Wspólnota anonimowa, żadna tajna....
Czy przeżywałeś już takie chwile, by daleko od miejsca swego zamieszkania szukać mityngu?
W innym mieście lub nawet w innym kraju? Dysponujesz wprawdzie opisem drogi otrzymanym z Intergrupy lub Punktu Kontaktowego, ale mimo to jesteś niespokojny
czy na pewno uda mi się odnaleźć to miejsce...?
Ale w końcu odnajdujesz to miejsce, a całe napięcie opuszcza cię, kiedy na drzwiach domu czy kościoła ujrzysz wywieszoną tabliczkę z jakże znajomym ci skrótem „AA”. Czy będzie to gdzieś na południu czy w Paryżu - odczuwasz znane ci ciepło. Jesteś w domu. Jesteś bezpieczny.
Na drzwiach kościoła, w którym odbywał się mój pierwszy mityng, wisiała tabliczka AA. Doskonale przypominam sobie to nieprzyjemne uczucie, jakie widok tej tabliczki we mnie wywołał. Ludzie się dowiedzą. Zobaczą mnie, jak przechodzę przez bramę i zidentyfikują jako pijaka. Stygmat alkoholizmu, wstyd oraz lęk bycia uznanym za alkoholika - tak samo mocny, jak u wielu z nas, kiedy rozpoczynamy drogę zdrowienia - są powodem wymogu tego nacisku, jaki nasza Wspólnota kładzie na anonimowość. Jest on tak wielki, iż dokładnie tworzy połowę naszego imienia.
Anonimowi Alkoholicy. Drugie słowo definiuje, czym jesteśmy. Pierwsze jasno stawia sprawę: jeżeli ze swym problemem nadużywania alkoholu przyjdziesz do nas, twoja identyfikacja jako Uczestnika Wspólnoty nie zostanie przekazana do publicznej wiadomości.
Nasze imię uznaje możliwość, że ten alkoholik lub ta alkoholiczka nie przyjęliby naszej pomocy, gdyby nie istniało zapewnienie, że jego/jej anonimowość zostaną zachowane. Nie możemy istnieć bez alkoholików, ale nie możemy także istnieć dla alkoholików, jeżeli jak Wspólnota nie przyjmiemy zasady anonimowości.
Podczas tego mojego pierwszego mityngu, na niebiesko - szarej metalowej tabliczce nie widniał oczywiście napis „Anonimowi Alkoholicy”. Wypisano tam tylko skromne litery „AA”. Kilku nie - alkoholików wie co one oznaczają, ale wielu nie wie. Inni zaś mają tyle spraw na swej głowie, że w ogóle się o to nie starają.
W każdym bądź razie, przypadek ten przypomina nam, że poszczególny Uczestnik może - a w pewnych przypadkach nawet musi - pozostać anonimowym, ale jako Grupa, nie możemy być anonimowi. Ten, kto chciałby przyjść na mityng AA, musi mieć możliwość odnalezienia nas.
Zeszłego miesiąca, podczas mityngu w sąsiedniej miejscowości, w którym regularnie uczestniczę, zgłosiłem postulat, aby na czas trwania mityngu wywieszać na zewnątrz budynku, w którym się spotykamy, tabliczkę informacyjną z napisem AA.
Moje uzasadnienie brzmiało bardzo prosto: my wprawdzie wiemy o tym, że tu jesteśmy, ale inni - a w szczególności goście odwiedzający miasto lub ci, którzy po raz pierwszy chcieliby przyjść na Grupę, nie wiedzą - nawet jeśli czasami mają notatkę z adresem.
Dyskusja od samego początku była niezwykle ożywiona. Jedna z Uczestniczek powiedziała, że nigdy więcej już nie przyjdzie, jeżeli taką tabliczkę powiesimy, gdyż to naraża na szwank jej anonimowość. Podczas głosowania wygrała jednak - wprawdzie niewielką ilością głosów - opcja wywieszenia tabliczki.
W następnym tygodniu tabliczka wisiała na zewnętrznej stronie drzwi wejściowych. Siedząc na mityngu miałem uczucie, jakby zapalono światło powitania w latarni, wskazującej podczas ciemności właściwy kierunek tym, którzy nas szukają.
Kiedy po zakończeniu mityngu zdejmowałem tabliczkę z drzwi, dopadł do mnie jeden z Uczestników Grupy. Był strasznie rozłoszczony i zagroził mi, że jeżeli w następnym tygodniu tabliczka znowu będzie wisiała, to ją osobiście zniszczy, a mnie połamie wszystkie kości. Mimo tego, że dotyczyło to sumienia Grupy, a nie jakiejś mojej osobistej zachcianki, nie można było go uspokoić. On chciał mieć zapewnioną wolność swobodnego wyjścia na papierosa bez obaw zaklasyfikowania go jako Uczestnika Wspólnoty AA.
Tabliczka oraz moja osoba pozostały do dnia dzisiejszego nienaruszone, chociaż w ostatnich tygodniach zauważyłem, że kiedy po zakończeniu mityngu zdejmuję ją z drzwi, to bywa odwrócona na drugą stronę.
Po wydarzeniu z rozzłoszczonym Uczestnikiem Grupy odbył się - w przytłaczającej atmosferze - mityng na temat Tradycji Dwunastej, podczas którego cała dyskusja koncentrowała się na tematyce tego, jak najlepiej możemy chronić naszą osobistą anonimowość.
Na temat anonimowości jako duchowej podstawy naszej Wspólnoty, nie wspominano prawie wcale. Nie wspomniano też ani słowem o tym, że duchową podstawą anonimowości jest poniesiona ofiara - ofiarowanie na rzecz Grupy naszego dążenia za władzą i prestiżem, oraz ofiarowanie naszego czasu na rzecz Grupy i AA, kiedy bywamy poproszeni o podjęcie się jakiejś służby. Kierunek, jaki podjęła dyskusja na Grupie wcale nie przypadł mi do gustu.
Ujmując rzecz słowami przyjaciela, który przypadkowo uczestniczył w tym mityngu, to wydawało się, iż Uczestnicy Grupy popadają w swego rodzaju osobistą paranoję.
Przypomniało mi to pewną moją wizytę u lekarza w pierwszym roku mojej suchości. Z powodu jakichś boleści w plecach, otrzymałem skierowanie na fizjoterapię. Kiedy tak bardzo uskarżałem się lekarzowi na „strasznie dokuczliwy ból”, powiedział mi prosto z mostu: „niech pan nie robi siebie bardziej chorym, niż pan naprawdę jest!”. Te pokrzepiające słowa lekarza przypomniały mi się podczas tego mityngu. Należało je tylko lekko zmodyfikować w sensie: „Nie róbmy się ważniejszymi, niż naprawdę jesteśmy.”
Moje uczestnictwo w AA jest najprawdopodobniej dla mnie o wiele bardziej fascynujące, niż dla jakiegokolwiek nie-alkoholika.
Tradycja Jedenasta oraz Dwunasta wyznaczają tylko dwa konkretne aspekty osobistej anonimowości: po pierwsze, muszę być anonimowy wobec mediów; po drugie, mogę swoją osobistą anonimowość złamać wobec rodziny, przyjaciół itd.; za żadne skarby jednak nie wolno mi złamać twojej anonimowości.
Bill W. w styczniowym wydaniu Grapevine z 1955r. pisał:
„Dlaczego Anonimowi Alkoholicy są anonimowi:
„Żaden Uczestnik AA nie jest zobowiązany do zachowania swojej anonimowości wobec rodziny, przyjaciół czy sąsiadów. Otwartość jest w tym przypadku właściwa i dobra... jednakże ujawnianie pełnych nazwisk oraz zdjęć wobec ogółu społeczeństwa - prasy, radia, filmu, telewizji itp. - wkracza na tereny bardzo niebezpieczne. W takich przypadkach, pokrywa może i musi pozostać szczelnie zamknięta.”
Nasza Wielka Księga ostrzega, by każdy z nas, poszczególnych alkoholików, przed popadaniem w zarozumiałość podczas swego osobistego zdrowienia. Wydaje mi się, że także jako Grupa, powinniśmy wystrzegać się przed popadaniem w swego rodzaju zarozumiałość. Musimy nauczyć się tego, by Tradycji Piątej dawać o wiele więcej, niż wyłącznie ustne przyznanie.
Oto moja skromna sugestia: jeżeli twoja Grupa nie posiada na drzwiach zewnętrznych w miejscu spotkań wywieszki informacyjnej AA, złóż propozycję zawieszenia takowej. Jeżeli twoje doświadczenia będą podobne do moich, wywołana tym dyskusja, może mieć dość niepokojący, lae w każdym bądź razie pouczający przebieg - bez względu na rezultat głosowania.
Może to stać się okazją do określenia, jakie znaczenie dla nas jako Grupy, ale także i jednostki mają Tradycje dotyczące anonimowości. Czy tylko dbamy o naszą anonimowość osobistą, a także, jak mocno Grupa zaangażowana jest w przekazywanie posłannictwa jeszcze cierpiącym alkoholikom.
David S.
Nowy Jork, N.Y.
Przekład z Grapevine 12/2006