Moje ciało mój domie
mój koniu mój psie gończy
co ja pocznę
kiedy mnie opuścisz
Gdzie będę spać
jak będę jeździć
na co polować
Dokąd pojadę
bez ciebie mój gniady
byłeś tak chętny i rączy
jakże odgadnę
co w gąszczu przede mną
skarb tam czy może zasadzka
bez ciebie moje ciało
mój psie wierny i bystry
kiedy umrzesz
Jakze to będzie
leżeć bez ciebie
bez dachu i drzwi
z wiatrem zamiast oczu
Z chmurą na całą zmianę
czym się zakryję?
May Swenson
PROLOG
Uzdrowiciel nazywał się Fords Deep Waters.
Ponieważ był duszą naturalnie był we wszystkim dobry : współczujący, cierpliwy, szczery, prawy i pełny miłości. Zdenerwowanie było u niego niezwykłym uczuciem.
Zirytowanie było jeszcze rzadsze. Jednak, jako że Fords Deep Waters żył w ciele człowieka, irytacja była czasem nieunikniona.
Gdy szepty studentów uzdrowicielstwa zabrzęczały w dalekim rogu sali operacyjnej jego usta zacisnęły się w cienką linię. Ten wyraz twarzy wydawał się nie na miejscu na ustach, które o wiele częściej się uśmiechały.
Darren, jego stały asystent, zauważył grymas i poklepał go po ramieniu.
"Oni są tylko ciekawi Fords" powiedział cicho.
"Wprowadzenie trudno nazwać interesującą czy wyzywającą procedurą. Każda dusza na ulicy może ją przeprowadzić w nagłym przypadku. Dzisiaj nie ma nic, czego mogli by się nauczyć poprzez oglądanie." Fords był zaskoczony ostrym tonem pobrzmiałym w jego normalnie kojącym głosie.
"Oni nigdy wcześniej nie widzieli dorosłego człowieka," powiedział Darren.
Fords uniósł brew. "Nie widzą nawzajem swoich twarzy? Nie mają luster?"
"Wiesz o co mi chodzi - dzikiego człowieka. Nadal bez duszy. Jednego z powstańców."
Fords spojrzał na nieprzytomne ciało dziewczyny leżące twarzą w dół na stole operacyjnym. Współczucie narosło w jego sercu gdy przypomniał sobie w jakiej kondycji było jej biedne, zniszczone ciało kiedy Poszukiwacze przywieźli ją do Obiektu Uzdrowicielskiego. Ten ból, który musiała znosić ...
Oczywiście teraz była perfekcyjna - całkowicie wyleczona. Fords tego dopilnował.
"Ona wygląda tak samo jak każdy z nas," Fords wymamrotał do Darrena. "My wszyscy mamy twarze ludzi. I kiedy ona się obudzi też będzie jedną z nas."
"To tylko ich ekscytuje, to wszystko."
"Dusza, którą dzisiaj wszczepimy, zasługuje na więcej szacunku niż gapienie się na ciało jej nosiciela w ten sposób. I tak będzie miała zbyt dużo trudności z którymi będzie musiała sobie poradzić w czasie aklimatyzacji. To nie fair wciągać ją w to." Przez to nie miał na myśli gapienia się. Fords usłyszał ostry ton powracający do brzmienia jego głosu.
Darren poklepał go po raz drugi. "Wszystko będzie dobrze. Poszukiwacz potrzebuje informacji i - "
Na słowo Poszukiwacz Fords posłał Darrenowi spojrzenie, które można było określić jako ostre. Darren zamrugał zszokowany.
"Przepraszam,"Uprawiedliwił się od razu. "Nie chciałem zareagować tak ostro. Ja tylko boję się o tę duszę."
Jego oczy przeniosły się na pompę stojącą za stołem. Światło było stałe, matowoczerwone, wskazując, że jest zajęte w trybie hibernacji.
"Ta dusza została wybrana specjalnie do tego zadania," powiedział Darren uspokajająco. "Ona jest wyjątkowa jak na nasz rodzaj - odważniejsza niż większość. Jej życia mówią same za siebie. Myślę, że zgłosiłaby się na ochotnika gdybyśmy mogli ją spytać."
"Kto z nas by się nie zgłosił gdyby został o coś poproszony w imię większego dobra? Ale czy w tym przypadku jest to naprawdę potrzebne? Czy przejawia się przez to większe dobro? Pytanie nie dotyczy jej woli, ale tego czy w porządku jest prosić jakąkolwiek duszę o znoszenie tego."
Studenci uzdrawiania także dyskutowali o duszy w stanie hibernacji. Fords mógł usłyszeć ich szepty bez większego problemu; ich głosy zaczęły się podnosić, stawać się głośniejsze z podniecenia.
"Ona żyła na sześciu planetach."
"Ja słyszałem, że na siedmiu."
"Słyszałem, że nigdy nie żyła dwa razy w tym samym gatunku nosiciela."
"Czy to możliwe?"
"Była już niemal wszystkim. Kwiatem, niedźwiedziem, pająkiem-"
"Morskim glonem, nietoperzem-"
"Nawet smokiem!"
"Nie wierzę w to - nie siedem planet."
"Co najmniej siedem. Zaczęła na Orgin"
"Naprawdę? Orgin?"
"Ciszej proszę!" Przerwał Fords. "Jeżeli nie umiecie obserwować cicho i profesjonalnie będę musiał was poprosić abyście wyszli."
W zawstydzeniu sześciu studentów ucichło i odsunęło się od siebie nawzajem.
"Zaczynajmy Darren."
Wszystko było przygotowane. Odpowiednie lekarstwa były rozłożone obok ludzkiej dziewczyny. Jej długie, ciemne włosy były zabezpieczone czepkiem chirurgicznym odsłaniając jej szczupłą szyję. Głęboko uśpiona powoli wdychała i wydychała powietrze. Jej opalona skóra miała ledwie widoczne ślady jej ... wypadku.
"Proszę zacznij ciąg roztapiania Darren"
Siwowłosy asystent czekał już przy pompie z ręką na tarczy. Przesunął włącznik bezpieczeństwa i obrócił tarczę w dół. Czerwone światło na czubku małego, szarego cylindra zaczęło pulsować, błyskając szybciej niż upływające sekundy, zmieniając kolor.
Fords skoncentrował się na nieprzytomnym ciele; przesuwał skalpel po skórze u dołu czaszki małymi, precyzyjnymi ruchami po czym spryskał ją środkiem, który powstrzymał krwawienie zanim rozszerzył pęknięcie. Fords zagłębił się delikatnie pomiędzy mięśnie szyi uważając, aby ich nie uszkodzić, odsłaniając blade kości u góry kręgosłupa.
"Dusza jest gotowa Fords" poinformował Darren.
"Ja także. Przynieś ją."
Fords poczuł Darrena przy swoim łokciu i bez patrzenia wiedział, że jego asystent jest gotowy z wyciągniętą ręką i czeka; pracowali ze sobą od wielu lat. Fords pozostawił szparę otwartą.
"Wyślij ją do domu," wyszeptał.
Ręka Darrena znalazła się w polu widzenia, srebrny błysk obudzonej duszy na jego dłoni.
Fords nigdy nie spojrzał na odsłonioną duszę bez bycia oszołomionym jej pięknem.
Dusza mieniła się połyskliwymi kolorami sali operacyjnej, jaśniej niż odbijający światło srebrny przyrząd w jego rękach. Jak żywa wstęga skręcała się i wirowała rozciągając się, zadowolona z bycia uwolnioną z pompy. Jej cienkie, leciutkie sploty, w liczbie prawie tysiąca, falowały delikatnie jak blade, srebne włosy. Chociaż wszystkie dusze wyglądały ślicznie, tak wydawała się Fordsowi wyjątkowo pełna wdzięku.
Fords Deep Waters nie był odosobniony w swojej reakcji. Usłyszał ciche westchnienie Darrena i pełne podziwu pomruki studentów.
Darren delikatnie umieścił małe błyszczące stworzenie w otworze zrobonym przez Fordsa w szyi człowieka. Dusza gładko wślizgnęła się w zaoferowaną przestrzeń wpływając do obcego ciała. Fords podziwiał sprawność, z jaką przejmowała jej nowy dom. Jej sploty wiły się ściśle wokół nerwów, niektóre wydłużając się i zdążając głębiej, do miejsc, których nie mógł dojrzeć, w dół i w górę do mózgu, nerwów wzrokowych, kanałów usznych. Była bardzo szybka, wyjątkowo stanowcza w swoich ruchach. Wkrótce tylko jeden mały segment jej błyszczącego ciała był widoczny.
"Dobra robota," wyszeptał do niej, wiedząc, że nie może go usłyszeć. Ludzka dziewczyna była tą, która posiadała uszy, a ona była wciąż uśpiona.
Rutynową kwestią było zakończenie pracy. Oczyścił i wyleczył ranę, stosując środek przeciwbólowy, który zapieczętował zamknięte cięcie za duszą, a potem musnął pozostałą na jej szyji linię pudrem zmniejszającym blizny.
"Perfekcyjnie jak zwykle," powiedział asystent, który z jakiegoś niezrozumiałego Fordsowi powodu, nigdy nie zmienił imienia swojego nosiciela, Darrena.
Fords westchnął. "Żałuję dzisiejszej pracy."
"Ty tylko wykonujesz swoje obowiązki jako Uzdrowiciel."
"To rzadki przypadek, w którym uzdrowicielstwo powoduje uraz."
Darren zaczął czyścić miejsce pracy. Wydawało się, że nie wie co ma odpowiedzieć. Fords wypełniał swoje powołanie. To wystarczało Darrenowi.
Ale nie Frodsowi Deep Waters, który był prawdziwym uzdrowicielem od sedna swojego istnienia. Spojrzał za zdenerwowaniem na ciało ludzkiej kobiety, spokojne podczas snu, wiedząc, że ten spokój będzie zniszczony gdy tylko się obudzi. Ta niewinna dusza, którą właśnie umieścił w jej ciele będzie musiała przetrwać całą straszliwość końca młodej kobiety. Gdy pochylił się nad istotą ludzką i szeptał jej do ucha Fords marzył żarliwie, że dusza w środku może go teraz słyszeć.
"Powodzenia mały wędrowcze, powodzenia. Mam wielką nadzieję, że nie będziesz go potrzebować."