Polska przelotna, niepewna, pomijana
stwierdzono, że Harry Warner sam zgłosił się do Daviesa, który uważał Warner Brothers za jedyną wytwórnię godną swojego dzieła. Jack Warner przyznał jednak później, że pomysł nie narodził się w studiu, lecz został w mniejszym czy większym stopniu wymuszony przez administrację Roosevelta. Prezydent Roosevelt chciał, by film powstał, a Jack Warner, jego oddany zwolennik, z przyjemnością się temu życzeniu podporządkował46. Jack był tak dumny z roli, jaką film odgrywał w stosunkach międzynarodowych, że wysłał do uczestników Moskiewskiej Konferencji o Kinie Amerykańskim i Brytyjskim w sierpniu 1942 roku list, w którym przechwalał się, że zamierza wyprodukować Mission to Moscow jako wkład w „dobrą wolę między Rosją a Ameryką"'17.
Mission ta Moscow to najsłynniejsze z długiej listy hollywoodzkich dzieł opiewających Rosję i wybielających komunizm, dogłębnie omówione w literaturze naukowej. Nie musimy zajmować się szczegółami tego filmu propagandowego, ale powinniśmy zwrócić uwagę, że, oprócz innych kłopotliwych kwestii, unika on jakichkolwiek wzmianek o sowieckiej inwazji na Polskę w 1939 roku. Odniesienia do Polski w tyrn filmie, nieliczne co prawda i mało istotne, są negatywne. Amerykańska
Poynter z BMP twierdzi, /e Mission było jednym z filmów „stworzonych za radą bądź zachętą Biura Hollywoodzkiego". Scenarzysta Koch powtarzał później, że o nakręcenie filmu prosił Warnera FDR. Davies oświadczył w 1947 roku, że był to jego pomysł. Roosevelt uważał Warner Brothers za „dobrą, demokratyczną wytwórnię". Douglas Gomery twierdził, że Harry Warner „jako jedyny wśród prezesów hollywoodzkich wytwórni entuzjastycznie wspierał postępową politykę FDR '. Można tak scharakteryzować także innych Warnerów. Magazyn „Time" ujął to z niezrównaną uszczypliwością: „Warner Bros nadal publicznie grucha z prezydentem Stanów Zjednoczonych. Póki co plotkarze mogą tylko zgadywać, czy to oficjalne zaręczyny czy też po prostu bardzo, bardzo się lubią . Po wojnie Jack Warner w geście gorliwego amerykanizmu zaoferował, że zapłaci za wysłanie komunistów do Rosji.
Koch mówił później, że Warner powiedział mu, iż Roosevelt chciał nakręcenia filmu, Bo „przez wiele lat nasza prasa donosząc" o Związku Sowieckim, „kierowała się uprzedzeniami i dlatego był źle rozumiany".
publiczność dostała wersję wojny identyczną z kremlowską, pomijającą dość ważny fakt, że Związek Sowiecki działał jako sojusznik Niemiec przy rozbiorze Polski i okupował znaczną część jej terytorium, gdzie postępował po barbarzyńsku. Pierwotnie film najwyraźniej w ogóle nie wspominał o Polsce, ale po kilku miesiącach prac nad scenariuszem przejął go nowy scenarzysta, Howard Koch, który postanowił dodać pewną liczbę dobranych zgodnie z kryterium politycznym wzmianek o Polsce48.
Jednym z warunków, przy których Koch upierał się, zanim zgodził się zostać scenarzystą, było „prawo wyboru własnego doradcy technicznego". Wybrał Jaya Leydę49. Leyda spędził lata 1933-1936 w Związku Sowieckim i był nim zachwycony. Był członkiem CPUSA, zdeklarowanym stalinowcem50. Jego praca jako doradcy technicznego przy Mission to Moscow polegała na bliskiej współpracy z Kochem, by zapewnić stalinowską interpretację historii najnowszej5'. Współpraca Kocha z Leydą przy Mission to Moscow miała miejsce późnym latem i wczesną jesienią 1942 roku. Zaledwie parę miesięcy później Koch zaczął
Polskiej sceny nie było w „Tekście l" Mission to Moscow z 4 sierpnia 1942 roku ani w poprawionym szkicu z 21 sierpnia („Tekście l-A"), ani też w niedatowanym scenariuszu, także autorstwa Caldwclla, prawdopodobnie przygotowanym niedługo potem.
Leyda dostawał 150 dolarów miesięcznie plus ryczałt na wydatki dla siebie i swojej żony.
W 1943 roku FBI zapisało, że Leyda jest „żarliwym" członkiem Partii, „od dawna znanym z działalności komunistycznej".
Zwracano wówczas uwagę na znaczenie zaangażowania Leydy w produkcje. New Leader publicznie ostrzegał OWI, że na Mission to Moscow może odcisnąć się „groteskowe piętno komunistycznej propagandy", podkreślając zwłaszcza, że „doradcą technicznym przy tym niecnym przedsięwzięciu (...) był Jay Leyda, dobrze znany jako agent kulturalny Kremla', Arnold, przyjaciel Leydy, napisał do niego 30 czerwca 1943 roku, gratulując mu „wkładu politycznego', jaki wniósł w Mission to Moscow. Przedstawione przez Leydę propozycje zmian w scenariuszu liczą wiele stron. Leyda narzekał, że trudno mu się pracowało z reżyserem filmu, Michaelem Cur-tizem, który powiedział, że sugeruje zmiany scenariusza, „tak, jakby rniał w tym jakiś ukryty moryw". Ironia z pewnością nie była zamierzona.
230
231