To Have and To Hold

Rozdział 1 - Wyznania


- Całowałeś się kiedykolwiek z facetem, Harry?

Harry Potter o mało co nie wypluł kremowego piwa, którym zaczął się dusić z zaskoczenia. Wciąż kaszląc, zdziwiony podniósł wzrok na swego najlepszego przyjaciela, który siedział naprzeciw niego, przy stole w kącie gospody pod Trzema Miotłami.

Ron Weasley gapił się na swoje ręce. Jego uszy były czerwone, dopóki ostatecznie nie podniósł swoich niebieskich oczu, by spojrzeć na Harry’ego. Zarumienił się jeszcze bardziej.

- E… Ron - powiedział ostrożnie Harry wycierając twarz rękawem. - Nie masz zamiaru zaczynać niezręcznej, krępującej rozmowy, no nie? - Ron przyszedł do siebie na tyle, by uświadomić sobie znaczenie własnego pytania. - Na Merlina, nie o to mi chodziło - powiedział szybko.

Odbyli już nieco nieoczekiwaną rozmowę, a raczej Harry wysłuchał wykładu, w którym Ron mu wyjaśnił, że w czarodziejskim świecie seksualne preferencje były sprawą dyskusyjną.

Starsze, czystokrwiste rodziny troszczyły się o więzy krwi, podczas gdy poszczególni czarodzieje pragnęli związać się z wyjątkowym partnerem życiowym. Odpowiedni magicznie, emocjonalnie, intelektualnie i fizycznie partner mógł być którejkolwiek płci, ale więź, raz stworzona, byłaby po prostu legalnym związkiem, takim jak mugolski ślub.

Gdy Harry’emu ulżyło, że jego najlepszy przyjaciel nie jest nim zainteresowany, poczuł się pewny na tyle, by mu podokuczać. Spuścił wzrok udając zranionego.

- Wielkie dzięki.

Teraz już zupełnie spłoszony Ron wybełkotał - Nie, żebym nie chciał… to znaczy… to nie tak, że nie jesteś…

Harry zaczął się śmiać, skracając jego cierpienia. Ron łypnął na niego ze złością.

- Cholera. Lubisz to robić, nie?

Harry wzruszył ramionami, wciąż szczerząc zęby.

- W dodatku wiesz, że jesteś najgorętszym towarem w Hogwarcie - dodał.

Harry spoważniał i cmoknął z dezaprobatą.

- To bzdury i dobrze o tym wiesz - stwierdził. - To po prostu syndrom Chłopca, Który Przeżył.

Ron potrząsnął głową, znacząco szczerząc zęby.

Harry nie chciał, żeby ta specyficzna dyskusja zeszła na niego, więc zmienił tok rozmowy, wracając do pytania Rona - No, więc kogo pocałowałeś?

Kremowe Piwo, które trzymał Ron nagle ponownie go zafascynowało, a jego uszy znów przybrały karminowy odcień - Właściwie, to on pocałował mnie.

- Kto? - zapytał Harry, podnosząc brwi.

- Obiecaj, że nie będziesz się śmiał.

- Nie będę, jeśli to nie Crabbe, ani Goyle - to jedyny warunek, jaki postawił, więc Rona zatkało - Proszę, powiedz, że to żaden z nich - błagał Harry.

- NIE! - Szybko zapewnił Ron.

Harry przycisnął dłoń do serca - Dzięki Bogu - wymamrotał - Nie strasz mnie tak.

Ron zachichotał.

Harry zerknął na niego pospiesznie. - To nie był Malfoy, prawda?

Ron prychnął.

- Proszę cię. Miej do mnie więcej zaufania. Wszyscy wiedzą, że Malfoy przeleci wszystko, co ma tyłek.

Harry westchnął z ulgą.

- Poza tym, mam jakieś poczucie smaku.

- Tak, Malfoy jest samo-reklamującym się darem dla całego, czarodziejskiego świata - zakpił Harry.

- Tak, samo-reklamującym - zwrócił uwagę Ron. - Nie słyszałem, by ktokolwiek inny o tym mówił.

Właściwie Harry słyszał jak inni zachwalali jurność Malfoy'a, ale nie widział sensu w chwaleniu się jego zdolnościami w łóżku albo poza nim.

- Opowiadałeś mi, kto cię pocałował - przypomniał Harry.

- A, tak, - Ron znowu się zaczerwienił. - Zabini.

Brwi Harry’ego złączyły się. To go zaskoczyło.

- Zabini? - odpowiedział - Blaise Zabini?

Ron pokiwał głową.

- Myślałem, że Hermiona go lubi.

Ron wydawał się bardzo zafascynowany swoją szklanką - To powód, dla którego jej nie powiemy, prawda?

Harry westchnął - Był aż tak dobry?

Ron wzruszył ramionami - Było w porządku. Nic, czym można by się pochwalić.

- Więc, dlaczego zawracasz sobie tym głowę?

- Wiesz, to było po prostu inne - całowanie się z facetem - powiedział Ron.

- Potrafię sobie wyobrazić. Ale jeśli to spieprzy twoją relację z Hermioną…

- Wiem, wiem - powiedział Ron. - Po prostu zastanawiałem, co o tym sądzisz - podniósł wzrok - Więc jak?

- Co jak?

Ron przewrócił oczami. - Czy kiedykolwiek całowałeś się z mężczyzną?

- Oczywiście, setki razy - opowiedział lekceważąco Harry. - Wiesz, co tydzień intryguje mnie co innego. Słyszałem, że w następnym miesiącu ma się urodzić dwoje moich nieślubnych dzieci.

Ron uśmiechnął się ironicznie, ale jego spojrzenie stwardniało. - Harry, nie rozmawiamy o tych bzdurach w Proroku. Chcę znać prawdę.

Harry posłał mu przepraszający uśmiech i potrząsnął głową. - Nie - przyznał się. - Ale myślałem o tym.

- Naprawdę? - Ron wyglądał na zaskoczonego i zarazem podekscytowanego. - O kim?

Harry patrzył na niego twardo przez minutę. Ron czekał, wstrzymując oddech. Prawda, tak? Czemu nie.

- O Snapie.

Ron zamrugał kilka razy, patrząc na niego. Harry utrzymał na twarzy beznamiętny wyraz, ale jego usta drgnęły. Ron odczytał to dokładnie tak, jak Harry przewidział.

Wybuchnął śmiechem - Snape - wybełkotał - Świetne. A to dobre, Harry.

Harry tylko się uśmiechnął, potrząsając głową. Wiedział, że może mówić wszystkim prawdę i jeśli jej nie zaakceptują, po prostu w nią nie uwierzą. Stale używał tej formy mechanizmu obronnego i Ron o tym wiedział. W tym wypadku przypuszczał, że miał własne powody, by mu nie wierzyć.

Wprawdzie Harry nie był pewny, czy on sam w to wierzy. W każdym razie nie wiedział, jak to się stało, jednak był cholernie pewien, że jego 17-letnie hormony były w to zamieszane. Na pewno Snape był wysoki, mroczny, tajemniczy, co działało na niego, ale daleko mu było do bycia przystojnym. Lecz, kiedy Harry zaczął przyglądać się mu bliżej, wszystko oprócz jego nadzwyczajności zaczęło się zamazywać.

Swego czasu Snape poprawił wzrok Harry’ego. Po raczej brutalnej sesji treningowej, kiedy Snape musiał mu pomóc, ponieważ jego okulary odleciały, nalegał by Harry pozwolił mu skorygować jego wzrok.

Przez trzy dni rzucał różne zaklęcia prosto w jego źrenice. Za pierwszym razem, gdy usiadł i Snape trzymał jego twarz, patrząc mu w oczy, Harry prawie spadł z krzesła. Został wciągnięty przez bezdenne czarne spojrzenie i Voldemort osobiście mógłby się pojawić w pokoju, składając rytualną ofiarę z Puchonów a Harry nawet by tego nie zauważył.

Pewny, ale łagodny chwyt na jego szczęce trzymał go w uwięzi, podczas gdy magnetyczne przyciąganie wzroku Snape’a paraliżowało. Jedyną rzeczą, która odciągała wzrok Harry’ego od tego wiru ciemności, były jego usta. Harry zauważył ku swemu zdziwieniu, że właściwie były bardzo zmysłowe. W każdym razie, kiedy nie były rozciągnięte w szyderczym uśmieszku. Ale pełna dolna warga zdecydowanie wyglądała pociągająco.

Poza tym - jego głos. Harry zawsze uznawał, że Snape używa rozkazującego tonu, ale od czasu intensywnego treningu, w którym uczestniczył na swoim szóstym roku, był wstanie usłyszeć więcej, niż syczenie poleceń i zirytowane komentarze wychodzące z ust Snape’a. Harry uczestniczył w normalnych rozmowach i w czasie rzadkich sposobności otrzymywał od niego pochwały. Zauważył, że tembr i głębokość głosu Snape’a może go właściwie uczynić twardym.

Kiedy jego trening pojedynkowania rozwinął się do punktu, w którym Snape założył, że Harry jest raczej „odpowiednim partnerem treningowym” niż „niekompetentnym trzymającym kij bałwanem”, Snape zaczął zdejmować swoją szatę dla swobody ruchu. Wtedy Harry zauważył jego ciało: szerokie, szczupłe i twarde. Same kąty i płaszczyzny.

Prawda, wciąż był draniem - w porządku - podłym, wkurzającym draniem, ale Harry zauważył coś jeszcze - to było zabawne.

No więc, on przypominał Harry’emu czasami jego samego. Niektóre z komentarzy Snape’a odzwierciedlały myśli, których nie miał odwagi wypowiedzieć na głos. Słowa, które wychodziły z jego ust były do przyjęcia, normalne, Snape’owskie, ale wychodzące od Harry’ego, oczywiście wstrząsnęłyby wielką ilością ludzi. Znaczenie wstrząsu samego w sobie byłoby tego warte wtedy i teraz. Ale nie, to nie było do niego podobne. Cholerny Harry Potter nie mógłby powiedzieć takich rzeczy.

Snape jednak mógł powiedzieć i zrobić cokolwiek, co sprawiało mu przyjemność i nikt nie mrugnąłby okiem. Harry podziwiał i zazdrościł mu tego. Nawet zanim ujawniły się inne uczucia, był dotkliwie świadomy obecności mężczyzny.

Teraz ten fakt pozostawał czymś, co przyciągało go do Snape’a. Nie potrafił tego wyjaśnić i oczywiście nie chciał analizować. Na szczęście Ron nie zamierzał o tym dyskutować.

- Nie, naprawdę. Kto? - ponaglał go Ron.

Harry dręczył swój mózg w poszukiwaniu odpowiedniego kandydata. - Oliver - powiedział w końcu. Musiał sobie pogratulować. Ron był pod odpowiednim wrażeniem.

- Wood? - powiedział Ron, wylewnie kiwając głową. - Tak, założę się, że on ma to coś.

- Tak - Jemu także wygodnie było nie konfrontować, ani nie testować tej teorii.

Harry potarł twarz.

- Zmęczony?

Harry podniósł wzrok. Ron spoglądał na niego z pod zmarszczonych brwi. Przeczesując jedną ręką włosy, Harry kiwnął głową. Nie mógłby nigdy ukryć tego przed Ronem. Jego pożywianie się i sen były regularnie kontrolowane przez niego i Hermionę.

- Powinieneś był wczoraj wieczorem wziąć eliksir - powiedział Ron.

- Jestem wypompowany - przyznał Harry.

- Wypompowany?

- Z wszystkiego, co dobre - wyjaśnił Harry. Regularnie przyjmowany eliksir słodkiego snu nie działał na jego wizje, a Voldemort był szczególnie zajęty w tym tygodniu, nie wspominając, że był zły.

- Nie zamierzasz zrobić go więcej, prawda?

Nie skruszony, skinął głową.

- Albo to, albo większe prawdopodobieństwo na spadnięcie z miotły podczas następnego treningu Quidditcha.

- Nie możemy do tego dopuścić - zgodził się Ron.

- Poza tym, jeśli Mcgonagall zauważy czary maskujące…

- Znowu używasz czarów maskujących? - Ron przerwał mu, a jego wzrok stwardniał. - Jest tak źle?

Harry zaczął obserwować swoją pustą butelkę. - E… Raczej.

- Harry, dlaczego nam nie powiedziałeś ? - stwierdził cicho Ron. - Wyciągnęlibyśmy jakieś eliksiry od Pomfrey.

Harry bardzo kochał swoich najlepszych przyjaciół, ale oboje wiedzieli, że jeśli Pomfrey dowie się o jego stanie, to utknie w skrzydle szpitalnym na dwa tygodnie, o ile będzie uważała, że potrzebuje snu.

Wzruszył ramionami - W każdym razie, mam się lepiej.

- Jestem pewien, ale…

- Ron, nic mi nie będzie - Harry uciął jego wypowiedz. - Zrobię dzisiaj trochę więcej eliksiru, a w czasie weekendu złapię trochę snu - będzie spokojny, bo wszyscy pójdą do Hogsmeade.

- A co, jeśli zostaniesz złapany?

Harry nie zamierzał mówić Ronowi, że skrycie ma nadzieję być złapanym w laboratorium Snape’a. Nie rozumiał, dlaczego chciał zostać nakrytym, ale to była jedyna rzecz, od której umierał z potrzeby, nawet jeśli Snape miałby go potem zabić. Ukrywał niektóre ze swoich magicznych talentów przed nauczycielami od ponad roku i teraz chciał, by jego nowoodkryta umiejętność warzenia eliksirów (zdobyta głownie z konieczności) została potwierdzona.

- Jeśli zostanę złapany - odpowiedział, wzruszając ramionami - To jakoś sobie poradzę.

Ron prychnął - Jasne. Bądź pewny, że pozbieram to, co z ciebie zostanie.

Harry’ego walczył, by powstrzymać uśmiech - Dzięki, Ron.


**************

- Cholerne, nieposkromione, impertynenckie bachory!

Severus Snape odrzucił swoje okrycie i wynurzył się z jego ciepła, a przytulność jego łóżka została zastąpiona przez wilgotny chłód lochów.

- Niekompetentni psotnicy - wymamrotał chwytając swoją różdżkę i rzucając „Incendio” w kierunku kominka. Ogień zapłonął i jego migotanie oświetliło pokój wystarczająco, by ukazać Severusowi nagie stopy w pantoflach oraz by znalazł szkolną szatę, którą włożył na swoją koszulę nocną, zanim się wyziębi.

Alarm w jego pracowni wciąż rozbrzmiewał mu w uszach. Laboratorium w jego klasie było okradane przez tych małych złodziejaszków i na Merlina, zamierzał złapać ich tym razem.

- To prawdopodobnie Potter - wymamrotał rzucając zaklęcie, by uciszyć jego wewnętrzny alarm.

Och , uwielbiasz to Severusie, nieprawdaż?

Severus zignorował swój wewnętrzny głos. W każdym razie, ostatnio przesiąkał głupotą.

Potter to, Potter tamto. Diabelnie irytujący dzieciak. Odkąd bachor zderzył go z twardą rzeczywistością pokazując mu, że nie był dzieckiem, ani swoim ojcem.

~~~~~~~~~~~~~~

- Do jasnej cholery, Profesorze! - Potter krzyknął.

- Rzucałeś na mnie klątwy i uroki, byłeś w mojej cholernej głowie przez całe dwa lata, więc mógłbyś nazywać mnie po imieniu. Mam na imię Harry, nie James czy Syriusz.

~~~~~~~~~~~~~~

Oczywiście, zaakceptowanie faktu, że nie jest zepsuty ani rozpieszczony było czymś, o czym Severus nigdy nikomu by nie powiedział, a już zwłaszcza temu bachorowi. Po raczej niedojrzałej rundzie „moje dzieciństwo było gorsze niż twoje” powzięli cichy rozejm na ten temat i po prostu przestali go w ogóle poruszać.

Przyznał także, że chłopak był bardziej zakompleksiony niż jego ojciec. Wydawało się, że przez większość czasu żyje z maską na twarzy. Severus to zauważył, ponieważ sam za jedną się ukrywał. Severusa bez końca irytowało to, że szczeniak im starszy, tym bardziej przypominał jego samego.

Nie mógł tego znieść. Z oczywistego powodu, że on sam nie był zbytnio zadowolony z tego, kim się stał i nawet temu chłopcu nie życzył takiego losu. I z mniej oczywistego powodu, że Severus po prostu nie mógł znieść faktu, że Potter był zdolny do ukrycia czegoś przed nim.

To było po prostu przeciwko porządkowi życia, jak i Gryfońskim zasadom.

Severus jeszcze nie pojął całkowicie charakteru chłopca zza tej cholernej maski, ale był pewny, że w końcu się mu to uda. Uwielbiał trudne łamigłówki i wyzwania, a rozwikłanie charakteru Pottera było bardzo kuszące.

Och, zgoda on jest nęcący.

Tak, dobrze, to było to. Raz na zawsze wyzwolony od straszliwej opieki jego Mugolskich krewnych i zainstalowany jako półstały mieszkaniec na Grimmauld Place, chłopiec rozkwitał. Podczas gdy prawdopodobnie nigdy by nie aspirował do wysokości czy szerokości swego ojcu, (jeśli Severus nie mógłby patrzeć z góry na bachora, to też zachwiałoby porządek natury) on urósł odpowiednio.

Odpowiedni? Odpowiednio? Severusie musisz przemyśleć swoje słownictwo.

Na szczęście wyrósł z podobieństwa do tego swojego cholernego ojca. Tak naprawdę, wciąż można było zauważyć wspólne cechy, ale delikatne rysy jego matki dopiero później stały się bardziej widoczne.

Wspaniały. Piękny.

Było tyle wdzięku w tym gibkim ciele, który dodawał siły do jego postawy. Trzymał się ze skromną godnością, którą można by obdzielić kilku ludzi. Przypisywał to Quidditchowi i tym jego nieszczęściom. Severus nie mógł przemóc ironicznego uśmieszku. Ulubionym rodzajem ćwiczeń Pottera niezmiennie było udaremnianie planów Czarnego Pana, przebywanie w skrzydle szpitalnym i ostatecznie zdobywanie Pucharu Domu dla Gryffindoru (i by Minerwa mogła się nim napawać).

Wszystko to połączone z nieposkromioną ilością czarnych pukli, wyrazistych i czasem przeszywających zielonych oczu i dziwnych uśmiechów, które wydawały się przemykać wokół Severusa od czasu do czasu, powodowało, że Harry Potter stał się…

Pociągający? Rozkoszny?

- To są przymiotniki - warknął, potem przeklinając siebie za mówienie tego głośno.

To przypomniało mu, że Potter wciąż jest jego uczniem, a Severus musi ograniczać wszelkie uczucia takie jak…

Pociąg? Pożądanie?

Severus nie jest potworem.

Potter nie jest dzieckiem.

Severus musiał wyrosnąć z potrzeby myślenia tym szczególnym mięśniem.

Chłopak jest wystarczająco dorosły, by być świadkiem morderstwa.

Przez jego dziecinną impulsywność i naiwną brawurę.

To dziecko stanęło twarz w twarz z Czarnym Panem więcej razy niż ktokolwiek, z wyjątkiem Albusa.

Dziecko.

Wskazania i przeciwwskazania na bok, tak czy inaczej było to punktem spornym.

Chłopak był pragnieniem każdego ucznia w zamku, jak i ulubieńcem całego czarodziejskiego świata. Jego największym zainteresowaniem nie jest oczywiście stary tłusty dupek, który dążył do tego, by zmienić jego życie w piekło.

Wierzę, że jest tym walka z Czarnym Panem.

Dobrze, więc cyniczny, sarkastyczny drań, który …

Po prostu próbuje zrobić z niego mężczyznę?

Nie ma co, wspaniała praca.

Jednak Potter był wciąż uczniem. A Severus nie chciał zaszkodzić temu szczególnemu zaufaniu.

Nawet, jeżeli TY jesteś jedynym, któremu szczególnie ufa?

Severus odrzucił ten argument. Zignorował też fakt, że dyskutował z wewnętrznym głosem i skupił się na aktualnym zadaniu.

Zatrzymał się na zakręcie korytarza, w którym umieszczona była jego klasa i przyglądał się badawczo zza rogu. Drzwi do jego laboratorium były lekko uchylone, ale nie widział nikogo włóczącego się po korytarzu. Kiedy właśnie miał wejść do korytarza, powietrze przed drzwiami zawirowało.

Severus zmarszczył brwi, zastanawiając się nad tym zjawiskiem, dopóki powietrze nie zadrżało i nie pojawiła się Hermiona Granger ściągając pelerynę niewidkę Pottera. Nie mógł powstrzymać złośliwego uśmieszku. Gdzie jest jedno tam...

Niespodziewanie, Granger zawahała się przy drzwiach. Ściągnęła pelerynę do końca i obejrzała się wokoło, zanim złożyła ją i wsunęła za posąg Salazara Slytherina, stojący blisko wejścia. Wtedy powoli popchnęła otwarte drzwi i zajrzała ostrożnie do klasy.

Kiedy weszła do środka, Snape szybko zbliżył się do drzwi, chwycił pelerynę niewidkę i założywszy ją poszedł za nią.

- Harry? - Powiedziała łagodnie.

- Cholera - ciche mamrotanie głosu Pottera rozniosło się po pokoju - Co ty tu robisz?

- Ron powiedział, że musisz zrobić więcej eliksiru, więc przyszłam się upewnić, czy wszystko w porządku.

Więcej eliksiru?

Eliksiru?

- No dobrze, zamknij drzwi - westchnął ciężko Potter.

Granger odwróciła się i zamknęła drzwi, a Snape ostrożnie omijając przedmioty, przemieścił się tak, aby mieć lepszy widok na Pottera, nachylającego się nad kociołkiem. Na stole stało tylko kilka świec oświetlających pomieszczenie.

- Postradałeś rozum - Granger strofowała Pottera, kiedy zbliżyła się do stołu. Szybko się zatrzymała - Boże, Harry... Wyglądasz okropnie.

Snape musiał się z nią zgodzić. Widział chłopaka sześć godzin temu przy obiedzie i wyglądał w porządku. Teraz jednak, nawet w marnym oświetleniu, widać było ciemne cienie pod oczami.

- Znowu używałeś czarów maskujących?

To było pytanie retoryczne, ale Potter prychnął i odpowiedział.

- Oczywiście - odciął się. - W tym tygodniu Voldemort przeszedł samego siebie.

- A co z Oklumencją?

- To nie pozwala mu zaatakować mojego umysłu, Hermiono. - powiedział Potter - Ale nie zatrzymuje wizji. Wiesz, że eliksir to jedyna rzecz, która może mi pomóc.

- Ale ten eliksir, który robisz, jest uzależniający!

Uzależniający? Co, do cholery, ten bachor robi?

- Dlaczego myślisz, że go biorę tylko wtedy, kiedy zaczyna być ze mną źle? - Potter spojrzał z powrotem do kociołka i zamieszał, dwukrotnie - A właśnie, jest źle.

- Potrzebujesz pomocy?

- Właściwie to…

Potter nie skończył. Wzdrygnął się i odsunął o krok od ławki. Wtedy odruchowo zgiął się, krzycząc z bólu, a jego dłoń uderzyła w czoło i upadł na kolana.

- Harry! - krzyknęła Granger, biegnąc ku niemu.

Snape prawie zrzucił pelerynę, żeby pomóc, ale chłopiec przestał krzyczeć i zaczął łapać głębokie hausty powierza.

- Wszystko w porządku - powiedział. Pocierał dłonią swoją bliznę - Podaj mi moją torbę, Miona.

Granger rozejrzała się dookoła, znalazła torbę i przyciągnęła ją do miejsca, gdzie Potter leżał na podłodze. Chłopak znowu krzyczał, wijąc się z bólu na podłodze.

Severus patrzył zdjęty zgrozą, jak Potter rzuca się w drgawkach, jakby był pod klątwą Cruciatus. Kilka chwil później rozluźnił się na podłodze, znowu głęboko oddychając.

- Niebieska buteleczka, Miona - wychrypiał Potter.

Szukała w torbie, wydobywając po kolei kilkanaście fiolek, zanim znalazła tę o właściwym kolorze. Odkorkowała ja szybko i pomogła Potterowi usiąść. Szybko połknął zawartość i westchnął.

- Myślę, że skończył - wymamrotał - Cholerny drań.

To musiał być eliksir uspakajający - najlepszy eliksir do natychmiastowego przeciwdziałania efektom Cruciatusa. Ale skąd Potter go zdobył? I dlaczego go potrzebował?

Granger pomogła wstać lekko chwiejącemu się Potterowi.

- Następny Kamień Księżycowy? - zapytała.

Potter pokiwał głową i ku zaskoczeniu Snape’a, Granger nie zbliżyła się do jego półek, ale sięgnęła znowu do torby Pottera.

- Czy ty wiesz, że masz tu całą aptekę?

- Mhm - wymruczał Potter, sprawdzając płomień pod wywarem.

- Umiesz zrobić wszystkie eliksiry, które masz?

Widocznie to, że umiał zrobić niektóre z nich było poza kwestią.

- Oczywiście - powiedział stanowczo Potter. - Dobrze wiesz, że jeżeli Snape zauważyłby brak choćby szczypty jego składników, to przeprowadziłby

śledztwo.

Granger zachichotała.

- Może, ale jeśli by wiedział o połowie eliksirów, które potrafisz dobrze uwarzyć, byłby zdumiony.

Potter popatrzył na nią i uśmiechnął się ironicznie - Prędzej umarł by z wrażenia - powiedział - W każdym razie nie byłbym wstanie ich zrobić, gdybym spędził pół życia w szpitalu.

Co, do cholery, Czarny Pan robił chłopakowi? I dlaczego Dumbledore nie powiedział Severusowi o wizjach?

- A jeśli którykolwiek z nauczycieli dowiedziałby się o reszcie rzeczy, które potrafisz zrobić…

- Nie dowiedzą się - powiedział opryskliwie Potter. - Dopóki nie będę gotowy.

- Harry, może oni mogliby ci pomóc.

- Ale to oznaczałoby porażkę naszego planu, prawda? - Potter był nieugięty. - Jest lepiej dla wszystkich, by myśleli, że jestem przeciętnym uczniem, bez żadnych niezwykłych talentów magicznych. Wtedy będę zawsze niedoceniany. Zaskoczenie jest czymś, co gwarantuje taktyczny sukces.

Na Merlina, chłopak tak naprawdę uważał na jego lekcjach. Severus zmarszczył brwi. Ale ten głupiec nie powinien tego ukrywać przed nim.

- W każdym razie, jeżeli wkrótce nie zaznam prawdziwego snu - kontynuował Potter. - Mam zamiar rzucić się z ruchomych schodów, a wtedy na pewno skończę w szpitalu - spojrzał w kierunku Granger. - Wiesz, jak Pomfrey mnie niańczy.

- Dobra, dobra - powiedziała Granger. - Więc: co mogę zrobić?

- Naprawdę, nie potrzebuje…

- Wiem, wiem - powiedziała Granger uspakajająco - Ale w stanie, w jakim teraz jesteś, na twoim miejscu uważałabym, co i kiedy wrzucam do kociołka.

Potter ciężko westchnął.

Severus patrzył z respektem na dwójkę cichych warzycieli. Jakikolwiek eliksir Potter stworzył, była to wersja eliksiru słodkich snów ze składnikami (wszystkimi wziętymi z torby Pottera, a nie z kredensu Snape’a), które więcej lub mniej zaćmiewały aktywne funkcjonowanie mózgu. Z poprawnym zaklęciem, (które jak Severus się dowiedział, Potter znał) eliksir mógł wprawić pijącego w mini śpiączkę.

- Po co jest róg dwurożca? - zapytała Granger, dodając szczyptę świeżego zmielonego proszku do kociołka.

- To przedłuży okres przechowywania bez zmiany efektów - Potter odpowiedział spokojnie - Ale tylko dlatego, że jest w tym eliksirze pokrojony korzeń imbiru.

Bardzo dobrze, Potter.

Trzy razy Severus widział Granger chwytającą rękę Pottera, kiedy ten osuwał się na podłogę. Chłopiec był wyraźnie wyczerpany. I z efektami klątwy…

- Eliksir potrzebuje gotowania się na wolnym ogniu przez dziesięć minut, zanim dodam smoczą wątrobę - wymruczał Potter.

Granger kiwnęła głowa i przyjrzała się zawartości kociołka - Wygląda dobrze - powiedziała, marszcząc nos - Pachnie okropnie, ale wygląda dobrze.

Potter prychnął.

- Smakuje gorzej niż pachnie - powiedział - Ale uwierz mi na słowo, że jest tego wart.

- Przypuszczam, że nie pójdziesz do Hogsmeade.

Potter potrząsnął głową, pocierając swoją twarz - Nie. Planuję spędzić w stanie śpiączki cały weekend - oznajmił jakby z ulgą - Może będę nawet zdolny do zjedzenia czegoś.

- Nie jadłeś zbyt wiele - zgodziła się Granger.

- Po Cruciatusie, nic nie pozostaje w moim żołądku - wytłumaczył.

- Powinieneś wziąć jakiś rodzaj eliksiru odżywczego - poradziła mu Granger.

To nie był zły pomysł. Severus umiałby prawdopodobnie stworzyć jeden.

- Zrobię jeden jutro - wymamrotał Potter. Nie było wątpliwości, że w jego głosie pojawił się sarkazm, który świadczył wyraźnie, iż chłopiec czuje się na tyle dobrze, żeby stać.

Potter raz zamieszał , a potem zajrzał do kociołka. Granger westchnęła i przeszukała jego torbę w poszukiwaniu czegoś.

- Harry?

- Hm?

Granger spojrzała na niego.

- Naprawdę chcesz pocałować Profesora Snape’a?

Severus stłumił prychniecie. Granger musi mieć jakieś spaczone, kobiece poczucie humoru. Potter zwrócił twarz w jej kierunku. Severus zabiłby kogoś, byle tylko zobaczyć wyraz jego twarzy.

- Gdzie to usłyszałaś? - spytał zaskoczonym tonem.

- Od Rona - odpowiedziała Granger.

- Opowiedział mi o waszej rozmowie i o tym, że prawie dał się wrobić w ten mały dowcip - Potter nic nie powiedział, jedynie gapił się na nią. - No cóż, Ron zapomina czasami, ale ja nie.

- O czym niby?

- Harry, rozmawiasz ze mną - powiedziała Granger - Wiem, że mówisz ludziom prawdę wiedząc, że ci nie uwierzą.

Aha, więcej odkrytych zagadek. Severus zastanawiał się, jakie inne fragmenty faktycznej prawdy mówił Potter wiedząc, że nikt mu nie uwierzy.

Było trochę plotek o jego życiu przez jedenaście lat w komórce, które brał za niedorzeczne.

Severus zignorował fakt, że reszta informacji, które mimowolnie usłyszał, były wredne i złośliwe. Czy były prawdziwe?

- I co z tego? - wymamrotał w końcu Potter i Severus zaczął się zastanawiać, czy to była odpowiedz Pottera na stwierdzenie o skłonnościach do ukrywania się za prawdą, w którą nikt nie wierzy, czy faktycznie chciał pocałować nauczyciela.

- Więc to prawda?

- Co ma być prawdą?

- Boże, jesteś czasami niemożliwy - powiedziała z rozdrażnieniem. Severus sam czuł się wyraźnie zirytowany. - To, czy chcesz pocałować Snape’a.

Potter spojrzał z powrotem do kociołka. - A co, jeśli tak? - Severus, który nieświadomie wstrzymał oddech, głęboko odetchnął.

Podczas gdy jego wewnętrzny głos triumfował, Severus miał problem ze skupieniem się na oddychaniu. Pierwszym pytaniem, które przyszło mu do głowy było…

- Dlaczego?

Potter popatrzył na swoją przyjaciółkę i wzruszył ramionami - Lubię go.

Słyszysz to, Severusie? Rozkoszny delikwent cię lubi.

Granger znowu wyglądała na sfrustrowaną - Wiem, że ostatnio pracowaliście razem w przyjacielskich stosunkach, ale mam na myśli, czy lubisz go tak jak on ciebie?

- Nie wiem - powiedział Harry - Może.

- Może?

Potter znowu potarł swoją twarz, szczerze nie chcąc odbywać tej szczególnej rozmowy akurat teraz - Ron zapytał mnie, więc mu odpowiedziałem. Nie oczekiwałem Hiszpańskiej Inkwizycji.

- Przepraszam, Harry - jej głos zabrzmiał szczerze.

- Po prostu ty nigdy wcześniej, tak naprawdę, nie mówiłeś o kimkolwiek w taki sposób. Chciałabym ci po prostu pomóc, jeśli mogę.

- Wiem. Tylko… - zaczął patrzeć w przestrzeń - Jest mądry, potężny, utalentowany i Bóg wie, że jest bardziej dojrzały niż ktokolwiek tutaj. I…

- I? - podpowiedziała.

- Rozśmiesza mnie, Hermiono - zamieszał eliksir - Ostatnio nazwał Mcgonagall sztywnym, zawadzającym kłębkiem sierści.

Dziewczyna wydała z siebie zduszony chichot - To straszne.

- Wiem - powiedział Potter - Przysięgam, że prawie przegryzłem wargę, żeby się nie roześmiać. Akurat wtedy właśnie tam stała.

- Słyszała go?

- Tak - Potter pokiwał głową i zmęczony uśmiech rozciągnął się w poprzek jego twarzy - Powiedziała: „Kiedy dojdę do ciętej riposty, Severusie, bądź pewien, że się odwzajemnię.”

- Co odpowiedział?

- Och, Minerwo, nie jeż się jak kotka broniąca swych kociąt, ja tylko żartowałem - kontynuował Potter - Wtedy prychnęła i powiedziała, żeby nie był głupi, bo ona jest za stara, by mieć kocięta.

Granger uśmiechnęła się czule - Brzmi jak przyjacielskie przekomarzanie.

- Prawda, ale Mcgonagall nie obraziła się, ani nie rozłościła tylko dlatego, że to był Snape - powiedział Potter - On może tego uniknąć.

Granger wymruczała jakąś zgodę - I co z tego?

- Co z tego? - Potter westchnął i popatrzył na nią.

- Co byś zrobiła, gdybym nazwał cię wścibską Panną Wiem To Wszystko ze złą fryzurą?

Severus stłumił parsknięcie. Nieźle.

Granger otworzyła usta, a jej oczy się rozszerzyły.

- Jeśli to…

- Hermiono, to mój punkt widzenia - powiedział Potter - Nie powiedziałbym tak, bo byś mnie uderzyła.

Granger uśmiechnęła się ironicznie - Nie uderzyłabym cię.

-Malfoya uderzyłaś wystarczająco szybko.

-Wiesz, Malfoy nazwał mnie szlamą i go nie lubimy.

Potter uśmiechnął się słabo i potarł twarz - Wiem. Przepraszam. Nie słuchaj, co wygaduję, jestem po prostu zmęczony.

- Chociaż przypuszczam, że to prawda - powiedziała Grange - Ale jeśli komukolwiek powiesz, zwłaszcza Ronowi, że przyznałam się do tego, to cię zabiję.

Potter popatrzył na nią i uśmiechnął się.

- I pomyślnie odwróciłeś rozmowę od tematu, Harry.

Tak, wróćcie do tej części o całowaniu.

Snape nie mógł uczciwie sprzeczać się z swoim wewnętrznym głosem. Dowiedział się o wiele więcej niż kiedykolwiek o osobowości tego bachora. Po prostu musiał poczekać pod tą peleryną.

- A o czym mówiliśmy? - zapytał Potter.

Granger nie kupiła jego niewinnego spojrzenia. Inteligentna dziewczyna.

- O Snapie. Powiesz mu?

Smarkacz zadrwił. - To byłaby niezapomniana rozmowa. Przepraszam, Profesorze, mógłbym Pana pocałować?

Mnie się podoba.

Snape zmarszczył brwi. Był pewien, że chłopak ma więcej odwagi, żeby zrobić coś więcej niż to. Gdzie się podziała słynna, Gryfońska odwaga?

- Wyśmiałby mnie - powiedział Potter. - Potem rzuciłby na mnie zaklęcie zapomnienia.

- Och, przestań - powiedziała Granger, obraz kobiecej otuchy. - Jestem pewna, że pochlebiłbyś mu.

Potter popatrzył sceptycznie. - Pochlebiłbym mu? Hermiono, Snape nie prenumeruje Proroka. Nie pokłada żadnej nadziej w mojej bliźnie. Moje różnorodne, słynne tytuły nic dla niego nie znaczą, co jest jednym z powodów, dla których go lubię.

Ostatnie zdanie wymamrotał tak cicho, że Snape prawie je przegapił.

- Musimy przechodzić przez to jeszcze raz, Harry? - wymruczała z irytacją Granger - Jesteś atrakcyjny.

- Hermiono, nie nazwano czarów maskujących ot, tak, bez powodu - odpowiedział Potter zmęczonym głosem - W wierzy są lustra. Wiem, jak wyglądam bez nich.

- Tak?

Potter kiwnął głową, ignorując jej zaciekawiony wzrok - Moje włosy są okropne. Są jak magicznie zaczarowane.

Severus musiał się z tym zgodzić. Potter Senior wkładał dużo wysiłku, by mieć takie włosy, jak Harry. To musiał być rodzaj magicznej ironii, że Potter Junior ich nie cierpiał.

- Jestem za chudy i …

- Nie da się z tobą rozmawiać, kiedy jesteś zmęczony - rozdrażnienie Granger wróciło.

Potter posłał jej jeden ze swoich dziwnych uśmiechów.

- Od teraz mogę być postrzegany poprzez moją podłą reputację.

Wygląda na to, że chłopak ma niskie poczucie własnej wartości.

Snape mógł mu współczuć w pierwszej chwili, ale prawie się roześmiał przez ironię tej sytuacji. James Potter był arogancki do końca. Następny dowód, że Harry nie był swoim ojcem.

- Lepiej już idź - powiedział Potter, spoglądając na swój zegarek - Potrafię zająć się resztą. Zobaczymy się w pokoju wspólnym.

- Nie bądź głupi - ucięła go Granger - Nie zostawię cię samego.

- Hermiono...

- A co, jeżeli będziesz miał następną wizję? Co, jeśli…

Potter łypnął na nią i jakikolwiek miał wyraz twarzy, to najwyraźniej wystarczyło, by dziewczyna się zgodziła.

- Jeżeli jesteś pewien... - z jej głosu i postawy wynikało niezadowolenie.

- Jestem pewien.

Severus patrzył, jak Granger niepewnie opuszcza salę, ale jego umysł zajęty był potokiem myśli, jak i rozważaniami nad wszystkim, co usłyszał.

Potter ukrywa swoje magiczne umiejętności? Doświadcza z pierwszej ręki tortur, jakie przeżywają ofiary Voldemorta? Jest nim zainteresowany?

To ostatnie nim wstrząsnęło. Ignorował swój wewnętrzny głos, który aktualnie drwił z jego wątpliwości i zachęcał go, by rzucił się na chłopca zanim zmieni zdanie, w zamian za zastanawianie się dlaczego, jak i kiedy.

Usłyszałeś to z jego własnych ust. Chce cię pocałować.

Odepchnął wszystkie swoje niejasne myśli i zmierzył się z bezpośrednią sprawą. Potter był wyczerpany, nie wspominając o tym, że przychodził do siebie po kilkunastu dawkach Cruciatusa. Musiał wziąć sprawy w swoje własne ręce (wyraźnie chłopak nie mógł sam o siebie zadbać) i dopilnować, żeby należycie odpoczął. Jeśli doda trochę ciemiernika do mikstury…

- Cholera.

Severus zwrócił swoją uwagę na chłopca. Potter trzymał pod światło małą fiolkę. Była prawie pusta.

Chłopak oparł się ciężko o stół laboratoryjny a jego ramiona i głowa opadły w porażce. To musiała być smocza wątroba. Severus podszedł bliżej. Od kiedy to pożyczenie czegoś z jego własnych zapasów było problemem?

Widocznie Potter wpadł na tą samą myśl, ponieważ podniósł głowę i obrócił się w kierunku tej części kredensu Snape’a, która zawierała wartościowsze składniki. Podszedł do drzwi, studiując je z zamyślonym spojrzeniem, jakiego Severus nigdy u niego nie widział.

Ponieważ Potter zaczął pracować przy dalszej części kredensu, Severus bezgłośnie zdjął fiolkę z półki, wsypał szczyptę do wrzącej mikstury i wrócił na swoje miejsce, by obserwować szczeniaka, który przestał mamrotać zaklęcia na drzwi. Teraz studiował z zainteresowaniem wzór na drzwiach.

Ku zaskoczeniu Severusa, kiedy przemówił do kredensu, jego zmęczony głos - stał się sykliwy? Mowa węży? Ach, tak. Na froncie drzwi był wąż. Ku jego ponownemu zaskoczeniu, wąż na drzwiach też zasyczał.

To było fascynujące - patrzeć i słuchać, jak Potter dyskutował z jego kredensem.

- Cholerny, uparty wąż - wymamrotał Potter - To zupełnie w stylu Snape'a: posiadać lojalny i niezgodny kredens na eliksiry

Przechadzał się przed zamkniętymi drzwiami, wyrzucając z siebie słowa co kilka kroków. Najwyraźniej wąż poinformował go, że były zabezpieczone hasłem, a nie zaklęciem. Kilka z prób Pottera było właściwie całkiem godnych podziwu, ale Severus obawiał się, że prawdopodobnie będzie musiał opuścić swoją kryjówkę i mu pomóc. Potter potrzebował jego pomocy i Severus teraz chętnie z nim współpracował.

Musiał skonfrontować chłopca z kilkoma rzeczami, które usłyszał.

I pocałować go. Nie zapomnij, że musisz go pocałować.

Severus zignorował głos, kiedy Potter znowu zwrócił się w jego kierunku, wpatrując się w Severusa szeroko otwartymi oczami. Przez moment Severus myślał, że go zobaczył.

Potter uśmiechnął się z satysfakcją. - Mam cię, Severusie Snape - powiedział. Miękkie słowa i ton głosu wysyłały impulsy prosto do członka Severusa.

Już zabierał się do zrzucenia peleryny i surowego zbesztania niepoprawnego smarkacza, gdy Potter odwrócił się do kredensu.

- Cytrynowy sorbet - powiedział Potter i drzwi otworzyły się.

Severus znowu zaczął oddychać. Ok, więc Potter odgadł jego hasło.

Potter znalazł puszkę ze smoczą wątrobą i przyniósł ją do stołu. Wyciągnął jeden, średniego rozmiaru kawałek, pokroił na precyzyjne kawałki i spojrzał na zegarek. Z westchnieniem, zgasił płomienie pod kociołkiem i trzymał ostatni składnik nad powierzchnią.

Severus zdecydował, że przyszedł czas na działanie. Kierując się do cienia, pozwolił pelerynie spaść i podszedł bliżej do stołu. Potter nie wydawał się tego zauważyć.

- Przepraszam, Profesorze - wymruczał, kiedy wrzucił ostatni składnik do środka - Obiecuje, że to zwrócę.

- Och, na pewno...

Zaskoczony i przestraszony Potter rozejrzał się dookoła.

- Profesorze, ja... Eee… ja nie słyszałem, jak Pan wszedł.

- Oczywiście - powiedział Severus, niezdolny do stłumienia ironicznego uśmieszku - Naprawdę powinieneś to zamieszać, Panie Potter.

- Co? Och - chłopak się odwrócił i podniósł chochlę. Severus zatrzymał się za nim, obserwując nad jego ramieniem, jak pracuje. Mógł poczuć, jak ciało chłopca natychmiast się napięło.

- Przepraszam, ja…

- Zgodnie z ruchem wskazówek zegara, głupi chłopcze - powiedział ostro Severus. Potter mieszał, ciężko oddychając i Severus zastanawiał się, dlaczego.

Chłopak cię pożąda.

Severus znowu zignorował głos, zaabsorbowany drżącym ciałem przed sobą. Pachniał wanilią i piżmem.

Bogowie, byłoby tak łatwo wziąć teraz to, co wiedział, że było oferowane. Ale to stworzyłoby całą serię nowych problemów. Nauczyciel nie powinien namawiać do żadnego rodzaju związku ucznia, pomimo jakichkolwiek reakcji czy wzajemnej zgody. Przypominał sobie swoje zobowiązania.

Jednak - był to klucz, żeby zobaczyć dobre samopoczucie chłopca.

- Więc zobaczmy, co przyrządziłeś, Potter - powiedział wystarczająco łagodnie. Potter przesunął się na bok, opierając się ciężko o powierzchnię stołu.

Kolor był możliwy do przyjęcia, jak na eliksir z dodanymi dodatkowymi składnikami i zapach był tak okropny, jak powinien być. Severus napełnił kielich porcją i postawił go na stole. Wtedy podszedł tak, by stanąć przed chłopcem. Wciąż wydawał się zaskoczony i pełen obaw.

Severus podszedł bliżej. Ich nogi niemal się stykały i Potter przechylił się do tyłu, rękami podpierając się o roboczy stół. Severus studiował jego twarz, będąc teraz wystarczająco blisko. Nawet zmęczony był piękny.

Odwrócił twarz i Severus szybko podniósł swoją rękę, by objąć jego podbródek, trzymając go pewnie pod swoim spojrzeniem. Jasne, zielone oczy z ciemnymi obwódkami wkoło, były nabiegłe krwią i marszczył czoło w zmieszaniu. Soczyste, wiśniowe wargi dramatycznie kontrastowały z bladością jego twarzy.

Wargi te były wciąż rozdzielone, odzwierciedlając jego zaskoczenie.

Severus powoli pozwolił swojej dłoni podążyć w dół szczęki do jego szyi. Puls walił wściekle pod koniuszkami palców. Na Merlina, będę tego żałował.

Nachylił się i dotknął swoimi wargami tych czerwonych ust. Najpierw łagodnie posmakował słodyczy ciepłych warg Pottera, potem pozwolił swemu językowi gładzić pełną dolną wargę. Cichy jęk wydobył się z gardła chłopca i Severus podniósł jego głowę.

Potter zamknął oczy, unosząc podbródek i pozostawiając otwarte, chętne usta.

Uległy i ofiarujący. Severus intuicyjnie stwierdził, że był to jedynie czubek góry lodowej - jeżeli można tak powiedzieć. Severus posmakował zakazanego owocu…

Merlinie, był zredukowany do frazesu. Miał poważne kłopoty.

Znowu obniżył jego głowę. Kiedy ponownie go pocałował, miażdżąc mu wargi, objął ręką jego plecy.

Potter jęknął, zaciskając dłoń na ramieniu Severusa, który napierał na jego biodra, by zapobiec ześlizgnięciu się Pottera ze stołu. Jego usta podążały drogą wytyczoną przez palce, dookoła żuchwy chłopca i w dół jego szyi.

Ugryzł i ssąc, poczuł jedwabistą teksturę między zębami, przez co chłopak pod nim wygiął się w łuk z kolejnym jękiem.

Severus przeciągnął ustami wzdłuż gładkiej szyi, wytyczając szlak swoim językiem, aż do jego ucha. Uszczypnął skórę za płatkiem ucha i znów uniósł głowę chłopaka.

Twarz Pottera, pozbawiona maski, wyglądała całkowicie bezbronnie, tak uroczo. Było w niej coś bezradnego, pożądliwego, co całkowicie rozpuszczało wolę Severusa - tak stałą, za jaką ją uważał.

Wszystko albo nic. Czy był gotowy przejść przez to, czymkolwiek było, z uczniem? "Uczeń" ponownie okazało się kluczowym słowem. Potter nie był dzieckiem - to zostało rozstrzygnięte.

Severus nie zajmowałby się takimi myślami, gdyby szczeniak nie potrafił znieść komplikacji, jakie wynikają z istnienia takiego związku.

Potter, przede wszystkim, był znany z łamania reguł.

Nie musisz mnie przekonywać.

Rozpaczliwie potrzebował kogoś, kto by odpowiednio nim się zaopiekował. Jak chłopak miał zbawić świat, gdy nie umiał nawet o siebie zadbać? Tacy przyjaciele, jak jego byli niewiele pomocni. Więc, na kim miał polegać Potter? Kto zapewnił by mu dobre samopoczucie?

Tu cię mam. On potrzebuje ciebie.

Severus westchnął. Pomijając kwestie moralne, rozpaczliwie potrzebował tego chłopca. Nie tylko jego wyjątkowego ciała, ale wszystkiego. Chciał lojalności, przywiązania, zaufania.

Pocałował Pottera, tak jak ten chciał - teraz pragnął dowiedzieć się, co jeszcze od niego oczekuje. Spełni to, jakkolwiek daleko go to zaprowadzi.

Severus zrobił krok do tyłu, trzymając stanowczo chłopca za ramiona. Potter nadal potrzebował specjalnej opieki. Podniósł kielich, a chłopak wziął go od niego.

- Pij.

- Ale…

- Pij - nalegał twardo Severus. Chłopak wiedział, że eliksir działał prawie natychmiast. - Teraz - Potter spojrzał na ciecz w kielichu, a potem zaczął wpatrywać się w Severusa. - Wypij to, Potter.

Chłopak przełknął zawartość kielicha, a Severus wziął go od niego i odłożył z powrotem na stół. Potter chwycił mocniej krawędź stołu, ale ani na moment nie zerwał z nim kontaktu wzrokowego. W końcu zielone oczy zamknęły się i Severus złapał go w momencie, gdy gwałtownie stracił przytomność.


Rozdział 2 - Przebudzenie


Harry odzyskał świadomości i natychmiast odczuł zmianę, która zaszła w jego ciele. Czuł się… wypoczęty? Nie mógł w to uwierzyć. Rzeczywiście - spał i to bardzo dobrze. Pytanie tylko, jak długo?

Cholera, ten eliksir był…

Kiedy rozbudził się już zupełnie, gwałtownie otworzył oczy.

Eliksir? Snape?

Wspomnienia zalały go jak nawałnica; im bardziej Harry próbował sobie wmówić, że to był tylko sen, albo jakiś rodzaj halucynacji wywołanych niewyspaniem, tym bardziej upewniał się, że to zdarzyło się naprawdę.

Harry wciąż prawie mógł czuć te ciepłe, wilgotne wargi na swoich ustach, ten zaborczy język, zmagający się z jego własnym, te zęby, wytyczające palącą ścieżkę nad jego szczęką i w dół szyi. Same wspomnienia wystarczyły, by przywieść go do jęku.

I po prostu stał tam, jak mała posłuszna zabawka, kiedy te usta przesuwały się po jego skórze, całując go z zaborczą potrzebą.

Harry jęknął znowu i usiadł, a raczej próbował usiąść. I nie mógł. Czuł jakby jego ciało, było zrobione z ołowiu. To też nie było w stu procentach naturalne. To musiał być jakiś rodzaj obezwładniającego czaru przytrzymujący go na…

W każdym razie, gdzie do cholery był?

Rozejrzał się dookoła wykonując małe ruchy głowy. Wszystko rozmazywało się mu przed oczami. Jego okulary? Nie, już ich nie potrzebował. Dlaczego nie widział prawidłowo?

Znowu, próbował obejrzeć pokój. To był rodzaj pokoju dziennego. Był w stanie dostrzec niedaleko kominek i krzesło w pobliżu miejsca gdzie leżał na kanapie. Inne meble w komnacie znajdujące się w większej odległości, rozmywały się.

Nie było żadnego ruchu, który by przyniósł ulgę Harry’emu. W tym momencie był sam. Naprawdę powinien wyjść. Jego mózg zatrzymał się na pozornie błyskotliwej idei o ucieczce. Ale jak, kiedy nie mógł się poruszyć?

Mógłby spróbować cofnąć zaklęcie jakimkolwiek był spętany, gdyby mógł przywołać swoją różdżkę.

- Odważny Gryfon nie zaprząta sobie głowy zajmującą myślą o ucieczce, prawda?

Harry na krótko zamknął oczy. Boże, ten głos naładowany ukrytym magnetyzmem, ociekający protekcjonalnym zamiarem.

- Co by na to powiedział twój fanklub?

Taki głęboki i bogaty. Wibrował w nim jak muzyka.

- Panie Potter, wiem, że mnie słyszysz.

Harry otworzył oczy i wykonał wysiłek, by zlokalizować Snape’a. Czarny, wielki kształt podkradał się bliżej. Harry błyskotliwie zdecydował grać głupiego.

- Profesorze - powiedział Harry - Co się stało? Gdzie ja jestem?

Snape ukazał się przed nim i usiadł koło Harry’ego, by pochylić się nad nim, dopóki jego twarz nie wyostrzyła się. Jego czarne oczy błyszczały z porozumiewawczą odrobiną światła, a ironiczny uśmiech był zdecydowanie kpiący.

- Daj spokój Potter, stać cię na więcej.

Harry zdecydował, że jego błyskotliwość była przeceniona, tak jak zawsze powtarzał Snape.

- Dobrze - powiedział ostro Harry- Przepraszam, że włamałem się do pańskiego laboratorium. Obiecuje, że zwrócę smoczą wątrobę. Więc zabierz mi cholerne punkty, daj szlaban i wypuść mnie stąd.

Brwi Snape’a ściągnęły się oczekująco i Harry skrzywił się.

- Jak to się stało, że nie mogę wstać? - zapytał.

- Ponieważ Panie Potter - powiedział Snape - dodałem ciemiernika do twojej mikstury.

- Ciemiernika? - Harry zmarszczył brwi, w myślach przebiegając listę składników. Był trujący, ale zmieszany z korzeniem imbiru i sproszkowanym rogiem dwurożca dałby efekt bliski paraliżowi i przerwałby magię zastosowaną na ciele, włączając w to czary i skorygowanie jego wzroku. - To wyjaśnia, dlaczego nie mogę widzieć - wymamrotał i spojrzał na Snape’a - Dlaczego?

Snape przymknął oczy.

- Ponieważ jesteś wyczerpany Potter i potrzebujesz odpoczynku.

- Mogę cholernie dobrze odpocząć we własnym dorminatorium.

- Ośmielasz się mówić do mnie tym tonem Potter? - Powiedział znowu Snape groźnie patrząc, chociaż jego ton wskazywał, że jest bardziej rozbawiony niż zły. - Do nauczyciela?

Rozbawienie w głosie Snape’a od razu wprawiło Harry’ego w zakłopotanie, więc po prostu się gapił.

- Zaprezentowałeś, że jesteś całkowicie niezdolny do zajęcia się sobą. - Krytykował go Snape. - Dlatego zrobię to za ciebie.

Teraz Harry zamrugał.

- Co proszę?

- Pozostaniesz tam gdzie jesteś dopóki nie będę zadowolony z twojego stanu… nie zamierzam dopuścić do twojego przypadkowego upadku z ruchomych schodów.

Harry zupełnie przegapił sugestywną pauzę w tym, co powiedział Snape.

- A niech cię Snape - narzekał, próbując zmusić swoje kończyny do współpracy. - Ty z premedytacją…

Brwi Snape’a znowu znacząco podjechały do góry i Harry zamarł, a jego umysł ogarnął wszystkie fakty. Snape z premedytacją dodał ciemiernika do jego eliksiru, i wiedział, że da takie efekty, musiał wiedzieć, co Harry robi, jakie składniki już dodał. Przypadkowy upadek z ruchomych schodów? Czy Harry nie użył dokładnie tych słów…

Harry poczuł się tak jakby miał żołądek bez dna.

- Jak długo byłeś w laboratorium? - Zapytał z zapartym tchem Harry.

Ręka uniosła się do jego twarzy i długie palce łagodnie wodziły wzdłuż boku jego szczęki. Snape patrzył jak jego palce przesuwają się po policzku Harry’ego, a potem ponownie napotkał jego spojrzenie.

- Dostatecznie długo.


***************

Na Merlina, chłopiec był bezcenny. Severus oglądał moment, w którym się obudził, jego ciało poruszające się w grzesznych, zmysłowych ruchach, kiedy pojął jak wypoczęty musiał się czuć. Ach, eliksir.

Potem zobaczył chwilę powrotu świadomości do tego zepsutego umysłu. Nie, nie zepsutego, jeśli to, co podsłuchał było prawdą. Coś, co Severus, powinien oczywiście zbadać.

Tak, musimy zbadać jego ukryte talenty. Zacznijmy od całowania.

Ale kiedy całkowite przypomnienie poprzedniego wieczoru odmalowało się na twarzy chłopca, wtedy wypłynęły jego uczucia, były widoczne jak na dłoni bez osłony okularów. Zrozumienie, samouświadomienie i w końcu panika. Pierwsza próba pozorowanej ignorancji w wykonaniu Pottera była dla niego naturalna i błyskotliwie wykonana. On naprawdę był mistrzem tych szczególnych spojrzeń i Severus nie mógł przestać się zastanawiać czy chłopiec posiadał jakiś zapas niewinności, który umożliwiał mu uzyskiwać je tak łatwo.

Potter opuścił tę fasadę wystarczająco szybko, wracając do irytującej bezczelności, okropnego usposobienie bachora, do jakiego Severus był przyzwyczajony. Ale Severus widział wyraźnie, że to też była kolejna z wielu masek chłopca, które przywdział dla samoobrony czy raczej był to instynkt samozachowawczy? To też znikło, kiedy Severus wymienił ciemiernik i Severus nie mógł nic na to poradzić, tylko zauważyć świadectwo wiedzy Pottera o eliksirach, ponieważ jego ekspresja odbiła myśli zanim je potwierdziła. Severus zobaczył jak informacje są przetwarzane, aż ostatecznie uświadomienie uderzyło go znowu.

To był moment, w którym wszystkie maski opadły i Severus został zaszczycony okazją zobaczenie tylko, Harry’ego, takiego jakim widział go wczorajszej nocy. I znowu delikatna chłopięca piękność tej twarzy uderzyła go. To pociągnęło rękę Severusa do spontanicznego dotknięcia.

Jeżeli nie usłyszałby tego z tych pełnych, smakowitych ust sam, nie poczułby odpowiedzi od gibkiego ciała; nigdy nie uwierzyłby, że taka istota mogłaby patrzeć na niego z jakimkolwiek rodzajem zainteresowania. Ale usłyszał to i poczuł to i wiedza przeszła przez niego jak potężny urok, dotykając każdego żywego organu, każdego podświadomego instynktu. Teraz to była potrzeba, żeby posiąść tą niewiarygodną indywidualność; umysł, ciało i duszę. Harry Potter musi być jego.

To poradziło sobie z wszelkimi moralnymi kwestiami czy szkolnymi zasadami. W czasie, który zajęło mu przeniesienie chłopca z laboratorium do jego komnat, Severus ustalał sobie w myśli.

Wyczyszczenie laboratorium było łatwe, gdyż Potter nie zostawił tak dużo bałaganu i rozlał eliksir do butelek. Był pewny, że chłopak by się wściekł gdyby jego zaopatrzenie zostało zrujnowane. On naprawdę sam był zdumiony, kiedy zapakował torbę bachora. Jeżeli Potter naprawdę uwarzył wszystkie te eliksiry, wtedy musi poważnie porozmawiać z chłopcem i z Albusem.

Potter wszystko chciał osiągnąć samodzielnie. Odważnie warzył swoje własne eliksiry, pracował nad własną obroną. Wytrzymywał samotnie ból. Cierpiał z powodu wizji. Co do cholery było nie tak z tym bachorem?

On wyraźnie nie życzył sobie być brzemieniem.

On nie powinien znosić wszystkiego samotnie. Być zmuszanym do…

Ale próbuje. I ty to podziwiasz. Jego hart ducha i wytrwałość.

Tak, Severus podjął swoją decyzję.

Uznał także, że bezczelny szczeniak, który myślał, że jego obowiązkiem i prawem jest przeciwstawiać się wszystkiemu i wszystkim, podniesie wyzwanie.

Prawdopodobnie będzie walczył z wszystkim oprócz całowania.

W każdym razie teraz, ekspresja chłopca wyrażała zdecydowanie zmieszanie. Jego ręka drżała jakby starał się nią ruszyć, albo by dotknąć pleców Severusa albo by odepchnąć rękę Severusa od twarzy. Próba oczywiście się nie powiodła, dzięki wyspecjalizowanemu eliksirowi.

Niewinne spojrzenie Pottera wróciło do niego znowu i przybrało ciekawski błysk.

- Ty… Ty pocałowałeś mnie.

Nie pytanie. Nie oskarżenie, bardziej jak zakłopotanie.

- Tak - przyznał Severus, jego oczy bezradnie spoczywały na jego wargach. Język Pottera wyślizgnął się, by je zwilżyć i Severus znowu musiał powstrzymywać chęć zmiażdżenia tych ust swoimi własnymi. Jego ciało odpowiedziało radośnie na tą myśl, jego wewnętrzny głos podjudzał jego ciało.

Przypomniał swemu rozentuzjazmowanemu libido, że chłopak jest pod działaniem eliksiru i nie byłoby satysfakcji w domaganiu się odurzonego ciała. Całkowicie zignorował swój wewnętrzny głos.

- Dlaczego?

Oczy Severusa wróciły do jego spojrzenia, w którym wciąż widać było zakłopotanie, ale też zdradzało zmęczenie jego ciała. Chłopiec spał, ale niewystarczająco.

- Prosiłeś mnie o to - powiedział prosto Severus.

Zmieszanie znowu odmalowało się na twarzy, brwi się zmarszczyły i te wargi rozdzieliły się w czymś, co było milczącym łapaniem oddechu z zaskoczenia.

- Naprawdę?

Severus nie miał ochoty wyjaśniać jak prosta, wrażliwa ekspresja Pottera była błaganiem, także Potter nie pojąłby subtelności swego własnego wdzięku.

- Więc przyznajesz się do tego?

Severus chciałby móc się śmiać z jego zdziwienia, ale prawda była taka, że bachor znowu prosił. Te zielone oczy, rozszerzone ze zdumienia, wabiły go.

Jego głowa przysunęła się bliżej, wargi drżały z oczekiwania. Potter przełknął, przyciągając spojrzenie Severusa do bladej kolumny jego szyj i dalej do znaku, który na niej zostawił. Severus zsunął dłoń po twarzy Pottera, w dół jedwabistej skóry do szyj, jego kciuk muskał lekko w tym czasie zaborczy siniak, który zostawiły jego usta. Ochrypły jęk przyciągnął oczy Severusa znowu do twarzy, w sam raz by zobaczył jak oczy Pottera przymknęły się i jego głowa wygięła się do tyłu.

Och, tak. Stanowczo prosi.

Severus zgniótł swoje usta na rozdzielonych wargach, jego język zagłębił się w dopiero niedawno zbadane terytorium. Następny zapraszający jęk powitał jego uszy, gdy język spotkał jego własny. Odpowiedź sprowokowała odwzajemnienie się jękiem przez Severusa. Przez otępienie spowodowane działaniem eliksiru, Potter oddawał mu pocałunek. To było upomnienie, którego Severus potrzebował.

Przesuwając dłoń w centrum klatki piersiowej Pottera, Severus trzymał mocno, gdy ich rozdzielił. Pierś Pottera szybko podnosiła się i opadała od głębokich wdechów i jego ekspresja, wciąż otwarta, pokazywała skutki pocałunku.

Nabrzmiałe wargi, szkliste podniecenie zmieszane z zaskoczonym zdziwieniem w zielonym spojrzeniu. Gdyby chłopiec był zdolny do świadomego ruchu i naprawdę go dotknął, Severus byłby przekreślony.

Niejako, Severus musiał przypomnieć sobie, że kiedy domagał się Pottera na własność, chciał więcej niż współpracy. On chciał, potrzebował, żądał entuzjastycznej, namiętnej odpowiedzi, do której Potter był zdolny, okazywanej we wszystkim, co zrobił.

To byłoby warte tego, pocieszał swoje zbyt gorliwe ciało. Nawet jego wewnętrzny głos przyznawał, że mógłby zobaczyć Pottera tracącego logiczność myślenia. Jego powieki opadły, ale nie od namiętności, którą dopiero, co dzielili.

- Śpij - nakazał surowo Severus.

Dolna warga Pottera była pomiędzy jego zębami i Severus znowu zastanawiał się nad tą rezerwę niewinności.

- Od teraz, mogę być postrzegany poprzez moją podłą reputację.

Severus przypomniał sobie jego stwierdzenie. Czy to możliwe, czy to znaczyło, że tam faktycznie była niewinność? Już sama ta myśl była wątpliwa, ale nieodparta. On nie mógł być jeszcze nietknięty. Ta perspektywa, która teraz chwyciła i powstrzymała Severusa z zemstą, zachwyciła go do samej głębi.

- Śpij - powiedział znowu Potterowi, kiedy powieki zatrzepotały słabo.

Severus obserwował go zapadającego w sen i pozwolił swoim oczom wędrować po zrelaksowanej postaci. Jego dłoń, wciąż na klatce piersiowej chłopca, zarejestrowała wyrównany oddech snu i oczekująco przesunęła się szybko po ciele rozciągniętym przed nim.

Cierpliwości.

Przesunął swoją dłoń z powrotem na twarz i głaskał gładki policzek wierzchem dłoni, kostkami dłoni ocierając dookoła dobrze określonej szczęki.

Wkrótce, to doskonale zawinięte opakowanie Gryfońskiej prawości, odwagi i wierności, Chłopiec, Który Zostanie Wybawcą i pragnienie czarodziejskiego świata, będzie należeć do niego.


*************

Severus uśmiechnął się złośliwie, gdy dwoje maruderów z Hogsmeade dołączyło do osób w Wielkiej Sali na obiad. Obydwoje pojawili się wyglądając na nieco wymęczanych i ich twarze były szczególnie pełne niepokoju.

Jak oczekiwał, oboje ostrożnie szli do stołu nauczycielskiego i zatrzymali się przed Dyrektorem, cierpliwie czekając, aż Albus zwróci na nich uwagę.

- Ach, Pan Weasley, Panna Granger - powiedział Dyrektor. Severus nie musiał nawet patrzeć, żeby wiedzieć, że oczy głupców migotały.

- Co mogę dla was zrobić? Podobała się wam wycieczka do miasta?

Weasley kiwnął głową i przełknął, ale Severus zauważył, że oczy chłopca mignęły w jego kierunku.

- Tak sir - Granger, zawsze dzielna, odpowiedziała za nich oboje.

- My po prostu zastanawialiśmy się czy widział Pan Harry’ego?

- Zgubiliście kogoś, czyż nie? - Severus nie mógł nic poradzić na towarzyszący temu zadowolony z siebie wyraz twarzy.

Obie pary oczu natychmiast zwróciły się w jego kierunku, krzycząc jawnym oskarżeniem.

No Severusie, jeżeli zamierzasz rościć sobie prawa do niego, naprawdę powinieneś być milszy dla jego przyjaciół.

Cholera, na pewno nie.

- Co mu zrobiłeś, ty…

Granger zasłoniła dłonią usta Weasley’a. Mimo wszystko ona była najbystrzejsza z całej trójki.

- Ach, tak - zainterweniował jak zawsze dyplomatycznie Albus. - Wygląda na to, że Pan Potter cierpiał z powodu nieprzyjemnych koszmarów i poprosił Profesora Snape’a o Eliksir Słodkich Snów.

Obydwoje Gryfonów znowu popatrzyło na Severusa jakby dokładnie wiedzieli, co się zdarzyło i chcieli poznać tego konsekwencje.

Och, powiedz im o pocałunkach! To byłoby piękne, zobaczyć jak Weasley zostaje tym porażony.

- Ale gdzie on jest, sir? - Zapytała Granger, zwracając się do Albusa.

- Nie ma go w wieży, ani w skrzydle szpitalnym.

- Tak, oczywiście, wygląda na to, - powiadomił ich Dumbledore - że eliksir wywołał natychmiastowe efekty, dlatego Profesor był wystarczająco łaskawy, by pozwolić Harry’emu odespać to tam, gdzie się znajdował.

- I, um - oczy Granger znowu mignęły w kierunku Severusa - Gdzie on był?

Severus przewrócił oczami.

- Panno Granger - Snape prawie warknął. Głupie dzieci, czy oni myślą, że jest potworem. - Nie jestem tak bezduszny by zostawiać ucznia, nawet Pottera, na podłodze laboratorium w lochach.

- Więc, gdzie Pan go położył?

Uczciwie, nigdy nic inteligentnego nie wyszło z ust Weasley’a.

- On śpi, Panie Weasley - Severus nie mógł nic poradzić na szyderczy uśmieszek - zupełnie wygodnie na kanapie w gabinecie przylegającym do mojego biura.

Inaczej znanym jako salon w twoich komnatach obok twojej sypialni.

Semantyzmy. - Kiedy odpocznie, upewnię się, że wyrzucę go co żywo - powiedział Severus. - Jak również odejmę stosowną ilość punktów za włamanie się do mojego laboratorium i mojego kredensu ze składnikami. Nie wymieniając rozmaitych, innych zasad, które złamał ubiegłej nocy.

Jak proszenie nauczyciela o pocałowanie go. Posiadanie takiej doskonałej szyi. Bycie tak pięknym…

- Jestem pewien, że Panu Potterowi nic nie jest - powiedział Albus. - Zmykajcie. Zobaczycie go później.

Severus obserwował jak para uczniów porusza się w kierunku stołu Gryffindoru, szepcząc do siebie. Jego myśli powędrowały z powrotem do boskiego młodocianego przestępcy trzymanego uwięzionego we śnie w lochach.

Severusie, jak zdecydowanie nieprzyzwoicie to brzmi.

Severus cicho parsknął do swojej filiżanki od herbaty.


*************

Harry wyszedł ostrożnie z lochów. Eliksir jeszcze nie przestał całkowicie działać i poza faktem, że wciąż kręciło mu się w głowie, jego ciało wciąż czuło się jak zrobione z ołowiu. Nie zamierzał „przypadkowo spaść” z ruchomych schodów i skończyć w skrzydle szpitalnym po tym wszystkim, co się zdarzyło.

To „wszystko” jednak, po pierwsze, kazało mu się stąd wynieść. On po prostu nie był gotowy do następnej konfrontacji ze Snape’em.

Na miłość Boską, pocałował go Snape. Dwukrotnie. Snape! I Harry nie był ekspertem, ale cholera…

Helen albo Helena albo Helene, jakkolwiek było jej na imię, z pewnością nie robiła tego dobrze, ponieważ nigdy nie czuł czegoś takiego. Może to po prostu znaczy, że preferencje Harry’ego biegną w innym kierunku.

Ron powiedział, że to było inne, nic, czym można by się pochwalić.

Może Ron też robił to źle. Może to był po prostu Snape. Może to było…

Może powinien po prostu przestać o tym myśleć.

Ale jak mógł, kiedy wciąż był w stanie poczuć gorący dotyk mężczyzny na swej szyi i gardle. Dotknął swojej szyi w roztargnieniu, wzdrygając się, kiedy odkrył jej wrażliwość. Cholera. Jak do cholery miał zamiar wytłumaczyć malinki? Hermiona z pewnością by…

Cholera do kwadratu. Snape musiał słyszeć całą cholerną rozmowę. Właściwie przyznał, że chce pocałować Snape’a.

Harry w ostatniej chwili powstrzymał się przed wpadnięciem na słup.

Nic dziwnego, że Snape powiedział, że prosił o to. Praktycznie błagał o pocałunek. Harry obszedł dookoła kolumnę i ruszył powoli dalej. To tłumaczy wszystko. Snape pomógł mu w pracy nad eliksirem i pocałował go.

O Boże, był takim głupcem. Żeby myśleć, że rzeczywiście oddał pocałunek Snape’owi za drugim razem. Snape zamierza wykorzystać ten jeden raz, dopóki nie umrze.

W końcu Harry dotarł do dormitorium i ze znużeniem położył się na swoim łóżku. Jego ciało było wyczerpane, ale jego umysł zatrzymał się na pocałunkach mężczyzny. W roztargnieniu błądził palcem po wargach.

Co opętało Snape’a, żeby go pocałować? Coś podobnego.

Może proszenie nie było tak złym pomysłem jak to brzmiało. Jeśli to zagwarantuje mu więcej pocałunków.

Może Harry po prostu tracił rozum. To wyczerpanie, powiedział sobie, kiedy jego palce błądziły w dół szlaku wyznaczonego przez usta Snape’a, przypominając sobie. Jego druga ręka podróżowała na południe, mając własną wolę.

Chciałby…

Sen wreszcie przybył i Harry zasnął z uśmiechem na swoich nabrzmiałych wargach.


*************

- Harry? Harry?

Harry niewyraźnie słyszał głos Rona. - Hmm?

- Wszystko w porządku?

Harry nie mógł nic poradzić na uśmiech. Jego sny były takie przyjemne. - Tak, mam się świetnie.

- Jesteś pewien? - Ron potrząsnął go za ramię. - Snape powiedział, że byłeś w jego laboratorium.

- Zostałem złapany. W wielkim stylu - powiedział miękko. - Dodał coś do mojego eliksiru. Natychmiast zmusił mnie do wypicia tego.

- Ten eliksir porządnie zwalił cię z nóg - zwrócił uwagę Ron.

- Mmm. Dobra rzecz.

- Ron, pozwól mu spać. - Głos Hermiony był szeptem. - Porozmawiamy z nim później.

- Tak, dobrze. - Ron wymamrotał. - Przynajmniej wyszedł z lochów.


************

Snape rozejrzał się po swoich komnatach, jego wściekłość rosła. Cholerny bachor uciekł!

Oczekiwałeś potulnej zgody?

Severus westchnął. Rzeczywiście to było typowe. Potter nie byłby sobą, gdyby nie okazał jakiejś formy oporu. Nieco uznania, wdzięczności za pomoc Severusa jednak byłoby w porządku i niech chłopiec będzie pewien porządnego zwymyślania jego braku dobrego wychowania.

To nie on molestował ciebie, podczas gdy ty byłeś odurzony.

Severus wzdrygnął się od swoich myśli. Na Merlina, prawdopodobnie zastraszył chłopca robiąc zbyt wiele, zbyt wcześnie.

Pottera?

Dobrze, może zastraszenie było złym słowem. Wystraszył? Wstrząsnął? Zaniepokoił? Jednak Severus nie mógł nic na to poradzić. Wizja chłopaka patrzącego na Severusa bez żadnego rodzaju maski, takim, jaki w rzeczywistości był, szczerze, była nie tylko przejmująca, ale też wyróżnieniem. Wątpił czy nawet Granger lub Weasley kiedykolwiek widzieli tak nieosłoniętą ekspresję jego twarzy w ostatnich kilku latach.

Nagość jest dobra.

Oczywiście, Severus już zdecydował się otworzyć tą cholerną puszkę Pandory. Ale jeśli Potter był zdolny do ukrycia wszystkiego, co rzekomo ukrywał, wtedy czym było małe wspólne pożądanie?

Wciąż, rozważał, musiał się do tego zabierać z ostrożnością. I wciąż musiał dowiedzieć się co czuł Potter.


***************

- Harry, nie bierzesz serio pod uwagę wracanie tam?

- Muszę zwrócić smoczą wątrobę, którą zużyłem - powiedział Harry, otwierając swój kufer. Wyciągnął parę fiolek i westchnął z ulgą. Wiedział, że miał jej więcej. - To nie powinno być zbyt trudne, jeśli zrobię to szybko. Nawet, jeśli zmienił zabezpieczenia, nie powinno mi to zająć dużo czasu. - Grzebał w swoim kufrze. - Gdzie jest moja peleryna?

Hermiona ciężko nabrało powietrza i Harry na nią spojrzał. Przycisnęła obie dłonie do ust, a jej oczy były szeroko otwarte.

- O co chodzi?

- Och, Harry, zapomniałam jej.

- Czego zapomniałaś?

- Twojej peleryny - powiedziała pośpiesznie. - Nie chciałam, żebyś wiedział, że pożyczyłam ją, więc wepchnęłam ją za statuę stojącą na zewnątrz laboratorium Snepe’a i ja…

- Zapomniałaś jej! - Harry gwałtownie wstał. - Jak mogłaś jej zapomnieć? - opadł z powrotem - Nic dziwnego, że nie słyszałem jak wszedł. Musiał ją wziąć i wejść za tobą. Wszystko słyszał.

Nareszcie, Harry wiedział dokładnie, co i jak usłyszał Snape.

- No wiesz Harry, ten facet jest szpiegiem - powiedział rozsądnie Ron.

Harry zerknął na niego, a potem pytająco popatrzył na Hermionę. - Hermiono, słyszysz mnie? - Powiedział Harry.

- Tak, on usłyszał… - jej szczęka otworzyła się szerzej przerywając jej zdanie. - Nawet…

- Nawet to.

- Och, Boże, był wściekły?

- O co chodzi? - Zapytał Ron włączając się do rozmowy.

- Um.

- Harry, on i tak to w końcu odkryje. - Powiedziała Hermiona.

Harry wykonał sfrustrowany gest i przebiegł dłonią przez włosy. Hermiona wzięła to za zgodę.

- Ron - zaczęła ostrożnie - Harry mówił serio, kiedy powiedział, że chce pocałować Snape’a.

- Ha, ha - powiedział Ron. - Bardzo śmieszne. - Ale patrzenie od jednego do drugiego pomiędzy nimi wywołało u niego zmarszczenie brwi. - Żartujecie, prawda? - Popatrzył na Harry’ego, który potrząsnął głową. - Nie żartujecie.

Harry skinął głową.

- I usłyszał ciebie i Hermionę omawiającego to?

Harry skinął głową znowu.

- I on pocałował ciebie, tak? - Głos Rona był nie do zinterpretowania i Harry nie mógł powiedzieć czy był oburzony czy zmieszany.

Harry wzdrygnął się, a Hermiona popatrzyła na Rona z zaskoczeniem.

Powiedział do Hermiony, - Kto nie zrobiłby tego? - Do Harry’ego - Zrobił to, prawda?

Harry tylko znowu skinął głową.

Teraz zaciekawiony, Ron zapytał - Jak było?

- Ron?

- Ron, jesteśmy po tej samej stronie, prawda? - Harry zapytał zaniepokojony. - Zdajesz sobie sprawę, że mówimy o Snape’ie.

Ron skinął głową.

- Wierzcie albo nie, nie jestem zupełnym idiotą. - Powiedział im. - Doszedłem do wniosku, że możesz mi mówić prawdę i potrzebowałem trochę czasu, żeby nad tym pomyśleć. Znasz go lepiej niż my, stale spędzałeś z nim czas i zauważyłem kilka razy jak wpatrywałeś się …

Harry mógł tylko mrugać.

- I nie masz nic przeciwko?

- Nie, do cholery - powiedział, Ron. - Facet cię poszatkuje na kawałki. Nawet, jeżeli cię nie nienawidzi do tego stopnia, że przywykł do ciebie, to wciąż Snape i jeżeli nie zwariował całkowicie, to wykorzysta to przeciwko tobie. Powinieneś zobaczyć jak wyglądał na cholernie zadowolonego z siebie wcześniej.

Harry poważnie skinął głową.

- Tak właśnie myślę. Na pewno mnie upokorzy.

- A ja myślę, że nie zrobi tego. - Powiedziała, Hermiona.

- Dlaczego miałby tego nie zrobić? - Chciał wiedzieć Ron.

- Ponieważ jest nauczycielem - upierała się. - Wykorzystał przewagę, kiedy Harry był… er, nie całkiem zdrowy na umyśle, że tak powiem. Mam na myśli, że muszą być jakieś zasady dotyczące relacji uczeń-nauczyciel.

- Ma dobry punkt widzenia, kumplu - powiedział Ron.

- Czemu nie powiedziałaś mi tego zeszłej nocy? - Zażądał Harry.

Hermiona zarumieniła się.

- Przepraszam Harry. Po prostu nie myślałam naprawdę, że do tego dojdzie. Mam na myśli, że ty sam powiedziałeś, że nie zamierzasz nic z tym zrobić.

Harry rozważył to.

- Dobrze, więc co teraz? Zapominam, że to się wydarzyło? - Może udawać. Zapomnieć? Nie bez obliviate.

- Po prostu zobacz, co się stanie. - Oświadczyła Hermiona. - Założę się, że Snape nie powie ani słowa o tym, co się stało.

- A co z moją peleryną? Nie zamierzam mu pozwolić jej zatrzymać.

- Straciłeś rozum. O to chodzi? - Ron patrzył na niego podejrzliwie. - Nie możesz zakraść się tam ponownie. A może chcesz znowu zostać złapany?

- Cóż, to był cholernie dobry pocałunek - wymamrotał Harry.

Czy on to powiedział?

- Przepraszam, po prostu wciąż jestem naprawdę zmęczony.

- Oczywiście - powiedział Ron, jakby próbował za wszystkie przeżycia obwinić wyczerpanie Harry’ego.

- Po prostu prześpij się z tym. Możesz poprosić o zwrócenie peleryny jutro po lekcji.

Harry zgodził się i razem powiedzieli Hermionie dobranoc. Wyszła do swojego dormitorium i Harry zamknął swój kufer. Było późno i wszyscy inni w ich pokoju byli już w łóżkach, jeżeli nie spali. Zmienili ubrania i weszli do łóżek. Ron zapadł w sen prawie natychmiast, co stało się oczywiste poprzez ciche chrapanie dochodzące z jego łóżka.

Harry przewracał się z boku na bok, jego umysł był wciąż dręczony przez niespokojne myśli. Ledwie miał szansę rzucić zaklęcie uciszające, kiedy uderzyła go pierwsza wizja.

Osłabiony umysł Harry’ego poddał się i Harry uświadomił sobie z przerażeniem, że Snape ma także resztę jego eliksiru. Dzisiejszej nocy sen nie będzie mu dany.


Rozdział 3 - Wyjaśnienie


Harry jakoś zdołał przetrwać poranne zajęcia. Tego ranka musiał rzucić na siebie kolejne zaklęcie maskujące i opuścić lunch, żeby się trochę zdrzemnąć. Co okazało się totalną porażką, gdyż ktoś rzucił Łajnobombę w pokoju wspólnym i zapach jeszcze się nie ulotnił.

Tak więc Harry wlókł się na Eliksiry z jawnym przerażeniem. Starał się w ogóle nie patrzeć na Snape’a - chociaż była to ciężka próba. Wiedział, że jeżeli spojrzałby na profesora, jego wzrok skupiłby się na ustach mężczyzny i przypomniałby sobie rzeczy, o których nie powinien myśleć.

Było mu wystarczająco trudno próbować skoncentrować się na eliksirze, podczas gdy Snape czaił się gdzieś w klasie, robiąc zgryźliwe komentarze. Ten przeklęty głos…

- Panie Potter, co pan tworzy?

Harry się przestraszył. Snape wisiał tuż nad nim. Jak on to zrobił? Zajrzawszy do swojego kociołka, Harry się skrzywił. Bez wątpienia, eliksir nie powinien być różowy.

- Eliksir oczyszczający rany? - zasugerował Harry, wciąż nie podnosząc wzroku.

- Naprawdę? - zapytał Snape, a jego głos ociekał drwiną. - Czy zastosowałbyś go na jedną z ran, które tak często zdobywasz?

- E… Nie - przyznał Harry.

- Też tak myślę - Snape brzmiał na tak zadowolonego z siebie, jak zawsze. - Myślę, że szlaban będzie jak najbardziej na miejscu.

Harry ciężko westchnął, gdy Snape odszedł wielkimi krokami.

- Cóż, nie było tak źle - wyszeptał Ron, kiedy Harry zaczął sprzątać ich bałagan.

- Słyszałem to, Weasley - powiedział po prostu Snape. - Minus pięć punktów dla Gryffindoru za impertynencje.

Harry zacisnął mocniej wargi. Jeszcze dziesięć minut i będzie mógł uciec.

Dziesięć minut wydawało się wiecznością, gdy czyścili swoje kociołki i odkładali na miejsce resztę swoich składników. W końcu, zadzwonił dzwonek.

- Potter, zostań - rozkazał Snape. - Zdecydowałem, że odbędziesz szlaban od razu.

Harry skulił się wewnętrznie. Nie był zdolny temu sprostać. Czy Snape będzie na niego zły, bo wyszedł? Teraz wie, że Harry używa czarów maskujących. Czy będzie się z tego powodu gniewał? A co z całowaniem? Czy Harry powinien zachowywać się, jakby nic się nie stało?

Zerknięcie na Snape’a nic nie ujawniło. Mężczyzna nawet na niego nie patrzył - grzebał wśród pergaminów na swoim biurku, kiedy klasa zebrała swoje rzeczy i wyszła.

Harry posłał Ronowi i Hermionie znaczące spojrzenie i kontynuował pakowanie swoich rzeczy. Ostatni uczniowie wyszli i Harry przełknął ciężko, gdy usłyszał, że drzwi się zamykają.

- Chodź za mną.

To zdecydowanie był rozkaz. Może kilka pocałunków nic nie zmieniło. Harry znowu przełknął, oblizał usta i wytarł wilgotne dłonie o szatę. Snape pierwszy wszedł do swojego biura a potem przeszedł przez drzwi do pokoju wyglądającego jak gabinet. Był przytulny w ludzki sposób, zapełniony ciemnymi drewnianymi meblami i półkami na książki. Kominek wyglądał zachęcająco, więc Harry ruszył w jego kierunku, podczas gdy Snape przesunął się do dużego biurka.

Snape posłał zamykające i uciszające zaklęcie w kierunku drzwi. Harry zadrżał, kiedy to usłyszał. Naprawdę, ale to naprawdę nie był zdolny sprostać tej sytuacji.

- Teraz, panie Potter - powiedział Snape, kiedy oparł się o biurko i skrzyżował ręce. - Powiedz, której części „pozostaniesz tam, gdzie jesteś, dopóki nie powiem, że możesz pójść” nie zrozumiałeś?

Harry przestał się wpatrywać w płomienie i spojrzał na Mistrza Eliksirów.

- Tej części, kiedy mnie pan pocałował. - wzdrygnął się na dźwięk swoich słów. Jego mózg najwyraźniej nie działał.

Snape przymknął oczy a potem ironicznie się uśmiechnął.

- Czy pocałunek był niesatysfakcjonujący albo nie sprostał twoim standardom?

Harry nic nie mógł poradzić na to, że jego wargi mimowolnie się rozchyliły. Co było złym posunięciem, a może dobrym, ponieważ nagle poczuł w swoich ustach język Snape`a.

Boże, to było lepsze niż pamiętał. Owinął ramiona wokół szyi Snape’a i trzymał się jej kurczowo, jak gdyby zależało od tego jego życie, poddając się dokładnemu posmakowaniu i zbadaniu przez ten zręczny język. Gdy Snape pieścił swoimi ustami jego własne, poczuł smak mężczyzny - mieszaniną miętowej herbaty i czekolady.

Kiedy już zaczynało mu brakować powietrza, Snape uwolnił jego usta, by wytyczyć szlak uszczypnięć i liźnięć wzdłuż jego szczęki. Harry bezradnie jęknął, oddając się powolnemu wrażeniu warg Snape’a, gdy się poruszyły.

Poczuł się osamotniony, kiedy Snape podniósł jego głowę. Harry otworzył oczy i był zadowolony, że otaczały go ramiona Snape’a, bo był prawie pewien, że bez nich upadłby na podłogę. Spojrzenie Mistrza Eliksirów tańczyło przed jego twarzą, dopóki nie spoczęło na jego własnym i Harry prawie sapnął od jego intensywności.

Coś bardzo silnego było w tym spojrzeniu i jeżeli Snape czuł cokolwiek zbliżonego do tego, co czuł Harry - to był cud, że obaj nie spalili się na popiół tam, gdzie stali.

Miał nadzieje…

- Wypij.

Harry zamrugał, wpatrując się z zaskoczeniem w kielich, który znajdował się tuż przed jego ustami. Jak się znalazł w lekko drżącej ręce Snape'a, tego nie wiedział. Harry połknął płyn - krawędź kielicha została przyciśnięta do jego warg, zanim mógł zapytać, co w nim było.

Nie minęło dużo czasu, zanim się dowiedział. Jego oczy się zamknęły i pogrążył się w zaczarowanym śnie.


**********

Severus podniósł nieprzytomnego Pottera i położył go na kanapie.

To zaczyna być całkiem przyjemnym zwyczajem.

Severus zignorował głos. Miał parę rzeczy do zrobienia a potem musiał skontaktować się z Albusem.

Kiedy poczuł się gotowy do konfrontacji z Dyrektorem, Severus sprawdził czy Potter wciąż spał i przez kominek wezwał Dumbledore’a. Po wyjaśnieniu gdzie znajdował się Potter i dlaczego znowu śpi na jego kanapie (pomijając kluczowe szczegóły), Severus próbował przekonać Dyrektora o poważnym stanie Pottera.

- Chłopak jest wyczerpany, Albusie.

- Wiem, Severusie, ale…

- Albusie. - Severus nachylił się nad poręczą kanapy i odwrócił twarz Pottera w kierunku kominka.

- Wygląda…

- Finite Obscurus* - powiedział Severus, usuwając zaklęcie maskujące.

- Dobry Boże - zawołał wstrząśnięty Albus.

- W rzeczy samej - poważny Severus stanął twarzą w twarz z Dyrektorem. - Czemu nie powiedziałeś mi o wizjach, Albusie?

- Zapewniam cię, że ci powiedziałem.

To oburzone spojrzenie nie przemówiło do Severusa.

- Powiedziałeś mi o połączeniu; że Potter może widzieć niektóre rzeczy, które zrobił Czarny Pan i czasami czuć jego emocje. - Stanął sztywno. - Nie powiedziałeś mi, że Potter czuje rezultaty klątw Czarnego Pana, kiedy je widzi w czasie wizji.

Dumbledore przypatrywał mu się w ciszy i przez chwilę Severus myślał, że zaleje go potokiem bzdur. Wtedy to do niego dotarło.

- Nie wiedziałeś, prawda? - zapytał Severus.

- Nie, Severusie - przyznał Albus z bólem w głosie. - Nie zdawałem sobie sprawy z zasięgu połączenia. Harry mi nie ufa. - Dumbledore ciężko westchnął, wyglądając niezwykle staro - Chociaż, zważywszy na wszystko, co przed nim ukrywałem, nie jestem zdziwiony.

Severus westchnął i opowiedział, co wiedział o eliksirach, które Potter samodzielnie zrobił, jak i o tym, czego Potter doświadczał w czasie wizji.

- Myślałem, że według ciebie, Harry jest okropny w Eliksirach.

Och, powiedz mu, że się myliłeś.

- Wygląda na to, że konieczność była silniejszą motywacją, by skłonić gówniarza do nauki, niż ja.

- W rzeczy samej - wymruczał Albus, jego oczy wciąż studiowały zmęczoną twarz Pottera. - Wydaje się, że dzieli jeszcze inną cechę ze swoim ojcem.

Nie unoś się o to. Rozmawiamy o Harry’m, nie o Jamesie.

Severus uśmiechnął się szyderczo, ale powstrzymał od komentarza.

- Dyrektorze? - zapytał zaciekawiony.

Dumbledore znowu zwrócił swoją uwagę na Severusa. To mogło wyglądać tak, jakby umysł głupca odbiegł od tematu, ale Severus wiedział po tylu latach, że pełen zadumy wygląd dla Albusa oznaczał, że kształtowały się w nim idee. Severus wzdrygnął się.

- Zatajanie niektórych rzeczy przede mną - wyjaśnił Albus. - Zaklęcia maskujące i talent - wyliczył. - Po prostu rozważałem, co jeszcze Harry może ukrywać.

Cholera.

- Wątpię, by Potter był zdolny do ukrywania jeszcze czegoś przed tobą, Albusie - zapewnił go Severus. Chciał być jedynym…

- Być może - powiedział poważnie Albus. - Ale jeśli już zwierzył się tobie o wizjach, może otworzy się przed tobą szerzej.

Nie jesteś śliskim wężem, Severusie?

- Albusie, pracowaliśmy ze sobą szeroko przez cały zeszły rok i ledwie udało mi się zdobyć jego zaufanie.

- Nie umniejszaj swoich zdolności, Severusie - zachęcał Albus. - Harry już darzy cię szacunkiem. Możesz sprawić, by ci zaufał.

Severus zrezygnowany pokiwał głową - Spróbuję.

- Bardzo dobrze, zostawię to tobie - powiedział ostatecznie Dumbledore. - Zawiadomię jego przyjaciół, że tymczasowe odosobnienie jest konieczne.

- To byłoby pomocne.

- Nie myślisz, że Poppy…

- Potrzebuje odpoczynku, Albusie - ton głosu Snape’a był surowy. - Nie rozpieszczania, ani wszystkich jego przyjaciół włóczących się do i ze skrzydła szpitalnego.

- To prawdopodobnie najlepsze rozwiązanie, Severusie - powiedział z westchnieniem Dumbledure. - Spróbuj być miły.

- Miły? - powiedział oburzony Severus. - Zamierzam pozwolić mu spać, - stwierdził Snape. - a nie zabawiać go.

Całowanie nie jest rozrywką?

- I zawiadom mnie, kiedy będzie wystarczająco wypoczęty, by wrócić na zajęcia.

Severus kiwnął głową i Dyrektor zniknął w kominku.

- Powiedziałeś mu o mnie?

Severus okręcił się dookoła, by zobaczyć Pottera wpatrującego się w niego z oskarżeniem i zdradą w oczach. Westchnął.

- Powiedziałem Dyrektorowi tylko to, co było konieczne, Potter - przyznał. - Wiem, że myślisz, iż umiesz kontrolować sytuację, jednak nie potrafisz. Bez pomocy skończysz raniąc sam siebie. Wolałbyś raczej spędzić kilka dni z Madame Pomfrey?

Jego usta się otworzyły a potem znowu zamknęły.

- Tak, jak myślałem - powiedział Severus z uśmieszkiem. - Poza tym, całuję znacznie lepiej niż ona.

Szczęka znowu mu opadła, a krwisty rumieniec, który zabarwił twarz Pottera był całkiem satysfakcjonujący.

- Tak więc, to już ustalone - oświadczył Severus, kiedy usiadł na krześle blisko kanapy. - Gdy wystarczająco odpoczniesz i będziesz miał więcej siły, będziemy musieli dalej pracować nad Oklumencją. Jestem pewien, że możemy coś polepszyć.

- A co z… z…

- Z czym, dokładnie, Potter?

- Z całowaniem.

Severus przyjrzał się młodemu mężczyźnie, znowu wygodnie leżącemu na jego kanapie. Dzięki Merlinowi, że zdjął zaklęcia i jego wyczerpanie było widoczne. Szczeniak był po prostu zbyt kuszący.

- To zależy od ciebie, Potter.

- Ode mnie?

- Im wcześniej będziesz się czuł lepiej, tym wcześniej będziemy mogli wyjaśnić i zgłębiać jakikolwiek rodzaj związku.

Przekupywanie bachora pocałunkami, Severusie? Jak Ślizgońsko.

Potter usiadł zbyt szybko i Snape natychmiast był obok niego.

- Połóż się, Potter - rozkazał ostro. - Nie każ mi znowu poić cię eliksirami.

- Słuchaj, nie wiem w jakiego rodzaju grę grasz, ale…

- Połóż się!

- Nie. - szczeniak wstał. - Nie, dopóki nie powiesz mi, w co ty grasz.

Severus przytrzymał jego ramię, podtrzymując go.

- Potter, czy ty myślisz, że mam zwyczaj rozdzielania pocałunków między uczniami z wyższych klas? - powiedział ze złością. Harry potrząsnął głową. - Dokładnie. Użyj swego mózgu. Jeżeli ktoś dowie się o tym, co wydarzyło się między nami, możemy oboje stracić nasze respektowane pozycje tu, w szkole.

Potter w zamyśleniu skinął głową i pozwolił Severusowi pomóc mu wygodnie ulokować się na kanapie.

- Myślę, że oboje jesteśmy zbyt ważni…

- Nawet z takimi ważnymi pozycjami, jak nasze... - Severus przerwał.

- Dyrektor mógłby mnie odizolować gdzieś w zamku a ciebie wysłać do jakiegoś bezpiecznego domu - powiedział mu Severus. Potter wydawał się przygnębiony tym pomysłem. Mistrz Eliksirów uniósł jego brodę, by popatrzeć mu w oczy. - Chcesz tego? Zostać ukryty gdzieś, daleko od swoich przyjaciół?

Potrząsnął głową. - Nie. Ale…

- Ale co?

- No cóż, oczywiście słyszałeś moją rozmowę z Hermioną i - Potter zakłopotany odwrócił głowę, ale Severus obrócił ją z powrotem w swoją stronę. - Ja tylko przypuszczałem, że robiłeś to po to, by mnie upokorzyć.

Severus zacisnął swój chwyt dookoła szczęki Harry’ego wystarczająco mocno, by zwrócić jego uwagę. - Panie Potter, czy naprawdę wierzysz, że zrobiłbym to?

Potter spuścił wzrok.

- Nie - wymruczał. - Nie naprawdę. Ale - znowu podniósł wzrok - Więc dlaczego… Mam na myśli…

- Wyduś to z siebie.

- Ja tylko nie rozumiem, dlaczego jesteś mną zainteresowany.

- Ty jesteś zainteresowany mną - uzasadnił Severus.

Łowisz go na komplementy, Severusie? Dlaczego ci na nim zależy?

- Ale, ty jesteś atrakcyjny - powiedział Potter. - Poruszasz się z gracją i z rozmysłem. Twój głos jest tak seksowny, że powinien być zakazany. Jesteś odważny i honorowy… Odwrócił wzrok zażenowany.

Severus zamrugał. Szczera opinia Pottera wstrząsnęła nim do żywego. Czy był poważny? Przeszli przez etap żartowania, więc musiał być i nawet jeśli fizyczny aspekt ich związku musiał się jeszcze rozwinąć, jego zamiar był jasno określony. - Tak honorowy, że odrzuciłbym moją moralność w chwili, w której związałbym się z uczniem.

- To jest to, czego nie rozumiem - powiedział Potter, a jego twarz wyrażała zmieszanie. - Dlaczego byś to zrobił?

W rzeczy samej, dlaczego? Spróbuj mu powiedzieć, że nic nie możesz na to poradzić. Powiedz mu, że uważasz go za tak kuszącego, że honor nie ma żadnego znaczenia. Że nawet logika i rozsądek znikają w starciu ze sprawami serca.

- Panie Potter, nie zapomniałeś kim jesteś, prawda?

Tchórz.

- Myślałem, że nie popierasz mojej tak zwanej sławy.

Severus wykrzywił się w groźnym uśmiechu. - Ma swoje zalety.

Twarz Pottera stała się poważna, kiedy odpowiedział na jego spojrzenie.

- Mmm. Wszyscy chcą kawałek Harry’ego Pottera.

Głupcy. Wszyscy oni są głupcami.

- W rzeczy samej.

Severus nie uwierzyłby w to, gdyby tego nie zobaczył. Potter wyglądał, jakby ktoś go uderzył - jego bladość znikła, zaś wyraz twarzy stał się całkowicie neutralny, a nawet uprzejmy.

Wstał znowu i odszedł od Severusa, by podejść do jednej z półek na książki, przeglądając tytuły.

- Więc naprawdę chcesz zacząć coś ze mną?

Co się stało? Maska Pottera znowu była na swoim miejscu.

Powinieneś powiedzieć mu prawdę. Teraz traktuje cię jak jednego z tych głupców.

Stanął za Potterem i owinął swoje ramiona wokół jego talii, opierając go o swoją pierś. Severus zignorował swój wewnętrzny głos. Prawda była niepewna. Jedyną pewną rzeczą była potrzeba chronienia i posiadania. Jednak, nie pozwoli, aby był zaliczany do grona tych głupców.

- Tak, ale będą zasady - powiedział miękko do jego ucha. - Pierwszą zasadą jest szczerość.

- Och? - głos Pottera był czysty, ale było w nim definitywne drżenie.

- Tak. Możesz opuścić maskę i powiedzieć mi, co się dzieje.

- Nic. Dlaczego miałbyś myśleć…

Dłonie Severusa przesunęły się po piersi chłopaka.

- Panie Potter, jak długo mnie znasz?

- Siedem lat.

- Dokładnie - Severus westchnął do ucha Harry'ego, muskając wargami małżowinę. - I w tym czasie, czy kiedykolwiek przejmowałem się twoją sławą?

- Nie, ale nigdy wcześniej nie chciałeś nic ode mnie. A teraz…

Severus zamknął swoje usta na boku karku Pottera. Harry z rozkosznym jękiem wtopił się w jego piersi.

Zanotować: wyjątkowo wrażliwy kark.

- Co dokładnie widzisz, kiedy patrzysz w lustro, Panie Potter?

- Um. Nie wie…

Dłonie Severusa znalazły drogę pod bawełnianą koszulą i przesuwały się po zwodniczo jedwabistej skórze. Znalazł sutek i pocierał go paznokciem, dopóki nie stwardniał.

- Myślisz, że jestem atrakcyjny? - zapytał Harry zadyszanym głosem.

- Cały czarodziejski świat tak myśli.

- Cały czarodziejski świat myśli, że Chłopiec, Który Przeżył jest atrakcyjny.

Severus usłyszał w jego głosie rozgoryczenie i pogardę.

- Nie jesteś Chłopcem, Który Przeżył?

- Tylko wtedy, kiedy muszę - spokojnie stwierdził.

- Hm. Rozumiem - powiedział Severus.

- Naprawdę?

Severus obrócił jego ciało w ramionach i podniósł mu twarz. Chłopiec, Który Przeżył był tylko kolejną maską. Zrozumiał to i skinął głową.

- Więc, dlaczego?

Powiedz mu!!!

Severus obserwował twarz Pottera - była na niej widoczna otwarta ciekawość, ale też odrobina niepewności. To było spojrzenie, którego nigdy nie widziano u Jamesa i na pewna nie powinno być u tej szczególnej osoby. Severus nie lubił tego spojrzenia. Chciał wymazać jego istnienie.

Scałuj je.

Więc zrobił to.

Język Severusa znowu odszukał i splótł się z językiem Pottera. Smak eliksiru zanikał, jednak Snape znowu mógł poczuć zapach wanilii. To musi być jego szampon. Merlinie, mógłby go całować wiecznie. To było takie dobre. Zacisnął swoje ramiona dookoła smukłego kształtu, jego dłonie wciąż dotykały skóry, kiedy mocno trzymał Pottera.

W końcu podniósł głowę, zanim jego ciało stało się zbyt chętne.

- Czy to odpowiada na twoje pytania? - zapytał Severus.

Zielone oczy się otworzyły, szkliste z podniecenia. - Łał.

Severus zmarszczył brwi, tak doskonały jak był…

- Stanowczo potrzebujesz więcej snu, Potter.

- Raczej potrzebuję więcej pocałunków.

Teraz jest uzależniony od twoich pocałunków. Czy to nie wspaniałe?

Jest także… Całuje mnie?

Ramiona Pottera wspięły się w górę i owinęły dookoła szyi Severusa tak, że Harry był teraz przylepiony do niego, ustami badając jego własne.

Szybko się uczy - albo nie jest tak niedoświadczony, jak miałeś nadzieję.

Jego wewnętrzny głos zastał całkowicie zignorowany na korzyść młodego, muskularnego ciała, kiedy Severus odzyskał kontrolę nad pocałunkiem.

Jego usta znowu podążały w dół tej rozkosznej szyi. Znalazł malinkę, którą zrobił innej nocy i łagodnie ugryzł nieco niżej.

Ciche sapnięcie uciekło z nabrzmiałych ust i biodra Harry’ego naparły na jego własne. Severus uśmiechnął się w skórę między swoimi zębami.

Och, tak. Dobry punkt.

Palce Harry’ego chwyciły jego włosy, desperacko ciągnąc i Severus podniósł swoją głowę tylko po to, by jego usta ponownie zaatakowały.

Stanowczo entuzjastyczny.

Teraz ciało Severusa było bardziej niż nieco zainteresowane i wiedział, że albo uspokoi Pottera albo…

Przypierając uległe ciało do oparcia dużego fotela, Severus szybko rozpiął spodnie Harre’go i wsunął swoją dłoń do środka.

Potter sapnął mu w usta, kiedy dłoń Severusa owinęła się dookoła pulsującej erekcji.

Snape nie przestawał go całować, odwzorowując mapę słodkich ust swoim językiem, równocześnie głaszcząc jego penis. Jego kciuk przesunął się po sączącej się szczelinie i Harry instynktownie poruszył się w jego dłoni.

Poruszając się stanowczo razem z pchnięciami Pottera, Severus przysunął usta do jego ucha, po drodze lekko gryząc i liżąc.

- Dojdź dla mnie - wyszeptał.

Potter wygiął się, napiął wszystkie mięśnie i doszedł. Severus obserwował z fascynacją grę emocji przechodzących przez twarz młodszego mężczyzny, tak długo jak jego dolna warga była zagryziona między zębami, by nie wydostał się z jego ust krzyk.

Snape trzymał go mocno, dopóki nie przestał drżeć i przywołał swoją różdżkę. Szybkie zaklęcie wyczyściło jego dłoń, chłopca i ubrania, podczas gdy Severus utrzymywał pewny chwyt wokół Harre’go.

Czoło Pottera oparło się wygodnie o jego ramię a ramiona swobodnie zaplotły dookoła szyi Severusa. Przywołał fiolkę i chwytając łagodnie za jedwabiste włosy Pottera, pochylił jego głowę do tyłu. Na dobrze całowanych wargach był marzycielski uśmiech i na ten widok Severus musiał się szeroko uśmiechnąć.

Trzymał fiolkę przy ustach Pottera, którego oczy natychmiast się otworzyły.

- Nie, Proszę. Dość…

- Wypij to - nalegał Severus, przyciskając fiolkę do jego ust. To było coś więcej, niż eliksir usypiający - był tam również eliksir wzmacniający. Upewnił się, że Harry połknął całą zawartość fiolki, a potem rzucił ją na pobliski stół dopiero wtedy, kiedy Potter zwiotczał.

Severus znowu go przeniósł, kładąc na kanapie. Nie mógł się doczekać, by położyć mężczyznę na swoim łóżku i owinąć go w swoje Ślizgońskie prześcieradła.

Odczuwając niejaki dyskomfort, poszedł pod prysznic, by zająć się własną pilną potrzebą. Wyraz twarzy Pottera pochłoniętego przeżywaniem był bardziej erotyczny niż wszystko, co Severus do tej pory widział. Chłopak był po prostu zbyt cholernie…

Seksowny? Namiętny? Gorący?

Tym razem nie mógł nic zarzucić żadnemu z tych przymiotników.

I doszedł na rozkaz. Myślisz, że nauczył się tego od swojego ojca chrzestnego?

Severus uśmiechnął się ironicznie, przekręcając kurki. Po prostu zobaczy, czy chłopak „zostanie” tym razem.


*************

Harry szybko pokonywał schody wiodące do wieży. Wciąż czuł się zmęczony, ale bardziej żywy niż przez ostatnie miesiące. Snape - a może teraz powinien mówić o nim Severus? - był niewiarygodny. I nie tylko w całowaniu czy innych rzeczach. Harry uśmiechnął się na tę myśl. Onanizowanie się było zdecydowanie lepsze z partnerem.

Snape, e... Severus wydawał się bardzo zainteresowany jego zdrowiem, co było czymś, do czego Harry nie był przyzwyczajony. Prawda, Snape zawsze był staranny i sumienny na jego treningach, ale teraz pokazywał faktyczne zainteresowanie jego zmęczeniem. I próbował zmusić Harry’ego do lepszego spania, jakby chciał o niego zadbać.

Harry musiał przyznać, że tak naprawdę nikt nigdy o niego nie dbał. To mogłoby być miłe, nie musieć się o wszystko martwić samemu.

Czy może zaufać Snape’owi, zaufać komukolwiek, do takiego stopnia? Musiałby opowiedzieć mu o - właściwie - wszystkim. Snape wydawał się wystarczająco szczery i zabutelkował cały eliksir Harry’ego. Znalazł fiolki na jednej z półek Snape’a, każdą zaopatrzoną w etykietkę i napełnioną jedną dokładną dawką eliksiru.

Harry skrzywił się - mimo tego, powiedział Dumbledorowi o wizjach.

- Harry!

Odwrócił się, kiedy Ron i Hermiona krzyknęli, wspinając się, żeby wyjść mu na przeciw.

- Gdzie się podziewałeś? - dociekała Hermiona. - Powiedziano nam, że byłeś niedysponowany, ale sprawdziliśmy szpital i nie było cię tam.

Harry nie mógł nic poradzić na rumieniec, który wypełzł na jego twarz.

- Byłem w lochach.

- Ze Snape’em? - ostrożnie zapytał Ron.

Harry uśmiechnął się.

- Aha.

- I znowu cię pocałował? - dociekał Ron.

Harry rozejrzał się dookoła, by się upewnić, że w pobliżu nikogo nie było. Snape’a nie było w pokoju, kiedy się obudził i skoro nie pojawił się, gdy go zawołał, Harry przyjął, że mógł wyjść.

Sala wejściowa była pusta, kiedy do niej wchodzili.

- Ciszej, Ron - odpowiedział mu z przejęciem Harry.

- Więc cię pocałował - wywnioskował Ron.

Harry skinął głową.

- Och, Harry, to jest złe - powiedziała Hermiona, załamując ręce.

Harry zatrzymał się i odwrócił do Hermiony.

- Uważam, że nie jest, do cholery.

Hermiona wepchnęła ich oboje do pustej klasy, która była w pobliżu.

- Szukałam czegoś o związkach nauczycieli z uczniami w Hogwarcie - powiedziała po tym, jak rzuciła zaklęcie prywatności wokół nich.

- I? - zapytał Ron.

- To jest zabronione.

Cóż, to nie zaskoczyło Harry’ego.

- Ostatni był ponad 20 lat temu. Młody mężczyzna o imieniu Curtis Reed i nauczycielka zaklęć, Florencja Rivers mieli romans - kontynuowała Hermiona.

- I co się z nimi stało? - Ron był zainteresowany, nawet jeżeli Harry nie był.

Nie było siły na ziemi, która zmusiłaby Harry’ego do skończenia tego, cokolwiek to było, dopóki nie zobaczy dokąd go to zaprowadzi. Snape wydawał się mieć wszystko, czego Harry potrzebował: doświadczenie, dyskrecję, inteligencję, odpowiedzialność i wykazywał zainteresowanie Harry’m - a nie Chłopcem, Który Przeżył.

- Curtis został wyrzucony, a nauczycielka zwolniona.

- I? - ponaglał Harry. Stawiał na to, że i tak para nie skończyła romansu.

- No cóż, to nie jest napisane w Historii Hogwartu ale…

- Wiemy, że się tego dowiedziałaś - powiedział Ron. - No mów.

- Cóż, pobrali się i Florencja Reed…

- Czy to nie ona jest autorką tych książek z zaklęciami do stosowania w gospodarstwie domowym? - powiedział Ron. - Myślę, że moja mama ma jakąś.

Hermiona skinęła głową.

- Tak, a Curtis Reed pracuje jako ochroniarz w mieście, gdzie żyją w Hiszpanii. Wciąż są małżeństwem, mają pięcioro dzieci i są bardzo szczęśliwi.

To było zachęcające. Cała sztuka polegała na tym, by nie zostać złapanym. To nie powinno być zbyt trudne z Ślizgońskim szpiegiem i częściowo Ślizgońskim potomkiem Huncwota, który był przyzwyczajony do ukrywania większości spraw. Szkoda, że jego animagiczna forma nie była robakiem czy czymś jednakowo powszechnym w zamku.

Hermiona kontynuowała historie o tym, że Curtis Reed nigdy nie zdał Owutemów i tylko zupełnemu trafowi zawdzięczał, że znalazł pracę.

Harry zlekceważył to.

- Wiec, będziemy musieli to zachować w sekrecie - powiedział Harry, wzruszając ramionami. - Nie, żeby ktokolwiek mógł w to uwierzyć, ale jednak. Jesteśmy przyzwyczajeni do ukrywania tajemnic.

Oboje, Ron i Hermiona patrzyli na niego jakby wyrosła mu druga głowa.

- Co?

Zielona głowa z czułkami.

- Harry - powiedziała ostrożnie Hermiona. - Chcesz kontynuować…

- Tak, do cholery - powiedział porywczo Harry. - On też jest skłonny zaryzykować. Nie zrezygnuję z szansy bycia z kimś, kto chce mnie - uderzył się w pierś - MNIE - Harry’ego, nie Chłopca, Który Przeżył.

- Ale możesz trafić znacznie lepiej, stary. - powiedział Ron. Jego wyraz twarzy wahał się między oburzeniem, a niedowierzaniem.

- A może ja nie chcę - argumentował Harry. - Zacząłem to. Oboje wiecie, co czuję. Teraz wiem, że on również.

Harry nie był dokładnie pewien, co czuł Snape, ale wiedział, że coś tam było. Mistrz Eliksirów nie był osobą, która pozwalała pożądaniu rządzić jego życiem. Snape pragnął go i chciał czegoś więcej, nie tylko seksu.

- Co może być złego w próbowaniu? - zapytał swoich przyjaciół.

- Skąd wiesz, że po prostu nie próbował …

- Ron - wtrącił się Harry. - Słyszałeś Hermionę. Byłby w takich samych kłopotach jak ja, nawet bardziej. Nie zamierza ryzykować dla kaprysu.

Harry mógł powiedzieć, że wygrał, kiedy patrzył na ich pokonane wyrazy twarzy. Oboje wiedzieli, jak był uparty. Wiedział, że Hermiona nie była już przeciwna łamaniu reguł; on i Ron lata temu wystarczająco wyzwolili ją od tego problemu, a Ron jedynie próbował przetrawić fakt, że był to Snape.

- Widzicie, to nie jest tak, że chcemy się pobrać czy coś w tym stylu - powiedział Harry. - To tylko, tylko…

- Tylko co? - chciała wiedzieć Hermiona.

- Cóż, nie jestem jeszcze dokładnie pewien - przyznał Harry. - Ale powiem wam, jak się dowiem. Dobrze?

Harry wreszcie zmusił ich do ruchu i wrócili do Pokoju Wspólnego, żeby się pouczyć. Po drodze Ron nachylił się blisko do jego ucha.

- To tylko całowanie, tak?

- Cóż, tak. Głównie - powiedział niepewny, czy Ron chce usłyszeć wszystkie pikantne szczegóły.

- Głównie? - powiedział Ron, marszcząc brwi. Dlaczego Ron był tylko tak wnikliwy, kiedy był w to zamieszany seks?

- Opowiem ci później.

Ron wyglądał na więcej niż uspokojonego.


**************

Severus wrócił do swoich komnat po posiłku, niepewny czy być szczęśliwy, że Granger i Weasley nie pojawili się na obiedzie, czy zaniepokojony. Kiedy znalazł swoją kanapę pustą, miał swoją odpowiedz.

Zgaduję, że nie „został”.

Westchnął. Nie miał siódmego roku Owutemowej Klasy Eliksirów aż do środy i nie było szansy, by wcześniej złapać szczeniaka. Chociaż, miał pelerynę Pottera…

- Severusie?

Snape obrócił się w kierunku kominka.

- Dyrektorze - powitał go. - Co mogę dla ciebie zrobić?

- Jak ma się młody Harry?

Severus skrzywił się.

- Powiedziałbym ci, gdyby tu był, ale bachor musiał uciec, kiedy się obudził.

Albus zmarszczył brwi.

- Rozumiem. - Wyglądał na zamyślonego. - Próbujesz, prawda?

- Oczywiście - powiedział oburzony Severus. - Ale jeśli nie zostanie na miejscu…

- Rozumiem - powiedział Albus. - Będę nalegał, aby kontynuował lekcje Oklumencji.

Merlinie! To jest pomoc Dyrektora, nieprawdaż?

- To najlepsze rozwiązanie - było wszystkim, co Severus mógł powiedzieć.

- Porozmawiam z nim rano i wznowisz lekcje jutro wieczorem.

- Bardzo dobrze, Albusie.

- Dobrej nocy, Severusie.

- Dziękuję, Dyrektorze. Tobie także.

Dumbledore zniknął wśród płomieni i Severus znowu westchnął, kiedy jego oczy ponownie błądziły po pustej kanapie. Co było w tym chłopaku, że sprawiało, iż Severus chciał ukryć go przed resztą świata?

Reszta świata nie widzi jego cierpienia.

Nie pozwoli światu widzieć jego cierpienia. Ale jak Severus mógł mu pomóc, jeżeli ten idiota nie współpracował?

- Powinienem go związać - wymamrotał Severus.

Taaak, ta idea ma swoje zalety.

Severus jęknął. Obraz związanego Pottera na zielonych, satynowych prześcieradłach sam mu się ukazał w jego umyśle. To będzie długa noc.


Rozdział 4 - Tajemnice


- Co myślisz o Potterze?

Draco Malfoy spojrzał w kierunku miejsca, gdzie zebrali się Gryfoni, a ich zbiorowa uwaga skupiła się na beznadziejnym nauczycielu - półolbrzymie. Potem odwrócił się do Blaise’a Zabini'ego. - Próbuje o nim nie myśleć - powiedział łagodnie.

- Mówię poważnie.

Teraz Draco zwrócił całą uwagę na Blaise’a. - Co masz na myśli?

- Cóż, szczerze? Myślę, że jest gorący.

Draco nie mógł nic poradzić na swoje prychnięcie.

Blaise przewrócił oczami, ale jego spojrzenie powędrowało z powrotem do Gryfonów.

- Przyglądałeś mu się ostatnio?

Draco udobruchał swojego najlepszego przyjaciela, udając, że patrzy z zamyśleniem. To prawda, Potter miał piękne rysy twarzy, ale zazwyczaj wyglądał na zmęczonego i zestresowanego, kiedy nie używał zaklęć maskujących.

Draco wiedział o nich. Wiedział więcej o Potterze, niż kiedykolwiek powiedziałby Blaise’owi. Wzruszył ramionami. - Jeśli lubisz ten rodzaj tragicznego, nieco wyczerpanego bohatera.

Blaise cmoknął z dezaprobatą. - Poza zmęczeniem - powiedział z westchnięciem. - Draco, jesteś najgorętszym towarem w Hogwarcie…

- Ktoś musi być.

- Ale jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie mogę uderzyć do ciebie.

Draco dramatycznie wzdrygnął się. - I jestem za to wdzięczny.

Blaise skinął głową. - Powiedz mi, że nie będziesz miał nic przeciwko, jeżeli się z nim prześpię.

Draco posłał kolejne spojrzenie poprzez trawnik, a potem popatrzył na przyjaciela. Zabini był wystarczająco przystojny, tak ładny jak Potter, z ciemnymi włosami i jasnymi niebieskimi oczami, ale niedawne zainteresowanie Blaise Gryfonami zaczynało go martwić.

- Blaise, do czego zmierzasz? - dociekał Draco. - Połowa szkoły chce się przespać z Potterem. Oczywiście cała szkoła wolałaby raczej przespać się ze mną, ale przypuszczam, że Chłopiec Który Przeżył nie byłby złym pocieszeniem.

- Nie mogę być wszędzie naraz - dodał z dramatycznym westchnieniem.

- Nie, żebyś nie próbował - zażartował Blaise.

Draco uśmiechnął się ironicznie, a potem coś sobie uświadomił. - Pytasz mnie o pozwolenie, czy co? Jeśli go chcesz, to go weź.

Blaise posłał mu oceniające spojrzenie. - Więc nie jesteś zainteresowany?

- Jeśli bym go chciał, nie miałbym go już?

- Cóż, prawdopodobnie - powiedział Blaise. - Po prostu znając całą twoją historię, myślałem, że możesz próbować, chcieć skierować pewną ilość tej namiętnej nienawiści w innym kierunku.

Draco podniósł brwi. - Interesująca myśl. - Poświęcił kolejne spojrzenie Złotej Trójcy, ale potrząsnął głową. - Żałuję, ale myślę, że się to nie zdarzy.

W odpowiedzi Blaise szeroko się uśmiechnął.

Draco zmarszczył brew.

- Myślałem, że byłeś zainteresowany przespaniem się z Wiewiórem*.

- To był eksperyment - Blaise wzruszył ramionami. - Chciałem zobaczyć czy Gryfoni są skłonni do między-domowego seksu.

Draco był zaskoczony. - Seks to seks.

- Prawda - zgodził się Blaise. - Poza tym, Weasley nie umie się całować.

Spojrzenie Draco wróciło do Złotej Trójcy i podniósł brwi. - A co każe ci myśleć, że Potter umie?

- To byłoby warte sprawdzenia - powiedział z przekonaniem Blaise. - Jeśli nie potrafi, to do cholery, będę mógł przynajmniej powiedzieć, że przeleciałem Chłopca Który Przeżył.

Draco zamrugał. - To dość nieprzekonujące, wiesz - stwierdził. Blaise zawsze był płytką osobą, zwłaszcza jeśli chodziło o seks, ale Draco nie sądził, że był tak głupi, by niedoceniać Pottera.

Blaise wzruszył ramionami i obrzucił Pottera drapieżnym, pożądliwym spojrzeniem. - Nie przejmuję się tym.

Draco już miał go ostrzec, gdy poczuł ręce otaczające jego ramię.

- Czy wciąż jesteśmy na dzisiaj umówieni, Drakusiu ?

Draco wzdrygnął się na dźwięk zdrobnienia. Merlinie, czasami nienawidził dziewczyn. Odwrócił się z olśniewającym uśmiechem do Pansy Parkinson. - Oczywiście, moja droga - odpowiedział gładko. - Ten sam czas, to samo miejsce.

Twarz Pansy rozanieliła się i dziewczyna posłała mu promienny uśmiech.

Nie było łatwo być Bogiem Seksu.


*****************************

Następnego wieczoru Potter ostrożnie wszedł do gabinetu Severusa. Severus widział Harry’ego jedynie na posiłkach, ale poza lekkim zmęczeniem wyglądał lepiej. Przebadał go magicznie w czasie lunchu i nie znalazł żadnych zaklęć maskujących. Tak więc pomijając brak współpracy bachora w czasie „zostania” w jego komnatach, musiał wcześniej spać.

Severus wstał, kiedy Potter wszedł do pokoju, a bachor natychmiast wyciągnął różdżkę.

- Potter - ostrzegł go Severus.

- Nie zbliżaj się do mnie - powiedział Potter. - Albo przysięgam, że cię przeklnę.

Zaintrygowany Severus skrzyżował ręce, opierając się o swoje biurko. - Jakiś problem?

- Tak - powiedział Potter. - Za każdym razem gdy jestem z tobą sam na sam, albo mnie całujesz albo poisz eliksirami.

Trafił w sedno sprawy.

Tu ponownie pojawiał się problem. Severus chciał zająć się głupim chłopcem, ale także go oczarować.

I znowu, dlaczego nie możesz zrobić obu rzeczy?

Severus zmarszczył brwi. - Potrzebujesz tego.

- Całowanie jest w porządku - odpowiedział Potter. - Ale nie potrzebuję stale eliksirów. Nie jestem niemowlakiem. Zajmowałem się sobą od kiedy byłem niemowlakiem i…

- Potter, próbuję ci pomóc - Severus zwrócił mu uwagę. - Nie powinieneś zajmować się wszystkim sam.

Potter skinął lekko głową chowając różdżkę. - Wiem, ale nie chce cały czas spać.

Severus wyprostował się zadowolony, że poczynił w tej sprawie postępy. Może otrzymał pozór zgody. - Dawałem ci różne eliksiry, Potter. Jak się czujesz?

- Czuję się dobrze. Właściwie świetnie.

Severus uśmiechnął się z wyższością.

- Dokładnie.

Potter posłał mu spojrzenie z ukosa. - Och? Co mi dałeś?

- Prostą pochodną Wywaru Wzmacniającego z dwoma nasionami Pykostrąku i szczyptą skrzeloziela.

Potter myślał nad tym przez minutę. - To może razem działać w ten sposób?

Severus prawie odpowiedział uszczypliwie, ale wtedy zauważył autentyczne zainteresowanie Harry’ego. To mu przypomniało, że jest rozmowa, którą muszą odbyć.

- Tak - odpowiedział. Chlorofil w skrzelozielu…

- Reaguję z kwiatami strąków - zaświtało Potterowi. - Chwytam.

- Widzę, a teraz opowiesz mi o twojej niezwykłej wiedzy - powiedział Severus.

Potter rozejrzał się nerwowo dookoła.

- Życzysz sobie spędzić „dobrze” czas ze mną, prawda?

To wywołało definitywnie jakieś zainteresowanie, kiedy te oczy rozświetliły się. - Och, tak. Chcę.

Severus uśmiechnął się z wyższością.

- Nie uśmiechaj się tak do mnie - powiedział urażony Potter. - To coś więcej niż młodzieńcze hormony.

Spostrzegawczy. Kolejna pozytywna cecha do dodania do rosnącej listy.

- Bardzo dobrze - zgodził się Severus. - Możemy zobaczyć gdzie ta mała wzajemna fascynacja nas zaprowadzi, ale nie mogę wystarczająco podkreślić ważności zachowania tego w sekrecie.

- To nie problem - powiedział Potter machnąwszy na to ręką, kiedy siadał w jednym z krzeseł naprzeciwko biurka Severusa.

Severus widział Pottera siadającego w tym krześle wiele razy w przeszłości, zwykle po męczącej sesji treningowej, ale nigdy nie wyglądał na tak zadomowionego, jakby tam należał.

Sprawiło to kilka pocałunków.

Ukrywałem wystarczająco sekretów - kontynuował Potter - I z moją peleryną niewidką, kiedy mi ją oddasz - posłał mu jeden z tych dziwnych uśmiechów - to powinno być łatwe.

- To może oznaczać więcej leczniczych eliksirów - wytknął Severus.

- Nie biorę już tych? A co z Oklumencją? - odparował. - Jestem tu, prawda? Dumbledore był bardzo stanowczy, żebym kontynuował te lekcje.

- W rzeczy samej. - Severus patrzył z ulgą na zrelaksowaną postać Pottera. Teraz, kiedy Harry wiedział, że Severus nie zamierza go zmusić do przyjmowania eliksirów, jego zachowanie stało się bardziej otwarte. - Możesz ufać Granger i Weasley’owi?

- Skąd wiesz, czy oni w ogóle o tym wiedzą?

Severus uniósł brwi.

Potter odwrócił wzrok. - Och, tak. Laboratorium - wymamrotał. Obejrzał się z powrotem z śmiałością spotykając spojrzenie Severusa. - Tak, ufam im. Zawsze zatrzymywali moje sekrety dla siebie. I wiem, że Ron nikomu tego nie powie.

Severus nie chciał nawet wiedzieć dlaczego. - Co się tyczy tych pozostałych sekretów, wiesz, że je także będę musiał poznać?

- Dlaczego?

Severus westchnął. - Potter, mniej więcej przez 1,5 roku byłem twoim osobistym nauczycielem. Jeśli masz zdolności, które mogą wspomóc twój trening, powinienem być o nich powiadomiony.

Potter wyszczerzył się, niemalże z samozadowoleniem. - Przynajmniej wiesz, że umiem dotrzymywać tajemnicy.

- Impertynencki bachor - powiedział Severus krzywiąc się.

Potter zmarszczył brwi na jego odpowiedz i wypalił - Skąd mam wiedzieć, że ty umiesz dotrzymywać tajemnic?

Severus mrugnął. - Co, proszę? - powiedział oburzony.

- Powiedziałeś Dumbledore’owi o wizjach.

- Panie Potter, czy przyszło ci na myśl, że jedynym powodem dla którego Dyrektor przyznaje mi te wszystkie dodatkowe zadania jest to, że byłem jedyną osobą, która natknęła się na twoje problemy? Czy Dyrektor nie wiedział o wizjach?

- Tak, do pewnego stopnia - przyznał Harry.

Severus skinął głową. - Czasami musisz poświęcić mały fragment informacji, by zapewnić bezpieczeństwo całej reszcie.

Potter gapił się na niego. - Tłumaczenie proszę?

- Rzuciłem Albusowi przynętę by upewnić się, że będę mógł cieszyć się twoim czarującym towarzystwem w samotności.

Potter mrugnął, jego twarz wyrażała nieznaczne zadowolenie.

Severus uśmiechnął się z wyższością. - A teraz, te twoje talenty…

Potter wyprostował się. - Cóż, umiejętność warzenia eliksirów wyszła na jaw z konieczności - wytłumaczył. - Nie mogłem spać i nie mogłem zablokować bólu.

Severus był świadkiem przeniesienia efektów Cruciatusa poprzez wizje. Skinął głową.

- I pomimo faktu, że mam wysoką tolerancję na ból…

- Och - przerwał Severus. - Jak doszedłeś do takiego wniosku?

- Cóż, skoro nie zemdlałem z bólu i jego rozmiaru, wnioskuję...

- Och? Myślisz, że znasz ból z pierwszej ręki?

Potter pewnie spotkał jego spojrzenie, a potem podniósł brwi. - Voldemort nie zaprosił mnie na cmentarz na moim czwartym roku na herbatkę, Profesorze.

Wargi Severusa zwęziły się lekko na sarkazm.

Także zabawny.

- Z tego co słyszałem, było to by zdobyć twoją krew.

Harry skinął głową. - Po to i by udowodnić jego sługom, że był ode mnie silniejszy. Tego dnia rzucił na mnie wszystkie trzy Niewybaczalne. Tylko jedno z nich zadziałało.

Severus mrugnął.

- No więc użył tego jednego zaklęcia więcej niż raz. Pierwszy raz, gdy byłem związany. Drugi, kiedy był wkurzony, bo Imperius na mnie nie zadziałał.

- Masz problem z byciem posłusznym.

Severus odczuł ulgę znowu widząc dziwny uśmiech. Chciał faktów, ale nie chciał tutaj przechodzić przez jakąś traumatyczną terapię. Severus słyszał o połączeniu ich różdżek, więc nie potrzebował elaboratu na ten temat. Harry nawet o tym nie wspomniał.

- Jest jeszcze sprawa tego opętania. - Potter powiedział to jakby to było nic nie znaczącego; jakby był pewien, że Severus o tym wiedział.

- Opowiedz mi - zażądał Severus.

Harry skrzywił się i Severus nie był pewien czy to dlatego, że nie chciał przechodzić przez to jeszcze raz czy dlatego, że nie był pewien czy może ufać Severusowi.

- Ufasz mi Potter? - Severus otrzymał niezdecydowane skinięcie głową. - Mogę cię lepiej ochraniać, nawet przed Czarnym Panem, jeżeli będę wiedział o twoich przeszłych doświadczeniach z nim i jaki ma na ciebie wpływ.

Potter gapił się na niego, jak gdyby go mierzył. Severus wrócił do swojego biurka i usiadł przy nim, kładąc ręce na jego powierzchni.

Spotkał spojrzenie Harry’ego i zatrzymał je. - Kiedykolwiek będziesz gotowy.

Po głębokim westchnięciu, Potter mu opowiedział. Wszystko od momentu, kiedy na cmentarzu Czarny Pan dotknął jego twarzy i myślał, że jego głowa eksploduje, aż po widzenia rzeczy oczami Nagini. Severus słuchał tego w uważnej ciszy, sporadycznie unosząc brwi.

Wtedy Harry doszedł do chwili w której Voldemort opętał go na jego piątym roku w Ministerstwie.

- Po prostu chciałem umrzeć, byle ten ból się skończył. To było gorsze niż Cruciatus. I czułem jak gdyby śmierć była jedyną rzeczą, która może to przerwać. Voldemort prowokował Dumbledora do zabicia mnie, a więc także do zabicia jego, ale Dumbledore nie mógł.

Teraz zafascynowany, Severus go zachęcił. - Więc co się stało?

- Pomyślałem o Syriuszu.

Cholerny pies. Zawsze się wtrąca.

- I o wszystkim co próbował dla mnie zrobić. Jak zawsze przybywał mi na pomoc. Prawie został zabity próbując mnie uratować w Ministerstwie dwa lata temu. Dumbledore powiedział, że to była miłość. Miłość, którą do niego czułem. Powiedział, że Voldemort w tym momencie nie mógł znieść bycia wewnątrz mnie i dlatego opuścił moje ciało.

Ok. Możemy uznać, że Harry ma doświadczenie z ogromną ilością bólu.

- Nie wierzysz Dyrektorowi?

- Sądzę, że muszę. - Harry wpatrywał się w przestrzeń, wyraz jego twarzy był poważny, ale nie bolesny. - Nie mam dużo doświadczenia z miłością - kontynuował. - Oprócz moich przyjaciół, Syriusz jest jedyną osobą na której tak mocno mi zależy. Był osobą najbardziej przypominającą ojca jaką kiedykolwiek miałem.

To dopiero przerażająca myśl. Ale przynajmniej nie był to James Potter we własnej osobie.

Severus musiał się zgodzić. Z wszystkim co przydarzyło się temu chłopcu, to był cud, że nie wylądował w Św. Mungu.

Dobra, mocna, solidna konstrukcja.

- Bardzo dobrze. Inne twoje talenty poza eliksirami…

- Skupialiśmy się przeważnie na zaklęciach i czarach, których mógłbym użyć w bitwie. Umiem każde zaklęcie z książki Aldntona.

- Och? - Uniósł brwi ze zdumienia. Severus wbrew sobie był pod wrażeniem.

W rzeczy samej, imponujące.

- Tak. I umiem zablokować każde zaklęcie jakie rzuci na mnie Hermiona - powiedział szczerząc się Harry.

Severus zmarszczył brwi na ten przejaw arogancji. - Jesteśmy dumni, tak?

Uśmiech na twarzy Pottera stopniał, a maska znowu pojawiła się na miejscu. - Oczywiście. Żyłem tak przyzwyczajony bycia klepanym po plecach i pochwał, że przychodzi mi to naturalnie.

- Potter…

- To dlatego zatrzymywałem to wszystko dla siebie w strachu, że stanę się tak zarozumiały, iż…

- Potter!

Bachor zaprzestał swojej tyrady i lodowato spojrzał na mężczyznę.

- Nie musisz być tak drażliwy - powiedział mu Severus. - Jeśli powiem cokolwiek, co budzi twój sprzeciw, powiedz coś.

Stare nawyki łatwo się nie poddają.

- Myślałem, że właśnie to robiłem - odpowiedział Potter, jego broda się trzęsła, a ekspresja była nieczytelna.

- Nie, wpadłeś w tryb defensywny.

Harry zamrugał. - Czy to było dokładnie tym?

- Tak bym właśnie powiedział.

- Myślałem, że lubisz sarkazm - powiedział podejrzliwie.

- Mogę to doceniać, ale nie kiedy maskuje rozgoryczenie i cynizm.

Harry odwrócił wzrok. - Przepraszam - wymamrotał. - Historia mego życia.

Severus stanął nad nim, i uniósł jego twarz swoimi dłońmi. - Litowanie się nad sobą także ci nie odpowiada, Potter.

Wzruszył ramionami, ale w jego masce pojawiła się rysa.

Czas zmienić temat rozmowy.

Chociaż raz, Severus nie chciał się sprzeczać z swoim wewnętrznym głosem. Chciał znowu scałować tą cholerna maskę.

Spojrzenie zielonych oczu odbiło myśli Severusa.

Wargi Harry’ego rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu. - Co proponujesz?

Czy był złośliwy czy po prostu, zwyczajnie prowokacyjny?

- Co myślisz o tym żebyśmy wrócili do obecnego tematu? - zasugerował Severus. - Pozwolisz mi przetestować cię z tych obronnych umiejętności?

Uśmiech Harry’ego wyblakł, a jego miejsce zajął grymas niezadowolenia i Severus zastanawiał się czy to z powodu tego, że puścił jego twarz czy dlatego, że zasugerował powrót do pracy.

Harry ustąpił. - Pewnie. To powinno być zabawne.

- Mam sporo więcej doświadczenia od Panny Granger, Potter. Mam nadzieję, że to okaże się bardziej wyzwaniem niż zabawą.

Severus chciał to powiedzieć jako drwinę, ale w zamian otrzymał od Pottera ten dziwny uśmiech.

- Co jeszcze? - zapytał Severus.

Potter wzruszył ramionami. - Oprócz tego, ćwiczyłem zaawansowane uroki i nieco transfigurację.

Bardzo kompletne.

- To kryje ważne aspekty twojej edukacji - wymamrotał Severus. - Po chwili coś innego przyszło mu do głowy. Przeszył Harry’ego podejrzliwym spojrzeniem. - Opanowałeś animagię, prawda?

Harry się rozpromienił. - Tak. Chcesz zobaczyć?

Severus nie był zaskoczony. -Nie, nie - powiedział szybko. - Jesteś wciąż osłabiony i przemęczony. Nie chciałbym ryzykować transformacji.

Harry wyglądał na zawiedzionego. - Nie jestem tak słaby - powiedział, z czymś co mogło być nadąsaniem.

To sprawia, że po prostu chcesz przyssać się do tej górnej wargi.

Severus zignorował głos, zastanawiając się czy Harry chciał się popisać, ale wtedy ponownie rozważył jego wcześniejszą tyradę. Trzymał to wszystko stłumione w sobie i odrobina dumy nie powinna być niewłaściwa.

- Aczkolwiek jestem pod wrażeniem - powiedział Severus i ekspresja Harry’ego znowu się rozjaśniła. - Opowiedz mi - poprosił.

- Hermiona sprawdziła większość informacji o tym i pomogła z odpowiednią inkantacją zaklęcia.

Severus skinął głową - I... - przynaglał go.

- Cóż, na początku bałem się, że skończę jako wąż, skoro mam powiązania z Voldemortem i Nagini. Potem byłem pewien, że to będzie jeleń jak mój…

- Forma animagiczna nie zawsze przyjmuje taki sam kształt jak patronus.

- No więc, odkryłem to.

- Wyduś to z siebie, Potter.

Harry uśmiechnął się. - Czarna pantera.

Severus uśmiechnął się ironicznie. - Nie bądź niedorzeczny Potter, nie ma takiego stworzenia.

Wtedy dziwny uśmiech Pottera rozkwitł całkowicie. - Tak właśnie powiedziała Hermiona, kiedy Ron tak to nazwał.

- Jestem pewny, że Gryfońska chodząca encyklopedia wyprowadziła was z błędu.

- Tak, cóż... zajęło to kilka godzin, ale zdecydowaliśmy, że byłem jaguarem.

- Mam wrażenie, że z dziwnym umaszczeniem - powiedział Severus łącząc informacje.

- Huh?

Severus popatrzył na niego góry i uśmiechnął się z wyższością. - Czarny Potter, Granger ci tego nie wytłumaczyła?

- Och, tak. - odwrócił twarz zażenowany.

- To bardzo interesujące.

- Aha, zgodnie z tym co znaleźliśmy, jeśli bym dostał się wystarczająco blisko to mógłbym zmiażdżyć moimi szczękami czaszkę Voldemorta.

Nie byłoby to zbyt demonstracyjne?

- Cóż, to jest wyzwanie, nieprawdaż? - odpowiedział zamiast tego Severus. - Nie dopuściłby cię na 10 jardów zanim by nie transfigurował twojego dużego kota w kociątko. Potem, będąc złym Czarnym Panem jakim jest, natychmiast by ciebie zgniótł obcasem buta.

Harry skrzywił się na żywe wyobrażenie. - Tak, wiem to. Pomimo tego, to miła fantazja.

- Myślę, że 17-letni chłopak powinien mieć bardziej interesujące fantazje - wymamrotał Severus i mógł podziwiać kolor, który oblał twarz Harry’ego.

Tak ładnie się rumieni.

- Więc, kiedy Vold… znaczy Czarny Pan jest w mojej głowie przez większość czasu, to trochę trudne. Ale ostatnio miewam jakieś lepsze. - Odwzajemnił uśmiech.

Jasna cholera.

Jak Severus mógł o tym zapomnieć? Jeśli cokolwiek było w stanie, to tylko to mogło go trzymać z dala od jego Harry’ego.

O jejku, już zaborczy? I od kiedy stał się dla niego Harry’m?

- Co? - zapytał z ciekawością Potter.

Najwyraźniej jego ekspresja zdradziła jego obawy. - Potter, Czarny Pan nie może się dowiedzieć o niczym co zrobiliśmy.

- Nie dowie się.

- Skąd możesz być pewny?

- Ponieważ, kiedy się budzę mogę czuć jak próbuję dostać się do środka - powiedział mu Harry. - Może to zrobić tylko wtedy, gdy śpię albo jestem tak wyjątkowo słaby, że…

Severus smutno potrząsnął głową. - Nie będę ciebie narażać na niebezpieczeństwo.

Tak, i stałeś się wabikiem na Harry’ego szybciej niż mógłbyś powiedzieć „Lunch dla Nagini”.

- Co? - Harry wyglądał na zdezorientowanego.

- Może to był zły pomysł…

Potter zerwał się na nogi, zaskakując tym Severusa.

- Czekaj sekundę. Jesteś gotowy zaryzykować swoją pracę i całą cholerną resztę, żeby ze mną być, ale wystarczy wspomnieć o Czarnym Panie i nagle wymiękasz?

- Potter - ostrzegł go Severus.

- Nie - obstawał przy swoim Harry. - Przepraszam, ale Voldemort zniszczył wszystko inne w moim życiu, nie pozwolę mu zniszczyć tego.

- Potter…

- Będę szczęściarzem jeśli dożyje do zakończenia szkoły, więc nie zamierzam przepuścić żadnej okazji mego życia, która mi się nadarzy. - przerwał dla nabrania tchu i Severus nie mógł nic na to poradzić jak tylko zauważyć jego falującą pierś. - I, i… jeśli nie jesteś już zainteresowany, cóż, wtedy… wtedy, znajdę innego Śmierciożercę by uprawić z nim seks.

Cóż, to się nigdy nie zdarzy.

Harry skrzyżował ramiona, patrząc na niego groźnie ponad biurkiem i Severus nie mógł się już powstrzymać. Wybuchnął śmiechem. Pomimo tej specyficznej teorii, która zawierała jeden z jego największych lęków, namiętna tyrada Harry’ego była po prostu zbyt słodka.

- Chodź tu - rozkazał Severus i Potter podszedł do niego bez wahania czy lęku. Właściwie, jego podbródek bezczelnie się trząsł.

Severus wstał i objął dłońmi pełną wyrazu twarz Pottera. Potem pocałunkiem wygonił wszystkie myśli o kimkolwiek innym niż on sam. Kiedy w końcu Severus uniósł jego głowę, Harry trzymał się go kurczowo i ciężko oddychał. Przypatrzył się siniakom, które znowu zostawił na szyi Harry’ego. Bachor powinien łatwo nabawiać się siniaków.

Przyznaj się. Lubisz zostawiać na nim ślady.

Severus to zignorował i odsunął Pottera na wyciągnięcie ramion. Naprawdę muszą trochę popracować. Severus musiał wiedzieć jak daleko Harry umiał się sam bronić.

- Dobrze, przetestujmy twoją Oklumencję.

Potter opanował się, nieco zaskoczony przez nagłą zmianę atmosfery. Severus puścił go i wprowadził między nimi pewien dystans.

- Mówiłem ci - powiedział Harry, dziwnie na niego patrząc. - Nie potrze…

Severus nie dał mu szansy skończyć. Wyjął swoją różdżkę. - Legilimens.

Przez chwilę był tam przebłysk czegoś, może wspomnienia, może emocji. Severus nie mógł powiedzieć czego, bo po chwili to znikło. Została tylko nicość.

- Bardzo dobrze, Potter.

- Jak już próbowałem ci powiedzieć, może się dostać tylko wtedy, gdy jestem zmęczony albo bardzo śpiący.

Severus skinął głową. - Być może możemy to powstrzymać dzięki eliksirowi - powiedział Severus, przemierzając kilkanaście kroków. - Coś mniej uzależniającego niż ten który robisz. Lepszy do częstszego używania.

Potter ożywił się. - Zacząłem robić jeden, ale nigdy nie mogę przejść przez główną fazę.

Severus znowu się do niego zwrócił. - Naprawdę?

- Tak. Zacząłem z bazą z gumochłona i próbowałem utrzymać jego stabilność, ale wygląda na to, że nie mogę tego zrobić bez robienia go uzależniającym.

- Jest bardzo trudno uniknąć używania gumochłonów w eliksirach nasennych - zgodził się Severus.

Potter skinął głową.

- Więc mi pomożesz?

Było tak dużo nadziej w tej jednej prośbie, że Severus miał ochotę przekląć każdego kto kiedykolwiek zlekceważył potrzeby chłopca.

Popatrz w lustro.

Severus zignorował głos, chcąc całym sobą wynagrodzić krzywdy chłopcu. Ruszył, by znowu stanąć przed chłopakiem i delikatnie uniósł jego twarz.

- Potter, nie zwracałeś uwagi na to co mówiłem? - powiedział łagodnie Severus. Z większym przekonaniem, dodał - Chcę ci pomóc. Pomogę ci.

Harry skinął głową, patrząc w górę nie zamaskowanym zielonym spojrzeniem. - A pocałujesz mnie znowu? - wyszeptał. Potter uchwycił przód szaty Severus, jego głowa pochyliła się oferując swoje słodkie usta.

- Powinniśmy pracować, Potter - powiedział gwałtownie Severus. Wspomnienie smaku tych ust nie pomagało. Wyglądało na to, że jego umysł nie należał do niego, kiedy Harry znajdował się w tym samym pokoju. Był nieustannie prowokowany przez bachora.

- Jakaś zachęta? - powiedział Potter, oddychając wprost w usta Severusa.

Słyszałem bardzo dobre opinie o programach motywacyjnych.

Kiedy Severus zmiażdżył swoimi wargami usta Pottera, spróbował przypomnieć sobie dlaczego myślał, że to mogło być kiedykolwiek w najmniejszym stopniu złe. Taka doskonałość mogła być tylko darem od bogów. Poczuł dłonie na swojej skórze i cofnął się. Potter rozpiął jego szatę i połowę guzików od jego koszuli. Ciekawskie palce błądziły po jego piersi, po jego sutkach, które pod ich dotykiem skamieniały.

Jęcząc, oparł Harry’ego o biurko i zdarł T-shirt z jego gładkiego ciała. Satyna kryła muskuły, falujące pod jego opuszkami, kiedy badał swoimi dłońmi pierś Harry’ego. Chłopak wygiął się w łuk i jęknął, a Severus przesunął swoje usta w dół do jego ulubionego miejsca na gardle Harry’ego.

Podnosząc jego głowę, przyciągnął Harry’ego do siebie, a ich nagie piersi ocierały się o siebie. Potter jęknął i znowu zaatakował swoimi ustami, niezdarnie pociągając przy tym za szatę Severusa.

- Łoł - wydyszał Severus, cofając się. - Zwolnij.

Potter wyglądaj przez moment na zmieszanego, potem znowu wyciągnął ręce po twarz Severusa.

- Potter, w razie gdyby uciekło to twojej uwadze, jesteśmy w moim gabinecie.

- Co z wspaniałą fantazją wzięcia mnie na twoim biurku?

Severus zamrugał z zaskoczenia.

- Nie? Może wolisz być na dole.

Severus znowu zamrugał, a potem uśmiechnął się ironicznie. Natychmiast scałował samozadowolenie z napuchniętych ust Pottera.

- Ok. Nie wolisz być na dole - powiedział Harry głosem zachrypniętym z pasji. - Więc jaki masz problem ? To nie tak, że jestem prawiczkiem.

Oczy Severusa przesunęły się po twarzy Harry’ego, jego palce kreśliły mapę delikatnej żuchwy i policzków. Wtedy spotkał zielone spojrzenie. - Och?

Potter odwrócił wzrok. - Cóż, niedokładnie.

Severus obrócił jego twarz z powrotem. - Co masz na myśli przez „niedokładnie”?

- Więc, byłem z dziewczyną - właściwie kobietą.

Severus uniósł brwi. - Jeden z twoich wielu podbojów? - Nie mógł nic poradzić na złośliwy uśmiech.

Potter zmarszczył brwi. - Ach, tak. Dokładnie. Nie wiesz, że ustawiają się do mnie w kolejce.

Znowu ten defensywny sarkazm.

- Potter czy myślisz, że wierzę we wszystko co przeczytam?

Severus utrzymał chwyt na twarzy Harry’ego, więc ten spuścił oczy. - Nie mogę nadążyć za moją nędzną reputacją.

- Tak, pamiętam. Więc co jest prawdą? - wtrącił się Severus. Kontynuował wolną pieszczotę na twarzy Harry’ego, a on pochylił się w kierunku dotyku. - Jak miała na imię?

Potter westchnął - Helen albo Helena albo…

- Nie możesz sobie przypomnieć? - zapytał Severus z rozbawieniem.

Oczy Pottera się otworzyły i jego broda drgnęła, a potem westchnął z rezygnacją. - Właściwie to tak - przyznał. - Syriusz nie chciał bym umarł jako prawiczek, więc zabrał mnie do… do…

Severus zamrugał. - Czy próbujesz mi powiedzieć, że kupił ci kobietę?

- Tylko na kilka godzin - przerwał. - No dobrze, na godzinę.

Severus prychnął.

- Myślę, że nie była zbyt dobra - Harry narzekał. - Ale to może moja wina.

Severus przemyślał to. Próbował sobie przypomnieć jak to było, kiedy jego własne preferencje były niesprecyzowane. - Czy kiedykolwiek przyszło ci na myśl, że może preferujesz mężczyzn?

- Tak, ale nie zanim ty… - Harry gwałtownie uciął i odwrócił wzrok, oczywiście nie chcąc ujawniać aż tyle.

- Czy ty sugerujesz, że jestem pierwszym mężczyzną z…

Teraz Potter spiorunował go wzrokiem. - Poszedłbym do…

- Kiedy? - wyzwał go Severus. - Kiedy ten twój chrzestny kundel zabrał cię do żigolo? To prawdopodobnie zmieniłoby całkowicie twoją seksualność.

- Czy możemy nie wspominać o seksie i Syriuszu w tym samym czasie, proszę.

Nie mogę się nie zgodzić.

Severus uśmiechnął się ironicznie. - Myślę, że da się zrobić.

Harry wyszczerzył się znowu, wyglądając zdecydowanie rozpustnie z poczerwieniałymi od pocałunków ustami i rozczochranymi włosami. Półnagiemu chłopcu w ramionach Severusa, byłoby bardzo łatwo zmusić go do zgody na cokolwiek.

- Tak długo jak jesteś w tak zgodnym nastroju…

Severus zmarszczył brwi, zastanawiając się czy kiedy nie patrzył, Potter nauczył się Legimencji. - Co?

- Może moglibyśmy pocałować się nieco więcej - zasugerował.

Jesteś pierwszym mężczyzna, który go dotyka. Nikt inny nie czuł tych odzewów, nie słyszał tych rozkosznych dźwięków pożądania.

Myśli Severusa coraz bardziej go pochłaniały i jego ciało entuzjastycznie na nie odpowiadało.

Jego opór nieco zelżał, kiedy Harry w końcu dał sobie radę ze zdjęciem szaty z jego barków. Potem szybko pozbyli się jego koszuli, a wtedy czuł już tylko dłonie Harry’ego na plecach - i stracił rozsądek.

Kiedy Severus zaczął badać pierś Harry’ego za pomocą ust, poczuł palce na zapięciu swoich spodni. Potter jęknął, ale Severus nie wiedział czy dlatego, że Severus ssał jego sutki czy z frustracji.

- Chcę cię dotknąć - wymamrotał Harry we włosy Severusa.

- Nie tutaj - powiedział Severus, przesuwając ustami dookoła barku Harry’ego.

Głowa Pottera znowu opadła, kiedy Severus ponownie przesunął językiem w górę jego gardła. - Podłoga? Kanapa? Łóżko? Gdzie?

Severus znów uniósł dłońmi głowę Potter. Prowadził je po jego czole, odsuwając grzywkę z blizny. - Jesteśmy bardzo chętni, prawda?

Zielone spojrzenie spotkało jego i Severus został zaskoczony zaufaniem w nich. Harry skinął głową. - Tak. A ty nie chcesz?

- Nie masz nawet pojęcia - powiedział bezwiednie Severus, ale został nagrodzony przez uśmiech. - Ale…

Ramię Severusa zapiekło, więc warknął, przyciskając lewe ramię do piersi i odsuwając się od Pottera. Zaskoczony zobaczywszy Pottera na podłodze, ukląkł obok niego.

- Co się dzieje?

Wtedy zauważył dłoń Harry’ego przyciśniętą do jego czoła.

- Boli, kiedy wzywa Śmierciożerców? -zapytał Severus z niepokojem.

- Nigdy nie byłem pewny - powiedział Harry. - Ale czasami wydaje się, że boli bez powodu.

Severus skinął głową. To był pierwszy raz, kiedy Czarny Pan wezwał go w obecności Pottera, więc było rozsądnie przypuszczać, że kiedy Czarny Pan wzywa swoje sługi, blizna Pottera powinna boleć.

Pomógł podnieść się na nogi Potterowi, a potem pozbierał swoją koszule i szatę.

- Ubierz się, Potter - powiedział Severus. - Muszę iść.

Potter magicznie naprawił swój zniszczony T-shirt i włożył go przez głowę. - Jesteś pewien, że powinieneś iść?

- Muszę iść, Potter - warknął Severus. - Wezwał nas. - Severus wyprostował swoją szatę i spojrzał na Pottera, który stał cicho patrząc. - Na co czekasz?

- Ja, ja, um…

- Wyrzuć to z siebie, Potter.

- Racja. - Potter odwrócił się, ruszył do drzwi i zaczekał dopóki Severus nie zdjął zabezpieczeń. Odwrócił się do Severusa z obcym wyglądem na twarzy. - Bądź ostrożny, Profesorze.

Severus patrzył jak Potter wychodzi.

Martwił się o ciebie.

Severus ogrzał się tą myślą, kiedy złapał garść proszku Fiuu i wrzucił go w płomień.

Nie zajęło dużo czasu Dyrektorowi, by odpowiedzieć.

- Ach, Severusie - powiedział Albus miło. - Jak tam twoja sesja z Harry’m?

- Będę musiał opowiedzieć ci później Dyrektorze. Zostałem wezwany.

Twarz Albusa wyrażała zaniepokojenie i żal. - Będziesz ostrożny, prawda?

Za każdym razem to samo.

Severus skinął głową. - Muszę iść.

- Zobaczymy się później.

Severus opuścił kominek, zebrał swoje rzeczy i opuścił lochy.


************************

Harry przekonywał siebie, że Snape był tylko zdenerwowany, ponieważ wezwał go Voldemort. Ukrywali tak dużo, że to byłoby niewyobrażalne, by tak nagle stał się tak zimny.

Tak, to musiało być to.

Myślał o wieczorze. Był cudowny. I mógł ufać Snape’owi. Teraz to wiedział. Snape będzie chronił jego sekrety i będzie tu dla niego. Snape mu pomoże z eliksirami i jego obroną, i mógł mieć tyle pocałunków ile chciał.

I więcej niż pocałunków. Harry nie mógł się doczekać. Snape nie wydawał się nawet rozczarowany, że Harry nie miał dużo doświadczenia. Właściwie, wyglądał na zadowolonego.

I sprawił, że Snape się roześmiał. Harry wiedział, że Snape ma dziwne poczucie humoru, czarne i sarkastyczne. Kto mógł wiedzieć, że ma także to sprośne?

I było tam tego więcej. Harry był tego pewien.

Chciał wiedzieć wszystko. Chciał wiedzieć wszystko, co było do dowiedzenia się o Severusie Snape’ie.


* - W oryginale jest ( Weasel - Łasica), ale uznałam, że Wiewiór lepiej pasuje do Rona.


Rozdział 5 - Desperacja


Im dalej Harry szedł przez lochy, tym bardziej stawał się zaniepokojony. Jego myśli przeszły od refleksji do teraźniejszości i został uderzony przez fakt, że Voldemort wezwał swoich Śmierciożerców. I Severus poszedł.

Harry miał zbyt dużo wizji o cudownych rzeczach, które zrobił Voldemort ze swoimi Śmierciożercami, że na myśl o tym, iż Severus jest z nimi przebiegły go lodowate dreszcze.

Oczywiście Severus był szpiegiem przez lata i zawsze udawało mu się ogłupić Voldemorta, ale co jeśli Oklumencja Snape’a zawiedzie? Co jeśli Voldemort odkryje, że on i Severus się całowali? Prawie…

Harry rozejrzał się dookoła.

- Niech to szlag - wymamrotał. Gdzie był do cholery? Był tak pochłonięty swoimi myślami, że musiał źle skręcić. Zawrócił, dopóki nie rozpoznał jakiejś statuy i nie poszedł w prawidłowym kierunku, który powinien prowadzić w stronę schodów i wyjścia z lochów.

Próbował oczyścić umysł, tak jak nauczył go Severus, ale to tylko doprowadziło do tego, że jego myśli wróciły z powrotem do Severusa. Każdy raz, kiedy Snape szedł do Voldemorta, mógł być jego ostatnim razem.

Może jeśli porozmawia z Dumbledorem…

Ale wtedy Dumbledore mógłby nabrać podejrzeń. Mimo wszystko, ledwo się wzajemnie tolerowali. Nawet teraz, żaden z nich nie zdradził, że ich nienawiść zmieniła się w rodzaj wzajemnego szacunku. A teraz to.

- Potter.

Ktoś się poruszył, by zablokować mu drogę. Cholera, znowu się zamyślił.

Harry popatrzył w górę i rozpoznał Blaise’a Zabiniego, potem szybko rozejrzał się dookoła. Kiedy odczuł ulgę widząc, że Ślizgon jest sam, zwrócił swoją uwagę z powrotem na niego.

- Zabini - powiedział po prostu.

- Co robisz dzisiaj samotnie tu na dole? - głos Zabiniego był sugestywny i prawie radosny. Harry obejrzał się znowu dookoła, oczekując kilkunastu Ślizgonów wyskakujących nagle z ukrycia.

Harry wymuszenie się wzdrygnął i powiedział przygotowaną wymówkę.

- Korki z Eliksirów.

Zabini wyglądał przez chwilę na zszokowanego.

- Bierzesz korki z Eliksirów?

- E… No - przyznał Harry.

Zabini wyglądał na zdezorientowanego.

- Ale jesteś w Owutemowej klasie.

Harry szybko pomyślał.

- Dlatego, że mam dodatkowe lekcje. Dumbledore chce, żebym uczęszczał na eliksiry, więc… - Harry przerwał i popatrzył na Zabiniego. - Właściwie dlatego ci się tłumaczę? - wymamrotał do nikogo w szczególności. Ruszył by obejść Zabiniego, ale ten chwycił go za ramię.

- Zaczekaj - powiedział. - Przepraszam. Po prostu to mnie zaskoczyło. Nie sądziłem, że Snape pogodziłby się z czymś takim.

Harry nie mógł nic poradzić na uśmieszek.

- Nie powiedziałem, że Snape był „uradowany” tym.

Zabini wyszczerzył się co zaskoczyło Harry’ego.

- Założę się - powiedział.

- Cóż, skoro to zostało ustalone - powiedział Harry, wyrywając rękę. - Po prostu się stąd wyniosę.

- Czekaj.

Harry odwrócił się.

- Co? - zapytał z rozdrażnieniem. Zabini podszedł bliżej.

- Czego chcesz Zabini?

Zabini podniósł rękę i dotknął twarzy Harry’ego, a jego oczy nagle rozświetliły się głodem. Harry, zdezorientowany przez chwilę mrugał, a potem zrozumiał.

Prychnął, odepchnął rękę Zabiniego i dał krok do tyłu.

- To bardzo zabawne Zabini - powiedział Harry. - Możesz powiedzieć Malfoyowi, że nie jestem tak głupi.

Zabini wyglądał na zdziwionego.

- To nie ma nic wspólnego z Draco.

Harry kontynuował cofanie się.

- Naprawdę? - powiedział powątpiewająco Harry, utrzymując kontakt wzrokowy. Wiedział, że lepiej nie odwracać się plecami do Ślizgona. Wtedy przypomniał sobie Rona. Jego oczy rozszerzyły się.

- Ach, teraz rozumiem. Po prostu robisz sobie drogę poprzez Gryfoński Pokój Wspólny.

Zabini uśmiechnął się z wyższością, wyglądając na zadowolonego, że Harry załapał o co mu chodzi.

- Tylko, że tak powiem - powiedział. - toruję sobie drogę do ciebie, Harry.

Boże, co za żart.

Zabini kontynuował powolne podążanie za Harrym, kiedy ten się cofnął.

- Nie masz nikogo na serio, prawda? - zapytał Zabini. - Chociaż wydaje się to raczej wątpliwe. Gdyby tak było, to cała szkoła wiedziałaby o tym.

Harry zastanawiał się czy w ogóle musiał odpowiadać na to pytanie. Jeszcze jeden zakręt i mógłby uciec na górę, z lochów i od tej dziwacznej, surrealistycznej rozmowy.

- Właściwie nie - i tak odpowiedział Harry.

- W takim razie ten znak na twoim karku, aż się prosi o wytłumaczenie - powiedział znacząco Zabini.

Ręka Harry’ego wystrzeliła do jego szyi i zwalczył uśmiech, który chciał się rozlać na jego twarzy. Zamiast tego posłał Zabiniemu nachmurzone spojrzenie.

- Nie jesteś moją matką Zabini. Nie muszę tłumaczyć ci się z moich związków.

- Nie, nie musisz - Zabini odsunął ten pomysł na bok. - Ja tylko mówię, że jeśli to jest na poważnie, to jak wytłumaczysz małą schadzkę ze mną?

Harry musiał się na to roześmiać. Skąd się miałoby to wsiąść?

- Nie będę miał takiego problemu Zabini - powiedział mu Harry. - Po pierwsze, to - wskazał swoją szyję - nie jest poważne. Po drugie, nie jestem zainteresowany, więc dzięki za propozycję. - Popatrzył z wdzięcznością na schody. Nareszcie.

- Przepraszam - skinął głową - Muszę iść.

- Potter… Harry.

- Poza tym - Harry rzucił przez ramię, kiedy wspinał się w górę schodów. - Ron powiedział, że nie całujesz za dobrze.

Harry zadowolony ze swojego pożegnalnego docinku, nie zauważył wyrazu okropnej wściekłości, który pojawił się na twarzy Blaise’a Zabiniego. Nim się obejrzał, był już przed Grubą Damą. Nie mógł mieć nadziei, że Ron i Hermiona poszli już spać. Byli gotowi rzucić się na niego, gdy wszedł do Pokoju Wspólnego.

Niepokój Harry’ego o Snape’a był widoczny i jego przyjaciele zrobili co mogli, by utwierdzić go w przekonaniu, że Snape wie co robi. Nie wspomniał o epizodzie z Zabinim. W każdym razie było to prawdopodobnie jakieś dziwne, sprowokowane przez Malfoya wyzwanie, więc nie widział sensu o tym mówić.

Głównym problemem było zaśnięcie. Ron i Hermiona próbowali nakłonić go do wzięcia eliksiru. Harry opierał się, ponieważ jeżeli Voldemort coś planował, to może byłby w stanie to zobaczyć i mógł w razie potrzeby zaalarmować Dumbledore’a.

Z drugiej strony potrzebował snu. Jeśli skończy w stanie wyczerpania i Severus się o tym dowie, to Harry niewątpliwie znowu będzie pojony eliksirami.

Jednakże jego przyjaciele odnieśli sukces, jak zwykle, wymuszając na nim wzięcie eliksiru. Ron wyjął fiolkę z dłoni Harry’ego zanim ten ją upuścił.

Harry poczuł jego efekty w ciągu chwili.

- Och, i Harry - Hermiona wyszeptała do jego ucha.

- Hm? Co? - powiedział sennie.

- Rano możesz chcieć usunąć tą malinkę - powiedziała mu, ale w jej głosie było rozbawienie.

Harry w roztargnieniu dotknął siniaka na szyi i uśmiechnął się.

- Nie wiem - wymamrotał. - Raczej mi się podoba.

Ron i Hermiona pomogli mu położyć się na łóżku. Ron zdjął jego buty, podczas gdy Hermiona ściągnęła jego szatę.

- Może, ale to spowoduje, że ludzie zaczną się zastanawiać gdzie ją zdobyłeś - wytknęła Hermiona.

Ron prychnął.

- No - zgodził się. I ponieważ to ty, będzie z tego powodu cały skandal. I wszyscy będą chcieli wiedzieć, kto jest tą tajemniczą osobą i...

- Rozumiem - Harry wymruczał, marszcząc brwi. - Hermiono możesz?

Hermiona popchnęła go na plecy i Harry poczuł jak jego nogi są kładzione na łóżku. Jego oczy przymknęły się i poczuł pocałunek wyciśnięty na jego czole. Punkt na jego szyi zakłuł, kiedy siniak został usunięty.

- Nie martw się - Hermiona znowu wyszeptała do jego ucha. - Jestem pewna, że Snape niedługo zrobi ci kolejną. Wydaje się lubić ten szczególny punkt.

Harry poczuł jak na jego twarzy formuje się uśmiech.

- Nie musiałem tego słyszeć - wymamrotał Ron.


*****************************

- Severusie, zostań.

Severus stłumił wzdrygnięcie i skinął głową. Inni Śmierciożercy wyszli z pokoju zgromadzeń, który był niczym więcej jak wysprzątanym głównym holem z tronem. Czarny Pan nabył zamek do spotkań. Nikt nie wiedział dokładnie gdzie był, kiedy wszyscy aportowali się do niego, ale architektura zamku sugerowała, że byli raczej w Anglii niż w Szkocji.

- Mój Panie - powiedział Severus, kiedy zostali sami.

Czarny Pan przywołał go bliżej i Severus zbliżył się z niepokojem. Jego mentalne blokady były u szczytu formy, ale nic by nie dały jeżeli Czarny Pan był w mściwym nastroju.

Jednak to, że odesłał rodzinę było jasną wskazówką, iż Severus nie był zaproszony tu na sesję tortur. Do tego Czarny Pan chciał widowni.

- Czy Potter jest z kimś blisko? - zapytał bez wstępu Czarny Pan. - Podejrzewam, że jest ktoś do kogo ma silniejsze uczucia.

- Och? Jak...

Zignorował pytanie. - Mam swoje sposoby.

Severus ukrył uśmieszek. Teraz znał je. Jeśli Potter nie otworzyłby się przed nim, to byłby całkowicie zdumiony. Zadrżał, tylko myśląc co może planować Czarny Pan.

Severus odsłonił swoje myśli. - Panie, jesteś już poinformowany o Blacku i przyjaciołach Pottera...

- Mam na myśli uczucia o romantycznym podłożu - sprecyzował niecierpliwie Czarny Pan.

Severus w duchu westchnął.

- Nic mi o tym nie wiadomo, mój Panie. On...

- Jest ktoś - nalegał. - Wiem to. Dowiedz się w kim jest zakochany chłopak, Severusie. Dowiedz się kto to jest.

- Jak sobie życzysz? Um. Przynęta, mój Panie?

- Może. Odejdź.

Severus wiedział, że lepiej nie naciskać.

- Tak, Panie. - Ukłonił się nisko i wycofał.

Severus opuścił pokój zgromadzeń mamrocząc cicho o obsesyjnych szaleńcach.

Chociaż sam jesteś nieco obsesyjny na punkcie Harry’ego Pottera, nieprawdaż?

Severus nie czuł potrzeby, by wytknąć irytującemu głosowi, że nie miał obsesji, tylko czuł pociąg. I to nie miało znaczenia, ponieważ uczucie było odwzajemnione. Jednakże był zadowolony ze swoich umiejętności Oklumencji, ponieważ znowu utrzymał Czarnego Pana z dala od swojego umysłu. Jeśli odkryje, że Potter był jego... jego...

Kim? Chłopakiem? Kochankiem?

Severus nie miał sposobności zastanowienia się nad odpowiedzią, gdyż jak tylko wyszedł z zamku obok niego stanęła jakaś postać. Wzrost i budowa wskazywała, że tą osobą był Lucjusz Malfoy.

Cudownie.

- Masz ochotę na drinka, Severusie? - To był Lucjusz.

- Jest późno - odpowiedział Severus. - Muszę wrócić do Hogwartu.

- Nie jest bardzo późno - Malfoy chwycił go za ramię i zmusił do zatrzymania się.

- Wróć ze mną do Malfoy Manor. Napijemy się - nakłaniał.

Severus popatrzył mu w oczy, jedyną rzecz widzianą poprzez maskę i zobaczył determinacje, nadzieję i błysk desperacji. Jak dotąd Lucjusz był bardzo przekonujący. Był także wystarczająco sprytny, by wymyślić jakikolwiek niezbędny powód, zostać z nim sam na sam.

To może być test.

Czy Severus był znowu podejrzany?

Zrezygnowany, Severus zgodził się i skoncentrował się na Lucjuszu, kiedy ten aportował ich obu przez osłony do Malfoy Manor.


***********************

Severus rozluźnił się na skórzanej sofie w gabinecie Lucjusza i wziął szklankę brandy, którą ten mu zaoferował. Lucjusz pociągnął łyk ze swojej szklanki i zaczął krążyć. Coś było nie tak.

- Co się dzieje, Lucjuszu? - zapytał otwarcie Severus.

- Nasz Pan jest gotowy do inicjacji Draco.

Niespodzianka.

- Tak wcześnie? - to zaniepokoiło Severusa. Nie chciał, by Draco stał się częścią tej potwornej grupy, ale ocenił, że Lucjusz byłby tym zachwycony. Lucjusz wyglądał na dalekiego od zadowolenia.

- Tak. Myśli, że mając Draco jako Śmierciożercę, będzie miał lepsze szanse, by schwytać Pottera. - Na jego twarzy był obecny szyderczy uśmieszek, kiedy Lucjusz wywarczał zamiary Czarnego Pana. Które oczywiście były absurdalne.

- Ale oni sobą gardzą - powiedział po prostu Severus. - Wiesz to.

- Oczywiście, że to wiem - syknąć Lucjusz. - Ale percepcja i uczucia naszego Pana są zaburzone i nielogiczne, kiedy chodzi o Pottera. Wydaje się myśleć, że Draco może mieć więcej okazji, aby zbliżyć się wystarczająco do chłopaka, by go zmylić.

Potter na szczęście był na to zbyt rozsądny.

- A co ty myślisz? - zapytał Severus.

- Myślę, że to niedorzeczne - zgodził się Lucjusz. - Jeśli Potter byłby tak głupi albo tak łatwowierny, byłby już martwy.

- Ale? - przynaglał Severus, to już wiedząc.

- Ale nasz Pan nalega, że Draco mógłby - Lucjusz skrzywił się. - uwieść go.

To przyciągnęło uwagę Severusa. Draco? Uwieść Harry’ego? To nigdy by się nie wydarzyło, ale myśl o Draco próbującym tego, dotykającym jego Harry’ego...

Severus opanował myśli i okiełznał swoją twarz.

- Jest dobrze wiadome, że twój syn to seksualny drapieżca. Może, i to robi, przelecieć każdego w szkole. - Severus odważył się na złośliwość. - Powinieneś być dumny. Przewyższył nawet twoje wyczyny.

Lucjusz nie mógł nic poradzić na uśmiech wyższości, ale Severus miał wrażenie, że było coś jeszcze. Miał racje.

- Chce, by mój syn był bezpieczny, Severusie - ogłosił dobitnie. - Mój los jest związany z Czarnym Panem. Narcyza nie widzi jak maniakalnie obsesyjny na punkcie Pottera stał się nasz Pan od misji w Ministerstwie. - Lucjusz pociągnął kolejny głęboki łyk ze swej szklanki. - Zaakceptuje porażkę z naszym Panem, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, by utrzymać mojego Smoka z dala od tej wojny, w którą zacząłem wątpić.

Severus zamrugał. Lucjusz otwarcie oznajmił, że kwestionował cele Czarnego Pana.

- Czemu mi to mówisz, Lucjuszu?

- Severusie, od dawna jesteśmy przyjaciółmi - powiedział Lucjusz, odwracając się do niego twarzą. - Byliśmy blisko. Jesteś ojcem chrzestnym Draco.

- Wiesz, że zrobiłbym wszy...

- Wiem, Severusie - Lucjusz przerwał z westchnieniem - Ale chcę, żebyś powiedział Dumbledore’owi, że zrobię wszystko co mogę, by Draco był bezpieczny.

Severus wstał. Lucjusz zamierzał zdradzić Czarnego Pana?

- Co proszę?

- Malfoy Manor jest bezpieczne, Severusie - warknął zniecierpliwiony Lucjusz. - Porozmawiajmy szczerze. Wiem, że Czarny Pan myśli, że jesteś podwójnym agentem i miałem więcej niż jedną okazję, by zapewnić go o twojej lojalności.

- Miałeś?

- Och, tak. Ale znam cię Severusie i wiem, że służysz jasnej stronie, a także kilkanaście powodów dla których to robisz.

Teraz Severus stał się podejrzliwy.

- Tak? Skąd?

- Nie życzę sobie o tym dyskutować, ale powiedzmy, że Draco jest tak dobrym szpiegiem jak ty.

Och, po prostu fantastycznie.

- To nie ma znaczenia - powiedział stanowczo. - To co ma znaczenie to Draco. Nie chcę by nasz Pan położył na nim ręce. Rozumiesz?

- Tak, Lucjuszu rozumiem. - Więc to szantaż. Pomóż Lucjuszowi albo zgiń, kiedy Lucjusz powie Czarnemu Panu wobec kogo Severus jest tak naprawdę lojalny.

- To nie groźba, Severusie - zapewnił go Lucjusz. - Po prostu stary przyjaciel prosi o pomoc dla swojego syna. Syna, który jest wciąż w wielu sprawach naiwny, i tak, nawet rozpieszczonym, ale pomimo tego jest jego synem.

Severus studiował uważnie Lucjusza. Na jego twarzy nie pojawił się żaden cień podstępu.

- Rozumiem.

- Wiec pomożesz mi, Severusie? - błagał Lucjusz.

Severus skinął głową.

- Tak, Lucjuszu. Pomogę ci.


***********************

Do czasu Opieki nad Magicznymi Stworzeniami następnego popołudnia, Harry był bliski szaleństwa. Nie widział Severusa przez cały, calutki dzień. Nie pojawił się na śniadaniu ani lunchu i Harry był prawie gotowy do wzięcia szturmem lochów.

Oboje Ron i Hermiona znowu go zapewnili, że Snape był prawdopodobnie cały i zdrowy, ponieważ lekcje nie zostały odwołane i wszyscy Ślizgoni zachowywali się normalnie. To osłabiło większość lęków Harry’ego, ale wiedział, że nie będzie przekonany, że wszystko jest w porządku dopóki Severus znowu nie zrobi mu malinki na szyi.

Ta myśli także wpłynęła na postanowienie Harry’ego, że będzie uprawiał seks z mężczyzną tej nocy, nawet gdyby sam miał go uwieść. Nie był pewien co to spowoduje, ale wiedział, że coś zrozumie. Wiedział, że Severus pożąda go i ocenił, że nie może być zbyt trudno zaciągnąć go do łóżka.

Tak, jego nerwy były zdecydowanie w strzępach i tylko stan wydarzeń na świecie wymagał, żeby Harry zrozumiał te nowe uczucia, które go napastowały i zbadał je do końca. Powolne postępy byłyby dobre dla zwykłych ludzi, ale żaden z nich nie był zwykły i Harry wiedział, że był gotowy do dzielenia doświadczeń z Severusem.

Czysty strach, który poczuł widząc rano to puste miejsce przy Głównym Stole był wymowny. Definitywnie potrzebował więcej od Severusa, i chciał tego teraz.

Jakikolwiek to był związek, musiał posunąć się naprzód.


**********************

Tak szybko jak Severus zamknął drzwi i się odwrócił, jego ramiona zostały wypełnione przez jednego bardzo entuzjastycznego Harry’ego Pottera.

Pomiędzy pocałunkami, usłyszał: - Wszystko w porządku? - i - Tak bardzo się niepokoiłem, kiedy nie pojawiłeś się na żadnym posiłku. - I ostatecznie - Zabiję go, przysięgam.

- Potter - Severus w końcu doszedł do słowa. Odsunął go, trzymając za ramiona. - Wszystko w porządku.

Intensywne zielone oczy studiowały jego twarz, jak gdyby w poszukiwaniu oznak tego, że nie był „w porządku”.

Niepewna ręka sięgnęła i odsunęła kosmyk włosów z przed oczu Severusa. Mężczyzna poszukał wyrazu twarzy Harry’ego i zobaczył rozbitą maskę, zostawiającą otwarty niepokój i zaskakujący strach.

Łał.

- Wszystko w porządku - powtórzył Severus, podkreślając to pocałunkiem.

Kiedy podniósł głowę i popatrzył znowu, twarz chłopca była lepiej przygotowana, ale dolna warga Harry’ego była przygryziona między zębami.

- Przepraszam - wymamrotał Harry i spojrzał w bok.

- Pomimo tego jak jestem zaszczycony tym, że sławny Harry Potter niepokoił się o moje życie, mamy pracę do zrobienia.

Zielone oczy odwróciły się na spotkanie jego i Harry wyglądał na gotowego wybuchnąć albo wycofać się. Ironiczny uśmiech Severusa zdziałał cuda, zapobiegając obu zdarzeniom.

Szeroki uśmiech pojawił się na ustach Harry’ego.

- Zaszczycony, tak? - powiedział żartem. - Profesorze Snape, jestem zszokowany.

Severus podniósł brew.

- Nie bądź zszokowany, Panie Potter - odpowiedział. - Bój się. - przyciągnął znowu Harry’ego bliżej i mocno go pocałował. - Bardzo się bój.

- Tak, sir.

Severus prawie jęknął na zwodniczo niewinną odpowiedz, której towarzyszył porozumiewawczy uśmiech. Gdzie ten bachor nauczył się tych technik? Znowu odsunął go na pewną odległość, przypominając sobie, że mają coś do zrobienia.

Racja, najpierw praca, zachwyty potem.

Severus poddał Pottera serii defensywnych testów, z którymi Harry dobrze sobie poradził - z czego Severus był zadowolony. Zakres ochronnych zaklęć i kontr-zaklęć, które Potter znał był bliski początkującego Aurora.

Pracowali nad udoskonaleniem kilku z nich, zwracając szczególną uwagę na te okropniejsze, których mogli użyć Śmierciożercy.

Podczas gdy w zeszłym roku pracowali nad odruchami Harry’ego, by nie dał się przez cokolwiek zaskoczyć, teraz musieli zwiększyć siłę i trudność klątw o których Severus wiedział obecnie, że Potter jest zdolny rzucić.

- Więc, powiesz mi co się stało? - zapytał Harry, kiedy wrócili do prywatnego gabinetu Severusa.

- Nie - odpowiedział po prostu Severus.

- Nie? - Harry odwrócił się do niego. - Co rozumiesz przez „nie”?

Severus uśmiechnął się ironicznie.

- Nie, znaczy...

- Oszczędź mi sarkazmu - Potter odciął się.

- Dumbledore myśli, że nie...

- Dumbledore? - powiedział Harry, jego złość rosła. - Dumbledore mówi mi co się dzieje tylko wtedy, gdy ktoś umiera - dodał ostro.

Severus wzdrygnął się.

- Wolałbym raczej ominąć tą część, jeśli nie masz nic przeciwko - powiedział Harry.

Ma raczej przekonywujący argument.

- Myślałem, że jesteś po mojej stronie. Jedną z osób, która myśli, że powinienem wiedzieć co się dzieje. Nie zawsze być trzymanym w ciemności.

Ogień złości rozprzestrzeniał się w zielonych oczach chłopca, jego emocje przejęły pełną kontrolę nad jego ekspresją. Przyzwyczaił się do wrzeszczenia na chłopca za noszenia serca na wierzchu, ale teraz wolał widzieć bachora rozświetlonego namiętnością. Jego maska wciąż miała swoje zastosowanie, ale to, że ją opuścił tak chętnie w obecności Severusa, spowodowało jego uśmiech.

- Z czego się śmiejesz? - zażądał Potter.

- Po prostu podziwiałem nie zamaskowane emocje na twojej twarzy - odpowiedział Severus, stwierdzając fakt.

Harry wzdrygnął się.

- Nie lubisz maski Harry’ego Potter? - powiedział sarkastycznie. - Ma 5 standardowych wariantów: zasadnicza złość, niejasne zainteresowanie, żałosna wesołość, pokorna nieśmiałość i głęboka ciekawość, która służy jednocześnie jako niewinne zdziwienie.

Severus zagryzł wargi, by nie parsknąć śmiechem.

- Bardzo dobrze pomyślane - stwierdził. - I nie, nie lubię kiedy używasz jej w mojej obecności.

Potter uśmiechnął się.

- Powinieneś... - uciął i spojrzał ze złością. - Bardzo nieuczciwie - warknął. - Przestań zmieniać temat.

Szybko chwyta.

- Bardzo dobrze - powiedział Severus z westchnięciem. Oparł się o biurko. - Czarny Pan jest świadomy, że masz wobec kogoś romantyczne uczucia.

Szczęka Harry’ego opadła.

- Jak może to wiedzieć? To niemożliwe. Nie był w mojej głowie od... no cóż... od tej nocy w laboratorium. Nie może wiedzieć.

Severus przetrawił w ciszy informacje.

- Możliwe, że po prostu odczytuje twoje emocje i wyczuwa wyraźne różnice - zasugerował racjonalnie. - Czy to możliwe?

- Myślę, że nie - powiedział Potter po chwili myślenia. - Mam na myśli, że to nie niemożliwe, ale nieprawdopodobne. Oboje jesteśmy w stanie to zablokować.

Możliwe, że ma informacje z wewnątrz. - powiedział mu Severus.

- Co? Kto? Czekaj, nie myślisz, że to Malfoy, prawda?

Severus popatrzył twardo na niego. Twarz chłopca wyrażała szczerą ciekawość aczkolwiek nie pogardę.

- No dobrze, Potter - powiedział Severus. - Ale to co ci powiem nie opuści tego pokoju. Włączając w to twoich Gryfońskich przyjaciół - trzymających twoje sekrety.

- Dobrze.

Severus wszystko mu wyjaśnił. Słuchał tego pilnie, okazując zdziwienie tylko wtedy, gdy Severus powiedział mu o Lucjuszu chcącym chronić Draco. Wówczas wybuchnął śmiechem.

Severus skrzyżował ręce i czekał, kiedy ustanie wesołość.

- Przepraszam - wybełkotał. - To po prostu niedorzecznie. Vold... Czarny Pan myśli, że Draco może mnie uwieść? To po prostu, takie... takie... cóż, absurdalne. My się nie znosimy.

Severus skrzywił się. Z jakiegoś powodu, oczekiwał więcej reakcji na Lucjusza, który jako ojciec, chciał chronić swego syna przed Potterem. Ale może ta część nie wryła się w pamięć.

- Och, może moglibyśmy go użyć. - kontynuował Potter. - Tak - Wydawał się teraz podekscytowany, jakby wymyślił jakiś plan. - To byłaby świetna przykrywka. Udawałbym, że widuję się z Malfoyem, podczas gdy my...

Severus skrzywił się jeszcze bardziej.

- Co? To dałoby mi dodatkowy powód do bycia w lochach. Plus na końcu, mogę zawsze powiedzieć, że chroniłem Malfoya. Spełniałby oczekiwania Vold... Czarnego Pana, więc ten nie mógłby go ukarać, ani jego ojca. I Dumbledore mógłby mi powiedzieć wystarczająco dużo rzeczy, które powtórzyłbym Draco, ten Lucjuszowi, a ten Voldemortowi. Wszyscy są chronieni.

- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że im więcej osób zamieszanych w takie kłamstwo jak to, tym więcej rzeczy może pójść źle?

Harry zmarszczył w zamyśleniu brwi.

- Tak przypuszczam.

- W dodatku - Severus stanął przed Harrym. - W scenariuszu, który sugerujesz, musielibyście zachowywać się jak para. Czy myślisz, że jesteś tak dobrym aktorem, Panie Potter?

Harry zamrugał.

Mówiąc szczerze, jest.

Severus nachylił się blisko nad nim.

- Mógłbyś to zrobić? Udawać, że go nie nienawidzisz? Tolerować jego stałe towarzystwo? - To sprawiło, że Harry się wzdrygnął. - Trzymać się za ręce w korytarzach? - Severus podniósł jego twarz, jego palce rozsunęły się dookoła jego policzka. - Pozwolić mu pocałować ciebie?

- Nie lubiłbym tego, ale...

Severus potrząsnął głową.

- Nie, Panie Potter - Severus wymruczał przy jego ustach. - To niedopuszczalne.

Z pewnością niedopuszczalne.

Severus obniżył głowę, miażdżąc usta Harry’ego. Trzymając mocno Harry’ego, jego zaborcze pocałunki demonstrowały jak bardzo nie do przyjęcia był dla Severusa ten pomysł.

- Cóż, to była tylko myśl - powiedział Harry, po wzięciu drżącego oddechu.

Severus uśmiechnął się ironicznie. - Myślenie zostaw mnie, Potter - powiedział i znowu obniżył twarz.

Jego wargi zażądały zaborczo ust Harry’ego i ich języki zatańczyły. Severus nie przestawał, dopóki Harry nie czepiał się go kurczowo i nie dyszał.

- Czy mógłbyś nie nazywać mnie Potter, kiedy całujesz mnie zapierając dech w piersiach? - powiedział bez tchu Harry.

Severus uśmiechnął się złośliwie.

- To da się zrobić - przerwał wymownie - Bachorze.

Harry zmarszczył brwi, ale jego oczy były rozjaśnione humorem.

- Jesteś takim draniem - jęknął i znowu zaatakował usta Severusa własnymi.

Harry przycisnął mocno swoje ciało do Severusa i erekcje obydwu naprężyły się pomiędzy zbyt dużą liczbą warstw ubrań. Palce Harry’ego pracowały na przedzie szaty Severusa.

Nie tutaj.

Harry musiał pomyśleć to samo, ponieważ odwrócił głowę, by się rozejrzeć. Severus skorzystał ze sposobności i zdobył jego szyję.

Z jękiem, Harry wydyszał: - Łóżko.

- Potter - Severus wywarczał ostrzeżenie. Czy młodzi muszą wszystko pośpieszać?

- Dobrze, więc podłoga.

Severus bez wątpienia nie miał zamiaru kontynuować na podłodze. Z westchnieniem, popchnął Harry’ego tyłem przez gabinet, do sypialni, bez odrywania ust z gładkiej skóry na szyi Harry’ego. Do czasu, gdy tył nóg Harry’ego uderzył w łóżko, ten wydawał chrapliwe odgłosy potrzeby.

Pochylając się nad nim, Severus położył Harry’ego na materacu, ciągnąc za jego T-shirt. Harry ochoczo zdjął go przez głowę. Severus przebiegł dłońmi przez gładką skórę, nareszcie nagą pod jego palcami. Jego dłonie zapamiętały ciało nad płaskim brzuchem, cofnęły się do boków i w końcu obwiodły dookoła oba skamieniałe sutki.

Harry jęknął, ściągając szatę Severusa z jego ramion. Mężczyzna szybko ją z siebie strzasnął i położył się na Harrym, odnawiając atak swoimi ustami. Liżąc ścieżkę w dół szyi Harry’ego i niżej, Severus odnalazł sutek i bawił się nim swoim językiem i zębami. Kiedy go possał, Harry z jękiem wygiął się w łuk, a jego dłonie zacisnęły się we włosach mężczyzny.

Severus podniósł się, opierając na dłoniach.

Harry otworzył oczy. Były szkliste i ciężkie od pasji. Jego dłonie poruszyły się by zacisnąć się na w półotwartej koszuli Severusa.

- Och, Boże, Severusie - wychrypiał. - Chcę ciebie.

Severus nigdy nie słyszał tak pięknego wyrażenia.

- Chcę, żebyś był pewny - powiedział, trzęsąc się z własnej potrzeby.

Och, na wszystko co magiczne, proszę bądź pewien.

Harry oblizał swoje nabrzmiałe usta.

- Jestem pewien - wyszeptał. - Któryś z nas może jutro być martwy. Nie chcę tego przeoczyć. Chcę ciebie. Proszę, nie przestawaj.

Elokwentny.

I na słodkiego Merlina, taki trafny.

- Proszę - znowu wyszeptał błagalnie Harry. - Zasługujemy na to.

Te słowa były dla Severusa magiczne. Usiadł i zaczął pomagać Harry’emu z guzikami swojej koszuli. Kiedy ją zrzucił, Harry sięgnął i przebiegł palcami w dół, teraz nagiej, klatki piersiowej Severusa. Mężczyzna wciągnął powietrze by odzyskać kontrolę, a potem chwycił nadgarstki Harry’ego i przyszpilił je do łóżka po obu stronach jego głowy.

- Chcę cię dotknąć - to była cicha prośba, która prawie zadziałała.

- Nie. Jeśli zaczniesz mnie teraz dotykać, to mogę stracić kontrolę. Nie chcę cię niepotrzebnie skrzywdzić.

Był poniekąd niezdecydowany. Bachor, jego bachor, wyciągnięty na jego łóżku, bez koszuli i błagający, to było dość, by popchnąć nawet najbardziej pobożnego do zachowywania się bez opamiętania. Szybko sięgając do stolika przy łóżku, odnalazł słoik i umieścił go blisko na łóżku.

- Ale...

Severus zamknął go w sposób, który działał najlepiej.

W każdym razie bachor zbyt dużo gadał. Kiedy przesunął usta w dół szyi Harry’ego, do gładkiego obszaru satyny rozciągającego się w poprzek jego piersi, Harry był zbyt zajęty próbując sobie przypomnieć jak się oddycha, by się kłócić. Severus przyssał się do jego sutka równocześnie spychając spodnie Harry’ego, odkrywając pomocność młodzieńca, kiedy ten skopał buty i ściągnął z nóg resztę jeansów.

Severus kontynuował całowanie i lizanie podążając w dół płaskiego brzucha, odsuwając ze swej ścieżki proste bawełniane bokserki. Jego usta wyznaczyły dróżkę dookoła sączącej się erekcji, doprowadzając Harry’ego do jęku i niecierpliwego wicia się. Severus zignorował to, kontynuując badanie gładkiej skóry intymnych miejsc Harry’ego. Rozsunął jego kolana, delikatnie przesuwając dłonie w górę i dół wnętrza ud młodzieńca.

Rozkoszne dźwięki jakie wydawał Harry popędzały go, więc nabrał nieco lubrykantu na palce, a jego usta wróciły do lizania jąder Harry’ego. Powoli przeciągnął ustami i językiem wzdłuż penisa Harry’ego, poruszając swoimi naoliwionymi palcami w dół i górę szczeliny między jego pośladkami. Wielozadaniowy olej był jedną z mieszanin Severusa, a jego zadaniem było nie tylko nawilżanie.

- Proszę - usłyszał błaganie, kiedy Harry dalej napierał w poszukiwaniu więcej kontaktu. Odpowiednio się ustawiając, Severus wziął go w usta i wsunął jeden palec w ciasną dziurkę.

Harry nabrał powietrza i sapnął, kiedy Severus powoli go rozciągał. Rozpraszając uwagę Harry’ego ssaniem i wykonując językiem kółeczka na jego penisie, Severus łagodził wtargnięcie swoich palców.

Zanurzając swój język w otwór na czubku jego członka, Severus posmakował oczekiwania Harry’ego.

- Severusie, proszę.

Oczy Severusa błyskawicznie przemieściły się do twarzy Harry’ego.

Subtelne rysy były napięte w wyrazie dręczącej przyjemności: głowa odchylona do tyłu, wargi rozdzielone, a szyja wystawiona w całej posiniaczonej chwale. Severus uśmiechnął się dookoła penisa, a potem zamruczał.

Harry doszedł, a mężczyzna przełknął każdą kroplę.

Severus nie zabrał palców, kiedy wycałowywał ścieżkę z powrotem w górę falującej piersi Harry’ego. Przerwał, by poświęcić więcej uwagi jego szyi, zanim wrócił do jego ust.

- Podobało się? - Severus wymruczał, nieśpiesznie całując Harry’ego, by pozwolić mu posmakować siebie w jego ustach.

Kiedy podniósł głowę, Potter wyglądał na całkowicie zdeprawowanego, ale zdezorientowanego.

- Czemu to zrobiłeś?

- Co zrobiłem?

- Pozwoliłeś mi dojść - powiedział. - Na litość boską, wciąż masz na sobie spodnie. Nie chcesz mnie?

Na Merlina, nawet ty nie jesteś tak niepewny.

- Myślałeś, że skończyłem? - zapytał Severus, podnosząc brew i obracając swoja dłoń. Oczy Harry’ego rozszerzyły się, kiedy trzy palce wewnątrz niego znowu rozciągnęły pierścień mięśni. Severus wycofał je i poruszył się do góry, by popatrzeć w dół na twarz Harry’ego.

- Wierz mi, Panie Potter, do czasu, kiedy skończę z tobą, będziesz należycie i naprawdę wniebowzięty.

Harry uśmiechnął się, rozświetlając się nadzieją i zadziwieniem. - Obiecujesz? - Potem iskra złośliwości rozświetliła jego ekspresje. Przeciągnął się leniwie. - W takim razie może powinienem się zdrzemnąć.

Mały złośliwiec.

Severus uniósł brew i przebiegł palcami w dół ciała Harry’ego, od mostka do krocza. Nacisnął delikatnie skórę za jądrami i potem obwiódł palcami dookoła wciąż nawilżonego otworu. Penis Harry’ego drgnął, gdy ten cicho wciągnął powietrze.

- Może jednak nie - powiedział, a potem usiadł. - Ale muszę nalegać, byś je zdjął - stwierdził, znowu pracując nad zapięciem spodni Severusa.

- Ty nalegasz? - powiedział Severus z rozbawieniem, patrząc jak niezdarne palce Harry’ego wreszcie rozpinają jego spodnie. - Myślisz, że kim jesteś, żeby rozkazywać w moim łóżku?

Harry uwolnił naprężony członek Severusa, opuścił spodnie tak daleko jak mógł, a potem delikatnie owinął dłoń dookoła bolesnej erekcji. Spojrzał na mężczyznę poprzez rzęsy i uśmiechnął się.

- To ja chcę poczuć to głęboko w sobie - powiedział ochryple.

Kto tu właściwie kogo uwodził? Przynajmniej Harry nie wydawał się tego obawiać, ani nawet być nieśmiałym.

Zdecydowanie nie nieśmiały.

Severus stanowczo niecierpliwie oczekiwał na bycie zanurzonym po trzon w słodkim młodym tyłku i usłyszeniu ponownie błagania chłopca. Ale zamierzał zrobić to właściwie, nie tak jak w czasie pierwszego razu Severusa.

Z warknięciem, Severus popchnął go w dół, w tym samym czasie zrzucając pozostałe ubrania. Kiedy znowu położył się na Harrym, kontakt skóry przy skórze spowodował powtarzające się jęki. Severus znowu przykrył usta Harry’ego swoimi własnymi, pocierając razem ich erekcje i szukając po omacku słoika z lubrykantem.

Nogi Harry’ego się rozsunęły i biodra mężczyzny umieściły się między nimi, a obolały od pragnienia penis Severusa urósł do wymaganych rozmiarów.

Pocałunek przybrał na intensywności, kiedy ich penisy otarły się o siebie, a Harry przywarł do jego pleców.

- Och, Boże. Severusie. Proszę. Teraz - Harry wydyszał. Jego całe ciało było napięte jak struna od nadchodzącej przyjemności. Każdy mięsień odpowiadał ochoczo na dotyk Severusa, a każdy przejmujący dźwięk był muzyką dla uszu Severusa.

Został stworzony dla ciebie. W każdym calu.

- Nie ponaglaj tego - błagał Severus, znowu walcząc o zachowanie kontroli. Chłopak go zabije. Może...

- Teraz, do cholery. Chcę ciebie teraz.

Pieprzyć to.

Severus szybko pokrył swój penis olejem i ustawił się w odpowiedniej pozycji. Nachylając się nad Harry’m, podniósł jego nogi, założył je na swoje ramiona i wślizgnął się powoli do środka.

- Odpręż się - polecił Severus, kiedy Harry zaczął zaciskać mięśnie. - Wpuść mnie - oczy Severusa przymknęły się, kiedy mięśnie rozluźniły się i wślizgnął się z bolesną powolnością do ciasnego tunelu.

Tak doskonały.

Severus zatrzymał się, całkowicie nieruchomy, smakując uczucie bycia zanurzonym w ciepłym żarze ciała Harry’ego. Odetchnął głęboko, potem spojrzał w dół i otworzył oczy.

Harry wstrzymał oddech, jego ciało także zamarło, zaś jego dłonie zacisnęły się ciasno na prześcieradłach.

- Wszystko w porządku?

Harry energicznie skinął głową.

- Tak dobrze.

Severus wyszedł do połowy, a potem wszedł pod innym kątem, pocierając przyjemny punkt.

Harry wciągnął głęboko powietrze, jednocześnie krzycząc. Otworzył oczy.

- Możesz zrobić to znowu? - poprosił cicho. Severus uśmiechnął się i pchnął ponownie. Harry jęknął, odrzucając głowę w rozkoszy.

Severus obniżył się i zażądał znowu ust Harry’ego, wchodząc i wychodząc rytmicznymi pchnięciami. Harry ocierał się o niego w poszukiwaniu dotyku. Severus ochoczo spełnił niemą prośbę, sięgając pomiędzy nich, by głaskać penis Harry’ego w harmonii z własnymi pchnięciami.

- Sev... rus - wyjęczał Harry, bezwiednie przygryzając dolną wargę Severusa - Jestem tak blisko.

Severus przyspieszył, wgniatając Harry’ego w materac, kiedy uporczywie kontynuował głaskanie penisa chłopca.

Oddech Harry’ego stał się nierówny i Severus podniósł głowę na spotkanie elektryzującego zielonego spojrzenia.

- Dojdź dla mnie Harry.

Oczy Harry’ego zamknęły się, kiedy wykrzyczał swoją przyjemność. Severus poczuł jak mięśnie zaciskają się wokół niego, kiedy Harry doszedł, rozlewając swoje nasienie pomiędzy nich.

Piękny.

- Mój.

Severus pchnął jeszcze raz i doszedł, obniżając swoją twarz, by pożreć Harry’ego jeszcze raz w ostatnim pocałunku. Harry żarliwie zwrócił pocałunek, zaciskając swoje dłonie we włosach Severusa, kiedy mężczyzna przeżywał swój orgazm.

Kiedy Severus znowu normalnie oddychał, opuścił głowę i popatrzył na Harry’ego. Jego oczy otworzyły się, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech zaspokojenia. Severus opuścił nogi Harry’ego i delikatnie wyszedł, kładąc się obok i rozciągając.

Harry wyciągnął nogi, ale nie poruszył się więcej niż było trzeba do odwrócenia twarzy w kierunku Severusa. Wyglądał na tak rozluźnionego jak Severus się czuł.

- To nie może być naprawdę lepsze, prawda? - było jego komentarzem.

Severus prychnął.

- Może. Chociaż niezbyt dużo.

- Nawet nie bolało.

Severus westchnął, czując się zadowolonym z siebie.

- Nawet byś nie zauważył gdyby bolało - odparował. - Byłeś zbyt cholernie entuzjastyczny.

Harry wyszczerzył się sennie.

- Cóż, jestem zadowolony, że zrobiłem coś dobrze.

- Bachor - powiedział Severus, ale był kompletnie zbyt miękki, by włożyć w to jakikolwiek jad.

- Mogę być na górze następnym razem?

Severus westchnął ciężko, zacieśniając ramiona wokół swojego...

Kochanka.

- Bezczelny bachor - poprawił.

- Czy to oznacza „tak”? - zapytał Harry, kładąc głowę na ramieniu Severusa.

- Idź spać, Harry - powiedział mu Severus. - Obudzę cię, kiedy nadejdzie czas byś wyszedł.

- To była tylko myśl - dodał miękko, kiedy odpłynął w sen.

Severus przebiegł dłonią przez włosy Harry’ego, a miękkie kosmyki przesypywały się przez jego palce.

- Cokolwiek zechcesz, Harry - wyszeptał Severus zostawiając pocałunek na jego czole. - Wszystko ci pokażę.


Rozdział 6 - Zdrada


Severus popatrzył na drzemiącego Pottera.

Harry.

Znam jego cholerne imię.

Więc go użyj.

Severus uśmiechnął się ironicznie przypominając sobie, że kiedy użył go po raz pierwszy Harry miał orgazm.

Cóż, nie możemy pozwolić by chłopak miał wytrysk za każdym razem, gdy się do niego odezwiesz, nieprawdaż?

Severus uśmiechnął się na to. Odsuwając zabłąkany lok sprzed oczu Harry’ego, podziwiał pogodny obraz, jaki przedstawiał sobą chłopak. Jego rozluźnioną twarz i nieco rozchylone wargi.

Te usta błagały go, wydyszały jego imię, w namiętności je zniekształcając, powiedziały, że chcą Severusa. Przebiegł palcami, wciąż tak beztrosko, dookoła zarysu żuchwy znamionującego upartość, jego oczy powędrowały do kółka siniaków dookoła szyi Harry’ego.

Wygląda jak coś w rodzaju obroży...

Severus zmarszczył brwi, kiedy przemierzył ścieżkę delikatnym dotykiem. Nieważne jak tak bardzo podobał mu się ten widok, będzie musiał je wyleczyć. Skóra bachora była taka wrażliwa. Również jego odpowiedzi były całkowicie instynktowne i zmysłowe, a mimo to nie miał pojęcia jak bardzo był ponętny. To czyniło to naprawdę miłym. Cały charakter Harry’ego był sprzecznością za sprzecznością.

- Co?

Oczy Severusa szarpnęły się w dół, by spotkać inne, zielone i pełne obawy.

- Zrobiłem coś złego?

Harry przesunął się, by wydostać się z ramion Severusa.

- Chcesz, żebym poszedł.

To nie było pytanie. Severus momentalnie zacisnął ramiona wokół Harry’ego i przyciągnął mniejsze ciało z powrotem do swojego.

- Nie.

- Krzywiłeś się na mnie - powiedział Potter, jak gdyby było to z góry przesądzone.

- Powinieneś od teraz wiedzieć, że moje krzywienie się ma bardzo mało wspólnego z jakąkolwiek obecną scenerią.

- Więc, może powinieneś coś z tym zrobić.

Warga Severusa drgnęła.

- Czy ty sobie ze mnie drwisz?

- Nie - powiedział odważnie Harry. - Tak naprawdę, próbowałem być bezczelny.

Severus przesunął ramię na którym leżał Harry, a jego dłoń przebiegła w dół pleców chłopaka, by spocząć na jednym z pośladków.

- Naprawdę?

Ścisnął mocno i biodro Harry’ego szarpnęło się do przodu w stronę jego własnego.

- Myślę, że będę musiał przyznać ci słuszność. Lubię twoją „bezczelność” szczególnie szeroko dla mnie otwartą.

Na jego twarzy wykwitł rumieniec, więc odwrócił głowę. Severus nie zamierzał pozwolić na coś takiego. Chwycił podbródek Harry’ego i odwrócił jego twarz z powrotem. Dolna warga Pottera była mocno schwytana między zęby.

- Możesz się śmiać.

Harry parsknął na to.

- Masz złe, pokręcone, perwersyjne poczucie humoru.

- Między innymi - powiedział sugestywnie Severus.

- Więc, umm, na co się krzywiłeś?

- Na siebie.

- Och?

- Wydaje się, że rozwinął się u mnie bardzo złośliwy, wewnętrzny głos.

- Och? Wyrzuty sumienia?

Niezbyt.

Severus zrobił grymas.

- Właściwie zupełnie przeciwnie.

Na wiśniowych wargach rozkwitł uśmiech.

- Naprawdę?

Mężczyzna przesunął się i przetoczył, by rozciągnąć się na biodrach Harry’ego.

- I także całkiem zaborczy.

- Serio?

Severus skinął poważnie głową.

- Czy zdajesz sobie sprawę, że ja nie dzielę się tym, co moje?

Harry mrugnął, potem znowu ten psotliwy błysk rozświetlił jego oczy.

- Och, cóż. Więc będę musiał powiedzieć Ronowi, że zakład skończony.

Severus skrzywił się znowu, gdy jego pięści zacisnęły się po obu stronach głowy Pottera.

- Och?

- Tak, chcieliśmy zobaczyć z iloma nauczycielami możemy się przespać - powiedział beztrosko Harry.

- Ron wygrywa. Zaliczył już Flitwicka i Hagrida, więc...

Severus wybuchnął śmiechem. Nie przyznałby się nikomu, że przez chwilę był zaniepokojony. Z jednej strony lękał się, że uwaga Pottera była tylko tym - zakładem. Jego ulga była namacalna.

Robisz się tak niepewny jak Harry?

- Naprawdę, nie musisz mi tego obrazować - powiedział Severus, hamując rozbawienie.

Zwrócił uwagę na dłonie Harry’ego, które przebiegały w górę i dół zewnętrznych stron obu ud Severusa.

Harry się uśmiechnął.

- Sprawiłem, że się roześmiałeś.

- Ja także mogę się śmiać, panie Potter - powiedział Severus.

Uśmiech Harry’ego zmienił się w skrzywienie.

- Przepraszam, profesorze.

Severus uniósł brew na ton.

- Czy możemy mieć zasadę czy coś tam o nazywaniu mnie „panem Potterem”, kiedy jestem nagi w twoim łóżku?

Mężczyzna posłał mu uśmieszek.

- Impertynencki bachor - powiedział, ale przebiegł dłońmi po piersi Harry’ego, by złagodzić złośliwość. - Będę cię nazywał jak tylko cholernie sobie postanowię, kiedy jesteś nagi w moim łóżku.

Harry westchnął, ale wyraz jego twarzy złagodniał.

Przeciągnął się pod wędrującymi dłońmi Severusa, a potem wciągnął powietrze i zamarł.

- Jesteś obolały? - zapytał Severus.

- Chyba trochę - przyznał.

- Jednak można się było tego spodziewać, prawda?

- Niezaprzeczalnie - powiedział Severus, sięgając znowu do swojego nocnego stolika. Wyciągnął coś, co zawsze określał jako „dobrą rzecz”.

- Odwróć się.

- Co?

- Powiedziałem: Odwróć się.

Harry popatrzył na niego sceptycznie i zmierzył wzrokiem słoik w jego dłoni. Z westchnieniem, ustąpił i Severus usadowił się na kolanach pomiędzy nogami Harry’ego. Roztarł olejek do masażu pomiędzy dłońmi, a potem zaczął wcierać w łopatki chłopaka.

- Och, Boże - wymamrotał Harry.

- Mogłeś powiedzieć.

Severus zachichotał.

- I zepsuć niespodziankę?


******************************

Mrowienie rozprzestrzeniało się po każdym calu skóry, którego dotknął Severus. Dłonie mężczyzny były niewiarygodne. Harry nauczył się tego wcześniej, ale teraz czuł się jakby jego ciało i kości wtapiały się w materac.

Severus kontynuował wcieranie oleju w dół jego pleców, w każdy mięsień, a potem zabrał się za jego tyłek. Wszystko co mógł zrobić Harry, to westchnąć. Był na wpół twardy, kiedy Severus obudził go delikatnym dotykiem na twarzy, ale teraz był w pełni pobudzony i bez sił. Jęknął.

Palec pobiegł w dół szczeliny między jego pośladkami, pokryty tym cudownym olejem i Harry instynktownie wcisnął swój penis w łóżko.

Usłyszał za sobą chichot.

- Nic z tego - powiedział Severus i podciągnął biodra Harry’ego do góry, dopóki nie był na kolanach.

- Zachowasz to dla mnie.

- Ale...

Palec wślizgnął się w Harry’ego, przerywając jego wypowiedź. Olej wchłonął się w miękki tunel wewnątrz niego, masując i rozluźniając od środka napięte mięśnie.

- Och, Boże - wyksztusił Harry, naciskając biodrami w tył, na dłoń Severusa.

Zza niego nadszedł jęk i druga dłoń Severusa przesunęła się w górę pleców Harry’ego.

Mężczyzna obrócił swoją dłoń, jego palce trafiły coś wewnątrz Harry’ego. Severus dotknął tego punktu wcześniej i to sprawiło, że Harry zaczął widzieć podwójnie.

Tym razem Harry krzycząc, zobaczył gwiazdy.

- S... Sev, co to jest? - wydyszał.

Severus pochylił się nad nim, jego erekcja pocierała o erekcję chłopaka. Pocałował ramię Harry’ego.

- To jest twoja prostata - powiedział mu Severus i dotknął jej znowu.

Oczy Harry’ego wywróciły się do wewnątrz czaszki i zamknęły, kiedy Severus kontynuował całowanie jego pleców, a jednocześnie jego palce pracowały magicznie naoliwone wewnątrz niego.

- Proszę - wyksztusił.

- Zrób coś.

Harry nie przypuszczał, że może czuć się w ten sposób znowu tej samej nocy. Potrzeba, palące pożądanie, prawie do bólu.

- Proszę. Potrzebuję cię.

Severus jęknął za nim, zatapiając zęby w łopatce Harry’ego. Palce wycofały się i Harry nacisnął biodrami w tył, w poszukiwaniu kontaktu. Potem poczuł coś większego i tępego napierającego na jego wejście. Znowu próbował cofnąć się, ale dłonie Severusa chwyciły jego biodra.

- Tak - błagał Harry.

Powoli, Severus wszedł. Tak bardzo jak Harry kochał ostrożność Severusa, jednocześnie umierał z potrzeby.

Harry zaczął się kołysać i wkrótce Severus złapał rytm.

Kiedy meżczyzna był całkowicie wewnątrz, Harry westchnął, jego ciało drżało. Nie było cudowniejszego uczucia niż być połączonym w ten sposób. Harry czuł się bliżej Severusa niż kogokolwiek kiedykolwiek w życiu. Te wspaniałe dłonie kontynuowały głaskanie jego pleców, kiedy Severus wsuwał się i wysuwał, okazjonalnie głaszcząc ten punkt, który posyłał dreszcze wzdłuż całego jego ciała.

- Harry - jego imię zostało wyszeptanie blisko jego ucha tym słodkim, poruszającym tonem.

- Taki piękny.

Usta dotknęły jego żuchwy, tyłu jego karku. Pchnięcia stały się mocniejsze i Harry przysunął swoją dłoń do własnej pulsującej erekcji. Severus odepchnął ją.

- Powiedziałem ci, żebyś zostawił to dla mnie.

Harry ciężko łapał oddech.

- Proszę. Sev... rusie. Proszę.

Otoczyły go dwa ramiona. Jedna dłoń przebiegła po jego piersi, by popieścić sutek, druga zaś objęła jego jądra, które naprężyły się pod wpływem pieszczot. Severus nacisnął miejsce za nimi.

Harry głęboko wciągnął powietrze, kiedy przeszedł przez niego biały żar. Dłoń Severusa w końcu chwyciła członek Harry’ego i po jednym głaśnięciu, chłopak doszedł.

- Sev - krzyknął bez tchu, jego całe ciało trzęsło się od orgazmu, który przez niego przeszedł.

Usłyszał także niewyraźnie, jak jego własne imię zostaje wypowiedziane, gdy dłonie Severusa chwyciły go, zaciśnięte w czasie jego własnego szczytowania.

Oddech Harry’ego wyrównał się, kiedy Severus ułożył się obok niego, przyciągając go bliżej. Harry obrócił się w jego ramionach i umieścił się pod podbródkiem mężczyzny. Silne ramię zacisnęło się dookoła niego a palce, pieszczotliwie głaszcząc, przesunęły się przez jego włosy. Harry nie przypuszczał, że można w ogóle czuć się tak bezpiecznie, tak... tak...

Nie umiał tego nazwać. Jednak było to cudowne i dałby wszystko, by czuć się tak przez resztę swego życia.

- Naprawdę powinieneś iść.

Harry zmarszczył brwi.

- Wiesz jak zrujnować chwilę.

Pierś pod jego policzkiem zatrzęsła się lekko.

- Jeśli ktokolwiek odkryje, że cię nie ma, to zrujnuje o wiele więcej niż chwilę.

Harry musiał się uśmiechnąć na rozbawienie słyszalne w głosie Severusa.

- Wiem, ale...

Pozwolił myśli uciec, gdy podniósł głowę i popatrzył na Severusa. Czarne oczy błyszczały rozumiejącym światłem.

Harry pozwolił swojemu spojrzeniu wędrować po twarzy Mistrza Eliksirów - haczykowatym nosie i pożółkłej skórze. Przesunął po niej swoją dłoń, odsuwając na bok kilka pasm przetłuszczonych włosów. Był idealny, tak dalece jak Harry był zainteresowany. Ten mężczyzna był doskonały i chciał Harry’ego - prawdziwego Harry’ego.

- Na co patrzysz bachorze?

Harry znowu napotkał te oczy i delikatny uśmiech wypłynął na jego twarz. Wygładził palcami zmarszczki na czole Severusa.

- Przestań się na mnie krzywić - powiedział zdecydowanie chłopak. - To źle wpływa na twój popęd seksualny.

Severus chwycił go za włosy i pociągnął w dół do gwałtownego pocałunku, a potem łagodnie odepchnął.

- Teraz idź.

Harry westchnął i zmusił się do wyjścia z łóżka. Severus wskazał na otwarte drzwi po drugiej stronie pokoju, które jak przypuszczał Harry, prawidłowo, prowadziły do łazienki.

- Czy zawsze jest tu tak lodowato? - skomentował.

- Czasami muszę sobie przypominać, że jesteś czarodziejem - wymamrotał Severus.

Z chichotem Harry machnął ręką dookoła pokoju, nad porozrzucanymi ciuchami. Jego różdżka podskoczyła ze sterty ubrań i pofrunęła do jego ręki.


***********************

Widziałeś to?

Severus patrzył szeroko otwartymi oczami jak Harry rzuca zaklęcie na palenisko. Światło i ciepło wypełniły pokój.

Chłopak zniknął w łazience, ale Severus wciąż był zaskoczony przez nieświadomy pokaz bezróżdżkowej magii.

Severus oparł się na łokciu czekając. Zastanawiał się czy Harry w ogóle wiedział, że to było ważne. Jak długo miał tę zdolność? Jak dużo mógł zrobić?

Potter pojawił się i zaczął zbierać ubrania z podłogi i je wkładać. Blask płomieni tańczył po gładkich płaszczyznach ciała Harry’ego, kiedy wkładał bieliznę i jeansy. Był taki boleśnie...

Ponętny? Cudowny? Apetyczny?

Och, Merlinie. Nie pomyślał właśnie słowa „apetyczny”. Chociaż, kiedy Harry schylił się po to, by odzyskać skarpetkę...

Severus odepchnął te myśli.

- Potter - zaczął, zamierzając poruszyć temat jego bezróżdżkowych zdolności.

Ale Harry wyprostował się i popatrzył na niego z wściekłością.

- Jestem wciąż osłabiony po najlepszym orgazmie w moim życiu, do którego doprowadziłeś mnie ty i wciąż mówisz do mnie po nazwisku, które dzielę z moim ojcem?

Au.

- Harry - powtórzył Severus.

Uśmiech wyrażał zdecydowanie samozadowolenie.

Pokrętny mały szczeniak.

Harry usiadł na łóżku, wciąż się uśmiechając.

- O co chodzi? - zapytał, kiedy wciągnął skarpetki.

- Jak długo możesz przywoływać swoją różdżkę? - zapytał ostrożnie Severus.

Wzruszył ramionami, znowu pochylając się, by przyciągnąć bliżej swoje trampki.

- Od Turnieju Trójmagicznego mogę wezwać prawie wszystko.

- Mam na myśli - bez różdżki.

- Tak samo - powiedział beztrosko Harry.

Na pokaz podniósł rękę i wypowiedział prawie niezrozumiale zaklęcie. Słoik lubrykatu poleciał ze stolika przy łóżku do jego dłoni. Popatrzył na etykietkę, wciąż się uśmiechając.

- Robisz to sam, prawda?

Severus wyciągnął rękę i wziął od niego słoiczek.

- Tak - powiedział, zły, że Potter nie chwyta.

Położył go z powrotem na stolik i odwrócił się. Potter pochylał się nad nim.

- Może mógłbyś mi pokazać - powiedział sugestywnie. - Praca domowa z leczniczych eliksirów?

- Po... Harry, jakie inne zaklęcia umiesz robić bez różdżki?

Harry zmarszczył brwi.

- Nie wiem - przyznał. - Nigdy naprawdę nie próbowałem żadnego.

- Nie przyszło ci, ani twoim przyjaciołom...

- Myślę, że nikt nie zauważył tego.

Severus nie wierzył w to. Granger zauważyłaby i powiedziała coś.

- Więc nie ćwiczysz magii bez różdżki?

Harry studiował go.

- Moja różdżka jest zawsze pod ręką - powiedział.

- Czemu?

- Ponieważ to dar, panie Potter - powiedział mu Severus. - Jestem pewien, że widziałeś jak dyrektor go używa, ale w rzeczywistości to rzadka umiejętność.

- Och, wspaniale - Potter westchnął i usiadł. - Coś jeszcze. Myślę, że to wyobcuje mnie znowu, jak bycie Wężoustym.

Sądzę, że czas na ponowną bezpośredniość.

Severus chwycił ramię Harry’ego i pociągnął go z powrotem na łóżko. Obrócił ich, więc mógł patrzeć z góry na jego twarz.

- To coś, co będziemy badać razem - powiedział Severus. - Ale byłoby mądrze zatrzymać to w sekrecie.

Harry skinął głową, jego dłonie sięgnęły w górę, by chwycić głowę Severus. Ten nie opierał się, gdy Harry łagodnie pociągnął.

Ich usta się spotkały i Severus mógł poczuć, że Harry nabiera zainteresowania przy pocałunku.

Podniósł głowę.

- Naprawdę musisz iść.

- Wiem.

- No, więc - podpowiedział Severus.

- Um, cóż, musisz ruszyć się pierwszy.

Severus zdał sobie sprawę, że leży na Harry’m, jego palce znowu przebiegły przez środek miękkich loków.

Z długim cierpiętniczym westchnięciem Severus poruszył się i popatrzył jak Harry przetoczył się z łóżka i doprowadził do porządku swoje ubrania.

Harry zakładał swoją koszulę, patrząc ostrożnie na Severusa. Jego dolna warga była znowu przygryziona.

- Wyduś to z siebie, Potter.

- Zamierzamy zrobić to znowu, prawda?

Severus położył się z powrotem na łóżku, układając prześcieradła na swojej piersi.

- Wierzę, że możemy coś zaaranżować.

Uśmiech znowu wykwitł na twarzy Harry’ego.

- A mogę mówić do ciebie Sevie?

Ark.

Rozluźniwszy się na poduszce, Severus zamknął oczy.

- Tylko jeśli chcesz, żeby twój język wchodził w skład mojego następnego eliksiru - powiedział łagodnie.

- Przyjąłem, nie mówić Sevie - powiedział Harry wystarczająco poważnie, chociaż było słychać w jego głosie humor.

- Więc, po prostu mam wyjść?

- Zrób tak.

- Nie przeszkadzaj sobie.

- Nie ma obawy.

- Może powinienem...

- Po prostu idź - powiedział niecierpliwie Severus. Drzwi do jego łazienki zaskrzypiały, jakby otwarły się i zamknęły i Severus usłyszał trzask opadających osłon, kiedy Harry opuścił jego komnaty.

- Impertynencki bachor - wymamrotał Severus, gdy sen krążył wokół niego.

Twój impertynencki bachor.

Severus nie był skłonny do kłótni ze swoim wewnętrznym głosem, kiedy uśmiech wypełzł na jego usta.


***************************

Harry nie był pewien czy kiedykolwiek przestanie się uśmiechać. To było tak jak gdyby nareszcie spełniły się wszystkie jego marzenia.

Severus był zdumiewający.

I nie chodziło tylko o sex. Teraz Harry mógł zrozumieć dlaczego Severus wolał swoje lochy. Były ciche i spokojne - jak życie w swoim własnym małym świecie. Właśnie tak. Kiedy byli sami, obaj mogli być sobą.

Może wreszcie znalazł kogoś z kim mógł być. Harry ruszył w górę schodów do dormitorium i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że znowu wędrował przez zamek bez swojej Peleryny Niewidki. Ponownie zapomniał jej wziąć. Co prawda po zadziwiającym seksie, kto miał ochotę myśleć...

- Zrobiliście to, prawda?

Harry odwrócił się, by zobaczyć głowę Rona wystającą zza zasłon.

Rozejrzał się uważnie dookoła, upewniając się, że wszyscy inni śpią, a potem podszedł do łóżka Rona. Skinął głową nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu.

- Jak było?

Harry uniósł brwi, niepewny co odpowiedzieć.

- Nie chcę szczegółów, kumplu. Tylko rezultatów.

- Świetnie.

- Naprawdę?

- No. Severus...

- Severus?

- To jego imię Ron, nie nazywam go Snape, ani profesorze, ani sir w łóżku.

Ron parsknął.

- Dlaczego nie? To mogłoby go podniecić.

- Postaram się zapamiętać.

Zaczerwieniony i wyglądający jak gdyby żałował podania pomysłu Harry’emu, Ron zapytał.

- Więc opowiadaj. Bolało?

- W zasadzie nie. Przygotował mnie naprawdę dobrze i nie byłem przestraszony.

Ron w zamyśleniu skinął głową.

- Co? - spytał Harry walcząc z irytacją. Nie był teraz gotowy na słuchanie dyskredytujących uwag wobec Severusa.

Ron wzruszył ramionami.

- Nic. Po prostu myślałem, że będę pierwszy.

Harry prawie się roześmiał.

Cały Ron - bardziej skoncentrowany na tym, który pierwszy straci cnotę.

Potem powiedział:

- Myślałem, że ty i Mandy zamierzaliście to zrobić.

- Przerwano nam - narzekał Ron.

- Może następnym razem.

- Może.

- Cóż, zostaje zawsze Zabini.

Ron wzruszył ramionami.

- Nie było tak gorąco. Mówiłem ci. Poza tym, słyszałem, że teraz ma na oku Deana.

Dobrze, pomyślał Harry. Dean przerżnie go tak, że mu mózg wywieje i pójdzie dalej.

- Biedna Hermiona.

Ron wzruszył ramionami.

- Niee... Hermiona jest zbyt inteligentna. Nie chce takiego faceta. Złapałem ją na patrzeniu na tego Krukońskiego pałkarza.

Ron był przewidywalny. Nie znał jego imienia, ale znał pozycję na jakiej grał w Quidditchu.

- Branoc, Ron.

Ron zniknął za zasłonkami.

- Branoc, Harry.


************************

Harry przeżył jeden z najlepszych dni w życiu. Przespał twardo resztę nocy i obudził się wystarczająco wcześnie, by wziąć prysznic i zejść na śniadanie, gdzie zaserwowano wszystkie jego ulubione dania. Severus nie popatrzył na Harry’ego ani razu, ale raz prawie się uśmiechnął przy głównym stole. Harry zdołał nie zaczerwienić się na eliksirach, a Severus przeważnie go ignorował, tylko wygłaszając komentarze o jego eliksirze - będącym ledwo zadawalającym - swoim najbardziej zgryźliwym tonem, z którego Harry sobie drwił.

Zaklęcia były łatwizną i zdobył 5 punktów dla Gryffindoru za opanowanie jako pierwszy zaklęcia kameleona.

Profesor McGonagall dała im niezapowiedziany quiz, co do którego Harry był przekonany, że zrobił znakomicie.

Harry był znowu głodny i nie mógł doczekać się lunchu.

- Umieram z głodu - wymamrotał Ron obok niego, gdy pakowali książki od transmutacji.

- Ja też - powiedział Harry.

- Panie Potter, proszę zostać na chwilę.

Harry popatrzył przez pokój do miejsca gdzie siedziała przy swoim biurku profesor McGonagall i westchnął.

- Będę na dole za kilka minut - powiedział Harry Ronowi.

Reszta klasy wyszła i Harry powlókł się ze swoją torbą do biurka profesor McGonagal i rzucił ją przed nim czekając na uwagę pani profesor.

Kiedy spojrzała w górę, ściągnęła okulary i obdarzyła Harry’ego półuśmiechem.

- Panie Potter, jestem bardzo zadowolona z pańskich ocen w tym semestrze - zaczęła. - Pokazał pan, że ciężko pracował i rezultaty okazały się bardziej niż akceptowalne.

- Dziękuję, pani profesor - powiedział ostrożnie Harry, zastanawiając się do czego to zmierza.

- Ale zwrócono moją uwagę na to, że być może posiadasz więcej talentów niż pokazujesz w klasie.

Harry zamrugał.

- Nie rozumiem o co pani...

- Transmutacja - wyjaśniła. - Profesor Snape powiedział, że ukrywasz niektóre ze swoich umiejętności.

Harry’emu opadła szczęka.

- Tak powiedział profesor Snape?

Profesor McGonagall wstała za biurkiem.

- Tak. Powiedział, że natknął się na niektóre z twoich różnorodnych ukrytych zdolności i...

Profesor McGonagall kontynuowała, ale Harry nie mógł usłyszeć jej poprzez krew tętniącą mu w uszach.

Snape powiedział jej? Jego tajemnica się wydała?

Severus go zdradził?

Harry nie chciał w to uwierzyć, ale profesor McGonagall stała tam ze skrzyżowanymi ramionami, czekając wyczekująco, aż Harry coś zrobi.

Harry ciężko przełknął. W gardle uformowała mu się gula. Snape zobowiązał się do chronienia jego tajemnic. Severus powiedział...

Harry ufał mu. Zaczął się trząść, gdy ból i wściekłość wypełniły jego wnętrze.

- Pokaże mi pan, panie Potter - poprosiła Profesor McGonagall.

- Ale...

- Teraz, panie Potter.

Harry wziął się w garść wkładając swoją maskę.

Z westchnieniem, przemienił się i przeszedł kilkanaście razy przed biurkiem Pani Profesor.

Wciągnęła głęboko powietrze i przyłożyła dłoń do serca.

- Cudownie, panie Potter. Jestem pod wrażeniem. Twój ojciec byłby taki dumny.

Ponownie się przemieniwszy Harry podniósł torbę.

- Mogę teraz iść pani Profesor? - zapytał Harry. Uwaga o ojcu została całkowicie zignorowana. - Jestem głodny.

Teraz, to było kłamstwo. Apetyt Harry’ego znikł, a on sam czuł się raczej niedobrze.

Profesor McGonagall zwolniła go wyglądając na zaskoczoną, więc pomknął z klasy zanim naprawdę by zwymiotował.

Harry nie poszedł do Głównego Holu na lunch. Zamiast tego poszedł do biblioteki, rzekomo by popracować nad swoim wypracowaniem z Historii Magii, ale gdy wreszcie je skończył, zaczął dumać.

Nie mógł zrozumieć jak Snape mógł mu to zrobić. Snape był tym, który tak podkreślał dyskrecję. Zachowywał się jak gdyby zależało od tego ich życie. Snape zapewnił Harry’ego, że może mu ufać. Dlaczego miałby...

- Co się dzieje Potter? Dąsasz się, bo nie ganiam już za tobą?

Harry spojrzał w górę i zobaczył uśmiech samozadowolenia na twarzy Zabiniego.

- Niezbyt - zapewnił go zanim wrócił do książek.

- Thomas jest wyposażony jak centaur.

Wciąż nie podnosząc wzroku, Harry ironicznie się uśmiechnął.

- Mam nadzieję, że jesteście razem bardzo szczęśliwi.

Usłyszał od Zabiniego coś co mogło być warknięciem, ale na szczęście pani Pince usłyszała ich i powiedziała by Zabini „ruszył się stąd”.

Zabini miał już iść, ale na odchodnym wyciągnął rękę i przeciągnął ją przez włosy Harry’ego.

Jednym płynnym ruchem Harry chwycił nadgarstek Zabiniego i przyszpilił go do stołu.

- Co ty kurwa mać robisz, Potter? - wysyczał Zabini.

- Mógłbym zadać ci to samo pytanie - warknął Harry, wciąż unieruchamiając dłoń Zabiniego. - Trzymaj się z daleka od moich włosów, do cholery.

- Co - Zabini przerwał, gdy zobaczy jak Harry strzepuje jakiekolwiek zabłąkane włosy z jego dłoni. Potem ruszył się, trzymając swój nadgarstek jak gdyby Harry go złamał.

- Wiesz, że jesteś pieprzonym paranoikiem.

- Może - powiedział Harry. - Ale wiem co może zrobić eliksir Wielosokowy.

Zabini uśmiechnął się ironicznie.

- Potter, jestem Ślizgoniem - przypomniał. - Jeśli chciałbym twoich włosów do czegoś tak pokręconego jak to, nie byłbym tak oczywisty.

Kątem oka Harry zobaczył panią Pince okrążającą swoje małe biurko.

- Po prostu trzymaj ręce przy sobie Zabini - wymamrotał. - Albo znajdziesz się bez nich.

Harry z powrotem usiadł przerzucając książki.

Chłopak popatrzył jak Zabini znika za stertą i potrząsnął głową.

Cholerni Ślizgoni. Żadnemu z nich nie można ufać. A ich opiekun był najgorszy.

Harry próbował siebie przekonać, że tak było najlepiej. Przynajmniej nie był już prawiczkiem i uczestniczył w świetnym seksie. Ale nie mógł pozbyć się uczucia wspólnoty jakie zawsze czuł, kiedy obaj byli sami. Mógł wtedy zrzucić maskę, być sobą i Snape robił to także. Harry sprawił, że Severus się śmiał i chciał go. Powiedział Severusowi rzeczy o których nigdy nie powiedziałby nauczycielowi.

I dzielili coś. Harry mógłby przysiąc. Poza seksem, było coś jeszcze. Harry nie był pewien co to było, ale wiedział, że to było prawdziwe, szczere.

Złość znowu wróciła. Nie powinien ufać Snape’owi. Nie powinien pozwolić opaść swym osłonom tak szybko, ani tak całkowicie. I dlaczego wciąż chciał tego tłustego dupka?


*********************

- Co to do cholery było? - Draco przyszpilił Blaise’a w ciemnym rogu biblioteki. Oczy Zabiniego zwęziły się.

- Widziałeś?

- Oczywiście - powiedział Draco z obrzydzeniem. - Wiesz, że muszę mieć Pottera na oku.

Zmierzył podejrzliwym wzrokiem Blaise’a.

- Nie myślałeś naprawdę o użyciu na nim eliksiru, prawda?

- Myślę, że nie będzie potrzebny - powiedział Blaise oburzony.

- Z mojego punktu widzenia, nie wydaje się tak - zadrwił Draco. - Nie wygląda na to, że jest zainteresowany.

- Och, będzie zainteresowany - zapewnił Blaise. - Gwarantuje, że będzie.

- Naprawdę? - Draco skrzyżował ramiona. - Myślę, że jest już zainteresowany kimś innym.

- Och? - Brwi Blaise’a uniosły się. - Co sprawia, że tak myślisz?

- Po prostu zwracam uwagę - powiedział wymijająco Draco. - Myślę, że powinieneś sobie odpuścić.

- Coś wiesz?

Draco skinął głową.

- Dzieje się dużo więcej niż myślisz.

- Słuchaj - Oczy Blaise’a rzucały błyskawice. - Powiedziałeś, że nie jesteś zainteresowany, więc po prostu nie mieszaj się.

Draco uśmiechnął się ironicznie.

- Nie mów potem, że cię nie ostrzegałem.

- Zanotowałem - wymamrotał Blaise, a potem wypadł jak burza.

Draco westchnął.

- Cholerny głupiec - wymruczał.


******************

Severus skrycie obserwował jak złota trójca idzie do stołu Gryffindoru na lunch. Cholerny bachor unikał go. Nie było innego usprawiedliwienia. Potter nie przyszedł ostatniej nocy na lekcje Oklumencji utrzymując, że jest chory, ani też nie przyszedł do lochów na własną rękę noc wcześniej jak Severus oczekiwał od niego.

Rozstali się w bardzo przyjaznych warunkach, kiedy Harry musiał opuścić jego komnaty przedwczorajszego ranka.

Co mogło się stać od wtedy, co by odstraszyło chłopaka?

Potter wyglądał obecnie na raczej zmęczonego, ale jego cholerna maska była stanowczo na miejscu, więc Severus niewiele więcej mógł zobaczyć. Tego popołudnia były podwójne eliksiry z Gryfonami i Ślizgonami. Będzie po prostu musiał zmusić bachora do otworzenia się znowu. Severus nie lubił nie wiedzieć co się dzieje i lubił jeszcze mniej to, że Potter go unikał. Po ich namiętniej nocy Severus liczył na to, że Harry będzie normalnym napędzanym hormonami siedemnastolatkiem i wróci po więcej. Dlaczego Potter nie mógł choć raz zrobić tego, czego po nim oczekiwano?

To byłoby zbyt nudne, Severusie. Wiesz to. Rozkwitasz przy wyzwaniach.

Minerwa przerwała jego rozmyślania kiedy wstał, by odejść od stołu.

- Pozwolisz na słówko Severusie, jeśli nie masz nic przeciwko?

Severus skinął głową i poszedł w ciszy za Minerwą do jej klasy. Kiedy zamknęła drzwi, Severus oczekująco się do niej odwrócił.

- Cieszę się, że wreszcie mam szansę z tobą porozmawiać Severusie - zaczęła. - Chciałam to zrobić od...

- Więc mogłabyś przejść do sedna sprawy - powiedział nagle Severus.

Minerwa skinęła głową.

- Bardzo dobrze. Przedstawiłam panu Potterowi jego polepszające się oceny i byłam zupełnie zdumiona przez to, co mi pokazał.

Severus zamrugał.

- Severusie czemu mi nie powiedziałeś o rozmiarze jego umiejętności?

Teraz zmieszany, zażądał:

- O czym mówisz Minerwo?

Uśmiechnęła się z dumą.

- Oczywiście o jego Animagicznej formie.

Severus poczuł jak zaciska mu się żołądek.

- Jego czym?

Minerwa się nieco zarumieniła.

- Och, mój drogi nie wiedziałeś?

- Ja, e... - Severus wziął głęboki oddech. - Co mu powiedziałaś?

- Jedynie to, że poinformowałeś mnie o jego ukrytych umiejętnościach w Transmutacji. I poprosiłam go, by mi pokazał.

Jasna cholera.

- I przemienił się? - zapytał Severus ostrożnie.

Minerwa przemyślała to.

- Cóż, wyglądał na raczej zdenerwowanego moją prośbą. Więc nalegałam. I pokazał mi. Potem wrócił do ludzkiej postaci i wyszedł usprawiedliwszy się. Czemu mi nie powiedziałeś?

On myśli, że go zdradziłeś.

Severus pomyślał szybko.

- Nikt nie miał wiedzieć - powiedział jej. - Oczywiście, dla bezpieczeństwa.

- Cóż, to tłumaczy jego zdenerwowanie - wywnioskowała Minerwa.

Posłała portret by znalazł Pottera, a potem odwróciła się znowu do Severusa.

- Jestem bardzo zaskoczony, że ci pokazał - dodał Severus.

Minerwa wydawała się urażona.

- Jestem opiekunką jego domu, Severusie - pociągnęła nosem. - Moi uczniowie mi ufają.

Severus mógłby co nieco powiedzieć na ten szczególny temat, ale wejście Pottera zapobiegło temu.

- Posłała pani po mnie, pani profesor? - powiedział Potter wchodząc do pokoju. Zatrzymał się na dobre po zobaczeniu Severusa. Jego maska była twardo na miejscu. Skinął głową i powitał go krótko.

- Panie profesorze.

- Tak, Harry wejdź - powiedziała mu Minerwa. - Obawiam się, że wyrządziłam ci szkodę.

Harry popatrzył na nią, oczywiście zmieszany.

Spojrzenie nr 5 z Standardowych Wyrażeń twarzy Harry’ego Pottera.

- Nie zdawałam sobie sprawy, że twoja zdolność do przemiany była tajemnicą - wytłumaczyła.

- Och?

Niejasne zainteresowanie. Spojrzenie nr 2.

- Tak - przyznała Minerwa. - Profesor Snape i ja właśnie rozmawialiśmy o tym.

Potter zamrugał.

- Och?

Severus mógł zobaczyć ruchy mięśni żuchwy Harry’ego, kiedy zgrzytał zębami.

- Tak, Potter. Powiedział mi o niektórych z twoich nadzwyczajnych zdolności. Na początku nie miałam pojęcia, że byłeś Animagiem. Profesor Snape powiedział mi tylko, że się polepszyłeś, nie powiedział mi jak bardzo - Odwróciła się do Severusa.

- Przyjmuję, że profesor Dumbledore wie o tym?

- E... - Harry otworzył usta by odpowiedzieć.

- Jeszcze nie - Severus wtrącił szybko.

- Dopiero co odkryłem to sam i tak w ogóle muszę jeszcze zobaczyć przemianę.

- Ale powiesz mu - naciskała Minerwa. Severus pochylił głowę.

- Dyrektor i ja porozmawiamy o tym.

- Bardzo dobrze - powiedziała Minerwa, a potem popatrzyła z powrotem na Pottera. - Dobra robota Potter.

Harry skinął głową.

- Nie powie pani nikomu innemu, prawda? - powiedział wpatrując się w podłogę.

Pokorna nieśmiałość. Spojrzenie nr 4.

Minerwa uśmiechnęła się.

- Oczywiście, że nie Harry. Zdolności takie jak ta, powinny być ukryte w takich czasach. Zwłaszcza przez ciebie.

Harry skinął zrezygnowany głową i westchnął.

- Mogę już iść, proszę pani?

- Oczywiście. Masz zajęcia.

Severus otworzył usta, by kazać Potterowi poczekać, ale bachora nie było w oka mgnieniu.

Podwójne eliksiry były piekłem. Jego cholerny wewnętrzny głos nie przestawał dręczyć go sposobami na zapewnienie jego Harry’ego, że nie zdradził jego zaufania. Chociaż mała spowiedź Minerwy pomogła, Severus był pewien, że Harry będzie w obronnym nastroju.

Zdołali przetrwać zajęcia bez wysadzenia lub rozpuszczenia czegokolwiek bądź kogokolwiek, więc to była wielka ulga, gdy Severus ich zwolnił.

Podszedł do swojego biurka notując, że Potter spieszył się pakując swoje rzeczy.

Próbuje uciec.

Potrzeba Severusa by naprawić nieporozumienie wzięła pierwszeństwo przed wszystkim innym.

Nawet wyborne obrazy ostatniej nocy, odtwarzane w jego umyśle, sprawiające, że lekcja i obecność Pottera były cudowną udręką, nie mogły odciągnąć go od uporządkowania tego bałaganu.

Harry prawie uciekł. Po szybkim zaklęciu na stanowisko pracy Pottera, Severus wezwał go ponownie.

- Panie Potter, zostanie pan i sprzątnie ten bałagan.

Oniemiały Harry odwrócił się i spojrzał na swoje biurko. Szczęka mu opadła, a oczy się rozszerzyły na widok bałaganu, który wyczarował Severus.

Przynajmniej wciąż możesz go czymś zaskoczyć.

Severus musiał się z tym zgodzić. Właśnie wtedy maska Harry’ego całkowicie opadła.

Potter stał, jego ciało sztywne ze złości, pięści zaciśnięte i usta ponownie zamknięte, ale zaciśnięte, kiedy pozostali uczniowie opuścili klasę.

Gdy byli znowu sami, popatrzył z wściekłością na Severusa.

- To cholernie niesprawiedliwe - powiedział głośno.

- Trudno - odpowiedział Severus. Posłał zamykające i uciszające zaklęcia na drzwi. - Dlaczego nie przyszedłeś do mnie, kiedy...

- Jak mogłeś jej powiedzieć ?! - krzyknął Potter.

- Nie zrobiłem tego - kłapnął Severus.

- Słyszałeś ją. Musiałeś coś powiedzieć - nalegał.

- Małe ustępstwa, Potter. Pamiętaj, małe - warknął Severus. - Można złagodzić ciekawość tylko częścią większej tajemnicy. Nie uważałeś?

- Czemu musiałeś jej powiedzieć cokolwiek? - Harry zażądał.

- Ponieważ, panie Potter - Severus prychnął. - McGonagall nie wierzy w usprawiedliwienie dodatkowymi eliksirami. Poszła do dyrektora i zażądała wyjaśnienia, dlaczego jej Gryfoński ulubieniec jest poza swoją małą, bezpieczną wieżą i schodzi do ponurych, mrocznych lochów prawie każdej nocy.

Severus widział jak złość dosłownie ulatnia się z ciała Harry’ego.

- Przepraszam.

Ale Severus jeszcze nie skończył.

- Po prostu przyjąłeś, że powiedziałem jej wszystko. Powinieneś to potwierdzić zanim ufnie przemieniłeś się przed nią, przed kimkolwiek.

- Przepraszam.

- Najpierw musisz dokładnie poznać jak dużo informacji ma osoba, zanim dasz im cokolwiek więcej.

- Masz rację.

- Nie ma na to usprawiedliwienia - kontynuował Severus, nie powstrzymany. - Potem straciłeś 2 dni dąsając się, zamiast przyjść do mnie.

- Przepraszam.

- Dowiedziałbyś się prawdy i moglibyśmy omówić opanowanie szkód i przyszłe akcje zapobiegawcze.

Severus kontynuowałby, ale przerwały mu usta Harry’ego na jego własnych. Potem ten jedwabisty język wślizgnął się pomiędzy jego wargi i zapomniał całkowicie o reprymendzie.

Takie niebiańskie usta.

Kiedy Harry się odsunął, jego dłonie ześlizgnęły się z szyi Severusa do jego piersi i popatrzył do góry z tym niewinnym wyrazem twarzy. Polizał usta.

- Powiedziałem: Przepraszam. - wtrącił. - Masz rację, jestem idiotą.

- W rzeczy samej - wymamrotał Severus, przyciągając ustępliwe ciało z powrotem w swoje objęcia. - Moim idiotą - wymruczał, obniżając głowę.

Och, tak. Najpierw pocałunek, besztanie później.


Rozdział 7 - Pozory


W głównej części zamku bez wątpienia panowało poruszenie. Severus rozpoznał tego oznaki, jak tylko wyszedł z lochów.

Wydawało się teraz powoli zamierać. Dzieci rozchodziły się, gdy Severus złapał za kołnierz mundurku drugoroczniaka.

- Co się stało?

- Ktoś spadł z ruchomych schodów - poinformował go Ślizgon.

Spadł? Nie upadł na schodach - spadł ze schodów. Głupie dzieci. Chwileczkę….

- Kto to był?

Chłopiec wzruszył ramionami.

- Nie wiem. Słyszałem, że jakiś Gryfon.

Kiedy Severus go puścił, szybko odszedł.

Jasna cholera.

Nie wiesz czy to Harry.

Kto inny mógłby to być? Wypadki i kłopoty zawsze podążają za bachorem.

Kiedy Severus wszedł do skrzydła szpitalnego, jego podejrzenia się potwierdziły. Dostrzeżenie Weasley’a i Granger wyglądających na zdenerwowanych i załamujących ręce, było dostateczną wskazówką, ale obecność Dumbledore’a i McGonagall rozwiała wszelkie wątpliwości.

- Ach, profesor Snape.

- To był Potter? - Severus próbował nie brzmieć na przestraszonego.

- Tak, profesorze, ale nic mu nie będzie - zapewnił go Albus. - Tylko kilka złamanych kości i siniaków. Madam Pomfrey powiedziała, że migiem go poskłada.

- Cieszę się, że jesteście wszyscy tutaj - powiedziała Poppy Pomfrey podchodząc do nich. - Z Potterem wszystko w porządku. Chce się z tobą zobaczyć Dyrektorze. I z wami dwojgiem także - wskazała na Severusa i Minerwę.

Cała trójka podeszła do łóżka, podczas gdy Potter usiłował usiąść. Oczy Severusa wpatrywały się w jego postać, sprawdzając. Chciał przebiec dłońmi po całym ciele bachora, by upewnić się, że był w jednym kawałku.

Co się mogło stać? Severus był pewien, że chłopiec znowu spał regularnie.

- Harry, mój chłopcze, jak się czujesz? - dyrektor zapytał w dobrej wierze.

- Wszystko w porządku, profesorze Dumbledore, ale…

- Dobrze, dobrze. Paskudna rzecz, taki upadek.

- Tak, ale nic mi nie jest. Chcę powiedzie…

- Nieco odpoczynku i wszystko będzie w porządku - kontynuował Dumbledore.

- Wiem, ale…

- Jesteśmy bardzo zadowoleni, że…

- Dyrektorze - Severus w końcu się wtrącił. - Może pozwolisz Potterowi skończyć zdanie?

Popatrzył na Harry’ego i nie mógł przeoczyć wyrazu wdzięczności na jego twarzy.

- Dobrze Potter, co się stało?

- Miałem wizję.

Te dwa słowa wystarczyły, by przyciągnąć ich uwagę.

- Była tak nagła, że nie miałem szans, by ją zablokować - wytłumaczył.

- Kontynuuj Potter - ponaglała go Minerwa.

- Nagle poczułem ten przypływ nienawiści i wtedy… wtedy…

- Co? - podpowiedział Severus, walcząc z własną niecierpliwością.

- Zabił kogoś.

Albus usiadł na łóżku i wziął chłopca za rękę. Severus zacisnął zęby, chcąc fizycznie usunąć dyrektora i zając jego miejsce.

On powinien pocieszać Harry’ego.

- Kto to był? - Dumbledore zapytał cicho. - Jesteś w stanie powiedzieć?

Harry skinął głową.

- Śmierciożerca. - Popatrzył na Severusa. - Byli zamaskowani. Miał dostarczyć informacji, ale zawiódł. I Voldemort powiedział, że jest zmęczony jego nieudolnością i po prostu go zabił.

- Kogo Harry?

- Voldemort nazwał go Geoffrey.

Severus i Albus wymienili się spojrzeniami.

- Crabbe - obaj powiedzieli jednocześnie.

- Mój Boże. Biedny Vincent. - Albus wstał. - Chodźcie, musimy zobaczyć jak daleko rozniosły się wieści.

Pozostali odeszli i Severus skrzywił się na bachora. Poradzi sobie ze swoim małym wężem. Vincent ledwo znał ojca i łatwo zostanie pocieszony przez swoją matką. Jednakże Potter…

- Wszystko w porządku - zapewnił Harry.

Oczy Severusa zwęziły się podejrzliwie.

- Naprawdę.

- Dowiem się, jeśli jest inaczej - Severus nie mógł nic poradzić na warknięcie.

Harry pokiwał głową.

- Wiem, ale wszystko jest ok.

Severus skinął głową, a potem odwrócił się i wyszedł z pokoju powiewając szatami.


*********************

Lucjusz patrzył z przerażeniem jak ciało Geoffrey’a Crabbe’a zostało wyniesione przez skrzaty domowe, by wysłać je jego żonie. Voldemort nie spalił ciała. O nie. Wiedział, że przykład posłuży lepiej, jeśli zostanie ciało do pochowania i wszyscy zobaczą rodzinę nosząca żałobę po zmarłym.

- Teraz… - oznajmił Voldemort, kiedy zwrócił się do pozostałych Śmierciożerców.

Byli obecni tylko słudzy, którzy mieli dzieci w Hogwarcie. Czarny Pan dalej ich karcił, tłumacząc swój niesmak w karaniu ojca ucznia, który postąpił przeciwko jego życzeniom. Lucjusz słuchał tylko połowicznie. Zastanawiał się, co miał zrobić Vincent. Chłopak był uznany za idiotę. Nawet Czarny Pan nie mógł po nim oczekiwać wiele. Jaką wartość ma to… to bezsensowne morderstwo?

- Lucjuszu zostań.

Lucjusz rozejrzał się, widząc wszystkich towarzyszy opuszczających pokój. Zbliżył się do tronu Czarnego Pana i zdjął maskę.

- Mój Panie.

- Na co czeka Draco? - drań jak zawsze przechodził prosto do sedna.

- Niechęć jest głęboka, mój Panie. Potrzeba wiele, by ją…

- Chłopiec jest wyraźnie przyjemny dla oka. Jeśli źródła mają racje, pożądanie powinno wystarczyć im obu. Ma 17 lat.

Lucjusz zaczął nad tym myśleć. Źródła? Z pewnością Czarny Pan nie pokładał żadnej wiary w Proroku?

- Tak mój Panie, ale…

- Chce rezultatów Lucjuszu, nie wymówek - warknął. - I chce ich teraz.

Lucjusz pochylił głowę.

- Tak, Panie.

- Dam mu tydzień. Jeśli nic nie zdziała, przyprowadzisz go przed moje oblicze.

Lucjusz nie dał po sobie poznać co myśli.

- Jak sobie życzysz, mój Panie - powiedział.

Odwołany, Lucjusz odwrócił się i opuścił pokój zebrań. Teraz rozumiał. Nie chodziło o to, co Vincent miał do zrobienia, tylko czego Czarny Pan oczekiwał od Draco. Crabbeiowie byli przykładem i to zbytecznym. Precedens miał miejsce po to, żeby Draco i Lucjusz wiedzieli, co ich czeka, jeśli nie osiągną upragnionych rezultatów.

Lucjusz opuścił zamek, w jego myślach zamieszanie. To było niezadowalające. Był Malfoyem i mógł w przeszłości podjąć wątpliwe decyzje, ale udało mu się utrzymać wszystko, co było mu drogie.

Nie zamierzał stracić niczego, zwłaszcza swego syna, dla kaprysu irracjonalnego megalomaniaka, który dyszał żądzą zemsty.

Musi znowu porozmawiać z Severusem, najszybciej jak to możliwe.


***********************

Severus skończył swoje nocne ablucje. Pomfrey zatrzymała Harry’ego na noc w skrzydle szpitalnym, więc postanowił ocenić nieszczęsne eseje pierwszoklasistów, które zebrał tego dnia.

Tworzył także wewnętrzną listę tematów, które przedyskutuje z Potterem: bezróżdzkową magię, bitewną transmutację i chciał zobaczyć animagiczną formę bachora.

Wieszając ręcznik, Severus zerknął w lustro. A potem znowu.

Czemu spoglądasz w to lustro tylko wtedy, gdy jest ktoś, czyja opinia liczy się w twoim życiu?

Severus zignorował to pytanie, jego uwaga skoncentrowana na wiotkich, bezwładnych włosach. Cierpiały ogromnie z racji jego profesji. Mógł przypomnieć sobie uczucie włosów Harry’ego przesuwających się pomiędzy jego palcami, kiedy je głaskał lub kurczowo trzymał. Przeczesał palcami własne włosy, a potem wytarł dłoń o szlafrok.

To jest takie nieokrzesane Severusie.

Czas uwarzyć nieco tego anty-oparowego środka do dodania do jego szamponu. Merlinie, kiedy ostatni raz tego użył? Ach tak, David. Był potrzebującym draniem. Wymagającym także. Nic dziwnego, że wytrzymał tylko miesiąc. David zawsze chciał „ulepszyć” Severusa w jakiś sposób.

Harry tego nie robił. Harry wiedział kim był i akceptował go. Ta akceptacja sprawiła, że Severus chciał być jak tylko mógł najlepszy. Nie dlatego, że Harry prosił o to czy tego żądał, czy chociaż wspominał o tym. Ale dlatego, że Harry zasługiwał na wszystko co najlepsze.

Severus wiedział, że ma wiele rzeczy, które działały na jego korzyść: jego siłę, magiczną moc, biegłość w eliksirach, jego honor…

Który widocznie nie obejmuje molestowania uczniów…

Uczniów, którzy są pełnoletni i mogą o sobie decydować, a Harry zdecydowanie zgadzał się na to.

Tak. Błaga całkiem ładnie.

Severus uśmiechnął się złośliwie na tą myśl, ale po za tym ją zignorował. Był także okrutnym sukinsynem. Pracował całkiem mocno, by osiągnąć i utrzymać ten image. Zmarszczył brwi na swoje odbicie.

Ale Harry myśli, że to śmieszne. Wywołujesz jego śmiech.

Jego skrzywienie zmiękło. W rzeczy samej. To wywołało mały dreszcz, przypomnienie sobie tych słów. Bachor miał tak mało powodów do śmiechu. To, że Severus mógł go rozśmieszyć, było naprawdę wyczynem.

Severus znowu zmarszczył brwi na swoją leciwą twarz. Na nieszczęście, jego fizyczne atrybuty były niezadowalające. Co na miłość Merlina Harry w nim widział? Jego koloryt był mniej niż wystarczający. Przypuszczał, że mógł więcej wychodzić na dwór. Słońce miało swoje zalety, przynajmniej tak słyszał. Coś o wchłanianiu witaminy A i D. Może był jakiś eliksir…

Niewiele mogło być zrobione z jego nosem. To był Snape’owski nos i bez korzyści bycia metamorfagiem, nie mógł zmienić go za pomocą woli. No cóż, mógł. Był czarodziejem.

Z powodu kaprysu, podniósł swoją różdżkę i zamknął oczy. Rzucając zaklęcie, skoncentrował się na swoim ponurym wyglądzie. Zaklęcie zamrowiło i otworzył oczy, by popatrzyć uważnie w lustro.

Rozważył swój wygląd. Nazwałby to poprawą? Zdecydowanie.

To nie jesteś ty, Severusie.

Nie, to nie był on, musiał się zgodzić. I musiał sobie przypomnieć, że sam nienawidził, kiedy Harry używał zaklęć. Po za tym, że to znaczyło, że Harry cierpiał, to także ukrywało część tego, co czyniło go Harrym. I Severus musiał przyznać, że Harry był tak samo piękny dla niego, kiedy jego twarz była poznaczona zmęczeniem, a jego oczy były podkrążone z wyczerpania.

Severus westchnął. Będzie musiał po prostu popracować z tym co ma. Krótko przyznał swoją wdzięczność, że jego czterdziestoletnie ciało było umięśnione. Całe jego póżnonocne grasowanie i błyskawiczny refleks w kontrolowaniu pokoju pełnego uczniów warzących niebezpieczne eliksiry odpłaciły się.

Są jeszcze Śmierciożercze podstawy.

Tak, więc było to. Trzeba być fizycznie przygotowanym na wszystko, kiedy jest się w służbie u Czarnego Pana.

Z wyjątkiem wielu blizn, które znaczyły jego ciało, było ono przynajmniej akceptowalnie sprawne i szczupłe.

Szczupłe?

Dobrze, więc był chudy.

Ale Harry też był. Jednak ciało Harry’ego było także młode i silne. I Severusa prędzej szlag trafi niż pozostanie w tyle.

Harry nie przejmowałby się nawet, gdybyś był odrażająco gruby i przeżarty artretyzmem.

Severus zmarszczył brwi na swoje odbicie. Niech go cholera weźmie, jeśli to nie była prawda. Co było nie tak z bachorem? Powinien uganiać się za kimś takim jak Zabini czy nawet Malfoy. Nie…

Ponieważ lubi ciebie, Severusie.

Niech go szlag trafi, jeśli to nie sprawiło, że się uśmiechnął.


******************

Harry uśmiechnął się, kiedy osłony do prywatnych pokojów Severusa wpuściły go. Myślał, że ostatnim razem, kiedy przyszedł na lekcje to był fuks, ale teraz był pewien, że Severus dostosował swoje osłony, by włączyły Harry’ego.

- Profesorze - zawołał, wchodząc do pokoju.

Severus wkroczył z powiewającymi za nim szatami i Harry nie mógł nic poradzić na swój uśmiech. Wszystko w mężczyźnie przyciągało uwagę Harry’ego.

Severus stanął kilka metrów od niego i skrzyżował ręce.

- I czemu się uśmiechasz?

Harry spojrzał w bok, przygotowując swoją twarz. Kiedy obejrzał się z powrotem, wyraz jego twarzy był neutralny.

- Bez powodu, ja…

Brwi Severusa uniosły się do góry w wyzywający sposób.

Harry przygryzł wargę.

- Na twój widok - przyznał Harry. - Jesteś niebywały.

Severus uśmiechnął się z wyższością, machnął ręką i podszedł do swojego biurka.

- Pochlebstwo nie zaprowadzi cię szybciej do łóżka, panie Potter. Radzę to zapamiętać. - Kiedy usiadł za biurkiem, dodał: - Mamy pracę do zrobienia.

- Nie miałem na myśli… To znaczy, to nie było to, co… - Harry zająknął się. - Och, cholera! Jesteś niemożliwy. Byłem poważny.

- Bardzo dobrze - powiedział Severus. - Kontynuujmy więc w takim samym poważnym tonie. Chciałbym zobaczyć twoją transformację.

- Cholerny niszczyciel zabawy - wymamrotał Harry, zdejmując szatę. Rzucił ją na krzesło i zwrócił się twarzą do Severusa.

- Tutaj?

- Pokój jest zabezpieczony, Potter - powiedział mu Severus. - Kiedy tylko będziesz gotowy.

Harry westchnął i skupił się wewnętrznie. Inicjowanie przemiany zaczynało być coraz łatwiejsze i wyczuł jak jego wewnętrzna magia drga przez chwilę, zanim poczuł przemianę. Czysta, prosta magia; jego percepcja zmieniła się, zmysły wyostrzyły, a jego ciało stało się ciałem lśniącej, czarnej pantery.

Przeszedł się dookoła pokoju, wywąchując wszystkie zapachy, które zaatakowały jego wrażliwy nos. Najbardziej dominujący był oczywiście Severusa i Harry prześlizgnął się dookoła biurka i wskoczył przednimi łapami na kolana mężczyzny.

- Potter - ostrzegł za późno Severus, kiedy Harry zaczął lizać go po twarzy.

- Przestań, głupi chłopcze - zażądał.

Harry nie przestał. Kontynuował wylizywanie twarzy Severusa, w dół jego podbródka i dookoła ucha. Śmiech zaczął wydobywać się z piersi Severusa, aż płynął swobodnie z jego ust.

- Harry, przestań - Severus wydyszał, próbując zepchnąć kota z kolan. Jednak Harry nie był małym kotkiem i to zadanie było o wiele trudniejsze niż przewidział.

- Mówię poważnie, bezczelny szczeniaku, albo przysięgam, że sprawię, że pożałujesz tego.

Harry przestał. Przemienił się z powrotem w człowieka, wciąż przyciskając Severusa do oparcia krzesła i kontynuował ustami atak na kark Severusa.

- Uwielbiam sprawiać, że się śmiejesz - wymruczał Harry naprzeciw sprężystej skóry.

- Powiedz komukolwiek, a użyję cię w eliksirze - burknął Severus, próbując uchwycić ramiona Harry’ego, by go odepchnąć. - Harry…

Harry zamknął go w sposób, który zawsze wykorzystywał Severus. Pocałował go, głęboko, dokładnie, jego dłonie krążyły po piersi Severusa, jak tylko rozpiął jego szatę i koszulę znajdującą się pod nią.

Severus jęknął, kiedy dłonie Harry’ego dotknęły jego skóry i kurczowo chwycił włosy Harry’ego, gdy usta chłopaka przesunęły się w dół, by dołączyć do eksploracji piersi Severusa. Harry kontynuował rozpinanie ubrań, posuwając się w dół, pieszcząc językiem i ustami każdy nowoodkryty kawałek skóry. Kilkanaście blizn zostało wylizanych i wycałowanych, ale Harry ponownie skierował swoją uwagę na sutki Severusa, gdy zaczął otwierać jego spodnie. Harry nauczył się, jak otwiera się zapięcie i szybko zostały rozpięte. Zanim Severus mógł chociaż pomyśleć o proteście, Harry owinął dłoń dookoła rosnącego podniecenia, gładząc nakłaniająco, gdy uwolnił je z zamknięcia.

- Harry.

Harry szybko ukląkł pomiędzy nogami Severus i zniżył głowę. Zatrzepotał językiem nad końcówką, a Severus zasyczał, zaś jego biodra szarpnęły się. Harry otworzył usta i wziął końcówkę pomiędzy wargi, a potem opuścił głowę, biorąc więcej członka do ust. Okrążając główkę językiem, poruszał się w górę i w dół, jego zęby sporadycznie ocierały się o skórę.

Jęki Severusa stawały się coraz głośniejsze, więc Harry przypuszczał, że robi to dobrze. Nie mając wiele doświadczenia w tej dziedzinie, nie zdawał sobie sprawy jak bardzo będzie mu się to podobało. Dłonie Severusa zacisnęły się w jego włosach i Harry zaczął ssać.

- Och - Severus nabrał powietrza.

Harry uśmiechnął się dookoła członka i kontynuował lizanie i ssanie, używając dłoni do głaskania tego, czego nie mógł pomieścić w ustach i by pieścić ciężką mosznę. Biodra Severusa zaczęły się szarpać i Harry wiedział, że był blisko.

- Harry, ja…

Harry spojrzał w górę. Severus odpowiedział spojrzeniem. Wyraz jego twarzy odzwierciedlał przeżywaną przyjemność i był prawie bolesny z potrzeby. Był piękny.

- Hm? - powiedział Harry, ale to wyszło jako pomruk i głowa Severusa opadła do tyłu, jego oczy się zamknęły, gdy doszedł.

Początkowo nie przygotowany, Harry prawie zadławił się, ale potem udało mu się złapać prawie wszystko i przełknąć. Ssąc lekko, by połknąć całą przyjemność Severusa, podczas gdy dłonie mężczyzny głaskały jego głowę, Harry mógł pożegnać się z własną ekstazą.

Nagle Harry został wciągnięty na kolana Severusa i tak samo nagle, mocno pocałowany. Język Severusa najechał jego usta jak dokonujący spustoszenia zdobywca i przeszukał oraz splądrował każdą możliwą powierzchnię. Harry przywarł do niego, gdy Severus przesunął się, przyciskając go do poręczy krzesła.

- S…Severus - wyksztusił Harry, gdy jego usta zostały uwolnione.

- Cisza - warknął Severus, gdy jego wargi przesunęły się w dół szyi Harry’ego.

Harry ledwo zauważył, że jego ubrania zostały rozpięte, podczas gdy cudowne usta Severusa poruszały się po skórze jego szyi i barku. Wolna dłoń Severusa poruszała się po jego klatce piersiowej, drażniąc skórę i przywodząc jego sutki do twardych bryłek.

Jęknął, gdy poczuł jak jego jeansy są rozpinane i ściągane z jego bioder. Długie magiczne palce Severusa zacisnęły się dookoła jego męskości i Harry znowu jęknął.

- Bezczelny bachor - wymamrotał Severus w skórę pod uchem Harry’ego. Pociągnął zębami za małżowinę, gdy jednocześnie jego dłoń poruszyła się wokół erekcji chłopaka. - Co sobie myślałeś?

Harry wciągnął powietrze, gdy Severus nacisnął stanowczo na skórę za jego jądrami. Zastanawiał się jak to było możliwe, że Severus znał jego ciało lepiej niż on sam.

- Harry - kolejny pomruk, kiedy język kreślił zarys jego ucha, a dłoń wciąż przemieszczała się między głaskaniem jego erekcji, a zabawianiem się jego jądrami. - Odpowiedz mi.

- Ja… Ja… - zęby przemieszczające się w dół jego karku rozpraszały go. - Chciałem ci sprawić przyjemność.

- Och, sprawiłeś, Harry - wyszeptał Severus. - W rzeczy samej, sprawiłeś.

Palec wodził po główce jego penisa i Harry zadrżał. Potem ten palec przesunął się między jego nogi, by gładzić jego dziurkę.

- O Boże - wydyszał Harry.

- Dotknij się, Harry.

Harry jęknął, jego głowa odchyliła się, gdy sięgnął w dół, by głaskać swojego penisa. Palec wrócił do główki, znowu wodząc po sączącej się końcówce.

- Kontynuuj Harry. Chcę to zobaczyć.

Palec wrócił do wejścia Harry’ego i gdyby jeszcze trochę rozszerzył nogi, to mógłby mieć…

Wilgotny palec Severusa wreszcie w niego wszedł i Harry głęboko wciągnął powietrze.

- S… Sev, proszę - powiedział chrapliwie Harry. Jego dłoń dalej poruszała się dookoła jego penisa, znajdując rytm, którego Severus używał wewnątrz niego.

- O Boże - wydyszał Harry.

Wtedy Severus znalazł jego punkt i świat Harry’ego eksplodował w przyjemności.

Harry był niewyraźnie świadomy pieszczącego go Severusa, kiedy dochodził do siebie, ale szybko zauważył wargi delikatnie poruszające się po jego twarzy.

Kiedy Severus nareszcie podniósł głowę i spojrzał w dół na Harry’ego, miał nachmurzone spojrzenie.

- Myślałem, że będziesz poważny, panie Potter - powiedział Severus.

Harry oblizał swoje wrażliwe usta.

- Um. Myślałem, że to było dosyć poważne - odpowiedział.

- To - powiedział Severus. - Było dosyć lubieżne.

- Um. Wystarczająco blisko? - zasugerował Harry, znowu przygryzając wargi.

Severus uśmiechnął się z wyższością.

- Tak czy inaczej, panie Potter - powiedział autorytatywnym głosem. - Mamy pracę do wykonania. Wstawaj, już!

- Musimy? - narzekał cicho Harry, ocierając się nosem o podbródek Severusa.

Z westchnieniem, Severus po prostu wstał, zrzucając Harry’ego na podłogę.

Severus przeszedł nad Harrym i odwrócił się, prawdopodobnie przywracając do porządku swoje ciuchy, gdy Harry łapał oddech.

- Och, bardzo romantycznie - wymamrotał Harry, zbierając się do kupy, włączając w to szybkie Scourgify.

- Ja nie jestem romantyczny - powiedział Severus.

Harry wstał i zapiął jeansy.

- Co za niespodzianka - odpowiedział cicho Harry, chociaż mógłby się kłócić, że Severus był bardzo romantyczny, przynajmniej dla Harry’ego. Mógł przypuszczać, że zrobienie laski i ręczna robota na krześle Severusa mogły nie być uważane za romantyczne interludium, ale pieszczoty i pocałunki po tym, z pewnością wydawały się takie dla niego. Ta myśl sprawiła, że się uśmiechnął.

Kiedy powrócił wzrokiem do Severusa, stwierdził, że mężczyzna opierając się o swoje biurko, przypatruje się mu z zamyśleniem.

- Co? - zapytał Harry.

Severus zmarszczył brwi.

- Powinieneś to sprzątnąć zanim zaschnie.

- Co? Och. - Harry poczuł, że gorąco wpełza na jego twarz. - Sprzątnąłem. Wypowiedziałem zaklęcie czyszczące.

- Naprawdę? - Brew podniosła się. - Kiedy?

- Chwilę temu - odpowiedział obronnie Harry.

- Gdzie jest twoja różdżka?

- Co? - Harry rozejrzał się. Jego różdżka była wciąż w kieszeni jego szaty.

- Tak, jak myślałem - powiedział Severus. - Robisz to nie zdając sobie sprawy, nieprawdaż?

Harry znowu przygryzł wargę.

- Tak przypuszczam. Czasami.

- I nikt nie zauważył?

Harry myślał intensywnie, ale za żadne skarby świata nie mógł przypomnieć sobie nikogo mówiącego cokolwiek o tym, by robił czary bez różdżki. Tyleż powiedział Severusowi.

Severus skinął głową.

- Bardzo dobrze. Jednak powinieneś dokonywać świadomego wysiłku, by wiedzieć co się dzieje w związku z tym.

- Dobrze - zgodził się Harry. - Popracujemy teraz nad tym?

Severus westchnął.

- Nie planowałem tego - powiedział podchodząc do jednego z krzeseł przy kominku. Usiadł i wskazał na drugie krzesło.

- Straciliśmy dosyć czasu tego wieczora - przerwał, by spojrzeć w oczy Harry’ego - na inne rzeczy.

Harry zrozumiał aluzję i usiadł. Wolałby usiąść na kolanach Severusa, ale nie sądził, by Severus zgodził się na to.

Niepewny czy to była pochwała czy nagana, Harry spojrzał w ogień.

- Przepraszam, sir - wymamrotał.

Severus prychnął i wzrok Harry’ego wrócił do niego. Mężczyzna uśmiechnął się z wyższością.

- Nie na potrzeby przepraszać, Potter - powiedział. - Mogłem cię zatrzymać, jeśli miałbym taką inklinację.

Harry uśmiechnął się z wyższością, czując się zadowolony z siebie.

- Nie miałeś dużo szczęścia w zatrzymaniu pantery.

- Cóż, wątpię, że to ci się przyda w twojej niedalekiej przyszłości.

Harry westchnął, znowu spoglądając w ogień.

- Wiem. Na początku myślałem, że to super, ale potem uświadomiłem sobie, że nie ma dla mnie żadnego prawdziwego zastosowania w życiu.

- Prawda. Kot tego rozmiaru w Anglii z pewnością by wywołałby zamieszanie - zgodził się Severus. - Najprawdopodobniej by cię dopadli i wystawili jako zoologiczny eksponat.

Harry prychnął na to.

- A nie jestem już nim każdego dnia mojego życia?

To wywołało zduszony chichot i Harry spojrzał z powrotem na Severusa.

- Ale może byłoby lepiej gdybym był żabą czy czymś.

Severus uśmiechnął się złośliwie.

- Nie bądź melodramatyczny, Potter. Może nie być dogodna, ale nie wybieramy sobie własnej formy. To forma adaptuje się do ciebie. Musisz starać się, by dla ciebie pracowała.

- Wiem to - powiedział drażliwie Harry. - Tylko nigdy nie mogłem dojść, jakie wnioski wynikają z bycia panterą.

- Czy Granger sprawdziła właściwości pantery?

- Oczywiście, że tak - powiedział Harry. Wyraz twarzy Severusa sugerował, by kontynuował.

- Szybkość - zaczął. - Potężne szczęki.

- W rzeczy samej.

Harry usłyszał samozadowolenie w głosie Severusa i odparował: - Jeśli zamierzasz dowcipkować na temat tego, że za dużo mówię, wychodzę.

Severus uśmiechnął się wrednie.

- W takim razie się cieszę, że tego nie powiedziałem.

- Świetnie - powiedział sztywno Harry, nagle zadowolony z przekomarzania się. - Zapamiętam to sobie, gdy następnym razem będziesz chciał, żebym błagał.

Severus prychnął.

- Panie Potter, kiedy chcę, żebyś błagał, wątpię czy pamiętasz nawet własne imię.

Harry zarumieniał się przygryzając dolną wargę. To tyle, jeśli chodzi o próbę przekomarzania się z kimś takim jak Severus. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić do Severusa mówiącego do niego w ten sposób.

- Potter - Severus sprowadził ich z powrotem do poprzedniego tematu. - To, co miałem na myśli było bardziej symboliczne. Powiedz mi, kiedy mówisz, kto cię słucha?

- Tak naprawdę? - spytał Harry.

- Tak.

- Nikt - odpowiedział Harry. - Nie ważne co mówię, ludzie i tak wierzą w to, co chcą.

- Nie z mojego punktu widzenia - spierał się Severus. - Ludzie wierzą w to, w co ty chcesz, żeby wierzyli. Jeśli chcesz, żeby wierzyli w to, co chcą, pozwalasz im na to. Jeśli chcesz, żeby myśleli co innego, bez kłopotu mówisz coś innego.

Harry rozważył jego słowa, wciąż nieco zagubiony.

- Co próbujesz mi powiedzieć?

- Co chcę ci powiedzieć, to to, że masz siłę sugestii. Popatrz, co zrobiłeś na piątym roku, na wywiad który dałeś.

- Wszyscy myśleli, że byłem stuknięty - powiedział niedowierzająco Harry.

- Niektórzy ludzie - zgodził się Severus. - Ale wciąż chcieli czytać to, co miałeś do powiedzenia. Po tym jak wiadomości o Czarnym Panie zostały potwierdzone, słyszałem, że ten artykuł był warty fortunę.

- Więc… - podpowiedział Harry, wciąż zdezorientowany.

- Więc - powtórzył za nim Severus. - To jest część twojej sławy, którą możesz użyć, Potter. Mediami można manipulować.

Harry skinął głową.

- Tak, to właśnie próbowaliśmy zrobić na piątym roku.

- Dokładnie.

- Ale co to ma do rzeczy z panterą? - zapytał Harry.

- Naprawdę, Potter, to analogia - wyjaśnił Severus. - Jesteście oboje potężni w podobny sposób. Pantera może zmiażdżyć swoimi szczękami czaszkę, twoje słowa mogą zniszczyć.

- Ach - powiedział Harry, kiedy mu zaświtało i kiedy sobie przypomniał szkody poczynione w stosunku do Ministerstwa i tych, których nazwał Śmierciożercami.

- Jak wtedy, gdy mój wywiad wywołał ten chaos.

- Tak. Nawet ja byłem pod wrażeniem tego przebiegłego ruchu, by odegrać się na Umbridge.

Harry uśmiechnął się z wyższością.

- Nie bez powodu Tiara Przydziału chciała przydzielić mnie do Slytherinu.

Severus zamrugał.

- Co?

- Hmm?

- Co to było? To o Tiarze Przydziału?

Teraz była kolej Harry’ego by zamrugać.

- Nie wiedziałeś?

- Nie wiedziałem czego dokładnie?

- Byłem pewien, że Dumbledore ci powiedział - powiedział pełen zadumy Harry. Severus bardziej się skrzywił i Harry ustąpił.

- Tiara Przydziału chciała początkowo przydzielić mnie do Slytherinu - powiedział Severusowi. - Ale spotkałem już Malfoya i słyszałem, że Vold… Czarny Pan był w tym domu, więc błagałem ją, żeby mnie tam nie przydzielała.

Severus bacznie mu się przyjrzał.

- Czemu mi nie powiedziałeś?

- Myślałem, że wiesz - powiedział szczerze Harry.

- Nigdy nie zakładaj, panie Potter.

Harry wstał i przeszedł mały dystans dywanu między nimi. Klapnął na kolana Severusa i objął go za szyję.

- Ostatni raz, kiedy przyjąłem jakieś założenie o tobie, pamiętasz co wtedy zrobiłeś?

Severus uśmiechnął się złośliwie, jego ręce ulokowały się na talii Harry’ego.

- Sądzę, że naraziłem cię na traumatyczny wstrząs?

- Ten pierwszy pocałunek był raczej traumatyczny - powiedział z westchnieniem Harry.

- A teraz?

Harry zastanowił się nad pytaniem.

- Myślę, że teraz bycie traumatycznym bohaterem odpowiada mi.

Severus prychnął i potrzasnął głową.

- Nie, panie Potter. Nie odpowiada ci. Moje pocałunki ci odpowiadają.

Harry uśmiechnął się, biorąc w dłonie twarz Severusa.

- Jesteś taki inteligentny, nieprawdaż Profesorze?

- I zajęło ci to tylko siedem lat, by na to wpaść?

Harry westchnął, opuszczając głowę.

- Boże, jesteś niemożliwy - wymamrotał, a potem przycisnął swoje usta do ust Severusa.


Rozdział 8 – Wina


Co ty robisz Potter?

Harry leżał wyciągnięty obok Severusa, przyciśnięty do niego na całej długości ciała, równocześnie jego czarna czupryna leżała na piersi mężczyzny, jego palce lekko rysowały wzory dookoła sutków.

Harry podniósł głowę, by spojrzeć na Severusa.

I jeśli te twoje nęcące usta opuszczą słowa, takie jak „przytulam się” lub „obejmuję cię”, będę musiał cię przekląć.

Harry westchnął, znowu układając głowę na piersi Severusa.

Tylko dotykam – było jego śpiącą odpowiedzią. Otarł się niczym kot o bok Severusa.

Skóra przy skórze. Tak dobrze.

Severus otworzył usta, by odpowiedzieć.

Nie mów tego. Kiedy rósł miał mało albo zgoła wcale kontaktu fizycznego.

Severus westchnął, przebiegając dłonią w dół pleców Harry’ego. To prawda. Obaj wydawali się pragnąć dotyku drugiego. Jego palce znowu prześlizgnęły się po wypukłości na biodrze Harry’ego.

Gdzie się tego dorobiłeś? – zapytał konwersacyjnie Severus, przebiegając palcami długość blizny. Nie chciał, żeby Harry zasnął. Musiał wkrótce wyjść, nawet jeśli nie miał ochoty.

Wpadłem na krzak – odpowiedział cicho Harry.

To zaskoczyło Severusa, ponieważ oczekiwał, że usłyszy coś o jednej z wcześniejszych przygód Harry’ego.

Och? – zachęcił.

Nie zszedłem wystarczająco szybko z drogi Dudleyowi. – Palce Harry’ego przesunęły się na ramię Severusa. Prześledził jedną z blizn dookoła barku Severusa, potem inną biegnącą przez jego klatkę piersiową.

Jak się dorobiłeś tych?

Nie sądzę…

Głowa Harry’ego znowu się podniosła.

Ty to zacząłeś.

Prawda.

Bardzo dobrze – powiedział spokojnie Severus. – Ta – Wskazał bliznę ciągnącą się przez podbrzusze. – jest od mojego ojca.

Oparł się o poduszki, zamykając oczy.

Ta druga jest od twojego.

Harry zauważalnie zesztywniał.

Mam kontynuować?

Martwa cisza podążyła za zdaniem i Severus otworzył jedno oko, by spojrzeć w dół na Harry’ego. Na twarzy jego bachora gościł wyraz kompletnej grozy.

Severus prawie zdążył się złośliwie uśmiechnąć, zanim wyraz twarzy Harry’ego zmienił się na ten, wyrażający wstyd i wysunął się z ramion Severusa.

Och. Boże – wydusił Harry.

Jasna cholera.

Harry – szybko powiedział Severus, łapiąc go za ramię. Harry wyszarpnął rękę z uścisku i wydostał się z łóżka.

Harry – Severus znowu go chwycił i pociągnął w dół, na siebie. – Przestań.

Harry zaczął się szamotać i Severus odwrócił ich tak, że miał mniejszego mężczyznę pod sobą. Harry wciąż nie chciał spotkać jego wzroku i łapał duże hausty powietrza.

Potter – wreszcie rozkazujący ton głosu przyciągnął spojrzenie Harry’ego. – Nazywasz się Harry, nie James czy Syriusz.

Severus rozmyślnie zacytował Harry’ego.

Ja… Ja… Przepraszam.

Severus skrzywił się.

Jeśli przepraszasz za zbyt ostrą reakcję, to akceptuję przeprosiny – powiedział Severus. – Jeśli przepraszasz za swojego ojca, nie mogę. To nie twoje miejsce, ani obowiązek, by przepraszać czy rekompensować za przewinienia kogoś innego.

Ale to z powodu niego nienawidziłeś mnie przez te wszystkie lata.

Tak, ale teraz widzę, jakie to było złe. Co mogliśmy przez to przegapić. To, co i tak się zdarzyło.

To było złe? Nie możesz nawet powiedzieć, że się myliłeś, nieprawdaż?

Harry spuścił wzrok.

Nie winię cię za to, że mnie nienawidzisz.

Nie nienawidzę cię.

Boże, za każdym razem, gdy na mnie patrzysz, widzisz mojego ojca.

Harry znowu zaczął się szamotać i Severus przesunął się, by lepiej go przytrzymać.

Mylisz się – kłapnął Severus.

Ale…

Właściwie, ostatnio coraz bardziej zaczynasz przypominać matkę.

Harry przestał się szarpać.

Naprawdę?

Severus skinął głową.

Twój ojciec był także wyższy i szerszy w ramionach i miał bardziej kwadratową twarz.

Oczy Harry’ego były szeroko otwarte i zaciekawione.

I błagały o akceptację.

Severus kontynuował.

I może odziedziczyłeś niektóre z jego bardziej irytujących Gryfońskich cech, ale w ogólnym rozrachunku – Severus przerwał, by nasycić się widokiem nagiego wyrazu na twarzy Harry’ego. – jesteś bardziej atrakcyjny niż on był kiedykolwiek.

Rozpraszasz uwagę bachora komplementami?

To była prawda.

Tak. I rumieni się tak ładnie.

Harry wziął kilka głębokich oddechów, przemyślając słowa Severusa. Spojrzał w górę na mężczyznę, na wpół zawstydzony, na wpół pełen ulgi.

Więc zachowywałem się jak idiota?

Raczej.

Harry skrzywił się, starając się uwolnić swoje ręce, które wciąż były uwięzione w uścisku Severusa.

Nie musiałeś się tak natychmiast ze mną zgadzać.

Severus uśmiechnął się złośliwie.

Nie musiałem?

Możesz już mnie puścić.

Severus uważnie obserwował pozycję Harry’ego i zachwycał się cudownym rezultatem ich psychicznej szarpaniny.

Nagi i w jego łóżku. Dłonie Harry’ego przyszpilone nad jego głową, jego falująca pierś i Severus umiejscowiony między jego nogami. Penis Harry’ego zdawał się drgnąć, gdy padł na niego wzrok Severusa.

Napotkał spojrzenie Harry’ego.

No, nie wiem. Myślę, że nasza pozycja jest… obiecująca.

Brwi Harry’ego uniosły się.

Naprawdę?

Zgiął nogę i przebiegł palcami u stopy po tyle uda Severusa. Wyginając się, potarł swoją szybko rosnącą erekcję o mężczyznę.

Nienasycony bachor – wymamrotał Severus obniżając głowę.


************

Harry pociągnął słabo za więzy mocujące jego nadgarstki do szczytu łóżka. Nie miało znaczenia, że były jedwabne, ani to, że ta pozycja zadawalała Severusa bez końca.

Rezultat był taki sam. Harry nie mógł dotknąć pleców mężczyzny. A Harry chciał go dotknąć tak bardzo, że to pragnienie aż bolało.

Chciał zbadać ciało Severusa tak dokładnie, jak Severus zawsze badał jego.

Chciał odwzorować je ustami, pocałować, polizać i ugryźć każdy cal jego skóry. Chciał poczuć Severusa dookoła siebie. Sprawić, że Severus będzie jęczał i błagał Harry’ego o wzięcie go.

Severusie – jęknął Harry, ale wyszło ta bardziej jak wychrypiane błaganie. – Proszę.

Język Severusa przebiegł długość penisa Harry’ego wywołując tym jego syk.

O co prosisz?

Chcę cię dotknąć – Harry zdecydowanie błagał. – Kiedy będzie moja kolej?

Moje ciało nie jest nawet w połowie tak fascynujące jak twoje, mój wyborny bachorze – powiedział Severus, gdy jego język zagłębił się w pępku Harry’ego, a palec przemierzył szczelinę nad wrażliwym otworkiem Harry’ego. Biodra Harry’ego w odpowiedzi szarpnęły się. Severus dalej wycałowywał ścieżkę w górę piersi Harry’ego.

Jest stare i pełne niedoskonałości – powiedział przy sutku.

Myślę, że jesteś piękny – nalegał z całych sił Harry, kiedy Severus był bardziej skoncentrowany na sprawianiu, że Harry się wił.

Słowa Severusa sprawiły, że Harry chciał go skonsumować. Severus naprawdę widział Harry’ego, naprawdę go chciał.

Severus przesunął się do drugiego sutka, kontynuując swoją zabawę.

Może powinienem sprawdzić zaklęcie na twoich oczach – wymamrotał, nacierając na szyję Harry’ego.

Sev…

Harry przerwał, gdy Severus delikatnie ugryzł już posiniaczony punkt.

Potem Severus pochylił się nad Harrym i spojrzał w dół. Jego oczy płonęły z pożądania, a wyraz twarzy był konsumujący.

Nadzwyczajny – wyszeptał.

Harry jęknął, gdy spłynął na niego ten głos. Uniósł kolana i rozszerzył nogi tak bardzo, jak tylko mógł.

Z warknięciem, Severus opuścił głowę i wszedł w Harry’ego, wciąż przygotowanego od ich nocy.

Harry wygiął się w pełność, znowu witając uczucie kompletności.

Mój Harry – westchnął w usta Harry’ego Severus.

Harry zakwilił, znowu uczepiając się słodyczy pocałunków Severusa.


***********

Harry.

Harry jęknął i obrócił się.

No już przystojniaku, czas wstawać.

Idź sobie – powiedział Harry z irytacją.

No dalej Potter. Podwójne Eliksiry z Ślizgonami zaczynają się za piętnaście minut. – Wesołość w głosie Rona była oczywista. - A może chcesz wytłumaczyć profesorowi Snape’owi, przy całej klasie, czemu nie mogłeś wstać tego ranka.

Harry prychnął. To byłoby dobre. „Profesorze, przepraszam, że się spóźniłem. Nie mogłem wstać z łóżka tego ranka, ponieważ byłem obolały od bycia pieprzonym przez pana zeszłej nocy.”

Harry?

Wstaję. Wstaję – zawołał Harry zza zasłonek.

Cóż, pośpiesz się – krzyknął Ron. – Wezmę ci kiełbaskę i spotkamy się na dole w lochach.

Świetnie – powiedział Harry. – Dzięki.

Z powrotem do lochów. Harry nigdy nie myślał, że spędzi tam tak dużo czasu i będzie to lubić. Boże, jak bardzo to lubił.

Harry zmusił się do wstania z łóżka, szczęśliwy, że wziął nieśpieszny prysznic, zanim padł na łóżka ostatniej nocy. A może tego ranka? Granice czasu w nocy zaczynały się zacierać.

Jego lekcje postępowały naprzód, przynajmniej Dumbledore zdawał się tak myśleć. Severus doniósł dyrektorowi o talentach Harry’ego, tak samo jak i o stopniu biegłości w nich. Ale tylko o niektórych z nich i nie o takim poziomie umiejętności, jaki odkrył Severus.

Tylko to, co musi wiedzieć, Potter – powiedział mu Severus.

Kiedy Severus nie wiercił Harry’ego o informacji albo nie testował jego obrony, przyszpilał go do materacu i testował jego seksualne granice. Szczerze mówiąc, Harry był zaskoczony wytrzymałością mężczyzny.

Harry ubrał się szybko i zebrał swoje rzeczy na lekcję.

I uczył się tylu rzeczy o Severusie jako mężczyźnie. Był despotyczny i surowy, ale też zajadle opiekuńczy. Jeśli klątwa przebiła się przez tarczę Harry’ego, strasznie się przejmował Harrym dopóki nie był przekonany, że wszystko było w porządku. Mamrocząc w tym samym czasie o tym, jak to Harry powinien lepiej uważać.

Po seksie, kiedy po prostu leżeli w cichej kontemplacji, Severus był także niespodziewanie otwarty i podatny na sugestie. Opowiedział Harry’emu o swoim ojcu i nieco o swoim dzieciństwie. Severus miał siostrę, którą uważał za irytującą krewną, ale Harry mógł powiedzieć, że mężczyzna właściwie bardzo ją lubił.

Także Harry stwierdził, że mówi bezwiednie Severusowi o najdziwniejszych rzeczach. O tym, że nie jest już pewny czy chce być Aurorem. Nie wiedział czy mógłby poradzić sobie z ciągłą walką z ciemnością. O tym, że myśli, iż nie będzie musiał się tym tak naprawdę przejmować, ponieważ nie był pewien czy będzie tak długo żył.

Rozwścieczył Severusa tą ostatnią uwagą, który zarzucił Harry’emu bycie całą masą niemiłych rzeczy, włączając w to bycie niewdzięcznym, cholernie egoistycznym bachorem. Severus poczuł się znieważony tym, że Harry mógłby pomyśleć, iż marnowałby swój czas, jeśli by nie sądził, że Harry’emu może się powieść.

To wyznanie, któremu towarzyszył najcudowniejszy pocałunek, rozpuściło coś wewnątrz piersi Harry’ego. Poczuł się bardziej wartościowy, niż kiedykolwiek w życiu.

W końcu ostatniej nocy, Harry upewnił się ostatecznie, że Severus widział go jako Harry’ego, a nie jako syna swego ojca.

Było tyle rzeczy, które kochał w Severusie i równie dużo tych, które piekielnie go wkurzały.

Harry musiał się uśmiechnąć.

Ich rozmowy były zawsze inteligentne i ambitne. Zaczęli pracować nad nowym eliksirem usypiającym. To było takie pobudzające. Ze swoją docenioną wiedzą o eliksirach, Harry był w stanie zobaczyć jak umysł Severusa pracował, gdy stwarzał eliksir i Harry był pełen respektu.

Harry prawie roześmiał się na głos. Harry Potter szalejący na punkcie Severusa Snape’a? Kto by pomyślał? Syriusz wścieknie się, ale o to Harry będzie się martwił później.

Podwójne eliksiry poszły dobrze. Severus okrzyczał go trzy razy za nie uważanie i stracił pięć punktów za rozmowę z Hermioną. To była konsultacja w sprawie składnika, w co Severus postanowił nie uwierzyć i przypadkowo dał Harry’emu szlaban w piątkową noc za wykłócanie się z nim o to.

Opuścił Eliksiry nieco zadowolony z siebie i całkowicie ignorując porozumiewawczy uśmiech Hermiony, podczas gdy jego koledzy z klasy współczuli mu z powodu pecha.

Zamierzali skręcić w korytarz, prowadzący do schodów w dół, kiedy torba Harry’ego pękła, a jej zawartość rozsypała się cała po podłodze.

Cholera – sarknął Harry, zaczynając zbierać swoje rzeczy.

Idź, Hermiono – powiedział jej Harry, wyjmując różdżkę. – Spotkam się z tobą i Ronem na Transmutacji.

Dobrze.

Hermiona poszła znaleźć Rona, a Harry magicznie naprawił swoją torbę. Wkładał swoje rzeczy z powrotem do środka, kiedy pojawiły się przed nim dwie stopy. Oczekując Malfoya, był zaskoczony, gdy spojrzał w górę i zobaczył Zabiniego.

Podnosząc się, Harry rozejrzał się dookoła. Byli sami.

Hej, Harry – powiedział wystarczająco miło Zabini.

Cześć, Zabini – odpowiedział ostrożnie Harry.

Zabini zmarszczył na niego brwi.

Wiesz, mógłbyś nazywać mnie Blaise.

Harry spojrzał na niego podejrzliwie.

W takim razie Blaise.

Szeroki uśmiech wypłynął na usta Zabiniego.

Lubię, kiedy używasz mojego imienia – powiedział, podchodząc do Harry’ego. Harry odsunął się, uderzając o ścianę. Zabini położył dłoń na ścianie koło głowy Harry’ego i przysunął się bliżej. Harry zacieśnił uścisk na torbie, wciąż kurczowo trzymając różdżkę.

Muszę iść na lekcję – powiedział prosto Harry.

Ja też – powiedział Ślizgon. – Chciałem tylko zobaczyć czy wszystko z tobą w porządku.

Harry zamrugał.

Co?

Cóż, Snape był dzisiaj całkiem nieprzyjemny – wytłumaczył. – Chciałem tylko…

Słuchałem pieprzenia Snape’a przez lata – powiedział mu Harry. – W zupełności sobie z nim radzę.

Dobrze powiedziane – rzekł Zabini, skłaniając głowę. – Wiesz, jeśli byś chciał, prawdopodobnie mógłbym sprawić, że ci trochę odpuści.

Brwi Harry’ego podniosły się.

Och? Jak? – rzucił wyzwanie. To powinno być dobre.

Cóż, może jeśli by wiedział, że jesteś milszy dla Ślizgonów – wyjaśnił Zabini. – Mógłby nie czynić swoją misją życiową dręczenia ciebie.

Harry nie mógł nic poradzić na ironiczny uśmiech, który wpełzł na jego twarz.

Wątpię – powiedział Harry. – Wydaje się, że to jego mocna strona.

Nie bądź takim pesymistą – powiedział Zabini, odwzajemniając uśmiech.

Cóż, dziękuję, ale nie – powiedział Harry. – Myślę, że mogę…

Usta Zabiniego zmiażdżyły jego, przerywając mu, a w tym samym czasie ciało chłopaka przycisnęło Harry’ego do ściany. Chwilę zajęło Harry’emu pozbieranie się, a wtedy jedynie odepchnął Zabiniego od siebie. Popchnął go tak silnie, że Zabini wylądował na tyłku. Harry skierował na niego różdżkę.

Zanim mógł się powstrzymać, urok opuścił jego usta.

Patrzył jak Zabini wije się nieco pod wpływem zaklęcia, a potem cofnął je. Harry pozwolił mu przez minutę dochodzić do siebie po uczuciu insektów chodzących po jego skórze, a potem pochylił się nad nim.

Dotknij mnie znowu, Zabini – powiedział grożąc Harry. – A następny urok, który na ciebie rzucę usunie twoje jądra.

Oczy Zabiniego rozszerzyły się, kiedy usiadł z powrotem.

Wtedy Harry przywołał resztę swoich rzeczy, pozwalając im wpaść do torby, zamknął ją i odszedł.


***********

Severus trzasnął drzwiami od swojego gabinetu, słysząc jak wszystko się od tego trzęsie. Cholerny drań. Następnie trzasnęły drzwi od jego osobistego gabinetu, gdy przeszedł przez nie.

Jestem pewien, że to nic nie znaczyło.

Nic? Jak to mogło nic nie znaczyć? Zabini był cholernie dobrze wyglądającym chłopcem.

Harry lubi ciebie.

I w wieku Harry’ego.

Harry’ego to nie obchodzi.

Widok Blaise’a przytrzymującego Harry’ego przy ścianie, ich usta zgniecione razem…

Zawartość stołu Severusa znalazła się na podłodze, gdy zamiótł po nim ręką.

To był eksperymentalny eliksir Harry’ego.

Rozkoszny uśmiech Harry’ego rozkwitający na jego twarzy. Zabini odpowiadający uśmiechem. Półka na książki była następna. Roztrzaskała się o ziemię, książki ślizgały się po podłodze.

- Harry był mój – grzmiał Severus.

Harry jest twój.

Nie minął nawet miesiąc, a szczeniak był daleko szukając kogoś innego. Więcej fiolek roztrzaskało się. Severus myślał, że zrobił wszystko dobrze tym razem.

Powinieneś pozwolić Harry’emu dotknąć cię w taki sposób jaki chciał, kiedy miałeś szansę.

Ale Harry był już zbyt blisko dotknięcia serca Severusa.

Kociołek przeleciał przez pokój.

Po za tym lepiej, że jest daleko.

Nie smocza krew!

Severus wziął głęboki oddech. Spojrzał w dół, na swoją dłoń i potem delikatnie odstawił wartościową zlewkę z powrotem na półkę.

Wciąż cię potrzebuje.

Możliwe, ale nie wystarczająco. Harry z nim skończył.

Nie!

Pozwolił Zabiniemu się dotknąć. Złość znowu zapłonęła w Severusie, ból tnący prosto przez niego. Czemu nie mógł zatrzymać nic czystego i dobrego? Czemu wszyscy się odwracali od niego?

Severus podniósł osłony i ignorując bałagan, który stworzył, zwrócił się do swojego schowka z Ognistą Whisky.


***********

Ogółem , to była dobra noc. Harry był prawie zadowolony, że nie musiał dzisiaj zgłosić się w lochach. Naprawdę potrzebował nieco nieprzerwanego snu. Wystarczająco dobrze wypoczywał w łóżku Severusa, ale sen był sporadyczny i przemieszany z innymi rzeczami.

Udało im się też zrobić naprawdę dużo pracy domowej i Harry był bardzo zadowolony, że szedł spać. Ron próbował drażnić go o przegapienie jego conocnego seksu, ale Harry jedynie wzruszył ramionami i uśmiechnął się, co doprowadziło Rona do szału.


**********

Lucjusz stał przed tronem Voldemorta czekając na reperkusje rozmowy, którą miał wcześniej z Draco. Właśnie ją przekazał Czarnemu Panu i miał jak najlepsze nadzieje.

Jest pewien? – zapytał Czarny Pan. Było niemożliwością powiedzieć czy był sceptyczny, zaciekawiony, czy tylko przedłużał czekanie, zanim przeklnie Lucjusza i wywoła niewyobrażalny ból.

Tak, Panie – powiedział bezpośrednio Lucjusz. – Jest zainteresowany kimś. Wydaje się nieświadomy zalecania się Draco.

Kim?

Jesteśmy jeszcze niepewni – powiedział Lucjusz i pośpieszył z zapewnieniami: – Draco robi wszystko, co w jego mocy by się dowiedzieć.

Wzrok Czarnego Pana był bezpośredni i intensywny. Lucjusz spotkał go niewzruszenie.

Bardzo dobrze, Lucjuszu – Czarny Pan powiedział, wzdychając. – Wierzę ci. Draco zasłużył na ułaskawienie. Jednakże, jestem niezadowolony.

Duża niespodzianka.

Wiem, mój Panie. – Lucjusz opuścił wzrok. – Proszę mi wybaczyć, że nie mam lepszych wieści.

Voldemort podniósł się z tronu i machnął ręką na przeprosiny.

Jestem całkiem pewien, że jesteś szczery – powiedział. – Chodź, muszę znaleźć ujście dla mojego niezadowolenia.

Och, jest źle.

Gdzie, Panie?

Wierzę, że powinniśmy odwiedzić Surrey.


********

Harry czuł takie samozadowolenie i satysfakcję, gdy patrzył na front domu o numerze cztery. Zastanowiło go to, ponieważ nigdy wcześniej nie czuł tych szczególnych emocji patrząc na dom swoich krewnych.

Dwie postacie ubrane na czarno z trzaskiem pojawiły się przed nim. One też były zwrócone w stronę domu.

Przystąpcie do działania – powiedział Harry.

Przystąpcie do działania?

Dwoje ludzi podniosło ręce i Harry mógł wyraźnie zobaczyć ich różdżki. Światło promieniowało z ich końców, ale wydawało się odbijać od jakiegoś rodzaju niewidzialnej granicy wokół domu. Dwójka dalej rzucała zaklęcia na dom i szybko dołączyła do nich kolejna postać, ale bariera nie przepuszczała nic do środka.

Nic, mój Panie.

Mój Panie?

Harry podniósł własną różdżkę i wykrzyknął zaklęcie, o którym nigdy nawet nie słyszał. To był zimny, wysoki głos, którego Harry wolałby najlepiej nie znać. Ale klątwa nic nie zrobiła.

Frustracja Voldemorta szalała wewnątrz Harry’ego i Harry zaczął walczyć. Próbował podążyć za więzią w swoim umyśle do Voldemorta, zdecydowany przerwać połączenie.

Voldemort mocno się trzymał.

- Bardzo dobrze – powiedział Voldemort. – Krótkie odroczenie. Ale teraz mam twoją uwagę Harry. I zamierzam to w pełni wykorzystać.

NIE! Umysł Harry’ego wrzeszczał, ale mógł poczuć lodowate macki myśli Voldemorta, kiedy zacieśniły swój uchwyt.

Nott, McAbe – zawołał Voldemort. – Do drugiego miejsca, natychmiast.

Harry był tylko na wpół świadomy, że się aportowali gdzieś indziej, ponieważ był zajęty próbą skupienia swoich myśli.

Starał się oczyścić umysł, ale stałe szpilki bólu w jego głowie, spowodowane obecnością

Voldemorta, były rozpraszające.

Został przed niego zawleczony i pchnięty na podłogę u jego stóp mężczyzna. Voldemort zwrócił się do mężczyzny, ale Harry zaczął panikować. Wiedział, co Voldemort zamierza zrobić i dlaczego.

Walcząc z mentalnymi osłonami i teraz także z poczuciem winy, Harry próbował zawzięcie zerwać połączenie.

Voldemort podniósł różdżkę.

Harry krzyknął, kiedy pierwsze klątwa została rzucona i to wytrąciło go ze snu. Jednak ból nie ustał. Voldemort pewnie utrzymywał więź otwartą, i teraz Harry nie miał sił, by ją zamknąć.

Boże, jakie to było straszne. Tak wiele bólu. Trwało i trwało. Harry wił się i wyginał w łuk. Jak Voldemort przedostał się do niego? Jak dużo będzie ten biedny mężczyzna zmuszony znieść, tylko po to, by sprawić Harry’emu cierpienie?

W czasie chwili spokoju Harry zmusił się do wyjścia z łóżka i chwiejnym krokiem podszedł do swojej torby. Potrzebował eliksirów, czegokolwiek by to zatrzymać.

Nic, co miał w torbie, nie pomoże. Co powinno…

Severus. Musi się dostać do Severusa.

Nasuwając na siebie szatę, chwiejnie zszedł w dół po schodach, nie trafiając w dwa ostatnie stopnie, gdy następne zaklęcie go trafiło. Z trudem podniósł się na nogi, czysta siła woli pchająca jego ciało naprzód.

Dostał się do lochów, chociaż nie miał pojęcia jak. Drzwi Severusa nie otworzyły się dla niego. Zapukał. Nie otrzymał odpowiedzi. Zapukał znowu.

Ból ponownie go uderzył i Harry upadł na kolana. Owijając pelerynę wokół siebie, dalej pukał i drapał w drzwi. Gdzie był Severus?

Och, Boże. Może został wezwany. Może był tam.

Kolejna fala agonii przetoczyła się przez niego, kurcząc jego mięśnie. Harry przeczekał ją i znowu zapukał.

Kontynuował walenie w drzwi, chociaż jego uderzenia stawały się słabsze, jego drapanie cichsze. Drewno pokrywające drzwi zdarło mu skórę, a kostki jego dłoni zaczęły krwawić.

Po raz kolejny uderzył go intensywny, pulsujący ból i osunął się w dół drzwi.

Gdzie był Severus? Czemu nie mógł się dostać do środka?


***********

Severus na chwiejnych nogach powlókł się do swojego laboratorium. Dzięki ci Merlinie, że w swojej złości nie wszedł do tego pokoju. Szukał chaotycznie, dopóki nie znalazł odpowiedniej fiolki i nie wypił jej zawartości. Zasłużył sobie na to, po tym jak upił się do takiego stopnia.

Czuł do siebie odrazę. Dobrze zdawał sobie sprawę, że nie powinien ufać Gryfonowi, zwłaszcza młodemu, niedoświadczonemu…

Pięknemu, lojalnemu…

Severus prychnął. Lojalnemu, w rzeczy samej.

Severusie?

Świetnie.

Severus doprowadził się do porządku tak dobrze, jak mógł i wrócił do gabinetu, by odpowiedzieć na wezwanie.

Tak, dyrektorze? – powiedział ze znużeniem Severus.

Przepraszam, że niepokoję cię tak wcześnie, Severusie. – Wyraz twarzy dyrektora był tak znużony, jak Severusa i Severus poczuł się natychmiast zaalarmowany. – Ale zdaje się, że Harry zaginął.

Ból znowu zapłonął w jego piersi i Severus przełknął grudę w swoim gardle. To nie byłby pierwszy raz, gdy Zabini zaaranżował wzięcie kochanka do pokoju Draco.

Severus westchnął zmęczony.

Ma 17 lat. Jestem pewien, że jest jedynie z…

Severusie – przerwał mu Albus, jego ton poważny. – Dom ciotki i wuja Harry’ego został zaatakowany ostatniej nocy.

Na Merlina.

I? - podpowiedział bez tchu Severus, modląc się, by nikt nie był ranny. Nie sądził, by Harry mógł to znieść. Nawet jeśli Harry nie był tam kochany, wiedział, że nie życzył im źle.

Dursley’owie nie zostali ranni – poinformował go Albus. – Nie mogli się dostać do domu, ale magiczna sygnatura Voldemorta była obecna.

To znaczy, że tam był i próbował.

Tak – Dumbledore pokiwał poważnie głową. – To znaczy także, że cel był osobisty. Mógł spróbować otworzyć połączenie z Harrym i zmusić go do patrzenia.

Severus zadrżał.

Otrzymaliśmy także anonimowe ostrzeżenie, że będzie Śmierciożerczy atak ostatniej nocy.

Och? – Severus nic nie słyszał o żadnej próbie ataku na dom Harry’ego, ani o żadnych planach morderstw.

Kto?

Pan Babbit z Departamentu Ubezpieczeń.

Czarny Pan był także w pobliżu tej lokacji? – Rzadko był przy pojedynczych morderstwach, chyba że były ważne.

Tak, i obawiam się, że to było raczej okrutne. Zasięg obrażeń i obecność czarnej magii sugeruje godziny tortur na ofierze.

Severus zastanowił się nad tym. Babbit zdecydowanie nie był tak ważny. Chyba, że chciał tylko…

Torturować Harry’ego poprzez więź.

I Pan Weasley powiedział, że Harry poszedł do łóżka razem z resztą nich około dziesiątej wieczorem. Ale teraz nie ma go w dormitorium, ani w pokoju wspólnym. Mamy szeroko zakrojone poszukiwania w zamku, oczywiście dyskretne, ale skoro ma tendencję do znajdowania ciebie…

Albus ucichł i coś w żołądku Severusa zacisnęło się. Poczuł, że krew odpływa mu z twarzy. Wizja Czarnego Pana o śmierci Crabbe’a przedostała się przez bariery Harry’ego. Czy Harry zszedł do niego, jak Severus mu powiedział, czy poszedł po pocieszenie do Zabiniego? Blaise nie wiedziałby, jak zając się wrzeszczącym, torturowanym Harrym. Blaise poszedłby po pomoc.

Przeszukam lochy, dyrektorze – obiecał Severus.

Dziękuję Severusie.

Albus zniknął z kominka, a Severus szybko dokończył ubieranie się. Pędząc do drzwi, gwałtownie je otworzył i prawie potknął się o ciało, które ześlizgnęło się na twarz u jego stóp.

Wielki Merlinie.

Severus ostrożnie obrócił Harry’ego, wzdrygając się, gdy zobaczył zaschniętą krew na jego twarzy – oczywiście z blizny. Prawa dłoń Harry’ego także była zakrwawiona, kostki i opuszki palców zdarte do krwi, od pukania i drapania.

Kiedy Severus zabezpieczył swoje pokoje, zapomniał włączyć w to zgodę na wstęp Harry’ego.

Harry nie mógł się tu dostać.

Severus ostrożnie podniósł nieprzytomne ciało i przeniósł je przez swoje prywatne komnaty.

Przyszedł do ciebie, jak dręczyłeś go żeby zrobił, a ty odciąłeś się od niego.

Wina była znajomą emocja dla Severusa. Niezależnie od partnerów seksualnych Harry’ego, jego romansów, to zajmowanie się nim było wciąż obowiązkiem Severusa.

Powiedziałeś, że mu pomożesz.

Severus walczył, by zignorować wewnętrzny głos, który powtarzał każdą potępieńczą myśl, którą czuł aż w kościach, kiedy kładł Harry’ego na łóżko. Szybko znalazł mokrą szmatkę i zaczął zmywać krew z jego twarzy.

Zaskoczył Harry’ego, który zaczął nabierać duże hausty powietrza.

Szz – powiedział mu Severus. – Wszystko w porządku.

Zielone oczy szeroko się otworzyły, rozglądając się zdezorientowanie.

Se… Sev… rus?

Jestem tutaj, Harry. Rozluźnij się.

Nie mogłem się dostać – wychrypiał, jego głos chropowaty. – Próbowałem. Nie mogłem się dostać.

Wiem, Harry. – Severus przełknął boleśnie. – Przepraszam.

Wciąż dysząc, Harry wyszeptał: – Tak wiele bólu.

Jego mięśnie rozluźniły się, kiedy Severus dalej przemywał jego czoło ciepłą szmatką.

Nie mogłem się dostać do ciebie.

Jego powieki zatrzepotały, a potem pozostały zamknięte.

Próbowałem. – wyszeptał.

Severus gładził Harry’ego po włosach, kiedy ten zapadł ponownie w sen, przeklinając swój wybuchowy charakter i szybko wyrokującą zaborczość. Przyciągnął Harry’ego do piersi, ściskając go kurczowo, jak ostatnią deskę ratunku.

Powinien tam być. Powinien panować nad sobą.

To twoja wina, że cierpiał.

Tak mi przykro, Harry – wyszeptał w zmierzwione czarne kosmki. Dalej głaskał głowę Harry’ego, lekko go bujając, a jednocześnie próbował kontrolować swój oddech . Oczy go piekły, a gardło wydawało się ściśnięte.

Tak przykro – wydusił.

To historia twojego życia, nieprawdaż?


Rozdział 9 – Zamieszanie

– Myślisz, że jestem winny tobie wyjaśnienia? – Severus wyglądał nie tylko na niedowierzającego, ale też na obrażonego.
Wreszcie wypuścił Harry’ego z łóżka. Pomógł mu nawet dojść do łazienki. Oczywiście Harry nigdy w życiu nie czuł się tak marnie, ale nie był kaleką. Wykąpany i przebrany w świeży komplet ubrań, przyniesionych na dół przez Zgredka, Harry czuł się teraz wystarczająco silny na konfrontację.
– Skoro to ty dalej mnie przepraszasz, to tak. Tak sądzę – powiedział Harry. Właściwie, po kilkunastu przeprosinach ostatniej nocy (Harry nie był pewien jak wielu, ponieważ był nieprzytomny) Severus przeprosił go kolejne dwa razy tego ranka. To musiało być rodzajem jakiegoś rekordu.
– Przepraszam cię za odcięcie dostępu do moich kwater.
Tak. Tyle Harry zrozumiał. Musiało być coś jeszcze.
– A czemu odciąłeś mi dostęp?
Severus odwrócił się.
– Zapomniałem otworzyć osłony dla ciebie.
Ty, zapomniałeś? – Harry prawie się roześmiał. Ten pomysł był niedorzeczny. Severus Snape po prostu nie zapominał. Harry nie był idiotą, w przeciwieństwie do sarkastycznych docinków Severusa, więc wiedział, że musiało się coś zdarzyć.
– Tak – ton głosu mężczyzny był w dalszym ciągu poważny i wciąż nie odwrócił się w stronę Harry’ego.
– Severusie? – zapytał teraz zaciekawiony Harry. – Czemu? – Podszedł bliżej.
Jeśli Severus był zły albo zirytowany dostatecznie mocno, by zamknąć swoje komnaty przed Harrym, ale potem czuł się wystarczająco winny, by wylewnie przepraszać, to w takim razie…
Cisza przeciągała się między nimi.
Och, Boże. Może Harry zrobił coś źle. Może nie powinien przychodzić do Severusa. Ale Severus mówił mu wielokrotnie, prawie do znudzenia, że Harry powinien zawsze iść najpierw do niego.
Co jeszcze powinien zrobić? Harry był znowu zdezorientowany.
Zwłaszcza po ostatniej nocy. Harry budził się kilkakrotnie, zawsze w ramionach Severusa. Za każdym razem, mężczyzna zmuszał go do wypicia eliksirów albo przemywał jego twarz miękką, ciepłą szmatką, trzymając go, dopóki nie zasnął z powrotem.
Harry nigdy w życiu nie czuł się bardziej zadbany.
– Zapomniałeś wspomnieć, że chciałeś skończyć asocjacje ze mną.
Harry zamrugał. Asocjacje? To był zimny sposób na nazwanie tego. I o czym, do cholery, mówił Severus?
Znowu zdezorientowany, Harry zaczął się jąkać.
– Ja…Ja nie. Znaczy… Ja wciąż… Znaczy…
Severus w końcu się odwrócił, by na niego spojrzeć, wyraz jego twarzy nieodgadniony.
– Panie Potter, to zwykła grzeczność skończyć jeden romans, zanim zacznie się następny.
– Zacznie nast… Co? Nic nie zacząłem.
Czarne brwi uniosły się wyzywająco.
– Pan Zabini, Potter…
Oczy Harry’ego zapłonęły, kiedy przypomniał sobie pocałunek, który został na nim wymuszony.
Severus znowu się odwrócił.
– Ach, poczucie winy – powiedział, mylnie interpretując wyraz twarzy Harry’ego.
– Nie. To nie było tak – próbował wytłumaczyć Harry.
– Jestem dosyć zaznajomiony z tym, co widziałem, panie Potter.
– Jeśli zobaczyłeś to, to musiałeś też widzieć jak go przeklinam. – Snape odwrócił się, jego brwi znowu uniesione, tym razem pytająco. – Odepchnąłem go, przekląłem „mrówkami na skórze” i powiedziałem, że jeśli dotknie mnie znowu, to przeklnę go klątwą, która usunie jego jąd… er… Usunę jego genitalia.
Zarobił za to złośliwy uśmieszek.
– Naprawdę?
Harry skinął głową.
– Jego uwaga była niechciana?
Czy Severus był niepewny? Może nawet zazdrosny? To było takie urocze. Harry podszedł o krok, patrząc w górę, na nieodgadniony wyraz twarzy Mistrza Eliksirów.
– Profesorze, sir – powiedział cichym, pełnym szacunku tonem głosu, który doprowadzał Severusa do szału. – Nie mam czasu na szkolne, chłopięce zadurzenia. – Harry zobaczył jak iskra powróciła do oczu Severusa, ale została szybko ukryta.
– Uśmiechałeś się.
– Powiedział, że może mnie chronić przed tobą. – Severus skrzywił się, więc Harry kontynuował. – Powiedział, że jeśli będę milszy dla Ślizgonów, to może sprawić, że przestaniesz mnie dręczyć.
Severus wyglądał teraz na rozbawionego, ale wydawało się, że nie mógł dać spokoju tej sprawie.
– Dotknął cię.
– Nie pozwoliłem mu – zapewnił go Harry, podnosząc podbródek. – Jakbym pozwolił komukolwiek mnie dotknąć. – Zawahał się i popatrzył na swoje stopy. Potem zerknął w górę przez rzęsy. - To znaczy, komukolwiek prócz ciebie.
Harry niejasno usłyszał warknięcie, które brzmiało jak „Mój Harry”, zanim usta Severusa zmiażdżyły jego własne.
Harry został popchnięty na ścianę, przyciśnięty przez długość ciała Severusa, kiedy usta mężczyzny kontynuowały bezlitosny atak na twarz Harry’ego.
Zdecydowanie było coś do powiedzenia na temat zaborczości i zazdrości mężczyzny.


**************
Mówiłem ci.
Severus nie przestał całować Harry’ego nawet, by pomyśleć nad odpowiedzią dla swojego cholernie irytującego wewnętrznego głosu. Prawdę mówiąc, powinien wiedzieć lepiej. Jego Ślizgoni byli bandą lubieżników, a Harry był po prostu za apetyczny dla nich, by go nie zauważyli.
Język Severusa odnowił swoją znajomość z konturami ust Harry’ego, poszukując i eliminując każdą pozostałość pocałunku, który został wymuszony na Harrym poprzedniego dnia. Język Harry’ego spotkał jego z równą żarliwością, kiedy Severus chwycił za jedwabiste, zawsze w nieładzie, włosy Harry’ego.
Harry wciąż był jego, wciąż go potrzebował. Nawet teraz kwilił, kiedy język i zęby Severusa poruszały się dookoła jego szczęki liżąc i podgryzając. Poczucie winy Severusa zostało nieco zmniejszone przez odpowiedzi Harry’ego, jego dusza rozkoszowała się ich dzieloną namiętnością.
Harry kurczowo się chwycił Severusa, jak gdyby jedyne co mógł zrobić, to trzymanie się go w odpowiedzi na nawałnicę takiego konsumującego ataku.
Nikt i nic nie smakowało dokładnie tak jak Harry.
Ponieważ go kochasz.
Severus odsunął się od Harry’ego, jego oczy automatycznie przeszukujące drugą twarz. Bachor był po prostu zbyt kuszący ze swoimi zwichrzonymi, czarnymi włosami, obrzmiałymi, różowymi ustami i szklistymi, zielonymi oczami.
Co? Nie możesz tego jeszcze przyznać?
– Powinieneś iść na śniadanie. Masz lekcje – powiedział surowo Severus, prostując szatę Harry’ego.
Cholerny tchórz. Po ostatniej nocy, znowu go odpychasz?
Harry zamrugał, jego spojrzenie stawało się niedowierzające.
– Chcesz, żebym teraz wyszedł? – jego głos był napięty. – Po takim pocałunku?
Severus uśmiechnął się złośliwie.
– Tak, Potter – powiedział i odwrócił się. Podszedł do swojego biurka i zaczął przerzucać jakieś pergaminy. – Zmarnowałeś wystarczająco czasu w łóżku.
– Ale…
– Potter – To jedno słowo było ostrzeżeniem. – Jeden cały dzień to wystarczająco dużo, by przyciągnąć niechciane spekulacje co do twojego miejsca pobytu, a także, powodu stojącego za twoim odosobnieniem.
Harry potrząsnął głową, jak gdyby chciał oczyścić myśli.
Severus odwrócił się z powrotem do niego, patrząc jak bierze się w garść.
To był raczej władczy pocałunek. Może…
– Czujesz się wystarczająco dobrze?
Harry spojrzał w górę.
– Um, tak – powiedział, skinąwszy głową. – Wszystko w porządku.
Severus oparł się o biurko i skrzyżował ręce. Kiedy Harry dotarł do drzwi, zatrzymał go.
– Oczekuję cię tu dzisiaj z powrotem na lekcje – powiedział.
Harry odwrócił się, z dłonią na klamce. Jego usta drgnęły.
– Tak, profesorze – powiedział, a potem przestraszył się, kiedy usłyszał, jak drzwi od zewnętrznego pokoju zamykają się.
– Profesorze?
Głos dobiegł z gabinetu Severusa i mężczyzna natychmiast podszedł do Harry’ego, obejmując go ramionami. Jedna dłoń przykryła usta bachora, druga trzymała go w talii, odciągając od drzwi.
– Bądź cicho. To Draco. – wysyczał mu do ucha Severus. Harry skinął głową, a Severus mógł przysiąc, że poczuł język bachora prześlizgujący się po wewnętrznej stronie jego dłoni.
Severus popchnął Harry’ego do sypialni.
– Zostań tu – nakazał. – I bądź cicho.


************
Harry usłyszał jak zewnętrzne drzwi się otwierają oraz odgłosy ogólnego poruszania się.
– Draco, co mogę dla ciebie zrobić?
– Przepraszam, że panu przeszkadzam profesorze, ale jestem trochę niepewny w związku z ostatnią pracą domową.
Cholera, cholera, cholera. To może sprawić problem. Rozejrzał się dookoła, jego umysł pracował. Musi się stąd wydostać. Poruszając się wokoło, przewrócił fotografię stojącą na komodzie Severusa i wzdrygnął na głuchy odgłos, jaki wywołał jej upadek.
Dla niego to brzmiało jak wystrzał z armaty.
– Co to było? – Harry usłyszał głos Draco. Brzmiał prawie z nadzieją. Cholerny drań coś podejrzewał. Harry po prostu to wiedział.
– Mój kot – odpowiedział znudzonym głosem Severus.
– Kot? Kiedy kupiłeś kota?
Harry otworzył drzwi do szafy. Cholera, nigdy się nie zmieści w …
Co to?
– Moja siostra dała mi go kilka tygodni temu. To cholerne utrapienie, jeśli mnie o to pytasz.
– Jak tam u Abigail?
Oczy Harry’ego rozszerzyły się, a potem uśmiechnął się z satysfakcją. Jego Peleryna Niewidka. prawdziwy łut szczęścia.
– Wszystko u niej w porządku. Draco, myślę, że możemy to zrobić później. Mam dużo pracy do… Gdzie ty idziesz?
Harry szybko obrócił się z powrotem w kierunku drzwi.
– Chcę go zobaczyć.
Harry prędko narzucił na siebie pelerynę i skoro był zwrócony w kierunku łóżka, które stało koło drzwi, przetransfigurował poduszkę w młodego kota.
– NIE!
Drzwi odskoczyły akurat kiedy Severus krzyknął. Draco powoli wszedł i zatrzymał się, gdy zobaczył myjącego się kota na łóżku Severusa. Severus podążył za nim, rozglądając się dookoła.
Draco podszedł do łóżka i przebiegł dłonią po grzbiecie kota.
– Jak się nazywa?
Harry wykorzystał sposobność do wyślizgnięcia się przez otwarte drzwi i cicho opuścił komnaty.
Było blisko.


**********
Harry tylko przeszedł kilka korytarzy, kiedy usłyszał głos.
– Ech, Harry. Nie możesz beze mnie wytrzymać?
Harry szybko obrócił się, wyciągając różdżkę. Dobry Boże. Najpierw Malfoy, teraz Zabini.
– Nie dotykaj mnie, Zabini.
– Harry – powiedział szybko Zabini, podnosząc uspakajająco ręce. – Uspokój się.
– Śledzisz mnie? – zapytał Harry, jego ton głosu oskarżający. – Jesteś gorszy niż cholerny stalker.*
– Ja tu mieszkam – bronił się Zabini. – Idę na śniadanie. Co ty robisz znowu tu na dole? I nie przypominam sobie, bym cię wczoraj w ogóle widział.
Harry westchnął. To się robiło nudne. Skrzywił się.
– Właściwie, pożądam opiekuna twojego domu. Mamy gorący, erotyczny romans, wiesz. Snape jest jak ogień w łóżku.
Wyraz twarzy Blaise’a był bezcenny. Harry chciałby, żeby Severus tu był i mógł to zobaczyć.
– Nie żartuj nawet na ten temat, Potter – powiedział Zabini, wciąż blado wyglądając. – To jest po prostu złe.
Harry zmusił się, by przybrać skrzywdzony wygląd.
– Nie wierzysz mi. – Potem krzywo się uśmiechnął. – I ty nazywasz nas Gryfonów łatwowiernymi.
– Więc powiedz mi, albo zawołam tutaj opiekuna naszego domu – powiedział Zabini. – Sądzę, że bardzo by chciał złapać cię na włóczeniu się po lochach o tej porze dnia. W tym roku bardzo pragnie z powrotem odzyskać Puchar Domów.
Harry zmarszczył brwi. Absolutnie nie chciał mieszać w to Severusa. Severus wygłosiłby tyradę i odjął punkty i był doskonałym, wściekłym Snape’em przed Zabinim. Ale później Harry musiałby wysłuchać jego wykładu. Jak Harry ma pokonać Voldemorta, jeśli nie może poradzić sobie z jednym Ślizgonem-erotomanem?
Spojrzał na Zabiniego, którego oczy wciąż miały ten szklisty wygląd, kiedy przyglądały się Harry’emu i odpowiedz sama mu się nasunęła. To naprawdę wszystko rozwiąże.
– Nie powiesz nikomu, prawda? – zapytał Harry.
Zabini wyglądał na zainteresowanego i nieco podejrzliwego.
– Masz moje słowo.
Harry prawie na to prychnął.
– Spotykałem się z Malfoyem.
Zabiniemu opadła szczęka, a oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia.
– Malfoyem?
– Aha – przyznał Harry, wykorzystując swoje standardowe wyrażenia twarzy. Spojrzenie nr 4 powinno załatwić sprawę. – Był naprawdę dobry nic nie mówiąc nikomu.
– D…Draco?
Harry wzruszył ramionami, przechylił głowę i lekko dotknął siniaka na karku, który zawsze tam był, kiedykolwiek opuszczał Severusa.
– Piekielnie dobrze całuje.
Harry obdarzył Zabiniego życzliwym uśmiechem i opuścił go w stanie osłupienia, gratulując sobie swojej genialności.
Harry zapomniał, że jego błyskotliwość była przeceniona.


***********
Blaise kipiał ze złości, patrząc jak Harry odchodzi. Malfoy? Ale Draco powiedział, że nie był zainteresowany Potterem. Oczywiście, jeden z nich mógł kłamać. To byłoby takie podobne do Draco, udawać obojętność, kiedy był tak naprawdę zainteresowany. A poza tym kto mógł zrozumieć cokolwiek, co wychodziło z ust Pottera?
Oczywiście, Blaise był bardziej zainteresowany tym, co Potter mógł zrobić swoimi ustami, niż tym co powiedział. Harry smakował fantastycznie, jego wargi były miękkie i uległe. Nawet wtedy, na środku korytarza, Blaise chciał rzucić go na podłogę i dobrze przerżnąć.
Niestety Potter był szybki z urokami, pomyślał krzywiąc się Blaise. Za szybki, co sugerowało, że był w jakimś związku. Jeśli to był Draco, wtedy Blaise będzie musiał zdusić to w zarodku albo przynajmniej dojść do jakiegoś rodzaju porozumienia co do dzielenia się.
Ponieważ Blaise chciał Harry’ego Pottera bardziej niż czegokolwiek, kiedykolwiek w życiu i nic go nie powstrzyma przed zdobyciem go.


************
Severus wyprowadził Draco ze swoich pokoi i kiedy tylko zamknął drzwi, wrócił do swojej sypialni.
– Harry?
Kot zamiauczał.
Imponujący kawałek transmutacji.
Severus musiał się zgodzić, kiedy głaskał kota i dalej rozglądał się.
Przynajmniej nie przemienił się.
Severus prychnął na obraz dużej, czarnej pantery siedzącej na jego łóżku, który powstał w jego głowie.
Ale chłopak wciąż nie zostaje.
Prawdziwy uśmiech pojawił się na twarzy Severusa.
– Bezczelny bachor – wymamrotał.


***********
Wchodząc, Draco szybko przebiegł wzrokiem po Wielkiej Sali. Wszystko znów wyglądało normalnie. Potterowi znowu nadskakiwano przy stole Gryffindoru, wszyscy nauczyciele byli obecni przy stole nauczycielskim i wszyscy jego mali Ślizgoni zostawili dla niego miejsce.
Miał nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie lepszy od wczorajszego - z wiadomością od jego ojca i z całodzienną nieobecnością Pottera. Jego nerwy były w strzępach.
Myślał, że odkrył coś w lochach. Snape zachowywał się dziwnie od tygodni i Draco był prawie pewien, że to miało coś wspólnego z mężczyzną. Stary Wujek Severus utrzymywał swoje życie osobiste bardzo prywatnie, ale Draco bardzo by chciał złapać go w kompromitującej sytuacji; w takiej, z jakiej mógłby czerpać korzyści.
Wdzięcznie usiadł na miejscu obok Blaise’a.
– Myślałem, że nie jesteś zainteresowany Potterem?
Pytanie było tak niespodziewane, że Draco musiał się ponownie upewnić.
– Co proszę?
Blaise powtórzył pytanie, wyraz jego twarzy zaciekły i potępiający, nawet jeśli jego słowa były wyszeptane.
– Czemu pytasz? – spytał Draco, odpowiadając równie cicho.
– Cóż, Potter powiedział coś… – Blaise ucichł sugestywnie.
– Potter? Co powiedział?
– Że się spotykaliście w sekrecie – oznajmił teraz podejrzliwie Blaise.
Zawsze będąc oportunistą, Draco chwycił nadarzającą się okazję.
Powiedział ci?
– Tak – rzekł Blaise, wyglądając teraz na zadowolonego z siebie. – Złapałem go kilka razy, jak kręcił się po lochach i w końcu wydusiłem to z niego.
Draco zamrugał. To było zbyt cholernie surrealistyczne. Słowa jego ojca, wypowiedziane w lochach przez kominek, tylko wczorajszego dnia w Ślizgońskim pokoju wspólnym, wróciły do niego.
– Musisz zrobić coś niedługo i to szybko, Draco. Czarny Pan się niecierpliwi.
– Ale nie możemy mieć nawet cywilizowanej rozmowy – powiedział Draco, broniąc się.
– Znajdź sposób, Draco – rzekł nagląco jego ojciec. – Znajdź go szybko. Nie chcesz być wezwany przed oblicze Czarnego Pana.
– Więc to prawda? – żądał odpowiedzi Blaise.
– Nie mówię, że tak, i nie mówię, że nie – powiedział Draco.
Blaise skrzywił się.
– Więc, co chcesz powiedzieć?
– Muszę najpierw porozmawiać z Potterem – wymamrotał w zamyśleniu Draco. Jego spojrzenie wróciło do rzeczywistości. – W międzyczasie, trzymaj buzię na kłódkę.
– Tak, tak.
– Mówię serio, Blaise – ostrzegł go Draco. – Ani słowa.
Blaise podniósł brodę.
– Za kogo mnie bierzesz?
Draco podsumował to wściekłym spojrzeniem. Blaise był cholernym głupcem, tym był, ale zwykle był za bojaźliwy, by stawić czoła Draco. Niech lepiej trzyma buzię na kłódkę.
Draco wypadł jak burza, jego myśli mknęły. Jak, do diabła, zamierza skonfrontować Pottera z tym? W tym momencie reszta tego, co powiedział Blaise dotarła do niego. Potter w lochach przez cały czas?
Jego umysłu dosięgło nagłe zrozumienie.
Uśmiech powoli pojawił się na jego twarzy. Na Merlina. Kto by pomyślał?


**************
Do czasu, gdy Harry usiadł do kolacji, był wygłodniały. Został wezwany do gabinetu Dumbledore’a na krótką rozmowę o tym, jak Harry się czuł i o treści jego wizji. Dumbledore nie był chętny do udzielania wiadomości na temat rezultatów wypadu Voldemorta; jedynie stwierdził, że Dursleyom nic nie było i umarł jakiś facet z Ministerstwa (oba fakty znane już Harry’emu z pierwszej ręki). Harry zapyta później o szczegóły Severusa.
Harry był tak głodny, że ledwo zauważył, że był w Wielkiej Sali przed Ronem i Hermioną i całkowicie zignorował dziwne spojrzenia, jakimi go obdarzano w całej Sali.
– Wiesz Harry, że w szkole jest plotka, że pieprzysz Malfoya?
Harry zakrztusił się dużym kęsem zapiekanki pasterskiej, który właśnie połknął i spojrzał do góry, kiedy jego przyjaciele dołączyli do niego przy stole. Nie minął nawet cały dzień, a już krążyły pogłoski. Ron walił go plecy, kiedy Harry kaszlał. Podniósł zaniepokojone spojrzenie na rudzielca.
– Mówisz prawdę? – zapytał Rona.
Ron poważnie skinął głową.
Nagle, wszyscy na jego końcu stołu zaczęli na niego dziwnie patrzeć. Niektórzy wyglądali nawet na zdradzonych. Świetnie, to tyle jeśli chodzi o błyskotliwość Harry’ego. Cholerny Zabini. Szybko rzucił okiem na stół nauczycielski. Severus popijał herbatę i rozmawiał z McGonagall, jak gdyby nigdy nic.
Odważył się spojrzeć na stół Ślizgonów i stwierdził, że Zabini patrzy na niego z wściekłością. Z drugiej strony, Malfoy spojrzał w górę i… uśmiechnął się? To był dziwny uśmiech, na wpół zadowolony z siebie, na wpół rozbawiony. Teraz Harry naprawdę był w tarapatach.
Zwrócił z powrotem uwagą na swoich oczekujących rówieśników. No dobra, przykrywka i opanowanie szkód.
Zaprzecz wszystkiemu.
– No, co wy – Harry przewrócił oczami i odezwał się do grupy. – No, co wy. Jestem także dziedzicem Slytherina i następnym Czarnym Panem i całkowicie chory umysłowo. Następne, czego się dowiecie, to to, że będę spał także ze Snape’em.
Powoli na ich twarzach pojawiła się zrozumienie. Oczywiście, nic z tego nie było prawdą. To był Harry Potter. A oni wszyscy znali Harry’ego.
Oboje, Ron i Hermiona usiedli po jego obu stronach, chociaż Ron wyglądał jakby połknął sklątkę tylnowybuchową.
Harry wrócił do jedzenia, kiedy reszta powróciła do swojej normalnej rutyny podczas posiłków. Jak zawsze, sprawił, że wierzyli w to, w co chciał, żeby wierzyli. Cholera, czy Severus zawsze musi mieć rację?


**********
Severus przemierzał swój gabinet, czekając na przyjście Harry’ego. Pomimo wszystkiego, co się stało przez kilka ostatnich dni, bachor był wciąż gadułą. Severus musiał znaleźć sposób na wpojenie mu ważności myślenia, zanim cokolwiek powie lub zrobi.
Och, przyznaj to Severusie. Uwielbiasz pędzić na pomoc Harry’emu. Wyzwanie i tym podobne.
Oczy i uszy świata zawsze były skierowane na niego. A z tym przychodzi odpowiedzialność, która żąda dyskrecji, zwłaszcza jeżeli Harry chciał mieć jakikolwiek rodzaj prywatności. I nie potrzebuję więcej cholernych wyzwań, bardzo dziękuję.
To część jego natury. Błaga o kogoś takiego, jak ty. By był blisko do pomocy – uratowania go od niego samego. Chcesz, żeby polegał na tobie.
Musi kontrolować…
Potrzebuje ciebie. Jesteś idealnie dopasowany do niego. Nie powinien robić wszystkiego samodzielnie. Sam to powiedziałeś.
Osłony zabrzęczały, kiedy Harry wszedł do jego gabinetu. Uśmiechał się, uśmiechał, kiedy podszedł do biurka. Kot skoczył na blat i miękko podszedł do krawędzi, by zbadać obecność nowej osoby w pokoju.
Harry pogłaskał szare futerko i przyglądał się kotu przez chwilę, zanim posłał zainteresowane spojrzenie Severusowi. Mężczyzna dalej krzywił się. Sprawił sobie kota, który przypominał jak tylko mógł najbardziej transmutowanego kota Harry’ego. Młody Maine Coon, którego nabył od nieco podejrzanego zagranicznego handlowcy, był o odcień ciemniejszy i odrobinę młodszy, ale musiał wystarczyć.
Harry otworzył usta, ale Severus nie chciał być jeszcze odciągnięty od rozmowy o ostatnich wydarzeniach.
– Potter, czemu nie możesz zrobić tego, co ci się powie? – zapytał.
Harry zamrugał.
– Co proszę?
– Powiedziałem ci, żebyś został w moim pokoju.
– Wszedł Malfoy.
– Nie odczuwał by takiej potrzeby, gdybyś nie narobił więcej hałasu niż wściekły hipogryf.
– Próbowałem znaleźć kryjówkę.
– Wszystko, co miałeś zrobić, to być cicho – nalegał Severus. – Dawałem sobie radę z resztą.
– Tak? Co byś powiedział, gdyby mnie zobaczył - w twojej sypialni? – rzucił wyzwanie Harry. – Jeśli bym nie znalazł mojej peleryny i nie transmutował wystarczająco szybko tego kota…
– Ja…
– I zauważyłem, że od razu poszedłeś i załatwiłeś sobie prawdziwego kota. – Pieścił futerko kota długimi pociągnięciami, by położyć nacisk na swoją wypowiedź. – Nie zapomnij powiedzieć swojej siostrze, że ci go dała.
– Kolejny z twoich bystrych pomysłów o których myślałeś, że nie będą miały następstw.
– To ty pierwszy wspomniałeś o nim Malfoyowi. – wytknął Harry.
Ma racje.
Severus zaczął zgrzytać zębami.
– Sedno sprawy jest w tym…
– Sedno sprawy jest w tym, że udało nam się wyjść z tego cało - razem. Czemu nie możesz przyznać, że nie jestem bezmyślnym kretynem?
– Nie myślę, że jesteś bezmyślnym kretynem.
– Ale nie sądzisz, że mogę zająć się sam sobą.
– Nie możesz. Nie posłuchasz logicznej rady. Nalegasz na niepotrzebne ryzyko. Właśnie powiedziałeś to sam, zrobiliśmy to razem - potrzebujesz pomocy.
************
Harry otworzył usta, by się kłócić, ale zamknął je z powrotem. Jak on to zrobił? Harry wiedział, że Severus nie mówił o tym określonym zajściu, ale o związku z wszystkim innym.
– Boże, jesteś nie do wytrzymania.
Severus uniósł podbródek.
– A ty jesteś głupim bachorem, któremu należy przypomnieć, że musi być świadomy wszystkiego, co powie.
– Co…?
– Pan Zabini, Potter.
Harry skrzywił się.
– Co z nim?
– Zakładam, że to nie ty zacząłeś plotkę o sobie i panu Malfoyu.
Harry nie mógł nic poradzić na uśmiech wyższości.
– Przynajmniej jesteś daleko od centrum uwagi.
– Uwaga nie była skierowana na mnie.
– Musiałem coś powiedzieć. Zabini zaczynał mi działać na nerwy. Jest zawsze w pobliżu. Zadając pytania na temat tego, co robię tu na dole.
– Czemu nie przyszedłeś z tym do mnie?
– Co byś z tym zrobił? Poza wykładem o tym, jak to nie mogę nawet poradzić sobie z napalonym uczniem?
Severus zmarszczył brwi.
– Gdybym wiedział, że Zabini sprawia problemy…
– Nie sprawia – kłapnął oburzony Harry. – Mogę sobie z nim poradzić. Mówiłem ci, nie dotknie mnie znowu.
– Harry, tu nie chodzi już tylko o Zabiniego. Teraz zamieszany w to jest też Malfoy.
– Więc? Myślałem, że tego właśnie było nam potrzeba. – Harry myślał też, że to było szczególnie błyskotliwe.
– Może. Ale zrobiłeś to zanim pomyślałeś. Znowu, nie pomyślałeś na przód, nie przemyślałeś jakie skutki wywoła twoje działanie. Czy przedyskutowałeś to chociaż z Malfoyem?
Cholera.
– Nie – przyznał. – Dobrze, więc co robimy?
– Nic. Na razie – powiedział zamyślony Severus. – Będę musiał zobaczyć jak daleko rozprzestrzeniła się ta plotka. – Spojrzał na Harry’ego. – Co powiedziałeś w odpowiedzi na nią?
– Wszystkiemu zaprzeczyłem – powiedział Harry. – To znaczy, insynuowałem zaprzeczenie. – Severus uśmiechnął się z wyższością na to, z czymś, co Harry mógł prawie nazwać dumą.
Podszedł ostrożnie do Severusa.
– Przepraszam – niepewnie powiedział.
Mężczyzna westchnął.
– Obiecaj mi, że będziesz ostrożniejszy. I, że będziesz ze mną rozmawiał. Musisz zacząć polegać na mnie - na nas - bardziej. Wiesz, że możesz mi ufać.
Harry spojrzał w czarne oczy. Sondowały go i Harry czuł się, jakby Severus mógł zajrzeć na same dno jego duszy.
– Wiesz to, prawda Harry?
Tak długo, jak Severus będzie nazywał go po imieniu; odgłos jego imienia wypływający z tych słodkich ust, wypowiedzianego tym głębokim, namiętnym głosem, wciąż wystarczał, by Harry westchnął. I Harry to wiedział. Ale tyle ryzykował przez poleganie na kimś całkowicie. Miał przyjaciół na których polegał i zawsze był całkiem samowystarczalny. Naprawdę nie chciał opiekuna; chciał partnera.
Harry nie był pewien, czy mógł tego oczekiwać od Severusa. Nie wiedział, jak dużo Severus był przygotowany dać. Pomoc i opieka, takiego rodzaju, jaki zaoferował wczoraj Severus, to jedno, ale całkowite zaufanie, sprawiało, że Harry czuł się bezbronny. Jak gdyby tracił część niezależności, którą się zawsze szczycił.
Severus podniósł dłonią twarz Harry’ego.
– Harry?
– Wiem. – Potem Harry westchnął. – Ale wciąż myślę…
– Sądziłem, że zgodziliśmy się, że ja tu jestem od myślenia.
Harry nie mógł nic poradzić na swój uśmiech, kiedy zaplótł dłonie dookoła szyi Severusa.
– Nie, ty się zgodziłeś. Ja byłem pod przymusem.
Brew Severusa uniosła się do góry.
– Przymusem?
– Cóż, w tym czasie mnie całowałeś, więc nie mogłem ręczyć za stan mojego umysłu.
Otrzymał w odpowiedzi na to złośliwy uśmiech.
– No cóż, jesteś najbardziej zgodny po tym, jak należycie cię wycałuje.
– Nie mogę powiedzieć, że się z tym zgadzam.
Severus uśmiechnął się wrednie i obniżył głowę. Do czasu, gdy ją podniósł, usta Harry’ego były miło zaczerwienione i zgadzał się z nim bardzo gorąco.


Rozdział 10 – Plotki

Lucjusz zadrżał, kiedy jego syn podszedł bliżej, by klęknąć przed Czarnym Panem. Draco podążał za dokładnymi wskazówkami, które mu dano i wykonał je bezbłędnie, kiedy pocałował szatę Czarnego Pana.
– Wstań, młody Malfoyu – polecił mu Czarny Pan. – Zakładam, że poinformowano cię o twoich obowiązkach.
Draco wstał z wdziękiem, jego postawa doskonała, choć nie podniósł wzroku. Większość jego twarzy była ukryta w cieniu pełnego kaptura peleryny.
– Tak, mój panie – powiedział Draco i jeśli był w ogóle zdenerwowany, jego głos nie zdradził tego.
– I?
– I zbliżyliśmy się – oświadczył Draco. – Musi być ktoś jeszcze – kontynuował w zamyśleniu – ale wierzę, że zmęczył się związkiem i zaczyna szukać kogoś innego.
Oczy Voldemorta błyszczały, kiedy przyglądał się Draco, biorąc pod uwagę język ciała i zadumany ton głosu.
– A odkryliśmy, kto to jest?
Draco gwałtownie spojrzał w górę, przygotowany do mówienia.
Tylko to, co musi wiedzieć Draco. Lucjusz próbował siłą woli przekazać te słowa synowi.
– Miałem swoje podejrzenia, mój panie – przyznał Draco, a potem zwiesił głowę. – Ale okazały się niewłaściwe. Potter stał się bardziej wprawny w ukrywaniu swych uczuć.
– Mm, tak – zgodził się Czarny Pan, kiedy zaczął chodzić przed swoim tronem. – Mam powód, by się z tobą zgodzić.
Przez moment milczał.
Draco posłał spojrzenie Lucjuszowi, a ten nieznacznie potrzasnął głową, by zasygnalizować, że Czarny Pan jeszcze z nim nie skończył.
– Więc pogłoski w szkole są nieprawdziwe?
Draco zdawał się zdezorientowany, więc Lucjusz wystąpił z kręgu.
– O których pogłoskach mówisz panie? – zapytał. – W każdym momencie krąży ich tak wiele.
Czarny Pan wydał z siebie coś, co mogło być określone jedynie jako rozmyślny chichot, który posłał dreszcz złego przeczucia wzdłuż kręgosłupa Lucjusza.
Potem znowu stanął przed Draco, sięgnął i zdjął kaptur z jego głowy. Patrząc w dół w oczy chłopaka wymruczał: – Pogłoski o tobie i Potterze.
Draco wyraźnie przełknął i skinął głową.
– Jestem pewien, że te pogłoski nasiliły się tylko dlatego, że spędzaliśmy więcej czasu razem. Ludzka wyobraźnia…
– Draco – przerwał mu Czarny Pan. – Co sprawia problemy?
Lucjusz podziwiał męstwo Draco, kiedy oczy Czarnego Pana przeszukiwały jego twarz.
– Nie ma jeszcze uczucia, mój panie – powiedział Draco, jego głos nieco drżał. – Jestem pewien, że mając odrobinę więcej czasu…
– Czasu? – Czarny Pan przerwał mu znowu, wyraz jego twarzy posępniał, jego brwi marszczyły się.
– Jestem pewien, że chłopiec tak ładny jak ty – urwał, by przebiec palcem w dół twarzy Draco – powinien mieć cały Hogwart jedzący z jego ręki.
Oczy Draco były wielkie jak galeony, a jego ciało było napięte tak, że niemal drżało. W umyśle Lucjusza nie było wątpliwości, że Draco rozpoznał głód w płonących oczach Czarnego Pana.
Czarny Pan nie miał preferencji, kiedy był „w nastroju”. Zwykle Bella, wciąż nieco zwariowana i niekwestionowanie wierna suka, zaspakajała jego zachcianki, ale kiedy przyszła mu ochota, Czarny Pan brał, co tylko chciał. Na całe szczęście nie wzywał Lucjusza od swojego odrodzenia.
Sama myśl o tym wystarczała, by zadrżał.
Czarny Pan zabrał dłoń z policzka Draco.
– Wykonaj zadanie Draco. Zaczynam tracić cierpliwość.
– Tak, mój panie – wyszeptał chłopak, jednocześnie kłaniając się i wycofując z przed oblicza Czarnego Pana, który wrócił na podwyższenie i usadowił się z powrotem na swoim tronie.
Potem przeniósł swój błyszczący wzrok na Lucjusza, a wyraz jego twarzy stał się zapowiedzią czegoś złego.
– Nie zawiedź mnie Lucjuszu – powiedział.
Lucjusz nisko się pokłonił.
– Nie zawiodę cię, mój panie.
Obaj zostali odprawieni, kiedy Czarny Lord zwrócił się do kilku niższych rangą Śmierciożerców, którzy podeszli do podium, i Lucjusz szybko wyprowadził Draco z pokoju audiencji. Nie zatrzymali się także na wymienienie grzeczności przechodząc przez dom.
Kiedy Lucjusz zaczął iść szybciej, jego syn pośpieszył do jego boku, by iść obok niego.
Lucjusz był prawie pewien gdzie obecnie znajdowała się rezydencja. Musiał jedynie wymierzyć odległość do najbliższego miasta, których ilość ograniczył do trzech.
Draco był znacząco cichy.
– Teraz rozumiesz? – zapytał cicho Lucjusz.
– Tak, ojcze – powiedział Draco, czemu towarzyszyło mocne skinięcie głową. – Więc, co zamierzamy zrobić?
– Wydostaniemy się z tego szaleństwa – odpowiedział gwałtownie Lucjusz. – Są inne drogi. Co wydawało się najprostszą ścieżką, stało się najniebezpieczniejszą.
Draco ponownie skinął głową.
– Na nasze nieszczęście, będziemy potrzebować pomocy – przyznał Lucjusz.
– Dumbledore’a?
– Niewątpliwie, ale by zapewnić sobie czas, będziemy musieli zapewnić pomoc także kilku innych.
– Pottera?
– Niestety. – Lucjusz zatrzymał się w odpowiedniej odległości do aportacji i odwrócił się do swojego syna. – Czy cokolwiek, co powiedziałeś Czarnemu Panu było prawdą?
– O czym?
– O Potterze „idącym dalej”?
Draco wzruszył ramionami.
– Blaise wydaje się tak myśleć, a nikt nie obserwuje Pottera uważniej niż Blaise. To prawie jego obsesja.
Lucjusz zmarszczył brwi.
– Przewidujesz jakieś problemy w tym kierunku?
– Nie – powiedział pewnie Draco. – Blaise ma wiele wad, ale nie jest głupi.
Lucjusz pokiwał głową na zgodę.
– Dobrze. – Popatrzył na syna w zamyśleniu. – A tak przy okazji, myślałeś, że z kim Potter był związany?
Draco przygryzł dolną wargę i popatrzył na ojca z wahaniem.
– Wujkiem Severusem – powiedział.
Nie często można było zaskoczyć Lucjusza.
– Severusem?
– Tak. Wszystkie dowody…
Lucjusz nie mógł nic na to poradzić; śmiech wypłynął swobodnie z jego piersi. Severus Snape i Chłopiec Który Przeżył?
Przepyszne.
Draco patrzył na niego wilkiem.
– Jak mogłeś coś takiego nawet pomyśleć?
– To nie takie dziwne jak mógłbyś sądzić.
Lucjusz zaśmiał się cicho.
– Severus Snape i Harry Potter – wymamrotał, wciąż w świetnym humorze. Chwycił swego syna.
– Chodź, mój smoku, musimy cię odstawić z powrotem do szkoły.
– Ale…
Aportowali się na zewnątrz szkolnych barier i Lucjusz zwrócił się do swego syna, znowu poważny.
– Ojcze…
– Draco – przerwał mu. – Wysłuchaj mnie. Wiem, że nie chcesz rozgniewać Czarnego Pana. Nawet rozczarowanie ściągnie na ciebie jego gniew. Na razie będziemy robić, co nam każe, a przynajmniej udawać, że to robimy.
– Dobrze.
– Musisz porozmawiać z Potterem o wykorzystaniu tej plotki – powiedział mu Lucjusz. – Bez względu na powód, los dał nam coś z czym możemy pracować. Pogłoski i spekulacje mogą być wykorzystane na naszą korzyść. Potrzebujemy tylko nieco więcej czasu.
– Rozumiem.
– Tak? – zapytał go Lucjusz. – Naprawdę?
Draco zadrżał w widoczny sposób.
– Widziałem jak na mnie patrzył – powiedział. – Wierz mi, rozumiem.
Lucjusz pokiwał poważnie głową.
– Bardzo dobrze. – Chwycił głowę swojego syna i pochylił się, by pocałować go w czoło.
– Przejdziemy przez to, mój smoku. Jestem z ciebie dumny.
Draco skinął głową.
– Dziękuję ojcze. Nie zawiodę cię.
Lucjusz pochylił głowę.
– Będę w kontakcie. – Raz jeszcze, Draco pokiwał głową, a Lucjusz dał krok do tyłu i aportował się do Malfoy Manor.
Musiał znowu dwukrotnie sprawdzić swoje mapy, a potem porozmawia z Severusem. Nie mógł nic poradzić na uśmieszek, który pojawił się na jego twarzy, kiedy domowy skrzat się pojawił z trzaskiem w pokoju i zabrał jego pelerynę i rękawiczki.
Severus i Harry Potter. Na Merlina, to było po prostu zbyt…
Lucjusz zamarł.
Czarny Pan narzekał, że ktoś musiał uczyć chłopaka Oklumencji. Lucjusz już wiedział, że Severus był szpiegiem. Dumbledore nie mógł być wszędzie, zrobić wszystkiego. Co jeśli…?
W rzeczy samej, te „co jeśli” prowokowały do myślenia. A Draco powiedział…
– Ach, mój smoku. Nigdy nie powinienem w ciebie wątpić – wymamrotał Lucjusz. – W końcu jesteś moim synem.
Lucjusz zachichotał, kiedy wszedł do swojego gabinetu. Prorok leżał na biurku, na okładce była fotografia młodej dziewczyny w bardzo zaawansowanej ciąży. Podpis pod nią głosił: Noszę nieślubne dziecko Harry’ego Pottera.
Lucjusz prychnął. Kolejne? Chłopak potrzebował rzecznika prasowego – i dobrego adwokata.
Chociaż, po co się przejmować. I tak ludzie będą myśleć, co chcą. Do diabła, sam Potter mógłby powiedzieć im, że zakochał się w Knocie, a oni nigdy by w to nie uwierzyli. Potter mógł robić cokolwiek chciał…
Bardzo Ślizgońska postawa i pachnąca Severusem.
Jego własne słowa wróciły, by go prześladować.
„Pogłoski i spekulacje mogą być wykorzystane na naszą korzyść.”Cała cholerna teoria nie była tak śmieszna jak kilka minut temu. Pytaniem było, jak Lucjusz mógł to wykorzystać?
****************************
W tym samym czasie, gdy Harry opadł na uda Severusa, ten pchnął do góry, wbijając się całkowicie w wilgotne ciepło Harry’ego. Piękne ciało chłopaka wygięło się, jego głowa odrzucona do tyłu, jego dłonie zaciskały się na barkach Severusa, prawie wyrywając mu ramiona ze stawów.
Severus nie wiedział co było lepsze, widok Harry’ego ujeżdżającego go czy pełna ekspresji twarz Harry’ego, kiedy każde pchnięcie powodowało więcej przyjemności rozchodzącej się po jego ciele.
Nigdy nie widział Harry’ego tak szczęśliwym, czy tak cholernie rozentuzjazmowanym. Severus pozwolił Harry’emu go dotknąć. To była męka. Delikatny, niewinny dotyk chłopaka, badający jego ciało z fascynacją prawie go zabił. Gdyby był starcem, samo wspomnienie tego bez wątpliwości wpędziłoby go w katatoniczny szok.
Niezdolny dłużej czekać, złapał Harry’ego z zamiarem wbicia go w materac, ale cholerny bachor się skrzywił.
– Obiecałeś – powiedział Harry, czemu towarzyszyło tak zawiedzione spojrzenie, że jego cholerny wewnętrzny głos napełnił go ilością poczucia winy, której nie mógł zignorować.
– Zrób coś – błagał Severus, na co nęcący mały psotnik zabrał się za rozsmarowanie lubrykatu po członku Severusa, a potem przygotowania siebie.
Severus stwierdził, że to było bardziej erotyczne niż cokolwiek, co robił przedtem z Harrym. A kiedy Harry zaczął się opuszczać na boleśnie twardą erekcję Severusa, mężczyzna myślał, że straci rozum.
Harry mógłby krzyczeć z bólu, a Severus nie był do końca pewien czy by zauważył, tak pulsowała mu krew w uszach i co więcej, w jego penisie. Właściwie Severus mógłby przysiąc, że usłyszał…
Zdecydowanie chichot.
Wreszcie, zagłębiony w tym ciasnym tunelu, Severus mógł odetchnąć. Harry pochylił się nad nim, jego wargi wytyczające krętą ścieżkę dookoła szczęki Severusa do jego ust.
– O Boże, jesteś piękny Severusie – wymruczał naprzeciwko warg mężczyzny.
– Bezczelny – wymamrotał skrępowany Severus, prześlizgując palce przez jedwabistą czarną masę, by pociągnąć Harry’ego bliżej do głębszych, bardziej poważnych pocałunków.
– Teraz się rusz, bachorze – powiedział Severus, jego głos ochrypły od żądzy. – Albo tak cię przeklnę, że się przez tydzień nie pozbierasz.
– Przez tydzień?
– Mm, potem będziesz musiał poczekać, aż nadgonisz zaległości zanim pozwolę ci dojść.
Harry nachylił się i popatrzył na niego w dół, czyste zdumienie na jego twarzy, jak gdyby chciał się zapytać czy Severus mógłby właściwie to zrobić. Niestety, Severus nie mógł utrzymać swojej twarzy bez wyrazu. Nie odczuwając tak duże pragnienie. Jego warga zadrżała, a oczy Harry’ego zaokrągliły się przez moment ze zdumienia, potem zaś zaczął się śmiać, głęboko.
Severus zamknął oczy i jęknął, gdy ścianki tunelu zadrżały wokół niego.
– Harry – westchnął – zabijasz mnie.
Harry szybko nachylił się z powrotem i pocałował go, prawie z desperacją, potem zaś zaczął się kołysać na biodrach Severusa.
Severus westchnął.
– Lepiej.
To był jęk, nie westchnięcie, a „lepiej” to bardzo nieadekwatne słowo.
Myśli Severus całkowicie wywiało, kiedy zapoznał się z mocno umięśnionymi nogami Gryfindorskiej gwiazdy Quddicha. Severus prawie zazdrościł Błyskawicy, dopóki Harry nie usiadł, wsuwając się z powrotem.
Z pewnością nigdy nie widziałeś go robiącego na swojej miotle tego.
Głowa Severusa przesunęła się na poduszce, kiedy znowu pchnął w górę. Ponownie otworzył oczy i pieścił swoim wzrokiem twarz Harry’ego. Dolna warga przygryziona między zębami, oczy zamknięte w koncentracji, gdy poruszał się nad Severusem miarowym, zmysłowym rytmem. Pot zmoczył jego włosy, sprawiając, że przywierały do jego czoła, a jego skóra była skąpana w połysku wilgoci, która chwytała blask ognia i powodowała, że jego postać lśniła. Dłonie Harry’ego zaciskały się na prześcieradłach po obu stronach Severusa.
Ten obraz był tak podniecający jak cała ich poprzednia gra. Severus był blisko, tak blisko. Chciał by Harry doszedł razem z nim. Chciał by Harry wiedział…
Sięgnął do góry, zaciskając dłoń dookoła napiętego członka Harry’ego. Ten jęknął i wygiął się na pierwszy dotyk, otwierając oczy by napotkać wzrok Severusa. Zieleń spotkała czerń i nagle tylko to się liczyło.
Powiedz to! Powiedz to!
Severus lekko głaskał, gdy Harry dalej kołysał ich razem.
– S…Sev – wydyszał Harry. – Ja…Ja. – Harry przełknął, jego oczy się zamknęły, a twarz ogarnął wyraz napięcia.
Severus nie wiedział czy próbował się powstrzymać przed dojściem, czy też było to coś innego.
– W porządku Harry – udało się powiedzieć Severusowi. – Będę tu dla ciebie.
Harry zakrztusił się, jego oddech nieregularny, kiedy jego mięśnie napięły się, a potem rozluźniły. Nasienie Harry’ego rozlało się między nimi, kiedy znalazł wyzwolenie, z czymś co brzmiało prawie jak wyszlochane imię Severusa.
Potężne skurcze mięśni dookoła niego i widok pięknych rysów Harry’ego pogrążonych w przyjemności, posłały mężczyznę na szczyt. Krzycząc imię Harry’ego, Severus doszedł także.
Harry upadł z wyczerpania na pierś Severusa, jego ciało wciąż drżało. Kiedy się rozdzielili, Severus westchnął. Chciałby móc spędzić wieczność pogrążony głęboko wewnątrz Harry’ego.
– Przepraszam – wymamrotał Harry, zsuwając się z mężczyzny.
Severus zatrzymał go, oplatając ramionami wyczerpane ciało i mocno je trzymając. Ciężar Harry’ego był właściwie całkiem przyjemny i niczym, za co trzeba by przepraszać.
– Dziesięć punktów dla Gryffindoru – wymruczał Severus.
Harry prychnął.
– Świetnie. Jak ja teraz to wytłumaczę?
– Oczywiście, nareszcie stworzyłeś przyzwoity eliksir – odpowiedział Severus.
– Oczywiście – gderał Harry, potem podniósł głowę. – Hej, DZIESIĘĆ? Tylko tyle?
Severus uśmiechnął się, odgarniając wilgotne włosy z czoła Harry’ego, a potem podniósł się i pocałował jego bliznę.
– Jeśli dałbym ci tyle na ile myślę, że zasługujesz, bylibyśmy w poważnych kłopotach.
Na twarzy Harry’ego zakwitł uśmiech, kiedy pochylił się i pocałował Severusa, a później umieścił się z powrotem na szerokiej piersi mężczyzny.
– Cóż, w takim razie w porządku – powiedział śpiąco.
Severus poprawił ułożenie rąk wokół swojego młodego kochanka. To było takie doskonałe. Harry zawsze był taki doskonały. Nie chciał robić więcej żadnych błędów.
Więc powiedz mu.
– Harry.
– Hmm?
– Ja…
On potrzebuje to usłyszeć.
– Ja…
Harry znowu się podniósł, patrząc na Severusa z zaintrygowanym zmarszczeniem brwi.
– O co chodzi?
– Ja…
– SEVERUSIE?


************************
Obaj przestraszyli się, wyprostowali i sięgnęli po swoje indywidualne różdżki.
– Ssh – powiedział Severus. – Na pokój jest rzucone zamykające i wewnętrzne, wyciszające zaklęcie.
– Jeśli możemy słyszeć co się dzieje na zewnątrz, ale nikt nie może słyszeć nas, czemu muszę…
– Na Merlina, Severusie. Gdzie jesteś?
– Na wieczne piekło, to Lucjusz – przeklął Severus, wyskakując z łóżka i chwytając swój szlafrok.
– Lucjusz? Czego chce Malfoy? – zażądał Harry.
– Zamierzam się dowiedzieć, nieprawdaż?
Harry popatrzył na niego spode łba, jednocześnie przyglądając się jak Severus się pozbierał i podszedł do drzwi. Z dłonią na klamce, odwrócił się z surowym spojrzeniem.
– Zostań tu – rozkazał. – Nie żartuję.
Harry skinął głową.
– Harry…
Ponieważ użył imienia Harry’ego zamiast jego nazwiska, chłopak się ugiął.
– Zostanę, przysięgam.
Severus skinął głową, a potem otworzył drzwi wystarczająco szeroko, by się przez nie wyślizgnąć. Gdy tylko Severus wyszedł, Harry wyskoczył z łóżka i wepchnął nogi w swoje jeansy, podskakując bliżej do drzwi, żeby mógł lepiej słyszeć.
– Co, na wszystko co magiczne, ci się stało?
– Spałem, Lucjuszu – powiedział poirytowany Severus. – Jest środek nocy.
– Spałeś? – Harry mógł przysiądź, że usłyszał rozbawienie w głębokim głosie.
– Złe sny - a może powinienem powiedzieć dobre?
To musiał być kominek, zdecydował Harry z powodu braku ruchu w pokoju.
– Był jakiś powód tego nie w porę i coraz bardziej męczącego wezwania?
Ton głosu nagle stał się poważny i Harry przybliżył się do drzwi. Niejasno usłyszał imię Draco.
– Co z nim?
– Miał dzisiaj „audiencję”.
– Tak?
– W rzeczy samej.
– Co się stało?
– Krótko mówiąc, Czarny Pan naciska na nas.
– I? – ponaglał Severus.
– I wygląda na to, że krążą po szkole pogłoski, iż „misja” Draco odniosła już częściowy sukces.
– Hmm, tak, słyszałem te pogłoski – przyznał Severus.
Harry nie mógł nic wyczytać z jego głosu.
– Czy jest w nich jakaś prawda?
– Nie, o ile zdaję sobie sprawę – powiedział łagodnie Severus.
– Więc nie wiesz? – Głos Lucjusza brzmiał na pełen zadumy. – Jest ktoś jeszcze?
Severus westchnął ciężko.
– Jak powiedziałem wcześniej, nie jestem powiernikiem pana Pottera.
– Mm. Tak, tyle już powiedziałeś. – Harry nie sądził, by Lucjusz brzmiał na przekonanego.
– Jak ci idzie z twoim innym zadaniem? – zapytał Severus, prawdopodobnie by zmienić temat. Tak by właśnie zrobił Harry.
– Prawie już je wykonałem, Severusie.
– Rozumiem.
– Będę potrzebował jeszcze odrobiny czasu, a potem oczywiście wsparcia.
– Już się tym zajęto – powiadomił go Severus. – Mogę poinformować Pottera?
– Czemu?
– Ma w tym małą rolę do odegrania.
Harry prychnął. Sarkazm Severusa był naprawdę zabawny.
– Jestem tego świadomy Severusie, ale…
– Jego współpraca wspomoże przykrywkę.
– Prawda. – Lucjusz brzmiał znowu na zamyślonego. – Poinstruowałem Draco, że będzie musiał przedyskutować niektóre rzeczy z Potterem.
– Bardzo rozsądnie.
– Draco nie jest głupcem. Wierzę, że Czarny Pan pozostawił wystarczające wrażenie, by podkreślić ważność naszych czynów dla Draco.
– Dobrze – powiedział Severus, brzmiąc jakby mu ulżyło. – Być może, mógłbym dać im kilka szlabanów razem.
– To może być pomocne.
– Bardzo dobrze Lucjuszu – dodał Severus. – Skontaktuję się z tobą, jeśli będę potrzebował pomocy.
– A ja powiadomię ciebie od razu, kiedy wykonam moje zadanie.
Nastała cisza i Harry wytężył słuch, by usłyszeć cokolwiek, co by mogło wskazywać, że Lucjusza już nie było. Drzwi otwierające się prawie na nosie Harry’ego przestraszyły go.
– Harry?
– Tutaj – powiedział Harry, wychodząc zza drzwi.
Severus uniósł brew.
– Myślałem, że ci powiedziałem…
– Wciąż jestem tutaj – bronił się Harry.
Severus skrzywił się, jak gdyby chciał się kłócić, ale wiedział, że wcześniejsza rozmowa musi być przedyskutowana.
– Słyszałeś?
Harry pokiwał głową.
– Większość.
– Draco musi się wykazać – stwierdził oczywiste Severus.
– Zbliżając się do mnie? – spytał się Harry.
– Tak.
– O cholera.
– W rzeczy samej – powiedział Severus. – Jakiś problem?
– Co ja zrobię? – zapytał Harry z rosnącą paniką. Nigdy nie myślał zawczasu. Udawać, że lubi Malfoya - w taki sposób?
– Nie mogę tego zrobić, Severusie. Nie jestem taki dobry.
– Będziesz musiał – oznajmił mu Severus bezlitosnym tonem głosu.
– Ale…
– Zacząłeś to.
Harry przygryzł wargę. I oczywiście Severus musiał mu przypomnieć.
– Wiem, że możesz to zrobić.
Harry spojrzał do góry i napotkał poważne spojrzenie czarnych oczu.
– Naprawdę?
– Udowodniłeś mi, że jesteś mistrzem zwodzenia.
To brzmiało jakby Severus był z niego dumny. Ciepło wypełniło go całego.
– Popracujemy nad tym.
Harry skinął głową, właściwie nie wiedząc co powiedzieć. Severus myślał, że potrafi to zrobić. Może w takim razie potrafił. Skończył się ubierać ponaglany przez Severusa. Nagle był nieco oszołomiony. Severus poprowadził go przez pokoje do drzwi.
– Pamiętaj Harry.
Harry obrócił się i spojrzał do góry.
– Co?
– Jesteś mój.
Harry uśmiechnął się. Coś, kiedy Severus to mówił, zawsze posyłało przez niego dreszcz.
– Jak gdybyś pozwolił mi zapomnieć.
– Spostrzegawczy.
– Tak, sir.
Severus pochylił się i pocałował czoło Harry’ego.
– Teraz idź już, bachorze.
Harry uśmiechnął się i poszedł. Dopiero, kiedy był prawie w Wieży, przypomniał sobie, że Severus próbował mu coś powiedzieć, zanim im przerwano.
Harry miał zamiar w tym momencie przyrzec swoje życie Severusowi, a Severus wyglądał na tak samo przejętego jak on sam.
Harry przeklął Lucjusza Malfoya. Czasami te momenty nie mogą być odtworzone.


********************
– Gdzie by… - Blaise przerwał, kiedy przyjrzał się dobrze przyjacielowi. – Na Merlina, Draco jesteś biały jak prześcieradło.
Podejrzliwy Blaise przeszukał lochy w poszukiwaniu Draco, myśląc, że był znowu z Potterem. Teraz czekał na niego w korytarzu przy pokojach Prefekta Naczelnego danych Ślizgonowi.
– Byłem z moim ojcem, Blaise – odpowiedział uprzejmie Draco. – To powinno wszystko wyjaśniać.
– Cholera. – Blaise zamrugał. – Jak było?
– Och, było po prostu cholernie świetnie – zripostował Draco. – Dał mi instrukcje, przypatrując mi się, jakbym był pokrytym czekoladą wyrobem cukierniczym, który później dostanie do pożarcia.
Blaise widocznie zadrżał.
– Jakie twoje instrukcje?
Draco zmierzył go wściekłym spojrzeniem.
– A jak myślisz, ty fiucie – wściekał się. – Czarny Pan słyszał pogłoski, które ty zacząłeś…
– Ja nie…
– Nie zadawaj sobie trudu zaprzeczania temu, Blaise – powiedział Draco. – To i tak nie ma znaczenia. Mam zbliżyć się do Pottera, żebym mógł go oczarować i przyprowadzić do Lorda. – Draco powiedział to słowo z najwyższym niesmakiem.
– Ale, chciałem…
– Trochę cholernie za późno, nieprawdaż? – zakpił Draco.
Blaise zaczął wrzeć, kiedy Draco poszedł dalej, zmierzając do swojego pokoju. Nie! To było takie niesprawiedliwe. Draco Malfoy zawsze dostawał wszystko. Całą uwagę, cały splendor, cały prestiż. Blaise warknął. Cały respekt.
A teraz Harry’ego.
Cóż, Blaise’owi Zabiniemu też należało się jakieś uznanie. Po prostu weźmie Harry’ego Pottera sam. Kiedy skończy, wtedy może go mieć Czarny Pan. Wtedy imię Zabinich będzie tak wpływowe jak Malfoyów. Ojciec Blaise’a będzie mógł nareszcie zaliczać się do tych w wewnętrznym kręgu, wyróżnienie dane przez Czarnego Pana.
A Blaise będzie miał niewątpliwy zaszczyt i przyjemność pieprzenia Harry’ego Pottera ile dusza zapragnie.


Rozdział 11 – Zastrzeżenia

Harry patrzył z przerażeniem na swoją sowę, kiedy ta wleciała do Wielkiej Sali podczas śniadania razem z resztą sów niosących pocztę. Gdy wylądowała przed nim na stole, Harry nerwowo przełknął ślinę.
– O co chodzi, Harry? – szeptem zapytała Hermiona.
Hedwiga posłusznie wyciągnęła nogę, jej oczekujące spojrzenie prawie prowokujące Harry’ego do NIE wzięcia rolki.
– To od Syriusza – narzekał Harry. – Po prostu wiem, że to od niego.
– Co z tego? – chciał wiedzieć Ron.
Harry popatrzył ze złością na swojego najlepszego przyjaciela.
– Syriusz czyta Proroka.
Ron prychnął wokół kęsa swojej kiełbaski.
– Co z tego? – zapytał ponownie. – Wie, że to szmira.
Hermiona trąciła go w ramię.
– Weź ją, Harry.
Z westchnieniem, Harry wziął list i zaoferował Hedwidze nieco bekonu. Zamiast go przyjąć, wsadziła swój dziób do jego pucharu i zaspokoiła swoje pragnienie sokiem, a potem zawróciła do sowiarni. Harry patrzył jak leciała, obracając notatkę w dłoniach.
Hermiona szturchnęła go, a on podskoczył. Szybkie spojrzenie na Stół Główny pokazało potajemnie obserwującego go Severusa, który uniósł wyzywająco brew, zaś Harry musiał prędko odwrócić wzrok nim zacząłby się śmiać.
Ośmielony, Harry otworzył rolkę. Rzeczywiście była od jego ojca chrzestnego.

Drogi Harry,
Przejdę prosto do sedna sprawy. Słyszałem, że chodzisz z Draco Malfoyem. Poinformuj mnie czy to prawda czy po prostu plotka. Jeśli to plotka, nie martw się, po prostu ją zignoruj. Mogło być gorzej; mogli cię połączyć ze Snape’em. Jeśli to prawda, CO TY SOBIE DO CHOLERY MYŚLISZ? Napisz do mnie tak szybko jak to możliwe i poinformuj mnie. Jeszcze lepiej - pojawię się tam, tak szybko jak tylko będę mógł.
Syriusz

PS: TRZYMAJ SIĘ Z DALEKA OD MALFOYA!

– Super, przybywa – powiedział Harry, ukrywając twarz w dłoniach.
– Co w tym złego? – zapytał Ron.
Harry podniósł głowę, by popatrzeć niedowierzająco na swojego najlepszego przyjaciela.
– Zapominasz z kim tak naprawdę jestem w związku?
– Cóż, nie musi tego wiedzieć .
– Masz cholerną rację i lepiej, żeby tak też pozostało – oświadczył mocno Harry. – Obydwoje przyrzekliście zachować to w sekrecie. Wiecie to, prawda?
– Cóż, tak – powiedziała Hermiona. – Ale Harry, z pewnością możesz powiedzieć Syriuszowi.
– Zwariowałaś? – powiedział Ron.
Harry pomachał notatką.
– Nie czytałaś tego? Wścieknie się. Nie – zdecydował Harry. – To tajemnica przed wszystkimi. I mam na myśli wszystkimi. – Harry popatrzył na swoich przyjaciół. – Proszę, obiecajcie, że nie powiecie, zwłaszcza teraz. Dumbledore ma jakiś plan, który przygotowuje i nie chcę, żeby to wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało.
– Spoko, kumplu – rzekł Ron. – Wiesz, że bym nigdy nie powiedział.
Harry skinął głową i popatrzył na Hermionę. Ale dziewczyna skupiła się na drugiej części jego błagania.
– Plan? Jaki Plan?
Harry westchnął.
– Nie znam jeszcze szczegółów, ale powiem wam, kiedy dowiem się więcej – powiedział. – Przysięgam. Dobrze?
Hermiona pokiwała głową, a potem rozejrzała się wkoło. Wielka Sala była prawie pusta.
– Och, nie! – krzyknęła. – Lepiej się pośpieszmy. Spóźnimy się na Zaklęcia.


***************************
Severus czekał tuż za drzwiami do swojej klasy. Zabiłby za to, żeby się dowiedzieć kto wysłał Harry’emu sowę, chociaż mógł zgadnąć. Okropny kundel prawdopodobnie wściekłby się na samą myśl o swoim najdroższym Harrym z Malfoyem.
Uczniowie zaczęli wypełniać klasę, a Severus dostrzegł wyłaniające się zza rogu Gryfońskie trio. Grupa Ślizgonów podążyła w ich kierunku. Kiedy tłum się rozszedł, zmierzając w kierunku Severusa, tylko dwójka pozostała w tyle.
Harry i Draco.
Szczęka Severusa się zacisnęła, gdy Draco chwycił pełną garść szaty Harry’ego i pociągnął go bardziej na stronę, zawzięcie mówiąc. Kiedy dwójka zaczęła w najlepsze rozmawiać, reszta uczniów dalej wchodziła do jego sali, ale Severus nie mógł oderwać oczu od pary młodych mężczyzn.
Nawet nie zauważył intensywnego spojrzenia Granger lustrującej jego własną twarz, kiedy ciągnęła Weasleya do klasy.
– Oni są po prostu zbyt atrakcyjni.
Ten komentarz zwrócił uwagę Severusa. Spojrzał w górę, na mizdrzącą się nastolatkę.
Za nim podążyło kolejne żeńskie westchnienie.
– Wiem. To niesprawiedliwe.
– Myślę, że wyglądają razem słodko.
Severus mógłby wyrwać język z ust Panny Brown.
– Słodko? Malfoy? – prychnęła Parvati Patil.
– Musisz przyznać, że wyglądają razem dobrze.
– Cóż, tak – niechętnie przyznała. – Ale to z powodu kontrastu w ich kolorystyce bardziej niż cokolwiek innego. – Uśmiechnęła się marzycielsko. – I musisz przyznać, że każdy wyglądałby dobrze z Harrym.
Po tym nastąpiły damskie chichoty.
Severus uśmiechnął się z wyższością. Jego Harry miał taki efekt. Uśmiech wyższości zmienił się w grymas. Ale to przypominało, że Harry mógł mieć kogokolwiek chciał.
W takim razie to fortunnie, że chce ciebie.
Jak najbardziej fortunnie.


*******************
– Spójrz, Potter. Spotkałem go – powiedział Draco. – Teraz rozumiem, że jest nienormalny. Już spojrzenie jego oczu, kiedy na mnie patrzył wystraszyło mnie na śmierć. Nie mogę sobie wyobrazić, co by zrobił tobie.
Harry spojrzał w bok.
– Mogę w to uwierzyć.
– Więc powiedz mi co się dzieje. Czemu do cholery byłeś tu na dole cały czas?
– Powiedziałem tobie i Zabiniemu…
– Wiem, co powiedziałeś – korki z Eliksirów. Nie jestem taki głupi… i ty też nie jesteś.
Harry z westchnieniem pokiwał głową.
– Dlatego właśnie powiedziałem w końcu Zabiniemu, że jesteśmy parą.
– Więc jaki jest prawdziwy powód?
Harry przyjrzał się Draco. To był rozstrzygający moment. Chociaż chciałby odroczyć nieuchronne, wiedział, że musi działać.
– Czy sądzisz, że byłbym zdolny zabić maniaka bez treningu? – zaoferował Draco.
– Miałeś dodatkowe szkolenie ze Snape’em? – Draco wyglądał na zaskoczonego.
Harry otworzył usta, ale zamknął je z powrotem przypominając sobie słowa Severusa. Tylko to, co muszą wiedzieć.
– Właściwie, kilku profesorów szkoliło mnie – powiedział Harry. – Oczywiście, na rozkaz Dumbledore’a.
Draco wyglądał na pełnego zadumy.
– To ma sens.
Harry przyglądał mu się przez chwilę. Właściwie jak dużo Draco tak naprawdę wiedział? Harry nie zamierzał ryzykować pozycji Severusa u Voldemorta dla Draco.
– Powiedziałem Zabiniemu, że się spotykam z tobą, tylko po to by go zamknąć – rzekł Harry. – Nie oczekiwałem, że wynikną z tego takie rzeczy.
Draco spojrzał na niego podejrzliwie.
– Nie wiedziałeś, że Czarny Pan chciał żebym się do ciebie zbliżył?
Harry prychnął.
– Jak mogłem to wiedzieć? – Harry popatrzył jak Draco znowu krąży po korytarzu. Wydawał się niepewny. To, przy ilości informacji które wyjawiał, wymownie świadczyło o jego lojalności.
– Więc, myślisz że jesteś już gotowy? – chciał wiedzieć Draco. – Żeby, no wiesz, go pokonać?
–Nie wiem. – Przynajmniej temat rozmowy został odwrócony od ilości czasu, jaki Harry spędzał w lochach.
– Cóż, mój ojciec jest bardzo blisko znalezienia miejsca, gdzie jest ukryty zamek.
– Naprawdę? – Więcej informacji? Albo Malfoy był zdesperowany albo to była jedna wielka pułapka.
– Tak. Kiedy się upewni gdzie jest, jestem pewien, że zamierza powiedzieć Dumbledore’owi, a wtedy będą musieli szybko działać.
Więc takie było zadanie Lucjusza. Harry potrząsnął głową.
– To jest niewiarygodne.
– Co?
–Ty… twój ojciec po naszej stronie.
Draco westchnął.
– Mój ojciec powiedział mi raz, że Czarny Pan mógł być wielki. Miał wizję i potencjał stania się wielkim przywódcą. Ale teraz jest po prostu pokręconym cieniem człowieka. Jest tak samo potężny, ale nie ma logiki ani celu u podstaw jego aspiracji. Chce zemsty. I nie tylko na tobie, Potter. Kiedy cię zabije, cały świat zacznie cierpieć.
– A co z tobą?
– Ze mną? – Draco wyglądał na zaskoczonego. – Jestem już bogaty, przystojny i z wpływowej rodziny. Kto potrzebuje obłąkańca niszczącego to wszystko?
No, to Harry mógł kupić.
– Dobra Malfoy. Więc musimy załatwić sobie trochę czasu. Co sugerujesz? – Więcej czasu brzmiało dobrze. Sam Harry potrzebował więcej czasu dla siebie. Na razie będzie współpracował.
– Cóż – Draco zaczął rozważać i krążyć po korytarzu. – Nic zbyt drastycznego. Moglibyśmy wyreżyserować publiczną sprzeczkę kochanków, po to tylko by potwierdzić plotki na wszystkich frontach. Możemy się trochę pokłócić. Mamy to perfekcyjnie opanowane.
Harry zgodził się z zadumanym skinięciem głowy.
– Widzę, gdzie zmierzasz. Taa. To dobry pomysł. Nie masz żadnych obecnych… asocjacji… osób które mogłyby nie być zainteresowane widzeniem ciebie i mnie razem? – zapytał Harry.
– Asocjacje? To raczej bezosobowe, nieprawdaż? Ale nie, nie widuję się z nikim obecnie, a nawet gdybym, to nie byłoby na wyłączność.
Harry zdusił swój śmiech. Nie, Draco Malfoy nie umawiał się z nikim na wyłączność.
– Okey Malfoy, co chcesz żebym zrobił?
– Po prostu spotkaj się ze mną na zewnątrz Wielkiej Sali przed kolacją.


******************
Do czasu, gdy Harry dotarł do sali wejściowej tego wieczoru, jego żołądek był zawiązany na supeł. Wszystko się teraz działo tak szybko, albo tak się przynajmniej wydawało. Więcej ludzi było w to zamieszanych i mieli konkretną strategię.
Harry dużo myślał podczas dnia i zdecydował, że pomiędzy Draco dyskutującym z nim i Lucjuszem spiskującym z Severusem, ich trudna sytuacja musi być prawdziwa. Wciąż nie ufał w żadnym stopniu żadnemu z nich, ale Dumbledore był całkiem dobrym znawcą charakterów. Nie uważałby ich za wartych czasu Zakonu, jeżeli nie byłoby z tego jakiegoś rodzaju korzyści dla sprawy.
Dlatego Harry wykona swoją część. Jedyny problem był taki, że miał przeczucie, iż sprawy potoczą się stąd bardzo szybko.
Był nareszcie szczęśliwy, miał kogoś o kogo się troszczył i musiał się martwić Voldemortem – znowu. To po prostu nie było fair.
– Potter?
Harry obrócił się dookoła, gdy Malfoy do niego podszedł. Rozejrzał się wokół sali wejściowej, zauważając, że byli sami. Skinął głową.
– Malfoy.
– Gotowy?
Harry przełknął i pokiwał głową.
– Co chcesz, żebym zrobił?
– Na początek, przestań wyglądać jakbyś nawdychał się Eliksiru Grozy – powiedział Malfoy. – Wszystko będzie w porządku. Zaufaj mi.
Harry prychnął. Cóż, przypuszczał, że mógł spróbować.
– Jasne. Więc jaki jest plan?
– Po prostu wejdź tam jakbyś był wściekły na cały świat.
– To nie wydaje się zbyt trudne – powiedział Harry, niezdolny ukryć swojego rozgoryczenia.
Malfoy właściwie szeroko się uśmiechnął.
– Po prostu rób to co ja.
Harry skinął głową.
– To wszystko?
– Tak – powiedział pewnie Malfoy. – Nawet ty nie możesz tego schrzanić.
– Dzięki – odpowiedział Harry.
Malfoy skrzyżował ręce i czekał. Harry spojrzał na niego, a potem odwrócił się w kierunku drzwi. To naprawdę nie był zbyt rozbudowany plan, ale jeśli Malfoy po prostu zamierza wywołać kłótnię, to w takim razie może zwyczajnie improwizować.
Harry przygotował swoje Wyrażenie twarzy, nr 2 oczywiście, a potem wkroczył do Wielkiej Sali.
Ponieważ nie był pewny czego oczekiwać, po prostu kontynuował swoją gniewną wędrówkę w kierunku stołu Gryffindoru. Nie musiał długo czekać, kiedy usłyszał za sobą podniesiony głos Malfoya.
– Nie waż się odchodzić ode mnie Potter.
Harry obrócił się w kierunku głosu, a Malfoy dumnym krokiem podszedł do niego. Draco wyglądał na naprawdę wściekłego, jego całe ciało drżało ze złości. Harry’emu zajęło chwilę przypomnienie sobie, że to była tylko gra. Będzie musiał naprawdę pogratulować Malfoyowi tego spojrzenia.
– Nie skończyłem z tobą rozmawiać – warknął Draco.
Harry skrzywił się.
– Nie mam ci nic do powiedzenia – odpowiedział.
– Dobrze. – Malfoy zatrzymał się przed nim. – Ponieważ tylko jedna rzecz została do powiedzenia.
Harry postawił swoją torbę i skrzyżował ręce, patrząc z największą wściekłością na jaką było go stać.
– Niby jaka?
– Jesteś mój – powiedział Draco, podkreślając swój punkt widzenia dźgnięciem w pierś Harry’ego.
Harry prawie się roześmiał. Położył ręce na biodrach i pochylił głowę, unosząc jedną brew.
– Naprawdę?
Jakiejkolwiek odpowiedzi Harry oczekiwał od Draco, nie dostał jej. Malfoy wyciągnął ręce, pewnie chwycił twarz Harry’ego w dłonie i zmiażdżył ich usta razem.
Pierwszą reakcją Harry’ego było odepchnięcie go, ale szybko przypomniał sobie, że rzekomo byli razem. Nie nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez niego, gdy poczuł język Draco ocierający się o jego własny i rozluźnił się w pocałunku, pozwalając drugiemu chłopakowi posmakować siebie.
Gdy Draco puścił go i dał krok do tyłu, Harry musiał wziąć głęboki oddech.
Malfoy ponownie dźgnął go w pierś.
– Zapamiętaj to sobie –powiedział stanowczo, a potem szybko obrócił się i opuścił Wielką Salę.
Harry położył dłoń na swojej szturchniętej piersi i patrzył jak odchodzi, czując się zdezorientowany. Jak na pocałunek, ten był zdecydowanie godny uwagi. Jednak nie miał szansy zareagować.
– Co tu się na Merlina dzieje?!
Harry wzdrygną się na znajomy wrzask.
– Cóż Syriuszu, przejdźmy z tym do mojego gabinetu, dobrze? – powiedział Dumbledore.
Harry niejasno usłyszał jak poziom hałasu w Wielkiej Sali drastycznie się podniósł, gdy został z niej wyciągnięty.
Po drugiej stronie Wielkiej Sali, niebieskie oczy pełne furii podążyły za Harrym. Pięści Blaise’a Zabiniego były mocno zaciśnięte, tak samo jak jego zęby, gdy cały aż trząsł się z wściekłości.
– Nie tym razem – przyrzekł.


*******************
Harry siedział na krześle w gabinecie Dumbledore’a , cicho się wściekając, ponieważ kłótnia wokół niego trwała w najlepsze, ale bez niego.
Syriusz, którego troska o Harry’ego była szczera i doceniona, był także przytłaczający do takiego stopnia, że aż nadopiekuńczy. I po prostu nie mógł zaakceptować faktu, że Malfoyowie (z wyjątkiem Narcyzy) zdecydowali się zmienić strony. Pomimo zapewnień Dumbledore’a, że ma „prawdziwy dowód i gwarancję”, Syriusz nie chciał dać się przekonać, że Malfoyowie mogliby być czymkolwiek innym niż złem wcielonym.
Harry pozwolił rozmowie płynąć wokół niego, pogrążając się w rozmyślaniach nad tym, że Syriusz wciąż czasami traktował go jak dziecko.
– Black. – podniósł się głos Severusa, natychmiast przyciągając uwagę Harry’ego. – Poza Malfoyem, jakie znaczenie ma dla ciebie z kim Potter chodzi do łóżka?
Syriusz uniósł oburzony podbródek.
– To ma nadrzędne znaczenie dla mnie, Snape – warknął. – Tak się składa, że przejmuję się tym, co się dzieje z moim chrześniakiem. O ile nam wiadomo to może być plan Voldemorta.
Harry nie mógł nic poradzić na uśmiech wyższości, który wypłynął na jego twarz. To był plan Voldemorta. Harry zastanawiał się czy zamierzają powiedzieć Syriuszowi, że to wszystko było grą. Wszystkie te półprawdy, którymi wokoło rzucano, sprawiały, że kręciło mu się w głowie.
– To możliwe – przyznał Severus. – Ale nie uważasz, że jest wystarczająco dorosły by…
– Ma siedemnaście lat – kłapnął Syriusz. – Pamiętasz jak to jest mieć siedemnaście lat?
– Więc nie uważasz, że Potter ma dojrzałość potrz…
– To nie ma nic wspólnego z dojrzałością – powiedział Syriusz. – To hormony.
– A nie uważasz, że Potter może być ponad to?
Syriusz posłał Harry’emu przepraszające spojrzenie.
– Nie obraź się Harry, ale pamiętam jak to jest być siedemnastolatkiem i mieć ochotę przelecieć wszystko, co się rusza – powiedział Syriusz. – Tylko dlatego, że tłustowłosy drań nie miał się z kim przespać, nie znaczy, że ty musisz się ustatkować.
Severus poderwał się na równe nogi.
– Musisz wiedzieć, że…
– Panowie – wytrącił się Dyrektor.
– Prawda boli, nieprawdaż Smarkerusie?
Harry jęknął.
– Nie omawiamy mojego życia erotycznego, Black – powiedział przez zęby Severus.
– No, poza tym to byłaby krótka… i nudna… rozmowa – dowcipkował Syriusz.
Harry powoli wstał. To prowadziło ich do nikąd.
– Syriuszu – zaczął.
Syriusz zwrócił swoją uwagę na Harry’ego .
– Przepraszam Harry. Po prostu się niepokoję. – Zwrócił się z powrotem w stronę Severusa.
– Chce żeby dokonał właściwych wyborów.
Severus prychnął.
– Wyborów? – zakpił. – Czy ty kiedykolwiek pozwoliłeś Potterowi dokonać własnych decyzji?
Syriusz najeżył się.
– Czemu nie będziesz trzymał tego wielkiego nochala z dala od tego – powiedział. – To i tak nie twoja sprawa.
– Twoja także – odparł Severus. – Bachor jest…
– Jestem jego ojcem chrzestnym.
– Którego częściej nie ma, niż je…
– Mam więcej prawa do tego niż ty – upierał się przy swoim Syriusz. – Ty z drugiej strony…
Kupiłeś mu kobietę… to prawie naznaczyło go na całe życie – powiedział z szyderczym śmieszkiem Severus. – W jaki sposób to jest korzystne?
Harry jęknął. O cholera.
Usta Syriusz były szeroko otwarte.
– Co?
Harry nigdy wcześniej nie widział, żeby Severus wyglądał na podenerwowanego.
– Jak ty… - Syriusz zwrócił się do Harry’ego. – Skąd on to wie?
Harry westchnął, jego umysł pracował na najwyższych obrotach.
– Pamiętaj, że uczy mnie Oklumencji – powiedział Harry. – I czy cokolwiek z tego ma jakieś znaczenie?
Syriusz chrząknął i z powrotem usadowił się w swoim krześle.
– Harry – powiedział Syriusz.
Harry uniósł rękę.
– Spójrz, jestem naprawdę zadowolony, że się o mnie martwisz, ale wszystko jest w porządku. Nie śpię z Malfoyem. Nie zamierzam mu pozwolić wrobić się w cokolwiek.
– A co z…
– To po prostu taki typ osoby – powiedział Harry. – Używa pogłosek, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Syriusz zamrugał.
– Więc żadna z pogłosek nie jest tak naprawdę prawdziwa?
Harry posłał spojrzenie Severusowi, którego twarz była bez wyrazu, potem Dumbledore’owi, który nieznacznie potrząsnął głową. Więc Syriusz nie zostanie generalnie dopuszczony do planu. Harry nie wiedział czy być złym czy zadowolonym.
Założył swoją maskę i westchnął.
– Nie Syriuszu, one nie są prawdziwe.
Syriusz wypuścił sfrustrowane warknięcie.
– Więc czemu po prostu tego nie powiedziałeś!
– Zrobił to Black – wymamrotał Severus. – Byłeś po prostu zbyt zaangażowany w jedną ze swoich idiotycznych tyrad, żeby słuchać.
– Snape, przysięgam, że…
– Syriuszu – wtrącił się Dumbledore. Zwrócił się do Harry’ego. – Może pójdziesz teraz do swojego pokoju wspólnego. Jestem pewien, że masz dużo nauki. Owutemy będą tu zanim się obejrzysz.
Harry popatrzył na niewinne wyrażenie twarzy Dumbledore’a.
– Ale…
– Jestem pewien, że wkrótce spotkasz się z Syriuszem ponownie – powiedział Dumbledore. – Muszę z nim porozmawiać.
Harry skinął głową i podszedł do swojego ojca chrzestnego. Syriusz mocno go objął.
– Wszystko będzie w porządku – obiecał Syriusz, trzymając go za ramiona. – Zobaczysz.
Harry skinął ponownie głową i odwrócił się, zerkając krótko na Severusa, który przewrócił oczami, a chłopak zdusił w sobie parsknięcie śmiechu.
Harry pośpieszył do wieży, skoncentrowany tylko na jednej rzeczy – wróceniu do lochów, by zobaczyć Severusa. Z jakiegoś powodu nie będzie zdolny funkcjonować, jeżeli nie porozmawia z Severusem, nie poczuje jego ramion dookoła siebie, nie stopnieje w jego pocałunkach.
Ale kiedy wszedł do pokoju wspólnego, został otoczony przez zbiegowisko.
– Co się stało?
– Było straszne, kumplu?
Harry nie zatrzymał się w swojej drodze do dormitorium. Niestety, jego przyjaciele podążyli za nim.
– Powiedziałeś, że zamierzasz powiedzieć nam o planie. – Hermiona krzywo na niego popatrzyła.
– Nie omawialiśmy planu – narzekał Harry, rozpakowując swoją torbę. – Tylko moje życie seksualne.
Ron zrobił minę.
– To brzmi okropnie.
– Było – zgodził się Harry.
– Ale powiedziałeś, że powiesz nam o planie. – A Hermiona znowu swoje. – Jaki jest? – zapytała. – Ma na celu pokonanie Voldemorta?
Harry zlekceważył to, przetrząsając swój kufer.
– Raczej.
– To dobrze – powiedział Ron. – Że jest plan, znaczy.
– Tak sądzę. – Wzruszył ramionami Harry, wyciągając swoją pelerynę.
Ron wyszczerzył się.
– Odzyskałeś ją – powiedział, dotykając miękkiego materiału.
– No – mruknął Harry, zadowolony ze zmiany tematu. Nie chciał myśleć o planie. Nie chciał myśleć o Voldemorcie czy przepowiedni. Po prostu chciał właśnie teraz dostać się do Severusa.
– Więc zamierzasz nas poinformować? – Teraz Hermiona brzmiała na zirytowaną.
– Może później – powiedział jej Harry, zarzucając pelerynę na ramiona.
– Muszę teraz zobaczyć się z Severusem.
– Co z Malfoyem? – zapytał Ron, wyglądając na tak zmieszanego jak brzmiał.
– Och Ron, nie bądź tępy – zganiła go Hermiona. – To była przykrywka, nieprawdaż Harry?
– Aha – potwierdził Harry. Nie chciał wyjaśniać całej rzeczy teraz. – Muszę iść. Do zobaczenia później.
Ukrywając resztę ciała pod peleryną, uciekł zanim mogliby go zatrzymać. Naprawdę powinien chcieć spędzić trochę czasu także z nimi, swoimi przyjaciółmi, przed końcem, ale teraz mógł tylko myśleć o Severusie.
Szybko dotarł do lochów i okrążył grupę Ślizgonów gromadzącą się przed wejściem do ich pokoju wspólnego. Kiedy dotarł do gabinetu Severusa , wszedł ukradkiem, czując mrowienie wywołane przez osłony dookoła niego, które pozwoliły mu wejść.
Wciąż wywoływała jego uśmiech myśl, że Severus ufał mu do tego stopnia, że pozwalał mu poruszać się do woli po jego pokojach. Miał nadzieję, że wrócił już z gabinetu Dumbledore’a. Nie sądził by mógł czekać…
Harry ledwo zdążył zdjąć całkowicie pelerynę, kiedy został chwycony i wciągnięty w znajomy uścisk. Zdecydowane usta niespodziewanie zaatakowały jego własne, a Harry zatopił się w ramionach, które kurczowo go trzymały. Język Severusa wtargnął do jego ust i prędko odebrał mu wszystkie myśli, poza tymi o utalentowanych ustach mężczyzny.
Usta w końcu uwolniły Harry’ego, pozwalając mu odetchnąć, ale nie opuściły jego twarzy. Severus wyznaczył ścieżkę pocałunków i ukąszeń przez jego policzek i dookoła jego szczęki.
– Nie lubię, kiedy on cię całuje – powiedział Severus naprzeciwko jego gardła.
Drżenie przebiegło przez pierś Harry’ego.
– To był jego pomysł – wymruczał, wciąż zadyszany od pocałunku. – Tylko na pokaz.
– Cała scena była wyreżyserowana?
– Tak – Harry nabrał głęboko powietrza, gdy Severus ukąsił go w to miejsce na jego karku, które tak bardzo lubił. To miejsce, które powodowało, że kolana Harry’ego miękły.
– Sądzę, że była dosyć realistyczna.
Severus podniósł głowę, by uśmiechnąć się ironicznie do Harry’ego.
– Tak, była bardzo dramatyczna. Merlinie zachowaj mnie od młodzieńczej dramaturgii.
– Nie wiedziałeś?
– Nie, Draco nie skonsultował się ze mną co do swoich akcji.
Harry westchnął, przeczesując palcami włosy Severusa.
– Cóż, przynajmniej kupiliśmy trochę czasu. Vol… Czarny Pan myśli, że Draco robi swoją robotę, a jego ojciec ma czas na wykonanie swojego zadania.
– Więc już wiesz o tym?
– Tak. Z tego co podsłuchałem podczas twojej rozmowy z Lucjuszem. Draco powiedział mi resztę. – powiedział Harry, przyciskając swe ciało do Severusa, by go rozproszyć. Nie chciał rozmawiać o planie właśnie teraz.
Severus skinął głową, jego dłonie wędrujące w dół pleców Harry’ego, by chwycić jego pośladki i przyciągnąć go bliżej.
– I podobało ci się? – zapytał.
– Co mi się podobało? – odpowiedział Harry, pocierając nosem za uchem Severusa. Wycisnął pocałunek na wrażliwej skórze szyi.
– Czemu wciąż rozmawiamy?
– Całowanie Draco?
Harry odsunął się i popatrzył w górę na mężczyznę. Och tak, zazdrosny i zaborczy.
– Cóż, nie było źle – przyznał, ale kontynuował by rozproszyć wątpliwości Severusa. – On ma o wiele, wiele więcej praktyki ode mnie. – Nie mógł nic poradzić na przytyk.
Otrzymał w zamian uśmieszek.
– Naprawdę? Może ty potrzebujesz więcej praktyki.
Harry uśmiechnął się.
– Znasz kogoś kto mógłby pomóc? – Powiódł delikatnie palcem wzdłuż twarzy Severusa. – Profesorze, sir?
– W rzeczy samej – odpowiedział Severus, jego głos zachrypnięty, gdy znowu zmiażdżył usta Harry’ego swoimi.


**********************
Naprawdę musisz się nauczyć hamować swoją zaborczość.
Severus dalej kierował tyłem Harry’ego do sypialni, jego usta nigdy nie opuszczające delikatnej skóry twarzy Harry’ego. Pomiędzy nimi dwojgiem, ich ubrania jeszcze nigdy nie zostały zrzucone tak szybko.
Do czasu, gdy Harry leżał rozciągnięty pod nim, Severus sądził, że umrze jeśli nie będzie wkrótce głęboko pogrążony w ciele swojego kochanka. Po szybkim przygotowaniu, Severus nagle znalazł się w pełni otoczony ciasnym tunelem. Zatrzymał się by odetchnąć i popatrzył w dół na napiętą postać Harry’ego.
Głowa odrzucona do tyłu, dłonie zaciśnięte na prześcieradłach, mięśnie napięte, falująca pierś, doskonały obraz namiętności.
– Harry – wyszeptał Severus.
Harry otworzył oczy. Płonął w nich ogień.
– Rusz się do cholery.
Severus zamknął oczy, wdzięczny, że w swym pośpiechu nie skrzywdził Harry’ego.
Harry jest twardszy niż to.
– Sev, proszę – wychrypiał Harry, sięgając po twarz Severusa.
Mężczyzna jęknął i wysunął się prawie cały, a potem znowu szybko wszedł. Harry głośno wciągnął powietrze. Severus chwycił nogi Harry’ego i kiedy ponownie pchnął, przycisnął jego kolana do piersi chłopaka.
Harry wygiął się w łuk i dalej wydawał rozkoszne, entuzjastyczne odgłosy, podczas gdy Severus poruszał się w nim, wiedząc, że długo nie wytrzyma. Mężczyzna wślizgnął dłoń pomiędzy ich ciała i chwycił nabrzmiały członek Harry’ego. Ledwo dotknął końcówkę, a ciało Harry’ego napięło się i doszedł, wykrzykując imię Severusa.
Severus doszedł kilka chwil później, warcząc imię Harry’ego w jego usta podczas gwałtownego pocałunku. Kiedy razem ciężko opadli w splątaną masę zaspokojonych kończyn, Severus zacieśnił objęcie swoich ramion dookoła Harry’ego.
– Czemu przestałeś? – zapytał Harry, kładąc rękę na piersi Severusa. – Znaczy, po tym jak się we mnie znalazłeś. Jak gdyby zamarłeś.
– Straciłem kontrolę – przyznał Severus. – Myślałem, że cię skrzywdziłem.
– Och – Harry na moment umilkł. – Podobało mi się.
Severus uśmiechnął się z wyższością, przebiegając dłonią po już zwichrzonych włosach Harry’ego. – Było ostrzej niż jesteś przyzwyczajony.
– Wciąż mi się podobało. – Harry uniósł się, by popatrzeć z góry na Severusa. – Wiem, że nie zrobiłbyś nic by mnie specjalnie skrzywdzić.
Severus skinął głową.
– Nie chcę też zrobić niczego co by cię przypadkowo skrzywdziło.
Harry westchnął i z powrotem położył głowę na piersi mężczyzny.
– Jestem dosyć twardy, wiesz – wymruczał.
– Wiem, Harry – Severus powiedział z westchnieniem. – Wiem.


*******************
Severus musiał się zdrzemnąć, ponieważ kiedy się obudził, stał się świadomy, że ociera się o jego bok gładkie ciało. Jedna noga owinęła się dookoła jego kolana, a bardzo twarda erekcja ocierała się uporczywie o jego udo.
– Jeśli zamieszasz się o mnie ocierać, to chociaż przesuń się trochę bym też mógł skorzystać.
Harry cicho się zaśmiał i przesunął się, aż ułożył się między nogami Severusa, przyciśnięty do jego bioder.
– Lepiej? – Harry dalej kołysał się, jego twarz ukryta w zagłębieniu szyi Severusa, kiedy całował i kąsał gładką skórę.
– Mniej nieznośnie.
Podwójne zaprzeczenie? Chcesz zdezorientować biednego chłopaka?
Severus zignorował głos, odprężając się gdy zmysłowe ruchy Harry’ego o jego skórę porwały go w przyjemność. Dłonie i usta Harry’ego poruszały się po jego piersi i szyi, posyłając rozkoszne fale stymulacji do jego wolno budzącego się penisa.
– Severusie – wyszeptał Harry, liżąc jeden z już stwardniałych sutków. – Mogę?
– Czy mi pozwolisz? – poprawił Severus.
Głowa Harry’ego uniosła się i popatrzył w dół z olśniewającym uśmiechem.
– Pozwolisz mi? – zapytał z nadzieją.
Severus patrzył na Harry’ego przez chwilę, dopóki nie uświadomił sobie o co ten prosi. Jego usta nieco się rozwarły, a potem zamknęły. Nie był pewien czy naprawdę potrafiłby poradzić sobie z fizycznym i mentalnym zaufaniem, jakiego wymagało zawierzenie Harry’emu bycia na górze.
– Nie ważne – westchnął Harry.
– Harry…
Harry sięgnął między nich, biorąc w dłoń oba nabrzmiałe członki i wywiewając z umysłu Severusa wszystkie słowa. Gładząc je razem, ich skóra ocierająca się o siebie i o twardą dłoń Harry’ego, powodując grzeszne tarcie.
Severus bezsilnie pchnął w to ciasne objęcie ich wspólnego gorąca. Harry ściskał i gładził przybliżając ich razem ku kulminacji przyjemności.
Na Merlina, gdzie się nauczył tego?
Ciągnąc głowę Harry’ego w dół, Severus objął jego usta, wślizgując swój język w słodką wilgotność. Pocałunek stał się namiętny, podczas gdy poruszali się obaj w dłoniach Harry’ego, aż wkrótce dyszeli sobie nawzajem w usta.
Doszli razem, z zgodnym krzykiem spełnienia.
Kiedy ich oddechy się uspokoiły, Harry znowu umościł się na piersi Severusa, prześlizgując palce przez włosy starszego mężczyzny. Harry ostatnio robił to często.
Ty cymbale, zauważył jakie są czyste.
Severus uśmiechnął się na tą myśl. Harry nigdy nic nie powie, ale zauważył – i docenił.
– Nie ufasz mi – powiedział cicho Harry.
Severus westchnął.
– Co?
– Nie ufasz mi wystarczająco by pozwolić mi to zrobić z tobą.
Po prostu wytłumacz to mu.
– Zaufanie nie ma z tym nic wspólnego.
– Nie ma? – Harry usiadł, nogami dotykając podłogi.
– Nie ma potrzeby dramatyzować – westchnął Severus, obracając się by popatrzeć jak Harry się ubiera.
Chłopak wstał i znalazł swoje spodnie.
– Czemu mi nie pozwolisz? Gdybym był bardziej doświadczony…
Severus zmarszczył brew, zdezorientowany.
– O czym ty w ogóle mówisz?
– Powiedziałeś o tym Syriuszowi. O tym jak to musiał mi kupić kobietę.
I to było takie wspaniałe uczucie.
– To o to ci chodzi? O twojego ojca chrzestnego? Zapewniam cię, że zachowywałem się lekkomyślnie, jak mam tendencję do zachowywania się wokół niego z gniewu. A propos, pokryłeś utratę mojego opanowania całkiem dobrze.
Przyznanie tego wymagało przełknięcia całkiem sporego kawałka dumy.
– Ale przeszkadza ci to – kontynuował Harry, sięgając po swoją koszulę. – Moje niedoświadczenie. Nie winię cię.
Myślałem, że już minęliśmy etap niepewności.
Severus zmarszczył brew. Przecież już go mieli za sobą. Tu chodziło o coś jeszcze, o coś co niepokoiło Harry’ego do takiego stopnia, że czuł potrzebę ucieczki.
Severus sięgnął, chwycił Harry’ego i wciągnął go z powrotem na łóżko. Przesunął ich, aż pochylał się nad Harry’m, jego dłonie instynktownie przebiegające po piersi jego kochanka.
– Pozwól mi coś wytłumaczyć. To nie ma nic wspólnego z tobą, czy z nami jeśli o to chodzi. Po prostu pewne doświadczenia w mojej przeszłości były… nieprzyjemne.
– Ktoś cię skrzywdził?
– Tak – widząc przerażone spojrzenie Harry’ego, Severus kontynuował. – Dlatego właśnie jestem szczególnie ostrożny z tobą. – Harry niemo pokiwał głową. – Po prostu nie jestem gotowy by ponownie zaznajomić się z tym specyficznym doświadczeniem. To nic osobistego, Harry.
Harry był bez tchu, gdy cicho powiedział: – Przepraszam.
Severus wydał z siebie zirytowane westchnienie.
– Potter, co ja ci powiedziałem na temat przepraszania za innych?
Harry odwrócił wzrok.
– Przepraszam, że byłem takim dupkiem. Po prostu chciałem…
Severus uniósł jego twarz.
– Jesteś młody, niedoświadczony i chcesz spróbować wszystkiego.
– Tylko z tobą – wyszeptał.
Severus uśmiechnął się lekko.
– Powiedziałem ci, że pokażę ci wszystko. My tylko musnęliśmy powierzchnię.
– Naprawdę? – Na skiniecie Severusa, Harry dodał: – A co z tym?
Severus uśmiechnął się z wyższością.
– Tak Harry, w końcu będę dla ciebie na dole.
Mieszanka niewinności, nadziej i czci na twarzy Harry’ego połączona z jego obecnym zdeprawowanym stanem ponownie posłała falę pragnienia przez Severusa.
Bachor jest uzależniający.
– Idiota – warknął Severus. –Teraz znowu muszę cię rozebrać.


***************
Severus patrzył jak Harry przeszukuje pokój w ponownym poszukiwaniu swoich ciuchów. Było teraz już bardzo późno, później niż kiedykolwiek wcześniej razem zamarudzili. Severus nie mógł jednak temu nic zarzucić, chociaż wciąż podejrzewał, że Harry coś przed nim ukrywa.
Nie zapytał co się wydarzyło w gabinecie Dumbledore’a po tym jak wyszedł.
Nie zapytał. Nie zapytał też o szczegóły związane ze zdradą Lucjusza i zaangażowaniem Draco w sprawę. Okazywał bardzo niecharakterystyczny brak zaciekawienia całym przebiegiem tego. Nie chciał widzieć o…
– Plan – powiedział głośno Severus.
Głowa Harry’ego z nagłym szarpnięciem obróciła się w jego kierunku.
– Co z nim?
– Nie chcesz usłyszeć więcej na jego temat?
Harry odwrócił się.
– Nie.
Zdecydowanie coś jest nie tak.
– Nie chcesz wiedzieć? – zapytał Severus, siadając na łóżku i wciągając na siebie szatę.
Harry wzruszył ramionami.
Severus wstał, przyciągnął Harry’ego i uniósł jego brodę.
– Harry, co cię tak naprawdę niepokoi?
– Nic.
Severus podniósł brew.
– Nie chcesz wiedzieć co jest od ciebie oczekiwane?
– Nie.
– Czemu nie?
– Bo tak.
– Czemu bo tak?
– Tak po prostu.
Na Merlina!
– Harry.
Harry wyślizgnął się ramion Severusa i odszedł kilka kroków.
– Bo się boje, w porządku? Zadowolony?
Severus westchnął.
– To zupełnie naturalne być przerażonym.
Harry był cicho, ale potrząsnął powoli głową , wpatrując się w podłogę.
– Będę tam, Lucjusz także.
Harry prychnął.
– Lucjusz – wymamrotał.
– Wiem, że wciąż możesz mieć wątpliwości co do niego Harry – zapewnił Severus. – Ale on jest szczery. Wiesz, że Dumbledore mu ufa.
Harry skinął głową, ale Severus kontynuował: – I do tego jest bardzo potężnym czarodziejem. Będzie naszym atutem, kiedy Aurorzy pojawią się na miejscu z Dumbledore’em.
– A jak mam niby go zabić? – zapytał Harry, ale brzmiał na znudzonego, jak gdyby po prostu zadawał stosowne pytania.
Severus dokładnie przypatrzył się jego sztywnej postawie.
– Mamy kilkanaście teoretycznych metod, które mogą zadziałać.
Harry ponownie prychnął.
– Pod warunkiem, że nie powali mnie jak tylko mnie ujrzy.
– Będziesz miał ustawione swoje osłony, Harry. Jesteś wystarczająco silny, by odeprzeć…
– Tak, tak. Kapuje.
– Więc jaki masz problem? – Severus starał się jak mógł by brzmieć cierpliwie. Ale czuł, że skręci bachorowi kark, jeśli wkrótce nie wyksztusi z siebie o co naprawdę chodzi.
– Żaden. Brzmi świetnie.
Podszedł do drzwi, jego twarz bez wyrazu.
Okey. Teraz ja się boję.
Severus zaszedł mu drogę i wciągnął w swoje objęcia.
– Co? Żadnego pocałunku na dowidzenia?
Harry wydał z siebie zduszony odgłos i zaczął się trząść. Severus znowu uniósł jego podbródek i musiał głęboko wciągnąć powietrze.
Taki ból, taki strach.
– Powiedz coś Harry – błagał.
– Nie rozumiesz?
– Powiedz mi.
– Boję się.
– Wiem. To w porządku.
– Nie, to nie jest „w porządku”.
– Harry…
– Nie chcę umrzeć.
– Oczywiście, że nie chcesz. Ja też nie chcę, żebyś umarł.
Harry wyrwał się z frustracją.
– Powiedz mi Harry.
Nie mogę tego zrobić. Nie widzisz tego? Nie rozumiesz? Już zaakceptowałem, że nie przeżyję tego. Zaakceptowałem! Ale teraz mam po co żyć. I. Nie. Chce. Umrzeć!
Udało ci się!
Severus uśmiechnął się.
– Dobrze.
Harry spojrzał w górę i zamrugał.
– Co?
– Potter, niczego cię nie nauczyłem? Podejście jest wszystkim. Jeśli staniesz przed Czarnym Panem oczekując, że umrzesz, to on już wygrał, nawet jeśli go zabijesz. Chęć życia, walka by żyć jest tym czego potrzebujesz by go pokonać.
– Co? – Harry wyglądał na oniemiałego. – Mówisz mi, że teraz mam większe szanse go pokonać?
– Oczywiście. Mówią, że potrzeba jest matką wynalazku. Umysł walczący o przetrwanie, zapewni ci środki potrzebne do podążania na przód.
–Więc we wszystkich moich krótkich spotkaniach ze śmiercią, to nie było szczęście, które mnie uratowało?
Severus uśmiechnął się z wyższością.
– Musisz przyznać, że miałeś swoją porcję tego. Ale nie sądzisz, że byłeś szybszy, inteligentniejszy, bardziej pomysłowy za każdym razem?
Harry wyglądał na zamyślonego.
– Tak sądzę.
– Tak sądzisz? – prowokował Severus.
Harry uniósł nieświadomie podbródek.
– Nie. Masz racje, byłem.
Severus nie mógł nic poradzić na uśmiech.
– Lepiej.
Harry położył ręce na ramionach Severusa i nachylił się by go pocałować.
– Więc jaki dokładnie jest plan?
O wiele lepiej.
– Co podsłuchałeś i ile powiedział ci Draco?
Harry westchnął i odsunął się od Severusa, by zacząć krążyć.
– Po tym jak przeszliśmy nad „obaj się nienawidzimy, ale musimy sobie ufać, żebyśmy mogli razem pracować” do porządku dziennego, powiedziałem mu, że trenujesz mnie w Obronie
Przeciwko Ciemnym Mocom.
– Och?
– Nie kupił korków z Eliksirów – wytłumaczył Harry.
– I – podpowiedział Severus.
– Na początku wyglądał na zaskoczonego– powiedział mu Harry. – Ale potem wydawał się to zaakceptować jakby to miało sens.
Bardzo dobrze. Zduś teorie Draco, jeśli w ogóle miał jakieś spekulacje, że dzieje się coś podejrzanego.
Ostatnią rzeczą, której potrzebował Severus było odkrycie ich związku przez Lucjusza. Nie, że Severus bał się, iż Lucjusz poinformuje Czarnego Pana. W tym momencie, ta możliwość była bezpodstawna, zwłaszcza, że Lucjusz wiedział cały ten czas, iż Severus jest szpiegiem. Nie, czego Severus się bał, było pytanie, co Lucjusz może zrobić z informacją, jeśli będzie pewny, że Severus był związany z Chłopcem Który Przeżył.
Severus skinął głową.
– Co jeszcze?
Harry wzruszył ramionami.
– To wszystko, co musiał wiedzieć – powiedział Harry. – O nic nie pytał, więc nic więcej mu nie powiedziałem.
– Uczysz się.
Harry wrócił do Severusa i objął go za szyję.
– Mam wyjątkowego nauczyciela.
Severus uniósł brew.
– Pochlebstwo, panie Potter?
– Działa? – zapytał niespeszony Harry z uśmiechem.
– Być może – wymruczał Severus. – Zależy od twojego celu.
Przyciskając się do Severusa, Harry spojrzał w górę przez rzęsy.
– Więcej pocałunków? – zaproponował.
Czy on w ogóle wie jaki jest kuszący?
Severus nawet nie próbował oprzeć się pokusie, gdy obniżył głowę, ponownie łącząc ich usta w pewnym, namiętnym pocałunku. Jednak szybko skończył pocałunek, znowu trzymając go za ramiona.
– Chociaż twoje usta są takie rozkoszne, panie Potter – powiedział lekko Severus. – Musisz naprawdę już iść.
Harry pokiwał głową w zrezygnowany sposób. Severus puścił go, a Harry ruszył do drzwi. Obrócił się, z ręką na klamce.
– Och, jeszcze jedno.
– Tak? – zapytał Severus.
– Syriusz wie o planie?
Severus zmusił swoją twarz, by pozostała spokojna i opanowana.
– Nie. Dyrektor zadecydował o nie informowaniu go o detalach dopóki nie będzie potrzebny.
Harry skinął głową zadumany.
– Tak będzie prawdopodobnie najlepiej – wymamrotał Harry.
Severus patrzył jak Harry odchodzi i nie mógł nic poradzić na uśmiech, który pojawił się na jego twarzy.
Harry stawał się bardzo imponującym indywiduum.
Wspaniały.
– W rzeczy samej – wymamrotał Severus, idąc do łazienki by się umyć i wrócić do łóżka.


***********************
Harry miał dużo do przemyślenia. Jego myśli zwróciły się w kierunku wydarzeń dnia, gdy przemierzał lochy. Plan nie wydawał się taki imponujący teraz, gdy jego lęki zostały rozproszone. Sposób w jaki Severus przedstawił to, wydawał się potwierdzać, że miał większe szanse na wygraną teraz, kiedy miał coś dla czego żył. Teraz, kiedy miał Severusa.
Teraz , kiedy kochał.
Harry zatrzymał się – zrozumienie trzymające go tak silnie, jak wcześniej trzymały go ramiona Severusa. Kochał Severusa. Uśmiechnął się.
Chciał wykrzyczeć to ze szczytu Wieży Astronomicznej. On, cholerny Harry Potter, Chłopiec Który Przeżył wreszcie znalazł miłość. Kochał Severusa Snape’a.
Oczywiście, nie mógł tego zrobić. Parsknął śmiechem. Nie, w zamian musiał zakraść …
Harry ponownie się zatrzymał. O cholera! Znowu zapomniał Peleryny. Niech cholera weźmie Severusa za bycie tak rozpraszającym, i za tak dobre całowanie.
Zaklęcie uderzyło Harry’ego zanim mógł zrobić kolejny krok. Wszystkie jego mięśnie stężały i przewrócił się, sztywny jak deska.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Aaron Michaels Wiseguys 3 To Have and To Hold c
G S Wiley [To Have and To Hold] Midnight Sun (pdf)
D G Parker [To Have and To Hold] Wedding Favors (pdf)(1)
To Have and To Hold [Z]
To Have and to Hold Mary Soon Lee
Patricia Gaffney [Wyckerley 02] To Have and To Hold
To Have and To Hold (rozdz 1 8 z 14) [MontanaDan]
Chingiz Aitmatov To Have and to Lose (rtf)
Dakota Rebel To Hate And To Hold
And Wild for to Hold Nancy Kress
381 The Beatles I Want to hold your hand
With Arms to Hold the Wind Mark W Tiedemann
The Beatles I Want To Hold Your Hand
Mine 3 Mine To Hold Cynthia Eden
Hard Ink 2 1 Hard to Hold on To Laura Kaye
The Beatles I Want to Hold Your Hand
Can Women Have and Do They Need a Literature of Their Own