Tolkien
John Ronald Reuel
(1892-1973). W biografii Johna Rolanda Reuela Tolkiena mozemy
odnalezc kilka polskich akcentów .Jego przodkowie ze strony ojca
jakies dwiescie lat temu przywedrowali do Anglii , najprawdopodobniej
z terenów podleglych ówczesnym wladcom Polski. " Nie jestem
Niemcem - wspomnial pisarz choc mam niemieckie nazwisko[..], moje
imiona sa pochodzenia hebrajskiego, skandynarskiego , greckiego i
francuskiego. Poza nazwiskiem nie odziedziczylem jednak niczego z
jezyka lub kultury, z którymi bylo ono u swych poczatków zwiazane,
a po 200 latach Saksonii i Polski stala sie prawdopodobnie malo
waznym fizycznym skladnikiem . Do sprawy swego pochodzenia powrócil
kilka miesiecy przed smiercia w liscie pisanym do wydawcy : "
Nie rozumiem, dlaczego mialby Pan laczyc moje nazwisko z tolk . Jest
to slowo pochodzenia slowianskiego, które zostalo przyjete przez
litewski (tulkas), finski {tulkki) i jezyki skandynawskie, a w koncu
przez Niemcy pólnocne (jezyk dolnoniemiecki) za posrednictwem
dunskiego (tolk}. Angielski nigdy go nie przejal). Poznal jezyk
polski (obok wielu, wielu innych), ale umiejetnosci w poslugiwaniu
sie nim nie ocenial wysoko. I wreszcie - oboje z zona zostali
pochowani blisko polskich grobów w wydzielonej rzymskokatolickiej
kwaterze cmentarza Wo-lvercote w Oxfordzie. Mozna jeszcze doszukac
sie kilku slowianskich akcentów w nazwach wystepujacych w jego
ksiazkach. Przesada byloby twierdzenie, iz obecnosc tych akcentów
moze miec jakies wieksze znaczenie dla badaczy tekstów Profesora.
Przywoluje te informacje nie w ramach jeszcze jednej akcji "K a
sprawa polska", ale po to, zeby pokazac, jak kretymi drogami
chadzaja losy wielu osób i ksiazek i jak z tego "przekladanca"
powstaje cos, co zachowuje swoista "wielosc w jednosci".
Dla przodków Tolkiena ta "wielosc" przybierala oczywiscie
formy bardziej "zachodnie", podporzadkowane w dodatku
konwencjom charakterystycznym dla zycia wiktorianskiego, niezbyt
zamoznego mieszczanstwa. Wedlug rodzinnej tradycji Tolkienowie
przywedrowali na Wyspy Brytyjskie z kontynentu, a towarzyszyly temu
romantyczne historie milosne, tajemnicze i dramatyczne wydarzenia
polityczne, zmuszajace uciekinierów do pozostawienia pokaznych
majatków " gdzies w Europie". W nowym miejsc mieszkania
trzeba bylo dawne rodowe ambicje pols z koniecznoscia pracy. Z czasem
rodzina dorobila sie nawet warsztatu wytwarzajacego fortepiany - w
momencie narodzin J. R. R. Tolkiena takze i te sprawy nalezal
przeszlosci, a terazniejszosc byla raczej skromna. Podobnie
egzystowali Suffieldowie - rodzina ze strony matki. Dziadek
przyszlego pisarza zarabial jako konw zer, a niezbyt bogate zycie
ubarwialy opowiesci o -"herbowych"przodkach, lordowskich
tytulach i innych dowodach minionej swietnosci, wsród których fakt
"zasiedzenia' fleldów na Wyspach bywal koronnym argumentem w
dyskusjach o mezaliansie ich córki Mabel. Dla Suffieldc'-kienowie
dlugo pozostawali tylko zwyczajnymi imigrantami-' "z jakichs
Niemiec". Rodzice pisarza poznali sie w rodzinnym Birmingham i
po paru latach nieoficjalnej znajomosci (ze wzgledu wymienione juz
powyzej zastrzezenia) uzyskali wreszcie zgode na zareczyny, a pózniej
i przyzwolenie na slub Ociec J. R. R. T., Arthur Toikien, próbowal
poezji pracowac w Banku Lioyda, a potem przeniósl sie do Poludniowej
Afryki, gdzie mozliwosci finansowej stabilizacji byly mimo wszystko
wieksze. Zostal nawet szefem oddzialu banku w malym miasteczku
Bloemfontein. Oddzial banku -Afrykanskiego konkurowac musial z
preznym Bankiem --rodowym - zawodowy sukces Arthura Tolkiena -:
Uzalezniony byl wiec glównie od jego obrotnosci i pomyslowosci.
Arthur wierzyl w swoja dobra gwiazde - w poczatkach 1891 roku
sprowadzil swoja narzeczona, a ich y--sie w Kapsztadzie w polowie
kwietnia. John Ronald Reuel Tolkien urodzil sie 3 stycznia 1892 roku,
a w kilkanascie miesiecy pózniej - 17 lutego 1894 roku - przyszedl
na swiat Hilary Arthur Reuel. Dzieci chowaly sie dobrze - niemniej
niedogodnosci klimatyczne, ekonomiczne i polityczne sklonily Mabel do
wyjazdu z synami do Anglii. Powrócila do rodziców w Birmingham w
polowie 1895 roku i oczekiwala na przyjazd meza. Rodzina jednak nie
polaczyla sie - Arthur zmarl 15 lutego 1896 roku i zostal pochowany w
Bloemfontein. Mabel mogla liczyc na procenty od ulokowanych w
poludniowoafrykanskich kopalniach kapitalów (a nie bylo tego wiele)
i na skromna pomoc ze strony rodziny - swojej i meza, glównie jednak
- na wlasna wytrwalosc i zaradnosc. Postanowila sama zajac sie
edukaqa chlopców i trzeba przyznac, iz trafili oni na utalentowanego
pedagoga. Synowie okazali sie równiez dobrymi uczniami - czteroletni
John Ronald Reuel (dla rodziny - Ronald) czytal juz dosc dobrze, a
wkrótce poczynil znaczne postepy w pisaniu. Szczególnie
zainteresowala go kaligrafia, lubil takze lekcje laciny i
angielskiego. Francuski nie pociagal go zbytnio - byc moze gdzies tu
nalezy szukac zródel pózniejszej "gallofobii" Profesora.
Nie osiagnal sukcesów w nauce muzyki - lubil jednak rysunki, lekcje
botaniki, wyprawy do parku i bezposredni kontakt z przyroda. Drzewa
staly sie jego prawdziwa, wielka miloscia na cale dlugie zycie. Duzo
czasu poswiecal lekturze - tak rodzily sie pierwsze fascynacje
opracowaniami dawnych mitów i ludowych basni. Nie lubil basni
Andersena - intrygowaly go natomiast legendy arturianskie i
opracowania starych nordyckich sag o smokach i bohaterach,
opublikowane przez niezmordowanego Andrew Langa). W zyciu mlodej
wdowy i jej synów bardzo duze znaczenie miala religia. Przezycia i
rozmyslania doprowadzily Mabel do postanowienia, które zawazylo na
kontach jej i synów z rodzinami Tolkienów i Suffieldów. Mabel
ponowila przejsc na katolicyzm i po kilku miesiacach przygotowan ona
i jej siostra, May Incledon, zostaly przyjeci "papieskiego"
kosciola. Dla Suffieldów-metodystów i Tolkienów- babtystów bylo
to szokiem. Sytuaq'a odbila sie na finansach wdowy - rodzina cofnela
jej swa pomoc. Te przeciwnosci umocnily ja tylko; na przekór
wszystkim i wszystkiemu zaczela wychowywac w wierze katolickiej obu
chlopców. Nowa sytuacja finansowa zmusila ja jednak do se nia
tanszego mieszkania - do tej pory wynajmowali ; na przedmiesciu. Po
paru takich przeprowadzkach zna. sie w dzielnicach niewiele lepszych
od slumsów. Poczatkowo Ronald mógl uczyc sie w wymarzonej szkole K
Edwarda (kiedys uczyl sie tu jego ojciec, w ogóle byla szkola"z
tradycjami"), potem jednak nalezalo znalezc miejsce edukacji.
Duza pomoc wdowie i chlopcom okazal wtedy den z duchownych
pobliskiego Oratorium), czterdziestoparoletni ojciec Francis Xavier
Morgan, pól-Walijczyk cwierc-Anglik i cwierc-Hiszpan.
Niekonwencjonalny. posredni, halasliwy i wylewny, szybko stal sie
przyjacielem calej rodziny. Niski poziom nauczania w nowej szkole
zmobilizowal: Mabel i Ronalda do ubiegania sie o stypendium, które
globy umozliwic chlopcu powrót do szkoly Króla Edwarda. Ronald
uczyl sie dobrze, interesowala go literatura i jezyki obce, a postepy
w nauce bardzo cieszyly jego matke. Wiosna 1904 roku Mabel trafila do
szpitala - rozpoznano cukrzyce. Stan ówczesnej medycyny nie
gwarantowal wyleczenia. Zmarla 14 listopada, a przed smiercia
wyznaczyla ojca Francisa na opiekuna chlopców. Spadek, który im
pozostawila, nie byl duzy - 800 funtów zainwestowanych w Poludniowej
Afryce. Ojciec Morgan przy calym swoim bezposrednim sposobie bycia
okazal sie dobrym strategiem - udalo mu sie ulagodzic zmobilizowane
smiercia Mabel obie rodziny (mówilo sie o obaleniu testementu i
odebraniu "papiscie" opieki nad sierotami) i zapewnic
dzieciom znosne warunki nauki i mieszkania. Nikt im juz jednak nie
mógl zastapic matki - opiekun, ciotki, gospodynie kolejnych mieszkan
beda dawac dorastajacym chlopcom tylko to, co zapewnia egzystencje i
przygotowuje do przyszlego zycia w spoleczenstwie. Zycie z matka,
mimo wielu finansowych niedogodnosci, przynosilo radosc i cieplo,
obfitowalo w odkrycia nowych opowiesci, ksiazek, pozwalalo na
odmienny od "szkolnego" kontakt z obcymi jezykami, laczylo
takze fascynacje religijna z osobistym stosunkiem do matki. Okres ten
zostal dramatycznie zamkniety, ale to najprawdopodobniej on w duzym
stopniu uformowal osobowosc przyszlego pisarza.Bracia zamieszkali
teraz u jednej z dalszych krewnych. Chodzili do tej samej szkoly
Króla Edwarda i duzo czasu spedzali w Oratorium. Sluzyli do mszy,
rozmawiali z opiekunem jadali tu posilki i bawili sie z kuchennym
kotem. Ronald mial 13 lat, Hilary - 11. W szkole Ronald mógl
rozwijac swoje jezykowe uzdolnienia. Uczyl sie laciny, greki,
francuskiego i niemieckiego. Powoli te zainteresowania jezykami
przeradzaly sie w zainteresowania filologia. Dzieki sporej bibliotece
szkoly, dzieki dobrym pedagogom, wreszcie dzieki przyjazniom z
kolegami o podobnych zamilowaniach bardzo szybko dotarl do starych
tekstów literackich. Zetknal sie z oryginalna - wersja
staroangielskiego poematu "Beowulf"), z Opowiescia o Sir
Gawenie i Zielonym Rycerzu") i z "Poematem o Perle").
Pojawiac sie zaczely równiez ksiazki z kregu jezykoznawstwa - dotarl
do podrecznika jezyka anglosaskiego poznal takze nieco walijski i
staronordycki, W tym okresie jego umiejetnosci jezykowe zaczynaly
znacznie przekup wymagania stawiane uczniom. Wtedy tez, poczatkowo na
zasadzie dzieciecych zabaw pojawiaja sie próby tworzenia
"prywatnych" jezyków. Beda one jeszcze bardzo proste, z
czasem jednak stana sie "pelnoprawnymi" tworami, beda mialy
wlasne slownictwo ciekawa wymowe, bogata skladnie. Najpierw pojawi
sie "animalic" - jezyk wymyslony przez kuzynki Ronalda, a
potem przez niego przejety i udoskonalony. Potem bedzie nevbosh"
- na tyle sprawny, iz mozna bylo pisywac limeryki w tym jezyku. Potem
pojawil sie "naffarin", czerpiacy duzo z hiszpanskiego, a
raczej z Tolkienowskiej checi zglebienia tego jezyka. Wielkim
przezyciem stalo sie spotkanie z "Podrecznikiem jezyka gockiego"
Josepha Wrighta. Od tej pory zabawa zaczela nabierac cech powaznych
badan jezykoznawczych - Ronald uczyl sie rekonstruowania form
jezykowych wymarlych jezyków gockich, a jedoczesnie udoskonalal
próby tworzenia wlasnych jezyków. Próbowal takze stworzyc
odpowiednie "pismo" i graficznie pracowac ksztalt kazdej
gloski. Zaprzyjaznil sie z Christopherem Wisemanem. Róznily ich
przekonania religijne (ojciec przyjaciela byl duchownym-metodysta),
laczyly zamilowania jezykowe (Wiseman interesowal sie hieroglifami),
porowe (rugby!) i to cos, co sami nazywali specyficznym poczuciem
humoru. W tym samym mniej wiecej czasie, po kolejnej przeprowadzce do
nowej kwatery, w otoczeniu Ronalda pojawia sie osoba, która zmieni
cale jego pózniejsze zycie. Edith Bratt byla starsza od Ronalda o
trzy lata i - podobnie jak on - byla sierota, która opiekunowie
"upchneli" w wynajetym przy jakiejs rodzinie pokoju. Miala
spore uzdolnienia muzyczne, grala na fortepianie i marzyla o karierze
pianistki. Dziewczyna miala niewielki kapitalik i jej opiekunowie nie
wiedzieli powodu, zeby muzykowaniem musiala zarabiac na zycie. Ronald
i Edith czesto spotykali sie ze soba - zblizyla ich do siebie
sytuacja rodzinna, jako ze oboje byli sierotami, ich ojcowie umarli
bardzo dawno i wychowywaly ich same matki (dopiero pózniej Ronald
dowiedzial sie, ze Edith byla dzieckiem nieslubnym). Z rozmów
zrodzila sie pewna zazylosc, a ulatwilo ja to, ze mieszkali w tym
samym domu i wynajmowali pokoje u tej samej rodziny. Od zazylosci
przeszlo do fascynacji, od fascynacji - do zadurzenia. Wkrótce
sprawa dotarla do ojca Francisa a ten zazadal zerwania znajomosci.
Uwazal, ze róznica wieku i wyznania, a takze koniecznosc
kontynuowania nauki przez Ronalda, sa wystarczajacymi powodami do
przerwania tegomlodzienczego romansu. Ronald mial juz wtedy
szesnascie lat, Edith - dziewietnascie, ale w swietle ówczesnych
praw nie mogli jeszcze sami o sobie decydowac. Ronald zgodzil sie z
wola opiekuna, spotkania jednak odbywaly sie nadal. Mlodzi starali
sie zachowac to w tajemnicy - nie udalo sie jednak. Zgodnie ze swoimi
zainteresowaniami i zgodnie z planami opiekuna Ronald mial ubiegac
sie o przyjecie na studia. Nie posiadal jednak wystarczajacego
zabezpieczenia finansowego - nalezalo wiec próbowac zdobyc
stypendium (niezamozna mlodziez czesto korzystala z tej formy
pomocy). Pierwszy wyjazd do Oxfordu w 1909 roku zakonczyl sie
niepowodzeniem. Mógl oczywiscie ubiegac sie o stypendium w roku
nastepnym - bylaby to jednak juz ostatnia jego szansa. W tej sytuacji
nalezalo wiec solidniej przylozyc sie do nauki w szkole. Ktos
"zyczliwy" znowu widzial oboje mlodych w jakiejs
herbaciarni i ojciec Francis postawil teraz sprawe ostro: do
uzyskania pelnoletnosci, tj. do ukonczenia 21. roku zycia Ronaldowi
nie wolno spotykac sie z dziewczyna i nie wolno kontaktowac sie z nia
w jakikolwiek sposób. Mlodzi jednak spotykali sie nadal. Opiekun
Ronalda nazwal to dowodem wyjatkowej glupoty i zlej woli. W koncu
Edith postanowila wyjechac do Cheltenham. Przez najblizsze trzy lata
nie mogli utrzymywac ze soba zadnego kontaktu. Rozlake z ukochana
Ronald przezyl bolesnie - a moze byl to tylko przejaw mlodzienczej
egzaltacji? Powaznym bledem ojca Francisa bylo rozdzielenie mlodych,
niewinne zadurzenie przeksztalcilo sie bowiem * wielka milosc -
przynajmniej ze strony Ronalda. Edith * nowym otoczeniu czula sie
dobrze, udzielala sie w kosciele parafialnym, nawiazywala znajomosci
i coraz mniej wierzyla w milosne zapewnienia mlodego chlopaka. Dla
niego zas zdobycie dziewczyny stalo sie sprawa wazna. Chcial na nia a
zasluzyc, uwazal ja za ideal swego zycia, za osobe godna wszelkich
poswiecen. Pewne ochlodzenie stosunków z opiekunem wynagradzal sobie
Ronald ozywieniem kontaktów z rówiesnikami. Zauwazyl jednak, ze ani
koledzy i przyjaciele ze szkoly, ani rodzina blizsza czy dalsza -
doslownie nikt postronny nie znal historii romansu Ronalda i Edith. O
calej sprawie jedynie wiedzial ojciec Francis. Szkola Króla Edwarda
byla zwyczajna "dzienna" szkola z dobra tradycja i
przyzwoitym poziomem. Nie bylo tu atmosfery szkól "dla lepszych
sfer" z pretensjami i internatami gdzie niejednokrotnie
dzieciece fascynacje kolegami nabieraly posmaku homoseksualizmu.
Szkola Ronalda nadal byla oczywiscie szkola wylacznie meska i w takim
otoczeniu Ronald przebywal w czasie nauki u Króla Edwarda i potem w
Oxfordzie. W wieku, w którym wielu mlodych i uroki towarzystwa plci
przeciwnej, on musial -W imie "wiernosci Edith" - odlozyc
wszelkie mysli o romansach i flirtach z siostrami czy kuzynkami
swoich kolegach -Wszystkie radosci i odkrycia najblizszych trzech lat
,a byly to lata równie inspirujace jak lata spedzone z matka dziell
nie z Edith, ale ze swoimi rówiesnikami. Polubil wtedy te
intelektualne spory w meskim gronie, a podzial na prywatnosc serca"
(dzielona z Edith) i "prywatnosc intelektu i dzielona z
kolegami) pozostanie w jego zyciu juz na stale. w szkolnym zyciu
Ronalda (a byla to ostatnia klasa) wydarzy sie jeszcze cos
znaczacego. Z grupy osób zajmujacych sie szkolna biblioteka wyloni
sie T. C., B. S. - Klub herbaciany. Towarzystwo Barrowian (od
"Barrow's Stores" herbaciarni przy Corporation Street).
Obok Ronalda i nieodlacznego Christophera Wisemana w klubie znalazl
sie syn dyrektora szkoly, Robert Quilter Gilson, inajmlodszy z
czwórki - Geoffrey Bach Smith. Wszyscy interesowali sie literatura,
jezykoznawstwem, sztuka. Rózne mieli w ramach tych dziedzin
upodobania, a z dzielenia sie swoimi zainteresowaniami wyrosla
przyjazn. Wplywali inspirujaco na siebie, poszerzali krag swoich
lektur, dyskutowali godzinami o wszystkim. Tego typu "paczki"
nie byly (i nie sa ) czyms nadzwyczajnym wsród nastolatków, którzy
dobra nauke chcac laczyc z entuzjaztycznym przewazaniem
intelektualnych odkryc. Szkola dostarcza równiez mozliwosci
uczestniczenia w Klubie Dyskusyjnym, pozwala redagowac pisma, dawala
okazje do przezywania sportowych emocji (podczas meczu rugby Ronald
doznal kontuzji nosa, jezyka) ale dopiero T.C.,B.S mimo iz nie byl na
miare naszych Filomatów i Filarentów, dawal mlodym ludziom poczucie
pelni zycia . W XII 1910 Ronald jeszcze raz pojechal do Oxfordu i raz
jeszcze przystapil do egzaminów . Tym razem powiodlo sie i uzyskal
stypendium Exeter College. Tym razem nie bylo ono zbyt wysokie -
Ronald jednak liczyl na pomoc ojca Francisa i swojej starej szkoly.
Ostatni okres nauki u Króla Edwarda sprzyjal tej sytuacji swobodnemu
udzielania sie w róznych akcjach dyskusyjnych, literackich ,
sportowych i teatralnych . Ronald zagral w amatorskim przedstawieniu
szkolnego teatru - jego aktorskie umijetnosci byly znaczne i dzis
jeszcze z archiwalnych tasm dochodzi do nas niebanalnych
interpretacji.Po pozegnaniu ze szkola ("Czulem sie jak mlody
wróbel, którego wykopano z gniazda na wysokiej galezi")podczas
letnich wakacji, razem z Hilarym, przyszlym farmerem, przylacza sie
do grupy zaprzyjaznionych osub i wyrusza na wycieczke do Szwajcarii.
Bedzie 10 jeden z nielicznych kontaktów z dalekim swiatem. Nigdy nie
bedzie wiele podrózowal. Z tego wojazu zachowa reprodukcje
kiepskiego obrazu - zwykla kartke pocztowa z wizerunkiem "Ducha
Gór". Potem dopisze na kopercie z ta kartka: "Zapowiedz
Gandalfa..." Ronald rozpoczal swoje studia w Orfordzie jesienia
1911 roku. Byla to uczelnia z tradycjami - w dobrym i zlym znaczeniu.
Wiekszosc studiujacych stanowili uczniowie z bardzo zamoznych rodzin
i to dla nich powolano kiedys instytucje "sluzacych",
dbajacych o wygody swego pana. Studenci posiadali "wlasne"
apartamenty (sypialnie i salonik), "wlasnych" sluzacych i -
obok obowiazków - spora losc wolnego czasu. Barwne zycie studenckie
pochlonelo Ronalda i na nauke - przynajmniej w poczatkowym okresie -
nie mial zbyt wiele czasu. Tu równiez grywal w rugby, duzo uwagi
poswiecal klubom dyskusyjnym (sam tez zalozyl wlasny klub) - wszystko
to bylo oczywiscie bardziej dorosle i bardziej "uczone",
ale ozywione prawie tym samym duchem co T. C., B. S. Zamozniejsi
studenci mogli sobie pozwolic na pewna bezkarnosc i studiowanie
wedlug wlasnej fantazji i finansowych mozliwosci rodziców.
Stypendysci musieli jednak pamietac, iz ich pobyt na uczelni nie jest
tylko milym spedzaniem czasu i ze ze swoich obowiazków nalezy sie
kiedys rozliczyc. Ronald studiowal filologie klasyczna a w ramach
dodatkowych zajec chodzil na konsultacje do wspomnianego juz tu
Josepha Wrighta). Wright umial docenic jezykoznawcze zainteresowania
Tolkiena, a takze trafnie ocenic jego rzeczywiste umiejetnosci.
Ronald powoli uswiadamia sobie obszary wlasnej niekompetencji - mimo
to nie poniechal studenckich rozrywek. Wright zmobilizowal go jednak
do skrupulatniejszej pracy nad "prywatnymi" jezykami-"
Material porównawczy byl pod reka - biblioteka kolegiumbyla dobrze
zaopatrzona. Tolkien odnalazl kilka podreczników jezyka walijskiego
i przestudiowal je dokladnie. Walijski stal sie jego ulubionym
jezykiem. Potem siegnal po gramatyke finska i przypuscil szturm na
oryginal "Kalewali" Te doswiadczenia poszerzyly nie tylko
jego wiedze jezykoznawcza - w sposób juz calkiem swiadomy zaczal
interesowac sie mitami i starymi tekstami, które byty przekazem tych
mitów. Uwazal, iz gdzies tam kryje sie zgubione dziedzictwo
Brytyjczyków, i juz wtedy zaswitala mu mysl to dziedzictwo odtworzyc
i przekazac wspólczesnym Z fascynacji walijskim i finskim narodzi
sie kiedys quenya i sindarin). Na polu naukowym Ronald nie odnotowal
jedna : wiekszych osiagniec, zauwazyl nawet, iz za malo przykladal
sie do pracy i bedzie musial sporo nadrobic, jezeli chcialby w
przyszlosci zajac sie kariera naukowa. Plany te jednak mialy
charakter równie mglisty, jak i postanowienie poprawy. Zblizal sie
bowiem okres wejscia w pelnoletnosc kiedy mozna bylo urzeczywistnic
nareszcie inne, równie wazne pragnienie. W kilka minut po pólnocy,
3 stycznia 1913 roku, Ronald napisal do Edith Bratt obszerny list i
ponowil swoje wyznania milosne, a takze malzenskie obietnice.
Odpowiedz przyszla szybko - Edith donosila, ze zdazyla juz zareczyc
sie z bratem swej szkolnej przyjaciólki. Ronald wsiadl w pociag i
wyruszyl do Cheltenham. Spotkal sie z Edith 8 stycznia i tak dlugo
przekonywal ja o swoim uczuciu, iz dziewczyna zgodzila sie wyjsc za
niego. O tych nieoficjalnych zareczynach Ronald poinformowal jedynie
ojca Francisa. Reakcja kaplana nie byla entuzjastyczna - wydawal sie
jednak tolerowac ten zwiazek i mozna bylo nadal liczyc na jego
finansowa pomoc. Po powrocie do Oxfordu chlopak zabral sie do
nadrabiania zaleglosci. Zlozone przez niego prace pisemne zostaly
ocenione bardzo wysoko. Na ten sukces w duzym stopniu zlozyly sie
efekty pedagogicznej dzialalnosci Josepha Wrighta, nie wolno nam
jednak nie doceniac osobistego zaangazowania i umiejetnosci Ronalda.
Uczelnia dostrzegla lalem studenta, który kiedys "wylozyl"
sie podczas pierwszego ubiegania sie o przyznanie stypendium.
Ronaldowi zaproponowano przeniesienie sie z filologii klasycznej na
angielska. Bylo to - jak zauwazyl przelozony kolegium - bardziej
zgodne z zainteresowaniami Tolkiena. Ronald zgodzil sie i z
poczatkiem letniego okresu nauki w 1913 roku zmienil kierunek
studiów. Interesowaly go zwlaszcza dawne dialekty zachodnich hrabstw
srodkowej Anglii. Czesto musial siegac po zupelnie nowe dla siebie
teksty, a kazda taka próba przynosila nowe inspiracje naukowe i
literackie. Z poematu ..Chrystus" Cynewulfa) przemówily do
niego stare poganskie mity, ukryte pod szata mistyki chrzescijanskiej
To stad, z dwóch linijek tego poematu, wyprowadzil Ronald . Trop w
kierunku mitologii Sródziemia: "Badz blogoslawion Earendalu,
sposród aniolów najjasniejszy, na swiat posla-miedzy ludzi..."
Podobnych odkryc dostarczala mu lektura tekstów staroislandzkich:
obu "Edd" - poetyckiej (starszej) i prozatorskiej
(mlodszej) Piesni o bohaterach, o bogach i poczatkach swiata, o walce
dobra ze zlem i o ostateczne bitwie, po której byc moze odrodzi sie
nowy swiat. Te prze; chrzescijanskie jeszcze mity, ukazujace swiat
pelen madrosci i tajemnic, gleboko oddzialaly na Tolkiena. Po
zareczynach z Edith kwestia wyznania dziewczy-wielokrotnie byla
omawiana przez narzeczonych. Dla Ronalda byla to sprawa niezmiernej
wagi, dla Edith - rzecz klopotliwa. Sadzila jednak, iz ten problem
uda sie zalatwic bez rozglosu i w ostatniej chwili przed samym
slubem. Ronald byl jednak stanowczy - dziewczyna ustapila i :
przeprowadzce do Warwick (tu nikt jej nie znal) rozpoczela obieranie
nauk u jednego z katolickich ksiezy. Ronald tym czasem wyruszyl do
Francji z dwójka podopieczny . Sama podróz nie byla przyjemna, jego
zdanie o Francuzach nie bylo najlepsze, a i posada opiekuna niezbyt
mu sie spodobala. Jesienia 1913 roku powrócil na swoja uczelnie. W
Oxfordzie pojawil sie równiez G. B. Smith, a dwaj inni koledzy z T.
C., B. S. - R. Q. Gilson i Ch. Wiseman- rozpoczeli studia w
Cambridge. Dopiero teraz I to bardzo oglednie - Ronald powiadomil ich
o swych zareczynach. Przyjeli to powsciagliwie, Gilson jednak :
zauwazyl, iz cos takiego, jak dotychczasowe T. C., B. S.. juz predko
sie nie powtórzy... Edith przyjeto do kosciola rzymskoktaolickiego z
poczatkiem roku 1914. Czula sie w nowej wierze zagubiona i
osamotniona, poza tym - w nowym srodowisku. Czeste i dlugie listy
Ronalda irytowaly ja troche - narzeczony odrabial korespondencyjne
zaleglosci i nie zalowal opisów bujnego zycia uniwersyteckiego. Ich
spotkania ujawnialy, ze musza wykazac wiele wyrozumialosci i
poswiecenia, jezeli maja pozostac ze soba na stale. Po wyjezdzie
Ronalda wszystko na odleglosc wracalo do normy: on znowu pisal
plomienne listy, a ona starala sie jakos pogodzic z nowa waria i z
nowa rola - przyszlej zony przyszlego naukowca. Ronald natomiast
odnalazl w sobie nowa energie do pracy. Nabral takze cech "swiatowca"
(o ile pozwalaly na to skromne fundusze), zalozyl kolejny klub
.dyskusyjny, wioslowal, gral w tenisa, duzo pisal, bral udzial w
konkursach i czesto zdobywal nagrody. Pieniadze najczesciej
przeznaczal na ksiazki. I tak zetknal sie z twórczoscia Williama
Morrisa), tlumacza - miedzy innymi - (..Vólsungasaga) i autora
mitopodobnych opowiesci. Z jednej z nich, z "Rodu Wolfingów",
przywedrowala do Tolkienowskiego Sródziemia nazwa Mrocznej Puszczy.
Latem 1914 roku Ronald wyruszyl do Konwalii. Po latach 'linie sie ona
takim "idealnym pejzazem" i posluzy za wzór krajobrazom z
opowiesci o Sródziemni. Spotkal sie takze z bratem i ciotka,
przebywajacymi na farmie swych przyjaciól. Tutaj rozpoczal pisanie
poematu o "Podrózy Earen-dela Gwiazdy Wieczornej". Widac w
nim bylo inspiracje tekstern Cynewulfa, a takze zapowiedz
pózniejszych dojrzalych prób literackich. Wazne jest to, iz w tym
utworze Tolkien zaczal tworzyc podstawy wlasnej mitologii. W tym
samym mniej wiecej czasie Anglia wypowiedziala wojne Niemcom. Byl
bowiem rok 1914 i tysiace mlodych ludzi zaciagalo sie do wojska.
Ronald - wbrew oczekiwaniom swoich krewnych (jego brat Hilary zglosil
sie juz jako trebacz) - postanowil wrócic na uczelnie i kontynuowac
nauke. Nie czul sie jednak dobrze, gdyz wszyscy jego znajomi
wybierali sie na wojne. W koncu natrafil na informacje, iz mozna
przygotowac sie do sluzby wojskowej Równolegle z nauka na uczelni,
przy czym powolanie do czynnej sluzby moze nastapic dopiero po
zakonczeniu studiów . Ronald zgodzil sie na to i z poczatkiem roku
zaczal brac udzial w szkoleniach wojskowych. Jednoczesnie podjal
pierwsze próby stworzenia czegos w stylu opowiesci Morisa. Jego
"Opowiesc o Kullervo" korzystala z watków "Kawlewai"
i byla pierwsza powazna próba opracowania legend w postaci wiersza i
prozy - nie ukonczyl jej jednak. Bozonarodzeniowe wakacje 1914 roku
caly Klub Herbaciany spedzil u rodziny Wisemana w Wandsworth. Bylo to
juz ostatnie spotkanie T. C., B. S. Duzo mówili o swoich ranach na
przyszlosc. Ronald czytal im swoje wiersze i jakkolwiek opinie
przyjaciól byty krytyczne, postanowil serio obracac profesje poety.
Pisal wtedy duzo i niektóre z tych tekstów pojawily sie potem w
"The Adventures of Tom Bombadil". Utwory te ujawnily juz
pewna charakterystyczna ceche postawy Tolkiena jako uwazali sie
bardziej :- odkrywce opisywanych swiatów, a nie za tego, kto to
wymyslil. Równolegle trwaly prace nad kreacja nowych jezyków i
Tolkien dokonal istotnego odkrycia - wlasnie: - okrycia. "Prywatne"
jezyki swietnie nadawaly sie do zapisywania wierszy i opowiesci. Byly
na tyle precyzyjne, iz mogly oddawac wszelkie subtelnosci mysli i
uczuc - nalezalo tylko zadecydowac, kim sa istoty poslugujace sie ta
mowa. Sprawa wyjasnila sie w roku 1915, gdy Tolkien "odkryl",
ze jezyki te nalezaly do elfów, z którymi spotkal sie Earendel w
czasie swych podrózy. Pojawily sie teraz poematy o tajemniczym
Valinorze, o Dwóch Drzewach, rodzacych owoce pelne slonecznego i
ksiezycowego blasku... Zapowiadaly one juz pózniejszy
"Silmarillion". W czerwcu Ronald ukonczyl studia i uzyskal
mozliwosc pracy na uczelni. Wojna jednak trwala nadal i trzeba bylo
wywiazac sie z przyjetych zobowiazan. Przydzielono go do Batalionu
Strzelców z Lancashire i wyslano do obozu szkoleniowego. Wojskowy
tryb zycia dzialal na niego przygnebiajaco. Dostrzegal marnowanie
czasu i ludzkiej energii, a sama wojna byla dla niego czyms
bezsensownym i przerazajacym. Zaczal sie specjalizowac w sygnalizacji
wojskowej. Kody Morse'a, szyfrowanie, lacznosc telefoniczna -
wszystko to bylo mu mimo wszystko blizsze niz dowodzenie oddzialem w
bezposredniej walce. Spodziewano sie przerzucenia batalionu Ronalda
do Francji. Tolkien postanowil wiec uporzadkowac swoje sprawy
osobiste. Porozumial sie z Edith i przekazal ojcu Francisowi
wiadomosc o zaplanowanym slubie. Prosil go równiez o uregulowanie
spraw finansowych. Chcial sie usamodzielnic i chociaz kapital po
matce byl niewielki, a czasy bardzo niepewne, Ronald uwazal, ze wraz
z dochodami z jego poetyckiej twórczosci (wlasnie "Oxford
Poetry" przyjelo do druku jego wiersz "Goblin Feet")
bedzie to stanowilo pewne zabezpieczenie nowej rodziny. Slub odbyl
sie 22 marca 1916 roku w Warwick. Dopiero po slubie Edith wyznala
mezowi, iz byla dzieckiem z pozamalzenskiego zwiazku. Ronald
postanowil przejsc nad tym do porzadku dziennego. Nowozency udali sie
na krótki, wojenny miodowy miesiac, pocieszeni nieco tym, ze ojciec
Fraai nie tylko przeslal im swoje blogoslawienstwo, ale zaproponowal,
iz osobiscie udzieli im slubu w Oratorium. Próbie jednak w tym, ze
Ronald powiadomil go o swych piana doslownie w przeddzien slubu... W
czerwcu oddzial Ronalda zostal przerzucony t Francji. Przeniesiono
ich na front nad Somme. Walki trwa dlugo i bez wyraznych rezultatów.
Wsród zolnierzy przybywalo rannych i chorych. Ronald bral udzial w
przesluchaniach niemieckich jenców, spotkal sie takze z kolega z
Klubu Herbacianego, z G. B. Smithem. Od niego dowiedzial sie, ze
Gilson polegl pierwszego dnia walk. Wsród zolnierzy szerzyla sie
goraczka okopowa. Z chorowal równiez i Tolkien. Z poczatkiem
listopada przewieziono go do Anglii, do Birmingham. Swieta Bozego
Narodzenia spedzil razem z Edith. Z listu Christophera wiselmana (byl
w marynarce brytyjskiej) dowiedzial sie o smierci G. B. Smitha. T.
C., B. S. przestal istniec - wojna trwala nadal, a generalowie i
politycy wydawali sie nie przejmowac- magicznym losem tysiecy mlodych
ludzi.Ronald spedzil w szpitalach spora czesc roku 19 1918. Nawroty
choroby uniemozliwialy mu powrót na front - w tym czasie wiekszosc
zolnierzy z jego oddzialu zginela lub dostala sie do niemieckiej
niewoli. Groza wojny smierc przyjaciól, wlasna choroba,
przeswiadczenie o posiadaniu waznej misji do spelnienia, a takze
nalozony niejako przez zmarlego G. B. Smitha obowiazek "wypowiedzen
lego wszystkiego, czego inni nie zdaza juz powiedziec" -
wszystko zmobilizowalo Ronalda. W ciagu kilkunastu miesiecy
krystalizuja sie dwa podstawowe jezyki Sródziemia - quenya i
sindarin - wyraznie zostaje zarysowany obraz elementów, istot
poteznych, odmiennych od zwiewnych i skrzydlatych drobinek z
opowiesci dla dzieci. Sródziemie "domaga sie" odkrycia,
jego mitologia domaga sie wypowiedzenia w tekstach, bohaterowie chca
przemówic wlasnymi glosami. Tolkienowi pozostaje juz tylko poddac
sie woli tego tajemniczego swiata. Zaczynaja powstawac opowiesci,
które pózniej zloza sie na "Silmarillion" - w Great
Haywood Tol-kien zapisuje je z naglówkiem "The Book of Lost
Tales". Pierwsza opowiescia jest "Upadek Gondolinu",
potem powstaja "Dzieci Hurma" i rózne wersje szkiców
kolejnych historii. 16 listopada 1917 roku przychodzi na swiat
najstarszy syn Tolkienów. Poród byl trudny i niebezpieczny. Ronald
mógl przyjechac dopiero tydzien pózniej. Dziecku nadano imiona John
Francis Reuel - "Francis" na czesc ojca Morgana. Kaplan
przybyl z Birmingham i osobiscie ochrzcil chlopca. Edith wraz z
dzieckiem podrózowala za Ronaldem po Anglii. Malzonkowie starali sie
duzo przebywac ze soba. Z ich wedrówek po zielonych lasach - a
przede wszystkim z ich wielkiej milosci - narodzi sie jedna z
najpiekniejszych opowiesci: historia Berena i Luthien. Byla to
ulubiona opowiesc Ronalda. Wiele lat pózniej, juz po smierci zony,
wyjasnil najmlodszemu synowi, ile autentycznych szczególów z
dziejów milosci jego i zony zostalo bezposrednio przeniesionych do
tej piesni o dziewczynie-elfie, która swym tancem wsród drzew (to
autentyczne wydarzenie) oczarowala smiertelnego czlowieka. Wojna
zakonczyla sie w listopadzie 1918 roku. Ronald zostal zdemobilizowany
i mógl rozpoczac "cywilne" zycie w Oxfordzie. Dzieki
pomocy swoich bylych wykladowców otrzymal prace przy redagowaniu
"New English Dictionary". Nie zarabial zbyt wiele, bylo to
jednak to, o czym marzyl: Oxford, badania jezykoznawcze, rodzina, dom
i mozliwosc swobodnego pisania. Udalo mu sie wynajac niewielki domek,
przyjac gosposie i uzyskac pewna mobilizacje. Rozpoczal równiez
prace jako niezalezny wykladowca, glównie w zenskich kolegiach
Oxfordu. Czesto na spotkaniach w swoim dawnym kolegium Exeter
czytywal fragmenty "Upadku Gondolinu" i opowiesci te zdawal
przypadac do smaku sluchaczom. Latem 1920 roku zaproponowano
Tolkienowi prace wykladowcy jezyka angielskiego na uniwersytecie w
Leeds. Propozycja wydala sie dosyc atrakcyjna i jesienia Ronald
rozpoczal zajecia. Miasto nie bylo urodziwe, a i sam uniwersytet
sprawial wrazenie bedacego na dorobku. Wydzial Anglistyki rozbudowal
sie i bylo tu sporo okazji do kazania sie inwencja i umiejetnosciami
organizacyjnymi. Profesor George Gordon spodziewal sie, iz Tolkien :
znajdzie sposób na uatrakcyjnienie programu przedmiotów
jezykoznawczych, i nie zawiódl sie. Nowa praca podobal Ronaldowi, a
jego zajecia i sposób bycia zostaly zaakceptowane równiez przez
studentów. Tolkien jednak poszukiwal nadal jakiegos korzystniejszego
- przynajmniej wzgledem materialnym - ulozenia spraw swojej rodziny.
W pazdzierniku 1920 roku Edith urodzila kolejnego Michaela Hilary'ego
Reuela. Rodzina zamieszkala n w Leeds i nalezalo teraz solidniej
zadbac o jej utrzymanie Na poczatku 1922 roku na uczelni pojawil sie
i wykladowca - Eric Valentine Gordon. Byl Kanadyjczykiem i nie
istnialy zadne rodzinne powiazania pomiedzy nim a profesorem
Gordonem. Tolkien spotkal sie z juz w Oxfordzie. Wspólpraca Ronalda
z "mlodym" Gordonem ukladala sie bardzo dobrze -
postanowili gotowac pierwsza naukowa edycje "Sir Gavena i
Zielonego Rycerza". Gordon okazal sie niezmiernie pracowitym i
wymagajacym partnerem - dzieki jego mobilizujace postawie praca
przebiegala szybko i ksiazka ukazala sie juz w 1925 roku. Ronald
odpowiadal za opracowanie tekstu i slownika, a Gordonowi przypadlo
opracowanie objasnien. Mlodzi naukowcy zaprzyjaznili sie; polaczylo
ich zamilowanie do starych nordyckich sag, picia piwa i dyskusji w
kolejnym klubie. Trzeba przyznac, ze bujne zycie towarzyskie
sprzyjalo popularnosci obu wykladowców wsród studentów - wkrótce
wielu nowych sluchaczy zaczelo przychodzic na ich zajecia. Okres
pracy w Leeds dobrze zapisal sie w pamieci Tolkiena. Zycie rodzinne
ukladalo mu sie pomyslnie, odnosil sukcesy jako wykladowca i badacz,
równiez i jego literackie prace nabieraly wiekszego rozmachu. "The
Book of Lost Tales" byla prawie ukonczona, a obok niej
powstawaly opowiesci ukladajace sie w nowe cykle. W 1922 roku George
Gordon ("starszy") przeniósl sie do Oxfordu i pojawila sie
mozliwosc objecia jego stanowiska. Poczatkowo nic z tego nie wyszlo,
w 1924 roku Ronald otrzymal jednak tytul profesora jezyka
angielskiego (stanowisko to utworzono specjalnie dla niego) i w wieku
trzydziestu dwóch lat stal sie jednym z mlodszych profesorów w
brytyjskim szkolnictwie wyzszym. Materialna sytuacja rodziny znacznie
sie poprawila, wynajeto tez lepsze mieszkanie. W listopadzie urodzil
sie kolejny syn - Christopher Reuel. Otrzymal imie na czesc
przyjaciela, Christophera Wisemana. Szczesliwy ojciec obiecywal
sobie, iz syn ten bedzie kiedys spadkobierca jego literackiego
dziedzictwa. I tak tez sie stalo. Na poczatku 1925 roku zwolnilo sie
stanowisko profesora jezyka anglosaskiego w Oxfordzie. Tolkien nie
mial zbyt duzych szans. Dopomógl mu tutaj George Gordon i dzieki
jego misternym zabiegom Ronald znalazl sie znowu w Oxfordzie Zycie tu
bylo ustabilizowane - tradycja wyznaczala nieomal kazda godzine w
roku. Wyklady, konali a wlasna, spotkania naukowe, spotkania
towarzyskiewszystko to bylo uporzadkowane. Tolkienowie musieli
równiez poddac sie temu rytmowi. Ronald przyjal to jako cos
naturalnego, Edith poddala sie temu z melancholijna rezygnacjaDom i
opieka nad dziecmi wystarczaly jej zupelnie zajmowala sie praca meza
zycie towarzyskie bylo dla niej czyms zupelnie nie do zaakceptowania
Szybko ustaliala sie opinia, iz "pani Tolkien nie bywa ie nie
przejmuje"Ronald - przeciwnie - nader czesto "bywal" i
szybko zostaly docenione jego towarzyskie zalety, Czul sie zwolniony
z obowiazków dbania o dom.W Oxfordzie przemieszkali w tym samym
miejscu przez dwadziescia jeden lat. Synowie chowali sie dobrze. W
1929 roku urodzila sie córka Priscilla i wlasciwie bylo to jedynie
wielkie wydarzenie. Sporo czasu mozna bylo poswiecic badaniom
naukowym. Sprzyjala temu atmosfera OxforduDyskusje naukowe pozwalaly
stawiac smiale tezy a niekonwencjonalne towarzystwo, jakie skupialo
sie wokól poszczególnych osób czy klubów, gwarantowalo, iz kazdy
niezwykly pomysl mógl byc gruntownie i z pozytkiem W 1926 roku
Tolkien spotyka Clive'a Staplesa . Ich pózniejsza przyjazn przejdzie
przez wiele etapów - od nieufnosci poprzez fascynacje, partnerstwo w
rodzaju "duchowej wspólnoty" az do pewnego zniechecenia.
To wplywowi Ronalda-katolika zawdziecza literatury angielska
"narodziny" drugiego po Chestertonie pisarza
chrzescijanskiego. Lewis okazal sie pojetnym sluchaczem
Tolkienowskich uwag i jakkolwiek uczen niezbyt dokladnie spelnil
oczekiwania mistrza (zostal protestantem, nie katolikiem, jak tego
oczekiwal Ronald), to jako moralista zyskal sobie ogromna
popularnosc. Równiez i jego próby literackie zyskaly dobra opinie -
moze nawet zbyt dobra, jak niekiedy mówil Tolkien. Sukces opowiesci
o Nami byl dla Tolkiena niezbyt oczywisty (oglednie mówiac). Ten
rodzaj "basniowania" wydawal sie Ronaldowi mocno podejrzany
i pozbawiony cech oryginalnosci. Kasliwe uwagi o twórczosci
przyjaciela nie przeszkadzaly Ronaldowi w korzystaniu z rad Lewisa,
dotyczacych spraw warsztatu pisarskiego. Lewis mial na Ronalda duzy
wplyw - Edith to dostrzegala i byla zazdrosna o te przyjazn.
Przyjaciele spotykali sie najczesciej na posiedzeniach kolejnego
nieformalnego klubu, zalozonego przez Tolkiena. Klub nazywal sie "The
Kolbitar" - oznaczalo to tych, którzy podczas rozniecania na
wietrze ognia pochylaja sie tak nisko nad weglem, iz po prostu
nadgryzaja jego kawalki. Nazwa byla islandzka i tematyka spotkan
równiez wywodzila sie z tego kregu - kilkanascie osób, w wiekszosci
na powaznych stanowiskach uniwersyteckich, spotykalo sie, by czytac
staronordyckie sagi, komentowac je i od czasu do czasu wzbogacac te
spotkania prezentacjami wlasnych tekstów literackich, najlepiej
zapisanych w jakims rzadkim lub dawno wymarlym jezyku. Nie bylo to
jedyne miejsce takich "uczonych zabaw" - glosniejsze staly
sie spotkania grupy "The Inklings". Klub nie zostal
zalozony przez Tolkiena. Bylo to cos w rodzaju stowarzyszenia
literackiego, powolanego do zycia okolo 1931 roku przez studenta
Tangye Leana. Dopiero pózniej o obliczu tej grupy - i o jej slawie -
zadecydowalo uczestnictwo Tolkiena, Lewisa, jego brata Warrena,
Charlesa Wiliama Owena Barfielda czy Hugo Dysona. Równiez i w zyciu
Ronalda grupa ta odegrala wazna role, tu bowiem odbywaly sie czytania
fragmentów "Hobbita", tu dyskutowano nad tym tekstem i
stad tez poszla w swiat fama o tej opowiesci. "Hobbit"
narodzil sie z opowiadan "na dobrani a dziecinnym pokoju synów
Tolkiena. Pisarz traktowal , jako zabawe i rzecz po jakims czasie
zostala zarzucona Potem powrócil do niej i fragmenty prezentowal na
spotkaniach "The Inklings". Rekopis nie byl jednak
przeznaczony do publikacji - Tolkien uwazal, iz godniejsze druku sa
opowiesci ze zbioru "The Book of Lost Tales". Jakimis
jednak drogami wiadomosc o "Hobbicie" dotarla do ; Susan
Dagnall, redaktorki z wydawnictwa Allen and Unwin Zdobycie notatek
nie okazalo sie trudne, a sama historia calego hobbita spodobala sie
jej. Pozostawalo tylko namówic Tolkiena do napisania zakonczenia
(rzecz w tej wersji konczyla sie smiercia Smauga) i do przygotowania
rekopisu do druku. Jesienia 1936 roku maszynopis byl ukonczony i
powedrowal do najbardziej surowego krytyka jakiego mozna sobie
wyobrazic. Szef wydawnictwa uznal Ksiazke dla dzieci powinno
zrecenzowac...dziecko. Przekazal ja swemu dziesiecioletniemu synowi,
a kiedy ten wyrazil sie o niej pozytywnie, skierowal ksiazke do
druku. "Hobbit" ukazal sie 21 wrzesnia 1937 roku. Ronald.
obawial sie nieco reakcji "uczonego" Oxfordu. Obawy okazaly
sie przedwczesne - uczelnia po prostu nie zwrócila na te publikacje
wiekszej uwagi. Odezwaly sie natomiast glosy licznych recenzentów;
pierwszy wypowiedzial sie oczywiscie Lewis. Recenzje byly dobre,
zainteresowal czytelników - i to nie tylko mlodych - duze.
Zadyponowano dodruk, ukazala sie równiez edycja amerykanska. "New
York Herald Tribune" umiescil ksiazke na pierwszym miejscu listy
najlepszych ksiazek dla dzieci. I tak sie zaczelo. W recenzjach, w
listach czytelników do wydawcy i do autora pojawiac sie zaczelo
zyczenie: "Chcemy dowiedziec sie czegos wiecej o hobbitach!"
Tolkien spróbowal pisac "Nowego hobbita" - rozpoczal od
opisu urodzinowego przyjecia i powoli posuwal sie do przodu. Po
jakims czasie zauwazyl (pamietajmy, iz zawsze uwazal sie za
"odkrywce", a nie "wymyslacza"), ze opowiadana
przez niego historia rozgrywa sie w swiecie, który juz zostal
opisany w "Silmarillionie" (taka nazwe w swoim czasie
uzyskala bowiem "The Book of Lost Ta-les"). Czarni Jezdzcy,
Pierscien - wszystko to zaczynalo wykraczac poza ramy dzieciecej
bajki, zakreslonej kiedys opowiescia o malym hobbicie. Praca nad
"Nowym hobbitem" zajmowala Tolkienowi sporo czasu, niemniej
jego obowiazki uczelniane wymagaly wiecej uwagi i nie mozna ich bylo
odlozyc na bok na czas pisania "ksiazki dla dzieci". To, ze
dla coraz liczniejszej rzeszy czytelników Tolkien byl autorem
ksiazki o hobbicie, nie oznaczalo wcale, iz przestal byc naukowcem i
dydaktykiem. Nie zamierzal tez nigdy rezygnowac z pracy na uczelni.
Mniej wiecej w tym samym okresie, kiedy przygotowywal do druku
opowiesc o podrózy Bilba, Tolkien pracowal nad wykladem o
"Beowulfie" i 25 listopada 1936 roku wyglosil odczyt,
którego tezy w zdecydowany sposób zmienialy stosunek nauki do tego
starego eposu. Tolkien pokazywal, ze nie jest to jakas opowiastka o
smokach i potworach, bezladny zlepek dziwacznych historii. W jego
interpretacji byl to wielki poemat heroiczny, piesn o zyciu
prawdziwie bohaterskim, skonstruowana niezmiernie kunsztownie, pelna
poetyckiego blasku i wyobrazni. Twórca - czy twórcy - "Beowulfa"
obdarzony byl nieprzecietnym talentem poetyckim a swiat mistycznych
potworów byl dla niego równie realny, jak dla nas realnymi sa nasze
wyobrazenia o ; silach rzadzacych otaczajaca nas rzeczywistoscia.
Wskazywal tez na przemieszanie sie niezliczonych watków
chrzescijanskich ze starymi i poganskimi elementami, porównuj poemat
do wiezy wzniesionej z elementów dawnych budowli. Mówil o
koniecznosci szacunku dla twórczosci minionych pokolen.) Nie byly to
jedyne prace naukowe -razem z E. V. Gordonem przygotowywal edycje
"Poematu o Perle", "Wedrowca" i "Zeglarza").
Wielbicieli "Hobbita" sprawy te interesowaly raczej malo -
wielu z nich bylo zaskoczonych, gdy poszukujac w katalogach
bibliotecznych innych ksiazek Tolkiena, natrafili na prace
edytorskie, przeklady i opracowania dawnych tekstów. Istnialy co
prawda informacje o "lzejszych" tekstach, które
publikowano przewaznie w niskonakladowych periodykach, a ich forma
(wiersze lub piesni), jezyk (niegdys jakis dawno wymarly) oraz tresc
odbiegaly od tego co juz bylo znane z "Hobbita". Bylo sporo
rzeczy w rekopisach - przede wszystkim "Silmarillion" -
wydawcy jednak obawiali sie ryzyka i nie wierzyli, ze te "powazne"
opowiesci moga przyciagnac czytelników spragnionych przygód
hobbitów. Rodzina i przyjaciele Tolkienów znali piosenki Toma
Bombadila, historie Rudego Dzila i ilustrowane listy swietego
Mikolaja - na ich publikacje bylo jednak jakoby za wczesnie. Na druk
i zrozumienie czytelników musialy tez czekac opowiesci o Berenie i
Luthien, historia upadku Króla Artura (jedyna "wycieczka"
Tolkiena w swiat legend Okraglego Stolu), "Mythopoeia" -
poemat dedykowany Lewisowi, a takze wiele innych, istniejacych czesto
w kilku wersjach, opowiesci z kregu Sródziemia. Praca nad "Nowym
hobbitem" posuwala sie wolno z wielu powodów. Tolkien nie
chcial pozostac autorem kolejnej ksiazki dla dzieci, napisanej na
zamówienie dzieci i zamykajacej sie w kregu dzieciecych oczekiwan.
Odkrycie, iz swiat hobbitów laczy sie ze swiatem "Silmarillionu",
utwierdzilo go w przeswiadczeniu, ze nalezy opublikowac calosc,
lezacych do tej pory w szufladzie, mitologicznych opowiesci. Obawial
sie jednak, iz dla wydawców taka propozycja moze byc nazbyt
szokujaca. I wydawcy, i czytelnicy spodziewali sie mimo wszystko, ze
powstanie cos "lzejszego", wlasnie kolejna ksiazka dla
dzieci i na zamówienie dzieci. 8 marca 1939 roku Tolkien wyglosil
wyklad poswiecony Andrew Langowi - byl to swoisty hold, zlozony
pamieci tego zbieracza i badacza basni. Swoisty, gdyz autor wykladu
zajal sie tu glównie prezentacja wlasnych przemyslen. Nie wszyscy
zebrani wiedzieli, iz wystepuje tu on nie tylko jako badacz cudzych
tekstów. Tolkien przemawial tu tez jako twórca "Wladcy
Pierscieni" (bo taka nazwe otrzymal tymczasem "Nowy
hobbit") i kreator swiata mitów z "Silmarillionu".
Glówne tezy tego wystapienia) mozna strescic nastepujaco: Basn jest
gatunkiem literackim godnym najwyzszego szacunku. Nie mozna mówic,
iz jest to literatura wylacznie dla dzieci - taka postawa swiadczy
bowiem i o degradacji samej basni, i o degradacji sposobów jej
badania. Basn jest bliska mitowi, tak jak on wyrasta z
najtajniejszych ludzkich pragnien pokonania czasu i przestrzeni i
ujawnia marzenia o checi nawiazania porozumienia z calym swiatem. To,
co nazywamy "dzieciecym fantazjowaniem jest subkreacja -
zdolnoscia tworzenia nowych swiatów, których realnosci basn nie
kwestionuje. Basn dostarcza przezyc nieporównanie wznioslejszych niz
inne gatunki literackie. Pozwala zobaczyc swiat w jego prawdziwym
wymiarze - nie bawi sie w alegorie, nie pseudonimuje ot czajacej nas
rzeczywistosci. Mówi o tym, co wieczne, ni zmienne, ujawnia
podstawowe mechanizmy zycia. Zacheca do wyrwania sie z krepujacego
nas swiata falszu i pozorów przynosi nam obietnice pomyslnego
zakonczenia wszystkich trosk. Poprzez ten ewangeliczny aspekt basni
(ewangelia to dobra nowina, pocieszenie), poprzez hold zlozony z
postaci aktu subkreacji dzielu stworzenia, basn staje sie gatunkiem
chrzescijanskim. Stare, poganskie elementy zostaja ukazane w nowym,
bardziej ludzkim swietle. Takie ujecie bylo zaskoczeniem dla badaczy.
Dziewietnastowieczne badania ludowych basni prowadzone byly z pozycji
zyczliwej wyrozumialosci dla pelnej przesadów wyobrazni gminu - tu
zas zwracano uwage na estetyczna i etyczna problematyke basni, a jej
anonimowych twórców ukazywal jako swiadomych artystów, glebokich
myslicieli i strazników istotnych dla czlowieka tajemnic. Tolkien
domagal sie, aby nie traktowano basni jako prostej alegorii,
tymczasem nadchodzace wydarzenia jakby, wyraznie staraly sie zmusic
przyszlych czytelników "Wladcy Pierscieni" do takiego
wlasnie odbioru tej ksiazki. Rozpoczela sie druga wojna swiatowa i
zycie zdawalo sie stawac do wyscigu z opowiescia o Pierscieniu. W
"Przedmowie" Tolkien pisal: "[...] praca nad Wladca
Pierscienia trwala z przerwami od roku 1936 do 1949. Mialem w tym
czasie inne obowiazki, których nie zaniedbywalem, i czesto
pochlanialy mnie jako badacza i nauczyciela inne liczne
zainteresowania. Oczywiscie do zwloki przyczynil sie równiez wybuch
wojny; pod koniec 1939 roku nie mialem jeszcze napisanej w calosci
nawet Pierwszej Ksiegi. Pomimo ciemnosci panujacych przez piec
nastepnych lat doszedlem do wniosku, ze nie moge porzucic rozpoczetej
ksiazki, sleczalem wiec nad nia przewaznie po nocach i brnalem
naprzód, az stanalem nad grobem Balina w Morii. Prawie rok uplynal,
zanim znów ruszylem z miejsca i zawedrowalem do Lothlorien i nad
Wielka Rzeke pózna jesienia 1941 roku. W nastepnym roku
naszkicowalem pierwsza wersje zdarzen wypelniajacych obecnie Trzecia
Ksiege oraz pierwszy i trzeci rozdzial Ksiegi Piatej. Zaplonely
sygnaly wojenne w Anorien, Theoden przybyl do Harrowdale. Na tym
utknalem. Wizja zniknela, a czasu na rozmyslania wówczas nie mialem.
W ciagu roku 1944, pozostawiajac nie dokonczone watki i komplikacje
wojny, której prowadzenie czy przynajmniej opisywanie bylo moim
obowiazkiem, zmusilem sie do pracy nad historia podrózy Froda do
Mordom. Napisalem wtedy rozdzialy wypelniajace teraz Ksiege Czwarta i
wyslalem je, jako fragmenty powiesci, do Afryki Poludniowej, gdzie
przebywal w sluzbie RAF-u mój syn Christopher. Jednakze uplynelo
dalszych piec lat, zanim ksiazka przybrala ostateczny ksztalt, w
jakim zostala wydana [...j. Moja opowiesc nie jest alegoria ani
aluzja do aktualnych zdarzen i sytuacji. Rozwijajac sie wypuscila
korzenie (w przeszlosc) i nieoczekiwane galezie, lecz zasadnicza
fabula byla od poczatku nieuchronnie wyznaczona przez wybór
Pierscienia jako motywu laczacego cala trylogie z "Hobbitem".
Najbardziej istotny rozdzial, "Cien przeszlosci", napisalem
wczesniej niz inne, gdy jeszcze na horyzoncie nie gromadzily sie
grozne chmury zapowiadajace kataklizm 1939 roku; watek mojej historii
rozwinalby sie w zasadzie tak samo, gdyby swiat zdolal uniknac
wojennej katastrofy. Ksiazka zrodzila sie z mysli od dawna mnie
nurtujacych, a czesciowo wyrazanych w innych utworach; wojna
rozpoczeta w 1939 roku oraz jej konsekwencje nie wywarly zadnego
wplywu na tresc ksiazki, a jesli je zmodyfikowaly, to jedynie w
znikomym stopniu [...] Z calego serca nie cierpie alegorii we
wszelkich normach i zawsze jej unikalem, odkad z wiekiem osiagnalem
przezornosc, która mi umozliwia wykrywanie jej obecnosci Wole
historie, prawdziwa lub fikcyjna, dajaca czytelników mozliwosc
róznych skojarzen na miare jego umyslowosci doswiadczen. Zachowuje
on w takim wypadku pelna swobode wyboru, podczas gdy w alegorii autor
swiadomie na rzucona swoja koncepcje Dwanascie lat trwala praca nad
"Wladca Pierscieni" Tolkien zblizal sie do szescdziesiatki,
jego dzieci pokonczyly studia i usamodzielnily sie. Wydawcy
oczekiwali na maszynopis nowej ksiazki - autor jednak odkladal swa
decyzje i po cichu rozgladal sie za inna mozliwoscia druku. Nie mógl
zapomniec wydawnictwu Unwina niezbyt entuzjastycznej odpowiedzi na
jeszcze przedwojenna propozycje wydania "Silmarillionu".
Rozpoczely sie zabawne korowody Tolkien stawial swoje warunki, Unwin
- swój. Pisarz wreszcie znalazl powód, aby zaproponowac tekst
innemu wydawnictwu. Tam sprawa zaczynala sie od nowa - sugerowano
autorowi skrócenie powiesci, Tolkien obstawal przy swoim, wydawca
przy swoim. Trwalo to dosyc dlugo W polowie 1952 roku J. R. R. T.
powrócil do swojego pierwszego wydawcy. Ten nie dal sie dlugo prosic
wiesc o ukonczonej ksiazce krazyla wsród wielbicieli twórczosci
Tolkiena, a czytane na zebraniach "Inklingów" fragmenty
spotkaty sie z zywym przyjeciem sluchaczy. Wydawca obawial sie nieco
ryzyka finansowego; ksiazka byla gruba, mozna bylo ja - po wielu
targach - rozdzielic na trzy woluminy i publikowac stopniowo, nadal
jednak byla to wlasnie opowiesc nie dla dzieci... czy zaakceptuja ja
dorosli, czy dzieci jej nie odrzuca? Kto to kupi? Tolkien byl obecny
na rynku wydawniczym - wznawiano juz parokrotnie "Hob-bita",
opublikowano "Rudego Dzila i jego psa"(1949), ukazal sie
takze "Leaf by Niggle"(1945 - w. "Tne Dublin Review"),
Ryzyko jednak istnialo. Wydawca zaproponowal wiec takie warunki
finansowe, które mialy go chronic w wypadku ewentualnego krachu.
Potem okazalo sie, iz te ase-kuranckie propozycje wyszly na dobre...
pisarzowi. Pierwsza ksiazka - "Wyprawa" - ukazala sie w
polowie 1954 roku, a druga - "Dwie Wieze" - niedlugo
pózniej. Niemal w tym samym czasie ukazaly sie wydania amerykanskie.
Autorem pierwszej recenzji byl oczywiscie Lewis. Pokazal, co w
ksiazce jest rewelacyjne (bylaby wiec to pewna uprzejmosc wobec
przyjaciela i kolegi po piórze), a co - rewolucyjne (i to juz byl
gleboki uklon wobec Tolkiena-Mistrza). Czytelnicy nie potrzebowali
zachety - w szesc tygodni sprzedano trzy i pól tysiaca nakladu i
wydawca musial przystapic do sporzadzenia dodruku. Oczekiwano
ukazania sie trzeciej czesci - "Powrotu Króla". Tolkien
jednak nie mógl sobie poradzic ze sporzadzeniem obiecanego juz
wczesniej informacyjnego dodatku, indeksów, wykazów i slowników.
Ksiazka ukazala sie wiec jesienia 1955 roku bez tych tekstów, a na
ostatniej stronie zamieszczono stosowna notke wyjasniajaca. Pomiedzy
rokiem 1954 a 1966 w Wielkiej Brytanii ukazalo sie kilkanascie edycji
"Wladcy". Ukazaly sie wydania w Stanach Zjednoczonych,
przetlumaczono ksiazke na holenderski (1956), szwedzki (1959), polski
(1961), dunski (1968), niemiecki (1969), wloski (1970),
francuski(1972), japonski (1972), finski (1973), norweski (19
portugalski (1974), a potem posypalo sie jak z worka przeklady
hebrajskie, wegierskie, hiszpanskie, islandzkie rosyjskie i wiele,
wiele innych. Ksiazka rozpoczela wlasne zycie - autor juz tylko
obserwowal, jak wedrowala po swiecie i zdobywala sobie coraz to
nowych zwolenników. Poczatkowo wydawcy byli zaskoczeni, Tolkien
natomiast urastajace zainteresowanie przyjmowal jako cos normalnego.
Listy naplywaly z calego swiata: ludzie dziekowali prosili o
autografy, domagali sie dodatkowych informacji pytali, kiedy ukaza
sie inne opowiesci o Sródziemiu. niektórzy protestowali przeciwko
uzyciu ich nazwisk w tekscie (odezwal sie prawdziwy Sam Gamgee i
jakkolwiek rzec konczyla sie sympatycznie, Tolkien jeszcze po latach
mówil iz stale obawia sie nadejscia listu podpisanego... Gollum)
Wywiady, recenzje, zaproszenia ze strony uniwersytetów i osób
prywatnych, wizyty - nieraz klopotliwe - i wielbicieli, telefony i
inne oznaki rosnacej popularnosci... Tolkien staral sie przyjmowac to
ze spokojem i wyrozumialoscia Byl slawny, zamozny - a jednoczesnie
coraz starszy nie ze wszystkich przyjemnosci swej slawy mógl
korzystac. Przyjal jednak zaproszenie wydawców i naukowców
holenderskich i wiosna 1959 roku wzial udzial w uroczy Przyjeciu
Hobbitów". Pisarz bawil sie wspaniale - wglaszal mowy po
angielsku, po holendersku i w jezyku elfów. Bylo to urocze parodie
przemówien Bilba z pamietnego przyjecia, znalazly sie w nich jednak
slowa powazni;: "Mija dwadziescia lat - mówil - jak
postanowilem z szacunku dla naszych przodków-hobbitów spisac dzieje
" Trzeciej Ery. Spogladam ku wschodowi i ku zachodowi, patrze na
pólnoc i na poludnie, i choc nie dostrzegam Saurorona' jednak, ze
Saruman pozostawil wielu nastepców. My Hobbici, nie mamy juz przeciw
niemu magicznego oreza. Wznosze jednak, moi szlachetni
Bracia-Hobbici, i do Was kieruje ten toast: Niech zyja Hobbici! Niech
przetrzymaja Sarumanów i doczekaja nowej wiosny budzacej drzewa!"
Okazalo sie, ze "Wladca" jest czyms wiecej niz tylko
bestsellerem o miedzynarodowym zasiegu. Pojawiac sie zaczely próby
nasladowania Tolkienowskich opowiesci, powodzenie ksiazki chcieli
wykorzystac filmowcy, po tematy tol-kienowskie siegali malarze i
kompozytorzy. Przede wszystkim tworzyl sie - mniej lub bardziej
poddany "organizacyjnym" rygorom - spontaniczny ruch fanów.
O sile tego ruchu mogli przekonac sie nielegalni wydawcy amerykanscy,
którzy przygotowali tania i pelna bledów edycje ksiazki. Z piratami
trudno bylo walczyc. Tolkien rozegral rzecz po swojemu - dolaczyl do
oficjalnych wydan prosbe o bojkot niesolidnej firmy. Oczywiscie, on
tylko poinformowal czytelników, iz firma Ace Books nie zwrócila sie
do niego o zgode na publikacje i prosil o przekazanie tej wiadomosci
znajomym i przyjaciolom. Wielbiciele Tolkiena szybko doprowadzili do
tego, ze pirackie ksiazki usunieto z ksiegarn. Rok 1965 byl rokiem
batalii o "prawdziwego Tolkiena". a powstale tymczasem "The
Tolkien Society of America" równiez skutecznie przylaczylo sie
do akcji. Rozpoczal sie okres prawdziwego kultu Tolkiena w
miasteczkach uniwersyteckich. Przybieral on niekiedy formy
zaskakujace - w roku 1968 amerykanscy studenci domagali sie wyboru
Gandalfa na prezydenta i oglaszali, iz Tolkien jest... Stwórca
swiata hobbitów. Obok zabawnych kalendarzy, rekwizytó'" i
fanowskich imprez na calym swiecie (w pomocnym Bc--neo istnialo
równiez "Frodo Society"), pojawily sie i r- -wazniejsze
slady zainteresowan ksiazkami Tolkiena. Opr cowania, analizy,
interpretacje mniej lub bardziej naukom: prace magisterskie i
doktorskie, sympozja, konferencje Nie zawsze odkrycia kolegów
naukowców satysfakcjonowaly pisarza. Czesto irytowalo go, gdy
doszukiwano sie w obrazie hohbitów sladów seksualnych zahamowan czy
infantylnego pojmowania swiata. Niekiedy tlumaczyl i wyjasnial,
najczesciej jednak pozostawial sprawy ich wlasnemu biegowi, a tylko w
listach do przyjaciól dawal wyraz swemu cierpkiemu humorowi. "Nie
jest latwo byc dzisiaj przedmiotem kultu" - napisal do jednego z
czytelników. "Coraz trudniej mi pracowac" - pisal do kogos
innego. - ..Nadchodzi starosc i ogien przygasa". W 1959 roku
przeszedl na emeryture i rzadziej pojawial sie na uczelni.
Porzadkowal jeszcze swoje sprawy naukowe i edytorskie. Wydawcy juz
teraz nie bronili sie, gdy proponowal im publikacje wierszy czy
jakichs krótszych opowiesci. Szczególnie ucieszyl sie Tolkien z
mozliwosci opublikowania "The Ad-ventures of Tom Bomhadil"(1962)
- malej ksiazeczki "w sam raz na gwiazdkowy prezent", jak
tego zyczyla sobie Jane Neave, ciotka i serdeczna przyjaciólka
pisarza (miala juz wtedy ponad osiemdziesiat jeden lat, ale zdazyla
jeszcze nacieszyc sie "swoja" ksiazka). Przygotowal takze
wydanie wykladu o basniach i historie liscia namalowanego przez
Niggle'a - ukazaly sie w tomiku "Tree and Leaf" (1964).
Ubywalo pracy, ubywalo bliskich - 22 listopada 1963 roku zmarl Clive
Staples Lewis. W liscie do swej córki Tolkien napisal kilka dni
pózniej: "Coraz wyrazniej czuje to, co czuja inni w moim wieku
- jestem jak drzewo, które traci lisc za lisciem, a kazda taka
strata jest jak przylozenie ostrza topora do pnia..." W jego
dzienniku zaczynaja sie pojawiac bardzo mroczne mysli na temat
wlasnego zycia, osiagniec i przyszlosci. Z tych rozmyslan i z pewnej
irytacji, wywolanej propozycja napisania przedmowy do nowej edycji
"The Golden Key" George'a Macdonalda (kiedys wielce
admirowanego w dziecinstwie autora), narodzil sie "Kowal z
Podlesia Wiekszego" (1967). Bylo to ostatnie spojrzenie na basn
- ukazujace sie potem "nowe" ksiazki beda juz tylko
edycjami starszych, czesto wydobywanych z archiwum, tekstów. "Kowal"
zawieral sporo elementów nowych. Nieco inaczej - jak sadzono -
rozwiazywal problem zwiazków alegorii z basnia. Byla to -jak pisal
Tolkien - przede wszystkim opowiesc starego czlowieka,
przeczuwajacego nadchodzace osamotnienie. W 1966 roku Tolkienowie
obchodzili zlote gody. Po piecdziesieciu latach wspólnego zycia
nadal zdarzaly sie im chwile niedopasowania, wielka milosc przetrwala
jednak, a teraz, kiedy malzonkowie pozostali sami, moze byla nawet
silniejsza. Edith wywalczyla sobie pewna niezaleznosc w kwestiach
wiary, Ronald stal sie bardziej wyrozumialy. Dzieci, wnuki,
przyjaciele, znajomi, sasiedzi uwazali ich za idealne i zgodne
malzenstwo. Korzystali z finansowej stabilizacji i starali sie nadal
prowadzic takie zycie, do jakiego przywykli. Wiek i pojawiajace sie
choroby zmusily ich jednak do poszukiwania takiego miejsca, gdzie
ktos inny móglby sie o nich troszczyc, a jednoczesnie nie narzucac
zbytnio. Wybrali Bournemouth - brytyjska namiastke francuskiej
Riwiery. Osiedlili sie tu w 1968 roku i - jak tylu innych - pedzili
zycie zamoznych emerytów. Po prawdzie, taki styl odpowiadal bardziej
Edith -- znalazla tu wiele osób, z którymi mozna bylo sobie
pogawedzic na rózne malo istotne tematy. Nareszcie nie byla tu pania
profesorowa, zyjaca w cieniu swego meza, a stala sie na powrót Edith
Bratt z tego najwczesniejszego okresu ich znajomosci. Tolkien
zaakceptowal nowe otoczenie tylko z tego powodu, iz zona czula sie tu
szczesliwa. "Czuje sie tu dobrze" - pisal do syna
Christophera w rok po przeprowadzce. - "A jednak, a jednak...
nie spotykam tu ludzi mojego pokroju. Coraz mniej mam kontaktów z
przyjaciólmi. A przede wszystkim - coraz rzadziej widuje ciebie".
Nie znaczylo to, ze swiat o nim zapomnial. Tysiace listów docieralo
do wydawnictwa i wiele osób chcialo spotkac sie osobiscie z autorem
ulubionych ksiazek. Utrzymywano jednak w sekrecie adres, telefon, a
nawet sama informacje, -Pisarz przebywa na poludniowym wybrzezu.
Chronilo Tolkiena przed najazdami wielbicieli i pozwalalo na spokojna
prace. Tolkien pragnal bowiem uporzadkowac materialy z
"Silmariliionu". Nalezalo tylko uporac sie z powstalymi w
ciagu ponad pólwiecza notatkami i zadecydowac, które z licznych
wersji poszczególnych opowiesci maja stac sie obowiazujacymi.
Nalezalo równiez ujednolicic nazewnictwo, dopracowac szczególy,
znalezc miejsce dla postaci, które pojawily sie dopiero we "Wladcy
Pierscieni" (Galardiela, entowie) i zyskaly sobie sympatie
czytelników. Proste pozornie czynnosci zabieraly coraz wiecej czasu.
Tolkien jak to kiedys zauwazyl Lewis - nie lubil rozstawac sie z
tworzonym tekstem i zawsze "odkrywal" cos, co nalezalo
jeszcze dokladniej opisac i wyjasnic. "Byl caly wewnatrz mowy"
- lapidarnie charakteryzowal jego postawe Lewis. Buszowanie w slowach
sprawialo mu radosc i nie chcial jej sobie pozbawiac. Gotowy tekst
odbieral mu wszelka przyjemnosc - tekst powstajacy niósl ze soba
wiele niespodzianek i sam autor byl ciekaw, co moze sie jeszcze
przydarzyc nowego. Pod koniec trzeciego roku wspólnego pobytu w
Bouremouth niedomagania Edith nasilily sie. Miala osiemdziesiat jeden
lat, gdy z rozpoznaniem ostrego zapalenia woreczka zólciowego
zostala zabrana do szpitala. Stan byl bardzo powazny i po kilku
dniach - 29 listopada 1971 roku zmarla. Nie ma potrzeby pisania o
szoku, jaki przezyl Ronald. Dalszy pobyt w Bourenemonth stawal sie
nie do zniesienia i pisarz postanowil powrócic do Oxfordu. Uczelnia
ofiarowala mu nieduze mieszkanie w budynku wydzialu przy Merton
Street i zapewnila opieke. Bylo to niezwykle wyróznienie i Tolkien
przyjal je z prawdziwa wdziecznoscia. Mógl teraz znów uczestniczyc
w zyciu uczelni, odwiedzac dzieci i wnuki. Odzyly dawne przyjaznie -
mozna bylo spotykac sie nie tylko z Christopherem Wisemanem z dawnego
T. C., B. S., ale i z kolegami z innych klubów. Poglebila sie
zazylosc z bratem Hilarym. Zycie w Oxfordzie stalo sie jakby
zadoscuczynieniem za spokojna i cierpliwa egzystencje ostatnich lat.
Tolkiena cieszyly oznaki szacunku - wiele uczelni przyznawalo mu
teraz honorowe doktoraty. Nie czul sie jednak na silach, by
skorzystac z zaproszen uniwersytetów amerykanskich. Wzial za to
udzial w uroczystosciach na swoja czesc w Edynburgu i przybyl takze
do Palacu Buckingham, gdzie z rak królowej otrzymal Order Imperium
Brytyjskiego. Za najwieksze wyróznienie uwazal przyznanie mu
honorowego doktoratu przez macierzysty uniwersytet w Oxfordzie.
Otrzymal doktorat za zaslugi dla nauk filologicznych, ale w
przemowach na jego czesc niejednokrotnie przypominano równiez jego
osiagniecia literackie. Trwaly prace nad "Silmarillionem",
choc mimo pomocy syna nie posunieto sie tu zbytnio w kierunku
ostatecznych rozwiazan. Tolkien nie przejmowal sie tym. Uwazal sie za
potomka dlugowiecznych rodów i spodziewal sie jeszcze wielu lat
pracowitego zycia. Zaczety sie jednak pojawiac klopoty z trawieniem -
nalezalo przejsc na diete i zrezygnowac z ulubionej szklaneczki wina.
"Czuje sie bardzo osamotniony - pisal do niemlodej juz kuzynki
Mary In-cledon - kiedy konczy sie nauka i studenci wyjezdzaja,
pozostaje zupelnie sam w duzym domu, a opiekujac mna malzenstwo
mieszka w drugim koncu budynku". w tym troche przesady - bliscy
i znajomi odwiedza bardzo czesto, nie zmienialo to jednak faktu, iz
osamotnienie nie dokuczalo mu coraz bardziej. Podczas wizyty w
Bournemouth poczul sie nie r piej. Po meczacej nocy przewieziono go
do prywatnej kliniki. Tutaj stwierdzono perforacje wrzodu zoladka,
ale towarzyszace tej diagnozie rokowania byly pomyslne. Michael i
Christopher przebywali w tym czasie za granica i l John z Priscilla
mogli przyjechac do chorego. Nieoczekiwanie stan ojca pogorszyl sie -
doszlo do infekcji Tolkien zmarl wczesnym rankiem w niedziele 2
wrzesnia1973 roku. Mial osiemdziesiat jeden lat - dokladnie ile w
chwili smierci miala Edith. "Wsród opowiesci, które do nas
doszly z tych lat smutku - pisal kiedys w notatkach do
"Silmarillionu" takie, gdzie placz miesza sie z radoscia, a
w cieniu smierc gasnie swiatlo. Z tych zas opowiesci najpiekniej po
dzien brzmi w uszach elfów historia Berena i Luthien.. Tolkien
uwazal, iz poszukiwanie w biografii artystycznej jakiegokolwiek
klucza do jego twórczosci jest po prostu bezcelowe. Wszelkie
opracowania biograficzne mogly byc wedlug niego - jedynie
faktograficznymi relacjami o wydarzeniach czyjegos zakonczonego juz
zycia. W ostatnich latach porzadkowal materialy przeznaczone dla
ewentualnych przyszlych biografów, opatrywal komentarzami
przechowywane listy i inne dokumenty. Napisal tez kilka a na temat
swojego dziecinstwa. Nie oznaczalo to wcale, ze jego rygorystyczny
sad ulegl jakiemus zlagodzeniu. Przy opracowaniu wiadomosci o zyciu
pisarza korzystano glównie z biografii przygotowanej przez
Humph-reya Carpentera20^ Musimy pamietac o przytoczonych powyzej
zastrzezeniach Tolkiena, aby w pelni docenic wysilek (i ryzyko!)
towarzyszacy jego biograficznym poszukiwaniom. Ksiazka Carpentera
byla pierwsza i niejako "oficjalna" biografia Profesora. G
takim ksztalcie zadecydowaly z pewnoscia kontakty biografa z rodzina,
przyjaciólmi i wydawcami Tolkiena. Mozna wiec niekiedy odczuwac
pewien niedosyt informacji zwlaszcza tam, gdzie autor ksiazki staral
sie Tolkienowski zywot uladzic i wypolerowac. Praca naukowa, praca
literacka, zycie rodzinne - w tym kregu poruszaja sie czytelnicy
ksiazki Carpentera. I chociaz obie wojny swiatowe wywarly na zyciu i
twórczosci Tolkiena niewatpliwy wplyw, to jednak klimat
Carpenterowskiej biografii najlepiej charakteryzuje zamieszczone w
niej ostatnie zdjecie Profesora: oparty o pien ulubionej wiekowej
sosny stoi starszy pan z laska. I pomyslec, ze to o nim pisal Czeslaw
Milosz, iz jako jedyny chyba w dwudziestym wieku potrafil stworzyc
bohaterów na miare postaci mitycznych...)
Tekst
pochodzi z ksiażki Michała Błażejewskiego
"J.R.R.Tolkien-Powiernik piesni"