wkr贸tce bardzo potrzebowa膰 naszej pomocy.

Ruszyli szybszym tempem, pod膮偶aj膮c za 艣ladami wozu, i w przeci膮gu paru godzin ujrzeli kupc贸w zmagaj膮cych si臋 z obluzowanym ko艂em. Dw贸ch z pi臋ciu m臋偶czyzn, najwyra藕niej wynaj臋tych stra偶nik贸w, ci膮gn臋艂o mocno, staraj膮c si臋 podnie艣膰 pojazd, podczas gdy trzeci, m艂ody i silny kupiec, kt贸rego Regis rozpozna艂 jako mistrza Camlaine鈥檃, handlarza ko艣膰mi ryb, pracowa艂 ci臋偶ko, cho膰 raczej nieskutecznie, by wyr贸wna膰 przekrzywione ko艂o. Obydwaj stra偶nicy zapadli si臋 po kostki w b艂oto, i cho膰 zapierali si臋 pot臋偶nie, nie byli w stanie podnie艣膰 艂adunku wystarczaj膮co wysoko.

Jak偶e twarze ca艂ej pi膮tki rozja艣ni艂y si臋, gdy dostrzegli zbli偶aj膮cego si臋 Drizzta oraz jego przyjaci贸艂, naprawd臋 dobrze znan膮 w Dolinie Lodowego Wichru kompani臋 bohater贸w.

Mi艂o ci臋 spotka膰, powinienem powiedzie膰, mistrzu Do鈥橴rdenie! 鈥 krzykn膮艂 kupiec Camlaine. 鈥 U偶ycz nam si艂y swego barbarzy艅skiego przyjaciela. Zap艂ac臋 wam dobrze, obiecuj臋. Musz臋 by膰 nied艂ugo w Luskan, a je艣li b臋dzie mi dopisywa膰 takie szcz臋艣cie jak od opuszczenia Bremen, obawiam si臋, i偶 zima zastanie mnie jeszcze w dolinie.

Bruenor poda艂 sw贸j top贸r Catti-brie i skin膮艂 na Wulfgara.

Chod藕 no, ch艂opcze 鈥 powiedzia艂. 鈥 Zrobimy to wsp贸lnie, a ja porobi臋 za kowad艂o.

Z nonszalanckim wzruszeniem ramion Wulfgar zdj膮艂 Regisa ze swych ramion i postawi艂 go na ziemi. Halfling j臋kn膮艂 i pospieszy艂 do k臋py trawy, nie chc膮c ca艂kowicie zab艂oci膰 sobie nowych but贸w.

My艣lisz, 偶e to podniesiesz? 鈥 spyta艂 Bruenor Wulfgara, gdy wielki m臋偶czyzna do艂膮czy艂 do niego przy wozie. Bez s艂owa, nawet nie odk艂adaj膮c swego wspania艂ego m艂ota bojowego, Aegis-fanga, Wulfgar chwyci艂 w贸z i poci膮gn膮艂 mocno. B艂oto zassa艂o si臋 g艂o艣no w prote艣cie, trzymaj膮c si臋 uparcie, lecz w ko艅cu nie mog艂o ju偶 d艂u偶ej si臋 opiera膰 i ko艂o wydosta艂o si臋 z mokrej ziemi.

Dwaj stra偶nicy, po chwili niedowierzania, znale藕li uchwyty i poci膮gn臋li, podnosz膮c w贸z jeszcze wy偶ej. Bruenor opad艂 na d艂onie i kolana, ustawiaj膮c grzbiet tu偶 pod osi膮, obok ko艂a.

No dawajcie, postawcie to cholerstwo 鈥 rzek艂, po czym st臋kn膮艂, gdy spocz膮艂 na nim ci臋偶ar.

Wulfgar wzi膮艂 ko艂o od zmagaj膮cego si臋 z nim kupca i ustawi艂, po czym wepchn膮艂 pewnie na miejsce. Odsun膮艂 si臋 o krok, chwyci艂 Aegis-fanga obur膮cz i stukn膮艂 nim mocno, zabezpieczaj膮c ko艂o. Bruenor st臋kn膮艂, gdy ci臋偶ar przesun膮艂 si臋 nagle, a Wulfgar podszed艂, by zn贸w podnie艣膰 w贸z, tak, by Bruenor m贸g艂 si臋 spod niego wysun膮膰. Mistrz Camlaine przyjrza艂 si臋 robocie, obracaj膮c si臋 z promiennym u艣miechem i kiwaj膮c z aprobat膮 g艂ow膮.

Mogliby艣cie rozpocz膮膰 now膮 karier臋, dobry krasnoludzie i pot臋偶ny Wulfgarze 鈥 powiedzia艂 ze 艣miechem. 鈥 Naprawianie woz贸w.

To by dopiero by艂 cel dla krasnoludzkiego kr贸la 鈥 stwierdzi艂 Drizzt, podchodz膮c wraz z Catti-brie i Regisem. 鈥 Porzu膰 sw贸j tron, dobry Bruenorze, i naprawiaj wozy zb艂膮kanych kupc贸w.

Wszyscy wybuchn臋li 艣miechem, poza Wulfgarem, kt贸ry wydawa艂 si臋 po prostu by膰 na uboczu od tego wszystkiego, oraz Regisa, wci膮偶 trapi膮cego si臋 zab艂oconymi butami.

Jeste艣cie daleko od Dekapolis 鈥 zauwa偶y艂 Camlaine 鈥 a na zachodzie nic nie ma. Czy zn贸w opuszczacie Dolin臋 Lodowego Wichru?

Na kr贸tko 鈥 odpar艂 Drizzt. 鈥 Mamy sprawy na po艂udniu. 鈥 W Luskan?

Za Luskan 鈥 wyja艣ni艂 drow. 鈥 Ale wygl膮da na to, 偶e istotnie b臋dziemy i艣膰 przez to miasto.

Camlaine rozpromienia艂, wyra藕nie szcz臋艣liwy, 偶e s艂yszy takie wie艣ci. Kupiec si臋gn膮艂 do d藕wi臋cz膮cej sakiewki przy pasie, lecz Drizzt podni贸s艂 d艂o艅, uznaj膮c za 艣mieszne, 偶e m臋偶czyzna mia艂by p艂aci膰.

Oczywi艣cie 鈥 stwierdzi艂 Camlaine, zawstydzony, przypominaj膮c sobie, i偶 Bruenor Battlehammer rzeczywi艣cie by艂 krasnoludzkim kr贸lem, o znacznie wi臋kszym maj膮tku ni偶 prosty kupiec mia艂 kiedykolwiek nadziej臋 zdoby膰. 鈥 Chcia艂bym, aby istnia艂 jaki艣 spos贸b, w jaki m贸g艂bym... mogliby艣my odp艂aci膰 si臋 wam za pomoc. Albo jeszcze lepiej, chcia艂bym, aby istnia艂 jaki艣 spos贸b, w jaki m贸g艂bym przekupi膰 was, by艣cie towarzyszyli nam do Luskan. Naj膮艂em oczywi艣cie zdolnych i dobrych stra偶nik贸w 鈥 doda艂, wskazuj膮c na dw贸ch m臋偶czyzn 鈥 lecz Dolina Lodowego Wichru jest niebezpiecznym miejscem i przyjazne miecze 鈥 albo m艂oty lub topory 鈥 s膮 zawsze mile widziane.

Drizzt popatrzy艂 na swych przyjaci贸艂 i, nie widz膮c sprzeciw贸w, przytakn膮艂.

Rzeczywi艣cie, b臋dziemy wam towarzyszy膰 w drodze z doliny 鈥 rzek艂.

Czy wasza misja jest pilna? 鈥 spyta艂 handlarz ko艣ci膮. 鈥 Nasz w贸z raczej si臋 wlecze ni偶 toczy, a nasza dru偶yna jest zm臋czona. Chcieli艣my zreperowa膰 ko艂o, a nast臋pnie znale藕膰 odpowiednie miejsce na ob贸z, cho膰 pozosta艂y jeszcze dwie lub trzy godziny 艣wiat艂a.

Drizzt spojrza艂 na swych przyjaci贸艂 i zn贸w nie ujrza艂 skarg. Grupa, cho膰 ich misja udania si臋 do Duchowego Uniesienia i zniszczenia Crenshinibona by艂a naprawd臋 wa偶na, nie spieszy艂a si臋 bardzo. Drow znalaz艂 miejsce na obozowisko, na wzgl臋dnie wysokim, niezbyt dalekim wzg贸rzu, i tam roz艂o偶yli si臋 na noc. Camlaine zaoferowa艂 swym nowym towarzyszom doskona艂y, g臋sty gulasz z dziczyzny. Posi艂ek min膮艂 im na czczych pogaw臋dkach, przy czym m贸wi艂 g艂贸wnie Camlaine i jego czterej towarzysze, opowiadaj膮c g艂贸wnie o zimowych problemach oraz o pierwszych po艂owach cenionego pstr膮ga k艂ykciowego, ryby dostarczaj膮cej doskona艂ego materia艂u na ko艣膰. Drizzt i pozostali s艂uchali uprzejmie, tak naprawd臋 niezbyt zainteresowani. Regis jednak, kt贸ry mieszka艂 na brzegu Maer Dualdon i sp臋dzi艂 lata na tworzeniu w艂asnych rze藕b z rybich ko艣ci, poprosi艂 Camlaine鈥檃, by ten pokaza艂 mu doko艅czone egzemplarze, kt贸re zabiera艂 do Luskan. Halfling przygl膮da艂 si臋 ka偶demu przez d艂ug膮 chwil臋, badaj膮c ka偶dy detal.

My艣lisz, 偶e zobaczymy giganty? 鈥 spyta艂a cicho Drizzta Catti-brie, gdy odeszli na bok od g艂贸wnej grupy.

Drow potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

Ten, na kt贸rego trop si臋 natkn臋li艣my, zawr贸ci艂 w stron臋 g贸r 鈥 powiedzia艂. 鈥 Raczej sprawdza艂 po prostu drog臋. Obawia艂em si臋, 偶e ruszy艂 za wozem, lecz w zwi膮zku z tym, 偶e Camlaine i jego za艂oga nie byli daleko, a my nie widzieli艣my dalszych 艣lad贸w behemota, nie spodziewam si臋 go zobaczy膰.

Ale mo偶e sprowadzi膰 k艂opoty na nast臋pny w贸z 鈥 uzna艂a Catti-brie.

Drizzt kiwn膮艂 g艂ow膮, przyznaj膮c jej racje, i u艣miechn膮艂 si臋, a jego spojrzenie sta艂o si臋 bardziej intensywne, gdy skrzy偶owa艂 wzrok z pi臋kn膮 kobiet膮. Od powrotu Wulfgara panowa艂o pomi臋dzy nimi zauwa偶alne napi臋cie, poniewa偶 w ci膮gu sze艣ciu lat nieobecno艣ci barbarzy艅cy Drizzt i Catti-brie zawarli g艂臋bok膮 przyja藕艅, zahaczaj膮c膮 o mi艂o艣膰. Teraz jednak Wulfgar, kt贸ry w momencie swej rzekomej 艣mierci by艂 zar臋czony z Catti-brie, powr贸ci艂, a sprawy pomi臋dzy drowem a kobiet膮 mocno si臋 skomplikowa艂y.

Jednak nie w tym momencie. Z jakiego艣 powodu, kt贸rego 偶adne z przyjaci贸艂 nie mog艂o zrozumie膰, na t臋 jedn膮 sekund臋 by艂o tak, jakby stali si臋 jedynymi osobami na ca艂ym 艣wiecie, albo jakby czas wok贸艂 nich si臋 zatrzyma艂, unieruchamiaj膮c pozosta艂ych w stanie zapomnienia.

Nie przetrwa艂o to jednak wi臋cej ni偶 kr贸tk膮 chwil臋, bowiem poruszenie po drugiej stronie obozu rozdzieli艂o ich. Gdy Catti-brie odwr贸ci艂a wzrok od Drizzta, zauwa偶y艂a wpatruj膮cego si臋 w nich stanowczo Wulfgara. Skrzy偶owa艂a z nim spojrzenia, lecz zn贸w jedynie przez chwil臋. Jeden ze stra偶nik贸w Camlaine鈥檃, stoj膮cy za Wulfgarem, zamacha艂 energicznie r臋koma.

Mo偶liwe, 偶e nasz przyjaciel gigant zdecydowa艂 si臋 pokaza膰 sw膮 paskudn膮 twarz 鈥 powiedzia艂a Catti-brie do Drizzta. Gdy do艂膮czyli do pozosta艂ych, stra偶nik wskaza艂 w kierunku innego wzg贸rza, s膮cz膮cego si臋 b艂otnego pag贸rka, wypchni臋tego niczym wulkan przez przesuwaj膮c膮 si臋 tundr臋.

Za tym wzg贸rzem 鈥 powiedzia艂.

Drizzt przyjrza艂 si臋 bacznie pag贸rkowi. Catti-brie 艣ci膮gn臋艂a z ramienia Taulmarila, hak Poszukiwacz Serc, i naci膮gn臋艂a strza艂臋.

Za ma艂y pryszcz, 偶eby m贸g艂 si臋 za nim schowa膰 gigant 鈥 stwierdzi艂 Bruenor, lecz m贸wi膮c to, 艣cisn膮艂 mocniej sw贸j top贸r.

Drizzt pokiwa艂 z aprobat膮 g艂ow膮. Spojrza艂 najpierw na Catti-brie, a nast臋pnie na Wulfgara, wskazuj膮c im, aby go kryli. Nast臋pnie zerwa艂 si臋 do biegu, wybieraj膮c tras臋, kt贸ra doprowadzi艂a go do podstawy pag贸rka. Zerkn膮wszy za siebie, by upewni膰 si臋, 偶e jego przyjaciele s膮 gotowi, drow wspi膮艂 si臋 po zboczu, wyci膮gn膮wszy wcze艣niej swe bli藕niacze sejmitary.

Nast臋pnie uspokoi艂 si臋 i od艂o偶y艂 艣mierciono艣ne klingi, gdy m臋偶czyzna 鈥 wielki m臋偶czyzna, maj膮cy na sobie okrycie z wilczej sk贸ry 鈥 wy艂oni艂 si臋 zza podstawy pag贸rka, pojawiaj膮c si臋 ca艂kowicie w polu widzenia.

Kierstaad, syn Reyjaka 鈥 stwierdzi艂a Catti-brie.

Pod膮偶a za swym bohaterem 鈥 doda艂 Bruenor, spogl膮daj膮c na Wulfgara, bowiem nie by艂o tajemnic膮 dla 偶adnego z nich ani dla nikogo spo艣r贸d barbarzy艅c贸w z Doliny Lodowego Wichru, 偶e Wulfgar by艂 idolem Kierstaada. M艂ody m臋偶czyzna skrad艂 nawet Aegis-fanga i pod膮偶y艂 w 艣lad za towarzyszami, gdy ci udali si臋 na Morze Ruchomego Lodu, by wyswobodzi膰 Wulfgara od demona Errtu. Dla Kierstaada Wulfgar symbolizowa艂 wielko艣膰, jak膮 plemiona Doliny Lodowego Wichru mog艂y osi膮gn膮膰 oraz wielko艣膰, jakiej on r贸wnie偶 po偶膮da艂.

Wulfgar zmarszczy艂 brwi na jego widok. Kierstaad i Drizzt zamienili kilka s艂贸w, po czym podeszli do g艂贸wnej grupy.

Przyszed艂 pom贸wi膰 z Wulfgarem 鈥 wyja艣ni艂 drow.

Aby b艂aga膰 o ocalenie plemion 鈥 przyzna艂 Kierstaad, wpatruj膮c si臋 w swego barbarzy艅skiego pobratymc臋.

Plemiona dobrze sobie radz膮 pod opiek膮 Berkthgara 艢mia艂ego 鈥 odpar艂 Wulfgar.

W艂a艣nie 偶e nie! 鈥 odpowiedzia艂 ostro Kierstaad, a pozostali wzi臋li to za wskaz贸wk臋, by da膰 dw贸m m臋偶czyznom troch臋 miejsca.

Berkthgar rozumie stare zwyczaje, to prawda 鈥 ci膮gn膮艂 Kierstaad.

Jednak stare zwyczaje nie oferuj膮 nadziei na nic lepszego ni偶 偶ycie, jakie znamy od stuleci. Jedynie Wulfgar, syn Beornegara, mo偶e naprawd臋 zjednoczy膰 plemiona i wzmocni膰 nasze wi臋zi z lud藕mi z Dekapolis.

Tak b臋dzie lepiej? 鈥 spyta艂 sceptycznie Wulfgar.

Tak! 鈥 odrzek艂 bez wahania Kierstaad. 鈥 呕aden cz艂onek plemienia nie b臋dzie ju偶 g艂odowa艂 dlatego, 偶e zima jest ci臋偶ka. Nie b臋dziemy ju偶 tak zale偶ni od stad karibu. Wulfgar, dzi臋ki swym przyjacio艂om, mo偶e zmieni膰 nasze zwyczaje... mo偶e zaprowadzi膰 nas w lepsze miejsce.

M贸wisz g艂upstwa 鈥 powiedzia艂 Wulfgar, machaj膮c r臋k膮 i odwracaj膮c si臋 od m臋偶czyzny. Kierstaad nie pozwoli艂 mu jednak tak 艂atwo odej艣膰. M艂odzieniec podbieg艂 do niego od ty艂u i chwyci艂 Wulfgara mocno za rami臋, obracaj膮c go.

Kierstaad zacz膮艂 wysuwa膰 kolejny argument, wyja艣nia膰, i偶 Berkthgar wci膮偶 uwa偶a艂 ludzi z Dekapolis, a nawet krasnoludzki lud przybranego ojca Wulfgara, bardziej za wrog贸w ni偶 za sojusznik贸w. By艂o tak wiele rzeczy, kt贸re Kierstaad chcia艂 powiedzie膰 Wulfgarowi, tak wiele argument贸w, kt贸re chcia艂 przedstawi膰 wielkiemu m臋偶czy藕nie, aby spr贸bowa膰 przekona膰 go, i偶 jego miejsce jest wraz z plemionami. Wszystkie te s艂owa ulecia艂y jednak daleko, bowiem Wulfgar obr贸ci艂 si臋 gwa艂townie, pod膮偶aj膮c za poci膮gni臋ciem m艂odzie艅ca, i zamachn膮艂 si臋 r臋k膮, uderzaj膮c m艂odego m臋偶czyzn臋 mocno w pier艣 i posy艂aj膮c go w kr贸tki lot, a nast臋pnie w 艣lizg po zboczu urwiska.

Wulfgar obr贸ci艂 si臋 z niskim, zwierz臋cym warkni臋ciem, wracaj膮c p臋dem do swej miski z kolacj膮. Z ka偶dej strony podnios艂y si臋 protesty, zw艂aszcza od Catti-brie.

Nie musia艂e艣 uderza膰 ch艂opca 鈥 wrzasn臋艂a, lecz Wulfgar jedynie machn膮艂 na ni膮 r臋k膮 i zn贸w warkn膮艂, po czym wr贸ci艂 do jedzenia.

Drizzt pierwszy znalaz艂 si臋 przy boku Kierstaada. M艂ody barbarzy艅ca le偶a艂 twarz膮 w b艂ocie u podstawy urwiska. Regis dotar艂 zaraz za drowem, podaj膮c jedn膮 ze swych chusteczek, by obetrze膰 troch臋 szlamu z twarzy Kierstaada 鈥 oraz by pozwoli膰 m臋偶czy藕nie ocali膰 troch臋 dumy i szybko otrze膰 艂zy lej膮ce mu si臋 z oczu.

On musi zrozumie膰 鈥 stwierdzi艂 Kierstaad, spogl膮daj膮c na szczyt wzg贸rza, lecz Drizzt przytrzyma艂 go silnie za rami臋, a m艂ody barbarzy艅ca nie wyrywa艂 si臋 specjalnie.

Ta kwestia zosta艂a ju偶 rozstrzygni臋ta 鈥 powiedzia艂 drow. 鈥 Pomi臋dzy Wulfgarem a Berkthgarem. Wulfgar dokona艂 wyboru i wyborem tym by艂a droga.

Krew przed przyjaci贸艂mi, taka jest zasada plemion 鈥 spiera艂 si臋 Kierstaad. 鈥 A bracia krwi Wulfgara potrzebuj膮 go teraz.


Drizzt przekrzywi艂 g艂ow臋 i na jego g艂adkiej, mahoniowej sk贸rze twarzy pojawi艂a si臋 porozumiewawcza mina, kt贸ra uspokoi艂a Kierstaada bardziej, ni偶 mog艂yby to zrobi膰 jakiekolwiek s艂owa.

Czy偶by? 鈥 drow spyta艂 spokojnie. 鈥 Czy to plemiona potrzebuj膮 Wulfgara, czy te偶 Kierstaad?

Co masz na my艣li? 鈥 wyj膮ka艂 m艂odzieniec, wyra藕nie zawstydzony.

Berkthgar jest na ciebie z艂y od d艂ugiego czasu 鈥 wyja艣ni艂 drow. 鈥 By膰 mo偶e dop贸ki Berkthgar w艂ada plemionami, nie znajdziesz pozycji, kt贸ra by ci odpowiada艂a.

Kierstaad wyrwa艂 si臋 gwa艂townie, z twarz膮 wykrzywion膮 z艂o艣ci膮.

Tu nie chodzi o pozycj臋 Kierstaada w plemionach! 鈥 wykrzykn膮艂. 鈥 M贸j lud potrzebuje Wulfgara, tak wi臋c przyszed艂em po niego.

Nie pod膮偶y za tob膮 鈥 rzek艂 Regis. 鈥 Ani go nie zaci膮gniesz, jak s膮dz臋.

Kierstaad, z wyra藕n膮 frustracj膮 na twarzy, zacz膮艂 zaciska膰 i otwiera膰 pi臋艣ci u swych bok贸w. M艂ody wojownik popatrzy艂 na urwisko, po czym wykona艂 krok w tamtym kierunku, lecz zwinny Drizzt stan膮艂 szybko przed nim.

Nie pod膮偶y za tob膮 鈥 powt贸rzy艂 drow. 鈥 Nawet Berkthgar b艂aga艂 Wulfgara, by pozosta艂 i przewodzi艂, lecz to, zgodnie ze s艂owami samego Wulfgara, nie jest teraz jego miejsce.

Ale偶 jest!

Nie! 鈥 Drizzt powiedzia艂 z naciskiem, powstrzymuj膮c ch艂odno wszelkie dalsze argumenty Kierstaada. 鈥 Nie, i to nie tylko dlatego, 偶e Wulfgar ustali艂, i偶 to nie jego miejsce. Naprawd臋 odczu艂em ulg臋, dowiaduj膮c si臋, i偶 nie przyj膮艂 przyw贸dztwa od Berkthgara, bowiem ja r贸wnie偶 troszcz臋 si臋 o dobrobyt plemion z Doliny Lodowego Wichru.

Nawet Regis spojrza艂 na drowa z zaskoczeniem, zdumiony tym zgo艂a nielogicznym rozumowaniem.

Nie wierzysz, by Wulfgar by艂 odpowiednim przyw贸dc膮? 鈥 spyta艂 niedowierzaj膮co Kierstaad.

Nie w tej chwili 鈥 odpar艂 Drizzt. 鈥 Czy ktokolwiek z nas jest w stanie doceni膰 b贸l, jakiego do艣wiadczy艂 ten m臋偶czyzna? Czy mo偶emy zmierzy膰 utrzymuj膮ce si臋 efekty udr臋ki? Nie, Wulfgar nie jest teraz w odpowiednim stanie, by przewodzi膰 plemionom 鈥 ma wystarczaj膮ce trudno艣ci z samym sob膮.

Ale my jeste艣my jego pobratymcami 鈥 stara艂 si臋 spiera膰 Kierstaad, lecz nawet gdy m贸wi艂 te s艂owa, wydawa艂y mu si臋 one niezdarne. 鈥 Je艣li Wulfgar odczuwa b贸l, czy nie powinien by膰 z nami, pod nasz膮 opiek膮?

A jak wy mogliby艣cie zajmowa膰 si臋 ranami, kt贸re rozrywaj膮 serce Wulfgara? 鈥 spyta艂 Drizzt. 鈥 Nie, Kierstaadzie. Przyklaskuj臋 twoim intencjom, lecz twoje nadzieje s膮 fa艂szywe. Wulfgar potrzebuje czasu, by przypomnie膰 sobie, kim jest naprawd臋, przypomnie膰 sobie to wszystko, co by艂o niegdy艣 dla niego wa偶ne. Potrzebuje czasu oraz swoich przyjaci贸艂. I cho膰 nie w膮tpi臋 w twoje twierdzenie o wa偶no艣ci pokrewie艅stwa krwi, m贸wi臋 ci teraz z ca艂膮 szczero艣ci膮, i偶 ci, kt贸rzy najbardziej kochaj膮 Wulfgara, s膮 tutaj.

Kierstaad zacz膮艂 odpowiada膰, lecz jedynie prychn膮艂 i zn贸w zacz膮艂 wpatrywa膰 si臋 pusto w urwisko, nie dysponuj膮c 偶adn膮 odpowiedni膮 ripost膮.

Wr贸cimy do艣膰 szybko 鈥 wyja艣ni艂 drow. 鈥 Przed nadej艣ciem zimy, mam nadziej臋, a najp贸藕niej nast臋pn膮 wiosn膮. By膰 mo偶e po drodze, wraz z przyjaci贸艂mi, Wulfgar odnajdzie swe serce i dusz臋. By膰 mo偶e powr贸ci do Doliny Lodowego Wichru got贸w, by obj膮膰 przyw贸dztwo, na kt贸re naprawd臋 zas艂uguje, i na kt贸re zas艂uguj膮 plemiona.

A je艣li nie? 鈥 spyta艂 Kierstaad.

Drizzt jedynie wzruszy艂 ramionami. Zacz膮艂 rozumie膰 g艂臋bi臋 b贸lu Wulfgara i nie m贸g艂 dawa膰 偶adnej gwarancji.

Opiekuj si臋 nim 鈥 rzek艂 Kierstaad. Drizzt przytakn膮艂.

Na twoje s艂owo 鈥 naciska艂 m艂ody barbarzy艅ca.

Dbamy o siebie nawzajem 鈥 odpar艂 drow. 鈥 By艂o tak, zanim jeszcze niemal dekad臋 temu wyruszyli艣my z Doliny Lodowego Wichru, by odzyska膰 tron Bruenora w Mithrilowej Hali.

Kierstaad wci膮偶 wpatrywa艂 si臋 we wzg贸rze.

Moje plemi臋 obozuje na pomoc st膮d 鈥 wyja艣ni艂, powoli odchodz膮c. 鈥 To niedaleko.

Zosta艅 z nami na noc 鈥 zaproponowa艂 drow.


Mistrz Camlaine ma dobre jedzenie 鈥 doda艂 z nadziej膮 Regis. Z samego faktu, i偶 halfling najwyra藕niej ma ochot臋 podzieli膰 porcje, Drizzt wiedzia艂, i偶 ci臋偶kie po艂o偶enie Kierstaada dotkn臋艂o jego ma艂ego przyjaciela.

Jednak Kierstaad, wyra藕nie zbyt zawstydzony, by wr贸ci膰 na g贸r臋 i stan膮膰 przed Wulfgarem, potrz膮sn膮艂 jedynie g艂ow膮 i ruszy艂 na p贸艂noc przez pust膮 tundr臋.

Powiniene艣 go uderzy膰 鈥 powiedzia艂 Regis, spogl膮daj膮c na wzg贸rze i na Wulfgara.

W czym by to pomog艂o? 鈥 zapyta艂 drow.

S膮dz臋, 偶e naszemu du偶emu przyjacielowi mog艂oby si臋 przyda膰 troch臋 pokory.

Drizzt potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

Jego reakcja by艂a w艂a艣nie tym, czym by艂a: reakcj膮 鈥 wyja艣ni艂 drow. Teraz zacz膮艂 troch臋 lepiej rozumie膰 nastr贸j Wulfgara, bowiem gdy ten uderzy艂 Kierstaada, nie wywiod艂o si臋 to ze 艣wiadomej my艣li. Drizzt przypomnia艂 sobie dni sp臋dzone przez siebie w Melee-Magthere, drowiej szkole wojownik贸w. W tym wiecznie niebezpiecznym 艣rodowisku, w kt贸rym wrogowie czaili si臋 za ka偶dym rogiem, Drizzt widzia艂 takie w艂a艣nie reakcje, sam tak zareagowa艂 przy wielu okazjach. Wulfgar by艂 teraz z powrotem z przyjaci贸艂mi, w bezpiecznym miejscu, lecz emocjonalnie wci膮偶 by艂 wi臋藕niem Errtu, jego bariery przeciwko napa艣ciom demona i jego s艂ug wci膮偶 znajdowa艂y si臋 na miejscu.

To by艂o czysto instynktowne.

M贸g艂 przeprosi膰 鈥 odrzek艂 Regis.

Nie, nie m贸g艂, pomy艣la艂 Drizzt, lecz zachowa艂 to dla siebie. Wtem drowowi przysz艂a do g艂owy idea, kt贸ra wywo艂a艂a szczeg贸lny b艂ysk w jego lawendowych oczach, min臋, kt贸r膮 Regis widzia艂 ju偶 wielokrotnie przedtem.

O czym my艣lisz? 鈥 spyta艂 halfling.

O gigantach 鈥 odpar艂 Drizzt z nie艣mia艂ym u艣miechem 鈥 i o niebezpiecze艅stwie jakie ze sob膮 nios膮 dla przeje偶d偶aj膮cych karawan.

S膮dzisz, 偶e przyjd膮 do nas w nocy?

S膮dz臋, 偶e s膮 ju偶 z powrotem w g贸rach, by膰 mo偶e planuj膮c wys艂anie wyprawy 艂upie偶czej na trakt 鈥 odpowiedzia艂 szczerze Drizzt. 鈥 A zanim si臋 pojawi膮, nas ju偶 tu dawno nie b臋dzie.


Nie b臋dzie? 鈥 powt贸rzy艂 cicho Regis, wci膮偶 przygl膮daj膮c si臋 ja艣niej膮cym oczom drowa, kt贸re nie by艂y trikiem zachodz膮cego s艂o艅ca, oraz sposobowi w jaki wzrok Drizzta umyka艂 ku za艣nie偶onym szczytom, l艣ni膮cym na po艂udniu. 鈥 O czym my艣lisz?

Nie mo偶emy czeka膰 na powr贸t gigant贸w 鈥 powiedzia艂 drow 鈥 ani nie chc臋 nara偶a膰 偶adnych przysz艂ych karawan na niebezpiecze艅stwo. By膰 mo偶e Wulfgar i ja powinni艣my przej艣膰 si臋 tej nocy.

Regisowi opad艂a szcz臋ka, a jego og艂upia艂a mina wywo艂a艂a u艣miech na wargach drowa.

Kiedy przebywa艂em z Montolio, tropicielem, kt贸ry mnie wytrenowa艂, dowiedzia艂em si臋 wiele o je藕dziectwie 鈥 zacz膮艂 wyja艣nia膰 Drizzt.

Zamierzasz wzi膮膰 jednego lub obydwa konie kupc贸w, by pojecha膰 w g贸ry? 鈥 spyta艂 niedowierzaj膮co Regis.

Nie, nie 鈥 odpar艂 Drizzt. 鈥 Montolio by艂 za m艂odu niez艂ym je藕d藕cem, oczywi艣cie zanim straci艂 wzrok. A konie, kt贸re wybiera艂 dojazdy, by艂y najsilniejsze i najmniej z艂amane przez siod艂a. Mia艂 jednak technik臋 鈥 nazywa艂 j膮 uje偶d偶aniem konia 鈥 aby uspokaja膰 rumaki na tyle, by si臋 odpowiednio zachowywa艂y. Wyprowadza艂 je na otwarte pole na d艂ugim postronku i smaga艂 za nimi raz za razem biczem, by biega艂y w szerokich i m臋cz膮cych kr臋gach, a nawet by si臋 wybryka艂y.

Czy to nie sprawia艂o, 偶e zachowywa艂y si臋 gorzej? 鈥 zapyta艂 halfling, poniewa偶 nie wiedzia艂 wiele o koniach.

Drizzt potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

Najsilniejsze z koni posiadaj膮 zbyt wiele energii, jak wyja艣ni艂 mi Montolio. Tak wi臋c wyprowadza艂 je i pozwala艂 im wyzwoli膰 ten nadmiar, a gdy p贸藕niej wsiada艂 na ich grzbiety, by艂y silne, lecz pod kontrol膮.

Regis wzruszy艂 ramionami i przytakn膮艂, akceptuj膮c opowie艣膰.

Co to ma wsp贸lnego z Wulfgarem? 鈥 spyta艂, a zaraz gdy to pytanie wysz艂o z jego ust, na jego twarzy pojawi艂o si臋 zrozumienie. 鈥 Zamierzasz uje藕dzi膰 Wulfgara, tak jak Montolio uje偶d偶a艂 konie 鈥 stwierdzi艂.

By膰 mo偶e potrzebuje dobrej walki 鈥 odrzek艂 Drizzt. 鈥 A ja naprawd臋 chcia艂bym pozbawi膰 t臋 okolic臋 problem贸w z gigantami.


Dotarcie do g贸r zajmie wam godziny 鈥 oszacowa艂 Regis, spogl膮daj膮c na po艂udnie. 鈥 Mo偶e nawet d艂u偶ej, je艣li trop gigant贸w nie jest wyra藕ny.

Ale b臋dziemy si臋 porusza膰 znacznie szybciej, je艣li wy troje zostaniecie, jak obiecali艣my, z Camlainem 鈥 odpar艂 drow. 鈥 Wulfgar i ja b臋dziemy z powrotem przy was za dwa lub trzy dni, na d艂ugo przed tym, zanim okr膮偶ycie Grzbiet 艢wiata.

Bruenorowi nie spodoba si臋 to, 偶e zostaje 鈥 stwierdzi艂 Regis.

Wi臋c mu nie m贸w 鈥 poleci艂 drow. Nast臋pnie, zanim Regis zd膮偶y艂 poda膰 spodziewan膮 odpowied藕, doda艂 鈥 Nie m贸w te偶 Catti-brie. Wyja艣nij im jedynie, 偶e ja i Wulfgar wyruszyli艣my tej nocy i 偶e obieca艂em wr贸ci膰 pojutrze.

Regis wyda艂 z siebie pe艂ne frustracji westchni臋cie 鈥 kiedy艣 ju偶 Drizzt zbieg艂, wymuszaj膮c na Regisie zachowanie tajemnicy, a rozszala艂a Catti-brie niemal wyszarpn臋艂a informacj臋 z halflinga.

Dlaczego to ja mam zawsze strzec twych sekret贸w? 鈥 spyta艂.

Dlaczego zawsze wk艂adasz sw贸j nos tam, gdzie nie trzeba? 鈥 odpowiedzia艂 ze 艣miechem Drizzt.

Drow znalaz艂 Wulfgara po przeciwleg艂ej stronie obozowiska. Wielki m臋偶czyzna siedzia艂 sam, z roztargnieniem rzucaj膮c kamienie na ziemi臋. Nie podni贸s艂 wzroku ani nie ukaza艂 przepraszaj膮cej miny, zagrzebuj膮c j膮 pod 艣cian膮 z艂o艣ci.

Drizzt wsp贸艂czu艂 mu ca艂kowicie i dostrzega艂 udr臋k臋 buzuj膮c膮 tu偶 pod powierzchni膮. Z艂o艣膰 by艂a jedyn膮 broni膮 jego przyjaciela przeciwko strasznym wspomnieniom. Drizzt kucn膮艂 nisko i spojrza艂 w bladoniebieskie oczy Wulfgara, nawet mimo tego, 偶e wielki m臋偶czyzna nie odpowiedzia艂 wzrokiem.

Pami臋tasz nasz膮 pierwsz膮 walk臋? 鈥 spyta艂 przebiegle drow. Teraz Wulfgar podni贸s艂 wzrok na drowa.

Chcesz da膰 mi kolejn膮 lekcj臋? 鈥 zapyta艂, a jego ton wskazywa艂, i偶 by艂 bardziej ni偶 got贸w, by przyj膮膰 wyzwanie.

S艂owa te ugodzi艂y dotkliwie Drizzta. Drow przypomnia艂 sobie swoje ostatnie gniewne spotkanie z Wulfgarem, kiedy zbeszta艂 barbarzy艅c臋 za jego spos贸b traktowania Catti-brie. By艂o to przed siedmioma laty w Mithrilowej Hali. Walczyli zaciekle i Drizzt okaza艂 si臋 zwyci臋zc膮. I przypomnia艂 sobie sw膮 pierwsz膮 walk臋 przeciwko Wulfgarowi, gdy Bruenor pochwyci艂 ch艂opca i sprowadzi艂 go do krasnoludzkiego klanu w Dolinie Lodowego Wichru po tym, jak barbarzy艅cy starali si臋 najecha膰 Dekapolis. Bruenor wyznaczy艂 Drizztowi trenowanie go na wojownika, a te ich pierwsze lekcje by艂y szczeg贸lnie bolesne dla m艂odego i nadmiernie dumnego barbarzy艅cy. Nie do tego wszak偶e spotkania odnosi艂 si臋 teraz Drizzt.

Chodzi mi o pierwszy raz, gdy walczyli艣my razem rami臋 przy ramieniu przeciwko rzeczywistemu przeciwnikowi 鈥 wyja艣ni艂.

Wulfgar przymru偶y艂 oczy, gdy zastanawia艂 si臋 nad tym wspomnieniem, przeb艂yskiem przyja藕ni z Drizztem sprzed tak wielu lat.

Biggrin i Yerbeeg 鈥 przypomnia艂 Drizzt. 鈥 Ty, ja i Guenhwyvar szar偶uj膮cy prosto na legowisko pe艂ne gigant贸w.

Gniew odp艂yn膮艂 z twarzy Wulfgara. Uda艂o mu si臋 lekko u艣miechn膮膰 i przytakn膮艂.

Biggrin by艂 twardy 鈥 ci膮gn膮艂 Drizzt. 鈥 Ile偶 to razy trafili艣my behemota? Potrzeba by艂o ostatecznego rzutu z twojej strony, 偶eby wbi膰 sztylet...

To by艂o dawno temu 鈥 przerwa艂 Wulfgar. Nie by艂 ju偶 w stanie utrzyma膰 u艣miechu, lecz przynajmniej nie wpad艂 z powrotem w wybuchow膮 z艂o艣膰. Wulfgar odnalaz艂 zn贸w pewniejsz膮 r贸wnowag臋, podobn膮 do jego odsuni臋tego, oboj臋tnego zachowania z pocz膮tku tej podr贸偶y.

Ale czy pami臋tasz? 鈥 naciska艂 Drizzt. Na jego czarnej twarzy poszerza艂 si臋 u艣miech, a w lawendowych oczach pojawi艂 si臋 ten wiele m贸wi膮cy b艂ysk.

Dlaczego... 鈥 zacz膮艂 pyta膰 Wulfgar, lecz przerwa艂 i przyjrza艂 si臋 uwa偶niej swemu przyjacielowi. Nie widzia艂 Drizzta w takim nastroju od bardzo, bardzo dawna, nawet na d艂ugo przed pami臋tn膮 walk膮 ze s艂ug膮 demonicznej kr贸lowej Lolth w Mithrilowej Hali. By艂 to przeb艂ysk Drizzta z czas贸w przed wypraw膮, by odzyska膰 krasnoludzkie kr贸lestwo, obraz drowa z okresu, w kt贸rym Wulfgar obawia艂 si臋, i偶 lekkomy艣lno艣膰 Drizzta mo偶e postawi膰 jego oraz drowa w sytuacji, z kt贸rej nie b臋d膮 mogli si臋 wymkn膮膰.

Wulfgarowi podoba艂 si臋 ten obraz.

Mamy paru gigant贸w, kt贸rzy szykuj膮 si臋 do zasadzki na podr贸偶nych na drodze 鈥 powiedzia艂 drow. 鈥 Nasze wyj艣cie z doliny b臋dzie wolniejsze, bowiem zgodzili艣my si臋 towarzyszy膰 mistrzowi Camlaine鈥檕wi. Wydaje mi si臋, 偶e ma艂a przechadzka, by za艂atwi膰 spraw臋 z tymi niebezpiecznymi bestiami, by艂aby na miejscu.

By艂a to pierwsza iskra w oku Wulfgara, jak膮 Drizzt ujrza艂, odk膮d spotkali si臋 w lodowej jaskini po pokonaniu Errtu.

Rozmawia艂e艣 z pozosta艂ymi? 鈥 spyta艂 barbarzy艅ca.

Tylko ty i ja 鈥 wyt艂umaczy艂 Drizzt. 鈥 I Guenhwyvar, oczywi艣cie. Nie spodoba艂oby jej si臋 wy艂膮czenie z takiej zabawy.

Opu艣cili ob贸z na d艂ugo przed 艣witem, zaczekawszy, a偶 Catti-brie, Regis i Bruenor zasn膮. Gdy drow prowadzi艂, nie mieli trudno艣ci z widzeniem pod gwie藕dzistym niebem tundry, wracaj膮c prosto do miejsca, w kt贸rym przeci臋艂y si臋 艣lady wozu i giganta. Tam Drizzt si臋gn膮艂 do sakiewki i wyci膮gn膮艂 onyksow膮 figurk臋 pantery, umieszczaj膮c j膮 z czci膮 na ziemi.

Chod藕 do mnie, Guenhwyvar 鈥 zawo艂a艂 cicho.

Podnios艂a si臋 mg艂a, wij膮c si臋 wok贸艂 figurki, staj膮c si臋 coraz g臋艣ciejsza, przep艂ywaj膮c i wiruj膮c, przybieraj膮c kszta艂t wielkiej pantery. By艂a coraz g臋艣ciejsza i nagle nie by艂o ju偶 mg艂y okr膮偶aj膮cej onyksow膮 podobizn臋, lecz sama pantera. Guenhwyvar popatrzy艂a na Drizzta oczyma ukazuj膮cymi inteligencj臋 dalece przewy偶szaj膮c膮 to, na co wskazywa艂a jej kocia sylwetka.

Drizzt wskaza艂 na trop giganta, a Guenhwyvar, rozumiej膮c, poprowadzi艂a ich.


* * *


Zaraz gdy otworzy艂a oczy, wiedzia艂a, 偶e czego艣 brakuje. Ob贸z by艂 spokojny, dw贸ch stra偶nik贸w siedzia艂o na ko藕le wozu, rozmawiaj膮c cicho.

Catti-brie opar艂a si臋 na 艂okciach, by lepiej przyjrze膰 si臋 okolicy. P艂omie艅 by艂 niski, lecz wci膮偶 na tyle jasny, by rzuca膰 cienie z pos艂a艅. Najbli偶ej le偶a艂 Regis, zwini臋ty w k艂臋bek tak blisko ognia, i偶 Catti-brie by艂a zdumiona, 偶e malec nie zaj膮艂 si臋 p艂omieniami. Pag贸rek, kt贸ry by艂 Bruenorem, le偶a艂 kawa艂ek do ty艂u, dok艂adnie tam, gdzie Catti-brie m贸wi艂a dobranoc swemu przybranemu ojcu. Kobieta usiad艂a, po czym przykl臋kn臋艂a na jedno kolano, wychylaj膮c szyj臋, lecz po艣r贸d 艣pi膮cych nie mog艂a zlokalizowa膰 dw贸ch okre艣lonych sylwetek.


Ruszy艂a do Bruenora, lecz zmieni艂a zdanie i zamiast tego skierowa艂a si臋 do Regisa. Halfling zawsze wydawa艂 si臋 wiedzie膰...

Lekkie potrz膮艣ni臋cie sprawi艂o jedynie, i偶 st臋kn膮艂 i bardziej zwin膮艂 si臋 w k艂臋bek. Mocniejsze potrz膮艣ni臋cie i zawo艂anie jego imienia sprawi艂o jedynie, i偶 wyrzuci艂 z siebie par臋 przekle艅stw i zwin膮艂 si臋 jeszcze bardziej.

Catti-brie kopn臋艂a go w zadek.

Hej! 鈥 zaprotestowa艂 g艂o艣no, wstaj膮c nagle.

Gdzie oni poszli? 鈥 spyta艂a kobieta.

O co chodzi, dziewczyno? 鈥 dobieg艂 zaspany g艂os Bruenora, bowiem krzyk Regisa obudzi艂 krasnoluda.

Drizzt i Wulfgar opu艣cili ob贸z 鈥 wyja艣ni艂a, po czym zn贸w skierowa艂a przenikliwy wzrok na Regisa.

Halfling poruszy艂 si臋 niespokojnie pod tym spojrzeniem.

Dlaczego mia艂bym wiedzie膰? 鈥 sprzeciwi艂 si臋, lecz Catti-brie nawet nie zamruga艂a. Regis popatrzy艂 na Bruenora w poszukiwaniu wsparcia, lecz dostrzeg艂, 偶e na wp贸艂 ubrany krasnolud podchodzi powoli, wydaj膮c si臋 r贸wnie zatroskany jak Catti-brie, lecz najwyra藕niej got贸w, podobnie jak kobieta, by skierowa膰 sw贸j gniew w stron臋 halflinga.

Drizzt powiedzia艂, 偶e wr贸c膮 do nas jutro, mo偶e dzie艅 p贸藕niej 鈥 przyzna艂 halfling.

A dok膮d si臋 udali? 鈥 zapyta艂a kobieta.

Regis wzruszy艂 ramionami, a Catti-brie chwyci艂a go za ko艂nierz, podnosz膮c go, zanim jeszcze zd膮偶y艂 sko艅czy膰 ten ruch.

Zamierzasz zn贸w bawi膰 si臋 w t臋 gierk臋? 鈥 zapyta艂a.

呕eby odnale藕膰 Kierstaada i przeprosi膰, jak s膮dz臋 鈥 powiedzia艂 halfling. 鈥 Zas艂uguje na to.

To do艣膰 dobrze, je艣li ch艂opak ma przeprosiny w sercu 鈥 stwierdzi艂 Bruenor. Wydaj膮c si臋 tym usatysfakcjonowany, krasnolud zawr贸ci艂 z powrotem do swego pos艂ania.

Catti-brie sta艂a jednak, trzymaj膮c szorstko Regisa i potrz膮saj膮c g艂ow膮.

On ich w sobie nie ma 鈥 powiedzia艂a, przywo艂uj膮c krasnoluda z powrotem do rozmowy. 鈥 Nie teraz, i to nie po to si臋 udali. 鈥 M贸wi膮c to, przysun臋艂a si臋 bli偶ej Regisa, lecz go nie pu艣ci艂a. 鈥 Musisz mi powiedzie膰 鈥 rzek艂a spokojnie. 鈥 Nie mo偶esz bawi膰 si臋 w t臋 gierk臋. Je艣li mamy podr贸偶owa膰 razem przez p贸艂 Faerunu, to potrzebujemy troch臋 zaufania, a ty go sobie nie zdobywasz.

Poszli na gigant贸w 鈥 wypali艂 Regis. Nie m贸g艂 uwierzy膰, 偶e to powiedzia艂, lecz nie m贸g艂 r贸wnie偶 zaprzeczy膰 logice argumentu Catti-brie ani b艂agalnemu spojrzeniu w tych jej pi臋knych oczach.

Ba! 鈥 parskn膮艂 Bruenor, tupi膮c go艂膮 stop膮 鈥 i uderzaj膮c ni膮 tak mocno, i偶 zabrzmia艂o to tak, jakby mia艂 buty. 鈥 Na m贸zgi spiczastog艂owych kuzyn贸w ork贸w! Dlaczego nie powiedzia艂e艣 nam wcze艣niej?

Bo zmusiliby艣cie mnie, 偶ebym poszed艂 鈥 spiera艂 si臋 Regis, lecz gdy Catti-brie przysun臋艂a si臋 bli偶ej niego, jego g艂os straci艂 gniewn膮 nut臋.

Ty zawsze wydajesz si臋 wiedzie膰 za du偶o i m贸wi膰 za ma艂o 鈥 warkn臋艂a. 鈥 Tak jak wtedy, gdy Drizzt opu艣ci艂 Mithrilow膮 Hal臋.

S艂ucham 鈥 odpar艂 Regis, wzruszaj膮c niewinnie ramionami.

Ubieraj si臋 鈥 poleci艂a Regisowi Catti-brie. Halfling popatrzy艂 na ni膮 z niedowierzaniem.

S艂ysza艂e艣! 鈥 rykn膮艂 Bruenor.

Chcecie tam i艣膰? 鈥 spyta艂 halfling, wskazuj膮c na czarn膮 pustk臋, jak膮 stanowi艂a tundra w nocy. 鈥 Teraz?

To nie b臋dzie pierwszy raz, kiedy wyci膮gam tego cholernego elfa z paszczy yeti 鈥 parskn膮艂 krasnolud, kieruj膮c si臋 ku swemu pos艂aniu.

Giganta 鈥 sprostowa艂 Regis.

Jeszcze gorzej! 鈥 rykn膮艂 g艂o艣niej Bruenor, budz膮c reszt臋 obozu.

Ale my nie mo偶emy odej艣膰 鈥 zaprotestowa艂 Regis, wskazuj膮c na trzech kupc贸w i ich stra偶nik贸w. 鈥 Obiecali艣my ich strzec. Co, je艣li giganci przyjd膮 do nas?

To sprowadzi艂o zatroskane miny na twarze pi臋ciu cz艂onk贸w dru偶yny kupieckiej, jednak Catti-brie nawet nie zamruga艂a na t臋 艣mieszn膮 my艣l. Wci膮偶 wpatrywa艂a si臋 stanowczo w Regisa oraz nale偶膮ce do niego przedmioty, w tym nowy buzdygan zako艅czony g艂ow膮 jednoro偶ca, kt贸ry wyku艂 dla niego jeden z kowali Bruenora, pi臋kn膮 rzecz z mithrilu i czarnej stali, z niebieskimi szafirami wprawionymi w miejsce oczu.

Z g艂臋bokim westchnieniem halfling wci膮gn膮艂 tunik臋 przez g艂ow臋.

Wyruszyli w przeci膮gu godziny, cofaj膮c si臋 do punktu, w kt贸rym przecina艂y si臋 艣lady wozu, 艣lady giganta, a teraz r贸wnie偶 drowa i barbarzy艅cy. Mieli du偶o wi臋ksze trudno艣ci z zauwa偶eniem ich ni偶 Wulfgar, a szczeg贸lnie Drizzt, kt贸ry widzia艂 w ciemno艣ciach. Bowiem cho膰 Catti-brie nosi艂a zakl臋t膮 opask臋, kt贸ra pozwala艂a jej widzie膰 w mroku, nie by艂a tropicielk膮 i nie by艂a w stanie dor贸wna膰 czu艂ym zmys艂om oraz wyszkoleniu Drizzta. Bruenor pochyli艂 si臋 nisko, w臋sz膮c z nosem przy ziemi, po czym ruszy艂 w mrok.

Pewnie po艂kn膮 nas zaczajone yeti 鈥 st臋kn膮艂 Regis.

Wtedy wystrzel臋 wysoko 鈥 odpowiedzia艂a Catti-brie, wyci膮gaj膮c sw贸j 艣mierciono艣ny 艂uk. 鈥 Powy偶ej 偶o艂膮dka, tak wi臋c nie b臋dziesz mia艂 w sobie dziury, gdy ci臋 wytniemy.

Oczywi艣cie Regis dalej st臋ka艂, lecz ciszej, nie pozwalaj膮c Catti-brie s艂ysze膰 wyra藕nie, by nie mog艂a rzuca膰 wi臋cej sarkastycznych odpowiedzi.


* * *


Ciemne godziny przed 艣witem sp臋dzili wyczuwaj膮c drog臋 przez kamieniste pog贸rze Grzbietu 艢wiata. Wulfgar narzeka艂 wielokrotnie, i偶 musieli zgubi膰 trop, lecz Drizzt wierzy艂 w Guenhwyvar, kt贸ra wci膮偶 pojawia艂a si臋 przed nimi, zaznaczaj膮c sw贸j ciemniejszy cie艅 na tle nocnego nieba.

Kr贸tko po nastaniu dnia, gdy szli kr臋t膮, g贸rsk膮 艣cie偶k膮, wiara drowa w panter臋 zosta艂a potwierdzona, gdy natkn臋li si臋 na wyra藕ny odcisk stopy, wielkiego buta, w niskim i b艂otnistym zag艂臋bieniu w szlaku.

Godzin臋 przed nami, nie wi臋cej 鈥 wyja艣ni艂 Drizzt, badaj膮c 艣lad. Spojrza艂 zn贸w na Wulfgara i u艣miechn膮艂 si臋 szeroko, a jego lawendowe oczy zal艣ni艂y.

Barbarzy艅ca, bardziej ni偶 gotowy do walki, przytakn膮艂.

Pod膮偶aj膮c za przewodem Guenhwyvar, wspinali si臋 coraz wy偶ej, dop贸ki ziemia nad nimi nie wyda艂a si臋 nagle znika膰, a szlak sko艅czy艂 si臋 przy stromym zboczu urwiska. Drizzt podszed艂 tam pierwszy, od cienia do cienia, wskazuj膮c Wulfgarowi, by szed艂 za nim, gdy sprawdzi艂 ju偶, 偶e droga jest czysta. Dotarli do brzegu kanionu, g艂臋bokiej i kamienistej szczeliny, ze wszystkich czterech stron otoczonej przez g贸rskie 艣ciany, cho膰 bariera na prawo od nich, na po艂udnie, nie by艂a kompletna, pozostawiaj膮c jedno wyj艣cie z dna doliny. Z pocz膮tku s膮dzili, i偶 obozowisko gigant贸w musi znajdowa膰 si臋 w parowie, ukryte mi臋dzy g艂azami, lecz nagle Wulfgar zauwa偶y艂 smug臋 dymu, unosz膮ca si臋 zza 艣ciany kamieni na urwisku, niemal dok艂adnie po przeciwleg艂ej stronie, jakie艣 pi臋膰dziesi膮t metr贸w od miejsca, w kt贸rym stali.

Drizzt wspi膮艂 si臋 na pobliskie drzewo, by spojrze膰 pod lepszym k膮tem, i wkr贸tce potwierdzi艂, i偶 jest to ob贸z gigant贸w. Para behemot贸w siedzia艂a za os艂on膮 kamieni, spo偶ywaj膮c posi艂ek. Drow przyjrza艂 si臋 okolicy. M贸g艂 przej艣膰 dooko艂a, podobnie jak Guenhwyvar, nie schodz膮c na dno dolinki.

Mo偶esz ich st膮d dosi臋gn膮膰 rzutem m艂ota? 鈥 spyta艂 Wulfgara. Barbarzy艅ca przytakn膮艂.

Wprowad藕 mnie wi臋c 鈥 powiedzia艂 drow. Pu艣ciwszy oko, ruszy艂 w lewo, przechodz膮c nad kraw臋dzi膮 urwiska i powoli brn膮c wzd艂u偶 niej. Guenhwyvar r贸wnie偶 si臋 zerwa艂a, wybieraj膮c wy偶sz膮 ni偶 Drizzt drog臋 wzd艂u偶 艣ciany urwiska.

Mroczny elf porusza艂 si臋 niczym paj膮k, pe艂zn膮c z jednej p贸艂ki skalnej na drug膮, podczas gdy Guenhwyvar przemyka艂a nad nim seri膮 pot臋偶nych skok贸w, pokonuj膮c za jednym zamachem siedem metr贸w. W przeci膮gu p贸艂 godziny, co by艂o zdumiewaj膮ce, drow dosta艂 si臋 za p贸艂nocn膮 艣cian臋 a偶 do wschodniej fasady, na odleg艂o艣膰 siedmiu metr贸w od wyra藕nie nie艣wiadomych tego gigant贸w. Skin膮艂 do ty艂u na Wulfgara, po czym ustawi艂 stabilnie stopy i wzi膮艂 g艂臋boki oddech. Nie chc膮c zosta膰 zauwa偶onym, dotar艂 lekko poni偶ej poziomu p贸艂ki oraz kamiennej 艣ciany, a teraz mierzy艂 odleg艂o艣膰 kr贸tkiego biegu, kt贸ry go czeka艂, oraz skoku na p贸艂k臋 gigant贸w. Nie chcia艂 by膰 zmuszonym do u偶ycia r膮k, by bezpiecznie wyl膮dowa膰, wola艂 mie膰 obydwa sejmitary wyci膮gni臋te i w gotowo艣ci.

Zdecydowa艂, 偶e mu si臋 uda, spojrza艂 wi臋c na Guenhwyvar. Kocica siedzia艂a na p贸艂ce skalnej jakie艣 dziesi臋膰 metr贸w nad gigantami. Drizzt otworzy艂 usta, udaj膮c rykni臋cie.

Wielka pantera odpowiedzia艂a, tyle 偶e jej rykowi daleko by艂o do cicho艣ci. Jej g艂os odbi艂 si臋 od g贸rskich 艣cian, przyci膮gaj膮c uwag臋 gigant贸w oraz innych stworze艅 w promieniu kilometr贸w.

Giganci zerwali si臋 na nogi, wyj膮c. Drow pobieg艂 bezszelestnie wzd艂u偶 p贸艂ki i skoczy艂 pomi臋dzy nich.

Wykrzykuj膮c zawo艂anie do Tempusa, barbarzy艅skiego boga wojny, Wulfgar uni贸s艂 Aegis-fanga... lecz zawaha艂 si臋, ugodzony brzmieniem tego imienia. Imienia boga, kt贸rego niegdy艣 wyznawa艂, lecz do kt贸rego nie modli艂 si臋 od tak wielu lat. Boga, kt贸ry opu艣ci艂 go w norach Otch艂ani. Zala艂y go fale emocjonalnego zam臋tu, o艣lepiaj膮c go, posy艂aj膮c z powrotem do tego strasznego miejsca Errtu.

I pozostawiaj膮c Drizzta ods艂oni臋tego.


* * *


W r贸wnym stopniu szli za tropem, co zgadywali, cho膰 bowiem Catti-brie potrafi艂a widzie膰 dobrze w ciemno艣ciach, jej umiej臋tno艣ci widzenia nie mog艂y dor贸wna膰 drowowi i Bruenorowi, i cho膰 by艂a wyszkolona w tropieniu, nie mog艂a dor贸wna膰 my艣liwskim zdolno艣ciom Guenhwyvar. Mimo to, gdy us艂yszeli ryk pantery odbijaj膮cy si臋 od otaczaj膮cych ich kamieni, wiedzieli, i偶 odgadli dobrze.

Pobiegli. Tocz膮cy krok Bruenora dor贸wnywa艂 d艂ugim, pe艂nym gracji susom Catti-brie. Regis nawet nie pr贸bowa艂 ich dogoni膰, nawet nie stara艂 si臋 pod膮偶a膰 t膮 sam膮 艣cie偶k膮. Podczas gdy Bruenor i Catti-brie rzucili si臋 prosto w kierunku ryku, Regis zboczy艂 na p贸艂noc, pod膮偶aj膮c 艂atwiejszym, lecz nachylonym do g贸ry szlakiem. Halfling nie by艂 zbytnio poruszony perspektyw膮 pl膮tania si臋 w walk臋, nie m贸wi膮c ju偶 o walce z gigantami, lecz naprawd臋 chcia艂 pom贸c. By膰 mo偶e uda mu si臋 znale藕膰 wysoki punkt orientacyjny, z kt贸rego b臋dzie m贸g艂 wykrzykiwa膰 wskaz贸wki do swych przyjaci贸艂. By膰 mo偶e znajdzie miejsce, z kt贸rego b臋dzie m贸g艂 rzuca膰 kamieniami (a mia艂 ca艂kiem niez艂ego cela) w znajduj膮ce si臋 w bezpiecznej odleg艂o艣ci giganty. By膰 mo偶e uda mu si臋 znale藕膰...

Pie艅 drzewa, pomy艣la艂 halfling, lekko rozproszony, gdy obieg艂 zakr臋t i wpad艂 na solidny pie艅.

Nie, to nie pie艅, u艣wiadomi艂 sobie. Drzewa nie nosz膮 but贸w.


* * *


Dwaj giganci podnie艣li si臋, by znale藕膰 Guenhwyvar; dwaj giganci dostrzegli nag艂e zbli偶anie si臋 drowa. Drizzt doskonale wyliczy艂 i wymierzy艂 sw贸j skok, l膮duj膮c lekko w pe艂nej r贸wnowadze na brzegu p贸艂ki. Nie bra艂 jednak pod rachub臋 dw贸ch czekaj膮cych na niego przeciwnik贸w. Spodziewa艂 si臋, 偶e rzut Wulfgara zdejmie jednego z nich, a przynajmniej rozproszy uwag臋 behemota na wystarczaj膮co d艂ugo, by m贸g艂 stan膮膰 stabilnie.

Szybko improwizuj膮c, drow przywo艂a艂 swe wrodzone magiczne moce 鈥 cho膰 niewiele pozosta艂o mu po latach sp臋dzonych na powierzchni 鈥 i stworzy艂 kul臋 nieprzeniknionej ciemno艣ci. Umie艣ci艂 j膮 na tylnej 艣cianie, trzy metry nad ziemi膮, tak by blokowa艂a widok behemotom, lecz jednocze艣nie, w zwi膮zku z tym, i偶 promie艅 kuli by艂 mniej wi臋cej r贸wny wzrostowi Drizzta, pozostawia艂 ich nogi widocznymi. Rzuci艂 si臋 na nie gwa艂townie i szybko, wpadaj膮c 艣lizgiem i siek膮c szale艅czo obydwoma sejmitarami, B艂yskiem i 艣wie偶o nazwan膮 Lodow膮 艢mierci膮.

Giganci wierzgali i tupali, pochylali si臋 i wymachiwali szale艅czo maczugami, a cho膰 istnia艂o r贸wne prawdopodobie艅stwo, i偶 trafi膮 siebie nawzajem albo drowa, gigant m贸g艂 wytrzyma膰 solidne uderzenie maczug膮 drugiego.

Drizzt nie.


* * *


Przekl臋ty Errtu! Jak偶e wiele z艂a przez niego wycierpia艂? Jak偶e wiele atak贸w na cia艂o i dusz臋? Zn贸w czu艂 szczypce Bizmateca zamykaj膮ce mu si臋 na szyi, zn贸w czu艂 t臋py b贸l od ci臋偶kich cios贸w Errtu, a p贸藕niej ostre uk艂ucie ognia, gdy demon wci膮ga艂 go w p艂omienie, zawsze otaczaj膮ce jego paskudn膮 sylwetk臋. Czu艂 tak偶e dotyk sukuba, delikatny i kusz膮cy, chyba najgorsz膮 udr臋k臋 ze wszystkich.

A teraz potrzebowa艂 go jego przyjaciel. Wulfgar wiedzia艂 o tym, s艂ysza艂, 偶e walka si臋 rozpocz臋艂a. Powinien zacz膮膰 rzutem Aegis-fangiem, powinien pozbawi膰 giganty r贸wnowagi, a mo偶e nawet ca艂kowicie powali膰 jednego z nich.

Wiedzia艂 o tym i desperacko pragn膮艂 pom贸c swemu przyjacielowi, a jednak jego oczy nie widzia艂y walki pomi臋dzy Drizztem a gigantami. Zn贸w spogl膮da艂y w wiry wi臋zienia Errtu.

B膮d藕 przekl臋ty! 鈥 krzykn膮艂 barbarzy艅ca i zbudowa艂 艣cian臋 z czystego, czerwonego gniewu, staraj膮c si臋 zablokowa膰 obraz za pomoc膮 w艣ciek艂o艣ci.


* * *


By艂 to zdecydowanie najwy偶szy gigant, jakiego Regis kiedykolwiek widzia艂, si臋gaj膮cy siedmiu metr贸w i r贸wnie szeroki jak budynki, kt贸re halfling nazywa艂 kiedy艣 domem. Regis popatrzy艂 na sw贸j buzdygan, na sw贸j 偶a艂o艣nie ma艂y buzdygan, i zw膮tpi艂 w to, czy by艂by w stanie cho膰 zadrasn膮膰 giganta. Nast臋pnie podni贸s艂 wzrok i ujrza艂, 偶e potw贸r pochyla si臋 ni偶ej, a wielka d艂o艅 鈥 na tyle wielka, 偶e mog艂a 艣cisn膮膰 halflinga i wycisn膮膰 z niego 偶ycie 鈥 si臋ga w jego stron臋.

Kawa艂ek mi臋sa, co? 鈥 powiedzia艂 wielki stw贸r zdumiewaj膮co wyrafinowanym g艂osem. 鈥 Niewiele oczywi艣cie, ale lepiej ma艂o ni偶 wcale.

Regis wci膮gn膮艂 oddech i po艂o偶y艂 r臋k臋 na sercu, czuj膮c si臋 tak, jakby mia艂 zemdle膰 鈥 w wyniku czego wyczu艂 znajom膮 bry艂臋 na szyi. Si臋gn膮艂 za tunik臋 i wyci膮gn膮艂 klejnot, wielki rubin dyndaj膮cy na ko艅cu 艂a艅cuszka.

艁adne, nie s膮dzisz? 鈥 spyta艂 niewinnie.

Chyba lubi臋, jak moje zwierz膮tka s膮 zgniecione 鈥 odpar艂 gigant i podni贸s艂 wielk膮 stop臋, a Regis odbieg艂 z piskiem. Jeden d艂ugi krok postawi艂 jednak przed nim drug膮 stop臋 giganta i malec nie mia艂 ju偶 dok膮d uciec.


* * *


Drizzt przetoczy艂 si臋 nad wierzgaj膮c膮 nog膮 giganta, nadstawiaj膮c barku, gdy trafia艂 w kamie艅. Potem zwinnie wsta艂 z powrotem na nogi, odwracaj膮c si臋 i wbijaj膮c ja艣niej膮cy B艂ysk w wielk膮 艂ydk臋. Wywo艂a艂o to ryk b贸lu, po kt贸rym rozleg艂 si臋 kolejny wrzask. By艂 to Wulfgar. Po przekle艅stwie barbarzy艅cy nast膮pi艂 wybuch, gdy kamie艅 lub co艣 innego 鈥 odczuwaj膮cy ulg臋 Drizzt uzna艂, i偶 to Aegis-fang 鈥 uderzy艂 mocno o urwisko.

Pocisk odbi艂 si臋 od kamiennej 艣ciany, wpadaj膮c w otwart膮 przestrze艅, gdzie drow m贸g艂 zobaczy膰, i偶 to g艂az 鈥 rzucony bez w膮tpienia przez innego giganta 鈥 a nie m艂ot bojowy.

Co gorsza dla Drizzta, jeden z gigant贸w przesun膮艂 si臋 na tyle daleko wzd艂u偶 p贸艂ki, i偶 wyjrza艂 zza kuli mroku.

Argh, ty czarnosk贸ry szczurze! 鈥 powiedzia艂, podnosz膮c sw膮 maczug臋.

Guenhwyvar sfrun臋艂a dziesi臋膰 metr贸w ze swej grani, by wpa艣膰 pochylonemu behemotowi na ramiona jako trzystukilowy pocisk sk艂adaj膮cy si臋 z rozrywaj膮cych pazur贸w i gryz膮cych k艂贸w. Zaskoczony i pozbawiony r贸wnowagi gigant przewr贸ci艂 si臋 na kamienn膮 艣cian臋 i wpad艂 w rozpadlin臋, zabieraj膮c za sob膮 Guenhwyvar.


Drizzt, unikaj膮c kolejnego upartego kopni臋cia, krzykn膮艂 za kocic膮, lecz musia艂 si臋 odwr贸ci膰, musia艂 skupi膰 si臋 na wierzgaj膮cym gigancie.

Gdy spadaj膮cy gigant przetoczy艂 si臋, Guenhwyvar zn贸w si臋 wybi艂a, lec膮c daleko, z powrotem w kierunku urwiska, na kt贸rym sta艂 Wulfgar, walcz膮cy ze swymi demonami. Kocica uderzy艂a mocno w p贸艂k臋, nisko pod barbarzy艅c膮, i tam uchwyci艂a si臋 desperacko, zmaltretowana i trz臋s膮ca si臋, podczas gdy gigant kontynuowa艂 sw贸j lot w d贸艂. Gigant spada艂 i spada艂, ponad trzydzie艣ci metr贸w, zanim spocz膮艂, pot艂uczony i j臋cz膮cy, na skalistym wyniesieniu.


* * *


Kolejna eksplozja zako艂ysa艂a p贸艂k膮, na kt贸rej Drizzt walczy艂 z gigantem, a za ni膮 trzecia. Nag艂y odg艂os wstrz膮su wyrwa艂 w ko艅cu Wulfgara z jego mrocznych wspomnie艅. Barbarzy艅ca dostrzeg艂, jak Guenhwyvar walczy, by utrzyma膰 si臋 na p贸艂ce skalnej, a pod ni膮, a偶 do dna parowu, nie ma nic poza powietrzem. Wojownik ujrza艂 kul臋 ciemno艣ci Drizzta, a co jaki艣 czas b艂ysk niebieskawego 艣wiat艂a, gdy drow posy艂a艂 sw贸j sejmitar pod kul膮, lecz powy偶ej kamiennej bariery. Gdy gigant si臋 wyprostowa艂, ujrza艂 jego g艂ow臋 i wycelowa艂.

Wtedy jednak kolejny g艂az uderzy艂 w 艣cian臋 urwiska, odbijaj膮c si臋 od ska艂y prosto w g艂ow臋 giganta. Nast臋pne uderzenie posz艂o w 艣cian臋 tu偶 na prawo od Wulfgara, niemal str膮caj膮c go z n贸g. Barbarzy艅ca zlokalizowa艂 rzucaj膮cych, trzech lub wi臋cej gigant贸w na p贸艂ce skalnej w d贸艂 i w prawo, dobrze ukrytych za skaln膮 barier膮 i znajduj膮cych si臋 najprawdopodobniej w jaskini w 艣cianie urwiska. Trzeci z nich cisn膮艂 swym g艂azem w stron臋 Wulfgara i barbarzy艅ca musia艂 rzuci膰 si臋 na bok, by nie zosta膰 zmia偶d偶onym.

Wojownik podni贸s艂 si臋 i zn贸w musia艂 si臋 uchyli膰, gdy polecia艂y kolejne dwa kamienie.

Z rykiem 鈥 nie do boga, lecz po prostu pierwotnym rykiem 鈥 Wulfgar podni贸s艂 Aegis-fanga nad g艂ow臋 i odpowiedzia艂 na salw臋. Pot臋偶ny m艂ot bojowy polecia艂 kozio艂kuj膮c, by uderzy膰 w g艂az tu偶 przed uchylaj膮cymi si臋 gigantami. Sw膮 pot臋偶n膮 ripost膮 wyr膮ba艂 spory fragment ze skalnej 艣ciany.

Giganci podnie艣li si臋, wyra藕nie oczarowani zniszczeniami, jakie wyrz膮dzi艂a bro艅. Gdy si臋 poruszyli, wszyscy trzej rzucili si臋 jeden przez drugiego, by podnie艣膰 m艂ot.


Aegis-fang znikn膮艂 jednak, a gdy powr贸ci艂 do r臋ki Wulfgara, barbarzy艅ca widzia艂 wyra藕nie trzech gigant贸w, stoj膮cych w ca艂ej okaza艂o艣ci na tle 艣ciany.


* * *


Catti-brie i Bruenor dotarli do tej samej kraw臋dzi kanionu, po kt贸rej znajdowa艂 si臋 Wulfgar, lecz bardziej na po艂udnie, mniej wi臋cej w po艂owie drogi mi臋dzy barbarzy艅c膮 a trzema gigantami. Dotarli akurat na czas, by ujrze膰 kolejny rzut Aegis-fangiem. Jeden z gigant贸w zdo艂a艂 dosta膰 si臋 pod os艂on臋 艣ciany, a drugi by艂 w drodze, gdy wpad艂 na niego m艂ot bojowy, powalaj膮c go na grzbiet trzeciego. Cho膰 trafienie by艂o solidne, nie zabi艂o giganta. Nie zabi艂a go r贸wnie偶 srebrzysta magiczna strza艂a, kt贸r膮 Catti-brie wypu艣ci艂a z Taulmarila, uzyskuj膮c trafienie w plecy tego samego potwora.

Ba! Wy dwoje zabierzecie dla siebie ca艂膮 cholern膮 zabaw臋! 鈥 st臋kn膮艂 Bruenor, odskakuj膮c na po艂udnie i szukaj膮c sposobu, by dosta膰 si臋 do gigant贸w. 鈥 Zrobi臋 se krasnoludzki 艂uk!

艁uk? 鈥 Catti-brie spyta艂a sceptycznie, nak艂adaj膮c kolejn膮 strza艂臋. 鈥 Kiedy nauczy艂e艣 si臋 oprawia膰 drewno?

Gdy doko艅czy艂a, Aegis-fang zn贸w pofrun膮艂. Bruenor wskaza艂 na niego energicznie.

Krasnoludzki 艂uk! 鈥 wyja艣ni艂, puszczaj膮c oko, po czym odbieg艂.

Cho膰 byli ranni, trzem gigantom uda艂o si臋 przegrupowa膰. Pierwszy podni贸s艂 si臋 z wielkim g艂azem nad g艂ow膮.

Nast臋pna strza艂a Catti-brie wbi艂a si臋 mocno w 贸w g艂az, przelatuj膮c przez niego, a dwie po艂贸wki spad艂y w d贸艂, uderzaj膮c giganta w g艂ow臋.

Drugi gigant podni贸s艂 si臋 szybko, rzucaj膮c silnie w stron臋 Catti-brie, lecz daleko od celu. Opad艂 jednak w d贸艂 akurat w por臋, by unikn膮膰 nast臋pnej srebrzystej strza艂y. Pocisk zag艂臋bi艂 si臋 mocno w 艣cian臋 urwiska.

Trzeci gigant wystrzeli艂 w Wulfgara, jeszcze gdy Aegis-fang wraca艂 m臋偶czy藕nie do d艂oni, i barbarzy艅ca musia艂 zn贸w rzuci膰 si臋 na ziemi臋, by nie zosta膰 zmia偶d偶onym. Mimo to kamie艅 odbi艂 si臋 od 艣ciany pod nieoczekiwanym k膮tem, bole艣nie zahaczaj膮c Wulfgara w biodro.


Catti-brie dostrzeg艂a, i偶 wojownik ma jeszcze wi臋kszy problem, bowiem za nim, w wy偶szej cz臋艣ci p贸艂nocnej 艣ciany, majaczy艂 kolejny gigant. Ten by艂 naprawd臋 wielki, trzyma艂 nad g艂ow膮 kamie艅 wygl膮daj膮cy tak, jakby m贸g艂 roztrzaska膰 zar贸wno barbarzy艅c臋, jak i p贸艂k臋 na kt贸rej sta艂.

Wulfgar! 鈥 Catti-brie krzykn臋艂a ostrzegawczo, s膮dz膮c, i偶 m臋偶czyzna jest zgubiony.


* * *


Drizzt nie widzia艂 wymiany z pocisk贸w, cho膰 uda艂o mu si臋 na tyle przerwa膰 uchylanie i ci臋cie, by zauwa偶y膰, i偶 z Guenhwyvar wszystko w porz膮dku. Pantera dosta艂a si臋 na doln膮 p贸艂k臋 i cho膰 by艂a wyra藕nie ranna, wydawa艂a si臋 bardziej zdenerwowana faktem, i偶 nie mo偶e 艂atwo wr贸ci膰 do walki.

Kopni臋cia giganta sta艂y si臋 teraz wolniejsze. Behemot si臋 zm臋czy艂, a nogi piek艂y go od wielu g艂臋bokich ci臋膰. Jedynym problemem, jaki sta艂 teraz przed zwinnym drowem, by艂o upewnianie si臋, czy nie po艣lizgnie si臋 na krwi.

Wtedy drow us艂ysza艂 krzyk Catti-brie, co go zaskoczy艂o na tyle, 偶e zbytnio zwolni艂. Dopad艂 go but i pos艂a艂 na 艂eb na szyj臋 na przeciwleg艂y kraniec p贸艂ki, poza kraw臋d藕 kuli ciemno艣ci. Podni贸s艂szy si臋 z powrotem i ignoruj膮c b贸l, Drizzt wbieg艂 po kamiennej 艣cianie, wspinaj膮c si臋 na cztery metry, zanim gigant rzuci艂 si臋 za nim w po艣cig. Potw贸r pochyli艂 si臋 nisko, s膮dz膮c, i偶 jego zwierzyna znajduje si臋 na ziemi.

Drizzt opad艂 gigantowi na ramiona, otaczaj膮c mu szyj臋 nogami i wykonuj膮c podw贸jne pchni臋cie sejmitarami obok oczu. Behemot zawy艂 i wyprostowa艂 si臋, si臋gn膮艂 ku 藕r贸d艂u b贸lu, lecz drow by艂 zbyt szybki. Stoczywszy si臋 po grzbiecie giganta i wyl膮dowawszy zwinnie na nogach, Drizzt rzuci艂 si臋 szybko ku kraw臋dzi p贸艂ki, doskakuj膮c do kamiennej barykady.

Gigant uderzy艂 si臋 po zranionych oczach, o艣lepiony ranami i krwi膮. Zamacha艂 szale艅czo r臋koma i odwr贸ci艂 w kierunku odg艂os贸w ruchu drowa, by go pochwyci膰.

Drizzta ju偶 tam jednak nie by艂o. Drow obr贸ci艂 si臋 wok贸艂 giganta i 艣ciga艂 go od ty艂u, naciskaj膮c mocno, by behemot szed艂 ku p贸艂ce, pozbawiony r贸wnowagi. Wyj膮c z b贸lu, gigant stara艂 si臋 obr贸ci膰, lecz Drizzt zaatakowa艂 wtedy jeszcze mocniej, siecz膮c sejmitarami podbr贸dek pochylonej istoty.

Gigant pr贸bowa艂 odzyska膰 r贸wnowag臋, lecz spad艂 w przepa艣膰.


* * *


Wulfgar odwr贸ci艂 si臋 na krzyk Catti-brie, lecz nie mia艂 czasu, by uderzy膰 pierwszy lub si臋 uchyli膰. Catti-brie podnios艂a i wycelowa艂a 艂uk, lecz wielki gigant rzuci艂 pierwszy.

G艂az przemkn膮艂 obok Wulfgara, obok Catti-brie oraz Bruenora, spadaj膮c na p贸艂k臋 od strony po艂udniowej. Odbiwszy si臋 od kamiennej 艣ciany, uderzy艂 jednego z gigant贸w w pier艣, rzucaj膮c go plecami na ziemi臋.

Spogl膮daj膮c na sw膮 naci膮gni臋t膮 strza艂臋, oszo艂omiona Catti-brie zauwa偶y艂a Regisa siedz膮cego wygodnie na ramieniu giganta.

Ma艂y szczur 鈥 wyszepta艂a pod nosem, naprawd臋 b臋d膮c pod wra偶eniem.

Teraz ca艂a tr贸jka 鈥 gigant, Wulfgar i Catti-brie skierowali sw膮 uwag臋 na doln膮 p贸艂k臋. Srebrzyste strza艂y fruwa艂y jedna za drug膮, przetykane obrotowymi rzutami Aegis-fangiem lub dono艣nym uderzeniem ci艣ni臋tego przez giganta g艂azu. Sama si艂a tej salwy sprawi艂a wkr贸tce, i偶 trzech gigant贸w oszo艂omi艂o.

Aegis-fang trafi艂 jednego w rami臋, gdy ten pr贸bowa艂 umkn膮膰 boczn膮, ukryt膮 艣cie偶k膮. Si艂a ciosu obr贸ci艂a go tak, 偶e mia艂 akurat czas ujrze膰 srebrzyst膮 strza艂臋, zanim pocisk wbi艂 si臋 w jego paskudn膮 twarz. Potw贸r upad艂, tworz膮c bez艂adn膮 stert臋. Wyszed艂 drugi gigant, trzymaj膮c wysoko kamie艅 przygotowany do rzutu. Oberwa艂 wielkim g艂azem w pier艣.

Trzeci, mocno ranny, przykucn膮艂 za 艣cian膮, nie wa偶膮c nawet podczo艂ga膰 si臋 pi臋ciu metr贸w dziel膮cych go od wej艣cia do jaskini w 艣cianie za nim. Trzymaj膮c g艂ow臋 w dole, nie widzia艂, jak krasnolud wchodzi na pozycj臋 na p贸艂ce powy偶ej, cho膰 podni贸s艂 wzrok, gdy us艂ysza艂 ryk skacz膮cego Bruenora.

Top贸r krasnoludzkiego kr贸la, wbity g艂臋boko w m贸zg giganta, otrzyma艂 kolejn膮 szczerb臋.



ROZDZIA艁 3

NIEPRZYJEMNE LUSTRO


Dobrze zrobi艂by艣, sprawdzaj膮c go 鈥 powiedzia艂 Giunta Wieszcz do D艂oni, gdy m臋偶czyzna opuszcza艂 dom czarodzieja. 鈥 Niebezpiecze艅stwo wyczuwam, a obaj wiemy, kto to by膰 mo偶e, cho膰 imienia wymawia膰 si臋 obawiamy. D艂o艅 wymamrota艂 odpowied藕 i poszed艂 dalej, ciesz膮c si臋, 偶e zostawia podekscytowanego czarodzieja wraz jego wyj膮tkowo denerwuj膮c膮 manier膮 uk艂adania zda艅, kt贸ra, jak czarodziej twierdzi艂, pochodzi艂a z innego planu egzystencji. D艂o艅 natomiast uwa偶a艂 to po prostu za spos贸b Giunty na robienie wra偶enia na otaczaj膮cych go osobach. Mimo to Giunta mia艂 swoje zastosowania, D艂o艅 to dostrzega艂, bowiem z oko艂o tuzina czarodziej贸w, z kt贸rych us艂ug korzysta艂 dom Basadoni, 偶aden nie potrafi艂 lepiej rozwi膮zywa膰 tajemnic ni偶 on. Wyczuwaj膮c po prostu emanacje z dziwnych monet, Giunta niemal ca艂kowicie zrekonstruowa艂 rozmow臋 pomi臋dzy D艂oni膮, Kadranem a Sharlott膮, a tak偶e to偶samo艣膰 Taddio jako tego, kt贸ry przyni贸s艂 pieni膮dze. Kiedy Giunta zajrza艂 g艂臋biej, zmarszczy艂 dobitnie brwi, a gdy opisywa艂 zachowanie oraz og贸lny wygl膮d osoby, kt贸ra da艂a monety Taddio, zar贸wno on jak i D艂o艅 zacz臋li dopasowywa膰 elementy uk艂adanki.

D艂o艅 zna艂 Artemisa Entreri. Podobnie jak Giunta. Po艣r贸d ludzi ulicy by艂o powszechnie wiadomo, i偶 Entreri opu艣ci艂 Calimport w po艣cigu za mrocznym elfem, kt贸ry doprowadzi艂 do zag艂ady paszy Pooka, za艣 zgodnie z doniesieniami drow 偶y艂 w jakim艣 krasnoludzkim mie艣cie niedaleko od Silverymoon.

Teraz, gdy jego podejrzenia wskazywa艂y na okre艣lony kierunek, D艂o艅 zda艂 sobie spraw臋, i偶 nadszed艂 czas, by zako艅czy膰 proces zdobywania informacji za pomoc膮 magii i przej艣膰 na bardziej konwencjonalne metody. Uda艂 si臋 na ulice, do licznych szpieg贸w, oraz otworzy艂 szeroko oczy pot臋偶nej gildii paszy Basadoniego. Nast臋pnie ruszy艂 z powrotem do swego domu, by pom贸wi膰 z Sharlott膮 i Kadranem, lecz zmieni艂 zdanie. Sharlott膮 by艂a naprawd臋 szczera, m贸wi膮c, 偶e pragnie informacji o swoich wrogach.

Lepiej dla D艂oni, aby nie wiedzia艂a.


* * *


Pok贸j nie pasowa艂 zbytnio do osoby, kt贸ra wspi臋艂a si臋 tak wysoko w ulicznej hierarchii. Cz艂owiek ten by艂 mistrzem gildii, cho膰 kr贸tko, i by艂 w stanie za偶膮da膰 ogromnych sum od ka偶dego domu w mie艣cie jako zaliczki za swe us艂ugi. Artemisa Entreriego nie obchodzi艂o jednak sk膮pe umeblowanie taniej gospody, kurz spi臋trzony na parapecie czy odg艂osy wydawane przez uliczne damy oraz ich klient贸w w przyleg艂ych pomieszczeniach.

Skrytob贸jca usiad艂 na 艂贸偶ku i przemy艣la艂 mo偶liwo艣ci, rozwa偶aj膮c wszelkie kroki, jakie wykona艂 od powrotu do Calimportu. U艣wiadomi艂 sobie, 偶e by艂 troch臋 lekkomy艣lny, zw艂aszcza przy tym g艂upim ch艂opaku, kt贸ry teraz ro艣ci艂 sobie przyw贸dztwo nad jego starymi slumsami, oraz pokazuj膮c sw贸j sztylet 偶ebrakowi przy starym domu Pooka. By膰 mo偶e, zda艂 sobie spraw臋 Entreri, owa podr贸偶 i spotkanie nie by艂y zbiegiem okoliczno艣ci czy pechem, lecz wywodzi艂y si臋 z pod艣wiadomego planu. By膰 mo偶e chcia艂 ujawni膰 si臋 przed ka偶dym, kto mia艂by ochot臋 wystarczaj膮co dobrze si臋 przyjrze膰.


C贸偶 to by jednak oznacza艂o? 鈥 musia艂 si臋 teraz zastanawia膰. W jaki spos贸b zmieni艂y si臋 struktury gildii i gdzie w tej nowej hierarchii pasowa艂by Artemis Entreri? Co nawet wa偶niejsze, gdzie Artemis Entreri chcia艂by pasowa膰?

Owe pytania przekracza艂y w tej chwili mo偶liwo艣ci Entreriego, lecz skrytob贸jca zdawa艂 sobie spraw臋, i偶 nie mo偶e pozwoli膰 sobie na to, by siedzie膰 i czeka膰, a偶 odnajd膮 go inni. Powinien przynajmniej zgromadzi膰 wi臋cej danych, zanim podejmie kontakty z pot臋偶niejszymi domami Calimportu. By艂o p贸藕no, dobrze po p贸艂nocy, lecz skrytob贸jca mimo to przywdzia艂 czarny p艂aszcz i wyszed艂 na ulic臋.

Widoki, odg艂osy i zapachy przypomnia艂y mu m艂odo艣膰, gdy cz臋sto sprzymierza艂 si臋 z mrokiem nocy i gardzi艂 艣wiat艂em dnia. Zanim jeszcze opu艣ci艂 ulic臋, zauwa偶y艂 liczne spojrzenia, jakie na nim spoczywa艂y i wyczu艂, i偶 zatrzymywa艂y si臋 one na nim z wi臋cej ni偶 tylko przelotnym zainteresowaniem, z uwag膮 wi臋ksz膮 ni偶 m贸g艂by si臋 spodziewa膰 zagraniczny kupiec. Entreri przypomnia艂 sobie w艂asne czasy na ulicy, metody oraz szybko艣膰, z jakimi by艂y przekazywane informacje. Wiedzia艂, 偶e ju偶 jest obserwowany, i to prawdopodobnie przez kilka r贸偶nych gildii. Mo偶liwe, i偶 gospodarz karczmy, w kt贸rej si臋 zatrzymywa艂 lub kt贸ry艣 z klient贸w rozpozna艂 go albo dostrzeg艂 w nim wystarczaj膮co wiele, by wzbudzi艂o to podejrzenia. Ci ludzie z podbrzusza Calimportu 偶yli wiecznie w obawie o swe 偶ycie. Dysponowali wi臋c czujno艣ci膮, kt贸rej poziom wykracza艂 poza wszystko, co mog艂yby zna膰 inne kultury. Podobnie jak nizinne polne szczury, gryzonie 偶yj膮ce w rozleg艂ych kompleksach nor o wielu tysi膮cach mieszka艅c贸w, ludzie z ulic Calimportu wykszta艂cili z艂o偶ony system ostrzegawczy: krzyki i gwizdy, skini臋cia czy nawet zwyczajne postawy cia艂a.

Tak, gdy Entreri szed艂 cich膮 ulic膮, a jego wy膰wiczony krok nie powodowa艂 najl偶ejszego d藕wi臋ku, wiedzia艂, 偶e go obserwuj膮.

Nadszed艂 czas, by on sam r贸wnie偶 zacz膮艂 si臋 rozgl膮da膰 鈥 wiedzia艂, gdzie zacz膮膰. Po kilku zakr臋tach dotar艂 do Rajskiej Alei, wyj膮tkowo zapuszczonego miejsca, w kt贸rym handlowano otwarcie pot臋偶nymi zio艂ami, broni膮, skradzionymi rzeczami i seksem. Rajska Aleja, kpina z kultury, stanowi艂a szczyt hedonizmu klasy ni偶szej. To tutaj 偶ebrak, gdyby zdoby艂 tego dnia par臋 monet wi臋cej, m贸g艂by przez kilka cennych chwil czu膰 si臋 niczym kr贸l, m贸g艂by otoczy膰 si臋 wyperfumowanymi damami i wch艂ania膰 wystarczaj膮c膮 ilo艣膰 wp艂ywaj膮cych na umys艂 substancji, by zapomnie膰 o wrzodach wyrastaj膮cych na jego brudnej sk贸rze. To tutaj kto艣 taki jak ch艂opiec, kt贸remu Entreri zap艂aci艂 w jego starych slumsach, m贸g艂by przez kilka godzin wie艣膰 偶ywot paszy Basadoniego.

Oczywi艣cie wszystko to by艂o fa艂szywe: wymy艣lne fasady toczonych przez szczury budynk贸w, fantazyjne ubrania na wystraszonych dziewczynkach lub dziwkach o martwych oczach, mocno wyperfumowanych, by ukry膰 zapach potu, brudu i braku przyzwoitej k膮pieli. Nawet jednak fa艂szywy luksus wystarcza艂 wszak偶e wi臋kszo艣ci ludzi ulicy, kt贸rych sta艂a n臋dza by艂a a偶 nazbyt rzeczywista.

Entreri szed艂 powoli ulic膮, zaprzestaj膮c introspekcji i kieruj膮c wzrok na zewn膮trz, badaj膮c ka偶dy detal. Skrytob贸jca uzna艂, 偶e rozpoznaje niejedn膮 ze starszych, 偶a艂osnych dziwek, lecz Entreri nigdy tak naprawd臋 nie podda艂 si臋 tak niezdrowym i tandetnym pokusom, jakie mo偶na by艂o znale藕膰 na Rajskiej Alei. Przyjemno艣ciom cielesnym, przy tych rzadkich okazjach, gdy sobie na nie pozwala艂 (uwa偶a艂 je bowiem za s艂abo艣膰 u kogo艣 aspiruj膮cego do miana doskona艂ego wojownika), oddawa艂 si臋 tylko w haremach pot臋偶nych pasz贸w. Nigdy te偶 nie tolerowa艂 偶adnych 艣rodk贸w odurzaj膮cych i niczego, co mog艂oby przyt艂umi膰 jego czujny umys艂. Przybywa艂 jednak cz臋sto na Rajsk膮 Alej臋, aby znajdywa膰 innych 鈥 zbyt s艂abych, by si臋 oprze膰. Dziwki nigdy go nie lubi艂y, a on nigdy si臋 nimi nie przejmowa艂, cho膰 wiedzia艂, podobnie jak wszyscy paszowie, i偶 mog艂y one by膰 cennymi 藕r贸d艂ami informacji. Entreri nie m贸g艂by si臋 zdoby膰, by zaufa膰 kobiecie, kt贸ra zarabia艂a na 偶ycie w ten okre艣lony spos贸b.

Teraz rozgl膮da艂 si臋 w艣r贸d oprych贸w oraz kieszonkowc贸w i zdumia艂 si臋, zauwa偶aj膮c, i偶 obserwuje go jeden z kieszonkowc贸w. Ukrywaj膮c u艣mieszek, Entreri zmieni艂 nawet kierunek marszu, by zbli偶y膰 si臋 bardziej do g艂upiego m艂odzie艅ca.

Zdarzenia potoczy艂y si臋 w schematyczny spos贸b. Entreri min膮艂 z艂odzieja zaledwie o dziesi臋膰 krok贸w, gdy ten pojawi艂 si臋 obok i 鈥瀙otkn膮艂鈥 si臋 w ostatniej chwili, by przys艂oni膰 si臋gni臋cie do dyndaj膮cej sakiewki skrytob贸jcy.


U艂amek sekundy p贸藕niej niedosz艂y kieszonkowiec zosta艂 pozbawiony r贸wnowagi, a d艂o艅 Entreriego zacisn臋艂a si臋 na koniuszkach jego palc贸w, wywo艂uj膮c dojmuj膮cy b贸l w ramieniu m臋偶czyzny. W r臋ku skrytob贸jcy pojawi艂 si臋 wysadzany klejnotami sztylet, cicho lecz szybko, a jego czubek wydr膮偶y艂 ma艂膮 dziurk臋 w d艂oni z艂odzieja. Entreri obr贸ci艂 rami臋, by os艂oni膰 ten ruch i polu藕ni艂 sw贸j parali偶uj膮cy u艣cisk.

Z艂odziej, wyra藕nie zak艂opotany zmniejszeniem nacisku na obola艂膮 d艂o艅, przesun膮艂 woln膮 r臋k臋 do w艂asnego pasa, odci膮gaj膮c p艂aszcz i chwytaj膮c za d艂ugi n贸偶.

Entreri spojrza艂 na niego stanowczo i skoncentrowa艂 si臋 na swoim sztylecie, polecaj膮c mu, by wykona艂 mroczn膮 robot臋, wykorzystuj膮c jego magi臋, by rozpocz膮膰 wysysanie energii 偶yciowej z g艂upiego z艂odzieja.

M臋偶czyzna os艂ab艂, jego sztylet upad艂 nieszkodliwie na ulic臋, a oczy oraz usta otworzy艂y si臋 w przera偶onej, pe艂nej b贸lu i ca艂kowicie czczej pr贸bie krzyku.

Czujesz pustk臋 鈥 wyszepta艂 do niego Entreri. 鈥 Brak nadziei. Wiesz, 偶e trzymam w moich r臋kach nie tylko twoje 偶ycie, lecz r贸wnie偶 dusz臋.

M臋偶czyzna nie poruszy艂 si臋, nie m贸g艂.

Czy to wiesz? 鈥 ponagli艂 Entreri, wywo艂uj膮c skinienie ze strony dysz膮cego teraz m臋偶czyzny.

Powiedz mi 鈥 poprosi艂 skrytob贸jca 鈥 czy tej nocy s膮 na ulicy jakie艣 halflingi? 鈥 Gdy to m贸wi艂, przerwa艂 na chwil臋 proces wysysania si艂 偶yciowych, a mina m臋偶czyzny zn贸w si臋 zmieni艂a, przechodz膮c w zak艂opotanie.

Halflingi 鈥 przypomnia艂 skrytob贸jca, podkre艣laj膮c sw膮 wypowied藕 poprzez ponowne rozpocz臋cie wysysania energii 偶yciowej. Jedyn膮 rzecz膮, jaka podtrzymywa艂a teraz m臋偶czyzn臋, by艂o cia艂o samego Entreriego.

Woln膮 d艂oni膮, trz臋s膮c膮 si臋 gwa艂townie z os艂abienia, z艂odziej wskaza艂 na dalszy odcinek alei, zasadniczo w kierunku kilku dobrze znanych Entreriemu dom贸w. Skrytob贸jca zastanawia艂 si臋, czy nie zada膰 m臋偶czy藕nie jednego czy dw贸ch dok艂adniejszych pyta艅, lecz zrezygnowa艂 z tego, zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e i tak ju偶 za bardzo ujawni艂 sw膮 to偶samo艣膰, ukazuj膮c moce tego wyj膮tkowego, wysadzanego klejnotami sztyletu.

Je艣li kiedykolwiek zn贸w ci臋 zobacz臋, zabij臋 ci臋 鈥 powiedzia艂 skrytob贸jca z tak ca艂kowitym spokojem, 偶e ca艂a krew sp艂yn臋艂a z艂odziejowi z twarzy. Entreri wypu艣ci艂 m臋偶czyzn臋, ten za艣 odku艣tyka艂 i pad艂 na kolana. Entreri potrz膮sn膮艂 z pogard膮 g艂ow膮, zastanawiaj膮c si臋, nie po raz pierwszy, po co w og贸le wr贸ci艂 do tego paskudnego miasta.

Nie k艂opocz膮c si臋 nawet, by spojrze膰 za siebie i sprawdzi膰, co ze z艂odziejem, skrytob贸jca ruszy艂 szybciej ulic膮. Je艣li ten szczeg贸lny halfling, kt贸rego szuka艂, wci膮偶 偶y艂, Entreri m贸g艂 odgadn膮膰, w kt贸rym z tych budynk贸w b臋dzie si臋 znajdowa艂. 艢rodkowy i najwi臋kszy z trzech, Miedziana Stawka, by艂 niegdy艣 ulubionym domem hazardu licznych halfling贸w z dzielnicy dok贸w Calimportu, g艂贸wnie z powodu obsadzonego przez halflinki burdelu na g贸rze oraz pomieszczenia z thaysk膮 fajk膮 wodn膮 na zapleczu. Istotnie, gdy Entreri wszed艂 do 艣rodka, ujrza艂 wielu (zwa偶ywszy na to, i偶 by艂 to Calimport, w kt贸rym halflingi by艂y rzadkie) z ma艂ego ludu, siedz膮cych przy rozmaitych stolikach w g艂贸wnej sali. Przyjrza艂 si臋 powoli ka偶demu stolikowi, staraj膮c si臋 odgadn膮膰, jak mo偶e wygl膮da膰 po kilku latach jego dawny przyjaciel. Halfling bez w膮tpienia b臋dzie szerszy w pasie, uwielbia艂 bowiem je艣膰, a je艣li chcia艂, m贸g艂 sobie pozwoli膰 na dziesi臋膰 posi艂k贸w dziennie.

Entreri w艣lizgn膮艂 si臋 na wolne miejsce przy stoliku, przy kt贸rym sze艣ciu halfling贸w rzuca艂o ko艣膰mi, a ka偶dy porusza艂 si臋 tak szybko, i偶 by艂o niemal niemo偶liwe dla niedo艣wiadczonego hazardzisty, powiedzie膰 cho膰by, jakie robili zak艂ady i kt贸ry halfling zabiera艂 kt贸r膮 pul臋 jako wygran膮 za kt贸ry rzut. Entreri z 艂atwo艣ci膮 rozszyfrowa艂 jednak to wszystko i odkry艂, ku swemu zdumieniu lecz zdecydowanie nie zaskoczeniu, i偶 ca艂a sz贸stka oszukuje. Wygl膮da艂o to bardziej na rywalizacj臋 o to, kto pochwyci najszybciej wi臋kszo艣膰 monet, ni偶 na jak膮kolwiek inn膮 gr臋 hazardow膮, i ca艂e p贸艂 tuzina wydawa艂o si臋 by膰 r贸wnie dobrze przygotowane do tego zadania, tak dobrze, i偶 wed艂ug Entreriego ka偶dy z nich opu艣ci najprawdopodobniej stolik z mniej wi臋cej tak膮 sam膮 liczb膮 monet, jak膮 posiada艂 zasiadaj膮c do niego.


Skrytob贸jca rzuci艂 cztery sztuki z艂ota na st贸艂 i chwyci艂 kilka ko艣ci, rzucaj膮c nimi bez przekonania. Niemal chwil臋 przed tym jak ko艣ci przesta艂y si臋 toczy膰, najbli偶szy halfling si臋gn膮艂 po monety, lecz Entreri by艂 szybszy, zaciskaj膮c w艂asn膮 d艂o艅 na nadgarstku halflinga i przyciskaj膮c go do sto艂u.

Przegra艂e艣! 鈥 pisn膮艂 malec, a zamglone ruchy zatrzyma艂y si臋 nagle i ca艂a pi膮tka spojrza艂a na Entreriego, przy czym niejeden si臋gn膮艂 po bro艅. Gra zatrzyma艂a si臋 r贸wnie偶 przy kilku innych stolikach i wszyscy w g艂贸wnej sali skupili si臋 na Entrerim.

Ja nie gra艂em 鈥 powiedzia艂 spokojnie Entreri, nie puszczaj膮c halflinga.

Po艂o偶y艂e艣 pieni膮dze i rzuci艂e艣 ko艣膰mi 鈥 zaprotestowa艂 jeden z pozosta艂ych. 鈥 To jest gra.

Spojrzenie Entreriego posadzi艂o skar偶膮cego si臋 halflinga z powrotem.

Gram, gdy powiem, nie wcze艣niej 鈥 wyja艣ni艂. 鈥 A zanim rzuc臋, uznaj臋 tylko te zak艂ady, kt贸re s膮 og艂oszone otwarcie.

Widzia艂e艣, jak porusza si臋 st贸艂 鈥 o艣mieli艂 si臋 wyk艂贸ca膰 trzeci, lecz Entreri przerwa艂 mu kr贸tko podniesieniem d艂oni i skinieniem.

Spojrza艂 na gracza po swojej prawej stronie, tego, kt贸ry si臋gn膮艂 po monety, i zaczeka艂 chwil臋 by reszta sali uspokoi艂a si臋, wracaj膮c do swoich spraw.

Chcesz monety? Te tutaj, a tak偶e jeszcze dwa razy wi臋cej b臋d膮 nale偶e膰 do ciebie 鈥 wyja艣ni艂, a mina chciwego halflinga przesz艂a z niepokoju do u艣mieszku towarzysz膮cemu rozpromienionym oczom. 鈥 Nie przyszed艂em tu, by gra膰, lecz by zada膰 proste pytanie. Daj odpowied藕, a monety b臋d膮 twoje. 鈥 M贸wi膮c to, Entreri si臋gn膮艂 do swej sakiewki i wyci膮gn膮艂 wi臋cej monet 鈥 wi臋cej ni偶 dwukrotna warto艣膰 tego, co schwyci艂 halfling.

C贸偶, panie... 鈥 zacz膮艂 halfling.

Panie Do鈥橴rden 鈥 odpar艂 Entreri, ledwo 艣wiadomie, cho膰 przygryz艂 ironiczny chichot na odg艂os nazwiska, kt贸re wydosta艂o si臋 z jego ust. 鈥 Panie Do鈥橴rden z Silverymoon.

Wszystkie halflingi przy stole przyjrza艂y mu si臋 z ciekawo艣ci膮, bowiem to niezwyk艂e nazwisko brzmia艂o dla nich wszystkich znajomo. Tak naprawd臋, i wszyscy sobie to u艣wiadomili, jeden po drugim, wszyscy je znali. By艂o to nazwisko mrocznoelfiego obro艅cy Regisa, stoj膮cego chyba najwy偶ej w hierarchii (aczkolwiek kr贸tko!) i najbardziej znanego halflinga, kt贸ry kiedykolwiek przemierza艂 ulice Calimportu.

Twoja sk贸ra ma... 鈥 halfling przyszpilony uchwytem Entreriego zacz膮艂 stwierdza膰 niefrasobliwie, lecz przerwa艂, prze艂kn膮艂 dono艣nie 艣lin臋 i zblad艂, gdy pouk艂ada艂 elementy 艂amig艂贸wki. Entreri widzia艂, jak halfling przypomina sobie histori臋 Regisa i mrocznego elfa, a tak偶e tego, kt贸ry nast臋pnie obali艂 halfli艅skiego mistrza gildii, po czym uda艂 si臋 za drowem.

Tak 鈥 halfling powiedzia艂 najspokojniej, jak tylko by艂 w stanie. 鈥 Pytanie.

Poszukuj臋 jednego z was 鈥 wyja艣ni艂 Entreri. 鈥 Starego przyjaciela, nazywaj膮cego si臋 Dondon Tiggerwillies.

Halfling zrobi艂 zak艂opotan膮 min臋 i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, lecz wcze艣niej w jego ciemnych oczach mign臋艂o zrozumienie, kt贸rego nie przegapi艂 czujny Entreri.

Ka偶dy z ulic zna Dondona 鈥 stwierdzi艂 Entreri. 鈥 Albo kiedy艣 go zna艂. Nie jeste艣 dzieckiem, a twoje umiej臋tno艣ci hazardowe m贸wi膮 mi, i偶 bywasz w Miedzianej Stawce od lat. Znasz, albo zna艂e艣, Dondona. Je艣li nie 偶yje, to chc臋 us艂ysze膰, jak to si臋 sta艂o. Je艣li 偶yje, to chc臋 z nim porozmawia膰.

Ponure spojrzenia przesz艂y pomi臋dzy halflingami.

Nie 偶yje 鈥 powiedzia艂 jeden po przeciwleg艂ej stronie sto艂u, lecz z jego tonu oraz z szybkiego sposobu, w jaki ma艂y osobnik to z siebie wyrzuci艂, Entreri wiedzia艂, 偶e jest to k艂amstwo, 偶e Dondon, zawsze potrafi膮cy si臋 ocali膰, tak naprawd臋 偶yje.

Halflingi w Calimporcie zawsze wydawa艂y si臋 jednak trzyma膰 razem.

Kto go zabi艂? 鈥 spyta艂 Entreri, podejmuj膮c gr臋.

Zachorowa艂 鈥 stwierdzi艂 inny halfling, zn贸w w ten sam szybki, wiele m贸wi膮cy spos贸b.

A gdzie jest pochowany?

A kogo si臋 chowa w Calimporcie? 鈥 odrzek艂 pierwszy k艂amca.

Zosta艂 wrzucony do morza 鈥 powiedzia艂 kolejny.

Entreri przytakiwa艂 przy ka偶dym s艂owie. By艂 wr臋cz rozbawiony tym, jak te halflingi rozgrywa艂y to mi臋dzy sob膮, buduj膮c rozbudowane k艂amstwo, kt贸re, jak skrytob贸jca wiedzia艂, b臋dzie w ko艅cu w stanie wykorzysta膰 przeciwko nim.

C贸偶, wiele mi powiedzieli艣cie 鈥 rzek艂, puszczaj膮c nadgarstek halflinga. Chciwy hazardzista natychmiast si臋gn膮艂 po monety, lecz wysadzany klejnotami sztylet wbi艂 si臋 natychmiast, w mgnieniu oka, pomi臋dzy wyci膮gni臋t膮 d艂o艅 a pieni膮dze.

Obieca艂e艣 monety! 鈥 zaprotestowa艂 halfling.

Za k艂amstwo? 鈥 spyta艂 spokojnie Entreri. 鈥 Pyta艂em o Dondona na zewn膮trz i powiedziano mi, 偶e by艂 tutaj. Wiem, 偶e 偶yje, poniewa偶 widzia艂em go zaledwie wczoraj.

Halflingi zerkn臋艂y po sobie, staraj膮c si臋 pouk艂ada膰 wszystkie nielogiczno艣ci. W jaki spos贸b wpad艂y tak 艂atwo w pu艂apk臋?

Dlaczego wi臋c m贸wi膰 o nim w czasie przesz艂ym? 鈥 spyta艂 halfling siedz膮cy bezpo艣rednio po drugiej stronie sto艂u, pierwszy, kt贸ry stwierdzi艂, 偶e Dondon jest martwy. Halfling 贸w uzna艂 si臋 za przebieg艂ego, pomy艣la艂, 偶e przy艂apa艂 Entreriego na k艂amstwie... jak by艂o w istocie.

Poniewa偶 wiem, 偶e halflingi nigdy nie zdradzaj膮 miejsca pobytu innych halfling贸w komu艣, kto nie jest halflingiem 鈥 odpowiedzia艂 Entreri, a jego mina zmieni艂a si臋 nagle w beztrosk膮, 艣miej膮c膮 si臋, co nigdy nie przychodzi艂o skrytob贸jcy 艂atwo. 鈥 Nie mam 偶adnego sporu z Dondonem, zapewniani was. Jeste艣my starymi przyjaci贸艂mi i min臋艂o zdecydowanie zbyt wiele czasu, odk膮d ostatnio rozmawiali艣my. A teraz powiedzcie mi, gdzie on jest, i we藕cie swoj膮 zap艂at臋.

Halflingi zn贸w si臋 rozejrza艂y, po czym jeden, oblizuj膮c wargi i wpatruj膮c si臋 艂apczywie w ma艂y stosik monet, wskaza艂 na drzwi w tylnej 艣cianie du偶ego pomieszczenia.

Entreri schowa艂 sztylet do pochwy i odchodz膮c od sto艂u, wykona艂 gest wygl膮daj膮cy jak salut, po czym przeszed艂 pewnie przez sal臋 i wkroczy艂 przez drzwi, nawet nie pukaj膮c.

Przed nim spoczywa艂 najt艂ustszy halfling, jakiego kiedykolwiek widzia艂, stworzenie szersze ni偶 wy偶sze. Grubas wymieni艂 ze skrytob贸jc膮 spojrzenia. Entreri by艂 tak na nim skupiony, i偶 ledwo zauwa偶a艂 otaczaj膮ce go sk膮po odziane halflinki. To naprawd臋 jest Dondon Tiggerwillies, u艣wiadomi艂 sobie Entreri ku swemu przera偶eniu. Pomimo lat oraz dziesi膮tk贸w kilogram贸w zna艂 niegdy艣 halflinga jako najszczwa艅szego i najbardziej kompetentnego informatora w ca艂ym Calimporcie.

Pukanie zawsze jest mile widziane 鈥 powiedzia艂 chrapliwym g艂osem halfling, jakby ledwo by艂 w stanie wydosta膰 d藕wi臋ki z ot艂uszczonego gard艂a. 鈥 Za艂贸偶my, 偶e moje przyjaci贸艂ki i ja byliby艣my zaanga偶owani w bardziej prywatn膮 czynno艣膰.

Entreri nawet nie stara艂 si臋 doj艣膰, jak mog艂oby to by膰 mo偶liwe.

C贸偶, czego wi臋c chcesz? 鈥 spyta艂 Dondon, wpychaj膮c ogromny kawa艂 ciasta do ust, zaraz gdy sko艅czy艂 m贸wi膰.

Entreri zamkn膮艂 drzwi i wszed艂 do pomieszczenia, pokonuj膮c po艂ow臋 odleg艂o艣ci pomi臋dzy sob膮 a halflingiem.

Chc臋 rozmawia膰 ze starym wsp贸lnikiem 鈥 wyja艣ni艂.

Dondon sko艅czy艂 prze偶uwa膰 i przyjrza艂 mu si臋 uwa偶nie. Rozpozna艂 go i wyra藕nie oszo艂omiony zacz膮艂 gwa艂townie krztusi膰 si臋 ciastem. Wyplu艂 spory kawa艂ek z powrotem na talerz. Jego obs艂uga dobrze ukry艂a sw膮 odraz臋, odsuwaj膮c talerz na bok.

Ja nie... to znaczy, Regis nie by艂 moim przyjacielem, to znaczy... 鈥 wyj膮ka艂 Dondon, co by艂o powszechn膮 reakcj膮 u tych, kt贸rzy stawali przed widmem Artemisa Entreri.

Uspok贸j si臋, Dondonie 鈥 powiedzia艂 stanowczo Entreri. 鈥 Przyszed艂em tu porozmawia膰 z tob膮, nic wi臋cej. Nie obchodzi mnie Regis ani 偶adna rola, jak膮 Dondon m贸g艂 odegra膰 przed laty w zag艂adzie Pooka. Ulice sad艂a 偶yj膮cych, nie dla martwych.

Tak, oczywi艣cie 鈥 odpar艂 Dondon, trz臋s膮c si臋 wyra藕nie. Przetoczy艂 si臋 lekko do przodu, staraj膮c przynajmniej usi膮艣膰, i dopiero wtedy Entreri zauwa偶y艂 艂a艅cuch ci膮gn膮cy si臋 z grubej bransolety, jak膮 nosi艂 na lewej nodze. W ko艅cu t艂usty halfling da艂 za wygran膮 i przetoczy艂 si臋 po prostu do wcze艣niejszej pozycji. 鈥 Stara rana 鈥 powiedzia艂, wzruszaj膮c ramionami.

Entreri nie zareagowa艂 na t臋 wyra藕nie 艣mieszn膮 wym贸wk臋. Podszed艂 bli偶ej do halflinga i przykucn膮艂, odsuwaj膮c szaty Dondona, by przyjrze膰 si臋 lepiej kajdanom.

Dopiero co wr贸ci艂em 鈥 wyja艣ni艂. 鈥 Mia艂em nadziej臋, i偶 Dondon o艣wieci mnie co do aktualnej sytuacji na ulicach.

Jest oczywi艣cie nieprzyjemnie i niebezpiecznie 鈥 odrzek艂 Dondon z chichotem, kt贸ry przeszed艂 w wype艂niony flegm膮 kaszel.


Kto rz膮dzi? 鈥 spyta艂 艣miertelnie powa偶nym tonem Entreri. 鈥 Kt贸re domy posiadaj膮 pot臋g臋 i jacy 偶o艂nierze ich broni膮?

Chcia艂bym okaza膰 si臋 dla ciebie pomocny, m贸j przyjacielu 鈥 powiedzia艂 nerwowo Dondon. 鈥 Oczywi艣cie 偶e tak. Nigdy nie tai艂bym przed tob膮 informacji. Co to, to nie! Widzisz jednak 鈥 doda艂, podnosz膮c skut膮 kostk臋 鈥 nie wypuszczaj膮 mnie ju偶 st膮d.

Od jak dawna tu jeste艣?

Trzy lata.

Entreri popatrzy艂 z niedowierzaniem i niesmakiem na ma艂ego nieszcz臋艣nika, po czym spojrza艂 pow膮tpiewaj膮co na wzgl臋dnie proste kajdany, z zamkiem, kt贸ry stary Dondon otworzy艂by kawa艂kiem w艂osa.

W odpowiedzi Dondon podni贸s艂 swe nienormalnie grube d艂onie, tak pulchne, i偶 nie m贸g艂 nawet z艂o偶y膰 ze sob膮 koniuszk贸w palc贸w.

Nie czuj臋 ju偶 nimi zbyt wiele 鈥 wyja艣ni艂.

W Entrerim zawrza艂a w艣ciek艂o艣膰. Skrytob贸jca czu艂, jakby m贸g艂 wpa艣膰 po prostu w morderczy sza艂, w kt贸rym usun膮艂by kilogramy t艂uszczowej pow艂oki Dondona swym wysadzanym klejnotami sztyletem. Nachyli艂 si臋 jednak do zamka, obracaj膮c go szorstko, by odszuka膰 wszelkie ewentualne pu艂apki, po czym si臋gn膮艂 po ma艂y wytrych.

Nie r贸b tego 鈥 dobieg艂 wysoki g艂os zza niego. Skrytob贸jca wyczu艂 obecno艣膰, zanim jeszcze us艂ysza艂 s艂owa. Obr贸ci艂 si臋, przetaczaj膮c, z gotowym do rzutu sztyletem w d艂oni. W drzwiach sta艂a halflinka, odziana w dobrej jako艣ci tunik臋 i bryczesy, z podniesionymi i otwartymi d艂o艅mi oraz kompletnie niegro藕n膮 poz膮.

Och, ale偶 to by艂oby kiepsko dla mnie i dla ciebie 鈥 powiedzia艂a halflinka z lekkim u艣mieszkiem.

Nie zabijaj jej 鈥 poprosi艂 Entreriego Dondon, staraj膮c si臋 z艂apa膰 skrytob贸jc臋 za r臋k臋. Chybi艂 jednak i dysz膮c ci臋偶ko, zatoczy艂 si臋 z powrotem na miejsce.

Wiecznie czujny Entreri zauwa偶y艂, 偶e obydwie obs艂uguj膮ce Dondona halflinki si臋gn臋艂y d艂o艅mi, jedna do kieszeni, a druga pomi臋dzy bujne, d艂ugie do pasa w艂osy, bez w膮tpienia po jak膮艣 bro艅. Zrozumia艂 wtedy, i偶 nowo przyby艂a jest przyw贸dczyni膮 grupy.


Dwahvel Tiggerwillies, do twoich us艂ug 鈥 powiedzia艂a halflinka, wykonuj膮c pe艂en gracji uk艂on. 鈥 Do twoich us艂ug, lecz nie na twoje kaprysy 鈥 doda艂a z u艣miechem.

Tiggerwillies? 鈥 powt贸rzy艂 cicho Entreri, zerkaj膮c z powrotem na Dondona.

Kuzynka 鈥 wyja艣ni艂 t艂usty halfling, wzruszaj膮c ramionami. 鈥 Najpot臋偶niejsza halflinka w ca艂ym Calimporcie i najnowsza w艂a艣cicielka Miedzianej Stawki.

Skrytob贸jca obejrza艂 si臋 na stoj膮c膮 zupe艂nie spokojnie halflink臋, trzymaj膮c膮 r臋ce w kieszeniach.

Rozumiesz oczywi艣cie, 偶e nie przysz艂am tu sama, nie do kogo艣 o reputacji Artemisa Entreri 鈥 rzek艂a Dwahvel.

Na twarzy Entreriego pojawi艂 si臋 u艣miech, gdy wyobrazi艂 on sobie licznych ukrytych w pokoju halfling贸w. Uderzy艂o go to jako pomniejszona parodia innej podobnej operacji, odbywaj膮cej si臋 u Jarlaxle鈥檃, mrocznoelfiego najemnika, w Menzoberranzan. Kiedy jednak Entreri musia艂 stawa膰 przed dobrze chronionym Jarlaxle鈥檈m, zdawa艂 sobie bez najmniejszych w膮tpliwo艣ci spraw臋, i偶 gdyby wykona艂 jakikolwiek nieprawid艂owy gest lub te偶 gdyby jeden z drowich stra偶nik贸w uzna艂 kt贸ry艣 z jego ruch贸w za gro藕ny, jego 偶ycie dobieg艂oby gwa艂townego ko艅ca. Nie m贸g艂 sobie wi臋c teraz wyobrazi膰, aby Dwahvel Tiggerwillies, lub jakikolwiek inny halfling, mog艂a cieszy膰 si臋 takim s艂usznie zas艂u偶onym szacunkiem. Mimo to nie przyszed艂 tu, by walczy膰, nawet je艣li jego wojownicza strona postrzega艂a s艂owa Dwahvel jako wyzwanie.

Oczywi艣cie 鈥 odpowiedzia艂 po prostu.

Kilku z procami ma ci臋 teraz na oku 鈥 ci膮gn臋艂a. 鈥 A kulki w owych procach zosta艂y potraktowane formu艂膮 wybuchow膮. To do艣膰 bolesne i niszcz膮ce.

Jak偶e pomys艂owe 鈥 powiedzia艂 skrytob贸jca, staraj膮c si臋 brzmie膰 tak, jakby zrobi艂o to na nim wra偶enie.

W ten spos贸b uda艂o nam si臋 przetrwa膰 鈥 odpar艂a Dwahvel. 鈥 Poniewa偶 jeste艣my pomys艂owi. Poniewa偶 wiemy wszystko o wszystkim i odpowiednio si臋 przygotowujemy.

Jednym szybkim ruchem 鈥 kt贸ry z pewno艣ci膮 doprowadzi艂by do jego 艣mierci na dworze Jarlaxle鈥檃 鈥 skrytob贸jca obr贸ci艂 sztylet i wsun膮艂 go do pochwy, po czym wyprostowa艂 si臋 i sk艂oni艂 przed Dwahvel w niskim, pe艂nym szacunku uk艂onie.

Po艂owa dzieci Calimportu odpowiada przed Dwahvel 鈥 wyja艣ni艂 Dondon. 鈥 A druga po艂owa nie jest dzie膰mi 鈥 doda艂 z mrugni臋ciem 鈥 i r贸wnie偶 odpowiada przed Dwahvel.

I oczywi艣cie obydwie po艂owy obserwowa艂y bacznie Artemisa Entreriego, odk膮d wkroczy艂 do miasta 鈥 wyt艂umaczy艂a Dwahvel.

Tak si臋 ciesz臋, 偶e moja reputacja mnie wyprzedza 鈥 powiedzia艂 Entreri, brzmi膮c naprawd臋 zarozumiale.

A偶 do niedawna nie wiedzieli艣my, 偶e to ty 鈥 odpar艂a Dwahvel, tylko po to, by odebra膰 troch臋 pewno艣ci siebie m臋偶czy藕nie, kt贸ry oczywi艣cie nie by艂 ani troch臋 zarozumia艂y.

A odkryli艣cie to dzi臋ki...? 鈥 ponagli艂 Entreri.

To pozostawi艂o Dwahvel lekko zawstydzon膮, poniewa偶 zda艂a sobie spraw臋, i偶 wyci艣ni臋to w艂a艣nie z niej skrawek informacji, kt贸rego wcale nie zamierza艂a ujawnia膰.

Nie wiem, dlaczego mia艂by艣 spodziewa膰 si臋 odpowiedzi 鈥 rzek艂a, lekko zaniepokojona. 鈥 Nie widz臋 te偶 偶adnego powodu, dla kt贸rego mia艂abym pomaga膰 komu艣, kto obali艂 Regisa z gildii dawnego paszy Pooka. Dzi臋ki swej pozycji Regis m贸g艂 pom贸c wszelkim innym halflingom w Calimporcie.

Entreri nie mia艂 na to odpowiedzi, wi臋c nic nie odpowiedzia艂.

Mimo to powinni艣my porozmawia膰 鈥 podj臋艂a Dwahvel, obracaj膮c si臋 bokiem i wskazuj膮c na drzwi.

Entreri zerkn膮艂 na Dondona.

Zostaw go jego przyjemno艣ciom 鈥 wyja艣ni艂a Dwahvel. 鈥 Uwolni艂by艣 go, a jednak on niezbyt chcia艂by odej艣膰, zapewniam ci臋. Woli dobre jedzenie i towarzystwo.

Entreri spojrza艂 z niesmakiem na zgromadzone ciasta i s艂odycze, na ledwo poruszaj膮cego si臋 Dondona, a nast臋pnie na kobiety.

Nie jest zbyt wymagaj膮cy 鈥 jedna z nich wyja艣ni艂a ze 艣miechem.

Wystarcz膮 delikatne obj臋cia, by m贸g艂 z艂o偶y膰 zaspan膮 g艂ow臋 鈥 doda艂a druga z chichotem, kt贸rym zarazi艂a pierwsz膮.

Mam wszystko, czego kiedykolwiek m贸g艂bym pragn膮膰 鈥 zapewni艂 Dondon.


Entreri potrz膮sn膮艂 jedynie g艂ow膮 i wyszed艂 z Dwahvel, pod膮偶aj膮c za nisk膮 halflink膮 do bardziej prywatnego 鈥 i niew膮tpliwie lepiej strze偶onego 鈥 pomieszczenia, le偶膮cego g艂臋biej w kompleksie Miedzianej Stawki. Dwahvel zasiad艂a w niskim, pluszowym foteli, i wskaza艂a skrytob贸jcy, by zaj膮艂 przeciwleg艂e miejsce. Entreriemu by艂o niezbyt wygodnie w niewielkim meblu, a nogi wyci膮gn膮艂 prosto przed sob膮.

Nie goszcz臋 wielu, kt贸rzy nie s膮 halflingami 鈥 przeprosi艂a Dwahvel. 鈥 Zwykli艣my by膰 zamkni臋t膮 grup膮.

Entreri dostrzeg艂, 偶e stara艂a mu si臋 powiedzie膰, jaki go spotka艂 zaszczyt. On jednak wcale nie czu艂 si臋 zaszczycony, wi臋c nic nie powiedzia艂, utrzymywa艂 jedynie napi臋t膮 min臋 i wpatrywa艂 si臋 oskar偶ycielsko w kobiet臋.

Trzymamy go dla jego w艂asnego dobra 鈥 powiedzia艂a bez ogr贸dek Dwahvel.

Dondon by艂 kiedy艣 jednym z najbardziej szanowanych z艂odziei w Calimporcie 鈥 zripostowa艂 Entreri.

Kiedy艣 鈥 powt贸rzy艂a Dwahvel. 鈥 Lecz nied艂ugo po twoim odej艣ciu Dondon 艣ci膮gn膮艂 na siebie gniew szczeg贸lnie pot臋偶nego paszy. M臋偶czyzna ten by艂 moim przyjacielem, wi臋c poprosi艂am go, by oszcz臋dzi艂 Dondona. Nasz kompromis polega艂 na tym, 偶e Dondon pozostanie w 艣rodku. Zawsze w 艣rodku. Je艣li kiedykolwiek zostanie zn贸w ujrzany, jak przemierza ulice Calimportu, przez pasz臋 lub kt贸ry艣 z jego licznych kontakt贸w, wtedy moim obowi膮zkiem jest skierowa膰 go na egzekucj臋.

Lepszy los, wed艂ug mnie, ni偶 powolna 艣mier膰, na jak膮 skazujecie go, przykuwaj膮c w pokoju.

Dwahvel roze艣mia艂a si臋 g艂o艣no na te s艂owa.

A wi臋c nie rozumiesz Dondona 鈥 powiedzia艂a. 鈥 Osoby 艣wi臋tsze ni偶 ja dawno okre艣li艂y siedem grzech贸w 艣miertelnych dla duszy, i cho膰 Dondon nie odznacza si臋 pych膮, nie jest zazdrosny ani gniewny, w nadmiarze wyst臋puj膮 u niego pozosta艂e cztery 鈥 lenistwo, chciwo艣膰, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu oraz nieczysto艣膰 czyli 偶膮dza. On i ja zawi膮zali艣my uk艂ad, kt贸ry ocali艂 mu 偶ycie. Obieca艂am dawa膰 mu wszystko, czego po偶膮da, w zamian za jego obietnic臋, i偶 pozostanie w obr臋bie moich drzwi.


To po co 艂a艅cuch wok贸艂 jego kostki? 鈥 spyta艂 Entreri.

Poniewa偶 Dondon jest cz臋艣ciej pijany ni偶 trze藕wy 鈥 wyja艣ni艂a Dwahvel. 鈥 M贸g艂by spowodowa膰 k艂opoty w moim budynku, a by膰 mo偶e nawet wytoczy艂by si臋 na ulic臋. To wszystko dla jego w艂asnej ochrony.

Entreri chcia艂 to obali膰, poniewa偶 nigdy nie widzia艂 偶a艂o艣niejszego widoku ni偶 Dondon i osobi艣cie wola艂by 艣mier膰 na m臋czarniach ni偶 ten groteskowy styl 偶ycia. Kiedy jednak pomy艣la艂 uwa偶niej o Dondonie, kiedy przypomnia艂 sobie upodobania halflinga sprzed lat, do kt贸rych zawsze nale偶a艂y s艂odkie potrawy oraz liczne damy, dostrzeg艂, 偶e upadek halflinga by艂 spowodowany tylko przez niego, troskliwa Dwahvel nic nie wymusi艂a.

Je艣li pozostanie wewn膮trz Miedzianej Stawki, nikt nie b臋dzie go k艂opota膰 鈥 powiedzia艂a Dwahvel, daj膮c Entreriemu chwil臋, by to przemy艣la艂. 鈥 呕aden kontrakt, 偶aden skrytob贸jca. Cho膰 pasza da艂 swe s艂owo tylko na pi臋膰 lat. Rozumiesz wi臋c, i偶 moi towarzysze robi膮 si臋 troch臋 nerwowi, gdy kto艣 taki jak Artemis Entreri wchodzi do Miedzianej Stawki, wypytuj膮c o Dondona.

Entreri przyjrza艂 si臋 jej sceptycznie.

Z pocz膮tku nie byli pewni czy to ty 鈥 wyja艣ni艂a Dwahvel. 鈥 Cho膰 ju偶 od paru dni wiemy, i偶 wr贸ci艂e艣 do miasta. Wie艣ci kr膮偶膮 po ulicach, cho膰, jak mo偶esz sobie wyobrazi膰, s膮 to raczej plotki ni偶 prawda. Niekt贸rzy m贸wi膮, 偶e wr贸ci艂e艣, by usun膮膰 Quentina Bodeau i odzyska膰 kontrol臋 nad domem Pooka. Inni napomykaj膮, 偶e przyby艂e艣 z wa偶niejszych powod贸w, naj臋ty przez samych lord贸w Waterdeep, by zabi膰 kilku stoj膮cych wysoko w hierarchii przyw贸dc贸w Calimshanu.

Mina Entreriego podsumowa艂a jego odpowied藕 na t臋 niedorzeczn膮 my艣l.

Dwahvel wzruszy艂a ramionami.

Takie s膮 przywileje reputacji 鈥 powiedzia艂a. 鈥 Wiele os贸b p艂aci spore pieni膮dze za ka偶dy szept, jakkolwiek 艣mieszny, kt贸ry m贸g艂by im pozwoli膰 domy艣li膰 si臋, dlaczego Artemis Entreri wr贸ci艂 do Calimportu. Wzbudzasz w nich nerwowo艣膰, skrytob贸jco. Przyjmij to za najwy偶szy komplement.

Lecz r贸wnie偶 jako ostrze偶enie 鈥 podj臋艂a Dwahvel. 鈥 Gdy gildie boj膮 si臋 kogo艣 lub czego艣, cz臋sto podejmuj膮 kroki, by usun膮膰 藕r贸d艂o owego strachu. Par臋 os贸b zadawa艂o ju偶 bardzo wymowne pytania na temat twojej lokalizacji i ruch贸w, a wystarczaj膮co dobrze rozumiesz ten interes, by zdawa膰 sobie spraw臋, i偶 jest to oznaka poluj膮cego skrytob贸jcy.

Entreri ustawi艂 艂okie膰 na por臋czy ma艂ego fotela i po艂o偶y艂 podbr贸dek na d艂oni, przygl膮daj膮c si臋 bacznie halflince. Rzadko kto艣 rozmawia艂 tak bezceremonialnie i 艣mia艂o z Artemisem Entrerim i w ci膮gu tych kilku minut odk膮d siedzieli razem, Dwahvel Tiggerwillies zas艂u偶y艂a sobie na wi臋cej szacunku ze strony Entreriego, ni偶 wielu rozmawiaj膮c z nim przez ca艂e 偶ycie.

Mog臋 zdoby膰 dla ciebie dok艂adniejsze informacje 鈥 powiedzia艂a chytrze Dwahvel. 鈥 Mam d艂u偶sze uszy ni偶 sossalski mamut i wi臋cej oczu ni偶 ca艂a sala beholder贸w, jak si臋 powiada. I jest to prawda.

Entreri po艂o偶y艂 d艂o艅 na pasie i brz臋kn膮艂 sakiewk膮.

Przeceniasz wielko艣膰 mojego maj膮tku 鈥 rzek艂.

Rozejrzyj si臋 dooko艂a 鈥 zripostowa艂a Dwahvel. 鈥 Po co mi wi臋cej z艂ota, z Silverymoon czy sk膮din膮d?

Jej odniesienie do waluty z Silverymoon by艂o subteln膮 wskaz贸wk膮, i偶 wiedzia艂a, o czym m贸wi.

Nazwij to przy s艂ug膮 pomi臋dzy przyjaci贸艂mi 鈥 wyja艣ni艂a, co nie by艂o zbytni膮 niespodziank膮 dla skrytob贸jcy, kt贸ry sp臋dzi艂 偶ycie na wymianie takich przys艂ug. 鈥 Kt贸r膮 by膰 mo偶e sp艂acisz mi pewnego dnia.

Entreri utrzymywa艂 twarz bez wyrazu i intensywnie my艣la艂. Tak tani spos贸b zdobywania informacji. Entreri mocno w膮tpi艂, czy halflinka za偶膮da kiedykolwiek jego szczeg贸lnych us艂ug, bowiem halflingi po prostu nie rozwi膮zywa艂y swych problem贸w w ten spos贸b. Je艣li za艣 Dwahvel go wezwie, mo偶e si臋 podporz膮dkuj e, a mo偶e nie. Entreri niezbyt si臋 obawia艂, 偶e Dwahvel wy艣le za nim swych dziewi臋膰dziesi臋ciocentymetrowych zbir贸w. Nie, wszystkim, czego Dwahvel chcia艂a, je艣li wszystko rozstrzygnie si臋 na jego korzy艣膰, by艂o prawo do przechwalania si臋, i偶 Artemis Entreri jest jej winien przys艂ug臋, za艣 s艂owa takie z pewno艣ci膮 pozbawi艂yby krwi twarze wi臋kszo艣ci ulicznego ludu Calimportu.

Entreri musia艂 sobie teraz zada膰 pytanie, czy naprawd臋 obchodzi go otrzymanie informacji, jakie Dwahvel mog艂a zaoferowa膰? Rozmy艣la艂 nad tym przez kolejn膮 minut臋, po czym skin膮艂 twierdz膮co g艂ow膮. Twarz Dwahvel natychmiast si臋 rozpromieni艂a.

Wr贸膰 wi臋c jutrzejszej nocy 鈥 rzek艂a. 鈥 B臋d臋 mog艂a co艣 ci powiedzie膰.

Opu艣ciwszy Miedzian膮 Stawk臋, Artemis Entreri sp臋dzi艂 d艂ug膮 chwil臋, my艣l膮c o Dondonie, poniewa偶 za ka偶dym razem, gdy przywo艂ywa艂 obraz t艂ustego halflinga wpychaj膮cego do ust ciasto, wype艂nia艂a go w艣ciek艂o艣膰. Nie odraza, lecz w艣ciek艂o艣膰. Gdy przyjrza艂 si臋 tym uczuciom, doszed艂 do przekonania, i偶 Dondon Tiggerwillies by艂 najbli偶szym przyjacielem, jakiego Artemis Entreri kiedykolwiek posiada艂. Pasza Basadoni by艂 jego mentorem, a pasza Pook pierwszym pracodawc膮, lecz Dondon i Entreri byli powi膮zani w odr臋bny spos贸b. Dzia艂ali sobie nawzajem na korzy艣膰, nie ustalaj膮c cen, wymieniali informacje, nie p艂ac膮c za nie. Zwi膮zek ten by艂 wzajemnie korzystny. Gdy spogl膮da艂 teraz na Dondona, ca艂kowitego hedonist臋, kt贸ry porzuci艂 wszystko, co mia艂o znaczenie w 偶yciu, skrytob贸jcy wydawa艂o si臋, i偶 halfling pope艂ni艂 rodzaj samob贸jstwa za 偶ycia.

Entreri nie posiada艂 jednak do艣膰 wsp贸艂czucia, by wyja艣ni膰 odczuwany przez siebie gniew, a gdy przyzna艂 to przed sob膮, doszed艂 do wniosku, i偶 widok Dondona odrzuca go tak mocno poniewa偶, zwa偶ywszy na jego w艂asny stan umys艂owy ostatnimi czasy, r贸wnie dobrze m贸g艂by to by膰 on. Oczywi艣cie nie przykuty za kostk臋 w towarzystwie kobiet i jad艂a, lecz w rezultacie Dondon si臋 podda艂, podobnie jak Entreri.

By膰 mo偶e nadszed艂 czas, by zdj膮膰 bia艂膮 flag臋.

Dondon by艂 w pewnym stopniu jego przyjacielem i istnia艂 r贸wnie偶 kto艣 inny, podobnie z nim zwi膮zany. Nadszed艂 czas, by i艣膰 zobaczy膰 si臋 z LaValle鈥檈m.



ROZDZIA艁 4

ZEW


Drizzt nie by艂 w stanie zej艣膰 na p贸艂k臋, na kt贸rej wyl膮dowa艂a Guenhwyvar, wykorzysta艂 wi臋c onyksow膮 figurk臋, by odes艂a膰 kocic臋. Pantera ulecia艂a na Plan Astralny, do swego domu, gdzie lepiej wylecz膮 si臋 jej rany. Drizzt ujrza艂, 偶e Regis i jego niespodziewany giganci sojusznik znikn臋li z pola widzenia, a Wulfgar i Catti-brie pod膮偶aj膮, by do艂膮czy膰 do Bruenora na ni偶szej p贸艂ce na po艂udniu, gdzie pad艂 ostatni z wrogich gigant贸w. Drow z pocz膮tku pomy艣la艂, 偶e m贸g艂by wycofa膰 si臋 a偶 do miejsca, w kt贸rym sta艂 pocz膮tkowo z Wulfgarem, lecz u偶ywaj膮c swej niewiarygodnej zr臋czno艣ci oraz si艂y palc贸w, 膰wiczonych od dziesi臋cioleci do manewr贸w szermierczych, znalaz艂 jako艣 odpowiedni膮 ilo艣膰 p贸艂ek skalnych, szczelin oraz zakrzywionych powierzchni, by dosta膰 si臋 na d贸艂 do swych przyjaci贸艂.


Kiedy tam dotar艂, ca艂a tr贸jka wesz艂a do jaskini w tylnej cz臋艣ci urwiska.

Te cholerstwa mog艂y mie膰 troch臋 wi臋cej skarb贸w, je艣li wytoczy艂y tak膮 walk臋 鈥 us艂ysza艂 narzekania Bruenora.

By膰 mo偶e dlatego sprawdzali drog臋 鈥 odpar艂a Catti-brie. 鈥 Mo偶e by艂oby dla ci臋 lepiej, gdyby艣my poszli na nich, wracaj膮c od Cadderly鈥檈go? Mo偶e wtedy znalaz艂by艣 wi臋cej skarb贸w. A razem z nimi par臋 kupieckich czaszek.

Ba! 鈥 parskn膮艂 krasnolud, przyci膮gaj膮c szeroki u艣miech Drizzta. Niewielu w ca艂ych Krainach mniej potrzebowa艂o skarb贸w ni偶 Bruenor Battlehammer, 贸smy kr贸l Mithrilowej Hali (pomimo swej nieobecno艣ci w tamtym miejscu), a tak偶e przyw贸dca dochodowej kolonii g贸rniczej w Dolinie Lodowego Wichru. Nie to by艂o jednak powodem gniewu Bruenora, wiedzia艂 Drizzt, a gdy u艣miechn膮艂 si臋 szerzej, Bruenor potwierdzi艂 jego przypuszczenia.

Co za niegodziwy b贸g stawia ci臋 przeciwko takim putyn偶nym wrogom i nie nagradza nawet odrobinom z艂ota? 鈥 marudzi艂 krasnolud.

Znale藕li艣my troch臋 z艂ota 鈥 przypomnia艂a mu Catti-brie. Wszed艂szy do jaskini, Drizzt zauwa偶y艂, i偶 trzyma艂a spory, brz臋cz膮cy monetami worek.

Bruenor zerkn膮艂 na drowa z niesmakiem.

Mied藕 g艂贸wnie 鈥 st臋kn膮艂. 鈥 Trzy z艂ote monety, par臋 srebrnych, nic poza 艣mierdzunc膮 miedzi膮!

Ale droga jest bezpieczna 鈥 rzek艂 Drizzt. M贸wi膮c to, spojrza艂 na Wulfgara, lecz wielki m臋偶czyzna nie odpowiedzia艂 spojrzeniem. Drow stara艂 si臋 nie os膮dza膰 swego przyjaciela. Wulfgar powinien poprzedzi膰 szar偶臋 Drizzta na p贸艂k臋. Nigdy wcze艣niej nie zawi贸d艂 go podczas walki. Drow wiedzia艂 jednak, i偶 wahanie barbarzy艅cy nie wynikn臋艂o z jego wrogo艣ci w stosunku do niego ani te偶 z pewno艣ci膮 nie z tch贸rzostwa. Wulfgar tkwi艂 w emocjonalnym zam臋cie, o g艂臋bi, jakiej Drizzt Do鈥橴rden nigdy wcze艣niej nie widzia艂. Drow wiedzia艂 o tych problemach, zanim nam贸wi艂 barbarzy艅c臋 na to polowanie, wi臋c teraz nie mia艂 偶adnego prawa go wini膰.

Ani te偶 nie chcia艂. Mia艂 jedynie nadziej臋, i偶 sama walka, po tym jak Wulfgar si臋 w ni膮 w艂膮czy艂, pomog艂a m臋偶czy藕nie otrz膮sn膮膰 si臋 z cz臋艣ci tych wewn臋trznych demon贸w, lekko uje藕dzi艂a konia, jakby to uj膮艂 Montolio.

A co z tobom? 鈥 rykn膮艂 Bruenor, przetaczaj膮c si臋, by stan膮膰 obok Drizzta. 鈥 Co ty robisz, odchodzisz se, nie m贸wione nam ani s艂owa? Chcesz zatrzyma膰 se ca艂om zabaw臋 dla siebie, elfie? My艣lisz, 偶e ja i moja dziewczynka nie mo偶emy ci pom贸c?

Nie chcia艂em k艂opota膰 was tak drobn膮 walk膮 鈥 spokojnie odpar艂 Drizzt, maluj膮c na twarzy rozbrajaj膮cy u艣miech. 鈥 Wiedzia艂em, 偶e b臋dziemy w g贸rach, na zboczach, a nie pod nimi, w terenie nie dostosowanym dla kr贸tkonogich krasnolud贸w.

Bruenor chcia艂 go uderzy膰. Drizzt widzia艂 to w sposobie, w jaki krasnolud si臋 trz膮s艂.

Ba! 鈥 zarycza艂 zamiast tego, wyrzucaj膮c r臋ce w g贸r臋 i id膮c z powrotem do wyj艣cia z ma艂ej jaskini. 鈥 Zawsze to robisz, ty 艣mierdzuncy elfie. Zawsze chodzisz sam i zabierasz se ca艂om zabaw臋. Ale znajdziemy wincej po drodze, nie martw si臋! I lepiej miej nadziej臋, 偶e zobaczysz ich przede mnom, inaczej powal臋 ich wszystkich, zanim te babskie ostrza wyjdom ze swych pochew, albo ten 艣mierdzuncy kot ze swej figurki.

Chyba 偶e b臋dzie ich dla nas za du偶o... 鈥 kontynuowa艂, a jego g艂os zamiera艂, gdy wychodzi艂 z jaskini. 鈥 Wtedy mo偶e po prostu pozwol臋 ci mie膰 wszystkich dla siebie, ty 艣mierdzuncy elfie!

Wulfgar, nic nie powiedziawszy ani nie spojrzawszy na Drizzta, wyszed艂 nast臋pny, zostawiaj膮c drowa i Catti-brie samych. Drizzt zachichota艂, gdy Bruenor dalej marudzi艂, lecz gdy spojrza艂 na Catti-brie, ujrza艂, i偶 zupe艂nie nie by艂o jej weso艂o. Jej uczucia wyra藕nie zosta艂y zranione.

S膮dz臋, 偶e to kiepska wym贸wka 鈥 stwierdzi艂a.

Chcia艂em zabra膰 samego Wulfgara 鈥 wyja艣ni艂 Drizzt. 鈥 Przypomnie膰 mu, jak to by艂o, zanim zacz臋艂y si臋 k艂opoty.

I nie s膮dzisz, 偶e m贸j ojciec albo ja mogliby艣my chcie膰 w tym pom贸c? 鈥 spyta艂a Catti-brie.

Nie chcia艂em tu nikogo, o kogo Wulfgar m贸g艂by si臋 obawia膰 鈥 wyt艂umaczy艂 Drizzt, a Catti-brie cofn臋艂a si臋 z otwartymi ze zdumienia ustami.


M贸wi臋 jedynie prawd臋, wiesz o tym 鈥 ci膮gn膮艂 Drizzt. 鈥 Pami臋tasz, jak Wulfgar zachowywa艂 si臋 wzgl臋dem ciebie przed walk膮 z yochlolem. Stara艂 si臋 ciebie chroni膰 za wszelk膮 cen臋, a偶 zacz臋艂o to przeszkadza膰 w walce. Jak m贸g艂bym ci臋 uczciwie poprosi膰, aby艣 do艂膮czy艂a do nas tutaj, gdy ten poprzedni scenariusz m贸g艂 si臋 powt贸rzy膰, pozostawiaj膮c by膰 mo偶e Wulfgara w jeszcze gorszej emocjonalnie sytuacji, ni偶 gdy wyruszyli艣my? Dlatego nie prosi艂em r贸wnie偶 Bruenora ani Regisa. Wulfgar, Guenhwyvar i ja walczyliby艣my z gigantami tak samo jak przed laty w Dolinie Lodowego Wichru. I by膰 mo偶e, jedynie by膰 mo偶e, Wulfgar przypomnia艂by sobie, jak by艂o przed jego pobytem u Errtu.

Mina Catti-brie z艂agodnia艂a i kobieta przygryz艂a warg臋, kiwaj膮c twierdz膮co g艂ow膮.

I podzia艂a艂o? 鈥 spyta艂a. 鈥 Pewnie walka posz艂a dobrze, a Wulfgar walczy艂 m臋偶nie i szczerze.

Wzrok Drizzta pod膮偶y艂 ku wyj艣ciu.

Nie na pocz膮tku 鈥 przyzna艂 drow. 鈥 Cho膰 z pewno艣ci膮 poprawi艂 si臋 w trakcie. Mam nadziej臋, 偶e Wulfgar wybaczy sobie t臋 pocz膮tkow膮 chwil臋 wahania i skupi na rzeczywistej walce, gdzie spisywa艂 si臋 wspaniale.

Wahania? 鈥 zapyta艂a sceptycznie Catti-brie.

Gdy rozpocz臋li艣my walk臋... 鈥 zacz膮艂 wyja艣nia膰 Drizzt, lecz machn膮艂 r臋k膮, jakby nie mia艂o to zbytniego znaczenia. 鈥 Min臋艂o wiele lat, odk膮d ostatni raz walczyli艣my razem. By艂a to wybaczalna omy艂ka, nic wi臋cej. 鈥 Tak naprawd臋 Drizztowi ci臋偶ko by艂o zapomnie膰, i偶 wahanie Wulfgara niemal kosztowa艂o 偶ycie jego oraz Guenhwyvar.

Jeste艣 w szczodrym nastroju 鈥 zauwa偶y艂a spostrzegawcza Catti-brie.

Mam nadziej臋, 偶e Wulfgar przypomni sobie, kim jest i kim s膮 jego przyjaciele 鈥 odpar艂 drowi tropiciel.

To nadzieja 鈥 rzek艂a Catti-brie. 鈥 Ale czy si臋 tego spodziewasz?

Drizzt wpatrywa艂 si臋 dalej w wyj艣cie. M贸g艂 jedynie wzruszy膰 ramionami.


We czworo wyszli z parowu i nied艂ugo potem wr贸cili na szlak, a narzekania Bruenora skoncentrowa艂y si臋 na Regisie.

Gdzie, na dziewi臋膰 piekie艂, jest Pasibrzuch? 鈥 zagrzmia艂 krasnolud. 鈥 I jak, na dziewi臋膰 piekie艂, zmusi艂 giganta, by rzuca艂 dla niego kamienie?

Jeszcze kiedy to m贸wi艂, poczuli pod stopami wibracje ci臋偶kich, bardzo ci臋偶kich uderze艅 st贸p i us艂yszeli g艂upaw膮 piosenk臋 艣piewan膮 pod rytm. By艂 to weso艂y g艂os halflinga, Regisa, oraz drugi, brzmi膮cy niczym grzmot. Chwil臋 p贸藕niej zza zakr臋tu na p贸艂nocnym szlaku wy艂oni艂 si臋 Regis, jad膮cy na ramieniu giganta, obydwaj 艣piewali i 艣miali si臋 na ka偶dym kroku.

Witajcie 鈥 powiedzia艂 rado艣nie Regis, gdy nakierowa艂 giganta tak, by do艂膮czy膰 do swych przyjaci贸艂. Halfling zauwa偶y艂, 偶e Drizzt trzyma d艂onie na swych sejmitarach, cho膰 by艂y one schowane (lecz mia艂o to niewielkie znaczenie dla szybkiego jak b艂yskawica drowa), Bruenor 艣ciska mocno top贸r, Catti-brie sw贸j hak, a Wulfgar Aegis-fanga i wygl膮da tak, jakby mia艂 zamiar eksplodowa膰.

To jest Junger 鈥 wyja艣ni艂 Regis. 鈥 Nie by艂 z tamt膮 band膮. M贸wi, 偶e nawet ich nie zna. I jest bystry.

Junger podni贸s艂 d艂o艅, by przytrzyma膰 Regisa, po czym uk艂oni艂 si臋 nisko przed oszo艂omion膮 grup膮.

Tak naprawd臋 Junger nie chodzi nawet na drog臋, w og贸le nie opuszcza g贸r 鈥 wyt艂umaczy艂 Regis. 鈥 M贸wi, 偶e nie obchodz膮 go sprawy krasnolud贸w ani ludzi.

Powiedzio艂 ci to, co? 鈥 spyta艂 z pow膮tpiewaniem Bruenor. Regis przytakn膮艂 z szerokim u艣miechem.

A ja mu wierz臋 鈥 rzek艂, kr臋c膮c rubinowym wisiorkiem, kt贸rego magiczne, hipnotyczne w艂a艣ciwo艣ci by艂y dobrze znane przyjacio艂om.

To nic nie zmienia 鈥 powiedzia艂 Bruenor z warkni臋ciem, spogl膮daj膮c na Drizzta, jakby spodziewa艂 si臋, 偶e tropiciel rozpocznie walk臋. Gigant by艂 w ko艅cu gigantem, zgodnie z krasnoludzkim sposobem my艣lenia, a ka偶dy gigant wygl膮da艂 lepiej, le偶膮c z toporem wbitym solidnie w czaszk臋.

Junger nie jest zab贸jc膮 鈥 powiedzia艂 stanowczo Regis.


Tylko gobliny 鈥 powiedzia艂 wielki gigant z u艣miechem. 鈥 I giganci wzg贸rzowi. I orki, oczywi艣cie, bo kto m贸g艂by znie艣膰 te paskudztwa.

Jego wyszukany dialekt oraz wyb贸r przeciwnik贸w sprawi艂y, i偶 krasnolud spogl膮da艂 na niego wielkimi oczyma. 鈥 I yeti 鈥 rzek艂 Bruenor. 鈥 Nie zapominaj o yeti.

Och, nie yeti 鈥 odpar艂 Junger. 鈥 Ja nie zabijam yeti. Na twarz Bruenora powr贸ci艂 grymas.

Nie mo偶na nawet zje艣膰 tych 艣mierdz膮cych stworze艅 鈥 wyja艣ni艂 Junger. 鈥 Ja nie zabijam yeti, ja je udomawiam.

Co robisz? 鈥 niedowierzaj膮co rzuci艂 Bruenor.

Udomawiam je 鈥 wyt艂umaczy艂 Junger. 鈥 Jak konia czy psa. 鈥 Och, mam sporo robotnik贸w yeti w mojej jaskini w g贸rach.

Bruenor skierowa艂 niedowierzaj膮ce spojrzenie na Drizzta, lecz tropiciel, r贸wnie zak艂opotany co krasnolud, jedynie wzruszy艂 ramionami.

Ju偶 stracili艣my za du偶o czasu 鈥 stwierdzi艂a Catti-brie. 鈥 Camlaine i pozostali b臋d膮 w po艂owie drogi z doliny, zanim ich dogonimy. Pozb膮d藕 si臋 swego przyjaciela, Regisie, i wracajmy na szlak.

Regis potrz膮sa艂 g艂ow膮, zanim jeszcze sko艅czy艂a.

Junger zwykle nie opuszcza g贸r 鈥 wyja艣ni艂. 鈥 Ale dla mnie to zrobi.

To ja ju偶 nie b臋d臋 musia艂 ci臋 nosi膰 鈥 mrukn膮艂 Wulfgar, odchodz膮c. 鈥 Nie najgorzej.

I tak nie musisz go nosi膰 鈥 odpar艂 Bruenor, po czym spojrza艂 z powrotem na Regisa. 鈥 S膮dz臋, 偶e sam mo偶esz chodzi膰. Nie potrzebujesz giganta jako kunia.

Wi臋cej 鈥 powiedzia艂 Regis, promieniej膮c. 鈥 Ochroniarza. Krasnolud i Catti-brie j臋kn臋li. Drizzt jedynie zachichota艂 i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

W ka偶dej walce sp臋dzam wi臋kszo艣膰 czasu, staraj膮c si臋 usun膮膰 z drogi 鈥 wyja艣ni艂 Regis. 鈥 Nigdy si臋 nie przydaj臋. Jednak z Jungerem...

Dalej bendziesz si臋 stara艂 usun膮膰 z drogi 鈥 przerwa艂 Bruenor.

Je艣li Junger ma za ciebie walczy膰, to nie jest nikim wi臋cej ni偶 ktokolwiek z nas 鈥 doda艂 Drizzt. 鈥 Czy jeste艣my wi臋c jedynie ochroniarzami Regisa?


Nie, oczywi艣cie 偶e nie 鈥 odpar艂 halfling. 鈥 Ale...

Pozb膮d藕 si臋 go 鈥 rzek艂a Catti-brie. 鈥 Czy b臋dziemy wygl膮da膰 na grup臋 przyjaznych podr贸偶nych, wchodz膮c do Luskan obok g贸rskiego giganta?

B臋dziemy i艣膰 z drowem 鈥 odpowiedzia艂 Regis, zanim to przemy艣la艂, po czym zaczerwieni艂 si臋 mocno.

Drizzt zn贸w jedynie zachichota艂 i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

Postaw go 鈥 powiedzia艂 Bruenor do Jungera. 鈥 Chyba trzeba z nim porozmawia膰.

Nie mo偶ecie zrani膰 mojego przyjaciela Regisa 鈥 odrzek艂 Junger. 鈥 Na to po prostu pozwoli膰 nie mog臋.

Bruenor parskn膮艂.

Postaw go.

Spojrzawszy na Regisa, kt贸ry jeszcze przez kilka sekund utrzymywa艂 upart膮 poz臋, Junger wype艂ni艂 polecenie. Gigant postawi艂 halflinga delikatnie na ziemi przed Bruenorem, kt贸ry wyci膮gn膮艂 r臋k臋, jakby chcia艂 z艂apa膰 Regisa za ucho, lecz nagle spojrza艂 w g贸r臋, w g贸r臋, w g贸r臋, na Jungera, i zmieni艂 zdanie.

Ty nie my艣lisz, Pasibrzuchu 鈥 powiedzia艂 cicho krasnolud, odprowadzaj膮c Regisa. 鈥 Co si臋 stanie, je艣li to wielkie cholerstwo wydostanie si臋 z twego rubinowego czaru? Zmia偶d偶y nas na placek, zanim ktokolwiek z nas go powstrzyma, a nie s膮dz臋, bym stara艂 si臋 go powstrzyma膰, nawet gdybym m贸g艂, bowiem zas艂ugiwa艂by艣 na sp艂aszczenie!

Regis zacz膮艂 si臋 spiera膰, lecz przypomnia艂 sobie pierwsze chwile swego spotkania z Jungerem, gdy wielki gigant o艣wiadczy艂, 偶e lubi, jak jego zwierz膮tka s膮 zgniecione, a dzia艂anie rubinowego wisiorka zawsze by艂o niepewne. Odwr贸ci艂 si臋, odszed艂 od Bruenora i poprosi艂 Jungera, by wr贸ci艂 do swego domu w g艂臋bokich g贸rach.

Gigant u艣miechn膮艂 si臋 i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

S艂ysz臋 鈥 powiedzia艂 zagadkowo. 鈥 Tak wi臋c zostan臋.

Co s艂yszysz? 鈥 zapyta艂 Bruenor.

Tylko wezwanie 鈥 zapewni艂 ich Junger. 鈥 M贸wi mi, 偶e powinienem p贸j艣膰 z wami, by s艂u偶y膰 Regisowi i chroni膰 go.

Nie藕le go trafi艂e艣 tym czym艣, co nie? 鈥 wyszepta艂 Bruenor do halflinga.


Nie potrzebuj臋 ochrony 鈥 rzek艂 stanowczo Regis do giganta. 鈥 Cho膰 wszyscy dzi臋kujemy ci za pomoc w walce. Mo偶esz wr贸ci膰 do swego domu.

Junger zn贸w potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

Lepiej, 偶ebym poszed艂 z tob膮.

Bruenor zmierzy艂 wzrokiem Regisa. Halfling nie mia艂 偶adnego wyja艣nienia. Z tego, co m贸g艂 powiedzie膰, Junger wci膮偶 znajdowa艂 si臋 pod czarem wisiorka 鈥 fakt, 偶e Regis wci膮偶 偶y艂, wydawa艂 si臋 by膰 tego dowodem 鈥 lecz behemot wyra藕nie mu si臋 sprzeciwia艂.

By膰 mo偶e m贸g艂by艣 p贸j艣膰 z nami 鈥 powiedzia艂 Drizzt ku zaskoczeniu wszystkich. 鈥 Tak, lecz je艣li zamierzasz si臋 do nas przy艂膮czy膰, to chyba twoje udomowione yeti mog膮 okaza膰 si臋 nieocenione. Ile potrzebujesz czasu, by je zabra膰?

Trzy dni najwy偶ej 鈥 odpar艂 Junger.

Id藕 wi臋c i pospiesz si臋 鈥 rzek艂 Regis, podskakuj膮c i machaj膮c rubinowym wisiorkiem na ko艅cu 艂a艅cuszka.

Wydawa艂o si臋 to usatysfakcjonowa膰 giganta, kt贸ry sk艂oni艂 si臋 nisko, po czym dono艣nie odszed艂.

Powinni艣my zabi膰 to co艣 tu i teraz 鈥 powiedzia艂 Bruenor. 鈥 Jak wr贸ci za trzy dni i odkryje, 偶e nas dawno nie ma, to we藕mie pewnie te cholerne 艣mierdzunce yeti i ruszy polowa膰 na drog臋!

Nie, powiedzia艂 mi, 偶e nigdy nie opuszcza g贸r 鈥 stwierdzi艂 Regis.

Do艣膰 tych g艂upot 鈥 za偶膮da艂a Catti-brie. 鈥 Ta istota znikn臋艂a i my te偶 powinni艣my. 鈥 Nikt si臋 temu nie sprzeciwi艂, wi臋c wyruszyli natychmiast, a Drizzt celowo szed艂 obok Regisa.

Czy to wszystko by艂o wo艂aniem rubinowego wisiorka? 鈥 spyta艂 tropiciel.

Junger powiedzia艂 mi, 偶e dawno, dawno, nie by艂 tak daleko od domu 鈥 przyzna艂 Regis. 鈥 Powiedzia艂, 偶e us艂ysza艂 wo艂anie na wietrze i uda艂 si臋, by na nie odpowiedzie膰. S膮dz臋, 偶e pomy艣la艂, i偶 to ja wo艂a艂em.

Drizzt zaakceptowa艂 to wyja艣nienie. Je艣li Junger dalej b臋dzie pod dzia艂aniem tego prostego podst臋pu, okr膮偶膮 kraw臋d藕 Grzbietu 艢wiata, p臋dz膮c szybko lepsz膮 drog膮, zanim behemot wr贸ci w og贸le w to miejsce.


* * *


Junger rzeczywi艣cie bieg艂 szybko w kierunku swego urz膮dzonego ze wzgl臋dnym przepychem g贸rskiego domu i wydawa艂o mu si臋 zagadkowe, i偶 w og贸le opu艣ci艂 to miejsce. W m艂odo艣ci Junger by艂 w臋drowcem, 偶yj膮cym od posi艂ku do posi艂ku na dowolnej zwierzynie, jak膮 m贸g艂 znale藕膰. Parskn膮艂 teraz, gdy zastanowi艂 si臋 nad tym wszystkim, co powiedzia艂 g艂upiemu halflingowi, bowiem naprawd臋 偶erowa艂 na ludzkim mi臋sie, a raz nawet na halflingu. Prawda by艂a taka, 偶e odrzuca艂 teraz takie posi艂ki, poniewa偶 z jednej strony nie lubi艂 ich smaku, a z drugiej s膮dzi艂, 偶e lepiej jest nie robi膰 sobie tak pot臋偶nych wrog贸w jak ludzie. Zw艂aszcza czarodzieje go przera偶ali. Poza tym, aby znale藕膰 ludzkie b膮d藕 halfli艅skie mi臋so, Junger musia艂by opu艣ci膰 sw贸j g贸rski dom, a tego nie lubi艂 robi膰.

W og贸le by tu teraz nie przyszed艂, gdyby nie sk艂oni艂o go wo艂anie na wietrze, co艣, czego nie do ko艅ca potrafi艂 zrozumie膰.

Tak, Junger mia艂 w domu wszystko, czego chcia艂: mn贸stwo jedzenia, pos艂uszne s艂ugi i wygodne futra. Nie mia艂 zamiaru kiedykolwiek opuszcza膰 tego miejsca.

Zrobi艂 to jednak, i rozumia艂, 偶e zn贸w to zrobi, cho膰 nieg艂upiemu gigantowi wydawa艂o si臋 to niedorzeczn膮 my艣l膮. By艂o to co艣, nad czym po prostu nie by艂 w stanie si臋 d艂u偶ej zastanawia膰. Nie teraz, nie przy tym bezustannym brz臋czeniu w uchu.

Zabierze yeti, a p贸藕niej powr贸ci, pod膮偶aj膮c za instrukcjami wo艂ania na wietrze.

Wo艂ania Crenshinibona.



ROZDZIA艁 5

WYWO艁YWANIE ZAMIESZEK


Rankiem, po spotkaniu z Quentinem Bodeau oraz Chalsee Anguaine, LaValle wszed艂 do swego prywatnego gabinetu. Mia艂 by膰 r贸wnie偶 obecny Dog Perry i to w艂a艣nie l z nim LaValle tak naprawd臋 chcia艂 si臋 zobaczy膰, lecz Dog przys艂a艂 wiadomo艣膰, 偶e nie przyjdzie, 偶e jest na ulicy i zbiera informacje o niebezpiecznym Entrerim.

Spotkanie nie okaza艂o si臋 w istocie niczym wi臋cej, ni偶 tylko zebraniem maj膮cym na celu uspokoi膰 nerwy Quentina Bodeau. Mistrz gildii chcia艂 zapewnie艅, 偶e Entreri nie poka偶e si臋 tak po prostu i go nie zamorduje. Chalsee Anguaine, manier膮 czupurnego m艂odzie艅ca, obieca艂 broni膰 Quentina swoim 偶yciem. LaValle wiedzia艂, 偶e to oczywiste k艂amstwo. Czarodziej twierdzi艂, 偶e Entreri nie dzia艂a艂by w ten spos贸b, 偶e nie przyszed艂by zabi膰 Quentina, nie poznawszy wcze艣niej jego powi膮za艅 i wsp贸艂pracownik贸w oraz nie dowiedziawszy si臋, jaki jest z niego przyw贸dca.

Entreri nigdy nie jest lekkomy艣lny 鈥 wyja艣ni艂 LaValle. 鈥 A scenariusz, kt贸rego si臋 obawiasz, jest wielce lekkomy艣lny.

Do chwili gdy LaValle odwr贸ci艂 si臋, by wyj艣膰, Bodeau poczu艂 si臋 lepiej i stwierdzi艂, 偶e poczu艂by si臋 jeszcze lepiej, gdyby Dog Perry lub kto艣 inny zabi艂 po prostu niebezpiecznego m臋偶czyzn臋. LaValle wiedzia艂, 偶e nie b臋dzie to takie proste, lecz zachowa艂 t臋 my艣l dla siebie.

Zaraz gdy wszed艂 na swoje pokoje, kompleks z艂o偶ony z czterech pomieszcze艅: du偶ego salonu, prywatnego gabinetu na prawo, sypialni naprzeciwko oraz laboratorium alchemicznego z bibliotek膮 na lewo, czarodziej poczu艂, 偶e co艣 jest nie tak. LaValle podejrzewa艂, 偶e to Dog Perry jest 藕r贸d艂em tych k艂opot贸w 鈥 m臋偶czyzna nie ufa艂 mu i nawet, cho膰 subtelnie, na osobno艣ci oskar偶y艂 go o zamiar sprzymierzenia si臋 z Entrerim, je艣li dojdzie do konfrontacji.

Czy m臋偶czyzna przyszed艂 tu, wiedz膮c, 偶e LaValle b臋dzie na spotkaniu z Quentinem? Czy wci膮偶 tu jest, kryj膮c si臋 z broni膮 w r臋ku?

Czarodziej spojrza艂 z powrotem na drzwi i nie ujrza艂 艣lad贸w, by zamek 鈥 a drzwi zawsze by艂y zamkni臋te na zamek 鈥 zosta艂 naruszony, albo by jego pu艂apki zosta艂y unieszkodliwione. Istnia艂a jeszcze jedna droga do tego miejsca, zewn臋trzne okno, lecz LaValle umie艣ci艂 na nim tak wiele glif贸w i znak贸w stra偶niczych, rozrzucaj膮c je w kilku r贸偶nych punktach, 偶e ka偶dy, kto by si臋 przez nie przeczo艂giwa艂, zosta艂by pora偶ony b艂yskawic膮, trzykrotnie spalony i ca艂kowicie zamro偶ony na parapecie. Nawet gdyby intruz zdo艂a艂 przetrwa膰 t臋 magiczn膮 salw臋, eksplozj臋 us艂yszano by na ca艂ej kondygnacji domu gildii, co sprowadzi艂oby dziesi膮tki 偶o艂nierzy.

Uspokojony tym prostym sposobem rozumowania oraz czarem ochronnym, jaki umie艣ci艂 na swym ciele, by uczyni膰 sk贸r臋 odporn膮 na wszelkie ciosy, LaValle ruszy艂 do swego prywatnego gabinetu.

Drzwi otworzy艂y si臋, zanim do nich si臋gn膮艂. Sta艂 w nich spokojnie Artemis Entreri.

LaValle zdo艂a艂 zachowa膰 r贸wnowag臋, lecz kolana niemal si臋 pod nim za艂ama艂y.


Wiedzia艂e艣, 偶e wr贸ci艂em 鈥 rzek艂 spokojnie Entreri, wyst臋puj膮c o krok i opieraj膮c si臋 o framug臋. 鈥 Nie spodziewa艂e艣 si臋, 偶e z艂o偶臋 wizyt臋 staremu przyjacielowi?

Czarodziej zebra艂 si臋 w sobie i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, spogl膮daj膮c z powrotem na drzwi.

Drzwi czy okno? 鈥 spyta艂.

Drzwi, oczywi艣cie 鈥 odpar艂 Entreri. 鈥 Wiem, jak dobrze chronisz swoje okna.

Drzwi r贸wnie偶 鈥 powiedzia艂 cierpko LaValle, bowiem wyra藕nie nie zabezpieczy艂 ich wystarczaj膮co.

Entreri wzruszy艂 ramionami.

Wci膮偶 u偶ywasz tej samej kombinacji zamka i pu艂apki, co w poprzednich kwaterach 鈥 wyja艣ni艂, trzymaj膮c klucz. 鈥 Podejrzewa艂em to, poniewa偶 s艂ysza艂em, 偶e by艂e艣 uradowany, odkrywszy, 偶e przetrwa艂y, gdy krasnolud zapuka艂 ci drzwiami w g艂ow臋.

Sk膮d wzi膮艂e艣... 鈥 zacz膮艂 pyta膰 LaValle.

Ja ci dostarczy艂em zamek, pami臋tasz? 鈥 odpar艂 Entreri.

Ale dom gildii jest dobrze chroniony przez 偶o艂nierzy nie znanych Artemisowi Entreriemu 鈥 spiera艂 si臋 czarodziej.

Dom gildii ma swoje sekretne szczeliny 鈥 cicho odrzek艂 skrytob贸jca.

Ale moje drzwi 鈥 ci膮gn膮艂 LaValle. 鈥 Tam s膮... by艂y inne pu艂apki. Entreri przybra艂 znudzon膮 min臋, a LaValle przeszed艂 do rzeczy.

Bardzo dobrze 鈥 powiedzia艂 czarodziej, przechodz膮c obok Entreriego do gabinetu i wskazuj膮c skrytob贸jcy, by pod膮偶y艂 za nim. 鈥 Mog臋 kaza膰 dostarczy膰 dobry posi艂ek, je艣li sobie 偶yczysz.

Entreri zaj膮艂 miejsce naprzeciwko LaValle鈥檃 i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

Nie przyszed艂em tu dla jedzenia, lecz po informacj臋 鈥 wyt艂umaczy艂. 鈥 Wiedz膮, 偶e jestem w Calimporcie.

Wiele gildii wie 鈥 potwierdzi艂 LaValle skinieniem g艂owy. 鈥 I owszem, ja te偶 wiem. Widzia艂em ci臋 w moje kryszta艂owej kuli, podobnie, jestem pewien, jak wielu czarodziej贸w innych pasz贸w. Nie przemieszcza艂e艣 si臋 zbytnio z jednego cienia w drugi.

A powinienem? 鈥 spyta艂 Entreri. 鈥 Przyby艂em tu bez wrog贸w, o ile wiem, i bez zamiaru, by robi膰 sobie jakichkolwiek nowych.

LaValle roze艣mia艂 si臋 na t臋 absurdaln膮 my艣l.


Bez wrog贸w? 鈥 zapyta艂. 鈥 Zawsze robi艂e艣 sobie wrog贸w. Robienie sobie wrog贸w jest oczywistym efektem ubocznym twojej mrocznej profesji. 鈥 Jego chichot zamar艂 szybko, gdy LaValle spojrza艂 bacznie na nie rozbawionego skrytob贸jc臋. Czarodziej zda艂 sobie nagle spraw臋, i偶 kpi sobie z by膰 mo偶e najniebezpieczniejszego cz艂owieka na ca艂ym 艣wiecie.

Dlaczego mnie szpiegowa艂e艣? 鈥 spyta艂 Entreri.

LaValle wzruszy艂 ramionami i podni贸s艂 d艂onie, jakby nie rozumia艂 pytania.

To moja praca w gildii 鈥 odrzek艂.

Wi臋c poinformowa艂e艣 mistrza gildii o moim powrocie?

Pasza Quentin Bodeau by艂 ze mn膮, gdy w kryszta艂owej kuli pojawi艂 si臋 obraz 鈥 przyzna艂 LaValle.

Entreri jedynie przytakn膮艂, a LaValle poruszy艂 si臋 niespokojnie.

Nie wiedzia艂em oczywi艣cie, 偶e to b臋dziesz ty 鈥 wyja艣ni艂 czarodziej. 鈥 Gdybym wiedzia艂, skontaktowa艂bym si臋 z tob膮 prywatnie przed poinformowaniem Bodeau, by pozna膰 twoje zamiary i 偶yczenia.

Jeste艣 lojalny 鈥 powiedzia艂 cierpko Entreri, a LaValle nie przegapi艂 ironii zawartej w tym stwierdzeniu.

Nie robi臋 pretensji ani obietnic 鈥 odpar艂 czarodziej. 鈥 Ci, kt贸rzy mnie znaj膮, rozumiej膮, 偶e nie robi臋 wiele, by naruszy膰 r贸wnowag臋 otaczaj膮cych mnie si艂 i s艂u偶臋 ka偶demu, kto najbardziej obci膮偶y艂 swoj膮 szal臋 wagi.

Pragmatyczne podej艣cie 鈥 powiedzia艂 Entreri. 鈥 Czy偶 jednak nie powiedzia艂e艣 mi w艂a艣nie, 偶e poinformowa艂by艣 mnie, gdyby艣 wiedzia艂? Robisz obietnic臋 czarodzieju, obietnic臋 s艂u偶by. A jednak, czy ostrzegaj膮c mnie, nie 艂amiesz obietnicy wobec Quentina Bodeau? By膰 mo偶e nie znam ci臋 tak dobrze, jak s膮dzi艂em. By膰 mo偶e nie mo偶na ci ufa膰.

Dla ciebie robi臋 艣wiadomy wyj膮tek 鈥 wyj膮ka艂 LaValle, staraj膮c si臋 odnale藕膰 wyj艣cie z tej logicznej pu艂apki. Wiedzia艂 bez cienia w膮tpliwo艣ci, 偶e Entreri spr贸buje go zabi膰, je艣li stwierdzi, 偶e nie mo偶na mu ufa膰.

I wiedzia艂 bez cienia w膮tpliwo艣ci, 偶e gdyby Entreri spr贸bowa艂 go zabi膰, by艂by martwy.


Sama twoja obecno艣膰 oznacza, 偶e kt贸rejkolwiek stronie s艂u偶ysz, przewa偶y艂a skal臋 na swoj膮 korzy艣膰 鈥 wyja艣ni艂. 鈥 Tak wi臋c nigdy dobrowolnie nie wyst膮pi艂bym przeciwko tobie.

Entreri odpowiedzia艂 jedynie tym, 偶e wpatrywa艂 si臋 stanowczo w m臋偶czyzn臋, sprawiaj膮c, 偶e LaValle poruszy艂 si臋 niespokojnie. Entreri, nie posiadaj膮cy zbyt wiele czasu na takie gierki i nie maj膮cy 偶adnego zamiaru zrani膰 LaValle鈥檃, prze艂ama艂 jednak napi臋cie, i to szybko.

Opowiedz mi o gildii w jej obecnym wcieleniu 鈥 rzek艂. 鈥 Powiedz mi o Bodeau i jego porucznikach, a tak偶e o tym, jak rozwin臋艂a si臋 jego sie膰 uliczna.

Quentin Bodeau jest przyzwoitym cz艂owiekiem 鈥 ochoczo wype艂ni艂 polecenie LaValle. 鈥 Nie zabija, je艣li nie jest do tego zmuszony i okrada jedynie tych, kt贸rzy mog膮 sobie pozwoli膰 na strat臋. Wielu pod nim, a tak偶e liczne inne gildie, postrzega jednak to jako s艂abo艣膰, tak wi臋c gildia ucierpia艂a pod jego rz膮dami. Nie jeste艣my tak rozlegli jak wtedy, gdy w艂ada艂 Pook, albo gdy ty przej膮艂e艣 przyw贸dztwo od halflinga Regisa. 鈥 Przeszed艂 do dok艂adnego opisywania stref wp艂yw贸w gildii, a skrytob贸jca by艂 naprawd臋 zaskoczony, jak bardzo wielka stara gildia Pooka postrz臋pi艂a si臋 na kraw臋dziach. Ulice niegdy艣 le偶膮ce w g艂臋bi domeny Pooka teraz znajdowa艂y si臋 dalece poza zasi臋giem, bowiem alejki uwa偶ane za granice pomi臋dzy rozmaitymi operacjami znajdowa艂y si臋 teraz znacznie bli偶ej domu gildii.

Entreriego ledwo obchodzi艂a dochodowo艣膰 operacji Bodeau. By艂 to zew przetrwania i nic wi臋cej. Stara艂 si臋 jedynie wyczu膰 aktualny rozk艂ad podbrzusza Calimportu, aby nie艣wiadomie nie sprowadzi膰 na siebie gniewu kt贸rej艣 z gildii.

LaValle przeszed艂 do porucznik贸w, m贸wi膮c dobrze o potencjale m艂odego Chalsee oraz ostrzegaj膮c Entreriego 艣miertelnie powa偶nym tonem, kt贸ry jednak ledwo wydawa艂 si臋 rusza膰 skrytob贸jc臋, przed Dogiem Perrym.

Obserwuj go bacznie 鈥 powt贸rzy艂 LaValle, zauwa偶aj膮c niemal znudzon膮 min臋 skrytob贸jcy. 鈥 Dog Perry by艂 przy mnie, gdy ci臋 艣ledzili艣my i zdecydowanie nie by艂 szcz臋艣liwy, widz膮c, 偶e Artemis Entreri wr贸ci艂 do Calimportu. Sama twoja obecno艣膰 stwarza dla niego zagro偶enie, bowiem 偶膮da on do艣膰 wysokich cen jako skrytob贸jca, i nie tylko od Quentina Bodeau. 鈥 Wci膮偶 nie otrzymuj膮c 偶adnej wyra藕nej odpowiedzi, LaValle nacisn膮艂 jeszcze mocniej 鈥 Chce zosta膰 nast臋pnym Artemisem Entreri 鈥 powiedzia艂 czarodziej bez ogr贸dek.

Wywo艂a艂o to chichot ze strony skrytob贸jcy, nie z powodu w膮tpliwo艣ci wzgl臋dem zdolno艣ci Doga Perry鈥檈go, czy te偶 z pochlebstwa. Entreri by艂 rozbawiony faktem, 偶e Dog Perry ledwo rozumia艂 to, do czego d膮偶y艂, gdyby bowiem zdawa艂 sobie z tego spraw臋, skierowa艂by swoje pragnienia w innym kierunku.

Mo偶e widzie膰 tw贸j powr贸t jako co艣 wi臋cej ni偶 tylko niedogodno艣膰 鈥 ostrzeg艂 LaValle. 鈥 By膰 mo偶e jako zagro偶enie, albo jeszcze gorzej... jako okazj臋.

Nie lubisz go 鈥 stwierdzi艂 Entreri.

Jest zab贸jc膮 pozbawionym dyscypliny, wi臋c niezbyt przewidywalnym 鈥 odpar艂 czarodziej. 鈥 Strza艂a wypuszczona przez 艣lepca. Gdybym by艂 pewien, 偶e idzie na mnie, niezbyt bym si臋 go obawia艂. To cz臋sto irracjonalne dzia艂ania tego m臋偶czyzny do艣膰 mocno nas martwi膮.

Nie 偶ywi臋 aspiracji do pozycji Bodeau 鈥 zapewni艂 Entreri czarodzieja po d艂ugiej chwili ciszy. 鈥 Nie mam r贸wnie偶 zamiaru nabija膰 si臋 na sztylet Doga Perry鈥檈go. Tak wi臋c nie oka偶esz nielojalno艣ci wobec Bodeau, informuj膮c mnie, czarodzieju, a ja spodziewam si臋 od ciebie cho膰by tego.

Je艣li Dog Perry ruszy na ciebie, b臋dziesz powiadomiony 鈥 obieca艂 LaValle, a Entreri uwierzy艂 mu. Dog Perry by艂 wa偶niakiem, m艂odym i pe艂nym nadziei, pragn膮cym wzmocni膰 sw膮 reputacj臋 jednym pchni臋ciem sztyletu. Skrytob贸jca wiedzia艂 jednak, 偶e LaValle zna prawd臋 o nim, i cho膰 czarodziej m贸g艂by by膰 nerwowy, gdyby wywo艂a艂 gniew Doga Perry鈥檈go, sta艂by si臋 naprawd臋 przera偶ony, gdyby dowiedzia艂 si臋, i偶 Artemis Entreri chce go ujrze膰 martwym.

Entreri siedzia艂 jeszcze przez chwil臋, zastanawiaj膮c si臋 nad paradoksem swojej reputacji. Dzi臋ki jego latom pracy wielu mog艂o chcie膰 go zabi膰, lecz z tych samych powod贸w wielu innych obawia艂oby si臋 wyst膮pi膰 przeciwko niemu, i naprawd臋 dzia艂a艂o to na jego korzy艣膰.


Oczywi艣cie gdyby Dog Perry zdo艂a艂 go zabi膰, wtedy lojalno艣膰 LaValle鈥檃 wobec Entreriego dobieg艂aby gwa艂townego ko艅ca, przechodz膮c natychmiast na nowego kr贸la skrytob贸jc贸w.

Dla Artemisa Entreriego wszystko to wydawa艂o si臋 tak ca艂kowicie bezsensowne.


* * *


Nie widzisz mo偶liwo艣ci? 鈥 rzuci艂 gani膮co Dog Perry, staraj膮c si臋 utrzyma膰 spokojny ton g艂osu, cho膰 naprawd臋 pragn膮艂 zadusi膰 nerwowego m艂odego m臋偶czyzn臋.

S艂ysza艂e艣 opowie艣ci? 鈥 zripostowa艂 Chalsee Anguaine. 鈥 Zabija艂 wszystkich, od mistrz贸w gildii do mag贸w bitewnych. Ka偶dy, kogo postanowi艂 zabi膰, jest martwy.

Dog Perry splun膮艂 z niesmakiem.

By艂 wtedy m艂odszy 鈥 odrzek艂. 鈥 By艂 czczony przez wiele gildii, w tym dom Basadoni. Mia艂 powi膮zania i protekcj臋. Teraz jest sam, a nie posiada ju偶 takiej zwinno艣ci co w m艂odo艣ci.

Powinni艣my zaczeka膰 na w艂a艣ciwy moment i dowiedzie膰 si臋 wi臋cej o nim, a tak偶e odkry膰, dlaczego wr贸ci艂 鈥 uzna艂 Chalsee.

Im d艂u偶ej czekamy, tym lepiej Entreri odbudowuje sw膮 sie膰 鈥 sprzeciwi艂 si臋 bez wahania Dog Perry. 鈥 Czarodziej, mistrz gildii, szpiedzy na ulicach. Nie, je艣li zaczekamy, to nie b臋dziemy mogli ruszy膰 na niego, nie rozwa偶aj膮c mo偶liwo艣ci, 偶e nasze akcje rozpoczn膮 wojn臋 gildii. Rozumiesz oczywi艣cie prawd臋 o Bodeau i dostrzegasz, 偶e pod jego rz膮dami nie przetrwamy takiej wojny.

Pozostajesz jego g艂贸wnym skrytob贸jc膮 鈥 spiera艂 si臋 Chalsee. Dog Perry zachichota艂 na t臋 my艣l.

Pod膮偶am za okazjami 鈥 sprostowa艂. 鈥 A okazja, kt贸r膮 widz臋 teraz przed sob膮, nale偶y do takich, kt贸rych nie mo偶na zlekcewa偶y膰. Je艣li ja 鈥 je艣li my 鈥 zabijemy Artemisa Entreriego, zajm臋 jego wcze艣niejsz膮 pozycj臋.

Bez gildii.

Bez gildii 鈥 odpowiedzia艂 szczerze Dog Perry. 鈥 A raczej powi膮zany z wieloma gildiami. Miecz dla tego, kto da najwi臋cej.

Quentin Bodeau nie zaakceptuje czego艣 takiego 鈥 rzek艂 Chalsee. 鈥 Straci dw贸ch porucznik贸w, os艂abiaj膮c w ten spos贸b sw膮 gildi臋.


Quentin Bodeau zrozumie to, poniewa偶 gdy jego porucznicy najm膮 si臋 pot臋偶niejszym gildiom, jego w艂asna pozycja b臋dzie lepiej zabezpieczona 鈥 odpar艂 Dog Perry.

Chalsee rozwa偶a艂 przez chwil臋 to optymistyczne rozumowanie, po czym potrz膮sn膮艂 z pow膮tpiewaniem g艂ow膮.

W艂a艣nie wtedy Bodeau b臋dzie ods艂oni臋ty. By膰 mo偶e b臋dzie si臋 obawia艂, i偶 wtedy jego w艂a艣ni porucznicy uderzana niego na polecenie innego mistrza gildii.

Niech tak b臋dzie 鈥 powiedzia艂 ch艂odno Dog Perry. 鈥 Powiniene艣 uwa偶a膰, jak mocno wi膮偶esz sw膮 przysz艂o艣膰 z takimi jak Bodeau. Gildia traci na znaczeniu pod jego w艂adz膮 i w ko艅cu wch艂onie nas inna. Ci, kt贸rzy pozwol膮 j膮 podbi膰 silniejszemu, mog膮 znale藕膰 nowy dom. Ci, kt贸rzy b臋d膮 powi膮zani lojalno艣ci膮 z przegranym, zostan膮 obgryzieni przez 偶ebrak贸w w rynsztoku.

Chalsee odwr贸ci艂 wzrok, w najmniejszym nawet stopniu nie b臋d膮c zadowolonym z tej konwersacji. A偶 do poprzedniego dnia, kiedy to dowiedzieli si臋 o powrocie Artemisa Entreri, uwa偶a艂 swe 偶ycie i karier臋 za wzgl臋dnie bezpieczne. Wspina艂 si臋 po szczeblach wzgl臋dnie silnej gildii. Teraz wygl膮da艂o na to, i偶 Dog Perry ma zamiar podnie艣膰 poprzeczk臋, si臋gaj膮c na wy偶szy poziom. Cho膰 Chalsee potrafi艂 zrozumie膰 pokus臋, nie by艂 pewien prawdziwego potencja艂u. Je艣li uda mu si臋 przeciwko Entreriemu, nie b臋dzie w膮tpi艂 w przewidywania Doga Perry鈥檈go, lecz sama my艣l o wyruszeniu na Artemisa Entreriego...

Chalsee by艂 zaledwie ch艂opcem, gdy Entreri opu艣ci艂 na dobre Calimport. Nie by艂 powi膮zany z gildiami i nie zna艂 nikogo, kogo zabi艂 Entreri. Do czasu jak Chalsee w艂膮czy艂 si臋 w podziemny obieg, inni przyw艂aszczyli sobie pozycje g艂贸wnych skrytob贸jc贸w Calimportu: Marcus N贸偶 z gildii paszy Wroninga, niezale偶na Clarissa i jej kohorta, prowadz膮cy burdele, kt贸re s艂u偶y艂y szlachcie z regionu 鈥 tak, przeciwnicy Clarissy wydawali si臋 po prostu znika膰. By艂 jeszcze Kadran Gordeon z gildii Basadoni i chyba najgro藕niejszy ze wszystkich, Slay Targon, mag bitewny. 呕aden z nich nie otar艂 si臋 nawet o reputacj臋 Artemisa Entreriego, nawet mimo tego, i偶 kariera Entreriego w Calimporcie zosta艂a zepsuta przez upadek mistrza gildii, kt贸remu rzekomo s艂u偶y艂, oraz potwierdzon膮 niezdolno艣膰 pokonania pewnego elfa drowa.


A teraz Dog Perry chcia艂 si臋 katapultowa膰 w szeregi czworga okrytych z艂膮 s艂aw膮 skrytob贸jc贸w za pomoc膮 jednego zab贸jstwa i tak naprawd臋 plan ten brzmia艂 rozs膮dnie dla Chalsee鈥檈go.

Poza, oczywi艣cie, tym drobnym problemem, jakim by艂o zabicie Entreriego.

Decyzja zosta艂a podj臋ta 鈥 powiedzia艂 Dog Perry, najwyra藕niej wyczuwaj膮c prywatne my艣li Chalsee鈥檈go. 鈥 Id臋 na niego... z twoj膮 pomoc膮 lub bez niej.

Gro藕ba ukryta za tymi s艂owami nie umkn臋艂a Chalsee鈥檈mu. Je艣li Dog Perry zamierza艂 mie膰 jakie艣 szans臋 przeciwko Entreriemu, nie mog艂o by膰 neutralnych stron. Gdy m艂ody zab贸jca oznajmi艂 swe zamiary Chalsee鈥檈mu, da艂 bezceremonialnie do zrozumienia, 偶e Chalsee albo musi stan膮膰 po jego stronie, albo przeciwko niemu 鈥 znale藕膰 si臋 na jego dworze lub na Entreriego. Zwa偶ywszy, 偶e Chalsee nawet nie zna艂 Entreriego i obawia艂 si臋 tego m臋偶czyzny w r贸wnym stopniu jako sprzymierze艅ca, jak i przeciwnika, wyb贸r nie wydawa艂 si臋 zbyt du偶y.

Obydwaj natychmiast zacz臋li snu膰 plany. Dog Perry by艂 pewny, i偶 Artemis Entreri b臋dzie martwy w przeci膮gu dw贸ch dni.


* * *


Ten cz艂owiek nie jest wrogiem 鈥 zapewni艂 Quentina LaValle jeszcze tej samej nocy, id膮c korytarzami prowadz膮cymi do prywatnej jadalni mistrza gildii. 鈥 Jego powr贸t do Calimportu nie by艂 powodowany pragnieniem, by odzyska膰 gildi臋.

Sk膮d mo偶esz to wiedzie膰? 鈥 spyta艂 wyra藕nie nerwowy przyw贸dca. 鈥 Sk膮d ktokolwiek mo偶e zna膰 jego zamiary? Zawsze udawa艂o mu si臋 przetrwa膰 dzi臋ki nieprzewidywalno艣ci.

I tu si臋 mylisz 鈥 odpar艂 LaValle. 鈥 Entreri zawsze by艂 przewidywalny, poniewa偶 nie ukrywa艂 swych plan贸w. Rozmawia艂em z nim.

Wyznanie to sprawi艂o, i偶 Quentin Bodeau obr贸ci艂 si臋 gwa艂townie, by stan膮膰 przed czarodziejem.

Kiedy? 鈥 wyj膮ka艂. 鈥 Gdzie? Przez ca艂y dzie艅 nie opuszcza艂e艣 domu gildii.

LaValle u艣miechn膮艂 si臋 i przekrzywi艂 g艂ow臋, przygl膮daj膮c si臋 m臋偶czy藕nie 鈥 m臋偶czy藕nie, kt贸ry w艂a艣nie g艂upio przyzna艂 si臋, 偶e monitorowa艂 jego ruchy. Jak偶e przera偶ony musia艂 by膰 Quentin, by ucieka膰 si臋 do takich 艣rodk贸w. Mimo to czarodziej wiedzia艂, 偶e Quentin zdawa艂 sobie spraw臋 z tego, i偶 LaValle oraz Entreri byli starymi towarzyszami i 偶e gdyby Entreri rzeczywi艣cie pragn膮艂 stan膮膰 na czele gildii, najprawdopodobniej pozyska艂by sobie LaValle鈥檃.

Nie masz powodu, aby mi nie ufa膰 鈥 powiedzia艂 spokojnie LaValle. 鈥 Gdyby Entreri chcia艂 z powrotem gildii, m贸g艂bym ci to niezw艂ocznie powiedzie膰, aby艣 m贸g艂 odda膰 przyw贸dztwo i wci膮偶 zachowa膰 jak膮艣 wysok膮 pozycj臋 w hierarchii.

Szare oczy Quentina Bodeau b艂ysn臋艂y niebezpiecznie.

Odda膰? 鈥 powt贸rzy艂.

Gdybym przewodzi艂 gildii i us艂ysza艂, 偶e Artemis Entreri pragnie mojego stanowiska, z pewno艣ci膮 bym to zrobi艂! 鈥 rzek艂 LaValle ze 艣miechem, kt贸ry troch臋 z艂agodzi艂 napi臋cie. 鈥 Nie miej jednak takich obaw. Entreri jest z powrotem w Calimporcie, to prawda, lecz nie jest dla ciebie wrogiem.

Kt贸偶 to mo偶e wiedzie膰? 鈥 odpar艂 Bodeau, ruszaj膮c dalej korytarzem, a LaValle pod膮偶y艂 obok niego. 鈥 Zrozum jednak, 偶e masz nie utrzymywa膰 dalszych kontakt贸w z tym cz艂owiekiem.

To nie wydaje si臋 zbyt roztropne. Czy nie lepiej jest rozumie膰 jego poczynania?

呕adnych dalszych kontakt贸w 鈥 powiedzia艂 Quentin Bodeau z wi臋kszym naciskiem, chwytaj膮c LaValle鈥檃 za rami臋 i obracaj膮c go tak, by m贸c spojrze膰 czarodziejowi bezpo艣rednio w oczy. 鈥 呕adnych, i to nie jest m贸j wyb贸r.

Tracisz okazj臋, obawiam si臋 鈥 zacz膮艂 si臋 sprzeciwia膰 LaValle. 鈥 Entreri jest przyjacielem, bardzo cennym...

呕adnych! 鈥 nalega艂 Quentin, zatrzymuj膮c si臋 nagle, by zaakcentowa膰 swoje stanowisko. 鈥 Wierz mi, gdy m贸wi臋, 偶e ch臋tnie zatrudni艂bym skrytob贸jc臋, by zaopiekowa艂 si臋 paroma wichrzycielami z kana艂owej gildii szczuro艂ak贸w. S艂ysza艂em, 偶e Entreri szczeg贸lnie nie lubi tych odra偶aj膮cych stworze艅, i 偶e one niezbyt za nim przepadaj膮.

LaValle u艣miechn膮艂 si臋 na to wspomnienie. Pasza Pook by艂 mocno powi膮zany z paskudnym przyw贸dc膮 szczuro艂ak贸w o imieniu Rassiter. Po upadku Pooka Rassiter stara艂 si臋 pozyska膰 Entreriego do wzajemnie korzystnego sojuszu. Niestety dla Rassitera, bardzo rozgniewany Entreri nie postrzega艂 sytuacji w ten sam spos贸b.

Ale nie mo偶emy go pozyska膰 鈥 ci膮gn膮艂 Quentin Bodeau. 鈥 Ani te偶 mamy... masz nie utrzymywa膰 z nim 偶adnych dalszych kontakt贸w. Rozkazy te przysz艂y do mnie z gildii Basadoniego, gildii Grabie偶c贸w oraz od samego paszy Wroninga.

LaValle przystan膮艂, zbity z tropu przez te osza艂amiaj膮ce wie艣ci. Bodeau wyliczy艂 w艂a艣nie nazwy trzech najpot臋偶niejszych gildii Calimportu.

Quentin przystan膮艂 przy drzwiach do jadalni, wiedz膮c, 偶e w 艣rodku znajduj膮 si臋 pomocnicy, chc膮c za艂atwi膰 to na osobno艣ci z czarodziejem.

Og艂osili Entreriego nietykalnym 鈥 kontynuowa艂, maj膮c na my艣li to, 偶e 偶aden mistrz gildii, pod gro藕b膮 wojny ulicznej, nie mo偶e nawet rozmawia膰 z tym cz艂owiekiem, nie m贸wi膮c ju偶 o jakichkolwiek kontaktach zawodowych.

LaValle przytakn膮艂, rozumiej膮c, lecz nie b臋d膮c zbyt zadowolonym z tej perspektywy. Mia艂o to oczywi艣cie sens, podobnie jak ka偶da po艂膮czona akcja, na jak膮 mog艂y si臋 zgodzi膰 trzy rywalizuj膮ce ze sob膮 gildie. Wy艂膮czono Entreriego z systemu z obawy, 偶e jaki艣 pomniejszy mistrz gildii m贸g艂by opr贸偶ni膰 swe kufry i naj膮膰 skrytob贸jc臋, by ten zabi艂 jednego z wa偶niejszych przyw贸dc贸w. Ci na najsilniejszych stanowiskach preferowali status quo i wszyscy na tyle obawiali si臋 Entreriego, by rozumie膰, i偶 on sam m贸g艂by naruszy膰 t臋 r贸wnowag臋. Jakie偶 to by艂o 艣wiadectwo dla reputacji tego cz艂owieka! Za艣 LaValle ponad wszystkich innych rozumia艂, i偶 jest ono s艂usznie przyznane.

Rozumiem 鈥 powiedzia艂 do Quentina, sk艂aniaj膮c si臋, by ukaza膰 swe pos艂usze艅stwo. 鈥 By膰 mo偶e, gdy sytuacja si臋 wyja艣ni, znajdziemy okazj臋, by wykorzysta膰 moj膮 przyja藕艅 z tym wielce cennym cz艂owiekiem.

Bodeau zdoby艂 si臋 na pierwszy u艣miech od kilku dni, czuj膮c si臋 uspokojony wyra藕nie szczerymi deklaracjami LaValle鈥檃. By艂 naprawd臋 dalece spokojniejszy, gdy ruszyli dalej na wieczorny posi艂ek.

Nie by艂o tak jednak z LaValle鈥檈m. Ledwo m贸g艂 uwierzy膰, 偶e inne gildie zareagowa艂y tak szybko, by odizolowa膰 Entreriego. Je艣li o to chodzi艂o, to rozumia艂, 偶e b臋d膮 bacznie obserwowa膰 skrytob贸jc臋 鈥 na tyle bacznie, by dowiedzie膰 si臋 o wszystkich staraniach podj臋tych przeciwko skrytob贸jcy oraz w razie potrzeby 艣ci膮gn膮膰 odwet na ka偶d膮 gildi臋, kt贸ra okaza艂aby si臋 na tyle g艂upia, by pr贸bowa膰 zabi膰 tego m臋偶czyzn臋.

LaValle zjad艂 szybko, po czym wyszed艂, t艂umacz膮c, 偶e jest w trakcie zapisywania szczeg贸lnie trudnego zwoju, kt贸ry mia艂 nadziej臋 uko艅czy膰 tej nocy.

Uda艂 si臋 natychmiast do swej kryszta艂owej kuli w nadziei na zlokalizowanie Doga Perry鈥檈go, i naprawd臋 ucieszy艂 si臋, dowiaduj膮c, i偶 zaciek艂y m艂odzieniec oraz Chalsee Anguaine wci膮偶 znajdowali si臋 w domu gildii. Dopad艂 ich na poziomie ulicy, w g艂贸wnej zbrojowni. Z 艂atwo艣ci膮 m贸g艂 odgadn膮膰, co mogli robi膰 w tym w艂a艣nie pomieszczeniu.

Zamierzacie wyj艣膰 dzisiejszego wieczora? 鈥 spyta艂 spokojnie czarodziej.

Wychodzimy ka偶dego wieczora 鈥 odpar艂 Dog Perry. 鈥 To nasza praca, czy偶 nie?

Troch臋 dodatkowej broni? 鈥 spyta艂 podejrzliwie LaValle, zauwa偶aj膮c, i偶 obydwaj m臋偶czy藕ni mieli w ka偶dym mo偶liwym i znajduj膮cym si臋 pod r臋k膮 miejscu przypi臋te sztylety.

Nieostro偶ny porucznik gildii zazwyczaj jest martwy 鈥 zauwa偶y艂 cierpko Dog Perry.

W istocie 鈥 przyzna艂 z uk艂onem LaValle. 鈥 Za艣, zgodnie ze s艂owami gildii Basadoni, Wroninga oraz Grabie偶c贸w, porucznik gildii, kt贸ry idzie na Artemisa Entreri, nie czyni przys艂ugi mistrzowi swej gildii.

Ta bezceremonialna deklaracja sprawi艂a, i偶 obydwaj m臋偶czy藕ni zatrzymali si臋. Dog Perry otrz膮sn膮艂 si臋 szybko i spokojnie powr贸ci艂 do przygotowa艅 bez 偶adnego widocznego 艣ladu winy na beznami臋tnej twarzy. Mniej do艣wiadczony Chalsee okazywa艂 jednak wyra藕ne 艣lady niepokoju. LaValle wiedzia艂, 偶e trafi艂 dok艂adnie w cel. Tej w艂a艣nie nocy szli na Entreriego.

S膮dzi艂bym, 偶e najpierw si臋 ze mn膮 skonsultujecie 鈥 stwierdzi艂 czarodziej 鈥 aby pozna膰 jego lokalizacj臋, a by膰 mo偶e przyjrze膰 si臋 niekt贸rym os艂onom, jakie ustawi艂.


Be艂koczesz, czarodzieju 鈥 stwierdzi艂 Dog Perry. 鈥 Musz臋 zaj膮膰 si臋 wieloma obowi膮zkami i nie mam czasu na twoje g艂upstwa. 鈥 Sko艅czywszy, zatrzasn膮艂 drzwi do sk艂adu z broni膮, po czym przeszed艂 obok LaValle鈥檃. Nerwowy Chalsee Anguaine ruszy艂 za nim, wielokrotnie zerkaj膮c przez rami臋.

LaValle zrozumia艂, 偶e Dog Perry rzeczywi艣cie postanowi艂 ruszy膰 za Entrerim, a tak偶e zdecydowa艂, i偶 LaValle鈥檕wi nie mo偶na by艂o ufa膰 w kwestii niebezpiecznego skrytob贸jcy. Teraz czarodziej, rozwa偶aj膮c wszelkie ewentualno艣ci, sam znalaz艂 si臋 w dylemacie. Je艣li Dogowi Perry鈥檈mu powiedzie si臋 zab贸jstwo Entreriego, niebezpieczny m艂odzieniec, kt贸ry wyra藕nie oznajmi艂, i偶 nie jest przyjacielem LaValle鈥檃, ogromnie zyska na statusie i pot臋dze (je艣li inne gildie nie postanowi膮 zabi膰 go za pochopne dzia艂anie). Je艣li jednak Entreri wygra, co LaValle uwa偶a艂 za najbardziej prawdopodobne, mo偶e nie spodoba膰 mu si臋 fakt, i偶 LaValle nie skontaktowa艂 si臋 z nim, by go ostrzec.

Mimo to LaValle nie m贸g艂 o艣mieli膰 si臋 u偶y膰 swej magii, by skontaktowa膰 si臋 z Entrerim. Je艣li inne gildie obserwowa艂y skrytob贸jc臋, takie formy kontaktu mo偶na by z 艂atwo艣ci膮 wykry膰 i wy艣ledzi膰.

Bardzo zdenerwowany LaValle wr贸ci艂 do swych komnat i siedzia艂 przez d艂ug膮 chwil臋 w ciemno艣ci. W przypadku obydwu scenariusz贸w, niezale偶nie czy Dog Perry, czy Entreri oka偶膮 si臋 zwyci臋scy, gildia mo偶e znale藕膰 si臋 w niema艂ych k艂opotach. Czy powinien i艣膰 do Quentina Bodeau? 鈥 zastanawia艂 si臋, lecz odrzuci艂 t臋 my艣l, zdaj膮c sobie spraw臋, i偶 Quentin nie uczyni nic poza przemierzaniem pod艂ogi i obgryzaniem paznokci. Dog Perry znajdowa艂 si臋 teraz na ulicy, a Quentin nie mia艂 sposobu, by go przywo艂a膰 z powrotem.

Czy powinien zajrze膰 do swej kryszta艂owej kuli i spr贸bowa膰 pozna膰 przebieg walki? LaValle zn贸w musia艂 rozwa偶y膰, i偶 jakikolwiek magiczny kontakt, nawet gdyby nie by艂o to nic wi臋cej ni偶 艣ledzenie, m贸g艂by zosta膰 wykryty przez czarodziej贸w naj臋tych przez pot臋偶niejsze gildie, a nast臋pnie wskaza膰 na LaValle鈥檃.

Siedzia艂 wi臋c w ciemno艣ci, zastanawiaj膮c si臋 i martwi膮c, a godziny mija艂y.



ROZDZIA艁 6

DOLINA ZOSTAJE Z TY艁U


Drizzt obserwowa艂 ka偶dy wykonywany przez barbarzy艅c臋, gest 鈥 spos贸b, w jaki Wulfgar siedzia艂, w jaki si臋ga艂 po sw膮 kolacj臋 鈥 szukaj膮c jakich艣 wskaz贸wek na temat jego nastroju. Czy walka z gigantami pomog艂a? Czy Drizzt 鈥瀠je藕dzi艂 konia鈥, jak opisa艂 swe nadzieje Regisowi? Czy te偶 Wulfgar by艂 teraz w gorszym stanie ni偶 przed walk膮? Czy by艂 bardziej poch艂oni臋ty 艣wie偶膮 win膮, cho膰 jego czyny, b膮d藕 te偶 ich brak, tak naprawd臋 nic ich nie kosztowa艂y?

Wulfgar musia艂 dostrzec, 偶e nie spisa艂 si臋 dobrze na pocz膮tku walki, lecz czy we w艂asnych my艣lach nadrobi艂 t臋 pomy艂k臋 swymi nast臋pnymi dzia艂aniami?

Drizzt lepiej dostrzega艂 takie uczucia ni偶 ktokolwiek inny, lecz prawd臋 m贸wi膮c, nie m贸g艂 nawet w najmniejszym stopniu odczyta膰 wewn臋trznego stanu barbarzy艅cy. Wulfgar porusza艂 si臋 metodycznie, mechanicznie, tak samo jak od powrotu ze szpon贸w Errtu, nie pokazuj膮c oznak b贸lu, satysfakcji, ulgi czy czegokolwiek innego. Wulfgar istnia艂, lecz nie do ko艅ca 偶y艂. Je艣li w tych b艂臋kitnych jak niebo oczach pozosta艂a iskra nami臋tno艣ci, Drizzt nie m贸g艂 jej dostrzec. Tak wi臋c drowi tropiciel pozosta艂 z wra偶eniem, 偶e walka z gigantami nie mia艂a konsekwencji, ani nie wzmocni艂a pragnienia barbarzy艅cy, by 偶y膰, ani te偶 nie na艂o偶y艂a na niego 偶adnych dalszych brzemion. Spogl膮daj膮c teraz na swego przyjaciela, na m臋偶czyzn臋 odrywaj膮cego kawa艂ek ptasiego mi臋sa od ko艣ci, na jego niewzruszon膮 i nic nie ujawniaj膮c膮 min臋, Drizzt musia艂 przyzna膰 przed sob膮, 偶e nie tylko sko艅czy艂y mu si臋 odpowiedzi, lecz r贸wnie偶 miejsca, gdzie ich szuka膰.

Wtedy Catti-brie podesz艂a do Wulfgara i usiad艂a obok niego, a barbarzy艅ca przerwa艂, by na ni膮 spojrze膰. Zdo艂a艂 nawet lekko si臋 do niej u艣miechn膮膰. By膰 mo偶e uda jej si臋 tam, gdzie on sam zawi贸d艂, pomy艣la艂 drow. On i Wulfgar byli przyjaci贸艂mi, to pewne, lecz barbarzy艅ca i Catti-brie dzielili co艣 g艂臋bszego.

My艣l o tym wywo艂a艂a w trzewiach Drizzta wir sprzecznych odczu膰. Z jednej strony drow troszczy艂 si臋 bardzo o Wulfgara i niczego nie chcia艂 bardziej, ni偶 by barbarzy艅ca uleczy艂 swe emocjonalne rany. Z drugiej strony widok Catti-brie tak blisko m臋偶czyzny wywo艂ywa艂 w nim b贸l. Stara艂 si臋 temu zaprzeczy膰, stara艂 si臋 wznie艣膰 ponad to, lecz to w nim by艂o, by艂 to fakt, kt贸rego nie m贸g艂 odrzuci膰.

By艂 zazdrosny.

Z wielkim wysi艂kiem drow zdusi艂 te uczucia na tyle, by zostawi膰 par臋 sam膮. Podszed艂 do Bruenora oraz Regisa i nie by艂 w stanie nie skontrastowa膰 rozpromienionej twarzy halflinga, poch艂aniaj膮cego trzeci膮 porcj臋, z Wulfgarem, kt贸ry wydawa艂 si臋 je艣膰 tylko po to, by utrzyma膰 swe cia艂o przy 偶yciu. Pragmatyzm przeciwko czystej przyjemno艣ci.

Jutro opu艣cimy dolin臋 鈥 m贸wi艂 Bruenor, wskazuj膮c na ciemne sylwetki g贸r majacz膮cych znacznie wy偶ej na wschodzie i po艂udniu. Istotnie, w贸z okr膮偶y艂 zakr臋t i nie kierowali si臋 ju偶 na zach贸d, lecz na po艂udnie. Wicher, zawsze wype艂niaj膮cy uszy w Dolinie Lodowego Wichru, zmieni艂 si臋 w okazyjne podmuchy.


Jak m贸j ch艂opak? 鈥 spyta艂 Bruenor, zauwa偶ywszy mrocznego elfa.

Drizzt wzruszy艂 ramionami.

Mog艂e艣 doprowadzi膰 do jego 艣mierci, ty durny, g艂upi elfie 鈥 prychn膮艂 krasnolud. 鈥 Mog艂e艣 nas wszystkich doprowadzi膰 do 艣mierci. I to nie pierwszy raz!

I nie ostatni 鈥 obieca艂 z u艣miechem Drizzt, sk艂aniaj膮c si臋 nisko. Wiedzia艂, 偶e Bruenor si臋 z nim bawi, 偶e krasnolud lubi dobr膮 walk臋 r贸wnie mocno jak on, zw艂aszcza przeciwko gigantom. Owszem, Bruenor by艂 na niego zdenerwowany, lecz tylko dlatego, 偶e Drizzt nie uwzgl臋dni艂 go w pierwotnych planach bitwy. Kr贸tka lecz brutalna walka ju偶 dawno pozbawi艂a Bruenora urazy i teraz krasnolud dra偶ni艂 drowa, aby zmniejszy膰 sw膮 trosk臋 o Wulfgara.

Widzia艂e艣 jego twarz, gdy walczyli艣my? 鈥 spyta艂 powa偶niej krasnolud. 鈥 Widzia艂e艣 go, gdy Pasibrzuch pojawi艂 si臋 z tym swoim 艣mierdzuncym, gigancim przyjacielem i wygl膮da艂o na to, 偶e m贸j ch艂opak mo偶e zosta膰 zmia偶d偶ony na placek?

Drizzt przyzna艂, 偶e nie.

By艂em wtedy zaj臋ty czym innym 鈥 wyja艣ni艂. 鈥 I sytuacj膮 Guenhwyvar.

Nic 鈥 oznajmi艂 Bruenor. 鈥 Zupe艂nie nic. 呕adnego gniewu, gdy uni贸s艂 m艂ot, by rzuci膰 nim w gigant贸w.

Wojownik zdusza sw贸j gniew, by zachowa膰 kontrol臋 鈥 uzna艂 drow.

Ba, ale nie tak 鈥 zripostowa艂 Bruenor. 鈥 Widzia艂em w艣ciek艂o艣膰 w moim ch艂opcu, gdy walczy艂 z Errtu na lodowej wyspie, w艣ciek艂o艣膰 przekraczaj膮c膮 wszystko, co moje stare oczy kiedykolwiek widzia艂y. I jak偶e chcia艂bym zn贸w j膮 ujrze膰. Gniew, w艣ciek艂o艣膰, nawet strach!

Ja go widzia艂em, gdy przyby艂em do walki 鈥 przyzna艂 Regis. 鈥 Nie wiedzia艂, 偶e ten nowy i wielki gigant jest sojusznikiem, a je艣li nie, czy nie do艂膮czy do pozosta艂ych gigant贸w. Wtedy Wulfgar z 艂atwo艣ci膮 zosta艂by zabity, bowiem na tej swojej otwartej p贸艂ce nie mia艂 przed nami obrony. A mimo to w og贸le nie by艂 wystraszony. Spojrza艂 prosto na giganta i wszystkim co ujrza艂em, by艂a鈥

Rezygnacja 鈥 doko艅czy艂 za niego drow. 鈥 Akceptacja wszystkiego, co mu zgotuje los.

Nie rozumiem tego 鈥 przyzna艂 Bruenor.

Drizzt nie mia艂 dla niego odpowiedzi. Mia艂 oczywi艣cie swoje podejrzenia, bowiem bolesne prze偶ycia Wulfgara by艂y zbyt wielkie, skrad艂y mu wi臋c jego nadzieje i marzenia, jego nami臋tno艣ci i cele, lecz nie potrafi艂 znale藕膰 sposobu, by przekaza膰 to w s艂owach, kt贸re wiecznie pragmatyczny krasnolud m贸g艂by zrozumie膰. Uzna艂 to za pewnego rodzaju ironi臋, bowiem najbli偶szym przyk艂adem podobnego zachowania, jaki przychodzi艂 mu na my艣l, by艂 sam Bruenor, zaraz po tym jak Wulfgar zosta艂 pokonany przez yochlola. Krasnolud przez nie ko艅cz膮ce si臋 dni b艂膮ka艂 si臋 bez celu po korytarzach, pogr膮偶aj膮c si臋 w smutku.

Tak, u艣wiadomi艂 sobie Drizzt, to by艂o odpowiednie s艂owo. Wulfgar si臋 smuci艂.

Czas rusza膰 鈥 stwierdzi艂 Regis, wyrywaj膮c mrocznego elfa z kontemplacji. Drizzt popatrzy艂 na halflinga, a nast臋pnie na Bruenora.

Camlaine zaprosi艂 nas na gr臋 w ko艣ci 鈥 wyja艣ni艂 Bruenor. 鈥 Chod藕 z nami, elfie. Twoje oczy lepiej widz膮 i mog臋 ci臋 potrzebowa膰.

Drizzt zerkn膮艂 z powrotem na ognisko, na Wulfgara oraz Catti-brie, siedz膮cych bardzo blisko i rozmawiaj膮cych. Zauwa偶y艂, 偶e Catti-brie nie m贸wi艂a przez ca艂y czas. W jaki艣 spos贸b zaj臋艂a Wulfgara, nawet troch臋 o偶ywi艂a go dyskusj膮. Du偶a cz臋艣膰 Drizzta chcia艂a tu zosta膰 i obserwowa膰 ka偶dy ich ruch, lecz drow nie chcia艂 podda膰 si臋 tej s艂abo艣ci, tak wi臋c uda艂 si臋 wraz z Bruenorem i Regisem, by obserwowa膰 gr臋 w ko艣ci.


* * *


Nie mo偶esz zna膰 naszego b贸lu, gdy patrzyli艣my, jak spada na ciebie strop 鈥 powiedzia艂a Catti-brie, delikatnie kieruj膮c konwersacj臋 na ten pami臋tny dzie艅 w trzewiach Mithrilowej Hali. A偶 do tej chwili ona i Wulfgar dzielili si臋 szcz臋艣liwszymi wspomnieniami z wcze艣niejszych walk, bitew, w kt贸rych towarzysze pokonywali potwory i za偶egnywali niebezpiecze艅stwa, nie p艂ac膮c tak wysokiej ceny.


Wulfgar nawet si臋 w艂膮czy艂, opowiadaj膮c o swej pierwszej walce z Bruenorem 鈥 przeciwko Bruenorowi 鈥 gdy z艂ama艂 sw贸j prosty dr膮g na g艂owie krasnoluda, jedynie po to, by te niskie, uparte stworzenie podci臋艂o mu nogi i pozostawi艂o nieprzytomnym na polu. Gdy konwersacja ci膮gn臋艂a si臋 dalej, Catti-brie skupi艂a si臋 na innym wa偶nym wydarzeniu: stworzeniu Aegis-fanga. Jak wiele mi艂o艣ci by艂o w艂o偶one w t臋 prac臋, kt贸ra by艂a ukoronowaniem niesamowitej kowalskiej kariery Bruenora i wyrazem czystego uczucia krasnoluda do Wulfgara.

Gdyby ci臋 tak nie kocha艂, nie by艂by w stanie wykona膰 tak wspania艂ej broni 鈥 wyja艣ni艂a. Gdy ujrza艂a, 偶e jej s艂owa przedostan膮 si臋 do pe艂nego b贸lu m臋偶czyzny, zn贸w delikatnie zmieni艂a temat, na cze艣膰, z jak膮 Bruenor traktowa艂 m艂ot bojowy po, jak si臋 wydawa艂o, 艣mierci Wulfgara. To za艣 sprowadzi艂o oczywi艣cie Catti-brie do dyskusji o dniu zag艂ady Wulfgara, do wspomnienia o z艂ym yochlolu.

Ku jej wielkiej uldze Wulfgar nie napi膮艂 si臋, gdy uda艂a si臋 w tym kierunku, lecz zosta艂 z ni膮, s艂uchaj膮c jej s艂贸w i dodaj膮c w艂asne, gdy wydawa艂o si臋 to stosowne.

Ca艂a si艂a opu艣ci艂a moje cia艂o 鈥 ci膮gn臋艂a Catti-brie. 鈥 I nigdy wcze艣niej nie widzia艂am Bruenora bli偶ej za艂amania. Wytrzymali艣my jednak i zacz臋li艣my walczy膰 w twoim imieniu, ku zag艂adzie naszych wrog贸w.

W jasnych oczach Wulfgara pojawi艂 si臋 przeb艂ysk i kobieta ucich艂a, daj膮c mu czas na przetrawienie jej s艂贸w. S膮dzi艂a, 偶e odpowie, lecz nie zrobi艂 tego, a sekundy ucieka艂y szybko.

Catti-brie przysun臋艂a si臋 bli偶ej i otoczy艂a go ramieniem, k艂ad膮c g艂ow臋 na jego silnym barku. Nie odepchn膮艂 jej, a nawet przesun膮艂 si臋, tak by obojgu by艂o wygodniej. Kobieta mia艂a nadziej臋 na wi臋cej, pragn臋艂a doprowadzi膰 Wulfgara do emocjonalnego wyzwolenia. Cho膰 jednak nie osi膮gn臋艂a tego, dostrzeg艂a, i偶 i tak otrzyma艂a wi臋cej, ni偶 mia艂aby prawo oczekiwa膰. Mi艂o艣膰 nie wyp艂yn臋艂a na powierzchni臋, lecz nie zrobi艂a tego r贸wnie偶 w艣ciek艂o艣膰.

To wymaga艂o czasu.

Grupa rzeczywi艣cie wytoczy艂a si臋 nast臋pnego poranka z Doliny Lodowego Wichru, a zmiana zosta艂a podkre艣lona przez wiatr. W dolinie wicher wia艂 z p贸艂nocnego wschodu, p艂yn膮c od zimnych w贸d Morza Ruchomego Lodu. U styku punkt贸w na po艂udnie, wsch贸d i p贸艂noc od masywu g贸r wicher ju偶 nie wia艂, by艂a to raczej kwestia podmuch贸w ni偶 bezustannego gwizdu w dolinie. Teraz za艣, troch臋 bardziej na po艂udnie, wicher zn贸w si臋 zerwa艂, odbijaj膮c si臋 od g贸ruj膮cego Grzbietu 艢wiata. W przeciwie艅stwie do ch艂odnego wiatru, kt贸ry dawa艂 nazw臋 Dolinie Lodowego Wichru, ten by艂 delikatny, d膮偶y艂 z cieplejszych okolic na po艂udniu lub znad ciep艂ych w贸d Wybrze偶a Mieczy, uderzaj膮c od bariery g贸r i odbijaj膮c si臋 z powrotem.

Drizzt i Bruenor sp臋dzili wi臋kszo艣膰 dnia z dala od wozu, zar贸wno by przepatrywa膰 teren wok贸艂 miarowo, acz powoli poruszaj膮cej si臋 dru偶yny, jak i by da膰 troch臋 prywatno艣ci Catti-brie oraz Wulfgarowi. Kobieta wci膮偶 m贸wi艂a, dalej staraj膮c si臋 zaprowadzi膰 m臋偶czyzn臋 w lepsze miejsce i czas. Regis jecha艂 przez ca艂y d艂ugi dzie艅 w tylnej cz臋艣ci wozu, siedz膮c po艣r贸d wspaniale pachn膮cych pyszno艣ci.

Ten dzie艅 podr贸偶y okaza艂 si臋 cichy i nie obfitowa艂 w wydarzenia, nie licz膮c chwili, gdy Drizzt odnalaz艂 szczeg贸lnie niepokoj膮cy trop, nale偶膮cy do wielkiego, obutego giganta.

Przyjaciel Pasibrzucha? 鈥 spyta艂 Bruenor, nachylaj膮c si臋 nisko obok tropiciela i przygl膮daj膮c 艣ladowi.

Na to wygl膮da 鈥 odpar艂 Drizzt.

Durny halfling bardziej zaczarowa艂 tego stwora ni偶 powinien 鈥 mrukn膮艂 Bruenor.

Drizzt, kt贸ry rozumia艂 moc rubinowego wisiorka oraz og贸ln膮 natur臋 zakl臋膰, nie m贸g艂 si臋 zgodzi膰. Wiedzia艂, 偶e gigant, nieg艂upie stworzenie, zosta艂 uwolniony od splecionego przez Regisa czaru wkr贸tce po opuszczeniu grupy. Najprawdopodobniej, zanim oddalili si臋 na kilka kilometr贸w, gigant zacz膮艂 si臋 zastanawia膰, dlaczego w og贸le raczy艂 pom贸c halflingowi i jego dziwnej grupie przyjaci贸艂. Tak wi臋c kr贸tko po tym albo zapomnia艂 o ca艂ym incydencie, albo sta艂 si臋 naprawd臋 rozw艣cieczony, 偶e zosta艂 tak oszukany.

A teraz behemot wydawa艂 si臋 ich 艣ledzi膰, zda艂 sobie spraw臋 Drizzt, dostrzegaj膮c kierunek trop贸w.

By膰 mo偶e by艂 to zwyczajny zbieg okoliczno艣ci lub te偶 ewentualnie inny gigant 鈥 w ko艅cu Dolina Lodowego Wichru nie narzeka艂a na ich niedob贸r. Drizzt nie m贸g艂 by膰 pewien, tak wi臋c, gdy zwiadowcy wr贸cili na wieczorny posi艂ek, nie powiedzieli nic o tropach czy o wzmocnieniu nocnej warty. Drizzt wyszed艂 jednak sam, zar贸wno po to, by oddali膰 si臋 od ci膮gn膮cej si臋 sceny mi臋dzy Catti-brie a Wulfgarem, jak i by rozejrze膰 si臋 w poszukiwaniu wszelkich wrogich gigant贸w. Tam, w mroku nocy, m贸g艂 by膰 sam ze swymi my艣lami i obawami, m贸g艂 toczy膰 swe emocjonalne wojny i przypomina膰 sobie raz za razem, 偶e to Catti-brie powinna zdecydowa膰, jak potoczy si臋 jej 偶ycie.

Za ka偶dym razem, gdy przypomina艂 sobie wydarzenie podkre艣laj膮ce, jak inteligentna i szczera by艂a zawsze ta kobieta, odczuwa艂 pociech臋. Gdy ksi臋偶yc zacz膮艂 leniwie schodzi膰 ku odleg艂ym wodom Wybrze偶a Mieczy, drow poczu艂 nag艂e ciep艂o. Cho膰 ledwo widzia艂 ogie艅 obozowiska, rozumia艂, 偶e znajduje si臋 naprawd臋 w艣r贸d przyjaci贸艂.


* * *


Wulfgar zajrza艂 g艂臋boko w jej niebieskie oczy, zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e celowo doprowadzi艂a go do tego punktu, powoli i starannie wyg艂adzi艂a poszarpane kraw臋dzie jego zmaltretowanej 艣wiadomo艣ci, masowa艂a 艣ciany gniewu, dop贸ki jej delikatny dotyk nie star艂 ich w nico艣膰. A teraz chcia艂a, 偶膮da艂a spojrzenia za te 艣ciany, chcia艂a ujrze膰 demony dr臋cz膮ce Wulfgara.

Catti-brie siedzia艂a cicho, spokojnie, czekaj膮c cierpliwie. Wyci膮gn臋艂a z m臋偶czyzny niekt贸re przera偶aj膮ce opowie艣ci, po czym zag艂臋bi艂a si臋 dalej, poprosi艂a go, by obna偶y艂 sw膮 dusz臋 i wyjawi艂 prawd臋 o grozie, kt贸r膮 prze偶y艂. Wiedzia艂a, 偶e nie jest to 艂atwe dla dumnego i silnego m臋偶czyzny.

Lecz Wulfgar nie odtr膮ci艂 jej. Siedzia艂 teraz, z wiruj膮cymi my艣lami, ze spojrzeniem utkwionym w jej oczach. Oddech wydostawa艂 si臋 z niego sapni臋ciami, a serce dudni艂o w wielkiej piersi.

Tak d艂ugo trzyma艂em si臋 ciebie 鈥 powiedzia艂 cicho. 鈥 Tam na dole, po艣r贸d dymu i py艂u, trzyma艂em si臋 mocno obrazu mojej Catti-brie. Ca艂y czas mia艂em go przed sob膮. Naprawd臋.

Przerwa艂, by z艂apa膰 oddech, a Catti-brie po艂o偶y艂a delikatnie swoj膮 d艂o艅 na jego.

Tak wiele widok贸w, kt贸rych cz艂owiek nie powinien ujrze膰 鈥 rzek艂 cicho Wulfgar, a Catti-brie ujrza艂a w k膮cikach jego jasnych oczu 艣lad wilgoci. 鈥 Zwalczy艂em jednak je wszystkie twoim obrazem.

Catti-brie u艣miechn臋艂a si臋, lecz niezbyt to uspokoi艂o Wulfgara.

Wykorzystywa艂 to przeciwko mnie 鈥 ci膮gn膮艂 m臋偶czyzna, a jego ton obni偶a艂 si臋, niemal staj膮c si臋 warkotem. 鈥 Errtu zna艂 moje my艣li i obraca艂 je przeciwko mnie. Pokaza艂 mi zako艅czenie walki z yochlolem 鈥 jak stworzenie przedziera si臋 przez gruzy, rzuca si臋 na ciebie i rozrywa na strz臋py. Nast臋pnie ruszy艂o na Bruenora...

Czy to nie yochlol sprowadzi艂 ci臋 na dolne plany? 鈥 spyta艂a Catti-brie, staraj膮c si臋 u偶y膰 logiki, by prze艂ama膰 demoniczny czar.

Nie pami臋tam 鈥 przyzna艂 Wulfgar. 鈥 Przypominam sobie upadek kamieni, b贸l, gdy z臋by yochlola rozrywa艂y m膮 pier艣, a potem jedynie czer艅, dop贸ki nie przebudzi艂em si臋 na dworze Paj臋czej Kr贸lowej.

Lecz nawet ten obraz... ty nie rozumiesz! Jedyn膮 rzecz, jakiej mog艂em si臋 trzyma膰, Errtu wypaczy艂 i obr贸ci艂 przeciwko mnie. Jedyna pozosta艂a mi w sercu nadzieja wypali艂a si臋 i pozostawi艂a mnie pustym.

Catti-brie przysun臋艂a si臋 bli偶ej, jej twarz by艂a zaledwie kilka centymetr贸w od Wulfgara.

Jednak nadzieja rozpala si臋 na nowo 鈥 powiedzia艂a delikatnie. 鈥 Errtu znikn膮艂, wygnany na sto lat, a Paj臋cza Kr贸lowa i jej piekielne drowie s艂ugi od lat nie wykazuj膮 zainteresowania Drizztem. Ta droga si臋 sko艅czy艂a, jak si臋 wydaje, a przed nami le偶y tak wiele nowych. Droga do Duchowego Uniesienia i do Cadderly鈥檈go. St膮d udamy si臋 mo偶e do Mihtrilowej Hali, a p贸藕niej, je艣li tak postanowimy, mo偶emy skierowa膰 si臋 do Waterdeep i kapitana Deudermonta, ruszy膰 w szalon膮 podr贸偶 na Duszku Morskim, przecinaj膮c fale i 艣cigaj膮c pirat贸w.

Jakie偶 mo偶liwo艣ci le偶膮 przed nami! 鈥 ci膮gn臋艂a z szerokim u艣miechem, a jej niebieskie oczy pob艂yskiwa艂y podnieceniem. 鈥 Wcze艣niej musimy jednak pogodzi膰 si臋 z przesz艂o艣ci膮.

Wulfgar s艂ysza艂 j膮 dobrze, lecz potrz膮sn膮艂 jedynie g艂ow膮, przypominaj膮c jej, 偶e mog艂o to nie by膰 takie proste, jak to wyrazi艂a.

Przez wszystkie te lata my艣leli艣cie, 偶e nie 偶yj臋 鈥 powiedzia艂. 鈥 A ja wtedy tak my艣la艂em o was. S膮dzi艂em, 偶e ty zosta艂a艣 zabita, Bruenor zosta艂 zabity, a Drizzt rozkrojony na o艂tarzu jakiej艣 niegodziwej drowiej matki opiekunki. Porzuci艂em nadzieje, poniewa偶 jej nie by艂o.

Jednak dostrzegasz k艂amstwo 鈥 stwierdzi艂a Catti-brie. 鈥 Zawsze jest nadzieja, musi by膰 zawsze. Takie jest k艂amstwo z艂ego rodzaju Errru. K艂amstwo ich otacza i sami s膮 k艂amstwem. Kradn膮 nadziej臋, poniewa偶 bez nadziei nie ma si艂y. Bez nadziei nie ma wolno艣ci. W niewoli serca demon znajduje najwi臋ksz膮 przyjemno艣膰.

Wulfgar wzi膮艂 g艂臋boki, g艂臋boki oddech, staraj膮c si臋 przetrawi膰 to wszystko, r贸wnowa偶膮c logik臋 s艂贸w Catti-brie 鈥 oraz prosty fakt, i偶 rzeczywi艣cie uciek艂 ze szpon贸w Errtu 鈥 dotkliwym b贸lem wspomnie艅.

Catti-brie r贸wnie偶 sp臋dzi艂a du偶o czasu, przetrawiaj膮c wszystko, co Wulfgar ukaza艂 jej przez ostatnie dni. Rozumia艂a teraz, 偶e jej przyjaciela wi臋zi艂o co艣 wi臋cej ni偶 tylko b贸l i groza. Tylko jedno uczucie mog艂o tak okaleczy膰 m臋偶czyzn臋. Odgrywaj膮c wspomnienia w swym umy艣le, Wulfgar odnalaz艂 jego odrobin臋 tam, gdzie si臋 podda艂, tam, gdzie odda艂 si臋 pragnieniom Errtu lub demonicznych s艂ug, tam, gdzie utraci艂 sw膮 odwag臋 lub up贸r. Tak, by艂o oczywiste dla Catti-brie, wpatruj膮cej si臋 stanowczo w m臋偶czyzn臋, i偶 to wina by艂a ponad wszystko demonem czasu, jaki Wulfgar sp臋dzi艂 u Errtu.

Oczywi艣cie dla niej brzmia艂o to absurdalnie. Ch臋tnie wybaczy艂aby wszystko, co Wulfgar powiedzia艂 lub zrobi艂, by przetrwa膰 w dekadenckiej Otch艂ani. Zupe艂nie wszystko. Nie by艂 to jednak absurd, szybko przypomnia艂a sobie, bowiem by艂o to wyra藕nie wyrysowane w pe艂nych b贸lu rysach wielkiego m臋偶czyzny.

Wulfgar zacisn膮艂 oczy i zagryz艂 z臋by. Mia艂a racj臋, powtarza艂 sobie nieustannie. Przesz艂o艣膰 by艂a przesz艂o艣ci膮, minionym do艣wiadczeniem, nauczon膮 lekcj膮. Teraz zn贸w byli wszyscy razem, zdrowi i na drodze do przygody. Teraz pozna艂 b艂臋dy swego wcze艣niejszego zwi膮zku z Catti-brie i m贸g艂 spojrze膰 na ni膮 z nowymi nadziejami oraz pragnieniami.

Gdy otworzy艂 zn贸w oczy, by na ni膮 spojrze膰, dostrzeg艂a, 偶e ogarn膮艂 go wzgl臋dny spok贸j. A wtedy wychyli艂 si臋, ca艂uj膮c j膮 delikatnie, jedynie muskaj膮c swymi wargami jej usta, jakby pyta艂 o pozwolenie.


Catti-brie rozejrza艂a si臋 dooko艂a i ujrza艂a, 偶e s膮 sami. Cho膰 pozostali nie byli zbyt daleko, ci, kt贸rzy nie spali, byli zbyt poch艂oni臋ci hazardem, by cokolwiek zauwa偶y膰.

Wulfgar zn贸w j膮 poca艂owa艂, troch臋 bardziej natarczywie, zmuszaj膮c j膮, by zastanowi艂a si臋 nad swymi uczuciami wobec niego. Czy go kocha艂a? Jako przyjaciela z pewno艣ci膮, lecz czy by艂a gotowa, by przenie艣膰 t臋 mi艂o艣膰 na inny poziom?

Catti-brie szczerze nie wiedzia艂a. Kiedy艣 by艂a zdecydowana odda膰 sw膮 mi艂o艣膰 Wulfgarowi, wyj艣膰 za niego i wychowywa膰 jego dzieci, dzieli膰 z nim 偶ycie. By艂o to jednak tak wiele lat temu, w innym czasie, innym miejscu. Teraz 偶ywi艂a zapewne uczucia do innego, cho膰 tak naprawd臋 nie sprawdzi艂a owych uczu膰 ani troch臋 bardziej ni偶 aktualnych wobec Wulfgara.

I nie mia艂a czasu sprawdzi膰 ich teraz, bowiem Wulfgar zn贸w j膮 nami臋tnie poca艂owa艂. Gdy nie odpowiedzia艂a odpowiednio, wycofa艂 si臋 na d艂ugo艣膰 ramion, wpatruj膮c si臋 w ni膮 stanowczo.

Spogl膮daj膮c wtedy na niego, znajduj膮cego si臋 na skraju katastrofy, na urwisku pomi臋dzy przesz艂o艣ci膮 a przysz艂o艣ci膮, Catti-brie dosz艂a do przekonania, 偶e musi mu to da膰. Przyci膮gn臋艂a go z powrotem i zacz臋艂a nast臋pny poca艂unek. Obj臋li si臋 mocno, a Wulfgar sprowadzi艂 j膮 na ziemi臋. Przetaczali si臋, dotykali, pie艣cili, grzebali przy swych ubraniach.

Pozwoli艂a mu zatraci膰 si臋 w nami臋tno艣ci, pozwoli艂a mu dotyka膰 si臋 oraz ca艂owa膰 i by艂a zadowolona z przyj臋tej przez siebie roli, 偶ywi艂a nadziej臋, i偶 to spotkanie, ta noc, pomo偶e sprowadzi膰 Wulfgara z powrotem do 艣wiata 偶yj膮cych.

I to dzia艂a艂o. Wulfgar to wiedzia艂, czu艂 to. Obna偶y艂 przed ni膮 swe serce i dusz臋, odrzuci艂 swe os艂ony, p艂awi艂 si臋 w jej dotyku, w jej s艂odkim smaku, w jej mi臋kko艣ci.

By艂 wolny! Przez te pierwszych kilka minut by艂 wolny i by艂o to tak wspania艂e, tak pi臋kne, tak rzeczywiste.

Przetoczy艂 si臋 na plecy, a jego silne obj臋cia poci膮gn臋艂y Catti-brie na niego. Przygryz艂 lekko jej kark, po czym, zbli偶aj膮c si臋 do punktu ekstazy, odchyli艂 g艂ow臋 z powrotem, by m贸c spojrze膰 jej w oczy i dzieli膰 si臋 chwil膮 rado艣ci.

Odpowiedzia艂o mu spojrzenie u艣miechaj膮cego si臋 lubie偶nie sukuba, niegodziwej kusicielki z Otch艂ani.


My艣li Wulfgara pop臋dzi艂y z powrotem przez Dolin臋 Lodowego Wichru, z powrotem do Morza Ruchomego Lodu, do lodowej jaskini oraz walki z Entu, po czym jeszcze dalej, z powrotem do wiruj膮cego dymu i koszmar贸w. Wszystko to by艂o k艂amstwem, u艣wiadomi艂 sobie. Walka, ucieczka, po艂膮czenie z przyjaci贸艂mi. Wszystko to k艂amstwo sfabrykowane przez Errtu, by rozpali膰 na nowo jego nadziej臋, aby demon m贸g艂 j膮 znowu wyssa膰. Wszystko to k艂amstwo, a on wci膮偶 jest w Otch艂ani, marz膮c o Catti-brie, a przebywaj膮c w obj臋ciach obrzydliwego sukuba.

Jego pot臋偶na d艂o艅 si臋gn臋艂a pod brod臋 stworzenia i odepchn臋艂a je. Jego druga d艂o艅 wykona艂a paskudny cios, po czym unios艂a besti臋 w powietrze i odrzuci艂a, ciskaj膮c w piach. Wulfgar z rykiem podni贸s艂 si臋 na nogi, podci膮gaj膮c i prostuj膮c spodnie. Zataczaj膮c si臋, ruszy艂 do ogniska i ignoruj膮c b贸l, wyci膮gn膮艂 r臋k臋, by chwyci膰 p艂on膮ce polano, po czym odwr贸ci艂 si臋 z powrotem, by zaatakowa膰 niegodziwego sukuba.

Odwr贸ci艂 si臋, by zaatakowa膰 Catti-brie.

Wtedy j膮 rozpozna艂, na wp贸艂 ubran膮, chwiej膮c膮 si臋 na r臋kach i kolanach, z krwi膮 p艂yn膮c膮 obficie z nosa. Zdo艂a艂a podnie艣膰 na niego wzrok. Na jej pobitej twarzy nie widnia艂a w艣ciek艂o艣膰, jedynie zmieszanie. Ci臋偶ar winy niemal podci膮艂 silne nogi barbarzy艅cy.

Ja nie... 鈥 wyj膮ka艂. 鈥 Nigdy bym nie... 鈥 Chwytaj膮c z trudem powietrze i 艂kaj膮c cicho, Wulfgar pop臋dzi艂 przez obozowisko, ciskaj膮c na bok pal膮c膮 si臋 ga艂膮藕. Barbarzy艅ca podni贸s艂 sw贸j plecak i m艂ot bojowy i pobieg艂 w mrok nocy, w niesko艅czon膮 ciemno艣膰 swego udr臋czonego umys艂u.



ROZDZIA艁 7

OPLECIONY WODOROSTAMI


Nie mo偶esz wej艣膰 do 艣rodka 鈥 powiedzia艂 zza barykady piskliwy g艂os. 鈥 Prosz臋, panie, b艂agam ci臋. Odejd藕.

Entreri nie uwa偶a艂 nerwowego tonu halflinga za zbyt zabawny, bowiem w jego umy艣le rozbrzmiewa艂y niebezpiecznie implikacje zamkni臋cia. On i Dwahvel zawarli umow臋 鈥 wzajemnie korzystn膮 umow臋, kt贸ra zreszt膮 wydawa艂a si臋 faworyzowa膰 halflink臋 鈥 a jednak teraz wygl膮da艂o na to, i偶 Dwahvel wycofywa艂a swe s艂owo. Jej od藕wierny nawet nie wpu艣ci艂 Entreriego do Miedzianej Stawki. Entreri cieszy艂 si臋 my艣l膮 kopni臋cia w barykad臋, lecz jedynie przez chwil臋. Przypomnia艂 sobie, 偶e halflingi by艂y cz臋sto bieg艂e w zastawianiu pu艂apek. Wtedy pomy艣la艂, 偶e m贸g艂by wsun膮膰 sztylet przez szpar臋 pomi臋dzy deskami, w rami臋 lub kciuk bezczelnego od藕wiernego lub cokolwiek, co si臋 nadarzy. Na tym polega艂o pi臋kno sztyletu Entreriego: m贸g艂 go wbi膰 gdziekolwiek i wyssa膰 stamt膮d energi臋 偶yciow膮.

To znowu偶 by艂a jednak przelotna my艣l, bardziej fantazja zrodzona z frustracji ni偶 dzia艂anie, jakie zawsze ostro偶ny Entreri m贸g艂by powa偶nie rozwa偶a膰.

A wi臋c odejd臋 鈥 powiedzia艂 spokojnie. 鈥 Poinformuj jednak Dwahvel, i偶 m贸j 艣wiat jest podzielony pomi臋dzy przyjaci贸艂 a wrog贸w. 鈥 Odwr贸ci艂 si臋 i zacz膮艂 i艣膰, pozostawiaj膮c zdenerwowanego od藕wiernego.

Och, ale偶 to zabrzmia艂o jak gro藕ba 鈥 dobieg艂 inny g艂os, zanim Entreri zdo艂a艂 przeby膰 dziesi臋膰 krok贸w ulic膮.

Skrytob贸jca zatrzyma艂 si臋 i przyjrza艂 ma艂ej szczelinie na 艣cianie Miedzianej Stawki, wizjerowi, jak sobie u艣wiadomi艂, a najprawdopodobniej r贸wnie偶 otworowi strzelniczemu.

Dwahvel 鈥 powiedzia艂, wykonuj膮c lekki uk艂on.

Ku jego zaskoczeniu szczelina poszerzy艂a si臋 i fragment 艣ciany odsun膮艂 si臋 na bok. Dwahvel wysz艂a na zewn膮trz.

Tak szybko okre艣lasz wrog贸w 鈥 rzek艂a, potrz膮saj膮c g艂ow膮, a jej kr臋cone, br膮zowe loki zata艅czy艂y weso艂o.

Ale偶 nie 鈥 odpar艂 skrytob贸jca. 鈥 Cho膰 zez艂o艣ci艂o mnie, i偶 najwyra藕niej zdecydowa艂a艣 zerwa膰 nasz膮 umow臋.

Twarz Dwahvel napi臋艂a si臋 nagle. Zmieni艂 si臋 ton g艂osu halflinki.

Opleciony wodorostami 鈥 wyja艣ni艂a, stosuj膮c wyra偶enie bardziej powszechne dla 艂odzi rybackich ni偶 dla ulic, lecz s艂yszane ju偶 wcze艣niej przez Entreriego. Na kutrach 鈥瀘platanie wodorostami鈥 odnosi艂o si臋 do praktyki izolowania szczeg贸lnie k艂opotliwych krab贸w, kt贸re musia艂y by膰 dostarczone na rynek 偶ywe, budowania wok贸艂 nich barykady z wodorost贸w. Na ulicy termin 贸w by艂 mniej dos艂owny, cho膰 o podobnym znaczeniu. Opleciona wodorostami osoba by艂a odizolowana przez barykad臋 gr贸藕b.

Nagle twarz Entreriego r贸wnie偶 si臋 napi臋艂a.

Rozkaz nadszed艂 z gildii wi臋kszych ni偶 moja, gildii, kt贸re mog艂yby, i nie zawaha艂yby si臋, spali膰 Miedziana Stawk臋 i zabi膰 wszystkich moich pobratymc贸w 鈥 powiedzia艂a Dwahvel, wzruszaj膮c ramionami. 鈥 Entreri jest opleciony wodorostami, tak powiedzieli. Nie mo偶esz mnie wini膰, 偶e odmawiam ci wej艣cia.


Entreri przytakn膮艂. Bardziej ni偶 wielu innych potrafi艂 doceni膰 pragmatyzm instynktu przetrwania.

Jednak postanowi艂a艣 wyj艣膰 i porozmawia膰 ze mn膮 鈥 rzek艂. Dwahvel zn贸w wzruszy艂a ramionami.

Tylko po to, by wyja艣ni膰, 偶e nasza umowa dobieg艂a ko艅ca 鈥 powiedzia艂a. 鈥 Oraz by zapewni膰, 偶e nie podchodz臋 pod t膮 drug膮 kategori臋, kt贸r膮 poda艂e艣 mojemu od藕wiernemu. Tyle mog臋 ci da膰, bez zap艂aty za t臋 us艂ug臋. Ka偶dy wie ju偶, 偶e wr贸ci艂e艣, i sama twoja obecno艣膰 uczyni艂a ich nerwowymi. Stary Basadoni wci膮偶 w艂ada sw膮 gildi膮, lecz jest teraz w cieniu, to bardziej figurant ni偶 przyw贸dca. Ci, kt贸rzy zajmuj膮 si臋 sprawami gildii Basadoni, a r贸wnie偶 innych gildii, nie znaj膮 ci臋. Znaj膮 jednak twoj膮 reputacj臋. Mog膮 si臋 wi臋c ciebie obawia膰, tak jak obawiaj膮 si臋 siebie nawzajem. Czy pasza Wroning mo偶e si臋 nie ba膰, 偶e Grabie偶cy naj臋li Entreriego, by go zabi艂? Czy te偶 nawet w obr臋bie poszczeg贸lnych gildii, czy ci, kt贸rzy rywalizuj膮 o pozycj臋 przed spodziewan膮 艣mierci膮 paszy Basadoniego, nie obawiaj膮 si臋, i偶 jeden z pozosta艂ych pozyska艂 Entreriego, by zapewni膰 sobie awans?

Entreri zn贸w przytakn膮艂, lecz odpar艂 鈥 A czy nie jest mo偶liwe, 偶e Artemis Entreri po prostu wr贸ci艂 do domu?

Oczywi艣cie 鈥 powiedzia艂a Dwahvel. 鈥 Lecz dop贸ki nie poznaj膮 prawdy o tobie, b臋d膮 si臋 ciebie obawia膰, a jedynym sposobem, by pozna膰 prawd臋...

Jest oplecenie wodorostami 鈥 doko艅czy艂 skrytob贸jca. Zacz膮艂 dzi臋kowa膰 Dwahvel za okazanie odwagi i wyj艣cie na zewn膮trz, by mu to powiedzie膰, lecz przerwa艂. Dostrzeg艂, 偶e by膰 mo偶e halflinka jedynie wykonywa艂a rozkazy, 偶e by膰 mo偶e to spotkanie by艂o cz臋艣ci膮 procesu sprawdzaj膮cego.

Pilnuj dobrze swych plec贸w 鈥 doda艂a Dwahvel, id膮c do sekretnych drzwi. 鈥 Rozumiesz, 偶e jest wielu, kt贸rzy chcieliby posiada膰 g艂ow臋 Entreriego na swej 艣cianie z trofeami.

O czym wiesz? 鈥 spyta艂 skrytob贸jca, bowiem wydawa艂o mu si臋 oczywiste, i偶 Dwahvel nie pos艂ugiwa艂a si臋 tu jedynie og贸lnikami.

Przed rozkazem o opleceniu wodorostami moi szpiedzy wyszli dowiedzie膰 si臋, jak inni zapatruj膮 si臋 na tw贸j powr贸t 鈥 wyja艣ni艂a. 鈥 Zadano im wi臋cej pyta艅, ni偶 sami zadali. Najwi臋cej chcieli o tobie wiedzie膰 m艂odzi, silni skrytob贸jcy. Pilnuj dobrze swych plec贸w. 鈥 I znikn臋艂a, wracaj膮c przez sekretne drzwi do Miedzianej Stawki.

Entreri jedynie westchn膮艂 i ruszy艂 dalej. Nie kwestionowa艂 swego powrotu do Calimportu, poniewa偶 w 偶adnym razie nie wydawa艂 si臋 on dla niego wa偶ny. Nie zacz膮艂 r贸wnie偶 wpatrywa膰 si臋 baczniej w cienie otaczaj膮ce ciemn膮 uliczk臋. By膰 mo偶e w jednym z nich stoi jego przysz艂y zab贸jca. By膰 mo偶e nie.

By膰 mo偶e to po prostu nie ma znaczenia.


* * *


Perry 鈥 powiedzia艂 Giunta Wieszcz do Kadrana Gordeona, gdy obydwaj obserwowali, jak m艂ody zbir skrada si臋 po dachach, 艣ledz膮c, z bardzo bezpiecznej odleg艂o艣ci, ruchy Artemisa Entreri. 鈥 Porucznik u Bodeau.

Czy on obserwuje? 鈥 spyta艂 Kadran.

Poluje 鈥 sprostowa艂 czarodziej.

Kadran nie w膮tpi艂. Ca艂e 偶ycie Giunty zosta艂o sp臋dzone na obserwacji. Czarodziej by艂 obserwatorem, a z wzor贸w tych, kt贸rych obserwowa艂, potrafi艂 z zaskakuj膮c膮 dok艂adno艣ci膮 przewidzie膰 ich nast臋pne posuni臋cia.

Dlaczego Bodeau mia艂by wszystko ryzykowa膰, by i艣膰 na Entreriego? 鈥 spyta艂 wojownik. 鈥 Z pewno艣ci膮 wie o rozkazie oplecenia wodorostami, a Entreri d艂ugo by艂 sprzymierzony z t膮 w艂a艣nie gildi膮.

Zak艂adasz, 偶e Bodeau w og贸le wie o tym 鈥 wyja艣ni艂 Giunta. 鈥 Ju偶 wcze艣niej go widzia艂em. Dog Perry go nazywaj膮, cho膰 za 鈥濻erce鈥 chce uchodzi膰.

Przydomek ten poruszy艂 w Kadranie znajom膮 nut臋.

Z powodu jego praktyki wycinania wci膮偶 bij膮cych serc z piersi swych ofiar 鈥 stwierdzi艂 m臋偶czyzna. 鈥 Zuchwa艂y m艂ody zab贸jca 鈥 doda艂, kiwaj膮c g艂ow膮, poniewa偶 teraz mia艂o to sens.

Nie inaczej ni偶 kto艣, kogo znam 鈥 powiedzia艂 chytrze Giunta, kieruj膮c sw贸j wzrok na Kadrana.

Kadran u艣miechn膮艂 si臋 w odpowiedzi. Dog Perry nie r贸偶ni艂 si臋 wiele od m艂odego Kadrana, zuchwa艂ego i wyszkolonego. Lata nauczy艂y jednak Kadrana pewnej dozy pokory, cho膰 wielu z tych, kt贸rzy go dobrze znali, uwa偶a艂o, i偶 wci膮偶 wykazywa艂 lekkie niedobory w tej kwestii. Kadran przyjrza艂 si臋 teraz bli偶ej Dogowi Perry鈥檈mu, temu, jak m臋偶czyzna przemieszcza si臋 cicho i ostro偶nie wzd艂u偶 kraw臋dzi dachu. Tak, wydawa艂o si臋 istnie膰 podobie艅stwo do m艂odego zbira, jakim by艂 niegdy艣 Kadran. Dog Perry by艂 jednak wyra藕nie mniej roztropny, bowiem nawet w swej czupurnej m艂odo艣ci Kadran nie uda艂by si臋 za kim艣 takim jak Artemis Entreri tak szybko po jego powrocie do Calimportu, i zdecydowanie nie bez d艂ugich przygotowa艅.

Musi mie膰 sojusznik贸w w tej okolicy 鈥 stwierdzi艂 w ko艅cu Kadran. 鈥 Przeszukaj inne dachy. Z pewno艣ci膮 ten m艂ody zbir nie by艂by na tyle g艂upi, by samemu polowa膰 na Entreriego.

Giunta poszerzy艂 swe poszukiwania. Znalaz艂 Entreriego poruszaj膮cego si臋 swobodnie g艂贸wnym bulwarem i rozpozna艂 w okolicy wiele innych os贸b, sta艂ych bywalc贸w, nie posiadaj膮cych 偶adnych znanych powi膮za艅 z gildi膮 Bodeau ani z Dogiem Perrym.

Tamten 鈥 wyja艣ni艂 czarodziej, wskazuj膮c na inn膮 sylwetk臋 przemykaj膮c膮 pomi臋dzy cieniami, pod膮偶aj膮c膮 t膮 sam膮 drog膮 co Entreri, lecz daleko, daleko z ty艂u. 鈥 Kolejny z ludzi Bodeau, jak mniemam.

Nie wydaje si臋 mie膰 szczeg贸lnej ochoty na do艂膮czenie do walki 鈥 zauwa偶y艂 Kadran, bowiem wygl膮da艂o na to, i偶 m臋偶czyzna waha si臋 przy ka偶dym kroku. By艂 tak daleko za Entrerim i z ka偶d膮 mijaj膮c膮 sekund膮 si臋 oddala艂, 偶e m贸g艂by zeskoczy膰 i pobiec 艣rodkiem ulicy, nie b臋d膮c zauwa偶onym przez 艣ciganego skrytob贸jc臋.

Mo偶e tylko obserwuje 鈥 stwierdzi艂 Giunta, przesuwaj膮c obraz z kryszta艂owej kuli z powrotem na dw贸ch skrytob贸jc贸w, kt贸rych 艣cie偶ki zacz臋艂y si臋 przecina膰. 鈥 Pod膮偶a za swym sojusznikiem na pro艣b臋 Bodeau, by sprawdzi膰, jak powiedzie si臋 Dogowi Perry鈥檈mu. Jest wiele mo偶liwo艣ci, lecz je艣li zamierza znale藕膰 si臋 w walce u boku Doga Perry鈥檈go, to powinien przyspieszy膰. Entreri nie nale偶y do tych, kt贸rzy przeci膮gaj膮 potyczk臋, a wygl膮da na to...

Przerwa艂 gwa艂townie, gdy Dog Perry przesun膮艂 si臋 na skraj dachu i przykucn膮艂, napinaj膮c mi臋艣nie. M艂ody skrytob贸jca znalaz艂 miejsce na zasadzk臋, a Entreri skr臋ci艂 w alejk臋, wyra藕nie wchodz膮c m臋偶czy藕nie w r臋ce.

Mogliby艣my go ostrzec 鈥 powiedzia艂 Kadran, oblizuj膮c nerwowo wargi.


Entreri zawsze ma si臋 na stra偶y 鈥 wyja艣ni艂 czarodziej. 鈥 Z pewno艣ci膮 wyczu艂 moje szpiegowanie. Na cz艂owieka o jego talentach nie mo偶na magicznie spogl膮da膰 bez jego wiedzy. 鈥 Czarodziej zachichota艂. 鈥 呕egnaj, Dogu Perry 鈥 rzek艂.

W chwili gdy s艂owa te opuszcza艂y jego usta, obiecuj膮cy skrytob贸jca zeskoczy艂 z dachu i spad艂 zaledwie trzy kroki za Entrerim, zbli偶aj膮c si臋 tak szybko, i偶 niemal ka偶dy cz艂owiek zosta艂by przebity, zanim zarejestrowa艂by nawet poruszenie za sob膮.

Niemal ka偶dy cz艂owiek.

Entreri obr贸ci艂 si臋, gdy Dog Perry, trzymaj膮c przed sob膮 w膮ski miecz, rzuci艂 si臋 na niego. Zamach lewej d艂oni odwracaj膮cego si臋 skrytob贸jcy, trzymaj膮cej obfite fa艂dy p艂aszcza dla zwi臋kszenia ochrony, odbi艂 szeroko cios. Entreri ruszy艂 do przodu, wykonuj膮c nag艂y krok, unosz膮c lew膮 d艂o艅 i dzi臋ki temu podnosz膮c w ruchu r臋k臋 Doga Perry鈥檈go. Przemie艣ci艂 si臋 tu偶 pod pozbawionym r贸wnowagi niedosz艂ym zab贸jc膮, po drodze wbijaj膮c sw贸j wysadzany klejnotami sztylet w pach臋 napastnika. Nast臋pnie tak szybko, 偶e Dog Perry nawet nie mia艂 szansy, by odpowiedzie膰, tak szybko, 偶e Kadran i Giunta ledwo zauwa偶yli delikatny obr贸t, zawirowa艂 z powrotem, obracaj膮c si臋 twarz膮 w stron臋 plec贸w Doga Perry鈥檈go. Entreri wyszarpn膮艂 sztylet i przerzuci艂 go do opadaj膮cej lewej d艂oni, umie艣ci艂 praw膮 d艂o艅 wok贸艂 podbr贸dka niedosz艂ego zab贸jcy i kopn膮艂 go od ty艂u, na wysoko艣ci kolan, tak 偶e za艂ama艂y mu si臋 nogi. Lewa d艂o艅 starszego skrytob贸jcy wykona艂a d藕gni臋cie, wbijaj膮c sztylet w potylic臋 Doga Perry鈥檈go i dalej, g艂臋boko w m贸zg.

Entreri wyci膮gn膮艂 natychmiast sztylet i pozwoli艂 krwawi膮cemu trupowi osun膮膰 si臋 na ziemi臋. Odby艂o si臋 to tak szybko, 偶e ca艂a krew zebra艂a si臋 pod cia艂em, nie zostawiaj膮c na Entrerim nawet kropli.

Giunta, 艣miej膮c si臋, wskaza艂 na koniec alejki, gdzie oszo艂omiony towarzysz Doga Perry鈥檈go rzuci艂 jedno spojrzenie na zwyci臋skiego Entreriego, obr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i czmychn膮艂.

Tak, w istocie 鈥 stwierdzi艂 Giunta. 鈥 Niech rozniesie si臋 wie艣膰 po ulicach, 偶e Artemis Entreri wr贸ci艂.

Kadran Gordeon sp臋dzi艂 d艂ug膮 chwil臋, wpatruj膮c si臋 w trupa. Przyj膮艂 sw膮 zwyczaj ow膮 poz臋 do rozmy艣la艅, wydymaj膮c wargi tak, 偶e d艂ugie i zakr臋cone w膮sy drga艂y na jego ciemnej twarzy. Rozmy艣la艂 nad tym, by samemu i艣膰 na Entreriego, a teraz by艂 do艣膰 mocno zszokowany umiej臋tno艣ciami tego m臋偶czyzny. By艂o to pierwsze prawdziwe do艣wiadczenie Gordeona z Entrerim, i skrytob贸jca zrozumia艂 nagle, i偶 m臋偶czyzna ten uczciwie zas艂u偶y艂 sobie na swoj膮 reputacj臋.

Kadran Gordeon nie by艂 jednak Dogiem Perrym, by艂 znacznie lepiej wyszkolony ni偶 ten m艂ody wa偶niak. By膰 mo偶e istotnie z艂o偶y wizyt臋 temu by艂emu kr贸lowi skrytob贸jc贸w.

Wyj膮tkowe 鈥 dobieg艂 zza nich g艂os Sharlotty. Obaj odwr贸cili si臋 i ujrzeli, 偶e kobieta wpatruje si臋 zza ich plec贸w w obraz w kryszta艂owej kuli Giunty. 鈥 Pasza Basadoni m贸wi艂 mi, 偶e b臋d臋 pod wra偶eniem. Jak偶e on si臋 dobrze rusza!

Czy mam odp艂aci膰 gildii Bodeau za z艂amanie rozkazu o oplataniu wodorostami? 鈥 spyta艂 Kadran.

Zapomnij o nich 鈥 odpar艂a Sharlotta, podchodz膮c bli偶ej, z oczyma pob艂yskuj膮cymi podziwem. 鈥 Skoncentruj nasz膮 uwag臋 jedynie na tym tutaj. Znajd藕 go i zatrudnij. Znajd藕my prac臋 dla Artemisa Entreri.


* * *


Drizzt znalaz艂 Catti-brie siedz膮c膮 na tylnej kraw臋dzi wozu. Regis siedzia艂 obok niej, trzymaj膮c kawa艂ek materia艂u przy jej twarzy. Bruenor, z toporem dyndaj膮cym niebezpiecznie u boku, przechadza艂 si臋 w t臋 i z powrotem, miotaj膮c przekle艅stwami. Drow od razu wiedzia艂, co si臋 sta艂o, przynajmniej og贸lnie, a gdy si臋 nad tym zastanowi艂, nie by艂 zbytnio zaskoczony, 偶e Wulfgar uderzy艂.

On nie chcia艂 tego zrobi膰 鈥 powiedzia艂a Catti-brie do Bruenora, staraj膮c si臋 uspokoi膰 porywczego krasnoluda. Ona r贸wnie偶 by艂a wyra藕nie rozgniewana, lecz, podobnie jak Drizzt, lepiej rozumia艂a emocjonalny zam臋t Wulfgara. 鈥 S膮dz臋, 偶e on nie widzia艂 mnie 鈥 ci膮gn臋艂a kobieta, m贸wi膮c bardziej do Drizzta. 鈥 Wed艂ug mnie spogl膮da艂 zn贸w na Errtu.

Drizzt przytakn膮艂.

Tak jak na pocz膮tku walki z gigantami 鈥 rzek艂.

I chceta to odpu艣ci膰? 鈥 rykn膮艂 Bruenor w odpowiedzi. 鈥 My艣lita, 偶e mo偶eta nie dopu艣ci膰, by ch艂opak odpowiedzia艂 za swoje czyny? Ba! Dam mu pranie, przy kt贸rym lata sp臋dzone u Errtu wydadz膮 mu si臋 niczym! Id藕 i znajd藕 go, elfie. Sprowad藕 go z powrotem, by m贸g艂 powiedzie膰 mojej dziewczynce, 偶e mu przykro. P贸藕niej mo偶e powiedzie膰 to mnie. Jeszcze p贸藕niej mo偶e znale藕膰 moj膮 pi臋艣膰 w swojej g臋bie i zasn膮膰 porz膮dnie na d艂ugo, by to przemy艣le膰! 鈥 Warkn膮wszy, Bruenor wbi艂 sw贸j top贸r g艂臋boko w ziemi臋. 鈥 S艂ysza艂em ju偶 do艣膰 o tym Errtu 鈥 oznajmi艂. 鈥 Nie mo偶e 偶y膰 tym, co ju偶 si臋 sko艅czy艂o.

Drizzt nie mia艂 wi臋kszych w膮tpliwo艣ci, 偶e gdyby Wulfgar wr贸ci艂 w tej chwili do obozu, potrzeba by jego, Catti-brie, Regisa, Camlaine鈥檃 oraz wszystkich jego towarzyszy, by 艣ci膮gn膮膰 Bruenora z m臋偶czyzny. Kiedy za艣 spogl膮da艂 na Catti-brie, z nabrzmia艂ym okiem, zaczerwienionym, zakrwawionym nosem, tropiciel nie by艂 pewien, czy by艂by taki sk艂onny powstrzymywa膰 krasnoluda.

Nie powiedziawszy nic wi臋cej, Drizzt odwr贸ci艂 si臋 i odszed艂 z obozu, kieruj膮c si臋 w mrok. Wiedzia艂, 偶e Wulfgar nie m贸g艂 zaj艣膰 daleko, cho膰 noc by艂a niezbyt ciemna, a wielki ksi臋偶yc roz艣wietla艂 tundr臋. Tu偶 za obozowiskiem wyci膮gn膮艂 swoj膮 figurk臋. Guenhwyvar wskaza艂a drog臋, biegn膮c w ciemno艣膰 i powarkuj膮c za siebie, by prowadzi膰 pod膮偶aj膮cego za ni膮 tropiciela.

Ku zaskoczeniu Drizzta trop nie prowadzi艂 ani na po艂udnie, ani z powrotem ku pomocnemu wschodowi i Dekapolis, lecz prosto na wsch贸d, do g贸ruj膮cych czarnych wierch贸w Grzbietu 艢wiata. Wkr贸tce Guenhwyvar zaprowadzi艂a drowa na pag贸rkowate pog贸rze, naprawd臋 niebezpieczne terytorium, bowiem wysokie urwiska i skaliste wyniesienia dawa艂y wspania艂e miejsca na zasadzk臋 dla czaj膮cych si臋 potwor贸w oraz zb贸jc贸w.

By膰 mo偶e, duma艂 Drizzt, w艂a艣nie dlatego Wulfgar uda艂 si臋 w t臋 stron臋. By膰 mo偶e szuka艂 k艂opot贸w, walki, lub mo偶e nawet pewnego giganta, by zaskoczy艂 go i sko艅czy艂 jego cierpienia.

Drizzt zatrzyma艂 si臋 gwa艂townie i odetchn膮艂 g艂臋boko, przeci膮gle, bowiem tym, co wydawa艂o mu si臋 najbardziej niepokoj膮ce, nie by艂a my艣l, 偶e Wulfgar prosi si臋 o katastrof臋, lecz jego w艂asna reakcja na to. Bowiem w tej chwili, maj膮c wyra藕nie w umy艣le obraz zranionej Catti-brie, tropiciel niemal 鈥 niemal 鈥 s膮dzi艂, i偶 taki koniec opowie艣ci Wulfgara nie by艂by tak膮 z艂膮 rzecz膮.


Wo艂anie Guenhwyvar wyrwa艂o go z powrotem z my艣li. Wbieg艂 po stromym zboczu, wskoczy艂 na inny g艂az, po czym zbieg艂 na kolejn膮 艣cie偶k臋. Us艂ysza艂 warkni臋cie 鈥 Wulfgara, nie pantery 鈥 po czym trzask, gdy Aegis-fang uderzy艂 w jaki艣 kamie艅. Trzask 贸w by艂 blisko Guenhwyvar, Drizzt u艣wiadomi艂 sobie z odg艂osu uderzenia oraz ryk贸w protestu pantery.

Drizzt wskoczy艂 na skaln膮 gra艅, przebieg艂 kr贸tki kawa艂ek i zeskoczy艂 z niewielkiej wysoko艣ci, by wyl膮dowa膰 lekko tu偶 obok wielkiego m臋偶czyzny, akurat gdy m艂ot bojowy ponownie si臋 pojawi艂 magicznie 鈥 w jego d艂oni. Przez chwil臋, przygl膮daj膮c si臋 dzikiemu spojrzeniu w oczach Wulfgara, drow s膮dzi艂, 偶e b臋dzie musia艂 wyci膮gn膮膰 swe klingi, lecz Wulfgar uspokoi艂 si臋 szybko. Wydawa艂 si臋 po prostu pokonany, w艣ciek艂o艣膰 opu艣ci艂a go.

Nie wiem 鈥 powiedzia艂, osuwaj膮c si臋 na g艂az.

Rozumiem 鈥 odpar艂 Drizzt, powstrzymuj膮c sw膮 z艂o艣膰 i staraj膮c si臋 zabrzmie膰 wsp贸艂czuj膮co.

To nie by艂a Catti-brie 鈥 ci膮gn膮艂 Wulfgar. 鈥 To znaczy w moich my艣lach. Nie by艂em z ni膮, lecz z powrotem tam, w tym ciemnym miejscu.

Wiem 鈥 rzek艂 Drizzt. 鈥 I wie to Catti-brie, cho膰 obawiam si臋, 偶e b臋dziemy mie膰 przed sob膮 wi臋cej pracy, je艣li chodzi o uspokojenie Bruenora. 鈥 Zako艅czy艂 z szerokim i ciep艂ym u艣miechem, lecz jego pr贸ba z艂agodzenia sytuacji nie dotar艂a do Wulfgara.

Ma prawo, by si臋 w艣cieka膰 鈥 przyzna艂 barbarzy艅ca. 鈥 Podobnie jak ja jestem rozw艣cieczony, w spos贸b, kt贸rego nie jeste艣 w stanie zrozumie膰.

Nie lekcewa偶 warto艣ci przyja藕ni 鈥 odpowiedzia艂 Drizzt. 鈥 Niegdy艣 pope艂ni艂em podobny b艂膮d, niemal niszcz膮c wszystko, co by艂o mi drogie.

Wulfgar potrz膮sa艂 g艂ow膮 przy ka偶dym s艂owie, nie b臋d膮c w stanie znale藕膰 偶adnej podstawy, by si臋 zgodzi膰. Zala艂y go fale czarnej rozpaczy, grzebi膮c go pod sob膮. To, co zrobi艂, le偶a艂o poza wszelkim wybaczeniem, zw艂aszcza 偶e zda艂 sobie spraw臋, i przyzna艂 to przed sob膮, i偶 co艣 takiego mog艂oby zn贸w si臋 wydarzy膰.

Jestem zgubiony 鈥 rzek艂 cicho.


A my wszyscy pomo偶emy ci odnale藕膰 drog臋 鈥 odpowiedzia艂 Drizzt, k艂ad膮c uspokajaj膮co d艂o艅 na ramieniu wielkiego m臋偶czyzny.

Wulfgar odepchn膮艂 go.

Nie 鈥 powiedzia艂 stanowczo, po czym roze艣mia艂 si臋 lekko. 鈥 Nie istnieje droga, kt贸r膮 mo偶na by znale藕膰. Mrok Errtu trwa. W jego cieniu nie mog臋 by膰 tym, kim chcecie, bym by艂.

Chcemy jedynie, by艣 przypomnia艂 sobie, kim by艂e艣 kiedy艣 鈥 odrzek艂 drow. 鈥 W lodowej jaskini radowali艣my si臋, 偶e Wulfgar, syn Beornegara, powr贸ci艂 do nas.

Nie powr贸ci艂 鈥 sprostowa艂 wielki m臋偶czyzna. 鈥 Nie jestem cz艂owiekiem, kt贸ry zostawi艂 was w Mithrilowej Hali. Nigdy ju偶 nim nie b臋d臋 m贸g艂 by膰.

Czas uleczy... 鈥 zacz膮艂 m贸wi膰 Drizzt, lecz Wulfgar uciszy艂 go z rykiem.

Nie! 鈥 krzykn膮艂. 鈥 Nie prosz臋 o uleczenie. Nie 偶ycz臋 sobie sta膰 si臋 zn贸w cz艂owiekiem, kt贸rym by艂em. By膰 mo偶e pozna艂em prawd臋 o 艣wiecie i owa prawda ukaza艂a mi b艂臋dy mych poprzednich uczynk贸w.

Drizzt spojrza艂 stanowczo na m臋偶czyzn臋.

I lepszym uczynkiem jest uderzenie nie spodziewaj膮cej si臋 tego Catti-brie? 鈥 spyta艂 g艂osem ociekaj膮cym sarkazmem, bowiem jego cierpliwo艣膰 szybko si臋 wyczerpywa艂a.

Wulfgar skrzy偶owa艂 spojrzenia z Drizztem i d艂onie drowa zn贸w si臋gn臋艂y do r臋koje艣ci sejmitar贸w. Ledwo m贸g艂 uwierzy膰 w poziom wzrastaj膮cego w nim gniewu, przyt艂aczaj膮cego wsp贸艂czucie dla dotkliwie udr臋czonego przyjaciela. Rozumia艂, 偶e gdyby Wulfgar spr贸bowa艂 go uderzy膰, walczy艂by z nim, nie powstrzymuj膮c si臋.

Spogl膮dam na ciebie teraz i pami臋tam, 偶e jeste艣 moim przyjacielem 鈥 powiedzia艂 Wulfgar, na tyle 艂agodz膮c sw膮 napi臋t膮 postaw臋, by zapewni膰 Drizzta, 偶e nie zamierza zaatakowa膰. 鈥 A mimo to owe wspomnienia przychodz膮 jedynie, gdy u偶yje si臋 wiele si艂y woli. 艁atwiej mi jest nienawidzi膰 ciebie i nienawidzi膰 wszystkiego, co mnie otacza, za艣 wtedy, gdy nie przywo艂uje natychmiast si艂y woli, mam ch臋膰 uderza膰.

Jak to zrobi艂e艣 z Catti-brie 鈥 odpar艂 Drizzt, a jego ton nie by艂 oskar偶ycielski, lecz przedstawia艂 raczej szczer膮 pr贸b臋 zrozumienia.


Wulfgar przytakn膮艂.

Nawet nie dostrzega艂em, 偶e to ona 鈥 powiedzia艂. 鈥 By艂 to po prostu kolejny z czart贸w Errtu, najgorszy z tych, kt贸re kusi艂y mnie i pozbawia艂y si艂y woli, po czym zostawia艂y nie z oparzeniami czy ranami, lecz z brzemieniem winy, ze 艣wiadomo艣ci膮 pora偶ki. Chcia艂em si臋 opiera膰...ja...

Do艣膰, m贸j przyjacielu 鈥 rzek艂 cicho Drizzt. 鈥 Bierzesz na siebie win臋 tam, gdzie nie powiniene艣. Nie by艂a to pora偶ka Wulfgara, lecz niesko艅czone okrucie艅stwo Errtu.

Jedno i drugie 鈥 powiedzia艂 pokonany Wulfgar. 鈥 I pora偶ka ta z艂o偶one jest ze wszystkich chwil s艂abo艣ci.

Porozmawiamy z Bruenorem 鈥 zapewni艂 go Drizzt. 鈥 Wykorzystamy ten incydent jako wskaz贸wk臋 i we藕miemy z niego nauczk臋.

Mo偶esz powiedzie膰 Bruenorowi cokolwiek zechcesz 鈥 powiedzia艂 wielki m臋偶czyzna, a jego ton zn贸w sta艂 si臋 lodowato zimny. 鈥 Bowiem nie b臋dzie mnie tam, by to us艂ysze膰.

Wr贸cisz do swego ludu? 鈥 spyta艂 Drizzt, cho膰 barbarzy艅ca nic takiego nie powiedzia艂.

Znajd臋 drog臋, kt贸r膮 wybior臋 鈥 odpar艂 Wulfgar. 鈥 Sam.

Kiedy艣 gra艂em w t臋 gr臋.

Gr臋? 鈥 wielki m臋偶czyzna powt贸rzy艂 z niedowierzaniem. 鈥 W ca艂ym swym 偶yciu nie by艂em nigdy powa偶niejszy. A teraz wracaj do nich, wracaj, gdzie twoje miejsce. Gdy b臋dziesz o mnie my艣la艂, my艣l o cz艂owieku, kt贸rym by艂em niegdy艣, cz艂owieku, kt贸ry nigdy nie uderzy艂by Catti-brie.

Drizzt zacz膮艂 odpowiada膰, lecz przerwa艂 i sta艂 wpatruj膮c si臋 w swego za艂amanego przyjaciela. Naprawd臋 nie mia艂 do powiedzenia nic, co mog艂oby pocieszy膰 Wulfgara. Cho膰 chcia艂 wierzy膰, 偶e on i pozostali mogliby pom贸c nawr贸ci膰 m臋偶czyzn臋 z powrotem na racjonalne zachowanie, nie by艂 tego pewien. Ani troch臋. Czy Wulfgar zn贸w by uderzy艂 Catti-brie lub kogo艣 innego spo艣r贸d nich, by膰 mo偶e tym razem powa偶nie rani膮c? Czy powr贸t wielkiego m臋偶czyzny do grupy doprowadzi艂by do prawdziwej walki pomi臋dzy nim a Bruenorem, albo nim a Drizztem? Czy te偶 Catti-brie, w samoobronie, wbi艂aby Khazid鈥檋e臋, sw贸j 艣mierciono艣ny miecz, g艂臋boko w pier艣 m臋偶czyzny? Na powierzchni wszystkie te obawy brzmia艂y niedorzecznie w umy艣le drowa, lecz po tym, jak przez ostatnie kilka dni poobserwowa艂 bacznie Wulfgara, nie m贸g艂 odrzuci膰 takiej mo偶liwo艣ci.

I najgorsze chyba ze wszystkiego, musia艂 zastanowi膰 si臋 nad swymi uczuciami, gdy ujrza艂 pobit膮 Catti-brie. Nie by艂 ani troch臋 zaskoczony.

Wulfgar zacz膮艂 odchodzi膰, a Drizzt instynktownie chwyci艂 go za rami臋.

Wulfgar obr贸ci艂 si臋 i odrzuci艂 d艂o艅 drowa na bok.

呕egnaj, Drizzcie Do鈥橴rdenie 鈥 powiedzia艂 szczerze Wulfgar, a s艂owa te przekaza艂y Drizztowi wiele jego nie wypowiedzianych my艣li. Pragnienie, by wr贸ci膰 z drowem z powrotem do grupy, b艂aganie, by wszystko by艂o zn贸w tak jak kiedy艣, by przyjaciele, towarzysze, spieszyli drog膮 w poszukiwaniu przygody. Najwa偶niejsze za艣 by艂o, 偶e w tym przytomnym g艂osie s艂owa, wypowiedziane tak wyra藕nie i starannie, dawa艂y Drizztowi poczucie, 偶e co艣 si臋 ko艅czy. Drow nie m贸g艂 zatrzyma膰 Wulfgara, chyba 偶e przebi艂by go sejmitarem. W tej strasznej chwili mia艂 za艣 w sercu 艣wiadomo艣膰, 偶e nie powinien go zatrzymywa膰.

Odnajd藕 siebie 鈥 Drizzt. 鈥 A p贸藕niej odnajd藕 nas.

By膰 mo偶e 鈥 by艂o to wszystko, co Wulfgar m贸g艂 powiedzie膰. Nie ogl膮daj膮c si臋 za siebie, odszed艂.

Dla Drizzta Do鈥橴rdena droga powrotna do obozu by艂a najd艂u偶sz膮 podr贸偶膮 w 偶yciu.



Cz臋艣膰 2

NIEBEZPIECZNE DROGI


Ka偶dy z nas ma w艂asn膮 艣cie偶k臋, kt贸r膮 przemierza. Wydaje si臋 to tak prost膮 i oczywist膮 my艣l膮, lecz w 艣wiecie zwi膮zk贸w, w kt贸rym tak wiele os贸b zdusza swe prawdziwe uczucia i pragnienia, maj膮c na uwadze innych, podejmujemy wiele krok贸w w bok od owej 艣cie偶ki.

W ko艅cu jednak, je艣li mamy by膰 naprawd臋 szcz臋艣liwi, musimy pod膮偶a膰 za swym sercem i samemu odnale藕膰 drog臋. Pozna艂em t臋 prawd臋, gdy opu艣ci艂em Menzoberranzan, a potwierdzi艂em jej s艂uszno艣膰, gdy przyby艂em do Doliny Lodowego Wichru i znalaz艂em wspania艂ych przyjaci贸艂. Po ostatniej brutalnej walce w Mithrilowej Hali, gdy wygl膮da艂o na to, 偶e po艂owa Menzoberranzan maszeruje, by zniszczy膰 krasnoludy, wiedzia艂em, 偶e moja 艣cie偶ka le偶y gdzie indziej, 偶e potrzebuj 臋 podr贸偶owa膰, odnale藕膰 nowy horyzont, na kt贸rym spocznie m贸j wzrok. Catti-brie r贸wnie偶 to wiedzia艂a, a poniewa偶 rozumia艂em, 偶e jej pragnienie, by p贸j艣膰 ze mn膮, nie wyp艂ywa z sympatii do moich pragnie艅, lecz prosto z jej w艂asnego serca, ch臋tnie powita艂em jej towarzystwo.

Ka偶dy z nas ma w艂asn膮 艣cie偶k臋, kt贸r膮 przemierza, tak wi臋c tego pami臋tnego poranka, w g贸rach, dowiedzia艂em si臋 z b贸lem, i偶 Wulfgar odnalaz艂 tak膮, kt贸ra r贸偶ni si臋 od mojej. Jak偶e chcia艂em go powstrzyma膰! Jak偶e chcia艂em go przekona膰 lub, gdyby to si臋 nie powiod艂o, st艂uc go do nieprzytomno艣ci i zaci膮gn膮膰 z powrotem do obozu. Gdy si臋 rozstali艣my, poczu艂em w sercu b贸l niemal tak silny, jaki odczuwa艂em, gdy dowiedzia艂em si臋 o jego rzekomej 艣mierci w walce z yochlolem.

I wtedy, po tym jak odszed艂em, uk艂ucia winy na艂o偶y艂y si臋 na b贸l straty. Czy tak 艂atwo pozwoli艂em Wulfgarowi odej艣膰 z powodu jego zwi膮zku z Catti-brie? Czy by艂o wewn膮trz mnie jakie艣 miejsce, kt贸re postrzeg艂o powr贸t mojego barbarzy艅skiego przyjaciela jako przeszkod臋 dla zwi膮zku, jaki budowa艂em z t膮 kobiet膮, odk膮d odjechali艣my razem z Mithrilowej Hali?

Wina nie mog艂a odnale藕膰 prawdziwego oparcia i znikn臋艂a do czasu, jak do艂膮czy艂em do mych towarzyszy. Podobnie jak ja mia艂em drog臋, kt贸r膮 szed艂em, a teraz Wulfgar swoj膮, r贸wnie偶 Catti-brie odnajdzie w艂asn膮. Ze mn膮? Z Wulfgarem? Kt贸偶 m贸g艂 wiedzie膰? Jakakolwiek jednak b臋dzie jej droga, nie b臋d臋 stara艂 si臋 zmienia膰 jej decyzji. Nie pozwoli艂em Wulfgarowi odej艣膰 tak 艂atwo dla osobistej korzy艣ci. Ani troch臋, bowiem moje serce naprawd臋 bardzo mi ci膮偶y艂o. Nie, pozwoli艂em Wulfgarowi odej艣膰 bez sprzeciw贸w, poniewa偶 wiedzia艂em, i偶 nie istnia艂o nic, co ja lub inni nasi przyjaciele mogliby艣my zrobi膰, by zaleczy膰 rany wewn膮trz niego. Nie mog艂em powiedzie膰 nic, co przynios艂oby mu pocieszenie, a je艣li nawet Catti-brie zacz臋艂a robi膰 jakie艣 post臋py, z pewno艣ci膮 zosta艂y one zniweczone w chwili, gdy pi臋艣膰 Wulfgara wbi艂a si臋 jej w twarz.

Cz臋艣ciowo to strach sprawi艂, 偶e Wulfgar od nas odszed艂. Barbarzy艅ca s膮dzi艂, 偶e nie jest w stanie kontrolowa膰 zamieszkuj膮cych w nim demon贸w i 偶e, poch艂oni臋ty tymi bolesnymi wspomnieniami, naprawd臋 mo偶e zrani膰 kogo艣 z nas. Wulfgar opu艣ci艂 nas jednak g艂ownie z powodu wstydu. Jak偶e m贸g艂 zn贸w stan膮膰 przed Bruenorem po uderzeniu Catti-brie? Jak偶e m贸g艂 stan膮膰 przed Catti-brie? Jakie s艂owa m贸g艂by zaoferowa膰 w ramach przeprosin, gdy tak naprawd臋, i wiedzia艂 o tym bardzo dobrze, mog艂o si臋 to zn贸w zdarzy膰? Wykraczaj膮c za艣 poza ten czyn, Wulfgar postrzega艂 siebie jako tak s艂abego, poniewa偶 tak mocno przyt艂acza艂y go obrazy dziedzictwa Errtu. Logicznie rzecz bior膮c, by艂y to zaledwie wspomnienia, nic namacalnego, co mog艂oby zaatakowa膰 silnego m臋偶czyzn臋. W pragmatycznym 艣wiatopogl膮dzie Wulfgara, uleg艂o艣膰 wobec zwyk艂ych wspomnie艅 r贸wna艂a si臋 wielkiej s艂abo艣ci. W jego kulturze pora偶ka w bitwie nie jest powodem do ha艅by, lecz ucieczka z pola walki jest najwi臋ksz膮 zniewag膮. Zgodnie z tym samym sposobem rozumowania, mo偶na zaakceptowa膰, 偶e kto艣 nie jest w stanie pokona膰 wielkiego potwora, lecz kl臋ska w obliczu czego艣 nienamacalnego, takiego jak wspomnienie, r贸wna si臋 tch贸rzostwu.

Wierz臋, 偶e Wulfgar nauczy si臋, i偶 jest inaczej. Dojdzie do zrozumienia, 偶e nie powinien czu膰 wstydu z powodu swojej niezdolno艣ci do radzenia sobie z koszmarami oraz pokusami Errtu i Otch艂ani. P贸藕niej za艣, gdy pozb臋dzie si臋 brzemienia ha艅by, znajdzie spos贸b, by naprawd臋 zapanowa膰 nad tymi koszmarami i odrzuci膰 win臋 zwi膮zan膮 z pokusami. Dopiero wtedy powr贸ci do Doliny Lodowego Wichru, do tych, kt贸rzy go kochaj膮 i kt贸rzy ch臋tnie powitaj膮 go z powrotem.

Dopiero wtedy.

Taka jest m贸j a nadziej a, nieoczekiwanie. Wulfgar zbieg艂 w dzicz, w Grzbiet 艢wiata, gdzie dom sw贸j maj膮 yeti, giganci i plemiona goblin贸w, gdzie wilki po偶eraj膮 to, co upoluj膮, czy jest to jele艅, czy cz艂owiek. Nie wiem, czy barbarzy艅ca zamierza opu艣ci膰 g贸ry i wr贸ci膰 do tundry, kt贸r膮 dobrze zna, czy do bardziej cywilizowanych krain na po艂udniu, albo te偶 czy b臋dzie b艂膮ka艂 si臋 po wysokich i niebezpiecznych szlakach, nara偶aj膮c si臋 na 艣mier膰 w pr贸bie odzyskania cz臋艣ci odwagi, kt贸r膮 wed艂ug siebie utraci艂. Czy te偶 by膰 mo偶e tak b臋dzie kusi艂 艣mier膰, i偶 w ko艅cu osi膮gnie sw贸j cel i po艂o偶y kres swym cierpieniom.

Tego si臋 obawiam.


Nie wiem. Ka偶dy z nas ma w艂asn膮 艣cie偶k臋, kt贸r膮 przemierza. Wulfgar znalaz艂 swoj膮 i jest to jego 艣cie偶ka. Rozumiem, 偶e nie jest na tyle szeroka, by zmie艣ci艂 si臋 na niej towarzysz.


Drizzt Do鈥橴rden



ROZDZIA艁 8

PRZEOCZONE SYGNA艁Y


Szli w ponurych nastrojach, poniewa偶 dreszczyk przygody i rado艣膰 z ponownego zjednoczenia oraz tego, 偶e zn贸w byli na drodze, znikn臋艂a w wyniku odej艣cia Wulfgara. Gdy Drizzt wr贸ci艂 do obozu i wyt艂umaczy艂 nieobecno艣膰 barbarzy艅cy, by艂 naprawd臋 zaskoczony reakcj膮 swych towarzyszy. Z pocz膮tku Catti-brie i Regis wykrzykn臋li, 偶e musz膮 i艣膰 i go znale藕膰, podczas gdy Bruenor marudzi艂 o 鈥瀏艂upich ludziach鈥. Zar贸wno halfling jak i kobieta ucichli jednak szybko, i wysz艂o na to, 偶e g艂os Catti-brie najg艂o艣niej twierdzi艂, i偶 Wulfgar musia艂 wybra膰 w艂asn膮 drog臋. Kobieta nie czu艂a urazy z powodu ataku i nale偶a艂o jej przyzna膰, i偶 w og贸le nie okazywa艂a z艂o艣ci na barbarzy艅c臋. Wiedzia艂a jednak. Podobnie jak Drizzt rozumia艂a, 偶e wewn臋trznych demon贸w, kt贸re dr臋czy艂y Wulfgara, nie mog艂y usun膮膰 koj膮ce s艂owa przyjaci贸艂, a nawet furia walki. Stara艂a si臋 i s膮dzi艂a, 偶e robi jaki艣 post臋p, lecz w ko艅cu sta艂o si臋 dla niej bole艣nie widoczne, i偶 nie mog艂a nic zrobi膰, by mu pom贸c, 偶e Wulfgar musia艂 to zrobi膰 sam.

Tak wi臋c szli dalej, czworo przyjaci贸艂 i Guenhwyvar, dotrzymuj膮c swego s艂owa, 偶e wyprowadz膮 w贸z Camlaine鈥檃 z doliny i dopilnuj膮 go dalej, w drodze na po艂udnie.

Tej nocy Drizzt znalaz艂 Catti-brie na wschodnim skraju obozowiska, wpatruj膮c膮 si臋 w mrok, i nietrudno by艂o drowowi okre艣li膰, co mia艂a nadziej臋 dostrzec.

Nie wr贸ci do nas szybko 鈥 stwierdzi艂 cicho Drizzt, podchodz膮c do jej boku.

Catti-brie zerkn臋艂a na niego przelotnie, po czym skierowa艂a oczy z powrotem ku ciemnym sylwetkom g贸r. Nie by艂o tam nic, co mo偶na by dostrzec.

殴le wybra艂 鈥 powiedzia艂a kobieta delikatnie, gdy min臋艂o kilka d艂ugich i cichych chwil. 鈥 Wiem, 偶e sam musi sobie pom贸c, lecz m贸g艂by to zrobi膰 po艣r贸d przyjaci贸艂, nie w dziczy.

Nie chcia艂, by艣my byli 艣wiadkami jego wewn臋trznych walk 鈥 wyja艣ni艂 Drizzt.

Duma zawsze by艂a najwi臋ksz膮 wad膮 Wulfgara 鈥 szybko odpar艂a Catti-brie.

Tak jest po艣r贸d jego ludu, tak by艂o w przypadku jego ojca, a wcze艣niej ojca jego ojca 鈥 powiedzia艂 tropiciel. 鈥 Barbarzy艅cy z tundry nie akceptuj膮 s艂abo艣ci, a Wulfgar uwa偶a, 偶e jego niezdolno艣膰 do pokonania zwyk艂ych wspomnie艅 nie jest niczym wi臋cej jak s艂abo艣ci膮.

Catti-brie potrz膮sn臋艂a g艂ow膮. Nie musia艂a nic m贸wi膰, poniewa偶 i ona i Drizzt rozumieli, 偶e m臋偶czyzna zdecydowanie myli艂 si臋 w owym przekonaniu, 偶e w wielu przypadkach najpot臋偶niejsi wrogowie to ci wewn臋trzni.

Drizzt podni贸s艂 r臋k臋 i pog艂adzi艂 delikatnie palcem brzeg nosa Catti-brie, miejsce, kt贸re spuch艂o paskudnie po ciosie Wulfgara. Catti-brie skrzywi艂a si臋 z pocz膮tku, lecz tylko dlatego, 偶e nie spodziewa艂a si臋 dotyku, nie za艣 z powodu b贸lu.

Nie jest tak 藕le 鈥 rzek艂a.

Bruenor m贸g艂by si臋 z tob膮 nie zgodzi膰 鈥 odpar艂 drow.


Wywo艂a艂o to u艣miech na twarzy Catti-brie, bowiem istotnie, gdyby Drizzt przyprowadzi艂 Wulfgara z powrotem zaraz po napa艣ci, trzeba by ich wszystkich, aby odci膮gn膮膰 zaciek艂ego krasnoluda od m臋偶czyzny. Nawet to si臋 teraz jednak zmieni艂o, oboje wiedzieli o tym. Przez wiele lat Wulfgar by艂 dla Bruenora niczym syn, a krasnolud by艂 ca艂kowicie zdruzgotany, bardziej ni偶 ktokolwiek inny, po jego rzekomej 艣mierci. Obecnie, gdy u艣wiadomi艂 sobie, 偶e k艂opoty Wulfgara zn贸w go od nich zabra艂y, Bruenor wielce za nim t臋skni艂 i z pewno艣ci膮 przebaczy艂by mu napa艣膰 na Catti-brie... gdyby barbarzy艅ca okaza艂 odpowiedni膮 skruch臋. Wszyscy wybaczyliby Wulfgarowi, ca艂kowicie i bez os膮dzania, i w miar臋 swych mo偶liwo艣ci pomogliby mu w przezwyci臋偶eniu jego emocjonalnych problem贸w. Na tym polega艂a ca艂a tragedia, poniewa偶 nie mogli zaoferowa膰 偶adnej pomocy, kt贸ra mia艂aby jak膮艣 rzeczywist膮 warto艣膰.

Drizzt i Catti-brie siedzieli d艂ugo razem, wpatruj膮c si臋 w pust膮, nocn膮 tundr臋, a kobieta z艂o偶y艂a g艂ow臋 na silnym ramieniu drowa.

Nast臋pne dwa dni i dwie noce drogi okaza艂y si臋 szcz臋艣liwie pozbawione wydarze艅, poza tym, 偶e Drizzt nie raz dostrzega艂 艣lady gigantycznego przyjaciela Regisa, najwyra藕niej 艣ledz膮cego ich ruchy. Mimo to behemot wci膮偶 nie zbli偶y艂 si臋 do obozu, tak wi臋c drow nie by艂 szczeg贸lnie tym zatroskany. W po艂owie trzeciego dnia po odej艣ciu Wulfgara w ich polu widzenia pojawi艂o si臋 miasto Luskan.

Tw贸j cel, Camlaine 鈥 stwierdzi艂 drow, gdy wo藕nica zawo艂a艂, 偶e widzi ju偶 charakterystyczny krajobraz Luskan, w tym przypominaj膮ce drzewa budowle, oznaczaj膮ce miejsk膮 gildi臋 czarodziej贸w. 鈥 Przyjemno艣ci膮 by艂o podr贸偶owa膰 z wami.

I je艣膰 wasze dobre jedzenie! 鈥 doda艂 rado艣nie Regis, wywo艂uj膮c u wszystkich 艣miech.

By膰 mo偶e, je艣li wci膮偶 b臋dziecie na po艂udniu, gdy powr贸cimy, i b臋dziecie planowa膰 powr贸t do doliny, zn贸w wam dotrzymamy towarzystwa 鈥 doko艅czy艂 Drizzt.

B臋dziemy si臋 cieszy膰 z takiego towarzystwa 鈥 odpar艂 kupiec, serdecznie 艣ciskaj膮c d艂o艅 drowa. 鈥 呕egnajcie, gdziekolwiek zaprowadzi was droga, cho膰 owo po偶egnanie oferuj臋 jedynie przez grzeczno艣膰, bowiem nie w膮tpi臋, 偶e naprawd臋 dobrze wam si臋 powiedzie! Niech potwory widz膮, 偶e przechodzicie i chowaj膮 nisko g艂owy.


W贸z odtoczy艂 si臋, zje偶d偶aj膮c wzgl臋dnie g艂adk膮 drog膮 do Luskan. Czworo przyjaci贸艂 obserwowa艂o go d艂ugo.

Mogliby艣my pojecha膰 z nim 鈥 zaproponowa艂 Regis. 鈥 Jeste艣cie tam dobrze znani, jak s膮dz臋 鈥 doda艂 do drowa. 鈥 Twoje pochodzenie nie powinno sprowadzi膰 na nas 偶adnych problem贸w.

Drizzt potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, zanim halfling sko艅czy艂 w og贸le sw膮 my艣l.

Istotnie, mog臋 chodzi膰 swobodnie ulicami Luskan 鈥 powiedzia艂 鈥 lecz moja droga, nasza droga, biegnie na po艂udniowy wsch贸d. Przed nami naprawd臋 d艂uga podr贸偶.

Ale w Luskan... 鈥 zacz膮艂 Regis.

Pasibrzuch s膮dzi, 偶e m贸j ch艂opak mo偶e tam by膰 鈥 wtr膮ci艂 bezceremonialnie Bruenor. Z tonu krasnoluda mo偶na by艂o wysnu膰, i偶 on r贸wnie偶 rozwa偶a p贸j艣cie za kupieckim wozem.

Istotnie, mo偶e 鈥 rzek艂 Drizzt. 鈥 I mam nadziej臋, 偶e tak jest, poniewa偶 Luskan jest zdecydowanie mniej niebezpieczne ni偶 dzicz Grzbietu 艢wiata.

Bruenor i Regis popatrzyli na niego z zaciekawieniem, poniewa偶 je艣li zgadza艂 si臋 z ich rozumowaniem, dlaczego nie mieli pod膮偶y膰 za kupcem?

Je艣li Wulfgar jest w Luskan, to b臋dzie zdecydowanie lepiej, je艣li si臋 oddalimy 鈥 odpowiedzia艂a Catti-brie za Drizzta. 鈥 Nie chcemy go teraz spotka膰.

O czym ty m贸wisz? 鈥 za偶膮da艂 odpowiedzi podenerwowany krasnolud.

Wulfgar odszed艂 od nas 鈥 przypomnia艂 Drizzt. 鈥 Z w艂asnej woli. Czy s膮dzicie, 偶e trzy dni co艣 zmieni艂y?

Nie dowiemy si臋, je艣li nie zapytamy 鈥 rzek艂 Bruenor, lecz jego ton by艂 mniej k艂贸tliwy i zacz臋艂a do niego dociera膰 brutalna prawda sytuacji. Oczywi艣cie Bruenor i reszta chcieli odnale藕膰 Wulfgara. Towarzysze chcieli, by m臋偶czyzna wypar艂 si臋 swej decyzji o odej艣ciu. Co艣 takiego oczywi艣cie by si臋 jednak nie zdarzy艂o.

Je艣li teraz go znajdziemy, odepchniemy go jeszcze dalej od siebie 鈥 powiedzia艂a Catti-brie.

Z pocz膮tku stanie si臋 w艣ciek艂y, poniewa偶 b臋dzie uwa偶a艂, 偶e si臋 wtr膮camy 鈥 zgodzi艂 si臋 Drizzt. 鈥 A p贸藕niej, gdy jego z艂o艣膰 w ko艅cu opadnie, jak zawsze b臋dzie si臋 jeszcze bardziej wstydzi艂 swych czyn贸w.

Bruenor parskn膮艂 i roz艂o偶y艂 d艂onie, pokonany.

Wszyscy spojrzeli ostatni raz na Luskan, maj膮c nadziej臋, 偶e przebywa tam Wulfgar, po czym min臋li to miejsce. Skierowali si臋 na po艂udniowy wsch贸d, obchodz膮c miasto, po czym ruszyli po艂udniow膮 drog膮, maj膮c przed sob膮 tydzie艅 podr贸偶y do Waterdeep. Tam mieli nadziej臋 wsi膮艣膰 na kieruj膮cy si臋 na po艂udnie statek kupiecki i dotrze膰 do Wr贸t Baldura, a nast臋pnie skierowa膰 si臋 w g贸r臋 rzeki, do miasta Iriaebor. Nast臋pnie zn贸w znajd膮 si臋 na drodze, maj膮c do pokonania setki kilometr贸w przez L艣ni膮ce R贸wniny do Caradoon i Duchowego Uniesienia. Regis zaplanowa艂 podr贸偶 jeszcze w Bryn Shander, u偶ywaj膮c map i 藕r贸de艂 kupieckich. Halfling wybra艂 Waterdeep jako lepszy punkt do zaokr臋towania ni偶 bli偶sze Luskan, poniewa偶 wielk膮 przysta艅 Waterdeep statki opuszcza艂y ka偶dego dnia i wiele podr贸偶owa艂o do Wr贸t Baldura. Tak naprawd臋 nie by艂 pewien, podobnie jak 偶adne z pozosta艂ych, czy jest to najlepsza droga, czy nie. Mapy dost臋pne w Dolinie Lodowego Wichru by艂y dalekie od dok艂adno艣ci oraz aktualno艣ci. Drizzt i Catti-brie, jedyni z grupy, kt贸rzy byli w Duchowym Uniesieniu, udali si臋 tam w spos贸b magiczny, nie znaj膮c rozk艂adu terenu.

Pomimo starannych plan贸w, jakie wykona艂 halfling, ka偶de z nich zacz臋艂o w膮tpi膰 w ich sensowno艣膰, gdy omijali miasto. Owe plany zosta艂y dokonane z mi艂o艣ci do drogi oraz przygody, pragnienia ogarni臋cia widok贸w wielkiego 艣wiata oraz ogromnej wiary, 偶e ich zdolno艣ci pozwol膮 im bezpiecznie przeby膰 tras臋. Teraz jednak, po odej艣ciu Wulfgara, owa mi艂o艣膰 i wiara zosta艂y powa偶nie nadszarpni臋te. By膰 mo偶e lepiej by艂oby uda膰 si臋 do Luskan, do szacownej gildii czarodziej贸w, i wynaj膮膰 maga, by skontaktowa艂 si臋 magicznie z Cadderlym, by kap艂an przeszed艂 do nich na wietrze i zako艅czy艂 szybko spraw臋. Albo te偶 by膰 mo偶e Lordowie z Waterdeep, znani powszechnie ze swego po艣wi臋cenia dla sprawiedliwo艣ci, wzi臋liby kryszta艂owy artefakt z r膮k towarzyszy i, jak przysi膮g艂 Cadderly, znale藕li spos贸b na zniszczenie go.

Gdyby kt贸rekolwiek z ich czworga wypowiedzia艂o tego poranka swe rosn膮ce w膮tpliwo艣ci co do podr贸偶y, mog艂aby si臋 ona zako艅czy膰. Z powodu jednak zmieszania po odej艣ciu Wulfgara oraz dlatego, 偶e nikt z nich nie chcia艂 przyzna膰, 偶e nie jest w stanie skupi膰 si臋 na misji, podczas gdy ich drogi przyjaciel jest w niebezpiecze艅stwie, ugry藕li si臋 w j臋zyk, podzielaj膮c my艣li, lecz nie s艂owa. Do czasu jak s艂o艅ce schowa艂o si臋 za rozleg艂ymi wodami na zachodzie, miasto Luskan oraz nadzieje na odnalezienie Wulfgara dawno ju偶 znikn臋艂y z pola widzenia.

Gigantyczny przyjaciel Regisa wci膮偶 jednak 艣ledzi艂 ich ruchy. Kiedy Bruenor, Catti-brie i Regis rozk艂adali ob贸z, Drizzt oraz Guenhwyvar natkn臋li si臋 na wielkie 艣lady, prowadz膮ce do k臋py drzew, nie dalej ni偶 trzysta metr贸w od urwiska, kt贸re obrali sobie za punkt widokowy. Teraz ruchy giganta nie mog艂y by膰 ju偶 uwa偶ane za zbieg okoliczno艣ci, poniewa偶 zostawili Grzbiet 艢wiata daleko za sob膮, a niewielu gigant贸w zachodzi艂o kiedykolwiek w te cywilizowane okolice, gdzie mieszczanie formowali milicje, kt贸re 艣ciga艂y gigant贸w.

Kiedy Drizzt wr贸ci艂 do obozu, halfling ju偶 zasypia艂, a na jego pos艂aniu by艂o rozrzuconych kilka pustych talerzy.

Nadszed艂 czas, by艣my stawili czo艂a naszemu wielkiemu cieniowi 鈥 wyja艣ni艂 tropiciel, podchodz膮c do Regisa i potrz膮saj膮c nim silnie.

A wi臋c tym razem zamierzasz uwzgl臋dni膰 nas w swych planach walki 鈥 odpar艂 sarkastycznie Bruenor.

Mam nadziej臋, 偶e tym razem nie b臋dzie walki 鈥 odpowiedzia艂 drow. 鈥 Zgodnie z nasz膮 wiedz膮, ten okre艣lony gigant nie stwarza艂 zagro偶enia dla woz贸w jad膮cych drog膮 z Doliny Lodowego Wichru, tak wi臋c nie widz臋 powodu, by z nim walczy膰. Lepiej by艣my bez potrzeby dobywania miecza przekonali go, by wr贸ci艂 do domu.

Zaspany Regis usiad艂 i rozejrza艂 si臋 dooko艂a, po czym owin膮艂 si臋 z powrotem kocami 鈥 prawie, poniewa偶 zwinnor臋ki Drizzt z艂apa艂 go i szorstko postawi艂 na nogi.

To nie moja warta! 鈥 narzeka艂 halfling.

Sprowadzi艂e艣 na nas giganta, wi臋c ty przekonasz go, by odszed艂 鈥 odrzek艂 drow.

Giganta? 鈥 spyta艂 Regis, wci膮偶 nie do ko艅ca wszystko chwytaj膮c.


Twojego wielkiego przyjaciela 鈥 wyja艣ni艂 Bruenor. 鈥 Idzie za nami, a my uwa偶amy, 偶e nadszed艂 czas, by wr贸ci艂 do domu. Dalej, chod藕 z tym swoim przemy艣lnym klejnotem i spraw, by odszed艂, inaczej powalimy go tam, gdzie b臋dzie sta艂.

Mina Regisa wskazywa艂a, 偶e niezbyt podoba mu si臋 ta perspektywa. Gigant dobrze mu s艂u偶y艂 w walce i musia艂 przyzna膰 si臋 do pewnej sympatii do wielkiego osi艂ka. Halfling potrz膮sn膮艂 energicznie g艂ow膮, staraj膮c si臋 pozby膰 mroczk贸w sprzed oczu, po czym poklepa艂 po pe艂nym brzuchu i si臋gn膮艂 po buty. Cho膰 porusza艂 si臋 szybciej ni偶 zwykle, zanim przygotowa艂 si臋, pozostali wyszli ju偶 z obozu.

Drizzt pierwszy dotar艂 do k臋py. Towarzyszy艂a mu Guenhwyvar. Drow wybiera艂 z uwag膮 drog臋, omijaj膮c zwi臋d艂e li艣cie i suche ga艂膮zki, za艣 Guenhwyvar czasem przemyka艂a po gruncie, a czasem wskakiwa艂a na niskie ga艂臋zie g臋stych drzew. Gigant nie czyni艂 zbytnich wysi艂k贸w, by si臋 ukry膰, nawet rozpali艂 do艣膰 spory ogie艅. 艢wiat艂o prowadzi艂o dwoje towarzyszy oraz id膮c膮 za nimi pozosta艂膮 tr贸jk臋.

Znajduj膮c si臋 jeszcze w odleg艂o艣ci tuzina metr贸w, Drizzt us艂ysza艂 rytmiczne chrapanie, lecz zaledwie dwa kroki dalej dobieg艂 go g艂o艣ny szelest, gdy gigant si臋 obudzi艂 i zerwa艂 na nogi. Drizzt zamar艂 w bezruchu i przyjrza艂 okolicy, szukaj膮c zwiadowc贸w, kt贸rzy mogliby ostrzec behemota, lecz nic nie by艂o, 偶adnych widocznych stworze艅, w og贸le 偶adnych odg艂os贸w poza ci膮g艂ym, delikatnym sykiem wiatru pomi臋dzy li艣膰mi.

Przekonany, 偶e gigant jest sam, drow ruszy艂 dalej, docieraj膮c do polanki. Ogie艅 i behemot, a rzeczywi艣cie by艂 to Junger, byli wyra藕nie widoczni po przeciwleg艂ej stronie. Drizzt wyst膮pi艂, a gigant nie wydawa艂 si臋 zbytnio zaskoczony.

Dziwne, 偶e zn贸w si臋 spotykamy 鈥 stwierdzi艂 drow, opieraj膮c wygodnie przedramiona na r臋koje艣ciach swej schowanej broni i przybieraj膮c niegro藕n膮 postaw臋. 鈥 S膮dzi艂em, 偶e wr贸ci艂e艣 do swego g贸rskiego domu.

To poleci艂o mi inaczej 鈥 powiedzia艂 Junger i drow zn贸w zosta艂 zbity z tropu opanowaniem przez giganta mowy oraz jego wyszukanym dialektem.


To? 鈥 zapyta艂 drow.

Na niekt贸re wezwanie nie mo偶na nie odpowiedzie膰, rozumiesz 鈥 odpar艂 gigant.

Regisie 鈥 zawo艂a艂 przez rami臋 Drizzt i us艂ysza艂 rozgardiasz, gdy jego troje przyjaci贸艂, wszyscy cicho jak na standardy ich ras, lecz naprawd臋, ha艂a艣liwie jak na standardy mrocznego elfa, przemie艣ci艂o si臋 przez las za jego plecami. Ledwo obracaj膮c g艂ow臋, poniewa偶 nie chcia艂 bardziej ostrzega膰 giganta, Drizzt zauwa偶y艂, i偶 Guenhwyvar st膮pa cicho wzd艂u偶 ga艂臋zi na lewo od behemota. Pantera zatrzyma艂a si臋 w odleg艂o艣ci skoku od g艂owy olbrzyma. 鈥 Halfling go przyniesie 鈥 wyja艣ni艂 Drizzt. 鈥 By膰 mo偶e wtedy wo艂anie zostanie lepiej zrozumiane i os艂abnie.

Wielka twarz giganta wykrzywi艂a si臋 zdumieniem.

Halfling? 鈥 spyta艂 sceptycznie.

Bruenor przedar艂 si臋 przez krzaki, by stan膮膰 obok drowa, za nim Catti-brie ze swym 艣mierciono艣nym 艂ukiem w d艂oni, i na ko艅cu Regis, kt贸ry wychodz膮c, narzeka艂 na zadrapanie, jakie pewna ga艂膮藕 wykona艂a w艂a艣nie na jego anielskiej twarzy.

To poleci艂o Jungerowi i艣膰 za nami 鈥 wyja艣ni艂 drow, wskazuj膮c na rubinowy wisiorek. 鈥 Poka偶 mu lepsz膮 drog臋.

U艣miechaj膮c si臋 od ucha do ucha, Regis wyst膮pi艂 do przodu i zdj膮艂 艂a艅cuszek z rubinowym wisiorkiem, wprawiaj膮c hipnotyczny klejnot w lekkie wirowanie.

Wracaj, ma艂y szczurze 鈥 zahucza艂 gigant, odwracaj膮c oczy od halflinga. 鈥 Tym razem nie b臋d臋 tolerowa膰 偶adnych twoich sztuczek!

Ale to wo艂a do ciebie 鈥 zaprotestowa艂 Regis, wyci膮gaj膮c klejnot jeszcze dalej i stukaj膮c go palcem wolnej d艂oni, by pos艂a膰 go w ruch obrotowy, by jego liczne fasetki chwyta艂y 艣wiat艂o ogniska w o艣lepiaj膮cym pokazie.

Owszem, wo艂a 鈥 odpar艂 gigant. 鈥 Ale moje sprawy nie s膮 zwi膮zane z tob膮.

Ale to ja trzymam klejnot.

Klejnot? 鈥 powt贸rzy艂 gigant. 鈥 Po co mia艂bym zajmowa膰 si臋 takimi drobnostkami, gdy por贸wna膰 go z obietnicami Crenshinibona?


Proklamacja ta sprawi艂a, 偶e wszyscy towarzysze otworzyli szeroko oczy, poza Regisem, kt贸ry by艂 tak oczarowany obracanym przez siebie klejnotem, i偶 s艂owa behemota w og贸le do niego nie dotar艂y.

Och, ale偶 popatrz tylko, jak si臋 obraca! 鈥 powiedzia艂 rado艣nie.

Wzywa ci臋, swego najdro偶szego przyjaciela, i poleca ci... 鈥 Regis zako艅czy艂 piskliwym 鈥濰ej鈥, gdy Bruenor podbieg艂 do niego i poci膮gn膮艂 do ty艂u tak silnie, 偶e oderwa艂 go od ziemi. Halfling wyl膮dowa艂 obok Drizzta i zatoczy艂 si臋 do ty艂u w nieudanej pr贸bie utrzymania r贸wnowagi, lecz i tak przewr贸ci艂 si臋 i wpad艂 na krzak.

Junger rzuci艂 si臋 pospiesznie do przodu, wyci膮gaj膮c r臋k臋, jakby chcia艂 odtr膮ci膰 krasnoluda na bok, lecz obok jego g艂owy przelecia艂a srebrzysta strza艂a, a gigant wyprostowa艂 si臋 gwa艂townie, zaskoczony.

Nast臋pn膮 dostaniesz w twarz 鈥 obieca艂a Catti-brie. Bruenor wycofa艂 si臋 w ty艂, by do艂膮czy膰 do kobiety oraz drowa.

G艂upio pod膮偶y艂e艣 za b艂臋dnym wezwaniem 鈥 powiedzia艂 spokojnie Drizzt, staraj膮c si臋 utrzyma膰 sytuacj臋 pod kontrol膮. Tropiciel nie przepada艂 za gigantami, lecz niemal odczuwa艂 sympati臋 dla tego biednego, wprowadzonego w b艂膮d g艂upca. 鈥 Crenshinibon? Czym jest Crenshinibon?

Och, ty dobrze wiesz 鈥 odpar艂 gigant. 鈥 Ty ponad wszystkich, mroczny elfie. Jeste艣 jego w艂a艣cicielem, lecz Crenshinibon odrzuca ci臋 i wybra艂 mnie na twego nast臋pc臋.

Wszystkim, co naprawd臋 wiem o tobie, to twoje imi臋, gigancie 鈥 odrzek艂 uprzejmie drow. 鈥 Tw贸j rodzaj zawsze toczy艂 wojn臋 z mniejszymi ludami 艣wiata, a jednak oferuj臋 ci t臋 szans臋, by艣 wr贸ci艂 do Grzbietu 艢wiata, z powrotem do swego domu.

I zrobi臋 to 鈥 odpar艂 z chichotem gigant, krzy偶uj膮c spokojnie kostki i opieraj膮c si臋 o drzewo dla wsparcia. 鈥 Gdy tylko dostan臋 Crenshinibona. 鈥 Przebieg艂y behemot zerwa艂 si臋, oderwa艂 od drzewa gruby konar i cisn膮艂 go w przyjaci贸艂, g艂贸wnie po to, by zmusi膰 Catti-brie do odrzucenia na bok swego okropnego 艂uku. Junger pospieszy艂 do przodu i z oszo艂omieniem stwierdzi艂, 偶e drow ju偶 dzia艂a, 偶e przebiegaj膮c pomi臋dzy jego nogami, wykonuje ci臋cia swymi sejmitarami.

W chwili gdy gigant obr贸ci艂 si臋, by pochwyci膰 wybiegaj膮cego zza niego Drizzta, Bruenor natar艂 ostro. Top贸r krasnoluda ci膮艂 艣ci臋gno z ty艂u kostki behemota, po czym, nagle, trzysta kilogram贸w pantery wpad艂o na bark i g艂ow臋 odwracaj膮cego si臋 giganta, pozbawiaj膮c go r贸wnowagi. Behemot utrzyma艂by si臋 na nogach, gdyby Catti-brie nie wbi艂a mu strza艂y w doln膮 cz臋艣膰 grzbietu. Junger upad艂 rycz膮c. Drizzt, Bruenor oraz Guenhwyvar usun臋li si臋 z drogi niebezpiecze艅stwu.

Wracaj do domu! 鈥 zawo艂a艂 do osi艂ka Drizzt, gdy ten stara艂 si臋 podnie艣膰 na d艂onie i kolana.

Wydawszy z siebie buntownicze rykni臋cie, gigant rzuci艂 si臋 na drowa, rozk艂adaj膮c ramiona. Szybko przyci膮gn膮艂 je偶 powrotem, z obydwoma d艂o艅mi krwawi膮cymi od g艂臋bokich ran po sejmitarach, po czym drgn膮艂 gwa艂townie z b贸lu, gdy kolejna strza艂a Catti-brie wbi艂a mu si臋 w biodro.

Drizzt zn贸w zacz膮艂 wo艂a膰, chc膮c porozumie膰 si臋 z osi艂kiem, lecz Bruenor us艂ysza艂 ju偶 do艣膰. Krasnolud wbieg艂 po grzbiecie le偶膮cego giganta, szybko poruszaj膮c nogami, by utrzyma膰 r贸wnowag臋, gdy stw贸r stara艂 si臋 go zrzuci膰. Krasnolud przeskoczy艂 nad obracaj膮cym si臋 ramieniem olbrzyma, l膮duj膮c dok艂adnie na jego obojczyku. Top贸r Bruenora opad艂 szybko, szybciej ni偶 wyci膮gaj膮ce si臋 r臋ce giganta. Ostrze wbi艂o si臋 g艂臋boko w twarz Jungera.

Wielkie d艂onie zacisn臋艂y si臋 wok贸艂 Bruenora, lecz pozosta艂o w nich niewiele si艂y. Guenhwyvar skoczy艂a i chwyci艂a jedno z ramion giganta, powalaj膮c je swym ci臋偶arem, dociskaj膮c d艂o艅 k艂ami i pazurami. Catti-brie zdmuchn臋艂a drug膮 r臋k臋 z krasnoluda za pomoc膮 idealnie wymierzonego strza艂u.

Bruenor utrzyma艂 si臋, opieraj膮c na wbitym toporze, i w ko艅cu gigant znieruchomia艂.

Regis wy艂oni艂 si臋 z krzak贸w i kopn膮艂 ga艂膮藕, kt贸r膮 gigant cisn膮艂 w ich stron臋.

Robaki w jab艂ku! 鈥 poskar偶y艂 si臋. 鈥 Dlaczego go zabili艣cie?

Widzia艂e艣 inny wyb贸r?! 鈥 odkrzykn膮艂 z niedowierzaniem Bruenor, po czym zapar艂 si臋 nogami i wyszarpn膮艂 sw贸j top贸r z p臋kni臋tej g艂owy. 鈥 Nie zwyk艂em rozmawia膰 z dwoma i p贸艂 tony przeciwnika.


Nie mia艂em przyjemno艣ci w tym zab贸jstwie 鈥 przyzna艂 Drizzt. Wytar艂 swe klingi w tunik臋 powalonego behemota, po czym wsun膮艂 je do pochew. 鈥 By艂oby lepiej dla nas wszystkich, gdyby ten gigant wr贸ci艂 po prostu do domu.

A ja mog艂em go przekona膰, by to zrobi艂 鈥 spiera艂 si臋 Regis.

Nie 鈥 odpowiedzia艂 drow. 鈥 Tw贸j wisiorek jest pot臋偶ny, nie w膮tpi臋, lecz nie ma si艂y przeciwko komu艣 oczarowanemu przez Crenshinibona. 鈥 M贸wi膮c to, Drizzt otworzy艂 sakiewk臋 przy pasie i wyci膮gn膮艂 artefakt, os艂awiony kryszta艂owy relikt.

Trzymaj go, a jego wo艂anie b臋dzie jeszcze g艂o艣niejsze 鈥 rzek艂 ponuro Bruenor. 鈥 S膮dz臋, 偶e mo偶e nas czeka膰 d艂uga droga.

Niech to sprowadza potwory 鈥 powiedzia艂a Catti-brie. 鈥 Sprawi, 偶e zabijanie ich przez nas b臋dzie jeszcze prostsze.

Ch艂贸d w jej g艂osie zdumia艂 ich wszystkich, lecz jedynie przez chwil臋, jakiej potrzebowali, by spojrze膰 na ni膮 oraz blizn臋 na jej twarzy i przypomnie膰 sobie przyczyn臋 jej z艂ego nastroju.

Widzisz, 偶e to cholerstwo nie dzia艂a na nikogo z nas 鈥 stwierdzi艂a kobieta. 鈥 Wygl膮da wi臋c na to, 偶e ci, kt贸rzy wpadaj膮 pod jego czar, zas艂uguj膮 na to, co czeka ich z naszych r膮k.

Wygl膮da na to, 偶e moc Crenshinibona rozci膮ga si臋 jedynie na tych, kt贸rzy ju偶 s膮 we w艂adaniu z艂a 鈥 zgodzi艂 si臋 Drizzt.

Tak wi臋c nasza droga b臋dzie troch臋 bardziej ekscytuj膮ca 鈥 rzek艂a Catti-brie. Nie trudzi艂a si臋 dodaniem, i偶 偶a艂uje, 偶e nie ma z nimi Wulfgara. Wiedzia艂a, 偶e pozostali bez w膮tpienia my艣l膮 w ten sam spos贸b.

Przyjaciele przeszukali obozowisko giganta, po czym wr贸cili do w艂asnego ogniska. Zwa偶ywszy na nowe odkrycie, 偶e kryszta艂owy relikt mo偶e dzia艂a膰 przeciwko nim, 偶e mo偶e odzywa膰 si臋 do wszelkich pobliskich potwor贸w, staraj膮c si臋 wydosta膰 z r膮k swych wrog贸w, uznali, 偶e od tej chwili podwoj膮 stra偶e, dw贸jka b臋dzie spa膰, a dw贸jka pe艂ni膰 wart臋.

Regis nie by艂 zadowolony.



ROZDZIA艁 9

ZDOBYWANIE APROBATY


Schowany w cieniu obserwowa艂, jak czarodziej przechodzi przez drzwi. Inne g艂osy pod膮偶y艂y za LaValle鈥檈m z korytarza, lecz czarodziej nie zwr贸ci艂 na nie zbytniej uwagi, zatrzasn膮艂 jedynie drzwi i przeszed艂 do swego prywatnego barku z trunkami z boku pomieszczenia audiencyjnego. Zapali艂 tylko jedn膮 stoj膮c膮 na nim 艣wiec臋.

Entreri zacisn膮艂 d艂onie, nie wiedz膮c, czy powinien werbalnie stawi膰 czo艂a czarodziejowi, czy te偶 po prostu zabi膰 go za to, 偶e ten nie poinformowa艂 go o ataku Doga Perry鈥檈go.

Z fili偶ank膮 w jednej d艂oni i p艂on膮c膮 艣wiec膮 w drugiej, LaValle przeszed艂 od barku do wi臋kszego, stoj膮cego kandelabru. Pok贸j rozja艣nia艂 si臋 w miar臋, jak kolejne 艣wiece rozpala艂y si臋 do 偶ycia. Za plecami zaj臋tego czarodzieja Entreri wyszed艂 z ukrycia.


Jego wojownicze instynkty postawi艂y go natychmiast na baczno艣膰. Ostrzeg艂o go co艣 鈥 lecz co? 鈥 na samym skraju 艣wiadomo艣ci. By膰 mo偶e by艂o to zwi膮zane ze spokojnym zachowaniem LaValle鈥檃 lub po prostu jakim艣 ledwo s艂yszalnym d藕wi臋kiem.

Wtedy LaValle odwr贸ci艂 si臋 i odskoczy艂 lekko do ty艂u, widz膮c Entreriego stoj膮cego na 艣rodku pomieszczenia. Zmys艂y skrytob贸jcy zn贸w nim szarpn臋艂y. Czarodziej nie wydawa艂 si臋 wystarczaj膮co przera偶ony ani zaskoczony.

Czy wierzy艂e艣, 偶e Dog Perry mnie pokona? 鈥 spyta艂 sarkastycznie Entreri.

Dog Perry? 鈥 odpar艂 LaValle. 鈥 Nie widzia艂em go...

Nie ok艂amuj mnie 鈥 spokojnie przerwa艂 Entreri. 鈥 Znam ci臋 zbyt d艂ugo, LaValle, by uwierzy膰, 偶e jeste艣 takim ignorantem. Bez w膮tpienia obserwowa艂e艣 Doga Perry鈥檈go, bowiem znasz wszystkie posuni臋cia wszystkich graczy.

Nie wszystkich, najwyra藕niej 鈥 odrzek艂 cierpko czarodziej, wskazuj膮c na nieproszonego go艣cia.

Entreri nie by艂 pewien co do ostatniej wypowiedzi, lecz nie zareagowa艂 na ni膮.

Zgodzi艂e艣 si臋 ostrzec mnie, gdy Dog Perry p贸jdzie na mnie 鈥 powiedzia艂 g艂o艣no. Je艣li czarodziej mia艂 gdzie艣 w pobli偶u ochroniarzy z gildii, niech us艂ysz膮 o jego ob艂udzie. 鈥 A jednak by艂 tam, ze sztyletem w d艂oni, pomimo 偶e m贸j przyjaciel LaValle mnie nie uprzedzi艂.

LaValle westchn膮艂 g艂臋boko i przeszed艂 na bok, osuwaj膮c si臋 na fotel.

Istotnie, wiedzia艂em 鈥 przyzna艂. 鈥 Nie mog艂em jednak wykorzysta膰 tej wiedzy 鈥 doda艂 szybko, bowiem oczy skrytob贸jcy zmru偶y艂y si臋 niebezpiecznie. 鈥 Musisz zrozumie膰. Wszelki kontakt z tob膮 jest zabroniony.

Oplatany wodorostami 鈥 stwierdzi艂 Entreri. LaValle roz艂o偶y艂 bezradnie r臋ce.

Wiem r贸wnie偶, 偶e LaValle rzadko przestrzega takich rozkaz贸w 鈥 ci膮gn膮艂 Entreri.

Ten by艂 odmienny 鈥 dobieg艂 inny g艂os. Szczup艂y m臋偶czyzna, dobrze ubrany, w bia艂ym czepku na g艂owie, wszed艂 do pomieszczenia z gabinetu czarodzieja.


Entreri napi膮艂 mi臋艣nie. W艂a艣nie sprawdzi艂 ten pok贸j, wraz z pozosta艂ymi dwoma w kompleksie czarodzieja, i nikogo tam nie by艂o. Teraz wiedzia艂 ju偶 bez cienia w膮tpliwo艣ci, 偶e by艂 oczekiwany.

M贸j mistrz gildii 鈥 wyja艣ni艂 LaValle. 鈥 Quentin Bodeau. Entreri nawet nie mrugn膮艂. Tyle uda艂o mu si臋 odgadn膮膰.

脫w rozkaz oplatania wodorostami nie nadszed艂 z jednej okre艣lonej gildii, lecz z trzech najwa偶niejszych 鈥 sprecyzowa艂 Quentin Bodeau. 鈥 Wyst膮pienie przeciwko niemu oznacza艂oby zag艂ad臋.

Ka偶da magiczna pr贸ba, jakiej bym si臋 podj膮艂, zosta艂aby wykryta 鈥 stara艂 si臋 wyja艣ni膰 LaValle. Zachichota艂, pr贸buj膮c z艂agodzi膰 napi臋cie. 鈥 Zreszt膮 nie s膮dzi艂em, by by艂o to istotne 鈥 rzek艂. 鈥 Wiedzia艂em, 偶e Dog Perry nie oka偶e si臋 dla ciebie zbytnim wyzwaniem.

Je艣li tak, to dlaczego pozwolono mu i艣膰 na mnie? 鈥 spyta艂 Entreri, kieruj膮c to pytanie do Bodeau.

Mistrz gildii jedynie wzruszy艂 ramionami i powiedzia艂 鈥 Rzadko by艂em w stanie kontrolowa膰 wszystkie jego posuni臋cia.

Niech ju偶 ci臋 nie k艂opocze 鈥 odpar艂 ponuro Entreri. Bodeau wymusi艂 s艂aby u艣miech.

Musisz zrozumie膰 nasz膮 pozycj臋... 鈥 zacz膮艂 m贸wi膰.

Czy mam uwierzy膰 w s艂owo cz艂owieka, kt贸ry rozkaza艂 mnie zamordowa膰? 鈥 zapyta艂 Entreri niedowierzaj膮co.

Ja nie... 鈥 Bodeau zacz膮艂 si臋 sprzeciwia膰, lecz przerwa艂 mu kolejny g艂os z gabinetu czarodzieja, nale偶膮cy do kobiety.

Gdyby艣my s膮dzili, 偶e Quentin Bodeau czy jakikolwiek inny wysoko postawiony cz艂onek jego gildii wiedzieli o tym ataku i pochwalali go, mieszka艅cy tego domu zostaliby wyr偶ni臋ci w pie艅.

Przez drzwi przesz艂a wysoka, ciemnow艂osa kobieta, otoczona przez muskularnego wojownika o zakr臋conych czarnych w膮sach oraz szczuplejszego m臋偶czyzn臋, je艣li by艂 to m臋偶czyzna, bowiem Entreri ledwo m贸g艂 dostrzec jakiekolwiek rysy pod kapturem ciemnego p艂aszcza. Za t膮 tr贸j ca wkroczy艂a para opancerzonych stra偶nik贸w, i cho膰 ostatni, kt贸ry przechodzi艂 przez drzwi, zamkn膮艂 je za sob膮, Entreri rozumia艂, i偶 najprawdopodobniej jest tam jeszcze kto艣, zapewne kolejny czarodziej. Nie istnia艂 spos贸b, by taka grupa zdo艂a艂a ukry膰 si臋 w tamtym pomieszczeniu bez pomocy magii. Poza tym widzia艂, 偶e grupa ta czu艂a si臋 bardzo pewnie. Nawet gdyby wszyscy pos艂ugiwali si臋 biegle broni膮, mogliby nie by膰 przekonani, 偶e uda艂oby im si臋 powali膰 Entreriego.

Jestem Sharlotta Yespers 鈥 powiedzia艂a kobieta, b艂yskaj膮c swymi lodowatymi oczyma. 鈥 Przedstawiam ci Kadrana Gordeona oraz D艂o艅, pozosta艂ych porucznik贸w w gildii paszy Basadoniego. Tak, on wci膮偶 偶yje i cieszy si臋, 偶e wszystko z tob膮 dobrze.

Entreri wiedzia艂, 偶e to k艂amstwo. Gdyby Basadoni 偶y艂, gildia skontaktowa艂aby si臋 z nim znacznie wcze艣niej, i to w mniej niebezpiecznej sytuacji.

Czy jeste艣 powi膮zany? 鈥 spyta艂a Sharlotta.

Gdy opuszcza艂em Calimport, nie by艂em, a dopiero co wr贸ci艂em do miasta 鈥 odpowiedzia艂 skrytob贸jca.

To ju偶 jeste艣 鈥 wycedzi艂a Sharlotta, a Entreri zrozumia艂, 偶e nie jest to dobry moment, by jej zaprzeczy膰.


* * *


Wi臋c nie zostanie zabity 鈥 przynajmniej nie teraz. Nie b臋dzie musia艂 sp臋dza膰 nocy, wypatruj膮c przez rami臋 aspiruj膮cych skrytob贸jc贸w ani mie膰 do czynienia z bezczelnymi napa艣ciami g艂upc贸w takich jak Dog Perry. Gildia Basadoni og艂osi艂a go jednym ze swoich, i cho膰 b臋dzie w stanie przyjmowa膰 te zadanie, kt贸re b臋dzie chcia艂, tak d艂ugo jak nie b臋d膮 one dotyczy膰 morderstwa nikogo powi膮zanego z pasz膮 Basadonim, jego g艂贸wnymi kontaktami b臋d膮 Kadran Gordeon, kt贸remu nie ufa艂, oraz D艂o艅.

Siedz膮c cicho na dachu Miedzianej Stawki, wiedzia艂, 偶e powinien by膰 zadowolony z obrotu wydarze艅. Nie m贸g艂 si臋 spodziewa膰 niczego lepszego.

A jednak, z jakiego艣 powodu, kt贸ry niezbyt by艂 w stanie zg艂臋bi膰, Entreri ani troch臋 nie by艂 zadowolony. Mia艂 z powrotem swoje 偶ycie, je艣li go chcia艂. Wiedzia艂, 偶e dzi臋ki swym umiej臋tno艣ciom mo偶e wkr贸tce powr贸ci膰 do dawnej chwa艂y. Rozumia艂 jednak teraz ograniczenia owej chwa艂y i wiedzia艂, 偶e cho膰 z 艂atwo艣ci膮 m贸g艂by zdoby膰 pozycj臋 najwi臋kszego skrytob贸jcy Calimportu, nie wystarczy艂aby ona, by zaspokoi膰 pustk臋, jak膮 czu艂 w 艣rodku.

Po prostu nie chcia艂 wraca膰 do swych dawnych zwyczaj贸w mordowania dla pieni臋dzy. Nie by艂y to wyrzuty sumienia 鈥 co to, to nie!


lecz 偶adne my艣li o dawnym 偶yciu nie rozpala艂y w nim podekscytowania.

B臋d膮c wiecznym pragmatykiem, Entreri postanowi艂 rozegra膰 to po kolei. Podszed艂 do brzegu dachu, cicho i pewnie zszed艂 na ulic臋, po czym wszed艂 przez drzwi frontowe.

Wszystkie oczy skupi艂y si臋 na nim, lecz niezbyt go to obchodzi艂o, gdy przechodzi艂 przez wsp贸ln膮 sal臋 do drzwi na zaplecze. Podszed艂 tam do niego jeden halfling, jakby chcia艂 go zatrzyma膰, lecz spojrzenie Entreriego sprawi艂o, i偶 malec si臋 wycofa艂, a skrytob贸jca wszed艂 dalej.

Widok niezwykle t艂ustego Dondona zn贸w dotkliwie go ugodzi艂.

Artemis! 鈥 powiedzia艂 rado艣nie Dondon, cho膰 Entreri us艂ysza艂 odrobin臋 napi臋cia wkradaj膮c膮 si臋 do g艂osu halflinga, co by艂o zwyczajn膮 reakcj膮, gdy skrytob贸jca pojawia艂 si臋 bez zapowiedzenia na czyim艣 progu. 鈥 Wejd藕, m贸j przyjacielu. Siadaj i jedz. Ciesz si臋 dobrym towarzystwem.

Entreri spojrza艂 na sterty na wp贸艂 zjedzonych s艂odyczy oraz dwie umalowane halflinki po bokach nabrzmia艂ego nieszcz臋艣nika. Usiad艂 w bezpiecznej odleg艂o艣ci, cho膰 nie przesun膮艂 偶adnego z licznych p贸艂misk贸w przed sob膮, mru偶膮c oczy, gdy jedna z halflinek pr贸bowa艂a si臋 zbli偶y膰.

Musisz nauczy膰 si臋 relaksowa膰 i cieszy膰 owocami swej pracy 鈥 powiedzia艂 Dondon. 鈥 Jeste艣 zn贸w u Basadoniego, jak m贸wi膮, wi臋c jeste艣 wolny.

Entreri zauwa偶y艂, i偶 halfling najwyra藕niej nie dostrzega艂 ironii tego stwierdzenia.

Na c贸偶 ca艂a twoja trudna i niebezpieczna praca, je艣li nie potrafisz nauczy膰 si臋 relaksowa膰 i cieszy膰 przyjemno艣ciami, jakie jej owoce mog膮 ci zapewni膰? 鈥 spyta艂 Dondon.

Jak to si臋 sta艂o? 鈥 zapyta艂 bez ogr贸dek Entreri.

Dondon spojrza艂 na niego, a na jego obwis艂ej twarzy rozla艂o si臋 wyra藕ne zmieszanie.

Aby wyja艣ni膰, Entreri rozejrza艂 si臋 dooko艂a, wskazuj膮c na p贸艂miski, dziwki oraz masywny brzuch Dondona.

Mina Dondona 艣cierp艂a.


Wiesz, dlaczego tu jestem 鈥 stwierdzi艂 cicho, a z jego tonu znikn臋艂a wszelka weso艂o艣膰.

Wiem, dlaczego tu przeszed艂e艣... by si臋 ukry膰... i zgadzam si臋 z t膮 decyzj膮 鈥 odpar艂 Entreri. 鈥 Jednak dlaczego? 鈥 Zn贸w pozwoli艂, by halfling pod膮偶y艂 za jego wzrokiem po ca艂ym zbytku, po wszystkich p贸艂miskach i obydwu dziwkach. 鈥 Dlaczego to?

Postanowi艂em cieszy膰 si臋... 鈥 zacz膮艂 Dondon, lecz Entreri nie chcia艂 tego s艂ysze膰.

Gdybym m贸g艂 zaoferowa膰 ci z powrotem twoje stare 偶ycie, czy by艣 je przyj膮艂? 鈥 spyta艂 skrytob贸jca.

Dondon popatrzy艂 na niego nieobecnym wzrokiem.

Gdybym m贸g艂 zmieni膰 porz膮dek na ulicy, by Dondon m贸g艂 swobodnie opuszcza膰 Miedzian膮 Stawk臋, czy Dondon by艂by zadowolony? 鈥 naciska艂 Entreri. 鈥 Czy te偶 Dondon jest zadowolony z tego zbytku?

M贸wisz zagadkami.

M贸wi臋 prawd臋 鈥 zripostowa艂 Entreri, staraj膮c si臋 spogl膮da膰 halflingowi w oczy, cho膰 widok tych opadaj膮cych, zaspanych powiek zdecydowanie go odrzuca艂. Skrytob贸jca ledwo m贸g艂 uwierzy膰 w poziom odczuwanej przez siebie z艂o艣ci, gdy patrzy艂 na Dondona. Cz臋艣膰 niego chcia艂a wyj膮膰 sztylet i wyci膮膰 temu nieszcz臋艣nikowi serce.

Artemis Entreri nie zabija艂 jednak z pasji i powstrzyma艂 ow膮 cz臋艣膰.

Wr贸ci艂by艣? 鈥 spyta艂 powoli, podkre艣laj膮c ka偶d膮 sylab臋. Dondon nie odpowiedzia艂, nawet nie mrugn膮艂, lecz w owym braku odpowiedzi Entreri otrzyma艂 t臋, kt贸rej obawia艂 si臋 najbardziej.

Drzwi do pokoju otworzy艂y si臋 i wesz艂a Dwahvel.

Jaki艣 problem, mistrzu Entreri? 鈥 spyta艂a s艂odko. Entreri podni贸s艂 si臋 i podszed艂 do otwartych drzwi.

Dla mnie 偶aden 鈥 odpar艂, przechodz膮c.

Dwahvel chwyci艂a go za r臋k臋 鈥 co by艂o wielce niebezpiecznym ruchem! Na szcz臋艣cie jednak dla niej, Entreri by艂 zbyt poch艂oni臋ty rozwa偶aniami o Dondonie, by wzi膮膰 to za afront.

W kwestii naszej umowy 鈥 powiedzia艂a halflinka. 鈥 Mog臋 potrzebowa膰 twoich us艂ug.


Entreri po艣wi臋ci艂 d艂ug膮 chwil臋 na zastanowienie si臋 nad tymi s艂owami, rozmy艣laj膮c, dlaczego tak go osaczaj膮. I tak ju偶 mia艂 wystarczaj膮co du偶o do przemy艣lenia, bez Dwahvel, nak艂adaj膮cej na niego swe 艣mieszne potrzeby.

A co dasz mi w zamian za owe us艂ugi? 鈥 spyta艂.

Informacj臋 鈥 odpar艂a halflinka. 鈥 Jak ustalili艣my.

Powiedzia艂a艣 mi o oplataniu wodorostami, co raczej nie by艂o czym艣, czego nie by艂bym w stanie odkry膰 samodzielnie 鈥 odrzek艂 Entreri. 鈥 Poza tym Dwahvel nie by艂a dla mnie zbytnio przydatna, a za to z pewno艣ci膮 mog臋 odp艂aci膰.

Usta halflinki otworzy艂y si臋, jakby zamierza艂a zaprotestowa膰, lecz Entreri jedynie odwr贸ci艂 si臋 i przeszed艂 przez wsp贸ln膮 sal臋.

Mo偶esz odkry膰, 偶e moje drzwi b臋d膮 przed tob膮 zamkni臋te 鈥 zawo艂a艂a za nim Dwahvel.

Tak naprawd臋 Entreriego niezbyt to obchodzi艂o, nie spodziewa艂 si臋 bowiem, 偶eby zechcia艂 zn贸w ujrze膰 nieszcz臋snego Dondona. Mimo to, bardziej dla efektu ni偶 jakichkolwiek praktycznych korzy艣ci, odwr贸ci艂 si臋, by zmierzy膰 halflink臋 swym niebezpiecznym wzrokiem.

To nie by艂oby rozs膮dne 鈥 by艂o to wszystko, co powiedzia艂 przed opuszczeniem sali i wyj艣ciem z powrotem na ciemn膮 ulic臋, a nast臋pnie powrotem na daj膮ce samotno艣膰 dachy.

Na g贸rze, po wielu minutach koncentracji, doszed艂 do zrozumienia, dlaczego tak nienawidzi艂 Dondona. Poniewa偶 widzia艂 siebie. Nie, nigdy nie pozwoli艂by sobie sta膰 si臋 tak nad臋tym, bowiem ob偶arstwo nigdy nie nale偶a艂o do jego s艂abo艣ci, lecz tym, co widzia艂, by艂a istota pokonana przez ci臋偶ar 偶ycia, stworzenie, kt贸re podda艂o si臋 rozpaczy. W przypadku Dondona pokona艂 go zwyczajny strach, kt贸ry zamkn膮艂 go w pokoju i zagrzeba艂 w 偶膮dzy oraz ob偶arstwie.

W przypadku Entreriego czy nie by艂aby to zwyczajna apatia?

Pozosta艂 na dachu przez ca艂膮 noc, lecz nie odnalaz艂 odpowiedzi.


* * *


Pukanie dobieg艂o w odpowiedniej sekwencji, dwa stukni臋cia, p贸藕niej trzy i zn贸w dwa, wi臋c wyczo艂guj膮c si臋 z 艂贸偶ka, wiedzia艂, 偶e wzywa gildia Basadoni. Normalnie Entreri i tak podj膮艂by 艣rodki ostro偶no艣ci 鈥 normalnie nie spa艂by przez p贸艂 dnia 鈥 lecz teraz nic nie zrobi艂, nawet nie podni贸s艂 swego sztyletu. Podszed艂 jedynie do drzwi i, nawet bez pytania, otworzy艂 je.

Nie rozpozna艂 stoj膮cego tam m臋偶czyzny, m艂odego i nerwowego osobnika o we艂nistych czarnych w艂osach, przyci臋tych tu偶 przy sk贸rze, oraz ciemnych, rozbieganych oczach.

Od Kadrana Gordeona 鈥 wyja艣ni艂 m臋偶czyzna, podaj膮c Entreriemu zrolowany pergamin.

St贸j! 鈥 powiedzia艂 Entreri, gdy nerwowy m艂odzieniec odwr贸ci艂 si臋 i zacz膮艂 odchodzi膰. G艂owa m臋偶czyzny odwr贸ci艂a si臋 w kierunku skrytob贸jcy, a Entreri zauwa偶y艂, jak jedna jego d艂o艅 wsuwa si臋 pod fa艂dy jasnej szaty, bez w膮tpienia si臋gaj膮c po bro艅.

Gdzie jest Gordeon? 鈥 spyta艂 Entreri. 鈥 I dlaczego nie dostarczy艂 mi tego osobi艣cie?

Prosz臋, dobry panie 鈥 m艂odzieniec powiedzia艂 swym wyra藕nym calimshyckim akcentem, sk艂aniaj膮c si臋 raz za razem. 鈥 Powiedziano mi jedynie, bym ci to odda艂.

Od Kadrana Gordeona? 鈥 spyta艂 Entreri.

Tak 鈥 powiedzia艂 m臋偶czyzna, potakuj膮c gwa艂townie. Entreri zatrzasn膮艂 drzwi, po czym us艂ysza艂 oddalaj膮ce si臋 kroki, gdy pe艂en ulgi m艂odzieniec wycofywa艂 si臋 korytarzem, a nast臋pnie p臋dzi艂 jak najszybciej po schodach.

Sta艂 tam, zastanawiaj膮c si臋 nad pergaminem i sposobem dor臋czenia. Gordeon nawet nie przyszed艂 do niego osobi艣cie, i rozumia艂 dlaczego. Robi膮c tak, zbyt otwarcie okaza艂by mu szacunek. Porucznicy gildii obawiali si臋 go 鈥 nie tego, 偶e m贸g艂by ich zabi膰, lecz bardziej, 偶e znalaz艂by si臋 powy偶ej nich w hierarchii. Teraz, u偶ywaj膮c tego pos艂a艅ca, Gordeon stara艂 si臋 pokaza膰 Entreriemu jego miejsce na drabinie, tu偶 powy偶ej dolnego szczebla.

Potrz膮saj膮c ze zrezygnowaniem g艂ow膮, bezradnie akceptuj膮c g艂upot臋 tego wszystkiego, skrytob贸jca 艣ci膮gn膮艂 wi膮zanie z pergaminu i rozwin膮艂 go. Rozkazy by艂y do艣膰 proste, podawa艂y imi臋 m臋偶czyzny oraz ostatni znany adres, wraz z instrukcj膮, 偶e powinien zosta膰 zabity tak szybko, jak si臋 da. Tej nocy, je艣li to mo偶liwe, najp贸藕niej jutro.

Na ko艅cu znajdowa艂a si臋 notka, 偶e cel nie posiada 偶adnych znanych powi膮za艅 z gildiami, nie ma szczeg贸lnie wysokiej pozycji w艣r贸d miejskich lub kupieckich stra偶nik贸w, ani te偶 nie posiada 偶adnych znanych przyjaci贸艂 czy krewnych.

Entreri rozwa偶y艂 uwa偶nie te wie艣ci. Albo zosta艂 wystawiony przeciwko bardzo niebezpiecznemu przeciwnikowi, albo te偶, co bardziej prawdopodobne, Gordeon da艂 mu to 偶a艂o艣nie proste zadanie, by go poni偶y膰, by zmniejszy膰 jego referencje. W dawnych czasach talenty Entreriego by艂y zarezerwowane do zabijania mistrz贸w gildii lub czarodziej贸w, szlachcic贸w i kapitan贸w stra偶y. Oczywi艣cie gdyby Gordeon i dwoje pozosta艂ych porucznik贸w dali mu tak skomplikowane zadanie, jego pozycja w艣r贸d spo艂eczno艣ci wzros艂aby, a oni tego nie chcieli.

Niewa偶ne, uzna艂.

Ostatni raz spojrza艂 na podany adres 鈥 w dobrze mu znanym regionie Calimportu 鈥 i uda艂 si臋 zabra膰 swoje narz臋dzia.


* * *


Us艂ysza艂 p艂acz膮ce w pobli偶u dziecko, bowiem chata mia艂a jedynie dwa pomieszczenia, oddzielone zaledwie grub膮 zas艂on膮. Prosta, m艂oda kobieta 鈥 jak zauwa偶y艂 Entreri, szpieguj膮c zza skraju zas艂ony 鈥 zajmowa艂a si臋 dzie膰mi. Poprosi艂a je, by usiad艂y i by艂y cicho, gro偶膮c, 偶e ich ojciec wkr贸tce b臋dzie w domu.

Chwil臋 p贸藕niej wysz艂a z tylnego pokoju, nie艣wiadoma skrytob贸jcy przykucni臋tego za inn膮 zas艂on膮, pod bocznym oknem. Entreri wyci膮艂 w draperii ma艂膮 dziurk臋 i obserwowa艂 jej ruchy, gdy wykonywa艂a sw膮 prac臋. Wszystko by艂o dynamiczne i sprawne. Wiedzia艂, 偶e znajdowa艂a si臋 na skraju za艂amania.

Drzwi, jeszcze jedna draperia, zosta艂y odepchni臋te na bok i wszed艂 m艂ody, ko艣cisty m臋偶czyzna, kt贸rego twarz wygl膮da艂a na wymizerowan膮, oczy zapadni臋te by艂y w g艂膮b czaszki, a brod臋 i policzki pokrywa艂 kilkudniowy zarost.

Znalaz艂e艣 to? 鈥 spyta艂a ostro kobieta.

M臋偶czyzna potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, a Entreriemu wyda艂o si臋, 偶e jego oczy jeszcze si臋 troch臋 zapad艂y.

B艂aga艂am ci臋, by艣 z nimi nie pracowa艂! 鈥 z艂aja艂a go kobieta. 鈥 Wiedzia艂am, 偶e nic dobrego...

Przerwa艂a gwa艂townie, gdy oczy m臋偶czyzny powi臋kszy艂y si臋 z przera偶enia. Spogl膮daj膮c ponad jej ramieniem, jej m膮偶 ujrza艂, jak zza draperii wy艂ania si臋 skrytob贸jca. M臋偶czyzna odwr贸ci艂 si臋, jakby chcia艂 uciec, lecz kobieta obejrza艂a si臋 i krzykn臋艂a.

M臋偶czyzna zamar艂 w miejscu. Nie zostawi艂by jej.

Entreri obserwowa艂 to wszystko ze spokojem. Gdyby m臋偶czyzna kontynuowa艂 ucieczk臋, podci膮艂by mu gard艂o ci艣ni臋tym sztyletem, zanim jeszcze ten wydosta艂by si臋 na zewn膮trz.

Nie moj膮 rodzin臋 鈥 b艂aga艂 m臋偶czyzna, odwracaj膮c si臋 i id膮c w kierunku Entreriego, z otwartymi d艂o艅mi i roz艂o偶onymi szeroko r臋koma. 鈥 I nie tutaj.

Wiesz, dlaczego przyszed艂em? 鈥 spyta艂 skrytob贸jca. Kobieta zacz臋艂a p艂aka膰, 艂kaj膮c o mi艂osierdzie, lecz jej m膮偶 chwyci艂 j膮 delikatnie acz stanowczo i poci膮gn膮艂, kieruj膮c w stron臋 pokoju dzieci.

To nie moja wina 鈥 powiedzia艂 cicho m臋偶czyzna, gdy znikn臋艂a. 鈥 B艂aga艂em Kadrana Gordeona. M贸wi艂em mu, 偶e jako艣 znajd臋 te pieni膮dze.

Stary Artemis Entreri nie zosta艂by w tej chwili zaintrygowany. Stary Artemis Entreri nawet by tego nie s艂ucha艂. Stary Artemis Entreri wykona艂by po prostu zadanie i odszed艂. Artemis zauwa偶y艂 jednak, 偶e nowy Artemis Entreri jest lekko zainteresowany, a 偶e nie mia艂 偶adnych innych pal膮cych spraw, nie spieszy艂 si臋, by doko艅czy膰.

Nie b臋d臋 ci sprawia艂 k艂opotu, je艣li obiecasz, 偶e nie zranisz mojej rodziny 鈥 rzek艂 m臋偶czyzna.

S膮dzisz, 偶e sprawia艂by艣 mi k艂opot? 鈥 spyta艂 Entreri. Ten bezradny, 偶a艂osny cz艂owiek potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

Prosz臋 鈥 b艂aga艂. 鈥 Chcia艂em jedynie zapewni膰 im lepsze 偶ycie. Zgodzi艂em si臋, nawet ch臋tnie, na przenoszenie pieni臋dzy z ulicy Doker贸w do lokalu, tylko dlatego, 偶e dzi臋ki temu zarabia艂em wi臋cej ni偶 przez miesi膮c uczciwej pracy.

Entreri s艂ysza艂 ju偶 oczywi艣cie wcze艣niej to wszystko. Tak wiele razy g艂upcy 鈥 nazywani wielb艂膮dami 鈥 do艂膮czali do gildii, wykonuj膮c drobne zadania dostawcze, dostaj膮c za to pieni膮dze, kt贸re dla tych prostych wie艣niak贸w wydawa艂y si臋 ogromne. Gildie zatrudnia艂y wielb艂膮dy tylko dlatego, by rywalizuj膮ce organizacje nie wiedzia艂y, kto transportuje pieni膮dze. W ko艅cu jednak owe inne gildie poznawa艂y trasy oraz kurier贸w i krad艂y 艂adunek. Nast臋pnie biedne wielb艂膮dy, je艣li prze偶y艂y zasadzk臋, by艂y szybko eliminowane przez t臋 gildi臋, kt贸ra ich zatrudnia艂a.

Rozumiesz, w jak niebezpiecznym towarzystwie si臋 obraca艂e艣 鈥 stwierdzi艂 Entreri.

M臋偶czyzna przytakn膮艂.

Tylko kilka przesy艂ek 鈥 odpar艂. 鈥 Tylko kilka, a p贸藕niej bym odszed艂.

Entreri roze艣mia艂 si臋 i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, rozwa偶aj膮c absurdalny plan g艂upca. Nie mo偶na by艂o 鈥瀘dej艣膰鈥 jako wielb艂膮d. Ka偶dy, kto przyjmowa艂 t臋 pozycj臋, natychmiast dowiadywa艂 si臋 zbyt wiele, by mo偶na go by艂o wypu艣ci膰 z gildii. Istnia艂y jedynie dwie mo偶liwo艣ci: po pierwsze, 偶e wielb艂膮d b臋dzie si臋 spisywa艂 na tyle dobrze i mia艂 wystarczaj膮ce szcz臋艣cie, 偶e zdob臋dzie wy偶sz膮, trwalsz膮 pozycj臋 w gildii, i po drugie, 偶e m臋偶czyzna lub kobieta (poniewa偶 cz臋sto wykorzystywano kobiety) zostan膮 zabici w zasadzce lub przez najmuj膮c膮 ich gildi臋.

B艂agani ci臋, nie r贸b tego tutaj 鈥 powiedzia艂 w ko艅cu m臋偶czyzna. 鈥 Nie tu, gdzie moja 偶ona us艂yszy moje ostatnie krzyki, gdzie moi synowie znajd膮 mnie martwym.

Entreri poczu艂, jak do gard艂a podchodzi mu gorzka 偶贸艂膰. Nigdy wcze艣niej nie by艂 tak zniesmaczony, nigdy nie musia艂 spogl膮da膰 na 偶a艂o艣niejsz膮 istot臋 ludzk膮. Zn贸w rozejrza艂 si臋 po chacie, patrz膮c na szmaty s艂u偶膮ce za drzwi. By艂 tu tylko jeden talerz, s艂u偶膮cy zapewne do jedzenia ca艂ej rodzinie, stoj膮cy na jedynej w tym pomieszczeniu starej 艂awce.

Ile jeste艣 winien? 鈥 spyta艂, i cho膰 ledwo potrafi艂 uwierzy膰 w wypowiadane przez siebie s艂owa, wiedzia艂, 偶e nie b臋dzie w stanie zmusi膰 si臋 do zabicia tego nieszcz臋艣nika.

M臋偶czyzna spojrza艂 na niego z zaciekawieniem. 鈥 Kr贸lewski skarb 鈥 rzek艂. 鈥 Niemal trzydzie艣ci sztuk z艂ota.

Entreri przytakn膮艂, po czym zdj膮艂 z pasa sakiewk臋, t臋, kt贸r膮 trzyma艂 ukryt膮 pod czarnym p艂aszczem. 艢ci膮gaj膮c j膮, poczu艂 jej ci臋偶ar i wiedzia艂, 偶e zawiera przynajmniej pi臋膰dziesi膮t sztuk z艂ota, lecz i tak rzuci艂 j膮 m臋偶czy藕nie.

Oszo艂omiony n臋dzarz chwyci艂 j膮 i wpatrywa艂 si臋 w ni膮 tak intensywnie, 偶e Entreri obawia艂 si臋, by oczy nie wyskoczy艂y mu z orbit.


Nast臋pnie przeni贸s艂 wzrok z powrotem na skrytob贸jc臋, a targaj膮ce nim emocje by艂y tak wymieszane, 偶e mina na jego twarzy nic nie ujawnia艂a.

Daj s艂owo, 偶e gdy tylko sp艂acisz sw贸j d艂ug, nie b臋dziesz ju偶 robi艂 interes贸w z 偶adn膮 gildi膮 鈥 powiedzia艂 Entreri. 鈥 Twoja 偶ona i dzieci zas艂uguj膮 na wi臋cej.

M臋偶czyzna zacz膮艂 odpowiada膰, po czym pad艂 na kolana i pocz膮艂 k艂ania膰 si臋 swemu zbawcy. Entreri obr贸ci艂 si臋 i wypad艂 gniewnie z chaty na brudn膮 ulic臋.

Us艂ysza艂 okrzyki m臋偶czyzny, okrzyki podzi臋kowania i ulgi. Tak naprawd臋, i Entreri o tym wiedzia艂, w jego czynach nie by艂o lito艣ci. Nie obchodzi艂 go ani troch臋 m臋偶czyzna, jego brzydka 偶ona, czy niew膮tpliwie brzydkie dzieci. Mimo to nie potrafi艂 zabi膰 tego nieszcz臋艣nika, cho膰 s膮dzi艂, 偶e prawdopodobnie robi艂 m臋偶czy藕nie wielk膮 przys艂ug臋 wyci膮gaj膮c go z wyra藕nej n臋dzy. Nie, Entreri nie da Kadranowi Godreonowi satysfakcji wmieszania go w tak niehonorowe morderstwo. Zadanie usuni臋cia takiego wielb艂膮da powinno nale偶e膰 do 艣wie偶ych cz艂onk贸w gildii, mo偶e dwunastolatk贸w, a to, 偶e Kadran przydzieli艂 je komu艣 o reputacji Entreriego, z pewno艣ci膮 by艂o straszn膮 obelg膮.

Pop臋dzi艂 ulic膮 do swego pokoju w gospodzie, gdzie zebra艂 rzeczy, po czym natychmiast wyruszy艂, dochodz膮c w ko艅cu do drzwi Miedzianej Stawki. Chcia艂 po prostu wej艣膰 do 艣rodka, jedynie po to, by pokaza膰 Dwahvel, jak 艣mieszna by艂a jej gro藕ba, 偶e zatrza艣nie przed nim wrota. Przemy艣la艂 to jednak ponownie i zawr贸ci艂, nie b臋d膮c w nastroju na interesy z Dwahvel, na interesy z kimkolwiek.

W innej cz臋艣ci miasta znalaz艂 ma艂膮, niewyr贸偶niaj膮c膮 si臋 tawern臋. Najprawdopodobniej znajdowa艂 si臋 na terenie innej gildii, i je艣li odkryj膮, kim jest oraz z kim jest powi膮zany, mo偶e znale藕膰 si臋 w k艂opotach.

Nie obchodzi艂o go to.


* * *


Dzie艅 min膮艂 bez przeszk贸d, lecz niezbyt to uspokoi艂o Entreriego. Zab贸jca wiedzia艂, 偶e wiele si臋 dzia艂o, i wszystko to w cichych cieniach. Entreri posiada艂 dostateczne 艣rodki i wiedz臋 na temat tych cieni, by wyj艣膰 i sporo si臋 dowiedzie膰, lecz nie mia艂 ambicji, by to zrobi膰. By艂 w nastroju, aby po prostu pozwoli膰 sprawom porusza膰 si臋 swym torem.

Drugiej nocy uda艂 si臋 do wsp贸lnej sali ma艂ej gospody. Zabra艂 posi艂ek do pustego naro偶nika. Jad艂 samotnie, nie s艂ysz膮c nic z kilku konwersacji, jakie toczy艂y si臋 dooko艂a. Dostrzeg艂 jednak wej艣cie pewnej postaci, halflinga, a ma艂y ludek nie by艂 powszechny w tym regionie miasta. Wkr贸tce halfling go znalaz艂 i zasiad艂 obok na niskiej 艂awie, po przeciwleg艂ej stronie sto艂u ni偶 skrytob贸jca.

Dobry wiecz贸r, dobry panie 鈥 rzek艂 malec. 鈥 I co s膮dzisz o swoim posi艂ku?

Entreri przyjrza艂 si臋 halflingowi, rozumiej膮c, 偶e nie jest on ani troch臋 zainteresowany jego jedzeniem. Obejrza艂 go w poszukiwaniu broni, cho膰 w膮tpi艂, by Dwahvel by艂a tak 艣mia艂a, by wyst膮pi膰 przeciwko niemu.

Czy mog臋 skosztowa膰? 鈥 powiedzia艂 halfling do艣膰 g艂o艣no, wychylaj膮c si臋 przez st贸艂.

Entreri, wychwytuj膮c wskaz贸wk臋, podni贸s艂 艂y偶k臋 z kasz膮, lecz nie wyci膮gn膮艂 r臋ki, pozwalaj膮c, by halfling przysun膮艂 si臋 jeszcze bli偶ej, nie rzucaj膮c si臋 w oczy.

Przyszed艂em od Dwahvel 鈥 powiedzia艂 malec, zbli偶ywszy si臋. 鈥 Szukaj膮 ci臋 ludzie z gildii Basadoni. S膮 w paskudnym nastroju. Wiedz膮, gdzie jeste艣, i otrzymali pozwolenie od Grabie偶c贸w, by przyj艣膰 po ciebie. Spodziewaj si臋 ich jeszcze tej nocy. 鈥 Sko艅czywszy, halfling wzi膮艂 k臋s, po czym odsun膮艂 si臋 od sto艂u, g艂adz膮c si臋 po brzuchu.

Powiedz Dwahvel, 偶e teraz jestem jej d艂u偶nikiem 鈥 stwierdzi艂 Entreri. Malec, uk艂oniwszy si臋 lekko, przeszed艂 przez sal臋 i zam贸wi艂 misk臋 kaszy. Oczekuj膮c, wda艂 si臋 w rozmow臋 z karczmarzem, po czym zacz膮艂 je艣膰 przy barze, zostawiaj膮c Entreriego z jego my艣lami.

Skrytob贸jca zda艂 sobie spraw臋, 偶e mo偶e uciec, lecz jego serce nie mia艂o na to ochoty. Nie, zdecydowa艂, niech przyjd膮 i niech si臋 rozstrzygnie. Nie s膮dzi艂, by chcieli go zabi膰. Sko艅czy艂 posi艂ek i wr贸ci艂 do swego pokoju, zastanawiaj膮c si臋 nad mo偶liwo艣ciami. Najpierw zdj膮艂 z wewn臋trznej 艣ciany desk臋 i w przerwie pomi臋dzy ni膮 a zewn臋trzn膮 艣cian膮, si臋gaj膮c do belki sporo pod poziomem pod艂ogi, umie艣ci艂 sw贸j os艂awiony, wysadzany klejnotami sztylet oraz wiele monet. Nast臋pnie starannie za艂o偶y艂 desk臋 z powrotem i w miejsce sztyletu przypi膮艂 do pasa inny ze swego plecaka, taki kt贸ry troch臋 przypomina艂 jego symbol, lecz nie posiada艂 na sobie pot臋偶nego zakl臋cia. P贸藕niej, bardziej dla pozor贸w ni偶 by komukolwiek przeszkodzi膰, drutem po艂膮czy艂 z drzwiami prost膮 pu艂apk臋 ze strza艂k膮, i przeszed艂 przez pok贸j, siadaj膮c na jednym z krzese艂. Wzi膮艂 kilka ko艣ci i zacz膮艂 rzuca膰 nimi na ma艂ym stoliku nocnym, zabijaj膮c czas. By艂o naprawd臋 p贸藕no, gdy us艂ysza艂 pierwsze kroki na schodach 鈥 kroki cz艂owieka, kt贸ry wyra藕nie stara艂 si臋 skrada膰, lecz robi艂 wi臋cej ha艂asu, ni偶 Entreri, gdy chodzi艂 normalnie. Entreri nas艂uchiwa艂 jeszcze uwa偶niej, gdy kroki urwa艂y si臋, i wychwyci艂 zgrzyt w膮skiego paska metalu wsuwaj膮cego si臋 w szczelin臋 pomi臋dzy drzwiami a framug膮. Wiedzia艂, 偶e wzgl臋dnie wyszkolony z艂odziej m贸g艂 przedosta膰 si臋 przez jego pu艂apk臋 w przeci膮gu paru minut, wi臋c za艂o偶y艂 r臋ce za g艂ow臋 i opar艂 plecy o 艣cian臋.

Wszelkie odg艂osy urwa艂y si臋 i nast膮pi艂a d艂uga, nieprzyjemna cisza.

Entreri wci膮gn膮艂 nosem powietrze 鈥 co艣 si臋 pali艂o. Przez chwil臋 s膮dzi艂, 偶e mog膮 podpala膰 budynek, lecz nagle rozpozna艂 zapach, pal膮c膮 si臋 sk贸r臋, a gdy przesun膮艂 si臋, by spojrze膰 na sw贸j pas, poczu艂 ostry b贸l na szyi. 艁a艅cuszek noszonego przez niego naszyjnika 鈥 w kt贸rym znajdowa艂o si臋 kilka wytrych贸w, przemy艣lnie zamaskowanych jako ornamenty ze艣lizgn膮艂 si臋 z koszuli, opadaj膮c na nag膮 sk贸r臋.

Dopiero wtedy skrytob贸jca zrozumia艂, 偶e wszystkie jego metalowe przedmioty rozgrza艂y si臋 do czerwono艣ci.

Entreri zerwa艂 si臋 gwa艂townie i zerwa艂 naszyjnik, po czym zwinnie, obrotem nadgarstka, zrzuci艂 pas i rozgrzany sztylet na ziemi臋.

Drzwi wpad艂y do 艣rodka, z dwu stron wskoczyli 偶o艂nierze Basadoni, a trzeci m臋偶czyzna, z pochylon膮 kusz膮, wbieg艂 pomi臋dzy nimi.

Nie wystrzeli艂 jednak, za艣 pozostali, z mieczami w d艂oniach, nie rzucili si臋 do natarcia.

Za kusznikiem wkroczy艂 Kadran Gordeon.

Zwyczajne zastukanie okaza艂oby si臋 r贸wnie skuteczne 鈥 powiedzia艂 cierpko Entreri, spogl膮daj膮c na sw贸j ja艣niej膮cy ekwipunek. Sztylet sprawi艂, 偶e z desek pod艂ogi podnios艂a si臋 stru偶ka czarnego dymu.

W odpowiedzi Gordeon rzuci艂 Entreriemu pod nogi monet臋, dziwn膮 z艂ot膮 monet臋 z symbolem g艂owy jednoro偶ca po stronie zwr贸conej do skrytob贸jcy.

Entreri podni贸s艂 wzrok na Gordeona i wzruszy艂 jedynie ramionami.

Wielb艂膮d mia艂 zosta膰 zabity 鈥 powiedzia艂 Gordeon.

Nie by艂 wart wysi艂ku.

I do ciebie nale偶a艂a decyzja? 鈥 spyta艂 niedowierzaj膮co porucznik Basadoniego.

Drobna decyzja, w por贸wnaniu z tym, czym niegdy艣...

Ach! 鈥 Gordeon przerwa艂 dramatycznie. 鈥 Zatem tu le偶y problem, mistrzu Entreri. Widzisz, to co niegdy艣 zna艂e艣 albo robi艂e艣, czy te偶 kazano ci robi膰, jest nieistotne. Nie jeste艣 mistrzem gildii, nie jeste艣 porucznikiem, p贸ki co nie jeste艣 nawet pe艂nym 偶o艂nierzem i w膮tpi臋, czy kiedykolwiek b臋dziesz! Straci艂e艣 nerwy 鈥 tak jak s膮dzi艂em. Jedynie zyskujesz aprobat臋, i je艣li tym razem przetrwasz, to by膰 mo偶e, zaledwie by膰 mo偶e, zn贸w znajdziesz akceptacj臋 w gildii.

Zyskuj臋 aprobat臋? 鈥 Entreri powt贸rzy艂 ze 艣miechem. 鈥 Twoj膮?

Bra膰 go! 鈥 poleci艂 Gordeon dw贸m 偶o艂nierzom, kt贸rzy weszli jako pierwsi. Gdy ci podchodzili ostro偶nie do skrytob贸jcy, Gordeon doda艂 鈥 M臋偶czyzna, kt贸rego stara艂e艣 si臋 ocali膰, zosta艂 zlikwidowany, podobnie jak jego 偶ona i dzieci.

Entreri ledwo us艂ysza艂 te s艂owa i w og贸le ledwo go to obchodzi艂o, cho膰 wiedzia艂, 偶e Gordeon nakaza艂 zlikwidowa膰 ich wszystkich dlatego, by sprawi膰 mu b贸l. Teraz mia艂 wi臋kszy dylemat. Czy mia艂 pozwoli膰 Gordeonowi zabra膰 si臋 z powrotem do gildii, gdzie bez w膮tpienia zostanie ukarany fizycznie, a nast臋pnie wypuszczony?

Nie, nie b臋dzie tolerowa艂 takiego traktowania ze strony tego m臋偶czyzny ani nikogo innego. Mi臋艣nie na jego nogach, tak doskonale wy膰wiczone, napi臋艂y si臋, gdy tamci dwaj si臋 zbli偶yli, cho膰 Entreri wydawa艂 si臋 zupe艂nie spokojny, nawet roz艂o偶y艂 puste r臋ce w niegro藕nej pozie.


M臋偶czy藕ni, z mieczami w d艂oniach, podeszli do niego z bok贸w, si臋gaj膮c po owe r臋ce, podczas gdy trzeci 偶o艂nierz trzyma艂 mocno kusz臋, wymierzon膮 w serce skrytob贸jcy.

Entreri wzbi艂 si臋 w powietrze w pot臋偶nym skoku, kul膮c nogi pod sob膮, a nast臋pnie wyrzucaj膮c je na boki, zanim zaskoczeni 偶o艂nierze zdo艂ali zareagowa膰. Uderzy艂 dok艂adnie w twarze napastnik贸w. L膮duj膮c, chwyci艂 jednego za r臋k臋 i przyci膮gn膮艂 go szybko do siebie, akurat, by pos艂u偶y艂 mu za tarcz臋 przeciwko strzelaj膮cemu kusznikowi. Nast臋pnie cisn膮艂 j臋cz膮cego m臋偶czyzn臋 na ziemi臋.

Pierwsza pomy艂ka 鈥 powiedzia艂 do Gordeona, gdy porucznik wyci膮gn膮艂 szykownie wygl膮daj膮c膮 szabl臋. Drugi kopni臋ty 偶o艂nierz podni贸s艂 si臋, lecz ten le偶膮cy na ziemi przed Entrerim, z be艂tem wbitym g艂臋boko w plecy, nie rusza艂 si臋. Kusznik kr臋ci艂 zaciekle korb膮, 艂aduj膮c kolejny be艂t, lecz bardziej niepokoj膮cy by艂 dla Entreriego fakt, i偶 najwyra藕niej w pobli偶u znajdowa艂 si臋 czarodziej.

Zosta艅 tam 鈥 rozkaza艂 Gordeon m臋偶czy藕nie z boku. 鈥 Ja z nim sko艅cz臋.

Aby zas艂u偶y膰 sobie na reputacj臋? 鈥 spyta艂 Entreri. 鈥 Ale ja nie mam broni. Jak to zabrzmi na ulicach Calimportu?

Po tym jak zginiesz, w艂o偶ymy ci bro艅 do r臋ki 鈥 rzek艂 Gordeon z paskudnym u艣mieszkiem. 鈥 Moi ludzie po艣wiadcz膮, 偶e to by艂a uczciwa walka.

Druga pomy艂ka 鈥 powiedzia艂 Entreri pod nosem, bowiem istotnie, by艂a to uczciwsza walka, ni偶 do艣wiadczony Kadran Gordeon by艂by kiedykolwiek w stanie zrozumie膰. Porucznik Basadoni natar艂 wymierzonym pchni臋ciem, prosto przed siebie, a Entreri wyrzuci艂 przed siebie przedrami臋, by je przechwyci膰, celowo chybiaj膮c z parowaniem, lecz jednocze艣nie wycofuj膮c si臋 poza zasi臋g. Gordeon zacz膮艂 zatacza膰 ko艂o i podobnie robi艂 Entreri. Nast臋pnie skrytob贸jca rzuci艂 si臋 do przodu i zosta艂 zmuszony do cofni臋cia machni臋ciem szabli. Gordeon uwa偶a艂, 偶eby nie pozwoli膰 sobie na luki.

Entreri nie mia艂 jednak 偶adnego zamiaru pod膮偶a膰 za swym posuni臋ciem. Rozpocz膮艂 je tylko, tak by m贸c lekko zmieni膰 k膮t swego okr臋gu, co umie艣ci艂o go w odpowiedniej pozycji do nast臋pnego uderzenia.


Gordeon natar艂, a Entreri odskoczy艂. Gdy Gordeon dalej si臋 zbli偶a艂, skrytob贸jca rzuci艂 si臋 do przodu, zmuszaj膮c go do sprytnego i niebezpiecznego manewru parowania. Entreri zn贸w jednak nie poszed艂 dalej. Wycofa艂 si臋 jedynie w odpowiednie miejsce i, ku zaskoczeniu wszystkich obecnych, tupn膮艂 mocno nog膮 w pod艂og臋.

Co? 鈥 spyta艂 Gordeon, potrz膮saj膮c g艂ow膮 i rozgl膮daj膮c si臋. Nie utrzymywa艂 wzroku na tupi膮cej stopie, wi臋c nie zauwa偶y艂, jak si艂a tupni臋cia podnios艂a z pod艂ogi wci膮偶 ja艣niej膮cy naszyjnik, tak by Entreri m贸g艂 go zahaczy膰 na czubku buta.

Chwil臋 p贸藕niej Gordeon zaatakowa艂 mocniej, tym razem pragn膮c zabi膰. Stopa Entreriego wystrzeli艂a do przodu, posy艂aj膮c naszyjnik w twarz porucznika. Szybkor臋kiemu Gordeonowi nale偶y przyzna膰, 偶e zamachn膮艂 si臋 woln膮 d艂oni膮 i schwyci艂 naszyjnik 鈥 jak Entreri si臋 spodziewa艂 鈥 lecz nast臋pnie zawy艂, a b艂yszcz膮cy 艂a艅cuszek owin膮艂 mu si臋 wok贸艂 nagiej d艂oni i wyrzeza艂 w ciele p艂on膮c膮 bruzd臋.

Entreri znalaz艂 si臋 tam w mgnieniu oka. Odtr膮ci艂 r臋k臋 porucznika. Zwijaj膮c obydwie pi臋艣ci i wysuwaj膮c knykcie 艣rodkowych palc贸w, wbi艂 je jednocze艣nie w skronie m臋偶czyzny. Wyra藕nie o艣lepiony Gordeon opu艣ci艂 r臋ce po bokach, a Entreri uderzy艂 go czo艂em w twarz. Zab贸jca chwyci艂 Gordeona, gdy ten upada艂 i z艂apa艂 go za nadgarstek. Za pomoc膮 lekkiego obrotu, by umie艣ci膰 Gordeona na drodze kusznika, Entreri wypu艣ci艂 Gordeona prosto na zaskoczonego 偶o艂nierza. Upadaj膮cy m臋偶czyzna uderzy艂 w kusz臋 na tyle mocno, by wypad艂 z niej be艂t.

Ostatni miecznik zaatakowa艂 ostro z boku, lecz nie by艂 do艣wiadczonym wojownikiem nawet na standardy Kadrana. Entreri z 艂atwo艣ci膮 cofn膮艂 si臋 i unikn膮艂 jego niezdarnego, zbyt dalekiego pchni臋cia, po czym podszed艂 szybko w prz贸d, zanim m臋偶czyzna zd膮偶y艂 si臋 wycofa膰 i przyci膮gn膮膰 do siebie ostrze. Si臋gaj膮c w d贸艂, by chwyci膰 jego r臋k臋 z mieczem za nadgarstek, Entreri poci膮gn膮艂 mocno i wszed艂 pod 贸w nadgarstek, obracaj膮c bole艣nie r臋k臋 i pozbawiaj膮c j膮 si艂y.

M臋偶czyzna zbli偶y艂 si臋, zamierzaj膮c trzyma膰 si臋 偶ycia woln膮 r臋k膮. D艂o艅 Entreriego uderzy艂a go w grzbiet wykr臋conej d艂oni szybciej, ni偶 偶o艂nierz w og贸le by艂 w stanie poj膮膰, po czym zgi臋艂a ow膮 d艂o艅 w d贸艂, pozbawiaj膮c j膮 ca艂ej si艂y i powoduj膮c u m臋偶czyzny fal臋 b贸lu. Lekkie przesuni臋cie d艂oni umie艣ci艂o miecz w r臋ce Entreriego, a odwr贸cony uchwyt i zr臋czny obr贸t ustawi艂y go w odpowiedniej pozycji.

Entreri cofn膮艂 d艂o艅, wbijaj膮c ostrze za siebie, pod k膮tem, w brzuch oraz p艂uca bezradnego 偶o艂nierza.

Poruszaj膮c si臋 szybko, nie pr贸buj膮c nawet wyrwa膰 miecza z powrotem, obr贸ci艂 si臋 do m臋偶czyzny, zamierzaj膮c r贸wnie偶 nim cisn膮膰 w kusznika. Ten uparty osobnik zn贸w naci膮ga艂 ci臋ciw臋. Pojawi艂 si臋 jednak znacznie niebezpieczniejszy przeciwnik, niewidoczny czarodziej, p臋dz膮cy korytarzem, z szatami ocieraj膮cymi si臋 o drzwi. Entreri ujrza艂, jak m臋偶czyzna podnosi co艣 w膮skiego 鈥 r贸偶d偶k臋, jak przypuszcza艂 鈥 lecz wszystkim, co nast臋pnie zobaczy艂, by艂a pl膮tanina r膮k i n贸g, gdy przebity miecznik wpad艂 na czarodzieja i obydwaj odtoczyli si臋.

Czy ju偶 zdoby艂em twoj膮 aprobat臋? 鈥 wrzasn膮艂 Entreri do wci膮偶 oszo艂omionego Gordeona, lecz m贸wi膮c to, przemieszcza艂 si臋, bowiem kusznik mia艂 go na muszce, a czarodziej podnosi艂 si臋 szybko. Entreri poczu艂 straszne uk膮szenie b贸lu, gdy be艂t wbi艂 mu si臋 w bok, lecz zacisn膮艂 z臋by i zdusi艂 s艂abo艣膰. Nast臋pnie z艂o偶y艂 r臋ce przed twarz膮 i kul膮c nogi wpad艂 w drewniane, kratownicowe okno, po czym poszybowa艂 trzy metry w d贸艂, do ulicy. L膮duj膮c przekozio艂kowa艂, aby zaabsorbowa膰 si艂臋 upadku. Podni贸s艂 si臋 i zacz膮艂 biec, zupe艂nie nie zaskoczony, gdy kolejny be艂t z kuszy, wystrzelony z zupe艂nie innej strony, wbi艂 si臋 w 艣cian臋 tu偶 obok niego.

Ca艂y obszar sta艂 si臋 pe艂en ruchu, gdy 偶o艂nierze Basadoni wy艂onili si臋 ze swych kryj贸wek.

Entreri pop臋dzi艂 jedn膮 z alejek, przeskoczy艂 nad wielkim m臋偶czyzn膮, nachylaj膮cym si臋, by chwyci膰 go w pasie, po czym zakr臋ci艂 szybko wok贸艂 rogu budynku. Nast臋pnie wbieg艂 na dach niczym kot, po czym pop臋dzi艂 dalej, przeskakuj膮c kolejn膮 alejk臋, by dosta膰 si臋 na nast臋pny dach, i tak dalej i dalej.

Skrytob贸jca skierowa艂 si臋 do g艂贸wnej ulicy, wiedzia艂 bowiem, 偶e jego prze艣ladowcy spodziewaj膮 si臋, i偶 wyl膮duje w alejce. Wbieg艂 szybko po 艣cianie, umiej臋tnie lokuj膮c si臋 na niej, rozk艂adaj膮c r臋ce i nogi, by znale藕膰 niepewne uchwyty i wtopi膰 si臋 w kontury budynku.

Wsz臋dzie wok贸艂 rozbrzmiewa艂y okrzyki 鈥瀂nale藕膰 go!鈥, a wielu 偶o艂nierzy przebieg艂o tu偶 pod jego perci膮, lecz krzyki oddala艂y si臋 z biegiem nocy 鈥 na szcz臋艣cie dla Entreriego, kt贸ry, cho膰 nie straci艂 wiele krwi, rozumia艂, 偶e jego rana jest powa偶na, mo偶e nawet 艣miertelna. W ko艅cu by艂 w stanie ze艣lizgn膮膰 si臋 ze 艣ciany, ledwo znajduj膮c si艂臋, by utrzyma膰 si臋 na nogach. Skrytob贸jca przy艂o偶y艂 r臋k臋 do boku i poczu艂 ciep艂膮 krew pokrywaj膮c膮 fa艂dy p艂aszcza, a tak偶e sam膮 ko艅c贸wk臋 wbitego g艂臋boko pocisku.

Ledwo m贸g艂 teraz zaczerpywa膰 tchu. Wiedzia艂, co to oznacza艂o.

Szcz臋艣cie mu towarzyszy艂o, gdy wraca艂 do gospody, bowiem s艂o艅ce jeszcze nie wsta艂o, a cho膰 wewn膮trz przebywali 偶o艂nierze Basadoni, niewielu ich znajdowa艂o si臋 w bezpo艣redniej blisko艣ci. Entreri z 艂atwo艣ci膮 znalaz艂 okno swego pokoju dzi臋ki po艂amanemu drewnu na ziemi i obliczy艂 wysoko艣膰 swego ukrytego schowka. Musia艂 by膰 cicho, poniewa偶 ze swojego pokoju s艂ysza艂 g艂osy, mi臋dzy nimi Gordeona. Podni贸s艂 si臋, znajduj膮c bezpieczne oparcie, bardzo staraj膮c si臋, by nie j臋kn膮膰, cho膰 naprawd臋 chcia艂 wrzeszcze膰 z b贸lu.

Powoli i cicho pracowa艂 nad starym, wyniszczonym pogod膮 drewnem, dop贸ki nie m贸g艂 odci膮gn膮膰 go na tyle, by wyj膮膰 sw贸j sztylet i ma艂膮 sakiewk臋.

Musia艂 mie膰 ze sob膮 jak膮艣 magi臋! 鈥 us艂ysza艂 wrzask Gordeona. 鈥 Rzu膰 zn贸w wykrycie!

Nie ma magii, mistrzu Gordeonie 鈥 dobieg艂 inny g艂os, najwyra藕niej czarodzieja. 鈥 Je艣li jak膮艣 mia艂, to najprawdopodobniej sprzeda艂 j膮 lub odda艂, zanim w og贸le przyszed艂 w to miejsce.

Pomimo swego b贸lu Entreri zdo艂a艂 si臋 u艣miechn膮膰, gdy us艂ysza艂 warkot Gordeona oraz kopni臋cie. Istotnie, 偶adnej magii, bowiem przeszukali jego pok贸j, a nie 艣ciany pomieszczenia poni偶ej.

Ze sztyletem w d艂oni skrytob贸jca przedziera艂 si臋 cichymi ulicami. Mia艂 nadziej臋 natkn膮膰 si臋 gdzie艣 na 偶o艂nierza Basadoni, kt贸ry zas艂ugiwa艂by na jego gniew, lecz tak naprawd臋 w膮tpi艂, czy wykrzesa艂by cho膰 tyle si艂y, by pokona膰 pocz膮tkuj膮cego wojownika. Zamiast tego znalaz艂 dw贸ch pijak贸w le偶膮cych pod 艣cian膮 budynku, jednego 艣pi膮cego, a drugiego m贸wi膮cego do siebie.


Bezszelestnie niczym 艣mier膰 skrytob贸jca podkrad艂 si臋. Jego wysadzany klejnotami sztylet dysponowa艂 szczeg贸lnie u偶yteczn膮 magi膮, potrafi艂 bowiem skra艣膰 ofierze 偶ycie i odda膰 t臋 energi臋 dzier偶膮cej go osobie.

Entreri zaj膮艂 si臋 najpierw gadaj膮cym pijakiem, a gdy sko艅czy艂, czu艂 si臋 na tyle silny, 偶e z艂apa艂 mocno za fa艂dy swego p艂aszcza i wyszarpn膮艂 be艂t. Niemal zemdla艂, gdy zala艂y go fale b贸lu.

Uspokoi艂 si臋 jednak i rzuci艂 na 艣pi膮cego pijaka.

Wkr贸tce potem wyszed艂 z alejki, nie okazuj膮c 偶adnych 艣lad贸w, 偶e jeszcze przed chwil膮 by艂 ci臋偶ko ranny. Zn贸w czu艂 si臋 silny i niemal mia艂 nadziej臋, i偶 znajdzie jeszcze gdzie艣 w okolicy Kadrana Gordeona.

Wiedzia艂 jednak, 偶e walka si臋 dopiero rozpocz臋艂a, a pomimo swych ogromnych umiej臋tno艣ci pami臋ta艂 dobrze zasi臋g gildii Basadoni i rozumia艂, 偶e ma ona nad nim zdecydowan膮 przewag臋.


* * *


Obserwowali, jak ci, kt贸rzy zamierzali go zabi膰, wchodz膮 do gospody. Obserwowali, jak wypada gwa艂townie przez rozbite okno, po czym ucieka w cienie. Oczyma lepszymi ni偶 u 偶o艂nierzy Basadoni dostrzegli go przyci艣ni臋tego do 艣ciany i bezg艂o艣nie pochwalili przebieg艂y trik. Teraz za艣, z pewn膮 doz膮 ulgi oraz wieloma skini臋ciami potwierdzaj膮cymi, 偶e ich przyw贸dca dokona艂 s艂usznego wyboru, obserwowali, jak opuszcza alejk臋. I nawet on, Artemis Entreri, skrytob贸jca nad skrytob贸jcami, nie mia艂 poj臋cia, 偶e s膮 w pobli偶u.



ROZDZIA艁 10

NIESPODZIEWANA  NIESATYSFAKCJONUJ膭CA ZEMSTA


Wulfgar przemieszcza艂 si臋 szybko i z 艂atwo艣ci膮 wzd艂u偶 podn贸偶a Grzbietu 艢wiata, maj膮c szczer膮 nadziej臋, 偶e jaki艣 potw贸r znajdzie go i zaatakuje, 偶e uwolni by膰 mo偶e kipi膮c膮 w nim w艣ciek艂o艣膰. Kilka razy znalaz艂 tropy i pod膮偶y艂 za nimi, lecz nie by艂 tropicielem. Cho膰 by艂 w stanie przetrwa膰 w ostrym klimacie, jego umiej臋tno艣ci 艂owieckie nie dor贸wnywa艂y zdolno艣ciom jego drowiego przyjaciela.

Podobnie jak wyczucie kierunku. Gdy nast臋pnego dnia przeszed艂 przez jedn膮 z grani, by艂 naprawd臋 zaskoczony, widz膮c, 偶e przedar艂 si臋 na skos dok艂adnie przez 艣rodek wielkiego 艂a艅cucha g贸rskiego, bowiem z tego wysokiego punktu obserwacyjnego ca艂e po艂udnie wydawa艂o si臋 rozk艂ada膰 szeroko przed nim. Wulfgar spojrza艂 z powrotem na g贸ry, uwa偶aj膮c, 偶e szansa natrafienia na walk臋 b臋dzie znacznie wi臋ksza tutaj, lecz jego wzrok pod膮偶y艂 nieuchronnie z powrotem ku otwartym polom, ciemnym k臋pom lasu oraz licznym d艂ugim i nieznanym drogom. Wojownik poczu艂 w sercu t臋sknot臋 za otwartymi obszarami, pragnienie wy艂amania si臋 z wi臋z贸w zamkni臋tego 偶ycia w Dolinie Lodowego Wichru. By膰 mo偶e znajdzie tam nowe do艣wiadczenia, kt贸re pozwol膮 mu odrzuci膰 zam臋t obraz贸w, kt贸re wirowa艂y mu w my艣lach. By膰 mo偶e w oderwaniu od codziennej, rodzinnej rutyny odnajdzie r贸wnie偶 dystans do koszmarnych wspomnie艅 z Otch艂ani.

Przytakuj膮c sobie, Wulfgar ruszy艂 w d贸艂 stromego, po艂udniowego zbocza. Kilka godzin p贸藕niej znalaz艂 kolejne 艣lady 鈥 najprawdopodobniej ork贸w 鈥 lecz tym razem min膮艂 je. Gdy s艂o艅ce znikn臋艂o pod zachodnim horyzontem, opu艣ci艂 ju偶 g贸ry. Sta艂 i obserwowa艂 zach贸d s艂o艅ca. Wielkie, pomara艅czowe i czerwone p艂omienie zebra艂y si臋 w trzewiach ciemnych chmur, wype艂niaj膮c zachodnie niebo jaskrawym, pasiastym wzorem. B艂yskaj膮ca co jaki艣 czas gwiazda stawa艂a si臋 widoczna na tle bladego granatu, gdy tylko rozdziela艂y si臋 chmury. Utrzymywa艂 t臋 poz臋, dop贸ki nie rozmy艂y si臋 wszystkie kolory, dop贸ki na pola nie wkrad艂 si臋 mrok, a poszarpane chmury pop臋dzi艂y mu nad g艂ow膮. Gwiazdy wydawa艂y si臋 gasn膮膰 i zapala膰. Wulfgar uzna艂, i偶 jest to chwila odnowienia. Chwila jego odrodzenia, czysty pocz膮tek dla samotnego cz艂owieka, cz艂owieka zdecydowanego skupi膰 si臋 na tera藕niejszo艣ci, a nie przesz艂o艣ci, zdeterminowanego pozwoli膰, by przysz艂o艣膰 si臋 sama rozstrzygn臋艂a.

Odszed艂 od g贸r i roz艂o偶y艂 ob贸z pod roz艂o偶ystymi konarami jod艂y. Pomimo jego determinacji, odnalaz艂y go tam koszmary.

Mimo to nast臋pnego dnia krok Wulfgara by艂 drugi i szybki. Wojownik pokonywa艂 kilometry, pod膮偶aj膮c za wiatrem, lotem ptaka b膮d藕 brzegiem wiosennego strumyka.

Barbarzy艅ca znalaz艂 mn贸stwo zwierzyny i jag贸d. Ka偶dego nowego dnia czu艂, jakby jego krok by艂 mniej obci膮偶ony przesz艂o艣ci膮, a ka偶dej nocy sny wydawa艂y si臋 troch臋 mniej straszne.

Pewnego dnia natkn膮艂 si臋 na zagadkowy totem, nisk膮 tyczk臋 osadzon膮 w ziemi, kt贸rej g贸ra by艂a wyrze藕biona na podobie艅stwo pegaza, skrzydlatego konia, i nagle Wulfgar poczu艂, 偶e przenosi si臋 z powrotem do bardzo odleg艂ego wspomnienia, incydentu, kt贸ry mia艂 miejsce wiele lat temu, gdy by艂 w drodze wraz z Drizztem, Bruenorem i Regisem, poszukuj膮c pradawnej ojczyzny krasnoluda, Mithrilowej Hali. Cz臋艣膰 niego chcia艂a odwr贸ci膰 si臋 od tego totemu, uciec z tego miejsca, lecz dr臋czy艂o go jedno szczeg贸lne wspomnienie, przysi臋ga zemsty. Ledwo rejestruj膮c swe ruchy, Wulfgar znalaz艂 艣wie偶y trop i pod膮偶y艂 za nim, wkr贸tce docieraj膮c do pag贸rka, za艣 z jego szczytu dostrzeg艂 obozowisko, zbiorowisko namiot贸w z jelenich sk贸r, wok贸艂 kt贸rych krz膮tali si臋 ludzie 鈥 wysocy, silni i ciemnow艂osi.

Podniebne Kucyki 鈥 wyszepta艂 Wulfgar, pami臋taj膮c dobrze barbarzy艅skie plemi臋, kt贸re w艂膮czy艂o si臋 do bitwy, gdy on i jego przyjaciele walczyli z grup膮 ork贸w. Po tym jak orki zosta艂y pokonane, Wulfgar, Bruenor i Regis zostali wzi臋ci w niewol臋. Zostali potraktowani do艣膰 uczciwie, a Wulfgarowi zaoferowano rywalizacj臋 przeciwko synowi wodza, kt贸r膮 z 艂atwo艣ci膮 wygra艂. Nast臋pnie za艣, zgodnie z honorow膮 tradycj膮 barbarzy艅c贸w, ofiarowano mu miejsce po艣r贸d cz艂onk贸w plemienia. Niestety, w pr贸bie lojalno艣ci Wulfgar zosta艂 poproszony o zabicie Regisa, a tego nigdy by nie zrobi艂. Z pomoc膮 Drizzta przyjaciele uciekli, lecz wtedy szaman, Yalric Wysokie Oko, u偶y艂 z艂ej magii, by przetransformowa膰 Torlina, syna wodza, w okropne widmo.

Pokonali owego ducha. Gdy zdeformowane, po艂amane cia艂o honorowego Torlina le偶a艂o u jego st贸p, Wulfgar, syn Beornegara, zaprzysi膮g艂 zemst臋 na Yalricu Wysokim Oku.

Barbarzy艅ca poczu艂 wilgo膰 na swych silnych d艂oniach 鈥 d艂oniach pod艣wiadomie zaciskaj膮cych si臋 na r臋koje艣ci pot臋偶nego m艂ota bojowego. Zmru偶y艂 oczy, wpatruj膮c si臋 w dal, przygl膮daj膮c si臋 bacznie obozowisku, i dostrzeg艂 ko艣cist膮, 偶waw膮 sylwetk臋, kt贸ra mog艂a by膰 Yalriciem.

Yalric m贸g艂 nawet nie 偶y膰, przypomnia艂 sobie Wulfgar, bowiem ju偶 wtedy, przed laty, by艂 bardzo stary. I zn贸w du偶a cz臋艣膰 Wulfgara chcia艂a zbiec po drugim zboczu pag贸rka, uciec od tego spotkania i ka偶dego innego, kt贸re mog艂o przypomnie膰 mu przesz艂o艣膰.


Obraz po艂amanego, okaleczonego cia艂a Torlika, na wp贸艂 cz艂owieka, na wp贸艂 skrzydlatego konia, pozostawa艂 jednak wyra藕ny w jego my艣lach i nie pozwala艂 mu si臋 odwr贸ci膰.

Po godzinie wpatrywa艂 si臋 w obozowisko ze znacznie bli偶szej perspektywy, na tyle bliskiej, by rozr贸偶nia膰 osoby.

Na tyle bliskiej, by zrozumia艂, 偶e dla Podniebnych Kucyk贸w nadesz艂y ci臋偶kie czasy. I trudne bitwy, u艣wiadomi艂 sobie, poniewa偶 w obozie siedzia艂o wielu rannych, a og贸lna liczba namiot贸w i ludzi wydawa艂a si臋 znacznie ni偶sza od tego, co zapami臋ta艂. Wi臋kszo艣膰 os贸b w obozie to by艂y kobiety albo te偶 bardzo m艂odzi lub bardzo starzy m臋偶czy藕ni. Szereg wi臋cej ni偶 czterech dziesi膮tek tyczek na po艂udniu pom贸g艂 rozwik艂a膰 t臋 tajemnic臋, nabite bowiem by艂y na nie g艂owy ork贸w, za艣 co jaki艣 czas padlino偶erne ptaki sfruwa艂y, by usi膮艣膰 w艣r贸d poszarpanych w艂os贸w, dziobi膮c, by uraczy膰 si臋 ga艂k膮 oczn膮 lub kawa艂kiem nosa.

Widok tak os艂abionych Podniebnych Kucyk贸w bardzo zabola艂 Wulfgara, cho膰 bowiem zaprzysi膮g艂 zemst臋 ich szamanowi, wiedzia艂, 偶e s膮 honorowym ludem, podobnym w tradycji i dzia艂aniu do jego w艂asnego. Pomy艣la艂 wtedy, 偶e powinien ich zostawi膰, lecz akurat gdy si臋 odwraca艂, by odej艣膰, jedna po艂a namiotu na skraju jego pola widzenia uchyli艂a si臋 i wyskoczy艂 zza niej ko艣cisty m臋偶czyzna, stary, lecz pe艂en energii, maj膮cy na sobie bia艂e szaty, kt贸re, gdy tylko podnosi艂 r臋ce, rozwija艂y si臋 niczym skrzyd艂a ptaka, za艣 jeszcze wi臋cej m贸wi艂a o nim opaska na oko, z wprawionym wielkim szmaragdem. Barbarzy艅cy opuszczali wzrok, kiedykolwiek tylko ich mija艂, a jedno dziecko podbieg艂o nawet do niego i uca艂owa艂o mu grzbiet d艂oni.

Yalric 鈥 mrukn膮艂 Wulfgar, poniewa偶 nie m贸g艂 si臋 myli膰 co do szamana.

Wulfgar wy艂oni艂 si臋 z trawy i ruszy艂 miarowym, zdecydowanym krokiem, a Aegis-fang ko艂ysa艂 mu si臋 na ko艅cu jednej z r膮k. Sam fakt, 偶e przedar艂 si臋 bez przeszk贸d przez obw贸d obozu, wskazywa艂, jak zdezorganizowane i zdziesi膮tkowane jest plemi臋, bowiem 偶aden barbarzy艅ski szczep nie da艂by si臋 tak zbi膰 z tropu.

Mimo to Wulfgar min膮艂 pierwsze namioty, podszed艂 na tyle blisko do Yalrica Wysokie Oko, by szaman go dostrzeg艂 i spojrza艂 na niego z niedowierzaniem, zanim pierwszy wojownik, wysoki, starszy m臋偶czyzna, silny lecz bardzo szczup艂y, podszed艂, by zagrodzi膰 mu drog臋.

Wojownik natar艂 z zamachem ci臋偶k膮 maczug膮, lecz Wulfgar, silniejszy i szybszy ni偶 m臋偶czyzna m贸g艂by si臋 spodziewa膰, wyst膮pi艂 do przodu i chwyci艂 pa艂k臋 woln膮 d艂oni膮, zanim nabra艂a zbyt du偶ego p臋du, po czym, z si艂膮 przewy偶szaj膮c膮 wszystko, co dowolny cz艂owiek by艂by sobie w stanie wyobrazi膰, obr贸ci艂 nadgarstek i wyrwa艂 bro艅, ciskaj膮c j膮 daleko na bok. Wojownik zawy艂 i rzuci艂 si臋 prosto na niego, lecz Wulfgar umie艣ci艂 r臋k臋 pomi臋dzy sob膮 a nim. Pot臋偶nym zamachem ramienia Wulfgar odrzuci艂 m臋偶czyzn臋.

Wtedy pojawili si臋 wszyscy wojownicy z obozu, zdecydowanie nie tak wielu jak Wulfgar zapami臋ta艂, otaczaj膮c Yalrica, formuj膮c wok贸艂 niego p贸艂kole. Wulfgar odwr贸ci艂 wzrok od znienawidzonego Yalrica, by przyjrze膰 si臋 grupie, na tyle d艂ugo, by dostrzec, 偶e nie byli to silni m臋偶czy藕ni. Byli zbyt m艂odzi lub zbyt starzy. Zrozumia艂, 偶e Podniebne Kucyki stoczy艂y niedawno straszn膮 bitw臋 i nie powiod艂o im si臋 dobrze.

Kim jeste艣 ty, co przychodzisz nieproszony? 鈥 spyta艂 wielki i silny, lecz bardzo stary m臋偶czyzna.

Wulfgar popatrzy艂 stanowczo na m贸wi膮cego, na bystro艣膰 jego oczu, na rozczochrane w艂osy, naprawd臋 g臋ste jak na kogo艣 w jego wieku. M臋偶czyzna przypomina艂 Wulfgarowi innego Podniebnego Kucyka, jakiego niegdy艣 spotka艂, honorowego i odwa偶nego barbarzy艅c臋, to za艣, w po艂膮czeniu z faktem, 偶e m臋偶czyzna przem贸wi艂 przed wszystkimi pozosta艂ymi, nawet przed Yalriciem, potwierdzi艂o podejrzenia Wulfgara.

Ojciec Torlina 鈥 powiedzia艂, po czym sk艂oni艂 si臋.

Oczy m臋偶czyzny powi臋kszy艂y si臋 ze zdumienia. Wygl膮da艂 tak, jakby chcia艂 odpowiedzie膰, lecz nie potrafi艂 znale藕膰 s艂贸w.

Jerek Zab贸jca Wilka! 鈥 wrzasn膮艂 Yalric. 鈥 W贸dz Podniebnych Kucyk贸w. Kim jeste艣 ty, co przychodzisz nieproszony? Kim jeste艣 ty, co m贸wisz o dawno zaginionym synu Jereka?

Zaginionym? 鈥 powt贸rzy艂 sceptycznie Wulfgar.

Zabranym przez bog贸w 鈥 odpar艂 Yalric, wymachuj膮c opierzonymi r臋koma. 鈥 Wyprawa 艂owiecka zmieni艂a si臋 w wypraw臋 po wizj臋.


Paskudny u艣miech pojawi艂 si臋 na twarzy Wulfgara, gdy zrozumia艂 straszne, licz膮ce dekad臋 k艂amstwo. Torlin, zmutowany w straszne, widmowe stworzenie, zosta艂 wys艂any przez Yalrica, by 艣ciga艂 Wulfgara oraz jego towarzyszy i zgin膮艂 straszn膮 艣mierci膮 z ich r膮k. Jednak Yalric, wyra藕nie nie chc膮c przekazywa膰 Jerekowi koszmarnych wie艣ci, w jaki艣 spos贸b przekszta艂ci艂 prawd臋, spreparowa艂 histori臋, kt贸ra uspokoi艂a Jereka. Wyprawa 艂owiecka czy wyprawa po wizj臋, obydwie inspirowane przez bog贸w, mog艂y trwa膰 lata, a nawet dekady.

Wulfgar u艣wiadomi艂 sobie, 偶e teraz musi rozegra膰 to delikatnie, bowiem wszelkie nieprawid艂owe lub zbyt ostre stwierdzenia mog膮 wywo艂a膰 gniew Jereka.

Wyprawa 艂owiecka nie trwa艂a d艂ugo 鈥 powiedzia艂 鈥 bowiem bogowie, nasi bogowie, dostrzegli jej nieodpowiednio艣膰.

Oczy Yalrica naprawd臋 si臋 rozszerzy艂y, bowiem pierwszy raz wydawa艂 si臋 co艣 rozpoznawa膰.

Kim jeste艣? 鈥 spyta艂 ponownie, a w jego g艂os wkrad艂a si臋 dr偶膮ca nuta.

Nie pami臋tasz, Yalricu Wysokie Oko? 鈥 zapyta艂 Wulfgar, podchodz膮c do przodu, a jego ruchy sprawi艂y, i偶 ci, kt贸rzy otaczali szamana, r贸wnie偶 wyst膮pili do przodu. 鈥 Czy Podniebne Kucyki tak szybko zapomnia艂y twarz Wulfgara, syna Beornegara?

Yalric przekrzywi艂 g艂ow臋, a jego mina wskazywa艂a, 偶e Wulfgar poruszy艂 znajom膮 nut臋, lecz bardzo lekko.

Czy P贸艂nocne Kucyki tak szybko zapomnia艂y o cz艂owieku z p贸艂nocy, kt贸rego zaprosili do swych szereg贸w, cz艂owieku z pomocy, kt贸ry podr贸偶owa艂 z krasnoludem, halflingiem i... 鈥 przerwa艂, wiedz膮c 偶e jego nast臋pne s艂owa doprowadz膮 do ca艂kowitego zrozumienia 鈥 i czarnosk贸rym elfem?

Oczy Yalrica niemal wypad艂y mu z orbit.

Ty! 鈥 powiedzia艂, unosz膮c dr偶膮cy palec w powietrze.

Wzmianka o drowie, prawdopodobnie jedynym mrocznym elfie, jakiego widzieli barbarzy艅cy, rozpali艂a wspomnienia wielu innych, a sporo barbarzy艅c贸w chwyci艂o mocno bro艅, oczekuj膮c na jedno s艂owo, by rzuci膰 si臋 do ataku na intruza.

Wulfgar zachowa艂 spok贸j.


Jestem Wulfgar, syn Beornegara 鈥 powt贸rzy艂 stanowczo, skupiaj膮c sw贸j wzrok na Jereku Zab贸jcy Wilka. 鈥 Nie jestem wrogiem Podniebnych Kucyk贸w. Jestem dalekim krewniakiem waszego ludu i waszych przyjaci贸艂. Powr贸ci艂em, jak przysi膮g艂em, 偶e zrobi臋, gdy ujrza艂em martwego Torlina.

Martwego Torlina? 鈥 powt贸rzy艂o wielu wojownik贸w oraz tych, kt贸rzy zgromadzili si臋, za nimi.

Moi przyjaciele i ja nie przybyli艣my jako wrogowie Podniebnych Kucyk贸w 鈥 ci膮gn膮艂 Wulfgar. 鈥 Wr臋cz walczyli艣my u waszego boku ze wsp贸lnym wrogiem i wygrali艣my.

Odm贸wi艂e艣 nam! 鈥 wrzasn膮艂 Yalric. 鈥 Obrazi艂e艣 m贸j lud!

Co wiesz o moim synu? 鈥 zapyta艂 Jerek, odpychaj膮c szamana na bok i podchodz膮c do przodu.

Wiem, 偶e Yalric nas膮czy艂 go duchem Podniebnego Kucyka, by nas zniszczy艂 鈥 powiedzia艂 Wulfgar.

Przyznajesz to, a mimo to wchodzisz otwarcie do naszego obozowiska? 鈥 spyta艂 Jerek.

Wiem, 偶e wasz b贸g nie by艂 z Torlinem na tym polowaniu, bowiem pokonali艣my stworzenie, jakim si臋, sta艂.

Zabi膰 go! 鈥 wrzasn膮艂 Yalric. 鈥 Jak zniszczyli艣my orki, kt贸re natar艂y na nas w ciemn膮 noc, tak zniszczymy wroga, kt贸ry tego dnia wszed艂 do naszego obozu!

Sta膰! 鈥 krzykn膮艂 Jerek, rozk艂adaj膮c szeroko r臋ce. 呕aden Podniebny Kucyk nie podszed艂 dalej, cho膰 wydawali si臋 teraz bardziej podekscytowani, niczym sfora ps贸w my艣liwskich, ci膮gn膮cych za smycze.

Jerek wyst膮pi艂 i podszed艂 do Wulfgara. Wulfgar skrzy偶owa艂 spojrzenie z m臋偶czyzn膮, lecz wcze艣niej zerkn膮艂 obok Jereka na Yalrica. Szaman grzeba艂 w sk贸rzanej sakiewce 鈥 艣wi臋tym zawini膮tku z mistycznymi i magicznymi komponentami 鈥 wisz膮cej mu u boku.

M贸j syn nie 偶yje? 鈥 spyta艂 zaledwie stoj膮cy o krok od Wulfgara Jerek.

Wasz b贸g mu nie towarzyszy艂 鈥 odpar艂 Wulfgar. 鈥 Bowiem wasza sprawa, sprawa Yalrica, nie by艂a sprawiedliwa.

Zanim sko艅czy艂, wiedzia艂 ju偶, 偶e jego okr臋偶na metoda przedstawiania spraw niezbyt uspokoi艂a Jereka, 偶e nadrz臋dna wie艣膰, i偶 jego syn naprawd臋 nie 偶yje, by艂a zbyt pot臋偶na i bolesna na jakiekolwiek wyt艂umaczenia czy usprawiedliwienia. Wydawszy z siebie ryk, w贸dz rzuci艂 si臋 na Wulfgara, lecz m艂odszy barbarzy艅ca by艂 got贸w. Podni贸s艂 wi臋c wysoko r臋k臋, by unie艣膰 pi臋艣膰, po czym opu艣ci艂 gwa艂townie rami臋 ponad wyci膮gni臋t膮 r臋k膮 Jereka, pozbawiaj膮c m臋偶czyzn臋 r贸wnowagi. Wulfgar upu艣ci艂 Aegis-fanga i popchn膮艂 Jereka silnie w pier艣, puszczaj膮c chwyt i posy艂aj膮c potykaj膮cego si臋 m臋偶czyzn臋 prosto na jego zaskoczonych wojownik贸w.

Podnosz膮c w ruchu sw贸j m艂ot, Wulfgar rzuci艂 si臋 do przodu, lecz podobnie uczynili wojownicy, i p贸艂nocny barbarzy艅ca, ku swej ogromnej frustracji, zrozumia艂, 偶e nie zdo艂a dosta膰 si臋 w pobli偶e Yalrica. Mia艂 nadziej臋 na otwart膮 przestrze艅 do rzutu, kt贸ry m贸g艂by powali膰 szamana, zanim on r贸wnie偶 zostanie zabity, lecz nagle Yalric zaskoczy艂 go, zaskoczy艂 wszystkich, przeskakuj膮c przed szereg, wyj膮c za艣piew i ciskaj膮c w stron臋 Wulfgara gar艣膰 zi贸艂 oraz proszk贸w.

Wulfgar poczu艂 magiczne natarcie. Cho膰 pozostali wojownicy, w tym Jerek, wycofali si臋 na kilka krok贸w, poczu艂, jakby zamyka艂y si臋 wok贸艂 niego wielkie, czarne 艣ciany, zmuszaj膮c go, by pozosta艂 w miejscu.

Przetacza艂y si臋 po nim fala za fal膮 unieruchamiaj膮cej magii, a Yalric krz膮ta艂 si臋, ciskaj膮c wi臋cej proszk贸w, wzmacniaj膮c czar.

Wulfgar poczu艂, jak si臋 zapada, poczu艂, jak ziemia podnosi si臋, by go poch艂on膮膰.

Nie by艂 jednak nie obznajomiony z tak膮 magi膮. Co to, to nie. Podczas lat, jakie sp臋dzi艂 w Otch艂ani, s艂ugi Errtu, zw艂aszcza paskudne sukuby, wykorzystywa艂y podobne czary, by uczyni膰 go bezradnym, aby mog艂y sobie z nim poczyna膰. Jak偶e wiele razy czu艂 takie natarcia. Nauczy艂 si臋, jak je pokonywa膰.

Postawi艂 艣cian臋 z najczystszej w艣ciek艂o艣ci, strzeg膮c ka偶dej magicznej sugestii bezruchu dziesi臋cioma warkotami z艂o艣ci, dziesi臋cioma wspomnieniami Errtu i sukub贸w. Na zewn膮trz jednak barbarzy艅ca podejmowa艂 wielkie starania, by wygl膮da膰 na pokonanego, by sta膰 ca艂kowicie nieruchomo, opu艣ciwszy m艂ot wzd艂u偶 boku. S艂ysza艂 za艣piewy Yalrica Wysokie Oko i k膮tem oka dostrzeg艂 kilku innych wojownik贸w do艂膮czaj膮cych do ceremonialnego ta艅ca, oddaj膮cym dzi臋ki swemu bogu oraz Yalricowi, ludzkiej manifestacji owego boga.

O czym on m贸wi? 鈥 Jerek odezwa艂 si臋 do Yalrica. 鈥 Jakie zadanie spad艂o na Torlina?

Jak ci m贸wi艂em 鈥 odpar艂 ko艣cisty szaman, w ta艅cu wychodz膮c z szeregu, by stan膮膰 przed Wulfgarem. 鈥 Elf drow! Ten m臋偶czyzna, wydaj膮cy si臋 tak honorowy, podr贸偶owa艂 wraz z elfem drowem! Czy ktokolwiek poza Torlinem m贸g艂 przyj膮膰 magi臋 bestii i pokona膰 tego 艣miertelnego przeciwnika?

M贸wi艂e艣, 偶e Torlin jest na wyprawie po wizj臋 鈥 spiera艂 si臋 Jerek.

I tak s膮dzi艂em 鈥 sk艂ama艂 Yalric. 鈥 I by膰 mo偶e jest. Nie wierz w jego k艂amstwa! Czy widzia艂e艣, z jak膮 艂atwo艣ci膮 pokona艂a go moc Uthgara, czyni膮c go bezradnym wobec nas? Najprawdopodobniej powr贸ci艂, poniewa偶 jego przyjaciele, ca艂a tr贸jka, zostali zabici przez pot臋偶nego Torlina, i poniewa偶 wiedzia艂, 偶e nie mo偶e mie膰 nadziei na znalezienie zemsty w 偶aden inny spos贸b, 偶e nie mo偶e pokona膰 Torlina nawet z pomoc膮 drowa.

Ale Wulfgar, syn Beornegara, pokona艂 przecie偶 Torlina w pr贸bie si艂y 鈥 zauwa偶y艂 inny m臋偶czyzna.

To by艂o, zanim rozgniewa艂 Uthgara! 鈥 zawy艂 Yalric. 鈥 Patrzcie, jak teraz stoi, bezradny i pokonany...

S艂owa te ledwo wydosta艂y si臋 z jego ust, gdy Wulfgar rzuci艂 si臋 do dzia艂ania, wyst臋puj膮c do przodu i zarzucaj膮c d艂o艅 na twarz ko艣cistego szamana. Z przera偶aj膮c膮 si艂膮 Wulfgar podni贸s艂 Yalrica w powietrze i kilkakrotnie postawi艂 go gwa艂townie na ziemi, po czym potrz膮sn膮艂 nim mocno.

Jaki b贸g, Yalricu? 鈥 rykn膮艂. 鈥 Co mo偶esz przypisywa膰 Uthgarowi ponad to, co ja jako wojownik Tempusowi? 鈥 Aby zilustrowa膰 swoje stanowisko, Wulfgar napi膮艂 nabrzmia艂e mi臋艣nie i podni贸s艂 Yalrica wysoko w powietrze, po czym trzyma艂 go tam, idealnie nieruchomo, ignoruj膮c jego wymachuj膮ce ramiona. 鈥 Gdyby Torlin zabi艂 moich przyjaci贸艂 w honorowej walce, nie wr贸ci艂bym po zemst臋 鈥 powiedzia艂 szczerze do Jereka. 鈥 Nie przyszed艂em, by m艣ci膰 ich, poniewa偶 wszystko z nimi w porz膮dku, z ca艂膮 tr贸jk膮. Przyszed艂em, by pom艣ci膰 Torlina, cz艂owieka si艂y i honoru, wykorzystanego tak strasznie przez tego 艂ajdaka.

Yalric jest naszym szamanem! 鈥 wrzasn膮艂 niejeden m臋偶czyzna. Wulfgar warkn膮艂 i postawi艂 go na nogi, zmuszaj膮c, by kl臋kn膮艂 i odchyli艂 g艂ow臋 daleko do ty艂u. Yalric z艂apa艂 mocniej przedrami臋 m臋偶czyzny, krzycz膮c 鈥瀂abi膰 go!鈥, lecz Wulfgar 艣cisn膮艂 jedynie mocniej i s艂owa Yalrica sta艂y si臋 bulgocz膮cym j臋kiem.

Wulfgar rozejrza艂 si臋 dooko艂a po kr臋gu wojownik贸w. Trzymanie Yalrica tak bezradnym zapewni艂o mu by膰 mo偶e troch臋 czasu, lecz bez w膮tpienia zabij膮 go, gdy sko艅czy z szamanem. Wszak偶e to nie ta my艣l sprawi艂a, 偶e Wulfgar przerwa艂, poniewa偶 ledwo dba艂 o swoje 偶ycie. By艂a to natomiast mina, jak膮 ujrza艂 na twarzy Jereka, spojrzenie cz艂owieka, kt贸ry jest ca艂kowicie pokonany. Wulfgar przyby艂 z wie艣ci膮, kt贸ra mog艂a z艂ama膰 dumnego wodza, i wiedzia艂, i偶 gdyby zabi艂 teraz Yalrica, a nast臋pnie wielu innych w walce, kt贸ra niechybnie by rozgorza艂a, zanim on r贸wnie偶 zosta艂by powalony, Jerek najprawdopodobniej nie otrz膮sn膮艂by si臋 z tego. Podobnie jak Podniebne Kucyki.

Wulfgar spojrza艂 na 偶a艂osnego Yalrica. Gdy rozwa偶a艂 sw贸j nast臋pny ruch, nieumy艣lnie pchn膮艂 do ty艂u i w d贸艂. Ko艣cisty m臋偶czyzna by艂 praktycznie zgi臋ty wp贸艂 i wydawa艂 si臋 bliski z艂amania. Jak偶e 艂atwo by艂oby Wulfgarowi skierowa膰 r臋k臋 w d贸艂, roztrzaskuj膮c mu kr臋gos艂up.

Jak偶e 艂atwo i jakie by艂oby to puste. Wydawszy z siebie pe艂en frustracji ryk, kt贸ry nie mia艂 nic wsp贸lnego ze wsp贸艂czuciem, zn贸w podni贸s艂 Yalrica z ziemi, z艂apa艂 m臋偶czyzn臋 woln膮 r臋k膮 za pachwin臋 i uni贸s艂 go wysoko nad g艂ow臋. Rykn膮wszy, cisn膮艂 m臋偶czyzn臋 trzy metry dalej, w 艣cian臋 namiotu, tworz膮c bez艂adn膮 pl膮tanin臋 Yalrica, sk贸r i tyczek.

Wojownicy rzucili si臋 na niego, lecz on szybko chwyci艂 Aegis-fanga w d艂o艅 i wielki zamach zmusi艂 ich do cofni臋cia, wytr膮caj膮c jednemu bro艅 i jednocze艣nie niemal rozrywaj膮c m臋偶czy藕nie r臋k臋.

Sta膰! 鈥 dobieg艂 okrzyk Jereka. 鈥 Ty te偶, Yalricu! 鈥 doda艂 stanowczo, widz膮c, 偶e szaman podnosi si臋, nawo艂uj膮c do zabicia Wulfgara.


Jerek przeszed艂 obok swych wojownik贸w. Prosto do Wulfgara. M艂odszy m臋偶czyzna ujrza艂 w jego oczach mordercze intencje.

Nie odnios臋 przyjemno艣ci, zabijaj膮c ojca Torlina 鈥 powiedzia艂 spokojnie Wulfgar.

Trafi艂 w odpowiedni punkt. Wulfgar ujrza艂, jak twarz starszego m臋偶czyzny 艂agodnieje. Bez s艂owa barbarzy艅ca obr贸ci艂 si臋 i zacz膮艂 odchodzi膰, a 偶aden z wojownik贸w nie poruszy艂 si臋, by mu przeszkodzi膰.

Zabi膰 go! 鈥 krzykn膮艂 Yalric, lecz zanim te s艂owa opu艣ci艂y w og贸le jego usta, Wulfgar obr贸ci艂 si臋 i wypu艣ci艂 sw贸j m艂ot bojowy, a wiruj膮ca bro艅 w mgnieniu oka pokona艂a siedem metr贸w dziel膮cych j膮 od kl臋cz膮cego szamana, uderzaj膮c go dok艂adnie w pier艣 i pozostawiaj膮c martwego po艣r贸d pl膮taniny tyczek od namiotu oraz sk贸r.

Wszystkie oczy skierowa艂y si臋 z powrotem na Wulfgara i niejeden Podniebny Kucyk ruszy艂 w jego stron臋.

Aegis-fang wr贸ci艂 jednak do jego r膮k, nagle, dramatycznie, i odsun臋li si臋.

Jego b贸g Tempus jest z nim! 鈥 krzykn膮艂 jeden z m臋偶czyzn.

Wulfgar odwr贸ci艂 si臋 i zn贸w zacz膮艂 odchodzi膰, wiedz膮c w sercu, 偶e nic nie mog艂oby by膰 dalsze od prawdy. Wojownik spodziewa艂 si臋, 偶e Jerek rzuci si臋 na niego albo rozka偶e swym wojownikom, by go zabili, lecz grupa za nim pozosta艂a dziwnie cicha. Nie us艂ysza艂 偶adnych polece艅, 偶adnych protest贸w, 偶adnych ruch贸w. Zupe艂nie nic. Tak oszo艂omi艂 zmaltretowane ju偶 plemi臋, tak przyt艂oczy艂 Jereka prawd膮 o jego synu, a wszystkich nag艂膮 i brutaln膮 zemst膮 na Yalricu, 偶e nie wiedzieli po prostu, jak zareagowa膰.

Wulfgar nie czu艂 偶adnej ulgi, gdy oddala艂 si臋 od obozowiska. Pop臋dzi艂 drog膮, w艣ciek艂y na przekl臋tego Yalrica, na wszystkich przekl臋tych Podniebnych Kucyk贸w, na ca艂y przekl臋ty 艣wiat. Kopn膮艂 le偶膮cy na 艣cie偶ce kamie艅, po czym podni贸s艂 inny, spory, i cisn膮艂 go daleko w powietrze, posy艂aj膮c za nim ryk czystej frustracji. Szed艂 noga za nog膮, nie maj膮c na my艣li 偶adnego konkretnego kierunku, bez 偶adnego poczucia celu. Wkr贸tce potem natkn膮艂 si臋 na 艣lad bandy ork贸w 鈥 najprawdopodobniej tej samej, kt贸ra poprzedniej nocy przetrzebi艂a Podniebne Kucyki 鈥 艂atwo dostrzegalny trop krwi, podeptanej trawy i po艂amanych ga艂膮zek, zbaczaj膮cy od g艂贸wnej drogi do ma艂ego lasku.

Niewiele my艣l膮c, Wulfgar ruszy艂 t膮 艣cie偶k膮, wci膮偶 szorstko odtr膮caj膮c drzewa, powarkuj膮c i mamrocz膮c przekle艅stwa. Stopniowo uspokoi艂 si臋 jednak i uciszy艂, zast臋puj膮c brak okre艣lonego celu kr贸tkoterminowym, specyficznym. Pod膮偶a艂 ostro偶niej za tropem, zwracaj膮c uwag臋 na wszelkie boczne dr贸偶ki, kt贸rymi mogliby przemieszcza膰 si臋 zwiadowcy ork贸w. Istotnie, znalaz艂 jedn膮 tak膮 艣cie偶k臋 i potwierdzaj膮c膮 to par臋 艣lad贸w. Skierowa艂 si臋 cicho w t臋 stron臋, szukaj膮c cieni i os艂ony.

Dzie艅 by艂 ju偶 p贸藕ny, a cienie d艂ugie, lecz Wulfgar rozumia艂, 偶e ci臋偶ko mu b臋dzie zauwa偶y膰 zwiadowc贸w, zanim oni dostrzeg膮 jego, je艣li maj膮 si臋 na baczno艣ci 鈥 co by艂o prawdopodobne po tak niedawnej, strasznej bitwie.

Wulfgar sp臋dzi艂 wiele lat, walcz膮c z humanoidami u boku Drizzta Do鈥橴rdena, ucz膮c si臋 ich metod oraz motywacji. Teraz musia艂 upewni膰 si臋, 偶e orki nie b臋d膮 w stanie ostrzec wi臋kszej grupy. Wiedzia艂, jak to zrobi膰.

Przykucn膮wszy w jakich艣 krzakach z boku, barbarzy艅ca owin膮艂 m艂ot bojowy gi臋tkimi ga艂膮zkami, staraj膮c si臋 najlepiej jak to mo偶liwe, zamaskowa膰 bro艅. Nast臋pnie rozsmarowa艂 b艂oto na twarzy i odci膮gn膮艂 p艂aszcz do ty艂u, by wygl膮da艂 na podarty. Wygl膮daj膮c na brudnego i zmaltretowanego, wyszed艂 z krzak贸w i ruszy艂 艣cie偶k膮, kulej膮c mocno i j臋cz膮c z ka偶dym krokiem, a co jaki艣 czas wo艂aj膮c 鈥瀖oja dziewczynko鈥.

Nied艂ugo p贸藕niej wyczu艂, 偶e jest obserwowany. Teraz zacz膮艂 przesadza膰 z kuleniem. W pewnym momencie nawet upad艂 na ziemi臋, u偶ywaj膮c tego jako pretekstu, by lepiej przyjrze膰 si臋 okolicy.

Dostrzeg艂 po艣r贸d ga艂臋zi ciemn膮 sylwetk臋 orka z w艂贸czni膮 wymierzon膮 do rzutu. U艣wiadomi艂 sobie, 偶e jeszcze kilka krok贸w dalej i stworzenie spr贸buje go przebi膰.

Zda艂 sobie r贸wnie偶 spraw臋, 偶e w pobli偶u jest drugi, cho膰 nie dostrzeg艂 艂ajdaka. Najprawdopodobniej znajdowa艂 si臋 na ziemi, got贸w podbiec i dobi膰 go, zaraz gdy powali go w艂贸cznia. Wulfgar wiedzia艂, 偶e ci dwaj powinni ostrzec swych towarzyszy, lecz najwyra藕niej chcieli sami za艂atwi膰 spraw臋, aby m贸c ograbi膰 samotnego cz艂owieka przed poinformowaniem swego przyw贸dcy.

Wulfgar musia艂 szybko sobie z nimi poradzi膰, lecz nie 艣mia艂 zbli偶y膰 si臋 bardziej do tego z w艂贸czni膮. Podni贸s艂 si臋 wi臋c, wykona艂 kolejny chwiejny krok na 艣cie偶ce, po czym stan膮艂 i uni贸s艂 r臋k臋 oraz oczy ku niebu, zawodz膮c za swym zaginionym dzieckiem. Nast臋pnie, niemal zn贸w si臋 przewracaj膮c i opuszczaj膮c ramiona w ge艣cie poddania, obr贸ci艂 si臋 i ruszy艂 z powrotem w stron臋, z kt贸rej przyszed艂, 艂kaj膮c g艂o艣no i trz臋s膮c barkami.

Wiedzia艂, 偶e ork nie b臋dzie w stanie oprze膰 si臋 celowi, pomimo zasi臋gu. Napi膮艂 mi臋艣nie i obr贸ci艂 leciutko g艂ow臋, skupiaj膮c s艂uch na odleg艂ym drzewie.

Nast臋pnie obr贸ci艂 si臋, gdy lec膮ca daleko w艂贸cznia zafurkota艂a. Zwinnie, ze zr臋czno艣ci膮 wykraczaj膮c膮 poza mo偶liwo艣ci cz艂owieka o jego wymiarach, chwyci艂 pocisk odwr贸ciwszy si臋, przyciskaj膮c go mocno do boku i wydaj膮c z siebie dono艣ny j臋k, po czym przewr贸ci艂 si臋 na ziemi臋, wij膮c si臋, praw膮 d艂oni膮 艣ciskaj膮c w艂贸czni臋, a lew膮 Aegis-fanga.

Le偶膮c na plecach i czekaj膮c cierpliwie, us艂ysza艂 z boku szmer, ponad swym prawym ramieniem.

Drugi ork wy艂oni艂 si臋 z krzak贸w, kieruj膮c w jego stron臋. Wulfgar niemal idealnie wymierzy艂 ruch, przetaczaj膮c si臋 przez prawy bark i wypuszczaj膮c w艂贸czni臋. Podni贸s艂 si臋, obracaj膮c jednocze艣nie i zamachuj膮c Aegis-fangiem. Ork zatrzyma艂 si臋 jednak gwa艂townie i pot臋偶na bro艅 min臋艂a go, nie zadaj膮c szk贸d. Ledwo si臋 tym przejmuj膮c, Wulfgar kontynuowa艂 obr贸t. Wtem dostrzeg艂 w艂贸cznika na ga艂臋zi drzewa, wykona艂 ko艂o i wypu艣ci艂 bro艅. Musia艂 dalej si臋 obraca膰, nie m贸g艂 si臋 zatrzyma膰 i obserwowa膰 rzutu, cho膰 us艂ysza艂 trzask i j臋kni臋cie oraz odg艂os orczego cia艂a spadaj膮cego przez ni偶sze konary.

Ork przed nim zaskowycza艂 i rzuci艂 sw膮 maczug膮, po czym si臋 odwr贸ci艂 i spr贸bowa艂 uciec.

Wulfgar przyj膮艂 trafienie, gdy maczuga odbi艂a si臋 od jego masywnej piersi. W jednej chwili trzyma艂 stworzenie na kolanach, tak jak wcze艣niej Yalrica, z cofni臋t膮 do ty艂u g艂ow膮 i wygi臋tym kr臋gos艂upem. Nast臋pnie pchn膮艂 z ca艂ej si艂y, powarkuj膮c i odtr膮caj膮c wymachuj膮ce ramiona orka. Us艂ysza艂 trza艣niecie kr臋gos艂upa i ramiona przesta艂y go uderza膰, wystrzeli艂y prosto w g贸r臋, trz臋s膮c si臋 gwa艂townie.

Wulfgar pu艣ci艂 martwe stworzenie.

Aegis-fang wr贸ci艂 mu do r臋ki, przypominaj膮c o drugim orku. Wulfgar zerkn膮艂 za siebie i skin膮艂 g艂ow膮, zauwa偶aj膮c istot臋 le偶膮c膮 trupem u podstawy drzewa.

Ledwo usatysfakcjonowany, bowiem 偶膮dza krwi wzmaga艂a mu si臋 z ka偶dym zab贸jstwem, Wulfgar pobieg艂 do g艂贸wnego traktu, a p贸藕niej dalej wzd艂u偶 艣cie偶ki. Gdy zapad艂 zmierzch, znalaz艂 obozowisko ork贸w. By艂y tam ponad dwie dziesi膮tki potwor贸w, za艣 inne znajdowa艂y si臋 najprawdopodobniej w okolicy, na zwiadach lub polowaniu. Powinien by艂 poczeka膰, a偶 na dobre zapadnie mrok, a偶 ob贸z uspokoi si臋, a wiele ork贸w za艣nie. Powinien by艂 poczeka膰, dop贸ki nie przyjrzy si臋 lepiej grupie, dop贸ki nie pozna dobrze ich struktury oraz si艂y.

Powinien by艂 poczeka膰, lecz nie m贸g艂.

Aegis-fang zafurkota艂, wpadaj膮c pomi臋dzy par臋 m艂odych ork贸w, a nast臋pnie uderzaj膮c w du偶ego stwora oraz orka, z kt贸rym rozmawia艂.

Wulfgar zaszar偶owa艂, rycz膮c dziko. Chwyci艂 w艂贸czni臋 zaskoczonego orka i d藕gn膮艂 ni膮 w drug膮 stron臋, by przebi膰 innego orka, po czym wyszarpn膮艂 ostrze i spu艣ci艂 w艂贸czni臋 na g艂ow臋 pierwszego orka, 艂ami膮c j膮 na p贸艂. Trzymaj膮c obydwie cz臋艣ci, Wulfgar wbi艂 je w boki g艂owy orka, a gdy ten podni贸s艂 r臋ce, by chwyci膰 za kijki, barbarzy艅ca jedynie podni贸s艂 mu je nad g艂ow臋. Ci臋偶ki cios pi臋艣ci膮 powali艂 nast臋pnego orka, gdy wyjmowa艂 miecz z pochwy, p贸藕niej za艣, rycz膮c jeszcze g艂o艣niej, Wulfgar wpad艂 na dwa kolejne, przewracaj膮c je na ziemi臋. Podni贸s艂 si臋 uderzaj膮c i boksuj膮c, kopi膮c i wierzgaj膮c, a orki okazywa艂y wi臋ksz膮 ochot臋 do ucieczki ni偶 do walki.

Wulfgar chwyci艂 jednego, obr贸ci艂 go i uderzy艂 go czo艂em prosto w twarz, po czym z艂apa艂 go za w艂osy, gdy upada艂, i wbi艂 mu pie艣膰 w paskudny ryj.

Barbarzy艅ca obr贸ci艂 si臋, szukaj膮c nast臋pnej ofiary. Jego energia wydawa艂a si臋 szybko ucieka膰 wraz z mijaj膮cymi sekundami, lecz wtedy Aegis-fang wr贸ci艂 mu do r臋ki, on za艣 nie traci艂 czasu i cisn膮艂 m艂otem na trzy metry tak, 偶e obracaj膮ca si臋 g艂owica uderzy艂a akurat pod idealnym k膮tem, by wbi膰 si臋 w czaszk臋 pechowego stwora.

Orki szar偶owa艂y, d藕gaj膮c i uderzaj膮c pa艂kami. Wulfgar otrzyma艂 jedno trafienie, p贸藕niej nast臋pne, lecz przy ka偶dym drobnym zadrapaniu czy ranie, jakie zadawa艂y mu orki, wielki i pot臋偶ny m臋偶czyzna k艂ad艂 r臋ce na jednym z nich i pozbawia艂 go 偶ycia. Wtedy Aegis-fang zn贸w wr贸ci艂, a orczy taran zosta艂 rozbity i zmuszony do cofni臋cia. Wulfgar by艂 pokryty krwi膮, wy艂 dziko i wymachiwa艂 swym pot臋偶nym m艂otem. Sam jego widok a偶 nadto wystarcza艂 tch贸rzliwym stworom. Te, kt贸re by艂y w stanie umkn膮膰, uciek艂y do lasu, a te, kt贸rym si臋 to nie uda艂o, zgin臋艂y z silnych r膮k barbarzy艅cy.

Zaledwie kilka minut p贸藕niej Wulfgar wypad艂 z rozbitego obozowiska, warcz膮c i m艂贸c膮c po drzewach Aegis-fangiem. Wiedzia艂, 偶e wiele ork贸w go obserwuje. Wiedzia艂, 偶e 偶aden nie o艣mieli si臋 go zaatakowa膰.

Wkr贸tce potem dotar艂 do polanki na pag贸rku, kt贸ry da艂 mu widok na ostatnie chwile zachodu s艂o艅ca, te same ogniste linie, kt贸re widzia艂 tamtego poranka na po艂udniowych kresach Grzbietu 艢wiata.

Teraz kolory nie dotkn臋艂y jego serca. Teraz wiedzia艂, 偶e my艣li o wolno艣ci od przesz艂o艣ci by艂y fa艂szyw膮 nadziej膮, wiedzia艂, 偶e wspomnienia pod膮偶膮 za nim, gdziekolwiek si臋 nie uda, czegokolwiek nie zrobi. Nie czu艂 satysfakcji, dokonuj膮c zemsty na Yalricu ani rado艣ci zabijaj膮c orki.

Nie.

Szed艂 przez noc, nie przejmuj膮c si臋 nawet, by zmy膰 krew z ubrania lub opatrzy膰 liczne drobne rany. Szed艂 w stron臋 zachodz膮cego s艂o艅ca, a nast臋pnie utrzymywa艂 wznosz膮cy si臋 ksi臋偶yc za plecami, 艣cigaj膮c go w drodze za zachodni horyzont.

Trzy dni p贸藕niej trafi艂 do wschodniej bramy Luskan.



ROZDZIA艁 11

MAG BITEWNY


Nie przychod藕 tu! 鈥 krzykn膮艂 LaValle, po czym doda艂 cicho 鈥 B艂agam.

Entreri jedynie wpatrywa艂 si臋 dalej w m臋偶czyzn臋, l a jego mina by艂a nieodgadniona.

Zrani艂e艣 Kadrana Gordeona 鈥 ci膮gn膮艂 LaValle. 鈥 Bardziej na duszy ni偶 na ciele, to za艣, ostrzegam ci臋, jest dalece niebezpieczniejsze.

Gordeon jest g艂upcem 鈥 zripostowa艂 Entreri.

G艂upcem z armi膮 鈥 za偶artowa艂 LaValle. 鈥 呕adna gildia nie jest lepiej okopana na ulicach ni偶 Basadoni. 呕adna nie ma wi臋cej 艣rodk贸w, za艣 wszystkie owe 艣rodki, zapewniam ci臋, mog膮 zosta膰 skierowane przeciwko Artemisowi Entreriemu.

I przeciwko LaValle鈥檕wi, by膰 mo偶e? 鈥 odrzek艂 z u艣mieszkiem Entreri. 鈥 Za rozmawianie ze 艣ciganym?

LaValle nie odpowiedzia艂 na oczywiste pytanie, wpatrywa艂 si臋 jedynie stanowczo w Artemisa Entreriego, m臋偶czyzn臋, kt贸rego sama obecno艣膰 tej nocy w jego pokoju mog艂a go zgubi膰.

Powiedz im wszystko, o co ci臋 zapytaj膮 鈥 poleci艂 Entreri. 鈥 Szczerze. Nie staraj si臋 oszukiwa膰 ich dla mojego dobra. Powiedz im, 偶e przyszed艂em tu nieproszony, by z tob膮 porozmawia膰, i 偶e pomimo wszystkich ich wysi艂k贸w nie ma na mnie 偶adnych ran.

Chcesz tak z nich szydzi膰?

A czy to ma znaczenie? 鈥 Entreri wzruszy艂 ramionami.

LaValle nie mia艂 na to odpowiedzi, tak wi臋c skrytob贸jca, uk艂oniwszy si臋, podszed艂 do okna i, unieszkodliwiaj膮c jedn膮 pu艂apk臋 skr臋tem nadgarstka oraz manipuluj膮c starannie cia艂em, by unikn膮膰 pozosta艂ych, prze艣lizgn膮艂 si臋 na 艣cian臋 i opad艂 bezszelestnie na ulic臋.

Tej nocy o艣mieli艂 si臋 i艣膰 do Miedzianej Stawki, cho膰 jedynie na chwil臋 i bez problem贸w z wej艣ciem do 艣rodka. Mimo to nie ujawni艂 si臋 przed halflingami przy drzwiach. Ku jego zaskoczeniu, kawa艂ek dalej wzd艂u偶 alejki z boku budynku, Dwahvel wy艂oni艂a si臋 z sekretnych drzwi, by z nim pom贸wi膰.

Mag bitewny 鈥 ostrzeg艂a. 鈥 Merle Pariso. Nikt w Calimporcie nie dor贸wnuje mu reputacj膮. Obawiaj si臋 go, Artemisie Entreri. Uciekaj przed nim. Uciekaj z tego miasta i z ca艂ego Calimshanu. 鈥 Z tymi s艂owy w艣lizgn臋艂a si臋 przez kolejn膮 ledwo dostrzegaln膮 szczelin臋 w 艣cianie i znikn臋艂a.

Do skrytob贸jcy dotar艂a powaga jej s艂贸w oraz tonu. Sam fakt, 偶e Dwahvel do niego wysz艂a, nie maj膮c nic do zyskania, a wszystko do stracenia 鈥 w ko艅cu jak m贸g艂by si臋 jej odwdzi臋czy膰 za t臋 przys艂ug臋, gdyby post膮pi艂 za jej rad膮 i zbieg艂 z tej krainy? 鈥 wskaza艂 mu, 偶e polecono jej, by go poinformowa艂a, albo przynajmniej 偶e mag bitewny nie okrywa艂 polowania tajemnic膮.

Mo偶e czarodziej jest troch臋 zbyt zarozumia艂y, powiedzia艂 sobie, lecz to r贸wnie偶 by艂o niezbyt uspokajaj膮ce. Mag bitewny! Czarodziej wyj膮tkowo wyszkolony w sztuce magicznej walki. Zarozumia艂y i maj膮cy do tego prawo. Entreri walczy艂 z wieloma czarodziejami i wielu zabi艂, lecz rozumia艂 prawd臋 swego aktualnego po艂o偶enia. Czarodziej nie by艂 tak trudnym przeciwnikiem dla do艣wiadczonego wojownika, je艣li wojownik by艂 w stanie przygotowa膰 pole bitwy na sw膮 korzy艣膰. To r贸wnie偶 nie by艂o zwykle trudne, poniewa偶 czarodzieje z natury byli roztargnieni i cz臋sto nieprzygotowani. Zazwyczaj czarodziej musia艂 przewidzie膰 walk臋 z g贸ry, na pocz膮tku dnia, aby m贸c przygotowa膰 odpowiednie czary. Czarodzieje, roztargnieni w zwi膮zku ze swymi bezustannymi badaniami, rzadko szykowali takie zakl臋cia. Kiedy jednak czarodziej by艂 my艣liwym, a nie zwierzyn膮, nie dawa艂 si臋 zbi膰 z tropu. Entreri wiedzia艂, 偶e jest w k艂opotach. Powa偶nie rozwa偶a艂 p贸j艣cie za rad膮 Dwahvel.

Po raz pierwszy odk膮d powr贸ci艂 do Calimportu, skrytob贸jca naprawd臋 zrozumia艂, jak niebezpiecznie jest pozostawa膰 bez sojusznik贸w. Rozwa偶a艂 to w 艣wietle swych do艣wiadcze艅 w Menzoberranzan, gdzie niestowarzyszeni 艂otrzy nie prze偶ywali d艂ugo.

By膰 mo偶e Calimport nie by艂 tak bardzo odmienny.

Ruszy艂 do swego nowego domu, pustej chaty na ko艅cu alejki, lecz zatrzyma艂 si臋 i ponownie zastanowi艂. Nie by艂o prawdopodobne, by czarodziej posiadaj膮cy reputacj臋 mistrza walki by艂 r贸wnie偶 nadmiernie wyszkolony w czarach wieszczenia. Entreri wiedzia艂, 偶e mia艂o to niewielkie znaczenie. Wszystko sprowadza艂o si臋 do powi膮za艅, a Merle Pariso dzia艂a艂 w imieniu gildii Basadoni. Gdyby chcia艂 magicznie zlokalizowa膰 Entreriego, gildia zapewni艂aby mu swych wieszcz贸w.

Dok膮d p贸j艣膰? Entreri nie chcia艂 pozosta膰 na otwartej ulicy, gdzie czarodziej m贸g艂 zaatakowa膰 z du偶ej odleg艂o艣ci, a nawet, by膰 mo偶e, lewitowa膰 ponad nim i zasypywa膰 go destrukcyjn膮 magi膮. Przeszuka艂 wi臋c budynki, szukaj膮c miejsca, by si臋 ukry膰, przez ca艂y czas wiedz膮c, 偶e mog膮 na nim spoczywa膰 magiczne oczy.

Z t膮 raczej niepokoj膮c膮 my艣l膮 w g艂owie Entreri nie by艂 szczeg贸lnie zaskoczony, gdy w艣lizgn膮艂 si臋 cicho do przypuszczalnie pustego pomieszczenia na zapleczu zaciemnionego magazynu i w ob艂oku pomara艅czowego dymu, tu偶 przed nim, pojawi艂a si臋 odziana w d艂ug膮 szat臋 sylwetka. Drzwi zamkn臋艂y si臋 za nim.

Entreri rozejrza艂 si臋 dooko艂a, zauwa偶aj膮c brak wyj艣膰 z pomieszczenia, przeklinaj膮c swe kulawe szcz臋艣cie, 偶e znalaz艂 to miejsce. Kiedy si臋 nad tym zastanowi艂, zn贸w doszed艂 do swego braku sojusznik贸w oraz znajomo艣ci dzisiejszego Calimportu. Czekali na niego, dok膮dkolwiek by si臋 nie uda艂. Byli przed nim, obserwuj膮c ka偶dy jego ruch i wyra藕nie przygotowuj膮c odpowiednio pole bitwy. Entreri uzna艂 si臋 za g艂upca, 偶e wr贸ci艂 w og贸le do tego niego艣cinnego miasta, nie sprawdziwszy go najpierw, nie nauczywszy si臋 wszystkiego, czego potrzebowa艂, by przetrwa膰.

Do艣膰 tych w膮tpliwo艣ci i domys艂贸w, wymownie sobie przypomnia艂, wyci膮gaj膮c sztylet i pochylaj膮c si臋 nisko, koncentruj膮c na aktualnej sytuacji. Pomy艣la艂 o zawr贸ceniu do drzwi, lecz wiedzia艂, 偶e bez w膮tpienia s膮 magicznie zatrza艣ni臋te.

Oto Merle! 鈥 powiedzia艂 ze 艣miechem czarodziej, wymachuj膮c ramionami. Obszerne r臋kawy jego szaty pop艂yn臋艂y za jego unosz膮cymi si臋 ko艅czynami i rzuci艂y t臋cz臋 wielokolorowych 艣wiate艂. Drugie machni臋cie i jego r臋ce wysun臋艂y si臋 do przodu, ciskaj膮c w skrytob贸jc臋 b艂yskawic膮. Entreri by艂 ju偶 jednak w ruchu, przetoczy艂 si臋 na bok, umykaj膮c przed niebezpiecze艅stwem. Skrytob贸jca zerkn膮艂 do ty艂u w nadziei, 偶e pocisk m贸g艂 rozbi膰 drzwi, lecz te wci膮偶 by艂y zamkni臋te i wygl膮da艂y solidnie.

Och, dobry unik! 鈥 pogratulowa艂 Merle Pariso. 鈥 Jednak doprawdy 偶a艂osny, skrytob贸jco, czy pragniesz, aby to trwa艂o d艂u偶ej? Dlaczego nie stan膮膰 spokojnie i nie sko艅czy膰 z tym szybko i lito艣ciwie? 鈥 Przerwa艂 kpiny i przeszed艂 do kolejnego zakl臋cia, gdy Entreri rzuci艂 si臋 na niego, b艂yskaj膮c wysadzanym klejnotami sztyletem. Merle nie wykona艂 偶adnego ruchu, by obroni膰 si臋 przed atakiem, dalej spokojnie czaruj膮c, gdy Entreri osi膮gn膮艂 cel, d藕gaj膮c w jego twarz.

Sztylet zatrzyma艂 si臋 tak gwa艂townie, jakby trafi艂 w kamienn膮 艣cian臋. Entreri nie by艂 tak naprawd臋 zbytnio zaskoczony 鈥 ka偶dy rozs膮dny czarodziej przygotowa艂by tak膮 os艂on臋 鈥 lecz tym, co go zdumia艂o, gdy zosta艂 odrzucony do ty艂u, trafiony wi膮zk膮 magicznych pocisk贸w, by艂a koncentracja Pariso. Entreri musia艂 podziwia膰, jak m臋偶czyzna niezachwianie snuje czar, nawet gdy 艣mierciono艣ny sztylet kieruje mu si臋 prosto w twarz. Czarodziej nawet nie mrugn膮艂, gdy klinga b艂ysn臋艂a mu tu偶 przed oczyma.

Entreri zatoczy艂 si臋 w bok, rzuci艂 w d贸艂 i przekozio艂kowa艂, spodziewaj膮c si臋 kolejnego ataku. Teraz jednak Merle Pariso, bardzo pewny siebie, jedynie za艣mia艂 si臋 z niego.


Dok膮d uciekniesz? 鈥 szydzi艂 mag bitewny. 鈥 Jak d艂ugo uda ci si臋 unika膰 obra偶e艅?

Istotnie, je艣li pozwoli艂by, aby kpiny czarodzieja do niego dociera艂y, trudno by mu by艂o zachowa膰 otuch臋. Wielu s艂abszych wojownik贸w wykorzysta艂oby po prostu rad臋 czarodzieja i podda艂o si臋 temu, co wydawa艂o si臋 nieuniknione.

Jednak nie Entreri. Opu艣ci艂 go letarg. Gdy na w艂osku wisia艂o jego 偶ycie, wszelkie w膮tpliwo艣ci co do celowo艣ci jego egzystencji znikn臋艂y. Teraz 偶y艂 ca艂kowicie chwil膮, wyzwala艂a si臋 w nim adrenalina. Jeden krok na raz, a pierwszym z tych krok贸w mia艂o by膰 pokonanie kamiennej sk贸ry, magicznej os艂ony, kt贸ra mog艂a odbi膰 ka偶de ostrze 鈥 lecz jedynie przez okre艣lon膮 liczb臋 atak贸w. Obracaj膮c si臋 i kozio艂kuj膮c, skrytob贸jca chwyci艂 krzes艂o i urwa艂 nog臋, po czym wykona艂 piruet i cisn膮艂 ni膮 w czarodzieja, uzyskuj膮c nieskuteczne trafienie.

Uderzy艂 w niego kolejny strumie艅 magicznych pocisk贸w, pod膮偶aj膮c bezb艂臋dnie za jego ruchami i k膮saj膮c go. Zlekcewa偶y艂 go jednak i zn贸w rzuci艂. Druga, a p贸藕niej trzecia noga uzyska艂y dwa kolejne trafienia.

Czwarte nast膮pi艂o zaraz p贸藕niej. Wtedy Entreri rzuci艂 blatem sto艂ka. By艂 to mizerny pocisk, kt贸ry nie zrani艂by czarodzieja nawet bez magicznej os艂ony, lecz zdj膮艂 kolejn膮 warstw臋 kamiennej sk贸ry.

Entreri zap艂aci艂 jednak za t臋 ofensywn膮 salw臋, poniewa偶 nast臋pna b艂yskawica Merle Pariso ugodzi艂a go mocno i odrzuci艂a w bok. Pali艂 go bark, w艂osy sta艂y mu d臋ba, a serce bi艂o jak oszala艂e.

Zdesperowany i ranny skrytob贸jca zaatakowa艂 sztyletem.

Ile jeszcze mo偶esz odbi膰? 鈥 rykn膮艂, d藕gaj膮c gwa艂townie raz za razem.

Odpowied藕 nadesz艂a w formie p艂omieni, zas艂ony ta艅cz膮cego ognia, kt贸ra pokry艂a, lecz nie poch艂on臋艂a Merlego Pariso. Entreri dostrzeg艂 ogie艅 zbyt p贸藕no, by zatrzyma膰 sw贸j ostatni atak, i sztylet przeszed艂 przez niego, zn贸w uderzaj膮c nieszkodliwie w kamienn膮 sk贸r臋 鈥 nieszkodliwie dla Pariso, lecz nie dla Entreriego. Nowy czar, p艂omienna tarcza, odbi艂 zamierzone uk膮szenie sztyletem z powrotem do Entreriego, rysuj膮c g艂臋bok膮 szram臋 na piersiach i tak ju偶 zmaltretowanego m臋偶czyzny.


Wydawszy z siebie wycie, skrytob贸jca rzuci艂 si臋 do ty艂u, celowo ustawiaj膮c si臋 na jednej linii z drzwiami, po czym robi膮c zwinny unik, gdy wystrzeli艂a w jego stron臋 spodziewana b艂yskawica.

Skrytob贸jca obejrza艂 si臋 za siebie i z zadowoleniem ujrza艂, i偶 tym razem drewniane drzwi rzeczywi艣cie p臋k艂y. Entreri z艂apa艂 kolejne krzes艂o i rzuci艂 nim w czarodzieja, kieruj膮c si臋 jednocze艣nie do drzwi.

J臋k Merlego Pariso sprawi艂, 偶e Entreri zatrzyma艂 si臋 jak wryty i obr贸ci艂, s膮dz膮c, 偶e czar kamiennej sk贸ry wyczerpa艂 si臋.

Tym razem to jednak Entreri j臋kn膮艂.

Och, sprytne 鈥 pogratulowa艂, zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e j臋k czarodzieja by艂 jedynie podst臋pem, daj膮cym m臋偶czy藕nie czas na rzucenie nast臋pnego czaru.

Skrytob贸jca zawr贸ci艂 do drzwi, lecz nie uszed艂 nawet kroku, zanim zosta艂 zmuszony do cofni臋cia si臋, bowiem wzd艂u偶 艣ciany wybuch艂o morze p艂omieni, odcinaj膮c drog臋 ucieczki.

Dobra walka, skrytob贸jco 鈥 powiedzia艂 szczerze Merle Pariso. 鈥 Spodziewa艂em si臋 tego po Artemisie Entrerim. Teraz jednak, niestety, zginiesz. 鈥 Czarodziej wyci膮gn膮艂 r贸偶d偶k臋, wskaza艂 ni膮 pod艂og臋 u swych st贸p i wystrzeli艂 p艂on膮ce ziarno.

Entreri pad艂 p艂asko na ziemi臋, zak艂adaj膮c na g艂ow臋 to, co zosta艂o mu z p艂aszcza, gdy ziarno eksplodowa艂o jako ognista kula, wype艂niaj膮c ca艂e pomieszczenie. Entreriemu p艂on臋艂y w艂osy, pali艂o go w p艂ucach, lecz Pariso pozosta艂 nieugi臋ty. Czarodziej by艂 bezpieczny w obr臋bie swej p艂omiennej tarczy.

Entreri podni贸s艂 si臋 o艣lepiony, z oczyma wype艂nionymi gor膮cem i dymem. Ca艂y budynek p艂on膮艂. Merle Pariso sta艂, 艣miej膮c si臋 szale艅czo.

Skrytob贸jca musia艂 wyj艣膰. Nie by艂 w stanie pokona膰 maga i nie prze偶y艂by ju偶 du偶o d艂u偶ej pot臋偶nej magii Pariso. Entreri odwr贸ci艂 si臋 do drzwi, zamierzaj膮c rzuci膰 si臋 przez 艣cian臋 ognia, lecz w powietrzu przed nim pojawi艂 si臋 p艂on膮cy miecz, tn膮c ostro. Entreri musia艂 uchyli膰 si臋 w bok i podnie艣膰 sztylet, by odbi膰 ostrze. Niewidzialny przeciwnik 鈥 Entreri wiedzia艂, 偶e to wola Merlego Pariso oddzia艂uje poprzez magiczny dweomer 鈥 natar艂 ostro, zmuszaj膮c go do wycofania si臋. Miecz zawsze pozostawa艂 pomi臋dzy skrytob贸jc膮 a drzwiami.


Gdy Entreri odzyska艂 r贸wnowag臋, zdecydowanie m贸g艂 si臋 mierzy膰 z broni膮, z 艂atwo艣ci膮 uchylaj膮c si臋 i mocno kontratakuj膮c. Wiedzia艂, 偶e klingi nie prowadzi 偶adna d艂o艅, 偶e jedynym sposobem na pokonanie jej jest uderzanie w sam miecz, a to nie sprawia艂o wi臋kszego problemu dla wojowniczego skrytob贸jcy. Wtedy jednak pojawi艂 si臋 kolejny ja艣niej膮cy miecz. Entreri nigdy wcze艣niej tego nie widzia艂, nie s艂ysza艂 nawet o czarodzieju, kt贸ry by艂by w stanie kontrolowa膰 jednocze艣nie dwie magiczne kreacje.

Skrytob贸jca rzuci艂 si臋 w bok i przekozio艂kowa艂, a miecze rzuci艂y si臋 w pogo艅. Entreri stara艂 si臋 przemkn膮膰 do drzwi, lecz odkry艂, 偶e ostrza s膮 zbyt szybkie. Zerkn膮艂 w ty艂 na Pariso. Przez narastaj膮cy dym ledwo widzia艂 czarodzieja, wci膮偶 otoczonego ochronnymi p艂omieniami, pukaj膮cego si臋 r贸偶d偶k膮 kul ognistych po policzku.

Gor膮co niemal przyt艂oczy艂o Entreriego. Wsz臋dzie dooko艂a by艂y p艂omienie, na 艣cianach, na pod艂odze, na suficie. Drewno trzeszcza艂o w sprzeciwie, a belki spada艂y na pod艂og臋.

Nie odejd臋 鈥 us艂ysza艂 g艂os Merlego Pariso. 鈥 B臋d臋 obserwowa艂, dop贸ki nie opu艣ci ci臋 偶ycie, Artemisie Entreri.

Ja艣niej膮ce miecze natar艂y, tn膮c w idealnej koordynacji, a Entreri wiedzia艂, i偶 czarodziej niemal otrzyma艂 to, czego chcia艂. Skrytob贸jca, ledwo, ledwo unikaj膮c trafie艅, rzuci艂 si臋 pod klingi, podnosz膮c si臋 w biegu do drzwi. Os艂aniaj膮c twarz r臋koma, Entreri wskoczy艂 w 艣cian臋 ognia, zamierzaj膮c przebi膰 si臋 przez zniszczone drzwi.

Trafi艂 w solidn膮 barier臋. Wiedzia艂, 偶e to magiczna 艣ciana. Wyczo艂ga艂 si臋 z ognia, wracaj膮c do p艂on膮cego pomieszczenia, a dwa miecze czeka艂y na niego. Merle Pariso sta艂 spokojnie, celuj膮c przera偶aj膮c膮 r贸偶d偶k膮 kul ognistych.

Wtedy jednak obok czarodzieja pojawi艂a si臋 odziana w ziele艅, pozbawiona cia艂a d艂o艅, wy艣lizguj膮c si臋 z nico艣ci i trzymaj膮c co艣, co wygl膮da艂o jak du偶e jajko.

Oczy Merlego Pariso powi臋kszy艂y si臋 z przera偶enia.

K...kto? 鈥 wyj膮ka艂. 鈥 Co...?

D艂o艅 cisn臋艂a jajo na pod艂og臋, gdzie eksplodowa艂o w wielk膮 kul臋 drobnego py艂u, kt贸ry wzbi艂 si臋 w powietrze, po czym rozb艂ysn膮艂 w wielokolorow膮 chmur膮. Entreri us艂ysza艂 nagle muzyk臋, nawet ponad rykiem p艂omieni, wiele oddzielnych nut wspinaj膮cych si臋 po skali, a nast臋pnie opadaj膮cych nisko i ko艅cz膮cych si臋 d艂ugim, monotonnym buczeniem.

Ja艣niej膮ce miecze znikn臋艂y. Podobnie jak 艣ciana ognia, kt贸ra blokowa艂a drzwi, lecz drzwi i 艣ciany wci膮偶 p艂on臋艂y. Podobnie jak ochronna tarcza Merlego Pariso.

Czarodziej krzykn膮艂 i zamacha艂 szale艅czo r臋koma, staraj膮c si臋 rzuci膰 kolejny czar 鈥 jaki艣 magiczny spos贸b ucieczki, u艣wiadomi艂 sobie Entreri, bowiem teraz Pariso czu艂 gor膮co r贸wnie intensywnie jak skrytob贸jca.

Skrytob贸jca zda艂 sobie spraw臋, i偶 magiczna bariera najprawdopodobniej r贸wnie偶 znikn臋艂a i mo偶e zawr贸ci膰, opu艣ci膰 pomieszczenie. Nie m贸g艂 jednak oderwa膰 wzroku od widoku Pariso, wycofuj膮cego si臋, tak wyra藕nie zaniepokojonego. Ku zdumieniu obydwu, wiele mniejszych p艂omieni w pobli偶u czarodzieja zmieni艂o nagle kszta艂t, przybieraj膮c wygl膮d ma艂ych, humanoidalnych stworze艅, otaczaj膮cych Pariso w dziwnym ta艅cu.

Czarodziej rzuci艂 si臋 do ty艂u, potkn膮艂 o lu藕n膮 desk臋 i przewr贸ci艂 na plecy. Ma艂e ogniste ludki wskoczy艂y na niego niczym sfora poluj膮cych wilk贸w, zapalaj膮c jego szaty i parz膮c sk贸r臋. Pariso otworzy艂 szeroko usta, by wrzasn膮膰, a jeden z o偶ywionych ognik贸w wskoczy艂 mu prosto do gard艂a, pozbawiaj膮c g艂osu i parz膮c od 艣rodka.

Odziana w ziele艅 d艂o艅 skin臋艂a na Entreriego.

艢ciana za nim zawali艂a si臋, wsz臋dzie polecia艂y iskry i w臋gle, pozbawiaj膮c go mo偶liwo艣ci 艂atwej ucieczki.

Poruszaj膮c si臋 ostro偶nie, lecz szybko, skrytob贸jca okr膮偶y艂 szeroko d艂o艅, spogl膮daj膮c pod lepszym k膮tem, a wtedy zauwa偶y艂, i偶 d艂o艅 ta nie jest wcale pozbawione cia艂a, lecz wystaje po prostu z jakiej艣 wymiarowej bramy.

Na ten widok ugi臋艂y si臋 pod Entrerim kolana. Niemal rzuci艂 si臋 z powrotem do gorej膮cych drzwi, lecz d藕wi臋k z g贸ry powiedzia艂 mu, 偶e strop si臋 wali. Kieruj膮c si臋 czystym instynktem przetrwania, bowiem gdyby si臋 nad tym zastanowi艂, najprawdopodobniej wybra艂by 艣mier膰, Entreri wskoczy艂 w wymiarowe drzwi.

W ramiona swych wybawc贸w.



ROZDZIA艁 12

ODNALE殴膯 NISZ臉


Zna艂 to miasto, cho膰 jedynie pobie偶nie. Przeje偶d偶a艂 przez to miejsce dawno temu, w czasach nadziei i marze艅 o przysz艂o艣ci, poszukuj膮c Mithrilowej Hali. Niewiele wydawa艂o si臋 znajome Wulfgarowi, gdy teraz przedziera艂 si臋 przez Luskan, wch艂aniaj膮c obrazy i odg艂osy licznych rynk贸w na otwartym powietrzu oraz og贸lny harmider p贸艂nocnego miasta budz膮cego si臋 po zimowej drzemce.

Wiele, wiele spojrze艅 pada艂o na niego, gdy szed艂, bowiem Wulfgar 鈥 mierz膮cy ponad dwa metry wzrostu, z masywn膮 piersi膮 oraz barkami, a tak偶e z l艣ni膮cym m艂otem bojowym przypi臋tym do plec贸w 鈥 nie by艂 zwyczajnym widokiem. Barbarzy艅cy rzadko zapuszczali si臋 do Luskan, lecz nawet w艣r贸d swego krzepkiego ludu Wulfgar by艂 wielki. Wojownik ignorowa艂 spojrzenia oraz szepty i dalej b艂膮ka艂 si臋 licznymi dr贸偶kami. Dostrzeg艂 Wie偶臋 Tajemnic, os艂awion膮 gildi臋 czarodziej贸w z Luskan, i do艣膰 艂atwo rozpozna艂 ten budynek, mia艂 bowiem kszta艂t ogromnego drzewa, z kt贸rego wyrasta艂y konary. Owo rozpoznanie wci膮偶 jednak nie poci膮gn臋艂o za sob膮 偶adnej g艂臋bszej refleksji. Min臋艂o tak wiele czasu, wydawa艂o si臋, 偶e ca艂e 偶ycie, odk膮d tu by艂 ostatnio.

Minuty sta艂y si臋 godzin膮, a nast臋pnie dwoma. Spojrzenie barbarzy艅cy by艂o teraz w r贸wnym stopniu skierowane wewn膮trz, jak i na zewn膮trz. Jego umys艂 odgrywa艂 obrazy z ostatnich kilku dni, zw艂aszcza chwil臋 jego niesatysfakcjonuj膮cej zemsty. Wizja Yalrica Wysokie Oko wpadaj膮cego w po艂amany namiot, z Aegis-fangiem mia偶d偶膮cym mu pier艣, wci膮偶 by艂a 偶ywa w jego oczach.

Wulfgar przejecha艂 d艂oni膮 po zaniedbanych w艂osach i pocz艂apa艂 dalej. By艂 wyra藕nie wyczerpany, bowiem w przeci膮gu trzech dni, jakie min臋艂y od spotkania z Podniebnymi Kucykami, spa艂 wszystkiego razem kilka godzin. M臋偶czyzna b艂膮ka艂 si臋 drogami bez 偶adnego celu, dop贸ki nie dostrzeg艂 w oddali zarys贸w miasta. Stra偶nicy u wschodniej bramy zagrozili, 偶e go odp臋dz膮, lecz gdy jedynie obr贸ci艂 si臋, wzruszaj膮c ramionami, powiedzieli, 偶e mo偶e wej艣膰, lecz ostrzegli, by trzyma艂 bro艅 przypi臋t膮 do plec贸w.

Wulfgar nie mia艂 zamiaru ani walczy膰, ani te偶 post臋powa膰 zgodnie z poleceniem stra偶nik贸w, gdyby walka mu si臋 przytrafi艂a. Skin膮艂 jedynie g艂ow膮 i przeszed艂 przez bram臋, po czym ruszy艂 dalej ulicami.

Gdy cienie by艂y ju偶 d艂ugie, a s艂o艅ce wisia艂o nisko nad zachodnim horyzontem, odkry艂 kolejny znajomy element krajobrazu. Drogowskaz okre艣la艂 jedn膮 z ulic jako ulic臋 P贸艂ksi臋偶yca, miejsce, w kt贸rym Wulfgar ju偶 kiedy艣 by艂. Kawa艂ek dalej dostrzeg艂 znak Cutlassa, tawerny, w kt贸rej przebywa艂 podczas pierwszego pobytu, gdzie by艂 zaanga偶owany, a nawet w pewnym stopniu rozpocz膮艂 straszn膮 awantur臋. Kiedy spogl膮da艂 teraz na Cutlassa, na ca艂膮 paskudn膮 ulic臋, zastanawia艂 si臋, jak m贸g艂 spodziewa膰 si臋 czego艣 innego.

By艂o to miejsce dla najni偶szych warstw spo艂ecze艅stwa, z艂oczy艅c贸w i 艂otr贸w, ludzi uciekaj膮cych od lord贸w. Barbarzy艅ca po艂o偶y艂 d艂o艅 na niemal pustej sakiewce, bawi膮c si臋 paroma monetami, po czym u艣wiadomi艂 sobie, 偶e tu jest jego miejsce.


Wszed艂 do Cutlassa na wp贸艂 obawiaj膮c si臋, 偶e zostanie rozpoznany, 偶e znajdzie si臋 w oku kolejnej bijatyki, zanim jeszcze zamkn膮 si臋 za nim drzwi.

Oczywi艣cie nie zosta艂 rozpoznany. Nie ujrza艂 te偶 偶adnych twarzy, kt贸re wydawa艂yby si臋 cho膰 troch臋 znajome. Rozk艂ad tego miejsca by艂 mniej wi臋cej taki sam, jakim go zapami臋ta艂. Gdy przyjrza艂 si臋 pomieszczeniu, jego wzrok nieuchronnie skierowa艂 si臋 ku 艣cianie na bok od drugiego baru, 艣cianie, przy kt贸rej m艂odszy Wulfgar rozpocz膮艂 awantur臋, przebijaj膮c deski g艂ow膮 przeciwnika.

By艂 wtedy tak pe艂en dumy, tak got贸w do walki. Teraz r贸wnie偶 by艂 bardziej ni偶 ch臋tny, by zaprz膮c do roboty swe pi臋艣ci b膮d藕 bro艅, lecz zmieni艂 si臋 tego cel. Teraz walczy艂 ze z艂o艣ci, z najczystszej w艣ciek艂o艣ci, niewa偶ne czy owa w艣ciek艂o艣膰 mia艂a co艣 wsp贸lnego ze stoj膮cym przed nim przeciwnikiem. Teraz walczy艂, poniewa偶 wydawa艂o si臋 to r贸wnie dobre jak cokolwiek innego. By膰 mo偶e, zaledwie mo偶e, walczy艂 w nadziei, 偶e przegra, 偶e jaki艣 wr贸g zako艅czy jego cierpienie.

Nie potrafi艂 utrzyma膰 tej my艣li, nie potrafi艂 utrzyma膰 偶adnej my艣li, gdy kierowa艂 si臋 do baru, nie przejmuj膮c si臋 tym, 偶e potr膮ca licznych bywalc贸w, kt贸rzy t艂oczyli si臋 przed nim. 艢ci膮gn膮艂 sw贸j p艂aszcz i usiad艂, nie k艂opocz膮c si臋 spytaniem m臋偶czyzn siedz膮cych po obu stronach, czy jaki艣 ich przyjaciel nie zajmowa艂 tego miejsca.

A p贸藕niej obserwowa艂 i oczekiwa艂, pozwalaj膮c, by miriady obraz贸w i d藕wi臋k贸w 鈥 szeptane rozmowy, lubie偶ne uwagi wymierzone wobec s艂u偶ebnych dziewek, wi臋cej ni偶 gotowych, by zripostowa膰 je w艂asnym k膮艣liwym komentarzem 鈥 sta艂y si臋 zamglone, sta艂y si臋 zaledwie brz臋czeniem.

Opad艂a mu g艂owa i sam ten ruch go obudzi艂. Przesun膮艂 si臋 na sto艂ku i zauwa偶y艂, i偶 karczmarz, stary m臋偶czyzna, na kt贸rego silnych ramionach wci膮偶 by艂o wida膰 艣lady m艂odzie艅czej krzepko艣ci, sta艂 przed nim, wycieraj膮c kufel.

Arumn Gardpeck 鈥 przedstawi艂 si臋 karczmarz, wyci膮gaj膮c d艂o艅. Wulfgar przyjrza艂 si臋 podanej r臋ce, lecz ni膮 nie potrz膮sn膮艂. Nie zbity z tropu karczmarz wr贸ci艂 do wycierania.

Co艣 do picia? 鈥 spyta艂.


Wulfgar potrz膮sn膮艂 g艂ow膮 i odwr贸ci艂 wzrok, nic nie chc膮c od tego m臋偶czyzny, zw艂aszcza bezu偶ytecznej konwersacji.

Arumn podszed艂 jednak bli偶ej, wychylaj膮c si臋 ponad barem i przyci膮gaj膮c pe艂n膮 uwag膮 Wulfgara.

Nie chc臋 k艂opot贸w w moim barze 鈥 powiedzia艂 spokojnie, spogl膮daj膮c na wielkie, muskularne ramiona barbarzy艅cy.

Wulfgar odegna艂 go machni臋ciem r臋k膮.

Min臋艂y minuty, a pomieszczenie sta艂o si臋 jeszcze bardziej zat艂oczone. Nikt jednak nie zaczepia艂 Wulfgara, tak wi臋c wojownik pozwoli艂 sobie na zmniejszenie czujno艣ci, a g艂owa nieuchronnie mu opad艂a. Zasn膮艂, kryj膮c g艂ow臋 w r臋kach na czystym barze Arumna Gardpecka.

Hej tam 鈥 us艂ysza艂, a g艂os brzmia艂 bardzo, bardzo odleg艂e. Poczu艂 nagle potrz膮艣ni臋cie za rami臋, wi臋c otworzy艂 zaspane oczy oraz podni贸s艂 g艂ow臋, by ujrze膰 u艣miechni臋t膮 twarz Arumna. 鈥 Czas odej艣膰.

Wulfgar spojrza艂 na niego pusto.

Gdzie si臋 zatrzymujesz? 鈥 spyta艂 karczmarz. 鈥 Mog臋 znale藕膰 kogo艣, kto ci臋 tam odprowadzi.

I nawet nie pi艂! 鈥 zawy艂 jaki艣 m臋偶czyzna z boku. Wulfgar odwr贸ci艂 si臋, by mu si臋 przyjrze膰 i zauwa偶y艂, i偶 kilku sporych m臋偶czyzn, bez w膮tpienia osobista stra偶 Arumna Gardpecka, utworzy艂a wok贸艂 niego p贸艂kole. Wulfgar obr贸ci艂 si臋 z powrotem, by popatrze膰 na Arumna.

Gdzie si臋 zatrzymujesz? 鈥 spyta艂 powt贸rnie m臋偶czyzna. 鈥 A ty zamknij pysk, Josi Puddlesie 鈥 doda艂 do szydz膮cego m臋偶czyzny.

Wulfgar wzruszy艂 ramionami.

Nigdzie 鈥 odpar艂 szczerze.

Ej, nie mo偶esz tu zosta膰! 鈥 warkn膮艂 kolejny m臋偶czyzna, podchodz膮c na tyle blisko, by szturchn膮膰 barbarzy艅c臋 w bark.

Wulfgar obr贸ci艂 powoli g艂ow臋, mierz膮c m臋偶czyzn臋 wzrokiem.

Zamknij si臋! 鈥 szybko z艂aja艂 go Arumn i poruszy艂 si臋, przyci膮gaj膮c spojrzenie Wulfgara. 鈥 M贸g艂bym da膰 ci pok贸j za kilka srebrnik贸w 鈥 rzek艂.

Mam ma艂o pieni臋dzy 鈥 przyzna艂 wielki m臋偶czyzna.

Wi臋c sprzedaj mi sw贸j m艂ot 鈥 powiedzia艂 kto艣 inny, bezpo艣rednio za Wulfgarem. Gdy barbarzy艅ca odwr贸ci艂 si臋, by przyjrze膰 si臋 m贸wi膮cemu, dostrzeg艂, i偶 ten trzyma Aegis-fanga. Wulfgar rozbudzi艂 si臋 ca艂kowicie i podni贸s艂 r臋k臋, a jego mina oraz postawa domaga艂y si臋 natychmiastowego zwrotu m艂ota.

Mo偶e ci go oddam 鈥 stwierdzi艂 m臋偶czyzna, gdy Wulfgar ze艣lizgn膮艂 si臋 ze sto艂ka i podszed艂 gro藕nie. M贸wi膮c to, podni贸s艂 Aegis-fanga pod k膮tem odpowiedniejszym do wbicia go Wulfgarowi w czaszk臋, ni偶 oddania.

Wulfgar zatrzyma艂 si臋 gwa艂townie i przejecha艂 gro藕nym spojrzeniem po obu wielkich m臋偶czyznach, a jego wargi wygi臋艂y si臋 w wyra偶aj膮cym pewno艣膰 siebie, paskudnym u艣miechu.

Chcesz go kupi膰? 鈥 spyta艂 m臋偶czyzn臋 trzymaj膮cego m艂ot. 鈥 Wi臋c powiniene艣 zna膰 jego imi臋.

Wulfgar wypowiedzia艂 imi臋 m艂ota, a ten znikn膮艂 z d艂oni gro偶膮cego m臋偶czyzny i pojawi艂 si臋 w Wulfgara. Barbarzy艅ca zacz膮艂 si臋 porusza膰, zanim jeszcze m艂ot zmaterializowa艂 si臋, zbli偶aj膮c si臋 do m臋偶czyzny jednym d艂ugim krokiem i uderzaj膮c go r臋k膮 na odlew, tak 偶e tamten wzbi艂 si臋 w powietrze i wyl膮dowa艂 z trzaskiem na stole.

Pozostali rzucili si臋 na wielkiego barbarzy艅c臋, lecz zaraz znieruchomieli, bowiem teraz by艂 got贸w 鈥 wymachiwa艂 pot臋偶nym m艂otem bojowym z tak膮 艂atwo艣ci膮, i偶 napastnicy zrozumieli, 偶e nie mo偶na go lekcewa偶y膰 i lepiej z nim nie walczy膰, je艣li nie chce si臋, by w艂asne szeregi zosta艂y znacznie przetrzebione.

Sta膰! Sta膰! 鈥 krzykn膮艂 Arumn, wybiegaj膮c zza baru i odganiaj膮c swych wykidaj艂贸w. Paru podesz艂o, by pom贸c m臋偶czy藕nie, kt贸rego Wulfgar uderzy艂. Ten by艂 tak zdezorientowany, i偶 musieli go podnie艣膰 i podtrzyma膰.

Mimo to Arumn odgoni艂 ich wszystkich. Teraz sta艂 przed Wulfgarem, zdecydowanie w zasi臋gu ciosu, lecz nie ba艂 si臋 鈥 a je艣li nawet, nie okazywa艂 tego po sobie.

M贸g艂bym wykorzysta膰 kogo艣 o twojej sile 鈥 stwierdzi艂. 鈥 Reefa powali艂e艣 go艂膮 d艂oni膮, a Reef to jeden z moich najlepszych ludzi.

Wulfgar spojrza艂 na przeciwleg艂膮 stron臋 pomieszczenia, na m臋偶czyzn臋 siedz膮cego wraz z innymi ochroniarzami, i roze艣mia艂 si臋.

Arumn zaprowadzi艂 go z powrotem do baru i posadzi艂, po czym sam wszed艂 za kontuar i wyci膮gn膮艂 butelk臋, stawiaj膮c j膮 tu偶 przed wielkim m臋偶czyzn膮 i wskazuj膮c mu, by pi艂.

Wulfgar uczyni艂 to, poci膮gaj膮c solidny haust, kt贸ry pali艂 przez ca艂膮 drog臋 do 偶o艂膮dka.

Pok贸j i jedzenie 鈥 rzek艂 Arumn. 鈥 Wszystko, co zdo艂asz zje艣膰. W zamian za艣 prosz臋 tylko, by艣 utrzyma艂 moj膮 tawern臋 woln膮 od walk, a je艣li takie si臋 zaczn膮, 偶eby艣 szybko je zako艅czy艂.

Wulfgar zerkn膮艂 przez rami臋 na m臋偶czyzn po drugiej stronie.

A co z nimi? 鈥 spyta艂, poci膮gaj膮c kolejny du偶y 艂yk z butelki, po czym odkaszln膮艂, przeje偶d偶aj膮c nagim przedramieniem po wargach. Mocny trunek wydawa艂 si臋 zdziera膰 mu gard艂o.

Pomagaj膮 mi, gdy o to prosz臋, jak wi臋kszo艣ci karczmarzy na ulicy P贸艂ksi臋偶yca oraz okolicznych 鈥 wyja艣ni艂 Arumn. 鈥 My艣la艂em nad zatrudnieniem w艂asnego ochroniarza, a s膮dz臋, 偶e ty dobrze pasowa艂by艣 do tej roli.

Niezbyt mnie znasz 鈥 spiera艂 si臋 Wulfgar, a jego trzeci 艂yk opr贸偶ni艂 butelk臋 do po艂owy. Tym razem pieczenie wydawa艂o si臋 szybciej rozlewa膰, dop贸ki w ca艂ym ciele nie poczu艂 ciep艂a i lekkiego odr臋twienia. 鈥 I nie znasz mojej historii.

I nic mnie to nie obchodzi 鈥 powiedzia艂 Arumn. 鈥 Nie mamy tu wielu takich jak ty, ludzi z p贸艂nocy. Masz odpowiedni膮 reputacj臋 do walki, a spos贸b, w jaki odtr膮ci艂e艣 Reefa, m贸wi mi, i偶 reputacja ta jest zas艂u偶ona.

Pok贸j i jedzenie? 鈥 zapyta艂 Wulfgar.

I picie 鈥 doda艂 Arumn, wskazuj膮c na butelk臋, kt贸r膮 Wulfgar szybko uni贸s艂 do ust i wys膮czy艂. Chcia艂 odda膰 j膮 Arumnowi, lecz wyda艂a si臋 wyskoczy膰 mu z d艂oni, a gdy pr贸bowa艂 j膮 pochwyci膰, jedynie popycha艂 j膮 niezr臋cznie, dop贸ki Arumn zwinnie mu jej nie zabra艂.

Wulfgar wyprostowa艂 si臋 bardziej, a przynajmniej spr贸bowa艂, i zamkn膮艂 bardzo mocno oczy, staraj膮c si臋 znale藕膰 co艣, na czym m贸g艂by si臋 skoncentrowa膰. Gdy na powr贸t otworzy艂 oczy, zauwa偶y艂 przed sob膮 kolejn膮 pe艂n膮 butelk臋 i nie trac膮c czasu, podni贸s艂 j膮 do ust.

Godzin臋 p贸藕niej Arumn, kt贸ry sam wypi艂 kilka drink贸w, pom贸g艂 Wulfgarowi wej艣膰 po schodach do ma艂ego pokoju. Pr贸bowa艂 doprowadzi膰 Wulfgara do ma艂ego 艂贸偶ka 鈥 za ma艂ego, by pomie艣ci膰 wygodnie wielkiego barbarzy艅c臋 鈥 lecz sko艅czy艂o si臋 na tym, i偶 obydwaj przewr贸cili si臋, padaj膮c w poprzek 艂贸偶ka, a nast臋pnie zsuwaj膮c si臋 na pod艂og臋.

Roze艣mieli si臋 szczerze, a Wulfgar pierwszy raz od lat poczu艂 si臋 odpr臋偶ony.

Zaczynaj膮 przychodzi膰 nied艂ugo po po艂udniu 鈥 wyt艂umaczy艂 Arumn, pryskaj膮c 艣lin膮 przy ka偶dym s艂owie. 鈥 Ale nie b臋d臋 ci臋 potrzebowa艂 a偶 do zachodu s艂o艅ca. Wtedy po ciebie przyjd臋 i obudz臋, jak s膮dz臋!

Zn贸w si臋 roze艣mieli i Arumn zatoczy艂 si臋 w kierunku drzwi i pozostawi艂 Wulfgara samego w ciemnym pokoju.

Samego. Zupe艂nie samego.

My艣l ta niemal go przyt艂oczy艂a. Pijany barbarzy艅ca zda艂 sobie spraw臋, 偶e Errtu nie przyszed艂 do niego, 偶e wszystko, ka偶de wspomnienie, dobre czy z艂e, zosta艂o pokryte nieszkodliw膮 mg艂膮. W tych butelkach, pod czarem pot臋偶nego trunku, Wulfgar znalaz艂 odkupienie.

Arumn obieca艂 jedzenie, pok贸j i picie.

Dla Wulfgara ta ostatnia korzy艣膰 z zatrudnienia wydawa艂a si臋 najwa偶niejsza.


* * *


Entreri sta艂 w alejce, niedaleko miejsca swej walki z Merlem Pariso, spogl膮daj膮c za siebie na p艂on膮cy magazyn. P艂omienie si臋ga艂y wysoko ponad dachy najbli偶szych budynk贸w. Obok niego sta艂y trzy inne osoby. Mia艂y mniej wi臋cej ten sam wzrost co skrytob贸jca, by艂y mo偶e troch臋 szczuplejsze, lecz ich mi臋艣nie by艂y wyra藕nie ukszta艂towane do walki.

Tym co najbardziej ich wyr贸偶nia艂o, by艂a mahoniowa sk贸ra. Jeden mia艂 na sobie wielki, purpurowy kapelusz z osadzonym w nim gigantycznym pi贸rem.

Dwukrotnie ocali艂em ci臋 od 艣mierci 鈥 stwierdzi艂 ten w kapeluszu.

Entreri popatrzy艂 stanowczo na m贸wi膮cego, nie pragn膮c niczego opr贸cz wbicia swego sztyletu g艂臋boko w pier艣 mrocznego elfa. Wiedzia艂 jednak, i偶 贸w osobnik, Jarlaxle, jest zbyt dobrze chroniony przed tak oczywistymi atakami.

Mamy wiele do przedyskutowania 鈥 powiedzia艂 mroczny elf i skin膮艂 na jednego ze swych towarzyszy. Za pomoc膮 my艣li, jak si臋 wydawa艂o, drow przywo艂a艂 kolejne wymiarowe drzwi, tym razem prowadz膮ce do pomieszczenia, w kt贸rym zgromadzi艂o si臋 kilku innych mrocznych elf贸w.

Kimmuriel Oblodra 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle.

Entreri zna艂 to imi臋 鈥 a przynajmniej nazwisko. Dom Oblodra by艂 niegdy艣 trzecim pod wzgl臋dem pot臋gi domem w Menzoberranzan i na dodatek jednym z bardziej przera偶aj膮cych, w zwi膮zku z praktykowan膮 przez siebie psionik膮, zagadkow膮 i ma艂o rozumian膮 magi膮 umys艂u. Podczas Trudnych Czas贸w Oblodranie, kt贸rych moce nie zmala艂y w przeciwie艅stwie do dzia艂ania konwencjonalnej magii w mie艣cie, wykorzystali okazj臋, by zwi臋kszy膰 sw膮 przewag臋, posuwaj膮c si臋 nawet do gr贸藕b wobec matki opiekunki Baenre, rz膮dz膮cej opiekunki panuj膮cego w mie艣cie domu. Gdy fale niestabilno艣ci, kt贸rymi charakteryzowa艂 si臋 贸w dziwny okres, zmieni艂y si臋 z powrotem na korzy艣膰 konwencjonalnej magii a przeciwko mocom umys艂u, dom Oblodra zosta艂 unicestwiony. Jego wielka budowla oraz wszyscy mieszka艅cy wpadli do wielkiej rozpadliny, Szponoszczeliny, w wyniku fizycznej manifestacji w艣ciek艂o艣ci opiekunki Baenre.

C贸偶, pomy艣la艂 Entreri, spogl膮daj膮c na psionik膮, nie wszyscy.

Przeszed艂 wraz z Jarlaxle鈥檈m przez psioniczne drzwi 鈥 jaki偶 mia艂 wyb贸r? 鈥 i po d艂ugiej chwili dezorientacji zasiad艂 w ma艂ym pomieszczeniu, gdy drowi najemnik wskaza艂 mu, by to uczyni艂. Ca艂a grupa mrocznych elf贸w, opr贸cz Jarlaxle鈥檃 oraz Kimmuriela, wysz艂a wtedy w wy膰wiczonej kolejno艣ci, aby zabezpieczy膰 teren wok贸艂 miejsca spotkania.

Jeste艣my wystarczaj膮co bezpieczni 鈥 zapewni艂 Entreriego Jarlaxle.

Obserwowali mnie magicznie 鈥 odpar艂 skrytob贸jca. 鈥 To dzi臋ki temu Merle Pariso zastawi艂 pu艂apk臋.

My ci臋 obserwowali艣my magicznie od wielu tygodni 鈥 powiedzia艂 z u艣mieszkiem Jarlaxle. 鈥 Ju偶 ci臋 nie widz膮, zapewniam ci臋.

A wi臋c przyszli艣cie po mnie? 鈥 spyta艂 skrytob贸jca. 鈥 Wygl膮da na to, 偶e troch臋 k艂opot贸w wymaga艂o odzyskanie jednego riwila 鈥 doda艂, wykorzystuj膮c okre艣lenie drow贸w, niezbyt pochlebne, na ludzi.


Jarlaxle roze艣mia艂 si臋 na g艂os z powodu wybranego przez Entreriego s艂owa. Istotnie, s艂owo to znaczy艂o 鈥瀋z艂owiek鈥, lecz stosowano je r贸wnie偶 do opisywania wielu pomniejszych ras, co oznacza艂o ka偶d膮 ras臋 opr贸cz drow贸w.

Odzyskania ci臋? 鈥 spyta艂 najemnik niedowierzaj膮co. 鈥 Czy 偶yczysz sobie wr贸ci膰 do Menzoberranzan?

Zabij臋 ci臋 lub zmusz臋, by艣 ty mnie zabi艂 na d艂ugo przed tym, jak w og贸le wejdziemy do tego miasta drow贸w 鈥 odpar艂 z ca艂膮 powag膮 Entreri.

Oczywi艣cie 鈥 powiedzia艂 spokojnie Jarlaxle, nie obra偶aj膮c si臋 i w najmniejszym nawet stopniu si臋 nie sprzeciwiaj膮c. 鈥 To nie jest miejsce dla ciebie, tak jak Calimport nie jest dla nas.

Wi臋c dlaczego przyszli艣cie?

Poniewa偶 Calimport jest miejscem dla ciebie, a Menzoberranzan dla mnie 鈥 odrzek艂 drow, u艣miechaj膮c si臋 szerzej, jakby to proste stwierdzenie wszystko wyja艣nia艂o.

Entreri za艣, zanim zacz膮艂 wypytywa膰 Jarlaxle鈥檃, opar艂 si臋 wygodnie i po艣wi臋ci艂 d艂ug膮 chwil臋, by zastanowi膰 si臋 nad tymi s艂owami. Jarlaxle by艂, ponad wszystko inne, oportunist膮. Drow, wraz z Bregan D鈥檃erthe, sw膮 pot臋偶n膮 band膮 艂otr贸w, wydawa艂 si臋 czerpa膰 korzy艣ci z praktycznie ka偶dej sytuacji. Menzoberranzan by艂o miastem rz膮dzonym przez kobiety, kap艂anki Lolth, a mimo to nawet tam Jarlaxle i jego dru偶yna, niemal wy艂膮cznie m臋偶czy藕ni, zdecydowanie nie byli podklas膮. Dlaczego wi臋c teraz przyby艂 tu, by znale藕膰 Entreriego, przyby艂 do miejsca, kt贸re, jak w艂a艣nie otwarcie i szczerze przyzna艂, nie by艂o miejscem dla niego?

Chcesz bym by艂 dla was fasad膮 鈥 stwierdzi艂 skrytob贸jca. 鈥 Nie jestem obznajomiony z tym terminem 鈥 odpar艂 Jarlaxle. Teraz to Entreri, dostrzegaj膮c k艂amstwo, mia艂 na twarzy u艣mieszek.

Chcesz wyci膮gn膮膰 r臋k臋 Bregan D鈥檃erthe na powierzchni臋, do Calimportu, lecz zdajesz sobie spraw臋, 偶e ty i twoi podw艂adni nigdy nie zostaniecie zaakceptowani nawet w艣r贸d mieszka艅c贸w podbrzusza tego miasta.

Mogliby艣my u偶y膰 magii, by ukry膰 nasz膮 prawdziw膮 to偶samo艣膰 鈥 spiera艂 si臋 drow.


Ale dlaczego si臋 k艂opota膰, gdy ma si臋 Artemisa Entreri? 鈥 szybko odrzek艂 skrytob贸jca.

A ma si臋 go? 鈥 spyta艂 drow.

Entreri zastanawia艂 si臋 nad tym przez chwil臋, po czym wzruszy艂 jedynie ramionami.

Oferuj臋 ci ochron臋 przed twoimi wrogami 鈥 stwierdzi艂 Jarlaxle. 鈥 Nie, co艣 wi臋cej, oferuj臋 ci przewag臋 nad twoimi przeciwnikami. Z twoj膮 wiedz膮 i reputacj膮 oraz stoj膮c膮 dyskretnie za tob膮 pot臋g膮 Bregan D鈥檃erthe wkr贸tce b臋dziesz w艂ada艂 ulicami Calimportu.

Jako marionetka Jarlaxle鈥檃 鈥 powiedzia艂 Entreri.

Jako partner Jarlaxle鈥檃 鈥 odpar艂 drow. 鈥 Nie potrzebuj臋 marionetek. Uwa偶am je wr臋cz za przeszkod臋. Partner, kt贸ry naprawd臋 odnosi korzy艣ci z organizacji, bardziej si臋 stara osi膮ga膰 wy偶sze cele. Poza tym, Artemisie Entreri, czy偶 nie jeste艣my przyjaci贸艂mi?

Entreri roze艣mia艂 si臋 na t臋 my艣l. S艂owa 鈥濲arlaxle鈥 i 鈥瀙rzyjaciel鈥 brzmia艂y naprawd臋 absurdalnie, gdy u偶y膰 ich w tym samym zdaniu, co przywodzi艂o mu na my艣l stare uliczne przys艂owie, 偶e najniebezpieczniejsze i najgro藕niejsze s艂owa, jakie calimshycki handlarz uliczny mo偶e kiedykolwiek do kogo艣 powiedzie膰, to 鈥瀦aufaj mi鈥.

I w艂a艣nie to Jarlaxle powiedzia艂 przed chwil膮 do Entreriego.

Twoi wrogowie z gildii Basadoni wkr贸tce nazw膮 ci臋 pasz膮 ci膮gn膮艂 drow.

Entreri nie okaza艂 偶adnej reakcji.

Nawet polityczni przyw贸dcy miasta, ca艂ej krainy Calimshan, b臋d膮 ci臋 szanowa膰.

Entreri nie okaza艂 偶adnej reakcji.

Teraz, zanim opu艣cisz ten pok贸j, dowiem si臋, czy moja propozycja ci odpowiada 鈥 doda艂 Jarlaxle, a jego g艂os zabrzmia艂 troch臋 bardziej z艂owieszczo.

Entreri dobrze rozumia艂, co niesie ze sob膮 ten ton. Wiedzia艂, i偶 Bregan D鈥檃erthe przebywaj膮 teraz w mie艣cie i samo to oznacza, 偶e albo si臋 podporz膮dkuje, albo zginie na miejscu.

Partnerzy 鈥 powiedzia艂 skrytob贸jca, pukaj膮c si臋 w pier艣. 鈥 Jednak to ja kieruj臋 mieczem Bregan D鈥檃erthe w Calimporcie. Uderzacie wtedy i tam, gdzie ja zdecyduj臋.


Jarlaxle zgodzi艂 si臋 skinieniem g艂owy. Nast臋pnie strzeli艂 z palc贸w i do pomieszczenia wszed艂 kolejny mroczny elf, podchodz膮c do Entreriego. By艂a to najwyra藕niej eskorta skrytob贸jcy.

艢pij dobrze 鈥 poprosi艂 cz艂owieka Jarlaxle. 鈥 Bowiem jutro rozpocznie si臋 tw贸j awans.

Entreri nie k艂opota艂 si臋 odpowiedzi膮, wyszed艂 jedynie z pokoju. Wtedy zza zas艂ony wy艂oni艂 si臋 jeszcze jeden drow.

Nie k艂ama艂 鈥 zapewni艂 Jarlaxle鈥檃, m贸wi膮c w j臋zyku powszechnym dla mrocznych elf贸w.

Przebieg艂y dow贸dca najemnik贸w skin膮艂 g艂ow膮 i u艣miechn膮艂 si臋, zadowolony, 偶e dysponuje us艂ugami tak pot臋偶nego sojusznika jak Rai鈥檊y Bondalek z Ched Nasad 鈥 niegdy艣 wysokiego kap艂ana owego miasta drow贸w, lecz obalonego w wyniku zamachu i ocalonego przez wiecznie oportunistycznych Bregan D鈥檃erthe. Wzrok Jarlaxle鈥檃 spocz膮艂 na Rai鈥檊ym ju偶 wcze艣niej, bowiem drow by艂 pot臋偶ny nie tylko w zsy艂anej przez bog贸w magii kap艂a艅skiej, lecz r贸wnie偶 dobrze obznajomiony w zasadach czarodziejstwa. Jakie偶 szcz臋艣cie spad艂o na Bregan D鈥檃erthe, 偶e Rai鈥檊y sta艂 si臋 nagle wyrzutkiem.

Rai鈥檊y nie mia艂 poj臋cia, i偶 to Jarlaxle sta艂 za owym zamachem.

Tw贸j Entreri nie wydawa艂 si臋 poruszony skarbami, jakimi przed nim dynda艂e艣 鈥 o艣mieli艂 si臋 zauwa偶y膰 Rai鈥檊y. 鈥 Zrobi raczej to, co obieca艂, lecz nie przy艂o偶y si臋 zbytnio.

Jarlaxle skin膮艂 g艂ow膮, ani troch臋 nie zaskoczony reakcj膮 Entreriego. Do艣膰 dobrze go pozna艂 podczas miesi臋cy, jakie skrytob贸jca sp臋dzi艂 razem z Bregan D鈥檃erthe w Menzoberranzan. Zna艂 jego motywacje oraz pragnienia 鈥 lepiej chyba ni偶 sam Entreri.

Jest jeszcze jeden skarb, kt贸rego nie zaproponowa艂em 鈥 wyja艣ni艂. 鈥 Skarb, o kt贸rym Artemis Entreri nie zdaje sobie jeszcze nawet sprawy, i偶 go pragnie. 鈥 Jarlaxle si臋gn膮艂 pomi臋dzy fa艂dy swojego p艂aszcza i wyci膮gn膮艂 amulet dyndaj膮cy na ko艅cu srebrnego 艂a艅cuszka. 鈥 Zabra艂em to od Catti-brie 鈥 wyt艂umaczy艂. 鈥 Towarzyszki Drizzta Do鈥橴rdena. Dawno temu zosta艂 on dany jej przybranemu ojcu, krasnoludowi Bruenorowi Battlehammerowi, przez pani膮 Alustriel z Silverymoon, jako 艣rodek 艣ledzenia zbuntowanego drowa.


Wiele wiesz 鈥 zauwa偶y艂 Rai鈥檊y.

Dlatego przetrwa艂em 鈥 odpar艂 Jarlaxle.

Jednak Catti-brie wie, 偶e znikn膮艂 鈥 stwierdzi艂 Kimmuriel Oblodra. 鈥 Tak wi臋c ona i jej towarzysz podj臋li najprawdopodobniej kroki, by uniemo偶liwi膰 jego dalsze u偶ycie.

Jarlaxle potrz膮sa艂 g艂ow膮 na d艂ugo przed tym, zanim psionik sko艅czy艂.

Ten nale偶膮cy do Catti-brie zosta艂 jej zwr贸cony, zanim opu艣ci艂a miasto. Ten tutaj jest natomiast jego kopi膮, stworzon膮 przez powi膮zanego z nami czarodzieja. Najprawdopodobniej kobieta odda艂a orygina艂 Bruenorowi Battlehammerowi, on za艣 zwr贸ci艂 go pani Alustriel. Powinienem s膮dzi膰, i偶 chcia艂a go z powrotem, a przynajmniej pragn臋艂a go odebra膰 Catti-brie, wygl膮da bowiem na to, i偶 pomi臋dzy nimi dwoma narasta艂a pewna rywalizacja o wzgl臋dy zbuntowanego Drizzta Do鈥橴rdena.

Obydwaj s艂uchacze zmarszczyli brwi w odrazie na my艣l, i偶 jakikolwiek tak pi臋kny drow m贸g艂by odnale藕膰 nami臋tno艣膰 z nie drowk膮, stworzeniem, kt贸re po prostu z mocy definicji by艂o iblith, odchodami.

Jarlaxle, sam zaintrygowany pi臋kn膮 Catti-brie, nie k艂opota艂 si臋 obaleniem ich rasistowskich odczu膰.

Je艣li jednak jest to kopia, czy magia jest do艣膰 silna? 鈥 spyta艂 Kimmuriel, podkre艣laj膮c s艂owo 鈥瀖agia鈥, jakby naciska艂 Jarlaxle鈥檃, by ten wyja艣ni艂, w jaki spos贸b przedmiot mo偶e si臋 przyda膰.

Magiczne dweomery tworz膮 艣cie偶ki mocy 鈥 wyt艂umaczy艂 Rai鈥檊y Bondalek. 鈥 艢cie偶ki, kt贸re potrafi臋 wzmocni膰 i odwzorowa膰.

Rai鈥檊y sp臋dzi艂 w m艂odo艣ci wiele lat, doskonal膮c t臋 technik臋 鈥 doda艂 Jarlaxle. 鈥 Jego zdolno艣膰 odzyskiwania dawnych mocy staro偶ytnych relikt贸w Ched Nasad okaza艂a si臋 kluczowa w jego awansie na pozycj臋 wysokiego kap艂ana miasta. I mo偶e zrobi膰 to ponownie, nawet wzmacniaj膮c poprzedni dweomer do nowych wielko艣ci.

Aby艣my mogli znale藕膰 Drizzta Do鈥橴rdena 鈥 rzek艂 Kimmuriel. Jarlaxle przytakn膮艂.

Jakie偶 wspania艂e trofeum dla Artemisa Entreri.



Cz臋艣膰 3

WSPI膭膯 SI臉 NA SZCZYT DNA


Obserwowa艂em jak kilometry przetaczaj膮 si臋 pode mn膮, czy to gdy szed艂em drog膮, czy te偶 jak wyp艂ywa艂em szybko z Waterdeep w kierunku krain po艂udnia, zwi臋kszaj膮c l odleg艂o艣膰 pomi臋dzy nami a przyjacielem, kt贸rego nasza czw贸rka zostawi艂a za sob膮. Przyjacielem?

Podczas tych d艂ugich i mozolnych dni ka偶dy z nas, w swej niewielkiej przestrzeni, zastanawia艂 si臋 nad s艂owem 鈥瀙rzyjaciel鈥 oraz odpowiedzialno艣ci膮, jak膮 owa etykietka niesie ze sob膮. Zostawili艣my Wulfgara w dziczy Grzbietu 艢wiata i nie mieli艣my poj臋cia, czy wszystko by艂o z nim dobrze, czy w og贸le jeszcze 偶y艂. Czy prawdziwy przyjaciel m贸g艂by porzuci膰 innego? Czy prawdziwy przyjaciel pozwoli艂by przemierza膰 niespokojne i niebezpieczne 艣cie偶ki?


Cz臋sto pogr膮偶am si臋 w zadumie nad znaczeniem tego s艂owa. Przyjaciel. Przyja藕艅 wydaje si臋 tak oczywist膮 rzecz膮, a jednak cz臋sto staje si臋 tak bardzo skomplikowana. Czy powinienem by艂 powstrzyma膰 Wulfgara, nawet wiedz膮c i przyznaj膮c, i偶 to jego droga? Czy te偶 powinienem by艂 p贸j艣膰 z nim? Czy te偶 wszyscy czworo powinni艣my byli go 艣ledzi膰, obserwowa膰?

Nie s膮dz臋, cho膰 przyznaj臋, i偶 nie wiem na pewno. Istnieje cienka linia pomi臋dzy przyja藕ni膮 a rodzicielstwem, a gdy siej膮 przekroczy, rezultat jest cz臋sto katastrofalny. Rodzic, kt贸ry stara si臋 naprawd臋 zaprzyja藕ni膰 ze swym dzieckiem, mo偶e straci膰 autorytet, i cho膰 贸w rodzic mo偶e by膰 zadowolony, 偶e oddal dominuj膮c膮 pozycj臋, niezamierzony rezultat mo偶e pozbawi膰 dziecko niezb臋dnego przewodnictwa i poczucia bezpiecze艅stwa. Z przeciwnej strony, przyjaciel, kt贸ry przybiera rol臋 rodzica, zapomina o najwa偶niejszym elemencie przyja藕ni: szacunku.

Szacunek jest bowiem przewodni膮 zasad膮 przyja藕ni, boj膮 wskazuj膮c膮 kierunek ka偶dej prawdziwej przyja藕ni. Szacunek za艣 wymaga zaufania.

Tak wi臋c nasza czw贸rka modli si臋 za Wulfgara i pragnie, aby nasze 艣cie偶ki zn贸w si臋 kiedy艣 skrzy偶owa艂y. Cho膰 cz臋sto b臋dziemy ogl膮da膰 si臋 przez rami臋 i zastanawia膰, trzymamy si臋 mocno naszego rozumienia przyja藕ni, zaufania oraz szacunku. Akceptujemy, niech臋tnie acz zdecydowanie, i偶 nasze 艣cie偶ki s膮 odmienne.

Z pewno艣ci膮 pr贸by Wulfgara sta艂y si臋 w wielu aspektach moimi pr贸bami, lecz teraz widz臋, i偶 najbardziej zmienna nie jest moja przyja藕艅 z barbarzy艅c膮 鈥 przynajmniej nie z mojej perspektywy, bowiem rozumiem, i偶 to sam Wulfgar musi ustali膰 g艂臋bi臋 oraz kierunek naszej wi臋zi 鈥 lecz m贸j zwi膮zek z Catti-brie. Nasza wzajemna mi艂o艣膰 nie jest tajemnic膮 dla nas ani dla nikogo innego, kto nas obserwuje (i obawiam si臋, 偶e by膰 mo偶e ta wi臋藕, jaka mi臋dzy nami naro艣l膮, mog艂a mie膰 jaki艣 wp艂yw na bolesn膮 decyzj臋 Wulfgara), lecz natura tej mi艂o艣ci pozostaje sekretem dla mnie i dla Catti-brie. W wielu aspektach stali艣my si臋 niczym brat i siostra i z pewno艣ci膮 jestem z ni膮 bli偶ej, ni偶 m贸g艂bym kiedykolwiek by膰 z kt贸rym艣 z moich naturalnych pobratymc贸w! Przez kilka lat mogli艣my liczy膰 jedynie na siebie i oboje nauczyli艣my si臋, ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰, i偶 to drugie zawsze jest obok. Zgin膮艂bym dla niej, a ona dla mnie. Bez wahania, bez w膮tpliwo艣ci. Na ca艂ym 艣wiecie nie ma naprawd臋 nikogo, wliczaj膮c w to Bruenora, Wulfgara czy Regisa, nawet Zaknafeina, z kim wola艂bym sp臋dza膰 czas. Nie ma nikogo, kto potrafi艂by wraz ze mn膮 obserwowa膰 wsch贸d s艂o艅ca i zrozumie膰 emocje, kt贸re 贸w widok zawsze we mnie porusza. Nie ma nikogo, kto potrafi艂by walczy膰 u mego boku i lepiej uzupe艂nia膰 moje ruchy. Nie ma nikogo, kto lepiej wiedzia艂by, co my艣l臋 i czuj臋, zanim jeszcze wypowiedzia艂em s艂owo.

C贸偶 to jednak znaczy?

Z pewno艣ci膮 czuj臋 r贸wnie偶 do Catti-brie poci膮g fizyczny. Ta kobieta stanowi po艂膮czenie niewinno艣ci i zabawowego szelmostwa. Pomimo ca艂ej jej sympatii, empatii oraz wsp贸艂czucia, jest w niej co艣, co sprawia, i偶 potencjalni wrogowie dr偶膮 ze strachu, za艣 potencjalni kochankowie dr偶膮 w oczekiwaniu. S膮dz臋, i偶 podobnie odczuwa ona moj膮 osob臋, a jednak oboje rozumiemy niebezpiecze艅stwa tego niezbadanego terytorium, niebezpiecze艅stwa dalece bardziej przera偶aj膮ce ni偶 jakikolwiek znany mi fizyczny przeciwnik. Jestem drowem, m艂odym drowem, przede mn膮 艣wity oraz zmierzchy kilku stuleci. Ona jest cz艂owiekiem i cho膰 jest m艂oda, ma przed sob膮 zaledwie kilka dziesi臋cioleci 偶ycia. Oczywi艣cie 偶ycie Catti-brie jest ju偶 wystarczaj膮co skomplikowane przez to, i偶 ma za towarzysza podr贸偶y oraz przyjaciela elfa drowa. Jakie偶 k艂opoty mog艂aby mie膰, gdyby艣my stali si臋 par膮? I c贸偶 艣wiat m贸g艂by pomy艣le膰 o naszych dzieciach, gdyby艣my kiedykolwiek pod膮偶yli t膮 艣cie偶k膮? Czy jakiekolwiek spo艂ecze艅stwo na ca艂ym 艣wiecie zaakceptowa艂oby je?

Wiem jednak, jak si臋 czuj臋, gdy na ni膮 spogl膮dam i s膮dz臋, 偶e rozumiem r贸wnie偶 jej uczucia. Na tym poziomie wydaje si臋 to oczywisto艣ci膮, a jednak, niestety, staje si臋 tak bardzo skomplikowane.


Drizzt Do鈥橴rden



ROZDZIA艁 13

SEKRETNA BRO艃


Znalaz艂e艣 buntownika? 鈥 spyta艂 Rai鈥檊yego Bondaleka Jarlaxle. Kimmuriel Oblodra sta艂 obok przyw贸dcy najemnik贸w. Psionik wygl膮da艂 na nieuzbrojonego i nieopancerzonego i komu艣, kto nie rozumia艂 mocy umys艂u, m贸g艂 wydawa膰 si臋 zupe艂nie bezbronny.

Jest z krasnoludem, kobiet膮 i halflingiem 鈥 odpowiedzia艂 Rai鈥檊y. 鈥 Czasami do艂膮cza do nich wielki czarny kot.

Guenhwyvar 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle. 鈥 Niegdy艣 w艂asno艣膰 Masoja Hun鈥檈tte鈥檃. Naprawd臋 pot臋偶ny, magiczny przedmiot.

Lecz nie jest to najwi臋ksza magia, jak膮 nios膮 鈥 poinformowa艂 Rai鈥檊y. 鈥 Jest inny przedmiot, w sakwie u pasa buntownika, promieniuj膮cy magi膮 silniejsz膮 ni偶 wszystkie ich inne przedmioty razem wzi臋te. Nawet poprzez odleg艂o艣膰 skin膮艂 do mnie, niemal jakby mnie prosi艂, bym zabra艂 go jego aktualnemu, nieprawemu w艂a艣cicielowi.


C贸偶 to mo偶e by膰? 鈥 spyta艂 wiecznie oportunistyczny najemnik. Rai鈥檊y potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, a jego bia艂a czupryna przelecia艂a z jednej strony na drug膮.

Niepodobny do 偶adnego dweomeru, jaki kiedykolwiek widzia艂em 鈥 przyzna艂.

Czy taka偶 nie jest natura magii? 鈥 wtr膮ci艂 z wyra藕nym niesmakiem Kimmuriel Oblodra. 鈥 Nieznana i niekontrolowana.

Rai鈥檊y zmierzy艂 psionika gniewnym spojrzeniem, lecz Jarlaxle, pragn膮cy wykorzystywa膰 zar贸wno magi臋, jak i psionik贸w, u艣miechn膮艂 si臋 jedynie.

Dowiedz si臋 wi臋cej o nim i o nich 鈥 poleci艂 czarodziejowi-kap艂anowi. 鈥 Je艣li zwraca si臋 do nas, to by膰 mo偶e by艂oby rozs膮dnie pod膮偶y膰 za jego wezwaniem. Jak daleko s膮 i jak szybko mo偶emy si臋 do nich dosta膰?

Bardzo 鈥 odrzek艂 Rai鈥檊y. 鈥 I bardzo. Wyruszyli l膮dem, lecz na ka偶dym kroku spotykaj膮 r贸d giganci i goblini.

By膰 mo偶e magiczny przedmiot nie zwa偶a zbytnio na to, kogo nazwie swym nowym w艂a艣cicielem 鈥 zauwa偶y艂 Kimmuriel z wyra藕nym sarkazmem.

Zboczyli i wzi臋li statek 鈥 ci膮gn膮艂 Rai鈥檊y, ignoruj膮c komentarz. 鈥 Z wielkiego pomocnego miasta Waterdeep, jak s膮dz臋, daleko, daleko w g贸r臋 Wybrze偶a Mieczy.

Lecz 偶egluj膮 na po艂udnie? 鈥 spyta艂 z nadziej膮 Jarlaxle.

Tak s膮dz臋 鈥 odpar艂 Rai鈥檊y. 鈥 To niewa偶ne. Istnieje oczywi艣cie magia oraz moce umys艂u 鈥 doda艂, z szacunkiem kiwaj膮c g艂ow膮 Kimmurielowi 鈥 kt贸re mog膮 doprowadzi膰 nas do nich z tak膮 艂atwo艣ci膮, jakby stali w s膮siednim pomieszczeniu.

Wr贸膰 wi臋c do swych poszukiwa艅 鈥 powiedzia艂 Jarlaxle.

Lecz czy tej nocy nie mamy odwiedzi膰 gildii? 鈥 zapyta艂 Rai鈥檊y.

Ty nie b臋dziesz potrzebny 鈥 odrzek艂 Jarlaxle. 鈥 Tej nocy spotkamy si臋 jedynie z drobnymi gildiami.

Nawet drobne gildie bywaj膮 na tyle rozs膮dne, 偶e zatrudniaj膮 czarodziej贸w 鈥 stwierdzi艂 czarodziej-kap艂an.

Czarodziej z jednej z nich jest przyjacielem Entreriego 鈥 Jarlaxle wyja艣ni艂 ze 艣miechem sprawiaj膮cym, i偶 zabrzmia艂o to tak, jakby by艂o a偶 nazbyt proste. 鈥 Druga gildia nie sk艂ada si臋 za艣 z nikogo poza halflingami, niezbyt obeznanymi w zasadach magii. Jutrzejszej nocy mo偶esz by膰 potrzebny. Dzi艣 natomiast kontynuuj badanie Drizzta Do鈥橴rdena. Ostatecznie oka偶e si臋 najprawdopodobniej najwa偶niejszym trybem.

Z powodu magicznego przedmiotu? 鈥 spyta艂 Kimmuriel.

Z powodu braku zainteresowania Entreriego 鈥 odpar艂 Jarlaxle. Czarodziej-kap艂an potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

Oferujemy mu moc i bogactwa wykraczaj膮ce poza jego zrozumienie 鈥 rzek艂. 鈥 A jednak on prowadzi nas tak, jakby szed艂 na beznadziejn膮 walk臋, z sam膮 Paj臋cz膮 Kr贸low膮.

Nie jest w stanie doceni膰 pot臋gi ani bogactw, dop贸ki nie rozstrzygnie wewn臋trznego konfliktu 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle, kt贸rego najwi臋kszym darem by艂a zdolno艣膰 wkraczania do umys艂贸w zar贸wno przeciwnik贸w, jak i przyjaci贸艂, i to nie mocami 艣ledz膮cymi, jakimi m贸g艂by si臋 pos艂u偶y膰 Kimmuriel Oblodra, lecz dzi臋ki zwyczajnemu wsp贸艂odczuwaniu i zrozumieniu. 鈥 Nie obawiajcie si臋 jednak jego aktualnego braku motywacji. Znam Artemisa Entreri na tyle dobrze, by rozumie膰, 偶e oka偶e si臋 skuteczny, niezale偶nie czy b臋dzie przyk艂ada艂 serce do walki, czy nie. Po艣r贸d ludzi nigdy nie spotka艂em nikogo bardziej niebezpiecznego.

Szkoda, 偶e jego sk贸ra jest tak jasna 鈥 stwierdzi艂 Kimmuriel. Jarlaxle u艣miechn膮艂 si臋 tylko. Wiedzia艂 dobrze, i偶 gdyby Artemis Entreri urodzi艂 si臋 drowem w Menzoberranzan, nale偶a艂by do najwi臋kszych fechmistrz贸w, a mo偶e zaszed艂by jeszcze wy偶ej. By膰 mo偶e rywalizowa艂by z Jarlaxle鈥檈m o kontrol臋 nad Bregan D鈥檃erthe.

Porozmawiamy w przyjemnym mroku tuneli, gdy 艣wiec膮ce piek艂o wzniesie si臋 zbyt wysoko na niebo 鈥 powiedzia艂 do Rai鈥檊yego. 鈥 Miej dla mnie wi臋cej odpowiedzi.

Niech wam si臋 powiedzie z gildiami 鈥 odrzek艂 Rai鈥檊y, po czym odwr贸ci艂 si臋 z uk艂onem i wyszed艂.

Jarlaxle obr贸ci艂 si臋 do Kimmuriela i skin膮艂 g艂ow膮. Nadszed艂 czas na 艂owy.


* * *


Dzi臋ki swym anielskim twarzom halflingi by艂y postrzegane przez inne rasy jako istoty o du偶ych oczach, lecz jak偶e wi臋ksze si臋 one sta艂y u czw贸rki przebywaj膮cej wraz z Dwahvel, gdy tu偶 przed nimi otworzy艂 si臋 magiczny portal (pomimo zwyk艂ych 艣rodk贸w ostro偶no艣ci podejmowanych przeciwko magicznej napa艣ci) i do pomieszczenia wkroczy艂 Artemis Entreri. Skrytob贸jca robi艂 wra偶enie 鈥 w czarnym p艂aszczu oraz kapeluszu obr臋bionym czarniejszym jedwabiem.

Entreri przybra艂 w艂adcz膮 poz臋, z r臋koma na biodrach, dok艂adnie tak膮, jakiej nauczy艂 go Kimmuriel, wytrzymuj膮c fale magicznej dezorientacji, jakie zawsze towarzyszy艂y psionicznej podr贸偶y wymiarowej.

Za nim, w komnacie po drugiej stronie drzwi, w pomieszczeniu pozbawionym 艣wiat艂a, nie licz膮c tego, kt贸re wlewa艂o si臋 do niego przez bram臋 z pokoju Dwahvel, przykucn臋艂o kilka ciemnych kszta艂t贸w. Gdy jeden z halfli艅skich 偶o艂nierzy wyst膮pi艂 na spotkanie intruza, jeden z owych ciemnych kszta艂t贸w poruszy艂 si臋 lekko, za艣 halfling, pisn膮wszy s艂abo, przewr贸ci艂 si臋 na pod艂og臋.

艢pi. Nic mu si臋 nie sta艂o 鈥 szybko wyja艣ni艂 Entreri, nie chc膮c walki z pozosta艂ymi, kt贸rzy si臋gn臋li gwa艂townie po bro艅. 鈥 Nie przyszed艂em tu walczy膰, zapewniam was, lecz je艣li b臋dziecie naciska膰, wszyscy b臋dziecie martwi.

Mog艂e艣 u偶y膰 drzwi frontowych 鈥 stwierdzi艂a cierpko Dwahvel, jedyna osoba wygl膮daj膮ca na nieporuszon膮.

Nie chcia艂em, by kto艣 widzia艂, jak wchodz臋 do twojego budynku 鈥 wyja艣ni艂 skrytob贸jca, odzyskawszy ju偶 pe艂n膮 orientacj臋. 鈥 Dla twojej ochrony.

A c贸偶 to jest za wej艣cie? 鈥 spyta艂a Dwahvel. 鈥 Magiczne i nieproszone, a jednak 偶aden z moich stra偶nik贸w 鈥 a p艂ac臋 im dobrze, zapewniam ci臋 鈥 nie stawi艂 oporu.

Magia ta nie jest twoj膮 spraw膮 鈥 odpar艂 Entreri 鈥 lecz z pewno艣ci膮 b臋dzie spraw膮 moich wrog贸w. Wiedz, 偶e nie wr贸ci艂em do Calimportu, by czai膰 si臋 w cieniu na polecenia innych. Podr贸偶owa艂em wiele po Krainach i przywioz艂em ze sob膮 to, czego si臋 nauczy艂em.

Wi臋c Artemis Entreri wraca jako zdobywca? 鈥 stwierdzi艂a Dwahvel. 呕o艂nierze obok niej poruszyli si臋, lecz Dwahvel powstrzyma艂a ich. Teraz, gdy Entreri znajdowa艂 si臋 po艣r贸d nich, walka z nim drogo by j膮 kosztowa艂a, u艣wiadomi艂a sobie.


Bardzo drogo.

By膰 mo偶e 鈥 przyzna艂 Entreri. 鈥 Zobaczymy, jak si臋 to potoczy.

Trzeba wi臋cej ni偶 pokazu teleportacji, by przekona膰 mnie, abym postawi艂a na ciebie przysz艂o艣膰 mojej gildii 鈥 powiedzia艂a spokojnie Dwahvel. 鈥 Z艂y wyb贸r w tej wojnie m贸g艂by okaza膰 si臋 fatalny.

Nie chc臋, by艣 w og贸le wybiera艂a 鈥 zapewni艂 j膮 Entreri. Dwahvel przyjrza艂a mu si臋 podejrzliwie, po czym odwr贸ci艂a do swych zaufanych stra偶nik贸w. Oni r贸wnie偶 mieli pow膮tpiewaj膮ce miny.

Dlaczego wi臋c k艂opoczesz si臋 przychodzeniem do mnie? 鈥 spyta艂a.

Aby poinformowa膰 ci臋, i偶 rozpocznie si臋 wojna 鈥 odpowiedzia艂 Entreri. 鈥 Przynajmniej tyle jestem ci winien.

I by膰 mo偶e chcesz, bym dobrze nadstawi艂a uszu, aby艣 wiedzia艂, jak toczy si臋 walka 鈥 stwierdzi艂a przebieg艂a halflinka.

Jak sobie 偶yczysz 鈥 odpar艂 Entreri. 鈥 Gdy to si臋 sko艅czy i uzyskam kontrol臋, nie zapomn臋 tego, co ju偶 dla mnie zrobi艂a艣.

A je艣li przegrasz? Entreri roze艣mia艂 si臋.

B膮d藕 ostro偶na 鈥 powiedzia艂. 鈥 I dla twego w艂asnego zdrowia, Dwahvel Tiggerwillies, pozosta艅 neutralna. Jestem twoim d艂u偶nikiem i postrzegam nasz膮 przyja藕艅 jako korzystn膮 dla nas obojga, lecz je艣li dowiem si臋, i偶 zdradzi艂a艣 mnie s艂owem lub uczynkiem, tw贸j dom ulegnie zag艂adzie. 鈥 To powiedziawszy, wykona艂 uprzejmy uk艂on i w艣lizgn膮艂 si臋 z powrotem w portal.

Jedna kula ciemno艣ci za drug膮 wype艂ni艂y komnat臋 Dwahvel, zmuszaj膮c j膮 oraz trzech jej przytomnych 偶o艂nierzy do bezradnego czo艂gania si臋, zanim jeden z nich nie odnalaz艂 wyj艣cia i nie przywo艂a艂 pozosta艂ych do siebie.

W ko艅cu mrok zanik艂 i halflingi o艣mieli艂y si臋 wr贸ci膰, aby stwierdzi膰, i偶 ich towarzysz pochrapuje smacznie. Gdy przeszukali jego cia艂o, odnale藕li ma艂膮 strza艂k臋, wbit膮 w bark.

Entreri ma przyjaci贸艂 鈥 stwierdzi艂 jeden z halfling贸w. Dwahvel jedynie wzruszy艂a ramionami, nie zaskoczona i naprawd臋 zadowolona, i偶 wcze艣niej postanowi艂a pom贸c skrytob贸jcy. Entreri nie by艂 cz艂owiekiem, kt贸rego Dwahvel Tiggerwillies chcia艂aby mie膰 za wroga.


* * *


Ach, ale偶 niebezpiecznym czynisz moje 偶ycie 鈥 powiedzia艂 LaValle, westchn膮wszy przesadnie, gdy Entreri wyszed艂, jak si臋 wydawa艂o, z powietrza w prywatnym pokoju LaValle鈥檃.

Dobra robota 鈥 to znaczy twoja ucieczka przed Kadranem Gordeonem 鈥 podj膮艂 LaValle, gdy Entreri nie odpowiedzia艂 natychmiast. Czarodziej stara艂 si臋 mocno, by wygl膮da膰 na skupionego. Czy偶 w ko艅cu Entreri dwukrotnie nie w艣lizgn膮艂 si臋 ju偶 wcze艣niej do jego strze偶onego pokoju? Tym jednak razem 鈥 i skrytob贸jca dostrzeg艂 to wyra藕nie na twarzy LaValle鈥檃 鈥 naprawd臋 zaskoczy艂 czarodzieja. Bodeau niesamowicie mocno wzmocni艂 ochron臋 swej gildii, zar贸wno przed magicznym, jak i fizycznym wtargni臋ciem. Cho膰 LaValle szanowa艂 Entreriego, nie spodziewa艂 si臋, i偶 skrytob贸jca przekradnie si臋 tak 艂atwo.

To nie takie trudne, zapewniam ci臋 鈥 odpar艂 skrytob贸jca, utrzymuj膮c miarowy g艂os, by jego s艂owa zabrzmia艂y jak prosty fakt, nie przechwa艂ka. 鈥 Podr贸偶owa艂em po 艣wiecie oraz pod 艣wiatem i do艣wiadczy艂em wielu mocy bardzo r贸偶ni膮cych si臋 od czegokolwiek, co widywano w Calimporcie. Mocy, kt贸re dadz膮 mi to, czego pragn臋.

LaValle siad艂 na starym i wygodnym fotelu, opieraj膮c 艂okie膰 na znoszonym oparciu i opuszczaj膮c g艂ow臋 na otwart膮 d艂o艅. O co chodzi temu m臋偶czy藕nie, zastanawia艂 si臋, 偶e kpi ze wszystkich zwyczajnych przywilej贸w pot臋gi? Czarodziej rozejrza艂 si臋 po swoim pokoju, po wielu rze藕bach, gargulcach oraz egzotycznych ptakach, po zbiorze doskonale wyrze藕bionych lasek, niekt贸rych magicznych, innych nie, po trzech czaszkach szczerz膮cych z臋by z wg艂臋bie艅 w blacie biurka, po kryszta艂owej kuli ustawionej na ma艂ym stoliku przy przeciwleg艂ej 艣cianie. By艂y to jego pot臋偶ne przedmioty, uzyskane dzi臋ki trwaj膮cej przez ca艂e 偶ycie pracy, przedmioty, kt贸re m贸g艂 wykorzysta膰, by zniszczy膰, a przynajmniej obroni膰 si臋 przed ka偶dym, kogo kiedykolwiek spotka艂.

Poza jedn膮 osob膮. Co w nim takiego by艂o? Spos贸b w jaki sta艂? Spos贸b w jaki si臋 porusza艂? Otaczaj膮ca go aura pot臋gi, r贸wnie namacalna jak szary p艂aszcz oraz czarny kapelusz, jakie mia艂 teraz na sobie?

Id藕 i przyprowad藕 Quentina Bodeau 鈥 poleci艂 Entreri.

Nie spodoba mu si臋 to, 偶e si臋 go w to anga偶uje.

Ju偶 jest zaanga偶owany 鈥 zapewni艂 czarodzieja Entreri. 鈥 Teraz musi wybra膰.

Pomi臋dzy tob膮 a...? 鈥 spyta艂 LaValle.

Reszt膮 鈥 spokojnie odpar艂 Entreri.

LaValle przekrzywi艂 z zainteresowaniem g艂ow臋.

Zamierzasz wi臋c walczy膰 ze wszystkimi w Calimporcie? 鈥 zapyta艂 sceptycznie.

Ze wszystkimi w Calimporcie, kt贸rzy mi si臋 sprzeciwi膮 鈥 powiedzia艂 Entreri, zn贸w z najwy偶szym spokojem.

LaValle potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, nie wiedz膮c, co o tym wszystkim my艣le膰. Ufa艂 os膮dowi Entreriego 鈥 nigdy wcze艣niej czarodziej nie spotka艂 bardziej przebieg艂ego i opanowanego cz艂owieka 鈥 lecz skrytob贸jca m贸wi艂 g艂upoty, jak si臋 wydawa艂o, je艣li szczerze wierzy艂, i偶 jest w stanie stan膮膰 sam przeciwko takim jak Basadoni, nie m贸wi膮c ju偶 o reszcie ulicznych pot臋g Calimportu.

Wci膮偶 jednak...

Mam przyprowadzi膰 r贸wnie偶 Chalsee鈥檈go Anguaine鈥檃? 鈥 spyta艂 czarodziej, wstaj膮c i kieruj膮c si臋 do drzwi.

Chalsee ujrza艂 ju偶 bezowocno艣膰 oporu 鈥 odpar艂 Entreri. LaValle zatrzyma艂 si臋 gwa艂townie, obracaj膮c si臋 do skrytob贸jcy, jakby zosta艂 zdradzony.

Wiedzia艂em, 偶e ty post膮pisz odpowiednio 鈥 wyja艣ni艂 Entreri. 鈥 Bowiem pozna艂e艣 mnie i pokocha艂e艣 jak brata. 艢wiatopogl膮d porucznika pozostawa艂 jednak tajemnic膮. Musia艂 zosta膰 przekonany lub usuni臋ty.

LaValle wpatrywa艂 si臋 jedynie w niego, oczekuj膮c werdyktu.

Jest przekonany 鈥 stwierdzi艂 Entreri, podchodz膮c, by spocz膮膰 wygodnie w fotelu LaValle鈥檃. 鈥 W wielkim stopniu.

Tak wi臋c 鈥 podj膮艂, gdy czarodziej ruszy艂 ponownie do drzwi 鈥 znajdziesz Bodeau?

LaValle zn贸w si臋 do niego obr贸ci艂.

Dokona s艂usznego wyboru 鈥 zapewni艂 m臋偶czyzn臋 Entreri.


Czy b臋dzie mia艂 wyb贸r? 鈥 o艣mieli艂 si臋 zapyta膰 LaValle.

Oczywi艣cie, 偶e nie.

Istotnie, gdy LaValle odnalaz艂 Bodeau w jego prywatnych kwaterach i poinformowa艂, i偶 Artemis Entreri zn贸w przyszed艂, mistrz gildii zblad艂 do bia艂o艣ci i zatrz膮s艂 si臋 tak gwa艂townie, 偶e LaValle obawia艂 si臋, i偶 po prostu padnie trupem na pod艂og臋.

Rozmawia艂e艣 wi臋c z Chalseem? 鈥 zapyta艂 LaValle.

Z艂e dni 鈥 odrzek艂 Bodeau i ruszy艂 w kierunku korytarza tak, jakby przy ka偶dym kroku musia艂 toczy膰 walk臋 z mi臋艣niami.

Z艂e dni? 鈥 LaValle powt贸rzy艂 z niedowierzaniem pod nosem. Co w ca艂ych Krainach mog艂o sk艂oni膰 mistrza gildii morderc贸w do takiego stwierdzenia? Nagle bior膮c roszczenia Entreriego powa偶niej, czarodziej ruszy艂 za Bodeau. Zauwa偶y艂, co by艂o jeszcze bardziej tajemnicze, i偶 mistrz gildii nie rozkaza艂 偶adnym 偶o艂nierzom, by pod膮偶yli za nim albo by go chocia偶 os艂aniali.

Bodeau zatrzyma艂 si臋 tu偶 przed drzwiami czarodzieja, pozwalaj膮c, by LaValle pierwszy wszed艂 do 艣rodka. W gabinecie siedzia艂 Entreri, dok艂adnie tak, jak czarodziej go zostawi艂. Skrytob贸jca wydawa艂 si臋 zupe艂nie nie bra膰 pod uwag臋 tego, 偶e Bodeau m贸g艂by zaatakowa膰, zamiast rozmawia膰, jakby nie mia艂 w膮tpliwo艣ci, i偶 mistrz gildii nie o艣mieli mu si臋 sprzeciwi膰.

Czego ode mnie 偶膮dasz? 鈥 spyta艂 Bodeau, zanim LaValle zdo艂a艂 znale藕膰 jakie艣 wyj艣cie z tej wyra藕nie niezr臋cznej sytuacji.

Zdecydowa艂em si臋 zacz膮膰 od Basadonich 鈥 spokojnie odrzek艂 Entreri. 鈥 Bowiem to oni rozpocz臋li walk臋. Ty wi臋c musisz zlokalizowa膰 wszystkich ich 偶o艂nierzy, wszystkie ich fasady oraz ca艂kowity rozk艂ad ich operacji, nie wliczaj膮c w to domu gildii.

Proponuj臋 nie m贸wi膰 nikomu, 偶e tu przyszed艂e艣 i obieca膰, i偶 moi 偶o艂nierze nie b臋d膮 si臋 wtr膮ca膰.

Twoi 偶o艂nierze nie mogliby si臋 wtr膮ca膰 鈥 zripostowa艂 Entreri, a w jego czarnych oczach b艂ysn膮艂 gniew.

LaValle obserwowa艂 z nie ko艅cz膮cym si臋 zdumieniem, jak Quentin Bodeau walczy mocno, by kontrolowa膰 swe drgawki. 鈥 I nie zrobi膮 tego 鈥 zapewni艂 mistrz gildii.

Przekaza艂em ci warunki waszego przetrwania 鈥 powiedzia艂 Entreri, a w jego g艂os wdar艂 si臋 ch艂贸d, na skutek kt贸rego LaValle doszed艂 do przekonania, i偶 je艣li Bodeau si臋 nie zgodzi, mistrz oraz ca艂a jego gildia zostan膮 tej nocy wymordowani. 鈥 Co ty na to?

Rozwa偶臋...

Ju偶.

Bodeau zmierzy艂 LaValle鈥檃 wzrokiem, jakby obwinia艂 czarodzieja o to, 偶e w og贸le pozwoli艂 kiedykolwiek, by Artemis Entreri wkroczy艂 w jego 偶ycie, a by艂o to odczucie, kt贸re LaValle, r贸wnie zdenerwowany jak Bodeau, z pewno艣ci膮 m贸g艂 zrozumie膰.

Prosisz mnie, abym wyst膮pi艂 przeciwko najpot臋偶niejszym paszom 鈥 rzek艂 Bodeau, staraj膮c si臋 znale藕膰 troch臋 odwagi.

Wybierz 鈥 powiedzia艂 Entreri. Min臋艂a d艂uga, niezr臋czna chwila.

Zobacz臋, co mog膮 odkry膰 moi 偶o艂nierze 鈥 obieca艂 Bodeau.

Bardzo rozs膮dnie 鈥 odpar艂 Entreri. 鈥 A teraz nas zostaw. Pragn臋 zamieni膰 s艂owo z LaValle鈥檈m.

Bodeau, bardziej ni偶 szcz臋艣liwy, i偶 mo偶e oddali膰 si臋 od tego cz艂owieka, obr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i po kolejnym nienawistnym spojrzeniu na LaValle鈥檃 szybko wyszed艂 z pokoju.

Nie jestem nawet w stanie zgadywa膰, jakie sztuczki sprowadzi艂e艣 ze sob膮 鈥 powiedzia艂 LaValle do Entreriego.

By艂em w Menzoberranzan 鈥 przyzna艂 Entreri. 鈥 Mie艣cie drow贸w. LaValle otworzy艂 szeroko oczy i opad艂a mu szcz臋ka.

Wr贸ci艂em nie tylko z b艂yskotkami.

Sprzymierzy艂e艣 si臋 z...

Jeste艣 jedynym, komu powiedzia艂em, i jedynym, komu powiem 鈥 oznajmi艂 Entreri. 鈥 Zrozum, jaka odpowiedzialno艣膰 zwi膮zana jest z tak膮 wiedz膮. Nie powinno si臋 jej lekcewa偶y膰.

Ale Chalsee Anguaine? 鈥 spyta艂 LaValle. 鈥 Powiedzia艂e艣, 偶e zosta艂 przekonany.

Przyjaciel odnalaz艂 jego umys艂 i umie艣ci艂 tam obrazy zbyt straszne, by si臋 im oprze膰 鈥 wyja艣ni艂 Entreri. 鈥 Chalsee nie zna prawdy, wie jedynie, i偶 op贸r sprowadzi艂by los zbyt straszny, by go w og贸le rozwa偶a膰. Gdy doni贸s艂 o tym Bodeau, jego przera偶enie by艂o szczere.

A gdzie ja znajduj臋 si臋 w twoich wielkich planach? 鈥 spyta艂 czarodziej, bardzo staraj膮c si臋, by nie zabrzmie膰 sarkastycznie. 鈥 Je艣li Bodeau ci臋 zawiedzie, to co z LaValle鈥檈m?


Je艣li tak si臋 stanie, poka偶臋 ci drog臋 wyj艣cia 鈥 obieca艂 Entreri, podchodz膮c do biurka. 鈥 Przynajmniej tyle jestem ci winien. 鈥 Podni贸s艂 ma艂y sztylet, jaki LaValle po艂o偶y艂 tam, by przecina膰 piecz臋cie na pergaminach lub nak艂uwa膰 palec, gdy czar wymaga艂 jako sk艂adnika krwi.

LaValle zrozumia艂 wtedy, i偶 Entreri nie jest lito艣ciwy, lecz pragmatyczny. Je艣li czarodziej naprawd臋 zostanie oszcz臋dzony, gdy Bodeau zawiedzie skrytob贸jc臋, b臋dzie tak jedynie dlatego, i偶 Entreri mia艂 dla niego jakie艣 zastosowanie.

Jeste艣 zaskoczony, i偶 tw贸j mistrz gildii tak 艂atwo si臋 podporz膮dkowa艂 鈥 powiedzia艂 pewnym g艂osem Entreri. 鈥 Musisz zrozumie膰 jego wyb贸r: zaryzykowa膰, 偶e przegram i 偶e wygraj膮 Basadoni, po czym wymierz膮 zemst臋 moim sojusznikom... albo zgin膮膰 teraz, tej nocy, i to w straszny spos贸b, zapewniam ci臋.

LaValle zmusi艂 twarz do przybrania beznami臋tnej miny, odgrywaj膮c rol臋 ca艂kowicie neutralnego, nawet bezstronnego.

Masz przed sob膮 du偶o pracy, jak zak艂adam 鈥 rzek艂 Entreri i poruszy艂 nadgarstkiem, posy艂aj膮c sztylet obok czarodzieja, by wbi艂 si臋 mocno w zewn臋trzn膮 艣cian臋. 鈥 Odchodz臋.

Istotnie, gdy rozleg艂o si臋 ustalone stukni臋cie w 艣cian臋, Kimmuriel Oblodra zn贸w wszed艂 w stan kontemplacji i otworzy艂 kolejne wymiarowe przej艣cie, by skrytob贸jca m贸g艂 wyj艣膰.

LaValle ujrza艂, jak portal si臋 otwiera i przez chwil臋 kierowa艂a nim czysta ciekawo艣膰, by wskoczy膰 w niego za Entrerim i zdemaskowa膰 wielk膮 tajemnic臋.

Zdrowy rozs膮dek pokona艂 ciekawo艣膰.

A p贸藕niej czarodziej zosta艂 sam i bardzo by艂 z tego powodu zadowolony.


* * *


Nie rozumiem 鈥 powiedzia艂 Rai鈥檊y Bondalek, gdy Entreri do艂膮czy艂 do niego, Jarlaxle鈥檃 oraz Kimmuriela w kompleksie tuneli pod miastem, kt贸re zaw艂aszczy艂y sobie drowy. Przypomnia艂 sobie wtedy, by m贸wi膰 wolniej, bowiem Entreri, cho膰 dobrze pos艂ugiwa艂 si臋 j臋zykiem drow贸w, nie m贸wi艂 nim p艂ynnie, a czarodziej-kap艂an w og贸le nie chcia艂 si臋 zajmowa膰 ludzk膮 mow膮, czy to ucz膮c si臋 jej, czy te偶 marnuj膮c energi臋 potrzebn膮 do wyzwolenia czaru, kt贸ry pozwoli艂by im wszystkim rozumie膰 si臋 nawzajem, niezale偶nie jakim j臋zykiem ka偶dy z nich postanowi艂by m贸wi膰. Tak naprawd臋 decyzja Bondaleka, by wymusi膰 dalszy ci膮g dyskusji w j臋zyku drow贸w, nawet gdy Entreri by艂 w艣r贸d nich, mia艂a na celu utrzymanie ludzkiego skrytob贸jcy w swoistej niepewno艣ci. 鈥 Wnioskuj膮c z tego, co wcze艣niej powiedzia艂e艣, wydaje si臋, i偶 halflingi lepiej wykonywa艂yby przys艂ugi, jakie w艂a艣nie na艂o偶y艂e艣 na Quentina Bodeau, i 艂atwiej by艂oby je do tego przekona膰.

Nie w膮tpi臋 w lojalno艣膰 Dwahyel 鈥 odpowiedzia艂 Entreri w ludzkim j臋zyku Calimportu i przy ka偶dym s艂owie przygl膮da艂 si臋 Rai鈥檊y emu.

Czarodziej skierowa艂 zaciekawione i bezradne spojrzenie na Jarlaxle鈥檃, a najemnik, 艣miej膮c si臋 z ma艂ostkowo艣ci tego wszystkiego, spod swego p艂aszcza wyci膮gn膮艂 kul臋, podni贸s艂 j膮 i wypowiedzia艂 s艂owo aktywuj膮ce. Teraz wszyscy b臋d膮 rozumie膰.

To znaczy, wobec siebie samej oraz w艂asnych korzy艣ci 鈥 rzek艂 Entreri, zn贸w w ludzkiej mowie, cho膰 Rafgy us艂ysza艂 to w drowim. 鈥 Ona nie jest zagro偶eniem.

A 偶a艂osny Quentin Bodeau i jego przydupas czarodziej s膮? 鈥 spyta艂 z niedowierzaniem Rai鈥檊y. Zakl臋cie Jarlaxle鈥檃 odwr贸ci艂o efekt, tak wi臋c, cho膰 drow m贸wi艂 w swoim ojczystym j臋zyku, Entreri us艂ysza艂 go we w艂asnym.

Nie lekcewa偶 pot臋gi gildii Bodeau 鈥 ostrzeg艂 Entreri. 鈥 S膮 solidnie okopani, a ich oczy zawsze obr贸cone s膮 na zewn膮trz.

Tak wi臋c wcze艣nie wymuszasz jego lojalno艣膰 鈥 zgodzi艂 si臋 Jarlaxle 鈥 aby p贸藕niej nie m贸g艂 udawa膰 ignorancji, niezale偶nie od rezultatu.

A teraz dok膮d? 鈥 spyta艂 Kimmuriel.

Zabezpieczymy gildi臋 Basadoni 鈥 wyja艣ni艂 Entreri. 鈥 Nast臋pnie stanie si臋 ona podstaw膮 naszej pot臋gi, a Dwahvel i Bodeau b臋d膮 obserwowa膰, by upewni膰 si臋, czy inni nie sprzymierzaj膮 si臋 przeciwko nam.

P贸藕niej dok膮d? 鈥 naciska艂 Kimmuriel.

Entreri u艣miechn膮艂 si臋 i popatrzy艂 na Jarlaxle鈥檃, a dow贸dca najemnik贸w dostrzeg艂, i偶 Entreri rozumie, 偶e Kimmuriel zadaje pytania, kt贸re Jarlaxle poleci艂 mu zada膰.


A p贸藕niej zobaczymy, jakie ods艂oni膮 si臋 przed nami mo偶liwo艣ci 鈥 odpowiedzia艂 Jarlaxle, zanim Entreri zd膮偶y艂 si臋 odezwa膰. 鈥 By膰 mo偶e ta podstawa oka偶e si臋 wystarczaj膮co solidna. By膰 mo偶e nie.

P贸藕niej, gdy Entreri ich opu艣ci艂, Jarlaxle, z pewn膮 dum膮, odwr贸ci艂 si臋 do swych dw贸ch towarzyszy.

Czy偶 nie wybra艂em dobrze? 鈥 spyta艂.

On my艣li jak drow 鈥 odpar艂 Rai鈥檊y, co by艂o najwi臋kszym komplementem, jaki Jarlaxle kiedykolwiek us艂ysza艂 od niego w odniesieniu do kogo艣, kto nie by艂 drowem. 鈥 Cho膰 偶a艂uj臋, 偶e nie nauczy艂 si臋 lepiej naszego j臋zyka oraz mowy znak贸w.

Jarlaxle, tak zadowolony z post臋p贸w, jedyni si臋 roze艣mia艂.



ROZDZIA艁 14

REPUTACJA


M臋偶czyzna czu艂 si臋 naprawd臋 dziwnie. Alkohol przyt臋pia艂 mu zmys艂y, tak 偶e nie by艂 w stanie rejestrowa膰 wszystkich fakt贸w dotycz膮cych swej aktualnej sytuacji. Czu艂 si臋 lekko, jakby si臋 unosi艂, i odczuwa艂 pieczenie w piersi. Wulfgar zacisn膮艂 mocniej pi臋艣膰, chwytaj膮c za prz贸d tuniki m臋偶czyzny, wyrywaj膮c mu przy tym w艂osy rosn膮ce na klatce piersiowej. Barbarzy艅ca jedn膮 r臋k膮 z 艂atwo艣ci膮 podni贸s艂 z ziemi sto kilogram贸w m臋偶czyzny. Wykorzystuj膮c drug膮 r臋k臋, by przedziera膰 si臋 przez t艂um w Cutlassie, skierowa艂 si臋 do drzwi. Nienawidzi艂 chodzi膰 tak w k贸艂ko 鈥 wcze艣niej wyrzuca艂 po prostu niesfornych pijak贸w przez okno lub 艣cian臋 鈥 lecz Arumn Gardpeck zagrozi艂, 偶e pokryje koszty szk贸d z pensji Wulfgara.

Nawet jedno okno mog艂oby kosztowa膰 barbarzy艅c臋 kilka butelek, za艣 gdyby wylecia艂o wraz z framug膮, Wulfgar m贸g艂by nie pi膰 przez tydzie艅.


M臋偶czyzna, u艣miechaj膮c si臋 g艂upawo, popatrzy艂 na Wulfgara i w ko艅cu zdo艂a艂 si臋 troch臋 skupi膰. Na jego twarzy ukaza艂a si臋 w ko艅cu 艣wiadomo艣膰 obecno艣ci ochroniarza oraz aktualnej sytuacji. 鈥 Hej! 鈥 poskar偶y艂 si臋, lecz zaraz p贸藕niej ju偶 lecia艂, wysoko w powietrzu, wymachuj膮c r臋koma i nogami. Wyl膮dowa艂 twarz膮 w b艂otnistej drodze i tam zosta艂. Najprawdopodobniej przejecha艂by go w贸z, gdyby kilku przechodni贸w nie zlitowa艂o si臋 nad biednym niechlujem i nie zaci膮gn臋艂o go do rynsztoka... jednocze艣nie pozbawiaj膮c go reszty monet.

Pi臋膰 metr贸w 鈥 powiedzia艂 Josi Puddles do Arumna, oceniaj膮c d艂ugo艣膰 lotu pijaka. 鈥 I tylko jedn膮 r臋k膮.

M贸wi艂em ci, 偶e jest silny 鈥 odpar艂 Arumn, wycieraj膮c bar i udaj膮c, 偶e niezbyt go to zdziwi艂o. Podczas kilku tygodni, kt贸re min臋艂y, odk膮d karczmarz zatrudni艂 Wulfgara, barbarzy艅ca wykona艂 wiele takich rzut贸w.

Ka偶dy na ulicy P贸艂ksi臋偶yca o tym m贸wi 鈥 doda艂 Josi, a ton jego g艂osu by艂 do艣膰 ponury. 鈥 Zauwa偶y艂em, 偶e t艂um u ciebie staje si臋 z ka偶dym wieczorem g臋stszy.

Arumn zrozumia艂 niezbyt subtelne stwierdzenie spostrzegawczego m臋偶czyzny. W podbrzuszu Luskan istnia艂a hierarchia, opieraj膮ca si臋 intruzom. Gdy reputacja Wulfgara coraz bardziej ros艂a, niekt贸rzy z wy偶ej postawionych w owej hierarchii uznawali, i偶 ich w艂asna reputacja jest zagro偶ona i w艣lizgiwali si臋, by naprawi膰 szkody.

Lubisz barbarzy艅c臋 鈥 w r贸wnym stopniu zapyta艂, co stwierdzi艂 Josi.

Arumn, wpatruj膮c si臋 bacznie w Wulfgara, gdy wielki m臋偶czyzna zn贸w przedziera艂 si臋 przez t艂um, pokiwa艂 z rezygnacj膮 g艂ow膮. Naj臋cie Wulfgara by艂o kwesti膮 interesu, nie przyja藕ni, a Arumn stara艂 si臋 wielce, by unika膰 jakichkolwiek osobistych wi臋zi ze swymi wykidaj艂ami 鈥 bowiem wielu z owych m臋偶czyzn o naturach w艂贸cz臋g贸w, albo odchodzi艂o z w艂asnej woli, albo z艂o艣ci艂o nieodpowiedniego zbira i ko艅czy艂o martwymi u progu Arumna. W przypadku Wulfgara karczmarz utraci艂 jednak cz臋艣膰 owej perspektywy. Ich sp臋dzane razem noce 鈥 gdy Cutlass by艂 ju偶 cichy, Wulfgar pi艂 przy barze, a Arumn przygotowywa艂 lokal na nast臋pny dzie艅 鈥 sta艂y si臋 przyjemn膮 rutyn膮. Arumn naprawd臋 lubi艂 towarzystwo Wulfgara. Szynkarz odkry艂, 偶e m臋偶czyzna, gdy ju偶 tylko wla艂 w siebie trunek, opuszcza艂 sw膮 ch艂odn膮 fasad臋. Wiele nocy siedzieli razem a偶 do 艣witu, a Arumn s艂ucha艂 z uwag膮, jak Wulfgar snuje opowie艣ci o mro藕nej p贸艂nocy, o Dolinie Lodowego Wichru, o przyjacio艂ach i wrogach sprawiaj膮cych, i偶 na karku karczmarza w艂osy stawa艂y d臋ba. Arumn us艂ysza艂 histori臋 o Akarze Kesselu oraz kryszta艂owym relikcie tak wiele razy, i偶 m贸g艂 sobie niemal odtworzy膰, jak lawina na Zboczu Kelvina zabiera ze sob膮 czarodzieja, grzebi膮c pradawny i z艂y artefakt.

A za ka偶dym razem, gdy Wulfgar przytacza艂 opowie艣ci o ciemnych tunelach pod krasnoludzkim kr贸lestwem Mithrilowej Hali oraz nadej艣ciu mrocznych elf贸w, Arumn trz膮s艂 si臋 p贸藕niej pod swym kocem, jak wtedy, gdy by艂 dzieckiem i ojciec opowiada艂 mu podobne mroczne historie przy kominku.

Istotnie, Arumn Gardpeck polubi艂 swego najnowszego pracownika bardziej, ni偶 powinien i mniej ni偶 by chcia艂.

Wi臋c go uspok贸j 鈥 doko艅czy艂 Josi Puddles. 鈥 Wkr贸tce sprowadzi Morika 艁otra oraz Wyrwid臋ba.

Arumn zadr偶a艂 na t臋 my艣l i nie sprzeciwi艂 si臋. Zw艂aszcza je艣li chodzi艂o o Wyrwid臋ba. Wiedzia艂, i偶 Morik 艁otr b臋dzie troch臋 ostro偶niejszy (a wi臋c znacznie niebezpieczniejszy), i偶 sp臋dzi tygodnie, nawet miesi膮ce, oceniaj膮c to nowe zagro偶enie, zanim wykona ruch, lecz pochopny Wyrwid膮b, prawdopodobnie najtwardszy cz艂owiek 鈥 je艣li w og贸le by艂 cz艂owiekiem, bowiem wiele opowie艣ci g艂osi艂o, i偶 mia艂 w sobie wcale nie tak ma艂o orczej, a nawet ogrzej krwi 鈥 jaki kiedykolwiek wkroczy艂 do Luskan, nie b臋dzie tak cierpliwy.

Wulfgar! 鈥 zawo艂a艂 karczmarz.

Wielki m臋偶czyzna przecisn膮艂 si臋 przez t艂um, by stan膮膰 naprzeciwko Arumna.

Musia艂e艣 go wyrzuca膰? 鈥 spyta艂 Arumn.

Po艂o偶y艂 r臋k臋 tam, gdzie nie powinien 鈥 odpar艂 z roztargnieniem Wulfgar. 鈥 Delly chcia艂a, 偶eby wyszed艂.

Arumn pod膮偶y艂 za wzrokiem Wulfgara ku Delly... Delenii Curtie. Cho膰 nie sko艅czy艂a jeszcze dwudziestki, pracowa艂a w Cutlassie ju偶 od kilku lat. By艂a drobniutka, si臋ga艂a zaledwie p贸艂tora metra wzrostu i by艂a tak szczup艂a, i偶 wielu s膮dzi艂o, 偶e ma w sobie odrobin臋 elfiej krwi 鈥 cho膰 Arumn wiedzia艂, i偶 jest to bardziej rezultat picia elfich trunk贸w. Jej blond w艂osy by艂y rozpuszczone i nie uczesane, a cz臋sto r贸wnie偶 niezbyt czyste. Br膮zowe oczy ju偶 dawno utraci艂y sw膮 mi臋kk膮 niewinno艣膰 i nabra艂y ostrzejszego wyrazu, a blada sk贸ra od lat nie widzia艂a do艣膰 s艂o艅ca, nie by艂a odpowiednio od偶ywiona, i teraz by艂a sucha oraz szorstka. W jej kroku m艂odzie艅cza 鈥 偶wawo艣膰 zosta艂a zast膮piona ostro偶no艣ci膮 cz臋sto napastowanej kobiety. W Delly wci膮偶 pozosta艂 jednak urok, zmys艂owa szelmowsko艣膰, kt贸rej trudno by艂o si臋 oprze膰 wielu klientom, szczeg贸lnie po kilku drinkach.

Je艣li zamierzasz zabija膰 ka偶dego m臋偶czyzn臋, kt贸ry z艂apie Delly za ty艂ek, po tygodniu nie zostan膮 mi zadni klienci 鈥 powiedzia艂 cierpko Arumn.

Po prostu ich wyganiaj 鈥 podj膮艂 Arumn, gdy Wulfgar nic nie odpowiedzia艂, nawet nie zmieni艂 miny. 鈥 Nie musisz dorzuca膰 nimi do po艂owy drogi do Waterdeep. 鈥 Wskaza艂 na t艂um, daj膮c do zrozumienia, i偶 sko艅czy艂 z barbarzy艅c膮.

Wulfgar odszed艂, wracaj膮c do swych obowi膮zk贸w, przeciskaj膮c si臋 przez ha艂a艣liw膮 gromad臋.

W przeci膮gu godziny kolejny m臋偶czyzna, brocz膮c krwi膮 z nosa i ust, odby艂 podr贸偶 powietrzn膮. Tym razem dwur臋czny rzut umie艣ci艂 go niemal po drugiej stronie ulicy.


* * *


Wulfgar podni贸s艂 sw膮 koszul臋, ods艂aniaj膮c poszarpan膮 lini臋 g艂臋bokich blizn.

Mia艂 mnie w swojej paszczy 鈥 wyja艣ni艂 ponuro, niewyra藕nie wypowiadaj膮c s艂owa. Potrzeba by艂o do艣膰 sporo mocnych trunk贸w, by doprowadzi膰 go na ten poziom swobody, na kt贸rym m贸g艂 dyskutowa膰 o tej walce, potyczce z yochlolem, potyczce, kt贸ra zaprowadzi艂a go do Lolth, kt贸ra odda艂a go Errtu na lata cierpie艅. 鈥 Mysz w pysku kota. 鈥 Zachichota艂 lekko. 鈥 Ale ta mysz mia艂a kopa.

Jego wzrok przemkn膮艂 na Aegis-fanga, le偶膮cego kawa艂ek dalej na barze.

Najpi臋kniejszy m艂ot, jaki kiedykolwiek widzia艂em 鈥 stwierdzi艂 Josi Puddles. Si臋gn膮艂 po niego z wahaniem, wpatruj膮c si臋 w Wulfgara, gdy przesuwa艂 d艂o艅, bowiem, podobnie jak wszyscy pozostali, nie mia艂 zamiaru rozz艂aszcza膰 przera偶aj膮co niebezpiecznego m臋偶czyzny.

Wulfgar jednak, zwykle bardzo protekcjonalnie podchodz膮cy do Aegis-fanga, jedynego ogniwa 艂膮cz膮cego go z dawnym 偶yciem, nawet nie patrzy艂. Opowiadanie o walce z yochlolem pos艂a艂o jego my艣li oraz serce z powrotem przez lata, zamkn臋艂o go w wydarzeniach, kt贸re umie艣ci艂y go w 偶ywym piekle.

I jak偶e boli 鈥 powiedzia艂 cicho, dr偶膮cym g艂osem, jedn膮 d艂oni膮 przeje偶d偶aj膮c pod艣wiadomie po bli藕nie.

Arumn Gardpeck wpatrywa艂 si臋 w niego, lecz cho膰 oczy Wulfgara spogl膮da艂y na karczmarza, skupione by艂y na bardzo, bardzo odleg艂ym miejscu. Arumn ustawi艂 przed m臋偶czyzn膮 kolejnego drinka, lecz Wulfgar nie zauwa偶y艂. Westchn膮wszy g艂臋boko, barbarzy艅ca z艂o偶y艂 g艂ow臋 na wielkich ramionach.

Wtedy poczu艂 na nagiej r臋ce dotyk, delikatny oraz mi臋kki, i odwr贸ci艂 g艂ow臋, by spojrze膰 na Delly. Skin臋艂a g艂ow膮 Arumnowi, po czym delikatnie poci膮gn臋艂a Wulfgara, namawiaj膮c go, by wsta艂.

Wulfgar obudzi艂 si臋 p贸藕niej w nocy, gdy d艂ugie i nachylone promienie ksi臋偶ycowego 艣wiat艂a w艣lizgiwa艂y si臋 do pokoju przez zachodnie okno. Min臋艂o kilka chwil, zanim odzyska艂 orientacj臋, bowiem jego pok贸j nie mia艂 okien.

Rozejrza艂 si臋 dooko艂a, a nast臋pnie po kocach obok siebie, zauwa偶aj膮c po艣r贸d nich gibk膮 sylwetk臋 Delly. Jej sk贸ra wydawa艂a si臋 mi臋kka i delikatna w przychylnym 艣wietle.

Wtedy sobie przypomnia艂. Delly zabra艂a go z baru do 艂贸偶ka 鈥 nie jego, lecz jej 鈥 i przypomnia艂 sobie wszystko, co robili.

Z obaw膮, pami臋taj膮c o swoim niezbyt czu艂ym po偶egnaniu z Catti-brie, Wulfgar delikatnie wyci膮gn膮艂 r臋k臋 i po艂o偶y艂 d艂o艅 na szyi kobiety, wzdychaj膮c z g艂臋bok膮 ulg膮, gdy stwierdzi艂, i偶 wci膮偶 mia艂a puls. Nast臋pnie przewr贸ci艂 j膮 i przyjrza艂 si臋 jej nagiemu cia艂u, nie po偶膮dliwie, lecz po prostu by sprawdzi膰, czy nie ma 偶adnych siniak贸w, 偶adnych 艣lad贸w, 偶e wzi膮艂 j膮 si艂膮.

Jej sen by艂 cichy i g艂臋boki.

Wulfgar obr贸ci艂 si臋 na bok 艂贸偶ka, przerzucaj膮c nogi przez kraw臋d藕. Zacz膮艂 wstawa膰, lecz pulsuj膮cy b贸l g艂owy niemal przewr贸ci艂 go z powrotem. Chwiej膮c si臋, pr贸bowa艂 odzyska膰 r贸wnowag臋, po czym potoczy艂 si臋 do okna, wpatruj膮c w zachodz膮cy ksi臋偶yc.

Catti-brie najprawdopodobniej obserwowa艂a ten sam ksi臋偶yc, pomy艣la艂, i w jaki艣 spos贸b wiedzia艂, 偶e to prawda. Po chwili obr贸ci艂 si臋, by zn贸w popatrze膰 na Delly, mi臋kk膮 i wtulon膮 w fa艂dy koc贸w. By艂 w stanie kocha膰 si臋 z ni膮 bez z艂o艣ci, bez wspomnie艅 sukuba, zaciskaj膮cych mu d艂onie w pi臋艣ci. Przez chwil臋 czu艂 si臋, jakby m贸g艂 by膰 wolny, jakby powinien wypa艣膰 z domu, opu艣ci膰 Luskan, pobiec drog膮 w poszukiwaniu swych starych przyjaci贸艂. Popatrzy艂 z powrotem na ksi臋偶yc i pomy艣la艂 o Catti-brie, o tym, jak wspaniale by艂oby znale藕膰 si臋 zn贸w w jej ramionach.

Lecz wtedy u艣wiadomi艂 sobie prawd臋 tego wszystkiego.

Alkohol pozwoli艂 mu postawi膰 艣cian臋 przeciwko tym wspomnieniom, za艣 za ow膮 ochronn膮 barier膮 by艂 w stanie 偶y膰 tera藕niejszo艣ci膮, a nie przesz艂o艣ci膮.

Wracaj do 艂贸偶ka 鈥 dobieg艂 zza niego g艂os Delly, delikatne nak艂anianie z subteln膮 obietnic膮 zmys艂owej przyjemno艣ci. 鈥 I nie martw si臋 o sw贸j m艂ot 鈥 doda艂a, obracaj膮c si臋 tak, by Wulfgar m贸g艂 pod膮偶y膰 za jej wzrokiem ku przeciwleg艂ej 艣cianie, pod kt贸r膮 spoczywa艂 Aegis-fang.

Wulfgar sp臋dzi艂 d艂ug膮 chwil臋, przygl膮daj膮c si臋 kobiecie, opiekunce jego uczu膰 oraz w艂asno艣ci. Usiad艂a, z kocem owini臋tym w talii, nie wykonuj膮c 偶adnego ruchu, by zakry膰 sw膮 nago艣膰. Wydawa艂a si臋 wr臋cz z ni膮 afiszowa膰, by zwabi膰 m臋偶czyzn臋 z powrotem do swego 艂贸偶ka.

Spora cz臋艣膰 Wulfgara chcia艂a do niej wr贸ci膰. Barbarzy艅ca opar艂 si臋 jednak, u艣wiadamiaj膮c sobie niebezpiecze艅stwo, zdaj膮c sobie spraw臋, i偶 alkohol przesta艂 dzia艂a膰. W przyp艂ywie pasji, w przyp艂ywie w艣ciek艂o艣ci, jak偶e 艂atwo by艂oby zmia偶d偶y膰 jej ptasi膮 szyj 臋.

P贸藕niej 鈥 obieca艂, przechodz膮c, by zebra膰 swe ubrania. 鈥 Zanim p贸jdziemy wieczorem do pracy.

Ale nie musisz odchodzi膰.

Musz臋 鈥 powiedzia艂 szorstko i ujrza艂 na jej twarzy b艂ysk b贸lu. Podszed艂 do niej natychmiast, bardzo blisko. 鈥 Musz臋 鈥 powt贸rzy艂 艂agodniejszym tonem. 鈥 Ale wr贸c臋 do ciebie. P贸藕niej.


Poca艂owa艂 j膮 delikatnie w czo艂o i ruszy艂 do drzwi.

My艣lisz, 偶e b臋d臋 ci臋 chcia艂a z powrotem 鈥 dobieg艂o zza niego szorstkie wo艂anie. Odwr贸ci艂 si臋 i ujrza艂, 偶e Delly wpatruje si臋 w niego lodowatym wzrokiem, skrzy偶owawszy obronnie r臋ce na piersi.

Z pocz膮tku zaskoczony, Wulfgar dopiero wtedy u艣wiadomi艂 sobie, i偶 nie jest jedyn膮 osob膮 w tym pokoju, kt贸ra nosi艂a w sobie wewn臋trzne demony.

Id藕 鈥 Delly powiedzia艂a do niego. 鈥 Mo偶e wezm臋 ci臋 z powrotem, a mo偶e znajd臋 sobie innego. Wszystko mi jedno.

Wulfgar westchn膮艂 i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, po czym wyszed艂 na korytarz, szcz臋艣liwy, 偶e opuszcza to pomieszczenie.

S艂o艅ce wyjrza艂o zza wschodniego horyzontu, zanim barbarzy艅ca, z pust膮 butelk膮 u boku, wr贸ci艂 w obj臋cia snu. Nie widzia艂 jednak 艣witu, bowiem w jego pokoju nie by艂o okien.

Uwa偶a艂, 偶e tak jest lepiej.



ROZDZIA艁 15

WO艁ANIE CRENSHINIBONA


Dzi贸b przecina艂 szybko lazurow膮 po艂a膰 Wybrze偶a Mieczy, wzbijaj膮c wielkie fale i posy艂aj膮c wysoko w powietrze py艂 wodny. Stoj膮ca przy przednim relingu Catti-brie czu艂a piek膮ce, s艂one kropelki, tak zimne w por贸wnaniu z gor膮cem jaskrawego s艂o艅ca na jej g艂adkiej twarzy. Statek, Poszukiwacz, 偶eglowa艂 na po艂udnie, i r贸wnie偶 na po艂udnie spogl膮da艂a kobieta. Byli daleko od Doliny Lodowego Wichru, z dala od Luskan, daleko od Waterdeep, z kt贸rego wyp艂yn臋li przed trzema dniami.

Daleko od Wulfgara.

Nie po raz pierwszy, i wiedzia艂a 偶e nie ostatni, kobieta przemy艣la艂a ich decyzj臋, by zostawi膰 osaczonego barbarzy艅c臋 samemu sobie. Przy jego obecnym stanie umys艂u, stanie absolutnego zam臋tu i zamieszania, jak偶e Wulfgar m贸g艂 ich nie potrzebowa膰?


A jednak nie mia艂a sposobu, by teraz si臋 do niego dosta膰, p艂yn臋艂a wzd艂u偶 Wybrze偶a Mieczy. Catti-brie otar艂a z oczu wilgo膰, kt贸ra nie by艂a py艂em morskim, i utkwi艂a wzrok w rozci膮gaj膮cych si臋 z przodu rozleg艂ych widokach, nabieraj膮c troch臋 otuchy z samej pr臋dko艣ci 偶aglowca. Mieli do wype艂nienia misj臋, istotn膮 misj臋, bowiem w czasie gdy podr贸偶owali l膮dem, dowiedzieli si臋 ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰, i偶 Crenshinibon pozosta艂 pot臋偶nym przeciwnikiem, 艣wiadomym i inteligentnym. Artefakt by艂 w stanie wzywa膰 stworzenia, by s艂u偶y艂y mu za s艂ugi 鈥 potwory o mrocznych sercach, ch臋tne, by uchwyci膰 si臋 obietnic. Tak wi臋c przyjaciele udali si臋 do Waterdeep i wyruszyli na najlepszym statku, jaki sta艂 na przystani, uwa偶aj膮c, 偶e na morzu b臋dzie mniej wrog贸w, w dodatku 艂atwiejszych do dostrze偶enia. Zar贸wno Drizzt jak i Catti-brie 偶a艂owali, i偶 nie by艂o tam kapitana Deudermonta oraz jego cudownego Duszka Morskiego.

Mniej ni偶 dwie godziny od portu jeden z cz艂onk贸w za艂ogi uda艂 si臋 za Drizztem, zamierzaj膮c ukra艣膰 kryszta艂. Poskromiony przez p艂azy dw贸ch b艂yskaj膮cych sejmitar贸w m臋偶czyzna, zwi膮zany i zakneblowany, zosta艂 przekazany na inny statek, kieruj膮cy si臋 na p贸艂noc do Waterdeep, z instrukcjami, by odda膰 go w艂adzom portowym celem wymierzenia odpowiedniej kary.

Od tego czasu jednak podr贸偶 przebiega艂a bez przeszk贸d, istnia艂o jedynie szybkie 偶eglowanie i puste wody, p艂aski horyzont rzadko upstrzony 偶aglami.

Drizzt podszed艂, by do艂膮czy膰 do Catti-brie przy relingu. Cho膰 nie odwr贸ci艂a si臋, pozna艂a po krokach, i偶 Bruenor i Regis r贸wnie偶 przyszli.

Jeszcze tylko kilka dni do Wr贸t Baldura 鈥 powiedzia艂 drow.

Catti-brie zerkn臋艂a na niego, zauwa偶aj膮c, 偶e trzyma kaptur swego podr贸偶nego p艂aszcza naci膮gni臋ty mocno na twarz. Kobieta wiedzia艂a, 偶e nie po to, by zas艂ania膰 si臋 przed piek膮cym py艂em, poniewa偶 Drizzt kocha艂 to uczucie r贸wnie mocno jak ona, lecz by utrzyma膰 twarz w przyjemnym cieniu. Drizzt oraz Catti-brie sp臋dzili razem lata na pok艂adzie Duszka Morskiego Deudermonta, a jednak wysokie s艂o艅ce odbijaj膮ce si臋 od wody n臋ka艂o drowa, kt贸rego dziedzictwo przeznaczy艂o do przemierzania bez艣wietlnych jaski艅.

Jak wiedzie si臋 Bruenorowi? 鈥 spyta艂a cicho kobieta, udaj膮c, 偶e nie wie, i偶 krasnolud stoi za ni膮.

Marudzi o solidny grunt oraz o to, by wszyscy przeciwnicy na 艣wiecie stan臋li przeciwko niemu, je艣li to konieczne, by zabra膰 go z tej przekl臋tej p艂ywaj膮cej trumny 鈥 odpar艂 tropiciel, podejmuj膮c gr臋.

Catti-brie wymusi艂a lekki u艣mieszek, ani troch臋 nie zaskoczona. Podr贸偶owa艂a po morzach z Bruenorem jeszcze dalej na po艂udnie. Cho膰 wtedy krasnolud zachowywa艂 stoick膮 postaw臋, wyra藕nie odczu艂 ulg臋, gdy w ko艅cu zacumowa艂 i wr贸ci艂 na solidny grunt. Tym razem Bruenorowi wiod艂o si臋 jeszcze gorzej 鈥 sp臋dza艂 d艂ugie okresy przy relingu 鈥 i to nie po to, by podziwia膰 widoki.

Regis wydaje si臋 nie troska膰 鈥 ci膮gn膮艂 Drizzt. 鈥 Upewnia si臋, 偶e na talerzu Bruenora nie zostaje 偶adne jedzenia zaraz po tym, jak Bruenor oznajmia, i偶 nie mo偶e ju偶 je艣膰.

Kolejny u艣miech wp艂yn膮艂 na twarz Catti-brie. Ponownie by艂 kr贸tkotrwa艂y.

My艣lisz, 偶e zn贸w go ujrzymy? 鈥 spyta艂a.

Drizzt westchn膮艂 i skierowa艂 wzrok na puste wody. Cho膰 oboje spogl膮dali na po艂udnie, w z艂ym kierunku, oboje, na sw贸j spos贸b, szukali Wulfgara. By艂o to tak, jakby, wbrew wszelkiej logice i rozs膮dkowi, spodziewali si臋 ujrze膰, jak m臋偶czyzna p艂ynie do nich.

Nie wiem 鈥 przyzna艂 drow. 鈥 Bior膮c pod uwag臋 jego nastr贸j, mo偶liwe jest, i偶 znalaz艂 wielu wrog贸w. Nie w膮tpi臋, i偶 wielu z nich nie 偶yje, lecz pomoc jest miejscem niezliczonych przeciwnik贸w, a niekt贸rzy, obawiam si臋, s膮 zbyt pot臋偶ni nawet dla Wulfgara.

Ba! 鈥 parskn膮艂 z ty艂u Bruenor. 鈥 Znajdziemy mojego ch艂opaka, nie w膮tp w to. A najgorszym wrogiem, jakiego zobaczy, b臋d臋 ja, odp艂ac臋 mu za uderzenie mojej dziewczynki i sprowadzenie na ni膮 tylu zmartwie艅!

Znajdziemy go 鈥 oznajmi艂 Regis. 鈥 I pomo偶e nam pani Alustriel, podobnie jak Harpellowie.

Wzmianka o Harpellach wywo艂a艂a j臋kni臋cie ze strony Bruenora. Harpellowie byli rodzin膮 ekscentrycznych czarodziej贸w, znanych z wysadzania w powietrze siebie oraz swoich przyjaci贸艂, zmieniania si臋 鈥 przypadkowo i nieodwracalnie 鈥 w rozmaite zwierz臋ta oraz wszelkich innych rodzaj贸w wywo艂ywanych przez siebie katastrof.

Wi臋c Alustriel 鈥 zgodzi艂 si臋 Regis. 鈥 Ona pomo偶e, je艣li nie b臋dziemy mogli sami go znale藕膰.

Ba! A my艣licie, 偶e jak trudne to b臋dzie? 鈥 spiera艂 si臋 Bruenor. 鈥 Znacie wielu szalej膮cych dwumetrowc贸w? Nosz膮cych m艂oty, kt贸re mog膮 powali膰 giganta lub zmie艣膰 dom, w kt贸rym ten 偶yje, jednym uderzeniem?

No prosz臋 鈥 powiedzia艂 Drizzt do Catti-brie. 鈥 Nasze ubezpieczenie, 偶e istotnie znajdziemy naszego przyjaciela.

Kobieta wymusi艂a kolejny u艣miech, lecz ten r贸wnie偶 by艂 sztuczny i nie by艂 w stanie si臋 utrzyma膰. C贸偶 znajd膮, gdy w ko艅cu zlokalizuj膮 swego przyjaciela? Czy b臋dzie chcia艂 ich widzie膰? A nawet je艣li tak, czy b臋dzie w lepszym nastroju? I co najwa偶niejsze, czy oni 鈥 czy ona 鈥 naprawd臋 chc膮 go ujrze膰? Wulfgar dotkliwie zrani艂 Catti-brie, nie na ciele, lecz w sercu. Kobieta wiedzia艂a jednak, 偶e potrafi mu to zapomnie膰, przynajmniej do pewnego stopnia.

Lecz tylko raz.

Przyjrza艂a si臋 swemu drowiemu przyjacielowi. Ujrza艂a pod kraw臋dzi膮 kaptura jego ocieniony profil, gdy wpatrywa艂 si臋 pusto w rozleg艂e wody, a jego lawendowe oczy by艂y szkliste, jakby umys艂em przebywa艂 gdzie indziej. Odwr贸ci艂a si臋 nast臋pnie, by popatrze膰 na Bruenora oraz Regisa i dostrzeg艂a, i偶 maj膮 r贸wnie rozproszon膮 uwag臋. Wszyscy chcieli zn贸w odnale藕膰 Wulfgara 鈥 nie tego Wulfgara, kt贸ry zostawi艂 ich na drodze, lecz tego, kt贸ry zostawi艂 ich przed tyloma laty w tunelach pod Mithrilow膮 Hal膮, zabrany przez yochlola. Wszyscy z nich chcieli, by by艂o tak jak niegdy艣, by zn贸w byli towarzyszami z Hali.

呕agiel na po艂udniu 鈥 stwierdzi艂 Drizzt, wyrywaj膮c kobiet臋 z rozmy艣la艅. Kiedy Catti-brie wyjrza艂a przez reling, mru偶膮c oczy w bezskutecznej pr贸bie dostrze偶enia zbyt odleg艂ego statku, us艂ysza艂a potwierdzaj膮ce s艂owa drowa wo艂anie z bocianiego gniazda.

Jaki ma kurs? 鈥 zawo艂a艂 kapitan Vaines gdzie艣 ze 艣rodka pok艂adu.

Pomocny 鈥 odpowiedzia艂 cicho Drizzt, tak by mogli us艂ysze膰 jedynie Catti-brie, Bruenor i Regis.


P贸艂nocny! 鈥 kilka sekund p贸藕niej krzykn膮艂 marynarz z bocianiego gniazda.

Oczy ci si臋 poprawi艂y w 艣wietle s艂o艅ca 鈥 zauwa偶y艂 Bruenor.

Zas艂uga Deudermonta 鈥 wyja艣ni艂a Catti-brie.

Moje oczy 鈥 doda艂 Drizzt 鈥 oraz wyczucie pobudek.

O czym ty be艂koczesz? 鈥 spyta艂 Bruenor, lecz tropiciel podni贸s艂 d艂o艅, nakazuj膮c cisz臋. Sta艂, wpatruj膮c si臋 bacznie w odleg艂y statek, kt贸rego 偶agle wydawa艂y si臋 teraz pozosta艂ej tr贸jce trzema malutkimi czarnymi kropkami, tu偶 nad horyzontem.

Id藕 powiedzie膰 kapitanowi Vainesowi, by zawr贸ci艂 na zach贸d 鈥 poleci艂 Drizzt Regisowi.

Halfling sta艂 przez chwil臋 nieruchomo, wpatruj膮c si臋 w niego, po czym pospieszy艂, by odnale藕膰 Vainesa. Zaledwie oko艂o minuty p贸藕niej przyjaciele poczuli poci膮gni臋cie, gdy Poszukiwacz pochyli艂 si臋 i skierowa艂 dzi贸b w prawo.

Tylko wyd艂u偶asz podr贸偶 鈥 zacz膮艂 narzeka膰 Bruenor, lecz Drizzt zn贸w podni贸s艂 d艂o艅.

Skr臋ca wraz z nami, utrzymuje kurs kolizyjny 鈥 wyja艣ni艂 drow.

Piraci? 鈥 spyta艂a Catti-brie, po czym powt贸rzy艂 to kapitan Vaines, podchodz膮c do nich.

Nie s膮 w k艂opotach, poniewa偶 przecinaj膮 wod臋 r贸wnie szybko jak my, a mo偶e nawet szybciej 鈥 stwierdzi艂 Drizzt. 鈥 Nie jest to te偶 okr臋t z kr贸lewskiej floty, poniewa偶 nie ma bandery, a jeste艣my za daleko dla jakichkolwiek przybrze偶nych patrolowc贸w.

Piraci 鈥 stwierdzi艂 kapitan Vaines i splun膮艂 z pogard膮.

Sk膮d to wszystko wiesz? 鈥 za偶膮da艂 odpowiedzi nie przekonany Bruenor.

Z do艣wiadczenia 鈥 wyt艂umaczy艂a Catti-brie. 鈥 Upolowali艣my ich niema艂o.

Tak, s艂ysza艂em w Waterdeep 鈥 powiedzia艂 Vaines, kt贸ry w艂a艣nie z tego powodu zabra艂 ich w rejs do Wr贸t Baldura. W normalnych okoliczno艣ciach kobieta, krasnolud oraz halfling nie znale藕liby 艂atwo 鈥 i z pewno艣ci膮 nie tanio 鈥 statku na nadbrze偶u Waterdeep, gdy towarzyszy艂by im mroczny elf, lecz po艣r贸d uczciwych 偶eglarzy z Waterdeep imiona Drizzta Do鈥橴rdena oraz Catti-brie brzmia艂y niczym s艂odka muzyka.


Zbli偶aj膮cy si臋 statek by艂 ju偶 wi臋kszy na horyzoncie, lecz wci膮偶 zbyt ma艂y, by mu si臋 dok艂adniej przyjrze膰 鈥 co nie dotyczy艂o Drizzta, kapitana Vainesa oraz m臋偶czyzny w bocianim gnie藕dzie, kt贸rzy trzymali rzadkie i drogie lunety. Kapitan przy艂o偶y艂 w艂a艣nie swoj膮 do oka i rozpozna艂 wiele m贸wi膮ce tr贸jk膮tne 偶agle.

To szkuner 鈥 powiedzia艂. 鈥 I to lekki. Nie mo偶e pomie艣ci膰 wi臋cej ni偶 dwudziestu ludzi, wi臋c nie stanowi dla nas du偶ego zagro偶enia.

Catti-brie rozwa偶y艂a bacznie te s艂owa. Poszukiwacz by艂 karawel膮, do tego spor膮. Mia艂 trzy silne rz臋dy 偶agli i wyd艂u偶ony prz贸d, by 艂atwiej mu by艂o mkn膮膰, lecz ni贸s艂 par臋 balist i mia艂 grube, solidne burty. W膮ski szkuner nie wydawa艂 si臋 du偶ym zagro偶eniem dla Poszukiwacza, lecz jak偶e wielu pirat贸w powiedzia艂o to samo o innym szkunerze, Duszku Morskim Deudermonta, a nast臋pnie sko艅czy艂o pod s艂on膮 wod膮?

Zawraca wraz z nami na po艂udnie! 鈥 zawo艂a艂 kapitan, a Poszukiwacz zatrzeszcza艂 i pochyli艂 si臋 na prawo. Nied艂ugo p贸藕niej zbli偶aj膮cy si臋 szkuner skorygowa艂 sw贸j kurs, by utrzyma膰 tor kolizyjny.

Zbyt daleko na p贸艂noc 鈥 stwierdzi艂 Vaines, przyjmuj膮c zaduman膮 poz臋 i podnosz膮c jedn膮 d艂o艅, by pog艂adzi膰 szare w艂osy swej brody. 鈥 Piraci nie powinni znajdowa膰 si臋 tak daleko na p贸艂noc i nie powinni si臋 do nas zbli偶a膰.

Pozostali, zw艂aszcza Drizzt i Catti-brie, rozumieli jego trwog臋. Je艣li bra膰 pod uwag臋 jedynie za艂og臋, szkuner i jego dwudziesto-, mo偶e trzydziestoosobowa za艂oga nie mogli si臋 r贸wna膰 sze艣膰dziesi膮tce Vainesa. Szale te mog艂y jednak zosta膰 przechylone dzi臋ki nawet jednemu czarodziejowi, o czym Catti-brie oraz Drizzt wiedzieli.

Przyjaciele pami臋tali, jak czarodziej z Duszka Morskiego, pot臋偶ny przywo艂ywacz o imieniu Robillard, zatopi艂 samodzielnie niejeden statek, zanim konwencjonalna bro艅 w og贸le zosta艂a u偶yta.

Nie powinni i nie robi膮 tego, to nie to samo 鈥 stwierdzi艂 cierpko Bruenor. 鈥 Nie wiem, czy s膮 piratami, czy nie, lecz pewnym jest, 偶e si臋 zbli偶aj膮.

Vaines przytakn膮艂 i wr贸ci艂 do steru i swego nawigatora.


Wezm臋 m贸j 艂uk i wejd臋 na gniazdo 鈥 zaproponowa艂a Catti-brie.

Dobrze wybieraj strza艂y 鈥 odpar艂 Drizzt. 鈥 Najprawdopodobniej jest tam jeden, mo偶e paru, kt贸rzy kieruj膮 tym statkiem. Je艣li zdo艂asz ich znale藕膰 i powali膰, reszta mo偶e umkn膮膰.

Tak robi膮 piraci? 鈥 spyta艂 Regis, wydaj膮c si臋 do艣膰 mocno zmieszany. 鈥 Je艣li w og贸le s膮 piratami?

Tak robi mniejszy statek p艂yn膮cy na nas z powodu kryszta艂owego reliktu 鈥 odrzek艂 Drizzt i wtedy pozosta艂a d贸jka za艂apa艂a.

My艣lisz, 偶e to cholerstwo ich wzywa? 鈥 zapyta艂 Bruenor.

Piraci rzadko ryzykuj膮 鈥 wyja艣ni艂 Drizzt. 鈥 Lekki szkuner p艂yn膮cy za Poszukiwaczem bardzo ryzykuje.

Chyba 偶e maj膮 czarodziej贸w stwierdzi艂 Bruenor, bowiem on r贸wnie偶 rozumia艂 troski kapitana Vainesa.

Drizzt potrz膮sa艂 g艂ow膮, jeszcze zanim krasnolud sko艅czy艂. Catti-brie r贸wnie偶 by to czyni艂a, tyle 偶e pobieg艂a ju偶 po Taulmarila.

Pirat posiadaj膮cy wystarczaj膮c膮 magiczn膮 pomoc, by zniszczy膰 Poszukiwacza, ju偶 dawno zosta艂by naznaczony 鈥 wyt艂umaczy艂 drow. 鈥 Us艂yszeliby艣my o nim i zostaliby艣my ostrze偶eni, zanim opu艣ciliby艣my Waterdeep.

Chyba 偶e jest nowy w tym fachu lub 艣wie偶o zdoby艂 moc 鈥 uzna艂 Regis.

Drizzt potwierdzi艂 t臋 my艣l skinieniem, lecz pozosta艂 nie przekonany, wierz膮c, 偶e to Crenshinibon sprowadzi艂 tego nowego przeciwnika, podobnie jak wcze艣niej wielu innych, w desperackiej pr贸bie wydarcia si臋 z r膮k tych, kt贸rzy pragn臋li go zniszczy膰. Drow rozejrza艂 si臋 po pok艂adzie, zauwa偶aj膮c znajom膮 sylwetk臋 Catti-brie wraz z Taulmarilem, s艂ynnym Poszukiwaczem Serc, przypi臋tym do jej plec贸w, gdy zwinnie wspina艂a si臋 po powi膮zanej w sup艂y linie.

Nast臋pnie otworzy艂 sw膮 sakiewk臋 przy pasie i utkwi艂 wzrok w niegodziwym relikcie, Crenshinibonie. Jak偶e 偶a艂owa艂, 偶e nie jest w stanie s艂ysze膰 jego wo艂ania, aby lepiej rozumie膰 wrog贸w, jakich na nich sprowadzi.

Poszukiwacz zatrz膮s艂 si臋 gwa艂townie, gdy jedna z jego wielkich balist wystrzeli艂a. Wielka w艂贸cznia wyskoczy艂a, odbijaj膮c si臋 kilkakrotnie od wody daleko przed znajduj膮cym si臋 poza zasi臋giem szkunerem, lecz wystarczaj膮co blisko, by marynarze na jego pok艂adzie zrozumieli, i偶 Poszukiwacz nie ma zamiaru ani si臋 podda膰, ani negocjowa膰.

Szkuner mkn膮艂 jednak bez najmniejszej zmiany kursu, rozcinaj膮c wody tu偶 obok wystrzelonego pocisku, wr臋cz muskaj膮c metalowy grot, wystaj膮cy niczym boja z morza. P艂yn膮艂 szybko i g艂adko, wydaj膮c si臋 bardziej strza艂膮 przeszywaj膮c膮 powietrze ni偶 statkiem sun膮cym po wodzie. W膮ski kad艂ub zosta艂 zbudowany wy艂膮cznie dla pr臋dko艣ci. Drizzt widywa艂 ju偶 takich pirat贸w 鈥 cz臋sto podobne okr臋ty prowadzi艂y Duszka Morskiego, r贸wnie偶 szkuner, lecz trzymasztowy i znacznie wi臋kszy, w d艂ugie po艣cigi. Drow najbardziej cieszy艂 si臋 z owych gonitw podczas okresu, jaki sp臋dzi艂 z Deudermontem, z 偶agli pe艂nych wiatru, przelatuj膮cego py艂u wodnego, jego bia艂ych w艂os贸w powiewaj膮cych z ty艂u, gdy sta艂 got贸w przy przednim relingu.

Ten scenariusz go jednak nie cieszy艂. Wzd艂u偶 Wybrze偶a Mieczy by艂o wystarczaj膮co wielu pirat贸w zdolnych zniszczy膰 Poszukiwacza, wi臋kszych, lepiej uzbrojonych i opancerzonych ni偶 solidnie zbudowana karawela, prawdziwych drapie偶nych lw贸w tej okolicy. Ten zbli偶aj膮cy si臋 statek by艂 jednak zaledwie drapie偶nym ptakiem, szybkim i przebieg艂ym my艣liwym, zaprojektowanym do mniejszych zdobyczy, do 艂odzi rybackich zapuszczaj膮cych si臋 zbyt daleko od chronionych przystani lub luksusowych barek bogatych kupc贸w, pozwalaj膮cych oddali膰 si臋 za bardzo eskortuj膮cym je okr臋tom wojennym. Takie pirackie szkunery wsp贸艂pracowa艂y ze sob膮, kilka rzuca艂o si臋 na jeden cel, ca艂膮 sfor膮.

Nigdzie na horyzoncie nie by艂o jednak wida膰 偶adnych innych 偶agli.

Z innej sakiewki Drizzt wyci膮gn膮艂 sw膮 onyksow膮 figurk臋.

Wkr贸tce sprowadz臋 Guenhwyvar 鈥 wyja艣ni艂 Regisowi i Bruenorowi. Kapitan Vaines zn贸w si臋 zbli偶y艂, z nerwow膮 min膮 wyryt膮 na twarzy 鈥 m贸wi膮c膮 drowowi, i偶 pomimo licznych sp臋dzonych na morzu lat, Vaines nie widzia艂 wielu potyczek. 鈥 Przy odpowiednim rozbiegu pantera mo偶e przeskoczy膰 pi臋tna艣cie lub wi臋cej metr贸w, by dosta膰 si臋 na pok艂ad statku naszych przeciwnik贸w. Gdy ju偶 si臋 tam znajdzie, niejeden zacznie wo艂a膰 o odwr贸t.


S艂ysza艂em wiele o twojej panterzej przyjaci贸艂ce 鈥 powiedzia艂 Vaines. 鈥 Du偶o si臋 o niej m贸wi na nadbrze偶u Waterdeep.

Zawo艂aj wi臋c szybko tego cholernego kota 鈥 mrukn膮艂 Bruenor, wygl膮daj膮c przez reling. Szkuner by艂 ju偶 znacznie bli偶ej.

Obraz ten uderzy艂 Drizzta jako zupe艂nie pozbawiony kontroli, samob贸jczy, jako powt贸rzenie sytuacji z gigantem, kt贸ry pod膮偶y艂 za nimi z Grzbietu 艢wiata. Drow po艂o偶y艂 figurk臋 na pok艂adzie i zawo艂a艂 cicho panter臋. Potem ju偶 tylko obserwowa艂, jak znajoma szara mg艂a wiruje wok贸艂 statuetki, stopniowo nabieraj膮c kszta艂tu.


* * *


Catti-brie przetar艂a oczy, po czym zn贸w unios艂a lunet臋. Przyjrza艂a si臋 pok艂adowi i ledwo mog艂a uwierzy膰 w to, co widzi. Zn贸w jednak dostrzeg艂a prawd臋: nie by艂 to pirat, przynajmniej nie podobny do 偶adnego z tych, jakich wcze艣niej widzia艂a. Na pok艂adzie by艂y kobiety, i to nie wojowniczki, nawet nie 偶eglarki, a z pewno艣ci膮 nie wi臋藕niarki. A tak偶e dzieci! Widzia艂a kilka i 偶adne z nich nie by艂o ubrane jak majtek.

Skrzywi艂a si臋, gdy w艂贸cznia z balisty otar艂a si臋 o pok艂ad szkunera, odbijaj膮c od ko艂owrotu i przebijaj膮c boczny reling, a przy tym o grubo艣膰 d艂oni chybiaj膮c m艂odego ch艂opca.

Z艂a藕 na d贸艂 i to szybko 鈥 poinformowa艂a marynarza, z kt贸rym dzieli艂a bocianie gniazdo. 鈥 Powiedz swemu kapitanowi, by za艂adowa艂 艂a艅cuch i wystrzeli艂 go w g贸rn膮 cz臋艣膰 偶agli.

M臋偶czyzna, wyra藕nie pod wra偶eniem opowie艣ci, jakie s艂ysza艂 o Drizzcie i Catti-brie, obr贸ci艂 si臋 bez wahania i ruszy艂 w d贸艂 liny, lecz kobieta wiedzia艂a, i偶 zadanie zatrzymania zbli偶aj膮cej si臋 parodii zagro偶enia spad艂o ca艂kowicie na jej ramiona.

Poszukiwacz przeszed艂 na 偶agle bitewne, lecz szkuner zachowa艂 pe艂ne. Wrogi statek wci膮偶 p艂yn膮艂 prosto oraz szybko i wydawa艂o si臋, jakby zamierza艂 wpa艣膰 prosto w wi臋ksz膮 karawel臋.

Catti-brie podnios艂a zn贸w lunet臋, szukaj膮c, szukaj膮c. Wiedzia艂a teraz, i偶 przypuszczenia Drizzta co do kursu i zamiar贸w szkunera by艂y s艂uszne, 偶e by艂a to sprawka Crenshinibona, to za艣 sprawi艂o, i偶 krew zagotowa艂a si臋 jej w艣ciek艂o艣ci膮. Jeden czy dw贸ch, mo偶e by si臋 uda艂o, lecz gdzie...


Dostrzeg艂a przy przednim relingu mostka m臋偶czyzn臋. Jego sylwetka by艂a w wi臋kszej cz臋艣ci zas艂oni臋ta przez g艂贸wny maszt. Wpatrywa艂a si臋 w niego d艂ugo, powstrzymuj膮c ch臋膰, by przesun膮膰 lunet臋 i poobserwowa膰 obra偶enia zadane zn贸w przez balist臋 Poszukiwacza, tym razem zgodnie z rozkazami Catti-brie. Wiruj膮ce 艂a艅cuchy przedar艂y si臋 dok艂adnie przez g贸rn膮 cz臋艣膰 偶agli szkunera. Widok m臋偶czyzny przy relingu, 艣ciskaj膮cego d艂oni膮 drewno tak mocno, i偶 sk贸ra r臋ki zbiela艂a z braku krwi, by艂 wa偶niejszy.

Szkuner zadr偶a艂 i zboczy艂 z kursu. P艂yn膮艂 tak, dop贸ki za艂oga nie zdo艂a艂a ustawi膰 ponownie 偶agli. Po owym skr臋cie m臋偶czyzna przy relingu wy艂oni艂 si臋 ca艂kowicie zza zas艂aniaj膮cego go wcze艣niej masztu i Catti-brie dostrzeg艂a oszala艂膮 min臋 na jego twarzy i stru偶k臋 krwi ciekn膮c膮 mu z k膮cika ust.

I wiedzia艂a.

Opu艣ci艂a lunet臋 i podnios艂a Taulmarila, starannie mierz膮c strza艂, wykorzystuj膮c g艂贸wny maszt jako punkt odniesienia, bowiem ledwo by艂a w stanie w og贸le dojrze膰 cel.


* * *


Je艣li maj膮 czarodzieja, powinien ju偶 zareagowa膰 鈥 krzykn膮艂 og艂upia艂y kapitan Vaines. 鈥 Na co czekaj膮? Chc膮 nas dra偶ni膰, jak kot dra偶ni mysz?

Bruenor popatrzy艂 na m臋偶czyzn臋 i parskn膮艂 szyderczo.

Nie maj膮 czarodzieja 鈥 zapewni艂 kapitana Drizzt.

Czy zamierzaj膮 nas wi臋c po prostu staranowa膰? 鈥 spyta艂 kapitan. 鈥 A wi臋c my ich zatopimy! 鈥 Odwr贸ci艂 si臋, by wykrzycze膰 nowe rozkazy do za艂贸g balist, poinstruowa膰 celowniczych, by ostrzelali pok艂ad. Zanim jednak wypowiedzia艂 cho膰 s艂owo, zaskoczy艂a go srebrzysta smuga, wystrzelona z gniazda ponad nim. Obr贸ci艂 si臋, by ujrze膰, jak smuga przecina pok艂ad szkunera, po czym skr臋ca gwa艂townie w prawo i wylatuje w otwarte morze.

Zanim zdo艂a艂 o to zapyta膰, wystrzeli艂a kolejna smuga, pod膮偶aj膮c niemal tym samym kursem, tyle 偶e ta si臋 nie odbi艂a. Przemkn臋艂a prosto przez g艂贸wny maszt szkunera.

Wszystko wydawa艂o si臋 zatrzyma膰, zar贸wno karawel臋 jak i szkuner ogarn臋艂a namacalna pauza.

Wstrzymaj kocic臋! 鈥 zawo艂a艂a do Drizzta Catti-brie.


Vaines popatrzy艂 z pow膮tpiewaniem na drowa, lecz Drizzt nie w膮tpi艂 ani troch臋. Podni贸s艂 d艂o艅 i zawo艂a艂 Guenhwyvar.

Sko艅czy艂o si臋 鈥 oznajmi艂 mroczny elf.

Pow膮tpiewaj膮ca mina kapitana znikn臋艂a, gdy g艂贸wny 偶agiel szkunera opad艂, a dzi贸b statku r贸wnie偶 si臋 obni偶y艂, zanurzaj膮c bardziej w morzu. Statek pochyli艂 si臋 mocno na bok, kieruj膮c dzi贸b z powrotem na wsch贸d, z powrotem ku odleg艂emu brzegowi.


* * *


Spogl膮daj膮c przez lunet臋, Catti-brie ujrza艂a kobiet臋 kl臋cz膮c膮 przy martwym m臋偶czy藕nie, podczas gdy inny m臋偶czyzna tuli艂 jego g艂ow臋. W piersi Catti-brie zaleg艂a pustka, nigdy bowiem takie czyny jej nie cieszy艂y, nigdy nie chcia艂a nikogo zabija膰.

Ten m臋偶czyzna by艂 jednak przeciwnikiem, czynnikiem, w wyniku kt贸rego dzia艂ania zgin臋艂oby wielu niewinnych na szkunerze. Lepiej, 偶eby zap艂aci艂 za sw膮 s艂abo艣膰 jedynie w艂asnym 偶yciem ni偶 偶yciem innych.

Powtarza艂a to sobie raz za razem.

Niewiele pomaga艂o.


* * *


Pewien, 偶e walki rzeczywi艣cie uda艂o si臋 unikn膮膰, Drizzt zn贸w spojrza艂 z czyst膮 pogard膮 na kryszta艂owy relikt. Jedno wezwanie do jednego m臋偶czyzny mog艂o sprowadzi膰 nieszcz臋艣cie na tak wiele os贸b.

Nie m贸g艂 si臋 doczeka膰, kiedy pozb臋dzie si臋 tej rzeczy.



ROZDZIA艁 16

BRACIA UMYS艁U I MAGII


Mroczny elf rozsiad艂 si臋 wygodnie w swym fotelu, jak zawsze wydawa艂 si臋 robi膰, i s艂ucha艂 z wi臋cej ni偶 tylko przelotnym rozbawieniem. Jarlaxle umie艣ci艂 urz膮dzenie jasnos艂yszenia na wspania艂ej szacie czarodzieja, jak膮 da艂 Rai鈥檊yemu Bondalekowi, w jednym z wielu zakl臋tych klejnot贸w, kt贸re wszyte by艂y w czarn膮 tkanin臋. Ten konkretny mia艂 zmy艣ln膮 aur臋, oszukiwa艂 ka偶dego, kto m贸g艂 go wykry膰, i偶 s艂u偶y do rzucania czaru jasnos艂yszenia. I istotnie tak by艂o, lecz posiada艂 r贸wnie偶 inn膮 moc, dopasowan膮 do kamienia, kt贸ry trzyma艂 Jarlaxle, pozwalaj膮ca najemnikowi ws艂uchiwa膰 si臋 za pomoc膮 woli w rozmowy Rai鈥檊yego.

Replika jest dobrze wykonana i zawiera w sobie wiele z oryginalnego dweomeru 鈥 m贸wi艂 Rai鈥檊y, wyra藕nie odnosz膮c si臋 do magicznego, widz膮cego Drizzta medalionu.


A wi臋c nie powiniene艣 mie膰 problem贸w z dalszym lokalizowaniem buntownika 鈥 dobieg艂a odpowied藕 Kimmuriela Oblodry.

Wci膮偶 s膮 na pok艂adzie statku 鈥 wyja艣ni艂 Rai鈥檊y. 鈥 A z tego co s艂ysza艂em, zamierzaj膮 pozosta膰 tam jeszcze przez wiele dni.

Jarlaxle wymaga wi臋cej informacji 鈥 rzek艂 psionik Oblodra 鈥 inaczej przeka偶e mi twe obowi膮zki.

Ach, tak, mojemu g艂贸wnemu przeciwnikowi 鈥 powiedzia艂 czarodziej z kpin膮.

Znajduj膮cy si臋 odleg艂ym pomieszczeniu Jarlaxle zachichota艂. Obaj uwa偶ali za wa偶ne, by utrzymywa膰 go w przekonaniu, 偶e s膮 rywalami i w zwi膮zku z tym nie stanowi膮 dla niego zagro偶enia, cho膰 tak naprawd臋 nawi膮zali 艣cis艂膮 i lojaln膮 wsp贸艂prac臋. Jarlaxle nie mia艂 nic przeciwko temu 鈥 wr臋cz to wola艂 鈥 poniewa偶 rozumia艂, i偶 nawet razem, psionik i czarodziej, mroczne elfy o znacznych magicznych talentach oraz mocach, lecz o niewielkim zrozumieniu motywacji oraz natury istot rozumnych, nigdy nie wyst膮pi膮 przeciwko niemu. Nie obawiali si臋 zbytnio, 偶e pokona艂by ich, lecz raczej 偶e to oni okazaliby si臋 zwyci臋scy, a nast臋pnie zostaliby zmuszeni, by przej膮膰 odpowiedzialno艣膰 za ca艂膮 niespokojn膮 band臋.

Najlepszym sposobem, by dowiedzie膰 si臋 wi臋cej o buntowniku, by艂oby uda膰 si臋 do niego w przebraniu i pos艂ucha膰 jego s艂贸w 鈥 ci膮gn膮艂 Rai鈥檊y. 鈥 Ju偶 dowiedzia艂em si臋 sporo o jego aktualnej trasie oraz wcze艣niejszych wydarzeniach.

Jarlaxle wychyli艂 si臋 w fotelu, nas艂uchuj膮c bacznie, gdy Rai鈥檊y rozpocz膮艂 za艣piew. Rozpoznawa艂 wystarczaj膮co wiele s艂贸w, by rozumie膰, i偶 czarodziej-kap艂an uaktywnia艂 czar 艣ledzenia, lustrzan膮 sadzawk臋.

Ten tam 鈥 powiedzia艂 kilka chwil p贸藕niej Rai鈥檊y.

M艂ody ch艂opak? 鈥 dobieg艂a odpowied藕 Kimmuriela. 鈥 Tak, b臋dzie 艂atwym celem. Ludzie nie przygotowuj膮 dobrze swych dzieci, w przeciwie艅stwie do drow贸w.

M贸g艂by艣 przej膮膰 jego umys艂? 鈥 spyta艂 Rai鈥檊y.

Z 艂atwo艣ci膮.

Przez sadzawk臋 szpiegowsk膮? Nast膮pi艂a druga przerwa.


Nie wiem, czy kiedykolwiek co艣 takiego robiono 鈥 przyzna艂 Kimmuriel, a jego ton powiedzia艂 Jarlaxle鈥檕wi, i偶 perspektywa ta nie wzbudza艂a w nim strachu, lecz raczej zaintrygowanie.

Wi臋c nasze oczy i uszy b臋d膮 tu偶 przy wygna艅cu 鈥 ci膮gn膮艂 Rai鈥檊y. 鈥 W formie, kt贸rej Drizztowi Do鈥橴rdenowi nie przyjdzie do g艂owy nie ufa膰. Ciekawskie dziecko, kt贸re uwielbia s艂ucha膰 jego licznych opowie艣ci o przygodach.

Jarlaxle zdj膮艂 d艂o艅 z klejnotu i czar jasnos艂yszenia zosta艂 przerwany. Rozpostar艂 si臋 zn贸w w fotelu i u艣miechn膮艂 szeroko, zadowolony z pomys艂owo艣ci swych podw艂adnych.

Na tym polega艂a jego pot臋ga, u艣wiadomi艂 sobie, na zdolno艣ci przekazywania odpowiedzialno艣ci i pozwalania, by inni s艂usznie odbierali swe zas艂ugi. Si艂a Jarlaxle鈥檃 nie le偶a艂a w nim samym, cho膰 nawet sam by艂by gro藕ny, lecz w kompetentnych 偶o艂nierzach, jakimi si臋 otacza艂. Walczy膰 z Jarlaxle鈥檈m oznacza艂o walczy膰 z Bregan D鈥檃erthe, organizacj膮 swobodnie my艣l膮cych, niesamowicie zdolnych drowich 偶o艂nierzy.

Walczy膰 z Jarlaxle鈥檈m oznacza艂o przegra膰.

Przyw贸dca drow贸w wiedzia艂, i偶 gildie Calimportu wkr贸tce dostrzeg膮 t臋 prawd臋, podobnie jak Drizzt Do鈥橴rden.


* * *


Skontaktowa艂em si臋 z innym planem egzystencji oraz stworzeniami stamt膮d, wielkimi i roztropnymi istotami, kt贸re s膮 w stanie bez problemu spojrze膰 w b艂ahe sprawki drowa. Dowiedzia艂em si臋 o wygna艅cu oraz jego przyjacio艂ach, o tym gdzie bywali i dok膮d zmierzaj膮 鈥 oznajmi艂 Jarlaxle鈥檕wi nast臋pnego dnia Rai鈥檊y Bondalek.

Jarlaxle przytakn膮艂 i zaakceptowa艂 k艂amstwo, postrzegaj膮c proklamacj臋 Rai鈥檊yego o jakim艣 nieziemskim i tajemniczym 藕r贸dle jako niekonsekwentn膮.

W g艂膮b l膮du, jak ci ju偶 wcze艣niej m贸wi艂em 鈥 wyja艣ni艂 Rai鈥檊y. 鈥 Wzi臋li statek o nazwie Poszukiwacz, a teraz 偶egluj膮 na po艂udnie do miasta Wrota Baldura, dok膮d powinni dotrze膰 w ci膮gu trzech dni.

A potem zn贸w na l膮d?

Na kr贸tko 鈥 odpar艂 Rai鈥檊y, bowiem istotnie Kimmuriel sporo dowiedzia艂 si臋, sp臋dziwszy p贸艂 dnia jako majtek. 鈥 Zn贸w wezm膮 statek, mniejszy, aby podr贸偶owa膰 wzd艂u偶 rzeki, kt贸ra doprowadzi ich daleko od wielkiej wody, kt贸r膮 nazywaj膮 Wybrze偶em Mieczy. Nast臋pnie zn贸w b臋d膮 przemieszcza膰 si臋 l膮dem, do miejsca zwanego G贸rami 艢nie偶nymi oraz budowli nazywanej Duchowym Uniesieniem, gdzie zamieszkuje pot臋偶ny kap艂an o imieniu Cadderly. Id膮 tam zniszczy膰 artefakt o wielkiej mocy 鈥 ci膮gn膮艂, dodaj膮c szczeg贸艂y, kt贸re on, a nie Kimmuriel, pozna艂 dzi臋ki u偶yciu lustrzanej sadzawki. 鈥 脫w artefakt nazywa si臋 Crenshinibon, cho膰 cz臋sto okre艣la si臋 go kryszta艂owym reliktem.

Oczy Jarlaxle鈥檃 zmru偶y艂y si臋 na t臋 wzmiank臋. S艂ysza艂 ju偶 wcze艣niej o Crenshinibonie w opowie艣ci dotycz膮cej pot臋偶nego demona oraz Drizzta Do鈥橴rdena. Cz臋艣ci uk艂adanki zacz臋艂y wtedy wchodzi膰 na swoje miejsce, a w zakamarki jego umys艂u wkrad艂y si臋 pocz膮tki przebieg艂ego planu.

Tam wi臋c p贸jd膮 鈥 powiedzia艂. 鈥 R贸wnie wa偶nym jest, gdzie byli?

Id膮 z Doliny Lodowego Wichru, jak powiadaj膮 鈥 doni贸s艂 Rai鈥檊y. 鈥 Krainy zimnego lodu i dm膮cego wichru. Tam za艣 zostawili kogo艣 o imieniu Wulfgar, pot臋偶nego wojownika. S膮dz膮, i偶 przebywa w mie艣cie Luskan, na p贸艂noc od Waterdeep, na tym samym wybrze偶u.

Dlaczego im nie towarzyszy? Rai鈥檊y potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

Ma k艂opoty, jak s膮dz臋, cho膰 nie wiem dlaczego. By膰 mo偶e co艣 straci艂 lub spotka艂a go tragedia.

Spekulacje 鈥 rzek艂 Jarlaxle. 鈥 Zwyk艂e przypuszczenia. Takie za艣 rzeczy prowadz膮 do pomy艂ek, na kt贸re nie mo偶emy sobie pozwoli膰.

Jak膮 rol臋 odgrywa Wulfgar? 鈥 spyta艂 z pewnym zaskoczeniem Rai鈥檊y.

By膰 mo偶e 偶adn膮, by膰 mo偶e istotn膮 鈥 odpar艂 Jarlaxle. 鈥 Nie mog臋 o tym zdecydowa膰, dop贸ki nie dowiem si臋 o nim wi臋cej. Je艣li ty nie potrafisz pozna膰 wi臋cej, to by膰 mo偶e nadszed艂 czas, abym uda艂 si臋 do Kimmuriela po odpowiedzi. 鈥 Zauwa偶y艂 spos贸b, w jaki czarodziej-kap艂an zesztywnia艂 na jego s艂owa, jakby Jarlaxle uderzy艂 go w twarz.


Czy pragniesz dowiedzie膰 si臋 wi臋cej o wygna艅cu czy o tym Wulfgarze? 鈥 spyta艂 Rai鈥檊y ostrym tonem.

Wi臋cej o Cadderlym 鈥 odrzek艂 Jarlaxle, wywo艂uj膮c pe艂ne frustracji westchni臋cie swego wytr膮conego z r贸wnowagi towarzysza. Rafgy nawet nie zacz膮艂 odpowiada膰. Odwr贸ci艂 si臋 jedynie, wyrzuci艂 r臋ce w powietrze i odszed艂.

Jarlaxle i tak ju偶 z nim sko艅czy艂. Imiona Crenshinibon i Wulfgar pogr膮偶y艂y go w g艂臋bokich rozmy艣laniach. S艂ysza艂 o obydwu 鈥 o Wulfgarze, oddanym przez s艂ug臋 do Lolth, za艣 przez Lolth do Errtu 鈥 demona, kt贸ry poszukiwa艂 kryszta艂owego reliktu. By膰 mo偶e nadszed艂 czas, by dow贸dca najemnik贸w uda艂 si臋 z艂o偶y膰 wizyt臋 Errtu, cho膰 naprawd臋 nienawidzi艂 kontakt贸w z nieprzewidywalnymi i niezwykle niebezpiecznymi stworzeniami z Otch艂ani. Jarlaxle przetrwa艂 dzi臋ki zrozumieniu motywacji swych przeciwnik贸w, lecz demony rzadko posiada艂y okre艣lone motywacje i z pewno艣ci膮 mog艂y z minuty na minut臋 zmienia膰 swe pragnienia.

Istnia艂y jednak inne sposoby, z innymi sojusznikami. Najemnik wyci膮gn膮艂 w膮sk膮 r贸偶d偶k臋 i za pomoc膮 my艣li teleportowa艂 swe cia艂o z powrotem do Menzoberranzan.

Jego najnowszy porucznik, niegdy艣 dumny cz艂onek rz膮dz膮cego domu, oczekiwa艂 na niego.

Id藕 do swego brata Grompha 鈥 poleci艂 Jarlaxle. 鈥 Powiedz mu, i偶 pragn臋 pozna膰 histori臋 cz艂owieka zwanego Wulfgarem, demona Errtu oraz artefaktu znanego jako Crenshinibon.

Wulfgar zosta艂 pojmany podczas pierwszego najazdu na Mithrilow膮 Hal臋, krain臋 klanu Battlehammer 鈥 odpowiedzia艂 Berg鈥檌nyon Baenre, poniewa偶 zna艂 t臋 opowie艣膰. 鈥 Przez s艂ug臋, i oddany Lolth.

Ale dok膮d p贸藕niej? 鈥 spyta艂 Jarlaxle. 鈥 Znajduje si臋 z powrotem na naszym planie egzystencji, jak si臋 wydaje, na powierzchni.

Mina Berg鈥檌nyona ujawni艂a jego zaskoczenie. Niewielu uda艂o si臋 kiedykolwiek uciec z p臋t Paj臋czej Kr贸lowej. Przyzna艂 jednak w my艣li, i偶 nic co zwi膮zane z Drizztem Do鈥橴rdenem nie by艂o przewidywalne.

Dzi艣 znajd臋 mojego brata 鈥 zapewni艂 Jarlaxle鈥檃.

Powiedz mu, 偶e pragn臋 dowiedzie膰 si臋 o pot臋偶nym kap艂anie o imieniu Cadderly 鈥 doda艂 Jarlaxle i rzuci艂 Berg鈥檌nyonowi ma艂y amulet. 鈥 Jest nas膮czony emanacjami miejsca, w kt贸rym si臋 znajduj臋 鈥 wyja艣ni艂 鈥 aby tw贸j brat m贸g艂 mnie odnale藕膰 lub wys艂a膰 mi pos艂a艅ca.

Berg鈥檌nyon zn贸w przytakn膮艂.

Wszystko w porz膮dku? 鈥 zapyta艂 Jarlaxle.

Miasto pozostaje spokojne 鈥 doni贸s艂 porucznik, a Jarlaxle nie by艂 tym zaskoczony. Od ostatniego szturmu na Mithrilow膮 Hal臋, kilka lat temu, kiedy to opiekunka Baenre, od stuleci przyw贸dczyni Menzoberranzan, zosta艂a zabita, miasto z zewn膮trz by艂o ciche, ponad tumultem prywatnego spiskowania. Nale偶a艂o przyzna膰, i偶 Triel Baenre, najstarsza c贸rka opiekunki Baenre, wykona艂a znaczn膮 prac臋 w utrzymaniu sp贸jno艣ci domu. Pomimo jej wysi艂k贸w wydawa艂o si臋 jednak prawdopodobne, i偶 miasto b臋dzie wkr贸tce 艣wiadkiem wojen pomi臋dzy domami, przewy偶szaj膮cych wszystko, czego kiedykolwiek wcze艣niej do艣wiadczy艂o. Jarlaxle zdecydowa艂 uderzy膰 na powierzchni臋, aby rozszerzy膰 swoj膮 stref臋 wp艂yw贸w, a w zwi膮zku z tym jego najemnicza banda by艂a bezcenna dla ka偶dego domu, kt贸ry aspirowa艂 do wi臋kszej pot臋gi.

Jarlaxle rozumia艂, i偶 kluczem do tego wszystkiego by艂o teraz utrzymanie ka偶dego po swojej stronie, gdy b臋d膮 toczy膰 ze sob膮 wojn臋. Ju偶 przed stuleciami nauczy艂 si臋 kroczy膰 bezb艂臋dnie t膮 艣cie偶k膮.

Id藕 szybko do Grompha 鈥 poleci艂. 鈥 Jest to sprawa najwy偶szej wagi. Musz臋 mie膰 odpowiedzi, zanim Narbondel rozja艣ni kolumny d艂oni 鈥 wyja艣ni艂, wykorzystuj膮c powszechne okre艣lenie oznaczaj膮ce, i偶 ma to si臋 sta膰, zanim minie pi臋膰 dni. Wyra偶enie 鈥瀔olumny d艂oni鈥 odzwierciedla艂o pi臋膰 palc贸w na d艂oni.

Berg鈥檌nyon odszed艂, za艣 Jarlaxle, wydawszy swej r贸偶d偶ce umys艂ow膮 komend臋, znalaz艂 si臋 z powrotem w Calimporcie. Zaraz gdy jego cia艂o si臋 przemie艣ci艂o, przemie艣ci艂 r贸wnie偶 swe my艣li do kolejnej pal膮cej kwestii. Berg鈥檌nyon go nie zawiedzie, podobnie jak Gromph, ani te偶 Rai鈥檊y czy Kimmuriel. Wiedzia艂 to z ca艂膮 pewno艣ci膮, za艣 ta wiedza pozwala艂a mu skupi膰 si臋 na zadaniu, jakie mia艂o mie膰 miejsce tej nocy: przej臋ciu gildii Basadoni.


* * *


Kto tam? 鈥 dobieg艂 pe艂en spokoju stary g艂os.


Entreri, wyszed艂szy w艂a艣nie z jednego z wymiarowych portali Kimmuriela Oblodry, us艂ysza艂 to jakby z dalekiej, dalekiej odleg艂o艣ci, gdy stara艂 si臋 zorientowa膰 w nowym otoczeniu. Zab贸jca znajdowa艂 si臋 w prywatnej komnacie paszy Basadoniego, za ozdobionym z przepychem parawanem do przebierania. Odnalaz艂szy w ko艅cu 艣rodek ci臋偶ko艣ci oraz 艣wiadomo艣膰, skrytob贸jca po艣wi臋ci艂 chwil臋, badaj膮c okolic臋, wychwytuj膮c uszami najl偶ejsze odg艂osy: oddech lub miarowy krok do艣wiadczonego zab贸jcy.

On i Kimmuriel przeszukali jednak dok艂adnie pok贸j i znali lokalizacj臋 porucznik贸w paszy. Wiedzieli, 偶e ten stary i bezbronny m臋偶czyzna jest ca艂kiem sam.

Kto tam? 鈥 dobieg艂o kolejne wo艂anie.

Entreri wyszed艂 zza parawanu w kr膮g 艣wiat艂a rzucanego przez 艣wiec臋, poprawiaj膮c kapelusz na twarzy, by starzec zobaczy艂 go wyra藕nie, i by sam m贸g艂 obserwowa膰 Basadoniego.

Jak偶e 偶a艂o艣nie wygl膮da艂 starzec, pusta skorupa dawnego siebie, swej dawnej chwa艂y. Niegdy艣 pasza Basadoni by艂 najpot臋偶niejszym mistrzem gildii w Calimporcie, lecz teraz by艂 zaledwie starcem, figurantem, marionetk膮, za kt贸rej sznurki poci膮ga艂o kilka os贸b jednocze艣nie.

Entreri, wbrew sobie, nienawidzi艂 owych poci膮gaj膮cych za sznurki.

Nie powiniene艣 by艂 przychodzi膰 鈥 wychrypia艂 do niego Basadoni. 鈥 Uciekaj z miasta, nie mo偶esz tu 偶y膰. Zbyt wielu, zbyt wielu.

Po艣wi臋ci艂e艣 dwie dekady na niedocenianie mnie 鈥 odpar艂 lekko Entreri, siadaj膮c na skraju 艂贸偶ka. 鈥 Kiedy poznasz prawd臋?

Wywo艂a艂o to u Basadoniego wype艂niony flegm膮 chichot, a Entreri b艂ysn膮艂 rzadkim u艣miechem.

Znam prawd臋 o Artemisie Entrerim, odk膮d by艂 ulicznym urwisem, zabijaj膮cym intruz贸w zaostrzonymi kamieniami 鈥 przypomnia艂 mu starzec.

Intruz贸w wysy艂anych przez ciebie 鈥 powiedzia艂 Entreri. Basadoni przyzna艂 mu racj臋 u艣miechem.

Musia艂em ci臋 sprawdzi膰.

I czy zda艂em, paszo? 鈥 Entreri zastanowi艂 si臋 nad swoim tonem, gdy wypowiada艂 te s艂owa. Obydwaj rozmawiali jak starzy przyjaciele i na sw贸j spos贸b istotnie nimi byli. Teraz jednak, z powodu dzia艂a艅 porucznik贸w Basadoniego, byli r贸wnie偶 艣miertelnymi wrogami. Mimo to pasza wydawa艂 si臋 do艣膰 spokojny, cho膰 by艂 bezbronny wobec Entreriego. Z pocz膮tku skrytob贸jca pomy艣la艂, i偶 m臋偶czyzna mo偶e by膰 lepiej przygotowany, ni偶 zak艂ada艂, lecz po bacznym przyjrzeniu si臋 komnacie oraz 艂贸偶ku, na kt贸rym spoczywa艂 starzec, nabra艂 pewno艣ci, i偶 Basadoni nie ma 偶adnych as贸w w r臋kawie. Entreri kontrolowa艂 sytuacj臋 i nie wydawa艂o si臋 to martwi膰 paszy Basadoniego w takim stopniu, w jakim powinno.

Zawsze, zawsze 鈥 odpar艂 Basadoni, lecz nagle jego u艣miech przeszed艂 w grymas. 鈥 A偶 do teraz. Teraz zawiod艂e艣, i to w prostym zadaniu.

Entreri wzruszy艂 ramionami, jakby nie mia艂o to znaczenia.

Wskazany cz艂owiek by艂 偶a艂osny 鈥 wyja艣ni艂. 鈥 Naprawd臋. Czy ja, skrytob贸jca, kt贸ry przeszed艂 wszystkie twoje pr贸by, kt贸ry osi膮gn膮艂 pozycj臋 u twego boku, cho膰 wci膮偶 by艂em m艂ody, mam mordowa膰 n臋dznych wie艣niak贸w winnych d艂ug, jaki pocz膮tkuj膮cy kieszonkowiec by艂by w stanie zgromadzi膰 przez p贸艂 dnia pracy?

Nie o to chodzi艂o 鈥 odpar艂 Basadoni. 鈥 Pozwoli艂em ci wr贸ci膰, lecz d艂ugo ci臋 nie by艂o i w zwi膮zku z tym musia艂e艣 dowie艣膰 swojej warto艣ci. Nie dla mnie 鈥 doda艂 szybko pasza, widz膮c zmarszczone brwi skrytob贸jcy.

Nie, dla twoich g艂upich porucznik贸w 鈥 stwierdzi艂 Entreri.

Zas艂u偶yli sobie na swoje stanowiska. 鈥 O to ja powinienem si臋 martwi膰.

Teraz to Artemis Entreri nie docenia innych 鈥 stwierdzi艂 pasza Basadoni. 鈥 Ka偶dy z ich trojga ma swoje miejsce i s艂u偶y mi dobrze.

Na tyle dobrze, bym pozostawa艂 poza twoim domem? 鈥 spyta艂 Entreri.

Pasza Basadoni westchn膮艂 g艂臋boko.

Czy przyszed艂e艣 mnie zabi膰? 鈥 zapyta艂, po czym zn贸w si臋 roze艣mia艂. 鈥 Nie, nie to. Nie zabi艂by艣 mnie, poniewa偶 nie masz powodu. Wiesz oczywi艣cie, i偶 gdyby uda艂o ci si臋 przeciwko Kadranowi Gordeonowi i pozosta艂ym, przyj膮艂bym ci臋 z powrotem.

Kolejna pr贸ba? 鈥 spyta艂 cierpko Entreri. 鈥 Je艣li tak, sam j膮 zainicjowa艂e艣.


Ocalaj膮c 偶ycie n臋dznika, kt贸ry prawdopodobnie wola艂by 艣mier膰? 鈥 rzek艂 Entreri, potrz膮saj膮c g艂ow膮, jakby ca艂a ta my艣l by艂a zupe艂nie 艣mieszna.

Iskra zrozumienia wyostrzy艂a stare, szare oczy Basadoniego.

Wi臋c to nie by艂a sympatia 鈥 powiedzia艂, u艣miechaj膮c si臋.

Sympatia?

Do n臋dznika 鈥 wyja艣ni艂 starzec. 鈥 Nie, on nic ci臋 nie obchodzi艂, nie obchodzi艂o ci臋 to, i偶 zosta艂 nast臋pnie zamordowany. Nie, nie, i powinienem by艂 zrozumie膰. To nie sympatia powstrzyma艂a r臋k臋 Artemisa Entreriego. Co to, to nie! By艂a to duma, zwyczajna, g艂upia duma. Nie zni偶y艂by艣 si臋 do poziomu ulicznego kata, tak wi臋c rozpocz膮艂e艣 wojn臋, kt贸rej nie jeste艣 w stanie wygra膰. Och, g艂upcze!

Nie jestem w stanie wygra膰? 鈥 powt贸rzy艂 Entreri. 鈥 Wiele zak艂adasz. 鈥 Przygl膮da艂 si臋 starcowi przez d艂ug膮 chwil臋, krzy偶uj膮c z nim spojrzenie. 鈥 Powiedz mi, paszo, kogo chcia艂by艣 widzie膰 zwyci臋zc膮? 鈥 spyta艂.

Zn贸w duma 鈥 odpar艂 Basadoni, wymachuj膮c swymi ko艣cistymi r臋koma, co pozbawi艂o go du偶ej ilo艣ci si艂y i sprawi艂o, i偶 zacz膮艂 si臋 krztusi膰. 鈥 Sprawa jednak 鈥 podj膮艂 chwil臋 p贸藕niej 鈥 jest sporna. 鈥 Tym, o co naprawd臋 pytasz, jest, czy wci膮偶 mi na tobie zale偶y, i oczywi艣cie 偶e tak. Pami臋tam dobrze, jak wspina艂e艣 si臋 po szczeblach mej gildii, r贸wnie dobrze jak ka偶dy ojciec pami臋ta dorastanie swego syna. Nie 偶ycz臋 ci 藕le w tej wojnie, kt贸r膮 rozpocz膮艂e艣, cho膰 rozumiesz, i偶 niewiele mog臋 zrobi膰, aby zapobiec wydarzeniom, kt贸re ty i Kadran, dwaj dumni g艂upcy, rozpocz臋li艣cie. I oczywi艣cie, jak powiedzia艂em wcze艣niej, nie jeste艣 w stanie wygra膰.

Nie rozumiesz wszystkiego.

Rozumiem wystarczaj膮co wiele 鈥 rzek艂 starzec. 鈥 Wiem, i偶 nie masz powi膮za艅 w gildiach, nawet z Dwahvel i jej malcami czy z Quentinem Bodeau i jego 偶a艂osn膮 band膮. Och, zaprzysi臋gli neutralno艣膰 鈥 inaczej by艣my jej nie uzyskali 鈥 lecz nie pomog膮 ci w twojej walce, podobnie jak nie pomo偶e 偶adna inna z naprawd臋 pot臋偶nych gildii. Tak wi臋c jeste艣 zgubiony.

A czy wiesz o ka偶dej gildii? 鈥 spyta艂 przebiegle Entreri.

Nawet paskudne szczuro艂aki z kana艂贸w 鈥 powiedzia艂 z przekonaniem pasza Basadoni, lecz Entreri wychwyci艂 z jego tonu, i偶 nie by艂 tak zadowolony, jak udawa艂. Entreri wiedzia艂, 偶e by艂 w nim smutek, znu偶enie i 偶e nie podoba艂o mu si臋 to, 偶e nie sprawuje ju偶 kontroli. Gildi膮 rz膮dzili porucznicy.

M贸wi臋 ci to z uwagi na wszystko, co dla mnie zrobi艂e艣 鈥 powiedzia艂 skrytob贸jca i nie by艂 zaskoczony, widz膮c, jak oczy bystrego paszy zmru偶y艂y si臋 bacznie. 鈥 Nazwij to lojalno艣ci膮 albo sp艂aconym d艂ugiem 鈥 ci膮gn膮艂 Entreri szczerze 鈥 przynajmniej w kwestii przestrogi. 鈥 Nie wiesz o wszystkim, a twoi porucznicy nie wezm膮 nade mn膮 g贸ry.

Wiecznie pewny siebie 鈥 powiedzia艂 pasza z kolejnym wype艂nionym flegm膮 艣miechem.

I nigdy w b艂臋dzie 鈥 doda艂 Entreri, po czym musn膮艂 koniuszkami palc贸w sw贸j kapelusz i wszed艂 za parawan, wracaj膮c do oczekuj膮cego portalu wymiarowego.


* * *


Postawili艣cie wszystkie os艂ony? 鈥 zapyta艂 pasza Basadoni z prawdziw膮 trosk膮, bowiem starzec wiedzia艂 wystarczaj膮co wiele o Artemisie Entrerim, by wzi膮膰 powa偶nie ostrze偶enie skrytob贸jcy. Zaraz jak Entreri go opu艣ci艂, Basadoni zgromadzi艂 swych porucznik贸w. Nie powiedzia艂 im o swym go艣ciu, lecz chcia艂 si臋 upewni膰, 偶e s膮 gotowi. Wiedzia艂, 偶e ju偶 nied艂ugo si臋 to oka偶e.

Sharlotta, D艂o艅 oraz Gordeon przytakn臋li 鈥 do艣膰 protekcjonalnie, jak zauwa偶y艂 Basadoni.

Przyjd膮 tej nocy 鈥 oznajmi艂. Zanim kt贸rekolwiek z ich tr贸jki zdo艂a艂o zapyta膰, gdzie m贸g艂 zdoby膰 t臋 informacj臋, doda艂 鈥 Czuj臋 na sobie ich oczy.

Oczywi艣cie, m贸j paszo 鈥 wycedzi艂a Sharlotta, pochylaj膮c si臋 nisko, by uca艂owa膰 czo艂o starca.

Basadoni roze艣mia艂 si臋, po czym wybuchn膮艂 jeszcze g艂o艣niejszym 艣miechem, gdy stra偶nik krzykn膮艂 z korytarza, 偶e dom zosta艂 zaatakowany.

W dolnej piwnicy! 鈥 krzycza艂 m臋偶czyzna. 鈥 Z kana艂贸w!

Gildia szczuro艂ak贸w? 鈥 zapyta艂 z niedowierzaniem Kadran Gordeon. 鈥 Domo Quillilo zapewni艂 nas, 偶e nie...

Wi臋c Domo Quillilo usun膮艂 si臋 z drogi Entreriemu 鈥 przerwa艂 Basadoni.


Entreri nie przyszed艂 sam 鈥 stwierdzi艂 Kadran.

Wi臋c nie zginie sam 鈥 powiedzia艂a Sharlotta, wydaj膮c si臋 nie przejmowa膰. 鈥 Szkoda.

Kadran skin膮艂 g艂ow膮, wyci膮gn膮艂 miecz i odwr贸ci艂 si臋 do wyj艣cia. Basadoni, z wielkim wysi艂kiem, chwyci艂 go za r臋k臋.. 鈥 Entreri przyjdzie niezale偶nie od swych sojusznik贸w 鈥 ostrzeg艂 starzec. 鈥 Po ciebie.

Wi臋c da mi wi臋ksz膮 przyjemno艣膰 鈥 warkn膮艂 w odpowiedzi Kadran. 鈥 Przewod藕 naszej obronie 鈥 powiedzia艂 D艂oni. 鈥 A gdy Entreri zginie, przynios臋 ci jego g艂ow臋, aby艣my mogli j膮 pokaza膰 tym, kt贸rzy s膮 na tyle g艂upi, by si臋 z nim sprzymierza膰.

D艂o艅 ledwo co opu艣ci艂 pok贸j, gdy niemal zosta艂 stratowany przez 偶o艂nierza p臋dz膮cego od piwnic.

Koboldy! 鈥 krzykn膮艂 m臋偶czyzna, a jego mina wskazywa艂a, i偶 ledwo wierzy w to, co m贸wi. 鈥 Sojusznicy Entreriego to 艣mierdz膮ce szczurze koboldy.

Prowad藕 wi臋c 鈥 powiedzia艂 D艂o艅 znacznie pewniej. Przeciwko sile gildii, z dwoma czarodziejami oraz dwustoma 偶o艂nierzami, koboldy 鈥 nawet gdyby wlewa艂y si臋 tysi膮cami 鈥 b臋d膮 zaledwie drobna niedogodno艣ci膮.

Pozosta艂ych dwoje porucznik贸w, wci膮偶 obecnych w pokoju, us艂ysza艂o t臋 wie艣膰 i popatrzy艂o po sobie z niedowierzaniem, po czym u艣miechn臋艂o si臋 szeroko.

Pasza Basadoni, le偶膮cy na 艂贸偶ku i obserwuj膮cy ich, nie podziela艂 tej rado艣ci. Wiedzia艂, i偶 Entreri co艣 zamierza, co艣 du偶ego, a koboldy b臋d膮 z tego wszystkiego najmniejszym problemem.


* * *


Koboldy istotnie wdziera艂y si臋 do domu gildii Basadoni z kana艂贸w, kt贸re udost臋pni艂y im przera偶one szczuro艂aki 鈥 po tym jak uzgodni艂y to z Entrerim. Jarlaxle przywi贸d艂 ze sob膮 z Menzoberranzan znaczn膮 liczb臋 ma艂ych, 艣mierdz膮cych stworze艅. Bregan D鈥檃erthe byli skoszarowani g艂贸wnie wzd艂u偶 kraw臋dzi wielkiej Szponoszczeliny, kt贸ra przecina艂a miasto drow贸w, i tam koboldy mno偶y艂y si臋 bez przerwy, tysi膮cami. Trzy setki towarzyszy艂y czterdziestu drowom do Calimportu i teraz prowadzi艂y natarcie, biegn膮c szale艅czo przez dolne korytarze domu gildii, nie艣wiadomie uruchamiaj膮c pu艂apki, zar贸wno mechaniczne jak i magiczne, oraz ujawniaj膮c lokalizacj臋 偶o艂nierzy Basadoni.

Za nimi sz艂y drowy, bezszelestne niczym 艣mier膰.

Kimmuriel Oblodra, Jarlaxle oraz Entreri przesuwali si臋 pochy艂ym korytarzem, otoczeni czterema drowimi 偶o艂nierzami, trzymaj膮cymi r臋czne kusze na艂adowane nurzanymi w truci藕nie strza艂kami. Powy偶ej korytarz otwiera艂 si臋 na rozleg艂e pomieszczenie, po kt贸rym krz膮ta艂a si臋 grupa kobold贸w, 艣cigana przez trzech 艂ucznik贸w.

Klik, klik, klik 鈥 odezwa艂y si臋 kusze i owi 艂ucznicy potkn臋li si臋, zachwiali, po czym upadli na ziemi臋, pogr膮偶eni w g艂臋bokim 艣nie.

Eksplozja z boku pos艂a艂a koboldy, w po艂owie poprzedniej liczby, z powrotem.

To nie by艂 magiczny podmuch 鈥 stwierdzi艂 Kimmuriel. Jarlaxle pos艂a艂 dw贸ch swych 偶o艂nierzy, by zaszli z boku pozycje ludzi. Kimmuriel wybra艂 bardziej bezpo艣redni膮 drog臋, otwieraj膮c wymiarowe drzwi, na skos od otwartej kraw臋dzi korytarza, z kt贸rego dobieg艂a eksplozja. Zaraz gdy pojawi艂y si臋 drzwi, prowadz膮c do kolejnego d艂ugiego, wznosz膮cego si臋 do g贸ry korytarza, on i Entreri dostrzegli bombarduj膮cych. Za barykad膮 krz膮ta艂a si臋 grupa ludzi, otoczona kilkoma du偶ymi beczkami.

Drow! 鈥 wrzasn膮艂 jeden z m臋偶czyzn, wskazuj膮c na otwarte drzwi. Kimmuriel sta艂 w wymiarowej przestrzeni za drugimi drzwiami.

Zapal to! Zapal to! 鈥 krzykn膮艂 inny. 鈥 Trzeci przysun膮艂 pochodni膮, by zapali膰 d艂ug膮 szmat臋 zwisaj膮c膮 z g贸ry jednej z beczek.

Kimmuriel zn贸w si臋gn膮艂 w g艂膮b swego umys艂u, skupiaj膮c si臋 na bary艂ce, na ukrytej za drewnianymi listewkami energii. Dotkn膮艂 tej energii, podsycaj膮c j膮. Zanim m臋偶czyzna zdo艂a艂 w og贸le zacz膮膰 wytacza膰 beczu艂k臋 zza barykady, ta rozpad艂a si臋, po czym eksplodowa艂a, gdy p艂on膮cy ga艂gan dotkn膮艂 oliwy.

Zza barykady wytoczy艂 si臋 p艂on膮cy m臋偶czyzna, po czym upad艂 i zacz膮艂 wi膰 si臋 szale艅czo po pod艂odze, staraj膮c si臋 zdusi膰 ogie艅. Drugi, mniej zraniony, wytoczy艂 si臋 na otwart膮 przestrze艅 i jeden z drowich 偶o艂nierzy wystrzeli艂 mu z kuszy prosto w twarz.

Kimmuriel zamkn膮艂 wymiarowe drzwi 鈥 lepiej przebiec przez pomieszczenie 鈥 i grupa ruszy艂a, mijaj膮c p艂on膮ce zw艂oki oraz 艣pi膮cego, mocno rannego m臋偶czyzn臋, a tak偶e trzeci膮 ofiar臋 wybuchu, martw膮, zwini臋t膮 w pozycji p艂odowej w rogu ma艂ej niszy, po czym skierowa艂a si臋 w boczny tunel. Tam znale藕li trzech kolejnych m臋偶czyzn, dw贸ch 艣pi膮cych i trzeciego le偶膮cego trupem u st贸p dw贸ch 偶o艂nierzy, kt贸rych Jarlaxle wys艂a艂 na flank臋.

Tak w艂a艣nie dzia艂o si臋 na dolnych poziomach. Mroczne elfy pokonywa艂y wszystkie przeszkody. Jarlaxle wzi膮艂 ze sob膮 na powierzchni臋 jedynie najlepszych wojownik贸w: pozbawionych dom贸w renegat贸w, kt贸rzy niegdy艣 nale偶eli do szlacheckich rodzin, kt贸rzy trenowali od dziesi臋cioleci, nawet stuleci, w艂a艣nie ten rodzaj walki w ma艂ych pomieszczeniach oraz tunelach. Brygada rycerzy w l艣ni膮cych zbrojach wraz ze wspieraj膮cym ich czarodziejem mog艂aby okaza膰 si臋 odpowiednim przeciwnikiem dla mrocznych elf贸w na otwartym polu bitwy. Jednak te uliczne zbiry, ze swymi ma艂ymi sztyletami, kr贸tkimi mieczami i mizern膮 magi膮, na dodatek nie znaj膮cy przeciwnika, kt贸ry na nich napad艂, pada艂y przed posuwaj膮c膮 si臋 miarowo band膮 Jarlaxle鈥檃. Ludzie Basadoniego poddawali pozycj臋 za pozycj膮, wycofuj膮c si臋 coraz wy偶ej do w艂a艣ciwego budynku gildii.

Jarlaxle odnalaz艂 Rai鈥檊yego Bondaleka oraz p贸艂 tuzina wojownik贸w poruszaj膮cych si臋 po parterze domu.

Mieli dw贸ch czarodziej贸w 鈥 wyja艣ni艂 czarodziej-kap艂an. 鈥 Umie艣ci艂em ich w sferze ciszy i...

Powiedz mi prosz臋, 偶e ich nie zniszczy艂e艣 鈥 powiedzia艂 dow贸dca najemnik贸w, dobrze znaj膮cy warto艣膰 czarodziej贸w.

Trafili艣my ich strza艂kami 鈥 wyt艂umaczy艂 Rai鈥檊y. 鈥 Jeden mia艂 jednak na sobie zakl臋cie kamiennej sk贸ry i musia艂 zosta膰 zniszczony.

To Jarlaxle m贸g艂 zaakceptowa膰.

Doko艅cz niezw艂ocznie sprawy 鈥 rzek艂 do Rai鈥檊yego. 鈥 Wezm臋 Entreriego, by za偶膮da艂 swego miejsca w pokojach na g贸rze.

A on? 鈥 spyta艂 cierpko Rai鈥檊y, wskazuj膮c na Kimmuriela. Znaj膮c ich ma艂膮 tajemnic臋, Jarlaxle postara艂 si臋 ukry膰 u艣miech.

Prowad藕 鈥 poinstruowa艂 Entreriego.

Napotkali kolejn膮 grup臋 uzbrojonych 偶o艂nierzy, lecz Jarlaxle wykorzysta艂 jedn膮 ze swych licznych r贸偶d偶ek, by otoczy膰 ich kulami 艣luzu. Jeden z nich wymkn膮艂 si臋 鈥 czy raczej wymkn膮艂by si臋, tyle 偶e Artemis Entreri zna艂 dobrze taktyk臋 takich ludzi. Skrytob贸jca ujrza艂 cie艅 wyd艂u偶aj膮cy si臋 na 艣cianie i dobrze pokierowa艂 strza艂em.


* * *


Oczy Kadrana Gordeona rozszerzy艂y si臋, gdy porucznik ujrza艂, jak D艂o艅 wtacza si臋 do pokoju, sapi膮c i trzymaj膮c si臋 za biodro.

Mroczne elfy 鈥 wyja艣ni艂 m臋偶czyzna, osuwaj膮c si臋 w ramiona swego towarzysza. 鈥 Ten b臋kart Entreri sprowadzi艂 mroczne elfy.

D艂o艅 zsun膮艂 si臋 na pod艂og臋, zasypiaj膮c szybko.

Kadran Gordeon pozwoli艂 mu upa艣膰 i wybieg艂 z pomieszczenia tylnymi drzwiami. Potem pobieg艂 przez rozleg艂膮 sal臋 balow膮 drugiego pi臋tra, a nast臋pnie kr臋tymi schodami dosta艂 si臋 na g贸r臋.

Entreri oraz jego przyjaciele rejestrowali ka偶dy ruch.

To ten? 鈥 spyta艂 Jarlaxle. Entreri przytakn膮艂.

Zabij臋 go 鈥 obieca艂, odwracaj膮c wzrok, lecz Jarlaxle chwyci艂 go za rami臋. Entreri odwr贸ci艂 si臋 i ujrza艂, i偶 dow贸dca najemnik贸w spogl膮da szelmowsko na Kimmuriela.

Chcia艂by艣 go ca艂kowicie upokorzy膰? 鈥 spyta艂 Jarlaxle. Zanim Entreri zdo艂a艂 odpowiedzie膰, Kimmuriel stan膮艂 tu偶 obok niego.

Po艂膮cz si臋 ze mn膮 鈥 powiedzia艂 drowi psionik, unosz膮c palce do czo艂a Entreriego.

Wiecznie ostro偶ny skrytob贸jca odtr膮ci艂 wyci膮gaj膮c膮 si臋 d艂o艅.

Kimmuriel pr贸bowa艂 wyja艣ni膰, lecz Entreri zna艂 jedynie podstawy j臋zyka drow贸w, nie subtelno艣ci. S艂owa psionika zabrzmia艂y dla niego bardziej jak odg艂os towarzysz膮cy po艂膮czeniu si臋 kochank贸w. Sfrustrowany Kimmuriel odwr贸ci艂 si臋 do Jarlaxle鈥檃 i zacz膮艂 m贸wi膰 tak szybko, i偶 Entreriemu wydawa艂o si臋, jakby m贸wi艂 jedno d艂ugie s艂owo.

On ma dla ciebie sztuczk臋 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle we wsp贸lnym j臋zyku powierzchni. 鈥 Chce dosta膰 si臋 do twego umys艂u, lecz jedynie na chwil臋, by ustawi膰 barier臋 kinetyczn膮 i pokaza膰 ci, jak j膮 utrzymywa膰.

Barier臋 kinetyczn膮? 鈥 spyta艂 zmieszany skrytob贸jca.


Zaufaj mu tym razem 鈥 poprosi艂 Jarlaxle. 鈥 Kimmuriel Oblodra nale偶y do najpot臋偶niejszych praktyk贸w rzadkiej i silnej magii psionicznej i jest w niej na tyle bieg艂y, i偶 czasami mo偶e u偶yczy膰 cz臋艣膰 jej pot臋gi komu艣 innemu, aczkolwiek chwilowo.

Nauczy mnie? 鈥 zapyta艂 sceptycznie Entreri. Kimmuriel roze艣mia艂 si臋 na t臋 absurdaln膮 my艣l.

Magia umys艂u jest darem, rzadkim darem, nie lekcj膮, kt贸rej mo偶na si臋 nauczy膰 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle. 鈥 Kimmuriel mo偶e ci jednak u偶yczy膰 troch臋 mocy, wystarczaj膮co wiele, by艣 upokorzy艂 Kadrana Gordeona.

Mina Entreriego ukazywa艂a, 偶e nie jest tego taki pewien.

Mogliby艣my ci臋 ju偶 dawno zabi膰 bardziej konwencjonalnymi 艣rodkami, gdyby艣my tak zdecydowali 鈥 przypomnia艂 mu Jarlaxle. Skin膮艂 na Kimmuriela, a Artemis Entreri nie cofn膮艂 si臋.

Tak wi臋c Entreri do艣wiadczy艂 pierwszego osobistego zetkni臋cia z psionik膮 i bez obaw ruszy艂 kr臋t膮 klatk膮 schodow膮. Po przeciwleg艂ej stronie ukryty 艂ucznik wypu艣ci艂 strza艂臋 i Entreri dosta艂 pociskiem prosto w plecy 鈥 czy raczej dosta艂by, tyle 偶e bariera kinetyczna zatrzyma艂a lot strza艂y, ca艂kowicie absorbuj膮c jej energi臋.


* * *


Sharlotta us艂ysza艂a burd臋 w zewn臋trznych pokojach g艂贸wnego kompleksu i zrozumia艂a, 偶e Gordeon wr贸ci艂. Wci膮偶 nie mia艂a jednak poj臋cia o pogromie w dolnych tunelach, tak wi臋c zdecydowa艂a si臋 dzia艂a膰 szybko i dobrze wykorzysta膰 okazj臋. Z jednego z d艂ugich r臋kaw贸w swej powabnej sukni wyci膮gn臋艂a w膮ski sztylet, z wyra藕nym postanowieniem kieruj膮c si臋 do drzwi, kt贸re prowadzi艂y do wi臋kszego pomieszczenia, do paszy Basadoniego.

W ko艅cu sko艅czy z nim i b臋dzie to wygl膮da艂o tak, jakby morderstwo wykona艂 Entreri, b膮d藕 kt贸ry艣 z jego wsp贸lnik贸w.

Sharlotta przystan臋艂a przy drzwiach, s艂ysz膮c za sob膮 kolejne uderzenie i odg艂os biegn膮cych st贸p. Gordeon przemieszcza艂 si臋, podobnie jak kto艣 inny.

Czy偶by Entreri dotar艂 na ten poziom?

My艣l ta nie odwiod艂a jej od jej zamiaru. Istnia艂y inne drogi, bardziej sekretne, cho膰 trasa b臋dzie d艂u偶sza. Wr贸ci艂a do swego pokoju, zdj臋艂a z p贸艂ki okre艣lon膮 ksi膮偶k臋, po czym w艣lizgn臋艂a si臋 w korytarz, kt贸ry otworzy艂 si臋 za rega艂em.


* * *


Wkr贸tce potem Entreri do艣cign膮艂 Kadrana Gordeona w kompleksie wielu ma艂ych pomieszcze艅. M臋偶czyzna wypad艂 z boku, siek膮c mieczem. Trafi艂 Entreriego przynajmniej tuzin razy, za艣 skrytob贸jca, z maksymaln膮 koncentracj膮 skupiaj膮c my艣li, nawet nie stara艂 si臋 blokowa膰. Zamiast tego przyjmowa艂 je i krad艂 ich energi臋, czuj膮c, jak gromadzi si臋 w nim moc.

Z rozszerzonymi oczyma i otwartymi ustami Kadran Gordeon wycofa艂 si臋.

Co z ciebie za demon? 鈥 wydysza艂 m臋偶czyzna, wpadaj膮c z powrotem przez drzwi do pokoju, w kt贸rym Sharlotta, z ma艂ym sztyletem w d艂oni, wy艂oni艂a si臋 w艂a艣nie z kolejnego ukrytego przej艣cia, staj膮c przy 艣cianie obok 艂贸偶ka paszy Basadoniego.

Entreri, promieniej膮c pewno艣ci膮 siebie, natar艂.

Gordeon zn贸w zaatakowa艂, siek膮c mieczem. Tym razem Entreri wyci膮gn膮艂 miecz, kt贸ry da艂 mu Jarlaxle i skontrowa艂, idealnie paruj膮c ka偶dy zamach. Skrytob贸jca czu艂, jak jego mentalna koncentracja s艂abnie i wiedzia艂, 偶e musi szybko zareagowa膰 albo zostanie poch艂oni臋ty przez zd艂awion膮 energi臋, tak wi臋c gdy Gordeon wyszed艂 z ukradkowym ci臋ciem, Entreri opu艣ci艂 czubek swej klingi pod k膮t ciosu, po czym uni贸s艂 go i szybko prze艂o偶y艂 od g贸ry, wchodz膮c pod niego, obracaj膮c si臋 i przekr臋caj膮c miecz. Pozbawi艂 Gordeona r贸wnowagi i wpad艂 na m臋偶czyzn臋, powalaj膮c go na ziemi臋 i pochylaj膮c si臋 do niego, broni膮 przyszpilaj膮c d艂o艅.


* * *


Sharlotta unios艂a rami臋, by cisn膮膰 swym sztyletem w Basadoniego, lecz nagle przesun臋艂a je, widz膮c bardziej kusz膮cy cel, plecy Artemisa Entreriego, gdy m臋偶czyzna pochyli艂 si臋 nad Kadranem Gordeonem.

Wtedy jednak zn贸w si臋 przesun臋艂a, gdy kolejna, mroczniejsza sylwetka wkroczy艂a do pokoju. Kobieta pochyli艂a si臋 do rzutu, lecz drow by艂 szybszy. Sztylet przeci膮艂 jej nadgarstek, przyciskaj膮c jej r臋k臋 do 艣ciany. Kolejny sztylet wbi艂 si臋 w 艣cian臋 na prawo od jej g艂owy, a nast臋pny na lewo. Jeszcze jeden otar艂 si臋 o bok jej piersi, p贸藕niej za艣 kolejny, gdy Jarlaxle, poruszaj膮c b艂yskawicznie r臋k膮, posy艂a艂 wydawa艂oby si臋 niesko艅czony strumie艅 stali w jej stron臋.

Gordeon uderzy艂 Entreriego w twarz.

To r贸wnie偶 zosta艂o wch艂oni臋te.

M臋czy mnie twoja g艂upota 鈥 powiedzia艂 Entreri, k艂ad膮c d艂o艅 na piersi Gordeona, ignoruj膮c woln膮 r臋k臋 m臋偶czyzny, gdy raz za razem grzmoci艂a go w twarz.

Za pomoc膮 my艣li Entreri wyzwoli艂 energi臋. Jego d艂o艅 zanurzy艂a si臋 w pier艣 Gordeona, topi膮c sk贸r臋 oraz le偶膮ce pod ni膮 偶ebra. Wytrysn臋艂a fontanna krwi, pryskaj膮c w powietrze i spadaj膮c na zaskoczon膮 twarz Gordeona, wype艂niaj膮c mu usta, gdy stara艂 si臋 wrzeszcze膰 z przera偶enia.

A p贸藕niej by艂 ju偶 martwy.

Entreri podni贸s艂 si臋 i ujrza艂 Sharlott臋 stoj膮c膮 przy 艣cianie, z r臋koma w powietrzu 鈥 jedn膮 przyszpilon膮 do 艣ciany 鈥 przed Jarlaxle鈥檈m, kt贸ry trzyma艂 w gotowo艣ci kolejny sztylet. Kilka innych drow贸w, w tym Kimmuriel i Rai鈥檊y, wesz艂o do pokoju za swym dow贸dc膮. Skrytob贸jca szybko wszed艂 pomi臋dzy ni膮 a Basadoniego, dostrzegaj膮c sztylet, kt贸ry najwyra藕niej Sharlotta upu艣ci艂a tu偶 obok 艂贸偶ka. Obr贸ci艂 przebieg艂e spojrzenie na niebezpieczn膮 kobiet臋.

Wygl膮da na to, 偶e przyby艂em akurat na czas, paszo 鈥 wyja艣ni艂 Entreri, podnosz膮c bro艅. 鈥 Sharlotta, uwa偶aj膮c, 偶e dom gildii jest bezpieczny, najwyra藕niej postanowi艂a wykorzysta膰 okazj臋 i w ko艅cu si臋 ciebie pozby膰.

Entreri i Basadoni popatrzyli na Sharlott臋. Sta艂a beznami臋tnie, wyra藕nie przy艂apana, cho膰 w ko艅cu zdo艂a艂a zerwa膰 materia艂 swego r臋kawa ze stercz膮cego sztyletu.

Nie zna艂a prawdy o swoich przeciwnikach 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle. Entreri popatrzy艂 na niego i przytakn膮艂. Wszystkie mroczne elfy wycofa艂y si臋, oddaj膮c mu jego chwil臋.

Mam j膮 zabi膰? 鈥 spyta艂 Entreri Basadoniego.

Dlaczego prosisz mnie o pozwolenie? 鈥 odpar艂 pasza, wyra藕nie niezbyt zadowolony. 鈥 Mam ci za to podzi臋kowa膰? Za sprowadzenie mrocznych elf贸w do mojego domu?

Zrobi艂em to, co musia艂em, by przetrwa膰 鈥 odrzek艂 Entreri. 鈥 Wi臋kszo艣膰 ludzi domu prze偶y艂a, s膮 zneutralizowani, lecz 偶ywi. Kadran Gordeon zgin膮艂 鈥 nigdy nie by艂bym w stanie mu zaufa膰 鈥 lecz D艂o艅 偶yje. Tak wi臋c wykorzystamy ten sam uk艂ad co dot膮d, z tr贸jk膮 porucznik贸w i jednym mistrzem gildii. 鈥 Entreri popatrzy艂 na Jarlaxle鈥檃, a nast臋pnie na Sharlott臋. 鈥 Oczywi艣cie m贸j przyjaciel pragnie stanowiska porucznika 鈥 powiedzia艂. 鈥 Zas艂u偶y艂 sobie na to i nie mog臋 odm贸wi膰.

Sharlotta zesztywnia艂a, spodziewaj膮c si臋 艣mierci, poniewa偶 potrafi艂a wykona膰 proste obliczenie.

Pierwotnie Entreri istotnie zamierza艂 j膮 zabi膰, lecz gdy zerkn膮艂 zn贸w na Basadoniego, gdy popatrzy艂 ponownie na s艂abego starca, cie艅 jego dawnej chwa艂y, zmieni艂 kierunek swego miecza i przebi艂 nim serce paszy Basadoniego.

Tr贸jka porucznik贸w 鈥 powiedzia艂 do oszo艂omionej Sharlotty. 鈥 D艂o艅, Jarlaxle i ty.

Wi臋c Entreri jest mistrzem gildii 鈥 stwierdzi艂a kobieta z krzywym u艣mieszkiem. 鈥 Powiedzia艂e艣, 偶e nie by艂by艣 w stanie zaufa膰 Kadranowi Gordeonowi, a jednak dostrzegasz, i偶 ja jestem bardziej honorowa 鈥 powiedzia艂a zalotnie, podchodz膮c o krok.

Miecz Entreriego zn贸w si臋 podni贸s艂 i zatoczy艂 艂uk zbyt szybko, by mog艂a za nim nad膮偶y膰. Jego czubek zatrzyma艂 si臋 na delikatnej sk贸rze jej gard艂a.

Zaufa膰 ci? 鈥 wzdrygn膮艂 si臋 skrytob贸jca. 鈥 Nie, lecz r贸wnie偶 si臋 ciebie nie obawiam. R贸b to, co ci si臋 powie, a b臋dziesz 偶y艂a. 鈥 Przesun膮艂 lekko kling臋, tak by umie艣ci膰 j膮 pod jej podbr贸dkiem, i zadrasn膮艂 j膮 tam. 鈥 Dok艂adnie to, co ci si臋 powie 鈥 ostrzeg艂 鈥 inaczej pozbawi臋 ci臋 twojej pi臋knej twarzyczki jednym ci臋ciem.

Entreri odwr贸ci艂 si臋 do Jarlaxle鈥檃.

Dom zostanie zabezpieczony w przeci膮gu godziny 鈥 zapewni艂 go mroczny elf. 鈥 Wtedy ty i twoi porucznicy zadecydujecie o losie pojmanych i pu艣cisz na ulice takie wie艣ci, jakie b臋d膮 ci odpowiada膰 jako mistrzowi gildii.

Entreri s膮dzi艂, i偶 ta chwila przyniesie mu pewn膮 doz臋 satysfakcji. By艂 zadowolony, 偶e Gordeon zgin膮艂 i 偶e ten stary n臋dznik Basadoni przeszed艂 na dobrze zas艂u偶ony spoczynek.

Jak sobie 偶yczysz, m贸j paszo 鈥 wycedzi艂a z boku Sharlotta. Tytu艂 ten wwierci艂 mu si臋 w 偶o艂膮dek.



ROZDZIA艁 17

EGZORCYZMOWANIE DEMON脫W


Naprawd臋 by艂o co艣 poci膮gaj膮cego w walce, w poczuciu wy偶szo艣ci oraz elemencie kontroli. Pomi臋dzy faktem, i偶 potyczki nie by艂y 艣miertelne 鈥 cho膰 sporo klient贸w l zosta艂o mocno rannych 鈥 oraz przyt艂umiaj膮cymi sumienie drinkami, poczucie winy nie towarzyszy艂o pot臋偶nym ciosom. Jedynie satysfakcja i kontrola, zbyt d艂ugo nieobecne. Gdyby Wulfgar zatrzyma艂 si臋, by to przemy艣le膰, zda艂by sobie spraw臋, i偶 ka偶dy nowy rywal zast臋puje tego, kt贸rego nie by艂 w stanie pokona膰, tego, kt贸ry dr臋czy艂 go przez te wszystkie lata.

Nie k艂opota艂 si臋 jednak rozmy艣laniami. Lubi艂 po prostu uczucie towarzysz膮ce mu, gdy jego pier艣 zderza艂a si臋 z piersi膮 kolejnego awanturnika.

Wulfgar podszed艂 i chwyci艂 kolejnego m臋偶czyzn臋 za ko艂nierz (wyrywaj膮c mu jednocze艣nie sporo w艂os贸w z piersi) oraz pachwin臋 (podobnie wyrywaj膮c w艂osy). Jednym szarpni臋ciem barbarzy艅ca podni贸s艂 m臋偶czyzn臋 na poziom swego pasa. Nast臋pnie obrotowym ruchem wyrzuci艂 go wysoko nad g艂ow臋.

W艂a艣nie naprawi艂em okno 鈥 powiedzia艂 cierpko Arumn Gardpeck, widz膮c, gdzie celuje barbarzy艅ca.

M臋偶czyzna przelecia艂 przez nie i wyl膮dowa艂 na ulicy P贸艂ksi臋偶yca.

Wi臋c naprawisz je znowu 鈥 odpar艂 Wulfgar, mierz膮c Arumna spojrzeniem, kt贸rego karczmarz nie 艣mia艂 kwestionowa膰.

Arumn potrz膮sn膮艂 jedynie g艂ow膮 i wr贸ci艂 do wycierania baru, przypominaj膮c sobie, 偶e utrzymuj膮c tutaj taki porz膮dek, Wulfgar przyci膮ga艂 klient贸w 鈥 wielu klient贸w. Ludzie przychodzili, szukaj膮c bezpiecznego miejsca, w kt贸rym mogliby zmarnowa膰 noc. Byli te偶 tacy, kt贸rych interesowa艂y owe zdumiewaj膮ce pokazy si艂y. Takowi przybywali zar贸wno po to, by wyzwa膰 wielkiego barbarzy艅c臋, jak i, znacznie cz臋艣ciej, jako widzowie. Nigdy wcze艣niej nie by艂o w Cutlassie tak wielu klient贸w i nigdy wcze艣niej sakiewka Arumna Gardpecka nie by艂a tak pe艂na.

Szynkarz wiedzia艂 jednak, 偶e by艂aby pe艂niejsza, gdyby nie musia艂 ci膮gle dokonywa膰 napraw.

Nie powinien by艂 tego robi膰 鈥 odezwa艂 si臋 do Arumna m臋偶czyzna stoj膮cy obok baru. 鈥 Wyrzuci艂 Rossiego Doone鈥檃, 偶o艂nierza.

Nie mia艂 uniformu 鈥 stwierdzi艂 Arumn.

Przyszed艂 nieoficjalnie 鈥 wyja艣ni艂 m臋偶czyzna. 鈥 Chcia艂 zobaczy膰 tego zbira Wulfgara.

Zobaczy艂 go 鈥 odpar艂 Arumn tym samym zrezygnowanym i cierpkim tonem.

I zn贸w go zobaczy 鈥 obieca艂 m臋偶czyzna. 鈥 Tyle 偶e b臋d膮c razem z przyjaci贸艂mi.

Arumn westchn膮艂 i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, nie z obawy o Wulfgara, lecz z powodu wydatk贸w, jakich si臋 spodziewa艂, gdyby ca艂a grupa 偶o艂nierzy przysz艂a walczy膰 z barbarzy艅c膮.

Wulfgar sp臋dzi艂 t臋 noc 鈥 p贸艂 nocy 鈥 w pokoju Delly Curtie, zabrawszy uprzednio ze sob膮 butelk臋 z baru. Kolejn膮 flaszk臋 barbarzy艅ca chwyci艂 w drodze na zewn膮trz. Uda艂 si臋 do dok贸w i usiad艂 na skraju d艂ugiego nabrze偶a, obserwuj膮c, jak na wodzie pojawiaj膮 si臋 odblaski, gdy za jego plecami wstawa艂o s艂o艅ce.


Nast臋pnej nocy Josi Puddles jako pierwszy ujrza艂, jak do Cutlassa wchodzi p贸艂 tuzina m臋偶czyzn o ponurych twarzach, w艣r贸d nich ten, kt贸rego klient zidentyfikowa艂 jako Rossiego Doone鈥檃. Nowo przybyli przeszli na przeciwleg艂膮 stron臋 sali, wyrzucaj膮c kilku klient贸w od stolik贸w, po czym ustawili razem trzy 艂awki, by m贸c usi膮艣膰 rami臋 przy ramieniu, plecami do 艣ciany.

Dzisiaj pe艂nia 鈥 stwierdzi艂 Josi.

Arumn wiedzia艂, co to znaczy. Zawsze podczas pe艂ni t艂um by艂 troch臋 zapalczywszy. Jaki偶 za艣 t艂um przyby艂 tego wieczora 鈥 ka偶dy rodzaj 艂otra i zbira, jakiego Arumn m贸g艂 sobie wyobrazi膰.

Ca艂y dzie艅 by艂y gadki na ulicach 鈥 powiedzia艂 cicho Josi.

O ksi臋偶ycu? 鈥 spyta艂 Arumn.

Nie o ksi臋偶ycu 鈥 odpar艂 Josi. 鈥 O Wulfgarze i o tym Rossiem. Wszyscy gadaj膮c nadci膮gaj膮cej b贸jce.

Sze艣ciu na jednego 鈥 stwierdzi艂 Arumn.

Kiepscy 偶o艂nierze 鈥 powiedzia艂 chichocz膮c Josi.

Arumn skin膮艂 na bok, na Wulfgara, kt贸ry siedzia艂 ze spienionym kuflem w d艂oni i wygl膮da艂 na 艣wiadomego grupy, kt贸ra przysz艂a. Spojrzenie na twarz barbarzy艅cy, tak spokojn膮, a jednak tak zimn膮, wywo艂a艂o na grzbiecie Arumna ciarki. Ta noc b臋dzie d艂uga.


* * *


Po drugiej stronie pomieszczenia, w rogu przeciwleg艂ym ni偶 ten, w kt贸rym siedzia艂o sze艣ciu 偶o艂nierzy, inny m臋偶czyzna, cichy i nie rzucaj膮cy si臋 w oczy, r贸wnie偶 dostrzeg艂 napi臋cie oraz ewentualnych awanturnik贸w z wi臋cej ni偶 tylko przelotnym zainteresowaniem. Imi臋 m臋偶czyzny by艂o dobrze znane na ulicach Luskan, cho膰 jego twarz nie. Z zawodu by艂 cienistym 艂owc膮, cz艂owiekiem owianym tajemnic膮, lecz o reputacji, kt贸ra wywo艂ywa艂a dr偶enie u najtwardszych zbir贸w.

Morik 艁otr s艂ysza艂 do艣膰 du偶o o nowym wykidajle Arumna Gardpecka. Wr臋cz zbyt du偶o. Dochodzi艂a do niego opowie艣膰 za opowie艣ci膮 o nieprawdopodobnych wyczynach si艂owych m臋偶czyzny.

O tym, jak zosta艂 uderzony bezpo艣rednio w twarz ci臋偶k膮 pa艂k膮 i otrz膮sn膮艂 z tego, nie przej膮wszy si臋 zbytnio. O tym, jak uni贸s艂 dw贸ch m臋偶czyzn w powietrze, zderzy艂 ich g艂owami, po czym jednocze艣nie cisn膮艂 przez przeciwleg艂e 艣ciany tawerny. O tym, jak wyrzuci艂 jakiego艣 m臋偶czyzn臋 na ulic臋, po czym wybieg艂 i nag膮 piersi膮 zatrzyma艂 zaprz臋g dw贸ch koni, by nie dopu艣ci膰, aby w贸z przejecha艂 pijaka...

Morik 偶y艂 po艣r贸d ludzi ulicy wystarczaj膮co d艂ugo, by rozumie膰, i偶 wi臋kszo艣膰 owych opowie艣ci by艂a przesadzona. Ka偶dy bajarz stara艂 si臋 przewy偶szy膰 poprzedniego. Nie m贸g艂 jednak zaprzeczy膰, 偶e sylwetka tego Wulfgara robi艂a wra偶enie. Nie m贸g艂 te偶 zaprzeczy膰, 偶e wida膰 by艂o wiele ran na g艂owie Rossiego Doone鈥檃, 偶o艂nierza, kt贸rego Morik dobrze zna艂 i zawsze szanowa艂 jako porz膮dnego wojownika.

Oczywi艣cie Morik, z uszami tak dostrojonymi do ulic i zau艂k贸w, s艂ysza艂 o zamiarze Rossiego, by wr贸ci膰 i wyr贸wna膰 porachunki. Oczywi艣cie Morik s艂ysza艂 r贸wnie偶 o zamiarze kogo艣 innego, by umie艣ci膰 tego nowo przyby艂ego dok艂adnie na jego miejscu. Tak wi臋c Morik przyszed艂 tu jedynie po to, by obserwowa膰, nic wi臋cej, by oszacowa膰 wielkiego m臋偶czyzn臋 z p贸艂nocy, sprawdzi膰, czy posiada si艂臋, umiej臋tno艣ci oraz temperament, by przetrwa膰 i sta膰 si臋 prawdziwym zagro偶eniem.

Nawet na chwil臋 nie spuszczaj膮c wzroku z Wulfgara, cichy m臋偶czyzna s膮czy艂 wino i czeka艂.


* * *


Zaraz gdy Wulfgar ujrza艂, 偶e Delly podchodzi w pobli偶e sze艣ciu m臋偶czyzn, wys膮czy艂 jednym haustem swoje piwo i 艣cisn膮艂 mocniej st贸艂. Widzia艂, jak to nadci膮ga, i jak偶e by艂 przewiduj膮cy, bowiem jeden z przydupas贸w Rossiego Doone鈥檃 wyci膮gn膮艂 r臋k臋 i chwyci艂 za po艣ladek przechodz膮cej Delly.

Wulfgar podni贸s艂 si臋 gwa艂townie, wpadaj膮c przed napastnika i staj膮c tu偶 obok Delly.

Och, to nic 鈥 powiedzia艂a kobieta, ze 艣miechem odsuwaj膮c Wulfgara. Lecz barbarzy艅ca chwyci艂 j膮 za ramiona, podni贸s艂, obr贸ci艂 i ustawi艂 za sob膮. Potem odwr贸ci艂 si臋, zmierzy艂 wzrokiem napastnika, a nast臋pnie Rossiego Doone鈥檃, prawdziwego winowajc臋.

Rossie dalej siedzia艂, dalej si臋 艣mia艂, wydawa艂 si臋 ca艂kowicie wyluzowany, maj膮c po swej prawej trzech, a po lewej dw贸ch krzepkich wojownik贸w.


Troch臋 zabawy 鈥 stwierdzi艂 Wulfgar. 鈥 P艂贸tno, by przykry膰 twoje rany, z kt贸rych najg艂臋bsz膮 jest rana na twojej dumie.

Rossie przesta艂 si臋 艣mia膰 i spojrza艂 stanowczo na m臋偶czyzn臋.

Nie naprawili艣my jeszcze okna 鈥 powiedzia艂 Wulfgar. 鈥 Wolisz zn贸w wyj艣膰 t膮 drog膮?

M臋偶czyzna obok Rossiego zje偶y艂 si臋, lecz Rossie przytrzyma艂 go.

Tak naprawd臋, cz艂owieku z p贸艂nocy, wol臋 zosta膰 鈥 odpowiedzia艂. 鈥 Wed艂ug mnie, to ty powiniene艣 wyj艣膰.

Wulfgar nawet nie mrugn膮艂.

Prosz臋 ci臋 po raz drugi i ostatni, aby艣 wyszed艂 z w艂asnej woli 鈥 rzek艂.

M臋偶czyzna siedz膮cy najdalej od Rossiego, na lewo od Wulfgara, wsta艂 i przeci膮gn膮艂 si臋 oci臋偶ale.

Chyba p贸jd臋 po drinka 鈥 powiedzia艂 spokojnie do m臋偶czyzny siedz膮cego obok niego, po czym, jakby chcia艂 i艣膰 do baru, wykona艂 krok w stron臋 Wulfgara.

Barbarzy艅ca, b臋d膮c ju偶 do艣wiadczonym weteranem barowych bijatyk, dostrzeg艂, co nadci膮ga. Zrozumia艂, 偶e m臋偶czyzna z艂apie go, by przytrzyma膰 i spowolni膰, podczas gdy Rossie i pozostali b臋d膮 mogli go t艂uc. Wulfgar koncentrowa艂 si臋 dalej na Rossiem i czeka艂. Nast臋pnie, gdy m臋偶czyzna podszed艂 na odleg艂o艣膰 dw贸ch krok贸w, gdy jego r臋ce zacz臋艂y wyci膮ga膰 si臋 w stron臋 Wulfgara, barbarzy艅ca obr贸ci艂 si臋 nagle, wchodz膮c w obszar chwytu tamtego. Barbarzy艅ca napi膮艂 mi臋艣nie grzbietu, posy艂aj膮c czo艂o w twarz m臋偶czyzny, mia偶d偶膮c mu nos i sprawiaj膮c, 偶e zatoczy艂 si臋 do ty艂u.

Wulfgar obr贸ci艂 si臋 szybko z powrotem, wyrzucaj膮c przed siebie pi臋艣膰. Trafi艂 Rossiego w szcz臋k臋, gdy ten zacz膮艂 wstawa膰, tym samym rzucaj膮c m臋偶czyzn臋 na 艣cian臋. Nie zwalniaj膮c, Wulfgar chwyci艂 oszo艂omionego Rossiego za ramiona i odrzuci艂 go mocno w bok, w lewo, by odbi膰 nadci膮gaj膮cy atak dw贸ch m臋偶czyzn. Nast臋pnie barbarzy艅ca zn贸w si臋 obr贸ci艂, powarkuj膮c i wyrzucaj膮c przed siebie pi臋艣ci, by wymierzy膰 ci臋偶kie ciosy dw贸m m臋偶czyznom skacz膮cym na niego z tej strony.

Kolano unios艂o si臋 ku jego pachwinie, lecz Wulfgar dostrzeg艂 ten ruch i zareagowa艂 szybko. Skr臋ci艂 nog臋, by przechwyci膰 cios udem, po czym si臋gn膮艂 pod wy gi臋t膮 nog臋. Napastnik instynktownie z艂apa艂 Wulfgara, chwytaj膮c bark i w艂osy, staraj膮c si臋 zachowa膰 dzi臋ki temu r贸wnowag臋. Lecz pot臋偶ny barbarzy艅ca, po prostu zbyt silny, poci膮gn膮艂, unosz膮c go w g贸r臋 i przerzucaj膮c nad swym ramieniem, po czym zn贸w si臋 obr贸ci艂, by odbi膰 ataki dw贸ch m臋偶czyzn rzucaj膮cych si臋 na jego plecy.

Ruch ten kosztowa艂 Wulfgara kilka cios贸w pi臋艣ci膮 ze strony m臋偶czyzny stoj膮cego obok. Wulfgar przyj膮艂 je stoicko, ledwo wydaj膮c si臋 nimi przejmowa膰. Obr贸ci艂 si臋 gwa艂townie, poruszaj膮c szybko nogami, by wbi膰 pi臋艣ciarza w 艣cian臋, zwieraj膮c si臋 z nim.

Zdesperowany 偶o艂nierz trzyma艂 si臋 z ca艂ych si艂, a jego przyjaciele zbli偶ali si臋 szybko z ty艂u. Rykni臋cie, wywini臋cie oraz osza艂amiaj膮cy cios pi臋艣ci膮 wyrwa艂y Wulfgara z obj臋膰 m臋偶czyzny. Wojownik wycofa艂 si臋 spod 艣ciany, instynktownie unikaj膮c po drodze ciosu i chwytaj膮c st贸艂 za nog臋.

Wulfgar obr贸ci艂 si臋 z powrotem w stron臋 grupy i tak gwa艂townie zatrzyma艂 p臋d sto艂u, 偶e ten si臋 rozpad艂. Wi臋ksza jego cz臋艣膰 polecia艂a w pier艣 najbli偶szego m臋偶czyzny, pozostawiaj膮c Wulfgara stoj膮cego z drewnian膮 nog膮 w d艂oni, z pa艂k膮, na kt贸rej odpowiednie wykorzystanie nie traci艂 czasu. Barbarzy艅ca uderzy艂 ni膮 pod sto艂em w ods艂oni臋te nogi m臋偶czyzny, raz, a potem nast臋pny, mia偶d偶膮c jego kolana. M臋偶czyzna zawy艂 z b贸lu i pchn膮艂 st贸艂 z powrotem na Wulfgara, lecz ten przyj膮艂 pocisk jedynie wzruszeniem ramion, koncentruj膮c si臋 zamiast tego na skierowaniu pa艂ki w odpowiedni膮 stron臋 i pchni臋ciu m臋偶czyzny w oko jej w膮skim ko艅cem.

P贸艂obr贸t i pe艂en zamach ugodzi艂y innego w bok g艂owy, roz艂upuj膮c pa艂k臋 i sprawiaj膮c, 偶e napastnik osun膮艂 si臋 niczym worek m膮ki. Gdy upada艂, Wulfgar przebieg艂 po nim 鈥 barbarzy艅ca rozumia艂, i偶 jedyn膮 jego obron膮 przeciwko tak wielu jest ruchliwo艣膰. Wojownik wpad艂 na kolejnego m臋偶czyzn臋 i poni贸s艂 go przez p贸艂 sali, by uderzy膰 nim o 艣cian臋. Podr贸偶 zako艅czy艂a si臋 dzik膮 wymian膮 cios贸w. Wulfgar przyj膮艂 tuzin uderze艅 i odda艂 podobn膮 liczb臋, lecz jego by艂y zdecydowanie ci臋偶sze i oszo艂omiony, o艣lepiony m臋偶czyzna pad艂 na ziemi臋 鈥 a raczej pad艂by, gdyby Wulfgar nie chwyci艂 go za rami臋. Barbarzy艅ca obr贸ci艂 si臋 szybko i wypu艣ci艂 sw贸j kolejny ludzki pocisk, posy艂aj膮c go nisko, w kostki najbli偶szego prze艣ladowcy, kt贸ry potkn膮艂 si臋 i upad艂 jak d艂ugi, wyci膮gaj膮c obydwie r臋ce, by chwyci膰 barbarzy艅c臋. Wulfgar, wci膮偶 kontroluj膮c sytuacj臋, wykorzysta艂 p臋d obrotu i zanurkowa艂 do przodu, wyci膮gaj膮c przed siebie pi臋艣膰 i kieruj膮c si臋 dok艂adnie pomi臋dzy owe r臋ce. Jego si艂a po艂膮czy艂a si臋 z p臋dem potykaj膮cego si臋 m臋偶czyzny i wojownik poczu艂, jak jego pi臋艣膰 wbija si臋 mocno w twarz tamtego, odrzucaj膮c mu gwa艂townie g艂ow臋 do ty艂u.

Ten m臋偶czyzna r贸wnie偶 osun膮艂 si臋 gwa艂townie.

Wulfgar stan膮艂 prosto, skierowuj膮c uwag臋 na Rossiego i jego jedynego stoj膮cego sojusznika, kt贸remu krew p艂yn臋艂a swobodnie z nosa. Kolejny m臋偶czyzna, trzymaj膮cy si臋 za rozerwan膮 brew, pr贸bowa艂 wsta膰, lecz p臋kni臋te kolano nie mog艂o utrzyma膰 jego ci臋偶aru. Odku艣tyka艂 na bok i opad艂 tam na 艂aw臋.

Podejmuj膮c pierwszy naprawd臋 skoordynowany atak, Rossie i jego towarzysz podeszli powoli, po czym rzucili si臋 jednocze艣nie na Wulfgara, zamierzaj膮c go przewr贸ci膰. Cho膰 obydwaj byli wielcy, Wulfgar nie upad艂, nawet si臋 nie zatoczy艂. Barbarzy艅ca schwyci艂 ich w locie, zachowuj膮c r贸wnowag臋. Gdy zacz膮艂 nimi potrz膮sa膰, obydwaj trzymali si臋 kurczowo 偶ycia. Rossie wy艣lizgn膮艂 si臋, a Wulfgar zdo艂a艂 chwyci膰 drugiego obiema r臋koma, przyci膮gaj膮c trzymaj膮cego si臋 m臋偶czyzn臋 poziomo przed sw膮 twarz. R臋ce m臋偶czyzny wymachiwa艂y Wulfgarowi obok g艂owy, lecz kierunek atak贸w by艂 nieprawid艂owy i ciosy okazywa艂y si臋 nieskuteczne.

Wulfgar zn贸w zarycza艂 i uderzy艂 m臋偶czyzn臋 mocno w 偶o艂膮dek, po czym zacz膮艂 biega膰 na 艣lepo po tawernie. Zgaduj膮c odleg艂o艣膰, Wulfgar pochyli艂 w ostatniej chwili g艂ow臋, by ustawi膰 odpowiednio swe pot臋偶ne mi臋艣nie karku, po czym wpad艂 z ca艂膮 si艂膮 w 艣cian臋. Odbi艂 si臋, trzymaj膮c m臋偶czyzn臋 zaledwie jedn膮 r臋k膮, pod ramieniem, i trzyma艂 tak d艂ugo, by pozwoli膰 m臋偶czy藕nie stan膮膰 na nogach.

M臋偶czyzna sta艂 pod 艣cian膮, obserwuj膮c zmieszany, jak Wulfgar odbiega na kilka krok贸w, po czym jego oczy mocno si臋 rozszerzy艂y, gdy wielki barbarzy艅ca obr贸ci艂 si臋, zarycza艂 i zaszar偶owa艂, pochylaj膮c bark.

M臋偶czyzna podni贸s艂 r臋ce, lecz nie mia艂o to wi臋kszego znaczenia, bowiem Wulfgar wbi艂 go w deski, kt贸re pop臋ka艂y. G艂o艣niejszy od trzaskaj膮cego drewna by艂 odg艂os j臋kni臋cia i westchni臋cia ze strony zrezygnowanego Arumna Gardpecka.

Wulfgar zn贸w si臋 odbi艂, lecz zaraz pochyli艂 si臋 szybko z powrotem, uderzaj膮c raz za razem z prawej i z lewej, a ka偶dy pot臋偶ny cios wbija艂 m臋偶czyzn臋 g艂臋biej w 艣cian臋. Biedny 偶o艂nierz, pot艂uczony i zakrwawiony, z drzazgami wbitymi g艂臋boko w plecy i z艂amanym nosem, podni贸s艂 s艂abo r臋k臋, by pokaza膰, 偶e ma ju偶 do艣膰.

Wulfgar zn贸w go uderzy艂, paskudnym lewym sierpowym, kt贸ry przelecia艂 nad podniesion膮 r臋k膮 i roztrzaska艂 szcz臋k臋, str膮caj膮c m臋偶czyzn臋 w zapomnienie. 呕o艂nierz upad艂by, tyle 偶e po艂amana 艣ciana utrzyma艂a go w miejscu. Wulfgar nawet tego nie zauwa偶y艂, bowiem obr贸ci艂 si臋 w stron臋 Rossiego, jedynego przeciwnika, kt贸ry wci膮偶 okazywa艂 jak膮kolwiek zdolno艣膰 do walki. Jeden z pozosta艂ych, m臋偶czyzna, z kt贸rym Wulfgar wymienia艂 ciosy pod 艣cian膮, czo艂ga艂 si臋 na r臋kach i kolanach, wygl膮daj膮c tak, jakby nie wiedzia艂 nawet, gdzie si臋 znajduje. Kolejny, z g艂ow膮 rozbit膮 przez paskudny cios pa艂k膮, wci膮偶 pr贸bowa艂 wsta膰 i ci膮gle si臋 przewraca艂, podczas gdy trzeci siedzia艂 pod 艣cian膮, trzymaj膮c si臋 za oko i za p臋kni臋te kolano. Czwarty z towarzyszy Rossiego, ten, kt贸rego Wulfgar trafi艂 jednym, druzgoc膮cym uderzeniem pi臋艣ci, le偶a艂 zupe艂nie nieruchomo, bez 艣ladu przytomno艣ci.

Zabieraj swoich przyjaci贸艂 i odejd藕 鈥 zaproponowa艂 Rossie鈥檈mu zm臋czony Wulfgar. 鈥 I nie wracaj.

W odpowiedzi rozw艣cieczony m臋偶czyzna si臋gn膮艂 do swego buta i wyci膮gn膮艂 d艂ugi n贸偶.

Ale ja chc臋 si臋 zabawi膰 鈥 powiedzia艂 Rossie, podchodz膮c o krok.

Wulfgar! 鈥 dobieg艂 krzyk Delly z przeciwnej strony, zza baru, i zar贸wno Wulfgar jak i Rossie obr贸cili si臋, by ujrze膰 kobiet臋 ciskaj膮c膮 swemu przyjacielowi Aegis-fanga, cho膰 nie by艂a w stanie dorzuci膰 nim do po艂owy odleg艂o艣ci.

Nie mia艂o to jednak wi臋kszego znaczenia, bowiem Wulfgar wyci膮gn膮艂 r臋k臋 w jego stron臋 i my艣lami przyzwa艂 m艂ot.

M艂ot znikn膮艂, po czym pojawi艂 si臋 ponownie w oczekuj膮cej d艂oni barbarzy艅cy.

Podobnie jak ja 鈥 powiedzia艂 Wulfgar do os艂upia艂ego i przera偶onego Rossiego. Aby podkre艣li膰 swe s艂owa, zamachn膮艂 si臋 Aegis-fangiem. Uderzenie trafi艂o w belk臋, roz艂upuj膮c j膮, co wywo艂a艂o kolejny dono艣ny j臋k Arumna.

Rossie, kt贸rego dawno ju偶 opu艣ci艂a ochocza mina, rozejrza艂 si臋 dooko艂a i cofn膮艂 niczym schwytane w pu艂apk臋 zwierz臋. Chcia艂 si臋 wycofa膰, znale藕膰 jak膮艣 drog臋 ucieczki 鈥 by艂o to oczywiste dla ka偶dego w sali.

I wtedy drzwi otworzy艂y si臋 gwa艂townie i wszystkie g艂owy skierowa艂y si臋 w stron臋 wej艣cia 鈥 te, kt贸re nie by艂y roz艂upane (r贸wnie偶 Doone鈥檃 i Wulfgara), i do 艣rodka wszed艂 najwi臋kszy cz艂owiek, je偶eli istotnie by艂 to cz艂owiek, jakiego Wulfgar kiedykolwiek widzia艂. By艂 gigantyczny, wy偶szy od Wulfgara przynajmniej o g艂ow臋 i niemal o tyle samo szerszy, wa偶y艂 chyba dwa razy wi臋cej ni偶 sto pi臋膰dziesi膮t kilo barbarzy艅cy. Jeszcze wi臋ksze wra偶enie robi艂 fakt, 偶e gdy wszed艂, ogromne cia艂o prawie si臋 nie zako艂ysa艂o. Olbrzym ca艂y sk艂ada艂 si臋 z mi臋艣ni, chrz膮stek i ko艣ci.

M臋偶czyzna wkroczy艂 do 艣rodka uciszonej nagle tawerny, a jego g艂owa obr贸ci艂a si臋 powoli, by przyjrze膰 si臋 sali. Jego wzrok spocz膮艂 w ko艅cu na Wulfgarze. Olbrzym wyci膮gn膮艂 powoli r臋ce zza przednich fa艂d p艂aszcza, by ods艂oni膰 trzymany w jednej r臋ce kawa艂ek ci臋偶kiego 艂a艅cucha, w drugiej za艣 nabijan膮 pa艂臋.

Mnie te偶 masz do艣膰, Wulfgarze martwy? 鈥 spyta艂 Wyrwid膮b, pryskaj膮c 艣lin膮 przy ka偶dym s艂owie. Sko艅czy艂 warkni臋ciem, po czym zamachn膮艂 si臋 pot臋偶nie r臋k膮, uderzaj膮c 艂a艅cuchem w blat pobliskiego sto艂u i roz艂upuj膮c go na p贸艂. Trzech siedz膮cych przy owym stole klient贸w nie czmychn臋艂o. W og贸le nie odwa偶yli si臋 poruszy膰.

Na twarzy Wulfgara pojawi艂 si臋 szeroki u艣miech. Wyrzuci艂 Aegis-fanga w powietrze, po czym z艂apa艂 go z powrotem za r膮czk臋.

Arumn Gardpeck j臋kn膮艂 jeszcze g艂o艣niej. To b臋dzie kosztowna noc.

Rossie Doone i ci z jego przyjaci贸艂, kt贸rzy wci膮偶 mogli si臋 porusza膰, usun臋li si臋 z drogi niebezpiecze艅stwu, pozostawiaj膮c czyst膮 艣cie偶k臋 pomi臋dzy Wulfgarem a Wyrwid臋bem.

W cieniu po przeciwleg艂ej stronie sali Morik 艁otr upi艂 kolejny 艂yk wina. Przyszed艂 w艂a艣nie po to, aby zobaczy膰 t臋 walk臋.

C贸偶, nie dajesz mi odpowiedzi 鈥 powiedzia艂 Wyrwid膮b, zn贸w zamachuj膮c si臋 艂a艅cuchem. Tym razem nie trafi艂 on porz膮dnie, lecz owin膮艂 si臋 wok贸艂 nachylonej nogi przewr贸conego sto艂u. Nast臋pnie, po uderzeniu w nog臋 jednego z siedz膮cych m臋偶czyzn, jego czubek zahaczy艂 o krzes艂o klienta. Wydawszy z siebie ryk, Wyrwid膮b przyci膮gn膮艂 艂a艅cuch z powrotem, posy艂aj膮c st贸艂 i krzes艂o na drug膮 stron臋 sali, za艣 pechowego klienta ty艂kiem na pod艂og臋.

Tawerniana etykieta i m贸j pracodawca wymagaj膮, abym da艂 ci mo偶liwo艣膰 spokojnego wyj艣cia 鈥 odpar艂 cicho Wulfgar, recytuj膮c has艂o Arumna.

Wyrwid膮b natar艂 niczym rycz膮cy potw贸r lub rozszala艂y gigant. Wymachiwa艂 przed sob膮 w t臋 i z powrotem 艂a艅cuchem, a jego maczuga unios艂a si臋 wysoko do uderzenia.

Wulfgar u艣wiadomi艂 sobie, i偶 m贸g艂by powali膰 giganta dobrze wymierzonym rzutem Aegis-fangiem, zanim tamten przeszed艂by dwa kroki, lecz pozwoli艂 stworowi si臋 zbli偶a膰, rozkoszuj膮c si臋 wyzwaniem. Ku zdumieniu wszystkich barbarzy艅ca upu艣ci艂 Aegis-fanga na ziemi臋. Gdy 艂a艅cuch 艣wisn膮艂 w kierunku jego g艂owy, opad艂 nagle do przysiadu, lecz utrzyma艂 r臋k臋 pionowo nad sob膮.

Wulfgar si臋gn膮艂 po 艂a艅cuch, a gdy go chwyci艂, poci膮gn膮艂 pot臋偶nie, co jedynie przyspieszy艂o szar偶臋 Wyrwid臋ba. Wielki m臋偶czyzna zamachn膮艂 si臋 sw膮 pa艂k膮, lecz by艂 zbyt blisko. Wulfgar pochyli艂 si臋 nisko, kieruj膮c sw贸j bark w nogi m臋偶czyzny. P臋d Wyrwid臋ba poni贸s艂 jego cielsko przez pochylony grzbiet barbarzy艅cy.

By艂o to niesamowite i osza艂amiaj膮ce, lecz Wulfgar stan膮艂 prosto, unosz膮c Wyrwid臋ba nad siebie. Nast臋pnie, ku zdumieniu wszystkich obserwuj膮cych, zgi膮艂 szybko kolana i z powrotem si臋 wyprostowa艂. Naciskaj膮c z ca艂ej si艂y, podni贸s艂 Wyrwid臋ba nad sw膮 g艂ow臋.

Zanim wielki m臋偶czyzna zdo艂a艂 si臋 odwr贸ci膰 i uderzy膰 pa艂k膮, Wulfgar przebieg艂 drog臋, kt贸r膮 naciera艂 Wyrwid膮b i, sam wydawszy pot臋偶ny ryk, cisn膮艂 nim przez drzwi, wyrywaj膮c je ca艂kowicie wraz z framug膮 i umieszczaj膮c wielkiego m臋偶czyzn臋 w stercie drzazg na zewn膮trz Cutlassa. Poci膮gn膮wszy r臋k膮, wci膮偶 owini臋t膮 艂a艅cuchem, Wulfgar sprawi艂, 偶e Wyrwid膮b okr臋ci艂 si臋 w kupie drewna, zanim pu艣ci艂 bro艅.


Uparty gigant szamota艂 si臋, a偶 w ko艅cu wydosta艂 si臋 ze sterty drewna. Wsta艂 rycz膮c. Jego twarz oraz szyja by艂y zranione w kilku miejscach. Wymachiwa艂 szale艅czo pa艂k膮.

Odwr贸膰 si臋 i odejd藕 鈥 ostrzeg艂 Wulfgar. Barbarzy艅ca si臋gn膮艂 za siebie i my艣l膮 sprowadzi艂 Aegis-fanga do swej d艂oni.

Je艣li nawet Wyrwid膮b us艂ysza艂 ostrze偶enie, nie okaza艂 tego. Kolos uderzy艂 sw膮 maczug膮 o ziemi臋 i podszed艂 spiesznie naprz贸d, parskaj膮c.

I zgin膮艂. Dok艂adnie tak, wzi臋ty przez zaskoczenie, gdy r臋ka barbarzy艅cy wystrzeli艂a do przodu, gdy pot臋偶ny m艂ot bojowy zawirowa艂, zbyt szybko, by odbi膰 go pa艂k膮, zbyt mocno, by masywna klatka piersiowa Wyrwid臋ba wch艂on臋艂a uderzenie.

Gigant zatoczy艂 si臋 do ty艂u i pad艂 bardziej ze szmerem ni偶 艂upni臋ciem, po czym znieruchomia艂.

Wyrwid膮b by艂 pierwszym cz艂owiekiem, jakiego Wulfgar zabi艂 podczas swej bytno艣ci w barze Arumna Gardpecka. By艂 r贸wnie偶 pierwszym cz艂owiekiem zabitym w Cutlassie od wielu, wielu miesi臋cy. Ca艂a tawerna, Delly i Josi, Rossie Doone i jego zbiry, wydawali si臋 znieruchomie膰 w czystym zdumieniu. Lokal sta艂 si臋 ca艂kowicie cichy.

Wulfgar, do kt贸rego r臋ki wr贸ci艂 Aegis-fang, odwr贸ci艂 si臋 i podszed艂 do baru, nie zwracaj膮c uwagi na niebezpiecznego Rossiego Doone鈥檃. Wojownik po艂o偶y艂 Aegis-fanga na barze przed Arumnem, wskazuj膮c, 偶e karczmarz powinien po艂o偶y膰 go z powrotem na p贸艂ce za kontuarem, po czym niedbale stwierdzi艂 鈥 Powiniene艣 naprawi膰 drzwi, Arumnie, i to szybko, inaczej kto艣 wejdzie i ci臋 okradnie.

P贸藕niej za艣, jakby nic si臋 nie sta艂o, Wulfgar przeszed艂 przez sal臋, wydaj膮c si臋 nie艣wiadomy ciszy i os艂upia艂ych spojrze艅, kt贸re towarzyszy艂y ka偶demu jego krokowi.

Niez艂ego wojownika tu masz, mistrzu Gardpecku 鈥 powiedzia艂 jaki艣 m臋偶czyzna. Arumn rozpozna艂 ten g艂os i w艂osy na karku stan臋艂y mu d臋ba.

A ulica P贸艂ksi臋偶yca b臋dzie lepsza, gdy nie b臋dzie po niej szala艂 ten osi艂ek Wyrwid膮b 鈥 ci膮gn膮艂 Morik. 鈥 Nie b臋d臋 go op艂akiwa艂.

Nigdy nie prosi艂em o 偶adn膮 awantur臋 鈥 rzek艂 Arumn. 鈥 Nie z Wyrwid臋bem i nie z tob膮.


Ani te偶 jej nie b臋dzie 鈥 zapewni艂 karczmarza Morik, gdy Wulfgar, zauwa偶aj膮c rozmow臋, podszed艂 do m臋偶czyzny 鈥 podobnie jak Josi Puddles i Delly, cho膰 oni utrzymywali pe艂en szacunku dystans.

Niez艂a walka, Wulfgarze, synu Beomegara 鈥 powiedzia艂 Morik i popchn膮艂 po barze szklank臋 w kierunku Wulfgara. Wojownik popatrzy艂 na ni膮, a nast臋pnie spojrza艂 podejrzliwie na Morika. W ko艅cu sk膮d Morik m贸g艂 zna膰 jego pe艂ne imi臋, kt贸rego Wulfgar nie u偶ywa艂, odk膮d wkroczy艂 do Luskan.

Delly w艣lizgn臋艂a si臋 pomi臋dzy nich, wo艂aj膮c do Arumna, by poda艂 jej kilka drink贸w dla innych klient贸w, a gdy obydwaj m臋偶czy藕ni wpatrywali si臋 w siebie, przebiegle zamieni艂a postawion膮 przez Morika szklank臋 na jedn膮 ze swej tacy. Nast臋pnie odsun臋艂a si臋, wracaj膮c z powrotem za Wulfgara, pragn膮c bezpiecze艅stwa, jakie dawa艂a jej jego masywna sylwetka, obecna pomi臋dzy ni膮 a niebezpiecznym m臋偶czyzn膮.

Ani te偶 jej nie b臋dzie 鈥 powt贸rzy艂 Morik do Arumna. Zasalutowa艂 palcami przy艂o偶onymi do g艂owy i odszed艂, opuszczaj膮c Cutlassa.

Wulfgar przygl膮da艂 mu si臋 z zaciekawieniem, dostrzegaj膮c pe艂en r贸wnowagi krok wojownika, po czym r贸wnie偶 odszed艂, przystaj膮c jedynie na tyle d艂ugo, by podnie艣膰 i wys膮czy膰 trunek ze szklanki.

Morik 艁otr 鈥 odezwa艂 si臋 Josi Puddles do Arumna i Delly, staj膮c naprzeciwko karczmarza. Zar贸wno on jak i Arumn zauwa偶yli, 偶e Delly trzyma szklank臋, kt贸r膮 Morik zaoferowa艂 Wulfgarowi.

I pewnie zabi艂oby to sporego minotaura 鈥 powiedzia艂a, wyci膮gaj膮c r臋k臋, by wyla膰 zawarto艣膰 do zlewu.

Pomimo zapewnie艅 Morika Arumn Gardpeck nie sprzeciwi艂 si臋. Tej nocy Wulfgar stokrotnie umocni艂 sw膮 reputacj臋, najpierw ca艂kowicie upokarzaj膮c Rossiego Doone鈥檃 i jego band臋 鈥 nie b臋dzie ju偶 z nimi wi臋cej k艂opot贸w 鈥 a nast臋pnie powalaj膮c 鈥 i to z jak膮 艂atwo艣ci膮 鈥 najbardziej krzepkiego wojownika, jakiego ulica P贸艂ksi臋偶yca zna艂a od lat.

Takiej s艂awie towarzyszy艂o jednak niebezpiecze艅stwo, wszyscy troje o tym wiedzieli. By膰 obserwowanym przez Morika 艁otra oznacza艂o by膰 obserwowanym przez jego 艣mierciono艣n膮 bro艅. By膰 mo偶e m臋偶czyzna dotrzyma swej obietnicy i pozwoli, by sytuacja pozosta艂a przez jaki艣 czas spokojna, lecz w ko艅cu reputacja Wulfgara wzro艣nie na tyle, 偶e stanie si臋 niedogodno艣ci膮, a p贸藕niej by膰 mo偶e i zagro偶eniem dla niego samego.

Wulfgar wydawa艂 si臋 nie艣wiadomy tego wszystkiego. Doko艅czy艂 prac臋, nie wypowiedziawszy ani s艂owa, nawet do Rossiego Doone鈥檃 i jego towarzyszy, kt贸rzy postanowili zosta膰 鈥 g艂贸wnie dlatego, 偶e cz臋艣膰 z nich potrzebowa艂a sporo silnych trunk贸w, by st艂umi膰 b贸l w ranach 鈥 lecz byli cicho. P贸藕niej za艣, co wchodzi艂o mu w zwyczaj, wzi膮艂 dwie butelki mocnego alkoholu, chwyci艂 Delly pod r臋k臋 i skierowa艂 si臋 na p贸艂 nocy do jej pokoju.

Gdy owe p贸艂 nocy min臋艂o, z drug膮 butelk膮 w d艂oni uda艂 si臋 do dok贸w, by obserwowa膰 艣wit, p艂awi膰 si臋 w tera藕niejszo艣ci, nie dba膰 o przysz艂o艣膰 i zapomnie膰 o przesz艂o艣ci.



ROZDZIA艁 18

OIMPACH, KAP艁ANACH I WIELKIEJ WYPRAWIE


Swoje imi臋 i reputacja ci臋 wyprzedzaj膮 鈥 wyja艣ni艂 kapitan Vaines Drizztowi, gdy prowadzi艂 drowa oraz jego towarzyszy na pomost cumowniczy. Przed nimi majaczy艂 poszarpany krajobraz Wr贸t Baldura, wielkiego miasta portowego w po艂owie drogi pomi臋dzy Waterdeep a Calimportem. Wzd艂u偶 imponuj膮cych dok贸w le偶a艂o wiele budynk贸w, od niskich magazyn贸w do wy偶szych budowli zastawionych blankami i str贸偶贸wkami, co dawa艂o tej okolicy niepewny, nier贸wny wyraz.

M贸j cz艂owiek nie mia艂 wi臋kszego problemu z za艂atwieniem wam przejazdu korytem rzeki 鈥 ci膮gn膮艂 Vaines.

Wyr贸偶niaj膮c osoby, kt贸re zabra艂yby drowa 鈥 powiedzia艂 cierpko Bruenor.

Jeszcze mniej wzi臋艂oby krasnoluda 鈥 odpar艂 Drizzt bez najmniejszego wahania.


Dowodzony i obsadzony przez krasnoludy 鈥 wyt艂umaczy艂 Vaines. To wywo艂a艂o j臋k Drizzta i chichot Bruenora. 鈥 Kapitan Bumpo Thunderpuncher i jego brat Donat, oraz dwaj kuzyni trzeciego stopnia ze strony matki.

Dobrze ich znasz 鈥 zauwa偶y艂a Catti-brie.

Wszyscy, kt贸rzy poznali Bumpo, poznali te偶 jego za艂og臋, i trzeba przyzna膰, 偶e trudno jest zapomnie膰 t臋 czw贸rk臋 鈥 rzek艂 Vaines. 鈥 M贸j cz艂owiek nie mia艂 wi臋kszego problemu z za艂atwieniem wam przejazdu, jak ju偶 powiedzia艂em, bowiem krasnoludy znaj膮 dobrze opowie艣膰 o Bruenorze Battlehammerze i odzyskaniu Mithrilowej Hali. Wiedz膮 tak偶e o jego towarzyszach, w tym o mrocznym elfie.

Za艂o偶臋 si臋, 偶e nigdy nie nastanie dzie艅, w kt贸rym staniesz si臋 bohaterem dla bandy krasnolud贸w 鈥 odezwa艂 si臋 Bruenor do Drizzta.

Za艂o偶臋 si臋, 偶e nigdy nie nastanie dzie艅, w kt贸rym b臋d臋 tego chcia艂 鈥 odpar艂 tropiciel.

Grupa podesz艂a do relingu, a Vaines przesun膮艂 si臋 na bok, wyci膮gaj膮c r臋k臋 w kierunku pomostu.

呕egnajcie i niech los wr贸ci was bezpiecznie do waszego domu 鈥 powiedzia艂. 鈥 Je艣li b臋d臋 w porcie lub w pobli偶u, gdy wr贸cicie do Wr贸t Baldura, by膰 mo偶e zn贸w b臋dziemy razem 偶eglowa膰.

By膰 mo偶e 鈥 odrzek艂 grzecznie Regis, lecz rozumia艂, podobnie jak pozostali, 偶e je艣li rzeczywi艣cie dostan膮 si臋 do Cadderly鈥檈go i pozb臋d膮 si臋 kryszta艂owego reliktu, poprosz膮 kap艂ana o pomoc w sprowadzeniu ich magicznie do Luskan. Mieli przed sob膮 oko艂o dw贸ch tygodni podr贸偶y, je艣li b臋d膮 porusza膰 si臋 szybko, lecz Cadderly m贸g艂 zaprowadzi膰 ich do Luskan w przeci膮gu minut. Tak powiedzieli Drizzt i Catti-brie, kt贸rzy podr贸偶owali ju偶 w ten spos贸b z pot臋偶nym kap艂anem. Wtedy b臋d膮 mogli zaj膮膰 si臋 pal膮c膮 spraw膮 odnalezienia Wulfgara.

Bez przeszk贸d weszli do Wr贸t Baldura i cho膰 Drizzt czu艂, 偶e pod膮偶a za nim wiele spojrze艅, nie by艂y one z艂owieszcze, lecz pe艂ne ciekawo艣ci. Drow nie m贸g艂 nie por贸wna膰 tego do艣wiadczenia ze sw膮 poprzedni膮 wizyt膮 w mie艣cie, gdy uda艂 si臋 w po艣cig za Regisem, porwanym do Calimportu przez Artemisa Entreriego. Przy owej okazji Drizzt, w towarzystwie Wulfgara, wszed艂 do miasta pod przykryciem magicznej maski, pozwalaj膮cej mu wygl膮da膰 jak elf z powierzchni.

Inaczej ni偶 za poprzednim razem? 鈥 spyta艂a Catti-brie, dobrze znaj膮ca opowie艣膰 o pierwszej wizycie, widz膮c spojrzenie Drizzta.

Zawsze pragn膮艂em przechadza膰 si臋 swobodnie w miastach Wybrze偶a Mieczy 鈥 odrzek艂 Drizzt. 鈥 Wygl膮da na to, i偶 to, co zrobili艣my z kapitanem Deudermontem, da艂o mi ten przywilej. Reputacja uwolni艂a mnie od cz臋艣ci udr臋k mojego dziedzictwa.

My艣lisz, 偶e to dobra rzecz? 鈥 spyta艂a jak偶e spostrzegawcza kobieta, bowiem dostrzeg艂a wyra藕nie lekkie drgni臋cie oka Drizzta, gdy wypowiada艂 te s艂owa.

Nie wiem 鈥 przyzna艂 Drizzt. 鈥 Podoba mi si臋 to, 偶e mog臋 bez prze艣ladowa艅 chodzi膰 teraz swobodnie w wi臋kszo艣膰 miejsc.

Ale boli ci臋, gdy my艣lisz, 偶e musia艂e艣 sobie na to zas艂u偶y膰 鈥 doko艅czy艂a Catti-brie. 鈥 Spogl膮dasz na mnie, cz艂owieka, i wiesz, 偶e nie musia艂am na nic takiego sobie zas艂u偶y膰. Oraz na Bruenora i Regisa, krasnoluda i halflinga, bowiem wiesz, 偶e mog膮 wej艣膰 gdziekolwiek, bez potrzeby zas艂u偶enia sobie na cokolwiek.

Nie zazdroszcz臋 wam tego 鈥 odpar艂 Drizzt. 鈥 Popatrz jednak na ich spojrzenia. 鈥 Rozejrza艂 si臋 po licznych ludziach przemierzaj膮cych ulice Wr贸t Baldura i niemal ka偶dy odwraca艂 si臋, by spojrze膰 z ciekawo艣ci膮 na drowa, niekt贸rzy z podziwem w oczach, inni z niedowierzaniem.

Wi臋c nawet gdy chodzisz swobodnie, nie chodzisz swobodnie 鈥 zaobserwowa艂a kobieta, a jej skinienie powiedzia艂o Drizztowi, 偶e zrozumia艂a. Zwa偶ywszy na wyb贸r pomi臋dzy stawianiem czo艂a nienawi艣ci czy uprzedzeniom a podobnie niedouczonym spojrzeniom tych, kt贸rzy postrzegali go jako dziwactwo, to drugie wydawa艂o si臋 znacznie lepsze. Jedno i drugie by艂o jednak pu艂apkami, wi臋zieniami, zakuwaj膮cymi Drizzta w kajdany reputacji drowa, dowolnego drowa, a wi臋c ograniczaj膮cymi Drizzta do jego dziedzictwa.

Ba, oni po prostu s膮 g艂upi 鈥 wtr膮ci艂 si臋 Bruenor.

Ci, kt贸rzy ci臋 znaj膮, wiedz膮 lepiej 鈥 doda艂 Regis.

Drizzt podszed艂 do tego spokojnie, z u艣miechem. Dawno temu porzuci艂 wszelkie p艂onne nadzieje o prawdziwym dopasowaniu si臋 do mieszka艅c贸w powierzchni 鈥 zas艂u偶ona reputacja jego pobratymc贸w zawsze b臋dzie mu to uniemo偶liwia艂a 鈥 i zamiast tego nauczy艂 si臋 skupia膰 sw膮 energi臋 na tych, kt贸rzy byli mu najbli偶si, na tych, kt贸rzy przestali postrzega膰 go przez jego fizyczno艣膰. Teraz za艣 by艂 z trojgiem swych najbardziej zaufanych i ukochanych przyjaci贸艂, id膮c swobodnie, maj膮c z 艂atwo艣ci膮 zarezerwowany przejazd, i nie przysparzaj膮c im 偶adnych problem贸w poza tymi sprawianymi przez relikt, kt贸ry musieli nie艣膰. To w艂a艣nie by艂o tym, czego Drizzt Do鈥橴rden pragn膮艂 od czasu, gdy pozna艂 Catti-brie, Bruenora i Regisa, za艣 gdy byli oni przy nim, jak mog艂y martwi膰 go spojrzenia, niewa偶ne czy pe艂ne nienawi艣ci, czy wynikaj膮cej z ignorancji?

Nie, jego u艣miech by艂 szczery, a gdyby by艂 z nimi jeszcze Wulfgar, wtedy ca艂y 艣wiat by艂by odpowiedni dla drowa, by艂by kr贸lewskim skarbem na ko艅cu d艂ugiej i uci膮偶liwej drogi.


* * *


Rai鈥檊y potar艂 o siebie czarnymi d艂o艅mi, gdy ma艂e stworzenie zacz臋艂o pojawia膰 si臋 w 艣rodku wyrysowanego przez niego magicznego kr臋gu. Zna艂 Grompha Baenre jedynie z reputacji, lecz pomimo zapewnie艅 Jarlaxle鈥檃, i偶 arcymag b臋dzie w tej kwestii godzien zaufania, sam fakt, i偶 Gromph by艂 drowem i nale偶a艂 do rz膮dz膮cego domu Menzoberranzan, martwi艂 mocno Rai鈥檊yego. Imi臋, jakie da艂 mu Gromph, nale偶a艂o przypuszczalnie do ma艂ej istoty, 艂atwej do kontrolowania, lecz Rai鈥檊y nie m贸g艂 wiedzie膰 na pewno, dop贸ki stworzenie nie pojawi艂o si臋 przed nim.

Ma艂a zdrada ze strony Grompha mog艂aby sprawi膰, i偶 otworzy艂by bram臋 do wi臋kszego demona, do samej Demogorgony, a improwizowany kr膮g magiczny, kt贸ry Rai鈥榞y wyrysowa艂 w kana艂ach Calimportu, nie da艂by wystarczaj膮cej ochrony.

Czarodziej-kap艂an uspokoi艂 si臋 troch臋, gdy stworzenie nabra艂o kszta艂tu 鈥 kszta艂tu, jak obieca艂 Gromph, impa. Nawet bez magicznego kr臋gu czarodziej-kap艂an tak pot臋偶ny jak Rai鈥檊y mia艂by niewiele problem贸w ze zwyk艂ym impem.

Kim jest ten, kto wo艂a moje imi臋? 鈥 spyta艂 imp w gard艂owym j臋zyku Otch艂ani, wyra藕nie zaniepokojony oraz, jak zauwa偶yli Rai鈥檊y i Jarlaxle, lekko zatrwo偶ony 鈥 jeszcze bardziej, gdy dostrzeg艂, 偶e przyzwa艂y go drowy. 鈥 Nie powinni艣cie k艂opota膰 Druzila. Nie, nie, bowiem on s艂u偶y wielkiemu panu 鈥 ci膮gn膮艂 Druzil, m贸wi膮c p艂ynnie j臋zykiem drow贸w.

Cisza! 鈥 rozkaza艂 Rai鈥檊y, a ma艂y imp by艂 zmuszony si臋 podporz膮dkowa膰. Czarodziej-kap艂an popatrzy艂 na Jarlaxle鈥檃.

Dlaczego protestujesz? 鈥 spyta艂 Jarlaxle Druzila. 鈥 Czy nie jest pragnieniem twojego rodzaju, by znale藕膰 dost臋p do naszego 艣wiata?

Druzil przekrzywi艂 g艂ow臋 i zmru偶y艂 oczy, przyjmuj膮c zamy艣lon膮 cho膰 wci膮偶 pe艂n膮 obaw poz臋.

Ach, tak 鈥 kontynuowa艂 dow贸dca najemnik贸w. 鈥 Lecz ostatnio by艂e艣 wezwany nie przez przyjaci贸艂, lecz przez wrog贸w, jak mi powiedziano. Przez Cadderly鈥檈go z Carradoon.

Druzil obna偶y艂 spiczaste z臋by i zasycza艂 na wzmiank臋 o kap艂anie. Wywo艂a艂o to u艣miech na twarzach obydwu mrocznych elf贸w. Wygl膮da艂o na to, 偶e Gromph Baenre nie pokierowa艂 ich 藕le.

Chcieliby艣my zrani膰 Cadderly鈥檈go 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle z paskudnym u艣mieszkiem. 鈥 Czy Druzil chcia艂by pom贸c?

Powiedz mi jak 鈥 odpar艂 ochoczo imp.

Musimy wiedzie膰 wszystko o tym cz艂owieku 鈥 wyt艂umaczy艂 Jarlaxle. 鈥 O jego wygl膮dzie i zachowaniu, jego historii i aktualnym miejscu zamieszkania. Powiedziano nam, 偶e Druzil, ponad wszystkich w Otch艂ani, zna tego cz艂owieka.

Nienawidzi tego cz艂owieka 鈥 sprostowa艂 imp i wydawa艂 si臋 naprawd臋 rozochocony. Nagle jednak cofn膮艂 si臋, wpatruj膮c podejrzliwie w drowy. 鈥 Powiem wam, a wy mnie wypu艣cicie 鈥 stwierdzi艂.

Jarlaxle popatrzy艂 na Rai鈥檊yego, poniewa偶 przewidzieli tak膮 reakcj臋. Czarodziej-kap艂an wsta艂, przeszed艂 na bok ma艂ego pomieszczenia i odsun膮艂 zas艂on臋, ods艂aniaj膮c ma艂y kocio艂, b膮belkuj膮cy i kipi膮cy.

Jestem bez chowa艅ca 鈥 wyja艣ni艂 Rai鈥檊y. 鈥 Imp dobrze by mi s艂u偶y艂.

Czarne jak w臋giel oczy Druzila zap艂on臋艂y czerwonym ogniem.

Wi臋c razem mo偶emy sprawi膰 b贸l Cadderly鈥檈mu i wielu innym ludziom 鈥 uzna艂 Druzil.

Czy Druzil si臋 zgadza? 鈥 spyta艂 Jarlaxle.

Czy Druzil ma wyb贸r? 鈥 zripostowa艂 sarkastycznie imp.


Je艣li chodzi o s艂u偶enie Rai鈥檊y emu, owszem 鈥 odpar艂 drow, a imp zdziwi艂 si臋 wyra藕nie, podobnie jak Rai鈥檊y. 鈥 Je艣li chodzi o ujawnienie wszystkiego, co wiesz o Cadderlym, nie. To zbyt wa偶ne i nawet je艣li b臋dziemy musieli dr臋czy膰 ci臋 przez sto lat, zrobimy to.

Wtedy Cadderly b臋dzie martwy 鈥 powiedzia艂 cierpko Druzil.

Lecz udr臋ka pozostanie przyjemna dla mnie 鈥 szybko odrzek艂 Jarlaxle, a Druzil wiedzia艂 wystarczaj膮co wiele o mrocznych elfach, by rozumie膰, 偶e nie by艂a to pusta gro藕ba.

Druzil pragnie zrani膰 Cadderly鈥檈go 鈥 przyzna艂 imp, b艂yskaj膮c czarnymi oczyma.

Wi臋c powiedz nam 鈥 powiedzia艂 Jarlaxle. 鈥 Wszystko. Jeszcze tego samego dnia, gdy Druzil i Rai鈥檊y pracowali nad czarami, kt贸re zwi膮偶膮 ich jako pana i chowa艅ca, Jarlaxle siedzia艂 sam w pokoju, kt贸ry zaj膮艂 w dolnych piwnicach domu Basadoni. Istotnie wiele dowiedzia艂 si臋 od impa, a najwa偶niejsze ze wszystkiego by艂o to, i偶 nie mia艂 ochoty sprowadza膰 swej grupy w pobli偶e kogo艣, kto nazywa si臋 Cadderly Bonaduce. Wywo艂a艂o to ogromn膮 konsternacj臋 Druzila. Przyw贸dca Duchowego Uniesienia, uzbrojony w magi臋 przewy偶szaj膮c膮 dalece nawet magi臋 Rai鈥檊yego i Kimmuriela, m贸g艂by okaza膰 si臋 zbyt pot臋偶nym przeciwnikiem. Co gorsza, Cadderly najwyra藕niej odbudowywa艂 zakon kap艂a艅ski, otaczaj膮c si臋 m艂odymi i silnymi akolitami, entuzjastycznymi idealistami.

Najgorszy rodzaj 鈥 powiedzia艂 Jarlaxle, gdy Entreri wszed艂 do pokoju. 鈥 Ideali艣ci 鈥 wyja艣ni艂 skrytob贸jcy. 鈥 Ponad wszystko inne nienawidz臋 idealist贸w.

To 艣lepi g艂upcy 鈥 zgodzi艂 si臋 Entreri.

To nieprzewidywalni fanatycy 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle. 鈥 艢lepi na niebezpiecze艅stwo oraz strach tak d艂ugo, jak s膮dz膮, 偶e ich droga jest zgodna z przykazaniami okre艣lonego boga.

A przyw贸dca tej innej gildii jest idealist膮? 鈥 spyta艂 zmieszany Entreri, bowiem s膮dzi艂, 偶e zosta艂 wezwany, by przedyskutowa膰 nadchodz膮ce spotkanie z pozosta艂ymi gildiami Calimportu, by zako艅czy膰 wojn臋, zanim si臋 w og贸le rozpocz臋艂a.

Nie, nie, to inna kwestia 鈥 wyt艂umaczy艂 Jarlaxle, machaj膮c lekcewa偶膮co r臋k膮. 鈥 Zwi膮zana jest z moj膮 dzia艂alno艣ci膮 w Menzoberranzan, a nie z Calimportem. Niech ci臋 nie k艂opocze, bowiem twoje sprawy s膮 zdecydowanie wa偶niejsze.

I Jarlaxle usun膮艂 j膮 ze swego umys艂u, skupiaj膮c si臋 na aktualniejszych problemach. By艂 zaskoczony 艣wiadectwem Druzila o Cadderlym, bowiem nigdy nie wyobra偶a艂 sobie, 偶e cz艂owiek mo偶e stanowi膰 taki problem. Cho膰 trzyma艂 si臋 stanowczo przekonania, by utrzymywa膰 swe s艂ugi z dala od Cadderly鈥檈go, nie obawia艂 si臋, bowiem rozumia艂, 偶e Drizzt i jego przyjaciele wci膮偶 byli daleko od wielkiej biblioteki znanej jako Duchowe Uniesienie.

Jarlaxle zamierza艂 nie pozwoli膰 im ujrze膰 tego miejsca.


* * *


Tak, przyjemno艣膰 ci臋 spotka膰! Och, przyjemno艣膰, kr贸lu Bruenorze, a dla twych bliskich moje b艂ogos艂awie艅stwo 鈥 powiedzia艂 chyba po raz dziesi膮ty Bumpo Thunderpuncher, pulchny i niski krasnolud, z jaskrawopomara艅czow膮 brod膮 oraz wielkim i p艂askim nosem, kt贸ry przesuni臋ty by艂 lekko na jedn膮 stron臋 jego rumianej twarzy, odk膮d Denne Koryto wyp艂yn臋艂o z Wr贸t Baldura. Krasnoludzki statek by艂 p艂askodenny, w膮ski, d艂ugi na siedem metr贸w, z dwoma rz臋dami wiose艂 鈥 cho膰 normalnie u偶ywano tylko jednego 鈥 oraz d艂ugim pagajem z ty艂u, do sterowania i odpychania si臋 od dna. Bumpo oraz jego r贸wnie pulchny brat Donat rzucili si臋 jeden przez drugiego na widok 贸smego kr贸la Mithrilowej Hali. Bruenor wydawa艂 si臋 szczerze zaskoczony, 偶e jego imi臋 uros艂o do takich rozmiar贸w, nawet w艣r贸d jego w艂asnej rasy.

Teraz jednak owo zaskoczenie przesz艂o w zwyk艂膮 irytacj臋, gdy Bumpo, Donat oraz ich dwaj wios艂uj膮cy kuzyni, Yipper i Quipper Fishsquisherowie wci膮偶 zasypywali go komplementami, obietnicami lojalno艣ci oraz og贸lnym lukrem.

Siedz膮cy z dala od krasnolud贸w Drizzt i Catti-brie u艣miechn臋li si臋. Tropiciel skaka艂 spojrzeniem pomi臋dzy Catti-brie 鈥 jak偶e uwielbia艂 patrze膰 na ni膮, gdy tego nie widzia艂a 鈥 a grup膮 krasnolud贸w. P贸藕niej za艣 przenosi艂 wzrok na Regisa, le偶膮cego na brzuchu na dziobie z g艂ow膮 zwisaj膮c膮 przez prz贸d 艂odzi, rysuj膮cego d艂o艅mi obrazy na wodzie 鈥 a nast臋pnie do ty艂u, na zanikaj膮cy krajobraz Wr贸t Baldura.

Zn贸w pomy艣la艂 o swym przej艣ciu przez miasto, najspokojniejszych chwilach, jakich kiedykolwiek m贸g艂 do艣wiadczy膰 drow, wliczaj膮c w to okazje, gdy mia艂 na sobie magiczn膮 mask臋. Zas艂u偶y艂 sobie na ten spok贸j, wszyscy sobie zas艂u偶yli. Gdy ich misja zostanie uko艅czona, a kryszta艂owy relikt znajdzie si臋 bezpiecznie w r臋kach Cadderly鈥檈go, gdy ju偶 odszukaj膮 na nowo Wulfgara i pomog膮 mu przej艣膰 przez mrok, by膰 mo偶e b臋d膮 mogli zn贸w podr贸偶owa膰 po ca艂ym 艣wiecie, jedynie po to, by ujrze膰, co le偶y za kraw臋dzi膮 horyzontu bez k艂opot贸w wi臋kszych ni偶 podskoki przechwalaj膮cych si臋 krasnolud贸w.

Drizzt naprawd臋 mia艂 na ustach pe艂en zadowolenia u艣miech, zn贸w znajdywa艂 nadziej臋, dla Wulfgara i dla nich wszystkich. Tamtego dnia, dziesi臋ciolecia temu, gdy opu艣ci艂 Menzoberranzan, nigdy by nie marzy艂, 偶e kiedykolwiek b臋dzie wi贸d艂 takie 偶ycie.

Wyda艂o mu si臋 wtedy, 偶e jego ojciec, Zaknafein, kt贸ry zgin膮艂, by da膰 mu t臋 szans臋, obserwowa艂 go w tej chwili z innego planu, z odpowiedniego miejsca dla kogo艣, kto tak na nie zas艂ugiwa艂 jak 呕ak.

Obserwowa艂 go i u艣miecha艂 si臋.




Cz臋艣膰 4

KR脫LESTWA


Czy jest to kr贸lewski pal膮c, rycerski bastion, wie偶a czarodzieja, obozowisko w臋drownych barbarzy艅c贸w, gospodarstwo z wytyczonymi kamieniami lub 偶ywop艂otem polami, czy te偶 nawet ma艂y, zwyk艂y pok贸j przy tylnych schodach wal膮cej si臋 gospody, ka偶dy z nas po艣wi臋ca wiele energii na wyrze藕bienie w艂asnego, ma艂ego kr贸lestwa. Od najwi臋kszego zamku do najmniejszej chatki, od szlacheckiej arogancji do bezpretensjonalnych pragnie艅 najlichszych ch艂op贸w, w wi臋kszo艣ci z nas istnieje podstawowa potrzeba posiadania, a przynajmniej gospodarzenia. Chcemy 鈥 potrzebujemy 鈥 odnale藕膰 w艂asn膮 krain臋, w艂asne miejsce w cz臋sto zbyt zdumiewaj膮cym i przyt艂aczaj膮cym 艣wiecie, w艂asne poczucie porz膮dku w jednym ma艂ym zak膮tku 艣wiata, kt贸ry cz臋sto wydaje si臋 zbyt wielki i zbyt nieprzewidywalny.

Tak wi臋c rze藕bimy i wytyczamy, grodzimy i zamykamy, po czym zaciekle bronimy naszej przestrzeni mieczem lub wid艂ami.

Istnieje nadzieja, 偶e jest to koniec drogi, jak膮 postanowili艣my przemierza膰, spokojna i bezpieczna nagroda za 偶yciowe pr贸by. Mimo to nigdy do tego nie dochodzi, bowiem spok贸j nie jest miejscem, czy jest ono otoczone 偶ywop艂otem, czy wysokimi murami. Najpot臋偶niejszy kr贸l, z najwi臋ksz膮 armi膮, w najbardziej niezniszczalnej fortecy, niekoniecznie jest spokojn膮 osob膮. Zdecydowanie nie, bowiem ca艂a ironia polega na tym, i偶 zdobycie takiego materialnego dobrobytu mo偶e dzia艂a膰 przeciwko nadziei na prawdziwy spok贸j. Poza wszelkimi fizycznymi zabezpieczeniami le偶y jednak inna forma niepokoju, przed kt贸r膮 nie mo偶e uciec ani kr贸l, ani wie艣niak. Nawet najwi臋kszy kr贸l, nawet najprostszy ch艂op, b臋dzie czasami pe艂en niewypowiedzianej z艂o艣ci, kt贸r膮 wszyscy czasem odczuwamy. Nie chodzi mi tu o w艣ciek艂o艣膰 tak wielk膮, 偶e czasem nie mo偶na jej wyrazi膰, lecz raczej frustracj臋 tak nieuchwytn膮 i przenikaj膮c膮, 偶e nie mo偶na znale藕膰 na ni膮 s艂贸w. Jest to ciche 藕r贸d艂o emocjonalnych wybuch贸w przeciwko przyjacio艂om i rodzinie, sprawca gniewu. Prawdziwej wolno艣ci od tego nie mo偶na odnale藕膰 w 偶adnym miejscu poza w艂asnym umys艂em i dusz膮.

Bruenor wyrze藕bi艂 sobie swoje kr贸lestwo w Mithrilowej Hali, lecz nie znalaz艂 tam spokoju. Wola艂 wr贸ci膰 do Doliny Lodowego Wichru, miejsca, jakie nazywa艂 domem, nie z potrzeby bogactwa, ani te偶 偶e posiada艂 w艂asn膮 krain臋, lecz poniewa偶 tam, na zmarzni臋tej p贸艂nocy, Bruenor dozna艂 najwi臋kszej dozy wewn臋trznego spokoju. Tam otoczy艂 si臋 przyjaci贸艂mi, w艣r贸d nich mn膮, i cho膰 si臋 do tego nie przyzna 鈥 nie jestem pewien, czy w og贸le to dostrzega 鈥 jego powr贸t do Doliny Lodowego Wichru by艂 tak naprawd臋 przyspieszony przez jego pragnienie powrotu do tego emocjonalnego miejsca i czasu, w kt贸rym ja, Catti-brie i tak, nawet Wulfgar, byli艣my razem. Bruenor wr贸ci艂 w poszukiwaniu wspomnie艅.

Podejrzewam, 偶e Wulfgar odnalaz艂 teraz miejsce na swej drodze, b膮d藕 u jej ko艅ca, nisz臋, czy jest to tawerna w Luskan albo Waterdeep, wypo偶yczona stodo艂a w rolniczej wiosce, czy te偶 nawet jaskinia w Grzbiecie 艢wiata. Tym bowiem, czego Wulfgar nie posiada, jest wyra藕ny obraz tego, gdzie emocjonalnie chcia艂by by膰, bezpiecznego miejsca, do kt贸rego m贸g艂by uciec. Je艣li zn贸w je znajdzie, je艣li zdo艂a przedrze膰 si臋 przez zam臋t swych dr臋cz膮cych wspomnie艅, wtedy on r贸wnie偶 wr贸ci najprawdopodobniej do Doliny Lodowego Wichru, szukaj膮c praw dziw ego domu swej duszy.

W Menzoberranzan by艂em 艣wiadkiem wielu ma艂ych kr贸lestw, jakie bezmy艣lnie piel臋gnujemy, dom贸w silnych, pot臋偶nych i zabarykadowanych przed wrogami w bezskutecznych pr贸bach poszukiwania bezpiecze艅stwa. Kiedy za艣 wyszed艂em z Menzoberranzan do dzikiego Podmroku, r贸wnie偶 pragn膮艂em wyrze藕bi膰 w艂asn膮 nisz臋. Sp臋dzi艂em wiele czasu w jaskini, rozmawiaj膮c jedynie z Guenhwyvar i dziel膮c przestrze艅 z grzybowymi stworzeniami, kt贸re ledwo rozumia艂em, kt贸re ledwo mnie rozumia艂y. Zabrn膮艂em do Blingdenstone, miasta g艂臋binowych gnom贸w, i by膰 mo偶e mog艂em je uczyni膰 mym domem, tyle, 偶e pozostaj膮c tam, tak blisko miasta drow贸w, z pewno艣ci膮 sprowadzi艂bym zag艂ad臋 na ich lud.

Tak wi臋c wyszed艂em na powierzchni臋 i znalaz艂em dom u Montolio de Brouchee, w jego cudownym g贸rskim zagajniku, chyba pierwszym miejscu, w kt贸rym zazna艂em wewn臋trznego spokoju. Mimo to za艣 nauczy艂em si臋, 偶e 贸w zagajnik nie by艂 moim domem, bowiem gdy Montolio zgin膮艂, ku mojemu zaskoczeniu dowiedzia艂em si臋, 偶e nie mog臋 tam pozosta膰.

W ko艅cu znalaz艂em swe miejsce i dowiedzia艂em si臋, 偶e le偶y ono wewn膮trz mnie, nie poza mn膮. Sta艂o si臋 to, gdy przyby艂em do Doliny Lodowego Wichru, gdy pozna艂em Catti-brie i Bruenora. Dopiero wtedy nauczy艂em si臋 pokonywa膰 niewypowiedziany wewn臋trzny gniew. Dopiero wtedy pozna艂em prawdziwy spok贸j.

Teraz zabieram 贸w spok贸j ze sob膮, czy towarzysz膮 mi moi przyjaciele, czy te偶 nie. Do mnie nale偶y kr贸lestwo serca i duszy, chronione przez szczer膮 mi艂o艣膰, przyja藕艅 i ciep艂ot臋 wspomnie艅. Jest lepsze ni偶 jakiekolwiek ziemskie kr贸lestwo, silniejsze ni偶 艣ciana jakiegokolwiek zamku i, co najwa偶niejsze, przeno艣ne.


Mog臋 jedynie mie膰 nadziej臋 i modli膰 si臋, 偶e Wulfgar wy艂oni si臋 w ko艅cu z ciemno艣ci i dotrze do tego samego emocjonalnego miejsca.


Drizzt Do鈥橴rden



ROZDZIA艁 19

ODNO艢NIE WULFGARA


Delly owin臋艂a si臋 mocniej p艂aszczem, bardziej staraj膮c si臋 ukry膰 sw膮 p艂e膰, ni偶 odegna膰 mro藕ne powiewy. Sz艂a szybko ulic膮, pr贸buj膮c dotrzyma膰 kroku cienistej sylwetce okr膮偶aj膮cej przed ni膮 zakr臋ty, m臋偶czy藕nie, co do kt贸rego jeden z klient贸w Cutlassa zapewni艂 j膮, i偶 istotnie jest to Morik 艁otr, kt贸ry bez w膮tpienia przyby艂 na kolejn膮 misj臋 szpiegowsk膮.

Delly skr臋ci艂a w alejk臋 i on tam by艂. Sta艂 tu偶 przed ni膮, czekaj膮c na ni膮 ze sztyletem w d艂oni.

Delly zatrzyma艂a si臋 gwa艂townie, podnosz膮c r臋ce w desperackim b艂aganiu o 偶ycie.

Prosz臋, mistrzu Moriku! 鈥 krzykn臋艂a. 鈥 Ja tylko chcia艂am z tob膮 porozmawia膰.

Moriku? 鈥 powt贸rzy艂 m臋偶czyzna, a jego kaptur zsun膮艂 si臋, ods艂aniaj膮c ciemnosk贸r膮 twarz 鈥 zbyt ciemn膮 jak na szukanego przez Delly m臋偶czyzn臋.

Och, b艂agam o wybaczenie, dobry panie! 鈥 wyj膮ka艂a Delly, cofaj膮c si臋. 鈥 My艣la艂am, 偶e jeste艣 kim艣 innym. 鈥 M臋偶czyzna zacz膮艂 odpowiada膰, lecz Delly ledwo go s艂ysza艂a, bowiem obr贸ci艂a si臋 i pobieg艂a z powrotem do Cutlassa.

Gdy oddali艂a si臋 na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰, uspokoi艂a si臋 i zwolni艂a na tyle, by zastanowi膰 si臋 nad sytuacj膮. Od walki z Wyrwid臋bem ona i wielu innych klient贸w widywali Morika 艁otra w ka偶dym cieniu i za ka偶dym rogiem. Czy te偶 wszyscy, w swym strachu, po prostu my艣leli, i偶 widzieli niebezpiecznego m臋偶czyzn臋? Sfrustrowana t膮 my艣l膮, wiedz膮c, 偶e w jej rozumowaniu istotnie jest sporo prawdy, Delly westchn臋艂a g艂臋boko i pozwoli艂a, by jej p艂aszcz si臋 rozpostar艂.

Rezygnujesz wi臋c z ostro偶no艣ci, Delly Curtie? 鈥 dobieg艂o pytanie z boku.

Oczy Delly rozszerzy艂y si臋, gdy dziewczyna odwr贸ci艂a si臋, by spojrze膰 na cienist膮 sylwetk臋 pod 艣cian膮, sylwetk臋 nale偶膮c膮 do g艂osu, kt贸ry rozpozna艂a. Kobieta poczu艂a, jak w gardle narasta jej gula. Szuka艂a Morika, lecz teraz, gdy to on j膮 znalaz艂 na swoich warunkach, czu艂a si臋 naprawd臋 g艂upio. Zerkn臋艂a z powrotem na ulic臋 prowadz膮c膮 do Cutlassa, zastanawiaj膮c si臋, czy zdo艂a艂aby tam dotrze膰, zanim sztylet ugodzi艂by j膮 w plecy.

Pyta艂a艣 o mnie i szuka艂a艣 mnie 鈥 niedbale stwierdzi艂 Morik.

Ja nie robi艂am 偶adnych takich...

By艂em jednym z tych, kt贸rych zapyta艂a艣 鈥 przerwa艂 cierpko Morik. Jego g艂os zmieni艂 ca艂kowicie ton i akcent gdy doda艂 鈥 Powiedz mi wi臋c, panienko, dlaczego chcesz widzie膰 tego ma艂ego paskudnego no偶ownika?

Zbi艂o to Delly z tropu, przypomnia艂o dobrze jej spotkanie ze staruszk膮, kt贸ra wypowiedzia艂a te w艂a艣nie s艂owa tym w艂a艣nie g艂osem. I nawet gdyby nie rozpozna艂a s艂贸w czy g艂osu, nawet przez chwil臋 nie w膮tpi艂aby w zdolno艣ci m臋偶czyzny, kt贸ry dobrze by艂 znany w Luskan jako mistrz charakteryzacji. Widzia艂a Morika przy kilku okazjach, intymnych okazjach, wiele miesi臋cy temu. Za ka偶dym razem wygl膮da艂 inaczej, i nie chodzi艂o tu tylko o rysy fizyczne, lecz r贸wnie偶 o zachowanie, spos贸b chodzenia, m贸wienia, a nawet spos贸b kochania si臋. Kr膮偶膮ce od lat po Luskan plotki twierdzi艂y, i偶 Morikiem by艂o naprawd臋 kilka r贸偶nych os贸b, i cho膰 Delly uwa偶a艂a, 偶e to przesada, zda艂a sobie w艂a艣nie spraw臋, i偶 gdyby okaza艂y si臋 prawdziwe, nie by艂aby zaskoczona.

Wi臋c mnie znalaz艂a艣 鈥 powiedzia艂 stanowczo Morik.

Delly przystan臋艂a, nie b臋d膮c pewna, co robi膰 dalej. Dopiero wyra藕ne poruszenie Morika popchn臋艂o j膮 do wypalenia 鈥 Chc臋, 偶eby艣 zostawi艂 Wulfgara w spokoju. Da艂 Wyrwid臋bowi to, o co Wyrwid膮b prosi艂, i nie rzuci艂by si臋 na niego, gdyby on tego nie zrobi艂.

Dlaczego mia艂by mnie obchodzi膰 Wyrwid膮b? 鈥 spyta艂 Morik, wci膮偶 u偶ywaj膮c tonu, kt贸ry wydawa艂 si臋 m贸wi膰, 偶e niewiele po艣wi臋ci艂 temu my艣li. 鈥 Irytuj膮cy by艂 z niego zbir, o ile wiem. Ulica P贸艂ksi臋偶yca wydaje si臋 bez niego lepszym miejscem.

C贸偶, wi臋c go nie m艣cisz 鈥 stwierdzi艂a Delly. 鈥 Ale wie艣膰 niesie, 偶e nie przepadasz za Wulfgarem i chcesz dowie艣膰...

Nie mam nic do dowiedzenia 鈥 przerwa艂 Morik.

Co wi臋c z Wulfgarem? 鈥 zapyta艂a Delly. Morik wzruszy艂 niezobowi膮zuj膮co ramionami.

M贸wisz tak, jakby艣 kocha艂a tego m臋偶czyzn臋, Delly Curtie. Delly zaczerwieni艂a si臋 mocno.

M贸wi臋 r贸wnie偶 za Arumna Gardpecka 鈥 stwierdzi艂a. 鈥 Wulfgar by艂 dobry dla Cutlassa i z tego, co wiemy, nie sprawi艂 偶adnych k艂opot贸w.

Ach, wygl膮da na to, jakby艣 rzeczywi艣cie go kocha艂a, Delly, i to wi臋cej ni偶 troch臋 鈥 powiedzia艂 ze 艣miechem Morik. 鈥 A s膮dzi艂em, 偶e Delly Curtie kocha ka偶dego m臋偶czyzn臋 tak samo.

Delly zn贸w si臋 zaczerwieni艂a, jeszcze mocniej.

Oczywi艣cie gdyby艣 rzeczywi艣cie go kocha艂a, to ja, z obowi膮zku wobec wszystkich innych zalotnik贸w, musia艂bym dopilnowa膰 jego 艣mierci 鈥 stwierdzi艂 Morik. 鈥 Widzisz, uwa偶a艂bym to za sw膮 powinno艣膰 wobec ludzi z Luskan, bowiem taki skarb jak Delly Curtie nie mo偶e by膰 trzymany przez jednego m臋偶czyzn臋.

Ja go nie kocham 鈥 powiedzia艂a stanowczo Delly. 鈥 Ale prosz臋 ci臋, w imieniu swoim i Arumna, 偶eby艣 go nie zabija艂.


Nie jeste艣 w nim zakochana? 鈥 spyta艂 Morik szelmowsko.

Delly potrz膮sn臋艂a g艂ow膮.

Dowied藕 tego 鈥 rzek艂 Morik, wyci膮gaj膮c r臋k臋, by poci膮gn膮膰 za pasek sukienki Delly.

Kobieta waha艂a si臋 przez kr贸tk膮 chwil臋. P贸藕niej za艣 鈥 jedynie dla Wulfgara, bowiem nie chcia艂a tego robi膰 鈥 skin臋艂a g艂ow膮.

Morik 艁otr le偶a艂 sam w swym wynaj臋tym 艂贸偶ku. Delly dawno odesz艂a 鈥 do 艂贸偶ka Wulfgara, jak s膮dzi艂. M臋偶czyzna poci膮gn膮艂 mocno ze swej fajki, delektuj膮c si臋 odurzaj膮cym aromatem egzotycznego i mocnego ziela fajkowego.

Zastanawia艂 si臋 nad swym dzisiejszym szcz臋艣ciem, nie by艂 bowiem z Delly Curtie od ponad roku i zapomnia艂, jak cudowna potrafi艂a by膰.

Zw艂aszcza gdy nic go to nie kosztowa艂o, za艣 tej nocy w艂a艣nie tak by艂o. Morik istotnie obserwowa艂 Wulfgara, lecz nie mia艂 zamiaru go zabija膰. Los Wyrwid臋ba pokaza艂 mu dobrze, jak niebezpieczna mog艂a okaza膰 si臋 taka pr贸ba.

Planowa艂 jednak odby膰 d艂ug膮 rozmow臋 z Arumnem Gardpeckiem, a spotkanie z Delly z pewno艣ci膮 to teraz u艂atwi. Nie by艂o potrzeby zabija膰 barbarzy艅cy, tak d艂ugo jak Arumn trzyma艂 go u siebie.


* * *


Delly gmera艂a przy sukience i p艂aszczu, doprowadzaj膮c wszystko do porz膮dku po swym spotkaniu z Morikiem. Pokona艂a zakr臋t korytarza i by艂a naprawd臋 zaskoczona, widz膮c majacz膮c膮 przed ni膮 ulic臋 i zanim zdo艂a艂a pomy艣le膰, by艂a ju偶 na zewn膮trz. Za艣 ca艂y 艣wiat kr臋ci艂 si臋 dooko艂a.

Gdy w ko艅cu zdo艂a艂a odzyska膰 orientacj臋, zerkn臋艂a za siebie i ujrza艂a sk膮pan膮 w blasku ksi臋偶yca ulic臋, za艣 gospoda, w kt贸rej zostawi艂a Morika, le偶a艂a wiele metr贸w dalej. Nie rozumia艂a tego, czy偶 bowiem jeszcze przed chwil膮 tam nie by艂a? Delly wzruszy艂a jedynie ramionami. Nierozumienie czego艣 nie by艂o wcale czym艣 niezwyk艂ym. Potrz膮sn臋艂a g艂ow膮, uznawszy, 偶e Morik naprawd臋 wprowadzi艂 jej tej nocy zam臋t w my艣lach, po czym skierowa艂a si臋 z powrotem do Cutlassa.

Po drugiej stronie wymiarowych drzwi, kt贸re przenios艂y kobiet臋 z gospody, Kimmuriel Oblodra niemal roze艣mia艂 si臋 w g艂os z powodu widowiska. Zadowolony z kamufluj膮cego go p艂aszcza piwahvi 鈥 bowiem Jarlaxle nalega艂, 偶eby nie pozostawi艂 偶adnych 艣lad贸w po swym pobycie w Luskan, za艣 dow贸dca najemnik贸w uwa偶a艂 zamordowanych ludzi za 艣lady 鈥 drow okr膮偶y艂 zakr臋t w korytarzu i ustawi艂 sw贸j kolejny przestrzenny skok.

Skrzywi艂 si臋 na t臋 my艣l, przypominaj膮c sobie, by za艂atwi膰 to delikatnie 鈥 on i Rafgy do艣膰 nie藕le sprawdzili Morika 艁otra i Kimmuriel wiedzia艂, 偶e m臋偶czyzna ten by艂 niebezpieczny, przynajmniej jak na cz艂owieka. Psionik wzni贸s艂 barier臋 kinetyczn膮, skupiaj膮c na niej wszystkie swe my艣li, po czym wywo艂a艂 drzwi wymiarowe w korytarzu oraz za drzwiami Morika.

M臋偶czyzna le偶a艂 na swym 艂贸偶ku, sk膮pany w mi臋kkim blasku swej fajki oraz w臋gli w kominku po przeciwleg艂ej stronie pokoju, lecz podni贸s艂 si臋 natychmiast, wyra藕nie wyczuwaj膮c jakie艣 zak艂贸cenie. Kimmuriel przeszed艂 przez portal, jeszcze silniej skupiaj膮c swe my艣li na barierze kinetycznej. Je艣li dezorientacja po przestrzennym spacerze pozbawi go koncentracji, najprawdopodobniej b臋dzie martwy, zanim jeszcze jego my艣li zdo艂aj膮 si臋 rozplata膰.

Istotnie, drow poczu艂, jak Morik rzuca si臋 na niego, poczu艂 d藕gni臋cie sztyletem w 偶o艂膮dek. Kinetyczna bariera wytrzyma艂a jednak i wch艂on臋艂a cios. Gdy zn贸w m贸g艂 skupi膰 sw膮 艣wiadomo艣膰, przyj膮艂 dwa kolejne trafienia, odepchn膮艂 si臋 od m臋偶czyzny i wywin膮艂 na bok, staj膮c przed Morikiem i 艣miej膮c si臋 z niego.

Nie mo偶esz mnie zrani膰 鈥 powiedzia艂 niepewnie, bowiem jego znajomo艣膰 wsp贸lnego j臋zyka nie nale偶a艂a do perfekcyjnej, nawet przy magii, jak膮 rzuci艂 na niego Rai鈥檊y.

Oczy Morika zwi臋kszy艂y si臋 znacznie, gdy m臋偶czyzna u艣wiadomi艂 sobie prawd臋 o intruzie, gdy doszed艂 do przekonania, 偶e w jego pokoju pojawi艂 si臋 elf drow. Morik rozejrza艂 si臋 dooko艂a, najwyra藕niej szukaj膮c drogi ucieczki.

Przyszed艂em porozmawia膰, Moriku 鈥 wyja艣ni艂 Kimmuriel, nie maj膮c ochoty na 艣ciganie go po ca艂ym Luskan. 鈥 Nie by ci臋 zrani膰.

Morik ledwo wydawa艂 si臋 uspokoi膰 na zapewnienie mrocznego elfa.

Przynosz臋 dary 鈥 ci膮gn膮艂 Kimmuriel, po czym rzuci艂 na 艂贸偶ko ma艂e pude艂ko o brz臋cz膮cej zawarto艣ci. 鈥 Belaern i ziele fajkowe z wielkiej jaskini Yoganith. Bardzo dobre. Musisz odpowiedzie膰 na pytania.

Jakie pytania? 鈥 spyta艂 wci膮偶 nerwowy z艂odziej, pozostaj膮c w obronnej pozycji i jedn膮 d艂oni膮 obracaj膮c ci膮gle sztylet. 鈥 Kim jeste艣?

M贸j pan jest... 鈥 Kimmuriel przerwa艂, szukaj膮c odpowiedniego s艂owa. 鈥 Szczodry 鈥 zdecydowa艂. 鈥 Oraz bezlitosny. Ty za艂atwiasz z nami spraw臋.. 鈥 Przerwa艂 i podni贸s艂 d艂o艅, by powstrzyma膰 odpowied藕, zanim jeszcze Morik zdo艂a艂 si臋 odezwa膰. Kimmuriel poczu艂 brz臋cz膮c膮 w nim energi臋, a gdy j膮 wstrzymywa艂, wys膮cza艂a go tak, 偶e nie m贸g艂 sobie na to pozwoli膰. Skupi艂 uwag臋 na ma艂ym krzese艂ku, posy艂aj膮c w nie swe my艣li, poruszaj膮c nim i sprawiaj膮c, 偶e przesz艂o tu偶 obok niego.

Dotkn膮艂 go, gdy stan臋艂o przed nim, wyzwalaj膮c ca艂膮 energi臋 uderze艅 Morika, roztrzaskuj膮c drewniane krzese艂ko w drzazgi. Morik przyjrza艂 mu si臋 sceptycznie, nie rozumiej膮c.

Ostrze偶enie? 鈥 spyta艂. Kimmuriel jedynie u艣miechn膮艂 si臋.

Nie podoba艂o ci si臋 moje krzes艂o?

M贸j pan pragnie ci臋 zatrudni膰 鈥 wyja艣ni艂 Kimmuriel. 鈥 Potrzebuje oczu w Luskan.

Oczu i miecza? 鈥 spyta艂 Morik i zw臋zi艂y mu si臋 oczy.

Oczu i niczego wi臋cej 鈥 odpar艂 Kimmuriel. 鈥 Powiesz mi teraz o tym, kt贸rego zwie si臋 Wulfgar, a p贸藕niej b臋dziesz go obserwowa艂 i opowiada艂 o nim, gdy b臋d臋 do ciebie wraca艂.

Wulfgar? 鈥 mrukn膮艂 pod nosem Morik, nu偶膮c si臋 ju偶 tym imieniem.

Wulfgar 鈥 odpowiedzia艂 Kimmuriel, kt贸ry nie powinien by膰 w stanie us艂ysze膰, lecz, dzi臋ki swym czu艂ym drowim uszom, oczywi艣cie us艂ysza艂. 鈥 Ty go obserwuj.

Raczej go zabij臋 鈥 stwierdzi艂 Morik. 鈥 Je艣li sprawia k艂opoty... 鈥 przerwa艂 nagle, gdy w ciemnych oczach Kimmuriela b艂ysn臋艂y mordercze zamiary.

To nie 鈥 wyt艂umaczy艂 drow. 鈥 Kyorlin... obserwuj go. Cicho. Wr贸c臋 i b臋d臋 mia艂 wi臋cej belaern. 鈥 Wskaza艂 na pude艂ko na 艂贸偶ku i powt贸rzy艂 drowie s艂owo 鈥瀊elaern鈥 z du偶ym naciskiem.


Zanim Morik zdo艂a艂 spyta膰 o cokolwiek innego, pok贸j zaciemni艂 si臋 ca艂kowicie, czerni膮 tak idealn膮, 偶e m臋偶czyzna nie by艂by w stanie widzie膰 swej d艂oni, nawet gdyby macha艂 ni膮 sobie tu偶 przed oczyma. Obawiaj膮c si臋 ataku, Morik pochyli艂 si臋 i rzuci艂 przed siebie, jednocze艣nie tn膮c sztyletem.

Mroczny elf ju偶 dawno jednak znikn膮艂, wr贸ci艂 przez swe wymiarowe drzwi do korytarza, a nast臋pnie na ulic臋, po czym z powrotem przez teleportacyjn膮 bram臋 Rai鈥榞yego. Drow przeszed艂 ca艂膮 drog臋 do Calimportu, zanim kula mroku rozp艂yn臋艂a si臋 w pokoju Morika. Rai鈥檊y i Jarlaxle, obydwaj obserwuj膮cy wymian臋, pokiwali z aprobat膮 g艂owami.

Strefa wp艂ywu Jarlaxle鈥檃 na 艣wiecie powierzchni naprawd臋 si臋 poszerzy艂a.


* * *


Morik wy艂oni艂 si臋 z wahaniem spod 艂贸偶ka, gdy w臋gle w kominku pojawi艂y si臋 nareszcie z powrotem. Jaka偶 to dziwna noc! 鈥 pomy艣la艂. Najpierw Delly, cho膰 to nie by艂o takie niespodziewane, bowiem wyra藕nie kocha艂a Wulfgara i wiedzia艂a, 偶e Morik z 艂atwo艣ci膮 by go zabi艂.

Lecz teraz... drow! Drow przyszed艂 do Morika porozmawia膰 o Wulfgarze! Czy wszystko na ulicach Luskan zacz臋艂o nagle kr臋ci膰 si臋 wok贸艂 Wulfgara? Kim by艂 ten m臋偶czyzna i dlaczego przyci膮ga艂 tak zdumiewaj膮c膮 uwag臋?

Morik spojrza艂 na roztrzaskane krzes艂o 鈥 by艂 to czyn robi膮cy wra偶enie 鈥 po czym, sfrustrowany, rzuci艂 swym sztyletem tak, 偶e ten wbi艂 si臋 g艂臋boko w przeciwleg艂膮 艣cian臋. Nast臋pnie podszed艂 do 艂贸偶ka.

Belaern 鈥 powiedzia艂 cicho, zastanawiaj膮c si臋, co to mog艂o znaczy膰. Czy mroczny elf nie powiedzia艂 czego艣 o zielu fajkowym?

Ostro偶nie zbada艂 nie wyr贸偶niaj膮ce si臋 pude艂ko. Nic nie znalaz艂szy i doszed艂szy do wniosku, 偶e mroczny elf m贸g艂by zastosowa膰 bardziej bezpo艣redni膮 metod臋, by go zabi膰, je艣li mia艂by taki zamiar, ustawi艂 porz膮dnie pude艂ko na nocnym stoliku i delikatnie odci膮gn膮艂 zasuwk臋, po czym podni贸s艂 wieczko.

Spojrza艂y na niego klejnoty i z艂oto oraz paczuszki ciemnego ziela.


Belaern 鈥 powt贸rzy艂 Morik, a jego u艣miech promienia艂 tak samo jak le偶膮cy przed nim skarb. A wi臋c mia艂 obserwowa膰 Wulfgara, co i tak zamierza艂 robi膰, i jeszcze b臋dzie szczodrze wynagradzany za swe wysi艂ki.

Pomy艣la艂 o Delly Curtie. Popatrzy艂 na zawarto艣膰 otwartego pude艂ka i rozrzucone prze艣cierad艂a.

Nie by艂a to z艂a noc.


* * *


Przez kilka dni w Cutlassie by艂o cicho i spokojnie. Po zgonie legendarnego Wyrwid臋ba nikt nie przychodzi艂, by wyzywa膰 Wulfgara. Gdy jednak spok贸j zosta艂 przerwany, nast膮pi艂o to w wielkim stylu. Do przystani Luskan przybi艂 nowy statek, kt贸rego za艂oga zbyt d艂ugo przebywa艂a na wodzie i szuka艂a dobrej bijatyki.

I znalaz艂a j膮 w tawernie, kt贸ra niemal si臋 od tego zawali艂a.

Po wielu minutach walki Wulfgar uni贸s艂 ostatniego szamocz膮cego si臋 marynarza nad g艂ow臋 i cisn膮艂 nim przez dziur臋 w 艣cianie, stworzon膮 przez czterech wyrzuconych wcze艣niej przez barbarzy艅c臋 m臋偶czyzn. Kolejny uparty wilk morski pr贸bowa艂 wej艣膰 z powrotem przez otw贸r, ale Wulfgar trafi艂 go w twarz butelk膮.

Nast臋pnie wielki m臋偶czyzna otar艂 przedramieniem zakrwawion膮 twarz, wzi膮艂 kolejn膮 butelk臋 鈥 tym razem pe艂n膮 鈥 i potoczy艂 si臋 do najbli偶szego ca艂ego stolika. Upad艂szy na krzes艂o i wzi膮wszy du偶y haust, Wulfgar skrzywi艂 si臋, bowiem alkohol obmy艂 mu rozerwan膮 warg臋.

Przy barze siedzieli wyczerpani i zmaltretowani Josi oraz Arumn. Wulfgar najbardziej odczu艂 jednak atak, bowiem ci dwaj mieli jedynie drobne ranki i siniaki.

Jest nie藕le poraniony 鈥 stwierdzi艂 Josi, wskazuj膮c na wielkiego m臋偶czyzn臋 鈥 szczeg贸lnie na jego nog臋, bowiem spodnie Wulfgara by艂y nas膮czone krwi膮. Jeden z marynarzy ugodzi艂 go mocno desk膮, kt贸ra p臋k艂a i rozerwa艂a materia艂 oraz sk贸r臋, pozostawiaj膮c wiele du偶ych drzazg, wbitych g艂臋boko w nog臋 barbarzy艅cy.

Josi podszed艂 do Wulfgara i zacz膮艂 owija膰 mu nog臋 czystym p艂贸tnem. Nacisn膮艂 przy tym mocno na drzazgi i Wulfgar warkn膮艂 z b贸lu. Wojownik wzi膮艂 kolejny g艂臋boki 艂yk zabijaj膮cego b贸l alkoholu.


Delly zn贸w si臋 nim zajmie 鈥 stwierdzi艂 Arumn. 鈥 To sta艂o si臋 jej przeznaczeniem.

Ma du偶o roboty 鈥 zgodzi艂 si臋 Josi ponurym tonem. 鈥 Wydaje mi si臋, 偶e t臋 czered臋 skierowa艂a do nas ostatnia pokonana przez Wulfgara banda 鈥 Rossie Doone i jego zbiry. Zawsze b臋dzie kto艣, kto wyzwie ch艂opaka.

I pewnego dnia trafi na lepszego od siebie. Jak Wyrwid膮b 鈥 powiedzia艂 cicho Arumn. 鈥 Obawiam si臋, 偶e nie umrze spokojnie w 艂贸偶ku.

Ani te偶 nie prze偶yje 偶adnego z nas 鈥 doda艂 Josi, obserwuj膮c, jak Delly wyprowadza barbarzy艅c臋 z sali.

Akurat wtedy kolejnych dw贸ch awanturniczych marynarzy wpad艂o przez rozbit膮 艣cian臋, biegn膮c prosto na Wulfgara. Tu偶 przed tym jak go dopadli, wielki barbarzy艅ca odepchn膮艂 Delly, po czym obr贸ci艂 si臋, posy艂aj膮c pi臋艣膰 pomi臋dzy wyci膮gni臋te r臋ce jednego z m臋偶czyzn i uderzaj膮c go w twarz. Napastnik upad艂, jakby nogi zamieni艂y si臋 pod nim w wat臋.

Drugi marynarz wpad艂 na Wulfgara, lecz wielki m臋偶czyzna nie przesun膮艂 si臋 nawet na centymetr, j臋kn膮艂 jedynie i przyj膮艂 kombinacj臋 cios贸w z lewej i prawej strony.

Nast臋pnie Wulfgar chwyci艂 napastnika za ramiona i 艣cisn膮艂 mocno, unosz膮c m臋偶czyzn臋 z pod艂ogi. Gdy marynarz stara艂 si臋 go uderza膰 pi臋艣ciami i kopa膰, barbarzy艅ca potrz膮sn膮艂 nim tak gwa艂townie, 偶e m臋偶czyzna odgryz艂 sobie czubek j臋zyka.

A p贸藕niej ju偶 lecia艂, po tym jak Wulfgar przebieg艂 dwa kroki i cisn膮艂 nim przez dziur臋 w 艣cianie. Barbarzy艅ca nie wycelowa艂 jednak dobrze i m臋偶czyzna uderzy艂 w 艣cian臋 jakie艣 trzydzie艣ci centymetr贸w na lewo od otworu.

Wypchn臋 go za ciebie 鈥 zawo艂a艂 spod baru Josi Puddles. Wulfgar przytakn膮艂, zn贸w przyj膮艂 rami臋 Delly i powoli odszed艂.

Lecz to on zabierze ze sob膮 sw膮 nagrod臋, czy偶 nie? 鈥 stwierdzi艂 z chichotem Arumn Gardpeck.



ROZDZIA艁 20

BUJANIE MEDALIONEM


M贸j drogi Domo 鈥 wycedzi艂a Sharlotta Yespers, podchodz膮c uwodzicielsko, by po艂o偶y膰 swe d艂ugie palce na ramionach przyw贸dcy szczuro艂ak贸w. 鈥 Czy nie widzisz obop贸lnych korzy艣ci z naszego sojuszu?

Widz臋, jak Basadoni wchodz膮 do moich kana艂贸w 鈥 odpowiedzia艂 z warkni臋ciem Domo Quillilo. By艂 teraz w ludzkiej formie, lecz wci膮偶 mia艂 cechy 鈥 takie jak spos贸b, w jaki kr臋ci艂 nosem 鈥 kt贸re wydawa艂y si臋 bardziej pasowa膰 do szczura. 鈥 Gdzie jest stary 艂ajdak?

Artemis Entreri zacz膮艂 odpowiada膰, lecz Sharlotta rzuci艂a mu spojrzenie, prosz膮c go, by pod膮偶y艂 za jej przewodem. Skrytob贸jca rozsiad艂 si臋 w swym fotelu, bardziej ni偶 zadowolony, 偶e to Sharlotta zajmuje si臋 takimi jak Domo.

Stary 艂ajdak 鈥 zacz臋艂a kobieta, na艣laduj膮c zdecydowanie niepochlebny ton Domo 鈥 zabezpiecza w艂a艣nie teraz sojusz z jeszcze pot臋偶niejszym sojusznikiem, z kt贸rym Domo nie chcia艂by mie膰 do czynienia.

Oczy szczuro艂aka zmru偶y艂y si臋 niebezpiecznie, nie przywyk艂 do tego, by mu gro偶ono.

Z kim? 鈥 spyta艂. 鈥 Z tymi 艣mierdz膮cymi koboldami, kt贸re biega艂y po naszych kana艂ach?

Koboldami? 鈥 powt贸rzy艂a ze 艣miechem Sharlotta. 鈥 Nie ca艂kiem. Nie, one s膮 tylko mi臋sem, si艂膮 poprzedzaj膮c膮 naszego nowego sojusznika.

Przyw贸dca szczuro艂ak贸w odsun膮艂 si臋 od kobiety, wsta艂 ze swego fotela i przeszed艂 przez pok贸j. Wiedzia艂, 偶e w kana艂ach i w dolnych piwnicach domu Basadoni mia艂a miejsce walka. Wiedzia艂, 偶e by艂o w ni膮 zaanga偶owane wiele kobold贸w oraz 偶o艂nierzy Basadoni, a tak偶e, jak powiedzieli mu jego szpiedzy, r贸wnie偶 jakie艣 inne stworzenia. Nie widziano ich, lecz wyra藕nie by艂y pot臋偶ne i dysponowa艂y magi膮. Z samego faktu, 偶e Sharlotta 偶yje, wnioskowa艂 r贸wnie偶, i偶 Basadoni, a przynajmniej ich cz臋艣膰, przetrwali. Domo podejrzewa艂, 偶e mia艂 miejsce zamach, za kt贸rym sta艂o tych dwoje, Sharlotta i Entreri. Oboje twierdzili, 偶e stary Basadoni wci膮偶 偶yje, cho膰 Domo nie by艂 pewien, czy w to wierzy膰, lecz przyznali, 偶e Kadran Gordeon, przyjaciel Domo, zosta艂 zabity. By艂o to nieszcz臋艣cie, jak powiedzia艂a Sharlotta, lecz Domo rozumia艂, 偶e ani szcz臋艣cie, ani nieszcz臋艣cie nie mia艂o z tym nic wsp贸lnego.

Dlaczego on m贸wi za starego? 鈥 spyta艂 szczuro艂ak Sharlott臋 z pogard膮 w g艂osie, kiwaj膮c g艂ow膮 w kierunku Entreriego. Domo nie przepada艂 za Entrerim. Podobnie zreszt膮 jak wi臋kszo艣膰 szczuro艂ak贸w, odk膮d Entreri zamordowa艂 jednego z legendarnych cz艂onk贸w ich klanu w Calimporcie, skrytego i niegodziwego osobnika o imieniu Rassiter.

Poniewa偶 tak postanowi艂em 鈥 wtr膮ci艂 si臋 gwa艂townie Entreri, zanim Sharlotta zdo艂a艂a zainterweniowa膰. Kobieta rzuci艂a w stron臋 skrytob贸jcy kwa艣ne spojrzenie, po czym zn贸w z艂agodzi艂a min臋, gdy popatrzy艂a na Domo.

Artemis Entreri jest dobrze obeznany w zwyczajach Calimportu 鈥 wyja艣ni艂a. 鈥 Odpowiedni emisariusz.

Mam mu ufa膰? 鈥 spyta艂 z niedowierzaniem Domo.

Masz ufa膰, 偶e uk艂ad, jaki proponujemy tobie i twoim pobratymcom, jest najlepszym, jaki znalaz艂by艣 w mie艣cie 鈥 odrzek艂a Sharlotta.

Masz ufa膰, 偶e je艣li nie skorzystasz z uk艂adu 鈥 doda艂 Entreri 鈥 og艂osisz przeciwko nam wojn臋. Nie jest to przyjemna perspektywa, zapewniam ci臋.

Szczurze oczy Domo zn贸w si臋 zw臋zi艂y, gdy stw贸r przygl膮da艂 si臋 skrytob贸jcy, lecz by艂 na tyle rozs膮dny, 偶e nie naciska艂 mocniej na Artemisa Entreriego.

Zn贸w porozmawiamy, Sharlotto 鈥 powiedzia艂. 鈥 Ty, ja i stary Basadoni. 鈥 Z tymi s艂owy szczuro艂ak wyszed艂. Dwaj stra偶nicy Basadoni otoczyli go, zaraz gdy opu艣ci艂 pok贸j i odeskortowali do piwnic, gdzie m贸g艂 ju偶 znale藕膰 sobie drog臋 powrotn膮 do swych kana艂贸w.

Ledwo znikn膮艂, a w 艣cianie za Sharlotta i Entrerim otworzy艂y si臋 sekretne drzwi i do pokoju wszed艂 Jarlaxle.

Zostaw nas 鈥 poleci艂 Sharlotcie drowi najemnik, a jego ton wskazywa艂, 偶e nie by艂 zbytnio zadowolony z rezultat贸w.

Twoje zachowanie by艂o godne podziwu 鈥 powiedzia艂 do niej Jarlaxle, za艣 ona skin臋艂a g艂ow膮.

Ale ja zawiod艂em 鈥 rzek艂 Entreri, zaraz gdy za kobiet膮 zamkn臋艂y si臋 drzwi. 鈥 Szkoda.

Te spotkania znacz膮 dla nas wszystko 鈥 powiedzia艂 do niego Jarlaxle. 鈥 Je艣li zdo艂amy zabezpieczy膰 nasz膮 pot臋g臋 i przekona膰 inne gildie, 偶e nie s膮 w niebezpiecze艅stwie, m贸j pierwszy zestaw polece艅 zostanie wykonany.

I wtedy b臋dzie m贸g艂 rozpocz膮膰 si臋 handel pomi臋dzy Calimportem a Menzoberranzan 鈥 rzek艂 Entreri z sarkazmem, rozk艂adaj膮c szeroko r臋ce. 鈥 Wszystko dla zysku Menzoberranzan.

Wszystko dla dobra Bregan D鈥檃erthe 鈥 sprostowa艂 Jarlaxle. 鈥 I ma mnie to obchodzi膰? 鈥 spyta艂 bez ogr贸dek Entreri. Jarlaxle milcza艂 przez d艂u偶sz膮 chwil臋, zastanawiaj膮c si臋 nad postaw膮 i tonem m臋偶czyzny.

W mojej grupie istniej膮 tacy, kt贸rzy obawiaj膮 si臋, 偶e nie masz do艣膰 woli, by to prowadzi膰 鈥 powiedzia艂, i cho膰 przyw贸dca najemnik贸w nie pozwoli艂 sobie nawet na odrobin臋 gro藕nego tonu, Entreri wystarczaj膮co dobrze rozumia艂 praktyki mrocznych elf贸w, by u艣wiadomi膰 sobie z艂owieszcze konsekwencje.

Nie masz do tego serca? 鈥 zapyta艂 najemnik. 鈥 Czemu? Jeste艣 przecie偶 na dobrej drodze, by sta膰 si臋 najbardziej wp艂ywowym pasz膮, jaki kiedykolwiek w艂ada艂 ulicami Calimportu. Kr贸lowie b臋d膮 si臋 przed tob膮 k艂ania膰, sk艂ada膰 ci ho艂d i skarby.

A ja b臋d臋 ziewa艂 w ich paskudne twarze 鈥 odpar艂 Entreri.

Tak, to wszystko ci臋 nudzi 鈥 stwierdzi艂 Entreri. 鈥 Nawet walka. Utraci艂e艣 swe cele i pragnienia, odrzuci艂e艣 je. Dlaczego? Czy to strach? Czy te偶 po prostu uwa偶asz, 偶e nie mo偶na ju偶 nic osi膮gn膮膰?

Entreri poruszy艂 si臋 niespokojnie. Oczywi艣cie od dawna wiedzia艂 dok艂adnie o tym, o czym m贸wi艂 Jarlaxle, lecz teraz ugodzi艂o go dotkliwie s艂uchanie, jak kto艣 inny wys艂awia zalegaj膮c膮 wewn膮trz niego pustk臋.

Czy jeste艣 tch贸rzem? 鈥 spyta艂 Jarlaxle.

Entreri roze艣mia艂 si臋 z absurdalno艣ci tej uwagi, nawet zastanawia艂 si臋, czy nie wyskoczy膰 z fotela i nie zaatakowa膰 drowa. Zna艂 techniki Jarlaxle鈥檃 i wiedzia艂, 偶e najprawdopodobniej zgin膮艂by, zanim dotar艂by do szydz膮cego najemnika, lecz mimo to powa偶nie rozwa偶a艂 to posuni臋cie. Wtedy Jarlaxle ugodzi艂 go w spos贸b, kt贸ry postawi艂 go na baczno艣膰.

Czy te偶 to dlatego, 偶e ujrza艂e艣 Menzoberranzan? 鈥 zapyta艂.

Entreri wiedzia艂, 偶e w du偶ej mierze jest to w艂a艣nie z tym zwi膮zane, a jego mina ukaza艂a wyra藕nie Jarlaxle鈥檕wi, 偶e trafi艂 w czu艂y punkt.

Czujesz si臋 upokorzony? 鈥 spyta艂 drow. 鈥 Czy widok Menzoberranzan by艂 dla ciebie upokarzaj膮cy?

Zniech臋caj膮cy 鈥 sprostowa艂 Entreri g艂osem pe艂nym si艂y i jadu. 鈥 Widzie膰 tak膮 g艂upot臋 na tak wielk膮 skal臋.

Ach, i wiesz, 偶e jest to g艂upota, kt贸ra odzwierciedla twoj膮 w艂asn膮 egzystencj臋 鈥 stwierdzi艂 Jarlaxle. 鈥 Wszystko co Artemis Entreri stara艂 si臋 osi膮gn膮膰, zosta艂o przedstawione na wielk膮 skal臋 w mie艣cie drow贸w.

Wci膮偶 siedz膮c, Entreri wy艂ama艂 r臋ce i przygryz艂 warg臋, przysuwaj膮c si臋 bli偶ej, by zaatakowa膰.


Czy偶 wi臋c twoje 偶ycie jest k艂amstwem? 鈥 ci膮gn膮艂 nie zaniepokojony Jarlaxle, po czym cisn膮艂 werbalnym sztyletem w samo serce Entreriego. 鈥 Czy偶 tego w艂a艣nie nie powiedzia艂 ci Drizzt Do鈥橴rden?

Na chwil臋 na stoickiej twarzy Entreriego pojawi艂 si臋 b艂ysk w艣ciek艂o艣ci, a Jarlaxle roze艣mia艂 si臋 w g艂os.

Nareszcie jaki艣 znak 偶ycia z twojej strony! 鈥 powiedzia艂. 鈥 Znak pragnienia, nawet je艣li owym pragnieniem jest wyrwanie mi serca. 鈥 Westchn膮艂 g艂o艣no i 艣ciszy艂 g艂os. 鈥 Wielu z moich towarzyszy nie uwa偶a, aby艣 by艂 wart zachodu 鈥 przyzna艂. 鈥 Ja jednak wiem lepiej, Artemisie Entreri. Jeste艣my przyjaci贸艂mi, ty i ja, bardziej podobnymi do siebie ni偶 kt贸rykolwiek z nas chcia艂by przyzna膰. Le偶y przed tob膮 pot臋ga, je艣li tylko zdo艂am pokaza膰 ci drog臋.

M贸wisz g艂upoty 鈥 rzek艂 pewnym g艂osem Entreri.

Droga ta wiedzie przez Drizzta Do鈥橴rdena 鈥 kontynuowa艂 bez wahania Jarlaxle. 鈥 To otw贸r w twym sercu. Musisz zn贸w z nim walczy膰, na wybranych przez siebie warunkach, poniewa偶 duma nie pozwala ci i艣膰 naprz贸d, dop贸ki ta sprawa nie zostanie za艂atwiona.

Ju偶 zbyt wiele razy z nim walczy艂em 鈥 zripostowa艂 Entreri, rozz艂aszczaj膮c si臋 jeszcze bardziej. 鈥 Nie chc臋 go ju偶 nigdy wi臋cej widzie膰.

Mo偶esz tak twierdzi膰 鈥 powiedzia艂 Jarlaxle. 鈥 Lecz k艂amiesz, przede mn膮 i przed sob膮. Dwukrotnie ty i Drizzt Do鈥橴rden walczyli艣cie uczciwie i dwukrotnie Entreri uciek艂.

W kana艂ach by艂 m贸j! 鈥 zaprzeczy艂 skrytob贸jca. 鈥 I by艂by, gdyby przyjaciele nie przyszli mu na pomoc.

A na urwisku przy Mithrilowej Hali to on okaza艂 si臋 silniejszy.

Nie! 鈥 sprzeciwi艂 si臋 Entreri, na chwil臋 trac膮c fasad臋 spokoju. 鈥 Nie. Pokona艂em go.

Szczerze w to wierzysz, a w zwi膮zku z tym zosta艂e艣 uwi臋ziony przez bolesne wspomnienia 鈥 stwierdzi艂 Jarlaxle. 鈥 Opowiedzia艂e艣 mi szczeg贸艂owo o tej walce, a i ja obserwowa艂em troch臋 z boku. Obydwaj wiemy, 偶e ka偶dy z was m贸g艂 wygra膰 ten pojedynek. I to ci臋 n臋ka. Gdyby Drizzt wyra藕nie ci臋 pokona艂, a jednak zdo艂a艂by艣 prze偶y膰, m贸g艂by艣 spokojnie 偶y膰 dalej. Gdyby艣 za艣 ty pokona艂 jego, niewa偶ne czy 偶y艂by, czy nie, nie my艣la艂by艣 ju偶 o nim. To niewiedza tak ci臋 gryzie, m贸j przyjacielu. B贸l 艣wiadomo艣ci, 偶e istnieje rywalizacja, kt贸ra nie zosta艂a jeszcze rozstrzygni臋ta, kt贸ra zas艂ania ci wszelkie inne aspiracje, czy by艂yby to pragnienia wi臋kszej pot臋gi, czy te偶 po prostu hedonistycznych przyjemno艣ci, jedno i drugie zdecydowanie w twoim zasi臋gu.

Entreri opar艂 si臋 wygodnie, wydaj膮c si臋 ju偶 bardziej zaintrygowany ni偶 zdenerwowany.

I to r贸wnie偶 mog臋 ci da膰 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle. 鈥 To, czego pragniesz najbardziej ze wszystkiego, je艣li tylko przyznasz, co le偶y w twoim sercu. Mog臋 teraz bez ciebie kontynuowa膰 moje plany co do Calimportu. Sharlotta jest dobr膮 fasad膮, a ja jestem zbyt mocno okopany, by mo偶na mnie by艂o usun膮膰. Mimo to nie pragn臋 takiego uk艂adu. Dla moich wypraw na powierzchni臋 pragn臋 Artemisa Entreriego prowadz膮cego Bregan D鈥檃erthe, prawdziwego Artemisa Entreriego, a nie t臋 skorup臋 jego dawnego wroga, zbyt zaabsorbowan膮 czcz膮 i pust膮 rywalizacj膮 z buntownikiem Drizztem, by skoncentrowa膰 si臋 na tych umiej臋tno艣ciach, kt贸re wynosz膮 go ponad wszystkich innych.

Umiej臋tno艣ciach 鈥 powt贸rzy艂 sceptycznie Entreri i odwr贸ci艂 wzrok.

Jarlaxle wiedzia艂 jednak, 偶e do niego dotar艂, 偶e zamacha艂 przed oczyma Entreriego k膮skiem, kt贸remu skrytob贸jca nie m贸g艂 si臋 oprze膰.

Zosta艂o jeszcze jedno spotkanie 鈥 wyt艂umaczy艂 Jarlaxle. 鈥 Moi drowi wsp贸lnicy i ja b臋dziemy ci臋 bacznie obserwowa膰, gdy b臋dziesz rozmawia艂 z przyw贸dcami Grabie偶c贸w, emisariuszami paszy Wroninga, Quentinem Bodeau oraz Dwahvel Tiggerwillies. Wype艂nij dobrze swoje obowi膮zki, a ja dostarcz臋 ci Drizzta Do鈥橴rdena.

Za偶膮daj膮 widzenia z pasz膮 Basadonim 鈥 uzna艂 Entreri, a sam fakt, 偶e po艣wi臋ca艂 w og贸le my艣li nadchodz膮cemu spotkaniu, powiedzia艂 Jarlaxle鈥檕wi, i偶 przyn臋ta chwyci艂a.

Nie masz maski? 鈥 spyta艂 Jarlaxle.

Entreri waha艂 si臋 przez chwil臋, nie rozumiej膮c, lecz nagle zda艂 sobie spraw臋, o czym m贸wi Jarlaxle: o magicznej masce, kt贸r膮 zabra艂 Catti-brie w Menzoberranzan. U偶y艂 jej, by wcieli膰 si臋 w Grompha Baenre, arcymaga miasta drow贸w, aby w艣lizgn膮膰 si臋 do kwater Grompha i zabezpieczy膰 cenn膮 Paj臋cz膮 Mask臋, kt贸ra pozwoli艂a mu dosta膰 si臋 w poszukiwaniu Drizzta do domu Baenre.

Nie mam jej 鈥 powiedzia艂 szorstko, wyra藕nie nie chc膮c rozwija膰 w膮tku.

Szkoda 鈥 rzek艂 Jarlaxle. 鈥 Upro艣ci艂oby to spraw臋. Nie martw si臋 jednak, bowiem wszystko zostanie zorganizowane 鈥 obieca艂 drow, po czym, wykonawszy zamaszysty uk艂on, opu艣ci艂 pok贸j, opu艣ci艂 Artemisa Entreriego.

Drizzt Do鈥橴rden 鈥 powiedzia艂 skrytob贸jca i teraz nie by艂o ju偶 w jego g艂osie jadu, jedynie beznami臋tna rezygnacja. Istotnie, Jarlaxle skusi艂 go, pokaza艂 mu inn膮 stron臋 jego wewn臋trznego zam臋tu, nad kt贸r膮 si臋 nie zastanawia艂 鈥 przynajmniej nie szczerze. Po ucieczce z Menzoberranzan, gdy ostatni raz spogl膮da艂 na Drizzta, Entreri powiedzia艂 sobie z niema艂ym przekonaniem, 偶e wyszed艂 z tego razem ze zbuntowanym drowem, 偶e mia艂 nadziej臋 nigdy ju偶 nie ujrze膰 wstr臋tnego Drizzta Do鈥橴rdena.

Czy by艂o to jednak prawd膮?

Jarlaxle s艂usznie stwierdzi艂, i偶 nie zosta艂a pomi臋dzy nimi rozstrzygni臋ta kwestia, kto jest lepszym szermierzem. Walczyli przeciwko sobie w dw贸ch zaciek艂ych pojedynkach 鈥 w Menzoberranzan oraz w dolnych tunelach Mithrilowej Hali, zanim klan Bruenora odzyska艂 to miejsce. Obydwa spotkania pokaza艂y, 偶e w kwestii stylu walki oraz m臋stwa byli praktycznie zwierciad艂ami siebie nawzajem.

W kana艂ach walka by艂a wyr贸wnana, dop贸ki Entreri nie splun膮艂 brudn膮 wod膮 Drizztowi w twarz, uzyskuj膮c przewag臋. Wtedy jednak pojawi艂a si臋 ta wstr臋tna Catti-brie ze swym 艣mierciono艣nym hakiem i odp臋dzi艂a skrytob贸jc臋. Entreri wierzy艂, 偶e walka na p贸艂ce skalnej nale偶a艂a do niego, dop贸ki drow nie wykorzysta艂 nieuczciwej przewagi, u偶ywaj膮c swej wrodzonej magii, by rzuci膰 na nich obu sfer臋 mroku. Nawet wtedy Entreri mia艂 szans臋 na wygran膮, dop贸ki w艂asna ekscytacja nie sprawi艂a, 偶e zapomnia艂 o swym przeciwniku.

Jaka wi臋c by艂a prawda? Kto m贸g艂 wygra膰?


Skrytob贸jca westchn膮艂 g艂臋boko i opar艂 podbr贸dek na d艂oni, zastanawiaj膮c si臋, zastanawiaj膮c. Z kieszeni w p艂aszczu wyci膮gn膮艂 ma艂y medalion, kt贸ry Jarlaxle zabra艂 Catti-brie i kt贸ry Entreri zabra艂 z biurka przyw贸dcy najemnik贸w w Menzoberranzan, medalion, kt贸ry m贸g艂 doprowadzi膰 go do Drizzta Do鈥橴rdena.

Wielokrotnie w ci膮gu ostatnich kilku lat Artemis Entreri wpatrywa艂 si臋 w ten medalion, zastanawiaj膮c si臋 nad miejscem pobytu buntownika, zastanawiaj膮c si臋, co Drizzt mo偶e robi膰, zastanawiaj膮c si臋, z jakimi przeciwnikami ostatnio walczy艂.

Wielokrotnie skrytob贸jca wpatrywa艂 si臋 w medalion i zastanawia艂 si臋, lecz nigdy wcze艣niej nie rozwa偶a艂 powa偶nie, by go u偶y膰.


* * *


Zauwa偶alna rze艣ko艣膰 pojawi艂a si臋 w zawsze p艂ynnym kroku Jarlaxle鈥檃, gdy wyszed艂 od Entreriego. Dow贸dca najemnik贸w pogratulowa艂 sobie w duchu przezorno艣ci w po艣wi臋ceniu tak du偶ej ilo艣ci energii na 艣ciganie Drizzta Do鈥橴rdena, oraz sprytu w zasianiu w Entrerim tak pot臋偶nego ziarna.

O to jednak chodzi 鈥 powiedzia艂 do Rai鈥檊yego i Kimmuriela, gdy znalaz艂 ich w pokoju Rai鈥檊yego. 鈥 Przezorno艣膰, zawsze.

Obydwaj popatrzyli na niego ze zdziwieniem. Jarlaxle zby艂 ich spojrzenia 艣miechem.

A dok膮d zabrn臋li艣my z naszym szpiegowaniem? 鈥 spyta艂 i ucieszy艂 si臋, widz膮c, 偶e Druzil wci膮偶 przebywa z magiem. Zamiar Rai鈥榞yego, by uczyni膰 z impa swego chowa艅ca, wydawa艂 si臋 by膰 mocno zaawansowany.

Pozosta艂e dwa mroczne elfy popatrzy艂y po sobie i tym razem to oni si臋 roze艣mieli. Rai鈥檊y rozpocz膮艂 cichy za艣piew, poruszaj膮c r臋koma w powolny i okre艣lony spos贸b. Stopniowo zwi臋kszy艂 pr臋dko艣膰 ruch贸w i zacz膮艂 si臋 obraca膰, a jego zwiewne szaty unosi艂y si臋 za nim. Wok贸艂 niego wzni贸s艂 si臋 szary dym, zas艂aniaj膮c go i sprawiaj膮c wra偶enie, jakby porusza艂 si臋 i kr臋ci艂 coraz szybciej i szybciej.

I nagle wszystko si臋 zatrzyma艂o, a Rai鈥檊y znikn膮艂. W jego miejscu sta艂 cz艂owiek odziany w brunatn膮 tunik臋 i tego koloru spodnie, b艂臋kitn膮, jedwabn膮 peleryn臋 oraz kapelusz o szerokim rondzie. Kapelusz by艂 niebieski i obramowany czerwieni膮, za艣 na jego przedzie wprawiony by艂 porcelanowo-z艂oty emblemat, przedstawiaj膮cy 艣wiec臋 p艂on膮c膮 nad otwartym okiem.

Witaj, Jarlaxle. Jestem Cadderly Bonaduce z Carradoon 鈥 powiedzia艂 na艣ladowca, wykonuj膮c niski uk艂on.

Jarlaxle nie przegapi艂 faktu, 偶e rzekomy cz艂owiek m贸wi艂 p艂ynnie j臋zykiem drow贸w, mow膮 rzadko s艂yszan膮 na powierzchni.

Imitacja jest doskona艂a 鈥 wychrypia艂 imp Druzil. 鈥 Tak bardzo przypomina tego wstr臋tnego Cadderly鈥檈go, 偶e chcia艂em go d藕gn膮膰 moim zatrutym ogonem! 鈥 Druzil doko艅czy艂 z 艂opotem swych sk贸rzastych skrzyde艂, kt贸re pos艂a艂y go w kr贸tki lot. Lec膮c, imp klaska艂 opazurzonymi 艂apkami i stopami.

W膮tpi臋, czy Cadderly Bonaduce z Carradoon m贸wi w drowim 鈥 powiedzia艂 cierpko Jarlaxle.

Prosty czar to naprawi 鈥 zapewni艂 swego przyw贸dc臋 Rai鈥檊y, a Jarlaxle istotnie wiedzia艂 o takim czarze 鈥 cz臋sto u偶ywa艂 go podczas swych spotka艅 z rozmaitymi rasami. Wiedzia艂 jednak r贸wnie偶, i偶 owo zakl臋cie mia艂o swoje ograniczenia.

B臋d臋 wygl膮da艂 tak, jak wygl膮da Cadderly, i b臋d臋 m贸wi艂 tak, jak on m贸wi 鈥 ci膮gn膮艂 Rai鈥檊y, u艣miechaj膮c si臋.

Czy偶by? 鈥 spyta艂 z ca艂膮 powag膮 Jarlaxle. 鈥 Czy te偶 nasz spostrzegawczy przeciwnik us艂yszy, jak transponujesz s艂owa w spos贸b w艂a艣ciwszy dla naszego j臋zyka i to sk艂oni go do przypuszcze艅, 偶e nie wszystko jest tak, jak si臋 wydaje?

B臋d臋 ostro偶ny 鈥 obieca艂 Rai鈥檊y, a jego ton wskazywa艂, 偶e nie podoba mu si臋, gdy kto艣 w膮tpi w jego zdolno艣ci.

Ostro偶no艣膰 mo偶e nie wystarczy膰 鈥 odpar艂 Jarlaxle. 鈥 Cho膰 spisa艂e艣 si臋 wspaniale, nie mo偶emy ryzykowa膰.

Je艣li mamy i艣膰 do Drizzta, jak powiedzia艂e艣, to w takim razie jak? 鈥 zapyta艂 Rai鈥檊y.

B臋dziemy potrzebowa膰 profesjonalnego na艣ladowcy 鈥 rzek艂 Jarlaxle, wywo艂uj膮c j臋kni臋cie u obydwu swych drowich towarzyszy.

O co mu chodzi? 鈥 spyta艂 nerwowo Druzil. Jarlaxle spojrza艂 na Kimmuriela.

Baeltimazifas jest wraz z illitidami 鈥 poinformowa艂. 鈥 Mo偶esz i艣膰 do nich.


Baeltimazifas 鈥 powiedzia艂 z wyra藕n膮 odraz膮 Rai鈥檊y, poniewa偶 zna艂 t臋 istot膮 i nienawidzi艂 jej g艂臋boko. 鈥 Illitidy go kontroluj膮 i ustalaj膮 niebotycznie wysokie stawki.

To b臋dzie kosztowne 鈥 zgodzi艂 si臋 Kimmuriel, maj膮cy najwi臋cej do艣wiadczenia w kontaktach z dziwacznymi illitidami, 艂upie偶cami umys艂贸w.

Nagroda jest warta ceny 鈥 zapewni艂 ich obu Jarlaxle.

A mo偶liwo艣膰 zdrady? 鈥 spyta艂 Rai鈥檊y. 鈥 Tamci, zar贸wno Baeltimazifas jak i illitidy, nigdy nie byli znani z tego, 偶e przestrzegaj膮 um贸w, ani te偶 偶e obawiaj膮 si臋 drow贸w czy jakiejkolwiek innej rasy.

Wi臋c my b臋dziemy pierwszymi i najlepszymi w zdradzie 鈥 stwierdzi艂 Jarlaxle, u艣miechaj膮c si臋 i wygl膮daj膮c, jakby si臋 zupe艂nie nie przejmowa艂. 鈥 A co z Wulfgarem?

Jest w Luskan 鈥 odpar艂 Kimmuriel. 鈥 Nie jest istotny. Drobny pionek i nic wi臋cej, chwilowo nie powi膮zany z buntownikiem.

Jarlaxle przyj膮艂 zaduman膮 poz臋, sk艂adaj膮c ze sob膮 cz臋艣ci uk艂adanki.

Drobny, lecz nie w opowie艣ci 鈥 uzna艂. 鈥 Gdyby艣 poszed艂 do Drizzta pod przebraniem Cadderly鈥檈go, czy pozosta艂oby ci do艣膰 si艂y 鈥 mocy kap艂a艅skiej, nie czarodziejskiej 鈥 by sprowadzi膰 ich wszystkich magicznie do Luskan?

Nie i Cadderly鈥檈mu te偶 nie 鈥 odrzek艂 Rai鈥檊y. 鈥 Jest ich zbyt wielu na jakikolwiek kap艂a艅ski czar transportuj膮cy. Mog臋 zabra膰 jedno lub dwoje, lecz nie czworo. Nie m贸g艂by r贸wnie偶 Cadderly, chyba 偶e jest w posiadaniu si艂, kt贸rych nie rozumiem.

Jarlaxle milcza艂 i my艣la艂, my艣la艂.

Wi臋c nie Luskan 鈥 stwierdzi艂, bardziej zastanawiaj膮c si臋 na g艂os, ni偶 m贸wi膮c do swych towarzyszy. 鈥 Wrota Baldura, a mo偶e nawet wioska w pobli偶u tego miasta, pos艂u偶膮 naszym potrzebom. 鈥 Wszystko to u艂o偶y艂o si臋 wtedy dla przebieg艂ego najemnika w plan, kt贸ry pozwoli oddzieli膰 Drizzta oraz jego przyjaci贸艂 od kryszta艂owego reliktu. 鈥 Tak, to powinno by膰 do艣膰 przyjemne.

I zyskowne? 鈥 spyta艂 Kimmuriel.

Jarlaxle roze艣mia艂 si臋.

Nigdy nie oddzielam jednego od drugiego.



ROZDZIA艁 21

CZASOWE RANY


Zawsze tu przybijamy 鈥 wyja艣ni艂 Bumpo Thunderpuncher, gdy Denne Koryto grzmotn臋艂o mocno o zwalone drzewo. Wstrz膮s niemal wyrzuci艂 Regisa i Bruenora za burt臋. 鈥 Nie lubi臋 wie藕膰 zbyt wielu zapas贸w 鈥 wyja艣ni艂 pulchny krasnolud. 鈥 M贸j brat i kuzyni zjadaj膮 je cholernie szybko!

Drizzt przytakn膮艂 鈥 istotnie potrzebowali jakiego艣 jedzenia 鈥 g艂贸wnie z powodu 偶ar艂ocznych krasnolud贸w 鈥 i zerkn膮艂 bacznie na drzewa stoj膮ce g臋sto nad rzek膮. W ci膮gu poprzednich dw贸ch dni przyjaciele kilkakrotnie dostrzegli ruchy na brzegu, a raz Regis zauwa偶y艂 prze艣ladowc贸w na tyle wyra藕nie, by zidentyfikowa膰 ich jako band臋 goblin贸w. W zwi膮zku z tym, 偶e wed艂ug gobli艅skich standard贸w ka偶dy po艣cig d艂u偶szy ni偶 kilka godzin uwa偶any by艂 za zako艅czony, wygl膮da艂o na to, 偶e Crenshinibon zn贸w wo艂a艂.


Jak d艂ugo zajmie zdobycie zapas贸w i wyp艂yni臋cie? 鈥 spyta艂 drow.

Och, nie wi臋cej ni偶 godzin臋 鈥 odpar艂 Bumpo.

Po艂ow臋 tego 鈥 poprosi艂 Bruenor. 鈥 A ja i m贸j halfli艅ski przyjaciel pomo偶emy. 鈥 Skin膮艂 do Drizzta i Catti-brie, oni za艣 zrozumieli sygna艂 鈥 Bruenor nie wspomnia艂 o nich, poniewa偶 wiedzia艂, 偶e musz膮 i艣膰 na ma艂e zwiady.

Do艣wiadczona para my艣liwych nie potrzebowa艂a wiele czasu, by znale藕膰 艣lady goblin贸w, tropy przynajmniej dwudziestki paskudnych ma艂ych stworze艅. I to niedaleko. Gobliny najwyra藕niej zboczy艂y w tym miejscu w bok od rzeki, a gdy Drizzt i Catti-brie weszli na wy偶ej po艂o偶ony teren i ujrzeli, 偶e na wschodzie srebrzysty w膮偶 rzeki zakr臋ca, zrozumieli spos贸b my艣lenia goblin贸w. Przez ostatni膮 godzin臋 Denne Koryto posuwa艂o si臋 zasadniczo na p贸艂noc, bowiem rzeka skr臋ca艂a w tym punkcie, lecz wkr贸tce 艂贸d藕 skieruje si臋 zn贸w na wsch贸d, a nast臋pnie na po艂udnie, p贸藕niej za艣 z powrotem na wsch贸d. Pokonawszy wzgl臋dnie otwarty teren i poruszaj膮c si臋 na wsch贸d, banda goblin贸w dotrze do brzegu na wschodzie na d艂ugo przed 艂odzi膮 krasnolud贸w.

Ach, wi臋c znaj膮 rzek臋 鈥 powiedzia艂 Bumpo, gdy Drizzt i Catti-brie wr贸cili, by poinformowa膰 o swoim odkryciu. 鈥 B臋d膮 tam przed nami, a rzeka jest tam w臋偶sza, nie do艣膰 szeroka, by unikn膮膰 walki.

Bruenor skierowa艂 na Drizzta powa偶ne spojrzenie.

S膮dzisz, 偶e jak wielu, elfie?

Dwie dziesi膮tki? 鈥 odrzek艂 Drizzt. 鈥 By膰 mo偶e trzy.

Wybierzmy wi臋c miejsce na walk臋 鈥 powiedzia艂 Bruenor. 鈥 Je艣li mamy walczy膰, niech b臋dzie to na terenie, jaki sami wybierzemy.

Ka偶dy dooko艂a zauwa偶y艂 brak strachu w g艂osie Bruenora.

Zobacz膮 艂贸d藕 na d艂ugo wcze艣niej 鈥 wyja艣ni艂 Bumpo. 鈥 Je艣li zostawimy j膮 tu, mog膮 da膰 si臋 z艂apa膰.

Drizzt potrz膮sa艂 g艂ow膮, zanim jeszcze krasnolud sko艅czy艂.

Denne Koryto pop艂ynie tak, jak by艂o zaplanowane 鈥 wyja艣ni艂 鈥 lecz bez naszej tr贸jki. 鈥 Wskaza艂 Bruenora i Catti-brie, po czym podszed艂 do Regisa, odpinaj膮c pas, by zsun膮膰 sakiewk臋, w kt贸rej le偶a艂 kryszta艂owy relikt. 鈥 To pozostanie na 艂odzi 鈥 wyt艂umaczy艂 halflingowi. 鈥 Pilnuj tego ponad wszystko.


P贸jd膮 wi臋c za 艂odzi膮, a wy troje p贸jdziecie za nimi 鈥 stwierdzi艂 Regis, a Drizzt przytakn膮艂.

Pospieszcie si臋, je艣li mo偶ecie 鈥 doda艂 halfling.

Co tam marudzisz, Pasibrzuchu? 鈥 spyta艂 Bruenor chichocz膮c.

W艂a艣nie w艂adowa艂e艣 ton臋 jedzenia na 艂贸d藕 i znaj膮c ciebie, s膮dz臋, 偶e gdy wr贸cimy na pok艂ad, nie zostanie ju偶 z tego zbyt wiele.

Regis popatrzy艂 pow膮tpiewaj膮co na sakiewk臋, lecz jego twarz rzeczywi艣cie si臋 rozpromieni艂a, gdy odwr贸ci艂 si臋, by popatrze膰 na za艂adowan膮 zapasami 艂贸d藕.

Wtedy si臋 rozdzielili. Bumpo, jego za艂oga oraz Regis odbili od zaimprowizowanego pomostu. Zanim si臋 oddalili, Drizzt wyci膮gn膮艂 onyksow膮 figurk臋, postawi艂 j膮 na ziemi i zawo艂a艂 sw膮 panterz膮 towarzyszk臋. Nast臋pnie on i jego troje towarzyszy wyruszyli prosto na wsch贸d, pod膮偶aj膮c tym samym tropem co grupa goblin贸w.

Guenhwyvar obj臋艂a prowadzenie. Drizzt szed艂 nast臋pny, robi膮c za ogniwo pomi臋dzy kocic膮 a pozosta艂膮 dw贸jk膮, kt贸ra sz艂a na ty艂ach. Bruenor trzyma艂 top贸r wygodnie na ramieniu, za艣 Catti-brie mia艂a Taulmarila w d艂oni, wraz z naszykowan膮 strza艂膮.


* * *


C贸偶, je艣li mamy walczy膰, to b臋dzie dobre miejsce 鈥 powiedzia艂 kr贸tk膮 chwil臋 p贸藕niej Donat, gdy Denne Koryto okr膮偶y艂o zakr臋t rzeki, wp艂ywaj膮c w region w臋偶szych brzeg贸w i szybszego pr膮du, z licznymi drzewami zwisaj膮cymi nad wod膮.

Regis rzuci艂 okiem na okolic臋 i j臋kn膮艂, bowiem w og贸le nie podoba艂a mu si臋 ta perspektywa. Gobliny mog艂y by膰 wsz臋dzie, u艣wiadomi艂 sobie, dobrze wykorzystuj膮c liczne krzaki i pag贸rki. Niewiele uspokoi艂o go wyra藕ne poruszenie czterech krasnolud贸w, bowiem przebywa艂 w pobli偶u tej rasy wystarczaj膮co d艂ugo, by wiedzie膰, 偶e zawsze byli szcz臋艣liwi przed walk膮, niezale偶nie od perspektyw.

Jeszcze bardziej niepokoj膮cy by艂 natomiast dla halflinga g艂os, kt贸ry rozleg艂 si臋 w jego g艂owie, kusz膮cy, przymilaj膮cy si臋 g艂os, przypominaj膮cy mu, 偶e jednym s艂owem m贸g艂 stworzy膰 kryszta艂ow膮 wie偶臋 鈥 wie偶臋, kt贸rej nie mog艂oby sforsowa膰 tysi膮c goblin贸w 鈥 gdyby Regis obj膮艂 tylko kontrol臋 nad kryszta艂owym reliktem. Regis wiedzia艂, 偶e gobliny nawet nie pr贸bowa艂yby zdoby膰 wie偶y, poniewa偶 Crenshinibon wsp贸艂pracowa艂by z nim, by kontrolowa膰 te ma艂e paskudy.


Nie mo偶na si臋 by艂o oprze膰.


* * *


Drizzt, spogl膮daj膮c do ty艂u, oparty plecami o drzewo jaki艣 kawa艂ek przed Catti-brie i Bruenorem, wskaza艂 kobiecie, by wstrzyma艂a strza艂. On r贸wnie偶 ujrza艂 goblina na ga艂臋zi powy偶ej, goblina skupionego nad le偶膮c膮 w oddali rzek膮 i nie zauwa偶aj膮cego zbli偶aj膮cych si臋 przyjaci贸艂. Tropiciel zdecydowa艂, 偶e nie ma potrzeby m贸wi膰 ca艂ej grupie, i偶 w pobli偶u czai si臋 niebezpiecze艅stwo, za艣 pot臋偶ny 艂uk Catti-brie z pewno艣ci膮 wzni贸s艂by og贸lny alarm.

Tak wi臋c drowi tropiciel wszed艂 na drzewo z sejmitarem w d艂oni. Niewiarygodnie cicho i z r贸wnie niewiarygodn膮 zwinno艣ci膮 dotar艂 na poziom ga艂臋zi z goblinem. Nast臋pnie, idealnie balansuj膮c, zbli偶y艂 si臋 pi臋cioma szybkimi krokami do stworzenia. Drow zakry艂 zaskoczonemu goblinowi usta i wbi艂 sejmitar w plecy stwora, ci膮gn膮c ostrze do g贸ry, by przeci膮膰 g艂adko serce i p艂uco. Przytrzyma艂 goblina przez kilka sekund, pozwalaj膮c mu odp艂yn膮膰 w mrok 艣mierci, po czym ostro偶nie po艂o偶y艂 go na ga艂臋zi, umieszczaj膮c na nim prymitywny 艂uk.

Drizzt rozejrza艂 si臋 dooko艂a w poszukiwaniu Guenhwyvar, lecz nigdzie nie by艂o wida膰 pantery. Poleci艂 kocicy, by wstrzymywa艂a si臋 a偶 do rozpocz臋cia g艂贸wnej walki i ufa艂, 偶e Guenhwyvar zrobi, jak jej powiedzia艂.

Drizzt wiedzia艂, 偶e owa walka zbli偶a si臋 szybko, bowiem wsz臋dzie dooko艂a by艂y gobliny 鈥 siedzia艂y w krzakach i na drzewach w pobli偶u rzeki. Nie podoba艂y mu si臋 tutejsze perspektywy szybkiego zwyci臋stwa 鈥 region by艂 zbyt nier贸wny, mia艂 zbyt wiele fizycznych barier oraz kryj贸wek. Drow wola艂by mie膰 luksus po艣wi臋cenia godziny lub wi臋cej na zlokalizowanie wszystkich goblin贸w.

Wtedy jednak w polu widzenia pojawi艂o si臋 Denne Koryto.

Ryk Bruenora oraz 艣wist strza艂y Catti-brie wskaza艂y drog臋. Guenhwyvar przemkn臋艂a u podstawy drzewa Drizzta, wpadaj膮c w jakie艣 krzaki i trafiaj膮c goblina w biodro, po czym powalaj膮c go na ziemi臋.

Z tych samych krzak贸w wy艂oni艂y si臋 trzy inne gobliny, biegn膮c i wrzeszcz膮c dziko.

Owe wrzaski zamilk艂y szybko, gdy drow, trzymaj膮c ju偶 teraz obydwie 艣mierciono艣ne klingi, zeskoczy艂 pomi臋dzy nich. Uderzy艂 mocno, przebijaj膮c jednemu bok i powalaj膮c tego pod sob膮, przyciskaj膮c mocno do korpusu r臋koje艣膰 drugiej klingi i wykorzystuj膮c p臋d pechowego stworzenia, by przebi膰 je do po艂owy.

I niemal zderzy艂 si臋 w powietrzu z szybuj膮c膮 czarn膮 sylwetk膮 Guenhwyvar, kt贸ra wybi艂a si臋 pot臋偶nie, przemkn臋艂a obok opadaj膮cego drowa i wpad艂a w kolejne krzaki, na niewyra藕n膮 sylwetk臋 goblina.

Jedyny goblin z tr贸jki, kt贸remu uda艂o si臋 uciec przed pocz膮tkowym atakiem Drizzta, zatoczy艂 si臋 do pnia tego samego drzewa, z kt贸rego drow zeskoczy艂, i obr贸ci艂 si臋, unosz膮c w艂贸czni臋 do rzutu.

Us艂ysza艂 pe艂ne przekle艅stw wycie i pr贸bowa艂 odwr贸ci膰 si臋 w kierunku najnowszego wroga, lecz Bruenor pojawi艂 si臋 zbyt szybko, znalaz艂szy si臋 w obr臋bie zaostrzonego czubka d艂ugiej broni i zatrzyma艂 si臋 gwa艂townie, przenosz膮c sw贸j p臋d we wzniesiony nad g艂ow膮 top贸r, wyrzucaj膮c w prz贸d ka偶dy mi臋sie艅 swego cia艂a.

Cholera! 鈥 mrukn膮艂 krasnolud, u艣wiadomiwszy sobie, 偶e mo偶e min膮膰 troch臋 czasu, zanim wyci膮gnie zagnie偶d偶on膮 bro艅 z p臋kni臋tej czaszki.

Kiedy krasnolud szarpa艂 i ci膮gn膮艂, podbieg艂a Catti-brie i wypu艣ci艂a kolejn膮 strza艂臋. Ta str膮ci艂a goblina z drzewa. Kobieta opu艣ci艂a hak i jednym p艂ynnym ruchem wyci膮gn臋艂a Khazid鈥檋e臋, sw贸j pot臋偶nie zakl臋ty miecz. Klinga zab艂ys艂a 偶arliwie.

Bruenor wci膮偶 szarpa艂.

Drizzt, pozostawiwszy obydwa gobliny trupem, zerwa艂 si臋 i znikn膮艂 w ma艂ej k臋pie drzew.

Guenhwyvar wbieg艂a po pniu drzewa, a dwa przera偶one gobliny, siedz膮ce na najni偶szych ga艂臋ziach, cisn臋艂y niecelnie w艂贸czniami, po czym spr贸bowa艂y zeskoczy膰 na ziemi臋. Jednemu si臋 uda艂o, drugi zosta艂 pochwycony w powietrzu zamachem panterzej 艂apy i poci膮gni臋ty w obj臋cia 艣mierci.

Cholera 鈥 powt贸rzy艂 Bruenor, szarpi膮c i szarpi膮c, trac膮c ca艂膮 zabaw臋. 鈥 Musz臋 s艂abiej uderza膰 te 艣mierdzunce paskudztwa!


* * *


Nie m贸g艂 oczywi艣cie wznie艣膰 kryszta艂owej wie偶y na 艂odzi, lecz obok niej owszem, nawet w rzece. Tak, dolne poziomy budowli mog艂y znajdowa膰 si臋 pod wod膮, a Crenshinibon wci膮偶 poka偶e mu drog臋 do 艣rodka.

Maj膮 w艂贸cznie! 鈥 krzykn膮艂 Bumpo Thunderpuncher. 鈥 Do 艣ciany! Do 艣ciany! 鈥 Na te s艂owa krasnoludzki kapitan oraz jego trzej krewniacy potoczyli si臋 pod barier臋 bocznej 艣cianki. Donat, kt贸ry dotar艂 tam pierwszy, szybko otworzy艂 szarpni臋ciem drewniany kuferek. Ka偶dy krasnolud wzi膮艂 kusz臋 i przycisn膮艂 si臋 mocno do os艂aniaj膮cych desek, 艂aduj膮c.

Wszystkie te ruchy przyci膮gn臋艂y w ko艅cu uwag臋 Regisa, kt贸ry otrz膮sn膮艂 si臋 z wizji kryszta艂owej wie偶y, ledwo wierz膮c, 偶e m贸g艂 w og贸le rozwa偶a膰 jej wzniesienie, i popatrzy艂, do艣膰 zaskoczony, na krasnoludy. Halfling podni贸s艂 wzrok, gdy 艂贸d藕 dryfowa艂a pod wisz膮cym konarem i ujrza艂 tam goblina, z r臋k膮 wymierzon膮 do rzutu.

Cztery krasnoludy przetoczy艂y si臋 zgodnie na plecy, wycelowuj膮c kusze i strzelaj膮c. Ka偶dy be艂t trafi艂 w cel, wbijaj膮c si臋 w goblina. Ten wpad艂 do rzeki za sun膮c膮 艂odzi膮.

Wcze艣niej jednak celnie rzuci艂 w艂贸czni膮.

Regis zaskomla艂, staraj膮c si臋 uchyli膰, lecz zbyt p贸藕no. Nagle poczu艂, jak w 艂opatk臋 wbija mu si臋 w艂贸cznia. Us艂ysza艂, obrzydliwie wyra藕nie, jak jej czubek przebija si臋 przez niego i uderza w pok艂ad. Halfling le偶a艂 twarz膮 do do艂u i s艂ysza艂, jak wyje, cho膰 g艂os nie wydostawa艂 si臋 z niego w spos贸b 艣wiadomy.

Nast臋pnie poczu艂 nier贸wne kraw臋dzie desek pok艂adu, gdy krasnoludy odci膮gn臋艂y go na bok, i us艂ysza艂, jakby z wielkiej odleg艂o艣ci, jak Donat krzyczy 鈥 Zabili go! Zabili go!

A p贸藕niej znalaz艂 si臋 sam. By艂o mu bardzo zimno i s艂ysza艂 plusk wody, gdy gobliny dotar艂y do 艂odzi.


* * *


Pantera zeskoczy艂a z wysokiej ga艂臋zi niczym szybuj膮ca czarna strza艂a. Przemkn臋艂a obok jednego goblina, na tyle szybko wierzgaj膮c 艂ap膮, by rozerwa膰 nie艣wiadomemu stworzeniu gard艂o. Nast臋pnie wpad艂a na kolejn膮 par臋, zrzucaj膮c jedno ze stworze艅 swym wielkim ci臋偶arem i natychmiast wyrywaj膮c z niego 偶ycie, po czym przypad艂a do nast臋pnego, zanim zdo艂a艂o podnie艣膰 si臋 i uciec.

Goblin przetoczy艂 si臋 na grzbiet, wymachuj膮c szale艅czo r臋koma, staraj膮c si臋 odp臋dzi膰 wielk膮 kocic臋. Guenhwyvar by艂a jednak zbyt silna i zbyt szybka i wkr贸tce zacisn臋艂a paszcz臋 na gardle stworzenia.

Niedaleko z boku Drizzt i Catti-brie w pogoni za goblinami znale藕li si臋 na ma艂ej polance i zauwa偶yli, 偶e zostali otoczeni przez stwory, kt贸re, dostrzegaj膮c przewag臋, wyskoczy艂y z krzak贸w i okr膮偶y艂y par臋.

Troch臋 szcz臋艣cia, powiedzia艂abym 鈥 stwierdzi艂a Catti-brie, puszczaj膮c oko do swego przyjaciela, po czym przyj臋li pozycj臋 defensywn膮, staj膮c plecami do siebie.

Gobliny stara艂y si臋 koordynowa膰 ataki, wo艂aj膮c do siebie, id膮c jednocze艣nie z przeciwnych stron, podczas gdy te z ty艂u obserwowa艂y, czy pierwszy atak mo偶e ods艂oni膰 ludzi.

Po prostu nie rozumia艂y.

Drizzt i Catti-brie przekr臋cali si臋 sobie po plecach, zmieniaj膮c w te spos贸b kierunki atak贸w. Drow zajmowa艂 si臋 tymi goblinami, kt贸re rzuca艂y si臋 na Catti-brie, i vice versa. Drizzt wyst膮pi艂 do przodu, b艂yskaj膮c sejmitarami w okr臋偶nych ruchach, zahaczaj膮c za drzewca w艂贸czni i odtr膮caj膮c je na bok. Lekka zmiana nachylenia nadgarstka, szybki krok do przodu i obydwa gobliny zachwia艂y si臋 do ty艂u z rozerwanymi trzewiami.

Po drugiej stronie Catti-brie schyli艂a si臋 pod wysoko wyrzucon膮 w艂贸czni膮 i pos艂a艂a Khazid鈥檋e臋 w poprzek. Paskudnie ostra klinga g艂adko obci臋艂a goblinowi nog臋 w kolanie. Goblin z boku pr贸bowa艂 zmieni膰 nachylenie swej w艂贸czni w kierunku kobiety, lecz Catti-brie chwyci艂a drzewce broni woln膮 d艂oni膮 i skierowa艂a je na bok, u偶ywaj膮c je jako d藕wigni, by podnie艣膰 si臋 i zamachn膮膰, jednym pchni臋ciem trafiaj膮c stworzenie w pier艣.

Naprz贸d! 鈥 wrzasn膮艂 Drizzt, zrywaj膮c si臋 i chwytaj膮c Catti-brie za rami臋, pomagaj膮c jej wsta膰 i posy艂aj膮c j膮 do natarcia, a ich szar偶a rozerwa艂a szeregi przera偶onych stworze艅.

Te z ty艂u nie 艣mia艂y pod膮偶y膰 za t膮 szar偶膮, poza jednym, i dzi臋ki temu Drizzt wiedzia艂, 偶e to w艂a艣nie jego omami艂 Crenshinibon.

Po trzech uderzeniach serca goblin le偶a艂 ju偶 martwy.


* * *


Wci膮偶 znajduj膮cy si臋 poza g艂贸wnymi zmaganiami Bruenor us艂ysza艂 zamieszanie, a to sprawi艂o, 偶e sta艂 si臋 jeszcze bardziej rozszala艂y. Kr臋c膮c i ci膮gn膮c, szarpi膮c z ca艂ej si艂y, krasnolud niemal przewr贸ci艂 si臋, gdy jego top贸r si臋 uwolni艂 鈥 niemal uwolni艂, u艣wiadomi艂 sobie z odraz膮, bowiem zamiast wyci膮gn膮膰 ci臋偶kie ostrze z czaszki stwora, ca艂kowicie oderwa艂 martwemu goblinowi g艂ow臋.

C贸偶, to pi臋knie 鈥 powiedzia艂 z obrzydzeniem, po czym nie mia艂 ju偶 czasu na narzekanie, bowiem z krzak贸w obok niego wypad艂a para goblin贸w. Krasnolud uderzy艂 mocno bli偶szego, okr臋偶nym ciosem, kt贸ry wbi艂 mu g艂ow臋 krewniaka w 偶o艂膮dek i odrzuci艂 do ty艂u.

Pozbawiony broni Bruenor przyj膮艂 trafienie drugiego goblina, cios pa艂k膮 w bark, kt贸ry ugodzi艂 go mocno, lecz nie spowolni艂. Krasnolud przyskoczy艂 bli偶ej, tu偶 przed goblina, i uderzy艂 czo艂em w twarz stwora, posy艂aj膮c go chwiej膮cego si臋 do ty艂u i zabieraj膮c mu z r臋ki pa艂k臋, gdy ten si臋 zatacza艂.

Zanim goblin zdo艂a艂 odzyska膰 sw膮 w艂asno艣膰, owa pa艂ka upad艂a na niego mocno raz, drugi, trzeci i pozostawi艂a stwora wij膮cego si臋 bezradnie na ziemi.

Bruenor obr贸ci艂 si臋 i pos艂a艂 pa艂k臋 w nogi pierwszego goblina, gdy ten pr贸bowa艂 rzuci膰 mu si臋 na plecy, przewracaj膮c w ten spos贸b stwora i posy艂aj膮c go g艂ow膮 w ziemi臋. Bruenor przetruchta艂 po nim, wracaj膮c w krzaki, by odzyska膰 sw贸j top贸r.

Do艣膰 zabawy! 鈥 rykn膮艂 krasnolud. Odrzuciwszy finezj臋, uderzy艂 swym toporem w pie艅 najbli偶szego drzewa, roztrzaskuj膮c resztki g艂owy.

Podni贸s艂szy si臋 i obr贸ciwszy, goblin rzuci艂 spojrzenie na zaciek艂ego krasnoluda oraz jego top贸r, a potem nast臋pne spojrzenie na zdekapitowane pozosta艂o艣ci pierwszej ofiary Bruenora, po czym odwr贸ci艂 si臋 i zacz膮艂 biec.

Co to, to nie! 鈥 zawy艂 krasnolud i wykona艂 rzut zza g艂owy, kt贸ry wbi艂 jego top贸r g艂臋boko w plecy goblina, powalaj膮c go twarz膮 w piach.

Bruenor przebieg艂 obok, chc膮c wyrwa膰 sw贸j top贸r w przelocie, kieruj膮c si臋 do swych towarzyszy.

Top贸r zn贸w utkwi艂, tym razem zahaczony przez kr臋gos艂up goblina.

Ty orczom贸zgi, 艣mierdzuncy jak troll z偶eraczu robali! 鈥 przekl膮艂 Bruenor.


Donat pracowa艂 ci臋偶ko przy Regisie, staraj膮c si臋 utrzyma膰 nieruchomo drzewce w艂贸czni tak, by wbita bro艅 nie wyrz膮dzi艂a wi臋kszych obra偶e艅, podczas gdy jego trzej krewniacy uwijali si臋 szale艅czo, pr贸buj膮c zaciekle uwolni膰 Denne Koryto od goblin贸w. Jeden stw贸r niemal dosta艂 si臋 na pok艂ad, lecz Bumpo grzmotn膮艂 go kusz膮 przez szcz臋k臋, roztrzaskuj膮c bro艅 oraz gobli艅sk膮 偶uchw臋.

Krasnolud zawy艂 z rado艣ci, uni贸s艂 oszo艂omionego stwora nad g艂ow臋 i cisn膮艂 nim w dw贸ch pozosta艂ych, staraj膮cych si臋 wej艣膰 z boku, i wrzucaj膮c ca艂a tr贸jk臋 z powrotem do wody.

Jego dwaj kuzyni okazali si臋 r贸wnie skuteczni i r贸wnie niszczycielscy i 艂贸d藕 pozosta艂a wolna od goblin贸w i szybko przegoni艂a te, kt贸re zrezygnowa艂y z uporczywego po艣cigu w szybkim nurcie.

Pozwoli艂o to Bumpo wzi膮膰 kusz臋 Donata, jedyn膮 wci膮偶 dzia艂aj膮c膮, i przebi膰 paru w wodzie.

Wi臋kszo艣膰 stwor贸w dotar艂a do drugiego brzegu, lecz widzia艂a ju偶 do艣膰 walki 鈥 wr臋cz zbyt wiele 鈥 i po prostu uciek艂a w krzaki.


* * *


Bruenor postawi艂 swe ci臋偶kie buty na grzbiecie wci膮偶 j臋cz膮cego goblina, splun膮艂 w obie r臋ce, uj膮艂 r膮czk臋 topora i poci膮gn膮艂 mocno, wyrywaj膮c ostrze oraz po艂ow臋 gobli艅skiego kr臋gos艂upa.

Krasnolud fikn膮艂 kozio艂ka do ty艂u i wyl膮dowa艂 po艣ladkami w piachu.

Och, jeszcze pi臋kniej 鈥 stwierdzi艂, zauwa偶aj膮c rozerwanego stwora oraz kawa艂ek kr臋gos艂upa le偶膮cy pomi臋dzy jego rozkraczonymi nogami. Potrz膮sn膮艂 g艂ow膮 i podni贸s艂 si臋. Po czym pobieg艂 szybko, by do艂膮czy膰 do swych przyjaci贸艂. Jednak gdy przyby艂, walka ju偶 si臋 sko艅czy艂a. Drizzt i Catti-brie stali po艣r贸d kilku martwych stwor贸w, a Guenhwyvar kr膮偶y艂a dooko艂a, szukaj膮c kolejnych.

Ci, kt贸rzy byli trzymani w mentalnym u艣cisku Crenshinibona, ju偶 zgin臋li, za艣 ci wci膮偶 posiadaj膮cy woln膮 wol臋 dawno znikn臋li.

Powiedz temu g艂upiemu kryszta艂owemu reliktowi, by wzywa艂 stworzenia o grubszej sk贸rze 鈥 mrukn膮艂 Bruenor. Zerkn膮艂 z ukosa na Drizzta, gdy kierowali si臋 do brzegu. 鈥 Jeste艣 pewien, 偶e musimy si臋 tego pozby膰?


Drizzt u艣miechn膮艂 si臋 jedynie i bieg艂 dalej. Z wody wynurzy艂 si臋 goblin, lecz Guenhwyvar po wali艂a go, zanim przyjaciele zdo艂ali si臋 zbli偶y膰.

Bumpo wp艂yn膮艂 Dennym Korytem w ma艂膮 boczn膮 zatoczk臋 poza g艂贸wnym nurtem. Troje przyjaci贸艂 艣mia艂o si臋 przez ca艂膮 drog臋, odtwarzaj膮c bitw臋 i rozmawiaj膮c beztrosko o tym, jak dobrze jest znowu podr贸偶owa膰.

Ich miny zmieni艂y si臋 raptownie, gdy ujrzeli Regisa le偶膮cego na pok艂adzie, bladego i ca艂kowicie nieruchomego.


* * *


Z ciemnego pokoju w dolnych piwnicach domu Basadoni Jarlaxle oraz jego asystent, czarodziej-kap艂an, obserwowali to wszystko.

Nie mog艂o by膰 艂atwiej 鈥 stwierdzi艂 ze 艣miechem dow贸dca najemnik贸w, po czym odwr贸ci艂 si臋 do Rai鈥檊yego. 鈥 Sta艅 si臋 ludzk膮 osob膮 w przebraniu kap艂ana, podobnym do Cadderly鈥檈go i w takiej samej ceremonialnej szacie. Jednak nie w jego kapeluszu 鈥 doda艂 po kr贸tkiej przerwie najemnik. 鈥 To mo偶e oznacza膰 rang臋, jak s膮dz臋, lub by膰 kwesti膮 osobistego gustu Cadderly鈥檈go.

Ale Kimmuriel poszed艂 po Baeltimazifasa 鈥 zaprotestowa艂 Rai鈥檊y.

A ty b臋dziesz towarzyszy艂 dopplegangerowi w drodze do Drizzta i jego towarzyszy 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle 鈥 jako student biblioteki Duchowe Uniesienie Cadderly鈥檈go Bonaduce鈥檃. Przygotuj pot臋偶ne czary lecz膮ce.

Oczy Rai鈥檊yego rozszerzy艂y si臋 ze zdumienia.

Mam modli膰 si臋 do Lolth o czary, kt贸rymi ulecz臋 halflinga? 鈥 spyta艂 niedowierzaj膮co. 鈥 I s膮dzisz, 偶e mi je da, zwa偶ywszy na intencje?

Jarlaxle, zdecydowanie pewny siebie, przytakn膮艂.

Da, poniewa偶 czary te popchn膮 do przodu spraw臋 jej drow贸w 鈥 wyt艂umaczy艂 i u艣miechn膮艂 si臋 szeroko, wiedz膮c, 偶e rezultat bitwy uczyni艂 w艂a艣nie jego 偶ycie o wiele prostszym i bardziej interesuj膮cym.



ROZDZIA艁 22

ZBAWCZA 艁ASKA


Regis oddycha艂 ci臋偶ko i j臋cza艂 z b贸lu, miotaj膮c si臋 lekko, co jeszcze pogarsza艂o jego sytuacj臋. Ka偶dy ruch sprawia艂, 偶e drzewce w艂贸czni drga艂o, rozlewaj膮c po jego ciele fale b贸lu.

Bruenor otar艂 z oczu 艂zy, zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e nie zrobi swemu powa偶nie rannemu przyjacielowi przys艂ugi, okazuj膮c mu w tej chwili swe dowody sympatii.

Zr贸b to szybko 鈥 powiedzia艂 do Drizzta, po czym przykl臋kn膮艂 przy Regisie, zapieraj膮c si臋 mocno, przyciskaj膮c halflinga za barki i dociskaj膮c mu plecy kolanem, by utrzyma膰 go w ca艂kowitym bezruchu.

Drizzt nie by艂 pewien, jak post膮pi膰. W艂贸cznia mia艂a zadziory, tyle dostrzega艂, lecz przepchni臋cie jej na drug膮 stron臋 wydawa艂o si臋 zbyt brutaln膮 technik膮, by Regis m贸g艂 to przetrwa膰. Mimo to jak Drizzt m贸g艂 wyci膮膰 grot wystarczaj膮co szybko i sprawnie, by Regis nie musia艂 cierpie膰 straszliwego b贸lu? Nawet lekki ruch d艂ugiego drzewca sprawia艂, 偶e halfling j臋cza艂. Co m贸g艂 z nim zrobi膰 wstrz膮s wywo艂any 艣ciegiem drzewca sejmitarem?

Chwy膰 je dwoma r臋kami 鈥 poleci艂a Catti-brie. 鈥 Jedn膮 na ranie, drug膮 na w艂贸czni, tu偶 nad miejscem, w kt贸rym chcesz j膮 przeci膮膰.

Drizzt popatrzy艂 na ni膮 i ujrza艂, 偶e kobieta zn贸w ma w d艂oni Taulmarila, z naszykowan膮 strza艂膮. Przeni贸s艂 wzrok z 艂uku na w艂贸czni臋 i zrozumia艂 jej zamiary. Cho膰 w膮tpi艂 w skuteczno艣膰 tej techniki, po prostu nie dysponowa艂 inn膮. 艢cisn膮艂 mocno drzewce w艂贸czni, tu偶 nad ran膮 wlotow膮 oraz dwie szeroko艣ci d艂oni wy偶ej. Spojrza艂 na Bruenora, kt贸ry jeszcze bardziej zabezpieczy艂 sw贸j uchwyt na Regisie 鈥 wywo艂uj膮c kolejny j臋k biednego halflinga 鈥 i skin膮艂 ponuro g艂ow膮.

Nast臋pnie Drizzt skin膮艂 do Catti-brie, kt贸ra przykl臋kn臋艂a, mierz膮c kierunek, w jakim pocisk uda si臋 p贸藕niej, aby nie trafi膰 偶adnego ze swych przyjaci贸艂. Zdawa艂a sobie spraw臋, 偶e je艣li nie wystrzeli idealnie lub po prostu nie b臋dzie mia艂a szcz臋艣cia, strza艂a mo偶e si臋 paskudnie odbi膰 i wtedy na pok艂adzie obok Regisa legnie kolejny towarzysz. Maj膮c to na my艣li, Catti-brie zwolni艂a lekko ci臋ciw臋, lecz wtedy Regis zn贸w zaskomla艂 i zrozumia艂a, 偶e jej biednemu ma艂emu przyjacielowi ko艅czy si臋 szybko czas.

Naci膮gn臋艂a, wymierzy艂a idealnie i wystrzeli艂a, a o艣lepiaj膮ca, srebrzysta strza艂a przeci臋艂a g艂adko drzewce, wlecia艂a w przeciwleg艂膮 burt臋, przebi艂a j膮 i pomkn臋艂a nad rzek膮.

Drizzt, oszo艂omiony nag艂ym b艂yskiem, cho膰 spodziewa艂 si臋 strza艂u, zastyg艂 na moment w miejscu. Gdy jego zmys艂y pogodzi艂y si臋 ju偶 ze sceneri膮, drow poda艂 Bumpo odci臋ty kawa艂ek drzewca.

Podnie艣 go delikatnie 鈥 poleci艂 nast臋pnie Bruenorowi, kt贸ry uczyni艂 to, unosz膮c powoli z pok艂adu zraniony bark halflinga.

Nast臋pnie, spojrzawszy b艂agalnie i bezradnie na wszystkich dooko艂a, drow uj膮艂 mocno pozosta艂y kawa艂ek drzewca i zacz膮艂 pcha膰.

Regis zawy艂 i rzuci艂 si臋 zbyt mocno, by sympatyzuj膮cy z nim Drizzt m贸g艂 kontynuowa膰. Zagubiony drow roz艂o偶y艂 bezradnie r臋ce przed Bruenorem.


Rubinowy wisiorek 鈥 odezwa艂a si臋 nagle Catti-brie, kl臋kaj膮c przy swych przyjacio艂ach. 鈥 Sprawimy, 偶e b臋dzie my艣la艂 o lepszych rzeczach. 鈥 Gdy Bruenor podni贸s艂 j臋cz膮cego Regisa odrobin臋 wy偶ej, wsun臋艂a szybko r臋k臋 za prz贸d koszuli halflinga i wyci膮gn臋艂a o艣lepiaj膮cy rubin.

Obserwuj go bacznie 鈥 powiedzia艂a kilkakrotnie Catti-brie do Regisa. Kobieta podnios艂a klejnot, ko艂ysz膮c nim kusz膮co przed na wp贸艂 zamkni臋tymi oczyma halflinga. Regisowi zacz臋艂a opada膰 g艂owa, lecz Catti-brie z艂apa艂a go za podbr贸dek i przytrzyma艂a stabilnie.

Pami臋tasz przyj臋cie po tym, jak uwolnili艣my ci臋 od Pooka? 鈥 spyta艂a spokojnie, zmuszaj膮c si臋 do szerokiego u艣miechu.

W ko艅cu, dalszymi namowami, wci膮gn臋艂a go w swoje s艂owa, przypominaj膮c mu coraz bardziej o tym przyjemnym wydarzeniu, podczas kt贸rego Regis uleg艂 sporemu odurzeniu. I teraz halfling r贸wnie偶 wydawa艂 si臋 by膰 odurzony. Ju偶 nie poj臋kiwa艂, skupia艂 wzrok na obracaj膮cym si臋 klejnocie.

Ach, czy偶 nie bawi艂e艣 si臋 dobrze w pokoju z poduszkami? 鈥 powiedzia艂a kobieta, maj膮c na my艣li harem w domu Pooka. 鈥 My艣leli艣my, 偶e nigdy nie wyjdziesz! 鈥 M贸wi膮c to, popatrzy艂a na Drizzta i skin臋艂a g艂ow膮. Drow zn贸w chwyci艂 pozosta艂y kawa艂ek drzewca i, spojrzawszy na Bruenora, by upewni膰 si臋, czy Regis jest odpowiednio przytrzymywany, zacz膮艂 powoli napiera膰.

Regis skrzywi艂 si臋, gdy reszta szerokiego grotu przedar艂a si臋 pod obojczykiem, lecz nie stawia艂 偶adnego oporu i nie krzycza艂. Wkr贸tce Drizzt prze艂o偶y艂 ca艂膮 w艂贸czni臋.

Wysz艂a wraz z fontann膮 krwi i Drizzt oraz Bruenor szybko i gwa艂townie musieli zatrzyma膰 jej up艂yw. Kiedy jednak u艂o偶yli Regisa delikatnie na plecach, ujrzeli, 偶e jego r臋ka blednie.

Krwawi w 艣rodku 鈥 powiedzia艂 przez zaci艣ni臋te z臋by Bruenor. 鈥 Je艣li tego nie naprawimy, obetniemy mu r臋k臋!

Drizzt nie odpowiedzia艂, wr贸ci艂 jedynie do pracy przy swym ma艂ym przyjacielu, odsuwaj膮c banda偶e i staraj膮c si臋 si臋gn膮膰 swymi zwinnymi palcami prosto do rany, by zatamowa膰 up艂yw krwi.

Catti-brie wci膮偶 koj膮co przemawia艂a, wykonuj膮c wspania艂膮 robot臋 przy odwracaniu uwagi halflinga, tak koncentruj膮c si臋 na swym zadaniu, 偶e zdo艂a艂a sprowadzi膰 do minimum nerwowe zerkni臋cia w stron臋 Drizzta.

Gdyby Regis ujrza艂 twarz drowa, czar rubinowego wisiorka m贸g艂by zosta膰 zniweczony. Drizzt rozumia艂 bowiem sytuacj臋 i wiedzia艂, 偶e jego ma艂y przyjaciel jest w prawdziwym niebezpiecze艅stwie. Nie m贸g艂 powstrzyma膰 krwawienia. Drastyczny 艣rodek Bruenora, amputacja r臋ki, m贸g艂 okaza膰 si臋 konieczny, za艣 Drizzt rozumia艂, 偶e to mog艂o najprawdopodobniej zabi膰 halflinga.

Masz to? 鈥 pyta艂 raz za razem Bruenor. 鈥 Masz to?

Drizzt skrzywi艂 si臋, spogl膮daj膮c wymownie na ju偶 pokryty krwi膮 top贸r Bruenora, i wr贸ci艂 z wi臋ksz膮 determinacj膮 do pracy. W ko艅cu zwolni艂 lekko uchwyt na 偶yle, zmniejszaj膮c go, zmniejszaj膮c, oddychaj膮c troch臋 swobodniej, gdy obni偶y艂o si臋 ci艣nienie i nie czu艂, by z rany tryska艂o ju偶 wi臋cej krwi.

Obcinam t臋 cholern膮 r臋k臋! 鈥 oznajmi艂 Bruenor, 藕le interpretuj膮c zrezygnowane spojrzenie Drizzta.

Drow podni贸s艂 d艂o艅 i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

Zatamowane 鈥 obwie艣ci艂.

Ale na jak d艂ugo? 鈥 spyta艂a Catti-brie, do g艂臋bi zatroskana. Drizzt zn贸w potrz膮sn膮艂 bezradnie g艂ow膮.

Powinni艣my si臋 zbiera膰 鈥 stwierdzi艂 Bumpo Thunderpuncher, widz膮c, 偶e zamieszanie wok贸艂 Regisa zmniejszy艂o si臋. 鈥 Te gobliny mog膮 by膰 niedaleko.

Jeszcze nie 鈥 sprzeciwi艂 si臋 Drizzt. 鈥 Nie mo偶emy go poruszy膰, dop贸ki nie b臋dziemy pewni, 偶e rana nie otworzy si臋 na nowo.

Bumpo spojrza艂 zatroskanym wzrokiem na swego brata, nast臋pnie obydwaj zerkn臋li nerwowo na swych kuzyn贸w trzeciego stopnia.

Drizzt mia艂 jednak oczywi艣cie racj臋 i Regisa nie mo偶na by艂o od razu rusza膰. Wszystkich troje przyjaci贸艂 pozostawa艂o blisko niego. Catti-brie trzyma艂a w d艂oni rubinowy wisiorek, gdyby jego uspokajaj膮ca hipnoza okaza艂a si臋 niezb臋dna. Po raz pierwszy jednak Regis o niczym nie wiedzia艂, o niczym poza daj膮c膮 ulg臋 czerni膮 nieprzytomno艣ci.


Jeste艣 nerwowy 鈥 zauwa偶y艂 Kimmuriel Oblodra, wyra藕nie odczuwaj膮c wielk膮 przyjemno艣膰, 偶e widzi, jak Jarlaxle niespokojnie przemierza pok贸j.

Jarlaxle zatrzyma艂 si臋 i zmierzy艂 psionika niedowierzaj膮cym wzrokiem.

Nonsens 鈥 stwierdzi艂. 鈥 Baeltimazifas idealnie wcieli艂 si臋 w pasz臋 Basadoniego.

By艂a to prawda. Tego poranka doppleganger idealnie wcieli艂 si臋 w pasz臋 Basadoniego, co by艂o niema艂ym wyczynem, zwa偶ywszy, 偶e m臋偶czyzna ju偶 nie 偶y艂 i Baeltimazifas nie m贸g艂 wysondowa膰 jego umys艂u w poszukiwaniu subtelnych detali. Oczywi艣cie jego rola w spotkaniu by艂a nieznaczna 鈥 utrudniona, wi臋c Sharlotta wyja艣ni艂a pozosta艂ym mistrzom gildii, 偶e jest bardzo stary i s艂abego zdrowia. Pasza Wroning zosta艂 przekonany przez dopplegangera. Kiedy za艣 pot臋偶ny Wroning by艂 usatysfakcjonowany, Domo Quillilo od szczuro艂ak贸w oraz m艂odsi i bardziej nerwowi przyw贸dcy Grabie偶c贸w ledwo mogli protestowa膰. Na ulice Calimportu powr贸ci艂 spok贸j.

Powiedzia艂 innym mistrzom gildii to, co pragn臋li us艂ysze膰 鈥 rzek艂 Kimmuriel.

Wi臋c my zrobimy to samo z Drizztem i jego przyjaci贸艂mi 鈥 zapewni艂 psionika Jarlaxle.

Ach, lecz wiesz, 偶e tym razem cel jest bardziej niebezpieczny 鈥 powiedzia艂 spostrzegawczy Kimmuriel. 鈥 Jest bardziej ostro偶ny i bardziej... drowem.

Jarlaxle zatrzyma艂 si臋 i spojrza艂 stanowczo na Oblodr臋, po czym roze艣mia艂 si臋 w g艂os, przyznaj膮c si臋 do zdenerwowania.

To zawsze okazywa艂o si臋 interesuj膮ce, gdy w gr臋 wchodzi艂 Drizzt Do鈥橴rden 鈥 wyja艣ni艂. 鈥 Raz za razem prze艣ciga艂, wystrychiwa艂 na dudka lub po prostu mia艂 wi臋ksze szcz臋艣cie ni偶 wi臋kszo艣膰 pot臋偶nych przeciwnik贸w, jakich mo偶na sobie tylko wyobrazi膰. A sp贸jrz na niego 鈥 doda艂, wskazuj膮c na magiczn膮, zwierciadlan膮 sadzawk臋, jak膮 pozostawi艂 tu Rai鈥檊y. 鈥 Wci膮偶 偶yje, ba, ma si臋 dobrze. Sama opiekunka Baenre chcia艂a mie膰 trofeum z jego g艂owy i to ona, nie on, odesz艂a z tego 艣wiata.

My nie pragniemy jego 艣mierci 鈥 przypomnia艂 Kimmuriel. 鈥 Cho膰 to r贸wnie偶 mog艂oby okaza膰 si臋 do艣膰 korzystne.


Jarlaxle potrz膮sn膮艂 偶arliwie g艂ow膮.

Co to, to nie 鈥 powiedzia艂 zdecydowanie.

Kimmuriel sp臋dzi艂 d艂ug膮 chwil臋, przygl膮daj膮c si臋 dow贸dcy najemnik贸w.

Czy to mo偶liwe, 偶e polubi艂e艣 tego wygna艅ca? 鈥 spyta艂. 鈥 Czy偶 tak post臋puje Jarlaxle?

Jarlaxle roze艣mia艂 si臋 zn贸w.

Szacunek by艂by lepszym okre艣leniem.

Nigdy nie do艂膮czy艂by do Bregan D鈥檃erthe 鈥 przypomnia艂 psionik.

Nie 艣wiadomie 鈥 odpar艂 oportunistyczny najemnik. 鈥 Nie 艣wiadomie.

Kimmuriel nie naciska艂 w tej kwestii, wskaza艂 natomiast z ekscytacj膮 na zwierciadlan膮 sadzawk臋.

M贸dlmy si臋, by Baeltimazifas zas艂u偶y艂 na swoje wynagrodzenie 鈥 powiedzia艂.

Jarlaxle, kt贸ry widzia艂 niepowodzenia licznych nieskutecznych pr贸b przeciwko komu艣 takiemu jak Drizzt Do鈥橴rden, zdecydowanie si臋 modli艂.

Wtedy do pokoju wszed艂 Artemis Entreri, o co poprosi艂 go Jarlaxle. Zab贸jca rzuci艂 jedno spojrzenie na mroczne elfy, po czym podszed艂 ostro偶nie do skraju zwierciadlanej sadzawki 鈥 i rozszerzy艂y mu si臋 ze zdumienia oczy, gdy ujrza艂 przedstawiony w niej obraz, swego najwi臋kszego przeciwnika.

Dlaczego jeste艣 taki zaskoczony? 鈥 spyta艂 Jarlaxle. 鈥 M贸wi艂em, 偶e dostarcz臋 ci to, czego pragniesz najbardziej.

Entreri stara艂 si臋 usilnie utrzyma膰 miarowy oddech, nie chc膮c, by najemnik mia艂 zbyt wiele rado艣ci, widz膮c jego wyra藕ne podekscytowanie. Teraz dostrzeg艂 ca艂膮 prawd臋, 偶e Jarlaxle 鈥 cholerny Jarlaxle! 鈥 mia艂 racj臋. Tam, w sadzawce, sta艂o 藕r贸d艂o apatii Entreriego, symbol tego, i偶 jego 偶ycie by艂o k艂amstwem. Sta艂o tam jedyne wyzwanie stoj膮ce jeszcze przed mistrzem skrytob贸jc贸w, jedyna przeszkoda powstrzymuj膮ca go przed cieszeniem si臋 偶yciem.

Sta艂 tam Drizzt Do鈥橴rden. Entreri popatrzy艂 zn贸w na Jarlaxle鈥檃 i skin膮艂 g艂ow膮.


Najemnik, niezbyt zaskoczony, u艣miechn膮艂 si臋 jedynie.


* * *


Regis wi艂 si臋 i j臋cza艂, tym razem opieraj膮c si臋 staraniom Catti-brie z wisiorkiem, bowiem kobieta, jak dyktowa艂o bezpiecze艅stwo, nie rozpocz臋艂a procesu rzucania uroku, dop贸ki palce Drizzta nie zacz臋艂y pracowa膰 szale艅czo we wn臋trzu rozerwanego barku halflinga.

Bruenor, trzymaj膮c tu偶 przy sobie top贸r, trzyma艂 halflinga nieruchomo, lecz Drizzt wci膮偶 powarkiwa艂 i potrz膮sa艂 g艂ow膮 we frustracji. Rana zn贸w si臋 otworzy艂a, i to paskudnie, a tym razem zwinne palce drowa nie by艂y w stanie jej zamkn膮膰.

Odetnij t臋 cholern膮 r臋k臋! 鈥 krzykn膮艂 w ko艅cu w ogromnej frustracji Drizzt, cofaj膮c si臋 z w艂asn膮 r臋k膮 unurzan膮 we krwi. Cztery stoj膮ce za nim krasnoludy wyda艂y z siebie zgodny j臋k, lecz Bruenor, zawsze opanowany i godzien zaufania, zrozumia艂 prawd臋 i si臋gn膮艂 po top贸r.

Catti-brie wci膮偶 m贸wi艂a do Regisa, lecz on ju偶 jej nie s艂ucha艂. 艢wiadomo艣膰 dawno go opu艣ci艂a.

Bruenor obni偶y艂 top贸r, mierz膮c cios. Catti-brie, nie maj膮c 偶adnych logicznych argument贸w, rozumiej膮c, 偶e musz膮 powstrzyma膰 krwawienie, nawet je艣li oznacza to obci臋cie r臋ki i wypalenie rany ogniem, z wahaniem wyprostowa艂a rozszarpan膮 ko艅czyn臋.

Obetnij j膮 鈥 poleci艂 Drizzt, a cztery krasnoludy zn贸w j臋kn臋艂y. Bruenor splun膮艂 w d艂onie i podni贸s艂 top贸r, lecz gdy spojrza艂 na swego biednego ma艂ego przyjaciela, na jego twarzy pojawi艂o si臋 zw膮tpienie.

Obetnij j膮! 鈥 za偶膮da艂 Drizzt.

Bruenor uni贸s艂 top贸r i zn贸w opu艣ci艂 go powoli, mierz膮c trafienie.

Obetnij j膮! 鈥 powiedzia艂a Catti-brie.

Nie! 鈥 dobieg艂 g艂os z boku i wszyscy przyjaciele odwr贸cili si臋, by ujrze膰 dw贸ch id膮cych w ich stron臋 m臋偶czyzn.

Cadderly! 鈥 krzykn臋艂a Catti-brie i rzeczywi艣cie tak to wygl膮da艂o. By艂a tak zaskoczona i zadowolona, podobnie jak Drizzt, 偶e 偶adne z nich nie zauwa偶y艂o, i偶 m臋偶czyzna wydawa艂 si臋 by膰 starszy ni偶 ostatnim razem, gdy go widzieli, cho膰 wiedzieli, 偶e kap艂an nie starza艂 si臋, lecz raczej m艂odnia艂, gdy wraca艂o mu zdrowie. Wielki wysi艂ek wzniesienia magicznej biblioteki Duchowe Uniesienie z gruz贸w zebra艂 swe 偶niwo na m艂odym m臋偶czy藕nie.

Cadderly skin膮艂 na swego towarzysza, kt贸ry podbieg艂 do Regisa.

Dobrze jest, 偶e przy was przybyli艣my 鈥 drugi kap艂an wypowiedzia艂 dziwn膮 uwag臋, na dodatek w dialekcie, kt贸rego 偶adne z pozosta艂ych nigdy wcze艣niej nie s艂ysza艂o.

Nie wypytywali go jednak o to, nie gdy ich przyjaciel Cadderly sta艂 obok nich, i z pewno艣ci膮 nie gdy przykl臋kn膮艂 i rozpocz膮艂 nad nieruchomym halflingiem cichy za艣piew.

M贸j towarzysz, Arrabel, zajmie si臋 ran膮 鈥 wyja艣ni艂 Cadderly. 鈥 Jestem naprawd臋 zaskoczony, widz膮c was tak daleko od domu.

Id膮cych by spotka膰 si臋 z tob膮 鈥 wyja艣ni艂 Bruenor.

C贸偶, zawr贸膰cie 鈥 rzek艂 dramatycznie Baeltimazifas w przebraniu Cadderly鈥檈go, dok艂adnie tak, jak poleci艂 mu Jarlaxle. 鈥 Istotnie ch臋tnie was powitam, gdy przyb臋dziecie do Duchowego Uniesienia, lecz teraz wasza droga biegnie w innym kierunku, bowiem macie przyjaciela w du偶ej potrzebie.

Wulfgar 鈥 wydysza艂a Catti-brie, a pozostali z pewno艣ci膮 pomy艣leli o tym samym.

Cadderly przytakn膮艂.

Stara艂 si臋 pod膮偶y膰 waszym 艣ladem, jak si臋 wydaje, i dotar艂 do ma艂ej osady na wsch贸d od Wr贸t Baldura. Nurt szybko was tam zabierze.

Jakiej osady? 鈥 spyta艂 Bumpo.

Doppleganger wzruszy艂 ramionami, nie znaj膮c nazwy.

Cztery domy za wzg贸rzem i drzewami. Nie wiem, jak si臋 nazywa.

To b臋dzie Yogerville 鈥 odezwa艂 si臋 Donat, a Bumpo pokiwa艂 twierdz膮co g艂ow膮.

Zawioz臋 was tam w jeden dzie艅 鈥 powiedzia艂 Drizztowi krasnoludzki kapitan.

Drow popatrzy艂 pytaj膮co na Cadderly鈥檈go.

Potrzebowa艂bym dnia na taki czar transportuj膮cy 鈥 wyja艣ni艂 fa艂szywy kap艂an. 鈥 I nawet wtedy m贸g艂bym wzi膮膰 tylko jedno z was.


Wtedy j臋kn膮艂 Regis, i ku zdumieniu oraz absolutnej rado艣ci towarzyszy, halfling usiad艂, wygl膮daj膮c ju偶 znacznie lepiej, a nawet zdo艂a艂 rozprostowa膰 palce rozerwanej r臋ki.

Obok niego Rai鈥檊y, w niewygodnym przebraniu cz艂owieka, u艣miechn膮艂 si臋 i w duchu podzi臋kowa艂 Lolth, 偶e by艂a tak wyrozumia艂a.

Mo偶e podr贸偶owa膰 鈥 wyja艣ni艂 doppleganger. 鈥 A teraz ruszajcie. Wasz przyjaciel jest w du偶ej potrzebie. Wygl膮da na to, 偶e jego temperament rozgniewa艂 ch艂op贸w, kt贸rzy uwi臋zili go i zamierzaj膮 powiesi膰. Macie czas, by go ocali膰, bowiem nie uczyni膮 tego, dop贸ki nie wr贸ci ich przyw贸dca, lecz ruszajcie natychmiast.

Drizzt skin膮艂 g艂ow膮, po czym pochyli艂 si臋 i zabra艂 sakiewk臋 z pasa Regisa.

Do艂膮czysz do nas? 鈥 spyta艂, a poruszona Catti-brie, Bruenor, Regis i krasnoludy zacz臋li szykowa膰 艂贸d藕 do wyp艂yni臋cia. Drizzt oraz towarzysz Cadderly鈥檈go zeszli z pok艂adu i podeszli do kap艂ana.

Nie 鈥 odpar艂 doppleganger, idealnie na艣laduj膮c g艂os Cadderly鈥檈go, wed艂ug impa, kt贸ry dostarczy艂 dziwnemu stworzeniu wi臋kszo艣ci szczeg贸艂贸w. 鈥 Nie b臋dziecie mnie potrzebowa膰, a mam wa偶ne sprawy, kt贸rymi musz臋 si臋 zaj膮膰.

Drizzt przytakn膮艂 i poda艂 mu sakiewk臋.

Uwa偶aj na to 鈥 wyja艣ni艂. 鈥 To posiada zdolno艣膰 przyzywania ewentualnych sojusznik贸w.

B臋d臋 z powrotem w Duchowym Uniesieniu za kilka minut 鈥 odrzek艂 doppleganger.

Drizzt znieruchomia艂 na t臋 zagadkow膮 uwag臋 鈥 czy偶 Cadderly nie oznajmi艂 w艂a艣nie, 偶e potrzebowa艂 dnia, aby zapami臋ta膰 czar transportuj膮cy.

S艂owo odwo艂ania 鈥 wtr膮ci艂 szybko Rai鈥檊y, wychwytuj膮c niepok贸j. 鈥 Z powrotem do Duchowego Uniesienia doprowadzi nas czar, lecz nie do 偶adnego innego miejsca.

Szybciej, elfie! 鈥 krzykn膮艂 Bruenor. 鈥 M贸j ch艂opiec czeka.

Id藕 鈥 poprosi艂 Drizzta Cadderly, bior膮c sakiewk臋 i tym samym ruchem k艂ad膮c d艂o艅 na ramieniu tropiciela i odwracaj膮c go z powrotem do 艂odzi, po czym popychaj膮c delikatnie. 鈥 Id藕 natychmiast. Nie masz chwili do stracenia.

W g艂owie Drizzta wci膮偶 d藕wi臋cza艂y ciche alarmy, lecz drow nie mia艂 czasu, by si臋 zatrzyma膰 i nad nimi zastanowi膰. Denne Koryto ze艣lizgiwa艂o si臋 ju偶 do rzeki i stanowi膮ca za艂og臋 czw贸rka pracowa艂a nad tym, by je obr贸ci膰. Drizzt do艂膮czy艂 do nich zwinnym skokiem, po czym odwr贸ci艂 si臋, by ujrze膰, jak Cadderly macha do nich i u艣miecha si臋, a jego to warzysz jest ju偶 pogr膮偶ony w czarowaniu. Zanim 艂贸d藕 odp艂yn臋艂a na kilka metr贸w, przyjaciele ujrzeli, jak dw贸ch fa艂szywych kap艂an贸w rozp艂ywa si臋 na wietrze.

Dlaczego ten durny g艂upiec nie zabra艂 po prostu jednego z nas do mojego ch艂opca? 鈥 spyta艂 Bruenor.

W艂a艣nie, dlaczego? 鈥 odpar艂 Drizzt, wpatruj膮c si臋 w puste miejsce i zastanawiaj膮c.

Zastanawiaj膮c.

Nast臋pnego poranka, gdy zrobi艂o si臋 ju偶 jasno, Denne Koryto przybi艂o do brzegu kilkaset metr贸w przed Yogerville, a czworo przyjaci贸艂, w tym Regis, czuj膮cy si臋 ju偶 znacznie lepiej, wyskoczy艂o na brzeg.

Wszyscy zgodzili si臋, 偶e krasnoludy pozostan膮 w 艂odzi, za艣 na sugesti臋 Drizzta zdecydowano r贸wnie偶, 偶e Bruenor, Regis i Catti-brie sami p贸j da porozmawia膰 z wie艣niakami, podczas gdy tropiciel okr膮偶y osad臋, by mie膰 pe艂en obraz okolicy.

Troje przyjaci贸艂 zosta艂o powitanych przez przyjaznych wie艣niak贸w, z u艣miechami na twarzach, kt贸re, gdy zapytano ich o Wulfgara, przesz艂y w wyrazy zdumienia.

My艣lita, 偶e zapomnielibymy kogo艣, kto tak wyglunda? 鈥 zarechota艂a stara kobieta.

Troje przyjaci贸艂 popatrzy艂o po sobie z zak艂opotaniem.

Donat wybra艂 z艂膮 osad臋 鈥 powiedzia艂 Bruenor wzdychaj膮c g艂臋boko.


* * *


Drizzt 偶ywi艂 niepokoj膮ce my艣li. Magiczny czar najprawdopodobniej sprowadzi艂 Cadderly鈥檈go do niego oraz jego towarzyszy, lecz je艣li Wulfgar by艂 w tak wielkiej potrzebie, dlaczego kap艂an sam nie uda艂 si臋 najpierw do niego? M贸g艂 to oczywi艣cie wyja艣ni膰, zwa偶ywszy, 偶e Regis by艂 w wi臋kszym niebezpiecze艅stwie, lecz czy Cadderly nie m贸g艂 uda膰 si臋 do jednego, a jego wsp贸lnik do drugiego? I zn贸w istnia艂y logiczne wyja艣nienia. By膰 mo偶e kap艂ani mieli tylko jeden czar, kt贸ry m贸g艂 zaprowadzi膰 ich tylko w jedno miejsce i byli zmuszeni wybiera膰. Mimo to co艣 jeszcze dr臋czy艂o Drizzta i nie by艂 w stanie tego umiejscowi膰.

Nagle jednak zrozumia艂 sw贸j wewn臋trzny zam臋t. Sk膮d Cadderly wiedzia艂 w og贸le, by szuka膰 Wulfgara, cz艂owieka, kt贸rego nigdy nie pozna艂 i o kt贸rym jedynie przelotnie s艂ysza艂?

To tylko dobry los 鈥 powiedzia艂 sobie, staraj膮c si臋 logicznie prze艣ledzi膰 drog臋 Cadderly鈥檈go, kt贸ra wyra藕nie naprowadzi艂a go na 艣lad Drizzta. Nast臋pnie za艣, niedaleko za nim, kap艂an odkry艂 Wulfgara. Samo szcz臋艣cie poinformowa艂o kap艂ana, kim mo偶e by膰 wielki m臋偶czyzna.

Mimo to w tym rozumowaniu wydawa艂y si臋 istnie膰 dziury. Jednak Drizzt mia艂 nadziej臋, i偶 zostan膮 one wype艂nione przez samego Wulfgara, gdy wreszcie zdo艂aj膮 go uratowa膰. My艣l膮c nad tym wszystkim, Drizzt okr膮偶y艂 ty In膮 cz臋艣膰 osady, przechodz膮c za os艂on臋 wzg贸rza na po艂udnie od wioski, a tym samym trac膮c z oczu swych przyjaci贸艂 oraz wie艣niak贸w, kt贸rzy szczerze nie mieli poj臋cia, kim mo偶e by膰 Wulfgar.

Drizzt i tak m贸g艂 to jednak odgadn膮膰, gdy wyszed艂 zza wzg贸rza, gdy ujrza艂 kryszta艂ow膮 wie偶臋, obraz Crenshinibona, pob艂yskuj膮c膮 w 艣wietle poranka.



ROZDZIA艁 23

OSTATNIE WYZWANIE


Drizzt sta艂 jak wryty. Tymczasem na nieskazitelnej 艣cianie kryszta艂owej wie偶y pojawi艂a si臋 linia, poszerzaj膮c si臋, poszerzaj膮c, dop贸ki nie sta艂a si臋 otwartymi wrotami.

Za艣 wewn膮trz drzwi, kiwaj膮c na Drizzta, sta艂 drow w zdecydowanie rozpoznawalnym wielkim kapeluszu z pi贸rem. Z jakiego艣 powodu, kt贸rego nie by艂 w tej chwili w stanie okre艣li膰, Drizzt nie by艂 tak zaskoczony, jak powinien by膰.

Mi艂o ci臋 znowu spotka膰, Drizzcie Do鈥橴rdenie 鈥 powiedzia艂 Jarlaxle, u偶ywaj膮c wsp贸lnej mowy powierzchni. 鈥 Wejd藕 prosz臋 i porozmawiaj ze mn膮.

Drizzt po艂o偶y艂 jedn膮 d艂o艅 na r臋koje艣ci sejmitara, a drug膮 na sakiewce zawieraj膮cej Guenhwyvar 鈥 cho膰 dopiero co odes艂a艂 panter臋 do jej astralnego domu i wiedzia艂, 偶e b臋dzie zm臋czona, je艣li przyzwie j膮 na nowo. Drow napi膮艂 mi臋艣nie n贸g i zmierzy艂 odleg艂o艣膰 do Jarlaxle鈥檃, dostrzegaj膮c, 偶e m贸g艂by, dzi臋ki zakl臋tym bransoletom na nogi, pokona膰 t臋 odleg艂o艣膰 w mgnieniu oka, a by膰 mo偶e nawet zd膮偶y膰 ugodzi膰 porz膮dnie najemnika.

Wiedzia艂 jednak, 偶e zaraz potem by zgin膮艂, bowiem je艣li by艂 tu Jarlaxle, byli z pewno艣ci膮 r贸wnie偶 Bregan D鈥檃erthe, wsz臋dzie dooko艂a, z naszykowan膮 broni膮.

Prosz臋 鈥 powt贸rzy艂 Jarlaxle. 鈥 Mamy sprawy, kt贸re musimy przedyskutowa膰 dla dobra naszego oraz naszych przyjaci贸艂.

Ta ostatnia wzmianka, w po艂膮czeniu z faktem, 偶e Drizzt cofn膮艂 si臋 do tego miejsca, wierz膮c s艂owom na艣ladowcy 鈥 kt贸ry najwyra藕niej pracowa艂 dla dow贸dcy najemnik贸w lub te偶 nim by艂 鈥 偶e Wulfgar jest w niebezpiecze艅stwie, sprawi艂a, i偶 Drizzt zmniejszy艂 uchwyt na broni.

Gwarantuj臋 ci, 偶e ani ja, ani 偶aden z moich towarzyszy nie wyst膮pi przeciwko tobie 鈥 zapewni艂 go Jarlaxle. 鈥 Co za艣 wi臋cej, przyjaciele, kt贸rzy przyszli wraz z tob膮, odejd膮 bez szwanku, je艣li nie podejm膮 偶adnych dzia艂a艅 przeciwko mnie.

Drizzt zna艂 tajemniczego najemnika na tyle, by wierzy膰 mu na s艂owo. Podczas poprzednich spotka艅, gdy Jarlaxle m贸g艂 z 艂atwo艣ci膮 zabi膰 Drizzta a tak偶e Catti-brie, najemnik trzyma艂 wszystkie karty. Mimo to za艣 nie uczyni艂 tego, pomimo faktu, 偶e gdyby przyni贸s艂 wtedy do Menzoberranzan g艂ow臋 Drizzta Do鈥橴rdena, m贸g艂by odnie艣膰 spore korzy艣ci. Zerkn膮wszy z powrotem w kierunku osady, zas艂oni臋tej przez wysokie wzg贸rze, Drizzt ruszy艂 do drzwi.

Gdy wszed艂 za Jarlaxle鈥檈m do budowli, a magiczne drzwi zasun臋艂y si臋 za nimi, wr贸ci艂o do niego wiele wspomnie艅. Cho膰 parter nie wygl膮da艂 tak, jak go zapami臋ta艂 tropiciel, nie m贸g艂 nie przypomnie膰 sobie pierwszego razu, kiedy wkroczy艂 do manifestacji Crenshinibona, gdy 艣ciga艂 czarodzieja Akara Kessella w Dolinie Lodowego Wichru. Zdecydowanie nie by艂y to przyjemne wspomnienia, lecz do艣膰 uspokajaj膮ce, bowiem Drizzt wiedzia艂, jak mo偶na pokona膰 t臋 wie偶臋, jak mo偶na odci膮膰 j膮 od mocy i zawali膰.

Kiedy jednak spojrza艂 zn贸w na Jarlaxle鈥檃, gdy najemnik spocz膮艂 wygodnie w luksusowym fotelu obok wielkiego stoj膮cego lustra, Drizzt zrozumia艂, 偶e raczej nie dosta艂by takiej szansy.


Jarlaxle wskaza艂 na fotel obok siebie i Drizzt pos艂usznie podszed艂. Najemnik by艂 jedn膮 z najniebezpieczniejszych istot, jakie Drizzt kiedykolwiek pozna艂, lecz nie by艂 lekkomy艣lny i nienawistny.

Id膮c w stron臋 swego fotela, Drizzt zauwa偶y艂 jednak jedn膮 rzecz: stopy wydawa艂y mu si臋 ci臋偶sze, jakby os艂ab艂 dweomer jego bransolet.

Od wielu dni pod膮偶a艂em za tob膮 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle. 鈥 Widzisz, m贸j przyjaciel potrzebuje twoich us艂ug.

Us艂ug? 鈥 spyta艂 podejrzliwie Drizzt.

Jarlaxle jedynie si臋 u艣miechn膮艂 i kontynuowa艂 鈥 Sta艂o si臋 dla mnie wa偶ne, 偶eby zn贸w zgromadzi膰 was razem.

I wa偶na by艂a dla ciebie kradzie偶 kryszta艂owego reliktu 鈥 stwierdzi艂 Drizzt.

Nie tak bardzo 鈥 szczerze odpowiedzia艂 najemnik. 鈥 Nie tak bardzo. Gdy to si臋 zacz臋艂o, Crenshinibon nie by艂 mi znany. Zdobycie go by艂o jedynie dodatkow膮 przyjemno艣ci膮 w poszukiwaniu tego, czego potrzebowa艂em najbardziej: ciebie.

Co z Cadderlym? 鈥 spyta艂 z pewn膮 trosk膮 Drizzt. Wci膮偶 nie by艂 pewien, czy to Cadderly przyby艂 Regisowi na pomoc. Czy mo偶e Jarlaxle zabra艂 nast臋pnie kap艂anowi Crenshinibona? Czy te偶 ca艂y epizod z Cadderlym by艂 jedynie podst臋pem?

Cadderly鈥檈mu jest do艣膰 wygodnie w Duchowym Uniesieniu, jest nie艣wiadom twojej wyprawy 鈥 wyt艂umaczy艂 Jarlaxle. 鈥 Ku wielkiemu niepokojowi nowego chowa艅ca mojego przyjaciela czarodzieja, kt贸ry 偶ywi do Cadderly鈥檈go szczeg贸ln膮 nienawi艣膰.

Obiecaj mi, 偶e Cadderly jest bezpieczny 鈥 powiedzia艂 z ca艂膮 powag膮 Drizzt.

Jarlaxle przytakn膮艂.

Istotnie zawdzi臋czasz nam ocalenie twego halfli艅skiego przyjaciela.

Zbi艂o to Drizzta z tropu, lecz musia艂 przyzna膰, 偶e to prawda. Gdyby kumple Jarlaxle鈥檃 nie przyszli pod przebraniem kap艂an贸w i nie wyleczyli Regisa, halfling najprawdopodobniej zgin膮艂by, a przynajmniej straci艂 r臋k臋.


Oczywi艣cie za drobn膮 cen臋 czar贸w zyska艂e艣 wiele naszego zaufania 鈥 zauwa偶y艂 Drizzt, przypominaj膮c najemnikowi, i偶 rozumia艂, 偶e rzadko robi艂 on co艣, co nie mog艂o mu przynie艣膰 jakiej艣 korzy艣ci.

Nie by艂a to taka drobna cena 鈥 przekomarza艂 si臋 Jarlaxle. 鈥 I mogli艣my to wszystko sfa艂szowa膰, organizuj膮c zaledwie iluzj臋 leczenia, czar, kt贸ry tymczasowo zaleczy艂by rany halflinga, jedynie po to, by p贸藕niej otworzy艂y si臋 na nowo, ku jego ostatecznej zgubie.

Lecz zapewniam ci臋, 偶e tego nie zrobili艣my 鈥 doda艂 szybko, widz膮c, jak oczy Drizzta mru偶膮 si臋 niebezpiecznie. 鈥 Nie, tw贸j przyjaciel jest niemal ca艂kowicie wyleczony.

Wi臋c ci dzi臋kuj臋 鈥 odpar艂 Drizzt. 鈥 Rozumiesz oczywi艣cie, 偶e musz臋 zabra膰 ci Crenshinibona?

Nie w膮tpi臋, 偶e jeste艣 na tyle odwa偶ny, by tego spr贸bowa膰 鈥 przyzna艂 Jarlaxle. 鈥 Lecz rozumiem, 偶e nie jeste艣 na tyle g艂upi, by to zrobi膰.

By膰 mo偶e nie teraz.

Wi臋c po co w og贸le? 鈥 spyta艂 najemnik. 鈥 Co ma obchodzi膰 Drizzta Do鈥橴rdena, 偶e Crenshinibon b臋dzie stosowa艂 sw膮 niegodziw膮 magi臋 na mrocznych elfach z Menzoberranzan?

Najemnik zn贸w zbi艂 Drizzta troch臋 z tropu. Istotnie, co ma go to obchodzi膰?

Jednak czy Jarlaxle pozostaje w Menzoberranzan? 鈥 zapyta艂. 鈥 Wygl膮da na to, 偶e nie.

Wywo艂a艂o to 艣miech najemnika.

Jarlaxle idzie tam, dok膮d potrzebuje 鈥 odpowiedzia艂. 鈥 Pomy艣l jednak d艂ugo nad swym wyborem, zanim udasz si臋 po kryszta艂owy relikt, Drizzcie Do鈥橴rdenie. Czy istniej膮 na ca艂ym 艣wiecie r臋ce lepiej przystosowane, by dzier偶y膰 ten artefakt, ni偶 moje?

Drizzt nie udzieli艂 odpowiedzi, lecz istotnie rozwa偶a艂 bacznie te s艂owa.

Do艣膰 tego 鈥 rzek艂 Jarlaxle, pochylaj膮c si臋 w swym fotelu i staj膮c si臋 nagle bardziej skupiony. 鈥 Sprowadzi艂em ci臋 tutaj, aby艣 m贸g艂 spotka膰 si臋 ze starym znajomym, z kt贸rym i u boku kt贸rego walczy艂e艣. Wygl膮da na to, i偶 posiada on jakie艣 niedoko艅czone sprawy z Drizztem Do鈥橴rdenem i owa niepewno艣膰 kosztuje mnie cenny czas.


Drizzt popatrzy艂 uwa偶nie na najemnika, nie maj膮c poj臋cia, o czym Jarlaxle mo偶e m贸wi膰 鈥 cho膰 jedynie przez chwile.. Nast臋pnie przypomnia艂 sobie ostatni raz, gdy widzia艂 najemnika, tu偶 przed tym jak rozesz艂y si臋 drogi Drizzta i Artemisa Entreriego. Gdy zrozumia艂, co si臋 za tym wszystkim kryje, na jego twarzy wymalowa艂o si臋 wyra藕ne rozczarowanie.


* * *


Wybrali艣cie z艂膮 wiosk臋 鈥 powiedzia艂 Bruenor do Bumpo, gdy wraz z pozosta艂膮 dw贸jk膮 wr贸ci艂 na Denne Koryto.

Dwaj krasnoludzcy bracia popatrzyli po sobie z zaciekawieniem, a Donat podrapa艂 si臋 po g艂owie.

To musia艂a by膰 ta 鈥 stwierdzi艂 Bumpo. 鈥 To znaczy, zgodnie z opisem waszego przyjaciela.

Wie艣niacy mogli nas ok艂ama膰 鈥 wtr膮ci艂 si臋 Regis.

Wi臋c s膮 w tym dobrzy 鈥 rzek艂a Catti-brie. 鈥 Ka偶dy z nich.

C贸偶, znam spos贸b, by si臋 upewni膰 鈥 powiedzia艂 halfling z szelmowskim b艂yskiem w oku. Gdy Bruenor i Catti-brie, rozpoznaj膮c ton jego g艂osu, odwr贸cili si臋 do niego, zauwa偶yli, 偶e hu艣ta swym hipnotycznym rubinowym wisiorkiem.

Wracamy 鈥 powiedzia艂 Bruenor, zn贸w schodz膮c z 艂odzi. Krasnolud przystan膮艂 i popatrzy艂 na czterech pobratymc贸w. 鈥 Jeste艣cie pewni? 鈥 spyta艂.

Wszystkie cztery g艂owy zacz臋艂y si臋 energicznie kiwa膰. Tu偶 przed tym jak wr贸cili do k臋pki dom贸w, wybieg艂 im na spotkanie ma艂y ch艂opiec.

Znale藕li艣cie swego przyjaciela? 鈥 spyta艂.

Nie, nie znale藕li艣my 鈥 odpar艂a Catti-brie, machni臋ciem r臋k膮 zatrzymuj膮c Bruenora i Regisa. 鈥 A ty go widzia艂e艣?

Mo偶e by膰 w wie偶y 鈥 wysnu艂 domys艂 m艂odzik.

Jakiej wie偶y? 鈥 spyta艂 szorstko Bruenor, zanim Catti-brie zdo艂a艂a si臋 odezwa膰.

Tam 鈥 odpowiedzia艂 ch艂opiec, niewzruszony kamiennym tonem krasnoluda. 鈥 Z ty艂u. 鈥 Wskaza艂 na wzg贸rze wznosz膮ce si臋 za wiosk膮, a gdy przyjaciele pod膮偶yli tam wzrokiem, dostrzegli kilku wie艣niak贸w wspinaj膮cych si臋 po zboczu. Ch艂opi mniej wi臋cej w po艂owie drogi zacz臋li wzdycha膰 ze zdumienia, niekt贸rzy wskazywali palcem, inni padali na ziemi臋, a jeszcze inni wracali biegiem, sk膮d przyszli.

Troje przyjaci贸艂 r贸wnie偶 ruszy艂o biegiem w stron臋 wzg贸rza i zacz臋艂o si臋 wspina膰. Nast臋pnie zatrzymali si臋 gwa艂townie, wpatruj膮c z niedowierzaniem w wie偶臋 Crenshinibona.

Cadderly? 鈥 spyta艂 niedowierzaj膮co Regis.

Nie s膮dz臋 鈥 powiedzia艂a Catti-brie. Schyliwszy si臋 nisko, poprowadzi艂a ich ostro偶nie dalej.


* * *


Artemis Entreri 偶yczy sobie, aby rywalizacja mi臋dzy wami dwoma w ko艅cu si臋 rozstrzygn臋艂a 鈥 potwierdzi艂 Jarlaxle.

Nietypowy dla Drizzta wybuch uczyni艂 do艣膰 oczywistym dla Jarlaxle鈥檃, jak bardzo pogardza艂 on Entrerim i jak偶e szczere by艂y jego s艂owa, 偶e nigdy wi臋cej nie chcia艂 ju偶 wyst膮pi膰 przeciwko temu cz艂owiekowi.

Nigdy mnie nie rozczarowujesz 鈥 powiedzia艂 Jarlaxle, chichocz膮c. 鈥 Tw贸j brak pychy jest godzien pochwa艂y, m贸j przyjacielu. Oklaskuj臋 ci臋 za to i 偶a艂uj臋, z ca艂膮 szczero艣ci膮, 偶e nie mog臋 spe艂ni膰 jakiego艣 twego 偶yczenia i odes艂a膰 wraz z twymi przyjaci贸艂mi swoj膮 drog膮. Tego jednak nie mog臋 zrobi膰, obawiam si臋, i zapewniam ci臋, 偶e musisz rozstrzygn膮膰 swoj膮 spraw臋 z Entrerim. Je艣li nie dla siebie, to dla twoich przyjaci贸艂.

Drizzt przetrawia艂 t臋 gro藕b臋 przez d艂u偶sz膮 chwil臋. Jarlaxle natomiast zamacha艂 d艂oni膮 przed lustrem obok swego fotela, kt贸re natychmiast si臋 zamgli艂o. W ko艅cu mg艂a si臋 rozwia艂a, pozostawiaj膮c wyra藕ny obraz Catti-brie, Bruenora i Regisa, wspinaj膮cych si臋 do podstawy wie偶y. Catti-brie sz艂a na czele, poruszaj膮c si臋 zygzakami, staraj膮c si臋 wykorzysta膰 wszelkie dost臋pne os艂ony.

M贸g艂bym ich zabi膰 jedn膮 my艣l膮 鈥 zapewni艂 Drizzta najemnik.

Ale po co mia艂by艣 to robi膰 鈥 spyta艂 Drizzt. 鈥 Da艂e艣 mi s艂owo.

Wi臋c go dotrzymam 鈥 odrzek艂 Jarlaxle. 鈥 Tak d艂ugo, jak b臋dziesz wsp贸艂pracowa艂.

Drizzt milcza艂, przetrawiaj膮c t臋 informacj臋.

Co z Wulfgarem? 鈥 zapyta艂 nagle, s膮dz膮c, 偶e Jarlaxle musi posiada膰 o nim jaki艣 informacje, bowiem wykorzysta艂 imi臋 barbarzy艅cy, by 艣ci膮gn膮膰 Drizzta oraz jego przyjaci贸艂 w to miejsce.


Teraz to Jarlaxle zamilk艂 i rozmy艣la艂, lecz jedynie przez chwil臋.

呕yje i ma si臋 dobrze, z tego co zdo艂a艂em odkry膰 鈥 przyzna艂 najemnik. 鈥 Nie rozmawia艂em z nim, lecz obserwowa艂em go wystarczaj膮co d艂ugo, by odkry膰, co mo偶e mi da膰 jego aktualna sytuacja.

Gdzie? 鈥 spyta艂 Drizzt. Jarlaxle u艣miechn膮艂 si臋 szeroko.

P贸藕niej b臋dzie czas na takie rozmowy 鈥 powiedzia艂, spogl膮daj膮c przez rami臋 na klatk臋 schodow膮.

Odkryjesz, 偶e twoja magia tu nie dzia艂a 鈥 ci膮gn膮艂 najemnik, a Drizzt zrozumia艂, dlaczego stopy wydaj膮 mu si臋 ci臋偶sze. 鈥 呕adna 鈥 ani twoje sejmitary, ani bransolety, kt贸re zabra艂e艣 Dantragowi Baenre po tym, jak go zabi艂e艣, ani te偶 twoje wrodzone drowie moce.

Kolejny nowy i cudowny aspekt kryszta艂owego reliktu 鈥 stwierdzi艂 sarkastycznie Drizzt.

Nie 鈥 przyzna艂 Jarlaxle, u艣miechaj膮c si臋. 鈥 Bardziej pomoc przyjaciela. Widzisz, by艂o konieczne, aby zdusi膰 wszelk膮 magi臋, bowiem ostatnie spotkanie pomi臋dzy tob膮 a Artemisem Entreri musi by膰 ca艂kowicie r贸wne, bez nieuczciwej przewagi, kt贸r膮 mog艂aby uzyska膰 kt贸ra艣 ze stron.

Jednak twoje lustro dzia艂a 鈥 rzek艂 Drizzt, w r贸wnym stopniu staraj膮c si臋 zapewni膰 sobie troch臋 czasu, jak i b臋d膮c ciekawym. 鈥 Czy to nie magia?

To po prostu kolejna cz臋艣膰 wie偶y. Nie przynios艂em lustra tutaj, a ca艂a wie偶a jest odporna na pr贸by mojego wsp贸lnika, by zdusi膰 magi臋 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle. 鈥 Jaki偶 wspania艂y podarek mi zrobi艂e艣 鈥 albo mojemu wsp贸lnikowi 鈥 oddaj膮c Crenshinibona. Tak wiele powiedzia艂 mi o sobie... jak wznosi膰 wie偶e i jak manipulowa膰 nimi, by dostosowywa艂y si臋 do moich potrzeb.

Wiesz, 偶e nie mog臋 pozwoli膰, aby艣 go zatrzyma艂? 鈥 powt贸rzy艂 Drizzt.

A ty wiesz dobrze, 偶e nigdy bym ci臋 tu nie zaprosi艂, gdyby艣 by艂 w stanie zrobi膰 co艣, by zabra膰 mi Crenshinibona 鈥 powiedzia艂 Jarlaxle ze 艣miechem. Zako艅czy艂 zdanie, zn贸w spogl膮daj膮c w lustro u swego boku.

Drizzt pod膮偶y艂 za jego wzrokiem do zwierciad艂a, aby ujrze膰 swych przyjaci贸艂 id膮cych wok贸艂 podstawy wie偶y w poszukiwaniu drzwi 鈥 drzwi, kt贸rych, jak Drizzt wiedzia艂, nie znajd膮, dop贸ki Jarlaxle nie b臋dzie sobie tego 偶yczy艂. Catti-brie znalaz艂a jednak co艣 interesuj膮cego 鈥 艣lady Drizzta.

Jest w 艣rodku! 鈥 krzykn臋艂a.

Prosz臋, niech to b臋dzie Cadderly 鈥 obydwa mroczne elfy us艂ysza艂y nerwow膮 uwag臋 Regisa. Wywo艂a艂o to chichot Jarlaxle鈥檃.

Id藕 do Entreriego 鈥 powiedzia艂 najemnik powa偶niej, machaj膮c r臋k膮 tak, by lustro zn贸w si臋 zamgli艂o, usuwaj膮c obraz. 鈥 Id藕 i zaspok贸j jego ciekawo艣膰, a p贸藕niej ty i twoi przyjaciele p贸jdziecie swoj膮 drog膮, a ja swoj膮.

Drizzt po艣wi臋ci艂 d艂ug膮 chwil臋, wpatruj膮c si臋 w najemnika. Jarlaxle skrzy偶owa艂 z nim spojrzenie. W tej chwili doszli do bezg艂o艣nego porozumienia.

Niezale偶nie od rezultatu? 鈥 spyta艂 zn贸w Drizzt, jedynie po to, by si臋 upewni膰.

Twoi przyjaciele odejd膮 bez szwanku 鈥 zapewni艂 go Jarlaxle. 鈥 Z tob膮 lub z twoim cia艂em.

Drizzt zn贸w skierowa艂 wzrok na klatk臋 schodow膮. Ledwo by艂 w stanie uwierzy膰, 偶e Artemis Entreri oczekuje go tu偶 za tymi stopniami. Jego s艂owa do Jarlaxle鈥檃 by艂y szczere i wyp艂ywa艂y z g艂臋bi serca 鈥 nie chcia艂 ju偶 nigdy wi臋cej widzie膰 tego cz艂owieka, nie m贸wi膮c ju偶 o walce z nim. By艂 to emocjonalny b贸l Entreriego, nie Drizzta. Nawet teraz, gdy walka by艂a tak blisko i wyra藕nie nie mo偶na by艂o jej unikn膮膰, drowi tropiciel nie oczekiwa艂 niecierpliwie na wej艣cie po tych schodach. Nie chodzi艂o o to, 偶e obawia艂 si臋 skrytob贸jcy. Ani troch臋. Cho膰 Drizzt szanowa艂 zdolno艣ci Entreriego, nie obawia艂 si臋 wyzwania.

Drow wsta艂 ze swego fotela i skierowa艂 si臋 do schod贸w, w my艣li szacuj膮c wszystkie pozytywne aspekty, jakie mog艂a przynie艣膰 walka. Opr贸cz usatysfakcjonowania Jarlaxle鈥檃, Drizzt m贸g艂 oczy艣ci膰 艣wiat z plagi.

Mroczny elf zatrzyma艂 si臋 i obr贸ci艂.

Ona jest r贸wnie偶 jednym z moich przyjaci贸艂 鈥 powiedzia艂, wyci膮gaj膮c z sakiewki onyksow膮 figurk臋.

Ach tak, Guenhwyvar 鈥 rzek艂 Jarlaxle, promieniej膮c na twarzy.


Nie chc臋 widzie膰 Guenhwyvar w r臋kach Entreriego 鈥 powiedzia艂 Drizzt. 鈥 Ani w twoich. Niezale偶nie od rezultatu, ma wr贸ci膰 do mnie lub do Catti-brie.

Szkoda 鈥 stwierdzi艂 ze 艣miechem Jarlaxle. 鈥 My艣la艂em, 偶e zapomnisz uwzgl臋dni膰 t臋 wspania艂膮 panter臋 w twoich warunkach. Jak偶e kocha艂bym tak膮 towarzyszk臋 jak Guenhwyvar.

Drizzt wyprostowa艂 si臋, mru偶膮c lawendowe oczy.

Nigdy nie powierzy艂by艣 mi takiego skarbu 鈥 rzek艂 Jarlaxle. 鈥 Ani te偶 nie m贸g艂bym ci臋 za to wini膰. Istotnie, mam s艂abo艣膰 do magicznych przedmiot贸w! 鈥 Najemnik si臋 艣mia艂, lecz Drizzt nie.

Sam im jadaj 鈥 zaproponowa艂 Jarlaxle, wskazuj膮c na drzwi. 鈥 Po prostu ci艣nij figurk臋 w 艣cian臋, nad miejscem, kt贸rym wszed艂e艣. I obserwuj rezultaty 鈥 doda艂, wskazuj膮c na lustro, kt贸re zn贸w oczy艣ci艂o si臋 z mg艂y i ukaza艂o obraz przyjaci贸艂 Drizzta.

Tropiciel popatrzy艂 zn贸w na drzwi i ujrza艂 tu偶 nad nimi ma艂y otw贸r. Podbieg艂 tam.

Odejd藕cie st膮d! 鈥 krzykn膮艂 w nadziei, 偶e jego towarzysze us艂ysz膮, i cisn膮艂 figurk臋 przez portal. Pomy艣lawszy nagle, 偶e ca艂y ten epizod mo偶e by膰 jedn膮 ze sztuczek Jarlaxle鈥檃, obr贸ci艂 si臋 i pospieszy艂, by spojrze膰 w lustro.

Ku swej uldze ujrza艂 ca艂膮 tr贸jk臋. Catti-brie wo艂a艂a go, Regis podnosi艂 panter臋 z ziemi. Nie trac膮c czasu, halfling wezwa艂 Guenhwyvar i wkr贸tce kocica pojawi艂a si臋 przed przyjaci贸艂mi.

Wiesz, 偶e nie odejd膮 鈥 powiedzia艂 cierpko Jarlaxle. 鈥 Id藕 jednak i sko艅cz z tym. Masz moje s艂owo, 偶e twoi przyjaciele nie doznaj膮 uszczerbku.

Drizzt zawaha艂 si臋 raz jeszcze, zerkaj膮c zn贸w na najemnika, kt贸ry siedzia艂 wygodnie w swym fotelu, jakby Drizzt nie przedstawia艂 dla niego 偶adnego zagro偶enia. Przez chwil臋 Drizzt rozwa偶a艂, czy nie zmusi膰 go do odkrycia kart, czy nie wyci膮gn膮膰 broni, niewa偶ne, czy by艂a zakl臋ta, czy nie, i nie pospieszy膰, by powali膰 najemnika. Nie m贸g艂 jednak oczywi艣cie tego zrobi膰, nie gdy bezpiecze艅stwo jego przyjaci贸艂 wisia艂o na w艂osku.

Jarlaxle, siedz膮c zadowolony w fotelu, wiedzia艂 to bez w膮tpliwo艣ci.

Drizzt odetchn膮艂 g艂臋boko, staraj膮c si臋 odrzuci膰 ci臋偶ar ca艂ego dzisiejszego zamieszania, szale艅stwa, jakie odda艂o pot臋偶ny artefakt Jarlaxle鈥檕wi i sprowadzi艂o tu Drizzta, by walczy艂 z Artemisem Entreri.

Drugi raz odetchn膮艂 g艂臋boko, rozci膮gn膮艂 palce i r臋ce, po czym ruszy艂 po schodach.


* * *


Artemis Entreri przemierza艂 nerwowo pok贸j, przygl膮daj膮c si臋 licznym poziomom, klatkom schodowym oraz wzniesionym platformom. Jarlaxle鈥檕wi nie wystarcza艂a zwyk艂a, okr膮g艂a komnata. Najemnik skonstruowa艂 to drugie pi臋tro wie偶y z wieloma poziomami, miejscami, dzi臋ki kt贸rym w nadchodz膮cej walce rol臋 mog艂a odgrywa膰 strategia. Po艣rodku pomieszczenia znajdowa艂a si臋 czterostopniowa klatka schodowa, wznosz膮ca si臋 na podest mog膮cy pomie艣ci膰 tylko jedn膮 osob臋. Tylna cz臋艣膰 by艂a odbiciem przedniej, kolejne cztery stopnie schodzi艂y na poziom pod艂ogi. Ca艂y pok贸j otacza艂o wi臋cej stopni, pi臋膰 wej艣膰 przy 艣cianie, gdzie po ca艂ym obwodzie bieg艂a kolejna platforma. Stamt膮d, na lewo od Entreriego, bieg艂 podest, szeroki mo偶e na trzydzie艣ci centymetr贸w, 艂膮cz膮cy czwarty stopie艅 z centraln膮 klatk膮 schodow膮.

Jeszcze jedna przeszkoda, dwustronna rampa, wisia艂a w pobli偶u tylnej 艣ciany, obok miejsca, kt贸r臋dy przechadza艂 si臋 Entreri. Dwie inne niskie, okr膮g艂e platformy by艂y rozmieszczone po obu stronach drzwi na przeciwleg艂ym kra艅cu sali 鈥 drzwi przez kt贸re wkroczy Drizzt Do鈥橴rden.

Jak jednak sprawi膰, by wszystkie te podesty dzia艂a艂y na korzy艣膰? 鈥 zastanawia艂 si臋 Entreri. Wtedy zda艂 sobie spraw臋, 偶e Drizzt jest zbyt nieprzewidywalnym przeciwnikiem, zbyt szybkim i zbyt bystro my艣l膮cym, by Entreri m贸g艂 u艂o偶y膰 plan ataku. Nie, b臋dzie musia艂 improwizowa膰 na ka偶dym kroku, kontrowa膰 i przewidywa膰, walczy膰 wymierzonymi natarciami.

Zab贸jca wyci膮gn膮艂 sw膮 bro艅 鈥 sztylet i miecz. Z pocz膮tku rozwa偶a艂 wyj艣cie z dwoma mieczami, by zr贸wnowa偶y膰 bli藕niacze sejmitary Drizzta. W ko艅cu zdecydowa艂 si臋 na bro艅, kt贸r膮 zna艂 najlepiej, cho膰 nie b臋dzie tu dzia艂a艂a magia jego ukochanego or臋偶a.

Przechadza艂 si臋 w t臋 i we w t臋, rozci膮gaj膮c mi臋艣nie, ramiona i szyj臋. M贸wi艂 cicho do siebie, przypominaj膮c sobie o wszystkim, co musia艂 zrobi膰, ostrzegaj膮c si臋, by nigdy, nawet przez jedn膮 chwil臋, nie lekcewa偶y膰 swego przeciwnika. Przerwa艂 nagle i zastanowi艂 si臋 nad swymi ruchami, swymi my艣lami.

By艂 naprawd臋 zaniepokojony i, po raz pierwszy odk膮d opu艣ci艂 Menzoberranzan, podekscytowany. Lekki odg艂os sprawi艂, 偶e si臋 odwr贸ci艂.

Drizzt Do鈥橴rden sta艂 na pode艣cie.

Drowi tropiciel wszed艂 bez s艂owa, po czym nawet nie drgn膮艂, gdy zasun臋艂y si臋 za nim drzwi.

Czeka艂em na to od wielu lat 鈥 powiedzia艂 Entreri.

Wi臋c jeste艣 wi臋kszym g艂upcem, ni偶 przypuszcza艂em 鈥 odpar艂 Drizzt.

Entreri rzuci艂 si臋 do dzia艂ania, biegn膮c po znajduj膮cych si臋 z ty艂u centralnych schodach. Dzier偶y艂 sztylet i miecz, gdy dotar艂 do kraw臋dzi, jakby spodziewa艂 si臋, 偶e Drizzt spotka si臋 z nim tam, walcz膮c o wzniesion膮 pozycj臋.

Tropiciel nie poruszy艂 si臋, nawet nie wyci膮gn膮艂 broni.

A jeszcze wi臋kszym g艂upcem, je艣li my艣lisz, 偶e b臋d臋 dzi艣 z tob膮 walczy艂 鈥 rzek艂 Drizzt.

Oczy Entreriego rozszerzy艂y si臋. Po d艂ugiej chwili zab贸jca zszed艂 powoli po frontowych schodach, trzymaj膮c przed sob膮 miecz i podszed艂 do Drizzta na kilka krok贸w.

Elf wci膮偶 nie wyci膮ga艂 swej broni.

Naszykuj swe sejmitary 鈥 poleci艂 Entreri.

Po co? 呕eby艣my dali rozrywk臋 Jarlaxle鈥檕wi i jego bandzie? 鈥 odpar艂 Drizzt.

Wyci膮gnij je! 鈥 warkn膮艂 Entreri. 鈥 Inaczej ci臋 przebij臋.

Czy偶by? 鈥 spyta艂 spokojnie Drizzt i powoli wyci膮gn膮艂 klingi. Gdy Entreri wykona艂 kolejny wymierzony krok, tropiciel upu艣ci艂 sejmitary na pod艂og臋.

Szcz臋ka Entreriego opad艂a niemal tak samo nisko.

Czy niczego si臋 nie nauczy艂e艣 przez te wszystkie lata? 鈥 zapyta艂 Drizzt. 鈥 Jak wiele razy musimy to rozgrywa膰? Czy ca艂e nasze 偶ycie musi by膰 po艣wi臋cone zem艣cie na tym z nas, kt贸ry wygra艂 ostatni膮 walk臋?

Podnie艣 je! 鈥 wrzasn膮艂 Entreri, podbiegaj膮c na tyle blisko, 偶e czubek jego miecza dotkn膮艂 mostka Drizzta.


A p贸藕niej b臋dziemy walczy膰 鈥 powiedzia艂 nonszalancko Drizzt. 鈥 I jeden z nas wygra, lecz by膰 mo偶e ten drugi prze偶yje. Nast臋pnie za艣, oczywi艣cie, b臋dziemy musieli zn贸w to zrobi膰, poniewa偶 uwa偶asz, 偶e musisz czego艣 dowie艣膰.

Podnie艣 je 鈥 powiedzia艂 Entreri przez zaci艣ni臋te z臋by, naciskaj膮c lekko miecz. Gdyby ta klinga wci膮偶 mia艂a w sobie ci臋偶ar swej magii, z pewno艣ci膮 przecisn臋艂aby si臋 przez 偶ebra Drizzta. 鈥 To jest ostatnie wyzwanie, bowiem tego dnia jeden z nas zginie. Oto jest, zorganizowana dla nas przez Jarlaxle鈥檃, najuczciwsza walka, jak膮 kiedykolwiek mogliby艣my odby膰.

Drizzt nie poruszy艂 si臋.

Przebij臋 ci臋 鈥 obieca艂 Entreri. Drizzt u艣miechn膮艂 si臋 tylko.

Nie s膮dz臋, Artemisie Entreri. Znam ci臋 lepiej, ni偶 s膮dzisz, a z pewno艣ci膮 lepiej, ni偶 uwa偶a艂by艣 za stosowne. Nie odniesiesz przyjemno艣ci, zabijaj膮c mnie w taki spos贸b i do ko艅ca 偶ycia b臋dziesz si臋 nienawidzi艂 za zrobienie tego, za pozbawienie si臋 jedynej szansy, jak膮 mia艂e艣, by pozna膰 prawd臋. Poniewa偶 o to w艂a艣nie chodzi, czy偶 nie? Prawda, twoja prawda, chwila, w kt贸rej masz nadziej臋 albo uzasadni膰 swoj膮 n臋dzn膮 egzystencj臋, albo po艂o偶y膰 jej kres.

Entreri warkn膮艂 g艂o艣no i wyst膮pi艂 do przodu, lecz nie nacisn膮艂, nie m贸g艂 nacisn膮膰 miecza i przebi膰 drowa.

B膮d藕 przekl臋ty! 鈥 krzykn膮艂, obracaj膮c si臋, powarkuj膮c i wykonuj膮c ci臋cia, wracaj膮c wok贸艂 schod贸w i na ka偶dym kroku wrzeszcz膮c 鈥 B膮d藕 przekl臋ty!

Drizzt skin膮艂 g艂ow膮, pochyli艂 si臋 i podni贸s艂 swe sejmitary.

Entreri 鈥 zawo艂a艂, a zmiana w jego tonie powiedzia艂a skrytob贸jcy, 偶e co艣 si臋 nagle zmieni艂o.

Entreri, znajduj膮cy si臋 ju偶 po drugiej stronie pomieszczenia, obr贸ci艂 si臋 i ujrza艂 Drizzta stoj膮cego w gotowo艣ci, z klingami w d艂oniach. Ujrza艂 widok, jakiego z tak膮 desperacj膮 pragn膮艂.

Zda艂e艣 m贸j test 鈥 wyja艣ni艂 Drizzt. 鈥 Teraz ja poddam si臋 twojemu.


* * *


Mamy obserwowa膰, czy zaczekamy tu na zwyci臋zc臋? 鈥 spyta艂 Rai鈥檊y, gdy on i Kimmuriel wyszli z ma艂ej komnaty z boku g艂贸wnego pomieszczenia parteru.


To przedstawienie b臋dzie warte, by je ogl膮da膰 鈥 zapewni艂 ich Jarlaxle. Wskaza艂 na schody. 鈥 Wejdziemy na podest i uczyni臋, drzwi przejrzystymi.

Niesamowity artefakt 鈥 powiedzia艂 Kimmuriel, potrz膮saj膮c g艂ow膮. Przez zaledwie dzie艅 komunikowania si臋 z kryszta艂owym reliktem Jarlaxle nauczy艂 si臋 tak wiele. Nauczy艂 si臋, jak kszta艂towa膰 i projektowa膰 wie偶臋, odbicie reliktu, jak sprawia膰, by drzwi pojawia艂y si臋 i nagle znika艂y, tworzy膰 艣ciany, przejrzyste lub nie, oraz jak wykorzystywa膰 wie偶臋 jako jedno wielkie urz膮dzenie 艣ledz膮ce, tak jak teraz. Gdy Kimmuriel i Rai鈥檊y weszli, obydwaj zauwa偶yli w lustrze obraz Catti-brie, Regisa, Bruenora i wielkiej kocicy.

B臋dziemy obserwowa膰, i oni r贸wnie偶 鈥 powiedzia艂 Jarlaxle. Zamkn膮艂 oczy i wszystkie trzy drowy us艂ysza艂y na zewn膮trz Crenshinibona odg艂os skrobania. 鈥 Tam 鈥 Jarlaxle oznajmi艂 po chwili. 鈥 Teraz mo偶emy i艣膰.


* * *


Catti-brie, Bruenor i Regis stali jak oniemiali, gdy kryszta艂owa wie偶a wydawa艂a si臋 budzi膰 do 偶ycia. Jedna kraw臋d藕 zwin臋艂a si臋 mocno, ods艂aniaj膮c ukryt膮 fa艂d臋. Tam, w zdumiewaj膮cy spos贸b, pojawi艂y si臋 schody wij膮ce si臋 wzd艂u偶 wie偶y na wysoko艣膰 oko艂o siedmiu metr贸w.

Tr贸jka przyjaci贸艂 zawaha艂a si臋, spogl膮daj膮c po sobie w poszukiwaniu odpowiedzi, lecz Guenhwyvar nie czeka艂a ani chwili, wbieg艂a po schodach, rycz膮c przy ka偶dym pot臋偶nym skoku.


* * *


Wpatrywali si臋 w siebie przez jaki艣 czas, wymieniaj膮c bardziej spojrzenia szacunku ni偶 nienawi艣ci, straciwszy du偶膮 doz臋 wrogo艣ci poprzez znu偶enie trwaj膮cymi zmaganiami.

Wpatrywali si臋 wi臋c teraz w siebie z przeciwleg艂ych kra艅c贸w pomieszczenia o 艣rednicy dziesi臋ciu metr贸w, poprzez centralne schody, ka偶dy czeka艂, by to ten drugi wykona艂 pierwszy ruch, albo raczej, by pokaza艂, 偶e ma zamiar si臋 poruszy膰.

Zerwali si臋 jednocze艣nie, obydwaj rzucili si臋 ku centralnym schodom, obydwaj szukali wyniesionej pozycji. Nawet bez pomocy magicznych bransolet Drizzt uzyska艂 przewag臋 szybko艣ci, by膰 mo偶e dlatego, 偶e cho膰 by艂 dwukrotnie starszy od skrytob贸jcy, w kategoriach drow贸w by艂 m艂odszy ni偶 Entreri jako cz艂owiek.

Zawsze got贸w do improwizacji Entreri wykona艂 jeden krok na schody, a nast臋pnie rzuci艂 si臋 w bok w przewrocie, kt贸ry przeprowadzi艂 go bez uszczerbku obok 艣wiszcz膮cych kling Drizzta. Przemkn膮艂 tu偶 pod wzniesionym podestem, wykorzystuj膮c go jako barier臋 przeciwko sejmitarom.

Drizzt wykona艂 pe艂en obr贸t, przykucaj膮c w gotowo艣ci na szczycie schod贸w i nie dopuszczaj膮c, by Entreri wr贸ci艂.

Entreri wiedzia艂 jednak, 偶e tropiciel b臋dzie broni艂 swej wzniesionej pozycji, tak wi臋c skrytob贸jca nawet na chwil臋 nie zwolni艂, wyszed艂 z przewrotu, staj膮c na nogi i przebieg艂 na bok pomieszczenia, pokonuj膮c pi臋膰 stopni, a nast臋pnie wbieg艂 na 贸w wy偶szy poziom na ko艅cu wzniesionego pomostu. Gdy Drizzt nie ruszy艂 za nim, ani id膮c jego drog膮, ani te偶 poruszaj膮c si臋 wzd艂u偶 wzniesionego obszaru przez pomost, Entreri zeskoczy艂 na w膮ski chodnik i pokona艂 po艂ow臋 drogi do centralnych schod贸w.

Drizzt utrzymywa艂 teren na szerszej platformie u szczytu schod贸w.

No, chod藕 鈥 poprosi艂 go Entreri, wskazuj膮c na pomost. 鈥 Dobra r贸wnowaga.


* * *


Obawiali si臋 wspina膰 po tych schodach, lecz gdy Guenhwyvar, znalaz艂szy si臋 na platformie i zajrzawszy do wie偶y, zarycza艂a g艂o艣niej i zacz臋艂a drapa膰 艣cian臋, nie mogli si臋 oprze膰. Catti-brie zn贸w przyby艂a pierwsza, by odkry膰 przejrzyst膮 艣cian臋 u szczytu schod贸w, okno do pomieszczenia, w kt贸rym 艣cierali si臋 Drizzt i Entreri.

Zastuka艂a w szk艂o. Podobnie zrobi艂 Bruenor, gdy si臋 pojawi艂. Krasnolud u偶y艂 ko艅c贸wki swego topora, lecz bezskutecznie, bowiem nie mo偶na by艂o nawet zarysowa膰 powierzchni. Je艣li Drizzt i Entreri ich s艂yszeli lub widzieli, nie okazali tego.


* * *


Powiniene艣 by艂 uczyni膰 pomieszczenie mniejszym 鈥 stwierdzi艂 cierpko Rai鈥檊y, gdy on, Jarlaxle i Kimmuriel przybyli na sw贸j podest, by obserwowa膰 akcj臋 鈥 lub jej brak 鈥 wewn膮trz.


Ach, ale偶 chodzi o zabaw臋 鈥 odpar艂 Jarlaxle. Wskaza艂 wtedy na przeciwleg艂膮 stron臋, na Catti-brie i pozosta艂ych. 鈥 My widzimy walcz膮cych oraz przyjaci贸艂 Drizzta po drugiej stronie, za艣 owi przyjaciele widz膮 nas 鈥 wyja艣ni艂, a gdy trzy drowy spojrza艂y w tamt膮 stron臋, ujrza艂y Catti-brie wskazuj膮c膮 w ich stron臋 i wrzeszcz膮c膮 co艣, czego nie s艂yszeli, lecz mogli sobie dobrze wyobrazi膰. 鈥 Lecz Drizzt i Entreri widz膮 tylko siebie nawzajem.

Niez艂a wie偶a 鈥 musia艂 przyzna膰 Rai鈥檊y.


* * *


Drizzt chcia艂 utrzyma膰 bezpieczn膮 pozycj臋, lecz Entreri okazywa艂 cierpliwo艣膰, a tropiciel wiedzia艂, 偶e je艣li si臋 nie ruszy, walka, kt贸r膮 z tak膮 desperacj膮 pragn膮艂 zako艅czy膰, mo偶e zaj膮膰 wiele, wiele czasu. Zeskoczy艂 z 艂atwo艣ci膮 na w膮ski pomost i ruszy艂 powoli ku Entreriemu, centymetr po centymetrze stawiaj膮c stabilnie stopy.

Gdy si臋 zbli偶y艂, przyspieszy艂 nagle, wykonuj膮c szybkie pchni臋cie praw膮 kling膮. Sztylet Entreriego jego lewor臋czna bro艅, wpl贸t艂 si臋 idealnie w obr臋b pchni臋cia i odepchn膮艂 szeroko sejmitar. Tym samym p艂ynnym ruchem skrytob贸jca obr贸ci艂 bark i ruszy艂 do przodu, wyrzucaj膮c przed siebie czubek miecza.

Drugi sejmitar Drizzta by艂 ju偶 w po艂owie drogi do sparowania, zanim jeszcze rozpocz臋艂o si臋 pchni臋cie. Miecz wykona艂 kr膮g w powietrzu, odbi艂 p臋dz膮cy miecz, przep艂ywaj膮c tu偶 obok, a drugie ostrze Drizzta zrobi艂o to samo ze sztyletem. Drow wszed艂 w taniec, akcentuj膮c zakrzywionymi klingami obrotowe ruchy, wykonuj膮c okr臋偶ne ci臋cia, odwracaj膮c kierunek jednego, nast臋pnie obydwu, potem zn贸w jednego. Obracaj膮c, szukaj膮c luk, pchaj膮c, tn膮c.

Entreri za艣 odpowiada艂 na ka偶dy ruch. Jego manewry przebiega艂y po prostszych liniach, prosto na bok, w g贸r臋 lub ca艂kowicie na wprost i zmusza艂y Drizzta do parowania. Metal zgrzyta艂 bezustannie, trafienie za trafieniem.

Nagle lewa d艂o艅 Drizzta 艣wisn臋艂a w powietrzu, bowiem skrytob贸jca nie stara艂 si臋 parowa膰, lecz rzuci艂 si臋 do przewrotu. Entreri odtr膮ci艂 pierwszy z sejmitar贸w na dystans, swym ruchem sprawiaj膮c, 偶e drugi chybi艂, a jego sztylet skierowa艂 si臋 ku sercu Drizzta, nie daj膮c tropicielowi szansy na podniesienie pozosta艂ego mu sejmitara do bloku.


Drizzt podskoczy艂 wi臋c wysoko, kurcz膮c nogi i obracaj膮c si臋 tak, by unikn膮膰 ciosu. Wyl膮dowa艂 na pod艂odze w przewrocie i w sekund臋 p贸藕niej podni贸s艂 si臋 na nogi. Obracaj膮c si臋, wykona艂 dwa kroki, wiedz膮c, 偶e Entreri, zyskawszy lekk膮 przewag臋, z pewno艣ci膮 b臋dzie go 艣ciga膰. Obr贸ci艂 si臋 akurat na czas, by stawi膰 czo艂a zaciek艂emu atakowi sztyletem i mieczem.

Metal zn贸w zadzwoni艂 w prote艣cie, a Drizzt zosta艂 zepchni臋ty w ty艂 samym p臋dem szar偶y Entreriego. Zaakceptowa艂 jednak ten odwr贸t, przez ca艂膮 drog臋 wykonuj膮c szybkie kroczki, by zachowa膰 idealn膮 r贸wnowag臋, a ruchy jego d艂oni by艂y niczym mg艂a.


* * *


Na wewn臋trznym pode艣cie trzy drowy, kt贸re ca艂e swe 偶ycie wiod艂y obok mistrzowskich miecznik贸w i by艂y 艣wiadkami wielu, wielu walk, obserwowa艂y ka偶dy subtelny ruch z narastaj膮cym zdumieniem.

Zaaran偶owa艂e艣 to na korzy艣膰 Entreriego czy nasz膮? 鈥 stwierdzi艂 Rai鈥檊y, a jego ton zdecydowanie si臋 zmieni艂, z pewno艣ci膮 nie by艂o ju偶 w nim nuty sarkazmu.

Jedno i drugie 鈥 przyzna艂 Jarlaxle. Gdy to m贸wi艂, Drizzt przemkn膮艂 obok Entreriego po centralnych schodach i nie zatrzymuj膮c si臋 zeskoczy艂, obracaj膮c si臋 w locie, a po wyl膮dowaniu b艂yskawicznie skierowa艂 si臋 z powrotem na podest. Entreri wybra艂 kr贸tsz膮 drog臋, wskakuj膮c na podest przed Drizztem, pozbawiaj膮c mrocznego elfa przewagi, jak膮 ten mia艂 nadziej臋 uzyska膰.

B臋d膮c r贸wnie sk艂onny do improwizacji jak jego przeciwnik, Drizzt rzuci艂 si臋 w d贸艂, przemykaj膮c pod podestem, gdy Entreri odzyskiwa艂 r贸wnowag臋, po czym wykona艂 ci臋cie nad g艂ow膮, zdumiewaj膮co zwinny manewr, kt贸ry podci膮艂by skrytob贸jcy 艣ci臋gna, gdyby Entreri tego nie przewidzia艂 i nie kontynuowa艂 ruchu, zeskakuj膮c z podestu z powrotem na pod艂og臋.

Mimo to Drizzt zdo艂a艂 trafi膰, rozrywaj膮c Entreriemu spodnie z ty艂u i rysuj膮c mu lini臋 na kostce.

Pierwsza krew dla Drizzta 鈥 zauwa偶y艂 Kimmuriel, po czym popatrzy艂 na Jarlaxle鈥檃, kt贸ry u艣miecha艂 si臋 i patrzy艂 w przeciwleg艂膮 stron臋. Pod膮偶aj膮c za wzrokiem najemnika, Rai鈥檊y ujrza艂, 偶e przyjaciele Drizzta, nawet pantera, byli podobnie oczarowani, obserwuj膮c walk臋 z podziwem.


I by艂 on zas艂u偶ony, zgodzi艂 si臋 w my艣li Kimmuriel, kieruj膮c sw膮 uwag臋 z powrotem na taniec, jednocze艣nie brutalny i pi臋kny.


* * *


Teraz znale藕li si臋 na poziomie pod艂ogi, p臋dz膮c razem we mgle mieczy i powiewaj膮cych peleryn. Ich manewry nie by艂y ani atakami, ani obronami, lecz czym艣 pomi臋dzy. Klinga zgrzyta艂a o kling臋, krzesz膮c iskry, a metal wrzeszcza艂 w prote艣cie.

Lewe ostrze Drizzta 艣wisn臋艂o na poziomie szyi. Entreri opad艂 nagle do przysiadu, kt贸ry wydawa艂 nada膰 mu p臋du, gdy powr贸ci艂, zadaj膮c podw贸jne pchni臋cie mieczem oraz sztyletem. Drizzt nie sko艅czy艂 jednak swej kolejki chybieniem. Mroczny elf wykona艂 kompletny obr贸t, wracaj膮c z prawor臋cznym, wykonanym na odlew, z do艂u na zewn膮trz, parowaniem. Wewn臋trzna krzywizna jego zagi臋tej klingi uchwyci艂a obydwa ostrza skrytob贸jcy i odtr膮ci艂a je na bok. Nast臋pnie Drizzt zmieni艂 k膮t nachylenia swej lewej broni, zanim zamachn膮艂 si臋 ni膮 znad g艂owy, kieruj膮c ostrze ku g艂owie Entreriego.

Jednak skrytob贸jca, kt贸rego r臋ce znalaz艂y si臋 blisko siebie z powodu bloku Drizzta, z 艂atwo艣ci膮 zamieni艂 klingi, po czym wyci膮gn膮艂 sztylet, przesuwaj膮c nagle praw膮 r臋k臋 i kieruj膮c j膮 w ty艂, unosz膮c czubek sztyletu, gdy sejmitar opada艂.

Nast臋pnie obydwaj krzykn臋li z b贸lu. Drizzt odskoczy艂, g艂臋boko zak艂uty w d艂o艅, a Entreri cofn膮艂 si臋 z rozci臋ciem wzd艂u偶 przedramienia.

Jednak przerwa trwa艂a tylko przez sekund臋, tylko przez chwil臋, jakiej ka偶dy z nich potrzebowa艂, by zda膰 sobie spraw臋, 偶e jest w stanie kontynuowa膰, 偶e nie upu艣ci broni. Obydwa sejmitary Drizzta ruszy艂y szeroko, zbli偶aj膮c si臋 niczym szcz臋ki wilka. Skrytob贸jca, cho膰 jego klingi pod膮偶a艂y wewn臋trznym torem, znalaz艂 si臋 o u艂amek sekundy z ty艂u i musia艂 wykona膰 podw贸jny blok, wyrzucaj膮c przed siebie w艂asne ostrza. Wychwyci艂y one sejmitary, odtr膮caj膮c je, a Entreri skierowa艂 si臋 do przodu. Zawaha艂 si臋 zaledwie na chwil臋, by sprawdzi膰, czy jest w stanie sprowadzi膰 jedn膮 ze swych kling z powrotem.

Drizzt nie waha艂 si臋 jednak w og贸le, opu艣ci艂 swe czo艂o tu偶 przed podobnym ruchem Entreriego, tak wi臋c gdy zderzyli si臋 ze sob膮 g艂owa o g艂ow臋, to Entreri bardziej to odczu艂.


Jednak o艣lepiony skrytob贸jca wykona艂 praw膮 d艂oni膮 pchni臋cie w prz贸d i knykciami i jelcem sztyletu uderzy艂 Drizzta w twarz.

Zn贸w si臋 rozdzielili. Jedno z oczu Entreriego nap臋cznia艂o, a policzek i nos Drizzta krwawi艂y.

Wtedy skrytob贸jca zaatakowa艂 zaciekle, zanim zamkn臋艂o mu si臋 oko, co da艂oby Drizztowi spor膮 przewag臋. Natar艂 mocno, d藕gaj膮c nisko mieczem.

Sejmitar Drizzta opad艂 i drow wykona艂 idealny obr贸t, wymierzaj膮c kopni臋cie, kt贸re trafi艂o Entreriego w twarz.

Kopni臋cie niezbyt go spowolni艂o, bowiem skrytob贸jca dok艂adnie przewidzia艂 ten ruch, a nawet liczy艂 na niego. Uchyli艂 si臋, gdy nadlatywa艂a stopa, wi臋c cios si臋 jedynie o niego otar艂, cho膰 mimo to ugodzi艂 go w ju偶 zranione oko. Przemykaj膮c do przodu, Entreri pos艂a艂 sw贸j sztylet okr臋偶nym manewrem, kieruj膮c ostrze w tyln膮 cz臋艣膰 kolana Drizzta.

Drizzt m贸g艂by uderzy膰 sw膮 drug膮 kling膮, lecz gdyby spr贸bowa艂, a Entreri w jaki艣 spos贸b zdo艂a艂 sparowa膰, walka by si臋 zako艅czy艂a tym, 偶e sztylet rozerwa艂by mu nog臋.

Instynktownie wiedzia艂 o tym wszystkim, w og贸le o tym nie my艣l膮c, wi臋c zamiast tego skoczy艂 do przodu. Drizzt zosta艂 dra艣ni臋ty, lecz nie przebity. Zamierza艂 obr贸ci膰 si臋 i stan膮膰 z powrotem na nogach, lecz zanim zacz膮艂 to robi膰, ujrza艂, 偶e Entreri szybko za nim post臋puje i 偶e przy艂apie go bezbronnym w po艂owie drogi.

Zatrzyma艂 si臋 wi臋c i spocz膮艂 na plecach, gdy skrytob贸jca si臋 zbli偶y艂.

Po obu stronach pomieszczenia zar贸wno mroczne elfy jak i przyjaciele Drizzta wci膮gn臋li gwa艂townie powietrze, uwa偶aj膮c, 偶e rywalizacja dobieg艂a ko艅ca. Drizzt walczy艂 jednak dalej, wiruj膮c, uderzaj膮c i wykonuj膮c pchni臋cia sejmitarami, by w jaki艣 niemo偶liwy spos贸b utrzyma膰 Entreriego na dystans. I nagle tropiciel zdo艂a艂 wsun膮膰 jedn膮 stop臋 pod siebie i podnie艣膰 si臋 gwa艂townie, po czym trafi艂 w obydwie klingi Entreriego, staraj膮c si臋 uzyska膰 r贸wnowag臋.

Teraz znajdowali si臋 twarz膮 w twarz, poruszaj膮c klingami zbyt szybko, by widzowie mogli w og贸le wyr贸偶ni膰 poszczeg贸lne ruchy. Na r臋kach walcz膮cych pojawia艂y si臋 rany, lecz 偶aden z wojownik贸w nie znalaz艂 okazji, by doko艅czy膰 ciosu. Ci膮gn臋艂o si臋 to tak i ci膮gn臋艂o, po jednej stronie schod贸w i po drugiej, a wszelkie obawy, jakie Drizzt m贸g艂 mie膰 na temat tej walki, dawno ju偶 ulecia艂y, za艣 wszelkie w膮tpliwo艣ci, jakie Entreri kiedykolwiek posiada艂 na temat pragnienia walki z Drizztem Do鈥橴rdenem, zosta艂y w pe艂ni wymazane. Walczyli z pasj膮 i z furi膮, ich klingi uderza艂y o siebie tak szybko, 偶e brz臋k wydawa艂 si臋 bezustanny.

Znajdowali si臋 na pode艣cie, lecz nie wiedzieli o tym. Spadli, str膮caj膮c si臋 nawzajem z perci, po przeciwnych stronach, po czym razem udali si臋 pod podest, walcz膮c w kucki. Przemkn臋li obok siebie, wy艂aniaj膮c si臋 po przeciwnych stronach, po czym wskoczyli z powrotem na w膮ski chodnik w idealnej r贸wnowadze i zacz臋li od nowa.

Ci膮gn臋艂o si臋 to tak i ci膮gn臋艂o, sekundy sta艂y si臋 minutami, a pot miesza艂 si臋 z krwi膮 i piek艂 otwarte rany. Jeden z r臋kaw贸w Drizzta zosta艂 rozci臋ty tak paskudnie, 偶e przeszkadza艂 mu w ruchach i drow musia艂 wymierzy膰 gwa艂towne uderzenie, aby odtr膮ci膰 Entreriego na wystarczaj膮co d艂ugo, by wyrzuci膰 jedn膮 z kling w powietrze i oderwa膰 resztki r臋kawa. Nast臋pnie schwyci艂 sejmitar akurat na czas, by zareagowa膰 na szar偶臋 skrytob贸jcy. Chwil臋 p贸藕niej Entreri straci艂 sw膮 peleryn臋, gdy sejmitar Drizzta skierowa艂 si臋 ku jego gard艂u, przecinaj膮c wi膮zanie ubioru i rysuj膮c szram臋 na podbr贸dku Entreriego.

Obydwaj pragn臋li wytchnienia, 偶aden nie chcia艂 si臋 cofn膮膰.

Na tle wszystkich szram i krwi, potu i siniak贸w jedna rana by艂a gro藕niejsza i wzrok Entreriego po prawej stronie rzeczywi艣cie si臋 zamazywa艂. Skrytob贸jca zamieni艂 bro艅, trzymaj膮c teraz sztylet z powrotem w lewej d艂oni, za艣 d艂u偶szy, lepiej blokuj膮cy miecz w prawej.

Drizzt zrozumia艂. Wymierzy艂 fint臋, kombinacj臋 prawo, lewo, prawo, kt贸r膮 Entreri z 艂atwo艣ci膮 odbi艂, lecz ataki te i tak nie mia艂y za zadanie uzyskania 偶adnego szczeg贸lnego trafienia, mia艂y jedynie pozwoli膰 Drizztowi ustawi膰 odpowiednio stopy.

Z boku pomieszczenia przebieg艂y Jarlaxle dostrzeg艂 to i zrozumia艂, 偶e walka ma si臋 zako艅czy膰.

Teraz Drizzt znowu wyszed艂 z lewej, lecz ruszy艂 za ciosem i pos艂a艂 sw贸j sejmitar daleko z boku, z miejsca, w kt贸rym zamkni臋te oko Entreriego ledwo mog艂o dostrzec ruch. Skrytob贸jca instynktownie sparowa艂 mieczem i skontrowa艂 sztyletem, lecz Drizzt prze艂o偶y艂 sw贸j sejmitar prosto nad zamierzonym parowaniem, po czym szarpn膮艂 nim z powrotem, zacinaj膮c nadgarstek Entreriego i odtr膮caj膮c daleko miecz. Jednocze艣nie tropiciel wypu艣ci艂 kling臋 z prawej d艂oni i chwyci艂 wykonuj膮c膮 pchni臋cie r臋k臋 Entreriego za nadgarstek. Podchodz膮c o krok, obracaj膮c sw贸j nadgarstek i przekr臋caj膮c sw膮 d艂o艅 z broni膮, Drizzt wykr臋ci艂 pod siebie r臋k臋 Entreriego ze sztyletem. Zanim wolna d艂o艅 skrytob贸jcy zdo艂a艂a przytrzyma膰 r臋k臋 Drizzta, czubek sejmitara mrocznego elfa przysun膮艂 si臋 do gard艂a Entreriego.

Nagle znieruchomieli. Skrytob贸jca, zjedna r臋k膮 wykr臋con膮, a drug膮 za r臋k膮 Drizzta z sejmitarem, by艂 bezbronny 鈥 nie by艂 w stanie powstrzyma膰 tropiciela, gdyby Drizzt zdecydowa艂 si臋 wbi膰 mu sw膮 kling臋 w gard艂o.

Powarkuj膮c i trz臋s膮c si臋, znajduj膮c si臋 bardziej na skraju kontroli ni偶 kiedykolwiek wcze艣niej, Drizzt wstrzymywa艂 ostrze.

Czego wi臋c dowiod艂e艣? 鈥 za偶膮da艂 odpowiedzi g艂osem pe艂nym jadu, a jego lawendowe oczy skrzy偶owa艂y si臋 w paskudnym spojrzeniu z ciemnymi Entreriego. 鈥 Czy w zwi膮zku z tym, 偶e moja g艂owa zetkn臋艂a si臋 w korzystnym miejscu z twoj膮, ograniczaj膮c ci pole widzenia, jestem lepszym wojownikiem?

Sko艅cz z tym! 鈥 odwarkn膮艂 Entreri.

Drizzt zn贸w warkn膮艂 i bardziej wykr臋ci艂 r臋k臋 Entreriego ze sztyletem, zginaj膮c nadgarstek skrytob贸jcy tak, 偶e sztylet upad艂 na pod艂og臋.

Za tych wszystkich, kt贸rych zabi艂e艣, i kt贸rych z pewno艣ci膮 jeszcze zabijesz, powinienem ci臋 zabi膰 鈥 powiedzia艂 Drizzt, lecz jeszcze gdy wypowiada艂 te s艂owa, wiedzia艂 ju偶, podobnie jak Entreri, 偶e nie jest w stanie nacisn膮膰 ostrza, nie teraz. W tej okropnej chwili Drizzt 偶a艂owa艂, 偶e nie poszed艂 za ciosem w pierwszym momencie, zanim znalaz艂 czas, by zastanowi膰 si臋 nad tym, co robi.

Teraz jednak nie m贸g艂, wi臋c nag艂ym ruchem pu艣ci艂 r臋k臋 Entreriego i wyprowadzi艂 mocno sw膮 otwart膮 d艂o艅 w twarz skrytob贸jcy, posy艂aj膮c chwiej膮cego si臋 Entreriego do ty艂u.


B膮d藕 przekl臋ty, Jarlaxle. Mia艂e艣 ju偶 swoj膮 rozrywk臋? 鈥 krzykn膮艂 Drizzt, obracaj膮c si臋, by spojrze膰 na najemnika oraz jego towarzyszy, bowiem Jarlaxle otworzy艂 drzwi.

Drizzt rzuci艂 si臋 z determinacj膮 przed siebie, jakby zamierza艂 przebiec prosto po Jarlaxle鈥檜, lecz zatrzyma艂 go odg艂os z ty艂u, bowiem Entreri naciera艂, wrzeszcz膮c.

Wrzeszcz膮c. Znaczenie tego nie dotar艂o do Drizzta w chwili, gdy si臋 obr贸ci艂, wyrzucaj膮c przed siebie praw膮 r臋k臋 i unosz膮c wyci膮gni臋t膮 r臋k臋 Entreriego, kt贸ra zn贸w trzyma艂a ten paskudny sztylet. Natomiast lewa r臋ka Drizzta wykona艂a obr贸t, wymierzaj膮c sejmitarem pchni臋cie, pchni臋cie, kt贸re powinno pogr膮偶y膰 bro艅 a偶 po jelec w piersi skrytob贸jcy.

Obaj starli si臋 ze sob膮 i Drizzt rozszerzy艂 oczy, bowiem w jaki艣 spos贸b sk贸ra Entreriego odbi艂a cios.

Jednak Artemis Entreri, kt贸rego cia艂o mrowi艂o energi膮 wch艂oni臋tego ciosu dzi臋ki psionice, jak膮 nagle potraktowa艂 go Kimmuriel, zdecydowanie to rozumia艂 i czysto instynktownym ruchem, bez 偶adnej 艣wiadomej my艣li 鈥 bowiem gdyby zastanowi艂 si臋 nad tym, wyzwoli艂by energi臋 z powrotem w siebie 鈥 Entreri wyci膮gn膮艂 r臋k臋 i chwyci艂 pier艣 Drizzta, oddaj膮c mu z r贸wn膮 si艂膮 jego cios.

Jego d艂o艅 zag艂臋bia艂a si臋 jeszcze w piersi Drizzta, gdy drow, brocz膮c krwi膮, pada艂 na pod艂og臋.


* * *


Na platformie czas wydawa艂 si臋 zatrzyma膰, zablokowany w miejscu w tej strasznej, strasznej chwili. Guenhwyvar zarycza艂a i skoczy艂a na przejrzyst膮 艣cian臋, lecz jedynie si臋 odbi艂a. Rozw艣cieczona kocica, rycz膮c dziko, rzuci艂a si臋 z powrotem na 艣cian臋, drapi膮c pazurami nieugi臋te szk艂o.

Bruenor r贸wnie偶 wpad艂 w sza艂 bojowy, uderzaj膮c bezskutecznie swym toporem, podczas gdy Regis sta艂 jak wryty, powtarzaj膮c raz za razem 鈥 Nie, to nie mo偶e by膰.

Sta艂a tam tak偶e Catti-brie, chwiej膮c si臋 w ty艂 i w prz贸d, z otwartymi ustami utkwiwszy wzrok w tym strasznym widoku. Jak偶e ona cierpia艂a, gdy d艂o艅 Entreriego zanurza艂a si臋 w pier艣 Drizzta, a krew jej najdro偶szego przyjaciela, tropiciela, kt贸rego tak mocno pokocha艂a, chlusn臋艂a fontannami. Kobieta obserwowa艂a, jak si艂a opuszcza nogi Drizzta, gdy Entreri prowadzi艂 go do pod艂ogi. Czu艂a, 偶e si臋 zapada, zupe艂nie jak wtedy, gdy obserwowa艂a, jak Wulfgar zostaje zasypany wraz z yochlolem.

Za艣 tym razem wydawa艂o jej si臋 to jeszcze gorsze.


* * *


Co ja zrobi艂em? 鈥 zawy艂 skrytob贸jca, padaj膮c na kolana przy drowie. Skierowa艂 z艂owieszcze spojrzenie na Jarlaxle鈥檃. 鈥 Co艣 ty zrobi艂?

Da艂em ci twoj膮 walk臋 i pokaza艂em ci prawd臋 鈥 spokojnie odpar艂 Jarlaxle. 鈥 O tobie i o twoich umiej臋tno艣ciach. Nie sko艅czy艂em jednak jeszcze z tob膮. Przyszed艂em do ciebie dla w艂asnych cel贸w, nie dla twoich. Zrobiwszy to dla ciebie, 偶膮dam, aby艣 ty zrobi艂 co艣 dla mnie.

Nie! Nie! 鈥 krzykn膮艂 skrytob贸jca, wyci膮gaj膮c z furi膮 r臋k臋, by zatamowa膰 tryskaj膮c膮 krew. 鈥 Nie w taki spos贸b!

Jarlaxle spojrza艂 na Kimmuriela i skin膮艂 g艂ow膮. Psionik pochwyci艂 Entreriego w mentalny uchwyt telekinetyczn膮 si艂膮, kt贸ra unios艂a Entreriego od Drizzta i poci膮gn臋艂a go za Kitnmurielem, gdy psionik opuszcza艂 pomieszczenie, schodz膮c po schodach.

Entreri szamota艂 si臋 i przeklina艂, kieruj膮c sw膮 w艣ciek艂o艣膰 w Jarlaxle鈥檃, lecz spogl膮daj膮c na Drizzta, kt贸ry le偶a艂 zupe艂nie nieruchomo na pod艂odze. Istotnie otrzyma艂 sw膮 walk臋 i istotnie, jak powinien przewidzie膰, niczego nie dowi贸d艂. Przegra艂 鈥 a raczej przegra艂by, gdyby Kimmuriel nie zainterweniowa艂 鈥 a jednak to on by艂 tym, kt贸ry prze偶y艂.

Dlaczego wi臋c by艂 tak w艣ciek艂y? Dlaczego pragn膮艂 w tej chwili wbi膰 sw贸j sztylet w w膮skie gard艂o Jarlaxle鈥檃?

Kimmuriel odci膮gn膮艂 go.

Walczy艂 pi臋knie 鈥 odezwa艂 si臋 Rafgy do Jarlaxle鈥檃, wskazuj膮c na Drizzta, z kt贸rego wolniej ju偶 wyp艂ywa艂a krew, tworz膮c ka艂u偶臋 dooko艂a jego zupe艂nie nieruchomej sylwetki. 鈥 Rozumiem teraz, dlaczego Dantrag Baenre nie 偶yje.

Jarlaxle przytakn膮艂 i u艣miechn膮艂 si臋.

Nigdy nie widzia艂em nikogo, kto dor贸wna艂by Drizztowi Do鈥橴rdenowi 鈥 przyzna艂 鈥 chyba 偶e Artemis Entreri. Czy rozumiesz teraz, dlaczego go wybra艂em?


Jest drowem we wszystkim, poza kolorem sk贸ry 鈥 powiedzia艂 ze 艣miechem Rai鈥檊y.

Wie偶膮 zako艂ysa艂a eksplozja.

Catti-brie i jej cudowny 艂uk 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle, spogl膮daj膮c na platform臋,, na kt贸rej pozosta艂a jedynie Guenhwyvar, rycz膮c i drapi膮c bezskutecznie w nie poddaj膮ce si臋 szk艂o. 鈥 Widzieli oczywi艣cie wszystko. Powinienem p贸j艣膰 i porozmawia膰 z nimi, zanim zawal膮 nam to miejsce na g艂ow臋..

Przekazawszy my艣l kryszta艂owemu reliktowi, Jarlaxle sprawi艂, 偶e 艣ciana przed Guenhwyvar na powr贸t sta艂a si臋 nieprzezroczysta.

Nast臋pnie skin膮艂 g艂ow膮 nieruchomej sylwetce Drizzta Do鈥橴rdena i wyszed艂 z sali.

EPILOG asa si臋 鈥 stwierdzi艂 Kimmuriel, jaki艣 czas p贸藕niej do艂膮czaj膮c do Jarlaxle鈥檃 w g艂贸wnej komnacie najni偶szego pi臋tra. 鈥 Lecz przynajmniej przesta艂 przysi臋ga膰, 偶e obetnie ci g艂ow臋.

Jarlaxle, kt贸ry w艂a艣nie prze偶y艂 jeden z przyjemniejszych dni swego d艂ugiego 偶ycia, kolejny raz si臋 roze艣mia艂. 鈥 Wr贸ci do zmys艂贸w i nareszcie b臋dzie wolny od cienia Drizzta Do鈥橴rdena. Za to w艂a艣nie podzi臋kuje mi Artemis Entreri. 鈥 Przerwa艂 i zastanowi艂 si臋 nad swymi s艂owami. 鈥 Lub przynajmniej 鈥 sprostowa艂 鈥 podzi臋kuje mi... w duchu.

Pr贸bowa艂 zgin膮膰 鈥 rzek艂 beznami臋tnie Kimmuriel. 鈥 Gdy rzuci艂 si臋 ze sztyletem na plecy Drizzta, poprzedzi艂 sw贸j atak wrzaskiem, kt贸ry ostrzeg艂 banit臋. Pr贸bowa艂 zgin膮膰, a my, a ja, na twoj膮 pro艣b臋, to powstrzymali艣my.


Artemis Entreri bez w膮tpienia znajdzie inne okazje, by popisa膰 si臋 g艂upot膮, je艣li utrzyma ten kurs 鈥 odpar艂 ze wzruszeniem ramion dow贸dca najemnik贸w. 鈥 A my nie b臋dziemy go potrzebowali wiecznie.

Wtedy po schodach zszed艂 Drizzt Do鈥橴rden, trzymaj膮c si臋 za zranion膮 r臋k臋, lecz poza tym nie wygl膮daj膮c na zbyt mocno rannego.

Rai鈥檊y b臋dzie musia艂 modli膰 si臋 do pani Lolth przez sto lat, by odzyska膰 jej 艂ask臋 po tym, jak u偶y艂 na tobie jednego z nadanych mu przez ni膮 czar贸w lecz膮cych 鈥 stwierdzi艂 Jarlaxle ze 艣miechem. Najemnik nast臋pnie skin膮艂 na Kimmuriela i ten sk艂oni艂 si臋 i opu艣ci艂 pok贸j.

Mo偶e zabierze go do swego boku za te mod艂y 鈥 odpar艂 cierpko Drizzt. Jego dowcipny nastr贸j nie utrzyma艂 si臋 jednak, nie by艂 w stanie si臋 utrzyma膰 w obliczu tego wszystkiego, przez co w艂a艣nie przeszed艂. Drow przyjrza艂 si臋 z ca艂膮 powag膮 Jarlaxle鈥檕wi. 鈥 Dlaczego mnie ocali艂e艣?

Przysz艂e przys艂ugi? 鈥 Jarlaxle bardziej stwierdzi艂, ni偶 zapyta艂. 鈥 Zapomnij o tym.

Jarlaxle zn贸w zacz膮艂 si臋 艣mia膰.

Podziwiam ci臋, Drizzcie Do鈥橴rdenie 鈥 odrzek艂 szczerze. 鈥 Duma nie odegra艂a roli w twej walce, nieprawda偶?

Drizzt wzruszy艂 ramionami, nie do ko艅ca rozumiej膮c.

Nie, by艂e艣 wolny od tego katastrofalnego uczucia 鈥 stwierdzi艂 Jarlaxle. 鈥 Nie musia艂e艣 sobie dowie艣膰, 偶e jeste艣 lepszy od Artemisa Entreriego. Naprawd臋 ci臋 podziwiam, 偶e masz taki wewn臋trzny spok贸j i pewno艣膰 siebie.

Wci膮偶 nie odpowiedzia艂e艣 na moje pytanie.

Miara szacunku, jak przypuszczam 鈥 odpar艂 ze wzruszeniem ramion Jarlaxle. 鈥 By膰 mo偶e nie uwa偶a艂em, 偶eby艣 po swym pokazie zas艂ugiwa艂 na 艣mier膰.

Czy wi臋c zas艂ugiwa艂bym na 艣mier膰, gdyby m贸j pokaz nie dorasta艂 do twoich wymaga艅? 鈥 spyta艂 Drizzt. 鈥 Dlaczego to Jarlaxle decyduje?

Jarlaxle chcia艂 zn贸w si臋 roze艣mia膰, lecz z szacunku dla Drizzta ograniczy艂 si臋 do u艣miechu.


Lub by膰 mo偶e pozwoli艂em mojemu kap艂anowi ci臋 ocali膰, wy艣wiadczaj膮c przys艂ug臋 twemu nie偶yj膮cemu ojcu 鈥 doda艂 Jarlaxle i zbi艂o to Drizzta z tropu, ca艂kowicie go zaskakuj膮c.

Oczywi艣cie, 偶e zna艂em Zaknafeina 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle. 鈥 On i ja byli艣my przyjaci贸艂mi, je艣li mo偶na o mnie powiedzie膰, 偶e posiadam przyjaci贸艂. On i ja nie byli艣my wcale tak bardzo odmienni.

Drizzt wykrzywi艂 twarz w wyrazie niedowierzania.

Obydwaj przetrwali艣my 鈥 wyt艂umaczy艂 Jarlaxle. 鈥 Obydwaj znale藕li艣my spos贸b, by prze偶y膰 w nieprzyjaznej krainie, w miejscu, kt贸rym pogardzali艣my, lecz nie mieli艣my odwagi, by je opu艣ci膰.

Lecz teraz odszed艂e艣 鈥 rzek艂 Drizzt.

Czy偶by? 鈥 dobieg艂a odpowied藕. 鈥 Nie, buduj膮c swe imperium w Menzoberranzan, nierozerwalnie zwi膮za艂em si臋 z tym miejscem. Umr臋 tam, jestem pewien, i to najprawdopodobniej z r膮k jednego z mych w艂asnych 偶o艂nierzy 鈥 mo偶e nawet z r膮k Artemisa Entreriego.

Drizzt jako艣 w膮tpi艂 w te s艂owa, podejrzewaj膮c, 偶e Jarlaxle umrze ze staro艣ci, gdy min膮 stulecia.

Wielce go szanowa艂em 鈥 ci膮gn膮艂 najemnik, miarowym i powa偶nym tonem. 鈥 To znaczy twojego ojca, i s膮dz臋, 偶e by艂o to wzajemne.

Drizzt rozwa偶y艂 bacznie te s艂owa i dostrzeg艂, 偶e nie mo偶e si臋 z nimi nie zgodzi膰. Pomimo ca艂ego okrucie艅stwa dow贸dca najemnik贸w naprawd臋 post臋powa艂 zgodnie z kodeksem honorowym. Jarlaxle dowi贸d艂 tego, gdy trzyma艂 Catti-brie w niewoli i nie wykorzysta艂 jej, cho膰 przyzna艂 jej nawet, 偶e tego pragn膮艂. Dowi贸d艂 tego, pozwalaj膮c Drizztowi, Catti-brie oraz Entreriemu wyj艣膰 z Podmroku po ich ucieczce z domu Baenre, cho膰 z pewno艣ci膮 m贸g艂 ich pojma膰 lub zabi膰 i czyn taki zapewni艂by mu wielk膮 艂ask臋 rz膮dz膮cego domu.

A teraz, nie pozwalaj膮c, by Drizzt zgin膮艂, zn贸w tego dowi贸d艂.

Nie b臋dzie ci臋 ju偶 k艂opota艂 鈥 stwierdzi艂 Jarlaxle, wyrywaj膮c Drizzta z kontemplacji.

Ju偶 kiedy艣 o艣mieli艂em si臋 mie膰 tak膮 nadziej臋.

Lecz teraz to ju偶 jest rozstrzygni臋te 鈥 wyja艣ni艂 dow贸dca najemnik贸w. 鈥 Artemis Entreri ma sw膮 odpowied藕 i cho膰 nie jest taka, na jak膮 mia艂 nadziej臋, to mu wystarczy.


Drizzt rozwa偶a艂 to przez chwil臋, po czym przytakn膮艂, maj膮c nadziej臋, 偶e Jarlaxle, kt贸ry wydawa艂 si臋 wiedzie膰 o ka偶dym tak wiele, kolejny raz ma racj臋.

Twoi przyjaciele czekaj膮 na ciebie w wiosce 鈥 wyja艣ni艂 Jarlaxle. 鈥 I nie by艂o 艂atwo sk艂oni膰 ich, by tam si臋 udali. Obawia艂em si臋, 偶e zasmakuj臋 topora Bruenora Battlehammera, a zwa偶ywszy na los opiekunki Baenre, nie 偶yczy艂bym sobie tego.

Ale przekona艂e艣 ich, nie rani膮c 偶adnego z nich 鈥 powiedzia艂 Drizzt.

Da艂em ci moje s艂owo, a owego s艂owa dotrzymuj臋... czasami. Teraz to Drizzt, wbrew sobie, nie m贸g艂 powstrzyma膰 u艣miechu.

By膰 mo偶e wi臋c zn贸w jestem twoim d艂u偶nikiem.

Przysz艂e przys艂ugi?

Zapomnij o tym.

Oddaj wi臋c panter臋 鈥 rzek艂 przymilnie Jarlaxle. 鈥 Jak偶e chcia艂bym mie膰 Guenhwyvar u swego boku!

Drizzt rozumia艂, 偶e najemnik jedynie si臋 droczy, 偶e dotrzyma r贸wnie偶 swej obietnicy dotycz膮cej pantery.

Ju偶 i tak b臋dziesz musia艂 ogl膮da膰 si臋 przez rami臋, gdy przyjd臋 po kryszta艂owy relikt 鈥 odpar艂 tropiciel. 鈥 Je艣li we藕miesz kocic臋, nie tylko b臋d臋 musia艂 j膮 odzyska膰, lecz r贸wnie偶 zabi膰 ciebie.

S艂owa te zdecydowanie unios艂y brwi Entreriemu, gdy wszed艂 na szczyt schod贸w, lecz tamci dwaj jedynie si臋 przekomarzali. Drizzt nie przyjdzie po Crenshinibona, a Jarlaxle nie zabierze pantery.

Ich sprawy zosta艂y za艂atwione.

Drizzt pozostawi艂 wi臋c kryszta艂ow膮 wie偶臋, by do艂膮czy膰 do czekaj膮cych na niego w wiosce towarzyszy, jak obieca艂 Jarlaxle.

Po wielu 艂zach i licznych u艣ciskach przyjaciele opu艣cili osad臋. Nie udali si臋 jednak prosto na oczekuj膮ce Denne Koryto, lecz wr贸cili na wzg贸rze.

Kryszta艂owa wie偶a znik艂a. Jarlaxle i pozosta艂e drowy znikn臋艂y. Entreri znikn膮艂.

Dobrze dla nich, je艣li zabior膮 ten paskudny artefakt do twego starego domu i zawali im strop na g艂owy! 鈥 parskn膮艂 Bruenor. 鈥 Dobrze dla nich!


A my nie musimy ju偶 i艣膰 do Cadderly鈥檈go 鈥 rzek艂a Catti-brie. 鈥 Dok膮d wi臋c?

Wulfgar? 鈥 przypomnia艂 Regis.

Drizzt milcza艂 przez chwil臋, zastanawiaj膮c si臋 nad s艂owami Jarlaxle鈥檃 鈥 wiarygodnymi s艂owami 鈥 o ich brakuj膮cym przyjacielu. Potrz膮sn膮艂 g艂ow膮. Nie nadszed艂 jeszcze czas na t臋 podr贸偶.

Ca艂y 艣wiat stoi przed nami otworem 鈥 powiedzia艂. 鈥 I ka偶dy kierunek jest r贸wnie dobry jak inny.

I teraz nie mamy 偶adnego cholernego kryszta艂owego reliktu, kt贸ry na ka偶dym zakr臋cie b臋dzie sprowadza艂 na nas potwory 鈥 zauwa偶y艂a Catti-brie.

Nie b臋dzie wi臋c tyle zabawy 鈥 rzek艂 Bruenor.

I wyruszyli, by do艣cign膮膰 zach贸d s艂o艅ca... lub 艣wit.


* * *


Znalaz艂szy si臋 z powrotem w Calimporcie, Artemis Entreri, prawdopodobnie najpot臋偶niejsza osoba w mie艣cie, przetrawia艂 wydarzenia ostatnich dni, niesamowite zakr臋ty, jakie ukaza艂a mu droga jego 偶ycia.

Drizzt Do鈥橴rden by艂 martwy, jak s膮dzi艂, i zgin膮艂 z jego r臋ki, cho膰 Artemis nie okaza艂 si臋 silniejszy.

Czy te偶 mo偶e nie? Bowiem czy to nie Entreri otacza艂 si臋 pot臋偶niejszymi sprzymierze艅cami?

Czy to mia艂o znaczenie?

Po raz pierwszy od wielu miesi臋cy szczery u艣miech zago艣ci艂 na twarzy Artemisa Entreriego, gdy zab贸jca szed艂 swobodnie Rajsk膮 Alej膮, pewien, 偶e nikt nie o艣mieli si臋 przeciwko niemu wyst膮pi膰. Stra偶nicy przy drzwiach Miedzianej Stawki byli wi臋cej ni偶 szcz臋艣liwi, widz膮c go i wpuszczaj膮c do 艣rodka, on za艣 bez najmniejszych przeszk贸d dosta艂 si臋 do pokoju Dondona, nawet bez pytaj膮cych spojrze艅.

Wy艂oni艂 si臋 ze艅 chwil臋 p贸藕niej i znalaz艂 czekaj膮c膮 na niego w艣ciek艂膮 Dwahvel.

Zrobi艂e艣 to, prawda? 鈥 rzuci艂a oskar偶ycielsko.

To musia艂o zosta膰 zrobione 鈥 to by艂o wszystko co Entreri odpowiedzia艂, wycieraj膮c sw贸j zakrwawiony sztylet w p艂aszcz jednego z otaczaj膮cych Dwahvel stra偶nik贸w, jakby o艣mielaj膮c ich, by wyst膮pili przeciwko niemu. Nie zrobili tego oczywi艣cie i Entreri doszed艂 bez przeszk贸d do zewn臋trznych drzwi.

Nasz uk艂ad wci膮偶 obowi膮zuje? 鈥 us艂ysza艂 偶a艂osne wo艂anie Dwahvel z ty艂u. Z u艣miechem, kt贸ry niemal si臋ga艂 mu uszu, w艂adca domu Basadoni opu艣ci艂 gospod臋.


* * *


Wulfgar opu艣ci艂 tej nocy Delly Curtie, tak jak robi艂 to codziennie, z butelk膮 w d艂oni. Nast臋pnie uda艂 si臋 na nabrze偶e, gdzie oczekiwa艂 na niego najnowszy kompan do wypitki, m臋偶czyzna o pewnej reputacji.

Wulfgarze, m贸j przyjacielu 鈥 powiedzia艂 rado艣nie Morik 艁otr, bior膮c butelk臋 i poci膮gaj膮c g艂臋boki 艂yk pal膮cego p艂ynu. 鈥 Czy istnieje co艣, czego my dwaj nie byliby艣my w stanie razem osi膮gn膮膰?

Wulfgar zastanowi艂 si臋 nad tymi s艂owami z t臋pym u艣miechem. Istotnie, byli kr贸lami ulicy P贸艂ksi臋偶yca, dwoma m臋偶czyznami otrzymuj膮cymi pe艂ne szacunku skinienia ze strony ka偶dego, kogo mijali. Byli jedynymi dwoma m臋偶czyznami w ca艂ym podbrzuszu Luskan, kt贸rzy mogli rozdzieli膰 t艂um, po prostu przez niego przechodz膮c.

Wulfgar wzi膮艂 od Morika butelk臋 i, cho膰 by艂a wi臋cej ni偶 do po艂owy pe艂na, wys膮czy艂 j膮 jednym haustem.

Po prostu musia艂.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
R A Salvatore Sciezki Mroku t 1 Bezglosna klinga PL eBook (osloskop net)
R A Salvatore 艢cie偶ki Mroku 01 Bezg艂o艣na Klinga
Salvatore R A Drizzt 11 艢cie偶ki Mroku 01 Bezg艂o艣na Klinga
Klingande Jubel
Jubel Klingande (Saxophone Solo)