Ostra jazda
- Uważaj jak jedziesz - powiedziała Sylwia, poprawiając spódnicę, bo Przemek coś za często zamiast na drogę patrzył na jej nogi. - Nie musisz od razu mnie tak karać - powiedział chłopak. Samochód przyspieszył. Przemek chciał szybciej dotrzeć na miejsce, by znów mieć możliwość oglądania zgrabnego ciała Sylwii. I może zrobienia czegoś więcej...
Koniec października nie zachęcał do dalekich wypraw za miasto, by na łonie przyrody zaznawać niezapomnianych rozkoszy, ale Sylwia wpadła na inny pomysł - pokochają się w samochodzie, przy wyłączonej klimatyzacji, tak by wszystkie szyby zaparowały.
- Będzie jak w „Titanicu” - zażartowała, opowiadając Przemkowi pomysł.
- Chyba jak w chłodni - skwitował początkowo chłopak. - Przeziębimy się jak nic.
- Nie jest ci ciepło ze mną? - wobec takiego argumentu Przemek skapitulował.
Wjeżdżali teraz w niewielki lasek za miastem, z dala od głównej drogi, więc ryzyko spotkania policjantów było znikome, jeśli nie żadne.
- Dojechaliśmy - oznajmił triumfalnie Przemek, gasząc silnik. Ledwo przekręcił kluczyki w stacyjce, Sylwia zaczęła przeciskać się na tylne siedzenie. Szybciej byłoby po prostu wyjść i wejść tylnymi drzwiami, jednak oprócz krótkiej spódnicy i cienkiej bluzeczki Sylwia nie miała na sobie niczego więcej. Wsiadła do samochodu w garażu i dopiero w garażu zamierzała z niego wysiąść.
- Idziesz?
- Chwileczkę - Przemek walczył ze spodniami i butami. W końcu udało mu się zdjąć i z wielkim trudem zaczął przeciskać się na tył samochodu. - Jak ty to siebie wyobrażasz? - spytał, nie mogąc się wygodnie usadowić.
- Chyba nie muszę ci tłumaczyć - odpowiedziała z uśmiechem. - Po prostu się na mnie połóż, głuptasie.
- Niby jak? Musiałbym nogi na zewnątrz wystawić.
- Chyba ci już cała krew z głowy odpłynęła - dotknęła sztywnego penisa Przemka. - Zdecydowanie.
- Ale... - Sylwia nie dała mu dokończyć. Pocałowała go gwałtowanie, ściskając jednocześnie penisa. Przemek jęknął.
- Zakładaj prezerwatywę i do roboty - Sylwia nigdy nie owijała w bawełnę, szczególnie kiedy miała na coś ochotę.
Przemek spełnił polecenie, ale po jego minie było widać, że wciąż nie ma pojęcia, jak będą się kochać. Na jeźdźca nie mogli, bo byli na to za wysocy, a Sylwia nie chciała się kochać od tyłu - zbyt lubiła całować się podczas seksu.
- A teraz patrz - powiedziała, kładąc się. Lewą nogę oparła o przednie siedzenie, zaś prawą o tylne zagłówki.
Widok odebrał Przemkowi mowę, ale nie chęć działania. Usiadł na piętach i chwytając Sylwię za biodra, przysunął ją do siebie. Szyby zaczęły powoli parować. Przemek wchodził w nią coraz szybciej. Kiedy Sylwia poczuła, że zbliża się orgazm, gwałtowniej przywarła do niego biodrami.
- Au! - krzyknęła nagle, sztywniejąc. - Zejdź ze mnie natychmiast!
- Co, co? - Przemek nie wiedział, o co chodzi.
- Biodro mnie boli jak cholera. To chyba skurcz - Sylwia nie mogła się ruszyć. - Nie, nic nie rób! - Przemek chciał rozsmarować nogę, wciąż opartą o przednie siedzenie. - Odsuń się! Muszę ją rozprostować!
- Niby gdzie?!
Sylwia, krzywiąc się z bólu, otworzyła drzwi i bezceremonialnie wypchnęła Przemka na zewnątrz.
- Jak w Titanicu, co? Bo na koniec zamarzam jak cholerny DiCaprio?! - warknął nagi od pasa w dół Przemek, biegnąc na bosaka do przednich drzwi samochodu.