UPS
czyli
U
PROGU SŁAWY
„Świat
jest teatrem, aktorami ludzie,
Którzy
kolejno wchodzą i znikają.” *
Nastał
piękny poranek w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Zarówno
uczniowie, jak i wykładowcy, wstawali z łóżek uśmiechnięci i
gotowi na spotkanie z nowym dniem. "Na pewno czeka mnie dzisiaj
coś wspaniałego". "Jak pięknie świeci słoneczko!".
"Mmm... aaach... mocnieeeej...". - Takie oto myśli
nawiedzały hogwarckie głowy.
Ktoś
jednak nie dał się nabrać złudnym promieniom. Draco Malfoy
wyczuł, że coś jest nie tak. Blaise źle zrobił masaż… Woda w
basenie była zbyt zimna… Poranna kawa nie smakowała jak zwykle…
Jeden z jego boskich włosów odstawał w inną stronę… Goyle
niczego jeszcze nie zepsuł… A worek z listami od fanów został
dostarczony z dwuminutowym opóźnieniem...
Jednym
słowem - wszystko było do dupy! Dzień ten nie zakończył się
jednak tylko tymi okropieństwami… Albowiem stało się coś o
wiele gorszego. Coś, czego dzieci będą uczyły się w szkołach.
Ten piękny, nieskalany pokój… te błyszczące podłogi, zostały
zbezczeszczone. Zostały… zostały… ZOSTAŁY!!! A… po prostu
odwiedziła go Pansy. Po krótkiej wymianie zdań (którą z
powodzeniem można nazwać monologiem) dziewczyna wyprowadziła go z
komnaty ciągnąc za szatę.
-
Słuchajcie wszyscy! - rozpoczęła Parkinson, rozglądając się po
Wielkiej Sali. - Dziś rano naszła mnie ochota zorganizowania
przedstawienia dla naszych kochanych pierwszoroczniaków! - Wszystkie
oczy skupiły się na czarnowłosej i na stojącym obok,
zmaltretowanym Malfoyu. - Dracze zobowiązał się wspomóc nas
finansowo! - Blondyn zmarszczył brwi na "Dracze" - Powiem
krótko: potrzebuję ochotników! Kto się zgłasza?
Kilka
osób podniosło ręce, głównie Ślizgoni, znajomi Pansy, oraz
fanki i fani Draco. Po chwili w górze znalazła się także ręka
Harry'ego Pottera, uśmiechającego się teraz niepewnie. Ron
spojrzał wymownie na Hermionę i oboje zgłosili się, zachęcając
w ten sposób kolejne osoby. Pansy w duszy zacierała rączki.
*
* *
Pół
godziny później...
-
Ty, ty i ty odpadacie! - Pansy prowadziła ostateczną selekcję. - W
porządku, reszta zostaje. Hm... Więc tak... Zebrałam was tutaj...
-
Aby połączyć węzłem małżeńskim... - przerwała jej Ginny.
Jakiś niezidentyfikowany obiekt latający (but, gdyby ktoś pytał)
uderzył rudą w głowę.
Czarnowłosa
odchrząknęła.
-
Ponieważ potrzebuję waszej pomocy przy realizacji mojego planu. Za
kilka dni jest Dzień Małego Czarodzieja i jako dobra, miła,
uczynna dziewczyna - tu znacząco spojrzała na parskających
śmiechem uczniów - chciałam zorganizować dla pierwszorocznych
przedstawienie. Zapewne każdy z was zna „ Śpiącą królewnę"...
-
To była ta, co mieszkała z siedmioma gnomami, ugryzła jabłko,
zasnęła na 13 lat i obudził ją Szewczyk Dratewka? - zapytała
inteligentnie Luna.
-
Nie! Ona uprawiała sodomię z wilkiem i trzema świnkami! -
„poprawił” ją Neville.
-
Porąbało cię? Przecież to było tak: ona miała dwie siostry,
które jej nie lubiły i uciekła na gadającym rumaku z leśniczym -
rzekł Ron.
-
Nieeeeee, wszyscy się mylicie, ona miała magiczne lusterko i dwa
krzaki róż - białej i czerwonej. Kiedyś babcia, mieszkająca w
lesie, dała jej pantofelki. Gdy je ubrała, to umarła, ale książę
zrobił jej usta - usta i ożyła! - kontynuował Dean. Pansy zaczęła
walić głową w mur.
-
Merlinie, czy wyście Andersena nie czytali? Przecież ona była
piromanką i do tego miała zamiłowanie do małych chłopców! A
zasnęła, bo kupiła za ciasny gorset - rzuciła bez zastanowienia
Lavender.
-
ZAMKNIJCIE SIĘ! - Żyłka na skroni czarnowłosej pulsowała
gniewnie. - Posłuchajcie mnie uważnie, bo nie mam zamiaru
powtarzać! - krzyknęła i zaczęła opowiadać właściwą
historię.
*
* *
-
Dobrze, skoro już wiadomo o co chodzi, to trzeba wybrać obsadę!
Uważam, że Śpiącą Królewną powinna zostać Millicenta, a
księciem, Ron - dodała radośnie, zapisując coś w notesie.
-
Co? Ja mam być w parze z Wiewiórem? Nigdy! - oburzała się Milli.
- Żądam uczciwego losowania!
Pozostali
uczestnicy przytaknęli, więc cóż biedna Pansy miała zrobić?
Przygotowała karteczki i wrzuciła je do Tiary Przydziału.
Pierwszy
losował, oczywiście, Draco. Blondyn podniósł kartkę i...
-
Czekaj, nie otwieraj teraz! Zrobimy to wszyscy razem! - zadecydowała
Ślizgonka.
-
Phi, jak chcesz.
Kiedy
wszyscy już wylosowali swoje role, Pansy wydała komendę „otworzyć”
i uczestnicy równocześnie spojrzeli na swoje karteczki.
-
Zaczynajmy! Niech podniosą rękę Śpiąca Królewna i Książę.
Draco
i Harry podnieśli rączki, a na sali zapanowała niezręczna cisza.
Główna para posyłała sobie mordercze spojrzenia. To znaczy Draco
patrzył z miną „zabiję cię Potter”, bo twarz Harry'ego wręcz
krzyczała: „Jestem niewinną pensjonarką z niedorozwojem mózgu”.
-
Widzisz Harry? Pisane ci było zostać... - spojrzała na kartkę
bruneta - Różyczką! - Uśmiechnęła się złośliwie.
-
Ha! Ja przynajmniej jestem Księciem! Ta rola odzwierciedla moje
prawdziwe i wspaniałe JA! - Draco wypiął dumnie pierś, jednakże
lekko oklapł, kiedy Blaise przypomniał mu o finałowym pocałunku.
-
Miona, a ty kim jesteś? - Ron podszedł do swojej dziewczyny. -
Wiesz, ja gram Króla i jeszcze nie znalazłem mojej Królowej. Może
to ty... - Spojrzał na nią sugestywnie, rumieniąc się.
-
Wybacz, ale nie, wylosowałam Dwunastą Wróżkę - powiedziała,
pokazując swoją karteczkę.
-
Tu jestem, skarbie. Ja, twoja ukochana żona! - zawołał Blaise i
przytulił się do rudzielca. Ron poczuł pod bluzą zwinne palce
Ślizgona.
-
Cholera, puść mnie! A tak w ogóle, to nie wiedziałem, że jesteś
gejem!
-
Nie jestem - odrzekł Zabini.
-
To dlaczego mnie przytulasz?
-
Wczuwam się w rolę! - Posłał mu słodki uśmiech.
-
Ej, a może ktoś się ze mną zamieni? - krzyknął rozpaczliwie
rudzielec, wyrywając się z morderczych objęć Blaise'a.
-
Nie! Losowanie było uczciwe i nikt nie może się zamieniać! -
wrzasnęła prowadząca. Połowa zebranych wydała z siebie odgłos
rozpaczy...
*
* *
Klamka
zapadła. Kakao się wylało. Wino się skończyło. Role zostały
rozdane.
Śpiąca
Królewna - Harry Potter
Książę
z Bajki - Draco Malfoy
Królowa
- Blaise Zabini
Król
- Ron Weasley
Pierwsza
Wróżka - Dean Thomas
Druga
Wróżka - Seamus Finnigan
Trzecia
Wróżka - Millicenta Bulstrode
Czwarta
Wróżka - Teodor Nott
Piąta
Wróżka - Neville Longbottom
Szósta
Wróżka - Luna Lovegood
Siódma
Wróżka - George Weasley
Ósma
Wróżka - Cho Chang
Dziewiąta
Wróżka - Fred Weasley
Dziesiąta
Wróżka - Gregory Goyle
Jedenasta
Wróżka - Padma Patil
Dwunasta
Wróżka - Hermiona Granger
Trzynasta
Wróżka - Ginny Weasley
Staruszka
na wieży - Pansy Parkinson (najgorsza i najtrudniejsza rola)
Zbyszek
- Lee Jordan
Narrator
- Lavender Brown
Gość
specjalny - Vincent Crabbe
oraz
statyści
I
tak nadszedł sądny dzień, dzień, od którego zależało życie
większości aktorów. (Pansy obiecała zemstę za jakiekolwiek
potknięcie). Stroje zostały rozdane, twarze umalowane, a role
opanowane w stopniu znośnym. Przed widownią ukazała się Lavender
w niebieskiej sukni.
-
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma dolinami, za
siedmioma wysypiskami, (Pansy udała, że nic nie słyszy), żył
sobie Król z Królową. - Na scenie pojawił się Ron w towarzystwie
swej pięknej małżonki. (Na szczęście dzieci nie zauważyły, że
królowa to chłopak. Albo uznały to za naturalne). - W królestwie
panowała radość i dobrobyt. Ich poddani byli bardzo szczęśliwi.
- Tu na scenę wkroczyli chłopi.
-
Och, jacy jesteśmy szczęśliwi! U nas nie ma podatków! Nie licząc
oczywiście 89% VAT-u, nałożonego na wszystkie magiczne produkty.
Och, naprawdę cudowny kraj! - Sarkazm wylewał się z ich twarzy.
-
A do tego, na tronie zasiadają geje! - zakończył jeden z
wieśniaków. Parkinson wyciągnęła notes i zapisała jego
nazwisko, a pod nim: „ Zabić po skończonym przedstawieniu”.
Lavender ciągnęła opowieść dalej.
-
Królewskiej parze do szczęścia brakowało tylko dziecka. - W tym
miejscu można było usłyszeć odznaczającego się już wcześniej
wieśniaka:
-
A jak dwaj mężczyźni mogliby mieć dziecko? Co to ma ... - Na
szczęście zainterweniował Blaise, spychając chłopa ze sceny.
-
Lecz pewnego cudownego dnia na świat przyszła śliczna dziewczynka.
Rodzice nazwali ją Różyczką... - Na scenę wkroczyło dwóch
służących, wnosząc owiniętego w pieluszkę Harry'ego. Pansy
chrząknęła głośno. - Szczęśliwa para postanowiła na chrzciny
zaprosić najznakomitszych gości, a w szczególności wróżki,
zamieszkujące okolice pałacu. Król, wraz ze swym sługą
Zbyszkiem, przygotowali zaproszenia.
-
Zbyszku, mamy już zaproszenia dla dwunastu wróżek. Ale, jeżeli
mnie pamięć nie myli, a nie myli na pewno, jest ich trzynaście -
odezwał się zatroskany król.
-
Tak, oczywiście panie, lecz wróżka trzynasta, zwana Ginewrą,
wyjechała z naszego kraju w podróż po transylwańskich bagnach.
-
Co? Odwiedza rodzinę? - spytał rozbawiony Ron, zapominając, że
należy do tej rodziny.
-
Tego nie wiem, ale jeżeli jej nie ma, to po co mamy marnować nasz
firmowy papier? - usprawiedliwił się Zbyszek.
-
Zbyszek! Za to cię lubię! Zaraz, ile ci płacę?
-
Dwa knuty miesięcznie - odparł zmieszany sługa.
-
Och, od teraz będę ci płacił trzy! Nie, zaszalejmy, dam ci cztery
knuty! - wykrzyknął zadowolony z siebie Król.
-
To cudownie, teraz może mi wystarczy na chleb! - odburknął z
ironią w głosie poddany.
-
No to załatwione! A wracając do tej kretynki Ginewry… Nigdy jej
nie lubiłem. Nie przejmujmy się nią! - odrzekł beztrosko i oboje
zeszli ze sceny.
Kurtyna
opadła, a kiedy została ponownie podniesiona, widzowie ujrzeli
pięknie przystrojoną salę balową.
*
* *
-
Nadszedł dzień chrztu. Na uroczystości pojawiła się sama
śmietanka towarzyska, z wróżkami na czele. Trzeba przyznać, że
choć Król generalnie był strasznym skąpcem, na zabawy nie żałował
grosza. - Kontynuowała Gryfonka, chichocząc pod nosem. - Gdy
wreszcie nastał czas składania darów, nad śpiącą Różyczką
pochyliło się dwanaście wróżek. - Wróżki otoczyły leżącego
w wielkiej kołysce Pottera.
Jako
pierwsza przemówiła ta grana przez Cho:
-
Ja przyniosłam ci dar mądrości. - Z różdżki wyleciało kilka
niebieskich iskier.
Następny
w kolejce był Neville.
-
Będziesz najpiękniejsza w całym królestwie.
-
Ja ofiaruję ci cierpliwość, byś wytrzymała z poczuciem, iż
jesteś potomkiem gejów! - zaśmiała się wróżka Dean. But
Blaise'a wylądował na jego twarzy.
-
Niech rozwaga będzie moim darem - próbowała naprawić sytuację
Millicenta.
-
Żeby ci piersi urosły! - George przybił "piątkę"
bratu.
-
Obyś żyła w bogactwie i przepychu! - dodała Padma.
-
Moim darem niech będzie hojność. Pragnę, byś była szczodra, w
przeciwieństwie do twojego ojca sknery, który płaci nam 5 sykli
miesięcznie!
Pansy
zaczęła się zastanawiać, skąd oni biorą te teksty.
-
To ty dostajesz aż tyle? - Zdziwiony Nott spojrzał na Seamusa. - Za
to ode mnie nie dostaniesz nic, ty córko diabła i jego kochanka! -
zawołał wściekle.
Parkinson
powoli traciła cierpliwość. Rzuciła Nottowi gniewne spojrzenie,
szepcząc: „Jak tylko skończymy, to cię zabiję!”
-
No dobra. Ja w darze przyniosłam ci uczciwości i prawdomówność,
byś w przyszłości nie okłamywała urzędu podatkowego, jak twoi
tatusiowie!
-
Cha cha cha, ja ci… ja ci przyniosłem… to znaczy przyniosłam…
pieniądze na… operację zmiany płci, dla ciebie i mamusi! -
Wróżka Dziewiąta, Fred, leżała na podłodze i tarzała się ze
śmiechu. Ron uciszył go kopnięciem w brzuch. Wtedy przyszła „pora
na potwora”, to znaczy, na Goyle'a, który dał małej dar
wiecznego zdrowia (niezbyt oryginalne).
-
Ja sprawię, abyś miała przystojnego chłopca, tak, jak twoi
rodzice. Choć sam jesteś już niezły. - Oblizała się Luna,
zaskakując swoją wypowiedzią chyba nawet samą siebie. (Co ta
sława robi z ludźmi?).
Nagle
dziecię przemówiło.
-
Podobno jesteś lesbijką! - wykrzyknęło.
-
A ty podobno jesteś małą dziewczynką i nie umiesz mówić! -
prychnęła blondynka i odwróciła się na pięcie.
-
Spokój! Teraz moja kolej! - Hermiona wskoczyła na miejsce Luny. - O
motyla noga! Oczko mi poszło w rajstopach! - wrzasnęła i podniosła
sukienkę (ku widocznej uciesze Króla).
-
Och, muszę zaczekać ze złożeniem daru małej Różyczce. Jak mi
przykro - udawała Miona. Lavender podjęła opowieść.
-
Kiedy Dwunasta Wróżka udała się do toalety, na salę weszła
niezaproszona Trzynasta Wróżka...
-
O wy bakłażany! Balangę se beze mnie urządzacie?! O wy
niewdzięcznicy! Nie daruję wam tego! - Ginny miotała się po
scenie jak oszalała.
-
Za karę rzucę zły urok na wasza śliczną, cudowną, seksowną...
to znaczy, na wasza córkę! - Nachyliła się nad kołyską. - W
dniu swych piętnastych urodzin (to nic, że Harry ma 18 lat)
ukłujesz się wrzecionem i... zostaniesz moim kochankiem!... To
znaczy, ukujesz się wrzecionem i umrzesz! - przerwała na chwilę. -
Zadowoleni? Moja wersja była lepsza! - Ugięła się pod karcącym
wzrokiem pozostałych aktorów. Wykonała jakieś „czary mary” i
zniknęła w kłębach dymu.
-
O Merlinie! Co my biedni zrobimy? Zła, brzydka i wredna wiedźma
rzuciła urok na naszą córeczkę - lamentowała Królowa. Nagle
wróciła Hermiona.
-
Nie smuć się, pani! Mam ja na to sposób! Rzecz jasna, nie mogę
powstrzymać uroku tej wiedźmy, ale mogę go trochę złagodzić! -
Uspokoiła ich dobra wróżka.
-
Och, naprawdę? Jesteś naszą ostatnią nadzieją - dziękował jej
król. - Co mogę dla ciebie zrobić? - Przytulił ją
moccccnooooooo…
-
Wystarczy, że mnie puścisz.
-
A coś poza tym? - spytał z nadzieją w głosie.
-
Nie! - odpowiedziała, rumieniąc się lekko. - Puść mnie, bo nie
uratuję waszego dziecka! - Zagroziła.
-
A co mnie ten bachor obchodzi? Ta stara, zgrzybiała jędza, moja
żona, pewnie mnie zdradzała. Znając życie, będzie mnie chciała
zabić, tak, jak swoich poprzednich czterdziestu pięciu mężów! -
odpowiedział, ciągle się uśmiechając. Wtedy nadeszła Królowa z
wałkiem.
-
Ty podły zboczeńcu! Jak śmiesz tak mówić? Natychmiast puść tą
biedną wróżkę! I wynocha gary po imprezie zmywać! Zachciało się
palantowi zdradzać swoją piękną żonę! - Nikt nie mógł
zarzucić Blaise'owi, że nie wczuł się w rolę. - No, moje
dziecko, pomożesz nam? - spytał prosząco.
-
Ech, a mam wybór? - Królewska para pokręciła zgodnie głowami. -
No cóż, w takim razie... Księżniczko Różyczko, w dniu swych
piętnastych urodzin ukłujesz się wrzecionem i zaśniesz na...
niech będzie sto lat. Po upływie tego czasu obudzi cię Książę,
składając na twych ustach niewinny pocałunek. - Kołyskę spowiła
różowawa, tandetna mgiełka.
-
A dlaczego akurat na sto lat? - dopytywała się Królowa. - I co z
nami będzie przez ten czas? Nie mam w planach starzenia się,
podczas gdy moja córka będzie młoda! - zapłakała szczerze.
-
I tak jesteś już stara. - Król zawsze wiedział, jak pocieszać
ludzi.
-
Królowo, nie martw się. Zaśniecie razem z córką i obudzicie się
młodzi i wypoczęci! A jak nie, to zafunduję ci lifting, mam
znajomości u magoplastyka! - zapewniła Dwunasta Wróżka.
-
Wybornie, ale dlaczego na sto lat? - powtórzyła pytanie Królowa.
-
Tak mi się jakoś powiedziało.
Cisza,
która zaległa w pomieszczeniu, była bardzo wymowna.
-
Miło było, ale my spadamy - krzyknęła wróżka George, patrząc
na zdemolowane pomieszczenie, pijanych gości i resztki leżące pod
stołem. - Komu w drogę, temu miotła! - zawołał jeszcze i uciekł
sprzed oczu widowni.
-
No pięknie! Wypiły, pojadły i nie posprzątały! - zakończył
scenę Ron, zbierając butelki z podłogi.
Kurtyna
zasłoniła scenę, a Lavender kontynuowała:
-
Nazajutrz Król wydał zakaz używania wrzecion i rozkazał kupić
maszyny do szycia (ciekawe za co?). Spalono także powstałe do tej
pory kołowrotki. Kiedy pozbyto się już wszystkiego, co mogłoby
zagrażać Księżniczce, ludzie żyli spokojnie, aż do dnia
piętnastych urodzin Różyczki - kontynuowała opowieść pani
narrator.
Machnęła
różdżką i pojawił się pałac, bez przedniej ściany, ukazując
widzom wnętrze pokoi.
*
* *
-
Był ciepły, letni dzień, Król i Królowa pojechali na mecz
Quidditcha, a Różyczka zwiedzała zamek. Tak jak chciały wróżki,
wyrosła na zdrową, piękną, inteligentną i dobrą dziewczynę.
(Niestety, miała problem z owłosieniem na twarzy i goliła się raz
w tygodniu).
Na
scenę wszedł Harry w różowej sukience z falbankami i w butach na
wysokich obcasach. Został nagrodzony wybuchem śmiechu, zarówno na
widowni, jak i wśród obsady.
-
Och ja biedna, znudzona życiem dziewczyna. Dziś są moje piętnaste
urodziny i jestem taka samotna! - płakał Harry alias Różyczka. -
A do tego mam dwóch tatusiów i muszę chodzić w tej okropnej
sukni! - dodał, patrząc z wyrzutem na chichoczących kolegów. -
Och, tak mi się nudzi, że chyba pozwiedzam sobie zamek - powiedział
i ruszył raźno przed siebie.
-
Po trzech godzinach Różyczce została tylko najwyższa wieżyczka,
do tej pory nigdy przez nią nieodwiedzana. Dziewczyna weszła po
wysokich schodach, na samą górę, gdzie znajdowały się małe,
żelazne drzwiczki. Kobieca intuicja (kobieca?) Księżniczki
nakazała je otworzyć i wejść do środka. - Brown nadała głosowi
tajemniczy ton. - W małym pokoju siedziała na krześle stara
kobieta z siwo - czarną szopą na głowie i przędła.
-
Witaj, starucho. Co robisz? - odezwała się uprzejmie dziewczyna. –
Czy mój ojciec nie zabronił używania tego czegoś, co trzymasz w
rękach? - spytała z wrodzona grzecznością.
-
Gdyby ten grzyb, twój ojciec, więcej mi płacił, to bym sobie
kupiła maszynę do szycia! Najlepiej ŁUCZNIKA 1987 SAMOSZWALNEGO !-
Zaśliniła się uroczo staruszka, wspominając widziane w sklepie
cudo.
-
E... - Różyczka wywróciła oczyma. - Ustaw się, babciu, w
kolejce!
-
Tylko nie babciu! Nie jestem spokrewniona z tą rodziną gejów! A
tak na marginesie, to czuję się oszukana! Ta rola nie pozwala mi
pokazać mojego niebywałego talentu aktorskiego!
-
Ej, nie gadaj tyle, tylko daj mi się pobawić tym wahadełkiem! -
zmieniła temat Księżniczka.
-
Wrzecionem! Wrzecionem, ty nasieniu rozpusty! Nie miałam w planach
ci pozwalać, ale zemszczę się w ten sposób na wszystkich!
Bochachachacha!!! - zaśmiała się kobieco staruszka.
-
E... - Harry spojrzał na nią, jak na wariatkę, próbującą upiec
ciasto w sokowirówce. - Mówiłaś coś?
-
Nieeee... tak tylko... Masz, pobaw się, ja skoczę do toalety -
oznajmiła i weszła za kurtynę.
-
O, jakie fajne, niemagiczne coś! - Potter udawał, że się bawi. -
Ojejku! Ukłułam się! O, krew. Mdleję. Ratunku! Przystojniak w
niebezpieczeństwie! - Upadł teatralnie na łoże staruszki. -
Ciemność widzę! Och! Och! Matko i ojcze, oto mój koniec.
-
Zamknij się wreszcie - powiedziała Hermiona i rzuciła na niego
czar usypiający, a scena pogrążyła się w mroku.
-
W taki oto sposób spełnił się urok. Różyczka zasnęła na sto
lat, a razem z nią cały dwór. Król i Królowa w schowku na
miotły, a staruszka na klozecie. Sowy spały prawie zawsze; wiec
nikt nie zauważył różnicy. Cały zamek zarósł jakimś chwastem
i ostrokrzewem. I tak trwało to przez sto lat.
*
* *
-
Na przestrzeni wieku legenda o ślicznej dziewczynie, śpiącej na
wieży i czekającej na ratunek z rąk jakiegoś urodziwego księcia,
rozprzestrzeniała się jak wirus po całym czarodziejskim świecie.
Różyczkę zaczęto nazywać Śpiącą Królewną. Przez te
wszystkie lata wielu znakomitych rycerzy i arystokratów próbowało
obudzić ją z magicznego snu. Niestety, wszyscy, którzy próbowali,
ginęli w męczarniach, nie mogąc pokonać roślinnego muru, reszta
zaś brzydziła się zbliżyć do pokrytego kilogramami kurzu
zamczyska.
Kiedy
minęło równe sto lat, dziwnym przypadkiem, młody Książę z
Bajki wyruszył na poszukiwania jakiejś niewinnej białogłowy,
najlepiej będącej w niebezpieczeństwie. - Lavender wskazała na
pojawiającego się na scenie Draco w stroju księcia. Widownia
wydała z siebie rozmarzone westchnienie.
-
Ja, Książę z Bajki, uratuję tą wredną, podstępną, obrzydliwie
praworządną... To znaczy miłą i piękną Śpiącą Królewnę. -
Blondyn starał się nadać głosowi przyjazny ton. Na scenę weszli
nasi ulubieni wieśniacy.
-
Nie, panie! Nie możesz tam pójść! Wielu przed tobą próbowało i
zawsze kończyli tak samo, umierając w męczarniach - wczuwał się
w rolę wieśniak Franek.
-
I nie zostało z nich nic więcej, niż kupka połamanych kości! -
Oczy Draco rozwarły się w przerażeniu.
-
O rany, macie rację! Jestem zbyt młody, zbyt przystojny i bogaty,
aby umierać! Co na to moje fanki? Wracam do domu! Dzięki za
ostrzeżenie!!! - Dzielny Książę już chciał uciec, ale na
szczęście pojawiła się Dwunasta Wróżka.
-
Och, panie! Masz niebywałe szczęście! Właśnie mija sto lat, od
kiedy Różyczka zasnęła. Musisz ją obudzić! - krzyknęła
Hermiona. - No idź!!! - Popchnęła Draco w stronę zamku.
-
Dobra, dobra! Nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi...
- ruszył we wskazanym kierunku. - Chociaż tobie to już nawet czary
nie pomogą - dodał już ciszej, podchodząc do wrót zamku.
W
pałacu natknął się na śpiących Królową i Króla, śpiących
służących, śpiące duchy zamkowe, śpiące skrzaty, śpiącego
Sami-Wiecie-Kogo, śpiące sowy… - Gryfonka wprowadzała widownię
w nastrój. - Teraz dzielny Książę wchodzi po schodach na
najwyższą wieżyczkę... Minął izbę, w której na sedesie
siedziała starsza pani, czytając „Cosmownicę”. Zobaczył małe
drzwiczki i uchylił je lekko, wpuszczając świeże powietrze do
pomieszczenia.
-
O cholera, jak tu ciemno i śmierdzi starością! - skrzywił się ze
wstrętem. - Och, widzę Śpiącą Królewnę! Trzeba ją zaraz
obudzić! Hmmm... - Udał, że się zastanawia. - Wiem! - rzekł i...
zaczął na zmianę kopać biednego Harry'ego i klepać go po twarzy.
- No! Obudź się, leniu! Rusz swój zaspany tyłek, bo będziesz
miał odleżyny!
Nagle
na jego głowie wylądowała cegła, rzucona przez wściekłą Pansy.
Harry w duchu jej podziękował.
-
Mam go pocałować? - Książę spojrzał w stronę widowni i
westchnął zrezygnowany. - No dobra. Zrobię to dla was... - "Masz
szczęście Potter, że jesteś cholernie seksowny", pomyślał.
Powoli nachylił się nad śpiącym chłopakiem i zbliżył swą
twarz do jego. Zauważył uroczy rumieniec, wypływający na policzki
bruneta. Zanim ich usta się połączyły, Harry otworzył oczy, a
potem zaczął nieprzyzwoicie namiętnie całować Księcia. Draco,
osłupiały z wrażenia, nie mógł zrobić nic innego, niż oddać
pocałunek.
Niewinna
pieszczota zaczynała zamieniać się w mniej niewinną, kiedy nad
nimi nagle rozległ się głos:
-
Młodzieży! Toż to nie przystoi tak bez ślubu! - Crabbe w czarnym
habicie rozdzielił parkę. - Nie ma obrączek na palcach, nie ma
seksu! - Chłopcy momentalnie oprzytomnieli, zdziwieni zapewne
faktem, iż Vincent zapamiętał swoją kwestię. Draco podjął
szybką decyzję.
-
Księżniczko, czy zechcesz zostać moją żoną?
Harry,
zamiast odpowiadać, rzucił się na Draco jak wygłodniały pies na
kiełbasę i zamknął jego arystokratyczne usta w kolejnym
pocałunku.
Crabbe
usatysfakcjonowany obrotem spraw, rozpoczął ceremonię zaślubin.
-
Czy ty...
-
Tak! Tak! I jeszcze raz tak! - przerwał mu Harry w połowie zdania.
Vincent
powtórzył pytanie, obracając się w stronę Draco.
-
Tak.
-
Zatem ogłaszam was mężem i... mężem!
Gdy
tylko wypowiedział ostatnie zdanie, z sufitu wystrzeliło kolorowe
konfetti, które miało nadać scenie specyficznego uroku, a okazało
się po prostu tandetne.
-
Cały dwór radował się z zaślubin Królewny. Królowa z tej
okazji zafundowała sobie odsysanie tłuszczu, Królowi w końcu
udało się pomacać Dwunastą Wróżkę, Staruszka z wieży dostała
upragniony model maszyny do szycia, choć nie przydała jej się za
bardzo, bo w tych czasach nie produkowano już nici i igieł do
takiego typu.
Trzynasta
Wróżka za karę została zamieniona w kreta i zamknięta w Komnacie
Tajemnic, gdzie straszy do dzisiaj.
-
A ja tam byłam, wino i wódkę piłam, zjadłam co było do
zjedzenia, potem znowu piłam, co przypłaciłam trzydniowym kacem! -
Lavender wykonała końcowy ruch ręką i cała scena zniknęła.
-
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie! - zakończył głos z sufitu.
Na widowni rozległy się spazmatyczne szlochy, wymieszane z
entuzjastycznymi oklaskami.
*
* * * * * * *
I
my także kończymy tą opowieść. Po przedstawieniu wszystko
wróciło do normy. No, może prawie wszystko, gdyż kilka dni
później Pansy trafiła do skrzydła szpitalnego, za sprawą dwóch,
wyraźnie poddenerwowanych, nowożeńców. Ale skąd ona biedna miała
wiedzieć, że Vincent, chcąc lepiej przygotować się do roli,
ukończył internetowy kurs na księdza i ślub, którego udzielił,
był prawomocny?
Fin.
______________________________________________________________
*
William Shakespeare
____________________